OGŁOSZENIA

-

27 maja 2012

"To nie tak, że boję się umrzeć. Po prostu nie chciałbym być w pobliżu, kiedy to się stanie."

Adam Vogel


Z pochodzenia Drezdeńczyk, urodzony w Murine w roku 1991, dnia 1 kwietnia, jako prezent primaaprilisowy dla przekonanych o swojej bezpłodności rodziców.


Kontynuujący naukę na uniwersytecie na kierunku medycyny, w planach mający specjalizację z patologii.


Uzależniony od wszelkiego rodzaju słodyczy, co pociągnęło za sobą rzucenie palenia, bo lepiej wydać ostatnie pieniądze na lizaki i czekoladę niż paczkę fajek. 



Uwielbiający zwierzęta i mający ich całe mnóstwo zarówno we własnym mieszkaniu, jak i w domu rodzinnym.

Pozytywnie nastawiony do życia altruista, wierzący w „dobro w każdym człowieku”, nie zrażający się niemal niczym.

Wolontariusz zarówno w schronisku, jak i w stadninie, nie mogący wytrzymać ani chwili w jednym miejscu.

Wyładowujący całą swoją energię, której ma zdecydowany nadmiar, w sporcie, który jest jego kolejnym uzależnieniem, zaraz po cukrze.

Czytający wszystko, co tylko wpadnie mu w rękę, nienawidzący przecukrzonych romansów tak w literaturze, jak i życiu, bo uważa, że cukier woli w postaci ciastek.

Artysta z milionem zdjęć na ścianach i szkiców poupychanych po całym mieszkaniu, potykający się o ołówki i pędzle, czasem niszczący świeże prace, gdy zaspany na nich usiądzie.

Stroniący od narkotyków, które uważa za zwykłe świństwo i pijący w umiarze, nienawidząc kaca z całego serca.


Oto on.
 

36 komentarzy:

Lotta pisze...

[Witam, muszę przyznać, że karta bardzo interesująca i z chęcią przeprowadzę wątek z Adamem, tylko proszę o podrzucenia miejsca spotkania, to może coś mi się uda wymyślić.;)]

Serotonine pisze...

[Pomysł na wątek lub powiązanie?]

Frances Patterson pisze...

[Fenomenem tego bloga jest fakt, że męskie postacie maja więcej wątków z męskimi postaciami. o: Zaczynam się bać o Louisa, wszyscy chyba chcą mi go zgwałcić. No a co do reszty - widzę, że ten sam kierunek jest, więc trzeba to jakoś wykorzystać. No an pewno koledzy, może współlokatorzy?]

Lotta pisze...

[Oczywiście, że coś wybiorę.;)]

Lotta kompletnie nie wiedziała dlaczego przystała na tą propozycję, tak samo jak nie wiedziała skąd ludzie ze schroniska dowiedzieli się o jej zamiłowaniu do fotografowania, chociaż akurat na to drugie odpowiedź była prosta, dziewczyna przecież wszędzie biegała z tym swoim aparatem i fotografowała każdy najmniejszy fragment miasteczka, które wręcz ją urzekło.
Nie była zwykła robić zdjęć na życzenie, gdzie jest już ustalona tematyka i modele, bo to strasznie ograniczało artystę, chociaż ona się nim nazwać nie mogła, nie zgodziłaby się na taką propozycję, gdyby nie dowiedziała się, że ów zdjęcia mają być robione zwierzakom w schronisku, by pomóc im znaleźć dom, a przecież niewinnym i bezbronnym zwierzętom nie mogła odmówić, nie mogła ich opuścić tak jak ich właściciele.
Zaraz po piątkowych lekcjach wraz ze swoim dość nowym nabytkiem wybrała się do schroniska przed którym stała chyba dobre pół godziny walcząc sama ze sobą, bo w końcu będzie musiała się do kogoś zgłosić, porozmawiać, zapytać, a ona się tak wstydziła!
Po półgodzinnych mękach już miała uciec do domu, gdy w końcu wzięła głęboki oddech i weszła do środka niepewnie rozglądając się przy tym dookoła. Podeszła do jednego z chłopaków, który był chyba wolontariuszem i nieśmiało puknęła go w plecy. -Przepraszam... Ja miałam zrobić zdjęcia zwierzętom...- powiedziała cichutko wbijając wzrok w czubki swoich butów, miała nadzieję, że chłopak coś o tym wie i nie będzie musiała nawiązywać rozmowy z jeszcze kimś innym.

Serotonine pisze...

[Może być, zaczniesz, bo powoli zaczynam się gubić, pisząc dwie rzeczy na raz.]

