OGŁOSZENIA

-

25 maja 2012

Wśród ludzi jest się także samotnym.


Bywają takie dni i noce , które zmieniają wszystko . Bywają takie rozmowy , które są w stanie wywrócić do góry nogami cały nasz świat . Nie możemy ich przewidzieć . Nie możemy się na nie przygotować . Czyhają gdzieś ,zapisane w łańcuchu pozornych przypadków , nieuchronne jak świt po ciemności .
— Anna Onichimowska
Hera , moja miłość

  

            Zapewne widząc dziewczynę biegnącą do szkoły z przewieszoną torbą przez ramię nawet przez chwilę nie zastanowisz się kto to taki, cóż to za osóbka, jaka jest,dokąd zmierza czy też co aktualnie w jej głowie się kołata. W końcu rano wiele nastolatków pędzi do szkoły, chociaż nie, niewielu. Większość z nich wybiera publiczny transport, czy jeździ tam swoim własnym pojazdem. Za to ta mała i krucha istotka zawsze do szkoły idzie na piechotę, chociaż idzie to niezbyt dobre określenie. Ona zawsze pędzi na złamanie karku, bo rano ma tyle rzeczy do zrobienia, że ledwo się z tym wszystkim wyrabia. Ale wracając do tematu, nikt nie zwróci na niej najmniejszej uwagi. Jednak widząc ją popołudniu z aparatem w dłoni, która z zachwytem przygląda się wszystkiemu dookoła, albo stoi na środku chodnika, czasem zdarzy się też, że i na ulicy, grzebiącą w aparacie lub po prostu zamyśloną wpatrującą się nieobecnym wzrokiem przed siebie, to z pewnością przystaniesz na chwilę, by jej się przyjrzeć i snuć insynuacje na temat jej osoby. Nielicznym zdarzy się, że zechcą ją poznać, jej charakter i historię, zapragną mieć w pamięci coś więcej niż wygląd.




            Tym najmniej wymagającym z pewnością wystarczy to, że zwie się Lottą, tak Lotta Karpela to jej imię i nazwisko, a także to, że czternastego lutego skończyła już, dla niektórych zapewne dopiero, siedemnaście lat, tak, urodziła się w walentynki i był, a także jest to jedyny powód do świętowania tego dnia. Znając już te najbardziej podstawowe informacje zapewne zastanowi to obserwatora skąd ta dziewczyna pochodzi, w końcu zarówno imię jak i nazwisko nie jest typowo angielskie. Nasza mała marzycielka jest Finką, Finką która zdobywa wykształcenie w liceum ogólnokształcącym w centrum miasta, do którego zbyt daleko nie ma, ponieważ mieszka w jednej z kamienic, również w samym środku miasta.

  

            Masz już podstawowe informacje na jej temat, wiesz jak się zwie, ile ma lat, czym się zajmuje, ale nie, zaciekawiony tym jak stoi na przejściu dla pieszych wpatrzona w swój aparat zupełnie nie przejmująca się trąbieniem samochodów,które w końcu zrezygnowane zaczęły omijać nieroztropną dziewczynę, zapragnąłeś dowiedzieć się o niej czegoś więcej. Chciałbyś wiedzieć co przeżyła, że teraz jest jaka jest i zachowuje się tak, a nie inaczej czy też jak i dlaczego się tutaj znalazła, w końcu co Finka robi w Anglii? Pytając się najbliższych jej ludzi, których nawiasem mówiąc jest mało, dowiesz się co nieco o jej historii. Czternastego lutego tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego piątego roku czternaście minut po godzinie drugiej, czy jak kto woli czternastej w szpitalu w Porvoo rozległ się głośny i bardzo donośny płacz nowo narodzonego dziecka, a tym dzieckiem była właśnie Lotta, pierwsza i ostatnia córka, jak i zarówno pierwsze i ostatnie dziecko państwa Karpela. Uczucia co do pojawienia się dziewczynki na świecie były zróżnicowane, to już zależy od osoby. Jej matka była przeszczęśliwa, że w końcu mogła wydać na świat swojego potomka, o którym marzyła i starała się o nie kilka lat, jednocześnie martwiła się bardzo o to jak uda jej się ją wychować i uchronić przed ojcem. Tak, jej ojciec nie był ideałem, a podczas urodzenia córki nawet nie ukrywał złości. Mężczyzna, jak chyba każdy osobnik tej płci,lubił sobie popić, jednakże między nim, a większością mężczyzn była dość spora różnica. Pan Karpela nigdy nie znał umiaru w piciu alkoholu, przez co często wracał do domu pijany lub z wielkim kacem, zdarzało się nawet, że znikał na kilka dni w jakiejś melinie ze swoimi kumplami pijąc na umór. Jego znikanie było najlepszym co obie dziewczyny spotkało, ponieważ wracając pijanym do domu nie potrafił też trzymać nerw na wodzy. Wystarczyło się tylko do niego odezwać,a już pięść była kierowana w Twoją stronę, przez co Lotta jak i jej matka już nie rak chodziły posiniaczone. Na szczęście zdarzały się też momenty, w których ojciec był wręcz cudowny, tak jak wtedy, gdy dziewczynka mając dziesięć lat pojechała z rodzicami na wakacje do Anglii i od tamtego momentu zamarzyła, by tam zamieszkać, lub gdy miała czternaście lat i ojciec podarował jej na urodziny jej pierwszy w życiu aparat, z którym się nie rozstawała nawet na chwilę.Gdy Lotta miała niecałe czternaście lat jej ojciec poszedł na odwyk, co bardzo ucieszyło ją jak i jej matkę, a postępy były zadowalające, bo przez ponad dwa lata nie tknął alkoholu! Ale jak doskonale wiadomo, nic nie trwa wiecznie, a ta piękna sielanka skończyła się w szesnaste urodziny dziewczyny, gdy jej ojciec świętując ten jakże cudowny dzień upił się i wyładował złość jak i napięcie seksualne na swojej córeczce. Coraz częściej zdarzało się, że mężczyzna przychodził do niej w nocy i to nie po to by ucałować w czoło i powiedzieć dobranoc, przez co gdy pan Karpela pewnej nocy wraz z koleżkami upił się i wracając do domu przewrócił i najzwyczajniej na świecie zmarł Lottcie spadł kamień z serca. Matka też poczuła wielką ulgę i wypowiedziała słowa, które dziewczyna zapamięta na całe życie, ‘Idź spełniaj swoje marzenia, jesteś wolna, nie musisz już mnie przed nim chronić.’, szybko spakowała się i wyjechała do Murine Town,zamieszkała w jednej z kamienic żyjąc z pieniędzy swojej matki, która zaczęła rozwijać swoją karierę.
            Smutne,prawda? Jednak o pijaństwie czy agresji jej ojca osób niewiele wie, a o tym co działo się odkąd skończyła szesnaście lat nie wie nikt. Nie zaczęła chodzić na żadne terapie, boi się, wstydzi i boryka z tym wszystkim sama mając nadzieję,że w końcu uda jej się z tym wszystkim uporać.

