OGŁOSZENIA

-

26 maja 2012

Truth or happiness. Never both.


Spencer Hoult Rough

Spencer Aria Lucy Weber Collins Hoult, 27lat, urodzona 27.04 w Murine Town. 
Z wykształcenia behawiorystka oraz interpretatorka mikroekspresji. Sporadycznie wykładająca na uczelni i pracująca w firmie zajmującej się mikroekspresją. Kiedyś zajmowała mieszkanie po dziadkach, które znajduje się w jednej z murinskich kamienic. Aktualnie lokum jest wynajmowane, a Spencer mieszka wraz ze swoim mężem i ich dzieckiem, James'em na obrzeżach Murine w ich wspólnym domu.
~.~
Nigdy nie pomyślałaby, że kiedykolwiek tu wróci. Przecież tak nienawidziła tej dziury, jak zwykła ją nazywać. Pamiętała jak bardzo cieszyła się, gdy rodzicie oświadczyli jej, że muszą się przeprowadzić i jak bardzo byli zdziwieni gdy z zadowoleniem pakowała swoje ulubione zabawki do torby. Siedmioletniej dziewczynce nie było szkoda Murine Town, domu, koleżanek i kolegów, których tutaj pozostawiała, bo tak naprawdę nie miała ich zbyt wielu. Niczego nie żałowała. No może było jej przykro, że pozostawia tu dziadków, ale przecież istnieją telefony, prawda? [...] Nie mogła uwierzyć, że mieszka w Londynie. W mieście swoich marzeń! Tutaj miała tyle możliwości! Nie to co tam.. To tutaj Spencer zaznała szczęścia; znalazła prawdziwych przyjaciół, poznała miłość swojego życia, dostała się na wymarzone studia, zdobywała doświadczenie w tym co uwielbiała – interpretowaniu uczuć wyrażanych poprzez mowę ciała.Co więc sprawiło, że powróciła do Murine Town po dwudziestu latach rozłąki? Nie wiesz? Och, to przecież takie oczywiste, że przygnała ją tu przeszłość. To ona spowodowała, że zaszyła się w swoim rodzinnym miasteczku. Ale nie powinno cię to zaskoczyć. Przecież każdy przed czymś ucieka.
~.~
Nie wyróżnia się w tłumie, nie stara się zwracać na siebie uwagi. Jest kobietą mierząc metr sześćdziesiąt o jadowicie zielonych oczach i włosach koloru ciemnej czekolady. Jej sylwetce, poza lekką niedowagą nie można nic zarzucić. Lekko zadarty nosek przyozdabiają delikatne piegi, które dodają jej uroku i na swój sposób odmładzają. To i jeszcze parę innych kwestii jak na przykład nieskazitelna cera jak u niemowlaka, duże oczy, sprawiają, że wiele osób przypisuje jej wiek o wiele młodszy niż w rzeczywistości ma.
Spencer jest osobą wrażliwą, choć zazwyczaj bardzo się z tym afiszuje, nie chcąc wychodzić na postać za bardzo podatną na urazę i zranienie. Skryta, zazwyczaj kłębi w sobie wiele uczuć, by nie dać nikomu satysfakcji z tego, że zadał jej ból.  Zalicza się do ludzi, którzy wyrobili sobie manię robienia wszystkiego jak najlepiej i najdokładniej oraz niesamowitej pracowitości, gdyż doskonale zdaje sobie sprawę, że każdy błąd może znacznie zaważyć na jej przyszłości. Gdy wymaga tego sytuacja – niezwykle uparta, konkretna i nieubłagana. Ewidentna delikatność może wielu ludzi zmylić. Dość często przypisuje się jej plakietkę osoby naiwnej i łatwej w obejściu, jednak wrodzona zaradność i inteligencja chroni ją przed takimi osobnikami. Ma na to wpływ również jej wykształcenie, które bardzo łatwo pozwala jej rozszyfrować kłamstwa i niecne zamiary, choć od dzieciństwa miała do tego talent. Potrafi być mściwa i nieprzyjemna, choć na co dzień zalicza się ją do osób otwartych, uśmiechniętych i komunikatywnych, które lubią od czasu do czasu rzucić jakąś złośliwą uwagę. Pomimo tego, że Spencer jest przyjazna, bardzo szybko traci cierpliwość do ludzi przez co bardzo łatwo się irytuje. Trudno narzucić jej własne zdanie, gdyż w zwyczaju ma bronienie własnych racji, poglądów i ideologii do upadłego. Bywa marudna, wręcz nieznośna. Fanatyczka dobrych książek i filmów. Pasjonatka jazdy konnej i malarstwa. Fanka klasycznego rocka i bluesa. 







`Please let me take you
of the darkness and into
the light..`

W związku małżeńskim z Leo Rough'em. 









_________________________________________________
hello.

2 348 komentarzy:

1 – 200 z 2348   Nowsze›   Najnowsze»
Julian Marshall pisze...

[Tralalala, uwielbiam te zdjęcia! I przychodzę z propozycją wątku, tudzież powiązania. (: Masz jakieś pomysły?]

Julian Marshall pisze...

[Hm, Julek i Spencer to zupełne przeciwieństwa. Do tego, ona jest od niego starsza. Przeszło mi przez myśl, że między tą dwójką mogło coś zajść w przeszłości, jednak Spencer nie mogła znieść wiecznego użalania się nad sobą i szukaniu dziury w całym przez Juliana i zdecydowała się odejść. Ten oczywiście żywi do niej wielką urazę i stara się unikać, co w małym miasteczku nie zalicza się do najprostszych. Tak to sobie wykoncypowałam, czekam na odpowiedź ^^]

Unknown pisze...

[ To jak Aga, lecimy z czymś? ;D
a tutaj Ci jeszcze odpowiem na poprzedni komentarz:

ja zawsze jestem uprzejmy :P

im bardziej kogoś lubię, tym bardziej po nim jeżdżę ;d

mi by jednak przeszkadzało, dlatego w jakiś sposób wolę się dystansować na razie. To tak jak autorka Lucy Dalon wydała książkę i umieściła na blogu swoje zdjęcie z nią - i chuj, już nie potrafię spojrzeć na kartę jej postaci normalnie.

Kobieto, ja to po angielsku mam kurwa na iPodzie, bo ze trzem dziewczynom to kiedyś grałem i się nauczyć musiałem xd
hmmm.... nie wiem z czym Ty byś mi się mogła kojarzyć :P o! już wiem! Z tym :D
http://www.youtube.com/watch?v=pmej-clcqA4

bo to jest właśnie specyficzna muzyka i to jest w niej zajebiste :P

zawsze to kurwa śpiewam na klasówkach, aż kiedyś kumpel ze mną zaczął i tak rozbawiliśmy babkę od biologii, że nam podciągnęła ocenę xdd

teraz to się do mnie przywaliło:
http://www.youtube.com/watch?v=NfjLJcZ06Gw

W takich warunkach mieliśmy dzisiaj trening w terenie, że to cud, że się nie pozabijaliśmy xd jakaś rozpierdolona fabryka, wszędzie dziury, wystające śruby i w chuj jakiegoś wapna i kurzu, w efekcie czego chyba wszyscy się pochorujemy na jakąś pierdoloną pylicę xd ale było zajebiście, tyle, że jestem wykończony ;D ]

Leo Rough pisze...

[ogarnęłam! cudem! ;p]

Chyba nie była świadoma tego, jak wielkie wrażenie wywarły na Leo jej słowa. Przez chwilę nie mógł złapać powietrza, zupełnie jakby zapomniał, jak się oddycha. Balansował na pograniczu przerażania i wdzięczności; w końcu zwyciężyło to drugie, zalewając jego ciało rozkosznym ciepłem. Gdyby sytuacja była inna, na pewno już przygotowywałby się do ucieczki, ale w tamtym momencie nawet o tym nie pomyślał. Po prostu z jeszcze większym zaangażowaniem obsypywał ukochaną pieszczotami, zupełnie nie wiedząc, jak podziękować jej za to, co dała mu tymi pięcioma słowami.
Przyciągnął ją do siebie jeszcze ciaśniej, gdy wpiła się w jego wargi z zaskakującą mocą. Jak to możliwe, że nadal nie mieli siebie dość? Oderwawszy się na milimetr od ust kobiety, wymruczał niepewną propozycję, by przenieść się do sypialni, ale gdy tylko spojrzał w jej rozmarzone, jasne oczy, od razu zrezygnował ze swojego zamiaru. Patrzył na nią i wiedział, że nie będzie w stanie się ruszyć. Uśmiechnął się nikle, z czułością odgarniając z jej twarzy pojedynczy kosmyk włosów.
- Dziękuję, Spencer. - wymruczał, trącając czubkiem nosa policzek brunetki.

Sailah pisze...

[Witam! Podasz pomysł, zacznę wątek. Co ty na to? :)]

Julian Marshall pisze...

[Oszywiście, że odpowiada! Im więcej tragizmu tym lepiej dla Juliana, więc wiesz... Nie obrażę się, jeżeli nawet Spencer postanowiłaby wymordować stadko kotów, które trzyma w mieszkaniu, czy coś w ten deseń ;> Chociaż byłaby to niewymowna strata (mój koci fanatyzm się odzywa - jak można nie lubić kotów, no helou!?)]

Julian Marshall pisze...

[Cichcem liczyłam, że mnie wyręczysz, skoro takie ładne powiązanko wymyśliłam. :D
Jeżeli ja mam zacząć, to potem, bo teraz mi się nie chce, bo jestem leniwa, amen XD
E, psy. Ja koty uwielbiam, a nie mogę mieć - alergia. Logika zakazanego owocu, hyhy]

Unknown pisze...

[ Po przeczytaniu pierwszych słów zaśmiałem się głośno z zadowoleniem, po czym mina mi zrzedła, bo jakoś tak wyszło, że wszystkie wątki chyba będę musiał kurwa zaczynać i liczyłem, że z Tobą będzie inaczej xd

to masz dziwnego kolegę ;p moi znajomi o tym wiedzą i już tylko patrzą na mnie pobłażliwie, jak przeginam i najczęściej wtedy w głowę obrywam xd

no i spoko, to najważniejsze ;)
Ja tam nie wydania jej zazdroszczę, ale tego, że coś skończyła! Nie ma bata, w dupie mam wszystko w te wakacje, będę siedział i pisał.

dobry bajer nie jest zły xd
bo kiedyś Ci to wysłałem (do wątku) i powiedziałaś, że właśnie tego słuchasz, czy jakoś tak. Przez kilka lat nauczyłem się słuchać i zapamiętywać to, co kobiety mówią, bo dobrze na tym wychodzę xd

dam Ci te łatwiej przyswajalne kawałki na razie ;p
http://www.youtube.com/watch?v=ai6i9WKwPlQ
ostatnio pomagałem koleżance i koledze przygotować to na konkurs:
http://www.youtube.com/watch?v=8ex7NFDXQoo

nieee, mój koleś od francuskiego taki fajny nie jest, może dlatego, że to mój wychowawca xd

haha, Foster the People mam płytę, już całą zajechaną, taką miałem fazę xd
a to drugie też mi się w chuj wkręciło :P
ale żebyś nie miała zbyt dobrego gustu muzycznego, to wysyłam Ci coś, co odkryliśmy z Dagą na rumuńskiej MTV i jak ci debile ciągle to śpiewaliśmy xd nawet nakręciła filmik, jak gdzieś o 2 w nocy w samych bokserkach udawałem tego kolesia i najbardziej jej się podobało oczywiście 1:24 xd
http://www.youtube.com/watch?v=5NNi4JIwsCo

później będą jeszcze w lesie, w górach od 19 do 5 nad ranem :D i będzie jeszcze 2-dniowy obóz :P u mnie jest zajebista pogoda, ale w nocy prawie nie spałem i za dużo ostatnio biegałem i coś mi się popierdoliło z łydkami, że mnie pod kolanami tak napierdalają, że jak paralityk schodzę po schodach.

sprawdzałem opcje xD ale wróciłem to poprzedniego, spoko :P

dobra, Tony ze Spencer się znają, czy nie? A jak nie, to gdzie ją można ogarnąć? :P ]

Julian Marshall pisze...

[A mi pies odgryzł kolano!
....
No dobra, nie odgryzł. Ale NADgryzł, o. :D]

Leo Rough pisze...

[byś musiała mnie zobaczyć, jaką miałam radochę ;) ;p
zdjęcie mi to drugie wcięło ;( i usunęło przed chwilą calusieńki, gotowy komentarz zanim zdążyłam go skopiować ;( pecha mam!]

Znów go zaskoczyła. Nie spodziewał się, że uda jej się wyrwać z jego silnych, zaborczych objęć, a już na pewno nie pomyślał, że zdecyduje się z nich zrezygnować! Wszystko to minęło, gdy tylko chwyciła go za rękę - wstał posłusznie, od razu otaczając ją ciasno ramionami, by nie przyszło jej do głowy znów mu uciec. Uśmiechał się nikle, nie chcąc pokazać, jak bardzo rozbawiła go ta sytuacja; dopiero, gdy dotarli do sypialni - a zajęło im to całe wieki! - zaśmiał się pod nosem, zaraz potem rzucając kobietę na łóżko i obsypując jej gładki brzuch pocałunkami, by zatuszować swoją reakcję. Nie miał zamiaru rozmawiać, no, przynajmniej jeszcze nie i doskonale wiedział, co zrobić, by powstrzymać Spencer przed mówieniem. Pospiesznie zsuwał się ustami w dół jej ciała, kątem oka obserwując jej reakcję.

[wybacz, że tak krótko, ale się wściekłam! już się ogarnę, obiecuję ;p]

Leo Rough pisze...

[właśnie nie mogę go wstawić, bo chyba autor usunął, a ja wcześniej nie pomyślałam, żeby je zapisać u siebie na dysku -.- głupol!
już cicho siedzę. powinnam robić projekt na laborkę, ale tak mi się nie chce...
btw, zapomniałam o urodzinach Leośka ;p
i chyba odpiszę jutro, mam nadzieję, że wybaczysz. ogarnia mnie taaakie lenistwo... ;p]

Leo Rough pisze...

[wyskakuje mi "file not found", więc już go ni ma ;(
o, szczęściara! ile ja bym dała za jeden wolny dzień! umieram... ;p]

Leo Rough pisze...

[faktycznie dziwne ;p
kurczę, lubiłam tamto zdjęcie...
no mówię, szczęściara z Ciebie! mnie czeka zwykła, majowa harówka -.-
spadam, bo już nie ogarniam.]

Unknown pisze...

[ Ta, dorabiaj sobie ideologie ^^

jak miałem dłuższe włosy to też mnie ciągali za nie xd

Ale w Rydwanie za odpowiednią kasę wydasz każdą książkę. Dlatego ja od nich nic nie kupuję, bo ciężko trafić na coś dobrego, raczej przeważa ścierwo.
A ja wciąż mam nadzieję i pewność, że jakoś to zrealizuję w wakacje. Przydałoby się kupić maszynę do pisania - komputery mnie denerwują.

To też świetnie działa :D
http://www.youtube.com/watch?v=NDmnG9uTEfk
jak zawsze :P

Do niego napisałem tekst o tym, jak zabili Tony'emu przyjaciela, mam sentyment, bo to jeden z nielicznych, które uważam, że dobrze mi wyszły ;) a ten drugi musiałabyś posłuchać w wersji mojej koleżanki, fajnie jej wyszło.

ahahaha xdd to jest takie chujowe, że aż zajebiste ;D no, więc wczułaś się w tej chwili w nasz klimat wycieczki :P
lata praktyki czynią mistrza xdd

KLASYKA! Ja z tej płyty ostatnio słuchałem tego: http://www.youtube.com/watch?v=sRYBvmehfWQ&feature=related zajebiście się przy tym pisze.

ja mam dzisiaj tyle do roboty, że przez to w nocy nie mogłem spać, z przerażenia o0 i oczywiście wszystko odkładam na ostatnią chwilę i siedzę tutaj xd

ta, ciekawe skąd on ma ją znać ;p to polecimy ze standardowym wątkiem imprezy, tutaj się to najlepiej sprawdza xdd ]

Dawno nigdzie nie wychodził. W sumie, tak był ostatnio zabiegany, że nawet nie wiedział, kiedy jego życie rozrywkowe obumarło zupełnie. Ostatnimi czasy skupiał się tylko na jednej osobie, raczej z miernym skutkiem, a po kolejnej sprzeczce postanowił dać sobie chwilę wytchnienia i powrócić do schematu swojego kawalerskiego życia. Udał się więc do ulubionego klubu, by tam potańczyć, upić się do nieprzytomności i być może miło spędzić z kimś noc. Przecież nigdy nie obiecywał nikomu wierności.
Lekkimi łokciami i pchnięciami utorował sobie jakoś drogę do baru, a gdy wreszcie do niego dopadł, od razu zamówił dwie setki, tak na dobry początku. Po wychyleniu jednej rozejrzał się na boki i kilka metrów dalej dostrzegł znajomą postać. Uśmiechnął się szeroko i podszedł do niej od tyłu. Objął ją w talii i przyciągnął lekko do siebie.
- Co taka piękna kobieta robi sama o tej porze? - roześmiał się i pocałował ją lekko w policzek. - Cześć - uśmiechnął się, przybierając już swój normalny ton i odsunął się trochę, by odpalić papierosa.

Julian Marshall pisze...

Julian.
Istota niezdecydowana i głupia w pewnej mierze. Życiowy nieudacznik.
Julian.
Student, wiecznie niezadowolony mężczyzna.
Julian...
- Julian? Czy ty mnie w ogóle słuchasz? - zarzut przepłynął przez pełne usta kobiety, wwiercając się w jego umysł. Odwrócił głowę i roztargnionym wzrokiem skrzyżował się z jej spojrzeniem pełnym zarzutu. Kiwnął głową i kiedy znowu zaczęła paplać, odwrócił głowę do okna i wyjrzał na świat w strugach deszczu.
Powinien być teraz na uczelni. Nie odwozić jakąś kobitkę, którą wczoraj zaprosił do siebie na noc. Jak ona miała na imię? Amanda? Miranda? Jakoś tak. Wlepił wzrok w lampy sygnalizacji świetlnej, modląc się w duchu, żeby wreszcie zamigotało zielone światło, a on mógł zaryczeć wesoło starym silnikiem Astora Martina (rodzinna zdobycz, która teraz przypadła w udziale Marshallowi) i przemierzyć kilka kolejnych ulic tego zupełnie nieznanego mu miasta i wreszcie pozbyć się paplającego bagażu.

W efekcie, na uczelni pojawił się zdecydowanie za późno. Wykłady trwały, niebo zrobiło mały wyjątek i zza ciężkich chmur wyjrzało na chwilę słońce. Padać przestało już dawno, więc Julian odsłonił dach samochodu i postanowił uraczyć się papierosem. Siedział tak, wsłuchując się w ściszone głosy wydobywające się z radia i liczył minuty do przerwy i następnych zajęć. W gruncie rzeczy był raczej pilnym uczniem.
Zeszło mu już niemal pół paczki, tak się zapomniał, aż wreszcie drgnął w skórzanym fotelu, hamując naturalną chęć schowania się pod siedzenia. Znajoma, ba, bardzo znajoma sylwetka wyłoniła się zza ciężkich drzwi wejściowych i sunęła powoli w jego kierunku. Urywki, strzępki poszczególnych wspólnie przeżytych dni stanęły mu przed oczami, a on rozgniewany machnął ręką przed sobą, rozganiając dym i jednocześnie owe obrazy.
W takich momentach wydawało mu się, że minął się z powołaniem. Bo potrafił nałożyć na twarz maskę. Szyderczy uśmieszek, czający się w zakamarkach jego oczu, ust. Zbliżała się, coraz bliżej i bliżej, a on milczał. Nie chciał, nie miał po co się odzywać. Przynajmniej nie jako pierwszy.

[Hehe, proszę.]

Leo Rough pisze...

[dzięki! jesteś niesamowita, wiesz? ;)))
już odpisuję, już ;p
jasne, bo my nie mamy co robić w czerwcu, nie? ja mam mieć w ostatnim tygodniu trzy "zaliczenia", jak to kobiety nazwały, czyli sprawdziany z całego roku z maty, chemii i bioli. ugh -.-]

W tamtej chwili zapomniał o wszystkim, bo każda komórka jego ciała skupiona była na tym, by sprawić kobiecie rozkosz. Tak, doskonale wiedział, gdzie przesunąć wargami, by doprowadzić ją do szaleństwa, gdzie musnąć, by usłyszeć jej jęk. Wykorzystywał tę wiedzę bez wyrzutów sumienia, raczej z dumą, że wszystkie te miejsca odnalazł sam, godzinami wędrując po jej ciele. I gdy jakiś czas później opadła na pościel, oddychając nierówno, na jego ustach pojawił się szeroki, zadowolony uśmiech. Patrzył na nią z jawnym zachwytem, nawet nie próbując ukrywać przed nią swoich uczuć: całego tego ogromu miłości, którym ją darzył. Zazwyczaj miał pewne problemy z okazywaniem tego, co czuje, ale nie przy niej, nie, kiedy wiedział, że może już nie mieć okazji, by upewnić się, że ona o tym wszystkim wie. Dlatego właśnie nie chował się, nie udawał. Bał się.
Usiadł przy jej nogach, kreśląc palcem maleńkie kółeczka na wewnętrznej stronie jej uda. Czekał, aż dojdzie do siebie, bo miał coś do powiedzenia; myśl ta kształtowała się w jego głowie przez kilka ostatnich godzin. Wiedział, że nie powinien dłużej czekać z podzieleniem się nią z ukochaną.

Leo Rough pisze...

[właśnie, totalnie bez sensu. tym bardziej, że wynik tego testu ma wpływ na ocenę końcową -.-]

Nie bez zadowolenia przygarnął ją do siebie, zaborczo oplatając ramionami jej drobne ciało. Koniuszkiem palca odsunął z jej twarzy poplątane włosy, odsłaniając lśniące wesoło oko i wygięte w uśmiechu usta. Sam nie mógł powstrzymać szerokiego uśmiechu, gdy kobieta wtulała się w niego, jak spragniona czułości kocica. Dlatego też jego zaskoczenie było ogromne, gdy brunetka westchnęła, a potem spomiędzy jej warg padło to krótkie, ale wiele mówiące pytanie, które oznaczało, że już wszystko wyczytała z jego twarzy. Poczuł, jak na krótką chwilę wszystkie mięśnie spinają mu się do ucieczki, ale po raz kolejny tego dnia nie posłuchał swojego instynktu. Jedynie sapnął cicho, próbując zebrać myśli. Jego dłonie gładziły mechanicznie plecy kobiety i chyba to w końcu - jej bliskość, świadomość, że nigdzie się nie rusza z jego objęć - skłoniło go do wypowiedzenia swoich planów na głos.
- Myślę, że nie powinienem dłużej czekać z wizytą w szpitalu. - wyrzucił z siebie pospieszne, na chwilę wstrzymując oddech.
- Obiecałem, że zrobię wszystko, co tylko możliwe... A teraz siedzę tu i czekam na moment, w którym nie będzie już ratunku? Głupie. Głupie i nieodpowiedzialne. - zakończył, a jego głos zabrzmiał zaskakująco mocno i pewnie.

[ach, daj spokój. ja nie umiem się dzisiaj ogarnąć i mi wychodzą takie dziwne rzeczy jak to powyżej ;p]

Sailah pisze...

[Eh, wymyśliłam coś i zapomniałam. Skleroza -.-” Dobra, próbuję czego innego, ale zazwyczaj pierwszy pomysł mi najlepiej wychodzi. :D ]

Przerwa między wykładami. Chwila wytchnienia dla studenckich tyłków, które to większość czasu spędzają na twardych, uniwersyteckich ławkach. Paru bystrzejszych młodzian zabierało ze sobą miękkie poduszeczki, ale one i tak niewiele pomagały, więc co półtorej godziny na korytarzach i dziedzińcu roiło się od studentów, którzy ruchem usiłowali wyzbyć się odrętwienia. Aleksander Force był tego najlepszym przykładem.
W ekspresowym tempie poruszał się między piętrami, pozdrawiając i zagadując znajomych. Oraz nieznajomych. Lubił być w centrum uwagi i zbytnio nie musiał o to zabiegać. Taka już jego natura.
Zszedł na sam dół budynku, do niewielkiej kawiarenki, chcąc zamówić kawę. Wchodząc o mały włos nie zderzył się z niska, ciemnowłosą istotką, obładowaną stosem książek i kubkiem parującej cieczy, niebezpiecznie chlupoczącej w kubku. Miał bardzo dziwne wrażenie, że – jeśli nie zareaguje – za chwilę stanie się coś niedobrego.
- Daj, pomogę! – W ostatniej chwili przytrzymał jej książki i tak wymanewrował ręką, by napój pozostał we właściwym sobie miejscu. Na koniec uśmiechnął się do dziewczęcia łobuzersko, zwyczajowo przeczesując dłonią niesforne włosy.

Sailah pisze...

[Uznałam, że się nie znają. I Alex, jako nowicjusz na Uniwersytecie, nie ma pojęcia, że Spencer jest wykładowczynią :)]

Anonimowy pisze...

[Witam! Ciekawa karta:) Masz ochotę na wątek lub powiązanie z Jonathanem? Jeśli tak to podrzuć mi miejsce spotkania lub ewentualne relacje między naszymi postaciami, a postaram się coś naskrobać.]

Leo Rough pisze...

Zbyt dobrze ją znał, by nie wiedzieć, że już kiełkują w niej wyrzuty sumienia. Dostrzegł to w sposobie, w jaki unikała jego spojrzenia, najpierw wtulając się w jego ramię, a potem wędrując z pocałunkami do jego ust. Nie odezwał się jednak słowem, nie chcąc psuć tej ostatniej, należącej tylko do nich chwili. Z całą mocą, na jaką było go stać, wpił się w jej wargi, zamykając jej ciepłe ciałko w klatce z ramion. Miał ochotę cofnąć swoje słowa, zostać w łóżku na kolejnych kilka godzin i nie myśleć o niczym. Wiedział jednak, że - nawet gdyby mógł - nie zrobiłby tego. Zbyt ogromna była w nim teraz, świeżo obudzona z zimowego snu, chęć życia. Zdecydowanie chciał mieć okazję spełnić swoje marzenia.
Pragnął, by ich pocałunek trwał jak najdłużej, bo gdy czuł napór warg ukochanej na swoich ustach, wszystko inne traciło znaczenie. Nic innego się nie liczyło. Złapał się nawet na tym, że wstrzymuje oddech, byle tylko nie musieć odsuwać się od kobiety. W końcu jednak, z wyraźnym trudem oderwał się od ukochanej, chwytając w dłonie jej twarz. Uśmiechał się pogodnie, szczerze, a jego oczy lśniły. Wiedział, że nie potrzebuje słów, by przekazać Spencer, co czuje.

[tym razem mi wyszło krócej, ale trudno. ledwo żyję, a czeka na mnie jeszcze nieruszony "Świętoszek" -.-]

Unknown pisze...

[ Że co? Jak mogła Cię pociągnąć za włosy tak, że twarzą prawie walnęłaś w ławkę? xd

Ja wcześniej też nie, ale jak Iwona wydała książkę to trochę poczytałem o nim :P Jakaś babka poznaje małą dziewczynę, która pokazuje jej świat w ładnych barwach i wszystko zmienia się na lepsze ^^ a poza tym, co mnie pytasz? Do autorki powinnaś się zwrócić, skoro masz taką możliwość :P
Muszę się zorientować w cenach i rodziców namówić :P

haha, no to dobrze :)

Mi też się od razu z tym kojarzył ten kawałek xD u nas tego nie puszczali. Młócili za to "Moves like Jagger".
Nie mogłem się powstrzymać :D

kurwa, niedawno to wysyłałem Patrykowi, cholernie mi się wkręciło! :D
Ty, takie to ładne :P

a mi się na inną muzykę trochę wzięło i z tym dziś lecę - http://www.youtube.com/watch?v=6coqkaaQYG8 i tym http://www.youtube.com/watch?v=Vliu4pBamuc

Nie dziwię się jej. Ze mną nie można spać w jednym łóżku. Dziewczyny się zawsze wkurzają, że się rozwalam xd ale jak śpię u kogoś to się w ogóle nie ruszam ;P

mów mi jeszcze xd ]

Gdy wszystko było w porządku między nim a Diego, ciężko go było od niego odkleić. Potrafił siedzieć cicho i po prostu gapić się na niego godzinami, dlatego ostatnio zawalał wiele spraw. Zresztą, przygotowywał się na małą rewolucję w swoim życiu i wiedział, że już w ogóle nie będzie miał na nic czasu, dlatego tak wykorzystywał te wszystkie spędzane z nim chwile. Czuł się jak jakaś głupia nastolatka i wstyd mu się było przyznać, że tak cholernie się w to zaangażował. Tym bardziej, że był w swoim pierwszym prawdziwym związku z mężczyzną, a z tym pogodzić się nie mógł do tej pory. To go męczyło i to głównie z tego wynikały ich sprzeczki, takie jak ta dzisiaj. Musiał odreagować, jakoś. Jednak widok Spencer dał mu pewną nadzieję na to, że nie zrobi żadnej głupoty, jeśli to z nią spędzi resztę wieczoru.
- Czyli to co zwykle? - roześmiał się i spojrzał na nią zaczepnie. - A tak poważnie, to chyba mnie trochę zaniedbałaś - powiedział z udawanym wyrzutem i wypuścił dym z ust. Fakt, nie widzieli się już od dłuższego czasu.

[ Ej, robimy z nich dobrych znajomych? Bo nie wiem, na co mogę sobie pozwolić :P

Leo Rough pisze...

Bardzo niechętnie pozwolił jej odsunąć się, bo doskonale wiedział, że sam nie byłby w stanie tego zrobić. Z ustami wygiętymi w podkówkę wziął z kobiety przykład i wstał, by wciągnąć na siebie leżące najbliżej ubrania. Nie przejmował się tym, że jeansy były wymięte, a koszulka za duża, jak na jego nowe, zdecydowanie za chude ciało - wiedział, że gdy za kilka chwil przyjmą go na oddział, będzie przebierał się w coś wygodniejszego. W jego przypadku były to zawsze dresowe spodnie, biały t-shirt i bluza. Gdy przypomniał sobie o tym, zaraz pomyślał też o niewielkiej walizce ukrytej na dnie szafy, przygotowanej właśnie na nagły wyjazd do szpitala. Zbyt dokładnie pamiętał, jak pakowała ją Kat tuż przed powrotem do Londynu, obiecując, że nie będzie musiał jej wyciągać bez niej. Ale to było wieki temu, gdy czuł się jeszcze zagubiony i samotny - tego poranka wszystko się zmieniło. Owszem, już wcześniej wiedział, że ukochana go nie zostawi, ale potrzebował czasu, by przyzwyczaić się do tej myśli i ją zaakceptować. Teraz nareszcie czuł, że ma dla kogo żyć.

Wokół jego ust błąkał się teraz lekki, swobodny uśmiech, zupełnie szczery i niewymuszony. Gdzieś zniknął lęk, który kilka godzin wcześniej wprawiał całe jego ciało w niekontrolowane drżenie, pozostał tylko zadziwiający spokój i pewność, że wszystko się ułoży. Z takim nastawieniem podszedł do ukochanej, już zupełnie ubrany, z włosami w nieładzie i lekko zmrużonymi oczyma. Położył dłonie na jej talii, nie mogąc powstrzymać się przed choć najdrobniejszym kontaktem z brunetką, swoim największym uzależnieniem.
Na końcu języka miał już kilkanaście pytań, ale postanowił wszystkie zachować dla siebie. Tę ostatnią chwilę chciał wykorzystać na coś innego: na czuły, delikatny pocałunek. Doskonale wiedział, że dla Spencer ostatnia pieszczota była już przeszłością, ale nie potrafił tak po prostu po tym wszystkim ubrać się i wyjść, zapomnieć, więc pochylił się i musnął jej wargi swoimi, dopiero potem obejmując ją ramieniem i ruszając w kierunku kuchni, by wypić przed wyjściem jeszcze filiżankę kawy.

[bałagan mi się jakiś zrobił w tym tekście, nie wiem dlaczego.
o, czyli jest dla mnie jeszcze nadzieja ;p dzisiaj mi się upiekło, nie miałam polskiego, ale na jutro już muszę przeczytać -.- ]

sleepwalker pisze...

[Drugie zdjęcie <3! Masz może jakieś pomysły na wątek, jakiekolwiek? Ja nie chciałabym tak na wstępie wyskakiwać z nudnymi banałami.]

Unknown pisze...

[ Zacząłem Ci odpisywać i nagle komputerowi coś odwaliło i się przegrzał xd
jak mogła Cię ciągnąć za włosy do tyłu sprawić, że prawie uderzyłaś twarzą o ławkę? o0 ze mną byś w jednej nie wytrzymała xd np. na połowie lekcji siedzę z Ewcią moją wspaniałą i zawsze ma całe ręce popisane długopisem, jak mi się zaczyna nudzić. Albo dźgam ją palcem między żebrami, albo wkładam jej dziwne rzeczy we włosy, bo ma takie mega kręcone i jak je wiąże to się taki kok z nich robi xd
z tą sławą to bym nie przesadzał ;)
I jeszcze "This World" z reklamy Bounty i przynajmniej raz dziennie "Smells like teen spirit" ^^
dobre, dobre :) Gossip lubię to - http://www.youtube.com/watch?v=akvu1AOnUIw ale dzisiaj przypałętało się do mnie to - http://www.youtube.com/watch?v=6q8MMn1d6Yo
nie znam ich, a dobry kawałek. Ja z polskiej muzyki dzisiaj słuchałem tylko Comy - http://www.youtube.com/watch?v=9LUl95MtMFQ
baaardzo :D ]

Głupoty i umyślne popełnianie błędów i pakowanie się w kłopoty były ulubioną rozrywką Tony'ego, zwłaszcza gdy psuło się coś, na czym mu zależało. Wiedział, ze nie powinien się tak zachowywać, ale zawsze w jakiś sposób chciał ukarać Diego za kolejną kłótnię i pokazać mu, że wcale nie musi z nim być, bo znajdą się inni chętni. W efekcie jednak miał wyrzuty sumienia i obmyślał coraz to nowsze sposoby na przeproszenie go. Ich związek był toksyczny, a właściwie to sam Tony go zatruwał, ale może to właśnie sprawiało, że to było tak wyjątkowe? I gdy się godzili czuł się najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
Uniósł brwi i spojrzał na dziewczynę z udawaną pogardą.
- Ale nie wiem, czy ja chcę poświęcić swój wieczór dla ciebie - mruknął, ale po chwili roześmiał się i skinął na barmana. - Wtajemniczysz mnie może w zmiany jakie zaszły w twoim życiu? To już chyba kilka miesięcy... - powiedział, lekko mrużąc oczy, jak zwykle gdy się nad czymś zastanawiał. Fakt, nie rozmawiali od dawna.

[ dobra, to się kumplować mogą. I dawno się nie widzieli i ona nic nie wie o Diego i nagłej zmianie orientacji Tony'ego. Będzie ciekawiej xd ]

Leo Rough pisze...

Niesamowicie cieszyła go swoboda, z jaką Spencer krząta się po jego kuchni. Wydawało mu się, jakby mieszkali razem od wieków, a lekki uśmiech na ustach kobiety i łatwość, z jaką zabrała się za przyrządzanie kawy uświadomiła mu, że ona czuła się tak samo. Obserwował ją z nieukrywanym zainteresowaniem, jakby była czymś niezwykłym, ale tak właśnie myślał. W końcu to ona doprowadziła go do tego miejsca, w którym znów obudziła się w nim prawdziwa nadzieja. Samo to było wystarczającym powodem, by całować ziemię, po której stąpa.
Przyciągnął ją do siebie tęsknie, wolą dłonią muskając jej plecy i nawijając na palce pojedyncze kosmyki włosów. Cieszył się, że nie padły żadne słowa i mógł po prostu rozkoszować się tą chwilą, tak zwyczajną, ale jakże dla niego ważną. Nie wątpił już w to, że dostaną od losu więcej takich poranków, ale tak trudno mu było oderwać się od Spencer! Więc gdy w końcu odezwała się, wygiął usta w podkówkę, a potem potulnie kiwnął głową. Odstawił kubek na stół, by mieć wolne obie ręce i móc - znów obiecując sobie, że to już ostatni raz - przyciągnąć do siebie kobietę i na chwilę zatopić się w pocałunku. Potem wstali, a Leo wymruczał, że zaraz wraca i zniknął w głębi mieszkania. Wrócił, taszcząc niewielką walizkę. Podszedł do brunetki i wsunął jej w dłoń pęczek kluczy; na jego ustach tkwił niepewny uśmiech.
- Mam nadzieję, że tu wrócisz. - wymruczał, zmuszając się do tego, by patrzeć jej w oczy.

[u mnie jest zawsze chaos, pewnie się już przyzwyczaiłaś ;p
o, biedulka. przeczytasz czy poratujesz się streszczeniem? ;>]

Leo Rough pisze...

Po jej słowach już nic nie mogło zepsuć mu humoru. Z szerokim uśmiechem przyklejonym do ust ruszył do schodach, obejmując kobietę w talii, by nie odsunęła się od niego na krok. Jak on bez niej wytrzyma? Z wolna kiełkowała w nim tęsknota - wiedział, że choćby spędzili razem kolejne dwa dni, nie oddalając się od siebie na dłużej niż minutę, zareagowałby tak samo na wizję zostania samemu w sterylnej szpitalnej sali. Jednak nawet to nie mogło zniszczyć tego radosnego nastroju, w jaki wprawiły go wydarzenia minionego poranka. Miał niezachwianą pewność, że wróci. Że będzie wracał każdego dnia. Kiedyś.

Więcej było pomiędzy nimi milczenia niż słów, gdy jechali w kierunku szpitala. Po ich ostatniej kłótni Leo wiedział, że nie musi naciskać, by powiedziała mu o wszystkim, co ją męczy. Sam przecież obiecał to samo. Może dlatego cisza panująca w samochodzie nie przeszkadzała mu, przeciwnie, nasycał się spokojem, magazynując go na chwile, gdy znów odezwie się jego nieodłączny towarzysz - lęk. Póki co, nie bał się niczego. Całkiem możliwe, że po prostu udawał sam przed sobą, ale czego się nie robi, by wytrwać w postanowieniach? Poza tym nie chciał, by w Spencer obudził się niepokój, o wiele bardziej wolał ją uśmiechniętą i odprężoną niż przygaszoną i ponurą.

[;)
o, dużo morderstw - dla mnie bomba ;) jak to nie idziesz do szkoły? no, szczęściara po prostu! ja mam jutro ostatni test z rosyjskiego, kartkówkę z chemii i sprawdzian z łaciny. może też zrobię sobie wolne ;p]

Unknown pisze...

[ To jakbym czytał historię swojego pierdolonego iPhone'a xd nigdy więcej takiego ścierwa.
Ja pierdolę... xd u nas na Dolnym Śląsku jest inny system pociągania za włosy xdd
teraz się przerzuciłem na wytracanie jej korektorów i już 3 poszły w ciągu dwóch tygodni xd
ta. Spoko, jestem raczej sceptycznie nastawiony ;)
Kurwa, tak to jest, jak się z trzema osobami linkami człowiek wymienia... o to mi chodziło - http://www.youtube.com/watch?v=5mQVljB7JGw&ob=av2e
Dobry. Ja najbardziej w sumie lubię ten, z sentymentu - http://www.youtube.com/watch?v=qzF2giJwDVs
wytrzymałem 0:05, wybacz ;p
zajebiste, ale w najbliższym czasie raczej nie będę miał nastroju na tego typu muzykę.
http://www.youtube.com/watch?v=lqwyTH8D2y0 ]

Pokiwał głową i skinął na barmana. Gdy pojawił się przed nim kieliszek tequili, szybko go opróżnił i zagryzł plastrem cytryny. Wygodnie usiadł na barowym krześle i zaciągnął się dymem papierosa, który spalił dopiero do połowy.
- Teraz mogę słuchać - roześmiał się, po czym wbił w nie faktycznie skupione spojrzenie. Może dzięki temu choć na chwilę przestanie myśleć o własnych sprawach.
Owym dymem zakrztusił się jednak, pod wpływem słów dziewczyny. Odkaszlną kilka razy i postukał się pięścią w klatkę piersiową.
- Ale że o co chodzi? - spojrzał na nią jak na wariatkę. Tego to się akurat kompletnie nie spodziewał.

[ ON NIE JEST GEJEM! ]

Leo Rough pisze...

Z jego ust nie schodził lekki uśmiech. Wiedział, że czeka go ciężki wieczór, ale w przedziwny sposób nie potrafił się tym przejmować. Jakimś cudem uśpił tkwiącego w nim pesymistę, ale nie zamierzał narzekać. Było dobrze: czuł się normalnie, tramadol wciąż działał, więc nie dokuczał mu ani ból głowy, ani ucisk w podżebrzu. Jedynie w momencie, w którym uświadomił sobie, że w szpitalu nie dostanie swojego leku, panika zapiekła go w gardle, ale stłumił ją, tłumacząc sobie, że dadzą mu przecież coś innego.
Stanął przed kobietą już z walizką w jednej ręce, dokumentami i kluczami do samochodu w drugiej. Spoglądając na jej nagle ujarzmione włosy, skrzywił się nieznacznie, choć nie odezwał się słowem. Po prostu wcisnął jej do kieszeni kluczyki, a potem ruszył w stronę budynku, splatając razem ich palce.

Potem wszystko potoczyło się już szybko. Gdy powiedział dyżurującej na izbie przyjęć pielęgniarce o swoich objawach, ta natychmiast odesłała go na oddział, na ostatnie piętro szpitala. Posłusznie ruszyli w stronę windy, ale ta okazała się chwilowo nieczynna. Leo pociągnął brunetkę w kierunku schodów. Jakby zapomniał, że nie może się przemęczać. Już po dwóch piętrach zasapał się, a na trzecim poczuł, że dalej nie da rady pójść. Przemógł się jednak i pokonał kolejnych kilka schodów; zatrzymał go słony smak na wargach. Uniósł do nosa dłoń, a gdy dostrzegł na swoich palcach szkarłatne plamy krwi, zrozumiał, że przesadził. Spojrzał przepraszająco na Spencer, zanim przez jego ciało przeszedł niekontrolowany dreszcz, przy którym mimowolnie zamknął oczy.

[wybacz, nie mogłam się powstrzymać! ;p
ja postanowiłam odpocząć jutro, no a w piątek odespać szaleństwa ;)
o, dzięki, świetnie. rosyjski napisałam prawie bezbłędnie, ale też temat mi przypasował, to się mogłam rozpisać. reszta - zobaczymy. jeszcze jutro rano trzeba iść pozaliczać geografię i w sumie do poniedziałku mam spokój ;))
jeżu, jak dobrze, że ten maj już się kończy...]

Sailah pisze...

Szatyn spojrzał na wciąż trzymaną w ręce kawę, następnie na książki w ramionach kobiety, i znów wrócił spojrzeniem do kawy. Uśmiechnął się w stylu „ale-ze-mnie-głupek”, po czym z uroczą miną wręczył jej kubek z napojem, a sam wziął trzymane przez nią tomiszcza.
- Teraz możesz mi dziękować. I nie ma za co. Ale następnym razem już nie zapominaj nadwornego tragarza, bo może się to skończyć o wiele gorzej, niż dzisiaj. – Figlarnie puścił do niej oko, po czym wymaszerował z powrotem na korytarz. – Gdzie dostarczyć? Drugie czy trzecie piętro?*
Stwierdzając, że już i tak nic nie zdąży zamówić i zjeść, postanowił wykorzystać ostatnie minuty przerwy na dobry uczynek. Kto wie, może nieznajoma chowa gdzieś przy sobie pyszną drożdżówkę? Nieświadomie obrzucił ją wygłodniałym spojrzeniem, ale zaraz głośno zaburczało mu w brzuchu, więc ewentualny negatywny efekt został zdementowany.
- Hm, cóż... To znak, że powinniśmy się pospieszyć. Gdzie teraz masz wykłady? Odprowadzę cię. I zadbam o bezpieczeństwo całego świata! – Niczym jakiś superbohater uniósł zaciśniętą pięść, niby grożąc wszystkim, którym przyjdzie do głowy przeszkodzić mu w spełnieniu celu. – Albo ograniczę się do kilkorga studentów… - Spotulniał, widząc na sobie wzrok kilkorga przypadkowych osób, przechodzących koło niego i brunetki.

*Alex pyta „drugie czy trzecie piętro”, ale chodzi mu o „pierwsze czy drugie”, bo w Anglii na parter mówi się „pierwsze piętro”, więc wychodzi, że pierwsze jest drugie, drugie jest trzecie i tak dalej. Nie wiem, czy o tym wiedziałaś, dlatego wyjaśniam :D



[Wybacz, że krótko.]

Leo Rough pisze...

Gdy dostrzegł na twarzy kobiety pierwsze oznaki przerażenia, jedyne, o czym myślał, to jak ją uspokoić. Przecież nie działo się nic aż tak strasznego - ot, kilka kropel krwi, to wszystko. Nie chciał rozumieć zamieszania, które robiła wokół tego małego krwotoku z nosa. Doskonale wiedział przecież, co on oznacza, ale wyparł to z pamięci, wolał pozostać niczego nieświadomym, zachować spokój, który jeszcze godzinę temu z taką lubością dzielili. Nie mógł jednak nie zauważyć, że chusteczki w zatrważającym tempie przesiąkały w jego dłoniach, a czerwone rozpryski pokryły siateczką plam niemal całą jego koszulkę i nogawki spodni. Teraz już cały drżał,a ciało odmawiało mu posłuszeństwa. Nawet nie zauważył, kiedy Spencer znów znalazła się przy nim, ale jej dotyk na chwilę powstrzymał dygotanie jego ramion. Spojrzał na nią, zakrywając dolną część twarzy kolejną, jeszcze białą chusteczką.
- Przepraszam. - wymamrotał ze skruchą, zaraz potem znów zwieszając głowę i pozwalając krwi skapywać na podłogę, gdzie wolno tworzyła już niewielką kałużę.
Minęła kolejna chwila, zanim poczuł, jak czyjeś ręce podnoszą go do pionu, a potem wprowadzają po schodach, na których szczycie stał wózek. Miał ochotę powiedzieć, że przecież poradzi sobie sam, że nie zapomniał jeszcze, jak się chodzi, ale zabrakło mu sił na jakiekolwiek kłótnie. Pozwolił obcym ludziom usadzić się na wózku, kątem oka szukając znajomej sylwetki Spencer.

[wybaczam ;) wiesz, że lubię takie dramaty ;)))
jakie warsztaty, bo się nie pochwaliłaś? ;>
w sumie masz rację, czerwiec dłuuugi w tym roku ;p]

Leo Rough pisze...

Ten przelotny kontakt z ukochaną dodał mu sił. Przez krótką chwilę poczuł się lepiej, do tego stopnia, że w miarę logicznie i spokojnie odpowiadał na pytania lekarza, aż do momentu, w którym usta zalały mu kolejne strumyki krwi. Wtedy zamilkł i pozwolił krzątającym się wokół niego ludziom pomóc sobie. Nawet nie zauważył kiedy zamknęły się za nimi drzwi, odcinając go od Spencer. Wyłączył się zupełnie, zapominając gdzie jest i co się z nim dzieje.

