OGŁOSZENIA

-

20 czerwca 2012

Co zro­bisz, gdy ktoś ci przys­ta­wi nóż do szyi, a ty aku­rat dos­ta­niesz czkawki?


101823641544557236lnljwzoic_large

[1] [2] [3] [4
           W mieście Arundel w Anglii, w hrabstwie West Sussex, położonym nad rzeką Arun o populacji 3408 mieszkańców o godzinie trzynastej, dnia dziewiątego sierpnia roku 1987 przed obliczem pana Michaela Georgiego, sędziego miejskiego oraz jego sekretarza Fiodr'a Hamptonson'a, państwo Wild dopełniają obowiązki zarejestrowania w spisach urzędu cywilnego swojego nowo narodzonego syna Ethana Jensena Wild'a, zamieszkałego przy ulicy Dail'e Street 43 - w późniejszych czasach, autora niezliczonych wybryków, oraz doprowadzenia swojej rodzicielki do wczesnej siwizny. 
          Gdy miał siedem lat, ojciec postanowił posłać go do szkoły. Biedak nie zdawał sobie jednak sprawy z tego, że Ethan już po pół roku nauki stwierdził, że nic z nauk przestarzałego profesora nie wyniesie. Chcąc sprzeciwić się wyrokowi ojca, na temat jego dalszej edukacji, wylądował w szkole z internatem w Londynie.  Chcąc czy nie chcąc. 
         Ma szesnaście lat, jest uczniem gimnazjum. Na podwórko szkolne prowadzą bardzo strome, kamienne schody. Przestarzałe, jak z resztą sama placówka. Pewnego wieczoru, zupełnie bez powodu chłopaczynę opanowuje przeogromna ochota, nie wiedzieć czemu, by rzucić się z nich. Nazajutrz, nie mogąc oprzeć się pokusie gdy staje z kolegami na szczycie schodów, daje pokaźnego susa w sam dół. Spada na stopnie, turla się w takt głośnych okrzyków kolegów. Jest na dole. Niezwykle potłuczony ale ogarnięty przez żywą niewytłumaczalną radość, która spycha świadomość bólu na dalszy plan. Napływ poruszonych i ciekawskich wywołuje w nim dziwne emocje, bowiem w tym okresie był niezwykle nieśmiałym człowiekiem, który rumienił się z byle powodu. Od dziewczyn trzymał się z daleka, zachłannie dotykając się samemu, choć reszta chłopców już dawno miała za sobą swój pierwszy raz. 
         Dziewiętnastoletni Ethan poznaje osiemnastoletnią Susanne. Lata za nią wszędzie, spełniając największe czy też te najmniejsze zachcianki. I w końcu po ośmiu miesiącach wielkiej miłości, potęgują fizycznie swoją miłość. Wild jest przeszczęśliwy. Susanne wstaje i wychodzi, nie pokazując mu się więcej na oczy. 
         Mając dwadzieścia jeden lat, studiując na Akademii Sztuk Pięknych dostaje telefon od dalekiego wujka. Który chłodno i bez uczuciowo informuje go o śmierci rodzicieli jak i młodszej ukochanej czternastoletniej siostrzyczki, w wypadku samochodowym. Ciał nie dało się poskładać w jedną całość. W tym samym czasie wygrywa konkurs na obraz tak, aby pędzel nie dotknął płótna. I rzeczywiście, udaje mu się namalować zadany temat, rzucając z odległości metra barwne bryzgi. 
         Pół roku później, zaczyna się kurwić. Odebrał skromny spadek, porzucił studia i ruszył na podbój beznadziejnie szarego świata. Wcześniejsze pragnienie, by robić wszystko dokładniej, zaczęło spychać go na szlaki domniemanej ekstrawagancji. Swoje urodziny spędza nad Morzem Śródziemnym, w towarzystwie kilku przeuroczych pań do towarzystwa. Gra w pokera, na gitarze, na nerwach. Pije wszystkie możliwe trunki, wciągając wszystko, na co pozwolą mu fundusze. Jest wrakiem człowieka.