  
 
            Ona już poszła, a Ty stoisz dalej i patrzysz się w miejsce, w którym niedawno stała i w Twojej wyobraźni wcale nie zniknęła. Chudziutka i drobniutka dziewczynka, bo kobietą jej nazwać nie można, dalej tam stoi i wgapia się w ekranik aparatu, jej sięgające do ramion brązowe, niemalże czarne, aczkolwiek nadal brązowe, włosy opadają jej na twarz delikatnie falując przez lekki wiatr szalejący po okolicy. Nagle unosi głowę i potrząsa nią, by odgarnąć włosy z twarzy, a Ty możesz się jej przyjrzeć, jej brązowym oczom, w których świecą tajemnicze iskierki podniecenia, niemalże nigdy nie gasnące, jej drobnemu, lekko zadartemu noskowi, który tylko dodaje jej buźce dziecinności i pełnym, bladym ustom, które są przykryte soczyście czerwoną szminką. Uśmiechasz się, tak uśmiechasz,bo mimo iż ze względu na swoje sto pięćdziesiąt dwa centymetry wzrostu i drobną postawę wygląda ładnie, uroczo i dość pociągająco.

  

            Odchodzisz,jednak jej twarz nie możne zniknąć Ci z pamięci, a myśli zapełnione są tym jaka ona jest, kim ona właściwie jest i dlaczego do tej pory jej nie poznałeś.Zamyślony idziesz przed siebie nie zważając na to gdzie idziesz, co i kogo mijasz. Nie patrzysz pod nogi czy też przed siebie i nagle czujesz niezbyt silny nacisk, otrząsasz się z zamyślenia i przyglądasz osobie, którą potrąciłeś, a Twoje oczy robią się wielkie jak spodki. To ona, to ta dziewczyna, której niedawno się przyglądałeś, była tam, a teraz stoi tu, znów zamyślona, znów zapatrzona w swój aparat. Uśmiechasz się i wypowiadasz krótkie‘cześć’, a ona? Unosi głowę i patrzy na siebie tym swoim przenikliwym spojrzeniem, uśmiecha się speszona, gdy dochodzi do niej informacja, że pragniesz nawiązać z nią pogawędkę, po czym biegnie przed siebie uciekając, tak uciekła. Musisz wiedzieć, że Lotta do osoba dość, nie, dość to za małe słowo,bardzo, tak, bardzo, chociaż to i tak nie odzwierciedla rzeczywistego stanu rzeczy, nieśmiała. Od dzieciństwa miała problemy z nawiązywaniem znajomości czy zwyczajną rozmową, a ze względu na swoją historię tylko to się nasiliło. Nie potrafi po prostu do kogoś podejść i zacząć rozmawiać, a także nie umie rozmawiać, gdy ktoś tą rozmowę zacznie. Zwykle czerwieni się, peszy i odpowiada krótkimi zdaniami. Uśmiech na jej twarzy pojawia się bardzo rzadko, nigdy niebyła jakąś roześmianą dziewczyną, ale co tutaj się dziwić? Naprawdę trzeba się wysilić, by ów uśmiech u niej zobaczysz, a gdy w końcu Ci się to uda,dostrzeżesz też dołeczki w jej policzkach, które spowodują jej wygięte usteczka. Marzycielka z niej okropna, ale tego zapewne domyśliłeś widząc jak zatraca się podczas oglądania okolicy czy wpatrywaniu się w aparat, jak ciężko przyciągnąć jej uwagę, gdy się nad czymś zamyśli. Cicha i spokojna, mało się odzywa, nigdzie nie wychodzi wieczorami, chyba że robić zdjęcia. Kluby i szaleństwa na imprezach to zupełnie nie jej bajka, woli posiedzieć pod kocem z kubkiem kakao i przeglądać zrobione zdjęcia czy odrabiać pracę domową. Pilna z niej uczennica, gdyż doskonale wie, że tylko dzięki wykształceniu uda jej się osiągnąć to czego chce. Niezbyt pewna siebie, przez co ludzie często to wykorzystują dla własnych celów. Wystarczą dwa słówka ‘jesteś pewna?’, by ta zaczęła się nad wszystkim zastanawiać i w końcu zwątpiła w to, co zdecydowała i poprosi, abyś Ty za nią zdecydował. Nie zbliża się do ludzi zbytnio, nie chce z nimi rozmawiać, ani zbytnio im ufać w obawie, że ją skrzywdzą czy to fizycznie czy psychicznie, strasznie delikatna. Samotniczka, która żyje we własnym świecie, tak można ją podsumować.

  

            Widząc ją jak dwa razy zamyśliła się nad aparatem, zapewne domyśliłeś się, że bardzo lubi fotografię i jest to absolutna prawda. Prawdziwa artystyczna dusza z niej,uwielbia malować, jednak i tak fotografia stoi na pierwszym miejscu i jest jej całym życiem. Z aparatem nigdy się nie rozstaje, zawsze jest zawieszony na szyi lub schowany w torbie. W głębi duszy marzy o tym, by zostać sławną fotografką i stara się ze wszystkich sił, by to marzenie spełnić, jednak ze względu na brak pewności w siebie nie liczy na zbyt wiele.

