OGŁOSZENIA

-

31 maja 2012

Princess in clogs.

Lilia Fayth Falada, lat 17, chłopczyca, rodowita Tajka.  

 To jest tak, że nie które dzieci od urodzenia mają gorzej. Jakoś tak nikt nie wita ich gorąco na świecie, potem nie przytula i nie czyta bajek na dobranoc, a ostatecznie zostawia się je na pastwę tzw. "radź sobie sam, skarbie". Lila miała pecha, bo urodziła się właśnie takim dzieckiem. 
 Ojciec był Anglikiem - tyle wiadomo.  Matka - uliczna prostytutka (brak chleba zmusza ludzi do wielu, ciężkich decyzji). Zagraniczny turysta, dziwka? Łatwo to ze sobą połączyć. Krótka, mniej ostrożna noc i pach - Lila zaistniała. Nie była wyjątkiem, bo matka już wcześniej urodziła syna Terry' iego , a po Lili pojawiła się jeszcze Nelly, więc dzieciaków w domu Faladów było aż nadto. 
 Turyści zwiedzający malowniczą Tajlandię z pewnością nie są świadomi istnienia małej, wyspiarskiej wioseczki położonej gdzieś tam, gdzie nie dotarł sam Bóg, nie mówiąc już o tym, żeby doczekała się zacnego miejsca na mapie kontynentu. To jednak nie wyklucza faktu, że Tama istnieje i że to tam dorastała Lila wraz ze swoim rodzeństwem i matką, która robiła co mogła, aby mieli co jeść każdego dnia. Nie czarujmy się jednak - nie była to kobieta wielkiego serca. Swoje dzieci traktowała oschle, jakby wciąż nie wiedziała z jakiego powodu i dlaczego w ogóle istnieją. Nikt się temu nie dziwił, bo wioska sama w sobie byłą biedna i takich opuszczonych, wynędzniałych dzieciaków było tam na pęczki.
 Lila musiała sobie radzić sama, ale chociaż nie miała wysokiego wykształcenia, ani drogich sukienek to stała się nad wyraz kreatywnym i zwariowanym stworzeniem. Bawiła się w te zabawy, którymi pogardziłoby potomstwo amerykanów, czyli wspinała się na drzewa, budowała tratwy na rzekach i zbierała kamyki w oceanie, wyobrażając sobie, że to skarb piratów. Mimo ciężkiego losu nauczyła się cieszyć każdą chwilą, ale zyskała też negatywne cechy. Wszystko to, czym powinna wyróżniać się dziewczynka nie dotyczy Lili, ale o tym później. Kiedy jej brat zyskał odpowiedni wiek wyemigrował do Anglii - oczywiście nielegalnie. Znalazł sobie robotę na czarnym rynku i zaczął przysyłać pieniądze. Faladowie odżyli.
Nic, co dobre nie trwa jednak wiecznie. Matka Lili była wrakiem człowieka i jej samobójstwo było kwestią czasu. Lila znalazła ją w kuchni powieszoną na lampie z wybałuszonymi oczami i nabrzmiałymi żyłami na szyi. Matka była martwa i sina, jak na trupa przystało. To był szok dla dziewczyny z którego jeszcze się nie otrząsnęła.  Ona i Nelly trafiły do ciotki, która traktowała ich jednak jak niezwykłe utrapienie i kazała im znaleźć sobie własny kąt na ziemi. Z pomocą przyszedł brat, który pomógł siostrom przedostać się do Anglii, też nielegalnie. Tak, więc rodzeństwo spotkało się ponownie, a ich drogi skrzyżowały się wspaniale w uroczym, ale maleńkim Murine Town. Pytanie, które najczęściej wysuwa się ludziom po spotkaniu z Lilą brzmi tak: Co z nią na Boga nie tak? I nie ma w tym niczego z przesady, bo Lila potrafi nieźle wryć się cudzą pamięć - bynajmniej nie pozytywnie.
 Ta, która jest urocza i kreatywnie zwariowana dla jednych, dla drugich jest utrapieniem i kimś, kogo należy się natychmiast pozbyć z otoczenia. Lila jest chłopczycą, która nie używa słownictwa odpowiedniego dla panien w jej wieku. Potrafi bulwersować zachowaniem pobożne staruszki, a eleganckich biznesmenów przyprawić o zawroty głowy. 
 Przepadają za nią wszystkie psy, za to ich właścicielki - niekoniecznie. Jest wulgarna w każdym calu, stanowczo nadużywa środkowego palca, a kiedy ktoś wyprowadzi ją z równowagi, dostaje ultra mocy i porusza się z prędkością światła wykrzykując różne epitety pod adresem nieszczęśnika. 
 O dziwo nie dręczą ją żadne, popularne nałogi, ale nigdy nie przytrafiło się jej być dziewczęcą.
 To co, jednak z wierzchu wydaje się czarnym w środku jest bielutkie jak śnieg. Tak, panienka Falada ma też swoje dobre, wrażliwsze strony, ale nie afiszuje ich nader chętnie. O czym mowa? A no o muzyce, która była odwieczną pasją dziewczyny. Niestety ludziom takim, jak ona nie łatwo osiągnąć cel na progu własnych marzeń, więc na marzeniach się kończy. Kiedy jednak ma gitarę w ręku i może pośpiewać, jest najszczęśliwszą osobą na ziemi. Nigdy nie uczyła się grać na instrumentach, ale bywają i tacy, którzy mają naturalny dar słuchania. A wszystko, co Lila usłyszy zapamiętuje - o ile mówimy o muzyce. Uczy się ze słuchu i potrafi przelać to na instrumenty. Fajnie, co nie? 
 Drugą pasją są kwiaty, którymi może zajmuje się trochę z obowiązku. Matka miała w Tajlandii własny ogródek i pielęgnowała go swoją fachową ręką. Talent ten genetycznie przypadł w udziale Lili, która również potrafi ożywić każdą, napotkaną roślinę. To bierze się z duszy, nie z pozyskanej wiedzy. Nic więc dziwnego, że zdobyła pracę w zamku Evertoon, jak ogrodniczka.  Stylu to dziewczę nie posiada. Chociaż... zależy jak na to spojrzeć. Nosi się w szerokich, stanowczo za dużych podkoszulkach, niektóre spodenki - zniszczone do cna - ozdabia przepasaną bluzą na biodrach. Jej ulubionym dodatkiem jest czapka z daszkiem, którą uznaje za przynoszącą jej szczęście - każdy ma swoje dziwactwa. Buty muszą być koniecznie zużyte. W nowych bolą ją kostki. Zazwyczaj są to adidasy lub trepy, nigdy nie zawiązane i zawsze irytująco człapiące. Jej twarz nie zdobi nawet jedna kreska od makijażu, dlatego każdy podziwia jej twarz w naturalnej odsłonie. Ma niewyregulowane brwi. Jak każda Azjatka szczyci się swoimi czarnymi oczami i odstającymi uszami, których nie cierpi. No ale... nikt nie jest idealny i tego się trzymajmy. Proszę. 

