OGŁOSZENIA

-

26 maja 2012

J.M



Julian Marshall
10.10.89'
Bordeaux, Francja

Przede wszystkim człowiek. Istota ludzka, krucha, słaba. Dryfuje na granicy poczytalności i irracjonalności, jak większość. Próbuje. 
Drugi Pan Cogito, wojownik dnia dzisiejszego, obrońca wartości i cnót, buntownik przeciwko rzeczywistości. Uważa, że najlepszą epoką dlań byłyby lata dwudzieste, Paryż. Jako niespełniony artysta świetnie wpisuje się w ramy tamtejszych wybitnych jednostek. A dzisiaj? Dzisiaj jest tylko grajkiem, nędznym pianistą, spuścizną społeczną, mentalnym zerem wśród wybitnych naukowców i polityków.
Julian studiuje historię sztuki, na czwartym roku. Bynajmniej nie dlatego, że chce zostać kustoszem w pobliskim muzeum, nie nie. Marzy mu się kariera wykładowcy, który jeździ po wszystkich uczelniach świata i afiszuje się swoimi tytułami, swoją personą. Marzenie równie nieosiągalne, co wszelaka sportowa kariera (do której nigdy nie dążył, notabene) gdyż Marshall jest astmatykiem. Polepszenie swojego stanu regularnie przekreśla, będąc nałogowym palaczem. W ogóle, jest to człowiek prowadzący niezdrowy tryb życia. Mało je, dużo pali. Pije tylko czarną, mocną kawę i wodę, nic innego nie toleruje (no, pomijając małą szklaneczkę burbona przed snem). Nie rusza się, niemalże wcale, nie dosypia, przemęcza się. Swoje jestestwo traktuje jako niezwykłą egzaltację, onanizując się swoim bólem i problemami.
Sentymentalista, w najwyższym stopniu. Analizuje, rozmyśla, rysuje koncepty w swojej głowie, a rzadko coś robi w tym kierunku. Rozpamiętuje. Pogardliwy dla wszystkich, którzy mu coś w przeszłości uczynili, nie lubi wybaczać. A już tym bardziej usprawiedliwiać. Siebie, kogoś innego.
Mrukliwy. Naciągnąć go na personalną rozmowę graniczy z cudem i osoba, która okazała się być jej godna również może określać siebie mianem cudu, bo musiała Marshalla zaciekawić. Jako typowy introwertyk ma mało znajomych. Zwłaszcza, że do Anglii przeprowadził się stosunkowo niedawno, bo dłuższym pobycie w Holandii. Przeszłość dla niego nie istnieje, przynajmniej wtedy, kiedy ktoś jeszcze przy nim jest. 
Ego kilkanaście razy przekracza swoją prawdziwą wartość, pogarda bije z oczu na kilometr, a powściągliwy uśmiech to rzecz niemalże nie do zauważenia. Co jednak nie znaczy, że Julian się nie uśmiecha.  Uśmiech na jego twarzy jest rzeczą cenną, przeznaczoną jedynie dla bliskich mu osób. Wobec innych go ukrywa, tak samo jak całą resztę ludzkich cech, jakie w nim drzemią.
W młodym ciele drzemie dusza obieżyświata, antycznego mędrca, uosobienia romantycznych cnót. Rozdarty między dwoma uczuciami, rozdarty między dwoma państwami, rozdarty między życiem a śmiercią.   Bogaty w doświadczenia, które życie rzuca mu na plecy, tworząc pokaźnych rozmiarów garb, rzucający się w oczy każdemu, kto go poznał. Przeżycia malują mu cienie pod oczami, ściągają napiętą skórę na policzkach i wybielają jego skórę. Odcień ma ona niemalże biały, bijący po oczach. Po matce, która w zupełności była recesywna. Jemu pozostała tylko skóra, dziedzicząc ciemne, gęste włosy i zielony kolor oczu po ojcu. 
Typowy Francuz. Zwraca uwagę na swój ubiór, jest w pewnym stopniu patriotą, boi się nowych wyzwań. Dobrze gotuje, gra na fortepianie, kocha namiętnie, porzuca wściekle. Zwierciadło jego duszy nieprzejrzystym dla innych. I niechże tak pozostanie!


***
Witam serdecznie, ponownie!
Julek wrócił, w innej wersji, tamta mi się znudziła, hehe. Ostrzegam, że pisząc robicie to na własną odpowiedzialność, bo to szczur jakich mało.
Ja jestem dziecko leniwe, szybko się nudzę, więc ODPISUJĘ W TAKIEJ KOLEJNOŚCI, JAKA MI PASUJE! A poza tym, czasem proponuję rozmowę odautorską, kiedy nie mam siły na wymyślanie.

MOŻE BĘDĘ. NIE WIEM. JESTEM LENIWA

61 komentarzy:

Unknown pisze...

[Cieszę się, że zdjęcia przypadły do gustu ;p
Kurde u mnie z pomysłami to ostatnio bardzo ciężko :c Naprawdę chciałabym jakieś powiązanie wymyślić, bo wtedy się wątek lepiej prowadzi i wgl.. Ale kurwde czuje się wyprana w tym momencie z pomysłów :c Więc jeśli Ty masz jakiś to wal śmiało ;)
W sumie..znać się mogą z uczelni. A jeśli chodzi o miejsce spotkania.. To w sumie gdziekolwiek sobie wymarzysz, bo moją Spencer można spotkać wszędzie :d]

Unknown pisze...

[ Ta, dla Ciebie karta gówniana, zaś ja czytając ją zwątpiłem w swe i tak wątpliwe już zdolności twórcze. I tu nawet nie chodzi o samą treść, ale o dobór słów, bo wreszcie ktoś zna ich trochę więcej, niż ustawa przewiduje ^^ aż ciekaw jestem, jaki będzie Twój pierwszy tekst (bo na Onecie chyba wcześniej żadnego Twojego nie było?)
Wątek bardzo by mnie ucieszył, jeśli wyrażasz podobną chęć to mogę i zacząć. ]

Sailah pisze...

[Gdybym prowadziła postać kobiecą, nękałabym Juliana *_____* Proponuję wątek, aczkolwiek o pomysł na jego rozpoczęcie proszę Ciebie. :D
A co do Towjego komentarza... Hm, dziękuję. Karta prawdopodobnie jest odmianą od zwyczajowego "kulawie i nieciekawie" tylko wynikiem wypadku przy pracy. Na ogół dwa użyte przez Ciebie określenia doskonale odnoszą się do mojej pisaniny ^^.]

Unknown pisze...

[W sumie niegłupi pomysł :d. Aczkolwiek jest jeden haczyk, bo generalnie Spencer jest w związku z Leo i to jest miłość jej życia i wgl takie tam, ale gdy Leo dowiedział się o białaczce to się z nią rozstał i mieli dwuletnią przerwę, więc może wtedy Spencer wdała się w romans z Julianem starając się ułożyć sobie jakoś życie, ale, że Julian był jaki był, no i że ona ciągle mimo wszystko myślała o L to to go zostawiła i tak jak już pisałaś Julian żywi do niej urazę.. Nie wiem czy takie coś Ci odpowiada ;p]

Unknown pisze...

[ Michalina? :P
Cóż, należę do tego grona autorów, którzy nigdy nie będą do końca z siebie zadowoleni. Może to i dobrze? Nie popadnę w egocentryzm, zadufanie, narcyzm, czy jakąś inną przypadłość, która nęka połowę osób z mojego otoczenia xd
to będę musiał do niego wrócić, bo chyba mi umknął.
spoko, jakiś konkretny masz pomysł, czy pełna improwizacja? I przede wszystkim - znają się, czy ze wszystkim lecimy od samego początku? ]

Unknown pisze...

[ Dobrze, Misiaczku xd
hmm... ja mam tak, że wiem, że piszę dobrze, ale jakoś się nie poczuwam na kogoś ponadprzeciętnego, choć często spotykam się z taką opinią. To nie jest żadna kokieteria, po prostu chyba jeszcze nie osiągnąłem tego poziomu, jaki mógłbym nazwać "świetnym". W sumie to ja ogólnie krytyczny jestem, np. mało który autor zachwyca mnie stylem (mam tu na myśli pisarzy).
Za to ja zauważyłem, że jak nie mam pomysłu to się cholernie rozpisuję i wychodzą mi z tego najlepsze teksty, a jak mam pomysł, to z kolei nie wiem, jak go ubrać w słowa xd
A tego wypłosza można spotkać w jakimś "ludzkim" miejscu? :P ]

Unknown pisze...

