OGŁOSZENIA

-

26 maja 2012

Nothing's gonna harm you, not while I'm around






Leo Rough 
17.05.1982r. w Murine Town








***

Dziennikarz z doświadczeniem, nie tylko zawodowym. Powiedziałby: po przejściach.
Pesymista, wytrwale i na każdym kroku oduczający się patrzenia na życie przez pryzmat porażek.
Dumny tatuś, walczący dla swojego syna o to, czego sam nigdy nie miał: pełną rodzinę.
Zbliżający się do kryzysu wieku średniego pan z wiecznie nieogoloną szczęką.
Wieczny dzieciak, niezdecydowany i zagubiony.

***



Szczęśliwy mąż najpiękniejszej kobiety
na Ziemi od 25. grudnia 2012r.






Noah Harris


2 344 komentarze:

«Najstarsze   ‹Starsze   601 – 800 z 2344   Nowsze›   Najnowsze»
Spencer pisze...

Gdy wreszcie dotarli do domu Spencer - niemal jak zwykle - z ulgą przekroczyła próg mieszkania. W tych czterech ścianach zawsze czuła się bezpiecznie i jakoś nigdy specjalnie nie tęskniła za swoim starym domem do którego jednak żywiła ogromny sentyment zważywszy na to, że odziedziczyła je po swoich dziadkach. Ściągając buty, odwieszając kurtkę na wieszak doszła do wniosku, że jednak tęskno będzie jej nieco do tych przytulnych pomieszczeń, do łazienki w której z Leo spędziła tak wiele upojnych chwil. A dobrze zdawała sobie sprawę, że za niedługo rozstaną się ze znajomymi murami, a wprowadzą się do całkowicie nowych, w których zapiszą nowe wspomnienia, zdarzenia. Mimo wszystko nie żałowała zbliżającej się przeprowadzki, bo wiązała się ona z lepszą przyszłością jak jej się wydawało. Dom był symbolem ich miłości i faktu, że pragną ze sobą spędzić przyszłość. Zawsze Spenc po cichu uważała, że moment w którym pokazał jej swoje dzieło, ich nowy kąt, gdy zapytał czy zechce tu z nim zamieszkać był ze strony ukochanego swego rodzaju oświadczynami, a więc wprowadzenie się tam było jakby ślubem. Cóż, w ich przypadku na nic więcej raczej nie można było liczyć, choć kto wie, może kiedyś?
Teraz jednak Spenc jak zwykle zawędrowała prosto do kuchni; usiadła na krześle i zaraz porwała w dłonie jabłko, które leżało w koszyczku z owocami, a ukochany zajął się przygotowaniem gorącej czekolady. Nieustannie gawędzili, żartowali, śmiali się. Uśmiech nie schodził im z ust, bo na moment zapomnieli o badaniach i o lękach z tym związanych. Ale tak właśnie było dobrze..

[na pewno dostaniesz 5 ^^ wierzę w Ciebie ;d. Nie, niefajno! :c xdd
;pp
No to tak, tak ;D. ja o tym właśnie myślałam żeby zacząć pisać od samego początku :D. No to się cieszę, ja staram się jakoś ogarnąć to moją kp, ale coraz bardziej się załamuje :x ale chociaż przynajmniej wizerunek mam piękny! :D. A weeź, ja się tyle na dzisiaj uczyłam a tu dupa, wszystko poprzekładali! (w sensie moja klasa, a dokładnie grupka osób, bez konsultacji z całą resztą -.-)
moją wenę wyżarła ta głupia Kp! mhm!]

Unknown pisze...

Wszystko było dobrze aż do momentu, gdy Leo wymruczał pod nosem, że musi zbierać się i na moment pojechać jeszcze do redakcji. Szczerze powiedziawszy liczyła, że odpuści sobie to wyjście, jakoś wykręci się przed szefową czy cokolwiek! Ale nie - on tak jak powiedział, tak zrobił. Zaczął się ubierać, a Spencer nie protestowała, bo w końcu nie było większego powodu dla którego miała go zatrzymywać, zwłaszcza, że obiecywał, że za niedługo wróci.
Pozostawiona sama z jeszcze świeżym smakiem jego warg na swoich westchnęła cicho przesuwając w zamyśleniu po ustach. Zaraz jednak zwróciła swoje spojrzenie na koty, które miaucząc i łasząc się o jej nogi domagały się kolacji. Wzdychając po raz kolejny przykucnęła przy pupilach, pogłaskała ich miękkie futerka, by zaraz wziąć obydwa kociaki i zanieść je do kuchni. Zwierzaki wydawały się niezadowolone z formy transportu, gdyż ich tylne łapy dyndały sobie w powietrzu; ale nie wyrywały się wiedząc, że zaraz dostaną upragnione smakołyki.
Rzeczywiście nie minęło aż tak wiele czasu; po bliżej nieokreślonym czasie Spencer usłyszała szczęk zamka od drzwi. Uśmiechnęła się więc szeroko zakopana pod kocem z kubkiem jeszcze ciepłej herbaty z cytryną oraz swoją ulubioną powieścią.

[no nasz polonistka ma system + i - ale zdarzają się też +- jak ktoś da nie pełną odpowiedź! I już nie będzie 5 z aktywności :c soooł seed. :c xd
Spoczi! :d. moja w ogóle jest taka marna, że ja pierdole, ale to nic! Mówi się trudno ^^. Ar, ona jest taka piękna! :D oj tam ;d. on ma taką twarz że może robić i za trzydziestolatka i za dwudziestolatka :D.
No to u mnie też zazwyczaj ustalają, a dzisiaj popytali się tylko kilku osób i o. Mi to tam akurat było obojętne chociaż wolałam pisać dzisiaj.. No ale cóż. trudno ;p
ee.. jakiego bełkotu? ;p. Twoje odpowiedzi są całkowicie uporządkowanym nieładem :p :)]

Spencer pisze...

