OGŁOSZENIA

-

26 maja 2012

Goździk



Emil Carnation
Urodzony 26 lipca 1986 roku w Murine Town.
Ukończył studia na wydziale malarstwa w Londynie.



Nienawidzi, gdy ktoś zwraca się do niego po nazwisku. Goździk. Brr, kto to w ogóle wymyślił? Mimo wszystko pasuje to do niego i jego popapranej rodziny. Wszyscy mają jakieś zboczenia. Po rodzicach - matce nauczycielce plastyki i ojcu chemiku - odziedziczył talent oraz uzależnienie od papierosów i czekolady.
Mieszka sam, na przerobionym na mieszkanie poddaszu kamienicy w centrum. Jaki na artystę przystało panuje tam syf, kiła i mogiła. Chodząc tam należy uważać na tubki z farbą i popielniczki (za które służy mu wszystko). Matka zawsze załamuje nad tym ręce, gdy go odwiedza. Ale facet to facet, tym bardziej, gdy jest artystą, bałagan w jego mieszkaniu jest niereformowalny.
Przekleństwem Emila jest nieśmiałość. Gdy był dzieckiem wolał rysować lub oglądać chmury, przez co inne dzieci nie nawiązywały z nim głębszych kontaktów. Teraz boi się nawiązywać nowe znajomości, brak mu swobody w rozmowach z innymi. Bardzo często się spina, plącze mu się język.
Oprócz wizyt na wernisażach w Londynie i Murine, Emil często włóczy się po mieście bez ładu i składu. Znaki rozpoznawcze to papieros pomiędzy wargami, ołówek za uchem i szkicownik w dłoni. Często nie ma przy sobie nawet portfela.
Goździk szuka teraz kogoś kto okaże się jego muzą i przeprowadzi przez ten dziwny świat oraz przebije jego grubą skorupę. Jest otwarty na wszystkich, gdyż fascynują go zarazem kobiety jak i mężczyźni.

Duży chłopiec o nieskazitelnej duszy i oczach jak otwarta księga. Spróbuj go poznać.

[To ja, ta od Williamsa. Czy już wspominałam, że pałam szczerą nienawiścią do blogspota? W każdym razie funkcja zdjęć jest lepsza. Z chęcią kontynuuję stare wątki i zacznę nowe.]

57 komentarzy:

Julian Marshall pisze...

[Tralala, jestem, jestem ^ ^]

Unknown pisze...

[ To witam w takim razie kolejną autorkę, której nie zniechęciła przeprowadzka ;p W tej chwili blogspot chyba jest jednak lepszym rozwiązaniem, niż Onet. Przynajmniej jeśli chodzi o aspekty moderatorskie to ja jestem w siódmym niebie :) ]

Blair K. L. O'Hara pisze...

[Dobry, chce może autorka wątek? Bardziej chodzi mi o pomysł, ewentualnie o powiązania, bo zacząć mogę sama xD]

Julian Marshall pisze...

[Ej, nie wcale nie. Miałam taki zapierdol, że nie wiem jak się nazywam, przysięgam. egzaminy. wstępne, w muzycznej, w szkole, wstępne, z języka, grania na zębach i pośladkach. poprawianie ocen praktycznie ze wszystkiego, przygotowania do zwiastunów, wzmożone próby z zespołem.... Przez te dwa miesiące zrobiłam więcej niż przez całe swoje życie, normalnie D:
Zacznę, jak podrzucisz coś.]

Grace Monaco pisze...

[No to zaczynam od nowa :) Pomysł na wątek?]

Karzeł pisze...

[Skoro z chęcią zaczniesz nowe, to ja się piszę. / Ann Hershel. ]

Grace Monaco pisze...

[No, jakaś odmiana po półrocznym prowadzeniu jednej postaci musi wreszcie mieć miejsce :D Choć szczerze mówiąc, też się przyzwyczaiłam do Lucy. Teraz tak wchodzę, szukam jej karty i nie mogę znaleźć. Dopiero po jakimś czasie się zorientowałam xd
Hah xD Świat jest mały, jak widać :D
A co do pomysłu, to może Gracie skręci sobie kostkę, a Emil pomoże jej się jakoś dostać do szpitala. Co Ty na to?]

Unknown pisze...

[ Zajrzałem, ale tutaj postanowiłem wszystkie wątki zacząć od nowa, bo trochę mnie nie było i już się pogubiłem w większości ;)
Byłbym bardzo, bardzo wdzięczny, bo teraz to ja wszystko zaczynam i to mnie zaczyna wkurzać xd
Tony'ego możesz spotkać wszędzie. Rano w parku, gdy biega, po południu na siłowni w hotelu, wieczorem w klubie, lub barze. W ciągu dnia na uczelni, w kawiarni, księgarni. pozostawiam Ci pełną dowolność :) ]

Princess Zelda pisze...

Słysząc jego słowa jej oczy zrobiły się wielkie jak spodki i pojawiły się w niej wrogi iskierki, jednak nie zaatakowała, nie odburknęła, jedynie pokręciła głową nadal wbijając wzrok w swoje nieco już sfatygowane buty, przez co do jednego z nich wlało się trochę wody z kałuży. Ona samowystarczalna? Ona? Mimo tego, że już ponad cztery miesiące mieszka sama, tutaj w Murine, to i tak za wszystko płaci jej matka, nawet obiady jej wysyła, bo ta najprawdopodobniej umarłaby z głodu, gdyby tego nie robiła. Dla niej nawet porządki domowe są niemałym wyczynem i zagrażającym życie, a o jej pracy to lepiej nie mówić, jedyne co jej wychodzi to nauka i robienie zdjęć. -Nie powiedziałam, że jestem samowystarczalna, bo nie jestem. Po prostu nie chcę by ktoś płacił za to, że nie uważałam.- odezwała się i w końcu na ułamki sekund na niego spojrzała, by zaraz patrzeć na otoczenie za nim zastanawiając się gdzie tu jest najbliższa kawiarnia. -Ale na czekoladę mogę pójść.

