OGŁOSZENIA

-

26 maja 2012

Nothing's gonna harm you, not while I'm around






Leo Rough 
17.05.1982r. w Murine Town








***

Dziennikarz z doświadczeniem, nie tylko zawodowym. Powiedziałby: po przejściach.
Pesymista, wytrwale i na każdym kroku oduczający się patrzenia na życie przez pryzmat porażek.
Dumny tatuś, walczący dla swojego syna o to, czego sam nigdy nie miał: pełną rodzinę.
Zbliżający się do kryzysu wieku średniego pan z wiecznie nieogoloną szczęką.
Wieczny dzieciak, niezdecydowany i zagubiony.

***



Szczęśliwy mąż najpiękniejszej kobiety
na Ziemi od 25. grudnia 2012r.






Noah Harris


2 344 komentarze:

1 – 200 z 2344   Nowsze›   Najnowsze»
Unknown pisze...

[ Wiem, że nie chciałaś się przenosić, dlatego niezmiernie się cieszę, że jednak jesteś z nami :) Baw się dobrze! :D ]

Blair K. L. O'Hara pisze...

[Hej, zaczęłabym wątek, choć chciałabym najpierw zaproponować wymyślenie jakichkolwiek powiązań, bo z nimi zawsze pisze się jakoś lepiej. Przynajmniej w moim odczuciu. Jeśli jednak wolisz nieznajomych, również mogę zacząć.]

Blair K. L. O'Hara pisze...

[Nie wspominając o tym, że Blanka w mieście jest od ledwo roku z przerwami na święta i wakacje... Damy radę ;D Osobiście pomysł mam jeden, więc jeśli ty innego nie wymyślisz, to albo on, albo pozostaje nieznajomość ;D Ale przedstawię ów pomysł: Poznali się jakiś czas temu, gdy Blanka, starająca się, aby nikt nie skojarzył jej z córką królewskiego brata, została dość łatwo rozszyfrowana (nazwisko mówiło dość wiele odpowiednio zorientowanej osobie) przez pewnego dziennikarza, który to prawdę opublikował sobie w gazecie, psując Blance plan. A potem wściekła dziewczyna niemal go zamordowała słowami w redakcji, przez pierwsze kilka minut nie zorientowała się, że wścieka się nie na tego faceta co trzeba, bo pomyliła dziennikarzy... I tak poznała Leo. I nie ma pojęcia, jak go przeprosić za wybuch, skoro nie wie, jak się nazywa. A teraz spotka go w kwiaciarni, w której pracuje. O. Żem się nagadała/napisała... xD Mów, czy może być, bo jak dla mnie osobiście, to to strasznie naciągane, ale już dobra ;D]

Blair K. L. O'Hara pisze...

[Będę krzyczeć, jeśli będziesz zbyt marudna, ale jeśli wątek wyda ci się już zbyt nudny, to możemy zacząć ciekawszy, więc wtedy ty krzycz ;D I zacznę, zacznę ;p]

Kiedy całe dnie spędza się na treningach/uczelni/w pracy (niepotrzebne skreślić) raczej trudno wygospodarować sobie czas na intensywniejszą niż zwykle naukę do kolokwium, zbliżającego się już milowymi krokami. W takim wypadku trzeba wysilić całą swoją podzielność uwagi i rozwiązywać kazusy, rozstawiając po kwiaciarni świeże kwiaty, przy okazji komponując trzy zamówione bukiety. Choć wtedy, gdy dochodzi do uszu dźwięk zawieszonego nad drzwiami dzwonka, podczas gdy wiąże się jedną ręką rafkę na róży, drugą przerzuca strony kodeksu karnego, a stopą przesuwa karton ze wstążkami za kontuar, trzeba naprawdę wiele silnej woli, żeby nie załamać rąk i nie rzucić w klienta, warto dodać, że niechcianego, najbliższym wazonem pełnym goździków. Ale od czego jest królewska tresura, którą wpoił jej ojciec, nad wyraz radykalny w wychowywaniu potomków, nawet jeśli ci są na tyle daleko w sukcesji do tronu, by nawet o nim nie myśleć.

Sailah pisze...

[Witam! Podasz pomysł, zacznę wątek. Co ty na to? :)]

Unknown pisze...

[ jestem z Ciebie niezmiernie dumna! ;d]

Z rozkoszą podając się kolejnym pieszczotom z opóźnieniem dotarły do niej podziękowania Leo. Zmarszczyła lekko brwi zastanawiając się dlaczego usłyszała słowo "dziękuje" z jego ust. Przecież nie miał za co dziękować! Jeśli się kogoś kocha ponad życie, takie sprawy są oczywiste. Jak mogłaby go zostawić? No jak? I to w takim momencie.. Jak w ogóle mógł pomyśleć, że byłaby zdolna odejść?
Zresztą dobrze wiedziała, że z dala od niego czułaby się jeszcze gorzej; cierpiałaby jeszcze mocniej niż obok niego, dręczona rozpaczą i tęsknotą związaną z rozstaniem.
W odpowiedzi uśmiechnęła się jedynie delikatnie gładząc go dłonią po nagich plecach. Ponownie odszukała jego ust i przez dłuższą chwilę ponownie zatopiła się w namiętnym pocałunku.
Nagle kanapa wydała jej się niesamowicie niewygodna, a to wszystko za sprawą wcześniejszej propozycji Leo; myśl o tym o ile lepiej byłoby im w ogromnym łóżku, o ile więcej mieliby tam miejsca i pola do popisu.. Ostatkiem sił zmusiła się, by wyślizgnąć ciało spod jego tułowia i gdy tylko to uczyniła natychmiast ogarnęła ją nieopisanie rwąca tęsknota za bliskością ukochanego. Błyskawicznie pociągnęła go za rękę z powrotem zmniejszając dzielącą ich odległość do minimum. Zatopiona w pocałunku, zaplatając ręce na jego szyi, pociągnęła go w kierunku sypialni.
Uśmiechnęła się delikatnie

Blair K. L. O'Hara pisze...

[Pracowałaś w kwiaciarni? xD Ja właśnie sobie dorabiam i tak właśnie spędzam dnie jak moja Blanka ostatnio ;p]

Podniosła wzrok na mężczyznę, nie przerywając wiązania kwiatów i kopania w karton, który właśnie postanowił zaklinować się między kontuarem a ogromnym wazonem. Zagryzła wargę, decydując się, aby dać sobie z tym na chwile spokój.
- Poczeka pan sekundę? Zaraz zajmę się problemem fikusa, tylko odstawię bukiet, dobrze? - Popchnęła łokciem kodeks karny w bok, robiąc sobie miejsce na blacie i szybkimi ruchami kończąc wiązać bez ze stokrotkami. Kiedy po chwili uporała się z zamówionymi kwiatami, spojrzała znów na klienta, zdając sobie nagle sprawę, że skądś go zna. Ale mózg miała zbyt zmęczony nauką, aby przypomnieć sobie skąd.
- Może pan powtórzyć, w jakim stanie jest fikus? - Wstawiła bukiet w przygotowany wcześniej wazon, a ten odsunęła na półkę, po czym przysiadła na krzesełku, czując, jak lekko drżą jej dłonie.

Unknown pisze...

[To jest najgorsze co się może przytrafić!
No to wstaw to zdjęcie jeszcze raz :d]

Sama podziwiała siebie za swoją silną wolę, za to, że jakimś cudem wyplątała się z jego objęć, dzięki czemu zmierzali teraz do przytulnej sypialni, z ogromnym, wygodnym łóżkiem.

A kto by teraz myślał o rozmowach?! No już na pewno nie Spencer.
Owszem z początku na usta cisnęły jej się jakieś słowa, zastanawiała się też skąd wzięło się nagle u niego takie rozbawienie, jednak to wszystko wyparowało z jej głowy jak za dotknięciem magicznej różdżki. A dokładniej mówiąc - za pomocą warg Leo, które nieśpiesznie zsuwały się w dół jej brzucha. Przymknęła z rozkoszą powieki, delektując się każdym najmniejszym i najdelikatniejszy pocałunkiem. Zagryzła delikatnie dolną wargę, sięgając dłońmi do jego głowy, by móc wplątać palce w jego włosy.
Zdecydowanie to trzeba było przyznać Leo - doskonale wiedział jak odwrócić uwagę Spencer od niepożądanych rzeczy. Dobrze ją znał, czasami miała wrażenie, że aż za dobrze i nie chodziło tu tylko o sprawy łóżkowe. Ale mimo wszystko podobało jej się to.
Tak jak chciał, tak też się stało; cała uwaga Spencer była teraz skupiona na ukochanym, na tym jak delikatnie pieścił jej ciało, na jego ustach błądzących po jej ciele. Pożądanie znów zawrzało w jej żyłach ze zdwojoną siłą, nieznacznie przyśpieszając oddech.

[Spoko, spoko! Zresztą, pamiętasz? Za rzekomo krótkie komentarze też nie przepraszamy ;p]

Blair K. L. O'Hara pisze...

Myślała przez krótką chwilę, patrząc na nasiąkające wodą dokumenty.
- To pewnie wełnowce. Pojawiają się, kiedy przeleje pan fikusa, ewentualnie ma pan wilgotno w pomieszczeniu, w którym kwiat stoi i jest tam zbyt wysoka temperatura. - Przeczesuje palcami włosy, patrząc gdzieś w przestrzeń. Zaraz jednak wstaje z krzesła i podchodzi do półki, którą do tej pory miała za plecami.
- Musi pan wyjąć fikusa z doniczki i przesadzić go do nowej, poprzednio przepłukując korzenie i odcinając te chore. - Mówi, nie obracając się do niego, a szukając czegoś na półkach. - O. Użyje pan tego zgodnie z instrukcją i powinno pomóc. Jeśli jednak nie pomoże, najlepiej by było, gdyby pan zrobił fikusowi zrobił zdjęcie i tu przyniósł, bo w tej chwili nie mam nawet pewności, czy to na pewno wełnowce. - Zgryza lekko wargę, stawiając przed nim niewielką buteleczkę. Patrzy mu w oczy i nagle doznaje oświecenia. Już wie, skąd go zna. I wcale nie jest z tego powodu szczęśliwa. I gdyby była mniej wychowywana w tak sztywnych zasadach, pewnie udawałaby, że dalej nie pamięta jego twarzy. Ale niestety.
- O matko, to pan... - Zaraz jednak reflektuje się po tak mało rozgarniętej wypowiedzi. - Jestem tą nadpobudliwą wariatką, która jakieś dwa tygodnie temu omal pana nie pogryzła w redakcji. - Splata nerwowo dłonie za plecami. - Chciałam pana za to bardzo przeprosić, jest mi wstyd za moje zachowanie. Atak był nie tylko zupełnie niesprawiedliwy, ale w ogóle nie powinien mieć miejsca. Mam nadzieję, że wybaczy mi pan to zachowanie. - Nabiera powietrza do płuc, patrząc mu w oczy ze szczerymi przeprosinami w spojrzeniu, choć zdaje sobie sprawę, że mężczyzna może w ogóle tego nie pamiętać.

Unknown pisze...

[Ale przecież na onecie jeszcze jest! ;D http://fc09.deviantart.net/fs71/f/2010/042/1/5/___0139_by_hakueizm.jpg - o, widzisz.
A ja w końcu będę miała luźniejszy tydzień w szkole *,* tylko dwa dni będę chodzić się uczyć, także bosko! Chociaż znowu zaległości.. ;x
O, Ty rzeczywiście miał niedawno urodziny, przeoczyłam datę! xd
Spoko, nic na siłę ;).]

Unknown pisze...

[ej, to dziwne bo mi się wyświetla xd.
Ja w poniedziałek jestem zwolniona z połowy lekcji, a czwartek i piątek jestem na jakiś warsztatach czy coś :d ]

Unknown pisze...

[po pierwsze obczaj moje dobre serce, proszę zalinkowałam Ci to zdjęcie!
http://imageshack.us/photo/my-images/846/0139byhakueizm.jpg/
Po drugie, osobiście wolę pierwsze zdjęcie Leośka, te jego oczy! ;d
Spooko, ja się dowiedziałam, że moja nauczycielka z chemii planuje nam przed samym zakończeniem roku sprawdzian zrobić z ostatniego działu xd. kto to widział, żeby ja się w czerwcu jeszcze musiała rzekomo uczyć Oo.
;) ]

Sailah pisze...

[To jeszcze pozwolę sobie spytać, czego Leo(swoją drogą, świetne imię:D) naucza. W karcie nie znalazłam informacji. Ale ja jestem ślepa, więc mogłam coś przeoczyć ;P.]

Unknown pisze...

[Wiem ^^ xd
Co Ty gadasz? ;o z całego roku? 0o bezsensu ;p. ]

Spełniona opadła na pościel. Przez dłuższą chwilę po prostu leżała wpatrując się w sufit sypialni, próbując uregulować swój oddech, doprowadzić do normy bicie swojego serca, ciągle czując na swoim ciele żar. Ścieżka, którą jeszcze przed chwilą wędrował Leo, ciągle ją paliła i rozgrzewała, sprawiając, że przyjemne ciepełko rozchodziło się po jej wnętrznościach, przyprawiając o przyjemny dreszczyk. Pożądanie ciągle buzowało jej w żyłach, dość długo nie pozwalając jej dojść do siebie.

W końcu jednak wszystko wróciło do normy.. No, a przynajmniej jako tako. W każdym bądź razie ostatecznie powróciła do siadu i wlepiła roziskrzone spojrzenie w ukochanego. Zmniejszyła dzielącą ich odległość i delikatnie zaczęła kreślić opuszkami palców jakieś bliżej nieokreślone szlaczki na jego torsie. Oparła głowę na jego ramieniu i musnęła ustami jego skórkę. Widząc jednak, na twarzy Leo swego rodzaju oczekiwanie, jakby miał jej coś ważnego dopowiedzenia, westchnęła cichutko i trąciła go nosem w podbródek.
- Co jest? - Spytała, nie mając pojęcia czego oczekiwać.

[chyba wszyło krótko, no ale nic na to nie poradzę, następnym razem będzie dłużej! ;d]

Unknown pisze...

[no to współczuje!]

Wtulona w jego ramię, z noskiem ulokowanym w dołeczku nad obojczykiem ze stoickim spokojem wysłuchała jego planów. Wiedziała, że ma racje. Że to wszystko na co się dziś zdecydowali było nieodpowiedzialne zarówno z jego jak i z jej strony. Zwłaszcza z jej! Nie powinna mu na to wszystko pozwolić i zamiast do łóżka zaciągnąć do go szpitala.
Ale nie potrafiła tego zrobić. Musiała spędzić z nim te parę godzin, choć na chwilę zapomnieć o reszcie świata i po prostu być z nim, czuć jego ramiona oplatające ją ciasno, które sprawiały, że czuła się taka bezpieczna. Dobrze wiedziała, że żadna dawka czułości i pieszczot jej nie zaspokoi. Wiedziała, że ciągle będzie łaknąć jego bliskości, miłości, jego kojącego dotyku.
Czy to czyniło ich egoistami? Czy powinni czuć się winni z faktu, że pozwolili sobie na chwilę zapomnienia? Czy powinni pluć sobie w brodę, że zmarnowali tyle czasu? Ale przecież to nie były zmarnowane godziny.. To były jedne z najwspanialszych chwil jakie przeżyli razem. A przynajmniej było tak dla Spencer.
Ale miał rację. Dłużej nie mogli zwlekać, bo ciągle była jeszcze nadzieja, a im dłużej czekali z wyjazdem do szpitala, tym malała owa szansa.
W odpowiedzi skinęła jedynie głową, gdyż nie było ją stać na nic więcej. Zaczęła powolną wędrówkę ustami od jego dekoltu aż po jego słodkie wargi. Po raz ostatni przylgnęła do nich, składając długi, namiętny pocałunek, dobrze wiedząc, że w tym momencie będzie on ostatni. Że gdy tylko się skończy, będzie musiała się od niego oderwać, odsunąć i zacząć zbierać.

Elaine | Marcus pisze...

[ Pozwolisz, że zacznę. Jeśli to Ci nie przeszkadza pomyślałam, że mogliby być sąsiadami. ]

Kolejny samotny wieczór. Nie mogąc skończyć swojego obrazu postanowiła wyjść na świeże powietrze. Nie miała balkonu, ponieważ jej mieszkanie znajdowało się na poddaszu dlatego wyszła na schody przeciwpożarowe.
Jej dłonie były brudne od farby, tak samo jak jej flanelowa koszula. W ręce miała kubek z herbatą, w drugiej zaś paczkę papierosów. Odpaliła jednego i zaciągnęła się. Przyjemny chłodny wiatr lekko rozwiał jej włosy. To uczucie koiło lekko niepokój, który znajdował się w jej głowie.
Ktoś tak jakby okno obok wchodził po schodach pożarowych. Mimowolnie spojrzała na Niego. Był to mężczyzna z lekkim zarostem i podobnie bladą cerą jak ona. Może było to trochę niewłaściwe przyglądać się tak nieznajomej osobie, ale w końcu co innego miała do roboty?

Elaine | Marcus pisze...

Dziewczyna odstawiła kubek z herbatą obok i podała mu paczkę papierosów. - Jasne, częstuj się. - powiedziała i postarała sie uśmiechnąć, chociaż nie wiedziała nawet czy jej to wyszło. Owszem widywała chłopaka parę razy jak szedł po tych schodach, w końcu dostać się normalnym wejściem było mordęgą. Tego zamka, naprawdę nie dało się otworzyć. Ale ona sama nie wychodziła zbytnio z domu, chciała dokończyć swój obraz na zaliczenie semestru, jednak za cholerę jej to nie wychodziło. Straciła wenę, albo może i motywację. Jej dzieła i tak zawsze były inne niz innych studentów. Pokazywały jej ból i cierpienie, to kim tak naprawdę jest.
Odezwała się nagle po chwili: - Z racji, że mieszkasz niedaleko wypadałoby się przywitać. Ellene. - powiedziała i dodała po chwili - Podałabym Ci rękę ale jak sam widzisz. - i tu uniosła dłoń brudną od farby. - nie jest to najlepszym pomysłem.

Elaine | Marcus pisze...

Dziewczyna postarała się uśmiechnąć do chłopaka, zapewne musiało to wyglądać dość śmiesznie, w końcu bardzo rzadko się uśmiechała i nie miała tego w nawyku.
- Jasne, częstuj się. - powiedziała i podała mu paczkę.
Ell była trochę przygnębiona. Nie mogła dokończyć swojego obrazu już od kilku dni. Jej sztuka zawsze była inna niż reszty studentów. Pokazywała jej ból i cierpienie, wszystko co przeżyła w ciągu całego swojego życia. Po prostu ją. Odezwała się po chwili: - Z racji, że mieszkasz obok wypadałoby się przedstawić..Ellene. - powiedziała i dodała po chwili. - wymieniłabym uścisk dłoni, ale jak widzisz - i tu uniosła brudną dłoń od farby - dbam o Twoją czystość.

Elaine | Marcus pisze...

Zaciągnęła się papierosem i zaśmiała się słysząc jego słowa. - Uważaj co proponujesz, bo jeśli mam zacząć narzekać na życie możesz do jutra nie zejść z tych schodów. - powiedziała i siadła obok niego. Zaciągnęła się ponownie i wypuściła powoli dym. Sama nie wiedziała, ale każdy papieros dawał jej swojego rodzaju ukojenie i spokój ducha, sprawiał, że czuła się lepiej. - Mam nadzieję, że zapach farby Ci nie przeszkadza? - spytała dla pewności. - Wielu ludzi on drażni. - w końcu taka była prawda, w jednym pokoju, który był jej pracownią zapach był tak intensywny, że mało kto mógł w nim wytrzymać czasem nawet ona nie dawała rady i otwierała wszystkie okna.

Elaine | Marcus pisze...

- Hm..to może zróbmy to tak. Ja zabawię się w psychologa i wysłucham Twoich narzekań na życie. - powiedziała kolejny raz się zaciągając. - A kiedy Ty już skończysz i jeśli przez moją psychoanalizę nie popadniesz w gorszy tan, wtedy le mua zacznie Ci się wyżalać i mówić jakie to życie jest bez sensu i do dupy, pasuję Ci taki układ? - spytała przyglądając mu się jak zwykle zaszklonymi oczyma. Po chwili sięgnęła po swój kubek z herbatą i upiła łyk. Tak..to przypominało jej chyba jedyną dobrą część dzieciństwa. Kiedy rodzice się kłócili i ojciec bił matkę, wychodziła przed przyczepę z herbatą i czasem nawet tam zasypiała. Jednak szybko odgoniła to wspomnienie i skupiła się na tym co jest teraz.

Unknown pisze...

Nie miała pojęcia ile czasu wpatrywała się w jego pojaśniałe, lśniące karmelowe oczy. Patrzyła w nie, niemal jak zahipnotyzowana, czując przyjemnie ciepełko rozchodzące się po jej ciele, gdy z każdą sekundą dostrzegła w nich jeszcze więcej czułości, miłości i troskliwości.
Czym sobie zasłużyła na taką wielką miłość?
Ona również milczała, dobrze wiedząc, że ukochany odnajdzie w jej zielonych ślepkach odpowiedź na wszystkie swoje uczucia. Gładziła go leciutko dłonią po policzku, nie potrafiąc zerwać ani kontaktu wzrokowego ani tego fizycznego. Ktoś jednak musiał. Nie było czasu do stracenia. Cicho westchnęła i ostatni, naprawdę już ostatni raz musnęła jego wargi własnymi, składając na jego ustach delikatny ale jakże czuły pocałunek. I dopiero potem z wolna, z ewidentnym ociąganiem, żalem, wręcz bólem zaczęła się od niego odsuwać. Czuła jak wszystkie jej komórki boleśnie rwą się do powrotu w silne ramiona Leo, jak jej ciało domaga się bliskości ukochanego. Ale dobrze wiedziała, że nie może sobie na to pozwolić. Musieli jechać do szpitala!
Zsunęła się z łóżka zaciskając mocno wargi. Posłała mu tęskne spojrzenie po czym obwinięta narzutą z łoża, skierowała swoje kroki do szafy, by wydobyć z niej czyste i świeże ubrania.

[O! "Świętoszek". Chyba jedna z nielicznych lektur, gdzie na sam dźwięk tytułu wiem o czym była książka ;d]

Elaine | Marcus pisze...

- Jak mogłeś zabić fikusa?! - powiedziała niby to zażenowana. - Uważam, że zabicie tej biednej roślinki odciśnie piętno na Twojej psychice. Ale poważnie mówiąc przykro mi, chociaż tak naprawdę nie potrafię się postawić w twojej sytuacji. Ja uważam, że umieram kiedy tylko drzewa zaczną pylić i moja alergia da o sobie znać. - powiedziała zaciągając się jeszcze kilka razy i wyrzucając niedopałek. - Jest jeszcze coś o czym chcesz się pożalić?

Elaine | Marcus pisze...

Czekała, w końcu chłopak mógł coś jeszcze powiedzieć, ponarzekać. Jednak tego nie zrobił. Teraz przyszła jej kolej, nigdy nie lubiła mówić tak naprawdę o swoich problemach, dlatego powiedziała to co pierwsze jej przyszło na myśl. - Mam naprawdę kilka ciężkich dylematów. Jednym z nich jest np. to, że w bajkach oraz książkach widzimy, że jeż ma jabłko na kolcach. Ale jak ono się tam dostało? Taki jeż stoi sobie pod drzewem i czeka aż ono spadnie właśnie na jego kolce? A może jak widzi jakieś jabłko robi salto tym samym nadziewając się na nie i idąc sobie do domu? Albo myślałeś kiedyś nad tym czy pingwiny lubią klopsy? Albo czy byłyby zdolne to tańczenia makareny. Chociaż w tym tańcu i tak najlepsze są frytki. - powiedziała uśmiechając się na ten swój lekko ironiczny sposób, jednak nie chciała urazić chłopaka. Była to po prostu swojego rodzaju ucieczka, nienawidziła mówić o sobie.

Unknown pisze...

Uśmiechała się leciutko, delikatnie muskając palcami własne ust. Usta, które przed momentem jeszcze były pieszczone przez wargi ukochanego. Chciała jak najdłużej zachować ich dotyk i smak.
Ostatnia filiżanka kawy przed wyjściem, w sumie.. dlaczego nie? Posadziła Leo na krześle, sama biorąc się do parzenia aromatycznej cieczy. Przez chwilę krzątała się po kuchni, a gdy wreszcie czarny napój był gotowy usadowiła się wygodnie na kolanach ukochanego. Jedną z filiżanek podała jemu drugą pozostawiła dla siebie. Powoli sącząc kofeinową ciesz, oplotła go wolną ręką. Niemal mechanicznie gładziła go opuszkami palców po karku, czując dziwny spokój. Czuła się taka bezpieczna, ba! Wręcz niezniszczalna dzięki jednej myśli, która na nowo się w niej odrodziła dając radość i łagodząc targające nią nerwy. To wszystko może się udać. Będą szczęśliwy, bo wszystko dobrze się skończy. To i jeszcze kilka spraw takich jak dzisiejszy cudowny poranek, czy po prostu nieustanna bliskość ukochanego, sprawiły, że ciągle się uśmiechała, wpatrując się w jasne, karmelowe oczy.
Gdy w końcu skończyli pić kawę, odstawiła naczynie na stół i lekko pocałowała Leo.
-Jedziemy? Spakowałeś wszystko? - Spytała, trącając jego policzek nosem.

[ja tam bałaganu nie widziałam ;p
ja na środę powinnam przeczytać 'zbrodnie i karę' Oo']

Spencer pisze...

Dopiero gdy zobaczyła pęk kluczy we własnej dłoni, a potem usłyszała jego ciche słowa zdała sobie sprawę, że gdzieś w środku niej budził się jakiś nikły lęk. Bała się, że będzie musiała wrócić do swojego mieszkania, gdzie nie będzie mogła czuć wszechogarniającej obecności Leo. Tutaj każdy przedmiot kojarzył się właśnie z nim i choć spędziła tutaj "legalnie" dopiero pierwszy dzień, przywiązała się do tego miejsca, bo tak bardzo przypomniało ono ukochanego. Wiedziała, że gdy wróci i położy się - nieważne gdzie, czy na łóżku czy na kanapie - będzie czuła jeszcze ten nieuchwytny zapach tego wszystkiego co się dziś wydarzyło i co najważniejsze zapach Leo - jego wody po goleniu, jego perfum i tego czegoś co kojarzyło się tylko i wyłącznie z nim.
- Pewnie, ktoś musi zająć się Twoimi kotami. - Odparła jedynie, dobrze wiedząc, że Leo zna ją na tyle, by wiedzieć, że kociaki to nie główny powód dla którego właśnie tutaj powróci. Uśmiechając się szeroko, wspięła się na palce i pocałowała go krótko w usta, po raz enty powtarzając, że to już ostatni raz!
Z ciągle błąkającym się na wargach uśmieszkiem, złapała go za dłoń i opuściła mieszkanie z przekonaniem, że Ktoś nad nimi czuwa. Ktoś, kto pozwoli im przeżyć jeszcze niejeden taki wspaniały poranek, Ktoś kto pozwoli im jeszcze nieraz, opuścić wspólnie mieszkanie, ale przede wszystkim wspólnie do niego wrócić.

[lubię ten chaos ;d
Nawet jakbym chciała wątpię bym zdążyła przeczytać to na jutro. Dość długie.. Ale to nie problem jeśli książka jest fajna.. A cóż, tutaj jak większość lektur podobno beznadziejna. Ale to co najważniejsze w skrócie wiem - wszyscy się wy-zabijali xd No i przede wszystkim chyba jutro nie idę do szkoły :D ]

Unknown pisze...

Jej też podobało się to milczenie. Ten błogi spokój. Przez całą podróż samochodem gładziła ukochanego delikatnie po udzie, nie chcąc tracić z nim choćby na moment kontaktu. Bała się, że jeśli zerwą fizyczne połączenie dorwą ją macki ciemnych myśli, że dopadnie ją lęk, który gdzieś się w niej czaił, czekał na "odpowiednią" chwilę by się pojawić. Chciała go tłumić jak najdłużej, trzymając się tylko i wyłącznie pozytywnych myśli. Czarne scenariusze odsunęła na bok i dobrowolnie nie miała zamiaru po nie sięgać.

Gdy wreszcie dotarli pod szpital, przez chwilę wpatrywała się w budynek, jakby nie chcąc wychodzić z samochodu. Zmrużyła nieznacznie oczy zerkając na ukochanego, sprawdzając jak się trzyma. Posłała mu ciepły, pokrzepiający uśmiech, a potem wziąwszy głębszy wdech wysiadła z auta. Przez chwilę zmagała się z wiatrem próbując okiełznać burzę swoich ciemnych włosów. Ostatecznie związała je frotką w jakiś koślawy kok i zaraz znalazła się przy boku Leo.

[Wszystko zależy od tego jak opisane.. No i od samej historii, same morderstwa mnie nie rajcują ;p.
No ja zrobiłam sobie wolne ^^ bo w przyszłe dwa tygodnie mam tak zawalone, że nie byłoby kiedy sobie od szkoły odpocząć :D
i jak Ci poszło na sprawdzianach? :)]

Spencer pisze...

Widząc niezadowolenie Leo z jej "nowej" fryzury, szybko - gdy tylko przekroczyli próg szpitala - ponownie rozpuściła włosy, pozwalając im swobodnie opaść na szczupłe ramiona. Stojąc u boku szatyna, milcząc obserwowała jak załatwia pierwsze sprawy.
Osobiście wolała poczekać na windę, jednak gdy ukochany pociągnął ją w stronę schodów nie opierała się. Wydawało jej się, że spacer na ostatnie piętro nie może mu zanadto zaszkodzić, aczkolwiek.. Myliła się. Z każdym schodkiem obserwowała jego rosnące zmęczenie, a gdy dojrzała na jego twarzy pierwsze kropelki krwi.. W pierwszej chwili zamarła. Szok, zaskoczenie. Całe szczęście minęło ono szybko. Spencer błyskawicznie przywróciła się do m y ś l ą c e g o stanu i wyrwawszy z rąk Leo torbę posadziła go pod ścianą, spuściła mu głowę na dół, a w ręce wetknęła paczkę chusteczek higienicznych. Wyszeptała by w takiej pozycji na nią poczekał, choć nie wątpiła by akurat on nie wiedział jak postąpić w takiej sytuacji. Z szeroko otwartymi z przerażenia oczyma pognała na najbliższe piętro, przeskakując co trzy stopnie.
Wpadła na oddział niczym burza i dorwała pierwszego lepszego lekarza którego dostrzegła, szybko, trochę chaotycznie, nakreśliła cała zajście, rzecz jasna nie zapominając wspomnieć o chorobie Leo. W końcu ten fakt był najważniejszy. Gdyby nie to, krwawienia z nosa nie wydałoby się takie straszne, prawda?
Gdy tylko załatwiła tę sprawę, popędziła z powrotem do ukochanego. Kucnęła przy nim i zaczęła gładzić go po włosach, równocześnie próbując uspokoić swój oddech. Lęk, który do tej pory czaił się w zakamarkach, nagle uderzył w nią, niemal zwalając ją z nóg.
W oddali dało słyszeć się kroki sanitariuszy, pielęgniarzy, lekarzy? W każdym bądź razie kogoś, kto pomoże Leo.

[łahaha, wyszła jakaś masakra, ale musisz mi wybaczyć!
To się cieszę ;)
A o jutrze to Ty mi nawet nie mów od 9 do 16 mam warsztaty, potem o 16.30 szkolenie i nie mam pojęcia o której do domu wrócę -.-'
Zazdroszczę! Ja to właśnie nie chcę żeby maj się kończył, bo czerwiec to dla mnie będzie harówka w szkole -.- ]

Spencer pisze...

Nie potrafiła zrozumieć jego przeprosin. Bo szczerze? Za co on ją przepraszał? Za cholerę nie miała pojęcia. Przecież to nie była jego wina! Nie zrobił tego specjalnie. Nie przewidział - podobnie zresztą jak ona - że wyjście po schodach na ostatnie piętro zakończy się właśnie tak. Krwotokiem z nosa.
- Nie przepraszaj.. - Zdążyła wymruczeć tuż nad jego uchem nim dotarł do nich, jak się okazało, lekarz oraz pielęgniarka i pielęgniarz. Bezradnie obserwowała jak pomagają Leo wyjść po ostatnich stopniach, a następnie usadawiają go na wózku. Poczuła jak w jej oczach wzbierają się łzy, jednak kilkoma szybki mrugnięciami odgoniła je od siebie nie chcąc by ktoś je dostrzegł. Zwłaszcza ukochany.
Gdy lekarz wraz z pozostałym personelem zabrali Rougha na oddział, Spencer popędziła zaraz za nimi. Dreptała koło wózka na którym wieźli jej chłopaka, delikatnie zaciskając dłoń na jego ramieniu, tym samym chcąc dać mu znać, że ciągle jest przy nim, chcąc dodać mu choć trochę otuchy.
Jednak w pewnym momencie odgonili ją od niego. Zabrali go do jakiegoś pomieszczenia, Spencer nakazując pozostać na korytarzu. Spierała się z nimi, jednak ostatecznie dała za wygraną.
Opadła na najbliżej stojące krzesło ukrywając twarz w dłoniach, nerwowo postukując butem.

[no wiem! ;p ja też, przynajmniej jest ciekawie ;d
Artystyczne. W senie związane z malarstwem, jakimś tam lepieniem z gliny itd, itd ;)
A weź nawet nie przypominaj.. -.-' bylebym przeżyła pierwsze dwa tygodnie, a potem już luz;d]

Spencer pisze...

[Jejkuuu, to jemu biednemu jeszcze seps'e dowaliłaś?! :c

świetnie! :D w sumie dopiero co do domu wróciłam, byłam jakieś 15h poza domem, ale ogólnie genialnie. I jutro to samo, tylko już same warsztaty, a dzisiaj mieliśmy jeszcze szkolenie no i teraz byłam jeszcze chwilę na zabawie ;p (ależ był przystojny perkusista w zespole! *__* haha). Generalnie polepiłam trochę z gliny, porobiłam za modelkę dla fotografów ale luz xd bo ja tam w sumie byłam głównie jako wolontariusz (gdyby nie to, to pewnie bym sobie poszła na zajęcia z malarstwa, albo z grafiki ;d) ;p

no dwa tygodnie nauki, a potem to już tyle, że się chodzi ;p

No i musisz mi wybaczyć, ale odpiszę już jutro, bo dzisiaj to już nie mam siły ;)]

Spencer pisze...

Czuła rosnącą w niej panikę, gdy zamieszanie w okół miłości jej życia coraz bardziej wzrastało. Coś było nie w porządku, to było jasne. Ale co? Nie miała pojęcia. I ta niewiedza doprowadzała ją wręcz do obłędu.
Gdy w końcu jeden z lekarzy postanowił wreszcie z nią porozmawiać - choć z początku miał przed tym opory, dowiadując się, że Spencer tak naprawdę nie jest rodziną - i poinformować ją o stanie zdrowia ukochanego omal nie zemdlała. Poczuła jak robi się jej słabo, jak krew odpływa jej z twarzy upodabniając ją do białej ściany. Bezwiednie oparła się o chłodny mur szpitalnego korytarza i z rosnącym przerażeniem wysłuchała go do końca z niezwykłą uwagą, choć niezbyt obecnym wzrokiem.

Nie miała pojęcia ile minęło czasu nim usłyszała od pielęgniarki słowa, że stan Leo się ustabilizował. Jeszcze dłużej musiała czekać nim pozwolili jej do niego wejść. Podejrzewała, że zrobili to z litości, bo pewnie w zwykłym przypadku nie wpuścili by jej. Ale kto mógł odmówić roztrzęsionej kobiecie w zaczerwienionych oczach, z zaróżowionym nosem, z trzęsącym się głosem, ze strachem w oczach?
Odpowiednio ubrana weszła do sali, ciągle słysząc za sobą personel powtarzający, że może zostać tutaj zaledwie kilka minut. Po raz enty powtórzyła `dobrze` i zamknęła za sobą drzwi.
Serce jej się ścisnęło, w żołądku poczuła nieprzyjemny chłód, gdy zobaczyła go takiego - niemiłosiernie bladego, z podkążonymi oczyma, chudego i zmarnowanego, podłączonego do nieskończonej ilości maszyn. Jeszcze nigdy nie widziała go aż w tak złym stanie.
Zduszając w sobie łzy, chwiejnym krokiem opadła na niewygodne krzesełko obok łóżka. Chwyciła go za rękę, nieświadomego tego, że pod nosem ciągle mruczy `będzie dobrze, będzie dobrze`.

[A byłaś wczoraj w szkole, czy nie byłaś ;p
Ohoho czyli się wczoraj wyszalałaś :D. Ja kurde chyba się dziś przeziębiłam bo generalnie znowu byłam na tych warsztatach tyle, że dzisiaj pogoda była brzydka. Padał deszcz i pewnym momencie tak lunęło, że masakra ;o. Najgorsze było to, że ja wtedy wracałam z parku i zaczęłyśmy z koleżanką biec. I ta wpadła w kałuże i mnie całą ochlapała i miałam całe spodnie mokre! xD i teraz chyba będę chora coś czuje xd. Ale ogólnie fajnie było! ;d

całą noc balowałaś po klubach to się nie dziw ;p]

Unknown pisze...

Kąciki jest ust drgnęły w bladym uśmiechu, gdy zobaczyła, że mężczyzna się obudził. Nie miała tego w planach - chciała by sobie słodko spał i nabierał sił. Nie chciała go zbudzić.. ale mimo wszystko ucieszyła się widząc przytomny wzrok, karmelowy odcień jego oczu, chociaż teraz nieco przygaśnięty. Z czułością pogładziła go po policzku, czując jak w jej gardle rośnie nieznośna gulka. Przestała szeptać ciche słówka, - które miały podnieść na duchu, nie wiadomo czy bardziej ją, czy jego - bo jej głos zaczynał nieco drżeć.
Przecież ona nie może go stracić! Serce pękało jej na samą myśl o tym, a co dopiero gdyby rzeczywiście do tego doszło? Totalnie rozsypałaby się na drobne kawałeczki, które pewnie nigdy nie poskładałyby się do kupy. Nieświadomie podciągnęła cicho nosem, nie zdając sobie sprawy, że mimowolnie z jej oczu popłynęły pojedyncze łzy.
- Wyjdziesz z tego, skarbie. - Mruknęła, nieustannie jedną dłonią gładząc go po twarzy, zarysowując kontur jego ust, drugą ściskając go za rękę.
Tęskniła za dawnym spokojem. Pomyśleć, że jeszcze nie aż tak dawno przyjechała tu z nim pewna, że wszystko będzie dobrze. Że czeka ich nie jeszcze jeden taki cudowny poranek jak dziś.. A teraz? Rozpaczliwie próbowała trzymać się wcześniejszego opanowania, ale czarne scenariusze coraz częściej wkradały się do jej głowy, ciemne macki coraz bardziej ją oplatały, a jej coraz trudniej było z tym wszystkim walczyć.
Ale musiała być silna.
Znów uśmiechając się ledwo zauważalnie, delikatnie oparła głowę o skrawek jego zagłówka, w oddali słysząc zbliżające się kroki. W duchu zaczęła się modlić, by nie była to pielęgniarka, by dali im choć jeszcze chwilę.

[Pewnie, że wiem ;). Aczkolwiek c h o r o b y wolałabym jednak uniknąć. Nie mogę sobie pozwolić teraz na jakąkolwiek przerwę ;). Także witaminy już zażyte, herbata zaparzona, a ja zaraz znikam pod kołdrę z jakąś dobrą książką ;d
Spooko, słyszy się i używa się gorszych słów xd
E tam, pewnie nawet jakbyś nie znalazła jego telefonu i tak byś się załapała na darmowe drinki ;d. Telefon to tylko wymówka ^^.
A ja dzisiaj gafę strzeliłam! Bo pomyliłam dziewczynę z chłopakiem :c i wpadam do niej "ej, chłopczyku, posuń się trochę", a tu jej znajomi w śmiech, bo to dziewczyna, na dodatek się potem okazało moja imienniczka! xD]

Unknown pisze...

Pielęgniarka widząc, że Leo opadają powieki, pozwoliła pozostać Spencer do momentu aż mężczyzna zapadł w sen. Potem dotknęła jej ramienia i szeptem poprosiła, by wyszła. Widząc, że jej oczy ciągle niespokojnie uciekają w stronę ukochanego, wymruczała jakieś pocieszające słowa, które do brunetki ledwo dotarły. Następnie wyprowadziła ją z sali i posadziła na jednym ze szpitalnych krzeseł, i poradziła by kobieta pojechała do domu choć na chwilę odpocząć.
Ale Spencer nie zamierzała się stąd ruszać. Nie chciała zostawiać ukochanego choćby na chwilę. Bała się też co może tu zastać, gdy wróci.. Wolała być ciągle na posterunku. Poza tym strach ją wręcz paraliżował. Ledwo co się poruszała, czując jak kończyny, wszelkie mięśnie odmawiają jej posłuszeństwa. Skryła twarz w dłoniach po raz kolejny starając się okiełznać nieszczęśliwe scenariusze i jakoś wziąć się w garść. W końcu miała jeszcze jedną sprawę do załatwienia.
Musiała wykonać jeden ważny telefon. Do osoby, która jej nie ufała, która jej nie znosiła (łagodnie ujmując). Ale musiała zadzwonić i poinformować ją o stanie zdrowia Leo. Nie mogła zataić takiego faktu przed rodziną Rough'ów, nawet jeśli szatynowi by się to nie spodobało. Ale przede wszystkim musiała powiadomić ją - tą która była przy nim przez dwa lata, która go wspierała i mu pomagała, gdy Spencer nie było przy nim. Brunetka czuła, że jest jej coś winna, że ma wobec niej dług, którego nigdy nie spłaci.
Dlatego odszukała w torbie komórkę Leo i wybrała numer Kat.

Gdy ponownie pozwolono jej odwiedzić Rough'a jego stan był na tyle ustabilizowany, że nie podano jej limitu czasu, który mogła przy nim spędzić.
Minęła krótka chwila, a Leo już miał otwarte oczy, jakby przez sen wyczuwał jej obecność. Zagryzła mocno wargi widząc jak słabo porusza palcami, jakby chciał uścisnął jej dłoń, która ciągle spoczywała na jego ręce. Słysząc jak cichym, ochrypłym głosem wypowiada jej imię, gwałtownie pokręciła głową, czując ponownie gorzkie pieczenie w gardle.
- Cii, nic nie mów. - Odparła, troskliwie gładząc go po włosach. Pochyliła się i musnęła wargami jego spierzchnięte usta. - Wszystko będzie dobrze.. - Ostatkiem sił powstrzymała się przed dodaniem "prawda?". Miały być to słowa silne i twarde. Zabrzmieć przekonywującego, a wszystko wyszło marne. Jej głos ją zdradził, dobrze zdawała sobie z tego sprawę. Postanowiła więc już nic nie mówić i po prostu być. Podniosła jego dłoń do ust, przymknęła oczy.
Musiała być silna, musiała go wspierać, a nie pokazywać swój lęk. Musiała wierzyć, że wszystko się uda.. Ale to nie było już takie proste. Cholernie się bała, że go straci.

[Ohoho ;d. no widzisz, może coś z tego będzie ! xd A on w ogóle wiedział, żeś nieletnia? :P
łahaha, no to nieźle pojechała xD. ja mam babkę od angielskiego, która też wygląda jak facet i się nawet ubiera jak chłop! Oo]

Unknown pisze...