Ocknął się jakiś czas później, nie bardzo wiedząc, gdzie się znajduje. W pokoju było ciemno i zimno, w jego uszy wdzierało się uparcie ciągłe piszczenie i monotonny, jednostajny szum. Bardzo wolno docierała do niego świadomość, że jest w szpitalu, a dokładniej - na OIOM-ie. Poczuł oplatające do przewody i rurki, domyślając się, że wszystkie dźwięki, które wcześniej zarejestrował, pochodzą od urządzeń pilnujących jego stanu. Mógł poruszać jedynie głową, a gdy to zrobił, kilka rzeczy zdarzyło się na raz: zrobiło mu się przeraźliwie zimno, monitor nad jego głową rozbłysnął zielonym światłem, a wokół drzwi zakotłowali się ludzie. Zaraz potem znów pochłonęła go aksamitna, przyjemna ciemność, w której zanurzył się z ulgą.

[w sensie sepsa, tak dla jasności. nie opisałam tego wszystkie zbyt dokładnie, bo nie wszystkich szczegółów jestem pewna, ale mniejsza o to ;)
o, ale się masz fajnie! jak było? ;))
tak, dwa tygodnie... ;p]

Leo Rough pisze...

[oj, nudziło mi się. poza tym chcę, żeby miał się po czym podnosić przez jakiś czas ;p będę miała o czym pisać.

brzmi ciekawie! szkoda, że u mnie nie robią takich rzeczy (albo ja nic o nich nie wiem ;p).
15 godzin mówisz? ja jak wyszłam wczoraj rano do szkoły, tak w domu byłam dzisiaj o 6 ;p odpisywałam od kumpeli, a potem zrobiłyśmy sobie mały spacer po klubach (jakimś cudem z żadnego nas nie wyrzucili!) i wracałam pierwszym busem. dopiero wstałam ;p

dobrze, czekam. nie ruszam się dziś z domu, muszę się ogarnąć po tych szaleństwach. jeżu, nie czuję nóg! xd]

Leo Rough pisze...

Zaliczył jeszcze kilka podobnych przebudzeń, przy każdym kolejnym czując się coraz słabszym i mniejszym. Jakby wchłaniała go w siebie zimna pościel, twardy materac, a rurki powbijane w jego przedramiona wolno wysysały z niego krew. Tak naprawdę nie był nawet pewien, czy wciąż żyje, ale nie miał siły się nad tym zastanawiać. Wolał to przeczekać. Przecież kiedyś musi nadejść jakaś zmiana.

Najpierw dotarł do niego szum przesuwanych drzwi, a potem odgłos kroków. Nie otworzył oczu z obawy przed tym, co mogło go czekać za bramą powiek. W ciemności było mu dobrze, bezpiecznie, prawie słodko, gdyby nie dławiąca go tęsknota... za czym? Nie potrafił sobie przypomnieć. Wiedział, że gdyby się odrobinę wysilił, odkryłby, czego mu brakuje, ale czuł się na to zbyt kruchy, jakby silniejsze emocje mogły roztrzaskać jego ciało na drobne kawałki. Pomyślał, że w jego obecnym stanie, gdy był właściwie zawieszony gdzieś pomiędzy jawą a snem, mogłoby to być całkiem przyjemnym przeżyciem.
Dopiero gdy do jego nozdrzy dotarł znajomy zapach, uświadomił sobie, czego tak bardzo potrzebował. Jak na komendę rozwarł powieki, z ulgą odkrywając, że światło w pomieszczeniu jest mdłe i przytłumione, jakby żarówki wypełnione były mgłą. Zamrugał kilkakrotnie, by otaczające go sprzęty odzyskały kontury, a wtedy dostrzegł obok siebie burzę ciemnych, potarganych włosów, którą tak dobrze znał. Przez jego ciało przeszedł lekki, niekontrolowany dreszcz, który sprawił, że poczuł na swojej dłoni ciepły ciężar. Z opóźnieniem uświadomił sobie, że to palce kobiety zaciskają się wokół jego ręki. Nieznacznie przesunął na poduszce głowę, by móc na nią spojrzeć. Nie odezwał się, bo wiedział, że z jego spierzchniętych warg i tak nie wydobyłby się żaden dźwięk.

[byłam w szkole, ale tylko na kilku lekcjach, żeby pozaliczać parę rzeczy ;)
czasem warto odchorować "dobry" dzień, jeśli wiesz, co mam na myśli ;) ale nie daj się! z całego serca wierzę, że gdy powiesz sobie, że nie możesz być chora - bo nie masz na to czasu, ochoty, nie przyniosłaś książek z biblioteki, a jutro ma być ładna pogoda - to nie będziesz. proste, prawda? ;p zaaplikuj sobie porcję witamin, gorącą herbatę i do łóżka! tak na wszelki wypadek ;p ;)
przecież ja nic nie mówię! trochę przesadziłam, zapomniałam o tym moim kolanie, ale nie żałuję. było naprawdę zajebiście - wybacz, naprawdę nie da się tego inaczej opisać! poznałam masę niesamowitych ludzi, kilku fajnych facetów i napiłam się za darmo, bo znalazłam telefon barmana w toalecie, więc tak mi się odwdzięczył ;p]

Leo Rough pisze...

Chciał jakoś ją uspokoić, bo nie mógł patrzeć, jak się męczy. W jego stanie było to wyjątkowo trudne, ale z całych sił próbował zrobić coś, by zapewnić ją, że wszystko będzie dobrze. Nie mógł jednak ani wydobyć z siebie głosu, ani się poruszyć, więc jedynie wpatrywał się nią, niemal nie mrugając. W środku aż się skręcał na myśl, że ona płacze, a on nie może jej objąć i pocieszyć. Wiedział, że jest wszystkiemu winny, ale nie był w stanie łajać się z tego powodu, bo w którymś momencie ogarnęło go znów potworne zmęczenie, którego nie mógł zwalczyć, a które w końcu zamknęło mu oczy i pogłębiło oddech.
Obudził się, jak mu się wydawało, kilkanaście minut później, bo Spencer była przy nim - wciąż albo znowu. Od razu odnalazł ją wzrokiem, bo już wiedział, czego szukać; gdyby mógł, uśmiechnąłby się. Za "powitanie" musiało jej jednak wystarczyć drżenie jego palców, gdy próbował nimi poruszyć, by ścisnąć dłoń ukochanej. Chciał powiedzieć jej, żeby poszła do domu, że gdy wróci, on wciąż tu będzie, że przecież wszystko jest w porządku, bo nareszcie nie boli go zupełnie nic, właściwie nawet nie czuje swojego ciała. Udało mu się otworzyć usta, ale wydobył się z nich tylko cichy syk uciekającego z płuc powietrza. Przesunął suchym językiem po wargach, a potem spróbował raz jeszcze.
- Spencer. - wyszeptał. Jego głos niemal zagłuszyły dźwięki pracujących przy łóżku maszyn, ale w uszach jeszcze przez chwilę słyszał echo tych ukochanych dwóch sylab.

[dobre podejście ;))
och, nie chodziło mi o to, że uważam słowo "zajebisty" za wulgaryzm, po prostu wiem, że istnieją lepsze przymiotniki ;p
hej, może masz rację! aż mi się humor poprawił, bo on taki słodki był i w ogóle ;) a w tym klubie bywam najczęściej, więc kto wie... ;p
nieźle ;p ale zdarza się. ja mam łacinę z babką, która wygląda trochę jak facet i kumpela, która nie ma z nią zajęć, rzuciła tekstem: "przepraszam pana, ale..." ;p chce mi się śmiać na samą myśl o tym! mina kobiety - bezcenna ;p]

Leo Rough pisze...

Tym razem na jej słowa zareagował lekkim wygięciem ust, które miało przypominać uśmiech, ale było od niego dużo słabsze i wyjątkowo nieporadne. Miał zamiar jej posłuchać, bo czuł, że słowa i tak w niczym nie pomogą, a tylko pozbawią go resztek energii, którą jakimś cudem w sobie odnalazł. Wszystko się zmieniło, gdy usłyszał w jej głosie znajome drżenie. Zdradziła, jak bardzo się boi, a on nie mógł pozwolić, by bez reszty opanował ją ten strach. Tylko jak? Dużo dałby za osobę, która zdołałaby ją pocieszyć, gdy on nie mógł tego zrobić.
- Jasne, że wszystko będzie dobrze. - wyszeptał słabo, z trudem wysuwając dłoń z uścisku palców kobiety, by musnąć czule jej blady policzek. Chciał, by uwierzyła w jego słowa do tego stopnia, że sam był w stanie im zaufać. Byle tylko uspokoić ukochaną. Byle tylko przywrócić jej twarzy kolory. Wiedział, że sam na pewno wygląda dużo gorzej niż ona, ale w najmniejszym stopniu nie przejmował się swoim stanem. Dużo ważniejsze i bardziej przerażające były dla niego jej zaczerwienione oczy, napięta od łez skóra na policzkach i wygięte ku dołowi kąciki ust. Nie potrafił na nią patrzeć bez nieprzyjemnego ucisku w okolicy żołądka. Tak bardzo nienawidził bycia jej zmartwieniem! Nie chciał jej niszczyć, a czuł, że właśnie to robi.
- Spokojnie, Malutka. - wymamrotał już nieco pewniej, jednocześnie przesuwając kciukiem po nosie brunetki. Zaraz potem jego ręka opadła z głuchym klapnięciem na pościel, a palce rozedrgały się na moment, gdy przez jego ciało przeszedł lekki dreszcz. Monitor nad jego głową znów rozbłysł, a do pomieszczenia weszła pielęgniarka, niosąc dla niego nową kroplówkę. Skrzywił się ledwo zauważalnie, a potem odwrócił głowę, nie chcąc patrzeć na poczynania kobiety. Sam nie wiedział, dlaczego widok tych wszystkich przewodów i rurek tak na niego działał. Gdyby tylko mógł, już by go tam nie było, zostałaby po nim tylko kałuża roztworu kapiącego z wyrwanej z żyły kroplówki. Nie miał jednak wyboru, musiał znieść to wszystko bez słowa, choć wcale nie wydawało mu się, by nastąpiła jakakolwiek, choćby najdrobniejsza poprawa.

[wiedział, wiedział, bo mi piwo z soczkiem podsuwał ;p a potem się zaczął śmiać, że już mi wystarczy i tylko colę do końca imprezy piłam ;p ;))
aż mi się przypomniało, jak ostatnio kumpla za dziewczynę przebraliśmy i biegał tak po mieście za karę ;p jakaś babka to chyba nawet się nie skapnęła, że to facet, bo do niego tak poważnie, na "pani" i w ogóle xd ;p]

Leo Rough pisze...

Znów nie pozostało mu nic innego, jak tylko obserwować ją uważnie, by choć na sekundę nie tracić jej sprzed oczu. Nie mógł już zmusić się do jakiegokolwiek ruchu, o mówieniu już nie wspominając - jego oddech przyspieszył, a na czoło wstąpiły drobne kropelki potu, jakby właśnie zakończył męczący bieg. Z wolna ogarniało go znajome wyczerpanie, zupełnie niepodobne do zwykłej senności czy zmęczenia. Nie potrafił z nim walczyć. Uznał, że spełnia przecież życzenie ukochanej, oszczędza siły, ale z drugiej strony nie potrafił sobie wybaczyć, że prześpi kolejne chwile, w których mógłby po prostu pobyć ze Spencer. Jednak gdy z jej ust padły kolejne słowa, oczy otworzyły mu się szeroko ze zdziwienia. Był pewien, że kobieta zna go na tyle, by wiedzieć, że nie chce powiadamiać o swoim stanie sióstr. Okazało się, że źle ocenił sytuację, zbyt pochopnie zaufał w tej sprawie ukochanej...
- Dobrze.
Jego własny głos zaskoczył go. Od zawsze wiedział, że szpital zmienia ludzi, ale żeby aż tak? Nagle odkrył, że pragnie mieć przy sobie wszystkie kobiety swojego życia, nie tylko tę, z którą chce się zestarzeć, ale także te, z którymi będzie musiał. Na chwilę zamknął oczy, czując złość na siebie, że podchodzi do tego tak egoistycznie. Nie chodziło przecież tylko o niego, bo przyjazd Kat i Mary - która w życiu nie przegapiłaby okazji, by trochę popłakać przed obcymi ludźmi - miał też dać się we znaki Spencer. Jak ona to zniesie? Zaraz jednak pomyślał o czymś jeszcze, o plusie, który mógł z czystym sumieniem wykorzystać dla dobra swojej ukochanej.
- Obiecaj, że kiedy przyjadą, wrócisz do domu. - wyszeptał, na chwilę urywając, by uspokoić znów przyspieszony, nierówny oddech. - Musisz się wyspać. - dodał, spoglądając na nią twardo, a przynajmniej starając się wyglądać nieustępliwie. Wiedział, że i tak zrobi po swojemu, ale chciał choć trochę uspokoić dręczące go obawy. Zdecydowanie nie wyglądała najlepiej z sińcami pod oczyma.

[no tak, klasyczne wyzwanie ;p ;d prawie jak w podstawówce, to była przecież największa kara, zbliżyć się "nie swojej" łazienki ;p ;))]

Julian Marshall pisze...

[Coby nie było, ja nie zapomniałam o wątku :D Tylko, że wymaga ode mnie trochę więcej niż reszta, a aktualnie ładuję akumulatory, żeby i mi się zachciało i pomysł miała. Póki co, służę miłą rozmową odautorską, hehe ;3
A pies to nawet nie wiem, czy był szczepiony. Taki wieeeeelki wilczur to był, tyle pamiętam. Pysk mi mignął jak próbowała uciekać. D:]

Leo Rough pisze...

Patrzył na kobietę, coraz bardziej nie rozumiejąc tego, co się z nią dzieje. Jakby nie docierały do niego jej słowa, a jedynie gesty, sposób, w jaki mruży oczy, delikatne drżenie warg, smutny ruch jej włosów wokół twarzy. Nie chciał widzieć jej takiej, zdecydowanie wolał pamiętać to, jaka szczęśliwa była rano (a może było to kilka dni temu?), gdy godzinami leżała obok niego, po prostu oddychając tym samym powietrzem. A świadomość, że nie może jej pomóc, sprawiała, że miał ochotę po prostu zniknąć, by nie musiała więcej na niego patrzeć i przez niego płakać.
Z trudem powstrzymał słowa cisnące się na usta, bo miał szczerą nadzieję, że przyjdzie na nie lepsza chwila. Nie miał już siły spierać się z ukochaną, a było tyle rzeczy, które chciał jej przekazać! Na przykład, że tylko ona ma prawo o nim decydować, skoro sam nie jest w stanie. Dostrzegł, że mówiąc o "formalnościach" nie patrzyła na niego, jakby miała mu za złe, że wcześniej nie pomyślał o tym, by uprzedzić lekarza, by ją informował. Jak miał to zrobić? Zanim zalała go fala goryczy, pomyślał, że gdy tylko znów się obudzi, zawoła pielęgniarkę, by podpisać odpowiedni papier. Spencer musi wiedzieć, że tylko ona się liczy, że tylko jej osądom ufa...
Nie zdążył dokończyć tej myśli. Irracjonalna złość, którą nagle poczuł, w przedziwny sposób zmęczyła go, zaciskając jego powieki i rozluźniając mięśnie. Pogrążył się w kojącej ciemności, zupełnie wyczerpany i przeraźliwie słaby, licząc, że sen choć odrobinę go wzmocni.

[dobra, coś mi nie idzie dzisiaj. mam w planach jeszcze trochę pogorszyć jego stan, ale to chciałam, żeby S. nie było wtedy w szpitalu. w sumie obojętne ;p
oczywiście, że chłopcy ;d ;)]

Julian Marshall pisze...

[Haha, jakie warsztaty? : >
Ja ostatnio nie mam na takie rzeczy czasu. W tamtym roku robiłam dziennikarskie i mi się strasznie podobały!]

Leo Rough pisze...

[o, a ja się mogę pobawić Kat! ale fajnie ^^]

Leo obudził się na krótką chwilę, słysząc przedziwne dźwięki dochodzące z poustawianych wokół niego monitorów. Szybko dostrzegł, że sprawczynią tego zamieszania była pielęgniarka, która z uporem maniaka majstrowała przy urządzeniach, wciskając - jak się mogło wydawać - losowe guziki. Po chwili jednak wszystkie piski i szumy ucichły, a mężczyzna znów zapadł w niespokojny sen.

- Gdzie on jest?! - krzyczała Kat, z daleka dostrzegając sylwetkę dziewczyny brata. Na jej twarzy nie było nic poza panicznym strachem, włosy miała potargane i matowe, a ramiona - drżące i skulone. Z obłędem w oczach rozglądała się na boki, szukając odpowiedniej sali. Nie przejmowała się nawet karcącymi spojrzeniami pielęgniarek i lekarzy, dopóki jakiś młody, wyraźnie załamany chłopak siedzący pod ścianą nie syknął ostrzegawczo. Wtedy kobieta opamiętała się i zamilkła, a także zwolniła, unosząc pięty, by nie stukać obcasami o posadzkę. Z zaciśniętymi mocno wargami zatrzymała się przed brunetką, a potem dostrzegła, najwyraźniej znajomego lekarza i ruszyła w jego stronę, już po drodze zadając pytania o stan Leo.
W tym momencie na końcu korytarza pojawił się wysoki, postawny mężczyzna i dosłownie kilkoma ogromnymi krokami pokonał dzielącą go od Spencer odległość. Na jego, zazwyczaj rozświetlonej uśmiechem twarzy, widać było zmęczenie i smutek. Z trudem przywołał na usta blady uśmiech, a potem wyciągnął zachęcająco dłoń w stronę brunetki.
- Chodź. Kazali mi zabrać cię do domu. - mruknął Tony, kiwając głową w stronę wyjścia. Dostrzegając, że nie ma ochoty się stamtąd ruszać, skinął ze zrozumieniem, a potem spojrzał na kłócącą się z lekarzem Kat.
- Spokojnie, ona nie da mu zrobić krzywdy. - szepnął, by nie dosłyszała go blondynka.

Leo Rough pisze...

Na twarzy mężczyzny wyraźnie odmalowała się ulga, gdy brunetka bez słowa ruszyła korytarzem. Chyba bał się, że będzie musiał długo ją namawiać, by w końcu opuściła szpital, a jej milcząca zgoda była dla niego w pewnym sensie wygraną. Poszedł za nią, a z jego twarzy nie znikał już lekki uśmiech.
- Mara? Została z dziećmi w domu. Rosie się przeziębiła, od razu zaczął kichać Jon, a dzisiaj Jackie. Wiesz, reakcja łańcuchowa. - mówił, starając się choć w niewielkim stopniu odciągnąć myśli kobiety od stanu jej ukochanego. Wątpił, by mu się to udało, ale nigdy nie zaszkodzi spróbować. Paplał więc przez całą drogę do samochodu, pamiętając o tym, by mówić cicho i spokojnie. Wierzył, że sam ton głosu może przynieść ukojenie, więc pilnował się, by brzmieć łagodnie.
Nie byłby sobą, gdyby nie otworzył przed nią drzwi. Z teatralnym gestem zaprosił ją do środka, a potem okrążył samochód, by wsiąść za kierownicę. Na jej słowa skinął jedynie głową, w żaden sposób nie okazując swojego zdziwienia. Wiedział, gdzie jechać, więc już po chwili znaleźli się przed kamienicą Leo. Tony zawahał się, zanim wyszedł z auta za kobietą. Gdy byli już w mieszkaniu, mężczyzna od razu ruszył w stronę kuchni, po drodze wydając Spencer polecenia, widząc, że jest w rozsypce.
- Weź prysznic, ja w tym czasie zrobię ci coś do jedzenia. Kiedy ostatnio jadłaś? Na pewno dawno. - wymamrotał, już zaglądając do lodówki, by wyczarować jakieś szybkie danie. - Nie spiesz się. - rzucił ostrzegawczo, wiedząc, że będzie chciała jak najszybciej znaleźć się z powrotem w szpitalu.

[tak! ale mam radochę ;)) uwielbiam Tony'ego, wiesz? ;p]

Leo Rough pisze...

[dobra, czyli mogę się wczuć, tak? ;))]

Na jej zapewnienie, że nie jest głodna, odpowiedział niewyraźnym pomrukiem, mającym oznaczać, iż on i tak wie lepiej. Nie przerwał przygotowywania śniadania, wręcz przeciwnie, wyciągnął z lodówki kolejne jajko i umył je dokładnie pod bieżącą wodą. Nie musiał jej przecież tłumaczyć, że potrzebuje dużo siły, prawda?
Gdy do jego uszu dotarł jednostajny szum płynącej spod prysznica wody, odetchnął z ulgą, dochodząc do wniosku, że żona doskonale nauczyła go, jak postępować z załamanymi kobietami - w końcu sama przeżywała życiowe tragedie średnio raz w tygodniu. Z tym że Mara była przy tym rozhisteryzowana i głośna, a Spencer wręcz przeciwnie - zrezygnowana i bezgranicznie smutna. Anthony wiedział jednak, że jest w stanie o nią zadbać, przynajmniej jeśli będzie go słuchać.
Zanim brunetka stanęła w drzwiach, Tony przygotował dla niej wielką porcję jajecznicy i cztery grzanki, na stole stały już naczynia wraz ze szklanką pomarańczowego soku. Był zadowolony z rezultatów swojej pracy, bo sam na chwilę zapomniał o stanie Leo, którym przecież przejmował się nie mniej niż Spencer. Posłał jej lekki uśmiech, a potem wskazał na najbliższe krzesło, jednocześnie wycierając dłonie w kraciastą ścierkę.
Patrzył na nią, starając się nie okazać zmartwienia. Martwił się o nią, bo naprawdę nie wyglądała najlepiej. Blada skóra upodabniała ją do ducha; w sumie wydawało się, że zaraz osunie się na podłogę, mdlejąc. Gdy zamiast tego jej twarz pozieleniała, a kobieta chwilę później puściła się biegiem w stronę łazienki, Tony'ego zamurowało. Tego się nie spodziewał. W jego głowie szybko urodziły się najróżniejsze domysły, ale odrzucił je od siebie, zrzucając winę na targające nią emocje. Odczekał chwilę, wiedząc, że Spencer w takiej chwili nie będzie chciała mieć obok siebie zupełnie obcego faceta; w tym czasie przygotował mocną, gorzką herbatę, dokładnie taką, jaką w podobnych sytuacjach zwykł parzyć swoim dzieciom. Dopiero wtedy ruszył w stronę łazienki. Zapukał niepewnie we framugę drzwi, a gdy dostrzegł, że są otwarte, pchną je lekko, nie ruszając jednak dalej.
- Mogę? - zapytał cicho, wysuwając przed siebie szklankę z parującym napojem. Nie doczekawszy się odpowiedzi, wszedł do pomieszczenia, zaraz kucając przy kobiecie. Odstawił na zachlapaną po niedawnej kąpieli podłogę naczynie z herbatą, a potem pogładził Spencer po plecach, z zaciśniętymi w wąską linię wargami czekając na jakąkolwiek jej reakcję.

Leo Rough pisze...

Czasem myślał, że jest jedynym facetem na świecie, który potrafi bezbłędnie wyczuć, że kobieta zaraz się rozpłacze. Tak było i tym razem, choć w tak szczególnym przypadku była to tylko kwestia czasu, aż tłumione przez Spencer emocje wybuchną gwałtownie, znajdując ujście w szlochu. Patrzył więc bez zdziwienia, jak jej policzki nagle pokrywają się cienkimi strumieniami łez, a kąciki ust wyginają się ku dołowi. Przez chwilę zastanawiał się, co powinien zrobić, aż w końcu przyciągnął ją do siebie, mocno oplatając jej drżące ciało ramionami.
- Jest twardy. Da radę. - powiedział, starając się, by jego głos zabrzmiał pewnie. Tak też się stało. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że musi być dla kobiety oparciem, że właśnie tego potrzebuje, ale wyraźnie miał przed tym pewnie opory. Schował jednak wszystkie zawahania do kieszeni, postanawiając zrobić wszystko, by jakoś ją wesprzeć.
- No, już dobrze. - mruczał, gładząc dziewczynę po włosach, pozwalając jej łzom moczyć swoją koszulę. Przesunął się tak, by zająć nieco wygodniejszą pozycję na podłodze łazienki, bo nie zapowiadało się na to, że szybko z niej wyjdzie.
Nieprzerwanie przesuwał dłonią po plecach brunetki, czekając, aż jej oddech w końcu wróci do normy, a może nawet wreszcie wydłuży się sennie i będzie mógł zanieść Spencer do łóżka. Szeptał jeszcze jakieś nic nieznaczące słowa pociechy, pewien, że dziewczyna nawet ich nie słyszy.

[oj, ja też w sumie już śpię ;p ale skorzystam z wolnego wieczora, może ulepię w końcu notkę, zobaczymy ;)]

Leo Rough pisze...

Nie dbał o stan swojej koszuli ani o to, co wypada, a czego nie wypada robić. Po prostu chciał, by Spencer poczuła się choć trochę lepiej, bo wiedział, że właśnie tego pragnie Leo. Tkwił więc przy niej cierpliwie, czekając, aż z jej oczu wypłyną już wszystkie łzy, a gdy przestała płakać, posłał jej blady uśmiech. Potrząsnął gwałtownie głową, słysząc jej słowa. Nie miał ochoty nawet odpowiadać, bo wydawało mu się, że Spencer i tak będzie upierać się przy swoich racjach. Poza tym, była już bardzo zmęczona, co dostrzegł, gdy tylko zaczęła się podnosić. Zauważył jednak, że nie potrzebuje go już, więc wycofał się taktownie, w drodze do drzwi podnosząc z podłogi szklankę z herbatą i stawiając ją na brzegu umywalki, gdy uznał, że jest jeszcze zdatna do picia. Zatrzymał się za progiem łazienki, słysząc, że kobieta mówi coś jeszcze. Skinął krótko głową, znów posyłając jej nieznaczny uśmiech.
- Nie, w porządku. Idź, prześpij się trochę. Ja poczekam. - rzucił, zaraz potem znikając w kuchni, skąd po chwili na całe mieszkanie rozeszła się woń kawy.

Wczesnym wieczorem rozdzwonił się jego telefon. Drzemał właśnie na kanapie przed włączonym telewizorem, gdy uparty dźwięk dzwonka wdarł się do jego uszu, natychmiast stawiając go na nogi. Gdy tylko spojrzał na wyświetlacz, wiedział, że coś się stało. Pospiesznie przetarł oczy wierzchem dłoni, a potem ruszył w stronę pokoju, w którym wcześniej zniknęła Spencer, po drodze odszukując na komórce odpowiedni przycisk, by odebrać połączenie. Padło niewiele słów. Drżącą dłonią wcisnął telefon do kieszeni, a potem nacisnął na klamkę.
- Spencer, musimy jechać. - rzucił, nie przekraczając progu. Całą resztę wiadomości od Kat zachował dla siebie.

[jeżu, już mi się odechciewa pisać ;p nawet tego powyżej mi się nie chce czytać, a co dopiero tworzyć i redagować notkę!]

Leo Rough pisze...

Cóż, spodziewał się takiej reakcji, wiedział więc, że przynajmniej on powinien zachować spokój. Pilnował, by Spencer zabrała ze sobą głowę, a potem pomyślał też o wszystkich mniej ważnych rzeczach, o których ona wcale nie musiała myśleć. Był prawie tak samo zdenerwowany jak brunetka, ale ukrywał to z dużą wprawą. Udało mu się pozostać zupełnie opanowanym aż do momentu, w którym - już w samochodzie - padły słowa, na które czekał. Dłonie zadrżały mu lekko, a zaraz potem przyspieszył, jakby zwiększenie prędkości mogło pomóc mu pokonać blokadę, którą czuł w gardle.
- Dostał wysokiej gorączki. Musieli go intubować, płuca wysiadły. Teraz jest nieprzytomny. - wyrzucił z siebie, z pewną obawą spoglądając w kierunku towarzyszącej mu kobiety. Chyba nie chciał widzieć jej reakcji, ale musiał powstrzymać ewentualne szkody, które mogła wyrządzić. Po części dlatego znów przycisnął mocniej pedał gazu, a chwilę później już byli przed budynkiem szpitala, biegnąc w stronę wejścia.

Wokół chudej postaci leżącej wśród skotłowanej pościeli kręciła się garstka ludzi - pielęgniarek i lekarzy. Monitorów przybyło, tak samo jak nowych rurek i przewodów, które oplatały już mężczyznę niemal całego. Z jego ust wystawała gruba, błękitna rura, dzięki której jego klatka piersiowa rytmicznie unosiła się i opadała. Co jakiś czas któraś z pielęgniarek nakłuwała żyły pacjenta, wpuszczając w nie kolejne leki. Na podłodze kłębiły się puste opakowania po strzykawkach i igłach. Ale to wszystko nic w porównaniu z wyglądem blondynki, stojącej przed drzwiami sali. Wyglądała chyba tak samo źle, jak tkwiący pod całą tą aparaturą szatyn.

[dobrze, dobrze, ale raczej sobie jeszcze poczekasz ;p]

Leo Rough pisze...

[mówiłaś ;) ale to nieprawda! tylko dla Leośka... ;p]

Chwilę trwało, zanim jeden z lekarzy ruszył w stronę wyjścia, rzucając jeszcze przez ramię ostatnie polecenia do reszty personelu. Tuż przed otwarciem drzwi zsunął z twarzy ochronną maskę, a wtedy całemu światu ukazała się jego wściekłość. Miał zaciśnięte mocno wargi i zmarszczone czoło. Zaraz za progiem wyrzucił z siebie gniewne sapnięcie, a potem gestem odsunął od wejścia na salę obie kobiety.
- Państwo nie powinni tu przebywać. - syknął ze złością, choć wyraz jego twarzy nieco się zmienił, gdy spojrzał po twarzach całej trójki.
- Podaliśmy antybiotyki. Jego organizm powinien zareagować w ciągu najbliższej doby. - dodał, zaraz potem znikając za drzwiami po drugiej stronie korytarza. Najwyraźniej uznał, że nie ma sensu z nimi walczyć.
Kat opadła na najbliższe krzesło, drżąc gwałtownie na całym ciele. Skuliła się, chowając twarz w dłoniach, a Tony zaraz pospieszył, by objąć ją i pocieszyć. On również trząsł się lekko, ale w jego oczach widać było determinację. Tym spojrzeniem odnalazł Spencer i z krzywym grymasem wskazał miejsce obok siebie.
- Musimy czekać, nic nie możesz zrobić. - rzucił w jej kierunku, krzywiąc się lekko na dźwięk swoich słów.

[widzisz przecież, że już mi nie idzie ;p nie lubisz czekać? no co Ty nie powiesz? ;p ;d
btw, zauważyłam właśnie, że tu nie trzeba kropkować przekleństw. ale fajnie! ;p ;))]

Marta pisze...

[ hej! Może jakiś wątek i/lub powiązanie? Czekam na odpowiedź. :)]

Leo Rough pisze...

Mijały minuty, a jasno oświetloną salę opuszczali kolejni członkowie medycznego personelu, nie obrzucając czekającej przed drzwiami trójki nawet przelotnym spojrzeniem, jakby bali się, że padną jakieś pytania, na które nie będą znali odpowiedzi. Jeden po drugim znikali w różnych salach lekarze i pielęgniarki, aż w końcu w pomieszczeniu pozostały tylko dwie kobiety, sprzątające z podłogi pozostałości po bardzo intensywnych, wypełnionych pracą godzinach. Zajęło im to zaledwie chwilę, a potem jedna z nich wyszła, niosąc przed sobą torbę z odpadkami, a druga przygasiła w sali światło i zaraz potem ruszyła w stronę drzwi z lekkim uśmiechem na ustach, oczywiście osłoniętym ochronną maseczką. Zatrzymała się zaraz za progiem i zlustrowała uważnym spojrzeniem całą trójkę: drzemiącą niespokojnie w ramionach mężczyzny blondynkę i skuloną na podłodze brunetkę. To do niej podeszła. Zsunęła z głowy paski podtrzymujące maskę, a potem pochyliła się nad Spencer, kątem oka rozglądając się po korytarzu.
- Mogę panią do niego wpuścić, ale tylko na chwilę. Potem zobaczymy. - powiedziała łagodnie, znów spoglądając na boki, z obawy przed przełożonymi. Później wyprostowała się, wyciągnęła z kieszeni zapakowaną w folię maseczkę i podała ją kobiecie, a swoją znów nasunęła na twarz.

[już byłam nieżywa ;p ;d
jeszcze nie jest gotowa! nie marudź, bo się zamknę w sobie i jej nie dokończę! ;p
bardzo śmieszne. ładnie się tak ze mnie nabijać?]

Marta pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Marta pisze...

[ Twoja bohaterka jest na uniwerstytecie wykładowcą, więc mogłyby się spotkać tam. ;)]

Leo Rough pisze...

Pielęgniarka nie chciała przeszkadzać kobiecie, ale nie mogła też opuścić sali, więc zajęła miejsce przy niewielkim biurku ustawionym w kącie pomieszczenia i zagłębiła się w leżących na blacie dokumentach. Co jakiś czas spoglądała w kierunku Leo, by odczytać dane z monitorów; uważnie obserwowała też drzwi, żeby - w razie wizyty lekarza czy innych pielęgniarek - móc jak najszybciej wyprosić brunetkę z pokoju chorego. Po jakimś czasie uspokoiła się jednak; było coraz później, a więc szansa, że ktoś zajrzy do sali bez wyraźnego powodu, malała. W którym momencie, zupełnie nieświadomie, zaczęła przyglądać się nieznajomej kobiecie. Czas mijał, a ona wciąż tkwiła przy nieprzytomnym mężczyźnie, niemal się nie poruszając, ale mrucząc jakieś ciche słowa, których sens nie docierał do pielęgniarki. Coś w niej pękło; wstała i podeszła do łóżka, udając, że musi sprawdzić coś na jednym z urządzeń. Chciała jakoś pocieszyć nieznajomą, ale w końcu nie udało jej się odnaleźć żadnych odpowiednich słów, więc tylko oparła na moment dłoń na ramieniu brunetki, a potem wróciła do swoich spraw, skupiając się na nich bez reszty.

[możesz przewinąć trochę, a potem napisać, że się wybudza czy coś ;)
zastanowię się ;p
no nie, wcale! ;p dobrze, przepraszam, już nie będę ;d]

Leo Rough pisze...

[kurczę, takie mi to krótkie wyszło, ale nie miałam o czym pisać. w następnym będę już chyba mogła opisać cudowne ozdrowienie, więc może dorównam Ci długością komentarza ;p]

Marta pisze...

Viktoria, skończyła liceum i myślała nad swoją przyszłością. Chciała bardzo studiować na tutejszym uniwerstytecie, germanistykę. Kochała ten język, a w liceum była najlepsza ze wszystkich. Brała udział w przeróżnych olimpiadach związanych z językiem niemieckim i państwami, które mają ustalony język niemiecki jako język urzędowy. Myślała co mogą dać jej takie studia. Otóż bardzo wiele. Nigdy nie była na Uniwerstytecie Muryńskim, bo nie miała po co. No ale musiało to się kiedyś stać, że będzie musiała tam wejść i zobaczeć jak tam się wszystko toczy. Poszła na Uniwerstytet po to , aby przyjrzeć się mu dokładniej, no i aby pójść do sekretariatu, dowiedzieć się co musi zrobić, żeby dostać się, na uczelnię. Stanęła przed wielkim budynkiem i mogła podziwiać jego atuty. Weszła do środka i zobaczyła piękne wnętrze, nigdy jeszcze tak czegoś cudownego nie widziała. Za bardzo nie orientowała się gdzie co jest, więc nie miała wyjścia i musiała się kogoś zapytać. Na holu stała jakaś kobieta o ciemnych włosach, podeszła pewnym krokiem do niej i zapytała się.
- Przepraszam. Chciałam się dowiedzieć, gdzie jest sekretariat?

[Coś wymyśliłam, lecz nie jestem pewna czy to jest dobrze. Przypuszczam, że dla ciebie napisałam za krótko, ale początki dla mnie są zawsze trudne. :D]

Leo Rough pisze...

[jest. nie wyszło tak, jak chciałam, ale nieważne ;)) i tak mam radochę, że się w końcu zebrałam i COŚ napisałam ;p

odpiszę później albo już jutro, bo póki co jestem odrobinę martwa.]

Leo Rough pisze...

Pielęgniarka, zbyt zajęta swoimi sprawami, dopiero po chwili zrozumiała, co się dzieje. Zerwała się ze swojego miejsca przy biurku, natychmiast podchodząc do mężczyzny i sprawdzając jego funkcje życiowe. Na jej usta wpłynął lekki uśmiech, gdy spojrzała na brunetkę, choć ta nie mogła zobaczyć jej grymasu.
- Wybudza się. Zawołam lekarza. - powiedziała cicho, zaraz kierując swoje kroki do drzwi, obok których znajdował się niebieski przycisk, służący do wezwania pomocy. Kobieta wróciła do łóżka, by upewnić się, że wszystko odbywa się tak, jak powinno.

Leo poczuł najpierw przeraźliwe drapanie w gardle, ale był w stanie uznać je za przyjemną odmianę po tym wszystkim, co przeżył, będąc zamkniętym w swojej głowie. Był gotowy znieść wszystko, byle nie musieć tam wracać. Zaraz jednak mimowolnie zaczął kaszleć i dusić się, zanim zrozumiał, że jest zaintubowany. Słysząc gdzieś obok siebie głos lekarza i wyraźnie polecenie, by nie walczył z wciśniętą do gardła rurą, zdołał się uspokoić. Szybko został uwolniony z więzienia sztucznego oddechu, a dopiero wtedy mógł zacząć się nad wszystkim zastanawiać. Zdecydowanie zbyt wiele się działo, by wszystko ogarnąć, ale w pewnym momencie dostrzegł Ją, stojącą kilka kroków od łóżka, z wilgotnymi od łez policzkami i ogromną porcją niepewności w oczach. To pomogło mu uciszyć szalejące pod kopułą czaszki myśli. Posłał jej coś na kształt lekkiego uśmiechu, odkrywając, że może zrobić dużo więcej, niż mógł przy poprzednim "przebudzeniu". Na przykład był w stanie wyciągnąć do ukochanej dłoń, co zrobił najszybciej, jak tylko mógł, gdy tylko lekarz odsunął się już od niego.

Karzeł pisze...

[Skoro już tak ładnie nawet mnie w swoich wątkach wspominasz, to może i wątek ładnie zaczniesz? ;)
Ann Hershel ]

Leo pisze...

Nie bardzo rozumiał, co się dzieje, wciąż był wyraźnie rozkojarzony i zdezorientowany, i niesamowicie zmęczony. Dlatego też gdy zobaczył, jak jego ukochana cofa się w kierunku drzwi, poczuł mieszaninę paniki i żalu, bo nie wiedział, kiedy znów będzie mógł się z nią zobaczyć. A co, jeśli zaśnie zanim dane mu będzie przez chwilę z nią pobyć? Nie mógł jednak protestować, bo gardło miał obolałe, a usta zdrętwiałe i odmawiające współpracy. Zamknął więc oczy, mając nadzieję, że ta chwila, na którą zniknęła Spencer, minie mu w ten sposób szybciej. Na szczęście lekarz szybko przeprowadził odpowiednie badania i kazał pielęgniarce pobrać krew do kolejnych testów, a potem ruszył w kierunku drzwi. Leo jednak znów zamarł, gdy usłyszał, jak mężczyzna zabrania wpuszczać kogokolwiek do sali. Jego serce zabiło szybciej, oddech stał się znów urywany i słaby, a monitory zapiszczały złowieszczo. Pielęgniarka zareagowała natychmiast, podsuwając mu maskę tlenową, a potem zaczęła przekonywać lekarza, że dla spokoju pacjenta najlepiej będzie przysłać do niego kogoś bliskiego. Na odpowiedź Leo czekał niecierpliwie, a sekundy, w których onkolog zastanawiał się nad decyzją, dłużyły mu się w nieskończoność. W końcu mężczyzna kiwnął głową, a szatyn odetchnął z ulgą.
Cały drżał, nie mogąc doczekać się, aż w drzwiach stanie Spencer. Miał ochotę powiedzieć pielęgniarce, by się pospieszyła, ale nawet gdyby potrafił mówić, nie byłby w stanie jej o nic prosić. Dużo dla niego zrobiła, więc silił się na cierpliwość, choć wszystko w nim aż się gotowało na myśl, że będzie musiał jeszcze czekać. W końcu jednak kobieta pobrała ostatnią próbkę krwi, posłała mu lekki uśmiech, a potem ruszyła w kierunku drzwi.

[zepsułam wczoraj komputer ;( nie wiem, czy będę później, postaram się ukraść siostrze jej laptopa ;p]

Leo Rough pisze...

[wrzucam tutaj odpowiedź na komentarz pod tekstem, coby już nie musieć tam zaglądać ;p ale leń, co?
oto i ona:

a to nie miałam mieć tego napisu na czole? ;p

oj tam, oj tam! sobie radzi chłopak! ;) ;p

dobra, dobra, teraz Ty się zabieraj za swoją notkę. też Cię będę męczyć, zobaczysz, już nie będziesz miała spokoju ;d

strasznie się cieszę, że tak myślisz :))

za mną chodzi już od piątku i nie mogę się jej pozbyć z głowy. i te jego różowe skarpetki! :D

a tak btw to uwielbiam moją siostrę, szczególnie, gdy jej nie ma ;p]


Kolejne chwile dłużyły mu się niemiłosiernie. Wydawało mu się, że minęły całe godziny, zanim przez niewielkie okienko w drzwiach dostrzegł czubek ciemnej głowy ukochanej, a potem kobieta wraz z pielęgniarką weszła do sali. Najpierw uderzyło w niego to, jak marnie wygląda - gęste włosy miała rozczochrane i matowe, oczy podpuchnięte, a skórę na policzkach suchą i napiętą. Już miał odwrócić wzrok, by nie patrzeć dłużej na wymęczoną twarz Spencer, gdy napotkał jej spojrzenie: ciepłe i stęsknione. Natychmiast na jego wargi wpłynął lekki, nieporadny uśmiech, którego niestety kobieta nie mogła zauważyć przez zaparowaną maskę tlenową, zakrywającą mu usta i nos. Zaraz podniósł dłoń, by zsunąć z twarzy niepotrzebny sprzęt, ale powstrzymał go cichy, ostrzegawczy syk pielęgniarki, sadowiącej się już na swoim stanowisku w kącie pomieszczenia. Niechętnie opuścił dłonie na pościel, patrząc, jak brunetka zbliża się do łóżka. Oczy lśniły mu wesoło, choć czaił się w nich nieopisany smutek. Już wiedział, że nie będzie mógł sobie wybaczyć doprowadzenia ukochanej do stanu, w którym ledwo trzymała się na nogach ze zmęczenia. Zastanawiał się, jak zmusić ją do powrotu do domu, ale wszystko to nagle na chwilę straciło znaczenie, gdy Spencer usiadła tuż obok niego i jej chłodne palce dotknęły jego dłoni. Z rozkoszą przymknął powieki, nasycając się jej obecnością, po prostu. W końcu jednak nie wytrzymał i zsunął z uszu podtrzymujące maskę paski, by móc pokazać ukochanej swój ciepły, szczery uśmiech.
- Cześć. - wychrypiał z trudem, nie przestając jednak wyginać ust w radosnym grymasie. Ból, który odczuwał, nie był ważny. Liczyła się tylko ona.

[daj spokój, mojego znowu wyszło mniej na pewno, nieważne ;p]

Karzeł pisze...

[Szczerze powiedziawszy nie wiem, jak połączyć nasze postaci, bo niewiele wiem o Spencer i niewiele z karty wyniosłam, gdzie mogłyby się spotkać xD]

Anonimowy pisze...

[Szpital.]

Nie istniał chyba na świecie człowiek, który umiałby powstrzymać Demony. Zabić je, zniszczyć, odgrodzić od świata, wygnać, poza ludzkość. Ku żalu mego serca dzieje się wręcz przeciwnie. Wychodzimy na przeciw demonom,przyjmujemy je, a po czasie oswajamy się z nimi, pozwalając im gościć w naszych sercach. Demony można jednak zwalczać czymś innym, zupełnie antagonicznym, choć równie nie pozbawionym bólu. Jest jedna rzecz, której Demony nienawidzą: Dobro. Niezawsze czyste, nie zawsze nieskazitelne. Nierzadko spłodzone krwią i cierpieniem, zawsze dające ogrom satysfakcji. I onli jedynie dzięki Dobru, udaje nam się przetrwać wśród Demonów.
Ann prześladowały dwa demony. Miały one imiona, po kolei Przeszłość i Strach. Dziewczynie tak oddanej Dobru ciężko było zaakceptować towarzystwo zła w swoim życiu i skutecznie walczyła ze swoją pamięcią, wyrzucając poza jej obręb wszystko, co z owymi demonami mogłoby mieć związek. Jednak, cóż, bywały takie chwile, że Ann musiała się z nimi spotkać.
Kolorowe ściany szpitala, na oddziale dziecięcym, choć miały być przyjemne i kojarzące się raczej z radością niż bólem, to ją raziły w oczach. Kubusie Puchatki i inne stworzonka działały na nią odwrotnie, od zamierzonego celu. Wyszła poza swój oddział, owijając się ciaśniej jasnożółtym szlafrokiem, z wyszytym jej imieniem. Każde dziecko w Ośroku taki miało, tak samo jak piżamę. Jasnoróżową, z wyszytym imieniem, by kłótni nie było i zazdrości.
Wspinając się po schodach już po drugim piętrze dyszała, weszła do bufetu i usiadła w kącie, spoglądając w ścianę. Bo choć jedzenie szpitalne było conajmniej ochydne, to nie stać jej było chociażby na sok.

[No to tego, zaczęłam xD
Ann Hershel ]

Leo Rough pisze...

[ja to już osiągnęłam mistrzostwo w kombinowaniu, jak ułatwić sobie życie ;p

o, dobry pomysł. już ją zamówię, coby zdjęcia nie "zgubić" ;p

daj spokój. nie była AŻ TAK dobra! pisz, nie marudź.

;p

powinnaś się cieszyć! ja mam trójkę rodzeństwa, dużo starszego ode mnie, wszyscy się już wyprowadzili, tylko tej jednej się coś odwidziało i po studiach wróciła do domu -.-]

Nie potrafił napatrzeć się na nią, na jej jasne, rozświetlone uśmiechem oczy, na wargi i ich uniesione ku górze kąciki, na policzki z delikatnymi rumieńcami. Zapragnął objąć ją i już więcej nie puszczać, tak silna obudziła się w nim tęsknota, gdy ukochana mu o niej przypomniała. Zadrżał pod wpływem jej dotyku, jakby wcale nie leżał w szpitalnym łóżku, niemal niezdolny do kierowania swoim ciałem. Pewnie nigdy nie miała przestać tak na niego działać, ale nie przeszkadzało mu to. Uwielbiał ją i to też nie miało się w najbliższym czasie zmienić.
Chciał się buntować przed jej nagłym ruchem, ale nie był w stanie nawet odsunąć głowy, więc nie miał wyboru, pozwolił nałożyć sobie maskę. Od razu odczuł pewną ulgę, toteż nie gniewał się długo, już po chwili znów poddając się delikatnym pieszczotom kobiety z lekkim uśmiechem na spękanych wargach.
Mijały minuty, a Leo z wola zaczęła znów ogarniać senność. Pomyślał, że musi z nią walczyć, że koniecznie trzeba wykorzystać tę chwilę, w której Spencer nareszcie wygląda na nieco spokojniejszą, bo nie wiadomo, kiedy znów dane mu będzie ją taką zobaczyć. Wbrew pozorom był boleśnie świadomy swojego stanu i jego niestabilności, wiedział, że w każdej chwili może mu się pogorszyć, a trudność, z jaką przychodziło mu robić kolejne wdechy, tylko go w tym utwierdzała. Zaraz jednak dotarło do niego, że tak naprawdę nie ma się czym martwić, bo wszystkie obawy świata zamknięte były w na pozór spokojnej twarzyczce jego ukochanej. Patrzył na nią uważnie, chcąc sprawdzić, czy ma rację. Niestety, dostrzegł w jej oczach to, czego najbardziej się bał - strach.
Wydawało mu się, że czyta mu w myślach. Na jej słowa skrzywił się, zmarszczył brwi, a potem odwrócił głowę w drugą stronę, jakby chcąc jej w ten sposób pokazać, że nie ma ochoty tego słuchać. Chyba podziałało, bo nie powiedziała już nic więcej na ten temat, mógł więc znów wrócić spojrzeniem do jej twarzy. W odpowiedzi na kolejne pytanie jedynie pokręcił nieznacznie głową, a potem przymknął powieki, przez chwilę rozkoszując się dotykiem Spencer.

