OGŁOSZENIA

-

16 lutego 2013

She who intoxicates.

"Wszyscy nosimy maski, lecz w końcu nadchodzi taka chwila, że nie możemy ściągnąć ich bez zdzierania skóry."
Andre Norton


Maeve Morlock

...

Urodzona 01.11.1991 w Dublinie.

Zdeklarowana lesbijka.

160 cm, 42 kg.

Maeve urodziła się 21 lat temu w konserwatywnej katolickiej rodzinie. Proces nauczania w dziewczęcej szkole z internatem przeszła zawalona obowiązkami - rodzice chcieli, by ich kochana córka, oczko w głowie była dobrze wykształcona. W wyniku tego zna cztery języki, gra na pianinie i gitarze, oraz cały czas nie może uwolnić się od uzależnienia od antydepresantów. 

W wieku osiemnastu lat przyznała się rodzicom do swojej orientacji. Po kilku próbach "wybicia jej z głowy tych głupstw" wyrzucili ją z domu. Ot, bajka się skończyła.

Przez dwa lata błąkała się między Anglią, w której ówcześnie mieszkała, a Irlandią, szukając miejsca dla siebie. W tym czasie łapała się wszelkiego rodzaju prac dorywczych, zarówno pieląc ogródki staruszkom, jak i dostarczając pizzę, czy robiąc za tłumaczkę turystom. Niedawno trafiła tutaj, do Murine Town.

Charakter: Maeve jest spokojną i cierpliwą osobą, raczej skrytą i małomówną. Nie wstydzi się żadnej pracy. Wzbudza intuicyjne zaufanie u osób dopiero poznanych, jak i tych, których zna dłużej.

Wygląd: Drobna, szczupła, ubiera się tylko na biało lub czarno. Jej oczy są niebieskie, a włosy blond. Ma drobny biust i wąskie biodra.

Dodatkowe informacje:
-Mówi po angielsku, francusku, niemiecku i rosyjsku.
-Jest uczulona na czekoladę.
-Uwielbia miętówki.
-Zawsze wygrywa w karty, za to w szachach jest beznadziejna.
-Nie lubi biegać.
-Ma starszego brata, oraz młodszą siostrę. Kontaktuje się z nimi mailowo.
-Umie się bronić, kiedyś potajemnie ćwiczyła krav magę.
-Obecnie bezrobotna, szuka pracy.
-Uzależniona od kawy, papierosów i antydepresantów.



[Ta karta jest tak beznadziejna, że pandy płaczą, przepraszam, wybaczcie. Cytat wyhaczony w Criminal Minds, imię też. Twarzy użyczyła Cara Delevingne.
Chętna na powiązania.
Proszę, zaczynajcie wątki, bo ja się wstydzę.]

4 komentarze:

Unknown pisze...

[Witam na blogu i życze miłej zabawy ;)]

Leah Scattergood pisze...

[rzucaj! jeśli dam radę, to zacznę, chociaż wolę wyręczać się innymi.]

Leah Scattergood pisze...

[no tylko pomysł mi jakiś fajny daj.]

Leah Scattergood pisze...

Snuły się za nią wciąż odwlekane plany, co do przeniesienia się z powrotem do Londynu. Ot, taki swego rodzaju powrót do korzeni. Potrzebowała czegoś takiego, bo od dłuższego czasu towarzyszyło jej przekonanie o tym, że do niczego się już nie nadaje, że się wypaliła, a przecież nie mogła sobie na coś takiego pozwolić, jeżeli nie zależało jej na tym, by jej zespół upadł i rozpieprzył się już doszczętnie. Wciąż miała wrażenie, że tkwi w martwym punkcie, podczas gdy świat gonił bez przerwy, co też było prawdą, a ludzie z wytwórni, z którymi podpisała kontrakt, również nie dawali jej spokoju. Groził jej upadek i do bolesny, a do tego zdawała sobie sprawę z tego, iż jeśli tym razem powinie jej się noga, to już nie zdoła się pozbierać. Dlatego dziś postanowiła, że zbierze się w sobie i wyjdzie do ludzi, przy czym przestanie się wreszcie zamykać w swoim ukochanym azylu, który wypełniony był dragami.
Tak więc ogarnęła się względnie, wsunęła gitarę akustyczną do pokrowca i wraz z nią opuściła mieszkanie, kierując się donikąd. Potrzebowała inspiracji, czegoś świeżego, dzięki czemu będzie mogła skupić się na nowym tekście, który był jej teraz bardzo potrzebny. Zazwyczaj tak się działo, że jak już udawało jej się napisać jeden dobry kawałek, to kolejne przychodziły już same. O to jej w tej chwili chodziło. I takim sposobem zawędrowała do przytulnej kawiarni w centrum miasta, która przepełniona była ludźmi. W pierwszej chwili miała zamiar się wycofać, nie lubiła tłumów... ale z drugiej strony wiedziała, że musi się zmierzyć z tą niechęcią, bo w innym wypadku wyląduje w jakiejś melinie i zaćpa kolejny raz. Weszła więc do środka, na wejściu zamówiła mocną, czarną kawę i w międzyczasie rozejrzała się po wnętrzu, łudząc się, że uda jej się znaleźć chociaż jeden wolny stolik. Zamiast tego wypatrzyła wolne miejsce obok jakiejś dziewczyny. Westchnęła głośno, odbierając swoje zamówienie i ruszyła w stronę wcześniej upatrzonego miejsca. Wysiliła się na uśmiech i skinęła głową na krzesło, które stało obok.
- Nie będziesz miała nic przeciwko, jeśli tu usiądę? - zapytała. Głos miała raczej przyjemny, choć każdej wypowiedzi towarzyszyła wyraźna, charakterystyczna chrypka.