Wiedziała, że powinna mu przerwać i nie pozwolić mówić więcej. Ale jego głos, choć zachrypnięty i ledwo słyszalny dodawał jej otuchy. Szybko jednak wszelki spokój który ją na chwilę ogarnął zniknął wraz z rozbłyskiem aparatury. Boleśnie, z powrotem uświadomiła sobie gdzie jest i jaki jest stan jej ukochanego.
Zagryzając wargi, w przeciwieństwie do Leo obserwowała poczynania pielęgniarki, równocześnie zastanawiając się czy powiedzieć mu o tym, że powiadomiła o wszystkim Kat. Ale przecież nie mógł mieć o to do niej pretensji! Dobrze wiedział, że ona miała prawo się dowiedzieć.
Gdy tylko kobieta opuściła salę, ponownie przysunęła się do łóżka Leo, od którego została wcześniej nieco odsunięta na bok. Oplotła palcami jego dłoń i wbiła w niego zmartwione spojrzenie.
- Nic już więcej nie mów. Nie przemęczaj się, bo mnie stąd wyrzucą. - Szepnęła, po czym zacisnęła usta w cienką kreskę. Pamiętała ostrzegawcze spojrzenie pielęgniarki wychodzącej z pomieszczenia.
Przez dłuższą chwilę milczała, po prostu gładząc po po twarzy, po ręce, ciągle rozważając za i przeciw. Może lepiej mu nie mówić i poczekać aż Kat przyjedzie? Ostatecznie westchnęła cicho, podejmując decyzje.
- Zadzwoniłam do Twojej siostry. - Mruknęła, niepewnie zerkając w jego stronę i nim zdążył cokolwiek odpowiedzieć i uniosła ostrzegawczo dłoń do góry. - Wiesz, że akurat ona ma prawo wiedzieć. Zresztą nie mogę ukrywać takich spraw przed Twoją rodziną. - Dodała, zakładając za ucho zagubiony kosmyk włosów. Walcząc ze zmęczeniem, (nie miała pojęcia, która była godzina! ile czasu była już na nogach? miała wrażenie, że za oknem wstaje już nowy dzień. Leo mogło się wydawać, że zasypiał na parę minut, tak naprawdę spał po kilka godzin) i paraliżującym strachem, miała nadzieje, że przyjmie ze spokojem tę wiadomość. Że nic nie powie, że będzie oszczędzał siły.

[Hahaha, to ja wczoraj na warsztatach poszłam z koleżanką do damskiej łazienki, chcemy wyjść, a tam we wejściu stoi taki jeden chłopak i się drze jak debil xd Myslałam, że padnę! xD A potem sobie przypomniałyśmy, że niektórzy wolontariusze, jak nie było nic do roboty to sobie grali w karty na wyzwania :d]

Unknown pisze...

Wiedziała, że nie będzie chciał powiadamiać sióstr. Wiedziała, że to mu się nie spodoba. Dlatego te delikatne zmiany na jego twarzy ją zabolały - jak mógł pomyśleć, że go nie zna?
I mimo iż spokojnym tonem zgodził się na ich przyjazd, a potem ujrzała jakąś rozczulająca nutkę w jego oczach i tak uważała, że musi się wybronić.
- Dobrze wiesz, że musiałam. To Twoja rodzina, ma prawo tu być. Przecież gdyby coś Ci się.. - Urwała gwałtownie nawet nie potrafiąc dokończyć tego zdania. Uciekła spojrzeniem gdzieś w bok, zakrywając usta dłonią, tłumiąc szloch. - Poza tym ktoś musi pozałatwiać formalności w szpitalu. Ja nie mogę, bo nie jestem kimś z rodziny. - Dodała już opanowanym tonem, choć jeszcze przez chwilę wzrok utkwiony miała w podłodze.
Właśnie - formalności. Ktoś musiał się nimi zająć. Ona nie mogła; po pierwsze nie miała do tego głowy, nawet nie wiedziałaby co podpisuje, a po drugie i co najważniejsze nie miała do tego prawa. Bo kim tak naprawdę była? Zwykłą dziewczyną chorego mężczyzny. Doskonale pamiętała jak lekarz z początku z niechęcią udzielał jej informacji o jego stanie zdrowia, bo w świetle prawa nie mógł tego robić. Ale zważywszy na fakt, że tylko ona tu non stop tkwiła..
Słysząc jego prośbę, skinęła krótko głową. Wiedziała, że nawet gdy jego siostry już się zjawią, nigdzie się stąd nie ruszy. Nie miała w planach opuszczać szpitala aż będzie pewna, że z Leo jest już w porządku. Ale przecież on nie musiał o tym wiedzieć, prawda? Liczyło się, że myślał, że zrobi to o co ją poprosił, a przez to będzie nieco spokojniejszy. A jego spokój był priorytetem.
- Prześpij się. - Wymruczała, powracając do kojącego gładzenia go po dłoni i włosach.

[ano tak ;d. chociaż to głównie chłopcy mieli z tym problem ;p]

Unknown pisze...

Nie chciała go złościć, nie chciała sprawiać by czuł się winny. I przede wszystkim nie miała mu nic za złe. Przecież dobrze wiedziała, że nie miał jak uprzedzić lekarzy o tym by ją informowali o jego stanie zdrowia. Mój Boże, przecież on walczył o życie! Jak mógł pomyśleć, że ma do niego jakiekolwiek pretensje?!
Westchnęła cicho, jakby z ulgą, gdy ponownie zapadł sen. Żałowała, że nie będzie mogła spoglądać w jego oczy, od czasu do czasu usłyszeć jego głosu, ale liczył się fakt, że odpoczywał. Że w czasie snu się nie zadręczał, że regenerował siły.

Nie miała pojęcia ile tak tkwiła przy jego łóżku, ściskając go za rękę. Drgnęła dopiero, gdy do sali ktoś wszedł. Nieśpiesznie spojrzała za siebie i zobaczyła w drzwiach pielęgniarkę. Kobieta niemal siłą wyrzuciła ją z pomieszczenia twierdząc, że Spencer musi odpocząć. A przecież ona wcale nie była zmęczona.. No może troszkę. Ale nie chciała zostawiać Leo samego! A jak się obudzi i zobaczy puste krzesło?!
Tak czy siak z upartą pielęgniarką nie dało się walczyć. Gdy tylko brunetka znalazła się za progiem, ta zatrzasnęła jej drzwi przed nosem i zaczęła krzątać się przy chorym. Spencer zmrużyła niezadowolona oczy, jednak po chwili z ciężkim westchnieniem obróciła się na pięcie. Stanęła bezradnie pod ścianą nie mając pojęcia co ze sobą zrobić.
Kawa. To pierwsze co przyszło jej na myśl. Nie miała odwagi zejść do bufetu, oddalić się od sali ukochanego aż tak daleko, dlatego skierowała swoje kroki w stronę pobliskiego automatu. Wygrzebała z torebki portfel, potem wrzuciła monetę, a następnie powciskała odpowiednie guziki i już po 2minutach siedziała z kubkiem gorącej, parującej cieczy.
Upiła łyk, skrzywiła się nieznacznie. Szpitalne picie i jedzenie zawsze było okropne. Nawet to z automatu. A raczej szczególnie to z automatu.
Jej myśli były niespokojnie, wciąż kręciły się w okół Leo. Jej wzrok był rozbiegany, zmartwiony i zmęczony. Kawa stygła jej w dłoniach, ale Spencer tak naprawdę nic nie mogło przejść przez gardło. Bezwiednie przeczesała dłonią włosy i zastygła w tej pozycji, dostrzegłszy w oddali znajomą sylwetkę, burzę blond włosów. Zmarszczyła lekko brwi zaskoczona jej widokiem. Przecież miała tu być dopiero jutro. A może już teraz było jutro? Hoult westchnęła po raz kolejny. Kompletnie straciła rachubę czasu.

[jesteś okrutna ;p. dobra, to w następnym komentarzu wyślę S do domu ;p
;)]

Unknown pisze...

Z szeroko otwartymi oczyma przyglądała się poczynaniom Kat. Zdała sobie sprawę, że cholernie nie ma ochoty odpowiadać na jej pytania, zwłaszcza jeżeli zamierzała krzyczeć. Z ulgą przyjęła fakt, że kobieta dostrzegła kogoś znajomego i to do niego ostatecznie skierowała swe kroki i wszelkie uwagi oraz pretensje. Przeszedł ją nieprzyjemny dreszcz gdy pomyślała sobie coby się działo, gdyby nie od razu poinformowała jej o tym, że Leo leży w stanie krytycznym w szpitalu. Koszmarna wizja.
Kolejnym zaskoczeniem było dostrzeżenie męskiej, ale również znajomej sylwetki. No może sam fakt, że się tu pojawił nie był dla niej szokiem, ale to, że zjawił się sam. Poczuła nieprzyjemne ukucie w okolicach serca, gdy zamiast jak zwykle pogodnej twarzy ujrzała zmęczonego i smutnego mężczyznę. Słysząc jego pierwsze słowa, gwałtownie pokręciła głową. Nie miała zamiaru się stąd ruszać! Na samą myśl opuszczenia szpitala poczuła okropny, przeszywający ból, jednak jego kolejny szept i krzyki Kat zmusiły ją to w stania. Miał racje. Blondynka nie da skrzywić Leo. A ona nie miała ochoty wysłuchiwać jej wrzasków. Głowa jej pękała, a krzyki młodszej z sióstr wcale nie pomagały w ujarzmieniu nieprzyjemnego pulsowania w skroniach. Bez słowa ruszyła korytarzem, ukradkiem zerkając przez maleńką szybę w drzwiach do sali ukochanego, by upewnić się, że wszystko w nim w porządku, że ciągle śpi. Zaczęła się też zastanawiać, czy pomysł odwiezienia jej do domu nie był wymysłem Kat. Aż tak bardzo jej nie znosiła, że postanowiła się jej pozbyć? Nie wierzyła w to, że mogła się o nią troszczyć.
- Gdzie Mara? - Spytała słabym głosem, przenosząc zmęczone spojrzenie na Tony'ego. W połowie drogi zdała sobie sprawę, że w dłoniach ciągle trzyma kubek z prawie nietkniętą kawą. Wyrzuciła ją do pierwszego napotkanego kosza, zalewając śmieci kofeinową cieczą.

Gdy tylko znaleźli się na zewnątrz, z przyjemnością przyjęła pierwsze podmuchy wiatru, który potargał i tak już nieco rozczochrane włosy. Objęła ramiona rękoma i ruszyła w stronę samochodu Tony'ego. Mimo wszystko była wdzięczna, że ją odwiezie. Sama nie była wstanie teraz prowadzić.
- Jedźmy do jego mieszkania. - Poprosiła wsuwając się na miejsce pasażera. Zapięła pas i wlepiła przerażone spojrzenie w budynek. Miała nadzieje, że gdy wróci, Leo będzie w lepszym stanie.

[Mhm ^^ Masz możliwość kierowania całą rodziną Roughów ;p.]

Unknown pisze...

Jej myśli nieustannie kręciły się tylko i wyłącznie w okół Leo, jej ciało ciągle było napięte z nerwów i strachu, ale była wdzięczna Tony'emu za to co robił. Choć żadne ze słów, które wypowiedział do niej nie docierało jego obecność, jego cicha paplanina wpływała na nią w jakiś sposób kojąco. W końcu poczuła, że nie jest sama, że jest ktoś kto ją wesprze. No i był jedyną osobą z rodziny Leo, na którą obecnie mogła polegać.

Obiecała ukochanemu, że wróci do jego mieszkania i tak też zrobiła. Wysiadła z samochodu, a nogi same powiodły ją przed drzwi. Czuła się nieswojo wchodząc do domu Leo bez niego. Przeszedł ją nieprzyjemny dreszcz. Drżącymi dłońmi wsadziła klucz do zamka i otworzyła drzwi z cichym kliknięciem.
Znowu nie miała pojęcia co ze sobą zrobić, więc opadła jedynie na krzesło i skryła twarz w dłoniach, leciutko pocierając palcami wskazującymi przymknięte powieki, tym samym zwalczając cisnące się do oczu łzy. Tak, była w totalnej rozsypce, dlatego zalała ją kolejna fala wdzięczności, gdy szwagier ukochanego podpowiedział co ma zrobić.
- Nie jestem głodna. - Odparła, z cichym westchnieniem wstając z krzesła. - Lepiej nakarm koty. - Dodała nim zniknęła w korytarzu, zmierzając do sypialni po czyste ubrania.
Ledwo co podnosząc nogi powlokła się do łazienki. Nie zwracając uwagi na wcześniejsze polecenie Tony'ego z zaskakującą szybkością pozbyła się z siebie schodzonej garderoby i wślizgnęła pod ciepły strumień wody. Z lubością przyjęła go na twarz, pozwalając rozluźnić się zesztywniałym mięśniom.
Znów straciła rachubę czasu.
Obmywając się gorącą wodą, zalała ją fala wspomnień z ich pierwszego dnia po zejściu; jak kochali się właśnie w tej kabinie. Jęknęła z rozrywającego bólu i tęsknoty gwałtownie zakręcając korek z wodą. Osuszyła ciało ręcznikiem, przyodziała się w świeże ubrania, wilgotne włosy związała w kucyk i wyszła z łazienki. Od razu w nozdrza uderzył ją smakowity zapach jedzenia. Jajecznica?
Zatrzymała się w progu kuchni i oparła o framugę drzwi. Węch jej nie zawiódł - rzeczywiście jajecznica.
Czuła się nieco lepiej; a dokładnie jej ciało. Choć ciągle spragnione snu, dzięki prysznicowy odzyskało nieco energii. Niestety twarz ciągle miała pobladłą, po oczyma ciągle widoczne były sine cienie, w zielonych tęczówkach czaił się strach i niepewność. Mimo to wymusiła na twarzy blady, ledwo zauważalny uśmiech, w ramach podzięki dla Tony'ego.
- Tony naprawdę dziękuje za to co robisz, ale..- Chciała poprosić by wrócili do szpitala, jednak urwała czując nagły przypływ mdłości. - Nie odbierz tego osobiście, ale.. - Zdołała wykrztusić nim pognała w stronę toalety, zatykając usta dłonią.

[Teraz wiem ;d i ja też go wielbię xd]

Unknown pisze...

Odczekała chwilę pochylona nad toaletą, jednak całe szczęście był to fałszywy alarm o ile można było się tak wyrazić. Bo szczerze, niby czym miała zwymiotować skoro od bodajże dwóch dni nic nie miała w ustach?
Jeszcze moment aż dławienie przejdzie i.. Pozwoliła sobie osunąć się na podłogę. Objęła podkulone nogi rękoma i skryła w nich twarz. Chciała przestać się tak cholernie bać.
Nie zastanawiała się nad tym co wywołało ten nagły przypływ mdłości. Domyślała się, że to zwykłe zmęczenie i nerwy, może i też lekko pulsujący ból w skroniach. Nic więcej. Przez głowę przemknęło jej, że mąż Mary może pomyśleć inaczej.. Ale czy to było teraz ważne?

Nie zareagowała na przybycie Tony'ego. Nie miała siły podnieść głowy. Zmęczenie znów ją dopadło, mięśnie ponownie się napięły, ciało odmawiało posłuszeństwa domagając się snu. Ale nie chciała zasypiać, nie chciała spotkać się we śnie ze swoimi najgorszymi koszmarami i wizjami. Nie miała też serca obciążać Anthony'ego swoimi zwierzeniami, uważała, że i tak dużo dla niej zrobił, choćby ją tutaj przywożąc. Niestety nie udało jej się stłumić szlochu, gdy poczuła jego dłoń na plecach. Po raz pierwszy odkąd Leo wylądował w szpitalu pozwoliła sobie świadomie na płacz. Zezwoliła strumieniom łez wypływać z oczu i nie starała się tego opanować.
- Powiedź, że Leo z tego wyjdzie. Że wróci tu ze mną.. - Jęknęła błagalnie, między jednym a drugim chlipnięciem, nie podnosząc głowy do góry. Wiedziała, że nawet jeśli Tony przytaknie będą to nic nie znaczące obietnice. Przecież nikt nie mógł przewidzieć jak to wszystko się zakończy. Ale potrzebowała usłyszeć tego zapewnienia z ust kogoś innego; nie swoich, nie Leo. Kogoś obcego.

[No raczeej ;d
W ogóle przestaje ogarniać xd komentarz prawie dodałam pod swoją kartą xd]

Unknown pisze...

Po jakim czasie w końcu przestała płakać? Nie potrafiła jasno określić. I tak już dawno zapomniała jaki mają dzień, która jest godzina. Jednak, gdy wreszcie się uspokoiła, oczy niezwykle ją piekły. Miała wrażenie, że są niezwykle suche, jakby przez ten napad nagłego szlochu wysuszyła swoje gruczoły łzowe.
Delikatnie wyswobodziła się z objęć Tony'ego nagle czując się najnormalniej w świecie głupio. Speszona popatrzyła na jego przemokniętą od łez koszulę, nieco pomiętą od zaciskanych na niej palców.
- Przepraszam, ja-a nie powinnam. - Wyjąkała, zawstydzona swoim nagłym upustem emocji. Przejechała dłońmi od czoła do brody i z powrotem aż do włosów, odganiając z twarzy kosmyki, które wymknęły się z frotki. Przytrzymując się ściany, dźwignęła się na nogi, starając zlekceważyć się fakt, że świat nagle zawirował. Zacisnęła powieki i dopiero gdy wszystko wróciło do normy, znów otworzyła oczy.
Chciała jechać do Leo. I już miała prosić Anthony'ego by ją zawiózł do szpitala, gdy jej spojrzenie zatrzymało się na własnym odbiciu w lustrze. Ze świtem wciągnęła powietrze nie mogąc siebie poznać. Przekrzywiła lekko głowę, jakby chciała się upewnić czy osoba na którą teraz patrzyła zrobi to samo. Zrobiła. Czyli to na pewno ona.
- Nie mogę pojechać do niego w takim stanie. - Mruknęła bardziej do siebie niż do mężczyzny stojącego tuż obok niej. - Chyba krótka drzemka dobrze mi zrobił. - Dodała niepewnie. Zagryzła mocno dolną wargę, zastanawiając się czy dobrze robi. Nie chciała iść spać, ale ledwo co się poruszała. No i przede wszystkim nie chciała straszyć ukochanego swoim wyglądem.
Znów nieco się chwiejąc ruszyła w stronę sypialni. Przystanęła na chwilę i obróciła się w stronę męża Mary.
- A Ty już jedź. Ja dam sobie radę. - Wymamrotała. Nie chciała go zatrzymywać. Powinien pojechać do żony, dzieci, do szpitala.. Gdziekolwiek. Nie miał obowiązku przy niej tkwić.

[ Notka.. Też bym chciała jakąś skleić, ale już od dawna brak mi weny do pisania. ]

Unknown pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Unknown pisze...

Chciała się zdrzemnąć godzinę, góra dwie. Dlatego, gdy do jej uszu doszedł natrętny dźwięk komórki z oddali, niemal ze złością zerwała się z łóżka. Spojrzała na zegarek. Było tak późno! Dlaczego nikt jej do cholery nie obudził?! Z frustracją przeczesała włosy palcami, idąc w stronę drzwi od sypialni. I nagle zamarła. Dzwonek. Telefon. Jej wnętrzności skręciły się z przerażenia. Działo się coś złego to wiedziała, a upewniło ją w tym Tony, który stanął w w progu, z kamienną twarzą, martwym tonem informując ją, że muszą jechać. Poczuła jak robi jej się słabo.
- Powiedź tylko, że to nie to o czym myślę. Powiedź, że on.. - Zacisnęła mocno wargi i powieki. - Powiedź, że on żyje. - Wyjąkała ostatkiem sił. Nagle wszelka energia, którą zgromadziła podczas snu, ulotniła się. Jednak, gdy mężczyzna krótką skinął głową, wypuściła z ust, nieświadomie wstrzymywane powietrze i zmusiła się do działania. Wyminęła go w przejściu, zaczęła kręcić się bez celu po przedpokoju, jakby chciała się zebrać do wyjścia, ale coś zgubiła i nie mogła się bez tego ruszyć. Z pomiędzy jej warg pociekł strumień przekleństw, gdy wreszcie jakoś się opanowała. Drżącymi rękoma wsunęła na nogi buty i wypadła z mieszkania nie oglądając się za siebie. Zapominając o takich rzeczach jak kurtka, czy zamknięcie mieszkania.
Zbiegła po schodach, przebiegła podwórko, parking i zatrzymała się przy drzwiach samochodu Anthony'ego. Szarpała się z klamką, nie myśląc o tym, że ktoś pierwsze musi pierw odblokować auto. Panika ogarnęła całe jej ciało. Chciała być już przy Leo.

Gdy nareszcie pędzili jezdnią w stronę szpitala, Spencer oddychała szybko, jej serce waliło, sprawiając wrażenie jakby miało zaraz wyskoczyć z jej klatki piersiowej. Siedziała jak na szpilkach, niespokojnie wiercąc się w fotelu. Miała wrażenie, że wleką się niemiłosiernie, chociaż licznik wskazywał na co innego.
- Powiedź mi co się stało. Powiedź. - Wypaliła nagle. Przeniosła na niego szkliste oczy, nie potrafiąc być nawet zaskoczona swoim twardym, stanowczym tonem. Jej świat się walił. Zacisnęła mocno zęby, przygotowując się na cios.

[Twórz! Chcę ją przeczytać jak najszybciej ! :D]

Unknown pisze...

[ Mówiłam już, że jesteś okrutna? ;p]

- Ale ja-ak to.. - Wszystkie słowa ugrzęzły jej w gardle, świat zatoczył koło, grunt zaczął usuwać jej się spod nóg, więc może dobrze, że siedziała. Tkwiła przez jakiś czas nieruchomo, niezdolna do ruchu, jakby zapadła w stan pomiędzy senem, a jawą. Wpatrywała się martwym spojrzeniem w Tony'ego jakby liczyła na to, że zaraz powie, że to nie tak. Że to cholernie okrutny żart. Ale nic takiego nie nastąpiło.
To nie mogło dziać się naprawdę.
I ot tak, nagle, niespodziewanie pieprznęła nogą w schowek, który znajdował się na przeciwko niej. Wysypały się z niego jakieś rzeczy, ale miała to gdzieś. Nienawidziła siebie za to, że pozwoliła sobie na chwilę słabości i że pozwoliła zabrać się do domu.

Pędziła jak oszalała po schodach na odpowiednie piętro. Ani jej się śniło czekać na windę. Już z końca korytarza dostrzegła smukła sylwetkę Kat. O ile było to jeszcze możliwe, pobiegła jeszcze szybciej. Wyhamowała w ostatniej chwili, od razu chwytając za klamkę od drzwi, mając w dalekim poważaniu, że jest nie jest odpowiednio ubrana, że może przeszkodzić lekarzom. Ze zdziwieniem napotkała opór. Zamknęli drzwi? Niemal z obłędem w oczach, przeniosła spojrzenie na Kat, jakby to ona specjalnie zablokowała przed nią zamek.
- Ja chcę do Leo. Wpuście mnie tam do cholery jasnej! - Wrzasnęła i z całej siły kopnęła w drzwi. A potem, ot tak nagle osunęła się na kolana. - Jakie są szanse, że z tego wyjdzie? - Spytała głucho, niemal słabym tonem. Chciała przygotować się na najgorsze, ale nie potrafiła.
- Ktoś zamierza mi odpowiedzieć?! - Wysyczała przez zęby, gdy nie doczekała się odpowiedzi. Błądziła wzrokiem od twarzy Kat do twarzy Tony'ego i tak w kółko.
Znów ogarnęła ją wściekłość. Była wkurzona na cały świat. Dlaczego właśnie on? Dlaczego to wszystko spotykało właśnie jego?!

[Nie lubię czekać ;p]

Unknown pisze...

Pokręciła głową spoglądając na miejsce obok Tony'ego. Nie miała siły się ruszyć, ale ponowny, nagły przypływ mdłości zmusił ją, by obróciła się na pięcie i pobiegła w stronę najbliższej toalety. Dobrze wiedziała, że to znowu fałszywy alarm, ale chciała stamtąd choć na chwilę uciec i zostać sama. Drżąc na całym ciele, oparła się dłońmi o brzeg umywalki. Jakiś czas tkwiła ze spuszczoną głową, starając się zwalczyć mdłości i jakoś uregulować swój oddech. Jak to szło? Wdech i wydech? Jakoś tak. Odkręciła korek z zimną wodą i zamoczywszy pod nią ręce obmyła sobie twarz. Jeszcze jeden głębszy oddech i wyszła z łazienki, nie odważając spojrzeć się w we własne odbicie.

Osunęła się po ścianie na przeciwko drzwi do sali Leo. Zarejestrowała, że Kat ciągle tkwi w ramionach Tony'ego. To dobrze.
Wcisnęła drżące dłonie pod skulone kolana i wbiła martwe spojrzenie w malutkie okienko na drzwiach. Z tej pozycji widziała jednie skrawek sufitu sali Leo. Jej ciało zalała lodowata fala, gdy pomyślała, że ona naprawdę może go stracić. Wcześniejszy strach, który czuła, był niczym w porównaniu z tym, który teraz ją ogarnął. Nieopisany lęk wstrząsnął jej ciałem.

A czas? Czas wlókł się niemiłosiernie.

[Ehe, jasne w ogóle Ci nie szło, mhm -.-
No wstawiaj tą notkęęęę :cc
Brawo za spostrzegawczość! :D 8,*]

Spencer Hoult pisze...

Każdy kto wychodził z pomieszczenia mijał ich bez słowa, bez nawet najmniejszego przelotnego spojrzenia. To wszystko wcale nie podnosiło jej na duchu. Oznaczało, że stan Leo jest na tyle krytyczny, że aż bali się pytań jakie mogły paść z ich ust.
A mimo to Spencer zatrzymywała na wszystkich wyczekujący, przerażony wzrok, nawinie licząc, że ktoś łaskawie ją poinformuje jak to wszystko naprawdę wygląda. Choć z drugiej strony.. Czy rzeczywiście chciała znać szczegóły?
Gdy z sali wyszyły dwie ostatnie pracownice medyczne, Hoult ledwo prześlizgnęła się po nich zmarnowanym spojrzeniem, wątpiąc by choć one były na tyle życzliwe aby z nią porozmawiać. Dlatego ze zdziwieniem, niemal z opóźnieniem zdała sobie sprawę, że jedna z nich do niej pochodzi. Dlaczego podeszła właśnie do niej? Tylko dlatego, że jako jedyna z całej trójki nie drzemała? Czy może dlatego, że już ją kojarzyła? Może była jedną z tych pielęgniarek, które przyjmowały jej ukochanego? Zresztą przecież to nie było ważne.
Wdzięczność jaką Spencer poczuła do kobiety zapiekła ją w gardło, powodując - standardowo - że nie mogła wydobyć z siebie choćby jednego słówka. Posłała jej jedyne szkliste, pełne wdzięczności spojrzenie. Wzięła od kobiety maskę i wsunęła ją na twarz, a potem pośpiesznie ruszyła za nią do sali. Nim zamknęła za sobą drzwi, poczuła na sobie spojrzenie Tony'ego, który właśnie rozchylił powieki. Nie spojrzała na niego, zbyt przejęta faktem, że zaraz znowu znajdzie się przy boku ukochanego.

Niepewnie, niemal nieśmiało usiadła przy łóżku najdroższego. Poczuła jak robi jej się słabo na sam widok tych wszystkich rurek. Fala mrożącego lęku znów rozlała się po jej ciele, powodując niekontrolowane drżenie i gęsią skórkę. Boleśnie zagryzając dolną wargę, sięgnęła po rękę ukochanego. Oplotła jego dłoń palcami i cichutko podciągnęła nosem.
- Już wszystko jest dobrze. Jestem tutaj. - Wymruczała wpatrując się w zamknięte oczy ukochanego. Podobno należy rozmawiać z osobami nieprzytomnymi. Możliwe przecież, że słyszą co się wokół niej dzieje, nawet jeśli nie potrafią w żaden sposób tego zasygnalizować.

[Dobra, dobra. Już siedzę cicho.. Ale się pośpiesz! xd
Przecież ja się nie nabijam! Skąd! Jak mogłaś tak pomyśleć?! :C ranisz mnie! :c xd]

Unknown pisze...

Nie przeszkadzało jej, że pielęgniarka nie opuściła pomieszczenia. W końcu jakby nie patrzeć i tak zrobiła dla niej dużo. To, że mogła być przy Leo znaczyło dla niej więcej niż cokolwiek innego. Była jej bezgranicznie wdzięczna. Poza tym, w razie jakichkolwiek komplikacji jej ukochany miał tuż obok, zaledwie parę kroków od siebie fachową opiekę.
Widok nieprzytomnego Leo, z rurką w ustach sprawiał jej nieopisany ból i przywodził na myśl same koszmarne scenariusze. Jednak dzięki temu, że ciągle go widziała, że trzymała go za rękę, że czuła jego ciepło, że po prostu była przy nim, stała się nieco spokojniejsza. Chociaż nieustannie dygotała, a strach pożerał ją od wewnątrz, pojawiło się przyjemne ciepełko koło serducha. Spencer z opóźnieniem uświadomiła sobie, że to promyk nadziei.

Gdy niespodziewanie pielęgniarka, która jeszcze przed chwilą siedziała w drugim końcu sali, nagle znalazła się koło aparatury, sprawiła, że brunetka na parę sekund oderwała spojrzenie od twarzy ukochanego i przestała szeptać. Tak naprawdę nie do końca zdawała sobie sprawę z tego co mówi; paplała cichym i uspokajającym tonem to co ślina jej na język przyniosła, byleby tylko mówić. Liczyła, że Leo ją słyszy. Że jakoś wyczuwa jej obecność.
Jej usta drgnęły w ledwo zauważalnym, bladym i krótkim uśmiechu, gdy poczuła dłoń kobiety na ramieniu. Prosty, zwykły gest, ale w jakiś sposób dodał on Spencer otuchy.

Czas płynął, a ona tkwiła przy jego łóżku. Już nic nie mówiła, bo zaschło jej w gardle, a nieznośna gulka znowu powróciła wyciskając łzy z jej oczu. Przyciskała jego dłoń do ust. A w myślach odmawiała modlitwy, które nauczyła ją jeszcze za dziecka babcia. Mój Boże.. Kiedy ona się ostatnio modliła?
Nagle i niespodziewanie poczuła drgnięcie placów we własnych dłoniach. Jego palców. Zamarła, czekając na kolejny ruch. Jej oczy rozszerzyły się szeroko, a serce zabiło szybciej.
Znów ruch.
- Siostro.. - Zawołała zdławionym tonem, wpatrując się w twarz w ukochanego jak w obrazek.

[A nad czym się tu zastanawiać?!:p
Wcale! Nic, a nic! :D no! mam taką nadzieję ;p

No opisuj, opisuj, bo ja już też nie miałam za bardzo o czym pisać xd]

Unknown pisze...

[Do męczenia cię nakłoniła mnie karta i sposób w jaki go wykreowałaś. Dlatego pojawiam się w całej swojej osobie i od razu mówię, że nie pozwolę ci obejść się bez wątku ze mną. Dlatego zapraszam do dyskusji.]

Unknown pisze...

Została odepchnięta gdzieś na bok. Całe szczęście nikt nie wyprosił jej z sali, albo dlatego, że nie było takiej potrzeby, albo lekarz, który przyszedł nie zwrócił na nią uwagi, zbyt zajęty pacjentem. Odsunęła się więc tylko na bezpieczną odległość by nie przeszkadzać krzątającemu się przy ukochanym personelowi medycznemu.
Pełna niepokoju i napięcia obserwowała budzącego się Leo. Już nie płakała, ale jej policzki nadal były mokre od wcześniejszych łez. Nie pomyślała o tym, by je wytrzeć. Skupiona była tylko i wyłącznie na najdroższym, który właśnie zacząć krztusić się rurką. Nerwowo zaczęła skubać dolną wargę, nieświadomie znów zaczynając się modlić.

Promyk nadziei powiększył się, gdy jego spojrzenie zatrzymało się na niej. Poczuła rosnące w okół serca ciepło, gdy wyciągnął do niej dłoń i uśmiechnął się koślawo. W mgnieniu oka znalazła się przy jego łóżko chwytając w palce jego rękę. Nie zwróciła uwagi na zaskoczoną, a potem niezadowoloną minę lekarza. Liczyło się tylko to, że się wybudził! Że żył!
Zalała ją nieopisana fala ulgi. Na chwilę zsunęła maskę z twarzy i obcałowała wszystkie jego palce. W oczach zapiekły ją łzy. Łzy radości.
- Boże, Leo tak się o Ciebie bałam.. - Wymruczała równocześnie uśmiechając się szczęśliwa, że może znowu może spojrzeć w jego karmelowe oczy. Bezwiednie przejechała dłonią po jego policzku, gdy poczuła jak ktoś szarpie ją za ramię.
Ktoś próbował ją odciągnąć od Leo!
Odwróciła na chwilę wzrok od ukochanego i napotkała przepraszające spojrzenie pielęgniarki, która ją tutaj wcześniej wpuściła. Kobieta mruknęła coś, że Spencer musi na chwilę wyjść, żeby lekarze mogli go dokładnie zbadać. Zapewniła, że gdy tylko rutynowe zabiegi dobiegną końca znowu ją tu wpuszczą.
Brunetka zacisnęła usta. Nie chciała opuszczać Leo, ale wiedziała, że z nimi wszystkimi nie wygra. Poza tym, ta pielęgniarka tyle dla niej zrobiła! Miałaby kłopoty gdyby ktoś dowiedział się, że pozwoliła jej tu przebywać.
- Za niedługo wrócę. - Szepnęła. Pochyliła się by musnął przelotnie jego niesamowicie spierzchnięte wargi, a potem z ewidentnym ociąganiem wyszła z sali.

[a mi się cholernie podobało ;p]

Karzeł pisze...

[A dasz radę jakiś wątek dla mnie wyskrobać? :) Ann Hershel]

Karzeł pisze...

[Szczerze powiedziawszy to ja nigdy nie mam większych wymagań od wątków, byle tylko kupy się trzymały i regularne pozostały :D
Co do pomysłu...
A1. Wycieczka dzieci z sierocińca do budynku tygodnika, jedno z dzieci wymyka się i Ann pędzac za nim wpada na Leo. Akcja ,,Szukamy dziecka"
A2. Ann szukająca pracy trafia pod piecze Leo ,,dziecko na posyłki".]

Karzeł pisze...

[Eh. poczekam zatem. ]

Unknown pisze...

Gdy tylko znalazła się za drzwiami sali poczuła silne szarpnięcie za ramiona. To Kat z wyraźną paniką, ale też czymś na kształt nadziei potrząsała Spencer.
- Co się dzieje? - Spytała, jej zaciśnięte palce boleśnie wbiły się w skórkę brunetki. Dziewczyna delikatnie, aczkolwiek stanowczo wyrwała się z jej uścisku.
- Wybudził się, teraz go badają. - Odparła błądząc wzrokiem od twarzy blondynki, do Tony'ego. Ostatecznie zatrzymała zielone tęczówki na drzwiach od sali Leo. W jej oczach malowało się ewidentnie napięcie; nie mogła się doczekać kiedy znowu będzie mogła być przy boku ukochanego.
Kątem oka zauważyła, że jej odpowiedź nie do końca przypadła do gustu pannie Rough. Najwidoczniej oczekiwała więcej szczegółów, jednak niestety Spencer nie mogła jej ich udzielić. Sama ich przecież nie znała. Nie była więc zaskoczona, że młodsza siostra jej ukochanego dopadła lekarza, gdy ten ledwo co przekroczył próg pomieszczenia. Zasypała go pytaniami o stan zdrowia brata.
Pielęgniarka, która wyłoniła się zaraz za onkologiem powiedziała, że tylko jedna osoba może być przy Leo.
Spencer ostatkiem sił powstrzymała się, by zaraz nie wbiec do pokoju, w którym leżał jej luby.
Nie zastanawiając się nad niczym wraz z kobietą ruszyła w stronę pomieszczenia, gdy nagle w jej głowie pojawiła się pewna myśl; może Kat też chce zobaczyć brata? Niepewnie obejrzała się przez ramię i zatrzymała spojrzenie na siostrze Leo.
- Myślę, że to panią chce mieć obok siebie. - Odezwała się nieco posiwiała szatynka, uśmiechając lekko i przyjaźnie. Spencer poszukała wzrokiem Tony'ego. Posłał jej blady, aczkolwiek zachęcający uśmieszek.
Panna Hoult nie potrafiła odstąpić miejsca komuś innemu. Wiedziała, że Kat pewnie też bardzo chciała być z Leo.. Ale jej własna tęsknota, lęk i ból, który pojawiał się gdy była z dala od niego, spowodowały, że skinęła głową i wraz z pielęgniarką weszła do sali.

[Miałam pisać więcej, ale dziś mi to średnio idzie, także ten..
Oj Ty psuju ;p.]

Anonimowy pisze...

Wiele dni spędziła na pisaniu próśb do dyrekcji placówki, by wyrazili zgodę na jej pracę w wakacje. Od dawna najstarsza podopieczna ośrodka zawsze sprawowała się nienagannie, miała najlepsze oceny i... nie do końca czystą kartę historii. Pomimo, że ona sama demony przeszłości z głowy wyrzuciła, starając się nie myśleć o tym, co było, to ci opiekunowie, co za tamtych czasów byli, traktowali ją jak porcelanową laleczkę.
Mieli zresztą też powód.
A jednak Ann uparła się i zgodę dostała. Od tego momentu z równą upartością chodziła po wszelkich możliwych ośrodkach pracy, aż ktoś zgodził się dać jej szansę. Ubrana w nienaganną kwiecistą sukienkę, wszelkich możliwych kolorów, dżinsową kurtkę i glany zapukała do drzwi.
- Tak. - powiedziała jedynie, zamiast zwyczajowego dzień dobry, którym witało się ludzi.

Ann Hershel

Anonimowy pisze...

Brwi dziewczyny znacznie zawędrowały do góry, nie tylko na powtórzone dwukrotnie ,,no dobra", ale też ze względu na niezwykle kulawy chód, który wzbudził jej zainteresowanie. Usiadła we wskazanym miejscu, dość niechętnie i nie do końca z przekonaniem. Ułożyła dłonie równo na kolanach, wystukując rytm piosenki Eelsów.
- Tak mam mówić? - zapytała upewniając się. W końcu zazwyczaj do dorosłych wypadało mówić per pan, niżeli Leo.
-Hershel. - przedstawiła się również, lecz nazwiskiem, nie imieniem.

Spencer pisze...

[Aj tam ;p. Mi też to pasuje ;p W końcu każdy z nas ma w sobie coś z leniwca ;d

A może i miałaś.. ;> Nieważne. Ważne byś miała cokolwiek ;d Może być i nawet specjalna bluzka ze zdjęciem Leośka xd

A wiesz, że chciałabym coś napisać?! Ale ostatnio nie potrafię. Poza tym, po Twojej ostatniej notce aż wstyd cokolwiek wrzucać xd

;)

No, jak zobaczyłam te skarpetki to myślałam, że padnę ;d

Łahaha, to moje dwie już dawno się wyprowadziły ;p także jak mi komputer padnie, to będzie nieciekawie :x]

Już niemal tradycyjnie zajęła miejsce tuż obok jego łóżka. Jak zwykle pochwyciła w dłonie jego rękę. Przytuliła jej wierzch do swojego policzka i wpatrując się w Leo z miłością, wygięła usta w subtelnym, czułym uśmiechu.
Jak dobrze było znów móc spojrzeć w jego oczy!
Jej uśmieszek pogłębił się gdy ujrzała jak sam unosi kąciki warg w radosnym grymasie. Po chwili dotarł do jej uszy, słodki, choć ledwo słyszalny, głos ukochanego.
- No cześć. Tęskniłam. - Wymruczała sunąc palcami wzdłuż jego żuchwy, by ostatecznie musnąć opuszkami jego szyje. Usłyszała za sobą znaczące chrząknięcie, więc skrzywiła się nieznacznie. Pochwyciła w palce maskę tlenową i choć z ogromną niechęcią - Bóg sam jeden wie, jak bardzo nie chciała tego robić! - znów przysłoniła nią jego twarz. Zdecydowanie nie chciała tracić z oczu jego pięknego uśmieszku, jednak tak było dla niego lepiej.
- Nie przemęczaj się. Nabieraj sił. - Powiedziała, widząc protest w jego oczach. Teraz z czułością przeczesywała dłonią jego włosy.
Tkwiła przy nim, a z każdą sekundą robiła się coraz spokojniejsza. Jasne - ciągle się martwiła i gdzieś w niej tlił się nieopisany lęk, że to jeszcze nie koniec. Że znowu może mu się coś strasznego przydarzyć.. Przecież nikt nie obiecał, że najgorsze mają za sobą, racja? Jednak teraz, gdy znowu był przytomny niepokój ustąpił miejsca wszechogarniającej uldze.
Spencer uczepiła się myśli, że teraz będzie już tylko lepiej.
Pewien czas zastanawiała się też nad źródłem smutku, który nieco przysłaniał wesołość w jego karmelowych tęczówkach. Gdy wreszcie dodarło do niej co może być jego powodem, westchnęła cichutko.
- Mną się nie przejmuj. Skup się na sobie. Ty jesteś najważniejszy. - Wyszeptała, kręcąc malutkie kółeczko na jego dłoni, dłoni którą ciągle przyciskała do policzka.
- Może chcesz się zobaczyć z Kat? - Spytała po jakimś czasie.

[Nie liczy się długość tylko jakość ;p]

Ann Hershel pisze...

Twarz dziewczyny rozjaśniła się, przez lekkie wygięcie w uśmiechu kącików warg. Przyłożyła dwa palce dwa centymetry do skroni i zasalutowała.
- Yes, sir. - mogło to się wydawać co najmniej dziwne i w istocie takie było. Nie miała nigdy najmniejszego problemu z podporządkowaniem się pod innych i wręcz wolała, kiedy ktoś dawał jej rozkazy i sprawował nad nią pieczę, niżeli by role miały być odwrotne. Nie nadawała się na przywódcę. Spodobało się jej również to, że jasno postawiono warunki i zadania, przez co nie musiała się martwić o niezrozumiałość bądź jakąkolwiek niejasność. Wstała, obchodząc krzesło i podpierając się dłońmi o jego podparcie i czekając na jakieś pierwsze polecenie. Nie czuła się bezpiecznie na czyimś terenie i z wdzięcznością przyjęłaby jakieś zajęcie, które pozwoliłoby jej na opuszczenie mieszkania, albo przyswojenie się z nim.

Spencer pisze...

[ja być może też ;p

spoko, w razie "wu" zawsze możesz liczyć na mnie! ;d

Była, była.
Kiedy ja już nie potrafię (: Nie pamiętam kiedy ostatni raz udało mi się coś porządnego napisać.

Ja mam nadzieje, że mojej się nie odwidzi ;p. I pewnie tak też będzie. Przypasowało jej studenckie, wolne życie ;d Poza tym, niech się trzyma z daleka od naszego domu na stałe, bo jeśli się wprowadzi to razem z nią jej okropny rak :c]

Westchnęła cicho i przekręciła teatralnie oczyma, widząc jego obronny, niemal dziecinny, ale jakże uroczy! gest; zamilkła więc, chcąc by znów na nią spojrzał. Nie chciała tracić z nim kontaktu wzrokowego mimo iż wiedziała, że zapewne oczy zdradzają czający się w niej strach, aktualnie nieco stłumiony przez ulgę.
Może to trochę egoistyczne, jednak ucieszyła się, że przecząco pokręcił głową. Nie chciała od niego jeszcze wychodzić.. Ba! W ogóle nie miała ochoty stąd się ruszać nigdy i nigdzie. Wolała nieustannie przy nim tkwić, trzymając go za rękę, choćby miała zemrzeć z głodu (którego nawiasem mówiąc póki co nadal nie odczuwała). Nieustannie błądziła jedną z dłoni po jego ciele; sunęła po jego nagim, nieokrytym ramieniu, by po chwili muskać opuszkami jego szyje, a za moment znowu odgarniać jego włosy z czoła.
Cicho zaczęła mówić, że była jakiś czas temu w domu. Opowiedziała mu jak Tony się nią zajął, ominęła fakt z mdłościami, a dodała, że zjadła wypasione śniadanie - górę jajecznicy i 4tosty! Chciała tym wszystkim go jakoś uspokoić, sprawić by przestał się o nią martwić, a zacząć troszczyć się o siebie. Obserwowała jak z wolna opadają mu powieki; z jednej strony nie chciała by zasypiał, z drugiej jednak wiedziała, że dobrze, że się tak dzieje. Musiał przecież odpoczywać, a sen to najlepszy sposób na regeneracje sił.
Gdy wreszcie zdała sobie sprawę, że mężczyzna zasnął, odsunęła jego dłoń od policzka, splotła ich palce razem, a potem oparła głowę na skraju jego łóżka. Miała zamiar czuwać. Jednak w pewnym momencie - nie miała pojęcia w którym dokładnie - jej oczy także się zamknęły.
Zapadła w płytki sen.

[nie gadaj głupot ;p
kurde. ja mam tyle nauki, że aż nie wiem za co się zabrać xd]

Unknown pisze...