Niezwykle ucieszyła się z powrotu ukochanego, bo już powoli znów zaczynała świrować myśląc o ich małej Fasolce i o wszystkich badaniach jakie musi wykonać by upewnić się, że wszystko jest w porządku. Ciągle przypomniała sobie zarówno słowa Leo jak i lekarza tym samym znów próbując stłumić wszelkie rodzące się lęki, ale nie. To nie pomagała, bo obecnie było to dla niej odległym wspomnieniem, a każde zdanie szatyna straciło na mocy, gdy nie towarzyszyły mu czułe, ciepłe gesty ze strony mężczyzny jej życia. Dlatego z niecierpliwością czekała aż Leo w końcu stanie w drzwiach salonu; nie musiała długo czekać. Śledziła jego ruchy, gdy swobodnym krokiem zbliżał się do niej. I niemal odruchowo zmarszczyła brwi, gdy dostrzegła aż nazbyt zwiotczałe gesty ukochanego, jakby ledwo panował nad swoim ciałem i odruchami. Zaraz jednak to wszystko wymknęło się z jej głowy, gdy zasiadł obok niej, a w jej uszach rozbrzęczał się jego cudowny, jednoznaczny ton, który tak dobrze znała! Nie dał jej czasu na odpowiedź bo zaraz łapczywie wpił się w jej usta sprawiając, że zapomniała o całym świecie i nim się obejrzała już leżała na kanapie, a on zawis tuż nad nią nie tracąc kontaktu z jej wargami.
- Ale w pracy wszystko dobrze? - Wymruczała gdzieś pomiędzy jednym, a drugim pocałunkiem, bo coś z tyłu jej głowy na moment pojawiła się obawa, że to wszystko ma tylko odwrócić jej uwagę od.. czegoś.

[tak, bo za cztery i pół plusa jest już 4! xd
ja może potem opublikuje.. zobaczymy. WIDZIAŁAM, JEST ŚWIETNA! 1 i 2 zdjęcie jest świetne:D Ano oglądam ;pp. e tam, kto by miał się czepiać? ;p
Jakbym nie chciała to bym mówiła, ale nie chciałam już robić niepotrzebnego kłopotu i mówiłam, że mi to obojętne. ale druga połowa klasy była wkurzona, nie powiem, że nie ^^]
;pp]

Spencer pisze...

Nim Leo znów przywarł do jej ust zdążyli wymienić ze sobą zaskoczone spojrzenie; on zdziwiony pytaniem, ona jeszcze bardziej jego reakcją. I przez kolejne pół sekundy zdążyło namnożyć się w jej głowie ze sto różnych obaw i scenariuszy. Najbardziej absurdalny, ale jakże bolesny był ten, że Leo ma kochankę! Tak! Wyrwał się na spotkanie z nią by zaznać kilku rozkosznych chwil z inną, nieciężarną kobietą, ale ta pewnie odwołała spotkanie więc wrócił do niej! No bo co to za przyjemność kochać się z dziewczyną, która nosi w sobie dziecko, której ciało przez najbliższe dziewięć miesięcy będzie się zmieniać, a w tym wszystkim jej brzuch urośnie do gigantycznych rozmiarów boleśnie obciążając jej kręgosłup.
Zaraz jednak wszystko wyparowało z jej głowy, gdy ukochany sprytnie wykorzystywał jej słabe punkty tylko po to.. Właśnie, po co? By zapomniała o całym świecie i nie zadawała pytań?! Ale i to zaraz ta myśl jej uciekła, gdy szatyn wykonał kolejny ruch, a ona po prostu już zaczynała drżeć z pożądania, z chęci na jeszcze intensywniejsze pieszczoty; i sama nie zostawała mu dłużna, choć póki co więcej brała niż dawała, ale jak zwykle za niedługo miało się to zmienić. Teraz jednak z jej ust wyrwał się jęk niezadowolenia, gdy Leo tylko muskał jej wargi drocząc się z nią. Więc zaraz przyciągnęła go do siebie wplątując palce w jego włosy.
Ciągle jednak tłukły się w niej obawy. Było w zachowaniu Leo coś.. Dziwnego. Jakby był, hm, nadmiernie pobudzony? Tak, to chyba dobre słowo. Chociaż z drugiej strony przecież w takich momentach zawsze traciło się nad sobą pewnego typu kontrole, ale ciągle coś jej się nie zgadzało! Nie mogła nic poradzić na to niemiłe odczucie, ale mogła póki co odłożyć je na bok i później przemyśleć, przeanalizować wszystko. Bo teraz? Teraz chyba było jasne czego chce!

[NO :ccc xd
Opublikuje. Za moment, bo ktoś przed chwilą opublikował i tak nie chce zaraz zasłaniać chociaż kurde w sumie i tak tam z 3 autorów tylko póki co jest, więc.. ^^ Wszystko jest super! ;d
Ja też! *,* e tam to i tak już nie będzie to samo. :c
taa.. ;p]

Spencer pisze...

[Dobra, ja już tutaj dzisiaj nic nie skleję, bardzo mi przykro ;p. padam na twarz!
Bosz.. jeszcze go nie zrobiłaś?!
no, no. już opublikowałam co już zauważyłaś ;p.
Nie wiem, jeszcze nie zaczęłam oglądać! Nie mam czasu na seriale nad czym ubolewam :c]

Spencer pisze...

[ja muszę poczytać na wos bo będzie jutro pytać ;x. i jeszcze chemii miałam się zacząć uczyć! ale to nic, to nic.
no przy nich to się nawet trochę w photoshopie pobawiłam, kolorystyką i wgl bo już go tak dawno otwierałam! :d a o kp to mi nie mów! do dupy jest! ;x
ahahah noo :D. Ty! Jeśli chcesz żebym jutro Ci odpisała, bo i tak będę miała mało czasu pewnie ;x
Ja nie robię zadań z matmy.. xD
Swoją drogą ja nawet nie mam czasu uczyć się do matury! Bo nauka na bieżąco mi zabiera cały wolny czas -.-]

Spencer pisze...

[e tam, wos w sumie sam w sobie nie jest taki zły. mhm, to nic! dam radę :d
No właśnie! znasz fakty i to jest niefajne ;pp.
ok, spoko bez pośpiechu ;)
^^
Ta, mhm, luz. Moi nauczyciele nie znają tego słowa! -.-]

Spencer pisze...

[oj tam. ja tylko nie lubię tej prasówki! no i wszystko zależy od nauczyciela ;p dzięki! ;d :)
ta.. tylko trzeba mieć czas na to! i wgl chęci i pomysł i wgl i wgl.. a mi wszystkiego brak więc póki co musi zostać ta ;p. serio? :) no to się cieszę :). Twoja jest superowa! :D
;pp
dzięki po raz drugi! :p
dobranoc :). ]

Spencer pisze...

