OGŁOSZENIA

-

26 maja 2012

Truth or happiness. Never both.


Spencer Hoult Rough

Spencer Aria Lucy Weber Collins Hoult, 27lat, urodzona 27.04 w Murine Town. 
Z wykształcenia behawiorystka oraz interpretatorka mikroekspresji. Sporadycznie wykładająca na uczelni i pracująca w firmie zajmującej się mikroekspresją. Kiedyś zajmowała mieszkanie po dziadkach, które znajduje się w jednej z murinskich kamienic. Aktualnie lokum jest wynajmowane, a Spencer mieszka wraz ze swoim mężem i ich dzieckiem, James'em na obrzeżach Murine w ich wspólnym domu.
~.~
Nigdy nie pomyślałaby, że kiedykolwiek tu wróci. Przecież tak nienawidziła tej dziury, jak zwykła ją nazywać. Pamiętała jak bardzo cieszyła się, gdy rodzicie oświadczyli jej, że muszą się przeprowadzić i jak bardzo byli zdziwieni gdy z zadowoleniem pakowała swoje ulubione zabawki do torby. Siedmioletniej dziewczynce nie było szkoda Murine Town, domu, koleżanek i kolegów, których tutaj pozostawiała, bo tak naprawdę nie miała ich zbyt wielu. Niczego nie żałowała. No może było jej przykro, że pozostawia tu dziadków, ale przecież istnieją telefony, prawda? [...] Nie mogła uwierzyć, że mieszka w Londynie. W mieście swoich marzeń! Tutaj miała tyle możliwości! Nie to co tam.. To tutaj Spencer zaznała szczęścia; znalazła prawdziwych przyjaciół, poznała miłość swojego życia, dostała się na wymarzone studia, zdobywała doświadczenie w tym co uwielbiała – interpretowaniu uczuć wyrażanych poprzez mowę ciała.Co więc sprawiło, że powróciła do Murine Town po dwudziestu latach rozłąki? Nie wiesz? Och, to przecież takie oczywiste, że przygnała ją tu przeszłość. To ona spowodowała, że zaszyła się w swoim rodzinnym miasteczku. Ale nie powinno cię to zaskoczyć. Przecież każdy przed czymś ucieka.
~.~
Nie wyróżnia się w tłumie, nie stara się zwracać na siebie uwagi. Jest kobietą mierząc metr sześćdziesiąt o jadowicie zielonych oczach i włosach koloru ciemnej czekolady. Jej sylwetce, poza lekką niedowagą nie można nic zarzucić. Lekko zadarty nosek przyozdabiają delikatne piegi, które dodają jej uroku i na swój sposób odmładzają. To i jeszcze parę innych kwestii jak na przykład nieskazitelna cera jak u niemowlaka, duże oczy, sprawiają, że wiele osób przypisuje jej wiek o wiele młodszy niż w rzeczywistości ma.
Spencer jest osobą wrażliwą, choć zazwyczaj bardzo się z tym afiszuje, nie chcąc wychodzić na postać za bardzo podatną na urazę i zranienie. Skryta, zazwyczaj kłębi w sobie wiele uczuć, by nie dać nikomu satysfakcji z tego, że zadał jej ból.  Zalicza się do ludzi, którzy wyrobili sobie manię robienia wszystkiego jak najlepiej i najdokładniej oraz niesamowitej pracowitości, gdyż doskonale zdaje sobie sprawę, że każdy błąd może znacznie zaważyć na jej przyszłości. Gdy wymaga tego sytuacja – niezwykle uparta, konkretna i nieubłagana. Ewidentna delikatność może wielu ludzi zmylić. Dość często przypisuje się jej plakietkę osoby naiwnej i łatwej w obejściu, jednak wrodzona zaradność i inteligencja chroni ją przed takimi osobnikami. Ma na to wpływ również jej wykształcenie, które bardzo łatwo pozwala jej rozszyfrować kłamstwa i niecne zamiary, choć od dzieciństwa miała do tego talent. Potrafi być mściwa i nieprzyjemna, choć na co dzień zalicza się ją do osób otwartych, uśmiechniętych i komunikatywnych, które lubią od czasu do czasu rzucić jakąś złośliwą uwagę. Pomimo tego, że Spencer jest przyjazna, bardzo szybko traci cierpliwość do ludzi przez co bardzo łatwo się irytuje. Trudno narzucić jej własne zdanie, gdyż w zwyczaju ma bronienie własnych racji, poglądów i ideologii do upadłego. Bywa marudna, wręcz nieznośna. Fanatyczka dobrych książek i filmów. Pasjonatka jazdy konnej i malarstwa. Fanka klasycznego rocka i bluesa. 







`Please let me take you
of the darkness and into
the light..`

W związku małżeńskim z Leo Rough'em. 









_________________________________________________
hello.

2 348 komentarzy:

«Najstarsze   ‹Starsze   201 – 400 z 2348   Nowsze›   Najnowsze»
Leo Rough pisze...

Zatrzymał się w progu, oparty o framugę, by przez chwilę jedynie patrzeć na ukochaną, ułożoną na łóżku. Poruszył się dopiero, gdy uznał, że już wystarczająco długo każe jej czekać; pokonał dzielącą ich odległość dwoma dużymi krokami. Usiadł tuż obok niej, decydując się, że jeszcze przez chwilę ją pomęczy. Pochylił się i pocałował jej odsłonięty kark, owiewając czułą na pieszczoty skórę ciepłym oddechem. Uśmiechnął się, gdy pomyślał, że on sam na jej miejscu już drżałby z pożądania, bo niezwykle gwałtownie reagował na tego typu pieszczoty. W końcu postanowił dać im spokój i wylał na dłoń porcję olejku, by zaraz rozpocząć swój masaż. Ręce miał pewne, ale delikatne; doskonale wiedziały, gdzie podążyć, by dać rozluźnienie napiętym mięśniom. Łagodnie sunął wzdłuż boków kobiety, by zaraz zawędrować na ramiona, a potem znów zjechać wilgotnymi od kosmetyku palcami na sam dół jej pleców. Uśmiechał się. Lubił na nią patrzeć, chyba najbardziej właśnie w takich chwilach, gdy poddawała się jego woli, gdy wiedział, że sprawia jej przyjemność, gdy nie kryła się z tym. Jego dłonie były stanowcze i Leo mógł mieć pewność, że jego masaż nie jest wcale gorszy od tego, który zafundowałby jej profesjonalny masażysta. Więcej nawet - on miał w tym swój cel, więc starał się bardziej, chciał, by doznawana przez Spencer przyjemność była jak największa. Więc gdy poczuł, że olejek prawie całkowicie wsiąkł w skórę kobiety, a dłonie zaczynały mu się lepić do jej pleców - było to może dziesięć minut później, może godzinę, zupełnie stracił poczucie czasu - pochylił się i przycisnął usta do tego dołeczka tuż pod jej uchem, układając ręce na jej talii, by nie mogła się obrócić.
- Na co jeszcze masz ochotę? - szepnął.

[tak, pisałaś. no to czekam ;)
ale sobie poradziłaś! ja to bym pewnie wysiadła z tego samochodu i zwiała ;p
dodzwoniłaś się już? podjęłaś decyzję? ja bym na pewno wybrała imprezę, ale to zależy od rodziców. jak mówisz, że będą truć, to już trochę nieciekawie się robi.]

Leo Rough pisze...

Niestety, wiedział, co oznacza ten uśmiech i to spojrzenie, choć wolałby pozostać nieświadomy. Był to dla niego długi, wyczerpujący dzień i ostatnie, o czym myślał, to fizyczne rozkosze. Owszem, był gotowy na poświęcenie, jeśli to oznaczało, że Spencer zaśnie tego wieczoru zupełnie szczęśliwa i spokojna, ale już bolała go głowa i nieco kleiły mu się oczy. Postanowił jednak, że spróbuje spełnić jej zachcianki albo jakoś zgrabnie się od tego wykręcić. Przywołał więc na twarz lekki, wesoły uśmieszek, a potem jedynie przelotnie musnął usta kobiety. Odsuwając się od niej, uwolnił również jej talię od uścisku swoich rąk, by położyć się obok z głową opartą na łokciu.
- Mogłaś sobie zażyczyć cokolwiek! Mogłaś chcieć nową sukienkę, lody na kolację albo, przynajmniej, kąpiel w kozim mleku, a ty wymyśliłaś, że w wannie mam być ja? Przemyśl to jeszcze, bo zostało ci niewiele życzeń. - wymamrotał, cały czas uśmiechając się niezbyt szeroko i wpatrując się w oczy ukochanej. Trzymał teraz ręce przy sobie, zbyt wyraźnie zdając sobie sprawę z tego, że obudził uśpionego w Spencer demona.

[spoko. jeśli już mówimy o tym ich mieszkaniu, to chyba następny wątek już będzie o tym, że Leoś zechce się przeprowadzić, więc zaczęłam już szukać zdjęć domu, cobyśmy nie miały problemu z opisywaniem tego, jak się po nim poruszają. co myślisz o tym: http://www.weranda.pl/domy-i-ogrody/domy/rezydencje/14002-nowoczesna-rezydencja-
;)
tak, mogłam się domyślić ;p faaajnie ;))
jasne, nie warto psuć dobrych stosunków z rodzicami jednym wyjściem, a skoro nie robią Ci problemów, to już w ogóle dobrze być zawsze w porządku ;)]

Leo Rough pisze...

[buu, trzeba ładować komentarze ;(]

Od razu spostrzegł, że popełnił błąd i jego ukochana już o wszystkim wie. Niełatwo było ją oszukać, tym bardziej jemu, bo Spencer znała go za dobrze, by dać się nabrać. Tym razem jednak nie przerwała gry, dzięki czemu Leo mógł odetchnąć z ulgą. Najwyraźniej uznała, że nie dzieje się nic, czym powinna się przejmować, a tak przecież było. Bez słowa zgodziła się na jego warunki, dostrzegł to w jej oczach, w przebłysku zrozumienia.
Musiał tłumić śmiech, gdy mówiła. Do brzmienia jej słów dołączał również język jej ciała; Leo z trudem powstrzymywał się przed szaleńczym chichotem, który narastał w jego gardle. Udało mu się opanować rozbawienie i zupełnie poważnie odparł:
- Na jutro może być?
Zaraz potem brunetka zbliżyła się do niego, więc zmusił się do skupienia na tym bardzo krótkim pocałunku. Przyszło mu to z trudem, bo wydawało mu się, że nie ma już w jej ruchach tego rozluźnienia, które tak bardzo chciał jej dać. No cóż, znowu wszystko zepsuł, chyba powinien się zacząć przyzwyczajać. I gdy odsunęła się, był już zupełnie pewien, że coś jest nie tak. Uśmiechnął się jednak i skinął głową na jej słowa, podążając za nią spojrzeniem. Westchnął, jeszcze przez chwilę tkwiąc w łóżku, by pozbyć się niechcianych myśli, a potem wstał i ruszył za Spencer. Zatrzymał się w progu, widząc, że drzwi łazienki są już zamknięte. Zaraz jednak przypomniał sobie o winie, więc skierował swoje kroki do kuchni. Chwilę później był już przy ukochanej. Postawił kieliszek z alkoholem na brzegu wanny i objął ją [S., nie wannę], krótko całując jej rozchylone wargi.
- Miłej kąpieli. - wymruczał i wyszedł, uśmiechając się blado.

[nie Tobie ma pasować, tylko S. ;p]

Leo Rough pisze...

Nie bardzo miał pomysł na to, co ze sobą zrobić, gdy zostawił za swoimi plecami łazienkę, więc po prostu zaszył się na kanapie w salonie, próbując doprowadzić się do porządku. Naprawdę nie chciał psuć im dnia swoimi humorami, ale chyba już nie potrafił inaczej. Coś było z nim nie tak i choć próbował z tym walczyć, to była to walka z góry przegrana, bo nie znał swojego przeciwnika. Postanowił jednak, że nie pozwoli sobie na mazanie się dłużej - nienawidził takiego siebie. Przypomniał sobie, że tuż przed spotkaniem Spencer w Murine udało mu się osiągnąć stan, w którym był z siebie zadowolony. Widział wtedy w lustrze faceta pewnego siebie i zdecydowanego, mężczyznę z głową i z nerwem. Lubił go. A teraz zupełnie nie wiedział, jak wrócić do tamtego siebie.
W końcu udało mu się pozbyć z głowy niepożądanych myśli. Skupił się na konkretach: na pracy, której powinien jak najszybciej zacząć szukać, na Lenie, która miała usłyszeć jeszcze przynajmniej kilka kazań, na Kat, do której miał zadzwonić już jakiś czas temu, ale nie potrafił się do tego zmusić, a wreszcie - na Spencer, której spokój był jego priorytetem. I już wiedział, co musi zrobić. Wino kusiło go, ale nie wziął dla siebie kieliszka, przenosząc się do sypialni. Wziął zamiast niego tabliczkę czekolady dla S. i butelkę wody dla siebie. Zastanawiał się jeszcze przez chwilę, co mogliby zrobić z resztą wieczoru, ale nic nie przychodziło mu do głowy. Usiadł więc na łóżku, ustawiając na szafce nocnej wino i czekoladę, a w dyskretnym miejscu chowając swój napój. Czekał na brunetkę zaledwie kilka minut - zaraz pojawiła się w drzwiach, sprawiając, że na moment wstrzymał oddech. Posłał jej lekki uśmiech, bo nie był w stanie zdobyć się na nic więcej, wpatrzony w sylwetkę ukochanej, odcinającą się wyraźnie od ciemności przedpokoju. Odezwał się dopiero, gdy uznał, że choć odrobinę udało mu się nasycić widokiem jej zgrabnego ciała. Wstał i podszedł do niej, obejmując ją w talii i pochylając się, by spojrzeć jej w oczy.
- Jeszcze jakieś życzenia, pani Hoult? - zapytał swoim najlepszym, aksamitnym głosem.

[no, całe szczęście. a teraz niech zapomni, że to widziała, bo ma mieć niespodziankę! ;p]

Leo Rough pisze...

Gdy zobaczył, jak rozgląda się po sypialni, najwyraźniej czegoś szukając, pomyślał, że nie wykazał się zbytnią kreatywnością, przynosząc ze sobą tylko wino i tę marną tabliczkę czekolady. Ale to nie jego wina, że lodówka była pusta, a on nigdy wcześniej nie pomyślał o tym, że mógłby potrzebować świeczek! Zaraz jednak okazało się, że chodziło o tę sukienkę i przez myśl mu przeszło, że rzeczywiście można pomyśleć o jakiejś kreacji dla Spencer. Na taki prezent jeszcze było go stać. Również zaśmiał się, nie komentując jej słów w żaden sposób, bo już myślał o tym, gdzie mogliby wybrać się, by kupić tę sukienkę.
- Powiedzmy. - wymruczał, słysząc jej kolejne słowa. Zastanawiał się, jak wybrać odpowiedni moment, by wyrzucić z siebie tę ciążącą mu już nieznacznie sprawę - czy lepiej jeszcze odrobinę poczekać, zająć się rozpieszczaniem ukochanej, czy może od razu wyznać jej prośbę, by potem móc ją przez resztę wieczoru przekonywać? Po chwili wahania wybrał drugą opcję, uznając, że jej upór będzie potrzebował trochę czasu, by zmaleć. Najpierw jednak uśmiechnął się szeroko i pochylił się, by przylgnąć ustami do warg kobiety. Całował ją powoli i czule, choć wydawał się jakby odrobinę nieobecny, zajęty własnymi myślami.
- Wybieram się jutro do kliniki i nie chcę, żebyś jechała ze mną. - wyznał, odsuwając się od niej z wyczekującym, nieco niepewnym spojrzeniem i zagryzioną dolną wargą.

[;p]

Leo Rough pisze...

Czy naprawdę mógł zobaczyć jej bunt? Wydawało mu się, że tak. Najpierw przez jej twarz przebiegł znajomy cień zaskoczenia, który szybko zamienił się w tego upartego duszka. Cenił go, bo sam nie potrafił być tak konsekwentny jak jego ukochana, ale w takich chwilach byłoby mu łatwiej, gdyby nie istniał. Upór Spencer nie był mu na rękę, ale nikt nie mówił, że będzie łatwo.
Odetchnął głęboko. Padło pytanie tak banalne, że Leo właściwie się go nie spodziewał. Oczekiwał raczej wyrzutów, złości, sam nie wiedział, czego dokładnie, ale nie tego. Mógł je potraktować tak, jak chciał, ale nie miał bladego pojęcia, co powiedzieć. Prawdę, pomyślał ponuro.
- Muszę się dowiedzieć co się ze mną dzieje, zrobić badania, w końcu sprawdzić, czy ta kuracja w ogóle działa. Bo jeśli tak, to chciałbym wiedzieć, dlaczego czuję się tak parszywie, a jeśli nie, to mam ogromną ochotę na tequilę. - powiedział, uśmiechając się blado. Chciał, by zabrzmiało to lekko, ale chyba mu się to nie udało.
- I jeśli okaże się, że wszystko w porządku, to dowiesz się o tym od razu. A jeśli nie będzie żadnej poprawy albo będzie gorzej, to raczej nie wrócę jutro do domu. - dokończył, ze zdziwieniem odkrywając, że głos nie zadrżał mu ani przez chwilę.

Leo Rough pisze...

[;))]

Wiedział, że jej spokój to tylko maska, ale bardzo chciał wierzyć, że w żaden sposób nie dotknął jej swoimi słowami. Niestety, zbyt dobrze ją znał, by nie dostrzec, jak zaciska zęby, by nie pokazać, co się z nią dzieje, jak nie spuszcza z niego bacznego spojrzenia, żeby nie przegapić żadnego grymasu. Analizowała go? Być może, ale nie miał nic do ukrycia. I z całych sił starał się wmówić sobie, że ona naprawdę nie ma mu za złe tego, co mówi i co zamierza zrobić.
Potrząsnął gwałtownie głową, uśmiechając się słabo.
- Nie, Spence, nie zrozumiałaś. Jeśli wyniki będą złe, zakończę leczenie. I wtedy wolałbym być sam. - wyjaśnił, unosząc dłoń, by pogładzić policzek ukochanej.
- Na razie nie musisz o tym myśleć, ok? Mamy jeszcze trochę wina, możemy obejrzeć jakiś film albo zamówić coś do jedzenia, a potem pójdziemy spać i porozmawiamy rano. W porządku? Nie chcę, żebyś się teraz tym zadręczała. - wymruczał łagodnie, nie przestając się lekko uśmiechać.

Leo Rough pisze...

Czuł się nieco zdrętwiały i jakby oderwany od swojego ciała, bo znów pochłaniał go świat z jego głowy. Myślał o tym, że źle rozegrał tę rozmowę, że może w ogóle nie powinno jej być, że mógł postawić Spencer przed faktem dokonanym. Nic z tego jednak nie pomagało mu w obecnej sytuacji, przeciwnie, miał wrażenie, że wprawiło go to tylko w jeszcze gorszy nastrój. Żałował, że wcześniej nie przemyślał dokładnie, jak ubrać w słowa to wszystko, co chciał przekazać ukochanej. Decyzję o tym, że przerwie leczenie, jeśli nie będzie poprawy, również podjął dość pochopnie, ale nie przejmował się tym - czuł się z nią dobrze, czuł się... wolny. Bo miał dziwną pewność, że wyniki nie będą najlepsze, a to oznaczało, że zacznie robić to, na co ma ochotę.
Westchnął cicho, gdy - ocknąwszy się z zamyślenia - poczuł jak brunetka wyplątuje się z jego uścisku. Czekał na nią cierpliwie, ze zwieszonymi luźno ramionami i zmarszczonym czołem, zastanawiając się, co teraz zrobi. Uśmiechnął się nikle, gdy wróciła do niego, i ujął jej wyciągniętą dłoń. Na jej słowa skinął głową i w milczeniu podszedł do łóżka, od razu przykrywając się kołdrą i unosząc ją, by Spencer mogła się położyć. Gdy znalazła się obok niego, nie czekał ani chwili - przyciągnął ją do siebie zupełnie blisko i pocałował w czoło, wdychając zapach jej świeżo umytych włosów.

Leo Rough pisze...

On również nie potrafił zasnąć. Miał ochotę wstać, wyjść z mieszkania, uciec gdzieś przed swoimi demonami, ale wygrało w nim inne pragnienie: chęć bycia przy ukochanej kobiecie. Nie powiedziała mu ani słowa, ale wiedział, że jest jej źle, a jedynym sposobem, by jakoś jej pomóc, była bliskość, którą mógł jej zaoferować. Gdy wtuliła się w jego ramię, objął ją ciasno i tkwił tak, zupełnie nieruchomo, przez jakiś czas, wsłuchując się w dźwięki mieszkania i miasta, docierające do niego przez otwarte balkonowe okno.
Nie myślał. Starał się nie pozwolić ponurym, bolesnym obrazom zapełnić swojej głowy, z całych sił próbował przezwyciężyć ciemne wizje i zdania, przepływające przez jego myśli, zdania, które tak bardzo raniły, nie tylko jego. W którymś momencie stwierdził, że nie musi już z nimi walczyć - jego umysł wypełniły zupełnie inne rzeczy. Myślał o tym, jak może wyglądać jego życie za dziesięć, dwadzieścia, pięćdziesiąt lat, jeśli wygra z białaczką. Marzył. Nie wiedząc kiedy, zasnął, mając pod powiekami obraz domu z ogromnym ogrodem i dzieci bawiących się pod kwitnącą jabłonią.
Obudził się o świcie, zupełnie wyspany i ożywiony. Czuł obok siebie ciepło ciała ukochanej, ale nie otwierał oczu. Przez kilka chwil wracało do niego wszystko to, co wydarzyło się poprzedniego dnia: przyjazd Leny, rozmowa ze Spencer, masaż, a potem ten fatalnie rozegrany wieczór. Zadrżał niekontrolowanie, od razu zrywając się z łóżka. Przeciągnął się kilkakrotnie, wziął kilka głębszych wdechów, by wreszcie uznać, że nie czuje się najgorzej. Uśmiechnął się lekko i ruszył w kierunku drzwi, po drodze zatrzymując się przy szafie, by wyciągnąć z niej jakieś ubrania. Nie mógł sobie przypomnieć, kiedy ostatnio był normalnie ubrany, nie w dresowe spodnie i powyciąganą koszulkę. Pomyślał, że dobrze by było, gdyby wyglądał tego dnia jak człowiek, postanowił więc się ogolić i ogarnąć przydługie już włosy; od razu skierował swoje kroki do łazienki.
Pół godziny później siedział już na parapecie kuchennego okna, popijając kawę.

[nie umiem już pisać. w ogóle to wyczaiłam, że jak naciśniesz na datę ostatniego komentarza, to możesz odświeżać stronę bez tego męczącego ładowania ;)]

Leo Rough pisze...

Usłyszał szuranie jej nóg po podłodze i uśmiechnął się, rozczulony tym niezbyt dyskretnym znakiem jej obecności gdzieś niedaleko. Przeczuwał, że jej pierwszym ruchem po przebudzeniu będzie właśnie sprawdzenie, czy jeszcze nie wyjechał, więc nie zdziwił się, gdy ominęła łazienkę i chwilę później stała już w progu kuchni, wciąż zaspana, z włosami w nieładzie i zmrużonymi w obronie przed rażącym światłem oczami. Szybko opuścił swoje miejsce na parapecie, by zaraz znaleźć się przy Spencer. Położył dłonie na jej ramionach i cmoknął ją krótko w czoło, nie przestając się uśmiechać.
- Dzień dobry. - wymruczał cicho, by głośniejszym dźwiękiem nie podrażnić jej uszu. Zaraz potem odsunął się, by włączyć czajnik i przygotować więcej kawy. O dziwo, był w całkiem niezłym humorze, więc niemal mimowolnie zaczął nucić, zgrabnie przesuwając się między sprzętami. Zanim zajrzał do lodówki, odwrócić się w stronę brunetki z uniesionymi wysoko brwiami.
- Masz dzisiaj zajęcia? - zapytał, starając się, by nie zdradzić się ze swoimi zamiarami tonem głosu.

[mogę sobie wyobrazić. a mi się zachciało zabrać dzieciaki mojego rodzeństwa na plac zabaw - nigdy więcej! ;p
ja dzisiaj o tym zapomniałam i się przez dziesięć minut zastanawiałam, gdzie mi komentarze wcięło ;p]

Leo Rough pisze...

Zaskakującą przyjemność sprawiło mu krzątanie się po kuchni - zaparzanie kawy, przygotowywanie śniadania, a nawet sprzątanie po spaghetti z poprzedniego dnia. Były to czynności banalne, ale nie męczył się nimi, przeciwnie, był zachwycony, że znów może swobodnie poruszać się wśród jedzenia i tych wszystkich apetycznych zapachów. Nie przeszkadzało mu zupełnie nic. Przez ostatnie dni raczej nie zaglądał do kuchni, bojąc się, że jakakolwiek intensywniejsza woń mogłaby wywołać nudności, ale tym razem nie było takich obaw. Po prostu wiedział, że jest już gotowy. Dlatego właśnie mógł zająć się przyrządzaniem śniadania. Lodówka wydawała mu się dziwnie pusta, może przez to, że kiedyś sam lubił mieć w niej wszystko, nawet produkty, których na co dzień nie potrzebował. W końcu zdecydował się na zwyczaje kanapki, choć włożył dużo pracy w to, by wyglądały świetnie na talerzu. Gdy Spencer pojawiła się ponownie w kuchni, czekał na nią kubek świeżej kawy, a po chwili Leo postawił przed nią także owe kanapki. Uśmiechał się, bardzo zadowolony z siebie. Unikał jednak jej spojrzenia; pozwolił sobie unieść na nią wzrok dopiero, gdy znów zaszył się w swoim kąciku na parapecie. Nie przestawał wyginać warg w lekkim uśmiechu.
- Jedz. Nie mamy dużo czasu, jeśli chcesz zdążyć do pracy. - rzucił, unosząc wysoko brwi, jakby chciał zapytać, czy zrozumiała.

[wiem -.-
a siostra mnie wkręciła jeszcze na jutro do opieki nad swoimi potworkami, nie wiem, jak to przeżyję.
tak, właśnie -.- zapominam ostatnio o wielu rzeczach, to mnie przeraża.]

Leo Rough pisze...

Najpierw zaśmiał się, widząc te jej zdziwione oczy; uwielbiał je, ale otwarte szeroko, ze źrenicami wielkości monety wyglądały po prostu zabawnie. Szybko jednak uspokoił się, choć uśmiech nie znikał z jego ust. Słysząc pytanie Spencer, skinął głową, a jego wzrok jakby złagodniał i odrobinę zmatowiał - było to rozczulenie, nagle ogarniające go z zaskakującą mocą. Zeskoczył z parapetu i podszedł do brunetki, odstawiając na stół pusty kubek. Pochylił się nad nią, opierając ręce na jej udach.
- Przecież wiesz. - wymruczał, a potem odgryzł kęs z trzymanej przez nią kanapki. Uniósł znów ku górze jedną brew, jakby pytając o jej reakcję. Zaraz jednak stwierdził, że nie ma nic niezwykłego w tym, że zjadł coś normalnego (nieważne, że był to tylko jeden gryz) i że wcale nie powinien oczekiwać, iż jakoś ruszy to brunetkę. Odsunął się więc od niej, by zająć miejsce przy blacie, oparty plecami o szafkę, z ramionami splecionymi na brzuchu.
- To jak? Jedziesz? - zapytał po chwili, choć był niemal pewien, że zna odpowiedź.

[jakoś wytrzyma ;p
to pocieszające, w sumie.]

Leo Rough pisze...

Obserwował ją uważnie, choć nie potrafił zmusić się do analizowania każdego szczegółu jej mimiki. Po prostu - czekał na jej ruch, na gest, na uśmiech, na cokolwiek, co utwierdziłoby go w przekonaniu, że dobrze robi, chcąc zabrać ją ze sobą do kliniki. Wciąż pozostawał w nim cień obaw, że będzie tego żałował i bardzo chciał, by Spencer pomogła mu się go pozbyć, nawet mimo to, że nie mogła o nim wiedzieć. Nie, wiedziała na pewno, bo żyła z nim już wystarczająco długo, by wiedzieć, że nie mógł czuć się inaczej. I nie pomylił się, szybko upewniła go w przekonaniu, że muszą pojechać na te badania razem, a właściwie zrobił to za nią jej szeroki, szczery uśmiech.
Odwzajemnił pocałunek, oplatając kobietę ramionami w talii i starając się przedłużyć pieszczotę przez przytrzymanie jej. Nie udało mu się to, bo słowa za bardzo cisnęły jej się na usta, by je powstrzymywać. Wyszczerzył zęby w wesołym uśmiechu.
- Bo cię kocham, dlatego. - wymruczał cichutko i rozwlekle, jak zawsze, gdy chciał sprawić swoimi słowami szczególną przyjemność ukochanej. Tkwił tak przy niej jeszcze przez chwilę, wpatrując się w te jej jasne, lśniące oczy, by zaraz spojrzeć przez jej ramię na niedokończone śniadanie. Skrzywił się teatralnie, wskazując brodą na talerz z kanapkami.
- Ale tak się nie będziemy bawić, moja panno. Proszę zjadać szybko to śniadanie, naprawdę trzeba się pospieszyć. - rzucił, siląc się na powagę. Zaraz jednak roześmiał się, nie mogąc powstrzymać ogarniającej go wesołości. Splótł razem ich palce i ruszył w kierunku stołu, zajmując miejsce pod ścianą, a potem, z pewnym wahaniem, usadzając sobie na kolanach Spencer. Cmoknął krótko jej ramię i sięgnął po rozpoczętą przez nią kanapkę, uznając, że tych kilka gryzów może mu nie zaszkodzi.

[;p]

Leo Rough pisze...

Wzruszył ramionami w odpowiedzi na zdziwione spojrzenie kobiety. Próbował zbagatelizować sprawę, choć rozpierało go zadowolenie z postępów, które poczynił tego ranka. Było z nim dużo lepiej i miał szczerą nadzieję, że tak już pozostanie, że nie będzie miał więcej złych dni. Nie lubił tego ponurego siebie, uwięzionego w łóżku; stokroć bardziej wolał coś robić, działać, byle tylko nie wracać do tej niszczącej go bezczynności.
Jedną kanapkę uznał za wystarczającą porcję kalorii, więc gdy już ją pochłonął, mógł spokojnie patrzeć, jak je jego ukochana. Może nie powinien czuć się aż tak szczęśliwy, ale nic nie mógł poradzić na to, że w tej chwili rozpierała go niezmącona niczym radość. Nie myślał o tym, co będzie, skupiał się na tu i teraz. Nie chciał przeszkadzać Spencer, ale nie mógł powstrzymać się przed odgarnianiem co chwila włosów z jej ramienia, przed muskaniem wargami tych fragmentów jej gładkiej skóry, do których mógł dosięgnąć, przed gładzeniem palcami jej ud. Uśmiech nie znikał z jego twarzy do momentu, w którym odsunęła się od niego; skinął głową, podążając za nią spojrzeniem.
Chwilę później stał już w przedpokoju, przerzucając niecierpliwie w dłoniach kluczyki do samochodu. Starał się nie myśleć o tym, co go czeka, ale zupełnie mimowolnie zaczął zastanawiać się, jak sobie poradzi z wszystkimi tymi schodami, które musi pokonać. Zaraz jednak w zasięgu jego wzroku pojawiła się brunetka, więc uśmiechnął się do niej i, wzdychając, opuścił razem z nią mieszkanie. Gdy tylko zamknął za nimi drzwi, ogarnęły go wątpliwości. Po raz pierwszy od powrotu do domu wychodził na zewnątrz i to w dziwny sposób napawało go strachem. Zaraz jednak opamiętał się i ruszył, pewnie pokonując kolejne stopnie. Próbował myśleć, że to nic takiego i w końcu zaczął w to wierzyć, wciąż jednak kurczowo trzymał się poręczy, choć już nie bał się, że spadnie. Miał przecież przy sobie Spencer; odnalazł jej dłoń i splótł razem ich palce, znów uśmiechając się pogodnie.

Leo Rough pisze...

Sam nie był do końca pewien, jak się czuje, wychodząc na zewnątrz po tylu tygodniach ciągłego leżenia w łóżku. Z jednej strony cieszył się, że jest już dość dobrze, by mógł sobie pozwolić na opuszczenie mieszkania, że dał radę zejść po tych wszystkich schodach, że może rozkoszować się tym zaskakująco pięknym dniem, ale z drugiej strony nie podobał mu się fakt, że pierwszym wyjściem będzie wyjazd do kliniki, a nie spacer po ulubionych zakątkach miasta. Nie miał jednak specjalnego wyboru, postanowił więc nie myśleć, że zmarnował strasznie dużo czasu, tylko działać; chciał mieć za sobą te badania, by wiedzieć, za co powinien się zabrać w pierwszej kolejności.
Te rozmyślania przerwała mu Spencer, nagle całując jego usta. Uniósł brwi, z entuzjazmem oddając pieszczotę. Nie był fanem publicznego okazywania uczuć, ale sytuacja była wyjątkowa, więc mógł sobie pozwolić na tę chwilę zapomnienia. Gdy jednak odkrył, że był to tylko podstęp, by wykraść mu klucze do samochodu, skrzywił się i cofnął o krok, krzyżując na piersi ramiona. Nie poruszył się, gdy znów poczuł na swoich wargach dotyk kobiety. Patrzył na nią zimno spod zmrużonych powiek, by zaraz potrząsnąć głową i uśmiechnąć się nieznacznie. Wiedział, że nie powinien prowadzić, ale i tak nie podobał mu się fakt, że będzie siedział na miejscu pasażera. Niezbyt chętnie ruszył do mercedesa, najpierw otwierając drzwi od strony kierowcy przed Spencer, a potem obchodząc bagażnik, by zająć miejsce obok niej. Posłusznie zapiął pas i czekał, aż ruszy.
- Wredna jesteś trochę, wiesz? - wymamrotał, wciąż udając obrażonego.

Leo Rough pisze...

Nie skomentował w żaden sposób jej słów, nieprzerwanie grając niezmiernie urażonego. Zadarł głowę, zmrużył oczy i zapatrzył się za okno, pilnując, by uśmiech nie wpłynął mu na wargi. Okazał zainteresowanie dopiero, gdy po chwili nie ruszyli z miejsca. Odwrócił się do Spencer ze zmarszczonym czołem, a dostrzegając w jej dłoniach telefon, skrzywił się i potrząsnął głową. Starał się nie słuchać zbyt uważnie jej rozmowy, ale najważniejsze do niego dotarło - oddała swoje zajęcia. Nie bardzo mu się to podobało, więc patrzył na nią twardo, czekając, aż skończy. I gdy rozłączyła się, nie potrafił podchwycić jej spojrzenia. Sapnął, niezadowolony, a potem wbił się mocniej plecami w siedzenie, zapatrując się w widoki za oknem.
- Niepotrzebnie dzwoniłaś. - wymamrotał, kątem oka spoglądając na brunetkę. Jego własne słowa zabrzmiały mu źle w uszach, więc szybko się opamiętał; potrząsając głową, odgonił od siebie wszelkie uciążliwe myśli. Wygiął wargi w lekkim uśmiechu, a potem westchnął, ostatecznie przestając się zadręczać czymkolwiek. Wyciągnął rękę, by włączyć radio; zaczął nucić, chwilę później wybuchając śmiechem.
- Będę śpiewać. Nagram płytę i wyjadę w trasę koncertową, a ciebie wezmę do chórku. - wyjaśnił pospiesznie ten nagły przypływ wesołości.

[miał zaśpiewać jeszcze "Call me maybe", ale wolałam tego nie opisywać ;p ;D]

Unknown pisze...

[ o ja pierdolę, jak ja Ci długo nie odpisywałem! o.0 ale już jest ok :P
dobra, to powiem tak, w chuj się pogubiłem w naszej rozmowie w nawiasach i choć próbowałem ogarnąć to chuj z tego wyszedł, także pozwolisz, że pominę tamten fragment? ;)
ja się nie tłumaczę, ja TOBIE tłumaczę ;p ]

Zmierzył ją piorunującym spojrzeniem i niemal natychmiast krzyknął:
- Oczywiście, że nie! Ja nie jestem żadnym jebanym pedałem, ani żadnym popaprańcem! - jęknął i przejechał palcem po kieliszku, który zdążył wcześniej opróżnić. Pewnie znowu wróci do domu zataczając się i potykając o własne nogi. Zdarzało mu się to ostatnio aż zbyt często i choć miał świadomość tego, że jest to żałosne, niekoniecznie starał się z tym cokolwiek zrobić.
Przełknął ślinę i przez dłuższy czas rozważał w głowie jej słowa, bo w jakiś sposób były one dla niego trudne. Być może dlatego, że powiedziała na głos to, co od dłuższego czasu nie dawało mu spokoju i do czego bał się przyznać. Nie miał jednak zamiaru się przed nią uwywnętrzniać, więc wyprostował się i przybrał ten swój dość ironiczny uśmieszek.
- Ja nie potrafię kochać i ty dobrze o tym wiesz. A on? Myślę, że jest taki sam jak ja. Nikt go jeszcze tak dobrze nie pieprzył, to się mnie trzyma - wzruszył ramionami i zaśmiał się cicho. To była jego samoobrona przed jakimkolwiek odrzuceniem. Wmawiał sobie, że jeśli uczucia Diego nie okażą się szczere to będzie mógł go rzucić, jak gdyby nigdy nic.

[ Na wycieczce mogłem oglądać tylko skróty, bo wracaliśmy gdzieś o 22 ]

Leo Rough pisze...

Spoważniał, pocierając brodę wierzchem dłoni, jakby się nad czymś głęboko zastanawiał. Potem pokręcił głową, cmokając z niezadowoleniem.
- Lepiej się jeszcze nie ciesz, bo może się okazać, że strasznie fałszujesz, a wtedy spotka cię los wielkiej, porzuconej miłości rockmena. - odparł zupełnie serio, zaraz jednak zadrgały mu kąciki ust i po prostu nie mógł się nie roześmiać. Pod jego powiekami pojawił się obraz Leo-piosenkarza, w ciemnych okularach i z twarzą niewyrażającą żadnych emocji, otoczonego przez wianuszek fanów, w znacznej większości nastolatków. Na tę myśl zareagował jeszcze głośniejszym chichotem, choć opanował się, gdy samochód zatrzymał się na światłach. Nieoczekiwanie przesunął się w stronę Spencer i przyciągnął do siebie jej twarz, całując zapamiętale pełne, wygięte w uśmiechu wargi. Była to jego forma podziękowania, której nawet samemu sobie nie chciał tłumaczyć. Chwilę potem odsunął się i spojrzał na sygnalizację; wciąż paliło się czerwone. Parsknął śmiechem.
- Teraz światła miały się zmienić, a ja chciałem ci przypomnieć, że możesz już ruszać. Wiesz, jak w filmie. - rzucił, przewracając oczami, jakby spotkała ich właśnie jakaś drobna złośliwość losu. Z uśmiechem wrócił do spoglądania za okno, a gdy w końcu zauważył zielone światło, znów zaśmiał się, kątem oka spoglądając w kierunku Spencer.

[bo masz pecha, chociaż raz Ty ;p wiem, wredna jestem. w sumie nie, bo mnie też pokrzywdziło - przesadziłam wczoraj z kilometrami i nie umiem teraz chodzić. właśnie wróciłam z izby przyjęć, dostałam skierowanie na artroskopię i chyba jutro pojadę do szpitala, także wiesz.
tak, a ja, jak wczoraj o tym pomyślałam, to się z dziesięć minut nie umiałam uspokoić, więc wolałam nie ryzykować kolejnymi napadami śmiechu przy następnych komentarzach ;D]

Leo Rough pisze...

- Chcesz potrenować? - rzucił, uśmiechając się zaczepnie. Z rozbawieniem poruszył brwiami, by zaraz zmrużyć oczy i pochylić się w stronę ukochanej. Strzepnął z koszuli nieistniejące paprochy, przeczesał włosy (stanowczo za długie, wpadające mu już do oczu), a potem oparł dłoń wysoko na udzie kobiety, mrucząc jak rasowy kocur. Gdy w końcu stwierdził, że taki "podryw" wcale na nią nie działa, prychnął lekceważąco, wracając na swoje miejsce. Nie zauważył zmiany świateł, więc zdziwił się, gdy ruszyli; spojrzał na Spencer kątem oka, by nie zdradzić swojego zainteresowania. Starał się zachować powagę, gdy mówiła, ale rozbroił go jej chichot. Zaśmiał się, starając się powściągnąć wesołość.
- Zgrywałaś damę czy byłaś damą? - zapytał, unosząc pytająco jedną brew. Wokół jego ust błąkał się jego dawny, dość charakterystyczny, nieco ironiczny uśmiech.
- A może ten pocałunek nie był wcale taki wspaniały i po prostu musiałaś udawać, hm? - rzucił, udając oburzonego. Znów pochylił się w jej stronę i wyznaczył ustami krótką ścieżkę na jej ramieniu, wcześniej upewniając się, że nie ma przed ani za nimi żadnego samochodu, z którym mogliby się zderzyć. Nie chciał przecież spowodować wypadku.
- Jeśli znajdziesz jakąś zatoczkę albo czerwone światło to możemy coś na to poradzić. - wymruczał kusząco wprost do jej ucha, spoglądając jednak na drogę, by, w razie czego, móc błyskawicznie zareagować.

[tak, tak, zawsze do usług ;p
pamiętałam, ta, do wczoraj, jak na mnie i tak wystarczająco długo. nic mi nie będzie, wracam na boisko we wrześniu i już! a to, że mam okropnego pecha, to inna sprawa. i nie umiem dzisiaj pisać, tak na marginesie.
Tobie się przyda ;)]

Leo Rough pisze...

Nie spodziewał się, że go posłucha i postanowi się zatrzymać. Dostrzegł jednak ten zamiar w jej oczach i nie pomylił się - odbiła w stronę najbliższej zatoczki, bezskutecznie próbując zapanować nad odruchami swojego ciała. Leo zauważył wolno wstępującą na jej ramiona i kark gęsią skórkę, i ledwo powstrzymał triumfalny uśmiech. Przerwał swoje zabiegi dopiero, gdy ucichł szmer silnika, a wtedy odsunął się od Spencer, by odpiąć najpierw swój, a potem jej pas. Dopiero wtedy uniósł na nią spojrzenie; nie uśmiechał się już, choć oczy lśniły mu wesołością.
- Tak, tak. - wymruczał, zdradzając, że nie słuchał.
Zaraz potem objął dłońmi twarz kobiety i wpił się w jej usta, obdarzając je namiętnym pocałunkiem. Nie bawił się w subtelności; doskonale wiedział, czego chce dla siebie i co chce dać Spencer. Wargi miał pewne i silne, napierał nimi z całą mocą, tak, jakby miał w planach wcisnąć brunetkę w siedzenie. Palcami odsunął w jej policzków włosy, tylko po to, by zaraz potargać je, gdy wplótł dłonie w kosmyki z tyłu jej głowy, przyciągając ją w ten sposób jeszcze bliżej siebie. Jakiś czas później zaczął niespiesznie odsuwać się od niej, zwalniając tempo i siłę, z jaką naciskał na jej usta. Uśmiechnął się, gdy w końcu zdołał przerwać ten gorący pocałunek; jeszcze kilka krotnie musnął rozchylone wargi ukochanej, a potem oderwał od niej także swoje dłonie i wysiadł z samochodu. Obszedł maskę i otworzył drzwi po stronie kierowcy, pochylając się nad brunetką z kącikami ust uniesionymi w figlarnym uśmiechu.
- Przesiadaj się. Już. - rzucił, a jego głos zabrzmiał zupełnie poważnie, choć wargi mówiły coś zupełnie innego.

[nie badziewia, ale i tak rozwalają mnie Twoje literówki ;D MISZCZ!]

Leo Rough pisze...

Wsiadł do samochodu cały zadowolony, choć starał się to ukryć. W końcu jednak nie wytrzymał i zaśmiał się, układając dłonie na kierownicy; przesunął po niej palcami, poważniejąc. Odwrócił się do Spencer ze zmrużonymi z zainteresowaniem oczami i leciutkim, zaczepnym uśmiechem na ustach. Pochylił się i znów pocałował ją, tym razem delikatnie i czule, może dlatego, że już nie miał przed sobą wizji przekonywania jej, by pozwoliła mu prowadzić. Nie planował tego, po prostu dobrze wykorzystał chwilę jej słabości, a teraz próbował jej to wynagrodzić. Całował więc ją wolno i ciepło, przyciskając dłonie do jej rozgrzanych policzków. Po dłuższej chwili odsunął się, wcześniej zabierając ze sobą pas; zapiął ukochaną, znów mając na ustach figlarny uśmiech. Minutę później już byli na drodze, a Leo wrócił do nucenia piosenki, właśnie płynącej z głośników, choć nigdy wcześniej jej nie słyszał. Zaśmiał się, słysząc głupawy refren, zaraz potem będąc w stanie go powtórzyć.
- Hej, I just met you... - zaśpiewał, od razu wybuchając śmiechem. Spojrzał na Spencer, ruchem dłoni zachęcając ją, by kontynuowała razem z nim.

[MUSIAŁAM
teraz - "wyjęła usta w zadowolonym uśmieszku", a wcześniej miałaś też "zatoczę parkingową" ;p ;D]

Leo Rough pisze...

Słuchał jej głosu, śpiewając nieco ciszej. Uśmiechnął się, zdając sobie sprawę z tego, że rzeczywiście nie jest najgorszy - z przyjemnością wczuł się w dźwięki padające z jej ust. I choć naśladowała piosenkarkę i jej niezbyt miły dla ucha głos, wciąż brzmiała świetnie, a on nie zamierzał pozwolić jej śpiewać samej. Dołączył potem do jej wesołego rechotu, spoglądając kątem oka w jej stronę.
- Chyba nie chciałbym go oglądać. - rzucił, krzywiąc się z udawaną odrazą. - A tak w ogóle, to biorę cię do mojego chórku, tylko więcej nie śpiewaj tej piosenki, dobrze? - poprosił, siląc się na powagę, ale zaledwie chwilę później roześmiał się głośno, gdy znów z radia popłynął ten idiotyczny refren. Z wolna zaczynał go irytować, ale póki kojarzył mu się z tą beztroską, mógł go tolerować.
Nucił jeszcze przez chwilę, do momentu, w którym piosenka się zmieniła. W tym samym momencie zjechał z głównej drogi, z opóźnieniem uświadamiając sobie, że do bram kliniki zostało im zaledwie kilka minut. Zagryzł nerwowo dolną wargę, z całych sił starając się nie patrzeć na Spencer; teraz nie mógł się rozpraszać, musiał pozbyć się potworów, tak nagle atakujących jego wnętrzności. Odetchnął jednak głęboko i wszystko minęło tak nagle, jak się zaczęło - znów uśmiechał się, przypominając sobie słowa ukochanej, które wcześniej zignorował.
- Naprawdę wolisz...? - urwał, spoglądając wymownie na brunetkę z uniesioną wysoko brwią. By wyjaśnić niedopowiedzenie, ściągnął z kierownicy dłoń i położył ją na kolanie kobiety, ściskając je z całych sił. Na jego szczęście zapaliło się czerwone światło i zatrzymał się gwałtownie, od razu odwracając się do Spencer z figlarnymi iskierkami w oczach. Pocałował ją tylko przelotnie, delikatnie, ale włożył wiele wysiłku w to, by poczuła, że miała być to niezwykle czuła i ciepła pieszczota. Chwilę później już ruszył dalej z uśmiechem szaleńca na ustach.
- Kto tu się bardziej rozprasza. - wymamrotał pod nosem, chichocząc cicho.

[koniec, NIE!
nic nie było. ale ja je uwielbiam, więc się nie przejmuj ;p a mi się nie chce czytać, także wiesz, powtórzenia i w ogóle...]

Leo Rough pisze...

