OGŁOSZENIA

-

26 maja 2012

Nothing's gonna harm you, not while I'm around






Leo Rough 
17.05.1982r. w Murine Town








***

Dziennikarz z doświadczeniem, nie tylko zawodowym. Powiedziałby: po przejściach.
Pesymista, wytrwale i na każdym kroku oduczający się patrzenia na życie przez pryzmat porażek.
Dumny tatuś, walczący dla swojego syna o to, czego sam nigdy nie miał: pełną rodzinę.
Zbliżający się do kryzysu wieku średniego pan z wiecznie nieogoloną szczęką.
Wieczny dzieciak, niezdecydowany i zagubiony.

***



Szczęśliwy mąż najpiękniejszej kobiety
na Ziemi od 25. grudnia 2012r.






Noah Harris


2 344 komentarze:

«Najstarsze   ‹Starsze   2201 – 2344 z 2344
Unknown pisze...

Chciałaby aby ten wieczór mógł wyglądać inaczej; chciałaby by ta cała sprawa z jego próbą samobójczą nie wyszła na jaw - choć po części cieszyła się, że już nie ma żadnych spraw, które znowu mogłyby po czasie powróć, to jednak.. Zbyt wiele bólu to już przyniosło. I jemu i jej. Marzyła jej po prostu spokojna chwila w ramionach ukochanego, gdy mogliby rozmawiać o wszystkim, gdy mogliby śmiać się, wygłupiać, żartować. Ale niestety nie mogli. W powietrzy wisiał nieunikniony temat, który Leo obiecał poruszyć właśnie teraz - gdy James już śpi. Oboje czekali do wieczora, oboje wiedzieli, że to ma i musi nastąpić teraz.
Wiedziała jednak, że nie ona powinna się odzywać pierwsza. To przydarzyło się jemu, to on musiał być gotowy o tym rozmawiać. Miała nadzieje, że chociaż po części jest.. Dlatego tkwiła tak obok niego, wtulona w jego bok, czekając na jakąś reakcje, jakieś słowa z jego strony. Musiała być cierpliwa, wyrozumiała i łagodna. I taka zamierzała być. Nie chciała na niego naciskać. Ale gdy zaczęło się wydawać, że milczenie ciągnie się w nieskończoność, przeraziła się, że jednak Leo postanowił się wycofać, że nie będzie rozmawiać na ten temat, a jeśli ona choćby o tym wspomni to wszystko skończy się tak jak wtedy w kuchni. Nim jednak ten strach zdążył ją naprawdę opanować, on odezwał się, nieco od niej odsuwając. Podniosła więc na niego wzrok, wysłuchała jego przeprosin, a potem na moment spuściła spojrzenie, bo w głowie znów rozbrzmiały jej jego szorstkie słowa, to jak ją potraktował wtedy, to jak potem się zachowywał, to jak krzyczał na Kat.. Przygryzła dolną wargę, a potem westchnęła cicho. Naprawdę nie chciała go więcej takiego oglądać, nie względem niej, nie względem bliskich im osób. I miała nadzieje, że z czasem ten obraz Leo z chwili, gdy powiedziała mu, że wie, że jego słowa, które padły w tamtej chwili, a także ton jakim się do niej zwrócił to z czasem się zamaże. Że zapomni o tym wraz z tym, gdy z jej ręki zniknie bandaż, a rana na dłoni się zagoi.
- Rozumie. - Odparła po krótkiej chwili, równocześnie sięgając palcami do jego twarzy. Przebiegła palcami po jego policzku, a potem uśmiechnęła się nikle. - Wiem, że wolałbyś żebym się nigdy nie dowiedziała. Ale wiem i teraz musimy sobie z tym jakoś poradzić. I poradzimy sobie. Mamy przecież siebie i jakoś przez to przebrniemy. - Dodała z czułością wciąż gładząc go po twarzy, a potem westchnęła znów cicho. - I.. Prosze Cię, porozmawiaj z Kat, dobrze? - Zaczęła niepewnie i cicho. A widząc, że chce coś powiedzieć, uprzedziła go. - Wiem, że miałeś prawo się wściec. Bo miałeś. Ale to Twoja siostra i naprawdę nie zrobiła tego specjalnie, nie chciała źle. Musicie się dogadać, przecież jesteście rodzeństwem, kochacie się.. Przemyśl to. - Mówiła pojednawczym tonem, bo wcale nie chciała się kłócić. Chciała tylko by pogodził się z Kat.

[btw. przedtem zapomniałam zapytać- jaki projekt? :>]

Unknown pisze...

[spoko, spoko rób co tam musisz, wątkami się przecież nie przejmuj, ile razy mam Ci powtarzać? :D ;) także powodzenia z tym projektem itd, będę trzymać kciuki za Ciebie! :d ;) no i aż tak bardzo śpieszyć się nie musisz - jadę jutro do siostry, idziemy na basen, może na zakupy itd, więc pewnie wrócę późnym popołudnie, gdzieś koło wieczora albo jakoś tak :) do spisania :p]

Unknown pisze...

[tak zła, bo znowu nie wiem co mam pisać -.-
haha no to super :> okej, jak tam chcesz :p nie wątpie :> :D ok,ok ^^ ja niedawno dotarłam do domu, ogólnie to trochę padnięta jestem więc na razie nie odpisuje, bo i tak pomysłu nie mam póki co ;p ok, spoko ;) mnie też miało nie być ale kumpela odwołała domówkę ;p więc będe jak coś. ale normalnie głos straciłam :|
do spisania:)]

Unknown pisze...

Spencer mówiąc to swoje "rozumiem" wcale nie chciała powiedzieć, że rozumie jak on się teraz czuje, że rozumie co dzieje się teraz w jego głowie. Owszem starała się to zrobić, ale nigdy nie miała osiągnąć tego stanu, bo przecież nigdy nie była na jego miejscu. Jak to mówią? Syty nigdy nie zrozumie głodnego. Chodziło jej raczej o to, że rozumie sam fakt, że ta sytuacja nie jest zbyt komfortowa, że wywołuje zbyt wiele bolesnych wspomnień, że przez ten właśnie temat może zachowywać się inaczej niż postąpiłby w innej sytuacji. Wcale nie chciała udawać, że ma pojęcia co się dokładnie z nim dzieje. Mogła się tego dowiedzieć tylko dzięki temu co widziała, co sam postanowi jej powiedzieć.. nic więcej. A to przecież i tak nie będzie pełen obraz, bo nawet jeśliby chciał pewnie by nie potrafił opisać dokładnie swoich uczuć. Bo te przecież tak trudno jest ubrać w słowa!
I rzeczywiście, od jego powrotu 'zza grobu' ciągle byli na huśtawce. Raz było nieziemsko wspaniale, a zaraz potem koszmarnie. I tak w kółko. Jednak tamto wydarzenie odbiło się na nich. I po prostu ot tak, od pstryknięcia palcami nie mogli sprawić, że znowu będzie jak przedtem. Wiele się wtedy wydarzyło - ot, choćby historia z Noahem, która poniekąd ciągnęła się w jakimś sensie do dnia dzisiejszego, choć wydawało się, że sprawa z nim jest już załatwiona. Ale nawet pomijając to Spencer przeżyła traumę. Spełnił się jej najgorszy koszmar, została poddana najokrutniejszym torturom, bo przez kilka miesięcy żyła w przekonaniu, że jej ukochany nie żyje. Dzień pogrzebu, te wszystkie tygodnie wypełnione nieopisanym bólem od którego można wręcz umrzeć, dni spędzone w ciemnej sypialni, w której wdychała tak szybko ulatniający się zapach Leo. To czasami jeszcze wracało, tego się nie dało wymazać ot tak. A i Leo miał swoje wspomnienia, i on przeszedł wiele, i on wiele wycierpiał.. Ale nie wątpiła, że ostatecznie się z tym całkowicie uporają. Że w końcu huśtawka się zatrzyma i będą po prostu.. szczęśliwi.
Póki co jednak na głowie mieli inny temat. Od razu domyśliła się,że nie było to do końca przemyślane teraz schodzić na temat Kat, ale musiała.. nie mogła się powstrzymać. Poza tym ufała Leo i wierzyła, że nie pozwoli sobie na kolejny wybuch, że coś wyciągnął jednak z ostatnich dni. Pokręciła nieznacznie głową, gdy usłyszała jego odpowiedź. Jego wcześniejsza reakcja, jego oczy mówiły całkiem coś innego, ale zdawała sobie sprawę, że nie mądre byłoby teraz naciskać na niego. Więc tylko znów zarysowała kształt jego szczęki, jakby liczyła,że jej dotyk sprawi, że ta się rozluźni, a potem szepnęła ciche dziękuje, a na pytanie przytaknęła. Potem pozwoliła sobie znów ułożyć się na jego piersi i rysując bliżej nieokreślone wzroki na jego torsie zaczęła zbierać myśli.
- Mogę o coś spytać..? - Podniosła na niego niepewnie spojrzenie, a gdy uzyskała zgodę wróciła do swojej wcześniejszej pozycji i westchnęła cicho.
- Kto.. Kto Cię odratował? Znaczy wiesz, znalazł i w ogóle..? - Zapytała cicho.

Unknown pisze...

[dobrze było ;p
a ja się bawiłam świetnie ;d opaliłam się ładnie, popływałam, na zakupy już sił nie miałam ;p a głos to nie wiem.. po prostu od dwóch dni mnie gardło boli i dzisiaj trach, ściszyło mnie! ;o i chyba mam gorączkę :| a jak prezentacja ?:>
no coś w ten deseń ;p o no to super! :) gratuluje matmy ^^ a biologia, no wiesz, zawsze mogło być gorzej, ale aktualnie to ja się boje, że z mojej to nawet tyle mieć nie będę ;\ o, i polskiego jak cholera się boje.
tak, chyba ;p bo na odleglość to dziwne jest co najmniej :p
no lipa ;p zresztą daj spokój, każdy robotnik jest taki sam, zaczepia każdą pannę która obok nich przechodzi ;p a Ci moi to mnie wkurzyli bo mnie rano obudzili i tyle :p możliwe ;p
to raczej metafora z tymi tabelkami ;p zresztą u mnie to zalezy, ja to zawsze impulsywny czlowiek byłam - zwłaszcza jak wkurzona jestem :p '
no podpuść, podpuść ;p no tak, już jadę ehe;p
ale za to dzisiaj jadłam pyszne lody i głąb mi prawie oka nie wydłubał :| :p
odpiszę za niedługo ;)]

Unknown pisze...

Spencer nie znosiła niewiedzy. Było to też swego rodzaju skrzywienie zawodowe, bo przecież zawsze wiedziała więcej niż inny, nikt nie mógł nic przed nią ukryć - może nie zawsze znała źródło emocji, ale sama emocja była już kluczem do sukcesu. Po nitce do kłębka. Może dlatego także teraz zadawała pytania, choć w głębi siebie nie chciała znać na nie odpowiedzi. Chciała poznać imię tej osoby, bo chciała wiedzieć komu ma być wdzięczna do końca życia. Z drugiej strony bała się, że już zawsze gdy imię owej istoty pojawi się w jej głowie, lub ją spotka to będzie do niej wracać. Że to będzie kojarzyć się właśnie z nią. Tak samo było z dniem, miejscem i wszystkimi innymi szczegółami. Znaki zapytania jednak nie ustępowały nawet po takim podejściu do sprawy. Ale w głębi siebie odetchnęła, że jednak Leo nie odpowiedział na pytanie. Sam spytał jednak o coś, na co ona nie potrafiła mu do końca odpowiedzieć, bo.. bo sama nie wiedziała o co dokładnie chodzi. Zmarszczyła więc nos jakby z niezadowoleniem, ale nim zdążyła odtworzyć choćby usta, on znów przemówił, a z ust popłynęła obietnica, której tak naprawdę potrzebowała żeby osiągnąć względny spokój. Tylko tego było jej trzeba, by grunt pod jej stopami przestał drżeć. Może nie była to pełna forma jakiej oczekiwała, ale wiedziała, że to musi jej wystarczyć. Nie podobała jej się myśl, że gdyby jej zabrakło mogłoby mu strzelić coś takiego znowu do głowy, ale.. przecież najważniejsze, że jej tego nie zrobi. Że póki ona jest takie coś się nie wydarzy. A przecież ona także nigdzie się nie wybierała, miała z nim być zawsze i na zawsze. Wierzyła, że razem dożyją spokojnej starości. Że żaden wypadek losowy ich nie rozdzieli, że choroba nie powróci..
Poderwała głowę do góry, gdy Leo to właśnie jej obiecywał. Że nie zrobi tego ponownie, póki ona jest obok. Pamiętała o co go ostatnio prosiła - by skłamał. Ale chciała wierzyć, że wcale nie spełniał tej prośby, a wypowiedzianą tuż przed tym, by właśnie po prostu szczerze jej coś takiego przyrzekł. Na ostatnie jego słowa opuściła spojrzenie, zacisnęła wargi, bo nie potrafiła zapanować nad obrazami, które towarzyszyły tym słowom. Szybko się jednak opanowała, ale pojawiła się w niej nieokreślona tęsknota, jakiś cień strachu, który wtedy czuła. Choć miała Leo obok, chciała mieć go jeszcze bliżej, jeszcze mocniej! Więc po prostu wdrapała się na niego, a potem wtuliła, kładąc na torsie, wtulając twarz w zakątek tuż przy szyi. Musnęła ustami to miejsce, a potem oderwała się i od nalazła jego wargi, z krótką ale czułą pieszczotą.
- Po prostu jestem dziwna. Mam skrzywienia zawodowe. Ale widziały gały co brały.. - Mruknęła w odpowiedzi na jego pierwsze słowa, a potem zamachała mu dłonią przed nosem, na której palcu serdecznym widniały dwa pierścionki symbolizujące ich miłość. Choć w jej oczach na moment pojawiło się jasne światełko, jakaś radość, szybko jednak spoważniała. Błysnęła teraz także czułość, wdzięczność. - I tak wiem.. Ale musiałam to usłyszeć.. dziękuje. - Szepnęła, a potem znów odnalazła jego wargi, nieśpiesznie zsuwając dłonie z jego karku w dół, w stronę torsu.

Unknown pisze...

[.. :x
noo.. wiem :> :D no coś tam się leczę :p no to super ? A jak to w sumie wyglądało? :p bo w sumie przeważnie na takim czymś to większość ludzi i tak.. śpi xD w sensie uczniowie ze szkoły xd
e tam, dopiero koniec drugiej klasy :p jeszcze się ogarniecie, zresztą.. te próbne są bezsensu, zwłaszcza z operonu, bo zawsze dają zadania z kosmosu, a OKE daje normalne :p tak, tak -.- kiedyś :p
nie, nie możesz :p
.. nie wiem, spytaj jego xD może mu się udzieliło! ;pp no własnie ;p
gołąb w sensie :| ale głąb też w sumie może być :p karmiłam go słodkim rożkiem, wiesz nawet mi z ręki jadł! i tak się debil pewnie poczuł, że normalnie chciał mi normalnie do całego rożka podlecieć i zjeść! myślałam, że zawału dostanę xD ta, czy coś :p
no to coś wymyśl, bo co by Spencer nie zrobiła zaraz ją gasiłaś, tj urywałaś temat, tj Leo to robił :p więc teraz niech coś powie.. albo jak tam uważasz :p no ja to już raczej na metrze nie odpiszę, bo się trochę źle czuje, a jutro jeszcze to wesele -.- ale odpiszę Ci niczym będę musiała wychodzić :) tutaj też, jeśli mi odpiszesz wcześniej ;p także ja zmyka, dobranoc, do spisania w niedziele ?:> :)]

Unknown pisze...

[na to liczę :p zresztą nie zamierzam chorować, mam za dużo planów na ten tydzień :p czyli, że generalnie szkole przedstawialiście efekt tego? bo pierwsze już myślałam, że te doświadczenia robiliście przy nich :p to jak była jakaś prezentacja, to moze być i słuchała, ale jakbyscie za dużo zaczęli, Ty w sumie, gadać to pewnie bym przysnęła.. xD spoko, rozumie jesteś dumna :p ale swoją drogą.. Ty to jednak jesteś tą prymuską - w sensie same 6 na świadectwie, wszyscy nauczyciele wielbią, znana przez wszystkich belfrów, ale z tej dobrej strony i same ochy i achy, nie? :p
moi też nam robili sami, te w drugiej klasie, i własne były spoko. gorzej jak przyszły te z operonu w trzeciej ;p no :) i kto to mówi? to się dowiedź, moich wyników i tak na siłę nie poznasz :p
;pp
haha no w sumie :d
ta kuwa, jak mnie wkurzył to sobie poszłam :p no bez przesady! :p
mhm ;p ok, ok, ja jeszcze odpisałam bo w sumie kończyłam serial oglądać, ale teraz już idę serio ;p dzięki i pa!
btw padaa <3 przynajmniej w nocy nie będzie tak duszno <3]

Unknown pisze...

[dokładnie :p a dużo rzeczy - ognisko w poniedziałek, potem znowu się umówiłam z siostrą na basen, z drugą na zakupy, jeszcze mamy gdzieś z Weroniką jechać, pewnie znajomi do mnie wpadną, bo moich rodziców nie ma, w jakiś dzień może kumpele będą u mnie spały itd. :) mhm ;) spoko, załapałam ;p no to super ;) aha, okej xD mhm.. :};p
bywa, mi średnio poszła, ale jakoś przeżyłam ;p dobrze wiedzieć :p nie :)
ale że co, że nie? ;p
:)
wiem ;p ale dzisiaj znowu upały -.- ]

Unknown pisze...

[ i jak się bawiłaś w Gliwicach? Bo ja na weselu bardzo fajnie - mieliśmy boską ekipę przy stole, wytańczyłam się, najadłam, wybawiłam i wgl :d znaczy mój partner pod koniec zaczął mnie już wkurzać i wgl średnio tańczył, ale no dzięki ludziom co byli to fanie było ;d .. ogólnie spoko ^^ a teraz idę się jeszcze położyć, bo ja w sumie wcześnie wstałam ;p w sensie o 8 się obudziłam, poszłam się wykąpać, a potem znowu poszłam wstać, potem koło 11 już wstałam na dobre, poszłam do kościoła itd, a teraz no.. idę trochę poleżec, może się zdrzemnę ^^ będę potem i odpiszę na metrze, i tutaj jak będę miała na co :) do spisania :)]

Agnes pisze...

[ohoho no to super ;p good for you.
no taak, tak, ale jakby był lepszym tancerzem to bym się z nim więcej bawiła nie? :p no powiedźmy, ja bym mogła iść jeszcze na jedno hah ;d 4? jakoś tak. ja tam w sumie mogłabym dłużej siedzieć, ale on chciał już jechać - mówiłam ci że mnie pod koniec zaczął wkurzać :p
spoko, ja i tak pewnie dzisiaj nigdzie nie odpisze. Tj. niedawno wróciłam do domu, bo byłam na festynie, na pizzy, miałam zostać jeszcze na potańcówe, ale zmęczona jestem :p także póki co leżę, bezmyślnie oglądam tv (chyba zaraz będzie TBBT ;p) i nie mam siły myśleć i odpisywać.. xd także ten.. jutro będziesz wszystko miała, a póki co na razie spadam z kompa :) i myśle, że pewnie do jutra ;)]

Unknown pisze...

[dobre było, tylko nie mam siły teraz wymyślać co odpisać xD tj. na metrze właśnie odpisałam, a tutaj na razie odpuszczam, bo muszę przemyśleć i przede wszystkim wysprzątać dom bo jest kuwa taki syf, że ja pierdziele, ale co się dziwić, jak nikt tutaj nie sprzątał - rodzice pojechali i wiesz z ich pakowania został bałagan, z mojego zbierania się na wesele też, była siostra naczyń bo pomagała mi się zbierać, też narozwalała, naczyń nikt nie pozmywał.. xD a wczoraj była niedziela, byłam padnięta, poza tym w niedziele się nie sprząta, nie?! :p wiec muszę to dziś zrobić :p
nie wykorzystuj moich słów, przeciwko mnie! :P zwłaszcza tych których użyłam wątku tej xD no coo, lubię dobre zabawy, a wesela zawsze spoko ;d :)
no.. miałam mieć xD ale padało i wczoraj i dzisiaj też, chociaż słońce teraz świeci, to wiesz i tak mokro będzie więc po prostu wyskoczymy na miasto, ale to pewnie z mniejszą grupą tj. z tymi co zawsze przychodzą na takie małe spotkania, stała ekipa z klasy, czyli góra 8-10 osb :P mhm, tylko trochę, jasne :D
no tak :p wiem :):):) nie podam Ci wyników, bo wiem, że będzie wstyd. A przed taką prymuską to już wgl :p więc nie, nie powiem.
spoko ;p
(nie wiem, najwidoczniej tak :p)
a no będziesz miała, przynajmniej na metrze, a wcześniej nie dałam rady odpisać - tj. późno wstałam, wgl głowa mnie boli, jakoś się ogarnąć nie mogłam ;p i znów oglądałam w tv tbbt xD no to udanych zakupów, do potem czy coś ;p ]

Unknown pisze...

[pomyśle, ale póki co głowa mnie trochę boli, jeszcze okres dostałam i brzuch mi zaczyna napieprzać, a nie mam żadnych tabletek przeciwbólowych w domu, bo mama wszystkie ze sobą wzięła, a jeszcze właśnie się wykąpałam, mam mokre włosy i nie mogę teraz lecieć na miasto do apteki, a nie mam jak ich wysuszyć, bo suszarkę oczywiście też zabrała mama. bosko, nie?
tak widziałam właśnie :> haha ja też ;d i wiedziałam, wiedziałam, że Iya się przyczepi tych "wielu innych rzeczy" xd u mnie też wszyscy normalnie sprzątają, a przynajmniej moi rodzice :p ale ich nie ma sooł.. :p jak zwykle na mojej głowie to zostalo, ale już wszystko lśni więc spoko :D no taak! hej, dzień święty święcić i te sprawy, no hellouu :p
nie, wcale nie musisz :p dlaczego niby "jesteś w stanie"? :p a co tu takiego jest do zrozumienia? xd
no raczej, że nie :p no tak, będziemy ^^ spoko, ja się lenię odkąd matury skończyłam także wiesz..:p
nie musiałaś się przyznawać, ja i tak to wiedziałam, bo przecież piszę już z Tobą sporo czasu ;p a niby dlaczego od razu gardzę?
no nie, nie mam xd to sporo czasu jest, nie narzekaj! ;p na metrze odpisze za niedługo, na razie muszę coś z włosami zrobić - podsuszę je taką "suszarką" co się wilgotne włosy podkręca żeby były bardziej puszyste, nie pamiętam jak to się fachowo nazywa haha ;d i skoczę do sklepu, bo po primo nie mam nic w lodówce do jedzenia, a po secundo kupie jakiś ibuprom zwykły i wypije parę tabletek, może mnie przestanie boleć, a jak wyjde ze znajomymi do zajrzę do apteki ^^ ]

Unknown pisze...

[haha dzięki ;p tak, zła mama ;P tylko sęk w tym, że moja mama miewa migreny i wgl miała właśnie też okres jak jechała, więc musiała wziąć ze sobą leki :p a suszarkę to było wiadome że weźmie bo ona ma krótkie włosy i musi je rano myć bo inaczej jej się nie ułożą jak ich nie wysuszy itd ;p a ja na co dzień nie używam suszarki bo mi szkoda włosy niszczyć ;p tylko w sytuacjach kryzysowych jak ta :p więc z tym wszystkim walczyć nie dało rady ;p
chyba tak xD znaczy wiesz.. to samo tak jakoś wyszło, że mi się to napisało, a już to zdanie napisałam to własnie pomyślałam że Iya się przyczepi xD ale tak właściwie to tak, pod tym krył się też podtekst seksu haha xD zresztą o tym to nawet chyba teraz napisałam co się pod tym kryło, bo już odpisałam :d no.. wtedy tak xD i niech teraz Iya zrobi coś, żeby.. pękł :p
ok xD dlaczego byś nie poszła? :p przecież się ich poznaje haha ;d i wgl młoda para była boska ;d w sensie bardzo sympatyczni i wgl ^^
hah ;dd
tak, na pewno. pytalam tylko dla potwierdzenia. ok, mogę zapomnieć czy coś, jak chcesz. tylko nie ogarniam dlaczego się tak czepiasz i wgl od razu z tekstem wyjeżdżasz, że Tobą gardzę, i tak wiem, że niby nie o to chodziło. Spoko.
możliwe, nie wiem :p ale i tak tego nie ma xd więc ostatecznie sięgnęłam po prostownicę, chociaż uj, do moich prostych włosów jej nie potrzeba i wgl zło dla włosów :c ale jakoś je muszę podsuszyć xD smacznego! ahaha dzięki xD
no i na metrze Ci jeszcze odp jak się sprężysz, ale Murine zostawię sobie juz na jutro,ok ?:>]

Unknown pisze...

[to teraz na metrze Ci jeszcze postaram się odpisać jeśli zdążę, no a nawias i wątek tutaj jutro :> miłego wieczoru, ciao!]

Unknown pisze...

Rzeczywiście Spencer miała taki plan - nieco rozproszyć jego uwagę i po prostu jak najszybciej zakończyć te rozmowę. Wiedziała, że to ona tego chciała, że w jakiś sposób nawet do tego go zmusiła, ale teraz przekonała się, że wcale nie chce o tym mówić, bo tak naprawdę ciągle miała mętlik w głowie i nie wiedziała czego chce - czy chce cokolwiek wiedzieć czy woli pozostać w niewiedzy. Nie potrafiła teraz tego jasno określi, bo gdy już wydawało jej się, że podjęła rozsądną decyzje, nagle pojawiał się w jej głowie argument, który burzył i tak jej chwiejną pewność, i znów zmuszał do przemyślenia wszystkich za i przeciw, i znów, i znów, i znów. Od tego wszystkie zwyczajnie myślała, że oszaleje. Czasami wydawało jej się, że dobrze, że ta sprawa wyszła teraz, a nie jeszcze później. Z drugiej jednak strony wydawało jej się, że to było najgorsze co mogło się stać, bo może ta sprawa nigdy nie wyszłaby na jaw? Była świadoma tego, że to po części, jak nie w całości, jej wina. Bo to ona zbyt długo zwlekała z wyjazdem z Londynu, to ona poszła do Kat, to ona chciała wiedzieć dlaczego jej mąż tak ją w ten dzień potraktował, dlaczego nie przyszedł wcześniej. Obwiniała się już nie tylko o to, że jej wtedy przy nim nie było, ale też o to, że teraz przez to muszą przechodzić. Leo starał się ją przed tym chronić i właściwie za to nie mogła być na niego zła. Mogła mieć tylko żal, że jednak wtedy, kilka lat temu nie sięgnął po telefon i nie zadzwonił. Że choć był aż tak zdesperowany to wybrał ten ostateczny krok - odebranie sobie życia niż wykręcenie jej numeru. I chyba to ją najbardziej męczyło. Nie żadne szczegóły, ale właśnie ta jedna sprawa - dlaczego?
Na jego ostatnie słowa, potrząsnęła potakująco głową, bo na więcej nie było ją stać. Do oczu zaczęły cisnąć jej się łzy, a znajoma gulka w gardle znowu urosła. Bo.. było jej zwyczajnie ciężko. Teraz miała też wsparcie Leo, nie musiała z tym koszmarem walczyć sama, ale równocześnie zdawała sobie sprawę jak wiele to wszystko go kosztuje. Nie chciała wywoływać demonów z przeszłości, zwłaszcza, że przecież do tych dwóch lat nie mieli wracać. Te dwa lata miały nie istnieć, bo przecież nie miało być w ich pamięci czasu, gdy byli osobno odkąd się poznali. A jednak tkwili tu i rozgrzebywali przeszłość. Przez nią. Bo to ona nie potrafiła sobie z tym poradzić, to ona przez ostatnie dni chodziła jak trup.
- Tylko, że ja.. Ja nie wiem Leo co chce wiedzieć. Raz wydaje mi się, że nic, a raz, że wszystko. Ale chyba będzie najlepiej jeśli.. Jeśli odpuszczę. Po co mi wiedzieć te wszystkie szczegóły, bez tego jest już trudno. - Mówiła cicho, patrząc mu prosto w oczy. Bawiła się równocześnie skrawkiem jego koszuli, na który ostatecznie opuściła spojrzenie. Zagryzając boleśnie dolną wargę zastanawiała się czy zapytać o to, co ją najbardziej dręczyło. I w końcu podjęła decyzję..

Unknown pisze...


- Tylko.. Jedno chciałabym wiedzieć. Dlaczego.. Dlaczego nie zadzwoniłeś? - Zapytała, mając nadzieje, że on zrozumie o co jej chodzi. Przecież tak wiele razy potrafili się porozumieć bez słów. - Przecież jeśli mnie wtedy potrzebowałeś trzeba było sięgnąć po ten pieprzony telefon i zadzwonić. Pomogłabym Ci ze wszystkim, ze wszystkim z czym sobie nie radziłeś, ze wszystkim co Cię do tego popchnęło.. - Bo tak, Spencer była świadoma, że to była po części jej wina. Nie, nie chodziło o to, że uważała się za nie wiadomo jaką ważną osobę i była tak zadufana w sobie, że uważała, że wszyscy popełniają samobójstwa, gdy jej zabranie. Nie.. Po prostu wiedziała jak się kochają, jak zawsze się kochali. Pamiętała jak Leo był szczęśliwy, gdy ich drogi znów się spotkały, pamiętała jak nienawidził tego czasu, gdy byli osobno i jak go żałował. Aż tak, że nie chciał o tym pamiętać. I po prostu teraz wiedziała, że gdyby była obok pomogłaby mi się uporać ze wszystkim - z chorobą i innymi problemami. Bo dodawałaby mu siły swoją bliskości, miłością tak jak robiła to później gdy się spotkali.
- Pozwoliłeś mi pytać, więc.. pytam. Zrozumie jeśli nie będziesz chciał odpowiedzieć, ale proszę Cię.. bądź szczery. - Dodała znacznie ciszej, po przy poprzednich słowach w jej głosie było słychać tą zrozpaczoną, nieco wściekłą nutkę. Ale teraz znów była łagodna i krucha, znów patrzyła na swoje dłonie, nerwowo bawiące się końcem jego koszulki.

[fe :x
no niestety są takie sytuacje.. ale trzeba sobie w nich radzić, ot co :p mhm :)
no jest :> ahaha, no to przynajmniej wiesz jak ja się czułam jak musiała pisać na szybcika komentarz jak wychodziłaś chyba wtedy do kina czy coś :p no pękł, jak widać ;p chociaż się zastanawiałam.. :p
widzę właśnie :p e tam, ja poszłam i to bez problemu choć nikogo nie znałam :p ale poznałam! haha spoko ^^
jeżu, ale mi nie chodziło o sam fakt, że jesteś kujonem. znaczy pewna przesada w nauce też już jest dla mnie dziwna i.. śmieszna, ale nie chodzi o to, bo przecież cenie sobie ludzi mądrych i inteligentnych. Chyba, że ta mądrość bierze się tylko z tego, że całymi dniami siedzą w książkach, mają wykute słowo w słowo, zero życia towarzyskiego, a jak przyjdzie im logicznie pomyśleć to już leżą no to.. niezbyt fajnie nie? :p zresztą nie chodziło mi o to. przecież cieszę się, że dobrze się uczysz i wgl, że nie jesteś idiotką która nie wie ile to 2+2 :p tylko chodziło raczej o to, że.. że odniosłam wrażenie, że Tobie strasznie zależy na uznaniu nauczycieli, dyrektorki itd. trochę.. za bardzo. i nie wiem jak to tam wygląda, ale skojarzyło mi się kimś takim jak.. lizus. nie twierdzę, że tak jest, ale takie odniosłam wrażenie i tyle. a co do moich wyników, jeżu, to zobaczę czy według mnie będzie się czym chwalić i tyle :p więc możesz mnie męczyć, ale jeśli nie będę chciała to nic nie wskórasz i tyle.
:)
metro za chwile.. :p
;)]

Unknown pisze...

[spoko, odpiszesz jak Ci się zechce :)
;pp
nawet? ahaha spoko :p ja już wiem co jej odpowie, ale póki co nie mam czasu odpisać, bo jest u mnie siostra z Weroniką i muszę ugotować obiad :p nad tym czy miał od razu zmięknąć czy jeszcze nie ;p
no w sumie racja, otwarta to jestem :p i zawsze twierdziłam, że jestem nieśmiała! ale jak już mnie Paula z Pzn wyśmiała no to już tak nie twierdzę :| xD
ta, teoretycznie mówiłyśmy o Tobie, ale ja raczej hm.. powiedziałam jak ja widzę tzw 'kujona' dlatego nie spodobało mi się, że użyłaś takiego określenia. O, i nic mnie bardziej nie wkurza, jak ktoś się uczył, a mówi, że nic, albo wie, że dostanie dobrą ocenę, a mówi, że nie no na stówę dostanie laczka -.- ja tam przecież nie twierdziłam, że go nie masz. tylko teraz? :p odnosiłam inne wrażenie w sumie, tak samo co do ocen i widać, że Ci w uj zależy, ale w sumie mogę się mylić. po prostu.. mam porównanie jak o takich sprawach pisał ot, choćby Michał, a jak piszesz Ty :p on też się świetnie uczył, ale też.. inaczej do tego podchodził, tak mi się wydaje :p no ale tak, mniejsza z tym :p no to się cieszę.
:)]

Unknown pisze...

[haha spoko ;p no to.. już nie umieraj bo już jakiś czas temu odpisałam :p no dzięki tej xd mogłaś naciskać, ale i tak by z tego nic nie wyszło, no hellou! przecież nie mogłam pozwolić by tamta dwójka głodowała haha xD no;p
tak, serio? ;o :p no tej, ale serio czasami się wstydzę i nigdy nie rozumiem dlaczego mi ludzie nie wierzą :| może na co dzień nie, ale tej.. zdarza mi się! xD haha ta xd
gratuluje? :p no ja też :p choć na takiej historii ściągałam, ale to jak wszyscy i to dosłownie ;p i w sumie koleś nam na to pozwalał ;p ale nigdy nie ogarniałam jak potem niektóre chamy mogły się z nim jeszcze kłócić o oceny :| nie dość, że nam pozwalał ściągać, bo wiedział, że lepiej żebyśmy się uczyli na taką biol, to potem jeszcze z modrą potrafili do niego skoczyć :| albo pamiętam jak moja kumpela się cieszyła, że dostała 5 z biologii i jeszcze nam kit wciskała, że nie ściągała! a siedziałam ławkę obok niej i widziałam, że przez cały spr na necie siedziała -.- i jeszcze się wypierala i właśnie szpanowała.. ech, dobrze, że te czasy już za mną xD no tak.. więc koniec tematu, okej :p]

Unknown pisze...

[haha spoko ;d no dobrze było, nie narzekaj :p mhm :p no tak ^^
haha no dobrze wiedzieć w sumie :p no chociaż jedna! :p chociaż serio? :> tylko czasami się wstydzisz?:> bo mi to jest się nawet ciężko zarumienić chyba :| xD
spoko, nasz to na lekcjach nam głównie kawały opowiadał :p u nas chyba każdy na jakiejś lekcji kombinował - w sensie zawsze znalazł się taki jeden co kręcił :p a ja to w sumie tylko na historii :p no i na franc czasem, ale jakby nie patrzeć w 3kl to nawet lekcji normalnych nie mieliśmy :p no i na matmie czasami miałam wzory zapisane na kalkulatorze ;d bo nie widziałam sensu się ich uczyć skoro w życiu mi się większość nawet nie przyda, a na maturze są podane :p no.. tak samo, raz dziewczyna się kłóciła z babką od pp, że ona che 6 za projekt, a oddała go po terminie i babka mówiła, że wtedy nie ma takiej możliwości i się mojej grupy wtedy czepiła, a myśmy oddaly na czas i to ja kuwa siedziałam i przez ileś tam godzin robiłam jebaną stronę internetową.. ale się wtedy wkurzyłam xD więc tak, teraz już nie mam coś się wkurzać :p no haha niby tak :p
metro za niedługo, teraz muszę coś zjeść :p]

Unknown pisze...

[jakoś wena mi uciekła więc w sumie.. nigdzie Ci już nie odpiszę :| bo w sumie idę spać, rano muszę wstać i wgl, bo pierwsze idę do szkoły odwiedzić jeszcze nie tak stare kąty :p a potem może na zakupy pojadę, ale to jeszcze nie wiem na pewno :). może zdążę Ci gdzieś rano przed wyjściem odpisać, a jak nie to jak wrocę :) także udanego dnia jutro, dobrej nocy i do spisania :)]

Unknown pisze...

Miała ochotę zamknąć mu usta już po pierwszych słowach. 'Chciał ją chronić'. Mogła się domyślić, że właśnie to od niego usłyszy. Że znowu kierował się jej dobrem, nie zważając na swoje własne. Wolał odebrać sobie życie niż niszczyć jej. I był to swego rodzaju okaz jego miłości, już wtedy kochał ją tak bardzo, że był poświęcić dla niej wszystko. Trudno tego nie zauważyć i na swój sposób nie docenić, ale z czegoś takiego nie można się cieszyć. Nie, bo przecież to było chyba najnierozsądniejsze posunięcie z jego strony. Och, gdyby tylko mogła wytłukłaby mu te wszystkie głupie myśli z głowy. Nawet teraz, po czasie, miała ochotę znów na niego nakrzyczeć, że tak się zachował. Że był takim tchórzem, że bardziej bał się do niej zadzwonić niż ze sobą skończyć. Ale to już nie miało sensu. To było dawno i wiedziała, że od tamtej pory Leo się zmienił, a teraz też już miała niezachwianą pewność, że póki ona z nim jest nic mu się już nie stanie, że nic takiego nie strzeli już mu do głowy. Dostał swoją lekcje, dostał nauczkę, chyba na całe życie, prawda? Dlatego, po jego ostatnich słowach tylko mocno zacisnęła usta w wąską linie, a potem nieznacznie pokręciła głową.
- Nie wiedziałam, że mój mąż był takim tchórzem. Że aż bał się wykręcić te dziewięć cyferek.. - Odparła cicho, mrużąc nieznacznie oczy, gdy Leo zmusił ją, by spojrzała mu w oczy. W jej tonie kryła się jednak żartobliwa nutka aż wreszcie i kąciki jej wargi uniosły się ku górze by odwzajemnić jego grymas. Chciała dodać coś jeszcze, ale tego chyba akurat nie musiała. Bo już kiedyś o tym rozmawiali, o tej jego chęci ochrony jej. Nie było jej aż tak trudno mu wybaczyć, że odszedł. Bo przecież to akurat była w stanie zrozumieć, gdyby była na jego miejscu też chciałaby go chronić, też chciałaby aby był szczęśliwy. A to, że to był błąd, to że się pomylił źle oceniając co i kto ją naprawdę uszczęśliwi to już była inna bajka. Teraz nie miał już co do tego wątpliwości, że tylko on sprawia, że jej życie ma sens.
- To.. to mi wystarczy. Tak sądzę. Szczegóły niczego nie zmienią. I.. nie chce ich znać. Wystarczy mi to, że wciąż jesteś i że mi tego nie zrobisz. Tylko byś spróbował.. - Mówiła cicho i spokojnie, ale przy ostatnich słowach pojawiła się ostrzegawcza, ale także żartobliwa nutka. W jej oczach znowu błysły łzy, ale był to raczej łzy jakiegoś.. wzruszenia, z którym ułożyła się na nim wygodnie; głowę oparła o tors i przez dłuższą chwilę milczała po prostu wsłuchując się w bicie jego serca. Ale musiała zapytać o coś jeszcze.
- Leo.. to już wszystko? Nie ma już nic, a nic co powinnam wiedzieć? Nie chce już nigdy wracać do tamtych dwóch lat, więc teraz się zastanów czy nie było już tam nic ważnego dla Ciebie, dla nas, dla mnie co mogłoby spowodować taką sytuacje.. Nie chce pamiętać, że kiedyś Cię w moim życiu nie było.. - Spytała, podnosząc na niego spojrzenie, by potem znów wtulić się w niego. Objęła go ciasno rękoma, a twarz schowała tuż obok jego szyi.

[nic mi z moich dzisiejszych planów nie wyszło :p
pf, ewentualnie? :p po prostu przestań :p
ahaha serio? :p można się czerwienić na zawołanie? :p no wiem, wiem o co chodzi :p
no chyba tak ;p znaczy wiesz, u nas grupa niemiecka to się normalnie cały czas uczyła, a nam po prostu nauczycielka w 3klasie odpuściła przed maturą :p no i widzisz! tak powinno być, a nie każą nam się jakiś głupich wzorów uczyć, bo rzeczywiście przecież potem na co dzień będę je stosować -.-' :p no u nas to się wkurzyła, bo generalnie praktycznie nikt nie oddał w 1 terminie :p myśmy też nie miały ahaha, znaczy tylko jakieś tam początek, bo nas jedna kumpela z gr poratowała i babka i tak w sumie wszystkim kazała poprawić - no i mieliśmy dajmy to na wt oddać, ale przedłużyła nam czas do pt:p i to był ostateczny termin, a tamte oddały później a ona uprzedzała, że wtedy to już na pewno będę oceny od 4 :p nie no, nie pokarało mnie :p bo ona nie dostała tej 6, i babka nas broniła, bo powiedziała że myśmy się w terminie wyrobiły :p zresztą już nie pamiętam jak to dokładnie było xD
:)]

Unknown pisze...

[haha bałaś się zostawić ?;d no bo.. rano w sumie trochę zaspałam i wgl włosy miałam mokre i niczym mi wyschły to już mi kumpel napisał, że już w sumie nie ma po co iść, bo dzisiaj był dzień sportu i już się kończył ;p a na zakupy nie pojechałam - miałam jechać z siostrą, ale Weronika dostała ospy no i nie miał kto z nią zostać ;p
o dokładnie! już o tym zapomniałam xD
zaprezentujesz mi to kiedyś haha xD
no to tak ;d nas akurat lubiła w sumie haha ;d zresztą ona ogólnie łagodny nauczyciel była i sympatyczny :p no tak xD ahaha tak właśnie, wieki temu! :p
serio?:> cieszę się :d nie, tu mi się nie podoba ;p w sensie no.. nic specjalnego nie napisałam ;p ("Spencer to ja byłam tym seryjnym mordecką, który zabijał młode dziewce.." xDD możesz coś wymyślić w sumie :D ) eurobiznes zawsze spoko :d a mi się nie chce obiadu dla samej siebie robić xD i jeszcze bym musiała po ziemniaki iść do sklepu.. nie chce mi się :p zrobię sobie sałatkę ;d więc no.. jakoś przetrwam te dwie godziny :p tak? :> podoba Ci się?:> to się cieszę ;d bo mnie tak naszło na to jak pisałam, że on wychodzi ;d wiesz, stacja już śpi, on wraca, a tam trzech kolesi i Simon, mu mordkę obijają ;d nooo tak właśnie myślałam haha ;d no teraz ? ;> :d
:)]

Unknown pisze...

[mhm, to może tylko stwarzał pozory miłego, żeby nabrać naiwnych klientów? :p ej nie że zaspałaaam.. tylko noo ten, no włosy rano musiałam umyć i znowu pojawił się problem z suszarką.. ! :p no właśnie dopiero jej się zaczęła ;p tj. była wczoraj u mnie i już miała gorączkę itd, więc no.. najgorsze przed nią. ale wiesz, im szybciej tym lepiej ;p dobrze że ja juz miałam :D ale znowu różyczki nie miałam a to większy problem :x
no AŻ tak nie xd
ryli? :o mnie się nie ma co wstydzić! :d no chyba, że będziesz czerwona z podekscytowania to to rozumiem :> :p
;dd hihi, no to się cieszę ;d (AHAHAHA xD myślę sobie wtf, o co Ci chodzi, ale jak przeczytałam to co napisałam to padłam xD ahaha noo byłaby byyła xD masz?:> no to tu też napisz odpowiedź bo aż ciekawa jestem;d) ouu gratuluje ;D no dokładnie ;d dla mnie samej to mi się nie chce gotować ;p a na wieczór zamówię sobie pizze albo coś ;d spoko ;d btw. ja za jakąś godzinę wychodzę i będę koło 20 :p :)
okcia :> ;d wieem :> :D haha cóż za entuzjazm ;d]

Unknown pisze...

[okej nic się nie dzieje, przecież nie możesz tak zostawić przyjaciółki! no i jak tam w ogóle? rzeczywiście miał wypadek? mam nadzieje, że jednak wszystko dobrze :).
zresztą ja też dopiero wróciłam więc wiesz :)

Unknown pisze...