[W porządku, w takim razie zacznę. Jeśli coś się nie będzie zgadzało to krzycz.]
Valentina nie do końca przepadała za obowiązkiem pojawiania się na bankietach, często nudziło ją witanie się z całą masą ludzi, których już dobrze znała. Większość pojawiała się w jej gabinecie często, nawet kilkakrotnie jednego dnia. Niektórzy przynajmniej dwa razy w tygodniu doprowadzali jej linię telefoniczną do awarii, oraz asystentkę do histerii.
Czasem żałowała, że była tym kim była. W duszy czuła się wolnym duchem, który po prostu raz na jakiś czas potrzebował odsapnąć w jednym miejscu. Ponieważ w Murine mieszkała już wcześniej dobrze znała okolicę, a za pierwszym razem biła się z byłą już naczelną o jej stołek. Kiedy teraz po przyjeździe udało jej się wreszcie szybko ją strącić postanowiła wziąć tą pracę na serio.
Dlatego też sumiennie odstawała swoje na każdym bankiecie, firmowej imprezie... Zawsze miała w ręku kieliszek pełen czerwonego wina, jej jedynym wybredzaniem był ten mały fakt, że szampana wręcz nienawidziła. Dlatego zawsze tylko jej kieliszek był krwistoczerwony, prawie tak jak jej szminka.
Kiedy na horyzoncie pojawiła się wreszcie znana twarz, która nie budziła u niej odruchów ucieczkopodobnych, uśmiechnęła się lekko i przywitała z Leo podając mu formalnie dłoń.
- Wreszcie jakaś przyjazna twarz, naprawdę miło że wpadłeś.

[Dobra jest, trochę przynudzam, ale to samo wychodzi. Po prostu nie kontroluje tego pisania tasiemcy ]

Unknown pisze...

[Chociaż nie jest aż takie długie, wydawało się dłuższe zanim się wstawiło. Czyli jest okej, mam nadzieje. ]

Spencer pisze...

[Sprytnie ;d. A jak go przekupiłaś? xD słodkimi oczkami? xd

Hm.. dzięki? ;p ;))

Tak, tak. Jasne, że o stawonoga. ;) Fu.]

Ze snu wyrwało ją leciutkie szturchnięcie. Gdy leniwie uniosła powieki okazało się, że to pielęgniarka z którą wcześniej tutaj przyszła.
- On szybko się nie obudzi. Potrzebuje dużo snu. Jeśli chce się pani zdrzemnąć mogę zaproponować.. - Nie dokończyła, bo przerwała jej Spencer.
- Nie, nie trzeba, ale dziękuje. - Odparła, siląc się na uprzejmy, lecz ciągle nieco zaspany uśmiech. Poniosła się do po pozycji siedzącej i przeciągnęła. Po chwili wstała i rozprostowała kości, czemu towarzyszyło nieprzyjemne strzelanie w stawach. Skrzywiła się nieznaczne, odgarniając z twarzy zagubione kosmyki włosów.
- Ale wyjdę na chwilę. Przyda mi się kubek gorącej kawy. - Rzuciła w stronę pielęgniarki, która z powrotem usadowiła się na swoim stanowisku w kącie sali. Nim jednak wyszła, pocałowała ukochanego w czoło, a potem walcząc z nieodpartą chęcią pozostania przy jego łóżku, opuściła salę. Gdy tylko przekroczyła próg, uderzyła ją fala paniki i lęku, jednak stłumiła ją, tłumacząc samej sobie, że przecież Leo jest ciągle pod fachową opieką.
Na zewnątrz nie dojrzała nigdzie Tony'ego ani Kat. Zdziwiła się nieco, jednak doszła do wniosku, że może poszli do bufetu.. Albo gdzieś. Wzruszyła ramionami i sama też skierowała swoje kroki do kawiarenki na parterze. Potrzebowała mocnej, aromatycznej kawy.

Wróciwszy na górę, z kubkiem parującej cieczy w ręku, już w oddali dojrzała sylwetkę Anthony'ego. Nim zdążyła o cokolwiek zapytać, sam poinformował ją, że odwiózł Kat do mieszkania, żeby trochę odpoczęła.
- Bardzo była zła, że tylko ja tkwiła u boku Leo? - Spytała wykrzywiając usta w grymasie. Ten jedynie uśmiechnął się w odpowiedzi.

I kolejne pobudka przez szturchnięcie.. Ludzie, litości!
Spencer pośpiesznie rozchyliła powieki. Głowę opartą miała o czyjeś ramię, z dłoni zniknęło naczynie z czarną cieczą. Cholera, znowu usnęła!
Gwałtownie powróciła do pionu i spojrzała na mężczyznę siedzącego obok. Całe szczęście był nim mąż Mary.
- Co się dzieje? - Wymruczała przecierając zaspane oczy.
- U Leo właśnie jest onkolog. - Poinformował ją, a ona błyskawicznie zerwała się na równe nogi. Panika wywróciła jej wnętrzności do góry nogami. Co się dzieje?! Na szczęście po chwili okazało się, że to zwykła, standardowa wizyta lekarska. Ze świstem i z ulgą wypuściła nieświadomie wstrzymywane powietrze. Jednak chwilowy spokój, który ją ogarną zniknął niemal tak szybko jak się pojawił, znów ustępując miejsca strachowi. Jakie są wyniki? Czy wszystko jest już dobrze? Czy stan Leo jest już odpowiednio stabilny? Czy nie ma żadnych powikłań, komplikacji?
Te pytania kłębiły się w jej głowie, powodując, że nerwowo przechadzała się w tę i z powrotem pod drzwiami jego sali. Gdy wreszcie lekarz opuścił gabinet, a ona dostała przyzwolenie na wejście, niemal biegiem znalazła się obok niego. Wlepiła w niego wyczekujące spojrzenie.

[To ja mam od poniedziałku codziennie sprawdziany i w następnym tyg to samo -.-' no ale trudno. I do tego jeszcze zaliczenia, jakieś zaległe krtk -.-' już mi się odechciało czegokolwiek ;x]

Spencer pisze...

[ohohoh, to dobrze mu z Tobą ;d ale że jeszcze nikt nie wyczaił tego? ;p

ja sobie też! całe szczęście trzyma go w swoim mieszkaniu, ale boje się, że kiedyś jej się odwidzi i jeszcze się do domu rodzinnego wprowadzi z tym paskudztwem ;x ostatnio mi mówiła, że jej uciekł z akwarium! :xxxx ]

Prawie nie zarejestrowała dobrych nowin, bo po jego oczach widziała, że coś jest nie tak. Czuła jak panika zaciska jej gardło i spina mięśnie. Czekała na cios. I gdy wreszcie padł.. Trudno było powiedzieć co się z nią stało. Hm. Po pierwsze szok, który kompletnie odjął jej mowę. Po drugie, jej ciałem wstrząsnął lodowaty dreszcz. Po trzecie nieopisany trwoga, która ją wręcz sparaliżował i sprawiła, że nie była zdolna do choćby jednego, najmniejszego ruchu.
Jej dłoń spleciona z jego zaczęła z wolna drżeć, z sekundy coraz bardziej i bardziej. W kącikach oczu pojawiły się pierwsze łzy, wyciśnięte przez nieustannie rosnącą, dławiącą gulkę w przełyku. W głowie rozszalało się jedno słowo: nie. Jak zwykle w takich stresujących sytuacjach doznała uczucia klaustrofobii. Nigdy nie potrafiła wyjaśnić dlaczego właśnie tak się wtedy czuła. Liczył się jednak fakt, że miała wrażenie, że wszystkie ściany zaczynają na nią napierać, oddech stawał się płytszy, z trudem łapała drogocenne hausty powietrza. Ledwo co powstrzymała się, by nie uciec z tego nagle przytłaczającego pomieszczenia, bo wiedziała, że ten odruch został by źle odebrany przez ukochanego.
Po jakimś czasie, gdy w jakimś stopniu "przetrawiła" tę informację odchrząknęła, bo chciała coś powiedzieć. `Wszystko będzie dobrze`? Ale co te słowa znaczyły w tej sytuacji? Nic. Oboje w tej chwili mieli wrażenie.. ba! wiedzieli, że tak nie będzie. I w ogóle, dlaczego była tak bardzo zaskoczona? Przecież odkąd jego płuca odmówiły współpracy z resztą organizmu, gdzieś z tyłu jej głowy kołatała się już myśl, że może nastąpić taki obrót spraw. Ale usłyszenie to z jego ust..
Zacisnęła mocno powieki i jedynie ścisnęła go mocno za dłoń.
- Jakoś sobie poradzimy. - Odezwała się w końcu, czując jak robi jej się słabo. Świat nagle zaczął wirować, przed oczami pojawiły się ciemne plamki.. Jednak ostatkiem sił udało jej się odgonić ogarniającą ciemność. Nie mogła teraz odpłynąć. Leo jej potrzebuje.

[No Ty serio chyba chcesz go ukatrupić! :|
Przepraszam? ;p to samo tak wychodzi :x
a mam to gdzieś. byleby pozaliczać na pozytywne oceny ;d i byleby przeżyć jutrzejszą geografie ^^]

Karzeł pisze...

[puk, puk, puk? Ann Hershel ]

Karzeł pisze...

[Cierpliwość to nie jest moja najlepsza cecha... ^^ ]

Unknown pisze...

[no wiesz póki co rak siostry też jest malutki i ma niebieskie nogi.. ale sorry, w życiu bym tego czegoś na ręce nie wzięła xd za dużo ma odnóży jak dla mnie xd]

Przymknęła na chwilę oczy delektując się jego dotykiem. Ona też pragnęła być już w domu, razem z nim. Wiedziała, że tam byłoby im łatwiej i lepiej. Zwłaszcza jemu. Bo w końcu nigdzie nie jest tak dobrze jak u siebie, prawda? Może tam szybciej odzyskałby siły?
Niestety Spencer wątpiła by lekarz tak szybko zgodził się go wypisać.
- Wiesz, że gdybym mogła dawno bym Cię stąd porwała. - Wymruczała gładząc go po włosach. Uśmiechnęła się blado, powstrzymując cisnące się do oczu łzy. Tylko jedna, samotna wyrwała się i spłynęła rysując na jej lewym policzku mokrą ścieżkę.
Może on pogodził się ze swoim losem, zaakceptował go.. Ale ona? Ona nigdy się z tym nie oswoi. Miała wrażenie, że nigdy nie przejdzie to etapu akceptacji.
- Ale teraz potrzebujesz fachowej opieki. - Kontynuowała wpatrując się w jego oczy.
- Obiecuje, że wróćmy najszybciej jak to będzie możliwe. - Dokończyła pochylając się i troską pocałowała go w czoło.


[wyszło chyba mega krótko tym razem ;o ale wybaczysz mi, prawda? ;d
I przestań. Mówiłam Ci, że liczy się jakość a nie długość. Nie narzekaj ;d
Nie no spoko, Twoja postać, nie wtrącam się ;d. najwyżej, Spencer rzuci się z mostu czy coś xdd
A weź, nigdy nie przepadałam za geografią, a z naszą nauczycielką to się można skończyć nerwowo. Tak się cały dzień stresowałam, że normalnie, no.. m a s a k r a ^^]

Unknown pisze...

[Już na wejście pominięta? ]

Karzeł pisze...

Ann przytaknęła machinalnie głową, wydając się przy tym nieco nieobecna, ale zaraz popatrzyła na niego z uśmiechem.
- To gdzie te papiery i komputer? - zapytała, lekko brwi unosząc i spoglądając na niego wyczekująco. Dziewczyna chciała zająć się pracą. Nie tylko chęć zarobku nią kierowała, ale też i potrzeba bycia potrzebną. Lubiła, kiedy mogła komuś pomóc, zająć się czymś i tym samym uwolnić kogoś choć w części od obowiązków. Największą zapłatą jaką mogła dostać nie były pieniądze, ale czyjś uśmiech i wdzięczność widoczna w oczach. To była bardzo mocna potrzeba. Skąd wynikała? Może z braku miłości, niedowartościowania. Powodów mogło być wiele, nie roztrząsała nigdy tego.
- I gdzie dokładnie potem to zanieść? - dopytała się, chcąc mieć wszystko poukładane w głowie jak najlepiej, żeby nie popełnić później jakiegoś faux pass bądź innej omyłki.

Unknown pisze...

- Dawno się nie pokazywałeś na bankietach. Z tego co wiem, nienawidzisz ich prawie tak samo bardzo jak ja - odparła nieco cisze, żeby nikt jej nie usłyszał. Ostatnie czego jej brakowało, to zarzuty ze strony sępów, którzy panoszyli się w tej branży. Wszędzie, gdzie występowały większe firmy pojawiały się sępy. Tutaj też ich nie brakowało, oni oraz totalna nuda wokół - dwie rzeczy, które szybko sprawiły, że z podekscytowanej redaktor naczelnej stała się znudzonym naczelnym.
- W takim razie musiałeś mieć powód, żeby się tutaj pojawić - stwierdziła upijając łyk czerwonego wina.
[ja też nie jestem dzisiaj jakoś specjalnie twórcza...]

Unknown pisze...

[no, ta po ciulu -.-'
już wolę jej żółwia ;d]

A co, wolałby żeby nie cierpiała? Żeby była obojętna? Przecież to oznaczałoby tylko jedno - że jej nie zależy. A zależało jej na nim i to cholernie. Dlatego właśnie nie mogła poradzić sobie i pogodzić się z myślą, że może go kiedyś stracić.
Nie chciała go jednak zadręczać. Wiedziała, że w jej zielonych tęczówkach malowało się cierpienie i lęk, ale nic na to nie mogła poradzić. W końcu oczy są źródłem duszy, czyż nie? A jeśli ktoś znał ją tak dobrze jak Leo, mógł z nich czytać jak z otwartej księgi. I chociaż dobrze wiedziała dlaczego ucieka spojrzeniem w bok, bo nie chce patrzeć na jej ból, bo tym samym sam go sobie zdaje to.. To poczuła się jakby ktoś uderzył ją w twarz. Nigdy nie pomyślałaby, że nie będzie chciał na nią patrzeć.
Zacisnęła wargi, sama też uciekając wzrokiem w bliżej nieokreślony punkt na podłodze.
- Chcesz żebym wyszła? - Odchrząknęła cicho, marszcząc brwi. Pytanie samo, mimowolnie wypłynęło z jej ust.. A przecież nie chciała by tak zabrzmiało. Chciała ująć je inaczej.
- Znaczy, chcesz zobaczyć się z kimś innym? Tony czeka na korytarzu, Kat chyba jeszcze nie wróciła z domu, ale mogę iść sprawdzić czy już jest. - Poprawiła się zerkając przez ramię na drzwi.

[Dobra, coś mi dzisiaj nie idzie. -.-
Mi pasuje, tylko powiedź mi w odpowiednim czasie kiedy ma do tego dojść, bo nie wiem jak długo chcesz jeszcze męczyć biednego Leośka xd
Całkiem dobrze. I w sumie nie musiałam.. ale cóż gdybyś chodziła do mojego liceum wiedziałabyś dlaczego się denerwowałam. Jak wszyscy zresztą ;d]

Karzeł pisze...

Dziewczynie nic więcej nie było potrzebne. Podeszła do biurka, podpierając się dłońmi po bokach i popatrzyła na ten chaos przez krótką chwilę. Sama, choć pedantką nie była, utrzymywała porządek. Nierzadko słyszała przytyk, że nawet jeśli w całym pokoju panuje bałagan, to łóżko Ann zawsze jest sterylnie czyste. A może to już był pedantyzm? Zdarzało się dość często, że dziewczyna sprzątała sypialnię sama, wyręczając przy tym pozostałe dziewięć lokatorek. Miało to wpływ nie tylko dla nich, ale też dla samej Ann, której łatwiej pracowało się i uczyło w porządku, i gdy nic wokół jej nie rozpraszało. Nie pytając o pozwolenie, ani nawet już na mężczyznę nie patrząc, zaczęła przeglądać wszystkie kartki po kolei i układając je według skojarzeń. Co wydawało jej się podobne kładła na jedną stronę. I dopiero kiedy uporządkowała całość otworzyła laptopa, włączając go i usiadła, biorąc pierwszy plik kartek, wczytując się w tekst, póki jeszcze system się nie załadował.

Spencer Hoult pisze...

[ nie no ;d ma tylko raka i żółwia ;d.
ja chciałam ostatnio kota przygarnąć ale rodzice mi nie pozwolili :c]

Uśmiechnęła się lekko czując jego spierzchnięte usta na swojej dłoni. Wiedziała, że nie chciał sprawić jej przykrości, bo była pewna, że Leo zależy na jej dobru, tak samo jak Spencer zależało na jego. Dlatego przymknęła oczy, po prostu delektując się tym prostym gestem.
Chciała jakoś usunąć strach, zepchnąć go na bok. Sprawić by nie był tak widoczny. Jednak mimo wszystkich jej starań jej myśli ciągle kręciły się tylko w okół jednej rzeczy - że jej ukochany właśnie stracił jedyną szansę na uleczenie. Mimowolnie zaczęła przekopywać swoją pamięć w poszukiwaniu czegoś.. Czegokolwiek co znowu dałoby im nadzieje. Niestety, ostatecznie z frustracją musiała jednak dać sobie spokój. Wiedziała - a tak przynajmniej w tym momencie jej się się wydawało że wie - że interferon był ostatnią deską ratunku.
Boleśnie zagryzając dolną wargę rozchyliła powieki. I dopiero wtedy dotarło do niej, że jej dłoń spleciona z palcami ukochanego spoczywa na jego klatce piersiowej i że uścisk nieco zelżał. Leo znów zasnął.
Przyjęła tę wiadomość w pewnym sensie z ulgą. W końcu mogła wyrwać się z ciągle przytłaczających ją ścian, mogła przestać się pilnować i dać porwać się wszechogarniającemu strachu. Najdelikatniej jak potrafiła wysunęła rękę z jego dłoni, po czym niemal biegiem opuściła salę.

[Miło to słyszeć ;p :))
Czyli w następnym komentarzu już zacząć jakoś o tym pisać, czy jeszcze chcesz poczekać? ;d mi to obojętne ;p
Proszę Cię, na nią nikt nie ma wpływu ;p nawet dyrektora się jej boi xd taki postrach naszej szkoły, ale w tym roku już odchodzi na emeryturę ;p. ale w sumie ani mnie to nie grzeje ani nie ziębi, bo ja już i tak kończyłam naukę gegry w tym roku ;)]

Spencer pisze...

[nooo.. powiedźmy xd ;>
ale serioo, ten kotek był taki słodziutki i taki malutkiii! *,*
ale i tak wolę psy.]

Poprosiła Tony'ego by odwiózł ją do mieszkania. Mężczyzna zgodził się na to bez słowa i gdy tylko znaleźli się na jezdni zaczął kierować się na osiedle Leo. Widział, że brunetka jest roztrzęsiona, że coś jest nie tak. W końcu wydobył z niej informacje, która wstrząsnęła nim niemal tak samo jak nią. Znowu chciał z nią zostać, jakoś ją pocieszyć jednak tym razem Spencer stanowczo odmówiła. Uważała, że Anthony i tak już dużo dla niej zrobił. Uświadomiła mu, że on też potrzebuje odpoczynku. Przecież tkwił w szpitalu niemal tyle samo co ona! Podziękowała mu za podwózkę, a potem nakazała jechać prosto do domu - do żony i do dzieci. Wiedziała, że nie ma sensu by Tony wracał do szpitala - Leo, podobnie jak ona, potrzebował czasu dla siebie.
Ściskając w dłoni pęk kluczy powoli wychodziła po schodach. Nie miała już siły się kontrolować. Pozwoliła łzom wypływać z jej oczu i nim dotarła pod drzwi całe policzki miała już mokre od słonych kryształków. Zatrzasnąwszy za sobą wrota mieszkania, osunęła się po nich do pozycji siedzącej i rozryczała się na amen. Dlaczego ten świat jest taki niesprawiedliwy? Czy niemało już przeszli? Czy los musiał odbierać im ich jedyną nadzieje? Niestety, nie znalazła odpowiedzi na pytania. Tylko jeden z kotów, pomiałkując cicho wdrapał jej się na kolana.
Przez dłuższy czas po prostu wsłuchiwała się w pomrukiwanie kotki Leo. Łzy ciągle swobodnie wypływały z jej oczu, a jej.. Cóż z każdą łezką miała wrażenie, że nieco się oczyszcza, że robi jej się lżej na sercu. W końcu zebrała się w sobie i wstała. Wzięła się w garść i zabrała do roboty. Przecież nie mogła nieustannie ryczeć! Toż to żałosne!

Zważywszy na to, że miała być dla ukochanego wsparciem pierwsze co postanowiła to zabrać się za siebie. Wzięła długą, relaksującą kąpiel, a następnie zjadła, jak na jej ostatnie możliwości, dość obfite danie. Jedzenie z początku z trudem przechodziło jej przez gardło, a sam zapach znowu sprawił, że nieco ją zemdliło, wszak jednak ostatecznie pochłonęła je całe, z każdym kęsem uświadamiając sobie jak bardzo jest głodna. Ile dni ona nie jadał?!
Kolejny krokiem był sen. Długi, energetyczny sen. Gdy wreszcie się z niego wybudziła był już bardzo późny wieczór. Wiedziała, że nie ma sensu jechać teraz do szpitala - Rough pewnie i tak teraz słodko spał. Poza tym nie miała aktualnie transportu. Postanowiła, że jutro z rana zażyje orzeźwiającego spaceru na własne osiedle, odwiedzi swoje mieszkanie, podleje kwiatki, a na koniec wydobędzie z szuflady dawno już nieużywany kluczyk do swojego auta. Odkąd zeszła się z Leo praktycznie zawsze jeździła z nim. W jego mercedesie. Nadszedł czas na powrót do swojego ukochanego bmw.
Ale to były plany na jutro. Dziś Spencer postanowiła spędzić czas w Internecie i poszukać czegoś co.. Co mogłoby przywrócić im nadzieje.

- Nie przeszkadzam? - Spytała, gdy następnego dnia z rana, niepewnie zajrzała do sali Leo. Bała się, że Leo może jeszcze spać lub po prostu może być u niego onkolog. Wszak jednak w sali zastała ukochanego z otwartymi oczyma, a w sali, poza pielęgniarka nie było nikogo innego. Śmiało więc weszła do pomieszczenia. Trzeba było przyznać, że wyglądała zdecydowanie lepiej niż wczoraj. Chociaż ciągle było widać oznaki zmęczenia i stresu, po wczorajszej "kuracji" jej twarz nabrała nieco kolorów, włosy odzyskały dawno połysk i kaskadami swobodnie opadały na ramiona, usta wyginały się w nikłym uśmiechu. A oczy.. Oczy nieco pojaśniały, przez czającą się w nich nieśmiałą nutkę radości.

[Mhm;d
No to .. napisałam! i chyba znowu się rozpisałam xd
Historię też mam w 3kl, a tylko jedną godzinę ;d ja się tam niezmiernie cieszę, że mi fizyka i gegra już odpada w tym roku ;d]

Spencer pisze...

[Ja zawsze chciałam mieć pieska :c ale rodzicie się nigdy nie zgodzili i w sumie im się nie dziwie, bo też uważam, że pies męczyłby się w bloku ;)]

Nie kryła swojego zaskoczenia, gdy dojrzała siedzącego, ogolonego i uczesanego Leo. Twarz nadal miał bladą, oczy nieco podkrążone, ale dzięki tym drobnym zabiegom wyglądał zdecydowanie lepiej i zdrowiej co ją niezmiernie ucieszyło. Jej uśmiech poszerzył się na tyle, że w policzkach pojawiły się ledwo dostrzegalne dołeczki.
Nim podeszła do łóżka ukochanego skinęła na przywitanie głową w stronę pielęgniarki. Spencer domyśliła się, że ten niesamowity widok zawdzięcza właśnie jej. Kobieta pokręciła się jeszcze chwilę przy aparaturze, ostatecznie posyłając uśmiech pierw w stronę Leo, a potem jej, po czym opuściła pomieszczenie. Brunetka znów zrobiła zaskoczoną minę; skoro postanowiła ich zostawić samych oznaczało to, że stan jej lubego znacznie się poprawił. Kolejna rzecz, która spowodowała jeszcze szerszy uśmiech. W dwóch susach pokonała dzielącą ich odległość, po czym z gracją usadowiła się na krześle. Słysząc jego pytanie, energicznie pokiwała głową.
- Zdecydowanie. - Odparła i nie mogąc się dłużej powstrzymać pochyliła się i skradła z jego ust krótki pocałunek. - Ty też wyglądasz o wiele lepiej! - Powiedziała również nie kryjąc swojej radości. Widok rozpromienionego Leo sprawił, że jej serce zabiło szybciej. Stęskniła się za jego uśmiechem.
Przez jakiś czas rozmawiała z nim o błahostkach. Opowiedziała mu co robiła wczoraj i dzisiaj rano, chcąc tym samym wyjaśnić dlaczego pojawiła się dopiero teraz. Mimo wszystko podczas całej tej rozmowy w jej oczach czaiło się się swego rodzaju zniecierpliwienie. W końcu nie mogąc już wytrzymać sięgnęła do torebki i wyjęła z niej plik kartek.
- Czytaj. - Podsunęła mu je[kartki] pod nos i spojrzała na niego z nieukrywanym szczęściem, ale również i niepewnością.

[Ohoho, zaszalałaś *,*
Błagam Cię, nienawidzę fizyki. Wystarczy mi, że byłam na podstawowej a i tak miałam w pewnym stopniu rozszerzoną -.- a jak się dowiedziałam, że mój kolega chce byśmy w trzeciej klasie mieli dodatkowe godziny fizyki to myślałam, że szlag mnie trafi xd. i ostatecznie wybraliśmy matmę, bo po pierwsze chcieliśmy żeby było sprawiedliwe; nie wszyscy będą zdawać biologię i nie wszyscy będą zdawać chemię, a matmę będzie musiał każdy ;p a po drugie właśnie na medycynę teraz dość często matematyka się teraz liczy zamiast fiz ;d]

Spencer pisze...

[Zazdroszczę! *,* a jakiej rasy? ;)]

Niemal dygocząc z podekscytowania nerwowo wierciła się na krześle, uważnie go obserwując, chcąc wyłapać najdrobniejsze zmiany w jego twarzy, które pomogłyby jej rozszyfrować co o tym myśli. Z wolna zaczynała żałować, że na niego patrzyła, ale już nie potrafiła odwrócić wzroku, wpatrując się w niego jak zahipnotyzowana, równocześnie czując jak z każdym skurczem jego mięśni jej entuzjazm maleje. Zwieńczeniem wszystkiego było jego puste spojrzenie, które niemal zwaliło ją z taboretu. Nieco przygaszona zagryzła dolną wargę.
Nim tu przyszła wyobrażała sobie jak zareaguje na jej hm, propozycje. Była pewna, że przewidziała wszystkie możliwe scenariusze - od tych najokrutniejszych po te najpiękniejsze. Ale te słowa które padły z jego ust, zaskoczyły ją. Na chwilę wprawiły w osłupienie, bo czegoś takiego się nie spodziewała. Jak mógł pomyśleć, że pogodziła się z tym, że go straci? I to w ciągu jednej nocy? Istne szaleństwo!
- Zrozumie jeśli nie będziesz chciał wziąć w tym udziału. - Zaczęła powoli, zastanawiając się jak odpowiednio dobrać słowa. Tak, brała pod uwagę fakt, że może odmówić, przecież takie badania klinicznie ciągną za sobą wiele konsekwencji. Niestety nie zawsze pozytywnych.
- Wiem, że jest ryzyko. I nie chcę Cię do niczego zmuszać. Chcę po prostu byś to przemyślał i zrobił to co uważasz za słuszne. - Dokończyła, z ulgą dostrzegając łagodność w jego spojrzeniu. Nie spodobało jej się to nieme wyzwanie, więc cieszyła się, że ta iskra wojowniczości szybko zniknęła. Ścisnęła go za rękę uśmiechając się leciutko.
- I nie, nie pogodziłam się. Leo, ja nie wiem czy w ogóle kiedyś się z tym pogodzę! Ale uszanuje każdą Twoją decyzję. - Dodała, po chwili zastanowienia. - Po prostu przemyśl to. - Ponownie poprosiła, po czym postanowiła zmienić temat. Nie chciała go dręczyć. Nie chciała naciskać.
- Rozmawiałeś już z lekarzem? Kiedy będziesz mógł wrócić do domu? - Spytała, znowu uśmiechając się szeroko, tak jak przedtem. Ona także bardzo żałowała, że nie spędziła tej nocy razem z nim. Nie mogła doczekać się aż zabierze go do mieszkania i znowu zaśnie przy jego boku. - Tęsknie. - Wymruczała, sięgając wolną dłonią do jego gładkiego policzka.

[Ano racja. Aczkolwiek mnie to nie dotyczy ;p. ja się tam na medycynę nie wybieram i z tego co mi wiadomo tylko jedne mój kolega ma to na razie w planach z mojej kl ;p ]

Spencer pisze...

[;o też będę miała kiedyś labladora, jak już będę miała domek z ogromnym ogrodem, żeby mógł sobie swobodnie biegać ;)]

Spencer miała multum wątpliwości. Prawie całą noc spędziła ślęcząc nad komputerem. Kilkadziesiąt razy przeczytała tekst, którego kopia aktualnie spoczywała w dłoniach Leo. Treść tak wyrył się jej w pamięci, że teraz mogłaby niejeden już fragment zacytować. Najbardziej przerażały ją komplikacje, które mogły wystąpić w trakcie leczenia. Wiedziała, że ukochany już dużo wycierpiał i nie chciała skazywać go na kolejne męczarnie. Więc dlaczego postanowiła mu to pokazać? Bo pomimo tak wielu negatywów, tak wielu niepowodzeń w leczeniu, był jakiś odsetek ludzi, którzy wyzdrowieli. Spencer idealnie pamiętała pozytywne komentarze osób, którym badania kliniczne przyniosły zamierzony skutek. Pisali jacy teraz są szczęśliwi, jak pozakładali rodziny.. W głowie brunetki znowu pojawiła się wizja, która kiedyś tak często ją nawiedzała - ona, Leo i ich dzieci. Na wierzch wypłynął sen z Londynu. Dzieciaczki w ogórku, ona z ukochanym na tarasie. Szczęśliwi i zdrowi - mogło być coś piękniejszego? I to wszystko sprawiło, że przyszła tu z tymi papierami, że mu je pokazała. Musiała mu powiedzieć, że jest jeszcze szansa. Jeśli postanowi jej nie wykorzystać.. Będzie musiała się z tym pogodzić. Rozumiała, że może nie podjąć się leczenia. W końcu większość kończyła się klęską, prawda? Sama też nie potrafiła postawić się na jego miejscu. Cóż.. Decyzja należała tylko i wyłącznie do niego.
Ale mimo wszystko ona już naiwnie, jak mała dziewczyna wierzyła, że oni będą tymi szczęśliwcami. Znowu miała nadzieje, która może nie niwelowała strachu, nie powodowała, że Spencer zapominała o czarnych scenariuszach.. Ale sprawiała, że znowu się uśmiechała.
- Już się nie mogę doczekać. - Wymamrotała, przypominając sobie jak bardzo tęskniła za nim zasypiając w jego łóżku wtulona w zagłówek. Dopiero wtedy zdała sobie sprawę jak bardzo przyzwyczaiła się do zasypiania przy jego boku. Brakowało jej ciepła, bliskości, pieszczot Leo. Puste miejsce obok przyprawiało ją o nieprzyjemny dreszcz i niepokojące kucie w okolicach serca.

[mhm ;)]

Spencer pisze...

[łahaha, taa. ale to w dalekiej przyszłości! na razie trzeba się bawić, zwiedzać świat, potem będę się tak właśnie ustatkowywać. Może ;d]

Zacisnęła wargi w cienką kreskę i mrużąc lekko oczy, w zamyśleniu gładziła Leo po wierzchu dłoni. Miała świadomość, że odpowiedź na to pytanie wiele znaczy dla ukochanego. Pierwsze co cisnęło jej się na usta to "nie wiem" ale wiedziała, że to go nie usatysfakcjonuje. Poza tym była mu winna jakieś konkrety, bo gdyby nie ona, gdyby mu nie podsunęła tych świstków papieru, nie byłoby tej rozmowy. Nie byłoby tego pytania.
Czy uważała to za zły pomysł? Gdyby tak było nie podzieliłaby się nim z ukochanym, ale także nie uważała go za genialny, bo był niesamowicie ryzykowany.
- Myślę, że to Twoja ostatnia szansa. Chyba warto ją wykorzystać. Ale.. - Urwała, zagryzając dolną wargę. Nie wiedziała jak podzielić się z Leo tym, co ją dręczyło. - Obiecaj, że dobrze to przemyślisz. Że nie zrobisz tego tylko dla mnie.. Bo wystarczy, że byłam pomysłodawcą. Już wiem, że się znienawidzę, jeśli coś pójdzie nie tak, jeśli skażę cię na kolejną dawkę cierpienia. Ale znowu jeśli to się uda.. - Przerwała, nie potrafiąc już odpowiednio dobrać słów. Bała się, że jeśli to wszystko się nie uda, Leo będzie miał do niej żal. Że wycieńczony, po nieudanym leczeniu będzie ją o to wszystko obwiniał..

Unknown pisze...

[Może niech znają się trochę lepiej niż współpracownicy, ale niezbyt mocno]
Valentina wzruszyła tylko ramionami, znała Leo o tyle, o ile więc w niektórych sytuacjach mogła tylko zgadywać. Na szczęście nie w tej. Mężczyzna, który z reguły unika formalnych spotkań, wielkich przyjęć i wystawnych bankietów, pojawia się w tej oto scenerii? To samo w sobie było dość podejrzane, każda osoba na miejscu Val mogłaby poczuć się zadziwiona. Z drugiej strony było to dla niej przyjemne, że wreszcie miała okazję spotkać na miejscu kogoś, kogo darzyła dozą sympatii. Większość ludzi znajdujących się w tym pomieszczeniu zajmowałaby czołowe miejsca na jej czarnej liście, głównie dlatego że byli fałszywi i obłudni. To z kolei zawsze odstraszało i irytowało Val. Leo taki nie był, albo nie dał się poznać od tej strony. Jednak widać było po nim, że sam nie do końca czuje się dobrze w tym miejscu.
- Znam Cie na tyle dobrze, na ile sam pozwoliłeś się poznać – stwierdziła wymijająco – W każdym razie coś knujesz, tyle wiem.

Spencer pisze...

[No coo. xd
Uuu, przypadkowe spotkanie? ;> ja zawsze mam racje!;d]

Uniosła lekko brwi słysząc ostatnie pytanie. Chociaż nie powiedział jej tego wprost była pewna, że podjął już decyzje. Była też pewna, że w dużym stopniu zaważyła jej wcześniejsza odpowiedź. Powoli, skinęła głową, na znak, że i z tym faktem się zapoznała nim jednak udzieliła mu tej informacji musiała wyrzucić z siebie dręczące ją myśli i słowa.
Pamiętała - żadnych kłamstw, tak?
- Jeśli to się nie uda, będziesz miał do mnie żal? - Zapytała wręcz nieśmiało zerkając w jego oczy. Wiedziała, że zaprzeczy, bo ten Leo, który tutaj leżał przed nią by tego nie zrobił. Nie obwiniałby jej. Jednak człowiek wyczerpany, sfrustrowany kolejnym niepowodzeniem mógł mieć pretensje.
Nauczyła się brać pod uwagę wszystkie ewentualności.
- Przyjmują po jakimś tygodniu od zgłoszenia. Muszą wcześniej zapoznać się z historią choroby no i sami też muszą jakieś wykonać. - Mruknęła, nie mogąc znieść ciszy, który nagle zapanowała. Już zaczęła żałować, że w ogóle o to zapytała.. No i po co? Mogła zachować te wątpliwości dla siebie! Z drugiej jednak strony wiedziała, że takie drobne coś może ostatecznie ponownie wywołać kłótnie. Kłótnie, którą raz już przeżyli i która boleśnie wyryła się w jej pamięci. Nie miała ochoty na powtórkę z rozrywki.

Ann Hershel pisze...

Wchodząc w wir pracy, zamknęła na klucz drzwi do rzeczywistego świata i odłączyła się całkowicie. Prawie jak jej własny Matrix. Wczytujac się w tekst, nie zareagowała na włączenie się systemu. Uznała, że może, a nawet powinna przeczytać tekst przed przepisaniem go do edytora, żeby nie wklepywac bezsensownie literek, a wiedzieć, co się pisze.
Zawsze dziwiło ja, że po przeczytaniu jakkolwiek dobrych tekstu do gazety, nie odbierała najzupełniej żadnych emocji. Chyba tylko felietony budziły w niej śmiech, bo nie rozumiała sensu pisania ,,dla siebie, żeby ludzie czytali", a nie dostając przy tym jakiejkolwiek recenzji, poszanowania przez czytelników, czy też wzbudzeniu jakiegoś działania pod wpływem przeczytanej pracy.
Odsuwając od siebie wszystkie te myśli, otworzyła edytor tekstów i ponownie czytając pierwsze zdanie, zaczęła przepisywać całość. Oddźwięk jej pracy dało się słyszeć cichym stukaniem klawiatury.

Spencer pisze...

Uśmiechnęła się krzywo - wiedziała, że taką właśnie odpowiedź usłyszy. I mimo iż powinna poczuć choć ciut ulgi, niczego takiego nie doznała. Westchnęła więc cicho i przymknąwszy oczy postanowiła to wszystko na razie zepchnąć na dalszy plan; obawy, lęk. Powinna cieszyć się z kolejnej szansy danej przez los, czyż nie? Jednak złośliwe coś w jej głowie ciągle kazało jej się bać, ciągle podsuwało jej nowe scenariusze, coraz bardziej okrutne. Mimowolnie je analizowała. Dyskretnie szczypnęła się w dłoń by odgonić od siebie ciemne macki, by nie dać im się porwać w otchłań ponurych rozmyślań. Bądź szczęśliwa, nie martw się na zapas - odezwał się cichy, łagodny głosik w jej łepetynce. Gdy nareszcie rozchyliła powieki, w jej zielonych oczach czaiła się nieodgadniona iskierka, a na ustach błąkał się delikatny uśmiech.
Wszak jednak jego pytanie najnormalniej ją zdumiało. Brwi powędrowały jej do góry, wargi nieco się rozchyliły w geście zdumienia.
- Jesteś pewien? Może potrzebujesz jeszcze trochę czasu? - Przyjrzała mu się uważnie, bo choć wiedziała, że decyzja z jego strony zapadła w momencie, gdy ona wygłosiła swoją opinię to.. To była pewna, że trochę to odwlecze w czasie. Że będzie chciał z tym trochę poczekać przynajmniej do wyjścia ze szpitala.

[A co dopiero teraz mi zaczniesz wierzyć?! ;o no wiesz coo.. xd
Umówiła się z nim czy coś? :D]

Spencer pisze...

Już otwierała wargi, by po raz kolejny zapytać czy jest pewien swojej decyzji, jednak jego ostatnie słowa sprawiły, że natychmiast zamknęła usta. Przez dłuższą chwile po prostu przyglądała mu się, analizując, wręcz przewiercając go spojrzeniem na wylot. Nie dostrzegając u niego żadnych oznak niepokoju, lęku czy czegokolwiek takiego z wahaniem sięgnęła po torebkę, a następnie wydobyła z niej komórkę. Zagarnęła z brzegu łóżka stosik kartek, który przyniosła dla Leo i zaczęła wertować je poszukując tej odpowiedniej. Tej na której zapisane było jak zgłosić się do kliniki.
- O jest. - Mruknęła bardziej do siebie niż do niego. Wystukała szereg cyfr na klawiaturze, a potem lekko drżącym kciukiem nacisnęła zieloną słuchawkę. Przyłożyła sprzęt do ucha i nagle sobie o czymś przypominając zerwała się z taboretu niczym poparzona. Przecież na OIOMie nie wolno używać telefonu! Czym prędzej opuściła pomieszczenie, posyłając w stronę ukochanego lekki uśmiech.

- Załatwione. - Odezwała się, gdy ponownie przekroczyła próg sali. - Mamy się zgłosić, gdy tylko wypiszą Cię ze szpitala. - Dodała, zakładając za ucho zagubione kosmyki włosów. Jej oczy znacznie pojaśniały przez podekscytowanie i jeszcze nieco nieśmiałą nutkę radości. Znowu zaczęła wierzyć, że to wszystko może się udać! Nie zastanawiając się długo, pokonała dzielącą ją odległość od Leo, po czym przysiadła na skraju jego łóżka. Uśmiechając się delikatnie splotła ich dłonie razem.

[ohoho! ;d. no to fajnie! liczę na to, że potem zdasz mi relacje z ogniska ;d]

Spencer pisze...

Uniosła lekko brew, nie rozumiejąc jego pierwszych słów. Jakie plany? Nie miała pojęcia o czym mówi, jednak dzięki kolejnej części wypowiedzi wszystko stało się jasne. Najpierw zamarła, a chwilę potem zerwała się na równe nogi patrząc na ukochanego z niedowierzaniem.
- Chcesz się wypisać na życzenie?! - Wykrztusiła otwierając oczy jeszcze szerzej ze zdumienia w które ją wprawił. Jakiś czas po prostu stała rozchylając i zmykając usta jakby chciała coś powiedzieć, ale ostatecznie dochodziła do wniosku, że nic nie jest wystarczająco dobre. Po prostu brakowało jej odpowiednich słów.
- Oszalałeś. - Wymamrotała w końcu, a niedowierzanie ciągle malowało się na jej twarzy. Zniknęła nutka radości i podekscytowania, a pozostał tylko szok i zaskoczenie. Jak może być taki nieodpowiedzialny?
- Dobrze wiesz, że to głupie. Dobrze wiesz, że potrzebujesz jeszcze fachowej opieki. - Oderwała od niego wzrok przenosząc go na drzwi, za którymi czaił się lekarz. Niecierpliwie spoglądał w ich stronę. - On się na to tak po prostu zgodził? Te papiery w jego ręku to wypis? - Znów wbiła spojrzenie w ukochanego, patrząc na niego z góry, głową wskazując na onkologa. Zdumienia z wolna zaczynało ustępować miejsca irytacji i frustracji. Czy to wszystko co się wydarzyło niczego go nie nauczyło?!

[ ;)
krótko mi to wyszło, ale mówi się trudno ;p siostrzenica krzyczy na cały dom i nie daje mi się skupić -.-]

Spencer pisze...

No i się doczekał; Spencer skrzyżowała ręce na wysokości piersi, usta zacisnęła w wąską linie i nieznacznie zmrużyła oczy z niezadowoleniem - typowa postawa brunetki, gdy budziła się w niej upartość i zawziętość. Na moment wbiła spojrzenie w taboret jednak nadal tkwiła na swoim miejscu nie zamierzając siadać - była po prostu zbyt wzburzona. Wszystko to jednak z wolna zaczęła ustępować, gdy usłyszała dalsze jego słowa, które ją rozczuliły. Boże, przecież ona też tego chciała! Chciała by wrócił do domu, chciała zasypiać w jego ramionach! Przecież ostatnio o niczym innym nie marzyła! I chociaż wiedziała, że to nieodpowiedzialne już miała się zgodzić, przecież ona też się nim dobrze zajmie, prawda? Będzie się nim opiekować lepiej niż wszystkie pielęgniarki razem wzięte. No i przede wszystkim wiedziała, a raczej miała nadzieje, że u siebie Leo szybciej odzyska siły. Jednak nie zdążyła wykonać żadnego ruchu, aby wyrazić swoje poparcie, bo ukochany kontynuował swoją wypowiedź, co znowu rozjuszyło jej cichnącą frustracje.
- Problem? Uważasz, że jesteś dla mnie problemem? - Sapnęła gniewnie, posyłając mu po raz kolejny niedowierzające spojrzenie. Może i to wszystko nad interpretowała, ale sfrustrowana Spencer już tak miała.. Odwróciła wzrok przed jego spojrzeniem w stylu "wiesz, że tego chcesz". Bo tak, chciała. Ludzie, o niczym innym nie marzyła! Ale.. rozbudzona upartość nie chciała pozwolić jej ułatwić mu sprawy.
- Co lekarz na to? Zresztą nieważne. I tak zrobisz jak uważasz. - Mruknęła, podchodząc do okna i opierając się tyłem o parapet wbiła spojrzenie w bliżej nieokreślony punkt sali. Jakaś część niej - ta niezawzięta chciała mu powiedzieć, że może to i dobra decyzja. Że ona się nim zajmie, zaopiekuję.. Ale buntownicza cząstka kazała tkwić przy swoim i nie odzywać się już więcej. Powoli zaczynała zdawać sobie sprawę jak głupio postępuje, ale póki co nie potrafiła inaczej.

