OGŁOSZENIA

-

26 maja 2012

Nothing's gonna harm you, not while I'm around






Leo Rough 
17.05.1982r. w Murine Town








***

Dziennikarz z doświadczeniem, nie tylko zawodowym. Powiedziałby: po przejściach.
Pesymista, wytrwale i na każdym kroku oduczający się patrzenia na życie przez pryzmat porażek.
Dumny tatuś, walczący dla swojego syna o to, czego sam nigdy nie miał: pełną rodzinę.
Zbliżający się do kryzysu wieku średniego pan z wiecznie nieogoloną szczęką.
Wieczny dzieciak, niezdecydowany i zagubiony.

***



Szczęśliwy mąż najpiękniejszej kobiety
na Ziemi od 25. grudnia 2012r.






Noah Harris


2 344 komentarze:

«Najstarsze   ‹Starsze   201 – 400 z 2344   Nowsze›   Najnowsze»
Unknown pisze...

Uniosła do góry jedną z brwi obserwując ukochanego. Czyżby się wymigiwał?! I nagle zaczęły docierać do niej fakty, które wcześniej przeoczyła - przemęczona twarz Leo, opadające powieki, lekkie cienie pod oczyma. Jak mogło jej to umknąć? Skrzywiła się lekko nie wiedząc czy uznać to za złe czy dobre, że tak łatwo zapomniała o chorobie szatyna, o tym, że tak naprawdę dopiero dzisiaj wstał z łóżka po wielu dniach.
Jej zapał nieco ostygł. Wygięła usta w uśmieszku, mimo wszystko nie mogąc odpuścić sobie okazji by się z niego troszkę ponabijać.
- Nie wierzę, że się wykręcasz! Leże koło ciebie półnaga, a Ty mi proponujesz lody? - Prychnęła przekręcając oczyma, dusząc w sobie śmiech. Wbiła w niego niby to niedowierzające spojrzenie. - Ale skoro tak bardzo chcesz to.. - Zmarszczyła lekko brwi podnosząc się z łóżka. Z zamyślonym wyrazem twarzy chwyciła ręcznik i niemal leniwie owinęła się nim, wiążąc go tuż na piersiami. - To poproszę tygodniową wycieczkę do Grecji, sukienkę od Armaniego, do tego buty od Louboutina, zwieńcz to wszystko jakąś piękną biżuterią i może będę usatysfakcjonowana. - Wyliczała na palcach z niezwykle poważną miną, zgrywając niezwykle wymagającą kobietę. Nie mogąc się jednak dłużej powstrzymać zachichotała cicho, a potem pochyliła się i delikatnie musnęła jego usta.
- A tak już na poważnie, po prostu zamiast siebie dostarcz mi lampkę wina. - Mruknęła wykrzywiając wargi w nikłym uśmieszku, po czym zsunęła się z łóżka i ruszyła w stronę łazienki przygotować sobie relaksującą kąpiel.

[Mi tam pasuje, fajny ;p
No ;). ]

Unknown pisze...

[Ano trzeba :c]

Westchnęła cicho zamykając za sobą drzwi od łazienki. Cóż, liczyła na przyjemną, relaksującą kąpiel z ukochanym, ale przyszło jej się zadowolić samotnością i winem. Rozumiała, że Leo jest po prostu zmęczony i nie miała mu tego za złe. Dlatego też trudno było jej pojąć jego nagle przybladły uśmiech, gdy wychodził z pomieszczenia po dostarczeniu obiecanego trunku. Zmarszczyła lekko brwi przez chwilę wpatrując się w drzwi; zastanawiała się czy zrobiła coś nie tak, jednak ostatecznie dała sobie z tym spokój dochodząc do wniosku, że szatyn znowu doszukuje się dziury w całym. Pokręciła lekko głową, odpychając od siebie wszystkie niepotrzebne myśli. To była jej chwila relaksu i nie zamierzała się teraz niczym przejmować! Odkręciła kurek z gorącą wodą, a potem sięgnęła po jeden z płynów do kąpieli. Przez moment zachwycała się jego zapachem, by ostatecznie wlać sporą ilość żelu do parującej wody. Dzięki strumieniowy na jej powierzchni powstała obfita piana, w której Spenc z błogością na twarzy zanurzyła się, gdy tylko zdjęła z siebie pozostałą na ciele garderobę.

Po bliżej nieokreślonym dla siebie czasie, gdy gorąca ciecz zdążyła już niemal całkowicie ochłonąć wyszła z wanny. Owinęła się puszystym ręcznikiem, a potem chwyciła za zatyczkę i opróżniła misę z wody. Potem wykonała jeszcze kilka rzeczy z wieczornej toalety, ostatecznie opuszczając lekko zaparowaną łazienkę. Zatrzymała się w progu sypialni z wilgotnymi włosami porozrzucanymi po plecach.

[Pf, no dobra, już się z nią konsultuje :|
<10minut potem>
S. też się podoba! :))))))) :D]

Unknown pisze...

Dlaczego uważał, że spokój Spencer jest najważniejszy? Jego priorytetem powinno być jej szczęście. A szczęście nie zawsze równa się spokój. Może jakaś tam wewnętrzna harmonia nie jest zła, ale.. Z drugiej strony jest ona też zbyt monotonna i mogłaby się szybko znudzić. Spenc na uwadze miała przede wszystkim dobro Leo; chciała widzieć go codziennie uśmiechniętego, pewnego siebie. Może to i dobrze, że nie wiedziała, że ponownie pojawiając się w jego życiu zniszczyła jakiś jego wizerunek, który go zadowalał. Wtedy tylko utwierdziłaby się w przekonaniu, że go unieszczęśliwia.
Na jej ustach wykwitł subtelny uśmieszek, gdy zobaczyła jego zachwycone spojrzenie wpatrujące się jej ciało. Zawsze była zadowolona ze swojej sylwetki - drobnej ale jakże kobiecej, zdecydowanie zaokrąglonej tam gdzie trzeba. Uważnie śledziła każdy jego ruch, mrużąc nieznacznie oczy. Wykrzywiła wargi w kokieteryjnym uśmieszku, gdy objął ją w tali. Sama zaś oplotła mu ręce na karku, delikatnie muskając wrażliwą skórę na owej części ciała.
Rozejrzała się po sypialni jakby czegoś szukała, gdy tego nie znalazła wbiła w niego zasmucone i równocześnie zbulwersowane spojrzenie.
- A gdzie moja sukienka od Armaniego?! - Spytała zawiedziona wyginając usta w podkówkę. Powoli jednak jej ramiona zaczęły drżeć od powstrzymywanego śmiechu - a po chwili dało słyszeć się jej dźwięczny chichot.
- A coś Ty dzisiaj taki uprzejmy, co? Mamy jakieś święto? Dzień dobroci dla Spencer? - Trąciła go zaczepnie nosem w lekko szorstką brodę, spoglądając na niego roześmianymi, wręcz roziskrzonymi oczyma.

[AHAHA postaram się jakoś jej to wymazać z pamięci xd]

Unknown pisze...

Rozszerzyła lekko oczy, gdy niespodziewanie przylgnął do jej warg. Niemal natychmiast odwzajemniła pocałunek angażując się w niego całą sobą. Od razu jednak wyczuła, że z ukochanym jest coś nie tak - ciałem był tu przy niej, wszak myślami daleko stąd. Za dobrze go znała, by tego nie wyczuć.
Cóż, sprawa szybko się wyjaśniła.
- Dlaczego? - Odparła, gdy wreszcie odzyskała głos. Zaskoczył ją tym; i samym faktem,że wybiera się do kliniki jak i zarówno sprawą, że nie chce by z nim jechała. Zabolało ją to. Nie chciał jej wsparcia? Nie chciał by była przy nim? Dlaczego? Nie mogła tego pojąć, więc wpatrywała się w niego wyczekująco, czekając na wyjaśnienia.
Równocześnie powoli zaczynała budzić się w niej uparta Spenc, która łatwo nie odpuszcza. Nie miała zamiaru puścić go samego do kliniki. Musiałby znaleźć niezłe wytłumaczenie którym zmusiłby ją do pozostania w Murine.


[;)]

Unknown pisze...

[AHAHAHA HISZPANIA WYGRAŁA! *__* :D]

Nie spuszczała z niego nieustępliwego wzroku. Stała opanowana wysłuchując jego odpowiedzi, ani razu mu nie przerywając. Powstrzymała skrzywienie przy ostatnim zdaniu. Nie chciała by tam wracał. Tego jednego nie chciała tak bardzo.. Ale jej też przecież nie umknął fakt, że z Leo coś ostatnio jest nie w porządku. Przez ostatnie dni nie zauważyła u niego żadnej poprawy i był to chyba zły znak. Nie poruszała jednak tematu jakiejkolwiek wizyty w szpitalu, bo wiedziała, że przy parszywym humorze szatyna pewnie skończyłoby się to awanturą. Wolała poczekać aż sam dojdzie do wniosku, że czas odwiedzić specjalistę i się przebadać.
- Więc tym bardziej powinnam być z Tobą. Nie chce dowiedzieć się przez telefon, że zostajesz w klinice. Chce być wtedy z Tobą, ale najwidoczniej działa to tylko w jedną stronę. - Mówiła cicho i spokojnie, nie chcąc pokazać jak bardzo dotknął ją fakt, że ukochany jej nie potrzebuje, że rezygnuje z jej obecności.
Zacisnęła mocno zęby ani na sekundę nie spuszczając wzroku z jego twarzy.

Unknown pisze...

Autentycznie ugryzła się w język, by nie rzucić mu w twarz tego co właśnie chodziło jej po głowie. Jednak za dobrze wiedziała, że tym samym pewnie wywołałaby kłótnie i ostatecznie znowu wyszła na tą złą, więc odczekała do momentu aż słowa przestały cisnąć się jej na usta. Wtedy też wykrzywiła wargi w pół-uśmiech; nie mogła winić go za fakt, że chce zrezygnować z leczenia. Trudno było mu się dziwić, po tych wszystkich męczarniach które przeszedł i które mogły nie przynieść oczekiwanego skutku.. Chyba każdy by się poddał. Pewnie też nie udałoby się jej go zmotywować do walki - w pewnym sensie uważała,że nie ma też do tego prawa w końcu przez nią i dla niej skierował się na wyczerpujące i bolesne leczenie w klinice, czy mogła prosić o więcej? Poza tym nie miała już na to sił, a przynajmniej nie w tym momencie. Mimo wszystko nadal czuła się dotknięta - z jednej strony mu się nie dziwiła, że chce być w takim momencie sam, ale z drugiej chociaż raz mógłby postawić się w jej sytuacji.
- Trochę już na to za późno. - Mruknęła w odpowiedzi na jego ostatnie zdanie. Jak miała się nie zamartwiać? Cicho wzdychając wyplątała się z jego objęć - ze skóry dawno już zniknęły kropelki wody wywołując na jej ciele zimne dreszcze. Stanęła przed szafą, wyjęła z niej piżamę, którą wciągnęła na siebie uprzednio pozbywając się ręcznika, po czym obróciła się w stronę szatyna, wyciągnęła do niego dłoń, a potem gestem głowy wskazała na łóżko.
- Nie mam ochoty na film i wino. Chodźmy już spać. Jestem zmęczona.

Unknown pisze...

Teraz naprawdę było już jej wszystko jedno czy z nim pojedzie czy nie. Zgodziłaby się bez wahania na jego propozycje gdyby miała tylko pewność, że okaże się, że leczenie działa. Ona w przeciwieństwie do niego, wręcz tego pragnęła bo przecież to była jej ostatnia nadzieje. Znów pojawił się w niej lęk, że może go stracić - ba, on zaczął zwijać jej wnętrzności, palić w gardle a tym samym wyciskać łzy z jej oczu. By ukryć przed Leo szklisty wzrok szybko przymknęła powieki, biorąc jedne głębszy, nieco drżący wdech dla uspokojenia. Ostatecznie chcąc całkowicie zniknąć, wtuliła twarz w jego ramie, jakimś cudem przełykając rosnącą w przełyku gulkę, a tym samym tłumiąc szloch.
Nie miała pojęcia jak długo tak leżała nie mogąc zasnąć. Nie mogła się skupić więc nie wyczuwała czy oddech Leo stał się już równomierny, więc nie miała pojęcia czy szatyn już zasnął. Nie miała też odwagi oderwać się od niego i sprawdzić. Także po prostu tkwiła tak w jego objęciach wdychając jego zapach, delektując się bliskością ukochanego. Ciągle jednak pochłonięta była w ponurych myślach; wyobraźnia wciąż podsuwała jej coraz to bardziej czarne scenariusze, a ona nie potrafiła z nimi walczyć.
Może on czuł się dobrze z tą myślą, że leczenie się nie powiodło, może stanie się wolny.. Ale co z nią? Ciekawie jakby on się czuł gdyby sytuacja była odwrotna? Czy choć raz pomyślał jak ona się czuje? Przecież to chyba logiczne, że nie potrafiła si cieszyć z takiego obrotu spraw! Jak mogłaby? Tutaj toczyła się wojna o jej ukochanego.. W paraliż wprowadzała ją myśl, że białaczka może wygrać.
Wciąż smutna, zrozpaczona i przerażona w końcu dała porwać się mackom snu.

Unknown pisze...

Źle spała - sen miała płytki, jej głowę zaprzątały czarne myśli przywołujące koszmary, co chwilę budziła się przerażona wizjami podsuwanymi przez zwariowaną wyobraźnie. Dopiero gdzieś nad ranem udało jej się usnąć na dłużej niż godzinę. Obudziła się, gdy promienie słoneczne śmiało wdzierały się do sypialni - niechętnie rozchyliła powieki z opóźnieniem uświadamiając sobie, że jej wnętrznościami szarpie jakiś irracjonalny lęk. Niemal od razu znalazła jego źródło - brakowało jej ciepła drugiego ciała obok. Błyskawicznie z boku przerzuciła się na plecy tylko po to by ujrzeć obok siebie puste miejsce. Poczuła niemiłe skrobanie w gardle gdy pomyślała, że Leo mógł ukradkiem wymknąć się z mieszkania i pojechać do kliniki nawet się z nią nie żegnając. Przymknęła powieki i jednym głębszym wdechem, uspokoiła powoli rozregulowujący się oddech. Ostatecznie zmusiła rozespane ciało do działania - zsunęła się z łóżka przeczesując palcami nieco rozczochrane włosy, a potem ledwo unosząc nogi nad ziemią ruszyła ot, przed siebie. Nie miała pojęcia do jakiego pomieszczenia najpierw zajrzeć, jednak zdecydowała się na kuchnię, bo właśnie stamtąd dochodził aromatyczny zapach kawy, więc doszła do wniosku, że jeśli ukochany jeszcze jest w domu to właśnie będzie tam, nigdzie indziej.

[Padam na twarz! Normalnie z moimi znajomymi kupować prezent na osiemnastkę to koszmar jest dosłownie xd
Umiesz, umiesz ;) o widzisz ;p ja i tak pewnie odruchowo będę normalnie odświeżać ;p]

Unknown pisze...

Zmarszczyła brwi przyglądając się Leo nieco zaintrygowana jego zachowaniem - miał coś podejrzliwie dobry humor. Może i była ciągle zaspana ale z łatwością wyłapywała pewne szczególiki jak na przykład ton jego głosu, niby swobodny ale zdradzał, że Rough ma coś przed nią do ukrycia. Cóż na tę chwilę przychodziły jej tylko niezbyt optymistyczne pomysły do głowy.
Mimo wszystko postanowiła odpowiedzieć zgodnie z prawdą:
- Tak, ale tylko półtorej godziny po południu. - Mruknęła tłumiąc ziewniecie. Bezwiednie zmierzwiła włosy, a potem bąknęła coś pod nosem, że idzie do łazienki - tak też zrobiła. Do kuchni powróciła dopiero gdy załatwiła całą swoją poranną toaletę. Weszła do pomieszczenia z wyczesanymi włosami, które swobodnie kaskadami opadały na jej ramiona, ubrana w luźny domowy strój, rozsiewając wokół siebie charakterystyczny dla siebie zapach świeżych cytrusów i czegoś bliżej nieokreślonego, co podobno kojarzyło się tylko z nią.
Uśmiechnęła się kącikiem ust siadając przy stole i sięgając po zaparzoną świeżo kawę. Upiła łyk z lubością przymykając oczy, delektując się jej aromatycznym smakiem i zapachem.
Utkwiła wzrok w Leo jakby na coś czekała. Ba! W jej oczach wręcz malowało się pytanie "dalej nie zmieniłeś zdania ?".

[maatko, jest taki upał, że nie potrafię napisać nic porządnego :c
ahaha znam ten ból;p
Ojojoj ;p skleroza? ;d ]

Unknown pisze...

Zdążyła upić zaledwie trzy łyki kawy nim przed nos podstawione zostały jej apetycznie wyglądające kanapki. Porwała jedną z nich i zatopiła w niej bieluśkie zęby, po czym powoli zaczęła przeżuwać smakowity kęs. Starała skupić się na tych właśnie drobnostkach jak śniadanie, by na chwilę odciąć myśli od ponurych wizji, które ciągle podsuwały jej to coraz ciemniejsze scenariusze lub przypominały co gorszy sen.
Szczerze doceniała starania Leo; było jej miło, że mimo wszystko starał się wczoraj, jak i dzisiaj najwidoczniej, jakoś wynagrodzić jej ostatnie dni, które głównie przepełnione były niezbyt przyjaznymi uwagami z jego ust. Chociaż szczerze powiedziawszy przecież nie musiał tego robić.. No ale za to go między innymi kochała - że zawsze starał się jakoś naprawić swoje błędy.
Mimo wszystko nadal nie potrafiła zrozumieć i pojąć jego dobrego humoru, już miała zapytać skąd u niego taka pogoda ducha, gdy nagle ją ponaglił z jedzeniem.
- Przecież Ci mówiłam, że mam dopiero na pop..- Urwała podnosząc na niego nagle zaskoczone spojrzenie, jakby powoli zaczynał docierać do niej sens jego zdania. - Jak to "nie mamy"?

[Oj no to współczuje ;p. Ja zamierzam jutro tylko leżeć, potem iść na jazdy a na koniec na osiemnastkę. Zastanawiam się tylko ja moja wątroba wytrzyma do końca wakacji xdd.
Ja to już od dawna o wielu rzeczach zapominam .. da się z tym żyć xd]

Unknown pisze...

Rzeczywiście nie zrobiło to na niej specjalnego wrażenia, ale tylko dlatego, że nie zwróciła na to zbytniej uwagi, wręcz przeoczyła moment w którym wgryzł się w jej kromkę. Była zaskoczona. Wstając dzisiaj rano z łóżka miała nieco parszywy humor bo była przekonana, że ukochany nadal zamierza jechać sam. Miała mu już nawet na to pozwolić bez zbędnych sprzeczek, bo cóż, skoro jej nie potrzebował.. A teraz nagle chce by jechała? A mówią, że to kobiety są zmienne jak pogoda!
- Wiesz.. Ja już sobie zaplanowałam cały dzień: miałam iść na zakupy, do fryzjerki, makijażystki, miałam odwiedzić jakiegoś zaniedbanego znajomego.. - Westchnęła teatralnie, zarzucając włosy na lewe ramie. Po chwili jednak ściągnęła tą maskę powagi i niezadowolenia, pozwalając szczeremu uśmieszkowi wykwitnąć na twarzy, a w oczach rozbłysnąć iskierkom najprawdziwszego szczęścia. Odłożyła kanapkę na bok i zerwała się na równe nogi. Stanęła przed Leo zadowolona niczym mała dziewczynka, której pozwolono pojechać do Disneylandu. Zarzuciła mu ręce na szyje i na chwilę odnalazła jego usta był złożyć na nich krótki ale jakże czuły pocałunek.
- Dlaczego zmieniłeś zdanie? Wiem, że nie byłam wczoraj zadowolona i w ogóle ale nie chce byś brał mnie ze sobą na siłę.. - Wymruczała w końcu niepewnie spoglądając w jego oczy, jakby bała się, że za moment rzeczywiście znów się rozmyśli. Ale taka była prawda - może i Spenc była uparta i chciała żeby zgodził się by z nim jechała, ale nie chciała by robił to z czystej łaski, albo żeby mieć z nią po prostu święty spokój, żeby nie musieć słuchać więcej jej narzekania czy coś..

[haha, oby ;p
;d]

Unknown pisze...

- Dobry argument. - Mruknęła w odpowiedzi, wyginając kąciki warg w uśmieszku. Lubiła ten jego cichy, aksamitny pomruk, który wręcz przyprawiał ją o dreszczyk przyjemności. Wręcz pod jego wypływem znów chciała choć na chwilę poczuć usta ukochanego na swoich, lecz nie dał jej zrobić choćby najmniejszego ruchu; zwrócił jej uwagę na niedokończone śniadanie.. A raczej dokładnie mówiąc - dopiero co rozpoczęte.
Bez protestów dała usadzić się na kolanach. Z opóźnieniem dodarło do niej, że Leo też je! Posłała mu lekko zaskoczone spojrzenie spod uniesionej brwi - powędrowała wzrokiem od kanapki i do niego, potem znów do kanapki i ostatecznie utkwiła w nim zielone ślepka. Posłała mu lekki uśmiech zadowolona z faktu, że powraca do zwykłych dań. Cóż, przecież znał swój organizm najlepiej, poza tym jakaś tam jedna mała kromeczka nie mogła mu zaszkodzić! Jakoś musiał wrócić do normalnego trybu życia.
Cmoknęła go pieszczotliwie w nos, a potem sama zabrała się za jedzenie.
Gdy skończyła wstała z jego kolan:
- Idę się przebrać i możemy jechać. - Powiedziała wręcz promieniejąc z radości, że jednak w końcu postanowił ją zabrać! Zniknęła w sypialni, by już po niecałych 5minutach stanąć gotowa do wyjścia.

[;)]

Unknown pisze...

Dopiero trzask zamykanych drzwi do mieszkania przypomniał jej czego wczoraj się tak obawiała. Przecież nie chodziło o sam wyjazd - czy Leo pojedzie sam czy z nią - ale wyniki tejże wyprawy. Kąciki ust, które ciągle wyginały się w wesołym uśmieszku nagle opadły, gdy znów uderzyły w nią obawy. Strach przed złymi wynikami i stratą ukochanej osoby ścisnął jej boleśnie serce. Przymykając oczy opanowała jednak dopadające ją demony; nie mogła teraz pozwolić sobie na rozproszenie, nie mogła pozwolić by czarne myśli przejęły jej świadomość. Nie. Musiała się skupić i wspierać Leo. Bo właśnie po to z nim jechała, prawda? Dlatego też odepchnęła od siebie wszystkie myśli "co będzie", a zaczęła myśleć o tym co tu i teraz.
Odszukali swoje dłonie niemal w tym samym czasie, ścisnęła go lekko za rękę chcąc tym samym dodać mu otuchy i przypomnieć, że nie ma się czego bać, bo ona jest tuż obok. Na jej ustach zaigrał ciepły uśmieszek, gdy wreszcie opuścili kamienicę i stanęli na zewnątrz. Spojrzała na ukochanego z ukosa, by po chwili sama wyciągnąć twarz w stronę słońca i przez moment pozwolić mu swobodnie muskać skórę. W tym krótkim czasie, gdy zezwoliła sobie delektować się słoneczną pogodą, zastanawiała się jak Leo się czuje wychodząc na dwór po tak wielu dniach "kiszenia" się w domu i łóżku.
Gdy dotarli do samochodu, zgrabnie wyślizgnęła dłoń z jego uścisku, by stanąć przed nim i objąć go rękoma w pasie. Bez ostrzeżenia pocałowała go, a gdy wreszcie się oderwała od szatyna w dłoniach trzymała klucze do samochodu. Uśmiechnęła się szeroko jeszcze raz cmokając go w usta.
- Ja prowadzę. [ehehe, sama zaraz mam jazdę :D]

Unknown pisze...

- Jak sam zauważyłeś, tylko trochę, więc da się ze mną żyć, prawda? - Odparła wsuwając się na miejsce kierowcy. Posłała mu piękny, ale nieco złośliwy uśmiech ale widząc ciągle jego niby to obrażoną minę, przekręciła teatralnie oczyma rozbawiona.
- No juuż się nie gniewaj. - Mruknęła przeciągle odwracając się na moment w jego stronę z zaczepnym uśmieszkiem igrającym na wargach.
Dobrze wiedziała, że Leo nienawidzi siedzieć na miejscu pasażera - jej ukochany najpewniej czuł się gdy siedział za kierownicą. Osobiście Spenc nie miała nic przeciwko biernemu uczestnictwu w jeździe, dlatego gdy szatyn mógł to on prowadził. Ale gdy tylko nadarzała się okazja to ona prowadziła, a własnie dziś była ta "szczególna okazja". Miała nadzieje, że mężczyzna zdaje sobie sprawę z tego, że nie powinien jeszcze prowadzić.
Nim ruszyli kobieta wykonała jeszcze jeden telefon do znajomego z uczelni. Chwilę z nim pogawędziła, mniej więcej zarysowała sytuacje w jakiej się znalazła i dzięki temu załatwiła sobie zastępstwo.
- No, czyli nie musimy się śpieszyć. - Powiedziała chowając komórkę do torebki, a następnie rzucając ją[torebkę] na tylne siedzenie.
Ruszyła kierując się w stronę kliniki.

Unknown pisze...

Przekręciła jedynie oczyma na jego pierwsze słowa. Jak nie potrzebnie? Nawet jeśli już nie miało chodzić o niego, to o samych studentów i jej pracodawcę - musiała być wobec nich fair. Nie mogła zadzwonić w ostatniej chwili, że nie zdąży na zajęcia (chociaż akurat studentom pewnie nie bardzo by to przeszkadzało, ale jednak..), bo przykładowo wizyta w klinice się przeciągnęła lub po prostu trafili na cholernie długie korki. Choć fakt, faktem zrobiła to głównie dla niego, ale nie musiał się obawiać - jeżeli będzie chciał zostać sam, Spenc zniknie. Była jaka była ale ostatecznie potrafiła uszanować czyjąś wolę.
Uniosła lekko brwi do góry obserwując przez moment ukochanego z ukosa. Zastanawiała się skąd u niego taki nagły przypływ radości. Uwielbiała jego śmiech. Sama też zachichotała cicho słysząc jego wyjaśnienie nagłego przypływu wesołości.
- Och, dobrze wiedzieć, że weźmiesz mnie do chórku. - Odparła uśmiechając się szeroko - bo wiesz, już się bałam, że skończę jako wielka, porzucona miłość rockmena! - Zrobiła tragiczną, zrozpaczoną minę, po czym znowu roześmiała się.

[dlaczego musiałam się rozchorować?! :c
ahahaha dlaczeeego? xd zabawnie by było ^^]

Unknown pisze...

- Hej mam piękny głos! - Obruszyła się na chwilę odrywając wzrok od jezdni by posłać mu zbulwersowane spojrzenie. No, dobra, dobra może nie śpiewała nie wiadomo jak idealnie, no ale bez przesady! Fałszować nie fałszowała, choć fakt swoim talentem muzycznym chwaliła się jedynie pod prysznicem. Szybko jednak oburzenie zniknęło z jej twarzy, a na ustach wykwitł szczery, szeroki uśmiech. Znów utkwiła roześmiane zielone ślepka w drodze i to w samą porę, bo właśnie zaświeciło się im czerwone światło. Spokojnie wyhamowała i westchnęła cicho; już miała zacząć niecierpliwie postukiwać palcami o kierownicę, gdy niespodziewanie poczuła jak Leo przyciąga ją w swoją stronę. Jej oczy na moment rozszerzyły się pokazując tym samym jej zaskoczenie tym nieoczekiwanym gestem; intensywnie odwzajemniła pieszczotę bezwiednie przymykając powieki.
- Mhm, jeszcze trochę poćwiczymy i może się synchronizujemy z sygnalizacją świetlną. - Odparła przejeżdżając kciukiem po własnej dolnej wardze, rozbawiona mrużąc oczy.
Nagle jej wzrok stał się zamyślony wręcz oddalony, mina jej spoważniała, a z ust wydobyło się teatralnie błogie westchnienie. Drgnęła niemal nerwowo gdy usłyszała za sobą trąbienie zniecierpliwionego samochodu. Pośpiesznie ruszyła z miejsca ponownie wyginając usta w wesołym uśmieszku.
- A teraz zgrywałam damę, która po wspaniałym pocałunku dała ponieść się fantazjom przeoczając tym samym zmianę świateł! Jak w filmie, wiesz. - Powiedziała teatralnie wymachując ręką w powietrzu, ostatkiem sił powstrzymując chichot i zerkając na niego zaczepnie.

[Dzięęęki ;p wiedziałam, że mogę liczyć na współczujcie z Twojej strony ;p
Uu.. No to niefajnie :x Przecież pamiętałaś, że nie wolno Ci przesadzać! :x też miała kiedyś mieć robioną artroskopię, żeby mi tam jakiś płyn wprowadzili, ale się nie zgodziłam i dostałam jakieś lekarstwa i na szczęście mi pomogło i oszczędzili mi zabiegu :)
Śmiech to zdrowie ;p]

Unknown pisze...

Zadziwiająco łatwo przyszło zgrywać jej obojętną na jego zaloty. A przynajmniej z początku bez problemu opanowała jakąś gwałtowniejszą reakcje na jego zbliżenie. Popatrzyła niby to lekceważąco na jego dłoń spoczywającą na jej udzie prychając cicho pod nosem. Wzrok twardo utkwiony miała w jezdni gdy nagle się od niej oddalił rezygnując takiegoż podrywu. Nie wiedziała czy się z tego cieszyć czy nie.. Ale póki co 1:0 dla niej!
- Ja zawsze jestem damą! - Odparła spoglądając na niego niby to z wyższością, szybko jednak wesolutki uśmieszek znów zaigrał na jej wargach. Kątem oka obserwowała jak się ponownie do niej zbliża i zaczyna wyznaczać ścieżkę na jej ramieniu; odchrząknęła chcąc tym samym dać do zrozumienia, że prowadzi. Ale nie mogła zaprzeczyć, że jest jej zdecydowanie przyjemnie. Cały czas jednak skupiała się na tym jak i gdzie jedzie - od wypadku stała się jeszcze bardziej uważniejszym kierowcą niż dawnej i pewnie w normalniej sytuacji poprosiłaby Leo, żeby jej nie rozpraszał.. Chociaż nie. Nie potrafiła go o to prosić ani w takiej ani w innej sytuacji. Było jest zbyt dobrze. Poza tym była kobietą - podzielność uwagi miała wręcz uwarunkowaną genetycznie.
Wszak czując oddech owiewający jej ucho i szyje nie była wstanie już nad sobą zapanować. Na jej karku pojawiła się gęsia skórka, a ona sama wpatrując się w jezdnie zaczęła rozglądać się za jakąś zatoczką. Parędziesiąt metrów dalej dostrzegła jedną, niewielką, zatoczę parkingową - aktualnie była wolna więc pozwoliła sobie na niej chwilowo przystanąć.
- Trening czyni mistrza. - Mruknęła dopiero teraz odpowiadając na jego wcześniejsze pytanie, czy aby nie chce potrenować. Obróciła się w jego stronę z ewidentnie zaczepną, wręcz prowokującą miną. - Tylko tym razem się postaraj mój drogi. - Nie żeby uważała, ze przedtem było źle. Skąd, przeciwnie! Było wyśmienicie, ale to nie zmieniało faktu, że mogła się z nim trochę podroczyć.

[;p
Wrócisz, wrócisz ;) i umiesz nie gadaj głupot ;p to ja tu badziewia wypisuje, ale mam usprawiedliwienie! - GORĄCZKA xd
Ano przyda, przyda.. ;p]

Unknown pisze...

Z entuzjazmem przyjęła tę jakże intensywną i namiętną pieszczotę. Nie pozostawała mu jednak dłużna - pieściła jego wargi z równą mocą i siłą co on jej. Palce brunetki niemal od razu wplotły się w jego przydługie włosy przyciągając go do siebie jeszcze bliżej. Z pomiędzy jej warg wyrwał się cichy, stłumiony jęk, gdy naparł na nią jeszcze silniej. Nie miała pojęcia kiedy Leo postanowił przerwać pocałunek, kompletnie straciła rachubę czasu podając się jego woli. Otworzyła oczy dopiero, gdy całkowicie się od niej odsunął, przerywając kontakt fizyczny. Zaraz potem mężczyzna wysiadł z samochodu, a ona obserwowała go przez szybę zdziwiona jego zachowaniem. Uniosła lekko brwi słysząc jego rozkaz. Powoli budziła się w niej buntownicza Spenc, która kazała jej się jej spierać z Leo. Szybko jednak ją w sobie stłumiła i nie spuszczając z ukochanego spojrzenia na oślep przeskoczyła na miejsce pasażera uważając jednak na takie rzeczy jak hamulec awaryjny czy biegi.
Może nie powinna się tak łatwo zgadzać, bo w końcu nie była pewna, czy Leo może już prowadzić, czy jest do tego zdolny.. Ale nie miała sił ani ochoty się z nim w jakikolwiek sposób kłócić. Był dzisiaj w zadziwiająco dobrej formie, więc mógł spróbować, prawda? Poza tym przez chwilę zastanawiała się czy to wszystko przez Rougha nie zostało zaplanowane - może też działał podstępem tak jak ona pod kamienicą? Ale zresztą, czy to ważne?
Wyjęła usta w zadowolonym uśmieszku przygryzając wciąż rozgrzaną dolną wargę zębami.

[Znowu zrobiłam literówkę? ;o gdzieee? ;o
No i musisz się przyzwyczaić bo dzisiaj nie chce mi się tego czytać jeszcze raz;p]

Unknown pisze...

Obróciła się w jego stronę z naburmuszoną miną chcąc tym samym zademonstrować jak bardzo nie podoba jej się fakt, że ją wykorzystał i wykopał zza kierownicy. Dla zwieńczenia obrazka chciała jeszcze dodać klika słów jaka to jest oburzona jednak w tym samym momencie zatkał jej usta pocałunkiem, który z zadowoleniem odwzajemniła. Jej ręce znów powędrowały do góry tym razem zaplatając się na jego karku. Niemal bezwiednie zaczęła delikatnie podrażniać jego skórę w tymże miejscu.
Westchnęła cicho, gdy się od nie odsunął. Nie byłą w stanie nie odwzajemnić jego figlarnego uśmieszku.
- Jesteś okropny, wiesz? Poza tym przedtem było lepiej, o. - Mruknęła marszcząc nieznacznie nos, mimowolnie wyginając kąciki warg do góry. - A tak swoją drogą, też mogę Cię rozpraszać podczas jazdy? - Spytała nieco wychylając się w jego stronę i śmiało, aczkolwiek subtelnie przejeżdżając dłonią od góry do dołu i z powrotem po wnętrzu jego uda. Zaraz jednak znowu powróciła na oparcie fotela zerkając zaczepnie z ukosa na swojego ukochanego.
Skrzywiła się nieznacznie, gdy usłyszała lecącą w radio piosenkę; puszczali ją wszędzie i na okrągło, a na dodatek była tak idiotyczna..! Obiecywała sobie, że jej nie zanuci, nawet zacisnęła wargi by tego nie zrobić, jednak słysząc głos Leo a potem dostrzegając jego zachęcający gest, przekręciła zażenowana oczyma i dokończyła idealnie naśladując słodziutki głos owej wokalistki oraz jej głupiutkie minki z teledysku.
-..and this is crazy but here's my number so call me maybe!?
Zaśmiała się dźwięcznie rozbawiona zerkając w stronę ukochanego.
- Żałuj, że nie widziałeś teledysku! - Zagryzła wnętrze policzka tłumiąc tym samym kolejną salwę śmiechu.

[ahahaha spoooko xd ciekawie jakie tutaj znowu strzeliłam ;p ale trudno ;d.]

Unknown pisze...

- Okej, okeeej, niech Ci będziee.. - Mruknęła niby to niezadowolona z faktu, że zabronił jej śpiewać tę piosenkę, która tak nawiasem mówiąc była męczarnią dla jej wrażliwych uszu. Po chwili jednak znów ukazała w uśmiechu rząd białych zębów. - Czyli nie będę wielką, porzuconą miłością?! Jest, jest, jest! - Zawołała uradowana, teatralnie wykonując kilka radosnych klaśnięć w dłonie.
Ciągle obserwowała go - to bezpośrednio na wprost, to kątem oka - więc nie umknął jej ten cień, który przemknął mu przez twarz gdy tylko zjechali z głównej drogi. I dopiero wtedy też do niej dotarło, że są juz niemal u kresu swojej podróży. Zagryzła wargę, dziwnym sposobem bez problemu odganiając od siebie ponure myśli, dochodząc do wniosku, że nie ma się co martwić na zapas..
Marszcząc brwi patrzyła na jego dłoń wędrując na jej kolano, ostatecznie ściskając je mocno. Westchnęła wymownie patrząc do góry. Nie zdążyła powiedzieć jednak ani słowa, bo Leo znów zafundował jej delikatną pieszczotę, która jak zwykle przyprawiła ją o przyjemny dreszczy wzdłuż kręgosłupa.
Słysząc jego pomruk, a następnie chichot zrobiła minę, a potem trzepnęła go w nogę o mało nie zmieniając biegu, więc gwałtownie zabrała rękę z powrotem do siebie.
- Oj dobra już dobra. Przecież wiesz, że lubię i tak i tak. - Mruknęła zerkając na niego z ukosa. Taka była prawda; uwielbiała zarówno te agresywne jak i delikatne pieszczoty. Kochała dominującego jak i łagodnego Leo - zwłaszcza dlatego, że wiedział kiedy ma być brutalny, a kiedy czuły.
Uniosła nieznacznie brew, ponownie pochylając się w jego stronę, tym razem wybierając jednak jedną z najbardziej wrażliwych części ciała szatyna. Zaciskając usta, by powstrzymać cisnący się na wargi figlarny uśmieszek, przesunęła opuszkami palców niezwykle delikatnie po karku ukochanego, następnie sięgając w owe miejsce ustami. Nakreśliła ścieżkę wzdłuż linii jego włosów docierając do ucha. Przygryzła zębami jego płatek, ostatecznie podrażniając go koniuszkiem języka. Opadła z powrotem na fotel unosząc lekko brew do góry i przenosząc spojrzenie na drogę.
Żołądek ścisnął jej się boleśnie - byli już naprawdę blisko.

[hahahahah
mi się też nie chce czytać ;p lenia mam, trudno ;p]

Unknown pisze...

Uniosła brwi do góry widząc jego zachowanie; była pod wrażeniem, że nad sobą zapanował. Ale na jej ustach i tak zaigrał nieco triumfalny uśmieszek, bo wiedziała, że tylko udaje i że nie pozostał obojętny na jej drobne zabiegi. Może minę miał poważną i opanowaną ale jego ciało go zdradziło.
- Już nie mogę się doczekać. - Dopiero teraz odparła na jego pierwsze słowa. Posłała mu zalotny uśmieszek, a potem westchnęła cicho, gdy nagle za oknem ujrzała budynek kliniki. Momentalnie wszystkie podrywy, zaloty i inne tego typu sprawy opuściły jej głowę, a na ich miejsce wskoczyły obawy i strach przed tym co może się tu wydarzyć. Zaciskając mocno wargi zerknęła z ukosa na ukochanego; widziała, że on też się zaczyna denerwować - zaczął ściskać i rozprostowywać palce na kierownicy, jego oddech zaczął nagle przyśpieszać, wzrok stał się nie obecny i nim zdążyła jakkolwiek zareagować mężczyzna praktycznie wyskoczył z samochodu. Obserwowała go zza szyby dobrze zdając sobie sprawę, że potrzebuje chwili dla siebie. Szczerze powiedziawszy była nawet trochę zaskoczona aż tak gwałtowną reakcją - wczoraj był taki spokojny gdy o tym wszystkim mówił i choć wiedziała, że to był tylko względne opanowanie na pokaz, to i tak.. Eh, ale trudno było mu się dziwić.
Żal i rozpacz ścisnęły jej serce, w okolicach żołądka pojawił się bolesny węzeł, a w oczach zaczęły ją piec łzy. Przymknęła powieki, wzięła głębszy wdech doprowadzając się tym samym do porządku. Odczekała jeszcze chwilę by dać ukochanemu jeszcze trochę czasu i dopiero potem wysiadła z auta. Zatrzasnęła drzwi i zatrzymała się tuż koło maski zagryzając dolną wargę i czekając aż szatyn będzie gotowy na to by do niej dołączyć.

[no ja w sumie też, ale póki co jeszcze względnie czytałam te swoje komentarze ;p
Hm.. w sumie, dlaczego nie?;p chociaż ja też jeszcze tego nie robiłam, ale kiedyś trzeba spróbować ;)]

Unknown pisze...

Jasne, mógł ją zostawić w domu, mógł pozwolić by siedziała teraz na kanapie myśląc o tym co się z nim dzieje, jakie są wyniki. Mógł pozwolić, by odchodziła od zmysłów zamknięta w czterech ścianach, bo pewnie pełna strachu nie byłaby wstanie nawet wyjść na zewnątrz. Ale tego nie zrobił. I jej to pasowało, bo cóż.. Przy nim czuła się lepiej. Była obok niego, widziała co się z nim dzieje, chociaż takie widoki jak ten przed chwilą nie był wcale łatwy - serce jej się krajało, gdy widziała jak cierpi i najgorsza była świadomość, że nie mogła mu nijak pomóc. Chciała, ale nie wiedziała jak.
Więc po prostu była.
Znów zaciskając mocno wargi splotła ich dłonie razem. Im bliżej byli wejścia tym bardziej zaczynała się denerwować, a gardło coraz bardziej zaczynało ją piec chcąc zmusić gruczoły łzowe do wzmożonej aktywności. Ale dzielnie z nimi walczyła - boleśnie zagryzając wnętrze policzka odwracała swoją uwagę od słonych kryształków cisnących się do jej zielonych oczu i tym samym się ich pozbywając. Przeniosła wzrok na Leo w tym samym momencie co on na nią. Chciała mu powiedzieć, że nie musi udawać - nienawidziła tych sztucznych uśmiechów, bo z one sprawiały, że czuła się jeszcze gorzej - ale nie zdołała powiedzieć ani słowa, więc sama uniosła kąciki warg do góry w pocieszającym geście.
- Wiem. - Wyszeptała w odpowiedzi na jego pierwsze słowa. Na kolejne westchnęła cicho, przymykając powieki. - Dziękuje. - Zdołała wykrztusić mocno ściskając go za dłoń. Sama nie wiedziała za co mu dziękuje; za to że dotrzyma obietnicy? Po części tak, ale przede wszystkim za to, że walczył, że się nie poddawał, że stawiał czoła przeciwnościom losu. I że nadal chce to robić.
Tam gdzieś w głębi duszy go podziwiała - nie miała pojęcia, czy na jego miejscu byłaby taka silna.

[Spoko;p i tak jest dobrze ;)
I jak tam po zabiegu?
Nie no, dla mnie może być i przeprowadzka :P mi pasuje, o. ^^]

Unknown pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Unknown pisze...

[Już odruchowo odpisałam pod Twoją kartą, a miałam odpisać Michałowi xd]

Zatrzymała się wraz z Leo przy rejestracji. Westchnęła cicho, gdy wypuścił ją z uścisku; w jego ramionach było jej spokojnie, łatwiej skupiała się na pozytywach, bez większego problemu odpychała od siebie ciemne macki ponurych myśli. Wszak gwałtowna reakcja pielęgniarki także skutecznie, choć na chwilę, odwróciła jej uwagę od nieporządnych scenariuszy bezczelnie wkradających się do jej głowy. Obserwowała kobietę wysoko unosząc brwi, zastanawiając się czy aby czasem nie powinna tutaj zawołać lekarza zamiast zadawać pytania, które powinny padać z ust specjalisty.
Całe szczęście jak na zawołanie zjawiła się odpowiednia osoba o dość sympatycznym wyglądzie. Spencer uścisnęła lekarzowi dłoń po czym posłusznie ruszyła razem z Leo do pokoju zabiegowego. Gdy znaleźli się w pomieszczeniu Spenc, w przeciwieństwie do ukochanego oparła się tyłem o parapet, ze zdziwieniem unosząc brwi gdy do jej uszu dotarł jego śmiech.
- Och to.. Tak. To było dziwne. Racja. - Potwierdziła sama z rozbawieniem kręcąc głową.
Uśmiech szybko zniknął z jej twarzy, gdy lekarz wrócił do pokoju. Teraz na jej twarzy malowało się skupienie i zniecierpliwienie. Chciała żeby to wszystko mieli już za sobą.