- Wiem. - odparł od razu, susząc zęby w uśmiechu. - Kiedyś pożałujesz jeszcze tych słów, zobaczysz. - dodał złowieszczo, spoglądając przelotnie na Spencer. Patrzył na nią poważnie, bo już planował słodką zemstę, ale kąciki ust mimowolnie unosiły mu się ku górze. Zaraz potem znów skupił uwagę na drodze, bo doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że już za chwilę wjadą na teren kliniki. Nieświadomie zwolnił, chcąc przedłużyć podróż. Nie przyznawał się do tego, że zżera go strach, z całych sił starał się go przykryć innymi emocjami. Chciał zapamiętać tę beztroskę, tylko ją.
Ukochana chyba czytała mu w myślach, bo na swoje słodkie dręczenie go wybrała najodpowiedniejszy moment. Zagryzł wargę, by pozostać skupionym na jeździe, ale znów zwolnił, bojąc się, że w którejś chwili jego ciało zareaguje instynktownie i po prostu nie posłucha jego woli. Udało mu się jednak przeczekać tortury, choć cały drżał, a skóra na karku piekła go i ziębiła na przemian. Miał ogromną ochotę po prostu rzucić się na Spencer, ale jakimś cudem powściągnął pożądanie, wiedząc, że czeka na nich co innego. Wiedział, że nie odpuści, nie pozwoli, by wygrała, choć wieczorem, w domu, sprawy mogą potoczyć się różnie. Teraz jednak był z siebie dumny, bo nie pozwolił sobie na utratę czujności, nawet nie pokazał po sobie, że zauważył zabiegi kobiety (no, dobrze, jego ciało pokazało, ale nad tym nie panował). Gdy odsunęła się, wzruszył ramionami, doskonale świadomy, że go obserwuje; spojrzał na nią dopiero, kiedy mijali bramę wjazdową do kliniki. Zatrzymał samochód chwilę potem przed samym wejściem do budynku. Starał się opanować nerwy, ale znów zdradził go jego organizm - miał spocone ręce i przyspieszony oddech. Nie dał sobie czasu na myślenie, natychmiast opuszczając samochód. Brakowało mu powietrza, więc gwałtownie łapał kolejne wdechy, będąc odwróconym plecami do Spencer. I tak wiedziała, co się z nim dzieje, miał tylko nadzieję, że zrozumie, iż potrzebuje chwili dla siebie.

Leo Rough pisze...

[zjadło mi nawias -.-
ja mam lenia od piątku, odkąd wyszłam ze szkoły, także wiesz ;p
a tak w ogóle to się zastanawiam, czy miałabyś ochotę napisać wspólną notkę? jeszcze tego nie robiłam, ale coś czuję, że akurat my nie powinnyśmy mieć większego problemu, bo całkiem nieźle się nam pisze, przynajmniej tak mi się wydaje ;) co myślisz?]

Leo Rough pisze...

Męczyła go świadomość, że mógł uniknąć tego napadu paniki, a na pewno mógł nie pozwolić, by widziała go Spencer. Był słaby, pełen obaw, zmęczony, ale nie chciał tego pokazywać, jeśli nie musiał. A tym razem miał wybór - mógł nie pozwolić jej z sobą jechać. Zostałaby wtedy w domu i jasne, że zamartwiałaby się przez cały ten czas, ale nie wiedziałaby przynajmniej, w jakim jest stanie. On też mógłby wtedy przestać udawać, że wszystko jest w porządku.
Musiał jednak opanować się i wrócić do względnej równowagi. Wiedział, że jego ukochana również się martwi, więc nie chciał dokładać jej problemu w postaci załamanego chłopaka. Przywołał więc na twarz nikły uśmiech, dopiero wtedy odwracając się do brunetki. Zachowywał się, jakby nic się nie stało; dał nura do samochodu, by wziąć kluczyki i dokumenty, zatrzasnął drzwi i ruszył w stronę wejścia do budynku, wcześniej chwytając dłoń Spencer. Wpatrywał się prosto przed siebie, jakby obawiając się spojrzenia kobiety. Wytrzymał tak zaledwie kilka chwil; jeszcze zanim weszli do kliniki, skierował wzrok najpierw na ich splecione dłonie, a potem na jej twarz. Wymuszany uśmiech tlił się słabo w kącikach jego ust.
- Nic się nie zmieni, niezależnie od wyników. - rzucił, chyba bardziej do siebie, niż do niej. Zaraz jednak oczy rozbłysły mu, choć widoczne w nich iskierki były wątłe, nikłe.
- Pamiętam, co ci obiecałem i dotrzymam słowa. - dodał, wbrew swoim słowom z poprzedniego dnia. Cała tamta rozmowa to był jeden wielki fałsz, gra, ale nie chciał mówić tego na głos. Wolał przypomnieć sobie te pierwsze słowa, wypowiedziane przed miesiącami, wciąż aktualne, a na pewno - szczere. Obiecał, że się nie podda i chciał spełnić swoją obietnicę. Miał tylko nadzieję, że będzie miał taką możliwość.

[strasznie ciężko mi się dziś pisze, wybacz.
;p
właśnie. wspominam o tym już teraz, bo dobrze by było wybrać jakiś dobry wątek i pomyślałam o czekającej ich przeprowadzce. lubię się bawić z opisywaniem uczuć, a to byłby temat-rzeka, ale jeśli chcesz, możemy pomyśleć nad czymś z akcją. no, nie musimy się spinać ;)]

Unknown pisze...

[ Ale nieustannie o Tobie myślałem xd
kurwa, chyba Murine padło. Jesteśmy tylko my i Leo, ewentualnie może Patryk jeszcze coś się odezwie. Trochę mi w sumie przykro, ale co mogę zrobić? Pozawierałem jakieś pierdolone sojusze, zostawiłem komentarz to tu to tam i chuj. Jak nikogo nie było tak nie ma. Oj smutno, smutno. Nawet się już zapisałem do Art College, może mi jeszcze dzisiaj odpowiedzą? Chociaż to nie to samo, ale lepszej alternatywy i tak nie ma. Także ten... blog będzie, dopóki i Wy jesteście, ale generalnie to mam już żałobny nastrój. I w ogóle doświadczyłem dziś armagedonu! Wszyscy mają zajebistą, ładną pogodę, a u nas od trzech dni burze (nawet teraz wali) a dzisiaj to już było przegięcie - grad większy od złotówki! Powaliło nam śliwę i czereśnię, jutro się będę z ojcem piłą bawił ^^ i piwnicę nam zajebiście zalało, dziadkom nawet sypialnię, bo przez balkon dotarło i próbowaliśmy im jakoś pomóc. i ni chuja nie mam jak biegać, a mnie nosi. ]

Jej słowa w jakiś sposób go dotknęły, ale nie chciał tego po sobie pokazać. Przełknął ślinę i wbił w dziewczynę swoje zimne spojrzenie, które pojawiało się u niego, paradoksalnie, gdy zbyt wiele emocji się w nim gromadziło.
- To moja nowa zabawka, taka specyficzna odskocznia od kobiet, które stały się przewidywalne. Ile jest w Murine fajnych lasek? Już chyba wszystkie zaliczyłem i nic innego mi nie pozostało - powiedział nieprzyjemnym tonem. Jedynym co go mogło w tej chwili zdradzić było nerwowe odpalenie papierosa, któremu towarzyszyły trzęsące się ręce, nad którymi nie był w stanie zapanować.
Zaśmiał się głośno na jej ostatnie słowa i spojrzał na nią ze smutkiem, chociaż wciąż się uśmiechał.
- To ty nie wiedziałaś, że jestem pierdolonym tchórzem? Że zawsze uciekam? Po prostu spierdalam jak tylko zaczyna mi zależeć. Przecież to normalne - wzruszył ramionami i sięgnął po nowy kieliszek. - Zdrówko! - uniósł go i natychmiast opróżnił. Jakże piękny zaczął się stawać jego świat.

[ Ja kiedyś czytałem i sprawdzałem, czy jest ok, ale to trwało pierwszy miesiąc xd ja też za literówki przepraszam, ogarniam nowego laptopa ^^ jak to przyjemnie wreszcie leżeć w łóżku i móc pisać ;d zdrówka, Kochanie ;pp ]

Leo Rough pisze...

Uśmiechnął się, tym razem zupełnie szczerze, ale wciąż blado. Był to jednak jakiś postęp, więc z nową energią ruszył w stronę wejścia, z całych sił starając się nie stracić tej właśnie nabytej pewności, że wszystko jakoś się ułoży. Z zadowoleniem stwierdził, że nie jest to takie trudne, jak mu się wydawało - bo przecież obok była Spencer z tymi swoimi jasnymi oczami i ciepłymi dłońmi. Spojrzał na nią, ostatecznie obejmując ją ramieniem i całując w czubek głowy. Uwolnił brunetkę z uścisku, gdy tylko dotarli do rejestracji; podał siedzącej za kontuarem pielęgniarce swój dowód i karteczkę z zapisanym nazwiskiem lekarza, na co kobieta zareagowała niezwykle gwałtownie. Zaczęła zadawać pytania o jego samopoczucie, o niepożądane objawy, a nawet o to, co jadł każdego dnia po kolei. Odpowiadał zdawkowo, próbując sobie przypomnieć, kim była ta pielęgniarka, a wtedy dotarło do niego, że właśnie ona pomagała onkologom przy badaniach. Gdy odwróciła się, spojrzał na Spencer, przewracając oczami - już czuł się zmęczony słowami padającymi z ust kobiety, nawet nie chciał myśleć o testach, które najprawdopodobniej planowała mu zrobić. Ku jego uldze pojawił się lekarz, sympatycznie wyglądający staruszek, który uścisnął im obojgu dłonie i zaprowadził do jednego z pokoi zabiegowych, gdzie zostawił swój stetoskop i jakieś dokumenty, mrucząc, że zaraz wróci. Leo rozejrzał się po pomieszczeniu, ostatecznie zajmując miejsce na krześle stojącym przy drzwiach i pociągnął Spencer, by usiadła obok. Chwilę później parsknął śmiechem.
- To było dziwne, co? Ta pielęgniarka... - wyjaśnił powód swojej wesołości, kręcąc z niedowierzaniem głową. To zdecydowanie nie była ta sama klinika, w której leżał przez kilka tygodni.

[ta, mhm.
artroskopii nie miałam, bo przez noc opuchlizna zmalała i lekarze przestali twierdzić, że zerwałam więzadła. miałam rezonans i rzeczywiście nic poważnego się nie stało, ale dostałam stabilizatory na oba (!) kolana i zakaz wstawania z łóżka do końca tygodnia. także nie jest źle :)
no, zobaczymy, co z tego wyjdzie. mam jeszcze kilka luźnych pomysłów, ale opowiem Ci w odpowiednim czasie ;)) ;p]

Unknown pisze...

[ Ach, a już liczyłem, że się jakoś miło zrewanżujesz ;p
no dobra, ale kurna, jakoś już nawet nie mam ochoty tego wszystkiego rozruszać. Wiesz, wydawało mi się, że mamy całkiem fajną, sympatyczną grupę i ludzie będą tę stronę lubić i dbać o nią. A tutaj taki chuj. No kurde.
U mnie wszyscy znajomi wyjechali nad morze, popierdoliło im się coś xd ja miałem jechać do Francji, ale okazało się, że to będą jakieś chore rekolekcje i nawet nosa nie wyściubię z ośrodka, to dziękuję bardzo. Zresztą, w sobotę mam wesele, dawno na żadnym nie byłem ;d
Nie, to u nas pogoda lipna i wszystkich krew zalewa, jak wszędzie pierdolą, że fala upałów zalała Polskę -.- nas zalała fala wody i piorunów ^^ zresztą, tutaj i tak nie ma gdzie wychodzić wieczorem, żadna różnica.
Widziałem. Hmm... no może ze mną nie będzie tak źle, z pół godziny temu opublikowałem kartę i już dwie autorki się odezwały ^^ ale postanowiłem kontynuować historię Tony'ego, tzn. epizod z Diego wciąż będzie w jego życiu. Jakoś nie jestem przekonany, czy Patryk w wakacje w ogóle się pojawi. Pewnie wybyli gdzieś z Dorianem i chuj.
mieszkam na końcu świata, "tu gdzie kończy się papier, gdzie farba się zmywa" jak to grał happysad.
Muszę trzymać kondycję w wakacje, staram się biegać codziennie o 5 rano, ale od trzech dni nie mogę, bo jeszcze piorun we mnie pierdolnie, jak ja zapierdalam po asfaltowej drodze w środku pola xd
może to i dobrze, że mieszkasz na drugim końcu Polski xd ]

Jemu samemu było przykro z powodu siebie samego. Ale jakoś nie mógł się przemóc, dlatego za każdym razem, gdy spoglądał w swoje odbicie w lustrze, jedyne co mu przychodziło do głowy, było "jesteś żałosny", tak po prostu. Autodestrukcja była jego sposobem bycia, chyba nie potrafiłby wyrzucić jej ze swojego życia.
- Tak, jestem dumny - powiedział spokojnie, wbijając spojrzenie prosto w jej oczy. Chwilę tak na nią patrzył, by w końcu odwrócić głowę. Zacisnął lekko palce w pięści i westchnął głośno z rozbawieniem. - A kto niby by cierpiał? Żeby cierpieć to trzeba się przywiązać. A do mnie nikt się nie przywiązuje - wzruszył ramionami i oblizał spierzchnięte wargi.
W momencie, gdy dźgnęła go palcem, coś w nim pękło i poczuł przypływ wściekłości, ale też i rozpaczy, którą w sobie jakoś tłumił.
- To co mam zrobić?! - krzyknął i spojrzał na nią z wyrzutem. - Powiedzieć mu, że go kocham, że uzależniłem się od niego i jestem cholernie zazdrosny o każdą minutę, którą spędza z kimś innym?! Mam się pakować między niego a jego syna? Nigdy nie będę na pierwszym miejscu i mam już dość dopraszania się o choć odrobinę uwagi. Przegrywam z cholernym 4-latkiem i to się chyba nie zmieni!
Nawet jej się nie opierał, gdy zaczęła go ciągnąć. Nawet nie zwracał uwagi na to, że zaraz się pewnie potknie o swoje nogi. Naciągnął kaptur na głowę, by jakoś zasłonić swoją twarz i po prostu szedł za nią, licząc na to, że nie odwróci się w jego stronę.

[ ahaha xd mój pies miał dzisiaj urodziny i walnąłem mu taką zajebistą, ogromną kość :D ]

Leo Rough pisze...

Onkolog wszedł do pomieszczenia, od razu zaczynając wymieniać badania, które chciałby wykonać. Lee zgodził się na wszystko skinieniem głowy; nie miał wyboru, choć już czuł się zmęczony, bo wiedział, że to będzie długi dzień. Spojrzał na Spencer przepraszająco, gdy lekarz poprosił ją, by wyszła na korytarz. Jeszcze zanim szatyn zajął miejsce w fotelu, przyciągnął ją do siebie, całując przelotnie jej ciepłe wargi. Uśmiechnął się, gdy dostrzegł, że starszy mężczyzna odwrócił się do nich plecami, by dać im odrobinę prywatności. Patrzył za ukochaną, gdy opuszczała gabinet, a potem, podczas pobierania krwi i długiego monologu onkologa, nie spuszczał spojrzenia z drzwi. Okazało się jednak, że nie będzie mu dane zobaczyć, jak trzyma się Spencer, bo wraz z lekarzem przeniósł się do pokoju połączonego z zabiegówką małą pracownią, nie przechodząc przez korytarz. Tam zrobiono mu jeszcze kilka badań, wypuszczając go dopiero po godzinie. Trzymając w zagięciu łokcia wacik, z ulgą opuścił gabinet. Zaczął rozglądać się po korytarzu, nie bardzo wiedząc, gdzie jest i gdzie zniknęła brunetka.

[ja też ;)
Ty też MYŚL ;p]

Unknown pisze...

[ Jaaaa, ale z Ciebie łgarz ;p
tłumaczę to sobie jeszcze jakoś tym, że może tak jak i moi znajomi, wszyscy nagle wyjechali ^^ mi też jest tu lepiej, Onet może się wypchać.
haha, spoko, nawet jak już nikt się nie będzie odzywał to i tak go zostawię, z czystego sentymentu ;)) A tutaj i tak staram się wchodzić w wolnej chwili. Ostatnio aż za bardzo. Znaczy się, miałem kończyć książkę. Mam jednak jakąś blokadę i od tygodnia nie mogę jej ruszyć. Boję się jednak zacząć coś nowego. I jestem w kropce, bo chcę pisać, ale no... w ostatnie wakacje przeginałem, dlatego w te postanowiłem się ogarnąć, nawet niespecjalnie mam ochotę gdzieś wychodzić. Starzeję się, kurwa o.0
jak mi biuro podróży nie zbankrutuje to jadę xdd i tam sobie odbiję z kumplem za całe wakacje ;d
nic mi nie mów, wreszcie jest ładna pogoda, ale przez to myśl o wbiciu się w garniak mnie przeraża.
Ja tam się niespecjalnie na tych blogach znam. Sprawdziłem kilka z naszych sojuszy i ten wydał mi się najsensowniejszy. To jak coś, napisz, gdzie będziesz to może też wbiję ;d
tak? nie wiem xd hmm... no fajnie by było, bo jednak kolesia polubiłem ;)
Nie lubię spać. A co lepsze, teraz w nocy nie mogę się zmobilizować do uśnięcia, a rano budzę się tak wcześnie i w efekcie chodzę śnięty, ale spać i tak mi się nie chce xd
Jest mniej robactwa i widać pięknie góry i samochody nie jeżdżą (aż Ci chyba jutro zdjęcie tych widoków zrobię ;d). Ostatnio była burza rano i pobiegłem wieczorem. Ale po 20 minutach musiałem wrócić, bo głupi byłem i godzinę po jedzeniu polazłem i w pewnym momencie wydawało mi się, że jelita mi się na maksa powykręcały. Cholernie nieprzyjemne uczucie. Bo ja jak biegam to raczej tak na 90% możliwości.
ahahahahahahahahhahahaha?! xd ]

Tępo wpatrywał się w przestrzeń przed sobą, niespecjalnie zwracając nawet uwagę na zachowanie dziewczyny, która ściągając mu kaptur, uwidoczniła jego wilgotne oczy. Zawsze przecież mógł się wytłumaczyć mętnym, pijackim spojrzeniem. W pewnym momencie uśmiechnął się jednak lekko i przytulił ją do siebie. Oparł podbródek o jej głowę i zaczął nucić pod nosem jakąś piosenkę.
- Wiesz, prawie na samym początku naszej znajomości powiedział mi, że mnie kocha, krótko po tym, jak niemal się wykrwawiłem na jego rękach. Teraz została mi po tym tylko blizna - powiedział cicho, po czym zaczął się lekko bujać na boki, a na jego twarzy zagościł jego charakterystyczny uśmieszek. - On wie, że jest dla mnie ważny. Ja też wiem, ile dla niego znaczę. Po prostu nie wiedziałem, że tak trudnym może być związek z kimś. I nie wiem, czy gorszym jest bycie z nim, czy zapomnienie o nim.
Odsunął się trochę od niej i przejechał dłońmi po twarzy, by jakoś odświeżyć jasność swojego umysłu. Zazwyczaj mu to pomagało.
- Ale to i tak urocze, że tak się martwisz o mnie - wyszczerzył się.

[ 7 lat! :D http://i46.tinypic.com/140i6ix.jpg tak wyglądał jak miał cztery. Na laptopie mam tylko to, a nowszych nie chce mi się zgrywać ;p ]

Leo Rough pisze...

[nowiny? i pewnie nie raczysz powiedzieć mi zanim temat wyjdzie nam w wątku? -.-]

Z ulgą przywitał oplatające go w pasie ramiona. Odetchnął; zdążył pomyśleć, że jego ukochana mogła gdzieś zniknąć i spędzi najbliższych kilkanaście minut na błądzeniu po nieznanych korytarzach w poszukiwaniu burzy ciemnych włosów. Na całe szczęście to ona go znalazła, więc mógł wrócić do zamartwiania się o inne sprawy, nie tylko o to, gdzie powędrowała. Z uśmiechem odwrócił się do niej, przytrzymując kubek z czarnym napojem, by nie uronić ani kropli; upił z niego łyk i oddał kawę Spencer, ciągnąc ją w kierunku wyjścia. Trzymał ją ciasno przy sobie, ramię zaplatając na jej talii. Koniuszkiem języka zwilżył wargi, dając sobie jeszcze chwilę na wymyślenie lekkiej, swobodnej odpowiedzi; nie było potrzeby martwić brunetki słowami lekarza, które mogły wcale nie zostać potwierdzone przez wyniki badań.
- Powiedział, że mamy teraz mnóstwo czasu na zwiedzenie urodziwych okolic kliniki. Za jakąś godzinę będą coś wiedzieć. - odparł dość późno, spoglądając na kobietę; miał nadzieję, że nie wyczuła w jego głosie wymuszenia. Był z siebie dumny, bo wydawało mu się, że całkiem nieźle ukrył swoje prawdziwe myśli i emocje, pozwalając sobie jedynie na okazanie lekkiego niepokoju i zdenerwowania (przecież gdyby nie był choć odrobinę zmartwiony, S. mogłaby zacząć coś podejrzewać, wszystko dokładnie przemyślał). Był niemal zupełnie pewien, że niczego się nie domyśli.
Uśmiechnął się nieznacznie, gdy minęli rozsuwane drzwi i znaleźli się przed budynkiem. Uniósł dłoń, by osłonić oczy przed rażącym światłem, a potem rozejrzał się po parkingu; w końcu utkwił wzrok w Spencer, a jego brwi powędrowały pytająco ku górze.
- To gdzie idziemy? Znajdziemy sobie jakąś ławkę czy pojedziemy do miasteczka na drugie śniadanie? - zapytał, ruszając niespiesznie w kierunku samochodu, by w każdym momencie mogli skręcić w stronę otaczającego budynek parku.

[jaa, mhm, nie czytaj.
czyli też się nimi nie podzielisz, tak? ugh -.-]

Leo Rough pisze...

[dobra, dobra, ja i tak umieram z ciekawości! powiedz mi, Lee się nie dowie :D]

- Niekoniecznie. - odparł, krzywiąc się nieznacznie, gdy pomyślał o zjedzonej na śniadanie kanapce. To mu wystarczy. Proponując wycieczkę do centrum, myślał raczej o podróży samochodem i jakiejś porządnej kawie, bo ta ze szpitalnej kawiarni kojarzyła mu się dość nieprzyjemnie, ale nie miał zamiaru narzekać. Spacer to też niezły pomysł.
Przesuwając dłonią bo żebrach ukochanej, Leo uśmiechnął się ciepło. Lubił czuć ją przy swoim boku, jej obecność sprawiała, że ciemne chmury znikały znad jego głowy. Zazwyczaj pozwalała mu czuć się bezpiecznym i szczęśliwym... Zazwyczaj. Teraz niepokoił się o nią. Nie mógł pozbyć się wrażenia, że udaje opanowanie, by nie dokładać mu zmartwień. Podziwiał jej siłę, ale to nie zmieniło faktu, że nie chciał, by się męczyła, dbając o jego spokój. Przemyślał to jednak i doszedł do wniosku, że tak jest lepiej - w końcu została im jeszcze tylko godzina, potem może być różnie.
Poprowadził Spencer w stronę niewielkiego stawu ukrytego za drzewami. Pomyślał, że spodoba jej się to miejsce - pływające przy brzegu kaczki i łabędzie, słońce łagodnie przesączające się przez korony drzew, cisza i spokój. Odetchnął z ulgą, gdy dostrzegł nieco dalej ławkę, ukrytą w gałęziach płaczącej wierzby. Sprawdził, czy nie jest mokra, a potem usiadł, jak zwykle przyciągając do siebie brunetkę. Uplótł ją ramieniem, wolną dłonią odsuwając z jej twarzy zbłąkane kosmyki włosów. Zaraz potem odwrócił od niej spojrzenie, wpatrując się w gładką taflę wody.

[ale rajski zakątek, też tak chcę ;)
cudnie! -.-]

Unknown pisze...

[ Kochanie :P
a jak ja wyjadę, to oczywiście wszyscy wrócą, jak zwykle xd ale już trzy osoby do mnie dzisiaj pisały, że słyszeli o tym, co się stało i pytali, czy żyję xd nawet na TVN-ie można poczytać o moim mieście ;d
weź. Jestem załamany. Mam, mam ;d na dzień dziecka dostałem :P ale oczywiście od razu zepsułem i tydzień później jak kuzyn przyjechał z Wrocławia na EURO do nas to razem naprawiliśmy ;p nawet przepisałem na nią kilka rozdziałów i jest naprawdę inspirująca, zajebiście się mi na niej pisze, ale chyba za bardzo chcę. I co gorsza, bardziej jestem przywiązany do Tony'ego, niż do bohaterów tamtej książki.
U mnie zamknęli ostatni klub xd i w dalszym ciągu ostatni autobus z miasta, w którym się uczę i w którym mam znajomych jest o 20:30, a ja jestem zbyt dumny, by się komuś na chatę zwalać, tylko dlatego, że zabalowałem.
no jak my dwaj się dobierzemy to faktycznie... xd a to jeszcze najbardziej rozrywkowa miejscowość :PP Co kojarzy mi się z "imprezującą Grecją"? Tania tequilla i prezerwatywy + muzyka idealna na imprezy ;d i dużo dziewczyn. Duuużo fajnych dziewczyn. Zza granicy ^^ ;D a co śmieszniejsze, wracamy, a na drugi dzień jest rozpoczęcie roku szkolnego xd
Nie! Zostań tu, bo jak pójdziesz tam, to tam będziesz z Leo pisać i wtedy już na pewno zdechniemy!
haha, ta xd pewnie obczajał, aż wreszcie podzielę się spostrzeżeniem, że coś go nie ma xd
Ja jak już miałem kilka lat to nastawiałem budzik na 7 rano, żeby nie spać długo. A do szkoły to tak - jak mam ważny sprawdzian rano, to budzę się w ostatniej chwili i jak popierdolony biegnę na autobus i nie powtarzam nic. A jak mam luzy to wstaję przed budzikiem, czyli przed 6.
to jak nie będzie burzy i będzie dobra widoczność to powinienem zrobić ;)
weź nic mi nie mów, mam nauczkę.
wiedziałem, że w końcu mnie pokochasz xdd ]

Spojrzał na nią ze zdziwieniem i beztrosko się roześmiał.
- Ale ja tak zawsze robię. I to jest najlepsze. Upijasz się, poznajesz kogoś, bierzesz na jedną noc, aby rano przekonać się, że jednak na kimś ci zależy. I tak jest lepiej, bo kiedyś ćpałem - wzruszył ramionami. Tak, nie wytrzeźwiał i choćby bardzo się starał, całkiem rozważnie mówić nie był w stanie, a i też już się tak nie pilnował przed zachowaniem pewnych rzeczy tylko dla siebie.
- Po prostu muszę sobie ciągle przypominać, że faktycznie mi na kimś zależy - dodał ciszej, choć jak na niego, i tak poważnym tonem.
Spojrzał na nią i wyszczerzył się do niej łobuzersko.
- Krav maga? - zaczepnie dźgnął ją palcem między żebra, czekając na jakąkolwiek jej reakcję.

[ No po panu wszakże! :P chociaż ja mam ciemne włosy. No, ale nieważne ;d ]

Leo Rough pisze...

[no weź! długo mnie tak będziesz męczyć? ;(]

Słuchał jej, uśmiechając się pod nosem. Nie potrafił wyobrazić jej sobie jako małej dziewczynki, nie pamiętał nawet, by kiedykolwiek pokazywała mu zdjęcia z tego okresu. Kompletną abstrakcją była dla niego ta osóbka, więc przybierała postać jego siostrzenicy Jackie, ale z piegami na drobnym nosku i aksamitnymi włosami Spencer. Zaśmiał się cicho, a potem spojrzał na swoją ukochaną. Była teraz pięknym łabędziem. Wymruczał jej to do ucha, całując delikatnie jego płatek, a potem zsuwając się wargami odrobinę niżej, na dołeczek tuż pod nim. Uśmiech nie schodził z jego ust, gdy tak tkwił tuż przy ukochanej, wdychając jej zapach i nasycając się jej bliskością. Miał ochotę coś jeszcze powiedzieć, ale pomyślał, że nie warto psuć takiej chwili słowami, więc milczał, wciąż wtykając nos w zagłębienie za jej uchem.
Tak mijały minuty, a w Leo z wolna narastał tłumiony dotąd niepokój. Nie wiedział, czy musi się go pozbywać, po póki co nie dręczył go bardzo - ot, odrobinę ściskał mu żołądek, nic więcej. W końcu jednak stwierdził, że chyba nie powinien pozwolić mu przejąć nad sobą kontroli, więc odsunął się od Spencer, by móc odetchnąć głęboko, a potem wyłuskał z kieszeni swój telefon. Nie musiał chyba nic mówić - po prostu wstał, pociągając za sobą brunetkę. Godzina jeszcze nie minęła, ale czekanie zaczynało go już męczyć, a szczególnie takie czekanie, gdy zupełnie nie wiedział, co ze sobą zrobić, jak dać upust narastającym w nim emocjom. Niespiesznie ruszył w kierunku budynku, tym razem odnajdując jedynie dłoń ukochanej, bo cały drżał i nie chciał, by to poczuła. Zagryzł wargę, wpatrując się w ścieżkę przed sobą i starając się myśleć o czymkolwiek innym niż wyniki badań.

[nie! -.-]

Leo Rough pisze...

[co za zołza! ugh.]

Tak bardzo pochłaniały go własne myśli, że nawet nie zarejestrował momentu, w którym weszli do budynku. Przystanął, nie wiedząc, gdzie pójść, ale zaraz potem nogi same poprowadziły go w stronę odpowiedniego korytarza. Na krzesłach stojących pod ścianą nikt nie siedział, Leo mógł więc się domyślić, że to on będzie następnym pacjentem. Patrzył na tabliczki z nazwiskami lekarzy przyczepione do drzwi i zatrzymał się dopiero, gdy dostrzegł to, którego szukał. Z westchnieniem oparł się o parapet naprzeciw wejścia do gabinetu, niechętnie wyplątując dłoń z uścisku ukochanej. Musiał to zrobić, bo ręce drżały mu już gwałtownie; zacisnął je w pieści, by choć na chwilę powstrzymać ich ruchy. Nie pomogło. Pomyślał, że przynajmniej raz mógłby się przemóc i po prostu porozmawiać o tym, co czuje i co się z nim dzieje, ale szybko uznał, że to nie jest odpowiedni moment. Może wieczorem, w domu, przy butelce tequili...
Drzwi otworzyły się nieoczekiwanie. Leo wciągnął gwałtownie do płuc powietrze, prostując się i zaciskając wargi w wąską linię. Lekarz odczytał jego nazwisko i uśmiechnął się pokrzepiająco, zaraz potem znów znikając w głębi gabinetu, pozostawiając mężczyznę przez wejściem zupełnie przerażonego. Spojrzał na Spencer, a potem skinął głową, zachęcając ją, by weszła razem z nim. Nie czekał na odpowiedź ani reakcję, po prostu złapał ją za dłoń i przeszedł przez próg, zamykając za nimi drzwi. Onkolog siedział za biurkiem, wpatrując się w trzymane w dłoniach dokumenty. Spojrzał na nich znad okularów, ale nie powiedział ani słowa; czekał, aż usiądą. I gdy zajęli miejsca, przesunął w stronę szatyna wypisane recepty.
- Zastrzyki wzmacniające, witaminy, coś na powstrzymanie wymiotów. - wyjaśnił, wracając do wyników badań leżących przed nim.
- Pana stan ogólny jest zły, ale wyniki wskazują na to, że choroba nie postępuje. Nie ma też poprawy. - dodał, spoglądając na nich z nieodgadnionym wyrazem twarzy. - Musi pan być dobrej myśli. Wyznaczę kolejną wizytę za miesiąc, do tego czasu proszę o siebie dbać, nie przemęczać się, a przede wszystkim - jeść. Proszę trzymać się wszystkich wcześniejszych zaleceń. - zakończył, wstając, by dać im do zrozumienia, że już skończył.

[jeżu, jaka ściema ;p
-.-
dalej nie jestem przekonana do tego bloga, ale zmuszam się, żeby odpisać, bo może w końcu któryś wątek mnie wciągnie. byłoby świetnie, gdybyś się tam zapisała! przeniosłabyś Spencer czy raczej z nową postacią? bo ja w sumie myślałam o tym, żeby stworzyć kogoś innego, bo tamten Leoś to już nie Leoś ;)]

Unknown pisze...

[ No ba! Dzięki mnie i Ewci (która też o mnie pamiętała) mają ciekawe przerwy ;p
O! Właśnie mam włączone tvn24 i pisali o Gryfowie! xd o ja pierdolę, co się na tym świecie porobiło... xd jak mówili o Gryfowie Śląskim to o mnie. Teraz też armagedon trwa, juuuhuuu! na szczęście naokoło na razie, chociaż niebo jest jasne jak za dnia, tak pierdoli.
ja najbardziej lubię jej stukot. Cholernie głośny, ale zajebisty :D a co do Tony'ego - niech zostanie w świecie blogowym, tak będzie dla niego lepiej :)
a ja nie mam jak ze znajomymi jechać, bo ja jako jedyny jestem spoza miasta xd jakby to było do 10km to bym z buta pocisnął. Ale 30?! To już przegięcie ;p
mhm, ja też i aż nie mogę się doczekać, bo w zeszłym roku było fajnie, choć na innej wyspie i bez kumpla ;p Zawsze pamiętam, co by za kilkanaście lat ktoś nie zapukał do moich drzwi i powiedział "cześć tato". I nie od razu takich łatwych lasek, te oporne też potrafię do siebie przekonać ;P
sugerujesz mi, że już masz takie siwiutkie pasemka i powolne ruchy? mmm xdd
ta, a ja mam ten problem, że jak mi nawieje ten jeden autobus to zdążę (przy dużym szczęściu) dopiero na 3 lekcję.
Ej, czemu ja tego nie wiedziałem?! To bym się bardziej postarał ;pp ]

Spencer była kobietą, a kobiety do niemal wszystkiego podchodziły zupełnie inaczej. To było dobre, bo nadawało im tej subtelności i niewinności, którą mężczyźni uwielbiali. Jednak im samym naprawdę trudno było dochować wierności i to nie dlatego, że mieli złe zamiary. Po prostu pod wpływem chwili, gdy czegoś pożądali, nie kontrolowali się w ogóle.
- Wiem jak się czuje - mruknął i poczuł ukłucie wyrzutów sumienia. - Za drugim razem, gdy mu o tym powiedziałem, stwierdził, że więcej nie zniesie. Dlatego nie mówię już nic - wzruszył ramionami i wbił spojrzenie w swoje stopy. - On mnie nie zdradza. Chyba by nie potrafił. Ja w sumie w takich sytuacjach i tak myślę tylko o nim - uśmiechnął się lekko pod nosem, na wspomnienie ich ostatniej wspólnej nocy.
- A kto powiedział, że będę bił? - roześmiał się i gdy wycofywała rękę, złapał ją hakiem zaraz obok pachy i jednym ruchem przyciągnął do siebie tak, że przywarła do jego brzucha plecami. - Ja tylko unieszkodliwiam - wyszczerzył się, choć ona i tak nie mogła tego zobaczyć.

[ a ja z nim?! Wiesz ile nocy mam nieprzespanych, ile sprintów zaliczonych i godzin straconych na poszukiwaniach? Ale kocham go :))
spoko, mi też się często zdarza ]

Leo Rough pisze...

[muszę się jeszcze nad tym poważnie zastanowić!]

Z opóźnieniem uświadomił sobie, że to już wszystko. Że lekarz miał mu do powiedzenia tylko tyle. Albo aż tyle. Nie potrafił zmusić się do żadnej reakcji, zbyt dużo myśli kłębiło mu się w głowie, by w ogóle zastanawiać się nad tym, co powinien powiedzieć czy zrobić. Zdołał jednak wstać, gdy mężczyzna dość wyraźnie pokazał, że nadszedł koniec wizyty. Ledwo czuł, że wciąż ściska dłoń ukochanej; wyswobodził się z tego uścisku, by pożegnać się z lekarzem, a potem od razu ruszył do drzwi, nie szukając już tego kontaktu ze Spencer. Potrzebował powietrza. Skupił się tylko na tym - na bolesnym uścisku w klatce, na uczuciu duszności i na drobnych kropelkach potu, które nagle zrosiły jego czoło. Nie oglądał się za siebie, po prostu skierował się w stronę wyjścia, próbując złapać głębszy oddech. W połowie drogi zakuły go wyrzuty sumienia, gdy pomyślał, że jego ukochana musi się czuć podobnie; zawrócił, przedkładając jej dobre samopoczucie ponad swoje. Nie potrafił przywołać na twarz uśmiechu, ale patrzył na nią ciepło, idąc korytarzem w jej stronę. Objął ją, wtulając twarz w zagłębienie na jej szyi i stał tak przez chwilę, wciąż starając się wyrównać oddech. W końcu zdołał oderwać się od niej, ale zrobił to dopiero wtedy, gdy był pewien, że nie rozsypie się na milion drobnych kawałków.
- To jak? Cieszymy się czy rozpaczamy? - zapytał cicho, utkwiwszy spojrzenie w swoich przykurzonych, czerwonych trampkach.

[;p
w sumie atmosfera tam nie jest najgorsza, ale to nie Murine, także wiesz. a widziałaś, jak wygląda moja karta? totalne minimum. może nie dlatego, że mi się nie chciało, bo jestem w stanie napisać coś więcej, ale dlatego, że miałam taki kaprys. nieistotne ;) no i przecież nie zostawimy naszych stworków samych, nie? ja tam się przywiązałam do tego Leosia strasznie, więc raczej nie będę w stanie go porzucić, o ile Ty wciąż będziesz pisać jako Spencer. a na AC mogłybyśmy sobie też pisać, a co! ;))]

Unknown pisze...

[ A u nas jest i duszno i gorąco jak u Was, ale co z tego, skoro ciągle pada i grzmi?
No wiesz, obczaj fakt, że średni marsz człowieka to 7km/h. Czyli z dobrych 5 godzin prawie musiałbym iść. Do tego dołóżmy alkohol i zmęczenie po zabawie (zawsze kurwa tańczę xd). To równie dobrze mógłbym zostać i pojechać porannym autobusem xd a na całą noc rodzice by mnie nie puścili, ze względu na moją tendencję do pakowania się w kłopoty (najczęściej bójki) xd
udam, że tego nie przeczytałem i dalej będę żył w błogiej nieświadomości o tych 3%-ach xd haha, no pewnie masz rację, ale to tylko dlatego, że już się trochę znamy, a Ty też naiwna i głupia raczej nie jesteś ;p poza tym, nie zrobiłbym Ci tego :)
ale z powolnymi ruchami to już nic nie zrobisz xd
sam dojazd to pół biedy. Ale jeszcze trzeba wszystko zgrać w czasie z miejskimi i tu się pojawia logistyczny problem ;p
ej! Ale prawdziwa miłość się nigdy nie kończy! Czyli to nie było szczere uczucie :( "A miało być tak pięknie, miało nie wiać w oczy nam i ociekać szczęściem, miało być sto lat, sto lat "
Czy Ty wiesz jak u mnie teraz napierdala?! Normalnie jasne niebo jest, kurwa mać.
http://www.youtube.com/watch?v=9Xg6g7Akgjo jak się ten kawałek do mnie przypierdolił, no kurde -.- ]

- Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal - wyrecytował i spojrzał na nią pobłażliwie. Czy naprawdę była tak naiwna i wierzyła, że można być idealnie wiernym partnerem? Toż to wbrew naturze i jakiejkolwiek logice było. Ale Tony się starał. Jakoś... jakoś się starał.
- Tak, wiem, przypadek beznadziejny - roześmiał się, ale śmiech ten nie był raczej radosny. Więcej w nim było smutku, który i tak cały czas go wypełniał. Cholernie nieprzyjemne uczucie.
- Ej, no ale muszę coś za to dostać - powiedział w momencie, gdy uwalniał ją od uchwytu. Spojrzał na nią głupkowato, po czym objął ją w talii i już normalnie, jak cywilizowany człowiek, przyciągnął ją do siebie. - Kiedy my się tak zestarzeliśmy, co? - mruknął i odchylił głowę, szukając wzrokiem gwiazd na niebie. Prawdziwa alkoholowa faza dopiero zaczynała go łapać, a jego ogarnęło uczucie nieprzemożonej chęci zabawienia się.

Leo Rough pisze...

[masz rację - nie lubię Cię.]

Wysłuchał jej w milczeniu, z zaciśniętymi w cienką linię wargami i zmrużonymi oczyma. Rozumiał, co chciała mu powiedzieć, znaczenie jej słów dotarło do niego nadzwyczaj wyraźnie, ale trudno mu było od razu dostosować się do zaleceń. Nie potrafił rozbudzić w sobie takiej pewności, jaką widział w jej twarzy, choć bardzo tego chciał. Chciał już pozbyć się tego ponurego Leo, który siedział w jego głowie i tłumił wszystkie pozytywne myśli. Chciał znów czuć, że ma kontrolę nad swoim życiem, że jest wolny. A w końcu - chciał uwierzyć, że dotrą do swojego happy endu.
Z trudem przyszło mu wygięcie kącików ust ku górze, więc nie utrzymał ich tak długo - jego blady, mizerny uśmiech był tylko krótkim błyskiem. Oczy mężczyzny pozostawały smutne i odrobinę nieobecne, ale zdołał skinąć głową na znak, że dotarła do niego decyzja Spencer. Zaraz potem odwrócił się na pięcie i ruszył niespiesznie w kierunku wyjścia, wciskając dłonie do kieszeni spodni. Opamiętał się szybko i znów przygarnął do siebie ramieniem brunetkę, całując krótko czubek jej głowy. Nie potrafił uwierzyć, że jest już po wszystkim.
- Ale chyba wciąż możemy kupić po drodze tę tequilę, co? - zapytał z nutką rozbawienia w głosie.

[o, to się cieszę ;) szefowa AC nie była z niej zadowolona, ale nie bardzo się tym przejęłam ;p i pewnie, zapisuj się! co Ci szkodzi? najwyżej zrezygnujesz, jak Ci się nie spodoba. a jeśli chcesz (a ja, szczerze, chcę bardzo, bo umieram z nudów, a zostały mi jeszcze dwa dni leżenia w łóżku) to możemy pomyśleć nad stworzeniem powiązanych jakoś postaci, co by nas tam coś trzymało. no, przynajmniej ja potrzebuję czegoś mocnego, żeby na blogu zostać ;p jeśli nie, to jakoś to przeboleję, pomęczę tamtego Leo i coś z niego w końcu wycisnę ;p]

Leo Rough pisze...

[-.-]

Lubił patrzeć na taką Spencer - silną, pewną, troskliwą. Myśl, że zależy jej na nim tak bardzo, iż jest w stanie przejąć rolę, która powinna być jego, pozwalała mu pozostać spokojnym i napawała go uczuciem niewysłowionej wdzięczności. Nie wiedział, jak jej za to podziękuje, ale wiedział, że ma u niej już ogromny dług. Na pewno nie powinna się tak poświęcać, nie musiała. Nie dla niego.
Odwzajemnił ten blady uśmiech, już nie odzywając się więcej aż do momentu, w którym dotarli do samochodu. Tam przystanęli, a Leo zaczął przegrzebywać kieszenie w poszukiwaniu kluczy. Z pewnym ociąganiem oddał je Spencer; wiedział, że będzie lepiej, jeśli to ona poprowadzi, ale i tak czuł się źle z myślą o siedzeniu na fotelu pasażera. Ostatni raz - obiecał sobie, otwierając przed ukochaną drzwi. Gdy przesunęła się obok niego, by wsiąść do auta, chwycił jej ramię, powstrzymując ją.
- Dziękuję. - wymruczał, patrząc jej prosto w oczy, jakby chciał, jak zwykle, przekazać jej swoje myśli telepatycznie.

[to super. pomyślimy później ;)) idę spać, w końcu ;p]

Unknown pisze...

[ ZAPRASZAM! :P ale najgorsze jest to, że to powietrze po burzach wcale nie jest takie rześkie.
no żebyś się nie zdziwiła, większość chłopaków chleje przy stolikach i patrzy na dziewczyny kręcące dupami. A ja zawsze zakręcę się wokół jakiejś i wkurwiam ich tylko xd
wiesz, naprawdę bardzo się cieszę, że mi taką świetlaną przyszłość wróżysz, serio ^^ aaaa... to tak to bym Cię poderwał ;D chociaż w sumie, jakbyśmy zaczęli gadać i wyczaiłbym, że jesteś spoko (a pewnie wyczaiłbym szybko) to bym sobie odpuścił. Albo bym się zakochał xd nie wykorzystałbym z czystego szacunku i sympatii. Jeden dupek w życiu fajnej dziewczyny i ma już ona spaczony obraz facetów. Zawsze mi takich szkoda, dlatego staram się być fair.
przepraszam, ale od razu mi do głowy przyszło "deska w łóżku", ale nie chciałem tego pisać w poprzednim komentarzu... xdd ahahaha xd NIE ZABIJ! xD ale powiem Ci, że tylko Ty wywołujesz u mnie skojarzenia z podtekstem seksualnym, więc może przestań mnie prowokować, co? ;p
hmm... posłużę się tym - http://www.youtube.com/watch?v=mj70mXG3E1M gdybym mieszkał w Twoim pobliżu, dorzuciłbym własny wokal i osobliwy taniec, nawet w deszczu i nawet w burzy ;D a co do happysad - nie wiem, ale od razu ich teksty mi przychodzą do głowy.
haha, szukajmy pozytywów xd
nie znałem. Też spoko :) ]

- Sama z siebie nic mi nie dajesz to się muszę dopraszać! - powiedział z wyrzutem i ułożył usta w podkówkę robiąc w ten sposób "minę zbitego psa", którą swego czasu stosował aż nazbyt często. Po chwili roześmiał się i spojrzał na nią łobuzersko. - No to jak będzie?
Wyszczerzył się do niej i pokiwał głową, jak gdyby z aprobatą, aczkolwiek jego mina była raczej kpiąca.
- Mhm, tak, właśnie słyszałem, jak młode i giętkie jest twe ciało - znów się roześmiał i przyciągnął ją do siebie trochę mocniej. Przez jakiś moment również wpatrywał się w niebo, ale już po chwili bezczelnie gapił się na Spencer z dość głupkowatym uśmieszkiem. - Ja wciąż czekam.

[ Ej, ta Twoja Spencer go jawnie prowokuje! Dziewczyna nigdy nie powinna się przytulać do pijanego faceta, tym bardziej układać rąk na jego torsie. No, chyba, że chce, żeby się zaraz na nią rzucił z łapami ^^ ;d
Mój Tony właśnie wyznał miłość Diego! Ja pierdolę, do czego to doszło?! Ale aż się wzruszyłem normalnie xd a najśmieszniejsze jest w tym wszystkim to, że ja jeszcze żadnej dziewczynie nie powiedziałem, że ją kocham ]

Leo Rough pisze...

Uśmiechnął się, gdy poczuł na swoich wargach delikatny pocałunek Spencer. Przemknęło mu przez myśl, że od dawna nie rozumieli się tak dobrze, jak w tej chwili i ukuły go z tego powodu wyrzuty sumienia. Zdecydowanie zbyt często chował się przed nią, ukrywał swoje uczucia, choć przecież wiedział, że nie zawsze musi. Chciał być z nią szczery, a teraz wiedział też, że może.
Wsiadł do samochodu, starając się utrzymać na ustach lekki, blady uśmiech. Nie udało mu się to jednak i chwilę później tkwił już w fotelu skulony i posępny. Myślał o tym, że czeka go teraz miesiąc "zawieszenia", że będzie to trudny czas. Kompletnie nie wiedział, za co się zabrać w pierwszej kolejności i czy w ogóle powinien zaczynać porządki w swoim życiu. Jaki miały mieć sens, skoro przy następnych badaniach mogło się okazać, że choroba postępuje? Przypomniały mu się jednak słowa Spencer o tym, że mają się cieszyć, bo nie jest gorzej. Tak. Mógł jej posłuchać. Ale jeszcze nie teraz, nie dzisiaj.

[chyba musimy się umówić, że będziemy pisać, kiedy znikamy, bo ja się złapałam już na tym, że potem siedzę i czekam na odpowiedź nawet godzinę, także wiesz ;p
i co z tym AC? wymyśliłaś coś ;>]

Leo Rough pisze...