Spencer pisze...

- Nie jesteś dla mnie problemem. Nigdy nie byłeś i nigdy nie będziesz. - Odparowała nerwowo, niemal agresywnie odgarniając z twarzy niesforny kosmyk włosów. Ręce zaczynały jej lekko dygotać z narastającej irytacji, dlatego mocno zacisnęła na na splecionych dłoniach, boleśnie wbijając paznokcie w skórkę. Nadal w głowie jej się nie mieściło, że mógł tak pomyśleć - że jest dla nie ciężarem. Przymknęła na parę sekund powieki starając się jakoś uspokoić. Wszak kolejne jego słowa ponownie podsyciły jej frustracje, która znowu rozszalała się w jej żyłach. Posłała mu spojrzenie pełne goryczy.
- Przepraszam, że nie wyglądałam jak panna z okładki magazynu o modzie. Wiesz, jak człowiek się o kogoś martwi to ma w dalekim poważaniu jak wygląda. - Syknęła, gniewnie mrużąc oczy. Wiedziała, że ostatnio nie prezentowała się zbyt.. okazale. Idealnie pamiętała odbicie, które ujrzała w mieszkaniu, jak ledwo siebie poznała. Ale przecież to nie była jej wina! Co mogła na to poradzić, że strach o życie ukochanego spędzał jej sen z powiek? Nie dawał jeść, normalnie funkcjonować? A to wszystko odbijało się na wyglądzie zewnętrznym, ale i nie tylko. Tak czy siak dobrze wiedziała, że dla Leo musiało być bolesne oglądać ją w takim stanie. W tym jednak momencie nie miała już siły się tym zamartwiać.
Kątem oka przyuważyła lekarza, który niecierpliwie deptał pod drzwiami i który ostatkiem sił powstrzymywał się przed wparowaniem do sali - w końcu też miał swoje obowiązku.
- Nie zabierajmy panu więcej drogocennego czasu. - Mruknęła kierując się w stronę drzwi do sali. Nim jednak nacisnęła klamkę odwróciła się jeszcze na chwilę w stronę ukochanego.
- Aha, i dobrze wiedzieć, że ja byłabym dla Ciebie problemem gdyby role były odwrócone. - Rzuciła siląc się na beznamiętny ton. Uśmiechnęła się gorzko, po czym zaprosiła onkologa do pomieszczenia, przepraszając, że musiał tyle czekać. Pozostała na swoim miejscu, obok uchylonych drzwi, jakby zastanawiając się czy opuścić salę. Nie zrobiła tego jednak, ostatecznie ponownie krzyżując ręce i wbijając spojrzenie w lekarza, ewidentnie unikając wzroku ukochanego.

[No i znowu prawie dodałam komentarz u siebie pod kartą! xd]

Unknown pisze...

Racja, Spencer rozważała możliwość opuszczenia sali. Ale dobrze wiedziała jak ten gest zostanie odebrany przez Leo. A nie chciała zadawać mu kolejnego ciosu. Zresztą przecież ona nigdy nie miała zamiaru go zranić! Ale boleśnie uświadomiła sobie, że po raz kolejny to zrobiła.
Słowa ranią bardziej niż czyny.
Tym razem wściekła już na siebie, zatrzasnęła drzwi za lekarzem, który mamrocząc coś cicho pod nosem o niezdecydowaniu ludzi i marnowaniu jego drogocennego czasu wyszedł z sali. Gwałtownie podeszła do okna, a jej ręka zachwiała się w powietrzu. Chciała je uchylić, zaczerpnąć świeżego powietrza. Nagle zaczęła zazdrościć Leo, że ma tą są swoją maskę tlenową. Jej samej wydawało się, że powietrze z trudem przenika do jej płuc. Ostatecznie zrezygnowana opuściła dłoń na parapet zaciskając ją w pięść.
- Masz racje, nie rozumiem. - Szepnęła nie odwracając się w jego stronę. Lekko drżącą ręką odsunęła żaluzję. Tylko mały kawałek, żeby móc zobaczyć co dzieje się zza oknem. Przywitała ją typowa angielska pogoda. Skrzywiła się nieznacznie, czując niemiły uścisk w żołądku, który nie miał nic wspólnego z zachmurzonym niebem zwiastującym deszcz. Po prostu mimo wszystko była pewna, że w tym momencie będzie pomagała Leo zbierać się do wyjścia. Że zabierze go do domu. A najgorsze było to, że wiedziała, że to tylko i wyłącznie jej wina, że jednak postanowił tu zostać.
Cisza nagle stała się dla niej nieznośna. Słyszalny był jedynie cichy pomruk aparatury, który nagle zaczął ją niemiłosiernie wkurzać.
- Więc wytłumacz mi. - Powiedziała niemal z jękiem. Zamaszystym ruchem zasłoniła z powrotem rolety i odwróciła się w stronę Leo.

[A ja właśnie spieprzyłam coś z moją kartą xd. Chciała trochę pozmieniać układ zdjęć i przez to wszystko zrobiły się jakieś gigantycznie odstępy, których nie jestem w stanie usunąć xd]

Unknown pisze...

Kto by pomyślał, że w dwa dania, osiem słów mogą zadać aż taki ból? Nieopisany, niewyobrażalny. Wiedziała, że zawsze mieli problemy z komunikacją, przecież właśnie przez to wynikało tak wiele kłótni. Bo nie potrafili się porozumieć. Ale zawsze starali. A teraz? Jak chciał być z nią skoro nie chciał z nią rozmawiać o tych bardzo ważnych sprawach?
Może to i dobrze, że na nią nie patrzył. Przynajmniej nie widział jej nieopisanego cierpienia rysującego się we wszystkim - w jej postawie, w jej twarzy, a przede wszystkim w jej oczach. Poczuła się jakby co najmniej kazał jej wyjść i nie wracać. Gardło ścisnęło jej się boleśnie.
- Mam parę spraw do załatwienia, zajrzę potem. - Zdołała wykrztusić nim biegiem opuściła salę.
Nie dowierzała, że to wszystko się dzieje naprawdę, że naprawdę to powiedział. Jakby się poddał.. Jakby zamierzał z niej zrezygnować, a to wszystko było dla niej nie do zniesienia. Myśl, że może ją zostawić, bo przecież bo co być z kimś z kim nie potrafi się rozmawiać? Może potrzebował kogoś innego? Ta myśl przecięła jej boleśnie głowę, że omal nie jęknęła z bólu.
Biegła, wpadła na ludzi, płakała aż nareszcie dodarła do swojego samochodu. Jakiś czas męczyła się z otwarciem drzwi; jej drżące ręce nie potrafiły trafić w dziurkę na kluczyk. Jednak gdy wreszcie odblokowała zamek niemal z ulgą wślizgnęła się na siedzenie kierowcy.
Z piskiem opon odjechała ze szpitalnego parkingu. Drżąca, zrozpaczona, z z zamglonymi oczyma.

[W sensie Charliego Winstona? ;p Ja go w sumie nie widzę jako Leośka, za bardzo przyzwyczaiłam się już chyba do pana ze zdjęć, które masz od początku.. Aczkolwiek nie wiem, zrób jak uważasz ;d
Cieszę się, że się podoba ;p
I wgl tak sobie teraz pomyślałam, czy nie zrobić tak żeby Spencer miała wypadek, ale to już trochę zbyt naciągane i kiczowate by było, nie? xd]

Unknown pisze...

Jechała przed siebie. Po prostu pędziła jezdnią nawet nie zdając sobie sprawy gdzie zmierza. Zatrzymała się dopiero gdzieś za obrzeżem miasta, niedaleko niewielkiego lasu. Gwałtownie szarpnęła za klamkę i otworzyła drzwi. Uderzyło w nią rześkie powietrze wypełnione słodkim zapachem drzew i wilgotnej ziemi po deszczu. Pochyliła się w stronę schowka i wygrzebała z niego paczkę papierosów. Dawno nie paliła. Nigdy zresztą też nie była nałogowym palaczem. Zwyczajnie czasem w życiu były takie chwile, że szlug wydawał się najlepszym lekarstwem. Nieporadnie wygrzebała się z bmw; ciągle drżała, oczy piekły ją niemiłosiernie od wypłakanych łez, w głowie wciąż tłukły się słowa ukochanego rozrywając jej serce na strzępki.
Rozejrzała się po okolicy. Zdawało się, że w promieniu kilkunastu kilometrów nie ma tutaj żywej duszy, oczywiście poza zwierzyną leśną i ludźmi, którzy podróżowali ulicą znajdującą się za jej plecami. Urywany szum samochodów, trele ptaków przyjemnie pieściły jej uszy, nieco ją uspokajając. Oparła się o maskę bmw, równocześnie z dna torebki wygrzebując zapalniczkę. Trochę namęczyła się nim w końcu odpaliła papierosa, wciąż drżące ręce nie chciały z nią współpracować.
Z lubością zaciągnęła się trującym dymem pozwalając mu spokojnie wypełnić płuca. Pozostawiła go tam na chwilę, żeby spokojnie się po nich rozprzestrzenił, a potem cicho wzdychając wypuściła go, obserwując jak jak unosi się w powietrzu.

Gdy wracała czuła rwącą chęć do natychmiastowego powrotu do szpitala. Miała cichą, niemal nieśmiałą nadzieje, że gdy tylko stanie w drzwiach sali Leo, on odwoła wszystko co powiedział. Może nawet przeprosi i z nią porozmawia niczego innego bardziej nie pragnęła. Wiedziała jednak, że musi pierw pojechać do domu, przebrać się i umyć. Miała świadomość, że śmierdzi papierosami na kilometr. Wypaliła niemal całą paczkę!
Gładko zaparkowała pod kamienicą Leo.
Pokonała schody przeskakując po dwa stopnie starając skupić się na wspaniałym obrazie lasu, który jeszcze niedawno podziwiała. Który tak ją uspokoił. Jednak im bliżej była mieszkania ukochanego, ból budził się w niej coraz bardziej i bardziej. Nagle pomyślała, że może Leo nie życzyłby sobie by więcej przekraczała próg jego domu. Może będzie chciał by się wyprowadziła? Może najnormalniej ją po tym wszystkim rzuci?
`Nie bądź głupia Spencer. To zwykła kłótnia. Jeszcze wszystko można naprawić` pomyślała. Ale jego słowa tak boleśnie wyryły jej się w głowie..
Pchnęła drzwi od mieszkania Leo.

Odświeżona, w czystych ubraniach dosłownie pędziła w stronę szpitala. Jej strach rosną z każdą sekundą; a co jeśli nie będzie chciał mnie już widzieć? Mimo wszystko nie mogła pogodzić się z myślą, że ją porzuci. Ale to wrażenie jakoś nie mogło jej opuścić; przecież nie potrafi z nią rozmawiać i nawet nie chce próbować.. Więc jak? Jak mógł być z nią?
Zatrzymała się na czerwonym świetle. Nerwowo postukując w kierownicę czekała aż zmieni się na zielone. I gdy to nastąpiło.. Wszystko jakoś potoczyło się szybko; nacisnęła pedał gazu i ruszyła z miejsca, w tym samym momencie rozbrzęczał się jej telefon więc sięgnęła do torebki, nagle przed maskę wyskoczył jej jakiś spóźniony przechodni, zauważyła go kątem oka. Spanikowana gwałtownie skręciła w kierownicą, auto wpadło w poślizg. Ostatnie co zapamiętała to to jak uderza w jakiś słup, jej pasy bezpieczeństwa napinają się, boleśnie wrzynają w skórę, głowa bezwładnie uderza w kierownicę. A potem otacza ją błoga ciemność, niwelując palący ból.. Ostatnie co słyszała? Trzask z tyłu samochodu, jakby drugie auto w nią uderzyło, a potem był już tylko pisk, trąbienie, zgiełk..

[Boże pewnie, wyszło okropnie, ale oglądam mecz i jakoś mi tak wyszło.. xd
O właśnie, przypomniałaś mi, że miałam dodać ogólnie do KP że S jest z L ;d. A zdjęcia spoko podsyłaj, w razie w sama mogę Ci też jakieś podesłać, bo generalnie obracać się trochę w świecie grafiki; sama zajmuję się komputerową, poza tym mam tumblr założonego także obrazki też mam obczajone ;p.
Spoko, nie będzie to nic poważnego ;d]

Unknown pisze...

[ahaha no i literówki.. racja xd wolę tego nawet już nie czytać, bo boję się pomyśleć ile ich tutaj jest ..;xx xd]

Spencer pisze...

[Ej mega te zdjęcia! Bosz, to pod prysznicem *,* awww.
no i się nie dziwię, że nie czekałaś ;p. ja dopiero co do domu wróciłam cała przemoknięta -.- pewnie będę chora znając moje szczęście ;)
i jakiego faceta? ;p]

Rozbudziło ją złośliwe pikanie maszyny, a może jednak niemiłosierny ból głowy? Ach, chyba jedno i drugie. Nie miała pojęcia skąd wzięło się to przeklęte dudnienie w głowie, przecież nic się nie stało! No i ten cholerny szum aparatury strasznie ją wkurzał i tylko pogarszał postukiwanie w czaszce. Ale zaraz, zaraz! Gdzie ona słyszała takie odgłosy? Och tak. W sali Leo. Czyżby znowu zasnęła przy jego łóżku? Ale dlaczego niby miała by ją tak strasznie boleć głowa? Dlaczego czuła takie dziwne mrowienie w nogach? Dlaczego nie mogła się ruszyć? Dlaczego nie mogła otworzyć oczu?! Tego się już nie dowiedziała, bo znowu zapadła w ciemność.

Gdy znowu powróciła jej świadomość, nie miała problemów z przypomnieniem sobie faktów. Kłótnia z Leo, potem wyjazd za miasto, wypalenie paczki papierosów, powrót do mieszkania, prysznic i jazda do szpitala. Wypadek.
Błyskawicznie otwarła oczy. Czuła jak jej dłoń podpięta do jakiś maszyn zaczyna dziko drżeć. Rozbieganym spojrzeniem lustrowała pomieszczenie, gdy nagle do sali ktoś wszedł. Poczuła rwącą tęsknotę i nadzieje, że ten kto przekracza próg pomieszczenia to jej ukochany. Niestety to nie był on. Był to mężczyzna w średnim wieku, z zarostem, w lekarskim kitlu. Spencer zdusiła jęk zawodu.
- Nareszcie się pani obudziła. - Mruknął, pochylając się nad nią. Rozszerzył jej oczy i sprawdził czy źrenice reagują na światło. Brunetka pragnęła tylko by zabrał tą pieprzoną latarkę. Przecież to raziło do cholery!
- Jak się pani nazywa? - Spytał sięgając po jej kartę zawieszoną na łóżku.
- Spencer Hoult.. - Powiedziała, ze zdziwieniem słysząc swój chropowaty głos. Gardło ją nieprzyjemnie zapiekło, ale równocześnie uświadomiła sobie, że ból w boku, w głowie zniknął. Spokojnie odpowiadała na serię standardowych pytań; ile ma lat, skąd jest, jaki mamy rok, miesiąc, kto jest prezydentem. Na każde odpowiedziała bez wahania, tylko przy miesiącu nieco się zawahała. Lekarz rozmawiał z nią równocześnie ją badając.
- Pamięta pani kim jest Leo? - Zapytał nagle. Spencer spojrzała na niego zaskoczona. Skąd on o nim wiedział?
- Tak, to mój chłopak. - Wymamrotała mrużąc lekko oczy.
- Tak myślałem, tak myślałem. Ciągle go pani wołała. - Odparł, w sumie bardziej do siebie niż do niej. Wtedy też przypomniała sobie jeszcze jeden istotny fakt z wypadku; nie był to ani ostatni widok, ani ostatni dźwięk,a ostatnia myśl `Leo`. Zapragnęła go zobaczyć jeszcze bardziej niż wcześniej. Wszak musiała jeszcze wysłuchać paplaniny lekarza. Dowiedziała się z niej, że ma wstrząśnienie mózgu i dwa złamane żebra, które niemal cudem nie przebiły jej płuca. Poza tym seria drobnych rozcięć i siniaków - standard. Okazało się też, że miała ogromne szczęście; poduszki powietrze zadziałały, a mini van który w nią potem uderzył trafił w tył, od strony pasażerów.
Wreszcie lekarz zostawił ją samą. Nie zdążyła zapytać kiedy ją wypiszą, kiedy będzie mogła zobaczyć się z Roughem. Zacisnęła mocno usta i zdała sobie sprawę, że ma rozciętą dolną wargę. Skrzywiła się nieznacznie, gdy poczuła metaliczny posmak krwi. Poza tym nie czuła nic. Mogła się poruszyć, ale poza tym naprawdę nie czuła kompletnie nic. Najwidoczniej zafundowali jej bardzo silne środki przeciwbólowe.
Wyrwało jej się ciche westchnienie i w tym samym momencie ponownie usłyszała skrzypnięcie drzwi. Tym razem był to ktoś na kogo tak długo czekała. Zaczynała wątpić czy w ogóle go zobaczyć, czy ktoś poinformował go o jej stanie. I nagle zdała sobie sprawę, że może lepiej dla niego by było gdyby nie widział jej w takim położeniu? Ale było już za późno..

Unknown pisze...

[znów o sobie przypominam, tak profilaktycznie ;) ]

Spencer pisze...

[A weź to u mnie cały dzień była taka duchota, słońce tak grzało, a wieczorem lunął deszcz -.-' Dzisiaj zapowiada się to samo.. ;x
Ahaa! Trochę nie ogarnęłam z początku xd]

Nie chciała by ją taką widział. Słabą, bezsilną, poturbowaną. To przecież ona miała być ostoją! To on był tym który potrzebował opieki i wsparcia. I zamiast swoją siłą dodawać mu otuchy, teraz leżała na łóżku, jedynie go martwiąc. A tego nie chciała robić. Nigdy nie chciała być problemem. Uważała też,że w jego stanie nie powinni go tu przywozić. Przecież oglądanie jej w takim położeniu na pewno nie było dla niego łatwe. Ale mimo wszystko cieszyła się, że go widzi. Że jest przy niej. Z początku zdziwiło ją, jak nieśmiało sięga do jej dłoni, ostatecznie jedynie muskając jej skórę. A potem w jej oczach pojawiły się iskierki zrozumienia; czyżby się bał, że go odrzuci? I o ironio, gdy sama tu jechała obawiała się tego samego.
Rozciągnęła usta w uśmiechu nie zważając na piekący ból.
Jedyne co jej się nie podobało to strach w jego oczach. Przecież on nie mógł się teraz denerwować! Przecież nic jej nie jest. Poczuła jak żołądek jej się ściska - teraz wiedziała jak on musiał się czuć oglądając ją w takim stanie, pełną cierpienia i lęku.
Drgnęła chcąc się przekręcić nieco na bok by mieć lepszy widok na ukochanego jednak uniemożliwił jej to odpowiedni brak sił, jakiś dziwny bezwład ciała i lekki ból w żebrach. Westchnęła więc cicho i zachęcająco wyciągnęła do niego dłoń.
- Nie martw się. Tylko trochę się poobijałam.. - Mruknęła siląc się na beztroski ton. - I Leo.. Naprawdę cieszę się, że tu jesteś. - Dodała, znów unosząc kąciki ust w lekkim uśmiechu.

Unknown pisze...

Uśmiechnęła się tylko i kiedy hostessa przechodziła obok nich, kobieta odstawiła swój prawie pusty kieliszek na jej tackę jednocześnie mówiąc, żeby za jakieś dwadzieścia minut przygotowała jej ten sam napój. Nie było szansy, że Valentina przeżyje ten wieczór bez upojenia się przynajmniej do stanu, w którym mogłaby mieć wywalone na tych wszystkich podlizujących się jej ludzi.
- Zdecydowanie tak - odparła zmierzając ku wyjściu, mężczyzna widząc ją od razu podał jej płaszcz, jakby każdy tutaj chciał robić jej za niańkę. Nie mogła jednak narzekać, po pierwsze bo była to ich praca, po drugie bo troszczyli się o nią w taki sposób, że szczerze jej to nie przeszkadzało. Przynoszenie drinków na życzenie, podawanie płaszczy, było do zniesienia, nawet jej się podobało. W dodatku, gdyby nie podano jej płaszcza, pewnie wyszłaby bez niego a właśnie w kieszeni miała swoje papierosy.

Unknown pisze...

[Ej, a ja mimo wczorajszego przemoknięcia do suchej nitki, to nic mi nie jest całe szczęście! ;d]

Wykorzystując moment, w którym ukochany przycisnął jej dłoń do twarzy, zarysowała nieznacznie drżącym kciukiem kształt jego ust. Tak bardzo cieszyła się, że znowu ma go koło siebie! Pamiętała swój irracjonalny lęk, gdy tu zmierzała, że Leo ją odepchnie, że nie będzie chciał jej znać. Że z nią zerwie, porzuci i każe jej się wynosić z jego życia. Zmarszczyła brwi, próbując przypomnieć sobie skąd wzięła się u niej ta obawa i w tym samym momencie jej głowie znów rozbrzmiały jego słowa `Nie potrafię z tobą rozmawiać. Chyba nie będę próbował`. To dziwne, ale zabolały tak samo jak za pierwszym razem. I pojawiała się u niej kolejna obawa, że może jest tu tylko z musu, bo tak wypada.. Ale gdyby tak było, czy aż tak bardzo by cierpiał? A może był po prostu świetnym aktorem?
Poczuła nieprzyjemne kłucie w okolicach serca - nie był to skutek minionego wypadku.
Na jego przeprosiny odpowiedziała z początku jedynie nikłym uśmiechem, potem uświadomiła sobie, że może też powinna przeprosić? Za swój wybuchowy charakter, za to że wybiegła, za słowa, które też go zraniły? Przecież nie była bez winy.
- Też przepraszam. - Wymamrotała, lekceważąc fakt, że z każdym dźwiękiem wydobywającym się z jej ust, odnosiła wrażenie jakby ktoś rozdzierał jej gardło.
- Powinieneś odpoczywać. Mi nic nie jest. Za dwa dni będę znowu zdrowa jak ryba. - Dopowiedziała, a w jej głosie dało słyszeć się nutkę rozbawienia.
Nie chciała wiedzieć go zmartwionego, nie chciała oglądać cierpienia w jego oczach, nie chciała patrzeć jak nieśmiało ją dotyka. Jak mógł pomyśleć, że ona go odepchnie? Gorączkowo zaczęła zastanawiać się nad tym co takiego zrobiła, że w ogóle o takim czymś pomyślał? Przecież, gdy wychodziła powiedziała, że wróci, prawda? Jak mógł zwątpić?

[A teraz spróbuje jakoś ogarnąć moją kartę ;d]

Unknown pisze...

[Nienawidzę blogspota!! -.- znowu mam gigantyczne odstępy -.-' kurwa no. wkurzyłam się :c miałam zrobić jeszcze parę korekt w tekście ale już kurwde nie mam sił i ochoty xd
aha no i jakby jakieś zdjęcie Leośka Ci nie pasowało to pisz ;p]

- Znowu zaczynasz? Przestań. Przestań nazywa siebie problemem. - Rzuciła twardym, niemal ostrym tonem. Znowu chciał wywołać kłótnie? Przecież właśnie od tego wszystko się zaczęła - od tego, że zaczął nazywać siebie samego ciężarem.
- Zresztą, przecież sama teraz jestem kłopotem, prawda? - Jej krzywy uśmiech był niedostrzegalny dzięki chusteczce, która ciągle przesiąkała świeżą krwią. Gdy wreszcie zabrał ją od niej, zwilżyła usta koniuszkiem języka. Z zadowoleniem stwierdziła, że nie wyczuwa już czerwonej cieszy, a jedynie rozcięcie, które powinna powoli zacząć się goić. Uciekła wzrokiem w bok. Chcąc skupić się na czymś innym niż przywoływaniu obrazu oczu ukochanego, pełnych bólu i cierpienia zaczęła analizować swój wypadek. Jak mogła do niego dopuścić?! Wbrew wszelkim stereotypom, ona, jako kobieta zawsze była wyśmienitym kierowcą. Co więc się stało, że nagle przestała nad sobą panować? Gdyby tylko nie sięgała po ten cholerny telefon, gdyby nie była taka roztrzęsiona i zrozpaczona może by do niego nie doszło. Wyhamowałaby w porę i nie byłaby zmuszona wykonywać żadnych innych manewrów, a tak wpadła w poślizg i.. I teraz przez to wszystko musiała leżeć w szpitalu, z obolałym ciałem, ze złamanymi żebrami. Z Leo u boku. Tak bardzo chciała by przestał się o nią zamartwiać! Nieraz zastanawiała się jakby to było gdyby role były odwrócone.. Ale nigdy nie przypuszczała, że właśnie tak będzie - że to on będzie tkwił przy jej łóżko i lękał się o jej zdrowie.
- Ucierpiał ktoś jeszcze w wypadku? - Spytała nagle, przenosząc spojrzenie na Leo. Teoretycznie ta cała kolizja nie była jej winą, w końcu to nie ona wybiegła na ulicę, gdy pierwszeństwo miały samochody, ale.. Ale miała tendencje do brania odpowiedzialności na swoje barki.

Unknown pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Unknown pisze...

[Miałam dodać jeszcze ze dwie animacje ale doszłam do wniosku, że i tak już tego dużo jest xd]

Prychnęła cicho słysząc jego odpowiedź. Jasne, nie była ciężarem. Jakoś trudno było jej w to uwierzyć zważywszy na to, że sam siebie tak nazywał. A skoro miał taki stosunek do siebie.. To jaki mógł mieć do niej? Taki sam. Była dla niego kłopotem i tyle. Nie odezwała się jednak ani słowem. Nie miała ochoty ani sił na kolejną sprzeczkę. Czuła rwący ból w klatce piersiowej związany z atmosferą panującą pomiędzy nią, a ukochanym. Nienawidziła, gdy było tak jak teraz; gdy każde bało się odrzucenia ze strony drugiej osoby, gdy każdy się obwiniał, gdy mieli nie wyjaśnione spawy.. Ale czy to była jej wina? Pewnie po części tak. Zawsze była winna. A przynajmniej zawsze się za taką miała.
- To dobrze. - Mruknęła słysząc odpowiedź na zadane pytanie. Tylko tego by jej brakowało, by ktoś jeszcze ucierpiał z jej głupoty. I tak krzywiła się na samą myśl o rozmowie z policją. Powrót do wypadku wiązał się z powrotem wspomnień do wszystkiego co wydarzyło się przed nim.
Kątem oka ciągle obserwowała Leo. Widziała cierpienie w jego oczach i nie mogła tego znieść. Kucie w okolicy serca ciągle narastało. A gdy zobaczyła jak zerka w stronę drzwi niemal jej zamarło[serce]. Mimo wszystko nie chciała by wychodził. Błyskawicznie przeniosła na niego spojrzenie pełne tęsknoty. Żal ściskał ją za gardło.
- Chcesz wyjść? - Wyrwało jej się pytanie. Miała nadzieje, że dobrze udało jej się zataić nutkę rozpaczy. Tak bardzo chciała żeby zostać.. Ale wiedziała, że jeśli sobie pójdzie wróci na oddział. Do swojego łóżka, gdzie będzie mógł odpocząć, gdzie nie będzie musiał na nią patrzeć. Tak czy siak nie zdołała wykrztusić z siebie ani jednego słowa. Patrzyła na niego wyczekująco. Ledwo zarejestrowała powracające pulsowanie w skroniach.

[Kurde, odpisywanie podczas meczu wiąże się z literówkami.. Z góry przepraszam!]

Unknown pisze...

Przeszedł ją przyjemny dreszcz pod wpływem jego dotyku. Tak dawno nie czuła jego ust na swoim ciele! Wiedziała, że włoski na ciele stanęły jej dęba. W jej głowie pojawiło się wspomnienie z dnia, gdy powrócili z Londynu. Ich gra wstępna kto pierwszy się podda.. Pamiętała, że Leo wykorzystał jej gęsią skórkę jako dowód jak bardzo go pragnie. Uśmiechnęła się lekko, niezbyt szeroko, nie chcąc by ledwo za zaschnięta rana znowu się otworzyła. Chciała by takie beztroskie dni znowu powróciły.
Wolną dłoń wplątała w jego włosy i po prostu delektowała się tą chwilą, spychając na bok wszelkie obawy i lęki. Nawet pulsowanie w skroniach na moment ustąpiła. Jego nieśmiałe pocałunki ją rozczulały, ale równocześnie nieco denerwowały. Dlaczego jest taki niepewny? Krzywiąc się lekko z bólu, zsunęła się nieco w dół na zagłówku, dzięki czemu twarz Leo straciła kontakt z jej ramieniem, a zyskała z obliczem Spencer. Brunetka sięgnęła do jego ust i delikatnie je musnęła, by po chwili złożyć na nich dłuższy pocałunek. Na tyle intensywny, na ile pozwalało jej poturbowane ciało i nieco niewygodna pozycja.
- Spróbuje. - Przytaknęła, bo tak naprawdę nagle zaczęła marzyć tylko o jednym. O błogim, słodkim śnie, który zniweluje powracający ból w żebrach i nieprzyjemnie dudnienie w czaszce. Przymknęła powieki, by zaraz znowu je otworzyć.
- Wiesz, że Cię kocham, prawda? - Mruknęła, zerkając w jego karmelowe oczy. Musiała mu to powiedź. Przypomnieć mu o tym. Jakby te dwa słowa mogły naprawić wszystko. Kocham Cię. Zlepek dziewięciu liter, a tak wiele znaczy.
Kąciki jej ust drgnęły w ostatnim, nikłym uśmiechu, a potem poddała się ogarniającej ją ciemności.

[no, może. ale w sumie po dzisiejszej męczarni z wstawianiem tych zdjęć, nie wiem czy mi się tak szybko zechce ;d
aha, no i jakbyś Ty chciała jakieś zdjęcia czy coś, pisz śmiało, jeszcze mam parę ;p
Ar. wgl nie mogę się napatrzeć na to zdjęcie pod prysznicem xdd

a weź, były 4dni wolnego a ja zamiast się uczyć to albo siedzę na mieście ze znajomymi albo oglądam mecze.. -.- albo odpisuje Tobie! :D Chcę już wakacje!! ^^]

Unknown pisze...

Valentina weszła do budki, w zasadzie pierwszy raz miała okazję być w tym miejscu. Wcześniej bankiety odbywały się często w mniej gustownych miejscach jak ten dworek. Prędzej organizowano tutaj bale, niż zwykłe proste bankiety. Jednocześnie było to całkiem przyjemne miejsce. Na szczęście budka była pusta. Większość osób siedziała w środku i zapijała się szampanem. Val wyjęła z kieszeni płaszcza swoje papierosy i wyciągnęła paczkę w stronę Leo. Nie wiedziała czy mężczyzna będzie miał ochotę na czekoladowe papierosy, ale ostatecznie przez grzeczność wypadało go poczęstować. Ona ilekroć patrzyła na tę paczkę charakterystycznych papierosów miała ochotę się zaśmiać, czuła się trochę jak nastolatka, która chowa się po kątach z czekoladowymi papierosami.
- Czyli co? Przyszedłeś tutaj bez żadnych konkretnych powodów? – znów pojęła temat. Wyjście na papierosy mogło być dobrą wymówką, ale do czasu.

Unknown pisze...

Obudziła się dopiero następnego dnia. Sen miała twardy, energetyczny i spokojny. Nie była w stanie przypomnieć sobie co dokładnie jej się śniło, ale była pewna, że było to coś miłego. Powoli roztworzyła oczy i pierwsze co ujrzała to śnieżnobiały sufit. Z wolna zaczęła rozglądać się po sali - była sama. Stłumiła jęk zawodu, bo po cichu liczyła, że zobaczy Leo. Ale cóż, on też potrzebował wypoczynku, w końcu przeszedł przez wiele więcej niż ona. Westchnęła i odruchowo podparła się na łokciach. Z zadowoleniem stwierdziła, że ma znacznie więcej siły niż wczoraj. Krzywiąc się z bólu, cicho sycząc w końcu udało jej się o własnych siłach podciągnąć do sadu. Odgarnęła z ciała kołdrę i zaczęła własne oględziny ciała. Pierwsze co ujrzała to ogromny siniak niemal na pół uda. Przez chwilę zastanawiała się o co mogła tam mocno przywalić, jednak nie mogąc ustalić żadnej takowej rzeczy dała sobie z tym spokój. Na nogach nie doznała już więcej żadnych obrażeń; poza kilkoma małymi siniakami i niewielkim zadrapaniem wzdłuż łydki nie widziała niczego poważniejszego. Podciągnęła nieznacznie koszulę do góry, by ujrzeć zabandażowany bok. Musnęła palcami owe miejsce, po czym kręcąc głową, znów okryła się poduszką. Po chwili wahania sięgnęła dłonią do twarzy. Delikatnie sunęła opuszkami wzdłuż oblicza zaczynając od brody. Na niej wyczuła delikatne, pewnie ledwo widoczne zadrapanie, następnie natknęła się na wargi, gdzie spotkała znajome już rozcięcie. Nos był w całości, po cichu liczyła, że i oczy nie ucierpiały; nie miała ochoty oglądać siebie samej z fioletowymi podkówkami. Ostatnią częścią twarzy jaką zbadała było czoło - tam od razu wyczuła niewielkiego, ale jakże bolesnego guza oraz małą rankę, powstałą pewnie od uderzenia o kierownicę.
Cicho westchnąwszy zakończyła oględziny. Nie było tak źle, zwłaszcza, że dzisiaj czuła się znacznie lepiej. Ręce miała sprawniejsze i silniejsze a i pulsowanie w skroniach ustąpiło. I miała nadzieje, że nie powróci, aczkolwiek wiedziała, że po wstrząśnieniu mózgu ból głowy może dopaść ją w najmniej oczekiwanym momencie.
To wszystko sprawiło, że na moment przestała się zamartwiać sprawami związanymi z ukochanym. Miała nadzieje, uda im się dzisiaj wyjaśnić wszelkie nieporozumienia. Ale czy.. aby na pewno? Przecież, jak sam powiedział, nie potrafi i nie chce z nią rozmawiać! A czy mogło być coś gorszego? Brak komunikacji prowadzi do niewyjaśnionych spraw, one z kolei do żalu i goryczy, a to znowuż do wzajemnych pretensji, a to.. Ach! Wolała o tym nie myśleć.
Wszystko będzie dobrze - chciała w to wierzyć, ale jakieś złośliwe coś w jej głowie ciągle i nieustannie przypominało jej słowa Leo, które boleśnie rozrywały jej serce.
Przymknęła oczy, wzdychając ciężko.

[No Ty masz wymówkę, a mi jej brak :c xd
Ja się biorę za przepisanie zadań z chemii, bo sprawdzian się zbliża i trzeba mieć się z czego uczyć.. ;x]

Unknown pisze...

Jeżeli chodziło o Kat, owa kobieta już dawno przestała zaprzątać myśli Spencer. Kiedyś, gdy byli jeszcze w Londynie, myślała o niej dość często. Zastanawiała się jak długo będzie się na nią gniewać za ten jeden, głupi błąd. Tęskniła za jej towarzystwem. Aktualnie jednak już dawno porzuciła zamartwianie się tą sprawą. Jeżeli blondynka miała zamiar się do niej nie odzywać, lekceważyć jej osobę.. Trudno. Nie było i nie będzie to dla Spencer miłe, aczkolwiek nie zamierzała ona też już nad tym szczególnie ubolewać. Życie. Jeżeli młodsza siostra Leo nie potrafiła zrozumieć i przebaczyć jednej, nieprzemyślanej decyzji, był to już jej problem, a brunetka miała ich teraz zbyt dużo by skupiać się jeszcze na tym - jak udobruchać i znowu przekonać do siebie Kat.
W przeciwieństwie do Leo zielonooka dość długo zastanawiała się nad tym co powiedzieć, jednak wymyślenie czegoś sensownego graniczyło niemal z cudem. W końcu nie miała bladego pojęcia czego oczekiwać z ust ukochanego! Głowiła się i głowiła starając przewidzieć choćby kawałek ze zbliżającej się rozmowy, jakoś się na nią przygotować. Niestety marnie to wyszło. Spowodowała tylko, że w jej głowie zapanował jeszcze większy chaos niż przedtem.
Tkwiła więc z ciągle zamkniętymi powiekami, pozwalając swoim oczom odpoczywać, myślom swobodnie krążyć i po zakazanych tematach i po tych błahych, które ni stąd ni zowąd wypływały na wierzch. Nie rozchyliła oczu nawet, gdy usłyszała skrzypnięcie drzwi, aczkolwiek wszystkie wnętrzności ścisnęły jej się boleśnie z nerwów. Niestety, okazało się, że to tylko pielęgniarka. Cicho wzdychając powróciła do swoich rozmyślań.
Z otępienia, w które nagle popadła, wyrwało ją pukanie do drzwi. Marszcząc brwi, otworzyła zielone patrzałki. Już niemal odruchowo przejechała koniuszkiem języka po niewielkiej rance na wardze nim powiedziała "proszę" zachęcając tym samym przybysza do wejścia. Gdy usłyszała dźwięk naciskanej klamki, serce zabiło jej trzy razy szybciej, a dłonie nerwowo zaczęły gnieść skrawek kołdry.

[Na moich by podziałała ;d
Ja mam jutro z historii, we wt z biologii, a w środę z chemii także ten.. ;p]

Spencer pisze...

O ironio Spencer zastanawiała się i obawiała się tego samego - nastroju ukochanego. Bała się, że będzie w parszywym humorze, że znowu nie będzie chciał z nią rozmawiać. Martwiła się, że znowu się pokłócą i że tym razem skończy się to jeszcze gorzej niż ostatnio, a tego by już nie zniosła. Bo co mogło być gorszego? Rozstanie. Ta myśl napawała ją nieopisanym lękiem.
Nie podobał jej się jeden fakt, że to on musiał to niej przychodzić. Przecież powinien odpoczywać, leżeć w łóżku, regenerować utracone siły. Ale sama też nie mogła się ruszyć - po wstrząśnieniu mózgu wskazane było leżeć, bo zmysł równowagi mógł być przez pewien czas "niestabilny". A jednak, gdyby nie dopuściła do wypadku, gdyby postąpiła tak, a nie inaczej to.. To może teraz dalej czuwałaby przy boku Leo, a nie na odwrót.
Mimo wszystko, gdy tylko ujrzała sylwetkę szatyna w drzwiach, na jej usta wpłynął delikatny uśmiech. Cieszyła się, że znowu go widzi. A humor, pomimo wciąż dręczącej ją winy i lęku, miała dość dobry, można nawet ująć, że pozytywny i radosny. Gdy człowiek jest wyspany, ma sto razy lepszy nastrój niż normalnie! Poza tym, obiecała sobie, że własnie taka będzie - szczęśliwa i beztroska. Starła się zamknąć upartą Spencer gdzieś w zakamarkach umysłu; musiała być wyrozumiała! Nie mogła dopuścić do powtórki z rozrywki. Zależało jej na tym by wreszcie się porządnie pogodzili. Nienawidziła napiętej atmosfery pomiędzy nimi.
Uniosła kąciki ust w uśmiechu, gdy musnął jej policzek wargami. Puściła brzeg kołdry i sama też odszukała jego dłoni. Splotła ich palce razem i dopiero wtedy na niego spojrzała, starając rozszyfrować się jego samopoczucie i nastawienie.
- Zadziwiająco wyśmienicie. - Odparła szczerze, przekrzywiając głowę nieznacznie na bok. - A Ty, jak się czujesz? - Spytała, bacznie mu się przyglądając. Miała wrażenie, że wygląda jeszcze gorzej niż wczoraj, przez co wyrwało jej się ciche westchnienie, a ból w okolicy serca nasilił się. Nie mogła wybaczyć sobie tego, że w jakimś stopniu doprowadziła go do takiego stanu. Na pewno wczorajsze wydarzenie znacznie odbiło się na jego zdrowiu.

[brawa dla mnie! odpisałam pod swoją kartą.. wiedziała, że to kiedyś się tak skończy xd]

Spencer pisze...

Wiadomość o tym, że Leo jest już na normalnym oddziale bardzo ją ucieszyła. Radość nieco zmalała, gdy poznała przyczynę zmiany, jednak szybko odgoniła od siebie parszywe myśli, że to jej wina, że może to niedobrze, że może jednak powinien być jeszcze pod nieustanną obserwacją.. Bo przecież gdyby szatyn miał jeszcze leżeć na OIOMie to lekarz by go nie przeniósł ot tak, prawda?
Informacja o wcześniejszym wypisie też jej się spodobała. O ile wypisałby go onkolog. Spencer uważała, że ukochany musi spędzić w szpitalu tyle czasu ile trzeba. Teraz nie liczyła się tęsknota, chęć zasypiania u jego boku, jego nieustanna obecność w domu.. Liczyło się przede wszystkim jego zdrowie, bo to ono teraz wisiało na włosku. Ale tak bardzo chciała mieć go z powrotem dla siebie! Móc znowu go mocno wyściskać, przytulić i nie tylko. Ale co zrobić? Lepiej trochę poczekać, żeby potem nie musieć znowu przechodzić przez ten sam koszmar. Po cichu miała też nadzieje, że ukochanemu nie strzeli do głowy znowu wypisywać się na życzenie! Ostatnim razem ten pomysł skończył się tragicznie przede wszystkim z winy Spencer, że nie dała mu jasnej odpowiedzi co na ten temat myśli - uważała tę decyzję za nieodpowiedzialną, ale równocześnie pragnęła zabrać go do mieszkania.
- Cieszę się. - Odparła z ewidentną nutką radości w głosie. Liczyła na to, że przypuszczenie Leo się spełnią.
Rzecz jasna, jak to ona wyłapała nagle gasnące iskierki w oczach ukochanego, zmarszczyła brwi nie mogąc zrozumieć przyczyny tego zjawiska.
- A tak poza tym.. Wszystko w porządku? - Uniosła lekko brwi, wlepiając w mężczyznę zielone oczyska.

[No, wstyd! I nawet nie mogę tego usunąć! :c
No i jak zwykle biologia wyżera mi mózg, czyli pisanie mi dzisiaj nie idzie za bardzo -.-]

Spencer pisze...

Och wiedziała i pamiętała to aż zanadto dobrze. Jego słowa znów boleśnie zatłukły się w jej głowie, po raz enty rozdzierając jej serce. Przez moment poczuła się tak samo, gdy usłyszała je po raz pierwszy. Żałowała, że wypadek nie zamazał tego wydarzenia. Wyjazd, godziny spędzone w lesie, powrót pamiętała jak przez mgłę, ale kłótnia oczywiście musiała wyryć się w jej pamięci na stałe.
Wysłuchała go w spokoju, nie chcąc mu przerywać doczekała do momentu aż sam zamilkł. Przez chwilę w zamyśleniu gładziła go po policzku - nie miała pojęcia, kiedy jej dłoń zawędrowała do jego twarzy!
- A brzmiałeś jakbyś miał. Zabolało i to cholernie, bo mówiąc "nie chce próbować" poczułam się jakbyś i z nas chciał zrezygnować. - Odezwała się w końcu, odwzajemniając jego spojrzenie. Było nieco zamglone, ciągle zamyślone, a jednak nie dało się z niego wyczytać nic oczywistego. Dopiero po chwili wyrwała się z macek wspomnień. W jej oczach aktualnie nie czaiła się już ani nutka cierpienia, tylko chęć naprawy wszystkiego.
Wiedziała, że ma racje mówiąc, że nadal ze sobą nie rozmawiają tak jak powinni. Po ostatniej kłótni obiecali sobie, że to zmienią.. Ale najwidoczniej nic z tego nie wyszło. Dalej się ze sobą źle komunikowali sprowadzając tym samym na siebie kolejną katastrofę. Chciała to zmienić, dlatego własnie między innymi wypowiedziała wcześniejsze słowa. Uważała, że powinna podzielić się z nim tą sprawą, jak odebrała jego zdanie, dlaczego zareagowała tak gwałtownie - bo bała się, że rozważa zrezygnowanie z niej.
- Zauważyłam. - Dodała po chwili milczenia. - Musimy to zmienić. Jeśli czegoś nie jesteś pewien to pytaj. Nie wyciągaj pochopnych wniosków, tak jak ja.. - Skrzywiła się nieznacznie, bo nawiązywała do swojego błędu sprzed przeprowadzki. - Ja też będę pytać, starać się Cię zrozumieć, obiecuje. Obiecuje, że będę rozmawiać, mówić Ci o swoich potrzebach, pragnieniach.. Ale Ty też musisz to robić. To musi działać w obie strony. - Wyrzuciła z siebie te słowa szybko, nie zaczerpując ani jednego "łyku" powietrza, dlatego gdy skończyła odetchnęła cicho. - Możemy jeszcze wszystko naprawić. Nigdy nie jest za późno. - Na jej ustach znowu zagościł uśmiech; był to symbol nadziei, że im się uda. Symbol wiary w to, że przezwyciężą swoje słabostki i zaczną się komunikować tak jak już dawno powinni.