W SKRÓCIE: 
- dorastała w biednej, tajskiej wiosce
- ma starszego brata (Terry, 23 lata) i młodszą siostrę (Nelly, 14 lat)
- pracuje w zamku Evertoon, jako ogrodniczka
- jest chłopczycą z temperamentem 
- lubi śpiewać i pielęgnować kwiaty
- nie maluje się

POSTY   POBOCZNE     POWIĄZANIA


***
Witajcie. Kiedyś już byłam w tej serii i pisałam za postać Savannah Tanaka, była jednak niewypałem więc szybko straciłam na nią ochotę. Do serii zapisałam się z jednego powodu: Zamek Evertoon. To, ja jestem jego autorką i byłam pewna, że kiedy odejdę zamek zniknie wraz ze mną. Myliłam się. Miejsce to stworzyłam na potrzeby mojego opowiadania, dlatego jest tak rozbudowane w opisie. Kiedy zobaczyłam, że został oddany do użytku innym poraził mnie prąd i pomyślałam "Nie ma mowy". Uraził mnie fakt, że zamek nie ma nawet podpisanego autora, w końcu to nie Admin go wymyślił. Każdy mój pomysł to moje biologiczne dziecko, więc nie pozwolę go sobie odebrać. Tak więc wracam i kładę na tym zamku swoją wielką, ciężką łapę :)
Po za tym nie jestem straszna, więc zapraszam do wątków.

Powiązania


Rick Lightner - dobry kolega Leah, razem z nią i swoją dziewczyną, współtworzą RazorHeart; uzależniony od heroiny. To właśnie przy Rick'u Leah po raz pierwszy sięgnęła po narkotyki. Mimo wszystko Rick jest przemiłym gościem, choć jego wygląd i pierwsze wrażenie wcale tego nie wróżą.
Gitarzysta jest wysokim, nienaturalnie szczupłym 29-letnim mężczyzną. Jego charakterystyczną cechą są podkreślone na czarno oczy i długie, czarne dready.









Lena O'Connor - dziewczyna Rick'a; w RazorHeart gra na basie;
drobna blondynka o zielonych oczach, ma 22 lata.
Z natury jest przemiłą osobą, w zespole pełni rolę dobrego duszka, wszędzie jej pełno i zaraża wszystkich swoim optymizmem.











--> Album
--> Powrót do karty postaci



[jeśli ma ktoś pomysł na powiązanie z Leah, to śmiało dawajcie propozycje; można również wcielić się w postacie Rick'a, oraz Leny fajnie by też było, gdyby znalazł się ktoś, kto zechciałby wcielić się w siostrę Leah (wszystkie dane - prócz wieku - zostawiam do uzupełnienia wedle własnego uznania i uważam, że to naprawdę fajne rozwiązanie, bo nie każdy przepada za braniem się za sztywno ustalony szablon postaci), bo wydaje mi się, że miałabym dość nietypowy i ciekawy sposób, w jaki mogłyby się odnaleźć ;)]

Album











"I would die, to breathe again."

