OGŁOSZENIA

-

8 czerwca 2012

i will try to fix you




Jasmine Delacour
urodzona 25 sierpnia 1992r. w Paryżu, lat 20
studentka pierwszego roku architektury krajobrazu
dorabia w księgarni ''Wild and Homeless Books''
zdarza jej się grać i śpiewać w knajpkach bądź na przyjęciach






Jasmine przyszła na świat pod koniec lata tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego drugiego roku w Paryżu. Urodziła się w rodzinie młodego, dobrze zapowiadającego się prawnika, Pierre'a Delacour i jego młodziutkiej, ślicznej żony, pianistki Amelii. Mimo że nie była planowym dzieckiem, a jej rodzice byli młodzi i u progu kariery, od samego początku zwariowali na punkcie maleńkiej córeczki. Była ich oczkiem w głowie, dostawała wszystko to, co najlepsze, a Amelia porzuciła plany o wielkiej karierze pianistki na rzecz wychowywania Jasmine. I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie pewien pijany kierowca, który zakończył sielankę rodziny Delacour. Gdy Summer miała trzy latka, Amelia zginęła potrącona przez samochód. Pierre całkowicie się pogrążył, nie mógł pogodzić się ze śmiercią ukochanej żony. Nie mogąc wytrzymać w mieście, tak przez nią niegdyś kochanym, postanowił się wyprowadzić. Zabrał nic nie rozumiejącą córkę i wyjechał do Londynu. Tam rzucił się w wir pracy, oddając Jasmine w ręce opiekunek. Ona dorastała, a on nie potrafił się do niej przekonać. Fakt, że Jasmine wygląda i zachowuje się jak matka, niczego nie ułatwia. Dziewczyna od zawsze robi wszystko, by przypodobać się ojcu. Zawsze miała najlepsze oceny w szkole, wygrywała konkursy. Chciała być we wszystkim najlepsza. Dla niego. Jednak bez skutku. Pierre nieustannie odpycha swoją córkę.
Sytuacja dodatkowo skomplikowała się, gdy Jasmine miała osiemnaście lat. Mało brakowało, a podzieliłaby los swojej matki, doprowadzając tym samym ojca do szaleństwa. Została potrącona przez samochód. Sprawca uciekł z miejsca wypadku (do dziś nie został zatrzymany i Jasmine wątpi, by kiedykolwiek został), a biedna dziewczyna umarłaby na drodze, gdyby nie przejeżdżająca kobieta, która wezwała karetkę. Jasmine była w stanie niemal krytycznym, udało się ją jednak uratować. Jednak przez miesiące walczyła z powikłaniami.  Najpoważniejszym z nich jest wada serca, z którą żyć będzie musiała już całe życie. Lekarz kategorycznie zabronił jej jakichkolwiek używek, życia w stresie, przesadnego wysiłku fizycznego. Słowem, musiała zmienić całe swoje życie. I tak zadecydowała o wyjeździe do Murine Town. Po części, chciała też ulżyć ojcu, który powoli zaczynał chyba wariować. Z wielkim bólem, zostawiła go i wyjechała.

Wizualnie, Jasmine wdała się niemal całkowicie w matkę. Niziutka, mierząca niespełna sto sześćdziesiąt centymetrów wzrostu, do tego drobniutka i filigranowa. Cała krucha i delikatna, sprawiająca wrażenie porcelanowej laleczki, którą zbić może byle dotyk. Grube, kręcone pukle włosów w kolorze słonecznego blondu, opadają zwykle luźno na jej smukłe ramiona i plecy. Czasami zdarza jej się splatać z nich warkocza. Gładka twarz o dziewczęcych, bardzo delikatnych rysach. Pełne, malinowe usteczka w kształcie klasycznego serduszka, zgrabny, lekko zadarty nosek i to, co odziedziczyła po tacie - oczy. Tajemnicze o ciekawym, kocim kształcie w kolorze letniej trawy. Pełne zwykle wesołych iskierek, choć i niepewności. Z racji wrodzonej nieśmiałości, jej gładziutkie policzki często różowieją uroczo, dodając uroku już i tak urokliwej panience Delacour. Zwykle można spotkać ją ze słodkim uśmiechem na twarzy. Ubiera się skromnie i dziewczęco, kocha klasyczne sukienki w pastelowych kolorach oraz zwyczajne balerinki. Na jej twarzy ciężko dostrzec ślady jakiegokolwiek makijażu poza słodkim, owocowym błyszczykiem.
Choć jej dzieciństwo nie należało do najszczęśliwszych, Jasmine ma w sobie naturalną pogodę ducha i optymizm. Zawsze, we wszystkim i we wszystkich szuka pozytywnych stron. Bywa przez to naiwna i wykorzystywana przez nieuczciwe osoby, mimo to nie traci wiary w ludzi. Z natury, bardzo nieśmiała i niepewna siebie. Wszelkie kontakty towarzyskie, a zwłaszcza damsko-męskie są dla niej ogromnym wyzwaniem. Stara się z tym jednak walczyć, choć nad uroczymi rumieńcami i delikatnym drżeniem rąk, a czasami nawet i głosu, nie udaje jej się zapanować. Bardzo czuła i troskliwa, chcąca nieść pomoc wszystkim dokoła. Kiedy tylko może, udziela się jako wolontariuszka, szczególnie chcąc pomagać zwierzętom i dzieciom. Kocha zwierzęta, ma ochotę przygarnąć każdą znajdę. Wrażliwa na rzeczy, które dla innych pozostają niewidoczne. Potrafiąca nawet w największym draniu znaleźć jakąś zaletę. Zawsze pomoże i podniesie na duchu, jest świetnym słuchaczem, choć o własnych problemach nie opowiada nikomu. Skryta i zamknięta w sobie. Nie lubi się narzucać. Zawsze miła i sympatyczna, przyjaźnie nastawiona. Nie lubi się kłócić i ma trudności z postawieniem się komuś. Odtrącana przez ojca, szuka opieki, miłości i zrozumienia. Trzyma dystans, boi się kolejnego odrzucenia, choć marzy o wielkiej miłości i księciu z bajki. Ma nadzieję, że gdy zjawi się w jej życiu ktoś odpowiedni, to pokona mur, który wokół siebie stawia. I nie zostawi jej szybko, zniechęcony jej niepewnością i lękami. Pokorna i bardzo skromna, o nieco zbyt niskiej samoocenie. Łatwo się wzrusza, nietrudno doprowadzić ją do łez, porusza ją wszystko. Nie udaje nikogo, jest szczera i prawdziwa.