[No, też mnie to dziwi Oo. Haha wiem! Czasami zdarzało mu się już odpisać pod złą kartą.. Ale nigdy nie odpisałam pod swoją xd
A ja właśnie wysyłam projekt koleżance żeby go nagrała i żebyśmy mogły go jutro już oddać.. Ale okazało się, że przez przypadek wykasowałam jedną z tabel i musiałam ją robić od początku -.-]

Unknown pisze...

- Wiem, Leo. - Mruknęła, w odpowiedzi na jego przeprosiny i zapewnienia. Wiedziała, że nie chciał jej zranić, ale wtedy nie myślała zbyt racjonalnie. Pamiętała buzującą w jej żyłach irytacje, popychającą ją do różnych czynów i nadinterpretacji słów ukochanego.
- Ja też przepraszam. - Wymruczała nagle, bo była pewna, że jest mu to winna. Za wszystko co wczoraj się wydarzyło byli odpowiedzialni w takim samym stopniu. Znowu dali ponieść się emocjom, zamiast stłumić je, zwalczy i spróbować zrozumieć siebie nawzajem, poddali się rosnącemu w nich uporowi i buntowi. - Też nie byłam najmilsza. - Dodała krzywiąc się, nieznacznie marszcząc przy tym nos. - I proszę Cię. Nie obwiniaj się o nic. - Szepnęła, za dobrze go znała by nie wiedzieć, że wziął na swe barki zbyt wiele. Choćby sam wypadek. Nie mogła znieść myśli, że może obwiniać się o takie coś! To była tylko i wyłącznie jej wina! No i chłopaka, który wybiegł na jezdnie, choć dla pieszych było czerwone światło, ale to już taki mało istotny szczegół.
- Myślę, że jakoś to wytrzymam. - Odparła, czując przyjemnie mrowienie w karku na sam widok jego szczerego, pełnego radości uśmiechu. Tak dawno nie widziała by jego oczy się śmiały! Coś niesamowitego. Milutkie ciepełko rosło w jej sercu, a delikatny pocałunek tylko je wzmocnił.
Jej też brakowało całego Leo. Już nawet nie chodziło tutaj o jego dawną beztroskę, nieustanny spokój, czy radość, o jego nieznikający z ust uśmiech, który widywała u niego pomimo choroby, gdy byli po prostu ze sobą cieszą się każdą chwilą. Tęskniła też za bliskością cielesną; przywykła już do nieustannych pieszczot, do pocałunków i tych delikatnych, przelotnych ale też, a raczej przede wszystkim tych intensywnych, czułych namiętnych. Przyzwyczaił ją do częstych miłosnych uniesień..
- Wiem, ale ważne, że chcemy próbować. Kiedyś pozbędziemy się tego problemu. Ważne, że wspólnymi siłami. - Odparła cicho, spoglądając na niego tęsknie. Wolną dłonią, czyli tą, która nie była nieustannie gładzona przez Leo, ponownie sięgnęła do jego twarzy. Opuszkami palców zarysowała kontur jego warg, uśmiechając się przy tym subtelnie.

[AHAHA dzięęęki! xd
O masakra ;o Mnie by pewnie szlag trafił.]

Unknown pisze...

[I tak Cię lubię ;p

ahaha ej własnie tak sobie przedtem pomyślałam, że ciekawie kiedy w końcu poprosisz żebyśmy przeskoczyły w akcji! ;d. miałam już to sama zrobić, ale doszłam do wniosku, że poczekam aż Ty z tym wyskoczysz;d
ja w sumie nie mam nic przeciwko ;). przeskakują dokąd Ci pasuje ;)]

Unknown pisze...

Jeżeli chodziło o sprawność fizyczną Spencer wróciła jej niesamowicie szybko. Żebra już dawno zrosły się, pozwalając jej swobodnie się poruszać, nabierać porządne hausty świeżego powietrza. Zadrapania i siniaki zniknęły nie pozostawiając po sobie ani jednego śladu, tylko mała, ledwo widoczna kropeczka nad brwią przypominała dawny wypadek. Od czasu do czasu doskwierały jej jeszcze sporadyczne bóle głowy - nagroda za wstrząs mózgu. Jednak to wszystko to było nic w obliczu tego co działo się z Leo.
Jak już wspomniano fizycznie była już zdrowa; tak jak obiecała ukochanemu dbała o siebie; jadła, spała, ćwiczyła aby utrzymać kondycje. Chciała wyglądać jak najlepiej by nie dawać po sobie poznać jak bardzo zmęczona jest psychicznie. Patrzenie na cierpienie szatyna sprawiało jej ogromny ból. Owszem, gdy go odwiedzała był niesamowicie pogodny. Uśmiechał się, żartował, dużo mówił. Jednak Spencer wiedziała swoje; wiedziała, że to przykrywa, że przed nią gra i udaje, że zakłada na twarz maskę, którą zapewne ściąga, gdy tylko znikała za progiem klinki. Widziała jak choroba okropnie wyniszczyła jego ciało, za każdym razem gdy patrzyła na niego czuła bolesne uciski w sercu - nienaturalnie szara twarz, pociemniałe oczy, podkówki wokół nich, niezdrowo wychudzone ciało - to wszystko sprawiało, że miała wyrzuty sumienia. Bo to ona go na to skazała, to dla niej to robił. I właśnie to spędzało jej sen z powiek. Choć nie! Przecież ona spała, ale czasami wydawało jej się, że to nie sen, że jakoś śni na jawie. Że balansuje pomiędzy światem realnym, a fikcyjnym. Dość często popadała w płytkie, niespokojnie sny. Gdy tylko zamykała oczy z zakamarków jej głowy wysuwały się najgorsze scenariusze. Nawiedzały ją w snach pod postacią koszmarów najczarniejszych i najokrutniejszych. Nieraz budziła się w nocy, zlana kropelkami potu, z krzykiem cisnącym się na usta, z przerażeniem w oczach, z przyśpieszonym oddechem i biciem serca.
Mimo wszystko nie poddawała się. Regularnie odwiedzała Leo, bo wiedziała, że w jakiś sposób dodaje mu sił. Zresztą nie potrafiła by go nie odwiedzać; tęskniła za nim. Ciągle o nim myślała, tak naprawdę wypełniał każdą sekundę jej życia. Nadawał jej dniu sens.
Co jakiś czas budziła się w niej ta dawno uśpiona nadzieja, że to się uda, że wszystko przyniesie oczekiwany skutek. I tak też było.. Ale co z tego skoro jej ukochany był ledwo żywy? I znów powracały wyrzuty sumienia - to jej wina.

[Spoko, mnie jeszcze nie poznałaś, ja to dopiero potrafię być złośliwa i ironiczna ;p

Wgl nie ogarnęłam jednego - to on jeszcze jest w tej klinice? Bo miało być, że wraca do domu? xd
Ahahha, przepraszam?;d]

Unknown pisze...

A Spencer niemal nie eksplodowała z radości, gdy dostała telefon z klinki z wiadomością `wypisujemy go`. Nie mogła się doczekać kiedy znowu będzie miała go z powrotem w domu! Nie przerażała ją myśl o nieustannej opiece, pomocy ukochanemu czasem nawet w najprostszych czynnościach. To nie było ważne, wiedziała, że sobie z tym poradzi! Głęboko wierzyła, że znajomy kąt pomoże mu szybciej odzyskać siły. Niemal bez namysłu wypadła z mieszkania i popędziła do klinki znajdującej się parę kilometrów od Murine.
Pamiętała, że po wypadku miała chwilowy uraz do prowadzenia samochodu. Budził się w niej lęk, że znowu spowoduje wypadek i strachem nie napawała ją myśl, że się ponownie poobija, że dozna gorszych obrażeń niż poprzednio, ale bała się, że zostanie uziemiona, a przecież teraz była potrzebna Leo! Dość szybko jednak pokonała niepokój ogarniający ją, gdy wsiadła za kierownicę, znów powracając do dawnej, sprawnej formy. Tymczasowo jeździła mercedesem ukochanego - do czasu aż nie zakupi nowego, własnego samochodu.
Dopiero, gdy dotarła na miejsce, gdy zobaczyła szatyna wciąż słabego, ledwo trzymającego się na nogach, zdała sobie sprawę, że to może nie był najlepszy pomysł z wypisem. I nie, nie chodziło tutaj o nagły lęk przed opieką nad lubym ale o sam fakt, że personel jest tak nieodpowiedzialny. Chociaż Spencer była pewna, że zaopiekuje się Leo najlepiej jak będzie potrafiła, to miała wrażenie, że on ciągle potrzebuje też fachowca obok siebie; lekarza, pielęgniarki.. Kogokolwiek kto będzie potrafił się nim zająć w sytuacji krytycznej. Nie wiedzieć dlaczego to jak potraktowali Rough'a skojarzyło jej się z królikiem doświadczalnym; popróbowali, a gdy się zużył wyrzucają go za próg. Jedynie zważywszy na dobro mężczyzny powstrzymała się na wykrzyczenie tego co myśli na temat specjalistów z tejże kliniki.

- Dasz, dasz. Mamy małą pomoc. - Odparła, gdy już zaparkowali przed kamienicą. W jej oczach ewidentnie malowała się radość, że w końcu są w domu, ale także niebywała troskliwość. Uśmiechając się kącikiem ust wskazała na rosłego mężczyznę stojącego niedaleko, machającego do nich wesoło. Tony - w ostatnich tygodniach okazał się niebywale pomocny, a i dziś choć miał zaledwie chwilę wolnego zaoferował, że przynajmniej pomoże Spencer zaprowadzić Leo na górę. Z początku się z nim spierała, że nie trzeba, ale ostatecznie doszła do wniosku, że to nie głupi pomysł, zwłaszcza, że był on i tak w okolicy. Pomimo iż Leo był teraz aktualnie pewnie lekki jak piórko nie była w stu procentach pewna, czy pokonałaby z nim tyle schodów. Dlaczego musiał mieszkać tak wysoko?!

Gdy nareszcie znaleźli się na górze, Anthony szybko się z nimi pożegnał - umówiony na jakieś spotkanie biznesowe w okolicy musiał od razu iść, nawet nie wchodząc na kawę. Brunetka kazała przekazać pozdrowienia dla dzieci i Mary, która w przeciwieństwie do Kat, nabrała do niej nieco sympatii.
- Witaj z powrotem. - Szepnęła, gdy drzwi za szwagrem Leo zamknęły się. Cmoknęła ukochanego w usta, a po chwili chwyciła go pod rękę i zaczęła prowadzić go w stronę sypialni.

[;pp

Ej, nie chce mi się tego jeszcze raz czytać, także za błędy i powtórzenia przepraszam ;p]

Unknown pisze...

To prawda - nic się nie zmieniło. Spencer nie miała tendencji, tak jak co poniektóre osoby (zwłaszcza kobiety), do przemeblowywania mieszkań do których się wprowadzały. Szanowała to w jaki sposób Leo urządził swoje cztery kąty i przede wszystkim mała na względzie jego prywatność. Rzecz jasna nie miała też takiej śmiałości by wpaść i nagle zacząć wszystko przestawiać. Nie, nie. To nie w jej stylu. No i poza tym, podobał jej się wystrój mieszkania, tak naprawdę nie chciała - nawet jeśli by mogła - wprowadzać tu żadnych zmian. Było.. idealnie. Przytulnie, bez zbędnej sztuczności czy przeładowania.
Fakt, faktem też rzadko tu bywała. Na co dzień bywała poza domem; lawirowała między kliniką, uczelnią, a do niedawna jeszcze szpitalem. Tutaj wracała tak naprawdę tylko na noc; wziąć prysznic, przebrać się, przespać.

Stłumiła ciche westchnienie, gdy zobaczyła jak ukochany wręcz pada na łóżko z wyczerpania. Martwiła się o niego, lecz mimo to na jej wargach igrał nikły uśmieszek - tak dobrze było go znowu zobaczyć w tym miejscu! Nieopisana była jej radość, gdy pomyślała, że dzisiaj nareszcie, po długiej przerwie zaśnie w jego ramionach!
Widząc wyciągnięte w jej stronę ręce, delikatny uśmieszek poszerzył się. Nie czekając długo skorzystała z zaproszenia i już po chwili leżała tuż obok niego, lekko wtulona w jego ramię. Zadarła głowę do góry, by móc spojrzeć mu w oczy.
- Tęskniłam, wiesz? - Szepnęła, gładząc go opuszkami palców po obojczyku. Matko, jak ona długo czekała na ten moment! Moment, w którym znowu znajdzie się w jego ramionach. Moment, w którym swobodnie mogła się do niego przytulić, pocałować. Ile to już czasu minęło od ostatniej takiej chwili?!

[Nie gadaj głupot, piszesz świetnie ;)
O a gdzie to się wybierasz? ;p
Ja dziś też w sumie nie mam zbytnio czasu ;x muszę zaraz wracać do książek, bo pasuje się teraz pouczyć na sprawdzian, bo potem mecz! ;d]

Unknown pisze...

Hej, przecież nigdy nie narzekał na jej lekką niedowagę! Spencer zawsze zaliczana była do osób szczupłych. Pomimo ogromnego apetytu i pochłaniania nieraz niesamowitej ilości kalorii, nigdy nie przytyła! Nie narzekała jednak; nie można było ją nazwać chuderlakiem, a jedynie niezwykle smukłą, z odpowiednim kobiecymi kształtami. Choć co racja to racja; ostatnimi czasy nieco schudła - stres i tego typu sprawy, zawsze tak na nią działały, że traciła kilogramy. Miała też dziwne wrażenie, że dwa złamane żebrak jakoś nienaturalnie się uwypukliły jakby nieprawidłowo się zrosły, a może jej się tylko wydawało? Ważne, że nie sprawiały już bólu i nie przeszkadzały w swobodnym poruszaniu się.
Jej chudość to jednak było nic, przy wycieńczonym ciele ukochanego. Nie okazała jednak swojego zmartwienia, gdy wsunąwszy rękę pod materiał jego koszuli, wyczuła znacznie wychudzone ciało. Sunęła śmiało po jego brzuchu, w górę do torsu, by po chwili znowu rozpocząć wędrówkę w dół.
Z przyjemnością odwzajemniła jego pocałunek, który z każdą sekundą pogłębiał się, stając się coraz bardziej intensywny. Cichutko jęknęła pod naporem jego ust, jak na człowieka osłabionego w tamtym momencie miał nadzwyczaj dużo siły! Jej dłoń balansowała w okolicach zapięcia jego spodni, jakby przez chwilę zapomniała w jakim stanie jest mężczyzna. Przerwany pocałunek przywrócił jej odpowiednią świadomość, a ręką przed momentem gładząca podbrzusze ukochanego, zawędrowała na jego plecy.
Jakiś czas po prostu tkwiła w jego ramionach odwzajemniając jego spojrzenie - głębokie i czułe, uśmiechając się przy tym subtelnie. Ostatecznie trąciła go zaczepnie nosem w brodę, po czym zaczęła delikatnie obcałowywać jego szyję. Jak ona tęskniła za jego bliskością, jego zapachem! Przeszedł ją przyjemny dreszcz wzdłuż kręgosłupa gdy ponownie dotarła do niej ta niesamowita wiadomość - że znowu ma go dla siebie!

[ooo ;d ale Ci fajnie!
ahaha, gdyby mi zginęły spodnie posądziłabym o kradzież moją siostrę ;d]

Unknown pisze...

Delikatnie muskała skórę jego szyi, aż pewnym momencie uświadomiła sobie, że jego ciało podejrzanie zwiotczało, dłoń, która gładziła jej biodro zamarła, a oddech stał się spokojny i równomierny. Odsunęła się nieco od niego, by móc zajrzeć mu w twarz - zasnął. Uśmiechnęła się ciepło i pogładziła ukochanego czule po policzku. Niech śpi. Niech odzyskuje utracone siły.
Nie miała pojęcia ile tkwiła w jego objęciach, wsłuchując się w szmer jego oddechu, patrząc jak jego klatka piersiowa regularnie podnosi się i opada, jednak w pewnym momencie musiała wyplątać się z jego objęć - codzienne obowiązki wzywały. Za każdym razem powtarzała sobie "jeszcze minutkę", ostatecznym impulsem do wyjścia z łóżka okazało się ciche burczenie w brzuchu. Uświadomiła sobie, że od wczoraj tak naprawdę nic nie jadała, a radość z obecności Leo w domu, sprawiła, że apetyt zaczął jej dopisywać. Najdelikatniej jak potrafiła, zdjęcia z siebie rękę szatyna, wargami musnęła przelotnie jego czoło, a potem na placach wyszła z sypialni i skierowała się do kuchni. Gdy znalazła się owym pomieszczeniu zamaszystym ruchem otworzyła lodówkę. Niestety wnętrze sprzętu przywitało ją jedynie światełkiem i paroma przestarzałymi artykułami spożywczymi. Skrzywiła się nieznacznie, ale nie miała się co dziwić, ostatnio nabrała tendencji do jadania na mieście.. Nie miała przecież czasu na gotowanie!
Nasunęła więc na stopy buty i wyszła na zakupy do pobliskiego spożywczaka, starając się nie zapomnieć o kupnie karmy dla kotów, która także się już kończyła.

Gdy wreszcie zaspokoiła swój głód zarówno spożywczy jak i kofeinowy, postanowiła wziąć prysznic. Na chwilę zajrzała do sypialni, by upewnić się, że Leo jeszcze słodko sobie śpi, a potem nucąc cicho jakąś niedawno zasłyszaną melodię ruszyła do łazienki, by zażyć orzeźwiającej kąpieli.

Czysta, świeża i pachnąca z wilgotnymi włosami opadającymi na ramiona, owinięta ręcznikiem opuściwszy tylko `łaźnie zaraz podreptała do pokoju w którym znajdował się ukochany. Chciała nacieszyć się jego widokiem i zarazem poszukać czegoś do przebrania. Przysiadła na skraju łóżka i niemal mechanicznie sięgnęła po jego dłoń. Przez jakiś czas gładziła go jedynie po ręce, a potem z cichym westchnieniem ruszyła do szafy, aby odnaleźć w niej jakieś wygodne ubrania.

[hahaha, nie no, ważne że w ogóle jedziecie ;p
;d]

Spencer pisze...

[ o i jak się udał festiwal/koncert? ;p]

Zatopiona w poszukiwaniu jednej ze swoich ulubionych koszulek, nie zauważyła jak ukochany się do niej zbliża. Ba! Była przecież przekonana, że jeszcze słodko sobie śpi. Dlatego nie można się dziwić, że serce nieco szybciej jej zabiło, a na twarzy odmalowało się zdziwienie, gdy ręce Leo objęły ją w tali.
- Hej! Nie wolno mnie tak straszyć. - Mruknęła rozbawiona przekręcając oczyma. Przez chwilę stała po prostu opierając głowę o jego tors, spokojnie tkwiąc w jego objęciu, delektując się jego dotykiem i bliskością. Na jej ustach igrał delikatny uśmieszek; fakt, że sam o własnych siłach, bez niczyjej pomocy wstał z łóżka niesamowicie ją ucieszył. Powoli odwróciła się, tak by stanąć twarzą w twarz z ukochanym.
- Jak się spało? - Spytała, po czym wspiąwszy się na place czule go pocałowała. Gdy w końcu się od niego oderwała, wbiła wzrok w jego karmelowe oczy. Po raz pierwszy od dłuższego czasu błyszczały tak jasno!
- Jesteś głodny? Mogę przygotować Ci coś ciepłego do jedzenia. - Delikatnie zagryzła wargę, spoglądając na niego pytająco, równocześnie pozwoliła swoim dłoniom zawędrować na jego plecy. Łagodnie zaczęła po nich sunąć, ciągle nie odrywając zielonych oczu od jego twarzy. Tak bardzo cieszyła się, że ma go z powrotem w domu!

[a mi wyszło mega krótko, ale mam dzisiaj jakiś taki dzień.. ;x]

Unknown pisze...

Co racja, to racja; Spencer zamierzała go pilnować. Przede wszystkim by dbał o siebie; jadł, wysypiał się, nie przemęczał. To był jej cel i tego zamierzała się trzymać dopóki w pełni nie odzyska swojej dawnej energii. Wszak nie miała zamiaru go do niczego zmuszać - przykładowo z jedzeniem; wiedziała, że trudno będzie mu się nagle przestawić ze szpitalnych papek i kroplówek na domowe obiadki. Wiedziała, że trochę czasu zajmie mu nim normalnie jedzenie przejdzie mu przez gardło. Dlatego też odwzajemniła jego pocałunek, dając tym samym odwrócić swoją uwagę od wszelkich innych spraw. Jej głowę zaprzątały teraz zdecydowanie inne sprawy niż zaspokajanie głodu. Skupiona była tylko i wyłącznie na Leo; na jego wargach, które z rosnącą intensywnością pieściły jej wargi, jego dłoni, która powoli sunęła po jej tali, okrytej puchatym ręcznikiem. Jej palce do tej pory muskające jego plecy, z wolna przesunęły się na tors, by po chwili zapleść się na jego karku, a ostatecznie wplątać w brązowe włosy ukochanego.
Jej świat już od dawna kręcił się tylko i wyłącznie w okół Leo. Dla niej był centrum wszechświata. Nie wyobrażała sobie dnia, w którym mogłoby go zabraknąć. Miała wrażenie, że wtedy wszystko straciłoby sens. Pamiętała jak bardzo zadręczała się faktem, że skazała swego lubego na kolejną dawkę cierpień; ale czy nie było warto? Czy nie warto było pozbyć się tej przerażającej myśli, że może go stracić w każdym momencie?
Westchnęła błogo pod naporem jego ust. Delikatnie zmusiła go, by zrobił krok do tyłu, a tym samym przybliżył się nieco do łóżka. Z każdą sekundą pocałunku, coraz bardziej uświadamiała sobie jak bardzo tęskniła za jego słodkimi wargami, za jego zapachem, ciepłem, za przebywaniem w jego ramionach. Ta tęsknota była wręcz niedopisania!

[Ooo no to się ciesze ;d.
A na czyich koncertach byłaś? ;)]

Unknown pisze...

Gdyby Spencer potrafiła jeszcze racjonalnie myśleć, pewnie dawno doszłaby do wniosku, że to nie jest dobry pomysł. Miałaby wrażenie, że Leo po tym wszystkim co przeszedł nie jest jeszcze gotowy, hm, na taki "wysiłek". Równoległym świecie być może byłaby zdolna do oderwania się od jego kuszących warg i odłożenia zbliżenia w czasie, aż byliby pewni, że mężczyzna jest na to gotowy; zarówno fizycznie jak i psychicznie.
Jednak teraz jej racjonalne myślenie było całkowicie wyłączone; sam Leo powodował też, że zdrowy rozsądek nie potrafił się teraz odezwać. Poza tym nic nie wskazywało na to, by szatyn potrzebował jeszcze czasu. Dawał jej wyraźne znaki, że chce tego samego co ona.
Nawet nie zauważyła w którym momencie znaleźli się aż tak blisko łóżka; przez moment zastanawiała się dlaczego jeszcze nie wylądowali w zachęcającej swoją miękkością pościeli. Sekundę później wszystko stało się jasne - cichy szelest opadającego ręcznika dał jej odpowiedź.
- Za łatwo Ci dziś poszło.. - Wymruczała, zerkając w dół na swoje nagie ciało. Sięgnęła jego ust i zaczepnie przygryzła jego dolną wargę. Zsunęła dłonie w dół i sięgnęła do rozpięcia spodni ukochanego uśmiechając się przy tym łobuzersko. Gdy kilkoma zgrabnymi ruchami poradziła sobie z guzikiem i zamkiem, delikatnie popchnęła Leo, by z cichutkim skrzypnięciem łoża wylądować wraz z nim na wygodnym materacu.

[No to fajnie! Tylko pozazdrościć ;d.]

Unknown pisze...

Coś powoli zaczynało się odzywać w jej głowie; jakiś cichy głosik podpowiadał jej, że powinna to przerwać, bo jutro będzie żałować tej chwili zapomnienia. Przed jej oczyma zaczął kształtować się obraz zmęczonego, osłabionego Leo.. Nie zdążyła jednak tej wizji się dobrze przyjrzeć, ba! Można powiedzieć, że praktycznie jej nie zarejestrowała, bo nagły ruch ukochanego rozwiał ten zaskakujący, w tym momencie, przebłysk racjonalnego myślenia. Znów powróciło zapomnienie; Spencer dobrze zdawała sobie sprawę, że był to ostatni moment na odwrót. Tak, zdecydowanie stąd już nie było powrotu.
Uwielbiała dominować; w jej pamięci odnowiło się jedno wspomnienie, gdy nawzajem kusili siebie z szatynem. Nie potrafiła wymazać z pamięci tej nutki triumfu, gdy to ona wygrała; choć wtedy liczył się fakt, że w końcu mogła spokojnie zasmakować warg ukochanego, czuła też coś w rodzaju dumy. Lubiła to uczucie, lubiła wygrywać.. Ale chyba jeszcze bardziej podobało jej się, gdy Leo nagle przejmował inicjatywę. Tak, to zdecydowanie ją kręciło.
Jej serce rozszalało się, gdy poczuła ukochanego w najczulszych i najbardziej wrażliwych miejscach. Z pomiędzy jej rozchylonych warg, wydobywał się coraz bardziej nierównomierny szmer. Przymglone z rozkoszy oczy, spoglądały w dół, a dłonie odszukały głowy Leo, by móc wpleść palce w jego brązowe włosy. Przez jej ciało przeszedł dreszcz podniecenia.
Nie musiała nim kierować; ukochany nadal idealnie pamiętał jak najlepiej sprawić jej przyjemność. Była pewna, że i ona nie zapomniała jak mu się odwdzięczyć.

[A proszę Cięęę. tutaj zaliczone, a zwaliły mi się kolejne na głowę -.- także super po prostu -.- szkoda gadać!]

Unknown pisze...

W jej oczach pojawił się błysk zaskoczenia, gdy mężczyzna nagle przerwał pieszczoty. Zmarszczyła lekko brwi z niecierpliwością czekając na ciąg dalszy. Jej uwadze nie umknęło rozbawienie wymalowane na twarzy ukochanego. Zdawała sobie sprawę, że wyśmienicie bawi się, niespodziewanie przerywając czynności, które doprowadzały ją wręcz do szaleństwa. Miała wrażenie, że niesamowicie podobało mu się spoglądanie w jej oczy, gdy te domagał się znacznie więcej, gdy wręcz o to błagały!
Całe szczęście nie musiała czekać długo na kolejną dawkę rozpalającej przyjemności. Jej oddech znów przyśpieszył, sprawiając, że jej klatka piersiowa unosiła się i opadała znacznie szybciej niż powinna. Ręce teraz już rozłożone na materacu, pochwyciły w palce skrawki pościeli, by zacisnąć się wokół nich. Jej ciało pod wpływem ruchów Leo delikatnie wygięło się w łuk, a z ust wydobył się cichy jęk rozkoszy.
- Nie przestawaj.. - Wymruczała, spoglądając na rozpaloną twarz ukochanego spod lekko przymrużonych powiek.
Przez jej ciało przechodziły przyjemne dreszcze, na policzki wstąpiły łagodne rumieńce. Spragnione czułości wargi zmusiły ją do odszukania ust mężczyzny; delikatnie, aczkolwiek stanowczo przyciągnęła go w swoją stronę i z mocą wpiła się w jego ciągle unoszące się w uśmiechu wargi, równocześnie pozwalając mu kontynuować fundowaną jej pieszczotę.

[No ja jutro muszę napisać dwie krtk z po; jedną zaległą, drugą z bieżących lekcji bo nam zapowiedziała -.-' no a tak ogólnie to muszę też parę przedmiotów poprawiać, bo mi się oceny wahają ;)
Wszystko Ci wyśmienicie pójdzie ;d. Tylko się nie obijaj tak jak ja;p bo ja ost 3 spr tak naprawdę olałam przez to euro xd]

Unknown pisze...

Miała wrażenie, że zaraz eksploduje; jej ciało lekko drżące z ciągle rosnącego podniecenia i nieubłaganie zbliżającego się szczytu znów wygięło się w łuk. Spencer już kompletnie zapomniała jak się oddycha. Liczył się tylko Leo i to co z nią wyprawiał. Z lubością przyjmowała coraz intensywniejsze i bardziej agresywne doznania, aż w pewnym momencie zamarła, czując, że ostateczne spełnienie już się zbliża. Jej dłonie znowu znalazły się na plecach mężczyzny tym razem jednak nie gładząc ich delikatnie, a po prostu wbijając paznokcie w jego skórę. Pozwoliła ukochanemu z mocą przylgnąć do własnych ust i choć z początku oddawała pocałunek, po chwili znów zastygła, by sekundę później odchylić głowę na bok i pozwolić krzykowi wydobyć się gardła, gdy jej ciałem wstrząsnął ostateczny, najsilniejszy dreszcz.
Uniesiona kilka milimetrów na łóżkiem z powrotem opadła na materac, oddychając szybko, z głośno kołatającym sercem. Posłała lubemu pełne miłości ale i ciągłego pożądania spojrzenie, po czym jednym energicznym ruchem powaliła go na plecy. Uśmiechając się szelmowsko sięgnęła do jeansów ciągle tkwiących na nogach szatyna. Zamaszyście ściągnęła je z niego i rzuciła gdzieś w bok, ciągle mając spojrzenie utkwione w Leo. Jej palce z wolna zaczęły wsuwać się pod materiał bokserek.

[No mam, mam -.- ale w śr powinno już być po wszystkim ;d
ej wgl ja już normalnie zasypiam na siedząco, co jest nienormalne, bo zazwyczaj chodzę jeszcze później spać Oo
No więc nie masz się czym martwić za bardzo ;)
A weź ja przegapiłam tylko jeden, albo dwa mecze xd zło! xd]

Unknown pisze...

Tym razem to na jej ustach zaigrał szelmowski uśmieszek, a z pomiędzy rozpalonych warg wydobył się cichy, zmysłowy śmiech. Podobało jej się zniecierpliwione spojrzenie ukochanego, iskierki pożądania igrające w karmelowych oczach, niespokojnie poruszające się ciało; to wszystko ją nakręcało i sprawiało, że ciągle rozszalały, nierównomierny oddech nie zamierzał się uregulować.
Jej palce przejechały po wyraźnie malującym się wybuleniu, by później delikatnie sunąć wzdłuż linii bokserek. Jednak kolejny jęk Leo sprawił, że nagle jej ręce zanurkowały pod materiałem. Ciągle wyginając usta w łobuzerskim uśmiechu przesunęła dłońmi po pośladkach mężczyzny, a potem z błyskiem w oczach powoli zaczęła zsuwać ostatni skrawek garderoby z bioder szatyna. Gdy wreszcie pozbyła się jedynej już przeszkody stojącej jej na drodze do sprawienia rozkoszy Rough'owi, pozwoliła początkowo jedynie dłoniom zawędrować pomiędzy uda ukochanego. Jej usta obcałowujące podbrzusze, nieśpiesznie zaczęły zmierzać w to samo miejsce.

[Ahaha, to ja pamiętałam, że Ci odpisałam ;d. aż tak śpiąca nie byłam xd
Też całkiem w porządku ;). po już mam z głowy, jednak nam nie zrobiła tej krtk ;d.
No i bardzo dobrze! Ja jutro mam wolne mieszkanie i moi znajomi wpadli na genialny pomysł zrobienia u mnie w domu prywatnej strefy kibica ;d]

Unknown pisze...

Spencer lubiła być okrutna w takich momentach, bo niesamowicie uwielbiała widzieć w oczach ukochanego nieopisaną żądzę, która utwierdzała ją w przekonaniu jak bardzo tego wszystkiego pragnie. Ale nie potrafiła być taka zbyt długo - za bardzo chciała sprawić Leo przyjemność, za bardzo chciała doprowadzić go do szaleństwa pieszczotami by móc dłużej wytrzymać.
Każdy jej ruch był przemyślany. Dobrze wiedziała jak doprowadzić szatyna do ekstazy. Znała jego ciało tak wyśmienicie, jak on znał jej. Bez problemu przypomniała sobie kolejne posunięcia, które doprowadzały Leo do szczytu przyjemności. Jego przyśpieszony oddech, drgające z pożądania ciało, ciche jęki pieściły jej uszy, były dla niej motywacją by nie przestawać.. Ba! Nie przyszło jej na myśl by w ogóle to zrobić, dlatego niemały zaskoczeniem było posunięcie Rougha - jej usta przed chwilą pieszczące jeszcze najwrażliwsze miejsce, nagle złączyły się w gorącym pocałunku z wargami mężczyzny. Z przyjemnością odwzajemniła czynność, gdy niespodziewanie znów wylądowała w rozgrzanej pościeli. Jej oczy na chwilę rozszerzyły się z zaskoczenia, a na jej twarzy odmalowała się mina typu `ja jeszcze nie skończyłam!`. Jednak nie miała powodów ku temu by narzekać w końcu uwielbiała sprawiać mu przyjemność tak samo jak uwielbiała ją otrzymywać.
Czując ponownie wargi Leo na swoim ciele, z jej ust wyrwało się głośnie, głębokie westchnienie ulgi. Wyjęła z jego dłoni niewielką paczuszkę i pośpiesznie zaczęła się z nią rozprawiać. Jej nogi oplotły jego biodra, a ona sama chwytając się jego ramienia, uniosła się nieco nad materacem, by dosięgnąć jego ucha. Podrażniła jego małżowinę koniuszkiem języka.
- Zrób to w końcu. Zrób. - Wymruczała drżąc ze zniecierpliwienia, z ustami przyciśniętymi do płatka ucha, które sekundę później agresywnie przygryzła, by po chwili znów opaść na łoże.

[Ahaha, czasami lepiej nie wiedzieć ;d
Hah, nie dziwię się ;p
Oj nie przesadzaj.. xd chociaż moja wizja jak to będzie wyglądać trochę mnie przeraża xd]

Unknown pisze...

Jej głowa nieznacznie odchyliła się do tyłu, gdy pewnym, gwałtownym ruchem wdarł się do jej ciała, łączącą ich w jedność. Ledwo słyszalne poskrzypywanie łóżka spowodowane ich równomiernymi ruchami zagłuszone zostało przez ciche jęki rozkoszy i nierównomierne szmery oddechów wydobywających się zarówno z pomiędzy ust kobiety jak i mężczyzny. Jej serce szalało, sprawiało wrażenie, że zaraz wyrwie się jej z piersi; jej dłonie błądziły od pośladków mężczyzny aż po kark i z powrotem, by ostatecznie zacisnąć się w okół jego ramion. Jej ciało powoli zaczynało wyginać się w łuk, na usta zacząć cisnąć się krzyk ostatecznego spełnienia, gdy nagle rozkosz została przerwana. Spojrzała na niego zszokowana; jak on to zrobił?! Jak był zdolny do tego czynu?! Nie miała pojęcia skąd wziął w sobie tyle siły, by przerwać w takim momencie! Jednak miało to swoje plusy; nie osiągnęli jeszcze upragnionego szczytu, co oznaczało kolejne dawki doznań i pieszczot.
Bez protestów dała z powrotem wciągnąć się na ciało ukochanego. Z niewyobrażalną intensywnością odwzajemniła jego pocałunek, coraz bardziej napierając na jego usta. Jej palce na chwilę wplątały się we włosy szatyna, by chwilę potem szybko sunąć się w dół, znów wędrując pomiędzy uda mężczyzny.

[Mam to samo! Ale mam nadzieje, że mi jednak coś z tego wyjdzie ;x i Tb życzę tego samego ;d
ahahaa tym to się potem będę martwić ;d]

Unknown pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Unknown pisze...

Z jej ust wydobył się cichy pomruk zadowolenia, gdy ponownie poczuła go w sobie. Zdecydowanie uwielbiała tego dominującego Leo; bez reszty poddała się jego woli, zdolna do spełnienia każdej jego zachcianki. Wiedziała, że już bliżej niego być nie może - a jednak ciągle napierała na jego ciało, aby zmniejszyć dzielącą ich odległość do minimum chociaż ten poziom już dawno osiągnęli.
Jej dłonie błądziły od ramion szatyna do jego karku i z powrotem, pokonała tę ścieżkę chyba z tysiąc razy nim ostatecznie ponownie wplątała palce w jego brązowe włosy. Jej ciało znów synchronizowała się z jego; delikatne ruchy coraz bardziej przybierały na sile - stawały się coraz szybsze i dziksze, oddech po raz kolejny rozszalał się do granic możliwości. Głowa odchyliła jej się do tyłu, z pomiędzy rozchylonych, rozgrzanych warg narastały krzyki rozkoszy. Ciało miarowo ocierało się o tułowie mężczyzny, ciągle domagała się więcej i więcej. Co jakiś czas drżała z rosnącej dawki ekstazy. Zduszone jęki i oddech ukochanego owiewający jej skórę przyprawiał ją o dreszcze.
Jej oczy zamglone przez nieopisane doznania, równocześnie ciskały iskierkami żądzy, pożądania i podniecenia.

[Nie dziękuje ;p
Wgl co to się stało, że w końcu jednak postanowiłaś opisać takie sceny? ;p pamiętam jak na onecie pisałaś, że masz uraz xd]

Unknown pisze...

Doprowadzał ją do istnego szaleństwa; jak nikt inny wcześniej nie poznał jej ciała aż tak dobrze. Był jedynym facetem na świecie, który doskonale wiedział co zrobić by jeszcze bardziej ją pobudzić, co zrobić by znów jęknęła z rozkoszy. Był.. niesamowity.
Każdy jego ruch sprawiał, że była coraz bliższa osiągnięcia szczytu miłosnego uniesienia. Boleśnie zagryzła dolną wargę, przez jakiś czas tłumiąc pojękiwania. Nie miała pojęcia ile czasu trwało już ich zbliżenie - faktem jednak było, że nie odczuwała zmęczenia. Jej ciało byłe pełne energii i żądzy, która napędzała ją dodając sił. Dzięki temu bez problemu mogła przyjąć i odwzajemnić coraz agresywniejsze ruchu szatyna. Przymknęła powieki z błogością, gdy jego dłonie odnalazły kolejne czułe miejsca. Siła doznań jakie jej fundował były niedopisania. Jej dłonie tym razem zesunęły się na tors mężczyzny, i zaczęły kreślić bliżej nieokreślone znaczki wokół jego brodawek. Usta zsunęły się do jego ucha, po czym pochwyciły jego płatek i podrażniły go językiem.
Te wszystkie czynności jednak ustały, gdy poczuła jak przez ciało kochanka przechodzi mocny, silny dreszcz, a dosłownie sekundę po nim, z nią stało się to samo; poczuła wstrząs rozkoszy, z gardła wyrwał się krzyk, a po wszystkich kończynach rozlało się gorąco.

[A było było, ale wykasowałam przy okazji zmieniania błędu, który potem okazał się nie być błędem xd. także ten ;p
Nie bałaś się.. to dobrze i hm.. dzięki? xd Właśnie się tak starałam jakoś to `ładnie opisywać, omijać jakieś szczegółowe opisy, bo wiadomo, trzeba zachować granice dobrego smaku, a tak to można łatwo stać się wulgarnym ;x]

Unknown pisze...

Rozkoszne westchnienie wypłynęło z jej ust, gdy pozwoliła rozluźnionemu już ciału opaść swobodnie na tułowie ukochanego. Jej dłonie bezwiednie zaczęły gładzić go po włosach, co chwila wplątując w nie palce. Z jej oczu biło spełnienie i rozkosz. Rozszalałe serce z wolna zaczęło się uspokajać, a oddech zaczynał stawać się coraz bardziej miarowy. Wargi wyginały się w błogim, subtelnym uśmiechu, gdy z przymkniętymi oczyma wsłuchiwała się w coraz spokojniejszy szmer oddechu szatyna. Skórę ciągle miała rozgrzaną, podobnie jak jego paliła ją, jednak ten ból sprawiał jej dziką przyjemność; nie miała ochoty odsuwać się od kochanka, chciała nieustannie mieć go obok siebie jak najbliżej. Czuła się po prostu taka lekka i .. spełniona.
Zaśmiała się cicho, nieco zmęczona, gdy mężczyzna zaczął podrażniać jej delikatną, wrażliwą skórę. Zmarszczyła rozbawiona nos, ciągle nie mogąc powstrzymać chichotu. Pozwoliła mu jeszcze przez chwilę na tą uroczą i jakże przyjemną pieszczotę, by ostatecznie podnieść na chwilę głowę i spojrzeć mu w oczy, jakby chciała się upewnić czy jemu jest tak samo dobrze jak jej. Na moment splotła ich wargi w czułym i namiętnym pocałunku.
- Kocham cię. - Wymruczała, delikatnie przygryzając jego dolną wargę. Po chwili znów opadła na jego tors i wtuliła się w zagłębienie obok obojczyka. Oblizała usta, nagle wyczuwając na nich dziwnie znajomy słony posmak, nie zwróciła jednak na to uwagi. Po prostu zaczęła obsypywać dekolt i szyje Leo drobnymi pocałunkami, równocześnie muskając jego wilgotne ramiona opuszkami palców.

[Nie, nie wszystko jest okej xd
Ahaha, okej ;d
Poszło Ci świetnie ;p Taa.. zdecydowanie L i S należała się chwila przyjemności i w końcu miło było poopisywać przyjemne doznania ;p]

Unknown pisze...

Niestety nie umknął jej uwadze ten dziwny przebłysk tęsknoty w oczach ukochanego. Przez parę krótkich sekund, gdy obsypywała jego ciało drobnymi pocałunkami, co jakiś czas podrażniając skórę zębami oraz koniuszkiem języka zastanawiała się skąd to się wzięło. Za czym mógł tęsknić w takich chwilach? Czego mu brakowało? Czego mu było jeszcze trzeba? Nie potrafiła odpowiedź na żadne z tych pytań i nagle na jej sercu pojawił się na ułamek sekundy ciężar smutku; chciała by miał wszystko czego potrzebował, by niczego mu nie brakowało, by za niczym nie tęsknił, nawet za najdrobniejszą rzeczą.
Całe szczęście jej uwaga została niemal natychmiastowo odwrócona od tego chwilowego przebłysku; jej głowę znowu zaprzątała tylko radość i beztroska ukochanego. Znów liczyły się tylko jego usta oraz ciągle rozpalone i gotowe do nowych doznań ciało.
- eej! - Zawołała rozbawiona, czując nagłe kąsanie w ramię. Posłała mu roześmiane, pełne radosnych iskierek spojrzenie pozwalając mu na kontynuowanie tej nietypowej pieszczoty, która zdecydowanie sprawiała jej niemałą przyjemność, zwłaszcza gdy uświadomiła sobie dokąd zmierza mężczyzna.
Bezwiednie poddała się jego poczynaniom, niemal drżąc ze znów rozszalałego w żyłach podniecenia i zniecierpliwienia.

[Ahahaha, brawo! ;d
;>]

Unknown pisze...

- To było nie fair! - Wydęła usta niczym mała dziewczynka, która nie dostała wymarzonej zabawki, równocześnie dźgając go niemal oskarżycielsko w obojczyk. Liczyła na przyjemną pieszczotę, a dostała jedynie kolejną serię ukąszeń i to gdzie?! W ramię! Na jej ustach zaigrał jednak zaczepny uśmieszek, skoro chciał się bawić - nie miała nic przeciwko. Dobrze wiedział, że łatwo da się wciągnąć w tę absurdalną grę. W końcu tak bardzo lubiła zwyciężać! Chociaż zdawała sobie sprawę, że wygrana jest nic nieznacząca.
Musnęła opuszkami palców jego lekko zaróżowione policzki, by zaraz bez ostrzeżenia zanurkować tuż obok jego szyi. Gdy wreszcie po lekkich trudnościach dosięgnęła ustami jego karku kąciki jej warg drgnęły w nieznacznym uśmieszku. Po chwili dziabnęła go zębami w wrażliwą skórkę na karku. Przejechała językiem po delikatnych zaróżowieniach, by sekundę potem obrysowała nim delikatnie zarysowujące się kręgi, a potem nieśpiesznie zaczęła znaczyć ścieżkę w stronę ramienia, poprzez obojczyk. Pochwyciła w dłonie jego nadgarstki i przyszpiliła mu ręce tuż nad głową ciągle uśmiechając się łobuzersko. Przycisnęła wargi do delikatnej i wrażliwej wewnętrznej strony ramienia. Nie śpiesząc się zanadto podrażniła skórę zębami i powoli zaczęła sunąć w dół.