[Normalnie? :d ja tam osobiście lubię koty, aczkolwiek i tak sto razy bardziej wolę psy ;d
No więc powiązanie mamy ustalone.. Więc może zaczniesz? ;> :D]

Unknown pisze...

[ Ha, no wiem! Nawet by wypadło bym ja zaczęła, ale noo :c miej dobre serducho ;> Następnym razem ja zacznę ;>
I uwierz mi poczekam, bo sama teraz też nie jestem w stanie nic rozpocząć :c
Ja w sumie powinnam mieć uraz do kotów, w końcu jak byłam mała to jeden podrapał mnie po twarzy! :c]

Unknown pisze...

[ Ja śpiewam dobrze. Znaczy się, ludzie się zachwycają, a mnie to w ogóle nie kręci, to coś tam odbębnię od czasu do czasu na jakichś oficjalnych imprezach no i przy dziewczynach (najlepszy podryw xd), albo jak mnie najdzie ochota to z kumplami. Ale na konkurs żaden nikt mnie nigdy nie wyśle, w dupie mam coś takiego.
to co, lecimy z imprezą? :P bo wtedy najłatwiej załapać kontakt i jest to bardziej realne, niż "przypadkowe wpadnięcie na siebie gdzieś tam" ]

Tempest pisze...

[Julek! Julek wrócił! Jesteś dziś jeszcze? ;]

Tempest pisze...

[ W takim razie w ramach pokuty za grzechy, zaczynasz. Tak długo cię nie było to teraz musisz być naładowana weną twórczą. Jak mogłaś się znudzić Julkiem, przecież był taki fajny! ]

Unknown pisze...

[ powiem Ci, że nic nie wytwarza lepszej chemii niż wspólne śpiewanie z dziewczyną, przy gitarze, albo pianinie, a że grać na obu umiem to opanowałem kilka standardowych kawałków ;d
haha, ta dzika orgia, choć dość kusząca, musi odpaść, bo moja postać powoli przechodzi transformację i dojrzewa ^^ także zwykła impreza może być wystarczająca. Zacznę więc standardowo xd ]

Ciężko mu było się przyznać, że jest od czegoś uzależniony. Bo uzależnienie było słabością, a on do słabych nie należał, on słabymi gardził i ich poniewierał. Dyplomatycznie mówił więc jedynie, że nie jest wcale uzależniony od nikotyny, tylko od tej przyjemności, jaką ona mu daje. Przecież kierował się w życiu hedonizmem, co było idealnym wytłumaczeniem. Najgorszym więc co mogło go spotkać, był brak papierosów w jakiejkolwiek sytuacji, w której nie mógł natychmiast uzupełnić swoich zapasów. W tej chwili znajdował się w klubie, był już po kilku drinkach i zastanawiał się, jak właściwie mógł dopuścić do tego, że nie zabrał ze sobą dodatkowej paczki, jak to miał w zwyczaju. Być może powodem było to, że znowu się pokłócili i w nerwach kompletnie o tym zapomniał. Pewnie dlatego miał też teraz taki beznadziejny humor, którego nie poprawiły mu nawet trzy numery telefonów, które zgarnął bez większego wysiłku. W sumie, chyba już zdążył je zgubić.
- Ej, masz może szlugę? - zaczepił jakiegoś obcego mężczyznę, który siedział przy barze. W tej chwili tylko to go interesowało.

Tempest pisze...

[ Tylko winny się tłumaczy. ;d A podrzucić to mogę ewentualnie czarną herbatę, koniecznie z dwoma łyżeczkami cukru. Ciężko mi cóś wymyślić, w oprze już byliśmy. Zostaje nam typowa sytuacja w parku, na ulicy albo w knajpce. Wierzę w twoją kreatywność skoro masz tak muzyczną duszę. ;> ]

Grace Monaco pisze...

[Pomysł na wątek lub powiązanie? Bo u mnie z tym kiepsko dzisiaj niestety :/]

Tempest pisze...

Tryb życia Emila był zupełnie inny od panujących na ogół norm. Spał kiedy chciał, jadł kiedy chciał, wychodził z domu też o różnych dziwnych porach.
Przespał cały dzień, wstając dopiero o dziewiątej wieczorem. Wstał, spojrzał przez okno i wyszedł z domu tak jak stał, łapiąc jedynie szkicownik i paczkę papierosów. A jak wyglądał? Niezbyt gustownie. Szare spodnie od dresu, nadgryzione zębem czasu trampki, lekko dziurawy podkoszulek a na to brudna od farb olejnych koszula. Chyba przez to, że wyglądał jak bezdomny, nikt go nie zaczepiał. Co robił? Po prostu włóczył się po mieście, od czasu do czasu będąc obdarzany jakimiś niechlubnymi spojrzeniami. Jednak jak na artystę przystało, nic sobie z tego nie robił. Szukał inspiracji, zwiedzając miasto od jednego końca do drugiego. Dopiero nad ranem, gdy słońce już świtało, zrezygnował.
Lekko przestraszony wyminął grupę chuliganów, którzy jedynie splunęli w jego kierunku. Nie odwrócił się, gdy usłyszał szamotaninę z tyłu. Dopiero, gdy ktoś do niego dobiegł, odwrócił się. Mężczyzna miał rozbity nos, z którego lała się krew. Przeraził się, gdy tamten złapał go i pociągnął za sobą. Papieros wypadł mu z ust. Nie wiedział co robić, więc po prostu pobiegł z nieznajomym.

[ dziękuję. nie trzeba było tak rozbudowywać tych utworów Chopina, bo tylko Preludium Deszczowe coś mi mówi. widać, że znasz się na rzeczy. powiedzmy, że wybaczam ci tę nieobecność. ;]

Sailah pisze...

[Rzadko spotyka się na blogach homoseksualnych bohaterów. Niestety, bo choć trochę mogłoby to zmniejszyć ciemnotę naszego narodu, a przynajmniej jego blogującej części. Więc brawa dla Ciebie, za prowadzenie takowej postaci :).
Mam nadzieję, że mnie nie zabijesz, ale jeszcze nie wczułam się w Alex'a, więc wątek ze mną może być katorgą. I ma baaardzo słabe rozpoczęcie.]


Alex niczym typowy, nowojorski dwudziestolatek nawykł do wszelkiej formy rozrywki, z upodobaniem do tych nielegalnych. W Wielkim Jabłku większość weekendów spędzał właśnie na imprezowaniu, ale gdy z niewiadomych nawet dla siebie samego przyczyn, wprowadził się do tego prowincjonalnego Murine Town, przestało to być możliwe. Tu zwyczajnie nikt imprez nie robił. A jak już komuś wpadł do głowy takowy pomysł, zwykle jego efekty były straszne.
Dzisiaj, oczywiście, inaczej być nie mogło. Alex został zaproszony, więc przyszedł, niemądrze pałając nadzieją na coś lepszego niż „odbębnienie” kolejno punktów. Denna muzyczka – jest!, piwo i trochę wódki – jest!, głupie, napalone laski – są!, można więc zaczynać!
Pokręcił się trochę tu i tam, próbując nawiązać z kimkolwiek konwersację, nie skupiającą się na wielkości i sprężystości tyłka czy cycków jakiejś dziewczyny, ale – niestety! – nic takiego nie nastąpiło. Zrezygnowany padł z puszką piwa na stojącą nieopodal kanapę. Może przynajmniej pośmieje się z ludzkiej głupoty.

Grace Monaco pisze...

[O! Dobry pomysł, zacznę więc :)]
To był długo wyczekiwany dzień. Kolejny występ. Mimo, że poprzedni odbył się jakieś kilka dni temu, dziewczynę napędzała adrenalina i niecierpliwość. Chwile zdawały się być milionami lat. Z pewnością to nic dziwnego. W końcu Gracie kochała taniec. Mogła być sobą przez te kilka minut, nie udając fikcyjnej postaci, bez maski, którą przyoblekała na co dzień.
Dotarła do teatru. Dało się wyczuć charakterystyczny klimat panujący w budynku. Ludzie krążyli wokół, kończąc kolejne próby, przygotowując się do następnych spektaklów. Weszła do jednego z pomieszczeń - szatni. Szybko zdjęła płaszcz i włożyła na siebie kostium. Następnie przeszła do sali, gdzie zwykle ćwiczyła układy. Na miejscu czekał już na nią jej akompaniator. Szczerze mówiąc, nie widziała go nigdy wcześniej. Wiedziała, że jego poprzednik leżał teraz w szpitalu i nękały go ciężkie problemy zdrowotne.
- Dzień dobry - przywitała się, stając centralnie na środku parkietu. Po chwili zdała sobie sprawę, że chłopak może nie do końca wie, co powinien zagrać. Położyła więc na blacie kilka kartek zapisanych czarnym znaczkami ustawionymi równo na pięciolinii, Tak na wszelki wypadek, po czym wróciła na swoje miejsce. Miała szczerą nadzieję, że ma do czynienia z pianistą z górnej półki, któremu granie a vista nie sprawi żadnego problemu. Westchnęła głęboko, spoglądając na niego kątem oka,czekając na jakikolwiek znak.