Princess Zelda pisze...

Lotta

Julian Marshall pisze...

Ostatnio miał nastrój na Chopina.
Rąbał od trzech godzin wszystko począwszy od Etiudy Rewolucyjnej, poprzez nokturn e-moll i Preludium Deszczowe aż do scherzo h-moll. Jak fanatyk, nie poprzestając nawet na chwilę, żeby się napić, czy rozmasować obolałe dłonie. Dopiero, kiedy palce odmówił posłuszeństwa, sztywniejąc, Julian wstał od fortepianu.
Trzy godziny ćwiczeń to mało, bardzo mało. Chyba, że weźmie się pod uwagę bezsenną noc, spędzoną głównie przy instrumencie i jedynie dwie godziny snu, jedynej przerwy między graniem.
Pierwszy raz od trzech dni wyszedł z domu, sukces? Poniekąd.
Zapomniał jak brzmiał jego własny głos, zapomniał jak grzeje słońce, zapomniał jak pachniała ulica, park, zapomniał jakie uczucie to było, kiedy w plecy wiał wiatr. Teraz zachwycał się tym od nowa, wędrując po najbliższej okolicy.
Murine było małe. Niby spokojne, ale miał swój przestępczy światek. Zdarzały się kradzieże, rozboje, wszystko. A Julian ściągał na siebie kłopoty, niestety. Tak jak teraz, kiedy wędrował przez park, niemalże pusty. Tylko w oddali znajdował się jakiś mężczyzna. I grupka ludzi przed nim. Chciał ich kulturalnie wyminąć, jednak pech chciał, że jeden, stojący do Marshalla tyłem, cofnął się i Julian wpadł na niego, co tamten odebrał jako zaczepkę. Wepchnięto go w ich krąg i popychano, na co tamten nie reagował, w ogóle. Kiedy jeden z nich wreszcie mu przywalił, automatycznie zbił ręce w pięści i oddał mu. Dobrze się bił, nauczył się na ulicach Jakucka, trzeba, w końcu. Przeciwko takiej liczbie przeciwników nie miał jednak szans, więc wyrwał się z kółka i pognał przed siebie, z rozkwaszonym nosem. Jakoś automatycznie pobiegł w stronę mężczyzny. A potem uświadomił sobie, że mógłby nań sprowadzić kłopot, więc złapał go mocno z nadgarstek i pociągnął za sobą, zmuszając do biegu. Miał nadzieję, że zrozumie o co chodzi.

[hehe, proszę.]

Julian Marshall pisze...

Zacisnąwszy mocno palce, żeby tamten mu się nie wyrwał, skręcił w najbliższą wąską uliczkę. Puścili się biegiem, a Julian już za chwilę usłyszał inne kroki, ich prześladowców. Zboczył się w następną uliczkę, potem kolejną i kolejną...Mogło się wydawać, że stracił zupełnie orientację w terenie. Miasto znał jednak bardzo dobrze, więc dokładnie wiedział, gdzie się udają. Na targowisko, gdzie dzisiaj roiło się od ludzi. Dobiwszy tam wmieszał się w tłum, nadal ciągnąc nieznajomego osobnika za sobą.
Przy stoisku z jabłkami zatrzymał się i stanął na palcach. Jako człowiek wysoki mógł w ten sposób bez przeszkód obserwować cały plac. Kiedy nie zauważył ich, puścił rękę tamtego i sięgnął automatycznie do kieszeni po chusteczkę, chcąc wstępnie doprowadzić do porządku nos. To tylko lekkie uszkodzenie, więc wszystko trzymało się na swoim miejscu, nie doszło do żadnego poważnego ubytku.

[Czy ja wiem, czy się znam? :D
Mój były to niesamowity zapaleniec muzyki klasycznej i on to we mnie zaszczepił.]

Serotonine pisze...

[W gruncie rzeczy mogłoby być ciekawie... no ale oczywiście tylko wtedy, gdy nie miało by to wpływu na resztę wątków.
W zasadzie Twój pomysł jest lepszy :D:D]

Princess Zelda pisze...

Może to i lepiej, że straciła te książki? W końcu przez jakiś czas nie będzie mogła czytać instruktaży na temat robienia perfekcyjnych zdjęć czy nowinek na temat fotografii. Musiała od nowa na nie zarobić, dzięki czemu będzie mogła zająć się na przykład swoimi znajomymi, których za dużo nie miała, czy rozwijaniem innych umiejętności, jak rysowanie. Może wyjdzie jej to na dobre.
Spojrzała uważnie na parasol, potem na samego właściciela ów rzeczy i nieśpiesznie ruszyła przed siebie znajdując się praktycznie pod samą krawędzią parasola, ot dla zachowania odpowiedniego dystansu.

Karzeł pisze...

[Hershel chce zostać jego muzą :D ]

Serotonine pisze...

[Hm... może w jakiejś sali czy coś. W teatrze jest faktycznie ciemno, no to może w szkole, do której kiedyś chodziła?]

Frances Patterson pisze...

[Możesz, bardzo proszę.]

Unknown pisze...