Był tak pochłonięty swoimi rozważaniami, że nawet nie zauważył, gdzie się zatrzymali. Pomyślał po prostu, że są już przed domem i poczuł ulgę na myśl, że już za chwilę będzie mógł zwinąć się na kanapie, przestać się zadręczać, może trochę przespać, bo zmęczenie zaczynało dawać mu się we znaki. Kompletnie zapomniał o pustej lodówce, tequili i lekach, które powinien wykupić. Spojrzał na Spencer zamglonym, niewidzącym wzrokiem, by dopiero po kilku długich sekundach uświadomić sobie, że coś powiedziała. Mechanicznie skinął głową, gdy dotarło do niego słowo "zakupy". Nie miał na nie ochoty, ale i tak odpiął pas, by opuścić spokojne, bezpieczne wnętrze samochodu. Gdy w końcu udało mu się wyjść na ulicę, rozejrzał się, szukając wzrokiem apteki. Obmacał swoje kieszenie, by upewnić się, że ma przy sobie portfel i recepty, a potem wrócił spojrzeniem do brunetki. Wskazał na drugą stronę jezdni.
- Zaraz do siebie dołączę. - obiecał, ruszając w kierunku wciśniętej pomiędzy sklep mięsny i kwiaciarnię aptece.
Zakupy tam zajęły mu zaledwie chwilę, ale papierowa torba, którą niósł przed sobą, była wypchana pudełkami nowych leków. Nie spieszył się, idąc w kierunku sklepu, w którym zniknęła Spencer. Jednak powiedział, że znajdzie ją, więc musiał dotrzymać słowa; wszedł do klimatyzowanego wnętrza, szukając wzrokiem drobnej sylwetki ukochanej.

[świetnie ;) ja jestem teraz jeszcze przez jakąś godzinę, a potem będę koło ósmej.
właśnie widziałam ;p pomyślałam, że mogłabym zostawić tamtego Leośka, a nie tworzyć nową postać, i zrobić z naszych stworków współlokatorów. ale możemy jeszcze coś pokombinować, bo nie jestem do końca przekonana do tego pomysłu.]

Leo Rough pisze...

[jasne, o ile dowiem się w końcu o co chodzi z tymi nowinami! i Ty zaczynasz, bo ja już znikam ;))
chciałam, bo miałam w planach dopasować facecika do Twojej nowej postaci, ale chyba z tego zrezygnuję ;p szczerze, to myślałam nawet o takich seks-przyjaciołach, ale nie wiem, czy Ci to pasuje. i w ogóle wydaje mi się to dziwne. mam zdecydowanie dziwny dzień.
... także miłego popołudnia ;))]

Leo Rough pisze...

[czyli się NIE DOWIEM. to mnie naprawdę gryzie.]

Naprawdę nie chciał być aż tak ponury, ale nic nie mógł na to poradzić. Za bardzo dręczyły go obawy, za dużo czarnych scenariuszy przewijało się pod jego powiekami, za długo już chorował, by silić się na entuzjazm. Może za jakiś czas, może jutro. Nie potrafił tak od razu wyzbyć się wszystkich lęków, jak to zrobiła Spencer, a przynajmniej jak mu się wydawało, że zrobiła. Sprawiała wrażenie takiej... Spokojnej, opanowanej, może nawet obojętnej. I nawet jeśli niewiele ją ta cała sytuacja obeszła, to nie mógł jej mieć tego za złe. Nie miała wobec niego żadnych zobowiązań, tak naprawdę nic jej przy nim nie trzymało poza uczuciem i paroma wypowiedzianymi pod jego wpływem obietnicami. Był w tak złym humorze, że rozważał nawet, czy nie zaproponować jej, by dali sobie na jakiś czas spokój ze wspólnym mieszkaniem i w ogóle ze sobą. Nie mógł jednak tego zrobić - był uzależniony od niej, od ciepła jej ciała, od jej słodkiego, cytrusowego zapachu, od dźwięcznego śmiechu i pełnych warg.
Chyba właśnie to uzależnienie kazało mu podnieść się z łóżka i powędrować na miękkich nogach w kierunku salonu. Przecierając zaspane i zaczerwienione oczy, bezszelestnie dotarł do progu pokoju; tam zatrzymał się, oparty o framugę, by móc chwilę poobserwować niczego nieświadomą Spencer. Skrzywił się, widząc znajomy, zamyślony wyraz jej twarzy. Zastanawiał się, nad czym rozmyśla. Czy nad tym samym, co nie pozwalało mu spokojnie zasnąć i sprawiało, że tak piekielnie bolała go głowa? Tak. Wiedział, że gdyby coś się działo, powiedziałaby mu, a skoro z niczym do niego nie przyszła, musiała być to sprawa, o której wiedział. I o której nie chciał już myśleć. Dlatego też zaszurał nogami, by nie zaskoczyć za bardzo brunetki, a potem wszedł do salonu, ostatecznie zajmując miejsce na kanapie, z twarzą zwróconą w jej stronę, ale wzrokiem utkwionym gdzieś nad jej głową. Złapał się na tym, że drży lekko z zimna; był w samych bokserkach, bo w sypialni było przyjemnie ciepło, a tutaj musiał skulić się, by nie zacząć szczękać zębami. Milczał, kompletnie nie wiedząc, co mógłby czy co powinien powiedzieć.

[nie umiałam Ci odpisać -.-
no to faaajnie ;)) mamy powiązanie, jej! teraz muszę odpisać tym wszystkim ludziom i trochę rozbudować kartę, ale może nareszcie coś mnie tam będzie ciągnąć ;)]

Leo Rough pisze...

[dobra, wybaczam ;)))]

Uśmiechnął się nikle, gdy tak patrzył na wszystkie te jej drobne zabiegi. Coraz bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że już zawsze chce mieć ją tuż obok, by tak o niego dbała. Ciągle miał wyrzuty sumienia, że musi się nim opiekować, ale wiedział też, że te role w końcu się odwrócą i będzie mógł troszczyć się o nią tak, jak powinien. Zasługiwała na dużo więcej, niż jej dawał. Teraz jednak nie myślał o tym, bo chciał, dla niej, obudzić w sobie choć cień optymizmu, a jej dbałość o niego sprawiła, że bez trudu przywołał na twarz ten blady uśmiech. Zmrużył oczy, dokładnie się jej przypatrując. Wyglądała na zmęczoną, ale nie mógł się temu dziwić. Dla niej to przecież też był ciężki dzień. Pomyślał, że musi jakoś poprawić jej samopoczucie, ale nie przychodziły mu żadne słowa, którymi mógłby choć spróbować odgonić od niej ciężkie chmury. W końcu jednak zdecydował, że odrobina czułości jeszcze nigdy nie zaszkodziła, więc przyciągnął ją do siebie i pogładził opuszkami palców jej blady policzek, drugi trącając zaczepnie nosem. Pocałował ją delikatnie, ciepło i bez pośpiechu, mając nadzieję, że wyczuła jego dobre chęci. Odrywając od niej wargi, nie mógł powstrzymać odruchu, który kazał mu przyciągnąć bliżej siebie jej drobne ciałko.
- Chcesz porozmawiać? - zapytał cicho, bardzo z siebie dumny, że w końcu wymyślił, co powiedzieć.

[no ale musisz przyznać, że mi teraz nie idzie. to te upały i moje wredne kolana nie dają mi spokoju.
jest cudna, o! tamta S. znaczy ;))) karta też spoko, uwielbiam zdjęcia i cytaty, i w ogóle formę. może zaczniesz, bo ja jestem nieżywa? ;) pięknie proszę!]

Leo Rough pisze...

Dostrzegł w niej jakąś zmianę, gdy tak zbierała się w sobie, by mu odpowiedzieć. Gdzieś zniknęła jego silna, pewna Spencer, a zamiast niej trzymał teraz w ramionach kruchą, delikatną kobietę, której chyba nie znał, a może po prostu nie pamiętał. Od razu wyczuł, że go potrzebuje, że szuka w nim oparcia i wszedł w swoją nową rolę bez najmniejszego problemu, jeszcze mocniej oplatając ją ramionami i przyciągając do siebie.
Zmarszczył brwi, gdy zaczęła mówić. Chwilę zajęło mu odnalezienie momentu, w którym mogła spotkać swojego szefa, a potem przypomniał sobie godzinę spędzoną w gabinecie zabiegowym. Zaczął się zastanawiać, dlaczego nie powiedziała mu o tym od razu, ale uznał, że po prostu nie był to odpowiedni moment. Rozluźnił się, ale tylko na chwilę. Wysłuchał jej do końca w milczeniu, starając się nie uciec w bok spojrzeniem, gdy podniosła na niego wzrok. Głośno przełknął ślinę, nie wiedząc od czego zacząć... tłumaczenia? Bo nagle poczuł się winny.
- Tak, myślałem o tym całkiem sporo, zaraz po tym, jak spotkaliśmy się w hallu uniwersytetu. Potem myślałem, że sama opowiesz mi o wszystkim, kiedy poczujesz taką potrzebę, bo stwierdziłem, że musiało się coś stać, skoro zjawiłaś się w Murine. No wiesz, zawsze lubiłaś tę pracę i nie wiedziałem, czy... - urwał, patrząc na nią nagle szeroko otwartymi ze zrozumienia oczami.
- Dlaczego wróciłaś? - zapytał cicho, znów marszcząc czoło, choć starał się powstrzymać wszelkie inne grymasy czy odruchy. Miał być jej oparciem, miała chcieć mu o wszystkim powiedzieć, miała wiedzieć, że cokolwiek to będzie, on jej pomoże.

[nie, Ty PISZESZ, a ja LEPIĘ ;p
jasne, że spoko, co Ty marudzisz znowu? ;p
tak, tak; przywitałam, chociaż zupełnie nie wiedziałam, co napisać ;d ;p]

Leo Rough pisze...

[hahaha xD nie jestem w stanie odpisać, bo, po pierwsze, połowy tego nie ogarnęłam, a po drugie, rozwaliłaś mnie! nieźle nazmyślałaś, tak ;p
to nie marudź tylko się zbieraj do kupy i pisz nową. albo nie. przyzwyczaj się ;p
nie wiedziałam, ale mam usprawiedliwienie, więc się nie przejmuję, że nie wyłapałam żartu. zołza. pisz. ja znikam, bo, jak widzisz, ledwo ogarniam.
zołza.]

Unknown pisze...

[ haha, ale poczekaj chwilę, bo mnie nie ma teraz! xd
to wczoraj/dzisiaj na weselu jak ze studentkami wywijałem, no kurwa ;d ale jestem taki zniszczony, że miazga. Spałem trzy godziny, jestem w obcym domu, starsi chleją i są wkurwiający, a ja jeszcze do końca nie wytrzeźwiałem (co by się mama nie zczaiła to piłem wódkę z Colą, tyle, że mi cały czas tej wódki dolewali i w pewnym momencie nawet Coli nie było już czuć. I się wstawiłem pod koniec z takimi kolesiami, że miazga, ci studenci to są mniej ogarnięci ode mnie xd
ahahaha, no w sumie racja, abstrakcja xd
ależ nie musisz mnie przepraszać xd spokojnie, dasz radę jeszcze się wyćwiczyć xdd (tu jestem, tu jestem!) ahaha xd kurwa, wiedziałem, że w takim stanie nie powinienem nikomu odpisywać.
ej, no co jak co, ale śpiewam zajebiście! I tańczyć też potrafię, nawet kurwa w parze ;p
mój mózg nie jest w stanie odpisać teraz na wątek.
O N N I E J E S T G E J E M ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! bo to by kurwa oznaczało, że ja też mam takie skłonności o0 a dziękuję bardzo, już mi jeden koleś zostawił w autobusie swój numer -.-
haha, taaaa, miało być fajnie a tu się zapowiada jakaś kurwa rodzinna sielanka ^^
a nie zauważyłaś, że już po tygodniu związku wszyscy wyznają sobie miłość? Dziewczyny miały ze mną zajebiście, ale wiem, że każda narzekała swoim wspaniałym przyjaciółkom, że nie mówię im, że je kocham ^^
Po przyjacielsku to co innego ;p ]

Leo Rough pisze...

[weź, ja sobie przez noc wymyśliłam już odpowiedź, wchodzę na bloga, a tu dupa, co innego. dalej mam taki nieogar jak wczoraj, więc się przez dziesięć minut zastanawiałam, czy mi się tamten komentarz nie przyśnił ;p a teraz nie wiem, co odpisać. ale ją gnębisz.
a co do wątku na AC - nie chce mi się na razie odpisywać, znaczy, nie chcę się tam pokazywać, bo jakiegoś lenia mam dzisiaj. może później.]

Słuchał jej w milczeniu, nie potrafiąc nawet wydusić z siebie słowa. Początkowo chciał rzucić jakąś uwagę na rozładowanie napięcia, jakiś drobny żarcik, ale zrezygnował z tego szybko, bo wiedział, że mówienie przychodzi Spencer z trudem, że rozdrapuje właśnie jakieś stare, prawdopodobnie dawno zagojone rany. Niemal od razu domyślił się, jaki będzie koniec tej historii i zamarł bez tchu, czując, jak każde zdanie padające z ust ukochanej trafia w jego najczulsze punkty. Otrząsnął się z tego natychmiast - to ona była teraz najważniejsza, to o jej spokój musiał zadbać, to jej miał pomóc. Tylko jak?
Czuł przy sobie jej drżące ciało i kompletnie nie wiedział, co może zrobić, by jakoś jej ulżyć. Jemu samemu wyjątkowo ciężyły te niewypowiedziane słowa, ale na chwilę stłumił chęć zadania niewygodnych pytań, które krążyły mu po głowie. Zamiast tego sięgnął po koc i przykrył nim nogi Spencer, zaraz potem znów zaplatając ramiona na jej ciele. Przycisnął usta do czubka jej głowy, zanim zdecydował się zapytać.
- Czy on cię... Czy on cię skrzywdził? - wymruczał łagodnie, starając się, by w jego głosie nie rozbrzmiało to cierpienie, które odczuwał; udało mu się to, ale i tak żałował, że zadał to pytanie. Odpowiedź wydawała mu się boleśnie oczywista. Głośno przełknął ślinę, a potem znów wtulił usta we włosy kobiety, gładząc mechanicznie jej bok. Skoro on czuł się tak zagubiony, to w jakim stanie musiała być Spencer? Ta myśl sprawiła, że zadrżał, a potem jeszcze pewniej przygarnął ją do siebie.

[jeżu, jaki chaos. ale Ty jesteś zdolna, ogarniesz, nie to, co ja ;p]

Leo Rough pisze...

[kiedyś będę wspaniała. może.
no tak, to jest jakaś totalna głupota, ale nieważne, raz na jakiś czas można napisać ;p odpisałam Ci tam, a jaką miałam radochę! ;p]

Jeszcze ciaśniej otulił ją kocem, gdy ponownie zadrżała w jego ramionach. Skrzywił się gwałtownie, słysząc jej bezradne "prawie". Zagotowała się w nim najprawdziwsza, paląca złość na myśl, że ktoś odważył się ją tknąć, że ktoś chciał ją skrzywdzić, a jego nie było w pobliżu. Tylko czy to zmieniłoby cokolwiek? Tak. Nie siedziałaby do późna w biurze, bo on kilka godzin wcześniej czekałby na nią na parkingu, by odwieźć ją do domu, napoić winem i położyć spać. A nawet jeśli zostałaby w swoim gabinecie, pochłonięta papierami, przyjechałby do niej z pizzą i kawą, by choć odrobinę umilić jej pracę. Ale nie, musiała być wtedy sama. Odetchnął z ulgą, gdy usłyszał, że ta historia nie miała jednak tragicznego zakończenia. Nie tak tragicznego, jak mogłaby mieć. Leo przeżywał całą jej opowieść tak, jakby brał w niej udział, jakby tam był, w tym pokoju, tylko nie mógł zareagować, przypięty do ściany, bez możliwości ruchu, bez głosu. Miał spięte mięśnie, co uświadomił sobie z opóźnieniem, natychmiast rozluźniając uścisk. Na policzkach Spencer błysnęły łzy, które pospiesznie pomógł jej zetrzeć, przesuwając po wilgotnej skórze samymi opuszkami palców, jakby bał się, że go odepchnie albo że ją zrani. Wydawała mu się taka krucha.
- Już dobrze. Nie musisz się go bać. - wymamrotał cichutko, choć pewnie. Nigdy więcej nie pozwoli, by ktoś ją skrzywdził, choćby nawet miał tkwić przy jej boku na okrągło. Po to z nią był, by ją chronić.
- Powiedziałaś o tym komuś? Powiedziałaś jego ojcu? - zapytał miękko, choć obrzydzenie zabrzmiało w jego głosie; nie mógł nad tym zapanować.

[strasznie dziwny mi się wydaje ten wątek, znaczy, Leoś mi się wydaje dziwny, nie umiem ubrać w słowa tego, co mi chodzi po głowie -.-]

Leo Rough pisze...

[;p
nie umiem nikomu więcej odpisać ;(]

Zachował swoje myśli dla siebie. Kompletnie nie wiedział, co robi się w takiej sytuacji, czy można jeszcze złożyć doniesienie na policję, skoro minęły już dwa lata, ale wiedział, że ten... bydlak, jak określiła go Spencer, musi zostać ukarany. Wątpił w to, by poniósł jakieś inne konsekwencje swojego czynu poza koniecznością zniknięcia z firmy, a to było stanowczo za mało. Leo myślał o tym, by znaleźć inne kobiety, które kiedyś nagabywał - bo wierzył, że kiedy w człowieku siedzi coś takiego cholernego, to nie tak łatwo się tego pozbyć. Musiały gdzieś być jakieś jego ofiary, może starannie ukryte przez wpływowego tatusia, ale zawsze jest sposób, by je odnaleźć. Tylko czy to miało sens? Jeśli złożą pozew zbiorowy i dojdzie do rozprawy, ta mogła się ciągnąć latami, a przecież nie mieli możliwości znaleźć tak dobrych prawników, jak on. Leo czuł się tak piekielnie bezradny...
- Rozumiem, kochana, nie musisz tłumaczyć. - wymamrotał w jej włosy, gdy już wtuliła się w niego, zwinięta na jego kolanach. Gładził mechanicznie jej plecy, wciąż myśląc nad całą tą sprawą. Tłumił w sobie wściekłość i obrzydzenie, bo wiedział, jak odebrałaby to Spencer - jak zwykle pomyślałaby, że to na nią się złości. Nie mógł do tego dopuścić. Musiał sprawić, by poczuła się bezpieczna.
- Dowie się. Powiesz mu o tym, zanim zaczniesz znów u niego pracę. Bo chcesz tego, prawda? Chcesz wrócić? - mówił, wciąż łagodnym, kojącym głosem, nieprzerwanie przesuwając dłońmi po jej skulonych plecach.

[no, mam nadzieję, bo to całkiem męczące jest, wiesz? ;p już mi się nie chce -.-]

Leo Rough pisze...

[tak, tak, miałaś odpisywać trzy godziny temu ;p]

Nie chciał się do tego przyznawać, ale gdy Spencer zaczęła się od niego odsuwać i wszystko wskazywało na to, że stara się zrobić wszystko, by znów powołać do życia tę twardą, pewną kobietę, którą była cały ranek, Leo poczuł się nagle niepotrzebny i kompletnie bezużyteczny. Zrodziło się w nim nawet coś na kształt złości, co szybko stłumił, bojąc się, że jego zmęczenie i przygnębienie dadzą o sobie znać w postaci niezbyt przyjemnych słów. A złościł się, bo wcale nie chciała z nim rozmawiać. Po prostu powiedziała, co miała do powiedzenia, a potem znów zaczęła chować się do swojej skorupki. I kto tu był zamknięty w sobie.
Westchnął ciężko, słysząc jej słowa. Obawiał się, że jeśli obudzi w sobie upór, to nie przekona jej do opowiedzenia szefowi o tamtych wydarzeniach, a nie uważał, by była to błahostka. Uznał jednak, że będą mieli jeszcze czas, by porozmawiać o tym na spokojnie, gdy Spencer podejmie już decyzję, czy chce wracać do tamtej pracy. A Leo podejrzewał, że ona już doskonale wie, co zrobi, więc po prostu skinął głową, zaciskając wargi, by nic nie powiedzieć. Zaraz jednak, słysząc jej przeprosiny, skrzywił się i chwycił jej twarz w dłonie, by nie mogła uciec wzrokiem gdzieś w bok.
- Wcale nie musisz być twardsza, Spencer, nie wmawiaj sobie tego. Jesteś wystarczająco twarda. Od tygodni byłaś silna za nas dwoje, ale teraz możesz już przestać. Zaopiekuję się tobą. Więc jeśli chcesz jeszcze porozmawiać, o czymkolwiek, to nie myśl o mnie, tylko mów. Albo możemy tak jeszcze trochę posiedzieć. - zakończył z lekkim uśmiechem, znów przesuwając dłonie na plecy ukochanej, by wrócić do ich miarowego gładzenia. Zignorował wzmiankę o kolacji.

[tak, zakończyłaś, ale ja muszę być konsekwentna i Leośka tak prowadzić, by się zaraz nie okazało, że on ma jakieś zaburzenia afektywne-dwubiegunowe czy coś ;p]

Unknown pisze...

[ żeby tu dojechać to byś z 5 pociągów + autobusów potrzebowała xd
zero odporności xd
leżeć jak kłoda? nie, no wolałbym nie xd
ahaha, no wiedziałem, że wtedy nie powinienem Ci był odpisywać xd ale wszyscy spali i nie miałem co ze sobą zrobić. Ale przepraszać nie będę ;p
weź spadaj, jedyna rzecz jakiej nigdy nie robię to nie nagrywam się, nie pozwalam innym nagrywać siebie i baaaaaaaaaardzo rzadko w ogóle staję do zdjęć. Jakąś fobię mam xd a przyjechać to kiedyś przyjadę, spoko ;p
Ty! To ta Spencer jakaś głupia jest. Łohoho, to już wiem, co zaraz w wątku napiszę, co by jej uświadomić jej błąd xdd
ta, kiedyś wracałem z treningu autobusem, cały zniszczony i przepocony. Siedziałem z samego przodu tego busa, oczywiście nogi pod szyją i jeszcze wypchana torba treningowa na kolanach i spokojnie odpisywałem Patrykowi na komentarz, a tu zatrzymujemy się na przystanku we wsi jakieś 15km dalej i patrzę, a tu nagle ktoś mi wkłada jakiś papier do ręki. I sobie myślę "a to chuj, śmieci sobie wyrzuca". Dokończyłem odpisywać i miałem ten papier wsunąć razem z komórką do kieszeni spodni, ale coś mnie tknęło i patrzę, a to rulonik i jeszcze dodatkowo złożony na jakieś kurwa 5 części. No to rozwijam, rozkładam i tępo gapię się na "Bartek, napisz smsa" JA PIERDOLĘ! a co gorsza, już nie pierwszy raz mnie facet podrywał o0
ta, no na to się zanosi ;p
To jest kurwa śmieszne xd ja tam się nie znam. W sumie, tylko jedna z nich była naprawdę, naprawdę porządna (no, jedyna, której nie zaciągnąłem do łóżka) i tego ode mnie nie oczekiwała nawet, a w sumie, jakbyśmy tak ze sobą pobyli, to kto wie... no, ale spierdoliłem, także ten ;) a najśmieszniejsze jest to, że też miała/ma na imię Agnieszka xd
Zrobiłem Ci wczoraj te zdjęcia, ale była średnia widoczność i nie chce mi się teraz iść na dół po komórkę. Jak na wszystko odpiszę, to może się ogarnę ;p
ROZPIERDOLILIŚMY TE AMERYKAŃSKIE CIOTY!!!!!!!!!!!!! :DDDDD ]

- Bo ty taka bezinteresowna jesteś - prychnął i pokręcił głową z rozbawieniem. Faktycznie, dobrym drinkiem by nie pogardził, choć faktycznie to byłaby już przesada, bo nogi same się pod nim uginały. Ale w sumie co innego mogłoby go zadowolić, choć wiedział, że raczej ze Spencer się nie dogada. A może...?
- Taaa, próbowałem cię wyswatać z kilkoma kumplami, ale na wspomnienie twojego nazwiska patrzyli na mnie z przerażeniem. Wiesz, faceci lubią, gdy kobieta jakoś ich wspomaga, a nie tak, wiesz... - uśmiechnął się łobuzersko, czując, jak łapie go coraz mocniejsza faza. A właściwie nie tylko go łapała, co on sam się nakręcał.
Wygiął się trochę, jakby zastanawiał się nad odpowiedzią i szukał inspiracji wśród gwiazd na niebie, ale tak naprawdę grał tylko na zwłokę. W końcu, z wciąż rosnącym uśmiechem na ustach, podszedł do Spencer i objął ją i pochylił się nad nią.
- Mam jeden dobry pomysł - mruknął i zbliżył się do niej jeszcze bardziej, by lekko musnąć jej usta swoimi.

[ czy teraz już rozwiałem wszystkie jej wątpliwości dotyczące jego gejostwa? ;p ]

Leo Rough pisze...

- Dobrze. - powiedział od razu, kiwając ze zrozumieniem głową. Nie chciał na nią naciskać, poza tym i tak nie był dobry w pocieszaniu, potrafił właściwie tylko słuchać i być obok w razie potrzeby. Z całego serca chciał wierzyć, że to jej wystarczy. - Nic nie musisz mówić. - dodał szeptem, na chwilę przymykając oczy. Jemu też sprawiały ból tamte wydarzenia, słuchanie o nich, myślenie. Jak to on, miał sobie nie wybaczyć, że nie było go wtedy przy Spencer. To jej "znowu", "znowu jesteś przy mnie", sprawiło, że wyrzuty sumienia uderzyły w niego ze zdwojoną siłą. Nie chciał odchodzić. Potem nie chciał wracać. Miał nadzieję, że oboje uporali się już z tym, ale nie. Wmawiał sobie, że usłyszał w jej głosie żal, że była sama w chwili, gdy bardzo potrzebowała mieć przy sobie człowieka, gdy potrzebowała mieć Leo. Ze smutkiem pomyślał, że będzie się to za nimi ciągnąć jeszcze przez długi czas.
- Obiecuję. Nigdzie się stąd nie ruszam. - odpowiedział, powoli i pewnie, jakby składał uroczystą przysięgę. Wszystko, czego potrzebowała, by odzyskać spokój.

[spoko ;) mnie już tak głowa od tych upałów boli, że już nie wyrabiam, także wiesz, też nie czytaj ;p idę już do łóżka, dobranoc ;)]

beatrix pisze...

[Hmmm, może Beatrycze przechadzając się po bocznych uliczkach zauważy, że impreza w jednym z mieszkań ją omija?:D I bez zaproszenia wpadnie.
Może być?]

Unknown pisze...

[ oj, to z Twoją ruchliwością życia by mi nie starczyło żeby się Ciebie doczekać xd
to za co? ;> ja Ciebie nie obrażam! Ja Ci daję dobre rady xd
haha, nieeee ;p nie jest tak źle xd po prostu nie lubię, naprawdę uważam, że to kradnie część duszy. Ta, już Patryk też kilka razy o tym wspominał, ale nieee ;pp
to niech ona się tak nie zachowuje o0
może jakiś nieśmiały był xd daj spokój, wkurwia mnie na maksa, nie wiem, czemu się nią wszyscy tak jarają -.- dlatego już prawie nie chodzę do klubów, nawet jak mam okazję, bo tam się wtedy do mnie przystawiają o0 wystarczy, że mój kuzyn jest gejem, ok? ;p
A kto powiedział, że lubię? xd ale imię ładne, przyznaję ;p byłem za mało dojrzały, a teraz nie ma co rozbabrywać starych spraw ^^

Dobra, łap:
To są moje góry przy raczej średniej widoczności - http://i46.tinypic.com/b90z.jpg
to jest część mojej wspaniałej dróżki do biegania ;d - http://i49.tinypic.com/2w4xtax.jpg
to jest moje popierdolone miasto - http://i46.tinypic.com/9scx7l.jpg
a to jest to na co teraz patrzę i jest mi zajebiście ;d - http://i45.tinypic.com/1pyzhf.jpghttp://i45.tinypic.com/1pyzhf.jpg ]

Gdy poczuł ten szczypiący ból, który w tym momencie przeszywał jego policzek, tylko uśmiechnął się lekko i oblizał wargi, po czym spojrzał na Spencer z kpiną. Coś takiego tylko bardziej go nakręcało, bo wprost uwielbiał wyzwania, a rzadko kiedy ktoś mu je stawiał.
- Daj spokój, od kiedy się zrobiłaś taka sztywna, co? - spytał, wciąż trzymając ją w objęciach. Po chwili roześmiał się i dla podkręcenia atmosfery, zjechał dłońmi po jej plecach, nawet nie próbując się powstrzymać przed dotknięciem jej pośladków. Dla niego to była czysta, pijacka rozrywka.

[ kurwa, nie wiem, co gorsze. [

Leo Rough pisze...

Z ulgą stwierdził, że na twarz jego ukochanej z wolna wracają kolory, a w oczach przestają zbierać się łzy. Rozumiał, że jeszcze trochę czasu zajmie jej powrót do całkowitego spokoju, ale też znał ją na tyle, by wiedzieć, że nie lubi się mazać i będzie chciała jak najszybciej pokazać mu znów silną, niezłomną Spencer bez względu na to, co jej powiedział. Jej ciche podziękowania odrobinę zbiły go z tropu, a gdy potem poczuł na wargach przelotny pocałunek, już zupełnie nie wiedział, co się dzieje. Naprawdę był pewny, że nie posłucha go tak szybko i zaraz, pospiesznie schowa się za jedną ze swoich masek, więc musiał się wysilić, by ukryć swoje zaskoczenie, gdy przytuliła się do niego ponownie całym ciałem. Odczekał chwilę, a potem naciągnął na nią koc, wystarczająco duży, by zakryć ich oboje. Uznał, że mógłby się przyzwyczaić do takiego układu. Z uśmiechem przytulił policzek do włosów ukochanej, zaplatając ramiona na jej plecach, by chwilę później zacząć gładzić je kojąco.

[obawiam się, że to powyżej to wszystko, co byłam w stanie dziś napisać. jakaś katastrofa -.- ja przeżyję, wszystko przeżyję, jeszcze jak mnie będziesz dokarmiać literówkami, to już w ogóle ;p gorzej z Tobą...
u mnie wczoraj tak tylko trochę padało i rano właśnie też było całkiem przyjemnie, ale teraz myślałam, że nie dotrę do domu, taki tam jest piekielny upał. nigdzie już się ruszam, nie ma mowy. zresztą, i tak nie mogę, ale nieważne ;p]

Leo Rough pisze...

Nie był zdolny do powstrzymania skrzywienia, gdy usłyszał wzmiankę o kolacji. Jedzenie było ostatnią rzeczą, o której myślał, ale wiedział, że Spencer łatwo mu nie odpuści. A może jednak? Miał nadzieję, że jej mania dbania o jego zdrowie już mija...
- Jesteś głodna, tak? Może chcesz coś zamówić? Albo mogę przygotować jakąś kolację. - rzucił, starannie dobierając słowa. Nie powiedział, że cokolwiek zje. I tego zamierzał się trzymać. Cieszył się, że siedząca na jego kolanach Spenc nie widzi jego twarzy i tego, jak mruży oczy, niecierpliwie czekając na jej odpowiedź. Wcale nie chciał z nią tak pogrywać, ale nie miał wielkiego wyboru, bo gdyby powiedział jej wprost, że nie ma zamiaru wkładać czegokolwiek do ust, jej reakcja mogłaby nie być zbyt miła dla niego. Niemal na pewno kazałaby mu wymyślić coś, co byłby w stanie przełknąć, a on teraz bał się choćby napić, nie wspominając już o mniej płynnych pokarmach.

[totalne dno, ugh...
jak ja się cieszę, że mam moje stabilizatory i mnie nikt nigdzie nie ciągnie ^^]

Unknown pisze...

[ Tyle, że ja już wtedy nie będę żył ;p zostało mi niespełna 6 lat.
aaaaa, no mi to nie przeszkadza xdd ta, nie chcę mieć Twojego faceta na sumieniu xd
"Kobieta na krańcu świata" w Boliwii, standardowy tekst tamtejszej ludności ^^
aż sobie obejrzałem, no i faktycznie, to coś w tym stylu xd haha, po prostu muszę przekazać dalej nazwisko. Jest nas tylko 33 osoby w Polsce, w tym tylko ja z naszej linii mogę mieć ewentualnie dzieci (no bo kuzyn już przecież nie xd).
ja po prostu chciałem powiedzieć, że ja Ciebie nie lubię, ale uwielbiam wręcz xd
ahahaha :D no bo go nie lubię. Nie dość, że nic w nim nie ma, to jeszcze ludzie z kosmosu i to w negatywnym tego słowa znaczeniu. ahahahaha xd no ba! :DD no dobra wiem, że muszę skosić! Ale wiesz ile tego jest?!?! A poza tym, ostatnio nie było kiedy, przez pogodę ;p
Mówiłem, że rano najlepiej ;p
ej! podaj mi kilka tytułów do biegania właśnie, bo już mi się stary zestaw znudził. ]

Zaśmiał się głośno i spojrzał na nią z niekrytym rozbawieniem.
- A ty myślałaś, że co ja od ciebie chcę? - pokręcił głową i wcisnął dłonie w kieszenie spodni. - Jakoś nie kręci mnie pierdolenie o byle czym, w dodatku z dziewczyną. Naprawdę jesteś taka naiwna? - uniósł jedną brew i parsknął kpiąco.
- Idź do swojego Leo i pieprzcie się grzecznie w łóżeczku. O ile w ogóle dotarliście do tego etapu. Albo o ile on w ogóle cokolwiek potrafi - dodał po chwili i zasalutował jej i odwrócił się na pięcie, ponownie wchodząc do klubu. Z niewiadomej przyczyny, był z siebie cholernie dumny. Udało mu się zrazić do siebie kolejną osobę, a więc aż tak bardzo się nie zmienił. Na szczęście.

Leo Rough pisze...

[nie przejmuj się, ja też nie myślę. nie powinnam w ogóle brać się za pisanie, ale nieważne. jeśli wymyślisz jakiś nowy wątek, to proszę bardzo, zaczynaj ;p
znam ten ból ;)]

Leo Rough pisze...

[to chociaż pomysł podsuń, a nie mnie tak z tym zostawiasz! -.-]

beatrix pisze...

[O, cholera. Strasznie przepraszam!:D Nie zauważyłam. Jaaa, ale jestem spostrzegawcza.]

Leo Rough pisze...

[a mi każesz MIEĆ POMYSŁY! ugh -.- nic nie wymyślę teraz, nie ma mowy.]

Unknown pisze...

[ nie, ja w 2018 umrę z małpami w dżungli amazońskiej.
a kazałem? xd taaaaa? ;>>
oj, grabisz sobie, grabisz... bo będziemy inaczej rozmawiać ;p
Bo oglądam je codziennie, a moja szkoła jest u ich podnóża :PP
to Cię informuję, że w chuj tego jest, to był kawałek tylko. I bardzo pożytecznie spędziłem ten czas! Jedną ręką stukałem w klawiaturę, a drugą głaskałem psa, który od wczoraj mnie na krok nie odstępuje. A jutro nie skoszę, bo się okazało, że mam dwójkę kuzynostwa do opieki (8-latka i 9-latkę), także no ;p
haha, to dawaj jutro oboje pójdziemy o 5 rano biegać i patrząc na wschodzące słońce, pomyślę sobie, że też je widzisz xd o kurwa, coś podobnego było na jakimś filmie, tylko, że chyba o księżycu. Laski mnie zawsze takimi produkcjami maltretowały. Moulin Rouge znam na pamięć - http://www.youtube.com/watch?v=b0H3n_z0oiY ta, przyznaję, mi się podobała i jak już zaczynałem zmulać, to najczęściej wtedy była to sobie śpiewałem ;d
już biegałem z playlistami "wszystko" i zawsze, jak na złość, iPod mi podrzucał same smętne kawałki i weź do tego biegaj xd
"Eye of the tiger" o ja pierdolę xd
Ty się śmiej z Justina, ale to kawałek z mojej bardzo wczesnej młodości i mam sentyment ;p
dobra, pościągałem wszystko, jutro najwyżej się zaskoczę ;d
w ogóle, to się wkurwiłem i już z pół godziny siedzę wkurwiony. Ta nowa autorka powiedziała mi, że jej koleżanka zerżnęła jakiś mój tekst na polski i dostała za niego 5. Normalnie miałem ochotę wziąć i wszystko w jednej chwili pokasować. I na razie nie wiem, czy w ogóle coś jeszcze tutaj opublikuję i ogólnie w sieci. Naprawdę się wkurwiłem. Ale wkurwiłem w ten specyficzny sposób, że nawet mi słów brak, czyli potrzyma mnie przez kilka następnych godzin. No żesz kurwa mać, jak można w ogóle coś takiego odpierdolić?
A Spenc i Tony niech od siebie lepiej na razie odpoczną ;p ]

beatrix pisze...

[Dzięki, wyratowałaś mnie z sytuacji:D Chętnie zaczęłabym wątek ze Spencer (jeśli nie masz nic przeciwko), jednakże dzisiaj nie jestem w stanie przy tym denerwującym upale cokolwiek wymyślić.]

Leo Rough pisze...

[to będziesz się musiała uzbroić w cierpliwość, bo odpiszę raczej dopiero jutro, chyba że coś mnie natchnie, to dostaniesz odpowiedź jeszcze dzisiaj, w co szczerze wątpię. na AC to samo. wiesz, znajdźmy sobie innego bloga, nie lubię szkół.
tymczasem :)

Leo Rough pisze...

[ładowanie komentarzy to jest teraz KATASTROFA!
ja też w sumie średnio, nie mam tam wciągających wątków poza tym z Tobą. w sumie możemy tam popisać póki nie znajdziemy czegoś odpowiedniego. za bardzo lubię Andro ;)]

Jakimś cudem udało mu się wprowadzić swoje plany w życie tak, by Spencer niczego nie zauważyła. Wymykał się z domu, gdy wychodziła do pracy i wracał, zanim zaparkowała przed kamienicą. Starał się zachować wszystko w tajemnicy i Lena okazała się tu bardzo pomocna. Właściwie to ona wykonała większość prac, kierowana jedynie szczegółowymi wskazówkami i poleceniami Leo. Sam nie oszczędzał sił na poprawki. Chciał, żeby wszystko było idealne, nawet mimo to, że zdawał sobie sprawę z bezcelowości swoich starań. To wszystko tak naprawdę nic nie znaczyło, ale robił to, bo jak powietrza potrzebował jakiegoś zajęcia. Cokolwiek, byle tylko nie popaść w obłęd.
Dość łatwo dała wyciągnąć się na spacer, skuszona wizją przechadzki nad jeziorem i wyprawy do lasu po poziomki. Przez całą drogę mówił, paplał o bzdurach, co zdarzało mu się niezmiernie rzadko i zawsze było oznaką jakichś dużych wydarzeń. Wiedział, że Spencer może szybko stać się podejrzliwa i zacząć pytać, ale jakoś nie potrafił zmusić się, by opanować swój słowotok i zachować pozory normalności. Dotarli już na przedmieścia miasteczka i podniecenie mężczyzny sięgało zenitu. W końcu zatrzymał się na poboczu drogi, szczerząc zęby w uśmiechu i grzebiąc w kieszeni marynarki. Po chwili trzymał w dłoniach jedną z kolorowych apaszek Leny i już przymierzał się, by zawiązać ją na oczach ukochanej, ale w ostatnim momencie powstrzymał się przed tym, sądząc, że należą jej się jakieś wytłumaczenia. Zaśmiał się.
- Ty już i tak się wszystkiego domyślasz, ale pozwól sobie na chociaż malutką niespodziankę. Będzie miła, obiecuję. - rzucił, a cały aż drżał, nie mogąc się doczekać... wszystkiego.

[jakieś mi to takie kompletnie nie moje i dziwne wyszło, ale nieważne, i tak będziesz musiała to-to przełknąć ;))]

Unknown pisze...

[ haha, no dokładnie ;p już możesz się ze mną żegnać xd
nie pamiętam xd jakoś to bez przekonania powiedziałaś xdd
staram się być kurna otwartym człowiekiem, nie ograniczać się schematami i stereotypami, po czym od prawie każdego tutaj słyszę wątpliwości co do mojej orientacji. Żaden facet nie chce czegoś takiego czytać.
a wiesz jak dzisiaj było zajebiście? :D Piękny wschód, a góry były na wyciągnięcie ręki, nawet niektóre szlaki było widać :D ale nie wziąłem ze sobą komórki, to zdjęć Ci nie mogłem zrobić ;) w ogóle, tylko się nie śmiej ;p, zajebisty rytm ma ta piosenka na rozgrzewkę - http://www.youtube.com/watch?v=voB9nsiFOTg
mój pies był szczęśliwy :P
czemu, przecież akurat ten jest całkiem niezły ;> "I hope you don't mind, I hope you don't mind" ;D poza tym, lubię tego aktora, zajebisty koleś :D
Ale powiem Ci, że to "Eye of Tiger" mi pomogło, bo sobie zrobiłem w połowie treningu serię 10x 1 minuta sprintu + 20 sekund biegu i tak pod koniec zacząłem wymiękać i nagle mi się to włączyło i normalnie kurwa drugie życie we mnie tchnęło xd
I tak najlepsze jest to http://youtu.be/95bOZqbjFjY ten teledysk ^^ ;D
Aż mi się nie chciało wczoraj już na bloga patrzeć. A dzisiaj jak wróciłem po bieganiu, to mimo wszystko dalej byłem wkurwiony i usunąłem te posty z karty, a na Onecie zapisałem je jako szkice, chociaż Onet chuj wie, co z nimi zrobi. Pierdolę, więcej już nic nie publikuję.
taaaa... wiedziałem, że z jakieś 15 lat ma, spoko. -.- ]

Unknown pisze...

[ Ja się prawie nigdy nie żegnam, po prostu znikam ;)
e tam, coś sobie ubzdurałaś ;P ahaha, zawsze możesz spróbować ;P
Nie, to ja przepraszam. Po prostu dalej jestem wkurwiony. Nawet nie chce mi się tutaj wchodzić.
Rozumiem, bo jak wtedy po jedzeniu poszedłem, to myślałem, że się porzygam i nigdy więcej tego błędu nie popełnię o0
Kto Ci złamał serce? xD
I drugi zajebisty teledysk - http://youtu.be/HBxt_v0WF6Y piosenka nie za bardzo, ale całość nie wiem dlaczego, ale w chuj mnie kręci ;D
No wiem. Wiesz, nawet nie mam pojęcia dlaczego mnie to tak ruszyło. A nie! Jednak wiem! Bo kurwa od kiedy poszedłem do liceum, wszystkie moje ideały są kopane, wyśmiewane i czasem czuję się jak jakiś popierdolony człowiek. No bo kurwa, jak można oczekiwać uczciwości, jakiegokolwiek honoru, cywilnej odwagi, zaradności, umiejętności zachowania się w pewnych sytuacjach... no kurwa jak? Przecież to już "stare, niedorzeczne, głupie". Myślałem, że w wakacje od tego odpocznę, ale nie kurwa, jakaś małolata musiała się przypałętać. Nawet już nie wiem, czy jestem wkurwiony, czy jest mi przykro, czy... nie wiem. Na pewno się zablokowałem i chuj.
Taaa, ale mi teraz kity nawciskałaś ;) ]

Leo Rough pisze...

[na którymś grupowcu komentarze wyświetlają się w osobnym okienku i nie trzeba ich "doładowywać", może Michał mógłby tak zrobić. tylko pytanie - czy chcemy utrudniać blogowe życie wszystkim innym, skoro tylko my dwie mamy ten problem na razie?
no jasne, ja już też nie mam ochoty męczyć się z Onetem, także poszukamy czegoś tutaj ;)]

Uwielbiał to jej rozbawione spojrzenie, którym obrzucała go, ilekroć robił coś co sprawiało jej przyjemność. Na początku ich znajomości złościła go tym, ale tylko dlatego, że jeszcze nie znał jej na tyle, by wiedzieć, co to oznacza. Teraz już wiedział i cieszył się, gdy tylko jej oczy rozbłyskały w ten charakterystyczny sposób, a usta wyginały się w wesołym uśmiechu. Z pewnym wahaniem zawiązał apaszkę na jej przymkniętych powiekach, bo chciał widzieć to jej radosne spojrzenie, ale pragnął też, by ta marna niespodzianka, którą przygotował, była dla niej jak najbardziej atrakcyjna. Tak bardzo chciał, żeby się zgodziła!
Poprowadził ją jeszcze kilka metrów w dół ulicy, a potem skręcił na wąską ścieżkę, otoczoną z obu stron rozrośniętym żywopłotem. Położył ręce na ramionach Spencer i puścił ją przodem, odpowiednio wcześniej uprzedzając o dziurach i uwypukleniach drogi przed nią. Jego głos był aż słodki od całej tej wypełniającej go radości. W końcu nie zdołał stłumić wesołości i roześmiał się, zatrzymując Spencer na końcu dróżki. Przecisnął się obok niej i otworzył furtkę, znów chwytając jej dłoń i prowadząc ją dalej, w głąb zaniedbanego ogrodu, którego nie chciał jej pokazywać. Jeszcze nie. Minęli pusty "basen" i rozstawione przy nim wiklinowe fotele, by znaleźć się przed rozsuwanymi, szklanymi drzwiami. Leo otworzył je, a chwilę potem rozwiązał supeł na apaszce, oplecionej wokół głowy brunetki. Cienki materiał opadł na kamienne płytki, ale mężczyzna nie przejął się nim; wpatrywał się we wnętrze pozbawionego sprzętów domu, który z takim zaangażowaniem remontował i czyścił przez kilka ostatnich dni. Na podłodze porozklejane były jasnożółte taśmy, oznaczające różne sprzęty - na przykład, na wprost nich malował się duży prostokąt, a wewnątrz niego ktoś pięknym, ozdobnym stylem napisał "stół". Szatyn, o dziwo, milczał, wstrzymując oddech; bał się nawet spojrzeć na Spencer, więc po prostu przyciskał ją do swojego boku, patrząc na ich, jak miał nadzieję, przyszłą jadalnię.

[http://www.weranda.pl/domy-i-ogrody/domy/rezydencje/14002-nowoczesna-rezydencja-?pict_id=27480
wysyłam jeszcze raz, cobyś nie musiała szukać. obecnie zdjęcie piąte ;) i w ogóle ten dom jest straaasznie duży, więc myślałam, żeby dodać kilka pomieszczeń, nieujętych na zdjęciach, ale to już Ci Leoś zaraz opowie ;p
btw. jakim cudem zapamiętałaś ten jaśmin? ;p]

Leo Rough pisze...

[nie wiem, nie pamiętam (?) - chodzi o takie coś, jak tu: http://amsterdam--college.blogspot.com/
jakoś specjalnie nam się nie spieszy, prawda? ;)]

Podszedł do niej powoli, z lekkim uśmiechem przyklejonym do ust. Wszystko, co chciał powiedzieć, co idealnie ułożył sobie w głowie, nagle zniknęło. Przestraszył się, że nie będzie w stanie wydusić z siebie słowa, skoro nie pamiętał ani jednego zdania ze swojej długo przygotowywanej przemowy, ale szybko stwierdził, że przecież nawet nie musi nic mówić. Dostrzegł jednak, że Spencer patrzy na niego wyczekująco, więc stanął tuż obok niej, przy "stole", przez chwilę zbierając się w sobie. Wskazał na prostokąt z taśmy.
- Będzie z ciemnego drewna, duży, żebyśmy mogli urządzać rodzinne obiady i zapraszać na kolacje zaprzyjaźnione pary. Za oknem posadzimy tulipany, całą zimę będziemy czekać, aż zakwitną. Kuchnia - Wolno przeszedł w stronę wnęki, w której na razie nie było nic poza wystającym ze ściany kranem. - będzie otwarta, zapachy będą rozchodzić się po całym domu. Tam - Ruszył w kierunku kominka po drugiej stronie pomieszczenia. - urządzimy salon. Zobacz, tutaj postawimy kanapę, żebyśmy mogli patrzeć na ogród. Znam się tylko na roślinach doniczkowych, ale chyba poradzę sobie z trawą i krzakami malin.
Urwał nagle, stojąc pośrodku kolejnego prostokąta z podpisem "sofa". Miał zwieszone luźno ręce, zgarbione plecy i wzrok wbity w podłogę, w wymyślne litery Leny. Wciąż uśmiechał się nieznacznie, ale z pewnym zamyśleniem, jakby zupełnie stracił kontakt z rzeczywistością.

[jak ja uwielbiam, kiedy pomysły wypadają mi z głowy -.-
jak widać ;p]

Unknown pisze...