Frances Patterson pisze...

[Oho, więc się knuje dłuższy związek? :D I okej, wynajmowanie mieszkania to świetny pomysł. Vogel będzie mógł sobie do woli podziwiać nagie ciałko mojego rudzielca, wychodzącego prosto spod prysznica!]

Unknown pisze...

[Toć panowie nie wiedzą, że teraz podobno gejoza na blogach jest in fashion? (; (nie mówię tego pogardliwie, sama nieraz kierowałam taką postacią).
Anyway, coby porobić jakieś statystyki, jako żeńska postać uderzam z ładną prośbą o wątek!]

Frances Patterson pisze...

[Jak ja nawet nie wiem, jakiej to moje biedne chłopcze jest orientacji. ;p]

Louis ciesząc się z pustego mieszkania, przynajmniej przez dwa dni, postanowił myśleć całkowicie perspektywicznie. Po kilku minutowych zmaganiach już obmyślił w swojej głowie iście szatański plan i nim zdążył zrobić jakiekolwiek zakupy, dorwał się do telefonu. Był w bardzo dobrym nastroju i koniecznie chciał się tym z kimś podzielić. Niewiele myśląc wystukał kilak pierwszych numerów i poinformował znajomych o przepięknej okazji - wolnej chacie. Czuł się trochę jak dzieciak w liceum, organizujący wielką domówkę tuż za ich plecami. No ale słowo się rzekło i po dwóch godzinach wszystkie pokoje zostały rozniesione na drobne strzępy.
Zabawa rozkręciła się w zastraszającym tempie, z dwudziestu gości zrobiło się nagle sto. Wszystkie alkohole lały się hektolitrami, a wszystkie inne płyny oknami. Zadowolony z siebie Louis padł dopiero nad ranem, kiedy wszyscy inni juz dawno się zmyli.
Obudził go potworny ból głowy, więc zwlókł się z kanapy i połknął chyba całe pudełko aspiryny. Potem zafundował sobie długi zimny prysznic, założył jakąś czystą bieliznę i pad bez życia w przedpokoju, na zimnej podłodze. Dopiero szczek kluczy i hałas spowodowany przybyciem Adama, wybudził go z letargu.
- Ja nie pytam, ja tylko proszę - warknał, zamykając oczy. - Bądź trochę ciszej, bo zaraz tu zdechnę.

zgniły anioł pisze...

[Wyczuwam przerost formy nad treścią.]

Lotta pisze...

Odetchnęła z ulgą, gdy chłopak wiedział o co jej chodzi i nie będzie musiała się tutaj pałętać i szukać odpowiedniej osoby, która by w końcu zrozumiała o co chodzi, to się nazywa zorganizowana placówka! Uśmiechnęła się delikatnie na widok szczeniaczka na jego rękach nie za bardzo wsłuchując się w to co mówi. Lotta bardzo chciała mieć zwierzaka, jednak doskonale wiedziała o tym, że raczej do najodpowiedzialniejszych ludzi nie należy i zwierzakowi byłoby z nią źle, także wolała przeboleć fakt, że ona nie ma takiego puchatego, czworonożnego przyjaciela, niż żeby to niewinne stworzenie miało cierpieć, albo wylądować w schronisku.
Zastanawiając się nad tym czy dałaby radę opiekować się takim szczeniaczkiem kompletnie przestałą się słuchać i dopiero gdy wyciągnął do niej rękę ocknęła się ze swoich przemyśleń. -Lotta.- uścisnęła delikatnie jego dłoń i spojrzała na ułamki sekund na niego, by zaraz znów wpatrywać się w szczeniaczka. -On też będzie?

Frances Patterson pisze...

[Ahahahaha, jakieś insynuacje? :D Adam wślizgujący się po ciemku pod kołderkę czy wchodzący pod prysznic?]

Milczał, próbując za wszelką cenę wywlec ze swojego mózgu to okropne uczucie. Z całych sił zaciskał zęby, a nawet zdarzyło mu się kilka razy zagryźć mocniej dolną wargę, w geście rozpaczy. Cicha agonia go wykańczała, pulsujący ból w skroniach miał obecnie władzę na jego ciałem, a walające się po domu śmieci wcale nie pomagały Louisowi dość do siebie. Na domiar złego ta kompletna niezdara właśnie wyrżnęła epickiego orła, potykając się o własne nogi. Nie było siły - hałaśliwy śmiech rudzielca rozniósł się po całym mieszkaniu, co sprawił, że jego głowa zaczęła dosłownie eksplodować w ułamku sekundy.
- Boże, Adam, żyjesz? - spytał, krztusząc się swoim własnym śmiechem.Z niebywałą trudnością usiadł na podłodze i skrył twarz w dłoniach, cały czas zanosząc się konwulsyjnie chichotem. Przed oczami nieustannie miał tę samą scenę.
- Żyjesz - mruknął nieco się opanowując, kiedy biedny Vogel z trudem zbierał się z podłogi. Po kilku minutach Louis do niego dołączył i teraz obydwoje lustrowali wzrokiem całe pobojowisku.
- Może... ja zaparzę herbaty, a ty tu trochę ogarniesz? - zaproponował, marszcząc zabawnie brwi. Wątpił, że Adam się na cos takiego zgodzi, no ale warto próbować!