[Kurde tak mi się nie chce sprzątać :c a muszę sama całe mieszkanie ogarnąć -.-' Więc odpisywanie może iść średnio bo czuje się zdołowania tym faktem, jak i tym, że musze się uczyć -.-]

Unknown pisze...

Z zuchwałym uśmieszkiem na twarzy oderwała się na moment od ciała ukochanego. Wyprostowana, głęboko zaczerpnęła powietrza, a potem znów pochyliła się nad Leo. Tym razem od razu zaczęła od płatka jego lewego ucha. Owiała owy narząd swoim oddech, a potem delikatnie podrażniła językiem jego wnętrze.
- Niezmiernie mi przykro panie Rough, że zabolało. - Wyszeptała nawiązując do ugryzienia na karku; wyśmienicie zdawała sobie sprawę jak bardzo wrażliwa jest ta część jego ciała - pamiętała przecież jak reagował na dotyk w tym miejscu nawet podczas zwykłych pocałunków, gdy to bezwiednie zaplatała tam dłonie. Miała być to po prostu niewinna zemsta za to jak on się nią zabawił nie docierając do upragnionego punktu kobiety.
Rozgrzanymi usta sunęła teraz pod żuchwą szatyna, powstrzymując wargi od wyginania się w figlarnym uśmieszku. Gdy dotarła do jabłka Adama wysunęła język i subtelnie przeciągnęła nim w okół niego. Palce, które ciągle zaciskały się się na nadgarstkach, teraz zmierzały ku dołowi aż dotarły do jego brodawek. Łagodnie zaczęła masować ich okolice, wargi już mając na wysokości jego dekoltu. Powróciła do delikatnego podgryzania skóry zmierzając w miejsce, gdzie znajdowały się dłonie. Posłała mu krótkie spojrzenie spod lekko przymkniętych powiek. Zdecydowanie i dominacja biły z jej zielonych tęczówek, dając kochankowi do zrozumienia, że to jeszcze nie koniec.

[mam to samo xd]

Unknown pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Unknown pisze...

Z jej ust wydobył się ledwo słyszalne sapnięcie zaskoczenia. Posłała mu z początku pełne wyrzutu spojrzenie; sama już nie potrafiła określić co bardziej ją kręci - własna dominacja, czy drapieżny pokazujący kto tu rządzi Leo, który miał nad nią zdecydowaną przewagę; z łatwością przychodziło mu przejęcie kontroli nad jej drobnym ciałkiem. Jednak odpowiedź przyszła sama już po chwili, gdy poczuła pieszczotę; jej wargi rozchyliły się, a z pomiędzy nich wydobył się jęk zadowolenia, w oczach rozszalała się rozkosz, wszak jej miejsce zaraz znowu przejął szok. Posłała mu zaskoczone spojrzenie przekręcając głowę na bok.
- Tak, ten fakt nie umknął mojej uwadze. A co, przeszkadza to panu? Zawsze można utrudnić panu zdanie, panie Rough. - Odparła uśmiechając się uwodzicielsko i wspierając się na łokciach, nieco się podniosła.
Zdecydowanie nie podobał jej się fakt, że mężczyzna odsunął się do niej. Tak cholernie go pragnęła! A jego uśmiech jedynie ją nakręcał. Ciągle gdzieś z tyłu głowy tłukła jej się myśl, że przecież oni ciągle grają! A to posunięcie Leo dało jej chwilową przewagę. Oczy niebezpiecznie jej błysnęły, gdy błyskawicznie znalazła się przy ukochanym. Nim zdążył wykonać jakikolwiek ruch, rozplotła jego ręce. Przycisnęła usta do jego pępka i fundując delikatną pieszczotę wysunęła język by podrażnić nieco i tą okolicę, która niektórym osobom mogła wydać by się nic nie znacząca. Błąd. Tutaj też można zrobić wiele dobrego. Szybko jednak opuściła ten rejon kierując się w dół, przesunęła ustami wzdłuż podbrzusza, ostatecznie nurkując pomiędzy udami szatyna; dłonie zacisnęły się na jego pośladkach, a w oczach pojawiły się iskierki rozbawienia, gdy podniosła wzrok do góry na twarz kochanka.

Unknown pisze...

Z przyjemnością obserwowała twarz ukochanego, na której malowało się tyle emocji! Czuła nieodpartą dumę widząc rozkosz wręcz bijącą z jego oblicza. Jego dłonie zaciśnięte na ramionach, lekko drgające biodra nakręcały ją i dawały motywację by dać z siebie jeszcze więcej; śmiało pieściła najwrażliwsze miejsce mężczyzny dokładnie wiedząc co robić by pragnął więcej. Nie chciała przestawać, chciała sprawić mu jak największą przyjemność, chciała sprawić by oszalał, a jednak.. widząc, że Rough jest już niemal na skraju szaleństwa tak jak on przedtem od niej, tak teraz ona niespodziewanie odsunęła się od niego. Nie potrafiła jednak zmusić swojego ciała, by uciekło w drugi koniec łóżka. Z łobuzerskim uśmiechem więc tkwiła przed nim z prowokacją wpatrując się w jego karmelowe oczy. Koniuszkiem języka zwilżyła rozpalone wargi, a potem nagle tyłem wpakowała się na kolana ukochanego. Subtelnie otarła się o niego, ostatecznie obierając plecy o jego tors, głowę odchyliła nieco do tyłu i nieznacznie przechyliła w bok, by sięgnąć jego ust.

[Na wakacjach też pewnie braknie mi czasu, ale co tam! ;d a co oglądasz? ;)
Kurde mi za jakieś 2 godziny na mieszkanie wpakuje się banda szalonych kibuców! :D
Łahahahaha racja xd. to przyśpieszaj!]

Unknown pisze...

[fuck. opierając, nie obierając xd*]

Unknown pisze...

Z wyraźnym spełnieniem i nieopisanym zadowoleniem malującym się na twarzy wraz z ukochanym opadła w skołtunioną pościel. Z lubością wsłuchiwała się w jego rozszalały oddech, który powoli zaczął się uspokajać podobnie jak jej. Klatka piersiowa po jakimś czasie znowu zaczęła unosić się i opadać w odpowiednim regularnym tępię, a jeszcze przed chwilą głośno kołatające serce nieco przycichło wracając do normalnego rytmu pracy.
Z cichym, błogim westchnieniem oblizała nadal rozgrzane usta. Przymykając z rozkoszą oczy delektowała się dotykiem kochanka; jego dłonie bez celu sunęły po jej wilgotnym ciele ostatecznie zatrzymując się na brzuchu. Po chwili obróciła się w jego stronę z zadowolonym i figlarnym uśmieszkiem na ustach. Splotła ich nogi razem, jedną z kończyn niemal oplatając wokół jego biodra. Zadarła głowę do góry by utkwić wzrok roziskrzonych oczu w jego karmelowych tęczówkach.
- Wygrałam, prawda? - Mruknęła walcząc z narastającym w gardle śmiechem, ostatecznie jednak pozwalając wydobyć mu się na zewnątrz; dźwięczny chichot rozbrzmiał w sypialni.
Ciągle uśmiechając się wtuliła twarz w zagłębienie obok obojczyka, delektując się tym specyficznym zapachem ukochanego, który kojarzył się jej tylko i wyłącznie z nim.

[ej właśnie nie wiem dlaczego w poprawce, zniknęła odpowiedź w nawiasie oO
No prawdopodobnie! Szkoda przecież marnować dni przed komputerem! Zdążę pewnie nadrobić tylko połowę tego czego chcę ;d ale oj tam oj tam ;d jakoś może dam radę ;d
Też to czasami oglądam, na jakimś kanale w TV ;p
No wiesz cooo.. jak możesz być obojętna na taki ważny mecz! Rozumie, że innych nie oglądasz, no ale żeby Polski?! :C
Skaczę z radości ;p
Ahhaha, no, no, zaiste ^^]

Unknown pisze...

[A Leośkowi czego znowu brakuje? -.-]

Co z tego, że tym razem ta wygrana tak naprawdę nic nie znaczyła? I tak napawała ją irracjonalną dumą. Lubiła to uczucie, lubiła mieć nad nim tę niewidzialną przewagę, którą udowadniała, że też potrafi dominować i rozdawać karty w miłosnych uniesieniach. Usta nieustannie wykrzywiały się w zadowolonym uśmieszku, gdy nagle dotarł do niej fakt, że mężczyzna zasnął; poczuła jak mocny uścisk w tali nieco zelżał, a oddech stał się nadzwyczaj miarowy. Przekręciła rozbawiona oczyma, że tak szybko dał porwać się mackom snu; czule pogładziła go po policzku przez jakiś czas patrząc na jego niezwykle spokojną i rozluźnioną twarz. Ten widok napełniał ją milutkim ciepełkiem w serduchu - już dawno nie widziała go tak beztroskiego.
Ostatecznie sama również dała porwać się w objęcia Morfeusza.

Obudziła się dopiero następnego ranka, gdy promienie słoneczne wdarły się przez niezaciągnięte zasłony do pokoju. Niechętnie roztworzyła powieki. Na jej wargach zaigrał błogi uśmieszek, gdy zdała sobie sprawę, że nadal tkwi w ramionach ukochanego. Czuła gdzieniegdzie na swoim ciele drobne pieczenie; skutek wczorajszych szaleństw. A mimo to tenże lekki ból przypomniał i odświeżył obrazy z wczorajszego wieczora. Był dowodem na to, że to wszystko wydarzyło się naprawdę, był wspomnieniem niesamowitych przeżyć i nieopisanej rozkoszy. Jej uśmieszek pogłębił się, gdy odchyliła nieco głowę do tyłu by spojrzeć na twarz ciągle śpiącego Leo.

[Dobrze jest! Gorzej z moim ;p
;)
U mnie to będzie zależeć od tego czy przegapione odcinki będę na tyle wciągające by zarywać dla nie noce ;p poza tym mam w planach rozpocząć kolejne seriale oglądać, także nie wiem kiedy je ogarnę i nadrobię zaległe xd
Ta.. trudno nie wiedzieć skoro wszędzie o tym trąbią ;p
;)))]

Unknown pisze...

[yhm, okej ;p]

Ze zmarszczonymi brwiami przyglądała się ukochanemu; miała wrażenie, że coś jest nie tak. Widziała to, jednak nie potrafiła określić co dokładnie się z nim dzieje. Boleśnie zabolało ją serce, gdy pomyślała sobie, że mogą być to skutki wczorajszego wieczora. Szybko jednak odgoniła od siebie ciemne myśli; nie chciała obwiniać siebie zawczasu jednak w podświadomości już budziły się wyrzuty sumienia. Dobrze wiedziała w jakiej formie jest Leo, a mimo wszystko dopuściła do tego wszystkiego; ale czy rzeczywiście będzie zdolna żałować tak wspaniałych i rozkosznych chwil?
Całe szczęście jej uwaga od rozmyślań i rozważań na temat skutków zdrowotnych szatyna przerwał jego zaspany uśmiech - cmoknięcie w piegowaty nos jedynie pogłębiło go. Sunąc opuszkami palców po ramieniu Leo jeszcze jakiś czas nie odzywała się, delektując się ciszą przerywaną jedynie szmerem ich równomiernych oddechów. Wiedziała jednak, że w którymś momencie jedno z nich będzie musiało wstać - poza tym jej ciało zdecydowanie domagało się rozprostowania, skóra pragnęła prysznica, a gardło wręcz krzyczało o łyk wody. Oblizała wyschnięte ciągle nieco nabrzmiałe wargi, a potem sięgnęła ust mężczyzny i złożyła na nich krótki pocałunek.
- Chcesz coś do picia? - Spytała, z wyraźną niechęcią podnosząc się z rozgrzanej pościeli. Przyciskając jej skrawek do klatki piersiowej rozejrzała się za jakimś okryciem. Przypomniała sobie o ciągle leżącym obok łóżka ręczniku; uśmiechnęła się kącikiem ust, a potem sięgając przez lubego dosięgnęła puchatego materiału, który obwiązała się tuż nad piersiami.


[ta, deszczowe dni na pewno wykorzystam na nadrobienie zaległych odcinków ;)
wiadomoo!

Wgl czuje się taka.. przygaszona po tym meczu.. Smutno mi :c]

Unknown pisze...

Podobnie jak on teatralnie przekręciła oczyma; po prostu myślała już tylko o złagodzeniu piekącego bólu w gardle. Z szelmowskim uśmiechem jednak wdrapała się na kolana ukochanego, a potem z mocą wpiła się na chwilę w jego usta.
- Dzień dobry. - Wymruczała, zaczepnie trącając go nosem w policzek. Zagryzając subtelnie dolną wargę znów z wyraźną niechęcią ześlizgnęła się z niego i stanęła na podłodze.
- Tera było dobrze? - Spytała spoglądając na niego z ewidentnym rozbawieniem. Łobuzerski uśmieszek zagrał na jej wargach, gdy dostrzegła lepsze okrycie dla swoje ciała; schyliła się by podnieść koszulę Leo, aby zaraz pozbyć się ręcznika, a na ramiona zarzucić ubranie ukochanego. Owiał ją przyjemny zapach perfum szatyna i coś bliżej nieokreślonego kojarzącego się tylko i wyłącznie z nim.
Z początku zdziwiła ją ta pytająca nutka w jego głosie, gdy poprosił o kawę. Gdyby nie to, pewnie nie przemknęło by jej przez myśl, że mógłby mieć zakaz picia kofeiny. Zacisnęła usta w wąską linie zwalczając słowa, które już miała na końcu języka. Nie chciała psuć przyjemnego poranka jakimiś sprzeciwami, poza tym, czy filiżanka kawy mogła komuś zaszkodzić?No bez przesady!
- Kawa. Już się robi. - Odparła puszczając do niego perskie oczko. Zebrała rozpuszczone włosy w garść, skręciła je i ostatecznie pozwoliła im swobodnie opaść na plecy, po czym z nikłym uśmieszkiem wyszła z sypialni kierując się swe kroki do kuchni.

[No zły nie był, ale nawalili w drugiej połowie.. Ech zresztą co ja Ci tu pisać będę.. No ale nic, mówi się trudno.
Wstyd! Powinnaś kibicować naszym;p ja wierzyłam w nich do samego końca!]

Unknown pisze...

Nucąc cicho jakąś bliżej nieokreśloną melodię stanęła na środku kuchni, a po chwili wahania pierw skierowała się do lodówki. Wyjęła z niej sok pomarańczowy i nalawszy go do szklanki wypiła kilka większych łyków gasząc tym samym palące pragnienie, po czym wzięła się za parzenie porannej kawy. W tym czasie zaczęła się zastanawiać czy na pewno nic jej nie umknęło tego ranka; pamiętała ten dziwny przebłysk, gdy Leo się obudził, cichy jęk niezadowolenia, gdy otworzył oczy.. Delikatny niepokój zaczął łaskotać ją w brzuchu, jednak szybko odgoniła go od siebie, bo przecież gdyby coś było nie tak powiedziałby jej o tym, czyż nie? Obiecali sobie, że będą ze sobą rozmawiać, a tym samym nie będą niczego ukrywać zwłaszcza tych najistotniejszych rzeczy. Dlatego też doszła do wniosku, że się przewidziała, że się pomyliła i nic się nie działo. Wierzyła mu i ufała.
Wróciła do sypialni niosąc w dłoniach dwie parujące filiżanki wypełnione aromatyczną, czarną cieczą. Gdy tylko przekroczyła próg, zobaczyła ukochanego stojącego przy otwartym oknie balkonowym. Do jej nozdrzy dotarł zapach świeżego powietrza, który nieco rozwiał mocny zapach kawy. Uśmiechnęła się nikle, po czym odstawiwszy na stolik jedno z naczyń podeszła do szatyna. Wolną dłonią objęła go w pasie od tyłu, natomiast usta przycisnęła na chwilę do jego nagiej łopatki.
- Twoja kawa. - Mruknęła wciskając mu w dłonie filiżankę. Gdy tylko uwolnił jej rękę od porcelany pomknęła nią od razu do jego karku, gdzie malowało się delikatne różowe odbicie jej zębów. Nie powstrzymała cichego parsknięcia, a potem wspiąwszy się na palce czule pocałowała owe miejsce.

[haha, właśnie widać ;p]

Unknown pisze...

Teraz przytulona już nie do jego pleców, a to torsu, tkwiła w jego ramionach delektując się tą idealną, spokojną chwilą. Z lubością wyczuwała po powietrzu mieszaninę świeżość, kofeiny i ulotny zapachu ukochanego. Delikatnie zagryzła dolną wargę kątem oka obserwując widoczki za oknem, dłońmi gładziła odcinek lędźwiowy jego pleców. Podobała jej się ta beztroska, w której teraz tkwili, miała wrażenie, że już nic nie będzie wstanie zaburzyć ich spokoju. Jej zdrowy rozsądek mówił jej że to nieprawda, a jednak napawała się tą naiwną myśląc poddając się jej bez reszty; po prostu gdy miała go obok siebie, gdy czuła jego ciepło, gdy słyszała szmer oddechu najważniejszej osoby w swoim życiu była pewna, że coby się nie działo to poradzą sobie z tym. Dopóki będą razem.
Wyrywające się spomiędzy jej ust ziewnięcie uświadomiło jej, że sama też potrzebuje dawki kofeiny. Nie miała jednak ochoty ruszać się z jego objęć, nie chciała zakłócać tego spokoju, tej słodkiej chwili.
Ogarnęła pokój jednym szybkim spojrzeniem i nagle uświadomiła sobie, że łóżko już jest zaścielone, że jego walizka zniknęła tak samo jak wczorajsza garderoba.
Uśmiechnęła się lekko; jeszcze wczoraj, nim dała porwać się szaleństwu, budziła się w niej obawa jakie poniosą konsekwencje jeżeli dadzą ponieść się chwili, jeżeli popadną w zapomnienie.. A teraz? Teraz tkwiła przytulona do niego, pełna radości i spokoju. Było idealnie!
Ale czy aby na pewno?

[;))]

Unknown pisze...

[Ja nic nie zaczynam ;p ja tylko zadałam pytanie retoryczne ;d]

Z lekkim uśmiechem przejęła od niego filiżankę i upiła z niej łyk aromatycznej, mocnej kawy. Poczuła jak przyjemne ciepło rozchodzi się po jej ciele, a głód kofeinowy nieco cichnie. Oblizała usta nie chcąc tracić ani jednej kropelki czarnej cieszy, a potem z cichym westchnieniem zadarła głowę do góry by zajrzeć w twarz ukochanego. Chciała widzieć tą beztroskę w jego oczach; tak dawno nie widziała go tak spokojnego i szczerze roześmianego. Trąciła zaczepnie palcem jego nos z szerokim uśmiechem igrającym na ustach. Chyba jeszcze nigdy nie czuła się tak błogo szczęśliwa.
I nagle, niemal jakby czytając w myślach Leo, w jej głowie zrodziło się jedno pytania:
- Co chcesz dzisiaj robić? Może chcesz gdzieś wyjść? - Uniosła lekko brwi, posyłając mu pytające spojrzenie. Osobiście sama póki co wolała zostać w mieszkaniu - nigdy nie była tego typu osobą, która zabraniałaby przykładowo wyjść swojemu chłopakowi na piwo z kolegami, ale dzisiaj chciała się jeszcze nacieszyć się jego obecnością i bliskością. Tym niesamowitym spokojem. Wszak jednak była w stanie zrozumieć, że on akurat może mieć inne zachcianki; pewnie po tygodniach spędzonych w szpitalu i klinice rwał się do wolności i swobody.
- Co robiłeś przez te dwa lata? Spotykałeś się z kimś? - Wypaliła nagle, nim zdążyła przemyśleć czy rzeczywiście chce zadać to pytanie. Zrodziło się ono w jej głowie ot tak, po prostu. Tak naprawdę nigdy nie rozmawiali jeszcze o tych błahych sprawach- gdzie pracowali, gdzie wyjeżdżali, czy rozwijali jakieś swoje pasje etc, etc - które porabiali przez czas gdy nie byli razem. Pod jej pytaniem kryła się czysta ciekawość, nic innego, nic złego. To chyba logiczne, że interesujemy się życiem kogoś kto jest nam niesłychanie bliski. Dlatego miała nadzieje, że ukochany nie odbierze jej pytania źle; nie miała zamiaru robić mu żadne przesłuchania - ot zwykłe, luźne, niezobowiązujące pytanie.

Unknown pisze...

[ nie będą ;p. nie mogą tak ciągle popadać od skrajności w skrajność ;p

i wgl.. chciałam odpisać ale nie załapałam do czego Leo się pyta "czemu raptem?" xd]

Unknown pisze...

[Ahaa ;d dobrze wiedzieć ;p]

Westchnęła cicho już żałując, że o cokolwiek zapytała - do przewidzenia było, że tak właśnie zareaguje. Wyczuła jak nagle się spina, a z twarzy łatwo było wyczytać rodzące się wątpliwości i obawy w jego głowie. Skrzywiła się nieznacznie; gdyby mogła cofnęła by swoje słowa, ale.. przecież nie miała nic złego na myśli! Ot, czysta ciekawość. Dlaczego nie mógł zareagować normalnie? Nawet jeśli nie chciał odpowiadać na pytanie mógł je obrócić w żart i wymigać się od tego! Ale nie, jak zwykle to samo.
Słysząc jego słowa jedynie wzruszyła ramionami.
- Po prostu jestem ciekawa co się z Tobą działo, czy miała dużo konkurentek.. - Odparła ze śmiechem w głosie. Próbowała rozluźnić nagle zagęszczającą się atmosferę. Widząc, że to nic nie daje chwyciła w dłonie jego twarz, a potem pocałowała go krótko, ale czule.
- Hej, spokojnie. To tylko luźne pytanie. - Mruknęła spoglądając mu w oczy. Uśmiechnęła się lekko, a potem znowu objęła go w pasie.
- Poza tym Ty przecież też możesz pytać. - Dodała przytulając głowę do jego torsu.
Mimo iż zgrywała opanowaną i roześmianą w sercu poczuła nieprzyjemne ukłucie - czyżby rzeczywiście miał przed nią coś do ukrycia? Wszak w żaden sposób nie dała po sobie poznać, że nieco zmartwiło ją jego zachowanie - oczy nadal miała spokojne, twarz opanowaną, na ustach tlił się delikatny uśmieszek.

Spencer pisze...

[No.. ale tylko trochę.. ^^]

Spencer zdecydowanie nie miała nic złego na myśli mówiąc "też możesz pytać". Nawet nie tyle chciała pokazać, że nie ma nic do ukrycia, a dać mu do zrozumienia, że jeśli nie chce teraz rozmawiać na jakieś tematy może pierw jej je pozadawać, a sam odpowiedzieć, gdy będzie gotowy.
I..rzeczywiście miał ją za taką płytką i niewdzięczną, że pomyślał, że chce się chwalić swoimi "podbojami"? To przykre, naprawdę przykre, więc może i lepiej, że Spencer nie pomyślała, że akurat z czymś takami mogły skojarzyć mu się słowa, które miały na celu go jedynie rozluźnić.
Mimo to, ciągle coś nie podobało jej się zachowanie ukochanego. Utwierdziło ją to w przekonaniu, że coś przed nią ukrywa i choć przedtem wmawiała sobie, że uszanuje jego wole, to teraz z trudem powstrzymała się od kolejnego dociekliwego pytania.
Wymusiła uśmiech na swoich wargach, gdy wypowiedział ostatnie zdanie; unikał jej spojrzenia - pierwsza oznaka, że ktoś kłamie. Wyplątała się z jego objęć i powoli podeszła do łóżka. Usiadła na jego skraju i przygładziła dłonią narzutę. Zamyślona przez chwilę wpatrywała się w swoje smukłe palce aż w końcu przeniosła na niego nieodgadnione spojrzenie; teraz już zdecydowanie żałowała, że o cokolwiek pytała. Sięgnęła po własną filiżankę, która spoczywała na stoliku nocnym. Zamoczyła usta w nieco przestygniętej już cieszy, a potem odezwała się beznamiętnym tonem.
- Tak, też jestem zdziwiona. W końcu byłby to najlepszy sposób by mi dokopać. Dziwne, że nie zastosowała tego chwytu. - Mruknęła w odpowiedzi na pierwsze jego słowa. Do kolejnych w żaden sposób się nie ustosunkowała.

Unknown pisze...

Westchnęła cicho, gdy tylko zniknął na balkonie. Nie miała zbyt wiele czasu na przemyślenie co się z nią dzieje. Nie potrafiła określić skąd bierze się to ciągłe kucie w sercu i dziwne, nieprzyjemne łaskotanie w brzuchu. Okej, wiadomo przykro jest, gdy najważniejsza osoba na świecie nie chce Ci czegoś powiedzieć, bo Ci.. nie ufa? Tak, to sprawiało, że nieco przygasła, ale na pewno nie było to bezpośrednią przyczyną tych przedziwnych odczuć. Z pomiędzy jej ust wymsknęło się ciche prychnięcie, gdy nareszcie dotarło do niej co jest źródłem - zazdrość. Czysta zazdrość, że mógł mieć kogoś na kim zależało mu tak samo jak na niej.. że mogło zależeć mu na kimś bardziej niż na niej! Że ot, przykładowo w sprawach łóżkowych, mogło mu być lepiej z inną kobietą. Na samą myśl o tym wszystkie wcześniejsze objawy nieco się pogłębiły, jednak widząc nagły, szybki powrót ukochanego do pokoju z trudem ugasiła piekącą gulę zazdrości rosnącą w gardle.
Na fakt, że wybiera się pod prysznic jedynie skinęła krótko głową, przymykając oczy, gdy dotknął ustami jej czoła. Widząc, że nie odchodzi jeszcze w stronę łazienki zmarszczyła lekko brwi przenosząc na niego pytające spojrzenie. Kątem oka zauważyła wyciągniętą w jej stronę rękę i nim padły jeszcze słowa, wiedziała jakie pytanie usłyszy. Nie sposób było się nie uśmiechnąć; chwyciła go za dłoń, po czym splotła ich palce razem. Posłała mu delikatny aczkolwiek wesolutki uśmieszek - zdecydowanie spodobał jej się obrót spraw.
- Głupie pytanie. - Odparła zaczepnie mrużąc oczy; odpowiedź była przecież oczywista! Wspólnego prysznica nigdy się nie odmawia!
Dała poprowadzić się w stronę łazienki.

Unknown pisze...

Poczuła przyjemny dreszczyk gdy tylko przekroczyli próg łazienki. Zagryzając wargę obserwowała jak odkręca kurek, a potem niemal z fascynacją wbiła wzrok w unoszące się kłębki pary, kuszące swoją ciepłotą. Jej uwaga szybko jednak została odwrócona - z cichym, subtelnym śmiechem pozwoliła przyprzeć się do drzwi. Odpłynęła całkowicie, gdy ich usta złączyły się w czułym pocałunku. Zatapiała się w nim coraz bardziej i.. niemal z jękiem zawodu przyjęła fakt, że nagle się od niej odsunął. Nie chciała teraz rozmawiać na jakikolwiek temat. Chciała znów dać opętać się żądzy, która zaczynała się budzić i z wolna rozchodzić się po całym ciele.
Jego słowa na chwile ją otrzeźwiły. Uśmiechnęła się kącikiem ust patrząc na niego roziskrzonymi oczyma. To dziwne, ale zrobiło się jej jakoś lżej, gdy uświadomiła sobie, że on również w jakimś stopniu jest zazdrosny o jej ex.
- Wiem i przepraszam. Ale po prostu rozsadza mnie myśl, że mogła być dla ciebie jakaś ważniejsza, lepsza.. - Urwała zaciskając wargi. Znowu poczuła to dziwaczne łaskotanie; nie chciała być najpiękniejsza, najwspanialsza, najlepsza dla nich facetów. Chciała być taka tylko dla jednego - dla miłości swojego życia, która właśnie stała tu przed nią.
Chwyciła go za brodę i zmusiła by na nią spojrzał.
- I wiesz co? Masz racje. Ja też nie chcę tego słuchać. - Mruknęła dochodząc do wniosku, że podobnie jak on woli żyć w błogiej nieświadomości.
Odcięła się od tego tematu skupiając się tylko na tym co działo się teraz; na tym, że tkwiła teraz z nim w zaparowanej łazience, na tym, że stał tak blisko niej, na jego dłoni ulokowanej na jej biodrze.. W zielonych tęczówkach błysnęła żądza i zarazem jakaś łobuzerska iskierka. Sekundę po tym znów splotła ich w wargi w namiętnym pocałunku.

[Ta, jeżeli to jest kulawo, to ciekawie co ja mam napisać o swoim? ;p
Kurde weź przestań! Mam to samo xd]

Unknown pisze...

Tak, jej też zdecydowanie podobała się myśl, że Leo jest zazdrosny. Jakoś to zawsze nakręcało związek i udowadniało, że drugiej osobie na kimś zależy. Nie zmieniało to jednak faktu, że nie podobało jej się, że mógł całować jakąś inną kobietę tak czule jak ją, że darzył kogoś tak głębokim uczuciem, a może nawet i większym, że dotykał inną tak jak ją w tym momencie, że.. Ze złością odepchnęła te myśli od siebie. Przecież to normalne, że i ona i on mieli innych partnerów! `Daj sobie z tym spokój Sepncer` odezwał się cichy głosik w jej głowie. I brunetka bez wahania go posłuchała. Co było to było, racja?
Zmarszczyła brwi słysząc jego śmiech. Ledwo rejestrowała delikatne dreszcze na karku; skupiona była tylko na Leo, który wybuchnął właśnie salwą rechotu, a ona nie potrafiła określić co go tak rozbawiło. Patrzyła na niego jak na szaleńca. Jego słowa jedynie spotęgowały jej minę; musiała pewnie wyglądać przekomicznie i głupkowato ze zdezorientowanymi oczyma i rozchylonymi usta z zaskoczenia. W głowie jej się nie mieściło, że mógłby ją tu zaciągnąć tylko po to by załatwić temat byłych! Nie mógł być aż tak podły! Nie mógłby się nią aż tak zabawić! I już chwilę potem przekonała się, że rzeczywiście nie jest do tego zdolny. Zmrużyła niezadowolona oczy z tego, że w jakimś stopniu dała się jednak podpuścić i nabrać.
Stanowym ruchem odsunęła go od siebie przerywając tym samym pocałunki, którymi obsypywał jej szyję i zrobiła krok w głąb pomieszczenia. Obróciła z do niego z teatralnie obrażoną miną.
- Wiem pan co, panie Rough? Teraz to pan może sobie o tym tylko pomarzyć. - Znacząco przejechała palcem od dekoltu aż do ćwiartki uda, gdzie kończył się materiał koszuli, po czym skrzyżowała ręce na wysokości piersi i zadarła nieco głowę do góry.

[Twoje też ;p
Sorry zostały dwa tygodnie szkoły nie mam już siły się uczyć xd]

Unknown pisze...

Włosy Spencer pod wpływem gorącej, otulającej pary nieco poskręcały się na końcach, jej ciało z wolna zaczynało wilgotnieć jednak nie potrafiła zwrócić na to uwagi. Skupiona była już tylko i wyłącznie na poczynaniach mężczyzny; jej oczy nieco się rozszerzyły, gdy zdała sobie sprawę co zamierza Leo. Wszak nim zdążyła wykonać choćby najmniejszy ruch klucze już leżały w kącie łazienki. Prześledziła ich lot wzrokiem, a potem powróciła spojrzeniem do twarzy ukochanego. Nie potrafiła powstrzymać szelmowskiego uśmiechu, gdy ujrzała groźny błysk w jego oczach, a potem usłyszała jego słowa. To wszystko zdecydowanie jej się podobało. Miała nieodpartą chęć podręczenia jeszcze trochę mężczyzny i sprawdzenia czy rzeczywiście jest gotowy na wszystko.
Pozwoliła mu na kolejne kroki, a z każdą sekundą jej zawadiacki uśmieszek się pogłębiał. Nie spodziewała się jednak, że tak szybko znowu będzie aż tak blisko niego. Wyrwało jej się ciche, zaskoczone westchnienie.
Z przyśpieszającym biciem serca obserwowała z bliska jego usta; z tej odległości mogła dostrzec najmniejsze kropelki, najdrobniejsze zroszenie jego skóry. Ostatkiem sił powstrzymała się by nie od razu do nie przylgnąć do jego kuszących warg.
- Czyli sugeruje pan, że mam się poddać bez walki, tak? - Wykrztusiła w końcu, gdy wreszcie pożądanie nieco rozluźniło uścisk w gardle. Chciała się z nim jeszcze trochę podroczyć, jednak dobrze zdawała sobie sprawę, że jej przyśpieszający oddech i rumieńce na policzkach aż za dobrze zdradzają jej pragnienia.

[No taaaaaak! ;p
Ja chcę już wakacje!]

Unknown pisze...

Wiedziała, że w tym starciu jest na pozycji przegranej. I o dziwo wcale jej to nie przeszkadzało! Ba wręcz jej się to podobało; nie miała zamiaru z nim walczyć bo po pierwsze nie chciała, a po drugie nie miała już na to odpowiednich sił i woli.
Rozszerzonymi oczyma obserwowała agresywne poczynania kochanka. Rozchyliła usta w geście zaskoczenia, gdy niespodziewanie rozdarł jedyny skrawek materiału, który okrywał jej nagie ciało. W jej oczach błysnęły iskierki zadowolenia i podziwu; uwielbiała go takiego - dominującego i niemalże brutalnego - kręcił ją, a zaskakujące i nieprzewidziane ruchu jedynie podsycały jej podniecenie.
Nim zdążyła mrugnąć poczuła jego palce pomiędzy udami. Westchnęła błogo, poddając się pieszczocie, pozwalając rozkoszy powoli rozchodzić się po ciele i przyprawiać ją o delikatne dreszcze. Jęk cisnący się jej na usta został stłumiony przez drapieżny pocałunek w którym zatopiła się bez końca.
Ledwo zarejestrowała moment w którym znaleźli się już w kabinie. Gorący strumień wody całkowicie zmoczył jej włosy, powodując się przylepiły się jej do twarzy. Jednym ruchem odgarnęła niesforne kosmyki z buzi, nie odrywając pożądliwego spojrzenia od ukochanego. Jej zielone oczy niemal płonęły nie mogąc nacieszyć się tym władczym Leo. Jednym spojrzeniem dała mu do zrozumienia, że jest cała jego, że wręcz czeka na ciąg dalszy i jego rozkazy. Była w stanie zrobić dla niego wszystko, spełnić choćby najmniejszą, najbardziej absurdalną zachciankę, byleby tylko sprawić mu jak największą przyjemność, byle tylko zaprowadzić go na szczyt.

[A ja się ojadłam jak głupia xd
No u mnie było cholernie duszno dziś ;o aż takich upałów to ja nie lubię -.-]

Unknown pisze...

Z nieukrywaną lubością przyjęła strumień gorącej wody na całe swoje ciało. Zadarła głowę do góry pozwalając obmyć swoją twarz i doszczętnie zmoczyć włosy. Gorące krople niemal parzyły jej skórę, jednak nie przeszkadzało jej to. Delektowała się spływającymi kryształkami, które oczyszczały jej ciałko, która od samego ranka domagało się prysznica. No i w końcu się go doczekało.
Miarowy szum wody, który z mocą uderzał w jej drobną sylwetkę na moment sprawił, że zapomniała gdzie jest i z kim jest, jednak gdy tylko znowu poczuła dłonie Leo na swoim ciele zaraz powróciła do rzeczywiści, budząc tym samym chwilowo uśpione pożądanie.
Wygięła usta w uśmiechu, delektując się jego delikatnym masażem. Zadrżała lekko, gdy jego oddech utulił jej ucho, a niedługo po tym oddech jej przyśpieszał, a serce rozregulowywało swoje bicie coraz bardziej, gdy ręce ukochanego docierały w coraz to wrażliwsze miejsca. Zagryzła wargę czując go na swoich piersiach, a zaraz potem na pośladkach i niemal jęknęła gdy dotarł do wewnętrznej stronie ud; zmarszczyła nieznacznie brwi, gdy uświadomiła sobie, że nie zamierza dotrzeć do miejsca, w którym najbardziej pożądała jego dotyku. Gdy domyśliła się o co mu chodzi, z jej gardła wydobył się głośny, dźwięczny śmiech.
- Nie ładnie się tak bawić spragnioną kobietą mój drogi. - Wymruczała odwracając się w jego stronę. Obrysowała kciukiem kontur jego usta, a potem jej dłoń zaczęły zmierzać ku dołowi.

[A taką pyszną sałatkę! arr *,* z jakiejś nowo otwartej restauracji, nieziemska była ;d
Oj to niefajnie :x ahaha a ja dziś wf nie miałam! i kończyłam godzinę wcześniej ^^
O nie chwaliłaś się, ale bardzo się cieszę! ;) i nie przejmuj się, za niedługo wrócisz też na boisko ;)
Ja za to się pochwalę, że właśnie dzisiaj zapisałam się na prawko i przed chwilą wróciłam z pierwszego wykładu ^^]

Unknown pisze...

Spencer w tym rozegraniu już dawno spisała się na straty - nim jeszcze weszli pod prysznic wiedziała na jakiej pozycji się ustawić. Owszem mogła walczyć, ale czy rzeczywiście wygrałaby z takim Leo? To niespotykane dla niej, bo zazwyczaj próbowała zwyciężyć, ale tym razem doszła do wniosku, że to się nie opłaca. Chciała oglądać go tak drapieżnego, dominującego i władczego. Już samo patrzenie na własnie takiego Rough'a sprawiało jej czystą przyjemność, nakręcając i tak buzujące już w żyłach podniecenie.
Chciała widzieć dumę w jego oczach, gdy tym razem to on zwycięży.
Chciała spełnić każdą jego zachciankę, nawet najdrobniejszą fantazje.
Chciała zaspokoić jego zwierzęcy głód, a tym samym zaprowadzić go na szczyt szaleństwa.
Jej usta wykrzywił zadowolony uśmieszek, gdy z impetem została przyszpilona do ściany, która wspaniale chłodziła jej rozgrzane od wody, i nie tylko, plecy. Z uwagą obserwowała jego twarz i powoli zaczęła rozchylać usta by odpowiedzieć na jego słowa, gdy nagle zamknął je pocałunkiem. Wyrwał jej się stłumiony jęk pod naporem jego miękkich, wilgotnych warg.
Westchnęła głęboko, gdy wreszcie odsunął się od niej. Patrzyła na niego płonącym z żądzy wzrokiem. W żaden też sposób nie okazała swojego zdziwienia słysząc kolejne zdania. Jedynie zagryzła kusząco wargę, a potem bez wahania, gdy tylko puścił jej nadgarstki, ruszyła do wykonania rozkazu. Być może inna kobieta na jej miejscu byłaby choć trochę skrępowana.. Ale nie ona. Ona miała tylko jeden cel - zaspokoić pragnienia kochanka; w typowy dla siebie sposób nieśpiesznie zaczęła zmierzać dłońmi ku dołowi, delikatnie musnęła gładkie podbrzusze, aż w końcu dotarła między uda. W jej jadowitych zielonych tęczówkach błysnęło coś niebezpiecznego, a zarazem rozkosznego gdy zaczęła z początku niewinne, łagodne pieszczoty, które z sekundy na sekundę stawały się coraz intensywniejsze.

[Wrr, coś mi dziś kiepsko idzie, ale kurde tak mi głowa napieprza, a muszę siedzieć przy kompie i pisać referat na francuski ;x
E tam, dobra chińszczyzna nie jest zła, nieważne w jakim opakowaniu ;p
Będziesz występować, czy tylko jako widownia? ^^
haha, no nie dziwię się, mnie też by szlag trafiał ;p
Prawie tam usnęłam xd taka byłam padnięta, że szok ;o ogarniesz, ogarniesz coby nie ;p ja bym się tam bardziej martwiła nowymi przepisami ;p my teraz mamy jeszcze 500 pytań i mamy pewność, że one pojawią się na teście, a w nowych będzie od 1000-3000 i to zdający nawet nie będzie wiedział jakie one będą, także trzeba będzie nieźle znać przepisy.. Także potem nawet teoretyczny będzie masakryczny, więc dlatego też już teraz wzięłam się za prawko ;p.]

Sisko Mettala pisze...

[Och, bardzo chętnie! Czy chcesz, aby było jakieś powiązanie? Sisko jest w Murine od kilku miesięcy więc nie będzie dziwne, jak już kogoś poznała. Jeżeli masz inny pomysł śmiało mów - i jeżeli w ogóle nie masz pomysłu na wątek ja chętnie zacznę.]

Unknown pisze...

Spod przymrużonych powiek z ewidentnym zadowoleniem obserwowała zachwyt tak jawnie malujący się na jego twarzy. Kąciki jej ust drgnęły w ledwo zauważalnym, niemal triumfalnym uśmieszku. Wszystko to jednak z wolna zaczynało tracić znaczenie, gdy coraz śmielej zadawała sobie pieszczoty. Otrzeźwił ją jednak w odpowiednim momencie - nim dała całkowicie porwać się fundowanym samej sobie doznaniom. Gwałtowne szarpnięcie za ramiona i nagła zamiana miejsca sprawiła, że wyrwało jej się ciche westchnienie, szybko stłumione przez głęboki, namiętny pocałunek. Z dreszczem rozkoszy i radości przyjęła jego palce pomiędzy swoimi uda - po chwili zabrała stamtąd własną dłoń pozwalając ukochanemu dokończyć to co ona zaczęła. Ręce które nagle straciły zajęcie, zarysowały kształt jego pośladków, a potem opuszkami palców zaczęła podrażniać jego najwrażliwsze miejsce.
Kabinę wypełnił głośny szmer ich ciągle przyśpieszających oddechów.
Gdy tylko opuścili ten przytulny zakątek, ciągle wypełniony delikatną mgłą, w jej ciało uderzyła fala chłodu wywołując nieprzyjemne dreszcz i gęsią skórkę - jednak podobnie jak on nie zwróciła na to uwagi. Zajęta była jego kuszącymi ustami, które drapieżnie pieściły jej wargi. Nie miała pojęcia, w którym momencie dotarli do umywalki, nie zarejestrowała konkretnego momentu, w którym poczuła delikatny chłód pod pośladkami, ale idealnie zapadł jej w pamięci fragment, gdy gwałtownie, niemal boleśnie wszedł w nią. Z jej ust wyrwała się mieszanina jęku i krzyku, rozkoszy i zaskoczenia, przez twarz przemknął błysk przyjemności. Brutalnie zagryzła swoją dolną wargę, wyginając się nieco w łuk do tyłu; jej palce zaciśnięte na jego ramionach powoli zaczęły opuszczać się w dół pozostawiając po sobie ścieżkę leciutkich zaróżowień, aż w końcu zaplotła je na skraju twardego i zimnego blatu umywalki.
Zaczęła poruszać się miarowo, synchronizując swoje ruchy z jego.

[jest, jest ;p
ale w sumie.. pierwszy raz spotykam się z plastikowymi pojemnikami na chińszczyznę Oo dziwne ;p
Ooo, to i tak fajnie :D
dokładnie 11 ;p
E tam, wszystkiego idzie się nauczyć ;)]

Unknown pisze...

[spoko.. xd za późno przeczytałam! -.-]

Sisko Mettala pisze...

[Cóż, niestety tak, tylko w finlandii.]

Unknown pisze...