[ no to byś mnie nie polubiła ;p
E tam, w ogóle ironii nie wyczuwasz xd "póki co" xdd
Czytałem o bieganiu na czczo, bo nie byłem co do tego przekonany. Ale jak zjesz bogatą w węglowodany kolację to możesz śmiało biegać. Wręcz podkręca Ci to metabolizm w ciągu dnia. Tylko fakt faktem, później masz cholerny apetyt, zwłaszcza wieczorem ;p
ehe, ehe xd
Nigdy mnie Rihanna nie kręciła, ale w tym teledysku, nie wiem dlaczego, ale jest zajebista ;D
Ta, Ojciec zawsze powtarza: "Tylko nie daj się zmanipulować, bądź sobą i walcz o swoje przekonania, bo to Ty jesteś w tym wszystkim mądry, nie oni". wiem, o co Ci chodzi. Już widzę tych wszystkich ochotników do walki ^^ gdyby II wojna światowa miała miejsce teraz, to zanim by ktoś o nas pomyślał, już byśmy skapitulowali.
haha, taaa xd już się kiedyś laski o mnie biły - dziękuję ^^ a tak poważnie, do takich ludzi nie przemówisz, bo jestem pewien, że nie widziała w tym nic złego ^^ I nie przeklinaj z jej powodu, bo szkoda strzępić języka.
O ten mój rzekomy talent, którym wzbogacam blogosferę ^^

kurna, padam. Dzieciaki mnie wykończyły. ]

Leo Rough pisze...

[...czyli odpada. a ja dostaję szału, kiedy odświeżam, czekając na odpowiedź od Ciebie. i potem się dziwić, że mi się nie chce pisać -.-]

Ocknął się z zamyślenia dopiero, gdy podeszła do niego Spencer. Posłał jej niemrawy, prawie nieśmiały uśmiech, czekając na jakąkolwiek reakcję. Szybko się okazało, że oczekiwał zupełnie czegoś innego z jej strony, jedynie nie zdawał sobie z tego sprawy. Spodziewał się raczej radości, może chociaż cienia tego podniecenia, które on sam odczuwał. Rozczarował się, słysząc z jej ust jedynie jeden marny komplement. Zaraz jednak musiał roześmiać się, choć zrobił to z pewnym przymusem.
- Pomysł był mój, ale pomagał mi taki mały chochlik z różowymi włosami. - odparł, ciągle patrząc na kominek, już obudowany kamieniem. Zagryzł wargę, odsuwając się od brunetki; by jednak zamaskować swój nagły, niespodziewany ruch, sięgnął do jej dłoń. Pociągnął ją w stronę głównego wejścia do domu, obok którego znajdowało się jeszcze jedno pomieszczenie, a także schody, prowadzące na piętro. Tym razem szedł wolno, jakby zupełnie stracił energię, od której kipiał zaledwie chwilę wcześniej. Długo tak nie wytrzymał.
- Nie wyglądasz na zachwyconą. - wymamrotał, wpatrując się w swoje zakurzone trampki.

[;(]

Anonimowy pisze...

Dobry wieczór. Mam dla Ciebie pewną propozycję, ale proszę, nie traktuj tego jak spam. Chodzi o to, że dopiero co ruszyliśmy z blogiem i szukamy autorów. Nasz blog ma ciekawą tematykę, więc jeśli rozglądasz się za jakimś miejscem, gdzie mogłabyś pisać – zapraszamy do siebie! Może Ci się spodobać :)
(mysterious-saragossa)

Leo Rough pisze...

[oj, nie, daj spokój, jakoś to przeżyję ;) trochę się powściekam i mi przejdzie.]

Wprost nie mógł uwierzyć własnym uszom. Najpierw zaskoczyło go to, że Spencer w ogóle podjęła próbę wytłumaczenia mu własnych uczuć i zachowań, co nie było dla nich normą. Zazwyczaj unikali konfrontacji, szczególnie Leo, ale to wpływało również na nią i na jej podejście do tego typu rozmów, wiedział to. Nagle okazało się, że potrafią wybrać najprostszą drogę na rozwiązanie konfliktu, choćby tego najbardziej błahego. Dopiero po chwili dotarło do niego znaczenie jej słów i miał ochotę wykpić własną głupotę. Nie pomyślał, że mogła tak odebrać te jego starania, które przecież miały na celu pokazać, jak bardzo mu zależy na zamieszkaniu z nią w tym domu. Właściwie w jakimkolwiek domu, ale że ten był wprost idealny, to po co mieli szukać czegoś innego?
Zatrzymał się, gdy i ona stanęła w miejscu. Pozwolił jej dokończyć, a potem przywołał na twarz uśmiech, leciutki, ale najzupełniej szczery. Niespiesznie przesunął dłonią po ramieniu ukochanej, wodząc wzrokiem za swoimi palcami, by dopiero po chwili spojrzeć jej w oczy.
- Głuptasku... - zamruczał pieszczotliwie, odrobinę mocniej przyciskając ją do siebie. - To są tylko kawałki taśmy i słowa wypisane kredą. To nic nie znaczy. - wyjaśnił powoli, uśmiechając się coraz pewniej. Miał nadzieję, że tyle jej wystarczy, bo nie chciał wdawać się w tłumaczenia. Obawiał się, że wtedy na jaw wyszłoby wiele, zupełnie im niepotrzebnych do szczęścia spraw.

Unknown pisze...

[ E tam, i tak byś mnie uwielbiała ;D
jaka wyszczekana się zrobiła xd yyy, winny się tłumaczy? ;pp
to w takim razie nadmienię, że jestem zajebistym kucharzem ;D
Co? Nie! Nie, nie, nie, ja nikomu źle nie życzę! (dopóki mnie w chuja nie zrobi). A ludziom, których lubię to już szczególnie.
Jedyni faceci na których mogę gapić się z wyszczerzem przez cały dzień to gracze FC Barcelony, ale to już chyba wiesz ;p
Ja tam bym od razu do AK zapierdalał ;D
haha, cóż za poświęcenie xd byście sobie pewnie włosy powyrywały i tyle ^^
ta, no dobra.
Ja miałem dwójkę. Poszedłem z nimi na zakupy. Tu już się zaczęło bieganie za nimi i odkładanie wszystkiego na półkę (Michał, kup to! Nie! To kup! TO! TOOOOOO! KUUUUUUUUP! Kupisz?! A loda?! Kup loda! LOOOOOOOODA!) xd nie powiem, czułem się jak przykładny tatuś ;d później robiliśmy babeczki dla dziadków (chciałem je czymś zająć, nie tylko grą na PS), a w między czasie musiałem jeszcze obiad zrobić i tak stałem z nimi w kuchni przez dobre 3h. A później i tak musiałem z nimi trochę pograć, ale na szczęście, odebrali je wcześniej, niż mieli i tak od chyba 19 leżę w łóżku xd
u mnie to chyba ja jestem pierwszy w kolejce do ożenku, bo moi starsi kuzyni to chyba raczej niee... xd
http://www.youtube.com/watch?v=1NMUDb3Ewhs&feature=player_embedded ależ mam zjebany nastrój. Otwierałem z 5 razy Worda. Pisałem jedno zdanie. Zamykałem. I tak w kółko. A chciałbym coś napisać, tak dla siebie. Ale nie mogę. Bo ciągle mam kurwa przed oczami to pierdolone, rzekome wypracowanie. Czemu mnie to tak ruszyło?
Wypisałem się z AC, zapisałem się do tego mysterious saragossa, zobaczymy ;) ]

Leo Rough pisze...

[bez przesady, potem wszyscy się będą męczyć, bez sensu. zostaw.]

Dla niego to znaczyło wszystko. Nie był typem faceta, który przepada za ślubami, więcej nawet - on ich nienawidził i sam nie zamierzał się żenić, więc propozycja, by wspólnie zamieszkać stanowiła jakąś jego formę zaręczyn. Może Spencer nie była tego świadoma, ale ta niechęć do małżeństwa była na tyle silna, że nawet mimo to, iż wiedział, że ona jest tą jedyną, wciąż nie chciał dać się zaobrączkować. Nie spodziewał się, by mogło to się kiedykolwiek zmienić, więc żył tak, jakby nie istniało coś takiego jak ślub. Pierwszym poważnym krokiem było dla niego poproszenie jej, by wprowadziła się do jego mieszkania. Teraz chciał, by zamieszkali razem w tym domu, zostawionym mu przez ojca... Przy tej myśli zamarł na chwilę, wzdrygnął się, a potem otrząsnął, jakby natychmiast chciał zapomnieć. Nie mógł o tym pamiętać, skoro chciał zamieszkać w tej wspaniałej posiadłości wraz ze Spencer. Po prostu nie mógł.
Kobieta przerwała mu te rozmyślania, całując go nagle z zaskakującą siłą. Nieco oszołomiony odwzajemnił pieszczotę, choć w przedziwny sposób był zmuszony pozwolić jej dominować. Z rozbawieniem uśmiechnął się w jej usta, a w tym samym momencie Spencer wyplątała się z jego objęć. Zamrugał, zdziwiony, patrząc, jak nagle poważnieje. Zaraz jednak roześmiał się z ulgą, znów przyciągając ją do siebie i wtulając twarz w zagłębienie przy jej szyi. Uwielbiał to ciepłe miejsce.
- Nie wiem, czy pamiętam wszystkie twoje tytuły, przydomki i takie tam, wiesz. - wymruczał ciepło, nie kryjąc swojego rozbawienia. Chwilę później znów całowała go zapamiętale, a on sam już nie wiedział, co ma o tym wszystkim myśleć. Szybko uznał, że entuzjazm jeszcze nikomu nie zaszkodził, postanowił więc, że nie będzie się z nim krył ani próbował go tłumić. Mógł sobie pozwolić na trochę swobody.
- Cóż, bezrobotny facet ma całkiem dużo wolnego czasu. - mruknął w odpowiedzi na jej pytanie, choć prawdopodobnie wcale nie musiał. Wyszczerzył się jednak, by pokazać, że się tym nie przejmuje; tutaj też miał dla Spencer małą niespodziankę, ale zdecydował, że na opowiedzenie jej o wszystkim przyjdzie czas później, w domu. W ich tymczasowym domu. Na tę myśl znów zaśmiał się cicho, by zaraz musnąć krótko wygięte w uśmiechu wargi brunetki, a potem pociągnąć ją w stronę schodów.
- Nie obejrzałaś jeszcze całego domu. - wymruczał wesoło.

[naprawdę się zmuszam do pisania, chyba nie powinnam, ale tak mi głupio Ci nie odpisywać, a czuję się jeszcze gorzej, jak przychodzą Twoje odpowiedzi. a właściwie czuję się lepiej. jestem od nich uzależniona.]

Leo Rough pisze...

[na pewno, na pewno ;p]

Opowiadał jej znów z ożywieniem o zakamarkach domu, uprzedził przed uszkodzonym stopniem schodów i dzielił się, tym razem już nieco bardziej się pilnując, swoimi planami. Nieustannie wracał myślami do postaci swojego ojca, ale skutecznie usuwał go ze swojej głowy, znów skupiając się na widokach z okien i rozmieszczeniu pokoi. Wrócił szczęśliwy Leo, choć w nieco gorszej wersji, bo uśmiech na jego ustach był po prostu wesoły, a nie wariacki, a oczy nie lśniły już tak jasno, jak jeszcze chwilę wcześniej. Nie można mu było jednak nic zarzucić - bez reszty zaangażował się w opowieść o jabłoniach i gruszach, które zawsze kojarzyły mu się z dobrymi momentami z dzieciństwa. W tym czasie zdążyli zwiedzić ciemny pokój w końcu korytarza, zdecydowanie najmniej atrakcyjny w całym domu, o którym Leo już myślał jako o pokoju gościnnym, i niewielkie pomieszczenie bez okien, wyraźnie przeznaczone na garderobę. Zaraz potem zabrał ją do swojego ulubionego miejsca w całej tej wspaniałej rezydencji - ich przyszłej sypialni. Przechodząc przez próg, zamilkł, doskonale wiedząc, że Spencer domyśla się przyszłości tego pokoju. Nie było tutaj taśm na podłodze ani napisów, ale z boku majaczyło przejście do kolejnego pomieszczenia, jakim była łazienka. Poprowadził Spencer do okna i tam zatrzymał się, podziwiając niesamowity widok. Tuż pod oknami znajdował się zaniedbany, ale zdecydowanie piękny ogród, a za ogrodzeniem rozciągał się szeroki pas zielonych łąk; dalej widać było granicę lasu i skrawek jeziora. Szatyn odczekał jeszcze chwilę, by jego ukochana mogła nasycić się tym cudownym obrazkiem, a potem zaczął ją rozpraszać. Stanął za jej plecami i delikatnie odsunął z ramienia ciemną falę włosów, by zaraz przycisnąć wargi na jej nagiej skóry w tym miejscu. Uśmiechnął się, sunąc z pocałunkami w górę, w kierunku jej szyi, by dopiero po dłuższej chwili chwycić w dwa palce jej brodę i obdarzyć czułą pieszczotą także jej wargi.
- Czy zrobisz mi ten zaszczyt i zamieszkasz tu ze mną? - wyszeptał wprost do jej ucha, gdy kilka rozkosznych chwil później zdołał przerwać ciepły, ale jakże namiętny pocałunek.

[tak, nic na siłę, tego się będę trzymać ;) ochotę mam i to ogromną, ale jakoś nie potrafię. nieważne. nie uwolnię Cię od moich wypocin na razie, także wiesz, spokojnie możesz się zacząć przyzwyczajać ;p]

Unknown pisze...

[ Już tak mnie nie okłamuj xd
Urocza, słodka, urzekająca, coś jeszcze? xd ahahahaha! Wiedziałem, wiedziałem! :DD
już straciłem rachubę w ich liczeniu xd (czyżby zaraz padł tekst: to Ty do dwóch tylko potrafisz liczyć?) xd
yyy... no tu bym się zastanowił ;p
Kartę z Messim noszę cały czas w portfelu xd
haha, taaa, razem z Patrykiem, który mi zagroził ostatnio, że mi przypierdoli z glana xdd
pf. ja bym mógł xd
Ona ma 9, on 8. Mikołaj to ten mój kuzyn, o którym chyba Ci mówiłem, że taki zdolniacha, dobrymi tekstami zawsze zarzuca no i jestem jego idolem ;dd Słodziaki ^^ ludzie patrzyli na mnie jak na popaprańca jakiegoś xd
znam to skądś...
http://www.youtube.com/watch?v=UnvxnG58gtQ
Ty! No chyba o to właśnie chodzi...
Na razie mi się tam podoba. Nie ma pytań typu "zaaacznieeesz?". Pytają Cię o coś i już od razu dostałem meeega długi (i logiczny!) wątek, a więc spoko. Tylko ludzi mało. No ale w sumie to dopiero początek.
Ahaha, potraktuję to jako komplement ;D A Murine jest NASZE! Każdego z autorów!
W ogóle, nabawiłem się jakiegoś zatrucia. Miałem iść do dziadków, a w efekcie latam co chwilę modlić się nad kiblem, żołądek mi chyba zaraz eksploduje i nie mam na nic siły. Nie mogłem zasnąć, to leżę w łóżku i próbuję coś ze sobą zrobić. Kurwa mać. ]

Unknown pisze...

[ No właśnie, dlatego nie kłam już xd
więc wiedz, że trzeba xd ahahaha, jest xdd
a za mój wspaniały talent i stworzenie Murine? To już powinny być ze trzy!
a już nie pamiętam... coś z niego pocisnąłem xd
bo jak się postaram to zawsze dostaję to, co chcę, Agnieszko ;D
eeej! Nieprawda! Sam mi to powiedział ;p poza tym, powtarza to co mu mówię, dzięki mnie zna skład Barcelony i w ogóle.
Pierdolę, nie tamto miałem Ci wysłać, tylko to: http://youtu.be/S02bqXuntE0
A to Twoje fajne, fajne :D
Mi też właśnie wątków brakuje. Tutaj w sumie jestem dalej ze względu na ten z Patrykiem. Na AC już jakaś laska się chciała na Tony'ego rzucić, reszta w ogóle jakaś bezpłciowa.
ehe. Ale jaka wina? Po prostu poprawiliśmy Ci gust i smak ;d
Powoli zaczynam się lepiej czuć, może też i przez to, że Słońce wreszcie wyszło. Zjadłem trochę makaronu, który został z wczorajszego obiadu i przynajmniej nie mam już reakcji natychmiastowego odrzutu. Może mi przejdzie i będę mógł wreszcie odpisać na wątki na tej Saragossie. ]

Unknown pisze...

[ Ano fakt, zapomniałem, że Ty mnie przecież kochasz ;pp
no chyba jednak nie ;p ahaha, ja nawet nie pamiętam już o co chodziło xd
hmm... doszedłem już do 24, ale wciąż liczę, tyle tylko, że zabrakło mi palców i się pogubiłem ^^
poszłoby jeszcze łatwiej? o0 xd "mój drogi" ^^
jestem zajebistym kuzynem ;p
ahahahha xd z tytułu nie rozpoznałem i tylko pomyślałem, "o co jej chodzi z tym bad touch". A tą piosenką coś mi sugerujesz? xdd "let's do it like on Discovery Channel" xd
ja Ci jednak coś ambitniejszego wyślę :p http://youtu.be/Rx-L8hxrJlg
myślę, że im jest się starszym i bardziej doświadczonym, tym lepszej jakości wątków się oczekuje i autorów na swoim poziomie. A niestety ciężko na kogoś takiego trafić. Ja tam w większości wątków się męczę. Jeśli w ciągu załóżmy dwóch tygodni nie znajdę takiego, który powoduje, że jak debil odświeżam bloga co np. utwór, no to mogiła. Pisanie powinno mimo wszystko dostarczać jakichś emocji, a nie być tylko suchym dobieraniem słów, co by tylko nadać jakąś formę.
Ej, jeszcze ja Cię tu trzymam xd
brzuch już mnie nie boli, ale w ogóle nie mam siły, co za chujnia. Odgrzebałem starego Tony'ego Hawka i grałem z dobre dwie godziny xd ]

Leo Rough pisze...

[:)]

Wciąż miał pewne problemy z pozbyciem się z głowy ciemnych myśli, ale robił wszystko, by nie obarczać nimi Spencer. To miał być jej dzień i nie chciał go psuć, choć to małe potknięcie sprzed kilku chwil nie dawało mu spokoju. Starał się jednak nie dać po sobie poznać, że cokolwiek go dręczy; nie chciał tracić sprzed oczu tej rozradowanej, szczęśliwej kobiety, której tak naprawdę nie znał. Tak rzadko widział ją taką! Zdawał sobie sprawę z tego, że życie to nie tylko rozkosze i radości, ale ona doświadczyła już zbyt dużo zła i rozczarowań, by teraz nie móc cieszyć się spokojem. Pragnął dla niej wszystkiego, co najlepsze i głęboko wierzył, że będzie w stanie ją uszczęśliwić. A właściwie, że będzie mógł robić to każdego dnia jej życia.
Odwzajemnił pocałunek, podczas gdy jego dłonie rozpoczęły swoją powolną, ale niezwykle pobudzającą wędrówkę po ciele kobiety. Uśmiechał się w jej usta, gdy palcami sunął wzdłuż jej boków, docierając aż do bioder; potem niespiesznie zjechał na jej pośladki, za które chwycił pewnie, podsadzając ją na parapet. W ten sposób nie musiała już stawać na palcach, by dosięgnąć jego warg, a on nie schylał się, żeby jej to ułatwić. Chwilę później jego dłonie pewnie wtargnęły pod bluzkę Spencer, muskając jej brzuch i plecy. Kusiła go niesamowicie jej gładka skóra, jej zapach, jej smak, ale wiedział, że nie może sobie pozwolić na zatracenie, wycofał się więc, gdy tylko poczuł, że ma ochotę na znacznie więcej niż kilka ciepłych pocałunków. Odsunął się od brunetki niechętnie, ale zdecydowanie, by czasem nie przyszło jej do głowy kusić go jeszcze bardziej. Uśmiechnął się wesoło, a potem wyciągnął do niej rękę, patrząc już w kierunku wyjścia.
- To jeszcze nie jest wszystko. - rzucił zachęcająco, wracając spojrzeniem do jej rozjaśnionych oczu.

[dzięki ;)
no, a mi wczoraj się router zepsuł, więc już nie mogłam odpisać. to o której Ty chodzisz spać? ;p]

Unknown pisze...

[ Weź nie obracaj kota ogonem! (to ostatnio ulubiony tekst moje mamy, jak ją zaginam czymś xd) ;p
yyy... własną satysfakcję, moje szczęście - to za mało?!?! aaaa! KŁODA?! xdd
wiem, powinno być z minimum 40, ale skromny jestem, tak więc... ^^ xd
ja tego nie powiedziałem xd nie no, Ty chyba nie ;)
ahaha, wiedziałem xd
w notce nie było. A czy wysłałem - nie wiem. Ja już nie wiem co komu wysyłałem, o czym pisałem i co robiłem, pogubiłem się xd
eeeej, no kawałek kozacki ^^ a teledysk! o kurwa, czuję się jak jakiś wypierdek. Ubodłaś moją męskość, bo sądziłem, że to ja jestem najzajebistszym facetem w kosmosie, ale widzę, ze kurwa jednak nie ;( ech. xd to ja zarzucę kawałkiem, z którym wczoraj mnie zapoznała kuzynka - http://youtu.be/SeIJmciN8mo
Florence ostatnio cholernie polubiłem :) a wysyłałem Ci już to? http://youtu.be/JaAWdljhD5o
bo to chodzi o to, że takich ludzi jak my, jest więcej. Ale trafiają na taką blogową papkę, gdzie nie ma drugiej takiej jak oni osoby i się zniechęcają i w końcu w ogóle nie blogują. I jest chujnia.
Ooooo mam złe wspomnienia z tym imieniem -.- no, a ja czekam na odpowiedź od Patryka i dupa. Ostatnio coś, paradoksalnie, tylko w weekendy wbija xd
Czyli w ogóle się nie trzymamy, KOCHANIE? xd
trzeba było mieszać alkohole?? ;p mów dalej... ;p ]

Leo Rough pisze...

- Nie. - odparł, udając teatralne wzburzenie, że mogła pomyśleć, iż dom jest tak mały. Zadarł wysoko brodę, zmrużył oczy i w tym samym momencie dostrzegł, jak jego ukochana spogląda w kierunku pomieszczenia, które właśnie opuścili. Porzucił swoją rolę i po prostu uśmiechnął się ciepło, a w jego oczach zajaśniało bardzo wyraźnie rozbawienie i cień pożądania.
- Spokojnie, wrócimy do tego. - wymruczał, znów na krótką chwilę przyciągając do siebie twarz Spencer i wpijając się w jej ciepłe wargi. Odsuwając się od niej, mrugnął porozumiewawczo, by zaraz poprowadzić ją wgłąb korytarza. Było tam jeszcze kilka pomieszczeń, ale Leo chciał jej pokazać tylko jedno. Zatrzymał się przed zamkniętymi drzwiami, zagryzając wargę i ściskając z siłą imadła dłoń brunetki. Opamiętał się szybko, kładąc dłoń na klamce i spoglądając dość niepewnie na ukochaną.
- To nie... Ja... - dukał, czując się jak kompletny idiota. W końcu westchnął i otworzył drzwi, ale zacisnął powieki, jakby nie chciał widzieć reakcji Spencer. Był to kwadratowy pokój, niewielki, ale jasny; na podłodze taśma wyznaczała kilka dużych prostokątów, podpisanych jako "łóżeczko", "kołyska" i "komoda", a w kącie fantazyjne pismo Leny wprost krzyczało "fotel dla...". Leo z zakłopotaniem potarł kark, a potem spojrzał na kobietę, nieświadomy tego, że wstrzymuje oddech. Zaraz jednak opamiętał się, wzdychając cicho; cofnął się do korytarza, ciągnąc za sobą Spenc.
- Nieważne, chodź. To tylko... taka bzdura. - rzucił, teraz już kompletnie zawstydzony, że przyszło mu do głowy robić coś takiego.

[o. ;) ten pierwszy zapowiada się w sumie całkiem nieźle, ale musiałybyśmy trochę poczekać, żeby zobaczyć, jak się rozwinie. co do tego drugiego, to jestem niemal pewna, że nie pociągnie długo, mam jakieś takie dziwne przeczucie ;p
spoko ;p coś już wspominałaś, że chodzisz późno spać. a co teraz czytasz? bo ja w sumie powinnam zaczynać "Potop" i przejrzeć resztę lektur na przyszły rok, ale wolałabym mieć też na półce coś lekkiego :)]

Leo Rough pisze...

Miała rację, nie musiała nic mówić. Gdy tylko na nią spojrzał i dostrzegł łzy w jej oczach, wszystkie słowa zamarły mu w gardle. Zrozumiał. Natychmiast odczytał z jej rozczulonego uśmiechu i wciąż zaskoczonego spojrzenia, którym sunęła po ścianach i pokrytej prostokątami z taśmy podłodze, że wcale nie popełnił błędu. Wręcz przeciwnie - z ulgą i zwalającą z nóg falą radości odkrył, że wreszcie znalazł coś, czym był w stanie ją uszczęśliwić. Może nie do końca świadomie. Może nawet zupełnie przez przypadek. Ale w końcu zrozumiał, że Spencer go kocha i że on będzie potrafił odwdzięczyć się za całą tę miłość.
Uśmiechnął się. Był to uśmiech o tyle dziwny, że gościł na jego ustach po raz pierwszy. Wargi wyginały się jedynie nieznacznie, ale to oczy były w tym grymasie najważniejsze. Jasne, rozświetlone milionem wesołych iskierek, ale także nieco zawilgotniałe, czego wcale nie krył. Patrzył nimi świdrująco na ukochaną kobietę, by potem zamrugać kilkakrotnie i zaśmiać się, krótko, jakby nie dowierzał. Kilkoma krokami pokonał dzielącą go od brunetki odległość, tylko po to, żeby, gdy już znalazł się przy niej, nie wiedzieć, co zrobić. Zwilżył koniuszkiem języka wyschnięte wargi, a potem pochylił się i złożył niezwykle delikatny pocałunek na ustach ukochanej. Znów uśmiechnął się, tym razem czule i ciepło, a potem wskazał na kąt pokoju. "Fotel dla..."
- ...mamy. - dokończył szeptem, nie chcąc zbyt gwałtownie przerywać tej wspaniałej i dziwnie dla niego oczyszczającej chwili. Bo nagle wszystko ułożyło mu się w odpowiedniej kolejności. Życie nabrało sensu. I wiedział już, miał niezachwianą pewność, że jest gotowy na przeszczep. Musiał być, bo czekał na niego ten pokój, pośrodku którego stała teraz Spencer, patrząc na niego swoimi zakochanymi oczyma.

[lubię takie łzawe scenki, chyba już wiesz ^^
właśnie. nie przejmuj się, to przechodzi ;)
w sumie możemy się tam zapisać i zobaczyć, co z tego wyjdzie. karty już mamy gotowe, wątek zaczęty... jak chcesz. jestem gotowa się dostosować ;)
dzięki. na pewno teraz dużo chętniej po niego sięgnę! ;p
a tu już tak szczerze, dzięki. zapisałam i będę jutro maltretować bibliotekarkę. chociaż nie wiem, jakim cudem, bo tam jest jakiś milion schodów, a raczej nie będę miała pod ręką nikogo, kto mógłby mi pomóc. na obcych ludzi wolę nie liczyć, już się dzisiaj przejechałam -.-]

Leo Rough pisze...

[masz coś do ckliwych wątków? przynajmniej nie rozmawiają. i nie uprawiają seksu. ;p
kciuki trzymam. za Ciebie i za siebie w sumie też, bo, jak widać, nie chce mi się już odpisywać, ale obiecuję, że zrobię to rano ;)
w takim razie poczekajmy jeszcze trochę, może się coś pojawi. coś idealnego. wierzę w to!
dzięki!!!
cudnie. to ja już wiem, że mi się spodoba, hihi ;p w ogóle dużo słyszałam o tej książce, w końcu sama ją przeczytam.
tymczasem.]

Leo Rough pisze...

Ze zdumieniem patrzył, jak Spencer bardzo powoli smakuje tej wspaniałej chwili. Sam chciałby tak umieć, ale mógł tylko nasycać się jej uśmiechem i radością. Szczęście z recyklingu, pomyślał z rozbawieniem, przesuwając dłonią po jej włosach i całując czubek głowy. Obserwował każdy jej najdrobniejszy ruch, jakby w ten sposób mógł nauczyć się, jak czerpać siły z takich momentów. Wydawało mu się, że potrafią to wszystkie kobiety, że przez całe tygodnie mogą żyć słodkim wspomnieniem, nie myśląc o tu i teraz, ale Spencer zdecydowanie była w tym mistrzynią. Nie mógł pozbyć się wrażenia, że teraz dużo łatwiej będzie mu ją skrzywdzić, ale nie chciał o tym myśleć, bo wcale nie planował sprawiać jej bólu. Nigdy nie robił tego świadomie, ale teraz wydawało mu się, że jeszcze trudniej będzie mu ją o tym przekonać. Jakby obietnica, że spędzi z nią resztę życia, zobowiązywała go do dbania, by przez jej twarz już więcej nie przemknął choćby cień niezadowolenia.
Uśmiechał się nieprzerwanie, jakby ten grymas był już na stałe przyklejony do jego twarzy. Nie był w najmniejszym stopniu wymuszony, więc nie musiał się martwić udawaniem. Był szczęśliwy. I przestał myśleć. Po prostu stał przy Spencer, z jedną dłonią splecioną z jej palcami, a drugą opartą nisko na jej plecach. Po chwili obrócił ją tak, że stała do niego tyłem, a on mógł wtulić twarz w jej ramię. Ręce zawisły mu na wysokości jej pępka, a usta zaledwie chwilę później musnęły skroń, wciąż wyginając się w uśmiechu.
- Ja też cię kocham. - wymruczał miękko, przytulając policzek do włosów ukochanej.

[właśnie. zaraz możemy opisać jakąś scenę zazdrości, tak dla równowagi ;p
mhm ;)
nie lubię Cię.
zobaczymy. na razie nie będę miała czasu, ale może w weekend uda mi się do niej zajrzeć. dzięęęęęki ;)]

Unknown pisze...

[ Nie :P tak mi się zachciało mamę zacytować ^^
yyy... aaa! to to też. Ale pamięć trochę Cię myli jednak, bo z tą DECHĄ też coś było. I o ile mnie moja pamięć nie zawodzi, to chodziło o Ciebie xd
nie ja to powiedziałem! ;D
wiem, jestem przy nim zniewieściały, żaden ze mnie facet :(
Myślę, że powinnaś mieć taki tyłek i biust to wtedy możemy pogadać xd
W innych warunkach by mi się podobało, ale dzisiaj znowu są cały czas burze i pada. I co lepsze, w oknie wychodzącym na południe widzę słońce, ale nad moim domem leje -.-
Mi się to wkręciło - http://youtu.be/NlSm_JL1das
W ogóle, tak mnie coś naszło... nie uważasz, że te blogi grupowe to dla przeciętnego obserwatora są głupie? no bo popatrz - kto wymyślił w ogóle coś takiego, że masz jakąś postać i coś tam sobie odpisujecie i w ogóle. Takie to pojebane trochę xd
ahaha, nawet nie wiesz, z kim gadasz, ok xd
No nie powiem, zajebiście się przyzwyczaiłem do tego, że gadaliśmy codziennie i za każdym razem, gdy wstawałem i odpalałem internet w komórce to czekał na mnie nowy komentarz, ale wiesz... w sumie jak tak rzadko pisze to jeszcze bardziej doceniam każdy wątek ;) chociaż nie powiem, czasem mam ochotę rzucić to w chuj. To jest tak jak w związku na odległość xd
Poznałem w wakacje taką parę, w której koleś do dziewczyny zamiast mówić "Słońce" to mówił "Sło" i ja zawsze z tego cisnąłem, bo w mojej głowie to brzmiało "Słoń" xdd
Kotek, to była ironia :* haha xd
jaką cnotkę z siebie robi ^^ ]

Leo Rough pisze...

- Nie będę cię szczypał. - odparł od razu. Udawał przy tym szalenie oburzonego, że Spencer mogła pomyśleć, iż byłby w stanie ją w ten sposób skrzywdzić. Chciał nawet cofnąć ręce i wejść głębiej w tę kolejną drobną grę pomiędzy nimi, ale szybko z tego zrezygnował. Wręcz przeciwnie, jeszcze mocniej przycisnął ją do siebie, a nosem wyznaczył krótką ścieżkę od jej ucha do obojczyka. Uśmiechał się przy tym jak głupek, teraz już zupełnie pewien, że jego usta już na zawsze pozostaną wygięte w tym grymasie.
- Ale mogę cię pocałować, jeśli myślisz, że to może pomóc. - wymruczał po chwili, wolno obracając znów Spencer twarzą do siebie. Odsunął z jej policzka kosmyk ciemnych włosów, wodząc spojrzeniem za swoim palcem, a potem schylił się i musnął czule jej wargi, tylko po to, by zaraz znów odsunąć się od niej. Naprawdę chciał się z nią odrobinę podroczyć, ale nie był w stanie, więc szybko znów połączył ich usta, całując ją powoli i czule.

[tak, muszą. pisałam Ci już o chorobie afektywnej dwubiegunowej u Leosia? no właśnie ;p i to niekoniecznie musi być Spencer, ale tak by było wygodniej, bo jest Lena ;)) ;p
dobra, cii.]

Leo Rough pisze...

Westchnął ciężko, gdy nagle dostrzegł zmianę w zachowaniu Spencer. Właściwie nie mógł się jej dziwić, bo sam miał ogromną ochotę zedrzeć z niej ubranie, ale jemu jakoś udało się stłumić pożądanie. Ona natomiast zawsze miała z tym pewne trudności i przyznawała się do tego bez wyrzutów sumienia, przez co jeszcze bardziej ją uwielbiał. Uwielbiał to, że nie potrafiła czekać, że brała, na co miała ochotę, że nawet nie próbowała udawać. Pozwolił jej więc poprowadzić się do drzwi, a wręcz wypchnąć na korytarz, choć nie pozostawał jej dłużny w pieszczotach. Całował ją zapamiętale, poddając się chwilowo jej woli, gdy szukała dla nich odpowiedniego miejsca. Bo on najchętniej przyparłby ją do pierwszej lepszej ściany, tak jak ona zrobiła to zaledwie chwilę później. Zamruczał z aprobatą, gdy w którymś momencie poczuł na szyi jej wargi i niecierpliwe palce wsuwające się pod koszulę. Przymknął oczy, poddając się przyjemności, a w tej samej chwili Spencer odsunęła się od niego. Zamrugał gwałtownie, wyciągając do niej ręce, by nie odchodziła od niego. Nie usłyszał kroków na schodach, nie dostrzegł zaskoczonego spojrzenia ukochanej. Zobaczył tylko falę różowych włosów w końcu korytarza. Dopiero wtedy zrozumiał i w popłochu zaczął poprawiać koszulę i rozczochrane włosy. Patrzył na Lenę pytająco, a gdy ona nie odpowiedziała mu przez dłuższą chwilę, pochylił się nad brunetką i pocałował krótko jej wargi.
- Zaraz stąd zniknie. - obiecał szeptem, a potem ruszył w kierunku schodów, zostawiając za sobą Spenc.
Jego rozmowa z przyjaciółką trwała zaledwie kilka minut (dla Leo - aż kilka minut; złościł się, bo wyglądało na to, że wcale nie chce wychodzić), ale dla postronnego obserwatora wyglądała jak schadzka kochanków. Lena szeptała mu do ucha, opierając dłonie na jego torsie, zupełnie nie przejmując się tym, że zaledwie kilka metrów dalej stoi Spencer; on z kolei pochylał się nad nią, choć raz czy dwa odsunął od siebie jej ręce. W końcu jednak oboje zamilkli, a kobieta obróciła się na pięcie i zniknęła na schodach, głośno obiecując, że zatrzaśnie za sobą drzwi. Lee westchnął i pospiesznie wrócił do ukochanej, znów uśmiechając się zaczepnie. Oplótł ją rękami i zaczął całować jej szyję, jakby wcale nie przerywali pieszczot.

[dzięęęki ;) to powyżej wyszło mi takie z dupy, ale chyba za bardzo wciągnął mnie ten łzawy wątek i się nie umiałam przestawić ;p]

Leo Rough pisze...

Początkowo nie zauważał bierności Spencer. Pomyślał jedynie, że pozwala mu przejąć pałeczkę, że zgadza się, by zaczął dominować. Gdy jednak okazało się, że wcale nie chodziło o to, Leo nie przejął się przesadnie. Stwierdził, że co całkiem słodkie, gdy jest tak o niego zazdrosna i myślał tak do czasu, aż zobaczył jej oczy. Niemal wystraszył się jej spojrzenia, ale był to tylko przebłysk, bo od razu zaśmiał się cicho, jeszcze ciaśniej oplatając ukochaną ramionami w pasie. Przesunął wargami po jej uchu, uśmiechając się lekko, gdy zbierał się, by jakoś jej odpowiedzieć. Swobodnie, żartobliwie, bo tak naprawdę nie marzył o niczym innym, jak o zbagatelizowaniu tego tematu. Zazdrość - OK, kłótnie - nie OK.
- Nie, tylko kiedy przychodzi zobaczyć, jak sobie poradziłem z najbardziej romantycznym gestem w moim życiu. - rzucił lekko, zaraz znów wracając do całowania szyi brunetki. Miał nadzieję, że nie będzie już drążyć tego tematu, bo tak naprawdę nie było czego drążyć.
Chyba jednak nie lubił zazdrosnej Spenc.

Leo Rough pisze...

Widział jej wysiłki, by nie zacząć kłótni. Nie wiedział, jak jej pomóc; sam przecież nie chciał się z nią spierać, ale nie potrafił znaleźć sposobu, by stłumić swoją złość. Skrzywił się, gdy tylko zaczęła mówić, ale nie odezwał się słowem, zanim nie dała mu tej możliwości. Słuchał jej uważnie, choć z każdym kolejnym zdaniem rosło w nim zarówno niezrozumiałe rozbawienie, jak i wściekłość. Na Lenę, że zjawiła się w najmniej odpowiednim momencie, a także na Spencer, że wpadła na pomysł, by pobyć przez chwilę zazdrosną. Gdy jednak na uniosła na niego spojrzenie, w sekundzie uszła z niego cała złość. Objął ją, wzdychając, zanim zaczął mówić.
- To powinno być zabawne, skoro mówisz, że mi ufasz. Coś jest chyba nie tak, skoro reagujesz w ten sposób zaledwie kilka chwil po tym, jak pokazałem ci, że właśnie z tobą chcę spędzić resztę życia. Nie z Leną. Nie z jakąkolwiek inną kobietą. Z tobą, Spencer.
Starał się nie pokazać, jak bardzo to wszystko go ruszyło. Nagle poczuł się zmęczony, ale to również zachował dla siebie; sięgnął jedynie do zaplecionych na karku dłoni kobiety i splótł razem ich palce, jednocześnie cofając się o krok. Ruszył w kierunku schodów, na których zaledwie parę minut wcześniej zniknęła Lena. Przypomniał sobie ostatnie pytanie ukochanej.
- Myślała, że już nas tu nie będzie, chciała zabrać swoje rzeczy. Usłyszała hałas i przyszła zapytać, czy wszystko w porządku. Jest moją przyjaciółką. Dużo razem przeszliśmy i musisz to zrozumieć. - mówił, tym razem już nie musząc silić się na spokój, bo opanowanie się przyszło mu zupełnie łatwo. Był po prostu smutny, że tak zakończy się ten dzień. Zdążył zapomnieć, jak bardzo cieszył się, gdy zmierzali w kierunku tego domu kilka godzin wcześniej. Chcąc zakończyć ten temat, spojrzał na puste ręce brunetki.
- Gdzie zgubiłaś kwiaty? - zapytał, przypominając sobie, jak przystawała przy drodze, układając swój bukiet.

[nie, wcale nie. Leoś jest zły, by ignoruje obawy S., o! ;p]

Leo Rough pisze...

Westchnął ciężko, gdy usłyszał jej odpowiedź. Nie pozwolił złości zapanować nad swoimi odruchami, więc gdy wyplątała dłoń z uścisku, niemal się tym nie przejął. Nie mógł, bo inaczej już drżałby na całym ciele, wściekły, może zraniony, może podłamany. Już wykrzykiwałby swoje racje. Ale nie, zdołał wyrównać oddech i uspokoić szalejące myśli i po prostu zaczął zastanawiać się nad słowami Spencer. W momencie, w którym uznał, że miała rację, ona znów zaczęła mówić. A on znów westchnął. Potarł zmarszczone czoło, ponownie zmuszony do zastanowienia się nad słowami ukochanej. Już na nią nie patrzył, zupełnie pochłonięty tymi swoimi rozważaniami.
- Masz rację! - krzyknął za nią, gdy była już na dole. Wychylił się, by odnaleźć spojrzeniem jej sylwetkę, a zaraz potem rzucił się biegiem, żeby jak najszybciej znaleźć się przy niej. Jak on nienawidził się kłócić!
- Masz rację. - powtórzył już spokojniej. Zdołał ją dogonić i stanąć na jej drodze; położył ręce na jej ramionach, mając nadzieję, że w ten sposób powstrzyma ją przed ucieczką. Dyszał ciężko, niesamowicie zmęczony tą krótką przebieżką po schodach. Zdołał wyrównać oddech i dopiero wtedy oderwał dłonie od ciała ukochanej, chcąc dać jej możliwość wyboru - teraz, gdy już zacznie mówić, może odejść, jeśli będzie chciała. W myślach prosił ją, by tego nie robiła.
- Wierzę twoim osądom. Masz tę swoją mikroekspresję, więc wiem, że mogłaś wyczytać z zachowania Leny więcej, niż ja. I zrozum, że nie bronię jej dlatego, że zignorowałem jakieś jej sygnały, ja ich po prostu nie widzę. Więc powiedz mi, co takiego karygodnego zauważyłaś w jej zachowaniu, a ja spróbuję coś z tym zrobić. - powiedział spokojnie, dość łagodnie, bo naprawdę miał już nadzieję, że to będzie koniec ich kłótni. Zaraz jednak przyszło mu do głowy coś jeszcze, więc skrzywił się, zupełnie nie mając ochoty mówić o tym Spencer. Ale skoro chciała szczerości...
- Dopiero ją odzyskałem. Przez kilka miesięcy myślałem, że nie żyje. Nie chcę teraz tracić jej tylko dlatego, że jesteś zazdrosna, więc jeżeli masz jakieś dowody na to, że chce nam zaszkodzić, po prostu mi powiedz. Porozmawiam z nią, a jeśli to nie pomoże, zerwę znajomość. Czy tak będzie w porządku? - zapytał cicho, niemal niepewnie, cały czas patrząc brunetce prosto w oczy.

Unknown pisze...

[ Nie zmuszam Cię ;p
DECHA? Albo nie. DESECZKA xdd hmm... ale czekaj, czekaj! Bo deską jesteś jeśli jesteś płaska. A kłodą jesteś, jak się ruszać nie potrafisz. I już się zgubiłem. A więc jak ;>
Ech, załamałem się mnie w tym momencie :(
To one są sztuczne? A to nie, nieeeeeeeeee!
U mnie po 19 wreszcie przestało lać i, uwaga!, po raz pierwszy wziąłem ze sobą psa na bieganie i powiem Ci, że czułem się zajebiście :D co prawda, padł mi dość szybko, pomimo, że sobie wolno obok niego dreptałem ale i tak było mi dobrze, jak nigdy :D kocham go, normalnie go kurwa uwielbiam :D
a nie wiem, bo nie słucham radio. Ale włączyłem Rebel:TV i tam to leciało. W ogóle, powiem Ci, że zajebistą muzykę tam mają. I akcję "No more plastic!" firmowaną przez Muse :D
Dwa lata temu słuchałem takiej muzyki ;)
http://youtu.be/ghb6eDopW8I
Nigdy nie słyszałem o grze rpg o HP xd gdyby moi znajomi się dowiedzieli, że w czymś takim siedzę, to byłaby mogiła xd w ogóle, swoją drogą, tak naprawdę praktycznie nikt nic o mnie nie wie. Aż mi głupio -.-
"Leośkowata" - jak to w ogóle brzmi xd
Właśnie muszę go zapytać, co się tak opierdala ;p
Co Ty, koleś był w nią zapatrzony jak w obrazek. Bo faktycznie wyglądała jak modelka z wybiegów - wysoka i w chuj wysportowana, nawet kaloryfer miała zarysowany na brzuchu. I był o nią zazdrosny, że ja pierdolę. A mi się ona w ogóle nie podobała xd
Myszko, wiem, że masz z tym problem :)) xd
a teraz robi z siebie "wariatkę" (tak to chyba dziewczyny mówią, czy nie? nie znam się xd) ^^ ]

Leo Rough pisze...

W miarę jak Spencer coraz bardziej zagłębiała się w swoje wyjaśnienia, rozwijały się w nim różne uczucia. Najpierw była to złość. Był niemal pewien, że jego ukochana mówi to wszystko tylko dlatego, że jest zazdrosna i czuje się zagrożona. Narastała w nim ogromna, wręcz szaleńcza wściekłość, z którą co prawda próbował walczyć, ale na próżno. Musiał gryźć się w język, by nie zacząć krzyczeć i z trudem powstrzymywał się przed ucieczką z tego domu, który z wolna zaczynał napawać go wręcz obrzydzeniem. W którymś momencie zapaliła mu się jednak w głowie czerwona lampka i cała jego złość zniknęła, rozpłynęła się w powietrzu, nie zostawiając po sobie śladu. Bo przecież to była Spencer - nie chciała go skrzywdzić, nie chciała dla niego źle. Może rzeczywiście z początku kierowała nią zazdrość, ale teraz widział wyraźnie, że po prostu spełnia jego prośbę, bo również pragnie mieć to już za sobą. W tym momencie poczuł wyrzuty sumienia. Nie chciał, naprawdę nie chciał, by tak kończył się ten idealny, cudowny, słodki dzień; dzień, który miał należeć tylko do nich. Zaczął się gryźć; kompletnie nie wiedział, jak poprawić panującą pomiędzy nimi atmosferę, jak odzyskać zaufanie Spencer, skoro tak poważnie je nadwątlił, pozwalając Lenie najzwyczajniej w świecie się podrywać. A potem ogarnął go nieopisany smutek. Wiedział już, że straci swoją najlepszą przyjaciółkę, swojego małego chochlika, dla którego był w stanie poświęcić wiele. Nie wszystko - jego związek był najważniejszy. To ze Spencer chciał spędzić resztę życia. Owszem, marzył o tym, że kiedyś ich dzieci będą bawić się z dziećmi Leny, ale wiedział, że ten żal za zniszczonymi marzeniami minie, a rozpacz po stracie ukochanej kobiety - nigdy. Mógł więc porzucić przyjaciółkę, jeśli to oznaczało spokój w jego życiu. Nawet gdy w głowie miał mieć niemożliwy do uspokojenia mętlik.
Z tą myślą wypełniającą go bez reszty patrzył na Spencer, gdy skończyła mówić. Oczy miał szeroko otarte, jakby wystraszone, wargi suche i zaciśnięte w wąską linię. Cofnął się o krok, jakby zawczasu broniąc się przed pocieszającymi gestami ukochanej; zaraz jednak uśmiechnął się, rozbawiony swoją głupotą. Przecież ona wciąż ma ochotę wydrapać ci oczy, mruknął złośliwy głosik w jego głowie. Sapnął, starając się go uciszyć, na próżno. Przez dłuższą chwilę milczał, próbując ignorować wszystkie nieprzyjemne uwagi cisnące mu się na usta. Dopiero, gdy zdołał znów skupić się na myślach o Spenc, o ich wspólnej przyszłości, o tym, czego doświadczyli w przyszłym pokoju dziecięcym w ich przyszłym domu, dał radę ubrać w słowa to, co chodziło mu po głowie. Wciąż były to tylko strzępy.
- Nie. - odparł w odpowiedzi na jej niedokończone zdanie. - Dziękuję. - dorzucił, mając na myśli cały wywód brunetki. Teraz nie patrzył już na nią, znów przez chwilę zastanawiając się nad tym, co chciał powiedzieć.
- Nie wiesz, ile przeszliśmy, więc, proszę, nie mów o niej w ten sposób. Nie mów o niej tak... pogardliwie. Proszę. I daj mi trochę czasu, żeby się z tym uporać. - dokończył słabo, niezbyt chętnie unosząc spojrzenie na kobietę. Znów cofnął się, jednocześnie obracając się do niej plecami i ruszając w kierunku kuchni. Dotarł tam w zaledwie kilka sekund, niemal biegnąc, by zaraz uklęknąć na podłodze i zacząć zrywać żółte taśmy. Nie chodziło o nie, ale o napisy wewnątrz nich, więc zaraz zaczął ścierać je palcami, raniąc się na chropowatej powierzchni podłogi.