                   >muzyka<
Imię i nazwisko: Leah Teagan Scattergood
Pseudonim artystyczny: Tea L.
Data urodzenia: 29/07/1987
Rodzina: Leah nie zna swoich rodziców, ponieważ odkąd pamięta, dorastała w jednym z londyńskich sierocińców; ma trzy lata młodszą siostrę, która krótko po urodzeniu również została umieszczona w placówce, jednak dość szybko adoptowało ją jakieś zamożne małżeństwo; obecnie siostry nie mają ze sobą żadnego kontaktu.
Obecne miejsce zamieszkania: Murine Town, Anglia
Zawód: muzyk - wokalistka, gitarzystka i autorka piosenek kapeli indie rockowej, której równocześnie jest założycielką i liderką; kapela nazywa się RazorHeart, w skład której wchodzi Tea L. (wokal/gitara prowadząca/djembe), Rick Lightner (perkusja/gitara rytmiczna/keybord/fortepian), oraz Lena O'Connor (gitara basowa).
Dyskografia:
Life is a hard game (2008) - "Where's my mummy?", "Who I am?", "Alone"
All I want is Heroine (2010) - "Heroine, my friend", "Da di da", "Love-Hate", "Strange", "This song is about nothing"
Historia: Leah, nieśmiała i skryta sierotka, którą w wieku czternastu lat przygarnęła do siebie bezdzietna i owdowiała kobieta o imieniu Margaret. Od tamtej pory Leah miała wszystko. Dom, miłość, bezpieczeństwo. Jednak czegoś jej brakowało. Zaczęła więc o tym pisać. Pisała wszędzie, począwszy od zeszytów i notatników, kończywszy na chusteczkach i szkolnych ławkach. Nikt nie wiedział o jej pisaniu. Przywykła do trzymania wszystkich na dystans. Nikomu się nie zwierzała, nie miała przyjaciół. W międzyczasie rozpoczęła naukę gry na gitarze. Wyprowadziła się od Margaret tuż po osiągnięciu pełnoletności. Miała zamiar wyruszyć w wielką tułaczkę po świecie tylko z zeszytem i gitarą. Mimo wielkich planów, nie uciekła daleko. Na stałe osiedliła się w jednej z najbardziej niebezpiecznych dzielnic Murine, gdzieś w jednej z bocznych uliczek miasta. Niedługi czas po zamieszkaniu tam, pierwszy raz sięgnęła po narkotyki i tak rozpoczął się kolejny etap w jej życiu. Wszystkie swoje dotychczasowe przemyślenia zaczęła przekształcać na teksty, idealnie współgrające z melancholijną melodią ukochanej gitary. Od tej pory już zawsze tworzyła na haju. Wiedziała, że to ma sens, że chce poświęcić swoje życie muzyce. Zaczęła wystawiać swoją twórczosć na portalach internetowych, do tego stworzonych i niedługo potem odezwali się ludzie z konkretej wytwórni muzycznej. Leah nie zastanawiała się długo i poszła na żywioł. Zgodziła się podpisać kontrakt i po niedługim czasie ukazał się jej pierwszy album, który w zaskakująco szybkim tempie ruszył w świat i trafił w serca tysięcy ludzi, ponieważ był o zwyczajnym, prostym życiu. Drugi album, w przeciwieństwie do pierwszego, który nagrała całkiem sama, stworzyła z pomocą kumpla od ćpania, Rick'a i jego dziewczyny Leny. Ta płyta różni się znacznie od swojej poprzedniczki. Nie kipi już melancholią, która następnie została zgrabnie zastąpiona przez złość i żal, stopniowo przechodząc w obojętność. Czuć, że narkotykowe otępienie towarzyszy wokalistce w każdym utworze i mimo to, ta muzyka nadal trafia do ludzi i całkiem dobrze się sprzedaje.

Charakter: Leah jest cichym, spokojnym i zdecydowanie zamkniętym w sobie człowiekiem. Ktoś ładnie kiedyś powiedział, że jej postać owiana jest tajemnicą. Mimo wszystko dziewczyna ma dość silny charakter, skoro przezwyciężyła tyle przeciwności losu i wszystkie załamania nerwowe bez niczyjej pomocy.
Ciekawostki:
* Leah jest lesbijką.
* silnie uzależniona od heroiny; zdecydowała się na detoks, jednak po roku walki z uzależnieniem, powróciła do niego; brak jej motywacji i wiary w siebie.
* jej wielkim marzeniem, stojącym tuż obok chęci nawiązania kontaktu z siostrą, jest możliwość zagrania prawdziwego koncertu na żywo; niestety póki co jest to raczej niemożliwe do spełnienia, gdyż musiałaby zrezygnować z perkusji, lub gitary rytmicznej; RazorHeart szykuje się więc do nagrywania kolejnego albumu studyjnego, w między czasie poszukując utalentowanego perkusisty, bądź gitarzysty.



[ jestem chętna na nowe wątki (można więc rozpoczynać bez pytań), oraz na ciekawe propozycje, jeśli chodzi o powiązania; fajnie by też było, gdyby znalazł się ktoś, kto zechciałby wcielić się w siostrę Leah (wszystkie dane - prócz wieku - zostawiam do uzupełnienia wedle własnego uznania i uważam, że to naprawdę fajne rozwiązanie, bo nie każdy przepada za braniem się za sztywno ustalony szablon postaci), bo wydaje mi się, że miałabym dość nietypowy i ciekawy sposób, w jaki mogłyby się odnaleźć ;)
no to póki co, to tyle z mojej strony; witam i zapraszam - raczej nie gryzę
ostatnia aktualizacja karty: 10.06.12]



30 maja 2012

Born To Kill You - Rosemarie Roxanne Lena Raven



'Cause I want it now!
I want it now!
Give me your heart and your soul!
Last chance to lose control! '




Rosemarie Roxanne Lena Raven



Trzeci czerwca roku tysiąc dziewięćset dziewiędziesiątego czawartego, dwór Raven'ów
Krzyk. Okropny, strasznie działający na nerwy wrzask. Między krótkimi przerwami słychać głos: 
- Mają państwo śliczną córeczkę. - stwierdził lekarz odbierający poród. - Panie Edwardzie ? Pani Louise ? – zwrócił się do rodziców dziewczynki – Jak brzmi imię tej pięknej, młodej damy ?
Mężczyzna spojrzał na małżonkę i skinął głową z kamienną twarzą. Nie było dziwne dla nikogo, że ten pozbawiony uczuć facet nawet teraz, kiedy przychodziła na świat jego pierwsza córka, nie potrafił się uśmiechnąć choć na sekundę.
- Rosemarie Roxanne Lena odrzekła i bardzo zmęczona ułożyła głowę na poduszce. Była wyczerpana. Mimo, iź przez ostatnie miesiące obchodzono się z nią bardzo ostrożnie nie nabrała wystarczająco sił.
I oto mały potwór w postaci aniołka po raz pierwszy odetchnął zatrutym przez jej przodków powietrzem. 

Czternasty maja roku dwutysięcznego piątego, ogród otaczający ogród Raven'ów.
Młoda dama z rodu Ravenów, której ani na krok nie odstępował dziedzic rodu Temple,spaceruje wśród świeżo rozkwitających pąków drzew. Szczerze ma już dość towarzystwa nastolatka, lecz wie, że nie może odmówić mu wyjścia na zewnątrz, gdyż rody te od dawna żyją ze sobą w przyjaźni. Jej postępowanie mogłoby zakłócić tę dobrą relację, a tego jej rodzina by Rosemarie nie wybaczyła.
- Piękny mamy dziś dzień, prawda, Rosemarie ? - zagadnął William. W myślach wyzywała go od głupców, jednak uśmiechnęła się delikatnie i odpowiedziała:
- Całkowicie się z Tobą zgadzam, Williamie.
No tak, przecież nie mogła postąpić inaczej. Nie, jeśli chodziło i chłopca, za którego miała prawdopodobnie w przyszłości wyjść. Ubolewała nad decyzją rodziny. William nie był ani trochę interesującym człowiekiem. Oczywiście, znał się on na wielu dziedzinach, ale Rosemarie to ani trochę nie imponowało.
Już wtedy była zupełnie inna od swojej siostrzyczki i reszty rodziny. Nie szalała na punkcie swego pochodzenia.