[a no to dobrze, że już wszystko ok :). e tam, norma, czego miałabym nie zrozumieć? ;p
e.. w kościele byłam :p
mhm, jasne :d niee, ja pamiętałam :p ale musiałam umyć bo masakryczne były :p a potem mi kumpel napisał, że tam się już kończy więc mi się nie opłacało już iść ;pp no ja już tą świnkę miałam dawno :d i własnie z siostrami miałam na raz ;p w sensie ja z jedną, a druga nas wcześniej zaraziła chyba :p ale to mała byłam strasznie i nie pamiętam za dobrze :p a różyczka.. no wiesz, w sumie jak już to wolałabym teraz dostać niż jeszcze później, albo jakbym w ciąży była.. ;x no i tak, będzie miała trochę męczarni :c no ale im młodsze dziecko tym mniej agresywna, nie? :) i może w pt będę musiała iść do niej żeby z nią zostać, a to taki kawaaał drogi :c xD
;pp
mhm okej :d
(bosz, moje literówki rządzą ;d spoko, wybaczam ;d mnie niby też, ale teraz mnie ciekawi co wymyśliłaś!) no ;p no wiem ;d ale jednak pizze sobie odpuściłam :p już w sumie ostatnio jadłam, a aż tak bardzo za fast foodami nie przepadam i nie mam ochoty:p ale za to jem płatki lion. swoją drogą niedobre są xD ale nie było moich ulubionych :c
no tak.. wiem? xD
swoją drogą to się wkurzyłam teraz, znaczy nooo :c bo moja Paula się przeprowadza do Gdańska, a myślałam, że się w Krk będziemy widywać :|]

Unknown pisze...

Spencer miała właśnie nadzieje na taką odpowiedź, że Leo powie tak. Że już nie ma nic do ukrycia, że spokojnie mogą zamknąć tamten rozdział i już naprawdę nigdy więcej do niego nie wracać. Ale już po chwili, gdy padło jej pytanie domyśliła się, że to było naiwne z jej strony. Coś zmieniło się w postawie Leo. Poczuła jak pod jej palcami jego ciało się spina, więc zaraz odszukała jego spojrzenia. I nie miała już wątpliwości, że zaraz usłysz coś.. nie sądziła by mogło paść coś gorszego od wiadomości o jego próbie samobójczej, ale jego mina wskazywała, że i to będzie miało znaczenie. Musiało mieć skoro chyba właśnie rozważał by jej o tym powiedzieć.. i rzeczywiście,nie mógł już udawać, że nie ma nic ważnego o czym trzeba wspomnieć. I niczym Spencer zdążyła się już poważnie zestresować, nim jej wszystkie mięśnie napięły się do bólu, on w końcu się odezwał, a ona? Ona poczuła się jakby ktoś zadał jej potężny cios w brzuch.
Na moment zabrakło jej oddechu, a po chwili serce zaczęło walić jak wariat w klatce piersiowej. Dłonie, które jeszcze przed momentem czule oplatały jego kark, teraz zawisły luźno, by na koniec uciec z niego. Jak zresztą cała ona. Zsunęła się z niego, a potem uciekła niemal na sam brzeg łóżka jak najdalej od niego. W jej oczach malowało się niedowierzanie, w głowie pojawiała się tylko jedna myśl, tylko jedno słowo "idiotka". Bo nie potrafiła siebie teraz inaczej nazwać. Czuła się oszukana.. A nawet czuła się jakby Leo ją zdradził. Jasne, to wydarzyło się w czasie, gdy nie byli razem. Ale.. teraz pracował z tą kobietą. Powinien jej powiedzieć. Poza tym kiedyś rozmawiali o osobach z którymi byli w tym czasie. Idealnie pamiętała co powiedział - że te kobiety z którymi spał nic nie znaczyły, że nawet nie miały prawa spać w jego łóżku, użyć jego prysznica. A teraz czego się dowiadywała?! Że spał ze swoją współpracownicą i nawet nie raczył jej o tym powiedzieć, jakby to był nic! A to do cholery nie było nic!
- Ty.. Ty dupku. Ty pieprzony dupku.. - Wysyczała, a choć w oczach czuła łzy postanowiła sobie jedno - że nie będzie płakać. Bo czuła się na swój sposób poniżona. Serce ją bolało gdy przypominała sobie te wszystkie wieczory, gdy Leo później wracał z pracy bo musiał zostać dłużej i popracować z Val. Pamiętała jeden z bankietów na którym Valerie jakby nigdy nic szeptała mu to i owo do ucha, a ona nie zwróciła na to uwagi, bo oni są przecież tylko przyjaciółmi, bo przecież mu ufała, bo przecież nic poza koleżeństwem nic ich nie łączyło. A ostatnio? Ostatnio poleciał na jej zawołanie do Murine, ją zostawił samą! I do cholery, kto wie co się wtedy działo!
- Przecież wy razem pracujecie.. I nawet nie raczyłeś o tym wspomnieć? Co Ty sobie myślisz? Że możesz ze mnie robić idiotkę, że oboje możecie? - A tak ją lubiła! Ale teraz przynajmniej rozumiała jej dwuznacznie uśmieszki. Przedtem myślała, że taki ma styl bycia, a teraz..? Teraz wiedziała, że Val pewnie się z niej w duchu nabijała. - Pytałam kiedyś o.. o to. O kobiety z którymi spałeś, a Ty.. - Urwała nie będąc w stanie dokończyć. Nie wątpiła, że pamiętał co jej wtedy powiedział.

[ i jest i tu dramat :> wiedziałam, że Leo powie coś takiego hahaha xd okej ;d ;) ]

Unknown pisze...

Bo tak. Bo mu ufała. A teraz okazywało się, że w niektórych przypadkach było to niezwykle naiwne. Tak jak teraz - nawet nie potrafił sobie wyobrazić jak poniżona się teraz czuła. Uważała się za największą idiotkę świata, gdy patrzyła na Val i widziała w niej tylko dobrą znajomą Leo. Serce jej się krajało, gdy pomyślała, że nie pierwszy raz zrobił z niej taką idiotkę, nie pierwszy raz sprawił, że właśnie tak się czuła. Okłamana, skrzywdzona, a wręcz zdradzona. Pierwsza ta cała sprawa z Leną, teraz z Val.. Dlaczego musiał jej to zawsze robić, no dlaczego?
Spencer od zawsze miała lekki kompleks na tle pożycia seksualnego swojego męża przed tym niczym ją spotkał. Wiedziała jaki styl życia prowadził i bywały chwilę, że była zazdrosna. A raczej, po prostu bała się, że Leo porównuje ją z innymi, że czasami przypomina sobie kobietę, która może lepiej go zaspokoiła. Dlatego kiedyś poruszyła ten temat. I właściwie myślała, że były to jednorazowe wysoki, jedno-nocne znajomości. Bo to właśnie wynikła z tego co Leo mówił. Myślała, że mimo wszystko też tak było z Val. Ale nie.. Zaraz od Leo dowiedziała się, że byli stałymi kochankami. No i.. jak ona się miała teraz czuć, no do cholery jak?!
- Och.. więc spałeś z nią więcej niż jeden raz? I ja mam wierzyć, że nic nie znaczyła? Że nie miała prawa wstępu do Twojego łóżka?! - Spytała dziwnie zduszonym głosem, nie potrafią nawet złapać porządnego oddechu, bo emocje dusiły ją, a serce waliło jak młot, jakby chciało rozerwać jej klatkę piersiową. - Aż tak dobrze Ci z nią było?! Byliście kochankami i naprawdę nie uznałeś za stosownie mi o tym powiedzieć? I co, może oboje się nabijaliście ze mnie za plecami, jaka to Spencer jest naiwna, bo nie domyśliła się, że coś między wami było?! Te wszystkie wasze wieczory w pracy.. Boże, ale ja jestem głupia. - Krzyczała, ale ostatnie słowa wyszeptała, bardziej do siebie niż do niego. Puściła również brzeg łóżka, by wytrzeć łzę, która w złości i w bólu jednak wymknęła się z jej oka. Omal nie spadła z łóżka, gdy to zrobiła, bo siedziała na samym jego kraju. Udało jej się jednak odzyskać równowagę; podkuliła pod siebie nogi, a potem tępo zaczęła wpatrywać się w ścianę przed sobą. Idiotka. Idiotka. Idiotka.

Unknown pisze...

- Nie wiem. Ty mi powiedź. - Odparła wreszcie na jego pytanie, nie zwracając uwagi na jego zdumienie. Bo miała to teraz gdzieś. Czuła się oszukana. Naprawdę oszukana. Bo ukrywał to tak długo! A przecież to nie było byle co. To nawet nie był jednorazowy numerek. Sypiał z nią wiele razy.. - Pomyśl jak się teraz czuje. Pracujesz z kobietą, z którą kiedyś sypiałeś.. Ha, co może wspominacie jak to było razem? Dalej Cię podrywa? Podoba Ci się? Ja Ci nie wystarczam? - Zarzuciła go oskarżeniami. Może bezpodstawnymi. Może takimi jakimi trzeźwa Spencer by nie ciskała, ale ta nie myślała logicznie. Ta widziała tylko przed oczyma twarz Val i miała ochotę ją zmiażdżyć, zetrzeć z jej ust ten dwuznaczny uśmieszek. A potem nie myśląc długo porwała zagłówek leżący tuż obok nie i cisnęła nim w Leo. Równocześnie wbiła w niego spojrzenie, w którym malowały się wszystkie jej uczucia. Także zazdrość. I tak, już dopowiadała sobie całą resztę historii, jak to ze sobą flirtują, jak to między nimi iskrzy, jak uprawiają seks na biurku, gdy ona siedziała z Jamesem w domu. Więc tak musiał oberwać tą poduszką, musiał! Nawet jeśli tego nie zrobił, to musiał oberwać za to, że skazał ją na takie katusze, że właśnie musiała przechodzić przez ten koszmar i walczyć z tymi wszystkimi podejrzeniami, nieznośnymi myślami.
- No to zdradzasz mnie czy nie? - Wyrwało jej się pytanie, choć może nawet trudno było je zrozumieć, bo towarzyszył mu szloch, którego nie była wstanie dłużej dusić.
I nie mógł być na nią zły, za ten jej wybuch, za pytania, które mu stawiała. Każdy w takiej chwili miał do tego prawo, zwłaszcza, że pierwsza myśl była zawsze taka sama - skoro wcześniej nic nie mówił, a teraz twierdził, że to nic nie znaczyło, to dlaczego to ukrywał? Dlaczego dopiero teraz jej o tym mówił? Bo może to miało dla niego jakieś większe znaczenie?

[moje też fe xd ale uwielbiam pisać taką zazdrosną, spanikowaną Spencer która nie myśli logicznie haha xD no widzisz, ach ta telepatia xD
odpisałam :>]

Unknown pisze...

[haha ja teeeż <3 Leoś się będzie znów musiał nastarać, żeby złagodzić sytuację :> ;D no mogłaby.. tylko kiedy? ;p w sensie mamy trochę tych wątków, a w nich to średnio jest czas na zazdrość, nie? xD w sensie przynajmniej nie o Val xD ale możemy zrobić tak, że będzie jakiś bankiet! i Spencer zrobi scenę zazdrości albo coś xD w sensie wiesz, Leo będzie z Val rozmawiał, a ona sobie coś ubzdura i poof!? xd
możesz :p a ja już nie mam siły odpisywać na metrze :p jeszcze nie wiem co dokładnie, więc odpisze Ci jak wstanę ^^ (btw. serio znowu było to dobre co napisałam?:> cieszę się! bo miałam wrażenie, że wyszło do dupy, chociaż rzeczywiście jakoś lekko mi się to pisało :d) dobrej nocy :)]

Unknown pisze...

[jak mu się może nie chcieć starać o Spęsii? :OO skurwiel xd no tak, w drugą stronę też możemy :> jestem za w sumie ;d no to o tym bankiecie jeszcze pomyślimy najwyżej ^^
no a mam jakiś wybór poza tym, żeby się zgodzić? :p chociaż najchętniej powiedziałbym nie! :p no to mam nadzieje, że się w końcu zdecydujesz ;p jeżu, serio? ;o ale czaad :d noo :>
:)]

Unknown pisze...

[no dobra, zobaczymy jak kiedyś mojej Spenci cos nie będzie się chciało.. ot, rozpoczynać rozmowy o dzieciach :p tak, kolejny, po tym wątku :d ale podejrzewam, że w tym tempie to nie dojdziemy do niego do Twojego wyjazdu :p
no tak właśnie, nie miałam :p no.. bywa :p masz jeszcze czas! :p ok, czekam ;> ok, smacznego ;dd i nikt nie przeczy - owszem należy Ci się :p no tak, nie mogłabyś go zmarnować, to byłby wręcz grzech jakbyś nie zjadła!:p nie, nie powinnam ;p
NO WŁAŚNIE! MIAŁAM OSTATNIO O NIEGO PYTAĆ! zdecydowanie przesuń :p bo ja już też wyszlam z tego klimatu - zima, sylwester.. bosz, to było 6 miesięcy temu :p no własciwie.. Oskar mógłby być strasznie zazdrosny, i też mogłaby być akcja, że nawalona Martynka by go zdradziła albo coś ^^
btw. tam na metrze mogę przyśpieszyć trochę, tak do rana? :p]

Unknown pisze...

Prychnęła słysząc początkowo jego zrezygnowany głos. Bo jak mogła odpuścić, gdy po takim czasie dowiadywała się czegoś takiego?! Szła do ołtarza z facetem, który nawet nie raczył jej wspomnieć, że kiedyś sypiał ze swoją szefową. Drażnił ją też fakt, że Leo nawet nie starał się bronić,ale już nie zwróciła uwagi nawet na to, że nie dawała mu na to szansy; drażnił ją fakt, że nawet nie czuł skruchy, że nie przeprosił, że uważał, że to nic. Ale dla niej to miało znaczenie. Bo naprawdę czuła się upokorzona - miała wrażenie, że wszyscy dookoła o tym wiedzieli i tylko się z niej nabijali za plecami z Val na czele. Naprawdę zdążyła polubić tą kobietę, która przecież wydawała się taka sympatyczna, z którą zawsze dobrze jej się rozmawiało jeśli miały do tego okazję. A teraz? Teraz dowiadywała się, że jej mąż z nią sypiał, że był stałym bywalcem jej sypialni, jak to sam ujął. Nie potrafiła pozbyć się tej przeklętej wizji, w której Leo zdziera z niej ubrania, w której dotyka jej ciała.. Z jej ust wydobył się jęk, gdy serce zabolało ją, gdy wyobraziła sobie jak Leo musiał na nią patrzeć. Tak, i on, i ona mieli przed sobą różnych partnerów. Ale co innego mieć tego świadomość, że gdzieś po świecie chodzi ktoś z kim jej ukochany sypiał, a co innego znać tą osobę i wiedzieć, że teraz z nią pracuje!
Dopiero jego wybuch sprowadził ją na ziemię, ale wcale nie uspokoił. A jeszcze bardziej rozjuszył. Wzdrygnęła się, gdy nagle cisnął poduszką na jej właściwie miejsce. Przez chwilę wpatrywała się w nią, a z każdą chwilą jej złość rosła. Coraz bardziej nie mogła się pogodzić z tym faktem. Coraz więcej koszmarnych obrazów przesuwało jej się pod jej powiekami, które musiała wręcz zaciskać, mając nadzieje, że to pomoże odgonić natrętne myśli, które pozbawiały ją logicznego myślenia. Nie pomogło. Więc zerwała się na równe nogi odwracają w stronę Leo i już miała mu wykrzyczeć, że kiedyś wierzyła mu we wszystko, że kiedyś ufała mu bez granic, nie miała wątpliwości, że świata poza nią nie widzi, ale potem dowiedziała się, że nie wie czy przypadkiem nie czuje czegoś do innej. Ale nim zdążyła to zrobić, nim zdążyła mu wypomnieć coś najgorsze, on odezwał się, tym swoim słabym, rozczarowanym głosem, a to było dla niej jak kubeł zimnej wody. Otwarte usta, zamknęła i zagryzła dolną wargę. Łzy, które zdążyły zniknąć z jej oczu znowu wróciły. Tym razem były jednak oznaką wstydu za swoje zachowanie. Teraz mogła cieszyć się tylko z tego, że nie wykrzyczała tych słów, które przed momentem miała na końcu języka. Bo przecież byłby by one kłamstwem - tak, po tym jego nieszczęsnym 'nie wiem' na jakiś czas straciła wiarę w uczucia Leo, ale nie można było jej się dziwić, bo po czymś takim.. Każdy by zwątpił. Ale ukochany ostatecznie odzyskał znów jej zaufanie, które znów nie znało granic. A teraz sprawiła, że on w to zwątpił. I trudno było mu się dziwić, po tym jak się zachowała i jakimi oskarżeniami go zarzuciła.
- Prze.. przepraszam Leo. - Wyszeptała, patrząc na niego oczyma pełnymi łez. Opadła znów na skraj łóżka równocześnie wbijając paznokcie w ręce. Nie mogła pojąć jak mogła się tak zachować. Jak mogła tak zwątpić, jak mogła w ogóle myśleć o takich rzeczach. Musiała mu się wytłumaczyć, ale nie wiedziała jak ująć w słowa to co ją męczyło i to co nią kierowało.

Unknown pisze...


- Przepraszam, bo.. to nie tak. Ufam Ci i wiem, że mnie kochasz, i że mnie byś nie zdradził. Ja po prostu.. Jestem zazdrosna. I.. ciężko mi z myślą, że pracujesz z kobietą, z którą sypiałeś regularnie. Że mogłeś jej dotykać tak jak mnie, albo patrzeć na nią tak jak patrzysz na mnie, gdy się kochamy.. No i ona jest taka ładna.. wysoka, z blond włosami, bez głupich piegów.. - Urwała nagle zawstydzona. Na policzki wstąpiły jej rumieńce, wzrokiem uciekła spłoszona w bok. Bo wcale nie łatwo było jej się przyznać do jakiś tam swoich kompleksów. Na co dzień była pewna siebie, świadoma swojego ciała, uroku, urody i tego, że Leo ją pożąda. Wiedziała, że teraz jest łabędziem, a nie brzydkim kaczątkiem. Tylko w takich chwilach, gdzieś wracały te kompleksy z przeszłości, zapominała, że teraz jest piękną kobietą, z kuszącymi kształtami, a czuła się znowu jak ta dziewczynka, z której wszyscy się śmiali i wołali na nią pieguska. I jeszcze sam fakt, że nie pamiętała kiedy Leo ostatni raz powiedział jej, że jest piękna, nawet nie kochali się przez ostatni miesiąc, bo w domu jego matki i całe zamieszanie z Noahem nie mieli ku temu sposobności.
Miała ochotę zapaść się pod ziemię.

[haha spoko :D cieszę się :)
no bo przecież, co? :p ahaha jasne już widze jak Leo zaczyna taki drażliwy temat i jeszcze chce ją namówić do tego, by zaryzkowała swoje życie mhmm xd no wiem właśnie :c
a dni mojego juz były, ale były do dupy haha xd hihi czaad ;d <3 o,a Ty nie jedziesz z nim ? :p nie.. już nie mam tej wczorajszej weny jak widać zresztą :p
cieszę się :> ok :d no to robimy jej zdradę :>>> :d no zraniony, zazdrosny, trochę zły, ale nie za bardzo.. cudo :D ja teeż <3 tak, tak :D że wraca taka skacowana i wgl <3;D
wierzę na słowo że było ;p e tam, ja wyrozumiały człowiek przeważnie jestem :> ;D
ahaha oczywiście :d
no pewnie, że tak! nie mam jeszcze sklerozy :p no wiem :p dlatego ja wolałabym tego w ogóle nie mieć :p zresztą no jakby Weronika miała różyczkę to bym się z daleka od niej trzymała :p tylko wiadomo kiedy by mnie zaraziła wcześniej hah :D no seriooo, ona mieszka tam gdzie psy dupą szczekają.. xDD no a tak na serio to powaga daleko jest :| ale spoczi, szwagier po mnie przyjedzie ^^
(aj nooł :d) niby tak, ale może się szybko przejść :p no weź, a moja siostra tak się zachwycała Oo'cookie crisp <3 :d "wyglądają jak ciasteczka, smakują jak ciasteczka..":>> :d albo zwykłe, kukurydziane, albo nesquik itp ;p
;p
no właśnie :c głupia Paula :c
ok, to za niedługo przyśpiesze, ale muszę się pierwsze ugadać z siostrą o której mają po mnie przyjechać bo musze jeszcze kilka spraw na mieście załatwić :p]

Unknown pisze...

[dobrze było :> arr kochany Leoś <3 takiego go ubóstwiam *,* :d
wiem, ale i tak ten temat dopiero będzie po całej akcji z powrotem choroby, śmiercią Leny itd :p tak, jaki?:> bo coś czuje, że ściemniasz :p no a ja Ci mówiłam w jakim przypadku Spenc poruszy ten temat - jeśli Leo mnie nie wkurzy za bardzo :d no, niestety. ale musimy zakończyć wątek przed Twoim wyjazdem jakoś.. łagodnie ;d żebym za bardzo się nie jarała ;P jakoś sielankowo czy coś :> :d
nie, to było tydzień później :p w niedzielę dla zdrowia czy coś ;p no u nas też tak było, ale wiadomo - mniejsze miasto, mniejsza atrakcje, zresztą kiedyś były lepsze, a teraz to szkoda gadać :p aha ;d ahahah chyba, że tak ;p tia ;p no właśnie, tylko wczoraj więc przegapiłam okazję napisania notki, przykre.. :ccc :PP
taaak! <3 mhm, owszem biedaczysko ;p okej, ja może jeszcze gdzieś Ci teraz odpisze - tutaj, albo na metrze :) ale pewnie też za niedługo będę szła spać - rano muszę wstać więc najwyżej odpiszę jak wrócę :) zresztą Ty i tak masz zakończenie roku i takie tam sprawy, nie? :p
ej, zawsze byłam wyrozumiała dla Twoich usprawiedliwień, więc się nie czepiaj :p
moja pamięć nie szwankuje tak jak Twoja :p mhmmm.. jasne ;d (ahaha spokoo :d) no wiem :> :d ale wiesz jak chcą żebym się ich dzieckiem zajęła to muszę się i o mnie zatroszczyć! przecież nie będę popierdalać na nogach taki kawał, i jeszcze pewnie w deszczu. ;p
spoko, ja teraz też nie wiedziałam o czym Ty piszesz i oczym ja pisałam.. xD ale już ogarnęłam haha :d cichaj :p no też nie mam pojęcia czym :| :p ja różnie - raz mam fazę na płatki, a czasami nie mogę ich przełknąć :p
;p
ta? :p to dobrze ;p nie dziwie się hahah xD ale spoczi, będzie wesoła Iya jak będzie sielanka, taak :> :D ale że jaki papierek? Oo' :p nie no, też po niego się wybieram :p i jeszcze opłatę muszę zrobić na studia :p wgl, niby teoretycznie na stronie mogę teraz wyniki sprawdzić za jakieś 10 minut, ale pewnie i tak serwer będzie przeciążony, norma haha ;d
więc.. dobrej nocy :) i do spisania jakoś jutro :> :D]

Unknown pisze...

Naprawdę było jej wstyd za swój wybuch. W końcu zachowała się niemal jak wariatka, która na dodatek kompletnie nie ufa swojemu mężowi. Źle się czuła z tym, że tymi swoimi bezpodstawnymi oskarżeniami sprawiła mu przykrość. Nie chciała, ale.. nie potrafiła nad sobą zapanować. Po pierwsze była zła, że powiedział jej o tym dopiero teraz, a z tym szło już wszystko inne - podejrzenia, zazdrość, niepewność. Teraz było jej z tym źle, bo przecież wiedziała, że Leo nie mógłby jej zdradzić. Kochał ją, więc nie mógłby zranić ją w ten sposób. Poza tym, zawsze wydawało jej się, że są dla siebie stworzeni we wszystkich dziedzinach i sprawach życia - od seksu do wychowywania dziecka. I teraz, gdy Leo przytulił ją, przyciągnął do siebie, ucałował czubek głowy, wiedziała już na nowo, że on też tak uważa, że są dla siebie idealną parą, najdoskonalszym uzupełnieniem.
Choć początkowo chciała znowu uciec wzrokiem w bok, gdy jej mąż odsunął się nieco by na nią spojrzeć, gdy mówił, ostatecznie powstrzymała się przed tym. Przede wszystkim dlatego, że to co teraz widziała w jego oczach wręcz topiło jej serce! Ta czułość, ta miłość, a nawet coś na wzgląd jakby "rozbawienia", że takie rzeczy mogły przyjść jej do głowy. I słuchała go, patrząc w ukochany odcień jego karmelowych oczu, równocześnie uświadamiając sobie, że.. On nigdy nie mógł patrzeć na żadną kobietę tak jak na nią, nigdy nie mógł dotykać żadnej w taki sposób jak dotyka jej, bo.. żadnej przecież nigdy nie darzył takim uczuciem, żadnej tak bardzo nie kochał. A już na pewno nie tych wszystkich ździr, które zaliczył, gdy się rozstali.
Uśmiechnęła się równocześnie czując jak wzruszenie ściska jej gardło, gdy Leo kontynuował swoje słowa, tym razem mówiąc o niej samej, o jej piegach.. Zarzuciła mu ręce na kark, gdy zaczął obcałowywać jej policzki, równocześnie uśmiechając się przy tym błogo, delektując jego delikatnymi pocałunkami.
- Ale.. naprawdę powinieneś powiedzieć mi wcześniej.. - Rzuciła cicho z westchnieniem. Bo to było jednym z czynników, które spowodowały jej wybuch. To, że tak długo przed nią to ukrywał jakby.. jakby nie chciał o tym wspominać, bo jednak w głębi siebie uważał, że ją okłamał, gdy mówił, że żadna z tych kobiet nie miała dla niego znaczenia. Nie wierciła mu już jednak dłużej tym dziury w brzuchu.. Najważniejsze, że jej powiedział. Najważniejsze, że dowiedziała się od niego, a nie od kogoś obcego. A odzyskując swoją pewność, niezachwianą wiarę w uczucia i wierność ukochanego, jednym zgrabnym ruchem usiadła mu na kolanach okrakiem, równocześnie chwytając jego twarz w dłonie.
- I na pewno nie kłamałeś, gdy mówiłeś, że one nic, a nic dla Ciebie nie znaczyły? Te wszystkie.. te wszystkie ździry? - Spytała patrząc na niego uważnie, mrużąc oczy, a choć pytała naprawdę na poważnie to jednak w jej postawie, ruchach kryła się już swoboda, nie było tego niepewnego napięcia zdenerwowania. Nieznacznie przekrzywiła głowę na bok, a potem stanowczo popchnęła go na łóżko. Zawisła nad nim opierając dłonie tuż po bokach jego głowy. - I.. dlaczego ona? Aż tak dobrze Ci z nią było? - Nie mogła się powstrzymać by nie zadać tego pytania.

[ fe ;x ale wymęczyła mnie siostrzenica ;p ale za to najadłam się pierogów z borówkami ;d
widze własnie haha ;d no.. dałam, ale rano :p w sensie wyniki na necie były gdzieś koło 2, a mi się nie chciało tyle czekać :p
haha ok ;d ja to niby mam mieć dzisiaj ognisko, ale nie wiem co z tego będzie;p]

Unknown pisze...

[mhm, dobrze wiedzieć :)
hm.. nie. średnio.
no w sumie teraz słońce świeci, ale wiesz wczoraj padało, nawet dzisiaj rano coś też.. więc pewnie tylko wyskoczę gdzieś ze znajomymi tak o i tyle :p ouuu, ale czad! :dd z barmanem?;> :D ok, spoko :p ja jeszcze na metrze Ci pewnie odpiszę, bo myślę, że przed wyjsciem zdążę ;p o ile rzeczywiście gdzieś pójdę ;p a jak nie to przynajmniej dom ogarnę bo jutro już rodzice wracają ;p albo dzisiaj w nocy.. nie wiem w sumie ;p ok, ok ;d ;) łaaał, suuuperrr;D haha ;d
no udanej imprezy, pa ;)]

Unknown pisze...

[no skoro jestem niezbyt zadowolona to raczej gorzej, nie? szczególnie chodzi mi tutaj o biologię, bo naprawdę mogłam ją napisać lepiej. A jeszcze jakbym się więcej uczyła.. -.- no ale tak czy siak z biomedycyną na AGH już się mogę pożegnać :| ale może materiałowa, a jak nie to powinnam się dostać na politechnikę Krk na biomedycynę, na materiałową tam to już raczej na pewno..ale nie wiem czy chce tam iść. Zresztą trudno powiedzieć jaki w tym roku będzie próg, bo to najbardziej oblegany kierunek jest. Bosz, ale mi to humor spieprzyło.
zostałam jednak w domu ;p mhmm.. ;p i jak było? :) haha no tak, coś wspominałaś, że się wybiera :p e tam, nie jest źle, tylko nie bardzo wiem co mam tam odpisać teraz :p u mnie cały dzień w sumie dość chłodno jest, a teraz to wgl zimno ;x wierzę na słowo :p
ok ;p ;)]

Unknown pisze...

[piłaś alkohol ? :| no weeeź gówniarzu :p wgl przypomnij mi kiedy masz urodziny, bo muszę sobie zapisać :p no właśnie nie uczyłam się dużo. naprawdę długo nie wiedziałam gdzie chce iść na studia ale to AGH i biomedycyna chodziło za mną odkąd na targach wzięłam książeczkę z ich uczelnią.. a teraz uj to strzelił. Ta, masz racje moze być różnie i mogę się nigdzie nie dostać, true ;p ale serio, biomedycyna na agh'u odpada. Tam z roku na rok jest coraz wyższy próg, bo coraz więcej osób chce na ten kierunek iść. jest naprawdę oblegany, nawet wczoraj agh na fb pisało, że min najwięcej zgłoszeń póki co jest właśnie na ten kierunek i jakieś tam inne jeszcze. więc żeby się tam dostać to biologię musiałabym mieć koło 90%, no a niestety aż tyle nie mam. ale jako alternatywny kierunek zaznaczyłam inż materiałową :p i teraz wgl żałuje, że złożyłam podanie na UJ na pielęgniarstwo, bo w sumie tylko kasę chyba zmarnowałam, bo póki co jeszcze żyję biomedycyną xD dzięki :) wgl, masakra, 3 osb z mojej klasy nie zdało matury.. a w tym jedna moja najlepsza kumpela :| Karolina, swoją drogą ;p
no to super ^^ :) o kurde, jest biseksualna, czy w ogóle lesbijka? :o czy jeszcze o tym nie wie? :o czy po prostu ma takie akcje po alkoholu? ;d no troszku :p no.. to coś tam piszę niby :p
spoczi ;p]

Unknown pisze...

[tia.. :p no no to czego teraz nie zapytał? :| :p zobaczę jak mi wyjdzie :p
jasne, bo Ci wierzę :p ok, zaraz zapiszę ;d ŻE CO?! kuwa 2 miesiące wcześniej, czyś Ty oszalała? xD tej, nie świętuje się urodzin przed urodzinami, ewentualnie po.. xD nie wiem, może wpadnę ;p tia, teraz już nie. no taaak, mam, ale ja bym wolała AGH noo :p tam wiadomo lepsze sprzęty i wgl... wszystko :c ahaha nie, nie wiem xD ale ona matmę zdała, oblała angielski ;x
ok, zapamiętam :p chyba, że tak :p a może to gadanie o męskich tyłkach to tylko przykrywka, albo oszukuje samą siebie?;p haha ok ;d
ar, uwieeelbiam takiego Leosia <3 takiego to bym schrupała, a moja Spenci to już wgl *,* :d
mhmm ;p ej, ale szczerze to nie mam pojęcia :p kiedy więc? ;p no mam nadzieje! a jeśli Leoś tj Ty mnie nie wkurzysz, to poruszę ten temat, zwłaszcza, że już normalnie coś wymyśliłam! no to się postaraj, tej!
no mogę, przecież nie mówię, że nie ;p ta, jasne;p
no tak;pp
no tak sobie mów, usprawiedliwiaj, tłumacz się dalej :p ehe, widać właśnie :p
e tam, ja jestem wciąż młoda i piękna! starość mnie nie dotyczy :p no i prawidłowo ;D
e.. no powiedźmy, że tak ;p
wątek za chwilę :p]

Unknown pisze...

Co najlepsze Leo rzeczywiście miał racje. Spencer podświadomie coś dręczyło. I wcale to nie były jakieś kompleksy z przeszłości, bo ich już dawno nie miała. Była świadoma swoje urody, swojego ciała, seksapilu. Rzecz jasna nie kłamała w momencie, gdy mówiła, że poczuła się niepewnie dlatego, że wróciły wspomnienia z okresu dojrzewania, gdy dopiero zaczęła się przeistaczać w tzw. łabędzia. Ale jej wybuch, jej przeraźliwa panika, która dopadła ją kilka chwil temu miała swoje źródło gdzie indziej. Ona sama czuła ta, ale.. Bała się przyznać do tego nawet przed samą sobą. Ta sprawa tkwiła na skraju jej podświadomości. Spencer spychała ją tam, bo nie była gotowa jeszcze tego tematu poruszać. Bała się, że nigdy nie będzie.. Bo bała się także tego, że jej obawy mogą nie być takie bezpodstawne. To było coś z czym nie potrafiła sobie poradzić, a już na pewno nie sama. Równocześnie nie mogła tego tematu poruszyć, bo wiedziała, że w tym wypadku słowa mogą czasem nie wystarczyć. Poza tym był to dotkliwy temat nie tylko dla niej. Dlatego póki co go unikała, dlatego tkwił on gdzieś wciśnięty w zakamarek jej głowy, ale od czasu do czasu wychodził z niego i pobudzał jej lęki, choć ona sama nie była świadoma tego, że to właśnie może być to. Że to właśnie to jest przyczyną.
Tak, Spencer wszystko to wiedziała. To jak Leo jak kocha, to że jej nie opuści, to że świata poza nią nie widzi i wszystkie te sprawy. Ale była też kobietą i taka była jej natura, że czasami musiała usłyszeć coś jeszcze raz, nawet jeśli jej ukochany już odpowiadał na te pytania. Dlatego uciszyła się, gdy nie przewrócił oczyma (za to ona spojrzała wymowne w sufit, gdy Leo poprawił jej "ździry" na "kobiety", pf!) i nie zbył jej, a cierpliwie jeszcze raz dał jej odpowiedź, której przecież oczekiwała, którą wiedziała, że usłyszy, równocześnie mając pewność, że jej mąż nie kłamie. Że nie mówi tego wszystkiego tylko dlatego, że to wypada powiedzieć. Za to.. kolejna jego odpowiedź nie za bardzo jej usatysfakcjonowała. Nie spodobało jej się to niespokojnie drgnięcie, to wahanie.. Jakby chciał coś ukryć. Z drugiej strony znała go na tyle, by wiedzieć kiedy kłamie, a równocześnie mając świadomość, że jej ukochany nie mógłby jej okłamać, nie teraz. Czasami naginał prawdę dla jej bezpieczeństwa, by ją chronić, ale zdawał sobie sprawę jak ważna jest dla Spencer szczerość. Poza tym, przecież na tym polegał też związek prawda? Więc ostatecznie doszła do wniosku, że to jego wahanie może brało się stąd, że na dobrą sprawę nie pamiętał jak to było, a to z kolei ją cieszyło. Skoro nie pamiętał, oznaczało to, że to nic nie znaczyło! Ot, na przykład w ich wypadku idealnie wiedział kto poprosił kogo do tańca, ile spojrzeń wymienili nim tak chwila nadeszła.. Ale nim zdążyła odpłynąć we wspomnienia, Leo odpowiedział na jej kolejne pytanie. A ta odpowiedź.. och, no takiej oczekiwała! Uśmiechnęła się zaczepnie, czując przyjemny dreszczyk na plecach, gdy tak szeptał takie rzeczy do jej ucha..
- Dobra odpowiedź. - Odparła mrużąc oczy, gdy już się od niego oderwała. - Ale chyba nie będziesz miał nic przeciwko jeśli Ci o tym przypomnę, coo..? - Spytała kusząco niskim głosem, sunąc kciukiem po jego dolnej wardze. A potem odsunęła się od niego i jednym zgrabnym ruchem zdjęła z siebie bluzkę i rzuciła ją gdzieś za siebie, by zaraz znów do niego przylgnąć z gorącym pocałunkiem. Jej dłonie również zaczęły się do niego dobierać, ale w połowie drogi pod jego koszulkę zamarły, a ona na moment przestała pieścić jego usta.
- Ale wiesz, że i tak wyszarpię za włosy każdą latawicę, która będzie się do Ciebie mizdrzyć? - Uniosła nieznacznie brwi do góry, a potem zaśmiała się cicho, wprost w jego wargi, by zaraz powrócić do przerwanych czynności. Nim jednak pozwoliła sobie na więcej doszła do wniosku, ze muszą jasno zamknąć ten temat, więc po raz kolejny przestała co całować i z lekko przyśpieszonym oddechem od gwałtownych pocałunków spojrzała mu w oczy, równocześnie odpierając się nieco rękoma na jego torsie.
- Leo.. to już na pewno wszystko co powinnam wiedzieć?

Unknown pisze...

[spoooko xD no tak zakończyłam, ze w sumie Leoś jak chce to może o coś zapytać :p
bo.. nie? ;p też kiedyś byłam nieletnia xD no tak, chyba, że tak :p ta, imprezy niespodzianki, o których się wie są najlepsze! xD no to się jeszcze zobaczy... jak mnie zaprosisz osobiście, w sensie na żywo, to kto wie, może się skusze :> ;d eheee jasne;p no widzę właśnie, że nie pomyślałaś! no głupio.. a ja jeszcze mądra jej piszę, że ja to średnio zadowolona jestem.. bosko.
haha dobry plan nie jest zły ;d AHAHAHA no nie wątpie ;> :D
TAK JESTEM ZA<3 ouu, serio?:> no to się ciesze ;d ja Leosia kiedyś też zawsze uwielbiałam, ale jak mi podpadł no to.. sam rozumiesz :| ;pp
no to taak.. :p tak, zostawiasz? :p a jak jednak moja Spencer zacznie?;p nie.. chyba, że Ty uchylisz swój pomysł to ja wtedy mój ;> :d
no tak, jak będe chciała to pojade na atrakcje gdzieś dalej, jaki to problem? :p no tak sobie mów :p
no co? :p samą prawdę przecie pisałam!:p
no dobra.. wiesz jak to jest - teraz jestem piękna i młoda, a kiedyś będę tylko piękna.. ale cii! xD
tia ;p]

Unknown pisze...

[no wieeem, wieem.. ja w ogóle jestem cudna cała. ok :p e tam, zawsze tak wychodzi :p
spadaj :p może, ale to i tak dziwnie, że będziesz robiła imprezę 2 miesiące przed swoimi ur :p no to wiesz, tylko o tym nie zapomnij jak się spotkamy! :p i będziesz mnie musiała przenocować, wiesz? ;pp no poprawkę w sierpniu. tj. jak nie zdasz jednego przedmiotu to jest poprawka w sierpniu, a jak dwa niezdane to już po ptokach. dopiero za rok można zdawać znowu.
;d oczywiście, że dobry ;> :D no to mu opowiedz, ale tylko mu smaka narobisz! i potem będziesz musiała ten trójkącik zorganizować ;> ;d
NO RACZEJ!:> ok, ale ma być słodki, bo moja Spencer na pewno się poryczy i wgl ja już wiem co ona tam powie! trzeba było mi nie podpadać, sorry :| :p
no weeź powiedź. bo teraz w ogóle tak sobie myślę, że może to byłby nawet lepszy motyw jakby Leo zaczął ten temat. bo w sumie Spenc będzie się bała ze względu na niego - wiesz, nie będzie chciała go na to wszystko narażać i jeszcze jedna taka sprawa. Ale z drugiej strony Leoś też będzie ją namawiał na takie coś? żeby ciąża ją zabiła?;o No weź powiedź co wykombinowałaś.. ! :| pf, ja też dlatego chcę wiedzieć. a mój pomysł też jest z tym niejako związany! :|
co, co? ;p
oczywiście.
ale pamiętaj to tajemnica!:p
ok, ja teraz postaram się jeszcze na metrze odpisać :). no jakbyś coś Oskarkiem dała radę napisać to też byłoby cudnie ;d ;) no ale jak Ci tam już wyjdzie. do spisania:)]

Agnes pisze...

[a tu mi odpiszesz? ;p
btw. co do tego wątku z dzieckiem to zobaczymy jak to wyjdzie, ok? ;p ale weź mi powiedź co wymyśliłaaaś!:c PROSZĘ, PROSZĘ, PROSZĘ :c tak ładnie proszę, moja biomedycyna na agh'u to przeszłość, zrób mi więc przynajmniej Ty tą przyjemność i zdradź swój pomysł noo !:c bo generalnie to właśnie tak myślałam, że najlepiej by było jakby ten temat wymusiła hm, sytuacja - ot, właśnie np. ktoś by się zaczął wypytywać o dzidziusia następnego, Spencer by złapała dołek no i w końcu by o tym porozmawiali ;p
i wgl to serio mam odpisać na mejlu? :p i mi jeszcze odpiszesz tam? bo tej, muszę trochę pomyśleć - też się muszę wkręcić poza tym, no z Oskarka taki kochany chłopak jest, że maskara! *_*
na metrze to już w sumie nawet wiem co odpiszę :> :D ale to też za chwilę bo na razie goście przyjechali ^^]

Agnes pisze...

[aa, a Ty się nie wybierasz? :) ;p no mam nadzieje!
mhm :p Wiedziałam, że to poskutkuje! ale za to ja mogę się podzielić z Tobą moimi pomysłami jeśli chcesz - mam nawet dwa :p really? :| because now, i like u soooo much! :* :D noo to by było dobre :> podoba mi się! bo właśnie Spencer ma kompleks na tym punkcie - że nie może mieć dzieci, i jakby zobaczyła jak Leo się oczy świecą jak widzi gromadkę Mary to wiesz by się zaczęła obwiniać itd! bosko :D
no na mejlu już mam połowę odp w sumie, więc za niedługo powinnaś mieć wiadomość, tylko pierwsze zjem obiad :p jeżu, no to ja teeeż! wtedy jest seksi ;> arr, i takiego go najbardziej lubię, ale jak jest kochanym facetem też go uwielbiam ;d <3 ;D
haha ok;p]

Agnes pisze...

[haha no tak i wszystko jasne :d haha spoko :p
ale i tak mnie uwielbiaaasz ;> ;d ale to w sumie nie wiem którym się podzielić :| hm.. :p no nie wątpię ;> :D (serio? myślisz, że będę usuwać 2000 komentarzy? xD) możesz ;d no wiem ;> :D nie za dużo chciałabyś wiedzieć ?;p
serio?:> cieszę się bardzo ;D ou, no to się dozekać nie mogę :D yep ;p tak, dokładnie ;d no raczej! ;D :p
ok ;d :) ja metro powoli kończę :p]

Agnes pisze...

[;p
ale Ty nie zaprzeczyłaś :p no to opowiem Ci o tym krótszym na razie - w sensie wymyśliłam kolejny dramat tj. że np. James mógłby mieć złe wyniki, wskazujące na białaczkę. Potem by tam wyszło, że nie, że to coś innego, no ale byłby drama, bo Leoś by się obwiniał, hm?:p tia;p (no nie, musiałabym skasować swoją :p) pf, ale i tak Ci je daje ;p hm.. raczej wątpię bym napisała o tym w kolejnym komentarzu, więc się nie martw xD
:)
spoczi, na metrze odp masz jak coś :p]

Agnes pisze...

[ahaha widzisz, tu Cię mam haha! :D no mi też właśnie, ale to takie niegroźne przecież, bo ostatecznie nic mu nie będzie ^^ a z tym drugim to się na razie rozmyśliłam w sumie :p w sensie jeszcze to przemyślę i wtedy Ci napiszę :p (no ;\ ale czego zakładasz, że nie wrócisz? :p tak nam się pięknie rozwija wątek na mejlu, że musisz wrócić! :D ) a prosze ;d kochana zołza chciałaś powiedzieć :d ale no to chodzi o te jej problemy z ciążą, w sensie kompleksy na tym punkcie ma, bo wiesz tu im się marzyła gromadka dzieci, a tu takie coś. ok :c ale zdąż! :c będę miała gdzie pisac cały tydzień :d no niby tak, ale Leo miał o coś zapytać niby ;p a jak nie dasz rady na wątek odp to przynajmniej mi powiedź o co takiego ważnego chciał spytać ;p]

Agnes pisze...

[no nic, trudno :p (ale w sumie tak, Leo mógłby zapytać o to ;p). więc udanego wyjazdu, baw się dobrze i wracaj cała i zdrowia, i pełna cudnych wspomnień! :):* tak, do spisania, ciaoo :* :)
btw. co do adresu to nie wiem. może wyślę, a jak nie to wystarczą tylko buziaki :p]

Agnes pisze...