Leo Rough pisze...

Był niezdolny do tego, by na nią spojrzeć, gdy znalazła się tuż obok niego. Owszem, posłuchał jej i przestał zamazywać napisy, ale zrobił to bardziej ze względu na pieczenie poranionych, zaczynających krwawić dłoni niż na jej słowa. I wiedział, że swoim zachowaniem sprawia jej cierpienie, niemal czuł przez skórę jej rozpacz i żal, ale nie potrafił podnieść na nią wzroku. Nie chciał jej wystraszyć swoimi potworami, tymi najstraszniejszymi stworami, czającymi się w zakamarkach jego umysłu. Na pewno nie mógł pozwolić na to, by ujrzały światło dzienne teraz, tutaj, choć nagle poczuł silną potrzebę podzielenia się nimi ze światem. Ze Spencer. Może kiedyś przestanie wiązać te wspomnienia z kuchnią ich domu, może. Wiedział tylko, że jest mu tak źle, jak nie było już od dawna.
- Nie przepraszaj. Nie mylisz się. To tylko ja nie chciałem tego widzieć. - rzucił słabo, nieświadomy tego, że prawdopodobnie już nie musi się tłumaczyć, bo jego ukochana właśnie podjęła decyzję, że zostawi go samego. Wciąż nie patrzył na nią, bo wzrok miał utkwiony w swoich pokrytych drobnymi, czerwonymi kropelkami palcach. Zdołał jednak wstać, choć nogi miał jak z waty, a potem oparł się o najbliższą ścianę, wciąż trzymając przed sobą krwawiące dłonie.
- Nie chodzi tylko o nią, ale też o Anne, Nikołaja, Ethana, Kat. Mógłbym tak wymieniać w nieskończoność. Więc proszę, proszę, Spencer, nie każ mi nigdy wpisywać siebie na tę listę. - wymamrotał, niezbyt świadomy tego, że jego ukochana może nie wiedzieć, co ma na myśli. On sam nie do końca rozumiał siebie w tamtej chwili; potrzebował tylko świadomości, że nie jest tak zupełnie sam, jak mu się ciągle wydawało.

[wiem właśnie. zaczyna mnie to powoli martwić. może niech Spencer go w końcu weźmie do tego psychiatry, co? ;p ;d]

Leo Rough pisze...

[bo nie myślałam, że się zgodzisz! ;p a ja się właśnie zatruwam najbardziej depresyjną Comą, także wiesz ;p]

Z ulgą dostrzegł, że Spencer nie zostawiła go samego pośrodku ich przyszłej kuchni. Wpatrywał się w chusteczkę, którą przyciskała do jego dłoni i potrafił myśleć tylko o tym, jak bardzo ją kocha. I jak bardzo nie chce, by go opuszczała, choćby na krótką chwilę. Zaraz potem pociągnęła go w kierunku wyjścia, a on od razu zrozumiał, jaki był jej cel, bo sam zastanawiał się nad tym jakiś czas wcześniej. Poddał się jej woli, choć nie zdołał się zmusić do pomocy jej - potrafił tylko obracać w palcach chusteczkę, pokrytą niewielkimi plamkami krwi. I gdy zatrzymali się, uniósł na nią puste spojrzenie, chcąc tylko prosić, by wrócili już do domu. Ale nie, zaczęła pytać, a on nie wiedział, czy chce jej tłumaczyć, czym była "lista". Powinien. Ta myśl kazała mu oderwać plecy od drzewa i ruszyć wolno w kierunku centrum miasteczka. Wzrok miał utkwiony ciągle w twarzy Spencer, by dać jej do zrozumienia, że chce, by poszła za nim. Po chwili uświadomił sobie, z dużym opóźnieniem, że jej policzki są wilgotne od łez; sapnął, odnajdując jej dłoń i splatając razem ich palce. Pociągnął ją na drogę, znów kierując się w stronę domu.
- Lista ludzi, którzy mnie zostawili, zdradzili albo w jakikolwiek inny sposób skrzywdzili. - wyjaśnił zwięźle, od razu czując nieopisaną ulgę. Nigdy nie opowiadał Spencer o tamtych sprawach, o tamtych przyjaźniach czy miłościach; wiedziała tylko o Kat, a teraz także o Lenie. I chyba nie chciał, by poznała historie całej reszty.

[hm, teraz już sama nie wiem. w sumie, mogłoby być ciekawie, ale też nie chcę z niego robić totalnego świra. także raczej nie ;)]

Leo Rough pisze...

[no teraz to już trudno. przy następnym wątku mnie pilnuj, żebym znowu z czymś takim nie wyskoczyła ;p]

Przywołał na twarz leciutki uśmiech, gdy usłyszał jej słowa. Spodziewał się takiej odpowiedzi, ale i tak poczuł się o niebo lepiej, gdy uświadomił sobie, że Spencer nie kłamie, że naprawdę nie ma zamiaru go zostawiać. Wiedział, że nawet jeśli tak się stanie, że kiedyś od niego odejdzie, będzie miała ku temu ważny powód, a wtedy będzie w stanie pozwolić jej zniknąć ze swojego życia. Bo ona podejmie decyzję, że gdzieś będzie szczęśliwsza bez niego, a jej szczęście było przecież priorytetem Leo.
Pozwolił jej na ten delikatny i niezwykle niepewny pocałunek, choć nie poruszył się ani o milimetr. Dopiero potem objął dłońmi jej twarz i starł kciukami pozostałości łez. Z nikłym uśmiechem pochylił się nad nią i czule musnął jej wargi swoimi, powtarzając jej nieśmiałą pieszczotę. Zrobił to jeszcze kilka razy, by w końcu odsunąć się od niej z dużo jaśniejszymi oczami i policzkami, na które z wolna wracały już kolory.
- Możemy już zamknąć ten temat? I nigdy do niego nie wracać? - zapytał, choć obawiał się, że nie wytrwa w tym postanowieniu. Jak zawsze.

[haha ;p
dobra, dobra. naprawdę nie rozumiem, co Ci przeszkadza... ;p ;D
dobranoc ;)]

Unknown pisze...

[ Jak wszystkie baby xd
Nie wiem jak Ciebie, ale mnie ten temat interesuje xd
dobra! Przestanę golić się po bokach, rozjaśnię włosy i coś zrobię ze swoim krzywym nosem xd będzie spoko ;d aha! I przed śpiewaniem się helu nawdycham xd
musiałaś mi powiedzieć?! W ogóle... skąd Ty to wiesz? ;>>
Ale dzisiaj to przegiął. W ogóle się nie ruszał, musiałem go za sobą dosłownie ciągnąć. I się w końcu wkurwiłem i wróciliśmy po pół godzinie.
też spoko :)
http://youtu.be/Z8DJISFmQug zakochałem się kurwa :D
ale co to w ogóle za gra była? xd jedna w jaką kiedyś grałem w sieci to były Plemiona i to tylko dlatego, że kilka lat temu mnie w nie kuzyn wciągnął, ale i tak przestałem po pół roku. Jakoś mnie to nie jara. Wolę tutaj siedzieć xd
znam to ^^ jak jechaliśmy do Londynu to siedziałem z koleżanką i gdzieś po północy, czyli po 10h jazdy włączył mi się tryb "gadania". Znaczy się, nie mówiłem dużo, raczej właśnie rozmawialiśmy o relacjach z innymi ludźmi i w ogóle. A Ewcia przed nami słuchała i skubana nic się nie odzywała xd ale w każdym razie nagle Gośka wyparowała do mnie z tekstem, że "Ty to jesteś jakiś inny". Ja wielkie oczy i myślę "ta. zajebiście". A później się okazało, że podziwia moją niezależność i to, że łażę swoimi ścieżkami, a nie pędzę za tłumem ^^ ale powiem Ci, że zawsze miałem problem z doborem znajomych. Przy mało kim czuję się komfortowo, tak, żebym chciał z nim spędzać dużo czasu i co więcej, gadać z nim o ważnych dla mnie sprawach ^^ może na studiach. A może w ogóle, chuj mnie to ;p
no już byłem z dwiema studentkami, z kilkoma się spotykałem, także mam doświadczenie xd z zasady nie podrywam zajętych dziewczyn ;) a ona naprawdę mi się nie podobała xd
Misiaczku, pogubiłem się i skończyły mi się pomysły na zdrobnienia xd
pamiętam, że w gimnazjum laski tak do siebie gadały, jak się schlały na festynie i później o tym w szkole gadały ^^ a że chyba połowa straciła (i tak względną) cnotę w krzakach to już inna bajka xd już teraz wiesz dlaczego moje miasto jest pojebane? ]

Leo Rough pisze...

[hihi ;d]

Z ulgą ruszył znów w kierunku centrum Murine, przyciskając do swojego boku Spencer. Starał się oczyścić swoją głowę z wszelkich myśli, a przede wszystkim - wyrzucić z niej wspomnienia o Lenie, także te związane z dzisiejszym dniem. A właściwie tylko te, bo cała reszta stanowiła dla niego masę nieokreślonych uczuć i emocji, do których i tak nie wracał zbyt często. Pamiętał, ale była to raczej świadomość, że coś razem przeżyli, niż myśli o konkretnych chwilach czy dniach. Dochodząc do takiego wniosku, uznał, że zakończenie rozdziału "Lena" wcale nie będzie takie trudne, jak mogłoby się wydawać.
Postanowił, że nie pozwoli, by ten dzień stał się jeszcze gorszy ze względu na jego humory. Przywołał więc na twarz uśmiech, a potem odczekał jeszcze chwilę, by upewnić się, że niepożądane myśli znów nie stłumią tej słabej iskierki optymizmu, którą zdołał w sobie znaleźć. Spojrzał na Spencer. Wciąż miał w pamięci jej ostatnie słowa, ale zdecydował, że nie skomentuje ich w żaden sposób, bo prawdopodobnie powiedziałby coś nieprzyjemnego, a na pewno wywołałby kolejną dyskusję. Nie. Tego nie chciał. Cmoknął więc krótko czubek jej głowy, jakby chciał pokazać, że skończył z mazaniem się, że znów jest swobodnym, pełnym optymizmu Leo, którego tak bardzo lubiła.
- Może jutro pojedziemy w końcu po samochód dla ciebie? Nie żeby mi przeszkadzało, że jeździsz moim. - zapewnił szybko, potrząsając głową. - Pomyślałem tylko, że mógłbym ci sprawić jeszcze jeden mały prezent. - zakończył, bardzo z siebie zadowolony.

[będą kolejne. albo możemy im znaleźć nowy dom ;p]

Unknown pisze...

[ Ani trochę? ;p no to się będę musiał pogodzić z wizją "z przodu deska, z tyłu deska, a w łóżku jeszcze kłoda" xd ok ;p
właśnie na takie lecę ^^ xd
nieee... to musi być w chuj nieprzyjemne w dotyku. Facet ma być twardy, ale kobieta powinna być miękka i delikatna, tak dla zrównoważenia ;) ...skoro czytasz takie rzeczy xd
ta, biednego psa ^^ a zobaczył jakiegoś innego jak już wracaliśmy do domu i normalnie prawie się wypierdoliłem przez niego, tak mnie pociągnął. I wtedy już się na maksa wkurwiłem.
Słyszałem to ostatnio w TV. Za bardzo amerykańskie jak dla mnie ^^
http://youtu.be/pNv4JChWqA8
ahaha, ok xd
ja mam swoją grupę w ogólniaku, ale... w szkole jest fajnie, zawsze ze wszystkiego ciśniemy i w ogóle. Ale gdzieś wyjść, pójść się zabawić i w ogóle to już tacy chętni nie są ^^ bawię się z kumplami z treningów, no ale co ja z nimi pogadam o swoich sprawach, jak oni wszyscy są po 25 roku życia? xd poszukuję złotego środka i znaleźć nie mogę, więc sobie odpuściłem na razie. A właściwie nie! Mam kumpla, zajebistego, z którym jadę na wakacje. Ale on mieszka ode mnie 90km. Czasem spotykamy się w weekendy, ale teraz jak pójdzie na studia to już w ogóle nam się kontakt urwie.
Ja mam cholerną blokadę przed wywnętrznianiem się. Normalnie muszę się zmuszać, bo język i usta nie chcą ze mną współpracować xd pamiętam jak w zimie miałem kiepski okres i tak cholernie pierdoliłem Patrykowi o wszystkim. Ale przez internet to w sumie łatwiej, zawsze mogę udać, że nic takiego nie miało miejsca. Jakoś nie potrafiłbym pokazać znajomym swoich słabości. Może to śmieszne, albo żałosne, ale chcę żeby mnie postrzegali jako kolesia, który się ciągle z czegoś cieszy, któremu czasem odpierdala i wszędzie go pełno. A swoją uczuciową, refleksyjną i wrażliwszą stronę wolę zostawić dla samego siebie. No i patrz kurwa, znowu się wywnętrzniam xd
Nie. Ja nie z tych ;) Bo jak mi o niej przypomniałaś, to tak rozkminiam, że wszyscy się za nią oglądali, a mnie w ogóle nie ruszała xd
Ja też. A czasem tak na mnie w rodzinie mówią, jak chcą mi dopiec, głównie przez moje imię.
No. Faceci też nie są lepsi. Jedna jest fajna. Ta Agnieszka, o której Ci mówiłem. ]

Unknown pisze...

[ Wiedziałem, że to prawda!!! :PP
Ale ja niczego takiego nie powiedziałem. Seksualność kryje się wewnątrz kobiety - to głównie jej pewność siebie i świadomość ciała. Jeśli w dodatku jest inteligentna i błyskotliwa to jest cholernie seksowna, niezależnie od rozmiaru i kształtu - uwierz mi ;)
"Człowiek inteligentny się nie nudzi" ^^
ehe. ;p
o, Twój Slash ;p spoko, spoko :)
http://youtu.be/RmPer1OYW_0
tak zawsze jest, zwłaszcza jak się zmienia miasto i ludzi. Zapomina się o starych znajomych ^^ a właściwie nie - bardzo ciężko jest poznać kogoś, z kim, pomimo, że macie już zupełnie inne życie, dalej nadajecie na tych samych falach. Widzę co się porobiło z moimi znajomymi, z którymi trzymałem się od żłobka. Albo co porobiło się ze mną - mniejsza z tym, kto się zmienił, myślę, że każdy z nas. Tyle, że ja rozmawiam o podróżach, a oni streszczają mi życie obcych mi osób. A szkoda, bo z nimi było fajnie. Już nawet nie chodzę na ogniska, na które cały czas mnie zapraszają. W dupie mam coś takiego. Nigdy nie zmuszałem się do spędzania czasu z ludźmi, którzy mi nie odpowiadali.
No, ja właśnie mam problem z tym "na drugi dzień". To pewnie takie skrzywienie przez poprzednie lata, gdy budziłem się obok jakichś obcych lasek, albo okazywało się, że komuś powiedziałem za dużo i już wyobrażał sobie nie wiadomo co. Ale powiem Ci, że to jest śmieszne, że ja trzymam ludzi na dystans, a oni z kolei cholernie szybko się do mnie przywiązują i już kilka osób, nawet nie wiem kiedy, zaczynało mnie uznawać za swojego powiernika i pomocnika. Ok, mogę kogoś posłuchać, ale głupio mi się robi, gdy ktoś nagle zaczyna nazywać mnie swoim przyjacielem. No i wtedy właśnie tak sobie zaczynam spierdalać ;)
Michaś, Michałek ^^ Agunia? xd ]

Leo Rough pisze...

Zdecydowanie wracał mu już humor. Znów mógł po prostu cieszyć się tym, że ma u boku ukochaną kobietę, która jest w stanie zrobić dla niego wiele. Doceniał to, doceniał ją, ale od zawsze miał problemy z okazywaniem swojej wdzięczności, szczególnie Spencer. Wydawało mu się, że nie robi nic innego, poza dodawaniem jej problemów, ale nic nie mógł z tym zrobić. Taki już był - poplątany i ponury. I piekielnie łatwo się zniechęcał, czego S. była świadkiem już kilkakrotnie. Tym razem jednak chęć, by odwdzięczyć się za wszystkie jej poświęcenia i krzywdy, które jej wyrządził, była wyjątkowo silna. Obiecywał sobie, że wreszcie zafunduje jej idealny dzień, od rana do wieczora. Może potrzebowali wakacji? Uznał ten pomysł za godny przemyślenia.
Teraz jednak skupił się na byciu tak wesołym, jak to tylko możliwe. Może nie chodziło do końca o wesołość, ale o tę swobodę i lekkość, z jaką zaledwie kilka godzin wcześniej wszystko mu przychodziło. A po rozmowie ze Spencer nawet myślenie sprawiało mu ból. Nie chciał myśleć, więc po prostu patrzył na nią i mówił, cokolwiek mu ślina przyniosła na język.
- Rozgryzłaś mnie. Codziennie czekam na ciebie, obawiając się, że wejdziesz do mieszkania z jakimś kawałkiem mojego ukochanego mercedesa w dłoniach i powiesz, że to był jego największy fragment, jaki zdołałaś znaleźć. - rzucił, udając zrozpaczonego na samą myśl, że jego cudowny samochód mógłby zostać w ten sposób zniszczony. Jego oczy jednak rozbłysły figlarnymi iskierkami; już mógł lubić samego siebie.
- Wiesz, że będę cię trzymać za słowo? - odparł, już trochę poważniej. Spodziewał się raczej, że Spencer będzie protestować i nie pozwoli mu kupić sobie samochodu, dlatego trudno mu było uwierzyć, że tak szybko się zgodziła. Już nawet zaczął się zastanawiać, jak ją przekonać do tego "drobnego" prezentu, a właściwie - jak opowiedzieć jej historię o ojcu. Dlatego gdy usłyszał, że "nie ma nic przeciwko", najpierw ucieszył się, a potem stał się podejrzliwy. Przejrzał ją niemal natychmiast - chciała po prostu sprawić mu przyjemność albo poprawić mu humor. Obojętnie. Nie zamierzał dawać jej możliwości odwołania swoich słów.
- Może Mini Cooper? - rzucił chwilę później, unosząc wysoko brwi, choć nie krył swojego rozbawienia.

[ta, ja już wiem, o czym myślisz! ;p
biedulka. i już nie działa mój patent z klikaniem na datę ;(]

Leo Rough pisze...

[pozwolisz, że tym razem ja sobie trochę przesunę akcję, a co ;p]

Cieszył się, że cała droga do domu upłynęła im na takich lekkich, nic nieznaczących rozmowach. Cieszył się, że nie poruszyli żadnych ważnych tematów. Owszem, ciągle myślał o tym, co się wydarzyło, ale przynajmniej nie musiał odzywać się słowem. Obawiał się też, że Spencer będzie chciała poruszyć tę sprawę, gdy tylko znajdą się w domu. A on już wiedział, jak wybić jej to z głowy, przynajmniej na czas dzisiejszego wieczoru. W miarę jak zbliżali się do centrum, jego niepokój rósł, ale tłumił go wytrwale, tłumacząc sobie, że jego ukochana wszystko zrozumie, jak zawsze. Wraz z tą myślą zaczęło rozwijać się w nim nieśmiałe, ale od razu dość silne wrażenie, obejmujące rumieńcem jego policzki i przyspieszające oddech.
Dlatego też zaraz, gdy przestąpili przez próg kamienicy, Leo objął brunetkę ciasno ramionami, tłumiąc jakieś wypływające spomiędzy jej warg słowo namiętnym pocałunkiem. Uśmiechał się przy tym jak wariat, by chwilę potem nawet zachichotać, gdy pociągnął Spencer na schody. Po pokonaniu kilku stopni znów przyciągnął ją do siebie, wpijając się niemal brutalnie w jej usta. Mogła sobie teraz próbować go powstrzymać, ale on miał przed sobą bardzo wyraźny cel, do którego dążył i nie zamierzał wysłuchiwać protestów kobiety. Zresztą, przecież i tak potrafił sprawić, że w sekundę zapominała, co chciała powiedzieć. Mając tego świadomość, uniósł dłonie i wplótł je we włosy ukochanej, drażniąc paznokciami wrażliwą skórę na karku i nieprzerwanie całując jej wargi. Zaraz potem zaczął zsuwać się z pocałunkami niżej, na jej szyję i dekolt, jednocześnie popychając ją, by nie zatrzymywała się na schodach.

[to przez CIEBIE! i to powyżej też ;p
ha, a ja znalazłam taki bajer, znowu na tym Amsterdamie: oni tam mają opcję "nowsze" i "najnowsze" zamiast naszego "załaduj". może to ma coś wspólnego z tym dodatkowym okienkiem, nie wiem, ale jest duuużo praktyczniejsze niż to nasze doładowywanie.]

Leo Rough pisze...

Pamiętał o obietnicy, którą złożył w drodze do kliniki i której początkowo miał zamiar się trzymać, zamęczając Spencer słodkim i czułym seksem, aż będzie błagać, by wrócił jej zdecydowany, gwałtowny i drapieżny Leo. Obawiał się jednak, że nie zdoła wytrzymać w swoim postanowieniu, jak zawsze, skuszony chwilą, zatracony w niej, zagubiony w doznaniach. Dużo łatwiej mu było trzymać się roli szorstkiego, niemal brutalnego mężczyzny, który bierze, na co ma ochotę - nie musiał się powstrzymywać, tłumić pragnień i żądz. Chyba wolał takiego siebie, tak samo zresztą jak uwielbiał tę kobietę, którą przy agresywnym Leo stawała się Spencer. Poddająca się jego woli, momentami wręcz uległa, ale zawsze świadoma swoich potrzeb i zdecydowana w dążeniu do rozkoszy. Wprost ubóstwiał, gdy wtedy przywoływała na twarz ten swój figlarny, kuszący uśmieszek...
Tego też oczekiwał po tym wieczorze - że gdy opadną w końcu na pościel, zmęczeni, spoceni, ale spełnieni, będą w stanie pamiętać tylko o ostatnich minutach, o swoich ciałach, połączonych w jedno, o rozkoszy, której doświadczyli. Chciał móc wtulić nos w jej włosy i wdychać ten słodki, cytrusowy zapach jej szamponu, od którego kręciło mu się w głowie. I chciał widzieć przed oczami tylko jej zaczepny uśmiech. Tak niewiele potrzebował do szczęścia.
Swobodnie wszedł w swoją rolę, bo miał przed sobą jasny cel i wiedział, jak wybrać do niego najprostszą drogę. Tylko przez chwilę pozwolił Spencer dominować, by pamiętała, że to tylko gra, zabawa, ale zaraz zabrał jej nawet tę odrobinę władzy. Przycisnął ją do ściany tuż za progiem, gdy już zdołał biodrem zamknąć za nimi drzwi, a potem z lśniącymi szaleńczo oczami zabrał się do obsypywania pocałunkami jej ciała. Po chwili te delikatne i wciąż dość czułe pieszczoty zamieniły się w bardziej brutalne ugryzienia, po których na skórze kobiety zostawały różowe ślady. Leo pilnował, by nie mogła odpłacić mu się tym samym, krzyżując jej ręce nad głową i trzymając się z dala od jej zębów. Uśmiechał się przy tym z czymś w rodzaju rozbawienia. Gra skończyła się, gdy nagle wymruczał:
- Mam nadzieję, że to nie jest twoja ulubiona bluzka.
A potem zdarł z niej materiał jednym gwałtownym ruchem, tłumiąc cisnący mu się na usta śmiech.
A jeszcze później zupełnie stracił rachubę i już nie wiedział, gdzie kończy się jego ciało, a zaczyna - jej.

[znaczy dałam Ci możliwość ominięcia wszystkiego, żeby znowu nam się wątek nie ciągnął przez tydzień ;p
tak, oczywiście ;))
jak chcesz. ja mam póki co tylko dwa ładowania, także wiesz, przeżyję. jeszcze jakieś dwadzieścia komentarzy... ;p
spoko. przeraziła mnie trochę długość tego czegoś, ale spoko ;)
tymczasem.]

Unknown pisze...

[ Przyjmujesz dobrą minę do złej gry, wiem ;>
Znowu wychodzą Twoje kompleksy! :P Ale z tego co pamiętam to mówiłaś, że masz za to fajny tyłek ^^ ;d a tak poważnie - gdybyś mnie poznała to byś się przekonała, że nie jestem wcale takim złym kolesiem ;) potrafię być dupkiem, w sumie byłem nim bardzo długo, ale chyba już z tego wyrosłem, albo przynajmniej wyrastam. Dlatego od jakiegoś czasu robię sobie przerwę z dziewczynami, co by mi znowu nie zaczęło odpierdalać. I jest ok.
wmawiaj sobie xd
ale... ale... ALE TO JEST DRACO?!?!?! Boże, moje dzieciństwo! Ostatnio leciał Potter na TVN i aż sobie przedwczoraj ściągnąłem następną część xd Nie wiedziałem, że Felton potrafi grać i całkiem zacnie śpiewać o0
http://youtu.be/JQp0tQkXTM0 widzisz, mam też wrażliwszą stronę ;p
Jeśli faktycznie byłyście/jesteście sobie bliskie to mimo wszystko całkowicie kontakt nie powinien Wam się zerwać. Bo tym najlepiej poznaje się przyjaciół, a ja np. doszedłem do wniosku, że tylko takimi ludźmi chcę się otaczać.
Tacy ludzie są śmieszni. Ale powiem Ci to, co każdy starszy ode mnie, począwszy od dziadków, a skończywszy na niewiele ode mnie starszej cioci - Ci "fajni ^^ imprezowicze ^^" najczęściej najgorzej kończą, bo się staczają. Wiem po sobie jak to działa, bo jak miałem gorszy okres to też się tak włóczyłem, bo wydawało mi się, że to załatwi moje problemy. Ale na szczęście mam fantastyczną rodzinę i też kilka razy chciałem stąd spierdolić byle gdzie. Tyle, że oni cholernie dużo mi uświadamiają i wiem, że dzięki nim już za kilka lat zajebiście sobie poukładam życie i będę najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, bo będę przede wszystkim sobą. I kiedy ja się będę bawił, kolejna stara koleżanka będzie niańczyła dziecko, a inny kumpel przybije piątkę z miejscowymi żulami. Nie wiem jak u Ciebie, ale u mnie są takie realia. Jest tak nudno, jest tak smutno i tak beznadziejnie, że czasem masz ochotę to wszystko pierdolnąć, naprawdę. I wtedy kwestia leży w tym, czy przynajmniej w swoim domu się dobrze czujesz. Ale plus tego jest taki, że gdzie nie pojadę, to morda mi się nie przestaje szczerzyć, tak się wszystkim cieszę :D I dla takich chwil warto się przemęczyć te niespełna dwa lata jeszcze.
to tak samo jak z tym "kocham Cię" ^^
-.-
ahaha, pewnie jakiś w podeszłym wieku, oni tak mają xd ja bym na Ciebie mówił po prostu Aga, a jakbym czegoś chciał, albo miałbym taki swój rozkminiający dzień to, wybacz, ale Aguś padałoby non stop xd ]

Leo Rough pisze...

Miał szczerą nadzieję, że nigdy nie przestaną na siebie działać w ten sposób, że uczucia, które targają nimi, gdy są tak blisko drugiej osoby, nigdy nie osłabną. To było dla niego coś kompletnie niezrozumiałego, ale też niesamowitego, gdy za każdym razem odkrywał, że jego pożądanie wcale nie słabnie, wręcz przeciwnie - zawsze pragnie Spencer bardziej, zawsze chce mieć ją bliżej, dłużej, mocniej. Było tak, jakby coraz silniej go uzależniała, a on przyjmował coraz większe dawki i wciąż pozostawał niezaspokojony. W jakiś sposób cieszyło go to, bo uważał, że póki jest między nimi tak wielka chemia, są bezpieczni. Jakby niesłabnąca żądza chroniła ich przed złem całego świata. Nie broniła ich jedynie przed krzywdami, które wyrządzali sobie nawzajem, ale Leo nie wątpił, że w końcu znajdą radę też na to, że w końcu się "dotrą".
Zaledwie po kilku chwilach zupełnie stracił świadomość. Przestał myśleć, a pozwolił działać swojemu ciału, które samo doskonale wiedziało, czego mu potrzeba, ale pamiętało też, czego pragnie Spencer. Był to układ doskonały, gdy sprawiając jej rozkosz, sam ją odczuwał. I gdy wiedział, że działa to w obie strony. Właśnie dlatego mógł sobie pozwolić na kompletne zatracenie w uderzających w jego zmysły bodźcach, w gwałtownych doznaniach, które trwały, w przyprawiającej o zawroty głowy przyjemności.
I gdy po całym szeregu tych rozkosznych tortur w końcu pozwolił swoim mięśniom odpocząć, a sobie - nasycić się wciąż rozlewającej się po członkach fali słodkiego upojenia, jego umysł wypełniały jedynie strzępy z tego, czego doświadczył. Ból paznokci wbijanych w skórę na plecach. Smak krwi płynącej z czyjejś przegryzionej wargi. Błogie westchnienia, wymieszane z jękami rozkoszy. Uśmiech na ustach Spencer. Jej przymknięte powieki. Zapach jej obsypanego kryształkami potu ciała. Jej dotyk. I jej drżenie, gdy osiągała szczyt. Na samą myśl o tym wszystkim ogarniała go nowa fala żądzy, teraz już niepoparta reakcjami wymęczonego organizmu. Jakby ktoś spuścił z niego powietrze, ale wypełnił go całego lepkim dymem spełnienia.
A potem tkwił przy Spencer z na wpół przymkniętymi powiekami, wciąż dysząc ciężko, ale czując już w członkach wyraźną słabość i odrętwienie. Bicie jego serca stopniowo zwalniało, by w którymś momencie znów przyspieszyć gwałtownie, gdy rozgrzane, wilgotne ciałko kobiety przylgnęło do niego. Uśmiechnął się z rozbawieniem na myśl, że ona naprawdę nigdy nie przestanie tak na niego działać, a w tej samej chwili musiał stwierdzić, że ten grymas wyssał z niego resztki energii. Oddech wydłużył mu się znacznie, ramiona zaplecione na plecach brunetki zwiotczały, a oczy po raz ostatni powiodły po odkrytych udach kobiety i zamknęły się, pozwalając Leo na chwilę pogrążyć się w krainie snu. Znak, że dostał to, czego tak bardzo pragnął.
Ocknął się zaledwie kilka chwil później, zupełnie wypoczęty, z nową porcją sił krążącą po żyłach. Wiedział, że gdyby sobie na to pozwolił, spałby już do rana, ale miał też świadomość tego, że kobietom nie jest tak łatwo zasnąć po dopiero co przeżytej rozkoszy. Rozumiał to i akceptował, ale nic nie mógł poradzić na to, że jego ciało zażądało głębokiego, choćby krótkiego odpoczynku. Obudził się jednak gotowy pomóc ukochanej w oddaniu się w macki snu, czekał tylko na jakiekolwiek sygnał, z uśmiechem wpatrując się w jej twarz.

[właśnie ;)
niestety ;p przykro!
ahahaha! fajnie, fajnie ;p nie no, spoko, poszłam już spać po tym moim komentarzu, a dzisiaj jestem dopiero teraz, także... ;)]

Leo Rough pisze...

[w porządku, bez spiny ;)
a ja właśnie sprawdzałam na swoim blogu, jak to działa, ale wiesz, że blogspot to dla mnie czarna magia, więc kompletnie nie wiem, co zrobiłam ;p ;D]

Leo Rough pisze...

[przynajmniej nadrobię braki w serialach ^^
taa, ale założyłam go w sumie tylko po to, żeby wyczaić te komentarze ;p nie radzę sobie z tym blogspotem, więc raczej nie będę tam nic publikować. na razie ;)
właśnie wiem! przez kilka tygodni obserwowałam tego bloga, bo chciałam tam wrócić z postacią z innego, o którym Ci już chyba kiedyś wspominałam (moja słodka Lotte i Amsterdam-Damrak <3), a potem patrzę, a tu bloga nie ma. w sumie umierał przez jakiś czas już dużo wcześniej. ciekawe, jak tam teraz jest. aż zaraz obczaję, czy czasem tam mojej Lo faktycznie nie wrzucę ;) a co do tych naszych z AC, to tak sobie pomyślałam, że ten o Kanadzie i wieżowcu mógłby być spoko. dalej chcesz szukać dla Leo i Andro bloga? ;>]

Leo Rough pisze...

[oczywiście ;)
skoro tak. zastanowię się ;p
nieważne. ciągle rozpaczam za tamtym blogiem ;(
i ten nowy Waszyngton mi się wcale nie podoba, także będę jeszcze szukać.
wiesz, boję się, że tam znowu nie będą w stanie zaakceptować tej mojej pustej, łysej karty, więc nie jestem pewna, czy chcę się zapisywać. chociaż... mogłybyśmy spróbować. ale to już nie dzisiaj ;p]

Leo Rough pisze...

[właśnie jest. będę musiała ocenić, czy moje wypociny są warte Twojego czasu!
już od roku. trochę to dziwnie wygląda, że tak mi go brakuje, ale uwielbiałam tamtych autorów, naszych bohaterów i nasze historie. to było coś więcej niż pisanie opowiadań na grupowcu.
większość blogów przeniesionych tutaj z onetu traci klimat. pamiętasz, że o naszym też tak myślałaś? ;p
dobrze, tak im powiem! ;p ou, znam ten ból, też się już przyzwyczaiłam do późnego chodzenia spać i jak ostatnio się położyłam wcześniej, bo miałam wstać rano na badania, to nie umiałam zasnąć i wyszło na to, że usnęłam tak, jak zwykle -.-
a teraz muszę już uciekać, bo siostra chce pożyczyć kompa, więc... do jutra ;) i dobrej nocy :))]

Leo Rough pisze...

[ta, mhm.
tak. oj, na pewno zrobię coś, żeby znów pisać jako Lo!
całe szczęście, co? ;)
w ogóle od jutra idę do pracy i nie wiem, jak będę wstawać o czwartej, żeby z szefową na giełdę pojechać. chyba nie będę się w ogóle kłaść ;p]

Z ciepłym uśmiechem na ustach przyglądał się rozjaśnionym spokojem oczom Spencer. Miał w tamtej chwili niezachwianą pewność, że doskonale wie, jak czuje się i co myśli jego ukochana. A raczej, o czym nie myśli, bo wyraźnie widział w jej lśniących tęczówkach, że nie w głowie jej teraz problemy czy kłótnie. Była szczęśliwa, wiedział to, a ta świadomość sprawiała, że sam zaczynał unosić się kilka centymetrów nad łóżkiem. I tak dobrze mu było z myślą, że nigdzie nie muszą się ruszać, że nie muszą się rozstawać aż do rana...
Chciał, by Spenc odpoczęła, ale też by nie miała już czasu myśleć o Lenie czy o czymkolwiek innym, co mogłoby sprawić, że na jej czoło znów wstąpią zmarszczki zmartwienia. Widział, że oczy z wolna zaczynają jej się kleić, ale walczy z sennością, wciąż wpatrując się w jego twarz. Uniósł się i cmoknął krótko czubek jej nosa odrętwiałymi od zachłannych pocałunków wargami, a potem sięgnął po róg kołdry i naciągnął ją na ich nagie ciała. Z uśmiechem umościł się wygodniej, już przygotowując się do snu, a potem zaczął łagodnie gładzić ramię ukochanej, tak, jak głaska się małe dziecko, gdy pragnie się pomóc mu zasnąć, zapewnić je, że jest zupełnie bezpieczne, że nie jest samo.
- Rano ciągle tu będę. - szepnął, prawie pewny, że Spencer już go nie usłyszała, pogrążona w głębokim śnie.
Nie dane mu jednak było dotrzymać tej obietnicy. Obudził się w środku nocy, zupełnie wypoczęty, niezdolny znów zasnąć. Przez kilkanaście minut wiercił się w rozgrzanej, niemal parzącej go pościeli, by w końcu zwlec się z łóżka, mając nadzieję, że nie obudzi brunetki. Wstrzymując oddech stanął nad nią, sprawdzając, czy wciąż śpi, ale ona tylko obróciła się na drugi bok, nieprzerwanie śniąc swoje własne sny. A Leo miał koszmary. I jak najszybciej chciał je z siebie zmyć, więc ruszył do łazienki, obojętny na to, że do wschodu słońca zostało jeszcze kilka godzin.

[btw. "powiodła wzorkiem" <3]

Leo Rough pisze...

[;)
ja tak rano biegałam tylko na jakichś wyjazdach, bo szkoda mi było czasu wieczorem, jak jestem w domu, to mi się nie chce zrywać tak wcześnie i biegam, jak mi się zachce ;p w sumie pewnie i tak będę zaliczać jakieś drzemki, więc może przeżyję ten tydzień, a potem mam już popołudniową zmianę :)
no właśnie nie wiem. na tym blogu jest w regulaminie, że karta ma zajmować stronę w Wordzie, a moja za Chiny tyle nie zajmie ;p możemy w sumie spróbować, najwyżej nie zdążę przeczytać ani jednego komentarza, bo mnie wywalą, ale co tam ;p na pewno nie będę jej rozbudowywać, bo mi się nie chce.]

Leo wiedział, że dołoży wszelkich starań, by jak najdłużej unikać tematu wydarzeń poprzedniego dnia. Nie chciał psuć sobie dopiero co odzyskanego humoru, już i tak poważnie nadwątlonego nocnymi rozmyślaniami i godzinami, które spędził samotnie na kanapie w salonie, przeglądając swoje stare felietony. Poza tym spodziewał się, że Spencer obudzi się w całkiem niezłym nastroju, nawet jeśli on nie dotrzymał danego jej wieczorem słowa i zniknął na długo przed tym, jak ona zaczęła swój dzień. Tego też nie musiał jej mówić, ale szybko uznał, że gdy zobaczy go rano ubranego, ogolonego, siedzącego przed komputerem z trzecią już filiżanką kawy w dłoniach (dwie pozostałe, puste, stały na stoliku przed nim) wszystkiego się domyśli. A jemu nie chciało się udawać, że dopiero wstał. Mógł jednak pokazać, że odzyskał względny spokój - to właśnie zamierzał robić, dopóki mu pozwoli.
Dlatego właśnie, gdy zobaczył ją w progu, uśmiechnął się ciepło i odłożył na bok laptopa, by móc się z nią przywitać. Podchodząc do niej, uniósł wysoko jedną brew na znak, że zauważył, co ma na sobie; z rozbawieniem przesunął palcem po guzikach koszuli, zaraz obejmując Spencer i składając na jej wargach delikatny pocałunek.
- Dzień dobry. Kawy? - zapytał miękko, wiedząc, że głośniejsze dźwięki nie są pożądane tak wcześnie rano. Jego twarz znów rozświetlił pogodny uśmiech, gdy ruszył w kierunku kuchni, wciąż mając ramię oplecione wokół talii ukochanej.

Leo Rough pisze...

[no ale CZWARTA?! co to jest w ogóle za godzina? ;p
dobra, możemy się zapisać do tego wieżowca. tylko w jakim wieku chcemy mieć te nasze stworki? i ogólnie się trzeba zastanowić, jak ich z tym miejscem powiązać.]

Zabrał się za przygotowywanie kawy z niemal szaleńczym entuzjazmem, który nawet jego samego zdziwił, bo nie był tak do końca wymuszony. Po prostu zadziałało to, że jeszcze nie dopatrzył się w oczach Spencer zmartwienia czy jakichkolwiek innych negatywnych uczuć - oczywiście, poza zwykłą, poranną złością na cały świat, którą świetnie rozumiał - i dzięki temu mógł żywić się nadzieją, że ona także chce zapomnieć o Lenie i o tym, co przez nią przeżyli. A Leo nie chciał pamiętać o niczym, więc skupił wszystkie zmysły na czarnym napoju, który powstawał w jego dłoniach; na pobrzękiwaniu szkła, cudownej, energetyzującej woni, na cieple bijącym od naczynia. Z uśmiechem postawił przed Spencer filiżankę, by zaraz zaśmiać się, gdy dostrzegł, jak rozłożyła się na blacie stołu, ciągle zaspana. Zakrył dłonią kawę, patrząc na ukochaną pytająco.
- Na pewno nie chcesz wrócić do łóżka? Możesz się przespać jeszcze godzinkę. - wymruczał ciepło, niemal od razu cofając rękę; decyzja należała do niej, a on i tak wiedział, co wybierze. Zajął więc miejsce na krześle obok, sięgając do jej twarzy, by odgarnąć z niej zbłąkany kosmyk włosów. Znowu zaśmiał się, tym razem bez wyraźnej przyczyny, a potem oparł głowę na dłoni, przypatrując się brunetce z żywym zainteresowaniem.
- Lepiej nie. Znowu mi znikniesz po kołdrą na całe wieki, będzie widać tylko czubek twojego noska. - dodał, a w jego głosie rozbrzmiało rozbawienie. Zdecydowanie był w niezłym humorze.

[nie, nie wyszło źle, to ja ciągle piszę mniej od Ciebie i chyba nieco gorzej (albo po prostu gorzej, w sumie staram się nie przejmować ;p) A Ty serio się zajmujesz testami? w niedzielę wieczorem? ;p]

Leo Rough pisze...

[oj, współczuję.
http://vancouver-skyscraper.blogspot.com/
no dobra. ta, muszą tam pracować, ale ja kompletnie nie mam pomysłu, co zrobić z tym moim Leośkiem. zostawiłam już tam mejla, ale dopiero jutro pobawię się z tą kartą, bo się okazuje, że muszę zrobić całkiem nową, no, przynajmniej tamtą przerobić dość poważnie.]

- Och, jasne, że nie za tobą! - odparł szybko, odsuwając się od niej z teatralnym ruchem dłoni. Nie wytrzymał jednak w tej pozie ani sekundy, bo zaraz zaśmiał się i pochylił znów w stronę Spencer, ujmując jej podbródek w dwa palce. Jego uśmiech stał się nagle trochę mniej zaczepny, a oczy na chwilę zamgliły się, jakby rozmarzone. Przyciągnął do siebie twarz kobiety, bo pocałować krótko jej usta; oderwał się od niej tylko na czas, który potrzeba, by powiedzieć:
- Raczej za tym. - i znów musnął przelotnie jej wargi, drżąc przy tym nieznacznie z narastającego w nim śmiechu.
- I za tym. - rzucił, przyciskając usta do szyi ukochanej. Chwilę potem już zsuwał się z pieszczotami w dół jej ciała, by zatrzymać się przy pierwszym zapiętym guziku koszuli, gdzieś pomiędzy jej piersiami. Oderwawszy się od niej, zachichotał wesoło, a oczy rozbłysły mu znów milionem iskierek. Wstał, odpowiednio wcześniej broniąc się przed odpowiedzią Spencer; raczej nie miał ochoty znów zaginąć w sypialni na kilka godzin. Postanowił odrobinę zburzyć tę ich sielankę, bo wolał nie pozwolić swoim myślom wtargnąć pod koszulę, którą niezbyt dokładnie zakryte było ciało jego kobiety. Kaszlnął, stając przy oknie, na tyle daleko od brunetki, że nie rozpraszała go za bardzo swoim uśmiechem.
- Dobrze. Masz pół godziny na uszykowanie się do wyjścia, ja w tym czasie przygotuję jakieś śniadanie dla ciebie i będziemy mogli jechać. - rzucił, w duchu modląc się, by za pewnik przyjęła to, że sam już coś zjadł. Wciąż miał wstręt do posiłków, a wolał nie zaczynać rozmowy na ten temat; nie chciał też kłamać, więc po prostu czekał, zastanawiając się, na co Spencer najbardziej zwróci uwagę - na to, że właściwie wydał jej rozkaz, na to, że nie uwzględnił siebie, mówiąc o śniadaniu, czy też na to, że nie powiedział, gdzie ją zabiera.

[no wiem, bo ja też lubię Twoje! ;p
ahaha, spooko ;p ja mam tak samo z repetytorium z rosyjskiego, miałam się całe wakacje do tej olimpiady przygotowywać, a tu dupa, nie chce mi się nawet tej książki poszukać ;p]

Leo Rough pisze...

[bo mi się już znudziła. i trudno mi się pisało o tamtym Leośku. i nie pasuje do tego bloga. ale spoko, nasz układ może pozostać taki sam ;)]

Nie odpowiedział na jej pytanie, jedynie uśmiechając się tajemniczo. Odwrócił się do niej, gdy wychodziła z kuchni, ale nie zdążył już pochwycić jej spojrzenia - musiał zadowolić się widokiem jej oddalających się bioder, którymi poruszała kusząco, najwyraźniej zupełnie świadoma jego pożądliwego wzroku. Potrząsnął głową, odganiając od siebie wszystkie myśli związane z gładką skórą Spencer, wyglądającą spod koszuli; właściwie jedynie na chwilę odsunął je na bok, bo i tak wiedział, że wrócą ze zdwojoną siłą. Pospiesznie zabrał się za przygotowywanie śniadania, chcąc w ten sposób odwrócić swoją uwagę od niepożądanych w tej chwili myśli.
Kilka minut później omlet skwierczał już na patelni, rozsyłając smakowitą woń ciasta i przypraw po całym mieszkaniu, a Leo siedział znów na kanapie w salonie, niemal całkowicie pochłonięty tym, co robił przy komputerze. Dopiero, gdy usłyszał, że jego danie zaczyna wydawać w kuchni coraz głośniejsze dźwięki, wziął laptopa pod pachę i pognał tam, by przypilnować śniadania Spencer. Słysząc jej zbliżające się kroki zrzucił omleta na talerz, ozdobił kawałkami pomidora, listkami świeżej bazylii i startym serem, a potem postawił na stole, obok układając sztućce i przygotowując też szklankę z sokiem pomarańczowym. Zajął miejsce po drugiej stronie stołu, ponownie skupiając całą swoją uwagę na ekranie komputera. W dłoni trzymał kromkę chrupkiego pieczywa, które pogryzał, decydując, że tym uspokoi ukochaną i jej obawy o jego odżywianie. Gdy usłyszał, że Spenc zajmuje miejsce na krześle, nawet na nią nie spojrzał, wymruczał tylko ciche "smacznego".

[wrrr, a ja też miałam powtarzać biologię i chemię. i fizykę. i zielnik robić. i hiszpańskiego się zacząć uczyć. wrrr.
nie, koniec. nie mówimy o szkole! wakacje są! wrrrrrrr...]

Unknown pisze...

[ kiedyś tam mi mówiłaś ;) mhm, mhm... mam duże dłonie, dlatego jestem wymagający ;)
też czekałem i nawet nie wiesz, jak się zawiodłem, gdy jednak nie dostałem go w roku, gdy kończyłem 11 lat. W dzieciństwie nawet robiłem plakaty i w ogóle. Miałem obsesję, naprawdę.
Ten kawałek jest zajebisty! Ale przyznaję, że wcześniej słyszałem go tylko w wersji Dolly Parton ^^
http://youtu.be/E1W5lFW-vUY
mi brakuje tutaj takich zwykłych, normalnych ludzi. Albo są czystymi debilami, albo nosa w chuj zadzierają i obnoszą się ze swoją zajebistościa. Nienawidzę szpanerów i pozerów, a się okazało, że większość moich znajomych stąd się taka zrobiła.
hmm... no właściwie to teraz mam ochotę wyjechać stąd, jak nigdy. I nawet w konkretne miejsce - do Świdnicy. I w konkretnym celu. Przypierdolić jednemu frajerowi za to, że jest tak pojebany i ogarnąć drugiego kretyna, żeby mu już nigdy nie odjebało tak, jak dwa lata temu, a jest kurwa na jak najlepszej drodze do tego. Miałem taki zajebisty dzień! Pobawiłem się z dzieciakami, pobiegałem, wyszalałem się z psem jak nigdy, okazało się, że wyjazd, który miałem mieć w weekend przeciągnie mi się nie na 2, ale na 9 dni i w ogóle. A tu nagle taka chujnia się robi. I autentycznie chciałem wsiąść w ten samochód i tam kurwa pojechać, to aż mną ojciec potrząsnął i powiedział, że głupi jestem i ja mam się nie babrać w takie sprawy. No i zajebiście. Jeśli pierdolona historia znowu ma się powtórzyć, to ja już nie wyrobię. I tak sobie siedziałem przez dwie godziny na parapecie i gapiłem się jak debil przed siebie. A potem stwierdziłem, że faktycznie jestem idiotą. I tak udaję, że nic nie wiem i że nic się nie stało. Więc postanowiłem Tobie odpisać. I zignoruj proszę to, co właśnie czytasz, ale jakoś mi się wydaje, że jak to pójdzie sobie w sieć, to mnie zostawi w spokoju. Pewnie tak nie będzie, ale może jednak.
A! I wiesz, gdzie się zapisałem? Do szpitala psychiatrycznego ^^ Temat zajebiście na czasie, uhuhu! Mój czas w blogowym świecie chyba dobiega końca. ]

Leo Rough pisze...