[ mhm!
O no to się bardzo cieszę ;)
haha, okej. Czekam z niecierpliwością ;p. ]

Unknown pisze...

Uśmiechnęła się kącikiem ust, gdy lekarz grzecznie poprosił by wyszła. Skinęła w jego stronę głową i niemal od razu ruszyła w stronę drzwi. W tym samym czasie Leo przyciągnął ją do siebie, więc jej uśmieszek znacznie się powiększył. Pozwoliła mu na delikatnie muśnięcie własnych warg, po czym sama z troską w oczach pocałowała go w czoło. Nim nacisnęła klamkę odwróciła się jeszcze raz w jego stronę.
Westchnąwszy cicho wyszła z pomieszczenia.
Przez jakiś czas najnormalniej w świecie nie wiedziała co ze sobą zrobić; stała za drzwiami od pokoju zabiegowego z niepewnością malującą się oczach. W końcu zmusiła się do tego by usiąść na pobliskim krześle. Skryła twarz dłoniach niespodziewanie zaczynając drżeć na całym ciele; dotąd, jako takie, tłumione nerwy nagle wypłynęły dając upust w dygotaniu rąk i ramion; z jej oczu popłynęła pierwsza, zrozpaczona łza, którą szybko starła. Nie mogła się teraz rozklejać! Przecież jeszcze nic nie wiadomo.
Wszystko będzie dobrze - Ale zawsze gdy była z dala od niego trudno było jej uwierzyć w te trzy proste słowa.
Czas ciągnął się niemiłosiernie. Miała wrażenie, że wskazówki zegara złośliwie przesuwają się coraz wolniej sprawiając, że serce ściskał jej się coraz bardziej i bardziej przyprawiając ją wręcz o duszności. W końcu nie wytrzymała i zerwała się z krzesła - pognała przed siebie chcąc dotrzeć do wyjścia i zaczerpnąć świeżego powietrza.
Gdy wróciła Leo stał już na korytarzu z lekko zdezorientowaną miną. Ostatni raz spojrzała na trzymaną w ręku wizytówkę, dochodząc do wniosku, że na nowiny jeszcze przyjdzie czas, teraz mieli znacznie poważniejsze sprawy na głowie. Wsunęła ją to tylnej kieszeni spodni, po czym podeszła do ukochanego od tyłu i objęła go rękoma w pasie uśmiechając się lekko.
- Byłam w kawiarni. - Mruknęła tłumacząc swoją nieobecność i unosząc dłoń w powietrzu w której trzymała kubek z kofeinowym napojem na potwierdzenie własnych słów. - I jak? Co Ci lekarz powiedział?

[Spokkoo ja cały czas myślę :P. nawet dzisiaj coś mi wpadło do głowy, ale to dalekosiężne plany ;p]

Unknown pisze...

[Yup. Ale to akurat to nic specjalnego ;p. ]

Z uśmiechem na twarzy ruszyła wraz z ukochanym w stronę wyjścia. Wolną dłonią oplotła go w pasie przyciągając go do siebie jeszcze bliżej. Zerkała na niego kątem oka czekając na odpowiedź; im dłużej nic nie mówił tym bardziej zaczynała się denerwować. Poczuła falę ulgi, gdy wreszcie usłyszała odpowiedź jednak szybo powrócił dawny strach i niepewność - czyli nadal nic nie wiadomo. Poza tym nie spodobała jej się ta wymijająca odpowiedź; posłała mu podejrzliwe spojrzenie z ukosa wszak jednak ostatecznie doszła do wniosku, że może lekarz rzeczywiście nic nie powiedział - co mógł stwierdzić bez badań? Odpędziła więc od siebie negatywne myślenie chcąc dobrze wykorzystać tę godzinę, którą mieli dla siebie.
- Nie jestem głodna. Chyba, że Ty chcesz coś zjeść? - Mruknęła mrużąc oczy przed słońcem. Dopiła ostatek kawy do końca, a następnie pozbyła się kubka umieszczając go w mijanym koszu na śmieci. Westchnęła cicho rozglądając się po okolicy. Jej wzrok zatrzymał się na ścieżce wiodącej do parku. Wskazała głową w tamtym kierunku tym samym chcąc dać do zrozumienia Leo, że jeżeli ona miałby wybierać poszła by właśnie tam; cisza, spokój, drzewa, szum liści, trele ptaków. Zawsze lubiła takie miejsca.

[No jasne, że nie ;p Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie ;p]

Unknown pisze...

[Nie-e :D]

Opadła razem z nim na ławeczkę nie odrywając wzroku od tego rajskiego obrazka. Na jej ustach błąkał się delikatny uśmieszek, gdy wtuliła się w jego ramie ciesząc się daną im chwilą beztroski. Niemal z zafascynowaniem obserwowała pływające po stawie ptaki; najbardziej zachwycona była łabędziami ich długimi, pięknymi szyjami. Zawsze na ich widok przypomniała sobie bajkę z dzieciństwa o brzydkim kaczątku. Zaśmiała się cicho, wręcz ledwo słyszalnie.
- Zawsze lubiłam opowieść o brzydkim kaczątku. Jak byłam mała zawsze się z nim jakoś utożsamiałam.. No wiesz pieguska i te sprawy. - Mruknęła przekręcając oczyma, ostatecznie podnosząc je na ukochanego. Znów zachichotała pod nosem. - I wiesz.. Pięknie tu. - Dodała wzdychając cicho, spoglądając jak światło przebijające się przez korony drzew igra na jej smukłej dłoni.
Na chwilę zapomniała o tym co ich czeka. Miejsce było magiczne, ciemnie macki nie przedzierały się do tej placówki jakby chroniła je jakaś specjalna bariera. Ale wizytówka w kieszeni spodni dziwnie jej ciążyła. Niby propozycja którą usłyszała nie była taka straszna, ba! była wręcz wspaniała.. Ale jednak - wiązała się z przeszłością. Spenc nie chciała poruszać teraz tego tematu, nie chciała by wspomnienia ją przygniotły znów przyprawiając o poczucie winy. Miała teraz ważniejsze sprawy na głowie.

[ mhm ;))
hihi, sama zaczęłaś ;p]

Unknown pisze...

[Tak :)))) :D]

Wygięła wargi w szerokim uśmiechu słysząc jego pomruk, a potem czując delikatną pieszczotę na uchu. Uniosła kąciki ust jeszcze wyżej. Podobało jej się to miejsce, aż dziwnie było jej z myślą, że taka cudowna, wręcz rajska miejscówka znajduje się w parku tuż obok kliniki, która dla większości osób była koszmarem; ludzie często wychodzili z niej pozbawieniu ostatniej deski ratunku, bez cienia nadziei. Spencer starała się głęboko wierzyć, że wraz z Leo zaliczą się do tej grupy szczęśliwców, którzy spokojnie mogą patrzeć w przyszłość.
Z cichym westchnieniem wstała z ławki niemal od razu splatając swoje palce z palcami szatyna. Obserwowała go ukosa; widziała jak powoli znów zaczyna się denerwować. Ona sama do tej pory była dziwnie spokojna jednak teraz nerwowy ból w brzuchu powrócił, a strach zaczął podrażniać jej gardło. Ścisnęła więc ukochanego jedynie mocno za dłoń, chcąc tym samym dodać mu otuchy.
Powoli podążała ścieżką, a z każdym krokiem było jej coraz duszniej. Wyrwało jej się westchnienie, gdy wreszcie zza drzew wyłonił się ponownie budynek kliniki. Zaciskając mocno wargi ruszyła z miejsca, bo na widok budowli bezwiednie przystanęła czując nieprzyjemne dreszcze na plecach.
Bała się tego co ich czeka.. Tak bardzo się bała. Coraz trudniej było jej zachować spokój i pozytywne myślenie.

[Tak!!
A jak tam na Art College? ;) jestem ciekawa bo rozważam czy aby też się tam nie zapisać ;p]

Unknown pisze...

[I tak mnie luuuubisz :D]

Wzdrygnęła się nerwowo, gdy nagle drzwi od gabinetu się otworzyły. Jej serce podskoczyło do gardła i zaczęło tłuc się jak oszalałe, gdy doktor wyczytał imię Leo. Nie ruszyła się jednak z miejsca nie będąc pewna czy ukochany chce by z nim tam weszła. Przecież jeszcze wczoraj nawet nie chciał by z nim tu przyjechała! Jednak widząc jego zachęcający gest odetchnęła niemal z ulgą o ile w takim momencie można było mówić o uldze, wszak Spencer czuła się sparaliżowana przez strach, więc była wdzięczna, że szatyn bez ceregieli chwycił ją za dłoń i pociągnął w stronę pomieszczenia; musiał czuć się sto razy gorzej od niej, a jednak reagował, potrafił działać. Poczuła się zażenowana, że w tak ważnym momencie nie potrafi być dla niego oparciem.
Opadła na krzesło biorąc się w garść. Ścisnęła mocno rękę mężczyzny i z boleśnie zwijającymi się wnętrznościami czekała na to co powie lekarz. Z uwagą wysłuchiwała każdego słowa padającego z ust starszego pana, nie potrafiąc określić co czuje; ulgę że choroba nie postępuje, czy rozpacz, że nie widać żadnych popraw. Była chyba nieco zagubiona, lecz liczył się fakt, że jeszcze jest szansa, że nie jest aż tak źle!
Zaciskając wargi przeniosła spojrzenie na ukochanego nie ruszając się z miejsca. Może miał jakieś pytania?

[oj tam oj tam ;p
;))))
Nie, skąd. Nie przeniosłabym tam Spencer, no nie TĄ Spencer. Stworzyłabym jakąś nową.. Ale boje się, że się tam nie za klimatyzuje.. No a po drugie to nowa postać = nowa KP, a ja mam lenia :P no i po trzecie Michał mi zarzucił, że jeśli tam się zapiszę to zaczniemy [ty i ja] tam razem pisać i zaprzestaniemy tutaj przez co Murine całkiem upadnie.. ;x]

Unknown pisze...

[A tam gadasz. ;> tu się nie ma nad czym zastanawiać :D]

Była przygotowana na zarówno złą jak i dobrą wiadomość. Czekała na rozpacz, albo na radość. Nie przewidziała jednak tak neutralnych wyników. `Choroba nie postępuje, nie ma też poprawy` te słowa wciąż dźwięczały jej w uszach sprawiając, że nie miała pojęcia jak zareagować. W którą skrajność miała popaść? Otrzeźwiła ją jednak nagła reakcja ukochanego. Patrzyła jak znika za drzwiami i dopiero wtedy zdała sobie sprawę, że przez ten cały czas wstrzymywała powietrze. Gwałtownie wzięła potężny haust powietrza chcąc dotlenić mózg i wszystkie komórki. Musiała porządnie zbladnąć po gdy wychodziła z gabinetu i rzuciła krótkie, chaotyczne słowa pożegnania w stronę lekarza zobaczyła jego niepewną, wręcz lekko przerażoną minę. Zatrzymała się tuż za rogiem, dostrzegając w oddali uciekającą sylwetkę Leo. Drżały jej nogi, nie była w stanie za nim biec. Zresztą pewnie nawet tego nie chciał. Pamiętała co powiedział wczoraj, że w takiej chwili będzie chciał być sam. Zatkała usta dłonią tłumiąc nagły szloch. I w tym samym momencie szatyn zawrócił. Szybko wytarła oczy i stanęła czekając aż do niej podejdzie. Czekała na jego reakcje.
Ścisnęła go mocno zaplatając ręce w okół jego tali. Gładziła go uspokajająco kciukiem i wyznaczając króciuteńką ścieżkę wzdłuż jego kręgosłupa. Westchnęła, gdy się od niej odsunął.
- Nie wiem.. - Odparła zgodnie z prawdą. Na początku. Potem już wiedziała co mają robić. - Cieszmy się. Przecież jest jeszcze nadzieja. Ciągle nie jesteś.. Nie jesteśmy skreśleniu. - Uniosła kąciki warg w troskliwym uśmiechu. To nie on miał się nią opiekować w tym momencie, a ona nim. Ona miała być oparciem. Podeszła do niego i chwyciła go za brodę zmuszając by na nią spojrzał.
- Masz być dobrej myśli, słyszysz? Nie wszystko stracone. - Wyszeptała spoglądając w górę na jego twarz nagle roziskrzonymi, pewnymi oczyma.

[Widziałam i mi się podoba ;p. ja pewnie też taką stworzę, ale pewnie głównie z lenistwa :d. No i pewnie, że będę. Nie potrafiłabym zostawić Spenc samej ;d. Ano mogłybyśmy.. To co, zapisywać się mówisz? ;p]

Unknown pisze...

[Ja i tak wiem swoje :P]

Dobrze wiedziała, że nie będzie mu tak łatwo jak jej zepchnąć ponure myśli na bok i uwierzyć, że jeszcze wszystko się może się ułożyć. Nie miała do niego pretensji ani żalu, bo jak mogłaby mieć? Miała jednak nadzieje, że z czasem, podobnie jak ona w tym momencie zacznie działać na pozytywnych obrotach. Chociaż to nie było też tak, że Spenc nagle wyzbyła się całego lęku.. Skąd! Ciągle się martwiła ale pamiętała o swojej roli i jej się trzymała. I tak było po porostu.. Łatwiej. Ktoś musiał być silny, a w tym przypadku wypadło na nią.
Uśmiechnęła się nikle słysząc jego pytanie. Przekrzywiła głowę na bok by na niego spojrzeć.
- Tak.. Nie widzę przeciwwskazań. - Odparła znów wlepiając wzrok przed siebie. Doszła do wniosku, że nawet jeśli Leo wypije jednego drinka, to nie może mu aż tak bardzo zaszkodzić. A potem.. A potem najwyżej ona będzie piła za nich w dwójkę.
Nie była mu teraz w stanie niczego odmówić.

[No głupie pytanie, raczej, że chcę! ;p. Bo mam podobnie jak Ty - też potrzebuje czegoś co mnie w przy blogu zatrzyma ^^.
To już jutro.. [dzisiaj] wyśle zgłoszenie, bo teraz mi się już nie chce :D. ]

Unknown pisze...

Uśmiechnęła się kącikiem ust, gdy wręczył jej klucze. Miała nadzieje, że będzie na tyle rozsądny i pozwoli jej prowadzić - i całe szczęście się nie pomyliła. Już miała wsiąść dla samochodu, gdy poczuła jak Leo ją przytrzymuje. Poniosła na niego pytające spojrzenie, a gdy jej podziękował westchnęła cicho, a w oczach zamigotały jej iskierki zrozumienia. Nie musiał mówić nic więcej, wiedziała co chciał dodać; nie trzeba było tego dodawać na głos, nie trzeba było więcej słów. Na jej wargi wypłynął ciepły uśmiech gdy na moment wspięła się na palce i delikatnie oraz czule pocałowała go w usta. Była to krótka pieszczota, ale była pewna, że przekazała mu w niej jak bardzo go kocha, jak bardzo jej na nim zależy i jak bardzo nie chce go stracić.
Cieszyła się, że swoją pewnością siebie i wiarą w lepsze jutro dodaje mu sił. To było dla niej najważniejsze, by właśnie w takich chwilach być dla niego oparciem.
Stała tak jeszcze chwilę wpatrując się w niego pełnymi miłości i oddania oczyma, a potem wzdychając cicho wsunęła się za kierownicę. Poprawiła nieco fotel i ustawienia lusterek, a gdy Leo do niej dołączył ruszyła z parkingu.

[no ;d. no ja właśnie Tobie wtedy odpisałam i też sobie już poszłam ;p. ]

Unknown pisze...

Droga powrotna kompletnie różniła się od tej, gdy jechali do kliniki. Nie było beztroski, wygłupów. Ciszę przerywał jedynie cichy szmer ich oddechów, pomruk silnika i radio, które grało cicho umilając bez rozmowną podróż.
Spencer dobrze rozumiała, że Leo nie jest teraz w humorze. Nawet trochę cieszyła się, że nie zgrywa, nie udaje jaki to jest szczęśliwy, że w końcu nie nałożył maski i po prostu jest sobą. Miała tylko nadzieje, że nie będzie to tak wyglądać cały miesiąc. Chciała by odzyskał pogodę ducha, choć dobrze zdawała sobie sprawę, że to wcale nie jest takie proste bo jej samej mimo wszystko też było ciężko. Wiedziała, że kolejne dni będą przepełnione nerwami i obawami; ale wierzyła, musiała wierzyć, że kolejna wizyta będzie lepsza. Że następnym razem poznają już odpowiedź i że będzie to szczęśliwa informacja. Że będą mogli ruszyć przed siebie, nie martwiąc się o jutro i spokojnie zacząć planować przyszłość.
Gdy byli już niemal już na miejscu brunetka zajechała pod najbliższy sklep.
- Trzeba zrobić zakupy. Lodówka jest niemal pusta. - Powiedziała przenosząc spojrzenie na ukochanego. Teraz spokojnie mogła zapełnić szafki i półki produktami spożywczymi. Leo musiał o siebie dbać. Musiał jeść. Będzie mogła spokojnie teraz gotować i w końcu zrezygnować z jedzenia na mieście.

[W sumie mam to samo więc jestem za ;p.
Na razie nic xd. Dopiero wysłałam zgłoszenie ;d]

Unknown pisze...

[Dobra, możemy przeskoczyć te zakupy i zacząć jak już są w domu? ;p najlepiej jakoś pod wieczór? ;p

ok, ok ;). Ja pewnie zaraz idę, bo chyba będzie burza ;x
Że hę? xd nie zrozumiałam xd chcesz stworzyć tam nową postać?
Współlokatorzy..? No nie głupi pomysł, a jakie relacje? Bo jak będą totalnie zwykłymi współlokatorami, ledwo znajomymi to będzie ciężko się wątek ciągnęło ;p. ]

Unknown pisze...

[Wgl ale kartę napisałam na AC.. poraażka xd. Ale nic lepszego nie wymyśle. Na razie nie publikuje, bo może mnie olśni i jakoś ją zmienię jeszcze xd. Zostaw, tamten Leo też jest świetny! Ej, ale wiesz cooo? Wiesz, że ja o tym myslałam, bo ostatnio oglądałam `just sex` i tak mi to przyszło do głowy ale doszłam do wniosku, że mnie pewnie wyśmiejesz więc sobie odpuściłam łahah, ale mi się podoba! i to jest dobry układ, powinno być ciekawie ;>.
Dziękuje i nawzajem, a wątek zaraz zacznę tylko niech mnie najdzie wena :)]

Unknown pisze...

Długi dzień w końcu dobiegał końca. Spencer zamyślona siedziała na parapecie w salonie i oglądała piękny zachód słońca. Niebo lekko poczerwieniało, ognista kula znikała za budynkami i wieżami miasta. Westchnęła cicho przenosząc spojrzenie na do połowy opróżniony kubek herbaty z cytryną, który ciskała w dłoniach. Uniosła nieco już przestygły napój do ust i upiła niewielki łyk powracając do podziwiania widoczków za oknem.
Leo spał, odpoczywał. Wiele się dziś wydarzyło jednak wielki finał odegrał się w klinice. Ciągle miała mieszane uczucia, a słowa lekarza nieustannie kołatały się w jej głowie. "Choroba nie postępuje, nie ma też poprawy". Co miała robić? Była zagubiona w mieszaninie uczuć, które nią targały. Ale pamiętała jaką decyzję podjęła - że mają się cieszyć. Trudno jednak było się uśmiechać patrząc na nieobecnego, zamyślonego, zasmuconego Leo. Ale nie winiła go za to, w końcu jak inaczej miał się czuć? Starała się być silna, wspierać go i miała wrażenie, że całkiem nieźle jej to wychodzi. Wydawało jej się, że gdy była w pobliżu nieco się rozpogadzał jakby jej obecność sprawiała, że łatwiej było mu uwierzyć, że to wszystko zakończy się happy endem. Że następna wizyta będzie lepsza, szczęśliwsza. Ona była tego pewna, tylko momentami dopadały ją wątpliwości, ale wtedy odganiała je chwytając się jedynej deski ratunku - nadziei.
Ale nieprzyjemny uścisk w żołądku nie znikał.
Zamrugała kilkakrotnie, gdy nagle dotarło do niej, że słońce całkowicie zniknęło już za horyzontem, niebo poszarzało, pojawiło się na nim parę chmur, które zwiastowały deszcz.

Unknown pisze...

[Jejkuuu przepraszam! w ogóle o tym zapomniałam!]

Obserwowała coraz bardziej ciemniejące niebo. Gwiazdy pojawiające się na ciemnym tle. Z każdym nowym światełkiem powoli jej myśli odpływały w innym kierunku niż Leo i jego choroba. Martwiła się o niego i to cholernie, chociaż może tego nie pokazywała, bo uważała, że tak jest lepiej, że dzięki temu nie ma na głowie kolejnego kłopotu jakim jest zrozpaczona kobieta, ale na sercu ciążyła jej jeszcze inna sprawa. Odszukała w spodniach wizytówki i powoli zaczęła ją obracać w dłoni. Przejechała kciukiem po nazwisku, które tak dobrze znała. Które przywoływało tak wiele niepożądanych wspomnień. Cały dzień odpędzała od siebie tę sprawę skupiając się tylko na ukochanym, ale im było później, im była bardziej zmęczona demony z przeszłości łatwiej się do niej przedzierały.
Strach, przerażenie, kłótnia, krzyki, dezorientacja. Strzał.
Drgnęła nerwowo, gdy usłyszała szuranie w pokoju. Upiła łyk zimnej nieco już gorzkawej herbaty dając tym samym sobie chwilę dla siebie. Przywołała na twarz uśmiech i dopiero wtedy obróciła się w stronę Leo. Nawet z tej odległości widziała, że drży. Zareagowała niemal automatycznie - zamknęła uchylone okno, zgrabnie zeskoczyła z parapetu i ruszyła w stronę szatyna. Odłożyła na stolik kubek i wizytówkę, znów skupiona tylko i wyłącznie na mężczyźnie. Wzięła koc leżący na fotelu i rozkładając go podeszła do Leo. Okryła go szczelnie, a potem troskliwie pocałowała w czoło zajmując miejsce tuż obok niego.

[Przestań.
To ja idę publikować kartę, a co! xd]

Unknown pisze...

[Skleroza! :c]

Było jej tak dobrze w jego objęciach. Czuła się bezpieczniej niż gdziekolwiek indziej. Przymknęła powieki, gdy zafundował jej tą drobną aczkolwiek jakże czułą pieszczotę. Delektowała się każdą sekundą w której ich wargi były złączone, jego zapachem, bliskością, dłonią na jej policzku, dotykiem. Było jej dobrze.
Poprawiła skrawek koca po czym objęła go dłońmi w pasie i oparła głowę na jego torsie. Westchnęła cicho słysząc pytanie; niemal odruchowo chciała powiedzieć nie, ale wtedy przypomniała sobie co kiedyś sobie obiecali - że będą ze sobą rozmawiać, że będą się przed sobą otwierać. Ale czy była gotowa na stracie z przeszłością?
`Spenc, nigdy nie będziesz` odezwał się jakiś złośliwy głosik gdzieś z tyłu jej głowy.
- Tak. - Odparła podnosząc się, by móc spojrzeć w jego karmelowe oczy, które zawsze wpływały na nią tak kojąco, a teraz niczego bardziej nie potrzebowała jak opanowania. W jej zielonych tęczówkach rozbłysła iskierka strachu, tym razem jednak nie związana ze stanem zdrowia Leo, a demonami z przeszłości.
- Spotkałam dzisiaj swojego starego szefa. - Zaczęła na chwilę wyswobadzając się spod jego ramienia, by sięgnąć po pozostawioną na stole wizytówkę i zaraz znów przylgnąć do boku szatyna. Znów wpatrywała się w jego nazwiska jak zahipnotyzowana. - Pamiętasz go? Miły facet. Zaproponował mi pracę, bo otwiera w Murine instytut. Wiesz, rozprzestrzenia się po całym kraju, chociaż wszystko będzie podlegać centrali w Londynie. Super, nie? Wróciłabym do starej pracy.. - Westchnęła ciężko znów podnosząc wzrok na mężczyznę. - Zastanawiałeś się kiedyś dlaczego odeszłam? Dlaczego tutaj wróciłam?

[Idzie Ci idzie, gorzej ze mną ;p.
No to cieszę się, że się podoba. Ta.. kp spoko, mhm.. Jasne :p. Ale dziękuje za miłe słowa ^^.
To przywitaj mnie tam ładnie to zacznę, hhaha! xd czyli są współlokatorami i przyjaciółmi od seksu? :>]

Unknown pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Unknown pisze...

[Cichooo xd ale wzorowałam się na wątku z serialu z którego wzięłam inspiracje do wykształcenia Spenc! a chaotycznie miało być i już :p.
nie chce mi się pisać nowej.
Napisałam! Tamto też mi dupne wyszło.. Ale mam nadzieje, że jakoś tamto przełkniesz. Nie wiem po co się zgadzałam zaczynać.. Ale potem się rozkręcę. I ja też idę. Jutro odezwę się dopiero gdzieś późnym popołudnie pewnie.. :).
Mhm, też Cię lubię!]

Unknown pisze...

[Stop! Uznajmy, że tamtej wypowiedzi nie było.. Łahahahha chyba byłam wczoraj pijana jak to pisałam xd. Wycinamy tamto i piszę coś nowego! Będzie pewnie trochę oklepane ale lepsze to niż tamte bzdury xdd O jaki wstyyyd xd
Musiałam teraz wejść i to usunąć no nie mogę hahah xd]

Kąciki jej ust wygięły się w bladym uśmiechu; nie chciała by się tłumaczył. Nawet tego nie oczekiwała. Spodziewała się krótkiej odpowiedzi, tak albo nie. Wpatrując się w niego czekała aż w końcu odbije pytanie i gdy wreszcie to zrobił westchnęła cicho znów wtulając się w jego ramie.
Dawno nie wracała do tamtych wspomnień. Na co dzień nie miała z nimi problemu, jakoś się z tym wszystkim uporała.. A jednak. Odgrzebywanie tej starej sprawy było dla niej bolesne. Westchnęła nieco drżąco wbijając nieco nieobecny wzrok w ścianę.
- Niedługo po naszym rozstaniu w firmie pojawił się syn naszego szefa. Całkiem przystojny. Kobiety się za nim oglądały, ba! Mdlały na jego widok. - Zaśmiała się gorzko kręcąc lekko głową. - Ale ja nie zwracałam na niego uwagi. Był dla mnie jak każdy kolega z pracy. Może dlatego to właśnie ja stałam się jego celem. Podrywał mnie, rzucał dwuznaczne teksty ale zawsze zbywałam go drobnymi złośliwościami. - Zagryzła wargi przerywając na chwilę. Przymknęła oczy, a obrazy coraz brutalniej i szybciej przewijały się pod jej powiekami. Wszystko wypływało na wierzch. Nie była w stanie z tym walczyć. - Pewnego dnia po prostu przestał. Przestał zwracać na mnie uwagę, myślałam, że mam już z nim spokój. Ale kiedyś gdy zostałam po godzinach w pracy bo miałam trochę papierkowej roboty.. W firmie nie było prawie nikogo.. On przyszedł. Zamknął drzwi.. - Nawet nie zdawała sobie sprawy, że lekko drży. Z początku opowiadała wszystko ze spokojem, niemal beznamiętnie. Ale teraz jej głos zdradzał jaki wtedy czuła strach. - Zaczął się do mnie dobierać. Byłam przerażona, nie potrafiłam działać. Chciałam krzyczeć ale zatkał mi usta. - Niemal odruchowo jeszcze mocniej przycisnęła się do Leo jakby on był lekarstwem na wszystko. Bo.. Bo chyba rzeczywiście był.

[Teraz ogarnęłaś? xd może być? xd łahaha]

Unknown pisze...

[Tak, bo Ty jesteś dla Leośka taka wspaniała ;p
Spooko, mnie wkurza, że muszę za każdym razem pisać na czacie, że jestem oO']

-Nie. - Zaprzeczyła szybko. - Prawie. - Dodała znów zaciskając oczy. Przeszedł ją zimny dreszcz, na kark wstąpiły kropelki chłodnego potu, gdy przypomniała sobie ten paraliżujący strach. Robiło jej się niedobrze na samo wspomnienie jego łapsk, które zdarły z niej koszulkę, przejeżdżały po jej ciele, zatrzymywały się na piersiach, ale wtedy.. - Ktoś zaczął dobijać się do drzwi. Byłam pewna, że w firmie zostałam tylko ja i jakieś sprzątaczki. Że nikt tu nie przyjdzie. Ale to było jak.. wybawienie. Przynajmniej z początku, dopiero potem zdałam sobie sprawę, że nie mam jak poinformować, że tu jestem. Że potrzebuje pomocy. Przycisnął mnie do ściany, znowu zatkał usta.. - Westchnęła drżąco na chwilę chowając twarz w jego ramieniu. - Ale wtedy coś we mnie pękło. Przypomniałam sobie podstawy samoobrony. A dokładnie jedną najważniejszą rzecz; uderzaj w najczulsze miejsce. - Nie była w stanie powstrzymać lekko okrutnego uśmieszku, który wkradł się na jej twarz, gdy przypomniała sobie scenę w której napastnik zwijał się z bólu. - Pobiegłam do drzwi. Otworzyłam je. Stał tam mój kolega z pracy. Widział mój samochód na parkingu więc przyszedł zapytać czy go nie podwiozę, bo jego się zepsuł. Zepsute auto mnie uratowało.. Dasz wiarę? - Pokręciła głową, przetarła oczy. Ze zdziwieniem stwierdziła, że są mokre od łez. Łez wyciśniętych przez wspomnienia, nieopisany strach. I złość na samą sobie, że była wtedy taka bezsilna, że dała opanować się przerażeniu, że nie była zdolna do działania od samego początku.
- Nie chcę go więcej spotkać. Nigdy. - Jęknęła czując jak w gardle pojawia się ta znajoma, bolesna gulka.

[Też ogarniasz!]

Unknown pisze...

[no, mam nadzieje, że kiedyś będziesz! ;P
widziałam :> ale tam za chwilę odpisze ;p]

Nie potrafiła w takiej sytuacji udawać silnej i pewnej. Jej prawdziwa wrażliwa, delikatna natura brała górę. Dla Leo potrafiła być oparciem, ostoją spokoju tak jak była cały dzień. Chciała go wesprzeć i nie dodawać mu zmartwień pod postacią zrozpaczonej dziewczyny.A jednak, na koniec dnia musiała wszystko spaprać, nie chciała go martwić w żaden sposób, ale gdy zapytał nie była w stanie dalej unikać tego tematu. Nie mogła, nie chciała. Musiała to z siebie wyrzucić. Przetarła kąciki oczu chcąc tym drobnym gestem zatamować potok łez.
- Nie, nie byłam w stanie. Mój szef był.. Jest wspaniałym człowiekiem. Wiedziałam, że jeśli dowie się, że jego syn, ten bydlak chciał mnie zgwałcić - ostatnie słowo niemal wyszeptała i urwała na chwilę wypowiedź biorąc głębszy wdech. - to by go zniszczyło. Poza tym szef wtedy chorował na serce. Bałam się, że taka wiadomość by go zabiła, przyprawiła o zawał. Zbyt dobry, uczciwy z niego człowiek by mógł pogodzić się z myślą.. - Dopiero teraz znowu podniosła na niego wzrok; przedtem bała się tego co mogła zobaczyć w jego oczach.
- Ale miałam wrażenie, że czegoś się domyślał. W każdym bądź razie jego syn - (dopiero teraz przyłapała się na tym, że nawet nie jest w stanie wypowiedzieć jego imienia) - nagle został wysłany na szkolenie. Prawie z dnia na dzień zniknął z firmy. A może po prostu Jack, ten kolega, który mnie uratował jakoś się tym zajął. Nieważne. Ważne, że zniknął. Ale ja i tak nie byłam tam w stanie dalej pracować. - Nagle przytulanie do jego boku przestało jej wystarczać. Wdrapała się na jego kolona, oplotła go rękoma w okół szyi i przytuliła się do niego mocno. Chciała czuć jego zapach, chciała czuć jego ciepło, bo to pomagało jej odepchnąć wszystkie złe demony; miała nieodparte wrażenie, że przy nim nie grozi jej nic złego.

[ja też nie potrafię napisać tego jak czuje się Spenc.. -.-' dobra zaraz to skończymy ;p]

Unknown pisze...

[kurde, jak tutaj odpiszę to się wezmę za odpisywanie tam.. a co!]

Tkwiła przytulona do niego aż doszła do wniosku, że doprowadziła siebie, swój stan psychiczny jak i fizyczny do względnego spokoju. Wtedy dopiero oderwała się od niego i spojrzała mu w głęboko w oczy, z bezgraniczną wdzięcznością. Miała długo wobec Jacka tego była pewna; kolega zajął się nią, otulił marynarką odkryte ciało, odwiózł do domu, zaparzył herbatę, położył ją spać.. Zachował się jak prawdziwy przyjaciel, chociaż nigdy nie byli w bliskich stosunkach. Ale to jednak było nic w porównaniu z ramionami Leo, które ciasno oplatały jej talię, z ręką kojąco gładzącą ją po plecach, z tymi drobnymi słówkami. Uśmiechnęła się blado przesuwając opuszkami palców po jego policzku.
- Nie wiem. Zawsze kochałam tą pracę. Czułam się w niej jak ryba w wodzie, uwielbiałam ją. Ale teraz.. Tak chcę wrócić. Ale nie wiem czy się tam odnajdę. I nie chce mu o tym mówić. Znów tego wspominać. - Westchnęła cicho. Wiedziała, że powinna być silniejsza, że powinna stawić czoła demon z przeszłości, że nie powinna odpuszczać. Czuła się zażenowana, że jest taka.. słaba, a przecież de facto ta historia nie zakończyła się tak tragicznie jak mogła!
- Przepraszam, powinnam być.. Twardsza. - Uśmiechnęła się gorzko. Z zamyśleniem odgarnęła kosmyk włosów z jego czoła. - Nie mówmy już na razie o tym. Proszę. Jak podejmę decyzję będziesz pierwszą osobą do której przyjdę. - Obiecała znów wykrzywiając usta w niemrawym uśmieszku.
- A teraz.. Jesteś głodny? Zrobię kolacje. Lekarz kazał Ci dużo jeść. - Powiedziała dla zmiany tematu i przypomnienia, że Leo nie powinien się zapominać i dbać o siebie. Dużo jeść, odpoczywać. Poczuła wyrzuty sumienia, że właśnie teraz poruszyła ten temat. Nie chciała by się tym zamartwiał. Nie teraz, bo jego zdrowie było ważniejsze.

[Pf. ;p. masz. zakończyłam, o.]

Unknown pisze...

[Cichoo xd ]

Chyba już przywykła do tej roli silnej Spencer. Momentami wydawało jej się, że słaba Spenc nie ma już prawa bytu, jednak dobrze wiedziała, że nie straciła tej wrodzonej wrażliwości i delikatności.. I pewnie nigdy nie straci. Teraz uświadomiła sobie, że przecież nie musi jej ciągle chować w sobie, nie pozwalać jej wypłynąć na wierzch. Teraz znowu miała Leo, miała kogoś kto się o nią zatroszczy, obroni gdy będzie tego potrzebować.
- Wiem. Wiem, że się o mnie zatroszczysz. - Uśmiechnęła się nikle zatapiając się w kolorze jego tęczówek. - I dziękuje, dziękuje za to, że jesteś. Że znowu jesteś przy mnie. - Dodała niemal szeptem znów powracając ciasno obijać się rękoma. Przylgnęła do jego torsu, głowę opierając na jego nagim ramieniu. Westchnęła cicho powoli wędrując palcami wzdłuż jego żuchwy. - To nie jest tak, że nie chcę rozmawiać. Chcę. Ale to jest wciąż zbyt bolesne. Nikomu o tym nie mówiłam.. Od tamtego zdarzenia. - Powiedziała jakby wcześniej wyczytała z jego twarzy, że coś w jej zachowaniu mu się nie spodobało. Zresztą nawet nie wiedziała co ma mówić; jak bardzo była wtedy przerażona? Czy to nie było oczywiste? Czy chce o tym wszystkim opowiedzieć? Czy jest do tego gotowa? Na to pytanie sama jeszcze nie była zdolna sobie odpowiedzieć. Ale wiedziała, że gdy to przemyśli od razu pójdzie do Leo by z nim to przedyskutować.
- Obiecaj mi, że jeśli zdecyduje się porozmawiać z szefem i wrócić do pracy będziesz wtedy ze mną. - Podniosła na niego wzrok, ciągle nieco szklisty. Wiedziała, że przy niej będzie, wiedziała, że nie zostawi jej samej ale musiała to usłyszeć z jego ust. Musiała mieć pewność, że wtedy będzie obok niej, że nie będzie daleko tak wtedy gdy doszło do zdarzenia.

[Dobra, nie czytaj tego xd ale się podjarałam zwycięstwem Polaków xd. Odpowiedź pisałam chyba od początku meczu także ten.. :D
haha ;d]

Unknown pisze...

Spenc nie miała mu nic za złe. Ba! To "znowu" wyszło.. Przypadkiem z jej ust, nawet nie zwróciła uwagi, że użyła akurat tego słowa. Chyba po prostu chciała podkreślić jak bardzo się cieszy, że wtedy, kilka miesięcy temu jednak postanowił do niej wrócić. Nie chciała też budzić w nim żadnych wyrzutów sumienia; to nie była jego wina, że nie było go wtedy z nią. Nie byli razem.. Cóż, mówi się trudno. Chociaż nie mogła zaprzeczyć, że w tamtym momencie pragnęła, żeby to on ją uratował, to on odwiózł ją do domu, to on utulił do snu, dlatego tak bardzo cieszyła się, że teraz jest już z nią.
- Dziękuje. - Powtórzyła po raz kolejny znów na chwilę podnosząc na niego spojrzenie. Trąciła lekko jego nos własnym i uśmiechnęła się nikle, by po chwili delikatnie musnąć jego wargi ustami. Wróciła do poprzedniej pozy, czule gładząc go dłonią po torsie i wsłuchując się w rytm bicia jego serca.

[nienawidzę nie potrafić ubrać w słowa to co mi po łepetynie chodzi xd wyszło badziewnie ale musisz to przeżyć :P
ja Ci miałam jeszcze wczoraj odpisać, ale nagle taka burza przyszła, że ja pierdziele ;o ale dzisiaj dzięki temu jest tak fajnie, dość chłodno na dworze :D]

Unknown pisze...

Z początku taki był plan - chciała jak najszybciej wrócić do swojej silnej, niezłomnej postaci, bo fakt faktem nienawidziła się mazgaić, zbyt długo pokazywać jaka jest krucha i delikatna. Wiedziała, że ta Spencer wróci, ale jeszcze nie teraz. Po raz pierwszy od dłuższego czasu to nie ona była oparciem dla Leo, a on dla niej. Nie żeby jej przeszkadzało, że to ona się nim opiekuje, skąd! Chciała to robić, ba, nawet pasowała jej ta rola, ale jednak miło gdy czasem role się odwrócą. Dzięki temu udowadniali, że wzajemnie mogą na sobie polegać, że potrafią wysłuchać, troszczyć się, pocieszyć (chociaż w ich wypadku głównie były to drobne gesty niż słowa, co akurat Spenc nie przeszkadzało).
Uśmiechnęła się lekko, gdy znów poczuła to znajome głaskanie po plecach, które wpływało na nią niezwykle kojąco. Bolesne wspomnienia znów schowały się w ciemnych zakamarkach jej głowy, co akurat brunetce również przypadło do gustu, bo na dzisiaj zdecydowanie miała dość. Wyrzuciła z siebie sprawę którą ciążyła jej na sercu, choć na co dzień nie miała pojęcia, że chodzi właśnie o to. Wiedziała, że z pomocą Leo na stałe przezwycięży demony z przeszłości i na zawsze się ich pozbędzie.
- A teraz pytam już poważnie, co chcesz zjeść na kolacje? - Mruknęła podnosząc spojrzenie do góry. Mimo wszystko ciągle pamiętała, że Leo musi o siebie dbać i miała nadzieje, że i on o tym nie zapomina.

[ahahha, spokoo. Może jakaś się znajdzie, bo tez mi się ciężko dzisiaj pisze i nie chce mi się tego sprawdzać ;p ja też wszystko przeżyję, spooko :D
kurde u mnie rano było zajebiście! ale niestety teraz znowu taki upał, że nie mam ochoty się z domu ruszać ;x]

Unknown pisze...

[ej, przepraszam ale nie jestem w stanie odpisać xd. po co znowu zaczynałam z tą kolacją? xd kurde nawet nie mam za bardzo czego opisać, może gdyby nie było mi tak gorąco to coś bym wymyśliła, ale tak.. Zaczniemy jakiś nowy wątek, czy coś? Proszęę :c :D

Ja się właśnie wymigałam od wyjścia; nie dość, że upał i duszno to na dodatek nie mam dzisiaj ochoty na spotkania towarzyskie.]

Unknown pisze...

[teraz Twoja kolej żeby zacząć! :|]

Unknown pisze...

[no nie mam pojęcia! xd. podobno miałaś jakieś pomysły to może jeden z nich? :p albo nie wiem coś z tym kupnem domu czy co.. nie wiem ;p jestem wyprana z pomysłów dzisiaj ^^]

Unknown pisze...

[Nooo dobra noo. Nic na siłę, ale potem masz coś zacząć!
A teraz to Ci właśnie odpisałam na AC xd ]

Unknown pisze...

[Okej, okej jakoś przeżyje ;p
O jeżuu (czy jak to tam piszesz x) jestem zaaa! Nie mogę się tam rozkręcić i za klimatyzować jakoś ;p]

Unknown pisze...

[Spoko, ja się już jakiś czas męczę z podwójnym ładowaniem -.-
Ja znalazłam jeden fajny ale jest na Onecie, a ja na Onet nie chcę wracać :x na Blogspocie jest lepiej ;d ]

Niezmiernie ucieszyła się, gdy zaproponował jej spacer. Po tygodniu ciężkiej harówki na uczelni uważała, że należy jej się ta chwila beztroski z ukochanym. Uwielbiała takie piękne i spokojne miejsca jak las, z zadowoleniem wdychała świeże powietrze wypełnione mieszaniną specyficzną leśnych zapachów; drzew liściastych, iglastych, paproci i kwiatów. Wsłuchiwała się w trele ptaków zakłócane przez nieustanną paplaninę Leo. Jego zachowanie od początku wydawało jej się podejrzane; rzadko kiedy widziała go aż tak ożywionego i pobudzonego. Na policzkach jaśniały mu rumieńce, a usta się nie zamykały. Obserwowała go z szerokim uśmiechem, nieco rozbawiona jego podnieceniem nieznanego jej pochodzenia. Wyglądał wręcz uroczo gadając jak najęty, z tymi jakże rozjaśnionymi oczyma i doszła do wniosku, że chciałaby go widzieć takiego częściej. Z początku nawet miała zamiar zapytać co się z nim dzieje, ale jakoś nie potrafiła mu przerwać. Poza tym nie chciała psuć mu niespodzianki - zbyt dobrze go znała by nie wiedzieć, że coś się święci - wolała poczekać aż sam dojdzie do wniosku, że czas by tym czymś się z nią podzielić. Szła więc obok niego z wesołymi iskierkami w oczach, składając bukiet z napotkanych kwiatów. Gdy wreszcie zatrzymali się na poboczu drogi miała w dłoni pokaźny ale jakże gustowny bukiecik. Uniosła lekko brew widząc apaszkę w jego dłoni. Nawet już rozchylała wargi by zapytać w końcu co się dzieje, ale wtedy właśnie przemówił. Pokręciła głową unosząc kąciki ust w rozradowanym uśmieszku. W sumie nie spodziewała się, że chce jej coś pokazać, była wręcz pewna, że ma dla niej jakąś nowinę.
- Jesteś niemożliwy. - Powiedziała rozbawiona spoglądając na ręce które wręcz drżały; o cóż mogło chodzić? Posłusznie jednak przymknęła powieki pozwalając zawiązać sobie ową kolorową wstążkę. Owiał ją zapach jaśminu i od razu domyśliła się do kogóż ona należy. Nie odezwała się jednak już ani słowem pozwalając prowadzić się Leo.
Wesolutki uśmiech nie schodził z jej twarzy.