[ Miasto nie jest moje, tylko nasze, a więc odpowiedzialność zbiorowa istnieje, również w kwestii wątków ;) ]

Sen nigdy nie był jego sprzymierzeńcem. Uważał go za stratę czasu, marnowanie setek cennych minut, które przecież mógł wykorzystać na tyle ciekawych sposobów! Brał na siebie zbyt wiele obowiązków, a w jego życiu nie było miejsca na nudę, czy chwilowe nawet nicnierobienie. "Wyśpię się przecież po śmierci", zawsze sobie powtarzał i stosował się do tego każdego dnia. Nieważne, czy zarwał noc i położył się dopiero o trzeciej nad ranem, czy ogarnął się i był w łóżku już o jedenastej - zawsze wstawał kwadrans przed piątą, by kilkanaście minut później już biegać w parku, co było stałym elementem jego harmonogramu. Na poranny ruch poświęcał około 2h dziennie i był już od tego uzależniony.
Właśnie zrobił sobie krótką przerwę na rozciąganie, gdyż ostatnio zaniedbał trochę swoje treningi. Dopiero co wrócił z Hiszpanii, gdzie już całkiem się obijał i nie chciał się nabawić jakiejś kontuzji. Skończył wiązać buta i wyprostował się, dopiero teraz dostrzegając mężczyznę, który, jak mu się wydawało, przyglądał mu się już od jakiegoś czasu. Uniósł ze zdziwieniem brwi i poczuł, jak krople potu spływają mu do oczu. Ściągnął więc koszulkę i wytarł nią twarz, po czym zarzucił ją na ramię, rozważając pozbycie się jej na stałe.
- Tak wcześnie, a już tak grzeje - mruknął pod nosem i upił kilka łyków wody z butelki, którą miał przymocowaną do paska na biodrze.

Lotta pisze...

Kto powiedział, że czuła się dobrze w ciszy? Co prawda czuła się wręcz fantastycznie, gdy wokół niej panowała cisza, dzięki której mogła się skupić, poukładać własne myśli lub po prostu w nie przebywać i cieszyć się nią. Jednak cisza, którą musiała dzielić z kimś innym już nie była tak fantastyczna jak jej pierwszy rodzaj, zawsze czuła się wtedy dziwnie, bo nie wiedziała nigdy co ma powiedzieć czy zrobić, by nie wyjść na kompletną kretynkę lub żeby nie obrazić swojego towarzysza. Uśmiechnęła się do niego wdzięcznie, gdy przestała czuć krople spadające na jej włosy i spływające po jej twarzy.
-Lotta.- powiedziała cicho rozprostowując i ściskając w pięści swoje zmarznięte dłonie. -W kawiarni chyba nie dysponują suchymi ręcznikami, prawda?- zapytała przeczesując swoje mokre włosy. Wiedziała, że jeśli nie wysuszy ich natychmiast, to przepłaci to zapewne wysoką gorączką.

Karzeł pisze...

[Niech będzie, że coś tam zacznę...]

Dziesiątki kwiatów naszytych w materiale sukienki, okręcało się wraz z dziewczyną, która wirując wokół własnej osi wyrzuciła ręce do góry i roześmiała się prosto do nieba.
Kilkanaście kwiatów zaplecionych w wianek, ułożony na jej głowie, podskakiwał lekko, choć przypięła go spinkami. Wspięła się na palce, przybierając na prędkości obrotów.
Jeden kwiatek trzymany w jej dłoni wyleciał, upadając na trawę nieopodal niej. Ann Hershel, w w niesamowicie radosnym nastrojum kręciła się wokół własnej osi niczym Królowa Kwiatów.
W gruncie rzeczy nie miała żadnego poważniejszego powodu, by zachowywać się tak, jak zachowuje, ale odpowiadał jej ten nagły napad wesołości. Położyła sięna trawie i roześmiała się głośno.

Serotonine pisze...

Grace ćwiczyła i bynajmniej nie dlatego, że takowe próby były potrzebne. Po prostu chciała się jakoś wyżyć, a taniec był na to idealnym sposobem. Jej ruchy były bardziej nerwowe niż zwykle. Stąpała po parkiecie na swoich pointach, wykonywała trudne figury, które tego dnia sprawiały jej wyjątkowo wielkie trudności. Była niewątpliwie zmęczona. Na szczęście reszta osób ze szkoły baletowej zdążyła już opuścić budynek szkoły, dlatego mogła zostać sama, ze swoją muzyką, swoim tańcem, swoimi myślami.
Próbowała właśnie skoczyć kolejny ballotté, gdy zauważyła, że ktoś jej się przyglądał. Odwróciła wzrok, przestając skupiać się na wykonywanym przez nią ruchu. W tym samym momencie upadła na ziemię z hukiem.
- Kim jesteś? - Zapytała chłopaka, przyglądając mu się uważnie. Nienawidziła, gdy ktoś na nią patrzył.

Serotonine pisze...

Jacie, krótkie mi znowu wyszło.

Serotonine pisze...

[Nie, ale kiedyś chciałam napisać opowiadanie o takiej tancerce, więc musiałam się trochę podszkolić :D Choć i tak nie wyszło. Potem próbowałam przerzucić się jeszcze na wiolonczelistkę, bo na muzyce znam się trochę bardziej, ale z czasem całkowicie zmieniłam tematykę :)]
Widziała, że się zawstydził. Bez względu na jej podły humor, nie lubiła krzywdzić ludzi, zwłaszcza tych, którym nie miała nic do zarzucenia. Podniosła się z podłogi. Nieco bolała ją noga, lecz nie do tego stopnia, by uniemożliwiło jej to chodzenie. Przemaszerowała wolnym krokiem w kierunku chłopaka. Schylił głowę, unikając kontaktu wzrokowego.
- Nie kłam, widziałam, że malujesz - dodała stanowczo. Być może nie zabrzmiało to zbyt miło, lecz Grace już taka była. Nie umiała dobierać słów odpowiednio do sytuacji. Zresztą, prawie zawsze zachowywała się jak ktoś niespełna rozumu. - To znaczy... przepraszam, że tak wybuchnęłam - oznajmiła przyciszonym głosem. W jednej chwili zrobiło jej się po prostu przykro. Czy gdziekolwiek było dla niej miejsce na tym świecie?

