OGŁOSZENIA

-

2 października 2012

memento mori

this is the end of all hope!
Miło mi przedstawić państwu Panią Gotkę, zwaną także Jennifer Miller.
24 lata
technik botaniki
pracuje w antykwariacie
pochodzi z Notthingham
zamieszkuje budynek  mieszkalny w centrum, mieszkanie numer 23
heteroseksualna

Kocha kwiaty, muzykę i książki.
Ma dwa kanarki. 
Pisze, ale nikt o tym nie wie i nigdzie tego nie publikuje. 
Lubi zapach winogron i męskich perfum. 
Smak czekolady jest dla niej najlepszy ze wszystkich.
Nie potrafi tańczyć.  
Nie lubi alkoholu(chyba że wino), romansów(w większości), imprez(kategorycznie),  ludzi(zazwyczaj), zapachu dymu papierosowego(mdleje), ojca(jest alkoholikiem), pająków(panicznie się ich boi) i bezsensownych piosenek(bo tak).

Jak wyglądam? Cóż, niebieskie oczy o bardzo dziwnym odcieniu, aż przyciągającym wzrok.  Czarne, długie włosy do bioder. Ładna kobieca sylwetka i bogate atuty. Zadarty nos i pełne usta.

Wychowałam się w Kuopio, w Finlandii, więc nic dziwnego, że jestem kim jestem. Tam od małego żyje się w towarzystwie gotów, metalu i piękna. Nikt nie zwraca Ci uwagi przez to, że jakoś się odznaczasz, jesteś inny niż wszyscy, wręcz przeciwnie, nawet Cię pochwalą. Puki tam mieszkałam było dobrze, nic nie zapowiadało się na gwałtowną zmianę jaka nastąpiła - gdy miałam siedem lat zmarła moja mama. Ojciec mówił, że jest lepiej, więc to był dla nas szok. Moja siostra jest ode mnie starsza o trzy lata, więc lepiej to przeszła, ale dla takiego dzieciaka jak wtedy ja było to tragedią. Ojciec jednak tylko na to czekał, od razu zabrał nogi za pas i wyprowadziliśmy się do Anglii. Na początku żyliśmy w podłych warunkach, nic dziwnego więc, że potem przez dwa lata chodziłam do psychologa dziecięcego. Wszystko się we mnie skumulowało. Na domiar złego to pomogło tylko po części. Nie miałam żadnych przyjaciół, nagle znalazłam się w kompletnie obcym miejscu otoczona obcym językiem. 
Jednak jakoś dałam sobie radę - musiałam. Moją ostoją okazały się książki i muzyka. Muzyka... towarzyszyła mi od zawsze. Nie wyobrażam sobie bez niej życia. Potrafię o tym mówić i mówić, opowiadać o tym o czym ona opowiada, wsłuchiwać się w basy i klawisze, podśpiewywać fragmenty, kręcić się w kółko do melodii i marzyć o zobaczeniu na żywo ulubionych zespołów. Rozpłakałabym się, a łzy są u mnie rzadkością. 
Ale i to przyczyniło się do mojego obecnego stanu. Stałam się egoistyczną, zamkniętą w sobie, sarkastyczną i niepotrafiącą okazać uczuć kobietą. Tak było zawsze, od kiedy tylko pamiętam - czyli od pobytu w Anglii. Finlandii pamiętam mało i mgliście, przysłoniły mi to złe wspomnienia. 
Gdy tylko mogłam opuściłam dom - tak jak siostra. Ostatnie dwa lata były najgorsze, nie miałam nawet niej, żadnej pomocnej duszy. Powoli zaczęłam przeobrażać się w gotkę i stopniowo stawałam się coraz bardziej aspołeczna. 
Wyjechałam na studia botaniczne do Belfastu. Tam mi się polepszyło. Lubię to miasto, na prawdę, ale było dla mnie trochę za duże. Mimo wszystko, żyło mi się dobrze. Wzięłam udział w paru sesjach zdjęciowych, jednak bez ujawniania danych osobowych. Poznałam łacinę i mitologię grecką - teraz ciągle mi towarzyszą. Może to trochę się kłóci, ale... czy to ważne? Najpiękniejszym i najważniejszym łacińskim wyrażeniem jest dla mnie memento mori - pamiętaj o śmierci. Żywot każdego z nas kiedyś się kończy, i nie możemy posyłać tego w zapomnienie.
Jakoś wtedy przekłułam wargę i zrobiłam piercing sternum. Jako iż dorabiałam w różnych miejscach, moja gotycka garderoba powoli się powiększała. 
Po studiach chciałam wrócić do Finlandii, ale w końcu tego nie zrobiłam. Zawitałam w Murine Town. 
Teraz tu jestem. Istnieję. Żyję. 
Zapraszam do antykwariatu, może uda Ci się na mnie trafić...