[oczywiście, a mi teraz brakuje i tego, i tego -.- nieważne, miałam się UCZYĆ!]

Unknown pisze...

[ Ja też zawsze kreślę, nie wiem, jak można używać tych głupich korektorów. Co nie zmienia faktu, że lubię Ewie rysować nimi po zeszytach xdd
cicho ;p przez kompa ciężko.
to jak już polska muzyka: http://www.youtube.com/watch?v=z0-Ik0Npwrc głównie czasy gimnazjum ;D
Ty! Wyślę Ci nasze gryfowskie disco polo, kurwa :P Ten koleś chciał, żebym chodził na jego grupę wokalną to go wyśmiałem xd taki typowy "przerost formy nad treścią" i zawsze z niego cisnę ;p http://poldi.wrzuta.pl/audio/9u31CtEwvzQ/adagio_-_ty_tylko_ty_jestes_dla_mnie_jak_marzenie_zycia_uwielbienie_jestes_jak_slonce_na_niebie_tak_brzmi_wiersz_dla_ciebie ale wytrzymaj całość! :PP albo przynajmniej do refrenu i wyobraź sobie grupę 10 chłopaków, którzy śpiewają to nauczycielce, żeby przełożyła klasówkę (tak, to my xd)
jak usłyszałem to w radio to nie myślałem, że to Linkin Park. W chuj się zmienili. Fajne, ale od nich po łbie mi ostatnio chodzi to:
http://www.youtube.com/watch?v=VDVhNcvB6FY
a tak ogólnie to wkręcam się w tych gości: http://www.youtube.com/watch?v=AGdyRihp1Qg ]

- Oczywiście, że wiem, dlatego tym większe moje zaskoczenie, że ktoś do ciebie i w ogóle - skrzywił się, po czym roześmiał się głośno i spojrzał na nią zaczepnie. Wyciągnął jeszcze jednego papierosa i odpalił go. Wiedział, że jak zwykle na ich spotkaniach, Spencer wypali mu ostatecznie pół paczki, jeśli znów się tak rozgada. Mina mu jednak zrzedła, gdy usłyszał dalszą jej wypowiedzieć. Zmarszczył pytająco brwi i opróżnił jeszcze jeden kieliszek i oblizał wargi, by dać sobie czas na przetrawienie wszystkiego.
- Ale że z jaką chorobą? I po chuj do niego wróciłaś? Pamiętam jak przeżywałaś, jak cię wystawił - powiedział i pokręcił głową z dezaprobatą. Jakoś nie był fanem powrotów. Nie wierzył w nie.

[ Bo on się nie interesuje facetami! Tylko z Diego tak wyszło! Poza tym, on go nie pociąga fizycznie, tutaj tylko o charakter się rozchodzi :PP ]

Leo Rough pisze...

[chyba każdy próbuje ;p ja ostatnio przekupiłam faceta z informatyki, żeby mnie przepuszczał przez swoją salę, dzięki czemu omijam jakiś milion schodów. a moje biedne koleżanki wciąż się zastanawiają, w jaki sposób zawsze tak szybko docieram w każde miejsce w szkole ;p

dzięki, doceniam to ;))

teraz Ci się uda! wierzę w Ciebie!

rak? mam nadzieję, że chodzi o stawonoga...]

Miała rację - swoją cichą opowieścią uspokoiła go, pozwoliła mu uwierzyć, że choć odrobinę o siebie zadbała. No, może nie z własnej woli, bo to Tony zmusił ją do opuszczenia murów szpitala, ale zawsze. Całkowicie pochłonęły go słowa kobiety, uśmiechnął się lekko na wzmiankę o potężnym śniadaniu, choć wątpił, by naprawdę je zjadła. Nie myślał o tym zbyt długo, bo w końcu jej spokojny, miękki głos, dotyk chłodnych dłoni i spojrzenie rozjaśnionych oczu sprawiły, że przymknął powieki i pogrążył się w głębokim śnie.
Nie wiedział, jak długo spał, ale mógł przypuszczać, że minęło kilka godzin, bo przy biurku w kącie siedziała już inna pielęgniarka, a przez zasłonięte grubą, granatową roletą okno wpadało do sali przytłumione, ale wciąż rażące światło. Szybko stwierdził, że musi być wczesny ranek, co potwierdził młody lekarz z obchodu, stojący w drzwiach. Leo rozejrzał się po pomieszczeniu, szukając ukochanej, ale gdy nigdzie jej nie dostrzegł, odczuł pewien rodzaj ulgi. Bał się tego, co może usłyszeć i wolał, by ona dowiedziała się o wszystkim od niego, skoro wiadomości mogły nie być zbyt przyjemne.
Kilka minut później onkolog wraz ze stażystą opuścili pokój chorego, a mężczyzna z cieniem niezadowolenia dostrzegł, że na korytarzu czeka już Spencer. Posłał jej lekki, niewyraźny uśmiech, z opóźnieniem uświadamiając sobie, że nie może go zobaczyć, bo usta znów zasłania mu maseczka. Uniósł dłoń, jakby wołając ją do siebie, bo na nic więcej nie mógł się zdobyć.

[ja się wczoraj zmobilizowałam i poszłam się uczyć, w sumie niepotrzebnie, bo nikt dzisiaj nie pytał. ale na jutro też mam tyle roboty, że na samą myśl mi się odechciewa -.-]

Leo Rough pisze...

[w poniedziałki dostaje ode mnie kanapki ;p może oczka też by zadziałały? ;>

;)

jeżu, nie wyobrażam sobie mieć w domu raka. współczuję xd]

Nie miał zbyt wiele czasu, by zastanowić się nad doborem właściwych słów, co przeraziło go, ale nie powstrzymało. Widział w oczach kobiety strach, więc nie zamierzał długo trzymać jej w niepewności. Gryzł się już dostatecznie, nie musiał dorzucać na swoje barki winy za jej, całkiem możliwy w tej sytuacji, zawał serca. Posłał jej więc ciepłe spojrzenie, drżącą dłonią zsuwając z ust plastykową maskę. Zaczerpnął potężny haust powietrza, zanim odważył się odezwać.
- W porządku. - wychrypiał, opierając dłoń na szyi, jakby to miało wzmocnić jego głos. W tym samym momencie wyczuł pod palcami swój ostry zarost i zdziwił się jego długością. Czyżby leżał w szpitalu aż tak długo? A minęło mu to tak szybko!
- Reaguję na antybiotyki. Jest dobrze. - mamrotał dalej, z trudem wydając z siebie jakiekolwiek dźwięki. Uśmiechnął się nieznacznie, jakby próbując zatuszować nieprzyjemne wrażenie, jakie na pewno wywarł jego słaby, zachrypnięty głos. Zaraz potem wolną rękę oparł na brzegu łóżka, zachęcająco poruszając zdrętwiałymi palcami. Gdy kobieta splotła z nimi swoją dłoń, twarz Leo nieco zbladła, o ile w ogóle możliwe jest stać się jeszcze bledszym. Zaciśnięte mocno wargi wyraźnie wskazywały na to, że jest jeszcze coś, co chce powiedzieć. Na chwilę uciekł wzrokiem gdzieś w bok, a jego oczy zamgliły się i zmatowiały.
- Nie mogę przyjmować interferonu. - wyszeptał w stronę pielęgniarki. Gdy przez kilka sekund nie doczekał się odpowiedzi, spojrzał kątem oka na ukochaną, by zobaczyć jej reakcję. Nie mógł jednak znieść patrzenia na nią, więc zacisnął powieki, by odciąć się nie tylko od obrazów, ale także od nieprzyjemnych myśli, boleśnie kotłujących się pod kopułą jego czaszki. Zdecydowanie nie wiedział, co o tym wszystkim sądzić. I chyba, póki co, nie chciał wiedzieć.

[nie rozpisuj się tak! nie mam czasu, by Ci odpisywać ;p
o, biedulka. przestaję narzekać! chociaż następny tydzień też mam tragiczny...]

Leo Rough pisze...

[też się dziwię ;p

hahaha! ;d ja ostatnio miałam takiego maleńkiego raka na ręce, bo moja babka z bioli sobie trzyma w szkole, ale on był tyci i przesłodki, a ja miałam rękawiczki... ale żeby tak na co dzień? ;p ;)]

Zanim zdał sobie sprawę, co dzieje się z jego ukochaną, sam pogrążył się w oceanie tłumionych obaw i paniki. Był zbyt słaby, by choćby spiąć mięśnie, ale gardło ścisnęło mu się boleśnie, a zęby wbiły w spękane, wyschnięte wargi. Nie musiał tłumić reakcji swojego ciała, bo niemal nie wystąpiły. Wszystko działo się w jego głowie. Cały strach, cały smutek rozlał się w nim, wypełniając jego wnętrze chłodem i przedziwnym, nieoczekiwanym spokojem. Tak, dość szybko ogarnęło go coś na kształt zrezygnowania czy pogodzenia z losem, jakby tak naprawdę był do tej chwili przygotowany. Na pewno duże znaczenie miało to, że jego ciało niezdolne było do obrony, ale opanowanie przyszłoby prędzej czy później. Może nawet wolał być obojętny, bo to nie bolało, nie przynosiło rozczarowania, nie przygnębiało.
Kilka głębszych wdechów pomogło mu otworzyć oczy. To, co zobaczył, wstrząsnęło nim, ale nie na długo - gdy dostrzegł, że kobieta zbiera się już, postanowił wejść w swoją nową rolę, nałożyć tę nową maskę, o której marzył, że niedługo stanie się jego prawdziwą twarzą. Przywołał na usta lekki uśmiech, a potem ścisnął z całych sił wciąż lekko drżącą dłoń ukochanej, zastanawiając się, czy w ogóle cokolwiek poczuła.
- Wiem. - odparł ochrypłym szeptem. Zaraz potem uniósł rękę i oparł ją na policzku brunetki, kciukiem sunąc po drobnych piegach na jej nosie i obrysowując kształt jej warg. Nie przestawał uśmiechać się najszerzej, jak mu na to pozwalały zdrętwiałe policzki i spierzchnięte wargi, ale oczy wciąż były ciemne i nieco przerażające, szalone?
- Wrócimy do domu... - urwał, bo głos nagle odmówił mu posłuszeństwa. Zacisnął mocno wargi, ale nie przestał gładzić czule policzka ukochanej, jakby za pomocą dotyku mógł przekazać jej, co myśli. Wierzył w to z całego serca.

[nie, coś wymyślę. pozbiera się!
wiem, wiem, ja się cieszę, ale potem mam wyrzuty sumienia, że odpisuję o połowę krócej -.-
;p geografia = zuo. dobrze, że już mam wszystko zaliczone, chyba poza jakąś nieważną kartkówką, którą mogę nawet zawalić ;p]

Karzeł pisze...

[No ej... Czemu nikt mi tu nie odpisuje? Ann Hershel ;<]

Karzeł pisze...

[Rozumiem. Albo i nie bo od tygodnia nie byłam w szkole xD ]

Leo Rough pisze...

[to on musi być słodki z tymi niebieskimi odnóżami! ;p]

Słowa zamarły mu w gardle, gdy dostrzegł niewielką, samotną kroplę płynącą po policzku kobiety. Patrzył na tę łzę jak zahipnotyzowany, śledził wilgotną ścieżkę, którą wyznaczyła, a potem, z czymś w rodzaju ulgi, zauważył, jak znika w plątaninie ciemnych włosów. Nie potrafił stwierdzić, co czuje. Na pewno nie było mu w tamtej chwili miło i przyjemnie.
Zrozumiał, że nie może liczyć na obojętność ze strony Spencer. Jak mógł w ogóle pomyśleć, że ona kiedykolwiek pogodzi się z jego odejściem? Teraz widział to wyraźnie: jak usilnie stara się, by nie pokazać, że bardzo cierpi. Może kiedyś upora się z tymi uczuciami, których Leo nie chciał w niej widzieć, ale on raczej tego nie doczeka. Zresztą, to nie było ważne. Nie chciał się dłużej zadręczać.
- Wiem. - szepnął znowu, jedynie przelotnie spoglądając w jej oczy. Zbyt dużo było w nich cierpienia, by mógł sobie z nim poradzić.
Przymknął powieki, gdy pochylała się nad nim. Dotyk jej warg sprawił, że na chwilę zapomniał, gdzie jest i co się właśnie z nim dzieje. Przypomniał sobie o cudownych chwilach, które nie tak dawno z radością dzielili, a które, jak mu się wydawało, już nigdy nie miały się powtórzyć. Z trudem przywołał obraz uśmiechu ukochanej, a potem, nagle, otworzył oczy, jakby spodziewał się, że kąciki jej warg będą uniesione, a oczy lśniące. Nic takiego nie zobaczył, więc jedynie znów uciekł wzrokiem gdzieś w bok, układając zaciśnięte w pięści dłonie na łóżku.

[wybaczam, wybaczam ;)
już wymyśliłam! S. mogłaby znaleźć badania kliniczne gdzieś niedaleko Murine, a potem zmusić Leośka do wstąpienia do programu. co myślisz? ;>
no a jak poszło? musiałaś się tak stresować? ;p]

Unknown pisze...

[ Haha, to ja jej właśnie zeszyt od pp ostatnio cały pomazałem korektorem i jeszcze "przypadkiem" okładkę jej porwałem długopisem kilka razy xd ale się zemściła, bo jakoś tak zrobiła, że się nadziałem dłonią na jej długopis i jeszcze nią przejechałem po nim, także mam sznytę długą na kilka centymetrów xd ale generalnie najlepszą rozrywką jest i tak pisanie jej po rękach xdd
no :P
happysad się pisze z małej -.- zawsze chciałem na ich koncert, no kurde! ale zawsze coś mi wypadało. KLASYK! :D a ja to zawsze śpiewałem: http://www.youtube.com/watch?v=eLOvu0yafUE domyśl się dlaczego xd
haha, zapraszam do nas, grają na każdej imprezie xd
No, to Hello Alone jest zajebiste i kurwa się na tym tekście nie mogłem skupić i w końcu musiałem wyłączyć xd Enej nie lubię. Ej! Ciecierecie jest zajebiste, czepiasz się ;pp hmmm... teraz jestem chory, więc mam czas i z reklamy przyczepiło się do mnie dzisiaj to, nawet sobie kurwa tańczyłem do tego, jak nikogo nie było, średnio tylko co 5 sekund wypluwając sobie płuca od kaszlu xd
http://www.youtube.com/watch?v=33uIiOHlttE Tymbark NEXT ^^
tekst tego kawałka jest zajebisty, trzeba przyznać, ale muszę mieć odpowiednią fazę, żeby się w tę muzykę wkręcić.
Miałem też czas przeszperać YT (trzeba nowe kawałki na Londyn) i normalnie kilka zajebistych znalazłem :P
http://www.youtube.com/watch?v=R7c1P-NPOpM poczekaj, aż się rozkręci ]

W odpowiedzi wyszczerzył się do niej, najszerzej jak tylko potrafił, po czym roześmiał się.
- Za to mnie uwielbiasz - dumnie się wypiął, po czym powrócił do normalnej, lekko przygarbionej pozycji, która była jego przyzwyczajeniem nabytym przez treningi, gdzie w pozycji walki nie było mowy o byciu wyprostowanym.
Mina mu jednak zrzedła, gdy usłyszał, co powiedziała. Choroby jakoś go przerażały, szczególnie te dotyczące znajomych mu osób. Leo nigdy nie poznał, ale wystarczyło, że dla Spencer był tak ważny. Oblizał nerwowo wargi i posłał jej niepewne spojrzenie.
- Mógłbym zacząć pierdolić o nowoczesnej medycynie i tak dalej, ale to bez sensu, bo i tak przecież o tym wiesz. Myślę, że skoro ma taką fajną dziewczynę to na pewno będzie walczył i w końcu wygra, a wasze życie będzie jednym wielkim happy endem - uśmiechnął się lekko i poklepał ją po ramieniu. Podświadomie wierzył w takie rzeczy, ale jakoś niekoniecznie w to, że mogłyby dotyczyć kiedykolwiek jego samego. Po chwili zwiesił głowę i zaśmiał się cicho pod nosem.
- Tą jedyną, tak, kurwa, jasne, że tak - mruknął i przejechał dłonią po twarzy. W końcu się wyprostował i skinął na barmana, by ten podał mu jeszcze jeden kieliszek. - Znasz mnie, ja się nie potrafię zakochać. A nawet jeśli się w coś wpakuję, to i tak muszę to spierdolić. Jestem w tym mistrzem - uśmiechnął się sztucznie i uniósł szkło, w geście toastu. - Więc wypijmy za twoje szczęście i moje pierdolenie - powiedział, po czym jednym haustem opróżnił całą jego zawartość.

[ bym powiedział spierdalaj, ale jesteś dziewczyną, wiec powiem - nie znasz się! on jest bardziej skomplikowany niż myślisz xd ]

Leo Rough pisze...

[o jej, to ona ma cały zwierzyniec ;p moja sobie tylko kupiła takie dziwne włochate coś, woła na nie Mieszko i mówi, że to koszatniczka ;p]

Pytanie kobiety sprawiło, że znów poczuł wyrzuty sumienia. Nienawidził siebie za to, że jego ukochana mogła poczuć się niechciana czy odrzucona przez jedno głupie, uciekające spojrzenie. Nie panował nad tym odruchem, naprawdę nie mógł się przemóc, by patrzeć w te jej smutne oczy bez uczucia rozrywającego serce bólu. Zdecydowanie był w tamtej chwili egoistą i nie potrafił nic z tym zrobić.
- Nie. - mruknął, rozluźniając zaciśnięte pięści i zachęcająco poruszając palcami. Gdy poczuł, jak drobna dłoń układa się wygodnie w jego uścisku, przyciągnął ją do swoich ust i, z zamkniętymi oczami, przycisnął wargi do chłodnej skóry na jej wierzchu.
Nie mógł zmusić się do mówienia. Chciał przeprosić Spencer za swoje zachowanie, chciał zapewnić ją, że dadzą sobie radę, poprosić, by dbała o siebie... Miał jej tyle do powiedzenia, a słowa odmawiały mu posłuszeństwa.

[nie przesadzaj. ja i tak mam radochę z każdego komentarza ;p
w sumie może być nawet zaraz, w sensie następnego dnia czy coś. jak chcesz ;)
to dobrze ;) ale to trzeba coś z tym zrobić, nie wiem, z wychowawcą rozmawialiście?]

Leo Rough pisze...

[Kraków to dobre miasto dla kotów ;) jeśli wiesz, co mam na myśli ;p]

Nie miał w planach zasypiać. Czuł się już przecież całkiem nieźle, nie licząc problemów z oddychaniem, do których właściwie mógłby się przyzwyczaić. Wiedział, że jeszcze przez kilka dni będzie odsypiał ciężką chorobę, z którą jego organizm jakimś cudem sobie poradził, ale nie spodziewał się, że będzie najzwyczajniej odpływał w zupełnie nieodpowiednich momentach. Nigdy wcześniej mu się to nie zdarzało, przeciwnie, od lat walczył z bezsennością, przez którą całe noce potrafił przesiedzieć w kuchni przy butelce tequili.
Obudził się jakiś czas później, ponownie czując nieprzyjemne drapanie w gardle, które jednak minęło szybko za sprawą czuwającej przy nim pielęgniarki, podsuwającej mu szklankę z wodą. Pomogła mu usiąść, a właściwie jedynie unieść głowę i ramiona, a potem napoiła go jak małe dziecko. Nie potrafił jednak czuć się przez to zażenowanym - woda była chłodna i przyjemnie łagodziła pieczenie, które wciąż odczuwał po intubacji.
Przez chwilę rozglądał się po pokoju z tej nowej, wyższej pozycji, z pewną ulgą odkrywając, że nikogo poza pielęgniarką przy nim nie ma. Dzięki temu mógł dać pochłonąć się myślom, które niespokojnie kotłowały się w jego głowie. Zastanawiał się, co powinien zrobić. Z całego serca pragnął już wrócić do domu, pomyślał więc, że może wypisać się ze szpitala na własną odpowiedzialność i w spokoju spędzić ostatnie chwile w wygodnym łóżku, pod ulubioną pościelą, patrząc na dzieci bawiące się na placu zabaw. Stwierdził jednak, że Spencer nie pochwali tego, więc z żalem pożegnał słodką wizję, postanawiając poczekać i przedyskutować możliwe wyjścia z ukochaną. Tylko czy ona da radę rozmawiać o tym wszystkim spokojnie?

[ja jestem miły człowiek, przecież wiesz ;)
pisz już w następnym, a co! nudno się robi ;p
a, no chyba że tak. można przecierpieć ;p kurczę, fajnie się masz. ja mam taki głupi plan, że i geografię, i głupią historię i, kurwde, jakiś wos mam w trzeciej klasie -.-]

Leo Rough pisze...

[o, ja też zdecydowanie wolę psy. mam moją sunię już dziesięć lat i po prostu nie wyobrażam sobie życia bez niej! :)]

Dziwnie mu było tkwić samemu w tej cichej, ciemnej sali, za towarzystwo mając jedynie mrukliwą, nieskorą do rozmowy pielęgniarkę. Owszem, zajrzała do niego Kat, ale była zbyt roztrzęsiona, by być w stanie wykrztusić choć słowo. Płakała przez kilkanaście minut, tkwiąc przy jego łóżku, drżąc na całym ciele i co jakiś czas pociągając irytująco nosem. W końcu jednak od tej męczarni uwolnił go lekarz, uświadamiając blondynce, że Leo potrzebuje spokoju i snu. Dziewczyna zniknęła tak szybko, jak się pojawiła, a szatyn, w głębi serca, miał nadzieję, że więcej nie będzie go już męczyć. Kochał ją, ale nie potrafił znieść jej rozpaczy. I o ile smutek Spencer sprawiał, że czuł się winny i jak najszybciej chciał jej pomóc, to ponury nastrój siostry niesamowicie go złościł, do tego stopnia, że miał ochotę powiedzieć jej, by się opamiętała i zostawiła go w spokoju. Później jednak przyszły wyrzuty sumienia, że tak źle myślał o Kat, która przecież tyle dla niego zrobiła, ale gdy poprosił pielęgniarkę, by ją zawołała, ta odparła, że jest już po godzinach odwiedzin. Mruczała coś potem o "układach" i "znajomościach", ale Leo nie słuchał jej, na nowo pogrążając się w rozmyślaniach.
Mimo wszystko spoglądał w kierunku drzwi za każdym razem, gdy na korytarzu rozlegały się kroki. Nie chciał przyznać się sam przed sobą, że czeka na wizytę ukochanej, bo wiedział przecież, że nawet nie zostałaby wpuszczona do jego sali. Za każdym razem, gdy zamykał oczy, by się zdrzemnąć, słyszał szum otwieranych drzwi, a gdy tylko unosił powieki, okazywało się, że to tylko jego mózg podsuwa mu dźwięki, które chciałby usłyszeć. Przez całą noc, co kilka chwil budził się, wodząc niespokojnym spojrzeniem po pomieszczeniu, jakby spodziewając się, że nagle Spencer wyskoczy zza któregoś monitora, śmiejąc się z niego, że wcześniej jej nie zauważył. Dopiero nad ranem zapadł w mocny, głęboki sen, a gdy nadszedł czas obchodu, czuł się już niemal zupełnie wypoczęty, gotowy, by wstać z łóżka i wrócić do domu. Okazało się jednak, że ciało wciąż ma słabe i zmęczone, co wprawiło go w ponury nastrój. Uporał się z nim jednak szybko, bo zaraz przypomniał sobie, że już za chwilę, za kilka minut będzie przy nim Spencer, na co jego serce zareagowało przyspieszonym biciem. Nie myślał o tym, co wydarzyło się poprzedniego dnia, wolał skupić się na tym, co go czeka, a właściwie tylko na pozytywnych rzeczach, jak powrót do domu, który - jak instynktownie przeczuwał - zbliżał się już wielkimi krokami.
Chciał wyglądać dobrze, gdy zjawi się jego ukochana. Nie mógł znieść myśli, że znów zobaczy go takiego - bezbronnego i słabego, z szarą twarzą i policzkami pokrytymi stanowczo zbyt długim zarostem. Na szczęście na dyżur wróciła jedna z pielęgniarek, które darzył sympatią, i która z chęcią pomogła mu usiąść, a potem ogoliła go i rozczesała posklejane włosy, cały czas przy tym żartując i zabawiając go rozmową, by nie czuł się skrępowany. Podziękował jej najpiękniej, jak potrafił, już planując, że, gdy tylko opuści szpital, przyśle jej ogromny bukiet kwiatów.
Gdy Spencer w końcu pojawiła się w drzwiach, Leo już od jakiegoś czasu zaczął zastanawiać się, czy w ogóle przyjdzie. Gdzieś w jego głowie zaczęła kiełkować nieśmiała, ale niesamowicie bolesna myśl, że zostawiła go, uciekła od tego piekła, na które skazała się, wiążąc się z nim. Dlatego nieopisana była jego radość, gdy stanęła w progu, wyglądając już dużo lepiej, niż poprzedniego dnia. A potem odezwała się tym swoim aksamitnym głosem, na który Leo zareagował szerokim, prawie szaleńczym uśmiechem, od razu potrząsając głową. Czekał, aż podejdzie do łóżka, a gdy w końcu znalazła się blisko niego, nie krył swojej radości.
- Odpoczęłaś? - zapytał, podziwiając jej znów puszyste, falujące włosy i zdecydowanie zdrowszy odcień skóry.

Leo Rough pisze...

[nareszcie dorównałam Ci długością - wyskoczyło mi nawet, że komentarz jest za długi ;p
fizyka też Ci odpada? my mamy tak pół-rozszerzoną, bo dostaliśmy te godziny dyrektorskie. połowa mojej klasy ma w planach zdawać fizę na maturze, przynajmniej podstawę, bo póki co jeszcze jest wymagana na niektóre medyczne kierunki.]

Leo Rough pisze...

[pewnie masz rację, ale moja jakoś nigdy nie wyglądała na nieszczęśliwą. najpierw biegała z nią moja siostra, potem ja, teraz już jest na takie szaleństwa za słaba, zamieniła się w leniwca ;p całymi dniami leży gdzieś w kącie, udając, że jest mniejsza niż w rzeczywistości ;p]

A on z zachwytem wpatrywał się w uśmiech kobiety, na zapas nasycając się jej spokojem. Ciepło bijące z jej rozjaśnionych oczu sprawiało, że miał ochotę przyciągnąć ją do siebie i tkwić tak do końca świata. Znów jednak przypomniał sobie o słabości swojego ciała i na kilka chwil jego uśmiech zbladł, ale zaraz powrócił, jeszcze silniejszy i weselszy niż przed momentem, gdy Spencer pochyliła się nad nim i poczuł jej miękkie wargi na swoich ustach. Przez kilka sekund wstrzymywał oddech, jakby spodziewał się, że obdarzy go jeszcze jakimiś pieszczotami, ale póki co musiał zadowolić się tym przelotnym pocałunkiem, który wywołał w nim uczucie niedosytu.
Szybko jednak zapomniał o wszystkim, gdyż bez reszty pochłonęła go opowieść brunetki. Żałował, że nie mógł razem z nią zjeść kolacji, położyć się do łóżka, poczuć zapach świeżo umytych włosów, wtulić twarz w słodkie miejsce przy jej szyi... W jego oczach czaiła się tęsknota, tak silna, że nie był w stanie odezwać się słowem: gardło miał ściśnięte, a wargi rozedrgane. Starał się nie okazywać, jak bardzo boli go to, że musieli spędzić tę noc osobno, więc z ulgą przywitał zmianę tematu.
Przejął od kobiety zadrukowane kartki, natychmiast wczytując się w tekst. Zmarszczył brwi, zacisnął wargi i tkwił tak przez kilka chwil, nie bardzo rozumiejąc, co takiego czyta. Gdy skończył, jeszcze przez chwilę wpatrywał się w zamazujące mu się przed oczami litery, a potem uniósł spojrzenie na ukochaną. Było puste. I zaskoczone.
- Myślałem, że ty... Że już... - mamrotał, nie potrafiąc zebrać myśli. Znów złączył wargi, tworząc z nich wąską linię, jakby powstrzymując cisnące się na usta słowa. Potem westchnął cicho, przecierając drżącą dłonią czoło, nagle pokryte drobnymi kropelkami potu.
- Kiedy dzisiaj cię zobaczyłem, pomyślałem, że pogodziłaś się z... tym. - rzucił nagle, trochę jak wyzwanie, ale zaraz jego spojrzenie złagodniało, a ręka odszukała ukryte gdzieś w zagięciach pościeli palce kobiety.

[;)))
fizyka jest spoko. fajnego kolesia miałam w ostatnim semestrze, potrafił przekazać swoją wiedzę i zainteresować. myślę, że to w sumie całkiem potrzebny przedmiot w farm-chemie, tym bardziej, że potem, na medycynie, jest mnóstwo fizyki. nawet jeśli nie jest potrzebna matura, żeby się tam dostać.]

Leo Rough pisze...

[labrador ;)]

Nie chciał widzieć wyrazu jej twarzy, ale nie potrafił odwrócić wzroku. Bał się, że jego reakcja zrazi ją tylko do niego, a nie do tych badań, o których od razu pomyślał, że są szaleństwem. W jej oczach nie było jednak wrogości, co odkrył z ulgą, ale też z pewnym zdziwieniem. Nie zasłużył na jej wyrozumiałość, doskonale o tym wiedział, bo jego myśli były zdecydowanie nieprzyjazne. Budził się w nim bunt, który tłumił, widząc niepewność w spojrzeniu ukochanej. Nie chciał jej skrzywdzić, ale miał też dość swojego cierpienia i bólu, który towarzyszył mu już od tylu miesięcy. Tylko jak jej to wyjaśnić?
Wysłuchał jej w milczeniu, znów spoglądając na wydruk. Przebiegł palcami wolnej dłoni po linijkach tekstu, ponownie analizując znaczenie wypisanych na czarno słów. Był to z większości medyczny żargon, z którego niewiele rozumiał, ale główna idea dotarła do niego bez trudu. Nie padły żadne obietnice. Za to groźby były wyraźne aż nadto. Skrzywił się, czytając po raz kolejny o możliwych komplikacjach podczas eksperymentalnego leczenia, a także o przewidywanych rezultatach. Jeśli wszystko się powiedzie, za kilka miesięcy powinien być gotowy do przeszczepu szpiku. Tak, to była kusząca propozycja, ale na razie nie potrafił stwierdzić, jaki ma do niej stosunek.
Uniósł wzrok na ukochaną, kiwając jedynie głową na powtórzoną dwukrotnie prośbę. Zamierzał przemyśleć całą sprawę dokładnie, ale wiedział, że nie podejmie żadnej decyzji bez Spencer. Chciał zapytać o jej zdanie, dowiedzieć się, co myśli o względach praktycznych - badania nie odbywały się w Murine, a więc wiązało się to z męczącymi dojazdami. Miał tyle wątpliwości! Nie potrafił sobie wyobrazić, z czym boryka się jego ukochana, ale nawet nie zdążył jej o to zapytać: już zmieniła temat. Od razu dostrzegł pewne wymuszenie w jej uśmiechu, choć, równie dobrze, mógł je sobie wymyślić. Odwzajemnił ten grymas, czule przytulając do swojego policzka jej dłoń.
- Wiem. Ja też. - odparł szeptem, patrząc świdrująco w jej oczy. - Pytałem już o to. Jutro mam wrócić na normalną salę, a za parę dni będę mógł wrócić do domu, o ile nic się nie stanie. - wyjaśnił, ostatnie słowa wypowiadając najciszej, jak się dało, jednocześnie spuszczając wzrok na tkwiące wciąż na jego kolanach papiery.

[no to racja, matma się bardziej przyda w takiej sytuacji ;)]

Leo Rough pisze...

[o, jakie słodkie wizje ;p]

Na jej słowa uśmiechnął się szeroko, na chwilę zapominając o wszystkim, a skupiając się na jej oczach, w których teraz dostrzegał rozmarzenie i nieokreślone ciepło, czułość. Zazwyczaj wiązał te uczucia z litością, ale tym razem wiedział, że to coś więcej, a ta świadomość nieodmiennie powodowała w jego głowie mętlik. Nigdy nie spodziewał się, że ktoś obdarzy go miłością tak prostą i słodką, że ktoś zdoła go pokochać w taki właśnie sposób. Dziwił się, choć sam czuł to samo. Nie było na świecie nic łatwiejszego, niż kochać Spencer.
Powoli wszystko układało mu się już w głowie. Wiedział, czego chce: spokoju ukochanej. A jedyny sposób, by osiągnąć go na dłużej niż kilka chwil, to pokonać chorobę. Z kolei tutaj wykorzystał już wszelkie możliwe wyjścia, poza tym jednym, które ona sama z taką swobodą mu podsunęła. Mimowolnie spojrzał na leżące wśród pościeli kartki, teraz już pogniecione i rozsypane pomiędzy fałdami kołdry. Na jego usta wpłynął lekki, niepewny uśmiech, gdy niechętnie odsunął od swojej twarzy dłoń ukochanej i położył ją na brzegu łóżka, wciąż splecioną ze swoimi palcami.
- Myślisz, że to dobry pomysł? - zapytał. Zadał najłatwiejsze, najbardziej dziecinne pytanie, ale to ono cisnęło mu się na usta, nie był w stanie go powstrzymać. Poza tym wiedział, że odpowiedź na nie może mu dużo dać. Więcej nawet: był pewien, że właśnie na jej podstawie podejmie ostateczną decyzję.

Unknown pisze...

[ w sensie, że taka delikatna bardzo ironia? ;p
haha, a wiesz, że w tamtą płytę zainwestowałem, a właściwie mój ojciec zainwestował, jakieś dwa lata temu na imieniny? ;p kurde, dawno ich w sumie nie słuchałem. Zawsze gdzieś w październiku powraca mi faza. A z "Mów mi dobrze" (o której wspomniałem) najbardziej lubię to - http://sylusia2406.wrzuta.pl/audio/4Fr28NlSGwK/happysad_-_nie_ma_nieba za przezajebisty tekst, którym miałem zapisane wszystkie zeszyty w gimnazjum ;p
haha, tak samo przyjaciółka Patryka też się wkręciła ;p
ta, kuruję się i jutro trzeba się ogarnąć i spakować, obczaić godzinę odjazdu i zgrać muzykę na iPoda. No i coś do żarcia kupić xd
Ty! Ja to skądś znam! Wiem! Pamiętasz jak był taki Louis, czy ktoś tutaj? To właśnie ta autorka mi przesłała ;p
"kumpel podesłała"? xd a to to już znałem dawno i jeśli nie Tobie, to Patrykowi wysyłałem. Gdzieś na przełomie stycznia i lutego towarzyszyło mi każdego ranka w miejskim ;p
A mnie wzięło na inną muzykę.
http://www.youtube.com/watch?v=uPy5igZJnVw
http://www.youtube.com/watch?v=wfTje59G-4I
kurwa, po 3 godzinach udało mi się z kuzynem wreszcie naprawić tę pieprzoną maszynę do pisania i od 20:00 przepisuję swoją "książkę" i tak mam zamiar na tym dociągnąć ją do końca przez wakacje ;p ]

On nigdy nie pragnął happy endu. Właściwie, nawet nie był w stanie wyobrazić sobie, jak można funkcjonować w tak poukładanym życiu. On mimo wszystko wolał wyzwania i lubił, gdy szło mu pod górkę, a to dlatego, że odczuwał wtedy wszystko ze zdwojoną siłą, a to go nakręcało. Zaszyć się gdzieś z ukochaną osobą i mieć pewność, że już zawsze tak będzie, wcale go nie pociągało.
- Nie czepiaj się słówek, dobra? - zmrużył oczy i posłał jej mordercze spojrzenie. Owszem, powtarzał tak zawsze, ale tylko po to, by nie posądzono go o hipokryzję. W sumie jednak teraz był na takim etapie życie, że wszystkie te rzeczy "których nie wykluczał, ale nie planował" właśnie miały miejsce, co zupełnie go wybiło z dotychczasowego rytmu.
Zaśmiał się gorzko i uniósł brwi na moment, po czym spojrzał na nią w bliżej nieokreślony sposób.
- Kilka godzin temu spieprzyłem, dlatego jestem tutaj i się powoli upijam, jak zwykle zresztą - mruknął i odpalił następnego papierosa. - A ominęło cię w sumie nie wiele... tak tylko mi się całe życie wywróciło do góry nogami - wzruszył ramionami i całą swoją uwagę poświęcił w utworzenie tego głupiego kółka z dymu.

[ Ty, a co Ty mój cytat wcisnęłaś w usta Tony'ego? ;p nie żebym się nie zgadzał, ale no... xd
Nie muszę udawać ;pp
no żesz kurwa, ja pierdolę, wiedziałem, że tak będzie... xd ]

Leo Rough pisze...

[no, może nie aż tak dalekiej, co? ;p to "może" mnie dobiło! xd
swoją drogą, spotkałam dzisiaj na mieście tego barmana, o którym Ci pisałam. chyba miałaś rację co do niego ;p]

W napięci czekał na jej słowa, doskonale wiedząc, że odpowiedź sprawia jej pewną trudność. Widział to w wyrazie jej twarzy, w sposobie, jakim gładziła jego dłoń, w skuleniu ramion. Nie chciał, by tak zareagowała, ale potrafił docenić fakt, że się przejmuje. Nie mógł tego znieść, ale doceniał.
Słuchając jej odpowiedzi, pomyślał, że coś przed nim ukrywa. Był to tylko przebłysk, bo zaraz przypomniał sobie o ich niedawnej kłótni, po której obiecali sobie, że nie będą mieć więcej sekretów. Mimo wszystko na nowo obudziła się w nim niepewność, dławiąca i ściskająca boleśnie żołądek, znajoma niepewność, której nienawidził z całego serca.
- Nie myśl o tym za dużo. Teraz moja kolej, żeby się trochę pomartwić. - rzucił, siląc się na wesołość. Przeczesał wolną dłonią opadające na czoło włosy, a potem zagarnął wydruki i zsunął je na brzeg łóżka, postanawiając pozbyć się sprzed oczu słów, które wywoływały w nim same negatywne uczucia.
- Wiesz, kiedy mogą mnie przyjąć? - zapytał po chwili, wciąż niepewnie, choć dla dobrze znającej go Spencer powinno być jasne, że już podjął decyzję.

Marta pisze...

Viktoria dziwnie się czuła, kiedy była prowadzona do sekretariatu. Wszyscy się patrzyli na nią, jak by coś zrobiła niedobrego. Ich oczy były przerażające, ale przyszła studentka za bardzo się tym nie przejmowała. Dziewczyna nie mogła się przyzwyczaić, że to tu bd chodzić, jeśli ją przyjmą. Przyszło jej jedno na myśl, ale nie wiedziała, czy zapytać się tej kobiety, lub czy też nie, ponieważ naprzykład może nie mieć czasu, albo ona tutaj nie pracuje, ale zawsze można spróbować. Przystanęła i podrapała się po czubku głowy i zapytała.
- Przepraszam, czy mogłaby mnie pani oprowadzić po uniwerstytecie, kiedy załatwie sprawy w sekretariacie?
Nie wiedziała co zrobić, kiedy ona zaaraguje na jej prośbę.
- Gdyby co, nie jest to konieczne, no ale bym bardzo chiała poznać bardziej to miejsce. - dokończyła Viktoria.
Zastanawiała się, co odpowie jej brunetka, czy odprawi ją z kwitkiem, czy oprowadzi ją.


[Długo myślałam co tu napisać, no i coś wymyśliłam. ;D ]

Karzeł pisze...

Ann nie potrafiła odgonić demonów w miejscu, które im sprzyjało. Bycie na terenie wroga zawsze demobilizowało i demotywowało. Szczęściem siły walki jej nie brakowało i choć trochę potrafiła poradzić sobie z tym, z czym walczyła. Usiadła na krześle, przysuwając się do stolika i zawiązała mocniej szlafrok. Zsunęła ze stop kapcie i usiadła po turecku, opierając się o blat stołu.
Uniosła głowę słysząc czyjś głos i skinęła, swoją zgodę potwierdzając krótkim "jasne". Zrobiła miejsce, przesuwając się. Przesunęła wzrokiem po twarzy kobiety oraz tm, co trzymała. Zaraz też przybrała uśmiech na twarz i wzrok wbiła w w swoje dłonie.

Leo Rough pisze...

[no nic! ;p
zacznę Ci wierzyć, wiesz? ;)]

Poczuł nieprzyjemne ukłucie, gdy usłyszał jej niepewne pytanie. Obawiał się, że Spencer będzie obwiniać o najdrobniejsze niepowodzenie podczas leczenia i już zastanawiał się, jak tego uniknąć. Słowa były w tym wypadku niewystarczające, zrozumiał, że powinien zmienić swoje nastawienie, by jakoś ją uspokoić. Powinien być przynajmniej tak silny, jak ona, choć dużo dałby za to, żeby nie musieć się już przejmować czymkolwiek. Ale na ten moment jeszcze trochę poczeka.
- Nie, kochana, oczywiście, że nie. - odparł łagodnie, unosząc na chwilę dłoń do jej policzka, by przebiec palcami po jego gładkiej skórze, a potem odsunąć na bok opadające na twarz kosmyki włosów. Uśmiechnął się.
Kolejne słowa kobiety wywołały w nim silne uczucie niepokoju, któremu niewiele brakowało do paniki. Sam nie wiedział, czego się spodziewać i czego tak naprawdę chciał. Wolałby, żeby leczenie rozpoczęło się od razu czy raczej oczekiwał, że zostanie dopuszczony do programu dopiero za kilka tygodni? Tydzień wydawał mu się zły, nieodpowiedni, wręcz nielogiczny... Skinął krótko głową, przez chwilę dochodząc do siebie - wyrównując oddech i uspokajając przyspieszone bicie serca.
- Możesz nas zgłosić? Teraz? - zapytał cicho, jakby bojąc się, że głos mu zadrży. Nic takiego jednak się nie stało, więc odchrząknął, a potem przywołał na twarz niemrawy uśmiech.

Leo Rough pisze...

Zauważył jej zdziwienie i sam poczuł się zaskoczony. Czy to nie było coś, czego chciała? Spodziewał się raczej, że się ucieszy, może nie przesadnie, ale przynajmniej dostrzeże znów w jej oczach szczerą wesołość, której tak mu brakowało. Nie powstrzymał skrzywienia warg, gdy dostrzegł, jak jej brwi wędrują ku górze, a źrenice powiększają się do rozmiarów monety. Zaraz potem jednak uśmiechnął się lekko, starając się nie wypaść z roli.
- Hej, bo jestem gotowy się rozmyślić. - rzucił swobodnie, na moment marszcząc czoło i mrużąc oczy, jakby groził ukochanej. Roześmiał się, chcąc choć odrobinę rozładować napiętą atmosferę. Wiedział jednak, że tak łatwo nie wywinie się od zapewnienia Spencer, że naprawdę, w stu procentach, jest pewien swojej decyzji.
- Nie potrzebuję więcej czasu. Nie mam więcej czasu. - dodał bez żalu, przeciwnie, uśmiechając się ciepło i szczerze. By zapewnić kobietę o prawdziwości swoich słów, patrzył jej prosto w oczy, doskonale wiedząc, że w tej chwili nie wyczyta z jego tęczówek obaw czy niepokoju. Tak, był spokojny, bo... bo w jego głowie już rodziła się słodka wizja, której może nie chciał dopuścić do głosu, ale wiedział, że i tak w końcu weźmie górę. Potrzeby serca zawsze wygrywały u niego ze zdrowym rozsądkiem.

[oj tam, oj tam... ;p
wymieniliśmy się numerami telefonów ;) się okazało, że mamy kilku wspólnych znajomych i idziemy całą paczką na ognisko w przyszłym tygodniu. zobaczymy, co z tego wyjdzie ;) ;p]

Leo Rough pisze...

Dostrzegł to jej uważne spojrzenie, które tak dobrze znał i które niejednokrotnie złościło go czy irytowało. Tym razem jednak zniósł je bez mrugnięcia okiem, uznając je za oznakę troski, przed którą nie potrafił się bronić. Chciał, by ukochana w końcu poczuła, że grunt pod ich stopami przestaje drżeć - nawet jeśli do tego było im jeszcze daleko.
Obserwował każdy ruch brunetki, starając się zrozumieć, co tak naprawdę czuje. Wciąż nie mógł tego określić, choć bardzo się starał, bo mętlik panujący w jego myślach zaczynał go męczyć. Postanowił jednak poddać się, co przyszło mu zaskakująco łatwo, a to ze względu na niespodziewany ruch kobiety, która zerwała się z krzesła i wybiegła z sali.

Leo tkwił w łóżku z szeroko otwartymi oczami i zagryzioną dolną wargą. Przez chwilę patrzył na ukochaną, mając nadzieję, że przekaże jej telepatycznie myśli, ale gdy to się nie stało i Spencer wyrzuciła z siebie już wszystkie słowa, mężczyzna ze świstem wypuścił z płuc powietrze i opuścił głowę. Zaraz potem zaśmiał się cicho, spoglądając na nią kątem oka.
- Trochę mi to poplątało plany. - wymamrotał, niemal nie otwierając ust. W sali rozległo się donośne chrząknięcie i Leo mimowolnie skierował wzrok w stronę dźwięku. Stał tam znajomy już lekarz, mając bardzo niezadowoloną minę. Trzymał przed sobą plik dokumentów i długopis.
- Da nam pan chwilę? - zapytał niepewnie szatyn, a gdy mężczyzna skinął głową i wyszedł na korytarz, zaraz przeniósł spojrzenie na Spencer.
- Tylko proszę, nie złość się... - wymruczał Leo z miną zbitego psiaka. - Wychodzę już dzisiaj. Znaczy... Chcę się wypisać. Dzisiaj. - powtórzył, nieświadomie wstrzymując powietrze.

[o, jasne ;))]

Unknown pisze...

