OGŁOSZENIA

-

26 maja 2012

Nothing's gonna harm you, not while I'm around






Leo Rough 
17.05.1982r. w Murine Town








***

Dziennikarz z doświadczeniem, nie tylko zawodowym. Powiedziałby: po przejściach.
Pesymista, wytrwale i na każdym kroku oduczający się patrzenia na życie przez pryzmat porażek.
Dumny tatuś, walczący dla swojego syna o to, czego sam nigdy nie miał: pełną rodzinę.
Zbliżający się do kryzysu wieku średniego pan z wiecznie nieogoloną szczęką.
Wieczny dzieciak, niezdecydowany i zagubiony.

***



Szczęśliwy mąż najpiękniejszej kobiety
na Ziemi od 25. grudnia 2012r.






Noah Harris


2 344 komentarze:

«Najstarsze   ‹Starsze   401 – 600 z 2344   Nowsze›   Najnowsze»
Unknown pisze...

Zdjęła z słuchawki z uszu i zdołała dosłyszeć jedynie "..aszam". Domyśliła się więc co powiedział, poza tym nie miała problemu by to proste słowo wyczytać z ruchu jego warg. Tkwiła jednak w miejscu czekając na kolejny jego krok. A słysząc jego pytanie nawet nie drgnęła, jedynie patrzyła na niego dziwnie pustym wzrokiem, chociaż w środku już się gotowała by mu wszystko opowiedzieć. Wszak jeszcze chwilę tkwiła w tej beznamiętnej masce chcąc go jeszcze trochę pomęczyć. Specjalnie trzymała go w niepewności, bo miała to być kara za to, że nawet nie zadzwonił.
Przekrzywiła nieznacznie głowę na bok przesuwając spojrzeniem po kwiatach, by po chwili znów utkwić w nim spojrzenie. I wtedy pękła; na jej ustach zaigrał szeroki uśmiech, a oczy znacznie pojaśniały dzięki wesolutkim iskierkom.
- Wracam do firmy! - Rzuciła wesoło, wiercąc się rozemocjonowana na swoim miejscu. Zerwała się na równe nogi niemal drżąc z podniecenia; rozmowa minęła bardzo szybko i przyjemnie. Szef okazał się niezwykle wyrozumiały w każdej sprawie. Był jednak jeden mały haczyk, ale na razie wolała o nim nie myśleć, póki co czekając na gratulacje, czy jakąkolwiek inną reakcje ze strony szatyna.

[teraz już mnie tylko ćmi, czy jak to się tam mówi ;p. mi pomogła krótka drzemka ^^
w ogóle o co chodzi na tym drugim blogu, że cos nie gra? xd coś co powinnam ogarnąć, a nie ogarniam bo jeszcze jestem średnio przytomna, czy to tylko jakiś Twój wymysł? xd]

Unknown pisze...

Uśmiechając się wesoło przyjęła od niego bukiet na chwile chowając nos w intensywnie pachnących kwiatach.
- Dziękuje, są piękne. - Wymruczała wciąż delektując nos zapachem róż. W końcu jednak odłożyła je na stolik, odnotowując w głowie żeby za chwilę włożyć je do wazonu. Aktualnie jednak zamierzała opowiedzieć wszystko ze szczegółami ukochanemu, więc pociągnęła go tak by opadli na przeciwko siebie na kanapę. Podwinęła nogi pod siebie, wyjęła wino, które znalazło się za jej plecami i z wypiekami na twarzy zaczęła opowiadać wszystko od początku; jak pierwsze spotkali się w kawiarni, powspominali stare czasy, poopowiadali co u nich słychać. Dopiero potem przeszli do konkretów; Spenc dyskretnie podpytała szefa kto zajmie się prowadzeniem firmy, tej tu, tuż pod Murine. Nim zdążył jej odpowiedzieć dołączył do nich jakiś mężczyzna, mniej więcej w wieku Spencer. I okazało się, że to on będzie hm, dyrektorem tego instytutu, co brunetka przyjęła z ulgą. Potem wybrali się do firmy; szef pokazał jej przyszłe biuro, jak się potem okazał, bo dopiero właśnie w tym pomieszczeniu oficjalnie zaproponował jej powrót do pracy. Kobieta zgodziła się na to z entuzjazmem ledwo powstrzymując się, by nie rzucić się staruszkowi na szyję.
- No, a potem już wróciłam do domu. - Zakończyła, chociaż to nie było wszystko co chciała mu powiedzieć. Zagryzła wargę, jakby zastanawiając się czy poruszać dzisiaj ten temat. A potem przypomniała sobie o kolacji którą przygotowała i którą teraz trzeba było odgrzać, więc zerwała się na równe nogi i pociągnęła szatyna tym razem do kuchni.

[;)
ano w sumie racja, nie zdążymy, ale to trudno się mówi, dokończymy jak wrócisz ;p a ja teraz postaram się coś tam naskrobać, ale myślenie ciągle ciężko mi idzie, więc pewnie znowu wymyślę coś mało oryginalnego, ale trudno! xd]

Unknown pisze...

W czasie, gdy Leo wrócił się po wino Spenc zabrała się za podgrzewanie przygotowanego dania. Całe szczęście pierś indyka nie zdążyła jeszcze do końca ostygnąć, więc nie trzeba będzie długo czekać aż znowu nabierze odpowiedniej temperatury.
- Patrz, mamy nawet świecie! - Rzuciła niemal z rozbawieniem wskazując już na przygotowany, zastawiony stół. Dwoma susami pokonała odległość dzielącą ją od blatu stołu, po czym zapaliła świeczki zapalniczką. Przygasiła nieco nieco światło, a potem obróciła się w stronę ukochanego w zaczepnym uśmiechem. - Romantyczna kolacja we dwoje! - Wymruczała zbliżając się w jego stronę. Przyjęła od niego kieliszek wina, a potem delikatnie stuknąwszy w szkłem o szkło, uniosła naczynie w geście niemego toastu. Zamoczyła usta w czerwonej cieczy delektując się wybornym smakiem. Wspięła się na palce, by pocałować go delikatnie w usta. Zaraz jednak musiała się od niego odsunąć, bo po kuchni zaczął rozchodzić się coraz bardziej intensywny zapach dania co oznaczało, że prawdopodobnie podgrzało się ile trzeba.
- Indyk w morelowej musztardzie podany. - Powiedziała po niedługim czasie, gdy nałożyła im porcje na talerze. Zaprosiła gestem ukochanego do stołu, z szelmowskim uśmieszkiem na wargach.
Promieniała. I była wdzięczna, że Leo nie poruszał drażliwego tematu. Wydarzenia sprzed dwóch lat. Chciała mu opowiedzieć co związku z tym załatwiła.. Ale nie dzisiaj. Dzisiaj miał być to ich wieczór, uroczy, beztroski. Tylko ich. Żadnych zmartwień i zgrzytów.
- Więc co Cię dziś w pracy tak pochłonęło? - Spytała unosząc nieznacznie brew do góry. W jej głosie nie było wyrzutu. Wręcz przeciwnie ciągle miała radosny ton, ciągle czaiła się w nim nutka rozbawienia. Z początku miała mu za złe, że zapomniał.. Ale teraz już jej przeszło. W końcu to był jego pierwszy dzień w pracy. W jego wymarzonej, idealnej pracy. Była ciekawa jak minął mu dzień; pamiętała jakby był podekscytowany tym wszystkim!

[ano są, są xd. ]

Unknown pisze...

[ spoko,spoko ;) nic się nie dzieje ;p. a tutaj nie planowała nic dramatycznego, więc możesz zacząć nowy wątek, dramatyczny czy jaki tam chcesz ^^]

Unknown pisze...

Rzeczywiście ostatnie dni były czystą sielanką. Ale tylko z początku, bo Spenc znała Leo zbyt długo, zbyt dobrze by nie wiedzieć, że zaczął coś przed nią ukrywać. Widziała jego zmartwioną, poddenerwowaną twarzy, gdy radosna maska opadała, gdy myślał, że go nie obserwuje. Słyszała jak nocami chadza po mieszkaniu, że w ogóle nie może spać.
Coś się działo ale nie miała bladego pojęcia o co chodzi. Domyśliła się dopiero, gdy pewnego razu zaczął zachowywać się niemal tak jak w szpitalu, gdy był wręcz naćpany lekami przeciwbólowymi. Wtedy potajemnie zaczęła sprawdzać ilość tabletek tramadolu; ubywało ich z dnia na dzień coraz więcej aż w pewnym momencie ostała się jednakowa ilość. Ale Spencer nie była głupia, domyśliła się, że ukochany ma więcej niż jedną fiolkę leku. Nie poruszała jednak tego tematu, wiedząc, że już niedługo i tak czeka ich wizyta u onkologa. Denerwowała się nią coraz bardziej; bała się tego co mogą usłyszeć ale zarazem nie mogła doczekać, by wszystko stało się jasne i by lekarz mógł temu wszystkiemu jakoś zapobiec.
W dzień w którym Leo "wybrał się do pracy", Spencer nic nie podejrzewała, że wcale nie zamierza tego zrobić. Zebrała się do pracy, jak zwykle z tym znajomym, niemiłym uściskiem w żołądku, gdy działo się coś niedobrego. Na nieszczęście Leo, jego ukochana wyszła dziś z firmy o wiele szybciej niż zwykle. I zamiast pojechać prosto do domu, pojechała do redakcji by zrobić mu niespodziankę. Może wyrwać na jakiś późny obiad, jeśli będzie miał czas i przy okazji podpytać co się dzieje. Ale.. Nie zastała go tam. Wszyscy byli zdziwieni, że nie wie o tym, że Rough wziął dziś wolne.

[;))]

Unknown pisze...

Jechała wściekła i zarazem pełna obaw do baru. Takie zachowanie nie było w stylu Leo. Musiało więc wydarzyć się coś niedobrego. Coś bardzo niedobrego. Podczas tej krótkiej podróży przez jej głowę przemknęło chyba z tysiąc czarnych scenariuszy, a każdy był coraz gorszy i gorszy. Miała tylko nadzieje, że nigdy nie sprawdzi się ten najciemniejszy. Na samą myśl o tym, przechodził ją lodowaty dreszcz.
Aktualnie jednak miała inny problem na głowie, a dokładnie pijanego ukochanego. Idąc twardo w stronę baru, gdzie leżał zalany w cztery dupy, za przeproszeniem, nie dowiedziała, że to dzieje się naprawdę. Nie myślała, że któregoś dnia będzie musiała odbierać go nietrzeźwego z baru.
Co się z nim działo?
Gdy tylko znalazła się tuż obok niego, szarpnęła go mocno za ramiona, a potem chwyciła go mocno za policzki i zwróciła jego twarz w swoją stronę. To nie był czas na delikatności. Była zła, że zachował się tak po gówniarsku. Ale mimo wszystko gdzieś w jej oczach czaiła się troskliwa iskierka, bo wiedziała, że musiał dowiedzieć się czegoś złego. Tylko dlaczego nie przyszedł do niej tylko poszedł upić się do baru?
Z jego ust wydobył się kolejny, niezrozumiały dla niej bełkot. W nozdrza uderzył ją zapach silnego alkoholu.
- Coś Ty ze sobą zrobił.. - Pokręciła głową zrezygnowana. Wzięła jeden drżący wdech, a potem znów stała się silna. - Wstawaj. Wychodzimy. - Mruknęła cicho, ale z mocą.

[dobrze byłoo;d. ]

Unknown pisze...

Nie spała całą noc. Nie miała pojęcia co bardziej spędziło jej sen z powiek - ciągła złość na Leo, że doprowadził się do takiego stanu, czy obawa co takiego wydarzyło się, że postanowił utopić problemy w kieliszku. Była wdzięczna Pete'mu (czy jak mu tam było), że zdradził gdzie może być Leo. Kto wie, gdzie wylądowałby gdyby po niego nie przyjechała. Jeszcze zrobiłby jakieś głupstwo.. Na samą myśl o tym coś ściskało ją w gardle. Odgarnęła z frustracją włosy patrząc jak ledwo kontaktujący ze światem Leo zapada w sen.
Wiedziała, że gdy rano ukochany się obudzi będzie miał okropnego kaca. Dlatego gdy tylko zaczęło świtać i otworzył się pierwszy spożywczak, pognała do sklepu po zapas wody mineralnej. Gdy wróciła, zastała szatyna przykrytego zagłówkiem; czyżby tak szybko się przebudził? A potem dojrzała w jego ręku znajomą fiolkę. Pokręciła głową, a potem z trzaskiem postawiła butelkę wody na szafce nocnej i tym samym dać mu znać o swojej obecności oraz ukarać go głośnym dźwiękiem za wczorajsze zachowanie.
Ciągle nie miała pojęcia co się z nim wczoraj stało.. I przerażała ją wizja tego jaką odpowiedź może usłyszeć.

[ahaha, zabawny był xd]

Unknown pisze...

[ no i znowu zamierzasz go uśmiercać?! :c]

Z lekkim wahaniem ruszyła w stronę spodni spoczywając na krześle. Mimowolnie skrzywiła się na wspomnienie jak wczoraj rozbierała jego zwiotczałe od alkoholu ciało, by lepiej i wygodniej mu się spało. Po drodze zasłoniła jeszcze okna, chcąc przyciemnić nieco pokój i jakoś uleżeć w cierpieniu ukochanego. Mogła być na niego zła, ale to nie zmieniało faktu, że zawsze nie przyjemnie patrzyło się na najdroższą, cierpiącą osobę niezależnie czy było to spowodowane kacem, czy czymś innym. A ona miała wrażenie, że jego zły stan to nie tylko skutek wczorajszej popijawy. Popijawy, która zapewne została spowodowana czymś złym. Bardzo złym.
Drżącą rękę przeszukała tylne kieszenie szatyna. Z lewej kieszonki wygrzebała jakiś poskładany na wiele części papier. Rozwinęła go coraz bardziej przerażona, jakby wiedziała co tam zobaczy. Jakby chciała się na to przygotować, ale nie pomogło.. To był cios. Cholernie, cholernie bolesny cios, bo na takie coś nie sposób się przygotować choćby nie wiadomo co. Rozbieganym spojrzeniem ogarniała wszystkie wyniki. Pogarszające się wyniki.
Krew odpłynęła jej z twarzy, oddech i serce się rozszalało. Oczy zaszły jej mgłą strachu, paraliżującej paniki i łzami. Łzami rozpaczy.
To nie mogła być prawda!
Cały świat zaczął drżeć, grunt spod nóg zaczął jej uciekać..

[;d
Nie dziękuje, żeby nie zapeszyć! A Ty baw się dobrze na wyjeździe, wyszalej się i wypocznij zarazem ;d. ;) I tak, do spisania ;))
(haha, ok! i znam to, też jestem uzalezniona ^^')
A i dobra, dobra. będę myśleć o notce.. Chociaż już prawie o niej zapomniałam xd]

Unknown pisze...

[Nieee, nie mogłabyś tego zrobić! Za bardzo lubisz L i S! ;d
No udanego wyjazdu jeszcze raz i żebyś się wsiadała do dobrych pociągów :D!
Dobranoc ;))]

Anonimowy pisze...

[Jesteś! :D <3 jak było na wyjeździe? ;).
Ja też liczę, że Michałowi uda się jeszcze jakoś ożywić nasze Murine. Mimo iż wątek już od dłuuuuuuuugiego czasu prowadzę tylko z Tobą to chcę żeby blog odżył, no bo hm, kurde podoba mi się tu i ten blog zawsze miał ten swój.. Klimat ;).
Egzaminu jeszcze nie miałam! Mam w ten czwartek i już świruje! Właśnie zjadłam całą tabliczkę czekolady dla uspokojenia ;p.
Zaglądam;). Tak sobie w sumie od wczoraj co jakiś czas zerkałam, bo miałaś urlop do 20 więc, wiesz ;).]

Tak, zapewne gdyby Spencer nie wróciła do Murine być może ich ścieżki nigdy więcej by się już nie skrzyżowały. Każdy miałby swoje życie i choć pewnie niejednokrotnie wracaliby do siebie myślami, do wspomnień związanych z drugą osobą, do wspaniałych chwil które razem przeżyli, do tego co ich łączyło nie cierpieliby tak bardzo jak w tym momencie. Ale czy Spenc choć przez ułamek sekundy żałowała, że jednak znów spotkała na swojej drodze miłość swoje życia? Nie. Chociaż teraz serce jej pękało, przyprawiając ją o ból, który wręcz odbierał jej oddech nie potrafiła żałować, bo spędziła z nim wspaniałe miesiące. I nie oddałaby ich za nic choćby nie wiadomo co teraz miało się wydarzyć. Mogła jedynie opłakiwać te dwa zmarnowane lata.. Tak wiele wspólnych chwil im uciekło, bo postąpili tak a nie inaczej. Cieszyła się, że była przy nim. Dał jej tyle nowych wspaniałych wspomnień; tak były też gorsze chwile, ale takie jest życie prawda? Nie żałowała żadnej swojej decyzji, a już na pewno nie tej, że postanowiła do niego wrócić. Że znowu się z nim związała. Chciała być z nim na dobre i na złe.
Tylko dlaczego ten pieprzony świat nie mógł im już odpuścić. Tak wiele razy znajdowali się w tym punkcie, gdy wydawało się, że nie ma już wyjścia z tej piekielnej sytuacji. Problem polegał na tym, że tym razem naprawdę umarła chyba już ostatnia nadzieja. Zatoczyli ogromne koło i powrócili do tego tragicznego miejsca.. Tylko dlaczego to spotykało właśnie ich? Dlaczego ten cholerny świat, los chciał jej go odebrać? Za jakie grzechy? Teraz gdy wreszcie zaczęli myśleć o przyszłości. Teraz gdy mieli dom, chcieli kupić psa, planowali dzieci.. Planowali założyć rodzinę. I tu nagle takie coś?
- Boże, co ja Ci zrobiłam? - Jęknęła osuwając się na podłogę zalana łzami. Świstek z wynikami badań wypadł jej z rąk. Świat był cały zamazany. Zaczęła przeklinać pod nosem; dlaczego Ktoś karał właśnie Leo? Co on był komuś winien? Był najwspanialszym człowiekiem pod słońce. Jak każdy popełniał błędy.. Ale czy na tyle poważne by karać go w taki sposób?Nie, nie mogła się tym pogodzić. Nie. Nie mogła go stracić; znowu odżyło w niej przeświadczenie, że jeżeli on umrze, to ona razem z nim. Umrze w niej cząstka Spencer która miała chęć do życia.
Dusiła się coraz bardziej, łzy spływające jej strumieniami z oczu nie ułatwiały sprawy. I wtedy przypomniała sobie, że ukochany ciągle tu jest. Nie mogła pokazywać mu się w takim stanie. Ale gdy przetarła oczy i odzyskała nieco jasność widzenia zdała sobie sprawę, że już za późno. Leo nie było w pokoju. I wtedy do jej uszu dotarł dźwięk szumu wody z łazienki. Powlokła się na korytarz i usiadła na przeciwko drzwi czekając aż wyjdzie w międzyczasie próbując się opanować. Chciała odnaleźć w sobie jeszcze iskierkę nadziei, choćby najmniejszą, która pozwoliłaby być jej dalej silną Spenc. Iskierkę, która choć trochę zniwelowałaby ból rozlewający się po całym jej drobnym ciałku.
Nie mogła go stracić.
Będą walczyć do końca.

[Twoje było świetne ;). gorzej z moim ;p. niestety ja nie mam dobrego usprawiedliwienia.. Chyba, że stres, mhm;p.
Spoko, mogę Ci jakiś zdjęć poszukać, noł problem ;d]

Spencer

Agnes pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Unknown pisze...

[o no to super ;). a miałaś ze sobą swojego barmana czy tylko znajomi? ;p
A ja? Ja to sierpień spędzałam ze znajomymi na jakiś głównie jednodniowych wycieczkach, bo na dłuższe sobie pozwolić nie mogłam, ale i tak było fajnie ;), w sierpniu zaliczyłam dwie 18nastki i czekają mnie jeszcze dwie kolejne xd potem pogoda trochę przestała dopisywać więc jak już to wieczorem gdzieś wyskoczyłam, a jeden taki wypad właśnie zakończył się dla mnie mandatem stu złotowym za spożywanie alkoholu w miejscu publicznym także.. xdd
Ano mamy, ale fakt faktem jest tam inaczej, no i Andro i Leo nigdy nie zastąpią Leośka i Spenc ;p
No właśnie głównie dlatego się nią tak zajadam, bo zawiera magnez ;d
Mhm, w Grecji się aktualnie wygrzewa i zabawia ;d]

Siedząc pod drzwiami łazienki Spencer wpatrywała się w nie tępym wzrokiem. Łzy ciągle strumieniami płynęły po jej policzkach pobladłych od wewnętrznego bólu, miejscami jednak zaróżowione od ciągłego pocierania. Z każdą sekundą docierało do niej, że to nie tylko cierpienie związane z faktem, że wyniki ukochanego znacznie się pogorszyły, rozdziera jej serce, ale też to, że znowu gdy pojawiły się problemy wybrał wszystko inne oprócz niej. Kłopoty finansowe, ucieka do swojego ojca, którego tak naprawdę nie chce znać. Gorsze wyniki - pocieszenia i ukojenia szuka w butelce tequili? To nie tak powinno wyglądać. To ona miała być lekiem na wszystkie jego zmartwienia. Chociaż gdzieś w niej siedziała ta świadomość, że po prostu nie chciał patrzeć jak ona sama cierpi, potrzebował samotności.. Była w stanie to zrozumieć.. Tyle, że musiał zalać się w trupa? Musiała wyciągać go pijanego z baru? Jednego była pewna - o tym wszystkim powinna dowiedzieć się w inny sposób. Nie tak jak dziś, gdy on leżał na kacu w łóżku, a ona przyjmowała na siebie najboleśniejszy cios w całym swoim życiu.
Mimo wszystko żal o zachowanie Leo był tylko malutką łezką w tym całym potoku. Wszystko przesłaniał jej bezgraniczny smutek, przerażenie, rozpacz i bezradność. Co miała teraz robić? Pozwolić by choroba jej go odebrała? Patrzeć jak z dnia dzień słabnie, jak ucieka z niego życie? Nie mogła na to wszystko pozwolić, ale co miała robić? Była jeszcze jakaś szansa?
Fakt, że nie wolno się poddawać, że trzeba walczyć i dalej stawiać czoła przeciwnościom losu dotarło do niej dopiero, gdy ot tak, nagle i niespodziewanie znalazła się w ramionach Leo. Zaciskając wargi bez oporu dała mu się prowadzić. Co miała zrobić? Zacząć się wyrywać; nie chciała, to po pierwsze, a po drugie nie miała na to siły. Opadła na kanapę, podkuliła nogi, a brodę oparła na kolanach.. Patrzyła na niego zaszklonym wzorkiem, słuchając jak ciągle wypowiada jedno i to samo słowo. A potem na moment skryła twarz w dłoniach, wzięła głęboki wdech, przetarła i tak już zaczerwienione oczy i powiedziała zaskakująco twardo, żeby przestał. Zamilkł niemal natychmiast. I dopiero wtedy znów na niego spojrzała.
- Przestań mnie przepraszać. - Powtórzyła tym razem już drżącym głosem, znów nie potrafiąc opanować emocji. - Powiedź mi tylko dlaczego mi nic nie powiedziałeś? Pojechałeś sam do lekarza.. Nie powinieneś mnie okłamywać.. - Rzuciła odwracając na moment spojrzenie, bo tak, to też bolało. Ale teraz były ważniejsze sprawy niż to jak zachował i postąpił Leo. - Co teraz? Co my teraz zrobimy? Nie możesz się teraz poddać.. Leo ja nie mogę Cie stracić. Słyszysz? - Wyjąkała odnajdując jego dłoń, by ścisnąć go za nią mocno. Nie mógł poddać się w takim momencie! Na pewno była jeszcze jakaś nadzieja,prawda?

[ale to i tak nie było to samo co z Tobą, bo tamci to mi nie dawali możliwości rozpisania się.. ;p teraz też wyszło do dupy, ale w sumie większość odpisałam jak byłam u siostry i czekałam aż koleżanka skończy egzamin także denerwowałam się za nią ;d. obiecuje poprawę po czwartku, mhm xd
a zdjęcia będą potem, teraz muszę sobie testy rozwiązywać ^^']

Unknown pisze...

[oo, jaka z Ciebie dobra dziewczyna ;d
Hm czy taki dobry to bym nie powiedziała. Ciężki rzekłabym bardziej. A dziś to i ja bym się chętnie nad wodę wybrała ale nie miałam jak ! ;c
A ja zdecydowanie wolę Spenc. mhm.
No, szczęściarz. Też bym tak chciała ^^]

Szczerze powiedziawszy nie tego oczekiwała z jego strony. Nawet jeśli nie zamierzał się teraz tłumaczyć dlaczego znowu wybrał inną opcje niż ona, to liczyła raczej, że chociaż ją uściśnie, powie, że będzie dobrze. Że się nie podda. Ale nie. On tylko znowu przeprosił i po prostu wyszedł, a w jej i tak już roztrzęsione serduszko wbił się kolejny gwóźdź. Bo poczuła się odtrącona, odrzucona.
I wtedy dotarło do niej, że nie ma nikogo kto by jej teraz pomógł. Uświadomiła sobie, że w końcu jeśli chodziło o jego chorobę to ona zawsze była silna, wspierała go, dodawała siły i otuchy. Miała wrażenie, że dalej powinna taka być, że to nie ona powinna się teraz rozklejać. Ale nie potrafiła, bo.. Bo być może zbyt długo była twardą Spenc, może cios był zbyt bolesny by potrafiła poradzić sobie z tym ciężarem i szczerze powiedziawszy dawniej, po cichu liczyła, że jeżeli zdarzy jej się ten moment słabości to po prostu zamienią się na chwilę rolami, że to on da jej ramię do wypłakania. Tylko jak mógł to zrobić, gdy sam ledwo trzymał się na nogach, gdy sam ledwo sobie radził? No własnie.
Poza tym, Spencer widziała to w jego oczach, że już nie może się doczekać aż wreszcie zapanuje w okół niego ciemność, aż wreszcie uwolni się od wszelkiego cierpienia. Zastanawiało ją tylko czy choć raz pomyślał jak ona będzie się czuć gdy go zabranie, jak ona będzie dalej żyć, funkcjonować? Same te myśli przyprawiały ją o niemiłosierny ból, a co jeśli naprawdę tak się stanie? Jeżeli on naprawdę sobie odpuści?
Cóż, może to ona była tym dziwnym okazem, który niczym pomyśli o sobie, zawsze myśli o innych. A konkretnie o tej jednej, ukochanej osobie. Zawsze przekładała jego szczęście nad swoje. A teraz nie mogła pojąć co stało się z jej najdroższym Leośkiem. Od wczoraj zachowywał się jak nie on; pierwsze zalał się w trupa, a teraz? Teraz leżał na podłodze i rechotał jak głupek. Kobieta dobrze zdawała sobie sprawę, że wielu ludzi tak właśnie reaguje na sytuacje bez wyjścia, ale nie myślała, że Rough też się do nich zalicza.
Stanęła w drzwiach sypialni i przez chwilę wpatrywała się niedowierzająco w Leo, który ze śmiechu aż się zwijał. Co się z nim działo? Jak miała mu pomóc? Bezradność w całej sytuacji ją wręcz przytłaczała i chyba była w tym wszystkim najgorsza. Osiadła jej dziwnie na sercu i znów zaczęła odbierać oddech.. Dlatego po chwili znów zalana łzami obróciła się na pięcie i wybiegła z mieszkania nie mając już pojęcia co ze sobą począć. Z trzaskiem zamknęła drzwi.. Ale nie uciekła daleko, bo wcale nie zamierzała uciekać. Potrzebowała zmiany otoczenia nawet jeśli miała to być zwykła klatka schodowa. Opadła na jeden stopień, a potem opierając się o barierkę dała porwać się czystej rozpaczy..

[weź wgl nie ogarniam już co się dzieje xd. bo najdziwniejsze jest to, że zamiast się denerwować jestem dziwnie spokojna. Nie podoba mi się to xd. i znowu wyszło nijak. Przepraszam.
;) zdjęcia masz świetne, kp też zresztą;)]

Unknown pisze...

[i tak Cię uwielbia ;d.
ja pojadę jak zdam prawko, a jak nie.. się zobaczy.
;))]

Siedziała na schodu, z nisko zwieszoną głową nawet nie zwracając już uwagi na palący ból w gardle, na mokre od łez policzki. Nie zawracała sobie głowy by jakoś się uprzątnąć, by nie zwrócić uwagi sąsiadów, bo szczerze powiedziawszy nie skupiała się teraz na niczym innym jak rwący ból w sercu, który nasilał się z każdą sekundą. W czasie, gdy Leo zbierał się by ją "dogonić", jej przez głowę przeszło już chyba ze sto scenariuszy. Najbardziej irracjonalnym, ale równie przerażającym jak pozostałe była wizja szatyna, który śmieje się ponuro aż do momentu gdy traci przytomność i więcej się nie budzi. Tak - każdy obraz kończył się jego śmiercią, bo nie potrafiła odnaleźć w sobie żadnej iskierki nadziei. Nie, kiedy on zachowywał się tak ja teraz, jak wczoraj.. Dopóki walczył zawsze siedziała w niej jakaś pozytywna cząsteczka mówiąca, że jeszcze wszystko się ułoży. Teraz, gdy wydawało się, że mężczyzna zamierzał się najnormalniej poddać, a do tego popadał w jakiś dziwny obłęd jak miała wierzyć w lepsze jutro? Bo może i to ona była twardą Spenc motywującą go do działania, ale jej sił dodawała jego chęć życia, której teraz w nim już nie widziała.
A potem niespodziewanie zjawił się tuż obok niej. Wstrzymała oddech, gdy niepewnie dotknął jej ramienia, a gdy przytul ją mocno do siebie wreszcie odetchnęła i znów rozpłakała się na całego. Miała wrażenie, że uchodzą z niej wszystkie tłumione dotąd emocje. Ciężar każdej takiej chwili, gdy wydawało się, że nie ma już nadziei, odkładał się w niej wewnątrz, duszony by nikt ze świata zewnętrznego nie ujrzał jak bardzo jej ciężko, jak bardzo cierpiała za każdym razem, gdy wyniki się pogarszały. Teraz bezpieczniki puściły i wylewał się z niej nie tylko żal, ból z dzisiejszego dnia, ale z każdego takiego, gdy wydawało jej się, że świat się dla niej kończy.
Nawet nie wiedział jak bardzo się mylił. Jego obecność pomagała. I to bardzo. Spencer po pewnym czasie zaczęła się uspokajać, bo jego bliskość, zapach zawsze wpływał na nią kojąco i ożywiał zgaszoną już iskierkę nadziei. Nie rozumiała co mruczał pod nosem, by ją uspokoić. Ale to nie było ważne, ważne było to, że był przy niej. Że w końcu mogła wypłakać się na jego ramieniu i gdy mogło wydawać się, że wreszcie względnie się uspokoiła, że odnalazła w sobie nowe pokłady siły by stawić czoła problemom i zacząć szukać jakiegoś wyjścia z sytuacji.. Przez jej głowę przemknęła myśl, że może to już ostatni raz gdy czuje jego ciepło, że to ostatni raz, gdy oplata ją tak ciasno rękoma.. I znowu rozryczała się na całego.
Ale w końcu zaczęło brakować jej sił. W jej świadomości pojawiła się myśl, że czas najwyższy się ogarnąć, bo przecież Leo też jest ciężko, przecież on też cierpi i teraz pora na nią by mu pomóc. No i jeszcze nie daj Bóg za chwilę by się odwodniła, bo czuła się tak jakby właśnie wypłakała hektolitry łez.
Wzięła głęboki oddech, przetarła oczy, a potem podniosła na niego spojrzenie. Drżącą ręką pogładziła go po policzku czując jak przez jej serce przechodzi kolejna fala bólu, gdy dojrzała w jego oczach rozpacz. Zastanawiała się co ma zrobić, co powiedzieć, by teraz jego choć trochę uspokoić. I nic sensownego nie przyszło jej do głowy. Ostatecznie jednak rozchyliła usta, by wydusić z siebie jakieś słowa, wszak czując jak sucho ma w gardle zrezygnowała z tego pomysłu i tylko ponownie westchnęła ciężko.

[E dupa. Znowu panikuje, bo wymyśliłam chyba z milion scenariuszy w którym oblewam na jakiś głupotach xd Ale przynajmniej jak Tobie odpisywałam to się trochę uspokoiłam, bo skupiłam się na czymś innym ;p.
;). wgl nie ogarnęłam końcówki Twojego komentarza na drugim blogu, wiesz? xd i tam odpiszę pewnie dopiero jutro, bo dziś już raczej się nie zmuszę by tam się głowić i wczuć w Andro.
E tam, mi się podoba ;p]

Unknown pisze...

[i tak Cię uwielbia ;d.
ja pojadę jak zdam prawko, a jak nie.. się zobaczy.
;))]

Siedziała na schodu, z nisko zwieszoną głową nawet nie zwracając już uwagi na palący ból w gardle, na mokre od łez policzki. Nie zawracała sobie głowy by jakoś się uprzątnąć, by nie zwrócić uwagi sąsiadów, bo szczerze powiedziawszy nie skupiała się teraz na niczym innym jak rwący ból w sercu, który nasilał się z każdą sekundą. W czasie, gdy Leo zbierał się by ją "dogonić", jej przez głowę przeszło już chyba ze sto scenariuszy. Najbardziej irracjonalnym, ale równie przerażającym jak pozostałe była wizja szatyna, który śmieje się ponuro aż do momentu gdy traci przytomność i więcej się nie budzi. Tak - każdy obraz kończył się jego śmiercią, bo nie potrafiła odnaleźć w sobie żadnej iskierki nadziei. Nie, kiedy on zachowywał się tak ja teraz, jak wczoraj.. Dopóki walczył zawsze siedziała w niej jakaś pozytywna cząsteczka mówiąca, że jeszcze wszystko się ułoży. Teraz, gdy wydawało się, że mężczyzna zamierzał się najnormalniej poddać, a do tego popadał w jakiś dziwny obłęd jak miała wierzyć w lepsze jutro? Bo może i to ona była twardą Spenc motywującą go do działania, ale jej sił dodawała jego chęć życia, której teraz w nim już nie widziała.
A potem niespodziewanie zjawił się tuż obok niej. Wstrzymała oddech, gdy niepewnie dotknął jej ramienia, a gdy przytul ją mocno do siebie wreszcie odetchnęła i znów rozpłakała się na całego. Miała wrażenie, że uchodzą z niej wszystkie tłumione dotąd emocje. Ciężar każdej takiej chwili, gdy wydawało się, że nie ma już nadziei, odkładał się w niej wewnątrz, duszony by nikt ze świata zewnętrznego nie ujrzał jak bardzo jej ciężko, jak bardzo cierpiała za każdym razem, gdy wyniki się pogarszały. Teraz bezpieczniki puściły i wylewał się z niej nie tylko żal, ból z dzisiejszego dnia, ale z każdego takiego, gdy wydawało jej się, że świat się dla niej kończy.
Nawet nie wiedział jak bardzo się mylił. Jego obecność pomagała. I to bardzo. Spencer po pewnym czasie zaczęła się uspokajać, bo jego bliskość, zapach zawsze wpływał na nią kojąco i ożywiał zgaszoną już iskierkę nadziei. Nie rozumiała co mruczał pod nosem, by ją uspokoić. Ale to nie było ważne, ważne było to, że był przy niej. Że w końcu mogła wypłakać się na jego ramieniu i gdy mogło wydawać się, że wreszcie względnie się uspokoiła, że odnalazła w sobie nowe pokłady siły by stawić czoła problemom i zacząć szukać jakiegoś wyjścia z sytuacji.. Przez jej głowę przemknęła myśl, że może to już ostatni raz gdy czuje jego ciepło, że to ostatni raz, gdy oplata ją tak ciasno rękoma.. I znowu rozryczała się na całego.
Ale w końcu zaczęło brakować jej sił. W jej świadomości pojawiła się myśl, że czas najwyższy się ogarnąć, bo przecież Leo też jest ciężko, przecież on też cierpi i teraz pora na nią by mu pomóc. No i jeszcze nie daj Bóg za chwilę by się odwodniła, bo czuła się tak jakby właśnie wypłakała hektolitry łez.
Wzięła głęboki oddech, przetarła oczy, a potem podniosła na niego spojrzenie. Drżącą ręką pogładziła go po policzku czując jak przez jej serce przechodzi kolejna fala bólu, gdy dojrzała w jego oczach rozpacz. Zastanawiała się co ma zrobić, co powiedzieć, by teraz jego choć trochę uspokoić. I nic sensownego nie przyszło jej do głowy. Ostatecznie jednak rozchyliła usta, by wydusić z siebie jakieś słowa, wszak czując jak sucho ma w gardle zrezygnowała z tego pomysłu i tylko ponownie westchnęła ciężko.

[E dupa. Znowu panikuje, bo wymyśliłam chyba z milion scenariuszy w którym oblewam na jakiś głupotach xd Ale przynajmniej jak Tobie odpisywałam to się trochę uspokoiłam, bo skupiłam się na czymś innym ;p.
;). wgl nie ogarnęłam końcówki Twojego komentarza na drugim blogu, wiesz? xd i tam odpiszę pewnie dopiero jutro, bo dziś już raczej się nie zmuszę by tam się głowić i wczuć w Andro.
E tam, mi się podoba ;p]

Unknown pisze...

[haha, no w sumie ;d.
oby!]

Spencer nie chciała go karać w żaden sposób. Uważała też, że mężczyzna nie ma wobec niej żadnego długu, no bo niby za co? Za to, że przy nim była, wspierała? Przecież to normalne, gdy kogoś kochasz. I za takie coś nie powinien czuć się wobec niej niczym zobowiązany. Czuć wdzięczność? Jasne, nawet powinien, ale nie powinien uważać, że jest jej coś dłużny.
Teraz jednak czuła ulgę, że mężczyzna wziął sprawy w swoje ręce, że się nią zajął, zaopiekował. Gdzieś tam, pomiędzy jedną, a drugą łzą docierało do niej, że Leo działał na ślepo, że czuł się zagubiony i wydawało mu się, że wcale jej nie pomaga. A było całkiem na odwrót! Chciała mu to powiedzieć, ale głos znowu odmówił jej posłuszeństwa, więc tkwiła w jego ramionach, delektując się każdą sekundą bliskości.. Kto wie ile im czasu jeszcze zostało? A potem skarciła się za tę myśl; nie mogła mieć takiego nastawienia! Musiała odnaleźć w sobie nadzieje na lepszą przyszłość, na lepsze jutro! Pesymistycznym podejściem nie pomoże ani sobie, ani jemu.
I ot, tak nagle, mimo bliskości szatyna, przeszedł ją zimny dreszcz przyprawiając o gęsią skórkę. Wzdrygnęła się; dobrze wiedziała, że najwyższa pora wstać i wrócić do mieszkania, jednak nie potrafiła się do tego zmusić. Dopiero pomocna dłoń Leo dodała jej siły; była mu wdzięczna, że postanowił zabrać ją z powrotem do przytulnego pomieszczenia. Sama pewnie tkwiłaby tu całą noc i nabawiła się jakiegoś przeklętego choróbska. Bezwiednie poddała się jego woli; prowadził ją przez korytarz.. No własnie dokąd? Do sypialni, salonu, łazienki? Już po chwili znalazła odpowiedź. Wybrał opcje trzecią i o dziwo jej też ona najbardziej przypadła do gustu. Wiedziała, że gorący prysznic przywróci jej odpowiednie krążenie w żyłach, sprawi, że nieco.. Ożyje i może odnajdzie w sobie silną Spencer, która nie ryczy przez bliżej nieokreślony czas na klatce schodowej.
Słysząc jego słowa jedynie potakiwała głową, a na ostatnie pytanie odpowiedziała krótkim "mhm". Na nic więcej nie pozwoliło jej wciąż boleśnie piekące od suchoty gardło. A potem z jej ust wyrwało się kolejne westchnienie, tym razem ciche, nawet nieco drżące. Oplotła go rękoma w pasie i znów na moment wtuliła się w jego ramie, jakby nie miała ochoty ruszać się od niego choćby na krok. Jakby pragnęła zostać w jego ramionach już na zawsze. I tak, tego chciała. Jednak wiadomo - nie było to możliwe. Dlatego po chwili odsunęła się od niego i nacisnęła klamkę od drzwi łazienki. Nim jednak zniknęła w pomieszczeniu, odwróciła się w jego stronę, jakby chciała sprawdzić czy na pewno mówił prawdę, a dokładnie chodziło jej o to czy jeśli wyjdzie za niedługo spod prysznica on nadal tu będzie. A potem odetchnęła; przecież by jej nie zostawił. Uśmiechnęła się blado, wręcz ledwo zauważalnie, ale jednak ten mały grymas na ułamek sekundy pojawił się na jej spierzchniętych w tym momencie wargach.

[jest! mogę oblać. na teoretycznym. na łuku. na obsłudze. na mieście.. xd tyle opcji! <3 :c
A, a. okej ;d. właśnie tak nie wiedziałam o co mu chodzi, czy chce zwiać, czy co. Zapomniałam, że Twoje Leośkowate postaci mają tendencje do uciekania ;p.
;)
http://24.media.tumblr.com/tumblr_m4jth4Iwzs1r6nkf6o1_500.png
http://24.media.tumblr.com/tumblr_m8rbovrW0v1qder5oo1_500.jpg
http://25.media.tumblr.com/tumblr_m8i6nyY2yM1rsj8z3o1_400.jpg
http://25.media.tumblr.com/tumblr_m83jfoUZN61rt9p2mo1_500.jpg
http://25.media.tumblr.com/tumblr_m6krg7DXJb1qcysh1o1_500.jpg
http://24.media.tumblr.com/tumblr_m5446rCLaE1qb5t88o1_r1_400.png
http://24.media.tumblr.com/tumblr_m47bm5f2U91rnjpufo1_400.jpg
no, coś tam poszukałam, ale to tak no, na próbę ;d. bo ciągle mule siebie tymi testami -.-']

Unknown pisze...

[;))]

Spencer zamknąwszy się w łazience powstrzymała się od odruchu spojrzenia w lustro. Nie chciała siebie takiej oglądać; z zapuchniętymi oczyma od płaczu, lekko zaróżowionym nosem, trupio bladą cerą uwydatniającą jej piegi.. Nie, to nie była ona. Dlatego od razu odkręciła kurek z wodą, a potem dłuższą chwilę po prostu patrzyła na kusząco unoszące się kłębki pary rozchodzące się od gorącego strumienia wody. Otrząsnęła się jednak z tego dziwnego, tępego stanu w który na moment popadła. Pośpiesznie rozebrała się i odrzuciwszy włosy na jedno ramie wślizgnęła się do zaparowanej kabiny prysznicowej. Z cichym westchnieniem stanęła pod strumieniem; przez moment miała wrażenie, że jego zaskakująca siła zaraz powali jej osłabłe ciałko, jednak przetrwała i wytrzymała. Ostatecznie tkwiła tak bliżej nieokreślony czas pozwalając wodzie spokojnie spływać po skórze, obmywać ją z cierpienia i bólu. Dopiero potem sięgnęła po żel oraz szampon i przeszła do właściwej kąpieli.
Gdy wreszcie wyszła z kabiny uświadomiła sobie, że zwykły prysznic może przywróci jej zdrowy wygląd, ale nigdy nie zmyje rozpaczy, która wciąż nieustannie ją nękała. Owinęła się szczelnie ręcznikiem, a potem opuściła zaparowane pomieszczenie; cała ona - jej ciało, jej umysł - rwała się by pobiec od razu do Leo, znów poczuć jego oddech na swojej szyi, jednak pierwsze musiała zajrzeć do pokoju. Chciała wyglądać.. Kompletnie. Weszła więc do sypialni; uniosła zdziwiona brwi gdy w jej nozdrza uderzył świeży zapach powietrza, a w oczach mignęło pomieszczenie, czyste i jasne.. Takie jak było na co dzień, ale nie takie jak dziś z rana. Odetchnęła z ulgą; oznaczało to, że Leo też postanowił wziąć się w garść i jak zwykle zaczynał od doprowadzenia porządku w mieszkaniu jakby chciał nadać im życiu normalności. Szybko przebrała się w czystą bieliznę i ubrania (stojąc przy szafie po chwili wahania włożyła na siebie jedną z koszulek Leo; chciała ciągle czuć jego zapach!) i poszła do kuchni. A raczej tam zmierzała, jednak mijając salon zauważyła, że ukochany wybrał inne pomieszczenie; dobry wybór skoro mieli rozmawiać na poważne tematy.
Stanęła przed nim zagryzając dolną wargę, czysta i odświeżona. Biło od niej przyjazne ciepło, skóra zaróżowiła się od gorącego strumienia wody, oczy nabrały wyrazistości, choć ciągle były jeszcze nieco zaczerwienione od potoku wylanych łez. Prześlizgnęła spojrzeniem po przygotowanym śniadaniu, a potem błyskawicznie znalazła się na miejscu obok ukochanego, ciasno oplatając go w pasie, głowę przytulając do jego ramienia.
I tak mogłaby tkwić całą wieczność.

[No mam nadzieje, że nie przebije xd.
^^
no to się cieszę, że coś Ci się tam spodobało :) do usług!;)
A teraz zmykam. Trzeba się wyspać, mhm. dobranoc ;)]

Unknown pisze...

[Nie zdałam. Oblałam jeszcze na łuku i jestem na siebie mega zła, bo rano jak ćwiczyłam z instruktorem wychodził mi bezbłędnie, a tam kurwa raz najechałam na linie, a potem byłam już praktycznie ustawiona w polu zatrzymania i nagle bum, samochód mi zgasł i dupa. Po egzaminie.. ]

Zewnętrznie rzeczywiście Spencer wyglądała o wiele lepiej. Prysznic był dobrym pomysłem by doprowadzić się do normalnego stanu wizualnego, ale wewnętrznie tak naprawdę nic się nie zmieniło. Ciągle czuła rozrywający ból serca. No, może było jej ciut lepiej, bo w końcu Leo zaczął zachowywać się jak należy, ogarnął się i zobaczyła w nim tą iskierkę mówiącą jej, że nie zamierza się poddać, nie tak szybko. Martwiło ją jednak czy jest jeszcze dla niego ratunek; ostatni jej pomysł jak się dziś okazało, spalił na panewce. Czy była choćby jeszcze jakaś możliwość? Naprawdę jeszcze nigdy nie czuła się taka bezradna.
Teraz jednak było jej dobrze, po mimo cierpienia rozrywającego wnętrzności; czuła mocno oplatające ją ramiona ukochanego i to jej póki co wystarczało. Ważne, że był przy niej, że ją wspierał wtedy kiedy tego potrzebowała. Jeszcze pod prysznicem obiecała sobie, że już więcej nie pozwoli sobie aby nerwy, gorycz tak obwicie i łatwo z niej uszły. Nie zamierzała też jednak udawać, że wszystko jest okej, że wcale się nie boi. Bo bała się cholernie.
Aktualnie jednak zajęła się kanapką i kawą którą ukochany podsunął jej pod nos. Przyjęła je bez protestu choć na jedzenie to akurat ona nie miała ochoty. Nie czuła głodu i miała to dziwnie uczucie, że nic jej się przez gardło nie przeciśnie. Skubnęła więc tylko pieczywo kilka razy, by nie można jej było zarzucić, że nic nie je, a potem upiła łyk kawy i westchnęła ciężko. Tak wiele myśli, pytań, obaw tłukło jej się po głowie, że dłuższy czas zajęło jej względne opanowanie chaosu.
- I.. co teraz będzie? - Zapytała cichutko, nie mając pojęcia od czego zacząć, więc zaczęła od najbardziej banalnego pytania, które przyszło jej do głowy.

