OGŁOSZENIA

-

30 maja 2012

Born To Kill You - Rosemarie Roxanne Lena Raven



'Cause I want it now!
I want it now!
Give me your heart and your soul!
Last chance to lose control! '




Rosemarie Roxanne Lena Raven



Trzeci czerwca roku tysiąc dziewięćset dziewiędziesiątego czawartego, dwór Raven'ów
Krzyk. Okropny, strasznie działający na nerwy wrzask. Między krótkimi przerwami słychać głos: 
- Mają państwo śliczną córeczkę. - stwierdził lekarz odbierający poród. - Panie Edwardzie ? Pani Louise ? – zwrócił się do rodziców dziewczynki – Jak brzmi imię tej pięknej, młodej damy ?
Mężczyzna spojrzał na małżonkę i skinął głową z kamienną twarzą. Nie było dziwne dla nikogo, że ten pozbawiony uczuć facet nawet teraz, kiedy przychodziła na świat jego pierwsza córka, nie potrafił się uśmiechnąć choć na sekundę.
- Rosemarie Roxanne Lena odrzekła i bardzo zmęczona ułożyła głowę na poduszce. Była wyczerpana. Mimo, iź przez ostatnie miesiące obchodzono się z nią bardzo ostrożnie nie nabrała wystarczająco sił.
I oto mały potwór w postaci aniołka po raz pierwszy odetchnął zatrutym przez jej przodków powietrzem. 

Czternasty maja roku dwutysięcznego piątego, ogród otaczający ogród Raven'ów.
Młoda dama z rodu Ravenów, której ani na krok nie odstępował dziedzic rodu Temple,spaceruje wśród świeżo rozkwitających pąków drzew. Szczerze ma już dość towarzystwa nastolatka, lecz wie, że nie może odmówić mu wyjścia na zewnątrz, gdyż rody te od dawna żyją ze sobą w przyjaźni. Jej postępowanie mogłoby zakłócić tę dobrą relację, a tego jej rodzina by Rosemarie nie wybaczyła.
- Piękny mamy dziś dzień, prawda, Rosemarie ? - zagadnął William. W myślach wyzywała go od głupców, jednak uśmiechnęła się delikatnie i odpowiedziała:
- Całkowicie się z Tobą zgadzam, Williamie.
No tak, przecież nie mogła postąpić inaczej. Nie, jeśli chodziło i chłopca, za którego miała prawdopodobnie w przyszłości wyjść. Ubolewała nad decyzją rodziny. William nie był ani trochę interesującym człowiekiem. Oczywiście, znał się on na wielu dziedzinach, ale Rosemarie to ani trochę nie imponowało.
Już wtedy była zupełnie inna od swojej siostrzyczki i reszty rodziny. Nie szalała na punkcie swego pochodzenia.


Dwudziesty listopada roku dwutysięcznego jedenastego, pokój główny dworu Ravenów.
Rosemarie Raven… Idzie dumnie spoglądając na wszystkich z góry. Lodowate spojrzenie ‘Królowej Lodu’ ogarnia każdego marnego robaka dookoła. Są dla niej niczym innym jak właśnie robakiem. Ich uczucia ma za nic. Bezkarnie krzywdzi i nie czuje żalu. Taka jest… Taka była zawsze… Taka się urodziła.
- Czego tu szukasz ?! – syczy przez zaciśnięte zęby dziewczyna. Sto siedemdziesiąt jeden centymetrów wzrostu, białe, długie do pasa włosy, szczupła, idealna ręcz sylwetka, nienaganny ubiór… Wszystko tak dopracowane. Ale służąca, do której skierowane są jej słowa tego nie zauważy. Będzie widziała tylko te duże, czarne oczy, pełne nienawiści. Ich chłód przestrasza… Zło w czystej postaci.
Choć od każdej reguły są wyjątki. Od tego także. Niby nagle zaczęła lubić tę swoją władzę nad innymi. Jednak nadal nie jest w stanie znieść swojej rodziny. I właśnie dlatego idzie teraz do swego ojca, by się z nim rozmówić. Ma nadzieję, że jej plan się powiedzie. W przeciwnym razie będzie musiała zostać tutaj i zwariować do reszty u boku Pustej-Piętnastoletniej-Siostrzyczki, która widzi tylko czubek swojego idealnego noska. Wierzy jednak w swoje siły... Napewno jej się uda.