[ Kurwa, nie pytaj dlaczego, ale od razu mi przyszło na myśl: "O mnie się nie martw, o mnie się nie martw, ja sobie radę daaaaaam" xd
BYŁAŚ NA KONCERCIE?! Skubana.
Kostuchna to mój drugi ulubiony z tej płyty. A trzeci to ten
http://sylusia2406.wrzuta.pl/audio/2SiqkVf3MHQ/happysad_-_sami_sobie
haha xd o ile z muzyką mam problem, bo wszystkie kawałki, które chcę ściągnąć, są niszowe i nie mogę ich znaleźć, o tyle żarcia mam chyba pół walizki (chociaż pakowanie zostawiłem oczywiście na rano, bo mnie EURO wciągnęło i dopiero przed chwilą kuzyn poszedł xd).
dobre, dobre, ale ja kiedy wyjeżdżam nastrajam się raczej na takie... spokojne klimaty, bo w chuj nie lubię się żegnać. A ta druga to mnie swego czasu prześladowała ;)
http://www.youtube.com/watch?v=Rx-L8hxrJlg
http://www.youtube.com/watch?v=HU0AHsAmjBQ - ten koleś ma coś takiego w głosie, że mnie rozkłada na łopatki.
się przywaliłaś do tego, no ja pierdolę xd ]

A on lubił się martwić. I wbrew pozorem lubił się kłócić i lubił wszystko rujnować. W tym jednym przypadku zawsze wracał i wszystkie emocje stawały się jeszcze silniejsze, co powodowało, że tak się w to wszystko zaangażował. Był toksyczny, zdawał sobie z tego sprawę. Ale wbrew pozorom, mimo wszystko, był cholernie oddany.
Uśmiechnął się lekko, choć był to uśmiech człowieka, który czuł się raczej zażenowany. Wypuścił dym z ust i odchrząknął, jakby przygotowywał się do dłuższej wypowiedzi.
- Ma na imię Diego, pochodzi z Hiszpanii. Poznaliśmy się w klubie i jakoś tak wyszło, że na jednej nocy się nie skończyło. I jakoś tak mi kurwa na nim zależy i tak ciągle o nim myślę i... ja pierdolę, kilka razy prawie mu wyznałem miłość, ale się jednak powstrzymałem, bo przecież kretyna nie będę z siebie robił - wzruszył ramionami i znów zaciągnął się dymem. - Aha! I co najważniejsze! Jestem mężczyzną - skwitował z szerokim, dość sarkastycznym uśmiechem.
- Postawić ci jeszcze jednego drinka? - zapytał, dopiero teraz odwracając się w jej stronę. Wypił tutaj już za dużo, przez to był skłonny to wywnętrzniania się. Choć wiedział, że powiedział za dużo i raczej nie w odpowiedni sposób to jakoś w ogóle się tym nie przejmował. Tak naprawdę Spencer była pierwszą osobą postronną, która się o tym wszystkim dowiedziała.


[ eee tam, pierwsza połowa, jakby na to nie patrzeć, zajebista.
jakież kurwa niemal naukowe wytłumaczenie xd
... ]

Leo Rough pisze...

Tkwił przed nią z zagryzioną wargą, pokornie wysłuchując tego, co ma do powiedzenia. Miał ochotę odwrócić wzrok, by móc udać, że nie widzi, co się z nią dzieje, ale szybko uznał, że byłaby to oznaka tchórzostwa. A tchórzem być nie chciał, dlatego cierpliwie poczekał, aż pozwoli mu się odezwać, a emocje choć odrobinę opadną. Tak się jednak nie stało, bo szok, który początkowo odmalował się na jej twarzy, ustąpił miejsca złości. Z tą Leo nie mógł walczyć.
- Tak. - odparł cicho, nieznacznie kiwając głową. Przeniósł wymownie wzrok na stojący przy łóżku stołek, a gdy dziewczyna nie posłuchała go i wciąż uparcie tkwiła przed nim, a mężczyzna tylko czekał, aż skrzyżuje na piersiach ręce i zmruży gniewnie oczy.
- Siadaj. I posłuchaj. - rzucił twardo, poruszając się niecierpliwie we wciąż chłodnej pościeli. Westchnął cicho, zbierając przez chwilę myśli.
- Pomyślałem tylko, że dobrze byłoby spędzić trochę czasu w domu, we własnym łóżku. Z tobą. - wymamrotał czule. - Przecież nie może być gorzej, prawda? Ale zrozumiem, jeśli będziesz przeciwna. W końcu to też problem dla ciebie. - dodał, starając się, by w jego głosie nie było zbyt wiele błagania, raczej obojętność.
Nie chciał, by ukochana poczuła się przymuszana do podjęcia jakiejkolwiek decyzji, choć z całego serca pragnął, by zgodziła się na jego wcześniejszy powrót do domu. Patrzył na nią i w myślach powtarzał: "Przecież właśnie tego chcesz!". Wiedział jednak, że jeśli odezwie się w niej ta uparta Spencer, już nie będzie w stanie z nią dyskutować.

[rozumiem. ja też mam cyrk! ;p]

Leo Rough pisze...

Widząc jej wrogość i frustrację, nie potrafił powstrzymać rodzącego się w nim buntu. Z jednej strony chciał ją uspokoić i zapewnić, że nie zrobi niczego bez jej wyraźnej aprobaty, a z drugiej miał nieodpartą chęć jakoś jej dogryźć, pokazać, że owszem, sam podejmie decyzję. Ta walka trwała w nim chwilę i jakoś nie potrafił określić, co tak naprawdę czuje. Było mu po prostu źle w tamtej chwili, górę brało zmęczenie i wciąż czający się w zakamarkach umysłu lęk. Zupełnie nie wiedział, co robić. Po chwili jednak dotarło do niego, co wcześniej powiedziała Spencer i... zamarł, wpatrując się w nią z mieszaniną strachu i wyzwania.
- Tak. Uważam, że jestem dla ciebie problemem. - rzucił twardo, z całych sił zaciskając spękane wargi. Poczuł przy tym pieczenie, ale nie przejął się nim, zbyt skupiony na drobnej sylwetce odcinającej się wyraźnie od ciemnych rolet, zasłaniających okno. Patrzył tak na kobietę przez chwilę, oddychając ciężko, z opóźnieniem uświadamiając sobie, że znów czuje ucisk na płucach. Zignorował go.
- Rzadko patrzyłaś ostatnio w lustro, co? - prychnął lekceważąco, spuszczając wzrok na swoje dłonie, splecione ciasno ze sobą w fałdach pościeli. Przed oczami miał twarz Spencer sprzed kilku dni: zmęczoną, szarą, z wystraszonym spojrzeniem i drżącymi wargami. Nie potrafił pozbyć się tego bolesnego obrazu z głowy. Nie chciał też wyjaśniać, co miał dokładnie na myśli, bo wiedział, że głos odmówi mu posłuszeństwa. Za bardzo cierpiał już wtedy, gdy sobie o tym przypominał.

Leo Rough pisze...

Jej słowa, które prawdopodobnie miały go uspokoić, spowodowały tylko, że zaczął drżeć gwałtownie na całym ciele. Głowa opadła mu niemal bezwładnie na klatkę piersiową, powieki zamknęły się, a dłonie zacisnęły w pięści - wszystko to, by odzyskać choć odrobinę równowagi, którą z taką łatwością utracił za sprawą kilku, zbyt pochopnie wypowiedzianych słów. Sapnął gniewnie, gdy uświadomił sobie, co krył za sobą ton głosu kobiety: wyczuł w nim niecierpliwość i złość, których nie chciał, nie rozumiał i nie miał zamiaru dostrzegać.
Potem było już tylko gorzej. Dźwięki, dochodzące do jego uszu - bo właściwie tylko tego zmysłu nie mógł "wyłączyć" - sprawiały, że żołądek ściskał mu się boleśnie, a na czoło wstąpiły drobne kropelki potu. Słowa, które padały z ust Spencer, raniły go bardziej, niż mógł się tego spodziewać. Czuł się tak, jakby... Jakby miała go zaraz zostawić. Paraliżował go strach, że pozwolił sobie na zbyt wiele. Że przesadził. Przeczucie, że zaraz usłyszy trzask zamykających się za nią drzwi, było wyraźne. Więcej nawet - jej ostatnie słowa sprawiły, że był już pewien, iż zaraz zniknie zupełnie z jego życia. Tego by nie zniósł. Gdy jednak dotarła do niego rozmowa kobiety z lekarzem, uniósł spojrzenie i z ulgą dostrzegł, że jego ukochana nie odeszła. Jeszcze. Widział jej dłoń, wiszącą w powietrzu zaledwie kilkanaście centymetrów od klamki i przeraził się, że naprawdę chce wyjść. Był skupiony tylko na niej, niemal nie docierały do niego słowa lekarza.
- Słucham? - zapytał, zwracając wciąż nieco nieobecne spojrzenie w stronę mężczyzny.
- Pytam, co ma pan zamiar zrobić. - rzucił onkolog niecierpliwie, a Leo potrząsnął gwałtownie głową. Najpierw chciał odpowiedzieć: nie wiem, ale powstrzymał się, w ostatnim momencie zagryzając koniec języka.
- Zostaję. - odparł sucho, na co lekarz zareagował jedynie krótkim sapnięciem, a zaraz potem opuścił salę, mrucząc coś pod nosem ze złością.
A Leo ponownie zamknął oczy i zsunął się po poduszce, by móc się położyć. Odetchnął kilkakrotnie głęboko, a gdy poczuł, że brakuje mu powietrza, odnalazł wiszącą przy łóżku maskę i, zanim ją nałożył, powiedział jeszcze:
- Ty naprawdę niczego nie rozumiesz.

[a ja robię durne literówki i wściekam się, po raz setny pisząc s zamiast a -.-]

Leo Rough pisze...

Jemu wręcz przeciwnie, cisza przyniosła długo wyczekiwaną ulgę i spokój. Na chwilę. Jakimś cudem udało mu się wyrównać oddech, drżenie ciała również ustąpiło, zaraz jednak nadeszła znajoma fala znużenia. Ogarnęło go potworne zmęczenie, poczuł, jak robi się ciężki i twardy, a spod zamkniętych powiek znikają czerwone plamy. Z ogromnym trudem pokonał wyczerpanie i otworzył oczy, słysząc szept z ust kobiety. Nie zrozumiał słów, ale mógł się domyślić, co powiedziała. Przez kilka sekund patrzył na nią, zaraz potem znów odwracając wzrok.
Gdy do jego uszu dotarł ponownie głos Spencer, zmusił się do spojrzenia na nią. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, tylko oczy miały wygląd oczu szaleńca - pełne były bólu i prawdziwej, żywej rozpaczy. Zaraz jednak zacisnął powieki i ułożył się wygodniej w pościeli, głowę twarz kierując w stronę sufitu. Zsunął na chwilę maskę, wiedząc, że nie przepuszcza przez siebie prawdziwego brzmienia słów, a potem przez pewien czas otwierał i zamykał usta, jakby przygotowując się do długiego monologu.
- Nie potrafię z tobą rozmawiać. Chyba nie będę próbował. - wymamrotał słabo w kierunku pęknięć na śnieżnobiałym suficie.
Oddech znów mu przyspieszył, stał się płytki, więc Leo uniósł dłoń - znów dygoczącą silnie - do pasków plastykowej maski, którą nasunął na twarz. Potem z jego ust wyrwał się cichy jęk, a obie ręce uniosły się i znalazły swoje miejsce na bladych policzkach i zmarszczonym czole mężczyzny, zakrywając szczelnie jego oczy.

[nie wygląda to najgorzej. też miałam taki problem, ale kilka razy skasowałam entery, zrobiłam znowu i w końcu zaczęło to wyglądać normalnie ;p a nowe zdjęcie - świetne! też teraz szukam czegoś, co by mi do Leośka pasowało, ale chodzi za mną tylko Winston i się zastanawiam, czy nie pożyczyć sobie jego wizerunku.]

Leo Rough pisze...

[jej, jak to dobrze, że Ty też robisz literówki ;p dwie minuty się zastanawiał nad tym: "bo co" ;p xd]

Nie potrafił wybaczyć sobie jednej myśli, wciąż wypływającej na powierzchnię jego umysłu; myśli, która drażniła go boleśnie, sprawiała, że czuł do siebie obrzydzenie i nienawiść; myśli, która pojawiła się nagle i nie chciała go opuścić. Myśli, że chce już zostać sam. Z całego serca pragnął już poddać się cierpieniu, nie tylko temu psychicznemu, które było oczywiste, ale też fizycznemu, które nieoczekiwanie znów zaatakowało mimo leków przeciwbólowych i całej tej kuracji, której był poddawany przez ostatnich kilka dni. Nie mógł uwierzyć, że naprawdę chce, by ukochana go już zostawiła. Odezwał się chyba zupełnie inny Leo, ktoś, kogo nie znał. I nie chciał znać.
Zaledwie po kilku chwilach od wyjścia kobiety, Leo zasnął. Obudził się szybko, chyba jeszcze bardziej zmęczony niż wcześniej, z bolącą głową i uczuciem niepokoju. Zalała go nienawiść do samego siebie, bo znów popełnił błąd. Wiedział już, że szybko sobie tego nie wybaczy. Nie mógł zrozumieć, co go podkusiło, że powiedział Spencer wszystkie te okropne rzeczy. Spokojnie mógłby zrzucić winę na atmosferę szpitala, na swoje złe samopoczucie, na złośliwego lekarza, na... cokolwiek. Wiedział jednak, że tylko on jest winny. Nikt ani nic nie mogło mu w tamtej chwili pomóc. Pomyślał nawet, że chyba byłoby lepiej, gdyby nie zgodził się na te badania kliniczne - wszystko mogłoby się zakończyć szybko, w miarę bezboleśnie. Może nawet Spencer zniosłaby jego odejście spokojniej po tym, jak ją potraktował. Po prostu stwierdziłaby, że nie szkoda jej takiego drania...

[nie, Churchilla ;p
znudziły mi się już trochę te zdjęcia. w ogóle znalazłam sporo fajnych fotek par, brunetki i szatyni, więc jak mi się zachce coś zmieniać w karcie, to Ci wyślę, żebyś oceniła, czy te kobiety przypominają S., czy nie ;)
;))
nie, coś Ty, będzie ciekawiej! oj, już mam radochę ;p ;d tylko nie krzywdź jej bardzo, jeśli się zdecydujesz, dobrze? już i tak są biedni...]

Leo Rough pisze...

[wyszło za dużo! ;p a o czym ja mam teraz napisać? ;(]

Wciąż nie potrafił zrozumieć, co się stało. Wymienili przecież zaledwie kilka zdań, wydawać by się mogło, że nie padły żadne słowa, o których nie dałoby się zapomnieć. Nic aż tak strasznego się nie stało... A jednak Leo nie potrafił zapomnieć. Po głowie kołatały mu się różne myśli, w kółko odtwarzał ich rozmowę, starając się zrozumieć, w którym momencie popełnił błąd, gdzie powinęła mu się noga, z czym przesadził. Nie potrafił dojść do żadnych wniosków, poza tym jednym: że on jest wszystkiemu winny. Doskonale wiedział, że najpierw powiedział zbyt dużo, a potem, broniąc się przed wyjaśnieniami - zbyt mało. Czy to była zbrodnia? Tak. Najgorsza możliwa zbrodnia, bo przecież Spencer wybiegła z jego sali, zostawiła go, najwyraźniej wściekła, zraniona, może zrozpaczona? Nie powinien do tego dopuścić. Nigdy w życiu. Teraz nie mógł już cofnąć swoich słów, nie mógł zrobić już nic, poza czekaniem i zastanawianiem się, kiedy ukochana znów pojawi się w progu pokoju. I czy w ogóle będzie chciała przyjść.
Z czasem jego wątpliwości nasilały się. Rosła w nim pewność, że Spencer zostawiła go, bo przecież już dawno byłaby u niego... Może wciąż zła, wciąż smutna, ale gotowa, by przyjąć jego przeprosiny i wysłuchać wyjaśnień. Znała go. Wiedziała, że nie potrzebuje dużo czasu, by dostrzec swoją winę i poczuć skruchę. Wiedziała, że będzie tego pragnął. A może nie? Może zwątpiła w niego, ten pierwszy raz, ten jedyny raz. I nigdy więcej nie będzie chciała go widzieć. Ta myśl nie pozwalała mu usiedzieć spokojnie. Czekał. Tkwił pośrodku swojego łóżka, wytężając siły, by nie osunąć się w ciemność snu, by nie stracić jasności umysłu. Musiał czekać. Powoli popadał w szaleństwo, nie mogąc znieść pewności, zupełnie już silnej, że został zupełnie sam.

Minęły całe godziny, zanim doczekał się odpowiedzi na dręczące go pytania. Na pewno nie spodziewał się, że będzie właśnie taka. Nie chciał jej znać. Nie chciał jej słyszeć. Stokroć bardziej wolałby, żeby sprawdziły się jego przypuszczenia, żeby Spencer była właśnie w połowie drogi do Londynu, do życia bez Leo. Tak się nie stało. Zamiast tego usłyszał tylko:
- Pani Hoult miała wypadek.
Wiedział, że to tylko jego wina. Gdyby nie ich kłótnia, na pewno wciąż byłaby przy nim, śmiejąc się i żartując. Gdyby nie ich kłótnia, nie wsiadałaby do samochodu zdenerwowana i roztrzęsiona. Gdyby nie ich kłótnia... Mógłby tak mnożyć swoje gdybania, ale nie miał na to czasu. Musiał znaleźć sposób, by ją zobaczyć, by dowiedzieć się, co tak naprawdę się stało, by dotknąć jej dłoni i upewnić się, że wciąż jest ciepła... Po raz pierwszy od wieków w jego oczach zebrały się łzy. Nie mógł jej stracić. Nie w ten sposób. Nie w takiej chwili.
Tej pielęgniarce należał się już nie tylko bukiet kwiatów, ale też kolacja i kosz słodyczy. Przyprowadziła wózek, przepięła kroplówki i lekarstwa i już po chwili wiozła Leo w stronę izby przyjęć, mówiąc coś pokrzepiająco. Nie potrafił skupić się na jej słowach, minuty ciągnęły mu się w nieskończoność. Czekanie na windę było dla niego najgorszą karą. Wszystko ściskało się w nim ze strachu, że jest już za późno, że to już koniec... A jednak tliła się w nim iskierka nadziei, iskierka, która nie pozwalała mu przestać wierzyć, że już zaraz, za kilka chwil chwyci dłoń najważniejszej osoby w jego życiu, że będzie mógł powiedzieć jej, jak bardzo ją kocha, jak strasznie tęsknił...

[dobra, jest, chyba mniej niż Twojego, ale nieważne ;p
no właśnie do tego się zbieram od jakiegoś czasu! ;p
o, to ja skorzystam ^^ jakbyś znalazła jakieś parki albo zdjęcia kogoś, kto przypomina mojego Leośka, to wysyłaj. oczywiście, nie szukaj specjalnie, bo wiem, że to zajmuje trochę czasu. po prostu, jak coś Ci wpadnie w oko, to pamiętaj o mnie ;))
mam nadzieję...]

Leo Rough pisze...

[zabrałam się za tę moją kartę, ale jej już chyba nie skończę. nie podoba mi się ani trochę, najchętniej bym ją skasowała i napisała tylko imię i nazwisko -.- w każdym razie zdecydowałam się już wrzucić te zdjęcia, ale pewnie będę je zmieniać milion razy. nieważne. sprawdź, czy pasują do Twojej S. ;))

http://c938834.r34.cf3.rackcdn.com/6033347.JPEG
http://c938834.r34.cf3.rackcdn.com/5966019.JPEG - tutaj nie ma co sprawdzać, ale daję do wglądu ;p
http://c938834.r34.cf3.rackcdn.com/5524829.JPEG - dziewczyna nie ma piegów, ale tego raczej nie będzie widać...
http://c1042544.r44.cf3.rackcdn.com/9196348.JPEG
;)]

Leo Rough pisze...

[nie chciało mi się już czekać na Twoją odpowiedź, mam nadzieję, że mi wybaczysz. jeśli coś jest nie tak z tymi zdjęciami, to krzycz, zmienię ;)
jeżu, siedziałam nad tą kartą prawie trzy godziny i wciąż nie wygląda tak, jak powinna -.- staram się tym nie przejmować, ale jestem wściekła! i wkurzyłam się na tamtego faceta, mam nowych, w sumie pięciu ;p]

Leo Rough pisze...

[no wiem! ^^
przemoknięta? padało u Ciebie? ja miałam tak ciepło, że się zastanawiałam, czy na balkonie nie spać, bo myślałam, że się ugotuję -.-
tego ze zdjęć! ;p]

Nienawidził czekać. Niepewność nie pozwalała mu złapać oddechu, rosnąca panika wprawiała ciało w drżenie, a złość, wręcz wściekłość na tych wszystkich, którzy każą mu CZEKAĆ, sprawiała, że we wnętrzach dłoni przez jakiś czas będzie nosił ślady swoich paznokci, wbitych tam nieświadomie z ogromną siłą. Nienawidził czekać. Minuty, wypełnione strachem, ciągnęły mu się w nieskończoność; sam już nie wiedział, jak długo tkwił pod tymi drzwiami, wpatrując się w klamkę bez mrugnięcia okiem. Nienawidził czekać. Świadomość, że nie istnieje nic, co mógłby zrobić, sprawiała, że czuł się potwornie bezużyteczny i bezradny.
A potem zmaterializował się przed nim lekarz, z ponurą miną wyliczając obrażenia jego ukochanej. Serce najpierw przestało mu bić na myśl, jakie cierpienia ona tam przechodzi. Wszystkie narządy w sekundę zwinęły mu się w ciasny supeł, a w ustach narastał mu jęk, którego nie był w stanie powstrzymać. Tkwiąca przy nim pielęgniarka miała nieco przerażoną minę, gdy mężczyzna niemal bezwładnie osunął się na oparcie wózka. Zaraz jednak na jego twarz wróciły kolory - ona żyje, żyje! Blady uśmiech wpłynął na jego wargi, a oczy znów zapiekły go boleśnie, choć stłumił rosnącą w gardle gulę. Zaczął głośno domagać się możliwości zobaczenia jej i wyglądało na to, że nikt mu tego nie odmówi. Niecierpliwił się, wpatrzony w niewielką szybkę w drzwiach sali, w której tkwiła jego ukochana. Gdy usłyszał, że już może do niej zajrzeć, wszystkie mięśnie spięły mu się - była to chęć, by wstać i wejść do Spencer o własnych siłach. Zaraz jednak ktoś popchnął wózek, na którym siedział, a Leo stracił okazję, by trochę uszczuplić swoje pokłady energii.
Pierwsze, co go uderzyło, gdy zobaczył brunetkę, to ogromny kontrast pomiędzy jej pobladłą skórą a ciemną falą włosów rozsypanych na poduszce. Nie potrafił pozbyć się uczucia, że patrzy na lalkę - policzki upudrowane na biało, wachlarz czarnych rzęs wokół oczu, krwistoczerwone usta. Zaraz jednak dotarło do niego, co nie pasuje do tego obrazu: jej wargi były poplamione krwią, a twarz, naturalnie dość blada, teraz pojaśniała strachem, bólem i zmęczeniem, nie kosmetykami. Tylko jej oczy pasowały do dziecięcej zabawki, choć ich wyraz pozostawiał wiele do życzenia.
Zaraz potem zabolało go wrażenie, że jego drobna, delikatna kobietka znika pod fałdami ciężkiej kołdry. Ginęła w tym ogromnym, szpitalnym łóżku, a jej biała skóra niemal nie odróżniała się na tle pościeli. Ten widok był dla niego nie do zniesienia, a jednak nie potrafił zamknąć oczu. Jakby jego ukochana miała zniknąć, gdy mrugnie.
Zupełnie pochłonięty swoimi myślami, nie zauważył, kiedy znalazł się tuż przy łóżku, na którym leżała Spencer. Spojrzał na jej szczupłą dłoń, leżącą zaledwie kilkanaście centymetrów od niego i nagle ogarnęły go wątpliwości. A co, jeśli ona go tu nie chce? Jeśli nie życzy sobie, by był przy niej? Jeśli go nienawidzi? Zaraz jednak odgonił od siebie te myśli, choć wciąż pozostał niepewny. Z drżeniem uniósł rękę i oparł ją na brzegu materaca, a potem niemal nieśmiało dotknął palców kobiety. Nie mógł spojrzeć na jej twarz, bojąc się, że dostrzeże w tych wspaniałych, jasnych oczach coś, co pozwoli mu sądzić, że powinien wyjść. Tego by nie zniósł. Siedział więc przy niej bez ruchu, jedynie delikatnie muskając opuszki jej palców i zastanawiając się, czy istnieją słowa, które mógłby w tej chwili powiedzieć.

Leo Rough pisze...

[no, dzisiaj to u mnie też będzie lać. nie przejmuję się tym - i tak jestem chora i od czwartku prawie nie wychodzę z domu ;p
zauważyłam ;p ;d]

Nie był w stanie nawet drgnąć, ogarnięty lękiem tak silnym, że kręciło mu się w głowie. Wciąż nie potrafił uwierzyć, że ten wypadek w ogóle miał miejsce. Był dla niego nierealny, odległy o całe wieki! Prawdziwa była tylko dłoń jego ukochanej. Po krótkiej chwili mógł wyrecytować z pamięci każdą linię na jej palcach, kształt każdego paznokcia, umiejscowienie każdego, najdrobniejszego włoska. Nadal obawiał się spojrzeć jej w oczy, teraz już bojąc się nie tylko wyrazu jej twarzy, ale także demonów czających się w jego wzroku. Wiedział, że od razu dostrzeże, jak bardzo cierpi, jak bardzo boli go patrzenie na nią. Zaraz jednak pojawiły się w jego tęczówkach iskierki stanowczości, gdy ciało jego ukochanej drgnęło pod pościelą.
- Leż spokojnie. - wymamrotał, choć nie był pewien, czy kobieta go usłyszała.
W tym samym momencie dostrzegł, jak jej dłoń porusza się, więc natychmiast splótł razem ich palce, z trudem powstrzymując się przed jakimkolwiek odważniejszym ruchem, bo nie potrafił pozbyć się lęku, że nie jest mile widziany. Dopiero słysząc słowa Spencer, uniósł na nią spojrzenie. W jego oczach kryło się zdziwienie i nieśmiała radość, że jednak nie wszystko stracone...
- Ja... Nie... - mruczał, nie mogąc zebrać myśli. Na chwilę przymknął oczy, przyciągając do policzka ich splecione ręce. Musnął spierzchniętymi wargami wierzch dłoni kobiety, a potem szepnął:
- Przepraszam.

Leo Rough pisze...

[szczęściara jesteś, po prostu ;)]

Przez zmrużone powieki dostrzegł jej zmarszczone brwi i zamyślenie. Oczy zamgliły jej się znajomo, a czując pod swoimi wargami jej drżącą dłoń, zrozumiał, co się z nią dzieje. Na chwilę wstrzymał oddech, znów przerażony, że to jest właśnie ten moment, w którym jego ukochana uświadomi sobie, że wcale go nie chce, że go nie potrzebuje, że go nienawidzi... Gdy jednak uśmiechnęła się dzielnie, z ulgą odkrył, że to jeszcze nie ta chwila. Że będzie mógł być z nią jeszcze przez jakiś czas. Był to jednak tylko płomyk, który zaraz zgasł, gdy usłyszał jej chropowaty głos, wymamrotane przeprosiny. Gwałtownie potrząsnął głową, tłumiąc jęk. Wciąż nie potrafił zlepić sensownego zdania, postanowił więc poczekać, aż miną pierwsze emocje i z gardła zniknie mu ta złośliwa gulka, blokująca słowa.
- Dwa złamane żebra to nie jest nic, Spencer. - wymruczał cicho, uciekając wzrokiem gdzieś w bok. Szczęśliwie natrafił spojrzeniem na leżące na pobliskiej szafce pudełko ligninowych chusteczek. Chwycił jedną, a potem przesunął się razem z wózkiem tak, by znaleźć się jeszcze bliżej ukochanej, a potem uniósł dłoń i czułym ruchem starł z jej dolnej wargi kropelkę krwi. Chusteczka zaczerwieniła się złowrogo, a do Leo wróciły wspomnienia innej krwi, płynącej strumieniami po jego twarzy, tworzącej kałużę pomiędzy jego nogami... Z trudem odgonił od siebie tamte obrazy, ponownie skupiając się na Spencer.
- Nie masz za co przepraszać. To wszystko moja wina. Jestem głupi, że cię po prostu nie posłuchałem. - rzucił, nie patrząc jej w oczy, ale wpatrując się we wciąż krwawiącą wargę dziewczyny. Przycisnął do niej kawałek ligniny, a potem przywołał na twarz lekki, nieśmiały uśmiech.
- Miałem rację, S. Jestem dla ciebie problemem. Gdyby nie ja, mogłabyś się teraz spokojnie skupić na powrocie do zdrowia. A tak... Myślisz tylko o tym, jak mnie uspokoić. Niepotrzebnie. - dodał ciszej, odkładając na bok chusteczkę i znów odnajdując w pościeli dłoń kobiety. Dopiero wtedy spojrzał jej w oczy.
- Odpoczywaj. - szepnął ciepło.

[czekam! ciekawa jestem, jak dużo zmienisz... ;)]

Leo Rough pisze...

[bez przesady, nie są aż takie gigantyczne. dobrze to wygląda!
a zdjęcia świetne, wszystkie ;))]

Wiedział, że nie powinien jej w takim momencie denerwować, że powinna odpoczywać, by jak najszybciej wrócić do zdrowia, więc poczuł silne wyrzuty sumienia, gdy usłyszał ostrą nutę w głosie brunetki. Natychmiast zamilkł. Chciał naprawić swoje poprzednie błędy, ale dostrzegł, że to nie jest odpowiednia chwila. Oboje byli zbyt wyczerpani, by móc spokojnie rozmawiać; wiedział, że jakakolwiek próba przedyskutowania tego, co się wydarzyło, skończyłaby się sprzeczką. A do tego nie mógł dopuścić. Gryzł się w język za każdym razem, gdy czuł cisnące się na usta słowa i to, póki co, pomagało. Nie odezwał się przez dłuższą chwilę; dopiero, gdy usłyszał kolejne zdanie, znalazł w sobie wystarczająco dużo siły, by ubrać swoje myśli w takie słowa, które nie spowodują, że oboje poczują się jeszcze gorzej.
- Nie, Spencer, oczywiście, że nie. Daj spokój. - wymamrotał, obserwując uważnie, jak kobieta sprawdza językiem niewielką rankę na wardze.
Lekki uśmiech wpłynął na jego usta tylko po to, by zaraz zniknąć, gdy spojrzenie zielonych oczu uciekło gdzieś w bok. Leo opuścił smętnie głowę, wpatrując się w jedną ze zmarszczek na pościeli, nie mogąc zrozumieć nagłego bólu, który rozrywał jego serce. Zależało mu na ukochanej tak bardzo, że każdy jej gest przynosił skrajne uczucia - euforię lub rozpacz. Nie potrafił inaczej. Nie w takiej chwili. Wiedział, że powinien się opanować, jakoś ogarnąć, by dodatkowo nie martwić Spencer, ale bardzo opornie mu to szło. Udało mu się przywołać na twarz uśmiech i uspokoić drżenie ciała, ale czuł, że jego oczy nie wyglądają tak, jak powinny. Najlepiej byłoby zostawić ją w spokoju, chyba tego chce - pomyślał, cierpiąc przy tym katusze.
- Nie. - odparł pospiesznie, by tylko uspokoić brunetkę, gdy dotarło do niego jej pytanie.
- Chyba nawet nikt nie nabił sobie siniaka, poza tobą. - wymamrotał, niechętnie podnosząc na nią wzrok. Zaraz jednak spojrzał w kierunku drzwi; majaczyła za nimi postać pielęgniarki. Uznał to za dobrą wymówkę, by zniknąć z sali kobiety bez narażania jej na wyrzuty sumienia. Miał zamiar wyjść tylko dlatego, że wydawało mu się, iż chce już zostać sama, a nie chciał, by poznała prawdziwy powód jego ucieczki. Bo inaczej nie mógł tego nazwać. Uciekał, jak zwykle.

Leo Rough pisze...

[tak, całkiem sporo ;p ale niedługo znowu Ci się zachce coś zmienić, to wtedy je wykorzystasz ;)]

Z całych sił starał się wyłączyć. Przestać myśleć. Wiedział, że nie jest to łatwe zadanie, ale próbował, bo wiedział, że tylko w ten sposób zmaże ze swojej twarzy wszystkie te złe emocje, kłębiące się w nim. Miał nieśmiałą nadzieję, że tym samym uda mu się również uspokoić ukochaną, bo niczego bardziej nie pragnął, jak zobaczyć ją odprężoną, może nawet uśmiechniętą lekko. Nie był jednak w stanie pozbyć się z myśli ciemnych plam, które sprawiały, że brakowało mu oddechu, a krew krążyła w żyłach dwa razy szybciej niż zazwyczaj. Wszystkie te obawy i lęki, które tłumił, teraz atakowały go, chcąc pokazać swoje oblicze światu. A on nie mógł na to pozwolić. Był gotów zrobić wszystko, byle tylko stłumić je do momentu, w którym zostanie sam. Wtedy odda im się bez reszty.
Niemal nieśmiało spojrzał w kierunku brunetki, a widząc tak wyraźną w jej oczach tęsknotę, zadrżał mimowolnie. Jemu również jej brakowało, ostatnio najbardziej w tych chwilach, gdy była tuż obok. Był to inny rodzaj tęsknoty niż ta, która męczyła go tuż po ich rozstaniu, ale chyba nie mniej bolesna i dokuczliwa.
- Nie. - odparł miękko, swoim najłagodniejszym tonem głosu.
- Ale chyba będę musiał. Ta pielęgniarka już i tak będzie miała przeze mnie problemy. - wyjaśnił cicho, jednocześnie chwytając za brzeg łóżka i przesuwając się tak, by być jeszcze bliżej twarzy ukochanej. Gdy znalazł się już na wysokości jej szyi, a ręce osłabły mu zupełnie i opadły na kolana. Bardzo wolno położył głowę tuż przy nagim ramieniu kobiety, muskając wargami aksamitną, gładką skórę w zagłębieniu obojczyka. Jakimś cudem udało mu się unieść ręce i wplątał jedną z nich we włosy Spencer, a drugą splótł z jej dłonią. Nie było mu zbyt wygodnie, ale znajdował się najbliżej brunetki, jak mu na to pozwalał wózek i nie do końca sprawne ciało. Lekki uśmiech wykrzywił jego usta.
- Spróbujesz zasnąć? - zapytał szeptem, nie przestając składać drobnych, wciąż niepewnych pocałunków na ramieniu kobiety.

Leo Rough pisze...

[nie przejmuj się! uwielbiam literówki! ;p]

Leo Rough pisze...

Patrząc, jak jego ukochana odpręża się i uspokaja, sam poczuł się dużo lepiej. Wiedział, że tak będzie. Zawsze wiązał swoje dobre samopoczucie z jej nastrojem, teraz ta więź stała się jeszcze silniejsza i dużo ważniejsza. Jej uśmiech, co prawda lekki i niezbyt wesoły, sprawił, że i jego wargi wygięły się w szczerym grymasie. Jej dotyk przywrócił mu spokój. A w końcu - jej pocałunek... Jej pocałunek dał mu nadzieję, że nie wszystko jeszcze stracone. Że dadzą sobie radę.
Strach powodował całą tę jego niepewność, wręcz nieśmiałość. Bał się wielu rzeczy: odrzucenia, samotności, raniących słów, skrzywdzenia Spencer, smutku... Lęk od dawna nie opuszczał go na dłużej niż kilka chwil, zdążył więc się przyzwyczaić, ale w takiej sytuacji budziły się w nim uśpione pokłady obaw. I tak cieszył się, że nie wpadał w panikę, ale był w stanie trzymać tę bojaźliwą część swojego charakteru w ukryciu.
Z zadowoleniem przywitał jej odpowiedź. Miał nadzieję, że sen przyniesie jej wszystko to, czego potrzebuje - przede wszystkim wyciszenie, ale też uspokojenie i ulgę. Wierzył, że rano, wypoczęta i odprężona, będzie bardziej skora do rozmowy i wybaczenia mu wszystkich potknięć. Zdążył już zaplanować swoją kolejną wizytę w tej cichej sali, tak różnej od zajmowanej przez niego na OIOM-ie izolatki.
- Tak. Ja też bardzo cię kocham. - szepnął, muskając krótko jej wargi swoimi spierzchniętymi ustami.
Dostrzegł jeszcze jej blady uśmiech i zaraz do jego uszu dotarł równomierny szmer jej oddechu, a jego ciepły powiew omiótł mężczyźnie policzek. Miał ochotę zostać przy niej jeszcze przez jakiś czas, ale w tym momencie do sali weszła pielęgniarka. Ostrożnie wyplątał się z objęć ukochanej, ostatni raz pogładził jej bladą twarz wierzchem dłoni, a potem pozwolił zawieźć się na oddział.
Usłyszał, że nie wraca już na intensywną terapię. Wiadomość tę przywitał z ogromną ulgą, choć zastanawiał się, jaka byłaby reakcja Spencer, gdyby się o tym dowiedziała. W końcu to nie była jego decyzja - lekarz stwierdził, że tę noc może spędzić już na normalnym oddziale. Nie zdążył przemyśleć całej sprawy dokładniej, bo gdy tylko jego głowa dotknęła poduszki, już spał, zapominając o wszystkim.

[masz rację, to jest katastrofa ;p
ok, dzięki ;)
wiem, jest świetne! też je uwielbiam...

ugh, nawet mi nie mów. niczego się nie pouczyłam, dopiero przed chwilą odrabiałam zadania na jutro. ale mam wymówkę, chora byłam! ;p]

Leo Rough pisze...

Zupełnie zapomniał o swojej siostrze. Nie myślał o niej już od jakiegoś czasu, jej imię nawet przez ułamek sekundy nie zaprzątało jego głowy ani poprzedniego dnia, ani dzień wcześniej. Ze zdziwieniem odkrył, że nie ma z tego powodu wyrzutów sumienia. Po prostu - była zdrowa, szczęśliwa i nie musiał się nią przejmować. Podświadomie stwierdził, że wróciła do Londynu, więc nie było też obawy, że zjawi się z niezapowiedzianą wizytą w szpitalu. A jednak... Z samego rana rozległo się uporczywe pukanie do drzwi, które natychmiast odgoniło od mężczyzny resztki snu. Niechętnie otworzył oczy; bolała go głowa i zaczynał odczuwać głód, co było w jego przypadku dość niespotykanym zjawiskiem. Nie marzył o niczym innym jak o spędzeniu kolejnych kilku godzin w łóżku, tym bardziej, że nad jego łóżkiem nie wisiały już niezliczone monitory, a w kącie nie tkwiła czujna pielęgniarka. Niestety - do sali wparowała Kat, powiewając złotymi włosami. Od razu zaczęła jeden ze swoich niekończących się monologów, którego Leo nie słuchał zbyt uważnie; czekał jedynie na odpowiednią chwilę, by poprosić ją o jakiś jogurt, a potem - o zawiezienie go na oddział, na którym przebywała jego ukochana. Starał się nie pozwolić ponurym myślom zapełnić swojej głowy, z całych sił skupiając się na wstaniu z łóżka. Okazało się to trudniejsze, niż mogłoby się wydawać. Jego ciało, wyjątkowo zmęczone poprzednim dniem, odmawiało współpracy; członki miał ciężkie i osłabłe, wszystko go bolało i piekło, jakby ktoś przetarł jego skórę o tarkę. Cudem podniósł się i, wspierając się o ściany i Kat, dotarł do wyznaczonej w rogu pomieszczenia "łazienki". Ten krótki spacer tak go zmęczył, że gdy wszedł z powrotem do łóżka, zaraz zasnął.
Obudził się niedługo potem, czując znajomy niepokój. Zażądał jednego: wizyty u Spencer. Coś w jego głosie sprawiło, ze blondynka nie potrafiła mu odmówić: pomogła mu przenieść się na wózek, a później, kierowana jego wskazówkami, zawiozła go na odpowiedni oddział. Tam zostawiła mężczyznę, krzywiąc się lekko i mrucząc coś o kawie.
Leo wahał się dłuższą chwilę, zanim w końcu zdecydował się zapukać do drzwi sali. Nie wiedział, czy jest gotowy na spotkanie ze Spencer. Całe jego ciało aż rwało się, by choć przez chwilę z nią pobyć, ale rozum podpowiadał, że zupełnie nie przemyślał tego, co chce jej powiedzieć. Tak, zdecydowanie nie był gotowy. Ale czy chodziło o to, by mieć przygotowaną kilkuminutową przemowę, wygłosić ją, podziękować i wyjść? Nie. Powinien z nią porozmawiać, a więc wysilić się trochę bardziej, wysłuchać i spróbować zrozumieć. Bał się bardziej, niż chciał się do tego przyznać, ale w końcu uniósł dłoń i stuknął kilkakrotnie w drzwi tuż nad klamką.

[moja wymówka nie działa na rodziców, co jest zupełnie niesprawiedliwe! -.-
tak, tak, właśnie. ja też mam sprawdzian w czwartek, nie zrobiłam ani jednego zadania, ale temat w sumie prosty. jak zwykle będę siedzieć przed lekcją i tłumaczyć wszystkim wkoło, choć nie pouczę się wcześniej ani przez chwilę ;p xd]

Leo pisze...

[;p
to i tak masz to fajnie rozłożone. ja mam w czwartek dwie kobyły - biologię i chemię, a w piątek jeszcze matmę i geografię -.-]

Zanim nacisnął na klamkę, zawahał się. Nie był pewny, co zobaczy za tymi drzwiami, w jakim humorze będzie jego ukochana. Wciąż martwił się o jej stan, ale póki przebywała w szpitalu i miała zapewnioną stałą opiekę, nie zaprzątał sobie tym głowy. Wiedział, że i tak nie będzie mógł spać przez te jej złamane żebra, kiedy już wróci do domu, a on wciąż tkwił będzie w szpitalnej sali. Bo kto się nią zaopiekuje? Musiał zapomnieć o powrocie do domu, potrzebował więc pewności, że będzie tam ktoś, kto zadba, by Spencer się nie przemęczała. I o tym też zamierzał z nią porozmawiać. Dużo większym problemem był dla niego nastrój brunetki. Poprzedniego dnia, gdy opuszczał jej salę, wydawało mu się, że odzyskała odrobinę spokoju - teraz zaczął się zastanawiać, czy nie był on jedynie chwilowy. A jeśli tak, to jakie emocje opętały ją teraz? Czy jest zła? Czy będzie chciała z nim rozmawiać?
Z trudem odpędził od siebie znaki zapytania. Całe to jego zawahanie trwało zaledwie chwilę, ale zdążył zupełnie rozbudzić w sobie niepokój. Zadrżał lekko, a potem nacisnął na klamkę i zajrzał do sali. Zaraz jednak przypomniał sobie, że nie może po prostu wejść do środka; położył dłonie na obręczach i wjechał do pomieszczenia, czując się przeraźliwie zakłopotanym. Na całe szczęście zmaterializowała się za nim pielęgniarka, która zamknęła drzwi, mógł wiec skupić się na tym, by pokonać odległość dzielącą go od łóżka ukochanej. Dopiero gdy zatrzymał się tuż przy niej - nie chciał podjeżdżać tak blisko, ale stracił panowanie nad wózkiem - uniósł na nią spojrzenie i uśmiechnął się lekko. Poczuł piekący ból w dłoniach, ale zignorował go.
- Cześć. - rzucił ciepło, unosząc się, by musnąć wargami blady policzek Spencer. - Jak się spało? - zapytał, odnajdując w pościeli jej palce.

Spencer pisze...

O ironio Spencer zastanawiała się i obawiała się tego samego - nastroju ukochanego. Bała się, że będzie w parszywym humorze, że znowu nie będzie chciał z nią rozmawiać. Martwiła się, że znowu się pokłócą i że tym razem skończy się to jeszcze gorzej niż ostatnio, a tego by już nie zniosła. Bo co mogło być gorszego? Rozstanie. Ta myśl napawała ją nieopisanym lękiem.
Nie podobał jej się jeden fakt, że to on musiał to niej przychodzić. Przecież powinien odpoczywać, leżeć w łóżku, regenerować utracone siły. Ale sama też nie mogła się ruszyć - po wstrząśnieniu mózgu wskazane było leżeć, bo zmysł równowagi mógł być przez pewien czas "niestabilny". A jednak, gdyby nie dopuściła do wypadku, gdyby postąpiła tak, a nie inaczej to.. To może teraz dalej czuwałaby przy boku Leo, a nie na odwrót.
Mimo wszystko, gdy tylko ujrzała sylwetkę szatyna w drzwiach, na jej usta wpłynął delikatny uśmiech. Cieszyła się, że znowu go widzi. A humor, pomimo wciąż dręczącej ją winy i lęku, miała dość dobry, można nawet ująć, że pozytywny i radosny. Gdy człowiek jest wyspany, ma sto razy lepszy nastrój niż normalnie! Poza tym, obiecała sobie, że własnie taka będzie - szczęśliwa i beztroska. Starła się zamknąć upartą Spencer gdzieś w zakamarkach umysłu; musiała być wyrozumiała! Nie mogła dopuścić do powtórki z rozrywki. Zależało jej na tym by wreszcie się porządnie pogodzili. Nienawidziła napiętej atmosfery pomiędzy nimi.
Uniosła kąciki ust w uśmiechu, gdy musnął jej policzek wargami. Puściła brzeg kołdry i sama też odszukała jego dłoni. Splotła ich palce razem i dopiero wtedy na niego spojrzała, starając rozszyfrować się jego samopoczucie i nastawienie.
- Zadziwiająco wyśmienicie. - Odparła szczerze, przekrzywiając głowę nieznacznie na bok. - A Ty, jak się czujesz? - Spytała, bacznie mu się przyglądając. Miała wrażenie, że wygląda jeszcze gorzej niż wczoraj, przez co wyrwało jej się ciche westchnienie, a ból w okolicy serca nasilił się. Nie mogła wybaczyć sobie tego, że w jakimś stopniu doprowadziła go do takiego stanu. Na pewno wczorajsze wydarzenie znacznie odbiło się na jego zdrowiu.

Leo Rough pisze...

Leo czuł się nadspodziewanie dobrze ze świadomością, że jest potrzebny. Nareszcie to on mógł choć odrobinę zaopiekować się Spencer, pocieszyć ją czy upewnić, że o siebie dba - nie na odwrót! Bał się o nią, ale jednocześnie wypełniała go duma, że ten jeden raz on może być tym silniejszym. No, może nie do końca, bo wciąż pozostawał przecież słaby i wymęczony, ale psychicznie czuł się dużo lepiej. Zdrowiej. Jakby to, że udało mu się wstać z łóżka i przemóc niezdarność swojego ciała cokolwiek znaczyło. Podświadomie wiedział, jak niewiele to było - ot, przypływ sił, którym nie powinien się cieszyć; jutro przecież mogło być znów gorzej. Nie chciał o tym myśleć.
Ciężar opuścił miejsce na jego sercu, gdy dostrzegł, że kobieta się uśmiecha. Natychmiast odwzajemnił ten grymas, wyraźnie uszczęśliwiony tym drobnym wygięciem warg. Zdecydowanie nie miał zamiaru zepsuć wszystkiego swoim wisielczych humorem - zresztą, nastrój i tak miał całkiem dobry, nie musiał udawać. Jedynie odrobinę zmartwiło go to znajome, uważnie spojrzenie Spencer, bo obawiał się, że nie będzie zbyt zadowolona z ciemnych sińców pod jego oczami i poszarzałej skóry. Nic nie mógł na to poradzić, ale i tak poczuł wyrzuty sumienia, że zdecydował się odwiedzić ją w takim stanie. Z drugiej strony, gdyby nie przyszedł, na pewno również miałaby do niego żal. Sytuacja bez wyjścia.
- To dobrze. - odparł, gładząc czule wierzch dłoni kobiety.
- Lepiej. - rzucił jedynie w odpowiedzi na jej pytanie. Zaraz potem rozejrzał się po sali, a po jego oczach i nagle skulonych ramionach można było sądzić, że nie czuje się zbyt pewnie. Wciąż jednak uśmiechał się zupełnie szczerze, nie przestając muskać ręki ukochanej.
- Jestem już na normalnym oddziale, wiesz? - dodał nagle, najwyraźniej przypominając sobie, że jest to coś, co powinien powiedzieć Spencer. - Lekarz stwierdził, że skoro wędruję już po całym szpitalu, to nie powinienem zajmować komuś miejsca na OIOM-ie. Może wypuszczą mnie trochę wcześniej. - zakończył pogodnie, choć zaraz jego oczy nieco przygasły, gdy pomyślał, że to nie jest najlepszy pomysł. Szybko jednak opamiętał się i zapomniał o wszystkich nieprzyjemnych sprawach, byle tylko zachować na twarzy brunetki uśmiech.