Anonimowy pisze...

[ojejku, dzięki! ;).
Swoją drogą, we mnie chyba po prostu za dużo osób wierzyło ;p. wszyscy mi mówili, że zdam i nie zdałam. A mojej koleżance niemal wszyscy mówi, że nie zda i zdała.]

Nie musiał nic mówić, nic robić by pokazać jej, że się boi. Ona to po prostu wiedziała. Zresztą nie trudno domyślić się czegoś takiego. Kto nie trząsłby się ze strachu wiedząc, że jego życie wisi na włosku? Nie wiedziała jednak czy czuć ulgę z powodu tego, że jednak Leo walczy z ciemnymi myślami i nadal jakoś się trzyma.. Czy czuć się winna, że przez nią tłamsi w sobie wszystkie emocje. Ale chyba nie była jeszcze na tyle twarda, by mu pomóc, ale potem? Czy do niej przyjdzie? Czy wciąż będzie udawał? A może jak zwykle wybierze inne rozwiązanie niż ona? Gdzie indziej poszuka dla siebie ratunku? Nie, nie chciała teraz o tym myśleć. Nie chciała myśleć, że znowu ucieczką od kłopotów będzie butelka tequili.
Słysząc jego dziwnie twardy głos, westchnęła. Ona czuła się fatalnie, okropnie.. A on? Nie dość, że to wszystko dotyczyło jego, jeszcze miał obok siebie istotkę, która nie miała pojęcia jak mu pomóc. Istotkę, która była kompletnie bezradna. Istotkę, która tylko dokładała mu zmartwień. Tak jej się przynajmniej wydawało. Odetchnęła jednak cicho; pochyliła się do przodu by odłożyć na stół do połowy wypitą kawę i nadgryzioną kromkę, a potem odnalazła jego dłoń, splotła ich palce razem i ścisnęła go mocno.
- Jakie? - Spytała równie cicho co przedtem. Wiedziała, że pewnie żadna z tych możliwości nie jest zbyt satysfakcjonująca, bo gdyby była.. Leo mówiłby o nich z większym ożywieniem, prawda? Ale ważne, że jednak była jakaś możliwość, ważne, że mieli jeszcze cień nadziei, chociaż owy cień jeszcze nigdy nie był tak kruchy i cienki.
Wolną dłonią sięgnęła do jego policzka i pogładziła go po nim kojąco. Co miała zrobić by mu pomóc? Gdzie miała szukać odpowiedzi?

Spencer

Unknown pisze...

[okej! ;d
nie bardzo, bo ja znam i to dużo osób xd]

Słuchała każdej z opcji z mocno ściśniętym sercem. Wiedziała, że kolejność którą wymienił nie była przypadkowa. Dwie pierwsze dawały jeszcze nadzieje, ale ostatnia? Gdy ją usłyszała, gdy dobitnie dopowiedział "samo leczenie bólu", poczuła jak wnętrzności znów rozdzierają jej się niemal przyprawiając o mdłości. Na usta cisnęło jej się jedno pytanie, to, którego tak bardzo obawiał się Leo. Już nawet rozchyliła wargi by je zadać, ale żaden dźwięk nie wydobył się z jej z jej gardła. Więc spróbowała jeszcze raz i dalej nic.. Skończyło się na tym, że jej oczy zaszły łzami i dopiero wtedy dotarło do niej, że nie może o to pytać, nie teraz. Zbyt bardzo obawiała się tego co może usłyszeć w odpowiedzi.
Oddychając ciut szybciej niż normalnie wtuliła nos w zagłębienie jego szyi, by się uspokoić i nie dać słonym strumieniom znów płynąć po policzkach. Udało się. Gdy znów podniosła na niego spojrzenie łzy już nie szkliły się w jej oczach. Ale był w nich strach przed utratą najważniejszej osoby w swoim życiu. I nic nie mogła na to poradzić.
- Wybierzesz pierwszą opcję, prawda? - Wymamrotała w końcu, gdy była pewna, że głos jej nie zawiedzie jak wcześniej. Zaczęła nerwowo skubać brzeg bluzki Leo, a potem niekontrolowanie ścisnęła rękę na jego koszuli. Musiała zapytać, musiała. Chociaż wiedziała co wtedy się stanie; ziemia znów zadrży. Grunt usunie jej się spod nóg. Ale musiała wiedzieć, chociaż niemiłosierny ból przeszywał jej serce za każdym razem, gdy pytanie rozbrzmiewało w jej głowie, a co będzie gdy usłyszy odpowiedzieć?
- A jeśli nic nie pomoże.. Co wtedy? Ile czasu.. - Urwała. Nie potrafiła; ścisnęło jej się gardło, a drobne ciałko zaczęło lekko drżeć.

[http://25.media.tumblr.com/tumblr_m79qn4RvGz1rvxyf4o1_500.jpg ;d]

Unknown pisze...

[;pp
a.. o tej Spenc szkoda gadać. W sumie praktycznie z niej już nie korzystam, ale założyłam ją na swoim prywatnym mailu i nieraz zdarza mi się odpisać z niej, jak zapomnę się z poczty wylogować. No i w sumie wróciłam do niej na jakiś czas jak Ciebie nie było, a i tak odpisywałam tylko jednej osobie ;p. To Ci jeszcze powiem, że mam jeszcze postać męską. Ale o nim też szkoda gadać xd. i jak wróciłaś to odechciało mi się już z niego odpisywać, wolę wątki z Tobą ;). Musiała jakoś zabić nudę przez trzy tygodnie ^^]

Sześć miesięcy, a może i krócej. Co to było? Teraz wydawało jej się, że nic chociaż wiedziała, że powinna dziękować za każdy dzień, który będzie jej dany spędzić w obecności Leo. Przygotowywała się na najgorsze, nie chciała znów panikować, pozwolić by strach, przerażenie, rozpacz przejęły nad nią kontrolę. Ale to było niemożliwe; zachłysnęła się powietrzem i zaczęła kaszleć czując jak palący ból w gardle się nasila. A potem skryła twarz w dłoniach próbując się uspokoić. Wdech i wydech - mamrotała nieświadomie pod nosem. Cały świat drżał, wirował. Dobrze, że siedziała, bo pewnie z tego wszystkiego jeszcze by się przewróciła, miała to piekielne wrażenie, że grunt usuwa jej się spod nóg. Szybko podkuliła je pod siebie i niespodziewanie wpiła się w jego wargi. Jakby bała się, że to może być ostatni raz, gdy czuje ich smak. Że to ostatni raz gdy ich usta pieszczą się nawzajem, a języki tańczą we własnym, określonym rytmie. Może było to trochę irracjonalne, bo przecież Leo nie odejdzie od, za minutę.. Ale potrzebowała tego. Teraz nie mogła mieć pewności, który ich pocałunek będzie tym ostatnim.
Odsunęła się od niego po dłuższej chwili, oddychając nieco szybciej niż normalnie. Sięgnęła po kubek z kawą, a potem ponownie przylgnęła do jego boku i podnosząc na niego spojrzenie.
- Czyli.. przeszczep? - Zapytała jakby nie było wcześniejszego pytania i jego odpowiedzi. Nie chciała myśleć, że może go stracić w przeciągu pół roku. Była jeszcze szansa, była jeszcze nadzieja na inny finisz.

[wiem ;d]

Unknown pisze...

[cichoo, nie przyzwyczajaj się ;pp]

Była jak mała, zagubiona dziewczynka, która nie ma pojęcia jaką drogę wybrać. Która będzie najodpowiedniejsza? Na której nie spotka wielkiego, złego wilka? Niestety, będąc w tym położeniu potwór czaił się wszędzie. Dlatego poddała się impulsowi i rzuciła się mu na szyję by skosztować jego warg, choć teraz czuła się trochę głupio mimo iż Leo odwzajemnił pieszczotę. Ale ona już naprawdę nie wiedziała co robić! Dlatego wolała nie myśleć ile pozostało mu życia jeżeli przeszczep nie przyniesie odpowiedniego skutku. Ta informacja przyprawiła ją o jeszcze większy mętlik w głowie. Czuła się fatalnie nie potrafiąc okiełznać szalejących z prędkością światła myśli.
Zmarszczyła brwi słuchając nagle z niezwykłą uwagą każdego jego słowa, jakby miała nadzieje, że padnie choć jedno słowo, które złagodzi cierpienie. Niestety, ostatnie zdanie sprawiło, że nikła nadzieja znów rozpłynęła się w powietrzu. Kubek ściskany mocno w dłoniach Spenc, nagle wyślizgnął się spomiędzy jej palców. Udało jej się go jednak złapać nim spadł na podłogę i rozbił się. Tylko parę kropelek poplamiło jej spodnie i dywan, ale kto by teraz zwrócił na to uwagę? Odstawił naczynie niemal natychmiast na stolik, a potem obróciła się w jego stronę. Sama ledwo powstrzymała jęk, słysząc z jego ust ten żałosny dźwięk. Chwyciła jego twarz w dłonie, a potem poczekała aż będzie gotowy odwzajemnić jej spojrzenie.
- Uda się, słyszysz? Musisz wierzyć, że się uda.. - Wymamrotała cicho acz zaskakująco twardo, głosem pełnym mocy. Mocy która nie wiadomo skąd się u niej wzięła na ten ułamek sekundy. Mieli tyle planów, tyle marzeń.. I co, teraz to wszystko zostanie im odebranie? Musieli walczyć do końca.

[spoko, spoko ;)]

Unknown pisze...

[No właśnie wiesz swoje i więcej chyba tego pisać nie muszę ;d.
A dzisiaj już zmykam, bo jestem wykończona. Także do spisania jutro;)]

Unknown pisze...

[Nie mogę Ci tego zbyt często mówić bo popadniesz jeszcze w samozachwyt czy coś ;pp
a mnie pewnie nie będzie późnym popołudniem także się chyba rozminiemy ^^]

Gdy ukochany zamknął ją w klatce swoich ramion, rozpaczliwe przyciskając twarz do jej szyi, westchnęła cichutko nie mogąc znaleźć słów które przyniosłyby mu choć trochę ukojenia. Dlatego jedynie skupiła się na miarowym głaskaniu go po plecach, włosach, karku, jakby wierzyła, że sam jej dotyk może być lekarstwem na cały jego ból.. Albo raczej chciała by tak właśnie było. A gdy wreszcie jakoś uporał się z cierpieniem i po chwycił jej twarz w swojedłonie, kąciki jej warg drgnęły w ledwo zauważalnym uśmiechu. Słuchała jego słów patrząc wprost w jego karmelowe tęczówki; z tej odległości mogła wyłapać wszystkie odcienie tego niesamowitego koloru. Miał racje, na świecie na pewno jest jakiś szpital, jakiś onkolog który mu pomoże, który uratuje jego życie. Muszą tylko poszukać, nie poddawać się tak szybko ogarniającej rozpaczy. Muszą wierzyć do końca, że jeszcze wszystko może ułożyć się po ich myśli, że jeszcze kiedyś zamieszkają w tym cudnym domu i zapełnią go gromadką szczęśliwych dzieciaków.
- Wiem. - Szepnęła w odpowiedzi na jego ostatnie słowa; czuła jak bolesna gulka znów rośnie w jej gardle, przełknęła ją jednak ostatkiem sił, a potem na moment przymknęła powieki opierając swoje czoło o jego. Wzięła kilka głębszych oddechów, a potem znów wygięła wargi w nikłym uśmieszku. - Wiem.. - Powtórzyła; jej dłonie przed chwilą jeszcze spoczywające na jego udach, teraz pomknęły w górę przez jego tors i ostatecznie zaplotły się na jego karku. Nawet nie wiedział ile te słowa dla niej znaczyły! - Ja też tu jestem. Zawsze będę. - Dodała równie cicho co przedtem, a potem podobnie jak on, delikatnie musnęła jego wargi swoimi.

Unknown pisze...

[;))]

Spencer dobrze wiedziała, że takie zachowanie z ich strony nie jest dobre. Powinni zachowywać się tak jakby jutro też był dzień, jakby przyszłość nadal stała dla nich otworem, choć może pod niewielkim znakiem zapytania, a oni robili wręcz odwrotnie. Ale co miała zrobić, że tak bardzo łaknęła jego bliskości, gdy pomyślała, że jeżeli przeszczep się nie przyjmie to jej najdroższemu pozostanie zaledwie pół roku życia i to w najlepszym wypadku? Co miała zrobić, że całe jej ciało rwało się by czuć jego dotyk, a usta spragnione były pieszczot? Nie potrafiła z tym walczyć. Dlatego, gdy ukochany wreszcie zwiększył między nimi dystans, nie wiedziała czy czuje ulgę, czy żal. Ale tak było lepiej, powinni zachowywać się normalnie, nieprawdaż? Musieli wykrzesać z siebie dość optymizmu by podjąć na nowo walkę z białaczką Leo. Dopóki jest cień szansy, trzeba stawiać czoła przeciwnościom losu, bo przecież nadzieja umiera ostatnia.
Wielu ludzi też wierzy w ten związek pomiędzy ciałem, a duchem. Przy wielu przeszczepach lekarze sądzą, że jeżeli chory nie zaakceptuje nowego narządu, jeżeli nie będzie go chciał, to dane serce, czy nerka się nie przyjmie, choćby operacja udała się jak najlepiej. Zostanie odrzucone przez ciało, bo duch go nie chce przyjąć. A Spencer twierdziła, że nie trzeba tylko chcieć, ale też mocno wierzyć, że to się uda. Wiedziała, że Leo z całego serca pragnie żyć, być przy niej choć pewnie nieraz miał ochotę się poddać. I właśnie dlatego bała się, że zabranie mu sił, wiary, że to wszystko może jeszcze się udać. A na to nie mogła pozwolić.
Westchnęła słysząc jego słowa; pamiętała ten ból z powodu zachowania Leo. Jak bardzo było jej przykro, że mężczyzna zachował się tak, a nie inaczej. Że ją odtrącił. Teraz wiedziała już po prostu nie był sobą, nie myślał racjonalnie, a w momencie, gdy jej rozpacz sięgała zenitu otrząsnął się i pomógł jej wrócić do względnej równowagi. Nie miała mu już tego za złe, dlatego wykrzywiła wargi w nikłym uśmiechu; widziała to w jego oczach, że mówi szczerze, że naprawdę mu źle z tym jak postąpił. Ale co zrobić? Czasu nie cofnie.
- Mi też jest przykro. Ale najważniejsze, że teraz już jest dobrze.. - Odparła tonem nie żywiącym żadnego urazu czy żalu, na moment przenosząc spojrzenie na ich splecione dłonie.

Unknown pisze...

[hm, trudno powiedzieć ;p. ale w sumie ja na dzisiaj nie mam planów, więc raczej nie będziemy się mijać ;)]

Nigdy nie wątpiła, że Leo chce dla niej jak najlepiej, że pragnie tylko jej szczęścia i zawsze jej go zapewniał, choć jak każdemu zdarzały mu się potknięcia. Tak jak wtedy gdy dowiedział się o chorobie i postanowił się z nią rozstać. Sama też nie była bez winy, w końcu mogła nie przystać, wykłócać się z nim, tylko czy udałoby się jej nawet wtedy zatrzymać go przy sobie na siłę? Być może i wtedy nie zmarnowaliby tych dwóch lat, może dzięki niej szybciej podjąłby walkę z białaczką, wcześniej poddał się odpowiedniemu leczeniu i teraz byłby już zdrów. Miała sobie za złe, że pozwoliła mu wtedy odejść. Intuicyjnie wyczuwała, że gdzieś w jego głowie snuje się plan, w którym ona odchodzi od niego i zaczyna szczęśliwe życie z dala od niego. Choć jej w głowie nie mieściło się takie wyjście, nawet nie brała go pod uwagę, bo.. Naprawdę myślał, że byłaby kiedykolwiek zdolna być szczęśliwą Spencer bez niego? On by cząstką niej, która wywoływała uśmiech na twarzy, sprawiał, że czuła się bezpieczna. I wiedziała, że nawet jeśli taki scenariusz przewinął mu się przez głowę to i tak nie odważy się go zaproponować. I dobrze, bo tylko by się na niego wydarła rozżalona, że w ogóle coś takiego przeszło mu przez gardło, że pomyślał, że taki plan jest realny.
Zadrżała, gdy Leo nagle wstał; już czuła się spragniona jego bliskości, jego ciepła. Nie wstała jednak, pozostała na swoim miejscu. Nie mogła przecież zachowywać się jak wariatka i biegać za nim krok w krok. To nie było rozwiązanie, przecież On nie rozpłynie się nagle w powietrzu. Musieli zachowywać choćby pozory normalności, poza tym wierzyła, że za niedługo znów siądzie tuż obok niej. I nie myliła się, jednak gdy z ust padło to pytanie, niby tak proste i banalne a jednak niezwykle bolesne.. Wolałaby chyba, żeby stał pod oknem i nie czuł jak jej drobne ciałko znów zaczyna drżeć, a oddech staje się płytszy przez duszone w sobie łzy.
- Nie mów tak. Nie odejdziesz. - Rzuciła zagryzając mocno wargi i przenosząc na niego spojrzenie. Wolała myśleć w kategoriach co będzie, gdy wyzdrowieje, a nie co będzie, gdy.. umrze. Nie chciała o tym teraz rozmawiać, nie dziś. Wiedziała jednak, że Leo tylko się o nią troszczy, chce zapewnić jej przyszłość biorąc pod uwagę najciemniejszy scenariusz. Ale ona nie potrafiła myśleć o przyszłości bez niego. Bo.. Jaka to będzie przyszłość?
Pytanie jednak mogło być istotne. Szczerze nie potrafiła na nie odpowiedzieć, ale gdzieś w niej budziła się świadomość, że nie będzie tam wstanie mieszkać bez niego. No bo jak ma chodzić po domu, który był symbolem ich wspólnej szczęśliwej przyszłości? Jak miałaby wejść do tego dziecinnego pokoju i.. Na samą myśl o tym jej oczy zaszły łzawą mgłą. Odwróciła więc spojrzenie w bok. Nie chciała by słony potok znów zaczął się wylewać więc przymykając powieki ostatkiem sił opanowała go.

[wgl dzisiaj przez przypadek weszłam na MT na onecie i tak sobie poczytałam nasze pierwsze komentarze.. Ależ one były urocze ;D jak się S i L spotkali po latach <3 ;d]

Unknown pisze...

Myślenie o jakiejkolwiek przyszłości bez Leo było zbyt bolesne. W końcu dotychczasowe jej plany kręciły się właśnie w okół niego. To z nim miała zamieszkać w przepięknym domu, to z nim miała założyć to rodzinę, to z nim miała spędzać swój urlop, to z nim.. To z nim miała robić wszystkie rzeczy. Jak mógł pytać czy zamieszka tam bez niego, skoro ona nawet nie wiedziała jak będzie oddychać bez świadomości, że najdroższa jej osoba czeka na nią, by wziąć ją w objęcia, przytulić, ucałować?
Pytanie było rzeczywiście słabo przemyślane; nie dość, że miał więcej czasu by oswoić się z wynikami, to w końcu troszczył się o nią, chciał by było jej jak najlepiej jeżeli kiedyś go zabraknie. Tylko chyba nie pomyślał jak ona się czuje z tym wszystkim. W końcu ostatecznie to nie on zostanie pozbawiony miłości życia tylko ona. To ona zostanie tutaj sama z pękniętym z rozpaczy sercem. Więc tak, wolała nie myśleć o przyszłości bez Leo, zwłaszcza teraz gdy był jeszcze cień nadziei, choć tak kruchej jak nigdy dotąd. Na jego słowa jedynie skinęła głową; wiedziała że były to puste zdania, bo co było w porządku? Nic. Kompletnie nic. I oboje dobrze o tym wiedzieli. Dlatego też nic nie odpowiedziała, jedynie musnęła delikatnie jego wargi przymykając powieki, a potem położyła głowę na jego udach i westchnęła cicho.
Dopiero po dłuższej chwili milczenia, gdy odepchnęła od siebie na krótką chwilę wszystkie natrętne myśli, odezwała się cichym głosem.
- Powinniśmy poszukać jakiegoś dobrego onkologa. - Wiedziała, że wiąże się to z wyjazdem poza miasto; może z podróżą do Londynu, ale jeszcze gdzieś dalej za Ocean. Ale była wyruszyć choćby na koniec świata byleby tylko znaleźć złote lekarstwo, które uleczy jej ukochanego.

[Andro i Leo są dziwni ;d. ale też ich lubię ;d
daj spokój, jest dobrze;). to dla pocieszenia Ci powiem, że Twój wczorajszy tekst na tym drugim blogu to normalnie aż mnie w fotel wgniótł. Mega!]

Unknown pisze...

I tak cieszyła się z faktu, że Leo chociaż oszczędził jej tych słów, że jeśli jednak nadejdzie najgorsze to ma żyć dalej, być szczęśliwa. Wywołałby u niej tylko tym falę rozpaczliwej złości; wykrzyczałaby mu wtedy, że jest największym głupkiem na świecie mówiąc takie rzeczy. Obawiała się jednak, że kiedyś jednak przyjdzie mu to do głowy, gdy coś nie pójdzie po ich myśli. Jednak Spencer z całego serca chciała wierzyć i wierzyła, że wszystko się uda, choć nic nie mogła poradzić na czarne scenariusze wciąż przewijające się jej pod kopułą czaszki.
Przymknęła nieco oczy czują ten jakże delikatny, łagodny dotyk ukochanego. To on zawsze przynosił jej ukojenie i tym razem też pomogło. Rozszalałe, rozdygotane do granic możliwości nerwy nieco się uspokoiły. Pomogły też jego słowa; to może dziwne ale odetchnęła z ulgą słysząc wzmiankę o ojcu. Oznaczało to tylko, że nadal chce żyć za wszelką cenę nawet jeśli będzie znów musiał zwrócić się o pomoc do człowieka wobec którego na pewno nie chciał mieć żadnego długu wdzięczności.
- Tak, oni nam pomogą. - Przytaknęła jedynie wiedząc, że rodzina Leo z pewnością im pomoże. Też nie chciała ich ciągle nękać, ale czy mieli inny wybór. Poza tym robili to tylko dlatego, że musieli. To nie były drobnostki, i ich głupie "widzi mi się" a poważne sprawy. Żałowała, że ona nie ma rodzeństwa, że z jej strony nie ma nikogo kto by ich wspierał. Jasne, mogła poprosić tatę o pomoc finansową, ale na tym się kończyło w końcu nie mieli oni większych znajomości, ani też nie obracali się w onkologicznym świecie by im dopomóc w jakiś inny sposób niż pieniężny.

[Tak, racja. Robią się nudni ale i tak mam do nich sentyment ;d. Też myślałam, żeby ich jakoś rozruszać, ale nic mi do głowy nie przyszło :c a Ty, co wymyśliłaś? ;>
Tak! Piszemy całkiem inaczej. Bo historia jest całkiem inna. Świeższa i daje nam hm, większe pole do popisu:). No i tak, owszem to też zasługa naszych potworów, w końcu są bardziej hm, skomplikowani;d. ]

Unknown pisze...

Spencer już dawno pomyślała, że warto byłoby zwrócić się też o pomoc do Leny. Nie znosiła tej kobiety, ale jednak dobrze wiedziała, że w tym wszystkim to ona może wskazać im najlepszą drogę, bo przecież sama przez to przechodziła, a na dodatek jej przeszczep się udał. Nie chciała jednak o niej wspominać, bo nie była pewna, czy Leo jest gotowy zwrócić się do niej w jakiejkolwiek sprawie. Dlatego uniosła nieco zaskoczona brwi, gdy nagle wypowiedział jej imię; widziała to w jego oczach, że ledwo nie drży na wspomnienie o tej dziewczynie. Westchnęła więc cicho i przytaknęła. Miała w planach powiedzieć, że do dobry pomysł, acz powstrzymała się i dała mu się podnieść z kanapy. Uśmiechnęła się leciutko, gdy cmoknął jej wargi, przekonana, że zaraz opuści pomieszczenie chcąc być sam gdy będzie przeprowadzał te rozmowy. Dlatego znów nieco się zdziwiła, gdy ten pozostał w salonie i jedynie podszedł do okna, po czym wybrał odpowiedni numer. Przez myśl przemknęło jej, że może sama powinna wstać i dać mu trochę prywatności, ale nagle uświadomiła sobie, że nie ma na to siły; ciało miała dziwnie ociężałe, a mięśnie wydawały się niezdolne do jakiegokolwiek ruchu. Zdołała tylko opaść na miękką kanapę, spleść ręce na brzuchu i wbić spojrzenie w sufit pomieszczenia. W tym momencie tylko tak mogła mu pomóc; patrzeć w przeciwnym kierunku niż on stał, by nie czuł się obserwowany.
Wiedziała, że żadna z tych rozmów nie będzie dla niego łatwa. Nawet ta z Tonym. Była więc ciekawa do kogo pierw postanowił zadzwonić; do szwagra, do matki, do ojca czy do Leny? Zagryzła wargi znów westchnąwszy cicho. Nie miała pojęcia jak musi mu być ciężko.. Zaczęła próbować postawić się w jego położeniu. Wiedziała, że na pewno cierpi, że przed nią tylko udaje, że wszystko jest w porządku. A nie chciała by udawał, by tłumił w sobie emocje. Ale zdawała sobie sprawę, że to jej wina. W końcu gdyby od początku była silna nie bałby się pokazać jak bardzo jest zrozpaczony. Przymknęła powieki ze zrezygnowaniem.

[hm. no w sumie można coś z tym pokombinować.
nie ;]
no w sumie racja;p]

Unknown pisze...

Wnętrzności jej się ściskały z nerwów; słysząc pierwsze słowa od razu zrozumiała do kogo postanowił najpierw zatelefonować. Do Tony'ego. Pochwaliła go w duchu za ten wybór, w końcu nikt lepiej nie znał się na tych sprawach oprócz niego. Przecież Anthony jako lekarz wciąż obracał się w branży, a dzięki jego specjalizacji właśnie w branży o jaką im chodziło, czyli onkologicznej. Gdy tylko zakończył rozmowę spojrzała z ukosa na Leo; była ciekawa co powiedział mu szwagier, co zaproponował i co najważniejsze czy w ogóle dał jakieś szanse Leo. Nie miała się jednak dowiedzieć żadnych szczegółów, domyśliła się tego wcześniej niż padły słowa z ust szatyna. Widziała niemą prośbę w jego oczach.
I już miała odmówić, bo przecież czas grał tu bardzo dużą rolę, ale słysząc w jego tonie niemal błaganie nie mogła mu odmówić. Przeszedł ją dreszcz wzdłuż kręgosłupa, gdy poczuła na sobie jego gorączkowe spojrzenie. Zagryzła wargi mając nadzieje, że nie będzie żałować swojej decyzji. Wszystko w niej kazało mu się przeciwstawić, ale nie mogła.. Po prostu nie mogła. I sama gdzieś w głębi siebie pragnęła tych dwóch dni normalności.. Być może ostatnich - zadrżała.
- Oszalałeś.. - Mruknęła przekręcając głowę na bok by móc ponownie utkwić w nim spojrzenie. Patrzyła na niego z powagą; pamiętała jak ekscytował się tym bankietem, jak zabrał ją na zakupy by wybrali dla siebie odpowiednie stroje. Uśmiechnęła się do wspomnień, a potem lekko skinęła głową. - Tylko dwa dni. - Zgodziła się wbrew sobie.

[ na chwilę obecną właśnie nie mam, dlatego zgadzam się na Twój chociaż przyznam się szczerze że średnio mi odpowiada ;p. ale będzie się coś działo.. choć nie wiem coby się musiało wydarzyć, żeby Spenc go zostawiła, w końcu do tej pory nie może sobie wybaczyć tych dwóch lat, także.. ;p
ok, ok;d.
i tak mi trochę zeszło to odpisywanie bo nagle wszyscy czegoś ode mnie chcą -.-]

Unknown pisze...

[aha, okej. mam się bać? ;p. od razu mówię, że jak ją zdradzi, a zwłaszcza z tą całą Leną to już więcej Spenc na oczy nie zobaczy xd.
;pp]

Wiedziała, że najbliższe dwa dni będą przepełnione kłamstwem. Ale kłamstwem, które miało im pomóc przebrnąć przez kolejne tygodnie. Zawsze będą mogli wrócić do właśnie tych 48h, przywołać w pamięci uśmiech najdroższej osoby. A może naprawdę uda im się zapomnieć choćby na chwilę o tym co ich czeka? Kto wie.
Uniosła lekko brew widząc nagle zadowolonego, uśmiechniętego Leo. Zadziwiająco jak popadł od skrajności w skrajność, ale spokój widoczny teraz na jego twarzy wydawał się szczery. Zmarszczyła tylko nos, gdy posunął jej kanapki. Nadal nie miała ochoty jeść, więc odprowadziła go wzrokiem do drzwi, a potem powróciła do siadu przyglądając się dłoniom przed momentem obsypywanym gorącymi pocałunkami. Pokręciła głową jakby z niedowierzaniem, że jednak naprawdę czekają ich dwa dni względnego spokoju, a potem sięgnęła po nową kanapkę i wgryzła się w nią ze smakiem, bo nagle poczuła jak głód ssie ją żołądku.
Zdołała w siebie wdusić mimo wszystko tylko dwie malutkie kromeczki, co na nią był dość mało, w końcu zazwyczaj pochłaniała pół talerza! Na co mogła sobie bez skrupułów pozwolić, bo w żaden sposób nie dobijało się to na jej sylwetce. Ale nie dziś. W końcu z tyłu jej czaszki wciąż tłukło się milion obaw.

Unknown pisze...

[ahhaha, racja. Nie ten, ale Leoś2 już prędzej ^^
ja przedtem odpisywałam czyszcząc półki z kurzu ;p]

Leo był naprawdę niesamowity wczorajszego dnia. Miał plan, którym wypełnił każdą godzinę, każdą minutę byleby tylko byli szczęśliwi. I o dziwo byli, a Spenc miała wrażenie, że owo szczęście wcale nie jest wymuszone, uśmiechy są prawdziwe.. Ale jak mogły nie być skoro Leo w końcu się otworzył, zaczął opowiadać o swoim dzieciństwie. Spencer chłonęła każde jego słówko zachwycona wszystkimi opowiastkami. Wręcz spijała z ust Leo całe zdania. Potem było jeszcze ciekawiej, gdy ukochany zapragnął nauczyć się jeździć konno; był to widok niesamowity i niespotykany. Brunetka już tak dawno nie mogła pośmiać się z ukochanego. Wyglądał przekomicznie z nieporadnymi ruchami, niepewnym, nieraz wręcz nieco głupkowatym wyrazem twarzy. Przeraził ją tylko w momencie, gdy nagle spadł z konia - zamarła wstrzymując oddech, a potem zerwała się i zeskoczyła ze swojego ogiera i w tym samym momencie po okolicy rozbrzmiał jego dźwięczny śmiech. Noc też była nie zapomniana, przepełniona pożądaniem, rozkoszą, spełnieniem.
Gdy następnego ranka Spencer otworzyła oczy Leo spał jeszcze smacznie; była ciekawa czy całą noc spędził w łóżku, czy jak zwykle chodził po mieszkaniu nękany obawami. Chciała wierzyć, że udało mu się przespać spokojnie te kilka godzin, że organizm wycieńczony po całym aktywnym dniu i jeszcze aktywniejszej nocy nie pozwolił mu myśleć o niczym innym jak odpoczynku po wyczerpujących wrażeniach.
Ten dzień zaplanowała ona. Zaczęła od przygotowania śniadania i zaparzenia kawy, którą uraczyła Leo w łóżku. Tam też się pożywili wspominając wczorajszy dzień. Mężczyzna chciał z niej wydusić co na dziś wymyśliła jednak ona z zagadkowym uśmiechem kazała mu się zbierać do wyjścia; nie mieli zbyt wiele czasu w końcu pod wieczór wybierali się na bankiet! Gdzie więc go porwała na pół dnia? A do wesołego miasteczka, potem do cyrku. Zaliczyli chyba wszystkie możliwe kolejki, zabawy, objadali się watą cukrową, a Spencer uraczyła go opowieścią jak to dziadkowie zawsze porywali ją w takie miejsca przed wyjazdem do Londynu oraz na okazjonalnych powrotach do Murine. Nim się obejrzeli już musieli wracać, zwłaszcza Spenc, której przygotowanie do wyjścia zajmie o wiele więcej czasu niż Leo. Wrócili więc do mieszkania; wzięli wspólny prysznic by zaoszczędzić czasu oraz z oczywistych pobudek, a potem Spencer zaszyła się na jakiś czas w łazience czesząc się i malując. I wreszcie była gotowa do wyjścia. Na sobie miała sukienkę, którą wybrała na zakupach razem z ukochanym, idealnie podkreślającą jej szczupłą, zgrabną sylwetkę, uwydatniającą kobiece krągłości i wspaniale współgrającą z jej jadowitymi, zielonymi oczyma. Włosy natomiast delikatnie podkręciła i nieco podpięła z przodu; nigdy nie przepadała za wydziwianymi kokami i tymi sprawami. Czuła się nawet pewniej, gdy włosy spokojnie mogły opadać na jej plecy. I ceniła naturalność, dlatego na jej twarzy, która na co dzień nie potrzebowała upiększeń dało dostrzec się łagodny makijaż i jedynie dość mocno podkreślone oczy wydobywając tym samym niezwykłą głębie z jej tęczówek. I tak oto wystrojona, z butami na wysokim obcasie zaprezentowała się Leo z nikłym uśmiechem na ustach.

[moje jeszcze gorsze więc się nie przejmuj ;p]

Unknown pisze...

[A co już planuje zdradzić Andro? :c nie wiem, pewnie by go rozszarpała na strzępy za to, że ją zdradził i zranił mhm. A jak byłby już trupem to może by mu wybaczyła xd ahha.
taa, sobota. kochany dzień! <3 xd
ale jesteś!<33
No i niestety ja już zmykam, ale jutro muszę wstać o 4;x. także do spisania jutro po południu ;)]

Unknown pisze...

Uśmiechnęła się subtelnie, wręcz kokieteryjnie, gdy obracając się w okół własnej osi prezentowała siebie i całą swoją sukienkę, każdy szczególik starannie przygotowanej kreacji. Wiedziała przecież jak teraz spogląda na nią Leo, jakby chciał ją pożreć, w ten pozytywny, pożądliwy sposób. Nie mogła nie zauważyć, że gdy wkroczyła do pokoju na chwilę zamarł porażony jej pięknem. Wiedziała, że wygląda olśniewająco, ale czy aż tak? Naprawdę zaparło mu aż dech w piersi? Nic nie mogła poradzić, że był dla niej największy komplement - to jego spojrzenie, to jak nie potrafił wykrztusić słowa. Tak, to zdecydowanie połechtało jej kobiece ego.
- Dziękuje. - Odparła, gdy już wreszcie zdołał wykrztusić z siebie komplement. Spojrzała mu w oczy; z początku czuła się wręcz nieswojo nagle tak wysoka przy nim, choć nadal nieco niższa. Na szczęście tak wysokie obcasy wcale nie ujęły jej gracji. Ciągle poruszała się zgrabnie jakby nosiła takie buty na co dzień.
Słysząc jego pytanie zachichotała cicho, acz nim zdążyła choćby rozchylić usta by udzielić odpowiedzi, poczuła jak złącza ich wargi w delikatnym pocałunku. Gdy osunął się do niej znów wygięła wargi w wesołym uśmiechu i ruszyła za ukochanym w stronę wyjścia. Nim jednak przeszła przez drzwi rzuciła jeszcze krótkie spojrzenie w stronę ogromnego lustra wiszącego w korytarzu; wyglądali niesamowicie - zarówno ona jak i on. Garnitur dodawał Leo niezwykłego uroku. Czekając aż zamknie mieszkanie przesunęła palcami po kołnierzyku jego marynarki, a potem wbiła w niego spojrzenie nieznacznie przekrzywiając głowę.
- Ty się denerwujesz! - Zauważyła z rozbawieniem; idealnie pamiętała jak Leo ekscytował się tym bankietem, nie sądziła jednak że jest on aż taki ważny!

[ahaaa okej ;d zrobisz jak uważasz ^^ a jak się historia dalej potoczy to się zobaczy ^^. No tak czy siak jak coś to ja chcę żeby Andro go przyłapała na gorącym uczynku, o!
o widzisz, już powoli popadasz w samozachwyt. teraz będę Cię musiała besztać, żebyś wróciła na ziemię!;dd
i przepraszam za jakość, wiem że ostatnio piszę dość słabo, ale dzisiaj to już wgl mi nie idzie! ;x niewyspana jestem :c]

Unknown pisze...

Skomentowała to wszystko tylko głośnym śmiechem; podekscytowany, a zarazem poddenerwowany Leo była to mieszanka naprawdę zabawna. Ciągle przed oczyma miała jego marne kłamstewko - szybkie "nie", energiczne potrząsanie głową, rozszerzone oczy i źrenice. Nawet nie przyłożył się by ją oszukać. Cóż, gdy jest zestresowany marny z niego kłamca.
- Kochanie, ja z Ciebie, nabijać?! Nigdy! - Odparła wciąż chichocząc jak oszalał. Uspokoiła się dopiero gdy ruszyli z parkingu. Cieszyła widząc się radosnego, wesołego Leo, który znów zabawiał ją rozmową. Nie mogła się jednak powstrzymać by nie rzucić kilku złośliwych komentarzy, gdy dostrzegała jak od czasu do czasu nerwowo postukuje palcami o kierownicę. Ale gdy wreszcie zatrzymali się przed pałacykiem, a on otworzył przed nią drzwi samochodu i już miał ją ciągnąć do środka, ta przytrzymała go i obróciła w swoją stronę. Pochwyciła w dłonie jego twarz i pogładziła po policzkach kciukami. Zerkała na niego roziskrzonymi, śmiejącymi się oczyma.
- Wiesz, że wypadniesz wspaniale. Olśnisz ich. Zachwycisz. - Powiedziała pewnym tonem, a potem pocałowała go krótka. Była pewna, że Leo zachwyci wszystkich ludzi. Chciała też wierzyć, że zapadnie im tak w pamięć, że gdy wyzdrowieje( teraz była pewna, że tak będzie!) będzie miał do czego wrócić. Że nie pozbędą się go tak jak Uniwersytet i Gazeta. Przecież to, że zniknie na parę tygodni, nie musi oznaczać, że od razu go zwolnią.. No bo kto by pozbywał się takiego skarbu jak on?

[Zobaczymy.
taa;p
a, nawracałam się! ;d. byłam na pielgrzymce ^^]

Unknown pisze...

Nie miała zamiaru jakkolwiek mu dopiec, dotknąć go tymi drobnymi złośliwościami. Ot, taka była i nie zawsze potrafiła powstrzymać uwagi które cisnęły jej się na wargi, chociaż sądziła, że kto jak kto ale Leo dobrze wie, że tylko się z nim droczy, że żartuje i w jej komentarzach nie ma ani krzty prawy. Prawda była dopiero w słowach, które powiedziała mu, gdy wysiedli z samochodu, naprawdę wierzyła w niego, w jego zdolności, w jego projekt. Sama przecież była tym wszystkich zachwycona. Nie dziwiła mu się więc, że tak bardzo się denerwował całą drogę, w końcu tak wiele zależało od dzisiejszego dnia! Dlatego potem już, jak przykładna, troskliwa dziewczyna troszczyła się o swojego mężczyznę, wspierała go jakimiś cichymi słówkami i mocnym uściskiem dłoni.
Wymieszali się w tłumie, a Leo co chwilę przy kimś się zatrzymywał, przez kogoś był zatrzymywany. Rozmawiał z nieznajomymi dla Spencer osobami, a imiona które padały kobieta starała się zapamiętać z zwykłej grzeczności i dobrego wychowania. Uśmiechała się choć czuła się trochę zagubiona w tym całym nieznanym jej towarzystwie. Ale tylko z początku; zawsze potrafiła się szybko odnaleźć, może dzięki swojemu wykształceniu. Dzisiaj jednak pomógł jej też widok szczęśliwego, rozemocjowanego ukochanego, który zbierał od wszystkich same pochwały i komplementy. Była z niego naprawdę dumna aż miała ochotę wykrzyczeć, że ten zdolny facet należy do niej.
A potem jakiś mężczyzna zakręcił się w okół nich i nagle porwał od niej szatyna mrucząc cicho, że jest mu on pilnie potrzebny. Spenc więc posłała w stronę Leo ciepły uśmiech, uniosła kciuki do góry puszczając w perskie oczko, po czym westchnęła cicho porywając z tacki niesionej przez kelnera lampkę wina.

[ Hm, w sumie nie może go zabić, bo podobno nie wolno zabijać postaci bez zgody autora :c
no wierzę!
no bo to była tylko taka krótka pielgrzymka, wyszłam o 5, a na miejscu byłam już na 10 z czymś ;p. ]

Unknown pisze...

Gdy została sama nagle nie miała znów pojęcia co ze sobą zrobić. Gdy zabrakło u jej boku Leo, odechciało jej się spędzać wieczór na rozmowach z obcymi, nieznajomymi osobami, które pewnie widziała na oczy pierwszy i ostatni raz w swoim życiu. Ale widok ukochanego, który śmignął jej gdzieś w tłumie znów w otoczeniu ludzi zasypujących go komplementami, nie potrafiła się nie uśmiechnąć, nie cieszyć się z jego szczęścia. Była taka dumna z jego osiągnięć. I już nie mogła doczekać się jego prezentacji. W tym samym czasie, gdy ona starała znów wypatrzeć gdzieś znajomą sylwetkę, doczepił się do niej jakiś mężczyzna, który nawet nie starał kryć się ze swoimi zamiarami. Spencer jednak błyskawicznie się go pozbyła, a wiedząc, że ukochany nie ma teraz dla niej czasu wybrała się na jeden z tarasów by nacieszyć się ciszą przerywaną szumem z wewnątrz pałacyku.
Oparła się o balustradę, nagle zamyślona. Wpatrywała się w lasek, otaczający to wspaniałe miejsce. I nic nie mogła poradzić, że jej myśli podążyły w stronę tematu nad którym miała jeszcze nie dumać. Chciałaby wszystko było idealnie; by zamieszkali razem w domu, założyli rodzinę, wychowali dzieci, kupili psa. Nawet by od czasu do czasu wybierali się na takie bankiety! By mogli żyć normalnie, beztrosko.. Ale czy będzie im to kiedyś dane? Pragnęła tego z całego serca.
Całe szczęście już po chwili usłyszała za sobą kroki, a sekundę potem na ramieniu poczuła ciepłą, znajomą dłoń ukochanej osoby. Obróciła się w jego stronę z delikatnym uśmiechem na wargach, znów zapominając o troskach, skupiając się tylko na tym co tu i teraz. Odwzajemniła czuły pocałunek z początku zdziwiona niecierpliwością w jego ruchach. Ale potem wszystko zrozumiała, gdy padły pierwsze słowa.
- Czekałam na Ciebie. - Zapewniła, muskając opuszkami palców policzek Leo. A potem zmarszczyła nagle brwi, zaskoczona kolejnym zdaniem. Podążała za nim, ale ostatecznie złapała go za nadgarstek i przytrzymała.
- Leo, ale.. To miał być Twój wieczór. - Przypomniała patrząc na niego szeroko otwartymi oczyma; już zapomniał jak mu na tym zależało? Zapomniał jak nie mógł się tego wieczora się doczekać? Dlaczego rezygnował z tak ważnej dla niego rzeczy? Ona przecież ciągle by tu była, nawet jeśli miałaby spędzić większość bankietu sama. W końcu liczyło się jego szczęście, prawda? Dla niej ważny było to, że mogła oglądać go radosnego, ciągle się uśmiechającego.

[ale może zrobić inne rzeczy!
jasne! ;d. ale mama twierdzi, że nic się nie zmieniłam :c]

Unknown pisze...

Gdy została sama nagle nie miała znów pojęcia co ze sobą zrobić. Gdy zabrakło u jej boku Leo, odechciało jej się spędzać wieczór na rozmowach z obcymi, nieznajomymi osobami, które pewnie widziała na oczy pierwszy i ostatni raz w swoim życiu. Ale widok ukochanego, który śmignął jej gdzieś w tłumie znów w otoczeniu ludzi zasypujących go komplementami, nie potrafiła się nie uśmiechnąć, nie cieszyć się z jego szczęścia. Była taka dumna z jego osiągnięć. I już nie mogła doczekać się jego prezentacji. W tym samym czasie, gdy ona starała znów wypatrzeć gdzieś znajomą sylwetkę, doczepił się do niej jakiś mężczyzna, który nawet nie starał kryć się ze swoimi zamiarami. Spencer jednak błyskawicznie się go pozbyła, a wiedząc, że ukochany nie ma teraz dla niej czasu wybrała się na jeden z tarasów by nacieszyć się ciszą przerywaną szumem z wewnątrz pałacyku.
Oparła się o balustradę, nagle zamyślona. Wpatrywała się w lasek, otaczający to wspaniałe miejsce. I nic nie mogła poradzić, że jej myśli podążyły w stronę tematu nad którym miała jeszcze nie dumać. Chciałaby wszystko było idealnie; by zamieszkali razem w domu, założyli rodzinę, wychowali dzieci, kupili psa. Nawet by od czasu do czasu wybierali się na takie bankiety! By mogli żyć normalnie, beztrosko.. Ale czy będzie im to kiedyś dane? Pragnęła tego z całego serca.
Całe szczęście już po chwili usłyszała za sobą kroki, a sekundę potem na ramieniu poczuła ciepłą, znajomą dłoń ukochanej osoby. Obróciła się w jego stronę z delikatnym uśmiechem na wargach, znów zapominając o troskach, skupiając się tylko na tym co tu i teraz. Odwzajemniła czuły pocałunek z początku zdziwiona niecierpliwością w jego ruchach. Ale potem wszystko zrozumiała, gdy padły pierwsze słowa.
- Czekałam na Ciebie. - Zapewniła, muskając opuszkami palców policzek Leo. A potem zmarszczyła nagle brwi, zaskoczona kolejnym zdaniem. Podążała za nim, ale ostatecznie złapała go za nadgarstek i przytrzymała.
- Leo, ale.. To miał być Twój wieczór. - Przypomniała patrząc na niego szeroko otwartymi oczyma; już zapomniał jak mu na tym zależało? Zapomniał jak nie mógł się tego wieczora się doczekać? Dlaczego rezygnował z tak ważnej dla niego rzeczy? Ona przecież ciągle by tu była, nawet jeśli miałaby spędzić większość bankietu sama. W końcu liczyło się jego szczęście, prawda? Dla niej ważny było to, że mogła oglądać go radosnego, ciągle się uśmiechającego.