[uu, to ja będę miała na pewno młodszego pana, bo mam już zdjęcia i nie mogę przesadzić z wiekiem ;p super. jutro (dzisiaj) się w pracy za to zabiorę, raczej nie spodziewam się dużego ruchu ;)]

Nie zareagował na próby oderwania go od komputera podejmowane przez Spencer. Pozostał niewzruszony na wszystko, choć po kilku chwilach była to już tylko gra, a nie prawdziwe skupienie. Chciał jednak dokończyć swoje zadanie i pokazać ukochanej gotowy projekt, a potrzebował na to zaledwie kilku minut, więc nie zamierzał dać się rozproszyć. Już i tak cały drżał z podniecenia na myśl, że zaraz podzieli się z nią swoim sukcesem. Drobnym, niezbyt znaczącym, ale pierwszym sukcesem zawodowym od wieków, co dla niego było czymś bardzo ważnym i wyczekiwanym. Chyba właśnie dlatego wcześniej nie pisnął ani słówka na ten temat, choć teraz żałował - odrobinę bał się, że Spencer będzie na niego zła, ale wiedział też, że ucieszy ją, gdy dowie się, że Leo wraca do pracy, a tym samym wraca do życia. Nałożyło się to z innymi wydarzeniami, ale i tak stanowiło dla niego niezwykle istotny punkt, może tylko w karierze, ale zawsze.
- Nie interesuj się, bo dostaniesz kociej mordki. - wymruczał w stronę ekranu, gdy dostrzegł, jak brunetka stara się dojrzeć coś przez jego ramię. Wydawało się, że mówi do komputera, ale przy ostatnim słowie głos zadrżał mu z rozbawienia i kątem oka spojrzał na Spencer, by zobaczyć, czy wyłapała tę żartobliwą nutę. Uśmiechnął się zaraz szeroko, skupiony już tylko przez ostatnie sekundy, bo chwilę później postawił komputer na stole i obrócił go w stronę kobiety. Pokazywał jej na pozór zupełnie zwykłą stronę internetową muryńskiej gazety. Znów cały się trząsł, czekając, aż ukochana zapyta o wyjaśnienia. Nie dał jej jednak na to czasu, bo zerwał się z krzesła i stanął za jej plecami, by również widzieć swoją pracę, a potem mruknął, jak zwykle nie tłumacząc wszystkiego do końca.
- Moje dzieło. Tym będę się teraz zajmował.
A potem pochylił się i oparł policzek o jej włosy, w napięciu przymykając powieki.

[dziękuję.]

Unknown pisze...

[ Jeszcze chyba wtedy na Onecie byliśmy.
ja to nawet dostałem kiedyś dwie pocztówki z Potterem i jarałem się jak głupi ;) a książki też chciałem przeczytać, ale pierwszą część pożyczyłem swojemu małemu kuzynowi, a lipa zaczynać od drugiej.
dziewczyno, chcesz mnie dobić?
http://youtu.be/YFEDTtKaFzU i kto by pomyślał, że Taylor Swift kiedykolwiek komuś polecę, no ja pierdolę.
Nie lubię się rozckliwiać nad swoimi sprawami. Już Ci chyba kiedyś mówiłem o tym, że nie chcę by ktokolwiek uznawał mnie nawet w małym procencie za jakiegoś pierdolonego mięczaka. A historia dość skomplikowana. Kuzyn. Homoseksualizm. Pojebany partner. Schizofrenia paranoidalna. Narkotyki. Próby samobójcze. Moja wina, moja baaaardzo wielka wina. I nawet jeśli mówią, że nie, to ja i tak wiem, że moja. Bo mogłem wcześniej coś zrobić, mógłbym teraz. A zamiast tego słucham jakiejś chujowej muzyki i odpalam jeden za drugim papierosa, zastanawiając się, czy porzygam się teraz, czy za chwilę. Ciekawe, czy też mam tendencje do chorób psychicznych? Pewnie tak, skoro siedzę na takim blogu. I ciekawe, czy też mam ten tryb nieśmiertelności co On? Odkąd On spróbował, ja też kurwa chciałem sprawdzić, jak to jest się pierdolnąć z okna. Teraz nikogo nie ma, to nikt mi nie będzie truł i nie będzie ślęczał nade mną, że mam się ogarnąć, jak to dwa lata temu było. Taaaa... zawsze chciałem latać. Nawet ten ułamek sekundy.
szpital-psychiatryczny.blogspot.com w sojuszu mamy. Skakałem po blogach szukając swojego miejsca. To w tej chwili wydawało mi się najsensowniejsze.
Już nawet nie chce mi się tu wchodzić i prowadzić jakichkolwiek wątków. Coraz bardziej wydaje mi się to głupie i głupim też jest, że ja w tym siedzę. Był moment, że w chuj się w to wkręciłem. Teraz moja miłość wygasła, jak zawsze ^^ ]

Unknown pisze...

[ po prostu mam zajebistą pamięć ^^
oczywiście, że czytałem! Żeby to raz! Przecież pierwszą część przeczytałem samodzielnie, jak miałem 6 lat.
spoko, ja też takie mam ^^ na wszystko reaguję śmiechem, wiesz? o ile coś nie dotyczy bezpośrednio mnie.
No, lepiej, lepiej. Wiesz co od niej lubię? To - http://youtu.be/vZYbEL06lEU
ciiiicho, bo zaraz wyjdzie na jaw, że jednak nie potrafię mieć tak całkiem wyjebane i szczerze, to rzadko mi to tak naprawdę wychodzi -.- hmm... bystra jesteś. Nawet nie wiesz, jak mnie wtedy wkurwiali w dwójkę - kumpel i koleżanka. Na moment mnie nie chcieli zostawić, a jak już zostawiali to dzwonili co 15 minut, albo mi kazali jakieś pierdoły pisać na gg, a to dlatego, że miałem obsesję na punkcie stania na oknie. Kiedyś się zamyśliłem i straciłem równowagę. I bym się pierdolnął, ale opuszkami palców się złapałem framugi okna i tak śmiesznie wyrzuciłem nogi do tyłu. W chuj się wtedy poobijałem. Ale ten taki moment niepewności, gdy nie wiesz, czy zaraz się pierdolniesz, czy nie, ta adrenalina i w ogóle - zajebiste uczucie! Albo zaraz po wypadku ten mój kumpel robił imprezę urodzinową w domku w górach. I się schlałem jak głupi i wyszedłem na balkon, który nie miał barierek i sobie chciałem skoczyć, "solidarnie z kuzynem", tak ponoć mówiłem, ale ci debile w ostatniej chwili tam wparowali i mnie kurwa zgarnęli. A jak mnie opierdolili wszyscy - do tej pory pamiętam.
Gdybym nie urywał z nim kontaktu, to może wcale by tak nie było. I może pomógłbym mu sprostać naszej rodzinie homofobów, bo ja w sumie zawsze się tego domyślałem. Chyba w sumie tylko dlatego udało mi się przemóc na ten wątek z Patrykiem.
Patrzyłem na to. Ale te wszystkie postaci wydawały mi się przereklamowane. Opublikowałem kartę na tym szpitalu. Pierwszy raz jebłem opisówkę, a to wszystko przez to, że nie mogę spać. Rano chyba to usunę.
Pewnie jak wrócę z wakacji to już nie zawitam. A może pozytywnie się naładuję? Zobaczymy. ]

Unknown pisze...

[ To była moja "pierwsza dorosła książka" ^^ kiedyś przyszedłem do mamy i poprosiłem, żeby nauczyła mnie literek (ona czytała mi codziennie odkąd skończyłem pół roku). I pamiętam, że się wkurwiłem przy "ł", bo nie mogłem tego zapamiętać i rzuciłem to w chuj. Jakiś miesiąc później, wziąłem w przedszkolu książeczkę i zacząłem kurwa płynnie czytać i na głos, i w myślach xd miałem wtedy pięć lat i w ciągu roku znudziły mi się już bajki. Więc wyciągnąłem mamę do księgarni (żebyś Ty widziała, jak się tym jarałem xd) i padło na Harry'ego, bo mi się okładka podobała xd A pół roku później wybuchł na niego szał, a ja się uzależniłem i na nim wychowałem.
dobre, dobre! :D
http://youtu.be/dOogkFUdm2k - wysyłałem Ci to już?
to przepraszam, przepraszam! chciałem tamtą kartę dokończyć i nawet nie przyszło mi do głowy, że tu będziesz. A co do nie próbowania - mam zajebiste tendencje do stawania na skarpach, na parapetach, na wszystkim, gdzie nie ma barierek. Wysokość mnie kręci. Dlatego na pewno zaliczę spadochrony i bungee niejednokrotnie, co by swoje ciągoty powstrzymać ^^
To było z półtora miesiąca przed moją 15-ką.
Ta, kurwa. Nikt palcem nawet nie ruszy. A on ani leków nie bierze, ani do psychiatryka nie chce pójść. I jak ja tu siedzę i odpisuję Tobie, to jemu jakiś popierdolony głos gada, że powinien się zabić. Tak być nie powinno.
wiem, chujnia wyszła, ale nie chce mi się jej ruszać na razie.
haha, spoko ;p tyle, że wpadnę na Sylwestra, bo musi z jakieś pół roku minąć, żebyś zapomniała o tym wszystkim, co Ci wczoraj/dzisiaj powiedziałem i będzie spoko ;D
Ciebie boli szyja, a ja poszedłem spać, jak już się jasno robiło i jestem taki zmulony, że ja pierdolę. I jeszcze nic do żarcia nie ma i musiałem jakąś pieprzoną zupkę chińską sobie zrobić. Jak poćwiczę to będę musiał chyba do tego cholernego miasta skoczyć. ]

Unknown pisze...

[ haha, też dobrze ;) z moich znajomych prawie nikt się nie wkręcił. Każdy z nas co innego czyta. Ale grunt, że w ogóle czyta!
to ja dzieciom zawsze na głos w przedszkolu czytałem i zamulałem przez pierwsze trzy klasy podstawówki, bo nie miałem co ze sobą zrobić na lekcji, bo wszyscy uczyli się literek ^^ mieli mnie wysłać rok wcześniej do szkoły, ale rodzice się nie zgodzili, bo woleli, żebym się z rówieśnikami wychowywał. W sumie trochę szkoda.
haha, klasyk, zajebisty ;d
http://youtu.be/Zcps2fJKuAI jeden z moich ulubionych teledysków. Chyba jednak w końcu skończę w wojsku.
spoko, kilka pierwszych skoków masz z instruktorem, do którego brzucha jesteś przyczepiona xd rodzice mi na razie nie pozwalają xd na kurs pilota też sam muszę zarobić.
Chodzi o to, że on nie chce, by ktoś mu pomógł. A ojca nie ma - był alkoholikiem, bił ich, w końcu ciocia się z nim rozstała. I w dodatku Adrian jest tak ślepo zakochany w tym swoim facecie, że ja pierdolę. Naprawdę, historia uwielbia się powtarzać.
Na pożegnanie z blogosferą przechodzę metamorfozę ^^ robię krok naprzód ^^
haha, doooobrze ;d
ej! to daj mi coś! Skończyłem ćwiczyć, na moment przestało padać to zmywam się do sklepu i kupię jakieś chujowe żarcie i będę cały dzień oglądał filmy i grał w jakieś pojebane gry. A jutro będę jak nowo narodzony! Zawsze tak jest. ]

Leo Rough pisze...

[przecież może być starsza, co, zlękłaś się młodszego faceta? ;p ;D]

Czekał na jej reakcję z podobnym zniecierpliwieniem i niepewnością, jak poprzedniego dnia, gdy pokazywał jej dom. I gdy okazało się, że jej oczy rozbłysły jasno dumą, Leo wprost nie mógł powstrzymać wesołego śmiechu. Oczekiwał z jej strony czegoś podobnego, ale to nie zmieniało faktu, że zaskoczyła go, od razu rzucając mu się na szyję i zasypując go słowami. Znowu roześmiał się, tym razem z czymś w rodzaju ulgi, że nie usłyszał w głosie ukochanej pretensji czy złości, że zrozumiała, dlaczego o niczym jej wcześniej nie powiedział.
- Zajęło mi to tydzień, ale w tym czasie zajmowałem się też przygotowaniem domu. No i pracowałem tylko, kiedy byłaś w pracy albo spałaś, więc... - odparł, wzruszając niemal obojętnie ramionami. Uśmiechał się jednak szaleńczo, cały był jednym wielkim, chudym szczęściem. A to nie koniec niespodzianek.
- Tutaj będzie miejsce na moje teksty. - dodał, wskazując kursorem miejsce na ekranie. - Strona ruszy w przyszłym miesiącu, razem z innymi nowinkami w "That's Murine Town". I dostanę swoje własne biuro w redakcji. - mówił, znów drżąc z podniecenia.

[a ja pisałam ten komentarz trzy godziny, więc, jak zwykle, powstało coś wątpliwej jakości. wybacz, ale, o dziwo, mam tu dzisiaj ruch i bardzo niewiele wolnego czasu, więc kartą na tamtego bloga zajmę się już w domu, później ;)]

Leo Rough pisze...

[to niekoniecznie muszą razem mieszkać. nawet tak myślałam, żeby zrobić z tego tak jakby ciąg dalszy historii z AC, tylko z jakimiś zmianami, co tam nam przypasuje. co o tym myślisz? ;)]

Szczerzył się jak wariat, patrząc to na ekran komputera, to na Spencer i starając się choć odrobinę uspokoić. Nie potrafił przestać się uśmiechać, nie wspominając już o opanowaniu drżenia całego ciała. Był taki podekscytowany! Od dawna nie miał tyle energii, tyle zapału do pracy. Wiązał to z wieloma czynnikami, ale przede wszystkim z tym, że miał teraz przy sobie ukochaną kobietę. To ona zmusiła go do podjęcia leczenia, a gdy interferon okazał się nie działać, to ona znalazła kolejny program i tkwiła przy nim, gdy poddawany był działaniu niemal zabijających go specyfików. To ona okazała się niesamowicie silna i to ona zaraziła go swoim optymizmem, zdecydowaniem i nauczyła go celowości działania. I był jej za to dozgonnie wdzięczny. Jego sukces? Błąd. Gdyby nie Spencer pewnie wciąż tkwiłby w łóżku, obrażony na cały świat, zły i z wolna wpadający w depresję. Ich sukces.
Właśnie dlatego chwilę później już zupełnie skupił się na ukochanej. Przestał go interesować komputer, zignorował dzwoniący w kieszeni telefon i po prostu pochylił się nad Spencer, by obdarzyć jej wygięte w uśmiechu usta czułym pocałunkiem. Odsunął się od niej ze śmiechem, zaraz całując też czubek jej nosa i czoło, a dłonią przesuwając po jej nagim ramieniu. Westchnął, niezdolny wydusić z siebie choćby słowa przez ściśnięte z emocji gardło, więc po prostu znów musnął wargi kobiety swoimi.
- Dzięki. Dziękuję. - wymruczał wciąż lekko drżącym głosem, patrząc świdrująco na ukochaną, by przekazać jej, że nie chodziło mu jedynie o komplementy, ale o wszystko, co dla niego zrobiła.
Zaraz wyprostował się gwałtownie, wygładził rękawy koszuli, przeczesał palcami włosy i przywołał na twarz zwykły, lekki uśmieszek - a wszystko to zrobił, by już pozbyć się nadmiaru targających nim emocji i wrócić do rzeczywistości. Zajął miejsce na krześle obok Spencer i zamknął komputer, jeszcze przez chwilę doprowadzając się do porządku.
- No właśnie. Gazeta organizuje bankiet z okazji wprowadzenia tych wszystkich zmian, na który dostaliśmy zaproszenie. Razem. I teraz zabieram cię do [najbliższego dużego miasta], żeby znaleźć najwspanialszą suknię i pasujący do niej garnitur dla mnie, może poszukamy też jakiegoś dekoratora wnętrz, żeby nie musieć się martwić odcieniami farb i pokryciem kanap, a potem powiesz mi, na jaki samochód się zdecydowałaś, żebym mógł się wywiązać z obietnicy. - wyrzucił z siebie na jednym oddechu, z uniesionymi wysoko brwiami czekając na odpowiedź Spenc.

[robię... kwiaty ;) znaczy w bukieciarni pracuję.]

Leo Rough pisze...

[no, czyli wszystko spoko ^^ z Leośka robię Kanadyjczyka, 27 lat, tylko tyle mam póki co w karcie, fajnie, nie? ;p]

- OK. - mruknął od razu w odpowiedzi na pierwsze słowa Spencer. Kiwnął przy tym głową tak gwałtownie, że wszystko zawirowało mu przed oczyma, więc zaraz zaśmiał się, rozbawiony samym sobą i swoim wyjątkowo dziwnym zachowaniem. Śmiejąc się pomyślał, że dla jego ukochanej musi to wyglądać jeszcze zabawniej, więc spojrzał na nią uważnie, by sprawdzić, czy nie ma zamiaru robić sobie z niego żartów. Gdy jednak prawie całkiem poważnie chwilę później zadała swoje pytanie, Leo odetchnął z ulgą. Jeszcze się z niego nie naśmiewała, choć obawiał się, że jest już dość blisko tego. Znów kiwnął głową, tym razem wolniej i jakby bardziej starannie, pilnując się, by nie dać znów Spencer powodów do śmiechu. A zresztą, czemu się tym przejmował? Był szczęśliwy, podniecony, zachwycony i wcale nie miał ochoty tego kryć! A skoro ona dzięki temu też wydawała się być całkiem zadowolona, to czemu miał tłumić jakieś swoje odruchy? Dochodząc do tych wniosków, znów roześmiał się w głos, zaraz potem podnosząc się od stołu i splatając dłoń z palcami Spenc, gładzącymi delikatnie jego palce. Nie mógł powstrzymać się przed cmoknięciem, choćby przelotnie, jej wygiętych w uśmiechu ust, a później ruszył w kierunku przedpokoju, ciągnąc ją za sobą. Przy drzwiach jeszcze na chwilę przycisnął ją do ściany, by dać upust dręczącemu go niedosytowi, który, jak się okazało, tylko zyskał na sile; szatyn z ciężkim westchnieniem opuścił mieszkanie, udając niezmiernie niezadowolonego, że czekają go te wszystkie zakupy i sprawy do załatwienia. I że po prostu nie mogą zostać w domu, opijając się tequilą i winem. I sobą.

[;)
znam ten ból. faceta sensownego jest jeszcze trudniej znaleźć! ale spoko, mam już zdjęcia, także życzę Tobie powodzenia ;)]

Leo Rough pisze...

[o, to super ;) miał być, ale nic mi z tego nie wyszło, jak widać ;p a ja niby próbuję przerobić moją, ale wychodzi ciągle całkiem podobna, soooł...]

- Rozsądnie. - stwierdził, widząc, że Spencer zatrzymała się przy samochodzie po stronie pasażera. W zwykłym dla siebie odruchu otworzył przed nią drzwi, by zaraz samemu obejść bagażnik i wsiąść za kierownicę. Ruszył sprzed kamienicy z piskiem opon, znów wybuchając głośnym śmiechem. Szybko okazało się, że prowadzenie go nudzi, jak zwykle, więc włączył radio, już nucąc pod nosem. Starał się nie patrzeć na swoją towarzyszkę, bo wiedział, doskonale wiedział, co zobaczy w jej twarzy i przed czym próbuje się powstrzymać. Może nie nabijała się z niego na głos, ale był pewien, że ma na to ogromną ochotę. Starał się więc jej do niczego nie zachęcać, mając nadzieję, że uniknie jej na wpół złośliwych żarcików i docinków. Szukał więc w skupieniu odpowiedniej stacji, by w końcu złapać "swoją", czyli tę, w której pracował w czasie studiów i do której wciąż miał ogromny sentyment. Zanucił wraz z wokalistką jakiś chwytliwy refren, by chwilę później ściszyć radio i wreszcie spojrzeć na Spencer; zdążyli już wyjechać z miasta, a z twarzy Leo powoli znikał szaleńczy uśmieszek, ustępując miejsca bardziej spokojnemu i zwyczajnemu grymasowi.
- Co ty na to, żebyśmy zarządzili weekend dobrych nowin? Zaczęliśmy już wczoraj, kontynuowałem dziś rano i muszę przyznać, że bardzo mi się to spodobało. To jak? Jesteś gotowa do jutrzejszego wieczora nawet nie myśleć o... o niczym? - zapytał swobodnie, chwilę później wracając spojrzeniem do drogi. Starał się nie pokazać, że cokolwiek się w nim zmieniło, choć odrobinę zakuło go wspomnienie ostatniego popołudnia.

[może znajdziesz kiedyś przez przypadek, to sobie zmienisz ;p publikujesz już? ;)]

Leo Rough pisze...

[moja będzie mega pusta, ale trudno ;p]

Na jej słowa skinął głową, automatycznie mocniej zaciskając ręce - jedną na kierownicy, a drugą na biegach. Spencer chyba wyczuła, co się z nim stało, bo zaraz poczuł jej delikatny dotyk na wierzchu dłoni i wprost nie mógł się nie uśmiechnąć. Nabrał przekonania, że ona wszystko zrozumie i wszelkie obawy, które wciąż się z nim tliły, w sekundę wyparowały. Umiała się znaleźć, jak podsumowałaby to Mara. Tak, umiała się znaleźć i doskonale wiedziała, czego potrzeba Leo, bo zaraz cofnęła rękę i pogłośniła radio. Wyszczerzył zęby w wesołym uśmiechu, gdy z głośników popłynęła jedna z jego ulubionych piosenek. Spojrzał przepraszająco na Spencer, zanim zaczął śpiewać - głos miał świetny, to prawda, ale często gubił nuty, więc w rezultacie nie brzmiał zbyt zachęcająco. Tym razem jednak śpiewał pogodnie, niemal radośnie, co powodowało, że wszelkie braki ginęły gdzieś w jego śmiechu, gdy nie wystarczająco szybko wziął kolejny oddech czy pomylił słowa.

[chyba nie jest określone, ile trzeba poczekać, nie? nie znalazłam w regulaminie. i nie wiem, czy zdążę dodać moją jeszcze dzisiaj, bo zaraz wychodzę a potem już mi się nie będzie chciało włączać kompa ;p]

Leo Rough pisze...

[wybacz, że tak wczoraj zwiałam :)
nie będziesz prowadzić wątku tylko ze mną, bo pojawią się inne ciekawe powiązania. kropka. swoją drogą to trochę dziwne, że jeszcze nie masz żadnego komentarza pod swoją kartą, dlatego nie mam zamiaru Cię zakrywać, dodam swoją dopiero wieczorem ;)

nie masz może ochoty znowu trochę przeskoczyć? wiesz, za mało dramatyczny wątek, jak dla mnie, a nie chcę ich krzywdzić (i tak byś mi nie pozwoliła, haha ;d). wymyśl tylko, do jakiego momentu się przesuniemy, a ja sobie jakoś zgrabnie zacznę ;))]

Leo Rough pisze...

[;)
jak to: blogosfera przestaje być dla Ciebie? w sensie wyrastasz? ;p spoko, poczekam, niech Cię zauważą ;)
to ja sobie, hm, polecę. zołza będę.]

Tego dnia kładł się do łóżka niesamowicie z siebie dumny, bo udało mu się zafundować Spencer prawie idealny dzień. Prawie - bo on sam cały czas czuł na sobie cień poprzedniego popołudnia, który w rezultacie zaczynał z wolna tłumić jego entuzjazm. Na szczęście dotrwał do wieczora ze swoim pogodnym, wciąż lekko szalonym uśmiechem, choć musiał kilkakrotnie przypomnieć sobie, dla kogo i po co to robi. I dał radę. Przecierpiał przymierzanie garniturów, choć przy każdym kolejnym utwierdzał się w przekonaniu, że ten, który ma w szafie, wcale nie jest najgorszy i może, a nawet powinien założyć go na bankiet. W końcu jednak sprzedawczyni trafnie zauważyła, że trzeba jakoś zgrabnie ukryć to jego piekielnie wychudzone ciało, więc już bez słowa skargi wkładał kolejne przygotowane przez nią komplety, aż w końcu znalazł ten idealny, który podkreślał jego, hm, atuty, a ukrywał wszelkie mankamenty sylwetki. W tym samym czasie Spencer przymierzała po drugiej stronie sklepu najróżniejsze sukienki, otoczona wianuszkiem sprzedawczyń, co kilka minut spotykając się z Leo dokładnie w połowie łączącego część dla pań z częścią dla panów korytarza. On wtedy komplementował jej kolejne kreacje, a ona zazwyczaj marszczyła nos nad niepasującymi na niego garniturami. Dopiero, gdy zrobił już zakupy i ruszył w kierunku damskich przymierzalni, domyślił się, że Spenc najzwyczajniej się nad nim znęca, zamęczając go kolejnymi sukniami, które wyglądały niemal identycznie, a zdecydowanie każda leżała na niej idealnie. Podjął jej grę, bo był pewien, że i ona w końcu się zmęczy i wybierze którąś, uwalniając ich od tych męczarni.
Potem musiał wymyślić, jak zjeść podczas obiadu niewiele i nie zaniepokoić tym ukochanej. Wydawało mu się, że wywiązał się z tego zadania całkiem nieźle, a może ona uznała, że nie będzie psuć im dnia głupimi kłótniami o jedzenie? Nieważne. Ważne, że także później poradzili sobie z utrzymaniem dobrego nastroju, gdy załatwiali resztę spraw w [najbliższym dużym mieście ;p], a nie wszystko szło po ich myśli. Leo wracał do domu zmęczony, ale zadowolony, nieprzerwanie żartując, nucąc i zabawiając Spencer lekką, niezobowiązującą rozmową. To był ich weekend i on zamierzał o to zadbać.
To nie zmieniało jednak faktu, że gdy ukochana zasnęła w jego ramionach, uśmiech zniknął mu z twarzy, a zamiast niego jego oczy rozbłysły smutkiem i bólem. Sam nie potrafił stwierdzić, co popchnęło go do wysilania się przez cały dzień, by być pogodnym, optymistycznym Leo. Z trudem przypomniał sobie, że chodziło o Spencer, śpiącą teraz słodko przy jego boku. Tak, dla niej był gotów przeżyć jeszcze jeden taki dzień, nawet jeśli noc miał spędzić na zadręczaniu się. A to, że czuł się przeraźliwie samotny, sprawiło tylko, że postanowił rano przybrać jeszcze lepszą maskę, by nie wyjrzał spod niej nawet cień jego prawdziwych uczuć.

[w sensie nie czytam, bo mi się nie chce xD a Tobie zostawiłam do opisania drugą część dnia, bo, jak widać, w połowie tego czegoś powyżej złapałam lenia ;p]

Unknown pisze...

[ U mnie kumple głównie mają fazę na "Wiedźmina" i "Władcę pierścieni". Dziewczyny za to Kinga czytają.
ja miałem w klasie takiego kolesia, który rok wcześniej przyszedł. Taki gnojek, że ja pierdolę. Bardziej zarozumiałego i w dodatku cynicznego człowieka jeszcze nie poznałem. A najbardziej mnie wkurwił tym, że zmarnował dwa miesiące wakacji w NYC na oglądaniu tv i wpieprzaniu hamburgerów. WTF?!
Są, oczywiście, że są. Ale często tak sobie myślę, że chciałbym też tego spróbować. Poczuć się jak bohater ^^ Zawsze chciałem, ale jako cywil, pojechać na misję do Afryki i tam budować szkoły, albo pomagać w jakiś inny sposób. No, ale póki moi rodzice żyją to im tego nie zrobię. Jak ich kiedyś poinformowałem o tym pomyśle to przez bodaj tydzień odbywali ze mną nawet kilkugodzinne rozmowy, żeby wybić mi to z głowy. Idealna rzecz? Żebym czuł się potrzebny w egzotycznym miejscu :D jeszcze ten teledysk jest fajny - http://youtu.be/uuwfgXD8qV8
Ty! Dobre to ;D ale w guitar hero nie grałem, bo ogólnie nie przepadam za graniem. Na kompie zawsze napierdalałem w Tony'ego Hawka i Brothers in Arms, a na PS2 w Eye Toy (takie z kamerką, bo można było poskakać ;d jak kupowałem, czyli gdy byłem w 4 klasie podstawówki to było to "szałowe". Teraz się nie umywa do tych wszystkich konsoli xd) i w WRC (nawet ostatnio przez tę pogodę odkopałem). No i na imprezach obowiązkowo SingStar, zawsze się wszyscy w to wkręcali ;D
http://youtu.be/9WwdXzRpgB0
;DD
no. Na taką średniej jakości awionetkę na najbliższym lotnisku, czyli 180h lotów + egzamin praktyczny i teoretyczny to jakieś 30 kawałków.
ten jego facet aż przesadnie się nim interesuje ^^ znaczy się, mieszkają razem i tak zajebiście się kochają, że albo jest właśnie zajebiście, albo tamten mu wpierdoli, ale po chwili go przeprasza i znów jest iście zajebiście ^^
ja również jestem maksymalnie poważny xd
u nas cały czas pada. I wczoraj i dzisiaj. Dobrze, że po 19 się rozpogadza i mogę z psem biegać. Chociaż tyle ^^ ]

Leo Rough pisze...

[a może to tylko przejściowe. wiesz, czujesz się zmęczona, masz na głowie inne rzeczy, ważniejsze... ja sama mam coś takiego, że jak nie piszę, to czegoś mi brakuje - a gdy piszę, często tracę wiarę we własne umiejętności, razem z nią też jakiekolwiek chęci i cały zapał. ale to mija, gdy podejmuję decyzję, że znikam z blogosfery - po prostu nie mogę, nie jestem w stanie. i wraca mi chęć do pisania ;)
dobra, cicho, i tak sobie poradziłaś ;)]

Dopiero wieczór pozwolił mu się rozluźnić, zdjąć maskę - ale gdy to zrobił, okazało się, że jego twarz wcale nie jest straszna, nie przeraża. Była to po prostu twarz człowieka zamyślonego, odrobinę nieobecnego, a przede wszystkim smutnego. Nie chciał tego ukrywać, zbyt długo już męczył się z chowaniem własnych uczuć. Zadziałała też myśl, że to już koniec jego męki z pilnowaniem uśmiechu i kontrolowaniem odruchów, by wyglądały naturalnie i swobodnie. Weekend się kończył, butelka po winie powędrowała do kosza, tak samo jak rachunek za benzynę.
Odwzajemnił pocałunek, choć zmęczenie z wolna zaczynało brać nad nim górę. Powieki przymykały mu się sennie, mimo że doskonale wiedział, że nie zaśnie, ale na pewno nie chciał rozmawiać. Dlatego bardzo wolno podnosił spojrzenie na Spencer, jakby dzięki temu, że będzie unikać jej wzroku, uniknie też odpowiedzi. To jednak nie było możliwe. Westchnął cicho, a potem złączył na krótko ich wargi, chcąc zyskać jeszcze choć trochę czasu. Nie myślał. Wydawało mu się, że nie istnieje dobra odpowiedź na to pytanie, więc w końcu wygiął wargi w bladym uśmiechu, przygotowując się, by zwyczajnie zbagatelizować poruszoną przez Spencer kwestię.
- Było idealnie. - odparł z naciskiem, zaskakując tym samego siebie.

[no, dobra, znowu wracamy do opisywania każdej zmarszczki, spooko xD ;p]

Leo Rough pisze...

[i w sumie ma rację. ja już się nauczyłam i nie mówię o blogowaniu znajomym, bo patrzą na mnie jak na świra ;p a dla mnie to jest takie... naturalne!
oj, mi się nie znudzi, tego się nie bój ;) ^^]

Wiedział, że to, co dla niego było wygodne i łatwe, Spencer sprawiało ból. Wiedział, że cierpi, patrząc spokojnie, jak stara się zamydlić jej oczy. Wiedział, że jest gotowa mu pomóc. Więc dlaczego, u licha, nie potrafił się przemóc i po prostu o wszystkim jej opowiedzieć? Uczucia to w żadnym wypadku nie był jego ulubiony temat, ale może akurat ulżyłoby mu, odzyskałby swój spokój! Te argumenty również na niego nie działały. Gryzł się, nie mogąc znaleźć wyjścia z tej sytuacji; a może wcale tak naprawdę nie próbował.
- Było idealnie. - powtórzył twardo. Nie spuszczał spojrzenia ze Spencer, choć ona już zniknęła mu gdzieś, wtulona w niego, na pozór spokojna, odprężona, szczęśliwa. Niełatwo mu było teraz zachować resztki opanowania.
- Nie chcesz, żebym przestał, nie chcesz tego. - wymruczał w jej włosy, zaciskając na chwilę powieki. Musiał znaleźć sposób, by otrząsnąć się z tego dziwnego nastroju, który go ogarnął, ale potrzebował do tego telefonu i samotności.
- Chodźmy już spać. - rzucił, jak ostatnią deskę ratunku.

[hahaha! jaka słodka... :)))]

Unknown pisze...

[ Ja mam wszystkie tomy u siebie i też nie mogę się za niego coś wziąć xd Władcy pierścieni też nie mogę coś ruszyć, a mam nawet edycję kolekcjonerską ^^ przeczytałem tylko Hobbita, a i tak nie w całości, bo później mi coś wypadło, ale i tak mi się podobał. Kinga ostatnio przeczytałem "Dallas '63" - zajebiste. Patryk polecał mi "Wielki marsz", ale ni chuja nigdzie go nie mogę dostać, a chyba byłem w 5 Empikach, w tym we Wrocławiu też. Ostatnio ogólnie nie mogę znaleźć sobie książki, na którą miałbym ochotę. Mam świetne kryminały, thrillery, nawet podróżnicze, ale jakoś w żadną nie mogę się wkręcić... -.-
Zauważyłem, że dużo związków się rozpada po tych 5, 6 latach.
Nie. On po prostu stwierdził, że nie miał co robić w NYC. Czaisz? NIE MIAŁ KURWA CO ROBIĆ!
Spoko, postawię ich przed faktem dokonanym xd ciekaw jestem, jak przeżyją mój wyjazd na studia ;d jeszcze świrowali, że mam psa wziąć, bo mój jest. A ja tak popatrzyłem na nich z politowaniem i mówię, że wtedy to już całkiem będzie im smutno, jak dom taki pusty będzie. I umilkli xd Często żałuję, że nie mam rodzeństwa, a to dlatego, że czuję się cholernie zobowiązany. Oni niczego na mnie nie wymuszają, ale ja sam czuję, że powinienem im dać to wszystko, czego rodzic powinien doświadczyć, czyli być powodem do dumy, dobrze ukończyć edukację, znaleźć dobrą pracę, by móc wysłać ich na długie wakacje. Mieć żonę i dzieci, żeby oni mieli wnuki, mieć dom, który mogliby odwiedzać i w ogóle... tylko, że to nie jest życie dla mnie. A z kolei nie chcę ich czegokolwiek pozbawiać.
http://youtu.be/qQkBeOisNM0 ten też jest zajebisty
zawsze mi zajebiście szło xd ale i tak najlepiej jest, jak już nagle każdy chce śpiewać i zaczyna się walka o mikrofony xd Need for speed też dobre ;d
klasyk ;d
http://youtu.be/KrWI-9GTHKM ależ mi się to wkręciło xd "Oh I swear to you, I'll be there for you, this is no drive by-y-y-y-y-y-y" ;D chciałem to zapisać fonetycznie, ale ni chuja, po dwóch słowach znowu pisałem normalnie xd
taaaa... xd
dlatego dobrze, że ja tam nie mieszkam, bo już bym chyba jako ćpun skończył, o ile w ogóle jeszcze bym żył ^^
ale ja też! :P
ahahaha xdd a u mnie znowu leje, normalnie ściana wody, która uniemożliwiła mi obejrzenie filmu do końca. I jeszcze mój pies dzisiaj w ogóle nie biegał, a co gorsza, właził mi pod nogi. Chyba tylko co drugi dzień mogę go brać ze sobą. ]

Leo Rough pisze...

[właśnie ;p
co to było za "mhm"? nie wierzysz? zołza...]

Nie miał nawet siły poczuć czegokolwiek, gdy usłyszał ton głosu Spencer i dostrzegł wyraźną zmianę w jej twarzy. Już wiedział, że w tej chwili definitywnie zakończyli swój idealny weekend, a utwierdził się w tym przekonaniu, gdy ukochana oderwała się od niego i zniknęła w przedpokoju, nawet się na niego nie oglądając. Jeszcze godzinę temu nie mogliby pokonać tych kilku metrów inaczej niż ciasno objęci, teraz szli jedno za drugim, nie odzywając się słowem. Dopóki ona nie odwróciła się. Leo sapnął, nie potrafiąc wykrzesać z siebie choćby resztek energii. Wiedział, o co chodzi, zanim się odezwała, a gdy dodatkowo uciekła spojrzeniem gdzieś w bok, rozumiał już wszystko. Chociaż nie chciał rozumieć, nie chciał wiedzieć, bo to oznaczało, że wszystkie jego starania były na nic. Zdecydowanie chwycił jej brodę w dwa palce, by na niego spojrzała.
- Przecież wiesz. Nie będę cię teraz zapewniał o swoich uczuciach ani mówił, jak bardzo jesteś dla mnie ważna, bo ty to wszystko wiesz, a gdybym odpowiedział teraz na twoje pytanie tak, jak tego oczekiwałaś, nie uwierzyłabyś mi. I ja powiedziałbym to tylko dlatego, że zapytałaś. Uznam więc, że te słowa nie padły i po prostu... - urwał, opuszczając rękę. Wzruszył nieznacznie ramionami, a potem obszedł Spencer, kierując się do sypialni. Tym razem to on nie odwrócił się w jej stronę, zły na siebie, że znów źle rozegrał rozmowę z nią, a właściwie całe ostatnie dni. Zaczął przebierać się, stojąc w otwartych drzwiach szafy, by jeszcze przez chwilę móc unikać jej spojrzenia.

[e tam.
300 komentarzy, no kurwa -.-]

Leo Rough pisze...

Dopiero, gdy Spencer umościła się wygodnie na swojej połowie łóżka, a właściwie na samym jego brzegu, Leo odważył się spojrzeć w jej kierunku. Pomyślał, że skoro odsunęła się tak daleko, to nie będzie chciała, by ją obejmował czy choćby odnalazł pod kołdrą jej dłoń, więc nie widział sensu w kładzeniu się obok niej. Przypomniał sobie jednak, że to on chciał już iść spać, ale miał raczej nadzieję, że ukochana wtuli się w jego bok, jak zawsze, i będzie mógł przynajmniej zdrzemnąć się, czując bicie jej serca i ciepło oddechu owiewającego skórę. A kiedy ona rozbiła obóz na najdalszym krańcu łóżka i raczej nie mógł liczyć na to, że nagle jej przejdzie i wślizgnie się pod jego ramię, wiedział już, że nie zaśnie. Położył się jednak pod chłodną pościelą, wcześniej gasząc światło i sprawdzając ekran telefonu.
- Kat podejrzewa, że jest w ciąży. I powiedziała mi o tym Mara. - rzucił nagle, a w jego głosie bardzo wyraźnie zabrzmiał ból. Dowiedział się o tym kilka godzin wcześniej i raczej nie chciał mówić Spenc dopóki nie porozmawia z młodszą siostrą, ale nie wytrzymał. Drażniło go w tej chwili bardziej niż sprawa z Leną czy cokolwiek innego i wierzył, że jego ukochana to zrozumie.

[dobrze, super. ale mnie to wkurza. ugh.]

Leo Rough pisze...

Nie poczuł ulgi, gdy Spencer przylgnęła do niego, bo wiedział, że robi to teraz tylko ze względu na jego samopoczucie i sytuację. Wolał, gdy przysuwała się do niego, bo go potrzebowała, bo nie chciała być nigdzie indziej, bo w jego ramionach czuła się bezpieczna. Teraz nie było w niej tej potrzeby. Zamiast tego wyczuł jej troskę i zmartwienie, których wcale nie chciał, niemal go męczyły. Tylko przez chwilę. Nie wiedział, co sprawiło, że zdołał odzyskać odrobinę utraconych sił. Może ciemność. Może niesamowita cisza mieszkania. Może dotyk palców ukochanej. Zdecydował jednak, że może chociaż spróbować uspokoić jej obawy, choć trochę naświetlić jej swoje położenie, a wtedy uznał, że potrzebuje jej tak blisko siebie, właśnie takiej.
- Widzisz, że tu nie chodzi o Lenę. Takich spraw zebrało się więcej w ciągu kilku ostatnich dni. - rzucił z goryczą. Zaraz potem prychnął kpiąco, by niemal w tej samej chwili zaśmiać się głucho.
- Mam parszywy miesiąc. Parszywy rok. Parszywe życie. Po prostu. Tu nie chodzi już tylko o Lenę. A Kat nie odbiera telefonów ani ode mnie, ani od Mary. - wyjaśnił, tym razem niemal zupełnie obojętnie, tępo wpatrując się w sufit. Nawet nie drgnął.

Unknown pisze...

[ W nocy najlepiej się czyta ;p przy jakiejś gównianej lampce, która więcej cienia, niż światła daje, na parapecie, przy akompaniamencie świerszczy ^^
Aktualnie jestem na etapie przeczytania kilku pierwszych stron jakichś pięciu książek i odrzuceniu ich w kąt.
Ej, no co Ty od niego chcesz? Martwi się o nią. A skoro to ona z nim zerwała, to pewnie ten typ, który nie będzie otwarcie walczył, tylko "uszanuje jej decyzję", ale i tak sobie nie odpuści.
no. Już Gryfów jest bardziej rozrywkowy ^^
Ostatnio zauważyłem, że właśnie z dużej liczby rzeczy rezygnuję, tylko po to, żeby im przykrości nie sprawić, albo ich nie zawieść. Ale z drugiej strony to dobrze, przynajmniej się nie szlajam z bóg wie kim i nie odpierdala mi, jak zwykle wtedy, gdy poczuję wolność ^^ haha, taaa xd ostatnio, po weselu, przyjechała moja ciocia, ta u której jestem w roku szkolnym przed treningami, i coś tam zaczęliśmy gadać i w końcu wyszło na to, że ja się najprędzej w naszej rodzinie ochajtam (pomimo, że mam 3 kuzynostwa, którzy już są na studiach). Odpowiedziałem tylko śmiechem, bo niektórzy ludzie są stworzeni do samotności. Ja już swoją miłość znalazłem - jest nim ruch - i wysiłek fizyczny i przemieszczanie się z miejsca na miejsce. Więcej mi nie potrzeba.
doceniaj to ;pp połowy moich znajomych rodzice w ogóle nie dostrzegają ^^
ej! To jest dobra emisja głosu, zwłaszcza takie głośne i mocne fragmenty ciężko zaśpiewać dobrze przy tylko uchylonych ustach ;pp
każda usłyszana w radio coś mi przypomina xd
kolejna klasyka xd kiedyś ich słuchałem, teraz w ogóle za nimi nie przepadam. Ale ten kawałek i Californication jeszcze ujdą.
http://youtu.be/Z4VaaJn1c_U kolesia w chuj polubiłem.
wszyscy mi zawsze powtarzali, że nie umiem być poważny xd a jak im udowadniałem, że potrafię, to stwierdzali, że to nie jest powaga, ale wściekłość, albo że się obrażam xd
"Sucker Punch" xd chujowy film, ale oglądałem ze względu na efekty specjalne, bo był zrobiony przez tego samego kolesia, który robił "300"
ale to niech sobie powoli drepcze, specjalnie zwolniłem, a ten no kurwa mi pod nogi wchodzi.
Kotek, ja tak zrobiłem na samym początku, to mnie wyśmiałaś, co to w ogóle ma być ;p
w ogóle, weź mnie ogarnij. Przez dwa tygodnie miałem wyłączoną komórkę, teraz odpaliłem i mam kurwa kilkanaście wiadomości, zaproszeń na jakieś imprezy i w ogóle, a na nic mi się nie chce iść -.- jeszcze mnie dwie osoby opierdoliły, że się nie odzywam. Ale mi się naprawdę nie chce. Aspołeczny jakiś jestem? o0 ]

Unknown pisze...

[ No to masz dowód, że mu zależało na niej! Jakby mi na jakiejś zależało to też bym za nią łaził xd
Nie zapomnij o Śląski! Gryfów Śląski xd daj spokój, przecież to jakaś miazga jest xd ale ma coś wspólnego z Gryfindorem przynajmniej xd pierwotnie nazywał się Greiffenberg. A nazwa pochodzi od legendy, która mówi o tym, że na wzgórzu, niedaleko rzeki, było kiedyś gniazdo Gryfów. Ludzie się ich bali i wysyłali rycerzy, którzy by je mogli pozabijać. Ale nikomu się to nie udało, poza jednym. I tak oto utworzył się nasz herb - Gryf i Rycerz, których kurwa musiałem bibułą wyklejać w pierwszej klasie podstawówki xd no i byłem na konkursie z opowiadania legend, miałem pierwsze miejsce ^^
No może jeszcze pies. I samoloty. I muzyka. I książki. No... widzisz, po chuj mi ludzie? ;p
to wyobraź sobie, że ja tak mam przez całe życie xd
nie, ja mam mniejszy otwór gębowy i tak szeroko nie dam rady xdd ja otwieram mniej więcej tak http://youtu.be/8KYEev_3L6k xd
Irena? xdd ale spoko grają.
http://youtu.be/ZFNnQOS3L14 to też jest tego kolesia
spoko, stukniemy się kieliszkami o północy xd
i jeszcze odczuwał potrzebę zaopiekowania się mną, gdybym się wypierdolił, tak? ;p
dobra, w nocy pokombinuję ;p
eee tam. Nie mam ochoty bawić się przy muzyce "trance". W piątek wyjeżdżam, może tam coś ogarnę. Wiesz jaki jest mój problem? Że szybko mnie ludzie nudzą. Jeśli teraz odpocznę od znajomych to później będę się jarał tym, że ich widzę. Jeśli teraz będę się z nimi spotykał tak jak wcześniej, to już w październiku będę miał ochotę wszystkich pozabijać. Dlatego zdecydowanie muszę podróżować ;p ]

Leo Rough pisze...

- Gdyby mnie potrzebowała, odebrałaby ten pieprzony telefon! - warknął nadspodziewanie ostro, nie mogąc powstrzymać złości. Wiedział, skąd ona się bierze: zwyczajnie czuł się bezużyteczny i bezsilny, i nie miał pojęcia, co robić. Owszem, miał świadomość tego, co chciałby zrobić, ale to nie znaczyło, że właśnie tak powinien się zachować. Chciał zastanowić się nad tym, co będzie najlepsze dla Kat, ale wydawało mu się to zadaniem nie do wykonania, szczególnie po tym, co usłyszał od Mary i co powiedziała mu teraz Spencer. Westchnął ciężko, wciąż nie reagując w żaden sposób na ciałko ukochanej przyciśnięte do jego boku, na jej zabiegi, by go uspokoić.
- Jest już dorosła, nie muszę znów opatrywać jej pokaleczonych kolan, bo sama brzydzi się krwi. Wpakowała się w to sama. - mruknął, już nieco spokojniej. - A ja kompletnie jej nie znam. Wiesz, że ostatnio była z facetem, gdy miała piętnaście lat i aparat ortodontyczny? Teraz boi się, że jest w ciąży. Chyba nie mam ochoty się w to wtrącać.
Wiedział, że przemawia przez niego gorycz, ale nie potrafił nic na to poradzić. Było mu źle i nie widział sposobu, by jakoś dać sobie z tym radę.

[znowu zniknęłam tak bez uprzedzenia, wybacz.]

Leo Rough pisze...