Spencer nie mogłaby zrezygnować z seksu. W końcu niejednokrotnie słyszy się, że kobiety w ciąży dość często rezygnując z kochania się ze swoim partnerem, bo po prostu w ciągu tych dziewięciu miesięcy zaczynają czuć do stosunku seksualnego wstręt, narzekają na obrzmiałe, bolące piersi i w ogóle! Ale Spenc? Spenc już wiedziała, że jej to się nie przydarzy, bo.. Bo zbyt bardzo lubiła i zbyt bardzo przyzwyczaiła się do częstych uniesień! Poza tym doznania w ciąży są dwa razy intensywniejsze! No i jak można odmówić sobie tej przyjemności, gdy może być ona jeszcze lepsza, choć wcześniej wydawać by się mogło, że lepiej już być nie może?
Znów zatopiona w doznaniach Spencer jak zwykle przestała się kontrolować; kompletnie oddała się Leo, chociaż nie potrafiłaby i nie chciała zostać mu dłużna w pieszczotach. Wiedziała czego chce i czego pragnie jej kochanek więc brała co chciała i dawała mu to czego on najbardziej potrzebował. Znała jego ciało na wylot, zresztą tak jak on jej. Znali swoje słabe punkty, wiedzieli jakie pieszczoty najbardziej lubi druga osoba.. A najbardziej satysfakcjonujące było to, że sami to wszystko poodkrywali!
I tak, może powinni bardziej szanować tę sofę może nie.. Ale w końcu po co się ograniczać, po co przejmować się sprzętem, który z łatwością można wymienić? A jednak; z każdym pomieszczeniem, z każdą rzeczą wiązały im się już jakieś wspomnienia. Czasami lepsze, czasami gorsze, ale jednak sprawiały, że zwykła kanapa, już wcale nie była tak zwykła! Bo miała swoją historię. I tak, to znowu sprawiało, że trochę było jej żal zostawiać to stare mieszkanie, z którym wiązało się tyle nieziemskich chwil, na rzecz nowego domu, nowego umeblowania.. Ale Spenc wiedziała, że przecież zadbają, by i tamte przedmioty stały się niezwykłe.

[Nie czytaj xD.
Swoją drogą mam dzisiaj jednak więcej wolnego czasu bo jutro nie idę do szkooły! ;D. bo idę oddać krew ;D]

Unknown pisze...

[ech, jakbym miała wos z moim nauczycielem od historii to to byłby dopiero lajt! a tutaj? ale przynajmniej prasówkę na jakiś czas mam już głowy bo mnie dzisiaj zapytała ^^
Ale nie musisz nad nią pracować, bo.. bo i tak jest dobra :)]

Uśmiechnęła się szeroko słysząc jego wyznanie wypowiedziane tak wesoło i swobodnie, a jednak z dobrze wyczuwalną miękkością i czułością. Zmrużyła lekko oczy sunąć kciukiem po jego nabrzmiałych od drapieżnych pocałunków i pieszczot wargach.
- Wiem. - Mruknęła cicho zerkając w jego oczy, które teraz lśniły jasno nie tylko od szczęścia, ale także od przeżytej rozkoszy i spełnienia. - Ja Ciebie też kocham Leo.. - Dodała po krótkiej chwili, by zaraz musnąć jego usta własnymi, wyginając przy tym kąciki warg w delikatnym uśmiechu.
Po krótkiej chwili westchnęła cichutko, przymykając na moment powieki - nie. Wcale nie zamierzała spać, bo pomimo wyczerpania senność nie nadchodziła. Za to wróciły wcześniejsze obawy. Znów przypomniała sobie o zdziwieniu Leo, gdy zapytała jak było w pracy. Jakby wcale tam nie był! Nie chciała jednak psuć tej cudownej chwili pytaniami, być może bezpodstawnymi podejrzeniami. Dlatego co chwila "gryzła" się w język, gładząc ukochanego po torsie ozdobionego nieregularną, różową siatką - pamiątką po jej paznokciach, które niekontrolowanie sunęły po jego skórze podczas miłosnego uniesienia.


[tak, tak. ja zawsze muszę przesuwać akcje po seksie, pf! teraz sama sobie przesuń, o!
o, no to fajnie :). ja w sumie pierwszy raz idę oddać, a nawet nie wiem jaką mam grupę krwi Oo. Ale tam sobie wszystko przebadają więc.. :D
można było pisać VS :}. Nie-e. Ty zaczynasz :). obiecałaaaś. ]

Spencer pisze...

[to powodzenia!]

Te jego drobne zabiegi jak muskanie jej policzka, boku, cmoknięcie zamkniętych powiek sprawiały, że Spencer odganiała od siebie wszelkie absurdalne scenariusze. Lęki i obawy (związane nie tylko z tym, ale też z badaniami i ciążą) ciągle gdzieś się w niej tliły, ale na moment znów było dobrze tak jak niedawno, gdy przeżywali wspólnie rozkoszne uniesienia. Znów był tylko on, jego ciało przyciśnięte do jej ciało; jego nogi splątane z jej nogami, jego ciepły oddech; lekki, swobodny uśmiech, który dostrzegła, gdy tylko rozchyliła powieki.
Ale wtedy zadał to jedno, jedyne pytanie, które spowodowało nawrót.. wszystkiego. Westchnęła cichutko znów na moment odgradzając się od świata dzięki zamkniętym oczom, by po chwili ponownie się na niego otworzyć; wygięła wargi w nikłym uśmiechu. Jej dłoń zawędrowała do jego szyi, by z niej przesunąć się na kark i ostatecznie wplątać między kosmyki jego włosów.
- A niczym ważnym.. - Mruknęła po dłuższej chwili, wiedząc, że nie może dłużej zwlekać z odpowiedzią. Wpatrywała się intensywnie w jego oczy jak zwykle zauroczona odcieniem jego tęczówek. I znów nie mogła uwierzyć, że mógłby ją okłamać i przecież tego nie robił prawda? Nie miał żadnej tajemnicy o której powinna wiedzieć? To, dlaczego tak dziwnie się zachowywał odkąd wrócił?

[oj tam. i tak niemal na to samo wychodzi!
A to nie dostałaś takiej karteczki z grupą krwi, którą Ci tam dodają do karty, albo do domu? Ale to dziwne, w sumie, bo skoro ją masz to nie powinni Ci jej badać, w końcu to badanie wykonuje się raz w życiu o ile nie zgubisz tego świstka xd
e tam, nie aż tak źle!
o wreszcie skończyłaś zielnik, gratuluje! spoko, przecież Cię nie poganiam. Zaczniesz jak Ci się zachce ;} ja teraz zakuwam na biologię!]