Frances Patterson pisze...

[Już poprawione, wydaje mi się, że są równiutkie, ale sama oceń. :) No a co do wątku - bardzo chętnie, otwarci jesteśmy z Louisem na wszelkie pomysły i propozycje.]

Tempest pisze...

Biegł za nieznajomym na łeb na szyję, z trudem nadążając. Uprawianie sportu według Emila ograniczało się jedynie do biegania za autobusem. Parę razy poplątały mu się stopy, więc z trudem utrzymał równowagę. W głowie kłębiło mu się mnóstwo myśli, torpedując go tak bardzo, że zaczynała go boleć głowa. Skupił się jednak na stawianiu kroków i nieupuszczeniu szkicownika, na którym zaciskał do czerwoności palce. Znał trasę, którą zmierzali. W końcu mieszał w Murine od urodzenia. Gdy się zatrzymali, z ulgą zgiął się w pół. Oddech miał nierówny, świszcząc wdychał i wydychał powietrze. Następnie spojrzał na swój nadgarstek, gdzie odcisnęły się ślady palców nieznajomego. Spojrzał na niego z wielkim znakiem zapytania na twarzy. Był zajęty badaniem swojego nosa, więc Emil zlustrował go całego. Spodobał mu się jego odcień skóry, który kontrastował z wycieraną krwią i włosami. Mimo zmęczenia po biegu, otworzył szkicownik i narzucił ołówkowi mordercze tempo. Milczał, bo nie wiedział co ma mówić.

[ Też lubię klasykę, nie za dużo, ale w odpowiednich proporcjach jak najbardziej. A jeśli dobrze kojarzę, to skoro startujesz do muzyka, to też musisz się znać. ]

Serotonine pisze...

[Nie no, luz, czasem się trzeba pochwalić xD
Tak, tańczy balet :)]
Grace pokochała taniec już jako małe dziecko. Pamiętała dokładnie ten dzień, gdy razem z "tatą" wybrała się do opery. Mężczyzna nie musiał długo czekać, a jego mała "córeczka" zaciągnęła go do szkoły baletowej.
Gdyby mogła oczywiście, wolałaby tańczyć wyłącznie dla siebie, jednak z przymusem niektórych osób musiała dzielić się swoim talentem. To był jej mały świat, tylko ona miała do niego klucz i nawet nie myślała o tym, by się nim z kimś dzielić.
Teraz stawiała kolejne kroki w swoich pointach, wykonywała różnorakie figury w rytm muzyki. Musiała przyznać, że jej akompaniator miał niewątpliwy talent. Był całkowicie pochłonięty grą tak samo jak ona tańcem. Gdy utwór dobiegł końca,dziewczyna była zdyszana jak pies. Balet pochłaniał więcej energii niż niektórym się wydawało.Oparła się o ścianę, skłaniając głowę i biorąc serię głębokich wdechów.

Unknown pisze...

Kiedyś ciągnęło go do różnych specyfików. W pewnym momencie jednak zaczął tracić kontrolę nad tym, co wciągał i co połykał, dlatego przystopował. Okazjonalnie sięgał po jointa, w gorszej chwili zdarzało mu się wciągnąć kreskę, ale to już było sporadyczne zachowanie. Wiedział, że łatwo popada w uzależnienia, dlatego skupiał się tylko na alkoholu i papierosach, to mu wystarczało.
Uśmiechnął się szeroko, gdy dostrzegł paczkę papierosów w dłoniach nieznajomego i sięgnął po nią natychmiast. Jednocześnie wyciągnął z kieszeni swoich spodni szczęśliwą zapalniczkę, która jako jedyna jeszcze nigdy go nie zawiodła. Po chwili zaciągnął się już dymem i z niekrytym zadowoleniem opadł na pobliskie krzesełko i zamówił dwie setki - jedną dla siebie, drugą dla chłopaka w ramach podziękowania.

[ W życiu bym się nie pchał do muzycznej. Ludzie stamtąd wychodzą psychicznie wykończeni, a przynajmniej moi znajomi. Jeśli chodzi o swoją psychikę - nie obawiałbym się, ale wprost nienawidzę, gdy ktoś zmusza mnie do regularnego ćwiczenia gry, bo to powoduje, że zniechęcam się do instrumentu. Dlatego miałem prywatne lekcje przez kilka lat, teraz sam się szkolę ;)
ahaha xd nie no, mi to jak na razie żadna nie dała kosza gdy grałem ;P
Też nie mówię na rodziców "starzy", bo mam z nimi zajebisty kontakt i są naprawdę w porządku. Ale jeśli chodzi o dziewczyny, to nie powiem, z kumplami jak się za dużo wypije to używa się niekoniecznie miłych słów xd ale na co dzień raczej tego unikam. ]

Frances Patterson pisze...

[Może zaczepimy się o siostry Louisa? Julian był znajomym/przyjacielem/byłym facetem którejś z panienek Williams i takim oto cudem nasi chłopcy się znają?]

Unknown pisze...

[Moją koleżankę też kiedyś pies ugryzł i też w kolano! Mam tylko nadzieje, że przynajmniej ten który ciebie NADGRYZŁ był szczepiony ;p]

Kolejne zajęcia dobiegły do końca. Spencer wykończona po kolejnej godzinnej pogadance miała jedynie ochotę na chwilę przerwy; chciała usiąść w jakiejś przytulnej knajpce i napić się kubka gorącej, aromatycznej kawy. Dlatego też załatwiwszy jeszcze parę spraw szybkim krokiem opuściła budynek uniwersytetu. Pchnęła potężne wejściowe drzwi i z lubością skierowała twarz w stronę nieba ciesząc się słabymi promieniami słońca, które w końcu postanowiły wyjrzeć zza deszczowych chmur. Uwielbiała takie momenty - gdy słoneczko delikatnie muskało jej piegowaty nos, a w nozdrza uderzał ją ten specyficzny, przyjemny zapach po deszczu.
Westchnęła cicho i powoli zaczęła zmierzać w stronę najbliższej kafejki. W pewnym momencie jednak jej wnętrzności zacisnęły się w supeł, gdy w oddali ujrzała znajomą twarzy, nieco przysłoniętą chmurką papierosowego dymu. Mimo wszystko nie przystanęła, nie odwróciła się i nie zmieniła kierunku swojej wyprawy, choć wszystkie jej mięśnie spięły się do ucieczki. Pewnym krokiem szła w jego kierunku, czując na policzkach palące rumieńce. Ciągle pluła sobie w brodę, że dała mu cień nadziei, że ich związek może wypalić. Dobrze wiedziała, że ktoś inny ciągle zaprzątał jej myśli, że ciągle kochała kogoś innego. Ale to nie było tak, że go wykorzystała, że potraktowała go jak zabawkę. Naprawdę chciała się zaangażować, ale nie potrafiła.. No i jeszcze ten jego cyniczny styl bycia, ciągłe doszukiwanie się dziury w całym. To naprawdę nie mogło się udać.
Targały też nią wyrzuty sumienia, że tak naprawdę nigdy nie powiedziała mu dlaczego od niego odeszła. Ot, powiedziała tylko, że nic z tego nie będzie i tyle ją widział. Czuła się z tym wszystkim koszmarnie, nigdy nie chciała go zranić, urazić.
Może właśnie dlatego zatrzymała się przy jego aucie, uśmiechnęła się blado i mruknęła ciche, niepewne wręcz nieśmiałe "cześć". Chyba musiała z nim porozmawiać, coś wyjaśnić i po prostu przeprosić.

[Dziękuje ;)
Nie mam pojęcia jak to wyszło i z góry przepraszam, ale kurde, ciągle ktoś coś do mnie gada i się skupić nie mogę -.-]

Serotonine pisze...