[e tam słodzę. samą prawdę mówię, ot tyle :p
mhm, ok, już jestem cicho :p to sobie zapisz na karteczce :p jesteś?:> to dobrze ;d no.. wiesz świadectwo ukończenia liceum, a świadectwo dojrzałości to dwie różne sprawy;p więc no, to by była przesada jakby trzeba było rok powtarzać bo sie maturę oblało ;p
ale on i tak jest w korzystniejszej sytuacji - dwie panny, jeden facet.. RAJ dla faceta ;P
tak jak powinno? :p ale tak, ma być mega słodkiiii <3 może wtedy się znowu wkupi w moje łaski, hu nołs? :p no to dobrze, że chociaż wiesz ;\ ;p
ok ;p
no wiem ;> ;d no i przemyślałam, ale nie chce mi się tego na razie pisac.. sorry xd a na co ? ;p ( no.. to też jest jakiś argument, ale mój lepszy, bo taki bardziej.. na czasie haha :p wgl jeżu, ale dziwnie jak piszesz o nim "Bartek" a nie "Barman" :p ) no będą mieć, bo mam pomysł już z tym związny, soł... hellou, wymyślimy coś ;p e.. tia, sorry, nie mam żadnych propozycji, bo nie miałam kiedy tego szukać, zresztą ledwo Ci dałam radę odpisać (zawsze jak siadałam żeby coś naskrobać coś mi wypadało - albo gdzieś musiałam iść, albo ktoś dzwonił, albo przychodził, ale coś taam.. ;p i dlatego mi odpowiedzi takie ujowe wyszły ;c) :p poza tym, tak, blogosfera świeci pustkami, a ja nie będę się zapisywać na blog, który upadnie po dwóch tygodniach. Poza tym, sama mówiłaś, że nie masz całe wakacje zawalone, więc po co nam kolejny blog? ;p mhm ;p
haha spoko ;p ha, ha. Ty się tam bawisz dobrze to i ja mogę się bardzo dobrze bawić :p e.e.. no tak, tak.. myślę cały czas, czy coś tam ;p i wgl chce relacje dokładnie z wyjazdu :> jak się bawiłaś, co robiłaś i wgl! Bo tej, nawet trafiłyście na dni Łeby, nie? ;p więc były też dodatkowe imprezy i atrakcje, nie?:> ;D
ciaaaoooo.]

Agnes pisze...

[jeżu to już dzisiaj 11 jest? ;o omg, ale ten czas leci! i popatrz, coś mnie tknęło żeby tutaj zajrzeć ;d haha miło ;p nie, jakoś niespecjalnie :p
spoczi ;p e tam Dymkiem się nie przejmuj, jeśli pobiegnie go zatrzymać, żeby nie zrobił nic głupiego to ja się resztą zajmę :> bo wiesz, już w swojej główce mam plan jakby to wyglądało haha;d taką? ;o no weź, taką roztrzęsioną, winną itd? :p zresztą i tak mi ujowo wyszło bo się wczuć nie mogłam;p
no ciao;p]

Agnes pisze...

Ulżyło jej, gdy z ust Leo, choć po chwilowym zastanowieniu, nareszcie usłyszała to krótkie "tak", które oznaczało, że naprawdę mogą zamknąć tamten rozdział. Nie chciała już nigdy więcej wracać do czasów, gdy byli osobno. Wiedziała, że jeszcze sporo czasu minie nim na dobre upora się z tym wszystkim - z jego próbą samobójczą, z tym, że zataił przed nią, że pracuje z kobietą, z którą kiedyś sypiał. Każda z tych spraw była dla niej trudna, choć oczywiście nic nie mogło równać się z tą pierwszą. Bo to tutaj musiała pogodzić się z tym, że jej ukochany kiedyś targnął na swoje życie. Tym, że jej wtedy przy nim nie było. Musiała nauczyć się żyć z tym faktem, z tymi wyrzutami sumienia. A sprawa z Val? No cóż, może jej reakcja była zbyt gwałtowna, ale już to sobie wyjaśnili. Wierzyła w każde jego słowo. Ufała mu więc dlaczego miałaby być nadal zazdrosna? Jasne, nadal jej się to nie podobało, ale mogła to zaakceptować, zwłaszcza, że jego szefowa była tylko przelotną historią, nic nie znaczącą.
I wydawało jej się, że już, przynajmniej tego wieczora nic większego się nie wydarzy. Że spędzą cudowny wieczór w swoich ramionach. Niestety, nadal była zbyt naiwna. Gdy tylko Leo odsunął się od niej, a ona zauważyła jak zagryza wargę, w ten znajomy sposób, wiedziała już, że zaraz usłyszy coś co jej się nie spodoba. Ale takiego czegoś się nie spodziewała. Nie jej imienia. Nie teraz, gdy już się pogodzili, nie gdy siedziała na nim pół naga.. A on wypowiadał jej imię psując wszystko. Starała skupić się na tym, że jej mąż chce dobrze, że chce dotrzeć do sedna jej wcześniejszego wybuchu, ale.. Ona nie chciała do tego wracać. Miała nadzieje, że już nigdy nie wrócą do tego tematu tak dla niej drażliwego i przede wszystkim niezwykle bolesnego.
W pierwszym odruchu chciała zaprzeczyć, że nie, wcale nie chodziło o to. Ale potem przypomniała sobie jak w którym momencie, wręcz nieświadomie na jej usta cisnęły się słowa związane właśnie z tym. Nie mogła kłamać, nie chciała, ale nie potrafiła się też do tego przyznać. Chciała być ponad to. Ale nadal gdzieś podświadomie to w niej tkwiło i jak widać wychodziło w takich chwilach chociaż świadomie wcale tego nie chciała. I tak, w tym momencie czuła się osaczona, zagubiona i najchętniej zeszłaby z Leo i uciekła w jakiś kąt, by tam się skulić i zapomnieć o wszystkim co złe. Ale nie mogła tego zrobić. Więc tylko wyprostowała się, a potem uciekła spojrzeniem w bok.

Agnes pisze...

- Nie wiem.. Możliwe. - Odparła po chwili, wreszcie przenosząc na niego spojrzenie. Zacisnęła wargi w wąską linie, a potem wierzchem dłoni szybko otarła łzę, która jakimś cudem pojawiła się w jej oczach i nieśpiesznie sunęła w dół policzka. - Przepraszam. Wiesz, że to było dla mnie.. niezwykle trudne. I chyba gdzieś podświadomie to ciągle gdzieś we mnie tkwi, bo.. No bo wtedy po raz pierwszy zaczęłam się bać, że mogę Ci nie wystarczyć. Że to nie ja jestem tą jedyną.. Wiem, że to sobie wyjaśnialiśmy i w ogóle, ale.. Przepraszam, po prostu przepraszam.. Nie zrobiłam tego świadomie, przepraszam..- Wyrzuciła z siebie dość chaotycznie, pośpiesznie chcąc jak najszybciej zakończyć tą rozmowę. Nie chciała znowu otwierać tamtego tematu. Wybaczyła mu, na nowo zaufała i co miała więcej powiedzieć? Że cholernie ją wtedy zraniła, że tak naprawdę przez te wszystkie lata to jego "nie wiem" było najgorszym co od niego usłyszała? Bo tak była prawda. Coby się między nimi nie działo nigdy nie wątpiła w jego uczucia. Zawsze była ich pewna, ale wtedy.. Wtedy sprawił, że zaczęła mieć wątpliwości. A kryło się pod tym jedno - to, że nie rozumiała jak Leo mógł zwrócić uwagę na inną w taki sposób, gdy twierdził, że ona jest miłością jego życia? Tak wiedziała, że wcześniej była ta cała historia z Tonym, że Lena była jego przyjaciółką i tak dalej, ale nigdy nie myślała, że usłyszy takie coś z jego ust.
A teraz siedziała ze spuszczoną głową, z rumieńcami na twarzy, znów czując się jak idiotka. Bo.. zdawała sobie sprawę, że to przez nią ten temat znowu wyszedł na wierzch. A nie chciała tego. I gdzieś w głębi siebie bała się też, że Leo się o to wścieknie - że usłyszy od niego mniej "że znowu do tego wraca, a on przecież już jej to wyjaśniał!".


[spoko ;p
o jeżu, no dużo by opowiadać. znaczy nie działo się nic tam specjalne ważnego - ot, tu wychodziłam niemal co wieczór ze znajomymi, bo większość się pozjeżdżała do miasta po sesjach. tu znowu latałam po lekarzach, tu znowu oglądałam mecze, tu znowu się wściekałam na kumpele, bo się chwaliła, że widziała Andersona na żywo, tu znowu załatwiałam sprawy z własnymi studiami, tu nadrabiałam seriale, tu coś tam, tu coś tam i tak dalej :p bez rewelacji ;p no co ja Ci poradzę? :p za mało tej miłości było żebym ją poczuła, przykro mi;p
no wiem, wiem :p ale to nie byłoby w jego stylu, gdyby nagle jej to wszystko powiedział :p no nie.. nie widać ;d więc czekam na tego, ekhem misia ;p tia, mam nadzieje;p
spoczi ;p btw. za pamięci Ci pisze, że w pon jadę do Krk, nie wiem na ile, na tydzień, albo jakoś tak ;p sooł, może też zawitasz w międzyczasie ?;>]

Agnes pisze...

[spoko, nie Ty jedna ;P e.. nie wiem, chyba coś z Noahem miało być. tia, wiem ;p
no aktywnie jak aktywnie (chociaż w sumie cały tydzień poprzedni była u mnie siostrzenica soł.. ;d) ;p po prostu dużo zamieszania było, a dzisiaj cały dzień się obżeram ;p nie mogę ćwiczyć więc jem, a co! xd pracy jeszcze nie znalazłam, wyjazd? no to zależy jaki. Póki co tylko do Krk jadę ;p No to na UJ na pielęgniarstwo się dostałam, na AGH na inż materiałową też i.. właściwie nie wiem co zrobić, bo wyniki z polibudy Krk będę miała dopiero 16 bodajże i teraz musze zadecydować czy póki co potwierdzać na uj moją kandydaturę czy nie. Bo jeśli na PK dostanę się na biomedycynę to na pewno na nią pójdę, a jeśli nie to zostaje mi albo pielęgniarstwo albo materiałowa inż i.. sęk tkwi w tym, że na AGH mogę potwierdzić do końca lipca, a na UJ tylko do poniedziałku. I chyba póki co UJ potwierdzę, a najwyżej potem papiery wybiorę.
ok, trzymam za słowo ;p
no pewnie! myślę, że wtedy Dymek Ci się spodoba, bo będzie trochę brutalny! ;d chociaż w sumie nie wiem jak mi to wyjdzie;p ouu słodko ;d <3
haha spoko ;p no nie wiem, możesz jeśli chcesz;p
exactly :> :p
może być i kalendarz, jak wolisz :p haha spoko ;p tylko? ;p to i tak będzie hot :p no dokładnie!;p
;p tylko dlatego? ;p ale spoczi, choć i tak nic nie obiecuje :p zobaczymy jak bardzo mi się ta jego słodycz spodoba ;p
nie, mój drugi pomysł z którym się z Tobą nie dziele ;p mhm;p (haha spoko;p) ;d sorry, blogosfera upada, zresztą już mnie nie jara tak jak kiedyś więc wiesz miałam ciekawsze zajęcia niż przeglądanie blogów, które i tak nie żyją ;) jeżu, przez kilka dobrych minut próbowałam ogarnąć o co Ci chodziło z tymi penisami.. Oo xD no i dobrze, zresztą ja mam zawsze racje, więc trudno żebyś się ze mną nie zgodziła ;p
kuwa, co?!;o Ty weź, puścić tu dziecko gdzieś i kuwa, zero odpowiedzialności. no ale dobrze, że nic Ci nie jest. ehehe no tak, uwielbiam Twoją skromność ;p ou no to fanie ;p no to cieszę się, że wypad się udał :> :)
na wątek może za chwilę odpiszę, ale póki co to mi się oczy kleją, bo ostatnio jakoś słabo sypiam i jeszcze rano przez ostatnie dni wcześnie musiałam wstawać :x]

Agnes pisze...

Ale właśnie tak to imię podziałało. Bo, gdy je słyszała czuła się jakby ktoś wymierzał jej solidnego policzka, albo walił prosto w brzuch. To imię boleśnie uświadamiało jej, że wcale nie jest taka wyjątkowa i niezastąpiona. Nie chodziło o to, że każdy ma ją tak postrzegać - nie. Dla innych mogła być nikim, ale dla Leo zawsze i na zawsze chciała być tą jedyną. I jasne, może gdyby się nie poznali to ktoś inny zająłby miejsce przy jego boku, ale ona i tak lubiła myśleć, że mimo wszystko żadnej kobiety nie byłby zdolny pokochać aż tak mocno jak jej. Ale to już nawet nie chodziło o to. Chodziło o sam fakt, że.. póki ona przy nim jest, nie powinno być już żadnej innej. Nie było co gdybać co by się stało, gdyby jej nie było, gdyby los nie postanowił skrzyżować ich dróg, gdyby tamtego wieczora, gdy się poznali, któreś z nich nie udałoby się do tego klubu. Wtedy mogłoby być różnie. Ale poznali się, pokochali i Leo podobno świata za nią nie widział. A jednak zobaczył, a jednak powiedział to swoje pamiętne "nie wiem" chociaż ona był z nim, tuż obok. Więc.. naprawdę kochał ją aż tak bardzo? Ale gdy to mówił ona mu wierzyła, naprawdę wierzyła. Ufała, że mówi szczerze i właśnie dlatego nigdy miała tego nie zrozumieć jak mógł poczuć coś do innej, gdy byli razem, gdy mieli już syna, gdy byli ze sobą już tak długo, tak zaangażowani.
To wcale nie miało być nagle tak, że Spencer będzie zazdrosna o każdą kobietę. Że nagle zabroni się Leo z nimi spotykać, że będzie mu zakazywała kontaktów z nimi. Nie. Bo choć zranił ją w ten najdotkliwszy sposób, to przecież wiedziała, że ją kocha i nadal mu ufała. Ona też miała znajomych mężczyzn i nie wyobrażała sobie by Leo nagle zabronił jej z nimi rozmawiać lub coś w tym stylu. Wszystko jest dla ludzi tylko w granicach rozsądku, prawda? Gdyby jakaś zaczęła się do niego przystawiać, to jasne, miało jej się to nie podobać, ale równocześnie wiedziała, że Leo nie odpowie na jakiekolwiek zaloty, bo przecież ma ją! A historia z Leną? Cóż, odcisnęła na niej bolesne piętno, już zawsze miało to być dla niej przykre wspomnienie. Zdołała mu to jednak wybaczyć. A zapomnienie? Cóż, takiego czegoś nie da się wymazać za pstryknięciem palcami. To by było zbyt proste. Trzeba było na to dużo, dużo czasu. A może zawsze miało już to ją podświadomie prześladować? Nie wiedziała.
Skinęła głową na jego słowa. Nie potrafiła z siebie wydusić ani słowa, bo do tych wszystkich emocji, które dusiły ją w tym momencie, doszło też wzruszenie. Więc tylko westchnęła cicho, nieco drżąco, a potem oparła czoło o jego, jedną z dłoni układając na jego policzku.
- Czasami wmawiałam sobie, że to sobie wtedy ubzdurałeś, wiesz? Wiem.. że to żałosne. Ale tak było mi momentami prościej.. Zwłaszcza, gdy myślałam, że nie jestem taka.. niezastąpiona.. - Wyrzuciła z siebie, a na koniec z jej gardła wydobył się coś na kształt gorzkiego śmiechu. - Ale już jest dobrze. Nikt nas nie rozdzieli, też na to nie pozwolę. Kocham Cię, kocham.. I Ty mnie też, wiem. Ale powiedź to jeszcze raz.. pokaż mi.. - Wyszeptała niemal tuż w jego usta.

Agnes pisze...

[no wiem ;p no spoko, może być ;p co własnie?;p
yep, aj noł ;p oczywiście ^^ no bo mam szwy na brzuchu :p w sensie niby tylko taki jeden, malutki, ale jednak w przeszkadza ;p w sensie teraz już nie, ale na początku tak, ale już się zdążyłam rozleniwić :p szukam. eheh dziękuje ;p spoczi, za rok będziesz musiała wszystko ogarnąć :p no wiem, ale nie będę równocześnie na dwóch kierunkach potwierdzać, wiec muszę się zdecydować czy uj czy agh.
no wiem, widziałam :p ale i tak odpiszę jutro dopiero ;p
e tam, jaram się. znaczy będę jak już będziemy miały umówione co i jak i kiedy ;p no to.. juz nie wiem co Ci mam powiedzieć haha ;p nie no, powiedziałam, bo chciałam, bo miałyśmy się spotkać, więc mówię :p
noo ;p
no bo jak tylko dlatego to nie ma szans, nie wkupi się w moje łaski, sorry :p
aaa o to, o to :p kochana zołza, jak już :):) :p wolałabym raczej słowo "wydoroślałam" ale mniejsza ;p nie no, nie. raczej nie.. :> ;pp serio?:| to nie jest fajnie jak dziewczyna przeklina ;p zwłaszcza w nadmiarze :p ahahah no można i tak ^^
bosko :| za dużo mówiłaś o tym, że nie wrócisz, więc Ci trochę pokarało jak widać - z takich rzeczy się nie żartuje! no cóż.. jakoś przeżyjesz, lato, więc po co Ci długie spodnie?;p może chciał się podlizać? ;p zresztą nic nie mówię, nie przeczę, pewnie niezłe laski jesteście więc faceci się oglądają jak za każdą hm "dobrą dupą" :p haha no kiedyś zejdą.. :p
no zaraz idę pewnie ;p no, pa;p]

Agnes pisze...

[haha spoko;p
no i co się drzesz? :p sama się dałam ciachnąć :p tj usunęłam pieprzyka na brzuchu i pod pachą. I tak jak na brzuchu ładnie się goi tak pod pachą mnie w strasznie boli ;\ no ale to takie głupie miejsce, to o bluzki się ociera, to tamto.. -.- bleh. no wiem, korzystam z wymówki ;d szybko zleci :p tia.. -.-
e tam, jakbyś wiedziała jak to w mojej głowie ładnie wyglądało!*,* tylko też wyobrażałam sobie wściekłą Iyę, która goni Dymkę, więc i on mógłby być wciąż zły :p a tak to musiałam go trochę złagodzić ;p spoko, ja też właśnie jadłam ;p ok, to odpisuj gdzie Ci pasuje :)
o jeżu, po prostu byłam zmęczona, a dzisiaj dalej entuzjazmu nie mogę okazywać, bo mnie siatkarze zdołowali ;c ;p okkk, to daj znać :p no mi to wsio ryba, dopasuje się, tylko wyrób się do weekendu i zaraz też w poniedziałek nie przyjeżdżaj xD a tak to jak Ci pasuje :p
mhm, mhm, teraz tak mówiszz.. :p
ile razy mam Ci powtarzać, że ja tylko samą prawdę mówię? :p a tam od razu czepiam, pf ;p no raczej, raczej, nie mogę wiedzieć co mi za jakiś czas do głowy strzeli, ale póki co nigdzie się nie wybieram :p :* zresztą dzisiaj czekałam aż mi gdzieś odpiszesz jak głupia, więc na razie się nie zapowiada bym miała zostawić Ciebie i nasze wątki, wiec głowa do góry!:p mhm, jasne ;p to dobrze;p
no to dobrze, najważniejsze uczyć się na błędach czy cos;p no to.. peszek, zresztą po co się gotować w długich spodniach? Oo no szrama to szrama, zniknie. Moja kumpela miała na całą nogę jak się wywaliła na rowerze i jakoś przeżyła ;p mhm ;p do usług :) ;p
spoczi ;p ok, to czekam, a na razie nie odpisuje, bo teraz ja mam lenia ;p trzeba było odpisać wcześniej póki chęci miałam ;p a teraz film oglądam i nie mam weny co odpisać na metrze na razie.. ;p musisz poczekać, soryy ;p]

Agnes pisze...

[ahaha no taki był plan! :> nie no, dżołk :p oj tam, przecież w całej wyliczance nie wspominałam o wszystkim tylko o większości rzeczy ;p a zabieg miałam 8 lipca, więc bardzo dawno temu, mogłam zapomnieć :p no możliwe, że wspomniałam ;p no na obydwa muszę uważać, wiem ;p ale spoko, pojadę do Krk to już mi siostra szwy wyjmie ^^ nie straszę tylko mówię jak jest! ech, pamiętam jak to się we wrześniu mówiło, że tu jeszcze tyyyyle czasu do matury.. :o xD a zleciało jak jeden dzień! ;pp no kuwa przecież wiem.
a po co? ;p i tak już odpisałam ;p zresztą po prostu w głowie miałam ładniej to ułożone i tyle;p a jak przyszło do pisania to wyszło jak wyszło ;p no już Ci tak wszystkiego narzucac nie chciałam :p mhmmm ;p widziałam ;p
no to kiedy Ci pasuje, mnie to wsio ryba ;p ja już tam będę, wiec to zależy od Ciebie kiedy Ci lepiej przyjechać ;p ja i tak wtedy i wtedy będę na kacu hahaha xd nie no, dżołk! :p a weekend to nie wiem czy odpada, nie wiem ile tam dokładnie będę, ale właśnie gdzieś piątek/sobota/niedziela będę wracać.. aż mnie siostra wykopie;p
ehe, ehe.. :p
no to sobie zapisz na karteczce samoprzylepnej i przyczep na ekranie ;p no wiem, że się cieszysz;p no.. dla kogo słodko, dla tego słodko tej.. xD a co, miałaś zły humor? ;o i że niby przeze mnie? :p
;p o jeżu, jakby ludzie ran nie widzieli.. ;p najwyżej będą gadać, że się ciełaś czy coooś.. ;P jedna czy więcej i tak ostatecznie zniknie, no hellouu :p no i już tak nie przeżywaj, do wesela się zagoi! ;p no właśnie i Ty też nie masz;p
tak, czy coś :p spoko, przecież nic nie mówię :p mi też się niby wieczorami lepiej piszę ;p ale dzisiaj już chyba spadam, w sensie dokończę film i idę spać, bo jutro pewnie będe musiała rano na miasto lecieć, a dzisiaj też mi się wyspać nie dali, bo rano ktoś się dobijał do drzwi -.-' także idę, jutro się postaram wszędzie odpisać (chociaż nie wiem kiedy, bo nie wiem kiedy USA jutro gra;p), dobranoc!:) ]

Agnes pisze...

[ale i tak mnie uwielbiasz soł.. nie widzę problemu :> :D nie wiem, pewnie nie :p ale przecież wszyscy na prawo i lewo nie muszą wiedzieć, że pieprzyka usuwałam, przecież to nic specjalnego :p ahaha no dokładnie ;d no głupia przecież nie jestem, no hellou :p no cóż, taki plus z posiadania pielęgniarki w rodzinie ;P ja tylko mówię jak jest! :p poza tym to taka frajda, że to w końcu nie mnie się straszy maturą tylko innych :> :d mhm.
no to peszek, bo nie masz czym, tylko w poprzedniej wersji Dymek był nieco hm, bardziej brutalny :p ok, niech będzie;p no weź spadaj, ja jestem kochana cały czaaas <3 xd i musze pomyśleć co odpisać, bo kurde, rzeczywiście misiu z niego wyszedł ;o
a co, przyjedziesz z całą obstawą żebym Cię nie porwała?:> :P jakiego znowu klina? ;o xd no postaraj!;p
to źle! skleroza w tym wieku.. zło!;p no nie, bo to ja czekałam, a nie Ty, tej!;p to dobrze;p
wiem.. xd no.. jak sama przedtem mówiłaś - nie masz wyboru!;p
czasami sobie muszę ponarzekać, a co ;p bo za bardzo miła byłam w tych tematach haha ;p no bo zazwyczaj tak jest, ale ostatnio szybko mi się oczy zaczynają kleić, więc no;p życie!:p no czekam aż mi tu odpiszesz, czekam!;p a w międzyczasie odpisałam na metrze, mejl potem bo nie wiem kiedy dam radę :p no do spisania!:)]

Agnes pisze...

[no ba ;p no zapomniałam noo, ludzie, ale się czepiasz ;p zresztą kto powiedział, że nie chciałam Cię nastraszyć?!:p no co Ty nie powiesz.. :p hihi ;p nope :> nigdzie się nie wybieram :> :p
dlaczego nie? :> ja lubię, bo to takie.. ironiczne słówko ;d no to może następnym razem :p e tam, taka jest prawda ;p straaaszny!;o a jak, inaczej? :>
tak, będę spełnieniem Twoich najgorszych koszmarów ];-> :d nie no spoko, nie dziwie się :p ale w takim układzie ja też przyjdę z obstawą, a co!:p pierwsze słyszę.. Oo :p nie no wiesz, nic na siłę.. :p
mniej masła jedź czy coooś! xd no właśnie ;p
;p
no tak ;p no ;p i dalej nie odespałam, bo tej obudzili mnie rano! -.- a pół nocy się po prostu rzucałam po łóżku xd pf, dobra, mi też się nie będzie chciało Ci odpisywać!:p nie śpieszę się, ale chciałam z Tb trochę powątkować przed Krk, bo potem się już całkowicie odzwyczaję od pisania i co wtedy? ;p spoko;p]

Agnes pisze...

[no nie wcale.. xD no właśnie nie wiem.. :p choć z drugiej strony, przecież ja jestem kochany człowiek, no hej! ;p ej, nie wyzywaj mnie! bo pojade do Krk i już do Ciebie nie wrócę, o!:p
no.. i za to ja je lubię :> ;d ale pamiętaj, że napisałam "może"! :p tego się po nim nie spodziewałam :> aha.. xD
;pp no to to nie jest obstawa tej :p no gadam!:p a co, jak powiem tak to się zaczniesz jarać? :p za dużo byś chciała wiedziec :> :p
to czym smarujesz kromki? :o
ta;p jeżu, i po co Ci to mówiłam? -.- teraz będziesz mi to przypominać za każdym razem? -.- ;p ale że jaka? :> :p jak tam chcesz.. ;p no tak. raczej tak, chyba, że będę miała jakieś leniwe popołudnie i dorwę laptopa siostry to może wtedy odpiszę :p ale nie obiecuje;p (no to zjedź ;p chociaż teraz to już lepiej na obiad poczekać ;p)]

Agnes pisze...

[jaaasne :p kto Ci w to uwierzy? :p cichaj, jestem kochana i tyle ;d zła Aga to.. TO JAKIŚ TWÓJ WYMYSŁ, a weź się :| xD jesteś pewna?:> :p
no weź, odkąd wróciłas już mnie chyba tak z trzy razy nazwałaś! nie przeginaj xd no to dobrze, że chociaz o tym pamiętasz;p no to ale wiesz, teraz mam przynajmniej taką miłą niespodziankę *,* ;d
niby.. :p OK! ;d no to jak może to Ci nie będę mówić :p
jeżu, moja kumpela z klasy też nie smarowała kromek masłem.. nie ogarniam was, przecież to jest niedobre bez! takie suche, takie.. fe! jesteście dziwne ;p
już Ci nic nigdy nie powiem :| :p ta, już się boję :c :p a czyli jakoś to przeżyjesz czyli nie muszę się wysilać, żeby zajrzeć tutaj na tygodniu? :P okej ;p no tak smutno i pusto.. jakoś Ci nie wierzę :p (widziałam :> ;d tak, widziałaś? ;d to dobrze! chociaż takie dziwne mi to wyszło xd dobrze, jak sobie życzysz! nie odpisuję ;p o a tak serio to idę na mecz, pokibicować Amerykanom i przy okazji napatrzeć się na Matta <3 :d ja już po obiedzie!;p]

Agnes pisze...

[AHA SPOKO xd i kto tu jest zołzą, hę? no kto?!:p spadaj :p nadzieja matką głupich czy jak to tam mówią :p
nope! i nie przywyknę, bo żadna ze mnie zołza, jak już to kochana zołza.. Wtedy mogę się zgodzić z takim określeniem :> ;p (poprawiam Cię po raz enty!;p) no w sumie nie;d
no tak, ale to i tak Cię przede mną nie uratuje! :p "formą obrony"? xD aha.. no wybacz, nie załapałam :| xD
no ale nie zawsze jestem hm "pora" pomidorów :p a ja ogarniam ;p i to Ty i ta moja kumpela jesteście dziwne :p w końcu jednak większość ludzi smaruje kromki masłem, bo jest po prostu.. smaczniejsze :p
nie wiem, zastanowię się :| póki co dostałam jakiegoś uczulenia na plasterki xD no wiem :c tak, dostatecznie.. :p ale właściwie po co ta oficjalna forma?!;p ale zobaczę jak mi się tam dni poukładają :p poza tym Ty mnie zostawiłaś na półtorej tygodnia! i nawet ta Twoja miłość do mnie nie dotarła, wiec czas żebyś Ty pocierpiała ;>> :d nie widzę powodów żeby Ci wierzyć.. ;x xD (nie, bo miałam napisać coś jeszcze, ale zapomniałam, ale własciwie lepiej będzie jak to wyjdzie w następnej odpowiedzi ^^ no, napatrzyłam się! Chociaż jego to zawsze mało *,* ech, to mój ideał, tak sądzę :d no to super :> :D spoczi, oglądam seriale, ale może zaraz Ci na metrze odpiszę ;p]

Agnes pisze...

[idę, do spisania jutro ;) dobrej nocy!]

Agnes pisze...

[ NIE, BO NIE MIAŁAM CO PRZYJMOWAĆ! :p zdecydowanie tak, aj hejt ju. mhm, chcę tak jak Ty za każdym razem, gdy mi to piszesz;p
no to zwyczajnie jestem wredna. nie jestem zołzą. nie. :p (no dobrze, nie przestawiaj się, ale łapiesz za to sporo minusów;p)
no to dobrze, ale może lepiej sobie gdzieś zapisz, bo jakoś Twojej pamięci niespecjalnie ufam ;p aahahah, OK? ;p
no niby tak, ale to i tak nie jest ta sama kanapka! w sensie wiadomo, pod kremem czekoladowym, czy pod dżemem nie smaruje, no ale tak do zwykłego sera żółtego na przykład?! :o to sobie nie wyobrażam ;p bo jest ;p
no co, Twoja wina;p no serioo ;p i tak kurde swędzi, że masakra ;c w sensie na brzuchu swędzi :C no tak, leczę, ale jakoś nie specjalnie pomaga :p w sensie z pod pachy mi zeszło, bo przestałam zaklejać, ale na brzuchu ciągle mam :C nie, nie ogarnęłam bo i tak mi się średnio spodobała :p no i co mi z tego, że myślałaś? xD NO W KOŃCU ZAPAMIĘTAŁAŚ! ;p ale już się nie podlizuj ;p no.. normalnie, nie widzę ;\ ;p (no jak nie ogarniasz? xd oglądam sobie meczyk siatkówki - przyjemność sama w sobie, a tu jeszcze jako bonus gra Matt Boski Anderson! *,* 'Matt za boski na ten świaat!" <3 wpisz sobie go w google zobaczysz jaki jest przystojny! *_* albo obejrzyj sobie wywiad Kadzia z nim!:> ;d tak się ślicznie tam uśmiecha <3 haha spoko ;p ja się muszę spakować, ale nie chce mi się póki co xd więc czekam na obiad i odpisałam na metrze, moze zaraz mejla jeszcze ogarnę:> :p]

Agnes pisze...

[http://film.onet.pl/wiadomosci/nie-zyje-cory-monteith-odtworca-roli-finna-hudsona,1,5560895,wiadomosc.html widziałaś?!?!?;o bo Ty oglądasz Glee nie?! :c widziałaaaś?!:c]

Agnes pisze...

[noo :c i wgl, przecież pewnie Rejczel nie będzie chciała dalej grać.. A jak odpadnie stara ekipa, to i serial pewnie z anteny zejdzie, bo przecież ludzie tak hejtują nową obsadę ;x
mejl gotowy, metro też.. a tu nie wiem, nie mogę nic stworzyć porządnego, a teraz się jeszcze pakuje.. więc może MT sobie odpuszczę do czasu przyjazdu?:>]

Agnes pisze...

[no więc serial bez tej Dwójki będzie do dupy!;c noo dokładnie! ja tam nie wiem, jeszcze nie widziałam tego sezonu ostatniego ;p ale dużo ludzi się wypowiada, że oglądało ten sezon tylko na scen z ludźmi ze starej obsady..;p
jaki problem?:> też widziałam ;d i zaraz pewnie coś odpiszę ;p nie możesz się obrazić :| kończymy sielankowo więc luzik, nie?:> a jak wrócę będą dra =maty tu, o ;p
ok^^
SPADAJ! NIE ZNASZ SIĘ! ;p no właśnie znam się ;p tak sobie mów ;p choćby? xD
dla mnie tak ;P (pf, powinnaś to próbować zmienić, a nie się przyzwyczajać.. tak ostrzegam tylko xd)
hahaha spoko xd
nie, nie dogadamy się, masz rację ;p JEST DOBRE, W SENSIE dobre jak dobre - dobra jest cienka warstwa masła na kanapce, o :p
o widze, że to raczej Ty przechodzisz przez wazę wyparcia ;p to super ^^ nie no, dobrze, że mi powiedziałaś, że zejdzie bo bym się nie domyśliła tej xd że he?;p TAK JESTEM Z CIEBIE DUMNA ;p sama jesteś ślepa, spadaj ;p (arr, ja uwielbiam oglądać siatkówkę :> w koszykówkę to lubię sobie pograć, ewentualnie lubiłam oglądać zawody w szkole, ale tak poza tym to nie oglądam jakiś mistrzostw ogólnoświatowych czy coś, nie interesuje się. ZA TO SIATKARZAMI JAK NAJBARDZIEJ! ale tak, piłką zawsze "miło" było oberwać :p moja kumpela raz tak oberwała, że aż jej soczewka wypadła xd to ja Ci wygoogluje! arr, jego mogłabym mieć za męża <3 http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/e/e6/Matthew_Anderson.jpg/220px-Matthew_Anderson.jpg i jeszcze ma ponad 2metry wzrostu <3 nie, jeszcze nie xd w sensie do połowy ;p jeszcze mama kumpeli miała mi przywieźć jakąś jej sukienkę ale jeszcze tego nie zrobiła ;p)
ok;p ale mnie podpuszczasz, żebym Ci powiedziała, że Cię chce, nie?:> i że się jaram;p]

Agnes pisze...

[no dokładnie :c no.. ale powoli nadrabiam ;d mhm ^^
aha, no tak, Twój odwieczny problem xd znęcał? xd czyli nie będzie z nim szczęśliwa? xd miłooo xd ale rób jak uważasz :p
oczywiście, jestem tego pewna ;d serioo? ;o a ja właśnie nie lubię jak mnie zostawiasz z dramatami jeszcze w punkcie kulminacyjnym xd bo za bardzo się doczekać nie mogę aż mi odpiszesz ;p a tak luzik, zero stresu xD
NIE! prawda ;p no to szczęścia.. :p ok? ;p
no ;p (no to.. słabej woli człowiek jesteś :p zbyt szybko się poddajesz ;p tylko albo aż.. jak uważasz w sumie;p)
sama prawda;p
oczywiście, tak sobie mów, żyj w nieświadomości.. :p nie mam siły Cię uświadamiać ;p nie, nie bałam się. akurat u mnie do wesela jeszcze daleko! a mimo wszystko jestem świadoma, że ciało człowieka się regeneruje, czy jakkolwiek to nazwiesz, nie wiem jak Ty.. xd znowu "mniejsza"? dobra, spoko ;p PROSZĘ ;p najwidoczniej tak;p (;d a to i miejską to i ja oglądam ;p HIHI :> spoko, też miałam niejedną taką historię czy to ze sobą czy z kumpelą.. :p uwielbiam wysokich :> a on ma dokładnie 202cm i jest też starszy o 7lat ode mnie.. ;> arr *,*)
łapie i dlatego złośliwie nie daje się na nie, hm, złapać xD kolejna podpucha żebym jęczała, że nie przyjedziesz? ;P NO ALE WEŹ SIĘ OGARNIJ. na pewno ktoś da radę!:>
a teraz odpiszę Ci jeszcze na mejlu i już znikam :p - metro odhaczone. także ten.. do spisania jakoś, albo hm.. do spotkania?:> ciaoo :*]

Agnes pisze...

[ja do tej pory przeżywam jak znajde jakieś nowe info co do jego śmierci :c albo jak widziałam zdj Rejczel (nie pamiętam jak ona tam ma na imię w normalnym życiu;p) przy jego trumnie :cccccc
spoko, to jak już tam chcesz;p "sranie serduszkami".. nie no.. xD spoko :p niech Ci będzie ^^ zawsze to coś nowego czy .. cos ;p
spoko, nie przeliczę, chociaż w sumie nie wiem o co chodzi.. ;P to możesz myśleć jak te dramaty będą wyglądać albo wymyślić coś nowego;p
;pp
(jasne, tak się tłumacz;p hah;d)
;p
ano masz, zaprzeczyć nie mogę :p ale brutalna prawda przyjdzie wraz z wrześniem i w ogóle!:p no więc właśnie. mhm;p PROSZĘ :p (no jakbym mogła to bym rwała, jasne!)
no wiem <3 już mi tak nie słodź ;33 ;d hihiihi:>
ja odpisałam tylko na mejlu, reszta jutro ;p teraz idę spać, bo jeszcze Krk nie odespałam i już mi się oczy w sumie kleją ;p do spisania!]

Agnes pisze...

Trudno było jej się nie wzruszyć, gdy słuchała tego wszystkiego co mówił jej Leo. Nadal nie potrafiła zrozumieć jak wtedy mógł ją w ten sposób zranić, zwłaszcza, że było to już po jego nieoficjalnych zaręczynach nad kawałkiem tortu urodzinowego. Kochał ją, a potrafił choć przez ułamek sekundy, choć odrobinę żałować, że przegapił uczucie Leny? To nie mieściło jej się w głowie. To nigdy nie miało się w niej zmieścić i już zawsze miało ją prześladować choćby i nieświadomie. Wiedziała jednak, że uczucia Leo do niej są jak najbardziej szczere, że kocha ją tak bardzo jak mówi, jak jej codziennie pokazuje. Rzeczywiście nigdy nie dała mu specjalnie odczuć, że dręczą ją tego typu myśli - że jednak nie jest niezastąpiona, że Leo mógłby pokochać kogoś innego tak mocno jak ją. Nie, bo gdy dopadały ją wątpliwości zawsze szukała jego - wdrapywała mu się na kolana i wtulała w niego, a gdy był zajęty pracą, po prostu siadała obok, a on zawsze przygarniał ją do siebie i zajęty mniej lub bardziej całował ją w czoło lub w usta, a to wystarczało by odgonić złe wspomnienia i natrętne myśli. Tym razem także tak było - jego słowa wzruszały, a równocześnie wywoływały delikatny uśmiech na wargach. A gdy znów szepnął to magiczne słowo "kocham", a na koniec dodał pieszczotliwe słówko, które tak uwielbiała, a które słyszała już dawno temu.. Była cała jego. Zniknęły wcześniejsze obawy, chęć ucieczki, którą z trudem stłumiła. Nie chciała być już nigdzie indziej jak tutaj, w jego ramionach smakując jego czułych pocałunków, pod którymi wręcz topniała! Sprawiały, że zapomniała o czym przed chwilą rozmawiali, co sprawiło, że czuła się taka zrozpaczona, roztrzęsiona, bo w głowie miała już tylko ostatnie zdanie, ostatnie rozczulające słówko.
Poddała się jego powolnej, przepełnionej czułością pieszczocie. Przez moment odruchowo chciała przyciągnąć go do siebie, poczuć go mocniej, intensywniej to jednak powstrzymała się przed tym. Nieśpiesznie więc tylko sunęła dłońmi po jego ramionach, plecach czy torsie czując pod palcami miękki, bawełniany materiał jego koszulki, który z każdym momentem coraz bardziej ją drażnił, a po chwili już tylko czekała aż będzie mogła go tylko z niego zedrzeć. Tym razem jednak nie chciała w żaden sposób narzucać tempa. Leo przypomniał jej jak bardzo lubi także takie chwile, gdy jej ukochany stara się ją idealnie dopieścić, gdy nigdzie się nie śpieszą, bo przecież nie muszą. Więc poddała mu się cała nie mając zamiaru burzyć planu swojego męża. W którymś momencie z rozbawieniem zaczęła się tylko zastanawiać jak długo uda im się tak wytrwać - przecież oboje dobrze wiedzieli, że są dla siebie jak narkotyk, a każde zbliżenie coraz bardziej ich od siebie uzależnia. I rzeczywiście, gdy pocałunki Leo stały się coraz bardziej intensywne, coraz bardziej przepełnione emocjami, Spencer nie mogła powstrzymać rozkosznego drżenia. Nadal nie miała zamiaru odbierać inicjatywy ukochanemu, zresztą wątpiła by jej na to pozwolił, ale nie miała zamiaru pozwolić by on został niedopieszczony. Poza tym chciała więcej, a on musiał o tym dobrze wiedzieć. Jej dłonie wreszcie zaplotły się na jego karku, wcześniej przeczesując niesforne loki. Nieznacznie zaczęła podrażniać skórkę w tym wrażliwym na pieszczoty miejscu, a jej nogi oplotły go w biodrach przyciągając do niej i równocześnie dając do zrozumienia, że nie powinno mu strzelić teraz do głowy się od niej odsunąć.. No chyba, że będzie miał zamiar zedrzeć z niej część garderoby to wtedy nie będzie miała nic przeciwko.

Agnes pisze...

Spencer była świadoma, że fakt, że nie uprawiali seksu od niemal miesiąca był jej winą. Jasne, może to nie było w ich związku najważniejsza, ale było naprawdę istotne, zwłaszcza, że oboje lubili częste, miłosne uniesienia. Brak tak intymnych zbliżeń ewidentnie się na nich negatywnie odbił, a cała odpowiedzialność za to, spoczywała na barkach brunetki. Bo to przez nią nie pojechali do Paryża, bo to przez nią ostatnie parę tygodni spędzili u jego matki w domu. A tam.. Zwyczajnie nie mieli okazji ani czasu na takie sprawy. Jej nie było niemal całe dnie, a gdy wracała, była na tyle zmęczona, że jedyne o czym marzyła to to, aby ułożyć synka do snu, a potem sama zasnąć w ramionach ukochanego. Leo też zdawał się mieć jakąś wewnętrzną blokadę - niewątpliwie było to związane z faktem, że ona, całe dnie spędzała w szpitalu z Noahem, a kto wie jakie wizję dręczyły jej męża pod jej nieobecność? Wiedziała, że jej ufa, ale.. momentami obawiała się, że jej ukochany wraca wspomnieniami do momenty, gdy "zmartwychwstały" wrócił do domu, a ją zastał w objęciach innego. Zdawała też sobie sprawę, że gdyby wylądowali na te kilka tygodni u pani Rough z jakiegoś innego powodu.. Cóż, niewątpliwe znaleźliby sposób by się kochać. Może wtedy gdyby jego mama poszła na spacer z Jamesem; może pod prysznicem, w nadziei, że głośny szum wody zagłuszy ich rozkoszne jęki; może w samochodzie.. gdziekolwiek! Ale tak? Nie mieli na to szans - Spencer wracała wieczorami, a wtedy zostawali uziemieni z jego matką za ścianą i Jamesem w kołysce obok ich łóżka.
Na szczęście to wszystko mieli już za sobą. Teraz byli znów u siebie, teraz znów nie musieli się niczym martwić, teraz znów byli po prostu szczęśliwymi nowożeńcami. Kłopoty poszły w zapomnienie, wszystko zostało wyjaśnione. Teraz mogli cieszyć się sobą, swoją bliskością. Mogli robić wszystko na co mieli ochotę. Mogli się dopieszczać, kochać ile tylko zechcieli.. A choć chęci im nie brakowało, okazało się, że brakło sił. Sen nie był ich ostatnim dobrym towarzyszem, dlatego teraz, gdy w końcu między nimi wszystko było jasne, gdy wreszcie oboje rozluźnili się całkowicie w sposób w jaki najbardziej lubili dopadło ich zmęczenie oraz senność. Spencer wcale nie zdziwiła się, gdy Leo nagle odpłynął. Zdarzało mu się to niepierwszy raz - jak to już u facetów często bywa - a ona tylko z rozbawieniem wspominała jak jeszcze niedawno obiecywał jej noc pełną rozkoszy. Nie miała mu tego jednak za złe - po pierwsze cieszyła się, że jej ukochany wreszcie się wyśpi, a po drugie jej samej już powoli zaczynały opadać powieki, ale nim dała porwać się w objęcia Morfeusza, odtworzyła jeszcze w pamięci dopiero co przeżytą, niesamowitą rozkosz..
Obudziła się w pustym łóżku. Kiedyś to nie była dla niej nowość, bo w pewnym okresie ich związku Leo miał tendencje do opuszczania łóżka w środku nocy. Ostatnimi czasy zdarzało się to bardzo rzadko, dlatego początkowo Spencer zdziwiła się i poczuła ukucie zawodu. Chciała wtulić się w bok ukochanego, a nawet.. no cóż, liczyła na poranną powtórkę boskiego seksu, by lepiej zacząć dzień.

