OGŁOSZENIA

-

31 maja 2012

Princess in clogs.

Lilia Fayth Falada, lat 17, chłopczyca, rodowita Tajka.  

 To jest tak, że nie które dzieci od urodzenia mają gorzej. Jakoś tak nikt nie wita ich gorąco na świecie, potem nie przytula i nie czyta bajek na dobranoc, a ostatecznie zostawia się je na pastwę tzw. "radź sobie sam, skarbie". Lila miała pecha, bo urodziła się właśnie takim dzieckiem. 
 Ojciec był Anglikiem - tyle wiadomo.  Matka - uliczna prostytutka (brak chleba zmusza ludzi do wielu, ciężkich decyzji). Zagraniczny turysta, dziwka? Łatwo to ze sobą połączyć. Krótka, mniej ostrożna noc i pach - Lila zaistniała. Nie była wyjątkiem, bo matka już wcześniej urodziła syna Terry' iego , a po Lili pojawiła się jeszcze Nelly, więc dzieciaków w domu Faladów było aż nadto. 
 Turyści zwiedzający malowniczą Tajlandię z pewnością nie są świadomi istnienia małej, wyspiarskiej wioseczki położonej gdzieś tam, gdzie nie dotarł sam Bóg, nie mówiąc już o tym, żeby doczekała się zacnego miejsca na mapie kontynentu. To jednak nie wyklucza faktu, że Tama istnieje i że to tam dorastała Lila wraz ze swoim rodzeństwem i matką, która robiła co mogła, aby mieli co jeść każdego dnia. Nie czarujmy się jednak - nie była to kobieta wielkiego serca. Swoje dzieci traktowała oschle, jakby wciąż nie wiedziała z jakiego powodu i dlaczego w ogóle istnieją. Nikt się temu nie dziwił, bo wioska sama w sobie byłą biedna i takich opuszczonych, wynędzniałych dzieciaków było tam na pęczki.
 Lila musiała sobie radzić sama, ale chociaż nie miała wysokiego wykształcenia, ani drogich sukienek to stała się nad wyraz kreatywnym i zwariowanym stworzeniem. Bawiła się w te zabawy, którymi pogardziłoby potomstwo amerykanów, czyli wspinała się na drzewa, budowała tratwy na rzekach i zbierała kamyki w oceanie, wyobrażając sobie, że to skarb piratów. Mimo ciężkiego losu nauczyła się cieszyć każdą chwilą, ale zyskała też negatywne cechy. Wszystko to, czym powinna wyróżniać się dziewczynka nie dotyczy Lili, ale o tym później. Kiedy jej brat zyskał odpowiedni wiek wyemigrował do Anglii - oczywiście nielegalnie. Znalazł sobie robotę na czarnym rynku i zaczął przysyłać pieniądze. Faladowie odżyli.
Nic, co dobre nie trwa jednak wiecznie. Matka Lili była wrakiem człowieka i jej samobójstwo było kwestią czasu. Lila znalazła ją w kuchni powieszoną na lampie z wybałuszonymi oczami i nabrzmiałymi żyłami na szyi. Matka była martwa i sina, jak na trupa przystało. To był szok dla dziewczyny z którego jeszcze się nie otrząsnęła.  Ona i Nelly trafiły do ciotki, która traktowała ich jednak jak niezwykłe utrapienie i kazała im znaleźć sobie własny kąt na ziemi. Z pomocą przyszedł brat, który pomógł siostrom przedostać się do Anglii, też nielegalnie. Tak, więc rodzeństwo spotkało się ponownie, a ich drogi skrzyżowały się wspaniale w uroczym, ale maleńkim Murine Town. Pytanie, które najczęściej wysuwa się ludziom po spotkaniu z Lilą brzmi tak: Co z nią na Boga nie tak? I nie ma w tym niczego z przesady, bo Lila potrafi nieźle wryć się cudzą pamięć - bynajmniej nie pozytywnie.
 Ta, która jest urocza i kreatywnie zwariowana dla jednych, dla drugich jest utrapieniem i kimś, kogo należy się natychmiast pozbyć z otoczenia. Lila jest chłopczycą, która nie używa słownictwa odpowiedniego dla panien w jej wieku. Potrafi bulwersować zachowaniem pobożne staruszki, a eleganckich biznesmenów przyprawić o zawroty głowy. 
 Przepadają za nią wszystkie psy, za to ich właścicielki - niekoniecznie. Jest wulgarna w każdym calu, stanowczo nadużywa środkowego palca, a kiedy ktoś wyprowadzi ją z równowagi, dostaje ultra mocy i porusza się z prędkością światła wykrzykując różne epitety pod adresem nieszczęśnika. 
 O dziwo nie dręczą ją żadne, popularne nałogi, ale nigdy nie przytrafiło się jej być dziewczęcą.
 To co, jednak z wierzchu wydaje się czarnym w środku jest bielutkie jak śnieg. Tak, panienka Falada ma też swoje dobre, wrażliwsze strony, ale nie afiszuje ich nader chętnie. O czym mowa? A no o muzyce, która była odwieczną pasją dziewczyny. Niestety ludziom takim, jak ona nie łatwo osiągnąć cel na progu własnych marzeń, więc na marzeniach się kończy. Kiedy jednak ma gitarę w ręku i może pośpiewać, jest najszczęśliwszą osobą na ziemi. Nigdy nie uczyła się grać na instrumentach, ale bywają i tacy, którzy mają naturalny dar słuchania. A wszystko, co Lila usłyszy zapamiętuje - o ile mówimy o muzyce. Uczy się ze słuchu i potrafi przelać to na instrumenty. Fajnie, co nie? 
 Drugą pasją są kwiaty, którymi może zajmuje się trochę z obowiązku. Matka miała w Tajlandii własny ogródek i pielęgnowała go swoją fachową ręką. Talent ten genetycznie przypadł w udziale Lili, która również potrafi ożywić każdą, napotkaną roślinę. To bierze się z duszy, nie z pozyskanej wiedzy. Nic więc dziwnego, że zdobyła pracę w zamku Evertoon, jak ogrodniczka.  Stylu to dziewczę nie posiada. Chociaż... zależy jak na to spojrzeć. Nosi się w szerokich, stanowczo za dużych podkoszulkach, niektóre spodenki - zniszczone do cna - ozdabia przepasaną bluzą na biodrach. Jej ulubionym dodatkiem jest czapka z daszkiem, którą uznaje za przynoszącą jej szczęście - każdy ma swoje dziwactwa. Buty muszą być koniecznie zużyte. W nowych bolą ją kostki. Zazwyczaj są to adidasy lub trepy, nigdy nie zawiązane i zawsze irytująco człapiące. Jej twarz nie zdobi nawet jedna kreska od makijażu, dlatego każdy podziwia jej twarz w naturalnej odsłonie. Ma niewyregulowane brwi. Jak każda Azjatka szczyci się swoimi czarnymi oczami i odstającymi uszami, których nie cierpi. No ale... nikt nie jest idealny i tego się trzymajmy. Proszę. 