Grace nie była głupia, jednak jeśli człowiek się bardzo postara, to nawet w najbardziej inteligentnej istocie można dostrzec tę cechę. Ludzie są tylko różnowymiarową mieszanką, lecz wszyscy składają się z takich samych substancji.
Próbowała uśmiechnąć się do siebie w lustrze. I po raz kolejny zastanawiała się, do kogo jest podobna. Mamę pamiętała tylko ze zdjęć, a konkretnie z tego jednego, które dostała od "babci" podczas pobytu w Nowym Yorku. Do tej pory trzymała je w portfelu, snując domysły o tym, kim była, jaka była, czy była do niej podobna. Westchnęła ciężko, odchodząc od lustra.
Spojrzała na chłopaka, który właśnie przerwał utwór. Mogła zastanawiać się nad tym, dlaczego to zrobił, lecz nie widziała w tym głębszego sensu. Podeszła do niego, spoglądając na klawiaturę fortepianu. Jako dziecko nauczyła się kilku utworów, tak banalnych, że niejeden sześcioletni pianista mógłby się zacząć z niej śmiać.

Tempest pisze...

Podskoczył przestraszony, myśląc, że nieznajomy mówi to do niego. Odetchnął jednak, gdy ofiarą okazał się jedynie sprzedawca ze straganu. Podciągnął swoje za duże spodnie od dresu i wrócił do rysowania. Jednak, gdy uniósł ponownie głowę, zauważył, że nieznajomy się oddala. Musi iść za nim. Przecież nawet nie wie dlaczego tamten go tu zaciągnął. Może miał go przekazać jakiejś sekcie, czy co? Zmęczony wcześniejszym wysiłkiem, zmusił swoje nogi do kolejnego biegu. Na szczęście na rynku nie było jeszcze dużo ludzi, a tajemniczy mężczyzna nie odszedł daleko. Emil nie miał odwagi zajść mu drogi i stanąć twarzą w twarz, chociaż chciałby jego twarz uwiecznić na papierze. Dotknął delikatnie ramienia tamtego, licząc, że to wystarczy, by się zatrzymał.
- Hej, po co mnie tutaj przyprowadziłeś? - spytał, starając się kontrolować swój lekko drżący głos.

[To jest nie fair! Otaczają mnie sami artyści, kurde. Plastyk, muzyczna. Życie jest niesprawiedliwe. Moje umiejętności muzyczne ograniczają się do zagrania jutro na fortepianie wstępu do trzech kurek =w=]

Elaine | Marcus pisze...

[ pozwolę sobie zacząć, jeśli coś nie będzie Ci pasowało, daj znać.]

Piątkowy wieczór kto go nie uwielbiał. Ludzie gromadkami wchodzili do pubu, gdzie Ell zamierzała spędzić swój wieczór rozkoszując się grzanym winem. Podciągnęła rękawy swojego swetra i kreśliła jeszcze nieokreślone linie na kartce papieru.
Co jakiś czas unosiła wzrok by sprawdzić czy coś ciekawego się dzieję. Ludzie pili, śmiali się, tańczyli. Można było określić to dwoma słowami - bawili się. Kobietę jakoś do tego nie ciągnęło, oczywiście lubiła się zabawić, jednak odkąd się tu wprowadziła nie odnalazła się jeszcze.
Podeszło do niej jakiś dwóch mężczyzn, którzy prosili ją aby pilnowała, który wypiję więcej wódki z butelki. Ona wręcz ich błagała, że naprawdę nie ma na to ochoty, ale jak to studenci nie docierało do nich słowo 'nie'.
Po jakiś dziesięciu minut błagań dziewczyna wzięła swój kieliszek z grzanym winem i wstała od stołu. Miała zwykłe krótkie spodenki oraz czarną bluzkę na ramiączkach, temu wszystkiemu towarzyszył rozpinany szary sweter. Powoli i niechętnie podeszła do owego stołu gdzie prowadzili ją studenci. Przystanęła i na słowo star 'patrzyła' jak chłopaki żłopią alkohol.
Rozejrzała się po sali, oczywiście zbytnio nie ruszając głową, by studenci nie spostrzegli, że nie bardzo obserwuję ich grę napotkała spojrzenie chłopaka. Nie potrafiła tak naprawdę określić jakie było. Dziewczyna po chwili kontaktu wzrokowego usłyszała jak jedna butelka została odstawiona na stół. Powiedziała im, który z nich przegrał i ruszyła na swoje miejsce.

Frances Patterson pisze...

[Ach, romans z braciszkiem mi tu proponujesz? To to takie dziewicze w sumie i z niczym nei obeznane, dwie lewe ręce ma, ciapa jakich mało i sam jeszcze nie wie, kto mu się bardziej podoba. Możemy założyć, że mieli mały incydent w postaci kilku pocałunków co zauważyła jedna z sióstr?]

Frances Patterson pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Frances Patterson pisze...

[O NIE, NO CO TY. NIE MOŻNA PRZEGAPIĆ TAKIEJ OKAZJI. WPADAJĄ W SAM ŚRODEK SYTUACJI, TUŻ PRZED!]

Frances Patterson pisze...

To był zły pomysł, żeby iść na coś takiego jak randka. Louis totalnie nie nadawał się do jakichkolwiek wyjść z dziewczynami, co dzisiejszego wieczoru skutecznie udowodnił. Lisa, dziewczyna z która był umówiony, podobno zadurzyła się w nim jeszcze kilka lat temu. Podjudzany opiniami kolegów w końcu uległ jej urokowi - żaden chłopka w tym wieku nie potrafi się długo opierać przepięknym stu sześćdziesięciu centymetrom chodzącego seksapilu, zamkniętego w tak urodziwym, drobnym ciele.
Dwie godziny wcześniej podjechał pod jej dom pożyczonym od ojca samochodem, grzecznie otworzył przed nią drzwi i pojechali nad jezioro za miastem. Wszystko było pięknie, nawet bardzo się nie dukał, ani nie rumienił. Zamówili po kawie, jakimś ciastku, potem wzięli lody i przeszli się na pomost. No i wtedy się zaczęło. Lisa dotknęła w dość znaczący sposób jego kolana, a ten poskoczył i większa część owocowego sorbetu znalazła się gdzieś pomiędzy piersiami blondynki. Spanikował i w pierwszej chwili zacząć wycierać jej dekolt drobnymi serwetkami, na co oburzona krzyczała i śmiała się na zmianę. Biedny Louis tak się spłoszył, że czym prędzej opuścił ja na pastwę losu, wsiadł do samochodu i odjechał myślac tylko o tym, jak wielką porażkę poniósł.
Kiedy zajechał pod dom w oknach było jeszcze jasno. Widocznie Julian cały czas jeszcze siedział razem z Ruby. Louis nawet go lubił, jako człowieka, bo co do ich związku miał bardzo mieszane uczucia, ale wolał się nie wtrącać. Raz zasugerował coś siostrze i dostał po uszach, starczy mu na razie wrażeń.
Zgasił silnik, zamknął auto i czym prędzej udał się do domu. Minął w drzwiach rozzłoszczonego chłopaka, ale w ogóle się tym nie przejął - ostatnio bardzo często się kłócili. Skierował swoje kroki prosto do lodówki, skąd wyciągnął dwie puszki piwa, a następnie rozgościł się na kanapie. Kiedy Julian do niego dołączył bez pytania wręczył mu jedną z nich.
- Co tym razem? - spytał nieco znudzonym tonem, otwierając swoje piwo.

Unknown pisze...

[ To tak jak ja ze szkołą :D nic się nie uczę - same 5 i 4. Znajomi kują godzinami i ledwo na trzy wyciągają xd Snoby to największe ścierwo jakie może być. A coraz ich więcej na tym świecie, niestety ^^
fakt, ja też jestem przyzwyczajony do braku czasu (przez dojazdy i treningi). A jak w zeszłym tygodniu nie było trenera, to nie mogłem wyjść z szoku, że mam AŻ tyle czasu. I sobie trochę oceny podciągnąłem ;) haha xd dawanie w żyłę przynajmniej sprawia jakąś przyjemność - kościół niekoniecznie xd ]

Swego czasu miał wszystko w dupie. Właściwie, ostatnie dwa lata kręciły się wokół tego, że pakował się w kłopoty i stoczył się niemal na dno. I to go w jakiś sposób kręciło i podobało mu się. A później kogoś poznał i tak jakoś wyszło, że to nie on był teraz w centrum, tylko Diego, za którego czuł się odpowiedzialny. Pewnie dlatego zaczął w jakiś sposób dbać również o samego siebie. Osobiście jednak nie robiło mu to żadnej różnicy, wiedział, że umrze młodo, a czy to będzie wypadek, czy jakaś choroba, czy po prostu zaćpa się w jakimś zaułku - nie robiło mu żadnej różnicy.
- Chujowo jest tu dzisiaj - powiedział bez konkretnego celu. Miał zamiar wyrwać jakąś fajną dziewczynę, tyle, że żadna nie przykuła jego uwagi. Miał zamiar upić się, a tym czasem opróżnił już trzy setki i dalej go nic nie ruszało, nawet nie szumiało mu w głowie. Jakoś nic nie szło po jego myśli.