[ale może zrobić inne rzeczy!
jasne! ;d. ale mama twierdzi, że nic się nie zmieniłam :c]

Unknown pisze...

Naprawdę dla niego była zdolna tkwić w nieznanym towarzystwie nawet całą noc jeśli to miałoby sprawić, że będzie szczęśliwy. Widziała jak swobodnie czuje się w tym towarzystwie, jaką radość sprawiają mu komentarze ludzi zachwyconych jego pracą. A teraz tak nagle postanowił wyjść? Przez chwilę przemknęło jej przez myśl, że może stało się coś złego, ale nic na to nie wskazywało. Nawet nie spostrzegła zdziwionych, zaciekawionych spojrzeń ludzi ich otaczających; skupiona była tylko na Leo. Bez oporu dała mu się dalej prowadzić, a potem wysłuchała jego wyjaśnień. Miała wrażenie, że to nieporadne zdania to nie jest wszystko co chciał jej powiedzieć, ale póki co wiedziała, że musi wystarczyć jej to co usłyszała. W końcu znała go na tyle dobrze, że wyczuła w jego tonie, zachowaniu, że naprawdę chce stąd wyjść. I sama nie miała nic przeciwko; nie miała nic przeciwko wieczorowi na bankiecie, ale skoro mogła go spędzić tylko z Leo.. jak mogłaby narzekać?
- Nie. Skoro to nie Ty będziesz przemawiał.. - Wzruszyła ramionami; nie mogła doczekać się jego występu, jego prezentacji którą tak świetnie przygotował! A teraz wygłosi go Val.. nie ma w tym nic złego, skoro jej ukochany nie miał nic przeciwko, tak? - I tak wiem, że wypadłbyś lepiej od niej. - Dodała już wesołym tonem, a potem pocałowała go w policzek uśmiechając się szeroko równocześnie obejmując go pewnie w pasie.

[no, to najważniejsze!;d]

Unknown pisze...

Teraz już bez żadnych protestów dała wyprowadzić się na podwórko; uderzył w nią nowy, świeży powiew powietrza co było niezwykle miłą odmianą po spędzeniu niemal całego czasu w tym miejscu, w zatłoczonej pełnej ludzi sali przez co czuło się dziwną duchotę, jakby zaraz miało zabraknąć tlenu. Teraz w tym rześkim, ciepłym wieczorem Spenc mogła odetchnąć pełną piersią tak jak na tarasie, gdy na moment udało jej się wymknąć z tłumu i podumać w spokoju.
Zaraz jednak znalazła się w już w wygodnym fotelu, w mercedesie Leo i ledwo co zdążyła zapiąć pas bezpieczeństwa, a on już ruszył z podjazdu z piskiem opon pozostawiając w oddali piękni pałacyk. Ale wcale nie było jej szkoda, że opuszczają to miejsce. Ani ciut, ciut. Bo nieważne gdzie, ważne że z ukochanym, a tutaj nie miał przecież dla niej czasu, choć rzecz jasna nie miała o to żalu. Ale czuła się w tym momencie naprawdę szczęśliwa, że wybrał wieczór z nią, niż wieczór w chwale. Wieczór pełen komplementów, pochwał.
- Nie, tylko nie tooo! - Jęknęła w teatralnym geście zatykając uszy, ale spomiędzy jej warg już wypływały słowa piosenki, która była tak okropna, a zarazem tak wspaniała, bo kojarzyła jej się z beztroską! Wybuchła radosnym chichotem, a potem znów podłączyła się do refrenu.

[nie musisz xd. ok, ok nic nie pisałam ;p
wiem, wiem. już takie są ;p]

Unknown pisze...

Westchnęła cicho, jednak ciągle uśmiechała się szeroko gdy ostatnie nuty piosenki rozbrzmiały w radio, a w samochodzie zostało już tylko echo ich śpiewu, ich śmiechu. Tak szalona chwila beztroski minęła bezpowrotnie i Spenc dobrze zdawała sobie z tego sprawę. Dlatego tak bardzo pomógł jej w tej chwili ukochany; wykonał niby to prosty, zwykły gest - położył dłoń na jej udzie, a ona poczuła przyjemne ciepełko rozlewające się po ciele i znów rozciągające usta w uśmiechu, wywołujące wesołe iskierki w oczach. Nie umknął jej jednak fakt, że Leo zerknął na coraz to bardziej zaciemnione niebo, na którym co chwila pojawiały się nowe, jasne punkciki. Ona też do zauważyła; dzień dobiegał końca a razem z nich ich beztroskie, pogodne chwile. Myślała, że spędzą je w zaciszu mieszkania, ale nie. On nagle i niespodziewanie skręcił w jakąś polną dróżkę. Spenc grzebała w pamięci próbując przypomnieć sobie gdzie ona prowadzi. Okazało się, że nawet nie zna tej drogi, więc grzebanie w zakątkach głowy nie miało sensu. I zaraz pomyślała o bzdurnej rzeczy; Leo pewnie chce zakopać zwłoki! A potem pokręciła głową z rozbawieniem - bujna wyobraźnia i dawka niedawno oglądanych horrorów dawała już o sobie znać. Teraz jednak jej wnętrzności już skręcały się z ciekawości dokąd zmierzają.
- Gdzie mnie porywasz? - Zapytała, choć raczej wątpiła by ukochany zamierzał udzielić jej odpowiedzi.

[;))]

Unknown pisze...

[;d swoją drogą odpisuje i pewnie będę zmykać, bo muszę odespać dzisiejszą wędrówkę i poranną pobudkę ;p]

Obserwowała uważnie drogę, ale przecież mijane łąki i pola zawsze były do siebie tak podobne, a już zwłaszcza o tej porze! Znów zaczęła głowić się jakie to miejsce wybrał Lee, ale po raz kolejny nic nie wpadło jej do głowy. Dopiero, gdy byli już niemal na miejscu, nim księżyc oświetlił drogę i to co znajdowało się na końcu niej i dając tym samym ostateczną odpowiedź w oczach Spenc zamigotały iskierki zrozumienia i zarazem zaskoczenia. Tak, była zaskoczona ale jakże pozytywnie. Wpatrywała się w jeziorko przed nimi z niemym zachwytem - wyglądało pięknie w świetle księżyca, który odbijał się w tafli jego wody wraz ze złotymi punkcikami jakim były gwiazdy, które rozsiały się już niemal po całym ciemnym tle.
Przeniosła roziskrzone spojrzenie na ukochanego; chyba nie musiała nic mówić. Przecież widział jak jest zachwycona jego wyborem, jaką wielką przyjemność jej sprawił. To cudne, wręcz romantyczne miejsce sprawiło, że serce jej się ścisnęło z rozczulenia i radości. Odgarnęła z twarzy jakiś zagubiony kosmyk włosów znów wbijając spojrzenie przed siebie by podziwiać urok tego magicznego, wspaniałego miejsca. A potem nagle, acz w odpowiednim momencie!, zatrzymali się na brzegu; Spencer z uśmiechem na twarzy obserwowała jak Leo ściąga z siebie kolejne części garderoby. Sama chciała pójść w jego przykład ale u niej to wcale nie było takie proste, w końcu przyodziana była jedynie w tą niesamowitą sukienkę.. Więc póki co zsunęła ze stóp wysokie obcasy, a potem wyślizgnęła się z mercedesa znów prezentując się w typowej dla siebie wysokości. Z wesołym uśmiechem na ustach obiegła maskę samochodu, a potem wspinając się na palcach dosięgnęła warg ukochanego. Obdarzyła je czułą pieszczotą, a potem odwróciła się do niego plecami i wskazała na zamek sukienki, by pomógł jej go rozsunąć. I w czasie, gdy szatyn pomagał uporać jej się z garderobą, ona patrzyła na taflę jeziora, która kusiła swoją gładkością i spokojem.
Tak, nie potrzebne były im słowa.

Unknown pisze...

Rozsądna Spencer odezwała się w niej w momencie gdy zaczęli zbliżać się do jeziora. Obawiała się, że woda będzie zimna i tylko zaszkodzi zdrowiu ukochanego, ale zaraz okazało się, że upalne dni zrobiły swoje i nagrzały jeziorko w przyjemny sposób. I zaraz wszelkie myśli wyparowały jej z głowy. Znów był tylko Leo, jego uśmiech, szczęście i to całe magiczne miejsce. To wszystko odbierało jej dech w piersi; patrzyła jak mężczyzna płynie zaburzając tym samym spokojną taflę wody, wywołując niewielkie fale. Odbite gwiazdy zagrały, zniknęły na moment, by powrócić na swoje miejsce, gdy szatyn wreszcie stanął w miejscu. Podniosła na niego spojrzenie, a delikatny, zauroczony tą całą sytuacją uśmiech nie znikał jej z ust. Ciągle stała w miejscu zanurzona jedynie po pas i zachwycała się tym przystojnym mężczyzną, który wypełniał każdy jej dzień, który skradł jej serce, bez którego nie mogła żyć! Wyglądał niesamowicie na środku jeziora, oblany blaskiem księżyca. Nie istniało dla niej nic piękniejszego niż on w tej chwili. Zapragnęła znaleźć się tuż obok niego, poczuć jego ciepło, które pomoże jej uwierzyć, że nie wyśniła sobie ani jego, ani tego magicznego miejsca. Więc powoli brnęła dalej, a w każdym jej ruchu spowolnionym nieco przez wodę, krył się spokój i gracja. Gdy zrobiła się odpowiednio głęboko położyła się i delikatnie machając rękoma oraz nogami pokonała dzielącą ich odległość.

Unknown pisze...

Niemal z przerażeniem stwierdziła, że na tym poziome jeziora nie dosięgnie stopami podłoża jeśli chce nadal oddychać pełną piersią, jeśli nadal chce widzieć wspaniałą twarz Leo. I zaraz ten "problem" zniknął za sprawą ręki ukochanego, który być może dostrzegając sytuacje w jakiej się znalazła, a być może po prostu z pragnienia by móc czuć jej nagie ciało, by móc nosić ją na rękach, by po prostu była blisko niego zaraz porwał ją w objęcia i zarzucił jej nogi na swoje biodra. Oplotła go nimi ciasno, dłonie zaplatając mu na karku. Wpatrywała się w jego tęczówki, które nabrały teraz niesamowitego odcieniu; była jak zahipnotyzowana tą chwilą. I chciała by ona trwała wiecznie, by nie było jutra, by czas stanął na zawsze. A zapragnęła tego jeszcze bardziej gdy na moment panującą ciszę przeciął jego wspaniały, przyjemny śmiech. A potem był znów jeszcze lepiej, bo ich usta złączyły się w pocałunku tak przepełnionym ich uczuciami względem siebie, tymi wszystkimi emocjami, które nimi targały. Przyciągnęła go do siebie najbliżej jak mogła, obdarowywała najczulszą pieszczotą, jakby w ten sposób chcąc mu przekazać, że kocha go nad życie. Że nie marzy o niczym innym by tylko tkwić tak blisko niego. Że podobnie jak on pragnie by ich ciała zrosły się, nigdy się nie rozłączały.

Unknown pisze...

[;d;d

wgl zaczęłam odpisywać, ale właśnie (w samą porę swoją drogą -.-) przypomniałam sobie, że jestem umówiona na miasto, bo muszę kupić z koleżanką prezent! zostało mi pół godziny do wyjścia, a ja ciągle w piżamie jeszcze jestem (to przez tą paskudną pogodę za oknem, o!) xd.
no a miałyśmy pisać jeśli znikamy na dłuższą chwilę. Więc znikam, będę potem ;)]

Unknown pisze...

Patrzyła na jego rozchylone wargi, tak kuszące ją swoim kształtem i miękkością. Czekała czy jakieś słowa wypłyną spomiędzy nich, ale wcale nie czuła zawodu gdy okazało się, że Leo jednak nie potrafi ubrać w słowa tego co czuje, bo jest to zbyt silne, zbyt intensywne uczucie by wyrazić go w zdaniu. W końcu sama miała to samo i rozumiała go lepiej niż kiedykolwiek. Choć na co dzień zdarzały im się problemy z komunikacją, gdy nadchodziły ciężkie chwile lub tak magiczne jak te nie potrzebne były słowa. Bo rozumieli się bez nich, jak nigdy wcześniej .
A potem znów pomyśleli o tym samym, że znowu zaczynają się żegnać, a wcale tak nie powinno być. Powinni cieszyć się po prostu bliskością, uczuciem, możliwością spędzenia czasu sam na sam bez zbędnych obserwatorów. Więc nie zdziwiła się tak bardzo, gdy ukochany pocałował ją jeszcze raz, tym razem krótko, a potem wypuścił ją z objęć. Łagodnie zamachała rękoma by utrzymać się na powierzchni, tylko na moment spuściła spojrzenie z sylwetki najdroższego, a gdy podniosła wzrok.. Jego nie było. Przeraziła się, że to jednak jest sen, że tylko wymyśliła sobie tego wspaniałego, niesamowitego człowieka, ale niczym ta myśl zdążyła nią zawładnąć on wynurzył się spod tafli wody, więc odetchnęła z ulgą. Uśmiechnęła się znów pogodnie, znów oczarowana jego widokiem. A potem skinęła lekko głową i sama poszła za jego przykładem; zanurkowała tym samym doszczętnie niszcząc i pozbywając się makijażu. Będąc pod wodą uchyliła nieco powieki, tylko po to by zobaczyć swoje włosy tańczące w okół niej, a w oddali nogi ukochanego. Gdyby nie fakt, że musiała wstrzymać powietrze pewnie roześmiałaby się wesoło. Zaraz pomknęła w jego stronę, ale i on w tym czasie zanurkował. Dopadła go jednak niemal natychmiast; chwyciła go w pasie i nie zawracając sobie głowy drogocenny tlenem odnalazła jego wargi. I nagle wypłynęli na wierzch jeziora. Wziąwszy haust świeżego powietrza, spojrzała na niego roziskrzonymi od szczęścia i beztroski oczyma; zaraz przygryzła wargę i wskazała głową na pomost do którego się zbliżali, a potem niemal bezgłośnie szepnęła, ledwo poruszając wargi "ścigamy się?" a potem nie czekając na jakąkolwiek odpowiedzieć wyswobodziła się z jego objęć i popłynęła w odpowiednim kierunku, z pogodnym uśmiechem przyklejonym do twarzy.

[hm, dzięki! ale powiem Ci że tym razem poszło szybko bo miałyśmy plan co jej kupić - chomika;d. Dłużej nam zeszło potem z zabawą z tym gryzoniem i przygotowaniem dla niego klatki itd ;d
;))]

Unknown pisze...

Płynęła zadowolona z siebie, reagując jedynie śmiechem na wszelkie okrzyki ukochanego. Czuła jednak, że siedzi jej na "ogonie", że co chwila muska palcami jej stopę jakby chciał ją dorwać, złapać i przytrzymać. Ale ona wtedy zgrabnie wymykała mu się, a to nieco przyspieszając, a gdy na to nie miała sił lekko zmieniała kurs w bok. Była pewna swoje zwycięstwa od początku a upewniła się w nim, gdy zdała sobie sprawę, że Leo nagle przestał płynąć; zerknęła tylko przez ramię by sprawdzić czy nic mu nie jest, ale śmiech był oznaką że wszystko jest jak najlepiej. Więc płynęła dalej, a na jej ustach zaigrał triumfalny uśmieszek. Nawet zaczęła już obmyślać jaką nagrodę będzie chciała otrzymać, gdy niespodziewanie coś zaczęło wciągać ją pod wodę. Pisnęła zaskoczona; było to o tyle niemądre, że zanurzyła się z otwartymi ustami. Ciecz więc bez problemy przedarła się do jej buzi sprawiając wrażenie jakby zaraz miała się udusić. Machnęła gwałtownie kilka razy dłońmi tylko po to by wynurzyć się na powierzchnię i nie pozwolić by cokolwiek zalało jej płuca. Przez moment krztusiła się równocześnie kręcąc z głową i z rozbawieniem i z niedowierzaniem, że jej ukochany posunął się do tak nieczystego zagrania! Ale sama by na jego miejscu zrobiła to samo! Zaśmiała się głośno słysząc jego triumfalny okrzyk, a potem sama wyraziła głośno opinie na temat jego zachowania, ciągle podśmiechując się wesoło.
Pokonała w kilka sekund dzielącą ich odległość i zatrzymała się przed nim demonstrując popisową, teatralną minkę.
- I kto tu jest nie fair, huh? - Spytała już znów pogodnym tonem chwytając się jego ramienia. - Łobuz. - Dorzuciła chichocząc.

[ To Ty na moje też nie zwracaj! ;p
Mhm! Koleżanka chciała jakiegoś gryzonia - to będzie mieć ;d. Szczur, że szczur? Fuuuj. Szynszyle są fajne ;d a ten chomik (Zyguś xd) to chyba ma ADHD ;o tak świruje, chodzi po suficie swojej klatki, rzuca się jak oszalały.. <3 słodziak! ;d. a teraz śpi *,*
u mnie dzisiaj pogoda też w kartkę, oczywiście musiało padać jak byłam na mieście -.- przy okazji rozwaliłam parasol ^^. A teraz jest mega chłodno ;o. Ale Tobie może jednak uda się gdzieś wyskoczyć ze znajomymi? ;)]

Unknown pisze...

Nie miała w planach nigdzie uciekać by dalej grać rolę panny obrażonej, acz nie miała nic przeciwko gdy ukochany objął ją ciasno ramieniem i przycisnął do swojego ciała, a jeszcze bardziej spodobał jej się sposób w jaki uniemożliwił jej wypowiedzenie choćby jednego słowa. Przeciwko takim zabiegom nie miała nic, a nic przeciw. Odwzajemniła więc pocałunek angażując się w niego całą sobą, nieco go pogłębiając. Gdy zakończyli te krótką pieszczotę również westchnęła cicho; nie umknął jej fakt, że Leo oddycha szybciej niż normalnie, a w tej ciszyły słyszała nawet stukot jego rozszalałego serca. Wiedziała jednak, że pytaniami "czy wszystko w porządku" popsuje tylko nastrój Leo, a potem także sobie. Znała go i wiedziała, że nie spodoba mu się fakt, że zaczyna troszczyć się o niego w momencie, gdy w jego mniemaniu wszystko jest jak najlepiej. Więc zaproponowała spokojny, nadal pogodnym tonem by odsapnęli trochę na pomoście. Ucieszyła się, gdy Leo nie stawiał w żaden sposób oporu a jedynie przystał na jej propozycje. Pociągnęła go na nieco płytszą głębokość i dopiero tam oparła dłonie na drewnie i przy pomocy ukochanego wdrapała się na pomost. Poczekała aż szatyn zajmie miejsce tuż obok; gdy tylko to się stało oparła głowę na jego ramieniu i westchnęła cicho. Było cudownie.

[;pp
koszatniczki są słodkie, ale mają obleśne ogony ;p.Zyguś! Bo właśnie koleżanka która ma go dostać powiedziała kiedyś, że jakby miała chomika to tak by go nazwała ;d. Wiem, właśnie! Będzie tłuk się całą noc ;x ale co tam, jedną przeżyje ;d. będe miała przynajmniej hm, ciekawe.. doświadczenie? ;d.
no normalnie chciała go rozłożyć a tu nagle rączka z tą żelazną rurką, czy jak to tam nazwać została mi w jednej dłoni, a w drugiej druga część parasola <3
jak nie dzisiaj to najwyżej jutro ;)]

Unknown pisze...

Że są nadzy Spencer uświadomiła sobie dopiero, gdy jej cztery litery umościły się wygodnie na paradoksalnie niewygodnym pomoście. Przy Leo czuła się tak swobodnie, że zapominała czy jest ubrana, czy całkiem golusieńka. Teraz jednak poczuła się nieco skrępowana; nie chodziło tu oczywiście o ukochanego, bo przed nim nie miała żadnych oporów, poza tym on znał jej ciało nawet lepiej od niej samej więc nie miała się czego wstydzić, ale przez myśl przemknęło jej, że może jednak nie są tu sami. Może w jakiś zaroślach czai się właściciel tego niezwykłego miejsca, albo co gorsza jakiś podglądacz! Zapomniała jednak o tym, gdy ramię ukochanego oplotło ją, a jego ręka zaczęła gładzić ją po miejscach do których sięgała. Uśmiechnęła się lekko wpatrując się w bliżej nieokreślony punkt przed sobą. A potem niespodziewanie poczuła delikatne szarpnięcie, które kazało jej położyć się na deskach; z początku czuła jak spróchniałe drewno nieprzyjemnie wgniata jej się w skórę. Szybko jednak przyzwyczaiła się do tego uczucia i dała wciągnąć się w kolejną zabawę, jaką było wymyślanie nazw dla gwiazdozbiorów. Niedługo potem zaczęli ze śmiechem kłócić się o to kto wygrał. Ostatecznie uznali, że był remis, chociaż każde z nich było święcie przekonane, że w określonym czasie wymyśliło więcej nazw niż druga osoba. I znów zaczęli chichotać głośno, gdy uświadomili sobie jakie dziecinne jest ich zachowanie. Ale wcale im to nie przeszkodziła w rozpoczęciu liczeniu gwiazd, co było raczej bezcelowe i bezsensowne. Ale i tak mieli przy tym niezłą frajdę, specjalnie licząc na głos by wybić towarzysza z rytmu. Gdy po raz enty Spenc się pomyliła westchnęła cicho, a potem dała mu lekkiego kuksańca w bok.
- Doobraaa, wygrałeś - Mruknęła uśmiechając się pogodnie.

Unknown pisze...

[ no taki fe ;x jak szczur! ;p
mhm, teraz śpi a jak ja będę chciała spać to będzie szalał <3
no moja koleżanka miała niezły ubaw xd
nie będzie, niestety nie umilę Ci wieczoru moimi wspaniałymi odpowiedziami :ccc xd]

Unknown pisze...

Wiele słów cisnęło jej się na usta. Głównie chciała mu powiedzieć, że kocha go najbardziej na świecie i że te dwa dni były naprawdę wyjątkowe, ale dobrze wiedziała, że wtedy beztroska chwila znów przerodziłaby w jakąś scenę pożegnania. Odpuściła więc sobie wiedząc, że Leo jest świadomy jej silnego uczucia jakim go obdarzała. Wiedziała też, że te dwa dni były dla niego wspaniałe, spokojne, przepełnione szczerym śmiechem jak jej. Czuła jak w środku powoli zaczyna budzić się w niej potwór poddenerwowania, ale dziwnie pozytywnego, jakby chwile spędzone z ukochanym napełniły ją optymizmem, którego jeszcze niedawno jej brakowało. Tak, teraz miała nadzieje. Wierzyła, że wszystko może się jeszcze udać. I była pewna, że jeszcze całe życie przed nimi, że będzie miała jeszcze mnóstwo okazji by pokazać mu jak bardzo go kocha i jak jej na na nim zależy; będzie mu to udowadniać każdego dnia.
Teraz jednak powoli zaczynało robić się jej chłodno; całe jej ciałko pokryło się gęsią skórką zignorowała jednak zimno, gdy usłyszała słowa ukochanego; zachichotała cicho. Dobrze wiedziała, że zaczyna lekko drżeć i że Leo zaraz to wyłapie, nie pomyli z drżeniem od powstrzymywanego śmiechu. Nie myliła się, zaraz wstał i pomógł jej się podnieść, a na koniec rozpoczął nowy wyścig. Ten musiała wygrać!
Pokiwała głową, patrząc na niego w skupieniu już gotowa walczyć o pierwsze miejsce. Zaufała, że zastosuje się do tej jednej zasady, którą ustalił, a potem palnęła się niemal w czoło przypominając sobie, że przecież wcześniej powiedział "żadnych zasad" i teraz tylko ją podpuścił. Zaśmiała się głośno, krzyknęła, że jest oszustem, a potem podobnie jak on wskoczyła do wody nie tracąc czasu. Ciągle miała szanse wygrać! Płynęła jak oszalała skupiona na jednym; dorwać jego stopę machającą jej niemal przed nosem, a jednak ciągle wyślizgując się spomiędzy jej palców. Gdy wreszcie udało jej się złapać go za kostkę krzyknęła niemal triumfalnie, ale wtedy dotarło do niej, że nie ma siły by go przytrzymać! A więc dała mu się ciągnąć, a co! Okazało się jednak, że to nie skutkuje; obciążona noga ukochanego zaraz przestała płynnie się poruszać, a oni zaczęli iść na dno. Puściła więc go niemal błyskawicznie i wykorzystując moment w którym Leo musiał znów gładko ułożyć się na tafli wody, ona nadrobiła straty i ze śmiechem dotarła do płytkiego brzegu by zaraz puścić się biegiem w stronę samochodu. Dotknęła maski zaledwie dwie sekundy przed Leo. Spojrzała na niego roześmiana i wystawiła do niego język.
- Wygraaałam! - Zawołała wesoło.

[nie wątpię <3
;pp
no widzisz, na pewno znajdziesz sobie coś ciekawego do roboty ;d]

Unknown pisze...

Pokręciła głową z rozbawieniem słysząc jego słowa.
- Jasne, po prostu nie umiesz przegrywać! - Odparła wykrzywiając mu się jak mały dzieciak. I tak była z siebie dumna, że wygrała bo była pewna, że mężczyzna nie dał jej żadnych forów. Uśmiechnęła się, gdy przypomniała sobie jaki miała drugi plan, by wygrać gdyby pierwszy zawiódł. Miała udać, że się topi, wiedziała, że Leo nie popłynąłby dalej tylko wróciłby się by jej pomóc. Dlaczego więc wykorzystała pierwszy trick, jak się okazało, trochę mniej skuteczny, który niemal nie wypalił? Bo nie chciała go wystraszyć, wolała mu oszczędzić nerwów choć pewnie gdyby musiała posunęła by się i do tego kroku, bo to tylko zabawa, prawda?
Nie rozmyślała już dłużej o tym co było; w głowie miała już tylko ciepłe ubrania, a nawet ciepły koc złożony równo na kanapie, bo było jej w tym momencie przeraźliwie zimno. Żałowała, że nie może jednak w żaden sposób ukryć swoich dreszczy, posiniałych ust. Przyjęła więc od razu z jego rąk bieliznę którą jej wręczył i szybko wsunęła na siebie. Wyciągnęła rękę po sukienkę, ale on jedynie podał jej marynarkę i niemal od razu zrozumiała o co chodzi. Wciąganie na siebie garderoby, gdy ich ciała pokryte są kropelkami wody nie ma sensu. Tylko co zamierzał? I nagle wszystko stało się jasne.
Usadowiła się wygodnie w fotelu czując jak po samochodzie rozchodzi się przyjemne ciepło, ogrzewające zziębnięte ciało. Dreszcze z czasem ustały, usta nabrały dawnego, zdrowego koloru. Uśmiechnęła się szeroko.
- Mam genialnego faceta. - Mruknęła patrząc na niego zadowolona, już po chwili pochylając się w jego stronę by pocałować go krótko acz intensywnie. A potem zerknęła w lusterko i niemal jęknęła. Gdzie podziała się ta atrakcyjna, zniewalająca kobieta? Z makijażu została jedynie niewyraźna smuga pod okiem, którą szybko starła. Piegi znów wyraźnie odcinały się na tle jej jasnej cery, a z pięknej fryzury pozostały tylko mokre, splątane kosmyki. Nigdy nie wątpiła w swoją urodę, zawsze ceniła naturalność, ale teraz czuła się dziwnie mało atrakcyjna.. Jak nigdy. Zagryzając wargę trąciła palcem but na wysokim obcasie, który ciągle spoczywał obok fotela dla pasażera.

[nie mam pojęcia! :c ja cierpiała trzy tygodnie! Ty wytrzymasz jeden wieczór xd]

Unknown pisze...

[Twoje cierpienie jest niczym w porównaniu z moim! :c xd. A nawet może jak pogoda u Ciebie dopisze i się gdzieś wybierzesz ze znajomymi czy coś to nawet em.. hm, nie zatęsknisz,o ! ;d;d.
a teraz wybacz, ale jak przeczytałam moją odpowiedź na tamtym blogu to się załamałam i doszłam do wniosku, że już oszczędzę Ci katuszy czytania moich marnych odpowiedzi i odpiszę jutro ;p ;)]

Unknown pisze...

Uśmiechnęła się nikle, bo od razu zdała sobie sprawę, że Leo przejrzał powód jej nagłej zmiany nastroju. To zadziwiające jak bardzo ją znał, że niemal czytał jej w myślach. Z początku niczym jak mała, naburmuszona dziewczynka uciekała wzrokiem wszędzie byleby tylko nie patrzeć mu w oczy. Ciągle czuła się mało atrakcyjna, ciągle tęskniła za tą olśniewającą kobietą, którą była dziś wieczorem. Nie pomogło nawet jego spojrzenie, które mówiło tak wiele i które dostrzegła gdy wreszcie odważyła zerknąć się w jego karmelowe tęczówki. Dopiero jego słowa ją uspokoiły, przypomniały jej, że dla niego zawsze jest piękna nieważne czy jest umalowana i wystrojona czy wręcz przeciwnie. Nic nie mogła też poradzić, że zadrżała pod wpływem jego słów, chociaż "kocham cię" słyszała niepierwszy raz i pewnie też nie ostatni z jego ust. Chciała powiedzieć mu to samo, chciała ubrać w słowa swoje uczucia, rozszalałe myśli. Chciała by wiedział jak mocno go kocha, jak każda kończyna lgnie do niego przesiąknięta ową miłością. Nie zdołała jednak wykrztusić z siebie ani słowa, bo zatkał jej wargi pocałunkiem, który odwzajemniła równie czule, równie wolno co on. I tak nagle zapragnęła znaleźć się znów blisko niego jak w jeziorze. Znów chciała przekazać mu wszystko czynem, przepełnioną emocjami pieszczotą, chociaż dobrze zdawała sobie sprawę, że Leo nie ma wątpliwości co do jej uczuć i do tego jak cholernie są mocne. Ale czy to oznaczało, że nie musi mu tego jeszcze raz pokazać, nie udowodnić? No własnie. Odpowiedź jest prosta. Dlatego zaczęła się wiercić na fotelu jakby chciała przejść na jego stronę; ostatecznie zamarła lekko uniesiona nad swoim fotelem dochodząc do wniosku, że znając swoje szczęście tylko przez przypadek zwolni hamulec ręczny i wjadą do jeziora. Dlatego tylko przygarnęła go do siebie jeszcze bliżej mocno wplątując palce w jego włosy i gdzieś pomiędzy jednym a drugim pocałunkiem wyszeptała wprost w jego wargi jak bardzo go kocha.

[ojejkuuu, serioo? :D <3
;)
swoją drogą to dziwne, że ostatnio to ja ciągle schodzę z bloga pierwsza, nie? ;p nie wiem co się ze mną dzieje ;o]

Unknown pisze...

A Spencer ani trochę nie żałowała, że przyjechali właśnie tu, że spędzili czas tylko we dwójkę zamiast w tłumie obcych ludzi. Jasne, podobała jej się ta chwila strojenia, ten wzrok Leo, gdy zaprezentowała mu się w swojej kreacji.. I właśnie dlatego nieco w siebie zwątpiła bo pomyślała, że ukochany pewnie wolałby oglądać ją taką częściej wystrojoną, wymalowaną. Jasne, zawsze o siebie dbała, potrafiła świetnie dobrać do siebie strój, ale jednak.. to było co innego. Zawsze wydawało jej się, że jej cera na co dzień nie potrzebuje upiększeń bo i bez tego wygląda naprawdę olśniewająco. Ale teraz dotarło do niej, że może się myliła?
Wszystko wątpliwości związane z wyglądem zniknęły, gdy poczuła jak Leo pogłębia pieszczotę jakby w ten sposób chciał jej przekazać, że uwielbia ją nie zależnie od tego czy jest wystrojona czy nie. Może dlatego niemal jęknęła z zawodem, gdy odsunął się od niej i podał jej suknie; szczerze powiedziawszy rozbudziła się w niej nadzieja, że jednak wylądują na tylnym siedzeniu samochodu, chociaż dobrze wiedziała, że to nie najlepszy pomysł. Dlatego skinęła głową, a potem z trudem - bo zakładanie tej sukienki w aucie wcale nie było proste! - wsunęła na siebie swoją dzisiejszą kreacje; Leo pomógł jej uporać się jej z zamkiem za co podziękowała mu wesołym uśmiechem. Na koniec wzdychając cicho opadła na fotel wbijając tęskne spojrzenie w jezioro. Po chwili zerknęła na ukochanego z ukosa uśmiechając się nikle.
- Naprawdę cieszę się, że tu mnie przywiozłeś. - Mruknęła wciąż oczarowana tym miejscem i tym co tutaj przeżyli. Spenc wcale nie żałowała, że tak rzadko wychodzili na bankiety czy inne imprezy. Jasne od czasu do czasu były one potrzebne jako jakieś urozmaicenie, ale.. Ale ona już taka była, że po stokroć bardziej wolała spędzić wieczór tylko z Leo w jego ramionach niż na jakiejś głośnej imprezie.

[JESTEŚ WREDNA! :PPP
Ja Ci kurde dam o wpół do dziesiątej! Ani mi się waż tak wcześnie, bo znając mnie w roku szkolnym będę miała wenę do pisania non stop i zamiast teraz siedzieć na blogu do 3, to będę to robiła jak będę musiała wstawać o 6-7 rano xd]

Unknown pisze...

Mało ze sobą rozmawiali podczas drogi powrotnej. Wspominali to co przeżyli przez ostatnie dwa dni; chwile błogiej beztroski, spokoju. Dni wypełnione śmiechem, wygłupami, często dziecinnymi zabawami. Naprawdę mieli co wspominać i obydwoje dobrze wiedzieli, że obrazy z tych dwóch dni będą pomagać im przetrwać przez kolejne, ciężkie tygodnie. A jednak Spenc choć zamknięta w odtwarzaniu przeżytych momentów, nie potrafiła zerwać całkowicie kontaktu z Leo; nieustannie gładziła go po ramieniu, policzku, wierzchu dłoni. Dobrze wiedziała, że nie może spleść ich placów razem, bo w końcu tylko utrudniłaby mu jazdę.
Gdy wreszcie dotarli na osiedle, nieśpiesznie ruszyli po schodach na górę przytuleni do siebie. Żadne z nich nie miało ochoty wracać do rzeczywistości. Te dni wyjęte z brutalnych realów były jak z bajki. Jak sen, który za niedługo miał się skończyć. Ale obydwoje wiedzieli jak przedłużyć jeszcze tę wspaniałą beztroskę, jak wprowadzić się w stan wyczerpania, który nie pozwoli skupić się na tym co nastanie z rankiem. Więc oddali się kolejnej chwili zapomnienia wypełnionej rozkoszą i żądzą.
A potem? Potem nastał ranek. Słońce leniwie przedzierało się przez okna, dając znać, że przyszedł już kolejny dzień, że czas wstawać i stawić czoła problemom. I choć Spencer wolałaby tkwić w łóżku, ciągle żyć w świecie jak z bajki to wiedziała, że nie może, bo przecież by mogli kiedyś znów zafundować sobie taki magiczny wypad na jeziorko muszą pierw trochę powalczyć z nadzieją, że choć ostatecznie przegrali bitwy, to wojnę jednak zwyciężą.

[NIE LUBIĘ CIĘ!
No ja też będę musiała.. ;x w końcu w tym roku matura! ;o
;)
A ja doszłam do wniosku, że to co mi przyszło do głowy mogę wykorzystać w jakimś innym wątku ^^]

Unknown pisze...

Tak, poranek okazał się nadzwyczaj normalny. Ale wiedziała, że ta beztroska nie potrwa zbyt, długo, że jest to już tylko krótki przebłysk, mgnienie. Wystarczyło tylko, że Leo włączył telefon, a brutalna rzeczywistość wróciła. Z początku nie zwróciła większej uwagi słysząc jak jego komórka brzęczy załadowana nieodebranymi połączeniami i nieodczytanymi sms'ami. Wiedziała, że u niej będzie podobnie, że niejednokrotnie zobaczy imiona jego rodziny na wyświetlaczu, którzy nie mogąc dodzwonić się do niego pewnie próbowali złapać chociaż ją.
Nerwowo drgnęła dopiero, gdy usłyszała dźwięk przewracanego krzesła, a serce zamarło jej wraz z jego przestraszonym tonem. Wstrzymała oddech czując jak panika ogrania jej ciało, jak wygłodniały potwór o imieniu Strach budzi się w jej brzuchu i bez skrupułów wywraca jej wnętrzności do góry nogami.
- Musisz oddzwonić. - Wydusiła z siebie stojąc już na przeciwko niego, z dala od ekspresu i przygotowanych kubków. Zaraz chwyciła go za dłoń i zaczęła uspokajająco głaskać, chociaż dobrze wiedział, że nie jest w stanie mu pomóc. Czekała na moment aż zdecyduje się wybrać numer kliniki i dowiedzieć się o co chodzi, chociaż oboje zdawali sobie sprawę, że to coś poważnego. W końcu liczba połączeń mówiła sama za siebie.

[PRAWDA!
spoko, ja nie idę na rozpoczęcie, bo mam wtedy egzamin xd.
... xd spooko xd wiesz, ja z literówkami zawsze do usług! w końcu jestem MISTRZEM. ]

Unknown pisze...

Śledziła uważnie każdy ruch ukochanego zlęknionym wzorkiem. I na koniec okazało się, że nie nadal sprawa jest nie jasna. Nadal nie wiadomo o co chodzi, a wiec do strachu dołączyła się niecierpliwość i przerażająca niepewność. Widziała jak cały drży, jak mówi spanikowany ledwo chyba zdając sobie sprawę z tego, że jakieś słowa wypływają spomiędzy jego warg. Z początku patrzyła na niego nie dowierzając; no bo chyba znał ją na tyle, że nie puściłaby go tam bez siebie, a rozdygotana w pracy nie zrobiłaby nic pożytecznego, bo myślami ciągle byłaby z nim. Zresztą teraz miała bardziej wyrozumiałego szefa niżby się mogło komuś wydawać, wiec zaraz zaprzeczyła.
- Nie. Jadę z Tobą. Z urlopem nie będzie problemu. Poza tym lepiej będzie jeśli pojadę z tobą ja, a nie ciężarna kobieta. - Dodała dobitnym tonem, niekontrolowanie zaciskając rękę na jego ramieniu. A potem wyszła z kuchni mrucząc, że idzie się przebrać i już mogą jechać.

[CHCIAŁABYŚ.
;)
przepraszam? ;p]

Unknown pisze...

[PF, WMAWIASZ SOBIE.
... xddd Serio takie coś napisałam?! ;o xd chociaż wypisuje różne głupoty, ale część wyłapuje w porę xd
a ja już będę się zwijać, bo zaraz ma przyjść koleżanka i się jeszcze zebrać muszę także do spisania, miłego wieczoru ;p
a, i powiedź mi jeszcze czy tam na tym drugim blogu to chodzi już o tą zdradę czy jeszcze nie? Bo wiesz muszę jakoś pokierować Andro, a na tej zdradzie to ma go przyłapać, ale nie chodzi o to nie? Bo coś tam pisałaś, że niby sam jest wgl, także..? ;p]

Unknown pisze...

[PRAWDA.
;pp
dzięki ;)
"jeszcze nie", czyli za niedługo już tak? ;p. spoko, spoko. niech wyjdzie w wątku. Chociaż może jakaś mała podpowiedź? ;>]

Unknown pisze...

Opanowana na zewnątrz Spencer, w środku aż zwijała się z nerwów i niepokoju. Przed oczyma miała najgorsze z możliwych scenariuszy i nic nie potrafiła na to poradzić, że upiorne obrazy ciągle przewijają jej się przed oczyma niczym masakryczny pokaz slajdów. Próbowała odnaleźć w sobie jakąś iskrę nadziei, która przepędziłaby te koszmary. Ale to nie było takie proste. Ale wtem, wychodząc z kamienicy minął ich jakiś samochód z którego rozbrzmiewała znajoma im piosenka, do której wczoraj tak głośno śpiewali, zaśmiewając się przy tym do szaleństwa. Mgnienie, przebłysk.. Ale to pozwoliło jej odzyskać wiarę i rozwiać ciemne chmury, które ciągle się za nią ciągnęły.. Ale jednak spomiędzy nich przebijało się niemrawo słońce dając nadzieje. I dając sił.
Spenc mocno ścisnęła dłoń ukochanego zerkając na niego z ukosa; posłała mu nikły uśmiech jakby tym chciała dodać mu otuchy, powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Bo teraz sama choć ciągle niemiłosiernie się bała, strach czasami wręcz powodował zawroty głowy to.. To widziała światełko w tunelu.

[PRAWDA.
aha, aha. okej. tylko mi nie mów, że ma córeczkę xd ;p]

Unknown pisze...

Westchnęła słysząc to pytanie. Była też trochę zdziwiona, że je zadał, bo Leo rzadko kiedy chciał rozmowy w takich chwilach, a już zwłaszcza na najbardziej dręczące go tematy.
Zagryzła nerwowo wargi, ostatkiem sił powstrzymując się przed wzruszeniem ramionami, w końcu dobrze wiedziała, że dla ukochanego to oznaka bezradności. Poza tym podobnie jak on nie lubiła tego odruchu, więc tylko spojrzała na niego i znów wygięła usta w uśmiech; lekkim, nikłym, ale ciepłym.
- Nie wiem, Skarbie. Ale mam nadzieje, że mają dla nas dobre informacje. - Zaczęła w zamyśleniu sięgając do jego włosów teraz zmierzwionych od podmuchu wiatrów. - A kobieta.. Może po prostu Cię kojarzy, w końcu spędziłeś w klinice dużo czasu. Zresztą wiesz, gdy dzwoni ktoś chory oni wszyscy łagodnieją. - Dodała; ale przecież tak było. Większość tych wszystkich pielęgniarek, recepcjonistek, a nawet lekarzy dla normalnego człowieka są oschli, często nawet nie uprzejmi ale jak przyjdzie do osoby chorej (mniej lub bardziej) zawsze budziła się w nich ta litość, która mogła doprowadzić do szaleństwa. - To nie musiało nic znaczyć. - Powiedziała na sam koniec, pewnym tonem. Tak, to na pewno nic nie znaczyło.

[ahahaha, PRAWDA xd
nie no, nie rozmyślaj się ;d.
gryzoń owszem, spodobał się ;). chociaż skurczybyk tak mnie uchlał w palca i się go uczepił, że nie chciał mnie puścić :c
..... daj spokój. mówiłam Ci, że jak Cię nie było to załozyłam męską postać, bo musiałam zabić jakoś nudę, a teraz nie mam czasu ani ochoty z niego odpisywać. ]

Unknown pisze...

Uśmiechnęła się lekko gdy poczuła jego dłoń na udzie. Pogłaska jej wierzch opuszkami palców, potem ścisnęła lekko, a gdy światła zmieniły się na zielone puściła ją, pozwalając mu swobodnie prowadzić. Wzrok głównie utkwiony miała w drodze przed nimi, ale nic nie mogła poradzić, że jej spojrzenie co jakiś czas uciekało w stronę ukochanego, jakby sprawdzała jak on się trzyma. Ona sama była względnie opanowana, chociaż co jakiś czas jej noga drgała nerwowo. Nie powinno to jednak nikogo dziwić, w końcu im bliżej byli kliniki tym po prostu bardziej się denerwowała. Chociaż wciąż wierzyła, chciała wierzyć, że informacje jakie usłyszą nie będą złe.. A przynajmniej nie gorsze od tych które `usłyszała` ostatnio od Leo.
Ale nieważne czy dobre czy złe wiadomości mieli tam usłyszeć to było wiadomo że są one bardzo istotne. W końcu, gdyby nie były klinika nie próbowałaby skontaktować się z jej ukochanym aż tyle razy!
Chcąc skupić się jednak na czymś niż ciągłe rozważanie wszelkich możliwych rozwiązań, wariantów wsłuchała się w piosenkę aktualnie lecącą w radio. Nie pomogło. Ledwo rejestrowała jej słowa, bo myśli znów pomknęły w znajomym kierunku więc westchnęła tylko cicho, a potem utkwiła spojrzenie na moment w szatynie. Uśmiechnęła się; nagle dotarło do niej, że to jego wcześniejsze pytanie było oznaką tego, że wreszcie przestał unikać kłopotliwych, ciężkich tematów. Że chciał z nią rozmawiać, że w końcu się przełamał. Ucieszył ją to. I był to kolejny promyk, który rozjaśnił pociemniałe od chmur niebo.

[blech, nie wiedziałam co mam pisać xd.
PRAWDA!
Wiem! Więc zrób z niej kogo chcesz, córkę a nawet ufoludka, byleby było ciekawie ^^. Bo tamto napisałam,bo myślałam, że chcesz zrezygnować z w ogóle z pomysłu o tej dziewczynce ;p.
No, właśnie średnio mi się podobało xd. a Ty, jak spędziłaś swój? ;)
No domyśl się czemu mi się nie chce.. ;>
No właśnie porzucić to mi go jedynie szkoda dlatego, że w sumie ludzie powymyślali dość ciekawe powiązania, wątki. I tak mi teraz trochę głupio z dnia na dzień zniknąć, więc tam wczoraj nawet czy kiedyś, odpisałam żeby nie było.. ;x]

Unknown pisze...

[TO TY SIĘ ZE MNĄ NIE KŁÓĆ i PRAWDA!
nie wiem. w sumie planujesz zdradę Leo i oczekujesz, że Andro to przecierpi.. ;pp także rób jak uważasz. A jak wszystko Andro zniesie to się okaże ;p.
O, no to fajnie ;). Ja niby też mam jutro ze znajomymi gdzieś wyjść, ale zobaczę jak mi się będzie chciało.
;pp
no sama nie lubię jak ktoś tak nagle znika. zresztą w sumie zobaczymy jak to z tym Blackiem będzie.
a coś mówiłaś kiedyś, Lola czy jakoś tak? :). a na jakim blogu zamierzasz ją prowadzi? ;)

a, a na watek odpiszę za niedługo, bo teraz muszę iść obiad skończyć gotować. ;)]

Unknown pisze...