[brawoooo! ;p]

Leo Rough pisze...

Nie myślał już o wcześniejszym wypisaniu się ze szpitala - wydarzenia poprzedniego dnia czegoś go nauczyły. Dostrzegał już, jak nieodpowiedzialny i głupi był to pomysł, i obiecał sobie, że nigdy więcej nie podejmie podobnie nieprzemyślanych decyzji. Bo w tamtej chwili doskonale wiedział, co zrobi, a opinia ukochanej miała go jedynie utwierdzić w przeświadczeniu, że podjął dobrą decyzję. Tak nie było i teraz to wiedział, nie zamierzał już do tego wracać.
Uśmiechnął się, słysząc brzmienie jej głosu. Brakowało mu tego, dzień wcześniej niemal stracił nadzieję, że dane mu będzie jeszcze kiedyś usłyszeć tak przyjazny i ciepły ton z jej ust. Nieświadomie uśmiechnął się szerzej, ponownie prostując się i odzyskując pewność siebie.
- Nie do końca. - odparł bez wahania, postanawiając wykorzystać okazję, by porozmawiać ze Spencer na ważne tematy; by naprawić to, co zepsuł. Patrzył na nią uważnie, starając się wyczytać z jej twarzy wszystkie emocje, by w porę móc zapobiec kolejnej katastrofie, gdy znów nie będą potrafili się nawzajem zrozumieć.
- Męczy mnie to, co powiedziałem wczoraj. Że... - urwał, niezbyt chętny do powtarzania słów, których się wstydził, które jego samego zabolały. Jak mógł w ogóle coś takie powiedzieć?!
- Wiesz. - wybrnął, jak mu się wydawało, dość gładko. - Naprawdę nie miałem tego na myśli. Po prostu czasem jest mi trudno zrozumieć twoje potrzeby, pragnienia czy wymagania. Wciąż nie rozmawiamy ze sobą, zauważyłaś? - zapytał cicho, nieprzerwanie patrząc ukochanej w oczy, byle tylko wiedziała, że mówi szczerze, prosto z serca. Tak było w istocie. Słowa przychodziły do niego same, niewymuszone. Proste.

[nawet jako autor? dziwne. i nie przejmuj się, to taka bzdura ;) każdemu się może zdarzyć.
ja też siedzę nad biologią i rysuję sobie muszki i raczki do nauki na sprawdzian ;p]

Leo Rough pisze...

Zdecydowanie zbyt dużo działo się ostatnio w ich świecie i najwyraźniej nie potrafili sobie z tym poradzić. Oboje. Leo był już zmęczony noszeniem na swoich barkach win całej ludzkości i choć tym razem również był gotów wziąć odpowiedzialność za całą sytuację tylko na siebie, to musiał przyznać, że nie był jedynym winowajcą. Nie oskarżał o nic Spencer, nie mógł, bo nie zrobiła nic złego, ale był świadomy tego, że nie musi sam naprawiać wszystkich błędów. Właśnie po to byli razem - by wspólnie łatać dziury i zaszywać rany. I napawało go to rozkosznym uczuciem pełnego szczęścia. Bo czego więcej potrzeba poza kochaną osobą, która jest gotowa ratować w każdej sytuacji?
Tak jak ona, Leo wysłuchał jej słów w milczeniu, trawiąc i analizując poszczególne zdania, by wyciągnąć z nich prawdziwy sen. Bał się teraz jak ognia nadinterpretacji, ale też pochopności. Tym razem dokładnie przemyślał swoją odpowiedź, bo miał na to czas - wiedział, co tak naprawdę go męczyło i choć pewien problem sprawiło mu dobranie słów, to i tak uznał, że może być z siebie dumny.
- Miałem wczoraj ciężki poranek, ale to mnie nie usprawiedliwia, wiem. Po prostu nie mam pojęcia, co we mnie wstąpiło. Naprawdę cię przepraszam, Spencer. Nie chciałem cię skrzywdzić. Nigdy tego nie chcę. - powiedział twardo i pewnie, doskonale świadomy, że jego głos nie zadrżał nawet przez chwilę. Ucieszyło go, że nie zdradził targających nim emocji: tłumionej rozpaczy i żalu. Do siebie, bo znów zrobił coś, co unieszczęśliwiło jego ukochaną, a w rezultacie doprowadziło też do jej wypadku. Nie potrafił myśleć o tym spokojnie, zresztą - źle by o nim świadczyło, gdyby potrafił. Nie chciał martwić jej już bardziej, w szczególności dlatego, że wiedział, iż z wyrzutami sumienia i tak nie będzie walczył, bo jest to wojna z góry przegrana.
- Będę pytał. Zamęczę cię tym, wiesz? - rzucił pogodnie, a na jego usta wpłynął szeroki, szczery uśmiech.
Ulga, którą odczuł, pozostawała niepełna, choć nie wiedział, z czego wynika ciężar, wciąż uciskający mu wątrobę. Nie zastanawiał się nad tym, po prostu: skupił się na pozytywach. Mieli plan, łatwy do wykonania - słuchać i rozmawiać. Pomyślał, że może się to skończyć tak samo, jak ich poprzednie postanowienie, bo przecież nauka komunikowania się nie jest łatwa, nie wystarczy jedna rozmowa, by już zawsze dogadywać się bez problemu. Z całych sił próbował odgonić od siebie te ciemne myśli, ale bardzo opornie mu to szło. W końcu, zmęczony nagłym wysiłkiem, jaki musiał włożyć w to, by utrzymać na swoich ustach uśmiech, znalazł sposób, by o wszystkim zapomnieć. Tak jak wcześniej, uniósł się na wózku i złożył lekki, przelotny pocałunek, tym razem na lekko rozchylonych wargach kobiety.
- To nie będzie łatwe. - wymruczał, odsuwając się od niej i spoglądając na jej dłoń, tkwiącą teraz pomiędzy jego palcami, muskana i głaskana ze wszystkich stron. Tak bardzo mu jej brakowało! Całej jego Spencer...

[pierwszy raz ;p gratuluję!
o, to współczuję. dobrze, że nie cały projekt! ja już tak miałam, kumpela zmieniała komputer i zapomniała zgrać prezentację z dysku - w ten sposób straciłyśmy prawie dwa miesiące pracy. to była katastrofa.]

Leo Rough pisze...

[ale jestem wredna, wiem ;)))
da się przeżyć ;p

pewnie się tego spodziewałaś, bo już całe wieki ciągniemy ten wątek (przypominam - nie ominęłyśmy ani chwili od poranka w mieszkaniu Leośka!) - możemy przesunąć akcję? nie wiem tylko, do którego momentu, najchętniej ominęłabym wszystko, aż do powrotu L. do domu po leczeniu w klinice, ale to by było chyba trochę za dużo, co? ;)]

Leo Rough pisze...

[;))
ja Ciebie też, tylko taka zołza z natury jestem... ;p

dzięki. ale ze mnie maruda, co? a jaka się przewidywalna zrobiłam, moje ludzie nie będą zadowolone... xd]

To nie były dla niego łatwe tygodnie. Ani trochę. Walczył z wieloma rzeczami - z bólem, ze wstydem, ze zmęczeniem, z sobą. Każdego dnia budził się z myślą, że już więcej nie zniesie, że dłużej nie da rady - i każdego wieczora zasypiał ze świadomością, że jednak przetrwał. Sam nie wiedział, czy się z tego cieszy. O ile łatwiej byłoby, gdyby mógł po prostu zasnąć i nigdy się nie obudzić! Ale nie, codziennie rano wyrywało go z macek snu to samo brzęczenie kilku drobnych tabletek w plastykowym kubku. Jakby nie mogli dać mu spokoju. Jakby nie mogli dręczyć kogoś innego.
Bardzo rzadko przypominał sobie, dlaczego się na to wszystko zdecydował. Wtedy na powierzchnię tego myśli wypływało jedno imię: Spencer. W sekundzie ciemne chmury rozpływały się sponad jego głowy, a oczy uśmiechały się słonecznie. Bo wciąż była nadzieja. Czasem żałował, że nie potrafi pamiętać, co przywiodło go w to miejsce, ale były to tylko przebłyski, bo wiedział, że zbyt częste myślenie o ukochanej jako o sprawczyni całego tego zamieszania w końcu doprowadziłoby do tego, że zacząłby ją obwiniać. A tego nie chciał. Pozwalał więc jej odwiedzać się w klinice, ale wymógł na niej obietnicę, że będzie o siebie dbała. W ten sposób nie czuł wyrzutów sumienia, a jednocześnie miał odpowiednio dużo czasu, by się zadręczać.
Najgorsze były początki. Nie wracał myślami do ostatnich dni spędzonych w szpitalu w Murine - były to dla niego ciężkie, wyczerpujące chwile, wypełnione strachem, smutkiem, żalem. Teraz nie potrafił już nawet przypomnieć sobie, dlaczego tak źle było mu w tamtym miejscu, w pustej sali, z ukochanym miastem za oknem. Stokroć bardziej wolałby spędzić tam kilka kolejnych miesięcy niż tych parę tygodni w szpitalu klinicznym. Naprawdę sam nie wiedział, co sprawiało, że nie opuszczał go zły humor, który co prawda starannie i skutecznie ukrywał przed ukochaną. Przy niej był tym uśmiechniętym, wesołym Leo, którego kochała, którego pragnęła w nim widzieć. A jemu nie przeszkadzała ta rola. Dopiero gdy któregoś dnia zapadła decyzja, że zostanie przewieziony do kliniki, odczuł ulgę, że choć na chwilę będzie mógł ściągnąć maskę. Spencer obiecała mu bowiem, że jeszcze przez kilka dni nie ruszy się z miasta i będzie dbać o siebie, by być przy nim, gdy dostanie pierwszą dawkę nowego leku. Oczywiście, wiązało się to z mnóstwem zapewnień, że on sobie sam świetnie poradzi, że naprawdę powinna się skupić choć przez chwilę na swoim zdrowiu, że nie dzieje się z nim działo nic, czym powinna się martwić. Gdy w końcu przystała na jego prośby, poczuł niewysłowioną ulgę. Na jakiś czas pogrążył się w swoim smutku.
A potem zaczęło się właściwie leczenie. Przez większość czasu ciało mężczyzny poddawane było najróżniejszym testom i badaniom, by sprawdzić, jak działa na niego ten nowy, innowacyjny lek. On sam nie czuł różnicy, ale lekarze zapewniali, że rezultat jest dokładnie ten, którego oczekiwali. Podniecenie wokół niego było niemal namacalne, ale co z tego, skoro sepsa i lata walki z białaczką tak go wymęczyły, że nie był w stanie wstać z łóżka? Po kilku "dobrych" dniach, gdy napędzała go adrenalina podczas pobytu brunetki w szpitalu - siadał, był w stanie nawet przejść kilka kroków, jadł! - nastały dni "trudne", gdy czasem nie mógł nawet powiedzieć słowa, nie czując przy tym rozrywającego bólu w czaszce. Był wyczerpany. Miał dość.

[zarys sytuacji jest, dziwne mi to wyszło, ale nieważne ;)
no i, kurwde, od Ciebie się nauczyłam, prawie dodałam pod swoją kartą -.-]

Leo Rough pisze...

Któregoś dnia dostał do rąk druki potrzebne do wypisu. Patrzył na nie i nie wierzył własnym oczom - w takim stanie ma wrócić do domu? Ma zwalić się na głowę Spencer razem ze swoimi kroplówkami i tonami leków? Nie potrafił sobie tego wyobrazić. Wróciły do niego dawno uśpione myśli: tym razem naprawdę miał być ciężarem dla ukochanej. Potrzebował przecież tyle pomocy! Nie potrafił sobie wyobrazić swojej kruchej, delikatnej S., jak poprawia poduszki pod jego głową i prowadzi po drżącej brodzie maszynkę... Nie mógł jej na to skazać. Przecież nie wiedział, jak długo taki stan miał się utrzymać, ile jeszcze będzie się w ten sposób męczył. A jeśli wróci do domu, nie tylko on będzie cierpiał. Mimo wszystko kiełkowała w nim nieśmiała radość na myśl o swoim własnym łóżku, leżącej tuż obok Spencer. Najbardziej poruszyło go, niezbyt już wyraźne, wspomnienie zapachu jej świeżo umytych włosów...
Chyba to w końcu spowodowało, że podpisał rozdygotaną dłonią wszystkie dokumenty, a zaraz potem zaczął nieporadnie zbierać się do wyjścia, by - gdy tylko zjawi się brunetka - móc wsiąść do samochodu i po prostu wrócić do domu. Z trudem usiadł, wykorzystując na to całą zgromadzoną energię. Znów na chwilę stracił nadzieję, tak nieśmiałą, że wszystko będzie dobrze. Pozytywne myśli rozpierzchły się, pozostawiając w jego głowie ssącą pustkę. To było ostatnie, co zapamiętał.
Ocknął się z tego przedziwnego otępienia, gdy znaleźli się przed wejściem do jego kamienicy. Niepokój zapiekł go boleśnie, gdy pomyślał o tych wszystkich schodach, które przyjdzie mu pokonać. Nie ruszał się więc z miejsca, po prostu wpatrując się w okna swojego mieszkania na ostatnim piętrze. Oddychał nierówno, próbując tłumić narastającą w nim panikę. Po dłuższej chwili przeniósł spojrzenie na tkwiącą wciąż na miejscu kierowcy Spencer.
- Chyba nie dam rady. - szepnął, jednocześnie uświadamiając sobie, że nie pamięta, kiedy ostatni raz z jego gardła wydobył się jakikolwiek dźwięk.

[jestem w stanie w to uwierzyć ;p

jakoś tak mi się to napisało...
tak, tak ;p]

Leo Rough pisze...

Ulga, którą poczuł, gdy dostrzegł przed wejściem do kamienicy sylwetkę Tony'ego, bardzo szybko zamieniła się w uczucie upokorzenia. Był kompletnie zażenowany, choć w życiu by się do tego nie przyznał! Świadomość, że nawet kilka schodów stanowi dla niego przeszkodę nie do pokonania sprawiła, że nie potrafił pozbyć się skrępowania, które go ogarnęło. Nie pomagało tłumaczenie, że ma prawo być słaby, że to nie tragedia szukać pomocy - czuł się źle i już! Wszystko to nie minęło, gdy z zasięgu jego wzroku zniknął szwagier, przeciwnie, dopiero wtedy jego policzki zaczerwieniły się, a oczy przygasły. Nawet nie cieszył się z tego, że jest już w domu! Dopiero wyraźne ożywienie jego ukochanej, sposób, w jaki go traktowała - prawie zwyczajnie, jakby wszystko było w porządku - sprawiły, że na jego wargi wstąpił lekki uśmiech. Energi dodał mu również ten przelotny pocałunek, jakim w progu mieszkania przywitała go Spencer. Zdecydowanie wszystko miało zacząć wracać do normy.
Z zadowoleniem spostrzegł, że nic się nie zmieniło. Pomyślał, że nowa mieszkanka jego lokum zadbała o to, by wszystko pozostało takie, jakie zostawił to przed kilkoma tygodniami - zaczynając od pamiątek z licznych podróży ustawionych na komodzie w korytarzu, a kończąc na stercie książek pozostawionych do przeczytania pod parapetem w sypialni. Przyjemne ciepło, które poczuł w sercu, miało z tym wiele wspólnego. Przez chwilę poczuł się tak, jakby nigdy nie wychodził z tego mieszkania. A potem wróciło potworne wyczerpanie, które zwaliło go z nóg prosto na środek łóżka. Zaraz jednak wyciągnął ramiona do ukochanej, nie wątpiąc w to, że skorzysta z okazji, by przez chwilę pobyć razem zupełnie blisko, co już od dawna nie było im dane. Boże, jak on za nią tęsknił...

[a ja nie umiem pisać. mam nadzieję, że mi wybaczysz. zresztą, i tak dzisiaj nie wymienimy zbyt dużo komentarzy, bo za kilka godzin wyjeżdżam i muszę się jeszcze spakować i ogarnąć ;)]]

Leo Rough pisze...

Szczęście nie jest kolorem atramentu, więc trudno opisać, co czuł Leo, trzymając w ramionach swój największy skarb - ukochaną kobietę. Była to wybuchowa mieszanina ulgi, że nie musi już dłużej czekać, wzruszenia, że dotrwał do tego momentu, radości, że ma siłę, by przyciągnąć ją do siebie zupełnie blisko... I choć teraz miał już niezachwianą pewność, że to nie jest ich ostatnia wspólna chwila, to jego desperacja i tęsknota wcale nie były mniejsze.
Zaborczo przyciągnął ją do siebie jednym ramieniem, z pewnym niezadowoleniem wyczuwając pod palcami jej wystające lekko żebra. Szybko przypomniał sobie, że był to owy zraniony bok, więc poluźnił uścisk (który, swoją drogą, i tak nie mógł być zbyt silny), jednocześnie w inny sposób zaznając bliskości Spencer: dłoń, którą nie muskał jej biodra i brzucha, przycisnął do jej policzka. Na ustach miał teraz szeroki, szczery uśmiech, a oczy lśniły mu wesoło. Głos kobiety zadziałał na niego elektryzująco, aż przez jego ciało przeszedł niekontrolowany dreszcz. Potraktował go jak sygnał, natychmiast łącząc ich wargi w pocałunku. Początkowo delikatna, niemal nieśmiała pieszczota szybko przerodziła się w coś dużo bardziej intensywnego. Leo wydawało się, że nie panuje nad swoim ciałem, ogarniętym swoistą dzikością. Zaraz jednak uderzyła w niego bolesna świadomość, że i tak nic nie może zrobić, że jest cholernie bezsilny, słaby. Skrzywił się, jednocześnie przerywając pocałunek i przez chwilę unikając spojrzenia brunetki. Dopiero, gdy uspokoił oddech, zdołał przekrzywić głowę tak, by znów wpatrywać się jej w oczy.

[dzisiaj nie. naprawdę czuję się nieżywa -.-
jadę na koncert/festiwal ;))))))
spoko, leć. ja od godziny szukam moich żółtych spodni, ktoś mi je chyba ukradł... -.-]

Leo Rough pisze...

Ostatnio bardzo nie lubił swojego ciała. Schorowane i pozbawione sił było dla niego zupełnie bezużyteczne. Więcej nawet: było ciężarem, którego nie chciał znosić. Był gotowy dać bardzo wiele, by odzyskać dawną sprawność, której tak bardzo mu brakowało. Ale nie tylko o kondycję tu chodziło - nienawidził też swojej poszarzałej, wiszącej skóry, żeber wyraźnie malujących się nawet przez materiał koszulki, wystających kości policzkowych i wiecznie podpuchniętych oczu.
Nie trudno więc się dziwić, że gdy poczuł na swoim niemal wklęsłym brzuchu delikatny dotyk ukochanej, wszystkie mięśnie spięły mu się boleśnie, jakby chciał odsunąć się, uciec. Wiedział jednak, że i tak nie zdoła tego zrobić, poza tym - nie mógł powiedzieć, że czuła pieszczota jej dłoni była nieprzyjemna... Zmusił się więc do pozostania w łóżku i nie okazania, jak skrępowany się czuje. Tak, zdecydowanie nie był gotowy na żaden odważniejszy ruch, może nie tyle fizycznie, bo czuł, że ciało nie odmówiłoby mu posłuszeństwa, co psychicznie, gdyż rany, które w nim powstały będą goić się jeszcze przez pewien czas.
Kolejne chwile minęły mu niespodziewanie szybko. Udało mu się zapomnieć o wszystkim i skupić jedynie na Spencer, na tym, co w niej kochał - na drobnych piegach na zadartym nosku, na miękkich wargach, które ostatnio rzadko wyginała w uśmiechu, a które zaczęły właśnie swoją wędrówkę po jego szyi, na ulotnym zapachu jej szamponu, który od zawsze kojarzył mu się tylko z dobrymi momentami, na równomiernym szmerze jej oddechu... Mógłby tak wymieniać w nieskończoność! Wiedział jednak, że będzie miał teraz dużo czasu, by o niej myśleć, a to cieszyło go niezmiernie. Zamierzał oddać ukochanej z nawiązką to, co dała mu podczas tych trudnych tygodni - miłość, troskę, oddanie. Miała poczuć się dopieszczona, może jeszcze nie jutro, nie pojutrze, ale niedługo.
Nie potrafił określić momentu, w którym przymknął powieki, poddając się drobnym, delikatnym pieszczotom Spencer. Wiedział jedynie, że niedługo potem jego myśli rozpłynęły się gdzieś bez śladu, a zmęczenie wzięło górę. Zasnął.

[czy ja wiem, czy tak fajnie. mam ekipę z porytymi mózgami -.- chyba trzeci raz zmieniają godzinę wyjazdu, mieliśmy już być w drodze, ale teraz wymyślili sobie północ. będzie dobrze, jak wyjedziemy o świcie ;d
o, moja siostra nienawidzi moich żółtych spodni. a ja je kocham ;p]

Leo Rough pisze...

[kurczę, chciałam jeszcze odpisać, ale już nie zdążę, bo muszę iść jakieś żarełko sobie kupić, zanim mi sklepy pozamykają ;p także jutro mnie nie będzie, czyli... do czwartku? ;) ciao!]

Leo Rough pisze...

Obudziło go skrzypnięcie drzwi szafy. Od razu otworzył szeroko oczy, zupełnie rozbudzony i pełen energii, bo natychmiast spostrzegł, że jest w domu. Chwilę zajęło mu przypomnienie sobie wydarzeń z minionego poranka, ale gdy już udało mu się je uporządkować, na jego usta wpłynął szeroki, błogi uśmiech. Dom. Ta myśl przez kilka sekund tłukła się po jego głowie, wywołując przyjemne drżenie całego ciała. Miał tyle rzeczy do zrobienia! Najpierw jednak pomyślał, że dobrze by było sprawdzić, czy mięśnie nie odmówią mu posłuszeństwa, więc uniósł się na łokciach, jednocześnie poruszając nogami i próbując usiąść. W tym momencie dostrzegł stojącą przy szafie Spencer. Miał ochotę roześmiać się, tak wspaniale się poczuł, patrząc na brunetkę. Zaraz jednak przyszło mu do głowy, że może zrobić jej małą niespodziankę. Wstał najciszej, jak potrafił, z ulgą odkrywając, że łóżko nie wydało z siebie żadnego dźwięku. Musiał zignorować fakt, że pokój zawirował wokół niego, by bezszelestnie dojść do miejsca, w którym stała jego ukochana. Nie czekając ani chwili dłużej zamknął jej wąską talię w uścisku, jednocześnie wtulając twarz w zagłębienie na jej szyi. Poczuł, jak otulają go wilgotne kosmyki jej włosów i słodki zapach kosmetyków. Niemal zamruczał, przesuwając wargami po jej nagim ramieniu i kąsając lekko skórę tuż nad jej obojczykiem.

[jestem już ;) ledwo żyję, więc wybacz jakość tego czegoś powyżej ;p]

Leo Rough pisze...

W jednej chwili poczuł, jak wszelkie zmartwienia znikają z jego głowy, a zapełnia ją radosna plątanina myśli, które wcale nie musiały układać się w logiczną całość. Nareszcie, choćby na jakiś czas, mógł zapomnieć, w jakim jest stanie; było tak zwyczajnie! Taka bzdura, drobiazg, na który kiedyś nawet nie zwróciłby uwagi, sprawił, że poczuł się jak najszczęśliwszy facet na ziemi. Bo właśnie zamknął cały swój świat w klatce ramion.
- Świetnie. - zdążył wychrypieć, zanim poczuł na swoich wargach czuły pocałunek kobiety. Uśmiechnął się w jej usta, a potem oddał pieszczotę z mocą, która nawet jego zaskoczyła.
Nie chciał, by odsuwała się od niego, więc skrzywił się, czując, jak nagły chłód ogarnia mu wciąż rozgrzane i rozchylone nieznacznie wargi. Zaraz jednak spostrzegł, że patrzy na niego prawie uważnie, choć chyba nie analizowała go. Nie mógł określić, co to takiego, ale jakaś iskierka w jej oczach kazała mu myśleć, że coś jest nie tak. W głowie zapaliła mu się czerwona lampka.
Zaraz potem potrząsnął lekko głową, pamiętając już, by się nie odzywać. Jego głos przerażał nawet jego samego, bo zazwyczaj był odrobinę chropowaty, ale przyjemny, a teraz po prostu ranił uszy. Posłał Spencer uśmiech, mając nadzieję, że to wystarczy jej za odpowiedź. Nie był głodny i wydawało mu się, że już nigdy nie będzie. Od wielu tygodni żywił się przecież prawie samymi kroplówkami, bo nie mógł uznać bezpostaciowych papek za jedzenie. W szpitalu nikt go nie pilnował i najzwyczajniej mógł nie ruszyć ani odrobiny przynoszonych mu owsianek, zup i jogurtów. Uświadomił sobie, że teraz nie będzie już tak łatwo nie jeść, że Spencer będzie go obserwować. Postanowił jednak jeszcze się tym nie przejmować, póki była w dobrym humorze i miał szansę, że zupełnie o tym zapomni.
By odwrócić uwagę brunetki od tematu jedzenia, znów przyciągnął do siebie jej twarz i, wplatając w mokre włosy palce, zaczął zapamiętale całować jej aksamitne wargi. Drugą dłonią sunął wzdłuż jej boku po puszystym materiale ręcznika, zbliżając się - miał nadzieję, że niezauważenie - do miejsca, w którym spotykały się jego rogi.

[było świetnie! trochę męcząco, bo prawie nie spaliśmy przez tę ich nocną podróż, ale koncerty były niesamowite ;)) no i droga powrotna była po prostu bezcenna! ;p]

Leo Rough pisze...

Z ulgą przyjął fakt, że jego ukochana nie drążyła tematu posiłku. Dzięki temu mógł skupić się na dużo przyjemniejszych sprawach. Zresztą, również w jej zachowaniu widział, że nie ma ochoty teraz na żadne rozmowy. W końcu mieli do tyle do nadrobienia!
Z każdą chwilą jego usta stawały się coraz bardziej zachłanne i niecierpliwie. Dłonie również doskonale wiedziały, co powinny robić i płynnie zsunęły się na talię kobiety, by wedrzeć się pod materiał ręcznika. Leo uśmiechnął się nieznacznie, wyczuwając pod palcami gładką, wciąż odrobinę wilgotną skórę na brzuchu brunetki. Jednocześnie poddał się jej woli i cofnął się w kierunku łóżka, po drodze zastanawiając się - w ostatnim przypływie trzeźwego myślenia - czy to na pewno dobry pomysł. Nie był tego pewny, ale szybko zniknęły wszystkie obawy. Rozgrzane wargi Spencer przyciśnięte do jego ust zrobiły swoje.
Na chwilę oderwał dłonie od ciała kobiety, a potem także przerwał ich pocałunek, po to, by ściągnąć z siebie koszulkę. Z rozbawieniem pomyślał, że przecież zaraz zerwie z ukochanej ten ręcznik i zostanie zupełnie naga, a on - całkowicie ubrany. Musiał zachować się fair. Zaraz potem znów przyciągnął ją do siebie, tym razem przyciskając usta do jej szyi i sunąc z pieszczotami wzdłuż obojczyka. Łydkami dotykał już ramy łóżka, ale nie zamierzał jeszcze osuwać się w skotłowaną pościel. Chwilę potem podważył palcem zawinięty na wysokości piersi ręcznik i z zagryzioną lekko dolną wargą słuchał, jak z miękkim szelestem opada na podłogę.

[;)
jechaliśmy przede wszystkim na Dzioło, ale grało też kilka niezbyt znanych, powiedzmy alternatywnych zespołów ;) w przyszłym tygodniu szykuje się dobry festiwal, Próba Dźwięku, może słyszałaś. jeszcze nie wiem, czy mnie puszczą rodzice, bo usłyszałam od nich, że tam to będzie tylko picie i ćpanie, ale spoko, przekonam ich ;p]

Leo Rough pisze...

Podświadomie cały czas czuł, że nie jest gotowy. Składało się na to wiele czynników, do których nie chciał wracać myślami i nawet nie musiał, bo już wyłączył umysł na wszystko, poza Spencer. Chciał nacieszyć się nią choć przez jakiś czas, bo obawa - znów będąca tylko niejasnym przeczuciem - że jutro jego ciało obudzi się zmęczone i słabe, czaiła się w zakamarkach jego głowy. Teraz jednak czuł się żywy, pełen energii, a było to wrażenie do tego stopnia zapomniane, że aż zaskakujące. Było tak, jakby już nie musiał się bać, że coś stanie się dla niego przeszkodą. Przeszkody nie istniały.
Zaśmiał się w jej pachnące intensywnie włosy, słysząc w słowach kobiety zaczepną nutę. Zaraz jednak uspokoił się, czując na swoich ustach jej ostre jak brzytwy zęby. Drgnął, z trudem powstrzymując uśmiech, gdy pewnie zsunęła się dłońmi na klamrę u jego spodni. Uniósł lekko brwi, odsuwając się, by spojrzeć w jej lśniące oczy. Tak, zdecydowanie nie było już z tego miejsca odwrotu.
Nie mógł pozwolić, by zrobiła sobie z niego zabawkę - natychmiast zrzucił ją z siebie i pochylił się nad nią, wpijając się w jej lekko rozchylone wargi. Wspierał się na dłoni tuż obok jej głowy, drugą sunąc niespiesznie od jej szyi, pomiędzy kształtnymi piersiami, do pępka; tam zawrócił, pokonując znów tę samą drogę. Miał ochotę znów roześmiać się, gdy, odsunąwszy się, dostrzegł jej na wpół przymknięte powieki. Wykorzystał chwilę jej nieuwagi, by zsunąć się z ustami na jej brzuch, a potem, tym razem już dość nagle, na najczulsze miejsca jej ciała.

[;)
a jak tam Twój tydzień? sprawdziany pozaliczane? ;))]

Leo Rough pisze...

Z pożądania piekły go policzki, czuł ogarniającą je gorączkę, wolno rozchodzącą się na całe jego ciało, by w końcu przyprawić go o zawroty głowy i drżenie dłoni. Wiedział, że teraz balansuje już na granicy pragnienia bycia zaspokajanym i chęci zaspokojenia. Wiedział też, co wybierze. Paliły go usta, wciąż spragnione pocałunków; grzały dłonie, chętne do sprawiania przyjemności. Pomyślał, że dobrze by było choć odrobinę ostudzić swoje zapały, ale ta myśl szybko wyparowała z jego głowy. Nie był już w stanie się powstrzymać przed coraz silniejszymi i pewniejszymi pieszczotami, którymi z takim entuzjazmem obdarowywał ukochaną. Z zadowoleniem słuchał jej nierównego oddechu i wymykających się z jej ust jęków; czuł pod wargami jej drżące ciało. Nie zapomniał, co robić, by błagała o więcej.
A jednak... Przerwał. Zupełnie nagle i niespodziewanie odsunął się od niej z zaczepnym uśmiechem i przymrużonymi z rozbawieniem oczami. Dłonie opierał teraz na jej biodrach, tym samym przyciskając brunetkę do łóżka, by nie przyszło jej do głowy odsunąć się. Leo odetchnął kilkakrotnie głęboko, a potem znów pochylił się nad nią, tym razem składając kilka drobnych pocałunków na gładkim brzuchu kobiety, wokół jej pępka, zaraz sunąc w górę jej ciała, by zająć się kuszącym go dekoltem i wyeksponowanym biustem. Ponownie na jego usta wstąpił figlarny uśmiech, gdy dłońmi zsunął się z bioder na uda Spencer, a potem, kierując się w stronę kolan, zabłądził na ich wewnętrzną stronę. Uśmiechnął się jeszcze szerzej, gdy jego palce po dłuższej chwili dotarły do kresu swojej wędrówki dokładnie pomiędzy udami kobiety.

[o, to nieciekawie. aż tak Cię męczą?
ja w sumie jutro mam jeszcze cztery sprawdziany (!) - potem już spokój. chyba, że coś mi nie pójdzie i będę musiała poprawiać...]

Leo Rough pisze...

Posłuchał jej bez wahania. Sam odczuwał niemałą satysfakcję, patrząc na wijące się w rozkoszy ciało ukochanej i wiedząc, że to on ma władzę nad jej przyjemnością. Po prostu nie potrafił się nie uśmiechać! Uwielbiał czuć jej drżenie, gdy pozwalała sobie zatracić się w doznaniach; uwielbiał, jak przestawała kontrolować oddech, a na jej twarzy odmalowywały się wyraźnie wszystkie emocje, które on sam dzięki temu przeżywał.
Łaskawie zgodził się na pocałunki kobiety, oddając je nieco nieuważnie i bez należnego skupienia - miał inny cel. Chciał w końcu poczuć, jak przez ciało brunetki przechodzi ten najsilniejszy dreszcz, więc jeszcze bardziej zwiększył intensywność jej doznań. Doskonale znał tajniki jej ciała i wykorzystywał to, by samemu dostać, czego pragnie. Teraz nie mógłby odpuścić, nawet gdyby go o to błagała. Jego podniecenie osiągnęło już poziom, w którym zupełnie przestawał panować nad swoim ciałem. I nagle, czując, jak kobieta na chwilę zamiera w bezruchu, przylgnął do jej warg, z ogromną mocą łącząc ich usta w namiętnym pocałunku. Nie przestawał jej pieścić, ponownie zwiększając siłę doznawanej przez Spencer przyjemności.

[czyli też trochę tego masz ;p
dzięki, że we mnie wierzysz ;) zobaczymy - uczyłam się wczoraj/dzisiaj w samochodzie, teraz trochę i jutro mam jeszcze godzinę wychowawczą, więc powinnam wszystko pozaliczać w miarę dobrze. a meczy nie oglądam - cieszę się, że nie mam telewizora ;p]

Leo Rough pisze...

Poczuł się jak młody chłopak, prawie zaskoczony gwałtowną reakcją kobiety. Było tak, jakby nigdy wcześniej nie czuł obok siebie drżącego z rozkoszy ciała, nie słyszał krzyku spełnienia ani nie zaznał bólu wbijanych w skórę pleców paznokci. Świadomość, że to on doprowadził Spencer na skraj szaleństwa, wprawiła go w szampański nastrój. Uśmiech nie znikał z jego ust, gdy czule przesuwał dłonią po wewnętrznej stronie jej ud i dolnych partiach brzucha, rozkoszując się wciąż wyczuwalnymi skurczami mięśni. Na krótką chwilę zapomniał, jak bardzo sam spragniony jest doznań, bo czerpał zadziwiającą przyjemność z obserwowania ukochanej.
Wszystko jednak wróciło, gdy brunetka gwałtownie odsunęła go od siebie, a on opadł na wymiętą pościel, rozrzucając na boki ręce. Jego uśmiech stał się nagle zaczepny i figlarny, gdy dłonie kobiety wprawnie zsunęły z jego bioder spodnie, a potem zahaczyły o materiał bokserek. Początkowo patrzył na jej ręce, ale gdy dostrzegł, że jego ukochana nie ma zamiaru się spieszyć, niemal błagalnie spojrzał jej prosto w oczy. Zniknęły rozbawione iskierki - pojawiło się pożądanie i nieokiełznana żądza. Nie potrafił obudzić w sobie cierpliwości; poruszył niespokojnie biodrami, a z ust wyrwał mu się cichy, aczkolwiek wyraźny jęk.

[taa, byle do środy ;p
a wiesz, że ja nie potrafię sobie przypomnieć, żebym Ci jeszcze wczoraj odpisywała? -.- patrzę, a tu mój komentarz... ;p ;D
no, pozaliczałam całkiem nieźle ;) a Tobie jak poszło?
a ja jutro obejrzę pierwszy, bo się ze znajomymi umówiłam i się już nie wykręcę -.-]

Leo Rough pisze...

Naprawdę nie potrafił uwierzyć, że można być aż tak okrutnym, by kazać ogarniętemu żądzą mężczyźnie czekać! Jak on nienawidził czekać! Z każdą chwilą niecierpliwił się coraz bardziej i tracił resztki opamiętania. Krew niemal wrzała w jego żyłach, a serce pompowało ją do tkanek w szaleńczym tempie. Całe jego ciało drżało w oczekiwaniu, a oddech zamarł zupełnie, jakby głębszy wdech mógł sprawić, że kobieta zaprzestanie swoich działań. Tego by chyba nie zniósł. Rozkoszna gorączka rozlewała się po jego członkach, sprawiając, że z wolna tracił świadomość.
A potem w końcu poczuł to, na co tak długo musiał czekać. Każdą pieszczotę poznawał na nowo, zatapiał się w niej bez reszty, pragnąc ciągle więcej i więcej. Tylko jak poradzić sobie z tak silnymi doznaniami, gdy ciało płonie, a dłonie drżą jak chłopakowi? W tamtej chwili nie był już sobą. I chyba nie chciałby być. Ten mężczyzna nie zamierzał pozwolić rozkoszy pozostać nic nieznaczącą.
Dlatego też szatyn podniósł się, jednocześnie chwytając kobietę za ramiona i wpijając się na kilka sekund w jej wargi, by zaraz zamienić się z nią miejscami. Porzucił ją na krótką chwilę, wystarczającą jedynie, by wysunąć szufladę szafki i wydobyć z niej niewielką paczuszkę, i już był znów przy brunetce, całując jej brzuch i obsypując drobnymi ugryzieniami i liźnięciami rozgrzaną skórę tuż pod jej pełnymi piersiami.

[ja się zastanawiam, co jeszcze wczoraj zrobiłam, a teraz nie pamiętam ;p
to spoko. ja też miałam nie cztery, a trzy sprawdziany, cieszyłam się jak głupia ;p
wyobraźnia mnie zawodzi, gdy próbuję to sobie wyobrazić ;p]

Leo Rough pisze...

Uśmiechnął się, na wpół złośliwie, na wpół z rozbawieniem. W przypływie logicznego myślenia stwierdził, że dobrze by było odpłacić jej tym samym, co ona mu zafundowała - dłużącymi się chwilami oczekiwania. Mógłby choć przez chwilę napawać się jej błaganiami i niecierpliwością, ale był pewien, że później musiałby przez to cierpieć. Zresztą, sam znajdował się już na granicy szaleństwa, nie mógł się teraz zatrzymać. Bo i po co?
Posłuchał jej chętnie. Dreszcz, który przeszedł przez jego ciało, gdy poczuł na wrażliwym skrawku ucha ciepły oddech ukochanej, sprawił, że natychmiast zapragnął zaznać tej ostatecznej, najsilniejszej rozkoszy. Czekanie nie było dla niego. Bez wahania połączył jednym, gwałtownym ruchem ich ciała, czując rozchodzące się po plecach i brzuchu fale zaskakującego ciepła, pod wpływem którego spięły się wszystkie jego mięśnie. Z trudem powstrzymał syk, narastający w jego gardle, gdy łagodne drżenie kochanki przeniknęło też jego. Przylgnął do niej całym ciałem, czując, jak jej rozgrzana skóra pali go niemal boleśnie, gdy ocierała się o niego w rytm ich idealnie zsynchronizowanych ruchów.
Sam nie wiedział, jak długo to trwało, bo wrażenia i doznania były zbyt silne, by mierzyć je w czasie, ale gdy poczuł, że zbliża się tak upragniony i wyczekiwany szczyt, jakimś cudem zdołał podjąć decyzję, że to jeszcze nie ten moment. Z całych sił zagryzł wargi, by zdobyć się na ten trudny ruch, a wtedy oderwał się od ciała ukochanej, niechęć aż biła od jego oczu. Zaraz jednak uśmiechnął się zaczepnie i opadł na łóżko tuż obok obsypanej drobnymi kropelkami potu kobiety, natychmiast wciągając ją na siebie i całując zachłannie jej usta.

[;p
obiecuję sobie, że na ten czwarty będę się uczyć przez weekend, ale znając mnie, nic z tego nie wyjdzie -.-
ja od razu pomyślałam o sprzątaniu, ale to już takie moje zboczenie ;p]

Leo Rough pisze...

Dopiero po dłuższej chwili uświadomił sobie, gdzie wędrują dłonie jego ukochanej - wcześniej zbyt zajęty był ich pełnym namiętności pocałunkiem, przez który jeszcze trudniej mu było złapać oddech. Gdy w końcu poczuł, gdzie jej ciepłe palce, natychmiast sięgnął do nich i zdecydowanym ruchem odsunął je od siebie, wplatając ich splecione teraz razem dłonie w fałdy pościeli. Uśmiechnął się prosto w usta kobiety, a potem uniósł biodra, znów wchodząc w jej ciało. Westchnął przeciągle, na krótką chwilę przerywając pocałunek, by zaraz pogłębić tę pieszczotę z nieokiełznaną dzikością. Ogarniało go to dobrze znane szaleństwo rozkoszy, które z taką lubością dzielił z brunetką.
Wyrwał dłonie z macek skotłowanej pościeli, by oprzeć je na plecach kobiety: jedną nisko, tuż nad jej pośladkami, drugą pomiędzy łopatkami. Tym samym mógł przyciągnąć ją jeszcze bliżej, choć wydawało mu się, że bliżej już nie można. A jednak - oderwał wargi od pełnych ust Spencer, by wtulić twarz w zagłębienie jej szyi, by stłumić jej obojczykiem swoje jęki. Ogarnął go słodki zapach, mieszanina kosmetyków i potu, który pozwolił mu zupełnie odpłynąć w świat niesamowitych doznań.

[no, dzięki ;) życzę powodzenia! ;))
;p]

Leo Rough pisze...

Zdecydowanie uwielbiał jej oczy, szczególnie w takich chwilach, gdy ich intensywna zieleń wydawała się jeszcze bardziej nasycona i lśniły w nich wspaniałe iskierki wszelkich przeżywanych przez kobietę emocji. Mógł wyczytać z nich wszystko, bo niczego nie ukrywała, nie była w stanie. Ale czy on potrafił w takiej chwili czytać z jej spojrzenia? Raczej nie.
Czuł, że szczyt ich rozkoszy jest już blisko. Z częstych jęków brunetki, ze sposobu, w jaki jej paznokcie drażniły skórę na jego głowie, z przechodzących przez jej drobne ciałko dreszczy od razu wywnioskował, że i jej niewiele brakuje, by znów osiągnąć ten słodki stan najwyższej przyjemności. Udało mu się jeszcze bardziej przyspieszyć ruchy swoich bioder, a dłonie same odnalazły inne czułe na pieszczoty miejsca na skórze kobiety. Jej nierównomierny oddech i rozkoszne westchnienia sprawiły, że nie musi się już kontrolować i starać, by przedłużyć ich zbliżenie. W ten sposób chwilę później przez jego ciało przeszedł silny, nagły dreszcz, a wszystkie mięśnie napięły się niemal boleśnie, tym samym zamykając Spencer w mocnym uścisku ramion.

[nie przejmuj się, jestem w stanie to zrozumieć ;)
ano jakoś tak wyszło. stwierdziłam, że muszę się w końcu przemóc, no i nie bałam się, że pogłębisz moją traumę ;p]

Leo Rough pisze...

[ok, odpisałam na ten wcześniejszy komentarz i tam było coś o meczu, prawda? czy mi się tylko przywidziało? ;p]

Leo Rough pisze...

To, że poczuł przechodzący przez ciało kochanki dreszcz, pozwoliło mu rozluźnić się i rozpocząć długą drogę do uspokojenia organizmu. Chwilę po silnym skurczu, ogarniającym wszystkie, nawet najdrobniejsze mięśnie, nadeszło błogie odprężenie. Jego kończyny stały się nagle niesłychanie lekkie, miękkie i plastyczne, a szalejąca w nich gorączka sprawiała, że cała skóra piekła go i paliła, szczególnie w miejscach, gdzie wciąż stykała się z ciałem kobiety, czyli... wszędzie. Wciąż odczuwał cały szereg doznań, ale wszystkie schodziły na dalszy plan, gdy w pobliżu pojawiało się to cudowne spełnienie, tuż po momencie, w którym pochłonęła go bezbrzeżna otchłań rozkoszy. Po prostu rozpłynął się w wymiętej, zwilżonej potem pościeli, niemal zniknął na kilka sekund, zapominając, że istnieje.
A potem wrócił do swojego ciała i znów poczuł, jak wszystko szczypie go i pali. Spod przymrużonych powiek spojrzał na ułożoną na nim ukochaną i przycisnął ją do siebie, gładząc miękką skórę jej boków, sunąc palcami wzdłuż linii żeber i łaskocząc zakryty falą włosów kark. Lekki, chyba zmęczony uśmiech wpłynął na jego wargi, a wtedy poczuł na nich drobne, nieznacznie krwawiące pęknięcia - przesunął po nich językiem, czując słony smak. A jednak nie przestawał się uśmiechać, choć zaraz schował usta w zagłębieniu za uchem kobiety, mrucząc jak rasowy kocur i drażniąc zębami delikatną, cieniutką skórę w tym miejscu.

[zaczęłam się bać, że znowu coś mi się dzieje ;p
tak, możesz potraktować to jako komplement ;p
doceniam to, naprawdę. w sumie mi chyba też nie poszło najgorzej, co? ;p ale musisz przyznać, że to była miła odmiana po tych wszystkich okropnych rzeczach, które opisywałyśmy.]

Leo Rough pisze...

Czuł, że nareszcie żyje, a nie jedynie wegetuje. Wiedział, że teraz ciało nie odmówi mu już posłuszeństwa, że mięśnie przypomniały sobie, jak pracować, że płuca wróciły do dawnej sprawności. Była to taka niezachwiana, niepoparta niczym pewność, iż to właśnie w tej chwili wrócił do świata żywych i nigdy nie będzie musiał wracać do smutnej, białaczkowej rzeczywistości. Może podświadomie przeczuwał, że i tak zapłaci za te słodkie chwile wysoką cenę, ale nie pozwolił żadnym czarnym scenariuszom opanować swojej głowy.
Ogarnęła go dzika radość. Nie potrafił już nie uśmiechać się, nie otwierać szeroko rozjaśnionych szczęściem oczu, nie błądzić wciąż drżącymi dłońmi po zroszonym drobniutkimi kroplami poru ciele ukochanej kobiety. Jej cichy, dźwięczny śmiech sprawił, że sam zatrząsł się od powstrzymywanego rechotu - zaraz jednak zamknęła mu usta gorącym, przepełnionym emocjami pocałunku. A gdy odsunęła się i spomiędzy jej warg wypłynęły te dwa proste, ale jakże ważne dla nich słowa, w oczach mężczyzny zalśniła przeogromna czułość i, o dziwo, cień tęsknoty. Tego nie chciał czuć. A jednak nie potrafił pozbyć się niejasnego wrażenia, że wciąż czegoś mu brakuje, choć z całych sił starał się wyprzeć tak nieprzyjemne myśli z głowy.
- Ja też bardzo cię kocham, Spencer. - szepnął łagodnie, ujmując twarz kobiety w dłonie. Zaraz potem pozwolił jej oprzeć się o swój tors, a gdy poczuł jej ciepłe usta na swojej skórze, znów wróciła zupełna beztroska. Uśmiechnął się szeroko, z zaskoczenia kąsając odsłonięte ramię brunetki, by chwilę później złagodzić ból liźnięciem. Zaśmiał się cicho, a potem powtórzył kilkakrotnie tę nieco dziwną pieszczotę, za każdym razem zsuwając się odrobinę w stronę piersi kobiety.

