
- Socjologia czy
psychologia? - spytała, nawet na mnie nie patrząc. Wsadziła dłoń
do swojej torebki i usilnie próbowała w niej coś znaleźć.
- Psychologia –
odparłem, przyglądając się jej z ciekawością. Kiedy pochylała
głowę kilka niezdarnych pasemek wyślizgnęło się z naprędce
zrobionego koczka. Susanne nie zwróciła na nie najmniejszej
uwagi.
- To tak jak ja –
mruknęła, a potem zapanowało niezręczne milczenie. Usilnie
szukałem w głowie jakiegoś tematu, aż przeklinając swoją
głupotę, postanowiłem się najpierw przedstawić. - Jestem
Robert.
- Susanne. Kurwa.
Na pewno nie tego się
spodziewałem, gdy zauważyłem, jak drobna dziewczyna otwiera swoje
usta. Próbowałem ukryć zażenowanie pod maską lekkiego,
zakłopotanego uśmiechu. Nieświadomie zacząłem unikać jej
spojrzenia, a potem wyciągnąłem telefon i szybkim krokiem zacząłem
się od niej oddalać. W tej samej chwili policzki Susanne zaczęły
zmieniać barwę, delikatnie zróżowiały, a w następnej chwili już
płonęły szkarłatem.

Na świat przyszła dwadzieścia dwa lata temu w zwykłej inteligenckiej rodzinie. Nie posiadała żadnego rodzeństwa ani domowych zwierzątek, jej życie wypełniały tylko ogromne regały zapełnione po brzegi książkami. Już od najmłodszych lat Susanne była nimi zafascynowana i systematycznie sięgała po następne grube tomiszcza. Choć nie rozumiała większości użytych w nich słów i tak pochłaniała cały tekst z prędkością światła, była głodna i żądna wiedzy. Z dnia na dzień coraz bardziej zakochiwała się w pojedynczych zdaniach, zaczęła utożsamiać się z bohaterami, a potem ich naśladować.
W wieku dziewięciu lat potrafiła wymienić większość angielskich klasyków, których dzieła znała niemalże na pamięć. Rodzice patrzyli na to wszystko z przymrużeniem oka, nie zdając sobie sprawy, że Susanne coraz bardziej pogrąża się we własnym świecie fantazji, opartym na literackiej fikcji. W końcu jednak samo czytanie przestało jej wystarczać i Su spróbowała swoich sił w tworzeniu czegoś podobnego. Nie potrafiła jednak opisywać sytuacji, których nie przeżyła, więc z lubością sięgała po coraz to ryzykowniejsze substancje. Strach i obawy przed konsekwencjami ustąpiły miejsca adrenalinie i olbrzymiej ciekawości. Susanne chciała poznawać świat wszystkim zmysłami, doświadczać go i odczuwać całą sobą. Nie miała już żadnych oporów.
W wieku siedemnastu lat zaczęła się fascynować ludzkim umysłem, a jej półki poczęły wypełniać coraz to nowsze książki z zakresu filozofii i psychologii. W myślach pomału zaczynała z nimi wiązać swoją przyszłość - wyszukiwała różne uczelnie i interesujące ją kierunki. W tym samym czasie poznała Ethana Wilda, swoją - teoretycznie - wielką miłość. Upośledzona emocjonalnie Susanne nie potrafiła go obdarzyć żadnym potężnym uczuciem, nie zdawała sobie sprawy z tego, jaką mu tym samym wyrządza krzywdę. Ubrana w swój egoizm zupełnie na niego nie zważała. Ot, był potrzebny by zdobyć kolejne doświadczenie, a gdy już pomógł, trzeba się go było pozbyć. Bez słowa więc wyszła z pokoju i nigdy więcej nie wróciła. Wyjechała na studia do Londynu, na swoja wymarzoną psychologię. Po roku nieporozumień, licznych sprzeczek i okropnej stagnacji podjęła męską decyzję - trzeba coś z tym życiem zrobić. Wymyśliła więc sobie podróż po całej Anglii, zaczynając od zachodniego krańca wyspy. Takim oto cudem trafiła do bram Murine Town i zaczęła się w nim pomału zadomawiać.
Bez większego problemu uzyskała posadę bibliotekarki w jednej z miejskich bibliotek, a potem udało jej się wynająć przytulne poddasze w jednej z kamieniczek na obrzeżach miasta. Przez pierwszy miesiąc swojego pobytu unikała wszystkich mieszkańców jak ognia, teraz stara się to nadrobić. Wchodzi w drobne interakcje i sąsiedzki rozmowy.