Lotta pisze...

Kiwnęła delikatnie głową ze zrozumieniem, czyli będzie go mogła jeszcze przez jakiś czas odwiedzać, jak to robi czasami z końmi w stadninie, bo odkąd Kassidy raz ją tam zaprowadziła, to przynajmniej raz w tygodniu tam się wybierała, by po prostu z nimi pobyć.
-Mi naprawdę wiele nie potrzeba, by pokochać zwierzaka.- przyznała na nowo wbijając wzrok w czubki swoich butów chcąc uniknąć krępującej wymiany spojrzeń, bo zawsze ją to krępowało. -Moglibyśmy już zacząć?- dodała przestępując z nogi na nogę. Nie to, że śpieszyło jej się z robieniem tych zdjęć, bardziej chyba ciągnęła ją tam chęć zobaczenia tych wszystkich zwierzaczków, które proszą o miłość tak bardzo, że czasami aż się płakać chce, przynajmniej Lotta zawsze ogarnia takie uczucie, bo ona bardzo wrażliwa jest, a na cierpienie zwierząt reaguje bardziej uczuciowo niż na cierpienie ludzi.

zgniły anioł pisze...

[Tego nie mówię, bo forma ma spore znaczenie.]

Elaine | Marcus pisze...

[ może wątek?]

Lotta pisze...

Spojrzała uważnie na psiaka jak to wędruje do innych rąk i uśmiechnęła się delikatnie. -Shorty, pasuje do niego, jest taki malutki i niewinny.- powiedziała cicho bardziej mówiąc do siebie niż do chłopaka, czy, jak się dowiedziała, Lily.
Słysząc słowa dziewczyny na temat talentu fotograficznego na jej policzkach zawitały rumieńce w kolorze piwonii, a ona sama energicznie pokręciła głową. Ona osobiści uważała, że ten jej rzekomy talent wcale nie jest aż taki duży, w końcu trzeba to tylko wyćwiczyć, wypracować i proszę, zdjęcia wychodzą nawet ładnie. -Ale... Ale ja się nie zajmuję tym na poważnie.- odparła nieco zdezorientowana. -Ja dopiero do liceum chodzę.- dodała, co prawda zajmowała się fotografią już 3 lata, ale raczej profesjonalizmem tego nazwać nie można.

Elaine | Marcus pisze...

[ok, nie ma problemu.]

Elaine | Marcus pisze...

[ nie ma sprawy. to dobrze, że nie chcesz nikogo zaniedbać i rozumiem to, że Ell nie każdemu przypada do gustu. ^^]

Frances Patterson pisze...

[Spokojnie, pamiętam o Tobie. Przeważnie daję znać, jeśli nie mam chęci na dany wątek czy coś. Aktualnie nie mam pomysłu jak to dalej prowadzić, więc ładuję akumulatory :)]

Elaine | Marcus pisze...

[ juhu?]

Elaine | Marcus pisze...

[ w takim razie nie przeszkadzam Ci w twoich wątkach.]

Lotta pisze...

Akurat w tych słowach było trochę prawdy, bo jakby nie patrzeć, ona fotografię stawiała na pierwszym miejscu i nie ważne czy to słońce czy to deszcz, była chora czy zdrowa, ona ruszała na poszukiwanie miejsc, rzeczy, ludzi, zwierząt godnych sfotografowania, a czasami to wymagało wyjątkowych poświęceń, a czasami pakowało ją w niebezpieczne sytuacje.
-Szczerze to mi wszystko jedno.- wzruszyła delikatnie ramionami wyciągając ze swojej przyozdobionej mnóstwem guzików, wstążek, tasiemek, koralików i tym podobnych rzeczy torby aparat. -Ja jestem gotowa.

Sailah pisze...