[całe szczęście, wszystko pamiętam! ;p
;) cieszę się, że się ze mną zgadzasz, bo mam w planach jeszcze kilka miłych wydarzeń, także ten... ;))]

Leo Rough pisze...

Ta drobna pieszczota miała początkowo być rodzajem zabawy: liczył, że kobieta odpowie mu czymś podobnym i zaczną walczyć o to, kto zaznaczy zębami więcej czułych miejsc na ciele drugiej osoby. Lubił droczyć się w ten sposób, bo dzięki temu mógł odwrócić swoją uwagę od uczuć i emocji, których tak naprawdę nienawidził - istotna była tylko gra i dążenie do tej małej, nic nieznaczącej wygranej. Poza tym, nie spodziewał się, że będzie jakiś ciąg dalszy dla właśnie przeżytej rozkoszy, więc jego zaskoczenie było niemałe, gdy dostrzegł w twarzy ukochanej, iż znów poddaje się z wolna szaleństwu przyjemności. Uśmiechnął się, dostrzegając, że mruży rozjaśnione radością oczy i odchyla się, ułatwiając mu dostęp do swoich wdzięków. Poczuł, że jednak ma ochotę na więcej, choć wcześniej był już pewien, że to koniec ich pieszczot. Nieznaczne ciepło rozlało się na jego policzkach, zmieniając ich kolor i wpuszczając w oczy wesołe iskierki. Ustami zmierzał nieprzerwanie w dół ciała kobiety, stopniowo docierając do jej dekoltu, gdzie zostawił kilka różowych śladów, a potem, zgrabnie omijając jej biust, skierował się na ramię. Miał ochotę roześmiać się w głos, gdy pomyślał, że miała prawo się właśnie zezłościć.

[dziękuję, dziękuję.
;)]

Leo Rough pisze...

- Hej, to bolało! - rzucił z wyrzutem, marszcząc nos. Doskonale wiedziała, że w okolicy karku każde muśnięcie odczuwał jako silniejsze, niż było w rzeczywistości, że skórę ma tam wrażliwą na najdrobniejsze pieszczoty. A jednak ukąsiła go boleśnie, najwyraźniej nie mając nawet wyrzutów sumienia!
Prawie jęknął, gdy chwyciła w mocny uścisk jego dłonie, które już wędrowały ku górze, by rozmasować ślad po zębach kobiety. Poruszył się niespokojnie, czując jej, nagle czułe i delikatne usta na ramieniu. Tak, to już mogło mu się podobać. A już szczególnie zachwycony był faktem, że stała się dominująca, na co tak właściwie zazwyczaj jej nie pozwalał. Tym razem jej pewność siebie, siła, z jaką uchwyciła jego nadgarstki, zdecydowanie widoczne w intensywnie zielonych tęczówkach sprawiły, że chciałby patrzeć na taką Spencer częściej. Zamarł, poddając się jej wilgotnym ustom bez zbędnych protestów.

[spoko, mną się nie przejmuj ;p znam ten ból! od godziny mam przed sobą stertę zeszytów i jeszcze żadnego nie otworzyłam...]

Leo Rough pisze...

Patrzenie na nią było uzależniające. Tkwił we wciąż rozgrzanej pościeli niemal bez ruchu, chłonąc całym sobą obecność ukochanej. Zupełnie zapomniał, że powinien się pilnować, by nie pokazać, jak bardzo znów jej pragnie! Miał nie zapominać, że cały czas walczą, że gra trwa, bo mógł narazić się na nieprzyjemne konsekwencje. A jednak zatracił się w dotyku kobiety, z zagryzioną wargą obserwując jej kolejne poczynania i niecierpliwiąc się, że wcale się nie spieszy. Owszem, mógł przejąć kontrolę i po prostu wziąć, na co miał ochotę, ale o wiele bardziej kręcił go widok dominującej Spencer i nie zamierzał jej teraz przeszkadzać. Chociaż...?
Gdy tylko wyswobodziła ręce (a on to sobie uświadomił, co potrwało kilka chwil) postanowił pokazać, kto tu rządzi. Jednym wprawnym ruchem złapał kobietę w talii i niemal zrzucił ją z siebie, patrząc jak jej włosy rozsypują się wśród zagięć pościeli. Uśmiechnął się triumfalnie, jeszcze przez chwilę jedynie spoglądając na brunetkę kątem oka, a potem zdecydowanie wsunął dłoń pomiędzy jej uda. Z wyraźnym rozbawieniem pieścił ją przez pewien czas, leżąc tuż obok i przyciskając ją ramieniem do materaca. A potem, tak nagle, jak rozpoczął czułości, tak szybko je przerwał, gwałtownie siadając na łóżku pod ścianą ze skrzyżowanymi na brzuchu ramionami. Próbował opanować uśmiech szaleńca, uparcie wpełzający mu na wargi, ale nie dawał rady - szczerzył się jak głupi, niezmiernie z siebie zadowolony.
- Zauważyła pani, pani Hoult, że wszystko idzie mi dzisiaj zaskakująco łatwo? - zapytał, przypominając sobie jej słowa, wypowiedziane w innej epoce, wraz z towarzyszącym im szumem opadającego na podłogę ręcznika. Skrzywił się lekko, uświadamiając sobie, że sam, z własnej woli odsunął się od ukochanej, mimo że tak bardzo jej pożądał. Zagryzł wargę, już zastanawiając się, jak naprawić ten błąd.

[już sobie odpuściłam, nadrabiam serialowe braki ;p]

Leo Rough pisze...

Przeczuwał już, że gra zaczyna ją kręcić i prawie roześmiał się, dochodząc do wniosku, że pewnie jak zwykle wygra. Póki jeszcze go to obchodziło, chciał trochę powalczyć, ale później nie miał zamiaru grać upartego. Po prostu wiedział, że i tak nie ma szans, ale w życiu by się do tego nie przyznał.
W duchu pogratulował sobie doskonałego posunięcia - bo skoro Spencer znów znalazła się tuż obok, na dodatek całkiem chętna, by trochę go pomęczyć (przed czym nie zamierzał się bronić, powoli tracąc już sprzed oczu prawdziwy cel kobiety) to zamierzał to niecnie wykorzystać. Nie pozwoliła mu jednak nic zrobić, bo zanim się obejrzał, już poczuł jej usta nisko na swoim brzuchu. Zagryzł wargę, obiecując sobie, że nie pozwoli jej się po prostu zabawić i go zostawić. Skoro tak chciała to rozegrać, to jej problem, on miał już przygotowaną odpowiedź. A jednak... Wszystko na chwilę rozpłynęło się, gdy wargi kobiety odnalazły najczulsze miejsce na jego ciele. Zapomniał o grze, o zwycięstwie, o wszystkim, a skupił się na jej zdecydowanych pieszczotach. Nawet nie zauważył rozbawienia w jej oczach, dostrzegł jedynie ich lśniące, zielone tęczówki, a potem obraz zniknął w czerwieni pod zaciśniętymi mocno powiekami. Jego dłonie zupełnie automatycznie odnalazły brunetkę i zacisnęły się na jej ramionach, drażniąc skórę paznokciami, a biodra uniosły się lekko; żądał więcej.

[hej, zbliżają się wakacje, wszystko nadrobisz, spokojnie. ja pewnie obejrzę jeszcze ze dwa odcinki i będę spadać ;)
a tak w ogóle to dobrze by było trochę przyspieszyć akcję, bo jak tak dalej pójdzie, to nie ruszymy z kolejnymi wątkami jeszcze przez najbliższy tydzień ;p

Leo Rough pisze...

[znowu odpisałam na nawias - widmo ;p]

Leo Rough pisze...

Niemal gotował się, czując śmiałe pieszczoty kobiety. Co pewien czas spomiędzy jego warg wymykał się syk rozkoszy, którego nie powstrzymywał. Całkowicie zrzucił maskę opanowania, którą chciał nosić, a która tak bardzo go męczyła. Pozwolił emocjom wypłynąć na swoją twarz, zaprzestał kontrolować odruchy ciała, które zdradzało wszystkie jego pragnienia; brał, czego chciał i czego potrzebował.
Odsunęła się od niego w najgorszym możliwym momencie, gdy był już na skraju szaleństwa, a odczuwana przyjemność urosła do najwyższego możliwego poziomu. Naprawdę niewiele brakowało, by ponownie odczuł dreszcz spełnienia, znów tak bliski, czający się w krążącej żyłami gorączce. Spojrzał na nią z zaskoczeniem, ale też błaganiem, by nie przerywała, by pozwoliła mu osiągnąć rozkosz. Chyba zrozumiała jego niemą prośbę, bo zaraz znów znalazła się przy nim, a właściwie na nim. Dłońmi natychmiast zawędrował pomiędzy jej uda, a usta, początkowo skupione na pocałunku, zaraz przycisnął do jej szyi. Jakimś cudem nie zapomniał o wyciągnięciu z szuflady nocnej szafki kolejnej niewielkiej paczuszki.
A potem odpłynął.

Nie miał pojęcia, ile czasu minęło, zanim opadli znów na pościel, zlani potem, ale spełnieni i zadowoleni. Leo dyszał ciężko, chowając twarz we włosach kobiety i przez dłuższą chwilę nie wypuszczając jej z uścisku ramion. Dopiero, gdy uspokoił oddech, pozwolił swojemu ciało rozluźnić się, a potem obrócił się na bok, z plecami Spencer wciąż przyciśniętymi do jego torsu. Uśmiechnął się, całując krótko ramię brunetki, a potem przymknął z rozkoszą powieki, wtulając nos w dołeczek przy jej szyi. Jego dłonie błądziły bez celu po całym jej ciele, lekko rozdygotane i wilgotne, ale pełne czułości; zakończyły swoją wędrówkę na brzuchu kobiety, gdzie znieruchomiały, przyciskając jej wąską talię do mężczyzny.

[brak czasu w wakacje? serio mówisz? ;p
teraz big bang theory ;)
właśnie! zapomniałam ;p jak dobrze, że ja się wynoszę z domu przed tym meczem...
przyspieszyłam. znaczy nie ominęłam wiele, się ciesz! ;p
obierając też było spoko!]

Leo Rough pisze...

Przytulił ją do siebie ciasno, tak, jakby nigdy miał już jej nie puścić. Uświadomił sobie, jak bardzo za tym tęsknił: za trzymaniem jej w ramionach, słuchaniem równomiernego bicia jej serca, za ciepłem jej oddechu na swojej skórze. A teraz miał ją przy sobie i... I wciąż czuł, że coś jest nie tak. W żaden sposób nie potrafił określić, co to takiego.
Ciemne myśli nie opętały go jednak, nie pozwolił im na to. Z uśmiechem na obrzmiałych wargach słuchał jej dźwięcznego śmiechu, nasycając się tym dźwiękiem po koniuszki palców. Odpowiedział jej jedynie udawanie obrażonym spojrzeniem, nie chcąc na głos przyznawać, że tak, wygrała. Przecież i tak o tym wiedziała.
Naprawdę chciał jeszcze przynajmniej przez chwilę pobyć z nią, po prostu czuć jej drobne ciałko tuż obok i myśleć, jaki świat jest piękny, ale zadziałała natura. Jak typowy mężczyzna, Leo zaledwie po kilku minutach od przeżytej rozkoszy zasnął, nie przejmując się niczym. Jego ręce wciąż mocno i pewnie oplatały ciało kobiety, a usta przyciśnięte były do jej pachnącej intensywnie szyi, ale on był już nieobecny. Tym razem sen nie oznaczał zmęczenia, a jedynie spokój, który nareszcie ogarnął dręczonego ciągłym lękiem i niepokojem mężczyznę.

[nie umiem dzisiaj pisać. bardzo źle się to czyta?
spoko, jestem czujna, zdążyłam przeczytać ;p
pewnie masz rację, ale ja i tak nie będę w stanie się powstrzymać przed pochłonięciem wszystkich zaległych odcinków, choćbym je po nocach miała oglądać ;p
nie jestem tak całkiem obojętna, przecież wiem, że jest dzisiaj, to już coś, nie? ;p
widzę!
;p]

Leo Rough pisze...

[oj tam, jakiś mój bzdurny wymysł, się nie przejmuj ;p]

Spał tej nocy dość spokojnie, jak na niego, budząc się tylko raz, nad ranem, tuż przed wschodem słońca. Całe ciało miał zdrętwiałe, ale w wyjątkowo przyjemny sposób; uświadomił sobie, że to dlatego, iż przez cały czas trzymał w objęciach ukochaną i nawet przez sen pamiętał o jej drobnym ciałku oplecionym jego ramionami. Miał ochotę wstać i rozprostować nogi, może wziąć prysznic i napić się czegoś, ale szybko zrezygnował z jakichkolwiek planów opuszczania łóżka; w momencie, gdy Spencer poruszyła się tuż obok niego, znów przycisnął ją do swojego boku, ponownie zapadając w głęboki sen.
Obudził go ruch ukochanej. Przez chwilę tkwił jeszcze, przypominając sobie wolno wydarzenia poprzedniego wieczora, nie chcąc otwierać oczu, ale w końcu przemógł się i rozchylił odrobinę powieki. Natychmiast tego pożałował i szybko zacisnął je z powrotem, jednocześnie z desperacją chowając twarz we włosy kobiety. Zdecydowanie nienawidził porannego słońca. Jęknął cicho, gdy nawet ukrycie oczu w ciemnych kosmykach Spencer nie pomogło i rażące światło wciąż drażniło go niemiłosiernie. Po chwili zastanowienia odkrył, dlaczego promienie tak bardzo go denerwują: obudził się z łupaniem w czaszce i piekącymi od niego oczami. Uniósł do czoła dłoń, ale w porę się opamiętał - wiedział, że gdy S. zauważy, że cierpi, zmartwi się. Wczepił więc palce we włosy, a potem znów rozchylił lekko powieki, przywołując na twarz uśmiech, by zaraz cmoknąć krótko nos ukochanej.

[dobra, dobra...
faktycznie, dużo tego, ale wierzę w Ciebie. zawsze może jeszcze padać ;p
moja spostrzegawczość rządzi! ;p ;d]

Leo Rough pisze...

Patrzył na nią spod zmrużonych powiek, zastanawiając się, kiedy będzie miał okazję wyjść z łóżka i znaleźć swoje leki, bo choć ból głowy nie był nie do zniesienia, to dokuczał mu i zdecydowanie wolałby się go już pozbyć. Poza tym naprawdę nie chciał, by jego ukochana cokolwiek zauważyła, bo mógł się domyślać, jaka byłaby jej reakcja. A przede wszystkim wiedział, że o wszystko obwiniałaby siebie, mimo że nie było w tym ani odrobiny jej winy. Po prostu - był chory, a łupanie w czaszce zaliczało się do skutków ubocznych przyjmowania najróżniejszych leków. Zdążył się przyzwyczaić.
Skrzywił się, widząc, jak kobieta odsuwa się od niego, by usiąść. Zaraz potem zacisnął wargi w wąską linię, niechętnie zaplatając nagle pozbawione zadań ręce pod głową. Nie chciał, by tak szybko znikała, a nie przychodziło mu na myśl nic, co mógłby zrobić. A może po prostu podświadomie pragnął już wyjść z łóżka i zacząć żyć. Może.
- Tak wygląda twoje "dzień dobry"? "Chcesz coś do picia?" - zapytał, z rozbawieniem przewracając oczami. Uśmiechnął się lekko, uważnie obserwując brunetkę, jakby próbując przewidzieć, co zaraz zrobi - a raczej, co odpowie.
- Kawy. - rzucił, do tego stopnia niepewnie, że zabrzmiało to jak pytanie. Nie dostał od lekarza żadnego zakazu na picie kofeinowego napoju, ale odrobię obawiał się, że we własnym domu zostanie mu to zabronione. Zagryzł suchą, piekącą wargę, również siadając i sięgając dłonią do policzka kobiety, jakby tym drobnym kontaktem miał ją przekonać, że filiżanka mocnej, gorzkiej kawy dobrze mu zrobi. Wierzył w to.

[;p
no wiem. trochę szkoda, że nic z tego nie wyszło. ale i tak podobno nie był to zły mecz (tak, wykręciłam się od oglądania, niedobra kobieta jestem).]

Leo Rough pisze...

Z triumfalnym uśmieszkiem patrzył, jak wspina się na jego kolana i zbliża wargi do jego ust. Oddał pocałunek, nie kryjąc swojego zadowolenia. Oparł dłonie na jej udach i już miał wsunąć palce pod otulający jej ciało materiał, gdy nagle odsunęła się od niego, zgrabnie zsuwając się z łóżka. Kąciki jego ust wygięły się ku dołowi, ale skinął głową w odpowiedzi na jej pytanie. Cóż, skoro tylko tyle miała mu do zaoferowania...
Zaraz jego oczy otworzyły się szeroko, gdy dostrzegł, jak kobieta schyla się po jego koszulę. Dwie Spencer zmieściły by się w niej bez problemu, wyglądała więc na jeszcze drobniejszą i szczuplejszą, niż w rzeczywistości. Radosny uśmiech zadrgał na wargach mężczyzny, gdy uważnie obserwował każdy jej ruch i detal wyglądu - dłonie sunące po gładkich ramionach, zarys kształtnych piersi pod cienkim materiałem, włosy, najpierw rozsypane w nieładzie, a chwilę potem zrzucone na plecy. Gdy usłyszał słowa kobiety, skrzywił się nieznacznie, ale niemal od razu pozbył się swoich dziwnych i bezpodstawnych obaw - czyżby w jej oczach zagrała niepasująca do sytuacji iskierka? Chyba zacisnęła wargi! Potrząsnął głową, odganiając od siebie te myśli. Przecież wystarczy zapytać. Nie zdążył jednak otworzyć ust, bo Spencer już zniknęła, powiewając falą ciemnych włosów.
Leo zerwał się z łóżka jak oparzony. Wiedział, że ma zaledwie chwilę, więc w pośpiechu dopadł swojej nierozpakowanej walizki, zupełnie ignorując zawroty głowy. Na podłogę wysypały się jakieś jego ubrania i kosmetyki, walczył z nimi przez kilka sekund, by w końcu wyczuć pod palcami kanciaste pudełeczka. Wybrał tylko jedno i sekundę później już odczuł ulgę, gdy wsunął niedużą tabletkę pomiędzy wargi. Odetchnął głęboko, zamknął torbę i wcisnął ją na dno szafy, tam, skąd kilka tygodni wcześniej ją wyciągnął. Nie obchodziło go, że powinien najpierw wyjąć z niej rzeczy, a przede wszystkim wziąć resztę leków - po prostu chciał się jej pozbyć z zasięgu wzroku, bo zbyt wiele mu przypominała.
Z nowym, wesołym uśmiechem na ustach zabrał się do porządkowania sypialni, noszącej znaczne ślady po poprzednim wieczorze. Zaczął od wsunięcia na biodra bokserek, a potem otworzył szeroko balkonowe okno, by jak najszybciej pozbyć się słodkiego, dusznego zapachu miłosnego uniesienia, który wywoływał w nim uczucie przedziwnego zagubienia.

[kibicowałam - biegając po parku, kupując tonę lodów i siedząc w wannie pełnej piany. bardzo intensywnie kibicowałam ;p]

Leo Rough pisze...

Porządkowanie sypialni przyniosło mu niebywałą radość. Od razu odkrył, z czego ona wynikała - nareszcie mógł coś zrobić, mógł działać. Nie przeszkadzało mu nawet, że ścielenie łóżka i zbieranie z podłogi ubrań stanowiło bardzo proste, prozaiczne czynności. Czuł pracę swoich mięśni, gdy schylał się czy wyginał, by poprawić narzutę, i to mu wystarczało.
Nos miał bardzo wyczulony na zapachy tego ranka i nawet jego samego zdziwiło to, że z daleka wyczuł intensywną woń zbliżającej się ku niemu kawy. Tylko to pozwoliło mu myśleć, że jego ukochana jest blisko, bo nie usłyszał nawet najcichszego skrzypienia desek czy szmeru jej oddechu. Dlatego też drgnął niespokojnie, gdy poczuł na swoim brzuchu jej dłoń, ale zaraz rozluźnił się, przymykając oczy, by skupić się na jej delikatnych ustach muskających łopatkę. Szybko został rozproszony wciśniętą mu w dłonie filiżanką kawy; upił niewielki łyk, oczywiście parząc sobie wargi i język. Zaraz zapomniał o bólu, bo poczuł palce kobiety na swoim karku, tuż przy linii włosów, a potem jego uszy wypełnił jej śmiech. Przypomniał sobie o zadanym mu wieczorem cierpieniu i sam zachichotał cicho. Pilnując, by nie uronić z naczynia ani kropli ciemnego napoju, chwycił ukochaną za ramię i przyciągnął ją do siebie, całując krótko czubek jej głowy. Zaraz potem wrócił do wpatrywania się w widoczek za oknem, tak mu bliski i tak daleki jednocześnie.

[no przecież ;)]

Leo Rough pisze...

[hej, teraz Ty zaczynasz? ;p chyba nie potrafimy im dać spokoju... ;p]

Uśmiech nie znikał z jego ust i wydawało mu się, że już na zawsze zostanie przyklejony do jego twarzy. Chyba nawet nie bardzo by mu to przeszkadzało, oczywiście jeśli tylko mógłby do końca życia być tak szczęśliwy, jak w tamtej chwili. Zapomniał o całym świecie, a błogi spokój rozlał się po jego ciele, czyniąc je lekkim jak piórko. Było mu niewysłowienie dobrze, po prostu. Wszystkimi zmysłami chłonął ten cudowny moment, choć bardzo chciał wierzyć, że podobne chwile będą powtarzać się teraz regularnie. I właściwie pozbył się z głowy wszelkich wątpliwości, skupiając się na pozytywach, na tym, co sprawiało mu przyjemność.
Dostrzegł ziewnięcie kobiety i zaśmiał się krótko, podsuwając jej swoją filiżankę. Też nie chciał, by odsuwała się od niego na krok, bo i po co? Miał szczerą nadzieję, że ten dzień cały będzie taki idealny, jak poranek. Zdążył zapomnieć o dręczącym go po przebudzeniu bólu - zniknął już bez śladu. Mógł więc bez wyrzutów sumienia pozwolić sobie na tę beztroskę, którą z taką lubością dzielił z ukochaną kobietą. I choć z całego serca pragnął ruszyć się z domu, spotkać się z ludźmi, choćby obcymi, upić i, o dziwo, zapalić papierosa, by w końcu poczuć, że koszmar się skończył i wraca to życia, to jednak chęć, by zostać we własnych czterech ścianach i rozmawiać o bzdurach, wygrała. Co ona z tobą zrobiła? - odezwał się złośliwy głosik w jego głowie, o którym myślał już, że przestał istnieć. Westchnął ciężko, a potem uśmiechnął się jeszcze szerzej, dając swojemu alter ego do zrozumienia, że nie podejmie dyskusji.

Leo Rough pisze...

Jej szeroki uśmiech sprawiał, że miał ochotę się roześmiać. Dawno nie czuł tak słodkiej mieszaniny emocji i ta sprawiała teraz, że wydawało mu się, iż stał się nagle zupełnie innym człowiekiem. Leo cierpiący, Leo, który wiecznie ma o coś pretensje, Leo pozbawiony sił, był dla niego teraz taki obcy! Wiedział, że nigdy o nim nie zapomni, że tak naprawdę zawsze będzie w nim tkwić ten cholerny niepokój, ale miał też pewność, że będzie z nim walczył, że już nigdy nie zabraknie mu na to energii. Może stracił sprzed oczu jakikolwiek cel, do którego mógłby dążyć, ale nie stracił motywacji, by iść naprzód i nie poddawać się. Motywacji, którą bez wyrzutów sumienia przyjął od Spencer.
- Może. Później. Zobaczymy. - rzucił, w zalążku powstrzymując wzruszenie ramion; w rezultacie jedynie drgnął, a zaraz zaśmiał się cicho, uświadamiając sobie, że przecież nie musi już udawać, że nareszcie nie chce mieć już nic więcej do ukrycia. Mimowolnie, myśląc o tym, przycisnął mocniej do swojego boku przytuloną do niego brunetkę, zastanawiając się, czy aby na pewno potrzebują teraz jakichś słów.
Chyba trochę za bardzo pospieszył się, myśląc, że nie będzie miał problemu z podzieleniem się z ukochaną wszelkimi szczegółami ze swojego życia. Jej pytanie, zadane tak lekko i swobodnie, sprawiło, że cały spiął się, niemal miażdżąc w dłoni cienkie uszko filiżanki. W ostatniej chwili opanował się; odetchnął głęboko, rozluźnił, na ile to było możliwe, nagle obolałe mięśnie i przywołał na twarz lekki uśmiech. Siląc się na swobodę, zapytał:
- Czemu raptem?
A w jego głowie już rodziły się kolejne pytania, wątpliwości i obawy. Czy istniała dobra odpowiedź? Tego nie był pewien. Zastanawiał się, dlaczego słowa ukochanej tak na niego zadziałały, dlaczego od razu spanikował, zamiast zbagatelizować jej pytanie, odpowiedzieć półżartem, roześmiać się. Zdecydowanie był dziwnym człowiekiem, a najgorsze było to, że nie mógł z tym walczyć.

[tak, tak, a zaraz znów się będą kłócić ;p ;D]

Leo Rough pisze...

[dobra, dobra, zobaczymy ;)
chodziło o takie: czemu raptem pytasz ;p taki mój tekst, chyba z jakiejś książki pożyczony ;d]

Leo Rough pisze...

[jak się tak nad tym zastanawiam, to to chyba nie całkiem po polsku jest ;p]

Pochłonęły go jakieś niewyraźne, niezbyt przyjemne obrazy, które w końcu rozpłynęły się w ciemną masę. Zamrugał kilkakrotnie, próbując pozbyć się spod powiek powracającej ciągle wizji, która uparcie nie chciała mu dać spokoju, a która była przez niego do tego stopnia znienawidzona, ze zadrżał nieznacznie, ciągle walcząc. W końcu odetchnął głęboko, znów uśmiechając się blado, gdy usłyszał słowa ukochanej. Doceniał to, jak starała się go uspokoić, ale on przecież był spokojny. Jedynie zupełnie nie wiedział, z której strony ugryźć jej pytanie, które wciąż dźwięczało mu w uszach.
Niezbyt skupiał się na tym, co robiła jego ukochana i ani czuły pocałunek, ani jej spojrzenie nie poruszyło go w żaden sposób. Może dlatego, że przez krótką chwilę znów musiał być skupiony na słowach, nie na czynach? Bał się, że wchodzą na grząski teren, tak bardzo nie chciał tego robić! Pytanie jednak padło, a on musiał na nie odpowiedzieć.
Chwilę później dotarło do niego kolejne, padające z ust kobiety zdanie. To jej "też możesz pytać" wywołało w nim dziwny niepokój, którego pozbył się najszybciej, jak to było możliwe. Dla niego zabrzmiało to tak, jakby chciała się pochwalić swoimi podbojami w czasie tych dwóch lat - jak on nienawidził tego określenia, wychodziło mu już nosem! - a Leo z trudem przetłumaczył sobie, że na pewno chciała go tym uspokoić i zapewnić, że ona, w przeciwieństwie do niego, nie ma nic do ukrycia. Ta, pomogło.
- Nie wierzę, że Kat ci wszystkiego nie raportowała na bieżąco. - rzucił, siląc się na swobodę. Uśmiechnął się lekko, tylko tak, jak potrafił, nie zmuszając się do wyginania kącików ust. Kątem oka spojrzał na ukochaną i pogładził czule jej bok, a potem uniósł do spierzchniętych warg filiżankę i upił łyk kawy, chcąc zyskać jeszcze trochę czasu.
- Nie było nikogo ważnego. - odparł w końcu, uparcie wpatrując się prosto przed siebie, w sam szczyt wieży kościoła.

Leo Rough pisze...

Nie wiedział, jak rozumieć to, że się od niego odsunęła. Powiedział, zrobił coś złego? Jasne, zawsze. Mimowolnie skrzywił się, ale odczuł ulgę, że kobieta nie mogła tego dostrzec. Zdecydowanie wolałby, żeby nie analizowała każdego jego ruchu czy słowa aż tak dokładnie, choć sam robił to samo, bojąc się, że w końcu wypadnie z gry i w ogóle przestanie ogarniać to, co się z nią dzieje. Do tego nie mógł dopuścić.
Poczuł się nagle zmęczony i znudzony. Stracił ochotę nawet na kawę, odstawił w połowie pełną filiżankę na podłogę, zaraz potem wychodząc na balkon. Był ciepły, letni dzień, ale Leo zadrżał z zimna, więc szybko wrócił do pokoju, spoglądając na siedzącą na łóżku brunetkę. Posłał jej nieznaczny uśmiech, a potem podszedł do niej i musnął wargami środek jej czoła.
- Pójdę wziąć prysznic. - wyjaśnił, by nie pomyślała, że ucieka, choć chyba właśnie tak było. Chociaż... Zagryzł lekko dolną wargę, wciąż stojąc przed kobietą, a po chwili wahania wyciągnął do niej rękę.
- Masz może ochotę iść ze mną? - zapytał, poruszając zabawnie brwiami. Nie spodziewał się odmowy.

Leo Rough pisze...

Odczuł ulgę, gdy bez protestów przystała na jego propozycję. Natychmiast na usta wrócił mu szeroki, pogodny uśmiech, gdy ruszył w kierunku łazienki, słysząc za sobą ciche, kocie kroki ukochanej. Właśnie, gdzie podziały się jego koty? Mimowolnie rozejrzał się po korytarzu, jakby oczekując, że oba czworonogi wyjdą nagle z jakiejś dziury i zaczną im przeszkadzać. Szybko jednak myśli o kocicach wyparły znacznie przyjemniejsze rozważania.
Podniecenie rozlało się rumieńcami na jego policzkach, gdy dotarli do progu łazienki. Odwrócił się do brunetki z zaczepnym uśmiechem i, idąc tyłem, dotarł do kabiny. Nie wypuszczając z uścisku szczupłej dłoni ukochanej odkręcił kurek z ciepłą wodą i zaledwie chwilę później uniosły się z dna brodzika ku górze gęste kłęby pary. Zamknął za nimi drzwi, by zaraz przycisnąć do niej plecy kobiety i oprzeć ręce po bokach jej głowy. Oczy lśniły mu wesoło, gdy pochylił się nad nią i złączył ich wargi w delikatnym i niezwykle czułym pocałunku. Postanowił skorzystać z chwili, gdy wrócił mu dobry nastrój i, odsuwając się od Spencer zaledwie na kilka centymetrów, wyjaśnić kilka spraw.
- Wiesz, że to dla mnie piekielnie drażliwy temat. Dziwię się, że go zaczęłaś, ale skoro chcesz tego słuchać, jestem gotowy odpowiedzieć na twoje pytanie trochę pełniej. Tylko, błagam, nie mów mi o mężczyznach w twoim życiu. Nie zniosę świadomości, że był ktoś, kto... - urwał, spuszczając wzrok na swoją dłoń, tkwiącą już wysoko na biodrze kobiety. Nawet nie zauważył, kiedy nią tam zawędrował. Uśmiechnął się nieznacznie, wracając spojrzeniem do oczu ukochanej. Nie chciał więcej myśleć.

[nie umiem napisać tego, co bym chciała i przez to mi wychodzi jakoś tak kulawo, ale nie masz wyboru, musisz to czytać ;)
btw - jest niedzielny wieczór, a ja się jeszcze nie zaczęłam uczyć -.- mówiłam, że tak będzie!]

Leo Rough pisze...

Gdy usłyszał pierwszą część jej wypowiedzi, niemal podskoczył z zachwytu. Była zazdrosna! Ta myśl sprawiła, że w jego żyłach krew znacznie przyspieszyła swój bieg, a całe ciało rozedrgało się nagle, jakby targały nim wyjątkowo silne emocje. Tak właśnie było, ale czuł się z tym wyjątkowo dobrze, jakby odkrycie, że jego ukochana również nie jest w stanie zaakceptować faktu, iż wpuścił kogoś do swojego życia, sprawiło, że inaczej na nią spojrzał. W istocie tak właśnie było, zaskoczyła go, ale w bardzo przyjemny sposób.
- Całe szczęście. - wymamrotał, słysząc kolejne słowa brunetki. Uśmiechnął się szeroko, niezmiernie zadowolony, że udało im się, przynajmniej tymczasowo, zamknąć ten temat. Tymczasowo, bo wątpił, by kiedyś do tego nie wrócili.
Z entuzjazmem oddał jej pocałunek, choć drżał od powstrzymywanego śmiechu. W końcu nie wytrzymał i oderwał się od niej, wplatając obie dłonie w jej włosy i drażniąc paznokciami kark kobiety. Dopiero po dłuższej chwili udało mu się uspokoić swój szaleńczy chichot.
- Skoro udało nam się zakończyć ten temat, to wydaje mi się, że już nie musisz brać ze mną prysznica. - rzucił, starając się zachować powagę. - Wiesz, dostałem to, czego chciałem, a teraz... - dodał, udając, że otwiera drzwi. Zaraz potem wzruszył bezradnie ramionami, jakby chciał przeprosić ją za to, że zaraz wyrzuci ją z łazienki. Nie wytrzymał jednak długo i chwilę potem znów śmiał się wesoło prosto w szyję Spencer, którą zaczął obsypywać drobnymi pocałunkami.

[Twoje się przynajmniej kupy trzyma! -.-
a tak sobie obiecywałam... jutro mam ten roczny test z matmy, a nawet nie zajrzałam do zeszytu!]

Leo Rough pisze...

Nie potrafił spokojnie myśleć o tym, że jego Spencer mogła mieć kogoś w chwilach, gdy on myślał o niej intensywnie całymi dniami. A takich dni było w jego życiu bardzo wiele w ciągu tych miesięcy, gdy nie byli razem. Wbrew temu, co powiedział, chciał wiedzieć, czy istniał dla niej ktoś ważny, ktoś, kto mógłby z nim konkurować, ktoś, kogo darzyła jakimikolwiek cieplejszymi uczuciami. Nie interesowały go szczegóły, bo i po co miał dodatkowo krzywdzić się znajomością imienia owego mężczyzny (lub mężczyzn) czy innych detali z jej związku (lub związków), ale chciał po prostu wiedzieć. Nieświadomość jednak nie była dla niego najlepszym wyjściem, bo w jego głowie i tak rodziły się najróżniejsze myśli, wolno zaczynając go dręczyć.
Jakimś cudem udało mu się wrócić myślami do łazienki i tego, co się w niej działo. Całe pomieszczenie było już wypełnione gęstą, gorącą parą, a Leo czuł, jak drobne kropelki osiadając na jego ramionach i nagim torsie. Uśmiechnął się na myśl, że zaraz wejdą pod mocny, gorący strumień wody - zdecydowanie pragnął tego prysznica bardziej, niż można było się spodziewać. W końcu już od jakiegoś czasu nie zaznał tej drobnej, zwyczajnej przyjemności. Szybko jednak zorientował się, że będzie musiał jeszcze się trochę pomęczyć, zanim wreszcie otuli go ciepło wody. Zmarszczył z niezadowoleniem brwi, ale zaraz jego twarz rozluźniła się, a uśmiech stał się znów figlarny. Oczy błysnęły mu groźnie i na miejscu Spencer bałby się siebie. Na ślepo sięgnął do zamka i przekręcił w nim klucz, by zaraz wyjąć go i, patrząc prosto w jasne tęczówki ukochanej, obrócić kilkakrotnie w palcach. Zanim kobieta zdążyła się zorientować, co robi, schylił się i wyrzucił klucz w najdalszy kąt łazienki. Na ustach miał uśmiech szaleńca.
- Popełnia pani błąd, pani Hoult. Niech się pani nie opiera, dla swojego dobra. - rzucił, z łatwością włączając się do ich gry, a właściwie kontynuacji zabawy z poprzedniego wieczora. Dwoma krokami pokonał dzielącą ich odległość i, zanim dotknął brunetki, posłał jej poważne spojrzenie, by uwierzyła, że jest gotowy na wszystko.
- I tak jest pani tylko moja. - wymruczał swoim najbardziej kuszącym, aksamitnym głosem, a potem przycisnął obie dłonie do talii Spencer, gwałtownie przyciągając ją do siebie tak blisko, że ich usta niemal się stykały.

[tak, tak, mhm.
właśnie. jeżu, jak ja już chcę piątek!]

Leo Rough pisze...

Zdradziła się już gwałtownym westchnieniem, gdy przycisnął do siebie jej szczupłe ciało, potem mogła się tylko pogrążać. Ogarnęło go poczucie wygranej, bo wiedział, że ta walka zakończy się na jego korzyść. Nie było innej opcji. Właśnie dlatego z jego ust nie znikał triumfalny uśmiech, a oczy lśniły wesoło, choć doskonale zdawał sobie sprawę, że znów wygrana nie będzie nic znaczyć. Ale to też nie było ważne.
- Dokładnie tak. - odparł, nie potrafiąc powstrzymać lekkiego drżenia dłoni, opartych wciąż na talii kobiety. Mogłoby się wydawać, że jej urok nie będzie działał na niego z taką siłą po tylu miesiącach spędzonych razem; że nie będzie reagował tak gwałtownie na każdy najdrobniejszy znak po tym wszystkim, co robili poprzedniego wieczora... A jednak wciąż działała na niego tak niesamowicie elektryzująco, jakby dopiero się poznali, jakby odkrywali swoje ciała.
Podniecenie mężczyzny rosło i, niestety, nie mógł tego ukryć. Chyba nawet by nie chciał. Delikatnie przesunął rozchylonymi wargami po ustach kobiety, nie obdarzając ich jednak żadną intensywniejszą pieszczotą. Miał inny plan i uznał, że Spencer naprawdę powinna się go bać. Z figlarnym uśmiechem uniósł dłonie, a potem jednym, gwałtownym ruchem rozerwał swoją koszulę, odsłaniając nagie ciało ukochanej. Nie przejął się tym, że guziki potoczyły się po podłodze, skupił się całkowicie na tym, by zsunąć z jej ramion porwany materiał. Chwilę później złączył ich usta w mocnym, niemal brutalnym pocałunku, pozwalając swoim rękom błądzić po ciele kobiety. Jedno ramię oplótł wokół jej talii, by nie mogła mu się wywinąć, a palce drugiej dłoni zdążyły w tym czasie dotrzeć pomiędzy jej uda i rozpocząć swoje intensywne pieszczoty. Nie potrafił czekać, poza tym doskonale czuł się w roli dominującego samca, więc bez wyrzutów sumienia brał to, na co miał ochotę. Właśnie dlatego chwilę później oderwał od brunetki ręce i zsunął z bioder bokserki, od razu wchodząc pod strumień gorącej wody i ciągnąć ze sobą kobietę.

[oj, jestem nieżywa. przebiegałam chyba milion kilometrów ;p
jeśli ma być taka pogoda jak dzisiaj, to ja dziękuję! nie dało się wyjść z domu, takiego upału to chyba jeszcze nie było w tym roku -.-]

Leo Rough pisze...

Przez dłuższą chwilę po prostu tkwił pod silnym strumieniem wody, rozkoszując się jej dotykiem na swoim ciele. Głowę miał zwieszoną luźno, tak, że mokły mu tylko włosy i ramiona, a potem twarz rosiły mu jedynie rozproszone krople. Uśmiechnął się błogo, przeczesując dłonią skręcone w drobne loki włosy, a potem sięgnął po dłonie kobiety i przyciągnął ją do siebie, by i ona zaznała mocy lecącej z prysznica wody. Dostrzegł, jak gwałtowny potok wody uderzył w jej ciało i przeraził się, że wysoka temperatura i siła strumienia zaraz zwalą ją z nóg. Nic takiego się jednak nie stało, więc z zachwytem obserwował, jak cienkie strużki spływają po jej biuście i brzuchu, by zaraz zniknąć gdzieś w kłębach pary u ich stóp.
Nie potrafił określić, jak dużo czasu upłynęło, zanim w końcu wyrwał się z tego przedziwnego transu. Monotonny szum wody sprawił, że uspokoił się nieco i nawet ogarniająca go tak niedawno żądza osłabła. Woda wyciągała z niego zmęczenie, które tak długo udawało mu się ukrywać nawet przed samym sobą. Bolały go mięśnie, nagle zmuszone do wysiłku po całych tygodniach niemal zupełnej bezczynności. Bolał go brzuch, najwyraźniej z głodu, a także lewe podżebrze, jak zawsze. Przypisał to swojemu głupiemu posunięciu, że jeszcze nie przyjął leków, ale nie przejął się tym zbytnio, uznając, że zaraz to nadrobi. Postanowił zupełnie zignorować wszystkie objawy, by móc nacieszyć się jeszcze trochę beztroską.
Nagle na jego usta znów wrócił zaczepny uśmieszek, gdy schylił się, by sięgnąć po butelkę żelu. Spojrzał na etykietę i gdy uznał, że może przez najbliższych kilka godzin pachnieć cytrusami i miętą, wycisnął na dłoń odrobinę żółtego kosmetyku. Wolną ręką obrócił Spencer tak, by stanęła do niego tyłem, a potem przycisnął jej plecy do swojego torsu. Zamruczał jak rasowy kocur wprost do jej ucha, jednocześnie rozpoczynając zmysłowy masaż jej ciała. Dłonie miał całe pokryte pianą, którą najpierw krótkimi ruchami rozłożył w dużych plamach na brzuchu i ramionach kobiety, a potem delikatnie rozsmarował ją po jej tułowiu, zaczynając od miejsc najmniej czułych na pieszczoty, by dopiero po jakimś czasie dotrzeć do jej piersi, a potem także do pośladków i wewnętrznej strony ud, choć powstrzymał się przed pieszczotami. Wiedział, że jeśli jeszcze trochę się z nią pobawi, będzie błagać o rozkosz.

[co takiego jadłaś? ;>
ja w ogóle mam lekkie uczulenie na słońce, dzisiaj wróciłam ze szkoły cała czerwona, bo w-f spędziliśmy na dworze -.- nienawidzę upałów.
a tak btw to chwaliłam się, że dostałam już zgodę od ortopedy na bieganie, rower, siłownię i chodzenie po górach? ;))) szkoda, że jeszcze nie mogę w nic grać, bo się boi, że nie będę uważać i sobie odnowię kontuzję, ale i tak się cieszę.]

Leo Rough pisze...

Od razu wyczuł, że jej klatka piersiowa zaczęła unosić się i opadać w dużo szybszym tempie, a to dało mu pewność, iż jego cel jest już blisko. Uśmiechnął się nieznacznie, dodatkowo kąsając płatek ucha kobiety, by znów poczuła, że wcale nie ma zamiaru być tak delikatnym przez cały czas. Wiedział już, że odkryła jego plany, ale wcale mu to nie przeszkadzało; to była gra, którą na razie wygrywał. Nie tracił przeczucia, że i tak wszystko ułoży się po jego myśli.
Pozostał niewzruszony, gdy z gardła jego ukochanej wydobył się dźwięczny śmiech, pieszcząc jego uszy. Nie pozwolił sobie nawet na uśmiech. Zaraz potem odwróciła się do niego, a jej słowa rozbrzmiały zaskakująco głośno w ciasnej kabinie. Wzruszył ramionami.
- Nikt nie obiecywał, że to będzie ładna zabawa. - rzucił twardo, z całych sił powstrzymując się przez choćby najlżejszym uśmiechem czy jakimś gestem. Jedynie oderwał od siebie jej dłonie, by chwilę potem przycisnąć ją plecami do zimnej ściany. Chwycił w jedną rękę jej szczupłe nadgarstki i przyszpilił je tuż nad głową kobiety, cały czas nie pokazując po sobie żadnych emocji. Dopiero, gdy zbliżył się do niej i pochylił się, by musnąć wargami jej usta, w jego oczach zalśniły czułe i jednocześnie odrobinę rozbawione iskierki. Na chwilę przestał się pilnować i pogłębił ich pocałunek, zatracając się w nim. Dopiero jakiś czas później zdołał przypomnieć sobie, co takiego chciał zrobić. Przesunął wilgotnymi wargami po linii jej szczęki, docierając tą trasą do ucha, by znów ukąsić drapieżnie jego płatek.
- Zrób to sama. Chcę patrzeć. - wyszeptał, wypuszczając z uścisku dłonie brunetki. Nie odsunął się jednak od niej, składając w zagłębieniu jej szyi kilka drobnych pocałunków. Oparł ręce na bokach jej głowy, spoglądając w dół, by upewnić się, że wykona jego polecenie. Uśmiechnął się nieznacznie, dostrzegając, że jej dłonie wędrują niespiesznie w dół płaskiego brzucha.

[za mną od tygodnia chodzi chińszczyzna, ale nie mam z kim iść, a do domu nie lubię jak mi przywożą, bo dostaję takie paskudne, plastykowe pudełka, a fu. ;p
szczęściara! a ja jutro jadę na nagranie "mam talent"! ;p
mam nadzieję, bo już dostaję szału, patrząc, jak dziewczyny grają -.-
o, super ;) zapomniałam, że Ty już możesz! i jak było? ;) ja to się boję, że nigdy nie będę jeździć samochodem, bo w życiu nie ogarnę tych przycisków, gałeczek, cyferek... ;p]

Leo Rough pisze...

Patrzył na nią z jawnym zachwytem. Chyba nie spodziewał się, że wykona jego polecenie, a na pewno nie myślał, że zrobi to w tak kuszący sposób. Całe jej ciało wyglądało na spięte, jakby wszystkie komórki skupiły się, by sprawić kobiecie przyjemność. W jej oczach dostrzegł drapieżne iskierki, na które zareagował cichym, tłumionym śmiechem. A ta jej zagryziona warga... Westchnął, poddając się - zaraz przylgnął do wilgotnych ust kochanki, oplatając ją ramionami i zamieniając się z nią miejscem. Teraz to on opierał się o lodowato zimną ścianę; wciąż pochylał się, całując zapamiętale aksamitne wargi kobiety i jednocześnie odnajdując dłońmi jej dłonie, wciąż tkwiące między udami. Uśmiechnął się prosto w jej usta, a potem dołączył dotyk swoich palców do pieszczot, jakimi sama siebie obdarzała.
Nie wytrzymał długo. Na kilka chwil uśpione pożądanie obudziło się w nim teraz i ogarnęło go natychmiast, rozpływając się po obolałym ciele i, o dziwo, tłumiąc wszelkie objawy i reakcje jego organizmu. Miał już przecież w planach ucieczkę, tak starannie zaplanowaną, ale jednak okazało się, że nie muszą omijać go rozkoszne doznania. Cieszyło go to; żądza zapiekła go w gardle i rozpaliła jego lędźwie. Nie było nawet potrzeby tłumić wyrzutów sumienia - po prostu jeszcze się nie pojawiły. Znów mógł poddać się bez reszty pierwotnym instynktom.
Niemal rzucił się na nią zaledwie parę minut później. Jakimś cudem pamiętał, by zakręcić wodę, a potem po omacku odnalazł drzwi kabiny; owiało ich dużo chłodniejsze powietrze łazienki, które wywołało na ramionach mężczyzny drobne wypustki gęsiej skórki. Nie przejął się tym. Ciągle całując namiętnie wargi ukochanej dotarł do umywalki, a potem oparł obie dłonie na kształtnych pośladkach kobiety i podsadził ją na brzeg blatu. Jeszcze przez chwilę skupiał się na pocałunku, by potem odsunąć się od brunetki na kilka centymetrów i wszedł w nią gwałtownie, obserwując jej twarz. Jego oddech przyspieszył; rozkosz sprawiła, że zapomniał, jak łapać hausty powietrza. Czując, że naprawdę nie wytrzyma długo, nieco spowolnił swoje ruchy, a potem odchylił do tyłu głowę, zaciskając mocno powieki. Działo się tyle naraz! Zupełnie nie wiedział, co zrobić z rękami; dłonie drżały mu gwałtownie, aż w końcu oparł je na biodrach kochanki, przytrzymując ją blisko siebie.