        Co teraz? Dalej cichy i niepozorny. Zarazem spontaniczny i energiczny. Mieszka w Murine Town, gdzie znalazł pracę stajennego w miejscowej stadninie koni. Jakoże z tymi zwierzętami miał styczność od małego, od razu pokochał swoją pracę. Jest ponurym cynikiem, niemal alkoholikiem bez przyszłości, którego można spotkać w pobliskim pubie. Posiada psa, dokładniej sukę rasy owczarek niemiecki, o wdzięcznym imieniu Stancja [1]. Wymyślając jej imię, prawdopodobnie był na haju. Jest z tych ludzi, którzy to pragną być kochani, ale nie chcą, by czyjeś uczucie było dla nich ciężarem. Jest zaborczy niczym słońce, wobec swych planet. Cechuje go ogromna wyobraźnia i przeogromna nutka sarkazmu. Niczym wspaniały aktor, odgrywa człowieka zdecydowanego, który to wali pięścią w stół, głośno mówi, ale w duchu zastanawia się, czy inni dadzą się na to nabrać. Posiada dar porozumiewania się z innymi i wrodzoną dyplomację. Jest mężczyzną który to wypisane ma na czole: "Trzymajcie mnie, albo zrobię coś złego!", jeśli ktoś go mocno zdenerwuje. Z dwojga złego, woli iść na przód i popełniać błędy, niż cofać się mając rację. Niezwykle zgryźliwy. Jest niczym studnia bez dna. Nie otwiera się na innych. Ba, on nawet nie lubi ludzi.  W jednej ręce trzyma dynamit, zaś w tej drugiej, zapałkę. Niemal zawsze, łączy zapaloną zapałkę, z dynamitem, w najmniej oczekiwanym momencie. Następuje wielkie bum. Bo trzeba wiedzieć, że Ethan jest facetem niezwykle wybuchowym. Choć nikt się tego po nim nie spodziewa, jest czuły i kochający, ale cechuje go pewna szorstkość, która znacznie komplikuje sytuację. Cierpi ogromnie, jeśli zostanie zdradzony. Wydaje mu się, że ma prawo do rzucania wszystkim i wszędzie, kąśliwych uwag. Można by rzecz, że arogancki z niego dupek. Uwielbia się śmiać i żartować, choć te czasy dawno minęły, bowiem przez okoliczności sytuacyjne, Wild pod tym względem zmienił się nie do poznania. Za przyjacielem skoczyłby w ogień, choć już nie bardzo takich posiada. Odważny, i bezmyślny w swojej odwadze. Dopóki unosi go entuzjazm, wszystko jest w porządku. Źle, gdy nagle zapanuje nad nim pesymizm. Wtedy może być tylko i wyłącznie gorzej. Z jednej strony, jest bardzo uczuciowy i wrażliwy, z drugiej jednak, nie chce żeby te cechy jego charakteru, wyszły na światło dzienne. Jego ciekawość jest w dziwny sposób selektywna. Pasjonując się drobiazgami, przechodzi obojętnie obok wielkich rzeczy, nie rzucając na nie nawet spojrzenia. Uwielbia kobiety. Niegdyś nieśmiałek, teraz gburowaty samotnik. A w między czasie, niemal słynął ze swojego przyciągania naiwnych piękności. Uwielbia odtwarzać płyty winylowe na swoim gramofonie. Otwiera piwo, odpala jointa i zatapia się w swoim świecie, do którego nikt nie ma dostępu. 
     Pokaźny z niego facet, bowiem 190 centymetrów wzrostu robi swoje. Umięśniony, na swój własny sposób, bo nie jest pakerem. Na świat patrzy swoimi przenikliwymi, ciemnymi i ogromnymi oczętami. Okalają je gęste rzęsy jak i grube brwi. Na ramieniu ma tatuaż kotwicy, natomiast jego uda zdobią dwa tatuaże, upamiętniające jego rodziców [1]. A jeżeli już o zdobieniu ciała mówimy, to przede wszystkim należy zaznaczyć, iż wytatuował sobie imię "Leslie" tuż pod sercem. To imię jego zmarłej siostry. Na czoło opadają mu ciemne kosmyki włosów. Chociaż rzadko się uśmiecha, gdy już to robi, ukazuje się szereg białych zębów. Co dziwne, bo jest nałogowym palaczem. 

    Pomieszkuje w zagraconym mieszkaniu [1] [2] , w bocznych uliczkach Murine Town, które to jest jego ucieczką. Oazą spokoju. Owe mieszkanie znajduje się w jednej z przestarzałych kamienic miasteczka [1]. 


Theogosselin8-560x372_large




[No. dawno się tak nad kartą nie napracowałam.]