Spencer pisze...

Ale co mu miała powiedzieć? Kłamać, że rozmyśla o ich nieodległej przyszłości; o ich nowym domu, przeprowadzce, o tym jak Fasolka odmieni ich życie? Bo tak, zazwyczaj po przeżytej rozkoszy właśnie o tym myśleli, rozmawiali, marzyli. Ale dziś? Dziś Spencer owszem, myślała o ich przyszłym dziecku, ale raczej o tym czy wszystko jest z nim w porządku. Wcześniej się nad tym nie zastanawiała, nawet nie brała takiej opcji pod uwagę, że coś może z nią być nie tak, że może być chora lub cokolwiek, ale dzisiejszy dzień sprawił, że zaczęła się nad tym zastanawiać. Na głównym planie było jednak w tym momencie dziwne zachowanie Leo; ciągle jej się coś nie zgadzało, ciągle miała dziwne przeczucie, że coś przed nią ukrywa i nie potrafiła z tym walczyć, bo choć starała się odepchnąć obawy na bok, one ciągle tłukły się po jej głowie, natrętnie nie chcąc się odczepić choćby na chwilę.
Więc nie chciała kłamać, chociaż poniekąd to zrobiła; rozmyślała o ważnych rzeczach, ale nie chciała mimo wszystko psuć tej chwili. Wolała więc póki co zbyć ukochanego i nie wnikać w szczegóły, przede wszystkim dlatego, że miała świadomość, że jej podejrzenia mogą być bezpodstawne, że po dzisiejszym dniu jest po prostu przewrażliwiona. Więc z jednej strony łatwiej byłoby zapytać i w najlepszym wypadku rozwiać wszelkie wątpliwości, ale z drugiej strony bała się, że jeśli rzeczywiście to wszystko sobie ubzdurała to ukochany mógłby się poczuć urażony. A tego nie chciała.
Wszystkie jej rozmyślania zostały przerwane w momencie, gdy Leo wyplątał się z jej ramion, co bardzo jej się nie spodobało, bo raz poczuła nieprzyjemny chłód w miejscu, w którym jeszcze przed momentem tkwiło jego rozgrzane ciało. Na jej skórze pojawiły się malutkie wypustki zdradzając tym samym, że przeszedł ją zimny dreszcz, ale Leo szybko znalazł zastępstwo za własne ciepło, a był to zwykły koc. Marne pocieszenie, ale jednak.. Zawsze lepsze to niż nic.
Pokręciła się trochę na kanapie, która jęczała nieco żałośnie roznosząc w powietrzu zapach ich miłości, opatulając się szczelniej kocem.
- Mhm.. - Mruknęła tylko, gdy szatyn znikał za progiem salonu. Dopiero teraz dotarło do niej, ze rzeczywiście jest głodna!

[cicho xdd
Dziwne Oo. Ale spoko, jak będziesz rodzić wystarczy tylko Twoja karteczka! :D
A ja wgl miałam wypić 2,5 litra napojów, ale dupa.. nie wiem czy wypiłam chociaż połowę xD
aaa. rozumie termin Cię zmusił :pp. A ja odpisałam, marnie, ale też postaram się poprawić!;p]

Spencer pisze...

[Ej, żebym ja Cię nie zaczęła wypominać, pana parę sekund ;p
ahahah ;d. nie dziwie się xd
ja już byłam przeziębiona, teraz już całe szczęście jestem zdrowa i mogę jutro oddać krew! :D
spoko, ja już wysiadam -.- i tutaj pewnie też odpiszę dopiero jutro.. Ale pasuje mi się jeszcze pouczyć z biologii a trochę marnie mi to dzisiaj idzie ;pp. hm, no jakoś się dogadają :). no chyba, że nie chcesz bo Ci się coś odmieniło ;p]

Spencer pisze...

[;dd
okk ;d
mhm, chociaż ja też prawdopodobnie będę później ;p. a ja powtarzam materiał z pierwszej klasy na kroki -.- wr. oj tam metabolizm, i tak najgłupszy materiał na biologii to te wszystkie roślinki, paprocie i wgl ;x
noup. nie mam innego pomysłu, ale wiesz jakbyś chciała coś zmienić, bo akurat no nie wiem, nasz wątek koligowałby z jakimś innym wątkiem który chcesz prowadzić, albo byś chciała taki wątek z kimś innym czy coś to mi mów, najwyżej coś zmienimy :)]

Spencer pisze...

[:)
mhm, no to fajnie. Spoko, pomyślę, ale raczej wątpię by mi coś lepszego do głowy przyszło, ale zawsze mogę się wysilić jeśli chcesz ;}
wgl to przeżyłam szok jak przez przypadek weszłam na murinoweskiego shoutboxa!]

Spencer pisze...

[no to sama też myśl skoro Ci to co wymyśliłyśmy (a w sumie co TY wymyśliłaś) nie odpowiada :}
no. ale wygląda całkiem inaczej.
Mhm, Michał da sobie rade, jak tam w niego wierze ;).
dobranoc, do spisania.]

Unknown pisze...

Zastanawiała się czy to rozpieszczanie ze strony Leo kiedyś jej się znudzi lub zacznie przeszkadzać. Wydawało jej się, że nie bo wcale nie był nachalny, wyręczał ją tylko z prostych rzeczy, ale wiedziała, że gdyby chciała lub bardzo nalegała na pewno nie zabroniłby jej przygotować obiadu czy kolacji tylko dlatego, że jest w ciąży! Jednak niezwykłą przyjemność sprawiały jej te drobne gesty z jego strony jak podanie śniadania do łóżka, czy tak jak teraz - przygotowanie idealnej kąpieli, chociaż szczerze wolała te wspólne, gorące prysznice właśnie z nim. Ale nie mogła narzekać, czuła się niczym księżniczka! Uprzedziła go więc tylko zawczasu, że może się przypadkiem przyzwyczaić i żeby potem nie był zdziwiony!
I znów przez chwilę było jak dawniej. A dokładnie jak poprzedniego wieczora, czyli wtedy gdy jeszcze nie wisiały nad nimi obawy związane z prawdopodobnymi problemami ciążowymi, a Spencer nie dręczyło dziwne, wręcz podejrzane zachowanie Leo.
Brunetka wyszła z łazienki świeża i pachnąca, owinięta w puchaty, miękki ręcznik; skrzywiła się nieznacznie, gdy jej ciepłe, rozgrzane po kąpieli stopy dotknęły chłodnej posadzki - zaraz na palcach szybko zawędrowała do sypialni i tam właśnie odnalazła swoje ciepłe kapcie! Rozejrzała się po pomieszczeniu z uśmiechem; Leo wpuścił tutaj nieco świeżego powietrza, wymienił pościel i to wszystko sprawiło, że Spencer szybko przebrała się w piżamę, by zaraz zatonąć pod przyjemnie pachnącą pościelą.
Z niecierpliwością czekała aż ukochany wreszcie do niej do łączy, bo póki co słyszała jak jeszcze krząta się w kuchni.