Dwudziesty listopada roku dwutysięcznego jedenastego, pokój główny dworu Ravenów.
Rosemarie Raven… Idzie dumnie spoglądając na wszystkich z góry. Lodowate spojrzenie ‘Królowej Lodu’ ogarnia każdego marnego robaka dookoła. Są dla niej niczym innym jak właśnie robakiem. Ich uczucia ma za nic. Bezkarnie krzywdzi i nie czuje żalu. Taka jest… Taka była zawsze… Taka się urodziła.
- Czego tu szukasz ?! – syczy przez zaciśnięte zęby dziewczyna. Sto siedemdziesiąt jeden centymetrów wzrostu, białe, długie do pasa włosy, szczupła, idealna ręcz sylwetka, nienaganny ubiór… Wszystko tak dopracowane. Ale służąca, do której skierowane są jej słowa tego nie zauważy. Będzie widziała tylko te duże, czarne oczy, pełne nienawiści. Ich chłód przestrasza… Zło w czystej postaci.
Choć od każdej reguły są wyjątki. Od tego także. Niby nagle zaczęła lubić tę swoją władzę nad innymi. Jednak nadal nie jest w stanie znieść swojej rodziny. I właśnie dlatego idzie teraz do swego ojca, by się z nim rozmówić. Ma nadzieję, że jej plan się powiedzie. W przeciwnym razie będzie musiała zostać tutaj i zwariować do reszty u boku Pustej-Piętnastoletniej-Siostrzyczki, która widzi tylko czubek swojego idealnego noska. Wierzy jednak w swoje siły... Napewno jej się uda.


Siedemnasty października roku dwutysięcznego jedenastego, miesteczko Murine.
Rozejrzała się dookoła, zastanawiając się czy aby to był dobry pomysł przyjeżdzając tutaj. Nie miała jednak już wyjścia. Po zarwanych zaręczynach z Williamem jej rodzina była na tyle wściekła, że niemal siłą zmusiła ją do przeprowadzki w to miejsce. O to jej właśnie chodziło, jednak teraz wątpiła w słuszność tego całego planu. No cóż- jest zmuszona do zostania tutaj. 
- Może nie będzie tak źle, Prince - szepnęła do swojego białego króliczka. - Popatrz, dziubku, to nasz nowy domek - dodała wystawiając łepek zwierzęcia tuż przed wejście do zamku Evertoon. To tutaj teraz będzie toczyć się jej życie.
Nagle poczuła się taka wolna. To uczucie ogarnęło ją w całości i po chwili była juz na pierwszym piętrze swego nowego domu. 
- Będzie tu trzeba nieco gratów poprzestawiać, ale to da się zrobić. Zabierzemy się za to jutro, co ty na to, Prince ? - rzekła, głaskając go po delikatnym futerku.


~*~


W skrócie.


18 lat | ur. 03.06.1994 r. | ród : Raven
miejsce zamieszkania : zamek Evertoon [poprzednio dwór Ravenów]
rodzice : Edward i Louise | rodzeństwo : siostra - Casyde Sophia
nawyki: nerwowo macha nogą, gdy się niecierpliwi | alergia na płatki kukurydziane
znaki szczególne: na nadgarstku ma wytatuowane 'mora sola' [z łaciny 'tylko śmierć']
kolczyk w języku | nosi wisior z herbem swego rodu |
ubi słuchać kłamstw, gdy zna prawdę | nie znosi kotów 
ma białego króliczka Prince, gra na fortepianie (10 lat),
gitarze klasycznej i elektrycznej (9-10 lat) oraz skrzypcach (5 lat)
zazwyczaj : zimna, nieczuła, konsekwentna, żądna przygód, bezczelna, arogancka, tajemnicza, stanowcza, bezwzględna, ironiczna, towarzyska, niezależna, uważna, pewna siebie...
gdy trzeba : czarująca, ambitna, kreatywna, odpowiedzialna, dowcipna a nawet miła.



Zazwyczaj przebywa w okolicy zamku - rzadzej w mieście.
Lubi spacerować przy świetle Księżyca, samotnie lub z Prince'yem - ewentualnie z Arabellą - koleżanką, z którą miała dobre stosunki, gdy jeszcze mieszkała z rodzicami. Arabella i Rosemarie są do siebie podobne - to samo myślą na temat tej przesadnej manii swoich
rodziców na tle pochodzenia i manier. W mieście pojawia się najczęściej w sklepie muzycznym, gdzie to zaopatruje się płyty i gadżety swioich ukochanych bandów [ Asking Alexandria, Slash, KoRn, Slipknot ] lub na hali sportowej, albowiem w jej życiu zawsze sport odgrywał ważną rolę.

Rzadko rozmawia z ludźmi na ulicy - po prostu ich unika. Nie jest zbyt ufna.





~*~






Aktualnie:

Rosemarie wprowadziła się do zamku i sprawuje pieczę nad ukończeniem remontu.

W nowej posiadłości czuje się już jak u siebie. Podczas nocnego spaceru po lesie otaczającym jej dom doszła do wniosku, że musi coś u w sobie zmienić. Dlatego już następnego dnia rano wybrała się do fryzjerai zmieniła kolor włosów na ostrą czerwień. To duża zmiana wobec jej śnieżnobiałych włosów. Czuje się jedank teraz znacznie lepiej.

Czerwień wzmocniła jej charakter, który już dotychczas był bardzo trudny.