Lotta pisze...

[Nie ma sprawy.]

-Przecież nic się nie stało, książki zawsze można odkupić, poza tym chyba za dużo czytam.- wyjaśniła wzdychając ciężko i wsuwając dłonie do kieszeni swoich spodni. Co do tego miała świętą racje, gdy nie robiła zdjęć, albo nie odrabiała pracy domowych to siedziała i czytała zagłębiając się coraz bardziej w przygody bohaterów czy tak jak z książkami, które dziś kupiła, w tajniki fotografii.
-Ty nie powiedziałeś mi jak masz na imię.- odezwała się cicho spoglądając na swoją przemoczoną grzywkę. Ona swojego imienia nie lubiła, bo każdy uważał, że jest to skrót od Charlotte, a ona tego imienia wręcz nie znosiła, poza tym w tym kraju jej imię było jakieś dziwne, nietutejsze, zupełnie inne od wszystkich, a ona tak bardzo nie lubiła się wyróżniać.

Julian Marshall pisze...

[Na pierwszy stopnień nie trzeba nic umieć. A poza tym,ja już jestem w muzyku. Miałam na myśli egzaminy techniczne, czyli z gry na instrumencie :D]
Nie zwrócił najmniejszej uwagi na to, co tamten wyczyniał, zbyt zajęty biadoleniem i użalaniem się w duchu nad swoim ciężkim losem. Doprowadziwszy nos do porządku, co okazało się wyjątkowo nie trudne, o dziwo, Julian rozejrzał się wokoło. Smagnął wzrokiem twarz tamtego, zauważył jak coś gorączkowo kreślił. Sądził że to zwykłe notatki, może był pisarzem, czy coś. Albo prowadził dziennik na bieżąco i taki fakt, jak ucieczka z nieznajomym musiał się w nim znaleźć.
Zmierzył wściekłym wzrokiem sprzedawczyka, który przyglądał im się podejrzliwie.
- Co się kurwa gapisz!?- syknął złowrogo, marszcząc brwi. Facet wzruszył ramionami i wrócił do przekładania towaru. Julian odwrócił się na pięcie i jął przedzierać przez ludzi. Szczerze obojętnym mu było, czy tamten za nim podąża.
Był nieprzyzwyczajony do posiadania towarzystwa. Wszelakiego. Dlatego, że ludzi głównie się jednak brzydził. Siebie również.

Serotonine pisze...

- Nie, jednak to, że się na mnie gapiłeś, przy okazji rysując coś na kartce wskazuje na to niemal w stu procentach - dodała z uśmiechem. Cieszyła się, że chłopak poczuł się pewniej. Przecież ona też czuła się zagubiona w wielu sytuacjach, zwłaszcza, gdy ktoś wypytywał ją o rodzinę. Znała to uczucie jak nikt inny.
Westchnęła ciężko, nadal trochę zła, że przerwał jej to, co właśnie przeżywała. Ukochany trans, w którym mogła się zamknąć i z niego nie wychodzić.
Odgarnęła włosy za ucho, gdyż te przysłaniały jej horyzont i zmniejszały jej pole widzenia.
- Czasem mi odbija - dodała, bez zbędnego wysiłku. Nie znała tamtego chłopaka, dlatego z rozmową z nim nie miała najmniejszego problemu. W końcu nie była ona zobowiązująca.
Grace zmierzyła go jeszcze raz wzrokiem, po czym oddaliła się, by wrócić do tańca. Z powrotem pochłonął ją rytm i przestała zwracać uwagi na to, co nieznajomy mężczyzna szkicuje na swojej kartce.

Serotonine pisze...

[Przez pięć lat chodziłam do muzycznej, w tym roku kończę, bo nie wyrabiam i jakoś nie mogę się zaaklimatyzować. To nie jest to, co chcę robić w życiu, więc dziwnie czuję się wśród ludzi, dla których muzyka jest całym życiem.

Lotta pisze...

Widząc jego reakcję wywołaną tym, że się nie przedstawił skwitowała uroczym śmiechem, który już kilka sekund po tym, jak wydobył się z jej ust został zduszony, by go nie usłyszał, nie chciała być niegrzeczna i się z niego śmiać, poza tym nie przepadała za swoim śmiechem.
-Emil.- powtórzyła kiwając przy tym delikatnie głową pokazując tym samym, że przyjęła to do wiadomości i kompletnie nie przejmuje się tym całym Goździkiem, chociaż jakby tak na niego spojrzeć, to nawet to do niego pasowało. Uśmiechnęła się do niego ciepło, ot by dodać mu otuchy i skierowała się do jednego z wolnych stolików przy oknie.

Unknown pisze...

Uniósł ze zdziwieniem brwi i natychmiast przeniósł wzrok na mężczyznę, gdy usłyszał jego pierwsze słowa. Czego jak czego, ale tego typu wypowiedzi się w ogóle nie spodziewał. A że lubił ludzi, którzy go zaskakują, uśmiechnął się lekko i jeszcze uważniej mu się przyjrzał. Przełknął ostatni łyk wody i wrzucił butelkę do kosza.
- Poranna rosa o tej porze roku jest zjawiskiem typowym i w moim przypadku bardzo pomocnym, gdyż tym samym i powietrze jest wilgotne i przyjemnie orzeźwiające - odparł i zaśmiał się cicho, bo rozmowami o pogodzie zawsze gardził, a teraz sam mówił coś, co nigdy wcześniej nie padłoby z jego ust.
- Wysiłek fizyczny? Do dopiero początek rozgrzewki - roześmiał się tym razem już głośno, jak to miał w zwyczaju i jeszcze raz przetarł czoło koszulką. - I nie mów do mnie pan, bo to brzmi jak zwiastun starości, a do tego mi jeszcze chyba daleko - pokręcił głową, lekko krzywiąc się na wspomnienie o podeszłym wieku. Zawsze powtarzał, że umrze młodo.