Unknown pisze...

[mhm. no ale odkryją ten "spisek" i co dalej? Nie wiem ;x.
W ogóle już od wczoraj mam dość wszystkiego -.- a kurde jeszcze dzisiaj się wystałam na mrozie w kolejce do oddania krwi a i tak jej ostatecznie nie oddałam i jeszcze to mnie wkurzyło. I to, że mogłam dzisiaj kartkówkę z chemii napisać, ale nie. Jutro będę musiała specjalnie do szkoły lecieć, a potem ze szkoły na pociąg żeby pojechać na badania; bosko.
seriooo? nie wiem, nie zaglądałam na czata ;x
Noo! ;d. bo wiesz jeśli przestanę wierzyć, że MT się jeszcze odrodzi to mam jakieś dziwne odczucie, że ja też powinnam sobie blogo-świat odpuścić..
spooko, też tak nieraz mam, więc współczuje!]

A Spencer czekała aż Leo wszystko ogarnie; z jednej strony czuła, że powinna wstać i mu pomóc, by szybciej mógł do niej dołączyć, z drugiej budziła się w niej ta rozleniwiona odsłona, która wolała poczekać i po prostu zagrzać łóżko, by ukochany nie musiał kłaść się pod zimną kołdrę.. Taak i takim oto sposobem zwyciężyła Spenc-Leń, chociaż bardzo nie mogła się doczekać aż wreszcie ujrzy szatyna w progu sypialni.
Aby zabić jakoś czas w pierwszym odruchu chciała sięgnąć po książkę; dopiero teraz przypomniała sobie, że została w salonie, a Spencer znów okazała się zbyt leniwa by ruszyć po nią szanowne cztery litery, poza tym na moment pochłonęły ją jakże rozkoszne wspomnienia i obrazy przesuwające się przed oczyma, prezentujące jeszcze nie tak dawno przeżyte upojne chwile. Gdy wreszcie otrząsnęła się ze słodkich rozmyślań, zadowoliła się jakimś babskim czasopismem. Leniwie kartkowała strony, aż wreszcie usłyszała jak drzwi od łazienki otwierają się po raz drugi, co oznaczało, że Leo już skończył prysznic. I to w rekordowym tempie! Zaraz więc odrzuciła kolorowe pismo na bok i jak zwykle zaczęła się niecierpliwie kręcić, aż wreszcie szatyn znalazł się w łóżku tuż obok niej, witając się z nią namiętnym pocałunkiem.
A potem jak zwykle zawędrował do jej brzucha, by poopowiadać Fasolce bajeczki na dobranoc. Spencer uwielbiała te chwile! Były takie urocze i słodkie, że aż ściskały jej z rozczulenia serce, bo było niemal tak jakby dziecko było już z nimi.. Poza tym, sama też zawsze niezwykle uważnie słuchała opowiastek ukochanego; czuła się jak mała dziewczynka, ale gdy tylko mężczyzna kończył swój codzienny rytuał udawała, że wcale nie była aż tak pochłonięta historią, którą wymyślił! Ta w życiu!

Unknown pisze...

[ta.. powiedźmy.
Długo by pisać, ale w skrócie to nie zdążyłam, bo autobus musiał odjechać, by odwieźć pobrane jednostki.
Jeszcze nie na jaskrę, ale związane z nią tak jakby. Po prostu muszę zbadać sobie grubość rogówki.
Nie mogę olać, bo po weekendzie dostanę wersje `ekstra` czyli dziesięć razy trudniejszą ;p więc już wole sobie jutro do szkoły podskoczyć.
No wiem, że jesteś Ty! Ale z drugiej strony, teraz jak już masz ciekawy wątek z kimś innym, zawsze mogłabym Cię zostawić ze spokojnym sumieniem ;D. ale spoooko, nie przejmuj się - mnie się tak łatwo nie pozbędziesz ;> będę Cię nękać, czy Ci się to podoba czy nie ^^. a poza tym, ja cały czas przechodzę ten kryzys xd.
swoją drogą co z Lee i Andro?]

I tak, zdecydowanie nie potrzebowali teraz słów; znów dłuższą chwilę tylko wpatrywali się w swoje oczy, błądząc dłońmi po twarzy i szyi partnera, co jakiś czas składając na jego ustach krótki pocałunek. Aż w końcu któreś z nich - w sumie Spencer po chwili sama nie była pewna kto odezwał się pierwszy - w końcu przemówiło i znów, niemal jak każdego wieczora odkąd dowiedzieli się, że Spenc jest w ciąży, zaczęli marzyć, snuć jak to będzie gdy się przeprowadzą, gdy na świat przyjdzie Fasolka.
A potem? Potem zasnęli ciasno objęci i szczęśliwy.
Kolejny dni mijały dość szybko, w zwykłym rytmie. Od czasu do czasu zdarzały im się te momenty obaw, lęków, ale zawsze druga osoba starała się odgonić złe myśli ukochanej osoby. Te rolę zazwyczaj przejmował Leo, który tak jak wtedy w szpitalu, upewniał Spencer, że nie ma się czym martwić, albo po prostu odwracał jej uwagę czymś innym. Była mu niezmiernie wdzięczna za to, że zachowuje zimną, krew że nie daje się porwać czarnym scenariuszom, bo była pewna, że i on je ma. Że i on się martwi. Ale jak tu się nie przejmować ich małą Fasolką? Ostatecznie zgodnie stwierdzili, że nie ma co się martwić na zapas. Trzeba poczekać aż lekarz się odezwie, gdy przyjdą już wyniki badań, które na pewno będą dla nich pomyślne, prawda?
Wydawać więc się mogło, że poza tym jednym problemem, który póki co tak naprawdę jeszcze nie istniał, nie mają więcej żadnych kłopotów. Błąd. Spencer co jakiś czas przyłapywała Leo na dziwnych zachowaniach; a to raz był nadzwyczaj pobudzony, innym razem niezwykle ospały i senny, a innym drażliwy jak nigdy. Z początku ta zmienność nastrojów ją bawiła - zawsze żartowała, że przejął od niej ten objaw ciąży, ale gdy popadanie w jedną skrajność w drugą zamiast zniknąć, pojawiało się jeszcze częściej zaczynała się już naprawdę martwić, a głowie znów miała setki czarnych pomysłów dlaczego zachowuje się tak, a nie inaczej. Nic nie było dla niej jasne, do czasu..
Spencer już była spóźniona do pracy. Biegała po całym mieszkaniu jak oszalała, zbierając potrzebne rzeczy, dokumenty, ubierając się, czesząc i co jakiś czas przegryzając kanapki oraz popijając herbatę przygotowaną dla niej przez ukochanego. Aż wreszcie ostatecznie była gotowa do wyjścia; Leo żegnał ją w drzwiach przestępując z nogi, na nogę. Gdyby nie to, że ledwo zarejestrowała ten odruch u niego znów zaczęłaby się zastanawiać co on oznacza. Czyżby się niecierpliwił aż wyjdzie? Długo jednak nie musiał czekać - Spencer już otwierała drzwi, wcześniej tylko składając na jego ustach krótki, pożegnalny pocałunek, by już po chwili niemal zbiegać po schodach (dobrze, że jeszcze nie miała ogromnego brzucha, więc jej koordynacja nie była jeszcze ograniczona!). Będąc już niemal na parterze przypomniała sobie, że nie wzięła najważniejszych dokumentów. Wzdychając ciężko zaczęła piąć się znowu po schodach na górę, by zabrać odpowiednią teczkę..