Od używek stroniła nawet, będąc zdrową dziewczyną. Od imprez woli spacer lub wieczór z dobrą książką czy filmem, lub przy dobrej muzyce. Od małego zakochana w sztuce, malująca i rysująca na każdym kroku, obdarzona dobrą kreską i wyczuciem. Najlepiej czuje się w otoczeniu natury i zwierząt. Stąd też jej studia na architekturze krajobrazu, choć rozważała również weterynarię. Uzdolniona muzycznie, ma śliczny, wręcz anielski głosik, w ciągu swojego dwudziestoletniego zaledwie życia opanowała grę na fortepianie, skrzypcach i gitarze. Tak, ojciec nie poświęcał jej uwagi, inwestował jednak w jej edukację. Wykorzystuje te talenty czasami, by dorobić grą i śpiewem, jednak raczej przed niewielką publicznością z racji wrodzonej nieśmiałości. Dużo czyta, pochłania wręcz książki najróżniejszych typów. Kocha tańczyć, choć z powodu problemów z sercem, musiała to nieco ograniczyć. Choć nigdy nie lubiła tańczyć publicznie. Najlepiej czuje się z tym we własnych czterech ścianach.


*czyta wszystkie książki, jednak najchętniej fantastykę, romanse, przygodowe i psychologiczne
*ma białego, ukochanego kota - Froda
*nigdy nie była z nikim w prawdziwym związku - jest dziewicą
*udziela się jako wolontariuszka, kiedy tylko może
*mieszka w jednej z kamienicy w bocznych uliczkach miasta




[Witam! :) Tak, wiem, we wskazówkach jest, że lepiej nie brać znanych osób, jednak Taylor Swift niesamowicie pasuje mi do mojej Jasmine! Zdjęcia pochodzą z tumblra i weheartit. Na wątki jestem bardzo chętna, powiązania również. Jak macie jakieś pytania, albo zauważycie błędy - piszcie śmiało :D późno pisałam tą kartę, więc mogłam czegoś nie ogarnąć ;D Zapraszam! :)]

38 komentarzy:

Unknown pisze...

[No to witam. Wybacz, że tak późno. Masz może ochotę na wątek?]

Marta pisze...

[Hej! Może wątek i/lub powiązanie? Jak coś mam pomysł. ;D]

Unknown pisze...

[ Jasmine to kompletne przeciwieństwo mojej Leah :) chciałabym wątek, ale nie wiem jak zacząć; może jakiś pomysł na powiązanie? ]

Leah Scattergood pisze...

[ no dobra, to koncepcję już jakąś mamy :D teraz mój odwieczny problem: jak zacząć? ]

Unknown pisze...

[No tak. U mnie też ten sam problem. Może dałoby się zaaranżować jakieś spotkanie w redakcji, albo coś zupełnie przypadkowego jak walka o ostatni egzemplarz książki w księgarni. Ewentualnie można ustawić jakieś powiązanie, ale na to to już nie mam pomysłu rzeczywiście.]

Marta pisze...