Siedemnasty października roku dwutysięcznego jedenastego, miesteczko Murine.
Rozejrzała się dookoła, zastanawiając się czy aby to był dobry pomysł przyjeżdzając tutaj. Nie miała jednak już wyjścia. Po zarwanych zaręczynach z Williamem jej rodzina była na tyle wściekła, że niemal siłą zmusiła ją do przeprowadzki w to miejsce. O to jej właśnie chodziło, jednak teraz wątpiła w słuszność tego całego planu. No cóż- jest zmuszona do zostania tutaj. 
- Może nie będzie tak źle, Prince - szepnęła do swojego białego króliczka. - Popatrz, dziubku, to nasz nowy domek - dodała wystawiając łepek zwierzęcia tuż przed wejście do zamku Evertoon. To tutaj teraz będzie toczyć się jej życie.
Nagle poczuła się taka wolna. To uczucie ogarnęło ją w całości i po chwili była juz na pierwszym piętrze swego nowego domu. 
- Będzie tu trzeba nieco gratów poprzestawiać, ale to da się zrobić. Zabierzemy się za to jutro, co ty na to, Prince ? - rzekła, głaskając go po delikatnym futerku.


~*~


W skrócie.


18 lat | ur. 03.06.1994 r. | ród : Raven
miejsce zamieszkania : zamek Evertoon [poprzednio dwór Ravenów]
rodzice : Edward i Louise | rodzeństwo : siostra - Casyde Sophia
nawyki: nerwowo macha nogą, gdy się niecierpliwi | alergia na płatki kukurydziane
znaki szczególne: na nadgarstku ma wytatuowane 'mora sola' [z łaciny 'tylko śmierć']
kolczyk w języku | nosi wisior z herbem swego rodu |
ubi słuchać kłamstw, gdy zna prawdę | nie znosi kotów 
ma białego króliczka Prince, gra na fortepianie (10 lat),
gitarze klasycznej i elektrycznej (9-10 lat) oraz skrzypcach (5 lat)
zazwyczaj : zimna, nieczuła, konsekwentna, żądna przygód, bezczelna, arogancka, tajemnicza, stanowcza, bezwzględna, ironiczna, towarzyska, niezależna, uważna, pewna siebie...
gdy trzeba : czarująca, ambitna, kreatywna, odpowiedzialna, dowcipna a nawet miła.



Zazwyczaj przebywa w okolicy zamku - rzadzej w mieście.
Lubi spacerować przy świetle Księżyca, samotnie lub z Prince'yem - ewentualnie z Arabellą - koleżanką, z którą miała dobre stosunki, gdy jeszcze mieszkała z rodzicami. Arabella i Rosemarie są do siebie podobne - to samo myślą na temat tej przesadnej manii swoich
rodziców na tle pochodzenia i manier. W mieście pojawia się najczęściej w sklepie muzycznym, gdzie to zaopatruje się płyty i gadżety swioich ukochanych bandów [ Asking Alexandria, Slash, KoRn, Slipknot ] lub na hali sportowej, albowiem w jej życiu zawsze sport odgrywał ważną rolę.

Rzadko rozmawia z ludźmi na ulicy - po prostu ich unika. Nie jest zbyt ufna.





~*~






Aktualnie:

Rosemarie wprowadziła się do zamku i sprawuje pieczę nad ukończeniem remontu.

W nowej posiadłości czuje się już jak u siebie. Podczas nocnego spaceru po lesie otaczającym jej dom doszła do wniosku, że musi coś u w sobie zmienić. Dlatego już następnego dnia rano wybrała się do fryzjerai zmieniła kolor włosów na ostrą czerwień. To duża zmiana wobec jej śnieżnobiałych włosów. Czuje się jedank teraz znacznie lepiej.

Czerwień wzmocniła jej charakter, który już dotychczas był bardzo trudny.



Tak wyglądała wcześniej:
Sekundy ż życia: [1] [2] [3] [4] [5] [6] [7] [8]
Zdjęcia: [1] 











[za ewentualne literówki szczerze przepraszam.
Starałam się je wszystkie poprawić, ale być może jakaś mi tam umknęła.
WITAM ! Serdecznie zapraszam do zaczynania wątków!
Ja również chętnie rozpocznę, jednak wolałabym, byście trochę mi na początku pomogli ;) ]

8 komentarzy:

Sailah pisze...

[Witam! Chciałabyś może rozpocząć wątek między Rosemarie a Aleksandrem?]

Sailah pisze...