W SKRÓCIE: 
- dorastała w biednej, tajskiej wiosce
- ma starszego brata (Terry, 23 lata) i młodszą siostrę (Nelly, 14 lat)
- pracuje w zamku Evertoon, jako ogrodniczka
- jest chłopczycą z temperamentem 
- lubi śpiewać i pielęgnować kwiaty
- nie maluje się

POSTY   POBOCZNE     POWIĄZANIA


***
Witajcie. Kiedyś już byłam w tej serii i pisałam za postać Savannah Tanaka, była jednak niewypałem więc szybko straciłam na nią ochotę. Do serii zapisałam się z jednego powodu: Zamek Evertoon. To, ja jestem jego autorką i byłam pewna, że kiedy odejdę zamek zniknie wraz ze mną. Myliłam się. Miejsce to stworzyłam na potrzeby mojego opowiadania, dlatego jest tak rozbudowane w opisie. Kiedy zobaczyłam, że został oddany do użytku innym poraził mnie prąd i pomyślałam "Nie ma mowy". Uraził mnie fakt, że zamek nie ma nawet podpisanego autora, w końcu to nie Admin go wymyślił. Każdy mój pomysł to moje biologiczne dziecko, więc nie pozwolę go sobie odebrać. Tak więc wracam i kładę na tym zamku swoją wielką, ciężką łapę :)
Po za tym nie jestem straszna, więc zapraszam do wątków.

7 komentarzy:

Unknown pisze...

[Alex Force chce zapytać, czy jest chęć na rozpoczęcie wątku. Jest? ;D]

Karzeł pisze...

[A Ann chce zapytać, czy Pani się obrazi, jak ją przysłonię opowiadaniem? :D ]

Karzeł pisze...

[Myślę, że dziś to już niemożliwe xD Wyczerpałam wszystkie swoje kilkugodzinne siły na notkę, którą Cię zasłoniłam (Nie czytaj, jeśli masz słabe nerwy), a jutro mam pracę klasową z rozszerzenia z matmy i muszę powoli iść już spać, bo przecież pks o piątej... Zatem do niedzieli, bo dopiero wtedy będę wyzwolona od myślenia :) ]

Unknown pisze...

[ Zawsze chętna na wątki ! Jeśli tylko zaczniesz - będę wdzięczna. Mogą się nie znać :) ]

Unknown pisze...

[ może Rosemarie spotkać Lile w ogrodzie podczas jej pracy ... hmm... albo niech rozmawiają o roślinności w nim ? ]

Unknown pisze...

[ A spoko, z chęcią ;) A masz jakiś pomysł na to, jak można ich powiązać lub gdzie mogliby się spotkać? ]

Alison Harsh pisze...

[Wątek?]