[A tutaj dla zainteresowanych mam jeszcze wolną postać do przyjęcia. Mianowicie Susanne Marshall. Chętni niech się zgłaszają w komentarzu.]


  

Susanne Marshall, lat 22. Studentka psychologii w Londynie. Zrobiła sobie roczną przerwę od studiów i wyrusza w nieznane. Przypadkiem trafia na miasteczko Murine Town, gdzie zaczyna pracować jako bibliotekarka. Jest spokojną, zrównoważoną osobą. Mimo wszystko, potrafi ranić, nawet jeżeli nie jest tego świadoma. Uwielbia książki.Urodzona w maju. Długonoga, szczupła brunetka. - reszta dowolnie.  SUSANNE ZAJĘTA, CZEKAMY NA KARTĘ! 

26 komentarzy:

Grace Monaco pisze...

[Witam :) Pomysł na wątek/ powiązanie?]

Jasmine Delacour pisze...

[Kocham ten utwór, zdjęcia przepiękne, a i postać ciekawa, więc tak, chcę wątek! :) Jasmine kocha zwierzęta, może więc pomagać trochę w stadninie i tak mogą się poznać. I z racji swojej pogodnej i opiekuńczej natury, może chcieć 'ratować' Ethana w pewien sposób c:]

Grace Monaco pisze...

[No to może spotkają się w pobliskim barze?]

Jasmine Delacour pisze...

Jasmine, odkąd tylko pojawiła się w Murine Town, co jakiś czas zachodziła do pobliskiej stadniny. Pomagała stajennym, zajmowała się chorymi zwierzętami, czy też zajmowała się przebywającymi tutaj dziećmi, które akurat czekały na swoją kolej jazdy, czy cokolwiek. Pomagała we wszystkim, robiąc to zupełnie za darmo.
Weszła do stajni, chcąc przywitać się z końmi i zobaczyć, jak się mają. Ku jej zdziwieniu, zauważyła chłopaka, który je karmił, a którego Jasmine nigdy wcześniej nie widziała. Musiał być tu od niedawna.
- Cześć - odezwała się niepewnym głosem, patrząc na niego nieśmiało. Wypadało się przywitać.

Grace Monaco pisze...

Czasami człowiek musi się wyładować. Nie jest maszyną, wykonującą każdy swój obowiązek w odpowiednim czasie, z odpowiednią dokładnością. W końcu jego "silnik" potrzebuje odpoczynku.
Grace tego wieczoru była wykończona zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Kochała tańczyć, jednak ciągłe występy dawały jej nieźle popalić. Postanowiła więc się zrelaksować. Jedynym idealnym miejscem do tego był pobliski bar. Mogła zapomnieć. Poczuć się jak ktoś, kim nie jest. Czasem nie widziała innego wyjścia z sytuacji. Po prostu jakby ktoś zasłonił jej oczy. Czasem sama nie wiedziała już dlaczego wciąż to robi, czy ma wpływ nad tym, co się z nią dzieje. Wolała wierzyć, że nie może nic zdziałać. Była słaba. Tylko udawała silną psychicznie osobę. Tak naprawdę nawet najmniejsze niepowodzenia mogły zamienić ją w człowieka chorego na depresję.
Usiadła przy jednym ze stolików. Nie trzeba było czekać długo. Wystarczyło pół godziny, gdy udało jej się osiągnąć ten "cudowny" stan.

Grace Monaco pisze...

Nie przypuszczała, że ktokolwiek zechce z nią rozmawiać. Wydawało jej się, że odstrasza wszystkich ludzi, nawet tych pijanych w trupa, którzy ledwo co potrafią utrzymać się na własnych nogach. Nie potrzebowała niczyjego towarzystwa. Taka już była - typ skończonej samotniczki, udającej, że wszystko jest ok i samotność wcale jej nie przeszkadza. Tak naprawdę było to tylko zwykłe uciekanie od problemów i zobowiązań. Na ten temat jednak nie lubiła rozmawiać.
Odwróciła się odruchowo w stronę mężczyzny, odkładając na ladę pustą już szklankę.
- Chyba raczej powinnam się cieszyć - mruknęła cicho. Na szczęście, jej język jeszcze się nie plątał.
Spojrzała na niego kątem oka. Tak, było jej żal takich ludzi, jednocześnie nienawidziła ich z całego serca, a jednocześnie potrafiła kochać. Do bólu znudzonych życiem. Takich, jak jej matka.