[ Ciężko mnie zagiąć :P ]

Elaine | Marcus pisze...

[ Pozwolę sobie zacząć. ]

Dziewczyna zerwała się z zajęć. Miała dość już tej uczelni i wysłuchiwania, że jej sztuka jest niczym, że nie można cały czas siedzieć w jednym stylu. Ale ona miała to gdzieś, nie miała zamiaru rysować hasającym jednorożców z tęczą w tle, ponieważ to nie byłaby ona. A w sztuce przede wszystkim pokazywała siebie.
Usiadła na ławce w prawku opierając o nią teczkę, która była niemalże większa od niej. Z torby wyciągnęła szkicownik i zaczęła przeglądać swoje prace. Wyjęła z paczki papierosa i zaczęła poszukiwać ognia.

Diego Morales pisze...

Dla Diego ulubione papierosy zdawały się być wszystkim, czego mogłoby mu brakować do szczęścia... z tym, że jeszcze nigdy mu ich nie zabrakło. Kiedy ktoś podchodził do niego i prosił o to, by poczęstować go papierosem, raczej nie odmawiał. Wychodził z założenia, że jeśli odmówi komuś, będącemu w potrzebie, kiedyś to obróci się przeciw niemu i to on zostanie na lodzie, bez niczyjej pomocy. Dlatego mimowolny uśmiech wstąpił na jego usta, kiedy szczupły mężczyzna, o nieprzeciętnej urodzie pojawił się przy nim, prosząc o poratowanie papierosem. Bez słowa wydobył paczkę z kieszeni luźnych spodni i podał ją nieznajomemu, wraz z zapalniczką.

Serotonine pisze...

[A to przepraszam w takim razie, mój błąd :)]
Gracie kontynuowała taniec. Lubiła, gdy tak łagodnie unosiła się nad ziemią, mogła latać. Przestawała myśleć. Teraz jej ręce i nogi odpowiadały za emocje i całą resztę. Stawały się centrum. Uwielbiała to uczucie, dlatego każdy koniec melodii był dla niej porażką i powrotem do normalnego świata. Momentalnie błogi uśmiech schodził z jej twarzy. Wtedy mogła już jedynie udawać, że czuje się tak swobodnie. Westchnęła ciężko, gdy odtwarzacz muzyki ucichł. Była zdyszana jak pies, gdyż taniec pochłaniał dużą ilość energii. Musiała chwilę odpocząć, dlatego podeszła do ściany, by nie przeszkadzać chłopakowi w rysowaniu. Wzięła serię głębokich wdechów pomagających jej w uspokojeniu się. Oparła ręce na drewnianej boazerii.

Lotta pisze...

Jej uwagę przykuł zeszyt chłopaka, który jeszcze niedawno pływał w kałuży, co prawda nie powinna go dotykać, bo po pierwsze to jej na to nie pozwolił, a po drugie był cały mokry i jeszcze mogła go bardziej zniszczyć, ale nie potrafiła oprzeć się pokusie, by nie zajrzeć tam chociaż na chwilę. Niepewnie, drżącą ręką pochwyciła szkicownik i ostrożnie przekręcała kartki, a na jej twarzy pojawił się nikły uśmiech, że nie wszystkie rysunki zostały stracone, bo co po niektóre przeżyły. -Bardzo ładnie rysujesz.- przyznała cicho unosząc wzrok znad zeszytu, by móc zobaczyć jego reakcję. Jej również zdarzało się coś narysować, ale jemu to do pięt nie dorastała.

Elaine | Marcus pisze...

W końcu odpaliła papierosa i wrzuciła zapalniczkę do torby. Przeglądała swój szkicownik. Czy rzeczywiście jej wszystkie rysunki wyglądały tak samo? Cóż żadne nie posiadały zbytnio kolorów, czasem był do góra fiolet, niebieski czy czerwień. Zazwyczaj przeważał czarny.
Zaciągała się papierosem i nerwowo przewracała kartki. Zaczęła niektóre wyrywać i po prostu gnieść. Znów miała ten jeden ze swoich gorszych humorków. Zamknęła szkicownik i rzuciła go na ławkę paląc dalej. Podkuliła nogi i oparła brodę na kolanach przyglądając się światu. Jej wzrok na chwilę spoczął na mężczyźnie, jednak po chwili przesniósł się na gołębia, który szedł do dróżce.

sleepwalker pisze...

[Człowiekowi od razu mordka się cieszy, gdy widzi tutaj kolejnego artystę. Ochotę na wątek mam ogromną, postaram się również zacząć. Ustalamy jednak jakieś ściślejsze powiązania czy pozostajemy przy "neutralności" lub kompletnej nieznajomości?]

Unknown pisze...

Lubił się męczyć. Tak po prostu. Lubił czuć stróżki potu spływające po jego skroniach i plecach, palący ból w płucach i rozrywający ból w mięśniach. Lubił też ich drżenie po intensywnym wysiłku, a przede wszystkim lubił to, że każdy trening go umacniał. Nie było w życiu niczego lepszego od pokonywania własnych barier.
- Tony - uśmiechnął się i wyciągnął w jego stronę rękę, uprzednio wycierając wilgotną dłoń o przewieszoną przez ramię koszulkę.
Mimowolnie od razu przeniósł wzrok na trzymaną przez chłopaka rzecz. Zastanawiał się przez chwilę, co to może być.
- Co tam masz? - spytał i usiadł obok niego. Wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów i jednego odpalił. Nie wiedział jakim cudem ten nałóg nie wpływał na jego kondycję, ale zamiast to rozważać, wolał się tym po prostu cieszyć.