Frances Patterson pisze...

Słuchając Juliana zapatrzył się w sufit i delikatnie zaczął stukać paznokciami w swoją puszkę, całkowicie mimowolnie. Przez jego umysł przelewały się dzisiejsze wspomnienia tej imitacji randki. Cały czas sobie wyrzucał kolejne błędy, aż na sam koniec dobił się zostawieniem dziewczyny na pastwę losu nad jeziorem. Doskonale zdawał sobie sprawę, że Lisa da sobie radę, była zaradna, mądra i do tego nieziemsko piękna. Zupełnie rozumiał, co w nim widziała, dlaczego w ogóle zwróciła uwagę na taką ciapowatą rudą kreaturę, za jaką uważał się Louis już od niepamiętnych czasów. Zdawał sobie sprawę, że tym głupim wybrykiem zepsuł całe swoje życie towarzyskie najmarniej do pięćdziesiątki.
- No tak, norma. Ruby tak już ma - mruknął tylko na zakończenie niemrawo i zdrowo pociągnął ze swojej puszeczki, nieomal ochlapując się przy tym piwem. Złapał się znowu na błądzeniu myślami w chmurach więc mocno potrząsnął głową, by odpędzić od siebie te wszystkie głupoty, a następnie zerknął z powątpiewaniem na Juliana.
Odkąd go poznał zaczął do razu podziwiać. Każda nowa znajomość na gruncie relacji damsko-męskich przychodziła mu z dziwną łatwością, podczas gdy Louis od razu się płoszył i uciekał gdzie pieprz rośnie. Kilka razy nawet chciał prosić go o jakieś rady, ale nie wypadało, czuł by się wtedy jeszcze gorzej. Wystarczy, że Julian doskonale wiedział o jego delikatnym problemie z kobietami. No a teraz jeszcze miał dylemat czy mu cokolwiek powiedzieć, bo ten pewnie zaraz go wyśmieje albo zrobi jakąś gorszą rzecz czy coś.
- Beznadziejnie, spieprzyłem - mruknął tylko pod nosem i machnął ręką, jakby chciał powiedzieć, że nie ma nawet o czym wspominać. No i oczywiście narozrabiał, bo prawie połowa tego cholerstwa osiadła gdzieś w okolicach koszuli i klatki piersiowej Juliana.
- Jestem beznadziejny - warknął tylko, marszcząc srogo swoje brwi. Opuścił bezradnie ramiona i odstawił na stoliczek piwo. - Przepraszam, to jest jakiś tragiczny dzień. Ty masz przeze mnie piwo gdzieś na klacie, Lisa miała lody w piersiach. Cudnie!

Elaine | Marcus pisze...

[ cóż rozumiem. nie ma sprawy.]

Frances Patterson pisze...

Tak był pogrążony na razie we własnej rozpaczy, że nawet nie zwrócił uwagi na szybkie zniknięcie Juliana z salonu. Ot, był i go nie ma, nic wielkiego. Po chwili namysłu, bardzo ostrożnie, chwycił puszkę w dłoń i dopił wszystko, a następnie udał się jeszcze raz do lodówki po kilka kolejnych piw. Wiele tego nie było, zaledwie trzy, no ale bywało juz gorzej, nie narzekał. Wziął je wszystkie pod pachę i zamknął lodówkę, a potem przerażony nagle odskoczył na bok. Naprawdę cudem nie wypuścił z rąk tych wszystkich puszek.
- Przestraszyłaś mnie - powiedział z żalem w oczach do Ruby, usilnie próbując złapać się za serce, by nadać sytuacji trochę więcej teatralnego uroku. Na siostrze jednak nie zrobiło to żadnego wrażenia, wywróciła tylko oczami i lekko przesunęła go na bok, bo torował jej drogę.
- Louis, dorośnij - mruknęła poirytowana zachowaniem chłopaka, zapięła prędko pod samą szyję swoją wielką bluzę i zmarszczyła czoło, jakby usilnie się nad czymś zastanawiając. - Julian już poszedł?
- Nie, siedzi w łazience. Oblałem go piwem i chyba doprowadza się właśnie do stanu używalności - mruknął, odwracając się juz na pięcie w stronę salonu. Miał cichą nadzieję, że Ruby ma zmaiar prowadzić wszystkie "rozmowy" w swoim pokoju.
- Jasne - prychnęła tylko pod nosem, zakręciła się ze dwa razy i wyszła nagle z domu bez słowa pożegnania. Zdziwiony Louis w ogóle tego nie skomentował. Po prostu poszedł do salonu i położył się zadowolony na kanapie, nawet nie myślać o tym, że Julian zaraz do niego wróci i niemalże usiądzie mu na głowie.
- Tylko mnie nie zgnieć - mruknął nieco rozbawiony cała sytuacją i wyszczerzył zęby w uśmiechu. Louis bardzo szybko zmieniał nastrój, co własnie było widac.

Frances Patterson pisze...

[E tam, nie przejmuj się. Ja w sumie strasznie wodę leje w tych swoich.]

Zadowolony Louis siedział teraz grzecznie trzymając na brzuchu jedną z zamkniętych jeszcze puszek i delektował się przyjemnym ciepłem, które biło od Juliana. Była to trochę dziwna i całkowicie nowa sytuacja, ale w tej chwili było mu już wszystko jedno. Chciał się tylko trochę podpić, a następnie pójść spać, tak żeby niczego następnego dnia nie pamiętać. Co prawda były an to marne szanse, pomysł był beznadziejny i realizacja do tej pory także leżała, ale Louis nie tracił złudnej nadziei. Otworzył więc piwo, podciągnął się do góry i upił kilka łyków, a potem niemalże od razu się nim zakrztusił.
Pytanie Juliana było tak niespodziewane, że aż irracjonalne. No trzeba przyznać, że Louis sprawiał wrażenie totalnego prawiczka, ale usta jakimś cudem na pewno miał rozdziewiczone i to kilka pięknych lat temu, na jednym z wakacyjnych obozów. Oczywiście nikt nie musiał znać tych szczegółów.
- Taaaaaaak - powiedział w końcu z wielkim ociąganiem, mrużąc przy tym nieznacznie oczy w zastanowieniu. Nie da się ukryć, że to pytanie całkowicie zbiło go z dotychczasowego pantałyku. - Co prawda dawno temu ale jednak. A czemu pytasz?

Frances Patterson pisze...

- Jasne, tak tylko pytałeś - mruknął z powątpiewaniem i nie bawiąc się już w żadne ceregiele, rozsiadł się wygodniej na tej brzydkiej kanapie, a potem opróżnił dość prędko kolejną puszkę i rzucił ją gdzieś na dół, na ziemię, z przekonaniem że sama kiedyś stamtąd zniknie. - Pewnie znowu zrodził ci się we łbie jakiś pokrętny pomysł czy coś i chcesz z całych sił zadbać o moje rozdziewiczenie, albo inne głupstwo.
Louis po pewnym czasie znajomości z Julianem nauczył się, żeby nigdy nie ufać mu w stu procentach. Zdarzało się, że mu coś odbijało, przynajmniej tak słyszał z opowiadań Ruby no i kilka razy się do niego porządnie zraził. Julian miał jednak ten cudowny dar dzięki któremu bardzo szybko wszyscy mu wybaczali, relacje same się prostowały, a wszystko inne zdawało się iść z zapomnienie. Louis też się na to złapał.
- No dawaj, mi możesz powiedzieć - zaczął cicho, tonem najlepszego kumpla. Chyba naprawdę zależało mu na usłyszeniu odpowiedniej informacji, bo po chwili zastanowienia parsknął śmiechem i złapał Juliana za dłoń. - No dalej, Julianie, przecież wiesz, że mi możesz zaufać - kontynuowała dalej, z powodzeniem wcielając się w rolę Ruby. Nawet zaczął nakręcać włosy na pale. - To jak będzie?