[Jasmine lubi naturę, więc mogłyby się spotkać w parku. ;P Wiem jakiś taki banalny ten pomysł, ale moim zdaniem ma w sobie to coś, Viktoria na przykład spaceruje, albo uprawia jogging, a Jasmine według twojego uznania coś robi. No i cała akcja toczy się dalej. ;p]

Unknown pisze...

[ hm, z tym że Leah raczej nie wychodzi do innych, bo woli spraszać ich do siebie i jej mieszkanie zawsze stoi otworem dla znajomych, a nawet tych, których nigdy nie widziała na oczy; tylko pośród całego syfu, jaki panuje w tym mieszkaniu, wszechobecnych dragów i dość głośnej muzyki, nie widzę tej spokojnej Jasmine... aczkolwiek mogłoby być całkiem ciekawie :D ]

katniss_ pisze...

Witam! Znalazłam ten link na blog.onet. :)
Podoba mi się. Wydaje mi się,że Jasmine jest zbyt idealna.Mam nadzieję,że niedługo ukażą się jakieś mankamenty jej charakteru :D Taylor idealnie pasuje do roli niewinnej Jasmine. Po pierwszym rozdziale mogę stwierdzić,iż masz niezwykły styl pisarski!Gratuluję :)
Proszę, poinformuj mnie o nowym wpisie! gg(1609471),noelle93@op.pl.
Z przyjemnością dołączę Cię do moich ulubieńców.
Pozdrawiam :)
lovepadlocks.blog.onet.pl

Leah Scattergood pisze...

Pukanie było z pewnością najmniej korzystną formą zwrócenia na siebie uwagi, zwłaszcza kiedy wnętrze mieszkania wypełnione było głośną muzyką. Jednak Jasmine nie musiała długo czekać, bo drzwi otworzyły się nagle na oścież i wybiegły zza nich trzy osoby. Najwyraźniej odbywała się tam właśnie jakaś impreza, bo nieznajomi zbiegali w dół schodów, wykrzykując coś i śmiejąc się przy tym głośno. Muzyka niosła się teraz echem po całej klatce schodowej, a drzwi nadal stały otworem przed jasnowłosą i nikt z zebranych nie kwapił się, by je zamknąć.

Alex Force pisze...

[A owszem, przybyłam, zobaczyłam i (nie)zwyciężyłam Noisy Hifh School. Próbuję szczęścia tutuaj ;D]

Marta pisze...

[przepraszam, że nie odpisywałam, ale koniec roku i mam jeszcze przygotowania do egzaminu. ;) ]

Był wieczór, Viktoria właśnie wróciła do domu z uczelni. Była tak zmęczona, że musiała się dotlenić. Powiesiła torbę na przedpokoju i wyszła, zamykając za sobą drzwi na klucz. Ponieważ wieczór był ciepły, Viktoria nie brała kurtki. Dziewczyna pokierowała się w stronę parku, który znajdował się niedaleko. Kiedy doszła, wybrała sobie ławkę, która stała naprzeciwko drugie ławki, gdzie czytała książkę jakaś młoda osoba. Zauważyła, że czyta z wielkim zainteresowaniem, i postanowiła się dowiedzieć jaka to książka, może i ją zainteresuje ta książka. Wstała i podeszła do niej.
- Przepraszam, czy mogę się dosiąść? - Ale bez skutku, Viktoria podjęła ponownie próbę nawiązania kontaktu. - Przepraszam, czy mogę się dosiąść ?! - tym razem, Viktoria szturchnęła lekko nieznajomą.

Leah Scattergood pisze...

Wyszła z kuchni, trzymając w każdej dłoni po dwie butelki piwa i zmierzała właśnie w kierunku salonu, gdzie przebywało w tej chwili najwięcej osób. Musiała przystanąć na moment, by nie wpaść na biegnącego przez korytarz chłopaka, kiedy parę kroków od siebie ujrzała tą uroczą, drobną blondynkę. Od początku coś ją w niej urzekało, mimo iż sama przed sobą przyznawała, że nie była w jej typie. Pamiętała nawet jej imię, co u Leah naprawdę było rzadkością.
- Jasmine - powiedziała z uśmiechem, gdy podeszła bliżej. Cieszyła się, że ją tu widzi, ale nie potrafiła teraz dobrać odpowiednich słów, by jakkolwiek to wyrazić.

Misza pisze...

[My cieszymy się iż zwróciło na nas uwagę tak urocze dziewczę. Co do wątku to ja z Miszą bardzo chętnie. To tak, po pierwsze są współpracownikami, po drugie mogą mieszkać niedaleko, a że Michaił sprowadził się stosunkowo niedawno to mógłby chociażby znaleźć jej kota, ewentualnie Michaił mógłby być jednym z jej wiernych słuchaczy. Nie szastam zbyt ciekawymi pomysłami, same banały.]

Alison Harsh pisze...