[Dobra, już dobra, przestań narzekać ;p]

Unknown pisze...

[A z początku nie było tutaj takiej opcji z tymi komentarzami? Bo jeśli była i jeśli wygląda to tak jak pamiętam to już wolę sobie załadowywać :p
Szukam, szukam ale nic ciekawego jeszcze nie znalazłam -.-]

Nie lubiła nie wiedzieć co się z nią dzieje, nienawidziła nie móc zobaczyć otaczającej jej okolicy, chyba nawet najbardziej w życiu nie chciałaby stracić tego zmysłu. Uwielbiała widzieć gdzie jest, podziwiać okolicę, którą przemierzała, ale żeby uszczęśliwić Leo dała na chwilę odebrać sobie wzrok. Czuła się trochę niepewnie jednak wyczuwając obok siebie zapach szatyna niesiony przez letni wiaterek, prowadzona przez jego silną rękę.. Czegóż miała się obawiać? Nieustannie uśmiechając się wesoło przemierzała kolejne metry zdana na ukochanego i pozostałe jej zmysły.
W brzuchu załaskotały ją znajome motylki; była niezmiernie ciekawa co takiego mężczyzna chce jej pokazać. Wiedziała, że musi być to coś.. ważnego, szczególnie dla Leo. Kiedy ostatnio widziała go tak rozradowanego? Zadrżała z narastającego zniecierpliwienia. Przed zadaniem pytania "daleko jeszcze?" powstrzymało ją skrzypnięcie jakieś furtki jak mniemała, zdawało jej się, że są już blisko celu. Czuła pod nogami wysoką trawę; teraz to jej podniecenie sięgnęło zenitu - chciała już to zobaczyć! Zmarszczyła brwi gdy zdała sobie sprawę, że są w jakimś budynku, pomieszczeniu.. I wtedy poczuła jak Leo sięga do opaski by ją rozwiązać. Niepewnie rozchyliła powieki nie wiedząc czego się spodziewać. Zamrugała kilkakrotnie by przywrócić odpowiednią ostrość widzenia.. Jej wargi nieznacznie rozchyliły się w geście zdumienia, gdy rozejrzała się po pokoju. Wyplątała się spod jego ramienia i niemal niepewnie, ba! wręcz nieśmiało przeszła się po pomieszczeniu muskając opuszkami palców chłodne ściany, które mijała. Zakończyła swoją wędrówkę przy żółtej taśmie tworzącej dość spory prostokąt, w którego wnętrzu widniał napis "stół".
Zagryzła wargę odwracając się w stronę Leo by w końcu na niego spojrzeć; minęła miała nieodgadnioną wszak na jej ustach błąkał się delikatny uśmiech. Czekała aż coś powie, wyjaśni.. Choć miała wrażenie, że już wie co usłysz. Jej uśmieszek nieznacznie się powiększył. Chciała to usłyszeć z jego ust.

[ok, ok. Dzięki :)
Nie wiem. Tak jakoś :p. zawsze żartuje, że mam dobrą pamięć ale krótką, ale jak widać z tym ostatnim to kłamię ;p]

Unknown pisze...

[A bo on to ustawił tylko na chwil ;p. I chyba wyglądało to jakoś podobnie ;p
Prawda ;d]

Słuchała go uważnie, podążając za nim, nie odrywając wzroku od mijanych miejsc starając wyobrazić sobie jak to wszystko będzie wyglądać gdy pojawią się tu odpowiednie meble. I o dziwo przyszło jej to z łatwością, może dlatego, że wszystko było już mniej więcej nakreślone. Ominęła zamyśloną sylwetkę Leo, sama podążając dalej. Podobnie jak on na chwilę oderwała się od rzeczywistości; miejsce było niesamowite, wręcz piękne. Ba! Wymarzone. Rozczulił ją fakt, że niczym ją tu przyprowadził wszystko przygotował.. Ale z drugiej strony wydawało jej się, że wszystko ma już zaplanowane, nie żeby nie podobały jej się wyobrażenia Leo co do tego miejsca, ba wręcz ją zachwycały, a nawet zlewały się z jej, ale zaczęła się zastanawiać czy skonsultuje się z nią choćby co do koloru ścian. Jasne to on znalazł do miejsce, miał jakby do niego większe prawo.. Ale skoro mieli zamieszkać tu razem, też chciała mieć swój wkład. Może nie była jakąś dekoratorką wnętrz, ale miała całkiem niezłe poczucie gustu. Nie chciała psuć jednak tej chwili, nie chciała tracić tego wesołego Leo, więc zrobiła obrót na pięcie i wróciła do jego boku. Poza tym, liczyła, że hm.. W jakiś sposób zaproponuje jej czy nie dorzuci czegoś od siebie, czy coś.
Stanęła przed nim i zaplotła mu ręce na karku uśmiechając się delikatnie acz wesoło.
- Pięknie tu. - Szepnęła rozglądając się po domu tuż nad jego ramieniem. - Wszystko zaplanowałeś.. Sam? - Uniosła brew do góry, a w jej oczach zaigrały rozbawione iskierki. - Dobrze wiem, że to nie Twój charakter pisma. - Zmrużyła oczy i posłała mu teatralne niby to niezadowolone spojrzenie, jakby go przejrzała. Po chwili jednak znów wygięła wargi w uśmiechu.

[uu.. znam ten ból ;p
;d]

Unknown pisze...

[Znaczy jeżeli chodzi o mnie.. To może w sumie być.. W sumie i tu i tu się będę męczyć, a przynajmniej jedna z nas będzie szczęśliwa :d Ale podejrzewam, że jeśli Michał wtedy tego nie chciał to i teraz nie będzie chciał ;p. ale mogę zapytać ;)]

Nie potrafiła tak nagle, o, zacząć skakać z radości. Ciągle była w niemałym szoku, ciągle była zachwycona tym miejscem. Jeszcze nie wyszła z podziwu, by zacząć czuć tak ogromną radość która targała nim. Rozczulił ją, że chce z nią zamieszkać w domu.. Ale póki co czuła się jakby to był jego dom. Nie ich. I to właśnie nie dawało jej spokoju.
Westchnęła ciężko widząc jego nagle osłabły entuzjazm. Nie chciałaby tracił to ożywienie, które tak rozjaśniało jego oczy. Uwielbiała go takiego oglądać, ale musiała wszystko spieprzyć. Jak zwykle. Gdy zadał pytanie doszła do wniosku, że nie ma już sensu ukrywać tego co jej na sercu leży.
- Jestem. To miejsce, ten dom jest naprawdę niesamowity. Już uwielbiam spędzoną w nim każdą chwilę. Tylko.. Kurcze Leo Ty już wszystko zaplanowałeś. Boże, Ty już nawet wiesz z jakiego drewna będzie wykonany stół i nie żeby mi to przeszkadzało, ale.. Skoro to ma być nasz dom, chcę mieć w niego jakiś wkład. Rozumiesz? - Przez całą odpowiedź unikała jego wzroku, rozglądała się na boki byleby tylko nie musieć na niego patrzeć. Było jej tak cholernie głupio, że to zepsuła, że nie potrafiła od razu cieszyć się tak jak on tylko doszukała się dziury w całym. Przecież wiedziała, że chciał dobrze, a jednak.. Poczuła się jakby jej zdanie nic nie znaczyło.
Jej wzrok zatrzymał się na chwilę na ich splecionych dłoniach. Przystanęła i zmusiła Leo by zrobił to samo. Przyciągnęła go do siebie i oplotła go rękoma w pasie. Zadarła głowę do góry, by wreszcie na niego spojrzeć.
- Pozwól mi mieć w tym jakiś udział. Nie wiem, pozwól mi chociaż wybrać kolor kafelek do łazienki. - Ostatnie zdanie dodała z lekkim, acz dobrze wyczuwalnym rozbawieniem. Chciała rozładować atmosferę, chciała znowu widzieć go tak radosnego jak przedtem.

Unknown pisze...

[Spooko, zapytam go ;p. Najwyżej powie nie ;d]

Ona chyba po prostu miała już dość tych niewyjaśnionych spraw, ciągłego chowania w sobie uczuć, byleby tylko uniknąć konfrontacji. O, przykładowo gdyby teraz nie powiedziała o co jej chodzi tylko zatruwałaby atmosferę, a tak.. Wszystko szybko i łatwo się wyjaśniło.
Tak. Nie trzeba było więcej mówić. To wystarczyło, by niepokój który wcześniej odczuwała zniknął. Pękła bariera i na wierzch wypłynęło tłumione przez nią szczęście. Cholera, nawet nie wiedziała, że aż tak bardzo się ucieszy, że chce z nią mieszkać. Teraz już rozumiała wcześniejsze ożywienie szatyna. To był poważny krok.. I to znaczyło dużo. Bardzo dużo. Jakby chciał spędzić z nią całe życie. I miała taką nadzieje, że właśnie tak jest.
Jak na głuptaska przystało uśmiechnęła się głupkowato, a potem chwyciła go, ot tak niespodziewane, za koszulę i przyciągnęła w swoją stronę wpijając się w jego usta z niezwykłą mocą. Odsunęła się do niego po jakimś czasie i wyplątała z objęcia. Zrobiła nagle poważną minę i spojrzała z dystansem na Leo.
- Wiesz, teraz jest ten moment w którym oficjalnie prosisz mnie czy z Tobą tutaj zamieszkam.. Wymieniasz wszystkie moje tytuły, przydomki i takie tam wiesz.. - Mruknęła, lecz trudno było zachować jej powagę. Po chwili na jej usta znów wstąpił ten szaleńczy uśmiech, a ona sama rzuciła mu się na szyję. I pomyśleć, że przedtem taka głupota ją blokowała. Miała tylko nadzieje, że i dawny entuzjazm Leo też powróci.
- Jesteś wspaniały. - Wymruczała drżąc z radości. Niemal na oślep odszukała jego warg po drodze zahaczając o policzek, nos. Zaśmiała się cicho, gdy wreszcie ponownie się od niego oderwała tym razem pozostając w jego ramionach.
- Kiedy to wszystko przygotowałeś? - Spytała patrząc na niego roziskrzonymi oczyma. - Hej! Teraz już przynajmniej wiem dlaczego przez ostatnie dni miałeś taki dobry humor i śmiałeś się sam do siebie! - Tknęła go niby oskarżycielsko w pierś, ciągle szczerząc zęby w szerokim uśmiechu. No tak, ostatnio zaczynała się obawiać, że jej ukochany zaczyna wariować.. A tu taka niespodzianka!

Unknown pisze...

[Hm, na pewno, na pewno? ]

Co dziwne Spenc też nie przepadała za instytucją ślubu. Sama nie wiedziała skąd brała się jej ta niechęć.. Po prostu zawsze miała wrażenie, że zaobrączkowanie wszystko psuje, niszczy jakąś chemię w związku. Wpływ pewnie na to miał też jej ojciec, który miał wręcz obsesje względem pobożnego życia; ślub to podstawa. Od dziecka jej to powtarzał i może właśnie też to ją zniechęciło. Nigdy nie była dziewczynką, która wyobrażała sobie jakby wyglądał jej ślub i wesele.
Mimo wszystko zawsze dobrze wiedziała, że tata chce dla niej jak najlepiej, choć rzadko kiedy zgadzali się w różnych kwestach. Obecna sytuacja z Leo też była mu trudna do przetłumaczenia; kiedyś jej ojciec uwielbiał wybranka jej serca, ale odkąd się rozstali, odkąd widział jak cierpi.. No, cóż.. Przestał pałać do niego sympatią. Był przeciwny jej powrotowi do niego, ale szczerze powiedziawszy miał mało do gadania. Ostatecznie uszanował jej decyzję (chociaż jak ciągle podkreśla ma go nieustannie na oku) tak jak i tą, że mieszkają razem chociaż i tego nie pochwalał. Już jej się śmiać chciało, gdy wyobraziła sobie jego minę, gdy w przyszłości zaczną starać się z Leo o dziecko.. Bez ślubu.
- A więc prowadź mój drogi. - Odparła dając ciągnąć się na górę. Ciągle z zafascynowaniem oglądała dom, chłonąc jego układ, żeby zapamiętać co i gdzie się znajduje jak najszybciej. Zaczęła się też zastanawiać, gdzie Leo kupił i znalazł ten dom, ale doszła do wniosku, że sprawy finansowe itd przecież mogą poczekać. Teraz po prostu dała płynąć w żyłach nieopisanemu szczęściu i rozchodzić mu się po wszystkich kończynach aż po czubki palców. Czuła się tak.. lekko.

[Naprawdę wychodzi Ci to dobrze. Ale wiesz.. Nic na siłę :). Nie zmuszaj się jeśli nie masz ochoty pisać. Jakoś przeżyje chociaż też kurde jak głupia zawsze czekam na Twoją odpowiedź.]

Unknown pisze...

[dobra, w sumie ten układ komentarzy mi się bardziej podoba ;d]

Pomimo ogarniającego ją szczęścia nie umknął jej uwadze fakt, że ożywienie i energiczność Leo nie jest aż tak wielka jak przedtem. Poczuła wyrzuty sumienia, ale tylko przez moment. Nie chciała się tym zadręczać, nie teraz. Była zbyt rozradowana, nie chciała zaburzać wesołości która znowu zapanowała. Zresztą swoim szaleńczym uśmiechem nadrobiłaby chyba za całą armię. Usta rozciągały się szeroko, chyba najbardziej jak mogły. Powoli przestawała wierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę, paradoksalnie zaczęła się obawiać, że to tylko sen. Ale tak piękny, że nie chciała się z niego wybudzić. Już chciała nawet poprosić Leo, żeby ją uszczypnął i przekonał, że to wszystko jest realne ale w tym momencie jej ukochany zamilkł i weszli do nowego pomieszczenia. Zmarszczyła brwi nie widząc na podłodze znajomych już żółtych taśm; rozejrzała się i nagle w jej oczach rozbłysły iskierki zrozumienia, a na ustach zaigrał figlarny uśmieszek. Wyjątkowe miejsce - ich przyszła sypialnia. Bez protestów dała zaprowadzić się do okna, by podziwiać z niego widoki, które wręcz zapierały jej dech w piersi. Mogła wymarzyć sobie bardziej malownicze miejsce? Nie. To było idealne, wręcz jakby ktoś stworzył tą placówkę specjalnie dla Leo i dla niej. Ze zdziwieniem stwierdziła, że jej oczy aż zwilgotniały od rozczulenia i szczęścia.
Jej usta wykrzywił natomiast szeroki uśmieszek, gdy poczuła szatyna znów za sobą i jak tymi drobnymi zabiegami stara się ją rozproszyć. Nie odrywając spojrzenia od widoczków za oknem odchyliła nieco szyję na bok, by udostępnić mu do niej dostęp. Delektowała się bajecznym krajobrazem i drobnymi pieszczotami Leo, by jakiś czas później zatonąć w czułym i namiętnym pocałunku.
Nie miała pojęcia jak długo trwała ta niebiańska chwila, po której padły te słodkie słowa. Z przyjemnością przyjęła dreszczyk, który rozszedł się po jej ciele, gdy owo pytanie wypłynęło spomiędzy jego warg, a oddech szatyna przyjemnie owiał jej skórę.
- Tak. - Odparła równie cicho co on. - Tak. tak. Z Tobą zamieszkam wszędzie. - Jej twarz rozświetlił jakiś promyk, a była to najnormalniej w świecie czysta miłość do mężczyzny, który stał tuż obok przed nią. Tak, był tym jedynym i to z nim chciała spędzić resztę życia. Jeżeli wcześniej miała jeszcze jakieś wątpliwości (choć nie, nie miała) to teraz całkowicie się ich wyzbyła.
Oplotła go ciasno rękoma, a potem znów odszukała jego miękkie, kuszące usta.

[E tam, mogę cały czas czytać takie dobre wypociny ;p.
A teraz idę już, bo chce jeszcze trochę nadrobić zaległości w czytaniu ;d]

Unknown pisze...

Kompletnie zatraciła się w pocałunku. Jej dłonie zaplotły się na jego karku, a palce niemal bezwiednie zaczęły podrażniać jego wrażliwą skórkę na tej części ciała tak podatnej na pieszczoty, by chwilę później wplątać się w jego już przystrzyżone włosy i przyciągnąć go do siebie jeszcze mocniej. Kąciki jej warg uniosły się ku górze, gdy ręce Leo wędrowały po jej ciele by ostatecznie spocząć na pośladkach. Nie miała nic przeciwko podsadzeniu na parapet, ba, wręcz jej się to spodobało bo tylko ułatwiało sprawę. Miała lepszy dostęp do jego miękkich, kuszących, słodkich warg. Oplotła go nogami w biodrach, a dłonie nieśpiesznie zsunęły jej się na dół, przez chwilę balansując na krawędzi spodni i koszuli mężczyzny jakby zastanawiając się pod którą część garderoby wtargnąć. I gdy już podjęła decyzje i delikatnie zaczęła muskać jego skórę tuż nad linią jeansów.. Odsunął się od niej co przyjęła z cichym jękiem zawodu. Chciała sięgnęła dłonią, by znów przyciągnąć go do siebie, ale jakby przewidując jej ruch cofnął się całkowicie przerywając kontakt fizyczny. Westchnęła tylko przekręcając oczyma. Uśmiech jednak nie schodził z jej twarzy, a oczy ciągle świeciły się wesoło.
- Nie? - Uniosła nieznacznie brwi do góry, zadowolona, że czeka ją jeszcze więcej zwiedzania. Zgrabnie zeskoczyła z parapetu, a potem pochwyciła wyciągniętą dłoń ukochanego i dała wyprowadzić się z ich przyszłej sypialni. Tuż za progiem odwróciła się jeszcze na chwilę, a na jej ustach zawitał lekko rozmarzony uśmieszek; już nie mogła się doczekać aż "ochrzczą" to miejsce.

[A ja korzystając z czasu wolnego rozglądałam się za jakimś blogiem dla Andro i Leo ;p
http://nowojorczycy.blogspot.com/ ten się dopiero rozwija.. także nie wiem.
http://vancouver-skyscraper.blogspot.com/ ? ;p
A spać chodzę o.. A to różnie. Jak mi pasuje xd. a wczoraj poszłam gdzieś koło 2?3? ;p]

Unknown pisze...

[wiedziałam, że pokaże jej pokój dziecinny! :D]

Rozglądała się na boki z zadowoleniem ściskając rękę ukochanego wręcz z wariackim uśmiechem na twarzy. Lekko zdziwiła się, gdy nie zaprowadził jej do żadnego z mijanych pomieszczeń. Spojrzała na niego marszcząc brwi, ale w tym samym momencie zatrzymali się przed jednymi drzwiami. Z niemałym szokiem zarejestrowała dziwne oznaki w zachowaniu ukochanego; plączący się język, zarumienione policzki, nieśmiałe spojrzenie. Co mogło go wprawić w takie zakłopotanie? I dosłownie sekundę przed tym niczym odważył się wreszcie nacisnąć klamkę już wiedziała co to za pokój.
Wstrzymała powietrze i po prostu zaczęła chłonąć jego wnętrze. Jej oczy rozszerzyły się, gdy powoli wędrowała od żółtego prostokąta do następnego, od napisu do napisu. Poczuła jak jej serce `urosło` i zakołatało szybciej gdy dostrzegła napis w kącie. "Fotel dla..". Na jej ustach igrał rozczulony uśmieszek, oczy zaszkliły jej po raz drugi tego dnia znów od tych samych uczuć - od szczęścia i roztkliwienia. Mężczyzna nie dał jej się jednak długo nacieszyć tym widokiem. Zaraz zaczął ją ciągnąć do wyjścia, jednak ona zgrabnie wyślizgnęła dłoń z jego mocnego uścisku i nieśmiało weszła w głąb pokoju. Stanęła na środku i obróciła się w stronę szatyna.
- Leo to.. Ja..- Westchnęła sfrustrowana, że nie potrafi ująć w słowa jak się teraz czuje. Bo sama nawet nie wiedziała. Ale to.. To wszystko tak wiele dla niej znaczyło! Było potwierdzeniem wszystkiego co mówił - idealnie pamiętała jak opowiadał o przyszłości (o niej, o dzieciach) po tej głupiej sytuacji w łazience, gdy wreszcie się otworzył na sprawę z Londynu. Tym wszystkim utwierdził ją w przekonaniu,że nie rzucał słów na wiatr. Że naprawdę chcę spędzić z nią resztę życia.
Czy mogło być coś piękniejszego od dowiedzenia się, że mężczyzna Twojego życia również łączy z Tobą plany na przyszłość? Że chce abyś to Ty została matką jego dzieci?
Miała nadzieje, że nie musi nic mówić. Liczyła, że to będzie ta magiczna chwila w której nie musi wydobywać z siebie ani jednego zdania. Że w cudowny sposób zrozumieją się bez słów jak im się to już nieraz udawało.

[Wr.. nie umie ubrać w słowa to co mi po głowie chodzi -.- rzeczywiście irytujące to.
Tak myślisz? :p ja nie mam pojęcia ;p. w sumie ludzie są tam dość aktywni. ale i tak bardziej podoba mi się ten pierwszy ^^
`Potop` to jakaś masakra jest!
Ja czytam `Biały oleander` J. Fitcha. A w kolejce jeszcze czeka książka Jodi Picoult. ;). no i w między czasie czytuje sobie "Marzenia sukuba" ;p]

Unknown pisze...

Jej oczy (o ile było to w ogóle możliwe) jeszcze bardziej pojaśniały i roziskrzyły się ze szczęścia i od łez, gdy zobaczyła wyraz twarzy Leo. Pochłaniała każdy drobny szczególik w jego mimice, w jego karmelowych tęczówkach. Nigdy go takiego nie widziała. Zastanawiała się czy kiedykolwiek widziała coś piękniejszego niż on teraz.. Z łatwością doszła do wniosku, że nie. Taki Leo był najwspanialszym, najcudowniejszym zjawiskiem pod słońcem. Czekała na moment aż się do niej zbliży, bo sama nie była w stanie się ruszyć. Niemal z nabożną czcią przyjęła ten jakże subtelny i delikatny pocałunek, który naprawdę wyrażał więcej niż tysiąc słów.
Podążyła spojrzeniem na miejsce wskazane przez szatyna. Na widok tego napisu jej uśmiech znowu się pogłębił.
- Fotel dla mamy. Dla mamy i taty. - Odezwała się równie cicho co on odrywając spojrzenie od kącika pokoju i przenosząc go na twarz ukochanego. Czule dotknęła jego policzka, subtelnie zarysowała kciukiem kontur jego ust, a potem przymykając powieki oparła czoło o jego tors. Była wniebowzięta. Nigdy nie myślała, że może być tak szczęśliwa. Że kiedykolwiek będzie tak pewna uczuć Leo względem swojej osoby. Kiedyś, niczym go poznała, nie uwierzyłaby, że można kochać kogoś tak mocno.
- Mówiłam Ci dzisiaj jak bardzo Cię kocham? - Podniosła na niego wzrok lekko roześmiany, ale ciągle przepełniony tymi emocjami, które targały nią od dobrych paru minuty. Szczęście, bezgraniczna miłość, radość, czułość, wzruszenie, roztkliwienie.
Odszukała jego dłoni i splotła ich palce razem znów rozglądając się po pokoju.

[Taa, wiem, wiem.. ;d. No ale trzeba przyznać - ckliwie się zrobiło ^^
Oby jak najszybciej ;)
Do którego się zapisać? I w ogóle to ja się dostosuje ;). jak nie chcesz się na razie nigdzie zapisywać to się nie zapisujmy ;p.
Do usług! To dodam jeszcze, że po przeczytanej jednej stronie czułam się jakbym już co najmniej przez połowę tomu przebrnęła xd.
Mi `Białego oleandra` poleciła pani bibliotekarka, która mnie trochę już zna ;p. Powiedziała, że powinno mi się spodobać i rzeczywiście - podoba mi się, acz byłam zdziwiona, że mi to poleciła bo książka bywa momentami wulgarna. Może nie aż tak bardzo, ale.. Bywa. Na razie jestem w połowie ale uważam, że warto sięgnąć.]

Unknown pisze...

[ahahaha, skąąd. Nic nie mam! ;pp. Od czasu do czasu ckliwe scenki nie zaszkodzą ;p
Spoko ;) pisałam Ci to już ostatnio - nic na siłę ;p
ok, ok;d
Nie ma za co!!:D
No to tam zależy kto co lubi w sumie, mi się podoba w każdym bądź razie, bo jest taka.. Inna. Przynajmniej nie leci jakimś utartym schematem. A ja właśnie wcześniej o nie nie słyszałam Oo.
;)]

Unknown pisze...

Chciała cieszyć się tą słodką chwilą jak najdłużej. Chciała zebrać jej na zapas, bo wiedziała, że to szczęście nie będzie trwało wiecznie. W końcu ciągle pamiętała o chorobie Leo. Szybko jednak zepchnęła tę sprawę na bok; pragnęła jeszcze chociaż przez moment pobyć w tym niesamowitym przeświadczeniu, że tak może być codziennie.
Oparła głowę o jego tors dłonie układając na jego splecionych rękach znajdujących się tuż na wysokości jej pępka. Westchnęła błogo z uśmiechem ciągle rozświetlającym jej twarz. Przymknęła powieki wyobrażając sobie ten dom, ten pokoju za kilka lat. Poczuła przyjemne łaskotanie w brzuchu, gdy wyobraziła sobie dźwięczny śmiech małego dziecka wypełniający całe to pomieszczenie. Sama rozchichotała się cichutko; naprawdę w tym momencie była niewyobrażalnie szczęśliwa. Znowu budziło się w niej przeświadczenie, ze to sen. Sen z którego nigdy nie chciała się wybudzić.
- Uszczypnij mnie bo to wszystko jest zbyt piękne i wydaje mi się, że śnie. - Powiedziała ledwo słyszalnym tonem, acz z dobrze wyczuwalną nutką rozbawienia. Jej wzrok rozpoczął ponowną wędrówkę od żółtego prostokącika do następnego.

[ahaha, jak zwykle muszą popaść od skrajności w skrajność? :p I co może moja Spenc ma być znowu tą zazdrośnicą? ;p
Wiem, wiem. Uwielbiasz mnie.
;)]

Unknown pisze...

-Mhm.. Pomogło. - Wymruczała na moment przerywając pocałunek. Pochwyciła w dłonie jego twarz i delikatnie gładziła go kciukami po policzkach. Jej oczy ciągłe były rozjaśnione iskierkami szczęścia, spokoju i miłości. Ale rozbłysło w nich też coś nowego - nutka pożądania. Zachciało jej się dokończyć to co rozpoczęli w sypialni. Delikatnie, aczkolwiek stanowczo popchnęła Leo w stronę wyjścia z pokoju dziecinnego, ostatni raz rzucając rozczulone spojrzenie w stronę napisu "Fotel dla..". Gdy ponownie podniosła na niego wzrok jeszcze przed chwilą roztkliwiony uśmieszek ustąpił miejsca łobuzerskiemu grymasowi.
Z niebezpiecznym błyskiem w oku zamknęła drzwi do pomieszczenia, które właśnie opuścili, a potem przyciągnęła do siebie Leo i z mocą wpiła się w jego usta. Nie przerywając pocałunku rozchyliła nieco powieki by przypomnieć sobie gdzie dokładnie znajduje się ich przyszła sypialnia. Obserwując drogę tuż nad jego ramieniem poprowadziła ich w stronę owego pomieszczenia. Jej usta ciągle namiętnie pieściły wargi ukochanego, gdy całym ciałem przygwoździła go do ściany. W jej zielonych tęczówkach rozbłysnęły psotne iskierki, a jej dłonie śmiało wślizgnęły się pod materiał koszuli ukochanego. Powoli zaczęła zjeżdżać pocałunkami w dół, wzdłuż szyi szatyna, zmierzając ku jego obojczykowi, lecz w tym samym momencie dobiegły do jej uszu dźwięk kroków na schodach. Oderwała się od Leo marszcząc brwi i posyłając mu zaskoczone spojrzenie.
Zastanawiała się kto mógł tutaj przyjść.. A potem przypomniała sobie krzykliwe litery, apaszkę rozsiewającą jaśminowy zapach.. Mimowolnie skrzywiła się. Lena.

[Taa.. Znowu Lena i znowu moja Spenc wyjdzie na zazdrosną bicz ;p ale spooczki, niech Ci będzie. Jakoś wkręciłam różową pannę w ich towarzystwo teraz, mam nadzieje, że może być, może nawet za chwilę zniknąć tylko wiesz coś musi wkurzyć S. a to mi się wydał najlepszy pomysł. Nie wiem Lena może udawać, że nie wiedziała, że Leo dzisiaj przyprowadzi tutaj Spencer czy coś. No nie wiem.
^^]

Unknown pisze...

Znowu pojawiło się w niej to palące uczucie, którego tak nie znosiła. Rozchodziło się po jej ciele powodując, że zaciskała mocno zęby i dłonie w pięści, i palącym wzrokiem wpatrywała się w niby to jakże słodziutką twarzyczkę Leny, która udawała niewiniątko. Spenc zastanawiała się czy tylko ona dostrzega jaka kryje się osoba pod tą postacią różowej panny. Ten przesłodzony uśmieszek, zalotne spojrzenie, niby to nic nie znaczące gesty. Prychnęła, gdy przypomniała sobie jak pewien znajomy powiedział jej, że dłonie ułożone na torsie mężczyzny to jedna z najbardziej oczywistych prowokacji do pocałunku.
Nie odwzajemniła zaczepnego grymasu Leo. W ogóle przeszła jej ochotna na cokolwiek więcej. Przed oczami nie miała ukochanego, który wznowił przerwane pieszczoty, a jedynie tą różową czuprynę za którą najchętniej poszarpała by kobietę dając jej do zrozumienia, że ma się odczepić od jej faceta.
Stała nieruchomo w żaden sposób nie reagując ani nie odwzajemniając zabiegów Leo. Dopiero po chwili przeniosła na niego spojrzenie. Zniknęły te dawne szczęśliwe emocje, pozostała w nich irracjonalna złość i ewidentne błyski zazdrości,a nawet swego rodzaju ból, że szatyn pozwala jej na to wszystko.
- Zawsze się tak do siebie kleicie? - Spytała, czując jak jej mięśnie nieznacznie się napinają.

Unknown pisze...

Westchnęła cicho przymykając powieki. Odgoniła od siebie te demony, które mogłyby wywołać kłótnie. Nie chciała się kłócić. Ale też nie chciała bagatelizować tego tematu bo widziała do czego zmierza Lena, cicho i podstępnie. Jej oczy w tym momencie wyrażały niepewność. Jakby nawet nieco przepraszając, że zamierza ciągnąć ten temat.
- Leo to nie jest zabawne. - Westchnęła cicho, jakby zrezygnowana. Chwyciła go za brodę i zmusiła by na nią spojrzał. Pogładziła go po policzku dając tym samym sobie czas żeby zastanowić się jak ubrać w słowa to co ją męczy. - Ufam Tobie. Tobie ufam bezgranicznie. Wiem, że w życiu byś mnie nie zdradził, ale.. Ale ona.. Nie widzisz jak na Ciebie patrzy? Ślepy by to zauważył! I nie przeszkadza Ci to w jaki sposób Ciebie dotyka? A jak Ty byś się czuł jakby jakiś facet przychodził do mnie oplatał mnie rękoma w tali i szeptał słówka do ucha choć mógłby stać normalnie i ze mną rozmawiać? - Zacisnęła wargi, przymknęła powieki biorąc głęboki wdech. Cieszyła się, że głos jej nie zawiódł; mówiła spokojnie, bez zbędnych wyrzutów. Po prostu powiedziała to co leżało jej na sercu. To co jej się nie podobało. Miała nadzieje, że ją zrozumie.
- I po co tu w ogóle ona przyszła? Nie wiedziała, że to dziś się chcesz ze mną podzielić tą niespodzianką? - Dodała rozchylając w powieki i spoglądając na niego w górę. Zaplotła dłonie na jego karku i czekała na odpowiedź.
Z pozoru opanowana, czuła jednak jak paląca złość i zazdrość czyhają, by wybuchnąć, wypłynąć na wierzch. Ostatkiem sił zmusiła się do ich uciszenia.

[No i widzisz, jak zwykle moja Spenc wychodzi na tą złą :P]

Unknown pisze...

Jej też było przykro, że tak to wszystko się skończyło. Ale musiała poruszyć ten temat. Przejrzała już gierki Leny i nie zamierzała dopuścić do tego by zniszczyła ich związek. Może zepsuła im jeden dzień, ale nie zepsuje im całego życia.
- Tobie ufam. Jej nie ufam. Znam się na ludziach Leo i wiem co widzę w jej spojrzeniu, gdy na Ciebie patrzy. A boli mnie fakt, że Ty nic sobie z tego nie robisz. - Odparła gdy stanęli koło schodów. Wyplątała dłoń z jego uścisku. Było jej źle. Znowu wyszła na jędzowatą sukę, ale nic nie mogła poradzić na to, że nie podobał jej się sposób w jaki zachowywała się wobec niego Lena.
- Jasne. Myślała, że nas tu nie będzie. Nie podzieliłeś się z nią informacją, kiedy zamierzasz mnie tu przyprowadzić? - Prychnęła chowając za ucho zabłąkany kosmyk włosów. Splotła ręce na wysokości piersi i westchnęła. Przełknęła głośno i boleśnie ślinie; gardło ją paliło od złości, zazdrości i wstrzymywanych łez. Naprawdę nie chciała by ten dzień tak się kończył.
- Nie wiem. Pewnie został gdzieś na dole. - Odparła niemal szeptem. Ruszyła po schodach w dół nie oglądając się na Leo. Dopiero w połowie drogi przystanęła i rzuciła mu krótkie spojrzenie przez ramie.
- Gdyby była prawdziwą przyjaciółką nie zachowywałaby się tak. Nie za każdym razem gdy jestem w pobliżu. Żaden z moich przyjaciół tak nie postępuje. - Rzuciła z żalem. Wygięła usta w smutnym uśmiechu kręcąc nieznacznie głową.
Pozostałą drogę na parter pokonała niemal biegiem. Miała ochotę coś roztrzaskać, najlepiej na łepetynie Leny. Była wściekała; miała wrażenie, że kobieta osiągnęła swój cel - zniszczyła ich dzień tak dla nich ważny. Była zła na siebie, na cały świat.

[Taa, ehe ;p]

Unknown pisze...

Dalej uciekała. Miała dziwne wrażenie, że to jego pierwsze "masz racje" wykrzyczał tylko po to by ją uspokoić, by się zatrzymała. A jej po prostu nagle zaczęło być duszno. Ten ogromny dom zaczął ją dziwnie przytłaczać, miała wrażenie, że skurczył się kilkukrotnie, a ściany zaczęły napierać na jej dobrą sylwetkę. Nie widziała gdzie pędzi. Miała wręcz wrażenie, że się zgubiła, że zabłądziła. Z natłoku emocji nagle zapomniała gdzie jest wyjście, co ją niezmiernie przeraziło. I w tym samym momencie zobaczyła twarz ukochanego przed sobą. Zatrzymała się, wbiła wzrok w jego oczy. Już nie chciała uciekać. Chciała, żeby wszystko wróciło do normy.
Oddychając ciężko i szybko wysłuchała jego odpowiedzi. Jej usta lekko drgnęły, gdy usłyszała słowo "dowody". Jakie ona mogła mieć w tym momencie dowody? Mogła mu powiedzieć co robi Lena, co jej się nie podoba, ale to były tylko słowa. Ufał jej na tyle, by uwierzyć w to co mówi? By nie dojść do wniosku, że wszystko to sobie ubzdurała, że przemawia przez nią tylko i wyłącznie zazdrość?
- Po pierwsze.. - Zaczęła dziwnie spokojnym głosem. Nawet ją to zdziwiło, bo sama na całym ciele drżała. Zbliżyła się do niego ułożyła donie na jego torsie, przywołała na twarz słodziutki i zalotny uśmieszek Leny -wiedziała, że w tym momencie naśladuje ją idealnie. Zadarła głowę do góry i zaczęła szeptać mu do ucha. - Zalotne spojrzenie. Rozszerzone źrenice. Czuły, słodki uśmiech. Muskanie Twojej skóry oddechem. Bliskość. Dłonie na twojej klatce piersiowej. - Zaczęła wymieniać żałując, że nie może pokazać mu nagrania z sylwetką Leny. Żałowała, że nie ma sprzętu jakiego używali w pracy. Żałowała, że nie może pokazać mu tego wszystkiego w zwolnionym tępię. Żałowała, że nie widzi tego co ona. Wzdychając cicho odsunęła się od niego. - Rozszerzone źrenice; oznaka pożądania. Dłonie ułożone na torsie; typowy uwodzicielski gest, a w większości wypadków nawet prowokacja do pocałunku. -Wyjaśniła te dwie sprawy, które mogły być dla niego niejasne.
-Naprawdę uważasz, że sytuacja w której się znaleźliście wymagała takiego bliskiego kontaktu fizycznego? Dobrze wiedziała, że stoję parę metrów od was. Dobrze wiedziała, że Was widzę. Widziałam ten błysk w jej oczach - zrobiła to specjalnie bo chciała byśmy się teraz kłócili. Gdyby liczyła tylko na przyjaźń z Twojej strony w życiu by się tak nie zachowała. W życiu nie przyszła by tutaj gdy przyszedłeś tu ze mną, bo nie uwierzę, że nie podzieliłeś się z nią tą informacją. A nawet jeśli.. To czy nie wyszłaby od razu, żeby nam nie przeszkadzać? Bo ja jakoś nie zauważyłam by śpieszyło jej się do wyjścia. I przede wszystkim nie robiła by tego wszystkiego by nie wzbudzać we mnie niepotrzebnych podejrzeń. - Zakończyła swój monolog przymykając powieki.
Każdy kto miał przyjaciół dobrze wiedział gdzie kończy się pewna granica, ale Lena ciągle ją przekraczała. Przecież Spencer nie wściekała się o to, że nie wiem, przykładowo Leo ją przytulił, czy ona przytuliła jego, bo pewnie sytuacje wymagały takiego czegoś - bliskości i wspierania się. Ale.. Tu gesty kobiety ewidentnie wskazywały na coś innego, że liczy na coś więcej. Że w perfidny sposób chce jej odebrać ukochanego.
- Wiem, ze ona dla Ciebie dużo znaczy. Wiem, że przeszliście ze sobą wiele i to was do siebie zbliżyło. I na prawdę chciałabym, żeby ona rzeczywiście liczyła tylko na przyjaźń z Twojej strony. Ale w takich sprawach naprawdę rzadko kiedy się mylę. Wiem co widzę. Ale jeśli Ty nadal myślisz, że to wszystko sobie ubzdurałam, że pomyślałam, że ot tak nagle będę zazdrosna o Lenę i zniszczę tak wyjątkowy dzień to.. - Pokręciła głową bo zabrakło już jej słów. Powili zaczynała mieć wrażenie, że Leo nie tyle co nie dostrzegał tych jej sygnałów, a jedynie nieświadomie wmawiał sobie, że to normalne zachowanie, bo tak nie chciał stracić różowowłosej.

Unknown pisze...

Do oczu zaczęły cisnąć jej się łzy. Widziała jak cierpi, jak nie może poradzić sobie z myślą, że straci Lenę. Nawet zaczęła pluć sobie w brodę, że w ogóle zaczynała ten temat. Ale gdyby go nie poruszyła to za każdym razem widząc ich razem czuła by tą palącą złość, która niszczyłaby to co jest pomiędzy nimi. I miała dziwne wrażenie, że do tego dążyła kobieta. Chciała by atmosfera psuła się pomiędzy nimi, ostatecznie rozbijając na milion kawałków to co łączyła ją i szatyna. Chciała by to ona była winna, żeby Leo cierpiał i to do niej zwrócił się ze złamanym sercem, które ona z miłą chęcią by posklejała.
Nie mogła do tego dopuścić. Nie mogła stracić Leo. Ale dlaczego czuła się jakby właśnie go utraciła? W drżenie wprawiła ją myśl, że ukochany zawsze będzie ją już obwiniał o stratę najbliższej przyjaciółki i że nigdy jej tego nie wybaczy.
Rzuciła się zaraz za nim; uklękła tuż obok niego, a potem pochwyciła jego dłonie by przestał zamazywać litery wyrysowane przez różowego chochlika, jak zwykł ją nazywać mężczyzna.
-Przestań. Proszę Cię przestań. - Jęknęła. Z jej oczu popłynęły pierwsze łzy, gdy ukochany nie podniósł na nią wzroku. Gdy wręcz ewidentnie nie chciał na nią patrzeć. Zabolało ją to, ale wiedziała, że teraz on cierpi bardziej. Co miała zrobić by to wszystko naprawić? - Leo. Nie chcę żebyś wybierał pomiędzy mną a nią. Wiem, że jest dla Ciebie ważna.. Porozmawiaj z nią. Tylko o to proszę. Może ona nie wie, że przekracza granicę, może przestanie. Gdy jej wyjaśnisz. Może się mylę co do niej, ale.. - Z jej gardła wydobył się szloch, bo choć teraz niczego bardziej na świecie nie pragnęła niż mylić się w tej sprawie to wiedziała, że tak nie jest. Tak chciała, tak przeraźliwie chciała by Leo był szczęśliwy, a teraz miała wrażenie, że jest jedyną osobą, która go tak poważnie rani. - Przepraszam.. - Dodała ledwo słyszalnie. Oblizała spierzchnięte usta, a potem zagryzła je boleśnie. Podniosła się z podłogi dochodząc do wniosku, że szatyn potrzebuje chwili dla siebie. ba! Że wręcz nie chce mieć jej teraz u swego boku.

[Matko moja, oni serio popadają od skrajności w skrajność i to tak totalnie xd]

Unknown pisze...

[a mogło być tak pięknie i słodko to sobie wymyśliłaś scenę zazdrości to teraz masz :p. mi się aż smutno zrobiło to sobie włączyłam whose line is it anyway xd]

Zrobiła krok, ale w tym samym momencie Leo przemówił co kazało jej się zatrzymać. Przytkała usta ręką żeby tłumić szloch, który wydobywał się spomiędzy jej warg. Patrzyła na niego zamglonymi od słonych kropelek oczyma. Jej wzrok powędrował do jego zakrwawionych dłoni; nie mogła go teraz zostawić nawet jeśli tego chciał. Szybko przeszukała kieszenie, a gdy nareszcie znalazła chusteczki podeszła do niego i przycisnęła jedną z nich do jego poranionych palców.
Zmarszczyła brwi nie mając pojęcia o czym mówi. Póki co nie pytała, bo musiała zrobić coś innego. Musiała wyprowadzić go z tego domu, bo nie chciała by z tym mieszkaniem wiązały się jeszcze gorsze wspomnienia. To miało być ich wspaniałe, szczęśliwe miejsce. Nieskazitelne. To była zapowiedź ich dalszego życia. Wspólnego życia. Dlatego też wzięła go pod ramię i niemal siłą wywlokła na zewnątrz do ogórka, a potem jeszcze dalej za furtkę. Dysząc głośni, niemal ostatkiem sił zabrała go jeszcze kawałek dalej, a potem zatrzymała przy najbliższym drzewie. Z jej oczu ciągle płynęły strumieniami łzy; teraz nawet nie tyle co z cierpienia, ale i strachu o ukochanego. Miała wrażenie, że dzieje się z nim coś cholernie niedobrego. Chwyciła jego twarz w dłonie patrząc na niego zdezorientowana.
- A czym tym mówisz? Jaką "listę"? Kochanie.. Spójrz na mnie. O co chodzi? - Pytała gorączkowo czując jak grunt usuwa jej się pod stóp. Miała nieodparte wrażenie, że go traci. Że dzieje się coś niesamowicie złego.

[a Ty serio z tym psychiatrą? xd]

Unknown pisze...