Jasmine Delacour pisze...

Jasmine starała się ze wszystkich sił, by opanować własną nieśmiałość. Drżenie głosu, drżenie rąk, uroczy rumieniec. Jednak nic z tego. Mimo to, podeszła jeszcze do chłopaka, a jej buzię rozjaśniał pogodny uśmiech. Wyciągnęła do niego swoją drobną, delikatną dłoń.
- Jestem Jasmine - przedstawiła się. - Jesteś tu chyba od niedawna, co? Nie pracuję tutaj, ale wpadam czasami. Taki trochę, wolontariat - wyjaśniła z lekkim uśmiechem.

Grace Monaco pisze...

Przeczuwała, że prędzej czy później skończy w ten sam sposób - nie radząc sobie z własnymi uczuciami, własną psychiką i emocjami. Miała w genach umiejętność szybkiego poddawania się. Póki co jeszcze jakoś się trzymała.
- Wystarczająco dużo - odrzekła szorstko. Tak, nikt nie miał prawa pytać co robi, kiedy i dlaczego. Nikt nie miał prawa się o nią martwić. To mogło się źle skończyć. Być może wyglądała bardzo niepozornie, jednak pozory myliły.
Zaśmiała się kpiąco. Ona też nie była kulturalna, dlatego zachowanie mężczyzny nie zdziwiło ją ani trochę. Była wśród swoich.
Spojrzała na niego ze strachem. W jednym momencie zauważyła, jak bardzo potrafi się pogrążyć i prędzej czy później nie będzie można odróżnić jej od zwierzęcia.

Sisko Mettala pisze...

[Witam, uhm, piszę w sprawie wątku. Postać Ethana jest niezwykle udana, więc zainteresowała mnie na tyle że... uhm, postanowiłam napisać.]

Sisko Mettala pisze...

[Jakiś pomysł na powiązanie, albo na wątek? Można zrobić, że Ethan poznał Sisko już od jej pierwszego dnia w murine? Cóż, w sumie Mettala nie ma żadnych znajomych, jeden by się jej przydał.]

Sisko Mettala pisze...

[Nie ma sprawy, lecę na ratunek.]
Było już późno. Panna Mettala wracała właśnie z długiej przechadzki po mieście, szukając potencjalnych miejsc w których mogła rozpocząć pracę. Wszystko byłoby w porządku gdyby nie to, że nikt nie chciał jej przyjąć bo jej "dziwny akcent" mógł "odstraszyć" klientów. Za każdym razem wzruszała ramionami i szła dalej. Nic. Pokiwała głową i zamknęła na chwile oczy myśląc o tym, czy są jeszcze jakieś otwarte miejsca po których mogłaby się rozejrzeć. Przypomniało jej się że kilka kroków stąd był pub. Czasem można było stamtąd usłyszeć głośny śmiech Irlandczyków. Irlandyczków? W Murine Town? Cóż, nie powinna się dziwić skoro ona sama jest... Finką. Gdy stanęła przed wejściem, lekko przerażona, pokiwała głową i się cofnęła. Na szczęście, kilka króków dalej, mieścił się dom jej znajomego, którego poznała już pierwszego dnia. Zazwyczaj nie lubiła mówić ludziom o swoich problemach, wydawało jej się jednak że mężczyzna sam się dowiedział o jej zaburzeniu odżywiania. Zapukała do drzwi i gdy tylko je otworzył, powitała go z ciepłym uśmiechem.
- Cześć. - Mruknęła zachrypniętym głosem.

Sisko Mettala pisze...

"Ptaszyna", wchodząc, chwyciła papieros znajdujący się w ustach Ethana i zaciągnęła się, czując jak lekko zaczyna się jej kręcić w głowie. Z uśmiechem pod nosem oddała przedmiot i ruszyła dalej. Rozejrzała się po małym, ciemnym korytarzu. Promienie słoneczne, które wpadały przez okno oświetlały unoszący się leniwie w powietrzu dym. Zdjęła płaszcz i rzuciła go niedbale w kąt, widząc jak Stancja biegnie w jej stronę. Po przywitaniu się z psem usiadła na kanapie, chwytając jej ulubioną poduszkę w flagę angielską.
- Dzień wolny? - Podniosła brew z westchnieniem. - Szczerze to się zdziwiłam, gdy otworzyłeś drzwi. Spodziewałam się, że będziesz w stajni. Ah, chciałam cię powiadomić że wiem, gdzie się znajduje. Być może wpadnę czasem zobaczyć co robisz, może również i się pośmiać. - Ethan opowiedział jej kiedyś, że już od małego miał do czynienia z końmi. Chociaż w sumie, nie była w stanie iść i zawracać komuś głowy w pracy.