Tak wyglądała wcześniej:
Sekundy ż życia: [1] [2] [3] [4] [5] [6] [7] [8]
Zdjęcia: [1] 











[za ewentualne literówki szczerze przepraszam.
Starałam się je wszystkie poprawić, ale być może jakaś mi tam umknęła.
WITAM ! Serdecznie zapraszam do zaczynania wątków!
Ja również chętnie rozpocznę, jednak wolałabym, byście trochę mi na początku pomogli ;) ]

Początki Viktorii Spencer.

Zdjęcia: [1] [2] [3] [4] [5]

Imię i Nazwisko: Viktoria Spencer

Wiek: 18 lat ( 25 luty 1993 rok)

Pochodzenie: Nowy Jork, Stany Zjednoczone

Aktualne miejsce zamieszkania: Obrzeża miasta Murine Town

Nauka: absolwentka liceum w Murine Town, studentka germanistyki (I rok) na Uniwerstytecie Muryńskim

Lubi: trampki, książki, gumy do żucia, jogging, wiosnę, przytulać się, pływać, lato, komedie romantyczne, chłopaków, pomadki, lody o smaku truskawkowym, moda, fotografia, płatać figle, sukienki, rurki, przeróżne t-shirt'y, bransoletki

Nie lubi: sztucznych osób, jesieni, gimnastyki, dużego upału, burzy, udawanej przyjaźni

Charakter: BYWA odważna, śmiała, uśmiechnięta, pilna, szczera do bólu, realistyczne podejście do świata, ma poczucie humoru, uprzejma, troskliwa
                 RZADKO nieśmiała, zamknięta w sobie, nieuprzejma

Motto życiowe: "Życie wydaje się kochać paradoksy - kiedy człowiek sądzi, że jest zupełnie bezpieczny, wtedy jest zawsze śmieszny i w każdej chwili grozi mu wypadek - ale kiedy wie, że jest stracony, życie zasypuje go prezentami. Nie trzeba wcale o to zabiegać - chodzi za człowiekiem jak pies."

Erich Maria Remarque

_________________________________________________________

[Hej ! Postanowiłam, że karta postaci będzie taka sama jak na onecie. Wstęp będzie niedługo, ponieważ mam znowu wolne w szkole, więc możliwe jest to, że będzie jakaś notka w tym tygodniu.]

27 maja 2012

Hold me like you held on to life...


  
Urodzony w domu dobrze sytuowanych, choć rozwiedzionych z sobą rodziców.
Od dziecka rozpieszczany przez matkę, pisarkę.
Jego ojciec jest konserwatorem dzieł sztuki, oraz właścicielem dobrze prosperującej firmy administracyjnej mieszczącej się we Włoszech.


Szasta pieniędzmi na lewo i prawo, często imprezuje do białego rana i za nic nie ponosi konsekwencji. Jest przekonany o tym, że może mieć dosłownie wszystko, z wyjątkiem prawdziwej miłości. Nie wierzy, że ktokolwiek mógłby go pokochać, nie patrząc przedtem w jego portfel. W gruncie rzeczy nie jest złym facetem. Bywa skory do poświęceń, ale tylko wobec osób, które darzy ogromnym zaufaniem i szacunkiem. – i dokładnie takimi słowami mógł opisać siebie jeszcze przeszło rok temu, kiedy jego życie wydawało się względnie proste i beztroskie. Wiele się pozmieniało, odkąd pojawił się tu, w Murine (a to z kolei stało się tuż po ukończeniu lat osiemnastu). Znalazł dla siebie cudowny domek na obrzeżach miasta, poszedł na studia, poznał wielu świetnych ludzi, organizował seanse spirytystyczne u siebie, na poddaszu, nie obyło się również bez spontanicznych imprez i przelotnego seksu z ledwo co poznanymi mężczyznami… wszystko było pięknie, aż wreszcie przyszedł czas na miłość.

Diego bez reszty zakochał się w heteroseksualnym facecie. I choć był to okres naprawdę burzliwy, to równocześnie sądził, iż było to najlepsze, co mogło go w życiu spotkać, bo koniec końców – ten facet odwzajemnił jego uczucie i nawet się do tego przyznał. No, ale ta sielanka mogła trwać do pewnego momentu, oczywiście, bo właściwie wszystko zaczęło się sypać, kiedy Diego dowiedział się, że przez cztery lata, kiedy w najlepsze korzystał sobie z życia, zupełnie nie zdawał sobie sprawy z tego, że jego najlepsza przyjaciółka, która została w Barcelonie, urodziła dziecko. Jego dziecko, ażeby było zabawniej. Jego facet niełatwo to przyjął, choć z czasem okazał się w tatusiowaniu lepszy, niż sam Morales. Pomimo wspólnego domu, jaki razem (chcąc, czy też nie) prowadzili, bezustannie się o coś sprzeczali, aż jednego dnia mężczyzna jego życia po prostu znikł. Wyszedł i nie wrócił. Bez słowa. Nie odbierał telefonu, ani nie dał się namierzyć w żaden sposób, zatem Diego wziął dzieciaka pod pachę i wrócił do Hiszpanii, by tam też odetchnąć, spróbować zapomnieć. Naprawdę tego chciał, twierdził że właśnie to mu się należało, bo zbyt wiele razy wybaczał każde przewinienie, wierząc że nic podobnego się nie powtórzy. Tak minęło kilka względnie spokojnych miesięcy, a gdy stwierdził, że jest gotów wrócić do Murine, zrobił to.