[No sratata ;p. w takim układzie trzeba było powiedzieć, że żartowałaś ;p]

Zacisnęła wargi przecierając wierzchem dłoni mokry policzek. Dała prowadzić się uliczką, głęboko zastanawiając się na ową listą. Próbowała wyobrazić sobie ile osób się na niej znajduje; ilu ludzi go skrzywdziło? Nie, jednak nie chciała o tym nawet myśleć. Westchnęła cicho podciągając nosem - było jej ciężko ze świadomością, że dwa imiona zapełniające te listę znajdują się tam z jej winy.
Kat, teraz Lena.
Czuła się winna. Wyrzuty sumienia piekły ją w gardle; przez nią najpierw stracił siostrę, która nie mogła pogodzić się z jej powrotem. Stanął za nią murem, wybrał ją, tak jak i teraz w przypadku przyjaciółki. Nie wiedziała co ma zrobić; czuć ogromną wdzięczność, że ma takiego mężczyznę u swojego boku, który jest dla niej w stanie porzucić najbliższe osoby, czy nienawidzić samej siebie za to, że mu je odbiera.
- Skarbie ja nigdy Cię nie zostawię, słyszysz? - Ścisnęła go mocno za dłoń, a potem przystanęła i przysunęła go do siebie. Niezwykle delikatnie pocałowała go w usta jakby nieco obawiając się jego reakcji; chciała przeprosić za wszystkie krzywdy jakie mu wyrządziła, że przez nią stracił już dwie osoby, że zepsuła dzisiejszy dzień. Była pewna, że nie musi tego mówić na głos, że ją zrozumie. Przecież wiedział, że dla niego chciała tylko szczęścia. Chciała dla niego jak najlepiej.

[No i całe szczęście ;p.
weź w ogóle nie podoba mi się ten dramat pomiędzy L i S ;p. naprawmy to jakoś, chociaż nie wiem jak xd]

Unknown pisze...

[No raczej, że Cię przypilnuje ;p więcej nie dopuszczę do takiej zbrodni!]

Skinęła jedynie głową w odpowiedzi na jego pytanie. Zgodziłaby się teraz na wszystko byleby polepszyć mu humor. Przyciągnęła go jeszcze raz do siebie - tym razem pocałowała go pewnie, namiętnie ale i niezwykle czule. Teraz chciała mu przypomnieć jak bardzo go kocha. Gdy wreszcie się od niego oderwała na jej wargach widniał delikatny uśmiech; przytuliła ukochanego mocno, a potem wtulona w jego bok ruszyła w stronę ich domu. Tymczasowego domu.
Właśnie dom. Ich nowy dom. Tak pięknie rozpoczęli z nim wspomnienia; to nieopisanie szczęście wydawało się teraz tak odległe, było niczym mglisty sen. Wkurzał ją fakt, że zawsze gdy działo się coś tak dobrego musiało się to spieprzyć. Musieli popadać od skrajności w skrajność. Nie chciała by pierwsze ich wspólne wspomnienie z tą placówką miało tak tragiczne zakończenie.. Ale co teraz mogła zrobić? Już nic. Wszystko zepsuła i napawało ją to bólem. Przymknęła powieki wzdychając cicho.
Z tym już nic nie mogła zrobić, ale mogła sprawić, że przynajmniej ten dzień zakończy się jakimś przyjemnym akcentem. Nie miała pojęcia jak poprawić ukochanemu humor, ale miała nadzieje, że coś wymyśli.
-Zawsze będę Cię kochać. Zawsze będę przy Tobie. - Wymruczała niemal nieświadoma, że wypowiedziała te słowa na głos. Ale były szczerą prawdą.

[;p
Ty już wiesz co ;p zepsuli sobie pierwszą wizytę w nowym domu :c ;p
dobranoc ;)]

Unknown pisze...

Zastanawiała się co mogłaby zrobić by poprawić mu jeszcze dzisiaj humor. Niestety nic nie przychodziło jej do głowy, może dlatego, że w głowie ciągle miała Lenę i Kat, które Leo stracił przez nią. Dwie w cenie jednej. Zastanawiała się czy rzeczywiście jest tyle warta. Ba! Wręcz dochodziła do wniosków, że nie zasługuje na mężczyznę, którego obejmowała teraz w pasie, szła obok niego i przytulała głowę do jego ramienia. Serce zakołatało jej szybciej, gdy uświadomiła sobie jak bardzo jest dla niego ważna, że jest zdolny do takiego poświęcenia. Była też pewna, że i ona byłaby wstanie zrezygnować z przyjaźni byleby tylko być szczęśliwa ze swoim ukochanym. Wybrankiem serca, z którym chciała spędzić resztę życia. Uśmiechnęła się mimowolnie, gdy po raz kolejny tego dnia dotarło do niej, że i on nie wyobraża sobie życia bez niej.
I wtedy też uświadomiła sobie, że może zerwanie kontaktu z Leną jest konieczne by ich związek przetrwał, ale z Kat? Z Kat mógł żyć tak jak dawniej! Zacisnęła wargi; pamiętała jak obiecała sobie, że na siłę nie będzie przekonywać do siebie siostry Leo.. Ale teraz? Teraz była w stanie schować dumę do kieszeni i postarać się, by blondynka znowu jej zaufała.
Z rozmyślań wyrwał ją głos szatyna. Podniosła na niego spojrzenie i wygięła kąciki warg w delikatnym uśmiechu.
- Jasne, jasne. Po prostu powiedź, że boisz się, że Twój ukochany mercedes skończy tak jak moje bmw. - Odparła i zaśmiała się cichutko, dając mu lekkiego kuksańca w bok. - Ale uwielbiam prezenty. Więc nie mam nic przeciwko. - Dodała kiwając lekko głową. W sumie doszła do wniosku, że nie może pozwolić by kupował jej samochód; nie miała pojęcia jak wyglądała sprawa z domem i póki co była pewna, że kosztował fortunę! Wiedziała, że będzie musiała w końcu poruszyć finansowy temat, ale nie chciała robić tego jeszcze w tym momencie, gdy powoli odzyskiwała optymistycznego Leo.

[Nie noo ;d. wolę się postarać by ten dom zaczął im się kojarzyć z czymś miłym ;> :d
wgl masakra, musze już 3razy ładować komentarze! :C]

Unknown pisze...

Wolała się nie zastanawiać ile z tej nagłej wesołości i optymizmu jest w Leo wymuszone. Bo gdyby zaczęła i tak już targające nią wyrzuty sumienia by się pogłębiły. Chciała wierzyć, że jego swoboda przychodzi mu ot tak prosto, że nie jest udawana. Miała dość dopatrywania się, szukania dziury w całym.. Czasami życie w błogiej nieświadomości jest lepsze i prostsze. A teraz o niczego innego nie pragnęła jak tej rajskiej niewiedzy.
-Hej! Bardzo zabawne! - Rzuciła robiąc do niego zbulwersowaną minę, bo jak mógł ją posądzić, że doprowadziłaby jego samochód do takiego stanu!? Długo jednak nie wytrzymała z tym swoim oburzonym, świdrującym wzrokiem; szybko w jej zielonych tęczówkach rozbłysło rozbawienie, a po chwili spomiędzy jej warg wydobył się cichy chichot.
Natomiast kolejne jego słowa puściła mimo uszu; przynajmniej jutro będzie mogła udawać, że wcale one nie padły, a jej "nie mam nic przeciwko" było po prostu żartem. Nie mogła mu przecież pozwolić kupić tak drogiego prezentu! Zwłaszcza po tym jak on zajął się tym wspaniałym domem. Byłoby jej najnormalniej w świecie głupio. Wszak gdy usłyszała jakie auto jej proponuje nie potrafiła już nie zareagować.
- Że jestem kobietą to nie znaczy, że dam sobie pierwszy lepszy samochód wcisnąć! - Odparła zerkając na niego z ukosa, z rozświetlonymi od uśmiechu oczyma.

[Wiesz?;> ahaha to dobrze;d. Bo to znaczy, że Ty też myślałaś o min takich wspomnieniach xdd.
no :c]

Unknown pisze...

Jej spostrzegawczemu oku nie umknął fakt, że im bliżej byli ich mieszkania tym z Leo zaczynało dziać się coś dziwnego; z początku nie wiedziała co to, ale potem uświadomiła sobie, że to zdenerwowanie. Szybko dotarło do niej czego tak się obawia - wieczoru, gdy zmęczeniu po całym dniu usiądą na kanapie przytuleni do siebie i że wtedy ona znowu poruszy chwilowo zamknięty temat. Trochę tym ją zaskoczył, bo wcale nie zamierzała tego robić. A przynajmniej nie dzisiaj - za dobrze go znała by nie wiedzieć, że potrzebuje trochę czasu aby uporać się z tym co zaszło. Ale tak, pewnie kiedyś wrócą do tego tematu; nie mogli go wiecznie unikać nawet z samego faktu, że ukochany będzie musiał porozmawiać z Leną. Na samą myśl o tym w jakim stanie będzie szatyn po spotkaniu z kobietą miała nieprzyjemne dreszcze - przerażała ją wizja ponownego oglądania go w takim stanie jak dziś. No i znów uderzyły w nią wyrzuty sumienia, które chwilowo znów postarała się stłumić. To nie był czas na złoszczenie się na samą siebie, plucie sobie w brodę i obwinianie się.
Chciała przyjemnie zakończyć ten dzień, więc śmiało podtrzymywała rozmowę. Paplała, śmiała się, żartowała. I to dziwne, ale przychodziło jej to zaskakująco łatwo. W momencie, gdy wchodzili na kamienicę temat znów zszedł na samochody - właśnie tłumaczyła mu, że nie każda kobieta jest złym kierowcą (ona, poza tą jedną wpadką, była wyśmienitym!) i gdy rozchylała wargi, by spomiędzy nich wyrzucić kolejny potok słów niespodziewanie poczuł jak Leo tłumi jej słowa gorącym pocałunkiem. Odwzajemniła go z entuzjazmem; nie spodziewała się, że tak właśnie będzie chciał odwrócić jej uwagę od jakichkolwiek rozmów. Ale szczerze? Nie miała nic przeciwko. Kąciki jej ust uniosły się ku górze, gdy ich wargi znów połączyły się w namiętnej, nieco nawet brutalnej pieszczocie, bo zastanawiała się czy szatyn jest w tym momencie tak agresywny, bo pamięta jej słowa z drogi, gdy jechali do kliniki.
Chciała chyba nawet coś powiedzieć, gdy uwolnił jej usta od swoich, lecz wtem poczuła go znowu tym razem na szyi tak podatnej na pieszczoty, że słowa od razu wyleciały jej z głowy skupiając się jedynie na poczynaniach Leo. Jej oddech przyśpieszył, gdy odchyliła głowę do tyłu ulepszając mu dostęp do swojego ciała. Wplotła mu place we włosy przymykając nieco oczy i na wyczucie wychodząc po stopniach. Pozwoliła mu dominować do momentu aż znaleźli się pod ich mieszkaniem. Tam to ona przygwoździła go do drzwi całym ciałem i zaczęła obsypywać jego szyję, obojczyk i dekolt ciepłymi pocałunkami, równocześnie gorączkowo, acz zmysłowo, z łobuzerskim uśmiechem przeszukując kieszenie jego spodni w poszukiwaniu kluczy. Gdy wreszcie je znalazła zamachała nimi z niebezpiecznym błyskiem w oku, a potem z mocą wpiła się w jego usta na oślep trafiając kluczem w zamek.

[ahahah, jasne, najlepiej wszystko zwalić na mnie xd
No to może jednak zagadam do Michała z tymi komentarzami ;p
a no i przepraszam za jakość tego na górze, ale dzisiaj średnio mi pisanie idzie ;x]

Unknown pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Unknown pisze...

Uwielbiała mężczyznę, którym teraz się stawał; silnym, pewnym siebie, dążącym do wybranego celu, a przede wszystkim przy tym niezmiernie drapieżnym. Nie potrafiła mu się opierać, poddawała się jego woli, spełniała każdą jego zachciankę i szczerze powiedziawszy odpowiadała jej ta rola, bo wiedziała, że podoba mu się taka, że tym wszystkim także sprawia mu rozkosz. Lubiła dominować, ale jeszcze bardziej wolała, gdy to on obejmował prowadzenie. Sam widok tych niebezpiecznych, agresywnych iskierek w jego oczach ją nakręcał, sprawiał, że robiło jej się.. Gorąco. Podobało jej się, że niezależnie od tego kto miał władzę zawsze pamiętali o swoich i partnera potrzebach; każde z nich chciała zaspokoić siebie tak samo jak drugą osobę.
Nigdy nie zostawała mu dłużna w pieszczotach, znała go dobrze, bardzo dobrze, zawsze wiedziała co zrobić by go podniecić, gdzie znajdują się jego słabe punkty najbardziej podatne na czułości, ale nie zawsze miała do tego możliwość, bo czasami zdarzało się, że nie dawał jej do tego możliwości przykładowo tak jak w tym momencie przygważdżając ją do ściany, nie pozwalając jej dłoniom działać, sprytnie unikając jej ust i ostrych jak brzytwa zębów. Dlatego w takich momentach po prostu stawała się uległa; pozwalała robić mu ze swoim ciałem wszystko na co miał ochotę, a ona jedynie czerpała z tego rozkosz; każda pieszczota, każde nawet najdrobniejsze ugryzienie sprawiało, że jej oddech przyśpieszał, że zaczynała nieznacznie kręcić się domagając się więcej i więcej. Przymknęła z zadowoleniem oczy, wyginając usta w rozkosznym uśmieszku, nawet nie starając tłumić się błogich westchnień, gdy naznaczał jej ciało drobnymi ukąszeniami pozostawiającymi różowiutkie ślady na jej skórze.
W momencie, gdy bluzka, a raczej to co pozostało z jej bluzki wylądowało na podłodze jakby coś pękło; pożądanie wręcz wybuchło, żadne z nich nawet nie starało się powściągnąć żądzy, głodu spełnienia. Zatracili się w tym bez reszty; nie miała pojęcia ile to wszystko trwało, pamiętała jedynie narastające jęki, szmer ich nierównomiernych oddechów, momenty w których znikali pomiędzy udami kochanka, chwilę w których zmieniali pozycje, ich wargi wyznaczające ścieżki na ciele drugiej osoby, usta co jakiś czas łączące się w namiętnych pocałunkach i ostateczne krzyki rozkoszy, gdy wreszcie docierali na szczyt miłosnego uniesienia; już mogło się wydawać, że opadną na pościel spełnieni, ale wtedy znów ruszyli do akcji nienasyceni swoją bliskością.
Ale ostatecznie musiał nadejść moment, gdy wyczerpani opadli na łóżko; Spencer początkowo ułożyła się na plecach, jednak szybko znów przylgnęła do ukochanego, znacząc jego ciało swoimi krągłościami. Wtulona w jego ramię czekała aż jej oddech się ureguluje, serce zacznie bić w normalnym tępię.
W jej głowie nie było nic oprócz szczęścia i tego co właśnie przeżyli. Na jej ustach malował się ten znajomy zaczepny i spełniony uśmieszek.

[No to ominęłam ;p. Ostatnio żeśmy to opisywały to tym razem mogłyśmy to ominąć, bo pewnie masz racje, że znowu by się nam to ciągnęło i ciągnęło xd.
;p
ahaha, taa ;p a ja się muszę już męczyć:c
Wgl wiesz co, wczoraj już Ci zaczęłam odpisywać, a tu nagle bum. Komputer mi się wyłączył xd bo nacisnęłam przez przypadek nie ten guzik co trzeba xd]

Unknown pisze...

[Odpiszę potem, może nawet już jutro bo dosłownie jestem padnięta. W sumie dopiero co wróciłam do domu i marzę tylko o tym żeby się położyć :).
Szlag. Właśnie odpisałam Michałowi na komentarz i zapomniałam wspomnieć o tej zmianie na blogu xd. następnym razem mu napiszę.
;)]

Unknown pisze...

[Przepraszam, ale serio zasypia, a wolę na siłę aż tak nie pisać, bo serio chciałam, ale nie potrafiłam zdania skleić :c
Masz swojego bloga? :>
Wgl na tym Amsterdamie w polecanych jest Washington Life! A myślałam, że ten blog już w ogóle nie istnieje! Miałam tam kiedyś konto i w sumie fajnie mi się tam pisało, miałam dwa czy trzy ciekawe, wciągające wątki, a tu z dnia na dzień założycielka bez ostrzeżenia skasowała stronę.. No myślałam, że mnie szlag trafi xd]

Unknown pisze...

[Ahaha, zawsze znajdą się jakieś pozytywy ;D
Ej, ale jak coś opublikujesz chcę to zobaczyć!
E nie, nie wspominałaś :p. A obczaj sobie obczaj :D. ;). Znaczy na razie żadnego innego bloga dla nich nie znalazłam, więc możemy na razie tam się zapisać jak chcesz ^^]

Unknown pisze...

[;)).
Tu się nie ma nad czym zastanawiać ^^
A,a. Czyli tamten kompletnie już nie istnieje?
No mi też się nie podoba. Wolałam stary Waszyngton. Nie ma tego klimatu co tam ;x
To im powiesz, że nie lubisz jak wszystko jest włożone biało na czarnym bo nie ma zabawy i Ci zaakceptują :D. No raczej, że nie dzisiaj xd ja ledwo siedzę. xd w sumie nie wiem czego nie pójdę już spać xd. po prostu chyba za bardzo się przyzwyczaiłam do nocnego przesiadywania czy to przed komputerem, czy to z książką czy to z czym innym, że nie potrafię ^^']

Unknown pisze...

[Zawsze będą :P
No to się nie dziwię, ze Ci brakuje tamtego bloga :). I tam miałaś tą Lottę, tak? :)
Oj tam, do naszego się pomyliłam ;d
!:D No mam to samo -.-
dobranoc :)]

Unknown pisze...

Na jej ustach wykwitł nieco rozbawiony uśmieszek, gdy poczuła jak ciało Leo się rozluźnia, a oddech staje się miarowy i wydłużony. Unosząc kąciki warg do góry obserwowała jak opadają mu powieki, by ostatecznie zamknąć się i porwać go w świat snu. Nie miała mu tego za złe, że w typowy dla mężczyzn sposób po doznanej rozkoszy zasypia. Było to nawet urocze. Poza tym ją samą zaczęło ogarniać zmęczenie; czuła jak jej odrętwiałe po niesłychanych doznaniach ciało domaga się odpoczynku, ale nie potrafiła zasnąć. W jej głowie nieustannie przewijały się obrazy z dzisiejszego wieczora, raz po raz odtwarzały przebieg wydarzeń odkąd przekroczyli próg kamienicy. Na samo wspomnienie tego żaru, pożądania jej serce znów zaczynało szybciej kołatać, a na usta wstępował figlarny uśmieszek.
Nie miała pojęcia jak to się działo, że tak na siebie działali. Zadziwiające był fakt, że za każdym razem pragnęli siebie jeszcze bardziej niż wcześniej. Jakby chemia pomiędzy nimi po każdym takim doznaniu wzrastała kilkakrotnie; cieszyło ją to. Uwielbiała myśl, że zawsze będą tak na siebie oddziaływać - za każdym razem pragnąć siebie jeszcze bardziej i bardziej. Porównanie do nałogu jest tu jak najbardziej trafne - po każdej dawce domaga się jeszcze większej działki. Wiedziała już, że Leo jest jej narkotykiem i że nigdy nie będzie miała go dość.
Powiodła wzorkiem po jego odsłoniętym ciele; najdelikatniej jak potrafiła zaczęła wyznaczać ścieżkę opuszkami palców od jego biodra w górę. Jej myśli pomknęły teraz do ich pierwszego razu. Momentu, gdy po raz pierwszy zapoznawali się ze swoimi ciałami nawzajem, szukali najczulszych i najwrażliwszych punktów i gdy po raz pierwszy ich ciała złączyły się w jedno. Jej uśmiech znacznie się poszerzył.
Teraz już kreśliła delikatnie linie po jego twarzy; znaczyła kontur jego warg, sunęła po linii żuchwy, gładziła nos, czule dotykała policzka. I w tym samym momencie jego oczy się otworzyły. Nie powiedziała nic, bo cóż miała mówić? Wiedziała, że w jej tęczówkach maluje się wszystko - to jak bardzo jest jej teraz dobrze, jaka jest szczęśliwa i spełniona. Jak na złość teraz to jej powieki zaczęły opadać, ale dzielnie z nimi walczyła chcąc chociaż jeszcze przez chwilę móc cieszyć się tym spokojnym, upojnym momentem.

Unknown pisze...

[No tak, tak!
;)
Wiadomo:)
Ahaha, tak, to chyba będzie najlepszy pomysł :p. Ja ostatnio parę razy się zwlokłam z łóżka o 5 żeby iść biegać i jak się kładłam spać to też się zastanawiałam czy mi się to opłaca xd. potem odsypiałam w dzień ^^
I co z tymi naszymi Leo i Andro?;p]

Uśmiechnęła się leciutko, ledwo zauważalnie, bo zmęczenie zaczynało przejmować nad nią kontrole. Ciepło kołdry, delikatnie gładzenie ramienia wcale nie ułatwiało jej zwalczenia senności. W pewnym momencie powieki jej opadły, a ona nie była już w stanie ich otworzyć. Westchnęła więc cicho dając porwać się w macki snu, z łagodnym zapewnieniem Leo, że rano ciągle przy niej będzie.
Nie miała pojęcia co sprawiło, że obudziła się tak nagle. Promienie słońca, jakiś dźwięk z głębi mieszkania, a może ten irracjonalny lęk ściskający ją w żołądku? A być może wszystkie te trzy rzeczy na raz? W każdym bądź razie pierwszym jej odruchem, było sięgnięcie dłonią za plecy, by sprawdzić czy wyczuje za sobą ciepło ciała ukochanego. Gdy zdała sobie sprawę, że jest w łóżku sama, automatycznie siadła wzdychając głośno. W jej głowie rozbrzmiały jego ostatnie słowa, które wypowiedział nim zapadła w sen - że tu będzie. Pokręciła głową, mogła się domyślić, że nie dotrzyma tej obietnicy. Za dużo się wczoraj wydarzyło by mógł spać spokojnie. Jej samej zrobiło się nawet głupio, że tak łatwo udało jej się o tym zapomnieć. Wydarzenia z wczorajszego dnia powróciły do niej z mocą sprawiając, że skuliła się w sobie jeszcze na moment zatapiając się w rozgrzanej pościeli. Wiedziała, że dzisiaj nie będzie już ucieczki w zatracenie i że razem z Leo będą musieli stawić temu wszystkiemu czoła.
Leo. Chyba tylko to imię sprawiło, że zdołała się jednak zmusić do wstania, bo ogarnęła ją nieopisana chęć zobaczenia go, poczucia jego oddechu na własnej skórze, usłyszenie cichego postukiwania jego serca. Nie liczyła na to, że znajdzie na podłodze jakieś wczorajsze ubrania; pamiętała że pozbyli ich się jeszcze w korytarzu, więc szybko przeszukała szafę i wsunęła na siebie jakąś koszulę szatyna ciągle pachnącą jego perfumami; uwielbiała poczuć jego zapach z samego rana.
Przeczesując palcami zmierzwione włosy, ciągle zaspana ruszyła na poszukiwania ukochanego.

[Cichoo xd]

Unknown pisze...

[No mi ogólnie to też się nie chce xd. ale coś tam wyszło w rozmowie z Michałem o porannym bieganiu i tak jakoś udało mi parę razy wstać o 5 :D
Moja pewnie też aż tyle nie ma xd. Toć Ci mówię, żebyś napisała, że nie ma zabawy jak jest wszyło wypisane itd i zaznacz to od razu w KP w kwadratowym nawiasie:D ale jak chcesz możemy szukać dalej ;p]

Przemierzając korytarz wzdrygnęła się lekko, gdy poczuła jak coś futrzastego ociera się o jej nogę. Szybko jednak oprzytomniała przypominając sobie, że przecież mają z Leo jeszcze dwie współlokatorki, które ostatnio chyba nieco zaniedbali. Przykucnęła więc przy jednej z kocic i marszcząc lekko nosek zafundowała jej krótką pieszczotę czule drapiąc ją za uchem. Kot zamruczał zadowolony, jednak gdy tylko Spencer przerwała głaskanie posłał jej niezadowolone spojrzenie, a potem dumnie wymachując ogonem ruszył w przeciwnym kierunku niż ona.
Całe szczęście Spenc nie musiała długo szukać ukochanego. Znalazła go w salonie pijącego już kolejną kawę z rzędu, pracującego (czy cokolwiek innego robiącego byleby tylko nie oglądającego żadnych filmów porno [xdd]) przy komputerze. Oparła się o framugę drzwi, czekając aż ją zauważy; uśmiechnęła się lekko patrząc na jego lewy profil - tak jak myślała pewnie nie spał pół nocy. Jednak trudno jej się było dziwić tyle wczoraj przeszedł.. Na samą myśl o tym ścisnęło jej się gardło, a w brzuchu rozpaliły się już znajome wyrzuty sumienia. Przymykając oczy odgoniła jednak te sprawy od siebie widząc, że Leo ma całkiem dobry humor. Miała tylko nadzieje, że nie udaje, że rzeczywiście jakoś, choć odrobinę się z tym wszystkim uporał. Nie chciała jednak psuć poranka, więc póki co nie zamierzała poruszać tego tematu. Doszła do wniosku, że może sam postanowi z nią o tym porozmawiać, gdy będzie gotowy?
Na jej ustach pojawił się wesoły grymas, gdy ją przyuważył i zaczął zmierzać w jej stronę. Mhm, podobno nie było nic seksowniejszego niż kobieta w koszuli mężczyzny; nie jej to było oceniać, ale osobiście uważała, że w tym stwierdzeniu jest wiele prawdy. Wykrzywiła więc wargi w zaczepnym uśmieszku i podwinęła nieco rękawy, by móc swobodnie operować dłońmi; objęła go w pasie i delikatnie zaczęła gładzić jego plecy z zadowoleniem przyjmując tak miłe powitane.
- Kawy. - Przytaknęła zaspanym jeszcze głosem, dając prowadzić się w stronę kuchni. Gdy tylko znaleźli się w pomieszczeniu opadła na najbliżej stojące krzesło, a potem tłumiąc ziewnięcie oparła głowę na stole i obserwowała jak szatyn przygotowuje dla niej kofeinowy napój. Jej ciało domagało się gorącego, relaksującego prysznicu, jednak zdawała sobie sprawę, że bez tej małej dawki porannej energii nie będzie wstanie teraz dotrzeć do łazienki ciągle zbyt zaspana, by zmusić się do.. czegokolwiek.

[Mózg mam przesiąknięty testami na prawko, więc łahaha, pewnie kiepsko to wyszło :x]

Unknown pisze...

[Moja mama tak codziennie do pracy wstaje, bo musi na pociąg zdążyć :p
No ja bym tak dała 25? ;p No muszą pracować w tym wieżowcu co nie? Wgl jak możesz to zarzuć mi linkiem do tego bloga, bo nie chce mi się szukać ;p ]

Ona także chciała zapomnieć o Lenie. Nie chciała pamiętać tej kobiety, nie chciała pamiętać wczorajszego dnia. Nie. Nie wczorajszego dnia, a fragmentu zeszłego popołudnia. Bo tak poza tym było cudownie, nieprawdaż? Więc jedynego czego się bała to tego, że Leo nie będzie potrafił uporać się ze stratą przyjaciółki. Jednak szybko odepchnęła te myśli od siebie zauważając jego pogodny uśmiech; chyba rzeczywiście miał dzisiaj dobry humor. Więc może pożegnanie z Leną nie będzie dla niego aż tak trudne jak jej się wydawało? A przynajmniej miała taką szczerą nadzieje.
Tak czy siak w tym momencie skupiona była jedyne na ukochanym, na rozjaśnionych oczach i ustach wyginających się w radosnym grymasie. Na nim i na parującym kubku wypełnionym aromatyczną, kofeinową cieczą. Dziabnęła zębami, gdy odgarniał jej kosmyk włosów z twarzy, a potem roześmiała się wesoło. Podniosła się się z blatu i wzdychając cicho sięgnęła po naczynie i upiła z niego mały łyk czarnego napoju. Oblizała z zadowoleniem usta, a potem wbiła spojrzenie w szatyna unosząc kąciki warg w zaczepnym uśmieszku.
- Mhm, mam Ci uwierzyć, że tak byś za mną tęsknił? - Odparła z ewidentną nutką rozbawienia w głosie. Uniosła brew, sięgając nogą w stronę ukochanego; wsunęła stopę pod materiał jego spodni i subtelnie pogładziła go po łydce. A potem znów zachichotała cichutko pijąc kolejny łyk kawy.
Była szczerze szczęśliwa z takiego rozpoczęcia dnia.

[Przeestaań :p. Ja tam lubię Twoje komentarze niezależnie od długości czy jakości ^^
No kiedyś muszę xd. mam je od miesiąca i dopiero dzisiaj ruszyłam je pierwszy raz ;d]

Unknown pisze...

[Dzięki :)
To ja tam zaraz wyśle swojego ;p. Dlaczego musisz przerobić?]

Już otwierała usta, żeby coś odpowiedzieć, ale zamknął jej usta krótkim, delikatnym pocałunkiem co sprawiło, że nagle cała kwestia uciekła jej z głowy, a ona po prostu z zadowoleniem przyjęła kolejne pieszczoty od ukochanego, sama jedynie gładząc go wysoko po udzie. Zagryzła wargę, gdy dotarł już na tyle nisko, by zetknąć się z zapiętym guzikiem, ciekawa co zrobi. Zaśmiała się dźwięcznie, gdy nagle odsunął się od niej nie pozwalając jej samej jakkolwiek zareagować; przekręciła więc jedynie oczyma zamaczając wargi w kawie, ciągle jednak unosząc kąciki ust w figlarnym uśmieszku.
Stłumiła chichot, gdy usłyszała jego rozkazujący ton; coś z władczości z wczorajszego wieczora najwidoczniej mu jeszcze pozostało. Odstawiła więc naczynie z ciemną cieczą na bok, a potem z roześmianymi oczyma wstała i zasalutowała.
- Tak jest! - Odparła szczerząc rząd białych zębów w szaleńczym uśmiechu. Ruszyła w stronę wyjścia, jednak w połowie drogi zmieniła kierunek stanęła tuż za nim, obejmując go w pasie przytuliła głowę do jego pleców. -A gdzie mnie porywasz tak wcześnie rano, co? - Uniosła lekko brew do góry, chyba jednak znając już odpowiedź. Rzeczywiście zamierzał sprawić jej ten "drobny" prezent? Już zaczynała się zastanawiać jak wykręcić się z tego; przecież nie mógł jej fundować tak drogiego podarunku! Cmoknęła go w ramię, a potem z lekkim ociąganiem oderwała się od niego i tym razem rzeczywiście opuściła już kuchnię. Chciała dodać by w śniadaniu uwzględnił też siebie ale doszła do wniosku,że nie ma to większego sensu; postanowiła, że po prostu gdy ona już będzie jeść pod nos podsunie mu kanapkę i nie będzie miał wyboru. Będzie musiał zjeść. Przecież musi o siebie dbać!
Nucąc cicho jakąś melodyjkę pod nosem zamknęła się w łazience i zabrała się za poranną toaletę.

[:D
To ja się miałam z biologii uczyć do matury xd]

Unknown pisze...

[Właśnie tak sobie myślę, że pewnie moja Spenc tam będzie miała z 27-28lat żeby wpasować się wiekowo w towarzystwo. To dobrze po podobał mi się ;d i nie chce mi się szukać nowego ^^']

Uśmiechnęła się lekko, gdy tylko zatrzasnęła za sobą drzwi od łazienki. Oparła się o zimną ścianę i dopiero po chwili wziąwszy głębszy wdech zabrała się za poranną toaletę. Rozpoczęła ją od gorącego prysznica; zrzuciwszy z siebie koszulę Leo wsunęła się pod ciepły strumień wody od razu przyjmując go na siebie - na swojego ciało, twarz i włosy. Starała się śpieszyć, jednak w pewnym momencie zatraciła się w przyjemnym, relaksującym uderzaniu cieczy o skórę. Zaspane, nieco jeszcze odrętwiałe po śnie kończyny odzyskały swoją dawną sprawność i energiczność. Z wyraźną niechęcią zakręciła kurek od wody i czysta oraz pachnąca wyszła z kabiny. Obwiązała wilgotne ciało ręcznikiem i wzięła się za szczotkowanie zębów. Wtarła w siebie balsam, posmarowała twarz kremem, a potem wyszła z zaparowanej łazienki do sypialni w poszukiwaniu jakiegoś stroju dla siebie.
Ubrana, odświeżona, z uśmiechem na twarzy roztrzepując nieco jeszcze wilgotne włosy (nigdy nie była zwolenniczką suszarek!) powróciła do kuchni przywiedziona smakowitymi zapachami, od których napływała jej ślina do buzi. Usiadła na przygotowanym dla siebie miejscu i zabrała się za jedzenie lekko niezadowolona spoglądając na kromkę trzymaną przez Leo w ręku. Pokręciła głową - obiadu mu już nie odpuści postanowiła wpychając do ust kolejny już kęs przepysznego omletu. Jej myśli swobodnie krążyły po wszystkich przyjaznych wspomnieniach zarówno tych wczorajszych jak i już nawet dzisiejszych. Tylko jedna sprawa w tym momencie nie dawała jej spokoju - gdzie się wybierają? Podejrzane wydawało jej się to, że szatyn robi z tego taką wielką tajemnicę.
Mimo wszystko jednak wiedziała, że powinna mieć na głowie poważniejsze sprawy, ale patrząc na zadowolonego Leo nie potrafiła drążyć niepożądanych tematów bo po pierwsze sama nie miała na to ochoty, po drugie nie chciała psuć wspaniale rozpoczętego dnia, a po trzecie szczerze wierzyła, że Leo sam do niej przyjdzie z tą sprawą, gdy już będzie na to gotowy. Dlatego też skupiona była tylko na nim i na tym co ich czekało. I dopiero po chwili, gdy wreszcie przestała wspominać wczorajsze doznania, dotarło do niej, że ukochany kompletnie nie zwraca na nią uwagi zapatrzony w ekran komputera. Kopnęła go lekko nogą pod stołem mrużąc nieznacznie oczy, w których nieustannie widniały wesolutkie iskierki choć w tym momencie próbowała wyglądać na.. niezadowolone.
- Co tam masz takiego ciekawego? - Spytała sięgając po szklankę ze sokiem równocześnie nieco wyciągając szyje jakby chciała mu zajrzeć do komputera.

[koniec!]

Unknown pisze...

[Dobra, to ja też zrobię moją Spenc trochę młodszą. Będzie miała 25lat, nie mniej, bo wtedy by się już nie załapała do tej pracy co bym chciała, chociaż w sumie jeszze nie wiem czy ją zapiszę akurat na to stanowisko.
Odpiszę już jutro, bo teraz nie mam już siły i weny :)]

Unknown pisze...

Zmarszczyła nos wykrzywiając mu się, gdy usłyszała komentarz o kociej mordce. A ona była taka ciekawa, co go tak pochłonęło! Widziała jak drży; już trudno jej było określić czy to rozbawienie czy podniecenie ową sprawą, którą w tym momencie się zajmował. Wzdychają ze zniecierpliwieniem upiła łyk soku, a potem wbiła w niego spojrzenie czekając aż łaskawie postanowi podzielić się z nią tym czymś.
Gdy wreszcie postawił przed nią komputer wlepiła patrzałki w jego ekran przyglądając się stronie która była wyświetlona. Zmarszczyła brwi z początku nie rozumiejąc co w tym takiego niesamowitego. Ale wystarczyło to krótkie wyjaśnienie, by miej więcej zorientowała się w temacie. Oczy jej się rozszerzyły z zaskoczenia, a na ustach odmalował się szaleńczy uśmieszek. Teraz już z widoczny zainteresowaniem przeglądała stronę, a potem nagle obróciła się w stronę ukochanego i rzuciła mu się na szyję, chyba w ten sposób chcąc mu pogratulować tego osiągnięcia.
- I to wszystko Ty sam?! - Spojrzała na niego pełna podziwu. Była z niego taka dumna! - Zawsze wiedziałam, że mam najzdolniejszego faceta pod słońcem! - Wymruczała całując go krótko w usta, by zaraz znowu powrócić przed laptopa i jeszcze dokładniej zacząć przeglądać się jego dziełu.
- Długo nad tym pracowałeś? I się nie pochwaliłeś? No wiesz co! - Rzuciła mu krótkie spojrzenie przez ramię niby to niezwykle oburzone, ale w jej oczach czaiły się iskierki rozbawienia. Rozumiała, że trzymał to w tajemnicy i że chciał podzielić się tym z nią dopiero gdy ukończy pracę. Wcale mu się nie dziwiła. Pewnie sama postąpiłaby podobnie.

[I znowu nie potrafię ubrać w słowa tego co mi się po głowię plącze, wrr. -.-]

Unknown pisze...

[Ahaha, nie :p. w sumie to jeszcze nie wiem co z tą moją Spenc będzie ;d. Bo dobra mogłaby być starsza od niego, tylko wiesz, jakby miała te przykładowo 28lat, to taka siara trochę jakby nawet własnego mieszkania nie miała tylko mieszkała z jakimś młodszym kolesiem ^^' Także chyba lepiej będzie jak trochę ją odmłodzę ;p. Miałam się zająć KP ale mi się nie chce ;p. muszę jakieś zdjęcia znaleźć coby nie wyglądała na 20lat :p]

- To wspaniale! - Odparła radośnie wpatrując się rozjaśnionymi od dumy oczyma w tabelę, gdzie już niedługo będą widnieć niesamowite teksty Leo.
Szczerze powiedziawszy od kilku dni zaczynała się o niego obawiać - a dokładnie o jego karierę. Pamiętała jaki był przybity, gdy dostał wypowiedzenia, choć dzielnie udawał, że go to nie rusza. Zaczynała mieć wątpliwości czy w ogóle zamierza podjąć jakąś pracę. Dobrze wiedziała, że bez czegoś do roboty szybko "zwariuje" w domu. Więc tak bardzo się cieszyła, że jednak znalazł coś dla siebie! Zaskoczył ją i to pozytywnie, bo gdy ona myślała, że ukochany siedzi w domu nic ze sobą nie robiąc, okazało się, że nie tylko przygotował dla nich dom, ale także znalazł pracę.
Cieszyła się, że jej obawy okazały się jak najbardziej bezpodstawne. Cieszyła się, że ma tak silnego i zdolnego mężczyznę. I to była jedna z głównych cech za które go ubóstwiała - że był tak kreatywny i nigdy się nie poddawał.
- Będę Twoją najwierniejszą czytelniczką! - Obiecała, w końcu odwracając wzrok od ekranu i przenosząc go na szatyna. Patrzyła na niego z nieukrywanym podziwem i uznaniem. Na prawdę wykonał niesamowitą pracę. Zrobiło jej się nawet trochę głupio, że on tak dzielnie walczy z przeciwnościami losu, a ona nie potrafi stawić czoła temu co wydarzyło się tak dawno i wrócić do ulubionej pracy. Wszak wcale nie zamierzała w tym momencie się nawet nad tym w jakikolwiek sposób zastanawiać i rozważać tę sprawę - w centrum uwagi był tylko on i jego sukces.
- Wspominałam już, że jesteś niesamowity? - Spytała z rozbawieniem marszcząc nos i uśmiechając się szeroko. Wyglądał przeuroczo, gdy tak zaczynał lekko drżeć z rozemocjonowania. Ubóstwiała w takich momentach jego oczy, które błyszczały jasno rozświetlone milionami radosnych, podekscytowanych iskierek.

[A co Ty tak właściwie robisz w tej pracy?]

Unknown pisze...

[To niech nie mieszkają razem ;p. Wiadomo jakby byli studentami no to luz ;d. ale tak to trochę.. dziwnie ^^'. I tak, jestem za tym żeby kontynuować ;p]

Westchnęła cicho, gdy usłyszała słowa podziękowania. Z początku nie rozumiała za co przeprasza, jednak jego świdrujące spojrzenie powiedziało jej wszystko; pokręciła leciutko głową na znak, że nie ma za co jej dziękować, a przynajmniej w jej mniemaniu nie miał za co. W końcu nie na tym polegała miłość? Na wspieraniu ukochanej osoby, dodawaniu jej odwagi, motywowaniu do walki, na byciu silnym, gdy tej drugiej osobie zaczynało brakować sił i chęci, szukaniu wyjść z opresji, gdy ukochana osóbka nie widziała już nadziei? No właśnie. I przede wszystkim Spenc była pewna, że on zrobiłby to samo na jej miejscu. Wszak mimo wszystko cieszyła się, że w jakiś sposób, choćby najdrobniejszy przyczyniła się do jego sukcesu, do tego, że w tym momencie uśmiechał się szaleńczo podekscytowany tym wszystkim jak małe dziecko.
Zachichotała cicho widząc jak próbuje się ogarnąć i wrócić do względnego porządku. Sięgnęła po jego dłoń i bawiąc się jego palcami wysłuchała tego co miał do powiedzenia. Nie przerwała mu, chociaż chciała bo w pewnym momencie zaczęła się obawiać, że się zapowietrzy. Podniosła na niego roześmiane oczy, wyginając usta w rozbawionym uśmieszku.
-Spokojnie. Wszystko po kolei. - Uspokoiła go gładząc wierz jego ręki opuszkami palców. Jeszcze raz przeanalizowała wszystko co powiedział i dopiero potem odparła - To co, jedziemy? - Uniosła lekko brew zerkając na niego z nieco zaczepnym uśmieszkiem; nie miała zamiaru w tym momencie rozdrabniać się nad czymkolwiek, bo co do dwóch pierwszych kwestii zgadzała się z nim - jeśli mieli wybrać się na bankiet to i jemu przydałby się nowy garnitur, i jej nowa sukienka. Dekoratorem wnętrz też nie miała zamiaru pogardzić, chociaż ostatecznie mogliby się obejść i bez niego. A co ostatniej sprawy.. Jeszcze nie wymyśliła jak się z tego wykręcić, więc póki co ją zignorowała.

[aa, no to fajnie :)
wkurza mnie moja KP na tym wieżowcu.. -.-' w ogóle mi się nie podoba, prawie całą ją skopiowałam z tamtego bloga i uj mnie zaraz strzeli, bo nawet odpowiednich zdjęć nie mogę znaleźć -.-']

Unknown pisze...

[Moja Spenc pozostaje Dunką :D. I też ma 27lat.. A ten Twój to nie miał być młodszy niby? :p I kp niby mam skończone, ale nie czuje się do niego przekonana, w sumie niezbyt różni się od tego starego soooł..]

Nie potrafiła się nie uśmiechać, nie wybuchać co chwile głośnym chichotem, gdy widziała tak rozradowanego i rozemocjonowanego Leo. Chciała w pewnym momencie nawet go zapytać czy czegoś się nie naćpał przypadkiem, ale ostatecznie zrezygnowała z tego dochodząc do wniosku, że jeszcze zdąży się z niego ponabijać. Póki co bała się, że przez jej docinki zacznie się kontrolować i przestanie być taki swobodny i spontaniczny, więc na razie tylko raz za razem wybuchała salwą dźwięcznego śmiechu.
Oblizała usta, które jeszcze przed momentem smakowały warg ukochanego złączone w namiętnym pocałunku, a potem przekręciła rozbawiona oczyma widząc jego niby to niezadowolone spojrzenie.
- Hej, nawet nie waż się narzekać! To w końcu był Twój pomysł! - Powiedziała unosząc znacząco brwi do góry. Okej, może Spenc nigdy nie była jakąś wielką maniaczka zakupów, kobietą która potrafiła by spędzić cały dzień w sklepie nawet jeśli miałaby nic nie kupić, a jedynie przeglądać ubrania.. Ale to nie oznaczało, że w ogóle nie lubiła na nie chodzić. I nie oznaczało, że nie nie zamierzała podręczyć trochę Leo zgrywając bardzo niezdecydowaną przymierzając miliony sukienek.
Niemal w podskokach opuściła kamienicę, niezmiernie szczęśliwa; zapowiadał się idealny, radosny dzień! Mogło być coś piękniejszego?
Będąc blisko samochodu wspięła się na palce by przelotnie musnąć jego wargi swoimi, a potem zatrzymała się przy drzwiach pasażera, dobrze wiedząc, że tym razem nie ma nawet co próbować odebrać mu kluczki. Poza tym po cóż miałaby to robić skoro był w tak wyśmienitej formie?