[NO BO CIĘ NIE LUBIĘ :|.
ohoho, DZIĘKI xd czyli przyzwolenia na wczorajsze wyjście tak do końca nie miałam ? ;c xd
No tylko sprobujesz mi tak zniknąć bez słowa kiedyś to Cię znajdę i skopie tyłek! e czy ja wiem czy taki fajny. Ujdzie. W sumie wzięłam go z "wolnych postaci" bo chciałam mieć na wstępie jakieś powiązanie, ale całe szczęście mogłam poszaleć i sama wymyślić jego charakter, historię etc.
Na pewno się przyjmie ;)
wgl skasowałam komentarz niczym zdążyłam skopiować -.-]

Te dwa słodko, beztrosko przeżyte dni miałby być azylem na strach, ból. I były; pomagał Spencer odgonić ciemne myśli, a skupić się na czymś stokroć przyjemniejszym, milszym. Na czymś co dawało jej nadzieje i szczerą wiarę, że to nie były ostatnie takie szczęśliwe dni w ich życiu. Pomagały jej trwać w przekonaniu, że Leo wyzdrowieje i kiedyś znów zabierze ją w to magicznie miejsce jakim było.. jest! jezioro w pełni księżyca.
Wszystkie te myśli jednak uciekły z jej głowy gdy przed oczyma wyrósł budynek klinki tak nagle i niespodziewanie (bo wcześnie przestała zwracać uwagę na otoczenie), że aż zamarła. Przerażona zerknęła na ukochanego tylko po to by dostrzec w jego oczach, sylwetce strach. Zacisnęła wargi i poszła w jego ślady - opamiętała się, zmiotła obawy pod dywan, chociaż wiedziała, że za moment znów wypełzną i ogarnął cały jej umysł. Teraz jednak liczyło się to by być silnym, nie dać przejąć przerażeniu kontroli nad ciałem, myślami. Trzeba być dzielnym, silnym, a Spenc wiedziała, że uda jej się taką być bo po prostu musiała. Musiała być twarda i tym samym dodawać też pewności najdroższemu.
Zaraz wiec znalazła się u jego boku; oplotła go ręką w pasie i przytulona do jego boku ruszyła w stronę budynku. A gdy tylko się w nim znaleźli, nogi same zaprowadził je do recepcji gdzie przywitała ich kobieta znów zaskakująco uprzejma, gdy tylko dowiedziała się, że mężczyzna stojący tuż przed nią to Leo, choć zdawała się go już wcześniej rozpoznać.

Unknown pisze...

[E TAM. GŁUPOTY GADASZ, TY MNIE PRZECIEŻ UWIELBIASZ.
przepraszam więc? xd
No tak, bo Ty taaaaka stara jesteś, że hoho. Jedną nogą już w grobie ;p.
;pp
a jak coś zawsze możesz walić do Blacka! ;pp w sumie nawet ciekawa byłaby to "zamiana ról" ^^. ale ja tam wierzę, że w Twojej postaci wszyscy się zakochają ;).]

Przyglądała się podejrzliwie kobiecie, która okazała się nad wyraz miła i uprzejma. Gdyby nie fakt, że byli tu w takich sprawach, a nie innych pomyślałaby, że chce im się podlizać. Ale zważywszy co ich tutaj sprowadziło jej zachowanie świadczyło o.. no właśnie, o czym? Było aż tak źle, że wszyscy na około zaczęli usługiwać im jakby byli nie wiadomo jak ważnymi ludźmi? Jej zdziwienie sięgnęło zenitu gdy zostali zaprowadzeni do poczekali dla VIP-ów. Zapadając się w puchatym, niezwykle miękkim fotelu, pomyślała że chyba jednak wolałaby czekać w normalnej poczekali, z normalnymi ludźmi, na normalnym choć niewygodnym krześle. Tutaj nie dość, że wciąż szargana obawami, lękami to czuła na sobie wzrok innych ludzi jakby mówili, że nie zasługuje na przebywanie z nimi w tym pomieszczeniu, jakby oceniali ją, jej ukochanego. Nie mieli prawa. Ale to zaraz zniknęło, gdy Leo usiadł obok niej na fotelu, cmoknął ją w głowę.. Miała gdzieś co o niej mówią, sądzą. Liczył się tylko on i to co miał im do przekazania lekarz.
I zaraz mieli się tego dowiedzieć, bo już po chwili pojawiła się przy nich znów nazbyt miła pielęgniarka, która zaprowadziła ich do gabinetu. Spenc splotła palce z palcami Leo, a potem ścisnęła go mocno za rękę dodają otuchy jakby mówiła, że wszystko będzie dobrze. Że wszystko się uda.

Unknown pisze...

[KŁAMIESZ.
uf, a już się bałam że mi nie wybaczysz!
proszę ;dd
oj tam, nieznośne są fajne ;d]

Była jak we śnie. W najpiękniejszym śnie. Kolejne słowa lekarza przebijały się do niej jak przez mgłę, ale ostatecznie mocno odciskały w jej głowie coraz bardziej przyprawiając o radosną euforię. Niedowierzanie zaczęło ustępować zamieniając się w szczęście tak przeraźliwe, że odbierające oddech. Zniknął lęk, zniknął strach. Usta Spencer powoli zaczęły wyginać się w szaleńczym uśmiechu; rozbiegane spojrzenie w końcu zatrzymało się na ukochanym. Oczy błyszczały jej wesoło.
- Ale.. ale. To Leo nie umiera? - Zapytała przenosząc na moment spojrzenie na lekarza, który jedynie potwierdził pytanie skinieniem głowy. A potem kolejne pytanie wyrwało się z jej ust, czy teraz są pewni, że to jego wyniki. I znów twierdzące skinienie. Z oszałamiającego szczęścia Spenc zaczęła aż drżeń. Gdzieś z tyłu jej głowy przemknęła myśl jak poczują się ludzie, którzy ostatnio dostali tak dobre wyniki, a dziś, czy w najbliższym czasie usłyszą najgorszy z możliwych wyroków, ale było to tylko przebłysk, bo w końcu liczyło się tylko to, że Leo jest zdrowy. Że wszystko jest dobrze, że przyszłość stoi dla nich otworem!
Ostatkiem sił powstrzymała się by nie rzucić się ukochanemu na szyję. Patrzyła więc tylko na niego uśmiechając się wariacko, już nie mogąc się doczekać aż zostaną sami i zaczną cieszyć się pełną piersią z tych niesamowitych nowin.

[wgl, takie dobre wieści.. Ty nadal masz w planach tą całą akcje z ich rozstaniem? ;p]

Unknown pisze...

[JA WIEM SWOJE!
;p
;))]

Śmiała się głośno, wirując w powietrzu objęta nagle niesamowicie silnymi ramionami ukochanego. Było jej nieziemsko szczęśliwie. Ulga rozlała się po jej kończynach, a ona nagle stała się lekka jak piórko, bo wszystkie kamienie spadły jej z serca pozwalając jej unosić się w powietrzu! A potem zatonęła w tym brutalnym, gwałtownym pocałunku odwzajemniając go z równą mocną i intensywnością. Gdy wreszcie postanowili zaprzestać pieszczoty wargi znów wygięły jej się w wariackim uśmiechu. Oczy wręcz strzelały radosnymi iskierkami jakby trafiać w innych ludzi i zarażać ich wesołością i nieopisanym szczęściem jaki właśnie ona czuła.
Teraz mogli planować.. Wszystko. Nie musieli się bać przyszłości, mogli śmiało brnąć przed siebie. Było jak we śnie. Śnie z którego nie chciała się budzić. Nagle zwykły parking stał się rajem na ziemi.
A potem w jej oczach zamigotały łzy. Ale widać było że to łzy szczęścia. Oddychała szybko, zachwycona, drżąca od nadmiaru tych wszystkich pozytywnych emocji. Ciągle tkwiła w ramionach Leo, co chwila całując go a to w usta, a to w nos, a to w policzek, a to w brodę. Wszędzie, gdzie dała radę dosięgnąć.
- Powiedź, że nie śnie! - Wyszeptała w końcu znów wybuchając radosnym śmiechem. - Albo nie! Nic nie mów! Bo jeśli to sen to nie chce się z niego budzić. - Dodała szybko, teraz dłońmi błądząc po konturach jego twarzy, a na sam koniec zarzuciła mu ręce na szyje i znów uścisnęła go ze wszystkich swoich sił.

[a. to chyba wiem co planujesz ;p.
spoko;p]

Unknown pisze...

[PF, PO PROSTU BOISZ SIĘ PRZYZNAĆ JAK BARDZO MNIE LUBISZ :| ]

I pomyśleć, że wczoraj już się niemal żegnali! Że ledwo znajdowali w sobie choć odrobinę optymizmu by znaleźć siłę do walki. A tu nagle wszystkie problemy zniknęły. Nie było czego się bać. Nie musieli się niczym martwić. Życie nagle stało się proste, łatwe jak nigdy przedtem. I mieli przed sobą tyle możliwości, nic już ich nie ograniczało! Za miesiąc mogli.. mogliby wyruszyć w podróż dookoła świata i nic nie stanie im na przeszkodzie. Nikt i nic! A ta myśl napawała ją szczęściem, uskrzydlającym szczęściem. Miała ochotę skakać, latać, śmiać się i całować zapamiętale usta ukochanego, już zawsze tkwić w jego ramionach. Z radością pomyślała, że teraz jest już to możliwe!
Z trudem się od siebie oderwali. Tak, byli obojętni na wszystko, na ciekawskie, czasami zbulwersowane spojrzenia przechodniów. Spenc nie miała im za złe tego, że po prostu nie są w stanie zrozumieć ich zachowania, ich szczęścia. Ważne, że oni rozumieli się doskonale.
Brunetka szybko wślizgnęła się na miejsce pasażera. A gdy ukochany opadł na fotel obok znów przyciągnęła go do siebie.

[Hm, oglądasz 90210? A jak tak, to Leo odstawi taką akcje jak Ray? ;p
ojojoj, ja dzisiaj mam średnią wenę xd]

Unknown pisze...

[NIBY DLACZEGO JA MAM MÓWIĆ PIERWSZA?!]

I właśnie chyba ta świadomość, że czeka ich jeszcze całe wspólne życie, pozwoliła im się kochać tak zapamiętale jakby nie miało być jutra. Świat drżał, gdy oni zatopili się w doznaniach, gdy po prostu nie było nic poza ciałem drugiej osoby. Dla Spencer istniał już tylko Leo. On, jego miękkie usta, jego roziskrzone oczy, jego gesty przepełnione żądzą, ale też tą nieopisaną miłością. Było jak nigdy wcześniej.
Aż wreszcie Spencer cała zdyszana i zgrzana opadła na ukochanego, który zaraz oplótł ją ciasno ramionami, a ona sama zaplotła dłonie na jego karku i jeszcze odszukała jego ust by złączyć je ze swoimi w namiętnej pieszczocie. Ciągle zachowywali się jak nienasyceni swoją bliskością. Było jej nieziemsko dobrze, a motyle szczęścia rozrywały jej wnętrzności. Spełnienie i rozkosz rozlewały się po jej ciele, a rozszalałe serce po dłuższym czasie zaczęło powracać do normalnego tępa.
- Kocham cię, kocham cie, kocham cię.. - Mruczała obsypując jego twarz drobnymi pocałunkami śmiejąc się przy tym wesoło. - kooooocham! - zakończyła znów chichoczą i znów złączając ich usta w pocałunku.

[no że potem okaże się, że wyniki znów są złe, że Leo dalej umiera i on nie powie o tym Spenc tylko ją zostawi mówiąc, że skoro on jest zdrowy to nie muszą być już razem, że tylko choroba trzymała go przy niej itd. ? ;pp albo coś podobnego? ;p.
notkę?! :D <3 spoko, ja też miałam dużo zrobić, a nie zrobiłam NIC! :x]

Unknown pisze...

[NIEPRAWDA, TO TY BYŁAŚ WREDNA, NIE JA :|]

Wpatrywała się w niego nagle marszcząc brwi, nie mając pojęcia o co pytani. Przekrzywiła głowę w zamyśleniu rysując jakieś szlaczki po jego ramieniu, a dopiero potem to do niej dotarło; to jego znaczące spojrzenie w dół! Z ust wyrwało jej się ciche "och", ona nigdy nie miała głowy do tych spraw!
- Nie zabezpieczyliśmy się! - Zauważyła odkrywczo, zerkając na niego jakby trochę niepewnie, bo zazwyczaj jak im się to zdarzało Leo zaraz zaczynał świrować, a ona razem z nim, chociaż teraz jako najszczęśliwszy człowiek na ziemi nie potrafiła zacząć panikować i zamartwiać. Ale odruchowo zaczęła liczyć dni, zastanawiając się kiedy wypadają u niej te niepodłe. A potem dotarło do niej jedno; Leo się uśmiech i wcale nie wydaje się przerażony tym co się stało i możliwymi konsekwencjami.
- Ty się uśmiechasz. - Zauważyła znów jakże odkrywczo i sama uśmiechnęła się wesoło, choć nie wiedziała czy powinna.

[Nie?! To dlaczego ją zostawi?! :o JA CHCĘ WIEDZIEĆ! :x i ok, ok. spoko ;p.
Nie przejmuj się. Ja mam w tym roku maturę a z niczego się nie uczyłam, kompletnie z niczego.. -.-]

Unknown pisze...

[EJ I TY NIBY NIE JESTEŚ WREDNA?! CZEPIASZ SIĘĘĘĘĘ!! (no ale nie powiem, przeszłam samą siebie xd)]

Szczerze powiedziawszy kiedyś Spencer zastanawiała się jakby to było, gdy Leo odszedł, a ona zostałaby z dzieckiem. I od razu odniosła wrażenie, że ten mały brzdąc zostałby jej jedynym promyczkiem nie pozwalającym się poddać. Nadałby jej życiu sens i pewnie tylko dla niego codziennie stawałaby z łóżka, by się z nim bawić i zapewnić spokojną przyszłość. A tak? Tak, nie miałaby dla kogo żyć. Teraz na szczęście ten problem mieli już z głowy i czekała ich wspólna przyszłość, która, jak liczyła na to Spenc, kiedyś zapełni się śmiechem ich własnych dzieci.
Słysząc pytanie, westchnęła. Co myślała? Cóż, mieli już dom, mieli stałe prace, teraz białaczka nie zagrażała ich przyszłości.. Nie było żadnej przeszkody by nie mogli zacząć starać się o słodkiego bobasa.
- Myślę.. Myślę, że jesteśmy gotowi na ten krok. - Mruknęła po dłużej chwili milczenia, a na jej ustach wykwitł wesoły uśmiech. - A Ty jak uważasz? - Odbiła pytanie, chociaż ten jego radosny grymas chyba mówił wszystko. Nie spuszczała z niego roziskrzonego, pogodnego spojrzenie, a jej dłoń, teraz powoli sunęła po torsie, znów zarysowując jego skórę wymyślnymi kształtami.

[NO POWIEDŹ WREDOTO !
no! ;)]

Unknown pisze...

[TAK SOBIE MÓW. JAK TO BYŁO? - ŻYJ W SWOIM ZAŚLEPIENIU, O! ( cicho xd)]

- Tak to dobre rozwiązanie i jestem jak najbardziej za. - Przytaknęła z entuzjazmem. Tak, mogli zacząć myśleć już o dzieciach w końcu ona trzydziestkę miała już na karku, a on dobił już do tegoż wieku. Ale nie musieli się też śpieszyć. Podejść do tego spokojnie, na luzie. Nie oczekiwać, że uda się za pierwszym razem. Spenc dobrze zdawała sobie sprawę, że niejednokrotnie ludzie dość długo muszą starać się o dziecko. Nie było się co śpieszyć. Poza tym miło będzie w końcu kochać się i nie obawiać się konsekwencji.
- Bez spinania się. - Przytaknęła, a potem bez ostrzeżenie kąsnęła go w szyję chichocząc szaleńczo. A potem spojrzała na niego figlarnie spod wysoko uniesionych brwi; była szaleńczo szczęśliwa. Ba! Wręcz naćpana szczęściem. -Więc jak? Masz jeszcze ochotę ... - Mruczała kusząco, aż nagle urwała, bo coś sobie przypomniała. - Leo, Twoja rodzina pewnie świruje z niepokoju. Powinieneś do nich zadzwonić. - Powiedziała patrząc na niego uważnie, nie przestając się uśmiech. Jasne, nie miała ochoty wypuszczać go z ramion, o czym świadczył nawet fakt, że nadal leżała na nim, ani ciut nie zwiększając odległości między nimi, ale.. Była pewna, że jego matka, siostry na pewno umierają z niepokoju zwłaszcza, że przez dwa dni nie było z nim w ogóle kontaktu.

[ahahahah xd. eee.. czy przyjedzie, no wiesz wszystko przejdzie xd a skoro Leo będzie miał taką potrzebę.. xd]

Unknown pisze...

[NIE OBRAŻAJ MNIE, BO SERIO PRZESTANIEMY SIĘ LUBIĆ!!]

- Tylko wracaj szybko! - Krzyknęła, gdy zniknął za drzwiami sypialni. A potem zadrżała od szczęścia, które ciągle wypełniało każdą jej kończynę. Jej myśli nieustannie śmigały tylko i wyłącznie w okół postaci Leo. A myśl, że może teraz swobodnie snuć plany o ich przeszłości, nieskrępowana przeszkodą o nazwie "białaczka" sprawiało, że miała ochotę zerwać się i skakać. Tkwiła jednak pod cienkim prześcieradłem czekając na powrót ukochanego. Żałowała, że tak szybko wypuściła go z łóżka, chociaż wiedziała, że dobrze zrobiła, w końcu nie mogli pozwolić dłużej tkwić jego rodzinie w niepokoju, zwłaszcza po tym jakie ostatnio usłyszeli wiadomości, a potem nagle stracili z nimi kontakt. Miała nadzieje, że jednak Leo szybko załatwi te rozmowy i jak najprędzej wróci do jej rozochoconego ciała i rozgrzanego łoża. I że szybko wrócą do przerwanych przyjemności przepełnionych namiętną rozkoszą. A potem pomyślała, że jego rodzina może nagle postanowi świętować razem z nimi i co wtedy?! Chyba nie zwalą im się nagle na głowę, co?! Niee, to nie było w ich stylu!
Więc zagryzając wargę ze zniecierpliwienia czekała na powrót ukochanego.

[dobranoc;)]

Unknown pisze...

[WYMSKNĘŁO MI SIĘ PRZEZ PRZYPADEK :| i OK! WIEDZIAŁAM, ŻE MNIE LUUUUBISZ!]

Spencer dla zabicia czasu zaczęła wyobrażać sobie reakcje sióstr na te wiadomość; wszystkie wizje choćby nie wiadomo od czego się zaczynały - od okrzyków radości, pisku, paplaniny - ostatecznie kończyły się wybuchem szczęśliwego płaczu. Potem przeszła do matki Leo i tu było gorzej, bo mimo iż polubiła jego mamę nie poznała jej jeszcze aż tak dobrze jak Mary, a tym bardziej Kat. Wiedziała tylko, że odetchnie z ulgą, może też ostatecznie popłacze się z radości?
Szybko jednak zaprzestała tych rozmyślań, gdy usłyszała zbliżające się kroki ukochanego, a zaraz zobaczyła tę wspaniałą, znajomą sylwetkę w progu sypialni. Patrzyła na niego roziskrzonymi oczyma nie do końca rozumiejąc tej nagłej salwy śmiechu z jego strony. Cieszyła się jednak widząc go znów tak szczęśliwego jak przed laty, gdy nie wisiał jeszcze nad nim wyrok białaczki; znów tak uroczo zakrywał pół twarzy dłońmi, a przymrużone oczy ciskały wesołymi iskierkami. Miała wrażenie jakby cofnęła się w czasie i zauroczona wpatrywała się w niego jakby pierwszy raz słyszała ten jego przyjemny rechot. A potem wyraz jego karmelowych tęczówek diametralnie się zmienił; zmarszczyła brwi, a potem pokiwała ze zrozumieniem głową. Cmoknęła go w nagie ramię, a potem pogładziła po policzku i uśmiechnęła się ciepło.
- Było. - Przytaknęła wzdychając cicho. - Ale koszmar wreszcie się skończył..

Spencer pisze...

[;pp]

Widziała w jego zachłannych, gwałtownych pieszczotach ucieczki przed światem, przed problemami, które, racja, przecież tak do końca nie zniknęły. Ale Spenc nie chciała teraz o nich myśleć, chciała cieszyć się tą niesamowitą wiadomością, którą usłyszeli parę godzin temu. Dlatego zaraz zaczęła odwzajemniać pocałunku, podrażniać jego czułe punku, ale nie umknęło jej, że te wszystkie zabiegi nie przynosiły odpowiedniego skutku. Westchnęła więc cicho, gdy wreszcie Leo opadła bezradnie na poduszki. Brunetka złapała się jego ramion, by podciągnąć się nieco do góry i móc zajrzeć mu prosto w oczy; musnęła jego usta,cmoknęła nos, a potem oparła swoje czoło o jego, a dłonią zaczęła go czule gładzić po policzku. Patrzyła na niego wzorkiem mówiącym, by niczym się nie martwił, że teraz ze wszystkim już sobie poradzą. Że jest przy nim i zawsze będzie. I że tak cholernie mocno go kocha.. Wiedziała, że rozumie ją bez słów.
- Ze wszystkim damy sobie radę. - Mruknęła jedynie, cichym i kojącym głosem. Uśmiechała się przy tym czule i ciepło.

[ok:)]

Spencer pisze...

[To zrobiłaś tak jak moja kumpela też miała takie długie włosy i ścięła do ramion, a teraz mi tylko jęczy, że źle zrobiła i się zachwyca moimi xd]

Czuła, że coś jest nie tak. Widziała jakąś zmianę w jego zachowaniu; jasne ciągle się uśmiechał, ciągle był pieszczotliwy, ale to nie było to co przedtem. A najgorsze była ta bezradność, niewiedza, no bo o cóż mu może chodzić? Jest lepiej niż kiedykolwiek, problem spędzający im sen z powiek praktycznie zniknął, został już tylko miesiąc leczenia. Ją, to "my" wcale nie przerażało, bo uważała, że teraz kiedy w końcu mogą planować przyszłość, gdy na serio myślą o dzieciach, wspólnym domu są bardziej jednością niż kiedykolwiek. Dlatego westchnęła ciężko, gdy tylko ukochany odpłyną w macki snu, wcale z nimi nie walcząc. Patrzyła na jego spokojne rysy, słuchała równego szmeru jego oddechu, a co jakiś czas do jej uszu docierał nawet stukot jego serca. Uśmiechnęła się ciepło, miarowo gładząc go po ramieniu, którym oplótł ją w pasie. Sama nie mogła zasnąć dręczona tą obawą, że coś jest jednak nie tak. Nienawidziła niewiedzy. Ona wręcz doprowadzała ją do szaleństwa. Ale ostatecznie i ją zmorzył sen, płytki i dziwnie niespokojny zważywszy na to ile szczęścia dzisiaj otrzymała od losu.

[Domyśliłam się ;p. świetne są te zdjęcia te drugie, pod prysznicem! i pewnie możesz prosić ;p. a masz jakiś pomysł ? ^^
wgl jakaś głupia dziewoja Cię już zasłoniła :c]

Spencer pisze...

[No to właśnie jej mówię, że odrosną.. Ale ona i tak swoje ;D ale taki już jej urok ;pp]

Obudziła się.. Jakiś czas później. Pierwszym co zarejestrowała było puste miejsce obok, wystygła pościel, zagłówek. Coś ścisnęło ją w brzuchu, ale tylko na sekundę, bo zaraz dotarł do niej smakowity zapach jedzenia, który narastał z każdą sekundą. I gdy poniosła spojrzenie stał nad nią uśmiechnięty Leo, z dwoma talerzami makaronu z serem. Zaraz więc podniosła się do siadu, dopiero teraz uświadamiając sobie, że głód ssie ją w żołądku. Dlatego natychmiast przyjęła danie od ukochanego i zabrała się za jedzenie, wcześniej tylko całując przelotnie jego usta. Objadając się, karmiąc się wzajemnie, rozmawiali o wszystkim i o niczym, ale Spenc nie zapomniała tego dziwnego zachowania Leo. Tłumiona obawa tłukła się w jej głowie, ale kobieta doszła do wniosku, że jeśli szatyn będzie gotowy po prostu przyjdzie i z nią porozmawia. A przynajmniej na to liczyła, bo nie chciała na niego naciskać i psuć tego szczęśliwego dnia czymkolwiek.
- Nigdy nie sądziłam, że makaron z serem może smakować tak wyśmienicie! - Rzuciła wyginając kąciki warg w nikłym, acz pogodnym uśmiech pakując kolejną porcje do ust.

[ahaha, luubimy ;> No weź, Ty wymyśl! Ja zacznę, o.
okej ;). Ty również baw się dobrze ;))]

Unknown pisze...

[no nie wątpię ;d]

Cóż, jeżeli chodziło o to życie bez Leo, gdyby odszedł.. Spencer w trudnych chwilach, gdy ciemne scenariusze przewijały się przed jej oczyma myślała też o tym. Zaskakujące było to, że bez niego nie było nic. Była pustka, rozpacz. Nie wyobrażała sobie funkcjonowania bez tego wspaniałego mężczyzny, który właśnie przygotował jej pyszny obiad. Leo był dla niej jak tlen niezbędny do życia. Może z czasem otrząsnęłaby się z tego amoku, może z czasem zaczęłaby jakoś normalnie funkcjonować, ale jednego była pewna - że w jej życiu nie ma miejsca dla innego mężczyzny oprócz Leo (no i może ich przyszłego synka czy coś!). Przekonała się już o tym, gdy się rozstali; tak, Spenc próbowała kogoś pokochać choćby w jednej setnej tak jak szatyna, ale nic z tego nie wyszło. Nie potrafiła, bo to on skradł jej serce, to on wypełniał każdy jej dzień, każdą jej myśl. Do tej pory czuła się nieco winna wobec tamtego faceta, że dała mu choć cień nadziei, że jest w stanie obdarzyć go głębszym uczuciem, a przecież dobrze wiedziała, że nie potrafi. Nie potrafiła, bo to Rough był i jest tym jednym. Jest centrum jej wszechświata. Z rozbawieniem nieraz myślała, że ona i Leo są jednymi z tych szczęśliwców, którym przytrafiła się ta jedna i niepowtarzalna miłość, jak z bajki. A teraz już na szczęście nie musiała się bać, że straci miłość swojego życia. Że białaczka jej go odbierze.
Zaśmiała się cicho słysząc jego odpowiedź, a potem przekręciła oczyma i energicznie pokiwała głową.
- Tak skarbie, to właśnie miałam na myśli. - Przytaknęła przybliżając się do niego, by skraść mu całusa z ust. - Mój facet jest najlepszym kucharzem pod słońcem! - Dodała uśmiechając się figlarnie, a potem teatralnie spoważniała. - Tylko czy ten wyśmienity kucharz wybaczy mi tak haniebne przejęzyczenie?! - Zapytała robiąc niby to jakże przerażoną minę, powstrzymując śmiech narastający jej w gardle.

[tylko wymyśl coś fajnego! :D. żebyśmy miały duże pole do popisu ;d. i spoko, spoko nie przejmuj się :). Ja dzisiaj też pewnie będę miała średnio czas, bo dostaje będę robić za opiekunkę ;p]

Unknown pisze...

[;)]

Zaśmiała się widząc jego teatralną grę urażonego kucharza, a gdy wreszcie usłyszała jakże łaskawy wyrok zaśmiała się wesoło, kręcąc głową. Odwzajemniła pocałunek uśmiechając się wprost w jego wargi, a potem westchnęła z niby to wielką ulgą.
- Uf. Cóż za ulga, że ten wyśmienity kucharz ma też tak łaskawe serce! - Odparła ze śmiechem, by chwilę później odłożyć talerz na stolik obok.
Znalazłszy się bliżej ukochanego, czując jak przyjemnie podrażnia jej udo, uśmiechnęła się ciepło, a zaraz zadumała zastanawiając na odpowiedzią; na co miała ochotę? Nie miała pojęcia.. Wiedziała tylko jedno - nieważne gdzie, ważne by z nim!
- Hm, możemy iść wszędzie! Do kina, do jakiegoś klubu jeśli najdzie nas ochota na tańce.. Albo po prostu zostańmy w domu. - Dodała na sam koniec bo chyba na to ostatnie dzisiaj miała jednak najbardziej ochotę - nacieszyć się spokojem, szczęściem, bliskością Leo i tą wspaniałą świadomością, że całe życie przed nimi. Ale nie miała też nic przeciwko jakiemuś wyjściu, w końcu nie była aż taka leniwa, no i nie chciała wyjść na jakąś nudną dziewczynę! Byleby tylko być z nim - jej więcej do szczęścia nie trzeba. - Albo.. - Zaczęła nagle z wesołym błyskiem w oku. - Pamiętasz? Kiedyś chcieliśmy przygarnąć psa.. - Uniosła znacząco brew do góry, a pogodny uśmiech zaigrał na jej wargach.

[hmmm... no ja sama niczego lepszego nie wymyśliłam. więc może być i to.. więc mam zaczynać, czy jeszcze poczekać może przyjdzie nam do głowy coś lepszego? A jak zaczynać, to gdzie się spotkają? Jak będą wychodzić na jakiś koncert czy coś?
;pp]

Unknown pisze...

Uśmiechnęła się pogodnie widząc, że pomysł mu się spodobał i już w wyobraźni widziała ich idealnie spędzony wieczór; wybiorą w schronisku wymarzonego psa, a potem spędzą z nim radosny wieczór, bawiąc się z nim, wygłupiając, a może i nawet ucząc jakiś podstawowych komend jak "daj łapę". Potem wybiorą się z nim na krótki spacer, a gdy wreszcie wrócą i piesek zaśnie wymęczony bo czasie pełnym wrażeń oni zatoną w swoich ramionach, pogrążą się w czułostkach, rozmowach, może wypiją po małym drinku (chociaż Leo nie powinien!), obejrzą jakiś film.. Otrząsnęła się jednak z tych słodkich wizji i sama zerwała się na równe nogi, by zaraz stanąć przy szafie i wydobyć wszelkie potrzebne ubrania, które zaraz na siebie wsunęła.
Gdy wreszcie wypadła na korytarz kompletnie ubrana, z rozczesanymi, swobodnie opadającymi włosami, nakładała na usta jeszcze odżywczą pomadkę; prześlizgnęła wzrokiem po wciąż porozrzucanych ubraniach, które pośpiesznie z siebie zdzierali (tak, dokładnie zdzierali, bo dobrze zdawała sobie sprawę, że kolejna jej bluzka do niczego się nie nadaje, ale wcale jej to nie przeszkadzało!) i pokręciła głową z rozbawieniem. Po chwili podniosła wzrok, by ujrzeć Leo czekającego na nią w wejściu; uśmiechnęła się do niego promiennie i zaraz ubrała buty i już mogła wychodzić. Chwyciła ukochanego za rękę i wspięła się na palce by skraść mu całusa. A potem obydwoje żartując z czegoś wyszyli z mieszkania, by zaadoptować jakiegoś przyjaznego szczeniaka.

[MYŚL, MYŚL! Ja czuje się odmóżdżona xd]

Unknown pisze...

Tak, zrobiło się dość poważnie. Spencer przypomniała sobie swoje pierwsze bardzo racjonalne obawy, gdy Leo zaproponował by sprawili sobie szczeniaka. Nie była zbyt optymistycznie nastawiona do tego pomysłu, bo widziała wiele przeszkód i nie dogonień jak mieszkające już z nimi koty, małe mieszkanie, czy ich praca. Teraz te sprawy znów do niej powróciły uświadamiając jej, że chyba szczęśliwi do szaleństwa podjęli zbyt pochopną decyzję.
Czekała aż Leo pierwszy wypowie swoje wątpliwości co do tego pomysłu, ale on uparcie milczał jakby oczekiwał, że ona pierwsza to zrobi, a Spenc nie miała wątpliwości, że i on doszedł do wniosku, że nie był to najlepszy pomysł. W końcu, widząc, że są już bardzo blisko schroniska westchnęła cicho zagryzając niepewnie wargi. A co jeśli on nadal mocno pragnął tego szczeniaka i tak jak za pierwszym razem te "drobne" przeszkody nie stanowiły dla niego problemu?
- Leo, wiem, że to ja dziś to zaproponowałam, ale.. Chyba się pośpieszyliśmy nie uważasz? Może poczekajmy przynajmniej do momentu aż przeprowadzimy się do naszego domu, hm? - Zapytała unosząc lekko brwi, czekając na co on na to. Sądziła, że nie musi podawać argumentów dlaczego tak sądzi, w końcu sami przed momentem rozmawiali o wszelkich utrudnieniach które sprowadzi na nich szczeniak. Pies to nie kot, nie zadba o siebie sam, a oni musieli chodzić do pracy - w końcu tak naprawdę on dopiero zaczynał swoją karierę w redakcji, a ona dopiero co wróciła do starej pracy i nie mogli nawalać z takich powodów jak pies, którego nagle im się zachciało. Jego choroba to było całkiem co innego, a pupil byłby ich "widzi mi się" z własnej woli.

[ech, współczuje! ja całe szczęście zielnik mam już za sobą jak i to durnowate doświadczenie jakie sobie mój nauczyciel wymyślił z nasionami i wyciągiem allelopatycznym -.-]

Unknown pisze...

Sprawa z dzieckiem miała się całkiem inaczej; w końcu jeżeli któreś z nich zerwie się godzinę z pracy wcześniej, bo przykładowo dzieciak się rozchoruje nikt nie będzie robił większych problemów, a przynajmniej to wytłumaczenie będzie bardziej hm, normalne i życiowe niż urwanie się z pracy, bo trzeba wyprowadzić psa! Poza tym jeżeli ten mały szkrab pojawiłby się w ich życiu Spencer na pewno dostałaby urlop macierzyński. No i nie wątpiła że przy dziecku pomagałaby im zarówno jego rodzina jak i jej. Nie mogła rozwiać jednak jego obaw, póki co przynajmniej, bo nim zdążyła zapytać o czym myśli on położył jej dłoń na udzie, a potem powiedział te kilka słów które względnie ją uspokoiły, bo już zaczynała się obawiać, że Leo nie jest zadowolony z jej słów, że podjęli pochopną decyzje, a z początku wydawało jej się, że nawet odetchnął z ulgą. Dlatego tylko teraz uśmiechnęła się lekko, a potem sama skinęła głową.
- Czego się napijesz? - Zapytała, gdy już wrócili do domu. Zsunęła z nóg buty, a potem ruszyła do kuchni, po drodze zbierając porozrzucane rzeczy na korytarzu.

[no to się cieszę, że przynajmniej dzięki blogowi i wątkowi ze mną nie ześwirujesz :D]

Unknown pisze...

Spenc uniosła wysoko brwi słysząc odmowę; spodziewała się raczej, że zawędruje razem z nią do kuchni, że napiją się gorącej herbaty, potem czegoś mocniejszego. Ale nie, on zniknął w sypialni, potem w łazience. A w Spencer znów uderzyły obawy, że coś jest nie tak, że znowu dzieje się coś niedobrego, coś podobnego do tego, co dzisiaj przydarzyło się w łóżku. Żołądek ścisnął jej się z nerwów, a w tym samym czasie Spenc zaśmiała się gorzko, bo dopiero co wyszli na prostą, a znów zaczynało się coś dziać coś złego. Potem zaczęła siebie przekonywać, że nic się nie dzieje, że to wszystko sobie ubzdurała, ale wiedziała, że tak nie jest.
Dlatego, gdy wreszcie zaparzyła sobie herbatę usiadła na parapecie w kuchni zamyślona patrząc przez okno na cichnące Murine.
Zamglone, odległe spojrzenie zniknęło dopiero, gdy w progu kuchni zjawił się Leo. Na jego widok uśmiechnęła się nikle obracając w palcach niemal już opróżniony kubek.

[ahaha, dobra, dobra ;p ]

Unknown pisze...

Oblizała wargi na moment znów utkwiwszy spojrzenie za oknem; obserwowała jak jedna z lamp ulicznych to świeci, to gaśnie jakby miała nieodpowiedni dopływ prądu, lub po prostu powoli wypalała się, traciła swoją moc. Westchnęła ciężko, słysząc pytanie i aby zyskać trochę czasu zamoczyła usta w przestygniętej już herbacie równocześnie zastanawiając się czy powinna odpowiadać na to pytanie, czy lepiej poczekać do jutra. Ale jaki był sens? Mieli spędzić wieczór udając, że wszystko jest w porządku? A przecież widziała, że nie jest. Już kilkakrotnie pokazał jej, że targają nim jakieś lęki, a ona czuła się fatalnie nie mając pojęcia o co chodzi. Chciała wiedzieć, musiała wiedzieć.
- Ty mi powiedź co jest.. - Odparła zagryzając wargę utkwiwszy w nim swoje zielone ślepka. - Widzę, że coś się dzieje.. - Dodała, mając nadzieje, że nie wymiga się żadną odpowiedzią typu "wszystko w porządku", bo przecież nigdy nie był dobrym kłamcą, a już szczególnie przed nią wychodziło mu to marnie. Nie dość, że miała wykształcenie jakie miała, to znała go na wylot, chyba lepiej niż ktokolwiek innych.

[ahaha, no tak ;d. zdarza się ;p. skleroza nie boli czy coś. ;pp]

Unknown pisze...

Nie spuszczała z niego uważnego spojrzenia, chcąc wyłapać każdą zmianę w jego twarzy, która powiedziałaby jej, chociaż podpowiedziała jej chociaż w najmniejszym stopniu co dręczy jej ukochanego. Ale niczego takiego się nie dowiedziała, ostatecznie dochodząc do wniosku, że Leo wygląda tak jakby sam nie wiedział o co mu chodzi. Jakby sam specjalnie szukał sobie kłopotów, jakby nie wyobrażał sobie życia bez problemów. A w tym wszystkim utwierdziły ją, jego pierwsze słowa. Musi się przestawić, no tak. To była w stanie zrozumieć, ale zaraz przekręciła niemal zirytowana oczyma, gdy usłyszała to jego " w porządku".
Po krótkim namyśle skinęła jedynie głową na wszystkie jego słowa i mruknęła ciche "okej" wiedząc, że i tak nie wyciągnie z niego nic więcej. Bo co mógł jej powiedzieć, skoro sam nie był pewny do końca o co mu chodzi? No własnie. A to wszystko chyba nie wymagało większego komentarza niż zwykłe przytaknięcie z jej strony. Miała nadzieje, że będzie tak jak mówił, że potrzebuje tylko kilku dni by oswoić się z całą tą sytuacją, a potem będzie już tylko lepiej.

[aa, no chyba, że tak ;p]

Unknown pisze...

Już dawno nie było między nimi tak kłopotliwej, ciążącej ciszy. Zazwyczaj, gdy milczeli było im dobrze, bo były to te wspaniałe momenty, gdy nie potrzebowali słów by się zrozumieć. Dzisiaj niestety było inaczej, Spencer dobrze wiedziała, że nie jest w porządku i nie będzie dopóki Leo nie przyzwyczai się do tych wszystkich zmian, jak to sam ujął. Miała cichą nadzieje, że jednak upora się z tym wszystkim szybko, że znów będzie szaleńczo szczęśliwy tak jak z rana, gdy usłyszeli tę szczęśliwą nowinę. Wtedy było cudownie; żadne z nich nie miało żadnych lęków, świat stał się piękniejszy, wszystko wydawało się takie proste, a teraz znów, jak zwykle musiało się skomplikować. A dobiegał do końca dopiero pierwszy dzień!
Westchnęła cicho zsuwając się z parapetu; odstawiła do zlewu kubek na którego dnie majaczyła resztka niedopitej herbaty, a potem ruszyła przez korytarz by sprawdzić co robi ukochany. Uniosła brwi widząc, że dorwał się do laptopa i po prostu zatonął w pracy, czy cokolwiek tam robił. Zagryzając wargi, czując się nagle dziwnie opuszczona, wzdychając po raz kolejny zamknęła się w łazience. Wzięła prysznic, załatwiła całą wieczorną toaletę i dopiero wtedy otworzyła drzwi i opuściła zaparowane pomieszczenie. Znów zerknęła do salonu - Leo nadal tkwił przed komputerem, a Spenc zaczęła się zastanawiać czy w ogóle zauważył, że przez ostatnie trzydzieści minut, a może nawet i dłużej ani razu nie zakręciła się w okół niego.
Opatulona miłym, miękkim szlafrokiem zagryzając wargi i rozczesując splątane włosy po kąpieli zawędrowała do sypialni, gdzie opadła na skraj łóżka. Wtarła w siebie nawilżający balsam, zrzuciła z siebie cieplutkie nakrycie i zostając w samej jedwabnej piżamie wślizgnęła się pod, póki co, chłodną pościel. Przez moment leżała jedynie wpatrując się w sufit, a potem zdając sobie sprawę, że sen wcale nie zamierza przyjść wzięła do ręki jedną z książek i zatopiła się w fantazyjnym świecie; już dawno nie miała czasu na tę drobną przyjemnostkę.

[spoko:). ja chyba też się zaraz zwijam, także.. ;)]

Unknown pisze...

[dobranoc ;)]

Unknown pisze...

Pogrążona w świecie fikcji, chociaż na moment zapomniała o szarej rzeczywistości, swoich obawach lękach. Problemy bohaterów powieści tak ją porwały, że dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że Leo znalazł się w sypialni. Podniosła na niego na moment wzrok, a widząc, że się przebiera tylko westchnęła cicho powracając spojrzeniem do kartek zapisanych wymyśloną historią, ale nagle odechciało jej się czytać. Kilka razy jeszcze próbowała wciągnąć się w świat stworzony przez autora, ale nic z tego nie wyszło. Czytała, ale nie miała pojęcia co; jej myśli błądziły w okół Leo, jego zachowania. Uśmiechnęła się smutno dostając jego strony tylko całusa w policzek i jakieś ciche dobranoc. Kiedy ostatni raz zasypiali w taki sposób? Przyzwyczaiła się do układana się do snu w jego ramionach, w jego objęciach, a dziś co dostawała? Nic. Może przesadzała, w końcu pewnie ukochany nie chciał jej przeszkadzać w czytaniu, ale jeszcze parę dni temu po prostu wyciągnął by jej z dłoni książkę, odłożył gdzieś na bok i po prostu przyciągnął do siebie. Westchnęła ciężka chyba woląc nie rozmyślać co to oznacza; sama więc zatrzasnęła powieść, położyła ją na stoliku obok, zgasiła lampkę, a potem opadła na pościel ułożona na plecach i wbiła spojrzenie w sufit, teraz ledwo dostrzelany w całym mroku. Chciała zasnąć, ale nie potrafiła, bo zachowanie Leo i wszystkie wiążące się z tym obawy nie pozwalały jej zamknąć oczu.

[w sensie, że jak? Że ktoś by chciał ją porwać, a Black pomagałby się jej dowiedzieć kto, czy co? ;p]

Unknown pisze...

Jego dotyk niczym jak za sprawą magicznej różdżki odgonił od niej wszelkie obawy. Teraz czuła nawet lekkie wyrzuty sumienia, bo już zaczynała wysuwać pochopne wnioski znajdując sto różnych powodów, dla których Leo umościł się wygodnie na drugim końcu łóżka, z dala od niej, a żaden z nich nie był choćby trochę zadowalający, a każdy następny budził coraz większy, irracjonalny lęk. Teraz jednak odetchnęła z ulgą, przyjmując ciepło jego ręki na swoim brzuchu. Uśmiechnęła się, bo jak zwykle nawet przez sen szukał z nią kontaktu. Przymknęła więc spokojnie powieki, ale zaraz doszła do wniosku, że niezbyt jej wygodnie na plecach, więc najdelikatniej jak potrafiła przekręciła się na bok, tak, że teraz ręka Leo spoczywała na jej tali, a ona sama spokojnie mogła wtulić się w jego ramie.
Westchnęła cicho, znów zamykając powieki; teraz już spokojnie czekała na sen, który z czasem przyszedł, otulił ją i zamknął ją w świecie jej własnej wyobraźni.

[ok, ok ;). ale mają się znać? mogą być właśnie takimi przyjaciółmi jak mówiłaś, nawet np. sąsiadami. I iii i Carla zwróci się do niego o pomoc, tak? To mam zaczynać wątek? :)
ok;))]

Spencer pisze...

[ano jesteśmy dziwne xd. ale oj tam ^^ mi to dziwactwo akurat pasuje ;pp, chociaż pierwszy raz mi się zdarza prowadzić tyle wątków z jedna osobą :d.
i zacznę wątek, odpiszę i wymyślę coś dla A i L(chyba że sama w między czasie coś wymyślisz.. może coś z tą zdradą hm? ;pp) jak wrócę, bo wypadł mi nagły wyjazd. także będę wieczorem, do spisania ;)]

Unknown pisze...

Przyjemne sny, przeplatały się z koszmarami przepełnionymi irracjonalnym lękiem i obawami, więc gdy wreszcie Spencer się obudziła nie była pewna, czy spało jej się źle, czy dobrze. Chyba tak.. po środku? Przynajmniej się wyspała, a to było przecież najważniejsze. Westchnęła czując znajomy ścisk w żołądku; pojawiał się on zawsze, gdy nie wyczuwała w łóżku ciała ukochanego. A zdarzało się to na tyle często, że wcale się nie zdziwiła i chyba powoli zaczynała się przyzwyczajać, że niemal co dziennie budzi się sama. Zdecydowanie wolała pobudki w jego towarzystwie, ale co zrobić?
Z cichym westchnieniem powierciła się jeszcze chwilę w łóżku, a potem wstała niemal błyskawicznie; wzdrygnęła się, gdy stanęła na chłodnej podłodze. Ignorując jednak gęsią skórkę ruszyła na poszukiwania ukochanego.

[ ;))
eh, badziewnie mi to wyszło, ale się nie mogę skupić, bo siostrzenica nie daje mi spokoju -.- więc wątek z Carlą zacznę późnym wieczorem ;)]

Spencer pisze...