[Ach, pokochałam cytat z tytułu. A gdyby Alex był Alexą (albo przynajmniej homoseksualistą w większym stopniu), to Adam miałby problemy z cichym - albo i nie... - adoratorem, tudzież adoratorką. Kurczę. Jeśli udałoby Ci się wymyślić jakiś wątek, to chętnie nań odpiszę :)]

sleepwalker pisze...

[Uwielbiam osoby urodzone pierwszego kwietnia. Zresztą, nieważne. Mam ogromną ochotę na wątek, dlatego byłabym skłonna nawet zacząć. Tak sobie myślę, iż oboje mogliby mieć coś wspólnego - sztukę mianowicie. Wspólne tworzenie, wymienianie się doświadczeniem lub - jak wolisz - pozostawmy relacje całkiem neutralne albo i uznajmy, że jeszcze się nie znają. Co według Ciebie byłoby tu najbardziej odpowiednie?]

Unknown pisze...

Gdyby ktoś obserwował tryb życia Patricka mógłby swobodnie rzec, że chłopak przebudza się dopiero nocą i wychodzi z ukrycia jakby bał się, że ktoś go przyuważy. Prawda była taka, że dopiero nocą świat był ciekawy, tajemniczy, pociągający. Dawał możliwość ucieczki w ciemne zakątki, możliwość swobody, samotności. Chłopak nadal chciał być samotny, nie przywykł do życia między ludźmi. Praktykował je tylko od czasu do czasu, dopuszczając do siebie tylko wybrane jednostki, na krótko. Właściwie dlatego nie miał stałego miejsca zamieszkania. Prowadził ciągłą wędrówkę przez życie nie zaprzątając sobie głowy rachunkami za prąd czy wodę. Nigdy nie pozwalał się nikomu przywiązać do jego osoby. W porę uciekał. Tak jak każdego innego dnia od kiedy pamiętał miał zaplanowane od rana gdzie będzie spał tak dziś po prostu nie miał pojęcia gdzie spędzi noc.
Siedział właśnie na przestanku autobusowym z zamiarem wskoczenia na gapę w jakiś autobus by pojechać przed siebie. Kochał takie życie ale z biegiem zmiany pogody dawało mu się ono we znaki. Dziś wiał mocny wiatr a słońce już dawno schowało się za horyzontem. Było około dwudziestej. Oparł się wygodnie rozsiadając się na połamanej ławce przestanku i westchnął przeciągle. Rzucił plecak z całym jego dobytkiem pod nogi i wysunął z kieszeni kurtki paczkę papierosów , wsunął jednego między wargi. Tak jak szkoda mu było pieniędzy na wszystko inne to na papierosy czy piwo nigdy sobie nie żałował. To były jego dwie miłości. Miał też za sobą erę z braniem narkotyków ale przestał. Woli zdecydowanie palić i pić , być wolnym , szczęśliwym człowiekiem. Oczywiście wmawiał sobie ,że jest szczęśliwy ale czy faktycznie tak było? Nie miał pojęcia.
Przeszukał wszystkie kieszenie w poszukiwaniu zapalniczki ale nie znalazł jej. Sięgnął po plecak i przeszukał go ale i tam jej nie było. Zdał sobie sprawę ,że musiała mu gdzieś wypaść. Syknął pod nosem wyciągając z ust papierosa i właśnie wtedy Ciebie dostrzegł. Byłeś już dwa kroki przed przestankiem. W normalnych okolicznościach nie zagadałby do Ciebie. Z takich jak ty zazwyczaj wyśmiewał się czy też dogryzał im. Schludne ubranie, fryzurka . Już iście po stylu kroku potrafił ocenić człowieka ale był w podbramkowej sytuacji.
- Ej , śliczny! - zagadnął gwiżdżąc lekko pod nosem do czasu kiedy obróciłeś się w jego stronę. Podniósł swoje ciemne oczy i przyjrzawszy się Tobie zapytał. - Masz ognia kolego?

[ Pozwoliłem sobie zacząć.;) ]

zgniły anioł pisze...

[W takim razie wyszło bardzo zwięźle i lakonicznie, aczkolwiek ładnie.]

zgniły anioł pisze...

[A zawsze do usług.]

Princess Zelda pisze...

Kiwnęła delikatnie głową uśmiechając się przy tym nikle, bo kompletnie nie wiedziała co ma odpowiedzieć, postanowiła więc się nie odzywać i robić to co do niej należy, bo w końcu o to została poproszona.
Jednak nie za długo wytrzymała nie odzywając się, bo gdy tylko minęli pierwsze boksy, ona z cichy westchnieniem zachwytu podbiegła do pierwszego lepszego i zaczęła wpatrywać się z zadowoleniem w psiaki żałując, że ona niestety nie może mieć zwierzaka.