Javier (syn) i Lestat
Diego Angelo Morales | 23 lata | Barcelona, Hiszpania 
matka – Hiszpanka, ojciec – Włoch | zamieszkuje jeden z domów na obrzeżach Murine | od jakiegoś czasu walczy z cholernym zaburzeniem odżywiania | wieczny student | opętania, duchy i inne paranormalne sprawy, to jego bajka | facet po przejściach | śmieje się z siebie, że odziedziczył homoseksualizm po mamusi | pięcioletni syn, oraz kot na głowie
 niewyobrażalnie wielkie zamiłowanie, oraz talent do fotografii | papierosy, oraz mocna, czarna kawa mogłyby z powodzeniem zastąpić mu pożywienie
 często zgrywa zakochanego w sobie ignoranta – bo tak łatwiej odepchnąć od siebie ludzi | pod pępkiem heartagram, na łopatkach niewielkie skrzydła
 183cm wzrostu, 60kg 65kg wagi | kolor oczu nieokreślony: w świetle bursztynowy, bez niego niemalże czarny | wygodne ciuchy, to dobre ciuchy 


Facebook'owy status związku: wolny



Wpisy:

"To nie tak, że boję się umrzeć. Po prostu nie chciałbym być w pobliżu, kiedy to się stanie."

Adam Vogel


Z pochodzenia Drezdeńczyk, urodzony w Murine w roku 1991, dnia 1 kwietnia, jako prezent primaaprilisowy dla przekonanych o swojej bezpłodności rodziców.


Kontynuujący naukę na uniwersytecie na kierunku medycyny, w planach mający specjalizację z patologii.


Uzależniony od wszelkiego rodzaju słodyczy, co pociągnęło za sobą rzucenie palenia, bo lepiej wydać ostatnie pieniądze na lizaki i czekoladę niż paczkę fajek. 



Uwielbiający zwierzęta i mający ich całe mnóstwo zarówno we własnym mieszkaniu, jak i w domu rodzinnym.

Pozytywnie nastawiony do życia altruista, wierzący w „dobro w każdym człowieku”, nie zrażający się niemal niczym.

Wolontariusz zarówno w schronisku, jak i w stadninie, nie mogący wytrzymać ani chwili w jednym miejscu.

Wyładowujący całą swoją energię, której ma zdecydowany nadmiar, w sporcie, który jest jego kolejnym uzależnieniem, zaraz po cukrze.

Czytający wszystko, co tylko wpadnie mu w rękę, nienawidzący przecukrzonych romansów tak w literaturze, jak i życiu, bo uważa, że cukier woli w postaci ciastek.

Artysta z milionem zdjęć na ścianach i szkiców poupychanych po całym mieszkaniu, potykający się o ołówki i pędzle, czasem niszczący świeże prace, gdy zaspany na nich usiądzie.

Stroniący od narkotyków, które uważa za zwykłe świństwo i pijący w umiarze, nienawidząc kaca z całego serca.


Oto on.
 

Sex, Drugs and Rock ' n ' Roll...!