[pisz, pisz ;) nie jest źle!
o, nie, dobra chińszczyzna jest na talerzu, najlepiej na gorącym półmisku albo w tych zabawnych, papierowych pudełkach, ale nie w plastyku!
tylko jako widownia ;)
a dużo takich wykładów musisz mieć? zupełnie się nie orientuję ;p
no, zobaczymy. właśnie z przepisami nie mam najmniejszego problemu, od lat jeżdżę z ojcem jako pilot, także ten. bardziej mnie przerażają same samochody ;p]

Leo Rough pisze...

[zapomniałam! chciałam ładnie prosić, cobyś to już ładnie skończyła, bo naprawdę czuję się, jakbym popadała ze skrajności w skrajność - najpierw nie opisywałam tych scen wcale, a teraz, kurwde, od tygodnia nie robię nic innego ;p]

Leo Rough pisze...

Gdy jakiś czas później jego ciało tuż po gwałtownym skurczu ogarnęło błogie rozluźnienie, Leo prawie nie wiedział, gdzie się znajduje. Czuł tylko wszechogarniającą go rozkosz i lekkie drżenie ciała kobiety tuż przy jego ciele. Wiedział, miał niezachwianą pewność, że jego ukochana doznaje podobnej mieszaniny emocji i ta świadomość sprawiła, że pozwolił sobie na spojrzenie jej w oczy. I dostrzegł tam to, czego oczekiwał, a myśl, że doprowadził ją do takiego stanu, wywołała na jego twarzy szeroki, niemal szaleńczy uśmiech. Było mu niesamowicie dobrze, gdy tak trzymał ją w ramionach - bo nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że w którymś momencie przyciągnął ją do siebie ciasno, zaborczo. Spełniony i zadowolony wreszcie poczuł, że niczego więcej nie potrzeba mu do szczęścia. Do czasu...
Zdążył zaledwie wyrównać oddech i, by uspokoić też szaleńcze bicie serca, rozpocząć swoją ulubioną wędrówkę ustami wzdłuż żuchwy ukochanej, gdy nagle zamarł w bezruchu. Poczuł, że krew odpływa mu z twarzy, a ciało drętwieje. Z jego ust wyrwał się cichy, nieokreślony jęk, a potem jeszcze słabiej słyszalne, soczyste przekleństwo. To spowodowało tylko tyle, że zagotowała się w nim wściekłość, wyzwolona ostrym słowem. Drgnął niespokojnie, zaraz odsuwając się od Spencer na tyle, by spojrzeć jej w twarz i wymamrotać niewyraźne przeprosiny. Niezbyt chętnie oderwał się od jej ciała i pochylił się, sięgając po porwaną koszulę; wydawało się, że jej nie widzi. Podsunął ją kobiecie, a sam ubrał bokserki i już chwilę później stał przy umywalce, spoglądając w lustro. Spojrzenie miał teraz wystraszone i niepewne.
- Jak ja lubię popełniać wciąż te same błędy. - rzucił sarkastycznie w stronę swojego odbicia, by zaraz odnaleźć w lustrze twarz brunetki. - Jestem najbardziej nieodpowiedzialnym facetem na świecie. - dodał przepraszającym tonem.

[jak zwykle nie umiem opisać tego, co bym chciała, a to takie głupie uczucie -.-
no właśnie, takie dziwne są, obrzydliwe po prostu. całe się lepią. a to naprawdę świetna restauracja! będę musiała zacząć zamawiać z innej ;p
jasne, ze fajnie! jakiś czas temu byłam też na x-factorze, mieliśmy przesympatycznego koordynatora, cały wieczór zasypywał nas żarcikami i historyjkami spoza sceny ;)
to w sumie niedużo, może przeżyjesz, co? ;p
cieszę się, że we mnie wierzysz :)))
trudno, sama trochę przyspieszyłam ;)]

Leo Rough pisze...

Nawet przed samym sobą nie przyznawał się, dlaczego zareagował tak gwałtownie. Czuł się z tym źle, już miał wyrzuty sumienia, ale najprostsze usprawiedliwienie nie potrafiło wyrwać się z tego zakamarka umysłu, w którym je zamknął. I nie zamierzał wypuszczać. Chodziło bowiem o to, że Leo wciąż nie uporał się z wydarzeniami, które miały miejsce w Londynie - jedynie wyparł je z pamięci i przez ten cały czas, który minął od tamtego wyjazdu, wspomnienia i uczucia były gdzieś w nim, tłumione i chronione przed światem. Bo jeszcze okazałoby się, że jest słaby, że istnieje coś, za czym może tęsknić, mając pod nosem wszystko, czego potrzebuje, że są uczucia, z którymi sobie nie radzi. Nie mógł do tego dopuścić. Zresztą, nawet gdyby chciał, to nie miał czasu, by choćby zacząć walkę z ponurymi obrazami, wciąż powracającymi mu przed oczy...
Gdyby tylko wiedziała, jak bardzo się myli, myśląc, że boi się ojcostwa! Bał się wszystkiego, tylko nie tego. W głębi duszy zawsze wiedział, że byłby świetnym ojcem, choć miał w życiu takie chwile, gdy było to ostatnie, o czym myślał. A teraz śniło mu się to po nocach: dom, dzieci, Spencer... Biorąc to pod uwagę, już sam nie wiedział, dlaczego zareagował aż tak żywiołowo, dlaczego nie potrafił po prostu zapytać! Szybko poczuł skruchę i żal, wyrzuty sumienia zapiekły go boleśnie w gardle.
Spojrzał przez ramię na ukochaną. Jak zwykle, musiał powiedzieć coś, czym zepsuł wszystko - cudowną atmosferę, ich świetne humory, a może nawet sposób, w jaki Spencer myślała o nim. Nie chciał, by zaczęła sądzić, że mu nie zależy. Bo zależało jak diabli i to był chyba jego największy problem.
Odczuł ulgę, gdy usłyszał jej słowa. Starał się niczego po sobie nie pokazać, ale naprawdę ucieszył się, że ta chwila zapomnienia, na którą sobie pozwolił, nie przyniesie żadnych konsekwencji. Pewnie i tak z niecierpliwością będzie czekać na chwilę, w której zyska stuprocentową pewność, że z jego głupoty nie powstanie dziecko. I za nic w świecie nie przyzna się do tego swojej kobiecie.
Westchnął cicho, nie wiedząc, co powiedzieć. W końcu odwrócił się od lustra i podszedł do ukochanej, delikatnie oplatając ją ramionami. Odrobinę obawiał się, że go odepchnie, ale nie okazał niepewności; w jego ruchach była tylko czułość i oddanie. Chciał jeszcze raz przeprosić, tym razem za swój niewyparzony jęzor i gwałtowność, ale powstrzymał się, uznając to za nie najlepszy pomysł. Wolał poczekać. Oparł policzek o czubek głowy Spencer, czując na skórze wilgoć jej włosów, a potem pogładził jej plecy, marszcząc z niezadowoleniem nos. Psuja - rzucił Głosik.

[ugh. nienawidzę tego -.-
właśnie! dlatego potrzebuję kogoś, kto ze mną pójdzie do lokalu!
mogę sobie wyobrazić ;)
tak, na pewno, dzięki ;p ;))
to ja wyłapuję tych nawiasów za dużo, Ty - za mało. patrz, jak się ładnie dopełniamy ;p]

Leo Rough pisze...

Nie powinna przed nim niczego ukrywać. Był gotów zrobić naprawdę wszystko, by przywrócić jej beztroskę i radość, ale jak miał naprawiać swoje błędy, skoro nie wiedział, co najbardziej zraniło jego ukochaną? Bo wiedział, że ją skrzywdził i niczego innego nie pragnął, jak tylko pewności, że mu wybaczy. Przecież nie chciał zrobić nic złego, ale nie mógł też do końca kontrolować swoich reakcji i odruchów. Wydawało mu się, że jest to sytuacja bez wyjścia.
Z ulgą przywitał moment, w którym wciąż rozgrzane ramiona kobiety oplotły go w pasie, a jej ciepły oddech zatrzymał się na jego skórze. Mimowolnie mocniej przyciągnął ją do siebie, z całych sił wtulając usta w mokre kosmyki jej włosów na czubku głowy. Gdy dotarł do niego jej stłumiony nieco głos, ponownie spiął się, jakby z obawy, że słowa, które padną, nie będą dla niego łaskawe. Odetchnął jednak, gdy okazało się, że ton głosu kobiety jest znów dość pogodny, choć wciąż nie tak lekki, jak wcześniej. Nienawidził siebie za to.
Skrzywił się, słysząc komentarz kobiety. Ostatnie zdanie sprawiło, że miał ochotę zaśmiać się głucho; może rzeczywiście poprzedniego dnia jakimś cudem pamiętał o zabezpieczeniu, ale dlaczego, u licha, zapomniał o nim dzisiaj? Już wiedział, że będzie się tym zadręczać. Może ten Leo, którego znała, wcale by się tym nie przejął, może nawet nie zauważyłby swojego błędu, ale ten nowy facet, tkwiący w dużo słabszym, ale wciąż tym samym ciele, zamartwiał się wszystkim. Nawet największymi głupotami. To jednak nie była głupota, bo okazało się, że wciąż brakuje mu opanowania i odpowiedzialności. Nie chciał być takim mężczyzną.
W żaden sposób nie skomentował jednak słów Spencer, odwzajemnił jedynie jej spojrzenie, choć nie zmuszał się do uśmiechu czy nawet jakiejkolwiek reakcji. Dopiero na jej delikatny pocałunek zareagował nikłym ruchem kącików warg. Zaraz potem jednak skrzywił się, słysząc kolejne pytanie. Nie zamierzał kłamać.
- Część. - odpowiedział, właściwie zgodnie z prawdą. - Zaraz wezmę resztę. - obiecał szybko, starając się, by jego głos zabrzmiał tak, jakby już wcześniej miał to w planach, co w sumie również było jedynie drobnym kłamstewkiem.
Musnął przelotnie czoło Spencer, a potem oderwał się od niej, by znaleźć tkwiący gdzieś w kącie pomieszczenia klucz. Gdy go odnalazł, natychmiast ruszył w kierunku drzwi, choć zatrzymał się z dłonią na klamce. Chwycił dłoń ukochanej, ściskając jej palce, jakby bał się, że zaraz mu ucieknie.
- W porządku? - zapytał, choć wydawało mu się, że na odpowiedź.

[nie chce mi się tego czytać, więc za ewentualne błędy przepraszam.
dzięki ;) ;p
jasne!]

Leo Rough pisze...

Z trudem powstrzymał się przed zmarszczeniem nosa, gdy usłyszał jej odpowiedź na swoje pytanie. Nie uznał jej za satysfakcjonującą, ale była wyjątkowo wygodna, więc dlaczego po prostu nie pozwolić jej stać się prawdą? Przynajmniej na chwilę, tylko do momentu, w którym wszystko naprawdę będzie już w porządku. Tak, to zdecydowanie byłoby dużo łatwiejsze niż próby naprawiania czegokolwiek. A Leo zupełnie nie wiedział, co wybrać.
Słysząc kolejne słowa kobiety, chłopak nie bronił się już przed wykrzywieniem ust w grymasie niezadowolenia. Zaraz jednak opamiętał się i pokręcił nieznacznie głową, wzdychając cicho. Przecież wiedziała, że on nie potrafi się nie zadręczać. Niepotrzebnie zużywała energię, by przekonać go, że wcale nie musi tego robić. Nie miał wpływu na odczuwane wyrzuty sumienia - jedyną radą było poczekać, aż same znikną.
Splótł ich palce razem, ostatecznie naciskając na klamkę i wychodząc z zaparowanej łazienki. Zadrżał pod wpływem chłodu, który ogarnął jego wciąż wilgotne ciało, gdy tylko znalazł się w przedpokoju. Poczuł, że na jego ramionach pojawia się znów gęsia skórka, tym razem wywołana tym, że było mu zaskakująco zimno. Spojrzał na Spencer, a gdy uznał, że tylko jemu aż tak dokucza nieco niższa temperatura, wysunął dłoń z ich uścisku i ruszył w kierunku sypialni. Najpierw miał ochotę zniknąć po kołdrą i przeczekać tę chwilę, w której jego wycieńczony organizm postanowił pokazać, że jednak nie jest tak dobrze, jak mogłoby się wydawać, ale w końcu przemógł się i stanął przed szafą, postanawiając po prostu się ubrać. Wszystkie rzeczy były na niego za duże, nie musiał ich przymierzać, by to wiedzieć, więc wybrał najmniejsze możliwe, takie, w które nie tak dawno jeszcze się nie mieścił. Tak więc chwilę później był już ubrany w jeansy, błękitną koszulkę z nadrukiem i obszerną bluzę ze spranym znakiem jakiejś uczelni. Uznając, że jest mu wystarczająco ciepło, przykucnął, by wydobyć z wnętrza walizki wszystkie leki. Pudełek było kilkanaście, więc by przenieść je wszystkie musiał utworzyć z nich stos, który przytrzymał brodą. Uznał, że dobrym miejscem na ich ukrycie przed spojrzeniem będzie stojąca naprzeciw łóżka komoda, więc otworzył najwyższą szufladę i wrzucił do niej wszystkie opakowania, potem wyciągając kilka z powrotem, by zebrać wszystkie tabletki, które musiał wziąć. Krzywiąc się, przesypał je do jednej dłoni, przez chwilę stojąc pośrodku pokoju i przypatrując się im z uporem maniaka.

Alison Harsh pisze...

[Długo mnie nie było. Ale oto i wracam!]

- Byłbym zaszczycony! – powiedział, robiąc przed nią ukłon niczym przed samą Królową. Przez ten wyczyn, kiedy to prawie zamiótł podłogę swoją bujną grzywą, nieomal nie wypuścił z rąk trzymanych książek. I to właśnie w momencie, w którym mijała ich grupka jego koleżanek z roku… Uśmiechnął się do nich, kiedy zachichotały, i puścił oczko. Jak robić z siebie błazna, to na całego!
- Drugie piętro? Wspaniale! Też tam mam! – I, z tego, co pamiętał, po drodze był jakiś automat z żarciem… Gdy tylko pomyślał o żarciomacie, na jego twarzy pojawiła się błoga mina. Był łasuchem, żarłokiem, a w dodatku chudą tyczką, którą ratowały jedynie wspaniałe mięśnie. Można by odnieść wrażenie, że im więcej jadł, tym chudszy się stawał.
- I, swoją drogą, obiadem nie pogardzę, ale czy nie jest to za wysoka zapłata, za pomoc w niesieniu książek? W dodatku pomoc tak wątpliwą? Nie sądzisz chyba, że robię to z dobroci serca. Mam w tym swój interes… - Jego twarz przybrała flirciarski wyraz, ale coś w zielonych studniach oczu pozwalało stwierdzić, że chodzi głównie o tą jego dobroć. Głównie, ale nie całkowicie. Aleksander Force to prawdziwie zepsuty człowiek.
Ale jest jeszcze dla niego nadzieja!

Alison Harsh pisze...

Ach, tu Alex Force, oczywiście.

Leo Rough pisze...

Z zamyślenia wyrwał go dopiero cytrusowy zapach, który dotarł do jego nozdrzy w momencie, gdy brunetka weszła do sypialni. Uniósł na nią wciąż nieco nieobecne spojrzenie i uśmiechnął się nikle, chowając tabletki w zamkniętej dłoni. By zupełnie pozbyć się wszystkiego, co niepotrzebnie zaprzątało jego myśli, potrząsnął głową, jakby to mogło mu pomóc. W końcu jednak westchnął cicho i przeciągnął się, uznając, że jest już zdolny do w miarę normalnego funkcjonowania. Uniósł odrobinę bardziej kąciki ust, a potem skierował swoje kroki do okna, przy którym stała jego filiżanka z resztką wystygłej kawy. Upił kilka niewielkich łyków, a gdy stwierdził, że napój jest jednak gorszy, niż mu się wydawało, odsunął naczynie od ust i chwycił drugą filiżankę, stojącą na nocnej szafce. Gdy uporał się z utrzymaniem w jednej dłoni dwóch cienkich uszek, ruszył w kierunku drzwi, przystając w progu, by poczekać na Spencer.
- Coś wymyślę. - rzucił swobodnie, doskonale wiedząc, że nie wywinie się od jedzenia. Zresztą jego organizm już upominał się o trochę kalorii burczeniem w brzuchu i słabością mięśni. Leo odrobinę obawiał się, że mimo wszystkich tych sygnałów jego ciało nie przyswoi żadnego posiłku, ale wiedział, że bez tego również nie będzie się czuł najlepiej. Musiał zaryzykować.
Jako że zajęte miał obie ręce, mógł jedynie skinąć głową, w ten sposób zachęcając brunetkę, by z nim poszła. Nie mieli przed sobą długiej drogi, ale i tak nie chciał znów tracić jej z zasięgu wzroku, choćby na chwilę. Wygiął wargi w nieco nieporadnym uśmiechu, a potem, widząc, że kobieta jest już zupełnie ubrana, ruszył w kierunku kuchni. Pomyślał, iż naprawdę coś musi być z nim nie tak, skoro ubrany dość grubo wciąż drżał lekko, a ona, w dużo mniej zakrywającym stroju nie miała nawet gęsiej skórki. Skrzywił się nieznacznie, z ulgą docierając do salonu, w którym, jak mu się wydawało, nie był od wieków. Przeszedł przez pokój, wchodząc do kuchni, gdzie z jego ust wyrwało się ciche westchnienie. Postawił filiżanki na stole, obok nich obok nich kładąc wysypane z dłoni tabletki, a potem kucnął, przywołując do siebie kocice. Podeszły do niego z wyraźnym ociąganiem, obrażone i zranione, choć ich ciałka trzęsły się nieznacznie od tłumionych pomruków zadowolenia.

Leo Rough pisze...

Obie kotki zaledwie chwilę później bez oporów okazywały swoje zadowolenie z powrotu właściciela, ocierając się o niego, mrucząc i uparcie domagając się pieszczot. Leo miał zbyt mało rąk, by sprostać wymaganiom stęsknionych zwierząt, więc dłuższą chwilę zajęło mu uspokojenie ich rozedrganych ciałek. W końcu zmuszony był usiąść na podłodze pod ścianą, z miauczącymi kotami na kolanach i palcami wczepionymi w ich aksamitne futerka. Uśmiechał się przy tym blado, myśląc, że podobnych drobiazgów brakowało mu chyba najbardziej.
Dopiero po kilku minutach uniósł spojrzenie na Spencer. Patrzył, jak stoi w drzwiach lodówki, wybierając kolejne produkty i ustawiając je na blacie, i zastanawiał się, jak ona o nim myśli po tym wszystkim, co zrobił i powiedział tego ranka. Sytuacja chyba nie była najlepsza, ale nie była też jeszcze przegrana, bo przecież udało im się nie rozpocząć żadnej kłótni, choć byli bardzo blisko tego. Głównie z jego powodu. Gryzł się, ale wiedział, że jeszcze nie może rozpocząć żadnego drażliwego tematu; nawet dla niego było za wcześnie. Dużo bardziej wolałby rozmawiać o bzdurach, ale co zrobić, kiedy on tego również nie potrafi?
Nagle wstał, łagodnie zrzucając kocice z kolan. Stanął przy zlewie, chcąc umyć dłonie, a potem otworzył najwyższą szufladę pod blatem i wyciągnął z niej łyżeczkę, by zaraz sięgnąć po stojący nieopodal jogurt. Obrócił go w dłoniach, niezbyt chętny, by poczuć choćby zapach bezpostaciowej papki, ale wiedział, że nie ma wielkiego wyboru. Oparł się plecami o brzeg szafki, w końcu decydując się jednak zjeść niezbyt wymagający posiłek. Musiał w tym czasie czymś się zająć, by nie myśleć o smaku i konsystencji jogurtu; spojrzał na brunetkę, szukając ratunku.
- Opowiedz mi, co robiłaś, gdy byłem w szpitalu. - poprosił cicho, a w jego oczach błysnęła i zgasła iskierka bólu.

Leo Rough pisze...

Mimo że z całych sił próbował odwrócić swoją uwagę od kubeczka z jogurtem, wszystkie jego zmysły były skupione właśnie na nim. Gotów był nauczyć się z etykietki składu i podać sumę cyfr daty ważności; z pamięci mógł recytować barwę, smak, zapach papki, która z wolna zaczynała napawać go obrzydzeniem. Miał tylko nadzieję, że nie zbuntuje się jego żołądek, wszystko inne był gotów znieść, jeśli tylko oznaczało to, że przez kilka najbliższych godzin nic gęstszego od kawy nie zbliży się do jego ust. Miał nadzieję, że tak właśnie będzie, choć nie potrafił zrozumieć, dlaczego tak działa na niego sama myśl o jedzeniu. Coś było z nim nie tak i pomyślał, że powinien zacząć się tym martwić, jeśli taki stan utrzyma się jeszcze przez kilka dni.
Natychmiast zauważył, że gra na zwłokę. Może chodziło o to, iż z całego serca pragnął zapomnieć o okropnym posiłku, ale dostrzegał każdy szczegół zachowania ukochanej. Z niezadowoleniem zmarszczył brwi, gdy pomyślał, że najwyraźniej coś przed nim ukrywa. Zaraz jednak rozluźnił się, bo kobieta zaczęła mówić, a jej słowa chwilę później sprawiły, że Leo uśmiechnął się, tym razem bez najmniejszego przymusu. Słysząc o Tonym, poczuł ulgę: jednak był ktoś, kto opiekował się Spencer pod jego nieobecność. Pewnie gdyby chodziło o kogoś innego, byłby zazdrosny, pomyślałby, że facet pozwala sobie na zbyt wiele, ale to był jego szwagier i ufał mu prawie tak samo bardzo, jak ufał swojej kobiecie. Na kolejną część zareagował cichym śmiechem; ostawił na blat pojemniczek - najszybciej, jak się dało, by nie zwrócić uwagi brunetki - i oderwał się od szafek, stając przed Spencer. Oparł dłonie na jej biodrach, uśmiechając się nieznacznie, choć było widać, że powstrzymuje rozbawienie.
- Mam nadzieję, że masowała cię jakaś brzydka, gruba kobieta z wąsem. - rzucił, udając zazdrosnego. O to akurat nie potrafił się gniewać, wręcz przeciwnie, niesamowicie ucieszyła go wiadomość, że jego ukochana miała choć chwilę dla siebie, że choć na chwilę zapomniała o wszelkich przykrościach.

Leo Rough pisze...

Nie powstrzymywał pogodnego uśmieszku, choć zdołał wymusić na twarzy skrzywienie, gdy usłyszał słowa kobiety. Z całych sił starał się wyglądać na zazdrosnego i złego, ale w przedziwny sposób nie był do tego zdolny, choć właśnie takie zachowanie do niego pasowało. Potrafił złościć się przecież o największą bzdurę, a teraz, gdy miał ochotę przez chwilę się zgrywać, nie mógł nawet zmarszczyć nosa. W końcu zaśmiał się cicho, nie chcąc dłużej powstrzymywać swojego rozbawienia.
- Przystojny i młody powiadasz. I jak ja mam żyć z tą świadomością? - zapytał, teatralnie unosząc dłoń do czoła. Zaraz jednak znów zachichotał, jednocześnie zbliżając się o krok do kobiety.
- Całe szczęście, że masz teraz niezłego przystojniaka na miejscu, co? Dobrze masującego przystojniaka. - rzucił, poruszając wymownie brwiami, a zaraz przekrzywił głowę i zmrużył oczy, przypatrując się twarzy Spencer. Uśmiech nie schodził z jego ust. Znów przysunął się bliżej brunetki, tak, że mógł już ugryźć trzymane przez nią tuż przy twarzy jabłko.

[spoko, doskonale Cię rozumiem. te upały! szkoła! wszystko! -.-]

Leo Rough pisze...

Gdy dostrzegł jej lustrujące spojrzenie, z trudem powstrzymał się od szaleńczego śmiechu. Wiedział, że to tylko drobna gra, ale i tak podobała mu się ta sytuacja. Cały drżał od tłumionego chichotu, ale mężnie trzymał plecy wyprostowane i usta zaciśnięte; przecież oceniała właśnie jego wygląd, nie mógł w tym momencie zwijać się, rechocząc.
Jak on lubił się zgrywać!
Prychnął lekceważąco, nagle odsuwając się od niej i wracając do swojego miejsca przy szafce. Znów oparł się o nią plecami, krzyżując na brzuchu ramiona i zupełnie zapominając już o stojącym gdzieś za nim opakowaniu jogurtu. Obojętnie wzruszył ramionami, a potem utkwił martwe spojrzenie na ścianie naprzeciw niego.
- Jak możesz wątpić w moje zdolności? - rzucił sucho, jakimś cudem powstrzymując się nawet od najlżejszego uśmiechu. - No wiesz! - mruknął po chwili, wciąż udając obrażonego.

[oj, to faktycznie miałaś ciężki tydzień. ja znowu cały przyszły mam zawalony, idę do pracy i już się boję, że nie będę miała ani chwili dla siebie. na szczęście jest internet ^^]

Unknown pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Leo Rough pisze...

Dość szybko poddał się i pozwolił swoim oczom śledzić ruchy kobiety. Nie poruszył jednak głowy ani o milimetr, więc nie widział zbyt wiele, ale już to wystarczyło mu, by zauważyć, jak usilnie starała się nie wypaść z gry. Jemu przyszło to zaskakująco łatwo. Tkwił tak, niewzruszony, przez kilka chwil - do momentu, w którym brunetka przeszła obok niego. Wtedy pozwolił już sobie poruszyć się i wodzić za nią wzrokiem. I gdy dostrzegł, jak jej ramiona zaczynają trząść się niekontrolowanie, sam zachichotał cicho.
- Jasne, najlepsza wymówka. I tak uważam, że nie powinnaś nigdy w nie powątpiewać. - rzucił, podchodząc do niej. Oplótł ją ramionami w pasie, pochylając się, by oprzeć głowę na jej ramieniu. Twarz otuliły mu jej lekko wilgotne włosy, ale nie przejął się tym; ich zapach był dla niego jedną z najpiękniejszych woni na świecie. Znów parsknął śmiechem, nie mogąc się powstrzymać.
- I, wiesz co? Znowu wygrałem? - dodał, a na jego usta wpłynął triumfalny uśmieszek.

[hahahahaha! ale przynajmniej mogłaś ten już usunąć ;p
pracuję w bukieciarni, ostatnio tylko dorywczo ;)
o, no nie, Ty masz zawsze szczęście! ja jutro jeszcze piszę tę cholerną pracę na zaliczenie z chemii -.- ugh...]

Leo Rough pisze...

Cały był jednym wielkim, szerokim uśmiechem, gdy usłyszał jej słowa. To jasne, że on jest najlepszy! Nie ma innej opcji! Odrobinę mocniej przyciągnął ukochaną do siebie, na chwilę zapominając o wszystkim innym. Znów było dobrze, choć nie chciał myśleć o tym, że to minie, bo wciąż mają niezakończone sprawy; czuł, jak te trudne tematy wciąż wiszą między nimi, wprowadzając niezbyt przyjemną atmosferę. Ale jakimś cudem udało mu się nie przejmować tym przesadnie - pomogła mu świadomość, że zawsze wychodzą cało z wszelkich kłótni i sporów; więcej nawet, wychodzą silniejsi i mądrzejsi o to, czego doświadczyli na własnej skórze. Przyszło mu do głowy, że może warto już zacząć rozmawiać o tym, co ich gnębiło, skoro i tak mieli w końcu rozpocząć ten temat. A Leo zdecydowanie chciałby mieć za sobą wszelkie trudne sprawy, by móc potem cieszyć się wolnością i smakować jej do utraty tchu. Bez myślenia o tym, co złe i nieprzyjemne.
- Nie będę. - obiecał z nieco słabszym uśmiechem, bo już wiedział, co ma zamiar zrobić i już siebie za to nie lubił.
- Tak właściwie to powinnaś odjąć mi punkt za moją głupotę. Może nawet nie jeden. - wymamrotał ze skruchą, wciąż mocno oplatając kobietę ramionami. Łatwiej mu było mówić, gdy nie musiał znosić jej uważnego spojrzenia, więc nie chciał wypuszczać jej z objęć. Nie chciał tracić zdecydowania.
- Nie lubię słów, wiesz? Bardzo nie lubię. A one ostatnio nie lubią mnie. - dodał, wciąż niegotowy, by wyjaśniać.

[jest! ;p
właśnie tak mi się wydawało.
nie odzywam się do Ciebie -.- ;p]

Leo Rough pisze...

Jego z kolei zmartwiło niepewne brzmienie głosu kobiety. Nie mógł rozumieć, z czego to wynikało, ale nie zamierzał też pytać, bo liczył, że wszystkiego i tak dowie się prędzej czy później. Nie było innej opcji. Postanowił się tym nie zadręczać; już dawno zauważył, że za bardzo skupia się na takich drobiazgach, jak ton głosu, gesty, zmiany w mimice (chyba trochę za dużo czasu spędza ze Spencer...), a przecież istnieją ważniejsze rzeczy. Tym razem powinien posłuchać i wyciągnąć wnioski, nie analizować. I na to samo liczył ze strony swojej ukochanej, choć obawiał się, że jego samego znów zawiodą słowa. Zawsze tak było.
Jej słowa odrobinę go uspokoiły, więc uśmiechnął się nieco szerzej. Spencer doskonale go znała i wiedziała, co go najbardziej męczy, potrafiła uciszyć większość dręczących go obaw. Tak jak w tej chwili. Uwierzył, że dogadają się, tak właśnie, za pomocą słów. Każdy inny człowiek nie widziałby w tym nic dziwnego, po prostu, by pogodzić się wystarczyłaby rozmowa. Ale dla Leo była to najtrudniejsza rzecz pod słońcem.
- Wiem i doceniam to, ale przecież musimy w końcu zacząć rozmawiać. - odparł spokojnie, wolno odwracając brunetkę do siebie. Gdy już stała zwrócona twarzą do niego, oparł obie dłonie na jej talii, a potem przywołał na twarz blady uśmiech, chyba bardziej, by dodać sobie pewności, niż by uspokoić ukochaną.
- Wiem, że moja reakcja była zbyt gwałtowna, ale... - zawahał się, a w jego oczach stało się nagle wyraźnie widoczne zagubienie. - Ale nie rozumiem, dlaczego ciebie tak to dotknęło. To znaczy, jasne, rozumiem, że zachowałem się znów jak skończony dupek. Tylko że dostrzegłem u ciebie coś innego niż złość, której mógłbym się spodziewać. Wyjaśnisz mi to? - poprosił, nie odsuwając się od kobiety ani o krok. Wciąż tkwił blisko niej, teraz już z wargami zaciśniętymi w wąską linię i oczami, w których czaiły się wątpliwości.

[;)
a skąd wiesz? phi!
w sumie niezbyt dobrze, bo fatalnie się czułam i zupełnie nie potrafiłam się skupić. podstawę napisałam całą, ale rozszerzenie zawaliłam na pewno, bo pomieszałam wszystkie wzory i nie powtórzyłam mechaniki kwantowej -.-]

Leo Rough pisze...

Z całych sił starał się wyczytać coś z jej twarzy wbrew temu, co zaledwie chwilę wcześniej postanowił. Miał ignorować szczegóły, a skupić się na konkretach, na słowach, nie na tonie głosu i drobnych gestach. Ale nie potrafił. Za bardzo był zaangażowany w tę sprawę, by potraktować ją tak ogólnie; potrzebował tych pozornie nieznaczących detali, by widzieć pełny obraz. By móc odpowiednio zareagować. Bo jego zachowanie liczyło się teraz bardziej, niż kiedykolwiek, czuł to - szczerość, na jaką chciał się zdobyć, sprawiała, że był słaby, odsłonięty i zupełnie bezbronny. I przerażony. I w życiu by się do tego nie przyznał, bo są takie rzeczy, które muszą pozostać tajemnicą.
Najpierw skrzywił się nieznacznie, gdy usłyszał pierwsze słowo kobiety. To wystarczyło, by zrozumiał. Znał ją na tyle, by móc wywnioskować, o co chodziło. Znów Londyn. Trudno mu było pozostać niewzruszonym, gdy opowiadała o tym wszystkim, co wciąż tak bardzo go bolało, a jednak dał radę. Zacisnął szczęki, zmrużył oczy i nawet nie drgnął, gdy kolejne zdania uderzały boleśnie prosto w jego serce. Wiedział, że będzie mu łatwiej, gdy pozna wszystkie zarzuty i będzie mógł powoli naprawiać wyrządzone szkody. Przeszło mu przez myśl, że właściwie nie jest tego zbyt wiele, choć i tak nie czuł się najlepiej. A wtedy padły te ostatnie słowa, niemal zwalając go z nóg. Poczuł się zraniony bardziej, niż mógłby się tego spodziewać.
- Auć. - wyrwało się spomiędzy jego warg, gdy kobieta urwała raptownie. Miał szeroko otwarte oczy i przyspieszony oddech, ale jego twarz pozostawała bez wyrazu.
- Aż tak mi nie ufasz? - rzucił, a gdy usłyszał w swoim głosie ostrą nutę, od razu zmienił ton na dużo łagodniejszy. - Nie. Było. Nikogo. Ważnego. - powiedział powoli, patrząc ukochanej prosto w oczy. Wiedział, że w tym temacie będzie musiał wyjaśnić jej jeszcze kilka rzeczy, ale nie chciał marnować na to czasu. Pozostawała przecież jeszcze ta druga sprawa...
Nie dał jej czasu na żaden komentarz.
- Londyn... To będzie się za nami ciągnąć, prawda? - mruknął, prychając krótko. - Musisz zrozumieć, że bardzo się zmieniłem. Nie jestem już tamtym facetem, którego znałaś, ale to dobrze. Wiem, że jestem w stanie cię uszczęśliwić, jeśli tylko się postaram i z całego serca chcę się starać. I chcę robić to świadomie. Właśnie dlatego nie potrafię znieść myśli, że tak łatwo daję się ponieść chwili, że mam aż tak słabą wolę, że tak szybko zapominam o tym, co naprawdę ważne. A w tym konkretnym przypadku najważniejsze jest, by decyzja o dziecku była przemyślana. Żebyśmy wiedzieli, że tego właśnie chcemy, żeby nie decydował za nas przypadek. Jasne, że możemy przestać się zabezpieczać, ale wyobrażasz sobie czekać co miesiąc na wynik testu zupełnie nie wiedząc, jakiego oczekujesz? Bo ja nie. Nie chcę tego dla nas. Wiesz, jak wyobrażam sobie chwilę, gdy znów zobaczymy te magiczne dwie kreski? W moich wyobrażeniach mamy własny dom, duży, z ogrodem i budą dla psa. I z maleńkim pokoikiem tuż obok naszej sypialni, czekającym na tego małego człowieczka.
Wszystko to wyrzucił z siebie na jednym oddechu. Zdziwiło go spokojne, kojące brzmienie własnego głosu, ale niczego po sobie nie okazał. Szybko wziął głęboki wdech, by móc jeszcze coś dodać, zanim usta kobiety znów się otworzą. Po chwili jednak zrezygnował, jedynie uśmiechając się i nikle i patrząc wyczekująco prosto w jasne oczy ukochanej.

[chyba najdłuższy monolog, jaki w życiu napisałam ;p
niestety nie ;p
bo Ty to masz szczęście, ile razy mam to jeszcze powtarzać? ;)]

Leo Rough pisze...

Najtrudniejszą część miał już za sobą, ale ulga, którą poczuł, była tylko chwilowa. Czekał jeszcze na reakcję ukochanej, bo obawiał się, że słowa znów go zdradziły, że znów powiedział coś nie tak. Z zagryzioną mocno wargą analizował raz za razem wszystko, co wypłynęło z jego ust. W momencie, w którym stwierdził, że źle zrobił, mówiąc to wszystko, spomiędzy warg kobiety wydobył się jej cichy, nieznacznie drżący głos. Otworzył szeroko oczy i dopiero wtedy dostrzegł na twarzy Spencer wszystkie targające nią emocje. Był zaskoczony, widząc, że jej tęczówki lśnią rozczuleniem, którego tak właściwie nie rozumiał, ale które sprawiło mu zaskakującą przyjemność. Kąciki jego ust uniosły się ku górze i nawet nie drgnęły przez cały ten czas, gdy brunetka mówiła. Ogarnęło go błogie rozluźnienie, mające wiele wspólnego z jej słowami. I gdy skończyła, po prostu przyciągnął ją do siebie, wtulając twarz w jej włosy.
- Nie masz za co przepraszać, Spencer. - wymamrotał, czule gładząc jej plecy. Wciąż uśmiechał się lekko, odrobinę nieśmiało, bo podświadomie przeczuwał, że to jeszcze nie wszystko. Ta rozmowa nie była póki co zakończona i ta myśl nie dawała mu spokoju, ale wiedział, że udało mu się nareszcie pokonać tę blokadę, która nie pozwalała mu mówić o sobie. Był z siebie dumny, choć to dopiero jeden raz, a żeby uznać, że nie istnieje już w ich związku problem z komunikacją, potrzebowali więcej takich chwil, w których wygrywała szczerość.

[dobra, wykorzystałam wczoraj chyba całą swoją kreatywność ;p
no, już, nie ciesz się tak! ;p
mam nadzieję, zobaczymy.]

Leo Rough pisze...

Z rozbawieniem śledził każdy ruch kobiety, gdy próbowała wygodnie ułożyć się w jego objęciach. Na dodatek łaskotały go jej wciąż odrobinę wilgotne włosy, a już zupełnie rozbroiło go stłumione westchnienie, gdy w końcu udało jej się odnaleźć odpowiednie miejsce dla swojej głowy. Nie wytrzymał i zaśmiał się cicho, ale radośnie. Zadowolenie, które go wypełniło, natychmiast sprawiło, że wróciła mu również swoboda, prawie zapomniana w ciągu tych kilkunastu minut, które minęły od chwili, w której opuścili łazienkę.
Leo jednak szybko się uspokoił i spomiędzy jego ust również wymknęło się ciche westchnienie. Zagryzł wargę, zastanawiając się, czy usłyszy kolejne pytania; był na nie gotowy, choć odrobinę obawiał się, czego mogłoby dotyczyć. Gdy jednak nie padły żadne więcej słowa, sam postanowił zapytać o to, co odrobinę ciążyło mu na sercu. Czy chciał usłyszeć odpowiedz? Tak, chciał, ale nie był pewien, czy to odpowiednia chwila. Podjął decyzję zaledwie kilka sekund po tej myśli.
- Mówiłem, że nie chcę wiedzieć, ale chyba zmieniłem zdanie. - rzucił, siląc się na pogodny, swobodny ton. Przyszło mu to trudniej, niż się spodziewał.
- Czy ty spotykałaś się z kimś? - wyrzucił z siebie w końcu, zupełnie nieświadomie używając słów podobnych do tych, którymi rano "zastrzeliła" go Spencer.

[nieważne, i tak zaraz znikam ;)
;p
dobrze, pochwalę się ;) tak mi się przypomniało, że miałam Ci mówić o barmanie - zaprosił mnie na imprezę po tym, jak to ognisko nie wypaliło ;))))]

Leo Rough pisze...

Naprawdę nie chciał myśleć o tym wszystkim, co sprawiało, że zaczynał odczuwać wyrzuty sumienia, żal czy smutek. Pragnął odzyskać spokój, który był już przecież tak blisko, który już prawie osiągnęli. Razem. Rozpierała go duma, że poradził sobie ze słowami i ze swoimi uczuciami, co zawsze stanowiło dla niego ogromny problem i miał szczerą nadzieję, że nigdy więcej tak nie będzie.
Wtedy jednak usłyszał słowa Spencer. Na chwilę zamarł; no tak, sam zapytał. Od razu pomyślał, że wcale tego nie chciał, że ta prośba była głupia i zupełnie pozbawiona sensu. Szybko uznał, że nie powinien nigdy słyszeć tego wyznania, bo sprawiło tylko, że poczuł się jak skończony kretyn. Nie potrafił jednak dokończyć tej myśli, już jej nienawidził i wiedział, iż będzie zatruwać jego umysł. Miał tylko nadzieję, że nic z tych rozmyślań nie odmalowało się na jego twarzy.
- Masz rację. Nie znaczy. - odparł oszczędnie, znów wracając do swojego dawnego stylu. Nawet sobie z tego nie zdawał spawy; zbyt pochłaniały go własne ponure myśli...

[jeżu, nie czytaj tego -.-
tak, tak jest zawsze! właśnie dlatego nienawidzę ognisk ;p
nie, idziemy w środę ;)]

Leo Rough pisze...

Zauważył zmianę, która zaszła w jego ukochanej, choć nie do końca ją rozumiał. Znowu. Nienawidził tego uczucia, ale nic nie mógł na nie poradzić, bo jedynym sposobem, by się go pozbyć, była rozmowa. A Leo wykorzystał już na ten dzień swój limit poważnych rozmów. Nie znaczyło to, że miał zamiar przestać być szczerym; po prostu, nie chciał już bardziej się odsłaniać, więcej nawet - był do tego niemal fizycznie niezdolny.
- To znaczy, że były w moim życiu kobiety. - mruknął, słysząc jej pytanie. Pomyślał, że te słowa zabrzmiały dziwnie, a przede wszystkim czuł, że były zupełnie nie na miejscu. Wcześniej wyłapał, że Spencer użyła liczby pojedynczej, mówiąc o swojej przeszłości, powiedziała "z nim". A on? Bezczelnie rozwiał wszelkie możliwe wątpliwości. Nie był grzecznym chłopcem.
- Wystarczy, jeśli powiem, że żadnej nie zaprosiłem tutaj? - dodał, z opóźnieniem uświadamiając sobie, że mógł skrzywdzić swoją ukochaną wcześniejszym wyznaniem, a wcale nie miał takiego zamiaru. I znów w ten swój dziwny, pokręcony sposób chciał jej udowodnić, że żadna z tych kobiet się nie liczyła, że żadna nie była godna, by leżeć w jego łóżku, by myć włosy pod jego prysznicem, by jeść śniadanie w jego kuchni. Pozostawało tylko pytanie, czy Spencer zrozumiała jego logikę i czy uspokoił jej ewentualne obawy. Przez cały ten czas patrzył jej prosto w oczy, świadomy, że mogła oczekiwać z jego strony kłamstwa. Nie kłamał i chciał jej to tym udowodnić.

[ta pogoda jest straszna, mnie też łapią takie bóle, że nie chce mi się z łóżka ruszać. pomaga chłodny prysznic i czekolada ;)
oczywista oczywistość ;D]

Leo Rough pisze...

Gdy tylko zauważył, co się dzieje ze Spencer, postanowił przemóc się i jeszcze raz znaleźć w sobie wystarczająco dużo energii, by wszystko jej wyjaśnić. Miało mu to zająć chwilę, nie mógł więc powstrzymać kobiety przed wyplątaniem się w jego ramion; zresztą, i tak był zbyt zaskoczony jej zachowaniem, żeby w ogóle odpowiednio szybko zareagować. Nie wiedział, skąd wzięły się te wszystkie uczucia, tak wyraźnie malujące się na jej twarzy. A może wiedział, jedynie nie rozumiał, dlaczego tak właśnie podziałały na nią jego słowa, skoro sama chciała, by wszystko jej powiedział. Posłuchał jej, a teraz co? Znów szykowała się kłótnia, skoro nawet nie potrafiła znieść jego bliskości. To z kolei zabolało jego.
Gdy chwyciła w dłonie pojemniczek z jogurtem, niemal zauważył, jak zaczynają poruszać się trybiki w jej głowie. Pytania miała wymalowane na twarzy, a Leo miał ochotę roześmiać się, widząc jej skupienie. I nie powstrzymywałby rozbawienia, gdyby tylko sytuacja była inna. Teraz jednak zdecydował, że lepiej pozostać spokojnym, skoro znów musiał się tłumaczyć. A Spencer przecież i tak nie chciała go przy sobie, więc nie było sensu ruszać się z miejsca. Boże, jak to bolało!
- Nie wystarczy. - mruknął, przestępując z nogi na nogę i wciąż wpatrując się w kobietę. Miał zmarszczone czoło i dłonie zaciśnięte w pięści.
- Nie powinnaś mnie oceniać, Spencer. - rzucił po dłuższej chwili, niechętnie przerywając milczenie. Myśli krążyły po jego głowie w zatrważającym tempie, nie dając mu ani sekundy spokoju. Już zupełnie nie wiedział, co ma robić. Rozważał każdy możliwy scenariusz i w końcu wybrał ten najłatwiejszy: ucieczkę. Westchnął cicho, a potem, rzucając ostatnie spojrzenie w kierunku brunetki, odwrócił się na pięcie i wyszedł z kuchni, pewnie ruszając w kierunku sypialni. Miał zamiar przebrać się i po prostu wyjść z domu, by trochę ochłonąć, ale zatrzymał się w połowie drogi, gdy dotarło do niego, że nie powinien. Wrócił się i zajął miejsce na kanapie, wciągając też na górę nogi, by odrobinę ogrzać zmarznięte stopy.

[może po prostu odpocznij trochę, mówiłaś, że miałaś ciężki tydzień.]

Leo Rough pisze...

Nawet nie zauważył, w którym momencie kobieta pojawiła się w salonie. Za bardzo pochłaniały go rozmyślania i próby uspokojenia przyspieszonego oddechu. Znów był wściekły, choć jeszcze panował nad tym uczuciem; znów była to wściekłość na siebie samego - nieuzasadniona, ale silna i paląca boleśnie wnętrzności. Wydawało mu się, że już nigdy nie odzyska równowagi, wszystko go bolało, a ta irracjonalna złość nie chciała ustąpić. Dopiero, gdy w dostrzegł przed sobą drobną postać ukochanej kobiety, odrobinę rozluźnił się, ale tylko na tyle, by nie dostrzegła, w jakim jest stanie. Odetchnął głęboko, pozwalając jej umościć się na swoich kolanach, ale nie potrafił zmusić się, by ją objąć. Po prostu próbował skupić się na tym, że jest blisko niego i jakoś postarać się opanować gniew. Ledwo dotarły do niego jej słowa; poruszyło go jedynie jej spojrzenie, pełne niepewności i czegoś jeszcze, czego nie potrafił zidentyfikować. Zacisnął wargi, tłumiąc cisnące się na usta słowa, a potem uniósł dłonie i oparł je na plecach brunetki.
- I co ja mam ci teraz odpowiedzieć? - wymamrotał, chwilę po tym, gdy kilkakrotnie spróbował już ułożyć myśli w logiczne zdania. - Jestem tym wszystkim zmęczony, S. - dodał, przymykając powieki.

[tak, tak ;p]

Leo Rough pisze...

Potrzebował jeszcze chwili, by zupełnie się uspokoić, ale gdy w końcu mu się to udało, uznał, że nigdy więcej nie powinien się w ten sposób zachowywać. W przedziwny jak na niego sposób nie potrafił jeszcze odczuwać wyrzutów sumienia, po prostu - miał wrażenie, że ogarnia go otępienie, prawdopodobnie mające wiele wspólnego z wyczerpaniem, które nagle stało się jego udziałem. Obiecał sobie, że się mu nie podda, bo przecież ten dzień miał oddać w całości Spencer, ale znużenie było zaskakująco silne, a pozwolenie sobie na chwilę odpoczynku wydawało się łatwym i bezpiecznym wyjściem. Nie musiałby już wtedy mówić ani słowa.
Wiedział jednak, że miał jeszcze jedno zadanie do spełnienia, więc przywołał na usta nieznaczny uśmiech, a potem ujął w dłonie twarz ukochanej, wolno gładząc kciukami jej policzki. Zaraz potem zsunął się palcami na jej wargi i obrysował czule ich kontur, by chwilę później złożyć na nich delikatny i niezwykle czuły pocałunek. I gdy odsunął się od brunetki z dłońmi wciąż przyciśniętymi do jej policzków, jego oczy błyszczały miłością i oddaniem.
- Kocham cię, Spencer. - wymruczał ciepło, ponownie oplatając ją zaborczo ramionami.