Princess Zelda pisze...

Lotta

Sailah pisze...

[Proszę nie machać, pamiętam i o Tobie :). Odpisuję zgodnie z kolejnością pod moją kartą i robię to dość dziwnie, bo co dwie, trzy godziny, odpisuję jednej, dwóm osobom. Byłoby szybciej, gdyby nie moja kochana siostrzyczka, która niemalże ryczy, gdy ja sobie spokojnie odpisuję na wątki, a ona musi czekać, aż skończę... Ale nic. ;D
Oto moje dzieło.
Chyba, że nie przypadnie do gustu, to nie moje. ;p]

Wygnanie wygnaniem, o kondycję trzeba zadbać – powiedział sobie tego dnia Aleksander, zakładając dres i przypinając iPod’a do paska spodni. Nie ćwiczył już bardzo dawno, ponad trzy tygodnie, i wręcz czuł, jak obrasta tłuszczem. Nie, nie był lalusiem, ale lubił czuć się swobodnie, a to działo się tylko wtedy, gdy o siebie dbał. Tak zwyczajnie, bez przesady.
Zamknął za sobą stare drzwi kamienicy i, po krótkich ćwiczeniach rozciągających, ruszył w drogę. Zajęty własnymi myślami i muzyką, która go hipnotyzowała, dotarł do jednego z muryńskich parków. Dopiero kiedy zobaczył stojące rzędem ławki zrozumiał, jak bardzo jest zmęczony. Było bliżej nocy, niż południa, a on miał za sobą naprawdę ciężki dzień.
Wygodnie rozsiadł się na ławce i upił łyk z butelki wody, którą zakupił kilka minut wcześniej. Gdyby zamknął oczy, mógłby pomyśleć, że znowu jest w Central Parku... Z chęcią się temu poddał.

Karzeł pisze...

[Brum, brum. Zajechawszy swym niebieskim samochodzikiem, otwieram Ci drzwiczki i daję możliwość podwózki pod domek z napisem "WĄTEK SALE". Cena niewielka, chęć i ogrom cierpliwości. Umowa stoi? :) Ann Hershel]

Dyrekcja pisze...

DISTRICT-PARTY.blogspot.com
Chcesz wiedzieć więcej? Wejdź i przeczytaj wprowadzenie. Wierz mi, nie pożałujesz.

Anonimowy pisze...

Londyn czeka właśnie na Ciebie. Zapraszamy Cię do tworzenia historii o ludziach ich marzeniach, planach i szarej rzeczywistości, z którą muszą się zmierzyć! http://try-in-london.blogspot.com/

Karzeł pisze...

[Zatem przyszły tydzień, sir. ]

Lotta pisze...

Uniosła głowę, by móc spojrzeć na chłopaka i uśmiechnęła się do niego niepewnie czując jak na jej policzkach zawitały szkarłatne rumieńce, przez co natychmiast wróciła wzrokiem do psiaka.
-W takiej sytuacji ludzie zapewne ratowali by swoje tyłki i nie myśleli o innych.- powiedziała cicho z uśmiechem spoglądając na psiaka i westchnęła ciężko z żalem, że nie mogłaby go przygarnąć, albo innego, któregokolwiek, by tylko mieć zwierzaka, przyjaciela, z którym nie musiałaby rozmawiać, żeby wiązała ich szczególna więź, której nie da się ot tak zepsuć. W końcu zwierzęta były znacznie lepszymi przyjaciółmi niż ludzie, przynajmniej jej zdaniem.

Serotonine pisze...

[Nic nie szkodzi :) Teraz to ja przepraszam, że tak długo nie odpisywałam.]
Grace sama nie wiedziała, co skłoniło ją do pójścia w tamto miejsce. Potrzebowała ciszy - po pierwsze, po drugie pragnęła kogoś, kto mógłby ją zrozumieć. A zwierzęta robiły to najlepiej, nie używając przy tym żadnych słów.
Przechadzała się w te i we wte, próbując natrafić na jakiegoś żywego ducha. Jak na razie widziała jedynie puste klatki. Skręciła w prawo, zauważając tym samym mężczyznę bawiącego się z psami. Uśmiechnęła się w duchu. Z czasem nawet samotność zaczynała być uciążliwa. W gruncie rzeczy sama nie wiedziała, czego chce. Izolacji czy towarzystwa człowieka. Błądziła pomiędzy swoimi myślami nie mogąc znaleźć tej jednej, odpowiedniej.
- Dzień dobry - przywitała się.

Anonimowy pisze...

[Oho, mam chęć na wątek :) Jakiś pomysł? :)]