OGŁOSZENIA

-

10 października 2012

Zwyczajna

Anna Cooper 
urodzona 23.02.1988 roku.(24lata)  Mieszka tutaj od urodzenia. 
Zamieszkuje małe mieszkanko w centrum miasta.
Anna pracuje jako fizjoterapeutka w tutejszym szpitalu. Jako wolontariuszka pracuje w oddalonym o kilkadziesiąt kilometrów Domu Dziecka

Jest to prosta dziewczyna wychowywana przez obojga rodziców, którzy nadal tu mieszkają. Dziewczyna wyprowadziła się od nich dwa lata temu, kiedy to dostała stałą pracę. Od tej pory utrzymuje się samodzielnie. Zamieszkuje małe mieszkanko na poddaszu jednej z kamienicy. Jest to jej oczko w głowie, dba o nie chwilami przesadnie. 
  
Jest bardzo schludną osobą. Uwielbia porządek, zarówno w swoim otoczeniu jak i życiu. Jest sama od dwudziestego roku życia, w tedy to zerwała ze swoim jedynym facetem, który wybrał karierę, nie życie z nią. Uwielbia swoją pracę-zarówno w szpitalu jak i w domu dziecka. W przyszłości chciałaby mieć dziecko, nie koniecznie męża, ale z pewnością dziecko. Jest raczej mało imprezowa, zdecydowanie woli zaciszną kawiarenkę od tłocznego baru, książki od alkoholu. Jest niepaląca, ale nie przeszkadza jej, kiedy ktoś pali w jej towarzystwie. Jest niezmiernie tolerancyjna. Jest ateistką, mimo iż rodzice są katolikami. Ubóstwia tulipany i często wypełnia nimi mieszkanie. Nie przepada za ciemnymi kolorami, nie pija kawy. Jeżeli muzyka to tylko spokojna, żadne tam radiowe hity, ani mocne brzmienia.  Gustuje raczej w spokojnych rytmach gitary klasycznej, na której z resztą potrafi grać.
Jest bardzo ładną kobietą, która ma nieskazitelną cerę. Brązowe włosy na co dzień ma rozpuszczone, w pracy natomiast ma je związane. Nie posiada dziurek w uszach, uważa że biżuteria jest zbędna. Jedyną ozdobą jaką nosi to zloty pierścionek z niewielkim diamentowym oczkiem, który dostała od ojca na osiemnaste urodziny. Ma nietypowy głos-niski i zachrypnięty, niezwykle seksowny i zmysłowy. Ma 169cm wzrostu i jest szczupła. Ma drobne pośladki i niezwykle małe piersi, które w latach nastoletnich były jej kompleksem. Ubiera się niezwykle prosto-koszule i swetry w jasnych barwach (niezwykle lubi beże i brązy), do tego zwykłe wąskie dżinsy w ciemnych odcieniach i płaskie buty balerinki lub botki. Rzadko, na prawdę rzadko można ją widzieć w sukienkach i obcasach. Nie maluje się. Nie posiada podkładów, pudrów, cieni do powiek. Wystarczy jej tusz do rzęs. Stawia na naturalizm. 
Jest niezwykle subtelna, nie tylko pod względem wyglądu ale i charakteru. Raczej nie rzuca się w oczy przez swoją prostotę. 
Co więcej? 
-porusza się swoją ukochaną trzydrzwiową Audi a3 w grafitowym kolorze 
-nie ma zwierząt, bo cierpi na alergię 
-uwielbia tulipany
-jest niepaląca i niepijąca 
-biseksualna, z większymi skłonnościami heteroseksualnymi 
-nie posiada telewizora w mieszkaniu, gdyż uważa, że telewizja ogłupia 

[Witam. Chętna na wątki i powiązania.
Jest to postać bardzo różna od wszystkich moich dotychczasowych, mam nadzieję, że uda mi się ją poprowadzić godnie :) 
Na zdjęciach niejaka panna Dominika]

22 komentarze:

Grace Monaco pisze...

[Hej :D Witamy na blogu:) Pomysł na wątek lub powiązanie?]

Unknown pisze...

[W imieniu całego Murine witam na blogu i życzę miłej zabawy! ;). Mam nadzieje, że zostaniesz z nami na dłużej ;)
btw. pierwsze zdjęcie cudne! :)]

Grace Monaco pisze...

[Hehe ;D Domyśliłam się ;)
Co do powiązania... to mogą być np. kuzynkami, ale jednocześnie nie będą o tym wiedzieć (Grace nie zna swojego biologicznego ojca).
Dajmy na to np. że moja postać złamie nogę i spotkają się w szpitalu, gdzie pracuje Anna :D]

Maybe pisze...