Unknown pisze...

[ A politykę to akurat lubię :P ale dyskutować o niej mogę tylko z ludźmi inteligentnymi i lekko zdystansowanymi. Niektórzy traktują wszystkie te sprawy zbyt poważnie, a w Polsce przecież trzeba na to patrzeć z przymrużeniem oka ;)
To Ty w gimnazjum jeszcze jesteś? Ja w zeszłym roku, nie wiem jak, ale jak byłem w ostatniej klasie to na 5,5 wyciągnąłem xd teraz cieszę się z zacnego 4,3 w ogólniaku, chociaż na I semestr miałem 4,5 ;p ]

Co tutaj robił właściwie nie wiedział. Liczył chyba na to, że uda mu się wyłączyć myślenie i zabawić się tak, jak potrafił jeszcze kilka miesięcy temu. Przeliczył się jednak, zaszło w jego życiu zbyt wiele drastycznych zmian, co tylko go irytowało.
Spojrzał na niego zdezorientowany i mimowolnie się roześmiał. Ten koleś wciągnął dzisiaj już wystarczająco.
Po chwili jednak przyjrzał mu się uważniej i uśmiechnął się łobuzersko.
- Masz może jakiś towar? - spytał, już teraz zastanawiając się, ile ma przy sobie gotówki.

Frances Patterson pisze...

Był zdziwiony - zarówno zachowaniem Juliana jak i faktem, że wcale mu ono nie przeszkadza. Powolne dotykanie jego ramienia powodowało miłe mrowieniem jakąś dozę przyjemności i zadowolenia. Louis w pierwszej chwili tylko delikatnie się wzdrygnął, a potem jak zaczarowany nie ruszał z miejsca, sam nie wiedząc czemu. Całe jego ciało nagle odmówiło mu posłuszeństwa, mógł tylko skoncentrować się na dłoni Juliana, która niebezpiecznie z każdą chwilą wędrowała coraz wyżej i wyżej. Już opuszkami palców przesuwał po jego ramieniu, a po chwili muskał kark i kępki rudawych włosów. Było to dla niego całkowicie nowe i obce uczucie i choćby nie wiem co, Louis wcale nie chciał rezygnować z możliwości poszerzenia swoich horyzontów.
Gdy Julian w końcu podniósł wzrok znad swojej dłoni, mógł zauważyć, jak na blade policzki Lou wkradają się drobne rumieńce. Skrępowany nieco zachowaniem Marshalla, bezwiednie przygryzł wargę. Jego dobry nastrój prysł niczym bańka mydlana, ustępując miejsca niepewności, ciekawości i pewnego rodzaju skonsternowania.
Louis chyba podświadomie zaczynał domyślać się, do czego to wszystko zmierza i w pierwszym odruchu chciał się wycofać, odepchnąć go i uciec jak najdalej, z drugiej jednak strony coś mu na to nie pozwalało.
Dopiero po chwili zauważył, że dłoń, która jeszcze kilka sekund gładziła rękę Juliana, teraz spoczywa na jego kolanie. Opuścił na moment wzrok i bez chwili zastanowienia, rumieniąc się przy tym jeszcze mocniej, delikatnie przesunął nią do góry, a potem znowu do dołu i powoli zaczął powtarzać tę czynność.

Frances Patterson pisze...

To całe zdenerwowanie zdawało się z każdą chwilą coraz bardziej w nim zbierać i nie wyglądało na to, że zaraz sobie tak po prostu pójdzie. Co prawda rumieńce na policzkach paliły żywym ogniem, ale pomalutku znikały, łapy przestały mu się trząść i każdą czynność wykonywał już coraz pewniej. Sam Louis jakby nieco wygodniej się rozsiadł, domyślając się, że wszystkiego tutaj tak szybko nie zakończą.
Pomału do głosu w jego głowie zaczęły dochodzić pierwsze wyrzuty sumienia, zatruwały skutecznie jego sumienie i nieco jeszcze paraliżowały. Ruby była przecież siostrą, Julian jej facetem, a Louis tylko młodszym bratem, na którego nigdy nie zwraca się uwagi. Coś jednak sprawiło, że rolę się odwróciły i tym razem to rudzielec grał główną rolę w tym momencie. I musiał przyznać, że naprawdę mu się to podoba.
Kilka sekund później dopadła go także chwila zwątpienia. Było przyjemnie, miło, zaczynał się rozluźniać pod wpływem dotyku Marshalla i wtedy właśnie pod rudą czupryną zapaliła się czerwona, ostrzegawcza lampka. Bo co jeśli dla Juliana to tylko zwykła zabawa, a jemu się spodoba i będzie chciał więcej i więcej? A jeśli zrobi mu to samo, co oni teraz Ruby? Może lepiej byłoby się wycofać i o wszystkim zapomnieć? Ale czy to w ogóle jeszcze dla Louisa było możliwe?
Ten natłok myśli nagle ustał, kiedy tuż przed brązowymi oczami Louisa pojawiły się nagle kuszące usta. Nagle odczuł dziwną potrzebę dotknięcia ich, chociażby opuszkami palców, albo najlepiej od razu swoimi miękkimi wargami.
Nie miał sił już sam ze sobą walczyć. Nim którekolwiek z nich pomyślało o zrobieniu następnego kroku, Louis nagle przeszedł do ofensywy. Ni stąd ni zowąd złapał mocno za udo Juliana, nachylił się nad nim i najpierw delikatnie naparł swoimi ustami na jego rozchylone wargi, a następnie coraz bardziej pogłębiał pocałunek, czerpiąc z niego niebywałą satysfakcję.

Sailah pisze...

[Jak widać, ciężko nie tylko dobrze zacząć, pociągnąć też nie najłatwiej. Wybacz, zabrakło mi pomysłu ;D]

Kiedy Aleksander poczuł, jak kanapa ugina się pod czyimś ciężarem, zerknął zaciekawiony, kto też zdecydował się koło niego usiąść. Przez moment żywił nawet głupią nadzieję, że może jest to ktoś, kogo on zna, że znowu jest w „21 club” i właśnie przysiadają się do niego przyjaciele. Potrząsnął głową, odpędzając od siebie wspomnienia roześmianych twarzy i skupił wzrok na nieznajomym. Przez lata życia w Nowym Yorku nauczył się na pewno jednej rzeczy: „nie będziesz nikogo znał, póki nie zdecydujesz się kogoś poznać”. Sentymentalna część jego natury zaczęła mu cicho podszeptywać, że może w przyszłości obca twarz, na którą teraz patrzył będzie mu tak bliska, jak te pozostawione w przeszłości.
- Są może w tym, hm… „mieście”, lepsze rodzaje rozrywek? – powiedział pierwsze, co przyszło mu na myśl. Zazwyczaj zdecydowanie miewał lepsze punkty zaczepienia do rozpoczęcia ciekawej rozmowy. „Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma”, stwierdził w myślach, upijając łyk piwa.

Tempest pisze...

[Ja wiem, że Julek odpisuje zawsze jak chce i kiedy chce, ale będzie mi niezwykle miło jak odpisze mi trochę wcześniej niż później.]

Tempest pisze...

Emil zdecydowanie nie należy do osób spontanicznych i łatwo wpadających w złość. Na ogół po prostu przemilcza pewne kwestie. Jednak, gdy w grę wchodzi malarstwo jest impulsywny i zażarcie broni swoich racji. Tak jak teraz. Nie odpuści temu nieznajomemu z kiepską ripostą. Po pierwsze nie wie o co mu chodziło, gdy go tu ciągnął w niemiłosiernym tempie. Po drugie, w głębi duszy Emilowi cholernie zależało na skończeniu szkicu, który będzie mógł potem przenieść na płótno. Zaszedł mu drogę, ale bał się, że to go nie zatrzyma, więc złapał go za ramię. Nie był jednak zbytnio przyzwyczajony do kontaktu cielesnego, ale nadal hardo patrzył w oczy nieznajomemu.
- Twój nos też wygląda jak truskawki. Jest cały czerwony, tak jak broda - mruknął szybko, bo nie o to mu chodził - Po co mnie tu ciągnąłeś?

[Czyżbym była aż tak męcząca? ;>]

Claire Davis pisze...