[i teraz zadecyduj czy przyłapie go jak zażywa lek, czy np. szukając teczki np. znajdzie w jego szafce tramadol czy np. przypadkiem trąci jego roboczą torbę i tabletki wysypią się na podłogę czy coś ;pp
wgl zapamiętałaś to o brzydkim kaczątku! ;d. a ja już sama o tym niemal zapomniałam xd]

Unknown pisze...

[Nie, nie spoko. Wszystko jest okej ;p
No właśnie wiem! -.- ale spoko, może jutro sobie wstąpię do szpitala i oddam krew, o :). I tak najlepsza była moja kumpela; weszła, wszystko ją przebadali i wgl i wgl no już mieli jej pobierać tą krew, a tu nagle jej żyły nie znaleźli i jej ostatecznie krwi nie poprali, super, nie? xD
nie dziękuje ;p
Noup, nie uważam - zgrane to trzeba przyznać, że jesteśmy, bo pomijając fakt, że piszemy już ze sobą ohoho i jeszcze trochę czasu, to mamy ochotę pisać z innymi swoimi postaciami! ;D. No ja mam nadzieje, że nie chcesz! ;pp przecież tak mnie luuubisz :d. ale zobaczysz, kiedyś będziesz miała mnie dość, dziwie się, że jeszcze nie masz ^^. Oczywiście! A to wszystko DLA CIEBIE! xdd
No, trzeba szukać :). A właśnie, swoją drogą widziałam Twoje ogłoszenie na Grupowie! Odezwali się?!]

Spencer dotarła pod drzwi dysząc ciężko; nie jednak bieganie w te i we wte nie było dla niej! Albo przynajmniej nie teraz, gdy była w ciąży i zrezygnowała z cięższych wysiłków jak bieganie. Za to zabrała się za jogę, ale to tak nawiasem, mhm.
No tak czy siak z przyśpieszonym oddechem otworzyła drzwi mieszkania. Zdziwiła się, gdy zaraz koło wejścia zauważyła Leo, bo z tego było jej wiadomo do pracy szedł dopiero po południu. Z drugiej strony pomyślała jednak, że przecież zawsze mógł tylko czegoś szukać w kurtce lub torbie, ale zaraz zauważyła to jego nieme przerażenie. Był to jednak przebłysk, więc doszła do wniosku, że jej się przewidziało. Poza tym nie miała czasu teraz się nad tym zastanawiać czy znowu sobie coś ubzdurała czy nie.
- Dokumentów.. - Odparła, ale zaraz urwała, gdy przez przypadek potrąciła torbę ukochanego. Westchnęła ciężko, a na jej ustach wykwitł lekki, przepraszający uśmiech. Już chciała go przeprosić za bałagan, który zrobiła i pomóc mu go posprzątać, choć tak naprawdę powinna już wychodzić, gdy zobaczyła wyraz jego twarzy. Przerażenie w oczach. Usta w rozchylone w zaskoczeniu i strachu. Zmarszczyła brwi, a świat jakby zwolnił. Ona powoli zaczęła opuszczać wzrok na wysypane rzeczy, on dalej tkwił jak sparaliżowany obserwując jej poczynania. A potem nagle wszystko przyśpieszyło, gdy obydwoje rzucili się do rozsypanych tabletek i żółtego opakowania ścigając się kto podniesie je pierwszy.
Tym razem to Spencer wygrała.
Nie musiała jednak się wczytywać ulotkę, wystarczył jej jeden rzut okiem na fiolkę i na tabletki. Znała je i to zbyt dobrze. Spojrzała na niego jakby nie dowierzając, a potem.. Potem na jej twarzy wykwitło zrozumienie, gdy wszystko zaczęło układać się w logiczną całość. Ta zmienność nastrojów, rozdrażnienie, a potem nagła euforia i entuzjazm.. Nagłe wyjścia z domu po których wracał jak nowo narodzony, a jednak zachowując się nieco podejrzanie.
- Dlaczego nie wpadłam na to szybciej.. - Mruknęła cichutko pod nosem, mówiąc bardziej do siebie niż do niego. A potem wzrok znów utkwiła w ukochanym; przed chwilę trzymana teczka w dłoniach kobiety, teraz leżała na podłodze obok innych papierków i tabletek rozsypanych z torby szatyna. Świdrowała go spojrzeniem jakby chciała wywiercić w nim dziurę. - Leo.. - Zaczęła, ale nagle urwała nie zdolna ubrać w słowa tego wszystkiego co nagle zaczęło plątać się po jej głowie.

[taaak?! oooo, możliwe! :D]

Unknown pisze...