[ Witam! ;D
Zawsze coś się wymyśli. Tak na marginesie urzekła mnie Twoja postać, taka subtelna i jeszcze te zdjęcia <3. Ale wracając do wątku/ powiązania.
Lubi dźwięk gitary, na dodatek potrafi na niej grać-bardzo banalny, jednak jakże oczywisty powód na odwiedzenie sklepu muzycznego? Hmm po za tym... Tak sobie myślę, że mogą się znać od dawna- czyli od przyjazdu Josha, była pierwszą osobą jaką poznał i ona pokazała mu miasto itd. i może się zaprzyjaźnili, ona mogła natchnąć go do otwarcia jego sklepu i jak Luke jest u niego okazuje się bardzo pomocna, bo przecież kocha dzieci?
Nie jestem zbyt kreatywna, cokolwiek zadecydujesz, dodasz, odejmiesz- zgadzam się ;) ]

Unknown pisze...

[Wątek, oczywiście chętnie ;). jakieś pomysły? :)
Tylko od razu ostrzegam, że ja to tak odpisuje bardziej weekendowo bo na tygodniu mam mało czasu ;)]

Leah Scattergood pisze...

[ pasowałaby mi do jakiegoś wątku z moją Leah ]

Grace Monaco pisze...

[Jasne :)]
Taka już była. Nigdy nie patrzyła przed siebie. Wolała widzieć własny czubek nosa. Niektórzy uważali, że egoistą trzeba się urodzić, ona jednak uparcie twierdziła, że ma do tego swoje dowody. Nie mniej jednak dla Grace wszystko, co ją otaczało było wrogiem. Nic dziwnego, że natura pewnego dnia postanowiła się zemścić.
Brunetka, wracając z teatru, niepostrzeżenie spadła ze schodów. Czuła na sobie hańbiące spojrzenia przechodniów. Przecież była tancerką, zgrabnie poruszała się na scenie. W rzeczywistości nawet chodziła jak nieudacznik. Gdy podniosła się z ziemi, zdała sobie sprawę z tego, że skręciła kostkę. Ból uniemożliwiał jej normalne poruszanie się. Na szczęście najbliższy szpital znajdował się kilka kroków dalej.

Grace Monaco pisze...

Dotarła jakoś do szpitala. Po tak krótkiej wędrowce, miała już szczerze dość. Marzyła o tym, by nareszcie usiąść. Koniec męczarni nadszedł, gdy jakaś kobieta, najprawdopodobniej lekarka, kazała jej usiąść na wózku inwalidzkim. Szczerze mówiąc, ta opcja niezbyt spodobała się Gracie. Nie miała zamiaru być traktowana jak ktoś, kto potrzebuje pomocy, choć niewątpliwie nie mogła oszukać samej siebie.
Najbardziej jednak przeraziło ją to, że lekarka ją znała. Powiedziała "tancereczko". Brunetka miała ochotę zapaść się w tym momencie pod ziemię i więcej nie oglądać nikogo na oczy.
- Nie, dziękuję, dojdę sama - powiedziała oschle.

Grace Monaco pisze...

Pokiwała głową, idąc ( a w zasadzie próbując iść) zgodnie z instrukcjami kobiety.
Nie czekała długo na wizytę, wcześniej rejestrując się. Lekarz uważnie zbadał jej nogę, przy okazji naciskając na kostkę w najbardziej bolesnych miejscach. Grace miała ochotę piszczeć z bólu, a co gorsza, uderzyć doktora. Musiała się jednak powstrzymać.
Gdy wyszła, ponownie ujrzała brunetkę z wózkiem. Westchnęła ciężko. Nie miała już sił na to, by iść dalej, dlatego posłusznie usiadła na miejscu, pozwalając zawieźć się na prześwietlenie.

Jennifer Miller pisze...

[Nie wiem co ma ten sam rocznik do powiązań, ale ogólnie może być. :D Tylko ostrzegam, Jenny nie jest osobą, która z racji sąsiadowania z kimś się zaprzyjaźnia, więc trza by coś głębiej pomyśleć, jakąś sytuację... pomyślę, jak coś to napiszę, Ty tak samo. :3]

Leo Rough pisze...

[chciałabym, bo bardzo podoba mi się Twoja karta, ale raczej będzie z tym trudno. w tygodniu ledwo daję radę odpisywać, a w weekendy właściwie nie jest lepiej. jeśli jesteś gotowa często upominać się o odpowiedź, to proszę bardzo, zapraszam ;)]

Leah Scattergood pisze...