Ona też pragnęła by było normalnie, zwyczajnie, spokojnie. Ale obawiała się, że po wczorajszym wieczorze, cóż.. Znów będzie dziwnie, znów będą razem, obok siebie, ale w ten przedziwny sposób osobno, że Leo nie będzie sobą. Dlatego z ulgą przyjęła otwarte ramiona Leo; niemal natychmiast ruszyła w jego kierunku, by wtulić się w jego bok. Na jej ustach igrał pogodny, acz nieco wciąż zaspany uśmieszek. Wzdychając cicho zmierzwiła i tak już rozczochrane po śnie włosy.
- Mhm, całkiem nieźle. - Mruknęła, tłumiąc potężnie ziewnięcie, a potem podniosła na niego wzrok, a na jej twarz wciąż igrał wesoły grymas.
- A Ty? Dobrze spałeś? Długo tu siedzisz? - Zapytała zwyczajnym, swobodnym tonem, w którym nie było ani krzty pretensji, dociekliwości czy czegoś takiego. Wiedziała, że Leo zazwyczaj mało sypia. Powoli się przyzwyczajała do samotnego budzenia w łóżku; najważniejsze, że potem znajdowała go szybko albo w salonie na kanapie, albo w kuchni na parapecie i mogła zniknąć w klatce jego ramion. Przymykając na moment powieki jeszcze mocnej przytuliła się do jego boku, z przyjemnością przyjmując energiczne pocieranie pleców i ramion.

[ a weź, ja zrobiłam siostrzenicy kolacje, się na starałam i wgl a ona mówi, że nie będzie tego jeść -.- i musiałam zrobić jej naleśnika -.-
a co do A&L to jeszcze nic nie wymyśliłam! ale przy tym małym potworze ciężko się skupić! jak cos wymyślę dam Ci znać ;)
i ok, baw się dobrze ;)]

Spencer pisze...

W odpowiedzi na jego pierwsze słowa jedynie pokiwała potakująco głową, z trudem znów rozchylając powieki. Nie mogła przecież znowu sobie przysnąć, bo dzisiaj to już powinna w końcu pójść do pracy! Czasami martwiły ją te bezsenne noce ukochanego, ale póki sypiał przynajmniej parę godzin nie było aż tak źle, prawda? Dlatego wolała nie poruszać i nie przyczepiać się tego tematu wiedząc, że popsuje nim dobry nastrój.
Słysząc, że nie ma prądu, a co za tym idzie nie ma kawy niemal jęknęła, acz owy żałosny odgłos został stłumiony przez zadowolony pomruk, gdy usłyszała następną część zdania i obiecująco zapowiadającą się hm, pobudkę.
- Jestem jak najbardziej za.. - Odparła zagryzając wargę, lekko kręcąc się w miejscu by znaleźć lepszą pozycję; zaczęła łagodnie gładzić ukochanego po udzie, ustami zaś sięgnęła jego szyi i delikatnie ją musnęła, a potem wygięła wargi w zadowolonym uśmiechu, gdy mężczyzna wznowił swój niezwykle przyjemny masaż.


[no daj spokój -.- tyle pracy, a ona nawet tego nie doceniła! i tylko grymasi ;p
no np mogli by się tam o coś posprzeczać, albo np Leo mógł mieć doła i dzwonił do Andro, ale ona nie mogła przykładowo odebrać bo była jeszcze w pracy więc poszedł do baru i poszukał sobie innego towarzystwa? Zresztą to Twój pomysł! I Twoja postać, więc nie wiem jak wielkiego drania chcesz z niego zrobić ;p
ojojoj, biedna ;p ja bym się załapała, haha! ;D]

Unknown pisze...

Spencer po prostu.. lubiła seks. Była jedną z tych kobiet przyzwyczajonych do częstych, miłosnych uniesień i to właśnie głównie dzięki Leo, który często jej je fundował. A ona zdecydowanie nie miała nic przeciwko, bo w końcu była pomiędzy nimi to niesamowite uczucie, szaleńcza miłość i szaleńcza chemia, która nie pozwalała im długo trzymać rąk przy sobie. I w przeciwieństwie do wielu par ich pożądanie względem siebie po każdym przeżytym wspólnym razie wcale nie malało jakby się mogło wydawać, a jedynie wzrastało.
Zaśmiała się cicho, ale w ten typowy prowokujący sposób, gdy Leo zmusił ją by opadła na kanapę. A ona nie, nie stawiała oporu i tylko czekała na ten moment aż jej piżama wylądowała gdzieś daleko na podłodze; spragniona smaku ust ukochanego zaraz przyciągnęła go do siebie wpijając się zachłannie w jego wargi. Dłońmi zawędrowała pod materiał jego koszuli, przez dłuższy moment znów tylko się z nim droczyła jedynie krążąc w okolicy jego najwrażliwszego miejsca, ale po chwili nie mogąc już dłużej wytrzymać śmiało zdjęła z niego podkoszulek, na ułamek sekundy odrywając się od jego warg, by za moment znów odnaleźć je z namiętną pieszczotą. A dłonie znów znalazły nowe zajęcie; teraz palcami zahaczyła o rąbek jego bokserek i nie czekając na żadną zachętę wtargnęła pod materiał uśmiechając się przy tym figlarnie, wręcz zaczepnie wprost w jego usta.

[3 i pół! ;D
;)
A czyj koncert, kogoś sławnego? :) ano.. byłby wstyd, nie powiem, że nie.. xd i przepraszam za opóźnienie, ale normalnie już nic nie ogarniam ;x]

Unknown pisze...

[No już dawno! W końcu mimo iż złośliwy aniołek, to jednak aniołek, nie? :D
Aaa. dopiero zaczęło mi to coś mówić jak znalazłam jakieś filmiki na youtube ;d. oo, treningi? :D. jakie?! ;d z kolanami już dobrze? ;d a lody są zawsze dobre na poprawę humory i spoko, pójdzie w cycki!
gdzie tam, ja bym Cię bez słowa nie mogła zostawić :). ale teraz.. już się zwijam. Bo kurczę nie wiem co dziś mi się dzieje, ale już siedzę jakieś pół godziny i się patrze jak debil w ekran i liczę, że palce same zaczną mi pisać odpowiedź, ale nie.. :c więc obiecuje jutro(dzisiaj już w sumie) wszystko nadrobić i zacząć wątek z Carlą i odpiszę Lee i tu i tam ;) ]

Unknown pisze...

Wspólny jęk ostatecznego spełnienia, dreszcz ekstazy był już tylko słodkim, ale jakże świeżym wspomnieniem. W powietrzu wyczuwało się zapach miłosnego uniesienia, a krzyk rozkoszy jeszcze jakby echem odbijał się od ścian salonu. Spencer tkwiła tak blisko Leo sprawiając wrażenie jakby zrosła się z nim na wieki. I w sumie o niczym innym w tym momencie nie marzyła, tylko o tym, by móc zawsze być tak blisko niego, że wyczuwała każdy choćby najdrobniejszy skurcz jego mięśni, oddech rozkosznie omiatający jej szyję. Odnalazła jeszcze na moment jego usta, teraz już nieco spierzchnięte od drapieżnych, namiętnych pieszczot, ale ciągle chętne i rozgrzane. Rozluźniła równocześnie mocny uścisk na jego jego plecach, dobrze wiedząc, że pozostawiła tam ślady dziesięciu, różowych półksiężyców. Zerkała na ukochanego spod lekko przymkniętych powiek, za którymi skrywały się oczy roziskrzone od miłości oraz dopiero co przeżytej rozkoszy.
Uwielbiała takie miłe poranki. Zdecydowanie wolała taką pobudkę niż aromatyczny kubek kawy. Mogłoby tak częściej brakować prądu!

[wgl tak sobie przypomniałam pogadankę moje faceta od historii jak nam to mówił, że dawniej to przecież często brakowało prądu i właśnie w tym czasie najwięcej kobiet zachodziło w ciąże, bo ludzie nie mieli co robić więc uprawiali seks xd
O no to bardzo się cieszę! i życzę dużo sukcesów Twojej drużynie :D
;)]

Unknown pisze...

Nic nie dawało gwarancji, że związek przetrwa, że dwójka ludzi dożyje wspólnie spokojnej starości. W końcu teraz coraz częściej słyszy się o rozwodach, więc nawet teraz małżeństwo, kiedyś symbol czegoś wiecznego, stałego nic nie znaczyło. Ale Spencer szczerze wierzyła, że Leo jest tym jednym z którym spędzi resztę swoich lat. Wierzyła, że nigdy się sobą nie znudzą, a nawet jeśli wpadną z czasem w pewną monotonię to ich miłość, chemia oraz pomysłowość sprawią, że poradzą sobie z nią. Póki co nic nie zapowiadało by uczucie, ten magnetyzm między nimi się wypalał, wręcz przeciwnie! Miała wrażenie, że to wszystko wzrasta o ile to jeszcze możliwe.
Westchnęła ciężko, gdy ukochany oderwał się od niej. Z drugiej strony była mu nawet trochę wdzięczna, bo dobrze wiedziała, że ona sama nie byłaby do tego zdolna, a gdyby obydwoje mieli tak słabą wolę jeszcze chwila i spóźniliby się do pracy. I tak już zostało im mało czasu, będą musieli się śpieszyć, ale.. Wcale jej to nie przeszkadzało. Po tak rozkosznym poranku trudno byłoby narzekać na niewielką ilość czasu. Miała nawet wrażenie, że mogłaby się zbierać do pracy w pośpiechu codziennie o ile zawsze zaczynałaby dzień od tak wspaniałego przeżycia. Teraz więc z radością i entuzjazmem przyjęła ten znaczący wzrok Leo bez słów przekazujący jej na co ma ochotę; uwielbiała ich wspólne prysznice, bo nie dość, że oszczędzali czas, marnowali mniej wody to jeszcze (i co najważniejsze) mogli spędzić ze sobą kilka rozkosznych chwil. Więc bez wahania poderwała się z kanapy, chwyciła ukochanego za dłoń i z figlarnym uśmiechem pociągnęła go w stronę łazienki.

[no ;d;d
Hm, nie wiem. Pewnie nie. Chęci są i to duże, bo uwielbiam grać w koszykówkę, ale wiesz.. brak czasu i te sprawy. Chociaż jeżeli godziny treningów nie zlałyby mi się z innymi obowiązkami to kto wie.. ;) zobaczymy. ]

Unknown pisze...

Z wyraźną niechęcią, acz ewidentnie spełnieni i szczęśliwy po kolejnych wspólnie przeżytych rozkosznych chwilach opuścili łazienkę. Spencer odruchowo sięgnęła do wyłącznika, by zgasić światło i ze zdziwieniem uniosła brwi; nawet nie zauważyli, że włączyli już prąd. Ale trudno im się dziwić, prawda? W końcu głowę mieli zajętą czymś innym niż tym jednym z czynników, dzięki któremu zafundowali sobie jakże przyjemny poranek. Teraz już wędrowali do sypialni, by w pośpiechu ubrać się i przygotować do wyjścia. Czas biegł nieubłaganie zmuszając ich do coraz szybszych kroków, ale nawet do nie przeszkodziło im fundować sobie krótkich całusów, czy to w usta, czy to w nos, czy w głowę, gdy mijali się w drzwiach. Ostatecznie znów spotkali się w kuchni, po której powoli roznosił się zapach kawy którą w międzyczasie jedno z nich przygotowało. W końcu mogli złapać oddech; opadli na krzesła stojące tuż obok siebie. Uśmiechając się, posyłali w swoje strony radosne spojrzenia zanurzając wargi w czarnej cieczy.

[No u mnie treningi zawsze są po lekcjach, gdzieś wieczorami. A trochę tych zajęć mam. Prywatne korepetycje z biologi, z angielskiego oraz takie zajęcia dodatkowe z matmy, tyle że to już grupowe jest. Do tego fakultety obowiązkowe z polskiego i z angielskiego, do tego z też chciałabym od czasu do czasu zajrzeć na fakultety z matematyki, chemii, biologii. Do tego jeszcze wolontariat.. Ale jakoś dam radę ;d.
ok, ok :)]

Unknown pisze...

Nadrabiała zaległości w pracy co jakiś czas wzdychając, gdy w jej głowie pojawiało się imię ukochanego lub jakieś wspomnienie z nim związanie. Zerkała co jakiś czas na zegarek jakby liczyła, że czas nagle przyśpieszy i że już za moment będzie zbierać się do wyjścia, by już niedługo znów zatonąć w ramionach Leo. Ale nie, czas wlókł się jak na złość, chociaż wiedziała, że to wszystko przez to, że co chwila sprawdzę godzinę. Ale co mogła poradzić, że już tęskniła z Leo?
Szczerze powiedziawszy myślała, że po paru dniach urlopu nie będzie miała wytchnienia w nadrabianiu spraw, ale okazało się, że gdzieś po południu udało jej się wyrwać z koleżanką do kawiarni na dole na kawę z czego bardzo się ucieszyła, bo miała nadzieje, że dzięki temu zapomni o pewnym niemiłym incydencie. Nim jednak została im ona podana do stolika, rozbrzęczał się telefon Spencer, więc uśmiechając się przepraszająco w jej stronę mruknęła, że musi odebrać. Bo przecież musiała, bo dzwonił nie kto inny, a jej ukochany! Przywitała go radosnym tonem, zadowolona, że chociaż usłyszy jego głos. I jakież wielkie było jej zdziwienie, gdy powiedział jej, że stoi w jednym z korytarzy i nie ma pojęcia gdzie jest. Zaraz roześmiała się głośnio i poprosiła by powiedział jej koło którego numeru pokoju jest, a ona zaraz tam się znajdzie. Gdy to zrobił, teraz przeprosiła koleżankę, tłumacząc jej, że jej chłopak się zgubił i nie zastanawiając się jak głupio mogło to zabrzmieć ruszyła na jego poszukiwania. Jasne, mogła mu wytłumaczyć jak zejść do kawiarni, ale po co ryzykować, że znów zabłądzi w labiryncie korytarzy?
Dostrzegła go już z drugiego końca wąskiego przejścia. Uśmiechnęła się do niego radośnie, a potem niemal biegiem pokonała dzielącą ich odległość i nie zważając na trzymane przez niego kubki kawy przytuliła się do niego zaraz odnajdując jego usta z krótką pieszczotą. A w jej ruchach kryło się coś więcej niż zwykłe szczęście, radość na jego widok.. Było też swego rodzaju ucieczka przed światem. Jakby szukała schronienia w jego ramionach.

[hahah postaram się :d. nie no! przecież wiesz, że ja w życiu bym Cię nie zaniedbała ;p. prędzej zadań nie odrobię! ;pp]

Unknown pisze...

-Nie. Właśnie miałam zrobić sobie krótką przerwę. - Odparła zgodnie z prawdą spoglądając na niego z ukosa, uśmiechając się przy tym wesoło. Naprawdę nie miał pojęcia jak bardzo cieszy się, że Leo zjawił się w jej biurze. Przy nim czuła się bezpiecznie i wiedziała, że rozwieje wszystkie ciemne chmury znad głowy. Nie chciała jednak mówić mu co się stało, miała nadzieje, że w jej ruchach nie wyczuje nic więcej niż szczęście z powodu jego wizyty. Bała się jakby zareagował na pewną wiadomość.. Obawiała się, że nerwy mogą mu puścić. Nie, lepiej było o tym nie wspominać. Jeden dzień i kłopot zniknie sam. Szkoda go martwić.
-Tak bardzo się za mną stęskniłeś? - Zapytała spoglądając na niego rozjaśnionymi od radosnych iskierek oczyma. Równocześnie dotarli pod odpowiednie drzwi, więc przekręciła kluczyk w drzwiach i zaprosiła go do przestrzennego, zgrabnie i przytulnie udekorowanego pomieszczenia.
- Siadaj. - Mruknęła wskazując na kanapę, a sama zabrała z jego rąk tekturowe pudełeczko, obstawiając jakie ciasto znajduje się w środku?- Szarlotka? - Zapytała z zadowoleniem unosząc brwi, wiedząc, że węch jej nie zawiódł.

[no.. jeszcze nie wiem co to za kłopot ale coś wymyślę :D
nie dziękuje ;)
ahaha, no już sobie tak nie schlebiaj :D. matury nie zawalę, a przynajmniej nie przez bloga ;p. ale wiesz jak będę miała jakieś zadanie z historii czy z czegoś tam zawszę mogę je robić i odpisywać Tobie! ;D tak czy siak się nie przejmuj, Ciebie nie zaniedbam :D]

Unknown pisze...

Z uśmiechem odwzajemniła pieszczotę Leo w jednej dłoni ciągle trzymając szarlotkę, w drugą zaś wplątując w jego włosy. Od razu przypomniał jej się właśnie Londyn, gdy odwiedzali siebie nawzajem w pracy. Uwielbiała te urocze, słodkie momenty. I miała nadzieje, że i teraz wrócą do tego zwyczaju, choć dzieląca ich droga była dwa razy dłuższa od poprzedniej.. Ale czego nie robi się z miłości?!
Słysząc pochwałę uśmiechnęła się szeroko.
- Sama planowałam wystrój! - Odparła z wesołym uśmiechem, zadowolona, że spodobało mu się urządzenie jej biura. I już miała wstać i poszukać jakiś talerzyków by mogli zabrać się za smakowicie pachnący placek, gdy Leo wręczył jej płaską paczuszkę. Uniosła wysoko brwi, odkładając tekturowe pudełeczko na bok i przyjęła od niego ową rzecz.
- Co to? -Spytała spoglądając na niego pytająco, a wiedząc, że nie uzyska odpowiedzi zaraz zabrała się rozpakowywanie. Ale w tym samym momencie ktoś wszedł do jej gabinetu, ówcześnie pukając do drzwi krótko. Drgnęła nerwowo podnoszą spojrzenie, ale odetchnęła z ulgą gdy okazało się, że to tylko asystentka przyniosła jej kolejny stosik papierów. Podziękowała jej uśmiechając się wesoło, a ta zaraz zniknęła nie chcąc im przeszkadzać, a Spenc wróciła do paczuszki. Och, jaka ona była ciekawa co to takiego!

[;pp
ahaha, dzięęki :d. ;)]

Unknown pisze...

Tak! Właśnie tego brakowało w jej biurze. Ich wspólnego zdjęcia. A dokładnie zdjęcia Leo. Teraz patrzyła na ich wspólna fotografię jak zaczarowana, sunąc opuszką palca po ramce. Jej oczy roziskrzyły się na wspomnienie tych wspólnie spędzonych chwil, a potem podniosła na niego pojaśniałe spojrzenie. Kryło się w nim wzruszenie, które ściskało jej serce oraz radość, która przyjemnie rozrywała jej wnętrzności. Nie umknął jej fakt, że oprawa zdjęcia jest identyczna jak ta pierwsza, którą podarował jej na początku ich znajomości. Wpatrywała się w niego tak przez dłuższą chwilę, potem uśmiechnęła się ciepło, pogodnie i przyciągnęła go w swoją stronę odnajdując jego usta z czułą pieszczot dobrze wiedząc, że będzie to najlepsze podziękowanie za ten wspaniały prezent.
- To ta sama ramka! I to zdjęcie, to było w Hyde Parku, prawda? O Boże.. Popatrz jacy byliśmy młodzi! - Mruknęła znów zerkając w dół na ramkę, a potem zaśmiała się wesoło. - Dziękuje! - Mruknęła jeszcze nim znowu go pocałowała.

[boli mnie gardło! :c i to od paru dni i nie przechodzi :c
aaa, właśnie! Wiedziałam, że coś jeszcze miałam zrobić :D. spoko, postaram się coś naskrobać ;p. LEŃ!]

Unknown pisze...

Zaśmiała się wprost w jego wargi, bo w uszach ciągle brzmiał jej jego zbulwersowany głos, który twierdził, że nie są starzy. Bo wcale nie byli. Przecież podobno życie zaczyna się po trzydziestce! Czy jakoś tam. Więc całowała go jeszcze dłuższą chwilę, a potem odsunęła się od niego i pokiwała głową.
-Tak, tak. Masz racje. Jesteśmy piękni i młodzi. - Odmruknęła, chociaż w planach miała dla żartu powiedzieć "kiedyś byliśmy piękni i młodzi, teraz jesteśmy już tylko młodzi", ale odpuściła sobie zauważając, że ukochany zaczyna robić się nieco przeczulony, nawet trochę drażliwy jeżeli chodzi o jego wiek, co ją niezmiernie rozśmieszało.
Powróciła spojrzeniem do fotografii i znów uśmiechnęła się ciepło do wspomnień, tak wtedy życie było prostsze, bezproblemowe. Podniosła na niego wzrok i już wiedziała co będą robić dzisiaj wieczorem - pooglądają stare albumy wypełnione ich wspólnymi zdjęciami jak i zdjęciami z ich własnego dzieciństwa, młodzieńczych lat.
- Będzie idealnie wyglądało na biurku nie sądzisz? - Spytała na moment podrywając się by położyć ramkę na wspomnianym miejscu, tak by pochylona nad dokumentami, miała na fotografię idealny widok. I zaraz znów wróciła na miejsce. Teraz jedynie cmoknęła usta ukochanego krótko i utkwiła spojrzenie w szarlotce. - Jemy? - Zapytała wesoło.

[No jakiś syrop mi mama dała i tabletki też jakieś mam. A tantum verde nie mam :c
ZACZĘŁAM WĄTEK Z CARLĄ JESTEŚ ZE MNIE DUMNA?! :D i dobra już, cicho ;p]

Unknown pisze...

Facetowi przechodzącemu kryzys wieku średniego [<3 sama przedtem chciała o tym napisać, ale doszłam do wniosku, że może się zbulwersuje xd] powinien schlebiać fakt, że ma młodszą, atrakcyjną kobietę, która sprawia, że jego libido wcale nie maleje z wiekiem i nawałem stresu! I na pewno wszyscy na około mu jej zazdrościli, mhm. A on narzekał, pf!
Z ewidentnym zainteresowaniem i entuzjazmem słuchała Leo, a słysząc że znowu zebrał w pracy wiele pochwał uśmiechnęła się dumnie, tak samo jak wtedy na bankiecie, gdy chciała wykrzyczeć wszystkim, że ten zdolny facet jest jej. Przełknąwszy kęs szarlotki zaraz cmoknęła go w usta.
- Boże, ale mam zdolnego faceta! Wiedziałam, że ich wszystkich zachwycisz! - Powiedziała radośnie gładząc go po policzku, a potem znów wpakowała kawałek szarlotki do buzi, wiedząc, że z napakowanymi policzkami pewnie wygląda jak chomik, ale co tam. Ciasto było wyśmienite!

[kupię :). chyba, że zapomnę, a znając mnie to bardzo mozliwe :D
spoko, spoko ;d rozumie, sama w końcu tyle się zbierałam by zacząć ten wątek ;D. swoją drogą, arr, ale się rozpisałyśmy tam z A i L <3 lubię to! ;D]

Unknown pisze...

[miało być zbulwersujeSZ xd]

Unknown pisze...

A ona właśnie tego pytania się najbardziej obawiała. Tak liczyła, że Leo już go nie zada! Komuś mogło wydawać by się głupie, przecież odpowiedź jest na to taka prosto, wystarczy powiedzieć tylko 'dobrze' i już, prawda? Ale nie u nich. Oni znali się już zbyt dobrze, by nie domyślić się czy druga osoba czegoś nie ukrywa.
- Nie najgorzej. No wiesz.. Trochę pracy. - Mruknęła tylko odruchowo błądząc wzrokiem wszędzie tylko nie po twarzy Leo. Ostatecznie utkwiła spojrzenie w kubku z kawą, który dorwała w dłonie i westchnęła cicho. Nie chciała nic mówić, bo nie chciała nie potrzebnie denerwować Leo. Miał taki cudowny dzień! Poza tym obawiała się, że mogą wyniknąć z tego wszystkiego tylko kłopoty jeśli tylko mruknie co się stało, zwłaszcza, że owa osoba ciągle kręciła się po budynku. Spencer zawsze mogła liczyć, że Leo zgubiłby się w labiryncie korytarzy, ale.. znając szczęście wpadłby na owego osobnika zaraz za rogiem.

[no taak ;d
Dzięki:)
Ja też mam radochę :d. no, pomyślmy coś! tylko błagam nie zdradę, bo tutaj to nie przejdzie xd i podziel się pomysłem! chociaż jednym nooo ;> ja też mam jeden;d]

Unknown pisze...

[Niee, S? To nie w jej stylu, przecież zresztą ona za Lee świata nie widzi tak jak on za nią, także zdrada nie wchodzi w grę :d.
Ale to by nie było głupie! Tylko może nie wada genetyczna, tylko np ciąża będzie zagrażać życiu S.? Bo wiesz jeśli potem by się to miało jednak skończyć dobrze, to no.. To nie chciałabym dla nich chorego dziecka, a tym bardziej poronienia bo to wgl trauma na całe życie ;pp
A ja się uczepiłam tej hm, przerwy.. Że np. Leo własnie dostałby propozycję pracy za granicą, wiesz własna redakcja i wgl i postanowiłby przyjąć posadę, ale S nie będzie przekonana do wyjazdu i się pokłócą i wgl.. Ale Twoje jest lepsze bo nam daje więcej możliwości :D Więc ja jestem za Twoim pomysłem, mhmm!
I wgl to się zmywam, bo muszę się wyspać :) do spisania jutro ;) miłego rozpoczęcia roku ^^]

Unknown pisze...

[Nooo <3 zresztą wyobrażasz sobie powód dla którego któreś by miało zdradzić, a potem jeszcze ta druga osb wybaczyć? Bo moja Spenc by nie wybaczyła ;pp
No a ma się nie skończyć zgodą? :D. Ja jestem za tym, Spenc tak czy siak nie będzie chciała usunąć dziecka, więc możemy spokojnie ten wątek za jakiś czas zacząć :).
No właśnie, znowu przesunąć akcje o kilka miesięcy i zaraz kurde się znajdziemy w roku 2020 xd. także z tego bym jednak zrezygnowała ;). chociaż się dostosuje.
I WGL ZDAŁAAAAM! :D :D także odpiszę za chwilę bo na razie muszę coś zjeść, bo padam z głodu, zjadłam rano tylko małą bułeczkę :c]

Unknown pisze...

[No niby tak, ale w sumie po ciula prowadzić dwa takie same wątki? ;p. Jak dla mnie ze zdradą wystarczy ten pomiędzy Andro a Lee ;p
No to wiadomo, że po jakimś czasie :d ok, ok ;). i tak, też jestem za pobieżnym opisaniem ich wyjazdu "w nagrodę" :D
No teraz tak ;d. tylko raz przekroczyłam dopuszczalną prędkość ;pp. i ogólnie miałam super egzaminatorkę :D. no stresować, to tak stresowałam się. Jeść mi się nie chciało, ale tak poza tym to za bardzo nie świrowałam, dopiero jak czekałam aż mnie wywołają bo to czekanie potem jest najgorsze ;p. A miałam świętować, ale właśnie się dowiedziałam, że jutro mam na 7.10 do szk i mi się odechciało xd]

Westchnęła ciężko słysząc jego pytanie. Mogła się domyślić, że ją przejrzy! Nie dość, że i tak znał ją bardzo dobrze, to jeszcze niejednokrotnie tłumaczyła jak wyłapuje u niego kłamstwa. Pokazywała mu te odruchy, widoczne gołym okiem, a na które przeciętny człowiek nie zwraca uwagi. Tak ułatwiła mu rozszyfrowanie innych, w tym samej siebie! No i miała za swoje.
- Naprawdę nic takiego.. - Mruknęła przymykając oczy, poddając się jego dłoni rozmasowujące jej spięty kark. - Tylko dzisiaj no wiesz.. Wpadłam na NIEGO - Tu urwała krótko krzywiąc się równocześnie otwierając oczy by móc na niego zerknąć jakby sprawdzała, czy wie kogo ma na myśli. A miała rzecz jasna człowieka na którego robiło jej się niedobrze i osobiście miała ochotę zetrzeć mu potężnym uderzeniem zmyć ten głupkowaty, złośliwy uśmieszek. Tak, miała na myśli młodego Campbella, syna jej hm, głównego szefa. - Mają jakąś konferencje i przyjechał. Powiedział, że potem wpadnie powspominać stare czasy.. - Dodała niemal cichym tonem. Ale zaraz położyła dłoń na udzie ukochanego jakby go uspokaja, bo cóż spodziewała się gwałtownej reakcji. - Ale się nie przejmuj. Pewnie żartował, no wiesz. i tak dzisiaj wyjeżdża także jutro kłopot będzie z głowy.. - Dodała szybko.

[ dupnie to wyszło, wgl miałam wymyślić coś innego ale dzisiaj już nie mam siiiił xd także wybacz!]

Unknown pisze...

[aa! zapomniałam dodać, że znikam na jakiś czas. Głowa mi pęka i nie daje rady wysiedzieć przed komputerem.. także wrócę potem;)]

Unknown pisze...

[Przecież nie krzyczę :| ZNOWU ZACZYNASZ KŁAMAĆ?!
Chyba tak, mi się nie chce szukać, po prostu nie będziemy wdawać się w szczegóły jeżeli chodzi o sprawy medyczne;D
Odbije sobie, odbije!:D. na weekendzie! ;D dziękuuuje, też jestem z siebie taka dumna! BOSZ ALEŻ JESTEM ZDOLNA <33 *__* xdd
no miałam taką nadzieje :D]

Obserwowała go z jawnym przerażeniem. Zbyt dobrze go znała by nie wiedzieć co się z nim dzieje, co dzieje się w jego głowie. Już w myślach pluła sobie w brodę, że w ogóle cokolwiek mówiła. Przecież wiedziała, że Leo tak właśnie zareaguje.. No i po co? Lepiej żeby obraził się na nią, że mu nie powiedziała niż żeby narobił sobie kłopotów!
Zagryzając boleśnie wargę aż podskoczyła, gdy nagle zerwał się z kanapy i zaczął krążyć po gabinecie jakby szukał idealnego planu jak załatwić tego gnojka. A ona naprawdę martwiła się jak to wszystko się skończy. Widziała idealnie nawet z tej odległości jak czerwienieje z gniewu, jak szybciej oddycha, jak nerwowo porusza dłońmi, które raz po raz zaciskały się w pięści.
- Leo, nie! Słyszysz cokolwiek wymyśliłeś zabraniam Ci! - Niemal krzyknęła, gdy Leo chwycił za klamkę i zaraz zerwała się na nogi. - Leo to nic takiego naprawdę. Uspokój się. - Mruknęła kojącym głosem, chociaż dobrze wiedziała, że to nic nie da. Tak, zawsze chciała by ten drań dostał za swoje, może w innych okolicznościach, gdyby nie czuła takie przerażenia i niepewności z powodu tego co raz ma nastąpić, to może i zrobiłoby się jej nawet miło, że Leo tak bardzo się wkurza, że tak bardzo jest wściekły, że jakiś gnojek kiedyś dobierał się do jego kobiet, ale jaki facet by się nie złościł? Ale.. Ale nie mogła pozwolić by szatyn zrobił jakąkolwiek głupotę.

Unknown pisze...

[WYBACZAM, poznaj moje dobre serce :D
;))
WIEEEEEEM :D ale byłby jutro wstyd jakbym nie zdała, kurde bo o wszyscy przecież wiedzieli, że mam dzisiaj egzamin bo mnie w szkole nie było xd
Jakiej odpowiedzialności? :D przepraszam? ;p
No jak obiecał tak zrobił ;pp. Spoko ja widziałam nawet 10ludzi online! :D o, to widzę, ze Ty też na to zerkałaś! Ale jakoś przeżyjemy, przecież w końcu zawsze Ci piszę czy schodzę czy gdzieś wychodzę i wgl ;p]

Stanęła jak wryta, gdy zatrzasnął jej drzwi przed nosem i poszedł, jak nie miała wątpliwości, szukać tego dupka. Co miała zrobić, biec za nim? Ale to nie miało sensu, za dobrze wiedziała, że wściekłego Leo nic nie zatrzyma. I bała się jakie będą tego skutki. Jasne, dobry łomot należał się Campbellowi, ale Spenc martwiła się jakie konsekwencje za to poniesie Leo, w końcu był on wpływowym człowiekiem. Ale może ukochany tak go nastraszy, że nie piśnie słówkiem? Bo wiedziała też, że jeśli się to rozniesie jej kariera w tej firmie jest skończona niezależnie od tego co ten facet kiedyś jej zrobił i pewnie nie tylko jej.
Świrowała. Chodziła w te i we wte nie mogąc usiedzieć na miejscu. Błagała jakąś Siłę Wyższą, by Leo wreszcie wrócił. Sama zastosowała się do jego polecenia by nigdzie nie wychodzić i tak też zrobiła; siedziała w swoim biurze, chociaż siedzeniem tego nazwać nie można było. I wreszcie nie wytrzymała. Musiała go znaleźć. Musiała. I w tym samym momencie drzwi gabinetu się otworzyły, a Spencer niemal jęknęła widząc szatyna z opuchniętą ręką, krwawiącym nosem i wargą.
- Leo... - Mruknęła tylko cicho, zaraz ciągnąc go w głąb pomieszczenia za tę zdrową rękę. Zagryzła wargi, a potem usadowiła go na kanapie i zaczęła szukać jakieś apteczki. A że żadnej nie znalazła musiały mu póki co wystarczyć chusteczki higieniczne. - Nie powinieneś tego robić.. - Powiedziała gdy już znów stała na przeciwko niego, zajmując się jego zranieniami. - Boże jak Ty wyglądasz! Jak wrocisz do pracy? Nie złamał Ci nosa prawda? - Zaczęła nagle z dziwnie piskliwym głosem od paniki która ciągle nią targała, a potem westchnęła ciężko przerywając wykonywaną czynność. - Powiedź przynajmniej, że on wygląda dwa razy gorzej..

Unknown pisze...

[PROSZĘ BARDZO.
Cichoo, nieważne, i tak byłby wstyd ;D.
No, powiedź co Ci na sercu leży, nooo nie bój się :p
Fałszywe alarmy? :p ]

Widziała jak powoli gniew ustępuje z jego stężałej od złości twarzy i nagle jaśnieje od dzikiego zadowolenia. Patrzyła na niego kręcąc głową z niedowierzaniem, ale gdzieś tam czuła dziką satysfakcję, że ten drań porządnie oberwał i to od kogo?! Od jej faceta! Miała tylko nadzieje, że nie będzie z tego żadnych kłopotów..
- Widzimy się w domu. - Przytaknęła wiedząc, że lepiej będzie jeśli Leo już pójdzie, chociaż osobiście nagle zapragnęła go wyściskać, wycałować. Nie pochwalała tego zachowania, nie podobał jej się fakt, że Leo też ucierpiał ale..
Najlepszym dowodem na to jak Campbell został poturbowany były plotki ludzi. Wiadomość o tym rozeszła się zaskakująco szybko. Do jej biura zajrzała później koleżanka i zaczęła jej opowiadać jak to jakiś nieznajomy dokopał synowi szefa. Spencer udawała szczerze zdziwioną i razem z nią zastanawiała się któż mógł zrobić coś takiego! A potem, gdy kobieta tylko zniknęła roześmiała się głośno myśląc z rozczuleniem, że jej ukochany to kompletny wariat, który zafundował jej miejscu pracy niesamowite wrażenia. Żałowała tylko, że nie może zobaczyć obitej twarzy tego gnojka. Ale i to marzenie Spenc się spełniło; spotkała go na parkingu, całego posiniaczonego, z koszulą poplamioną krwią, z rozdartą marynarką w ręku i kulejącego na jedną nogę - najwspanialszy widok tego dnia! A potem minęła go z miłym uśmiechem i ze swobodą zapytała "zły dzień" i dusząc kolejną salwę śmiechu wsiadła do swojego samochodu i ruszyła do domu.
Gdy się w nim znalazła, ukochanego jeszcze nie było. Więc wzięła prysznic, a potem poszła przygotować dla nich pyszną kolacje. Jakieś ulubione danie Leo, należały mu się, a co!

Unknown pisze...

[Wiem, wiem ;d. zdają nieraz i po 8razy xd
Ja?;o co Ty gadasz?! ;o ja jestem miła i grzeczna i wgl uprzejma i kochana! ;D
chyba nie było? ;p. Też tak nieraz miałam, że była dwójka, nawet trójka osb, a Ciebie nie było :c
A ja sama z siebie się będę zwijać, bo jeszcze głowa mnie trochę boli, a oczy to mi się kleją jak nie wiem co! ;o
Okej, to ja już odpiszę jutro i tu i tam (swoją drogą nie będziesz miała na co odpisywać, bo ja jeszcze nie odpisałam :c ale poszłam się wykąpać ;p) i jeżeli wrócę prosto do domu to będę koło 15, więc zdążę odpisać nim wrócisz :d. tak sądzę ;)
dobranoc;)]

Unknown pisze...

W całym tym zgiełku kuchennym, który odbywał się przy akompaniamencie jej jakże uroczego głosu (ciągle nuciła pod nosem jakieś melodie) nie usłyszała, gdy ktoś, a konkretnie jej ukochany wszedł do mieszkania. Dlatego też gdy poczuła czyjąś dłoń oplatającą ją w tali niemal podskoczyła, a serce na moment jej zamarło. Na szczęście to uczucie minęło tak szybko jak się pojawiło bo dostrzegła czyja to dłoń, czyj zapach wyczuwa w powietrzu.. I ten przyjemny pomruk!
Uśmiechnęła się szeroko zagryzając przy tym lekko wargę i zaraz obróciła się w jego stronę. Westchnęła widząc jego nieco pokiereszowaną twarz, ale zaraz znów uśmiechnęła się leciutko, gdy przypomniała sobie jak wyglądał Campbell. Musnęła delikatnie bezpośrednio malutką ranę na jego wardze, potem cmoknęła go w nos, a na znów wygięła usta w wesołym grymasie.
- Cześć rozbójniku. - Odparła w końcu. - Nie zgadniesz kto był dzisiaj głównym tematem plotek! Nieznajomy koleś który pobił syna szefa.. - Dodała z rozbawionymi iskierkami w oczach, delikatnie gładząc go opuszkami palców po karku. A potem nagle odsunęła się od niego widząc, że sos zaczyna zbyt mocno się gotować. - Głodny?

Unknown pisze...

[E tam, nie gadaj głupot :D
;pp
aaa, no i wszystko jasne ;p
;))
swoją drogą - jeden dzień w szkole, a ja już mam dość. Tak nas dziś wymęczyli samym gadaniem o maturze. Za przeproszeniem, ale rzygam już tą maturą xd]

A ją korciło by zapytać co dokładnie się wtedy wydarzyło, ale potem doszła do wniosku, że może dla własnego dobra lepiej nie wiedzieć? Najważniejsze, że Campbell dostał za swoje i że nie będzie już jej więcej dręczył. Nawet wtedy na parkingu ledwo na nią spojrzał!
I może było to trochę dziwne, ale.. Była dumna z Leo, że to on mu dokopał. Że to ON tak po wielu przeżyciach, po białaczce zdołał tak go pokiereszować, że ledwo chodził! Tak, to jej LEO! Może nie do końca to pochwalała, ale jednak.. Mogła nazwać Leo swoim bohaterem, który zdecydowanie zasługiwał dzisiaj na wypoczynek, pyszny obiad. Potrzebowała jeszcze trochę czasu by przyrządzić do końca danie, a więc szybki prysznic jaki miał zamiar wziąć ukochany wydał się idealny. Uśmiechnęła się do niego, a potem wróciła do gotowania.
- Leo! Obiad już gotowy! - Krzyknęła po pewnym czasie, ale szatyn wcale nie zareagował. Westchnęła przekręcając oczyma; zgasiła palnik i poszła pod drzwi łazienki. - Leo?

[O, może być;) a więc pisz o tym, pisz!]

Unknown pisze...

[sprzęgło, hamulec, gaz! sprzęgło, hamulec, gaz! powtarzaj! xdd rower też nie jest zły, przynajmniej środowiska nie zanieczyszcza :D
CICHO xd na jutro się wkręciłam w kiermasz i mam gdzieś naukę,o xd]

-Leo? - Powtórzyła jak któryś raz z rzędu, a gdy ten dalej nie odpowiadał, nacisnęła klamkę pełna obaw. Nim zobaczyła co naprawdę się stało, przez jej głowę przewinęła się masa scenariuszy, ale to co ujrzała przeszło jej oczekiwania. W pierwszym odruchu zamarła, a zaraz potem z oczyma ogromnymi niczym moneta, na drżących nogach rzuciła się na podłogę; przyklęknęła przy ukochanym nie zważając na fakt, że jej jeansy przemakają krwią.. Nie było nic, oprócz niego. Jego nieprzytomnej twarzy, krwawiącej głowy..
-Leo, słyszysz mnie, Leo?! Skarbie..?! - Mamrotała telepiąc go delikatnie za ramię. Gdy to nie pomogło odszukała na jego szyi puls, zalana łzami błagając by żył. Wyczuła jakieś słabe tętno, więc zaraz pochyliła się nad nim by sprawdzić czy oddycha. Oddychał.
Myśli przez jej głowę przewijały się z nadmierną prędkością. Co się stało? Co robić? Przecież był już zdrowy.. Czy to objaw nawrotu białaczki? Czy może poślizgnął się na mokrych kafelkach? Nie miała jednak czasu nad tym rozmyślać. Czas uciekał, a każda sekunda była ważna. Mamrocząc coś sama do siebie zerwała się na równe nogi - musiała zadzwonić na pogotowie; trzęsąc się niemiłosiernie, ocierając zakrwawionymi rękoma mokre policzki ruszyła na poszukiwania komórki potykając się przy tym o własne kończyny, cudem unikając zderzenia ze ścianą.
Nie, to nie działo się naprawdę. Nie mogła go stracić, musiała działać! Dlatego najszybciej jak potrafiła wezwała karetkę, a potem wróciła do łazienki i znów przyklęknęła przy ukochany nieustannie coś do niego mówiąc, by jej nie zostawiał, by się trzymał bo pomoc już jedzie..

[Spoko, mi też nie idzie. I jeszcze z tego wszystkiego nabawiłam się kataru <3 ]

Unknown pisze...

[No heej. :) Ach, czymże jest różnica wieku? Leo choruje na białaczkę tak? Proponuje aby spotkanie miało miejsce w szpitalu, Pandora przebywa tam naprawdę często.]

Grace Monaco pisze...

[Witam :) pomysł na wątek?]

Grace Monaco pisze...

[Ja niestety też nie za dużo. Ewentualnie mogą spotkać się w parku, barze czy na jakiejś imprezie :)]

Unknown pisze...

[Um, więc może spotkali się gdy Leo chorował? Pandora mogła go czasami odwiedzać i mogła wywiązać się między nimi nieco bliższa relacja. Koleżeństwo, bo z przyjaźnią u niej niezmiernie ciężko. Ja mam zacząć?]

Grace Monaco pisze...

[Mogą być kuzynami i o tym nie wiedzieć. Nie napisałam tego w karcie, ale Grace nie zna swojego biologicznego ojca.]

Unknown pisze...

[Ja tam zawsze lubiłam i lubię jeździć na rowerze :D w sumie bardziej wolę to niż bieganie ;pp
No ja podejrzewam, że u nas nie będzie takiego ruchu jak w poprzednich latach, bo w sumie pierwszaczki nie będą miały po co przychodzić, bo w końcu mają ten nowy tok nauczania więc i książki od starszych roczników im się nie przydadzą ;x]

Panika ogarnęła całe jej ciało, umysł, myśli. Czekając na karetkę miała wrażenie, że czas wlecze się niemiłosiernie, jakby na złość zwolnił, jakby chciał odebrać Spencer najważniejszą osobę w jej życiu. Co chwila, już niemal odruchowo, sprawdzała tętno, oddech.. Wszystko słabo z sekundy na sekundę, a potem zjawili się sanitariusze. Byli jak anioły wybawienia. Zaraz zajęli się Leo; wzięli go na nosze, zaczęli badać, opatrywać. A ona pierwsze stała obserwując ich poczynania przez mgłę rozpaczy, a potem uczepiła się jakiegoś mężczyzny, który wydawał się dowodzić nimi wszystkim i zaczęła dopytywać co się dzieje. Ale nikt nie dał jej odpowiedzi, tylko usłyszała, że komuś trzeba podać lek na uspokojenie. Z opóźnieniem dotarło do niej, że chodzi właśnie o nią!
Nawet nie pamiętała jak znalazła się w karetce wraz z ukochanym; co chwila pytała co z nim, ale dalej nikt nie udzielał jej odpowiedzi. Wciąż była niespokojna, poddenerwowana, ale jakoś nerwy nią mniej szarpały; najwidoczniej lek który jej podali powoli zaczął działać, a tym samym pozwolił udzielić wywiadu jednemu z sanitariuszy; odpowiadała mechanicznie, mówiła o jego białaczce, o wszystkich przebytych chorobach, o tym skąd u niego rozbity nos, rozcięta warga... A wtedy Leo na moment się przebudził, zaraz zerwała się na równe nogi, ale nikt jej do niego nie dopuścił, usłyszała tylko jego przerażający jęk, który zmroził jej krew w żyłach, a potem znów odpłynął.
Dopiero będąc w szpitalu dowiedziała się, że pojawiły się jakieś powikłania związane z dawnym urazem śledziony. Tylko tyle do niej dotarło, i to, że Leo czeka poważna operacja, którą nie wiadomo czy przeżyje.. I znów powróciła ta przerażająca panika; nie mogła go stracić, nie!! Dlaczego to znowu się działo, dlaczego koszmar znów powrócił? I wtedy On znów się przebudził, wiedziała, że jest zapłakana, że swoim wyglądem go pewnie tylko przeraża, ale ona chciała mu powiedzieć, żeby się nie bał, że na pewno będzie dobrze. Ale nikt nie dał jej na to szansy. Zaraz została odepchnięta od łóżka, jakaś pielęgniarka mówiła do niej, że dalej nie może wejść i że gdy będzie coś wiadomo zaraz zostanie o tym poinformowana.
A więc Spencer została, choć wszystko w niej rwało się by biec za ukochanym! Świat wirował, grunt usuwał się spod stóp, a ją dopadły kolejne lęki, kolejne obawy oraz to piekielnie uczucie deja vu..

[Gardło dalej mnie boli! Jakieś przeziębienie mnie rozkłada! Ale dzielenie z nim walczę ;D]

Unknown pisze...

[W porządku, rozpocznę. Jednak proszę o wyrozumiałość, bo początki kiepsko mi idą.]

Unknown pisze...

[też lubię biegać, ale jakbym miała wybierać to chyba jednak wolę jazdę na rowerze;d
no to tak, tak ;). i trzecioklasiści też się znajdą ;p
no trzeba! A w następnym tyg jadę na targi :D
Ok. ok :) A myślałam o tym, by pozaczynać wątki z nowymi, ale potem doszłam do wniosku, że po co skoro pewnie nawet czasu na odpisywanie nie znajdę.. No, ale bardzo się cieszę, że chociaż Ty zaczynasz wątki z innymi ;))]

Unknown pisze...