[No właśnie faceta to ja bym bez problemu znalazła! xd A ja znowu wykorzystałam parę zdjęć ze starej kp.. nie mam siły już szukać zdjęć które by mnie zadowoliły ;p]

Unknown pisze...

[Moja jest do dupy także się nie przejmuj ;d. Twoja będzie na pewno lepsza ^^]

Nieustannie gryzła się w język by nie rzucić w jego stronę żadnej docinki, chociaż steki złośliwych żarcików cisnęło jej się na usta. Wzrok teoretycznie utkwiony miała w jedni, jednak ciągle obserwowała ukochanego z ukosa. Przyglądała się jak poszukuje odpowiedniej stacji, by wreszcie znaleźć tę właściwą. Cicho zaczęła wystukiwać rytm butem w tym samym momencie w którym Leo zaczął nucić refren.
Nie wytrzymała i odwróciła się w jego stronę, chcąc w końcu wyrzucić z siebie chociaż jeden żartobliwy komentarz - nie zdążyła bo równocześnie szatyn spojrzał na nią i zapytał czy jest w stanie wytrzymać w weekendzie dobrych nowinek i nie myśleniu o niczym.. Westchnęła cicho przeczesując palcami ciemne włosy, po czym powoli skinęła głową zagryzając dolną wargę.
- O ile Ty jesteś gotowy, ja też jestem. - Odparła, odrobinę zaskoczona, że jednak postanowił wspominać wczorajsze popołudnie. Może zrobił to bardzo ogólnikowo ale jednak. - Tylko pamiętaj, że nie możemy wiecznie nie myśleć.. - Dodała unosząc kąciki ust w delikatnym, już nie tak wariackim uśmiechu co przedtem.
Czule pogładziła go po dłoni którą trzymał na biegach, a potem sięgnęła do radia i pogłośniła nieco muzykę, którą on przed momentem ściszył. Oparła głowę o szybę i powróciła do wystukiwania rytmu, tym razem jednak palcami o własne udo.

[Mhm, chyba tak. Miała już to wcześniej zrobić ale jakaś osoba mnie uprzedziła więc musiałam trochę poczekać ;p]

Unknown pisze...

[;p]

Spencer była wyrozumiałą osobą, chyba nikt nie mógł temu zaprzeczyć, a już na pewno nie Leo. Zawsze starała się zrozumieć jego punkt widzenia, postawić na jego miejscu, a nie od razu osądzać, choć w niektórych sytuacjach fakt, faktem wyciągała zbyt pochopne wnioski zwłaszcza jeśli sprawa dotyczyła jej. Nie wiedzieć dlaczego zawsze brała wtedy najgorszy scenariusz pod uwagę.. Ale co zrobić? Takie skrzywienie i mówi się trudno. Za bardzo jej na nim zależało, za bardzo bała się że go straci i może właśnie owy strach zawsze podsuwał jej ciemne myśli.
W tym wypadku jednak chodziło tylko o niego. O stratę przyjaciółki. Potrafiła zrozumieć, że nie chce na razie o tym rozmawiać, że pewnie boli go ta strata.. Rozumiała to, ale miała też nadzieje, że dzięki niej upora się z tym wszystkim jak najszybciej.
Póki co zamierzała cieszyć się weekendem wolnym od zmartwień!
- E.. Przepraszam, ale Ty z takim wokalem chciałeś zostać gwiazdą rocka? - Spojrzała na niego krzywo; długo jednak nie wytrzymała z tym grymasem i roześmiała się wesoło przyłączając się do jego śpiewu.

[Nie jest, ale wypadało trochę poczekać :). w ogóle już mam dość tego bloga chyba z 30 razy musiałam kp poprawiać żeby usunąć jakieś pieprzone białe podświetlenia pod literami -.-' i tak doszłam do wniosku, że pewnie ostatecznie skończy się na tym, że dalej bedę prowadzić tam tylko wątek z Tobą xdd
spoko, nie śpiesz się ;p]

Unknown pisze...

[Spoko, pisałaś, że gdzieś wychodzisz przecież :p
A ja się w sumie nie dziwię i przynajmniej się utwierdzam w przekonaniu, że blogosfera przestaje być dla mnie ;p. I jak masz już gotową kp to publikuj! :). Nie musisz czekać do wieczora :)
Nie wiem, jak są już po zakupach? Albo jak kończy im się weekend bez myślenia? xd gdzie chcesz, mi to obojętne ;)]

Unknown pisze...

[Nie wiem, może właśnie o to chodzi, że wyrastam z tego. Po prostu nie potrafię się już hm.. W to tak zaangażować jak dawniej. Co nie zmienia jednak faktu, że na odpowiedzi od Ciebie czekam jak debil i z chęcią odpisuję ;pp :) i publikuj! i tak już mnie ktoś zakrył :D
Taa, mi zostawiłaś drugi dzień czyli ten gorszy bo nie mieli na niego nic zaplanowane! ;p]

Kolejny dzień rozpoczął się równie idealnie co poprzedni. A nawet znacznie lepiej, bo gdy Spencer otworzyła oczy poczuła ramie ukochanego oplatające jej talię. Właśnie takie poranki uwielbiała, gdy zaraz po przebudzeniu mogła zajrzeć w twarz Leo i nacieszyć się jego pogodnym uśmiechem. Przez chwilę po prostu leżeli ciesząc się swoją obecnością, jednak ostatecznie mężczyzna wstał by przygotować jej śniadanie, a ona w tym czasie doprowadziła się do porządku. W tym czasie zastanawiała się czy te wesołe iskierki w jego oczach nie są wymuszone; miała wrażenie, że przyjmuje radosne maski byleby tylko nie pokazać tego co czuje naprawdę. Przez moment zastanawiała się nawet czy aby po prostu nie dać temu idealnemu weekendowi spokoju i poprosić go by wreszcie wyrzucił z siebie kłębiące się w nim uczucia, ale wtedy przypomniała sobie, że obiecała mu, że na razie nie powrócą do tamtego tematu. Musiała mu dać czas na uporanie się z tym wszystkim więc ostatkiem sił odepchnęła od siebie przykre wspomnienia, z ogromnym trudem ugasiła narastające wyrzuty sumienia, byleby tylko wytrwać w postanowieniu. Będzie przecież miała czas by się jeszcze na siebie samą pozłościć, prawda?
Przymknęła oko na to, że Leo ledwo tknął śniadanie; został jeszcze tylko jeden dzień, później już mu tak łatwo nie odpuści - postanowiła ze smakiem zajadając się przygotowanym przez niego jedzeniem. Po pysznym daniu udali się na krótki spacer po mieście i po parku wspominając stare lata; jak się spotkali, ich pierwsze lata związku. Zgrabnie uniknęli tematu rozstania i powrócili do czasów teraźniejszych. Wybrali się do mieszkania brunetki, by mogła zabrać stamtąd swoje ostatnie rzeczy - jutro mieli wprowadzić się tu nowi lokatorzy. Wraz z Leo doszła do wniosku, że skoro i tak mieszkają już razem, po co jej mieszkanie ma stać nieużywane? Więc żeby mieć z tego jakiś zysk wynajęła je, bo nie była w stanie na razie sprzedać mieszkania po swoich dziadkach.
Po południe spędzili natomiast na stadninie koni za miastem. S. udało namówić się ukochanego by tam pojechali, bo tak dawno już nie jeździła! Szatyn przystał na jej prośbę bez problemu.. Zresztą miała wrażenie, że zgodziłby się na wszystko o co by go poprosiła. Naprawdę zależało mu by utrzymać ją w tak wyśmienitym humorze. Jednak gdy nastał już wieczór.. Idealny weekend zaczął dobiegać końca. Spędzili go w swoich ramionach przy telewizorze, oglądając jakiś film. Hm, oglądając to zbyt dużo powiedziane, bo bardziej niż na fabule byli skupieni na sobie i fundowaniu sobie nawzajem gorących pieszczot.
Gdy na zegarze zaczęła dochodzić 23 Spencer przygotowała im mocną herbatę oraz pozbyła się opróżnionej już butelki po winie. Usadowiła się na kolanach ukochanego i mocno go przytuliła, a następnie krótko, acz namiętnie pocałowała go w usta.
-Dziękuje. To był naprawdę idealny weekend. - Wymruczała muskając jego wargi własnymi. - Ale mam wrażenie, że idealnie było tylko dla mnie.. Nie mylę się,prawda?

[też tego nie czytam, nie chce mi się ;p]

Unknown pisze...

[Może, może.. Swoją drogą ostatnio z Michałem stwierdziliśmy, a w sumie to on stwierdził, że takie blogi grupowe dla zwykłego obserwatora muszą wydawać się co najmniej dziwne xd. Piszesz kp i prowadzisz jakieś wątki.. xd i musiałam się z nim zgodzić, bo rzeczywiście to może wydawać się głupie co nie zmienia faktu, że zawsze to lubiłam i nawet jeśli za niedługo skończę z blogosferą zawsze będę miała do tego sentyment ;d. Nie inni sobie myślą co chcą.
Chociaż pewnie dopóki nie znudzi Ci się pisanie ze mną i nie będziesz miała mnie dość pewnie ciągle tu[w blogosferze] będę ^^]

Westchnęła ciężko słysząc jego odpowiedź. Pamiętała co sobie obiecała, że nie będzie na niego naciskać. Ale zaczynała nabierać wrażenia, że on już ciągle zamierza udawać, że wszystko jest w porządku, że nigdy do niej z tą sprawą nie przyjdzie, nie wyrzuci z siebie tego wszystko. Martwiła się o niego. Widziała jak wszystkie kłębione emocje wypływają na jego twarz chociaż nadal nie chciał o nich rozmawiać. Najbardziej ze wszystkie poruszył ją jego smutek obejmujący jego oczy, w których nie było już tych iskierek szczęścia, które widziała przez ostatnie dwa dni. Ścisnęło jej się serce, a w brzuchu poczuła znajome już wyrzuty sumienia, które powodowały, że czuła do siebie samej wściekłość.
Ale w dziwny sposób poczuła się też jakby.. Oszukana. Jakby ten idealny weekend był jednym wielkim kłamstwem. Bo przecież był, prawda? Udawali, że ich życie jest wspaniałe, beztroskie. Świetnie grali, ale nagroda dla najlepszego aktora zdecydowanie należała się Leo. W końcu to on był tutaj najbardziej poszkodowany, przybrał najlepszą maskę i wytrwał w niej do końca.
Pokręciła głową ze zrezygnowaniem. Delikatnie i czule pogładziła go po policzku. - Przestań już udawać. - Poprosiła unosząc kącik ust w krzywym uśmieszku. Oparła głowę o jego klatkę piersiową i objęła go w pasie.
Długo zamierzał jeszcze udawać, że wszystko jest w porządku?

[ta.. xd
wgl wiesz jaką wcześniej zrobiłam literówkę, tylko że ją wyłapałam? xd zamiast napisać "opróżnioną butelkę" napisałam "opóźnioną" xdd]

Unknown pisze...

[Ta.. Ja nigdy moim nie mówiłam ;p. I nie zamierzam, bo już widzę ich miny.. xd
mhm, mhm ]

- Chcę, chcę. Nawet nie wiesz jak bardzo. - Odparła wtulając nos w dołeczek tuż nad jego obojczykiem. Miała dość tej sztucznej radości. Chciała by w końcu byli szczęśliwy. Tak naprawdę. Ale wiedziała, że to nie nastąpi dopóki Leo nie upora się z pewnymi sprawami.
Nagle w jej głowie odezwał się jakiś złośliwy głosik podpowiadający jej, że jeśli będzie na niego naciskać to on wybierze Lene. Ta myśl zaskakująco ją przeraziła, wręcz na moment odebrała jej dech. Jasne, czuła wyrzuty sumienia, że przez nią traci swoja przyjaciółkę, że przez nią stracił siostrę.. Ale jednak nie potrafiła sobie wyobrazić, że odrzuca ją. Ale wtedy zyskał by te dwie istotki. Dwie w cenie jednej. Niezła okazja, prawda? Szybko jednak odepchnęła te myśli od siebie, zła na siebie jeszcze bardziej, że w ogóle mogła coś takiego pomyśleć. Przecież dobrze wiedziała jak Leo ją bardzo kocha. Jak bardzo mu na niej zależy. Że chce spędzić z nią resztę życia.
Słysząc jego ostatnią prośbę pokręciła lekko głową.
- Jasne. - Odparła wbrew sobie. Zaskakująco bolał ją fakt, że tak unika tego tematu. Wiedziała, że zawsze był skryty, że nigdy nie lubił rozmawiać o uczuciach, ale myślała, że mają ten czas za sobą.. Zwłaszcza w takiej sytuacji.
Zsunęła się z jego kolan i nie oglądając się na niego, zrezygnowana przeczesując włosy, ruszyła do sypialni. Starała się zrozumieć, że potrzebuje jeszcze czasu.
W połowie drogi zatrzymała się i obróciła w jego stronę. Przesunęła po nim spojrzeniem, by ostatecznie utkwić je w bliżej nieokreślonym punkcie na ścianie.
- Na prawdę jestem tego wszystkiego warta? - Spytała, jakby to miało pomóc jej uporać się z dręczącymi ją demonami. Z wyrzutami sumienia. Wiedziała, że tak nie będzie ale musiała to usłyszeć. Musiała.

[takie dziwne mi to wyszło, wybacz :)]

Unknown pisze...

[Wierze, wierze ;p]

Zacisnęła usta w wąską linie, gdy ją minął. Tak, wiedziała co do niej czuje, nie miała wątpliwości co do tego, że jest dla niego tą jedyną i może rzeczywiście miał racje we wszystkim co powiedział. Tylko dlaczego przez to wszystko poczuła się jeszcze gorzej? Na prawdę chciała to usłyszeć, potrzebowała tego jak tlenu. Chciała by w jej uszach rozdźwięczały się te dwa proste, ale jakże znaczące słowa "kocham cię". Czy tak wiele wymagała by choć trochę uśpić dręczące ją wyrzuty? Najwidoczniej. Musiała zmierzyć się z nimi, stawić im dzielnie czoła, jakoś się z nimi uporać.
Kilkoma mrugnięciami odgoniła łzy, które nagle zaczęły błyszczeć w jej oczach. Nie, po tym co powiedział rzeczywiście nie chciała by teraz zapewniał ją o swoich uczuciach. Bo tak, powiedziałby to tylko aby ją uspokoić. I to nie miało sensu, takie wyznania chciała słyszeć jedynie z głębi serca. Nie wymuszone sytuacją.
Pomaszerowała do sypialni prześlizgnęła wzrokiem po Leo, by potem odszukać własnej piżamy. Błyskawicznie się w nią przebrała, a potem wślizgnęła pod chłodną kołdrę układając się na brzegu łóżka na boku. Wbiła nieobecne spojrzenie za okno, na księżyc, który świecił jasno na rozgwieżdżonym niebie.

[o dobrze, że mi przypomniałaś ;d. zaraz zagadam do Michała, a Ty tymczasem męcz się z potrójnym ładowaniem ;p.]

Unknown pisze...

Ta jedna informacja sprawiła, że przestała wpatrywać się w okno, że oderwała się od ponurych rozmyślań, które tak zgrabnie unikała przez cały weekend. Zerwała się błyskawicznie obracając w jego stronę. Widziała jedynie zarys jego twarzy i oczy w których odbijał się blask księżyca ale idealnie zdawała sobie sprawę jak się teraz czuje. Nie musiała tego widzieć, nie musiał jej tego mówić.
Kiedyś Kat przyszłaby z tym do niego. Byłyby pierwszą osobą, która by się o tym dowiedziała. Do niej samej też pewnie ta wiadomość dotarłaby bardzo szybko, może nawet tak szybko jak do ukochanego, bo w końcu kiedyś Kat jej ufała, wręcz można powiedzieć, że się przyjaźniły.. A teraz? Gorycz zapiekła ją w gardle.. Skoro ona tak się czuła to jak strasznie musiał czuć się Leo? Niewyobrażalnie strasznie.
I wszystkiego dowiedział się od Mary. Cios, bolesny cios.
Nagle nie było już granicy między nimi, Spenc zmniejszyła dzielącą ich odległość do minimum. Co miała powiedzieć? Co zrobić? To wszystko to była jej wina! No, wiadomo, nie ciąża siostry Leo, ale to że on czuł w tym momencie ból już tak. Gdyby nie ta cała sytuacja jaka była pomiędzy rodzeństwem pewnie pierwszym jej pytaniem byłoby "z kim?" ale teraz?
- Na co czekasz? Zadzwoń do niej! - Niemal rozkazała mu odnajdując w pościeli jego dłoń i mocno go za nią ściskając.

Unknown pisze...

Nie, to nie było tak, że Spencer przysunęła się do niego z musu. Bo tak wypada, skąd! Chciała być przy nim. Tak, teraz to nie ona potrzebowała poczuć się bezpieczna, a on potrzebował poczuć, że ma kogoś blisko siebie, na kim może polegać, kogoś kto go wesprze. A ona chciała wierzyć, że nawet swoją obecnością doda mu jakoś sił.
- Nie mów tak. - Szepnęła słysząc wyliczankę o parszywych rzeczach w jego życiu. Objęła go ciasno ramieniem i kojąco zaczęła gładzić po plecach przyciągając go do siebie jeszcze bliżej. Na chwilę przycisnęła głowę do jego torsu by już po chwili znów odszukiwać jego rozświetlonego przez srebrną kule oczu. - To musimy.. Musisz do niej pojechać. - Odparła po chwili ciszy, odpowiednio poprawiając się w ostatnim momencie. Wiedziała, że Kat przyjmie go tylko wtedy gdy zjawi się u niej sam. Bez niej. Chciała być z nim, chciała być przy niej.. Ale wiedziała, że nie może. Ta myśl zabolała ją, ale mówiła dalej spokojnym acz mocnym i stanowczym tonem. - Ona Cię potrzebuje. Poza tym kto inny lepiej niż Ty wie jak czuje się ona w tej sytuacji?

Unknown pisze...

Wzdrygnęła się, gdy nagle usłyszała jego ostry ton jednak nie odsunęła się od niego, nie rozluźniła uścisku, tylko na moment jej dłoń delikatnie i kojąco gładząca go po plecach zamarła, by po chwili znów wznowić przerwaną czynność. Spomiędzy jej warg wydobyło się ciche westchnienie; sama już nie wiedziała co mu powiedzieć, jak doradzić. Przecież siłą nie mogła go do Kat wysłać, ale dobrze wiedziała, że to najlepszy pomysł. A jego ostatnie słowa tylko utwierdziły ją w przekonaniu, że jego siostra musi być w tym momencie przerażona i że właśnie teraz go potrzebuje znacznie bardziej niż w dzieciństwie, gdy opatrywał jej rany.
- Znasz ją. To Twoja siostra. Coby się między wami nie działo, zawsze będziecie się kochać. Zawsze będziecie rodziną. A ona potrzebuje teraz starszego brata. - Urwała podnosząc głowę do góry trącając go lekko nosem w podbródek. - Wiem, że jest Ci źle, wiem że się wkurzasz, że nie odbiera telefonu. Masz prawo tak się czuć. - Mruknęła cichym, uspokajającym, ale przede wszystkim wyrozumiałym tonem. - Uwierz mi, że dobrze wiem jak ona się teraz czuje. Nie pamiętasz jak to było z nami? Ja byłam przerażona, ale przynajmniej miałam Ciebie. Miałam świadomość, że jesteś przy mnie, że razem sobie z tym poradzimy. A ona? Ona jest sama. Może mówić, że nie potrzebuje Ciebie, Mary, kogokolwiek. Ale w głębi duszy chce byście przy niej byli. Pomogli się jej z tym uporać. - Urwała swój krótki monolog, czekając jak teraz zareaguje Leo. Znowu się zezłości? A może w tradycyjny dla siebie sposób urwie temat? Zagryzła wargi przesuwając dłoń w na jego nagie ramie. Cmoknęła je krótko, a potem podobnie jak przedtem plecy, zaczęła je łagodnie gładzić.

[Nic się nie stało ;). ]

Unknown pisze...

Osłupiała ze zdziwienia popatrzyła na zarys jego postaci. Poczuła się dziwnie odtrącona. Przecież pięć minut temu było inaczej; nie chciał z nią rozmawiać o tym co go dręczy, co sprawia, że czuje się źle, że jest smutny. Miała prawo czuć się urażona, bo w końcu była pewna, że okres "nierozmawiania o uczuciach" dawno mają już za sobą.
Teraz było inaczej, teraz jej potrzebował, teraz z nią rozmawiał. Jak mógł ją odepchnąć? Rozumiała, że jest zły, wiedziała z jakiego powodu. Nie był wściekły na nią bo zakończyła ich niby to idealny weekend, który szczerze powiedziawszy był tylko kłamstwem, bo w końcu udawali, że są szczęśliwi - myślał, że nie wie, że po nocach przesiadywał, nie spał i rozmyślał? - był wściekły na Kat. Nie zamierzała mu pozwolić wyładować frustracji na niej, nie zamierzała pozwolić my wywołać kłótni.
- Nie byłam obrażona. Po prostu.. Było mi źle, że nie chcesz ze mną rozmawiać. Chciałeś udawać, że nie mamy żadnych problemów. Że TY nie masz żadnych problemów. - Pokręciła lekko głową wracając na swoją stronę łóżka. Skoro nie chciał jej obok siebie nie zamierzała naciskać. Teraz przynajmniej wiedziała jak on musiał czuć się chwilę temu, gdy to ona leżała na skraju materaca, jak najdalej od niego. Rzeczywiście bolało i to cholernie.
- Przepraszam. - Dodała więc cichym, ledwo słyszalnym tonem. Przepraszała rzecz jasna za swoje zachowanie "pięć minut temu". Uważała, że żadne z nich nie powinno się tak czuć; odtrącone przez ukochaną osobę, przez jakikolwiek gest. Nawet ten najgłupszy jak ułożenie się w łóżku jak najdalej od drugiej osoby.

[Może nie bedziemy już musiały się za niedługo męczyć z ładowaniami komentarzy :D]

Unknown pisze...

Uśmiechnęła się smutno, gdy Leo opuścił sypialnie. Może i przepraszał szczerze ale to wcale nie pomogło. Wcale nie poczuła się lepiej. Znowu uciekł, jak to on. Pewnie powinna się już do tego przyzwyczaić, machnąć na to ręką wiedząc, że taki już jest. Ale nie potrafiła; za każdy razem gdy się od niej oddalał to bolało i chyba nigdy nie przestanie.
Wierciła się jakiś czas, coraz bardziej plątając swoje ciało z kołdrą. Szukała odpowiedniej pozycji, która pozwoliłaby jej zasnąć. Ostatecznie ze złością skopała całą pościel na brzeg łóżka układając się na brzuchu. Dobrze wiedziała co nie pozwala jej zasnąć; brakowało jej ramion ukochanego, które oplatały ją i sprawiały, że zasypiała jak małe dziecko. Może i jakiś czas wcześniej uciekła na skraj materaca, ale dobrze wiedziała, że ostatecznie i tak wylądowałaby tuż obok niego. Wiedziała, że nawet nieświadomie poszukiwałaby z nim bliskości. A teraz? Teraz leżała sama. W pustym łożu, a on pewnie siedział w kuchni na parapecie lub w salonie na sofie i rozmyślał. Co miała zrobić? Iść do niego? Dobrze wiedziała, że nie chce jej teraz obok siebie.
Z frustracją zacisnęła powieki i nie otwierała ich do momentu aż poczuje, że ogarnia ją senność - musiała długo czekać, jednak w końcu ogarnęło ją to znajome zmęczenie, które sprawiło, że zapadła w sen. Płytki, niespokojny, ale zawsze sen.

[;)]

Unknown pisze...

W przeciwieństwie do niego, Spencer miała niezwykle słaby sen. Co chwila przebudzała się by uświadomić sobie boleśnie, że nadal jest sama w łóżku, i by zaraz znów zapaść w ciemność przepełnioną dręczącymi i nękającymi ją demonami. Chciała by ten koszmar się skończył, nie potrafiła jednak ledwo przytomna walczyć z ciągle opadającym powiekom. I nagle jakiś szmer z głębi mieszkania okazał się dla niej wybawieniem - zmył z niej całą senność, sprawiając, że usiadła prosto na łóżku.
Przetarła zaspane, podkrążone oczy marszcząc brwi równocześnie zastanawiając się dlaczego ten natarczywy dźwięk nie ustaje. Jasne, jeszcze przed chwilą mogła nazwać go najcudowniejszym odgłosem na ziemi jednak w tym momencie zaczynał już ją najnormalniej w świecie irytować. Wyrwała nogi ze skołtunionej pościeli i wstała by odszukać źródła pomruku. Dotarła aż do salonu, gdzie zastała mocno drzemiącego Leo. Na chwilę jakby ją zamurowało, że postanowił spać na sofie; aż tak był na nią zły i obrażony? Jednak szybko oprzytomniała przypominając sobie co ją tu przyprowadziło. Wibrujący i głośno grający telefon ukochanego. Sięgnęła po niego by sprawdzić, kto dopija się do niego o tej porze.
- Leo, obudź się! - Zawołała mocno szturchając go za ramię by wyrwać go z macek snu. Musiał odebrać to połączenie!

Unknown pisze...

Z szeroko otwartymi oczyma obserwowała uważnie ukochanego podczas całej rozmowy z Marą. Bez namysłu sięgnęła po jego dłoń i mocno go za nią ścisnęła zapominając o tym co wczoraj się wydarzyło chociaż nieco obawiała się, że odepchnie ją od siebie jak ostatnio. Przysiadła na skraju kanapy, tuż obok niego. Chyba nie była to aż taka zła wiadomość, że własnie tu się wybiera, prawda? W końcu oni tu byli. Leo tu był. Mógł więc bez problemu się z nią spotkać. Odszukać jej. Pomóc.
- Domyślacie się gdzie się zatrzyma? - Spytała zastanawiając się czy jest jakieś szczególe miejsce w Murine gdzie mogła zatrzymać się jego siostra.
Martwiła się o nią i cała ta troska odbijała się w jej oczach. Czuła się pewien sposób też bezradna, bo jedyne co mogła zrobić to wesprzeć Leo. A w tej sytuacji wydawało jej się, że to cholernie mało.

[coś tak mało mi tego wyszło.. wybacz ;p]

Unknown pisze...

Pokiwała krótko głową słysząc, że Leo zamierza poszukać Kat. Ta odpowiedź ją usatysfakcjonowała, bo po jego wczorajszej przemowie miała wrażenie, że rzeczywiście nie zamierza i nie ma ochoty mieszać się w tą sprawę. Uniosła kąciki ust w nikłym uśmieszku delikatnie gładząc wierzch dłoni ukochanego opuszkami palców.
- Rozumie. - Odparła jedynie słysząc przeprosiny. Wiedziała, że tak to się skończy: na krótkich przeprosinach, banalnym wyjaśnieniu. Oparła głowę o jego ramie wzdychając cicho, bo chyba póki co nie mogła prosić o więcej. Przymknęła na chwilę powieki zdając sobie sprawę, że są niezwykle ciężkie. Zmęczenie po źle przespanej nocy już dawało o sobie znać, a ona wiedziała, że jest to ten dziwny stan, że choć marzysz o tym by pójść jeszcze choć na chwilę się zdrzemnąć nie dasz rady, bo gdy tylko przyłożysz głowę do zagłówka cała senność znika. Poza tym nie miała zbyt dużo czasu; za niedługo będzie musiała iść do pracy więc jakikolwiek odpoczynek nie wchodził w grę. Uświadomiła też sobie, że jak nigdy nie chce jej się iść na uniwersytet. Na samą myśl o wykładach robiło jej się niedobrze.. I wtedy ją olśniło; mogła zrezygnować, mogła przyjąć ofertę swojego dawnego szefa.
Uśmiechnęła się szeroko, bo podjęła decyzję w sprawie która męczyła ją od kilku dni.

Unknown pisze...

[;))]

Szczerze powiedziawszy Spenc po cichu liczyła, że jeżeli zareaguje tak łagodnie Leo sam postanowi ciągnąć ten temat; wiedziała, że jeżeli odejdzie lub zacznie mu robić wyrzuty to albo się pokłócą, albo Rough na siłę zacznie mówić o tym co go dręczy, a tego nie chciała, bo wolałaby sam poczuł potrzebę wygadania się. Ale cóż, najwidoczniej się pomyliła.
Słysząc jego nieśmiały głosik przekręciła oczyma. Jasne on miał wiedzieć o wszystkim, ona o niczym. Jednak nie potrafiła nie podzielić się z nim tą informacją. W końcu dla niej była to ważna decyzja, a ona, w przeciwieństwie do Leo chciała dzielić się z ukochaną osobą takimi istotnymi sprawami.
- Zrezygnuje z pracy na uniwersytecie. - Oznajmiła suchym tonem jakby mówiła o pogodzie. Już się nie uśmiechała, bo sum summarum nadal było jej przykro ze względu na to jak zachował się szatyn. Zastanawiała się nawet czy rzeczywiście nie przyszedł spać do łóżka, bo nie chciał jej budzić, czy po prostu nie miał ochoty spać obok niej. Szybko jednak odepchnęła od siebie te myśli dobrze wiedząc, że przemawia teraz przez nią jedynie parszywy humor po źle przespanej nocy.
- A potem przyjmę ofertę Campbella. - Dodała unosząc kąciki warg w delikatnym uśmiechu. Wstała z kanapy jakby chciała już wyjść, jednak po chwili wahania ostatecznie została. Zatrzymała się krzyżując dłonie na wysokości piersi i wbijając w niego spojrzenie czekając na jakąś jego reakcje.

Unknown pisze...

Nie spodziewała się, że o nic nie zapyta. Była przekona, że nawet jeśli w żaden sposób nie zareaguje na to, że jednak zamierza przyjąć ofertę od dawnego szefa - ani jej nie popierając, ani jej od niej nie odwodząc - to przynajmniej zapyta czy zamierza porozmawiać ze starym Campbellem o tym co wydarzyło się dwa lata temu. Bo w tej sprawie jeszcze nie wiedziała co zrobić. Ale nie, on tylko skinął głową a potem wyszedł. Patrzyła jak opuszcza salon jakby z niedowierzaniem, że zamiast z nią rozmawiać bez słowa sobie poszedł zaparzyć kawę czy cokolwiek innego zrobić. Zacisnęła zęby, pokręciła zrezygnowana głową, a potem poszła do łazienki zamykając drzwi z głośnym trzaskiem.
Po porannym prysznicu, już zebrana siedziała na skraju łóżka w sypialni obracając w dłoniach wizytówkę. Zastanawiała się czy już zadzwonić i poinformować starego jak i - jak miała nadzieje - przyszłego szefa o tym, że przyjmuje jego ofertę czy lepiej pierw zgłosić rezygnacje na Uniwersytecie. Ostatecznie doszła do wniosku, że nie ma co zwlekać - sięgnęła po telefon i wystukała na klawiaturze numer. Lekko zaczynając drżeć z podekscytowania wsłuchiwała się w sygnały i czekała aż ktoś odbierze; on, albo jakaś jego sekretarka. Zdziwiła się nieco więc, gdy w słuchawce usłyszała jakiś młody, męski głos. Odnosiła dziwnie wrażenie jakby gdzieś już go słyszała.. I wtedy ją zmroziło. Zastygła niezdolna nijak zareagować bardziej z zaskoczenia niż przerażenia; po prostu zamrożona, z lekko rozchylonymi ustami słuchała jego coraz bardziej zniecierpliwionego "halo" aż w końcu do jej uszu dotarło ciche "pipipi" oznaczające przerwane połączenie.
Przez chwilę jeszcze nie wiedziała co zrobić, a potem cisnęła telefonem przez pokój z obrzydzeniem, jakby młody Campbell skaził jej komórkę.

Unknown pisze...

Ale po co miała mu to opowiadać? Najwidoczniej jego synek miał już ciepłą, stałą posadkę w jego firmie zapewne na wysokiej pozycji, ze świetną pensją.. Przecież teraz jej nie uwierzy, a nawet jeśli to co? Pozbawi swojego jedynego syna przyszłości, bo dwa lata temu niemal zgwałcił jedną z jego pracownic? Jakie ona miała dowody? Jego słowo przeciwko jemu. Jasne był jeszcze Jack, ale czy będzie chciał zeznawać? Może będzie bał się, że straci pracę? Znów zaczynała wątpić, że cokolwiek się uda.
Westchnęła, w końcu przenosząc spojrzenie na drzwi, w których właśnie zniknęła sylwetka ukochanego. Zapiekła ją ogromna chęć rzucenia się za nim i schronienia w jego ramionach. Ale wtedy oprzytomniała; miał swoje problemy, musiał szukać Kat, po co miała dokładać mu jeszcze zmartwień? Niespodziewanie drżąc na całym ciele zwlokła się z łóżka i przykucnęła by pozbierać roztrzaskany telefon zastanawiając się czy coś z niego jeszcze będzie. Po chwilę machnęła na to ręką i wybiegła na korytarz tylko po to by zobaczyć Leo jak zbiera się do wyjścia. Wzięła głęboki wdech by nie dać po sobie poznać, że cokolwiek nią wstrząsnęło, że czegokolwiek potrzebuje, a potem przywołała na usta nikły uśmiech.
- Leo.. - Rzuciła niemal nieśmiało, gdy ten już naciskał klamkę od drzwi. Gdy odwrócił się w jej stronę, zaschło jej w gardle, a wszystko co chciała powiedzieć wyleciało jej z głowy. Niepewnie zrobiła krok ku niemu, a potem następny i następny, by ostatecznie stanąć tuż obok niego. Wiedziała czego jej teraz potrzeba więc wspięła się na palce i delikatnie pocałowała go w usta, a potem bez ostrzeżenia na moment przytuliła do niego. Wzięła głęboki wdech.
- Daj mi znać jeśli będziesz miał jakieś informacje o Kat. - Mruknęła odsuwając się od szatyna. Czule pogłaskała go po policzku, a potem zniknęła w kuchni znów lekko drżąc i zastanawiając się co powinna zrobić ze swoją pracą.

Unknown pisze...

Gdy tylko usłyszała zatrzaskiwanie frontowych drzwi, westchnęła po raz kolejny. Pozwoliła sobie osunąć się po zimnej ścianie aż do sadu, walcząc z cisnącymi się jej do oczu łzami. Było jej niewymownie źle; już nie chodziło tylko o jej karierę zawodową, o to, że parę minut temu usłyszała w słuchawce głos człowieka, którego wolała już nigdy nie spotkać. Chodziło o coś więcej. O Leo. Miała wrażenie, że zatoczyli tylko ogromne koło i znowu powrócili do momentu w którym nie potrafią się porozumieć, a jedynie raną się nawzajem. Miała wrażenie, że znowu się przed nią zamyka i to właśnie ta nieznośna, bolesna myśl nie dawała jej spokoju.
Wiedziała jednak, że nie ma teraz czasu się na jakiekolwiek rozklejanie. Musiała iść do pracy i zadecydować co z nią zrobić; zrezygnować czy lepiej jeszcze nie?
Decyzję podjęła gdy zakończyła swoje wykłady i nie poszła złożyć wymówienia; nie mogła dopóki nie będzie miała pewności, że podejmie prace w instytucie Campbella. Szkoda tracić źródło swojego utrzymania, prawda?
Zamyślona wyszła na zewnątrz i skierowała się w stronę parkingu. Wyglądała na lekko zagubioną, bo gdy parkowała była tak zamyślona, że nie zwróciła uwagi gdzie zostawiła samochód. Teraz próbowała go odnaleźć, ale zamiast wypatrzeć swoje nowiutkie auto dostrzegła w oddali Leo. Ruszyła w jego kierunku zastanawiając się co on tu robi.

Unknown pisze...

Uniosła wysoko brwi zaskoczona jego gestem; jeszcze rano unikał z nią bliższego kontaktu teraz jakby nigdy nic podbiegł do niej i zamknął jej drobne ciałko w mocnym uścisku. I nie żeby jej to przeszkadzało i nie miała na to ochoty, ale nie zmieniało to faktu,że niezwykle ją zaskoczył przez co ledwo zdążyła zareagować; również objęła go ciasno rękoma czując nieopisaną ulgę, że w końcu ma go obok siebie. Szybko jednak ulga przerodziła się w niepokój, gdy zobaczyła jego przerażone i bezradne oczy. Na wszystkie jego słowa zareagowała jedynie krótkim skinieniem głowy nie mając pojęcia co mogłaby innego zrobić. Zareagowała dopiero gdy usłyszała jego błagalne pytanie; podniosła na niego niepewny wzrok, by ostatecznie utkwić spojrzenie w Kat. To nie było tak, że nie chciała pomóc. Chciała i to nawet bardzo tylko była pewna, że to nie będzie to proste zadanie przede wszystkim ze względu na negatywne nastawienie blondynki do Spencer.
Ale czego nie robi się dla ukochanego?
- Spróbuje. - Odparła w końcu, teraz to ona mocno ściskając go za dłoń. Uśmiechnęła się ciepło i pokrzepiająco chcąc dodać mu otuchy i tym samym zapewnić go, że zrobi wszystko co w jej mocy by uspokoić i jakoś dotrzeć do jego siostry, a potem wysunęła rękę z jego uścisku i biorąc głęboki wdech zrobiła krok w stronę drzwi. Nim jednak je otworzyła i wsunęła na miejsce kierowcy by porozmawiać z Kat odwróciła się jeszcze w stronę szatyna.
- Daj nam chwilę sam na sam. - Poprosiła, żeby czasem nie przyszło mu na myśl także teraz wsiadać do samochodu. Jeśli miała się z nią jakoś dogadać musiały być same.

Unknown pisze...

Z nieukrywanym przerażeniem i niepewnością wsunęła się na miejsce kierowcy. Nawet nie spodziewała się, że tak bardzo będzie bała się spotkania ze zrozpaczoną Kat. Westchnęła cichutko nie wiedząc od czego zacząć. Pomknęła spojrzeniem do przedniej szyby, by poszukać jakiegoś wsparcia choćby w najdrobniejszym geście czy uśmiechu u ukochanego, ale ten już oddalał się na drugą stronę parkingu. Została sama i sama musiała jakoś okiełznać wystraszoną i rozszlochaną blondynkę.
Widziała jak ta, gdy tylko ona wsiadła do samochodu, gwałtownie odsunęła się w drugą stronę.
- Kat, proszę Cię. Daj spokój. - Mruknęła nieśmiało wyciągając w jej stronę dłoń i w tym samym momencie dziewczyna rzuciła się na nią. Dosłownie. Spenc zastygła wystraszona tym niespodziewanym ruchem; nie wiedziała czy chce się do niej przytulić czy ją udusić. Całe szczęście okazało się, że chodziło o to pierwsze. Brunetka odetchnęła głęboko i delikatnie oraz kojąco zaczęła ją głaskać po plecach mrucząc cicho uspokajające słowa. Przycisnęła usta do czubka jej głowy i powtarzała jej, że nie jest sama. Że teraz ma ją. Ma Leo. Że jakoś sobie z tym wszystkim poradzą. Zapewniła ją, że wie jak ona się czuje, bo sama przechodziła przez coś podobnego na co kobieta zareagowała zdziwionym spojrzeniem, które posłała jej spod ociężałych od łez powiek. Brunetka nie wdawała się w szczegóły; jedynie uśmiechnęła się do niej ciepło dochodząc do wniosku, że jeszcze kiedyś przyjdzie czas by podzielić się z nią tą całą historią.
Pozwoliła jej się wykrzyczeć, powyrzucać siebie wszelki żal jaki do niej żywiła. Spencer ugryzła się w język by w pewnym momencie nie wypomnieć jej, że ona także zostawiła ją i brata bez wsparcia i to jeszcze w gorszych momentach, jednak wiedziała, że wzajemne wypominanie sobie krzywd do niczego dobrego nie doprowadzi, więc w typowy dla siebie sposób po prostu ją przeprosiła, a potem wysłuchała kolejnych szlochów na temat jej rzekomej ciąży.
- Pójdziemy do lekarza, może to fałszywy alarm. Wszystko będzie dobrze. - Zapewniła ją po raz enty podnosząc spojrzenie do góry; zobaczyła zbliżającą się sylwetkę ukochanego. Gdy znalazł się na tyle blisko by móc zobaczyć wyraz jej twarzy uśmiechnęła się delikatnie w jego stronę, a potem znowu troskliwie zaczęła gładzić Kat po blond włosach.

Unknown pisze...

[Nie narzekaj :P]

Ze spokojnym, acz widocznym zadowoleniem w oczach i lekkim uśmiechem na twarzy obserwowała jak Kat ściska się z bratem. Poczuła swego rodzaju ulgę; odzyskał ją, mógł skreślić ją z list. Czuła też swego rodzaju dumę bo udało jej się wywiązać z postanowienia, że pogodzi się z Kat i że naprawi ich relacje, choćby nie wiadomo co. Nie myślała, że będzie do tego będzie potrzebna jej mniemana ciąża.. Ale cóż, najwidoczniej tak miało być. Może gdyby nie to wydarzenie nigdy by się nie dogadały? Nie miała po co teraz się nad tym rozdrabniać - najważniejsze było szczęśliwe zakończenie chociaż tej historii. No, mniej więcej szczęśliwe.
Widząc, że chwilowo nie jest już potrzebna wysiadła z samochodu. Zatrzasnęła drzwi by po chwili się o nie oprzeć i zaczekać na Leo. W końcu nie wypadało odejść bez słowa. Gdy wreszcie szatyn zmaterializował się przed nią uśmiechnęła się nikle. Słysząc podziękowania odwróciła się w stronę Kat tylko po to by utwierdzić się w przekonaniu, że blondynka jakoś sobie z tym wszystkim poradzi. Pewnie jeszcze nieraz się rozklei, popadnie w histerię, ale była silną kobietą. Spenc była pewna, że z rodziną u boku da sobie z tym radę. No i teraz zawsze mogła przyjść jeszcze do niej.
- Tak. Spotkamy się w domu. - Przytaknęła cicho nawet jakby nieco nieobecnym tonem przenosząc wzrok na ukochanego. Wygięła usta w delikatnym uśmiechu ściskając go lekko za dłoń, by po chwili wysunąć ponownie rękę z jego uścisku. Minęła go znów głowiąc się nad tym gdzie zaparkowała, wcześniej jednak jeszcze pomachała do Kat i na migi pokazała jej by potem się do niej jeszcze odezwała.

Unknown pisze...

Spencer nim udała się do domu podjechała jeszcze do najbliższego salonu swojej sieci komórkowej, by kupić nowy telefon. Dzisiaj w przypływie chwili roztrzaskała swój stary o podłogę co w tym momencie wydawało jej się totalną głupotą. Ten mężczyzna nie był wart nawet tego marnego sprzętu, a co dopiero jej posady. Nie mogła wiecznie się ukrywać, nie mogła być słaba - musiała dzielnie stawić temu wszystkiemu czoła. Musiała porozmawiać z szefem nawet jeśli miał jej nie uwierzyć lub zatuszować całą sprawę byleby tylko uratować tyłek swojemu synalkowi. W końcu musiała pomyśleć też o innych kobietach; a co jeśli dopierał się nie tylko do niej? Modliła się by nawet jeśli tak było to żadna próba gwałtu, tak jak w jej przypadku się nie udała. Miała dziwne poczucie odpowiedzialności, że powinna zapobiec kolejnym takim sytuacjom.
Teraz jednak aktualnie siedziała w salonie popijając gorącą herbatą, odpisując na maile, jednocześnie próbując oswoić się z nowym telefonem i jego funkcjami. Rozmawiała też chwilę z Kat, która zadzwoniła ją poinformować gdzie się zatrzymała i że ma już umówioną wizytę u lekarza; S. bez zastanowienia zaproponowała jej, że jeśli tylko chce pójdzie tam z nią. W momencie, gdy się rozłączyła zdała sobie sprawę, że Leo wrócił; usłyszała jak cichutko,wręcz ledwo słyszalnie zatrzaskuje drzwi, a potem się rozbiera. Utkwiła spojrzenie w wejściu, czekając aż się w nim pojawi.