[ Ależ oczywiście, że jest możliwe i przyznaję, że jeśli komuś się to uda to od razu obdarzam go sympatią :) ]

Elaine | Marcus pisze...

Dziewczyna była zdenerwowana. Brak weny jaki ją ostatnio dopadł był dla niej straszny. W myślach wyklinała się jak tylko umiała. Dobra, każdy ma swoje wzloty i upadki, ale dlaczego w jej wykonaniu upadki trwają o wiele dłużej niż wzloty?
Nie zdążyła odpowiedź sobie na to pytanie, bo usłyszała głos mężczyzny a w jego ręku ujrzała jedną ze swoich kartek. - Cóż właściwie jej nie zgubiłam, ale po prostu wyrzuciłam. - powiedziała podnosząc na Niego wzrok.

Karzeł pisze...

[A puk, puk, puk? Moja Ann tam na górze czeka!]

Julian Marshall pisze...

[Hihi, zbierałam siły :D]
- Po to, żebyś mógł podziwiać dorodne wiosenne plony. Popatrz jakie ładne truskawki. - wskazał ręką na jeden ze straganów, mówiąc jednocześnie szybko. Nie trzeba było być geniuszem, żeby zauważyć ironię z jaką się wypowiadał.
Ruszył dalej, będąc niemal pewnym, że tamten idzie za nim. W sumie, niech idzie, co mu szkodzi. Może zdoła przekonać do siebie Marshalla, toć to awykonalne nie jest, wbrew pozorom. Może trudne, tak. Ale wszystko da się osiągnąć, jeżeli się tego mocno chce. Tak brzmiała dewiza Juliana. Jedna z wielu dewiz, w zasadzie. Bo całe jego życie to mądrości, wyjęte prosto z książek, bez żadnego odbicia w rzeczywistości, niestety.

Elaine | Marcus pisze...

- Może i jest moje, ale nie widzę sensu w dalszym posiadaniu tego. - powiedziała tylko. Spojrzała tylko na kartkę i skrzywiła się. Wzięła od Niego rysunek i spojrzała na Niego. Był on narysowany zwykłym czarnym cienkopisem. Widniała na nim jedna postać, która znajdowała się na pierwszym planie. Miała spuszczoną głowę i wiatr rozwiewał jej włosy. Zaś na drugim planie mogliśmy dostrzec kilka postaci, a bardziej ich zarys bo wyglądały jakby uciekały, bądź po prostu biegły. Na górze widniał napis 'it's not ok'

Lotta pisze...

Widząc zakłopotanie na jego twarzy poczuła się dziwnie, nie chciała robić czegoś, co wpędziłoby go w jakąś niezręczną sytuację, a wyglądało na to, że właśnie to zrobiła. W ułamkach sekund zauważyła, gdzie kierowany jest jego wzrok i równie szybko odłożyła jego szkicownik na poprzednie miejsce. -Przepraszam, chyba nie powinnam go ruszać.- westchnęła ciężko spuszczając głowę, by ukryć rumieńce zawstydzenia, chociaż przez to, że woda zmieniła jej kręcone włosy w proste, sklejone strąki, nie za bardzo miała czym się zakrywać. -To tak jakby mi ktoś grzebał w aparacie.- dodała cicho bawiąc się obrusem na stole.

Julian Marshall pisze...

- Bo gdybym tego nie zrobił, to ta banda idiotów przerobiłaby cię na warzywo.- westchnął, szczerze poirytowany.
Każdy objaw altruizmu zwalczał w sobie najskuteczniej jak potrafił. Bo to było sprzeczne z jego wewnętrznymi przekonaniami, tak uważał. A przy tym sam siebie okłamywał, bo przecież wewnętrzne przekonania były podświadome. A to co robił, też było podświadomie. Był więc altruistą? Bez przesady, to tylko pojedyncze wypadki. Coś jednak na kształt sumienia posiadał, o dziwo.

[Niee. To ja jestem zmęczona raczej :D]

Serotonine pisze...

Skinęła głową na jego słowa. Po krótkim odpoczynku czuła się zdecydowanie lepiej, dlatego mogła tańczyć dalej, lecz widząc wstającego chłopaka postanowiła się z nim po prostu pożegnać.
- Skończyłeś już? - Zapytała, odprowadzając go do drzwi wyjściowych z sali.
Zatrzymała go na chwilę, gdyż sama przystanęła w pewnym momencie. Chciała przyjrzeć się mu trochę bliżej. Uśmiechnęła się porozumiewawczo, badając wzrokiem jego rysy twarzy.

Unknown pisze...

Dla niego dotyk nie był niczym niezwykłym. Raczej niemal natychmiast, zupełnie nieświadomie, przełamywał wszelkie bariery dotyczące fizyczności. Taka była jego kultura - klepał po plecach obcych ludzi i obejmował ledwo poznane osoby. Uważał, że bez takiego kontaktu nie można nawiązać prawdziwej rozmowy. Nigdy nie zależało mu jedynie na grzecznościowych formułkach i sztucznym przymilaniu się, bo "tak trzeba". Zdziwiło go jednak, że chłopak tak długo trzymał jego dłoń. Raczej przywykł do krótkich, mocnych uścisków, no chyba, że witał się z kimś po latach. Zignorował to jednak.
Pochylił się trochę nad chłopakiem, żeby zajrzeć mu przez ramię i uśmiechnął się lekko.
- Zawsze chciałem umieć namalować choćby prostą kreskę - roześmiał się i wyciągnął w jego stronę paczkę papierosów, zgodnie z jego prośbą. - Długo już się tym zajmujesz? - spytał, teraz uważniej przyglądając się szkicowi. Musiał przyznać, że spodobał mu się.