Słuchał jej uważnie, bardzo szybko dochodząc do wniosku, że ma rację - Kat go potrzebuje. Tylko co z tego, skoro on czuje się tak zraniony, że nie ma nawet ochoty o niej myśleć? Wiedział, że ta sprawa będzie go dręczyć, ale nawet nie chciał już próbować cokolwiek z nią robić. Jej też nie było przy nim, gdy potrzebował przyjaciółki, a Spencer nie była w stanie mu pomóc; jego siostra po prostu zniknęła z jego życia, gdy okazało się, że jest już stabilny i przenoszą go z OIOM-u na zwykły oddział. A potem, w klinice, gdy całymi dniami poddawany był różnym testom i badaniom, i był bardzo bliski załamania nerwowego? Kat spokojnie zajmowała się malowaniem, nawet nie racząc do niego zadzwonić. I teraz Spencer namawia go, by wsiadł w samochód i pojechał do Londynu? Nawet nie miał pewności, że ją znajdzie, bo tak naprawdę mogła zaszyć się u jakichś znajomych albo nawet wyjechać z miasta. A już na pewno nie miał na to ochoty.
Nie mógł podzielić się ze Spencer żadnym fragmentem tych rozmyślań, bo wiedział, jaka będzie jej odpowiedź. Postanowił więc zignorować wszelkie słowa cisnące mu się na usta, zamiast tego jedynie westchnął, przesuwając się o kilka centymetrów w stronę brzegu łóżka. Gdy jednak brunetka nie zareagowała w żaden sposób na jego ruch, po prostu oderwał od siebie jej ręce i położył je na pościeli, zaraz wracając do poprzedniej pozycji, z dłońmi zaplecionymi pod głową.
- Pięć minut temu byłaś obrażona, pamiętasz? - mruknął ze złością. Wciąż nie przebolał tego, że postanowiła w jednej chwili zakończyć ich cudowny weekend, a potem nawet nie próbowała naprawić sytuacji. Bo i po co?

Leo Rough pisze...

- Obojętne. - mruknął sam do siebie, gdy Spencer znów zaczęła mówić. Nie słuchał jej, zaciskając mocno powieki, starając się odgrodzić od wszystkiego, co go dręczyło, z czym sobie nie radził. Kiedyś, gdy próbował zapomnieć o swoich problemach, po prostu kierował wszystkie swoje myśli do ukochanej, bo samo wspominanie jej uśmiechu czy słodkiego zapachu pomagało. A teraz miał ją przy sobie, w każdej chwili mógł wtulić nos w jej włosy i zyskać choć tymczasowy spokój, ale to już nie było to samo. Kochał ją mocniej, niż wtedy, ale to, że zawsze była obok, zniszczyło magię jej bliskości. Wciąż potrafiła samym swoim delikatnym dotykiem poprawić mu humor, ale nie pomagało to na długo. W tej chwili nie pomagało wcale.
Jej przeprosiny, o dziwo, dotarły do niego natychmiast, nawet mimo to, że wypowiedziane zostały tak cicho i niemal niepewnie. Westchnął, a potem uderzył się otwartą dłonią w czoło, ganiąc się za swoją głupotę. Nie miał już jednak siły naprawiać swoich błędów, więc po prostu odsunął od siebie kołdrę i usiadł na krawędzi łóżka, przygotowując się do ucieczki. Jak zwykle.
- To ja przepraszam. - odparł mocno i pewnie, jakby samym tonem głosu mógł zapewnić Spencer, że mówi zupełnie szczerze. Potem znów westchnął i wstał, kierując się do wyjścia. Pokonał korytarz i ruszył w stronę kuchni, zastanawiając się, jak długo będzie musiał czekać, by zyskać pewność, że Spencer już śpi.

[świetnie! bo mi się już zaczynają te guziki zacinać i muszę po milion razy odświeżać stronę, żeby się w ogóle dało je nacisnąć. także... super :)))]

Leo Rough pisze...

Siedział w kuchni ze szklanką mleka prawie do rana. Początkowo miał milion myśli na minutę, ale w miarę, jak zbliżał się świt, w jego głowie zapanowywał coraz większy spokój. Już nie próbował uspokoić tego mętliku, bo wiedział, że i tak nie da rady - pozwolił więc sobie na wszelkie rozmyślania, nawet na te najbardziej ponure z nadzieją, że to przyniesie mu ulgę. I w końcu tak właśnie się stało. Trwało to kilka godzin, ale nie walczył, więc względny spokój wrócił do niego, sam, nie poganiany, nie zachęcany. Po prostu - nadszedł już czas, by wrócić do jakiejś równowagi. Choćby tymczasowej.
Leo mógł więc pójść spać i poczuł, że będzie w stanie zasnąć z niejakim zdziwieniem. Nie zdarzało mu się czuć takiego zwykłego zmęczenia człowieka potrzebującego snu - przynajmniej poza tymi chwilami, gdy choroba dyktowała mu warunki i rytm dnia. Obawiał się jednak pójść do łóżka, bo nie chciał budzić Spencer, tym bardziej, że już świtało i zostało jej zaledwie kilka godzin snu, zanim będzie musiała wstać i pójść do pracy. Zamiast tego zdecydował, że zdrzemnie się na kanapie, z nadzieją, że zdoła się obudzić zanim jego ukochana zobaczy go takiego. Nie spodziewał się jednak, że będzie spał tak twardo i głęboko, że prześpi nawet natarczywe dzwonienie swojego telefonu...

Leo Rough pisze...

Obudził się od razu - w końcu dźgała go i krzyczała jednocześnie, to musiało wyrwać go z macek snu. Spojrzał na nią, nie bardzo rozumiejąc sytuację. I ten dźwięk, złośliwy, irytujący, który nie pozwalał mu zebrać myśli! Teraz już zdecydowanie miał ochotę nakryć głowę poduszką i nie wstawać, tylko żeby to dzwonienie ucichło. Wtedy jednak zauważył przedmiot w dłoniach Spencer i natychmiast usiadł, zapadając się na kanapie. Przetarł oczy i wziął od kobiety komórkę, patrząc na nią ze strachem.
- Kto? - zapytał tylko, by zaraz samemu spojrzeć na wyświetlacz. Odetchnął, choć nie wiedział, czy czuje ulgę, czy zawód.
- Mara, oby to było coś ważnego. - mruknął do telefonu, wciąż zaspany, o czym najlepiej świadczył jego zachrypnięty głos. Ponownie przetarł dłonią twarz, by zaraz wyprostować się gwałtownie i otworzyć szeroko oczy. W słuchawce wciąż rozbrzmiewał łagodny głos jego siostry, a on słuchał jej, w napięciu wpatrując się w ukochaną. Tak, teraz zdecydowanie jej potrzebował.
Pożegnał się i rozłączył, odrzucając telefon na bok. Niepewnie uniósł wzrok na Spencer.
- Ciągle nie mają wiadomości od Kat, ale Mara mówi, że w nocy zabrała z domu mamy wszystkie swoje rzeczy. - wyjaśnił pospiesznie, doskonale świadomy, że brunetka też musi się martwić i zastanawiać, co tak nim wstrząsnęło. - A o ile dobrze znamy naszą siostrę, to przyjedzie tutaj. Znaczy nie do nas, do Murine.

Leo Rough pisze...

Z zaskoczeniem odkrył, że jego dłoń tkwi pomiędzy palcami Spencer - spojrzał na nią, starając się rozgryźć znaczenie tego drobnego gestu. Automatycznie przypisał mu dużą wagę, a właściwie uznał, że jest dokładnie wszystkim, na co czekał przez całą noc. Podniósł wzrok na twarz ukochanej, a potem pokręcił głową w odpowiedzi na jej pytanie.
- Nie, ale tutaj będę mógł ją znaleźć. - odparł cicho, niemal niepewnie, bo już z wolna tracił zainteresowanie tą sprawą. Wiedział, że będzie miał czas na myślenie o Kat i jej problemach później, gdy już się z nią spotka - w co nie wątpił. Teraz musiał naprawić to, co zepsuł, co psuł przez kilka ostatnich dni. Posłał Spencer nikły uśmiech, zanim zaczął się tłumaczyć.
- Przepraszam za wczoraj. I za dzisiaj. - mruknął, wskazując na skotłowany obok nich na kanapie koc. - Najpierw nie mogłem spać, a potem nie chciałem cię budzić. - wyjaśnił, jak zwykle zaczynając od łatwiejszego tematu. Urwał, nie wiedząc, co mógłby jeszcze powiedzieć i jak wyjaśnić swoje zachowanie z poprzedniego wieczora.

Leo Rough pisze...

[nie umiem już napisać nawet jednego sensownego zdania, więc odłożę odpisywanie na poranek. do spisania, dobrej nocy ;))]

Unknown pisze...

[ No ale jeśli to ona z nim zerwała to co on mógł zrobić? ;p tylko żeby się później nie zdziwiła, jak znajdzie faceta, który będzie miał wyjebane ^^
ale Gryffindora niestety nie przypomina xd
spadaj ;p że nikt nie miał problemu z narysowaniem to taki żart? ;p
e tam.
ta? Po pierwszej bójce mam chyba jeszcze gorzej niż Ty xd
I tak najlepszą mordkę ma Gotye xd
dobre :D
http://youtu.be/_HSd4p6sHEg
ta. Wczoraj też mu odpierdalało, a jeszcze ja sobie coś zrobiłem, bo mnie w chuj kolano napierdala. No ale nic, trzeba rozchodzić ;d
Prosz, "Sło" xdd
Nie mam pojęcia xd coś Drawskie i coś na P xd a teraz się okazało, że kumpel jeszcze pojedzie ;p
bo wolę ostrzegać ;P ]

Leo Rough pisze...

[cudnie <3 ;))]

Nie mógł powstrzymać ciężkiego westchnienia. Był niemal pewien, że Spencer zafunduje mu kazanie albo w jakikolwiek inny sposób będzie drążyć temat. Zrozumiałby nawet, gdyby boczyła się na niego i po prostu odeszła, gdy tylko się rozłączył. Ale nie, ona po prostu usiadła obok i oparła głowę na jego ramieniu, nie wybierając żadnej z dwóch właściwie oczywistych reakcji. I co on miał teraz zrobić? Kontynuować i narażać się na to, że wywoła kłótnię czy zgodzić się na milczenie i czekać, aż ona sama wróci do tego tematu? Na pewno wolałaby, gdyby zaczął mówić sam z siebie, nie pod przymusem czy po którejś z kolei prośbie. A on jednak nie był na to gotowy. Poczuł ulgę, że do niczego nie musi się zmuszać.
Wciąż nieco niepewnie uniósł wolną dłoń do twarzy ukochanej i pogładził leciutko jej policzek. Z zaskoczeniem wyczuł u niej uśmiech; odsunął się, by móc spojrzeć i przekonać się, że nie oszukały go odrętwiałe palce.
- O czymś nie wiem. - wymamrotał prawie nieśmiało, jednocześnie mrużąc oczy. Zaraz jednak uśmiechnął się nikle, widząc ten szczery, pogodny grymas na twarzy kobiety. Czekał, kompletnie nie wiedząc, czego się spodziewać.

Leo Rough pisze...

Uniósł wysoko brwi, gdy usłyszał jej słowa. Od początku wiedział, że podejmie taką decyzję, więc właściwie nie powinien się dziwić, ale spodziewał się raczej, że będzie chciała jeszcze o tym porozmawiać, że będzie wałkować ten temat i zastanawiać się nad wszelkimi możliwymi opcjami. Ona jednak nie przyszła z tym do niego; domyślił się, że po prostu sama przemyślała sytuację i podjęła jedyną możliwą decyzję. Rozumiał to, bo przecież sam najchętniej rozprawiał się ze swoimi problemami w ten sposób, ale takie zachowanie nie pasowało do Spencer. Ani trochę.
Pozwolił jej odsunąć się od siebie, bo co miał zrobić? Chciał mieć ją przy swoim boku, ale ona przejęła jego taktykę i uciekała, kiedy jemu na usta cisnęły się pytania. W momencie, w którym zatrzymała się przed nim, ostatecznie nie opuszczając salonu, wszystkie słowa wyparowały mu z głowy. Potrafił jedynie zmusić się do skinięcia na znak, że dotarły do niego jej słowa. A widząc jej wrogą pozę, skrzyżowane ramiona i minę, która ani trochę mu się nie podobała, postanowił nie komentować jej decyzji. W końcu to była wyłącznie jej decyzja.
Chwilę potem wstał i wyminął ją, kierując się do kuchni. Myślał już tylko o filiżance czarnej kawy.

Leo Rough pisze...

Leo, słysząc trzask zamykanych drzwi, postanowił wykorzystać tę chwilę na ubranie się i sprzątnięcie salonu. Musiał zacząć zbierać się do wyjścia, bo chciał zajrzeć do redakcji zanim zacznie biegać po mieście w poszukiwaniu Kat. Zdecydował jednak, że nie powinien wychodzić bez pożegnania się ze Spencer, bo wiedział, że to tylko pogorszyłoby już i tak niezbyt dobrą sytuację pomiędzy nimi. Zdążył wypić dwie filiżanki kawy, czekając na nią w kuchni z przygotowanym śniadaniem, a ona wciąż nie pojawiała się. Pomyślał nawet, że poszła już do pracy, a on przegapił ten moment, ale potem usłyszał dochodzący z sypialni hałas i stwierdził, że po prostu czeka, aż on wyjdzie, by nie musieć się z nim przebywać w jednym pomieszczeniu. Tą myślą sprawił sobie tak wielki ból, że z trudem powstrzymywał się przed zwinięciem się w kłębek na kanapie. Odetchnął jednak, by się uspokoić, a potem ruszył w kierunku sypialni z zamiarem poinformowania Spencer jedynie o tym, że wychodzi. Słowa jednak zamarły mu w gardle, gdy stanął w progu i zobaczył ją siedzącą na brzegu łóżka.
- Spencer. - mruknął, mając nadzieję, że na niego spojrzy. Nie czekał jednak na to.
- Uważam, że to dobra decyzja, ale tylko jeśli jesteś gotowa opowiedzieć mu o tym, co się wydarzyło. Tyle ja. Wychodzę. - rzucił, natychmiast cofając się do korytarza i już szukając wzrokiem pod drzwiami swoich butów.

Leo Rough pisze...

Spencer zdecydowanie przestawała zachowywać się zgodnie z logiką, ale jemu jakoś to nie przeszkadzało. Nie, kiedy czuł ją tuż obok siebie, a jej ciepłe wargi muskały jego usta. I nie, gdy widział, że cierpi i po prostu szuka dla siebie sposobu, by jakoś to przetrwać. Ale wcześniej, gdy zbliżała się do niego korytarzem? Wtedy obudził się w nim lęk, że po tym wszystkim, co zrobił, ukochana wyrzuci go z domu albo zrobi coś równie decydującego. Że po prostu nie będzie chciała go widzieć. Może dlatego najpierw pomyślał, że oszalała, gdy wspięła się na palce i pocałowała go tak lekko, że ledwo to poczuł. A potem stwierdził, że to jednak cała ona, że inaczej być nie mogło, że nie byłaby sobą, gdyby nie zrobiła czegoś takiego. Zaskoczony i już odrobinę skruszony, skinął pokornie głową, gdy usłyszał jej głos. Nie mógł powstrzymać się przed dotknięciem jej ramienia, gdy odsuwała się, ale na nic więcej się nie zdobył, wciąż dziwnie zraniony i jakby obolały. A potem wyszedł, gryząc się bardziej, niż ostatniej nocy.

Godzinę później zaparkował jaskrawożółty samochód przed budynkiem uczelni, modląc się, by nie okazało się, że przyjechali za późno. Był niemal pewien, że Spencer powinna zaraz pojawić się na parkingu, ale co, jeśli zdecydowała się przyjechać wcześniej i przygotowuje się właśnie do zajęć? A może już zrezygnowała z tej pracy i lekkomyślnie postanowiła, że nie zjawi się dzisiaj na wykładach? Musiał wierzyć, że zaraz się pojawi, bo na siedzeniu pasażera siedziała zapłakana Kat, której nie potrafił uspokoić i która powtarzała tylko co jakiś czas imię jego ukochanej. Raczej nie chodziło o to, że chce się z nią spotkać, ale ten zagubiony Leo, który ją znalazł, nie miał innego pomysłu, jak przywieźć ją tutaj. Wcisnął więc w jej drżące dłonie paczkę chusteczek i wyszedł z samochodu, rozglądając się po parkingu z desperacją w oczach.

[bajzel, wiem, ale jakoś tak mi się dziwnie dzisiaj pisze ;p]

Leo Rough pisze...

Dostrzegł ją dopiero, gdy zbliżyła się do niego, a wtedy na jego twarzy odmalowała się ulga tak silna, że aż pobladł, a z jego ust wyrwało się głośne, głębokie westchnienie. W kilku susach pokonał pozostałą dzielącą ich odległość i objął ciasno Spencer, przez chwilę tkwiąc tak w miejscu, nie mogąc powstrzymać lekkiego drżenia ciała. Chyba rzeczywiście zaczął obawiać się, że go zostawiła. Zaraz jednak opamiętał się i oderwał od niej, splatając jednak razem ich palce. Nie chciał tracić z nią tego choćby drobnego kontaktu i miał nadzieję, że i ona nie ma nic przeciwko. Ruszył w stronę samochodu Kat, z daleka wpatrując się w jej sylwetkę.
- Nie potrafi się uspokoić, nie może przestać płakać. Dziwię się, że nie spowodowała po drodze żadnego wypadku. - wymruczał nieco niepewnie, jakby bał się, że Spencer zaraz ucieknie; mimowolnie ścisnął mocniej jej dłoń, gdy dochodzili już do auta.
- Nie wiedziałem, co robić. - dodał przepraszającym tonem, spoglądając kątem oka na kobietę. Nie chciał dokładać jej tego kłopotu, ale Kat nie była w stanie nawet mówić, bo szlochała tak gwałtownie, a on nie radził sobie z kobiecymi łzami. A już szczególnie, gdy chodziło o kogoś, kogo kochał.
- Spróbujesz jej pomóc? - zapytał błagalnie, zatrzymując się w końcu, gdy już znaleźli się przy żółtym samochodzie.

Leo Rough pisze...

- Dziękuję. - odparł od razu, słysząc zgodę Spencer. Nie potrafił odwzajemnić jej uśmiechu, zbyt przerażony, by w ogóle myśleć, więc jedynie ścisnął jej dłoń, a potem odsunął się, gdy podeszła do drzwi samochodu. Sam doszedł do wniosku, że zniknie na chwilę, by dać im trochę czasu na szczerą rozmowę. Bo nagle nie wątpił już w to, że jakoś się dogadają. W końcu Kat potrzebowała teraz przyjaciółki bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej; brat już nie mógł być dla niej wystarczającym wsparciem. Musiała mieć przy sobie kobietę. Więc gdy Spencer poprosiła go, by zostawił je same, zgodził się szybko, zaraz odchodząc od samochodu. Zanim jednak znalazł dla siebie miejsce na drugim końcu parkingu, obejrzał się i dostrzegł, jak wciąż szlochająca gwałtownie Kat rzuca się jego dziewczynie na szyję. Westchnął, a potem uśmiechnął się nikle. Wiedział, że tak właśnie będzie.
Dał im kilkanaście minut, podczas których walczył z nieodpartą chęcią, by zapalić papierosa. Miał jednak wszelkie powody, by odmawiać sobie tej wątpliwej przyjemności. Po pierwsze wiedział, że obie jego kobiety wyczują woń tytoniu i najpewniej obie będą się o to złościć. Po drugie nie było mu wolno ze względu na leczenie. Po trzecie nie wyobrażał sobie zapalić po tak długim czasie, jaki minął od jego ostatniego papierosa. W końcu jednak stwierdził, że żeby przestać myśleć o tej ciągocie, powinien wrócić już do samochodu. Szedł wolno, chcąc najpierw upewnić się, że wszystko jest w porządku. Dostrzegł jedynie plecy Kat i ciemne włosy ukochanej, znów rozsypane na ramionach jego siostry. Uśmiechnął się. Dwie przytulające się kobiety musiały być dobrym znakiem.

Leo Rough pisze...

[dopiero teraz zauważyłam, że nie ma już tego zajebistego wyjustowania i nie widać akapitów, więc chyba będę robić odstępy -.- no, ale jedno woleć, przynajmniej nie trzeba ładować ;))]

Odetchnął z ulgą, widząc po minie i lekkim uśmiechu ukochanej, że opanowała sytuację. Kat na pewno rozklei się jeszcze nie raz, ale póki była w miarę spokojna, Leo nie miał zamiaru o tym myśleć. Z nią nie wolno się zastanawiać nad przeszłością ani nad przeszłością, trzeba żyć tu i teraz, tak jak ona. Inaczej łatwo było stracić rachubę i zagubić się w jej pokrętnej logice, odruchach i zmianach humoru. Wiedział jednak, że jakimś cudem Spencer zawsze potrafiła się z nią dogadać i jeśli zdołały się pogodzić, nie czekają ich ze strony Kat jakieś duże zaskoczenia. A widział, że tak właśnie się stało, bo blondynka już uśmiechała się, kiwając gwałtownie głową. Leo podszedł do drzwi z jej strony w momencie, gdy je otworzyła. W tej samej chwili rzuciła mu się na szyję, mrucząc coś w rodzaju przeprosin, by zaraz zacząć półszeptem łajać go za to, że pokłócił się ze Spencer. Podziwiał jej intuicję. Nie odpowiedział jednak, tylko pomógł jej wsiąść z powrotem do samochodu, wyciągając ze schowka kolejną paczkę chusteczek. Zawsze miała ich tam cały zapas. Gdy zamknął za nią drzwi, a Kat przystąpiła do poprawiania swojego starannego makijażu, który po godzinach nieustannego płaczu przypominał malowanie się pięciolatki, obszedł samochód, by porozmawiać jeszcze ze Spencer. Ta stała już przy zamkniętym aucie, najwidoczniej czekając na niego.
- Dziękuję. Potrzebowała ciebie, nie mnie. - wymruczał łagodnie, sięgając po jej dłoń. Na jego wargach tkwił lekki, wciąć niepewny uśmiech.
- Spotkamy się w domu, tak? - zapytał, unosząc nieznacznie jedną brew ku górze.

Leo Rough pisze...

[dobrze :)]

Gdy stał w otwartych drzwiach samochodu Kat i zastanawiał się nad tym, co właśnie zaszło, miał ochotę się roześmiać. Sytuacja była dziwna, wręcz absurdalna, a Leo nie mógł się nadziwić, że stał się jej uczestnikiem. Wydawało mu się, że to nie jest jego życie, ale szybko przypomniał sobie, o kogo tak naprawdę chodziło w ostatnich wydarzeniach. Spojrzał na swoją siostrę, zapamiętale pudrującą zaczerwienione policzki. Gdyby nie popuchnięte oczy i wciąż drżące ramiona, nikt nie powiedziałby, że cokolwiek się z nią działo - uśmiechała się, poprawiając w skupieniu makijaż. Leo nigdy nie mógł się nadziwić, jak gwałtownie potrafiła reagować i jak szybko potem gasiła wszelkie swoje emocje. Nie chciał być taki, jak ona, ale wyjątkowo cenił tę umiejętność uspokajania się w zaledwie kilka minut.
Powiódł spojrzeniem za Spencer i już nie mógł się nie uśmiechnąć. Szła w zupełnie przeciwnym kierunku do miejsca, gdzie stał jej nowy samochód. Leo najpierw zamachał, ale nie zauważyła go, skupiona na poszukiwaniu swojego pojazdu, więc krzyknął jej imię i wskazał odpowiednią część parkingu, gdy się odwróciła. Chwilę potem minęli ją, wsiadającą do auta.
Kat zażyczyła sobie, by odwiózł ją do hotelu, a on posłuchał jej chętnie, słysząc argumentację o niewygodnej kanapie i jednej łazience na troje. Zresztą i tak nie chciał proponować jej noclegu, zrobił to jedynie z grzeczności i siostra zrozumiała go. Poprosiła tylko, by pojechał z nią do szpitala, by mogła zapisać się na wizytę. Zrozumiał, że zamierza zostać w Murine trochę dłużej, ale nie skomentował tego w żaden sposób. Po prostu zatrzymał się tam, gdzie chciała, a potem odwiózł ją do hotelu, skąd musiał wrócić do domu na pieszo. Zajęło mu to zaledwie chwilę - zamyślony nie miał świadomości upływającego czasu. Dopiero przed drzwiami do swojego mieszkania zauważył, że jest już na miejscu i poczuł, jak wnętrzności ściskają mu się ze strachu. Odetchnął głęboko, by się uspokoić, a potem nacisnął na klamkę. Sam nie wiedział, dlaczego starał się nie zrobić hałasu i wszedł do domu na palcach, bo już w następnej chwili miał ochotę wykpić swoją głupotę. Już normalnie zsunął z nóg buty, ruszając wgłąb mieszkania, by odnaleźć Spencer.

Leo Rough pisze...

Skierował się do salonu, widząc, że jego kocice właśnie tam zmierzają. On ostatnio nie poświęcał im wiele uwagi, Spencer wręcz przeciwnie, więc lgnęły do niej, pragnąc ciągłych pieszczot i dbałości. Wszedł do pokoju, patrząc na ich smukłe sylwetki, dopiero za progiem unosząc wzrok na siedzącą na kanapie kobietę. Posłał jej lekki uśmiech, zanim dosiadł się do niej, opierając głowę na poduszkach. Przymknął powieki. Nieprzespana noc dawała mu się we znaki.
- Nie poradziłbym sobie sam. Ona by sobie nie poradziła. Dziękuję. - powiedział cicho, jakby bojąc się przerywać milczenie. Tak było w istocie; nie wiedział, czy powinien się w ogóle odzywać, czy może lepiej byłoby zaczekać. Miał już dość ich kłótni, ale też nie potrafił sam z siebie zacząć mówić o tym, co go dręczyło, a wiedział, że Spencer czeka na to już od kilku dni. Potrzebował jednak jej pomocy, tylko nie wiedział, czy może o nią prosić. Nie wiedział nawet, czy tego właśnie chce. Najłatwiej byłoby przemilczeć całą sprawę, ale wiedział, że to nie jest wyjście. Nie mógł już dłużej robić uników, choćby bardzo tego pragnął. Ale jak miał zacząć mówić, kiedy ciągle wydawało mu się, że za każdym razem, gdy otwiera usta, by coś powiedzieć, tylko sprawia ukochanej ból?

Leo Rough pisze...

Teraz zaczynał już być zazdrosny - koty nawet nie spojrzały na niego, tylko od razu wskoczyły na kolana Spencer, żądając jej pieszczot. Łasiły się do niej, mrucząc rozkosznie, dopóki nie zaprzestała gładzenia ich aksamitnej sierści. Wtedy Leo przestał jej zazdrościć; dostrzegł różowe ślady na jej dłoni i skrzywił się, choć już chwilę później nie mógł powstrzymać nikłego uśmiechu, gdy wygoniła kocice, a te ruszyły do drzwi, obrażone. Omiótł je tylko przelotnym spojrzeniem, bo dużo bardziej wolał wpatrywać się w Spencer - na pozór spokojną, rozluźnioną. Gdy jednak przeniosła na niego wzrok, zrozumiał, że wcale tak nie jest. Westchnął, zaraz przywołując na twarz lekki uśmiech.
- A pójdziesz ze mną? - zapytał zaczepnie, dopiero teraz dając jej odpowiedź na wcześniejsze słowa. Chwilę potem pokręcił ze zrezygnowaniem głową, bo wiedział, że to nie czas na żarty; znów wzdychając cicho, sięgnął do dłoń kobiety, przesuwając się odrobinę w jej stronę.
- Bardzo zła jesteś? - rzucił po chwili, wpatrując się z obawą w jej palce. Bał się, że je zabierze.

Leo Rough pisze...

Ze zdziwieniem podniósł na nią wzrok, niedowierzając, że usłyszał coś takiego z jej ust. Owszem, zapytał i chciał poznać szczerą odpowiedź, ale Spencer nie była typem długo złoszczącej się kobiety i podświadomie oczekiwał zupełnie innej reakcji. Zamrugał więc kilkakrotnie, jakby miało się okazać, że to wszystko było jedynie przywidzeniem. Nie zdążył jednak zastanowić się nad tym, co mógłby powiedzieć, by udobruchać ukochaną, bo na jej ustach wykwitł delikatny uśmiech, a on zrozumiał, że przez cały czas go wkręcała. Najpierw miał ochotę się zezłościć, ale zaraz potem poczuł ulgę, że jego zadanie nie okazało się trudniejsze, niż był na to przygotowany. Przynajmniej względnie.
- Chyba powinnaś. Trochę. - wymamrotał, nieco mocniej ściskając jej dłoń. Westchnął, zagryzając niepewnie dolną wargę.
- Nie wiem, jak ze mną wytrzymujesz, Spenc. - dodał, z czułością dźwięczącą w głosie. Chwilę potem uciekł wzrokiem gdzieś bok; naprawdę miał nadzieję, że przynajmniej spróbuje jakoś mu pomóc, bo sam nie był gotowy mówić. Potrzebował jej.

[melduję, że za jakiś czas znikam i wracam koło dziewiątej, jeśli dobrze pójdzie ;))]

Leo Rough pisze...

Nie potrafił już przywołać na twarz uśmiechu, a po tym, co usłyszał poprzedniego wieczora od Spencer, wolał się do tego nie zmuszać. Patrzył więc na nią niemal świdrująco, a na pewno bardzo uważnie, jakby sprawdzał, czy tym razem ona czegoś przed nim nie ukrywa i czy aby na pewno nie jest zła. Gdy jednak wyczytał z jej twarzy same ciepłe emocje, okraszone sporą dawką smutku i troski, uspokoił się. Nie odezwał się słowem ani na jej wesołą odpowiedź, ani później, gdy zapewniała go o swoich uczuciach i dobrych chęciach. Skinął jedynie głową, szukając jakiegoś dobrego początku dla siebie, a wtedy przypomniał sobie o poranku. Otworzył szeroko oczy, zaskoczony, że mógł okazać się aż tak nieczułym i egoistycznym facetem. Westchnął cicho, a potem przesunął dłonią po włosach kobiety, zaraz oplatając ją ramionami. Było mu trochę niewygodnie, a zapowiadała się długa rozmowa, więc umościł się wygodniej, już i tak przeczuwając, że Spencer zacznie się wiercić, gdy on w końcu znajdzie odpowiednią pozycję. Chwilę później zamarł bez ruchu, wciąż dobierając w głowie słowa.
- Twoja praca... Podjęłaś decyzję, tak? Zrezygnowałaś już z pracy na uniwersytecie? Dzwoniłaś do Campbella? - od razu zarzucił ją pytaniami, najprostszymi, ale też, z jego punktu widzenia, najtrafniejszymi. Tak było łatwiej, niż mówić o sobie.

Leo Rough pisze...

Zmarszczył brwi, słysząc dukaną odpowiedź Spencer. Już czuł, że coś jest nie tak, ale najpierw pomyślał, że po prostu odrobinę panikuje ze względu na te wszystkie zmiany, które miały zajść w jej życiu. Nowa praca, zmiana zajęcia Leo, dom - trochę się tego zebrało. On sam, gdyby nie miał innych kłopotów, pewnie właśnie tego typu sprawami by się zadręczał. Uznał więc, że zdoła uspokoić te obawy ukochanej. W tej samej chwili Spencer zaczęła mówić, wyjaśniając szybko powód swojego zdenerwowania. Leo jeszcze mocniej zmarszczył brwi, zaskoczony i nieco zagubiony, bo nie bardzo rozumiał, jak to mogło się stać. I wtedy go olśniło.
- Czyli to on zajmie się tą filią w Murine, tak? - zapytał cicho. Jeśli było tak, jak przeczuwał, to wiedział, że Spenc nie będzie chciała podjąć tej pracy. I chyba nawet nie powinna. Nie chciał jednak o tym myśleć, dopóki sprawa się nie wyjaśni, choć już czuł, że spinają mu się wszystkie mięśnie na myśl, że ten bydlak będzie przemierzał te same uliczki, co jego ukochana.
- Może to była jakaś pomyłka, dostałaś złą wizytówkę albo... Cokolwiek. Masz numer do, żeby skontaktować się bezpośrednio z nim? - zapytał szybko, chcąc pozbyć się dręczących go obrazów.

Leo Rough pisze...

Nie potrafił nawet myśleć o tym, że Spencer mogłaby znów pracować z tym mężczyzną. Była to jakaś jego zraniona ambicja: cały czas sądził, że to, co wydarzyło się przed dwoma laty, to jego wina. Nie mógł wybaczyć sobie, że nie było go wtedy przy niej, że sama musiała radzić sobie z traumą, ze strachem. A teraz wiedział już, że nie pozwoli, by wydarzyło się to znowu, nawet jeśli to oznaczało, że Spenc nie podejmie swojej upragnionej pracy. Po prostu nie mógł zgodzić się na to, by każdego dnia musiała zmagać się z widokiem tamtego faceta. Poza tym obawiał się, że będzie chciał zemsty, że w jakiś chory sposób uzna, że skoro raz mu się wywinęła, nie pozwoli jej zrobić tego ponownie. Bał się, że mógłby ją skrzywdzić.
Nie spodobało mu się to wzruszenie ramion, ale nie zareagował w żaden sposób; jedynie wysłuchał jej spokojnie, kiwając głową, bo uznał jej decyzje za racjonalne. Zmarszczył czoło jeszcze bardziej, słysząc wzmiankę o telefonie, szybko jednak zrozumiał, o co chodziło. I to wcale nie pomogło mu się rozluźnić. Westchnął cicho, gładząc Spencer uspokajająco po włosach.
- Chcesz, żebym pojechał tam z tobą? - zapytał po chwili, uznając, że to nie jest wcale najgorszy pomysł.

[właśnie: coraz bardziej mój barman ;)]

Leo Rough pisze...

- W porządku. - odparł szybko. - Będę tam z tobą.
Dla niego świadomość, że jest jej potrzebny, była bardzo ważna, jeśli nie najważniejsza. Uważał, że powinien się nią opiekować zawsze i wszędzie najlepiej, jak potrafił, a gdy wyraźnie widział, czego jej potrzeba, mógł dużo lepiej wypełniać swoje zadanie. Traktował to trochę jak misję do wykonania, wymagającą wiele taktu, ale też zdecydowania i pewności. I siły. Tego ostatniego ostatnio mu brakowało i to Spencer walczyła za nich dwoje, ale starał się, by tak nie było. Trochę słabo mu to wychodziło, ale dochodził do wniosku, że w końcu się wprawi. Będzie musiał. Mimo wszystko była tylko człowiekiem - miała prawo do gorszych chwil, choć z uporem maniaka sobie ich odmawiała. Powinien zrobić coś, by poczuła, że nie zawsze musi być dzielna i twarda, że może przyjść do niego po pomoc. Właściwie ona to robiła, tylko w drugą stronę działało to odrobinę gorzej.
Westchnął cicho, jeszcze mocniej przyciskając ją do siebie. Uznał temat za zakończony, choć wcale nie miał na to ochoty, bo znaczyło to, że teraz jego kolej na zwierzenia. Wciąż nie czuł się gotowy, ale musiał zacząć, a ze Spencer wtuloną w jego ramię, było mu łatwiej. Nie widział jej oczu, zmian w mimice. To mu pomagało.
- Chciałbym iść dzisiaj do Leny. Przez cały weekend ignorowałem jej telefony i zaczyna mnie to męczyć. - rzucił, siląc się na swobodę. Nie chciał pokazywać, jak bardzo się męczy.
- Myślisz, że jest jakaś szansa, że się pomyliłaś? - zapytał cicho, prawie niepewnie, z bólem.

[tak, dokładnie! nawet wspomniałam mu kiedyś o tym ;p śmiał się, że zdradziło go to piwo z sokiem, a Ty go tylko przejrzałaś ;D ;p
to idź już spać, ja się na pewno nie obrażę, a doskonale rozumiem, jak to jest. ja ostatnio się od Ciebie nauczyłam i chodzę spać dość późno, potem śpię strasznie długo ;p]

Leo Rough pisze...

[;p
to masz prawo być zmęczona, wyśpij się trochę ;)
do... później ;p]

Leo Rough pisze...

[nienawidzę rano czytać ostatniego komentarza z poprzedniego dnia - jeżu, jakie błędy! ;p]

Chciał wierzyć, że Spencer się pomyliła. Że przypisała gestom Leny zbyt duże znaczenie, że coś pominęła, na coś nie zwróciła uwagi. Pragnął tego tak bardzo, że był gotowy uwierzyć w każde słowo tłumaczenia swojej przyjaciółki, mimo świadomości, że nie powinien tego robić. Bo wiedział, że jego ukochana kierowała się tylko ich dobrem, że dbała o ich związek, o niego. Może i była wtedy zazdrosna, bo raczej trudno tego uniknąć, ale pamiętał też, że Spencer potrafi oddzielić uczucia od faktów. I to właśnie zrobiła wtedy, gdy Lena opuściła już ich przyszły dom - podała mu fakty, a on w głębi duszy wiedział, że nie omyliła się. Piekielni go to gryzło.
Skinął jej ponuro głową, zupełnie mechanicznie. Był już pochłonięty swoimi myślami, zapomniał, że mają rozmawiać, ale chyba już nie był w stanie zmusić się do mówienia. Dlatego tkwił przy Spencer jeszcze przez chwilę, wciąż spięty, ze zmarszczonym czołem i zaciśniętymi w wąską linię wargami, a potem wyplątał się z jej ramion i wstał, ruszając w kierunku kuchni. W progu jeszcze odwrócił się do niej z nikłym uśmiechem.
- Jadłaś coś? Masz specjalne życzenia? - zapytał, opierając się o futrynę. Tak, gotowanie mogło na jakiś czas pomóc, przynajmniej do momentu, gdy zapach smakowitej potrawy nie wywietrzeje w kuchni.

[;p]

Leo Rough pisze...

Skinął głową i odwrócił się, zaraz znikając w kuchni. Zaledwie chwilę później nucił już beztrosko, krzątając się pomiędzy sprzętami. Zdecydował się na pizzę, bo wymagała trochę pracy, a zrobienie jej trwało dokładnie tyle, ile potrzebował, około godziny. Zajął się więc przygotowaniem ciasta i składnikami, starannie wybierając te, które będzie w stanie zjeść bez obawy, że zbuntuje mu się żołądek, a także te, które lubiła Spencer. Układał więc na puszystym, jasnożółtym placku plasterki świeżego pomidora, kostki kolorowej papryki i pociętą w paseczki szynkę, całość posypując startym serem i przyprawami. Swój kawałek pizzy zostawił jednak bez podkładu z pieczarek i ominął, obsypując żółtym serem. Tak, był z siebie dumny, gdy wkładał przygotowane danie do piekarnika - pokaże ukochanej, że wszystko wraca już do normy, przynajmniej, jeśli chodzi o jego zdrowie. Z zadowolonym westchnieniem zajął miejsce na kuchennym parapecie, chcąc dać Spenc jeszcze chwilę na dokończenie swoich spraw. Podejrzewał, że gdy skończy, przyjdzie do niego, więc czekał cierpliwie, wyglądając przez okno na ulicę. W końcu nie wytrzymał i zeskoczył z parapetu, ruszając do salonu, by posiedzieć z ukochaną. Był już w zdecydowanie lepszym humorze.

[też wyjście ;p]

Leo Rough pisze...

Poczuł wyrzuty sumienia, gdy zobaczył zaspaną Spencer. Dopiero teraz dotarło do niego, że ona też miała trudną noc i prawdopodobnie nie spała prawie w ogóle. Sam był przyzwyczajony do spania krótko i niespokojnie, a wypita rano filiżanka kawy zazwyczaj wystarczała mu, by przez cały dzień normalnie funkcjonować. Rozumiał jednak, że ona może być zmęczona i postanowił pomóc jej wypocząć dobrze dzisiejszej nocy - przyrzekł sobie, że nie ruszy się z łóżka aż do rana, bo Spencer najwidoczniej właśnie tego potrzebowała.
Odgonił jednak od siebie wszelkie sprawy, które go gryzły, szybko skupiając się na uśmiechu kobiety i cudownym zapachu pizzy, rozchodzącym się po mieszkaniu. Tak, to pozwalało mu pozostać w dobrym humorze, przynajmniej dopóki nie musiał znów mówić o dręczących go rzeczach.
- Znakomitą włoską pizzę "na winie", czyli co-się-nawinie. - rzucił pogodnie, zajmując miejsce na kanapie tuż obok brunetki. Natychmiast objął ją ramieniem, z uśmiechem przyglądając się jej wciąż lekko zamglonym snem oczom.
Oczywiście, zauważył użycie przez Spencer liczby mnogiej w swoim pytaniu. Być może był przeczulony na tym punkcie i za bardzo brał do siebie takie drobiazgi, ale wciąż wydawało mu się, że jego ukochana jest wręcz zła na niego, że nie je. Wydawało mu się, że na każdym kroku słyszy z jej strony o to pretensje, choć czasem dostrzega to tylko w jej spojrzeniu albo ponurym westchnieniu. Koniecznie musiał zrobić coś, by wszystko wróciło już do normy, bo męczyły go te ciągłe milczące wojny.

[cierpię dzisiaj na niedobór czasu, więc się nie dziw, że nie odpisuję na drugim blogu, zrobię to wieczorem ;)]

Leo Rough pisze...

Leo zareagował na pytanie kobiety szerokim, wariackim uśmiechem; to była ta chwila, w której wpadał na jakiś cudowny pomysł. Niemal zachichotał, szybko jednak stłumił odrobinę tę swoją wesołość, uznając, że nie powinien się aż tak cieszyć.
- Mogę trochę pomóc pani Hoult, jeśli ta nie ma nic przeciwko. - zamruczał ciepło, odchylając do tyłu jej głowę. Nie czekał na odpowiedź tylko pocałował ją, ciągle uśmiechając się w jej usta. Było mu niewygodnie, więc popchnął Spencer tak, że opadła na poduszki, a potem sam pochylił się nad nią, powracając do całowania jej pełnych warg. Jedną dłonią podpierał się obok jej głowy, a drugą sunął niespiesznie w górę jej uda. Wyszczerzył się, gdy dotarł do jej bluzki - pewnie wdarł się pod nią, drażniąc paznokciami gładką skórę.
- Już nie potrzebuje ani snu, ani jedzenia, mam rację? - wymruczał, odrywając się od niej na krótką chwilę. Dłonią zawędrował już do jej stanika i teraz sunął ku jej plecom, by dotrzeć do zapięcia. I zaraz znów całował ją zapamiętale, co jakiś czas kąsając jej dolną wargę, by dać jej znać, że wciąż pamięta o swoim wyzwaniu. Aż będzie błagać, by był bardziej delikatny, tak to jakoś szło.

[ja też sprzątałam sama -.- a teraz zostawiają mnie w domu tylko z psem, to już w ogóle będę miała katastrofę, bo przez ich przyjazdem będę musiała wysprzątać calutkie mieszkanie i to tak dokładnie - już to widzę!
a mnie nie będzie zaraz ;p pewnie tak za godzinę, dwie wrócę.]

Leo Rough pisze...

Poczuł, że ogarnia go znajome zatracenie, które sprawiało, że jego ciało drżało, wstrząsane rozkosznymi dreszczami. Było to wrażenie zawsze równie zaskakujące i równie elektryzujące, co za pierwszym razem. Nie mógł opanować tej reakcji swojego organizmu na pieszczoty, ale czy tego chciał? Raczej nie. Uwielbiał świadomość, że istnieje coś, co pochłania go bez reszty, zabiera wszelkie myśli i obawy, a pozostawia tylko jasną, czystą przyjemność.
I w momencie, w którym miał już pozwolić rozkoszy zapanować nad sobą, w kuchni rozległo się złośliwe pikanie minutnika. Leo westchnął, początkowo ignorując natarczywy dźwięk, ale w końcu musiał stwierdzić, że powinni wstać. Przynajmniej on. Zajmował się teraz uchem Spencer, podczas gdy ona muskała wargami jego szyję; chwycił zębami jego płatek, a potem wymruczał swoim najbardziej chropowatym głosem, żeby nigdzie się nie ruszała. Wstał pospiesznie, zapinając nierówno kilka guzików koszuli, by zaraz zniknąć w kuchni. Wrócił zaledwie minutę później, niosąc przed sobą tacę z dużym fragmentem pizzy, dwoma talerzami i butelką pomidorowego sosu, a także parą szklanek coli. Umyślnie nie wziął sztućców. Wszedł do salonu, uśmiechając się zaczepnie i mrucząc jak kocur; oczy błyszczały mu teraz rozbawieniem.

[;)]

Leo Rough pisze...

Uniósł pytająco jedną brew, widząc to wygłodniałe spojrzenie Spencer, nie oczekiwał jednak, że w jakikolwiek sposób zareaguje na jego nieme pytanie. Wiedział, co chodzi jej po głowie i od samego myślenia o tym robiło mu się gorąco, ale postanowił, że nie da się sprowokować - zjedzą spokojnie i dopiero wtedy wrócą do przerwanego, hm, tematu. Z mocnym postanowieniem ruszył w stronę kanapy, na której siedziała wyraźnie rozochocona brunetka, a jego pewność słabła z każdym krokiem. Miał coraz większą ochotę zadrzeć ubranie najpierw z niej, a potem z siebie i... Z trudem nie pozwolił swoim myślom pognać dalej w tym kierunku. Spokojnie odstawił tacę na stolik i usiadł na sofie w pewnej pewnej odległości od Spencer.
- Teraz będziemy jeść, bo ty chwilę temu byłaś strasznie głodna, a ja jestem chudy. - zarządził z wyraźnym rozbawieniem w głosie. Nie wytrzymał i zaśmiał się, pochylając się w kierunku ukochanej, by pocałować przelotnie jej wargi. Zaraz potem odsunął się i sięgnął po kawałek pizzy przeznaczony dla niej - oczywiście musiał się oparzyć, ale to go nie zraziło przed przysunięciem ostro zakończonego krańca do ust kobiety. Uśmiechnął się zachęcająco.
- Zamknij oczy i rozkoszuj się... Smakiem oczywiście. - wymruczał. I gdy posłuchała go, przymykając powieki, wsunął pomiędzy jej zęby koniuszek pizzy, a wargami musnął jej szyję, wyznaczając krótką ścieżkę do jej obojczyka.

Leo Rough pisze...

[tak sobie, o, przesunę akację ;)]

Wspaniała chwila beztroski - to wszystko, co Leo mógł dać ukochanej kobiecie. Kilka pieszczot, choćby tych najczulszych, przyprawiających o zawroty głowy, ciepły uśmiech, odrobina zapomnienia, to przecież bardzo niewiele. Często zastanawiał się, dlaczego Spencer wciąż z nim jest, ale nie dochodził do satysfakcjonującej go odpowiedzi. Kochała go, to było jasne, ale z jakiego powodu? Czy kocha się za coś?
Nad tym też zastanawiał się, gdy jakiś czas później leżeli jedno przy drugim na dywanie (a jak oni się tam znaleźli, pozostanie chyba tajemnicą lasu), spleceni tak ciasno, że właściwie nie można było odróżnić, gdzie kończy się jedno ciało, a zaczyna drugie, dyszący ciężko, jak po długim biegu, zroszeni drobniutkimi kryształkami potu, mieniącymi się w późnopopołudniowym świetle. Było zimno, więc Leo ściągnął z kanapy koc i okrył ich, choć dużo wygodniej byłoby po prostu wstać i się ubrać, ale po co? Skoro mógł dać jej jeszcze tę chwilę, gdy są tak blisko siebie, że czują bicie swoich serc, zamierzał to wykorzystać. W końcu zaraz znów miał zepsuć całą tę beztroskę, gdy w końcu zdecyduje, że pora już pójść i rozmówić się z Leną. Pamiętał o tym, ale gdy włosy Spencer łaskotały go po twarzy, jakoś się nie przejmował. Nie było czym. Nie w tym momencie.

Leo Rough pisze...

[ups! odpiszę jutro (rano), bo zaraz wyłączy mi się komputer, a nie umiem znaleźć kabla ;p także dobranoc; żebyś się już dzisiaj wyspała! ;)]

Leo Rough pisze...

[zajebiste "rano", co? ;p]

W momencie, w którym podjął decyzję, że czas już zostawić za sobą tę słodką chwilę, westchnął ciężko, jakby to miało zmniejszyć jego niechęć przed ruszaniem się z miejsca. Tak się nie stało, musiał więc szukać innego sposobu, by zdobyć się na to niebywale trudne zadanie i wstać, zebrać swoje ubrania, a potem wyjść. Pomyślał, że Spencer też nie ma ochoty na powrót do rzeczywistości, a więc powinien jej to jakoś ułatwić. Sięgnął do jej twarzy i pocałował ją krótko, choć ciepło, jakby żegnając się z nią i tym, co przeżyli. Posłał jej krzywy uśmiech, a potem usiadł, wyplątując się z jej ramion i nóg. Westchnął, gdy sięgał po pojedyncze części swojej garderoby leżące najbliżej, a potem znowu, gdy - już w jeansach i jednej skarpetce - podnosił się z podłogi. Odnalazł swoją koszulę chwilę potem, ale brakowało jej kilku guzików, więc porzucił ją na kanapie; potem zobaczył swoją zagubioną skarpetkę, podniósł ją i, nie odwracając się do kobiety, wyszedł z salonu. Zamyślony, zagubiony, znów ponury. W sypialni wyciągnął z szafy świeżą koszulę, a po chwili namysłu także jeansy - zaraz wcisnął je z powrotem na swoje miejsce, a koszula podzieliła ich los. Leo usiadł na brzegu łóżka, chowając twarz w dłoniach, z łokciami opartymi na kolanach. Tkwił tak tylko przez moment, a potem wstał, zabrał cały zestaw czystych ubrań i zniknął w łazience.