Agnes pisze...

Jednak.. nic straconego, prawda? Usłyszała jak ktoś, niewątpliwie jej mąż, krząta się na dole w kuchni. Nie myśląc długo, zerwała się z materaca, zarzucając na swoje nagie ciało jedynie szlafrok. I już zbliżając się do drzwi, wyobrażała sobie jak Leo namiętnie całuje ją, sadza na blacie, a potem.. Cóż, nim skończyła dokończyć tę myśl, rozbrzęczał się jej telefon. Odebrała go, zauważając wcześniej, że ma już kilka nieodebranych połączeń. Chwilę później dowiedziała się kto tak natarczywie próbował się do niej dodzwonić, ale co za tym szło jej wszystkie poranne plany uległy w gruzach. Nie to jednak było najgorsze - najgorsza miała być zapewne reakcja Leo, bo Spenc nie wątpiła, że nie spodoba mu się to, co od niej usłyszy. Ale nie miała wyboru, próbowała się wykręcić na wszelkie możliwe sposoby, ale nie dała rady. Próbowała wytłumaczyć Noahowi, że dopiero co wróciła, pytała czy nie może go odebrać ktoś inny, ale nie było takiej możliwości. A zalecenie jego psychologia było jedno - mężczyzna może wrócić do siebie, bo tam szybciej dojdzie do sił, ale przy wypisie musi być ktoś bliski kto o niego zadba. Dlatego musiało paść na nią?! Przecież właśnie to od niej miał się odzwyczaić, czyż nie? Tak czy siak, Spenc nie miała wyboru. Spakowała podręczną torbę, mając w planach wrócić już wieczorem. Potem wzięła szybki prysznic, ubrała się, a potem po cichu zeszła na dół.
Cieszyła się, że w momencie, gdy schodziła ze schodów Leo stał odwrócony do niej plecami. Nie dała mu szansy zobaczyć, że właściwie jest już gotowa do wyjścia - zaszła go od tyłu, a gdy ten odwrócił się do niej z uśmiechem, gwałtownie wpiła się w jego usta. Nie potrafiła oderwać się od jego warg, ale gdy zaczęła zauważać, że jej ukochany chyba zaczął liczyć na coś więcej.. Musiała przestać.
- Muszę wracać do Londynu. - Wyrzuciła z siebie, wciąż obejmując go ciasno, bo.. bo bała się że będzie zły, a nie mogła mieć do niego o to żalu!

[fe.]

Agnes pisze...

Westchnęła cicho, gdy Leo wyplątał się z jej objęć. Choć taka reakcja z jego strony była do przewidzenia i Spencer spodziewała się czegoś takiego.. To rzecz jasna nie było to przyjemne. Chciała znów przyciągnąć go do siebie, wyjaśnić, że to już ostatni raz, że nie musi się więcej obawiać Noaha i przypomnieć mu, że tak naprawdę tylko on i James się liczyć, a wszystko co robi dla swojego przyjaciela.. Może i wiążę się też z chęcią pomocy, ale teraz, po takim czasie jest już głównie kierowane jakimś chorym poczuciem obowiązku wynikającym z jej poczucia winy. Bo nie mogła i nie potrafiła zapomnieć, że to właśnie przez nią Noah targnął na swoje życia. Więc była mu to winna.. A przynajmniej tak jej się wydawało i nie miała wątpliwości, że musi być na każde jego zawołanie dopóki nie stanie na nogi, a miało się to stać w momencie, gdy wreszcie opuści szpital, i ten dzień nadszedł. Uważała więc, ba! była więc pewna, że po tej wizycie jej rola się skończy, Noah będzie musiał nauczyć się żyć sam, bez niej..
Nim jednak zdążyła odezwać się choćby słowem, Leo zarzucił ją tymi swoimi słowami, które choć na pozór spokojne, jasno pokazywały jak bardzo nie jest zadowolony z jej decyzji. Właściwie Spencer wyczuła, że te słowa tłumił już w sobie od bardzo dawna, że pewnie chciał je wypowiedzieć za każdym razem, gdy w Londynie, zaraz po śniadaniu wybierała się do szpitala. I to też mogła przewidzieć, w końcu już raz nieco się na ten temat posprzeczali i jakby nie spojrzeć to stąd potem wzięły się ich kolejne problemy jak te związane z jego dawną próbą samobójczą, bo gdyby nie ona, nie żaliłaby się Kat, ta by się nie wygadała.. I pewnie on sam nie byłby aż tak chętny to powrotu do redakcji, a sytuacja między nimi w tamtym czasie nie byłaby aż tak napięta. Teraz atmosfera znów gęstniała, ale Spenc starała sie zachować spokój, głównie dlatego, że.. Nie mogła mu się dziwić. Na jego miejscu pewnie już dawno oszalałaby ze złości i nie wytrzymałaby bez wyrzutów aż tak długo. Więc Leo miał prawo się złościć, miał prawo nie być zadowolony zwłaszcza, że ostatni miesiąc ich życia kręcił się właśnie w okół Noaha, a gdy już wydawało się, że wszystko wróci do normy, ona znów wszystko psuła będąc na zawołanie swojego przyjaciela. Miał racje, ale ona nie potrafiła inaczej. Nie, gdy targały nią takie wyrzuty sumienia.
- Leo wiem, że tak to wygląda.. Ale ja nie mogę inaczej. Jestem mu to winna. Ale to już ostatni raz. Naprawdę, dzisiaj wychodzi ze szpitala i.. tutaj moja rola się kończy. - Odparła znów wzdychają cicho. Mimo wszystko nie chciała się kłócić, choć z drugiej strony może Leo nie zaszkodziłoby gdyby wyrzucił z siebie te negatywne emocje. - Przepraszam, że psuje nasz dzień. - Dodała, a potem zagryzła wargę i wbiła w niego przepraszające spojrzenie. Bo naprawdę było jej przykro i naprawdę po stokroć wolałaby zostać tu z nim i z Jamesem... A potem nagle sobie coś przypomniała. Właściwie ostatnie słowa Leo dały jej nieco do myślenia.Czy niczego się nie nauczyła..? Zmarszczyła brwi i doszła do wniosku, że chyba tak, że chyba powinna się czegoś nauczyć. Nagle dotarło do niej, gdy dzień wcześniej była w szpitalu u Noaha by się z nim pożegnać nie wspomniał ani słówka o tym, że lekarze planują go wypisać. A wiedziała, że nieraz o to pytał i tak nagle z dnia na dzień, bez wcześniejszego uprzedzenia by go nie wypuścili.. Czyżby mężczyzna wyczuł, że coś między nią, a Leo było nie tak i teraz zamierzał ich jeszcze bardziej skłócić? Czy nadal liczył, że Spencer mogłaby zostawić swojego męża? Czy jeszcze nie nauczył się, że Leo jest jej miłością? Nie, to nie było do niego podobne, te intrygi i tego typu sprawy, ale może jednak..?

Agnes pisze...

Rzeczywiście Spencer nie dostrzegła tego, że na swój sposób Noah mógł już ją teraz wykorzystywać, że żerował na jej wyrzutach sumienia. I pewnie tak właśnie było, bo gdyby nie one, nie byłaby pewna czy rzuciłaby ot tak wszystko i pędziła mu z pomocą. Nie mogła powiedzieć, że Noah był jej kompletnie obojętny, bo to by było kłamstwo, ale coś się zmieniło. Przez ten ostatni miesiąc właściwie nie poznawała tego mężczyzny, który kiedyś jednym uśmiechem i żarcikiem potrafił poprawić jej humor. Dłuższy czas był wrakiem człowieka, ostatnimi czasy zaczął wracać do siebie, ale.. Zdawała sobie sprawę, że między nimi już nigdy nie będzie tak jak kiedyś. Oboje tylko udawali, że będą mogli utrzymać tę znajomość na linii przyjaźni, że będzie tak jak kiedyś, że mogli rozmawiać o wszystkim, a on od czasu do czasu wysyłał jej pocztówki oraz pozdrowienia z miejsc, które odwiedzał. Okłamywali się, udawali.. bo nic z tego już nie mogło być, a już na pewno nie, gdy on wciąż żywił do niej ciepłe uczucie. Ale.. czy na pewno? Spencer nie dostrzegała tego, właściwie nie dopuszczała do myśli faktu, że Noah mógłby bawić się w jakieś intrygi, ale jeśli rzeczywiście to robił, jeśli na jakiś swój chory sposób próbował rozbić jej małżeństwo tylko i wyłącznie z własnych, egoistycznych pobudek to.. to już nie była miłość. To była zwykła obsesja, chęć posiadania kogoś nieosiągalnego, bo zakochanego w innym człowieku. Ale jakby na tę sprawę nie spojrzeć i tak wszystko sprowadzało się do niej - że to była jej wina i czuła się winna. To była pętla, przeklęte koło. Ale miała nadzieje, że z dniem dzisiejszym to wszystko się zakończy, bo prawda była taka, że była już zwyczajnie zmęczona Noahem. Miała dość ciągłych wyrzutów sumienia, tego, że on na swój sposób ciągle ją kara.. A chyba już wystarczająco udowodniła, że tego wszystkiego nie chciała, prawda? Nigdy nie chciała go skrzywdzić.
Jakiś potwór ścisnął jej wnętrzności, gdy początkowo usłyszała jakże oschłą odpowiedź ze strony Leo. Miał prawo się złościć, rozumiała to, ale to wciąż bolało. Głównie dlatego, że zdawała sobie sprawę, że na swój sposób go raniła, że wywoływała w nim niepotrzebne obawy i zazdrość. I chciała rzucić wszystko, powiedzieć, że zostaje, że już wszystko będzie dobrze.. Ale nie mogła. Bo jeszcze nie pozbyła się poczucia winy względem Noaha, ciągle uważała, że jest mu coś winna.. Nie potrafiła pozbyć się do końca tego obrazu, gdy zastała go w szpitalu tuż po próbuje samobójczej. Dlatego swojego ukochanego mogła w tym momencie jedynie przepraszać, błagać o wybaczenie i zrozumienie, choć zdawała sobie sprawę, że prosiłaby o zbyt wiele. I tak był dość długo wyrozumiała. Miała poczucie, że nawet zbyt długo.. Nawet, w którymś momencie zapragnęła, by po prostu powiedział jej, że nie może jechać. Może gdzieś by się tam trochę zezłościła, bo przede wszystkim nie lubiła, gdy ktoś jej rozkazywał, ale na dobrą sprawę tego właśnie chciała. W tym przypadku naprawdę chciała by jej.. zabronił. Ale nie. On odetchnął i tylko zasugerował by wybrała lot. Nie miała nic przeciwko, więc tylko przytaknęła, mruknęła ciche "jasne", a potem zaczęła rozglądać się za laptopem, który zostawiła tutaj wczoraj wieczorem. Wtedy też rozległ się dźwięk dzwonka Leo.

Agnes pisze...

Początkowo patrzyła jak mężczyzna próbuje się uspokoić, jakby tym widokiem starała się ukarać, a potem gdy już odebrał, miała się odwrócić i siąść do komputera. Ale coś ją tknęło. Coś kazało jej poczekać kilka sekund.. Jej intuicja znowu okazała się niezawodna.
Nie spodziewała się, że jeszcze kiedykolwiek usłyszy to imię z jego ust, a już na pewno nie w takim kontekście. Jej samej serce zamarło na moment, gdy dotarł do niej sens jego słów - cóż, może nienawidziła tej kobiety, może ciskała w nią nieraz przekleństwami i w przypływie złości pragnęłaby zniknęła na zawsze, ale.. świadomie nigdy nie życzyła jej śmierci. Chciała tylko by dała im spokój. Ale teraz pewnie dla Leo już nie miało znaczenia jak wiele złego wyrządziła. I chyba była w stanie to zrozumieć.. przynajmniej póki co. I była też świadoma, że potrzebuje jej teraz, a przynajmniej ona na jego miejscu chciałaby mieć go obok siebie. Dlatego już nic oprócz niego się nie liczyło - ani Noah, ani jakiekolwiek wyrzuty sumienia. Nic. Tylko on - Leo.
- Jak.. co się stało? - Wyjąkała w końcu, bo przecież i dla niej ta informacja była szokiem. I już po chwili była przy boku ukochanego, trzymając mocno jego rękę, gładząc wolną dłonią po karku, plecach, ramieniu.

[ble.]

Agnes pisze...

Przeczuwała instynktownie, że usłyszy właśnie takie zdanie lub jakieś podobne do niego. Coś w zachowaniu Leo mówiło jej, że to nie było zwykła śmierć, że to co teraz się z nim działo nie było spowodowane tylko wiadomością o tym, że Lena nie żyje, ale też o tym jak umarła. Nim jednak Leo odezwał się i tylko potwierdził jej przypuszczenia Spencer modliła się w duchu o jakąkolwiek inną śmierć dla tej znienawidzonej przez nią kobiety, choć może wcale nie było to na miejscu. Ale nie obchodziło ją to - błagała, by nie odbierała im spokoju, by nie niszczyła ich szczęścia. Ale nie, ona musiała to zrobić, musiała zburzyć ich spokój, nawet po śmierci musiała skomplikować im życie. Bo zburzyła ich nadzieje, sprawiła, że oboje przestali czuć się pewnie. Po chwili Spenc upomniała się, że kobieta nie zrobiła tego specjalnie, że przegrała z przeciwnikiem, którego myślała, że już dawno pokonała. Nie mogła jednak nie czuć do niej choć przez moment tej irracjonalnej złości. Tylko kilka chwil, bo potem właściwie Lena znikła z jej myśli i był już tylko Leo, i to co oznaczała dla nich ta wiadomość. Nie chciała o tym myśleć, nie chciała by Leo o tym myślał, ale on już to zrobił. Panika ogarniała go, i ją też, tyle tylko, że ona musiała nad nią teraz zapanować. Musiała być dla niego oparciem. Chciała wyszeptać mu, że to ich nie spotka, że to, że choroba wróciła do Leny, która wydawała się ją pokonać, nie oznacza, że u nich będzie tak samo. Ale oboje wiedzieli, że jej słowa nic by nie zmieniły, bo jaką mieli gwarancję, że tak nie będzie? Może byli wyjątkową parą, może ich miłość była wyjątkowa, ale oboje dobrze wiedzieli, że mimo wszystko los zawsze lubił płatać im figle i rzucać kłody pod nogi. A co jeśli tym razem znowu to się stanie? Co jeśli tym razem nie będzie szczęśliwego zakończenia..? STOP! "Nie możesz tak myśleć Spenc, nie możesz!" - upomniała samą siebie w myślach, bo to, że coś takiego spotkało Lenę, nie wydawało wyroku na Leo!
Serce jej się krajało, gdy widziała go w takim stanie. Gdy tylko jego głowa opadła na jej ramię zaraz przygarnęła go do siebie - przyciągnęła jak najbliżej mogła, jedną ręką przyciskając go do siebie, drugą gładząc go po głowie. Wtuliła twarz w jego włosy, uprzednio całując jego skroń. Też się cholernie bała.
- Leo.. coby się nie działo damy sobie radę, pamiętaj o tym. - Szepnęła tylko, a potem przymknęła oczy. Może rzeczywiście wiadomość o śmierci Leny nie była wyrokiem, ale.. teraz wiedzieli, że po rzekomej wygranej walce z białaczką, nigdy nie można czuć się bezpiecznie.

[ble. przyśpiesz.]

Agnes pisze...

Nie mogła mieć do niego żalu o to, że wyszedł. Znała go przecież na wylot i wiedziała, że w końcu ta chwila nadejdzie. Że choć na moment szukał w niej wsparcia ostatecznie znowu ucieknie. Za każdym razem bolało to tak samo, gdy odcinał się od niej, tym razem może nawet jeszcze bardziej bo była świadoma kogo idzie opłakiwać. Ale nie mogła mu robić z tego powodu wyrzutów. Lena była jego przyjaciółką, miał prawo ją opłakać, bo zdawała sobie sprawę, że w momencie gdy słyszy się taką wiadomość zapomina się o tym co złego dana osoba nam wyrządziła i pamięta się tylko te dobre chwile. Ale Spencer nie zapomniała, choć rzecz jasna nigdy szczerze nie życzyła tej kobiecie śmierci. Jasne, pewnie niejednokrotnie taka myśl przemknęła jej przez głowę, gdy przez tę różowowłosą pindzie ich życie wywracało się do góry nogami, ale oczywiście nie chodziło jej o to by to stało się dosłownie.. Po prostu chciała by zniknęła z ich życia, nic więcej.
Wiedziała jednak, że nastrój Leo nie jest związany tylko z wiadomością o tym, że Lena zmarła. Ale wiąże się też z tym jak to się stało. Widziała w nim strach, przerażenie, panikę. Widziała jak z każdą chwilą zaczyna czuć się przegrany, jak w jego głowie rodzi się myśl, że on też umrze. Chciała wybić mu ją niczym zdąży się ona w nim zadomowić i całkowicie go rozbić. Chciała krzyczeć i potrząsnąć nim, że to ich nie dotyczy, że z nim wcale nie musi być tak samo.. Ale wiedziała, że w tej chwili to nic nie zmieni. Że on jej nie uwierzy. Tak jak nie uwierzył w jej "damy sobie radę". Nie mogła pozbyć się wrażenia, że go traci..
Otuchy nieco dodała jej ta chwila, w której do niego zajrzała. Znów ta wieź ich łącząca była wręcz namacalna i w tamtym momencie nie potrzebowali słów. Ale nie mogła z nim siedzieć cały czas - życie toczyło się dalej, ich synek potrzebował opieki. Więc ona wróciła do codziennych obowiązków - prała, sprzątała, zabawiała Jamesa, przygotowała dla niego jedzenie, przebierała zużyte pieluchy.. Leo pozwoliła jednak na wyłączenie się z tego wszystkiego. Sama wzięła wszystko na swoją głowę, bo rozumiała go, rozumiała, że potrzebuje czasu by się pozbierać. A przynajmniej liczyła, że ta jego rozsypka nie będzie trwała zbyt długo. Nie mógł się od tak poddać, ale z każdą upływającą sekundą jej nadzieja, jej chęć walki, jakaś pewność że im nic złego się nie zdarzy malała. Przede wszystkim dlatego, bo widziała jak w Leo to wszystko umarło wraz z jednym telefonem, wraz z jedną wiadomością. I chciała z nim o tym porozmawiać - może nie dziś, bo potrzebował spokoju, ale jutro, albo pojutrze.. I nic nie mogła też poradzić, że rodził się w niej strach, że to się nie uda. Że on zamknie się przed nią, że kompletnie ją z tego wykluczy. Bo ona nienawidziła Leny, więc nie zasługiwała by tego słuchać, a może uważał, że nie powinien jej tym obarczać. Ona miała inne zdanie - chciała mu pomóc przez to wszystko przejść, chciała by jej na to pozwolił..

Agnes pisze...

Gdy pojechał do Kat tylko siknęła głową, szepcząc ciche "dobrze". A potem uśpiła Jamesa, wzięła prysznic i czekała na niego, nie mogąc skupić się na niczym. Leżąc w łóżku raz zmagała się ze strachem, z tym zżerającym ją od środka potworem, który znowu powrócił, tak jak za dawnych czasów, gdy wydawało się, że Leo nigdy nie wygra.. A raz z drażniącą myślą, że jej mąż spędzi noc rozmawiając tylko i wyłącznie o Lenie. Bo Spencer zakładała opcje, że może nie wrócić już dzisiaj, postanawiając zostać z siostrą. Martwiła się o niego. Martwiła się teraz też o Kat. Nie było więc mowy by zmrużyła oko do momentu aż on nie wróci, więc możliwe, że do samego rana. Ale on zjawił się w środku nocy, a ona przyjęła go bez słowa w rozgrzanym łóżku, już po pierwszym pocałunku zsuwającym się na jej szyję wiedząc do czego zmierza. I dała mu to. Oddała pocałunek, potem każdą pieszczotę, pozwalając mu być coraz bardziej łapczywym i brutalnym. Znała go i wiedziała, że to jego sposób na zapomnienie, i zawsze mu je dawała, sama z czasem nawet sięgając po tego typu metody. Lepiej przecież w ten sposób się oderwać od rzeczywistości niż choćby dzięki alkoholowi. Chciała jednak zapytać jak on się czuje, jak czuje się Kat.. Jak sobie z tym radzą oboje. Ale milczała. A ostatecznie pozwoliła i samej sobie też zapomnieć, wyłączyć się i skupić się tylko na bliskości z ukochanym..

Agnes pisze...

Tak naprawdę po takim seksie Spencer.. nigdy nie czuła się całkowicie spełniona. Zawsze czegoś jej brakowało, choć gdy pozwalała Leo poszukać zapomnienia w tej bliskości zdawała sobie sprawę na co się piszę. I nigdy nie miała do niego o to pretensji, zdając sobie sprawę, że tylko pocałunek czy uścisk to dla niego za mało, że potrzebuje ją mieć bliżej siebie, mieć ją mocniej, że dzięki niej chce zapomnieć ale że w tym wszystkim też jest swego rodzaju tęsknota, chęć przebywania z nią, dzielenia się tym co go męczy. Więc dawała mu to, także się w tym zatracała, i ostatecznie osiągała szczyt rozkoszy, osiągała oczyszczenie umysłu, rozluźnienie ciała, zapomnienie. I o to w tych chwilach chodziło, bo w taki sposób kochali się tylko w trudnych momentach, gdy któreś z nich, lub czasami oboje potrzebowali ucieczki od rzeczywistości. Ale tym razem było.. inaczej. A przynajmniej Spencer tuż po czuła się inaczej. Pusto. Na początku nie potrafiła nawet powiedzieć o co chodzi, bo był to dla niej stan nieznajomy po wspólnym uniesieniu z Leo. A potem to do niej dotarło, że tym razem poczuła się jak.. narzędzie. Była tylko i wyłącznie narzędziem, tylko zabawką, nic nie znaczącą osobą, która tylko zaspokoiła go i dała mu to czego chciał. Sama nie wiedziała z czego to się wzięło, ale po chwili doszła do wniosku, że może.. może z powodu tego o czym i o kim starał się zapomnieć. I to bolało, na swój sposób cholernie bolało. Pamiętała dzień w którym Leo się całkowicie zapomniał, gdy raz zdarzyło mu się przekroczyć granicę "bezpiecznej brutalności", ale nigdy mu o tym nie powiedziała i do tej pory jej mąż nie był świadomy, że coś takiego się przydarzyło, że kiedyś podczas stosunku sprawił jej naprawdę ból. Ale nawet wtedy nie czuła się tak jak teraz, może dlatego, że w tamtej chwili wiedziała że jej pragnął, że długo się nie kochali i on był zwyczajnie stęskniony ale też i wygłodzony. A w tym wypadku.. sama nie wiedziała. Po prostu, leżąc w jego ramionach czuła pustkę w środku i jedynie boleśnie kołatające serce. Jego późniejsze, delikatne pieszczoty, nieme podziękowania nieco złagodziły to pierwsze wrażenie. Zasugerowały, że jednak jego pobudki były te same, a więc że też była w tym swego rodzaju tęsknota, ale też potrzeba bycia z nią, potrzeba aby ona była obok. I że to wszystko może dać mu wyłącznie ona. I w rzeczy samej tak było, ale to tylko jakieś przewrażliwienie z jej strony sprawiało, że odczuwała to inaczej, zwłaszcza na początku. Że czuła się jak zabawka aż przez moment miała ochotę odepchnąć Leo i krzyknąć do niego by więcej nie traktował jej tak.. bezosobowo. Że jak mógł być takim egoistą i potraktować ją jak.. zabawkę. To dość szybko jednak minęło i gdy nagle wrócił spokój, gdy Spencer wreszcie chciała rozluźniona wtulić się w jego bok, on uciekł z łóżka. A to sprawiło, że w jej oczach stanęły łzy i pierwsze wrażenie tuż po seksie wróciło..

Agnes pisze...


Nie miała więc ochoty wstawać i iść za nim. Zastanawiała się tylko dlaczego nie mógł poczekać aż przynajmniej zaśnie, a nie jeszcze wyraźniej dać jej do zrozumienia, że tym razem, po raz pierwszy w życiu potraktował ją tylko jak zabawkę. Przycisnęła twarz do poduszki, pozwalając jej przez moment nasiąkać jej łzami, a wtedy nagle.. Nagle coś ją tknęło. Zniknęło to wszystko co ją przed momentem dręczyło i został już tylko niepokój, który kazał podnieść jej się do pionu, zarzucić szlafrok na nagie ciało i pójść za nim. Nie potrafiła nawet powiedzieć o co chodzi, ale miała wrażenie, że w tamtej chwili po prostu wróciła ona, Spencer, a więc wrócił też jej normalny instynkt, to przeczucie, że Leo nigdy bez powodu by się tak nie zachował, a to wszystko popchnęło ją do tego by sięgnąć za klamkę uchylonych drzwi do łazienki których nie domknął i.. cicho wyszeptać jedno słowo "nie".
Nie, bo to nie mogło się dziać. Nie, bo to musiał być tylko senny koszmar. Nie, bo los przecież nie mógł być aż tak okrutny. Nie. Po prostu nie!
Drżącą ręką otarła wilgotne policzki, nawet nie pamiętając dlaczego minutę temu wylewała łzy. A potem wzięła wdech, by zachować względny spokój i mu pomóc. Podała mu szybko nowy ręcznik, kazała usiąść, by już dłużej nie wisiał nad umywalką, a potem zwyczajnie chciała zawieść go do szpitala. On protestował, mamrotał, że to zaraz mienie.. I rzeczywiście gdy krwawienie nieco ustało, ostatecznie zgodziła się by przeczekać do rana, ale wciąż bała się, że to tylko chwilowe, że to znów zaraz się zacznie. Zresztą.. już się zaczęło. Koszmar wrócił, a krew była zbyt realna by mogła sobie wmawiać, że to tylko zły sen.

Agnes pisze...

Gdy kucała tuż przy Leo tamującym krwawienie z nosa, pilnując by głowę trzymał nisko, nieustannie kontrolując czy krwawienie ustaje czy się nasila, nie mogła pozbyć się tego cholernego uczucia deja vu. Bo przecież już to przerabiali, nie raz, nie dwa.. I to znowu wracało, znowu przewracało ich życie do góry nogami, znowu sprawiało, że zaczynali tracić nadzieje, znowu budziło strach, przerażenie.. I tak, Spenc bała się, cholernie się bała. Ale wiedziała, że musi panować nad sytuacje, że musi być tą silną i pełną nadziei, że musi wspierać Leo, nie pozwolić mu się załamać. Nie wiedziała tylko skąd będzie czerpać siły, ale musiała dać sobie radę, jak zwykle. A najgorsze w tym wszystkim było to, że jeszcze parę minut temu mogła sobie wmawiać, że to wszystko co stało się z Leną ich nie dotyczy, a teraz.. teraz to się działo, było realne. I dlaczego musiało się to zdarzyć właśnie dziś?
Ale gdy wrócili do łózka mogli udawać, że to wszystko nie miało miejsca. Cisza ciążyła jej, ale nie potrafiła też znaleźć odpowiednich słów. Więc tylko przylgnęła do boku Leo, dobrze wiedząc, że dzisiaj już nie zaśnie, zbyt przerażona i przytłoczona powracającym koszmarem.. Ale on nagle zadał to swoje pytanie i Spenc spojrzała na niego zaskoczona - po pierwsze tym, że w ogóle w tamtej chwili zauważył jej załzawione oczy i mokre policzki, a po drugie tym, że postanowił o to zapytać. Początkowo nie chciała na to odpowiadać, chciała powiedzieć, że wcale nie płakała, udawać, że tego nie było. Ale nie mogła, przede wszystkim dlatego, że łzy znowu stanęły w jej oczach. Tym razem zarówno z powodu wspomnienia tamtej przerażającej pustki, ale też z powodu tego co przed momentem się stało.

Agnes pisze...


- To nic takiego.. - Zaczęła próbując zapanować nad dławiącymi ją łzami, a potem odsunęła się nieco od niego, pochyliła do przodu, pozbywając się tym samym jego ręki, która ją oplatała. I nagle coś w niej pękło. Z mocą dotarło do niej z czym tamto uczucie się wiązało.. Już nie chodziło tylko o dzisiaj, ale o to, że.. kiedyś Leo też wykorzystał ją w ten sposób by zapomnieć własnie o Lenie, o innej kobiecie, a chwilę potem usłyszała, że być może coś do niej czuje.. Te dwie sytuacje zlewały jej się ze sobą, sprawiały, że czuła właśnie pustkę, czuła się upokorzona. Bo w tym wszystkim była tylko zabawką, tylko niemrawym pocieszeniem. Leo nie zamierzał jej do tego wpuścić - już chyba wolałaby właśnie słuchać jak rozważa co wstrząsnęło nim bardziej - śmierć przyjaciółki czy to jak umarła. To bolałoby, raniłoby ją, ale jeszcze boleśniejsze było to,że.. właśnie nie mówił jej o tym. Bo Spencer czuła się wykluczona, jakby jej to wcale nie dotyczyło.. a przecież dotyczyło. I przez to w jej głowie mnożyły się teorie, że Leo z nią nie rozmawia, bo właśnie cierpi głównie przez śmierć Leny, ba! w jej głowie pojawiła się nawet myśl, że może teraz żałuje, że wybrał ją, Spencer, że został z nią tylko ze względu na Jamesa.. I wcale też nie chodziło jej o to, że Leo nie miał prawa przejść żałoby, ale dlaczego musiał robić to w ten sposób, dlaczego ją odsuwał.. dlaczego? Ale nie mogła mu tego wszystkiego powiedzieć i czuła też prawa, że nie może o nic pytać bo przecież jest ona jest zła, bo nienawidziła Leny, ale przecież miała do tego pełne prawo bo tym co im zrobiła. Starała sobie tłumaczyć, że to nieprawda, że to tylko jej chora obsesja i że po prostu musi wspierać Leo, przeczekać, a on sam do niej z czasem przyjdzie.. Tylko jak miała pogodzić się z faktem, że głównie jego myśli zajmuje teraz ona? Jak miała się z tym pogodzić po.. po tym wszystkim? Po tym jak nieomal rozpad się ich związek przez jego jedno cholerne "nie wiem"? I jak miała pozbyć się tych obsesyjnych myśli, że powrócił nie tylko koszmar z białaczką, ale też z tym co wydawało się być zamkniętym tematem?
- Po prostu nigdy nie myślałam, że w twoich objęciach poczuje się tylko jak.. zabawka. - Powiedziała, chowając twarz w dłoniach, czując się źle w wypowiedzianymi słowami. Po pierwsze zostawiły one gorzki posmak na języku, po drugie.. nie powinna go obciążać czymś takim, nie w tej chwili. Ale może to było lepsze, może przynajmniej na moment naprawdę zapomną o tym co przed moment miało miejsce.

Agnes pisze...

Spencer wiedziała, że zawsze miała wybór, że zawsze mogła go odepchnąć, zasugerować mu, że nie chce i nie ma ochoty tego robić w ten sposób. Ale chodziło o to, że.. to wrażenie pustki, wrażenie wykorzystania przez Leo pojawiło się po. Spencer niemal już odruchowo dała mu tego chciał - wiedziała, że to jest jego sposób na trudne chwile i ona była w stanie mu pomagać na wszystkie sposoby, nawet ten, bo wiedziała, że wiąże się on z chęcią bycia z nią najbliżej jak się da w trudnej chwili, a to był właśnie najlepszy sposób. Przede wszystkim jednak to działało.. sama nieraz przekonała się, że w taki sposób mogą oderwać się od kłopotów, problemów. Tyle tylko, że tym razem.. odebrała to inaczej. Był u Kat, z nią rozmawiał, a do niej przyszedł tylko po to. Nic nie mogła poradzić, że poczuła się jakby potraktował ją przedmiotowo. Wiedziała, że jej Leo nigdy nie mógłby z nią tak postąpić, że niezależnie od wszystkiego ją kocha, ale to była ta jej chorobliwa obsesja, która powodowała, że do jej głowy przychodziły własnie takie absurdalne myśli. Wspomnienia zlewały się ze sobą, przysłaniał rzeczywistość, rozsiewały wątpliwości.
Tym razem go nie odtrąciła - pozwoliła mu się objąć przede wszystkim dlatego, że potrzebowała go. Chciała mieć go obok siebie, zwłaszcza po tym jego krwawieniu zwiastującym koszmar. Wysłuchała jego słów, a potem nagle, niespodziewanie obróciła się w jego stronę i zawiesiła mu ręce na szyi, przyciągając go do siebie ze wszystkich swoich sił. Usta miała wygięte w podkówkę, drżała nieco na ciele ale już nie płakała. Po dłużej chwili odsunęła się od niego, na tyle by w mroku pokoju odnaleźć jego spojrzenie. Przesunęła czule dłonią po owale jego twarzy, unosząc kąciki warg w bladym uśmiechu.

Agnes pisze...

- Po prostu powiedź, że zrobiliśmy to z tych samych powodów co zawsze, a nie.. - Urwała, sama nie wiedząc jak to ująć słowa, ale wiedziała, że Leo zrozumie, że chodzi o to, że choć chciał zapomnieć, to też chciał po prostu być niej jak najbliżej w ciężkiej chwili. Że nie było w tym nic szczególne poza tymi rzeczami, które zazwyczaj popychały go do tego, by właśnie w ten sposób oderwać się od rzeczywistości, a o których kiedyś, dawno temu jej mówił, tłumaczył. Bo zawsze rozumiał i za to go doceniała, że w momencie, gdy choć mniej więcej wymamrotała w czym problem on zawsze już domyślał się reszty i potrafił ją uspokoić. A tym razem to naprawdę było ważne, bo naprawdę poczuła się odepchnięta od.. wszystkiego. A problem polegał na tym, że sama już nie wiedziała czy doceniać fakt, że Leo stara się ją chronić i nie chce jej zranić jakimiś rozmowami o Lenie, czy po prostu powinna się martwić, że ma coś przed nią do ukrycia, że to nie tylko strata strata przyjaciółki ale coś więcej. Choć z drugiej strony.. Lena już dawno przestała być jego przyjaciółką, w momencie gdy przekroczyła linię przyjaźni. I chyba Spencer nie byłaby wstanie zaakceptować, że Leo miałby za nią długo rozpaczać - jasne, rozumiała, że to nie było przyjemne, że ma prawo przejść żałobę, ale.. Cóż, ta kobieta też omal nie zniszczyła ich - ich miłości, ich związku, a jeśli twierdził że ją kocha najbardziej na świecie, to oznaczało, że omal nie odebrała mu czegoś, kogoś! najważniejszego. Ale to wszystko nie oznaczało, że nie może z nią porozmawiać, a taka prawda, że przez cały dzień nie zamienił z nią ani słówka, nie powiedział nawet że będzie dobrze, choć może miałoby być to kłamstwo.. Ale kłamstwo które potrzebowała usłyszeć, bo to wszystko na niej też się odbiło, wstrząsnęło, przybiło, przeraziło.
- I po prostu chce żebyś wiedział, że.. jestem przy Tobie niezależnie od wszystkiego. Masz mnie, jestem tutaj dla Ciebie. - Powiedziała jeszcze szeptem, teraz.. teraz nawiązując już do wszystkiego, szczególnie do sytuacji sprzed chwili. Bo ona nie zamierzała tracić nadziei - bała się, cholernie się bała, ale nie miała zamiaru poddać się bez walki i nie zamierzała też Leo się poddać, bo przecież miał po co i dla kogo żyć, nieprawdaż?
A potem na moment odnalazła jego usta z czułym pocałunkiem, przeczesując jego niesforne loczki. Wdrapała mu się na kolana i znowu w niego wtuliła.
- I przepraszam.. za wszystkie głupoty, które czasami przychodzą mi do głowy.. - Wymamrotała cicho, bo było jej głupio. Teraz w jego ramionach wszystko było takie proste, żadne absurdalne myśli nie przychodziły jej do głowy i teraz też była świadoma, że to nie było zbyt mądre. Przecież Leo ją kochał, nie mógłby jej tak potraktować, nie on.

Agnes pisze...

[</3 ahaha :D]

Za gardło ścisnęło ją coś bliżej nieokreślonego, gdy usłyszała jego ostatnie słowa. Jednocześnie była mu ogromnie wdzięczna za tą obietnicę, ale też bała się, że nie uda mu się jej dotrzymać. Bo przecież to czy będzie przy niej wcale nie zależało w tym momencie od niego. Nie wątpiła, że chce tu przy niej być, że chce spędzić w miarę spokojną, choć może bezsenną noc u jej boku i zadbać by niczego jej nie brakowało ani by o nic nie musiała się martwić, ale.. żadne z nich nie miało pewności czy w przeciągu kilku godzin nie nastąpi kolejny krwotok, a on będzie zmuszony znów biec do łazienki. Bała się. Bała się tego wszystkiego, bała się, że gdy otworzy oczy miejsce u jej boku będzie puste, a gdy wstanie go szukać, on będzie wisiał nad umywalką z krwawiącym nosem. Odgoniła od siebie te koszmarną wizję i jeszcze mocniej wtuliła się w niego, dłonią wędrując na jego szyję, by zacząć gładzić ją w uspokajającym geście, choć sama nie potrafiła powiedzieć kogo bardziej ma to na celu uspokoić - ją czy jego.
- Dziękuje. - Szepnęła cicho, ledwo słyszalnie, dziękując mu zarówno za to, że jest w stanie odgonić kazdą głupią myśl jaka zaświta jej w głowie, ale szczególnie za tą jego obietnicę, która wbrew świadomości, że może nie uda mu się jej dotrzymać, dała jej choć namiastkę bezpieczeństwa. Chciała wierzyć, że przynajmniej dzisiaj już będzie spokojnie, że białaczka im jeszcze odpuści, że już nie zakłóci równowagi, którą odzyskali choć na kilka chwil, aż do rana, gdy wybiorą się do szpitala. Bo niestety Spencer była zbyt świadoma tego, że to nie mógł być przypadek, że krwotok nie wystąpił bez powodu, że to działo się tylko i wyłącznie dlatego, że choroba, którą Leo pokonał jednak wróciła jakby chciała powiedzieć "ty wygrałeś bitwę, ale ja wygram wojnę". A ta myśl sprawiła, że znów spięła się gwałtownie z czystego przerażenia, bo.. Bo ona do cholery nie mogła go stracić! Nie teraz gdy wydawało się, że z jego zdrowiem wszystko jest już dobrze, nie teraz gdy nie tak dawno wzięli ślub, nie teraz gdy mieli syna, nie teraz gdy byli prawdziwą rodziną, nie teraz gdy mieli dom, nie teraz gdy z ich marzeń i planów o szczęśliwym życiu brakowało już tylko psa w ogródku! Nie teraz, nie.. Nigdy! Po prostu chciała dożyć z nim starości, czy to było aż tak wiele? Niektórym nie udaje się to, bo ich związki się rozpadają, uczucie się wypala, albo na ich drodze stają przeszkody których nie potrafią pokonać, ale to w ich wypadku nigdy nie miało się zdarzyć, bo tego, że ich uczucie zawsze będzie tak silne i mocne jak dotychczas Spenc nie miała wątpliwości, a co za tym szło nie było rzeczy, sytuacji, której by ostatecznie nie rozwiązali o czym zdążyli się już nie raz przekonać. Więc co? Więc los postanowił rozdzielić ich w ten sposób? Pozwalając chorobie nawrócić i pozwalając jej wygrać? To nie było fair, nie było i nie będzie! Bo czy naprawdę prosili o aż tak wiele po tym wszystkim co już dotąd ich spotkało? O to, by mogli żyć ze sobą do końca swoich dni, który miał wyniknąć po prostu w naturalnym procesie starzenia się?
A potem gwałtownie odepchnęła od siebie wszystkie te rozmyślania, bo choć zaczynała ją ogarniać czarna rozpacz, odnalazła w sobie jeszcze cień nadziei - przecież na tę chwilę jeszcze nic nie było wiadome. Nie powinna o tym myśleć! Nie powinna się załamywać! Pokonają wszystkie przeszkody, a o tym, że są siły wyższe od nich już po prostu nie myślała i.. wtedy w końcu dało jej się na chwilę zasnąć.

Agnes pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Agnes pisze...

To nie była dla niej spokojna noc. Nie wiedziała jak to mogło wyglądać dla obserwatora z boku, ale dla niej była to jedna z najgorszych nocy. Śnił się jej koszmar za koszmarem. Wszystko zaczęło się od tego co w swoim życiu widziała już nieraz - szpital, sterylnie biała sala, masa aparatury, a w łóżku - pobladły Leo ze spierzchniętymi wargami, podkrążonymi oczyma. Sceny jednak szybko się zmieniały, już chwilę potem widziała go znowu, tym razem jednak w łazience, znów krwawiącego, mdlejącego, ledwo mogącego oddychać. I nagle znów przenosiła się do innej scenerii. Ledwo mogła się połapać co się dzieje, ale nagle dotarło do niej, że znów patrzy na ukochanego, teraz jednak ułożonego w trumnie, ze złożonymi rękoma, idealnie uczesanymi włosami, w czarnym garniturze tak bardzo kontrastującym z jego bladą twarzą. W okół wszyscy płakali, a ona sama.. Ledwo mogła oddychać! I zaraz zalała się łzami, zaraz zrobiło jej się ciemno przed oczyma. Przymknęła więc powieki, zamknęła oczy pełne łez, by gdy je znowu otworzyć uświadomić sobie, że wciąż jest w tym samym miejscu. Tylko w innym położeniu. Teraz to ona była w trumnie, a nikt ze zgromadzonych nie zwracał uwagi, że ona wcale nie jest martwa, że ma otwarte oczy, że prosi by jej nie zakopywać, bo przecież żyje! Cała uwaga ludzi była skupiona na barwnej postaci, ktora wyróżniała się na tle ludzi ubranych tylko w czarne stroje. Wszystko co miała na sobie idealnie współgrało z jej różowymi włosami.. I stał koło niej Leo, zapatrzony w nią jak obrazek, ciesząc się, że to ona jest przy jego boku, że to ona.. Ona trzyma ich syna, że to ona będzie teraz jego rodziną, bo przecież od początku kochał tylko ją.
I tak nagle obudziła się, z gardłem palącym od łez, z rwącym bólem w sercu, z narastającym w niej krzykiem przerażenia, żalu, rozpaczy. Tyle tylko, że na nic z takich rzeczy sobie nie pozwoliła. Bo wróciła do rzeczywistości, choć dość sporo czasu zajęło jej rozdzielenie jawy od snu. Wbiła w Leo nieprzytomne, lekko rozbiegane spojrzenie i nim zdążyła go zatrzymać jego już nie było. Więc znów spięła się na nowo, bo miała wrażenie, że stało się coś niedobrego, a synek w tym momencie był tylko wymówką. Zaraz jednak przekonała się, że to nieprawda. Bo jej mąż wrócił, nim ona zdążyła ruszyć na jego poszukiwania, przerażona, że znowu miał kolejny krwotok albo jeszcze coś gorszego!
Na moment dopadł ją błogi spokój. Wszystko na kilka chwil wróciło na swoje miejsce. Miała obok siebie Leo i Jamesa, dwóch mężczyzn swojego życia, czy mogła chcieć na tę chwilę czegoś więcej? Nie. Było jej dobrze, naprawdę dobrze, zwłaszcza, gdy na kilka minut zapomniała o tych wszystkich strasznych rzeczach, które się wydarzyły i czarnej, wiszącej nad nimi chmurze, nie zwiastującej niczego dobrego. I cieszyła się śmiechem Jamesa, bliskością ukochanego. Sama też uśmiechała się, rozśmieszała Malca, wtulała się w bok Leo.. Ale tylko do momentu, gdy jej szlafrok nieco się rozszedł, a w jej oczy rzucił się jej świeży jeszcze ślad po ich wczorajszym seksie, a na materiale swojej dzisiejszej "piżamy" dostrzegła plamkę krwi..

Agnes pisze...