[Mój pomysł jest taki, żeby Alex, kompletnie ignorując wszelkie zakazy wstępu rozstawione wokół zamku Evertoon, wdarł się na jego teren i nocą chodził po ogrodzie. Niczym zjawa, w czarnym, długim płaszczu, o bladym licu i zielonych, roziskrzonych oczach *usiłuje bawić się w poetkę - nie wychodzi* ;D]

Sailah pisze...

[Melody? Chyba pomyliły Ci się imiona postaci ;D]
Odkąd mieszkał w Anglii, Aleksander nabrał zwyczaju samotnych wędrówek po ciemnych zakątkach miasteczka. Nie, w żadnym razie nie był to objaw jego „wewnętrznego mroku, który za wszelką cenę próbuje się ujawnić”. Noc była tutaj strasznie leniwa, niemalże melancholijna - czego nie można było powiedzieć o tych nowojorskich – i dlatego idealnie nadawała się do przemyśleń. Może nie tych nad sensem życia, tak głębokich, że nie dawało się z nich uciec, ale tych nad własnymi przewinieniami. Poza tym, to właśnie nocą Alex odkrył coś, czego w Nowym Yorku nie widział nigdy – prawdziwy, dziki las, ze wszystkimi swoimi strachami, zasadami, całym jego naturalnym pięknem. I nie miało wcale znaczenia, że jest to czyjś prywatny las, znajdujący się na zamkniętej, strzeżonej posesji. To tylko dodawało stosunkowo częstym wyprawom panicza Force jakiegoś smaczku. Zakazane owoce zawsze smakują najlepiej.
Przeskoczył przez ogrodzenie i miękko opadł na ściółkę leśną. Umiał być cicho, ukryć się przed ewentualnymi spojrzeniami, wścibskimi uszami, gdy tylko tego chciał. Albo gdy wymagała tego sytuacja i, na przykład jak teraz, chciał oddać cześć komuś lub czemuś. Las był jego świątynią, więc nie mogło być inaczej.
Po kilku kwadransach coś jednak zmąciło jego spokój. Słyszał czyjeś kroki, widział odbijające się od kogoś światło księżyca. Zamarł na moment, ale ostatecznie uznał, że przecież nie jest „boidupą” tylko facetem i – specjalnie łamiąc pod stopą patyk – wyszedł zza drzewa, za którym się chował.
Jego oczom ukazała się skąpana w księżycowym blasku dziewczyna, właściwie już kobieta, na której twarzy malowało się czyste przerażenie. Zaskoczony obejrzał się za siebie, jakby upewniając, czy na pewno są sami(albo raczej czy nikt za nim nie stoi, jakaś zjawa, przykładowo) i… zachciało mu się śmiać.
- Przestraszyłem panią? – spytał, w ostatniej chwili dusząc w sobie narastający chichot. – Na pewno pani mi nie uwierzy, ale nie mniej, niż pani nastraszyła mnie.
Uśmiechnął się do niej samymi oczami, zastanawiając jednocześnie, co takie ładne dziewczę robi samo w nocy, w dodatku w lesie.

Anonimowy pisze...

[Ekhm... Zdjęcia numer 1, 2 i 4 ukazują wizerunek Taylor Momsen a czy ja się nie mylę czy to mojej a nie twojej postaci użyczyła ona wizerunku. Zmień to! Tutaj autorka Amarette Coliee]

Unknown pisze...

[Witam, skoro nasze postacie mieszkają w tym samym miejscu. Zapraszam do wątku i powiązania.]

Unknown pisze...

[Więc zarzuć pomysł, a będzie sprawiedliwie xD]

Unknown pisze...

[Spotkanie w ogrodzie mi pasuje, ale to za mało, żeby zacząć. Dlatego może coś zaproponuje: skoro nasze dwie panie mają ogniste temperamenty mogą za sobą osobiście nie przepadać. Taki układ. Z jednej strony dziewczyna z dobrego domu, zimna - jak sama napisałaś. Z drugiej Lila, chłopczyca, która nie da sobie kaszę dmuchać :D:D PS: Aha, przeczytałam w karcie o remoncie zamku. Nie przeszkadza mi to, ale jestem kreatorką tego miejsca, więc jak coś to na przyszłość proszę o informowanie mnie o takich pomysłach. Będę ci wdzięczna :)]

Alison Harsh pisze...

[Proszę o wątek. Proszęproszęproszęproszę...!]