[Jedyne, co mi przychodzi do głowy, to to, aby Alex wyrwał Jasmine z jakiejś opresji. No, nie wiem, niesie za dużo książek, czy cóś... Delikatność, nieśmiałość i dziewczęcość strasznie go pociągają, więc uprzedzam, że może mieć niecne zamiary ^^]

||Alex Force

Alison Harsh pisze...

Znaczy, Jasmine niesie za dużo książek, a Alexa pociągają wymienione cechy.

Ethan Wild pisze...

[Coś takiego mi jak najbardziej odpowiada! Tylko od razu ostrzegam, że Ethan może być w 99% grubiański, chociaż kto wie ;) Tylko teraz prosiłabym Cię, żebyś zaczęła jak już, bo obecnie nie mam do tego głowy]

Ethan Wild pisze...

Niemal każdego poranka, Ethan wstawał o szóstej trzydzieści,mył się, ubierał się w byle co, parzył sobie sypaną kawę, i wsiadał na swój stary, przerdzewiały rower, by zdążyć na godzinę siódmą zero zero, kiedy to powinien pojawić się w pracy. I tak oto było. Początkowo porozsypywał owies do odpowiednich wiaderek, by potem położyć owe żółte wiaderka, które to raziły w oczy na taczkę i nakarmić całą trzodę głodnych koni. Dochodziło piętnaście po siódmej, gdy karmił ostatniego czterokopytnego. Był nim jego ulubienie, ogier Andaluzyjski. Wild skacowany po wczorajszych wybrykach i zupełnie nie na siłach, zirytował się, kiedy to owe zwierzę capnęło go w ramię. Przeklnął na cały głos i zatrzasnął drewniane drzwiczki do boksu, masując lewy bark. Znudzony, zirytowany i zmęczony obsunął się po ścianie i usiadł na lodowatej posadzce. Wziął parę głębszych oddechów...
"cześć" - usłyszał melodyjny, ciepły kobiecy głosik. Kto u licha pojawia się po siódmej rano w stajni? Pomyślał i spojrzał w górę, na blond anielicę. Zdziwiony wstał i potargał swoje, i tak wiecznie potargane włosy.
-Cześć? - przywitał się, nieco drwiąco ale i z zainteresowaniem... Bowiem owa młoda dziewczyna była niezwykle urocza.

Misza pisze...

[Mnie pasuje, chociaż ta przyjaźń u Miszy to wątpliwa. Szczególnie z tą ufnością to mój Rusek kuleje, ale teoretycznie, jakimś cudem, mógłby chociażby w wielce niskim stopniu być z Jasmine szczery, to co? Wspólny seans starych filmów? Ewentualnie panna Delacour mogłaby zechcieć facjatę Miszy na płótnie uwiecznić. Jeśli pasuje, to mogę prosić o rozpoczęcie?]

Sisko Mettala pisze...

[wspaniała postać. :)Czy jest może chęć na wątek?]

Unknown pisze...

Musiała mocno pochylić się ku Jasmine, by zrozumieć wszystkie słowa, wypowiadane tym charakterystycznym, delikatnym głosikiem. Tak więc przez dłuższą chwilę stała nad blondynką, w obu dłoniach wciąż dzierżąc butelki z piwem i starając się wszystko usłyszeć, marszczyła przy tym nos w dość zabawny sposób.
- Tutaj praktycznie zawsze coś się dzieje - roześmiała się szczerze, nie kryjąc faktu, że była już nieco wstawiona. - Płyta - rzuciła jeszcze przez śmiech, kiwając głową na znak, że wie o co chodzi. - Muszę tylko jej poszukać - powiedziała, przy czym już robiła krok w stronę pokoju, gdzie gromadziło się właśnie najwięcej osób. Przystanęła jednak, spoglądając znacząco to na dziewczynę, to na trzymane w dłoniach piwa i uśmiechnęła się rozbrajająco.

Alison Harsh pisze...

[Oj tam, wygląd Alexa. Sama dysponujesz wizerunkiem jednej z najładniejszych kobiet świata! :)]