[spoczi, zapamiętam sobie ;p
ta, a jaka zła wyszła :d trzeba było to widzieć! ;p
Yep. Jak najbardziej! *_* łi ar osom! ;d
Spoko jak mnie tyle czasu nie zraziłaś, to myślę, że już nie zrazisz ;D. ależ proszę :* ;d
napeeewno! :D oj, no to życzę, żeby się odezwali :). a może akurat kiedyś im się zatęskni za blogosferą ;)]

Oniemiała patrzyła jak Leo pada na kolana, by drżącymi dłoni pozbierać wszystkie rozsypane, nierozdeptane tabletki, chociaż patrząc z jaką desperacją przeszukuje wszystkie dokumenty i papierki doszła do wniosku, że zaraz będzie gotowy zlizać z podłogi i te rozkruszone! I zaraz w myślach zaczęła przeklinać samą siebie, że wcześniej niczego nie zauważyła - a raczej, że zauważyła i nie zareagowała, bo nie wpadła, że może chodzić właśnie o uzależnienie! Teraz to było takie oczywiste, ale dla niej? Dla niej nie - ona snuła jakieś absurdalne scenariusze, a wszystkie dowody miała tuż pod nosem!
Bo przecież mogła na to wcześniej wpaść, czyż nie? Przecież wiedziała, że Leo zażywał te tabletki.. Kiedyś. Kiedyś, podczas choroby, gdy skutkami ubocznymi były bóle głowy. Tak sobie z nimi radził zażywając tramadol. Teraz nie mogła sobie wybaczyć, że gdy kiedyś zaczęła podejrzewać go o uzależnienie od leku uwierzyła pudełeczku, które trzymał w szafce, a z którego nie ubywało tabletek. Przecież on też mógł się domyślić, że ona coś podejrzewa i.. po prostu ją przechytrzył. A raczej ona zbyt łatwo odpuściła. Nie mogła więc teraz wpaść na to, że chodzi właśnie o to! Ale powinna. Bo wiedziała jak ten lek potrafi uzależnić i jakie są tego skutki. A obserwowała je codziennie; irytacja, senność, euforia.
Pokręciła głową przymykając oczy, gdy do jej uszu dotarł jego głos, który wręcz ją zmroził. Jeszcze nigdy się tak do niej nie zwracał.. Jakby.. Jakby mu było wszystko jedno co zrobi, czy odjedzie czy nie. Byleby tylko zostawiła mu jego narkotyk.
- Oddaj mi to. - Syknęła twardo wyciągając przed siebie dłoń. - Oddaj. - Powtórzyła, gdy ten ani drgnął.

[;pp]

Unknown pisze...

[ ;)
ale na pocieszenie dostała jedną czekoladę, więc i tak jej dobrze :D
no raczej, że optymistycznie, a jakżeby inaczej!? ;pp
;))]

Patrzyła na niego twardo, chowając się znów za silną Spencer. Przecież nie mogła w tej chwili pokazać jak bardzo ukochany ją przeraża z tym pustym, ciemnym wzorkiem i lekceważącym uśmiechem na wargach. Nie mogła też zdradzić jak bardzo rani ją jego postępowanie - uparcie tłumaczyła jednak sobie, że Leo nie jest teraz sobą. Że to leki zrobiły z niego tego chłodnego mężczyznę, który miał wszystko gdzieś. I który, jak się po chwili okazało, nie marzy o niczym innym tylko o tym by po prostu wyjść i zostawić kobietę stojącą mu na drodze. Bo teraz nic oprócz tramadolu do szczęścia mu potrzebne nie było.
W roztargnieniu, nawet lekko zaskoczona jego nagłym ruchem złapałam fiolkę; te parę drogocennych sekund, które poświęciła żółtemu opakowaniu wypełnionego tabletkami wystarczyło Leo by wyminąć ją. Nie umknął jej fakt jak to zrobił - jakby się obawiał, że go dotknie.. i co?
Ona jednak nie zamierzała pozwolić mu tak o, sobie po prostu wyjść. Zaraz cofnęła się do tyłu niemal w błyskawicznym tempie omal nie przewracając się, gdy jej nagle drżące nogi zahaczyły o teczkę wciąż leżącą na podłodze. Przycisnęła swoje drobne ciałko do drzwi uniemożliwiając wyjście szatynowi z mieszkania, chociaż wiedziała, że jednym szarpnięciem będzie w stanie ją odsunąć, ale liczyła, że się do tego nie posunie. I zanim cokolwiek powiedziała uderzyło w nią wrażenie deja vu. Już raz zagradzała mu w ten sposób drogę. Gdy spotkali się Murine, gdy zaprosiła go do siebie, a on w końcu powiedział jej o białaczce. Wtedy chciał odejść by ją chronić, by nie skazywać jej na życie ze śmiertelnie chorym facetem. Teraz odchodził z czysto egoistycznych pobudek oraz braku racjonalnego myślenia. Wtedy nie pozwoliła mu uciec, teraz też nie pozwoli.
- Leo, Ty nie jesteś sobą, słyszysz? To nie jesteś TY! Uzależniłeś się od tych leków. To nie jesteś Ty, słyszysz? Musimy tylko pójść do specjalisty.. - Mruczała łagodnym tonem, ale on dalej patrzył na nią tym samym, pustym, lodowatym wzrokiem.

Unknown pisze...

[;dd]

Miała wrażenie, że siłują się na spojrzenia; ona patrzyła na niego zacięcie, wiedząc, że nie może go tak po prostu wypuścić i pozwolić by robił to na co ma w tej chwili ochotę. Nie, gdy nie myślał racjonalnie; nie, gdy nie był sobą. Gdzieś w tle jej oczu były też gorzkie wyrzuty sumienia, że tak późno to wszystko dostrzegła, a zarazem jakiś ból z powodu zachowania ukochanego i faktu, że jak zwykle nie przyszedł do niej, tylko chował wszystko przed nią w sekrecie (chociaż w tym wypadku tłumaczyła to sobie po prostu uzależnieniem, w końcu Leo wiedział, że gdyby się przyznał ona zaraz zabrałaby mu jego narkotyk!). Nie przejmowała się tym jednak zbytnio bo wiedziała, że to wszystko inne przysłania właśnie ta zaciętość i upór. Poza tym nawet jeśliby coś dostrzegł.. I tak wiedziała, że w tym momencie wcale by się tym nie przejął. Bo wszystko - jego wzrok, postawa, to w jaki sposób wyginał usta - mówiło jej, że on tylko pragnie by zeszła mu z drogi, że wszystko inne ma gdzieś. Że marzy w tym momencie o wolności z tramadolem u boku.
- Skarbie teraz masz też mnie. Razem sobie z tym wszystkim poradzimy, słyszysz? Tylko musisz dać sobie pomóc. Masz mnie. Nie odtrącaj mnie. - Kontynuowała cicho i miękko tak jak przedtem, nie zważając ani na jego słowa, ani na lekceważącą gestykulacje, lodowate spojrzenie. Drgnęła w niekontrolowanym odruchu, gdy bezwiednie zapragnęła go po prostu przyciągnąć do siebie jak zwykle wierząc w magię bliskości. Ale zaraz oprzytomniała, bo wiedziała, że jeśli jej dotyk nie zadziała Leo wykorzysta to, że oderwała się od drzwi i ucieknie. Więc tylko wyciągnęła w jego stronę zachęcająco dłoń. - Proszę.

