OGŁOSZENIA

-

27 maja 2012

Klejn


Deborah Klejn
         דעבראַ קליין
10 wrzesień 1990
  10 סעפטעמבער 1990
Or Aqiva
  אור עקיבא

Niby nic, a jednak. Coś przyciąga twoje oczy do prawego kawiarenki. Czyjeś zielonkawe spojrzenie, schowane za blond kręconymi włosami. Ta dziewczyna, studentka Uniwersytetu Muryńskiego na wydziale iberystki wydaje się być zupełnie oderwana od świata. Miesza w cappuccino łyżeczką, rozglądając się po wnętrzu z lekkim uśmiechem malującym się na ustach.
Nie znasz jej. Na pewno. Nikt jej nie zna. Nawet ona siebie samej nie zna. Nie da się poznać człowieka. Nie jest wymiarowy, nie pasuje jak ulał do ram. Jest różny, INNY.
Mimo to, jest czarownicą. Czaruje. Wszystkich. I nie jest to żadna kokieteria z mojej strony,    Deborah jest wyjątkowa.
Mimo tego, że naprawdę ciężko ją przyuważyć, nie jest nieśmiała. Nie odczuwa potrzeby zapoznawania się z coraz to nowymi jednostkami, wystarczy jej gromadka dawnych znajomych, przyjaciół. Wobec nich jest niezmiernie życzliwa i wesoła. Można powierzyć jej zupełnie każdą tajemnicę. Nikt się nie dowie. Jest pewna siebie, ciężko tą pewnością zachwiać. Zdecydowana i spokojna, przez co ludzie uważają ją za świetną opokę w złych czasach. Niepokonana w walce o wolność. Słowik, uwięziony w klatce. Słowik o dwóch twarzach (choć dziobach brzmiałoby bardziej adekwatnie). Szamoczące zwierzę, uciekające przed autodestrukcją. Niepewne jutro, tajemnicze wczoraj, uśmiechnięte dzisiaj. Niesprecyzowany, przeciekający przez palce czas. Ona jest wszystkim. Jest wszystkim i niczym zarazem, dla samej siebie. Bez niej nie ma dla niej świata. Zatraca się w poczuciu własnej wartości, wysokiej wartości. Jest może i nawet pyszna, ceni się wyżej niż reszta. Uważa za wyjątkową.
Jak każdy, ma mroczną stronę swojej osoby. Ten słowik, który chce wyrwać się na zewnątrz, gwałcony poprzez złote kraty klatki, rośnie w siłę i czeka, aż mosiężnym dziobem będzie mógł się przebić. Jej druga twarz, krzycząca maska, stara się przedrzeć przez tą pełną spokoju i czasem jej się udaje. Wyczuwasz ten niepokój, drzemiący wewnątrz niej. Ten czynnik strachu, powstrzymujący się przed zupełnym zaufaniem jej. W zielonych tęczówkach kryje się rysa, zgrzytająca jak stary winyl, odtwarzany mimo to codziennie po kilka razy. Póki co walczy; jest silna. Pokonuje swoje słabości i stara się stawiać kroki do przodu, mimo związanych nóg.
Jest szczera. Jest wolna. Nie ma zobowiązań i nigdy ich nie zaakceptuje. Jest pełna miłości. Jeżeli ktoś kiedyś powiedział, że nie można kochać dwóch osób, jest w błędzie. Deborah potrafi. Kocha wszystkich niezależnie od wieku, płci, kultury, religii. Tyczy się to zarówno psychicznej, jak i fizycznej strony. Chodź się kochać. Nie pieprzyć, ani rżnąć. Kochać. To akt, to pewnego rodzaju sztuka. To miłość w wymiarze fizycznym. Potrafisz obdarzyć nią wiele ludzi, nie zdając sobie z tego nawet sprawy.
Co jeszcze można zaobserwować? Maniakalne dążenie do perfekcji. Deborah nie spocznie, póki coś nie będzie dokładnie takie, jakie ma być. O dziwo, tyczy się to tylko przedmiotów martwych nie ludzi. Jako, że sama jest jednostką o dużych słabościach, wie ile poświęcenia wymaga perfekcyjność.


***
Mało kto wie o moim fetyszu posiadania dwóch postaci, hiehie.  Klejn lubię i nie pierwszy raz prowadzę, przyjmijcie ją ciepło!

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

[Witam! Ciekawa karta:) Masz ochotę na wątek lub powiązanie z Jonathanem? Jeśli tak to podrzuć mi miejsce spotkania lub ewentualne relacje między naszymi postaciami, a postaram się coś naskrobać.]

Serotonine pisze...

[Generalnie Grace nie ma stałego miejsca zamieszkania, włóczy się po mieście, albo przyjaciółkami mogą być. Może po prostu jakieś zwykłe spotkanie?]

Serotonine pisze...

Grace należała do osób z ciężkim charakterem, dlatego przyjaźń z nią była nie lada wyzwaniem. Była wdzięczna Deborah właśnie za to, że obdarzyła ją podobnym uczuciem, dlatego cieszyła się na każde spotkanie z dziewczyną. W końcu miała kogoś, kto ją rozumiał, nie potrzebował zbędnych tłumaczeń.
Biegła właśnie, ile sił w nogach. Wiedziała, że już jest spóźniona, ale miała jeszcze załatwić kilka spraw. W oddali widziała sylwetkę przyjaciółki, machającej do niej wesoło. Grace odpowiedziała tym samym. Gdy dotarła na miejsce, przytuliła ją mocno, a na jej twarzy odruchowo pojawił się cień uśmiechu. Może świat nie był aż tak okrutny?
- Hej - przywitała się, wypuszczając z ust powietrze. Była zdyszana jak pies po dwugodzinnym spacerze. - Co nowego u Ciebie? - zaczęła od statystycznego pytania, po czym usiadła na ławce stojącej nieopodal.

Frances Patterson pisze...

[No dobrze, no. Mogą się nawet zaprzyjaźnić, nie mam nic przeciwko.[

Adam Vogel pisze...

[In fashion? xD Nigdy tak na to nie patrzyłam ;p Ja chyba po prostu nie umiem opisywać związków hetero, więc tak mi zazwyczaj wychodzi. xD A wątek jak najbardziej, choć gdybyś zaczęła to byłabym cholernie wdzięczne ;D]