[ Mam dystans do Ciebie, co w sumie jest nietypowe dla małomiasteczkowych ludzi, do jakich należę ^^ inteligencja, swoboda, pozytywne podejście i jakaś pasja - tym sobie można zdobyć moją sympatię ;) ]

Lotta pisze...

Pokręciła przecząco głową i wlepiła wzrok w kelnerkę i przez dłuższą chwilę milczała, wyglądało to tak jakby się zastanawiała co zamówić, ale ona po prostu nie mogła wydobyć z siebie chociażby jednego słowa. -Czekoladę z bitą śmietaną.- powiedziała w końcu cicho i natychmiast wbiła wzrok w szybę po przeciwnej stronie kelnerki, a rumieńce na jej policzkach zrobiły się intensywniejsze, jak ona nienawidziła kontaktu wzrokowego.
Przygryzła delikatnie dolną wargę spoglądając jak na ulicy jest coraz mniej ludzi, bo nasilający się deszcz nie pozwala nawet na spokojny spacer z parasolem.

Unknown pisze...

Mimowolnie uśmiechnął się i pokiwał głową. On chyba żadnym takim talentem nie mógł się pochwalić. Nie śpiewał od dzieciństwa, gitarę znalazł gdy miał kilkanaście lat. Pisać też zaczął dopiero pod koniec podstawówki. Chociaż... nie, była jedna taka rzecz.
- Gdy nauczyłem się chodzić to od razu skierowałem się do piłki do nogi i strzeliłem swojego pierwszego gola - roześmiał się, a jego oczy rozbłysły. Sport zawsze mu towarzyszył, a futbol był jedną z jego pasji, do której zawsze powracał.
- Masz jeszcze jakieś? - skinął głową na szkicownik. Nie wiedzieć czemu, cholernie go to zainteresowało, a to nie było dla niego typowe.

[ Typowe polskie miasteczko składa się z ludzi, którzy wtykają nos w nieswoje sprawy, gdzie Twoje życie komentowane jest na forum publicznym, chcesz tego, czy nie, a osoby kompletnie Ci obce znają Cię chyba nawet lepiej, niż Ty sam, w ich mniemaniu ^^ taka perspektywa, od której ja się trzymam z daleka. Tak to już jest, prędzej czy później, każdy się łamie, nawet jeśli mówi, że ma w dupie co o nim gadają. Małe mieściny żyją ze skandali, a jeśli takowe nie mają miejsca, to zawsze można jakieś upozorować, czyż nie? Taaa... teraz na szczęście ograniczam się do przejścia z domu na przystanek i z dworca do domu, także nawet na to patrzeć nie muszę.
kurde, w poprzednim komentarzu miało być, że mam dystans do siebie, nie Ciebie, wybacz xd ale jak już zeszło na temat zdystansowania do ludzi - jestem towarzyski, ludziom wydaje się, że mnie świetnie znają, a tak naprawdę nie wiedzą o mnie nic, co daje mi niesamowite zabezpieczenie, które pielęgnuję. ]

Unknown pisze...

[Oj, miło widzieć kogoś znajomego wreszcie ;) W każdym razie, jeśli chodzi o psa... tak, tak uwielbia uciekać :) ]

Princess Zelda pisze...

-Nie, nie, wszystko w porządku.- odparła skubiąc delikatnie krótki rękawek swojej bluzeczki, a jej myśli powędrowały do jej ciepłego i suchego mieszkania, w którym będzie mogła zdjąć te mokre ciuchy i wskoczyć w swój ukochany sweter, po czym zakopać się pod kołdrą. Jak ona tam wróci, skoro nie miała parasola, a deszcze się nasilał? Nie uśmiechało jej się to, że będzie musiała biec przez całą drogę, zwłaszcza z takim balastem.
Zerknęła kątem oka na to co robi chłopak i pokręciła delikatnie głową, po czym wyciągnęła z torby blok rysunkowy i podała go chłopakowi uśmiechając się delikatnie, po czym znów powróciła wzrokiem do okna. Blok chyba bardziej się nadawał niż serwetka. Szkoda tylko, że jej torba nie była na tyle pojemna, by zmieściły się tam książki, inaczej nie byłoby tej tragedii i już dawno byłaby w domu. Kichnęła cichutko niemalże przyciskając twarz do szyby, a rumieńce, które zaczęły znikać, znów zawitały na jej twarzyczce, chyba nigdy się ich nie pozbędzie.

Princess Zelda pisze...

[Lotta]

Serotonine pisze...

Nic dziwnego, że nie chciał patrzeć jej w oczy. W końcu Grace nie należała do osób godnych zaufania. Przynajmniej łatwo można było się na niej zawieźć. Miała swoje zdanie niemal na każdy temat, dlatego częstokłóciła się z ludźmi, nawet tymi, na których jej najbardziej zależało. Nie mogła nad tym zapanować, lecz wiedziała, że wady są po to, by je zwalczać. Szkoda tylko, że przychodziło jej to z tak wielką trudnością.
- Tak, jasne, możesz przyjść - mruknęła, starając się uśmiechnąć. - Grace jestem - podała mu rękę na powitanie.

Unknown pisze...