[Etto...cześć. Wymęczyłam kartę Jenny, mam nadzieję, że się podoba. Zdjęcia pochodzą ze strony ladysymphoniawronghysteria i dwóch facebookowych stron(z czego jedno fotografii Ciary Jane). 
Mam szczerą nadzieję, że ten blog jeszcze żyje, więc i zapraszam do wątków. Jenny nie gryzie i jest bardzo fajna, trzeba ją tylko poznać!
Niech Tarja będzie z Wami. \m/

14 komentarzy:

Leo Rough pisze...

[Witamy na blogu ^^]

Leo Rough pisze...

[haha, no mam tutaj wierną towarzyszkę, która mi nabija :D
na wątek jestem zawsze chętna, ale wolałabym, żebyśmy wpadły na jakieś supermegapowiązanie. ach, no i wyjeżdżam jutro, będę w piątek/sobotę. i zazwyczaj odpisuję w jakiejś dziwnej, sobie tylko znanej kolejności. to tak żeby niespodzianek nie było ;)]

Unknown pisze...

[O, no to ja witam tak ogólnie w imieniu całego Murine no i swoim :).]

Unknown pisze...

[ahah, no tak jak już wyżej Leośkowata napisała - mam tu wierną towarzyszkę :>
A wątek? Pewnie! Jakiś pomysł? Może jakieś powiązanie? :).
I ja ostrzegam, że pewnie odpisywać będę bardziej weekendowo: klasa maturalna się kłania -.-
Och i proszę nie zrażaj się brakiem autorów; próbujemy rozkręcić Murine na nowo ;). ]

Leo Rough pisze...

[haha ;)) no to w porządku ;)
o, no to świetnie, dzięki. ja dochodzę do wniosku, że już bez powiązań nie potrafię, także jestem wdzięczna, że się poświęcisz ;)
mogę coś pokombinować, ale to już chyba nie dziś. poczekasz do weekendu? mogę nawet zacząć wtedy, o! ^^]

Unknown pisze...

[ok, ok. A więc zaczniemy tak, tylko.. Mogę liczyć, że coś naskrobiesz? Czy ja się mam tym zająć? bo jeśli ja, to zacznę dopiero jutro. Dzisiaj jestem już wykończona! ;p]

Unknown pisze...

[Dzięki wielkie za zaczęcie ;) i przepraszam za opóźnienie, ale.. normalnie brak czasu - na wszystko!]

Spencer wbrew pozorom od zawsze uwielbia Murine. Tak, w dzieciństwie była wniebowzięta, że tatuś dostał awans, dzięki czemu przeprowadzili się do Londynu. Został jej jednak sentyment do tego uroczego miasteczka; to tutaj przyjeżdżała na wakacje, czy w jakieś wolne dni - do dziadków, którzy zabierali ją do wesołego miasteczka gdzie objadała się lodami, watą cukrową, lizakami. To tutaj poznała wiele sekretnych, uroczych miejsc. Dlatego czasami żałowała, że rodzice za dzieciństwa przysyłali ją tu tak rzadko. Bo gdy skończyła 'naście lat i wkroczyła w dorosły świat, tak jakoś się w nim zatraciła, że coraz rzadziej tu zaglądała. Los jednak chciał by tu wróciła - lecąc samolotem do Murine zastanawiała się po co to w ogóle robi. Mogła wybrać każde inne miejsce, więc dlaczego wybrała właśnie to? To miejsce, gdzie tak naprawdę nie miała już nikogo bliskiego, bo dziadkowie już dawno wąchali kwiatki od spodu? Szybko się jednak o tym przekonała, bo to tutaj los ponownie skrzyżował jej drogi z miłością jej życia.
Teraz to niewielkie miasteczko znów znała jak własną kieszeń; wiązała już z nim nie tylko wspomnienia z dzieciństwa ale także te "teraźniejsze", które czasami były lepsze, a czasami jak wiadomo gorsze. Nie mogła jednak zaprzeczyć - Murine miało swój urok, czarowało nim gdy tylko przekroczyło się jego granice. Okazało się jednak, że jest jednak coś czego Spenc wcześniej nie zauważyła, a mianowicie antykwariat. Dłuższą chwilę zastanawiała się czy to jakiś nowo otworzony, czy może po prostu wcześniej go przeoczyła? Choć to drugie wydawało jej się niemożliwe. Ostatecznie jednak wzruszyła ramionami i nie zastanawiając się długo przekroczyła próg budynku obwieszczając swoje przybycie skrzypnięciem drzwi frontowych oraz małym dzwoneczkiem towarzyszącym temu pierwszemu dźwiękowi.
Rozejrzała się po pomieszczeniu, jednak nie miała zbyt wiele czasu by się z nim zaznajomić. Zaraz wyrosła przed nią postać dziewczęcia, które najwidoczniej tu pracowało.
- Dzień dobry. - Przywitała się unosząc kąciki ust w nikłym uśmiechu. Sama nie była pewna, czy można jej tu w czymś pomóc, bo sama nie wiedziała jeszcze czy w ogóle czegoś potrzebuje. Dlatego westchnęła cicho zwilżając usta koniuszkiem języka, przy okazji znów rozglądając się po pomieszczeniu. - Może poleci mi pani jakieś ciekawe książki? - Zapytała nagle, zatrzymując wzrok na szafie wypełnionej różnokolorowymi, starymi księgami, by ostatecznie powrócić spojrzeniem do rozmówczyni.