[ no właśnie u mnie z rozpoczynaniem i pomysłami ciężko, dlatego liczyłam na Ciebie ]

Unknown pisze...

[No mogłoby tak być tylko, że Spencer wychowała się w Londynie, więc chyba odpada? ;p]

Maybe pisze...

[ Szczerze mówiąc/pisząc, podrzucając pomysł miałam zamiar Ciebie wrobić z rozpoczęcie ;D To zaczniesz? ]

Maybe pisze...

Nie miał pojęcia czy Anna wie jaką pomocą, a niekiedy i wybawieniem jest dla niego. Od samego początku prowadziła go jak dziecko za rączkę i właściwie dzięki niej wciąż tu jest, żyje i pracuje. Nie miała pojęcia jak cenił sobie ich rozmowy i jej rady, a przede wszystkim to jak radzi sobie z Lukiem, kiedy mały spędza u niego czas. Była jedną z najbardziej bezinteresownych i dobrą osobą jaką znał.
Od kłótni z byłą i walką o przyjazd Luka miał wyśmienity humor. Mały miał spędzić u niego niemal cały tydzień! Gdy tylko ten w środę pojawił się w Murine, Josh planował same atrakcje, byle by ten czas był udany. Jak to zawsze wszelkie plany szlag trafił, Harrison kompletnie zapomniał o dostawie, która właśnie podjechała pod jego sklep. Wrzucając syna do samochodu i sam siadając za kółko automatycznie wybrał numer Anny. Była jedyną osobą do której nie było mu głupio zadzwonić w alarmowej sytuacji i był pewny, że nie zawiedzie.
Kiedy on podpisywał faktury i pokazywał, gdzie mają położyć pudła, Luke chodził od regału do regału, plątając się pod nogami.
- Lukas nie łaź pod nogami! Zejdź na bok, proszę Cię. Jeszcze minutka- powiedział, patrząc na blondyna błagalnym wzrokiem. W tym momencie drzwi sklepu otworzyły się, a dzwoneczek zadźwięczał wesoło. Mały Harrison zerwał się w momencie i już po chwili rzucił się na szyję Anny. Josh odetchnął z ulgą, kiedy kobieta wzięła malca do magazynu, spojrzał na nią z wdzięcznością w oczach i szepnął dziękuję. Była nieoceniona.

[ Jak najbardziej może być, to ja zawaliłam- wybacz, poprawię się!]

Leah Scattergood pisze...

[ ja się dostosuję do jakiegokolwiek pomysłu, tylko zacznij proszę. ]

Grace Monaco pisze...

Spojrzała na nią kątem oka. Nie miała zamiaru zastanawiać się nad intencją jej słów. Złamana noga wszystko przekreślała. Wiedziała dobrze, że już straciła swoją pracę. Taka kontuzja oznaczała koniec z tańcem na jakieś kilka miesięcy.
- Raczej tańczyłam - westchnęła, będąc złą na siebie za to, że popełniła tak karygodny błąd.

Grace Monaco pisze...

Dziewczyna modliła się w głębi duszy, by uraz nie był aż tak poważny. W gruncie rzeczy wystarczyła jedynie krótka chwila, by jej życie uległo diametralnej zmianie. Mimo wszystko tylko się przewróciła. Westchnęła ciężko, gdy kobieta przywiozła ją do gabinetu lekarza.
- Myśli Pani, że nie będzie tak źle? - Zapytała ją z przerażeniem.

Maybe pisze...

Kiedy Ann wyszła z Lukiem on spokojnie mógł zająć się rozpakowywaniem dostawy i przygotowywaniem wysyłek na zamówienie. Czuł się źle z tym, że zatrzymała go praca i mimo, iż to głupie, zazdrościł Annie, że to ona spędziła popołudnie z małym a nie on.
Wiedział, że wrócą na obiad, więc od razu gdy pojawił się w domu zabrał się za gotowanie. Lucas, z resztą tak jak on, uwielbiał spaghetti. Gotując makaron i mieszając sos patrzył wciąż na zegar, aż w końcu usłyszał dzwonek. Wyłączając ogień pod ugotowanym już makaronem poszedł otworzyć drzwi. Mały potwór przy drzwiach przywitał się i pobiegł w głąb mieszkania.
- Zdejmij buty! I nie rozwalaj ubrań po całym domu!- zawołał za nim, po czym zrezygnowany pokręcił głową uśmiechając się. Spojrzał na Ann i westchnął.- Dziękuje- powiedział i otwarł szerzej drzwi, zapraszając ją do środka.- Mam nadzieje, że chociaż zostaniesz na obiad, w ramach rekompensaty...