[no fakt.
a tam jakieś, na Uniwersytetach. Ju nooł. Ale zawsze lekcje przepadną! <3
Tylko mnie nie molestuj takimi pytaniami, bo znasz odpowiedź! Pomyślę nad tym, na razie nie wiem kiedy Tobie znajdę czas odpisać, a co dopiero innym!]

Koszmar powrócił. Niespodziewanie i to właśnie chyba było najgorsze. Bo przecież już wszystko było dobrze, tak?! Już nigdy nie miała siedzieć pod salą operacyjną będąc kłębkiem nerwów. Nie, bo przecież wygrał z białaczką. Już wszystko miało być jak najlepiej, już nie mieli się o nic martwić.. A teraz znowu to się zaczynało. Od początku. Znów zapowiadały się godziny niepewności, godziny lęku, strachu, przerażenia. Godziny, w których nie myślisz o niczym innym tylko o tym, czy ukochana osoba przeżyje. Nie masz sił zadzwonić do kogokolwiek, nawet o tym nie myślisz, bo Twoja głowa zapruta jest wyrzutami sumienia; bo gdyby mu nie powiedziała o Campbellu nic takiego by się nie wydarzyło prawda! Przecież własnie przez tą bójkę uraz śledziony się ponowił doprowadzając szatyna do stanu krytycznego. A to była wszystko jej wina! Gdyby tylko milczała, gdyby tylko go powstrzymała.. Ale nic takiego nie zrobiła i teraz Leo leży na sali operacyjnej, walczy o życie, które jest w rękach lekarzy i całego zespołu medycznego. A ona co? Ona nie może zrobić nic! Nic! Tylko czekać pod salą, modląc się by ukochany z tego wyszedł.
I wyszedł jakimś cudem, chociaż jego stan dalej był krytyczny. Wylądował na OIOM'ie, a jej nawet nie wolno było zajrzeć do sali. Więc czekała pod drzwiami, chodząc w te i we wte, a całe jej ciało rwało się by wbiec do pomieszczenia, by móc go zobaczyć, dotknąć.. I wtedy do jej uszu znowu dotarł Jego krzyk. Krzyk tak przeraźliwy, że nawet tłumiony przez ściany, wywołał u niej przeszywające dreszcze. Nie mogła znieść myśli, że tak mocno cierpi i to przez nią, przez jej głupotę, przez to, że nie potrafiła trzymać języka za zębami!
Ale wreszcie nadszedł ten cudowny moment, gdy wpuścili ją do niego. Poinformowali, że Leo może zachowywać się.. co najmniej dziwnie, ponieważ podawane mu są duże dawki morfiny, która otumania pacjenta by nie mówić inaczej. I że potem prawdopodobnie nie będzie nic pamiętał; ale to nieważne! Ważne że go zobaczy! I weszła na salę uśmiechając się przez łzy.. Chochlik? Od kiedy zyskała to miano? To też nie było ważne.
Zaraz podeszła do niego i chwyciła jego wyciągniętą dłoń, mamrocząc coś, że już wszystko dobrze, że jest przy nim. Że chochlik już jest.

Unknown pisze...

[Co znowu piątego września? ;o
I tak byś nie wytrzymała z nieodzywaniem się do mnie :D. nie no spoooko, dla Ciebie znajdę czas; wiesz krótka przerwa w nauce, czy robieniu czegokolwiek innego zawsze się przyda;d i hm, przepraszam, zła ja? ;p
spoko, ja już jutro też odpiszę, bo dziś to już brak mi siły. W sumie już na tamtym blogu powinnam sobie odpuścić i nie odpisywać dziś już bo wyszło mi jakieś takie niefajnie :c
ahaha, ja też uwielbiam naćpanego Leo, mhm! :D
dobranoc;)]

Unknown pisze...

Przez chwilę nie miała pojęcia co zrobić; stojąc jakiś metr od łóżka słuchała jak Leo mamrocze coś o chochliku, potem nagle o lodach, szarlotce.. Nie rozumiała jego bełkotu, nie potrafiła poskładać go w całość, więc jedynie przytakiwała niemal niepewnie podchodząc do jego łóżka. Usiadła na twardym, szpitalnym krześle i zaczęła miarowo gładzić po ręce naznaczonej wenflonem, do którego podłączona była kroplówka. Przez łzy przytakiwała mu; że tak jego Chochlik jest tuż obok, że wszystko będzie dobrze, że go kocha, że nie traci nadziei.. Bo przecież wszystko zakończy się świetnie, prawda? Przeżył operację, a to już był duży plus, to już była iskra nadziei, że wszytko jakoś się ułoży.
A wtedy on nagle zaczął zapadać w sen; powieki zaczęły mu się zamykać, a mamrotanie stało się jeszcze bardziej niezrozumiałe. Jedyne co zrozumiała to było, krótkie "nie" nim zapadł w ciemność. Roześmiała się panicznie, gorzko, bo doszła do wniosku, że dla naćpanego lekami przeciwbólowymi Leo rzeczywiście była baśniowym stworkiem. A potem zamilkła tak szybko, nim ponur dźwięk rozbrzmiał w całej sali.
Niech śpi, niech odpoczywa..

Unknown pisze...

[co żeś z nią zrobiła? ;o
no cieszę się, bo właśnie nie opłaca siedzieć się na takich nudnych lekcjach organizacyjnych ;p. a targi to mam w przyszły wtorek z czego bardzo się cieszę bo wtedy mamy najwięcej godzin i samym siedzeniem w szkole jest się wymęczonym :D
;dd
spoooko ;pp
nie ogarnęłam, znowu, ale teraz to chyba przez gorączkę.. xD em, wiec S, panikuje boo martwi się o Lee? ;p no i ona nie lubi pijanego Leo z wyboru! Naćpany morfiną to co innego.. xd]

W momencie, gdy Leo zasnął, ona posiedziała przy nim jeszcze przez chwilę. Osobiście nie miała ochoty ruszać się od jego łóżka na krok, jednak dobrze zdawała sobie sprawę, że ciągłe przesiadywanie w sali, na OIOM'ie wcale nie jest dozwolone, więc wolała wrócić tu, gdy Leo będzie przytomny. Puściła jego dłoń, a potem wzdychając cicho, ciężko opuściła salę, którą znała aż nazbyt dobrze.
Długo zastanawiała się czy dzwonić do kogokolwiek i informować o tym co się stało. Ale przecież nie mogła ukrywać tak istotnej rzeczy przed jego rodziną! Więc, gdy tylko zobaczyła na wyświetlaczu imię Kat postanowiła oddzwonić. Ale nie, ostatecznie wybrała numer Tony'ego. Czuła się źle z tym, że jak zwykle zwraca się o pomoc do niego, ale miała dręczyć ciężarną Kat? Nie, nie mogła. Poza tym on, jako lekarz od razu zrozumie co się dzieje, nie będzie zadawał pytań, czasami wręcz oczywistych, czasami takich na których ona sama nie znała odpowiedzi. Nie, nie miała siły na nic poza krótką rozmową z Tonym.
A potem już tylko czekała aż ukochany znowu się obudzi; ciągle się martwiła, ciągle świrowała, a wyrzuty sumienia wręcz ją paliły. Żałowała, że nie może cofnąć czasu; gdyby tylko go zatrzymała, gdyby tylko o niczym nie wspomniała nie leżałby teraz na tym znienawidzonym przez nich oboje oddziale, na które żadne z nich nie chciało wracać.
I wtedy z jego pokoju wyszła pielęgniarka. Mruknęła w stronę Spencer, że Leo powoli znów zaczyna się budzić, więc jeśli chce może zajrzeć na salę. Kobieta nie czekając na więcej zaproszeń zaraz weszła do sali, przywołując na usta blady uśmiech.
- Cześć Skarbie. -Mruknęła cicho, znów podchodząc do jego łóżka, ponownie zajmując to samo krzesło co przedtem. - Boli Cię? Zawołać pielęgniarkę? - Zapytała gładząc go po włosach z zatroskaną miną; widziała jak się męczy.

Unknown pisze...

[ahaha, jaki znaak, cicho! ;d żaden znak ;p
e tam, ja w sumie powinnam już zacząć powtarzać materiał z pierwszej klasy z biol, bo jutro mam korki i pasuje coś wiedzieć ;p.
No! Kurde, w szkole to myślałam, że padnę. Chcieli mnie nawet na piwo po lekcjach wyciągnąć, ale ja ledwo na nogach stałam więc.. powlokłam się do domu. A co nie cieszysz się? ;p odpisuje Ci! Marnie, bo marnie, ale odpisuje.
;pp]

Obawiała się tego pytania, było ono tak banalne, ale odpowiedź na nie była paradoksalnie cholernie trudna. Bo jak miała mu o tym wszystkim opowiedzieć, o zasłabnięciu, o kałuży krwi w której go znalazła, o jego przeraźliwym krzyku, o urazie śledziony, o operacji, której mógł nie przeżyć, o bieżącej sytuacji i stanie.. Próbowała ułożyć sobie wszystko w głowie, ogarnąć jakoś chaos, mętlik, poukładać ten cały medyczny szczebiot który usłyszała od lekarzy. Ale wtedy on jakby zapominając o zadanym pytaniu, ułożył jej dłoń na swojej piersi, na co ona uśmiechnęła się delikatnie. Dostrzegła czerwoną kropelkę krwi na jego wardze; zaraz więc pochyliła się i na moment przycisnęła własne usta do jego, jakby bała się, że krew może zrobić mu krzywdę, zadać ból. A potem odsunęła się, wstała po wskazany przez niego kubek ze słomką i oblizując usta wróciła już ze zbawiennym napojem do ukochanego. Zaraz przytknęła mu "pod nos" rurkę, by mógł pozbyć się suchoty, a w tym czasie zaczęła opowiadać mu co się wydarzyło. Zaczęła od momentu, gdy poszedł wziąć prysznic, potem przeszła do tego jak znalazła go w łazience - to chyba było z tego wszystkiego najgorsze. Ten moment przerażenia, wszechogarniającej paniki, niewiedzy, bezradności. Potem wcale nie było lepiej, ale przynajmniej był już zespół medyczny i Spenc miała świadomość, że ktoś walczy o życie jej ukochanego, a tak? Tak miała tylko świadomość, że go traci..
- Potem przeszedłeś ciężką operację.. - I nagle przyszło zbawienie w postaci lekarza; niemal odetchnęła z ulgą wiedząc, że to nie ona będzie już musiała mówić mu co dokładnie spowodowało jego utratę świadomości i to wszystko! Odłożyła na stolik opróżniony z wody kubek, a potem jedną dłoń trzymając ciągle w tym miejscu, w którym sam ją położył, drugą ściskając jego rękę, czekała aż lekarz sam zacznie mówić o tym co zaszło i o obecnym stanie zdrowia Leo.

Unknown pisze...

[TAK! ;pp
W sumie.. Chyba lepiej już zacząć :). Ooo! To super ;). Bardzo się cieszę i zazdroszczę :d
Ale jutro to już chyba wrócę później od Ciebie.. Hm, koło 17, 18.. :x]

Słuchała lekarza z uwagą, wręcz spijała słowa z jego warg szukając w nich ukojenia, zabicia ciągle nękających ją obaw. Tak, ostatecznie rzecz można, że słowa tego mężczyzny dodały jej otuchy, zapewniły, że wszystko będzie dobrze. Niemal odetchnęła z ulgą słysząc, że pod koniec tygodnia będzie mogła zabrać już ze sobą Leo do domu. I wtedy wszystko będzie już normalnie. Zapomną o tym, zaczną żyć dalej.. Dobrze wiedziała, że bez śledziony da się żyć, chociaż w pewnym stopniu organizm jest osłabiony. Mogłoby to stanowić poważniejszy problem gdyby Leo nadal był chory na białaczkę, ale teraz, gdy wreszcie zwyciężył swojego głównego wroga, było lepiej, prawda? Jak sam lekarz powiedział - to nic strasznego.
I gdy w końcu lekarz opuścił salę, Spenc westchnęła cicho, ale w taki sposób jakby kamień spadł jej z serca. Spojrzała na ukochanego uśmiechając się przy tym może nieco blado, ale zawsze na jej twarzy widniał ten nikły, nawet rzec można wesoły grymas. Ale zaraz zniknął, gdy znowu w jej ciało uderzyły wyrzuty sumienia..
- Przepraszam, Leo. To wszystko moja wina. Gdybym Ci nie powiedziała o Campbellu, gdyście się nie pobili nie wylądowałbyś tu i nadal miałbyś śledzionę i. i .. przepraszam.. - Wyrzuciła z siebie wszystkie słowa na jednym wydechu, a ostatnie słowo niemal wyszeptała drżąc od palącej skruchy. A potem zaraz podniosła jego dłoń do swoich ust i zaczęła ją delikatnie całować. Wiedziała, że to jej wina! Ale czasu cofnąć nie mogła..

Unknown pisze...

[no :D
;)
a ja wgl już znikam, nie odpisze ani tu ani tam, bo normalnie jestem wykończona. dobranoc ;)
Nie Twoja? :D. Mam nie wnikać w szczegóły? ;p. I wcale nie był chaotyczny ;p no.. właśnie widziałam ,ze taki długi Ci wyszedł.. ; o <333]

Unknown pisze...

Murine Town - magiczne miasto. Szczególnie nocą. Lampy przy ulicach świecą w oczach przechodnich, a zatłoczone chodniki spowalniają tempo. Właśnie taki obraz miałam tuż za balkonową szybką, do której przytknęłam nos i obserwowałam piękno tego miasta z niekłamanym podziwem. Gdy po chwili spojrzałam na zegarek, który wybijał ósmą, zerwałam się na nogi, a całe piękno i zamyślenie, pękło niczym bańka mydlana. Szybko skierowałam się w stronę holu i wsunąwszy na stopy buty, chwyciłam płaszcz i niemalże wybiegłam z domu. Przedarłam się przez tłum ludzi, którzy patrzyli na mnie jak na nienormalną i biegnąc pod prąd, rozchyliłam krwistoczerwone wargi, aby móc zaczerpnąć powietrza. Biegłam przez dłuższą chwilę, natomiast pewnym było, że w ten sposób szybciej dostanę się na miejsce, niżeli miałabym czekać na taksówkę, która później utkwiłaby w korku. - Zdążyłam - wyszeptałam sama do siebie, pchnąwszy drzwi od szpitala i wbiegłam do środka. Jednocześnie przez moją gapowatość i przez to, że byłam straszną niezdarą wpadłam na jakiegoś mężczyznę. Myślałam, że go nie znam, lecz myliłam się.
- Bardzo Pana przepraszam, ja.. - urwałam, gdy uniosłam głowę ku górze aby na niego spojrzeć.

Unknown pisze...

Otworzyła szeroko oczy, gdy tak nagle wyszarpnął rękę z jej uścisku; przez pół sekundy wydawało jej się, że ją odtrąca, że dopiero teraz dotarło do niego jak to wszystko się stało, co ponowiło uraz śledziony. Ale nie, on zrobił to by kojąco pogładzić ją po policzku. Niemal znów odetchnęła z ulgą przymykając oczy i delektując się tym czułym gestem. Pokiwała głową słuchając jego słów i tak wiedząc swoje. Nadal uważała, że to jej wina, ale było jej lżej z myślą, że Leo nie ma do niej pretensji, że nie wini jej za to, a nawet jej serducho zatrzepotało trochę szybciej słysząc jak ciepło ją nazwał. Obiecała sobie jednak, że już nigdy w życiu nie dopuści do takiej sytuacji. Nigdy.
Uśmiechnęła się na jego ostatnie słowa, rozchylając powieki, by dostrzec jego perskie oczko. Spojrzała wymownie w sufit, a potem znów uśmiechnęła się lekko w jej stronę. I nie potrafiąc odnaleźć w sobie żadnych słów, które mogłaby teraz powiedzieć jedynie znów sięgnęła do jego twarzy i delikatnie pogładziła go policzku.
- Kocham Cię, Wariacie. - Mruknęła w końcu, po długiej chwili ciszy, podczas której uśmiechała się ciepło do niego, nie odrywając od niego roziskrzonego spojrzenia.

[jak nie planujesz nic ciekawego, możesz przyśpieszyć akcję, albo coś ;) zrób jak uważasz ;)]

Unknown pisze...

[ja miałam trochę zabiegany dzień, na dodatek jeszcze musiała żółwiowi wodę wymienić! kurde -.-' mnie siostra w opiekę nad gadem wrobiła, wrr -.-
Ooo.. to powodzenia dla siostry? ;p i tak, cieszę się cieszę! nawet bardzo ;p
-.- jak zwykle pf. jak kurde Ci się nie chciało to trzeba było powiedzieć sama bym to zrobiła tylko skąd mogłam wiedzieć czy czegoś nie panujesz? -.-]

Ją samą rozbawił fakt, że po raz kolejny nazwał ją Chochlikiem. Wciąż była ciekawa skąd w ogóle wziął mu się pomysł na taki przydomek dla niej.. Ale podobał jej się! Była taki uroczy! Dopiero z czasem dotarło do niej, kogo wcześniej nazywał swoim Chochlikiem..Czyżby to nie była Lena, jego różowy Chochlik? Pamiętała jak raz, czy dwa razy ją tak nazwał. I w końcu nie wiedziała czy cieszyć się, że teraz ona jest dla niego baśniowym stworkiem czy raczej czuć się nieswojo z tym wszystkim? Ostatecznie odepchnęła od siebie te myśli, bo przecież bezsensem jest zamartwiać się takim głupstwem, jakby na siłę szukało się problemów.
A teraz znów było dobrze. No, prawie, bo w końcu Leo ciągle leżał w szpitalu. Nie mogła doczekać się dnia aż w końcu będzie mogła zabrać go do domu! Musiała jednak poczekać parę dni, a przez ten czas codziennie przyjeżdżała do niego do pracy, choć osobiście miała ochotę siedzieć przy nim cały czas. Zabawiać go rozmową, żartować z nim, śmiać się, widzieć jak się uśmiecha. Leo jednak przekonał ją, że nie powinna znowu brać urlopu - i w sumie miał rację, bo przydał jej się nieco później, a dokładnie, gdy wreszcie szatyn wyszedł ze szpitala.
Teraz już na poważnie wzięli się za remont domu; wynajęli porządną ekipę, ale obydwoje wszystko zaplanowali. To miał być ich wspólny kąt, więc wszystko miało wyglądać tak jak to sobie zamarzyli. A gdy wreszcie ukochany całkowicie wrócił do zdrowi postanowili wyjechać na wakacje. Trochę spóźnione, ale.. Urlop tylko we dwoje zdecydowanie im się należał. I zdecydowanie było idealnie, nawet lepiej niż wtedy, gdy myśleli, że Leo umiera.. Bo w końcu wszystkie ich wspólne spędzone chwile, pocałunki, pieszczoty, doznania wcale nie były pożegnaniem a czystą rozkoszą, którą jak zwykle, bez słów, przekazywali sobie jak bardzo się kochają. Przez te parę dni nie było nic poza nim. Poza Leo, jego radosnym śmiechem, czułostkami.. Był tylko on. On był całym jej światem.

[spoko, może być i ciąża. przy następnej odpowiedzi już do tego nawiąże, żeby nie było, że znowu to spada na ciebie ;p]

Unknown pisze...

[A tam zwierz! to ja musiałam dźwigać to cholerne akwarium ;p. a on jeszcze chciał mnie dziabnąć!! skandal! Ale całe szczęście siostra już go ma za niedługo zabrać, w końcu!
;pp
no. bo coś ostatnio za dużo zaczynasz narzekać w stylu "znowu ja", jak Ci cos nie pasuje to po prostu pisz, hm?]

Nie umknął jej fakt, że Leo znowu schudł.. Mimo to ciągle wyglądał jak okaz zdrowia co ją uspokajało. Nieustannie był pełen energii; cały dzień był w biegu - przemieszczał się pomiędzy redakcją, a ich nowym domem, by na koniec dnia w końcu wrócić do Spenc, która czekała na niego z pyszną kolacją, kubkiem gorącej herbaty lub jakiegoś mocniejszego alkoholu. Ona sama była równie zapracowana. Większość czasu pochłania jej praca - znów stała się tą Spencer angażując się w każdą sprawę, zlecenie najlepiej jak potrafiła. Nie zaniedbywała jednak ani domu, ani tym bardzie ukochanego. On zawsze był na pierwszym miejscu. Gdy mogła jeździła razem z nim by po prostu popatrzeć jak ich dom, do niedawna jeszcze całkowicie pusty i szary, teraz nabierał kolorów i stawał się ich wymarzonym miejscem, który za niedługo już będą mogli wypełnić własną obecnością, a może i za parę miesięcy obecnością jeszcze kogoś.. Tak! Chodziło o małego, słodkiego brzdąca, który być może właśnie zagnieżdżał się w brzuchu Spencer. Do kobiety dotarło to trochę z opóźnieniem; parę dni wcześniej była na zakupach i zaopatrzyła się w odpowiednie rzeczy na zbliżającą się miesiączkę oraz mocne leki przeciwbólowe, które stosowała by złagodzić ból brzucha, który towarzyszył jej raz w miesiącu. Tyle, że ten dzień właśnie wcale nie nadchodził! Spenc dobrze wiedziała, że normalną sprawą są opóźnienia jedno, dwu dniowe, ale z czasem dotarło do niej, że może kryje się za tym coś więcej.. Pełna nadziei, wracając do domu z pracy wstąpiła do apteki, bo test ciążowy, a nawet dwa testy, tak dla pewności. A potem w domu jakby nigdy nic, wzięła się za gotowanie, sprzątanie. Postanowiła poczekać aż wróci Leo; dopiero po kolacji, gdy zasiedli na kanapie, a Leo opowiadał jej jak zwykle o swoim dniu, ona przytakiwała, mruczała 'mhm' w odpowiednich miejscach, ale po raz pierwszy zdawała się go.. po prostu nie słuchać.

Unknown pisze...

[E.. niespotykanego? U mnie to norma. On wciąż gryzie! I jak był mały no to spoko, bo to było tylko takie szczypnięcie lekkie, a teraz kurde jak dziabnie to ja pierdziele ;xx Pisałabym nosem! mhm. Albo no wiesz, pozostałymi palcami ;p
Ja się nie złoszczę, po prostu jak coś Ci nie pasuje to mów, zeby potem nie było, że kurde wszystko na Ciebie zwalam. ]

Z zamyślenia wyrwało ją dopiero pytanie ukochanego jak minął jej dzień. Tak długo czekała na to pytanie! A teraz poczuła lekkie wyrzuty sumienia, że niemal w ogóle go nie słuchała, ale z drugiej strony.. Starała się! Naprawdę. Ale to nie jej wina, że jej myśli uciekały w całkiem innym kierunku nie pozwalając skupić się na tym o czym z takim ożywieniem opowiadał jej Leo. Wiedziała jednak, że jeśli w końcu mu powie to co chciała on również zapomni i wybaczy jej, a przede wszystkim zrozumie tę jej chwilę nieuwagi. Zaraz więc oblizała usta i podniosła się, bo dotąd niemal już leżała oparta o ramię ukochanego. Przez chwilę wierciła się szukając dla siebie odpowiedniej pozycji. Ostatecznie znalazła ją na kolanach mężczyzny, gdzie usiadła na nim okrakiem. Zaraz zaplotła mu ręce na szyi i wbiła spojrzenie w jego karmelowe oczy uśmiechając się lekko. W jej tęczówkach czaiły się radosne, pełne podniecenia, ale też i lekkiej niepewności iskierki. Wiedziała, że nie ma co zakładać na zapas, nic nie było jeszcze pewne, wszystkie jej przypuszczenia mogły być pomyłką, ale kto wie, może akurat..?
- Dobrze. - Odparła w końcu na jego pytanie, z lekkim opóźnieniem. Widać było, że chce mu powiedzieć coś ważnego, ale nagle zamilkła, a pomiędzy brwiami pojawiła się mała, pionowa kreska która wskazywała, że nad czymś intensywnie myśli. Bo jak miała mu to powiedzieć? "Okres mi się spóźnia." - nie, zbyt bezpośrednio i hm.. prosto, bez uczuciowo. A więc może "jestem w ciąży!" ale to to też odpadało, bo brzmi jak coś pewnego, a ona nie miała tej pewności, nawet testu jeszcze nie zrobiła..
- Wiesz.. Hm, Leo. Może - to słowo powiedziała z mocą, dla podkreślenia, że to nic pewnego! - jestem w ciąży. - Mruknęła, znów wyginając usta w lekkim uśmiechu.

[na tamtym blogu odp jutro, dzisiaj już nie mam siły. ]

Unknown pisze...

[spoko, zdarza się ;)
ahaha :d. to nie jest zabawne! xd matematyka się kłania? xD
Kiedy ja nie umiem nie zwracać uwagi ;p ale spoko nie przejmuj się. Ja też bywam marudna. I szybko hm, no tak, szybko się wkurzam ;p]

W Spencer też budziła się ta niezachwiana pewność, ale po tym co przeszli starała się to uczucie ignorować. Nie chciała znowu przechodzić przez to samo co w Londynie; teraz, coś wewnątrz jej mówiło jej, że tak, teraz jej przeczucie się sprawdzi, ale czy mogła mu ufać? Nie. Wolała nie ufać, nie w tej sprawie. Ale teraz było nie tylko ta dziwna, nieokreślona pewność, nie tylko spóźniający się okres.. Było coś więcej, ale dopiero teraz dotarło do niej, że mogą to być oznaki ciąży; od paru dni piersi miała dziwnie nabrzmiałe, lekko ją pobolewały, ale wcześniej nie zwróciła na to uwagi, bo po prostu brała to za oznakę zbliżającej się miesiączki. No i ostatnio mdliło ją na widok wielu rzeczy, co wcześniej też się nie zdarzało. Przedtem to wszystko wydawało jej się to normalne, ale teraz.. Teraz zaczynało układać się w całość.
I tak znów pochłonięta rozmyślaniami, ledwo zarejestrowała opóźnioną reakcje Leo na jej słowa. Słysząc jego słowa zmarszczyła lekko brwi, a potem delikatnie skinęła głową.
- Tak, kupiłam już nawet test ale chciałam poczekać na Ciebie. - Mruknęła wplątując palce w jego włosy. I już miała wstać i pójść po różowe, podłużne pudełeczko, gdy nagle znów zamarła, marszcząc czoło w ten typowy dla siebie sposób. A potem zagryzła wargę i westchnęła ciężko. Zaczęła wpatrywać się w oczy ukochanego, a po chwili uśmiechnęła się lekko, jakby trochę niepewnie.
- Albo.. Zaczekajmy. Za dwa dni i tak mam wizytę kontrolną u ginekologa, więc.. - Delikatnie wzruszyła ramionami, a potem lekko przekrzywiła głowę. - Ostatnio test wprowadził nas w błąd. Może lepiej poczekać te dwa dni i od razu dostać fachową odpowiedź niż znowu nastawiać się być może nie potrzebnie.. - Tak. Dużo rzeczy mówiło jej, że to jednak jest ciąża, że tym razem to nie tylko zwykłe opóźnienie miesiączki związane ze stresem, czy zmianą stylu życia. Ale obawa przed powtórką z "rozrywki", nie pozwalała jej nastawiać się zbyt wcześnie.

Unknown pisze...

[spoko, zdarza się ;)
ahaha :d. to nie jest zabawne! xd matematyka się kłania? xD
Kiedy ja nie umiem nie zwracać uwagi ;p ale spoko nie przejmuj się. Ja też bywam marudna. I szybko hm, no tak, szybko się wkurzam ;p]

W Spencer też budziła się ta niezachwiana pewność, ale po tym co przeszli starała się to uczucie ignorować. Nie chciała znowu przechodzić przez to samo co w Londynie; teraz, coś wewnątrz jej mówiło jej, że tak, teraz jej przeczucie się sprawdzi, ale czy mogła mu ufać? Nie. Wolała nie ufać, nie w tej sprawie. Ale teraz było nie tylko ta dziwna, nieokreślona pewność, nie tylko spóźniający się okres.. Było coś więcej, ale dopiero teraz dotarło do niej, że mogą to być oznaki ciąży; od paru dni piersi miała dziwnie nabrzmiałe, lekko ją pobolewały, ale wcześniej nie zwróciła na to uwagi, bo po prostu brała to za oznakę zbliżającej się miesiączki. No i ostatnio mdliło ją na widok wielu rzeczy, co wcześniej też się nie zdarzało. Przedtem to wszystko wydawało jej się to normalne, ale teraz.. Teraz zaczynało układać się w całość.
I tak znów pochłonięta rozmyślaniami, ledwo zarejestrowała opóźnioną reakcje Leo na jej słowa. Słysząc jego słowa zmarszczyła lekko brwi, a potem delikatnie skinęła głową.
- Tak, kupiłam już nawet test ale chciałam poczekać na Ciebie. - Mruknęła wplątując palce w jego włosy. I już miała wstać i pójść po różowe, podłużne pudełeczko, gdy nagle znów zamarła, marszcząc czoło w ten typowy dla siebie sposób. A potem zagryzła wargę i westchnęła ciężko. Zaczęła wpatrywać się w oczy ukochanego, a po chwili uśmiechnęła się lekko, jakby trochę niepewnie.
- Albo.. Zaczekajmy. Za dwa dni i tak mam wizytę kontrolną u ginekologa, więc.. - Delikatnie wzruszyła ramionami, a potem lekko przekrzywiła głowę. - Ostatnio test wprowadził nas w błąd. Może lepiej poczekać te dwa dni i od razu dostać fachową odpowiedź niż znowu nastawiać się być może nie potrzebnie.. - Tak. Dużo rzeczy mówiło jej, że to jednak jest ciąża, że tym razem to nie tylko zwykłe opóźnienie miesiączki związane ze stresem, czy zmianą stylu życia. Ale obawa przed powtórką z "rozrywki", nie pozwalała jej nastawiać się zbyt wcześnie.

Unknown pisze...

[a może jedno i drugie? ;p
ej no. nie powstrzymuj się ;p. nie chcę Cię em.. ograniczać? xd
spoko, nie śpiesz się, ja i tak teraz znikam i pewnie dzis mnie już nie będzie, także odp jutro:)]

Unknown pisze...

[;pp
spoko, jak będę miała hm, z Tobą "problem" to Cię zacznę zastraszać, że Ci przestanę odpisywać, o!
;)]

Bacznie przyglądała się Leo. Zarejestrowała każdy najmniejszy skurcz na jego twarzy, a nerwowo drgnięcie też jej nie umknęło. Sama nie wiedziała co o tym sądzić; to po prostu szok, czy coś więcej? Czy Leo się już boi, a jeśli tak to czego? Tego, że "alarm" może być znowu fałszywy, czy wręcz przeciwnie, przeraża go fakt, że podejrzenie jest prawdziwe? Westchnęła ciężko zastanawiając się czy dobrze zrobiła mówiąc mu już dzisiaj. Może w ogóle powinna milczeć, sama pójść do ginekologa a dopiero potem, gdy miałaby już dowód powiedzieć mu? Ale to nie był dobry pomysł.. A przynajmniej jeszcze przed chwilą jej się tak zdawało. Nie chciała nic przed nim ukrywać, ale nie chciała go oglądać przez najbliższe dwa dni poddenerwowanego, pełnego obaw.. Westchnęła po raz kolejny, a potem pogładziła go delikatnie po policzku. Sama była dziwnie spokojna, na jej ustach majaczył się delikatny uśmiech. Może tliła się w niej obawa, że znowu przeżyją coś, z czego trudno będzie im się podnieść, tak jak wtedy w Londynie, ale teraz.. Teraz miała to niezachwiane przeczucie, pewność, że tym razem wszystkie objawy są spowodowane małym zarodkiem zagnieżdżającym się w jej brzuchu.
Pokręciła lekko głową, widząc, gdzie ucieka wzrok ukochanego. Westchnęła po raz trzeci, a potem pochyliła się i pocałowała miękko, łagodnie jakby chciała powiedzieć, że wszystko jest w porządku. Żeby się uspokoił, nie denerwował. Nie chciała mu robić naiwnych nadziei, chociaż sama była już niemal pewna, ale jej delikatna pieszczota miała też powiedzieć, by się hm, nie nastawiał i nie przejmował jeżeli znów okaże się, że jednak Spenc nie jest w ciąży. Przecież dopiero zaczęli się starać o małego szkraba! Więc.. Mieli się nie spinać. Poza tym przecież zawsze lubili te starania się o niemowlaka, prawda?
A potem odsunęła się od niego, cmoknęła go w nos i wtuliła się w niego, chowając głowę w zagłębienie jego szyi.

Unknown pisze...

[oj tam, oj tam ;p. i tak wiem, że by podziało ;D.
wgl tak sobie myślę nad wątkiem Lee i Andro. Masz jakiś pomysł? Bo jak tak pomyślałam, że ta laska z którą ją zdradził mogłaby Lee chcieć wrobić w ciąże? ;dd]

Ona zawsze wierzyła w tą magię bliskości. Nie tylko potrafiła złagodzić spory, ale w jakiś cudowny sposób też i uspokajała oraz rozwiązywała problemy. Czując jak przyciąga ją do siebie jeszcze bliżej, sama oplotła go rękoma jeszcze ciaśniej, a potem cmoknęła w miejsce do którego dosięgały jej usta z tej pozycji.
Słysząc jego pytanie pokiwała lekko głową.
- Możemy. - Przytaknęła, nie odrywając się od niego. Ciągle tkwiła blisko niego; bezwiednie zaczęła przeczesywać mu palcami kosmyki włosów. Chciała by zapomniał o tym co mu przed chwilą powiedziała. Zapowiadał się normalny, zwyczajny wieczór, ale dobrze wiedziała, że w jego głowie zapewne panuje mętlik, błąka się wiele znaków zapytania jak u niej. - Ale za chwilę.. - Mruknęła po krótkiej chwili, a potem wzięła głęboki wdech delektując się jego zapachem oraz ciepłem bijącym od jego ciała.
Ale w końcu odsunęła się od niego, znów uśmiechając się lekko. Wcześniej jednak kąsnęła go w szyję, a potem spojrzała mu w oczy unosząc lekko brew do góry. Delikatnie musnęła jego wargi przekrzywiając niego głowę na bok.
- Więc.. Co chcesz obejrzeć? - Zapytała cicho, lekko przeciągle, zaczepnie trącając jego nos własnym.

Grace Monaco pisze...

Grace lubiła imprezy. Zwłaszcza dlatego, że głośna muzyka zagłuszała jej myśli, a ciągle przekrzykujący się ludzie nie dali jej dość do głosu. Zresztą, nie chciała mówić. Wolała milczeć, odczuwać tą pustkę, a jednocześnie nie mieć wyrzutów sumienia. Przecież zmieniła własne życie w horror. Niegdyś mądra, ułożona dziewczyna, teraz... ćpunka i pijaczka. Trzeźwiała tylko na występy w teatrze. Wyfrunęła z gniazda w poszukiwaniu prawdy o swoim pochodzeniu. Jej podróż nie należała do najłatwiejszych.Stopniowo zaczynała zachowywać się jak własna matka. Miała to, czego chciała. Zapomniała jednak o "haczyku". Tak łatwo się stoczyła.
Siedziała w barze, rozglądając się dookoła. Dokańczała ostatniego drinka. Była tak zła, że miała ochotę zbić sama siebie. Postanowiła wrócić do domu, póki jeszcze trzyma się na własnych nogach. Wyszła na zewnątrz. Akurat padał deszcz, jak to zresztą zwykle bywa w Anglii. Schodziła ze stromych schodów. W pewnym momencie poślizgnęła się, spadając na sam dół, bezwładna jak kłoda. Zaklęła pod nosem. Miała dość tego dnia. Złapała się za prawą nogę. Bolała, najprawdopodobniej była złamana.
[Mam nadzieję, że może być :)]

Unknown pisze...

[;pp
No niby tak.. a masz jakieś inne pomysły? ;p
A tu? Tu może po prostu przesunę akcje do dnia wizyty u lekarza? :)
spoko, ja musiałam dzisiaj sama(znowu!) całe mieszkanie wysprzątać -.- i zeszyty przepisać!]

Unknown pisze...

[;););) :D
Hm, no można coś o tym pomyśleć :d. a kto miałby mieć przykładowo tą amnezję? Bo jeśli Andro to można by pokombinować z jakimś wypadkiem w pracy.
ok,ok. to już piszę ^^
Ja muszę przeczytać Wesele na wtorek ;x jeszcze tego zielnika nie skończyłaś? ;p]

Widząc jego nieme pytanie w oczach, jednie przekręciła oczyma równocześnie chichocząc cicho pod nosem. Jakby to nie było oczywiste! Zagryzając lekko dolną wargę wyplątała palce z kosmyków jego włosów i zjechała nimi na jego tors, gdzie zaczęła rozpinać guziki jego koszuli. Uśmiechała się przy tym kusząco, a w oczach pojawił się ten znajomy figlarny, nieco niebezpieczny błysk. A potem? Potem była już czysta rozkosz, która skutecznie rozproszyła mętlik zarówno w jej jak i jego głowie. Spełnienie było proste, czyste, szalone. I tego właśnie potrzebowali.
Kolejne dwa dni upłynęły im w normalnym rytmie, tak jak poprzednie. Chodzili do pracy, jeździli do ich remontowanego domu, wieczorem spotykali się na kolacji, a później przesiadywali razem oglądając filmy czy robiąc inną niezobowiązującą rzecz, ale nie wymagającą rozmawiania. Wszystko było jak dawniej, ale.. Ale czuło się tą dziwną atmosferę. Nie wspominali o zbliżającej się wizycie u lekarza, nie pisnęli ani słówka o tym czy Spenc jest w ciąży czy nie. Jakby to był temat tabu. Ale kobieta niejednokrotnie przyłapywała Leo jak zerka na jej brzuch, a samą siebie jak w zamyśleniu gładzi się po nim!
Aż wreszcie nadszedł TEN dzień. Wszystkie obawy, lęki skumulowały się w umyśle Spencer, tak, że w nocy nie zmrużyła oka. Godzinami wyobrażała sobie jak lekarz robi jej USG, a tam pojawia się człowieczek wielkości ziarenka grochu, który w przeciągu dziewięciu miesięcy rozepcha jej brzuch, a potem wyjdzie na świat.. Zaraz jednak karciła się za każdą taką wizję, bo już nastawiała się na tę jedną wiadomość zapominając, że nie powinna. Że to wszystko może być fałszywy alarm, a poranne mdłości, które miała przez ostatnie dwa dni w pewnym sensie sobie uroiła. Ale czy na pewno? Czy intuicja ją zawodziła? Pragnęła by już było po wszystkim, by poznali w końcu odpowiedź na dręczące ich pytanie! Czy chciała tak wiele?
Aktualnie siedziała na krześle w kuchni i popijała sok pomarańczowy. Odruchowo zrezygnowała z kofeiny chociaż jeszcze nic nie było wiadomo! Karciła się za to wszystko, ale nie potrafiła inaczej. Nie, gdy coś wewnątrz niej mówiło jej, że jest w ciąży.. Czekała aż Leo skończy korzystać z łazienki. Sama była już gotowa do wyjścia; ukochany przygotował dla niej śniadanie, ale nie była w stanie nic tknąć. A co dziwne, pomimo tego wszystkie ciągle się uśmiechała! Delikatnie, łagodnie. Jakby wszystko już było jasne.. A wcale nie było.

[przepraszam za opóźnienie, ale wypadła mi pewna sprawa ;)]

Unknown pisze...

[O, no to jak masz pomysł no to fajnie ;). I hm, nie wiem. Akcje można przesunąć, ale właśnie w międzyczasie też można by coś jeszcze pokombinować, ale pomysłu mi brak póki co.
Ty, a wgl tutaj planujesz ten wyjazd Leo? :D. bo coś piszesz że potrzebuje zmiany ^^. I tak sobie myślę, że właśnie można by ten wyjazd o którym kiedyś pisałam wlaśnie tu wpleść, jak się już potem pokłócą o usunięcie ciąży to on może wyjechać na jakiś tam czas do tej nowej pracy czy coś ^^
No tak, po prostu o niczym innym nie marzę *,* xd a, no to powodzenia ;)
;)]

Ze strony Leo brak choćby najmniejszej oznaki radości z tego, że być może właśnie Spencer jest w ciąży, osłabiał też entuzjazm kobiety. Ona cieszyła się z faktu, że może właśnie w jej brzuchu rośnie mała fasolka. Wierzyła, że dzięki dziecku ich relacja się wzmocni, ale póki co jedynie ją osłabiała. Jej wizja malutkiego niemowlaka wcale nie przerażała, bo była pewna, że ciągle będą oni mieli czas na siebie. Że jeszcze kiedyś wybiorą się nad jezioro w nocy, że jeszcze niejednokrotnie będą uprawiać seks w salonie, kuchni, czy gdziekolwiek indziej, gdzie sobie wymarzą.
Dlatego, gdy zobaczyła ten nieszczery uśmiech na twarzy Leo, westchnęła ze zrezygnowaniem. Stała już w przedpokoju gotowa do wyjścia; skinęła więc głową, a potem nie oglądając się na ukochanego nacisnęła klamkę i wyszła z mieszkania. Niemal zbiegła po schodach potrzebując zaczerpnąć świeżego powietrza; przysiadła na ławeczce stojącą zaraz przed kamienicą, a potem na moment ukryła twarz w dłoniach. Przyłapała się na tym, że nagle błaga by jednak nie była w ciąży. Chciała odzyskać Leo sprzed paru dni, chciała by po prostu było jak dawniej.

Unknown pisze...

[no :) a z tą ciążą zrobisz jak uważasz ;p mi to wsio ryba ;p
No w sumie.. Ale nigdzie nie jest powiedziane, że mamy się trzymać czasu teraźniejszego, możemy chyba spokojnie przesuwać akcje, ale z drugiej strony.. No nie wiem. Zobaczymy jak to będzie wyglądać jak poważna wyjdzie kłótnia i wgl i wgl;)]

Oderwała ręce od twarzy dopiero, gdy Leo był już w połowie drogi do samochodu. Utkwiła wzrok w jakimś martwym punkcie, a potem pokręciła głową. I na co im to było? Już sama nie wiedziała czy naprawdę są niegotowi na dziecko, czy obydwoje zbyt bardzo boją się powtórki z Londynu, że odsuwają się od siebie. No bo kiedy ostatni raz ukochany, widząc, że dzieje się z nią coś złego nawet jej nie objął? Och tak. Wtedy gdy myślał, że umiera.
Westchnęła ze zrezygnowaniem, a potem podniosła cztery litery z ławki; patrzyła w stronę ukochanego i z każdym krokiem coraz bardziej żałowała, że cokolwiek mu mówiła nie mając pewności. Mogła sama przecież to wszystko załatwić, nie wzbudzać w nim żadnych nadziei! Sama jakoś by to wszystko przebolała, gdyby jednak okazało się, że to fałszywy alarm. Wiedziała przecież, że jeśli znów stanie się to co w Londynie znowu szatyn zamknie się w sobie i już przez długi czas nie będzie jak dawniej. A jeśli będzie w ciąży? Teraz sama nie wiedziała czego się po nim spodziewać. Zawsze wydawało jej się, że jest już gotowy być ojcem, ale teraz? Teraz może chciał jeszcze tej wolności, swobody, seksu w każdym miejscu, wypadów do klubów? Mętlik w głowie zaczynał ją już męczyć.
Zaciskając wargi opadła na siedzenie pasażera; zapięła pasy, a gdy mężczyzna tylko włączył silnik zaraz sięgnęła do radia. On zrobił to samo; ich dłonie spotkały się po drodze, ale Spenc zaraz cofnęła rękę splątując ją z drugą na wysokości piersi, pozwalając ukochanemu wybrać stację. I przymykając oczy oparła głowę o szybę; tyle unikali tego tematu.. Teraz też nie zamierzała go poruszać.

Unknown pisze...

[Dokładnie ;)]

Przez całą drogę mogło wydawać się, że śpi. Ale ona wcale nie spała, tylko rozmyślała odgradzając się od świata, od Leo zamkniętymi powiekami. Nie miała pojęcia co już myśleć o tym wszystkim; w głębi siebie naprawdę cieszyła się z domniemanej ciąży. Miała też obawy, że przeczucie może być fałszywe i że czeka ich powtórka z Londynu. Ale nieważne czy jest będą mieć dziecko czy nie ich życie już nigdy nie będzie takie samo. W drugim przypadku kiedyś pewnie wróciliby do normalnego trybu życia, tak jak udało im się to za pierwszym razem. Chociaż, czy byli gotowi na drugą "porażkę"? Wydawało jej się, że Leo właśnie jest na to gotowy. Że tego w ogóle oczekuje. Że lekarza powie im, że to fałszywy alarm.. I to było dla niej nie pojęte. Przecież sam zrezygnował z prezerwatyw! Być może podjął zbyt pochopną decyzję "naćpany" szczęściem, ale przecież potem mógłby się wycofać, zrozumiałaby! A teraz.. Teraz tylko ranił ją swoim zachowaniem. Zagryzła boleśnie wargę powstrzymując potok łez cisnący się do oczu, a w tym samym momencie poczuła jego dłoń na swoim udzie. Po raz pierwszy odkąd wyjechali z osiedla rozchyliła powieki. Wzrok utkwiła w jego ręce, dopiero po chwili wahania dotykając ją własną; zaczęła gładzić go opuszkami swoich palców, a na koniec zerknęła na niego z ukosa tylko po to by dostrzec majaczący się na jego twarzy blady uśmiech. Wzdychając cicho, odwzajemniła ten grymas.

Unknown pisze...

[ahaha, spooko. Kiedyś po prostu z tego wyrośniemy ;p. albo nam się znudzi.]