I wtedy znowu wszystko wróciło. Cały wczorajszy dzień od samego początku do końca, sprawiając, że Spencer przytłoczyły nagle wszystkie te emocje. Strach, ból, przerażenie, ale też.. żal, swego rodzaju upokorzenie, choć wszystko sobie z Leo wczoraj wytłumaczyła. Ale to uczucie jednak zostało. Poza tym już nie chodziło tylko o to, ale też o to, jak czuła się, gdy zniknął na cały dzień, a ona się o niego zamartwiała i wyobrażała sobie nie wiadomo co. Najgorsze stało się jednak na koniec, ale to.. Tego nawet nie potrafiła nazwać. Bo wciąż starała do siebie nie dopuszczać mysli, że powróci cały ten koszmar. Przecież nie mogli jej go zabrać, nie.. Nie i koniec! I z tą myślą, wygramoliła się z łóżka i szybko wyszła z pokoju, mrucząc, że idzie po mleko dla Jamesa.
Dała sobie jednak trochę więcej czasu na uporanie się ze swoimi emocjami. Przygotowała więc też kawę, pokroiła wczoraj upieczonego ciasta, bo już nie miała co ze sobą zrobić. I dopiero wtedy wróciła, z tacką wypełnioną tym wszystkim Butelkę podała Leo, sama zaś w ręce porwała kubek z aromatycznym napojem. Przez dłuższą chwilę wpatrywała się jak ich synek łapczywie ciągnie mleczko ze smoczka, aż wreszcie westchnęła i utkwiła spojrzenie w mężczyźnie.
- Spałeś choć trochę? - Spytała cicho, zaraz zasłaniając niemal całą twarz kubkiem uniesionym do ust.

[ jest to okropne, wiem, ale pisałam to już drugi raz, jakoś odwykłam od bloga i tego, że mi się tu nic nie zapisuje i.. no. W każdym bądź razie, dobrze wiesz z jakiej to okazji, mam nadzieje, że uda mi.. nam, się na nowo rozkręcić!]

Agnes pisze...

W tym cały wczorajszym zachowaniu Leo najgorsze było chyba to, że.. Potraktował ją bezuczuciowego potwora. Jakby nie potrafiła zrozumieć tego, że jednak śmierć Leny nim wstrząsnęła i że ją przeżywa, choć jasne - wolała myśleć mimo wszystko, że to głównie przez to w jaki sposób umarła. Rzeczywiście, miałoby ją boleć, gdyby o niej mówił, gdyby wspominał, bo.. Nie znosiła tej kobiety, wręcz jej nienawidziła, bo niemal rozbiła ich związek, ale zniszczyła też coś innego. Coś co.. było wyjątkowe w ich związku, choć przecież tak naprawdę powinno być w każdym. Że te dwie osoby nie widzą świata poza sobą. Jasne, Spenc też miała swoją "wpadkę", ale.. To wszystko było co innego. Ona nigdy nie powiedziałaby, że nie wie czy przypadkiem nie poczuła coś do innego faceta. Bo to nie byłoby możliwe przy ogromie uczuć jakim darzyła Leo. Ale on jednak mógł. I przez to, Spenc miała trochę wrażenie, że pewien czar prysł. Wcale nie byli idealni, lepsi od innych, wyjątkowi. Lubiła myśleć, że są niczym parą z bajki, jakieś cudownej komedii romantycznej i choćby nie wiadomo ile los kłód rzuciłby im pod nogi to oni dadzą sobie radę. Bo aż takie uczucie zdarza się tylko raz na milion, tylko raz na setki lat. I była w tym wszystkim zbyt naiwna, zbyt bardzo dawała ponieść się bujnej wyobraźni i wreszcie zdarzyło się coś co sprowadziło ją na ziemie. Nie oznaczało to jednak, że przestała kochać Leo. Skąd, nadal kochała go z całego serca, bo gdyby tak nie było nie byłaby w stanie mu wybaczyć, a wtedy nie stanęliby przed ołtarzem i nie byłoby ich tutaj, teraz. Dlatego tak bardzo dotknęło ją jego wczorajsze zachowanie. Może miał i racje - nie chciałaby, a może raczej - nie byłaby w stanie słuchać jak bardzo przeżywa to, że już nigdy nie zobaczy Leny, bo ona umarła, ale.. Zachował się tak jakby Spenc codziennie modliła się o jej śmierć. A wcale tak nie było, ona po prostu chciała żeby zniknęła z ich życia raz na zawsze, ale nie w taki sposób, a już na pewno nie przez białaczkę. I to wszystko zwyczajnie nie było fair. Bo mógł z nią zostać choć na chwilę, choćby tylko po to by pomilczeć. Ale on poszedł do Kat i za to winić go nie mogła. Tyle tylko, że potem nie było go cały dzień, a gdy wrócił właściwie.. potraktował Spencer dość przedmiotowo. Przyszedł, nie powiedział ani słowa, choć ona cały dzień umierała przez niego ze strachu co się z nim dzieje. Od razu przeszedł do rzeczy, a ona.. zwyczajnie nie potrafiła mu odmówić, bo kochała go na tyle że dawała mu wszystko co mogła, byleby tylko mu ulżyć, choć gdyby wiedziała, że potem poczuje się tak jak poczuła.. Pewnie powiedziałaby "nie". Teraz jednak było już za późno, pozostał tylko gorzki posmak na języku, bo całym tym swoim zachowaniem Leo udowodnił, że ma coś przed nią do ukrycia. Jakby bał się, że jeśli z nią by o tym porozmawiał musiałby przyznać, że tamta wciąż dla niego coś znaczy, więcej niż powinna tylko jako była przyjaciółka, która niemal odebrała mu podobno miłość jego życia.
Nad tym wszystkim jednak Spenc nie chciała się teraz zastanawiać, bo miała poważniejsze sprawy na głowie, choć właściwie to wydawało się prostsze. Skupić się właśnie na tamtej sprawie, a nie na tym co może oznaczać wczorajszy krwotok Leo, bo to zwyczajnie ją paraliżowało. Budziło też coś na kształt buntu wobec całego wszechświata, złość na niego, że znowu to robi, że znowu sieje w ich życiu bałagan. I szczerze go za to wszystko nienawidziła, bo z tym wszystkim szła ta okropna myśl "a co jeśli tym razem się nie uda?". Nie chciała tak myśleć, bo przecież jeszcze nic nie było wiadome, ale tak trudno było być.. "optymistą" po tym wszystkim co przeszli. Już zwyczajnie miała dość. Najchętniej zwinęłaby się w kłębek i zatopiła w całym tym bólu i strachu, który czuła mając nadzieje, że to minie, albo po prostu ją zabije.

Agnes pisze...

Na jego odpowiedź zareagowała tylko skinieniem głowy, przyglądając mu się jednak bacznie, jakby chciała sprawdzić czy coś ją w nocy nie ominęło. Znała go przecież, więc wiedziała, że ma tendencje do chronienia jej w taki właśnie sposób - zatajając przed nią różne fakty. Czasami może to i była dobra taktyka, ale w takich okolicznościach zwyczajnie to już nie miało sensu. Zresztą, Spenc zasługiwała na szczerość, choć nieważne jak bardzo okrutną. Zbyt wiele razy coś przed nią ukrywał, zwłaszcza w kwestii choroby. Teraz chciała by było inaczej, choć gdzieś tam po cichu jednak liczyła, że mimo wszystko to nie będzie konieczne. Że jednak wyniki będą dobre.. Ale żeby się o tym przekonać musieli pojechać do szpitala. Nie było innego wyjścia, choć na samą myśl o tych wszystkich korytarzach, sterylnych salach, narzędziach i aparaturze brunetka czuła strach, przerażenie, a po jej plecach przechodziły zimne dreszcze.
- Dobrze. - Odparła tylko krótko, sądząc, że nie ma się co zagłębiać w sprawy na temat jej samopoczucia. Z nią wszystko było w porządku, poza tym, że oczywiście się bała, martwiła. Noc może też nie była dla niej najlepsza, ale to nie o nią w tym wszystkim teraz chodziło. I chciała jeszcze dopytać jak radzi sobie.. z tym wszystkim. Z wczorajszą sytuacją, ale też z tym wczorajszym, porannym telefonem. Ostatecznie jednak z tego zrezygnowała, zamykając już rozchylone usta. Westchnęła tylko znów, potarła twarz dłonią a potem wstała, pytając czy zajmie się Jamesem, żeby ona mogła pierwsza wziąć prysznic. A potem ruszyła do łazienki, wcześniej całując w czółko synka, a Leo gładząc z czułością i troską po policzku.

Agnes pisze...

Prysznic był dla Spencer zawsze dobrym sposobem na oderwanie się od problemów. Czasami mogło się wydawać, że to dziwne, ale naprawdę tak było. Gdy zrzucała z siebie ubranie i wchodziła do kabiny, która zaraz wypełniała się szumem wody i kłębkami pary, cały świat wydawał się nieco odległy. Wszystkie problemy zdawały się być mniejszego kalibru. Dzisiaj jednak było inaczej. Strumień gorącej wody, który rozbijał się na plecach Spenc, niemal w ogóle nie rozluźniał jej zmęczonych mięśni, bo ona sama nie potrafiła się oderwać od tego wszystkiego co się aktualnie w jej życiu działo. Nawet na ułamek sekundy nie wydawało jej się to takie odległe, tylko jak koszmar, który skończył się wraz z jej przebudzeniem. Nie. Wszystko było realne, wszystko siedziało jej w głowie, a na dodatek przed oczyma stawały jej obrazy z jej snów - dręczyły ją, trochę się zamazywały. Już sama nie wiedziała czy naprawdę jej się to śniło czy tylko teraz jeszcze bardziej koloryzowała pewne sceny. To jednak nie było dla niej w tym momencie ważne - po prostu skończyła prysznic szybciej niż by zrobiła to normalnie w obecnej sytuacji. Zakręciła kurek i zaraz wyszła z kabiny, oplatając się ciasno ręcznikiem, wyciskając włosy z nadmiaru wody.
Gdy wyszła z łazienki, okazało się, że Leo i Jamesa nie ma w ich sypialni. Z początku, gdy już się ubrała, miała pójść na dół ich poszukać, ale zaraz dobiegły ją ciche szmery dochodzące z dziecięcego pokoiku. Tam też skierowała swoje kroki i ich znalazła. Przeraziło ją to, jak z łatwością ogarniał ją lęk. Gdy tylko traciła ukochanego z zasięgu wzroku, albo nie znajdowała go tam, gdzie spodziewała się spotkać, od razu cała spinała się, a w jej głowie pojawiały się czarne scenariusze. Nie chciała myśleć co będzie dalej, jeżeli spełni się z najgorszych scenariuszy.. Póki co jednak, odetchnęła cicho, a potem z ciepłym uśmiechem przejęła od Leo synka, zaraz przytulając chłopca do siebie, gładząc go delikatnie po główce. I stała tak dłuższą chwilę, nie tylko obejmując Jamesa, ale sama będąc też przytulaną przez Leo. Nie odsunęła się, aż on sam nie postanowił, że już pójdzie. Było jej dobrze, po tym wszystkim, chyba najlepiej jak mogło być, gdy w zasięgu swojego wzroku, a nawet ramion miała dwa najważniejszy skarby. Całe i zdrowie. Pytanie tylko jak długo?
Nie zareagowała też w żaden sposób na jego "kocham". Odprowadziła go tylko spojrzeniem, wzdychając tego rana już po raz kolejny, cicho i ciężko. Równocześnie coś ścisnęło ją za gardło, nagle po tych krótkich dwóch słowach przytłoczyły ją emocje. Znów te same, które dręczyły ją od wczorajszego wieczora, a niektóre nawet już od wczorajszego ranka. Spowodowało to, że po jej policzku popłynęła łza, która zaraz została roztarta przez pulchne rączki Maluszka. Chłopiec śmiał się wesoło, próbując przykuć uwagę mamy na wszelkie sposoby, która na moment zdawała się odpłynąć. Jednak gdy James po raz kolejny pociągnął ją nieco mocniej za włosy, spojrzała na niego, zaraz uśmiechając się, całując malca w policzek. A ten, wyraźnie zadowolony, że znów mama interesuje się tylko nim, zaczął coś gaworzyć i chichotać w ten swój uroczy sposób.

Agnes pisze...

Gdy Leo brał prysznic, Spencer w tym czasie przygotowała podręczną torbę Jamesa. Nie lubiła ciągać synka po szpitalu, bo uważała, że to nie jest dla niego dobre miejsce, ale dzisiaj nie mieli wyboru. Normalnie, pewnie podrzuciłaby synka do Kat, ale po wczorajszych "wrażeniach" doszła do wniosku, że to nie jest chyba najlepszy pomysł. Zresztą, o to już musiała spytać Leo, bo na dobrą sprawę nie wiedziala co działo się z nim przez cały dzień, a tym samym nawet nie wiedziała jak jego siostra przyjęła wiadomość o śmierci Leny. Właściwie to nie wiedziała nic, a to znowu wywołało serię nieprzyjemnych uczuć, które zaraz stłumiła, znajdując sobie kolejną rzecz do roboty. Teraz zeszła na dół, a choć sama nie była głodna, przygotowała śniadanie - nic wielkiego, dzbanek świeżej kawy, jakieś lekkie kanapki, jogurt z płatkami, bo kogo jak kogo, ale Leo nie zamierzała wypuścić z domu bez śniadania. Nie spał całą noc, więc przynajmniej w ten sposób musiał naładować choć trochę energii. Nie mógł już się poddawać, jeszcze nic nie było wiadome.. Nie miała mu pozwolić już się załamać. Nie i koniec, nawet potem jeśli najgorszy ze scenariuszy się spełni. Miał dla kogo walczyć, teraz już podwójnie - dla niej i dla Jamesa. Już budził się w Spenc ten.. optymizm, choć głównie na razie skupiała się na tym, że jeszcze nic nie jest przesądzone. To pozwalało jej pozostać przy zdrowych zmysłach.
I czekała na niego na dole, przy stole, z Jamesem na kolanach, karmiąc Malca jedną z tych papkowatych mas.

Agnes pisze...

Próbowała sobie wmówić, że wszystko jest w porządku. Nawet przed samą sobą nie przyznawała się do końca, że .. jednak nadal ma trochę żal do Leo, że w jej głowie siedzą różne, mało optymistyczne teorie. To sprawiało, że choć naprawdę szczerze martwiła się o ukochanego, że wręcz umierała ze strachu i cała buntowała się przeciw takiemu obrotowi spraw, to zachowywała jednak jakiś dystans. Było w jej postawie coś przerysowanego, coś co trzymało ją sztywno prosto, nie pozwalając jej do końca zachowywać się tak jakby to robiła, gdyby nie było jeszcze wcześniejszych spraw sprzed, właściwie już, nocnego epizodu. I nic nie mogła na to poradzić, bo to siedziało w jej podświadomości, związane z dawnym przewrażliwieniem, urazem, a także bólem. Nie chciała jednak teraz o tym rozmawiać, skupiać się własnie na tym, bo wydawało jej się to nieodpowiednie przy tym, że prawdopodobnie choroba Leo powróciła. Nie, właściwie ona o tym nie myślała, nawet by nie potrafiła, choć zdawala sobie sprawę, że ten temat mimo wszystko byłby łatwiejszy, bo czy było w ich wspólnym życiu coś gorszego niż białaczka? Nie. I to właśnie ją zajmowało, to sprawiało, że siedziała zmartwiona, uśmiechając się do synka, ale w kącikach jej warg czaił się smutek. Cała reszta, cały ten podejrzany dystans, działał mimowolnie, podświadomie. Nie była póki co nic z tym na razie zrobić, bo sama musiała się z tym wszystkim uporać, ale potem.. Potem, gdy już wszystko okaże się, że jest dobrze, że to był tylko fałszywy alarm. Bo o to w myślach nieustannie błagała Boga - by nie robił im tego po raz kolejny, nie teraz, nie nigdy! Nie mogła go stracić, tak po prostu nie! Czy nie zasłużyli choć na chwilę oddechu, szczęśliwego życia, cieszenia się monotonią, rutyną, takim zwyczajnym czasem razem ze sobą? Co robili źle, że los nieustannie ich karał?
Nie podobało jej się to, że Leo zamierza wyjść z domu bez śniadania, ale argument, że musi być w szpitalu na czczo, jak najbardziej do niej przemówił. Nawet poczuła się nieco głupio, że o tym nie pomyślała wcześniej, przecież przechodzili przez to wszystko już niejeden raz, a ona strzelała taką gafę! Nie zdała się jednak zbyt długo tym przejmować, podobnie jak marnym wyglądem Leo, bo wystarczyły jego kolejne słowa, by cała spięła się, wręcz najeżyła, jakby nie wierzyła w to co słyszy. Oczywiście, zdawała sobie sprawę, że dzisiaj Leo przejdzie tylko jakieś rutynowe badania, być może póki co odda tylko krew i na tym się skończy, a nawet jeśli lekarze pójdą nieco dalej, i tak jeszcze dziś się niczego nie dowiedzą. Może rzeczywiście taka zwykła wizyta w laboratorium nie wymagała całej eskorty w postaci Spenc i Jamesa, ale.. Spencer nie wyobrażała go sobie puścić go tam samego! Bo mógł udawać, że wszystko jest w porządku, ale ona dobrze wiedziała, że nie jest. I przecież nie musiała go nawet analizować.. Po prostu go znała, wiedziała, że się denerwuje i martwi, bo kto normalny by się nie bał w takiej sytuacji? Chyba nie bez powodu nie spał całą noc, czyż nie? Choć jasne, miał też inne powody, ale mimo wszystko jakoś nie chciało jej się wierzyć, że incydent z krwawiącym nosem głównie nie wpłyną na jego sen.
Dlatego spojrzała na niego zmartwiona, ale też.. Jakby nie dowierzała. I zaraz też pokręciła głową, a z jej ust wyrwało się coś na kształt prychnięcia.

Agnes pisze...


- Dlaczego.. Jak.. - Zaczęła, a potem tylko znów pokręciła głową, odwracając spojrzenie, które nagle wypełniło się łzami. Nie wiedziała dlaczego to robi, a może właśnie wiedziała, ale.. Przecież on też ją znał. Tak jak on nie puściłby jej samej do szpitala choćby na rutynowe badania, tak samo ona nie mogła, zwłaszcza gdy chodziło o białaczkę! - Jasne, zapomniałam, że sam potrafisz sobie radzić ze wszystkim. - Mruknęła tylko cicho, a potem wstała wraz z Jamesem i odeszła od stołu, by stanąć przy zlewie, wziąć ściereczkę i zacząć wycierać plamę na spodniach, która przed momentem powstała, gdy część papki Jamesa nie trafiła do jego ust.
- Przecież wiesz, że.. Że Cię nie puszczę samego. - Dodała, nawet się do niego nie odwracając, choć najchętniej miała ochotę wyjść, trzasnąć drzwiami i powiedzieć że jasne, jak jej nie potrzebuje to się nie będzie narzucała, bo po co. Choć też zdawała sobie sprawę, że może to wszystko nie jest konieczne - nawet nie mieli z kim zostawić Jamesa, a ciągać po szpitalach go nie chciała, ale nie chciała też zostawiać Leo bez wsparcia, bo znała go i wiedziała, że denerwuje.

Agnes pisze...

To wszystko nie było normalne. Spencer nie czuła się normalnie i to też sprawiało, że na swój sposób się denerwowała. Na siebie samą, że nie potrafi być teraz sobą, choć przecież wiedziała, że takiej właśnie osoby Leo teraz potrzebuje. Jej, a nie jakiejś zdystansowanej kobiety, którą przecież nie była, a już na pewno nie względem niego! Nic jednak nie potrafiła tym zrobić, ale czuła się z tym źle. Chciała jakoś przełamać ten lód.. Ale zwyczajnie nie potrafiła. Była w niej jakaś blokada, coś co nie pozwalało jej pewnych sprawach odepchnąć na bok, choć przecież niby wcale się na nich nie skupiała. Jednak wystarczyło niewiele, by coś w Spenc pękło. Droga do szpitala minęła im w niezbyt przyjaznej atmosferze. Udawali, że wszystko jest przecież dobrze i normalnie, ale oboje wyczuwali to napięcie, nie do końca tylko związane z tym gdzie teraz zmierzali.
Ale potem wszystko się zmieniło. Przynajmniej w zachowaniu Spencer. Gdy stanęła przed budynkiem szpitala, to wszystko nagle.. Stało się takie realne. Będąc jeszcze w zaciszu domu, oszukiwała się, że to tylko koszmar, który nie może się skończyć, który jest po prostu zbyt realny i wyraźny. Teraz jednak to tłumaczenie nie miało dłużej sensu. Przypomniały jej się wszystkie chwile, gdy parkowali w pobliżu budynku, gdzieś na parkingu samochód, gdy zmierzali po raz kolejny na badania, czy po wyniki; albo gdy przyjeżdżała tu sama w odwiedziny lub do klinki. Żołądek ścisnął jej się boleśnie, na moment zabrakło jej oddechu, a w głowie pojawił się szum, wypełniony głośnym "nie, nie, nie, nie..". Nie była jednak w stanie nic teraz zrobić, wykrztusić z siebie żadnego słowa, dodać otuchy Leo, której przecież potrzebował. To, że jednak dzieje się to naprawdę.. Zbyt bardzo ja przygniotło, wprowadziło w prawdziwy paraliż umysłowy, powodując, że podążała za ukochanym jakby w amoku.
Otrząsnęła się z tego wszystkiego dopiero, gdy Leo zniknął w zabiegówce. Nerwowo przebierała nogami, nieustannie zakładała kosmyki włosów za ucho i niemal brakowało aby zaczęła obgryzać paznokcie! Nawet James w tym momencie nie potrafił jej od tego oderwać, bo szybko usnął, zostawiając Spencer samą, z jej strachem, ale też wyrzutami sumienia,że dziś rano zachowywała się tak, a nie inaczej. Jaka była głupia! Jakoś idiotycznie dumna, urażona, gdy.. gdy w ich życiu działo się coś takiego! Gdy na nowo wywracało się ono do góry nogami, i to w ten najgorszy sposób! Przecież cała reszta, wszelkie jakieś nieporozumienia nie miały teraz znaczenia! I chciała mu to powiedzieć, przeprosić, ale nie miała szansy. Czekała przed gabinetem, mając wrażenie, że czas stanął w miejscu..
Aż wreszcie drzwi się otworzyły, a Spencer zerwała się na równe nogi, by zaraz znów poczuć uścisk w brzuchu i w sercu, gdy zobaczyło Leo w takim stanie. To nie wróżyło nic dobrego. Nie zareagowała słownie w żaden sposób na jego zapewnienia, że to nic takiego. Po prostu ruszyła zaraz za nim, biorąc wcześniej jeszcze Jamesa ze sobą. Przekręciła oczyma, gdy mężczyzna starał się udawać, że wszystko jest w porządku i zamknął przed nią drzwi do toalety, jakby to, że jest ona męska mogło ją powstrzymać! Westchnęła tylko, patrząc wymownie w sufit i zaraz wlazła tam za nim, nie zwracając uwagi czy jest tam ktoś oprócz nich.

Agnes pisze...

- Pozwól mi.. - Odezwała się cicho, zatrzymując jego rękę gdy sięgnął po papierowe ręczniki. Pozwoliła mu tylko przemyć twarz zimną wodą, a potem sama zaczęła osuszać jego policzki, czyścić nos z zaschniętej krwi. Usadziła go na podłodze, żeby nie musieć stawać na palcach, ale też żeby i on na swój sposób odpoczął. Delikatnie ułożyła Jamesa w przenośnym koszyczku zaraz obok ukochanego, a potem wzięła się do pracy. Powoli zaczęła ocierać jego twarz lekko zwilżonymi chusteczkami higienicznymi, potem przetarła też jego nos specjalną, dziecięcą chusteczką, którą zazwyczaj wycierali buźkę synka. Robiła to z dużą czułością, z ciepłymi ognikami w oczach, troską, choć było widać też po niej, że zwyczajnie ją to martwi, choć było to chyba zbyt małe słowo. A gdy już skończyła, chwyciła jego twarz w dłonie i pocałowała go w czoło, potem w nos, a na koniec w usta. Odsunęła się z lekkim uśmiechem i zaraz też wygrzebała jeszcze z torebki krem nawilżający i wtarła go kciukiem w spierzchnięte wargi mężczyzny. Na koniec wstała z uniesionymi lekko brwami jakby pytała czy Leo chce jeszcze skorzystać .. no choćby z toalety, ale gdy pokręcił nieznacznie głową, chwyciła go za rękę, pozwoliła mu wziąć Jamesa, a potem wyszli razem, wpadając jeszcze w drzwiach na jakiegoś obcego faceta.
- I co? Dobrze się czujesz? Będziesz miał jeszcze jakieś badania? - Spytała, nie mogąc dłużej wytrzymać bez żadnych informacji.

Agnes pisze...

Spencer osobiście średnio znała lekarkę, którą spotkali na korytarzu. Była to pierwsza pani onkolog, która leczyła Leo, jeszcze za czasów, gdy już się nie spotykali. Budziła ona w niej jednak dość przyjazne uczucia. Miała wrażenie, że tej kobiecie można ufać, że właściwie mogłaby powierzyć jej swoje życia i dlatego cieszyła się, że Leo trafił właśnie na nią. A przecież Spenc znała się na ludziach. Poza tym, w ich życiu przewinęło się już naprawdę wielu lekarzy, a ta drobna kobietka zdecydowanie plasowała się na szczycie listy osób z kręgu medycznego. Na dodatek, o dziwo, Spencer nie spotkała się z nią pierwszy raz na szpitalnym korytarzu - zetknęła się z nią, gdy kiedyś spacerowała z Leo po parku. Wpadli wtedy na nią przez przypadek, właściwie jej ukochany wymienił z nią kilka grzecznościowych zdań, a gdy Spenc posłała mu pytające spojrzenie, zaczął o niej mówić naprawdę z dużą sympatią. I to też jakoś dodawało jej uroku, wbrew pozorom właśnie ona, jako chyba jedyna nie kojarzyła jej się ze szpitalnymi murami, a z cudowną zielenią drzew. Potem owszem, spotykała ją już tylko tutaj, ale to pierwsze wrażenie pozostało. Brunetka dobrze pamiętała jak jej jedno zdanie potrafiło dodać jej otuchy w trudnych chwilach, gdy czekała na korytarzu, pełna nerwów, nie wiedząc co znowu dzieje się z Leo. Ale przede wszystkim, miała ona dobry wpływ na jej ukochanego. Dostrzegła to już wcześniej, ale teraz znów się o tym przekonywała. Bo przecież gdyby nie ona, to w życiu nie udałoby się jej wcisnąć w Leo choćby połowy kanapki! A teraz co? Sam ją zamówił i choć widziała, że robi to z trudem to jednak jadł!
Ona sama skubała jarzynową sałatkę, bo rano też nic nie zjadła. Głównie jednak wlewała w siebie kolejną kawę, choć i na to niewiele miała czasu, bo niedługo po tym jak usadowili się w kawiarni, obudził się James i zaczął domagać się uwagi. Sama zajmowała sie nim, chcąc dopilnować by Leo nabrał choć trochę energii. Widząc jednak jak z trudem przełyka każdy kęs, a niezobowiązująca rozmowa, którą ciągnęła Spenc nie pomaga.. Musiała coś zrobić. Tyle tylko, że nie miała za bardzo pojęcia co. Sama umierała ze strachu. Bała się wyników, bała się tego co będzie dalej. Więc co? Miała tak po prostu powiedzieć, że będzie dobrze? Choć właściwie wcale nie byłoby to złe - w końcu nic nie było jeszcze przesądzone, a ona sama szczerze trzymała się nadziei, że to wszystko to tylko fałszywy alarm, koszmar, który zaraz się skończy. Musiała wierzyć. Zawsze wierzyła.
- Hej, Skarbie.. - Odezwała się cicho, uśmiechając się lekko. Gładziła go równocześnie dłonią po udzie, lekko marszcząc nos, gdy James trochę za mocno ciągnął ją za włosy. - Wszystko będzie dobrze.. Musisz w to uwierzyć. A.. a gdyby coś miało być nie tak.. To poradzimy sobie, rozumiesz? Jak zawsze. Ze wszystkim. Ale na razie bądź dobrej myśli. Ja jestem. - Powiedziała, na koniec znów przywołując na twarz uśmiech. I naprawdę wierzyła w te słowa. Naprawdę starała się trzymać tej nikłej nadziei, że to tylko jakiś głupi zbieg okoliczności. Bo gdyby straciła właśnie to.. Oszalałaby ze strachu. A przecież musiała być dla Leo wsparciem. Chciała być tym wsparciem.

Agnes pisze...

Szczerze wierzyła, że ze wszystkim sobie poradzą. Niezależnie o co chodziło - czy o chorobę czy o inne kwestie. Choć jeśli chodziło o kłótnie z wczorajszego wieczora to.. wcale nie miało być proste. Nie żeby Spencer nie miała zamiaru go wysłuchać, ale tutaj chodziło o przełamanie głębszych oporów, właśnie związanych z tym słuchaniem. Znowu o tamtej, znowu tłumaczenia na ten temat. Wiązało się to z wieloma rzeczami i naturalnymi emocjami w takich sytuacjach - a więc na czele z zazdrością, choć sięgało też dalej, bo przecież to imie kojarzyło jej się z wieloma przykrymi sytuacjami, rozrywającymi serce. Choć minęło już trochę czasu od tamtego wydarzenia, a i wydarzyło się też wiele dobrego w międzyczasie, nadal pamiętała to jak się poczuła, gdy usłyszała "nie wiem" z jego ust i jak potem wyglądały kolejne tygodnie. Teraz tamtej już nie było i to dosłownie, ale to nie mogło działać tak, że skoro tamta nie żyje to wszystko będzie już dobrze, zawsze. Bo to nie zwyczajnie nie powinno tak działać. To Leo powinien ją o tym zapewnić, dać jej kolejne powody, by utwierdzić ją, że jego późniejsze "nie" było jak najbardziej szczere i świadome. A wczoraj zrobił kompletnie coś innego. Znowu sprawił, że.. Tamto wszystko wróciło.
Uniosła nieznacznie brwi, słysząc jego propozycję. Jej spojrzenie biegał między twarzą ukochanego, a synka, ale gdy Leo odezwał się z czymś takim, to w nim utkwiła wzrok, by zaraz uśmiechnąć się lekko. Jasne, że nie miała powodów by się nie zgodzić, właściwie wydawało jej się, że to naprawdę świetny pomysł, bo nie zaszkodziłoby im oderwanie od rzeczywistości. Takie proste bycie ze sobą, odcięcie od wszelkich problemów, rozterek, codziennego pośpiechu. I gdy już otwierała usta, by się zgodzić, by powiedzieć, że podoba jej się ten pomysł to rozdzwonił się jego telefon. Spencer zmarszczyła nieznacznie brwi, a gdy Leo pokazał jej kto dzwoni tylko skinęła głową, zachęcając go by odebrał. Jasne, miał teraz swoje problemy na głowie, ale to była jego siostra. Nie powinien zostawiać jej samej, zwłaszcza po tym co wczoraj się dowiedziała. Właściwie Spenc nadal nie wiedziała jak to wszystko przyjęła Kat, jak sobie z tym wszystkim poradziła i kto wczoraj bardziej opłakiwał Lenę. Osobiście zakładała, że oboje - cóż, najwidoczniej rodzina Rough'ów miala słabość do tej dziewczyny, nieważne jak wiele krzywd im wyrządziła i jak wielką kłamczuchą była.
- Może taki wyjazd dobrze jej zrobi. - Odpowiedziała tylko, w międzyczasie zabawiając Jamesa. Dopiero po chwili utkwiła w Leo na dłużej spojrzenie, a potem westchnęła cicho. - Jak ona się w ogóle trzyma? - Spytała niepewnie zagryzając wargę, zaraz znów patrząc na synka.

Agnes pisze...

Oczywiście Spencer nie zapomniała o sprawie z Noahem. Wiedziała, że w tej kwestii też musi się jeszcze Leo odwdzięczyć i w jakiś sposób wynagrodzić mu ten cały miesiąc, który przecież miał należeć do nich. Oboje jednak wiedzieli, że nie mogła postąpić inaczej - dowiedzieć się o czymś takim, sprawdzić czy Noah przeżył i po prostu go zostawić, pojechać cieszyć się życiem. Nie, bo to byłoby nie fair, to by nie było w stylu Spencer, to by świadczyło o tym, że.. zwyczajnie nie ma serca. Po pierwsze był jej przyjacielem, a po drugie.. to ona doprowadziła go do tego stanu - że już nie był tym facetem, którego poznała. Teraz już jednak dobrze wiedziała, że powinna to zakończyć wcześniej, że poświęciła mężczyźnie zbyt wiele czasu. I naprawdę doceniała to, że Leo wytrwał wtedy u jej boku, że.. przez tak długi czas walczył z tym by powiedzieć jej jak się z tym czuje i co o tym myśli. Podziwiała go za to, bo sama nie wiedziała czy w takiej sprawie byłaby zdolna zdobyć się aż na tyle cierpliwości i wyrozumiałości. Sprawa z Leną była jednak całkiem odmienna i to z wiadomych przyczyn. Bo czy cokolwiek mogło przebić to, że ukochany przez nią mężczyzna nagle mówi jej, że nie jest pewien czy przypadkiem nie poczuł czegoś do innej? Do innej, która chciała rozbić jego związek, która wykorzystała jego siostrę? I to wszystko kilka dni po tym jak nieoficjalnie jej się oświadczył? To też bolało, cholernie bolało, bo.. właściwie uświadamiało, że musiał czuć do tamtej coś od samego początku, tylko dopiero wtedy to do niego dotarło. I można było takie coś wybaczyć, ale Spencer nie była pewna czy można kiedykolwiek o czymś takim zapomnieć.
Na jego odpowiedź Spencer tylko nieznacznie pokiwała głową. Zgadzała się z nim, bo Kat nie powinna się tak łatwo załamywać. Może nie miała partnerki życiowej, ale miała Ninę, swój mały Skarb, o który musiała się troszczyć i dla którego powinna być silna nieważne co by się nie działo. Ona sama dla Jamesa była w stanie przezwyciężyć wszystko, byleby tylko zapewnić mu szczęście i bezpieczeństwo. To przecież właśnie dla swojego synka, wreszcie się przemogła, postarała się wziąć w garść i opuściła sypialnię po "śmierci" Leo. To była najtrudniejsza rzecz jaką kiedykolwiek Spenc zrobiła, ale.. Miała dla kogo. Dla Jamesa, bo on był tego wart, bo nie tylko był jej małym promyczkiem, ale też owocem miłości jej i Leo. Przecież dla tego małego szkraba byłaby w stanie oddać życie! Więc Kat też powinna się ogarnąć, nie powinna się załamywać, bo przede wszystkim Spencer uważała, że Lena nie była tego warta. Ta miała żmija tylko ją wykorzystała i nie mogła sprawić, że siostra Leo czuła się teraz tak, a nie inaczej. Jeszcze mogła kogoś znaleźć, brunetka szczerze w to wierzyła i tego jej życzyła z całego serca. Kogoś wartościowego, kogoś kto będzie jej wart, kto pokocha ją taką jaką jest. Ją i Ninę.
Odwróciła niemal natychmiast spojrzenie, gdy Leo utkwił w niej wzrok. Schowała na moment nos w szyi synka, bo wyraźnie w jej uszy rzuciło jej się to jego "też". Zastanawiała się tylko czy wyszło to z jego ust nieświadomie, czy zrobił to tylko i wyłącznie celowo. Odepchnęła jednak od siebie swoje prywatne rozterki, bo mieli teraz poważniejsze sprawy na głowie, a i sprawę z Kat też trzeba było jakoś załatwić.
- I co zamierzasz zrobić? Przecież nawet nie wiadomo ile nam jeszcze tutaj zjedzie.. - Odparła tylko, nie mając zamiaru pytać o nic więcej. Ten strzępek informacji jak na tę chwilę jej odpowiadał.

Agnes pisze...

Jak on nic nie rozumiał. To nie mogło być tak, że.. Leny nie ma to już wszystko będzie w porządku, że już Spencer nie ma się o co martwić! Jej śmierć nie mogła być jego wybawieniem w tej kwestii. Bo jasne, jego żona mogła przestać się zawracać sobie głowe, że ta kobieta jeszcze kiedyś wróci i znowu coś namiesza, ale nie w tym tkwił sęk. Problem był w tym, że Leo coś poczuł do tamtej, że sprawił, że Spencer poczuła się zagrożona i to niebezpodstawnie, bo sam, świadomie dał jej do tego powody. Więc nie mógł uważać, że "problem" jest rozwiązany. Nie, to nie tak działało i nie tak powinno działać. Nie mógł myśleć, że śmierć Leny coś zmieni, że nagle Spencer zapomni, że to przestanie boleć, że to będzie choć odrobinę prostsze. Nie mógł użyć argumenty "Lena nie żyje" by Spencer odzyskała dawną pewność, bo ona wtedy miała zapytać "a co jeśli wciaż by żyła?". No właśnie, co wtedy? Wtedy też mogłaby się czuć pewna? A może wcale nie? Może wystarczyłoby że tamta znowu by się zjawiła, a z ust Leo znowu usłyszałaby te raniące słowa?
Sprawą z Kat także się martwiła. Nie uważała jednak by był to dobry pomysł by zaczęła się wtrącać, choć miała szczerą ochotę przemówić siostrze Leo do rozumu. Znała już jednak Kat na tyle by wiedzieć, że pod wpływem tej rozpaczy, bardziej ją zaatakuje niż przyjmie rozsądne porady Spencer. Musiała też przyznać, że trochę będzie musiała o tamtej słuchać, co to ona Kat nie dała, jakie cudowną parę nie stwarzały, jak wspaniale opiekowała się Niną.. I co? Wtedy Spenc miała jej przypomnieć, że to było tylko kłamstwo? Wiedziała co wtedy usłyszy ‘Ty nic nie rozumiesz, bo jej nienawidziłaś’. Była tego niemal pewna, więc właściwie byłaby to chyba rozmowa bez sensu, choć z drugiej strony.. Uważała, że akurat z nią Kat rozmawiałoby się lepiej. Przyjaźniły się, a czy nie lepiej właśnie o sprawach sercowych rozmawia się z przyjaciółką, która także jest kobietą niż z własnym bratem? Jasne, byli rodzeństwem, także byli ze sobą bardzo zżyci i powierzali sobie wzajemnie wiele spraw, ale po prostu o pewnych sprawach dość trudno mówić przed rodzeństwem, szczególnie przeciwnej płci. Nim jednak zdążyła przemyśleć to czy zaoferować swoją pomoc, czy może milczeć, bo jednak nie poradzi sobie z tym, a i nie miała pewności czy Leo chciałby aby się w to angażowała.. Zobaczyła za jego plecami znajomą lekarkę. Zaraz serce podskoczyło jej do gardła, bo wiedziała, że usłyszą dobrych wieści. Pani doktor niby się uśmiechała, niby wciąż promieniała od niej ta cudowna sympatia, ale coś w jej postawie mówiło, że nie jest dobrze. Właściwie nawet ślepy by to zauważył, zwłaszcza, gdy już wcześniej miał z tą osobą do czynienia.

Agnes pisze...


Nie pomyliła się. Już pierwsze zdanie lekarki potwierdziło jej obawy. I właściwie więcej nie była w stanie słuchać, aż wreszcie całkowicie wyłączyła się, wsłuchując się tylko w swój przyśpieszony rytym serca, czując jakby dłoń miała jej zaraz odpaść, choć nie wiedziała czy to ona tak mocno ściska rękę Leo, czy na odwrót. To jednak w tym momencie nie było ważne.. Liczyła się tylko ta przeraźliwa pusta, która nagle ją opętała. Bo zniknęła ostatnia nadzieja, a bez niej.. Spencer nie miała już nic. Szybko jednak musiała wziąć się w garść – musiała być tą silną, musiała być tą, która będzie wierzyć, że leczenie znowu się powiedzie, że wszystko się ułoży. Przecież musiała być oparciem, musiała być dla Leo tą iskrą nadziei, musiała być tą, która będzie go dopingowała do dalszej walki, gdy jemu samemu już zabraknie motywacji i sił. Dlatego, szybko odgoniła łzy i gdy tylko znaleźli się na zewnątrz obróciła się w jego stronę, z początku tylko otwierając i zamykając usta.
- Damy sobie z tym radę. Pamiętasz? Mówiłam Ci, że ze wszystkim sobie poradzimy. – Odezwała się, a widząc, że Leo zdaje się ją ledwo słuchać.. Obudziło to w niej złość. Nie na niego; niewycelowaną w nikogo konkretnego.. Tak po prostu. Nagle była wściekła na wszechświat, że znowu im to robi. I z tymi emocjami zmusiła ukochanego by na nią spojrzał – chwyciła jego brodę w palce i spojrzała mu prosto w oczy.
- Nie możesz się poddac. Nie możesz się załamać, rozumiesz? Bo jeśli nie.. To białaczka będzie Twoim najmniejszym problemem. – Powiedziała, a w jej oczach czaił się prawdziwy ogień. Zaraz jednak nieznacznie złagodniał - na jej twarz znów wstąpiła troska, czułość, a w kącikach warg czaił się smutny, zmartwiony uśmiech. Nie. nie mogła go stracić. Po prostu nie.
- Będziesz się leczył, wszystko będzie dobrze, wszystko się ułoży..

[fe.]

Agnes pisze...

Spencer miała wrażenie, że nie tylko Kat wydoroślała, ale także Leo. Miał już trzydziestkę na karku, właściwie już przekroczył ten wiek, ale niejednokrotnie w ich wspólnym życiu przejawiał swego rodzaju.. brak odpowiedzialności. Chodziło tutaj własnie o takie kryzysowe sytuacje, gdy działo się coś niedobrego. Leo zawsze wtedy uciekał. Właściwie Spencer przez długi czas musiała akceptować to, że jej ukochany bierze nogi zapas i dopiero po jakimś czasie dociera do niego, że to nie jest dobre, że nie tak powinien się zachować. I wtedy wracał, zawsze starał się potem wynagrodzić to Spencer, ale jednak to poczucie opuszczenia, jakiegoś nieokreślonego bólu, ale także samego zmartwienia jego stanem pozostawało. Gdzieś tam podświadomie zakładała, że tym razem też to tak się skończy - trudno było jej się dziwić, zwłaszcza po wczorajszym dniu. Sądziła, że zaraz wymyśli jakąś wymówkę, żeby choć na chwilę zniknąć, albo po prostu powie, że musi iść pobiegać. I Spencer musiałaby to zaakceptować, jak zawsze. Tym razem jednak nieco się przeliczyła. Były zakupy, była wizyta u Kat, a potem Leo zwyczajnie został w ich wspólnym gniazdku. Było to miłe zaskoczenie dla Spencer. Może ostatecznie skończyło się na tym, że nie do końca ten czas spędzali razem - ją wygonił na górę, by położyła Jamesa na popołudniową drzemkę i zajęła się sobą, sam został w kuchni by coś przyrządzić. Ale to już był duży postęp. Bo otuchy dodawała jej sama świadomość, że jest, że czeka tam na nią na dole. To naprawdę znaczyło dla niej wiele.. że został.
Jednak nie tylko to zaskoczyło Spencer. Coś w postawie Leo ją zastanawiało. Widziała, że wbrew wszystkiemu co jej powiedział, że te wyniki to jeszcze nie wyrok, to wewnątrz siebie na pewno bardzo to przeżywał, bał się. Znała go, więc po prostu to wiedziała, ale w jego zachowaniu było dzisiaj coś innego. Już nieraz była przy nim, gdy lekarze stawiali nieprzychylne diagnozy, gdy mówili, że leczenie dalej zawiodło. Było wtedy jego ruchach coś specyficznego, teraz.. jakoś jej tego brakowało, a sama nie wiedziała czy to dobry, czy zły znak. Jakby miał jakiś plan, jakby wbrew wszystkiemu, na pokręcony sposób był "spokojny", a może raczej pogodzony z tym. Jakby się tego spodziewał, ale to też nie do końca było to. Nie potrafiła tego zdiagnozować, powiedzieć o co jej chodzi, ale przez jakiś czas jeszcze stała i przyglądała mu się próbując to rozgryźć. Ostatecznie jednak dała sobie spokój, westchnęła cicho i ruszyła na górę. Może było to tylko złudne wrażenie, spowodowane własnie tym, że Leo przezwyciężył swoją tradycyjną ucieczkę.
Ona sama musiała wziąć się w garść. Gdy utulała Jamesa do snu już dłużej nie mogła powstrzymać łez. Kilka słonych kropel wymknęło się z jej oczu, gdy odkładała Małego do kołyski. A potem na kilka chwil zniknęła znów pod prysznicem, tym razem pozwalając sobie na szybką kąpiel, byleby tylko zmyć z siebie zapach szpitala. Choć właściwie chyba znów powinna się do niego przyzwyczaić. Ale nie. Nie chciała o tym myśleć. Lubili z Leo kraść dla siebie chwile, bo nawet po zapadnięciu wyroku udawali, że wszystko gra. Jej ukochany znowu to robił, a ona zamierzała mu na to pozwolić.. Ale nie na długo. Wiedziała, że muszą zacząć walczyć jak najszybciej. Czas grał w takich sytuacjach dużą rolę, więc musiała z nim porozmawiać kiedy wybiorą się do klinki, chociaż uważała, że najlepiej juz jutro z rana. A potem pozwoliła sobie jeszcze na kilka kobiecych spraw, przebrała się, znowu zajrzała do Jamesa, by sprawdzić czy wszystko w porządku. Gdy zeszła na dół w nozdrza uderzył ją smakowity zapach obiadu, choć własciwie sama.. średnio miała apetyt.
Zaszła krzątającego się w kuchni Leo od tyłu. Oplotła go ramionami w pasie, wtuliła twarz w jego plecy. Dłońmi sunęła po jego brzuchu, zaczepnie wsuwając palce co jakiś czas po jego koszulę. I mogłaby tak tkwić wiecznie, byleby tylko mieć go wciąż w ramionach.
- Smakowicie pachnie.. - Odezwała się wciąż przytulona do jego pleców.