MUZYKA
Nie zważa na swoje słownictwo, choć jego zasób jest imponujący. W teorii elokwentna, w praktyce zaś nieco wulgarna i wyszczekana. Przeważnie nie dba o uczucia, własne ani cudze. Jest racjonalistką, kieruje się jedynie tym, co jej mózg uważa za słuszne. Niekiedy ciężko się z nią dogadać, bo dalej ma skłonności do zamykania się w czterech ścianach swojego własnego świata. Z trudnością przychodzi jej obdarowanie zaufaniem jakiegokolwiek człowieka. Z rodziną nie utrzymuje obecnie żadnego kontaktu, nie posiada również żadnych znajomych. Przez swoje zamiłowanie do pisanego słowa skazana na wieczną samotność. Po dziś dzień w jej mieszkaniu i życiu książki mają honorowe miejsce; są wyżej w hierarchii niż ludzie i zwierzęta ze względu na swoją stałość i niezmienność.
Jest nieświadoma swojego wyglądu, lekko zakompleksiona i niepozorna. Nie zwraca uwagi na własny ubiór, bo uważa, że są od tego ważniejsze rzeczy. Nie ma zamiaru angażować się w żadne bliższe relacje, nie odczuwa takiej potrzeby, choć wie, że do normalnego funkcjonowania są one niezbędne. Często nieświadomie rani ludzi lecz nie odczuwa przeważnie z tego tytułu żadnych wyrzutów sumienia. Bywa oschła, zimna i ironiczna, ale zdarza się to bardzo sporadycznie. Na ogół Susanne wydaje się być dość sympatyczną osobą, jednak jak powszechnie wiadomo, pozory niekiedy bywają mylące...
[No, taki tam bełkot pijaczyny.]
8 komentarzy:
[Hej. Karta jest boska. Może masz ochotę na jakiś wątek i/lub powiązanie? ;) ]
[SPAM]
Uniwersytet Kopenhaski to największa i najstarsza uczelnia w Kopenhadze, stolicy Danii, i zarazem jedna z najlepszych w Europie. Tylko naprawdę zdolna młodzież ma tyle szczęścia, aby tam studiować. Chcesz do niej dołączyć? Stać się częścią wielkiej społeczności, poczuć prestiż, zabłysnąć?
Oto miejsce dla ciebie.
http://copenhagen-university.blogspot.com/
[Może spotkają się przed uczelnią, i tak jakoś wyjdzie, że zaczną rozmawiać. Moja głowa dzisiaj nie kipi od pomysłów. ;P Mogłabyś zacząć? ]
[Pozwolę sobie zacząć dopiero w dniu jutrzejszym :D Znaczy, dzisiejszym, ale gdzieś tak za 12 godzin. ;D]
[Takie banalne i zasadnicze pytanie: jest może chęć na wątek? A jeśli jest, to masz może jakiś pomysł na miejsce spotkania, sytuację, a najlepiej na jakieś powiązanie?]
Leo
[Jasne, mi pasuje! Jak bardzo będę musiała Cię prosić, żebyś zaczęła? ;)]
[Niedobrze. Jeśli jesteś gotowa poczekać do jutra, to zacznę, ale nie licz na rewelacje, bo chyba będę miała jakąś grypę czy coś. Także ten...]
Leo był zawsze maniakiem kawy pod każdą postacią - rozpoczynając od klasycznej filiżanki czarnego, smolistego napoju, przez najróżniejsze ciastka i desery, a kończąc na kawowych cukierkach czy nawet gumach do żucia o tymże smaku. Najchętniej jednak decydował się na tę klasyczną wersję, kawę bez mleka i cukru, na którą często wybierał się do pobliskiej kawiarni, z racji tego, że jego ekspres lubił się psuć i odmawiać posłuszeństwa w najmniej spodziewanych momentach. Tak było i tym razem - gdy tylko otworzył oczy, miał przeczucie, że w całym domu nie znajdzie nic, co mogłoby postawić go na nogi. Jakimś cudem zwlekł się z łóżka i dotarł do kuchni, gdzie okazało się, że rzeczywiście, ekspres nie pracuje. Nie pozostało mu nic innego, jak wybrać się na upragnioną kawę do jakiegoś lokalu.
Ubrany swobodnie, z włosami w nieładzie i policzkami pokrytymi dwudniowym zarostem wszedł do kawiarni, od razu rzucając się do lady, by zamówić napój. Z ulgą przywitał moment, gdy w końcu postanowiono go obsłużyć.
- Espresso poproszę. - wymruczał, uśmiechając się szeroko do całego świata. Zaraz dostanie swoją kawę!
[Mówiłam, że będzie marnie...]
Prześlij komentarz