Ten dzień wyjątkowo Aleksowi sprzyjał. Po pierwsze, nie goniły go żadne terminy, czy to na uniwerku, czy w życiu prywatnym. Po drugie - w końcu miał czas tylko dla siebie! Nie musiał się nim dzielić z nikim innym i mógł na spokojnie pozałatwiać swoje sprawy. Wreszcie, po trzecie, Murine Town objawiło mu się w całej krasie. Był tu nawet dom handlowy i mnóstwo otaczających rynek uliczek, które zawierały niemalże same sklepy! Że też wcześniej tego nie odkrył...
Obładowany własnymi torbami wyszedł ze sklepu jednej z bardziej znanych, europejskich marek ubrań i skierował swoje kroki w stronę księgarni. Jego humanistyczne zapędy musiały kiedyś zostać ujarzmione dobrą książką. Padło na dzień dzisiejszy i "Miasto poza czasem" Enrique Moriela - opowieść o Katalonii, czyli jego ukochanej Barcelonie. Szedł przed siebie, czytając okładkę tegoż to dzieła, gdy jego stopa nie trafiła w chodnik, lecz leżący na nim przedmiot, i młody nowojorczyk niechybnie wylądowałby obok swojej przeszkody. Całe szczęście, nigdy na refleks nie narzekał. Zamachał dwa razy rękoma, upuścił jedną z trzymanych toreb("chyba naprawdę zainwestuję w samochód...") i obił się o latarnię, ale po kilku sekundach stanął wyprostowany i zaczął się rozglądać na boki, w poszukiwaniu rzeczy, która przysporzyła mu niewielkich kłopotów z błędnikiem. I oto jest, z tym że w dole, na chodniku. Śliczne dziewczę, zbierające niemałą ilość porozrzucanych dookoła tomiszczy książek. I zerkające na Aleksa spod zasłony długich, gęstych rzęs.
Chwilę mu zajęło, nim wyplątał się spod czaru, jaki rzuciły na niego te piękne, soczyście zielone oczy, ale w końcu mu się to udało.
- Uhm, przepraszam, ale trochę mnie e... zaćmiło. - Wiedzę, że stało się tak za sprawą tej oto, klęczącej nimfy leśnej, zachował dla siebie. - Nie poturbowałem cię? Może ci pomogę? - Nie czekając na jej odpowiedź, szybko przykucnął i pozbierał wszystkie pozostałe książki.
Taak. Alexander Benjamin Force-McCoinath III po raz pierwszy w życiu poczuł się zawstydzony przy kobiecie.

Alison Harsh pisze...

[Oj, zgadzam się, zgadzam <3]
Aleksander nie zauważył w jej zachowaniu niczego dziwnego. Ani chorobliwej nieśmiałości, ani drżenia w głosie, ani zawstydzenia... A przyglądał jej się bardzo wnikliwie. W zamian uznał ją za uroczą. Kiedy jednak ujrzał jej starania o utrzymanie stosu książek w jakże kruchych ramionkach, porzucił swoją obserwację, by złapać swoją najmocniejszą torbę z zakupami i przełożyć jej zawartość do pozostałych reklamówek. Zadowolony ze swojej zdobyczy odwrócił się do dziewczyny.
- Tadaam! - zawołał uradowany, prezentując jej swoją zdobycz. Zaczął po kolei zabierać z ramion dziewczyny książki i pakować je do trzymanej torby. - Teraz mi pokażesz, gdzie mieszkasz. Niestety natura nie zaopatrzyła mnie w osobistego GPS-a i do siebie nie umiałbym trafić. Nawet nie próbuj protestować, bo - sądząc po twojej urodzie - zdołałabyś mnie przekonać do wszystkiego. To gdzie mieszkasz? - Pozbierał swoje - i jej - reklamówki i ruszył przed siebie. Szedł chwilę, czekając na jej odpowiedź, ale zaraz zatrzymał się gwałtownie. - Ale ze mnie idiota - zaczął, bijąc się ręką po głowie w typowym geście facepalm'a. - Nie znasz mnie a przecież nieznajomym nie należy ufać. I słusznie. Alex Force. Zawsze gotowy do pomocy pięknym białogłowom. - Ukłonił się niczym średniowieczny rycerz i błysnął pięknym uzębieniem. Chciał na dziewczynie zrobić jak najlepsze wrażenie, ale zdawał sobie sprawę, że jego nowojorska bezpośredniość jest w Murine Town przyjmowana bardzo różnie...

[Eh, kurczę, jakoś mi wątek nie wyszedł :( ]

Alison Harsh pisze...

[Zaczynam się czuć jak pisarka romansideł ;D ]

Jej uśmiech wywołał w nim zarówno zachwyt, jak i przerażenie. Przetrwał dwadzieścia jeden lat bez wielkiego angażowania się uczuciowo w żaden z wielu swoich związków, a teraz jeden nieśmiały uśmiech, jedno zielone spojrzenie, i miał paść jak głupi? Nie wierzył w miłość od pierwszego wejrzenia. I patrząc na Jasmine się jej nie spodziewał. Ale zdecydowanie dziewczyna poruszyła jakieś struny w jego sercu, o których nawet nie miał pojęcia. O których, być może, pojęcia mieć nie chciał.
- Jasmine… Jaśmin… Uwielbiam zapach jaśminu. Jest piękny. - „Jak ty”, chciał dodać, ale sobie odpuścił. Nie chciał jej przerazić. Zaczął dostrzegać strach w jej oczach i zdenerwowanie w ruchach. Nie czuł się dobrze z wiedzą, że być może on był ich powodem. – Jasmine – powiedział, delektując się jej imieniem, sprawiając, że brzmiało jak najczulsza pieszczota. – Wciąż nie zdradziłaś mi, dokąd się udajemy. – Dokończył, tonem wskazującym rozbawienie.

