OGŁOSZENIA

-

17 lutego 2013

Girl, you'll be a woman soon.





Dwa lata temu Sylvia miała plany na przyszłość. Po ukończeniu liceum zamierzała wyjechać z rodzinnego miasteczka i długo tam nie wracać. Była bowiem zmęczona tym miejscem- w końcu przez 18 lat mieszkała w tym samym, starym domu. Nie lubiła też tego, że wszyscy się znali, że było tak mało miejsc, w których można by było spędzić piątkowe popołudnie i generalnie wszystkiego tam brakowało.
W wakacje przed ostatnią klasą, wyjechała do Londynu, by wynająć tam mieszkanie na miesiąc i pracować w kawiarni. Głównym celem wyjazdu było wyrwanie się z Macclesfield, przynajmniej na ten krótki okres czasu. Drugiego dnia poznała tam Marcusa- Hiszpana przebywającego na wymianie studenckiej. Wiedząc, że mają dla siebie jedynie miesiąc, spędzali ze sobą każdą wolną chwilę. Po upływie wyznaczonego czasu, Marcus został w Londynie, a rozgoryczona (i nienawidząca Macclesfield jak nigdy wcześniej) Sylvia wróciła do domu. W ciąży.
Sylvia zdała A-levels (sam egzamin eksternistycznie), ponieważ wiedziała, że jest to przepustka do tego, by kiedyś iść na studia.
Syvia nigdy nie lubiła dzieci. Bała się, że może je uszkodzić, tego, że nagle zaczną płakać i nie będzie ich w stanie uspokoić  albo po prostu zakrztuszą się jedzeniem i umrą. Jak więc miała poradzić sobie ze swoim nowonarodzonym synkiem? Rodzice pomagali jej, ale w chwili, kiedy powiedziała im o ciąży zmienili do niej stosunek. Zaczęli traktować ją oschle, ale nie nieuprzejmie. Po prostu robili to, o co ich poprosiła i nie niczego komentowali. Zdawali się od początku pogodzić się z sytuacją. Nie wypytywali jej o to, co zamierza z tym zrobić. Pewnego słonecznego sobotniego poranka usłyszała od nich jedynie, że skoro zaszła w ciążę i oczekuje dziecka, będzie musiała sobie radzić sama. Sylvia wiedziała, że oczekują od niej, że pójdzie do pracy gdy tylko dziecko podrośnie. Czy był jakiś sens w pozostaniu w Macclesfield? Wyjechała więc do pobliskiego miasteczka Murine Town i wynajęła mikroskopijne mieszkanie składające się z pokoju z kuchnią i łazienki. Na swój sposób było ono nawet przytulne, ale najważniejszą jego cechą było to, że należało do niej. Tak samo jak mały Jack. Wszystko to oznaczało niezależność, do której Sylvia nieświadomie dążyła. Może nie była ona taka, jaką ją sobie kiedyś wyobrażała, ale czy to coś zmieniało?


Dodatkowe informacje:

Sylvia Grant urodziła się 27 lipca 1994 roku. Ma starszą o 10 lat siostrę, która na stałe mieszka i pracuje w Dublinie.

Najważniejsze wydarzenie w życiu Sylvii miało miejsce 30 maja 2012 roku, kiedy to urodził się jej syn, Jack Grant.

Uzależniona jest od papierosów. Pali od 15 roku życia, jedyna przerwa, która miała miejsce od tamtego czasu, to dziewięć miesięcy podczas ciąży oraz dwa miesiące po.

Ubiera się w dosyć ekstrawagancki sposób, ale nie na tyle, by rzucał się on w oczy. Jej ulubionym dodatkiem są duże kolczyki, najlepiej koła.


[No to tak... Szczerze powiedziawszy, to nigdy w życiu nie brałam udziału w blogu grupowym, ale jestem chętna na wszelkie wątki, tylko nie za bardzo wiem jak to ogarnąć. 
Jeżeli chodzi o samą postać, to jest zlepkiem wszystkich moich idoli: Sylvi Plath, Elizabeth Grant (czyli Lany del Rey, ale dziwnie by brzmiała Sylvia del Rey...), imię jej syna to Jack, tak jak Jack Kerouac (autor książki "W drodze"), a pochodzi z Macclesfield, ponieważ tam mieszkał niegdyś Ian Curtis, wokalista Joy Division. Wizerunku użyczyła jej Lindsay Lohan, bo po prostu pasowała mi jej twarz do mojej postaci.
To by było na tyle. Dobranoc!]