Sisko mettälä pisze...

Kobieta spojrzała na talerz z jedzeniem. Cóż, ona nie wybrała tego stylu życia - nie chciała być chuda jak modelki w gazetach. Miała zbyt dużo problemów na głowie i za mało czasu aby… jeść. Gdy
Powoli chwyciła widelec zauważyła, jak na twarzy Ethana maluje sie zdziwienie. Usmiechnęła sie pod nosem i, wciąż trzymając talerz w ręku podniosła wzrok aby spojrzeć na mężczyznę.
- A ty przestań pić i palić - Mruknęła z łobuzerskim uśmiechem - tu i teraz. Potrafisz? Jeżeli tak - to jesteś moim bohaterem. Ja niestety nie potrafię. - otworzyła piwo.

Julian Marshall pisze...

[On jest cuuudowny]

Grace Monaco pisze...

Wyciągnęła jednego papierosa z paczki, zapalając go dzięki zapalniczce mężczyzny. Nie miała zamiaru odpędzać rękami papierosowego dymu. Nienawidziła tego zapachu, jednak często zmuszała się do podobnych cierpień. To wszystko po prostu musiało boleć.
Westchnęła ciężko, zamawiając kolejnego taniego drinka.
Spojrzała na chłopaka podejrzliwie. Ciekawski z niego człowiek, pomyślała, po czym po raz kolejny zaśmiała się kpiąco.
- Grace - odpowiedziała, nie podając mu ręki. W końcu podstawa to wytworzenie własnej sfery prywatności.
- Teraz Twoja kolej - dodała.

Sisko Mettala pisze...

- Ale przyznaj, że byłoby ci trudno - Skinęła głową, zamykając na chwile oczy gdy mężczyzna pocałował ją w czoło. Gdy je otworzyła, na twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Ethan sprawia wrażenie kogoś "odpornego" na uczucia i jakiekolwiek emocje, jakby mógł żyć samym paleniem i piciem. Nie żeby Sisko w jakiś sposób już od samego początku ich znajomości uważała inaczej; dopiero później odkryła, że jest niepozorny, spontaniczny. Czasem, gdy mężczyzna był w domu i Mettala przychodziła go odwiedzić, często obserwowała go przez kilka minut w ciszy. Była wręcz przekonana że w ten sposób dowie się o nim jak najwięcej. Biedna, chyba zapomniała że można tak jedynie przez rozmowę. Rzecz w tym, że bardzo często milczała. Bała się, że jak za dużo się dowie o danej osobie ta ją zostawi w ten sam sposób, jaki zrobiła to Mar. Pokręciła głową i spuściła lekko wzrok, obserwując talerz z jedzeniem.
- Ostatni raz, kiedy jadłam, to było chyba... miesiąc temu. - Zaśmiała się cicho pod nosem, gdy chwyciła za widelec. - Jakimś sposobem zemdlałam tylko raz. Ominęłam szpital. Sądzę, że gdybym spotkała się z jakimś doktorem, zamknęliby mnie w psychiatryku. A co jeżeli tam jest nudno? - Powoli zaczęła jeść, dostrzegając zadowolenie u mężczyzny.

Alison Harsh pisze...

[Uprzejmie proszę o wątek :)]

Marta pisze...

[Hej ! Karta postaci jest CUDOWNA. Jeszcze nikt mnie nie zafascynował jak ty. I może masz chęć na jakiś wątek i/lub powiązanie?]

Julian Marshall pisze...

[Ach, i to, i to mi się podoba. A z czystej ciekawości; kim jest orgazmujący pan na zdjęciach, wiesz może? Bo spotykam go tysięczny raz, i nie nadal nie wiem, kim jest :C]

Julian Marshall pisze...

[Pf, rozumiem, nie dowiem się... anyway, jakiś wątek może, coś? Wprawdzie oficjalnie jestem na urlopie, ale nieoficjalnie, to się tu będę co jakiś czas pojawiać (;]

Julian Marshall pisze...