  

            Wiesz już o niej niemalże wszystko, jednak chcesz więcej, tak więc opowiem Ci co nieco, nic nieznaczące błahostki:
  • W każde popołudnie chodzi po okolicy i robi zdjęcia, a dzięki tym wędrówkom odkryła wesołe miasteczko, tunele pod miastem, lecz odważyła się wejść tylko w początek tunelu, a także ruiny,
  • Często przechadza się po cmentarzu rozmyślając nad swoją przeszłością, jedynie w tym miejscu potrafi swobodnie płakać,
  • W swoim mieszkaniu ma niewielką ciemnie, którą odwiedza raz w tygodniu, gdyż posługuje się nie tylko lustrzanką,
  • Wyrzuciła z salonu telewizor, ponieważ uważa to za marnotrawstwo czasu, a także coś, co robi wodę z mózgów wielu ludzi,
  • Nigdy nie miała między wargami papierosa, ani nie czuła smaku alkoholu, boi się, że gdy napije się chociażby łyk piwa, to obudzą się geny odziedziczone po ojcu, przez co stanie się alkoholiczką zupełnie jak on,
  • Uważa się za aseksualną, jednak to tylko dlatego, że boi się jakiegokolwiek kontaktu cielesnego, czy to z mężczyzną czy kobietą, chociaż w głębi serca marzy o wielkiej miłości, z mężczyzną, nikim innym.

  

            Na tym zakończę swój wywód, zapewne Lotta nie byłaby zadowolona z faktu, iż ode mnie dowiedziałeś się tyle o niej. Jest to jedynie opinia osoby, która zna ją bardzo długo, mogę zupełnie inaczej patrzeć na niektóre rzeczy czy cechy charakteru dziewczyny, więc proszę, jeśli chcesz wiedzieć jaka jest poznaj ją osobiście, nie trać cierpliwości i staraj się przebić przez tą twardą skorupę,a zobaczysz, że warto było zaczynać tą znajomość. A gdy już zechcesz być z nią w jakichkolwiek relacjach, nie skrzywdź jej, ona źle znosi cierpienie i ból.

  

            Zapewne jesteś ciekaw jak wyglądają jej zdjęcia, tak więc zapraszam serdecznie do jej:
Albumu.

A jeśli chciałbyś dowiedzieć się komu udało się zdobyć jej przyjaźń i nie zrazić się jej niedostępnością, to zapraszam do:
Afiliacji.

Chcąc dowiedzieć się o tym co przeżyła w Murine Town, co się z nią dzieje i co czuje, powinieneś odwiedzić jej:
Pamiętnik.

Jednak jeśli wolisz zobaczyć zdjęcia z nią w roli głównej, to zobacz skrywany przed innymi w obawie, że ją wyśmieją:
Album.


  

[Z tej strony Lotta, jednak nie chciało mi się zakładać drugiego maila (a stary już nieaktywny) na nowy blog, tak więc podpis mam jaki mam. Na zdjęciach Rebecka Häggblom. Antoine de Saint-Exupéry jest autorem cytatu, który znajduje się w tytule.]

42 komentarze:

Gabriel pisze...

[Będę kontynuował stary wątek, ok.?]
- Nie mam. - Mówi z rozbrajającą szczerością, uśmiechając się łobuzersko. Pozwala ręcznikowi zsunąć się na tyle, aby odsłonił kość biodrową, bo zakłopotanie dziewczyny wybitnie go bawi. - A to jakiś problem, kochanie? - Ramiona drżą mu od powstrzymywanego śmiechu, podobnie jak zagryziona do granicy bólu warga. Ironia w głosie i sama wesołość chłopaka jest doskonale słyszalna.

Unknown pisze...

[ Prowadziliśmy wątek wcześniej i dotyczył on bodajże tego, że Tony uratował Lottę ze składzika, dobrze pamiętam? Ale najpierw Ciebie długo nie było, później mnie, więc może zaczniemy coś zupełnie nowego? :) ]

Gabriel pisze...

- Brałem prysznic, a zazwyczaj robię to nago. Nie wiem jak ty, ale ja jednak. - Uśmiecha się szeroko, zagryzając wargę. - I ubiorę się, ależ oczywiście, już. - Zgadza się drżącym z rozbawienia głosem, wciąż patrząc na jej niemal purpurową od rumieńców twarz. Jednak po chwili posłusznie obraca się na pięcie, aby ruszyć w stronę łazienki i włożyć na siebie ubranie.

Blair K. L. O'Hara pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Blair K. L. O'Hara pisze...

[Usunęło... Chciałam wątek zaproponować ;D]

Blair K. L. O'Hara pisze...

[Miejsc mam kilka, to podrzucę xD Kwiaciarnia, w której pracuje Blanka, kościół, do którego przychodzi często jeszcze przed zajęciami, uczelnia, na której, no cóż, się uczy i trenuje, i ogólnie może być miasto, jeśli ww. ci nie odpowiadają xD I będę wdzięczna za rozpoczęcie.]

Blair K. L. O'Hara pisze...

Dzień jak zwykle miała zapełniony po brzegi, więc nawet czas na naukę musiała wyłuskać z wielkim trudem, upychając go gdzieś w trakcie pracy. Z zagłębiania się w niuanse prawa karnego wyrwał ją dzwonek zawieszony nad drzwiami, anonsujący jej przybycie klienta. Z cichym westchnieniem podniosła wzrok znad notatek i wyłapała wzrokiem niska dziewczynę, przemykającą między kwiatami. Dochodząc do wniosku, że chyba na razie nie jest jej potrzebna, wysunęła się zza kontuaru i podeszła do sporego wazonu z różami, który niemal ją przewyższał. Delikatnie wyjęła spomiędzy kwiatów jedną różę, która nie wyglądała już tak okazale, przywieziona przez właściciela kwiaciarni rankiem poprzedniego dnia. Nim obróciła się z powrotem w stronę lady, oślepił ją chwilowy błysk i dosłyszała charakterystyczne kliknięcie aparatu. Zdziwiona zamrugała gwałtownie, chcąc pozbyć się jasnych plamek przed oczami. Spojrzała na zakłopotaną dziewczynę lekko rozbawiona.
- Paparazzi?

zgniły anioł pisze...