[ Szczerze mówiąc czytając kartę postaci Juliana sądzę, że o wątek będzie trudno, niemniej bylby on ewidentnie ciekawy, zważając na dziwny i raczej trudny charakter naszych postaci. Cóż, na powiązania specjalnie pomysłu nie mam, na sam wątek póki co też niespecjalnie, ale zawsze mogli się spotkać gdzieś w kawiarni i może jakimś cudem wdać się w dyskusję. Mhm... sama nie wiem, ale może wspólnie uda nam się coś wymyślić :)]

Claire Davis pisze...

[ Cieszę się w takim razie i subtelnie zapytam się czy może nie zaczniesz?]

Claire Davis pisze...

[Pfff.... Będzie ciężko, ale się poświęcam. Liczę, że docenisz.]

Miejscem najchętniej odwiedzanym przez rudowłosą pisarkę były wszelkiego rodzaju kawiarnie, cukiernie i restauracje, ilekroć ich okna, tudzież witryny, wychodziły na ulicę. Nie była ani fanatyczką kawy, ani nie przepadała za słodyczami, także niejaka była z niej degustatorka wykwintnych potraw. Zazwyczaj zamawiała sprawdzone dania, rzadko decydując się na coś innego, jakby w obawie, iż tak śmiały krok może zburzyć harmonię jej dnia, jeśli nie całego życia. Oczywiście mógł być to krok ku lepszemu, lecz równie dobrze, mogła się też mocno rozczarować. Co z tego, iż to tylko błaha życiowa czynność, rapem dodatek do ludzkiego żywota, by było bardziej wyraziste, zdaniem Doreen nawet niepozorne sprawy, gesty, zdarzenia mogły przyczynić się do kolosalnych zmian w życiu każdego człowieka. A ona na zmiany nie była gotowa. Odwiedzała wszystkie te miejsca wyłącznie z jednego, prostego powodu- szukała natchnienia. Uwielbiała cichutko przyglądać się z ukrycia zarówno gościom miejsc, w których przebywała, jak i przechodniom, zupełnie nieświadomym, iż ktoś zwraca na nich szczególną uwagę. Ktoś za szybą, ktoś po drugiej stronie. A ona czerpała z każdej napotkanej osoby to co jej zdaniem najlepsze, niejednokrotnie łapiąc się jednak na tworzeniu szczegółowego opisu nieznanej jej osoby, tylko dlatego, że jej postać zaintrygowała ją swoim wyglądem i sposobem życia, resztę mogła dobudować sobie sama. Tego poranka stworzyła już barwną kreację niemłodej kelnerki, która raczyła ją lekkim śniadaniem, klnąc jak żywo przy podawaniu jej zamówienia, a pięć minut później opuścić lokal trzaskając drzwiami w wyrazie własnego niezadowolenia i prawdopodobnie rozpaczy, jedli nie wewnętrznego rozdarcia. Potem udając się na spacer zabarwiła nieco życiorys napotkanego staruszka, który prowadził z nią swoisty monolog. Wiedział niesamowicie wiele rzeczy, zarówno z historii miasta, jak i wiele ciekawostek tyczących się wiedzy ogólnej. Z lekkim uśmiechem na popękanych wargach przyszło jej podziękować za kilkugodzinny wykład, który w mniemaniu Doreen był ciekawy i wiele wniósł do jej pustego, szarego życia w tym spokojnym miasteczku. Poczuła się bogatsza o pewne doświadczenie, dodatkowo zyskując zasób informacji, które mogły się okazać nie tylko użyteczne przy tworzeniu kolejnej powieści, lecz i w życiu codziennym odnalazłyby zastosowanie. Popołudnie skończyła w ulubionej kawiarni w centrum miasta, gdzie przyszło jej napotkać postać młodego mężczyzny, któremu zaczęła się przyglądać uważniej, uznając, iż znalazła doskonałe odzwierciedlenie postaci nad którą próbowała pracować od niespełna pół roku. Nie bacząc na swoje dziwne zachowanie, notowała zawzięcie coś w swoim notesie, co i rusz obrzucając sylwetkę wysokiego ciemnowłosego mężczyzny, o równie jasnej karnacji, co i ona, a także przepięknym zielonym kolorze oczu nieznajomego, tak innym jednak od jej szafirowych tęczówek. Ideał.

Unknown pisze...

[Nie no, spoko, spoko rozumie. :p Każdy czasami musi się hm, naładować :d
Wilczury są piękne :D A moją koleżankę upierdzielił jakiś zapchlony kundel :| I tak jej calusieńkie kolano spuchło! :x
Ale to dawno byłoo.

W ogóle ja ostatnio też nie mam siły na odpisywanie :o w senie mam wrażenie, że mi to nie wychodzi xd warsztaty mnie wykończyły! Ehe!]

Claire Davis pisze...

Zdecydowanie nie mogła się popisać znajomością muzyki klasycznej, gustując raczej w utworach znanych jej z ulubionych obraz filmowych. Niemniej gustowała w muzyce instrumentalnej, interesując się również utworami charakterystycznymi dla poszczególnych regionów, czy państw świata. Lubiła odmienność, różnorodność, choć przy pisaniu bardzo często towarzyszyła jej wyłącznie jedna ścieżka dźwiękowa, jeśli nie konkretny utwór. W zasadzie nie przepadała za piosenkami, a już na pewno nie za muzyka komercyjnie rozpowszechniana przez stacje radiowe, jednak zdarzało jej się czasem słuchać utworów starszych, jeszcze w stylu retro lub też piosenek, które faktycznie zaintrygowały ją swoim tekstem. Takich niestety było już zdecydowanie mniej, bo kto w dzisiejszych czasach pisał przejmujące poematy wzbogacane wyśmienitą aranżacją muzyczną? wyłącznie nieliczne, bardzo wąskie grono muzyków, często nawet niesławnych. Niestety, od czasów dzieciństwa Doreen towarzyszyło przeświadczenie, iż społeczeństwo głupieje, głupieje i to w tak zastraszającym tempie. Ona jedna zdawała się jednak być tylko przerażona tym faktem, wobec którego i tak była bezbronna. Jako jednostka nie mogła zdziałać wiele. Nie przeciw tak monstrualnemu wręcz, wrogowi. Bowiem głupota ludzka nie znała granic, będąc równie nieskończoną co Wszechświat. Ona mogła co najwyżej nad tym dramatycznym faktem zapłakać, nic więcej.
Napotykając spojrzenie mężczyzny, czym prędzej spuściła wzrok, a lewa dłoń jakby automatycznie zacisnęła się w piąstkę wbijając paznokcie w delikatną skórę dłonie. O ile nie czuła się źle obserwując innych, o tyle zerkanie na jej osobę było dla niej czymś niezwykle stresującym, czymś czego wręcz nie znosiła. Zdawała sobie oczywiście sprawę jak bardzo głupie było to podejście, ale niestety, przez środowisko w którym przyszło jej dorastać nabrała traumy przed ludźmi,a także przed ich zainteresowanym wzrokiem w stronę jej osoby.
Na jej alabastrowej skórze pojawiła się gęsia skórka, gdy tylko napotkała spojrzenie nieznajomego, które wydawało jej się wyjątkowo niegroźne, a mimo to, niczym spłoszone zwierzę czym prędzej odwróciła wzrok. W tej chwili jej policzki, czerwone ze wstydu, wręcz paliły jej twarz, a rude włosy nie były nawet w stanie ukryć tej oznaki jej zakłopotania. Chciała stąd uciec, czym prędzej, w obawie przed kolejnymi wydarzeniami, ale jakby brakło jej sił. Podniosła się nerwowo z miejsca, ale stała tak przez dłuższą chwilę przerażona, nie wiedząc co począć dalej, gdy ciało wręcz odmawiało jej posłuszeństwa. Widziała to na wpoły przerażona, na wpół rozbawione spojrzenie młodej basistki za ladą. Zirytowało ją to tylko bardziej, niemniej przypominając o torbie, notatniku i piórze, którze zostawila na swoim miejscu. W przypływie tak silnego zażenowania własną osobą, chwyciła wszystko czym prędzej w dłonie przyciskając kurczowo do klatki piersiowej, chcąc jak najszybciej udać się do wyjścia, gdy nieoczekiwanie, ktoś przeszedł tuż przed nią. Nie było mowy o zachowaniu równowagi, a wszystko stało się tak szybko... Nie wiedzieć kiedy wykonała istny piruet, by po chwili wylądować na stolik nieznajomego, w którego wpatrywała się jeszcze chwilę temu, jednocześnie potrącając łokciem filiżankę z jego espresso, swoje rzeczy upuszczając gdzieś po drodze. Widząc tylko jak ciemny napój wylewa się na jego koszulę, modliła się w duchu, by kawa nie była gorąca. Biorąc głęboki oddech posłała nieznajomemu pełne przerażenia i rozpaczy spojrzenie, szczerze wystraszona tym zamieszaniem jakie uczyniła.
- Przepraszam.- wyszeptała głosem pełnym skruchy, w tej chwili chcąc tylko zapaść się pod ziemię.