[Well, well. Należałoby sklecić jeszcze jakieś powiązanko/okoliczności spotkania i byłoby cacy. I tu rodzi się pytanie: E. uwieblia kobiety. A co z mężczyznami? : > ]

Julian Marshall pisze...

[No cóż, to już wszyćko wiem i chyba mogę zacząć. Ale jak znam siebie, to nastąpi to za jakieś dwie godziny najwcześniej, bo muszę się ogarnąć. Więc jeżeli Ci się nudzi, to wiesz... możesz zacząć ;3 Chyba że chcesz czekać, hmhmh.]

Marta pisze...

[Mogą się znać z widzenia, a potem się okazuje, że są sąsiadami. A dalej co się będzie działo to pomyślimy potem. Tylko jak byś mogła zacząć, bo ja nie jestem za bardzo dobra w początkach. ;D]

Julian Marshall pisze...

Gdyby ktoś obserwował tryb życia Juliana mógłby swobodnie rzec, że mężczyzna przebudza się dopiero nocą i wymyka się z mieszkania, jakby bał się, że ktoś go przyuważy.
Prawda była taka, że dopiero nocą świat był ciekawy, tajemniczy, pociągający. Dawał możliwość ucieczki w ciemne zakątki, możliwość swobody, samotności. Marshall nadal chciał być samotny, nie przywykł do życia między ludźmi. Praktykował je tylko od czasu do czasu, dopuszczając do siebie tylko wybrane jednostki, na krótko. Dawał sobie dużo czasu, na ponownie wdrożenie, nie ma co.
Dzisiejsza noc mogła być przełomem.
Każda mogła być, w zasadzie. Może dzisiaj właśnie los się do niego uśmiechnie i ześle kompana, podobnego do niego? Ześle kogoś, kto rozgryzie Marshalla bez mrugnięcia okiem i wydobędzie z niego wszystko, mimo jego protestów. Chciałby wreszcie usłyszeć, że jest głupi, a nie tajemniczy i onanizuje się swoim strachem. Szczerości by chciał, w zasadzie.
Po bezowocnych poszukiwaniach w barze, koło trzeciej w nocy wyszedł z lokalu i ruszył ulicami Murine w poszukiwaniu CZEGOŚ. Lekko podpity, zgarbiony, sprawiający groźne wrażenie (zwłaszcza o trzeciej) powodował, że nieliczni przechodnie zmieniali trasę, albo chociażby stronę ulicy, byleby znaleźć się dalej od niego. Bawiło go to i kilka razy nawet udał, że idzie na nieszczęśników, w ostatniej chwili skręcając jednak. I tak właśnie znalazł się przy wodzie. Usiadł przy brzegu, paląc spokojnie papierosa. Niedaleko zamajaczyła postać mężczyzny, stojącego na moście. Miał jasną oświetloną twarz, w przeciwieństwie do Juliana, który ukrył się przed latarniami. Teraz jednak się podniósł i ruszył w kierunku mostu, po trawie, stając kilka metrów od niego, w zasięgu świateł.
Czekał, dosyć długo, aż tamten zwrócił na niego uwagę. A potem rozpiął kurtkę, którą miał ubraną. Ściągnął ją, tak samo jak koszulę i rzucił gdzieś na podłogę. Za chwilę zdjął buty i spodnie, które podzieliły los poprzednich części garderoby. I stał, niemalże nagi, kilka metrów niżej niż nieznajomy i zadzierał głowę do góry, prezentując z dumą wątłe ciało, niemalże możliwe do złamania przy silniejszym podmuchu wiatru.
Jasne było, że przy tych temperaturach wejście do wody mogło być co najmniej niebezpieczne. Ale kto by się tam tym przejmował. Julian w każdym wypadku nie sprawiał takiego wrażenia, kiedy ruszył w dół, ku wodzie.
To było głupie, to było nierozsądne. To była rozpaczliwa próba zwrócenia na siebie uwagi, to było desperackie działanie. A mężczyzna stojący nad wodą nie musiał wcale przejmować się chudzielcem, zatopionym niemalże po szyję w zimnej wodzie.


[No to przybyłam.]

~*~ pisze...

[JEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEESTEM]

Grace Monaco pisze...

[Chyba zostałam pominięta :)]