[Jasne. I wybacz zwłokę, ale ostatnio wszystko sprawia mi problem, nie wspominając już o wykrzesaniu z siebie energii i napisaniu czegokolwiek.]
Uśmiecha się lekko, w pewien sposób rozczulony jej kwestiami.
- Gdyby to bolało tak bardzo jak myślę, że myślisz, tak wiele kobiet nie robiłoby tego dla czystej przyjemności, prawda? - rzuca spokojnie, nie spuszczając wzroku z jej twarzy i szukając w niej jakiegokolwiek potwierdzenia swoich słów.

Sailah pisze...

[Witam! Podasz pomysł, zacznę wątek. Co ty na to? :)]

Unknown pisze...

[ Jeśli się wysilisz to się nie obrażę :P Ale jak nie masz ochoty, albo pomysłu, to ja mogę coś wykombinować. ]

Tempest pisze...

[ Pozwolę sobie kontynuować wątek z onetu :) ]
Pokręcił głową, ale kąciki ust uniósł lekko ku górze.
- To domena kobiet, prawda? Udajecie samowystarczalne, nawet jeśli takie nie jesteście. Wasza duma jest gorsza niż nasza, męska - uśmiecha się szerzej, wspominając swoją matkę. Gdyby go teraz zobaczyła zapewne dostałby niemałą burę. Niby był dorosły, mieszkał sam i zarabiał na siebie, ale wciąż był chwalony czy besztany przez rodziców. Nic z tego sobie nie robił, ale to śmieszne, więc często wdawał się z nimi w dyskusje. A matka, tak jak w tej sytuacji, nawet nie mając racji, nie chciała się przyznać do błędu. - Nalegam, aby pokryć połowę kosztów za książki. Chociaż najpierw proponuję jakąś gorącą czekoladę na rozgrzanie.
Spojrzał na dziewczynę wyczekująco. Przy jej nieśmiałości poczuł drganie ukrytej głęboko pewności siebie. Nie spodziewał się, że osoba mniej śmielsza niż on, w ogóle istnieje.

Hunter pisze...

[Przynajmniej masz jakiś powód. Ja po prostu nie mam siły, żeby ruszyć się z łóżka.]
Przymyka powieki, całkowicie oddając się pocałunkowi. Gdy wreszcie odrywa się od niej, na jego wargi wstępuje subtelny uśmiech.
- Msisz mi pomóć. Inaczej nic z tego nie będzie - kwituje z lekkim śmiechem, zabierając się za rozpinanie własnych spodni.

Tempest pisze...

Wysłuchał jej odpowiedzi, a uśmiech lekko mu zbladł, chociaż nie znikł całkowicie. Nic nie powiedział, jedynie skinął głową. Nie miał zamiaru nalegać teraz, to nic nie da. Później da jej te pieniądze i się nie wymiga. Ona miała prawo nic nie widzieć zza sterty książek, on po prostu nie uważał, chociaż miał pełne pole manewru.
- W takim razie zapraszam, niedaleko jest kawiarnia z najlepszą czekoladą w mieście, jak nie w kraju - otworzył parasol, bo deszcz wciąż siąpił. Nie dawało to co prawda, wiele bo oboje byli już przemoczeni do suchej nitki, ale przynajmniej ludzie nie będą się na nich tak głupio gapić.

Unknown pisze...

[ A już liczyłem na to, że jednak zaczniesz xd
Może wykorzystamy to jej fotografowanie popołudniami? Może np. zrobić zdjęcie Tony'emu, albo jakiemuś budynkowi i on ją zagadnie z jakąś drobną uwagą? ]

Tempest pisze...

Spojrzał kątem oka na dziewczynę. Szli w milczeniu, które coraz bardziej krępowało Emila. Przeklinał się, że gdyby był normalnym facetem wszystko przebiegło by inaczej. Nie wpadł by przede wszystkim na tę biedną dziewczynę i nie zniszczył jej dobytku. Przesunął parasol nad nią, pozwalając kroplą deszczu ponownie moczyć jego twarz. Wbił wzrok w czubki swoich butów, które pod wpływem wody zmieniły kolor na ciemniejszy. Spodnie zaś kleiły mu się do nóg i strasznie irytowały.
- Jak masz na imię? - spytał, chcąc rozładować to głupie napięcie. Może ona czuła się swobodnie w ciszy, ale Emil wolał wypełnić ją chociażby bezsensowną gadaniną.

Tempest pisze...

Uśmiechnął się lekko, unosząc kąciki ust trochę w górę.
- Obawiam się, że nimi nie dysponują - odparł, wsuwając wolną dłoń od kieszeni jako tako suchej koszuli. - Ale jestem tam ciepło, więc powinniśmy się tam trochę osuszyć. Naprawdę bardzo mi przykro, że na ciebie wpadłem, Lotta.
Spodobało mu się to imię. Na pewno nie było angielskie, ale nie chciał na razie węszyć skąd może pochodzić. On swoje imię tylko tolerował, bo był czuł na jego punkcie. W przedszkolu dzieci nazywały go Emilką. Dopiero później nauczył się ignorować przezwiska. Gorzej było z nazwiskiem, które cały czas uważał za swoje piętno.

[Jakoś tak krótko wyszło, wybacz.]

Sailah pisze...

[Okej, pobawimy się w bohatera ;D. Mam nadzieję, że nie będziesz mi miała za złe rodzaju kłopotów, w jakich znalazła się Lotta. ]