[ Jest w karcie- 6 lat.]

Leah Scattergood pisze...

Leah preferowała wieść żywot wolnego strzelca, niż bawić się w dorosłe życie, z kimś stałym u boku. Wcale nie kręciła jej wizja siebie, w związku z inną kobietą. Po pierwsze, zwyczajnie nie miałaby na to czasu, a po drugie, w jej życiu co chwilę pojawiają się inne dziewczyny, chociażby poznawane na koncertach, z którymi zazwyczaj kończy się tak samo. W łóżku. Tak też było z Anną, obecnie dobrą znajomą Leah i choć dziewczyna wyraźnie stara się do tego nie wracać, to i tak często zdarza się, że panna Scattergood prowokuje swoim zachowaniem do dwuznacznych sytuacji. Taka już jest i kto z nią przystaje, wie o tym. Bądź, co bądź Leah szanuje Annę jako osobę i nawet zdecydowała się opowiedzieć jej pokrótce o swoim uzależnieniu, co zresztą było niepotrzebne, bo parę wieczorów później, dziewczyna mogła osobiście zobaczyć, jak artystka zachowuje się pod wpływem narkotyku, kiedy niespodziewanie znalazła się pod drzwiami jej domu.
Dziś Anna znów miała ujrzeć ją w podobnym stanie, skoro nogi przyprowadziły ją aż na samą górę kamienicy, w której mieszkała Leah. Drzwi stanęły otworem, jednak to nie właścicielka mieszkania wciągnęła dziewczynę do środka, a wysoki, długowłosy mężczyzna. Panna Scattergood siedziała w najlepsze na skórzanej sofie i śmiała się głośno, trzymając gitarę na kolanie. Na oparciu siedziała szczupła blondynka, która popijała piwo. Oto, co mogła ujrzeć Anna, która bez słów została wprowadzona do pomieszczenia.

Leah Scattergood pisze...

- Anna! - zawołała z przesadnym entuzjazmem w podobnie zachrypniętym głosie, co dziewczyna stojąca w progu. - Fajnie, że przyszłaś - rzuciła jeszcze, posyłając znajomej szeroki uśmiech. Z pewnością wzięła coś bardzo wyskokowego, bo po ulubionej heroinie, po prostu siedziałaby w miejscu bez życia, wiodąc po pomieszczeniu nieobecnym wzrokiem.
- Robiliśmy sobie tutaj taką małą próbę - zaczęła po chwili, jakby próbując wytłumaczyć bałagan, który panował w salonie. Wszędzie walały się instrumenty, oraz butelki po piwie. Lena, ta blondynka która do tej pory zajmowała miejsce na oparciu sofy, zreflektowała się szybko, że dziewczyny zapewne chciałyby zostać same, zatem zerwała się na równe nogi i ruszyła w stronę Ricka, który miał zamiar pochylić się nad szklanym stolikiem i sięgnąć po swoje piwo.
- Chodź no, mamy do pogadania, mój drogi - wymyśliła na poczekaniu, biorąc zdezorientowanego mężczyznę pod ramię i ciągnąc go w stronę wyjścia z pomieszczenia, a kiedy mijała się ze wciąż stojącą nieśmiało Anną, posłała jej przemiły uśmiech.
- Wariaci, nie nadążysz za nimi - roześmiała się Leah, zdejmując gitarę z kolana i przesunęła się na sofie, w domyśle robiąc koło siebie miejsce dla dziewczyny. - Co tu robisz? - spytała, starając się skupić rozbiegane spojrzenie na twarzy swojego gościa.

Leah Scattergood pisze...

- Wszystko okej, jak widać - odparła właściwie bez zawahania. Spora dawka kokainy pobudzała ją do tego stopnia, że nie musiała się nad niczym zastanawiać. Po prostu działała pod wpływem impulsu. Ale ta odpowiedź nie była szczera. Przecież nie powie jej, że wszystko w jednym czasie wali jej się na głowę... że ludzie z wytwórni grożą jej zerwaniem kontraktu, bo zespół nagle stanął w miejscu i przez to znów ćpa więcej, z nadzieją że na haju zdoła wymyślić jakiś dobry tekst, ubrać go w melodię, wypaść z nim dobrze i sprzedać z powodzeniem, tak jak oczekują tego od niej ludzie z góry.
- A co u ciebie, promyczku? - zapytała błyskawicznie, nie pozwalając dziewczynie na pociągnięcie tematu.