Ale właśnie aktualnie jej myśli nie zaprzątała już ciąża, a ich relacja, która pogarszała się z każdą chwilą. Widziała jak Leo stara się ją naprawić, ale.. z marnym skutkiem. Nie mogło być lepiej dopóki był taki jak teraz. Czuła jak oplata ją ramieniem w tali, ale odebrała to raczej jako obowiązek z jego strony. Nie poczuła, że tego chce, że pragnie jej bliskości jak wtedy gdy szli przykładowo do kliniki, a że robi to bo po prostu tak wypada. A to tylko sprawiło, że miała go ochotę odepchnąć; budziła się w niej chęć nawrzeszczenia na niego, by w końcu powiedział o co mu chodzi, z jakich pobudek zachowuje się tak, a nie inaczej, czy w ogóle chce tego dziecka i że jeżeli nie chce tu być to wcale nie musiał z nią tu przyjeżdżać! Wszystko to jednak stłumiła w sobie wiedząc, że to wcale nie jest dobry pomysł by wygarnąć mu to wszystko co leży jej na sercu. Po prostu chciała by to wszystko wreszcie się skończyło.
W ciszy dotarli pod odpowiedni gabinet. Na korytarzu czekała tylko jedna kobiet a z lekko zaokrąglonym brzuchem. Spencer prześlizgnęła po niej wzrokiem i zaczęła zastanawiać się czy ona też za niedługo będzie tak wyglądać. Nagle zaczęła ją przerażać wizja rosnącego brzucha.. Uparcie jednak milczała, co chwila nerwowo przeczesując włosy. Nim wreszcie nadeszła jej kolej doszła do wniosku, że niech się dzieje co chce, tylko żeby w końcu było normalnie! Niczego więcej nie chciała.
Zatrzymując się w drzwiach dopiero wtedy obejrzała się na Leo i po raz pierwszy odkąd przekroczyli próg szpitala utkwiła w nim spojrzenie. Skinęła na niego zachęcająco głową by wszedł razem z nią. Gdy wreszcie do niej dołączył, ścisnęła lekko jego dłoń; zaraz jednak ją puściła - przywitała się z lekarzem i nie zwlekając zaraz powiedziała mu o swoich podejrzeniach. Ten poprosił by położyła się na łóżku i podwinęła bluzkę do góry. Gdy wykonała jego polecenie, zaraz zabrał się za badanie USG. Poczuła zimny żel na brzuchu i zaraz skrzywiła się lekko; w napięciu czekała na słowa lekarza. Obserwowała jego twarz uważnie i już wiedziała co powie nim zdążył w ogóle otworzyć usta.
- Gratuluje. Zostaniecie rodzicami. - Rzucił z pogodnym uśmiechem spoglądając na Spenc, by zaraz zarówno on jak i ona jak na zawołanie spojrzeć na Leo. Ona sama nie wiedziała jak się zachować. Musiała zobaczyć jego reakcje. Musiała.

[< i>tekst< /i> bez spacji rzecz jasna ]

Unknown pisze...

[zdecydowanie tak ;pp.]

Niemal odetchnęła z ulgą, gdy zobaczyła majaczący się na ustach Leo uśmiech. Wydawał się szczery, chociaż zmarszczyła brwi zaskoczona, gdy nagle przygasł. Zaraz podobnie jak Leo utkwiła spojrzenie w lekarzu. Żołądek ścisnął jej się boleśnie, gdy dojrzała z jaką uwagą mężczyzna przygląda się monitorowi; zaraz jednak znów uśmiechnął się ciepło, a dostrzegając minę Rougha, który z niewyraźną miną wpatrywał się w ekran próbując najwidoczniej dostrzec swoje przyszłe dziecko powstrzymał rozbawiony uśmiech, a potem przesunął palcem tuż przed monitorem.
- Widzą państwo te ciemną plamkę o tutaj? - Zapytał spoglądając na nich kątem oka. - to wasze dziecko. - Dopowiedział, gdy równocześnie skinęli głowami.
Spencer zacisnęła wargi, a w jej oczach zamigotały iskierki radości, nawet wzruszenia. Zaraz złapała dłon ukochanego, którą ciągle delikatnie przyciskał do jej policzka. Lekarz widząc nagłą zmianę atmosfery pomiędzy parą podał kobiecie ręczniki by wydarła resztki żelu z brzucha, a sam ruszył w stronę swojego biurka, które znajdowało się w drugim końcu sali. Tym samym dał im trochę prywatności.
- Leo.. Będziemy mieć dziecko.. - Rzuciła oniemiała nieustanie zerkając to na ekran, który teraz był już wyłączony, to na swój brzuch, to na ukochanego. Z jego pomocą wróciła do siadu, równocześnie wycierając skórę z żelu. Wyrzuciła zużyte ręczniki papierowe do stojącego w pobliżu kosza, a potem posławszy w stronę ukochanego ciepły uśmiech ruszyła do biura.
- A z dzieckiem.. Tak. Wszystko w porządku, chociaż trudno teraz powiedzieć. Zważywszy na to, że płód nie ma jeszcze serduszka ani żadnych naczyń krwionośnych jest to prawdopodobnie około drugi tydzień ciąży. Proszę przyjść za dwa tygodnie będę wtedy mógł powiedzieć więcej.. A teraz.. Czy w rodzinie, pani lu pana, były kiedyś jakieś wady genetyczne lub tym podobne? - Zapytał lekarz, a przez jego twarz znów przemknął ten cień, który nie umknął wprawionemu oku Spenc. Zaraz więc odparła, że nie, chociaż po chwili zastanowienia przypomniała sobie, że jej matka miała jakieś problemy z donoszeniem ciąży ale nie potrafiła podać szczegółów. Nie mając nic więcej do dodania zerknęła z ukosa na Leo.

[z tym zagrożeniem życia trzeba trochę poczekać.. znowu będziemy musiały akcje trochę przesunąć ;p.
;)]

Unknown pisze...

[ahahaha ;d. nie udawaj, że się przejmujesz xd
aa, spoko ;d
ja też zmykam. Chciałam jeszcze tu odpisać, ale wena mi uciekła.. dobranoc;)]

Unknown pisze...

Lekarz pokiwał głową słysząc ich odpowiedzi - poprosił by zarówno jedno jak i drugie dopytało się o choroby w rodzinie ponieważ obecnie wcześnie wykryte wady genetyczne można zacząć leczyć już na początku ciąży. Zaraz też uspokoił Spencer, która patrzyła na niego z nagłym przerażeniem, że to tylko rutynowy wywiad i że nie ma się czym przejmować. Po chwili zaczął wyliczać jej zalecenia, odżywianie jakie powinna stosować w czasie ciąży, ze śmiechem patrząc na jej szczupłą sylwetkę i mrucząc pod nosem, że teraz musi jeść za dwóch i by o tym nie zapominała. Brunetka kiwała głową, słuchała go uważnie, a po chwili już opuszczała gabinet z mieszanką uczuć, obaw, ale przede wszystkim nieskrywanej radości, że jednak tym razem to dzieje się naprawdę! Naprawdę jest w ciąży i teraz wydawało jej się to takie nierealne.. Wzdychając cicho nacisnęła klamkę drzwi, drugą dłonią odruchowo kładąc na brzuchu; nie dowierzała, że za dziewięć miesięcy jej brzuch urośnie do rozmiarów dużej piłki. Uczucie, że nosi się czyjeś życie pod sercem i że jest się za nie odpowiedzialne było nie do opisania!
Już otwierała usta by pożegnać się z lekarzem, gdy ten wręczył im jeszcze wydruk z badania USG. Oczy Spenc roziskrzyły się; podziękowała, powiedziała do widzenia i wyszła z pomieszczenia wraz z Leo. Zaraz za progiem obróciła się w stronę ukochanego, zagryzając przy tym lekko dolną wargę, która i tak wyginała się do góry w radosnym uśmiechu.
Chciała coś powiedzieć, chciała się na niego rzucić, wyściskać, wycałować, ale po tym jak zachowywał się przed wizytą już sama nie wiedziała jak się zachować. Zadrżała ledwo powstrzymując swoje odruchy.

Unknown pisze...

[;))
no pomysłów właśnie mi brak! nie wiem coby się tam mogło w międzyczasie wydarzyć hm.. nie wiem :c łahaha mam jeden pomysł ale to jest bezsensu więc wiesz nawet szkoda pisać ;p
swoją drogą to mam tą akcje tam przyśpieszać czy coś, bo sama też jej nie posunęłaś do przodu ;p]

Właśnie tego potrzebowała od dwóch dni. Uścisku. Tej drobnej czułostki, która nie wymagała wiele wysiłku. Oplotła Leo ciasno przymykając przy tym powieki i jak zwykle delektując się zapachem jego skóry. Jego bliskość - ta szczera tak jak teraz, a nie sztywna, wymuszona, którą dostała gdy zmierzali do szpitala - potrafiła rozwiać wszelkie jej lęki i obawy związane z ciążą. Teraz, gdy wiedziała, że i on cieszy się z tego dziecka odetchnęła z ulgą. Wiedziała, że sobie poradzą.
Nawet karciła się nieco w głowie za to, że gdy Leo wyciągnął z jej ręki zdjęcia z badania, na którym widniała mała fasolka, pomyślała, że może podrze wydruk nie chcąc na niego patrzeć. Ale skąd mogła wiedzieć jak zareaguje?! Nie wierzyła nawet swoim oczom, pewna, że wszystkie pozytywne emocje na jego twarzy tylko sobie uroiła. A potem uśmiechnął się ciepło i porwał ją w ramiona.. Wtedy wszystko stało się jasne i prostsze.
- Chodź do rejestracji. Muszę się zapisać na następną wizytę. - Mruknęła prosto do jego ucha, ciągle oplatając go ciasno rękoma. Aż w końcu odsunęła się od niego, uśmiechając ciepło, radośnie. Zaraz splotła ich palce razem i zagryzając wargę poprowadziła w odpowiednim kierunku.

[ i znowu przeprasza za opóźnienie, ale sama wiesz jak to jest.. ;)]

Unknown pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Unknown pisze...

[Nie bo to znowu mam głupie pomysły z tematem ciąży, więc wiesz xdd. nie, nieważne xd
no to ja tak ogólnikowo to przyśpieszę a jak wymyślimy do czego to Ty do tego wydarzenia nawiążesz, o ;)]

Obserwowała ukochanego kątem oka; widziała jego zamglony wzrok jakby myślami był daleko stąd. Był nieobecny, ale wcale jej to nie przeszkadzało, bo teraz przynajmniej wiedziała, że cieszy się na myśl o dziecku.
Gdy wreszcie zapisała się na następną wizytę, musiała aż szturchnąć Leo, by w końcu ruszyła za nią do samochodu. Znowu nie rozmawiali przez całą drogę, ale teraz było inaczej, lepiej, bo ta cisza wcale ich nie krępowała. Uśmiechali się lekko bujając w obłokach, nękani wspaniałymi wizjami małych stópek. Aż wreszcie padło to magiczne słowo, które sprawdziło ją na ziemię. Westchnęła cicho, zagryzając wargi, a widząc, że jeszcze otwiera usta, jakby chciał coś dodać, zaraz pokręciła energicznie głową chcąc go przed tym powstrzymać. Wyplątała się spod jego ramienia i zatrzymała przed nim z nieodgadniony wyrazem twarzy i błyskiem w oku.
- Nic już nie mów. Zamilcz. - Rzuciła cicho, spoglądając mu prosto w karmelowe tęczówki. - Zamilcz i po prostu mnie pocałuj! - Dodała już głośniej, a na jej ustach zaigrał wesoły, radosny uśmiech.

Unknown pisze...

[ok, może być :)
spoko, ja sama Blacka już w sumie praktycznie porzuciłam więc.. ;) no i powodzenia w poszukiwaniach nowego bloga? ;p]

Zmarszczyła lekko nos niezadowolona, gdy tak całował ją delikatnie, ostrożnie jakby bał się, że ją skrzywdzi. Nie żeby nie lubiła takich czułych, miękkich pieszczot, ale teraz potrzebowała czegoś mocniejszego! Siedziały w niej niezmierne pokłady szczęścia, które odbijały się wzmacniając jej pożądanie, pasje. Wrzała od ognia więc zamruczała z aprobatą, gdy przyciągnął ją do siebie nieco mocniej i pogłębił pocałunek.
A potem nagle oderwał się od niej, a ona już miała jęknąć niezadowolona, gdy nagle w powietrzu rozbrzmiał jego wesoły, przyjemny śmiech, a ten dźwięk był dla niej najpiękniejszą melodią! Uśmiechnęła się więc szeroko, oplatając go ciasno rękoma w pasie, a gdy wreszcie mężczyzna przestał chichotać przekrzywiła lekko głowę na bok wciąż z wesołym grymasem na twarzy.
- Co teraz robimy? - Zapytała; miała na myśli czy jadą prosto do domu, czy zahaczą o jakieś specjalne miejsce.

Unknown pisze...

[ech, no właśnie.. -.-
W sumie ja też go polubiłam, ale tak jakoś.. wiesz brak czasu na niego ;p. A przenieść w sumie bym się mogła, dlaczego nie? W sumie na nowym blogu mogłybyśmy wymyślić dla Ca' i Blacka ciekawsze powiązanie nawet ^^
hm.. przeniesiemy ich gdzieś? W sumie pasuje mi skopiować KP!]

-Mhm, tak.. Możemy coś zjeść. - Przytaknęła, bo rzeczywiście teraz, gdy już zdenerwowanie opuściło jej ciało, poczuła delikatne ssanie w żołądku. Ale fakt, faktem jej myśli błądziły już całkiem gdzie indziej niż gorące danie, które złagodzi głód, a świadczyć mogło o tym przykładowo jej rozmarzone spojrzenie lub dłoń powoli sunąca po jego torsie.
Tak, ona też chciała cieszyć się tymi ostatnimi miesiącami "sam na sam". W końcu, gdy w ich życiu pojawi się mały szkrab już nigdy nie będzie jak dawniej. Zawsze będzie osoba trzecia, ale Spencer szczerze wierzyła, że ta mała istotka tylko jeszcze wzmocni ich więzi, a oni nadal będą pociągać siebie wzajemnie jak do tej pory i od czasu do czasu podrzucą tego małego aniołka do którejś ciotki lub babci - a wtedy znów będą mogli cieszyć się chwilami tylko we dwoje.
- To może już jedźmy, coo? - Mruknęła po chwili, choć wcale nie miała ochoty ruszać się z jego ramion. Jeszcze na moment odnalazła jego usta, a potem wyplątała się z jego objęć i zaraz wskoczyła na miejsce pasażera, gdy tylko Leo odblokował drzwi samochodu.

Unknown pisze...

[No, ja czasami też. Zwłaszcza jak mam nawał pracy.. Ale tak to mimo wszystko lubię szkołę ;D. zawsze coś się dzieje ^^
ojojoj, biedna, współczuje!
o, jestem za;).
ahaha i niczym znajdziemy jakiś przyzwoity znowu minie mnóstwo czasu, ale oj tam:D. ]

Spencer nigdy nie lubiła kłótni, ale zawsze miała wrażenie, że jednak są one od czasu do czasu potrzebne w związku i przede wszystkim nieuniknione. Ważne jednak by dzięki nim uświadamiać sobie jak mimo wszystko zależy nam na drugiej osobie.. Gorzej jeśli sprzeczki zdarzają się coraz częściej, a uczucie wymiera.. Całe szczęście im to raczej nie groziło, bo przecież zawsze po wszystkim obydwoje czuli się winni i szukali złotego środka do pogodzenia się, którym zazwyczaj była.. Bliskość. Pomagająca nie tylko złagodzić spory, ale także ratowała gdy pojawiały się inne problemy.
W drodze do swojej ulubionej restauracji nie wymienili między sobą ani jednego słowa. Wymienili za to chyba ze sto przelotnych spojrzeń, uśmiechów. Spencer nieustannie gładziła ukochanego po ramieniu, a w jej oczach szkliło się szczęście. Zaśmiała się w myślach znów uświadamiając sobie jak łatwo popadają od skrajności w skrajność; pomyśleć, że jeszcze niedawno jechała tym samochodem wręcz przyciśnięta do szybki, z zamkniętymi oczyma, odgrodzona od świata i Leo. A teraz wręcz lgnęła do niego i nie potrafiła się oderwać.

Unknown pisze...

[Bosz.. w ogóle patrz ile myśmy już komentarzy wymieniły! I jeszcze się sobą nie znudziłyśmy :D
No czy ja wiem czy tak się cieszę.. To w końcu mój najgorszy rok, a matura ciągle mnie przeraża ;p
Też prawda ;p
oby ;)]

Myśli Spencer ciągle uciekały do tego małego zarodka, który właśnie rozwijał się w jej brzuchu. Zastanawiała się jak bardzo zmieni się jej ciało przez najbliższe dziewięć miesięcy, a potem jak będzie wracać do normy, gdy mały szkrab wyjdzie na świat; już teraz obiecała sobie, że zadba o to by jej sylwetka była nienaganna tak jak teraz.
Teraz jednak mogła spokojnie się objadać, bo w końcu jadła teraz nie tylko za siebie ale też za maluszka. Za ich dziecko, które potrzebowało wiele składników odżywczych by prawidłowo się rozwijać!
Głos Leo wyrwał ją z zamyślenia. Słysząc jego słowa uśmiechnęła się ciepło, a potem ścisnęła go lekko za dłoń i skinęła głową.
- Ja też.. - Mruknęła zerkając na niego z ukosa. - Zostaniemy rodzicami..To takie abstrakcyjne! - Dodała uśmiechając się ciepło, szeroko. Ciągle nie mogła oswoić się z myślą, że zostanie mamą, ale z każdą chwilą stawało się to coraz bardziej realne i wywoływało coraz więcej radosnych motylków w brzuchu. Już otwierała usta by jeszcze coś dodać, gdy nagle zjawił się kelner przynosząc dwa dania z kliku, które zamówili. Na sam smakowity zapach jedzenia do ust Spenc napłynęła ślinka; zaraz dorwała w ręce sztućce, a pierwszą porcję jedzenia podsunęła pod usta Leo z zachęcającym uśmiechem.

Unknown pisze...

[ja chwilowo znikam, ale powinnam jeszcze się dzisiaj odezwać :)]

Unknown pisze...

[No raczej. Rzekłabym nawet, że jesteśmy bardzo niesamowite. ;dd
Najtrudniejsza pod względem nauki, owszem. Dużo nowego, trudnego materiału (w końcu 1kl to praktycznie sama powtórka z gim ;x). Ale pod względem stresu ma się nijak do trzeciej klasy!
;))]

Przewróciła oczyma z rozbawieniem, gdy Leo niemal natychmiast podsunął jej kolejną porcję jedzenia, a ona jeszcze nie zdążyła przełknąć tamtej do końca! Nie narzekała jednak, zaraz znów rozchyliła lekko usta, by pochłonąć to co znajdywało się na widelczyku. Zaśmiała się w myślach; miała nadzieje, że Leo nie weźmie sobie za bardzo do serca zasady jedzenia za dwóch. No chyba, że chce żeby brzuch Spencer zaczął rosnąć szybciej niż powinien!
Oblizując usta, na moment pochyliła się w stronę ukochanego i odnalazła jego wargi z krótką, ale czułą pieszczotą. A potem uśmiechając się wesoło znów zaczęła grzebać w talerzu wyszukując kolejnego smakowitego kąska dla niego. Ostatecznie jednak wylądował on w jej buzi (ech, no nie mogła się oprzeć!), ale kolejny już podsunęła znów pod jego usta.
I tak to właśnie minął im czas w restauracji. Na rozmyślaniach, krótkich całusach, wzajemnym dokarmianiu się i popijaniu odżywczego, pełnego witamin soku!
W drodze powrotnej do domu zaopatrzyli się jeszcze w świeże owoce zatrzymując się przy jednym z Warzywniaków,a potem pomknęli prosto do mieszkania. Weszli na górę obejmując się ciasno rękoma, znów nie rozmawiając zbyt wiele. Dopiero przed Spencer oparła się o ścianę z cichym jękiem i ciężkim westchnieniem.
- Matkooo, ale się ojadłam! - Mruknęła poklepując się po brzuchu, by zaraz pogładzić go z ciepłym błyskiem w oku. Siedział tam teraz mały maluszek! I właśnie nagle wpadło jej coś do głowy.. - Jak myślisz. To chłopiec czy dziewczynka? - Zapytała podnosząc na niego spojrzenie, a na ustach tlił się delikatny uśmieszek.

Unknown pisze...

[aj tam <3. przecież to nie tajemnica że jesteśmy cudowne! *.* xd
No wiesz stresujący jest nawet fakt, że sama nie wiem co chce robić po maturze :). Dobrze że przynajmniej wiem co chce zdawać ;pp.
ok, spoko, do jutra:). To ja myślę, że spokojnie Ci jutro odpiszę niczym wrócisz, bo teraz sama też się już zwijam bo jutro na 7.10 mam do szkoły :cc ]

Unknown pisze...

Z delikatnym uśmiechem patrzyła na nich złączone dłonie, ale słysząc jego cichy głos, podniosła wzrok na niego. Skinęła lekko głową, z wręcz fascynacją wpatrując się w jego oczy, teraz iskrzące ciepło, jakby znajomo, ale całkiem inaczej. Zaraz jednak tenże czuły grymas zniknął z jego twarzy, a pojawił się pogodny, radosny. Ona też więc uśmiechnęła się wesoło, acz uśmieszek zginął zaraz, gdy poczuła usta ukochanego na swoich.
Odwzajemniła namiętną pieszczotę, równocześnie zaplątując dłonie na jego karku. Przyciągnęła go do siebie mocniej, pogłębiając pocałunek, a potem wzdychając głośno na moment oderwała się od niego, nie odsuwając jednak za daleko; ich twarze dzieliło zaledwie parę centymetrów, dzięki którym Spencer ciągle czuła jego ciepły oddech omiatający jej skórę.
- Córeczka? A ja bym powiedziała, że synek.. - Odparła unosząc zadziornie brew do góry, sugerując jakby się z nim tylko droczyła i specjalnie podawała inną odpowiedź niż on. Chociaż w sumie.. Tak. Chciałaby żeby ich pierwsze dziecko było chłopczykiem, który później opiekowałby się swoją młodszą siostrzyczką. Choć z drugiej strony nie ważne jaka płeć, byleby maleństwo było zdrowe, o.
Zaraz znów uśmiechnęła się leciutko, ponownie odnajdując jego usta.

Unknown pisze...

[Wiadooomo ;D
Niby tak. Ale chciałabym już wiedzieć!
Wczesna? :D. ale w sumie już wolę iść na 7.10 i skończyć lekcje o 12/13 niż o 14 ;p a w trzeciej klasie jest to bardzo pożyteczne ;)
ok? ;d]

W momencie, w którym Leo oderwał się od jej ust, na krótką chwilę by zaczerpnąć powietrza, ona już rozchylała wargi by odpowiedzieć na jego słowa - nie dał jej jednak na to szans. I wcale nie zamierzała narzekać.
Dała prowadzić się w głąb mieszkania, dobrze wiedząc do którego pomieszczenia zmierzają. Również nie zamierzała protestować (no chyba że o to, że sypialnia jest zbyt daleko!) jedynie znów pogłębiła pieszczotę wplątując palce w kosmyki jego włosów. Bezwiednie zacisnęła je w pięści, a potem mocno przyciągnęła mężczyznę do siebie, już po chwili zjeżdżając dłońmi na jego tors by rozprawić się guzikami jego koszuli. Zdążyła się jej pozbyć nim przekroczyli próg sypialni, a gdy ukochany znów popchnął ją by miękko wylądowała na materacu łóżka, na jej ustach wykwitł figlarny, kuszący uśmiech.
- Chłopczyk. - Mruknęła, chociaż sama ledwo już pamiętała o czym mówili i co to słowo w ogóle oznacza. W głowie mała już tylko szatyna, który pochylał się nad nią ze znajomym błyskiem w oku.

Unknown pisze...

[Tylko właśnie o ten czas dla samej siebie trochę trudno, bo co chwila mam coś do roboty ;x ale spoko, kiedyś przysiądę, bo kiedyś będę musiała ;p no ale dzięki za radę ;)
Spokoo, ja w sumie przez rok chodziłam w ogóle na popołudnie do szkoły -.- pół roku w pierwszej klasie i pół w drugiej. To był dopiero koszmar!
Ej, ej! Idź się uczyć! chociaż ja mam dzisiaj wolny wieczór, bo jutro jadę na te targi także ten ;> ale wesele trzeba zacząć czytać na środę :D. i wgl muszę zdecydować jaki chce temat na maturę ustną z polskiego ;x]

Zawsze wydawało jej się w takich momentach, że byłaby się w stanie zgodzić na wszystko, byleby tylko Leo nie przestawał zasypywać ją swoimi słodkimi pieszczotami. Na co dzień uparta niczym osioł, Spencer nagle pod wpływem jego dotyku stawała się podatną kobietą dążącą i pragnącą tylko jednego.
Dlatego słysząc jak wypowiada słowo dziewczynka, tylko przekręciła oczyma, jakby mu ustępując; pokręciła się niecierpliwie czekając aż ich usta znowu złączą się w namiętnym pocałunku, ale nie. On sprytnie ominął jej lekko rozchylone wargi i pomknął w dół; ale też nie narzekała. Odezwała się jednak dopiero, gdy zaczął mruczeć cicho do fasolki rozwijającej się w jej brzuchu.
- Fasolka mówi, że to nieprawda! - Odparła ze śmiechem, chociaż jeszcze przed momentem była zdolna zgodzić się, że tak, to będzie dziewczyna.
Zaraz jednak znów pokręciła niespokojnie biodrami, domagając się wznowienia pieszczot.

Unknown pisze...

[Tragedia no po prostu ;pp
;))
No dokładnie -.- ale co zrobić, jakoś to przeżyłam ;d
good luck, darling! ;d. Ale do kiedy mam czas z czym? ;p z Weselem? :D. Z Weselem to do środy, a nawet jeszcze nie tknęłam xd. co do tematu maturalnego to zazwyczaj nauczyciel po prostu puszcza listę tematów maturalnych na dany rok po klasie i każdy wpisuje się pod tym który mu odpowiada. W sumie najlepiej jak z klasy dwie osb nie mają tego samego, bo wiesz wejdziecie po sobie, wystarczy, że padnie jedno identyczne zdanie i ktoś się może czepić i nie zaliczyć całej klasie matury ustnej ;p. A czas mam do środy, bo podobno niby w tym tygodniu mamy złożyć deklaracje co do matur, ale można jeszcze zmienić w lutym, bo wtedy składa się już tą ostateczną. A te składamy po prostu wstępnie i na ich podstawie piszemy wszystkie matury próbne w roku szkolnym ;p]

Pokręciła głową z rozbawieniem, gdy Leo prowadził jakże ważną rozmowę z fasolką. Uśmiechała się szeroko nie spuszczając oka z mężczyzny, a gdy wreszcie zwrócił wzrok ku niej znów spojrzała wymownie w sufit, próbując stłumić śmiech, który narastał w jej gardle.
Zaraz jednak zapomniała znów o całym świecie, gdy nagle usłyszała ten znajomy, kuszący głos, który wręcz sprawiał, że na jej skórze pojawiała się gęsia skórka. No jak mógł się z nią tak droczyć?! Jej oddech przyśpieszył nieznacznie, gdy wpatrywała się w jego oczy jakby zastanawiając się czy lepiej postawić na swoim czy lepiej odpuścić, bo Leo rzeczywiście byłby zdolny zaprzestać pieszczot.
- Ja się nie kłócę tylko wyrażam swoje zdanie. - Mruknęła mrużąc nieznacznie oczy. Jej donie swobodnie błądziły sobie po jego odsłoniętym torsie; miała jeszcze dodać, że ona wie lepiej i takie tam, ale nie. Widząc jego poważne, wręcz świdrujące spojrzenie doszła do wniosku, że rzeczywiście mógłby się odsunąć i zostawić ją na łóżku samą - chętną i hm, napaloną!
Dlatego nie powiedziała już ani słowa, a jedynie ponownie zaplotła mu dłonie na karku i podrażniając wrażliwą tam skórę paznokciem przyciągnęła go do siebie stanowczym ruchem złączając ich usta w gorącym pocałunku.

Unknown pisze...

[Tragedia no po prostu ;pp
;))
No dokładnie -.- ale co zrobić, jakoś to przeżyłam ;d
good luck, darling! ;d. Ale do kiedy mam czas z czym? ;p z Weselem? :D. Z Weselem to do środy, a nawet jeszcze nie tknęłam xd. co do tematu maturalnego to zazwyczaj nauczyciel po prostu puszcza listę tematów maturalnych na dany rok po klasie i każdy wpisuje się pod tym który mu odpowiada. W sumie najlepiej jak z klasy dwie osb nie mają tego samego, bo wiesz wejdziecie po sobie, wystarczy, że padnie jedno identyczne zdanie i ktoś się może czepić i nie zaliczyć całej klasie matury ustnej ;p. A czas mam do środy, bo podobno niby w tym tygodniu mamy złożyć deklaracje co do matur, ale można jeszcze zmienić w lutym, bo wtedy składa się już tą ostateczną. A te składamy po prostu wstępnie i na ich podstawie piszemy wszystkie matury próbne w roku szkolnym ;p]

Pokręciła głową z rozbawieniem, gdy Leo prowadził jakże ważną rozmowę z fasolką. Uśmiechała się szeroko nie spuszczając oka z mężczyzny, a gdy wreszcie zwrócił wzrok ku niej znów spojrzała wymownie w sufit, próbując stłumić śmiech, który narastał w jej gardle.
Zaraz jednak zapomniała znów o całym świecie, gdy nagle usłyszała ten znajomy, kuszący głos, który wręcz sprawiał, że na jej skórze pojawiała się gęsia skórka. No jak mógł się z nią tak droczyć?! Jej oddech przyśpieszył nieznacznie, gdy wpatrywała się w jego oczy jakby zastanawiając się czy lepiej postawić na swoim czy lepiej odpuścić, bo Leo rzeczywiście byłby zdolny zaprzestać pieszczot.
- Ja się nie kłócę tylko wyrażam swoje zdanie. - Mruknęła mrużąc nieznacznie oczy. Jej donie swobodnie błądziły sobie po jego odsłoniętym torsie; miała jeszcze dodać, że ona wie lepiej i takie tam, ale nie. Widząc jego poważne, wręcz świdrujące spojrzenie doszła do wniosku, że rzeczywiście mógłby się odsunąć i zostawić ją na łóżku samą - chętną i hm, napaloną!
Dlatego nie powiedziała już ani słowa, a jedynie ponownie zaplotła mu dłonie na karku i podrażniając wrażliwą tam skórę paznokciem przyciągnęła go do siebie stanowczym ruchem złączając ich usta w gorącym pocałunku.

Unknown pisze...

[;))
Spoko, wpisałam się ołówkiem już pod 4tematami i teraz z nich muszę wybrać, ale chyba postawie na czarne charaktery w literaturze w różnych epokach :p
Spoko ;). ja i tak pewnie będę się już zwijać, bo muszę wziąć się w końcu za lekturę, a i muszę iść spać bo jutro znowu na 7 muszę wstać a dzisiaj prawie zaspałam! ;x
Wgl padłam jak napisałaś"A całe wieki później - a może minęło zaledwie kilka sekund?", łahaha, bo ja od razu mam głupie myśli xd]

Jak zwykle po gorących, namiętnych, miłosnych uniesieniach następowała ta chwila ciszy przerywana jedynie ich płytkimi, rozszalałymi oddechami, które z wolna zaczynały się uspokajać. A oni tkwili wtuleni w siebie i rozkoszowali się spełnieniem, które rozlewało się po ich kończynach, aż wreszcie został po nim tylko cień rozjaśniający oczy.
Uśmiechnęła się wesoło, gdy Leo niespodziewanie znów wznowił pieszczoty; tym razem subtelne, delikatne, czułe. Uniosła lekko brew, spodziewając się, że zawędruje właśnie w to miejsce, gdzie zagnieździła się mała fasolka, która w dziewięć miesięcy urośnie do rozmiarów niemowlaka.
Na jego słowa przytaknęła. Naprawdę mieli o czym rozmawiać, a ta chwila wydawała się idealna; mogli spokojnie snuć plany co do ich przyszłości, jak wszystko będzie wyglądać przez najbliższe miesiące i potem, gdy na świat przyjdzie istotka, która wywróci ich świat do góry nogami, ale w ten pozytywny, słodki, radosny sposób.
Wygięła usta w radosnym uśmieszku, spoglądając w dół na Leo.
- To na początek powiedź fasolce, że ma się ładnie rozwijać i przyjść na świat za dziewięć miesięcy. Nie później, a tym bardziej nie wcześniej! - Mruknęła pogodnym, nawet nieco rozbawionym tonem, delikatnie trącając bok ukochanego stopą.

[A i jeszcze mi się coś przypomniało, bo tak mówimy o tej fasolce, a Ty kiedyś pisałaś żebyśmy zapomniały, że Chochlikiem była kiedyś Lena, bo lubisz gdy Leo tak mówi do Spencer i ja Ci odpisałam na to? :D. bo sobie nie przypominam i jeśli tego nie zrobiłam, to: jasne, możemy o tym zapomnieć, bo ja tam też lubię jak Lee się tak zwraca do Spenc :D]

Grace Monaco pisze...

[Chyba zostałam pominięta :)]

Unknown pisze...


[Lady Makbet, serio? xd
delta <3 ;dd wrr. a ja muszę zrobić prasówkę na wos -.-'
ahahaha no w sumie xd to tej pory chce mi się z tego śmiać ^^
BRAWO, jestem z Ciebie taka duuuumna! :D]

Tak, Spencer też będzie tęsknić za tym gorącym, wręcz wrzącym strumieniem wody. Niestety na dziewięć miesięcy będzie musiała przerzucić się na temperatury zbliżone do jej ciała.. Ale co zrobić? Dla tej małej fasolki warto zrezygnować z tej przyjemnostki do której miała zamiar wrócić zaraz po porodzie. Póki co słowo "poród" było dla niej bardzo odległym, wręcz nierealnym słowem.. Ale będzie jeszcze miała czas by się nim oswoić. I po cichu liczyła, że mimo wszystko Leo od czasu do czasu weźmie razem z nią relaksującą, letnią kąpiel!
Patrzyła z nieskrywanym rozbawieniem na ukochanego, który w cudowny sposób przekazywał jej słowa małej fasolce rozwijającej się w jej brzuchu. I przy tym wesołym uśmiechu, w jej oczach czaiła się też ta znajoma, ciepła, nawet nieco rozczulona nutka; podobało jej się jak Leo porozumiewa się z ich przyszłym dzieckiem, chcąc nawiązać z nim więź już od pierwszych tygodni! Zaśmiała się cichutko słysząc jego prośbę, a potem ciągle na niego patrząc pokręciła lekko głową.
- Nie. Na razie tyle wystarczy. - Odparła wyginając usta w wesolutkim grymasie.
Wiedziała, że teraz przyjdzie czas na ważniejsze kwestie i sprawy. Zmarszczyła lekko brwi zastanawiając się od czego zacząć; ostatecznie doszła do wniosku, że ten "problem" pozostawi Leo, bo sama nie wiedziała co z rzecz, o których mają rozmawiać jest najważniejsze. Dlatego po chwili westchnęła cichutko i wbiła w niego pytający wzrok, nieustannie gładząc go stopą po łydce, ciągle uśmiechając się delikatnie.

[E, ale w jakim sensie szkoda? ;p
No właśnie, tak mi się wydawało, że zapomniałam ;p. To teraz musimy jeszcze wymyślić jakiś pseudonim dla Leo :D
;)]

Unknown pisze...

[o widzisz. A ja ledwo pamiętam kto to jest ;pp
spoko, ja w trzeciej klasie mam jeszcze jedną godzinę historii, po prostu bosko. Wolałabym mieć już 3h w 2kl niż męczyć się jeszcze z tym w 3 -.-
AHAHA JAAASNE! :D
;)]

Gdy wreszcie Leo znalazł dogodną dla siebie pozycję, uśmiechnęła się lekko unosząc rękę do góry, by móc pogładzić go po policzku. Czuła jego przyjemny oddech owiewający jej twarz oraz szyje. Wargi mrowiły ją w znajomy sposób, gdy tylko jego usta znajdywały się tak blisko jej zasięgu. Uparcie jednak wpatrywała się w jego roziskrzone oczęta, błyszczące rozmarzonymi iskierkami.
Na jego słowa skinęła głową. Też nie chciała o niczym mówić.. Póki co. Miała to być ich słodka tajemnica aż dojrzeją do momentu by zacząć dzielić się tą radosną nowiną ze swoimi rodzinami.
- Już widzę minę mojego ojca! - Mruknęła przewracając oczyma. Nie wątpiła jednak, że jej rodzice ucieszą się, że wreszcie zostaną dziadkami. Zawsze marzyli o małym brzdącu, którego mogliby rozpieszczać drogimi zabawkami, słodyczami i wspólnymi wypadami. - Ale tak, byłoby świetnie gdybyśmy powiedzieli im osobiście. Ucieszą się. - Dodała po chwili, muskając delikatnie jego usta. Uśmiechała się przy tym łagodnie, ciepło, a jej palce nieustannie błądziły po jego policzku.
Jasne, codzienne życie wcale nie miało być tak kolorowe, jakby im się teraz mogło wydawać. Ale Spencer wierzyła, że wspólnymi siłami, z odpowiednią listą priorytetów uda im się stawić czoła przeciwnościom losu, obawom, problemom. Nikt nie mówił, że będzie łatwo, ale.. Ale to nie zmieniało faktu, że nie mogą być szczęśliwy, w końcu ścieżka życiowa nie jest usłana jedynie różami. Stawiane jest wiele przeszkód, ale ważne by być razem. Wspierać się, a wszystko się jakoś ułoży.

[Ale przecież ona jej nie usunie!
Spoko, z czasem może jakieś wymyśle :D (Pan Kilka Sekund! <3) xd
Ej! Jest fajnie, nie gadaj głupot ;p]

Unknown pisze...

[no, a jutro o 12 ^^ ale mam jeszcze potem godzinę fakultetów z ang ;x
NIE!! :D]

Akurat, że Kat się domyśli sama.. Spencer wcale nie przeszkadzało. Wiedziała, że przed nią i tak byłoby jej trudno udawać, zwłaszcza, że i ona jest w ciąży i teraz najlepiej wie co dzieje się z kobiecym ciałem. Spenc chciała móc z nią o tym rozmawiać, dowiedzieć się paru rzeczy, chociaż jak wiadomo każda kobieta reaguje inaczej. Jedna może mieć poranne mdłości, inna nie. Jedna będzie miała smak na to, inna na to. Ale pewne zmiany są identyczne i nieuniknione.
Ojciec Spenc kiedyś wprost uwielbiał Leo. Zawsze mieli mnóstwo wspólnych tematów, ale od ich rozstania mężczyzna hm, skreślił Leo jako swojego zięcia. Nie mógł znieść myśli, że jakiś facet mógł tak skrzywdzić jego Myszkę, jego jedyną córeczkę, jego oczko w głowie. Zawsze był nieco przewrażliwiony na jej punkcie i gdy dowiedział się o ich zejściu raczej nie był zachwycony. Ostatecznie jednak uszanował wybór córki, ale jak wciąż powtarzał - ciągle przygląda się Rough'owi. Ale Spenc dobrze wiedziała, że w głębi siebie nadal lubi Leo, tylko po prostu jego męska duma nie pozwala mu tego pokazać. A matka? Matka zawsze powtarzała, że oni są stworzeni dla siebie i wbrew swojemu mężowi nieustannie przepowiadała, że jeszcze kiedyś się zejdą, co wtedy Spencer wydawało się niemożliwe. Ale jednak. Jej przeczucie się sprawdziło. Na ich szczęście.
Jednak główny polegał na.. Przekonaniach jej taty. Nigdy nie pochwalał życia na kocią łapę. Był zwolennikiem wesel. Pierwsze ślub, potem dzieci - zawsze tak mówił. Ale mimo to, dobrze wiedziała, że ostatecznie ucieszy się z wnuka/wnuczki. Zawsze chciał go/ją mieć!
Uśmiechnęła się lekko słysząc jego pytanie. Nie chciała pokazywać jak bardzo bawi ją lęk ukochanego przed reakcją jej rodziców.
- Spokojnie. Zrozumieją, że chcieliśmy to utrzymać przez pewien czas w tajemnicy. - Odparła z powagą, odnajdując pod pościelą jego dłoń.

[A niech świruje. Ona i tak nie usunie ;p.
AHAHA, ookeeej. Jeszcze biedny popadłby w kompleksy :D. A jeszcze nie masz? xd
w sumie to nie pamiętam czy ich opisywałam, ale mniej więcej tu coś nakreśliłam :D]

Unknown pisze...

[uroki trzeciej klasy :D
ehe, nie wierzę w ani jedną rzecz. A tym bardziej w tą ostatnią :p. W końcu jesteś uzależniona ;>]

Nie mogła ukryć, że trochę bawił ją ten strach Leo, ale z drugiej strony.. Rozumiała go całkiem dobrze, bo w końcu przechodziła przez to samo. Może jego matka ucieszyła się z powrotu Spencer do życia jej syna, ale nie zmieniało to faktu jak bardzo denerwowała się, obawiała się odrzucenia z jej strony. A to co przeszła z Kat było istnym koszmarem! Dlatego właśnie na koniec zdobyła się na ten gest - ściśnięcie dłoni. Zawsze w między innymi w ten sposób dodawali sobie otuchy.
Dla Spencer od początku najważniejsze było to by dziecko było po prostu zdrowe. Chłopiec czy dziewczynka? Sama nie wiedziała, która płeć dziecka bardziej by jej się marzyła. Słodkie dziewczę, które będzie mogła stroić w urocze sukieneczki, czy chłopczyk, któremu będzie kupować samochodziki? Nie, to nie było ważne. Bo przecież i tak niezależnie od płci pokocha to dziecko równie mocno. Ale z drugiej strony, gdyby ostatecznie miała decydować.. To chyba zawsze marzył jej się pierwsze synek, potem córeczka, o którą starszy brat zawsze by dbał.
Wszystkie jej rozmyślania przerwało jednak pytanie Leo. Spojrzała na niego unosząc nieznacznie brwi do góry lekko zaskoczona, że w ogóle o to pyta.
- Nie, nie chcę. Dobrze mi tutaj. - Odparła, a na jej ustach wykwitł ciepły uśmiech. - Poza tym, przecież wiesz, że wszędzie byleby z Tobą. - Dodał puszczając w jego stronę perskie oczko. Nie kłamała. Naprawdę za nim była w stanie wyruszyć na koniec świata!

[haha, no w sumie :d
Nie uciszaj mnie! ;p bo jak to było? Bo się zamknę w sobie, o.
;)]

Unknown pisze...

[:)
No dobra, dobra.. Już przestaje.. CHOCIAŻ może od czasu do czasu o tym wspomnę ;D. PAN KILKA SEKUND <3
Miło mi! <3 No ale weeź potem będzie na mnie że dom nie wysprzątany, pies niezadbany, Ty nie wyuczona.. Ale tak. Siedź tu ze mną nadal, nie mam nic przeciwko :D. Najwyżej będę Cię miała na sumieniu ;dd]

Jak zwykle w takich momentach - gdy wyczuwała, że coś jest nie tak - przyglądała mu się uważnie, choć kątem oka. Od razu wyłapała, że o czymś jej nie mówił i że to pytanie o przeprowadzkę wcale nie było przypadkowe. Ale o cóż mogło chodzić.. Szczerze myślała, że się ucieszy, że jednak woli zostać tu w Murine, ale nie. On jakby zmartwił się tą odpowiedzią. Miała nadzieje, że powie jej o co chodzi, bo pytania same cisnęły jej się na usta. Nie chciała go jednak naciskać i ponaglać, szczerze wierząc, że sam zaraz to z siebie wyrzuci.
I w końcu to zrobił.
Pokiwała lekko głową. Z początku na jej ustach zakwitł szeroki, radosny uśmiech okazujący jej dumę i zadowolenie z tego, że jej mężczyzna jest taki zdolny i tak rozchwytywany. Na końcu języka miała już gratulacje, pytania co zamierza z tym zrobić, ale niepewny wzrok ukochanego podpowiedział jej, że to nie koniec informacji i że w tym wszystkim jest jakiś haczyk.
- Ale..? - Zapytała unosząc się lekko na łokciu. Zawsze było jakieś 'ale', a to tylko sprawiło, że jej żołądek ścisnął się boleśnie. Przyłapała się na tym, że już zaczyna snuć domysły, więc zaraz je powstrzymała. Chciała to usłyszeć od niego.

[;pp
ok, to ja w takim układzie też będę szła. Przynajmniej przeczytam streszczenie :D. także do spisania ;). na tamtym blogu odpiszę już jutro ;)]

Unknown pisze...

[AHAHA, dobra. Już nie będę. Serioooo ^^.
aha, no dzięki -.- ]

Spencer zawsze była kobietą, która lubiła hm, duży świat. Większe miasta, podróże - to było jej życie niemal od najmłodszych lat. Dobrze pamiętała jak cieszyła się, gdy rodzice oznajmili jej, że wyprowadzają się z małego miasteczka do stolicy. Ale do Murine mimo wszystko został jej jakiś sentyment. Nigdy nie myślała, że to tutaj osiądzie na stałe, w sumie nigdy nad tym się nie zastanawiała. Ba! Dopóki nie poznała Leo nie sądziła, że kiedykolwiek zakocha się w kimś tak na zawsze. Żyła zwiedzają świat niczym wolny ptak. Ale teraz, gdy jest w ciąży, gdy u boku ma miłość swojego życia wypadało się hm, uspokoić i zagnieździć gdzieś na stałe. I Murine wydawało jej się idealne, zwłaszcza dlatego, że zawsze miała wrażenie że i Leo uwielbia to miasto.
Słuchając jego słów uświadomiła sobie, że ukochany dostał tą propozycję już jakiś czas temu. Dotarło do niej, że gdyby nie fakt, że teraz jest w ciąży pewnie bez wahania przyjąłby tą propozycję, bo gdyby tak nie było nawet teraz by o tym nie wspominał, prawda?
Opadła na pościel z cichym westchnieniem. Podobnie jak on utkwiła spojrzenie w suficie. Przez moment oswajała się z tą informacją; dopiero po chwili zerknęła na niego z ukosa.
- I? Zamierzasz przyjąć ofertę? - Zapytała cicho, jakby wcale nie chciała pytać. A potem niepewnie przygryzła wargę i dodała. - Powinieneś. Nie chcę byś rezygnował z marzeń tylko dlatego, że jestem w ciąży.. Jakoś to pogodzimy. - Tak, nie chciała by rezygnował z marzeń, bo.. co będzie za parę lat? Nie chciała by kiedykolwiek czuł, że wybrał źle i przez to miał do niej, albo co gorsza do ich przyszłego dziecka żal. Tego by nie zniosła.

[Ooo. Zaskoczyłaś mnie ;p. Ty się naprawdę uzależniłaś! :D A ja myślałam, że już nie wrocisz wczoraj :c ]

Unknown pisze...

[No powaga!
Przecież nie oblejesz. Zdasz na 100% ;d]

Przez jej twarz przemknął błysk zaskoczenia. Zrobił to? Osobiście myślała, że dopiero zastanawia się nad tą propozycją, ale nie. On już ją podjął i to bez żadnej konsultacji z nią. Zabolało, bo myślała, że tak ważne decyzje podejmuje się wraz ze swoją połówką. A on? On postawił ją przed faktem dokonanym i to najbardziej ją zraniło bo poczuła się tak jakby wcale nie liczył się z jej zdaniem. Jakby wcale go nie obchodziło. A przecież to nie była zwykła praca jaką podjął w gazecie Murine. Wiązała się z ciągłymi wyjazdami, a może i z czymś więcej? Tu już naprawdę nie chodziło o to czy on przyjął tę propozycję czy nie, ale o to że zrobił to nie mówiącej o tym ani słowa.
Ale nie zamierzała go odciągać do tego pomysłu. Nie chciała by rezygnował z marzeń tylko ze względu na dziecko, bo teraz jakoś jasne stało się dla niej, że gdyby nie dziecko wcale by się nie wahał. A w sumie - wcale się nie zawahał. Był aż taki pewien, że nie miałaby nic przeciwko, czy był gotowy ją zostawić by robić karierę?
Nie zważając na jego dłoń ciągle gładzącą ją po policzku podniosła się do siadu; rzuciła mu krótkie spojrzenie przez ramię, a potem utkwiła nieco nieobecny wzrok w oknie.
- Dlaczego pytałeś czy chce zostać w Murine? Ty już nie chcesz? - Zapytała, bo nagle wszystko zaczęło jej się układać w logiczną całość.