Godziny pracy każdego lekarza potrafiły się rozciągać, jak mało które. Godziny pracy weterynarza, w dodatku praktykanta, rozciągały się już naprawdę wyjątkowo. Dzisiaj, przykładowo, od godziny dziesiątej rano do godziny czternastej Alex był na wykładach, a na piętnastą szedł do pracy, gdzie miał spędzić równe osiem godzin. Wówczas nie miałby problemów z powrotem do domu, ostatni autobus odjeżdżał z przystanku piętnaście po jedenastej. Jak na złość jednak, policjanci aresztowali dzisiaj właścicieli nielegalnej hodowli psów i schronisko wzbogaciło się o blisko pięćdziesiąt okazów. A pamiętajmy, że najpierw wszystkie trzeba uspokoić, przebadać i co poniektóre przetrzymać na obserwacji do dnia następnego. W efekcie, wymarsz panicza Force ze schroniskowej kliniki nastąpił dopiero o godzinie drugiej w nocy. I czekał go baaaaardzo długi spacer do domu.
Przemęczony, zły na cały świat(a w szczególności na parę idiotów, bestialsko „hodujących” biedne psiaki) i kompletnie pozbawiony chęci do czegokolwiek Alex ruszył w drogę.
Mijała mu nawet spokojnie, mimo że nie znosił samotnie chodzić w egipskich ciemnościach. Póki nie było rewelacji, nie rozszarpywały go wilki, czy nie straszyły duchy, było okej. Zdążył nawet dojść do pierwszych zabudowań Murine. Przysłowiowe schody zaczęły się dopiero, gdy usłyszał zdecydowanie kobiecy krzyk przerażenia.
- Kurwa – rzucił pod nosem, już w pełnym biegu. - Czy to zawsze mnie muszą się zdarzać takie rzeczy?! Innych bohaterów wywiało?
Istotnie, w okolicy nie mogło się kręcić za dużo osób. Wszędzie gdzie okiem sięgał znajdowały się magazyny, hale produkcyjne i jeszcze więcej magazynów.
Kierowany instynkt skręcił w prawo, między dwa blaszaki, a jego oczom ukazała się drobna istota, niewątpliwie osobnik żeński, z wielkim strachem widocznym na twarzy. Cofała się przed czymś, ale na to Aleksander zwrócił uwagę dopiero po chwili. W jej kierunku zmierzał napakowany sterydami osiłek.
Alex znowu zaklął, tym razem siarczyście niż poprzednio, i – już spokojnym krokiem – podszedł do dziewczyny. Objął ją ramieniem i ścisnął mocno, mając nadzieję, że nie straszy jej jeszcze bardziej. Zazwyczaj swoją osobą wzbudzał zaufanie.
- Przepraszam, czy jest jakiś powód, dla którego pan straszy moją dziewczynę? – Powiedział, zachowując niezmącony spokój. Puścił dziewczęciu porozumiewawcze oko i zasłonił ją sobą. Nikt by się nie domyślił, że w ogóle jej nie zna.

Anonimowy pisze...

[Witam! Ciekawa karta:) Masz ochotę na wątek lub powiązanie z Jonathanem? Jeśli tak to podrzuć mi miejsce spotkania lub ewentualne relacje między naszymi postaciami, a postaram się coś naskrobać.]

Adam Vogel pisze...

[Dzięki, takie było zamierzenie ;p I pomysł... Adama można spotkać na uczelni, w stajni, w schronisku, w bibliotece, w kawiarni... Wybierzesz coś z tego? xD]

Adam Vogel pisze...

Wyprostował się znad kartonu z dopiero co przywiezionym szczeniakiem, którego ktoś znalazł pod swoimi drzwiami. Zawsze wzbudzało to w nim taki gniew, że miał ochotę coś roznieść w proch. Nigdy nie potrafił zrozumieć tak okrutnych i nieludzkich ludzi, jakkolwiek to brzmi, uważał za bardziej ludzkie psy czy szczury. Obrócił się przodem do dziewczyny, trzymając sennego szczeniaka na rękach. Ten przynajmniej nie był zagłodzony czy chory. Nie zdążyli go skrzywdzić, przynajmniej tyle dobrego.
- Zdjęcia... Tak, szefowa wspominała. Mam cię oprowadzić po schronisku i dać do sfotografowania psy nadające się do adopcji. - Przekłada pieska na jedno przedramię, aby móc podać jej dłoń. - Jestem Adam.

Tempest pisze...

Nie wpadł na taką oczywistą rzecz jak przedstawienie się jej, co skwitował uderzeniem się otwartą dłonią w czoło. Jednak zanim dopełnił formalności, złożył parasol i otworzył przed Lottą drzwi. Właśnie dotarli do kawiarni, więc nie chciał przetrzymywać dziewczyny w tym chłodzie. W środku włożył parasol do stojaka, który był już całkiem zapełniony.
- Goździk - rzucił automatycznie. Jednak dopiero do niego dotarło co zrobił. Przedstawił się jej swoimi znienawidzonym przezwiskiem. - Pfu, przepraszam. Mój błąd, jestem Emil.
Wypluł z siebie słowa z prędkością karabinu maszynowego chcąc naprawić swój błąd. Teraz zamilkł jak zaklęty, spoglądając wyczekująco na Lottę. Nie chciał żeby zwracała się do niego po nazwisku, gdyż własnie od niego wzięło się jego przezwisko.

Adam Vogel pisze...

- Jest jeszcze za młody, ma ledwie trzy tygodnie. Szukamy mu suki, która będzie go karmić, bo wolimy wychować go z matką. A do adopcji może za dwa miesiące, więc zdjęcia byłby trochę nieaktualne. - Uśmiecha się do niej, widząc jej zachwyt nad zwierzakiem. Tak chyba ująć go najłatwiej. Wystarczy okazać miłość do zwierząt, aby uznał cię za wartościowego człowieka.
- Ale mamy dużo innych psów, które pokochasz z całego serca, nim stąd wyjdziesz. - Mówi szczerze, bo tak właśnie sam został wolontariuszem. Kiedy naparzył się na te wszystkie gotowe na miłość psie mordy, machające energicznie ogony i oczy błyszczące zaufaniem, nawet po tym wszystkim, co przeszły w przeszłości, jak mógłby je zostawić? Byłoby to raczej niewykonalne w jego przypadku.

Unknown pisze...

[ To jeśli wyciśniesz to bardzo się ucieszę ;) ]

Adam Vogel pisze...

- Już, tylko... - Rozgląda się wokół i wyhacza wzrokiem blondynkę, która raczej rzuca się w oczy wręcz zjawiskową urodą. Kiedy Adam ją poznał, zaraz po tym, jak zaczął udzielać się tu jako wolontariusz, czyli dobre kilka lat temu, nie miał nawet czasu zakwalifikować jej do sekcji "głupie blondyny", bo okazała się nad wyraz miłą, inteligentną i wesołą osobą. - Lily, weźmiesz małego? - Woła i unosi lekko zwierzaka ku górze, gdy dziewczyna obraca się w ich stronę. Blondynka uśmiecha się szeroko w odpowiedzi i podbiega do nich, zaraz biorąc szczeniaka z jego rąk.
- Hej, ty jesteś tą, która ma robić zdjęcia zwierzakom? - Pyta na powitanie, patrząc na Lottę z błyskiem w oku. - To niesamowite, że ktoś z talentem fotograficznym chce nam pomóc. Niby Adam mógłby to zrobić, ale jednak ktoś zajmujący się tym bardziej na poważnie jest idealnym rozwiązaniem.