Rozkosz rozlała się przyjemnym ciepłem po jej i tak już rozgrzanym ciele. Na jej ustach wykwitł błogi uśmiech spełnienia, a drżące ciałko chwilowo nie potrafiło poradzić sobie z mieszaniną emocji. Odwzajemniła jego szeroki uśmiech, czując nieopisaną radość, że ciągle i nieustannie potrafią doprowadzić siebie nawzajem do takiego stanu. Coś niesamowitego.
Jej oddech nie zdążył jeszcze wrócić do uregulowanego rytmu, jej krew miała zbyt mało czasu by przestać gwałtownie krążyć, a już poczuła jego usta znów przy swoim ciele, co bardzo jej się spodobało. Zamruczała zadowolona, gdy nagle poczuła jak ukochany zamiera, a potem się od niej odsuwa. Z początku nie rozumiała jego wściekłości, gorączkowo zaczęła zastanawiać się co poszło nie tak. Dopiero gdy wymamrotał przeprosiny zdała sobie sprawę o co chodzi.
Auć. Zabolało - naprawdę nazywał błędem to wszystko co przeżyli w Londynie? Owszem Spencer nazwałaby to nieodpowiedzialnością, głupotą.. Ale nigdy błędem. Nigdy nie żałowała tego, że przez jakiś słodki, wspaniały czas myślała, że nosi małą fasolkę pod sercem. Żałowała, że okazało się to nieprawdą, bo przecież zdążyła oswoić się z tą myślą. Gdzieś w niej znowu zaczęła budzić się paląca zazdrość, że gdzieś po świecie chodzi kobieta, której nie przepraszałby, bo nie bałby się zostać ojcem. W końcu dziecko to zobowiązanie, a tak mógł ją porzucić w każdej chwili czyż nie? Szybkim mrugnięciem odgoniła od siebie te absurdalne myśli.
Może rzeczywiście nie byli gotowi na dziecko, może obiecali, że nie dopuszczą znowu do takich przypadkowych wydarzeń, ale.. Czy musiał reagować tak gwałtownie. A bo to raz kochali się bez zabezpieczenia?
Zaciskając wargi, przyjęła od niego koszulę. Narzuciła ją sobie na ramiona, zważywszy na fakt, że większość guzików leżała na ziemi, nie miała jak się pozapinać, więc jedynie opatuliła się ciasno materiałem.
- Taak, to samo można powiedzieć o mnie. Nieodpowiedzialna kobieta. - Odparła w końcu, odwracając się w stronę lustra, gdzie ich spojrzenia mogły się spotkać. - Zresztą nie przejmuj się. Jeżeli wierzyć kalendarzykowi to mam dni niepłodne, więc nie zostaniesz tatusiem. - Dorzuciła po chwili którego zastanowienia, uśmiechając się ledwo zauważalnie.

[ Znam to uczucie aż za dobrze ;x
0o lepiące się opakowania.. fu ;xxx
:)
Przeżyje coby nie ;d. Już się jazd doczekać nie mogę ;d
Nie mogłabym w Ciebie nie wierzyć haha;d
to dobrze, za wcześnie odświeżyłam stronę i nie wyłapałam już tego dodatkowego nawiasu ;p]

Unknown pisze...

Miała nieodparte wrażenie, że coś jest nie tak. Nie potrafiła określić co to, ale była pewna jednego, że z Leo dzieje się coś niedobrego, że jest coś z czym sobie nieradzi. Niestety nie była wróżką; nie potrafiła powiedzieć o co chodzi.
Spencer w przeciwieństwie do niego jakoś pogodziła się z tym wszystkim co przeszli w Londynie, bo ona jako kobieta i osoba nieco bardziej otwarta jeśli chodziło o wyrażanie uczuć, po prostu dała upust emocjom. Cierpiała, gdy o tym mówiła, ale.. robiła to by pozbyć się żalu i goryczy, która mogłaby ją kiedyś zniszczyć. Bo choć ciągle czuła w sercu ból gdy o tym pomyślała, a w oczach zbierały jej się łzy to.. To przynajmniej w jakimś stopniu wyzbyła się tych niepożądanych odczuć.
Nie potrafiła zrozumieć jego gwałtowności; zadała jej ona ból, bo odebrała to w odwrotny sposób niż powinna. Zagryzając jednak dolną wargę maskowała to przed ukochanym. Wiedziała, że tym czułymi, drobnymi gestami chce ją przeprosić. Bez oporu więc wtuliła się w jego ramię wzdychając cicho, równocześnie obejmując go rękoma w pasie. Tkwiła tak jakiś czas, mimowolnie licząc dni, by upewnić się, że to co powiedziała szatynowi rzeczywiście jest prawdą. Odetchnęła głęboko z ulgą, gdy nareszcie doszła do stu procentowego wniosku, że nie pomyliła się w obliczeniach. I miała też nadzieje, że organizm w żaden sposób jej nie zawiedzie; nie chciała rozdrapywać starych ran, bo były one póki co jeszcze zbyt bolesne.
- Masz racje, musimy być bardziej ostrożni. - Odezwała się w końcu, ciągle przytulona do jego torsu. - Tylko nie liczyłabym, że to ja będę tą odpowiedzialną. Ja w takich chwilach nie jestem w stanie za bardzo o takich rzeczach pamiętać. A Ty wczoraj spisałeś się wyśmienicie. - Dodała już nieco rozluźnionym, niemal żartobliwym tonem. Odchyliła się nieco do tyłu by móc spojrzeć mu w twarz. Dla lepszego efektu puściła do niego jeszcze perskie oczko, a potem skradła mu krótkiego całusa z ust.
- Zażyłeś już leki? - Spytała, ot tak dla zmiany tematu. Nie chciała dłużej drążyć w jakikolwiek sposób tamtego.

[Ja też!
Jakbym mieszkała gdzieś obok Ciebie z pewnością bym się z Tobą wybrała ;p
No, równowaga musi być, a jak ^^]

Sisko Mettala pisze...

Sisko otworzyła parasolkę i stanęła na środku chodnika. Mieszkała w Murine już niecały miesiąc, a jeszcze nie znała żadnych nowych ludzi ani żadnego, świetnego miejsca w którym mogłaby spędzać popołudnia. Miała zamiar postać tak jeszcze przez dłuższą chwilę gdyby nie to, że zauważyła boczną ulicę z uroczymi mieszkaniami. Nie mogła się powstrzymać; zawsze miała słabość do ładnych rzeczy. Rzecz w tym że ostatnio prawie nie wychodziła z domu, bo musiała się rozpakować do końca (co - spójrzmy prawdzie w oczy, średnio jej szło) czy dlatego, że świat na zewnątrz lekko ją przerażał. Bała się że ludzie zaczną się śmiać z jej angielskiego z fińskim akcentem, co nie brzmiało naturalnie nic, a nic. Gdy przeszła się uroczą ulicą (na której w sumie mieszkała - Myśl, Sisko!) skończyła między innymi domami. Stare, piękne. Jednak to, co zauważyła na drzwiach jednego z nich zdziwiło ją niesamowicie - Leo Rough. Stary znajomy z którym spędziła zeszłoroczne wakacje. Kiedy Mar była jeszcze żywa. Niepewnie podeszła bliżej i zapukała do drzwi. Czekała.

Unknown pisze...

Zawsze mógł zapytać. Obiecali sobie przecież, że jeśli nie będą czegoś pewni to po prostu zadadzą pytanie. Owszem, nie mieli też niczego przed sobą ukrywać, ale.. Ale wiadomo, że nie zawsze łatwo powiedzieć co nam na sercu leży, a Leo już szczególnie dobrze powinien o tym wiedzieć, że to nie takie proste wyrzucić z siebie pewne sprawy.
Tak, powinien pamiętać, ale przecież wina po jego stronie leżała tak samo jak po jej! Może tym razem to ona powinna zachować trzeźwość umysłu? Niestety nie wyszło, ale jednego Spencer była pewna - winna była w takim samym stopniu co on. Chciała coś powiedzieć, aczkolwiek nie wiedziała co! "Nie obwiniaj się"? Przecież i tak by jej nie posłuchał.
Na jego odpowiedź skinęła nieznacznie głową.
- Weź jak najszybciej. Musisz o siebie dbać. - Odparła wyginając kąciki ust w lekkim uśmiechu.
Gdy mężczyzna ruszył na poszukiwanie kluczu, którego nawiasem mówiąc i przypominając sam się pozbył, ona ten krótki czas postanowiła wykorzystać na względne ogarnięcie siebie samej; wzięła szczotkę leżącą w pobliżu i przeczesała nią powierzchownie włosy, by pozbyć się pojedynczych skołtunień, potem roztrzepała je lekko, by nadal pozostały w lekkim nieładzie. Następnie spojrzała, nieznacznie krzywiąc się, na skrawek materiału, który okrywał jej nagie ciało. Zapięła pozostałe nieliczne guziki, a potem znów owinęła się nim ciasno i w tym samym momencie poczuła jak ukochany chwyta ją za wolną dłoń.
- Chyba tak. - Odparła nieco przeciągle na zadane przez niego pytanie, uśmiechając się niemrawo, lekko wzruszając ramionami - Tylko Leo nie zadręczaj się tą jedną wpadką, proszę.. Każdy mógł zapomnieć. W końcu ja też zapomniałam. - Dopowiedziała, choć jeszcze chwilę wcześniej doszła do wniosku, że mówienie czegokolwiek takiego nie ma sensu.

[Spoko, spoko. ;)]

Unknown pisze...

Racja, czasami po prostu lepiej przeczekać niż na siłę przywracać wszystko do dawnego ładu. Można wtedy wywołać większe zamieszanie i nieporządek niż wcześniej. Spencer spodobało się, że przyjął taką odpowiedź i nie zamierzał niczego drążyć ani dalej przeprasza, bo i po co?
Dobrze też wiedziała, że jej nie posłucha, w końcu parę minut wcześniej postanowiła nie odzywać się na ten temat już więcej.. Ale jakoś nie mogła się przed tym powstrzymać. Musiała wydobyć z siebie choć kilka słów, żeby potem nie mieć pretensji do siebie samej, że nie zrobiła nic, kompletnie nic aby ukochany się nie zadręczał. Wiedziała, że tym prostym zdaniem nie zdziałała zbyt wiele.. Ale zawsze coś, nie?
Gdy Leo skierował się do sypialni ona, po chwili wahania wybrała kuchnię, gdyż śmignął jej tam ogon jednego z kotów. Doszła do wniosku, że ktoś w końcu musi zadbać o te dwa zwierzaki. Wszedłszy do pomieszczenia dostrzegła tylko jedną z dwóch kocic. Zwierzak wlepił w nią dwa ogromne zielone ślepia, a potem miauknął cicho łasząc się o jej nogę. Brunetka uśmiechając się lekko przykucnęła, a potem podrapała kociaka za uszkiem. Dwa pupile jej ukochanego podczas jego nieobecności zdążyły przyzwyczaić się do jej obecności. Ba! Wręcz można powiedzieć, że zaczęły za nią przepadać, bo kobieta po prostu nie szczędziła im pieszczot. Po chwili powróciła do pionu, pokręciła się przez moment po kuchni, a na koniec uzupełniła miski dwóch zwierząt.
Do sypialni weszła w momencie, gdy Leo tkwił jeszcze z tabletkami w dłoni. Uśmiechnęła się do niego delikatnie, a potem od razu ruszyła w stronę szafy. Gdy wsunęła na siebie bieliznę, rzuciła z ramion rozdartą koszulę i przekopując ubrania odnalazła te, które pasowały jej w tym momencie. Dopinając zamek krótkich spodenek obróciła się w stronę szatyna.
- Co zjesz na śniadanie? - Spytała spoglądając na niego i wyginając kąciki ust nikłym uśmieszku. Tym razem nie odpuści; nie zamierzała w niego nic na siłę wciskać, ale musiała też dbać o jego zdrowie.

Unknown pisze...

Wsunąwszy na siebie top i dostrzegłszy zachęcające spojrzenie ukochanego, z lekkim, wręcz ledwo zauważalnym uśmiechem ruszyła za nim. Podobnie jak on, nie chciała go tracić z oczu. Jej szampański jeszcze nie tak dawno humor nieco przygasł, ale nie oznaczało to przecież, że nagle nie chciałaby przebywać w jego towarzystwie! Wręcz przeciwnie, chciała mieć go nieustannie obok siebie.
Gdy wędrowali do kuchni w oczy rzucił się jej dość gruby ubiór Leo. Jej brwi powędrowały nieznacznie do góry w geście zdziwienia. Zlustrowała samą siebie wzrokiem, a potem znów jego. Rzeczywiście było mu tak zimno? Czy to coś złego? Od razu poczuła niemiły ścisk w żołądku. Już po cichu zaczęła liczyć, że nie poniosą żadnych konsekwencji wczorajszego szaleństwa.. Ale czyżby ten nieprzyjemny moment właśnie się zbliżał? A może była już po prostu przewrażliwiona; a bo to raz się zdarzało, że jednej zdrowej jest po prostu piekielnie ciepło, a drugiej cholernie zimno? No niby nie, ale jednak.. To było podejrzane.
Wszak jednak gdy już znaleźli się w kuchni Spencer nie dała nic po sobie poznać, że dostrzegła ten szczegół. Zwilżywszy usta koniuszkiem języka, oparła się o blat stołu. Sięgnęła po jabłko leżące w koszyczku, a potem wgryzła się w soczysty owoc mrużąc z zadowoleniem oczy, gdy smakowity sok rozlał jej się w ustach. Przez chwilę po prostu stała obserwując ukochanego jak bawi się ze swoimi pupilami, równocześnie pochrupując jabłuszkiem, ostatecznie odkładając go na bok na wpół zjedzonego. Otworzyła drzwi lodówki i powoli zaczęła wyciągać z niej pojedyncze składniki.

Sisko Mettala pisze...

Uśmiechnęła się gdy tylko ją przywitał. To było najmilsze powitanie od... miesięcy, chyba? W każdym razie sprawiło jej wiele radości, gdy zobaczyła znajomą twarz.
-... Długa historia. - Zastanowiła się przez chwilę. - Tyle się zdarzyło, że naprawdę byłam zmuszona opuścić Finlandię. - Zaśmiała się, cicho. - Naprawdę się zdziwiłam gdy zauważyłam twoje imię, tutaj - wskazała na drzwi, przysuwając parasolkę trochę bliżej do znajomego.

Unknown pisze...

Jej myśli plątały się ciągle w okół jednej sprawy. A dokładnie jednej osoby; Spencer nieustannie rozmyślała o zdarzeniach, które wydarzyły się w łazience. Ciągle w niewłaściwy sposób odbierała zachowanie Leo. Co z tego, że jest interpretatorką mikroekspresji, co z tego, że wie kiedy dana osoba kłamie, co czuje skoro nie zawsze zna źródła danej emocji? Dlatego odebrała to wszystko tak, a nie inaczej. No i ciągle w głowie kołatała się też jeszcze jedna sprawa; gdy zapytała czy był ktoś ważny w jego życiu odpowiedział, że nie.. Ale unikał jej wzroku! Czyżby kłamał?! Czy rzeczywiście w ciągu tych dwóch lat znalazł kogoś ważniejszego od niej? Jakąś kobietę, którą obdarzył cieplejszymi uczuciami? Na samą myśl o tym robiło jej się wręcz słabo, a w gardle rosła paląca gula zazdrości. Nie chciała jednak póki co poruszać żadnego z tych tematów; były zbyt świeże, a jej nieco podupadły i aktualnie lekko drażliwy humor mógł przemienić to wszystko w niepotrzebną kłótnie, a tego nie chciała. Dlatego wolała poczekać aż.. aż obydwoje będą gotowi.
Słysząc jego pytanie zamarła na ułamek sekundy, a potem powoli przeniosła na niego spojrzenie. Cóż, nie spodziewała się tego.. Zmieszała się lekko, bo tak naprawdę nie miała co opowiadać. Jej życie kręciło się tylko w okół Leo, nawet jeśli była na uczelni, czy w domu ciągle myślami była z nim i sum summarum nie miała czasu na robienie czegokolwiek kreatywnego. Chcąc uzyskać nieco czasu powoli zamknęła drzwi lodówki odkładając na blat ostatni, świeży pomidor. Sięgnęła po do połowy zjedzone jabłko, a potem zatopiła w nim zęby i powoli zaczęła przeżuwać kęs.
- Hm, w sumie chyba nic specjalnego. - Zaczęła lekko marszcząc nos, w głowie gorączkowo poszukując jakiejś ciekawej historyjki. I ot, nagle ją olśniło! - Och, raz byłam w SPA. Tony zaciągnął mnie tam siłą, dasz wiarę?! - Posłała mu niby to zbulwersowane spojrzenie. - Doszedł do wniosku, że muszę się choć chwilę zrelaksować.. I nie powiem, że nie. Masaże były niesamowite. - Uśmiechnęła się szeroko na samo wspomnienie tego nastroju panującego w SPA, rąk, które delikatnie, ale i zarazem z mocą rozmasowywały jej spięte mięśnie..

Unknown pisze...

Trzeba było przyznać, że Tony był jedną z nielicznych osób, które w tym trudnym okresie wspomagały Spencer bardziej niżeli zwykłe słowa pocieszenia. On nie tylko mówił, paplał bezsensu, że wszystko będzie dobrze jak większość osób, ale też działał. Zmuszał ją do wielu rzeczy może i niemal siłą, ale robił to tylko i wyłącznie z dobrej woli, za co brunetka była mu niezwykle wdzięczna. Nie miała pojęcia jak odwdzięczy mu się za to wszystko.. Przecież tyle dla niej zrobił! Nie pozwolił jej dbać o siebie, sam dość często pamiętał o podstawowych rzeczach, których jej się po prostu zapominało.. Dobry z niego człowiek, to trzeba przyznać. A i Mara była dla Spence bardziej przychylna (sam fakt, że pozwalała Tony'emu na to wszystko!) niżeli młodsza z sióstr Rough'ów, Kat.
Lekko zaskoczona jego nagłym ruchem uniosła lekko brwi. Przekręciła oczyma rozbawiona słysząc jego słowa, po czym uśmiechnęła się szeroko znów wgryzając się w jabłko.
- Niestety, muszę Cię zasmucić! Masował mnie niezwykle przystojny i młody facet! - Odparła, gdy przełknęła kęs spoglądając na niego roześmianymi oczyskami. Ale tak szczerze nawet nie miała pojęcia kto ją masował.. A raczej jak owa osoba wyglądała; pamiętała jedynie silne, męskie dłonie. Ot, w końcu tylko to się liczyło.. A i tak poza tym jej myśli co chwilę mknęły w stronę ukochanego leżącego w klinice.

[przepraszam za jakiekolwiek błędy, ale nie mam siły czytać tego jeszcze raz ;p mam dość już tego tygodnia ;x]

Unknown pisze...

Ewidentnie bawiło ją zachowanie Leo. Widziała jak ledwo powstrzymuje się przed śmiechem, a gdy w końcu w całej kuchni rozszalał się jego uroczy chichot sama ledwo powstrzymała się od tego salwy śmiechu.
Z uśmiechem na ustach bacznie obserwowała mężczyznę.. A raczej to jak ukradkiem co jakiś czas zmniejsza dzielącą ich odległość. Nie wypadła jednak ze swojej roli; mrużąc lekko zielone oczy ciągle zgrywała wielce zauroczoną masażystą, choć dobrze wiedziała, że rozbawienie zbyt dobrze maluje się na jej twarzyczce.
- No wiesz.. Przystojny to Ty może i jesteś.. - Mruknęła niby to od niechcenia lustrując go spojrzeniem od góry do dołu i z powrotem. - Ale czy dobrze masujący? Mogłabym polemizować. - Dopowiedziała pozwalając złośliwemu uśmieszkowi zaigrać na ustach, równocześnie wpatrując się w oczy ukochanego, które niespodziewanie znalazły się tak blisko niej. Przysunęła owoc do ust, w ostatniej jednak rezygnując z ugryzienia - po prostu bała się, że za chwilę wybuchnie niekontrolowanym śmiechem i najnormalniej w świecie się zakrztusi.

[Ja pierdziele, ja cały tydzień wracałam około 18 do domu, praktycznie nie przesypiałam nocy, a potem na lekcjach najnormalniej w świecie spałam :| ]

Unknown pisze...

Oczy powoli zaczęły zachodzić jej łzami od powstrzymywanego, wręcz duszonego w sobie śmiechu. Przymknęła na chwilę powieki próbując się ogarnąć i powrócić do swojej jakże niesamowitej roli. Odchrząknęła cicho gdy wreszcie udało jej się przestać wyginać usta w uśmieszku. Zagryzła dolną wargę przeczesując jeszcze nieco wilgotne włosy palcami.
- Po prostu zbyt rzadko je prezentujesz. - Odparła patrząc na niego z niezwykłą jak na tą chwilę powagą.
Zadarła lekko głowę do góry ostatkiem sił powstrzymując się by nie wybuchnąć dźwięcznych chichotem; jego naburmuszony wręcz obrażony głos był przezabawny!
Dwoma nieco większymi gryzami dokończyła jabłko, a potem mocno zacisnęła ust jakby to miało jej pomóc utrzymać się w grze i nie wydobyć się z jej gardła żadnemu niepożądanemu dźwiękowi. Minęła szatyna obrzucając go jedynie spojrzeniem z ukosa, a potem wyrzuciła ogryzek do kosza na śmieci. W tym samym momencie, gdy tylko stanęła tyłem do ukochanego jej ramiona zatrzęsły się od śmiechu.

[Ja pieprze.. to jednak trzeba być mną żeby znowu odpisać pod swoją KP -.-''
Idziesz do pracy? :d gdzie?
Mrau, ja przynajmniej jutro mam już wolne ;d]

Unknown pisze...

Czując ręce oplatające ją w tali, w końcu dała śmiechowi wydobyć się z gardła pełną parą. Poczuła jak po policzku spływa jej pojedyncza łza, szybko więc wytarła ją ciągle rozciągając usta w szerokim uśmiechu.
Błyskawicznie jednak opanowała się; kręcąc głową wciąż nieco rozbawiona, zacisnęła wargi w wąską linie.
- Dobrze, dobrze już nie będę. W końcu jesteś najlepszy. - Odparła delikatnie obracając się głowę w jego stronę. Z tej pozycji, zważywszy na to, że ciągle opierał głowę na jej ramieniu była zdolna cmoknąć go gdzieś w okolice skroni. Pogładziła jego dłonie splecione na jej brzuchu, a słysząc kolejne słowa, znów zachichotała.
- No.. Powiedźmy. - Mruknęła w końcu, jakby nie do końca przekonana do jego wygranej, ale nie było sensu w jakikolwiek sposób się spierać. - Ale nie przyzwyczajaj się mój drogi. - Dodała niby to ostrzegawczym tonem. Znał ją dobrze, więc mógł mieć pewność, że następnym razem nie będzie mu już tak prosto wygrać w takich ich prywatnych gierkach, zwłaszcza, że ona nie lubiła przegrywać, a po dwóch porażkach.. Cóż, będzie musiała nadrobić straty, czyż nie?

[To nie jest zabawne! xd no dobre i to ;p
Aaa! Racja, wspominałaś już! ;)
Ja już wszystko pozaliczałam i mam już święty spokój ;d]

Spencer pisze...

Z początku nie zrozumiała skruchy w jego głosie. Zastanawiała się skąd wziął się taki ton, o cóż mogło mu chodzić..? Jednak ten moment trwał zaledwie ułamek sekundy; błyskawicznie dotarło do niej do czego zmierza, przez to jej uśmiech nieco przygasł. Zdążyła na chwilę zapomnieć o tych niedokończonych sprawach, znów cieszyć się z drobnostek, ale teraz nagle nieprzyjemne uczucia ponownie w nią uderzyły. Zacisnęła mocno usta i westchnęła cicho.
- Wiem Leo, wiem.. - Odparła wyciągając dłoń do tyłu by móc pogładzić go po policzku. Przez chwile czule dotykała skrawek jego twarzy, ostatecznie jednak opuściła rękę i zacisnęła ją na blacie stołu, głowę odchylając nieco do tyłu by móc widzieć choć fragment jego buzi.
- I.. mam nadzieje, że wiesz, że nie chcę Cię do niczego zmuszać.. - Dodała nieco niepewnym tonem. Bo tak było; nie chciała go na siłę zmuszać do wywnętrzania się. Do tego by nagle polubił słowa. Skąd! Kochała go takim jaki był i jest, i nie chciała w nim zmieniać nic,a nic. Nawet tej rzeczy.
Ale dobrze też wiedziała, że będą w końcu musieli porozmawiać. Może nawet to i lepiej, że teraz zaczął do tego zmierzać, czyż nie? Po co odwlekać nieuniknione w czasie? Po co zatruwać niepotrzebnie atmosferę?

[.. ;p
Wypadło mi z głowy ;p
Jasne, jasne ;p za bardzo mnie lubisz żeby nagle przestać się do mnie odzywać :>>
i jak Ci poszło zaliczenie z chemii ? ;)]

Unknown pisze...

Bez oporów dała obrócić się twarzą w stronę ukochanego. Również uśmiechnęła się blado choć w jej przypadku chodziło bardziej o dodanie odwagi szatynowi. Wiedziała, że ta rozmowa będzie trudna, a już szczególnie dla niego..
Westchnęła cicho słysząc jego pytanie. To on miał mówić, nie ona! A przynajmniej taką miała nadzieje, że to on zacznie, a teraz wszystko spadło na jej głowę. Zagubienie malujące się na całej jego twarzy wcale jej nie pomagało, wręcz sprawiało, że czuła się tak samo. Bo tak naprawdę jak miała wyrazić w słowach wszystkie swoje wątpliwości? Jak miała poukładać mętlik w swojej głowie? No jak?
- Błąd. Nazwałeś to błędem. - Uciekła na chwilę wzrokiem gdzieś w bok; znów uderzyły w nią te wszystkie czarne scenariusze; zacisnęła mocno powieki by je od siebie odgonić, a gdy potem znów je otworzyła spojrzenie ponownie utkwione miła w karmelowych tęczówkach Leo.
- Naprawdę to wszystko było tylko błędem? - Posłała mu rozżalone, niemal zranione spojrzenie. - Ja.. Ja nigdy bym tego tak nie nazwała. Pomimo tego wszystkiego co przeszliśmy, co potem czułam gdy dowiedziałam się, że to fałszywy alarm, to.. To nigdy nie żałowałam. To wszystko nawet mnie upewniło, że naprawdę jesteśmy gotowi żeby stać się rodziną. Że też uważasz mnie za tą jedyną, że jestem.. - Na moment zacisnęła usta, poszukując dogodnego słowa. - Godną zostać matką Twoich dzieci.. A teraz? - Przeniosła posmutniały wzrok na dłonie ułożone na jego torsie. Czaiły się w nich[oczach rzecz jasna] iskierki zrezygnowania, można nawet powiedzieć cierpienia. Ale było też coś innego; zazdrość?
Nim zdążył cokolwiek odpowiedzieć znów rozchyliła usta i kontynuowała:
- Powiedziałeś, że nie było nikogo ważnego.. Naprawdę? Dlaczego nie potrafiłeś powiedzieć mi tego prosto w oczy? Ukrywasz coś? - Tym razem zamilkła z powodu zaskoczenia; nie miała pojęcia skąd wzięła w sobie tyle odwagi żeby wyrzucić to z siebie za jednym razem. I nieco żałowała, że tak to rozegrała.. Ale cóż powiedziała co jej na sercu leży, nie tego chciał?
Podniosła na niego niepewnie wzrok, sztywno tkwiąc w jego objęciu.

[A co, mylę się? :C ;p
Oj będzie dobrze ;) ja tam myślałam, że poprawa z chemii mi źle poszła a się okazało, że jednak zaliczyłam! ;d]

Unknown pisze...

Leo był chyba jedyną osobą na świcie, której ufała tak bardzo. Ale czasami każdy ma coś do ukrycia, coś z czym nie chce się tym dzielić, bo przykładowo się tego wstydzi. Wierzyła mu, to pewne.. Ale co mogła poradzić, że miała takie, a nie inne wykształcenie? Co mogła zrobić ze swoim skrzywieniem zawodowym? Choć bardzo się starała nie potrafiła ignorować pewnych sygnałów, którzy inni, brzydko mówiąc, olaliby po prostu. Taka była i na razie nie potrafiła nic z tym zrobić; chciała mu to wyjaśnić, przeprosić.. Ale nie dopuścił jej do słowa. Nie wtrącała się - chciała by w końcu wyrzucił to z siebie, czekała na cios, o otrzymała coś wspaniałego.
Z każdym wypowiedzianą przez niego literką, następną i następną, które układały się w tak piękne słowa.. Oniemiała. Jej oczy z sekundy na sekundę robiły się coraz większe aż dotarły do rozmiarów monety. W zielonych tęczówkach czaiły się trzy rzeczy: pierwszą z nich było czyste rozczulenie, wzruszenie chwytające za serce; drugie to swego rodzaju zakłopotanie i zmieszanie - Spencer było po prostu wstyd, że nie pomyślała, że może chodzić o właśnie takie coś! że od razu musiała wziąć najciemniejszy scenariusz pod uwagę; no i po trzecie szok. Czyste zdziwienie bo chyba po raz pierwszy powiedział tyle na razi, tyle szczerych zdań płynących prosto z serca.
- Gdybym wcześniej wiedziała.. Leo. - Urwała nie potrafiąc zebrać się w sobie. Jej głos lekko drżał z nadmiaru tych wszystkich emocji, które nagle się w niej zagotowały i wymieszały. - Myślisz, że ja tego nie chcę? Myślisz, że nie chcę by decyzja o dziecku była świadoma, przemyślana i zaplanowana? Żebyśmy czekali na pozytywny wynik, gdy będziemy już na to gotowi? - Zacisnęła wargi w wąską linie zastanawiając się jak ubrać kolejne myśli w słowa i wtedy sobie o czymś przypomniała - zapomniała o najważniejszej rzeczy. - I przepraszam. Po prostu tak gwałtownie zareagowałeś, że odebrałam to tak jak nie powinnam. Wiesz jak to jest, znasz emocje targające drugą osobą, ale nie znasz ich źródła.. Przepraszam. - Czuła jak policzki zaczynają ją palić, ze wstydu ale i zarazem poruszenia. Szybko więc przytuliła twarz do jego ramienia równocześnie zaskoczona faktem, że nagle jej oddech tak bardzo się rozszalał.

[*,*
Ahaha WIEDZIAŁAM! :D
No tak, głupi ma zawsze szczęście, racja! :D Tobie też się uda! Zobaczyyysz ;d]

Spencer pisze...

Musiała przeprosić, bo nie chodziło tu o to, że tak wypada czy coś.. Po prostu bardzo tego chciała. Chciała przeprosić za jak zwykle zbyt pochopnie wyciągane wnioski, za to, że w jakimś stopniu go uraziła no i było jej po prostu głupio i wstyd.
Przez chwilę wierciła niespokojnie głową poszukując najodpowiedniejszego miejsca dla niej na jego klatce piersiowej. Ostatecznie ulokowała ją tuż pod szyją i westchnęła cicho, niemal z ulgą. Cieszyła się niezmiernie, że w końcu chociaż raz udało im się przełamać tą blokadę komunikacyjną. Owszem, wiedziała, że nie będzie tak zawsze ale zrobili krok do przodu! A wierzyła, że teraz już będzie tylko lepiej i łatwiej. Póki co jednak niezbyt nad tym rozmyślała; wciąż czuła się rozczulona słowami ukochanego. Nawet nie wiedział jak wiele one dla niej znaczyły! Zrobiło jej się tak jakoś lekko na sercu; myślał o niej w odległej przyszłości, marzył o niej, o dużym domu, psie, ogrodzie! Owszem, zawsze miała nadzieje, że wiąże z nią takie plany, ale teraz miała pewność, że myśląc o przyszłości myśli też i o niej.
Wszak węzeł w okolicach żołądka nie rozplątał się, a przynajmniej nie do końca. Wiedziała, że to nie koniec tej rozmowy, ciągle mieli jeszcze coś do wyjaśnienia.. Ale póki co nie potrafiła się odezwać. Było jej tak dobrze w jego ramionach! Nie miała pojęcia co zrobić; uznać, że na dzień dzisiejszy i tak zrobili duży postęp i na razie dać spokój, czy lepiej ciągnąć rozmowę póki im tak dobrze idzie.. Kto wie kiedy znowu nadarzy się taka okazja? Ostatecznie zacisnęła usta w wąską kreskę, pozwalając by to Leo zdecydował.

[Nie przesadzaj, nie jest źle ;p
haha, dooobra.. okeeeeej :C
No to pochwal mi się jak będziesz wiedzieć! ;d]

Unknown pisze...

Zmarszczyła lekko brwi słysząc pierwszą część jego wypowiedzi. Prawie zapomniała już o czym nie chciał wiedzieć. I wtedy to właśnie padły kolejne słowa. Spencer na chwilę przerwała głaskanie pleców ukochanego, co zaczęła robić nieco wcześniej, prawie nieświadomie, po czym powróciła do przerwanej czynności. Oderwała jednak głowę od jego torsu i spojrzała mu w oczy. Nie chciała, żeby pomyślał, że coś ukrywa; szczerość za szczerość.
Powoli, niemal niepewnie skinęła głową.
- Tak.. Ale nie potrafiłam z nim być po tym co przeżyłam z Tobą. Nie potrafiłam o Tobie zapomnieć, Leo. - Mruknęła lekko zagryzając dolną wargę, nieustannie patrząc w jego karmelowe tęczówki.
Nie kłamała; wciągu tych dwóch lat nieustannie o nim myślała. Z każdym dniem uświadamiała sobie, że to on był i jest miłością jej życia. Tęskniła za nim i pluła sobie w brodę, że pozwoliła mu tak łatwo odejść. Ale nie potrafiła się też przełamać żeby przykładowo go odnaleźć, za bardzo bała się, że mógł już sobie życie z kimś ułożyć, że znowu ją odepchnie. Nie potrafiła też więc zwodzić tamtego mężczyzny; nie widziała sensu w udawaniu, że go kocha. Bo kochała kogoś innego.
- A Ty? Wiem, wiem "nie było nikogo ważnego" - Dodała szybko żeby upewnić go, że ciągle o tym pamięta i że w końcu dotarł ten fakt do niej, ale jednak.. - Ale że nie było nikogo ważnego nie znaczy to, że z nikim się nie spotykałeś.. - Tym razem zęby boleśnie wbiły jej się w wargę; ciągle czuła palącą zazdrość gdy pomyślała, że jakaś kobieta.. Yh, nawet nie potrafiła tej myśli dokończyć.

[oo widzę, że z ogniskami u Was to tak ja u mnie; połowa z nich nie wypala ;p
i co byliście już na tej imprezie? ;p]

Unknown pisze...

Już zaczynała żałować, że ten temat został w ogóle poruszony. Po co ona go dziś rano zaczynała, no po co?! Już otwierała usta żeby zacząć mu tłumaczyć, że nie był to nikt ważny, że to on jest tym najważniejszym, że tylko jego zawsze kochała i będzie kochać, ale w tym samym momencie, gdy zaczęła rozchylać wargi, padła odpowiedź na jej pytanie.
Nagle zaczęło być jej niewygodnie w jego ramionach, zapragnęła wyplątać się z nich, wydawało jej się, że potrzebuje haustu świeżego powietrza. A to wszystko za sprawą emocji, których w tym momencie nie była w stanie zidentyfikować. Wiedziała tylko, że czuje się z nimi źle, że odbierają jej oddech.
- A co to znaczy? - Spytała słabym tonem, uważnie studiując jego twarz.
Znowu to robił, znowu się przed nią zamykał. I to chyba najbardziej ją zabolało z tego wszystkiego. Boleśnie zacisnęła usta, czując jak ostre zęby wżynają jej się w delikatną skórę.

[Mojego też -.- wyszło mega krótko, ale kurde trzeci raz w tym tygodniu głowa mnie boli i zaczyna mnie już szlag trafiać -.-
To czekam na relacje potem :>]

Unknown pisze...

Trudno powiedzieć jak się w owym momencie czuła. Jej serce zakołatało szybciej, boleśniej. Oczy lekko zaszkliły się od łez, bo.. Cóż, zranił ją. Nie miała pojęcia skąd się to wzięło - w końcu każde z nich miało swoje życie, nie miała prawa czepiać się o jego partnerki w tymże czasie, w sumie może nawet powinno jej ulżyć, że nie był w stanie żadnej obdarzyć choćby cieplejszym uczuciem, a jednak.. Dotknęło ją to, bo ona w przeciwieństwie do niego długo nie potrafiła pozbierać się po ich rozstaniu. Nawet przez myśl jej nie przeszło by pójść do łóżka z pierwszym lepszym facetem poznanym w barze, bo tak naprawdę chciała tylko jego (no i wynikało to też z szacunku do własnego ciała). Była zdolna związać się tylko z jednym, a i tak ostatecznie zostawiła go, bo w głowie miała tylko jedno imię "Leo". A on? On wyrywał kobiety na prawo i lewo byleby zaspokoić swój popęd? Wiedziała, że jej zazdrość i złość w tym momencie jest nieco irracjonalna, ale nie potrafiła inaczej zareagować.
- Jasne. Wystarczy. - Burknęła, ściągając jego dłonie z własnej tali delikatnym, aczkolwiek stanowym ruchem. Osunęła się od niego i sięgnęła po jogurt, którego przedtem nie dokończył. Oblizała łyżeczkę nie rejestrując nawet smaku bezpostaciowej papki. Pochłonięta była w rozmyślaniach; ostatnie zdanie co miało oznaczać? Miało ją uspokoić? Miało sprawić, że nie będzie jej niedobrze, gdy tylko spojrzy na jego łóżko? Miało udowodnić jaka to jest wyjątkowa, bo jest godna w ogóle przekroczyć próg jego mieszkania? Ile ich było? Codziennie inna? Nie, na to ostatnie pytanie nie chciała znać odpowiedzi.

[no mi niestety raczej nie pomoże :c
;p]

Unknown pisze...

Jego słowa ledwo do niej dotarły. Stała do niego tyłem ze wzrokiem utkwionym za oknem. Niespokojne myśli ciągle pałętały się po jej głowie nie dając ani sekundy odpoczynku. Wciąż i wciąż wertowała te same sprawy, które zadawały jej tyle bólu. Nawet nie pomyślała, że tym odsunięciem się od niego mogła go zranić.. Nie chciała tego, ale nie potrafiła inaczej, bo emocje ją zaślepiły, sprawiły, że nie panowała nad sobą i swoimi odruchami.
I gdy w pewnym momencie poczuła dziwny chłód racjonalne myślenie powróciło. Odwróciła się gwałtownie, a gdy ujrzała, że jest w kuchni sama serce zabolało ją jeszcze bardziej. Przez chwilę zastanawiała się czy słyszała dźwięk zatrzaskiwanych drzwi frontowych. Potem niespokojnie zaczęła kręcić się bez celu po kuchni, ostatecznie odstawiając z trzaskiem jogurt na stół. Wyszła z pomieszczenia, w duchu błagając by Leo był tu gdzieś jeszcze. Odetchnęła z ulgą, gdy wreszcie dostrzegła jego sylwetkę na kanapie.
Zawahała się nim do niego podeszła - teraz pojawił się w niej irracjonalny strach, że tym razem to on ją odepchnie. Szybko jednak przełamała się i bez zbędnych ceregieli wdrapała mu się na kolana.
- Nie oceniam.. - Mruknęła, bez zastanowienia chowając głowę w jego ramieniu. - Po prostu zżera mnie zazdrość.. Szlag mnie trafia jak sobie pomyślę ile kobiet Cię miało.. - Niemal jęknęła, a potem nieśmiało podniosła wzrok na niego, jakby zawstydzona swoim zachowaniem i zazdrością.

[Odpocznę, odpocznę.. :)]

Unknown pisze...

Czuła pod palcami napięte mięśnie ukochanego; od razu wyczuła, że coś jest nie tak, jednak po raz pierwszy w życiu nie potrafiła zmusić się do analizy jego zachowania. Bała się tego co mogłaby wyczytać, że byłaby to przykładowo niechęć do niej, lub złość skierowana w nią. Dlatego zaraz ponownie schowała głowę w jego ramieniu niczym mała dziewczynka chcąca ukryć się przed okrutnym, złym światem.
Westchnęła cicho słysząc jego odpowiedź.
- Po prostu powiedź, że mnie kochasz. - Odparła. Potrzebowała usłyszeć te dwa proste, słodkie słowa z jego ust. "Kocham Cię" teoretycznie niby tak niewiele, a jednak znaczące tak dużo! Chciała by rozbrzmiały w jej uszach jak potwierdzenie tego co wcześniej mówił, że te wszystkie kobiety nic nie znaczyły, że to ona jest najważniejsza, że żadna z nich nie dotknęła jego łóżka.. Wierzyła mu, ale potrzebowała jakiegoś przypieczętowania tego wszystkiego.
Na ostatnie słowa uśmiechnęła się krzywo. Podniosła jedynie na niego wzrok i delikatnie pogładziła jego policzek. Nie chciała go zmęczyć.

[;)]

Unknown pisze...

Zdziwiła ją jej reakcja na te słowa; zadrżała lekko, a jej policzki przybrały odcień różu. Przecież zdawała sobie sprawę, że zaraz wypowie te dwa.. trzy! słowa. A jednak, to jego głębokie, czułe spojrzenie, pełne miłości i oddania sprawiło, że jej serce zakołatało ze zdwojoną siłą, a w brzuchu (o zgrozo!) pojawiło się motylki! Uwielbiała, gdy tak na nią patrzył; czuła się wtedy wyjątkowa, zadziwiające było dla niej, że ktoś mógł ją tak bardzo kochać.. Ale z drugiej strony przecież obdarzała go taką samą ogromną miłością!
Cóż fakt, faktem niesamowicie było czuć się przez chwilę jak centrum wszechświata dla tej jedynej, wyjątkowej osoby.
Odpowiedziała mu roziskrzonym spojrzeniem, przepełnionym identycznymi emocjami co jego karmelowe tęczówki, w których aktualnie była zatopiona.
- Ja Ciebie też. - Odparła uśmiechając się ciepło, delikatnie gładząc go dłonią po policzku.
Po dłuższej chwili znów oparła głowę na jego klatce piersiowej, wzdychając cichutko. Zacisnęła wargi, które parę minut temu zakosztowały jednego z najczulszych pocałunków. Zadziwiające ale nagle zrobiło jej się niesamowicie lekko, ogarnął ją błogi spokój i.. senność. Ta cała szczera rozmowa okazała się wyczerpująca nie tylko dla Leo, ale także dla Spencer.
Choć z początku walczyła ze zmęczeniem, ostatecznie wręcz mimowolnie jej powieki opadły, a Morfeusz już wtedy bez problemu porwał ją w świat snu.

Unknown pisze...

Nie miała pojęcia ile spała, wydawało jej się jednak, że jeśli otworzy oczy zastanie za oknem ciemne niebo. Tak też jednak się nie stało. Ale wracają do początku - obudziło ją skrzypnięcie sofy, a potem oddalające się kroki. Nie spodobał jej się nagły chłód, gdy straciła ciepło ciała ukochanego, więc na ślepo naciągnęła na siebie koc, niemal po sam czubek nosa. Dopiero wtedy z wielkim trudem otworzyła ślepka wzdychając ciężko. Lubiła zdrzemnąć się w ciągu dnia, jednak nigdy nie lubiła tych pierwszy piętnastu minut po przebudzeniu; jej mięśnie były dziwne zwiotczałe, wydawało się wręcz, że nie są zdolne do najmniejszego ruchu; powieki nieustannie jej opadały, ostatkiem sił trzymała je szeroko rozwarte; i cała ogólnie czuła się taka.. wypompowana.
Ziewając szeroko zmusiła się jednak do sadu. Przeczesała palcami rozczochrane włosy, przetarła wierzchem dłoni zaspane oczy. Rozejrzała się po pokoju łapiąc ostrość widzenia, mrugnięciami próbując pozbyć się chwilowego, sennego rozmazanego obrazu. Gdy wreszcie jej się to udało przeczesała salon jeszcze jednym, szybkim spojrzeniem - nigdzie jednak nie dostrzegła znajomej sylwetki. Chciała iść od razu poszukać Leo, jednak nie potrafiła zmusić swoich kończyn do jakiegokolwiek wysiłku. Dopiero po dłuższej chwili, opatulona kocem wstała z kanapy i leniwym krokiem ruszyła do kuchni żeby sprawdzić czy jest tam jej luby i przy okazji zaspokoić swoje pragnienie.

Unknown pisze...