Alison Harsh pisze...

[Ja też, ale nie piszę ich za często ;D Właściwie to, hm, nigdy xD]

Żaden prawdziwy facet nie przeszedłby obojętnie koło tej dziewczyny. Szczególnie, gdy uśmiechała się w ten swój specyficzny, słodko-uroczy sposób. Wyglądała jak anielica, a on zaczynał się przy niej czuć równie wspaniale, choć nie działo się tak bynajmniej ze względu na jego wygląd…
- Dziś jest ten jeden z niewielu dni, kiedy mogę być cały twój – rzucił z szelmowskim uśmiechem, nie bardzo zastanawiając się nad swoimi słowami. Uśmiechał się jak głupi, nie mogąc oderwać od niej wzroku.
„Chcę cię mieć” powiedział do niej w myślach, wiedząc – czy też mając nadzieję – że go nie usłyszy. Była piękna, krucha i urocza. Jego nowa znajoma-nieznajoma wzbudzała w nim instynkty opiekuńcze. Miał ochotę chronić ją przed całym światem.

Alison Harsh pisze...

[Dobra, w tym wypadku się zgodzę ^^]

Aleksander uśmiechnął się szerzej, podziwiając róż na jej policzkach. Była bardzo dziewczęca, a on nie miał nic przeciwko temu. Wręcz przeciwnie. Nie był przeciwnikiem feministek, ale należał do tego typu mężczyzn, którzy u kobiet szukają delikatności, by móc je chronić. Taki pseudo superbohater.
- W sumie, to nic wielkiego. Pracuję w schronisku, studiuję i robię, to co większość studentów, czyli gonię z imprezy na imprezę. Choć, co do tego imprezowania, zaczyna mnie to nudzić. W Nowym Jorku była jakaś różnorodność, a tutaj… - Urwał, bo zdał sobie sprawę, że być może powiedział za dużo. Co ją mogły obchodzić powody jego postępowania? Pewnie gdyby nie czysta uprzejmość zaraz zrezygnowałaby z jego towarzystwa.
Powiedziałby, że Jasmine powodowała u niego spadek samooceny, ale raczej podnosiła mu poprzeczkę, po przekroczeniu której poczuł by się bardziej wartościowy.
- A jak jest z tobą? – spytał, by odwrócić od siebie uwagę. I, poza tym, naprawdę go to interesowało. Obawiał się, że zaczyna dziewczę idealizować(po piętnastu minutach znajomości!)…

Alison Harsh pisze...

Cóż, po tym niemalże słowotoku Nimfy, Alex nie zmienił swojego zdania, jakoby spotkał ideał. Co więcej, coraz bardziej utwierdzał się w tym przekonaniu.
- Wolontariuszką? Nigdy cię nie spotkałem. Dlaczego?! – Poczuł się, jakby zmarnował ostatnie trzy tygodnie, podczas których to zamieszkał w Murine Town i rozpoczął tu nowe życie. – Za trzy lata będziesz mogła mi mówić „panie doktorze”. Studiuję weterynarię – wyjaśnił, żeby nie było niedomówień. Kiedyś, gdy powiedział coś podobnego do nowopoznanej osoby, ta zgłosiła się do niego po jakimś czasie, prosząc o diagnozę… Musiał długo wyjaśniać zaistniałe nieporozumienie. – A zwierzęta to moja największa miłość. Jak dotąd. Nie umiem właściwie powiedzieć, dlaczego. Może wynika to z faktu, że nigdy na pupila mi nie pozwolono… - Zatrzymał się na skrzyżowaniu, nie wiedząc w którą iść stronę. – Gdzie teraz? O jaką sztukę ci chodzi? Ja, w sumie, uwielbiam oglądać przeróżne szkice. I teatr. Gra aktorów ma w sobie to „coś”. Jak sądzisz? – Mówił i mówił, samego siebie zanudzając. Wolałby dalej słuchać jej rozemocjonowanego głosu.

Unknown pisze...

Na ostatnie słowa Jasmine w głowie zauroczonego jej osobą Alex’a pojawił się plan. Nie jakiś wielki, niecny, czy coś w ten deseń, ale pozwalający mu spędzić z nią więcej czasu.
- Chciałaś? A, że tak sobie zapytać pozwolę, dlaczego nie studiujesz? Dałbym głowę, że byłabyś najlepsza na roku! – rzucił, idąc przed siebie z mocnym postanowieniem, co by nie zerkać w te piękne oka. – Poza tym, tak piękna pani doktor na pewno zachęciłaby miejscowych do dbania o swoich pupili… - Jako że Force, podobnie jak Frodo, był z piekła rodem, nie pozwolił sobie przepuścić okazji do podlizania się Jasmine. Poza tym, naprawdę tak uważał, a mówienie prawdy chyba nie jest zakazane?