29/100 pictures of Taylor Momsen ( ♕ )
Amarette 'Am' Coliee 
Amarette Julliane Palermo Valerie Summer Coliee
 Tak brzmi moje pełne imię i nazwisko. Czemu tych imion jest tak wiele tłumaczy tylko i wyłącznie to, że długo nie miałam imienia i każdy mówił na mnie inaczej. Każdy wymyślał dla mnie inne, unikatowe imię. Dopiero kiedy miałam pół roku rodzice postanowili, że będę miała na imię Amarette, choć wszyscy którzy wcześniej wymyślili dla mnie własne imię mówią do mnie cały czas tak samo. Nie przeszkadza mi to. Nie przedstawiam się pełnym imieniem i nazwiskiem. Urodziłam się 13 czerwca 1993 roku w dużym domu w Nowym Jorku a teraz mieszkam w małej klitce w centrum Murine Town. Człowiek potrafi upaść ale nie zawsze potrafi podnieść. Ja właśnie zaczęłam się podnosić. Od około miesiąca chodzę na zajęcia na Uniwersytet Muryński. Studiuję muzykę. Muzyka to moja pasja więc chcę ją rozwijać. Dwa razy w tygodniu przychodzę do pewnego miłego chłopaka który uczy mnie grać na gitarze elektrycznej i perkusji. Z tych dwóch rzeczy tylko gitarę mam własną. Perkusja należy do Billa. Uwielbiam na niej grać. Wygrał ją na loterii. Edycja Limitowana. Jako jedyna byłam przy tym szczęśliwym trafie więc jestem jedyną osobą dotykającą perkusji Billa. Często przychodzę do sklepu muzycznego Helvete w centrum. Robię to z powodu pracy. Jestem tam ekspedientką. Sama dziwię się że właściciel jeszcze mnie nie wyrzucił. To na pewno przez mój tyłek. Dziwnym trafem zawsze kiedy wchodzę po schodach idzie za mną właściciel. W sklepie utrzymuję atmosferę na tyle dobrą że wszyscy uśmiechają się do mnie kiedy wchodzę do lokalu. Moim zamiarem jest skończyć szkołę i wyjechać do Nowego Jorku, odkopać brata i pochować go. To że jestem ateistką, a jestem, nie oznacza że nie chcę pochować brata który był chrześcijaninem. Szanuję to mimo tego że miał cztery lata kiedy umierał. Od roku wiem kim na prawdę jestem. Amelia otworzyła mi oczy otwierając swoje serce. Teraz wiem że warto otwierać serce dla kobiet i mężczyzn. Mężczyźni to nudne ciołki z którymi już eksperymentowałam. W łóżku są słabi a poza są jeszcze gorsi. Co innego z kobietą. Cały czas jest skupiona. W łóżku są świetne czego dowiodła mi Melcia. Bawimy się sobą nawzajem. Tutaj po równo rozdajemy karty.Taka właśnie relacja panuje między mną a Amelią.
'Mimo wielu imion mam tylko jedną twarz. Zapomniałeś już o tym?'
 Nie opowiem wam nigdy o sobie. Nienawidzę tego. O moje życie możecie spytać się mojej matki przewracającej się w grobie lub mojego ojczulka czyszczącego kotły w piekle. Żadne z nich nie trafi nigdy do nieba. Matka zabiła mojego brata. Michael miał cztery lata. Sprzątała w domu. Butelkę z żrącym płynem zostawiła otwartą. Michael wypił kilka łyków. To był moment. Byłam przy tym. Stałam w drzwiach kiedy krzyczał. Nie potrafiłam zrobić kroku. Miałam osiem lat. Dziecko nawet o rok starsze zareagowałoby tak samo. Widziałam jak jego buzia zaczyna zmieniać kształt. Szyja zaczęła robić się czerwona. Widać było przełyk na wylot. Wtedy ojciec zakrył moje oczy. Nikt nie chciał żebym widziała takie rzeczy, a zwłaszcza ojciec. Nacierpiałam się już patrząc na to jak babcia umierała. Rodzice nie chcieli być aresztowani. Zakopali Michaela w ogródku za domem. Włożyli go do worka, wcześniej wkładając tam jego misie i kocyk pod którym spał. Jeżeli ciebie przynudzam to lepiej od razu przestań czytać. Ta historia nie skończy się Happy Endem. Jest to kluczowe wydarzenie w historii mojego życia. Matka nie mogła się pozbierać. Po pracy chodziła do baru. Kiedyś ktoś zaproponował jej narkotyki. Zaczęła ćpać. Wracała do domu naćpana, aż w końcu nie wróciła. Ojciec do tamtego czasu był najbliższą mi osobą. Kiedy matka nie przychodziła do domu przez tydzień, zadzwonił na policję. Po dwóch dniach znaleźli jej ciało na zapleczu jednego z klubów nocnych. Przedawkowała. Wtedy ojciec załamał się. Zaczął pić.
Nie chodził do pracy. Żebrał na ulicy żeby dać mi coś do jedzenia. Mimo że wyrosłam z każdego ze swoich ubrań chodziłam w nich nadal. W końcu się wykończył. Alkohol go zabił. Nie wiem jak. Wiem że spał tego dnia na ulicy a był mróz na dworze. Nie został zidentyfikowany. Byłam za mała żeby to stwierdzić, zaś teraz nie pamiętam nawet jak wyglądał. Trafiłam do sierocińca. Najpierw rodzice narkomani i pijacy, a potem rówieśnicy którzy chcieli się wyrwać żeby zapalić, naćpać się czy upić. Najpierw chodziłam dla towarzystwa. Potem zaczęli wyznaczać dawki narkotyków dla mnie. Alkoholu nigdy nie brakowało więc mogłam wypić co najmniej jedną butelkę. Z papierosami o dziwo nie spotykałam się na tych spotkaniach. Ponoć palili gdzie indziej. W końcu trafiliśmy wszyscy na odwyk. Każdy do innej placówki. Nie byliśmy już nierozłączni. W miejscu gdzie trafiłam ja, poznałam Amelię. Dziewczyna która uwiodła nawet moje serce. Trafiła tam z powodu swoich rodziców. Nie chcieli jej oddać do domu dziecka więc dawali jej papierosy do palenia. Ponoć tego nie lubiła. Nigdy nie sądziłam że ten odwyk coś da. Amelia zmieniła mnie. Zakochałam się w niej. Nasza miłość kwitła. Ona kochała mnie jeszcze bardziej. Po dwóch miesiącach odwyku wszyscy już wiedzieli ile lesbijek mają na stanie. Dwie. Mnie i Amelię. Wyszłyśmy w tym samym czasie. Wszystko dzięki Amelii. Razem przeprowadziłyśmy się do Murine Town. Zamieszkałyśmy razem. Jesteśmy w  tym samym wieku.
'Zawsze nazywaj rzeczy po imieniu. Strach przed imieniem wzmaga strach przed samą rzeczą.'
Nie urodziłam się w pałacu nie jestem księżniczką. Nie jestem gwiazdką wiszącą ci nad głową. Jestem tylko niewinnym człowiekiem ukaranym przez kogoś. O ty też? Witam w klubie. A teraz s.ierdalaj jeżeli chcesz trochę pożyć. Nie jestem tym kim sądzisz że jestem. Mam kilka ostrych narzędzi. Chcesz się przekonać o tym na własnej skórze czy wolisz zostawić te atrakcje dla kogoś innego? Nigdy nie wyśmiewaj mnie. Ja zawsze mam coś na kogoś. Ktoś zawsze ma coś na sumieniu i ja wiem jak to wyciągnąć. Jak? Tego ci nie powiem. Jak już powiedziałam s.ierdalaj bo wbije ci tą laskę w tyłek tak głęboko że nie wyjmiesz. Kapujesz czy mam użyć ostrzejszych argumentów? Nie jestem pedofilem, gwałcicielem czy mordercą aczkolwiek nocne igraszki moje i Amelii nazywam gwałceniem. Jeżeli chcesz wiedzieć czemu to spytaj Melcię. Ona zawsze mówi prawdę. Bolącą nie bolącą. Co za różnica. Jest najszczerszym człowiekiem jakiego spotkałam. Ona nie boi się niczego. No dobra teraz będziemy rozmawiać inaczej. Wbije ci ten kołek w tyłek tak że Mel będzie musiała go wyciągać a tego raczej nie chcesz. Używa ona bowiem cięższej amunicji niż ja. Innymi słowy wygryzie ci cały tyłek byle wyciągnąć tego kołka. Lepiej nie próbuj, znaleźli się tacy co niby lubią eksperymenty a teraz brak im drugiej części tyłka.

'Być może prostytutki mają imiona, lecz żyją w świecie, w którym imiona nie istnieją.'
Nie jestem pusta. Wręcz przeciwnie. Moja głowa przepełniona jest od pomysłów. Jakich niestety ci nie powiem bo ukradłbyś je. Są aż tak dobre że nie potrafię się do nich zabrać. To głównie dlatego postanowiłam zamieszkać w Murine Town. Kolejnym moim posunięciem jest pójście do szkoły i wykorzystanie wiedzy którą posiadam. Czy był to dobry pomysł jeszcze nie wiem. Kolejna rzecz do odhaczenia będzie najtrudniejsza. W tej grze to nie ja rozdaje karty tylko szczęście. Nie wiem jeszcze jak to działa ale się dowiem. Melcia mi pomoże. Ona pomaga wszystkim. Nawet tym którzy tej pomocy nie potrzebują. Ja potrzebuję więc Amelia pomoże. Wie jak wyglądało moje życie, ale nie wie jak chcę żeby wyglądało. Nie będzie to żadne zakończenie mojego czy jej życia, ale na pewno wiele się w nim zmieni. Mel zrozumie. Sama ma marzenia które pomagam jej spełnić.