[;))]

Unknown pisze...

[pf. nie chcesz to nie wierz. Bosz.
;] ]

Z uczuciem goryczy dotarło do niej, że jego wcześniejsze pytanie wcale nie miało na celu hm, zaznajomienia się z jej potrzebami. Tu chodziło o niego. To on chciał wrócić do Londynu i tylko dlatego zapytał czy ona też aby nie marzy o powrocie do stolicy. Gdy nie praca wcale by jej o to nie zapytał. I z każdą chwilą docierały do niej coraz boleśniejsze fakty. Pierwszym z nich było to, że Leo będąc chory na białaczkę nigdy nie myślał w dalekich perspektywach, jak ona. Jasne, czasami docierało do niej, że być może pozostało im tylko kilka miesięcy razem, ale zawsze miała nadzieje, że jednak zdarzy się cud i on wyzdrowieje. A dom, który kupił dla nich, który zaczął remontować był dla niej znakiem, że i on choć odrobinę wierzy, że pokona białaczkę. Czy to było kłamstwem, bo jeśli nie to dlaczego tak nagle zapragnął porzucić to wszystko co tu zbudowali? Londyn stawiał przed nimi większe możliwości, zwłaszcza przed nim. Czyżby Murine było dobre tylko na hm, spokojną śmierć mówiąc wprost? I teraz najważniejsze, czy przypadkiem ona nie była dobra tylko na te kilka miesięcy życia, które (jak mu się wydawało) mu zostały. W końcu zawsze lepiej odchodzi się z tego świata, gdy ma się kogoś bliskiego obok siebie. Może nigdy nie myślał od niej w perspektywie na zawsze, tylko na kilka miesięcy?
Ukryła twarz dłoniach, nagle zmęczona tym wszystkim, a głównie mętlikiem, który powstał w jej głowie.
- Nie, Leo. Nie zostawimy tego tematu. - Mruknęła cicho, ale zaskakująco twardo. Bo podjął jakąś decyzję, co oznacza, że naprawdę tego chciał i pewnie nadal chce. A ona nie chciała by za kilka lat spojrzał na ich dziecko, na nią i pomyślał, że to ich wina, że nie robi w życiu czegoś czego zawsze bardzo chciał, a miał do tego szansę.

Unknown pisze...

A w jej głowie ciągle panował chaos. Tłuk się niemiłosiernie przyprawiając ją o ból głowy. Obawy narastały w niej z zaskakującą szybkością, a pomyśleć, że wszystko zaczęło się tylko (albo aż) od tego, że nie skonsultował się z nią w sprawie nowej pracy. I to wystarczyło by zaczęła dopowiadać sobie całą historię.
Nie odsunęła się, chociaż szczerze powiedziawszy w pierwszym odruchu to właśnie chciała zrobić. Odepchnąć go, tak jak on odpychał ją od siebie może w nie w fizyczny sposób, ale hm.. psychiczny? Zawsze unikał rozmów. Nawet teraz nie chciał wysłuchać jej zdania! Znów podjął swoją decyzję, a to co ona o tym wszystkim sądziła było nieważne i to znowu ją zraniło.
- Nie dzisiaj? A kiedy? - Spytała wreszcie na niego spojrzawszy. Przez moment starała się skupić na jego dotyku, który zawsze łagodził jej nerwy. Koił jej obawy, lęki.. Ale tym razem nie pomogło. Nie mogła oprzeć się wrażeniu, że jest jak Murine, które Leo ogranicza, które mu się znudziło. Które było dobre tylko na ciężkie chwile. - Nie chcę być osobą, która nie pozwala Ci się realizować. Jak będziesz w przyszłości na mnie patrzył? Na nasze dziecko? Jak na osoby, które nie pozwoliły Ci spełnić marzeń? - Zacisnęła mocno wargi, a potem jej głowa bezwiednie opadła na jego ramie. Zadrżała od tłumionych emocji, które chciały znaleźć ujście w łzach. Nie mogła na to pozwolić.

Unknown pisze...

[ahaha, taa ;p
swoją drogą na tym drugim blogu już dzisiaj nie odpiszę, bo muszę jeszcze na jutro biologię ogarnąć, a jakoś tak nagle już prawie 22 się zrobiła ;o]

Pomogło. Uspokoiła się. A przynajmniej wizualnie. Przestała dygotać, oddech wrócił do normalnego rytmu, łzy przestały cisnąć się do oczu, a gulka w gardle ustąpiła. Ale w głowie ciągle miała mętlik i z tym póki co nie potrafiła nic zrobić, chociaż słowa ukochanego zdecydowanie jej pomogły. Przez ciemne chmury przebił się promyk słońca - nadzieja, że to co sobie sama dopowiedziała nie jest wcale prawdą. Szczerze chciała w to wierzyć.
Uśmiechnęła się lekko słysząc ten słodki przydomek, który jej ostatnio nadał. Przyjemne ciepełko rozeszło się po jej drobnym ciałku; jej dłonie, które jeszcze przed momentem luźno zwisały wzdłuż jej tułowia teraz oplotły go ciasno w tali. Znów wierzyła w magię dotyku i bliskości! Tak, one zawsze potrafiły wszystko naprawić i uspokoić.
- Nie jestem jak Murine. Nie jestem. - Mruczała do siebie przez chwilę, nawet nieświadoma, że wypowiada słowa na głos. I dopiero po dłuższej chwili westchnęła cicho i podniosła na niego spojrzenie.
- Może uda nam się to jakoś wszystko pogodzić? - Wymruczała unosząc nieznacznie brwi do góry. Cieszyła się, że wybrał ją. Ją i Fasolkę. Ale nadal chciała pomóc mu spełnić marzenie, nawet jeśli miało się to wiązać z wyjazdem do Londynu do którego do końca nie była przekona, ale.. Ale chciała wierzyć, że ona i dziecko nie pozbawią Leo marzenia, które mogło się teraz spełnić. Ciągle było jej trochę przykro, że nie skonsultował z nią swojej pierwszej decyzji (drugiej w sumie też..), ale chciała mu jakoś pomóc. A przynajmniej chciała by jeszcze to kiedyś na spokojnie przemyśleli. Może nie dziś, ale w najbliższej przyszłości.

Unknown pisze...

[;pp
ok, ok :). spoko i tak jutro jestem w szkole uziemiona do 16, a potem muszę jeszcze parę spraw pozałatwiać -.-]

- Chcę żebyś był tylko szczęśliwy.. - Wymruczała; nie musiała widzieć ciągle jego twarzy, by wiedzieć, że żałuje, że nie może podjąć się tej pracy. Żałowała, że w jakimś sensie jest temu winna. Bo gdyby nie ona, gdyby nie dziecko mógłby spokojnie robić co chce, prawda? Ale jednak to wszystko przyćmiewała radość z faktu, że to ona stoi najwyżej w jego hierarchii wartości. Że to oni - ona i dziecko - są jego priorytetami ważniejszymi niż praca.
I nadal chciała mu pomóc. Była zdolna zgodzić się by nie rezygnował z oferty. Nie wiedziała jak to do końca by wyglądało, być może z czasem jego ciągłe wyjazdy stałby się uciążliwe (ciągła tęsknota za nim, wypatrywanie dni w którym ma wrócić..) ale była to wszystko w stanie znieść jeżeli dzięki temu byłby szczęśliwszy.
I tak, mogli udawać, że tej całej rozmowy nie było. Ale.. Czy potrafili to zrobić? Cóż, Spencer na pewno będzie trudno, zwłaszcza przez jak to wszystko ją dotknęło i przez to ile lęków w niej wzbudziło. Ale teraz zdecydowanie było już lepiej. Dlatego po chwili chwyciła go za podbródek i delikatnie pocałowała go w usta. A potem uśmiechnęła się ciepło gładząc go opuszkami palców po policzku.

[ a teraz już znikam, do spisania;)]

Unknown pisze...

[Spoko. Ja i tak dzisiaj ledwo żyje.]

Tak nie wyglądał człowiek szczęśliwy, a przynajmniej nie w jej mniemaniu. Ciągle miała złe przeczucia, ciągle coś ją nękało, po głowie pałętały się obawy. Wiedziała, że Leo nie będzie w tym momencie skakał z radości, bo przecież właśnie podjął decyzję, która miała zniszczyć cząstkę jego marzeń, ale.. Nie, jakoś nie przekonał jej tymi słowami. Dlatego uparcie patrzyła mu w oczy; sprawdzała czy mówi szczerze. A potem jedynie powoli skinęła głową, wyginając usta w ledwo zauważalnym uśmiechu.
A ona i tak czuła się winna. Ciągle obawiała się, że za parę lat ta sprawa do nich wróci, że Leo będzie miał do niej żal o.. Wszystko. Ale co miała zrobić? Zmusić go do czegoś na siłę? Może i ona w tym związku była tą bardziej upartą połówką, ale dobrze wiedziała, że czasami jak Leo na coś się uprze to nie ma na niego mocnych. Poza tym.. Przecież wcale nie chciała by znikał na parę tygodni z domu. Nie chciała spędzać więcej samotnych wieczorów bez niego, niż z nim. Chciała mieć go przy sobie, ale chciała też by się realizował. Dlaczego tego nie da się jakoś ze sobą pogodzić?!
Uniosła lekko brwi słysząc jego pytanie. Na jej szczęście składało się wiele czynników. Osobista realizacja, spełnianie marzeń, czy nawet takie drobne rzeczy jak poranna kawa, czy dobra książka. Ale to wszystko nic by nie znaczyło gdyby nie Leo. Jej Szczęście było uzależnione od niego i od jego Szczęścia. To On by główną przyczyną jej codziennego uśmiechu, dlatego też tak łatwo potrafił go zetrzeć, gdy ją od siebie odsuwał, czy odtrącał.
Ale tak. Z nim była szczęśliwa. Z nim wszystko miało sens. Dlatego nie zwlekając dłużej, pokiwała głową uśmiechając się nieco szerzej.
- Tak, jestem szczęśliwa. - Odparła, znów czule gładząc go po policzku.

[Na drugim blogu to Ci dzisiaj już chyba nie odpiszę ;x. no ale brak mi sił! i przepraszam za jakość tego na górze.]

Unknown pisze...

[Cały dzień w biegu, a teraz jeszcze nawał nauki.
e, to u mnie nie jest jeszcze tak źle. W sensie wystarcza mi sweterek nie potrzebuje póki co koców ;p
i wgl hej! już sobie dodałaś, że moja Spęsi powiedziała to wszystko bez uczuciowo! dopowiadasz sobie ;pp]

Nagle poczuła się kompletnie wyczerpana. Ta cała rozmowa wyssała z niej resztki energii i dopiero teraz zdała sobie sprawę, że tak naprawdę od dłuższego momentu walczy już z opadającymi powiekami. Ta krótka informacja z którą łaskawie w końcu Leo się z nią podzielił wyprowadziła ją z równowagi. Wyparła ona wszelkie oznaki senności, ale tylko na chwilę, bo gdy już zrobiło się względnie dobrze, gdy wszystko sobie wyjaśnili zmęczenie wróciło. Nieprzespana noc, poranek pełen wrażeń, niedawno przeżyta rozkosz i dość poważna rozmowa odbiły się w ogólnym wyczerpaniu.
Dlatego bez oporu dała pociągnąć się na łóżko; ciągle czując smak jego ust na swoich wargach , wtuliła się w niego oplatając go ciasno rękoma. Zaczęła gładzić go po plecach, by już po chwili zaprzestać tej czynności, gdy jej powieki opadły, a macki snu zaczęły porywać ją w ciemność. Zdołała ją jednak odgonić, na krótki moment. Zadarła głowę do góry, a potem znów delikatnie pocałowała jego usta. Wymruczała ciche `Kocham Cię`, a przez senną mgiełkę przebiły się czułe, ciepłe, pełne miłości iskierki.
A potem? A potem Spenc zapadła w sen przytulona do ukochanego.

[jutro tam się wezmę za odpisywanie.
Współczuje! Nam nauczycielka kazała dogłębnie zaznajomić się z aktem I `Wesela`.. Mam w planach przeczytać ^^]

Unknown pisze...

[A daj spokój. Czwartki mam najgorsze. OKEJ (spoko ^^, ale wiesz jak dostanę minusika na polskim to będzie Twoja wina! ;pp)
ahahha, psy są kochaaane :D
e, tak?]

Gdy wreszcie się obudziła, nie miała pojęcia ile spała. Pierwszą rzeczą jaką zarejestrowała, nim otworzyła powieki był fakt, że ciągle czuła bijące ciepło od drugie ciała, a jej ręka ciągle oplatała (w sumie teraz to już raczej po prostu leżała) kogoś w pasie. Takie pobudki nie były dla niej codziennością, bo Leo miał tendencje do wstawania z łóżka nim ona zdążyła się obudzić - nieważne czy było to z samego rana po całonocnym śnie, czy popołudniu po krótkiej drzemce. Na jej ustach zamigotał więc delikatny, radosny uśmiech wyraźnie odcinający się od zaspanej twarzy. Powoli rozchyliła powieki równocześnie biorąc głęboki wdech tłumiąc tym samym ziewnięcie.
Cała wcześniejsza rozmowa wydawała jej się teraz jedynie mglistym wspomnieniem; nie była nawet pewna czy to wszystko wydarzyło się naprawdę czy może po prostu przyśniło. Uchwyciła jednak jeszcze kątem oka jakiś przebłysk głębokiego zamyślenia Leo, a wtedy dotarło do niej, że ich wcześniejsza konwersacja rzeczywiście się odbyła. Żołądek ścisnął jej się w ten znajomy, bolesny sposób, gdy pomyślała, że ukochany zastanawia się czy podjął prawidłową decyzję, czy jego lista priorytetów jest ułożona odpowiednio. Zaraz jednak odgoniła od siebie te natrętną myśl znów uśmiechając się łagodnie.
- Późno już..? - Wymruczała nieco ochrypłym jeszcze po śnie głosem.

[Ok;). A gdzie to się wybierasz? :)
No wiesz, mojej koleżance przykładowo Potop bardzo się podobał Oo.
ciiii! zaraz się zbiera, o!]

Unknown pisze...

[i w sumie już idę. Ledwo ogarniam, a jeszcze mam trochę do zrobienia.. Także do spisania ;) dobranoc.]

Unknown pisze...

[A po mnie nikt nie wyjeżdża! :c I WRACAM NOGAMI :C xd spoko, jednak nie masz mojego minusika na sumieniu ^^
ok, ok. nie wnikam ;p ;)]

Znów miała milion pytań. Znów miała tysiąc obaw, które z każdą sekundą namnażały się. Tłamsiła je jednak w sobie, bo za dobrze znała Leo. Gdyby zaczęła pytać.. Nie. To by się nie udało. Wszystko pewnie skończyło by się kłótnią, niepotrzebnym żalem do drugiej osoby. Poza tym nigdy nie lubiła na niego naciskać, mając wrażenie, że gdyby to robiła.. On jeszcze bardziej by się od niej oddalał. Tylko.. Czy cień tej sprawy - jego wymarzonej pracy - już zawsze będzie nad nimi wisiał? I znów poczuła znajome wywroty w brzuchu, gdy pomyślała o konsekwencjach jeżeli tak się stanie.. Dzielnie jednak zwalczyła nieprzyjemne odczucia zakrywając je pod nikłym uśmiechem.
- To dobrze, bo umieram z głodu! - Odparła pół żartem, pół serio; bo przecież wcale nie była aż tak głodna. Zjedli przecież obfity obiad w restauracji, ale jednak.. Pojawiał się już malutki głodzić, więc nie zaszkodziłoby coś przekąsić!
Uniosła nieznacznie brwi do góry, znów obejmując go ciasno dłonią w pasie. Zaczęła delikatnie przesuwać paznokciami po jego skórze uśmiechając się przy tym lekko, nieco psotnie; jak zwykle nie zamierzała się pierwsza ruszyć. Było jej zbyt wygodnie!

[aaa to super :d. pogratuluj mu ode mnie? xd
więc jeśli świętujesz dzisiaj to się rozminiemy - mnie jutro nie będzie, może wrócę w niedziele ;)
;)]

Unknown pisze...

[ja mam tak 20minut ^^. A jak pędzę rano do szkoły bo za późno wyszłam to nawet dojdę w 13 xd]

Och, czemu musiał zadać tak trudne pytanie?! No bo, na co ona miała ochotę?! Sama nie miała pojęcia. Do głowy przychodziło jej tysiące dań, a na każdy po kolei ślinka "ciekła" jej coraz bardziej. I to już tak zawsze miało być? Przez dziewięć miesięcy będzie miała ochotę na wszystko? Codziennie na coś innego? A może będzie jedną z tych kobiet, które przez całą ciąże objadają się tylko kiszonymi ogórkami, albo czekoladkami.. A co jeśli będzie jedną z tych dziwnych pań, które połączą te dwie rzeczy razem?! Póki co jednak (całe szczęście!) nie wyobrażała sobie przegryzać ogórków Nutellą. Ale miała dziwne przeczucie, że o różnych dziwnych porach, będzie miała ochotę na różne jeszcze dziwniejsze rzeczy. Ach te uroki ciąży i nie przejmowanie się kaloriami (jakby ona kiedykolwiek musiała się nimi przejmować)!
- Zaskocz mnie! - Odparła w końcu z wesołym błyskiem w oku. Oj tam, najwyżej potem zmarszczy nos i powie, że nie, że to jednak nie na to miała ochotę! Ale sama nie potrafiła zdecydować.

[swoją drogą, przyśpieszamy akcje, czy coś? :)
o, no to super ;). AHAHA ;D. i to lubię xd]

Unknown pisze...

[tylko niestety ostatnio niemal codziennie jestem w takiej sytuacji xd
hm.. w sumie dzisiaj miałam jakiś pomysł, bo coś mi się nasunęło jak oglądałam jakiś film, ale teraz za ciula nie pamiętam o co to chodziło xd także może być do kolejnej wizyty ;)
Poczekam!! ;pp a czy długo to nie wiem ^^ zobaczymy ile mi się zechce i dokąd będę miała wenę żeby odpisywać ;p]

Unknown pisze...

[oj tam. ja wcale nie staje tak późno! ale jak przychodzi do wyjścia to się okazuje, że jeszcze tego nie wzięłam, tego nie zrobiłam.. ;pp. a jak ja się nie spóźnię, to zrobi to moja kumpela i na to samo wychodzi xd.
ahaha, no w sumie co racja to racja ^^
ano pasuje. blog już chyba umarł totalnie ;o]

Spencer z niepokojem przyglądała się wahaniom nastroju ukochanego. No bo.. Czy to nie ona powinna je mieć? Burza hormonów powinna prześladować ją nie jego! To ona powinna rankami siedzieć naburmuszona, obrażona na cały świat, a zwłaszcza na osobę siedząc obok przy stole, a potem nagle zaczynać się uśmiechać, śmiać żartować. Czasami nawiedzała ją absurdalna myśl, że może Leo w jakiś magiczny sposób przejął jej objawy. Objawy ciąży. Ale zaraz uświadamiała sobie, że przecież to głupie! I nie tylko niedorzeczne ze względów hm, ogólnych, fizycznych, biologicznych.. Ale też dlatego, że to ona miała te cholerne poranne mdłości! To ona miała w brzuszku Fasolkę! To ona co jakiś czas miewała dziwne zachcianki. I pomyśleć, że kiedyś myślała, że to wszystko jest przekoloryzowane w filmach, książkach. A teraz przekonywała się na własnej skórze, że to nieprawda!
To wszystko to jednak było nic, gdy w jej wyobraźni pojawiały się małe dziecięce stópki. Dla nich przecież warto było trochę pocierpieć, zrezygnować z kawy, ulubionego wina, drinków, zwolnić trochę tępo pracy. Poza tym.. te wszystkie objawy, zachcianki, zakazy czasami wydawały się jej wręcz urocze, chociaż zdecydowanie były uciążliwe. Ale myśl, że z czasem będzie "gorzej" wcale jej nie przerażała póki miała u boku ukochanego, który ją wspierał i pomagał chociaż czasami zachowywał się po prostu dziwnie.
Aż w końcu nadszedł dzień kolejnej wizyty u lekarza. Spencer wzięła wolny dzień w pracy, natomiast Leo musiał na moment pojechać do redakcji. Teraz więc S. czekała już tylko aż wróci; zabrała wszystkie potrzebne rzeczy, dokumenty - była zebrana i gotowa do wyjścia. I stała przy oknie czekając aż na parking zajedzie znajomy mercedes.

[dobra, dobra. nie gadaj głupot ;p]

Unknown pisze...

[taa ^^ powiedźmy ;pp
Mi z Andro też, ale trudno. W sumie chyba nawet przewidziałaś upadek Vancouver niczym tam postaci pozakładałyśmy ;p]\

Uśmiechnęła się wesoło, gdy znajomy mercedes zajechał na parking. Poczekała aż Leo wysiądzie z samochodu; nie musiał jej "mówić" by schodziła na dół, ale poczekała na sygnał. Na krótkie machnięcie ręką. Odpowiedziała tym samym zaraz odwracając się na pięcie. Porwała torebkę ze stołu, a potem wyszła z mieszkania zaraz zamykając go na tak zwane cztery spusty, po czym nucąc cicho zbiegła po schodach na sam dół.
Już nie mogła się doczekać wizyty! Chciała znów zobaczyć małą Fasolkę na ekranie monitora, sprawdzić czy urosła choć trochę, czy słychać już jej serduszko. Więc z pogodnym uśmiechem niemal podbiegła do Leo, który już otwierał przed nią drzwi od strony pasażera. Wspięła się na palce, by pocałować go krótko i zaraz uderzył w nią fakt, że coś jest nie w porządku. Za długo go znała, za długo pracowała już w swoim zawodzie by tego nie wyczuć i nie poznać. Zmierzyła go badawczym spojrzeniem, a potem westchnęła cicho dochodząc do wniosku, że to pewnie jakieś problemy w pracy albo coś takiego.
- Wszystko w porządku? - Zapytała jednak, gdy już obydwoje znaleźli się w samochodzie gotowi do krótkiej podróży. Uśmiechnęła się przy tym lekko spoglądając na niego z troską w oczach. Przecież jej mógł powiedzieć o wszystkim!

[W ogóle.. Nie pisałaś mi przypadkiem kiedyś, że już nie planujesz nawrotu choroby? ;p]

Unknown pisze...

[niestety. więc od przyszłego tygodnia rozglądamy się dla Lee i Andro za nowym blogiem? ok! ^^]

Skinęła głową na jego odpowiedź unosząc lekko brew do góry. Nie, gdyby coś poważnego by się działo.. Powiedziałby jej, prawda? Byli przecież zespołem. A przynajmniej zawsze jej się tak wydawało.
I owszem z szatyna był raczej marny kłamca. Być może przeciętnego, zwyczajnego człowieka byłby wstanie z łatwością oszukać, ale Spenc? Nie miał takiej możliwości. Może nie zawsze miała pewność, że jej podejrzenia są prawdzie (tak jak teraz przykładowo) ale zawsze wyczuwała, że coś się dzieje. Czy to intuicyjnie, czy po prostu coś dostrzegała tym swoim wyćwiczonym okiem. No i przede wszystkim dobrze go znała. Tak jak on ją; on przecież też potrafił łatwo wyłapać czy coś ukrywa. Długo ze sobą są, jeszcze dłużej się znają, nawiązali ze sobą tę specjalną więź, zdarzają im się te magicznie momenty gdy rozumieją się bez słów.. Trudno więc było im zataić przed sobą prawdę. Teoretycznie jednak to łatwiej Spenc byłoby oszukać Leo. Znała tajniki prawdy i kłamstwa. Ale w praktyce? W praktyce to Leo zawsze miał więcej sekretów. A ona nigdy nie naciskała bojąc się, że jeszcze mocniej zamknie się w sobie.
Teraz jednak odepchnęła od siebie wszystkie niewygodne myśli. Skupiła się już tylko na Fasolce i czekającym ją badaniu podczas którego ponownie zobaczy maleństwo "na żywo". Dlatego uśmiechnęła się szeroko i ciepło słysząc słowa ukochanego. Energicznie pokiwała głową gładząc wierzch jego dłoni.
- Ja też! - Odparła wesolutko.

[Ach, zapomniałam o tym! A wszystko brzmiało jak nawrót białaczki ^^
Hm, ogólnie ujmując można powiedzieć, że jadę do koleżanki na noc, mhm ;p.
Ok, więc udanego wyjazdu i dobranoc;)]

Spencer pisze...

[spooko, to może odpiszę tam, hm, jak już znajdziemy nowego bloga? :)]

Zaśmiała się słysząc pytanie ukochanego. I zaraz powiedziała, że oczywiście, że poproszą o kolejny wydruk z USG chociaż była pewna, że lekarz sam im je da.
I już po chwili objęci, żartując wesoło, śmiejąc się głośno ruszyli w stronę szpitala. I pomyśleć, że dwa tygodnie temu podążali tą samą ścieżką ale w kompletnie odmiennych nastrojach. Teraz z radością oczekiwali kolejnej wizyty, kolejnego badania, kolejnych zdjęć Fasolki.
Ciągle gawędząc pogodnie usiedli w poczekalni i grzecznie, jak na kulturalnych ludzi przystało, czekali na swoją kolej, chociaż Spenc wcale nie ukrywała, że nie może się doczekać aż to oni zostaną zawołani do gabinetu. Wierciła się na krześle nie mogąc usiedzieć w miejscu, więc poderwała się z siedzenia niemal natychmiast gdy tylko usłyszała swoje nazwisko. Nie puszczając dłoni ukochanego pociągnęła go za sobą ściskając jego rękę z nadzwyczajną mocą. Była taka podekscytowana! Z szerokim uśmiechem na ustach zasiadła przed biurkiem lekarza i zaczęła od standardowej rozmowy; jak się miewa, jakie ma objawy, czy ma dobre samopoczucie. Odpowiadała z ożywieniem, opowiadając o swoich porannych mdłościach, smakach na wszystko. Z zadowoleniem stwierdziła, że nie ma (póki co) większych wahań nastroju; śmiejąc się wesoło dodała, że jednak nie ma się co martwić, bo w końcu Leo swoimi zmiennymi humorkami nadrabia za nią! Lekarz kiwał głową, uśmiechając się dobrotliwie, by po chwili przerwać jej paplaninę i zaprosić ją na łóżko by znów mógł wykonać badanie USG. Znów poderwała się szybko posyłając w stronę ukochanego promienny uśmiech, by zaraz leżeć na niezbyt wygodnym materacu z nieprzyjemnie zimnym żelem na brzuchu. Ale warto było! W końcu zaraz znowu zobaczą Fasolkę!

[Mojego nie czytaj. Mnie dzisiaj miało nie być, ale jestem! Bo przełożyłyśmy to na następny tydzień, bo kumpeli wypadł jakiś nagły wyjazd. Ale w sumie też dopiero wróciłam do domu i ledwo żyję ;x
No właśnie, dlatego się zdziwiłam ;p
e.. pidżama party? ehehe, nie? xd zdecydowanie nie ;pp
;)]

Unknown pisze...

[to dobrze, bo mam lenia ;p]

Ciąża była dla Spencer czymś niesamowitym. Wręcz magicznym, bo w końcu to cud móc nosić nowe życie pod sercem. Była to też duża odpowiedzialność, w końcu ta mała Fasolka była od niej kompletnie uzależniona, więc musiała uważać by nie zrobić czegoś, czegokolwiek co mogłoby zagrozić jej życiu czy rozwojowi. Spenc chciała by ich dziecko urodziła się zdrowiutkie, różowiutkie, ale jaki rodzic tego nie chciał?
Niemal drżała spod ekscytowania; nie mogła się doczekać aż znowu zobaczy ten mały zlepek komórek, który przez dziewięć miesięcy będzie rosnąć w jej brzuchu. Z niecierpliwością czekała na kolejne badania, w których wraz z Leo będą mogli podziwiać jak ich szkrab rośnie, jak rozwijają się kolejne jego narządy. Jej usta rozciągały się w szerokim uśmiechu, gdy pomyślała o momentach tak wspaniałych jak pierwszy raz gdy usłyszą bicie serca maluszka, gdy usłyszą pierwszy krzyk niemowlaka, gdy przyjdzie na świat niezadowolony, że wyjęto go z bezpiecznego brzuszka mamy!
Dlatego podobnie jak ukochany, Spencer wpatrywała się w ekran maszyny mocno ściskając dłoń szatyna. Przekrzywiła lekko głowę na bok, przymrużyła nieco oczy chcąc wyłapać gdzie w tych ciemnych plamach jest ich Fasolka! Zerknęła z ukosa na Leo obawiając się, że tylko ona nie potrafi jej dostrzec, ale w tym samym momencie i on spojrzał na nią; dojrzała jego pytający, ale jakże lśniący wzrok i zrozumiała, że ukochany też nie potrafi póki co dostrzec ich dziecka. Całe szczęście mieli obok siebie lekarza, który służył im pomocą i zaraz wskazał na monitorze ciemną plamę, ciut większą nić ostatnio. Ich dziecko!
Mężczyzna zaczął mówić o wszystkim co zmieniło się przez ten czas, jakie narządy powstały; Spenc zarejestrowała, że płód ma już serduszko, ale jest ono zbyt maciupeńkie by można już było usłyszeć jego bicie. Poinformował ich, że rzadko kiedy około 5tygodnia można wyłapać ten cudowny dźwięk, najczęściej koło 6, więc będą musieli jeszcze trochę poczekać. Doktor mówił i mówił, a ona słuchała go z uwagą, choć wzrok utkwiony miała w ekraniku, ale nagła zmiana tonu lekarza spowodowała, że przeniosła na niego spojrzenie. Zmarszczyła lekko brwi kompletnie nie rozumiejąc dlaczego dojrzała na jego twarzy przebłysk zaskoczenia, a potem zmartwienia, a zaraz z jego ust wypłynęły słowa, które niemal zmroziły jej krew w żyłach - że będą potrzebne dodatkowe badania.
Ale przecież wszystko było dobrze prawda?! Przecież ich dziecko jest zdrowe, nieprawdaż? Więc po co te badania?!
Jej rozbiegany wzrok, w końcu odnalazł tego kogo szukała. Leo.
- Co się dzieje? Jak to dodatkowe badania? - Zapytała w końcu ciągle patrząc na ukochanego. Inni mogliby się tak nie przejąć, ale ona? Ona dobrze wiedziała, że coś jest nie tak. Widziała to przed chwilą w oczach lekarza.

[Wrr. jednak też nie lubię pisać, gdy nie wiem co się dzieje z punktu medycznego -.- dlatego na razie tak okrężnie to opisuje aż w końcu znajdę coś konkretnego na internecie albo coś -.-
o, to spoko ^^ a po co wybierasz się do stolicy? :)
ahaha, hm, raczej nie miałyśmy zamiaru siedzieć u niej w domu ^^'
;)]

Unknown pisze...

Zwilżyła usta koniuszkiem języka słuchając słów ukochanego. Naprawdę chciała wierzyć, że to tylko rutynowe badania, że ich małej Fasolce nic nie jest. Starała opanować się nagle rozszalałe myśli, ten natrętny szum w uszach i nieprzyjemny ścisk w żołądku. Wszystko jest w porządku - powtarzała nieustannie w głowie aż w końcu wzięła głęboki wdech, gdy Leo zwrócił się z pytaniem do lekarza. Zaraz też sama przeniosła na niego spojrzenie. Wbiła w niego świdrujące spojrzenie; przymrużyła nieco powieki patrząc na niego niezbyt przychylnie. Jakby to była jego wina, jakby na siłę doszukiwał się czegoś, tylko po to by zniszczyć ich szczęście! Zaraz jednak się opamiętała upominając samą siebie, że pan doktor chce dla nich jak najlepiej. Pewnie coś mu nie gra, więc woli się upewnić czy wszystko jest w jak najlepszym porządku, nieprawdaż? Dlatego po chwili patrzyła już na niego nieco przychylniejszym wzrokiem, w którym czaiło się milion znaków zapytania!
- Tak, czasami lepiej upewnić się czy wszystko jest w porządku. A jeśli nie.. Im szybciej wykryta wada, tym szybciej można ją leczyć i zapobiegać. Ale proszę się nie martwić na zapas. Wiele kobiet dostaje dodatkowe badania. - Odparł lekarz posyłając im pokrzepiający uśmiech. Przez całą jego odpowiedź Spenc ściskała dłoń ukochanego z nieludzką mocą. Dopiero teraz nieco odetchnęła chociaż wcale nie czuła się uspokojona!
Kiwając lekko głową przyjęła porcję papierowych ręczników, którymi wytarła swój brzuch z żelu. I zaraz stała już na nogach - lekko drżących od zdenerwowania, błądząc wzrokiem to od ukochanego to do lekarza, który właśnie przygotowywał dla nich wydruk z USG oraz mówił o badaniach, które będzie musiała wykonać Spenc.

[No właśnie.. Nie bardzo pasuje. Może zespół Hellp albo Hughsa?
ja się jeszcze za to nie wzięłam, jakoś brak mi czasu ;pp ale spoko, coś znajdziemy :)
o to fajnie ;). a kiedy to jest to mnie nie pytaj, ja się nie orientuje ;pp
;d]

Unknown pisze...

[ok, ok ;p. ja też będę już zmykać, bo mam jeszcze cały dział z biologii do przeczytania, a muszę wstać znowu na 7 do szkoły -.- także odpiszę już jutro ;)
w sumie nie wiem. Ten Hughesa w sumie mógłby być w ostateczności ;p i wgl pasuje się zdecydować bo za niedługo trzeba będzie to w końcu w wątku opisać! ;pp
spooko ;d. wiem że byś mnie nie zostawiła bez słowa :d
do spisania jutro, dobranoc:)]

Unknown pisze...

Stoicki spokój Leo naprawdę jej pomagał. Przeczuwała, że pewnie w środku też się denerwuje, ale jego zewnętrzne opanowanie i optymizm oraz to jak gorliwie zgadza się ze słowami lekarza dodawało jej otuchy. Chciała wierzyć, że tylko wszystko sobie ubzdurała, że nic strasznego się nie dzieje. Nic jednak nie pomagało pozbyć się tego nerwowego uścisku w brzuchu, ani kojący głos ukochanego, ani jego troskliwe gesty, ani tym bardziej słowa ginekologa. Uspokojenia też nie przyniosły jej zdjęcia małej Fasolki. Wywołały u niej tylko chwilowo łzy w oczach; no bo dlaczego miało dziać się coś złego z tym maleństwem, które nikomu nic nie zawiniło?! Szybko jednak się opamiętała. Musiała myśleć pozytywnie, nie mogła od razu zakładać najgorszego. Kontrolne badania i nic więcej.
Kiwając więc głową w końcu oderwała spojrzenie od wydruku, który mocno ściskała w drobnej dłoni, drugą mając oplecioną w okół Leo w pasie. Zerknęła na niego z ukosa, by zaraz znów wpatrywać się w lekarza, który wypisywał odpowiednie skierowania na badania. Wszystkie karteczki podał Leo, a potem powiedział, że jak będą wyniki to sami się do nich odezwą. Ze słowami pożegnania opuścili gabinet, a Spenc zaraz na moment wtuliła się w ramię ukochanego.
- Przesadzam, prawda? Dodatkowe badania to nic strasznego, prawda? - Wymruczała, gdy już się od niego oderwała, ciągle jednak trzymając go mocno za dłoń.

[aha no i jeśli tak tęsknisz za drugim Leośkiem to postaram się tam odpisać - dzisiaj albo jutro ;p bo dzisiaj to trochę ciężko będzie bo mam mnóstwo nauki na jutro -.-]

Spencer pisze...

[;))
no w sumie racja;pp więc rozglądaj się za czymś, rozglądaj :)
no oczywiście, nigdy w to nie wątpiłam ^^]

Pokiwała delikatnie głową na jego ostatnie pytanie, chociaż sama nie wiedziała czy rzeczywiście prosiłaby o jakieś dodatkowe badania! Chociaż z drugiej strony po pewnym czasie.. Być może. W końcu siedziało w niej pewne przewrażliwienie na punkcie chorób i wszystkiego co z tym związane. Przy Leo nauczyła się, że nie można ignorować żadnych objawów, a czasami warto nawet sprawdzić coś szybciej tylko po to by upewnić się, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. I to właśnie robił lekarz, prawda? Tylko sprawdzał czy z Fasolka rozwija się jak należy czyż nie? Tylko.. Dlaczego Spenc ujrzała u niego to dziwnie zmartwienie poprzedzone zaskoczeniem?! Na pewno sobie tego nie ubzdurała! A może jednak? Może tylko wmawia sobie pewne rzeczy.. Tak, to na pewno to!
Ukochany ma racje. W każdym calu. I chociaż jej głowa kiwała "tak" wszystko wewnątrz niej mówiło "nie". I póki co nie mogła nic z tym zrobić - z tym natłokiem obaw.
- Tak, na pewno masz racje. - Wymruczała w końcu względnie jednak opanowana i uspokojona dzięki tym drobnym zabiegom ukochanego. Nie wiedziała jak on to robił, ale zawsze udawało mu ukoić jej nerwy. Chociaż w sumie wystarczała tu jego obecność i jego miękki, ciepły oraz opanowany głos.
Zatrzymali się w recepcji; Leo podał kobiecie w okienku skierowania, które wypisał im lekarz. Jedno z nich można było wykonać teraz. Oczywiście chodziło o najzwyklejsze pobranie krwi, chociaż na samą myśl o igle Spencer krzywiła się niekontrolowanie. Co innego wbijać igły innym ludziom, a co innego jej!

[hue, hue. już się zapisałam, chociaż.. nie wiem kiedy ja tą kp tam napiszę -.- co do relacji łahaha, od razu przyszła mi do głowy zakazana miłość. Za dużo bajek się naoglądałam! :D

no i teraz znikam na jakiś czas i siadam do książek -.-]

Spencer pisze...

[;))]

To nie było tak, że się bała.. No może troszeczkę! Zwłaszcza jeśli ktoś dobierał się do jej drobnego ciałka! A szczególnie przede wszystkim wtedy!. A tak poza tym.. Poza tym to nie miała nic przeciwko pobieraniu krwi - krwi się nie brzydziła, nie robiło jej się na jej widok słabo. No i nie żeby lubiła patrzeć jak pielęgniarki kują innych.. Ale wtedy to jej aż tak bardzo nie przeszkadzało. O, na przykład niejednokrotnie była świadkiem wkuwania wenflonów i tego typu rzeczy w rękę Leo.. Nigdy jej się to nie podobało, wręcz momentami ją to przerażało (chociaż w sumie jeśli chodziło o jego białaczkę to ona zawsze była przerażona, zestrachana i wgl, więc..), gdy widziała jego "podziurawione" ramię, ale.. To było konieczne prawda? Chociaż niejednokrotnie miała ochotę wyrwać igły z rąk pielęgniarek i powiedzieć im by trzymały to małe paskudztwo od jej ukochanego z daleka, ale z czasem człowiek się przyzwyczaja czyż nie?
Ale tak. Zdecydowanie nie przepadała za igłami i wszelkimi badaniami. Poza tym głównie była przyzwyczajona, że to nie ona jest pacjentem, a ktoś inny. Dziwienie więc było nagle zamienić się miejscami. Ale to też już inna sprawa.
- Hej! Nie rób ze mnie dziecka! Co myślisz, że się boje, phi! - Burknęła zaraz pod nosem, by zaraz wykrzywić mu się niczym.. dziecko. - No ale już tak nalegasz to możesz wejść. - Dodała dumnie zadzierając głowę do góry, no kompletnie nie rozumiejąc rozbawienia Leo! Naprawdę było aż tak widać, że nie ma na to kompletnie ochoty.. Kompletnie, kompletnie?!
A potem szatyn zapukał do zabiegowego; zaraz usłyszeli znudzony głos pielęgniarki, że można wejść. Mrucząc pod nosem kazała usiąść Spenc na fotelu i podciągnąć prawy rękaw. Brunetka zrobiła co jej kazano, by zaraz ułożyć rękę na podparciu i niemal natychmiast odwrócić głowę w drugą stronę chociaż kobieta dopiero przygotowywała malutkie pojemniczki na krew oraz igły.

[No ja może jutro usiądę nad kp, jeśli znajdę trochę czasu :) a wiesz, która to ja?! Na pewno się kapniesz, nawet po samym zapisie xd. w sumie to tak o rzuciłam z tą zakazaną miłością, ale w sumie, dlaczego nie? :D. a jakie Ty masz pomysły? :). Bo wiesz naprawdę mi miło, że ze mną chcesz mieć coś specjalnego, ale wiesz jeśli nie chcesz wątku.. powiązania! miłosnego, bo chciałaś inne czy coś to mów, ja się tam nie obrażę. ;)
dobra, a teraz znowu wracam do biologii -.- ale zajrzę tu za niedługo bo jeszcze muszę prasówkę na wos zrobić -.-]

Spencer pisze...

Miała ogromną ochotę trzepnąć w ucho ukochanego. No jak on mógł się z niej tak nabijać!? W tym nie było nic, a nic zabawnego, a przynajmniej nie dla Spencer, która siedziała na fotelu zabiegowym. W końcu to jej naburmuszona pielęgniarka wbijała igłę w żyłę (Spenc była pewna, że specjalnie wkuwała się trzy razy, żeby zostawić siniaka, ot co!) i pobierała krew do fiolek! A to było takie nieludzkie! No bo po co im jej aż tyle? Brunetka od razu miała głupie myśli - że to wampiry, które połowę z pobranej krwi odkładają na siebie i tak dalej i tak dalej. Tak, zdecydowanie miała zbyt bujną wyobraźnie, bo chyba naoglądała się zbyt wiele aż nazbyt fantastycznych bajek w dzieciństwie.
Dlatego słysząc pomruk Leo, że może ściskać go za dłoń jak mocno chce, zaraz wrednie mrużąc oczy wbiła mu paznokcie w skórę (no jakoś musiała nieco ostudzić to jego ewidentne rozbawienie!) ale zaraz skrzywiła się niekontrolowanie, gdy pielęgniarka w końcu wbiła się w żyłę i zaczęła pobierać krew do kilku fiolek. A potem przycisnęła do miejsca ukucia gazik i mruknęła, że to na tyle. Spencer niemal w podskokach opuściła gabinet, by zaraz zmrozić ukochanego wzrokiem, gdy nagle wybuchnął śmiechem. A śmiał się tak bardzo i głośno, że ledwo stał na nogach. No i kompletnie nic nie robił sobie z niezadowolonej miny brunetki, która po chwili też uśmiechnęła się szeroko - tak, teraz już mogła śmiać się z samej siebie, bo dobrze wiedziała, że jej reakcja była trochę aż nazbyt gwałtowna(ale to nie bała jej wina, że tak reagowała, co nie?!), ale przede wszystkim mogła bo było już po tym koszmarze! Widząc jednak, że Leo nie zamierza się uspokoić pokręciła głową nie kryjąc również swojego rozbawienia trzepnęła go w głowę, a potem dała mu kuksańca w bok.
- Fasolka jest równie zażenowana Twoim zachowaniem co ja! - Odparła wskazując teatralnie na swój brzuch, by zaraz uśmiechnąć się szeroko. Wyrzuciła gazik do stojącego nieopodal kosza na śmieci i zaraz pokazała malutką kropeczkę w zgięciu łokcia. - O widzisz, widzisz?! Igły to narzędzie szatana, ot co! - Dodała poważnym tonem, acz wyczuwalna była w nim nutka rozbawienia.

[Ależ męczysz ten Potop.. Na kiedy Ty go masz?;p
E tam, jakbym chciała to bym się ukryła ;p. Ale tutaj nie było takiej potrzeby soooł.. ;>. O w sumie to też by mogło być :). W sumie potem miałybyśmy duże pole manewru też, bo jeślibyśmy ostatecznie zechciały to mogliby się w sobie zakochać, ale wtedy znowu przykładowo ich rodziny się skłóciły i nici z łączenia państwa itd, itd ^^. Coś się wymyśli ;). więc tak zastanówmy się jeszcze :d
ahaha, no nie wątpię, że uwielbiasz ( a spróbowałabyś powiedzieć inaczej! ;pp) ;D.
ok ;). do spisania :)]

Spencer pisze...

Wygięła usta w jeszcze szerszym uśmiechu, gdy Leo w końcu się uspokoił i tym swoim miękkim głosem zaczął mruczeć przeprosiny. I jak tu się na niego gniewać, no jak?! Więc zaraz Spenc mrugnęła do niego przyjaźnie wciąż uśmiechając się wesolutko.
- No, troszeczkę.. - Mruknęła niby to od niechcenia, gdy Leo złożył krótki, delikatny pocałunek na jej ręce. Przewróciła przy tym równocześnie oczyma, a potem westchnęła teatralnie, by zaraz roześmiać się pogodnie i objąć ukochanego dłonią w pasie.
I właśnie to była jedna z rzeczy za którą Spencer uwielbiała ukochanego - że potrafił odwrócić jej uwagę drobnymi głupotkami od obaw i problemów. Bo tak, dzięki jego reakcji na jej strach przed pobieraniem krwi na moment zapomniała o celu tegoż badania. Skupiła się na jego beztroskim rechocie, radośnie lśniących oczach - i nie istniało nic poza tym, chociaż Spenc wiedziała, że to krótkotrwały stan, że za niedługo znów będzie się zastanawiać, zadręczać.. Ale póki co znowu było dobrze, więc trzeba było cieszyć się tą chwilą!
I zaraz znów wędrowała z ukochanym przez korytarze szpitala by wreszcie opuścić ten budynek, który niósł ze sobą tak wiele przykrych, nieprzyjaznych wspomnień.

[Oj, no zdarza się! Ja dzisiaj dostałam +- na polskim :c
Z Blackiem też się nie zbyt starałam! xd
więc relacja ustalona? :). no właśnie nie wiem.. jakoś nie mogę jej napisać :c ale postaram się, bo Ty masz zamiar dzisiaj publikować? ;)
;))]

«Najstarsze ‹Starsze   401 – 600 z 2344   Nowsze› Najnowsze»