Adam Vogel pisze...

- Wiem, miałam na myśli, że się temu poświęcasz. - Uśmiecha się i drapie szczeniaka za uchem. Blond lok opada jej na oko. - To ja już się będę zmywała, szefowa chciała tego dzieciaka zobaczyć. - Macha im na pożegnanie i szybkim krokiem odchodzi w stronę głównego budynku, po drodze całując psinę w czubek głowy.
- To idziemy na sesję zdjęciową? - Śmieje się, patrząc na dziewczynę i otrzepując dłonie z psiej sierści. - Chcesz najpierw duże psy, szczeniaki, starszych mieszkańców, nowszych...? - Pyta, patrząc na nią z lekkim uśmiechem ukrytym w oczach.

Tempest pisze...

Gdy podeszli do wolnego stolika pod oknem, przejrzał się w szybie. Na szczęście na jego twarzy nie było żadnych rumieńców. Odsunął jej krzesło, po czym zajął miejsce na przeciwko niej. Czuł się trochę niezręcznie, gdyż mokre spodnie kleiły się do niego i do siedzenia. Starał się jednak nie wiercić. Męska duma nie pozwalała mu wyjść na słabeusza. Szkicownik położył na grzejniku obok. Bardzo żałował, że uległ z niszczeniu. Nie był co prawda najstarszy, ale zawierał kilka dobrych szkiców.
Rozejrzał się dookoła, szukając wzrokiem kelnerki, jednak nikogo nie było na horyzoncie. Teraz spojrzał na Lottę i nie wiedział zbytnio co mówić. Zapadła cisza.

Adam Vogel pisze...

- W takim razie zacznijmy od szczeniaków, bo już widzę, jak cię maluch zaczarował. - Uśmiecha się do niej ciepło, roztrzepując palcami sterczące we wszystkie strony włosy. Uśmiech tylko się poszerza, gdy dziewczyna wyjmuje obwieszony ozdobami aparat. Nie komentuje tego jednak i obraca się w stronę ścieżki, biegnącej wzdłuż pierwszych boksów. Młode psy mieszkają z tyłu, aby odwiedzający musieli przejść przy większej ilości psiaków, jeśli ich celem jest tylko wybranie szczeniaka. Chwyt marketingowy, mający pomóc znaleźć właścicieli dla starszych zwierzaków, które mają automatyczne mniejsze szanse na adopcję.

Unknown pisze...

Tony cieszył się teraz ostatnimi wolnymi popołudniami. Za tydzień miał zacząć nową pracę, a właściwie dwie, przez co w ogóle nie będzie miał już czasu na prywatne życie, z czego doskonale zdawał sobie sprawę. Dziś postanowił wykorzystać jeden z nielicznych, słonecznych dni i chociaż raz przespacerować się po parku w godzinach popołudniowych, a nie przebiec go w szaleńczym tempie o 5 nad ranem, jak to miał w zwyczaju.
Popalał powoli papierosa, skupiając się na swoich myślach, które od jakiego czasu kłębiły się w jego głowie i powracały do niego za każdym razem, gdy pozwalał sobie na choćby chwilowe nicnierobienie.
Wypuścił dym z ust i obrócił głowę w kierunku swojego ruchy, gdy w tym samym momencie coś błysnęło mu przed oczami. Zdezorientowany zatrzymał się i dopiero po chwili dotarło do niego, że oto właśnie ktoś zrobił mu zdjęcie, a tych unikał jak ognia.
- Pani mi duszę chce ukraść? - powiedział spokojnie, choć w jego głosie było słychać lekki wyrzut.

sleepwalker pisze...

[A ja panią kojarzę z Paryża i powiem w dodatku, iż ma pani świetny styl pisania. Ochota na wątki zapewne jest, dlatego od razu przejdę do konkretów - skoro Lotta to artystyczna dusza, co powiesz na pokierowanie ich relacji (o ile takowe ustalamy) w taki sposób?]

Tempest pisze...

Rozsiadł się trochę wygodniej, chcąc ograniczyć kontakt ciała z krzesłem. Podciągał rękawy mokrej koszuli, gdy dotarło do niego co robiła Lotta. Zamarł w pół ruchu, nie spuszczając z niej wzroku. Szkicownik jest dla niego swego rodzaju pamiętnikiem. Czymś niezwykle intymnym. W końcu w każdy rysunek, nawet najgorszy, niestaranny szkic, wkładał cząstkę siebie. Każdy szkic przedstawiał historię, którą Emil widział, gdy tylko spojrzał na kartkę. Przygryzł lekko wargę, ciesząc się w duchu, że większość rysunków stała się jedynie grafitową smugą. Uśmiechnął się słabo, gdy usłyszał jej komplement. Ładnie? Co w ogóle oznacza to słowo? Jak wiele rzeczy obejmuje.
- Cieszę się - mruknął, ponownie rozglądając się po sali za kelnerką. Miewał w życiu momenty, że potrzebował czekolady tak samo mocno jak nikotyny. Teraz tak było. Wszystkie przeżycia wyjątkowo się dziś spotęgowały, Emil czuł się lekko zestresowany i przytłoczony. Czekolada po prostu pozwala mu się odprężyć.

Sailah pisze...