Agnes pisze...

Zaskakiwał ją dobry humor Leo. Ona sama jakoś nie potrafiła nawet udawać, że wszystko jest w porządku. A on najwidoczniej właśnie to starał się robić. Znała już te jego sztuczki - "skradnijmy dla siebie kilka dni przed koszmarem". Wciąż coś jej w jego zachowaniu nie pasowało ale zaraz doszła do wniosku, że teraz stara się też to właśnie robić, planując ich wyjazd. Mówił z entuzjazmem o kilu dniach poza miastem, a raczej o zwiedzaniu jego obrzeży. Ona jednak nie mogła znowu mu na to pozwolić - zawsze zgadzała się na takie udawanie, że nic się nie dzieje, zwłaszcza ostatnim razem, ale teraz? Teraz nie mogła. Ostatnio było inaczej - wtedy wydawało się, że dla Leo nie ma już szans. Ostatnia deska ratunku, a więc badania kliniczne, które Spencer odnalazła zawiodły (a przynajmniej tak im się wydawało), więc co mieli wtedy do stracenia? Ale teraz? Teraz liczył się czas. Wyniki jeszcze nie były złe, więc może nawet zwykła chemia miała pomóc Leo. Na to Spencer liczyła, choć wiedziała ile znowu wysiłku będzie to jej ukochanego kosztować. Serce jej się krajało, gdy przypominała sobie tego wyniszczonego chemią mężczyznę, ale.. Nie mieli wyboru. Jeśli chcieli to przezwyciężyć, musieli znowu przejść przez ten koszmar. On musiał, bo to on miał cierpieć we wszystkie możliwe sposoby - fizyczny, psychiczny.. A wszystkie katusze związane z oglądaniem go w takim stanie nie miały tutaj teraz znaczenia. Spencer zawsze dawała sobie z tym radę, więc i ten kolejny raz miała jakoś to wszystko podźwignąć - białaczkę, wspieranie ukochanego, staranie się nie być dla niego dodatkowym obciążeniem i do tego wszystkiego jeszcze opieka nad domem i przede wszystkim Jamesem. To był najmniejszy problem! Ważne było to, by Leo podjął się leczenia, by je przetrwał. Bo nie mogła go stracić. Potrzebowała go! Potrzebowali - ona i ich syn.
Dlatego gdy wreszcie znaleźli się na kanapie, z którą wiązało się wiele cudownych jak i przykrych chwil, Spencer nie mogła dłużej pozwolić mu na to szaleństwo. Obiad jakoś w siebie wcisnęła, choć zrobiła to tylko ze względu na Leo, by nie sprawiać mu przykrości, by nie martwił się, że sobie z tym nie radzi. Bo w głębi nie radziła sobie - a raczej, nie mogła się pogodzić z tym, że znowu to się dzieje. I to tak szybko! Niecały rok.. Przecież obiecywali im więcej. To nie było fair. Właściwie, w ich życiu mało co było sprawiedliwe..
- Leo.. Ale co z leczeniem? - Odezwała się cicho, gdy wreszcie Leo na moment zamilkł by złapać oddech. Wbiła w niego spojrzenie, zagryzając dolną, obracając w palcach jedną z truskawek. - Wiesz, że bardzo bym chciała tego wyjazdu, ale nie możemy tego odwlekać..

Agnes pisze...

Wiedziała, że coś się święci. Znała na go przecież jak własną kieszeń, więc znała te jego sztuczki - drobne pieszczoty, bliskość, czuły uśmiech. Chciał ją udobruchać w ten sposób, a ona sama była świadoma, że niektórych z tych "tricków" nauczyła go sama. Oboje, mówiąc sobie wzajemnie coś, zdając sobie sprawę, że tej drugiej osobie to się nie spodoba, właśnie tak się zachowywali. Choć dobrze wiedzieli, że to przecież i tak nie pomoże, i tak nic nie zmieni. Dlatego Spencer od razu stała się czujna, zmrużyła podejrzliwie oczy i spojrzała na niego badawczo, nie chcąc by cokolwiek jej umknęło, zarówno w słowach jak i sygnałach poza werbalnych. Szybko jednak przekonała się, że właściwie to nie jest potrzebne. Bo wystarczyły pierwsze słowa, by domyśliła się co będzie dalej.. A tak jej się właściwie wydawało. Była nastawiona na kilka dni, które miały zostać skradzione tylko dla nich. Dwa, trzy dni tylko z nią i Jamesem, bo przecież to ich nie zbawi, że oboje tego potrzebują by nabrać sił do walki z chorobą. Ale, gdy do jej uszło dotarło "kilka tygodni".. miała wrażenie, że się przesłyszała. Ale nie - on kontynuował, jakby nigdy nic. Przecież to nic nie zmieni, kilka tygodni w tą czy w tamtą. A Spencer nie mogła w to uwierzyć, bo do cholery jasnej, czy on oszalał? To była jej pierwsza myśl, z którą cofnęła się nieznacznie, równocześnie kręcąc głową.
Zdawała sobie sprawę, że Leo chce się nacieszyć czasem z nią i Jamesem, bo zawsze gdzieś w głowie czaiła się myśl, że tym razem leczenie może nie pomóc, że tym razem choroba wygra. Spencer nie dopuszczała do siebie takiej myśli, ale podświadomie czuła ten strach. To on motywował ją do walki, do trzymania się nadziei, że wszystko się uda i jakoś ułoży. Dlatego też wiedziała, że nie ma co zwlekać z leczeniem tak jak to chciał zrobić Leo - aż mu się pogorszy. Przecież im szybciej zacznie chemioterapię tym lepiej! W każdej chorobie wczesne rozpoznanie daje większe szanse na przeżycie, zwłaszcza białaczce. Przecież dobrze o tym wiedział, jemu przecież nie trzeba było tego tłumaczyć.. A może jednak? Bo Spencer miała wrażenie, że upadł na głowę.
- Poczekać? Tak po prostu kilka tygodni? - Wykrztusiła wreszcie, próbując ignorować bolesne pulsowanie w klatce piersiowej. Jak on mógł jej to robić? No jak?
- A co jeśli wyniki będą złe? Co jeśli będą bardzo złe? Pomyślałeś o tym? Co jeśli wtedy będzie już za późno Leo, co wtedy? - Pytała ledwo powstrzymując się, żeby po prostu nie zacząć krzyczeć, bo naprawdę nie potrafiła uwierzyć, że powiedział to wszystko. Przez moment nie wiedziała co ze sobą zrobić - wreszcie po prostu odstawiła miskę z deserem z hukiem na stolik. Właściwie nie chciała tego zrobić aż tak głośno, ale ręce jej się trzęsły i szkło samo wyślizgnęło się z jej rąk. Nie zwróciła jednak na to uwagi, nerwowo przeczesując włosy, starając się opanować buzujące w niej coraz bardziej emocje.

[fe. jakoś się nie mogła "wczuć" xd]

Agnes pisze...

Nie chciała go słuchać. Po prostu nie chciała, bo każde jego słowo sprawiało jej fizyczny ból. Zwyczajnie bolała świadomość, że nie chce podjąć leczenia, że nie chce chociaż spróbować walczyć choć właśnie teraz ma na to największe szanse. Wyniki nie były jeszcze złe, więc jak najszybsza reakcja mogła przynieść najlepsze skutki. Mógł ją przekonywać, że choroba nie będzie postępowała tak szybko i jasne, Spencer zdawała sobie sprawę, że z dnia na dzień wyniki nie staną się fatalne, ale mogą się stopniowo pogarszać. Poza tym, każdy dobrze wiedział, że im prędzej zacznie się walkę z chorobą tym lepiej. Do cholery, przecież to było oczywiste! Gwałtownie pokręciła głową, gdy zaczął mówić o ich wspólnych tygodniach, niby tak cudownych i rozkosznych, o jakich może tylko śnić. Była tylko ciekawa jak on to sobie wyobrażał - jak miałaby się cieszyć takim czasem mając świadomość, że jego organizm właśnie poddaje się chorobie. Już raz myślała, że go straciła - te wszystkie wspomnienia prześladowałyby ją nieustannie, zwłaszcza, że teraz miałaby świadomośc, że mogłaby do tego nie dopuścić, a przynajmniej spróbować coś zdziałać. To nie było to samo co dawniej "kradzione dni" - na kilka dni można było się jakoś wycofać, wyłączy, ale tygodnie? Zwłaszcza, że Spencer nie miała pojęcia jak długo miałby zwlekać, skoro mówił o badaniach co dwa tygodnie! Więc co, tak po prostu będą nieustannie czekać aż po prostu nagle wyniki będą krytyczne i dopiero wtedy podejmie walkę? Przecież wtedy miało być już za późno, czy on nie potrafił tego zrozumieć?
Nie chciała myśleć skąd w ogóle u niego ten pomysł. Nie wiedziała czy to dobre przeczucie, że wszystko jakoś się ułoży, czy wręcz odwrotnie - intuicja mówiąca mu, że leczenie tym razem nie przyniesie skutku i dlatego chce dobrze wykorzystać ten czas, gdy jest w pełni sił. Osobiście wolała pierwszą wersję, ale znając pesymistyczne podejście do życia Leo bardziej prawdopodobna była ta druga opcja.
- Więc niby kiedy zamierzasz zacząć się leczyć? Jak wyniki będą złe, tak? Dobrze wiesz, że czas gra rolę. Zawsze gra. - Odparła zrywając się na równe nogi, zaczynając przechadzać się w te i wewte, nie mogąc już spokojnie usiedzieć na miejscu. - Jamesa czeka jeszcze wiele pierwszych razów. Pierwszy wypadając mleczny ząb, pierwszy dzień w szkole, pierwszy mecz, czy jakąkolwiek inną pasje sobie znajdzie! Chyba jestem w stanie zrozumieć, że dla mnie już nie chcesz się starać, bo wiem, że leczenie, chemia to koszmar.. Piekło przez które nie chcesz znowu przechodzić, a ja nie chce Cię na nie skazywać, ale nie chce Cię też stracić. Jeśli nie dla mnie, powinieneś zrobić to dla Jamesa. - Wyrzuciła z siebie na dłuższą chwilę zatrzymując na nim spojrzenie, by potem spojrzeć w podłogę. Musiał sobie zdawać sprawę, że wyciągnie taki argument. Miała spróbować wszystkiego. Nie miała zamiaru dać mu się po prostu poddać, bo to właśnie robił, czyż nie? Odeszła spory kawałek dalej - zatrzymała się przy oknie i na moment jakby się uspokoiła - a raczej wpadła skąd u niego taka właśnie postawa. A to chyba rozzłościło ją jeszcze bardziej.
- To przez nią prawda? Myślisz, że jej się nie udało, to Ty też już nie wygrasz, prawda? - Odezwała się po dłuższej chwili przerwy. Dobrze wiedział o kim mówi.

Agnes pisze...

Kochała Leo - z jego wszystkimi zaletami i wadami, ale jego wrodzonego pesymizmu czasami miała dość. Zawsze wszystko widział w najczarniejszych barwach, zawsze przewidywał tylko te najgorsze scenariusze. Mówi się, że wiele osób w ten sposób zaoszczędza sobie późniejszych rozczarowaniach, ale na dłuższą metę takie podejście nie było zdrowie. Zwłaszcza w takich sytuacjach, gdy wiara, nadzieja były niezbędne, bo miały pomóc w walce z chorobą. Spencer zresztą wierzyła też, że wiele w leczeniu zależy od umysłu. Coś podobnego jak w przeszczepach - jeżeli dawca chce żyć jest większe prawdopodobieństwo, że przeszczep się przyjmie - jeśli tego nie chce, będzie z tym walczył, organizm odmawia współpracy z obcym narządem. Wierzyła, że działa to też właśnie w takiej sytuacji w jakiej znalazł się Leo. Ale on.. On stracił już wiarę, nie wierzył, że leczenie się uda, ale póki nie usłyszała tego na głos sama nie dopuszczała tak do końca do siebie tej myśli. Jak to ona - łudziła się, że nie wszystko jest stracone, miała zamiar rozpalić w nim gasnący płomień nadziei, ale potem Leo powiedział coś, co sprawiło, że wiedziała, że już nie ma czego rozpalać. A to zabolało bardziej niż mogła się tego spodziewać.
Przez dłużą chwilę stała wpatrując się w niego nie będąc w stanie nawet się poruszyć. Nawet nie mrugała, nie zamknęła lekko rozchylonych warg, aż nagle gwałtownie odwróciła się do niego plecami, aż jej włosy zafalowały w powietrzu. Równocześnie zatkała buzie dłonią jakby chciała zdusić w sobie żałosny jęk rozpaczy. Niby jak miała go teraz przekonac, że jeszcze wszystko może się udac, jak miała go zmotywować do walki, gdy on miał już tylko w głowie swoją rychłą przegraną. Bo Lenie się nie udało to jemu też się nie uda? Nie mógł tak myśleć, nie! To nie była żadna reguła. Nim jednak odezwała się, musiała się w sobie zebrać. Odgoniła od siebie łzy, przymknęła na moment oczy, a potem wzięła głęboki wdech, by uspokoić rozszalałe nerwy. Teraz potrzebowała spokoju, bo wiedziała, że nie uspokoi jego lęków gdy będzie na niego krzyczeć. Bał się, to było zrozumiałe, ale nie mógł się tak po prostu poddać, gdy wciąż była nadzieja!
- Tak masz racje, może to była wskazów. Może dzięki temu telefonowi połączyliśmy krwawienie z białaczką. Może dzięki temu trawiliśmy dzisiaj do szpitala. Może po to by odkryć nieprawidłowości jak najszybciej, gdy wyniki nie są jeszcze złe co daje Ci duże szanse. Dlaczego nie potrafisz spojrzeć na to w ten sposób? - Odparła starając się zachować opanowanie, patrząc na niego przez ramię. Burza emocji była w niej taka duża, że popadała od skrajności w skrajność. Raz była na niego przeraźliwie wściekła, że się tak zachowuje, a raz zwyczajnie przerażona konsekwencjami faktu, że nie podejmie leczenia.
- Kochanie.. wiem, że się boisz. Masz do tego prawo, to nic złego, naprawdę - Odezwała się znowu, tym razem jednak wracając już do niego. Kucnęła na przeciw niego, jedną ręką wspierając się na jego kolanie, drugą sięgając do jego policzka. - Ale przecież masz dla kogo walczyć. Jeśli wygrasz to zyskasz więcej niż tylko kilka tygodni. - Chciała dodać coś jeszcze, ale głos kompletnie się jej załamał. Więc tylko patrzyła na niego błagalnie, bo nie mogła go stracić. Nie po raz kolejny, nie w taki sposób, nie teraz.

Agnes pisze...

Oczywiście, że Spencer pamiętała to wszystko - leczenie, to jak wtedy Leo cierpiał i jak ona cierpiała patrząc na niego przykutego do łóżka, ledwo mogącego podnieść dłoń do góry, pobladłego, sprawiającego wrażenie, że nawet oddychanie sprawia mu ból i problem. Te obrazy ani też jego opowieści jak to wszystko wyglądało nim znowu znalazła się u jego boku nigdy nie miały opuścić jej pamięci. Zawsze miała to pamiętać, wyraźnie, a każdy obraz miał sprawiać za każdym razem ten sam ból nie do zniesienia. Była jednak gotowa przejść jeszcze raz przez to piekło jeśli była choć nikła nadzieja, że zamiast kilku tygodni dostanie kolejne miesiące, lata.. A może nawet już wspólną starość. Kto wie? Może tym razem miało to poskutkować? Obawiała się tylko tego, że to już zawsze będzie tak wyglądać. Choroba, brutalne leczenie, chwila spokoju, i znów choroba, leczenie, spokój.. I tak w kółko. Że to wciąż i nieustannie będzie do nich wracać. Żadne z nich nie miało tego znieść. Leo już teraz się poddał, więc jeżeli choroba kiedykolwiek po tym znów powróci.. Nie, nawet nie chciała o tym myśleć. Póki co trzymała się myśli, że Leo się zgodził na ponownie leczenie.
Przyniosło jej to ulgę, choć zdziwiło ją to, że to wrażenie, że jeszcze nie wszystko stracone trwało tylko moment. Przez moment nie mogła zrozumieć dlaczego nie potrafi się z tego cieszyć, ale zaraz to do niej dotarło - bo wiedziała, że Leo robi to wbrew sobie. Robi to dla nich - dla niej i dla Jamesa. Ale powinien też do robić dla siebie samego. Nie tylko po to by nie zostawiać Spencer i swojego syna samego, ale dla siebie też, by spędzić z nimi jeszcze wiele wspólnych chwil, dłuższych niż te kilka tygodni, które jeszcze chwilę temu proponował. I to też cicho mu powiedział. Ale było też wiele innych spraw, które budziły niepokój w brunetce, a głównie to, że leczenie jednak nie poskutkuje. Oczywiście, że się tego bała i bała się też tego, że Leo ją znienawidzi, że znowu wymusiła na nim ten koszmar. Bo tak właśnie było, prawda? Zmusiła go do tego, ale jeśli dzięki temu mogła przedłużyć jego życie była wstanie znieśc późniejsze jego wyrzuty. Ale co jeśli leczenie zawiedzie? Wtedy się będzie obwiniać, że nie pozwoliła mu zrobić tego po swojemu - poczekać, spędzić więcej czasu z Jamesem, ze sobą. Ale jeszcze bardziej miała się obwiniać, gdyby jednak mu na to pozwoliła, a potem byłoby już za późno.
Nie chciała teraz mówić o sobie. Uważała, że to jak ogarnie wszystkie sprawy, to był teraz najmniejszy kłopot. Jasne, miała mieć teraz na głowie więcej obowiązków niż wcześniej, gdy Leo się leczył. Ale jakoś miała sobie poradzić. Jedno wiedziała na pewno - nie pozwoli by czuł, że jest w tym sam. Miała spędzać przy jego boku tyle czasu ile to możliwe, choć wiedziała, że sporą część będzie musiała poświęcić Jamesowi. Jeżeli chciała to jednak jakoś ze sobą pogodzić, nie zaniedbać obu swoich.. chłopców, wiedziała też, że będzie musiała poprosić kogoś pomoc. Na przykład swoją matkę, choc o tym na razie też nie chciała myśleć, bo szczerze powiedziawszy wolała zająć się wszystkim sama, ale nie oszukiwała się - w pojedynkę nie da rady zajmować się synem i trzymać Leo za rękę. Ale gdy myślała o słowach pocieszenia ze strony matki, o tych jej zatroskanych spojrzeniach, nie dawaniu jej ani chwili spokoju, coś skręcało ją w żołądku. W każdym bądź razie miała sobie jakoś poradzić.

Agnes pisze...


- Mną się nie martw. Dam sobie ze wszystkim radę, naprawdę. I nie bój się, nie pozwolę byś przechodził przez to sam, będę przy Tobie, obiecuje. - Odparła, gładząc go palcami po karku, patrząc mu w oczy, uśmiechając się lekko. Ale teraz sama ledwo trzymała się w kupie. łzy coraz bardziej cisnęły jej się do oczu, gdy myślała znów o tym koszmarze, o tym, że znowu może stracić Leo.. Nie potrafiła nad tym zapanować.
Szybko otarła jednak łzę, która wymknęła się z jej oczu, cicho podciągnęła nosem, a potem znów na niego spojrzała.
- Leo.. może powinnam Cię przeprosić, ale.. Nie potrafię. Wiem na co Cię skazuje tym, że nie potrafię zgodzić się z Tobą, ale.. Nie potrafię, po prostu nie potrafię wiedząc, że jest dla Ciebie jeszcze szansa. Nie chce Cię stracić, nie mogę, rozumiesz?

[fe.]

Agnes pisze...

Leo zawsze jej mówił, że jest jego najlepszą przyjaciółką, powierniczą wszystkich jego trosk i problemów, ale na dobrą sprawę, rzadko kiedy się przed nią otwierał. Był w sobie skryty, zawsze to wiedziała, ale przecież dobrze wiedział, że jest tutaj dla niego, że często wypowiedzenie czegoś na głos przynosi ulgę. A on zwyczajnie wtedy uciekał - na przykład jak wczoraj. Albo teraz, bo choć tkwił przy niej to jednak tłumił w sobie pewne emocje, a tak nie powinno być. Owszem, czasem człowiek potrzebuje chwili dla siebie by z pewnymi sprawami się uporać, wszystko zalezy od typu człowieka, ale nie można tak zawsze. Może też chciał ją w ten sposób chronić, właściwie podobno głównie dlatego pewne sprawy zatrzymywał dla siebie. I racja, czasami takie postępowanie jest słuszne, bo sama czasami musiała też pewne rzeczy zachować dla siebie, ale w sytuacji, w której się znaleźli.. Wcale nie musiał. Widziała i wiedziała, że się boi. Chciała mu pomóc w tym lęku, będąc z nim, ale chciała też by.. po prostu nie bał się przed nią otworzyć, mówić o tym. To nie było nic złego, że czuł strach. I wcale nie był tchórzem, do tego na pewno nie mogła się z nim zgodzić, bo każdy kto podejmował walkę z białaczką, czy inną śmiertelną chorobą był bohaterem. Bo stawiał czoła swoim lękom, obawom i realnemu bólowi. Nawet po wahaniach było to godne podziwu - każdy, nawet najlepszy ma czasami chwile zwątpienia.
Na jego ostatnie pytanie pokiwała głową, a potem uśmiechnęła się przez łzy, które teraz już strumieniami sunęły po jej policzkach. To była własnie ta chwila jej słabości, bo łzy zawsze nią były. Choć w tym wypadku były nie tylko oznaką zmartwienia, strachu i trosk, ale wdzięczności, jakiegoś pokrętnego szczęścia, że ma przy sobie faceta, który chce dla niej.. dla nich! walczyć. Podziwiała go za to, równocześnie nie znosząc samej siebie, że właściwie to ona go do tego zmusza. Że.. to przez nią znowu będzie przechodził przez to piekło. Powtarzała sobie jednak w głowie, co dzięki temu mogą zyskać.
- Ale ja nie zgrywam. Przecież nie jestem. - Odparła jeszcze, a z jej gardła wydobył się cichy śmiech, z którym przytuliła swój policzek do jego. Odsunęła się po chwili odnajdując na moment jego wargi, a gdy wreszcie się odsunęła szepnęła jeszcze ciche "dziękuje". A dziękowała mu za wszystko - za jego wsparcie, ale przede wszystkim za to, że ostatecznie jednak się nie poddaje.
- I nie nazywaj siebie tchórzem, bo nim nie jesteś. Zobaczysz, że któregoś dnia James nazwie Cię bohaterem. - Dodała z ciepłym uśmiechem, znów całując go krótko.

Agnes pisze...

Jednocześnie cieszyła się, że Leo postanowił podjąć dalszą walkę z chorobą, jak i nienawidziła się za to, że go do tego właściwie zmusiła. Mężczyzna chciał się poddać, a ona nie potrafiłaby przestać go prosić, wysuwać argumenty za, a może nawet zacząć emocjonalnie szantażować. Wiedziała, że właśnie tak powinna postąpić, że to jest lepsze niż pozwolić mu na swoje własne szaleństwa, opętanie przez własny pesymizm. Wiedziała też, że gdy już będzie po wszystkim, gdy leczenie przyniesie odpowiednie skutki, bo Spencer nieustannie w to wierzyła, to oboje będą wdzięczni sobie nawzajem, że podjęli te walkę. Trudno jednak było myśleć o pozytywach, gdy Spenc widziała jak Leo cierpi. Jak wiele bólu mu to sprawia. Serce jej się krajało, ale dla niego trzymała dzielnie głowę zadartą do góry, szepcząc mu ciepłe słowa, przypominając dlaczego i dla kogo to robi, że warto. Chciała być mu oparciem, zresztą jak zawsze w takich chwilach. Przy nim zachowywała optymizm, ciepły uśmiech, choć jasne było, że też się martwi, umiera z przerażenia, a za każdym razem gdy musiała odejść od jego łóżka i wrócić do domu, każda komórka jej ciała rwała się z powrotem do niego, bo gdy zatrzaskiwały się za nią drzwi, dopadał ją przeraźliwy lęk, że gdy tu rano wróci jego już nie będzie. Było to z jej strony nieco wyimaginowane, bo jakby nie spojrzeć sytuacja Leo nie była krytyczna - właściwie niejednokrotnie już znajdował się w gorszych położeniach, ale właśnie stąd brał się ten jej irracjonalny lęk, że go już więcej nie zobaczy.

Agnes pisze...


Gdy wracała do domu, czuła się tam jakoś obco. To były ich cztery kąty, więc bez Leo to już nie było jednak to samo. Nie potrafiła dla siebie znaleźć miejsca, dlatego całą swoją uwagę po powrocie skupiała na synku. To dzięki niemu nie odchodziła od zmysłow, gdy jej mąż leżał w szpitalu, a ona siedziała w domu. Postanowiła wykorzystać sugestię ukochanego i to jego siostrę poprosiła o pomoc. Kat z chęcią zostawała z małym, który był wniebowzięty, gdy mógł przez kilka godzin pozaczepiać swoją kuzynkę. Gdy Spencer wreszcie wracała, Kat zawsze oferowała, że może jeszcze zostać, jeżeli ona chciałaby odpocząć. Brunetka jednak stanowczo odmawiała. Wypijała z przyjaciółką tylko szybką kawę podczas której streszczała jej jak cię czuje Leo, a raz dodatkowo zajęła się Niną, gdy Kat chciała odwiedzić brata. Najczęściej Spencer, gdy już Kat wychodziła po prostu na moment opadała na kanapę, w ramionach trzymając Jamesa. Dawała upust wtedy swoim emocjom – cicho łkała, bo.. tak strasznie się bała! Była to jej jedyna chwila, gdy pozwalała sobie na chwilę słabości. Później dalej wciąż dzielnie się trzymała – zabawiała Jamesa, karmiła go, a gdy mały spał, sprzątała dom, choć czasami nawet nie było to konieczne. Nieustannie trzymała też koło siebie telefon, gdyby nagle zadzwonili ze szpitala, albo gdyby dzwonił Leo.. tak po prostu. Noce były jednak najtrudniejsze. Przede wszystkim dlatego, że nie miała u boku ukochanego, ale też dlatego, że.. wtedy nie miała już co robić. Mogła spać jasne, ale przecież to wcale nie było takie proste. Koszmary nawiedzały ją zarówno w śnie jak i na jawie, więc zawsze rano wstawała z lekko podkrążonymi oczyma. Na dodatek James jednej nocy, zaraz po tym, gdy Leo został zatrzymany w szpitalu, płakał całą noc, jakby wyczuwał, że coś jest nie w porządku. Że taty nie ma obok. Była jednak ona i gdy tylko znajdowała przy jego łóżeczku, James od razu się uspokajał – gdy znikała, znów zaczynał płakać. Dlatego ostatecznie wzięła go ze sobą do swojego łóżka i.. tak jakoś już zostało przez kolejne noce. Obojgu im było raźniej ,a Spencer nie przejmowała się tym, że Mały może trochę za bardzo przywyknąć do spania razem z nią.
Były w tym całym koszmarze czasami jednak krótkie chwile normalności. Właśnie jak tak, gdy mogła ułożyć się u boku Leo i na chwilę zdrzemnąć razem z nim. Rzeczywiście, wtedy budziła się bardziej wypoczęta niż po całej nocy, lepiej lub gorzej przespanej. Niestety, więcej w tym wszystkim było gorszych niż lepszych dni. Kolejna dawka leku, coraz gorsze samopoczucie Leo. Widziała, że jest mu ciężko, że tylko robi dobrą minę do złej gry, że w ten sposób chce pomóc Spenc w całej tej sytuacji. I tęsknił, za domem, za synem. Były szanse że za niedługo wypiszą go do domu, gdy już skończy chemię, ale wiedziała, że mimo to Leo potrzebuje jakiegoś motywatora. Kopniaka, który da mu wytrwać do tego czasu. Dlatego, któregoś dnia wzięła ze sobą Jamesa. Tylko na chwilę, tylko na moment. Oboje nie lubili sprowadzać synka do szpitala jeśli nie było to konieczne.. Ale tym razem było. Dla Leo. Wzięła ze sobą też Kat, żeby mogła zabrać po krótkiej wizycie zaraz Małego z powrotem, a ona miała zostać jeszcze na jakiś czas..

[fe. Końcowka miała być ładniejsza ale już nie mam czasu.. ;x]

Agnes pisze...

Musiała być silna. Musiała robić dobrą minę do złej gry. To ona musiała być tą niegasnącą iskrą nadziei, bo niby kto miałby odgrywać tę rolę? Leo, który po każdej kolejnej dawce chemii słabł? Któremu ledwo udawało się utrzymywać blady uśmiech na ustach, gdy ona spędzała kolejną godzinę przy jego łóżku? To ona musiała trzymać go za rękę i szeptać, że wszystko będzie dobrze; rozsiewać przed nim sielankowe wizje, które miały stać się rzeczywistością gdy mężczyzna znowu odzyska zdrowie. Bo miał je odzyskać i to mu nieustannie powtarzała, nawet wtedy, gdy sama czasami już nie była pewna czy wszystko się ułoży. Najczęściej takie wątpliwości dopadały ją w nocy, gdy miała zbyt dużo czasu na myślenie. Wtedy koszmary stawały się niemal namacalne, a ona nieustannie wracała do tamtych dni, gdy myślała, że już go na zawsze straciła. Rankiem udawało jej się te czarne wizje od siebie odganiać, znów trzymać się nadziei i wiary, pewnie głównie dlatego, że nie miała zbyt wiele czasu dla siebie. Została sama z synkiem, całym domem na głowie i Leo w szpitalu, więc nieustannie miała coś do robienia. Wbrew pozorom wcale na to nie narzekała.
Oczywiście pamiętała co jej Leo powiedział - że wcale nie musi być zawsze silna i zgrywać twardzielki, bo są w tym razem. Tyle tylko co miała zrobić? Przyjść do niego i się rozpłakać? Powiedzieć, że jest przerażona i cholernie się boi? Jemu, gdy on sam ledwo potrafił mówić? Gdy z każdą kolejną dawką chemii tracił jakąkolwiek wiarę na wyzdrowienie? Nikomu by nie pomogła takim zachowaniem - ani sobie ani tym bardziej jemu. Poza tym.. To nie byłoby w jej stylu. Dlatego zawsze dzielnie trzymała głowę do góry, przychodziła do niego, spędzała z nim tyle czasu ile mogła, opowiadała jej co u niej i Jamesa. Zresztą takie kryzysy nie trwały u niej zbyt długo, bo w tym całym czasie były też i chwilę, które naprawdę potrafiły podbudować i utrzymać w przekonaniu, że nie wszystko stracone. Jak to, gdy Leo nagle poczuł się lepiej i nawet wrócił na weekend do domu. Stało się to tak nagle, że Spencer nawet nie zdążyła wszystkiego zaplanować, trochę przemeblować domu, choć Leo nie narzekał, że musiał spędzić ten czas na kanapie. Właściwie dzięki temu mógł być nieustannie z nią krzątającą się w kuchni i Jamesem bawiącym się na puchatym dywaniku.

Agnes pisze...

Często potem myślała, że chwile takie jak tamte zdarzają się po to, by człowiek nie tracił wiary, gdy nadchodzi kolejny kryzys. Kolejne dawki chemii i kolejne dni słabości. Kolejne dni, gdy Spence miała wrażenie, że nawet oddychanie sprawia mu trudność i ból. Ale wytrwali w tym i nadszedł dzień wypisu. Spencer nie mogła ukryć, że.. zwyczajnie się cieszy. Każdego dnia modliła się, by leczenie zadziałało, by już nie musieli tu wracać i znów szczerze wierzyła, że wyniki będą lepsze, już prawidłowe. Pewnie miało być i tak potrzebne uzupełniające leczenie tabletkami, ale przecież nie było nic gorszego od kolejnej terapii chemią. Tyle tylko, że ten entuzjazm nieco przygasł, gdy zobaczyła jak słaby jest Leo. Całe dnie od powrotu ze szpitala spał, a Spencer nie mogła zapomnieć tego momentu, gdy z ogromnym trudem wdrapał się na górę po schodach. Miała wtedy wrażenie, że pomimo swojej drobnej budowy, spokojnie wzięłaby o głowę wyższego ukochanego na ręce i bez trudno zaniosła do sypialni. Oboje jednak wiedzieli, że najlepiej będzie jeżeli teraz ulokuje się w sypialni. Musiał odpoczywać, dużo spał, nie mógł spędzać czasu na kanapie w salonie. Tam co chwilę coś się działo - James się bawił, ona robiła milion rzeczy na raz, co jakiś czas wpadał też ktoś w odwiedziny, a to jego siostry, a to Kate, a to znowu jej rodzice, czy przyjaciółka lub jakiś znajomy z pracy, bo powoli Spencer musiała zaczynać też wdrażać się w obecny stan firmy - w końcu jej macierzyński powoli dobiegał końca. Wybiegała planami trochę dalej w przyszłość, myślała o pierwszych urodzinach Jamesa, kogo zaprosić - na pewno rodzinę jej i Leo, zapewne też Kate, jej przyjaciółkę z mężem, która była jej druhną na ślubie zaraz obok Kat. Swoje urodziny miała obchodzić zwyczajnie - gdy wszystko było jeszcze w porządku postanowili z Leo, że te jej dwudzieste ósme urodziny odbiją sobie na ich podróży poślubnej w maju. Teraz właściwie nie wiedziała czy cokolwiek wypali.. Był już koniec marca, został do wszystkiego miesiąc! Wątpiła by Leo odzyskał siłę do tego czasu.. Co jeśli okaże się, że dalej trzeba będzie kontynuować chemioterapię? Odepchnęła jednak te myśli od siebie, sądząc, że tym będzie się martwić jutro, gdy już przyjdą wyniki. Z tą myślą, odsunęła od siebie rachunki, skorzystała z łazienki na dole, by wziąć prysznic, odhaczyć wieczorną toaletę. W drodze do sypialni zajrzała jeszcze do Jamesa, który przez ostatnie dni urządzał w nocy raban, jakby z wyrzutem, że po tylu tygodniach wylądował znowu w swoim łóżeczku. Teraz jednak w końcu Spencer mogła spędzić noc z Leo, a nie przy łóżku małego. Było jeszcze w miarę wcześnie, ale brunetka była pewna, że Leo już śpi. Zresztą jak przez całe ostatnie dni, choć miała wrażenie, że jednak trochę mu się polepsza. Delikatnie wsunęła się pod kołdrę i odnalazła miejsce u jego boku z myślą, że.. jest już zwyczajnie wykończona.

Agnes pisze...

Odkąd Leo zaczął jako tako normalnie funkcjonować, Spencer od razu odczuła jego "powrót do żywych". Przede wszystkim między nimi znów zaczynało być tak jak dawniej. Nie żeby przez ostatnie tygodnie jego choroby coś się popsuło - po prostu spędzali czas ze sobą, a nie praktycznie cały czas oddzielne, bo on spał, a ona nieustannie musiała coś załatwiać. Odczuła więc jego obecność i w ten sposób, jak i została nieco odciążona w domowych obowiązkach. Niby nie było to wiele, bo głównie prosiła jedynie o opiekę nad Jamesem, ale choćby to, że mogła w końcu pojechać na zakupy sama, bez wymagającego nieustannie jej uwagi synka już powodowało, że wracała ze sklepu o połowę mniej zmęczona niż wcześniej.
Wbrew wszystkiemu obowiązków nie ubywało. Brunetka wciąż miała coś na głowie, a jedynym dniem wytchnienia dla niej były jej urodziny. Tylko wtedy pozwoliła sobie na dzień lenistwa, choć porankiem trochę kręciła nosem, mówiąc ile to jeszcze ma rzeczy do załatwienia. Ostatecznie rzecz jasna nie narzekała - podładowała akumulatory i następnego ranka, czując się niemal jak nowo narodzona, choć może trochę nie wyspana, ruszyła do pracy.
Wiedziała, że czas do urodzin Jamesa minie w mgnieniu oka. Jeszcze miesiąc temu martwiła się jak to wszystko uda jej się pogodzić, a teraz miała już u swojego boku zdrowego męża i już rocznego synka. Nie mogła pojąć kiedy on już tak urósł! Za każdym razem odpychała jednak od siebie to matczyne rozczulenie, bo przecież musiała dokończyć przygotowania do wielkiej imprezy. Z pomocą przybyła jej Mara i to z nią spędziła czas w kuchni, gdy Leo zajmował się Jamesem i dziećmi siostry. Spencer, choć zajęta gotowaniem obiadu, krojeniem rzeczy do sałatek, nie mogła oprzeć się ciągłemu zerkaniu w stronę ukochanego. Za każdym razem, gdy widziała jak bawi się z dziećmi, ile frajdy mu to sprawia i jak dobrze odnajduje się w tej roli na jej usta wstępował ciepły nieco roztkliwiony uśmieszek. Trwało to jednak niezbyt długo, bo po kilku chwilach nadeszły ją refleksje. O tym, że o takim gwarnym domu marzyli na co dzień. Może i byłoby to urwanie głowy, ale.. ile radości to sprawiało. Pamiętała, że gdy byli jeszcze młodsi i oboje byli przeciwnikami ślubów, ale już planowali wspólną przyszłość, przechodząc do kwestii dzieci zawsze padało "minimum trzy!" i ze śmiechem sprzeczali się jak można by je nazwać i kto powinien być pierwszy - chłopiec czy dziewczynka. A teraz ona wszystko zepsuła. Były leki, które mogły jej pomóc, ale nigdy nie miały one zlikwidować do zera ryzyka. Nie potrafiła się z tym pogodzić, do tej pory ta sprawa była podłożem do wielu jej kompleksów i wyrzutów sumienia. I z tymi wszystkimi myślami.. na moment zastygła przyglądając się Leo czytającemu dzieciom bajkę. Na jej twarzy gościł uśmiech, ale w oczach pojawiły się łzy. Te jej chwilę zawieszenia przerwała Mara, ktora dotknęła jej ramienia, a brunetka drgnęła nerwowo, szybko przecierając oczy i wychodząc na moment do łazienki.

Agnes pisze...

A potem już nie miała czasu na rozmyslania. Zaczęli zjeżdżać się goście, w domu robiło się coraz bardziej tłoczno. Dzieciaki biegały w okół stołów, James zaśmiewał się wesolutko, gdy odśpiewali mu sto lat, a potem nieporadnie próbował zdmuchnąć świeczkę przy pomocy taty. I były prezenty, były śmiechy, pogawędki. Uśmiech z ust Spencer od tego czasu nie schodził, choć na moment pojawił się na nim wyraz zakłopotania, gdy Kate wręczyła jej podarunek dla synka od siebie i drugi od Noaha. Nie mogła nie zapytać co u niego, jak się czuje - była zdziwiona, że ma nadal z Kate kontakt, ale cieszyła się, że odnalazł w niej przyjaciela. Ucieszyła się też, gdy usłyszała, że u Noaha wszystko też wraca do normy, że zaczął pojmować, że Spenc nie miała wyboru, żeby postąpić tak, a nie inaczej. Rozmowa zakończyła się na tym, że kazał przekazać jej serdecznie pozdrowienia i nadzieje, że ze wszystkim sobie radzi - dobrze wiedział przez co przechodziła przez ostatnie tygodnie.
Po tym całym zamieszaniu wreszcie nastał wieczór. Goście powoli się rozjechali - jej rodzicie mieli zostać u nich na noc, ale ostatecznie zabrali się razem z Marą z powrotem do Londynu. Po całych urodzinach, których James nawet nie będzie pamiętał pozostała tylko sterta brudnych naczyń. Oboje z Leo zabrali się za przynajmniej powierzchowne sprzątanie, bo nigdy nie lubili zostawiać bałaganu na następny dzień, ale z drugiej strony oboje byli wykończeni. Gdy Leo wkładał ostatnie naczynia do zmywarki, Spencer poszła zobaczyć jak się ma ich solenizant. Stała dłuższą chwilę tylko przyglądając się słodko śpiącemu małemu, a potem pozbierała zabaweczki do koszyka, odłożyła niektóre na półki, a potem poskładała ubranka, które dzisiaj dostał i włożyła do szafki. I już miała iść do siebie, gdy jej wzrok padł na najwyższą półkę w szafce - leżały tam za małe ciuszki dla Jamesa. Wzięła jeden ze śpioszków do ręki, am wszystko o czym myślała przed południem wróciło. Roziskrzone oczy Leo bawiącego się z dziećmi wywoływały bolesny skurcz w jej sercu.
Do sypialni weszła starając się nadal zachowywać dobry humor, ale nic nie mogła poradzić, że moment temu prysł on jak bańka mydlana. Leo jednak chyba tego nie zauważył, albo raczej przypisał jej trochę wymuszony uśmiech na twarzy zmęczeniu, bo zaraz znalazł się przy jej boku i obcałowując jej szyję wymruczał, że wybiera się pod prysznic, a ona jesli tylko chce może do niego dołączyć. Nie mogła się cicho nie roześmiać, wiedząc, że takie propozycji nie może odmówić, poza tym taka chwila rozluźnienia z ukochanym pod gorącym strumieniem wody miała jej jak najbardziej się przydać. Tyle tylko, że nim dotarli do drzwi łazienki rozdzwonił się jej telefon z przypomnieniem. Spencer wymruczała mu, że zaraz do niego dołączy, a gdy Leo zniknął za drzwiami łazienki wyłączyła dzwonek pozbywając się z wyświetlacza natrętnego napisu "TABLETKA!". Z westchnieniem opadła na skraj łóżku i otworzyła nocną szafkę. Wyjęła opakowanie z tabletkami antykoncepcyjnymi i przez dłuższy czas ważyła ją w dłoni, a potem przez ściśnięte gardło połknęła ją przepijając niewielką ilością wody. Odetchnęła głęboko, znów starając przywrócić sobie dobry humor, zwłaszcza, że słyszała niecierpliwie nawoływania Leo z łazienki. I już ruszyła w stronę łazienki, po drodze zrzucając z siebie bluzkę, gdy jej wzrok padł na własne odbicie w lusterku. Na moment zastygła, a potem przybliżyła się by z bliska przyjrzeć się bliźnie na swoim podbrzuszu. Przejechała palcem po jasnej kresce teraz już znacznie mniej widocznej niż kiedyś. I tak po prostu, po jej policzku pomknęła łza.

Agnes pisze...

Ile to trwało? Kilka godzin, cały dzień, dwa, tydzień? Ponad rok! Właściwie odkąd się dowiedziała. To zawsze czaiło się w jej podświadomości - początkowo oczywiście nie na tym się skupiała, bo miała poważniejsze problemy - Leo z depresją, samo podjęcie decyzji czy urodzić zdając się na los szczęścia, czy usunąć dziecko. Potem był poród, była radość, że wszystko dobrze się skończyło. Nie myślała o tym na co dzień, ale były takie chwile, gdy wydawało jej się, że Leo widzi w niej właśnie tylko to - kobietę, którą może i kocha, ale która równocześnie niszczy jego marzenia o idealnej rodzinie. Szczególnie mocno dało to o sobie znać, gdy wyszła cała sprawa z Leną. Zapewne mężczyzna nie zdawał sobie z tego sprawy, ale tak, o to wtedy też chodziło - nie tylko o cały multum rzeczy, o których on już dobrze wiedział, ale własnie też o to. Bo wtedy Spencer wiedziała, że coś się zmieniło. Nie była już idealna, a cała sprawa miała miejsce przecież niedługo po narodzinach Jamesa. Może dopiero wtedy do Leo dotarło, że podjęcie decyzji o kolejnym dziecku będzie wymagało dużo starań a i tak nie da im stu procentowej pewności, że wszystko dobrze się skończy. Od tamtej pory zadręczała się tym jeszcze bardziej, jeszcze częściej zajmowało to jej myśli. Ale potem to też minęło, myślami już tak często do tego nie wracała, choć wpadała czasami w ten melancholijny nastrój, który wyciskał łzy z jej oczu, choć Leo zawsze mówiła, że to nic, że to tylko zmęczenie i PMS. Bo niby jak miała z nim o tym rozmawiać? Nie potrafiła, zwłaszcza, że dobrze wiedziała, że dla niego to też jest bolesna sprawa, zwłaszcza po tym co przeszli w trakcie jej ciąży. Nie rozmawiali już o dzieciach i może to też właśnie potęgowało obsesje Spenc. Bo pary, gdy już mają jeden taki Mały Skarb planują dalej - czy chcą jeszcze kolejny czy nie. U nich była cisza w tym temacie, a dla Spencer stało się jasne, że Leo już nie patrzy na nią jak na kobietę z którą może mieć jeszcze jedno dziecko. I z tym szło też to, że ma o niej o to żal, że ją obwinia.. A gdy to wszystko nałożyło się na siebie.. Było ciężko i nieustannie, każdego dnia czaiło się w jej podświadomości. Dlatego też na niektóre sprawy reagowała tak przesadnie, choćby na to, gdy dowiedziała się co łączyło kiedyś Leo i Val. Po całych przeżyciach z Leną już to samo w sobie był bolesne i mogło wywołać strach, a gdy dodać jeszcze to.. Cóż, tak po prostu Spencer widziała w każdej kobiecie konkurentkę. Bo każda, która mogła bez problemu zajść w ciążę, donosić ją i urodzić zdrowe dziecko była od niej lepsza.