Leo Rough pisze...

- Mogłaś po prostu iść już spać. - mruknął, gdy chwilę później wszedł do kuchni i zobaczył stojącą przy ekspresie Spencer. Posłał jej nikły, blady uśmiech, a potem zacząć sprzątać przyniesioną z salonu tacę. Patrzył z zaskoczeniem na puste talerze; jak to się stało, że zjadł cały kawałek pizzy? Nawet nie wiedział, kiedy pochłonął swoją porcję obiadu! Pokręcił ze zdziwieniem głową, odkładając do lodówki butelkę sosu i stojący na blacie karton soku. Z westchnieniem cofnął się do drzwi, tam opierając się o futrynę i po prostu obserwując przez moment krzątającą się po kuchni Spencer.
- Pójdę już. - wymruczał w końcu. Przez chwilę poczuł się, jakby nie było tych dwóch lat, które spędzili osobno, a teraz po prostu wychodził z jej mieszkania po kilku upojnych przeżyciach, by wrócić do siebie. Na tę myśl uśmiechnął się krzywo, a potem ruszył do wyjścia, ze zdenerwowaniem pocierając kark. Dużo dałby za odrobinę spokoju, ale na to chyba nie mógł już liczyć.

[hahaha ;p spoooko ;d a ja mam mózg napchany właściwie bezużytecznymi informacjami o autobusach, pociągach, biletach, przesiadkach... znaczy planuję wyjazd i powoli świruję ;p]

Leo Rough pisze...

Po tym jej dość dziwnym pożegnaniu Leo jeszcze przez chwilę stał w korytarzu, z każdą sekundą coraz mocniej zaciskając palce na trzymanej przez siebie kurtce. W końcu zdołał wyrwać się z tego dziwnego stanu zawieszenia, a wtedy wyszedł, trzaskając ze złością drzwiami.

Wrócił kilka godzin później, a każdy stopień, który przyszło mu pokonać, traktował jak ogromny sukces. Wcale nie chciał wchodzić do domu, bo już doskonale potrafił sobie wyobrazić minę Spencer, gdy go zobaczy - z zakrwawioną, posiniaczoną twarzą, obolałego i ledwo się poruszającego. Przed samymi drzwiami westchnął, by zaraz jęknąć z bólu, który wywołała nawet ta drobna reakcja. A potem nacisnął na klamkę i najciszej jak potrafił przestąpił przez próg. Zsunął buty, wpatrując się w swoje stopy; liczył na to, że jego obrażenia pozostaną jeszcze przez chwilę niezauważone przez jego ukochaną, jeśli nie będzie na nią patrzył. Została w nim też nikła nadzieja, że już śpi - wtedy w ogóle miałby ułatwioną sprawę, wszystkim martwiłby się dopiero rano. Zaraz jednak usłyszał jakiś szmer w głębi mieszkania, więc pospiesznie przemknął korytarzem, dopadając drzwi łazienki. Musiał zmyć choć trochę tej krwi płynącej z nosa i rozciętej wargi, bo wyglądał co najmniej makabrycznie.

[i brakuje mi na wszystko czasu. masaaakra! już chyba dzisiaj nie wejdę na tamtego bloga, bo, kurczę, wystarcza mi weny, chęci i czasu, żeby odpisać tylko Tobie i potem mam wyrzuty sumienia ;p]

Leo Rough pisze...

Przeniósł na nią skruszone spojrzenie, czując się w tamtej chwili cholernie winnym, nawet mimo to, że nie miał ku temu najmniejszego powodu. Zaraz potem wrócił do przecierania wacikiem pokrwawionej brody i nosa; brudnoczerwone plamy miał na całej koszuli i rękach, ale krew już nie płynęła. Sycząc co jakiś czas cicho, gdy natrafiał na zadrapania, cierpliwie mył twarz, by odsłonić wszystkie jej obrażenia - opuchnięty nos, podsinione oczy, rozcięta warga i podłużna szrama na policzku, niezbyt głęboka. Widząc to skrzywił się, ale znów sam sprawił sobie ból; opuścił więc głowę, oddychając ciężko, jak po długim biegu - bolały go też poważnie obite żebra.
- Chcieli mnie okraść, ale nie miałem pieniędzy, więc mnie pobili. Dla wprawy. - wyjaśnił stłumionym głosem, nie wracając już wzrokiem do Spencer.
- Ale sprawa z Leną załatwiona. Nie będzie nas więcej niepokoić, ale obiecałem jej, że jeśli coś się będzie działo, zawsze może do mnie przyjść. Raczej nie będzie tego wykorzystywać. - dodał z ponurym rozbawieniem. Pewnie nawet roześmiałby się, gdyby nie przerażał go ból.

[spoko, ja już też nie czytam tego, co piszę ;p
do Łodzi, mam tam znajomych, potem może pozwiedzam Warszawę, a potem jedziemy nad morze/na Mazury ;) ale to dopiero w przyszłym tygodniu, tylko ja tak świruję, że muszę mieć wszystko dokładnie zaplanowane ;p]

Leo Rough pisze...

- Wiem, że nie chciałaś. Nieważne. - wymamrotał, z ciężkim sapnięciem poprawiając się na krześle, bo w tej pozycji siniaki na brzuchu i żebrach jakoś bardziej mu dokuczały. Przywołał jednak na twarz lekki, bardzo słaby uśmiech, taki, który nie wzmagał bólu, by choć odrobinę uspokoić zmartwioną kobietę. Widział w jej oczach, jak bardzo uderzył w nią widok jego w takim stanie. Jego samego trochę to przerażało, ale nie bardziej, gdy przez kilkanaście minut leżał w ciemnym zaułku, ledwo łapiąc powietrze w dziwnie oporne płuca. Cóż, przeżył już gorsze cierpienia, przeżyje też to.
Starał się powstrzymać syknięcia bólu, gdy Spencer opatrywała jego twarz, była jednak przy tym tak delikatna, że nie w którymś momencie szczypanie, pieczenie i rwanie przestało mu dokuczać. A wtedy zaczęła odpinać guziki jego koszuli i już sam dotyk materiału sprawiał, że raz po raz z jego warg wyrywał się cichy, tłumiony jęk. Z ulgą dostrzegł, że powstrzymała odruch i nawet nie musnęła go w obolałych miejscach. Patrzył na nią uważnie, bo zaczynał się obawiać, że zaraz z nią zacznie dziać się coś złego - będzie panikować albo wściekać się na niego, albo robić cokolwiek innego, co robią przejęte, zmartwione kobiety. Gdy jednak tylko spojrzała na niego tymi swoimi przerażonymi oczami, wiedział już, że nic takiego się na zdarzy. Odetchnął.
- Nie są złamane, na pewno nie. Daj mi tylko trochę lodu. I coś na ból. - poprosił cicho, z lekkim uśmiechem na ustach. - To nic takiego, naprawdę, nie musisz nigdzie dzwonić. Jutro będę jak nowo narodzony. - obiecał, przytulając na chwilę dłoń do jej policzka.

[już mi przechodzi świrowanie ;p nie, urodziny mam w październiku, teraz tylko tak nam się jakoś zachciało, każdy zaoszczędził trochę kasy to możemy poszaleć ;p a jak Twoje plany na resztę wakacji? wyjeżdżasz gdzieś? ;)]

Leo Rough pisze...

Westchnął, słysząc jej odpowiedź - niestety, musiał się z nią zgodzić, bo już czuł, że rano będzie miał problemy ze wstaniem z łóżka. Nie odpowiedział jednak, tylko uśmiechnął się lekko, gdy Spencer postanowiła spełnić jego prośby. Z ulgą przycisnął do obitego boku lód, a z jego ust wyrwał się jakby błogi jęk. Tak, teraz mógł już nie ruszać się z kuchni, chłód na skórze łagodził cały ból - zapomniał nawet o pieczeniu warg i policzka, i o całej reszcie zadrapań i siników. Zdecydowanie żebra obite miał najmocniej, ale najprawdopodobniej na jego odczuwanie bólu wpłynęło też to, że była to lewa strona ciała, na którą narzekał, odkąd zachorował.
Połknął tabletkę, z całych sił starając się nie pozwolić złośliwym komentarzom wyjść za barierę jego ust - w końcu Spencer troszczyła się o niego, martwiła, nie mógł teraz zacząć mówić o swoim uzależnieniu od leków przeciwbólowych. Bo był uzależniony, przyznawał się do tego bez wyrzutów sumienia, ale było mu wolno, w końcu był facetem z białaczką. Jak więc mogła mu pomóc jakaś zwykła, kupiona bez recepty tabletka? Zachował jednak komentarze dla siebie; przyciskając wciąż do boku pakunek z lodem, pozwolił Spencer zaprowadzić się do sypialni.
- Nie będziemy dzwonić na policję, bo nie potrzebujemy więcej kłopotów. - wymruczał jeszcze, z dużym opóźnieniem, gdy jakimś cudem w końcu ułożył się dość wygodnie na łóżku. Patrzył, jak jego ukochana ładuje się pod kołdrę i kiwnął na nią zachęcająco, by położyła się tuż obok. Wiedział, że nie chce sprawić mu bólu, ale chciał mieć ją przy sobie. Poza tym obiecał sobie, że pomoże jej przespać tę noc spokojnie - teraz to już raczej nie było możliwe, ale nie tracił nadziei. Zrzucił roztapiający się lód na swoje leżące przy łóżku spodnie, a potem przygarnął kobietę do siebie ramieniem, całując czubek jej głowy.
- W porządku. Już wszystko w porządku. - wymruczał, chyba bardziej do siebie, niż do niej.

[właśnie mówiłaś, że będziesz robić jazdy pod rząd i raczej nic na początku wakacji nie planujesz, pamiętam ;)oj, Poznań - kiedyś chciałam tam studiować ;p a we Wrocławiu mieszkałam przez parę miesięcy, z siostrą, jak tam studiowała. dużo atrakcji, dużo! zazdroszczę Ci w sumie trochę, bo ja wrócę i już do końca wakacji będę pracować -.-
ciao ;)]

Leo Rough pisze...

Rzeczywiście był już wykończony, ale chyba wydarzyło się zbyt wiele, by mógł tak po prostu zasnąć. Spoglądał więc w kierunku Spencer, jedynie co jakiś czas trochę bardziej starając się wyłączyć myślenie i w końcu choć odrobinę odpocząć - przymykał wtedy powieki i skupiał się na jej miarowych ruchach, którymi pieściła wierzch jego dłoni. Gdy to nie przynosiło rezultatów, znów otwierał oczy i wpatrywał się w twarz ukochanej, a raczej to, co był w stanie dostrzec z tej pozycji i w ciemnościach sypialni. Po jakimś czasie nawet wzrok zmęczył mu się i nie było innego wyjścia, jak znów odgrodzić się od świata zamkniętymi powiekami.
O dziwo, spał aż do rana. Najwyraźniej poprzednia zarwana noc dała mu się we znaki, na pewno nie mniej niż wszystkie wydarzenia dnia. Obudził się jednak w niezłym humorze, z uśmiechem na spierzchniętych ustach i jakimś dobrym przeczuciem, krążącym po żyłach. A potem poruszył się, chcąc sprawdzić, czy Spencer jest obok i w tym samym momencie poczuł ból. Wszędzie. Jęknął przeciągle, starając się już więcej nawet nie drgnąć, by nie wzmagać swojego cierpienia. Sapnął ze złością, na samego siebie, że nie zgodził się wieczorem pojechać do szpitala. Coś było nie tak. Już nieraz był pobity, nieraz chodził z popuchniętymi oczami i siniakami na całym tułowiu, ale tak źle nie było chyba jeszcze nigdy.

[no tak, ale do Wrocka wybrałabym się nawet, gdybym nie miała tam znajomych - wiesz, koniec języka za przewodnika i te sprawy ;p
jeszcze mogę szefowej odmówić i lenić się przez pół sierpnia przed kompem, na przykład! ;p
a dzisiaj się wreszcie zabrałam za zielnik i to jest jakaś masakra -.- gdzie ja mam znaleźć te wszystkie rośliny, jak mieszkam w samym centrum miasta? poobrywam tacie wszystkie kwiatki w doniczkach ;p ;D]

Leo Rough pisze...

Nie chciał pomocy, nie od Spencer, bo ona mogła tylko zadzwonić po kartkę. Potrzebował... Sam nie potrafił określić, czego. Na pewno nie lekarzy, szpitala i kroplówek. Nie poczucia winy, że znów skazuje ukochaną na siedzenie w korytarzu albo przy jego łóżku i zamartwianie się. Nie tego. Dlatego, widząc pytające spojrzenie brunetki, pokręcił zdecydowanie głową, marszcząc czoło. Zacisnął zęby, a potem obrócił się na drugi bok, jakby zapominając, że jest to ten obity i obolały. Musiał zdobyć swoje tabletki, więc nie liczyło się cierpienie. Sięgnął do szuflady, a potem wyciągnął z niej fiolkę i wysypał sobie od razu do ust kilka tabletek. Nie patrzył nawet, ile. Nieważne. Zaraz potem z głośnym jękiem opadł na plecy, a drobne, żółte pigułki posypały się po pościeli i podłodze, gdy opakowanie wysunęło mu się z rąk. Sapnął przeciągle, znów nie mogąc powstrzymać dźwięków, wyrywających się spomiędzy jego warg. Dopiero po minucie spojrzał na Spencer.
- Nic mi nie jest. Daj mi po prostu chwilę. - wyrzucił szybko, jakby mówienie też sprawiało mu ból.

[mhm ;p
-.- ja mam trzydzieści do zrobienia, także też w sumie niedużo, ale też bez jakichś kwiatków, owoców czy innych pierdół, tylko liście ;))
kurczę, weź mnie zmuś do odpisania na wieżowcu, bo mnie łapie taka niechęć, że jestem gotowa się stamtąd wypisać, choć wcale tego tak naprawdę nie chcę -.-]

Leo Rough pisze...

Gdy tylko zaczęła mówić, odwrócił wzrok i utkwił go w pęknięciach na suficie. W żaden sposób nie zareagował na słowa kobiety, nie pokazał nawet, że cokolwiek usłyszał. Jedynie tkwił tak w ciepłej pościeli, zupełnie nieruchomo, niemal nie oddychając, z martwym, również nieporuszającym się spojrzeniem. Trwało to kilka chwil; Spencer skończyła już mówić i najwidoczniej czekała na jego kolejny ruch albo jakąś odpowiedź, ale jemu nawet do głowy nie przyszło, że ona może się martwić. Po prostu. Dopiero po jakimś czasie wrócił spojrzeniem do jej twarzy. Jego oczy były już łagodne, nie tak zacięte jak jeszcze przed chwilą, a usta lekko rozchylone, przygotowane do wypowiedzi. W końcu jednak jedynie skinął głową, to musiało jej wystarczyć.
- Tylko żadnych karetek. - poprosił cicho, a potem drgnął, jakby chciał się podnieść; nie dał rady, ale nie poddawał się, tylko z ciężkim sapnięciem podciągnął się o szafkę nocną i usiadł, dysząc. Wiedział, że Spencer jest gotowa mu pomóc w każdy sposób, ale on nie chciał tego, skoro wiedział, że sam poradzi sobie równie dobrze. Opuścił nogi na podłogę i odrzucił na bok kołdrę, a potem przestąpił przez swoje spodnie, stając na chłodnym parkiecie. Westchnął i ruszył w stronę szafy, dość pewnie, nie pokazując, że cokolwiek mu jest.

[;)
to już mi się w ogóle odechciało! ;p ale spoko, spróbuję, to ten nasz wątek mi się podoba, nawet bardzo ;)
baw się ;) do spisania, w każdym razie.]

Leo Rough pisze...

Ubierał się pospiesznie, jakby dzięki temu miał odczuwać mniejszy ból, ale to wcale tak nie działało. Każdy ruch tylko wzmagał jego cierpienie, a on uparcie zaciskał zęby i tylko spoglądał na zegarek na swoim nadgarstku, by sprawdzić, kiedy leki zaczną działać. Zostało mu jeszcze kilka minut do tego momentu, więc, już zupełnie ubrany, usiadł na brzegu łóżka, by poczekać, aż ból przeminie. I w końcu tak właśnie się stało, co prawda gdy wstawał wciąż coś go gniotło i uwierało, ale nie było to już aż tak dokuczliwe. Westchnął więc cicho, a potem ruszył do kuchni, uznając, że nie wyjdzie z domu bez filiżanki kawy. Przygotował dwie, a potem, słysząc otwierające się drzwi łazienki, tam skierował swoje kroki. Minął się ze Spencer w progu; posłał jej lekki uśmiech, a potem zabrał się za poranną toaletę, choć odmówił sobie prysznica, uznając, że woli jednak nie musieć ubierać się ponownie. Kilka chwil później wyszedł z łazienki i od razu ruszył do kuchni, prawie zupełnie swobodny, lekko uśmiechnięty; poza obitą twarzą nie było już po nim widać, że cokolwiek stało się poprzedniego wieczora.

[wiem, jestem zła i niedobra! ;p póóóźniej... ;))]

Leo Rough pisze...

Wzruszył ramionami, słysząc jej pytanie. Nie ruszył się z miejsca, wręcz przeciwnie - oparł się ramieniem o futrynę drzwi, jakby ani mu się śniło gdzieś się wybierać. Zaraz potem nieznacznie skinął głową i wyciągnął rękę do Spencer, obejmując ją w talii i przyciągając do siebie. Wiedział, że boi się zrobić mu krzywdę swoim dotykiem, więc postanowił zrobić to za nią i, odsuwając się od drzwi, oplótł się jej ramionami, a potem cmoknął czubek jej głowy. Z lekkim uśmiechem zadarł do góry jej brodę i musnął ciepłe, pachnące kawą wargi.
- I tak nie mam już wyboru, mam rację? - wymruczał pogodnie, uśmiechając się chwilę później. Zaraz uwolnił ukochaną ze swoich objęć i ruszył do korytarza, w połowie drogi odnajdując jej dłoń i splatając z nią swoje palce. Stając już przy drzwiach, w trampkach na nogach i z kurtką przewieszoną przez ramię, zamarł na chwilę, wyraźnie zły. Na siebie, jak zwykle.
- Miałaś dzisiaj poszukać kontaktu z szefem. - rzucił, w ramach wyjaśnienia swoje stanu. - Spieprzyłem sprawę. - dodał przepraszająco, chwilę później wychodząc za drzwi.

[odpisałam, póki co tylko Tobie, ale jako że mam dzisiaj dyżur w domu i nigdzie się aż do wieczora nie wybieram, może dam radę napisać coś jeszcze. hej, ale Ty też nie jesteś święta! wątki miałaś tam zaczynać, żeby nie pisać tylko ze mną ;p]

Leo Rough pisze...

Na słowa Spencer zareagował jedynie krótkim skinieniem głowy. Wciąż czuł się w jakiś pokrętny sposób winny, może dlatego, że zauważał już pewien utarty schemat, w którym jego sprawy zawsze były ważniejsze niż te, które były udziałem jego ukochanej. Wcale tego nie chciał, nie prosił o to, a często wręcz unikał, bo nie lubił być tą "połówką", która wiecznie sprawia problemy. Wiedział, że jej jeszcze to nie przeszkadza, ale jemu już zaczynało. Naprawdę nigdy nie chciał obarczać jej swoimi kłopotami.
Nie powiedział jednak ani słowa; spokojnie czekał, aż kobieta wreszcie zbierze się do wyjścia, weźmie kluczyki do samochodu i dokumenty, a potem wyjdzie na korytarz, by mógł zamknąć za nią drzwi. Na schodach, klasycznie, chwycił jej dłoń, uśmiechając się już lekko, bo nie mógł przecież teraz jeszcze dokładać jej zmartwień. Dotarli do samochodu, a Leo bez słowa stanął po stronie pasażera, czekając, aż brunetka odblokuje zamek. Spojrzał jeszcze na nią, przewracając oczami, jakby chciał jej pokazać, że wie, co myśli i nie ma zamiaru dodatkowo tego słuchać. Z rozbawieniem westchnął teatralnie, a potem wsiadł do auta, zapinając pas i sadowiąc się wygodnie w fotelu. Cóż, trochę bolały go żebra, ale nie było to aż tak straszne, by miał narzekać. Powoli przestawał rozumieć, dlaczego zgodził się na tę wizytę w szpitalu - przecież wszystko już było w porządku.

[tak, tak, na pewno ;p
zmiana planów - znikam teraz, będę potem ;))]

Leo Rough pisze...

Gryzło go coś jeszcze i to pochłonęło jego myśli na kilka chwil. Przez tę sprawę niemal nie poczuł lekkiego pocałunku Spencer, a potem nie zauważył też, że wyjechali z parkingu na ulicę. Ocknął się, gdy stali na jakichś światłach, a wtedy spojrzał na brunetkę dziwnie poważnie, ale też z pewnym niemym pytaniem w oczach. Postanowił ująć tę swoją niepewność w słowa, bo wiedział, że nawet mimo wszystkich swoich umiejętności, jego kobieta nie potrafi czytać mu w myślach.
- Czy między nami wszystko jest już w porządku? - zapytał w końcu, patrząc świdrująco na Spencer. Zagryzł przy tym dolną wargę, więc nie wyglądał jak kompletny świr, a jedynie jak zmartwiony, zakochany mężczyzna. Zaraz potem westchnął, zastanawiając się, czy powinien precyzować, o co mu chodzi. Zrezygnował z tego jednak dość szybko, po stwierdził, że ona pamięta poprzedni dzień tak samo dobrze, jak on sam. Nie mieli kiedy porozmawiać, zajmowały ich inne sprawy, ale miał nadzieję, że uspokoił obawy ukochanej i nie będzie musiał znów męczyć się z jakimiś poważnymi rozmowami o uczuciach. Wolał się upewnić, że tak się nie stanie.

[nie uwierzę, dopóki nie zobaczę ;p]

Leo Rough pisze...

Posłusznie skinął głową, słysząc krótką, zwięzłą odpowiedź Spencer. Z początku miał mieszane uczucia - nie wierzył, że tak po prostu zamknęła ten temat i nie ma zamiaru naciskać, by wydobyć z niego to, co dręczyło go przez cały weekend. Mogła pomyśleć, że chodziło tylko o Lenę i Kat, więc był w stanie uwierzyć, że nie będzie drążyć przyczyn jego parszywego humoru, ale że nie wspomni o jego "wspaniałych" gierkach - już nie. I zaraz rozwiała jego wątpliwości, a on nie mógł powstrzymać rozbawionego uśmiechu. Wciąż jednak nie rozwiązywało to jego problemu, czyli jak powiedzieć jej, że sprawy byłej przyjaciółki i siostry to nie wszystko, co męczyło go w ciągu kilku ostatnich dni. W momencie, w którym stwierdził, że o to będzie martwił się później, Spencer pocałowała go. Zamruczał z aprobatą, ignorując pieczenie ust. Chciał przedłużyć pieszczotę, ale do jego uszu dotarł dźwięk klaksonu, więc ogarnął się, wracając już na swoją dawną pozycję z głową opartą o fotel obok zagłówka, przy oknie. Uśmiechnął się ciepło, gdy usłyszał komentarz ukochanej, choć zaraz przypomniał sobie o zbliżającej się wizycie w klinice i jego spokój został znów odrobinę nadszarpnięty.
- Jak w filmie. - powtórzył niczym echo, na tyle cicho, że brunetka mogła go nie usłyszeć.

[dobra, w porządku, ale potem nie marudź, że Ci się wątki wykruszyły i piszesz tylko ze mną ;p]

Leo Rough pisze...

Zauważył, że zaczęło się dziać z nią coś złego, ale przemilczał to. Uznał, że zareaguje, jeśli sama nie poradzi sobie z tym, co ją dręczy; podejrzewał, że to jakiś głębszy problem, ale nie potrafił się tym teraz martwić. Chciał tylko, by w tej chwili poczuła się lepiej, bo potrzebował jej koniecznie silnej i pewnej, nie rozmazanej. Ostatni raz - obiecał sobie nieśmiało, pewien, że nie dotrzyma słowa, jak zwykle. Zaraz okazało się, że miał rację i jego ukochana sama poradziła sobie ze swoim potworem, a Leo jedynie wziął z niej przykłada i stłumił swoje własne, budzące się lęki. Uśmiechnął się blado, a potem również opuścił samochód, po namyśle zostawiając w nim swoją kurtkę. Było mu zimno, ale wiedział już, że jest to tylko jego odczucie, a ludzie potem patrzą na niego dziwnie, gdy idzie ulicą poubierany dużo grubiej niż oni. Przez parking może przejść bez obawy, że zacznie trząść się z chłodu, wytrzyma tych kilka metrów.
Znalazł więc szybko dłoń Spencer i ruszył w stronę wejścia do szpitala, starając się panować na emocjami. Nie było to łatwe, gdy najzwyczajniej w świecie bał się, że już dzisiaj nie wróci do domu. Nienawidził lekarzy, nie chciał zostawać znów w szpitalnym łóżku, omotany kablami, z poranionymi od wkłuć rękami... Wzdrygnął się mimowolnie, a potem przyspieszył; chciał mieć to już za sobą, jak najszybciej, by móc wrócić na swoją kanapę.

[nie podlizuj się ;p]

Leo Rough pisze...

Właśnie, wiedział, że Spencer martwi się o niego, ale ukrywa to ze względu na jego samopoczucie. Owszem, dzięki temu czasem mógł poczuć się lepiej, ale były też takie chwile, gdy złościło go to. Teraz miał również świadomość, że gdy dzieje się coś poważnego, to ona z tym po prostu do niego przychodzi i nie chowa się z niczym, ale to za bardzo nie pomagało. Obawiał się, że dotrze do takiego punktu, gdy to całe bycie silnym dla drugiej osoby zmęczy ją i doprowadzi do podobnego załamania, jakie przeżył on, po powrocie z Londynu. Starał się jednak tym nie zadręczać, bo ufał, że ona, jako kobieta, poradzi sobie z tym wszystkim i jeśli coś się będzie działo, poprosi go o pomoc. Po prostu.
Niemal nie dotarło do niego to miarowe gładzenie, bo skupił się na dotarciu na izbę przyjęć. Skręcili w odpowiedni korytarz i znaleźli się w skrzydle zajmowanym przez owy oddział. Poczekalnia była niemal zupełnie pusta, co jeszcze bardziej wzmogło niepokój Leo; wiedział, że zobaczy się z lekarzem już za chwilę i to przerażało go odrobinę. Odetchnął jednak głęboko i opadł na najbliższe krzesło, pociągając za sobą brunetkę. Zaraz zmaterializowała się przed nimi pielęgniarka z formularzem do wypełnienia; zaczęła sama zapisywać coś na górze strony, by zaraz poprosić Leo o dokumenty. Podał jej wszystko, a potem, na jej prośbę, opowiedział jej o pobiciu. Chciała wiedzieć, jak powstały urazy; mężczyzna mówił o tym niechętnie, bo wiedział, że Spencer przysłuchuje mu się z uwagą. W końcu jednak pielęgniarka uwolniła go od tych męczarni - zniknęła gdzieś, zostawiając ich samych. Szatyn odwrócił głowę. Nie chciał już myśleć o tym, co się wydarzyło.

[-.-]

Leo Rough pisze...

Posłusznie ruszył za pielęgniarką, znikając w cuchnącym lekami gabinecie. Tam badanie trwało zaledwie chwilę, a potem Leo dostał szpitalną koszulę i bolesne wkłucie w przedramię. Pytał kilkakrotnie, czy może pójść jeszcze i powiadomić czekającą na korytarzu partnerkę, ale nie doczekał się odpowiedzi. Nie bardzo wiedział, co się dzieje - lekarze rozmawiali między sobą, używając mnóstwa medycznych terminów. Nie było dla niego innego wyjścia, jak położyć się na czekającym na niego łóżku i dać się zawieźć na oddział. Miał tylko nadzieję, że ktoś powie Spencer, gdzie jest.
Dlatego też z ulgą przywitał moment, gdy weszła do sali, gdzie go ulokowano. Było to już kilkanaście minut i jedną wizytę lekarską później, więc mógł jej wszystko wyjaśnić. Poklepał brzeg łóżka, zachęcając ją, by usiadła tuż obok. Sam siedział po turecku, wciąż czując się nieźle po zażyciu leków.
- Krwiak śledziony. Normalnie usunęliby cały organ bez wahania, ale przez białaczkę moja śledziona jest ogromna, więc czekają na konsultację z onkologiem z kliniki. Nic więcej nie wiem. - wyjaśnił szybko, wiedząc, że nie powinien dłużej trzymać jej w niepewności.

[nic ;p
kurwde, nienawidzę moich stabilizatorów -.- wiesz, że jeszcze każą mi je nosić? masakra jakaś! a jak się lekarz dowiedział, że je ściągam do spania, to się zaczął na mnie drzeć. i teraz mi się nie chce iść do łóżka, bo już wiem, że się wygodnie nie ułożę z tymi ustrojstwami, więc będę siedzieć tutaj do rana ;p]

Leo Rough pisze...

Posłał Spencer nikły uśmiech - on był już teraz względnie spokojny, ale ona najwyraźniej nie. Chciał wierzyć, że nie będzie musiała martwić się już bardziej i krwiak po prostu wchłonie się, jak głosiła najlepsza ewentualność, którą podzielił się z nim lekarz. O najgorszej nie myślał, to jeszcze nie był ten moment. Teraz pragnął tylko jakoś ukoić strach i obawy ukochanej, bo nie zajmowała go więcej niepewność.
- Tak. Dobrze, że mnie mnie namówiłaś. Że mnie zmusiłaś. - wymruczał z cieniem rozbawienia. Ścisnął dłoń Spencer, starając się pochwycić jej wzrok.
- Już możesz być spokojna, jestem pod dobrą opieką. - powiedział pewnie i twardo, gdy w końcu na niego spojrzała. Przytulił wolną dłoń do jej policzka, gładząc szlaczek piegów na jej nosie opuszką palca. Uśmiechał się przy tym ciepło, zupełnie szczerze; naprawdę chciał, by jego ukochana uwierzyła, że ziemia pod ich nogami przestaje drżeć.

[jeszcze trzy tygodnie, jeszcze trzy tygodnie... ;p
uu, to niefajnie. nie wiedziałam, że tak się robi. a jakieś krople na to podrażnienie nie działają? do jutra zniknie, wierzę, że Twoje oko Cię lubi ;)
ja znikam już, bo znowu straciłam kabel. ostatnio znalazłam go na balkonie, nie wiem, jakim cudem się tam znalazł ;p także powodzenia na jazdach i 3m się ;)]

Leo Rough pisze...

[jak oko? dałaś radę na jazdach?
uważam przecież, zawsze dbałam o kolana, ale one już takie są, po prostu ;(]

Czekał cierpliwie, aż Spencer pozbiera się i uspokoi, nie przerywając miarowego gładzenia jej zadartego noska. Uśmiechał się przy tym ciepło, jak uśmiecha się do małego dziecka, które robi coś zabawnego. Chodziło o to, że potrafił przewidzieć w tej chwili każdy kolejny ruch ukochanej i to niezmiernie go cieszyło, ale też bawiło. Dokładnie wiedział, w którym momencie przymknie oczy, a w którym je otworzy, już opanowana i dość spokojna. Z mieszaniną zadowolenia i rozbawienia cmoknął czubek nosa brunetki, a potem opadł na podniesiony podgłówek łóżka, na samym jego brzegu, robiąc obok miejsce na kobiety. Poklepał je zachęcająco, obracając się już na bok, by móc na nią patrzeć.
- Chodź, nic nam nie mogą zrobić, najwyżej trochę sobie pokrzyczą. - wymruczał pogodnie i oparł dłoń na poduszce, gładząc ją z uśmiechem sprzedawcy materaców.

Leo Rough pisze...

[a, no to dobrze ;) już chyba kończysz te jazdy, nie?
wszyscy mi mówią, że po kontuzjach już tak zostaje, co jakiś czas dają o sobie znać. dlatego chyba po maturze zdecyduję się na ogarnięcie tych kolan jakoś. może sobie wymienię stawy, po prostu ;p]

Z ulgą ułożył dłoń na jej talii, gdy położyła się tuż obok. Tak, jakby tylko tego mu brakowało, żeby móc osiągnąć zupełny spokój; jakby czekał na ten moment niecierpliwie i ze strachem, że nie nadejdzie. Westchnął cicho, całując czoło ukochanej, a potem przytulając do niego policzek. Nawet nie zauważył, jak bardzo był spięty - teraz rozluźniał się powoli, wyrównał oddech, przymknął powieki. I w tym samym momencie poczuł ogarniającą go senność; nie chciał z nią walczyć, choć wiedział, że jest związana z lekami przeciwbólowymi i gdy się obudzi, wszystko znów będzie go rwało, piekło i gniotło. A jednak nie powstrzymywał ziewnięć i klejących się powiek.
- Prześpię się trochę. Obudź mnie, jeśli będę potrzebny, dobrze? - wymruczał, jeszcze raz całując środek czoła Spencer. Zaraz potem przytulił głowę do poduszki i zasnął, nie czekając już na jej odpowiedź.

[w porządku. ja i tak jestem dość zajęta i tylko tak w biegu do kompa siadam, za jakiś czas będę już wolna, także... ;))]

Leo Rough pisze...

[a, no to jeszcze trochę tego masz ;)
właśnie. może jednak zostanę ortopedą? ;p
w porządku, już i tak później nie czekałam, bo u mnie też burza była ;p]

Obudził się z ciężkim, głębokim westchnieniem i cichym jękiem na ustach. Tak jak się spodziewał, znów pobolewał go bok, ale jeszcze niezbyt dokuczliwie; zastanawiał się, czy uda mu się wysępić od pielęgniarek coś przeciwbólowego, ale wiedział, że Spencer nie powinna tego widzieć. Teraz jednak otworzył oczy i odnalazł gdzieś nad sobą jej twarz. By przywrócić ostrość widzenia potarł powieki, a potem usiadł, sapiąc ciężko, bo był to zbyt gwałtowny ruch dla jego osłabionego, poranionego ciała. Przeniósł wzrok na lekarza, unosząc pytająco brwi. Za bardzo się denerwował, by wydusić z siebie choćby słowo.
- Sytuacja jest dużo bardziej skomplikowana, niż wydawało nam się na początku. Musieliśmy wykluczyć operację, więc krwiaka będziemy leczyć jedynie farmakologicznie. Przeprowadzimy jeszcze kilka badań, żeby upewnić się, że nie ma żadnych więcej urazów, a potem poleży pan tu dzień lub dwa, dopóki nie zyskamy pewności, że śledziona nie zacznie krwawić. - wyjaśnił lekarz, podchodząc bliżej do łóżka, na którym leżał Leo. Był to jeden z tych wzbudzających zaufanie mężczyzn o śmiejących się oczach i uspokajającym tonie głosu - to jednak nie podziałało na szatyna.
- Dlaczego wykluczyliście operację? - zapytał szybko. - To znaczy, rozumiem, że śledziona jest opuchnięta, ale to nie było przeciwwskazaniem kilka miesięcy temu, gdy lekarze planowali ją usunąć. - rzucił, z wolna zaczynając się trząść ze zdenerwowania.
- Operacja jest w pana stanie zbyt ryzykowna. - odparł lekarz, bardzo cicho i dziwnie słabo. A wtedy Leo zrozumiał; z krzywym uśmiechem skinął głową, na chwilę przymykając powieki. Gdy już uspokoił się, spojrzał na Spencer - obaj mężczyźni czekali na jej pytania, bo wątpliwości Leo zostały już rozwiane.

[w porządku, może być. szczerze to miałam nadzieję, że coś się zacznie dziać jeszcze przed moim wyjazdem, ale trudno ;p Twoja kolej, zaczynasz ;))]

Leo Rough pisze...

[o, szybko jakoś ;p
;p]

Leo niemal nie dostrzegał przed sobą ukochanej, tak bardzo skupiony był na tym, co nagle zaczęło się z nim dziać. Czuł gwałtowne drżenie swojego ciała, które z trudem opanowywał, ale co kilka chwil przybierało na sile i znów trząsł się cały, już zupełnie nie mając nad tym kontroli. Z wolna zaczynało brakować mu powietrza i gdyby mógł, pewnie już tkwiłby przy oknie, tak jak Spencer, by złapać kilka głębszych wdechów. Niespodziewanie zaczęło kręcić mu się w głowie, a potem także rozbolał go brzuch i poczuł nagłą falę mdłości.
Więc to tak czujesz się, gdy wiesz, że tylko krok dzieli cię od śmierci. Leo myślał, że jest na to przygotowany, że te lata bezowocnej walki z białaczką jakoś go uodporniły i nie wystraszy się, gdy nadejdzie TEN moment. Było zupełnie inaczej, ale wiedział, dlaczego - nie spodziewał się, że umrze w ten sposób, po jakimś pobiciu, które zdrowego człowieka wcale by nie obeszło. Miał umierać w swoim mieszkaniu, w swoim łóżku, nafaszerowany lekami, z butelką tequili w ręce; nie na stole operacyjnym, wykrwawiając się, bo jakieś gnojki postanowiły się zemścić za to, że nie miał przy sobie pieniędzy.
- Duże. - dotarł do niego głos lekarza, a potem trzask zamykanych drzwi. Wpatrywał się teraz w sufit; nie wiedział, kiedy zsunął się po poduszce, znów kładąc się na łóżku. Oddychał już w miarę równo, ale płytko, jakby właśnie wbiegł po schodach. Chwilę później westchnął i obrócił się plecami do okna, zwijając się w kłębek - w tej pozycji mniej bolały go obite żebra i bok. I nie musiał patrzeć na Spencer, a jej przerażonego spojrzenia teraz by nie zniósł.
- Skoro mam tu zostać, potrzebuję moich ubrań. Mogłabyś przywieźć mi moją walizkę? Jest zapakowana, leży w szafie, w sypialni. - wymruczał nagle, uznając, że to najlepszy sposób, by oboje mogli trochę odpocząć.

[takie "coś tam" już mi nie wystarcza ;p
jak dobrze pójdzie, to w poniedziałek, ale może się to przesunąć, najdalej do środy. będę wiedziała w niedzielę dopiero, niestety -.-
czekam! ;))
no tak, klasyka. ja mam jechać w sobotę na koncert, ale jak będzie lało, to go odwołają ;(]

Leo Rough pisze...

Nie umknął jego uwadze sposób, w jaki Spencer opuściła salę - prawie biegnąc, unikając patrzenia w jego stronę. Jakakolwiek złość na nią nie wchodziła jednak w grę, bo wiedział, o co chodzi. Z ulgą zauważył, że wybrał odpowiedni moment, by uwolnić ją od swojego towarzystwa, bo po prostu potrzebowała tej chwili odpoczynku, pewnie równie bardzo, jak on. Leo musiał zwyczajnie pomartwić się trochę, nic więcej. Męczyły go różne obawy, ale teraz, gdy był sam, nie musiał ich chować. Pozwolił obawom ukształtować mniej lub bardziej bolesne obrazy, których nie unikał, wręcz przeciwnie - przypatrywał im się uważnie, by być przygotowanym na każdą ewentualność. Musiał być. Nie mógł znów okazać się słabszym od Spencer, po prostu nie mógł. Ona też miała prawo bać się i szukać w jego ramionach spokoju, nie tylko na odwrót.
Dlatego też szybko uznał, że powinien się opanować. Przyszło mu to dość łatwo, bo zaraz został zabrany na kolejne badania, podczas których z wolna obawy wyparowywały mu z głowy. Zostały tylko te zasadnicze, poważne, których nie mógł ignorować - jak strach o to, że jego śledziona zacznie krwawić. Wszystko inne zignorował.
Wrócił do sali i ułożył się wygodnie na łóżku, rozkoszując się cudownym bezwładem ciała po zażyciu silnych leków przeciwbólowych. Uśmiechał się przy tym trochę głupkowato, a potem dostał coś jeszcze i zasnął, mając na ustach imię ukochanej kobiety.

[mogę ;p
ja się już strasznie wkurzam, ale nic nie poradzę. -.-
ok, zaraz się zabiorę za odpisywanie. póki co mi się nie chce ;p
i bardzo dobrze. fu, mokra trawa. w ogóle co to za zabawa przy ognisku, jak jest tak nieprzyjemnie, wilgotno, chłodno, deszczowo? popieram decyzję ;)]

Leo Rough pisze...

[no kurwa, skasowało mi komentarz. może skorzystam z okazji i zapytam, czy nie mogłybyśmy przesunąć? tylko błagam, powiedz mi do kiedy, bo ja potem mam problem ;p
właśnie -.-
nie leń, tylko zmęczona jestem!
haha ;d]

Leo Rough pisze...

Nie mogło być lepiej. Leo spędził w szpitalu zaledwie dwa dni, podczas których przez większość czasu był na tak silnych lekach, że ledwo kontaktował, ale jemu wcale to nie przeszkadzało. Spał dużo, co potwierdzało jego teorię, że sypia dobrze tylko wtedy, gdy coś mu jest, bo gdy jest zdrowy, całymi nocami przesiaduje na parapecie w kuchni. Nie było mu wolno jeść, ale nie narzekał - przynajmniej Spencer nie złościła się na niego o to. Nawet humor miał już coraz lepszy, oczywiście w tych chwilach, gdy nie był kompletnie naćpany lekami, bo wtedy był najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Było więc nieźle, z czego niezmiernie się cieszył.
Zastanawiał się tylko, jak mają się jego dziewczyny - Spencer i Kat. Nie rozmawiał z nimi za dużo, ale nie dlatego, że nie chciał, miał więc nadzieję, że mu wybaczą. Zbliżał się termin wizyty jego siostry u lekarza i wiedział, że jej zdenerwowanie rośnie, ale nie miał możliwości jej uspokojenia. Postanowił więc, że przygotuje kolację - nie dostał od lekarza specjalnych zaleceń poza pilnowaniem przyjmowania leków zawsze o tej samej porze - dla ich trójki. Czekał tylko na moment, aż Spencer zjawi się w jego sali, by podpisać wypis i w końcu wziąć go do domu.

[przyzwyczaiłam się ;p
szczęściara. ale ja w sumie dzisiaj na giełdzie sama się obłowiłam, także się cieszę ^^ kupiłam sobie koszyk do roweru, pudełeczka na biżuterię, wrzosy i osłonki na nie. a jaką miałam radochę! ;p]

Leo Rough pisze...

Zastanawiał się już, jak przeżyje w domu bez tak silnych leków przeciwbólowych, jakie dostawał w szpitalu, ale póki co postanowił się tym nie przejmować. Miał swój tramadol, który wciąż działał nieźle, choć brał coraz większe dawki, co zaczynało go martwić. Powinien zgłosić się do poradni leczenia bólu, ale na pewno jeszcze nie teraz - znów było dobrze, chciał się tym cieszyć. A póki Spencer będzie milczeć na ten temat, nie zamierzał nawet o tym myśleć. No, chyba że w nocy, gdy nie patrzy na niego tymi swoimi jasnymi oczyma.
Niecierpliwił się już niesamowicie, więc gdy Spencer przestąpiła przez próg, miał ochotę się na nią rzucić. Nie mógł jednak tego zrobić, bo wciąż podłączony był do jakiejś kroplówki, co prawda pustej, ale przewód nadal wisiał wzdłuż jego ramienia. Zaczekał więc, aż brunetka podejdzie do niego, by dopiero wtedy objąć ją, gdy pochyliła się, by pocałować go. Skrzywił się, gdy obdarzyła go pieszczotą bardzo przelotną i zupełnie niesatysfakcjonującą, zaraz jednak uśmiechnął się i pokiwał głową.
Chwilę później pielęgniarka przyszła, by wyciągnąć z jego przedramienia wkłucie, a potem podała im do podpisania formularze i zniknęła wraz z cichym trzaskiem swoich butów.

[o, zołzo! ;p
nie mam. pakowałam sobie dzisiaj prezenty i ćwiczyłam trzymania, także baaardzo owocny dzień ;)
oo. fajnie ;p a u mnie w bloku była dzisiaj akcja - jakaś sąsiadka biegała po mieszkaniach, pytając, czy komuś nie wypadł żółw, bo ona znalazła i nie wie, co z nim zrobić. potem go opchnęła sąsiadowi i on pukał do wszystkich, pytając o to samo ;p właściciel się nie znalazł! ;D]

Leo Rough pisze...

Teraz już zamruczał z aprobatą w reakcji na pieszczotę Spencer, choć gdy odsunęła się, znów jęknął cicho. Ostatni raz przetarł krwawiącą rankę na przedramieniu i założył marynarkę, by wstać, gdy tylko brunetka zmaterializowała się znów przed nim. Ponownie jedynie kiwnął głową, a potem wysunął z jej dłoni swoją torbę - już raz pozwolił jej nosić bagaże. Uśmiechnął się krzywo na wspomnienie wyjazdu do Londynu, by zaraz, potrząsając głową, pozbyć się niepożądanych obrazów. Wyszedł na korytarz, przytrzymując dla ukochanej drzwi, a potem objął ją ramieniem, ruszając do wyjścia. Drgnął, gdy poczuł wiejące od drzwi powietrze, bo nagle zrobiło mu się zimno i wyjątkowo nieprzyjemnie - widział, że inni chodzą z odkrytymi ramionami, ale przecież nie mógł pozbyć się wierzchniej warstwy ubrań, bo chybaby zamarzł. Z lekkim uśmiechem zatrzymał się przed windą; schody w tym szpitalu źle mu się kojarzyły. Przepuścił w wejściu Spencer, a potem sam wszedł do ciasnej kabiny i położył sobie na stopach walizkę.
- Może zaprosimy dzisiaj na kolację Kat? Spokojnie, sam się nią zajmę! Musiała cię zamęczać przez te dwa dni. - rzucił, współczująco gładząc ramię kobiety. Zaraz potem odnalazł i ścisnął jej dłoń.
- Dwa dni wycięte z życia. Może teraz powiesz mi, co robiłaś, póki kontaktuję, hm? - dodał żartobliwym tonem.

[wybacz. z przyzwyczajenia ;p
najwyżej! ;p znaczy wiesz, szkoda żółwia. a jesteś gotowa przyczynić się do jego śmierci? ;>]

Leo Rough pisze...

[muszę znikać, wybacz, że nie odpisałam, ale już zdycham. nie myślę. trzymaj się ;)]

Leo Rough pisze...

Skrzywił się. Tak, Kat była coraz bardziej zdenerwowana, ale nie dlatego, że nie mogła się doczekać, aż zobaczy na monitorze maleńkie piąstki i bijące serduszko, ale dlatego, że bardzo pragnęła, by lekarz powiedział jej, że jednak nie jest w ciąży. To było zupełnie niesprawiedliwe. Oni, mimo że zostali zaskoczeni pozytywnym wynikiem testu, cieszyli się na myśl o tym dziecku, bo byli razem i wiedzieli, że sobie poradzą. A ona? Rozpacza. To nie było fair. Leo jednak zostawił wszelkie komentarze dla siebie, bo podejrzewał, że Spencer czuje się podobnie. Może nie do końca, bo to on miał większe problemy ze stratą myśli o dziecku, ale zawsze.
- O, to świetnie! Jak? - rzucił, uśmiechając się ciepło. Dużo bardziej wolał rozmowę o tym, niż o Kat i jej problemach.
- Dzwoniłaś już? - zapytał szybko, również przenosząc ożywione spojrzenie na ukochaną. Wiedział, że dla niej podjęcie tej pracy wiele znaczy, więc zaczynał podchodzić do tego z coraz większym entuzjazmem i zapałem. Sam miał teraz zajęcie, które lubił i nie mógł się doczekać, aż Spencer też wróci do miejsca, w którym czuje się jak ryba w wodzie.

[hihi ;p
aha... oj, to dbaj o niego, dbaj! dobrze, że nie kazała Ci opiekować się tym rakiem też, co? ;p ;D]

«Najstarsze ‹Starsze   201 – 400 z 2348   Nowsze› Najnowsze»