Unknown pisze...

Błyskawicznie odstawiła laptopa na stolik, gdy zauważyła zbliżające się kocice. Wiedziała po co do niej idą i czego będą od niej oczekiwać. Przyjęła je z szerokim uśmiechem pozwalając im wskoczyć jej na kolana. Zaczęła je zabawiać, drapać za uszkami; starała rozdzielać się uwagę po równo między nimi, by żadna nie czuła się urażona i nie musiała domagać się o więcej pieszczot.
- Nie musisz mi dziękować za takie coś. - Odparła na jego podziękowania. Ale tak było; w końcu coby się między nimi nie działo zawsze by mu pomogła, no i przede wszystkim jej też zależało na Kat i na tym by się z tym wszystkim jakoś uporała no i oczywiście w końcu przestała histeryzować. Jeszcze przez chwilę unikała kontaktu wzrokowego z Leo; spojrzenie utkwione miała w kotach i ich zadowolonych mordkach. Na chwilę przestała je jednak zabawiać i wreszcie utkwiła wzrok w szatynie.
- Jesteś zmęczony. - Stwierdziła przyglądając mu się z uwagą; ona źle spała ale on prawdopodobnie nie spał w ogóle. - Idź się połóż, zdrzemnij. Odpocznij. - Mruknęła uśmiechając się łagodnie, by zaraz skrzywić się, gdy poczuła jak jeden z kociaków wbija jej paznokcie w rękę. - Hej! To nie było miłe! - Zwróciła się do zwierzaków ewidentnie zbulwersowania ich skandalicznym zachowaniem. - Koniec tego dobrego. Poszły! - Rzuciła jeszcze pozbywając się pupilów. Przez chwilę patrzyła jeszcze jak oddalają się urażone, dumnie wymachując zadkami. Spenc pokręciła głową z rozbawieniem, potem rozłożyła się wygodnie na kanapie obracając się w stronę Leo.

Unknown pisze...

[Aha no i swoją drogą będę się już chyba szła ;). także dobranoc, do jutro i takie tam ;p ;)]

Unknown pisze...

Zmrużyła lekko oczy wpatrując się w jego rękę, która sięgnęła po jej dłoń. Pozwoliła mu na ten drobny gest jednak w żaden sposób na niego nie zareagowała.
- Jestem niesamowicie zła. - Odparła z powagą wpatrując się w niego z niezadowoleniem. Wytrzymała z tym wszystkim dość dłuższą chwilę jednak gdy uznała, że nie ma sensu go już męczyć westchnęła cicho i z nikłym uśmiechem śmiało splątała ich palce razem tym samym dając mu do zrozumienia, że żartowała. Podobnie jak on przed chwilą przesunęła się nieco w jego stronę poszerzając nieco swój uśmieszek.
- Przecież wiesz, że nie jestem zła. - Powiedziała już całkiem serio; nie była. Po prostu było jej trochę przykro ot, nic więcej. Zabolało ją, że wczoraj tak przed nią uciekł, że ją odepchnął i nie przyjął jej pomocy oraz sam fakt, że postanowił spać na kanapie jakby nie chciał być blisko niej. Ale taki już był, prawda? Nie chciał jej ranić, ale zawsze zwiewał gdy miał problemy.

Unknown pisze...

Nie potrafiła nie uśmiechnąć się ciepło gdy usłyszała tą czułość w jego tonie. Dzięki właśnie takim drobnostkom wiedziała jak bardzo jest dla niego ważna i jak wiele dla niego znaczy jej obecność przy nim.
- Jest ciężko, ale jakoś daje radę. - Mruknęła rozbawiona marszcząc nos i teatralnie przekręcając oczyma. Szybko jednak jej wesołość przerodziła się w prawdziwą troskę. Widziała jak się męczy, że chce z nią rozmawiać, ale nie potrafi. I naprawdę chciała mu pomóc, ale nie miała pojęcia jak więc tylko przysunęła się do niego najbliżej jak mogła, a potem delikatnie zarysowała kontur jego warg wpatrując się z czystą miłością i oddaniem w jego karmelowe oczy.
- Przecież wiesz, że Cię kocham. Jestem tu dla Ciebie. - Wymruczała miękko, ściskając go za dłoń. Chciała mu w ten sposób dać do zrozumienia, że może jej powiedzieć wszystko, że może wyrzucić z siebie to co go nurtuje i dręczy, a ona tu będzie wspierając go i dodając otuchy.

[ok,ok;d.]

Unknown pisze...

Westchnęła ciężko zasypana pytaniami Leo. Mogła przewidzieć, że tak to się skończy. Że szatyn uniknie gnębiących go tematów i przerzuci się na nią i jej kłopoty. Zaczęła kręcić się niespokojnie nie tyle z powodu niewygodnego usadowienia, a z wspomnienia obślizgłego i ważnego głosu młodego Campbella. Odruchowo mocniej przylgnęła do boku ukochanego znajdując w jego ramionach to czego szukała dziś rano - ukojenia.
- Tak, znacznie nie. Znaczy.. - Zmarszczyła brwi sfrustrowana nie mając pojęcia na które pytanie odpowiada. Sapnęła niezadowolona, po czym wzięła głęboki wdech i na moment podniosła wzrok na ukochanego szukając w nim oparcia. Zaczęła od początku:
- Dzwoniłam. Dzisiaj rano, tyle że słuchawkę podniósł nie szef, a jego syn.. - Wzdrygnęła się; brzydziła się tym człowiekiem. I chociaż najmniejsze wspomnienie z tamtego wieczora sprawiało, że miała ochotę się skulić w sobie jednego była pewna - nie odpuści. Facet musi ponieść karę. Dopiero dzisiaj zaczęła zdawać sobie sprawę, że mogła nie być jedną. Kto wie ile kobiet chciał skrzywdzić, ile mu się udało?

Unknown pisze...

Też się nad tym zastanawiała, czy to właśnie syn jej dawnego szefa będzie prowadził ten instytut. I tego się najbardziej obawiała, że jeśli przyjmie ofertę to będzie go musiała codziennie w pracy spotykać. Ale z drugiej strony nie chciała mu dawać satysfakcji, że spowodował, że z jego powodu rezygnuje z wymarzonej pracy. W końcu tak bardzo chciała wrócić do starego zawodu! I co, miała rezygnować z marzenia tylko przez jakiegoś gnojka? Nie mogła ciągle przed nim uciekać, musiała stawić mu czoła z dumnie podniesioną głową. Nie miała pojęcia skąd brała się w niej ta determinacja, ale miała wrażenie, że musi i koniec.
Zbyła pytania Leo jedynie wzruszeniem ramion; nie potrafiła na nie odpowiedzieć.
- Chcę jutro tam pojechać. Poszukać jakiegoś kontaktu ze starym Campbellem. - Powiedziała wzdychając cicho. - No wiesz, zadzwoniłabym jeszcze raz, ale szkoda mi nowego telefonu. - Dodała jakby chcąc rozładować napięcie; wyczuwała pod dłonią spięte mięśnie brzucha Leo. - Więc wizyta tam będzie chyba najlepszym rozwiązaniem.. A potem. Potem zobaczę. - Mruknęła jeszcze, wtulając głowę w ramię szatyna.

[tak mi się teraz przypomniało; jak tam ten Twój barman? :D]

Unknown pisze...

Nie prosiła by z nią jechał bo uważała, że nie ma prawa dokładać mu kolejnych zmartwień. Uważała, że przecież nic strasznego nie może się wydarzy i że jakoś poradzi sobie sama. A jednak bardzo chciała mieć ukochanego przy sobie nawet na wypadek gdyby spotkała tego gnojka gdzieś na korytarzu. Wiedziała, że dzięki Leo na pewno będzie potrafiła minąć go z dumnie uniesioną głową i mścicielskim uśmieszkiem na ustach, a potem będzie mogła na moment schronić się w jego ramionach. Tylko czy przy tym wszystkim co się działo w jego życiu miała prawo o to prosić?
Więc gdy zapytał z początku nie zareagowała; rozum mówił jej, że powinna powiedzieć nie, ale cała reszta mówiła tak. I to drugie zwyciężyło - energicznie pokiwała głową ciągle przytulona do szatyna.
- Ale zrozumie jak nie będziesz miał czasu.. W końcu masz pracę i takie tam.. - Dodała cicho dając mu do zrozumienia, że jeśli nie chce jechać to nie musi. - Będę tam tylko parę minut, no wiesz.. załatwić telefon do szefa i tyle.. - Mruknęła jeszcze ciszej, a potem westchnęła ciężko.

[O ;d. No to fajnie! ;). Widzisz ja nawet na odległość wyczuła, że coś się święci ;p
W ogóle ostatnio coś źle sypiam po nocach i kurde już o godzinie 00:00 oczy mi się zamykają xd]

Unknown pisze...

[haha tak właśnie :p
i chyba pójdę i tak już nie jestem w stanie odpisać, bo mój problem polega na tym, że nie dość, że chodze późno spać to ostatnio wcześnie wstawałam bo miałam jazdy to jeszcze do tego źle spałam.. -.- wr.
Tymczasem! :p ;)]

Unknown pisze...

Pierw uśmiechnęła się krzywo; weekend z telefonami od Leny? Kolejny dowód na to, ze idealna sobota i niedziela była tylko fikcją. Ale potem na jej twarzy zagościł smutny grymas. Niczego tak bardziej nie chciała jak mylić się w tej sprawie, bo widziała jak utrata przyjaciółki go zaboli. Już bolała.
- Nikt nie jest nieomylny. - Odparła jedynie wzdychając cicho. Nie mogła mu zabierać tego ostatniego cienia nadziei, że to co widziała w zachowaniu Leny to była tylko pomyłka. Ale w głębi siebie wiedziała, że tak nie było, zdawała sobie sprawę, że zazdrość wcale nie przysłoniła jej prawdziwego obrazu sytuacji i niczego sobie nie ubzdurała.
Wiedziała też, że najwyższa pora by w końcu Leo rozprawił się jakoś z tą sprawą; nie mógł wiecznie unikać Leny. Musiał stawić temu wszystkiemu czoła, chociaż wiedziała, że dla niego to niezwykle bolesne. Chciała mu jakoś pomóc, ale jak mogła to zrobić? Nie miała pojęcia, więc jak zwykle postanowiła być tylko przy nim gdy będzie już po rozmowie, bo dobrze wiedziała, że na spotkaniu z różowowłosą, będzie musiał iść sam. Ba! Że będzie chciał iść sam. I wcale mu się nie dziwiła.
Chciała tylko potem go jakoś.. wesprzeć.
No i może była jeszcze dla ich znajomości jakaś nadzieja..?

[i tak się nie wyspałam xd]

Unknown pisze...

Właśnie tego obawiała się Spencer - że Leo uwierzy w każde tłumaczenie Leny, bo tak bardzo nie chce jej stracić. I może nie byłoby to takie złe, gdyby kobieta wytłumaczyła się, jakoś zachowała się znajomość, ale też zaprzestała podrywania szatyna. Jednak Spenc miała przeczucie, że tak nie będzie, że ukochany ślepo jej zaufa i znowu przestanie być czujny pozwalając Lenie na to wszystko co do tej pory, a ta tylko będzie wykorzystywać sytuacje i podtruwać ich związek.
- Nie. Zjem cokolwiek. - Odparła jedynie odwzajemniając jego nikły uśmiech, a potem z cichym westchnieniem sięgnęła ponownie po laptopa, by dokończyć odpisywanie na maile, a przynajmniej na te ważniejsze wiadomości i czymś zająć się, gdy Leo będzie gotował. Wiedziała, że przyrządzanie potrawy będzie dla niego swego rodzaju formą ucieczki przed problemami i przed tym co go czeka. Dlatego wolała mu nie przeszkadzać i nie pomagać w kuchni, chociaż zawsze lubiła to robić: gotować z nim i takie tam.

[ahahha no cóż.. ;d. zdarza się ^^. Ja dlatego nie czytuje swoich starych komentarzy bo jestem załamana błędami i formą i wgl .. xd]

Unknown pisze...

Spencer w ciągu całej tej godziny zdążyła odświeżyć swoje stare znajomości. A dokładnie te z dawnej pracy. Doszła do wniosku, że skoro zamierza opowiedzieć wszystko szefowi musi odnaleźć Jacka - sprawdzić co się z nim dzieje, czy dalej pracuje w firmie i tym podobne sprawy. Zadowolona z siebie zaczęła śpiewać sobie cicho pod nosem przeglądając jakieś przypadkowe strony internetowe i nawet nie zdała sobie sprawy kiedy zaczęło morzyć ją zmęczenie zamykając jej powieki. Z laptopem na kolanach opadła na poduszkę i pogrążyła się w krótkiej drzemce, która odcięła jej myśli od Leny, od problemów zdrowotnych Leo, pracy i innych spraw. Spała słodko zaledwie kilka minut: po chwili jakiś głośniejszy dźwięk - być może dochodzący z ulicy przez otwarte okno lub z kuchni gdzie przebywał mężczyzna - wyrwał ją z macek snu przywracając do rzeczywistości. Szarej rzeczywistości jak jej się w tym momencie wydawało, bo miała krótki, ale jakże wspaniały sen - znów śniła jej się przyszłość. Wspaniała przyszłość w ich nowym domu, bez problemów, z dziećmi..
W momencie gdy ukochany wszedł do pokoju Spencer przecierała nieco zaspane oczy, jednak na jej ustach błąkał się niemal rozmarzony uśmieszek. Podniosła na niego spojrzenie, a widząc, że i jemu humor nieco wrócił uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- Co będziemy jeść? - Spytała poklepując miejsce obok siebie.

Unknown pisze...

Zła to zbyt duże słowo. Po prostu się o niego martwiła. W końcu jego organizm potrzebował składników odżywczych, musiał jeść by je zdobywać. Lekarz kazał mu o siebie dać, a regularne posiłki właśnie do tego się zaliczały. Miała wrażenie, że mężczyzna nieustannie traci na masie, a przecież i tak już był wyjątkowo chudy. Ciągle się bała, że może go w każdej chwili stracić: jasne, te obawy były już nieco stłumione, bo widziała, że Leo czuje się lepiej, mimo wszystko zaczyna zdrowiej wyglądać, ale nieustannie gdzieś to w niej było, ta świadomość, że jego życie wisi na włosku, bo nadal nie mieli pewności czy leczenie pomogło. Póki co "zatrzymało" chorobę..
Zachichotała cicho słysząc jego pogodną odpowiedź - nie myliła się, humor już mu częściowo wrócił z czego bardzo się cieszyła, chociaż wiedziała, że ten stan jest tylko chwilowy. Tłumiąc ziewnięcie, oparła głowę o jego klatkę piersiową uśmiechając się delikatnie. Wsunęła palce pod skrawek jego koszuli i zaczęła go leciutko głaskać równocześnie próbując się tego dziwnego `otępienia` po krótkiej drzemce.
- Długo jeeeszcze? - Spytała czując smakowite zapachy rozchodzące się po mieszkaniu. Dopiero one uświadomiły jej jak bardzo jest głodna.

[Spoko, spoko. Ja dzisiaj też mam jakoś mało czasu xd. musiałam całe mieszkanie sama wysprzątać! :c
A teraz znikam na jakąś godzinę.. Może półtorej bo muszę pewną sprawę załatwić :)]

Unknown pisze...

Zaskoczył ją, oczywiście pozytywnie, tym nagłym pocałunkiem, a potem stanowczym popchnięciem na poduszki. Posłała mu zachęcający uśmieszek, chwytając go za przód koszuli i przyciągając go do siebie.
- Takiej pomocy nie sposób nie przyjąć.. - Zdążyła odpowiedzieć, nim ten ponownie wpił się w jej usta.
Lubiła, gdy był taki spontaniczny, gdy niespodziewanie zaczynał obsypywać ją pocałunkami, gdy najmniej się tego spodziewała.
Zadrżała nieznacznie czując jak jego ręka wkrada się pod jej bluzkę. Uśmiechnęła się wprost w jego wargi sama zaczynając rozpinać guziki jego koszuli, by już po chwili śmiało przejechać dłońmi po jego odsłoniętym torsie. Kolejne jego pytanie ledwo zarejestrowała; wymruczała tylko ciche "mhm" pozwalając mu ponownie złączyć ich usta w gorącym pocałunku. Zmarszczyła lekko brwi, gdy raz za razem zaczął przygryzać jej dolną wargę - to raczej była jej specjalność,ale wtedy też zdała sobie sprawę po co to robi; stłumiła śmiech dochodząc do wniosku, że będzie się jeszcze musiał postarać jeśli chce by nagle zaczęła go błagać o trochę delikatności. Sama zaś po chwili oderwała się od jego ust tylko po to by zacząć schodzić z pieszczotami niżej na jego szyje i dekolt.

[Oj, no to współczuje ;p
spoko, spoko. ja w sumie dopiero wróciłam ;p.]

Unknown pisze...

Uwielbiała te chwile zatracenia, w których nie istniało nic poza rozkoszą płynącą z bliskości drugiej osoby. Lubiła, gdy jej ciało zaczynało drżeć z pożądania przejmując kontrole nad świadomością, wyłączając myślenie, a tym sprawiając, że przez chwilę mogła żyć w świecie pozbawionym problemów, w którym liczyła się tylko przyjemność.
W momencie, gdy rozległo się natarczywe pikanie minutnika w kuchni Spenc westchnęła tylko cicho. Nie przerwała jednak pieszczoty - wręcz przeciwnie, zaczęła obsypywać go jeszcze intensywniejszymi pocałunkami, jakby chcąc mu w ten sposób przekazać, że jedzenie może zaczekać. Najwyżej się przypali czy coś.. Było jej w tym momencie wszystko jedno. Wiedziała jednak, że Leo podjął słuszną decyzję ostatecznie wstając i wychodząc do kuchni, dlatego też stłumiła jęk niezadowolenia odprowadzając go zawiedzionym, acz nadal prowokującym spojrzeniem mówiącym, że ani śni się stąd gdziekolwiek ruszać.
Ledwo co zdążyła uspokoić bicie swojego serca, by w momencie, w którym Leo wrócił ponownie się rozszalało na sam jego widok. Prześlizgnęła spojrzeniem po pizzy i innych dodatkach, które szatyn przyniósł ze sobą - wszystko wyglądało niezwykle smakowicie i zachęcająco, a sam zapach sprawiał, że ślina napływała jej do ust jednak to nie danie brunetka pożerała wzrokiem, a swojego ukochanego.

Unknown pisze...

Spełniła jego prośbę, czy tam rozkaz (mało ważne), z lekkim ociąganiem, ale jednak zrobiła to. Przymknęła powieki i pozwoliła wsunąć sobie do ust kawałek pizzy. Mruknęła z zadowoleniem powoli żując kęs, sama nie wiedząc co bardziej jej się podoba w tym momencie - nieziemski smak dania, czy ta drobna pieszczota fundowana jej przez ukochanego. Gdy wreszcie zjadła pierwszy gryz otworzyła oczy i uśmiechnęła się rozkosznie. Usiadła prosto na kanapie, wykładając wygodnie nogi na uda Leo. Na jej twarzy pojawił się na chwilę zadziorny grymas, a w oku błysnęła niebezpieczna iskra; gwałtownie wpiła się w jego usta, ale tylko na ułamek sekundy, bo już po chwili pochylała się by wziąć z talerza kawałek pizzy, który zawierał mniej składników i jak mniemała Leo przygotował go dla siebie. Zagryzła rozgrzaną wargę; tym razem to ona z zachęcającym uśmieszkiem przytknęła mu pod usta ostry fragment potrawy. Wolną dłoń natomiast wsunęła pod materiał krzywo zapiętej koszuli, by podrażnić skórę, tuż nad linią spodni. Równocześnie też przysunęła się do niego jeszcze trochę, by mieć lepszy dostęp do jego ucha - wysunęła koniuszek języka i prowokująco przejechała nim po wrażliwej skórze w tymże miejscu, a potem posłała mu spojrzenie mówiące, żeby lepiej pośpieszył się z tym jedzeniem, bo mają ciekawsze rzeczy do roboty. Zaśmiała się cichutko ponownie wgryzając się w kawałek swojej pizzy, którą nadal trzymał Leo.

Unknown pisze...

[;))]

Kochała go za mnóstwo rzeczy. Gdyby miała sporządzić listę wyszłaby jej ona niesamowicie długa; kochała go za jego odwagę, za to, że potrafił stawić czoła swojemu największemu wrogowi jakim jest białaczka, że dzielnie się z nią zmagał i się nie poddawał; kochała go za troskliwość którą ją obdarzał gdy tego potrzebowała, że tak się o nią martwił; kochała go za to, że jednym pocałunkiem, jedynym uściskiem potrafił odmienić zły dzień w najpiękniejszy; kochała go za takie chwile jak w tym momencie, gdy spoceni leżeli ciasno splątani ciało przy ciele; kochała go za uśmiech, za jego uroczy śmiech, za jego żarty i poczucie humoru, za te drobne zmarszczki, które pojawiały się, gdy jego oczy `śmiały się, za dwie pionowe kreski między brwiami, które gościły na jego twarzy, gdy nad czymś intensywnie myślał, za to że niemal codziennie rano przygotowywał jej śniadanie, za to jak okazywał jej miłość, za to jak pokazał jej, że chce spędzić z nią resztę życia.. I mogłaby tak wymieniać w nieskończoność ale sum summarum to wszystko było tylko dopełnieniem i umocnieniem i tak niewyobrażalnej miłości, którą obdarzała go za to, że.. był. Za to, ze był jej Leośkiem. Bo kocha się i za coś i za nic.
Dlatego już nieraz zastanawiała się dlaczego taki wspaniały i wyjątkowy facet wybrał właśnie ją. Co w niej było takiego niezwykłego, że skradła jego serce? Nigdy nie potrafiła odpowiedź sobie na to pytanie, zwłaszcza teraz, gdy próbowała przywrócić normalny stan swojego organizmu rozszalałego po dopiero co przeżytej rozkoszy.
Opierając czoło o jego własne z przymkniętymi oczyma dyszała szybko jakby co najmniej przebiegła przed chwilą maraton. Uśmiechnęła się błogo muskając przelotnie jego wargi, by po chwili wtulić twarz w jego tors i jeszcze przez moment nacieszyć się tą beztroską i rozchodzącym się po ciele spełnieniu.

Unknown pisze...

[ahaha, okej :D dzięki i dobranoc :)]

Unknown pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Unknown pisze...

Westchnęła ciężko, gdy tylko Leo zniknął z salonu. Owinęła się ciasno kocem siadając na podłodze i opierając się o kanapę przeczesała zmierzwione włosy palcami. Muskała opuszkami rozgrzane jeszcze wargi jakby chcąc zatrzymać ulotne ciepło jego ust; tkwiła tak przez dłuższą chwilę do czas aż usłyszała dźwięk zamykanych drzwi do łazienki - dopiero ten odgłos tak naprawdę przywrócił ją do szarej rzeczywistości. Wszystkie problemy wróciły do niej z podwójną mocą, osiadły na jej barkach sprawiając, że poczuła się tak.. Dobita. Pokręciła ze zrezygnowaniem głową, po czym zmusiła swoje ciało do jakiejś sensownej rekcji: pozbierała swoją porozrzucaną garderobę i poszła do sypialni by się przebrać. Jednak tam doszła do wniosku, że nie ma na to siły ani ochoty; jeszcze parę minut temu było tak.. wspaniale. Beztrosko.. A teraz? Zagryzła boleśnie dolną wargę, a potem dalej opatulona kocem opadła na łóżko walcząc z ogarniającą ją dziwną, rzecz nawet można irracjonalną rozpaczą.
Dopiero jakiś czas później mniej więcej się ogarnęła - przynajmniej wizualnie. Ubrała się, poczesała włosy i poszła do kuchni by zaparzyć sobie kawę.

[Spoko, dla mojej jednej koleżanki to by było rano xd. Poza tym i tak ja dopiero wróciłam do domu i jestem zmęczona i przejedzona i no.. NIEWYSPANA xd]

Spencer pisze...

Na wszystkie jego słowa odpowiedziała jedynie ledwo zauważalnym uśmiechem; bo co miała odpowiedzieć? Żeby już sobie poszedł? Przecież tak naprawdę nie chciałaby ostatecznie rozmówił się z Leną, bo były dwie opcje - pierwszą z nich było definitywne zakończenie ich znajomości, a co za tym szło smutek i ból Leo po stracie przyjaciółki; drugą natomiast było to, że Lena nawciska ukochanemu kitu, a on w to wszystko uwierzy, a potem kobieta dalej będzie mogła spokojnie będzie ingerować i podtruwać ich związek. Żadna z tych opcji jej nie zadowalała, miała tylko nadzieje, że Leo będzie po prostu.. Ostrożny i nie da się nabrać.
Z kubkiem gorącej, aromatycznej kawy opuściła kuchnię, a w tym samym momencie szatyn właśnie ubierał buty. Przystanęła opierając się o ścianę, obserwując jego poczynania. Gdy w końcu podniósł na nią wzrok uśmiechnęła się nikle. Rozchyliła usta jakby chciała coś powiedzieć, jednak ostatecznie z tego zrezygnowała. Jedynie pocałowała go krótko i delikatnie, a potem zniknęła w salonie: usiadła na sofie przykrywając się kocem i zanurzyła się w swoich ponurych rozmyślaniach popijając mocną, czarną kawę.

[ahahha, znam to znam to ;d też jak gdzieś wyjeżdżam to tak mam ;p.]

Unknown pisze...

Te kilka godzin wlokło jej się w nieskończoność - nie miała pojęcia co ze sobą zrobić, więc chodziła od kąta w kąt w nadziei, że w jakiś magiczny sposób czas zacznie płynąć szybciej i Leo już za chwilę się tu zjawi.
Tak się nie stało.
Doszła jednak do wniosku, że bezczynne siedzenie i wpatrywanie się w powoli przesuwające się wskazówki zegara oraz wsłuchiwanie się w ich złośliwe tykanie nie ma najmniejszego sensu. Poszła więc wziąć prysznic, a potem zakopała się pod kołdrą w łóżku. Leżała tak licząc na to, że zaraz sen ją zmorzy acz nic takiego się nie wydarzyło, więc wpatrywała się w bliżej nieokreślony punkt na ścianie i zapadającą zewsząd ciemność.
Nie miała pojęcia ile czasu upłynęło od wyjścia Leo do jego powrotu, lecz cichy szmer otwieranych drzwi sprawił, że supeł zawiązany w okolicach jej żołądka nieco się poluźnił - teraz martwiła się tylko w jakim stanie go zobaczy. Ale tego.. TEGO się nie spodziewała. Stanęła w drzwiach łazienki mrużąc oczy, które po długim obcowaniu tylko w ciemności nie mogły przyzwyczaić się do rażącego światła. Szybko jednak zapomniała o wszystkim innym gdy zobaczyła twarz Leo; wpatrywała się w niego nie dowierzając w to co widzi.
- Leo.. Co Ci się stało? Jak.. ? - Urwała oszołomiona, a zarazem nieco przerażona.

[Nie chce mi się czytać tego u góry, więc za błędy, literówki przepraszam.
A gdzie się w ogóle wybierasz? :)
haha, spoko ;)]

Unknown pisze...

Przez chwilę stała jak sparaliżowana jedynie sunąc spojrzeniem po jego obitej twarzy. Wyglądał przerażająco. Makabrycznie. Odchrząknęła cicho starając powrócić do normalnego trybu; zamrugała kilkakrotnie i skinęła głową dając mu do zrozumienia, że przyjęła do wiadomości to wszystko co powiedział, a potem delikatnie chwyciła go za nadgarstek i pociągnęła w stronę kuchni - odetchnęła z ulgą, gdy bez protestów dał się prowadzić - zapalając po drodze wszystkie światła. Posadziła go na krześle, a potem odszukała apteczki.
- Przykro mi, naprawdę mi przykro.. Nie chciałam żeby to wszystko z Leną tak się potoczyło i skończyło.. - Mruknęła cicho zatrzymując się przed nim. Miała nadzieje, że rozumie, że musiała mu o tym powiedzieć, bo po prostu dbała o nich - o ich związek, o niego. Nigdy nie chciała go zranić, a tym bardziej nie w taki sposób: odbierając mu bliską osobę. Ze szczerym smutkiem i troskliwością pogłaskała go po policzku (tym nieporanionym), a potem cicho wzdychając zabrała się za opatrywanie zadrapań; gdy skończyła z twarzą pomogła mu zdjąć poplamioną koszulę i wtedy ponownie zamarła. Zatrzymała przerażony wzrok na jego żebrach - posiniaczonych i dziwnie opuchniętych. Jej dłoń powędrowała w tamtą stronę jednak zatrzymała się w połowie drogi, bo bała się, że nawet łagodnym muśnięciem opuszków palców zada mu ból.
- Połamali Ci żebra? Może trzeba jechać na pogotowie!? - Spytała przyklękając przy nim i podnosząc na niego zmartwione, nawet nieco paniczne spojrzenie. - Może w ogóle trzeba to zgłosić na policje? Przecież tak nie może być..!

[;pp
o no to fajnie ;d. i inie świruj aż tak ^^. a co, zbliżają się Twoje urodziny (coś kiedyś pisałaś, że wtedy wyjeżdżasz ze znajomymi ;p) czy tylko o taki wypad? :)]

Unknown pisze...

- Leo, jutro to Ty będziesz wyglądał jeszcze gorzej. - Odparła ni to rozbawionym, ni to jeszcze spanikowanym głosem. Jeszcze raz zlustrowała go przejętym spojrzeniem, a potem delikatnie pogładziła go ponownie po policzku, by po chwili już przygotowywać dla niego kostki lodu. Podała mu je odpowiednio zawinięte czując jak jej przejęcie ustępuje miejscu złości; nie podobało jej się i cholernie ją wkurzało, że jakieś bandziory obiły jej faceta. Schorowanego mężczyznę. I zrobili to ot tak "dla wprawy". To było dla niej nie do pomyślenia! Sapnęła cicho przeszukując apteczkę by odnaleźć jakieś odpowiednie leki przeciwbólowe - przecież nie będzie złościć się na niego, bo to co się wydarzyło nie było jego winą.
Dlatego zamiast wrzeszczeć, panikować, czy cokolwiek innego robić podała mu tabletki oraz szklankę wody, a potem przejechała mu łagodnie dłonią po włosach, patrząc na niego z wyraźną troską.
- Ale może jednak warto to zgłosić na policje? Przecież popatrz co oni Ci zrobili! - Westchnęła ciężko; wiedziała, że i tak panowie w niebieskich mundurach raczej nic by nie zdziałali, zwłaszcza jeśli ukochany nie widział swoich oprawców. Ale zawsze warto spróbować, prawda?
Nie czekając na jego odpowiedź, chwyciła go pod ramię i pomogła dojść do sypialni - tam Leo ułożył się wygodnie na łóżku, a ona również wślizgnęła się pod kołdrę; pocałowała go czule w czoło znów czując, że wraca strach. Dlaczego to wszystko musiało przydarzać się właśnie jemu?

[Aha, no to fajnie :). Ja na razie głównie zajmuję się prawkiem ;p. na razie jeżdżę tylko na jakieś jednodniowe wycieczki to tu, to tam ;). w sierpniu mam zamiar odwiedzić koleżankę z Poznania i może Wrocka, mieliśmy też jechać pod namioty ze znajomymi.. Może w góry też się wybiorę, tylko nie wiem czy mi na to wszystko starczy czasu ;p
a teraz idę, bo mnie jakoś głowa rozbolała -.-' tymczasem;)]

Unknown pisze...

Trochę niepewnie, nawet jakby nieśmiało przysunęła się do niego; bała się, że choćby najdelikatniejszym dotykiem sprawi mu ból, a tego nie chciała robić. Jednak, gdy otulił ją swoim ramieniem nieco się rozluźniła i łagodnie przytuliła się do niego. Uśmiechnęła się nikle słysząc jego słowa - tak teraz było w porządku, ale czy do końca? Nadal uważała, że powinien zgłosić pobicie na policje, jednak doszła do wniosku, że jakiekolwiek próby przekonania go do tego i to o tej godzinie, gdy jest cały obolały i pewnie niesamowicie zmęczony nie ma najmniejszego sensu. Więc westchnęła tylko cicho, a potem podmuchała i cmoknęła jakieś zadrapanie, które znalazło się tuż obok jej nosa.
Miała nadzieje, że Leo szybko zaśnie; w końcu był wykończony, więc trochę snu na pewno by mu się przydało. Ona sama póki co nie czuła się wcale senna, miała nawet wrażenie, że dziś nie zaśnie zbyt przejęta stanem Leo. Ciągle niepokoił ją opuchnięty bok; a co jeśli rzeczywiście coś mu połamali? Jeśli coś mu uszkodzili? Może jednak powinna go zaciągnąć na pogotowie? - nie potrafiła pozbyć się tych natrętnych myśli.
Zaczęła gładzić Leo po wierzchu dłoni, jakby to miało pomóc jej się uspokoić.

[ No więc właśnie mam nadzieje, że i Wrocław uda mi się odwiedzić, ale to zależy czy w tym czasie będzie tam koleżanka, czy gdzieś sobie pojedzie, bo tak to nie mam tam po co zajeżdżać :p. Oj, no to trochę niefajnie.. No ale trudno się mówi, zawsze coś przynajmniej zarobisz :)]

Unknown pisze...

Przez całą noc ledwo co zmrużyła oko; ciągle martwiła się o Leo, zastanawiała się czy dobrze zrobiła nie naciskając na niego z wyjazdem do szpitala, czy obite żebra to nic poważnego.. Nie, nie mogła spać, bo zbyt wiele spraw plątało jej się po głowie i już nawet nie chodziło o samo pobicie ukochanego. O wszystko.
Dopiero gdy zaczynało świtać poczuła nawet nie tyle senność i piasek w oczach, a dziwne zmęczenie, które kazało jej przymknąć na chwilę oczy. Nim to jednak zrobiła najdelikatniej jak potrafiła wyplątała się spod ramienia Leo, bo ręka jej nieco ścierpła. Położyła się tuż obok niego i.. Zasnęła. Wydawało jej się, że dopiero co zamknęła oczy, że śpi zaledwie pięć minut, jednak gdy jęk ukochanego wyrwał ją z macek snu okazało się, że słońce świeci już wysoko. Zmarszczyła brwi obracając się do szatyna by skontrolować jego stan - tak jak myślała wyglądał znacznie gorzej niż wczoraj, ale to nie to sprawiło, że w jej tęczówkach błysnęła panika, tylko intuicja podpowiedziała jej, że coś jest nie tak, a potem zrobiły to oczy mężczyzny, gdy wreszcie na nią spojrzał.
- Leo? - Wypowiedziała tylko jego imię, ale w tym krótkim pytaniu zawarła wszystko co ją dręczyło: co mu jest? jak może mu pomóc i czy ma go zawieźć do szpitala?

[;)
tak, tak ;p. szkoda marnować tyle czasu przed komputerem, lepiej trochę popracować :d
ja zielnik mam już za sobą :D nawet miałam takie szczęście, że koleś z biologii kazał nam tylko 10roślin przygotować z jednej kategorii, a ja wzięłam najprostszą czyli drzewa i krzewy, więc nie musiałam się martwić kwiatkami itd ;d]

Unknown pisze...

Uniosła wysoko brwi widząc jak Leo zażywa leki. Domyśliła się, że to jakieś tabletki przeciwbólowe. I jak tylko zobaczyła jak one wyglądają - drobne, lekko spłaszczone, żółtawe pigułki - wiedziała, że jest to bardzo silny lek, na receptę i że na pewno ukochany nie powinien go tak zażywać jak właśnie to zrobił wysypując sobie kilka naraz do ust nawet nie kontrolując ilości. Zagryzła wargę, tym samym tłumiąc jakiekolwiek pogadanki na ten temat, bo wiedziała, że to nienajlepszy moment, by cokolwiek takiego robić.
- Leo, leki tylko zniwelują ból i dobrze o tym wiesz, ale jeżeli jest jakaś głębsza przyczyna niż tylko siniaki, opuchlizna.. Jak oni Ci coś zrobili? - Spojrzała na niego, wzdychając cicho. - Jeżeli coś Ci jest poważnego.. Przecież wiesz, że ja sobie nie wybaczę jeśli coś Ci się stanie. - Drgnęła jakby chciała złapać go za dłoń, jednak zrezygnowała z tego gestu, znowu bojąc się, że zada mu ból. - Po prostu daj się zawieźć do szpitala. Przebadają Cię, jeśli nic Ci nie będzie to spokojni wrócmy do domu. Proszę. - Mówiła cicho, lekko jakby przerażona, jednak ostatnie słowo wypowiedziała zaskakująco mocno wpatrując się w niego uparcie świdrującym wzorkiem.

[o, no to i tak całkiem spoko ;p
Zmuszam Cię!! ;p W sumie możesz wziąć się teraz za odpisywanie, bo ja wychodzę także tutaj mi nie będziesz musiała odpisywać, więc... :> No daj się jakoś rozwinąć tej akcji między Andro i Leośkiem! :D
Także nie wiem czy dzisiaj będę jeszcze, zobaczę czy mi się będzie chciało komputer włączać jak przyjdę, więc.. do później, albo do jutra ;)]

Unknown pisze...

Słysząc jego jedyną prośbę pokiwała energicznie głową - w sumie nawet nie bardzo chciała wzywać karetkę i robić nie wiadomo jakie zamieszanie, wolała sama go odwieźć, choć wiedziała, że w samochodzie osobowym może mu być niewygodnie, ale z drugiej strony do szpitala nie było wcale tak daleko. I tak najważniejsze, że się zgodził pojechać przebadać. Teraz przynajmniej mogła nieco odetchnąć.
Jasne, chciała mu pomóc wstać, pomóc się ubrać - widziała przecież, że każdy ruch sprawia mu ból, ale nie umknął jej też fakt, że Leo nie chce jakiejkolwiek pomocy od niej, więc westchnęła tylko cicho i sama także zaczęła się pośpiesznie zbierać. Chciała to wszystko mieć za sobą jak najszybciej, bo wiedziała, że do momentu aż nie usłyszy, że wszystko z ukochanym w porządku, będzie się zamartwiać. Nieraz miała już do czynienia z pobitym mężczyzną, ale żaden chyba jeszcze nie wyglądał aż tak źle, ba! widziała nawet już poobijanego Leo, gdy na początku ich znajomości wdał się w jakąś bójkę, ale wtedy miał zaledwie podbite oko, rozciętą wargę i masę siniaków i mimo wszystko nie wyglądało to wcale groźnie, w przeciwieństwie do tego co aktualnie "zdobiło" jego ciało. No i wtedy był jeszcze kompletnie zdrowy, jego organizm nie był wycieńczony po leczeniach..
Mijając Leo, gdy zmierzała do łazienki, pocałowała go w jeszcze nagie ramie, a potem posłała mu ciepły uśmiech i zniknęła za drzwiami sypialni mrucząc cicho, że jeśli jej będzie potrzebował to niech woła.

[Mi też się podoba ;). Ale Ty dalej nie odpisałaś! leń! ;p
;)]

Unknown pisze...

Wiedziała, że najlepszym sposobem na rozluźnienie będzie w tym momencie gorący prysznic, więc zrzuciła z siebie ubrania i wślizgnęła się pod strumień ciepłej wody. Chwilę zajęło jej nim się ogarnęła, bo przez pierwsze parę minut po prostu stała i pozwalała niemal parzącej cieszy obmywać ciało. Dopiero potem wzięła do ręki pachnący żel i wtarła go w skórę..
Gdy wreszcie zakończyła poranną toaletę wyszła z łazienki jak niemal zawsze z włosami nieco jeszcze wilgotnymi, opadającymi swobodnie na ramiona. Uniosła kąciki ust w delikatnym uśmiechu, gdy Leo przejął zaparowane pomieszczenia, a sama udała się do kuchni wiedziona aromatycznym zapachem kawy rozchodzącym się po całym mieszkaniu; wzięła nietkniętą filiżankę, a potem usadowiwszy się na parapecie wypiła ją zaskakująco szybko. Zmarszczyła nos dochodząc do wniosku, że była to zbyt mała dawka kofeiny, więc dopiła jeszcze kawę Leo. Biorąc ostatni łyk, usłyszała dźwięk otwieranych drzwi łazienkowych, więc cicho wzdychając ześlizgnęła się z parapetu, a gdy tylko ukochany przekroczył próg kuchni uśmiechnęła się lekko.
- To co, jedziemy? - Zapytała unosząc nieznacznie brew do góry, wiedząc, że ten chwilowo dobry nastrój szatyna spowodowany jest lekami przeciwbólowymi, które zażył.

[tak, tak ;d już to słyszałam ileś tam dni temu ;p]

Unknown pisze...

Ciągle się o niego martwiła, jednak nie potrafiła się nie uśmiechnąć, gdy delikatnie musnął jej wargi własnymi, a słysząc jego pytanie nawet zaśmiała się cicho i energicznie pokiwała głową tym samym dając mu do zrozumienia, że w tym wypadku ma stu procentową racje.
Nie rozplatając ich złączonych palców wsunęła na stopy buty, a potem na moment zawahała się, gdy przyszło do wyboru kurtki; ostatecznie zrezygnowała z jakiejkolwiek dochodząc do wniosku, że na dworze jest na tyle ciepło, że wystarczy jej sweterek, który założyła na bluzkę. Podniosła więc wzrok na ukochanego unosząc kąciki warg w wesołym uśmieszku gotowa do wyjścia, jednak w tym samym momencie dojrzała u niego jakieś zmiany w mimice; z opóźnieniem dotarło do niej, że to złość więc zaraz gorączkowo zaczęła zastanawiać się nad jej przyczyną. Całe szczęście sam postanowił poinformować ją o źródle swojego niezadowolenia.
- Och to.. - Mruknęła przeciągle, bo sama szczerze powiedziawszy zapomniała o tej sprawie. - Tym się nie przejmuj. Szef nie zając, nie ucieknie. - Odparła wykrzywiając twarz w radosnym grymasie. Teraz doszła też do wniosku, że dzień jest długi i przecież może sama tam pojechać, jednak o tym pomyśle na razie postanowiła nie informować Leo, nie chcąc go denerwować. Mieli teraz ważniejsze sprawy niż jej praca.

[Cicho! ;pp kiedyś tam zacznę ;p]

Unknown pisze...

Taak, wszystko było w porządku dopóki działały leki. Dlatego Spenc mimo świetnego humoru i nawet już niezłego samopoczucia ukochanego nie zrezygnowała z wizyty w szpitalu oraz nie przestała się o niego martwić, bo ciągle nękały ją złe przeczucia - nie miała pojęcia, czy rzeczywiście święci się coś niedobrego, czy jest już po prostu przewrażliwiona na punkcie zdrowotnym Leo. I miała nadzieje, że okaże się to drugie, nie chciała by znowu przydarzyło mu się coś złego, by dalej musiał leżeć w szpitalu. I nie chodziło tu o nią, że znowu by musiała biegać z pracy do szpitala, z szpitala do domu i tak w kółko, po prostu kochała go, a ukochanej osobie nigdy nie życzy się czegoś niedobrego, to jasne. Zwłaszcza takiej osobie jak on, która wycierpiała już niejedno - i właśnie dlatego jej troska była wzmożona.
Dlaczego te zbiry musiał napaść właśnie na niego?
Mimo to, gdy tylko usadowiła swoje cztery litery na miejscu kierowcy obróciła się w stronę szatyna i uśmiechnęła się do niego szeroko. Pochyliła się nieco by skraść mu całusa, a potem zapięła pasy i wyjechała z parkingu.

[no taak! xd
ok, ok ;)]

Unknown pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Unknown pisze...