Aleksander, jakby pokrzepiony faktem, że dziewczyna zaufała mu na tyle, by się za nim schować, zmierzył „byczka” uważnym, zielonookim spojrzeniem. Ten nader prędko zmienił wyraz twarzy z groźnego na opiekuńczy i powiedział miękko:
- Straszę? Nie, nie chciałem straszyć. Gdzie tam, ja? Czy ja wyglądam na osobę, która byłaby w stanie kogokolwiek przestraszyć? – Pytanie nie przyniosło widocznie oczekiwanego efektu, bo teraz twarz stojącego przed szatynem osobnika wyrażała konsternację. – Pomyślałem, że się zgubiła, to i pomóc chciałem, ale skoro wszystko jest okej, to...
Alex, wcielony w rolę chłopaka dziewczyny, postanowił jak najszybciej ją stamtąd zabrać. „Czemu ja ciągle nie mam samochodu?! Byłoby o niebo łatwiej!”, wzburzył się w myślach, ale zaraz się zmitygował. Wszystkiemu winne to, że Anglicy jeżdżą po niewłaściwej stronie drogi…
Porzucił jednak te rozważania, bo ani nie były ważne, ani nie miały wpływu na to, co się teraz działo z nim i jego przypadkową podopieczną. Bo, trzeba wiedzieć, że Aleksander, gdy tylko zobaczył ją bezbronną, cofającą się przed tym oprychem, od razu zadecydował, że będzie ją ochraniał. Cóż poradzić, kiedy wzbudzała w nim instynkty niemalże ojcowskie?
- Wszystko w porządku? – Zapytał cicho, obejmując ją ramieniem w talii nie tyle dla podtrzymania gry, co samego dziewczęcia. Skierował ich kroki w stronę głównej ulicy, gdzie byliby naprawdę bezpieczni. Byłby głupi, gdyby nie obejrzał się raz czy dwa przez ramię, choćby po to, by dostrzec dwóch mężczyzn, zbliżających się do miejsca, z którego przed chwilą odszedł. Wyglądali niemalże identycznie jak ich kolega, którego – w raz z dziewczęciem – mieli wątpliwą przyjemność poznać.
Kontrolował sytuację za nimi jednym okiem, drugim uważnie przyglądając się reakcjom ciemnowłosej istotki chowającej się w jego objęciu.


[Ulżyło mi. Na wpół śpię, wybacz, jak coś nielogiczne i niespójne w powyższym. Czy ja się powtarzam?]

zgniły anioł pisze...

Uśmiecha się lekko, samemu nie wiedząc, dlaczego jej zachowanie tak go rozczula. Ujmuje jej dłoń w swoją, opierając ją na swoim podbrzuszu.
- Po prostu mnie dotknij - odpowiada lakonicznie, wciąż wpatrując się w jej twarz. [Zaburzenia depresyjne nawracające.]

zgniły anioł pisze...

Śledząc wyraz jej twarzy, jest niemal pewien, że Lotta się zaraz wycofa. Jego zdziwienie jest więc niemałe, gdy czuje jej dłoń na swojej męskości. Przymyka powieki i wzdycha bezgłośnie, całym sobą skupiając się na jej niepewnym dotyku.
[Moja droga, już dwa razy byłam hospitalizowana psychiatrycznie, a u psychoterapeuty bywam co tydzień. I, wierz mi bądź nie, to nie zawsze pomaga.]

Sailah pisze...

[Jaj. Religia. Nienawidzę, nienawidzę, nienawidzę... Nie musisz przepraszać, w tym wypadku zrozumiałabym, gdyby coś było źle, ale było dobrze, więc wszystko okej. ;D ]

Chłopak przyglądał jej się bacznie, starając odgadnąć, co dzieje się w jej głowie. Bał się, że doznała jakiegoś urazu psychicznego, szoku, czy czegoś takiego. Nie miał jednak jak tego sprawdzić, więc tylko rozejrzał się, gdzie są, i zdjął ramię z jej talii. Rzadko pozwalał sobie na taki kontakt, szczególnie, gdy nie było jasnej przyczyny, dla której miałby on trwać. Nic jej – im – już nie zagrażało, mięśniak został daleko w tyle, a wokół nich zaroiło się od nocnych spacerowiczów. Czy tutaj wszyscy cierpią na bezsenność?, zastanawiał się przelotnie, szukając wzrokiem jakiejś czynnej kawiarni.
- Sądzę, że przyda nam się chwila wytchnienia. Zapraszam na gorącą czekoladę – powiedział, podprowadzając dziewczę do drzwi wciąż – już? - otwartego lokalu. Jego mina mówiła, że każdy opór byłby w tej sytuacji bezsensowny. Nie zamierzał przecież robić jej krzywdy!

Adam Vogel pisze...

Z rozbawieniem patrzył na reakcję dziewczyny. W duszy poczuł lekkie ukłucie, gdy uświadomił sobie, że gdyby każdy człowiek, który tak reagował, brałby zwierzaka do domu, pewnie psy mieszkałyby tu tylko przez kilka dni, aby zaraz odnaleźć właścicieli. Niestety. Zawsze była jakaś wymówka, by jedynie pożałować zwierzaka, a potem wrócić do swojego życia, zapominając o tych, którzy życie przeżywali za kratkami.
- To Hektor. Od tego z Iliady. Przyszedł do nas sam kilka miesięcy temu, ale nie dał się złapać. Ganiałem go z Lily przez chyba dwa kilometry. Zaprowadził nas na skraj lasu. Do umierającej suki i piątki szczeniaków. Nie wiem, skąd wiedział, że musi iść do nas, ale to prawdziwy bohater. Lepszy od niejednego człowieka. - Położył płasko dłoń na siatce oddzielającej go od psa, który zaraz trącił go nosem i polizał, machając wesoło ogonem.

Unknown pisze...

Jeszcze kilka miesięcy temu zapewne zachowałby się w stosunku do niej aż przesadnie agresywnie. Teraz jednak powoli uczył się panować nad swoimi emocjami, a że i życie prywatne sobie poukładał to i od razu miał lepsze nastawienie i stosunek do otaczającego go świata. Przede wszystkim, starał się wyćwiczyć cierpliwość, która w takich sytuacjach była bardzo przydatna.
- Forma grzecznościowa zawsze bezpieczniejsza - roześmiał się i wzruszył ramionami, jakby to było coś oczywistego. - To niech to pani powie Peruwiańczykom, sądzę, że mają odmienne zdanie, ku któremu ja również się skłaniam - mrugnął do niej porozumiewawczo. Tak, zdecydowanie nie lubił, gdy ktoś robił mu zdjęcia.

Tempest pisze...