Leo Rough pisze...

Wiedział już, że nie będzie musiał dłużej męczyć się mówieniem, gdy jego ukochana spojrzała na niego z uczuciami podobnymi do tych, które i jego wypełniały. Dojrzał w jej jasnych, lśniących oczach, że nie w głowie jej wypytywanie go o kolejne sprawy, co przywitał z ulgą. Nie miał już na to sił, więc nawet gdyby chciała jeszcze coś z niego wyciągnąć, nic by z tego nie wyszło. Ucieszył się, że przynajmniej na jakiś czas będzie miał spokój.
Zaledwie chwilę po tej myśli poczuł, jak ciało brunetki podejrzanie wiotczeje, a jej głowa zaczyna zsuwać się z jego ramienia. W ostatniej chwili przytrzymał ją i przesunął tak, by jej drobne ciałko ułożyło się wygodnie na kanapie; sam również położył się obok niej, zupełnie ignorując fakt, że prawdopodobnie za chwilę spadnie z wąskiej sofy. Sięgnął po leżący w pobliżu polarowy koc i zakrył nim nogi kobiety, a potem oplótł ją ramionami, przytulając policzek do jej włosów. Zasnął z lekkim uśmieszkiem błąkającym się wokół ust.
Obudził się, jak mu się wydawało, zaledwie kilka minut później. Wypełniało go niejasne poczucie niepokoju, które po sekundzie kazało mu oderwać się od ukochanej i wstać, choć początkowo zupełnie nie rozumiał, co takiego się z nim dzieje. Wszystko stało się jasne, gdy dziwny potwór wywołał drżenie jego ciała, sadowiąc się wygodnie w jego brzuchu, a potem pewnie rozpoczynając poszukiwanie wyjścia z jego ciała. Przycisnął dłoń do ust, chwiejnie ruszając w kierunku łazienki i czując dziwne pieczenie w gardle.

Leo Rough pisze...

Wiedział, że to nastąpi prędzej czy później i wydawało mu się, że jest przygotowany. W końcu, wychodząc z kliniki, usłyszał, że jeszcze przez kilka tygodni nie powinien się przemęczać, nawet wstawać z łóżka, a już pierwszego dnia złamał większość zakazów. Czekał na chwilę, w której jego wyczerpane, osłabione ciało się zbuntuje i znów stanie się tym bezużytecznym zlepkiem kości i skóry. Wolałby mieć jeszcze chwilę, by nacieszyć się wolnością, ale z drugiej strony cieszył się, że to już się stało, bo miał nadzieję, że dzięki temu uda mu się szybciej uporać ze wszystkimi problemami, jakie sprawiał jego organizm. A spodziewał się co najmniej kilku.
Pierwszy, który się pojawił, był tym, którego Leo najbardziej nienawidził. Sprawiał, że czuł się kompletnie bezradny, zawstydzony i zły, że akurat jemu musiało się to przytrafić. Myślał o tym, klęcząc na zimnych płytkach w łazience i czując, jak owy maltretujący go potwór ściska wszystkie jego mięśnie, powodując, że mężczyzna miał wrażenie, jakby stawał się przez to mniejszy. Zastanawiał się też nad kilkoma innymi, bardziej błahymi sprawami, jak na przykład to, czy zamknął za sobą drzwi. Był pewien, że tak, więc zaledwie chwilę później mógł zacząć myśleć o swoich posiłkach w ciągu ostatnich dni. Ciekawiło go niezmiernie, dlaczego w ogóle coś zwraca, skoro jedynym, co przyswoił były dwie łyżeczki jogurtu zjedzone kilka godzin wcześniej i sucharek stanowiący śniadanie z poprzedniego dnia.

[ja to jednak kocham tego naszego bloga. jak mi jeszcze raz przyjdzie do głowy się gdzieś zapisywać, to proszę, wybij mi to z głupiego łba! -.-]

Leo Rough pisze...

Gdy do jego uszu dotarł odgłos kroków, jęknął cicho, już przeczuwając, że najgorsze dopiero przed nim. Miał niejasne wrażenie, iż Spencer nie będzie chciała przejść nad tym, co się z nim dzieje do porządku dziennego. Po prostu wiedział, że będzie się zadręczać, choć on sam nie odczuwał najmniejszych wyrzutów sumienia, bo to, czego doświadczyli zdecydowanie było warte kilku chwil cierpień. Przecież i tak ich oczekiwał, prawda? A przynajmniej wiedział, że będzie miał co wspominać, gdy znów utknie w łóżku.
Przez jakiś czas zastanawiał się, co zrobić, nie potrafiąc wybrać pomiędzy uczuciem upokorzenia a chęcią uspokojenia ukochanej. W końcu jednak, dochodząc do wniosku, że już nic się z niego nie wydobędzie, ostrożnie wstał, podpierając się o ścianę. Odetchnął głęboko, niespiesznie rozpoczynając sprzątanie łazienki i doprowadzanie własnego ciała do stanu używalności. Gdy miał już zamiar sięgnąć po szczoteczkę do zębów, co uznał za ostatni element toalety, którego potrzebował jak powietrza, zdecydował, że to odpowiedni moment, by wpuścić do pomieszczenia brunetkę. Przekręcił w zamku klucz, a potem wrócił do umywalki, jedną dłonią podpierając się o jej brzeg, a drugą usiłując nałożyć na szczoteczkę porcję pasty. Wpatrywał się w zmiętoszoną tubkę, odrobinę obawiając się, że przerazi wyglądem swojej twarzy Spencer.
- Wszystko w porządku. - rzucił, zanim rozpoczął szorowanie zębów.

[art college -.- nie ma tam takiej atmosfery, jak u nas ;)]

Leo Rough pisze...

Nijak nie potrafił pozbyć się z ust gorzkiego smaku, więc zapamiętale szczotkował zęby, mając nadzieję, że paskudne uczucie w końcu minie. Dzięki temu mógł też nie myśleć, pozostać skupionym na miarowym poruszaniu szczoteczką, nie patrzeć na Spencer... Tego ostatniego wstydził się, źle mu było ze świadomością, że nie jest w stanie patrzeć na ukochaną osobę, ale nie mógł robić inaczej. Kątem oka widział w lustrze swoją nieco zielonkawą twarz, podkrążone oczy i sine wargi, i myśl, że sprawia jej ból nawet swoim wyglądem była nie do zniesienia.
Gdy w końcu był zmuszony odłożyć już szczoteczkę, nie był zbyt zadowolony. Język piekł go teraz od pasty, usta miał zupełnie wysuszone, a oczy wciąż nie wiedziały, gdzie patrzeć. Z pochyloną głową odwrócił się od umywalki, wciąż jednak podtrzymując się o jej brzeg, a potem niepewnie podniósł wzrok na Spencer. Wyglądał jak zbity szczeniak.
- Nie trzeba. Poradzę sobie. - wymamrotał, przesuwając się ostrożnie w kierunki drzwi. Uchwycił się kurczowo framugi, jakby miał zaraz upaść, ale odetchnął głęboko, cudem utrzymując się na nogach. Przywołał na twarz lekki, ale dziwnie pewny uśmiech, a potem ruszył w stronę kuchni, nie pozwalając sobie pomóc; wyraźnie chciał wszystko zrobić sam, i choć sprawiało mu to teraz niemałą trudność, obiecał sobie, że nie będzie w najmniejszym stopniu wykorzystywać ukochanej.

[dzięki ;)
właśnie. tam jest tak... sztucznie. sztywno. naprawdę lubię tego naszego bloga, choć mamy mniej autorów i dużo mniejszą aktywność. postaram się tam jeszcze trochę wytrzymać, może się przekonam, w co wątpię -.-]

Leo Rough pisze...

Zastanawiał się, jak inaczej miał przekazać Spencer, że naprawdę nie chce i nie potrzebuje jej pomocy, skoro słowa i dość wyraźnie wskazujące na jego niezadowolenie gesty nie wystarczyły. Rzeczywiście czuł się fatalnie, ale nie obchodziło go to przesadnie, bo z całego serca chciał zachować pozory normalności. Już wiedział, że mu się to nie uda i walka z brunetką na wstępie była przegrana, ale nie przestawał się buntować. Dopiero, gdy usadziła go na krześle i dostrzegł jej nieustępliwe spojrzenie, spokorniał; zwiesił luźno głowę, przymykając powieki, a dłonie oparł na kolanach, by nie osunąć się na podłogę. Tłumił budzącą się w nim złość.
- Nie musisz. Nie potrzebuję pomocy. Dam sobie radę, słyszysz? Zawsze dawałem. - rzucił twardo, chwilę potem podnosząc się z krzesła. Musiał podeprzeć się o blat stołu, ale wstał i wyprostował się, zaciskając z całych sił zęby, by nie dać po sobie poznać, ile go to kosztowało wysiłku. Przeciął kuchnię, by znaleźć coś do picia, a potem wrócił do sterty tabletek, wciąż leżących na stole. Połknął jedną po drugiej, nie zwracając uwagi na Spencer, by zaraz opuścić kuchnię i chwiejnym krokiem ruszyć wgłąb mieszkania.

[w porządku. za czym się tak stresujesz, co?
tak, tak, uprzedzę, nie chcę popełnić znów tego samego błędu ;p
jasne, MT jest niezastąpione ;))]

Leo Rough pisze...

Jakimś cudem dotarł do sypialni bez ranienia siebie ani kotów, nagle znów plątających mu się między nogami. Padł na łóżko, zupełnie wyczerpany, ale znalazł w sobie wystarczająco dużo sił, by jeszcze raz podnieść się i zmienić zbyt luźne jeansy i obszerną bluzę na wygodny dres do spania. Zaraz potem wsunął się pod kołdrę, zakrywając się nią po same uszy; było mu przeraźliwie zimno, ale w najmniejszym stopniu go to nie zdziwiło, bo przecież przez cały dzień marzł. I nawet teraz, zwinięty pod pościelą, w grubym ubraniu, wciąż drżał lekko. Gdy przez kilka chwil uczucie chłodu nie mijało, zaczął się martwić. Uniósł dłoń do czoła, zupełnie już pewien, że ma gorączkę; wyczuł pod palcami drobne kropelki potu. Z jego gardła wydobył się cichy, niekontrolowany jęk, gdy zaczął zakopywać się głębiej w fałdy kołdry, tak, że po chwili widać było tylko czubek jego głowy.
Nie potrafił myśleć o niczym, poza tym, by to wszystko już minęło. Wciąż było mu niedobrze, a to uczucie potęgowała dziwna niepewność, dręcząca go od momentu, gdy się obudził. Wiedział, że jest ona związana w jakimś stopniu z brakiem Spencer przy jego boku, ale obawiał się, iż nie będzie mógł nic na to poradzić. Zachował się samolubnie, był uparty jak osioł, a nawet - do czego przyznawał się niechętnie - odrobinę wredny, i mógł spodziewać się, że jego ukochana w końcu uszanuje jego wolę, zmęczona scenami, jakie urządzał. A on tak bardzo jej potrzebował...

[ale to jeszcze nie jest pewne, tak? będą robić Ci więcej badań i w ogóle? a na pewno nie możesz się martwić, dziewczyno! nawet jeśli to jaskra, to leczenie przecież nie jest trudne, zazwyczaj wystarczają krople do oczu. głowa do góry!]

Leo Rough pisze...

Od razu wyczuł obecność brunetki w sypialni. Niezbyt chętnie wychylił głowę spod pościeli, spoglądając na Spencer zaczerwienionymi oczyma. Skrzywił się, z ulgą zauważając, że jego ukochana nie mogła dostrzec tego grymasu, a potem zaczął przesuwać się na brzeg łóżka, pozostawiając od strony drzwi puste miejsce. Poklepał je zachęcająco, zaraz potem pospiesznie chowając rękę pod kołdrę, a potem znów zaczął wiercić się, poszukując wygodnego miejsca. I gdy w końcu ułożył się tak, że nic go nie gniotło ani nic nie bolało, i gdy poczuł, że nareszcie zaczyna mu się robić odrobinę cieplej, całkiem odsunął od twarzy pościel, ukazując światu swój skruszony, niepewny uśmiech.
- No, chodź tutaj. - wymruczał prosząco, nie spuszczając spojrzenia z twarzy ukochanej, by dostrzec każdą jej reakcję. Zdecydowanie czuł już wyrzuty sumienia, ale to nie była jego wina, że zachował się tak, a nie inaczej, taki po prostu był - wszystkie najgorsze cechy jego charakteru ujawniały się zawsze wtedy, gdy cierpiał. Zaczynał rozumieć, dlaczego Mara czy matka wciąż jeszcze nie pojawiły się, by go odwiedzić i poczuł nagłe ukłucie bólu. Szybko jednak odsunął od siebie te myśli i skupił się na tu i teraz, ponownie posyłając brunetce lekki, nieśmiały uśmiech.

[uff, kamień z serca! teraz tylko tego nie zaniedbaj. i mnie nie strasz! i daj znać, jak się mają sprawy po następnych badaniach, dobrze?]

Leo Rough pisze...

Ulga, którą poczuł, gdy jego nozdrza wypełniły się wonią cytrusów i mięty, była dla Leo zadziwiająca. Z rozbawieniem pomyślał, że ten zapach już zawsze będzie mu się dobrze kojarzył; udało mu się wyprzeć z pamięci, przynajmniej na pewien czas, to, co zrobił tuż po tym, jak wyszli spod prysznica. Chciał myśleć o przyjemnych sprawach, rzeczach, które go cieszą, bo wiedział, że jeśli do stanu, w jakim się znalazł, dojdzie jeszcze ponury humor, będzie miał problem z powrotem do pełnego zdrowia. A niczego nie pragnął bardziej, jak w końcu zapomnieć, że jest chory.
Przysunął się bliżej do Spencer, układając się na boku, by móc widzieć jej twarz. Uśmiechnął się, czując jej palce we wnętrzu swojej dłoni; ścisnął je, jakby w ten sposób przepraszając za swoje wcześniejsze zachowanie. Nie mógł już użyć do tego słów - zmęczenie wzięło górę i zaledwie chwilę później jego oddech pogłębił się, a całe ciało zwiotczało.

[wrr, aż mnie ciarki przeszły. dobrze, że jednak nic Ci nie jest... ;)]

Leo Rough pisze...

[właściwie to miałam w planach inną wizytę, no i L. się zacznie niedługo zwierzać z przeżyć z ojcem i tam powinno wyjść, że jego matka nie przyjeżdża do Murine ze względu na wspomnienia i takie bzdury. więc to raczej niemożliwe, żeby ich odwiedziła, ale nie będę marudzić, jeśli wymyślisz jakieś inne urozmaicenie ;)

jee, ale fajnie. ja się dzisiaj śmiałam z takiego gostka, co chyba właśnie pierwszą jazdę miał i mu dokładnie pośrodku ronda auto dwa razy zgasło ;D ja wiem, że w tym nic śmiesznego nie ma, że to stresujące i w ogóle, ale słyszałam jak się na niego wydzierał instruktor i po prostu nie mogłam się powstrzymać ;p
a ja się jaram imprezą. od dwóch godzin już się szykuję, jak jakaś głupia, a wychodzimy dopiero o dziewiątej ;p]

Leo Rough pisze...

[niespodzianka ;) to ja może tym zacznę, ale dopiero za chwilkę.

ok, ok, nie krzycz, mówiłam, że ja się nie znam. w życiu mnie nikt nie wpuści za kierownicę! ;p
tak, tak, pamiętam ;)]

Leo Rough pisze...

Dni mijały, a stan Leo się nie poprawiał. Nie zapowiadało się na to, by znów miał być w tak dobrej formie, jak tego pierwszego dnia po powrocie do domu. Był wiecznie zmęczony i senny, nie jadł, choć bez protestów łykał wszystkie leki, a wieczorami ciągle miewał gorączkę i nudności, które to sprawiały, że bał się przyjmować posiłki. Nie istniało nic, co mogłoby go zmusić do zjedzenia czegoś więcej niż kilku łyżek zupy czy małego kubka jogurtu. Uważał, że był to jego największy problem i właśnie z niego wynikały wszystkie inne kłopoty, jakie miał ze strony swojego ciała, ale nic nie mógł na to poradzić. Uparł się i nie zamierzał nawet próbować jeść normalnie, bo wiedział, że i tak nic nie przyswoi. Błędne koło. Na dodatek dręczył go parszywy, wisielczy humor, z którego chyba nie do końca zdawał sobie sprawę. Tkwiąc całymi dniami w łóżku musiał robić coś, by nie zwariować, a jego sposobem były docinki i drobne złośliwości, które, niestety, uderzały najbardziej w Spencer. Wydawało się, że tego nie dostrzega.
To był jeden z tych ciepłych, słonecznych poniedziałków, które potrafią nastroić pozytywnie na cały tydzień. Na pewno nie działało to na Leo, bo od bardzo dawna nie był na spacerze, nie czuł na skórze ciepłych promieni, nie oddychał świeżym powietrzem. Brakowało mu tego, ale za nic w świecie by się nie przyznał, że pragnie wyjść w końcu z mieszkania, bo wiedział, że sam sobie nie poradzi, a więc choćby krótki spacer wymagałby pomocy kogoś z zewnątrz. Na to nie mógł się zgodzić. Leżał więc na brzegu łóżka, zwrócony twarzą w stronę okna i zasłuchany w cichy, ledwo do niego docierający śpiew ptaków. Wymruczał jakieś niewyraźne pożegnanie, gdy Spencer wychodziła do pracy, a potem wrócił do własnych rozmyślań. Wyrwało go z nich gwałtowne pukanie do drzwi. Pomyślał, że to jego ukochana zapomniała o czymś, a nie wzięła kluczy, więc zdołał zwlec się z łóżka i dotrzeć do przedpokoju, podpierając się o ściany, po drodze wciągając na siebie bluzę. Jak ogromne było jego zaskoczenie, gdy na progu dostrzegł zupełnie inną niż oczekiwał, ale również znajomą buzię! Kobieta miała jaskraworóżowe włosy, trójkątną twarz z ogromnymi, ciemnymi oczami i drobną, ale zaokrągloną w odpowiednich miejscach sylwetkę; ubrana była w zwiewną, błękitną sukienkę, kontrastującą z kolorem jej włosów. Leo przez kilkanaście sekund nie mógł wyjść z szoku, by zaraz potem objąć znajomą i wciągnąć głęboko w nozdrza silną woń jaśminu.

[w sensie miała być śliczna, słodka i szokująca, nie wiem jeszcze, czy mi taka wyjdzie, ale nieważne. możesz napisać, że sobie gdzieś tam siedzą, jak S. wróci ;) kogoś takiego chyba się nie spodziewałaś, nie? ;p

ja jestem w tym zakresie beznadziejną uczennicą, także wiesz ;p]

Leo Rough pisze...

Leo był do tego stopnia pochłonięty rozmową, że zupełnie nie zwracał uwagi na otaczający go świat. Nawet nie spostrzegł, kiedy minęły te wszystkie godziny, podczas których nie liczyło się nic, poza Leną. Zdążył zapomnieć, jak to jest mówić bez strachu, że powie się coś nie tak, bez obaw, że wstąpi się na grząski grunt! Z nią mógł tak rozmawiać. Żałował, że nie przychodzi mu to tak łatwo ze Spencer, ale nie myślał o tym wiele - w końcu Lena, Lena przyjechała i trzeba jej wszystko opowiedzieć. I posłuchać o jej barwnym, cudownym życiu.
Może właśnie dlatego nie odczuł żadnych wyrzutów sumienia, gdy dostrzegł w progu swoją ukochaną. Chciał przedstawić jej jedną z ważniejszych postaci w swoim życiu, o której wcześniej nie mógł mówić. Nie mógł pamiętać. A teraz pragnął tylko, by już nigdzie więcej nie wyjeżdżała. Patrzył na Spencer rozjaśnionymi oczyma, uśmiechając się szeroko. Odrobinę zmieszał się, gdy spostrzegł, że Lena trzyma obie ręce na jego udach, ale wcześniej wydawało mu się to naturalne, że chcą być blisko siebie, nacieszyć się swoją obecnością. Teraz odsunął jej dłonie, nie spuszczając spojrzenia z brunetki.
- Spencer, to jest Lena. - zdążył powiedzieć, zanim dziewczyna zerwała się z kanapy i bez jakiegokolwiek zakłopotania podeszła do Spencer, by pocałować krótko jej policzek; potem odsunęła się i zlustrowała ją wzrokiem, by za chwilę odwrócić się do Leo i wymruczeć tak, jakby S. nie mogła jej usłyszeć:
- Nie kłamałeś, gdy mówiłeś, że jest śliczna.
Lena wygięła usta w grymasie niezadowolenia, a potem wróciła na kanapę, siadając znów bardzo blisko Leo.

[ja sama nie wiem, kim ona ma być, wyjdzie w praniu ;p

-.-]

Leo Rough pisze...

Lena zniknęła tak szybko, jak pojawiła się w jego mieszkaniu. Gdy tylko Spencer zamknęła za sobą drzwi łazienki, pożegnała się i wyszła, nie pozwalając Leo odezwać się słowem. Stał potem pośrodku pokoju, zupełnie nie wiedząc, co właśnie się stało i próbując wytłumaczyć sobie, że wcale nie ma do żadnej z kobiet żalu. Kłamał. Był zły, obrażony i niezadowolony, bo miał szczerą nadzieję, że jego ukochana bez problemu dogada się z jego przyjaciółką. I gdy tak się nie stało - więcej nawet, brunetka wyglądała, jakby już czuła niechęć do Leny - Leo zaczął szukać tego przyczyny, choć doskonale wiedział, że do niczego nie dojdzie bez rozmowy ze Spencer. Odrobinę się jej obawiał.
Nie ruszał się więc z salonu, jedynie usiadł na kanapie, tam znów zamierając bez ruchu. Nie miał nic innego do roboty, nikt niczego od niego nie wymagał, mógł więc marnować minuty na czekanie, aż woda w łazience przestanie płynąć, a jego ukochana pojawi się w drzwiach. Układał sobie w głowie całą historię, by opowiedzieć ją zgrabnie, by była jasna i by nie brzmiała tak, jakby ukrywał jakieś szczegóły. Bo, tak właściwie, nie miał nic do ukrycia, poza pewnymi sekretami Leny, którymi nie powinien się dzielić, choć miał dziwne przeczucie, że bez tego się nie obejdzie.

[już wymyśliłam ;))

jestem nieżywa - wróciliśmy rano, jak kładłam się spać, to już było jasno ;p impreza była naprawdę niesamowita, planujemy następną. może będzie z tego coś więcej ;)]

Leo Rough pisze...

Leo zdziwił się, że Spencer postanowiła ominąć salon, bo przecież jasne było, że jego przyjaciółki już nie ma. Zrozumiałby, gdyby wciąż jeszcze rozmawiał z Leną, ale ta już wyszła, dlaczego więc brunetka nie przyszła do niego? Może przesadzał, może po prostu chciała zrobić sobie kawy, zjeść coś, obojętne. Dla niego i tak liczyło się tylko to, że go zignorowała. Zdecydował jednak, że nie powinni zachowywać się jak dzieci, obrażać się, boczyć nie wiadomo jak długo, więc sam ruszył w kierunku kuchni, jak zwykle podpierając się o sprzęty i ściany. Zatrzymał się w progu i przez chwilę patrzył tylko na ukochaną, by zaraz podejść do niej nieco bliżej. Stanął przy blacie, opierając się o niego plecami, a potem chwycił dłoń kobiety, uśmiechając się nieznacznie. Odnalazł jej spojrzenie.
- Co jest? Zły dzień? - zapytał, wyobrażając sobie, że to w ogóle coś znaczy.

[o, jak fajnie! a na pewno miało być śmiesznie? bo wiesz, ja kiedyś zrobiłam tak w szpitalu, jak chodziłam do dzieciaków w ramach wolontariatu, że myślałam, że sobie robią jaja i w ogóle, a oni tam wszyscy na poważnie ;p]

Leo Rough pisze...

Słysząc jej słowa, potrząsnął gwałtownie głową. Nie miała przecież za co przepraszać - choć jemu chwilę zajęło, by sobie to wytłumaczyć. Posłał jej kolejny, niepewny uśmiech, a potem objął ją ciepło, opierając brodę o czubek jej głowy.
- To właściwie całkiem zabawne, bo ona chyba stwierdziła, że wystraszyła ciebie. - wymruczał, wdychając zapach włosów Spencer. Zdołał zupełnie się uspokoić, musiała podziałać na niego ta znajoma woń. Cieszył się, że nie jest to już jaśmin, bo choć dobrze mu było w towarzystwie Leny, to wciąż wolał mieć przy sobie Spencer.
Po dłuższej chwili odsunął się od brunetki i, opierając dłonie na jej ramionach, usadził ją na krześle. Przesunął do niej jej filiżankę, a potem cofnął się, wciąż nieznacznie się uśmiechając.
- Odpocznij. Zrobiliśmy obiad, jesteś głodna? Nic wyszukanego, spaghetti, masz ochotę? - zapytał, już wyciągając z lodówki garnek z sosem, a z szafki - paczkę makaronu. Chwilę później zaczął krzątać się po kuchni, mrucząc pod nosem jakąś niedawno zasłyszaną piosenkę.

[haha xd
no tak, przydałoby się kilka godzin snu...]

Leo Rough pisze...

Natychmiast spiął się, gdy usłyszał swoje imię wypowiedziane tak niepewnym i znajomo brzmiącym tonem. Za dobrze ją znał, by nie wiedzieć, co się zaraz stanie. I chyba nie byłby sobą, gdyby nie zareagował jak zawsze - złością na samego siebie i wyrzutami sumienia. Był święcie przekonany, że jest winien, może nie wszystkiemu, ale akurat tej sytuacji mógł zapobiec wcześniej. Wystarczyło, by przestał być tak złośliwy, nieczuły, zamknięty. Wystarczyło, by powiedział Spencer, co przeżywa. Może wtedy ona poczułaby się spokojniejsza, a on odzyskałby upragnioną równowagę? Może. Nie mógł tego wiedzieć. Mógł tylko powoli naprawiać wyrządzone przez siebie szkody.
Wolno odwrócił się w stronę kobiety, zaraz po tym, jak zamieszał w garnku z gotującym się makaronem. Potrzebował tej chwili, by zebrać myśli. Na ustach miał już wtedy lekki uśmiech; usiadł przy stole, nie spuszczając spojrzenia z twarzy ukochanej.
- Nie jesteś jędzą. - rzucił najpierw, zupełnie szczerze. Nie myślał tak o niej w żadnym wypadku! Zaraz po tych słowach zagryzł wargę, jak zwykle nie wiedząc, jak ująć myśli w słowa.
- Lena nie wymaga ode mnie, żebym mówił o swoich uczuciach. To chyba o to chodzi. - wymruczał w końcu, jeszcze przez kilka sekund zastanawiając się, czy wyraził to, co chciał. Dopiero, gdy był pewien, skinął nieznacznie głową, ponownie zagryzając wargę.

[na wakacje? raczej nie. mam kilka projektów do szkoły do zrobienia na wrzesień, festiwalowy kalendarz pęka w szwach, ale jeszcze nie wiem, na które się zdecyduję, poza tym - mogę już wybrać się w góry, więc to wykorzystam, ale wszystkie decyzje będę podejmować spontanicznie ;) a Ty? gdzie będziesz odpoczywać? ;)]

Leo Rough pisze...

Westchnął ciężko, już czując się zmęczony tą rozmową. Nie bardzo podobał mu się fakt, że Spencer zachowuje się tak nerwowo - zagryza wargi, ucieka w bok spojrzeniem, musi czekać, by być pewną, że głos nie zdradzi jej emocji. Zbyt dobrze ją znał, żeby nie dostrzegać tych szczegółów. Uczył się ich analizy od niej, więc doskonale wiedział, że jest spięta i co najmniej lekko zdenerwowana. I zupełnie nie wiedział, jak jej pomóc. Nie chciał, by się zamartwiała.
- Rozumiem i doceniam to, że na mnie nie naciskasz, Spencer. - powiedział tylko, skinąwszy krótko głową. Od razu dostrzegł, że rodzi się w niej kolejne pytanie, więc czekał, wstrzymując oddech. Poczuł ulgę, gdy okazało się ono dość proste i oczywiste.
- Teraz? Nie wiem. - odparł gładko, nie spuszczając spojrzenia z ukochanej. Na jego usta wpłynął nieco szerszy, niż poprzednio, rozbawiony uśmiech. Chwilę później podniósł się i stanął przed Spencer, pochylając się z jedną dłonią opartą na stole, a drugą przyciśniętą do jej policzka. Pogładził kciukiem jej nos, zaraz całując go krótko.
- Jesteś zazdrosna? - zapytał, starając się stłumić triumfalny uśmiech.

[och, no tak, jazdy ;) to też jakaś rozrywka, nie? ;p
Kraków, mrau! ;)) w sumie mogę takie wycieczki też przemyśleć, to dobry pomysł, tym bardziej, że pociągi nie są drogie. chociaż nie wiem, co zaplanują moje ludzie, bo zazwyczaj na moje urodziny robimy sobie objazdówkę po dużych polskich miastach, więc pewnie nie będą chcieli wykorzystywać wszystkich miejsc już teraz.]

Leo Rough pisze...

- Nie. - odparł od razu, nie odsuwając się od niej. Widział, że jej wcale nie jest do śmiechu i był zły na siebie, że przez ostatnie dni zachowywał się jak skończony kretyn. Teraz brakowało mu pogodnej, spokojnej Spencer, którą miał przy sobie przez te kilka godzin po powrocie do domu i żałował, że nie udało mu się jej utrzymać w takim nastroju na dłużej. Sam też stracił tamtą beztroskę, ale teraz był gotowy na stałe wrócić do normalnego funkcjonowania. Do równowagi.
- Masz rację, kiedyś byliśmy blisko, ale nie w takim sensie, jak ci się wydaje. Przyjaźniliśmy się. To całkiem długa historia. - wyjaśnił, choć od razu wyczuł, że popełnił błąd. Jego ostatnie zdanie zabrzmiało, jakby unikał odpowiedzi na pytanie zadane przez ukochaną, a przecież tak nie było. To, co przeżył z Leną, był gotów jej odpowiedzieć; więcej nawet, chciał, by wiedziała, że jest w jego życiu taka osoba, z którą dużo przeżył, która wielu rzeczy go nauczyła.
Usłyszał za sobą dziwne trzeszczenie i nie zdążył dokończyć swojej wypowiedzi - musiał zmniejszyć ogień pod kipiącym makaronem. Syknął, gdy odprysk gorącej wody zachlapał mu dłonie, które szybko włożył pod kran, by złagodzić ból. Znów odwrócił się do Spencer, zagryzając niepewnie wargę.
- Opowiem ci wszystko, jeśli chcesz. - rzucił, siląc się na swobodę. Bał się jej reakcji.

[czyli zapowiadają się ciekawe wakacje, zazdroszczę ;)]

Leo Rough pisze...

Drgnął, zaskoczony, gdy znalazła się przy nim. Zaraz jednak poczuł nie do końca zrozumiałą ulgę i radość; bo jego ukochana była tuż obok, znów czuł jej słodki zapach... Były to uczucia dla niego niejasne, bo przecież zawsze była, nigdy nigdzie nie znikała, to tylko on nie potrafił tego docenić tak bardzo, jak w tej chwili. Patrzył na nią z czymś w rodzaju zachwytu i nie ukrywał, że cieszy go jej gest. Łagodnie wyplątał wilgotne dłonie z uścisku jej rąk, by przycisnąć je do policzków dziewczyny. Uśmiechnął się ciepło, choć i jego uśmiech zgasł, gdy kąciki ust Spencer opadły. Zacisnął wargi.
- Chcę. - odparł twardo, a potem schylił się, by delikatnie pocałować ukochaną. Gdy odsunął się od niej, znów był pogodnym Leo, z lśniącymi wesoło oczami i ustami wygiętymi w uśmiechu.
- Siadaj, może już bardziej się nie skrzywdzę. - rzucił, wskazując na krzesło, z którego wstała. Chciał wyglądać na zdecydowanego, ale trochę mu to nie wyszło, bo nie był w stanie oderwać od jej twarzy dłoni. W końcu mu się to udało i wrócił do makaronu, znów nucąc cicho jakąś melodię. Chwilę później ozdabiał już gotowe danie listkami świeżej bazylii, którą dostał w prezencie od Leny, by zaraz postawić talerz obok przygotowanych wcześniej sztućców przed Spencer.
- Smacznego. - zamruczał, muskając przelotnie ustami jej czoło. Nalał sobie wody i zajął miejsce tuż obok, wpatrując się świdrująco w szklankę. Widać było, że zbiera się w sobie, by zacząć mówić.

[nie chce mi się tego czytać, więc wiesz, że musisz mi wybaczyć wszystkie błędy, prawda? ;)
oj tam, trochę optymizmu!]

Leo Rough pisze...

Ułożenie sobie wszystkiego w głowie zajęło mu zaledwie chwilę; dużo więcej czasu poświęcił, by przekonać samego siebie, że jest w stanie opowiedzieć tę historię zupełnie spokojnie, bez ukrywania czegokolwiek czy zacinania się. Nie było w niej nic, czego mógłby się wstydzić, nie dostrzegał też żadnego wydarzenia, które mogłoby skrzywdzić jego ukochaną w jakikolwiek sposób. To o nią obawiał się najbardziej - zastanawiał się, jaka będzie jej reakcja, jak skomentuje jego słowa, czy będzie chciała mu pomóc, czy przeciwnie, będzie mu przeszkadzać. Nie miał pojęcia, jak się zachowa. W końcu jednak zdołał wziąć głęboki wdech i spojrzeć na Spencer - pamiętał, że zwraca ogromną uwagę na to, gdzie kieruje wzrok, gdy mówi.
- Poznałem Lenę kilka dni po usłyszeniu diagnozy. Byłem wtedy wrakiem i nie chciałem cię męczyć sobą, poza tym jeszcze nie wiedziałem, czy i jak powiedzieć ci o chorobie, więc wymówiłem się wyjazdem rodzinnym i przyjechałem tutaj. Spotkałem ją w barze i jakoś tak wyszło, że zaczęliśmy rozmowę. Oboje byliśmy lekko wstawieni, wypiliśmy jeszcze kilka drinków, zmieniliśmy lokal i zaczęliśmy opowiadać o naszych problemach. Gdy powiedziałem jej, że myślę o tym, by od ciebie odejść, zaczęła na mnie krzyczeć, wściekała się, wyzywała mnie od najgorszych. Kolejny fragment znasz. - Przy ostatnim zdaniu skrzywił się i na chwilę spuścił wzrok na swoje dłonie, splecione na szklance. Drżały nieznacznie.
- Gdy po kilku miesiącach wróciłem do Murine, wydawało się, że na mnie czekała. W szpitalu. Usłyszała tę samą diagnozę, co ja, z tym że jej choroba postępowała dużo szybciej. W ciągu kilku następnych miesięcy jej stan się pogarszał, było coraz mniej czasu na przeszczep, bo zbliżała się już do ostatniego stadium białaczki. Wtedy zaczął działać któryś lek, dostała dla siebie jeszcze parę miesięcy. I gdy wciąż nie było dla niej dawcy, postanowiła wyjechać do rodziców, do Australii. Umówiliśmy się, że pierwsza odezwie się ta osoba, która wyzdrowieje. - zakończył, słysząc już, że głos z wolna zaczyna odmawiać mu posłuszeństwa. Patrzył wyczekująco na Spencer, nieświadomy tego, że wstrzymuje oddech.

[to chyba dobrze ;) znów nie czytam! ;p
no, to mi się podoba! tylko to "kiedyś" nie brzmi najlepiej, wiesz? ;p ;D]

Leo Rough pisze...

Jego brwi powędrowały ku górze, gdy patrzył, jak Spencer wyjmuje z jego dłoni naczynie (nie spodziewał się, że tak mocno zaciskał na szklance palce), a potem jak wstaje i obejmuje go ciasno. Oplótł jej drobne ciałko ramionami, wdychając głęboko ten słodki zapach jej skóry, który nieodmiennie kojarzył mu się jedynie z przyjemnymi wspomnieniami. Już nie myślał o Lenie - znów liczyła się tylko jego ukochana, jej bliskość, ciepły oddech na włosach, a w końcu także aksamitny głos. Uśmiechnął się.
- Tak. Miesiąc temu dostała przeszczep. - odparł w ramię brunetki, przymykając oczy. Odsunął ją od siebie, by móc spojrzeć jej w oczy, bo chciał jej coś powiedzieć, ale w końcu jedynie kilkakrotnie otworzył i zamknął usta, by w końcu skrzywić się lekko. Odganiając od siebie niepotrzebne i trudne do powiedzenia słowa ponownie objął Spencer, tym razem po to, by połączyć ich usta w ciepłym i czułym pocałunku.

[spoko. wakacje, myślę, że to tłumaczy wszystko ;p
jeszcze gorzej! ;D]

Leo Rough pisze...

Nie mógł powstrzymać się przed zniecierpliwionym sapnięciem, gdy usłyszał komentarz ukochanej. Wiedział, że mówi to, by go uspokoić, ale też dlatego, że wierzyła w swoje słowa, ale to nie zmieniało jego reakcji. Słyszał podobne zdania już setki razy i choć teraz był bliżej wyleczenia niż kiedykolwiek wcześniej, to nie potrafił obudzić w sobie optymizmu. Czuł się przecież fatalnie i nie zapowiadało się, by miało się to w najbliższej przyszłości zmienić. I to martwiło go najbardziej.
- Tak, tak, jasne. - wymruczał, by już zakończyć ten temat. - Siadaj i dokończ ten obiad. - dodał, wskazując na talerz z resztką, pewnie już zimnego, makaronu. Starał się mieć surową minę, ale nie potrafił powstrzymać uśmiechu. Jeszcze raz musnął leciutko wargi Spencer, a potem podniósł się, zdecydowanie odsuwając ją od siebie. Bez słowa opuścił kuchnię, by wrócić zaledwie minutę później z dwoma kopertami w drżącej niezauważalnie dłoni. Zagryzł wargę, ponownie siadając przy stole i wyciągając na blat dwa arkusze papieru.
- Dostałem wypowiedzenie. A właściwie dwa. - powiedział wprost, nie patrząc na brunetkę, ale po raz kolejny tego dnia przeglądając dokumenty. Znał je już chyba na pamięć.

[co zrobiłaś? ;> bo mi wczoraj odbiło i poszłam biegać wieczorem, a teraz jestem chora. ładnie zaczęłam wakacje, co? ;p]

Leo Rough pisze...

Starał się zachować spokój, ale gwałtowna reakcja kobiety nieco go rozproszyła. Zmrużył oczy, próbując opanować przyspieszony oddech. Chciał też zyskać pewność, że głos mu nie zadrży. Wydawało mu się, że po przedyskutowaniu sytuacji z Leną nie będzie już zachowywał się tak histerycznie, gdy będzie musiał powiedzieć o wszystkim Spencer, ale przeliczył się. Uderzyło to w niego tak samo mocno, jak rano, gdy dostał listy. Zanim się odezwał, po raz ostatni odetchnął głęboko.
- Jedno przyszło z gazety, drugie z uczelni. - odparł, z zadowoleniem odkrywając, że głos nie zdradził jego emocji.
- Nie powinnaś się dziwić, Spencer. Dawno nie napisałem żadnego felietonu, przez ostatnie tygodnie nie prowadziłem wykładów, czyli nie wywiązałem się z obowiązków. Mieli prawo mnie zwolnić. - rzucił, wzruszając ramionami, choć było to takie jego małe mydlenie oczu, próba przekonania samego siebie, że wcale mu nie zależy. Zacisnął wargi znów wbijając wzrok w szklankę z resztką wody na dnie.

[aha, OK ;d fajnie, fajnie... ;p ja pójdę oblewać dopiero jutro, także muszę się WYLECZYĆ, nie mam bladego pojęcia, jak tego dokonam do rana, ale nieważne ;p ważne, że będę się uczyć na Twoich błędach i przed wyjściem coś zjem. i założę trampki ^^]

Leo Rough pisze...

Nienawidził wzruszania ramionami z całego serca, ale w tej sytuacji było to jedyne, na co mógł się zdobyć. Tak więc przestał się zastanawiać nad tym, jak bardzo irytuje go ten gest i powtarzał go za każdym razem, gdy chciał coś powiedzieć. I tak nie potrafił słowami wyrazić tego, co czuje, a nawet gdyby umiał to zrobić, to nie przyznałby się do swoich przemyśleń Spencer. Była już wystarczająco zszokowana, nie musiał jej jeszcze dorzucać porcji swoich nieogarniętych, nieokreślonych emocji.
- Nie wiem. - mruknął w końcu, po raz kolejny wzruszając ramionami. Uniósł spojrzenie na brunetkę, przywołując na twarz nikły uśmiech.
- Znajdę coś innego, przecież nie mam wyboru. Dam sobie jeszcze kilka dni, a potem... No, coś wymyślę. - wyrzucił z siebie, starając się brzmieć pewnie i spokojnie. Z ulgą stwierdził, że wyszło mu to nie najgorzej.

[;p jasne, przecież tylko raz kończy się drugą LO, prawda? popieram ;) a ja mam za tydzień pierwszy wakacyjny festiwal, w Płocku, dojazd tam to będzie jakaś katastrofa -.-
Ty mnie chcesz chyba ugotować! jest tak duszno, że nie ma czym oddychać, a każesz mi jeszcze włazić pod koc i pić coś gorącego? umarłabym! ;p
;p spoko, wytrzymałaś! ;) ja w zeszłym roku biegałam już wieczorem na boso, bo cały dzień łaziliśmy po kocich łbach i nogi mnie tak bolały, że nie wiedziałam jak się nazywam. na szczęście w pobliżu była fontanna ;D]

Leo Rough pisze...

- Nie będę się przed nikim płaszczyć. - odparł tylko, z całych sił zaciskając wargi, by nie powiedzieć tego, co cisnęło mu się na język. Wiedział, że nie byłoby to na miejscu i że pewnie znów skrzywdziłby Spencer. Uświadomił sobie, że pierwszy raz od kilku dni powstrzymuje się od mówienia wszystkiego, co przychodziło mu do głowy, od rzucenia złośliwego komentarza czy ironicznej uwagi. Nie wiedział, czy powinien się cieszyć, że minął mu już ten dziwny nastrój, pod wpływem którego wygadywał wszystkie te wredne rzeczy, czy raczej żałować, że znów nie potrafi powiedzieć tego, co myśli.
Gdy palce kobiety odnalazły jego dłoń, uśmiechnął się ciepło, spoglądając w jej jasne oczy. Odrobinę nie podobało mu się to, co w nich dostrzegł, ale szybko uznał, że może temu zaradzić. Wygiął więc usta w jeszcze szerszym uśmiechu, a potem pogładził wolną ręką ramię Spencer, wędrując aż do jej szyi, do której przycisnął palce.
- Potraktuję to jako szansę na zmianę. Moje życie nie wygląda teraz tak, jak powinno. - wymruczał, mając nadzieję na zakończenie tematu. Więcej nawet, miał zamiar sam się tym zająć. Wstał więc od stołu i pociągnął za sobą brunetkę. Objął ją ramionami w talii, mrużąc oczy.
- A może teraz poprawimy ci trochę humor, co ty na to? Co powiesz na obiecany masaż? - wymamrotał, zbliżając usta do jej ucha.

[pociągi mnie przerażają czasami ;p
przeżyłam! znaczy wykurowałam się na tyle, że zdołałam przetrwać cały dzisiejszy ranek (a wyciągnęli mnie z łóżka o piątej, bo tak moi znajomi mieli jedyny autobus -.-), a teraz wygląda na to, że znów spędzę wieczór w domu, bo kicham i kaszlę.
nie wiem, czy to pytanie o film jeszcze aktualne, ale odpowiem. ja raczej wybieram seriale, jakbyś zapytała o nie, to bym Ci mogła z dwadzieścia zaproponować. co do filmów, to na pewno polecam "Czarnego łabędzia", może widziałaś, według mnie jest niesamowity. jestem też maniaczką "Pianisty", ale jest lekko dołujący, więc nie wiem, czy chcesz go oglądać. ze smutnym zakończeniem lubię też "Słodki listopad". "Efekt motyla" pewnie widziałaś, ale muszę o nim wspomnieć, bo za każdym razem, gdy go oglądam, jestem nim zafascynowana. i to chyba tyle z filmów, które zapadły mi w pamięć, musiałabym się zastanowić żeby przypomnieć sobie coś jeszcze. pewnie nie pomogłam, ale Ty możesz pomóc mi i podesłać jakieś tytuły ;)]

Leo Rough pisze...

Uśmiechnął się szeroko, bardzo z siebie zadowolony. Już dawno temu miał zacząć robić coś, by choć spróbować podziękować Spencer za jej poświęcenie, ale trochę mu to nie wychodziło. Zupełnie nie wiedział, jak się za to zabrać ani też nie miał głowy do myślenia o takich sprawach - teraz jednak stwierdził, że takimi drobnymi przyjemnościami jak smaczny obiad, czekający na nią po powrocie z pracy czy rozluźniający masaż może sprawić, że choć przez chwilę poczuje się dopieszczona. A tego dla niej chciał, na to zasługiwała.
Splótł razem ich palce, ciągnąc brunetkę w stronę sypialni. Łóżko było zaścielone, przez otwarte balkonowe okno wdzierał się lekki, przyjemny wiaterek, wypełniając pokój zapachem świeżo skoszonej trawy. Lee odwrócił się do Spencer z lekkim, zaczepnym uśmiechem na ustach; oparł dłonie na jej biodrach, by przyciągnąć ją do siebie zupełnie blisko, a potem musnąć delikatnie jej miękkie wargi. Był to krótki pocałunek, bo mężczyzna chciał, by pozostało po nim uczucie niedosytu; odsunął się więc od ukochanej i wyszedł, mrucząc coś o tym, by się przygotowała. Dotarł do łazienki i zaczął od tego, że odnalazł w jednej z szafek schowane tam jakiś czas temu pudełko leków przeciwbólowych. Połknął jedną tabletkę i schylił się, by w tym samym miejscu znaleźć olejek do masażu, porzucony kiedyś przez Kat w jego mieszkaniu. Wrócił do sypialni z figlarnym uśmiechem i błyszczącymi wesoło oczami, trzymając w dłoniach buteleczkę wypełnioną złocistym płynem.

[do jutra będę już zdrowa, muszę być ;)
no widzisz, mówiłam, że ja się na filmach nie znam, bo nie oglądam. właściwie szwagier mnie zmusza do oglądania tych nagradzanych, ale zazwyczaj i tak mi się nie podobają, więc robię to tylko, żeby dał mi spokój ;p skorzystam z którejś z Twoich propozycji dzisiaj, bo nie mam co zrobić z wieczorem. jak znajdziesz coś ciekawego, to możesz mi podrzucić, bo właściwie chętnie zamienię kilka odcinków serialu na jeden dobry film ;)
o, to super. zdolna jesteś, widzisz ;))]

«Najstarsze ‹Starsze   1 – 200 z 2348   Nowsze› Najnowsze»