'Zostawiajmy po sobie dobre imię i trwałą pamięć wśród śmiertelnych, aby życie nasze nie przeszło nadaremnie.'
Nie jestem aniołkiem. Aniołki są zbyt nudne. Nie staram się zbytnio żeby być tą złą. Taka jest już moja natura i chyba tylko ktoś na kim mi zależy zmienił by to. Nie zawsze ludzie sądzą że jestem zła bo sami coś naskrobali w swoich aktach czynami. Diabły zaś są w każdym z nas. Nawet najpiękniejsza kobieta na świecie ma coś na sumieniu. Urodziliśmy się niby z tym całym grzechem pierworodnym ale to nic nie zmienia, bo ludzie i tak chcą być najlepsi na świecie. Każdy którego spytasz o 'Am' będzie wiedział żeby uciekać lub ciebie ostrzec. Wprawdzie nie gryzę fizycznie. Psychicznie jest wręcz przeciwnie potrafię wygryźć każdy sens życia drugiego człowieka. Czasem mówią o mnie plotkara. Tego dlaczego o mnie tak mówią pytajcie kogoś innego. Jeżeli jednak jesteś odważny to spróbuj nawiązać ze mną kontakt. Jeżeli zrobisz ten pierwszy krok nie będzie odwrotu więc wszystkim chętnym na to urocze spotkanie mnie życzę powodzenia, bo sama czasem nie wytrzymuję z tą wariatką w lustrze. Częste i długie depresje to moja specjalność. Ale pamiętajcie depresje i ból a nie łzy. Szlachta nie płacze. Szlachcie często wpada coś do oka. Takie jest moje zdanie i zapewne wielu innych osób.
'Ludzie, którzy wiele czytają na ulicy, zazwyczaj bardzo mało czytają w domu.'



Nie jestem jedną z tych blondynek dla których najważniejsze jest to żeby mieć czyste buty, złotą kurtkę i cekinowe spodnie. Owszem lubię wyglądać zachwycająco ale bez przesady. Wystarczy czerwony dywan i lampka wina. Mam niebieskie oczy. Mają odcień morza, ale że nie lubię morza mówię że są koloru seledynowego. Moja cera zawsze i na zawsze jest i będzie jasnej karnacji. Jestem blada jak ściana. Nie, nie jestem albinosem choć zapewne wiele osób tak sądzi. Jestem dość wysoka. Ech... niech już będzie bardzo wysoka. Mierzę bowiem 180 centymetrów na płaskiej podeszwie. W szpilkach mam już 185 centymetrów. O grozo... Nienawidzę wysokich ludzi... Sama jestem wysoka, i to jest właśnie wyjątek. Nie jestem gruba i ani mi się waż mówić że jestem chuda. Jestem w normie i to jest najważniejsze. Noszę to co chcę i nikt tego nie zmieni. Nawet Amelia. Raz w sweterku od babci a innym razem w samym staniku i krótkich spodniach. Maluje się dość mocno ale tak się sobie podobam a to jest najważniejsze. Nigdy nie wyjdę do ludzi bez pomalowanych oczu. To wystarczy.

'Nie idź za mną, bo nie umiem prowadzić. Nie idź przede mną, bo mogę za Tobą nie nadążyć. Idź po prostu obok mnie i bądź moim przyjacielem.'
Dodatkowe Informacje
- Raz na jakiś czas zapali papierosa.
- Śpi ze swoim niebieskim misiem, którego dostała od Melci.
- Jest uczulona na czereśnie i wiśnie.
- Uwielbia truskawki i jagody,
-Nienawidzi w-fu. Bieganie przytłacza ją o zawroty głowy a skakanie i rzucanie wywołuje wymioty.
- Ma kota Lucyfera
-Śpiewa doskonale. Nieraz chciała wejść na scenę. Za każdym razem zrządzenie losu odbierało jej dech w piersiach.
-Mimo że nie boi się ludzi, to nienawidzi występować publicznie.
 
Galeria | Afiliacje | Kartki z pamiętnika
W skrócie
Amarette Julliane Palermo Valerie Summer Coliee
Urodzona 13 czerwca 1993 roku w Nowym Jorku.
Studiuje muzykę na Uniwersytecie Muryńskim. Pracuje w Helvete, skelpie muzycznym.
Zamieszkuje mieszkanie centrum Murine Town wraz ze swoją dziewczyną Amelią.
Biseksualistka.
________________
Witam. O wątki nie pytam tylko zaczynam. Wszelkie pomysły co do mojej postaci proszę przekazywać mi za pomocą komentarzy. Odpowiadam we własnej kolejności więc nie srać mi się że nie odpowiadam. Jak mam wenę to zaczynam jak nie mam weny to wymyślam powiązanie. Na zdjęciach Taylor Momsen. Piosenka w załączniku to The Pretty Reckless - Wonderwall. Owa Amelia która występuje dość często w KP jest do przejęcia. Chętną osobę która poprowadziłaby ją proszę o kontakt. Zakładki będą kiedyś uzupełniane. Kiedyś znaczy mniej więcej wtedy jak coś trzeba będzie dopisać. Tymczasem zapraszam do wątków. Am gryzie, ja też ale jak spokojnie zaczniecie postaramy się być spokojne. Mam nadzieję że zbytnio nie przestraszyłam was. A no i z góry przepraszam za wygląd KP, ale jeszcze nie wbiłam się w świat Blogspota. Czas na nowe doświadczenia! Nie wiedziałam jak napisać żeby osoby o słabych nerwach, i nie gustujące w wątkach seksualnyych nie czytały tego więc przepraszam was kochani!