Skinął lekko głową. Chciał coś powiedzieć, ale właśnie podeszła do nich kelnerka, prosząc o zamówienia.
- To co zwykle, poproszę - odparł Emil, nie odwracając wzroku od Lotty. On sam nie potrzebował karty, zawsze brał to samo. - A ty? Potrzebujesz kartę?
Uniósł lekko kącik ust, widząc rumieńce na policzkach Lotty. Nie chciał jej zawstydzić swoimi słowami. Wyglądała jednak uroczo i jego ręka automatycznie sięgnęła po szkicownik. Nie wiedział jednak czy dziewczyna zgodzi się na uwiecznienie, więc ułożył dłonie na kolanach. Patrzył na nią w milczeniu. Spyta, gdy kelnerka odejdzie z zamówieniem.

Tempest pisze...

Patrzył na Lottę z lekkim niepokojem. Czy to on zrobił coś, przez co czuła się tak bardzo skrępowana? Nie wiedział zbytnio co robić. To kolejna sytuacja z którą naprawdę rzadko miał kontakt. Sięgnął po ołówek ze szkicownika i wyciągnął jedną z serwetek. Zaczął szkicować, chodź serwetka niespecjalnie chciał współpracować.
- Coś się stało? - spytał cicho, skupiając wzrok na marnym rysunku. Czuł się bezpieczniej nie utrzymując kontaktu wzrokowego z dziewczyną. Uśmiechnął się pod nosem, uświadamiając sobie, że oboje są tak samo nieśmiali i nieobyci ze światem.

Unknown pisze...

Nie lubił wstydliwych ludzi. Nie lubił też osób, które mogły się czegoś bać, albo ten swój strach wszystkim pokazywały. Nie lubił chichotu, ani rozpaczy. Tak naprawdę, prawie wszystko go denerwowało, może też i dlatego, że podświadomie chciał się od ludzi odcinać i przez to odnajdywał w nich same negatywne cechy.
- Na to już za późno - powiedział i wzruszył ramionami. Przeniósł spojrzenie na aparat i mimowolnie się uśmiechnął. Nigdy nie lubił nowoczesnych technologi i w jakiś sposób urzekło go, że kobieta posługuje się starym sprzętem. On sam wszystkie teksty tworzył na maszynie do pisania, zamiast używać do tego komputera.
- Może je pani sobie zatrzymać, ale wolałbym, żeby nikt go nie oglądał.

Unknown pisze...

Nigdy nie bał się świata. Nigdy nie bał się żyć. Nigdy nie bał się podejmować niekiedy szalonych decyzji. Wręcz uwielbiał ryzykować. Ale to już miał w genach i do tego przyzwyczajony był od najmłodszych lat, być może dlatego uważał to za takie łatwe. Jedynym, co go przerażało, była wizja ustabilizowanego, poukładanego życia. To jedno nie mieściło mu się w głowie.
Ściągnął brwi i skrzywił się trochę, jak zwykle, gdy nad czymś się zastanawiał.
- Całej może nie, ale pewną cząsteczkę pewnie tak - powiedział po pewnym czasie. - Ale może zostanie po mnie jakaś pamiątka, jak już umrę - dodał po chwili i wzruszył ramionami. Zawsze miał wrażenie, że umrze młodo i potomnych po sobie raczej nie pozostawi. A w jego obecnej życiowej sytuacji było to niemal pewne.
Spojrzał na nią pytająco.
- Dlaczego? - w sumie sam mógł się domyślić. On nie robił zdjęć, ale pisał i swoją marną pisaninę zostawiał raczej tylko dla siebie, nie licząc drobnych artykułów do miejscowej gazety.

Tempest pisze...

Przyjął od niej blok, zdziwiony, że miała go przy sobie. Chciał o to zapytać, ale znów pojawiła się kelnerka. Przed Lottą stał jedynie kubek czekolady z bitą śmietaną. Emil otrzymał swój kubek powiększonej czekolady oraz rogalik z czekoladą, polany lukrem. Czasem nawet sam się dziwi, że nie jest gruby. To chyba przez przemianę materii czy coś. Sięgnął po kubek, ale najpierw spojrzał na dziewczynę, której policzki nadal ozdabiały rumieńce.
- Jeszcze raz najmocniej cię przepraszam za tą wpadkę na ulicy - nie wiedział dlaczego znów to mówi. Po prostu czuł jak ta sytuacja uwiera jego sumienie. Widział też jak bardzo niekomfortowo czuła się Lotta i chciał jej to jakoś wynagrodzić. Zanurzył usta w czekoladzie, po czym pociągnął solidny łyk, chociaż parzyło go na języku i w przełyku.

Alison Harsh pisze...

Alex rozsiadł się – o ile jest to w ogóle możliwe na krześle… - naprzeciwko dziewczyny. Jego miejsce, jak zauważył, było nieco bardziej strategiczne – plecami do ściany, dzięki czemu mógł zobaczyć większy obszar. W tym wypadku była to połowa lokalu, w którym się znaleźli, oraz fragment ulicy, widoczny za oknem. Kiedy podeszła do nich znudzona, zaspana kelnerka, poczekał, aż jego towarzyszka zamówi coś dla siebie, a dopiero potem zamówił dla siebie podwójną gorącą czekoladę o smaku wiśni, z bitą śmietaną i kawałkami czekolady. Był łasuchem. Cóż mógł na to poradzić?
- Czuję się nieco niezręcznie – przyznał, rzucając dziewczynie zaintrygowane spojrzenie. – Zazwyczaj, gdy wracam w środku nocy z lecznicy nie ratuję z opresji żadnych urodziwych młodocianych dam. W Murine Town to się zwyczajnie nie zdarza. Musisz być kimś wyjątkowym, skoro tobie się przydarzyło niemożliwe. – Sam nie wiedział, co plecie, ale mówiąc(choćby nie wiem jak bezsensownie), dawał sobie krótką chwilę do namysłu. I mógł bezkarnie przyglądać się brązowowłosej istocie, która siedziała naprzeciwko. Rozszyfrowując jej ni to niepewną, ni to czujną minę przyznał sobie wielki minus za bycie idiotą.
- Dureń ze mnie. Znaczy, nazywam się Alex Force, ale jestem durniem, bo powinienem był to powiedzieć wcześniej. A ciebie jak zwą?


|| Alex Force