Agnes pisze...

I wracało to też własnie w takich chwilach, gdy widziała ile radości sprawa ukochanemu zajmowanie się całą gromadką dzieci, a przy tym nawet przez moment nie narzekał! Jeszcze kilka tygodniu temu ledwo mógł wyjść po schodach bez zadyszki, a dzisiaj szalał z Maluchami i nawet przez moment nie zrobił sobie przerwy!
Na wszystkie pytania Leo nie potrafiła w żaden sposób zareagować. Patrzyła tylko na niego dużymi, szklistymi oczyma nie zdolna wydobyć z siebie słowa, bo była pewna, że jak już to zrobi wybuchnie płaczem. Wizja zniknięcia choć na chwilę w kabinie, sam na sam, była kusząca w tej sytuacji. Mogła by się przynajmniej częściowo pozbierać, ale dotarło do niej, że to nie ma sensu. To nie przestanie mniej boleć, a na dodatek Leo przez ten cały czas miałby się zamartwiać. Tylko nawet nie wiedziała jak ma o tym z nim rozmawiać, jak.. choćby zacząć ten temat by dać mu do zrozumienia, że to właśnie ją dręczy.
Odsunęła się od niego, wyminęła go i podniosła z łóżka bluzkę. Nim ją na siebie zarzuciła spojrzała na niego, a z jej ust popłynęło coś czego nie planowała. Miała powiedzieć coś w stylu, że świetnie sobie dzisiaj radził z dzieciakami lub coś w ten deseń, ale wyszło kompletnie coś innego. Coś o co na dobrą sprawę od dawna chciała zapytać.
- Czy my będziemy mieć jeszcze dzieci, Leo? - Jej głos był cichy, niemal słaby, lekko drżący od powstrzymywanych łez. Bo sprawa była dla niej jasna, że to od niego zależy czy zechce jeszcze spróbować podjąć to ryzyko, choć już zdecydowanie o wiele mniejsze, teraz już od samego początku do końca kontrolowane przez lekarzy.

Agnes pisze...

W ich życiu było wiele planów. Nie tylko związane te z Jamesem, ale też własnie z podróżami tymi dłuższymi jak i krótkimi, weekendowymi. Zaczynając wspólną przygodę razem rozmawiali i planowali wiele rzeczy. To gdzie zbudują swój własny dom, to ile dzieci będą mieć, ale też o tym co będą robić, gdy już je odchowają, gdy maluchy trochę podrosną i spokojnie będą mogły spędzać całe wakacje u dziadków, a oni będą mogli w tym czasie szaleć. Więc owszem, Leo miał racje, że ich marzenia nie ograniczały się tylko do domowego kręgu, ale przecież to było ważną częścią. On uważał, że pierworodne dziecko powinno mieć jeszcze przynajmniej jednego brata lub siostrę, bo wiedział jaką frajdę sprawia wychowywanie się w domu pełnym dzieci, a ona dobrze pamiętała, że żaden kuzyn nie zastąpi rodzeństwa. Widziała to nawet teraz - Leo miał dwie cudowne siostry, które zawsze mu pomagały, a jej kuzyni porozjeżdżali się po świecie, nawet ten, z którym się praktycznie wychowała dzwonił jakoś rzadko.. Choć to już nawet nie chodziło o same plany! Chodziło o kompleksy, o poczucie, że.. można wszystko, że nie jest się przez nic ograniczonym. To tak jak czasami bywało z kobietami, które od zawsze twierdziły, że nie chcą mieć dzieci, ale gdy dowiadywały się, że są bezpłodne nagle ich pragnęły. Co innego móc decydować o samym sobie, a co innego nie mieć takiej możliwości. Więc Spencer chciałaby móc być i w tej kwestii tak spontaniczną jak inne pary - jednego wieczora dochodzą do wniosku, że czas zacząć starać się o dzidziusia i robią to już, teraz, natychmiast! A u nich, nawet gdyby się zdecydowali, wymagało to odpowiednich planów, wizyt w szpitalu, ograniczeń.
Trochę się uspokoiła, gdy Leo dał jej na to czas, sam się ubierając, a ona sama poszła w jego ślady. Opadła potem na skraj łóżka i wbiła w niego spojrzenie, wyraźnie smutne i zrezygnowane. Wiedziała co ukochany powie, nawet gdy ona wyrzuci z siebie swoje lęki. Tylko, że czasami słowa to za mało, liczą się też czyny, a niektóre mogły przeczyć temu co będzie mówił. Poza tym chyba zbyt długo zżerało ją to od środka by można było to wszystko naprawić i ukoić w jeden wieczór. O ile Leo w ogóle będzie chciał, bo jakaś cholerna, niewielka cząsteczka w niej złośliwie podpowiadała, że ukochany może sie z tym wszystkim zgodzić podsumowując to w krótki sposób "masz racje Spenc, ale teraz już za późno żeby cokolwiek zmienić".
- Pytasz jakbyś nie wiedział. - Odparła wzdychając ciężko. Pewne marzenia nie znikały tak od razu, gdy tylko pojawiała się przeszkoda. Można było je odstawić na bok, wiedzieć, że być może się ich nie zrealizuje, ale one nie znikały. - I sam przecież chcesz. Chciałbyś gdyby.. - Urwała kręcąc głową. Gdyby nie ona i jej choroba.
- Widziałam Cię dzisiaj.. Ile frajdy Ci sprawiało bawienie się z dzieciakami. Tego chcieliśmy też dla siebie. Nie tylko od święta, prawda? I gdyby nie ja.. Gdybym wiedziała wcześniej to.. - Znów nie do kończyła. Bo nie była w stanie. Nawet gdy Leo dopytał "to co, Spenc" już się nie odezwała. Przez chwilę unikała jego spojrzenia, ale gdy już utkwiła w nim wzrok, nie musiała kończyć.
To mógłby wybrać inaczej. Lepiej.
I zaraz podkuliła pod siebie nogi, objęła je rękoma czując, że.. jest jej po prostu źle. Wyszeptała jeszcze ciche "przepraszam" choć wcale nie tyczylo się to tego co powiedziała. Nie kwestionowała jego uczuć - wiedziała, że ją kocha, ale bała się, że mimo wszystko ma do niej żal. Że ma jej za złe, że niszczy ich marzenia. Przepraszała za to, że jest.. jaka jest.

Agnes pisze...

Nie mógł jej za to winić, że dopiero teraz poruszyła ten temat. Po pierwsze on był mistrzem w ukrywaniu się przed nią i traktowaniu jej jakby nie była jego przyjaciółką. Ona, przychodziła do niego praktycznie ze wszystkim, a z tym.. cóż, nie potrafiła. Sama się tym katowała jakby to miała być jej kara, choć przecież to nie była jej wina, że miała taką chorobę genetyczną! Ale może właśnie w tym tkwił problem - że nie miała na to wpływu. Przede wszystkim jednak na początku robiła to też ze względu na niego. Wiedziała ile cierpienia i nerwów kosztowały go dni, gdy nie wiedzieli jak skończy się poród, a o samym czasie narodzin nie chciała już nawet myśleć jak musiał się wtedy czuć! Uważała, że rozmowa o kolejnym dziecku w tamtym okresie nie była dobrym pomysłem - dla niego to miało być zbyt świeże i zapewne rozmowa skończyłaby się na jego stanowczym "nie", ale i ona musiała sobie to przemyśleć. Bo tamta ciąża owszem, nie była wpadką, ale nie widzieli o jej chorobie. Była już w ciąży i nie potrafiła usunąć maleństwa rosnącego w jej ciele. Ale świadome planowanie kolejnego dziecka, znając wszystkie fakty to było już coś innego. Sama, choć mimo wszystko chciała jeszcze powiększyć rodzinę musiała zastanowić się nad za i przeciw - przecież nie chciała przez pochopną decyzję osierocić Jamesa i zrobić z Leo wdowca! Obecnie uważała, że to jest temat do rozmowy - teraz wspólnie powinni dojść do decyzji co zrobić z tym faktem. Nie chciała tego tematu zamknąć tak po prostu, bez wcześniejszej rozmowy z ukochanym, czy nawet wizyty u lekarza, który dokładnie opowiedziałby im o ryzyku, o lekach, samym przebiegu ciąży oraz o ograniczeniach i możliwościach. Co śmieszne, wbrew wszystkiemu zazwyczaj Spencer nie myślała o samym fakcie posiadania kolejnego dziecka. Rozmyślała raczej o tym jak z tym czuje się Leo. Ona.. uwielbiała dzieci, chciałaby mieć kolejne tak.. Tyle tylko, że nie zamierzała w tej kwestii na ukochanego naciskać. Wiedziała, że tutaj decyzja należy do niego, bo sama nie miała go do niczego zmuszać, ani tym bardziej skazywać na takie piekło. Właściwie nawet nie chciała! Zwłaszcza, że dobrze wiedziała jak to jest żyć z kimś nad kim wisi widmo śmierci. Dlatego dla niej sprawa była jasna - jeżeli Leo powie nie to ona też będzie na nie. Jej szczęście było uzależnione od jego szczęścia, więc jeśli on miał być szczęśliwy mając tylko ją i ich synka, ona też miała być. A aktualnie żyła w przeświadczeniu, że tylko go unieszczęśliwia przez swój defekt, jak już zwykła nazywać swoją chorobę w myślach.
Słuchała jego słów - wiedziała, że zarzuci ją takimi wyznaniami, bo niby co innego miał jej powiedzieć. Kochał ją, więc nie mógłby jej zranić mówiąc, że ma racje. Ale potem rzucił coś, co sprawiło, że Spenc wyprostowała się gwałtownie, patrząc na niego z niedowierzaniem, bo nie mogła pojąć kiedy doszedł do takiego wniosku. I zaraz też zmieniła pozycję - teraz siedziała na podkulonych nogach jedną rękę trzymając na jego policzku.
- Większej głupoty w życiu nie słyszałam. - Odparła, a na jej twarzy wykwitł ciepły uśmiech, bo naprawdę chyba nie wiedział co mówi!
- Leo z Tobą zawsze jestem szczęśliwa nieważne co by się nie działo. Ale myśląc o tym mam wrażenie, ze.. to ja Ciebie unieszczęśliwiam. Bo to we mnie jest problem, to moja wina i.. boje się, że masz do mnie o to żal i że gdybyś tylko mógł cofnąć czas.. - Urwała bezradnie rozkładając ręce, znów wracając do swojej podkulonej pozy. - Moim największym marzeniem jest czynić Cię najszczęśliwszym mężczyzną pod słońcem, a odkąd okazało się, że jestem chora to mam wrażenie, że mi się to nie udaje. Że gdyby nie to.. To moze pewne rzeczy nie miałby miejsca, że.. zwyczajnie byłbyś ze mną szczęśliwszy niż jesteś. - Dokończyła, chowając nos między kolanami, zagryzając boleśnie dolną wargę i niemal całkowicie zasłaniając twarz burzą ciemnych włosów.

Agnes pisze...

Spencer nie mogła przez te wszystkie lata nie zauważyć małej korzyści z ich wszystkich kłótni zwłaszcza tych, które miały podłoże w zazdrości czy braku wiary w samego siebie. Zawsze kończyły się one słodko i uroczo. To właśnie podczas takich wydarzeń słyszała chyba najpiękniejsze wyznania miłości od Leo - oczywiście nie licząc zaręczyn, ślubu i pierwszego "kocham", które pamiętała do tej pory, i może jeszcze kilku innych wyjątkowych sytuacji. Ale tak w życiu codziennym.. Nie padały one zbyt często. Dwa magiczne słowa szeptał jej często, ale Spencer była kobietą, a może raczej - tym typem kobiety, która uwielbiała trochę bardziej rozwinięta wyznania mówiące o jego uczuciach do niej. Zwłaszcza, że Leo był świetnym mówcą w tych kwestiach, chociaż nieraz mruczał jej z niezadowoleniem, że nie potrafi tego robić choćby chciał! Nawet nie zdawał sobie sprawy, że naprawdę jego słowa w takich chwilach były dla niej czystą poezją, ale może własnie dlatego, że wtedy Leo nie myślał za bardzo nad tym co powiedzieć, tylko mówił co czuł i wyznania płynęły prosto z serca. Zawsze ją to wzruszało i właściwie doceniała to, że zdarza się to tylko przy szczególnych sytuacjach - dzięki temu było to jeszcze bardziej wyjątkowe i choć kiedyś mogła trochę kręcić nosem, że zdarza to się tylko w określonych chwilach, tak teraz jak najbardziej to doceniała.
Tym razem dość długo jednak nie reagowała w żaden sposób na jego słowa. W uszy rzuciło jej się, że.. właściwie zawsze wyciąga tę jedną sprawę - że dzięki niej żyje, blablabla. Oczywiście cieszyło ją to, że docenia to co robi, ale nie uważała, by musiał jej za to dziękować! Jasne, rozumiała te jego potrzebę, ale za każdym razem miała mu mówić, że to nic.. Bo go kocha, więc dla niej było to normalne. Walczyła o niego i miała go wyrywać ze szponów śmierci za każdym razem, aż do skutku, bo uważała, że należy mu się żyć, tak zwyczajnie, że zasługuje na wiele dobrego, bo jest cudownym facetem. Och, ale niech nie myśli, że nie miała w tym wszystkim też swojego interesu - przecież nie mogła go stracić! Taka.. korzyść dla obojga. Jasne, jemu mogło się wydawać, że mogłaby z niego zrezygnować, mieć innego o ktorego nie trzeba się ciągle martwić, że może go stracić w każdej chwili. Ale dla niej nie było lepszego od niego. Tak jak ona kochała jego, tak można kochać tylko raz w życiu. Dlatego wreszcie obróciła twarz w jego stronę, z lekkim uśmiechem odgarniając włosy na bok.
- Kocham Cię. - Powiedziała w końcu, choć miała ochotę mówić wiele, wiele więcej, ale gardło miała jakoś dziwnie ściśnięta, już sama nie wiedziała czy ze wzruszenia czy z czegoś innego. Chyba po prostu udzielił jej się teraz nastrój Leo, który właściwie po raz pierwszy mówił o pewnych sprawach na głos, nazywając je po imieniu. I zaraz przyciągnęła go do siebie by pocałować go gorąco i powoli, bez zbędnego pośpiechu.
- Byłeś dla mnie idealny bez białaczki, jesteś i z nią. Jest częścią Ciebie i.. cóż, może właśnie dzięki niej bardziej doceniamy każdy wspólny dzień, a dzięki mojemu "defektowi".. bardziej doceniamy to, że mamy James, prawda? - Uśmiechnęła się lekko, opierając czoło o jego czoło.
- Po prostu.. muszę się nauczyć, że to mam. I nie musisz się tym przejmować, zawsze muszę mieć kompleks na jakimś punkcie. Jak byłam mała to był wygląd, teraz jest to.. - Przekręciła oczyma ze śmiechem, równocześnie wdrapując mu się na kolana. - Czasami po prostu mam wrażenie, że mogłeś wybrać lepiej, bo inna dałaby Ci wszystko. A przecież kandydatek Ci nie brakowało.. - Dodała niby żartem, ale gdzieś pod tym może i kryło się coś głębszego. Sama nie wiedziała, więc po prostu oparła głowę na jego ramieniu, wzdychając cicho. - Jestem szczęściarą, że wybrałeś mnie. - Podsumowała z ciepłym uśmiechem, zerkając na niego od dołu.

Agnes pisze...

Co do ciąży z Jamsem, Leo nie miał żadnych powodów by się obwiniać. Rzeczywiście, podjęcie decyzji o staraniu się o dziecko była z ich strony bardzo spontaniczna. Ogarnięci byli wręcz szaleńczym szczęściem, bo Leo pokonał chorobę i wtedy mieli niezachwianą pewność,że w końcu mogą zacząć planować poważną, wspólną przyszłość - zacząć tworzyć już nie tylko związek, ale rodzinę. To on wysunął ten pomysł, gdy nadmiar endorfin zaczęli przelewać na siebie w postaci intensywnych pieszczot i doznań. Ale ona nie miała powodów by się na to nie zgodzić! Żadne z nich jednak nie spodziewała się, że uda im sie to aż tak szybko! Więc tak, działali pod wpływem chwili i emocji, ale z drugiej strony gdyby siedli na spokojnie i zaczęli myśleć o dziecku, rozmawiać - może rzeczywiście Spencer wcześniej wybrałaby się do lekarza, choć znając ich zaczęliby już próbować zaraz po podjęciu tej decyzji. A na dodatek, Spencer uważała, że może dobrze się stało - oczywiście, te kilka miesięcy jej ciąży były szczególnie dla Leo bardzo trudne, ale kto wie? Może gdyby wiedzieli o jej chorobie wcześniej nigdy nie podjęliby ryzyka i nie mieliby teraz swojego cudownego, małego Skarbu - a przecież pojawienie się Jamesa żadne z nich w ostateczności nie żałowało.
Przekręciła tylko oczami, gdy Leo przyczepił się tego, jak nazwała swoją chorobę, uśmiechając się przy tym lekko. To wcale nie było takie proste - nie wystarczy jedna rozmowa by nagle w pełni zaakceptowała swoją chorobę, choć teraz, gdy już wiedziała, że Leo nie ma do niej żalu, że w żaden sposób szczególnie go to nie dotyka, nie drażni, miało być zdecydowanie prostsze. I była mu wdzięczna za to, że jest dla niej taki wyrozumiały i kochany. Pewnie niejeden facet miałby już serdecznie dość jej przewrażliwienia na punkcie wielu spraw, często zadręczaniu się rzeczami, które dla zwykłego obserwatora mogłyby się wydawać błahe. Ona już jednak taka była, a Leo pokochał ją taką, zawsze cierpliwie znosił wszystkie jej humorki, wyrzutu, uspokajał, gdy była zła.. Uwielbiała go za to, że nawet wtedy gdy wydawało jej się, że już nie ma siły powtarzać czegoś po raz enty, to jednak robił to dla niej, bo własnie tego potrzebowała.
Zaraz jednak Leo przeszedł do nieco drażliwego tematu - właściwie jej choroba także była ciężka do rozmowy, ale to były dwie różne sprawy. Praktycznie zawsze gdy padała wzmianka o tej kobiecie w Spencer budziła się chęć ucieczki. I teraz, niemal już odruchowo odsunęła się od Leo, jakby chciała wstać. Zagryzając jednak zęby, przymknęła powieki, dochodząc do wniosku, że nie powinna, zwłaszcza, że wiedziała, że takie zachowanie z jej strony zawsze dotyka Leo. Ale to nie była jej wina - to było coś co jej się zakodowało. Tak zachowała się, gdy usłyszała jego "nie wiem" - zwyczajnie od niego uciekła. Teraz jednak starała się zamaskować swój odruch zmianą pozycji. Ułożyła się nieco wygodniej pomiędzy jego nogami, głowę opierając o jego tors, palce u jednej dłoni splątując z jego, drugą sunęła jakby w zamyśleniu po jego udzie. Miał racje - za to mogli być jej wdzięczni, choć Spencer nienawidziła się do tego przyznawać. Nawet teraz nie chciała tej kobiecie niczego zawdzięczać. Nie mogła jednak ukryć - gdyby nie tamten telefon.. Cóż, może zareagowałaby na krwotok Leo, ale on zapewne nie dałby się namówić na wizytę u lekarza i mogliby się zjawić u niego gdy już byłoby za późno.
- Racja. - Mruknęła tylko cicho, nieznacznie mrużąc oczy. Wydać było po niej, że chce o coś zapytać, ale ciągle się wahała. Przede wszystkim dlatego, że naprawdę chciała być teraz dla Leo przyjaciółką, a nie zazdrosną żoną. Pierw więc musiała odsunąć od siebie pewne uczucia, choć wydawało jej się, że w jej przypadku to graniczy z cudem.
- Żałujesz.. że nie pojechałeś na pogrzeb? Że nie udało Ci się z nią pożegnać? - Spytała cicho, zerkając na niego.

Agnes pisze...

Nie mogła oprzeć się, by nie zerknąć na niego, gdy udzielał jej swojej odpowiedzi. Chciała mu ufać w tej sprawie i nie zamierzała kwestionować tego co mówi - wierzyła, że po tym wszystkim będzie z nią szczery. Jakby nie spojrzeć był jej to winien. Musiała jednak skontrolować to co mówi też w swój własny, prywatny sposób. Znała się narzeczy i wiedziała, że słowa to nie wszystko. To zazwyczaj mimika zdradzała ludzi, ale w tym wypadku nie musiała się martwić, bo nie dostrzegła nic co mogłoby wskazywać, że Leo jest z nią nieszczery. Odetchnęła więc, znów usadawiając się wygodnie w jego ramionach, ale zaraz spięła się gwałtownie, bo.. nie spodziewała się z jego strony takiego pytania. Ponownie popatrzyła na niego, tym razem po to by sprawdzić o co dokładnie pyta, bo ta sprawa była dla niej o wiele bardziej złożona i wydawało jej się, że nie wystarczy powiedzieć tylko tak lub nie.
Czy było jej łatwiej? Wydawało jej się, że Leo zna opowiedz, ale być może naiwnie liczył, że jednak się myli i usłyszy z jej ust upragnione słowo. Niestety, tak jak on był z nią szczery tak i ona była z nim. Nie zamierzała kłamać, że się z tym uporała - wybaczyła mu, ale zapomnienie i połatanie tych ran to już była całkiem inna sprawa. Choć rzeczywiście na jakiś sposób było Spencer łatwiej - nie chciała to tej sprawy podchodzić w ten sposób, bo choć zawsze chciała by Lena zniknęła z ich życia raz na zawsze.. Nigdy nie życzyła jej śmierci, a już na pewno nie w taki sposób. Nie przez białaczkę. Ale trudno mimo wszystko nie było w tym wszystkim dostrzec jednego - teraz Spencer miała niezachwianą pewność, że ta kobieta już nigdy nie zaburzy ich szczęścia, nigdy nie stanie w progu ich drzwi i nie zniszczy ich spokoju. Więc w tym sensie rzeczywiście było jej łatwiej. Ale zdawała sobie sprawę, że Leo tak naprawdę nie o to pyta - ale tutaj odpowiedź była jasna. Nie było wcale prościej. Jej śmierć nic nie zmieniała, bo pewne rzeczy się po prostu wydarzyły i już nie mógł tego zmienić. Mógł się starać, mógł przepraszać, obiecywać.. Ale tak naprawdę to nigdy nie mogło zniknąć - przecież nie było magicznej gumki, która by mogła wymazać tamte chwile z ich życia. Poza tym przecież na dobrą sprawę w tym wszystkim nie chodziło o Lene! Oczywiście, Spencer nienawidziła jej bo mieszała w ich życiu, nie potrafiła uszanowac tego, że Leo ma inną wybrankę i na wszelkie sposoby starała się go zdobyć. Jednak nie mogła winić jej za jedno - za to, że się w nim zakochała. Był w niej ten bunt, że Leo jest tylko jej i żadna kobieta oprócz niej nie ma do niego prawa, ale czy na dobrą sprawę mogła się dziwić, że tamta zaczęła żywić do niego głębsze uczucia. Jasne, że nie! Przecież ona też go kochała.. Jak można byłoby się nie zakochać w takim facecie? Więc oczywiście, że problem tkwił w Leo, bo to on ją zranił. To on sprawił, że.. wszystko się posypało. Śmierć Leny w tej kwestii nie mogła nic zmienić. Czasami jednak Spencer miała wrażenie, że sama jest sobie winna, bo może trochę za bardzo idealizowała ich związek. Bywało między nimi różnie, ale zawsze wszystkie koleżanki zazdrościły jej jednego, że Leo świata poza nią nie widzi. Zawsze mówiły o specyficznych ognikach w jego oczach, gdy patrzył na nią, jakby widział tylko ją, a cała reszta świata była rozmazana. Brunetka nie mogła ukryć, że napawało ją to swego rodzaju dumą.. Do czasu. Bo okazało się, że jednak widzi i to znacznie bardziej niż przeciętny facet. On nie oglądał się za innymi kobietami na mieście, on zwyczajnie poczuł coś do innej, a czy było coś gorszego od tego? Nie.

Agnes pisze...

Więc nie, nie było jej łatwiej. Zawsze wydawało jej się, że mogłaby się z tym szybciej uporać, gdyby wiedziała dlaczego. Zawsze gdy o to pytała on odpowiadał, że nie wie, ale ona była pewna, że jest.. że musiał być jakiś powód! Musiała zrobić coś nie tak! I była na przykład cała historia z Tonym, ale on zaprzeczył, że to chodziło o to, gdy posądziła go, że była to jego zemsta. Miała też przecież kilka innych teorii jak na przykład ta związana z jej chorobą.. Ale już przestała pytać. Już sama nie wiedziała, czy Leo naprawdę nie potrafi odpowiedzieć na to pytanie, czy rzeczywiście nie wie.
Musiała jednak w końcu odpowiedzieć, choć nie wiedziała jak się do końca za to zabrać. Wiedziała, że ukochany żałuje i nie chciała go ranić swoimi słowami, ale.. przecież musiała być szczera. Zwłaszcza, że w tym wszystkim chodziło też o to, że.. Leo przecież chciał pomóc jej łatać rany, a mógł to robić tylko, gdy wiedział jaka jest prawda, czyż nie?
- W pewnym sensie tak, jest mi łatwiej, bo już nie muszę się martwić, że ona znowu coś zepsuje. Nie muszę gdybać co by się stało gdyby znowu się zjawiła, czy wszystko znowu by się powtórzyło. Ale dobrze wiesz, że.. to, ze jej nie ma nie może zmienić tego co się wydarzyło. Chciałabym, żeby to było takie proste, ale nie jest. - Odparła powoli, z wyraźnym smutkiem w głosie. Bo do cholery, ona też by chciała już o tym zapomnieć, wymazać z pamięci! Chciałaby, żeby to tak nie bolało, ale własnie, to wszystko nie było takie proste.
Westchnęła cicho wbijając spojrzenie w ściane na przeciwko nich. Przez chwilę nerwowo zagryzała dolną wargę, a potem odwróciła się znowu do niego bo miała jeszcze jedno pytanie. Może było na to trochę już za późno, teraz miało być to rozważanie czysto hipotetyczne, ale uświadomiła sobie, że chyba nigdy o to nie pytała, a przecież powinna!
- Leo.. a czy Ty myślisz, że to.. uczucie do niej mogłoby jeszcze wrócić? Wiesz, gdyby.. gdyby ona wciąż żyła? - Spytała, a jej spojrzenie jasno mowiło, że pragnie by był z nią szczery, nawet jeśli odpowiedź miałaby być twierdząca. Zniosła już wiele, z tym też dałaby sobie radę.. jakoś. Chyba.

Agnes pisze...

Zmrużyła podejrzliwie oczy słuchając jego pokrętnej odpowiedzi. Właściwie zdawała sobie sprawę, że tak naprawdę nie może mieć pewności czy rzeczywiście te uczucia by w Leo znowu nie odżyły, nawet jeśli on twierdził, że nie. Przecież gdyby zapytała go kiedyś przed tymi wszystkimi wydarzeniami czy mógłby poczuć coś do innej.. odpowiedziałby tak samo czyż nie? Więc tak, jego odpowiedź była satysfakcjonująca, tyle tylko, że z drugiej strony i tak na dobrą sprawę nic nie zmieniła, a to wywołało w Spencer jakąś dziwną pustkę - żałowała, że w ogóle o to spytała.
Znów nerwowo gryzła swoją wargę, bo coś w tym wszystkim co Leo powiedział jej się nie zgadzało. Nie mogła na początku wyłapać o co chodzi, ale.. padło w tym wszystkim jedno zdanie, które może Leo i nie wypowiedział kryjąc pod tym żadnych podtekstów, ale Spencer dało do myślenia. Nim to jednak do niej dotarło, mimowolnie z jej ust wydobyło się "więc dlaczego?". Zdawała sobie sprawę, że Leo znowu powie, że nie wie, że uczucia są bardziej skomplikowane i on nie potrafi tego pojąć, ale.. To jedno pytanie właśnie nie dawało jej spokoju, jakoś zatrzymywało ją w miejscu i nie pozwalało ruszyć do przodu. To było niemal tak jak czasami człowiek nie potrafi przypomnieć sobie jakiegoś słowa, nazwiska aktora, czy melodii z ulubione piosenki - nie daje to spokoju. I naprawdę Spencer nie potrafiła tego pojąć, bo mimo wszystko.. wierzyła, że jeżeli ktoś kogoś naprawdę kocha nie jest w stanie poczuć do drugiej osoby czegoś więcej. A jeżeli tak się dzieje to nie kochał szczerze tej pierwszej osoby. Ale Leo ją kochał, przecież to wiedziała! Gdyby nie była pewna jego uczuć to nie byłoby ich teraz tutaj razem, więc.. Więc co sprawiło, że w końcu to usłyszała jego "nie wiem"?

Agnes pisze...


I tak nagle wszystko zaczęło jej się po kolei w głowie układać. Leo poznał Lenę z tego co pamiętała, chyba jeszcze w barze, ale potem ich znajomość się rozwinęła dopiero gdy spotkali się w szpitalu słysząc od lekarzy te samą wiadomość. Wtedy Spencer już nie było przy nim. Po kolei w głowie zaczęła sobie odtwarzać moment w którym sama po raz pierwszy spotkała Lenę - jej dłonie trzymane na udzie Leo do tej pory powodowały, że krew ją zalewała. Pamiętała też, że Leo nie miał przeciwko temu nic, kompletnie nic aż do momentu, gdy zauważył, że ona ich obserwuje. Przypomniała sobie też jak bardzo gwałtownie zareagował, gdy uświadomiła mu jaka naprawdę jest Lena. Przypisała to temu, że nie potrafi w to uwierzyć, że jego przyjaciółka mogłaby się tak wobec niego zachować. Zawsze podejrzewała, że jednak Leo przypuszczał, że w Lenie jest więcej ciepłych uczuć do niego niż do zwykłego przyjaciela, ale nie chciał tego do siebie dopuścić. Ale może było w tym coś więcej, o wiele więcej? A na koniec przypomniała sobie jego odpowiedź na jej pytanie, gdy już się godzili po całej tej sprawie - czy bylby z Leną gdyby ona nie wyjechała. Idealnie zapamiętała co jej powiedział. Że być może tak, ale bardziej.. "z obowiązku", bo byłoby im łatwiej w całej tej chorobie i tym podobne. Teraz do niej dotarło, że była to gówno prawda. Byliby ze sobą, bo Leo by się w niej zakochał. Skoro niemal zrobił to będąc z nią to co dopiero wtedy, gdy jej nie było!
- Ona od początku znaczyła dla Ciebie coś więcej prawda? Od samiusieńkiego początku.. - Odezwała się cicho, oglądając się na niego z niedowierzaniem. Jak mogła być taka głupia i ślepa!? Jasne, od początku wiedziała, że to uczucie nie mogło pojawić się znikąd, ale nigdy nie wpadła na to, że to działo się od.. zawsze. Ale teraz wydawało jej się to oczywiste - przecież Leo przyznał, że coś do niej poczuł w momencie gdy już wiedział jaka jest. Dodatkowo Spencer zrobiła coś nie tak, być może rzeczywiście chodziło między innymi o jej chorobę albo sytuację z Tonym i bam! Poza tym sam przed momentem przyznał, że "w chwili, w której uświadomiłem sobie, że doszło to do punktu, w którym powinnaś się dowiedzieć
".. a więc zaczęło się to dużo, dużo wcześniej. I nie mogła Spencer też powstrzymać się od gorzkiego stwierdzenia, że co z tego, że doszedł do wniosku, że powinna się dowiedzieć, skoro gdyby tego z niego nie wyciągnęła i się nie domyśliła sama to by jej nie powiedział.

Agnes pisze...

Oczywiście, że mogli porozmawiać o tym jak się czuł wtedy, gdy zadzwonił telefon z wiadomością o śmierci Leny. Przecież nawet całkiem nieźle na początku Spencer szło panowanie nad sobą, odpychanie własnych emocji i skupianie się tylko na nim. Ale nie! Musiał zadać swoje idiotyczne pytanie jak ona się z tym czuje, potem jeszcze dojść do rzeczy za które niby powinna być tej kobiecie niejako wdzięczna. Sam sprawdził to na tę ścieżkę. Trzeba było mówić o sobie, a nie pytać czy jest jej lżej i wszystko byłoby w porządku - pewnie nie byłoby całej tej rozmowy, tylko skupiliby się na tym jak on sobie z tym radzi, czy już może poradził. Więc nie mógł jej winić, że dawne rany i wspomnienia wzięły ostatecznie górę nad Spencer. Dobrze wiedział jak bardzo jest to dla niej drażliwy temat, że często samo jej imię działa na Spenc jak płachta na byka! Nie powinien wnikać więc w jej odczucia i emocje - powinien skupić się na sobie tak jak Spencer chciała skupić się tylko na nim. Przecież ją znał! Często twierdził, że wie o niej więcej niż ona sama o sobie, więc nie mógł przewidzieć takiego obrotu spraw jeżeli zacznie zbyt bardzo wnikać to jak ona się z tym wszystkim czuje i jak sobie radzi? Zwłaszcza, że ona już teraz nie musiała, bo przecież najbardziej wstrząsająca była no cóż, dla niej sama wiadomość, ten dzień strachu, gdy Leo zniknął. Właśnie - zniknął, a teraz próbował to nadrobić? Uciekł jak zwykle i nie mógł tego naprawiać w taki sposób. Teraz już mogła martwić się tylko o niego, bo ona nie miała kogo rozpamiętywać. I nie, o tym jego przeklętym "nie wiem" nie dało się tak po prostu zapomnieć.
Szczerze powiedziawszy miała trochę dość ciągłych i tych samych wymówek Leo. Zawsze w tym temacie słyszała jedno i to samo - może to nie było takie złe, bo świadczyło o tym, że jej ukochany mówi prawdę, ale w takich chwilach nie mogła oprzeć się wrażeniu, że coś przed nią ukrywa. Może tylko po to by jej nie zranić, ale to nie było ważne. Twierdził, że znaczyła dla niego to co inne "koleżanki" - Spenc sama nie wiedziała jak je do końca określić (nie umykało jej uwadze też to, że w życiu Leo przewijały się same kobiety, jakby chociaż raz do cholery nie mógł spotkać faceta! Ale nie, jego szefowa, z którą na dodatek kiedyś sypiał była oczywiście kobietą, wszystkie warte wspomnienia osoby z walki z białaczką były płci żeńskiej. To nie tez nie było do końca normalne.), w każdym bądź razie - to też wydawało jej się kłamstwem. Do tamtych jakoś nic nie poczuł, a do tej całej rudej mały owszem! I co? Miało ją przekonać to, że nie pojechał za Leną, gdy wyjeżdżała? Cóż, ją też zostawił podobno dla jej dobra, w przypadku tamtej też mogło to działać w taki sposób - przecież Lena wyjeżdżała po to, bo tam czekała jej jedyna szansa na wyzdrowienie.
- Po prostu.. Nie wiesz jak to jest. Jak nie umiem tego złożyć w całość! Wiesz jak się czuje myśląc o tym? Jakby swędział mnie mózg a ja nie mogę się podrapać! Jakby w całej układance brakowało jednego puzzla! Bo dlaczego wtedy? Dlaczego w ogóle? Co zrobiłam źle, gdzie popełniłam błąd? Nie umiem przestać szukać do tego odpowiedzi, nie umie.. - Odparła dziwnie roztrzęsiona, sfrustrowana, z szeroko otwartymi, szklistymi oczyma. Była zagubiona, podirytowana, zła i zraniona równocześnie. A to doprowadzało ją do szaleństwa. I nienawidziła siebie za to, że nie potrafi odpuścić, ale taka była. Zawsze musiała wszystko wiedzieć, mieć poukładane na swoim miejscu. Na co dzień o tym nie myślała, ale od czasu do czasu to wracało tak jak teraz i sprawiało, że miała wrażenie, że zaraz zeświruje.
- Przepraszam.. - Dodała tylko, wtulając się w niego, a może dokładniej - wczepiając.
- A jeżeli nie umiesz odpowiedzieć - co swoją drogą wydawało się Spencer też dziwne i podejrzane - To nie daj mi więcej o tym myśleć.. Rozprosz mnie, cokolwiek. - Dodała, podnosząc się żeby spojrzeć mu w oczy. Objęła jego twarz dłońmi, i oparła czoło, na jego czole.

Agnes pisze...

[ karta <3 ]

Naprawdę Spencer najbardziej na świecie chciała zapomnieć o tamtym wydarzeniu. Tak naprawdę przecież to był ich największy kryzys. W swojej wspólnej przygodzie już raz się rozstali, ale działo się to z innych przyczyn - wtedy Leo chciał ją chronić przed swoją chorobą, choć rzecz jasna według Spencer była to najgłupsza rzecz jaką zrobił! Ale wtedy.. Wtedy ich związek stanął pod znakiem zapytania. Wiele ją kosztowało by mu to wybaczyć, a choć teraz to nadal bolało, to jednak największym jej problemem była rzeczywiście niewiedza. Bo szukała w sobie błędu, czegoś czego mu w tamtym okresie nie dała, co zrobiła źle. Powtarzał jej, że nic ale jej.. trudno było w to uwierzyć, naprawdę. Wiedziała, że gdzieś się potknęła, ale nie miała pojęcia gdzie i to ją dobijało. A co jeśli znowu to zrobi i znowu coś takiego znowu się w ich wspólnym życiu wydarzy? Nie zniosłaby tego po raz drugi. Nie żeby wątpiła w miłość Leo i jego wierność, ale skoro szukała aktualnie winy w sobie to było co innego. Poza tym wtedy też się tego nie spodziewała, prawda? Była to najmniejsza rzecz jakiej spodziewałaby się po Leo, zwłaszcza wtedy! Gdy mieli już synka, gdy już się jej nieoficjalnie oświadczył..
Ale to była przeszłość. Chciała nowego startu i choć teoretycznie zaczęli go już dawno, to dopiero teraz tak naprawdę poczuła, że chyba jest gotowa wreszcie przestać pytać. Nie była pewna czy któregoś dnia to nie wróci, ale właśnie dlatego chciałaby potrafił ją rozproszyć. Chciała żeby w takich chwilach znów przypomniał jej jak bardzo ją kocha, a potem nie dał szans wnikać, czepiać się i zadręczać. Chciała go nauczyć jak wykorzystać jej zazdrość, bo to także pod tym wszystkim się kryło.
Gdy Leo przerwał pocałunek jakby chcąc się upewnić czy dobrze robi, ona tylko uśmiechnęła się nikle, a potem sama naparła na jego wargi. Jej ciało napięło się w specyficzny sposób, przysuwając się do niego.. ale nim pozwoliła temu zabrnąć dalej, chciała jeszcze coś powiedzieć. Trudno było jej przerwać pieszczotę, a gdy to już zrobiła chwilę zajęło jej przywrócenie normalnego rytmu oddechu, a także odszukanie w głowie tego co jeszcze chwilę temu miała na końcu języka.

Agnes pisze...

- Leo.. Posłuchaj. Jestem nie tylko Twoją żoną, ale także przecież przyjaciółką. Chcę z Tobą rozmawiać na wszystkie tematy, nawet na ten. Po prostu w tej kwestii nie wnikaj co ja czuje. Jedyne co musisz wiedzieć to to, że.. Że tak, zabolało mnie to, gdy wtedy zniknąłeś na cały dzień i nie wiedziałam jak to odebrać. Ale przede wszystkim chce żebyś wiedział, że nieważne jak jej nienawidziłam to nie życzyłam jej czegoś takiego. A już na pewno nie w taki sposób. Tyle w tym temacie ode mnie. A jeżeli Ty chcesz.. To mogę Cię wysłuchać, dobrze? - Szepnęła, gładząc go po policzkach, uśmiechając się lekko i ciepło. Ale potem jej grymas nabrał zadziornego wyrazu, z którym popchnęła go na łóżko i zawisła tuż nad nim.
- Ale dziś.. Dziś już nie będziemy rozmawiać. Dziś pokaże Ci jak się wykorzystuje złość Spencer i jej hm.. zazdrość. - Wymruczała mu do ucha, by zaraz odnaleźć na nowo jego wargi, na które natarła z gwałtowną pieszczotą odszukując w głowie to jak czuła się jeszcze przed momentem. Takiej jej jeszcze nie znał - zazwyczaj po każdej kłótni nawet jeśli kończyła się w taki oto sposób oboje byli już opanowani, dziś Spencer chciała pozwolić by te frustracja, złość, zazdrość dały o sobie znać, ale w całkiem przyjemny sposób. Dlatego jej pieszczoty były bardzo drapieżne, wręcz momentami brutalne, gdy między pocałunkami przygryzała jego wargę, nie pozwalając jednak zrobić mu krzywdy. Jasne, zazwyczaj nie byli wobec siebie zbyt delikatni, ale dziś wyglądało to inaczej. Biodrom pozwalała ocierać się o niego prowokacyjnie, równocześnie wciąż zachłannie go całując - palce wplotła między kosmyki jego włosów i zacisnęła na nich mocno palce przyciągając go do siebie jeszcze bliżej.
- A i jeszcze jedno - jutro będziesz tylko odpoczywał jasne? - Rzuciła groźnie mrużąc oczy gdyby chciał się sprzeciwić. Powinien jeszcze wypoczywać po chorobie, po tak intensywnym dniu powinien zacząć robić to już teraz zwłaszcza, że zbliżała się ich podróż poślubna, ale.. No cóż, za bardzo się napaliła, by teraz odpuścić, choć była zdolna to zrobić jeżeli miałby kręcić do nosem. Gdy tego nie zrobił, z figlarnym uśmieszkiem wyprostowała się wypinając prowokacyjnie pierś do przodu jakby tylko czekała aż Leo zedrze z niej koszulkę. Nim jednak zdążył to zrobić - zrobiła to za niego i z zagryzioną wargą sama zaczęła się dotykać. Pierwsze dość niewinnie, tylko po karku, ramionach czy dekolcie, a po chwili ścisnęła własny biust, a na koniec przesunęła dłonią po brzuchu i dotarła między uda. Westchnęła cicho, przy tym wszystkim nie spuszczając uwodzicielskiego spojrzenia z Leo. A potem z dziką żądzą znowu rzuciła się na niego, zaraz i z niego pozbywając się ubrań..

Agnes pisze...