[Wybacz, że nie odpisałam wcześniej, ale nie miałam czasu :( :)]

Unknown pisze...

Eh, tu Alex Force....

Unknown pisze...

- Ale razem mielibyśmy większe szanse – pertraktował Aleksander, któremu bardzo przypadła do gustu uwaga dziewczyny. – A tak na marginesie… Mam szanse zostać twoim pierwszym zleceniodawcą na projekt?
Cały czas się uśmiechał, w co sam nie mógł uwierzyć. Nie, żeby był jakimś gburem, ponurakiem, czy innym zgredem, ale zwyczajnie ostatnimi Czasy nie miał zapotrzebowania na pokazywanie swoich zębów w tym radosnym grymasie. Towarzystwo tej przypadkowo napotkanej dziewczyny miało na niego zaskakujący wpływ.
||Alex Force

Unknown pisze...

[Eej, niech oni dojdą już do jej domu, bo chcę kolejny wątek zacząć ♥ ;3 ]

Aleksandrowi po raz kolejny przebiegło przez myśl, że może jednak powinien sobie kupić jakiś własny środek lokomocji, to jest zaopatrzyć się wreszcie w to wspaniałe BMW X6 w kolorze bieli bądź intensywnego blue, ale dalej z uśmiechem targał reklamówki, którymi został obarczony.
- Wiesz, na przedmieściu mam niewielki domek, a za nim ogromny, niegdys piękny, ale pod moim okiem troszku zapuszczony ogród. Kiedyś ci pokażę, to zobaczymy, czy podejmiesz się takiego wyzwania.
Uśmiechnął się, patrząc na jej roześmianą twarz. Była śliczna. Zastanawiał się, czy miała kogoś, a nawet jeśli, to czy miał u niej szansę? Doprawdy, po raz pierwszy w życiu dopadały go podobne myśli, ale nie mógłó nic na nie poradzić.

Unknown pisze...

[Teraz to mi się melodramat szykuje ;D]

Aleksander skrzętnie zapamiętywał całą drogę do jej domu, zwracając szczególną uwagę na nazwę ulicy i numer domu. Trasę mógł zapomnieć, tego – w żadnym wypadku!
- Hm… Zobaczymy. Póki co możesz mi podać swój numer telefonu. – Powiedział, czekając na jej reakcję. Kiedy bez wahania zapisała mu to, o co prosił, zaskoczył sam siebie i cmoknął ją w policzek.
W końcu, to nic takiego, całus w policzek, wmawiał sobie, ale bezskutecznie. Nie mógł się opanować i pocałował ją prosto w usta. Pieszczota, choć krótka, bo dość szybko się opamiętał, zdecydowanie wywarła na nim wrażenie. Zmieszał się nieco, a żeby to ukryć, przeczesał dłonią swoje niesforne włosy.
- Hm… Przepraszam – powiedział, nie wiadomo dlaczego ani po co. Zapewne pomyślał, że nieco Jasmine przestraszył. Nim ona zdążyła jakkolwiek zareagować, Alex już szybkim krokiem wracał ulicą tam, skąd przyszedł.

W domu chłopak nie mógł dojść do siebie. Co się z nim działo? Zazwyczaj nie całował uroczych nieznajomych po kilkudziesięciu minutach od zapoznania się. Co prawda, tych uroczych miał naprawdę mało, ale nie zmieniało to faktu, że postąpił dziwnie, nawet jak na kogoś tak zmiennego, jak on.
Krzątał się po swoim domu, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Wziął prysznic, założył świeżą koszulkę i dżinsy, po czym zabrał się za sprzątanie. Zdawać by się mogło, że był to dzień cudów skoro nie dość, że sprzątać zaczął, to jeszcze zrobił to na błysk w niecałe dwie i pół godziny. No, no, no, Piotruś Pan chyba dorasta.
Zaklął szpetnie, gdy upuścił sobie ciężkie żelazko na stopę, ale nie rzucił nim o ścianę, co z pewnością zrobiłby, gdyby był sobą. Zwyczajnie odłożył przedmiot na jego prawowite miejsce, wzuł buty i kulejąc wyszedł na nocny spacer.
Gdy już ułożył się do snu, długo nie mógł zasnąć. Czy ja się zakochałem?, zastanawiał się, przewracając z boku na bok i usiłując odgonić od siebie widok uśmiechniętej twarzy Jasmine.
Była słodka. W jego życiu od bardzo dawna brakowało jakiejkolwiek słodyczy.
Nim zasnął, zdołał sobie jeszcze wmówić, że to tylko krótkotrwałe zauroczenie. I dojść do wniosku, że bardzo by chciał je wykorzystać, póki trwa, więc będzie się starał zbliżyć do zielonookiej za wszelką cenę. A przynajmniej taką, którą jest gotów zapłacić.