Gdy z cichym westchnieniem zatrzymała się na czerwonym świetle, z opóźnieniem uświadomiła sobie, że ukochany wpatruje się w nią; przeniosła więc na niego spojrzenie uśmiechając się lekko. Jednak wesoły grymas zniknął z jej twarzy, gdy ujrzała powagę, ale i niepewność w jego oczach. Zmarszczyła brwi, czekając aż wyjaśni o co mu chodzi. I gdy wreszcie to zrobił ponownie westchnęła na chwilę przenosząc spojrzenie na jezdnie, jakby kontrolując czy aby czasem nie musi już ruszać, a tak naprawdę potrzebowała chwilę czasu, by zebrać myśli.
- Tak. - Stwierdziła krótko, po chwili wahania przenosząc na niego spojrzenie. Zwilżyła usta koniuszkiem języka czując, że nagle wyschło jej w gardle. - Tylko następnym razem nie udawaj, że wszystko jest w porządku, jeśli tak nie jest. - Dodała. Mogła jeszcze jakoś przeboleć, że nie chce z nią rozmawiać dokładnie o tym co go dręczy, jak się czuje (liczyła jednak, że z czasem się to zmieni), ale sztuczności i kłamstw, że wszystko jest idealnie już nie.
A potem uśmiechnęła się delikatnie pochylając w jego stronę; odnalazła jego usta na chwilę zapominając o jego rozciętej wardze i wpiła się w nie z mocą. Odsunęła się od niego dopiero gdy usłyszała trąbienie za sobą. Zerknęła z ukosa na światła - paliło się zielone.
- Wiedziałam, że kiedyś zgramy się ze światłami. Jak w filmie. - Mruknęła z rozbawieniem, po czym ruszyła z miejsca odblokowując powoli tworzący się za nimi korek.

[No już z dwoma osobami prowadzę, nie czepiaj się ;p]

Unknown pisze...

Zmarszczyła brwi, gdy nie dosłyszała komentarza Leo i posłała mu pytające spojrzenie, jednak ten odpowiedział jej delikatnym uśmieszkiem, więc doszła do wniosku, że nie było to nic ważnego. Skupiła się już tylko na jeździe i dopiero po momencie zdała sobie sprawę, czego jej brakuje. Muzyki! Sięgnęła dłonią do radia, jednak ostatecznie zrezygnowała z włączenia sprzętu - na następnej krzyżówce będzie skręcać już w uliczkę prowadzącą do szpitala, więc nie miała to sensu. Dlatego zaczęła sobie sama nucić jakąś niedawno zasłyszaną melodię, która się do niej przyczepiła, wystukując co jakiś czas rytm na kierownicy.
Opanowała się dopiero, gdy zaparkowali na parkingu przed szpitalem; całe wnętrzności ścisnęły jej się boleśnie. Ciągle denerwowała się tym pobiciem, ale nieprzyjemny uścisk w żołądku został wywołany napływem wspomnie na sam widok budynku; przed oczyma śmignęły jej rozpaczliwe godziny spędzone na korytarzach, gdy czekała na informacje o stanie zdrowia szatyna. Przymknęła powieki, by odgonić od siebie te natrętne myśli.
Uśmiechnęła się nikle i wysiadła z samochodu.

[Ale ja nie marudzę! ;p. lubię prowadzić wątki tylko z Tobą :))) xdd]

Unknown pisze...

Jak zwykle weszła w swoją rolę - pewną, silną Spencer, która jest oparciem dla ukochanego. I jak zwykle ta rola jej nie przeszkadzała, nie miała nic przeciwko byciu twardą, bo jakby nie patrzeć tak było prościej. Nie mazała się, nie pokazywała jakie to wszystko jest dla niej ciężkie; po co miała dokopywać jeszcze ukochanemu swoimi obawami? I tak już się trząsł na samą myśl o szpitalu. Poza tym na pewno dobrze zdawał sobie sprawę, że martwi się o jego zdrowie. Nie musiała mu tego udowadniać jakimiś zbędnym zachowaniem, bo wiedziała, że silna Spenc bardziej mu się przyda.
Ścisnęła go mocno za rękę, tym samym chcąc dodać mu otuchy. Sama po cichu powtarzała sobie, że wszystko będzie dobrze, że to tylko badanie, które ma ich uspokoić i pokazać, że nie mają się o co martwić. Chciała wierzyć, że zaraz wrócą do domu i zatopią się na kanapie z kubkiem gorącej herbaty. Zaczęła go miarowo, wręcz uspokajająco gładzić kciukiem po wierzchu dłoni, gdy przekroczyli próg szpitala i zaczęli kierować się w odpowiednim kierunku.

[:D]

Unknown pisze...

Tak, słuchała z uwagą wpatrując się przez pewien czas to w Leo, to w pielęgniarkę; dopiero po chwili zreflektowała się i uciekła spojrzeniem w bok, bo doszła do wniosku, że ukochanemu pewnie ciężko się o tym mówi. W jego głosie było słychać niechęć, gdy opowiadał jak powstały urazy; Spenc odniosła wrażenie, że już nie chodzi o to, że musi tutaj siedzieć, że denerwuje się czy wszystko jest w porządku, ale o sam fakt, że został pobity. Jakby to był jakiś wstyd. Miała nadzieje, że to tylko jej głupi wymył, bo przecież nikt nie byłby wstanie poradzić sobie z grupką bandziorów.
Gdy wreszcie kobieta dało szatynowi spokój, dopiero wtedy Spenc znowu na niego spojrzała, jednak on wzrok utkwiony miał już w odległym punkcie korytarza. Westchnęła więc tylko ponownie chwytając go za dłoń i rozpoczęła przerwane uspokajające gładzenie. Drgnęła niemal nerwowo, gdy pielęgniarka znów się przy nich zjawiła i poprosiła by Leo poszedł razem z nią, a brunetce kazała poczekać na korytarzu. Ile razu on już to słyszała? Znów poczuła niemiły ścisk w brzuchu, gdy ukochany zniknął w gabinecie.

[no coo?:D]

Unknown pisze...

Wiedziała, że dzieje się coś niedobrego; podpowiadała jej to intuicja, a w przekonaniu utwierdzała długa nieobecność ukochanego oraz znikający w pokoju do którego wszedł Leo, coraz większa ilość personelu. Potwierdzeniem i zwieńczeniem tego wszystkiego było pojawienie się przy niej pielęgniarki, która poinformowała ją, że jej partner został przewieziony na odział do którego zaraz ją zaprowadzi. Spenc zerwała się na równe nogi ruszając za kobietą; liczyła, że powie jej co się dzieje, ta jednak nie odezwała do niej już ani słowem. Dopiero pod koniec powiedziała jej jeszcze w której sali leży Rough, a potem zniknęła zza rogiem.
Mocno potarła policzki nim weszła do pomieszczenia, gdy znajdował się szatyn - chciała nadać swojej twarzy trochę zdrowych kolorów, bo była niemal pewna, że przez ten czas gdy go nie widziała, zapewne pobladła.
Przysiadła na skraju jego łóżka i z napięciem czekała aż w końcu powie jej co się dzieje; na początek odetchnęła z ulgą, wdzięczna samej sobie, że jednak zaciągnęła go do tego szpitala, by chwilę później znowu poczuć nerwowo zwijające się wnętrzności, gdy pomyślała o skutkach usunięcia śledziony - osłabiona odporność, gorzej działający układ krążenia. Westchnęła cicho.
- A więc dobrze, że przyjechaliśmy.. - Zdołała jedynie wykrztusić odnajdując jego dłoń.

[serio!?;o masakra! ja to bym nie wytrzymała xd. ja to wczoraj sobie oko załatwiłam jak wróciłam, bo przyszłam i od razu poszłam spać. I po raz pierwszy zapomniałam wyjąć soczewki -.-' i rano wstaje, a tu kurde całe oko czerwone, nawet takie półkole miała odpite obok tęczówki -.- i uj, ciekawie jak jutro pójdę na jazdę skoro na chore oko nie wolno zakładać soczewki xd. Ale może akurat zaczerwienienie zniknie ^^'. No i swoją drogą to właśnie zaraz będę szła, bo muszę na 8 wstać :c]

Unknown pisze...

[aż trzy tygodnie?! ;o masakra! oj uważaj na te swoje kolana!
Ja też nie wiedziałam! xd. ale zaczerwienione oko mam tylko prawe, bo na tej stronie spałam.. no wiesz o co chodzi :d. ja mam nadzieje, że też mnie lubi :) już w sumie wygląda całkiem normalnie ^^.
i na kabel też uważaj ;pp. dzięki i dobranoc ;). odpiszę już jutro(dzisiaj) ;)]

Unknown pisze...

Spenc zbyt dużo godzin wysiedziała na korytarzach szpitalnych, zbyt wiele złych wieści usłyszała w tym czasie, by teraz tak nagle przestać się martwić. Życie nauczyło ją, że nie może wykluczać żadnej opcji, że musi brać pod uwagę dobre i złe nowiny, że musi być gotowa na najgorsze. Nie oznacza to jednak, że już była pewna, że spełni się najgorszy scenariusz, nie! Ona wierzyła, że wszystko będzie dobrze tylko potrzebowała chwili, by jasne scenariusze przysłoniły ponure myśli.
Wzięła głęboki wdech opanowując nerwy; wtuliła policzek w jego rękę wiedząc, że do uspokojenia nie trzeba jej więcej niż jego dotyku. Na moment przymknęła powieki delektując się jego kciukiem gładzącym czule jej piegowaty nos, by po chwili otworzyć oczy, w których nie czaiła się żadna nutka paniki, jedyne czysta troska wymieszana z opanowaniem.
Wszystko będzie dobrze - powtórzyła sobie po raz enty, a potem wykrzywiła usta w szerokim, ciepłym uśmiechu.

Unknown pisze...

[dalej miałam zaczerwienione więc soczewkę założyłam tylko na jedno oko xd. ale dałam radę! ^^ znaczy ogólnie byłam trochę ospała bo krótko spałam, no ale jakoś poszło ;d
współczuje:c mnie właśnie też kolana znowu coś zaczynają pobolewać -.-']

Zmarszczyła nieznacznie brwi nie mając pojęcia co go tak rozbawiło, ale czy to ważne? No ważne, że miał dobry humor, a przynajmniej dotąd dopóki działały jego leki. Właśnie - ta sprawa z pigułkami ciągle gdzieś w niej siedziała i nie dawała spokoju, ale jakoś nie miała ochoty teraz poruszać tego tematu, zwłaszcza, że tak zachęcająco w tym momencie Leo się do niej uśmiechał poklepując materac łóżka.
Pierwsze pokręciła stanowczo głową, chociaż i tak wiedziała, że zaraz wślizgnie się na wolne miejsce, co nie oznaczało, że nie mogła pograć grzecznej osóbki - hej łóżko szpitalne było dla osób chorych! Jednak, co było do przewidzenia, po krótkiej chwili z cichym śmiechem zajęła miejsce tuż obok ukochanego; zsunęła tylko ze stóp buty, coby potem nie było, że brudzi czyste prześcieradła i takie tam.
Uśmiechając się psotnie przysunęła się do niego.
- Tak, najwyżej pokrzyczą. - Powtórzyła za nim energicznie potakując głową. Trąciła go zaczepnie nosem w brodę; na chwilę problemy poszły w kąt. Postanowiła cieszyć się tą chwilą beztroski, bo kto wie co będzie potem?

[W ogóle to chyba zaraz będę musiała iść, bo chyba jakaś straszna burza się zbliża! ;x Ale jak minie, czy coś, to wrócę ;p]

Unknown pisze...

[No jestem dopiero w połowie ;p. wczoraj wyjeździłam 16 i 17h a w sumie jest ich 30 :p. zaczęłam robić zaraz po zakończeniu roku szkolnego, ale mój instruktor pojechał na wakacje też wiesz, miałam trochę przerwy i dopiero niedawno wznowiłam jazdy;p
No, w sumie kontuzje kolan są najgorsze.
I przepraszam, że się już wczoraj nie zjawiłam ale jak była ta burza to się położyłam ze słuchawkami na uszach.. i tak usnęłam xd]

Skinęła jedynie głową na jego prośbę. Z ciepłym uśmiechem na ustach patrzyła jak przytula poduszkę do głowy i zamyka powieki by już po chwili dać porwać się mackom snu; słyszała jego miarowy oddech, serce spokojnie tłukące się w jego klatce piersiowej i czuła wiotczejącą dłoń na swojej tali. Z czułością pogładziła go po włosach i sama też położyła się wygodnie na zagłówku, jednak w przeciwieństwie do ukochanego nie zasnęła, a jedynie delektowała się widokiem śpiącego Leo. Uwielbiała patrzeć na niego gdy był taki spokojny, gdy żadna nerwowa zmarszczka nie przecinała jego twarzy..
Jednak słodka sielanka skończyła się, gdy do pokoju wparowała pielęgniarka; obrzuciła Spencer niezadowolonym spojrzeniem, ale o dziwo nie powiedziała ani słowa jakby jej znaczący wzrok mówił wszystko. Brunetka jednak tylko wykrzywiła usta w delikatnym, spokojny, a nawet nieco sennym uśmieszku - nie miała zamiaru się stąd ruszać, bo choć Leo spał twardo, to bała się, że jej jakiś gwałtowniejszy ruch może go zbudzić. Kobieta westchnęła podirytowana, pokręciła się jeszcze trochę po sali, a wychodząc poinformowała, że zaraz zjawi się lekarz. Spenc drgnęła nerwowo czując jak całe jej wnętrzności przekręcają się ponownie; najdelikatniej jak potrafiła wysunęła się z objęcia szatyna, a potem wstała nie mogąc już uleżeć spokojnie. Ubrała buty, poprawiła włosy i podwiniętą bluzkę. Z budzeniem ukochanego poczekała aż w sali znalazł się mężczyzna w białym kitlu wtedy to przysunęła twarz do ucha Leo i łagodnie trącając jego ramie wymruczała, że czas się obudzić, bo przyszedł lekarz.

[a co do wątku na tamtym blogu, to doszłam do wniosku, że hm, może Leo zawita do Andro tak niespodziewanie, wiesz że tam niby na seks i wgl ale ona będzie musiała iść na bankiet bo będzie musiała jako detektyw pokręcić się trochę w takim towarzystwie, żeby rozwiązać sprawię czy coś tam i zaproponuje mu czy pójdzie z nią, czy coś? ;pp nic innego mi na razie do głowy nie przychodzi ;p]

Unknown pisze...

[ano trochę ;) ale szybko zleci koło 20 sierpnia powinnam mieć egzamin ;d
ahaha, może ;d
^^]

Zaciskając mocno wargi ze zdenerwowania Spencer odsunęła się nieco od łóżka w stronę okna, jakby w obawie, że zaraz zacznie brakować jej tlenu. Skrzyżowała ręce na wysokości piersi, zaciskając dłonie w mocno w pięści by ukryć ich drganie, po czym z uwagą chłonęła każde wypowiedziane przez lekarza słowo; wpatrywała się w niego świdrującym wzrokiem chcąc przejrzeć go na wylot i sprawdzić czy mówi im wszystko.
Nie miała pojęcia co się z nią działo, gdy spomiędzy warg mężczyzny wydobywały się po kolei słowa, które układały się w niezbyt zadowalające zdania. Od razu w Spenc uderzyły wątpliwości, a żołądek ścisnął się boleśnie, bo co jeśli leczenie nie pomoże? Co jeśli ta ryzykowana operacja będzie konieczna? Tak pochłonięta swoimi rozmyślaniami, z opóźnieniem uświadomiła sobie, że w sali zapadła cisza, a obaj mężczyźni patrzą prosto na nią i najwidoczniej czekają na jej pytania; z początku zaskoczona nawet nieco się przymieszała, jednak odchrząknęła cicho i powoli znowu zaczęła analizować to co przed chwilą usłyszała. Tak, miała z milion pytań, ale z każdą sekundą uświadamiała sobie, że na większość z nich jest sobie sama w stanie odpowiedzieć. Obaw miała wiele, ale wiedziała, że żadne słowa ich nie rozwieją dopóki z czasem nie okaże się, że wszystko jest już dobrze.
Zamknęła rozchylone nieznacznie usta, a potem ledwo zauważalnie pokiwała głową na znak, że nie ma żadnych pytań. Żadnych zastrzeżeń. Albo nie, miała jedno:
- Duże są szanse, że leczenie farmakologiczne wystarczy? Że nie dojdzie do krwawienia? - Spytała dziwnie ochrypłym głosem, w momencie, gdy lekarz już opuszczał pomieszczenie. Przesunęła spojrzeniem po ukochanym, ostatecznie zatrzymując wzrok na mężczyźnie stojącym tuż obok drzwi.

[Ano trudno ;p. ale przecież coś się tam dzieje.. xd I może zacząć dziać się więcej ;d. A kiedy jedziesz? :)
No dobra, za chwilę zacznę -.-

wgl to kurde miałam iść na ognisko, a tu deszcz.. Norma xd]

Unknown pisze...

Gdy wreszcie usłyszała odpowiedź z ust lekarza tak jak przewidziała wcale się nie uspokoiła. Zadrżała, gdy po pokoju rozszedł się dźwięk zamykanych drzwi, który w tym momencie wydał jej się niezwykle złowrogi. Przełknęła nerwowo ślinę, znów cofając się o krok w stronę okna, jakby zaraz miała się do niego rzucić; ostatkiem sił zwalczyła ten odruch, wiedząc, że takie zachowanie wcale nie pomoże Leo, choć była pewna, że ją kilka głębszych wdechów świeżego powietrza otrzeźwiłoby i przywróciło zdolność normalnego myślenia. Teraz jednak całą swoją uwagę zwróciła na szatyna, który leżąc zwinięty w kłębek lekko drgał. I ona też zaczęła nieznacznie dygotać; nie mogła go stracić. Nie teraz, gdy zaczęli planować swoją przyszłość, gdy wreszcie miała stu procentową pewność, że spędzą ją razem. Nie teraz, gdy mieli już nawet dla siebie dom.. Przymknęła oczy chowając przed światem załzawione, przerażone spojrzenie.
Słysząc jego słowa, wymamrotała ciche "nie ma problemu", a potem niemal biegiem opuściła sale. Nie wiedziała się czy bardziej cieszy się z tego, że w końcu dostała pretekst by na chwilę wyrwać się z tego nagle przytłaczającego pomieszczenia, czy bardziej boi się co zastanie tu jak przyjedzie. Zawsze, gdy opuszczała szpital, a Leo w nim pozostawał chodził za nią lęk, że coś będzie nie tak, gdy znowu się tu zjawi. Raz przeczucie się sprawdzało, raz nie. Miała nadzieje, że tym razem wszystko będzie dobrze.
- Musi być dobrze. - Wyszeptała cicho, ale zaskakująco twardo, gdy wyjeżdżała z parkingu sprzed szpitala.

[Ohohoh, to sama możesz się postarać żeby akcja się szybciej rozwinęła, o. ;p
Czyli żyjesz w niepewności aż do niedzieli? :p. nie lubię czegoś takiego ;x
Już tam odpisałam jak coś ^^
E, nawet zrobili to ognisko, bo w sumie od jakiegoś czasu nie pada, ale ja się nie wybieram, bo i tak się koślawo jakoś czuje, poza tym nie będę marznąć w jakiejś mokrej trawie i jeszcze może się rozpadać także ja dziękuje xd]

Unknown pisze...

Gdy tylko znalazła się w domu od razu ruszyła do sypialni. Wygrzebała z dna szafy walizkę ukochanego, która rzeczywiście była spakowana co ją nieco zaskoczyło. Boleśnie uświadomiła sobie, że Leo pomimo tego, że na co dzień żył normalnie, gnał przed siebie ciągle był przygotowany na ewentualność, że w każdej chwili może wylądować w szpitalu. Tylko pewnie nie spodziewał się, że do łóżka szpitalnego zaciągnie go pobicie - pomyślała gorzko. Spenc nagle poczuł przypływ złości; już wszystko było dobrze to musiała dorwać go jakaś banda opryszków, która zaprowadziła go na krawędź śmierci. Zapragnęła znaleźć ich, a potem wypruć im wnętrzności. Wściekła cisnęła torbą przez pokój, by po chwili zerwać na równe nogi i pozbierać to co się wysypało co jakiś czas podciągając nosem i wycierając policzki mokre od łez - łez rozpaczy, złości i bezradności.
Wróciła do szpitala ciągle pochłonięta obawami, ponurymi myślami. Jednak gdy stanęła przed salą ukochanego opanowała się; wzięła głęboki wdech, potarła mocno pobladłe policzki, przywołała na twarz delikatny uśmiech. Po prostu stała się silną Spenc gotową być oparciem dla ukochanego. Wszak gdy tylko przekroczyła próg pokoju w którym aktualnie leżał ukochany okazało się, że wszystkie jej starania poszły na nic, bo szatyn smacznie sobie spał.

[;pp
No nie dziwie się się, też bym się wkurzyła ;p
leń! ale widzę że jednak już odpisałaś ;d
no właśnie żadna przyjemność, a przynajmniej dla mnie (jak widać im to nie przeszkadza xd) i wole grzać sobie cztery litery w domu ^^]

Unknown pisze...

[Przesunąć jasne, że możesz ^^. Ale do kiedy? Nie wiem xd To zależy jak masz zamiar rozkręcić akcje z tą śledzioną Leo xd. jak wszystko ma iść bez komplikacji, to może do momentu jak wracają do domu? Nie mam pojęcia, chyba Ci nie pomogę ;p.
No tak, Ty dziewuszka pracująca! A ja cały dzień się opierdalam xd]

Unknown pisze...

Przez ostatnie dwa dni Spencer mało rozmawiała z Leo, bo miała to "szczęście", że gdy tylko zjawiała się w szpitalu okazywało się, że ukochany śpi, albo ma na twarzy ten głupkowaty uśmiech oznaczający tylko to, że właśnie dostał leki i zaraz stanie się najszczęśliwszym człowiekiem na kuli ziemskiej. A Spenc nie wiedziała czy z tego powodu się cieszyć czy płakać; skoro musieli podawać mu aż tak silne leki, odbierające zdolność logicznego myślenia, to albo jego ciałem rządził aż tak silny ból, albo po prostu inne leki już nie skutkowały, bo się na nie uodpornił. A im mocniejszy lek, tym bardziej uzależniający, prawda?
Na głowie jednak miała nie tylko Leo, ale także Kat. Szczerze powiedziawszy brunetka liczyła, że siostra Leo z czasem oswoi się z myślą, że jest w ciąży, bo wszystko do tej pory na to wskazywało i wskazuje. Ale nie, ta im bliżej było wizyty u ginekologa tym bardziej zaczynała świrować. Jednak mimo wszystko Spenc była ciągle wyrozumiała i cierpliwa, ciągle okazywała jej wsparcie, bo nie mogłaby inaczej postąpić. Cieszyła się jednak z faktu, że przynajmniej w jednej sprawie razem z Kat mogą odetchnąć, a konkretnie w sprawie Leo. Nie było żadnych nie pożądanych powikłań, więc po dwóch dniach Spencer mogła zabrać ukochanego do domu.
- Cześć. - Rzuciła pogodnie wchodząc do jego sali. - Gotowy do wyjścia? - Spytała podchodząc do niego, pocałowała go delikatnie i krótko w usta na powitanie.

[Dobra, następnym razem w ogóle się nie będę wysilać, żeby Ci jakoś pomóc! ;p
O, no to widzisz, nie masz co narzekać ;d
a ja Ci się już "chwaliłam" że dostałam żółwia mojej siostry na tydzień? xd. Muszę się nim zająć, gdy ona się będzie wygrzewać w Chorwacji :c]

Unknown pisze...

Z lekkim uśmiechem na ustach przyjęła formularze od pielęgniarki - była w stanie podpisać wszystko, nieważne co, byleby tylko zabrać już ze sobą Leo do domu. Całe szczęście była to karta wypisu, więc Spenc składając na niej swój podpis ledwo co zerkała na kartę; wzrok głównie utkwiony miała w ukochanym. Uśmiechała się szeroko, była nieopisanie szczęśliwa, że wszystko ułożyło się po ich myśli, po raz pierwszy bez żadnych powikłań i niespodzianek. Nie mając pojęcia jak wyrazić to co teraz czuła - te radosne motyli w brzuchu, zniecierpliwienie aż opuszczą szpitalne mury - więc po prostu na moment znów odnalazła jego usta, tym razem wpijając się w nie z większą, intensywniejszą mocą (oczywiście zrobiła to też, bo zauważyła niezadowolenie mężczyzny z jej delikatnej i krótkiej pieszczoty). Odsunęła się od niego z cichym westchnieniem i łobuzerskim błyskiem w oku. Wcisnęła mu formularz do ręki i bez słowa, ale ciągle z tym samym uśmieszkiem na wargach, obeszła jego łóżko i wzięła jego torbę - znowu całkowicie spakowaną i gotową do wyjścia tak jak jej właściciel.
- Jak masz wszystko, to możemy już iść, hm? - Spytała zatrzymując się z znów też przed nim, czekając aż postanowi wstać z łóżka i opuścić w końcu tę salę.

[nie wyzywaj mnie! ;p
;)
A czyja wiem, czy tak fajnie.. Jak zdechnie będzie moja wina xd. ahaha, spoko ;d.]

Unknown pisze...

Słysząc jego ostatnie pytanie, skrzywiła się nieznacznie. Jej wcale nie bawił fakt, że przez ostatnie dwa dni Leo był niemal non stop na lekach i zachowywał się niemal jak naćpany. A może był naćpany? W każdym bądź razie ta sprawa wcale jej się nie podobała, wręcz sprawiała, że znowu miała powód do zmartwień.
- Nie przesadzajmy, nie było tak źle.. - Mruknęła jedynie w odpowiedzi na jego pierwsze słowa. Jasne, Kat niemal nie dawała jej spokoju początkowo jedynie w sprawie brata, byleby tylko po chwili znowu zacząć panikować w sprawie ciąży, a potem znów powrócić do stanu zdrowia Leo. Ale ostatecznie dało się przeżyć, przynajmniej nie była sama tak jak ostatnim razem, czyż nie? - I tak, zaprośmy ją. Przyda jej się teraz towarzystwo, w końcu za niedługo wizyta u lekarza..- Dodała zerkając kątem oka na ukochanego, jakby chciała dodać, że owa wizyta tylko potwierdzi jej obawy. Jakoś Spenc przeczuwała, że tym razem wynik testu ciążowego, który zrobiła blondynka, wcale się nie mylił.. - A przez ostatnie dwa dni.. Nie działo się nic specjalnego. O, tylko zdobyłam namiary na szefa! - Powiedziała teraz patrząc już wprost na niego, wyginając usta w szerokim uśmiechu. - Nawet nie musiałam jechać do firmy. - Dopowiedziała pośpiesznie, by przypadkiem nie przejmował się faktem, że pojechała tam sama, bez niego.

[ta.. przyzwyczajam się! ;p
Ano szkoda ;p. No wiesz co, jak w ogóle możesz o to pytać! Jasne, że nie jestem! ;p Jeśli on zginie, to ja potem też xdd]

Unknown pisze...

[Spoko, spoko ;). Dobranoc!]

Unknown pisze...

Spencer starała się rozumieć Kat. Rozumiała ją, w końcu sama początkowo, gdy myślała, że jest w ciąży była przerażona. Choć może nawet nie tak bardzo bała się macierzyństwa, a raczej reakcji Leo na to, że być może zostanie tatusiem. Ale.. Ileż można rozpaczać? Coraz trudniej było jej pojąć zachowanie Kat, bo Spenc była pewna jednego, że niezależnie jak zaszłaby w ciąże i z kim to i tak byłaby zachwycona tym nowym życiem rozwijającym się pod jej serce. Może i byłoby jej ciężko, ale i tak nie mogłaby się doczekać dnia w którym ujrzałaby niewyraźny kształty na monitorze, a lekarz zacząłby jej pokazywać "to jest główka, to rączka..".
Ale była cierpliwa, wspierała i pocieszała siostrę Rougha, chociaż momentami miała ją ochotę po prostu trzepnąć w głowę by się wreszcie wzięła w garść. Bo skoro dobrotliwe poklepywanie i zapewnianie, że wszystko będzie dobrze nie skutkuje, to może to by wreszcie sprawiło, że jakoś by się ogarnęła? Czasami trzeba po prostu człowiekiem potrząsnąć i uświadomić mu jaki wielki skarb zesłał mu los.
- Odnowiłam stare kontakty z pracy i jedna koleżanka dała mi aktualnie namiary na szefa. - Odparła utkwiwszy wzrok w światełku przeskakującym po numerkach, informujących ich na którym piętrze już są. Na drugie jego pytanie skinęła początkowo tylko głową, dopiero po chwili przenosząc na niego spojrzenie i dodając parę słów, by podzielić się z nim efektem tejże rozmowy.
- Na razie umówiłam się z nim tylko na spotkanie. - Powiedziała z delikatnym uśmiechem na ustach, w sumie nie mogła się doczekać aż to wszystko będzie miała za sobą i będzie już wiedzieć czy wróci do upragnionej pracy, czy nie.

[;pp
Nie noo, spokojnie myślę, że przeżyje, nie jestem taką złą opiekunką ^^'. A ten rak już nie żyje! xd zgniotła go coś tam, a na koniec go żółw zeżarł xdd]

Unknown pisze...

- Jutro po południu. - Odparła krótko, wychodząc z windy; podobnie jak Leo ją, ona też objęła go w pasie uśmiechając się delikatnie. Po cichu już wyobrażała sobie jak to będzie wspaniale, gdy wreszcie powróci do swojej pracy, do której codziennie rano z chęcią będzie się wybierać, a nie tak jak przez ostatnie miesiące na samą myśl o wyjściu na uniwersytety robiło jej się niedobrze. Myślała, że praca jako wykładowca też będzie dla niej satysfakcjonująca, ale się pomyliła - była tylko przez pierwszy miesiąc, bo była po prostu czymś nowym w czym Spenc musiała się sprawdzić. Ale z czasem okazała się nudna, monotonna, w ogóle nie satysfakcjonująca i emocjonująca.
- Wiesz.. - Przez moment jakby się zawahała - Już to zrobiłam. - Mruknęła przekręcając rozbawiona oczyma. To, że złożyła wymówienie niemal w tym samym czasie co oni chcieli wysłać jej wysłać zwolnienie (podobno brała zbyt dużo urlopów i prowadziła za mało zajęć, pf!) zachowała dla siebie, żeby czasem Leo nie zaczął czuć się winny, czy coś.

[No, ja też nie xd
i ogólnie to możesz już jakoś zgrabnie przeskoczyć do tej kolacji czy coś ;d]

Unknown pisze...

Widziała, że Leo poczuł się nieco urażony faktem, że tak bez konsultacji z nim odeszła z pracy, jednak wolała to niż by znowu się obwiniał, że przez niego niemal sami ją zwolnili. Znała go zbyt dobrze, by nie wiedzieć, że zaraz czułby się winny, że przez niego tyle czasu spędziła w szpitalu zamiast prowadzić zajęcia. Ale jej to wcale nie przeszkadzało, nigdy nie postawiłaby pracy ponad nim. Zwłaszcza takiej pracy, jak wykładowca. Poza tym.. Już kiedyś z nim na ten temat rozmawiała - mówiła, że zrezygnuje, więc nie powinno być to dla niego zaskoczeniem. Tak czy siak, nie odezwała się na ten temat już ani słowem, bo nie chciała drążyć tego tematu, bo pewnie ostatecznie skończyłoby się to kłótnią, więc była też wdzięczna, że Leo postanowił odpuścić.
Gdy wreszcie po zakupach wrócili do domu, Spenc weszła do mieszkania uśmiechając się szeroko. Nieopisanie cieszyła się, że jej ukochany tak szybko został wypisany ze szpitala. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że ciągle targał nią jakiś irracjonalny lęk, że wydarzy się coś złego, że stanie się coś co będzie kazało mu pozostać w szpitalu jeszcze dłużej i dopiero teraz gdy wreszcie szatyn przekroczył próg ich `królestwa tak naprawdę odetchnęła z ulgą. Na jej wargach zagościł ciepły uśmieszek, gdy mężczyzna zaczął witać się z kotkami, ona natomiast wzięła torby z zakupami i poszła do kuchni by je rozpakować.

[;p]

Unknown pisze...

W czasie, gdy Leo zażywał krótkiego prysznica, ona rozpakowała wszystkie zakupy, poodkładała je na odpowiednie miejsca, a potem zawołała kotki i uzupełniła ich zapas jedzenia i picia. Gdy włochatych pupili miała już z głowy wzięła się za przygotowywanie gorącej herbaty dla Leo i dla siebie. Gdy ukochany wszedł do kuchni była w trakcie wyciągania kubków z szafki. Czując jak obejmuje ją w tali, a potem składa drobnego całusa na jej obojczyku uśmiechnęła się subtelnie. A słysząc jego słowa.. Zaśmiała się cicho, bo chyba nie mówił poważnie?
Spencer kochała zwierzęta i gdyby miała wskazać ulubionego domowego zdecydowanie byłby to pies. Przeciwko kotom też nic nie miała, zresztą to było widać nawet po tym jak czule zajmowała się pupilami Leośka. Ale jednak jej serce zawsze skradały psiaki, z tymi swoimi słodkimi mordkami. Uwielbiała w nich to, że były takie przyjacielskie i oddane. Miłe i kochane. Nie to co koty, które w każdej chwili mogły wbić pazury w skórę. Ale jednak słowa Leo ją i zaskoczyły i rozbawiły. Miała nadzieje, że gdy już zamieszkają w nowym domu przygarną jakiegoś szczeniaczka, ale teraz gdy mieszkali jeszcze w kamienicy?
- Leo, na razie mamy dwa koty i myślę, że jak na to mieszkanie to wystarczająca ilość zwierząt. - Odparła odwracając się w jego stronę i zaplatając dłonie na jego karku. Uśmiechała się ciągle szeroko; już widziała reakcje kocic na małego psiaka.

Unknown pisze...

Zmarszczyła brwi; Leo miał trochę racji. Teraz, póki co, obydwoje mieli dużo wolnego czasu. Razem mogli zajmować się szczeniakiem, wspólnie uczyć go komend i innych pierdół. No i zawsze chciała mieć pieska; jednego już w sumie miała! Tyle że tamten mieszkał już tylko z rodzicami w Londynie, a ona zawsze marzyła by sprawić sobie Rapiego Juniora. Tyle, że jako singiel nie mogła i nie chciała brać na siebie takiej odpowiedzialności jak zwierzątko, a przynajmniej nie takie które potrzebuje codziennej opieki. Ale teraz, gdy była już z Leo, planowała z nim przyszłość, nawet mieli już dom.. Co stało na przeszkodzie?
Poza tym zawsze miała tą cholerną słabość do szczeniaków, a jeszcze większą do ukochanego, który w słodki sposób próbował ją do czegoś przekonać. Nie dał jej jednak szansy na odpowiedź, chociaż ona już ją znała. Ale dobrze, skoro chciał to mogła go jeszcze pozostawić w niepewności.
- O której będzie Kat? - Spytała podobnie jak on udając, że przed chwilą poruszonego tematu w ogóle nie było.

Unknown pisze...

Uniosła znacznie brwi do góry zaskoczona jego nagłą zmianą nastroju, a dokładnie niespodziewanym poddenerwowaniem. Przez chwilę po prostu stała obserwując jak coraz bardziej nerwowo i niespokojnie przeszukuje półki i mruczy coś pod nosem.
- Myślę, że szarlotka z lodami i bitą śmietaną będzie idealna. - Mruknęła po chwili, dochodząc do wniosku, że teraz chyba najbardziej ma ochotę na ten prosty ale jakże pyszny deser. Widząc jednak, że Leo nadal unika jej wzroku i nadal niespokojnie krząta się po kuchni, westchnęła ciężko. Złapała go za dłoń która spoczywała aktualnie na blacie, a potem obróciła go w swoją stronę. Teraz to ona oplotła go dłońmi w pasie i kojąco pogładziła go po plecach.
- Wszystko okey? - Spytała podnoszą na niego spojrzenie. Nie miała pojęcia co mogło wprawić go w ten nastrój. Działo się coś o czym nie wiedziała, a powinna wiedzieć? Mogła mu jakoś pomóc? A jeśli tak, to jak? - Na żadne z tych pytań aktualnie nie znała odpowiedzi.

Unknown pisze...

[Wrr.. myślałam, że komentarz się dodał, ale nie -.-]

Stała na środku kuchni nie wiedząc co ze sobą począć. Obserwowała Leo jak dalej nieco poddenerwowany śmiga po pomieszczeniu. Miała dziwnie wrażenie, że znowu się przed nią zamyka, znowu nakłada na siebie tą skorupę której tak ciężko się pozbyć, przez którą tak ciężko się przebić. Ale co miała zrobić? Zmuszać go do mówienia na siłę? Przecież to nie miało sensu. Więc po krótkiej chwili westchnęła tylko cicho wzruszając ramionami na jego ostatnie słowa.
- Spokojnie, jak nie zdążysz to najwyżej pójdę sama. Dam sobie radę. - Powiedziała, a potem wygięła usta w delikatnym uśmiechu. Ruszyła do wyjścia z kuchni, obróciła się dopiero gdy minęła próg. Poinformowała go, że idzie wziąć prysznic; widziała, że aktualnie nie potrzebuje jej pomocy ani w kuchni przy pieczeniu, ani w niczym innym, więc postanowiła się mniej więcej przygotować już do kolacji, pomimo iż zostały do niej jeszcze dwie godziny.

Unknown pisze...

Gdy Spencer skończyła prysznic opatulona ręcznikiem poszła do pokoju by przebrać się w jakieś czyste ubrania. Przez chwilę zastanawiała się co na siebie włożyć - czy już ubrać coś w czym siądzie do kolacji, czy póki co przyodziać luźne, domowe ciuchy, których zabrudzenie nie będzie jakąś wielką stratą. Ostatecznie postawiła na to drugie, po czym ruszyła do kuchni.
Nie rozmawiając z Leo o niczym ważnym, pomogła mu w gotowaniu. To on był głównym szefem, ona jedynie robiła to o co ją poprosił. Lubiła te beztroskie chwile, gdy wspólnie oddawali jakiejś drobnej przyjemności jak na przykład przygotowywanie kolacji. I gdy wreszcie była gotowa, a godzina o której miała zjawić się Kat niemal już wybiła oboje poszli się przebrać, bo dobrze wiedzieli, że młoda panna Rough nieważne w jakim stanie i tak olśni ich swoim nieskazitelnym strojem.
Wieczór minął zaskakująco szybko i przyjemnie. Oczywiście pomijając te chwile, gdy blondynka jak zwykle zaczynała się rozklejać i nad sobą użalać. I w pewnym momencie Spenc już nie wytrzymała, wstała gwałtownie i zaciskając zęby wyszła z pokoju pod pretekstem zrobienia nowej herbaty. Tak jak się spodziewała, nie dłużej niż minutę po tym, Leo znalazł się przy jej boku, więc opanowując nagłą wściekłość powiedziała mu by w końcu potrząsnął Kat i uświadomił jej jaki wielki skarb prawdopodobnie nosi pod sercem, bo jeśli nie on, to ona to zrobi..Ale wtedy dopiero co ich odbudowana przyjaźń znowu może spocząć w gruzach. Ale poza tym krótkim incydentem, wieczór naprawdę minął przyjaźnie. I gdy wreszcie Kat uznała, że najwyższa pora iść pożegnali ją, a gdy zamknęły się za nią drzwi Spencer obróciła się w stronę ukochanego z nikłym uśmiechem na wargach.
- Było całkiem miło, prawda? - Wymruczała opierając głowę o jego ramie.

[pominęłam, o ;p]

Unknown pisze...

Spojrzała na niego jakby nie wierząc w to co słyszy. Nigdy nie podniosła na Kat głosu, zawsze była dla niej miła, wspierała ją, była na każde jej zawołanie, zwłaszcza gdy Leo leżał w szpitalu. Jasne, czasami puszczały już jej nerwy jednak nigdy nie ośmieliła się na nią krzyknąć, bo wiedziała jak dziewczyna na to zareaguje, acz z drugiej strony miała nadzieje, że może takie coś w końcu pozwoliłoby się jej jakoś otrząsnąć, nie rozklejać parę razy dziennie i przede wszystkim docenić życie, które rozwijało się w jej brzuchu. Zawsze chciała dla niej jak najlepiej, nawet wtedy gdy jeszcze nie były pogodzone, dlatego słowa ukochanego tak bardzo ją dotknęły.
- Rozumie ją bardziej niż Ci się wydaje. - Rzuciła jedynie, dziwnie cicho, acz równie twardo co on. Też się już nie uśmiechała, jedynie patrzyła na niego ciągle nie mogąc pojąć jak mógł powiedzieć, że nie pomaga. Skoro tak bardzo szkodziła to po co to do niej przyjechał, gdy odnalazł siostrę? Westchnęła cicho; pozbierała szklanki ze stołu i wyszła bez słowa by odnieść je do kuchni.
Jasne, nie była dumna z tego, że wtedy w kuchni puściły jej nerwy i powiedziała może te parę słów za dużo, ale to nie było równoznaczne z tym, że nie rozumie Kat, że nie nie chce jej dobra. To nie jej wina, że miała mało cierpliwości. Dla Leo miała jej dużo, bardzo dużo, ale to był Leo. Jej Leo. A Kat cóż.. Nie mogła narzekać na jej zachowanie, bo mimo wszystko nieustannie była dla niej oparciem.

Unknown pisze...

Już chciała coś odwarknąć, gdy nagle zasypał ją swoją wypowiedzią, która w dziwny sposób ją przygniotła. Wiedziała, że dla Kat malowanie to cały świat, ale przecież dzieckiem mogła dalej to robić. Oddawać się swojej pasji i na niej zarabiać, choć wieczne podróże byłyby już ograniczone, ale jednak.. Wszak nie to zwróciło jej uwagę, ale parę jego ostatnich słów.
Obróciła się błyskawicznie tylko po to by stwierdzić, że jest już w kuchni sama. Po chwili wahania ruszyła za nim, próbując opanować nerwy; nie mogła się teraz złościć, bo jeśli podniesie głos to się pokłócą. Już się niemal kłócili, więc przynajmniej ona powinna zachować spokój.
- Skąd mam wiedzieć co się z nią dzieje skoro mimo wszystko jest taka jak Ty? Zamknięta w sobie, nie lubiąca.. "rozmawiać". - Mówiła spokojnie zatrzymując się w progu i opierając o framugę drzwi skrzywiła się nieznacznie, bo słowo może nie było najlepsze, ale dobrze wiedział o co jej chodzi. Że podobnie jak on ciężko jej się otworzyć. - Nigdy nie mówicie o swoim ojcu. Co on wam zrobił? Dlaczego Kat boi się matki? I.. - Tutaj zamilkła na chwilę zastanawiając się czy Leo się po prostu przejęzyczył, czy może ona się przesłyszała.. Ale nie, na pewno powiedział `kobieta. - I ona jest homoseksualna? - Dodała unosząc lekko brwi.
Tak jak chciała była opanowana. Wpatrywała się w niego z troską; miał racje nie rozumiała. Teraz już nic nie rozumiała.

[a teraz już idę ;). dobranoc.]

Unknown pisze...

Zacisnęła wargi w wąską linie i westchnęła cicho; dotarło do niej że wcale go nie zna. Jasne znała jego charakter chyba najlepiej ze wszystkich, bez problemu była w stanie przewidzieć jego zachowanie niemal w każdej sytuacji, nie musiała mieć swojego wykształcenia by domyślić się czy coś go gnębi czy nie, czy jest w danym momencie szczęśliwy czy zmartwiony i przede wszystkim czy coś udaje, czy gra, czy jest po prostu.. Szczery i nie chowa się za swoją maską. Wiedziała co lubi, co jest jego pasją, a czego nienawidzi. Więc tak - znała JEGO. Leo, którego kochała, ale nie znała jego przeszłości i jak się okazało nawet nie wiedziała nic o jego rodzinie. Zrobiło jej się dziwnie przykro, ale wiedziała, że nie ma sensu już dzisiaj w jakikolwiek ciągnąć dalej tego tematu, przynajmniej inaczej teraz patrzyła na sprawę Kat, choć doszła do wniosku, że skoro tak bardzo szkodzi (yep, nadal czuła się za to urażona!)to rzeczywiście nie będzie się już wtrącać, chyba, że blondynka sama do niej przyjdzie.. W co w sumie nie wątpiła.
Teraz jednak zastanawiała się czy jest w stanie coś zrobić by poprawić stosunki które zapadły między nią a Leo. Niemal niepewnie stanęła w progu kuchni; z początku obserwowała tylko jak sprząta, a potem powiedziała jedynie co przyszło jej do głowy:
- Tak, przygarnijmy szczeniaka. - powiedziała, dość cicho. Wręcz nieśmiało. Uśmiechnęła się jednak przy tym delikatnie, mając nadzieje, że ta niby mało znacząca rzecz naprawi wieczór i pokaże, że Spenc póki co nie zamierza go dręczyć już pytaniami.