Leo miał racje w jednym - żadne z nich nigdy na głos nie przyznało się, że jest zazdrosne. Ona nie powiedziała tego w związku z Leną, on nie zamierzał tego potwierdzać w przypadku Noaha, choć w tych akurat przypadkach to było aż nader oczywiste. Nieważne jak mogli być źli, nieważne jak coś ich raniło to zawsze było nakręcane przez tą jedną rzecz - zazdrość. To ona leżała u podłoża innych reakcji, ale trudno było się temu dziwić! Kochali się, chcieli mieć siebie tylko na wyłączność, żadne nie chciało nawet myśleć, że mieli przed sobą kogoś innego! Każdy związek w którymś momencie spotyka się z tym uczuciem. Bo zazdrość to nie zawsze jest oznaka braku zaufania, też tego, że zwyczajnie nam zależy. Ale tak, nigdy nie przyznawali tego na głos, bo wiedzieć, że to w nas siedzi, wiedzieć, że nasz partner zdaje sobie z tego sprawę to całkiem co innego niż powiedzieć to na głos. Lepiej przecież zmarszczyć nos i mruknąć "nie, wcale nie jestem zazdrosna". W tym jednak wypadku Spencer udowodniła, że nawet to da się wykorzystać tak by mogło kojarzyć się w pozytywny sposób, choć oczywiście miała nadzieje, że Leo teraz nagle nie zacznie specjalnie wzbudzać w niej tego uczucia, bo mógłby tego gorzko pożałować.
Obudziła się dość późno - głównie dzięki temu, że to James dał im pospać. Gdy otworzyła oczy, Leo jeszcze spał, ale nie mogła się temu dziwić. Wczorajszy dzień był dla niego męczący, o nocy już nie wspominając. Ona sama czuła się dziwnie podekscytowana. Czuła motyli w brzuchu i nie mogła przestać się uśmiechać! Uderzyło w nią wrażenie, że czuje się niemal tak jak po spędzeniu z nim pierwszej, wspólnej nocy, gdy była pewna, że znalazła tego jedynego. Tyle tylko, że to wtedy on otworzył oczy wcześniej i to ona przyłapała go na tym jak przygląda jej się gdy śpi! Dziś było na odwrót, a Spenc nie mogła oderwać wzroku od jego spokojnego profilu, co chwila lekko drżących ust, które wyginały się w lekkim uśmiechu jakby śniło mu się coś dobrego. Aż wreszcie nie mogła wytrzymać i zaczęła delikatnie go budzić czułymi pocałunkami. Zaczęła od płatka jego ucha, wędrując następnie wzdłuż szyi, kończąc swoją podróż na jego ramieniu.
- Dzień dobry. - Wymruczała podłapując jego spojrzenie, zaraz całując go lekko. Nie mogła się też jednak powstrzymać by znowu nie pogłębić pieszczoty. Miała dzisiaj wyśmienity humor! I z cichym śmiechem pozwoliła swojej wolnej ręce ułożonej nisko na jego brzuchu przesunąć się po jego udzie w stronę kolana, a potem zacząć wracać do góry w wewnętrznej jego stronie. Nim jednak dotarła do celu swojej wędrówki dobiegł ich z pokoju płacz Jamesa. No tak, najwidoczniej nawet synek zamierzał przypomnieć mamie, że przecież dzisiaj Leo miał tylko odpoczywać. Z cichym "ja pójdę" wyszła z łóżka, wychodząc jednak nie przez swoją stronę, ale zaczepnie prześlizgując się przez Leo z figlarnym uśmieszkiem i zaczepnie uniesionymi brwiami.
- Swoją drogą.. powinniśmy zamontować tutaj jakieś dźwiękoszczelne ściany. Przecież nas syn będzie miał kiedyś traumę. - Rzuciła ze śmiechem nie śpiesznie narzucając na siebie szlafrok, gdy opuszczała ich miłosny zakątek. Wiedziała jednak, że ma rację - wczoraj nie miała żadnych hamulców, cudem było to, że James obudził się w nocy tylko raz, a i to Spencer potrafiła wykorzystać. Gdy wróciła od chłopca, nie poszła prosto do łóżka, a zatrzymała się zaraz po zamknięciu drzwi, przywarła do nich i zaczęła zabawiać się sama, mając wrażenie, że przyciąga Leo do siebie jak magnes.

Agnes pisze...

Przez cały dzień nie opuszczał jej ten dobry nastrój. Przygotowała dla Leo śniadanie, które dostarczyła mu do łóżka. Zjedli je we trójkę, już wraz z Jamesem. Potem jedyną rzeczą na jaką pozwalała ukochanemu było zajmowanie się synkiem, bo ona sama wpadła w szał sprzątania. Myła okna, wietrzyła pomieszczenia, wszędzie zmieniała pościele, sprzątała w szafkach. W między czasie gotowała obiad, by po nim wyciągnąć męża z synkiem na spacer i mini-piknik, który urządzili sobie na jednej z pobliskich łąk. Potem Spencer zniknęła na jakiś czas, wybierając się na zajęcia jogi. Gdy wróciła czekała już na nią kolacja, a ona pokręciła ze śmiechem głową,że przecież miał odpoczywać! A w tych wszystkich dzisiejszych zajęciach nie brakowało jej czułości dla obu najważniejszych mężczyzn w jej życiu - co jakiś czas podczas, gdy ich mijała np podczas sprzątania całowała przelotnie synka w czółko, Leo gładząc z czułością po policzku lub na odwrót. Nie mogła się też powstrzymać od rzucenia kilku zdań z podtekstem choćby ten że Leo powinien sprawić jej strój seksownej pokojówki. Albo taki, że czeka go kara za to, że nie był jej posłuszny przyrządzając cudowną kolację, choć wiedziała, że dla niego musiała być to sama przyjemność, choć wiedziała, że czasami z Jamesem obok nie jest to najprostsza sprawa, ale często potrafi sprawić wiele radości.
Nie do końca wywiązała się z tego co mówiła, bo wieczorem, gdy synek już zasnął sprawiła mu relaksacyjny masaż, a potem zaciągnęła pod prysznic dzisiaj pozwalając im właśnie się odprężyć. Było dużo delikatnych, zmysłowych pieszczot, cieszenia się wspólną chwilą, bliskością, a na koniec kochali się w strugach gorącej z niezwykłą pasją i uczuciem.
A na koniec, gdy już leżeli w miękkiej pościeli niemal gotowi to snu, choć chyba żadne z nich jeszcze nie było do końca senne, Spencer postanowiła poruszyć pewien temat. Nie miała pojęcia czy czasem nie popsuje dzisiaj ich idealnego dnia, ale musiała spytać. Musiała wiedzieć czy mają jeszcze do czego wracać w tym temacie.
- Skarbie.. - Zaczęła niepewnie, unosząc się na łokciu. - Pamiętasz od czego zaczęliśmy wczorajszą wieczorną rozmowę? Nie odpowiedziałeś wtedy na moje pytanie.. - Szepnęła z lekkim, ale trochę nieśmiałym uśmiechem. Sunęła przy tym czule, po jego obojczyku. Nie chciała żeby pomyślał, że ten cały cudowny dzień zmierzał do tego, nie. Po prostu dopiero teraz sobie o tym przypomniała. No i dostała dzisiaj pewien telefon, który uświadomił jej, że najwyższy czas o tym pomyśleć - czy właściwie jest o czym myśleć. Do tego jednak miała przejść później.

Agnes pisze...

Nie mogłaby przez cały dzień udawać takiego entuzjazmu tylko po to, by teraz miał lepszy humor. Tak czasami, gdy miała do niego jakąś sprawę nim o niej zagadała to troszeczkę się do niego przymilała, ale dotyczyło to raczej błahych spraw, drobnych zachcianek, które tak na prawdę nie były specjalnie istotne - choćby to dotyczyło jakiegoś wyjścia czy skoczenia do sklepu po lody, bo nagle naszła ją ochota. Ta sprawa jednak była bardzo ważna i poważna. Nie mogłaby z nim tak pogrywać, zresztą nie potrafiłaby tak udawać cały dzień. Gdzieś w niej kryłoby się jakieś napięcie, pewnie nieraz przyłapałby ją na podejrzanej zadumie, nerwowych ruchach, gdyby zdała sobie sprawę, że zaczyna coś podejrzewać. Nie była taka, przecież ją znał. Dzisiaj była.. zwyczajnie szczęśliwa. Jakoś poprzedniego wieczora naprawdę udało jej się zostawić pewne sprawy za sobą i czuła się.. wolna. A rankiem poczuła, że nagle wszystko naprawdę zaczyna się układać. Patrzyła w najbliższą przyszłość i nie widziała żadnych konkretnych problemów. Była jedna sprawa jaka ją martwiła ale liczyła, że uda jej się ją szybko rozwiązać, poza tym dowiedziała się o niej tak naprawdę dopiero niedawno. Była radosna, uśmiechnięta, cały dzień śpiewała pod nosem radiowe hity. Dodatkowej energii dodała jej niesamowita noc z mężem i nie mogła zaprzeczyć, że co jak co.. ale była z siebie dumna. W tych sprawach szykowała dla niego coś jeszcze, ale tą niespodziankę zamierzała już zostawić na ich rozkoszne noce w Paryżu..
Teraz jednak mieli jeszcze jedną sprawę do omówienia. Bała się, że to zniszczy ich dzień, ale nie chciała tego dłużej odkładać w czasie. Martwiła się, że Leo dalej będzie migał się od odpowiedzi albo rzuci twarde "nie" i uzna temat za zamknięty. Wczoraj znacznie zeszli z tematu, dzisiaj Spenc chciała skupić się tylko na tym. To było naprawdę istotne i chciała wiedzieć na czym stoją w tej kwestii. Jeśli miało ostatecznie stanąć na tym, że więcej nie będą starać się o dzieci miała się z tym pogodzić. Nie chciała do niczego zmuszać Leo, a i sama nie chciała przesadnie ryzykować. Nie wyobrażała sobie zostawić teraz ukochanego i ich synka, ale tak, jak najbardziej chciała powiększyć ich rodzinę.
Nie mogła powstrzymać zadowolonego uśmiechu, gdy zdała sobie sprawę, że Leo nie mówi nie. Mówi, że tak powinien, ale nie skreślał tej sprawy. To był dobry znak! Zaraz jednak się opanowała, starając nie robić sobie zbyt dużych nadziei. Nim odpowiedziała, zmieniła pozycję. Usiadła, a potem oparła się o jego zgięte nogi wbiła w niego zamyślone spojrzenie, splątując ich palce razem.
- Wiem, że nie chcesz żeby stała mi się krzywda. I nie będziesz złym mężem jeżeli przyznasz, że nadal chcesz dziecka. Ja.. ja chce. Zdaje sobie jednak sprawę, że jest ryzyko, ale pamiętasz co mówił lekarz prawda? Są duże szanse.. Chciałabym chociaż do niego pójść, porozmawiać, zobaczyć co nam powie w tej sprawie, jakby to miało wyglądać, jakie są szanse.. - Urwała, uśmiechając się nieznacznie. - Co o tym myślisz? - Dopytała, bo wiedziała, że teraz ta decyzja będzie musiała być dokładnie przemyślana, a jeśli mieli się zdecydować to.. po pierwsze musieli znać fakty, czyż nie?

Agnes pisze...

Wczoraj Leo mówił o tym całkiem inaczej, to nie mogło umknąć Spencer. Jeszcze wieczór temu zdawał się być z tym wszystkim pogodzony, że będą mieć tylko jedynaka, że o kolejnym dziecku już nawet nie myślał. Teraz Spencer nie wiedziała czy jego poprzednie zachowanie odebrała źle, czy teraz się myliła, czy jednak coś jej wcześniej umknęło. Aktualnie odbierała od niego inne sygnały, ale może też wpływało na to, że jednak atmosfera była między nimi inna. Nie była taka radosna i błoga jak jeszcze chwilę temu, bo tamten czar już prysł wraz z jej pytaniem, ale też nie była taka jak wczoraj. W tym momencie naprawdę rozmawiali tylko o tym, chociaż znów sprowadzało się to do choroby Spencer. Wydawało jej się, że udało jej się po ich rozmowie już z tym choć trochę uporać, ale myliła się. Znów miała wrażenie, że Leo ma jej to za złe, choć może to nie było dość adekwatne stwierdzenie. Ale z każdym jego słowem się w tym utwierdzała i znowu zaczynała żałować, że kiedykolwiek spytała. Nie potrafiła jednak tak po prostu odpuścić! Żywiła w sobie nadzieje, że jednak jeszcze spróbują, że jednak podejmą to ryzyko. Gdy jednak usłyszała słowa Leo, zwłaszcza te o kuszeniu losu poczuła jak zaczyna dusić ją gulka w gardle. Przez moment zastanawiała się czy jest też coś w tym więcej - pamietała co jej Leo przez lata powtarzał, gdy rozmawiali o swoich potencjalnych dzieciach - że chce, by miały wszystko. Dostatek, wspaniały dom do którego będą z radością wracać nie tylko za młodych lat, ale też wtedy gdy już założą własne rodziny. Chodziło mu jednak przede wszystkim o to, że ich nie opuści, że będzie i on i Spencer, że będą mieć oboje rodziców. Teraz był już jednak James i Spenc zdawała sobie sprawę, że tym może też się czasami gryzie. Wydawało jej się jednak, że w tym momencie tym mniej się zadręcza. Zwłaszcza, że gdyby mieli kolejne dziecko, a jemu (nie daj Bóg!) coś by się stało, gdyby choroba wróciła.. Cóż, James miałby nie tylko mamę, ale także brata lub siostrę, z którą mógłby przez to przejść. Zresztą już sama nie wiedziała w czym tkwi problem! Znała go bardzo dobrze, lepiej niż własną kieszeń, czasami nawet lepiej niż on sam siebie, ale nie była wróżką. Nie była pewna co teraz konkretnie go martwi - ze słów wynikało, że tylko jej choroba, ale czy na pewno? Wydawało jej się, że nie, ale odkąd pojawił się James o tamtym już wcale z nią nie rozmawiał, a przecież ona nie chciała na niego naciskać. Powinien sam do niej z tym przyjść - ona choćby wczoraj zwierzyła mu się ze swoich kompleksów i zmartwień w tej sprawie, on też powinien być z nią szczery jeżeli chodziło o więcej niż tylko jej chorobę.
Nie mogła jednak ukryć, że dotknęły ją jego słowa. Jakby chciał jej powiedzieć, że nie dość, że to jej wina, że ich marzenia o dużej rodzinie umarły to na dodatek jeszcze głupio ma nadzieje. Z trudem przełknęła ślinę, wysunęła dłoń z jego uścisku, by przetrzeć oczy, na chwilę zakryć twarz, z myślą "co ja sobie wyobrażałam".
- Przepraszam. Masz racje po co kusić los.. Choć przecież nigdy tego specjalnie nie robiliśmy, on sam nas karał, choć nie mam pojęcia za co, ale.. Tak masz racje, to było głupie. W ogóle nie powinnam, pytać. Przepraszam, po prostu myślałam, że może.. - Urwała, teraz to ona uciekając spojrzeniem w bok, ze szklistymi oczyma.

Agnes pisze...

Tylko Spencer nie do końca rozumiała o czym mają dalej rozmawiać. Przed momentem zaproponowała by tylko wybrali się do lekarza i poznali fakty, a on zaraz skreślił ten pomysł mówiąc, że po co w ogóle kusić los? Do czego miała zmierzać ta rozmowa skoro Spencer czuła, że już jest skazana na przegraną. Ale tego osobiście też do końca nie potrafiła pojąć, albo raczej pogodzić - z jednej strony Leo chciał dziecka, bo sama dobrze zdawała sobie sprawę, że pewne marzenia nie znikają ot tak, choćby pojawiły się różne przeszkody. Z drugiej jednak strony martwił się o nią, nie chciał jej narażać choćby na najmniejsze niebezpieczeństwo i starał się ją przekonać, że to co już mają mu wystarcza. A ona? Jakoś mu nie wierzyła. Zwyczajnie czuła, że któregoś dnia będzie ją jednak o to winił, będzie miał żal, że jednak nie spróbowali.
Nie reagowała na jego słowa, dalej wlepiając zamazane przez słoną mgłę spojrzenie w bliżej nieokreślony punkt. Zareagowała dopiero wtedy, gdy ją do siebie przyciągnął. Wtedy wtuliła się w niego, głęboko oddychając, nie chcąc się rozpłakać. Ostatkiem sił udało jej się powstrzymać potok łez, choć jedna samotna łezka pomknęła po jej policzku, wyduszona jednak bardziej przez jej cichy i krótki śmiech, gdy usłyszała wzmiankę o idiocie. Nieznacznie tylko pokręciła głową, a potem westchnęła cicho. Tak naprawdę już sama nie wiedziała co ma mówić i czego teraz od niej Leo oczekuje.
- Tylko co mam kontynuować Leo? Chcesz przecież następnego dziecka, ale równocześnie nie chcesz ryzykować.. to jest błędne koło. - Odparła cicho, gładząc go po ramieniu, a potem nieznacznie wzruszając ramionami, bo teraz naprawdę główna decyzja zależała od niego. Spencer była na tak. Chciała przynajmniej dowiedzieć się jakby to miało wszystko wyglądać i wydawało jej się, że wtedy mogliby naprawdę zacząć zastanawiać się czy chcąc spróbować czy nie. Teraz Na tę chwilę chciała wiedzieć czy Leo kompletnie skreśla ten temat czy nie. Okazywało się, że to drugie, tyle tylko, że potem nie chciała żeby czegokolwiek żałował. Nie chciała żeby potem się zadręczał, że jednak zgodził się i spróbowali. Nie chciała go oglądać pełnego wyrzutów sumienia, nie potrafiącego się z nimi uporać. Przecież od do tej pory miał sobie za złe, że wcześniej o to wszystko nie zadbali! A przecież to nie była jego wina, to było.. zwyczajnie spontaniczne. Oboje byli w tamtej kwestii winni po równo, a teraz już nie było co rozmyślać - skończyło się to dobrze, trzeba było myśleć na przyszłością.
Najbardziej jednak Spenc obawiała się, że któregoś dnia w oczach Leo zobaczy tęsknotę za tym co mogliby mieć gdyby nie jej choroba. Że zobaczy żal i smutek. Że jednak Leo zda sobie sprawę, że to wszystko to jednak za mało, przeciwnie niż twierdził teraz, że taka mała rodzina to wystarczająco.
- Nie chce Cię do niczego zmuszać. Chcę tylko.. żebyś był szczęśliwy i któregoś dnia nie pomyślał, że podjąłeś teraz złą decyzję. Ja chciałabym przynajmniej wiedzieć jakie mamy szanse, ale sam przed chwilą powiedziałeś, że po co kusić los i.. - Westchnęła, zagryzając dolną wargę.

Agnes pisze...

Oczywiście, że zależało jej na jego szczęściu. Chciała go uszczęśliwiać na każdym kroku, a przecież wiedziała, że w głębi siebie Leo nadal pragnie dużej rodziny. Mógł mówić, że nie chce, bo boi się ją narażać, ale to marzenie nie mogło zniknąć ot tak, podobnie jak nie znikło u Spencer. Wiedziała jednak, że musi być rozważna i ostrożna, że nie może teraz działać pod wpływem emocji. Dlatego chciała poznać fakty - nie zamierzała się narażać, bo.. nie chciała krzywdzić Leo, nie chciała osieracać swojego synka. Też chciała żyć, tak po prostu! A dobrze wiedziała, że jeżeli potem, w trakcie kolejnej ciąży dojdzie do komplikacji znowu nie będzie w stanie usunąć dziecka. Skoro nie była w stanie tego zrobić nawet z Jamesem, a sama myśl,że w ogóle to rozważała przyprawiała ją o mdłości.. To tym bardziej nie zrobi z tego z ich przyszłym dzieciaczkiem, bo to już będzie ich dojrzała i w pełni świadoma decyzja. Miała więc tylko nadzieje, że jeżeli jutro po wizycie u lekarza powie "nie", Leo jej za to nie znienawidzi. Bo ona naprawdę chciała mieć kolejnego dzidziusia, naprawdę chciała i nie wzbudzała w nim fałszywej nadziei, skąd! Pragnęła tego z całego serca, przecież tylko czekała na jego zgodę... Po prostu pamiętała jednak, że już ma jedno dziecko, że ma męża i po prostu musi zachować zdrowy rozsądek.
Na jego pytanie spięła się nieznacznie. Bo w tym wszystkim było jeszcze coś o czym Leo nie wiedział co zmusiło Spencer by nabrała odwagi i zapytała. To był dobry czas na podjęcie decyzji bo.. Cóż, trudno było jej o tym mówić. Leo znał ją i dobrze wiedział, że jest żywiołową osobą i że nigdy nie widziała siebie w roli kury domowej. Oczywiście rodzina była dla niej na pierwszym miejscu, więc z radością spędziła ostatni rok w domu, opiekując się Jamesem, ale to nie było dla niej rozwiązanie na stałe. Nie wyobrażała sobie swojego powrotu do pracy, zostawienia chłopca pod opieką obcej osoby - opiekunki lub u pań w żłobku, pewnie miała być typową mamą, która dzwoni co pięć minut pytając co u niego.. Ale chciała też wrócić do zawodu. Zwłaszcza, że za dwa lata spokojnie będzie można Jamesa wysłać do przedszkola, potem pójdzie do szkoły i co wtedy niby co Spencer miałaby robić? Siedzieć w domu, sprzątać, gotować? Nie! Teraz jeszcze przedłużyła swój urlop o 4 miesiące, bo miała do tego prawo - cieszyła się, że ma jeszcze z głowy rozstanie z malcem, bo co jak co.. ale nie wyobrażała sobie nie widzieć go przez osiem godzin! Zrobiła to też, bo wynikła na nowo choroba Leo, więc nie dałaby rady jeszcze pogodzić z obowiązkami pracy.. A teraz, gdy wszystko wskazywało na to, że spokojnie mogłaby wrócić do zawodu za te kilka miesięcy pojawił się kolejny problem.
- Wczoraj widziałam Cię z dziećmi. Wczoraj miałam kryzys w związku z swoją chorobą, sam dobrze wiesz zresztą. - Odparła, nerwowo wykręcając sobie palce. - Ale dzisiaj.. Dzisiaj jest jeszcze coś Leo. Doszłam do wniosku, że jeżeli zdecydujemy się na kolejne dziecko to jest to najlepsza pora - podchowałabym jeszcze Jamesa, nasze drugie dziecko, a jeśli nie.. To będę musiała znaleźć sobie nową pracę. - Zakończyła przenosząc na niego smutne, trochę nawet przerażone spojrzenie. - Są cięcia. Ja z całej ekipy miałam najdłuższą przerwę! Zwolnili Olivię, która była na chorobowym tylko przez 3 miesiące po operacji, więc mnie.. Mnie wykopią, gdy tylko wrócę. - Zakończyła nagle wściekła. Na samą siebie. Bo może wszystko wyglądałoby trochę lepiej, gdyby jeszcze wcześniej nie zrezygnowała z zawodu - wtedy po napaści swojego cóż.. obecnego szefa. Więc tak. Była na szczycie listy osób do zwolnienia.

Agnes pisze...

Była pewna, że Leo ją zrozumie, ale.. się pomyliła. Zbył ten problem, zwyczajnie, a była wydawało jej się, że on pojmie jakie to dla niej ciężkie. Praca na uniwersytecie? Przecież to nie było to samo! Nie dawało jej takiej satysfakcji. Już zapomniał jak bardzo cieszyła się, gdy dostała możliwość pracy w tej firmie? W okolicy nie było nic podobnego - najbliższej mogłaby szukać w Londynie, a przecież to było za daleko skoro nie mieli zamiaru opuszczać Murine. Oczywiście, jeżeli nie byłoby już innej możliwości, to tak, przyjęłaby pracę na uniwersytecie, ale kurcze! To tak jakby jego, dziennikarza zmusili teraz do takiej pracy - do wykładania na uczelni. Było to miłe doświadczenie, nawet wykłady Spenc cieszyły się dużą popularnością bo dotyczyły ciekawej tematyki, ale to nie była praca dla niej. Nie na dłuższą metę. I tak, Spencer wiedziała, że jest do tego dużo czasu, wiedziała też, że jeśli zajdzie w ciąże w tym czasie to będzie "pod ochroną" i dlatego poruszyła też ten temat. Ale też nie było wiadomo czy to się uda - po pierwsze jeszcze nie wiedzieli na pewno czy będą się starać o kolejne dziecko, po drugie nie wiadomo ile czas zajmie leczenie, a potem kiedy się uda.. Ostatnim razem to prawda - poszło szybko, ale to nie była wcale reguła.
Dlatego poczuła się trochę rozczarowana, zwłaszcza, że Leo szybko zakończył ten temat. Nie pozostało jej nic innego, jak tylko westchnąć i skinąć głową na znak, że tak, poprosi mleko na dobranoc. Zesunęła się z jego kolan i zaraz zakopała się się pod kołdrą, niemal pod sam czubek nosa. Potarła jeszcze nerwowo czoło, a potem chwyciła wstające z łóżka Leo za rękę. Chciała dodać coś jeszcze przez moment patrzyła na niego w napięciu, ale potem znowu westchnęła i powiedziała tylko, żeby nie zapomniał o miodzie. Nie wypuściła go jednak.. Nie, musiała zapytać, musiała mieć pewność.
- Leo.. a jeśli nic nie wyjdzie z naszego kolejnego dziecka to.. będziesz mnie dalej kochał? Nie będziesz miał żalu? - Zapytała cicho, patrząc na niego wielkimi oczyma zbitego psa.

Agnes pisze...

Owszem, zachował racjonalne myślenie, nie powiedział tak naprawdę nic złego, ale ewidentnie zbagatelizował problem. Może nie był on jeszcze na czasie, bo Spencer mogła być spokojna jeszcze przez cztery miesiące co najmniej, a kto wie czy do tego czasu firma nie stanie na nogi, ale skoro ona się już tym przejmowała to on też powinien. A raczej - powinien postarać się ją uspokoić, a nie machnąć na to ręką, bo tak właśnie się zachował. To nie było fair, zwłaszcza, że Spencer była do odstrzału nie tylko z tego, że miała długą przerwę, ale także przez to, że w zarządzie zasiadał facet, który omal jej nie zgwałcił, a któremu potem Leo solidnie obił twarz! Teraz mógł się odegrać w taki sposób, by nikt nie pomyślał, że to zemsta. Miał do tego jak największe podstawy, by powiedzieć, że Spenc też powinna zostać zwolniona. A ta praca była nietypowa. Trudno będzie jej znaleźć podobną. Dlatego nie mogła nie czuć rozczarowania i gorzkiego posmaku na języku, bo zachowanie Leo naprawdę ją dotknęło. Zwłaszcza, że ona w całej jego karierze zawsze go dopingowała, wysłuchiwała jego narzekań, zmartwień. Nawet pozwoliła mu pewną sprawę dokończyć, choć miała złe przeczucia.. Tego akurat nie mogła sobie wybaczyć. Omal go nie straciła przez to.. Właściwie na swój sposób naprawdę jej go odebrano.
Odepchnęła to jednak od siebie, nie chcąc już całkowicie psuć sobie humoru przed snem. Ten dzień był idealny, chciała też by pomimo ich rozmowy tak też się zakończył, ale ona jakoś specjalnie już nie promieniała. Nie tak jak przez cały dzień. Wypiła mleko do połowy, a potem przytuliła głowę do poduszki, równocześnie wtulona w Leo i zasnęła, starając się nie myśleć o jutrze.
Z samego rana jednak czuła nerwowy uścisk w brzuchu. Towarzyszyło jej to nieustannie, choć gdy rozmawiała z Leo, jadła razem z nim śniadanie, słuchała jego komplementów, czy zabawiała Jamesa nie myślała o pochodzeniu tego bólu. Prawdziwa panika dopadła ją po prysznicem, bo nie mogła przestać myśleć o najgorszych scenariuszach, które zawsze kończyły się tym, że jednak nie zaczną starać się o dziecko. Dłuższą chwilę zajęło jej ogarnięcie się, a gdy tylko wyszła z zaparowanej łazienki usłyszała z dołu nawoływania Leo. Serce skoczyło jej do gardła, gdy w pośpiechu zaczęła biec na dół z szalenie przyśpieszonym oddechem, przerażeniem w oczach i zimnymi dreszczami na plecach wywołanymi zarówno strachem jak i wodą kapiącą jej po plecach z końcówek włosów, które przypadkiem zamoczyła pod prysznicem.
Ale nagle okazało się, że nie ma się czego bać. Wzrok padł jej na synka, ktory stał o własnych siłach, a zaraz, podążając za jej głosem, ruszył w jej stronę. Cała się rozpromieniła, natychmiast kucnęła i wyciągnęła do malucha ramiona, a gdy chłopczyk do niej dotarł i zachwiał się, chwyciła go w objęcia i zaczęła obcałowywać jego słodką buźkę, mówiąc jaka jest z niego dumna, jaki on już jest duży i w ogóle umierała z zachwytu. Spojrzała nad główką synka na ukochanego i posłała mu promienny uśmiech, po czym puściła perskie oczko - milion razy powtarzała mu, że tego nie przegapi. Przecież zawsze miała racje.

Agnes pisze...


Dłuższą chwilę nie potrafili się nacieszyć tą chwilą. Znaleźli dla siebie zajęcie na kolejne długie minuty, które odciągnęły ich myśli od ich dzisiejszej wyprawy do szpitala. Mieli mnóstwo radości, gdy posyłali synka od ramion do ramion z jednego końca dywanu na drugi, gdzie czekał na niego jeden z rodziców. Aż wreszcie malec usiadł w połowie drogi do Leo - a raczej klapnął na pupę, jakby chciał powiedzieć "dość tej zabawny na dziś". A wtedy Spencer już nie mogła wytrzymać i sama pokonała odległość do Leo i niemal rzuciła mu się w ramiona wyciskając mu pocałunek na ustach. Za nim się obejrzą James będzie już biegał, jeździł na rowerze, szedł do szkoly, na studia...! I aż sama się wzruszyła..
Dzięki temu jechali do szpitala w naprawdę wyśmienitych nastrojach, choć Spencer zdawała sobie sprawę, że to nie do końca dobre. Teraz jeszcze bardziej mieli ochotę na więcej, na więcej pierwszych razów ich kolejnych dzieci. Narobili sobie jeszcze więcej nadziei.. Co jeśli to nie wypali? Co jeśli ryzyko będzie nadal zbyt duże.. Nie, nie chciała o tym myśleć, ale gdy znów wrócił nerwowy ból w żołądku, zaraz odnalazła dłoń Leo.

Unknown pisze...

Tego co się tyczyło kolejnego dziecka, to rzeczywiście było kilka innych alternatyw, choć chyba o większości z nich Spencer nie chciała słuchać. Jedyne na co byłaby zdolna przystać to rzeczywiście adopcja, ale wiedziała też, że.. w jakiś sposób musiałaby się do tego przełamać psychicznie. Owszem, chciała kolejnego dziecka i nie uważała by adopcja była czymś złym. Skąd! Uważała wręcz przeciwnie, że to piękne ze strony ludzi i w głębi siebie naprawdę ich podziwiała, bo sama nie wiedziała czy potrafiła by na coś takiego się ostatecznie zdobyć. Wychowywać obce dziecko, które tak, pokochałaby zapewne jak własne, ale tyle się słyszy tych historii o przykrych sytuacjach, gdy dzieciaki dowiadują się, że są adoptowane. Albo o tym, gdy jedno z małżonków nie jest do tego przekonane w stu procentach i potem, gdy zdarzają się problemy, obwiniają dzieci, że mają złe geny, albo czasami też nie potrafią ich do końca naprawdę pokochać. Naprawdę Spencer uważała, że to wymaga niezwykłej odwagi.. Czy ona by w sobie jej tyle znalazła? Nie wiedziała, ale szczerze powiedziawszy liczyła, że nie będzie musiała przekonywać. Póki co, nie wybiegała z planami zbyt daleko, skupiała się na wizycie i dopiero po tym, gdy już usłyszy od lekarza to co trzeba będzie się martwić albo cieszy. Tyle tylko, że sama nie potrafiła czego bardziej się obawia - tego, że doktor z góry skreśli ten pomysł, albo da im zbyt małe szanse, lub wręcz przeciwnie da im więcej niż oczekują, ale co jeśli jednak ciągle będzie jakieś ryzyko? Teraz, gdy już czekali w niewielkiej kolejce do gabinetu, Spencer na poważnie zaczęła zastanawiać się nad tym co usłyszała od Leo - czy warto kusić los? Może to był jednak znak, że o swojej chorobie dowiedziała się, gdy już była w ciąży z Jamesem, bo może gdyby wiedzieli o tym wcześniej to nigdy by nie zaryzykowali i nie mieliby ani jednego kochanego, małego Skarbu? Bała się, zwyczajnie się bała..

Unknown pisze...

Ale miała obok ukochanego męża, który zawsze wiedział jak poprawić jej humor, nawet wtedy, gdy naprawdę trudno było wywołać na jej twarzy szczery uśmiech. Starała się kryć ze swoim poddenerwowaniem, ale Leo znał ją za dobrze by mogła go oszukać. Te drobne gesty jak uścisk dłoni, ciepły uśmiech znaczyły dla niej wiele, dodawały otuchy, ale nie potrafiły rozplątać pogmatwanych myśli, zadręczania się i snucia kolejnego scenariusza. Dopiero jego słowa, tuż przed tym, gdy mieli wejść do gabinetu lekarza, sprawiły, że naprawdę się roześmiała. Tak! Roześmiała, cicho i krótko, ale jednak.
- Już nam zazdroszczą. - Odparła z delikatnym uśmiechem i rozczuleniem w oczach. I jeszcze na moment ułożyła głowę na jego ramieniu, by już po chwili zostawić ukochanego samego na korytarzu, pierwsze wchodząc sama na standardowe badania, a dopiero potem siadając już z Leo na przeciw biurka lekarza, który z uwagą przeglądał jej badania.
Czuła jak jej serce wali jak młot, gdy przyjazny pan w średnim wieku spojrzał na nich z nieznacznym uśmiechem, nie mogąc się powstrzymać przed westchnieniem i nazwanie ich sytuacji cudem - że są wszyscy w trójkę zdrowi i szczęśliwi. Potem na chwilę zadumał się, gdy Spencer nieśmiało wykrztusiła sprawę z jaką się zjawili, ale już moment po tym przeszedł do konkretów.
Zaczął od tego, że nie może im niczego obiecać, bo jak zadziała leczenie jest często sprawą indywidualną. W większości wypadków ryzyko zmniejsza się minimum o połowę, ale ryzyko, które pozostaje jest niewielkie, ale zawsze jednak istnieje. Rzadko kiedy jednak zdarza się, by kobieta odpowiednio przygotowania podczas porodu miała komplikacje - zawdzięcza się to leczeniu, ale też przestrzeganiu tych podstawowych zasad, które Spencer stosowała podczas ciąży, bo już na nic innego nie mogli sobie pozwolić. Pierwsza kuracja ma trwać dwa tygodnie, ale lekarz od razu zastrzegł, że nie należy ona do najprzyjemniejszych. Duże wahania nastrojów, wymioty, nudności, nocne poty i dreszcze to były najczęstsze objawy, ale oczywiście nie muszą występować u wszystkich. Potem miały zostać włączone kolejne, już inne leki, które mają zostać stosowane, gdy już będą starać się o dziecko - pierwszych tabletek zważywszy na to, że nie można łączyć z antykoncepcyjnymi, powinni raczej zrezygnować z seksu, bo tylko one zapewniały im całkowite bezpieczeństwo. Ostatnia kuracja miała już trwać całe dziewięć miesięcy. Lekarz póki co nie wdawał się specjalnie w szczegóły, kolejnych dwóch etapów leczenia, bo czy do nich przejdą wszystko zależało od tego jak organizm zadziała na pierwszą. A nim przejdą do pierwszej.. muszą się na nią zdecydować. I na tym zakończył swój wywód.

Agnes pisze...

Wychodząc ze szpitala, minęli w drzwiach kobietę w ciąży. Brzuszek miała już spory, ale wyglądała kwitnąco i pięknie. Bił od niej ten magiczny blask, bo ciąża jej sprzyjała. Spencer dopadła gorzka myśl, że pewnie u niej nie będzie tak kolorowo. Życie nieustannie im coś komplikowało, więc wymęczona lekami pewnie będzie chodziła blada, ciągle nękana nudnościami i kto wie, nieustannie rozdrażniona. Do tego dojdą typowe objawy ciąży - ból pleców, parcie na pęcherz, puchnące nogi.. Pamiętała jakie to było uciążliwe z Jamesem. Ale wraz z tą myślą przyszła kolejna i zaraz na jej twarzy zamigotał uśmiech. Czy nie było warto? Oczywiście, że tak! Mieli teraz pięknego Skarba, który rósł w oczach. Mogli mieć i kolejnego, więc przestała się już obawiać leczenia. Gdy miała swój cel, wiedziała, że na koniec otrzyma solidną nagrodę niestraszne było jej nic. Tak jak przy pierwszej ciąży znosiła z uśmiechem wszystkie uciążliwości, tylko czasami jęcząc Lee by wymasował jej stopy, tak teraz też nie miała narzekać. Zwłaszcza, że to nie miał być też łatwy okres dla jej ukochanego. Właściwie.. Wiele w tym temacie zależało od jego zdania. Ona sama miała mieszane uczucia. Pragnęła kolejnego dziecka, pamiętała te wszystkie ich marzenia o domu pełnym dzieciaków, pamiętała spojrzenie Leo, gdy opiekował się synkiem i dziećmi Mary. Więc w tym temacie była gotowa podjąć wszelkie ryzyko, ale była też druga strona medalu. W pierwszą ciążę zaszła niespodziewanie szybko, nie miała zrobionych żadnych badań.. Nic. To było dla nich zaskoczenie. Broniła uparcie swoich wartości, nie chcąc pozwolić swoje nienarodzone dziecko. I wiele ją to kosztowało, bo wiedziała jak rani tym ukochanego. Teraz miała być to jej świadoma decyzja. Miała kochającego męża, zdrowe dziecko.. Czy warto było to psuć? Co jeśli tym razem coś pójdzie nie tak? Przecież tak wiele w ich życiu nie szło po ich myśli!

Agnes pisze...

Błądziła w tych swoich zagmatwanych myślach do czasu aż wyrwał ją z nich Leo. Przytaknęła, bo nie miała powodów się z nim sprzeczać. Musiała zrobić komplet badań, musiała o siebie zadbać i przede wszystkim musieli podjąć ostateczną decyzję, a na to potrzebowali jeszcze trochę czasu. Dlatego na wspomnienie o Paryżu uśmiechnęła się - sama pragnęła odłożyć tę sprawę na potem. W końcu mieli wybrać się w swoją podróż poślubną. Pierwszą zepsuła, teraz miała sprawić by ta była idealna. Taka na pewno by nie była, gdyby przeleżała cały wyjazd i jeszcze nie mogła się z nim kochać. Nie, ten weekend miał być najpiękniejszy.
Przy kolejnych jego słowach spięła się jednak gwałtownie, a jej oczy zaczęły go uważnie śledzić. Ewidentnie coś go jeszcze gryzło, a jej zaraz przyszło milion rzeczy do głowy o co może chodzić. Czegoś takiego jednak się nie spodziewała. Przez dłuższą chwilę przyglądała mu się, nie mając pojęcia jak zareagować.
- Leo, Słońce, wiesz.. że nie musisz tego robić. Dla mnie. - Urwała na moment, wzdychając cicho. Akceptowała go takiego jakim jest, była świadoma jaka ciąży na nim choroba. Ona też nie była idealna, ona też sprawiała, że choćby nie mogli spokojnie starać się o dziecko tylko musieli przechodzić przez multum badań, leczenie, potem stres czy na pewno wszystko się uda. Sądziła więc, że to wariactwo. Nie był gorszy, nie był wadliwy.. Był najlepszy. I był najlepszym ojcem na świecie. Dla kolejnego dziecka też będzie wspaniałym tatą. Jednak nie potrafiła go od tego odwiedzić, wręcz przeciwnie. Chciała go w tym wesprzeć. Bo na swój sposób go rozumiała. Wiele z nim przeszła, z jego chorobą, więc potrafiła wczuć już się niejako w jego sytuacje. Gdyby była na jego miejscu pewnie też by czegoś takiego chciała..
- Ale.. zdaje sobie sprawę, że dla Ciebie to jest ważne. Więc jeśli tego chcesz.. Tylko obiecaj mi, że nie będziesz się zadręczał, dobrze? Ani przed tym, ani po wynikach. Obiecaj. - Szepnęła gorącą prośbę, przyciągając go do siebie. Objęła jego policzki dłońmi, oparła czoło o jego. I spojrzała mu w oczy uśmiechając się przy tym leciutko, szepcząc, że go kocha.
- Więc.. mamy jeszcze wiele rzeczy do zrobienia, co? - Dodała uśmiechając się już nieco szerzej, puszczając mu perskie oczko.

Agnes pisze...

Chciała, żeby ten dzień był zwyczajny. Żeby w końcu udało im się na jakiś czas oderwać od tego wszystkiego. Wiele mieli za sobą, wiele jeszcze było przed nimi trudnych decyzji do podjęcia. Ale na dzień dzisiejszy już nic nie mogli z nimi zrobić. Musieli czekać na wyniki - Spencer była świadoma, że to one tak naprawdę zaważą na tym czy kiedykolwiek ich rodzina się powiększy. Nie chciała się jednak nad tym głowić, rozdrabniać. Tak naprawdę tego ranka obudziła się mimo wszystko jakoś.. Dziwnie, ale jakże "naturalnie" spokojna. Sądziła, że będzie się denerwować, że nie będzie chciała puścić Leo samego, ale gdy tylko mruknął, że pojedzie sam, po prostu skinęła głową. Nie chciała z tego robić wielkiej afery - mieli siebie, mieli Jamesa. Jeśli dołączy do nich jeszcze jedna mała istotka, to będzie cudownie, jeśli nie.. Też będzie cudownie. Bo już mieli rodzinę, bo już byli rodziną - czy ją powiększą? Czas pokaże.
Gdy Leo wrócił do domu, ona bawiła się z Jamesem na dywanie. Leżała na plecach z włosami rozrzuconymi dookoła głowy, z synkiem na ugiętych nogach. Huśtała go na nich, co chwila skradając mu całusa, robiąc do niego miny i sama śmiejąc się, gdy chłopiec chichotał w rozkoszny sposób. Tak zaangażowana w zabawę z Jamesem, z opóźnieniem zauważyła przyglądającego się im Leo. Posłała mu promienny uśmiech, a potem zaczęła podnosić, mówiąc do synka, że wrócił tatuś! Nim jednak wstała, to ukochany do nich dołączył i przywitał się z nimi i tak.. Spędzili leniwy dzień całą trójką. Jeszcze jakiś czas wspólnie bawili się z Jamesem, potem wybrali się na długi spacer, bo pogoda wręcz się o to prosiła. Gdy wrócili, Leo zajął się obiadem i doglądaniem synka, Spencer wzięła się za sprzątanie domu i generalne porządki w ogródku. Przy obiedzie przypomniała sobie o jednej rzeczy - zawsze w ich wizji wspólnego domu, w tym dużym ogrodzie, który mieli zawsze miała biegać kudłata, słodka kulka! Podczas jedzenia debatowali nad tym, przekomarzali się i sprzeczali w ten uroczy sposób, argumentując jaki pies nadawałby się najlepiej. Oboje dobrze wiedzieli jaka dokładnie ma być to rasa, jaka dokładna odmiana, kolor i wszystko, wszystko, ale przecież miło było wziąć jeszcze kilka innych opcji pod uwagę.

Agnes pisze...


Wieczór także zapowiadał się niezwykle mile. Gdy Leo usypiał Jamesa, Spencer po raz pierwszy od powrotu ukochanego pomyślała o jego wizycie w klinice i zdała sobie sprawę, że naprawdę udało im się spędzić ten dzień jak normalna para, bez żadnych problemów, bez wracaniami myślami do spraw, które mogły jeszcze poczekać. I to jeszcze znacznie poprawiło jej humor, bo zdała sobie sprawę, że.. Aby oderwać się od problemów wcale nie muszą nigdzie uciekać. Nie potrzeba im Paryża, miesiąca miodowego by na chwilę odciąć się od rzeczywistości. Tak, to też miało być piękne, to też miał być świetny czas, bo choć przecież oboje kochali swojego synka nad życie, to przecież już czuli dreszczyk emocji, gdy myśleli o tym weekendzie, który poświęcą tylko sobie; i Spencer nawet już teraz planowała małą niespodziankę dla męża podczas tego przełożonego wyjazdu.. To po prostu cudowna była taka prostota, zwyczajność tego dnia. Że przeżyli ten dzień tak normalnie, choć tego ranka wydarzyło się coś, co w niedalekiej przyszłości miało zważyć na ich życiu. Ale jakoś wcale jej to nie przerażało. Wkładając ostatni talerz do zmywarki myślała już tylko o tym, że jest tak błogo.. zmęczona. I wtedy jak na zawołanie tuż za nią znalazł się ukochany. Zdawał się czytać w jej myślach, bo wziął ją na ręce, zaniósł na górę, rozebrał i wsadził do wanny. Przygotował jej cudowną, aromatyczną kąpiel. Czekała na nią łazienka pełna świeczek, wanna pełna piany i kieliszek czerwonego wina. Spencer, niczym rasowa kocica, uwodziła męża, by do niej dołączył, ale nim to zrobił, z pokoju odezwał się płacz dziecka. Oczywiste było kto do niego pójdzie.. A Spencer zanurzyła się w wodzie po sam nos.
Wyszła czysta i pachnąca, z włosami spiętymi do góry, owinięta tylko ręcznikiem.
To było oczywiste jak się skończy.
Zresztą, czy mogli zwieńczyć ten dzień w lepszy sposób?
A potem wciąż czując na języku smak najwyższej rozkoszy, po cichu snuli plany na najbliższe dni, na zbliżający się ich miesiąc miodowy.. Aż wreszcie odpłynęli w objęcia Morfeusza.

«Najstarsze ‹Starsze   2201 – 2344 z 2344   Nowsze› Najnowsze»