Następnego dnia wstał wcześnie i udał się na umówione telefonicznie spotkanie z dilerem BMW. Pora zakupić auto, zdecydował, pomny bólu, który odczuwał po długim lataniu z ciężkimi torbami z jednego krańca miasta, na drugi.
Wybrał ciemnoniebieskie BMW X6, które miał na oku od dawna. Zajechał nim pod kwiaciarnię, wybrał bukiet złożony z polnych kwiatów, które kojarzyły mu się z Jasmine i o siódmej wieczorem zajechał pod jej dom.
Kiedy otwierała mu drzwi uśmiechał się ni to przepraszająco, ni to błagalnie, starając wybadać, czy jest na niego zła za to, jak wczoraj uciekł.
- Skusisz się na wypad do opery? – zapytał niewinnie, kładąc na stół swojego asa.

Unknown pisze...

W odpowiedzi na jej słowa kiwnęła głową tylko, na znak że przyjęła to do wiadomości i o dziwo nie drążyła i nie namawiała dziewczyny dalej, tylko zwróciła się w stronę pokoju i wkroczyła tam pewnie. Postawiła butelki na szklanym stoliku przed sofą, na której siedziała część nieźle już podpitych osób, po czym odwróciła się gwałtownie, chcąc wrócić do przedpokoju. Ku własnemu zdziwieniu niemal wpadła na jasnowłosą, bo dałaby sobie głowę uciąć, że dziewczyna czekała na nią w progu. Roześmiała się lekko i ruszając przed siebie, mimowolnie objęła ją jednym ramieniem.
- Płyty trzymam w sypialni - oznajmiła, prowadząc delikatną Jasmine w owe miejsce.

Anonimowy pisze...

[Bardzo chętnie:) Jakieś pomysły?]

Anonimowy pisze...

[Hmm... wszystkie pomysły są dobre. Kto zaczyna ja czy Ty?]

Unknown pisze...

[z przyjemnością. jakiś pomysł? Zauważyłam, że Twoja postać gra i śpiewa w knajpach, może związane coś z tym? Cokolwiek :) ]

Unknown pisze...

Muzyka to było coś co kochałem. Gdy tylko miałem okazję do grania bądź pokazania swojego talentu muzycznego, robiłem to. Nie obchodziło mnie czy robilem to w zamkniętych czterech ścianach, gdzie byłem sam bądź dla publiki, większej czy mniejszej. To nie miało znaczenia. Dlatego też ogarnęła mnie euforia, gdy dowiedziałeś się, że dziś wraz ze swoim zespołem możemy wystąpić w miejskiej knajpce.
Właśnie się przygotowywaliśmy, sprawdzanie sprzętu i takie tam, ostateczne, ciche próby, aby nie zakłócać śpiewu wokalistki przed nami. Nie mogłem jednak się skupić, gdyż jej śpiew dochodził aż do naszej sali, a jej wokal nie był przecięty. Wręcz przeciwnie. Był delikatny i subtelny, piękny. Zafascynowany owym głosem przeprosiłem chłopaków i udałem się do głównej sali, gdzie dziewczyna śpiewała.

Unknown pisze...

Co mogę powiedzieć, byłem pod wrażeniem. Dawno nie słyszałem tak przepięknego głosu, cudownej wokalistki, która w dodatku pokazywała emocje kłębiące w niej. Wziąłem głęboki oddech. Chyba jeden z nielicznych dostrzegłem łzy(?) w oczach dziewczyny. Była poruszona, zapewne. Widząc jednak jak szybko schodzi, postanowiłem jej pogratulować. Idiotyczne? Nie sądzę. Jej głos.. Jej głos wymagał pochwał i komplementów. Wręcz pokłonów przed jej talentem!
- Proszę. - wyszeptałem, podając dziewczynie chusteczkę, gdy tylko do niej dotarłem. Teraz, stojąc bliżej niej, wyglądała jeszcze lepiej. Jej anielsko blond włosy delikatine oplatały jej subtelną, jeszcze nastoletnią twarzyczkę. Zapewne była młoda, a na pewno młodsza ode mnie.

Unknown pisze...

- Zapewne chcesz już iść.. - zagaiłem, chcą ją jeszcze chwilkę przytrzymać. Nie chcąc się narzucać, posłałem jej przepraszający, delikatny uśmiech. - ..Ale chciałem Ci bardzo pogratulować występu. Był.. oszałamiający. - rzekłem, nie spuszczając wzroku z nieznajomej. Ah, jedyne co teraz chciałem to, aby zaśpiewała ponownie. Dzięki jej wokalu nagle zapominałem o swoich problemach i kłopotach. Mógłbym zresztą siedzieć tam przed barem jak siedziałem oraz słuchać wykonywanych przez nią utworów. - Sama pisałaś te utwory? Nigdy wcześniej ich nie słyszałem.