Unknown pisze...

Uniosła brwi; nie chciała odpuszczać, nie chciała iść kolejny raz spać, gdy atmosfera między nimi nie była najlepsza. Ale najwidoczniej dzisiaj znowu zaśnie ze świadomością, że coś jest nie tak; znowu irracjonalne obawy będą zmywać jej sen z powiek, ale chciał żeby odpuściła? Okej. Nie zamierzała w tym momencie robić nic na siłę i do niczego go zmuszać. Westchnęła więc tylko cicho - tak, te jej słowa miały w jakimś stopniu go udobruchać, ale nie powiedziała tego tylko dlatego, ale..
- Ja naprawdę chcę szczeniaka. - Mruknęła nie mając pojęcia co ze sobą zrobić. Stała pośrodku kuchni rozglądając się po niej jakby lekko zagubiona. Najchętniej podeszłaby do niego i objęła go ale nie potrafiła oprzeć się wrażeniu, że by ją odepchnął więc ostatecznie opadła jedynie na najbliżej stojące krzesło. Nagle dziwnie zmęczona i znużona tym wszystkim. Przeczesała palcami włosy, a słysząc propozycję napoju wzruszyła ramionami.
- Nie.. Albo tak. Poproszę. - Wymruczała i utkwiwszy wzrok w bliżej nieokreślonym punkcie. Zaczęła postukiwać palcami o blat stołu.

Unknown pisze...

[A ja właśnie tak przeczuwałam, że odpisałaś i zajrzałam na bloga :d ok, ok spoko ;)]

Oplotła kubek rękoma i nieco zamglonym wręcz nieobecnym spojrzeniem obserwowała ciemniejącą ciesz w naczyniu. Nie myślała o niczym konkretnym; pozwoliła swobodnie skupić się na błahostkach takich jak w co się jutro ubierze na spotkanie z szefem. Nie była jedną z tych kobiet, które zbierają się godzinami do wyjścia, które przerzucają rzeczy w szafie i marudzą, że nie mają co na siebie włożyć. Spenc zawsze szybko potrafiła dobrać odpowiedni strój, jednak dzisiaj postanowiła skupić się na tej sprawie, bo wolała to niż analizowanie smętnych, ponurych myśli.
Słysząc jednak słowa ukochanego nie potrafiła się nie uśmiechnąć i na niego nie spojrzeć.
- Albo Haskiego. - Dodała mrużąc nieznacznie oczy. Widząc jednak, że Leo nadal unika jej wzroku skrzywiła się nieznacznie i znowu powróciła do obserwacji jakże interesującego przedmiotu jakim był kubek herbaty. - Ale ja to bym jednak stawiała na Labradora. - Mruknęła pod nosem, ledwo słyszalnie. Uwielbiała tą rasę psów; wydawały jej się najbardziej przyjacielskie, mało agresywne więc idealne jeśli planowało się mieć dzieci.

Unknown pisze...

Uniosła na niego spojrzenie, gdy zaczął mówić. Chyba po raz pierwszy wspomniał coś konkretniejszego o swoim ojcu, no o ile informacje, że polubił Spaniela tylko dlatego, że przynosił mu buty można było nazwać konkretem, ale zawsze coś prawda? Podłapała jego wzrok posmutniały i zmęczony. Widziała, że stara się mówić, że chce się z nią podzielić swoją przeszłością, ale nie potrafi. Miała nadzieje, że kiedyś `uwywnętrznianie` się będzie przychodzić mu o wiele prościej. Na razie nie mogła i nie miała zamiaru w jakikolwiek sposób na niego naciskać, bo nie widziała sensu w wydzieraniu z niego czegokolwiek na siłę. Musiał sam być gotowy by mówić, a ona była zdolna poczekać ile trzeba będzie, choć czasami zaczynała wątpić czy ma jeszcze odpowiednio dużo sił. Czasami czuła się już po prostu zmęczona. Jakby go goniła, a on nieustannie uciekał. Miała wrażenie, że nieraz już udało jej się go dopaść w momentach, gdy sam z siebie zaczynał z nią rozmawiać o rzeczach ważnych i trudnych dla niego i gdy myślała, że już tak pozostanie on znowu się od niej oddalał, tak jak dziś.
Ale najważniejsze było dla niej to, że chciał próbować, a że nie zawsze mu wychodziło to już inna sprawa. Dlatego nie rezygnowała, była cierpliwa i czekała aż w końcu się sam przełamie - bo widziała, że się stara i do tego dąży.
Widząc jego wyciągniętą rękę, uśmiechnęła się nikle i splotła swoją nagrzaną od gorącego kubka dłoń z jego. Powoli wstała z krzesła i razem z Leo poszła do sypialni. Tam przebrała się w piżamę i na chwilę zniknęła w łazience by umyć zęby i twarz. Gdy wróciła do pokoju wślizgnęła się pod chłodną kołdrę. Rozłożyła się na środku łóżka i z ciągle tym samym delikatnym uśmieszkiem na wargach czekała aż Leo do niej dołączy.

Unknown pisze...

Gdy wreszcie Leo dołączył do niej spodziewała się raczej, że po prostu położy się wygodnie, potem przygarnie ją ramieniem do siebie i będzie próbował zasnąć. Ona sama powoli zaczynała robić się senna jednak, gdy ukochany niespodziewanie zaczął mówić zmył z jej powiek jakąkolwiek senność. Obróciła się na bok, w jego stronę z uwagą chłonąc każde jego słowo. Opadając na poduszki potwierdził tylko, że to wszystko jest dla niego cholernie trudno. Dlatego Spenc była cierpliwa gdy nie mówił, bo wiedziała, że nie mówi bo nie chciał tylko nie mówił bo .. nie może i nie potrafi. Właśnie przez to brunetka doceniała takie momenty jak te, gdy postanawiał się otwierać.
Odszukała w pościeli jego dłoń; złapała go za nią i mocno ścisnęła tym prostym gestem pokazując mu, że jest przy nim. Chciała w ten sposób dodać mu otuchy i wesprzeć, bo w tej sytuacji nie mogła inaczej tego zrobić. Przycisnęła usta do jego ramienia, wbijając w niego wzrok; zaciekawiony, ale nienatarczywy. Czekała aż będzie gotowy wznowić historię. Nie poganiała go, brała pod uwagę nawet taką możliwość, że się wycofa, ale miała nadzieje, że tego nie zrobi bo nie miała pojęcia kiedy znowu zbierze w sobie tyle siły by w ogóle zacząć mówić o ojcu.
Zaczęła miarowo gładzić go po dłoni.

[Ej właśnie nie mam pojęcia -.-' Dlatego współczuje, że to teraz Ty musisz zaczynać! ;pp
A ja za chwilę wychodzę, także ten dzisiaj mnie już nie będzie raczej ;)]

Unknown pisze...

Słuchała go z uwagą, a gdy wreszcie zakończył swoją historię leżała nieruchomo po prostu zaskoczona. Jednak szok szybko przeobraził się w złość na faceta, który skrzywił jej ukochanego, który skrzywdził jego najbliższych. Wszystkie mięśnie jej się napięły; nieświadomie z całych sił ścisnęła Leo za rękę. W głowie jej się nie mieściło, że można tak postąpić, że można skrzywdzić tak ukochane osoby - żonę, dzieci. Co on sobie myślał? Że gdy wróci bogaty jak nigdy dotąd rzucą mu się naszyję, bo nagle zjawił się ich tatuś w drogim samochodzie? Nie dziwiła się, że o nim nie rozmawiają i chyba cieszyła się, że nigdy go nie poznała i pewnie nigdy nie pozna.
No bo jak on mógł skrzywdzić jej Leo?
Westchnęła ciężko rozluźniając się nieco. Nie chciała mówić "przykro mi", bo to chyba było oczywiste, że współczuje mu, ale dobrze wiedziała, że nikt nie lubi litości w takich chwilach. Podniosła się więc jedynie na łokciu, a z jej ust ponownie wyrwało się ciche westchnienie. Puściła jego dłoń tylko po to, by troskliwie pogłaskać go po włosach.
- A on? Twój ojciec? Nie próbował się jakoś przed Wami tłumaczyć? Pewnie myślał, że pieniądze wszystko załatwią? A teraz..? Wiesz co się z nim dzieje? - Zasypała go pytaniami, chociaż wcale nie chciała tego robić; nie chciała pytać, bo wiedziała, że będzie mu ciężko na nie odpowiedzieć. Była teraz zła na siebie, że w porę nie ugryzła się w język. - Przepraszam, wiem, że Ci ciężko.. - Wymruczała przepraszająco, cicho, wręcz nieśmiało. Jej palce ciągle gładzące go po głowie teraz ponownie zsunęły się po jego ręce aż do dłoni, by znowu tym drobnym gestem jaki jest uścisk, dodać mu otuchy.

[PF! ;p to jak wiesz to po co pytasz?!:p
;). i co, już wiesz kiedy jedziesz? ^^]

Unknown pisze...

Westchnęła cicho; wcale nie dziwiła im się, że nie chcieli go słuchać. Ona na ich miejscu pewnie postąpiłaby tak samo. Oczyma wyobraźni widziała młodego, siedemnastoletniego Leo zagubionego i przytłoczonego tym wszystkim. Widziała jak stara pomóc się zrozpaczonej, załamanej matce i jak opiekuje się swoją młodszą siostrzyczką.. Na samą myśl o tym, że był wtedy sam, że wszystkie obowiązki spadły na niego, że nie miał mu kto pomóc aż serce jej pękało.
Dlatego zaskoczył ją też nieco swoją postawą wobec pieniędzy ojca. Spodziewała się raczej, że będzie postępował jak Kat - dumnie nie przyjąłby od niego złamanej monety. I wcale by ją to nie zdziwiło. Teraz też nie dziwiła się jego siostrze, że nie chce w żaden sposób korzystać z jego pieniędzy, ale z drugiej strony.. Powinna. W takiej sytuacji jakiej się znalazła powinna schować dumę do kieszeni i sięgnąć po tę materialną pomoc ze strony swojego rodziciela.
Wiedziała, że Leo nie wierzył w to co mówił - pieniądze nie są wstanie w żaden sposób zrekompensować tego czasu, gdy nie było go przy nich.
- Czyli skorzystałeś z jego materialnej pomocy, tak? - Spytała upewniając się, czy dobrze zrozumiała, znowu gładząc go czule po włosach, po policzkach. Nie potępiała tego, ani nie pochwalała; zrobił co uważał za słuszne. To była jego decyzja, jego pieniądze, jego ojciec. Ona sama nie wiedziałby czy ostatecznie przyjęłaby te pieniądze czy nie.. Nie miała pojęcia jakby postąpiła. Z początku na pewno nie dotknęłaby ich nawet kijem, ale z biegiem lat.. Kto wie, jeśli zmusiłby ją do tego los.
- I już nie próbuje się z Wami kontaktować? Wie kim teraz jesteście? - Zadała pytanie, znów cichutko i nieśmiało bo nie wiedziała czy ma prawo jeszcze o coś dopytywać. A potem westchnęła cicho i pocałowała go troskliwie w czoło.
- I cieszę się, że w końcu się z tym ze mną podzieliłeś. Wiem, że to musiało być bardzo trudne i naprawdę to doceniam. - Dodała po chwili jakby chcąc pokazać mu jak wiele znaczą dla niej takie momenty jak te, gdy się przed nią otwiera.

[trochę chaotycznie, ale jest taki upał, że w ogóle się skupić nie mogę i kurde nie potrafię ubrać w słowa to co mam na myśli, wrr. -.-
hej, ale to nie jest tak że ja specjalnie Ci nie pomagam! xd i tam odpiszę trochę później ;)
o, no to fajnie ;). i gdzie w końcu jedziecie? Nad morze, czy Mazury? :)]

Unknown pisze...

Nawet nie drgnęła, gdy powiedział ostatnie zdanie. Teraz wszystko stało się jasne; nieraz chciała wspomóc go finansowo, bo dobrze zdawała sobie sprawę ile te wszystkie leczenia kosztują, ale on za każdym razem odmawiał. Stanowczo, twardo. Powtarzał, że ma pieniądze i teraz wiedziała już skąd. Od kogo. Zrobiło jej się trochę przykro, nawet zabolał ją fakt, że tak długo ukrywał przed nią tak istotną sprawę. Ale przede wszystkim ubodło ją to, że gdy zaczęło brakować mu odpowiednich środków pieniężnych nie przyszedł do niej o pomoc, a zwrócił się do swojego ojca, który w przeszłości tak skrzywdził jego i jego całą rodzinę.
Zacisnęła mocno wargi i powoli przeniosła na niego spojrzenie; widziała zaledwie zarys jego twarzy, ale nie musiała go widzieć, by wiedzieć co dzieje się z nim. Zdawała sobie też dobrze sprawę, że on widzi ją lepiej, bo blask księżyca padał prosto na nią, więc na szybko przymknęła powieki, by nie zauważył jak jej przykro. Dopiero po dłuższej chwili westchnęła cicho; otworzyła oczy i siadła prosto.
- To nic złego, że zwróciłeś się do niego o pomoc. - Powiedziała wyginając usta w nikłym uśmiechu, chcąc w ten sposób potwierdzić, że nie ocenia go za to.
Czyli fakt, że Leo ciągle żyje w jakimś stopniu zawdzięcza jego ojcu? Ojcu, który go skrzywdził, porzucił? Najwidoczniej..
Chciała zapytać, czy zamierzał jej kiedykolwiek o tym powiedzieć, ale w porę ugryzła się w język. Nie chciała robić mu wyrzutów, bo wiedziała, że rozmowa o jego rodzicielu jest dla niego niezwykle trudna. Rozumiała to, ale z drugiej strony.. No było jej po prostu przykro, że nie zwrócił się o pomoc do niej, że tak długo to wszystko przed nią ukrywał.
- Jest coś jeszcze o czym powinnam wiedzieć? - Zapytała ledwo słyszalnym tonem. Miała wrażenie, że nie powiedział jej jeszcze wszystkiego.

[Zazdroszczę! U mnie jest tak duszno, że ja pierdole -.-
aż tak.. dzięki xd
O, no to życzę by udało Ci się ich namówić na morze ;p]

Unknown pisze...

- A ja pomogę Ci go spłacić. - Rzuciła zaskakująco twardo. Choć nadal nie widziała go zbyt dobrze wyczuła zmianę w jego zachowaniu, jakby powietrze w okół nich zgęstniało. Zmrużyła oczy nie mając pojęcia dlaczego się złości. I dopiero potem do niej dotarło o co chodzi; on się otwiera, a ona się chowa. Westchnęła - robiła to, bo nie chciała mu "dokopywać", nie chciała by czuł jakiekolwiek wyrzuty sumienia, czy czuł się winny. Ale skrywanie tego co ją dotknęło też nie miało większego sensu, dlatego wzięła głęboki wdech, pochwyciła jego twarz w dłonie i delikatnie zaczęła gładzić go po policzkach choć w oczy patrzyła mu zaskakująco mocno, wręcz świdrująco.
- Chcę Ci pomóc go spłacić, bo teraz wiem, że nie chcesz mieć wobec niego długu. Ode mnie przyjmiesz pomoc, prawda? Przecież teraz jesteśmy.. drużyną. - Ostatnie słowo dodała dość niepewnie, ale jakby wesoło. Nie mogła znaleźć lepszego określenia. - Nie chcę czuć się odsunięta na bok. Chcę żebyś do mnie przychodził z takimi sprawami skoro chcemy spędzić razem resztę życia. I wiem, że ciężko Ci o tym mówić, ale jeśli jest jeszcze coś co powinnam wiedzieć powiedź mi. Bo potem.. Potem będzie mi jeszcze bardziej przykro. Jeszcze bardziej dotknie mnie fakt jeśli ukrywasz coś bardzo istotnego.- Dodała wypuszczając jego twarz ze swoich dłoni. Tkwiła jednak ciągle blisko niego. Za dobrze go znała, by uwierzyć w to jego "nie". Wiedziała, że kłamał i wcale jej się to nie podobało. Znosiła wszystko, ale nie kłamstwa, nie w tak ważnych sprawach. I Leo dobrze o tym wiedział.

[no ja też bym nie wiedziała ;p zresztą ogólnie nienawidzę się pakować ;pp]

Unknown pisze...

Sapnęła podirytowana jego słowami; mogła spodziewać się takiej odpowiedzi. Była wręcz pewna, że uparcie będzie tkwił przy swoim i trudno będzie go namówić by przyjął pomoc finansową od niej. I nawet nie miała pojęcia czy uda jej się go jakoś przekonać, w końcu w niektórych sprawach potrafił być uparty jak osioł niemal jak ona.
- Nie przekonam Cię prawda? Nie pozwolisz sobie pomóc w tej sprawie? - Spytała kwaśno, krzywiąc się nieznacznie. Nie podobało jej się to i wcale tego nie ukrywała. Widząc jednak jego nieugięte spojrzenie, ostatecznie westchnęła ciężko i skinęła głową. - Okej. Ale obiecaj, że jeśli będziesz jednak potrzebował jakiejś pomocy, to nie pójdziesz z tym do Mary, czy kogoś innego tylko do mnie. Proszę. - Powiedziała niemal błagalnym tonem, bo wiedziała, że więcej nie wskóra w tej sprawie. Wdrapała mu się na kolana czując się już nieco zmęczona, jednak pozostawała kwestia tego czego jeszcze jej nie powiedział. Objęła go ramieniem, czekając aż w końcu wyrzuci to z siebie.
- Och.. Czyli.. - urwała marszcząc brwi. - A jest tak jak Mara sądzi? - Spytała. Nie wiedziała co o tym sądzić; cieszyła się, że mają ten dom. Tylko do tej pory myślała, że to tylko zasługa Leo, a teraz okazywało się, że wkład miał też jego ojciec? Cóż, jeżeli jemu to zbytnio nie przeszkadzało, jej też nie będzie.

[oł, no to już w ogóle masakra xd. ja to nigdy nie wiem co mam spakować i zawsze biorę więcej niż muszę ^^'
o, już widze, że odpisałaś, ale ja póki co znikam na parę godzin, będę później ;)]

Unknown pisze...

Nienawidziła tych momentów, gdy pomiędzy nimi zgrzytało. Wręcz ich nie znosiła, ale cóż zrobić? Żadne z nich nie było idealne, każde gdzieś się potykało.. I chyba tak, taki było ich urok. Najważniejsze jednak, że ostatecznie zawsze dążyli do tego by zgęstniała atmosfera się rozluźniła, tak jak teraz, gdy Spenc wdrapała mu się na kolana. Zawsze wierzyła, że bliskość jest w stanie wiele naprawić i dzisiaj po raz kolejny dowiodła, że ten sposób się sprawdza w większości przypadków.
Słysząc jego pierwszą odpowiedź westchnęła cicho; domyślała się, że Leo wolałby aby ojciec nie miał z tym nic wspólnego.
- Nie przejmuj się. Nawet jeśli Twój ojciec przyłożył do naszego domu choćby najmniejszy palec, ja już zadbam żeby Ci się on[dom] kojarzył tylko z miłymi osobami i rzeczami.. - Wymruczała znacząco poruszając brwiami, by po chwili roześmiać się cicho i krótko. Na jego ostatnie zdanie zareagowała ziewnięciem; chyba miał racje, powinna już iść spać, chociaż nie miała na to ochoty. Ale nic nie mogła poradzić na to, że powieki same jej opadały, a ciało wręcz wiotczało zmęczone po całym dniu. Dlatego skinęła głową, pocałowała go delikatnie w usta na dobranoc, a potem zanurkowała pod kołdrą. Nie wiedziała czy Leo też zamierza już iść spać, wiedziała, że zbyt wiele się tego wieczora wydarzyło by natłok myśli i wspomnień dał mu łatwo zasnąć, choć kto wie.. Tak czy siak, liczyła, że zostanie w łóżku przynajmniej do momentu aż ona nie zaśnie.
- Dokończymy tę rozmowę rano. - Powtórzyła za nim, przytulając głowę do poduszki.

[A, to nie jest głupi pomysł! zrób, zrób!;d
Co Ty masz z tym kablem? xd
A ja wróciłam wcześniej niż miałam w planach, ale to dobrze bo dzisiaj przecież nasi siatkarze grali!!!! Jak mogłam zapomnieć?! :c No ale przegapiłam tylko połowę pierwszego seta także i tak dobrze, że tylko tyle ;d]

Unknown pisze...

Co prawda to prawda - Spenc nigdy nie spała dobrze, gdy Leo nie było w pobliżu, zwłaszcza gdy wynikało to z jakiś ich sprzeczki. Ale było tak też przykładowo przez ostatnie dwie noce, które Leo spędził w szpitalu, a ona w mieszkaniu w pustym łóżku. Wiedziała, że to nie jego wina, ze nie ma go obok, a i tak nie potrafiła zasnąć, choć ostatecznie udawało jej się choć na chwilę odpłynąć w macki snu. Nie dość, że w takich momentach po prostu dręczyły ją obawy o jego stan zdrowia, to na dodatek wręcz uzależniła się od jego bliskości, gdy zmęczenie zamykało jej powieki. Czuła się przy nim bezpiecznie.. Ot, tyle.
Dlatego dzisiaj sen zmorzył ją niema natychmiastowo; Leo był obok, więc mogła spokojnie odespać ostatnie dni i noce. A jego słodkie i czułe `kocham Cię` jeszcze lepiej utuliło ją do snu niż cokolwiek innego.
- Ja Ciebie też kocham. - Wymruczała sennie, już z zamkniętymi oczyma. Zdążyła jeszcze delikatnie ścisnąć go za dłoń, by już po chwili odpłynąć w ciemność.

[ahaha, nie muszą o tym się dowiedzieć ;d
oj, no to pilnuj ten kabel, bo kurde kiedyś zgubisz go na amen ;p
Siatkówki też nie oglądasz?! xd okeej, więc masz racje - znasz wynik to i tak sukces ;d]

Unknown pisze...

[A ja już odpisze jutro[dzisiaj] bo coś mi net teraz świruje, także dobranoc ;)]

Unknown pisze...

Spało jej się aż zaskakująco dobrze. Czasami tylko do jej wyobraźni przenikały jakieś ciemniejsze obrazy, jednak wtedy pojawiało się "magiczne" coś, co odganiało nocne koszmary i pozwalało jej zatopić się w słodkim śnie. W takcie snu nie miała pojęcia, że tym czymś był po prostu Leo, jego drobny gest jak uspokajające gładzenie po ramieniu czy policzku. Przebudzenie też od dawna nie było tak miłe; pierwszy raz od dłuższego czasu nie obudziła się z nieprzyjemnym uściskiem w żołądku, a to dlatego, że ukochany leżał tuż obok niej. Od razu wyczuła jego ciepło nim jeszcze otworzyła oczy. Powoli rozchyliła powieki, by zaraz zamknąć je przed jasny światłem. Uśmiechając się jeszcze sennie, jakby błogo przysunęła się do niego i wtuliła nos w dołeczek nad jego obojczykiem. Wzięła głęboki wdech, by nacieszyć się jego zapachem, a potem znowu ponowiła próbę otwarcia oczu.
- Dzień dobry. - Wymruczała miękko, lekko ochrypłym jeszcze po śnie głosem. Była jeszcze w tym momencie zbyt zaspana, by pamiętać co się wczoraj działo, o czym rozmawiali.. Wspomnienia zaraz miały do niej powrócić jednak póki co na jej twarzy malował się spokój, beztroska i radość z powodu tego, że Leo jest obok.

[no właśnie, więc wiesz następnym razem skończy za balkonem i zginie! ;p
no tej, ja też wolę sama grać albo oglądać na żywo, no ale takich Igrzysk sobie nie pooglądam na żywo więc nie mam wybory ;d poza tym nie mogłabym nie oglądać naszych siatkarzy:d.]

Unknown pisze...

Z każdą sekundą im bardziej stawała się rozbudzona tym bardziej przypominała sobie wczorajszy dzień; samotny poranek, wypita kawa, prysznic, odebranie Leo ze szpitala, zakupy, potem kolacja z Kat. Zgrzyty, rozmowa, historia o ojcu, obietnica, dokończenie wszystkiego rano.. I gdy dotarła do ostatniego elementu całej układanki ze wczoraj, ukochany sprytnie odwrócił jej uwagę od tego wszystkiego. Nie miała nic przeciwko, zwłaszcza, że dawno nie mieli beztroskiego, usianego przyjemnościami poranka.
Dlatego zamruczała zadowolona, gdy szatyn złożył na jej ustach ciepły, delikatny pocałunek sprawiając, że zapomniała o wszystkim. Czekała na to co zrobi, gdy wreszcie dotarł do brzegu jej piżamy. Tak jak myślała i jaką miała nadzieje wdarł się pod materiał. Jego niezwykle łagodny dotyk sprawił, że uśmiechnęła się lekko, nieco psotnie. Spojrzała na niego już znacznie rozbudzonymi oczyma, w których czaiły się wesołe, roześmiane iskierki. Po jej ciele rozszedł się milutki dreszczyk wywołujący niemal łaskotki, może dlatego spomiędzy jej warg wydobył się cichutki chichot. A potem znów na moment przylgnęła do jego ust, by pieszczota miękkich warg Leo rozbudziła pozostałe części jej ciała.

[masakra, takie krótkie to wyszło, a tyle to piszę.. -.-' ale to winna mojej siostrzenicy, nie moja! xd
albo zabrali, bo kabel jest bardziej pożyteczny niż żółw xd
ahaha, tylko troszeczkę ;p]

Unknown pisze...

Bez przesady, Spenc nie była taka okrutna, by zdzielić go po głowie za takie coś! Zresztą nie miała na to czasu, bo dreszczyki rozchodzące się po jej ciele zaczęły wyciskać z jej gardła narastający w nim śmiech. Nie wytrzymała długo, już po chwili jej dźwięczny chichot rozbrzmiał w pokoju, a biodra zaczęły poruszać się niespokojnie chcąc uwolnić ciało właścicielki z ramion Leo i zakończyć "torturę" jaką było łaskotanie.
No bo serio, będąc obok jej bioder nie miał ciekawszego zajęcia niż łaskotanie?!
- Leo, proszę.. ni-e-e-e.. - Mamrotała pod nosem, zduszonym od śmiechu głosem. W końcu udało jej się trochę opamiętać. Stanowczo złapała go za dłonie i uniemożliwiła im dalsze podrażniania skóry. Oddychała stanowczo za szybko, a jeszcze nie zdążyli przejść do konkretów! Więc gdy Leo wynurzył głowę spod kołdry, a na jego ustach dostrzegła psotny uśmieszek, dała mu pstryczka w nos i posłała niby to zbulwersowanie spojrzenie, które niemal natychmiast znikło zastąpione kolejnym szalonym uśmiechem.
- Wariat. - Mruknęła przekręcając rozbawiona oczyma kręcąc nieznacznie głową. A potem sama zanurkowała pod kołdrę zrównując się z ukochanym. Oplotła go nogami w biodrach, na moment wpiła się w jego ciągle roześmiane wargi, by podstępnie odwdzięczyć mu się tym samym, czyli łaskotaniem. Przesunęła rękoma po jego żebrach, by ostatecznie zatrzymać się tuż pod pachami i tutaj rozpocząć drobną zemstę.
Nie potrafiła się jednak długo nad nim znęcać. Zaprzestała czynności z zawadiackim uśmiechem zaczynając obsypywać pieszczotami jego szyję.

[Ahaha to życzę powodzenia, no ale wypadałoby w końcu Tobie innym też odpisać :d
;pp]

Unknown pisze...

Zatraciła się w fundowaniu mu tych drobnych pieszczot; przesuwając palcami po kosmykach jego włosów wyznaczała ścieżki między uchem, żuchwą i szyją ukochanego. Delikatnie obcałowywała płatek jego ucha, by po chwili przygryźć go zębami, a ostatecznie podrażnić skórę koniuszkiem języka. Śmiało zawędrowała do skóry pod żuchwą, następnie do jabłka Adama, a na koniec zdecydowała się znów powrócić do jego ust, które polizała rozluźnionym, wyćwiczonym w pieszczotach językiem. Przygryzła delikatnie jego dolną wargę; posłała mu zaczepne spojrzenie spod półprzymkniętych powiek, a potem gwałtownie wpiła się w jego usta z zaskakującą siłą.
Gdzieś z tyłu głowy tłukła jej się niewyraźna myśl, że czeka ją dzisiaj coś ważnego. Jednak dłonie Leo wędrujące w stronę jej piersi skutecznie ją rozpraszały, nie pozwalając skupić się na niczym innym. I dobrze, bo wcale nie chciała nad niczym się zastanawiać. Chciała poddać się temu co działo się tu i teraz.
Zaczęła drżeć zniecierpliwiona; nie mogła doczekać się momentu aż szatyn dotrze do celu. Obawiała się tylko, że jeśli nazbyt pokaże jak bardzo na to czeka, mężczyzna zacznie się z nią droczyć - ominie czuły punkt i zawędruję gdzie indziej. Dlatego starała się jakoś nad sobą zapanować; nie musiała jednak długo czekać. Już po chwili poczuła jak śmiało pieści jej piersi pewnymi rękoma, jakby sam nie mógł oprzeć się pokusie. Zamruczała z aprobatą zsuwając dłonie na jego kark, by podrażnić wrażliwą tam skórę paznokciem, z ustami przyciśniętymi do jego obojczyka.

[dobra, już dobra nic już nie mówię :d]

Unknown pisze...

Przy każdej, coraz bardziej intensywniejszej pieszczocie oddech Spencer zaczynał znacznie przyśpieszać, serce zaczynało tłuc się w klatce piersiowej, a z ust wydobywały się błogie westchnienia. Póki co pozwalała mu działać, przejąć inicjatywę, dobrze zdając sobie sprawę, że za niedługo to ona będzie rozdawać kary. Na razie jednak cieszyła się każdym dotknięciem, każdym pocałunkiem. Z zadowoleniem przyjęła momenty, gdy część jej piżamy wylądowała gdzieś z dala od niej, a niemal z westchnieniem ulgi powitała widok pokoju, gdy wreszcie Leo zrzucił z nich kołdrę.
Zadrżała, gdy zaczął wyznaczać pocałunkami ścieżkę w dół jej ciała; jej skóra rozpalała się, w głowę zaczynało jej szumieć od żądzy. Pożądanie rozszalało się w jej żyłach, przeszywało ją i przesiąknęło każdą komórkę jej organizmu. Nie mogła doczekać się rozkoszy. Dlatego ze zniecierpliwieniem czekała aż Leo dotrze do odpowiedniego miejsca; a dzisiaj, jak nie on, dążył do celu zadziwiająco powoli, a to zazwyczaj ona była tą, która droczyła się w ten sposób, nieśpiesznie sunąć do wyznaczonego sobie miejsca. On nie miał w zwyczaju torturować jej w ten sposób, a jednak.. Dzisiaj rolę miały się najwidoczniej odwrócić.
Więc gdy wreszcie jego dłoń wtargnęła pod materiał, spojrzała na niego w stylu "no na co czekasz?". Poruszała niespokojnie biodrami, zachęcając go do pieszczoty. I gdy wreszcie przeszedł do działania spomiędzy jej warg wyrwał jej się cichy jęk; zagryzła kusząco dolną wargę, wygięła kręgosłup nieznacznie w łuk, przymknęła z zadowoleniem powieki, z rozkoszą przyjmując coraz bardziej intensywniejsze i śmielsze poczynania szatyna.

[ahaha, wiedziałam, że tak to się skończy xd]

Unknown pisze...

[ a i dobrze, bo w sumie już nieraz to opisywałyśmy i mi się szczerze powiedziawszy nie chciało xd]

Tak, takie poranki jej odpowiadały. Tak mogła rozpoczynać każdy dzień. Dzięki temu co teraz był już tylko wspomnieniem (ale jakże rozkosznym wspomnieniem!), wierzyła, że dzisiejszy dzień będzie udany, choć dobrze już pamiętała jaka rozmowa ją dziś czeka. Ale nic jej strasznego skoro miała takiego mężczyznę u boku. Najwspanialszego, najcudowniejszego. Dla niej idealnego.
Zmarszczyła jednak brwi z niezadowoleniem, gdy usłyszała natarczywy dźwięk budzika. Nie miała ochoty wstawać, ale wiedziała, że będzie musiała tak jak Leo. Obowiązki czekały, nie mogli całego dnia spędzić w łóżku, chociaż już po cichu planowała taki wyborny dzień, w którym będą leniuchować w rozgrzanej pościeli, w którym nie będzie nic poza ich rozpalonymi, chętnymi ciałami.
Teraz jednak roześmiała się cicho słysząc słowa Leo; tak, oszczędność wody to podstawa! Dlatego bez protestów i jakiś narzekań chwyciła wyciągniętą dłoń ukochanego, by ułatwić sobie wyswobodzenie się ze skołtunionej pościeli. Ruszyła za nim do łazienki, kiwając głową:
-Jasne, jasne. Żadnego rozpraszana! - Zapewniła, chociaż gdy tylko usłyszała dźwięk zamykanych drzwi do pomieszczenia, a potem słodki szum strumienia wody wiedziała już, że słowa nie dotrzyma.

[to tutaj też daje Ci swobodę, jakoś zgrabnie opisz ich kąpiel ;pp]

Unknown pisze...

Podziwiała go, że jest zdolny jej się oprzeć; początkowo skutecznie ignorował jej zaloty, ale ostatecznie dał się skusić, by przynajmniej jej zafundować rozkosz. Wiedziała jednak też, że i on z tej chwili czerpał przyjemność. Potwierdził to swoim zachłannym pocałunkiem, gdy wreszcie została zaspokojona. Ona, tak on mimo wszystko nie. I miała zamiar mu udowodnić, że nie tylko ona miała ochotę na coś więcej niż neutralny, zwykły prysznic. I zrobiła to; z początku znowu jakby nieco się opierał, chcąc udowodnić swoją silną wolę jednak gdy jej zwinne ręce i wyćwiczone w najrozkoszniejszych pieszczotach usta przeszły do działania poddał się jej czekając na spełnienie. Z triumfalnym uśmieszkiem schodziła coraz niżej i niżej, aż dotarła do celu swojej wędrówki. Niecierpliwie poruszające się biodra ukochanego tylko ją nakręcały, więc nie szczędziła mu w obfitych, intensywnych pieszczotach. Choć skupiona była na swoim zadaniu, ciągle obserwowała jego twarzy i napawała się widokiem spełnienia bijącego z całej jego z lekko rozchylonych warg, spomiędzy których wydobywały się rozkoszne jęki i z nieznacznie przymkniętych oczu, które mówiły jej, by nie przestawała.
Ale wreszcie opuścili zaparowaną kabinę. Spencer z zadowolonym uśmieszkiem stanęła przed lustrem i odgarnęła z twarzy mokre, zagubione kosmyki włosów. W odbiciu podłapała spojrzenie ukochanego, więc odwróciła się w jego stronę i na moment jeszcze odnalazła jego usta. Wiedziała jednak, że pora najwyższa zacząć się zbierać i tak już chyba przeholowali przedłużając poranny, krótki prysznic do granic możliwości. Wyjęła z szafki czyste, mięciutkie ręczniki; jeden podała Leo, drugim owinęła swoje wilgotne ciało. I z cichym westchnieniem oraz wyraźną niechęcią skierowała się do drzwi, po czym nacisnęła klamkę. Opuściła pomieszczenie, krzywiąc się nieznacznie, gdy chłód mieszkania uderzył w jej rozgrzane ciałko.

[;)]

Unknown pisze...

[zaczęłam odpisywać na tamtym blogu, ale jakoś wena mi uciekła i burza się zbliża, także idę już ;)]

Unknown pisze...

- I tak mnie uwielbiasz! - Odkrzyknęła wędrując w stronę sypialni z szaleńczym uśmiechem na ustach; no przecież nie mógł powiedzieć, że mu się nie podobało! Poza tym, ona tylko pokazała mu na co ma ochotę, chociaż był zdolny walczyć ze swoim pożądaniem, częściowo zaspokojony po rozkoszach w łóżku. No i wiedziała, że choćby nie wiadomo co, sił mu wieczorem nie zabraknie, gdy będą świętować jej powrót do starej pracy. A przynajmniej miała nadzieje, że będą to świętować, bo mimo wszystko liczyła, że uda jej się powrócić do wymarzonej firmy.
Aktualnie jednak stała przed szafą wyjmując jakieś domowe ubrania, bo w przeciwieństwie do Leo nie musiała jeszcze wychodzić. Zsunęła więc siebie puchaty ręcznik, osuszyła jeszcze jakieś wilgotne części ciała, a potem nałożyła bieliznę, a na nią zwykły czarny top i jeansy. Wyszła zza drzwi szafy, a w tym samym momencie w pokoju znalazł się jej ukochany. Przekręciła rozbawiona oczyma słysząc jak ją nazwał, a potem jej podeszła do niego by przyjrzeć się jeszcze widocznym śladom po pobiciu. Miał racje, trzeba było coś z nimi zrobić jeśli chciał uniknąć niewygodnych pytań; ona sama już zdążyła przywyknąć do tymczasowego wyglądu szatyna, ale inni..
- Mhm, da się coś zrobić. - Odparła, w zamyśleniu kciukiem resztki pasty z kącików jego warg. A potem posadziła go na brzegu łóżka i ruszyła po potrzebne rzeczy.
Gdy wróciła na jej ustach widniał nieco złośliwy uśmieszek.
- Mój ukochany chcę żebym zrobiła mu makijaż! No kto by pomyślał, że doczekam takiego dnia.. - Wymruczała tłumiąc chichot; gdy już względnie opanowała swoje rozbawienie zabrała się do roboty. Z rozwagą dobierała odpowiednie kosmetyki, by dokładnie zakryć fioletowo-żółte cienie pod oczyma, ale starała się by to wszystko wyglądało naturalnie, by nikt nie mógł posądzić go, że ma na sobie choć gram makijażu.

Unknown pisze...

[no domyślam się, przed wyjazdem do norma ;p oj, czyli sprawdzenie pociągów i autobusów tydzień wcześniej i tak nie miało większego sensu xd]

Leo ciągle ją rozpraszał. Jego miny, dzióbki i tym podobne sprawiały tylko, że nie mogła do końca skupić się na zadaniu, bo w gardle narastał jej śmiech. Dzielnie go w sobie dusiła, jednak i tak widziała, że ukochany dostrzega rozbawienie w jej trzęsących się co chwila ramionach i roześmianych oczach. I oczywiście, w swoim stylu Leo zakończył zabawę teatralnie naburmuszoną miną (już zaczęła obstawiać w myślach czy zrobi to teraz, czy jeszcze chwilę poczeka!). I wtedy już nie wytrzymała - roześmiała się perliście patrząc jak jeszcze przed chwilą obrażone oczy szatyna znowu stają się wesolutkie. Pokręciła głową, a potem skłoniła się pas:
- Do usług! - Wyszczerzyła zęby w kolejnym szaleńczym uśmiechu, a potem sama przysiadła na brzegu łóżka i zaczęła pakować do kosmetyczki rzeczy, które przed chwilą używała. Była zadowolona z efektu, bo udało jej się ukryć zadrapanie i sińce pod naprawdę ledwo widocznym makijażem.. Ale nie zmieniało to faktu, że mogła sobie z ukochanego jeszcze trochę pożartować!
- Ale z drugiej strony nie pośpieszyłeś się z podziękowaniami? Jeszcze nie zobaczyłeś efektu.. - Uniosła kąciki warg w złośliwym, dwuznacznym uśmieszku, sugerując, że mogła mu czasem nałożyć tonę tapety na twarz i wygląda teraz jak.. plastikowa panienka.[?! xd]

Unknown pisze...

[O no to super ;). Ja to zawsze niewyrobiona jestem xd. a no to jeszcze nie jest tak źle ;p]

W sumie nie spodziewała się, że uwierzy, że mogła zrobić mu taki głupi żart. ba! Mogła nawet poczuć się urażona, że mógł tak w nią zwątpić.. Ale nie, ona dusiła się ze śmiechu; przerażony Leo pędzący do łazienki by sprawdzić, czy nie ma za mocnego makijażu? Bezcenne. Gdy ukochany wrócił do pokoju Spenc ciągle chichotała pod nosem, wycierając z policzka jakąś pojedynczą łzę wyciśniętą z oczu salwą śmiechu. Spojrzała na szatyna uśmiechając się głupkowato, ale ten najnormalniej w świcie zaczął zachowywać się jakby nie istniała. Z początku domyślała się, że to czyste wygłupy, ale gdy już usiadł obok niej, jej szaleńczy uśmieszek nieco przygasł - może naprawdę się obraził? No ale przecież to nie było w jego stylu! I nie myliła się; jej najdroższy już po chwili znowu wyginał wargi w radosnym grymasie.
- Tak, tak. Już to dzisiaj słyszałam. - Mruknęła przekręcając lekceważąco oczyma machnąwszy ręką w powietrzu. A potem obserwowała jak na jego twarzy pojawia się znajoma, pionowa zmarszczka między brwiami, gdy zaczynał nad czymś intensywnie myśleć. Westchnęła cichutko, gdy spojrzał na zegarek - wiedziała co zaraz nastąpi. Dała mu pocałować się w czółko, sama jedynie posłała mu całusa, a potem pokręciła głową z niedowierzaniem, że ten dzień rozpoczął się tak cudownie. Zaśmiała się jeszcze raz wesoło, a potem zerwała się z łóżka, tylko po to, by pomachać i tak już nieobecnemu duchem Leośkowi na pożegnanie. Gdy zamknęły się za nim drzwi, ona zniknęła w kuchni, by przygotować sobie poranną dawkę kofeiny.

Unknown pisze...

Spencer nie opuszczał dobry humor. Poranek miała wyśmienity, a i zadbała o to by i po południe minęło jej beztrosko. Jednak, gdy zaczęła zbliżać się jej rozmowa z szefem, zaczynała się coraz bardziej denerwować, a szampański humorek ulatniał się z każdą sekundą. Nie nastawiała się, że Leo wróci na czas; dobrze zdawała sobie sprawę, że to jego pierwszy dzień w redakcji i będzie pochłonięty pracą. A jednak, po cichu liczyła, że może jednak się zjawi, że przytuli ją, pocałuje i w ten sposób doda otuchy. Ale nie, jego jak nie było, tak nie ma, a godzina o której Spenc miała wyjść zbliżała się nieubłagania. Myślała, że jeśli nie zdąży wyrwać się z pracy, to chociaż zadzwoni. Obiecał. Czyżby tak pochłonął go wir pracy, że zapomniał?
Dlatego opuściła mieszkanie nieco posmutniała i znacząco zdenerwowania. Westchnęła ciężko przekręcając kluczyk w zamku, po czym ruszyła na spotkanie z szefem.
Gdy wróciła nadal Leo nie było w domu, a na dworze już zaczynało się ściemniać. Spencer przez chwilę walczyła ze sobą, jednak ostatecznie odłożyła komórkę na bok; nie chciała mu przeszkadzać. Wolała też nie zastanawiać się kiedy wróci; po prostu wzięła się za przygotowywanie tego co miała w planach, czyli kolacji dla siebie i dla ukochanego.
Nie usłyszała dźwięku otwieranych drzwi, gdyż na uszach miała słuchawki od swojego iPoda. Pochłonięta była śpiewaniem piosenki, która właśnie rozbrzmiewała głośno w jej uszach oraz zabawą z kotkami; wzięła kłębek wełny i patrzyła jak kocice wariacko się nim bawią, choć brunetka z początku przekonana była, że pupilki nawet jej nie tknął dumnie chcąc udowodnić że są już za stare na tego typu zachowania. Całe szczęście się pomyliła.

[nie czytaj -.- ale kurde wypiłam już chyba z dwie tabletki, a głowa boli mnie tak jak bolała -.-
ok, ok ;)]

«Najstarsze ‹Starsze   201 – 400 z 2344   Nowsze› Najnowsze»