Maybe pisze...

[ Jestem pewna, że jakiś wątek się znajdzie ;D Oboje kochają muzykę co jest jedną z najważniejszych ich wspólnych cech, przez to właśnie mogę się znać: ona bywa często w sklepie, mogą nawet chodzić czasem razem chodzić na jakieś koncerty i nawzajem polecać sobie jakieś zespoły. Co Ty na to? Oczywiście jeśli masz inny pomysł, wolisz znajomość od zera, jestem otwarta na wszelkie propozycje ;)]

Maybe pisze...

[ Hmm, próbuje pozbierać myśli i jakoś wszystko poukładać. Mi wszystko pasuję ;) Bardzo się narażę, jeśli poproszę o rozpoczęcie? ;D]

Grace Monaco pisze...

[Hej :) Pomysł na wątek albo powiązanie?]

Simelon pisze...

[jeden rocznik no i można by z nich zrobić sąsiadki, co ty na to? :)]

_Anna

Grace Monaco pisze...

[Dobry pomysł :D Zaczniesz? ]

Grace Monaco pisze...

[Dziękuję za zaczęcie :) I z góry przepraszam za długość, ale tych rozmiarów wątki niezbyt dobrze mi wychodzą :(]
Mogła by dalej chodzić tam i z powrotem, bezcelowo przyglądając się wyblakłej ścianie, która z każdą sekundą stawała się coraz mniej zachwycającym obiektem. Wiedziała jednak, że nic w ten sposób nie osiągnie. Nie potrafiła myśleć. Wszystko, co tylko przychodziło jej do głowy nie miało najmniejszego sensu. To, w co zmieniła swoje życie również nie miało sensu. Westchnęła ciężko. Jedynie marnowała czas. Przeczuwała, że zrobienie porządku ze sobą potrwa znacznie dłużej, niż jedna godzina rozmyślań.
Ubrała kurtkę, wychodząc na zewnątrz. Pogoda, jak zwykle o tej porze roku, była niezbyt przyjemna. Ludzie przewijali się dookoła jak mrówki, ciągle się gdzieś spiesząc. Dobrze by było czasem móc zatrzymać się chociaż na krótką chwilę.
Przechadzała się ulicami miasteczka, bez konkretnego celu. W pewnym momencie zauważyła niewielki budynek. W środku znajdowała się tylko jedna osoba. Grace potrzebowała takiej ciszy, spokoju, dlatego bez zastanowienia otworzyła drzwi prowadzące do wnętrza antykwariatu.
- Dzień dobry - powiedziała na powitanie. - Nie, dziękuję - odparła krótko.

Grace Monaco pisze...

Grace usłyszała uwagę dziewczyny, lecz tylko uśmiechnęła się tajemniczo. Witamy w świecie, w którym obowiązuje prawo dżungli, gdzie nie ma miejsca na kulturę czy komplementy. Ten świat był dla niej jak najbardziej odpowiedni.
Dziewczyna zaczęła przechadzać się dookoła. Rozglądała się, grzebała w regałach, w zasadzie bez konkretnego celu czy powodu.
Nagle głośna muzyka wręcz uderzyła w jej bębenki słuchowe, całkowicie niszcząc jej pragnienie poszukiwania ciszy. Poddała się, w pełni wsłuchując w ostre brzmienie.
- Nie przyciszaj - powiedziała do kobiety.