Gdy Spencer doczłapała do kuchni i nie zastała tam ukochanego, westchnęła cicho. Może gdzieś wyszedł? Delikatnie wzruszyła ramionami, bo cóż.. Nie zdziwiłaby się gdyby nagle chciał się przewietrzyć. Dlatego też ze stoickim spokojem pochowała wcześniej wyjęte z lodówki produkty na śniadanie, a wyjęła z niej sok. Nalała go do szklanki, a potem powoli opróżniła ją z napoju, oparta o blat stołu, ze wzrokiem utkwionym na widoczkach za oknem. I wtedy do jej uszu dotarł stłumiony dźwięk; jakby ktoś się się dławił.. Nie, nie dławił. Wymiotował.
Szybko odstawiła naczynie na stół i zrzuciła z ramion koc, który zwinąwszy byle jak rzuciła na krzesło. W "magiczny sposób" resztki senności opuściły jej ciało, pozwalając jej działać. Nim skierowała się do łazienki nastawiła wodę na gorzką herbatę dla Leo. Porwała też butelkę z wodą i czystą szklankę i pośpiesznie podreptała do pomieszczenia, gdzie znajdował się jej luby. Niepewnie zapukała do drzwi, wiedząc, że większość ludzi, w tym i Leo, nienawidzi, gdy ogląda się ich w takich momentach.
Coś ścisnęło ją w żołądku; przecież dobrze wiedziała, że przez ich nieodpowiedzialne zachowanie tak to może się skończyć! I nagle uświadomiła sobie co oznacza owy uścisk w brzuchu - wyrzuty sumienia, że do tego dopuściła.

[a gdzie się zapisałaś? ;p]

Unknown pisze...

A Spencer czuła wyrzuty sumienia, bo uważała, że mogli tego uniknąć, że mogła zaoszczędzić mu tych chwil cierpienia, gdyby sama było trochę bardziej odpowiedzialna, miała więcej cierpliwości i nie dała porwać się zapomnieniu i pożądaniu. Ale z drugiej strony jakoś nie do końca była w stanie żałować tych słodkich chwil upojenia.. No i z trzeciej strony wiedziała też, że poranna rozmowa też go na swój sposób wyczerpała. Trudno więc było się nie obwiniać.
Wyrwało jej się ciche westchnienie, gdy usłyszała dźwięk otwieranych drzwi. Nacisnęła klamkę i weszła do łazienki. Oparła się o framugę odstawiając przyniesioną butelkę z czystą wodą i szklankę na bok.
- Jasne. - Mruknęła wbijając w niego nieco smętne spojrzenie, przyglądając się jak szczotkuje zęby. - To tylko początek, prawda? - Zagryzła nerwowo dolną wargę dostrzegając jego wyczerpaną twarz.
- Idź, połóż się, odpocznij. Zrobię Ci herbaty, co? - Mruknęła, gdy zakończył czynnością jaką było szorowanie ząbków. Podeszła do niego, uśmiechnęła się lekko głaskając go troskliwie po policzku.

[Dobrze, wybije Ci nast. razem takowy pomysł z głowy ;p
Ale aż weszłam obczaić! Kiedyś, dawno jeszcze na onecie, też tam miała konto, ale się szybko wykruszyłam, bo nie mogłam się wczuć w tamtejszy klimat. Nasz murinowski jest jedyny i niepowtarzalny ;d]

~*~ pisze...

[o: Czy Su może kojarzyć po prostu Twoją postać po głosie? I będę gdzieś razem w kawiarni czy coś, albo nie wiem i go usłyszy i w ogóle, w ogóle?]

~*~ pisze...

[Ouh, bardzo mega]

Unknown pisze...

- Proszę Cię.. Przestań i daj sobie pomóc. - Powiedziała niemal błagalnym tonem za oddalającą się chwiejnie sylwetką ukochanego zmierzającego do kuchni.
Nienawidziła, gdy robił się uparty w takich sytuacjach; ewidentnie ledwo trzymał się na nogach, ale oczywiście nie chciał by Spenc mu pomogła. Dlaczego!? Przecież ona tak bardzo chciała mu jakoś ulżyć w tych chwilowych cierpieniach. Chciała bym z nim na dobre i na złe; wspierać go i w chwilach radości i smutku. Bolał ją nie tylko stan w jakim był Leo, ale także jego zachowanie - uważał, że co? Że jest zbyt słaba? Że sobie nie poradzi? Czego się obawiał?
Zagryzając wargi ruszyła za nim i nie zważając na jego niezadowolone spojrzenie, chwyciła go pod ramię. Nie miała większego problemu do zmuszenia go, by usiadł na krześle. Troskliwie pogładziła go po pobladłym policzku i pocałowała w czoło.
- Siedź. Ja się wszystkim zajmę. - Mruknęła mrużąc lekko oczy i patrząc na niego twardo, chcąc mu tym samym dać do zrozumienia, że nie ma po co się z nią sprzeczać, bo ona i tak nie ustąpi.

[Przepraszam za jakość tego na górze, ale no.. dzisiaj za bardzo się stresuje i się skupić nie mogę ;x
Tylko następnym razem uprzedź że chcesz się gdzieś zapisać, bo potem znowu będzie za późno, haha xd
No ale właśnie, pobądź tam trochę, może jednak Ci się spodoba.. ;) Ale i tak nic nie zastąpi Murine ;p ja osobiście byłam już na wielu grupowych blogach, ale tylko tutaj zadomowiłam się na aż tak długo ^^]

Unknown pisze...

Słysząc jego twardy ton obróciła się na pięcie w jego stronę. Zacisnęła mocno wargi by powstrzymać cisnące jej się na ust słowa - nie chciała wywoływać kłótni. Dała mu spokojnie opuścić kuchnię mimo wszystko nie spuszczając z niego uważnego, wręcz przeszywającego spojrzenia.
Jasne rozumiała, że mężczyzna chce zachować pozory normalności, ale każdy ma czasem gorszy dzień! Każdy czasami potrzebuje pomocy.. Więc dlaczego nie potrafił jej przyjąć od Spencer chociaż na początku, żeby przynajmniej odzyskać trochę sił? Dobrze widziała jak się męczy. Jednak jego ostatnie dwa słowa: zawsze dawałem sprawiły, że odpuściła. Trochę ją dotknęły - sprawiły, że poczuła się jakby jej wypominał, że przez dwa lata był sam i dawał sobie radę bez niej. Może nie zrobił tego specjalnie, ale jednak.. Trochę ją to zabolało.
Odstawiła z trzaskiem kubek na stół i zalała herbatę wrzątkiem. Patrzyła jak torebka z ziołami powoli zmienia kolor wody.. I gdy zabarwiła ją całkowicie dodała do niej cytryny, a potem wyszła z kuchni i skierowała się do salonu. Usiadła w fotelu nie zwracając uwagi na Leo, tak jak on przedtem nie zwracał uwagi na nią. Sięgnęła po swojego laptopa, po czym uruchomiwszy go zaczęła sprawdzać pocztę i tego typu sprawy.

[ A bo byłam u okulistki i wyszło, że mogę mieć jaskrę.. Także ten.
Haha okej ;d
No wiadomoo ;d ;)]

Unknown pisze...

Owszem Spencer czuła się nieco dotknięta jego słowami i zachowaniem. Irytowało ją to, że odtrącał jej pomoc, a przecież w związku chodzi o partnerstwo, czyż nie? Gdy nie czujesz się na siłach, wiesz że zawsze możesz zwrócić się do tej drugiej połówki, ale nie, oczywiście Leo musiał zgrywać twardziela, udawać, że wszystko jest okej, że nic mu nie jest i najnormalniej w świecie odtrącał jej wyciągniętą dłoń. A nie widział, że tym tylko sobie szkodzi?
Mimo to brunetka nie potrafiła się na niego długo gniewać. Za bardzo go kochała i za bardzo zależało jej na nim. No i dobrze też wiedziała, że jest niemal tak samo uparty co ona, więc czytając po raz enty to samo zdanie z otrzymanego maila i nie mogąc skupić się na jego sensie, po prostu odłożyła laptopa na bok. Zagryzając mocno dolną wargę wychyliła się nieco na fotelu by zajrzeć do sypialni i sprawdzić co robi szatyn. Nie dostrzegłszy jednak nawet kantu łóżka wysunęła się jeszcze trochę i jeszcze trochę.. Aż w końcu runęła na podłogę.
- Auuuć. - Jęknęła cicho pod nosem, rozmasowując ubity bok. Wygięła usta w podkówkę, po czym westchnęła ciężko. Po chwili jednak już stała na nogach ogarnięta, z poprawionymi włosami. Upiła łyk herbaty, a potem nie mogąc już dłużej wytrzymać ruszyła do sypialni zatrzymując się na progu.

[ Znaczy ciśnienie w oczach mam nieco podwyższone, no i nerwy nie wyglądają tak jak powinny, ale generalnie na dzień dzisiejszy nie mam ;). Mam przyjść za trzy miesiące i skontrolować czy coś się pogarsza no i w między czasie zbadać grubość rogówki, bo jeżeli jest ona gruba badanie ciśnienia oka mogło wyjść źle ;p no ale ja jestem dobrej myśli i wierzę, że to po prostu taki urok moich oczu xd
No tak, tak. Leczy się kroplami także luz. da się żyć ;)]

Unknown pisze...

Oparła się o framugę drzwi krzyżując ręce na piersi. Z uwagą obserwowała jak robi jej miejsce, jednak podeszła do niego dopiero, gdy usłyszała jego proszący głos. Westchnęła teatralnie przekręcając oczyma, po czym kilkoma małymi kroczkami pokonała dzielącą ją odległość od łózka. Rozłożyła się wygodnie na swojej części, jedną z rąk podłożyła pod głowę, drugą natomiast wsunęła pod kołdrę i odszukała pod nią dłoń szatyna. Splotła ich palce razem uśmiechając się delikatnie.
Chyba faceci mieli już ten swój urok, że jeżeli się przeziębili zachowywali się jakby już umierali, a katar był dla nim końcem świata, ale gdy działo im się coś poważnego zgrywali niezniszczalnych twardzieli. No i z dwojga z złego, ostatecznie lepsze to niż żeby się mieli od razu poddawać i skreślać, prawda?
To ważne, że Leo chciał walczyć. Cóż może trochę przesadzał kompletnie odtrącając jej pomoc i chęcią udawania, że wszystko jest w porządku, ale Spenc wolała to niż na przykład to, że miałby siedzieć i użalać się nad sobą. Fakt, faktem ceniła silnych, niezłomnych ludzi, a jej ukochany zdecydowanie się to tego typu osób zaliczał.

[No to Ty sobie pomyśl co ja czułam przez te cztery dni ;p nawet w domu nic nie mówiłam, żeby rodziców nie denerwować bo i tak już mają swoje problemy.
Spoko, spoko dam znać ;)]

Unknown pisze...

[Ej bo tak sobie pomyślałam właśnie jak wczoraj wspomniałaś w komentarzu o tej mamie Leo, że może by go, w sumie ich odwiedziła? ;p tylko nie wiem czy Ci to będzie odpowiadać ^^

Też się cieszę ;) a dzisiaj się jaram prawkiem ;d w sobotę mam pierwszą jazdę! *___________* ]

Unknown pisze...

[jaką wizytę? :> a to ogólnie u mnie ostatnio z pomysłami ciężko, ale spoko jak coś wymyśle to jasne ;p tylko tutaj po prostu już nie wiedziałam co pisać więc może zacznij coś nowego, hm? :>

Skoro zgasło mu na rondzie i się instruktor tak na niego darł to raczej wątpię że to jego pierwsza jazda, na pierwszej jeździe to zazwyczaj tylko plac, no chyba, że ktoś umie już ogólnie jeździć bo wcześniej ćwiczył ;p
A właśnie! Zapomniała, że to dziś już środa ;d Potem mi napisz jak było ;>]

Unknown pisze...

[Kurde, ciekawie czy to ktoś kogo obstawiam ;d.
ok, to czekam ;)

Nie krzyczę :d. Wpuści wpuści, podobno wszystkiego idzie się nauczyć ;p
;))]

Unknown pisze...

Spencer cierpliwie znosiła wszystkie objawy jakie pojawiały się u Leo. Była troskliwa i czuła, starała się jak najbardziej umilić mu dni. Nie narzekała, gdy raz po raz biegał do łazienki - a ona za nim by podać mu wody, czy gorącej herbaty. Obsługiwała go i pomagała mu na tyle ile jej pozwalał.. Nie powiedziała też ani słowa, gdy zaczynał robił się wredny i złośliwy. Zaciskając zęby słuchała wszystkich docinek, które jednak z dnia na dzień stawały się dla niej coraz bardziej boleśniejsze. Starała się tłumaczyć sobie samej, że jej ukochany cierpi, że pewnie ma już dość ciągłego leżenia w łóżku.. Ale czy to rzeczywiście usprawiedliwiało jego zachowanie? Nie. A najbardziej ranił fakt, że zdawał się tego wszystkiego nie dostrzegać.
Tak czy siak S. starała się utrzymać pozory normalności, a do tego zaliczało się między innymi niemal codzienne dni pracy. Pewne dnia wracając z uniwersytetu miała delikatnie mówiąc parszywy humor; po godzinnym użeraniu się z najgorszą grupą studentów (bo pozostali byli naprawdę sympatyczni!), którzy wiecznie mieli o coś pretensje, szef dowalił jej jeszcze zastępstwo. Cudnie, po prostu cudnie!
Wróciła do domu nieco później niż zwykle; otworzyła drzwi, rzuciła torbę w kąt. W pewnym momencie zastygła, gdy do jej uszu dotarł szmer rozmowy; marszcząc lekko brwi ruszyła za odgłosami. Ich źródło znalazła w salonie - na kanapie siedział Leo z jakąś kobietą. Brunetka zatrzymała się w progu przyglądając im się z zaciekawieniem i nie odzywając się ani słowem czekała na moment, w którym zdadzą sobie sprawę z jej obecności.

[ To zależy o czym mówisz ;d - wyglądu takie nie oczekiwałam (w sumie nad tym się nawet nie zastanawiałam) ale mimo wszystko nadal nie wiadomo kim ona dla Leo jest tak dokładnie ;p.

oj tam, gadanie ;p]

Unknown pisze...

Poczuła to znajome łaskotanie zazdrości, gdy zauważyła jak Leo swobodnie rozmawia ze swoją koleżanką. Dlaczego nie potrafił tego robić z nią? Nie umknęło jej uwadze również ulokowanie dłoni kobiety. Zacisnęła jednak usta w wąską linie i nadal tkwiła nie odzywając się ani słowem.
Przykleiła do twarzy sztuczny uśmieszek dopiero w momencie, gdy szatyn ją spostrzegł. Bez mrugnięcia okiem dała ucałować się Lenie, po czym skinęła jej lekko głową na znak, że miło ją jej poznać. Chociaż czy rzeczywiście tak było? Zlustrowała ją lodowatym spojrzeniem, gdy usadowiła się blisko Leo. Za blisko jak na jej gust.
- No cóż, nie będę wam przeszkadzać. - Rzuciła niby to swobodnym tonem, po czym znów wykrzywiając usta w słodziutkim uśmieszku obróciła się na pięcie i opuściła pomieszczenie. Swoje kroki skierowała do łazienki - gdy tylko się w niej znalazła przekręciła kluczyk w drzwiach i spojrzała w lustro. Przeczesała włosy palcami wzdychając cicho i zastanawiając się co się z nią dzieje. Dlaczego się tak zachowuje? Chociaż dobrze wiedziała o co chodzi. Nie miała pojęcia co ukuło ją bardziej - fakt, że z Leną potrafi tak lekko rozmawiać, a z nią prawie w ogóle, czy to, że wystarczyło że pojawiła się jakaś panna, a on najnormalniej w świecie zapomniał o wszystkich objawach. Pojawiła się w niej też niepewna myśl, że może to jedna z tych kobiet? Co jeśli kłamał, że nic one nie znaczyły?
Zazgrzytała zębami zamaszystym ruchem odkręcając kurek z wodą.

[ahaha okej ;p]

Unknown pisze...

Przez cały ten czas, gdy była w łazience zaczęły budzić się w niej wątpliwości. Najpoważniejszą z nich było to, że zaczęła rozważać czy Leo rzeczywiście jest z nią szczęśliwy. Jak mógł być skoro nawet nie potrafił z nią normalnie i swobodnie rozmawiać? Widziała jak ciągle się pilnuje by nie powiedzieć czegoś złego, żeby nie poruszyć jakiegoś nieodpowiedniego tematu. Rzeczywiście jest taką suką, która czepia się o każde słówko?
Zacisnęła mocno zęby widząc, że oczy zachodzą jej łzami. Sfrustrowana tym widokiem szybko przetarła twarz rękoma mokrymi od wody. Upłynęło jeszcze kilka minut nim odważyła się wyjść z łazienki - już zaczynała czuć się głupio, że zareagowała tak, a nie inaczej. Jasne na jej oko dziewczyna pozwalała sobie na zbyt dużo (no bez przesady, żeby od razu macać zajętego faceta po udzie?!), ale ufała Leo. Jej nie, ale jemu tak. Zraniło ją te drobne szczegóły, bolało ją ostatnie zachowanie ukochanego - te jego drobne złośliwości i dogryzania - ale jednak.. W końcu się uśmiechnął! Może nie dzięki niej, ale jednak..
Kręcąc głową ze zrezygnowania nacisnęła klamkę od łazienki. Ze zdziwieniem spostrzegła, że jej ręka dygocze. I nie wiedząc co ze sobą zrobić poszła do kuchni. Nawet nie zauważyła, że rozmowa w salonie ucichła - była zbyt pochłonięta ponurymi myślami. Zastanawiała się czy ten dzień może być jeszcze gorszy.

[ ;))

No ja mam nadzieje, że będzie z tego coś więcej ;>
A ja dzisiaj byłam w szkole bo mieliśmy przegląd talentów a ja siedziałam w jury xd Kurde tak się ośmiałam, że do tej pory mnie policzki bolą xd]

Unknown pisze...

Omal nie wypuściła z dłoni filiżanki, gdy obróciwszy się od stołu zobaczyła znajomą sylwetkę obok siebie. Wypuściła głośno powietrze czując jak jej wystraszone serce nieznacznie przyśpieszyło bicie.
Może nawet nie zdawał sobie sprawy, ale to pytanie naprawdę dużo znaczyło. A przynajmniej dla niej. Kiedy ostatnio zapytał jak minął jej dzień? No właśnie.. Dawno.
- Troszkę. Wiesz, wredni studenci, nadgodziny.. - Wzruszyła ramionami, uśmiechając się blado. Patrząc w te jego karmelowe ślepka, doszła do wniosku, że jednak powinna przeprosić. - Twoja koleżanka już wyszła? Nie chciałam jej wystraszyć.. Przepraszam. - Rzuciła wykrzywiając kąciki warg w dół. Westchnęła ciężko, z sekundy na sekundę coraz bardziej czując, że jest okropną dziewczyną. Nie chciała wyjść na zazdrośnicę, nie chciała, żeby Leo bał się z nią rozmawiać.. No i ciągle miała wrażenie, że w jakimś stopniu unieszczęśliwia najważniejszą osóbkę w swoim życiu. Czując napływające do oczy łzy spojrzała gdzieś w bok. Chyba rzeczywiście miała dzisiaj jakiś parszywy humor.

[Nie wiem xd jedni robili sobie jaja inni chyba nie xd. ale co tam :d A potem jeszcze gadałam z moim wuefistą i koleżanką.. Ci to jak zaczną rzucać tekstami do normalnie .. xdd. Ale i tak chce już koniec roku szkolnego. Chcę się wyspać!]

Unknown pisze...

Wzruszyła ramionami - w sumie nie czuła głodu, jednak dobrze wiedziała, że gdy tylko poczuje w ustach jakiekolwiek ciepły kęs czegoś pożywnego i ciepłego pojawi się znajome ssanie w żołądku.
Uśmiechając się delikatnie obserwowała jak Leo krząta się po kuchni. Był to tak zwykły obrazek, że aż dla niej lekko nierealny. Nie była jednak w stanie skupić się na poczynaniach kulinarnych ukochanego zbyt długo - jej myśli ciągle uciekały w niepożądanym kierunku.
- Leo.. - Zaczęła niepewnym tonem, ze wzrokiem wbitym w filiżankę, którą obracała w dłoniach. Musiała to z siebie wyrzucić, bo inaczej zatruwałoby ją to z dnia na dzień coraz bardziej. - Ty jesteś ze mną szczęśliwy? - Urwała czując rosnącą gulkę w gardle. Szybko jednak podjęła kontynuacje, chcąc wytłumaczyć o co jej dokładnie chodzi. - Znaczy wiem, że jesteś. Ale.. Widziałam Cię z nią. Byłeś przy niej taki.. spontaniczny. Przy mnie nie jesteś. Ciągle się pilnujesz gdy coś mówisz. Myślisz, że tego nie widzę? Naprawdę jestem taką jędzą, która czepia się o najdrobniejsze słówka? - Przy ostatnim pytaniu podniosła na niego spojrzenie pełne zrezygnowania, jakiegoś strachu przed odpowiedzią którą może usłyszeć i jeszcze coś bliżej nieokreślonego. Szybko jednak odwróciła wzrok dochodząc do wniosku, że niepotrzebnie pytała - pewnie znowu wyjdzie na czepialską! Jęknęła cicho chowając twarz w dłoniach.

[Ale jeszcze tylko po świadectwa i waaakcje! <3 Masz jakieś plany? ;)]

Unknown pisze...

Spojrzała na niego przez palce boleśnie zagryzając dolną wargę. Jej uwadze nie umknął fakt, że tak naprawdę nie odpowiedział na pierwsze zdane przez nią pytanie, przez co gulka w przełyku jeszcze nieco urosła niemal odbierając jej zdolność mówienia. Zrobiła więc kilka głębszych oddechów, a gdy była pewna, że głos jej nie zawiedzie - nie zadrży, nie zdradzi niepożądanych emocji - odezwała się.
- A wyobrażasz sobie związek bez mówienia o uczuciach? Wyobrażasz sobie przykładowo nie wiedzieć co sprawiło mi radość, co zawód, co ból? - Spytała splatając ręce na stole, tym samym znów odsłaniając w pełni swoją twarz. - Ale przecież nie wymagam tego od Ciebie non stop. Przecież nie czaje się, nie czekam na moment byleby tylko Cię przyszpilić i przepytać, bo wiem, że nigdy nie byłeś zbyt wylewnym człowiekiem jeśli chodzi o uczucia. - Odwróciła na chwilę spojrzenie od jego karmelowych tęczówek. Zaciskając wargi w wąską linie utkwiła zielone ślepia w podłodze, po chwili podkulając nogi na krzesło.
- A kim ona w ogóle jest? Ta Lena w sensie. - Mruknęła, zerkając na niego z ukosa. Nie chciała by odebrał to jak przesłuchanie. Nie chciała wyduszać z niego nic na siłę, nie. Chciała tylko wiedzieć jaka relacja ich łączy. Ciągle pamiętała tą bliskość między nimi, jak Lena siedziała zaraz obok niego mając ręce ułożone na jego udach.. No ciekawie jakby Leo się poczuł jakby jakiś nieznajomy ( w ogóle jakikolwiek!) - dla niego - facet ot tak, obmacywał Spenc po nogach.

[A ja jeszcze nie wiem ;p prawo jazdy trochę mi plany pokrzyżowało jeżeli chodzi o lipiec, bo jak już zacznę jazdy to chcę je tak wiesz pod rząd, że tak powiem, zrobić. Bez przerwy, bo wtedy jest najlepiej ;)
Za to sierpień pewnie góry, znajomi też coś wspominali o wyjeździe do Francji to może się z nimi zabiorę. A tak poza tym to na pewno na kilka dni odwiedzę Poznań, Kraków.. ;)]

Unknown pisze...

Westchnęła ciężko. No i co z tego, że rozumiał i doceniał skoro i tak ciągle nie potrafił być przy niej tak rozluźniony jak przy Lenie. Chciałaby czuł się przy niej tak swobodnie jak przy tamtej. Brunetka zaczęła się zastanawiać czy kiedykolwiek będzie taki też przy niej.. I niestety wredna wyobraźnia podsuwała jedynie mało optymistyczne odpowiedzi. Jednym szybkim mrugnięciem odgoniła od siebie te myśli.
Przekręciła oczyma słysząc jego odpowiedź. - A kiedyś? - Dopytała przygryzając zębami wnętrze swojego policzka. - Wydawaliście się być no cóż.. hm. Blisko. - Mruknęła niby to obojętnym tonem, jednak zdawała sobie sprawę, że Leo za dobrze ją zna by nie poznać co kryje się pod tymi słowami. Zazdrość. I nie myliła się, jego ostatnie pytanie jedynie potwierdziły jej wcześniejsze przypuszczenia.
- A powinnam być? - Spytała wymijająco, unosząc lekko brew i nieznacznie mrużąc oczy równocześnie nieco przekrzywiając głowę.

[Wiadomoo *,*
No pewnie tak ;). Ale do jakiś tam się zawsze możesz wybrać ;). Ja mam znajomych porozrzucanych po całej Polsce ( i nie tylko) i już części obiecałam, że ich poodwiedzam, bo to zazwyczaj oni przyjeżdżali do mnie i teraz moja kolej xd]

Unknown pisze...

Uśmiechnęła się kącikiem ust słysząc pierwszą odpowiedź na pytanie, druga natomiast sprawiła, że w jej głowie pojawił się multum sarkastycznych myśli i uwag. Żadnej z nich jednak nie wygłosiła na głos, bo po pierwsze nie byłyby one na miejscu, a po drugie wiedziała, że tylko dopiekłaby nimi Leo, a tego nie chciała, więc w samą porę ugryzła się w język. Nie chciała być taka jak on przez ostatnie dni.
Z rzekomego błędu Spenc zdała sobie sprawę dopiero, gdy zobaczyła zmieszanie na jego twarzy. Jej brwi powędrowały do góry, a na usta wstąpił krzywy uśmieszek. Po raz kolejny jednak nie odezwała się ani słówkiem; obiecała sobie, że nie będzie z niego nic na siłę wyciągać i tego się trzymała. Obserwowała jego zmagania z makaronem, a gdy ostatecznie skończyło się to na zachlapaniu dłoni gorącą wodą teatralnie przekręciła oczyma. Zwlokła się z krzesła z cichym westchnieniem, a gdy znalazła się koło niego, sięgnęła po jego ręce wciąż moczące się pod zimnym strumieniem. Skontrolowała ich stan, a gdy upewniła się, że nic mu poważnego nie jest przycisnęła usta do lekkiego zaróżowienia, które zapewne za niedługo zniknie.
- Jeżeli chcesz.. - Odparła podnosząc na chwilę na niego swoje zielone ślepka. Na jej ustach wykwitł nikły uśmiech, by po chwili znów zniknąć.

[A i tak znając życie pewnie połowa z tego nie wypali także ten.. -.-']

Unknown pisze...

Nie rozumiała tego jego nagłego zachwytu w oczach. Nie mogła się jednak długo zastanawiać nad jego źródłem, bo już parę sekund później poczuła jego wargi na własnych. Lekko zaskoczona od razu oddała pocałunek. Westchnęła cicho, gdy tak szybko jak do niej przylgnąć, tak szybko się od niej oderwał. Przez dłuższy czas nagle roziskrzonymi oczyma wpatrywała się w jego rozjaśnione karmelowe tęczówki zachwycona ich barwą, odcieniem, głębią..
Wszak bez protestów dała usadzić się z powrotem na krześle. Przekrzywiła nieco głowę na bok obserwując dalsze poczynania ukochanego. Kąciki jej ust drgnęły w zadowolonym uśmieszku, gdy postawił przed nią talerz spaghetti; dawno jadła domowy obiad. Przez ostatnie kilka dni znów przywykła do jadania na mieście - nie widziała sensu gotowania dla samej siebie skoro Leo nie był zdolny do zjedzenia czegokolwiek.
Poczuła jak niekontrolowanie, pod wpływem zapachu, do jej buzi napływa ślina, a żołądek ściska się z głodu.
- Dzięki. - Odparła, po czym niemal od razu porwała za sztućce i wpakowała do ust niezbyt dużą porcje dania. Mimo ogólnego zainteresowania obiadem ciągle obserwowała szatyna kątem oka, czekając na jego opowieść.

[Prawda ;p ale nie było błędów także ten ;d
E tam, mówie jak jest ;p. Zawsze planuje ich wszystkich poodwiedzać, a ostatecznie jadę tylko do 1/3 osób ;D ale oj tam, oj tam. Kiedyś ich wszystkich na raz odwiedzę, a co!]

Unknown pisze...

Wysłuchała jego opowieści w ciszy. Niemal nieświadomie pakowała do ust kolejne porcje jedzenia, aż w pewnym momencie zaprzestała tej czynności. Ręka z widelcem zawisła jej w powietrzu, a jej wzrok na stałe utkwił się w Leo.
Nie było nic w tej historii co mogłoby ją skrzywdzić. Może było jej jedynie nieco smutno, że mimo wszystko krzyki, wrzaski Leny nie przekonały szatyna do tego by z nią nie zrywał. Ale cóż, zrobić. Stare dzieje, najwidoczniej tak miało być.
Gdy mężczyzna zamilkł, Spenc powoli odłożyła ciągle trzymany sztuciec w dłoni na talerz. Ułamek sekundy zajęło jej podjęcie decyzji co zrobić. Wyjęła z jego splecionych palców szklankę, a następnie podniosła się z miejsca i mocno go do siebie przytuliła chcąc tym prostym gestem dodać mu otuchy i pokazać jak wiele dla niej znaczy to, że opowiedział jej tą historię. Wiedziała, że to nie było dla niego proste. Uznała, że takie zachowanie będzie lepsze niżeli jakieś słowa typu "nie wiedziałam.." albo "jak mi przykro.." - brunetce zawsze kojarzyły się one z kłamliwą, pustą, nic nieznaczącą litością. Bo szczerze? Ludzie mówili to tylko po to, bo nie wiedzieli jak inaczej się zachować, co innego rzecz. Ot, tyle. Dlatego ona po prostu wolała objąć swój najdroższy skarb, zamknąć go w uścisku swoich drobnych ramion i przyciskając usta do czubka jego głowy pokazać mu jakie to wszystko dla niej ważne.
- Czyli Lena wyzdrowiała? - Spytała niemal nieśmiało po chwili milczenia.

[ja też już nie mam siły tego czytać, także wybacz:p
Cicho! Kiedyś czyli hm.. za jakiś czas :D]

Unknown pisze...

Westchnęła cicho zerkając w jego oczy. Widziała jak zbiera się by jeszcze coś powiedzieć, czekała na jakieś zdanie.. Ale w sumie nie narzekała, że żadne nie padło. Nieraz trudno coś wyrazić w słowach i bardzo dobrze go rozumiała w tym momencie, więc bez protestów odwzajemniła ciepły pocałunek, zatapiając się w nim bez reszty.
- Ty też pokonasz chorobę. Zobaczysz. - Wymruczała, gdy w końcu oderwała się od jego ust. Oparła czoło o jego uśmiechając się delikatnie, ciągle zerkając w karmelowe tęczówki. Jedną z dłoni czule gładziła jego policzek, drugą zaś sunęła po jego plecach.
Wierzyła to. Wierzyła, że uda mu się zwyciężyć białaczkę, że za niedługo będzie na miejscu Leny. Zdrowy i szczęśliwy. Przecież już był na dobrej drodze, żeby osiągnąć ten cel!

[A daj spokój xd ja się dzisiaj tak załatwiłam, że trudno mi jedno, ładne i logiczne zdanie skleić xd
ciiii xd]

Unknown pisze...

Przekręciła teatralnie oczyma, słysząc sapnięcie. Była to jego standardowa reakcja na tego typu teksty z czyichkolwiek ust. Trudno mu było się jednak dziwić, ale z drugiej strony.. Mógł podejść do tego ciut optymistycznie, bo w końcu podstawą do pokonania wroga jest wiara, że to może się udać. Mimo wszystko rozumiała go - po tylu latach walki, każdy może zacząć wątpić.
Posłusznie zabrała się za końcówkę swojego nieco już przestygłego obiadu cicho nucąc pod nosem jakąś melodie równocześnie nogą wystukując rytm. Zaprzestała tych czynności, gdy szatyn powrócił do kuchni. Odsunęła od siebie pusty talerz i wbiła w niego zainteresowany wzrok, gdy dostrzegła koperty w jego dłoniach. Szybko ciekawość przerodziła się w niepewność, gdy ujrzała jego zaniepokojoną minę.
No a chwilę potem, nim zdążyła o cokolwiek zapytać, wszystko stało się jasne.
- Co? Jakie wypowiedzenie? Jak to? Jak dwa?! - Zerwała się na równe nogi i wyjęła mu z rąk dokumenty by sama je przejrzeć.

[ A kurde spiłam się piwa ( bo oblewaliśmy zakończenie roku ;p) na niemal pusty żołądek xd W sensie nie że się opiłam czy coś, tylko w senie się załatwiłam, bo teraz mi głowa tak napieprza, że no xd I jeszcze kurde buty mnie obtarły, że kurde normalnie iść nie mogła i nawet już nie myslałam jak idę, tylko chciałam już być w domu xd
Ta.. super ;p bardzo mądrze ;p]

Unknown pisze...

-No taak, ale.. - Spojrzała na niego znad dokumentów. W jej oczach póki co przynajmniej malowało się jedynie szczere zaskoczenie i niedowierzanie.
- Ale przecież wiedzą mniej więcej w jakiej jesteś sytuacji, prawda? Więc powinni.. - Westchnęła ciężko przenosząc zielone ślepka na papiery i znów przebiegła po nich szybko wzrokiem. Brakowało jej słów.
W głowie jej się nie mieściło, że Leo dostał wypowiedzenie. I z jednej i z drugiej pracy. Równocześnie! Skrzywiła się, gdy pomyślała jak musiał się poczuć czytając te dokumenty. Ba! Pewnie nadal się tak czuł tylko świetnie zgrywał kogoś kogo mało to obeszło. Ale Spenc znała go zbyt dobrze, by uwierzyć w ten chłodny spokój. Prawdziwe emocje z wolna zaczynały się przebijać przez przybraną maskę.
Zacisnęła wargi w wąską linie, po czym ze zrezygnowaniem opadła na krzesło odkładając świstki na stół.
- No i co teraz?

[Ta.. jutro też mam iść ^^. W ogóle wymyśliliśmy dzisiaj że w przyszłym tygodniu, no albo gdzieś na czasie jedziemy nad wodę na parę dni :d Mam nadzieje, że wypali :D
Wyleczysz się, wyleczysz :) gorąca herbata i pod koc ;p
A weź ja byłam ledwo o śniadaniu i to niepełnym, bo zaspałam i się wyrobić nie mogłam ;p. a potem od razu ze świadectwami poszliśmy oblewać, także wiesz.. Wystrojona, na obcasach.. A buty już mnie w szkl zaczęły obcierać i pierwsze myślę, że e tam, do 11 wytrzymam, niestety zeszło mi prawie do 15 xd także spoko ;x ale warto było mimo wszystko! :D]

Unknown pisze...

Przetarła twarz dłońmi wzdychając cicho. Po chwili pokręciła głową, ostatecznie unosząc kąciki ust w pocieszającym uśmiechu.
- Wiem, że jakoś sobie z tym poradzisz, że dasz radę.. Ale no nie wiem, nie możesz z nimi jakoś porozmawiać? Cokolwiek? - Zmarszczyła brwi wbijając w niego bliżej nieodgadnione spojrzenie. Wiedziała, że pewnie to i tak nic nie da, ale może jednak warto spróbować i tak łatwo nie odpuszczać? Sama już nie wiedziała co mu powiedzieć, doradzić. Dobrze pamiętała jakie miała problemy na uniwersytecie, gdy wyjazd w Londynie się przedłużył, ileż musiała się tłumaczyć! Tęskniła za swoją dawną pracą w instytucie, za wykorzystywaniem swojego doświadczenia w praktyce. Niestety po pierwsze sama odeszła, po drugie cóż, w Murine nie mogła liczyć na takie coś, musiała zadowolić się posadą wykładowcy.
Sięgnęła po dłoń ukochanego, znów cicho wzdychając. Wiedziała, że jest mu ciężko, ale jak mogła mu pomóc?

[No wiadooomo :D
A tam dojazd, bylebyś się fajnie bawiła ;d
U mnie nie jest ani duszno, ani gorąco także wiesz :D ale i tak bym pod koc nie wlazła, bo w przeciwieństwie do Ciebie jestem zdrowa ;p
Ale i tak myślałam, że umrę!
O no to fajnie, fajnie ;>
Wgl poleć mi jakiś dobry film, bo się nudzę ;p bo te co sobie wypożyczyłam to jakoś mi w tym momencie nie podchodzą ;p]

Unknown pisze...

Spencer przymknęła oczy, jakby oczekując złośliwej uwagi i tym drobnym gestem chcąc się przed nią jakoś obronić. Ot, do tego ją przyzwyczaił przez kilka ostatnich dni. Zauważyła, że Leo popada od skrajności w skrajność - ale jest do bólu szczery, albo kompletnie nie mówi nic co na dany temat myśli. Chciałaby nauczył się w końcu wyczucia; chciała by z nią rozmawiał i nie zatajał przed nią swojego zdania, ale żeby wiedział też kiedyś w język ugryźć lub jak ubrać to co ma na myśli w odpowiedni słowa. Cóż, najwidoczniej to nie jest takie proste, więc mimo wszystko odetchnęła z ulgą, gdy żadna kąśliwa uwaga nie padła z jego strony.
Już miała zdać pytanie jak chce by wyglądało jego życie, jednak nie pozwolił jej na to, bo w ułamku sekundy znalazła się na równych nogach w jego ramionach, a potem z jego ust padły te kuszące słowa! Chwilę jednak zajęło jej przypomnienie kiedy to niby obiecywał jej jakiś masaż, a gdy w końcu to sobie przypomniała uśmiechnęła się delikatnie - wydawało jej się, że ten dzień był wręcz `sto` lat temu.
- Wiesz, że ja masażu nigdy nie odmówię. - Odparła z wręcz rozmarzonym wyrazem twarzy. Chyba rzeczywiście potrzebowała tej drobnej przyjemności - jej ciało domagał się relaksu. Przez ostatnie dni chodziła cały czas spięta, przemęczona no i na dodatek coraz bardziej miała dość pracy wykładowcy, jednak z tym ostatnim na razie nie mogła nic zrobić.

[A ja lubię jeździć pociągami ;p
O kurde.. No to niefajnie zaczynasz te wakacje. Kuruj się, kuruj, bo szkoda tracić wolnego na pozostawanie w domu ;d chociaż u mnie taki upały, że się naprawdę na dwór nie chce wychodzić ;x
Spoko, zawsze się przyda, chociaż z tych wymienionych to tylko `Pianisty` chyba nie oglądałam ;d. Z serialami mam to samo, mogłabym ciągle tytułami rzucać ^^'. A ja cóż mogę Ci polecić? Mr.Nobody - genialny film, jeden z moich ulubionych, chociaż dużo osób na niego narzeka, ale jego po prostu trzeba zrozumieć, bo jak nie zrozumiesz to rzeczywiście może się nie podobać ;). `Siła spokoju` też mega film, a przynajmniej w moim mniemaniu (chyba właśnie go sobie jeszcze raz obejrzę, bo go dawno już widziałam ;d). `Szósty zmysł` ale to już pewnie widziałaś. Hm.. A coś z lżejszych to np. ostatnio oglądałam `Po prostu walcz` nawet mi się podobał ;d. O i `Marzyciel` z Dżonym Deppem jest też genialny ^^
A ja miałam dzisiaj pierwszą jazdę tak w ogóle! I kurde zostałam rzucona na głęboką wodę, bo ogólnie to się okazało, że pierwsza lekcja to się jeździ po obrzeżach miasta, po jakiś tam okolicznych wioskach żeby samochód wyczuć, a ja kurde musiałam jechać od razu do miasta gdzie się jeździ na egzaminie! Czyli wiesz normalnie taki ruch kurde i wgl. .xd ale spoko dałam radę :D]

Unknown pisze...

Wygięła usta w podkówkę, gdy tak nagle jak się do niej zbliżył tak się oddalił. Uczucie niedosytu miała i to duże, więc upragniony cel Leo został osiągnięty. Wszak jednak optymizmem napawała ją myśl o zbliżającym się masażu. Lubiła takie drobne przyjemnostki, zwłaszcza fundowane jest przez samego ukochanego. Nie czekając długo wzięła się za przygotowanie.
Ponownie zaczynając nucić cicho pod nosem melodię, którą zasłyszała dziś w radio, ruszyła w stronę szafy. W międzyczasie upięła włosy w wysoki kok na czubku głowy, by podczas masażu nie potrzebnie nie plątały jej się po plecach. Zsunęła z siebie ubranie i po chwili namysłu założyła spodenki, rozpięła stanik i owinęła się świeżym ręcznikiem. To wszystko zajęło jej ledwie minutę, może dwie, więc gdy Leo wrócił do pokoju Spenc leżała już na łóżku z odkrytymi plecami, z miękkim materiałem pod piersiami oraz dolną częścią garderoby nisko opuszczoną na biodrach. Głowę opartą miała na splecionych dłoniach. Spod przymrużonych powiek posłała w stronę ukochanego wyczekujące spojrzenie równocześnie uśmiechając się subtelnie.

[ ;)
Spoko, jak mi coś wpadnie jeszcze do głowy to Ci podeślę ;p Ja tam w sumie lubię filmy oglądać, ostatnio to wgl je częściej oglądam niż seriale (już Ci chyba nawet kiedyś pisałam, że mam zaległości ;d).
A tam zdolna ;p musiałam jechać, bo sobie wymyślił, że pojedziemy po dziewczynę którą odwoził na egzamin ;p a że to była też moja koleżanka to nie miałam nic przeciwko ^^ zresztą i tak miałam mało do gadania xd
Wgl byłam dzisiaj umówiona ze znajomymi to sobie kumpel coś w nogę zrobił i przełożyliśmy to niby na jutro. Teraz znowu koleżanka do mnie pisała czy jadę z nią na imprezę, to kurde rodziców w domu nie ma a tel nie odbierają -.- bo mimo wszystko wypada ich o zgodę zapytać, bo jakby to było w mieście to luz. A to poza miastem i z towarzystwem którego kompletnie nie znają, także mi trochę głupio tak o nic im nie mówić i wyjść ;x potem całą niedziele by mi kazania strzelali -.-]

Unknown pisze...

Kąciki jej warg wygięły się do góry, gdy poczuła jego oddech na karku. Jej ciałem wstrząsnął delikatny dreszczyk pożądania, a serce zabiło nieco szybciej, bo podobnie jak u Leo ta część ciała była u niej bardzo poddana na pieszczoty. No i gdy wreszcie mężczyzna rozpoczął masaż przymknęła oczy delektując się jego dotykiem rozluźniającym jej spięte mięśnie. Co chwilę z jej ust wydobywał się pomruk zadowolenia, gdy natrafiał na miejsca te najbardziej przemęczone i domagające się relaksu. Zdecydowanie mógł konkurować z profesjonalnym masażystą - dłonie miał pewne i stanowcze ale zarazem też delikatne i łagodne, dobrze wiedział gdzie zawędrować rękoma by sprawić jej największą przyjemność, znał jej ciało tak dobrze jak mało kto.
Uwielbiała swojego prywatnego, osobistego masażystę.
Gdy ta przyjemnostka dobiegła końca, ze zdziwieniem stwierdziła, że jest niezwykle pobudzona. Zniknęła jej senność, która ogarniała ją, gdy czekała na Leo. Teraz w jej żyłach buzowało coś na kształt pożądania; jej ciało domagało się dalszych pieszczot. Westchnęła błogo, gdy poczuła jego usta tuż pod uchem, a potem usłyszała pytanie, które dawało jej tyle możliwości! Ale wiedziała już co wybierze. Bo czegóż ona mogła teraz chcieć? Jej zniecierpliwione, nieznacznie drążce ciało nie dało mu jeszcze odpowiedzi?
- Na Ciebie. - Wymruczała obracając się w jego stronę, na tyle ile pozwalała jej talia przyciśnięta do łóżka. - I na gorącą kąpiel w wannie. I wydaje mi się, że te dwie zachcianki można ze sobą jakoś połączyć. - Dodała uśmiechając się figlarnie.

[eheh, uznajmy, że mają ogromną łazienkę i z prysznicem i z wanną :> wgl wczoraj miałam taką fajną odpowiedź w głowie ułożoną, ale nie zdążyłam jej zapisać i przepadła! :c i wyszło mi takie badziewie :c poza tym jestem trochę padnięta.. no bo jak się już pewnie domyślasz byłam na tej imprezie :> świetnie było ;p
Co do moich rodziców, to jest tak że my ogólnie ze sobą mamy fajny kontakt i generalnie ja nie mam ograniczeń co do wyjść i wgl z kim itd, ale jeżeli już wyjeżdżam spory kawałek poza miasto to wypada mi ich o tym poinformować, żeby być wobec nich fair ;). ]

«Najstarsze ‹Starsze   1 – 200 z 2344   Nowsze› Najnowsze»