Claire Davis pisze...

[ Ojoj, coś kolosalnie długo wyszło. Mam nadzieję, że nie przeszkadza, co? :)]

Unknown pisze...

[Ogólnie mówiąc artystyczne. Każdy znalazł coś dla siebie; malarstwo, grafika, fotografia etc, etc. :p ja tam w sumie byłam głównie jako wolontariusz, ogólnie pomagałam i zostałam zmuszona do robienia za modelkę na zajęciach z fotografii ;x Ale głównie to się obijałam i lepiłam duperele z gliny xd
Dziennikarskie? ;d. oo super. A ja wygrzebałam na nie trochę czasu, chociaż w sumie lepiej dla mnie by było gdybym nie brała w nich udziału, ale nie mogłam się powstrzymać ;d. Potem żałowałam, że nie przyłączyłam się do grupy malarskiej :c]

Serotonine pisze...

Wyglądał na nieco przestraszonego, dlatego Gracie cofnęła się o krok. W zasadzie była już gotowa do kolejnego powtórzenia układu, lecz postanowiła jeszcze trochę zaczekać. Widziała, że chłopak, gdy skończył grać, stawał się zupełnie innym człowiekiem: trochę zakłopotanym, nieśmiałym, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Rozumiała go w stu procentach. Ona poza tańcem była w końcu tylko zwyczajną dziewczyną, próbującą jakoś odnaleźć się w tym ogromnym, choć czasem przytłaczającym ją świecie.
Wzięła głęboki oddech, po czym kiwnęła głową do pianisty, prosząc tym sposobem o zaczęcie. Wykonała kilka skoków. W połowie układu jej noga jakby podwinęła się i Grace upadła na ziemię z hukiem. Zaklęła pod nosem zła na siebie, że wyszła na niezdarę.

Tempest pisze...

Prychnął, kręcąc głową z niedowierzaniem. Przecież minął ich wcześniej niż on i jakoś nadal był w jednym kawałku.
- Ah, czyli teraz mam ci być niezmiernie wdzięczny, tak? Mam upaść na kolana czy wylizanie twoich butów wystarczy? - wszystkie jego słowa były nasycone ironią. Sam nie wiedział dlaczego drażni się z nieznajomym. Wiedział, że przez swoje odzywki może oberwać i wcale nie skończy upragnionego szkicu. Nie umiał się jednak powstrzymać. Nadal trzymał tamtego za ramię, wpatrując się w jego zielone oczy. Właśnie pod wpływem tego spojrzenia pewność siebie i błyskotliwość Emila zaczęła niebywale szybko topnieć. Kontakt fizyczny z nieznajomym palił go ogniem, nie mógł teraz sprecyzować czy było to przyjemne, czy nie. Cofnął rękę, po czym obiema rękoma zaczął przyciskać szkicownik do piersi. Czuł, że się rumieni chodź bardzo tego nie chciał.

[Mogę cię pocieszyć, że nie tylko ty. Ja tam jestem przeżuta i wypluta.]

Unknown pisze...

[ Faktycznie, u nas to jest mniejsze zło. Ja tam nie jestem za nikim, sam często zmieniam zdanie, bo wypowiedzi polityków najczęściej rujnują moją dobrą opinię o danej partii. Zawsze jednak skłaniałem się ku lewicy, z konserwatyzmem nie mam nic wspólnego. I najgorsze co może być to przekonywanie do swoich racji, dlatego świetnie Cię rozumiem.
Wszystkie roczniki od 96 w górę (włącznie) są jakieś pojebane i naprawdę normalnych ludzi to ze świecą szukać -.-
to gratuluję :P ja miałem zajebiste oceny, testy napisałem najlepiej ze szkoły (a byliśmy jako powyżej średniej ^^) to nawet do Wrocławia mogłem startować do XIV, ale stwierdziłem, że pierdolę, nie dla mnie kariera naukowca ;p
jaki klasyk ;d od razu skojarzyło mi się z tym - http://www.youtube.com/watch?v=ih56lpzMcdo ]

Już miał coś odpowiedzieć, ale w ostatniej chwili ugryzł się w język. Splótł palce dłoni i przyglądał się im przez jakiś czas. Nie chciał znowu sięgać do tego gówna, przede wszystkim dlatego, że pomimo wszystko ktoś jednak na niego czekał w domu i to dla tego kogoś tak wiele już zmienił w swoim życiu.
- Zwykły blant by mnie zadowolił - powiedział po chwili i uśmiechnął się do niego lekko. - Szkoda mi czasu na chwile na haju - mruknął i odpalił papierosa.

Unknown pisze...

[ Aż mnie zatkało. Cóż, prawdę powiedziawszy to wydaje mi się, że przechodzisz ze skrajności w skrajność - z bandy głupków do wyścigu szczurów ludzi ze zbyt wygórowanym mniemaniem o sobie i przesadzonymi ambicjami. Mam tam znajomych - kiedyś fajni ludzie, teraz kompletnie wyniszczeni psychicznie.
haha, no spoko, wyjątki zawsze są ;pp już w moim roczniku - 95 tylko połowa jest ogarnięta ^^
ja tam fanem nie jestem, ale ten kawałek lubię.
Nigdy o tym nie słyszałem. Ale... fajne. Ja jednak tego typu muzykę wolę w wydaniu zagranicznym - http://www.youtube.com/watch?v=UnvxnG58gtQ ]

Słowa chłopaka tak go zaskoczyły, że aż zakrztusił się dymem. Uderzył się dwukrotnie w klatkę piersiową i odkaszlnął. Zamrugał kilka razy, po czym oblizał nerwowo wargi. Nikt do tej pory go o to nie zapytał.
- Nie wiem - odpowiedział w końcu i wzruszył ramionami. - To jest tak chore, tak skomplikowane i nienormalne, że wciąż się sam w tym gubię - spojrzał na niego i uśmiechnął się lekko. - Ja nawet nie brałem tego, że mógłbym się kiedykolwiek zakochać, a nagle cały mój świat się wywrócił do góry nogami, nie wiem dlaczego.
Jeśli wypiłby jeszcze kilka drinków, w tym temacie z pewnością by się niebezpiecznie rozgadał. Zazwyczaj był zamknięty w sobie, w sferę prywatną swojego życia raczej nie wchodził. Alkohol jednak rozplątywał mu język i wiedział, że to jego słabość.

Unknown pisze...

[Chęć na wątek? Mogę albo zacząć albo zarzucić pomysłem. Jak wolisz :D:D]

Anonimowy pisze...

[Oho, może być ciekawie, jakiś wątek? :)]

Ethan Wild pisze...

[Jeżeli chodzi o osobę na zdjęcia, to orgazm na miejscu, jeżeli o mnie chodzi. A jeśli o kartę postaci i ogólny zarys - no to bardzo dziękuję]

Ethan Wild pisze...

[Mój mąż :)]

Ethan Wild pisze...

[A na wątek to chętnam bezgranicznie, bo postać masz cudowną, a przynajmniej problematyczną - takie są mi bliskie najbardziej.]

Ethan Wild pisze...

[Mężczyźni nie są mu obcy, szczególnie jeśli w grę wchodzi wcześniejszy alkohol, trawka czy cokolwiek innego. Bądź co bądź ostatnio bi jest fame, więc polecę za modą. Może nie tak drastycznie bo mimo wszystko, mając do wyboru waginę a chu.ja, panicz E. bez mrugnięcia okiem wybrałby cipkę. A takie akcje - to zawsze więcej różnorodnych wątków. Więc jestem na tak. CO do powiązań... I Ethan i Julek są raczej odmieńcami, w dodatku odosobnionymi więc może być sprawa nieco utrudniona.]

Simelon pisze...

[Jakiś pomysł na wątek albo nawet powiazanie?]

_Anna

Anonimowy pisze...

[to ja bym chciała jakiś wątek. mogę zacząć o ile podasz mi jakiś fajny początek, ewentualnie ciekawe powiązanie :)]
Simona