Roześmiał się i wyciągnął w jego stronę kciuk, spoglądając na niego łobuzersko.
- Dawaj, zmierzymy się - wyszczerzył się, ale po chwili powrócił do palenia papierosa. - A tak poważnie, to prowadzę zajęcia z samoobrony. Jak chcesz to wpadnij, nawet z największej sieroty zrobię twardziela - powiedział z dumą. Na treningi przychodzili skrajnie różni ludzie, ale pod koniec sezonu wszyscy byli wysportowani, znali podstawowe techniki i potrafili je wykorzystać. A dla niego nie było lepszej nagrody, niż patrzenie, jak zaraża innych swoją miłością do tego systemu.
Patrzył na niego wyczekująco, ale gdy nie spotkał się z żadną reakcją, cicho się zaśmiał.
- To może mi pokaż, co? Nie jestem jakimś znawcą sztuki, ale chyba potrafię określić, czy coś mi się podoba, czy nie - wzruszył ramionami. Jakoś nigdy nie potrafił zgodzić się z opinią krytyków, zazwyczaj miał skrajnie odmienne zdanie. Po prostu czerwony kwadrat na białym tle ni w cholerę do niego nie przemawiał. Ale ładny zachód słońca jak najbardziej. Miał pewne słabostki, natura do nich należała.
- Ludzie są piękni, muszę przyznać - pokiwał głową i przez chwilę śledził wzrokiem grupę dziewczyn, które kilka razy już go zaczepiały i chciały nakłonić do wspólnego treningu. - Ale ja wolę na nich tylko patrzeć. Gdy chodzi o interakcję i jeszcze dochodzą uczucia to wymiękam - przyznał i powoli wypuścił dym z ust.

[ Ponoć są jakieś fajne, sympatyczne miejscowości. Moja niestety do nich nie należy, w sumie każdy by chciał tylko każdemu dokopać. A i tak najlepsze są nasze żule wspaniałe - główne źródło informacji. W sumie, nic do nich nie powinienem mieć, bo kiedyś jako jedyni wiedzieli, gdzie jest mój pies, gdy mi uciekł ^^ za flaszkę sprzedadzą Ci każdą wiadomość. ale z drugiej strony, gdy był szczeniakiem i zostawiłem go przed sklepem, to już go chcieli mi ukraść, bo rasowy, a ledwo zniknąłem za drzwiami i chciałem tylko się upewnić, że go dobrze zapiąłem, także ten... w ogóle, autobus do szkoły mam o 6:40 z rynku, a oni już się zbierają i tanie winiacze żłopią.
A owszem, jestem ;) i przyznać muszę, że nie ma nikogo, kto by faktycznie dobrze mnie znał. W sumie, same tego plusy. Ja się do nikogo nie przywiązuję, nikt do mnie też nie (mam nadzieję), a przynajmniej zawsze mogę czymś zaskoczyć. ]

Lotta pisze...

Westchnęła ciężko wracając spojrzeniem do chłopaka, po czym zerknęła na swoje zamówienie i zaczęła dłubać łyżeczką w górze bitej śmietany, bo jakoś tak odechciało jej się pić, co było dość szokujące, bo Lotta nigdy nie odmawiała ani gorącej czekolady, ani kakao, zwłaszcza z bitą śmietaną na wierzchu!
-Nic się nie stało, naprawdę.- powiedziała cicho podnosząc wzrok na chłopaka, jednak kiedy napotkała jego wzrok natychmiast uciekła nim z powrotem do góry bitej śmietany, którą miała przed sobą.

Lotta pisze...

[Jakoś tak mi krótko wyszło, przepraszam, ale jestem strasznie zawalona nauką i niestety póki co taka długość i jakoś musi być.;/]

Unknown pisze...

Valentina miała tego dnia dużo szczęścia. Ponieważ nie codziennie miała wolne, to zawsze kiedy nie musiała iść do pracy modliła się o piękną pogodę i o oto jednego dnia wreszcie jej się udało. Wstała z dość dobrym humorem, niemal od razu ruszyła do parku. Spodziewała się, że ludzi będzie sporo, ale w sumie udało jej się znaleźć dość ustronne miejsce tuż koło sporego drzewa.
Sama postanowiła usiąść na kocu i delektować się dniem, a Muffy'emu pozwoliła, żeby się wybiegał. Pies szybko się znudził samotną zabawą i z początku nagabywał swoją właścicielkę przynosząc jej patyki, na koc by ostatecznie przymusić ją do zabawy w aport. Nawet nie zauważyła kiedy rzuciła jeden z patyków w stronę innej osoby na kocu, dopiero kiedy zobaczyła jak jej dalmatyńczyk wskoczył na kogoś poderwała się na równe nogi.
- Muffy ! - krzyknęła na psa z daleka, dopiero kiedy podbiegła i odciągnęła go na bok spojrzała na zaatakowanego mężczyznę - Bardzo przepraszam, on jest taki wylewny - stwierdziła uśmiechając się słabo.

Unknown pisze...

[Wątek w porządku, ciekawy ;) ]

Serotonine pisze...

- Nie denerwuj się, nie gryzę - dodała z pogodnym uśmiechem na twarzy, widząc jego minę. Wyglądał na kogoś zagubionego, nie potrafiącego zrozumieć, co robi na tym świecie, do czego został stworzony.
Po chwili jednak doszła do wniosku, że to, co zrobiła, było niestosowne, dlatego w przeciągu sekundy zrobiła się czerwona jak burak. Skłoniła głowę, tak, by jej włosy zasłoniły szare oczy.
- Przepraszam - mruknęła cicho. Szczerze mówiąc, przydałoby jej się trochę nieśmiałości. - I dziękuję - dodała, słysząc komplement. Nie lubiła, gdy ktoś mówił miłe rzeczy na jej temat. Uważała zwykle, że dane osoby chcą po prostu zrobić jej przyjemność, kłamiąc . Postanowiła jednak nie zwracać na to większej uwagi, z czystej grzeczności.
- Jutro o tej samej porze... - powtórzyła w zamyśleniu. - Może być - oznajmiła w końcu, kartkując w głowie niewidzialny kalendarz.

Anonimowy pisze...

[To może jakiś wątek, albo nawet powiązanie? :)]