[jak najbardziej tak :D]

Unknown pisze...

Spencer nigdy samej siebie nie uważała za egoistkę, a tym bardziej nie względem Leo. Dla niego była gotowa na wszystko; nawet teraz znosić jego kąśliwe uwagi, pogardę, lodowatość. A ponad dwa lata temu? Była po prostu przerażona tym wszystkim. Czuła się słaba i bezradna; Kat się wypaplała, a on następnego dnia powiedział ten swój tekst, że to nie ich miejsce i czas. Do tej pory żałowała, że w żaden sposób nie zareagowała, że po prostu pozwoliła mu odjeść, że nie odnalazła go gdy nie było jeszcze na późno, że pozwoliła by zmagał się z chorobą sam. Każdego dnia, nawet teraz żałowała swojej decyzji, bo wiedziała, że zmarnowali dwa lata. Tak, teraz miała świadomość, że mają całe życie dla siebie (w końcu jeszcze nie aż tak bardzo dawno temu wydawało się, że mają dla siebie tylko kilka miesięcy!), więc powinno być jej łatwiej, bo przecież wróciła, prawda? Wydawać by się mogło, że naprawiła swoje błędy, chociaż ona wciąż i wciąż ich żałowała i nie potrafiła sobie wybaczyć bo mogli mieć je dużo wcześniej, gdyby postąpiła inaczej, prawda?
Jego słowa były dla niej jak cios w brzuch odbierający na moment dech w piersi. Znowu próbowała przemówić sobie, że przecież to nie jest Leo, że on tak wcale nie myśli.. A jeśli jednak? A jeśli pod wpływem nałogu po prostu w końcu wyrzucał to co tak naprawdę uważał i myślał. Bolało.
Zwilżyła nerwowo wargi, czując znajomą gulkę w gardle. Patrzyła na niego uparcie, a dłoń która został odrzucona wreszcie opadła wzdłuż jej ciała. Musiała mu pomóc; potrzebował pomocy specjalisty. Wiedziała, że i w głębi siebie potrzebuje też jej chociaż teraz wydawało się, że mężczyzna marzy tylko o tym by zniknęła. I tu znowu pojawiła się wątpliwość, a jeśli naprawdę też tego chciał? A to wszystko mu to tylko uświadomiło? Nie mogła jednak pozwolić mu odejść, nie teraz, gdy jego umysł przyćmiewały tabletki tramadolu. Jeżeli potem będzie tak myślał.. Jeżeli nadal będzie chciał wolności, gdy już uwolni się od uzależnienia, wtedy nie będzie miała prawa go zatrzymywać, ale teraz? Teraz chciała i musiała pomóc. To był jej cel, więc starała się zignorować zachowanie Leo, co nie było takie proste, ale..
- Daj sobie pomóc. Dobrze wiesz, że jej potrzebujesz!

[dobrze jest :d podoba mi się, o! ;D]

Unknown pisze...

Z bijącym sercem patrzyła w twarz Leo, gdy postępował te dwa kroczki do przodu niwelując dzielącą ich odległość. Ale ona wcale nie dała się zwieść, wiedziała po co to robi. Chciał wyjść, a ona nie mogła mu na to pozwolić. Ciągle trzymała się tej twardej, upartej Spencer, która ledwo trzymała się i nie rozsypywała pod jego lodowatym, pustym spojrzeniem oraz oschłym, beznamiętnym tonem. Jak miała z nim walczyć skoro w środku była kłębkiem nerwów; jak, gdy jego zachowanie tak bardzo ją bolało; jak, gdy to wszystko budziło w niej tak wiele wątpliwości i obawa. A jednak chęć pomocy ukochanej osobie nie pozwalała jej się poddać.
Stanowczo pokręciła głową, gdy tylko usłyszała ostatnie dwa słowa. A potem zmrużyła niebezpiecznie oczy i rzuciła krótkie, ale zwykle twarde i uparte "nie". Które jasno mówiło, że ona nie zamierza go wypuścić. Że będzie walczyć, że nie pozwoli mu odjeść, bo nie jest sobą. Świdrujący wzrok, który w niego wbiła nie pozostawiało wątpliwości, że dobrowolnie się nie odsunie, chyba, że Leo posunie się do przemocy.. I jeszcze parę chwil temu wierzyła, że nie byłby do tego zdolny, ale teraz? Teraz już nie była tego taka pewna.
- Leo. Nie rób tego. Daj sobie pomóc. - Powtórzyła, a jej dłonie nagle zaczęły drżeć, więc zaraz zacisnęła je w pięści, a to tylko dopełniło zaciętość widoczną na jej twarzy.

[tak, ja też!:D]

Unknown pisze...

[;dd
dobra.. odpisałabym ale oczy mi się kleją, a jak zobaczyłam która jest godzina to aż się przeraziłam ;pp. ale ja też może odpiszę rano! ;). w końcu idę dopiero na dziewiątą ;d. a swoją drogą, Ty do szk się nie wybierasz, czy coś? ;p aa i jedziesz na to coś do Wawy? ^^]

Unknown pisze...

Najpierw odetchnęła z ulgą, gdy Leo cofnął dłoń. To dało jej nadzieje, że jeszcze jest szansa. Że gdzieś pod umysłem przyćmionym lekami, kryje się jej prawdziwy ukochany mężczyzna. Bo gdyby nic dla niego nie znaczyła, mógłby ją odepchnąć prawda? Obcego by odepchnął, czyż nie? Uparcie wmawiała sobie, że to coś znaczy, a potem tak nagle i niespodziewanie znalazła się w jego ramionach i poczuła jego usta na swoich. Wzięła haust powietrza, gdy tak samo nagle wypuścił ją z objęć; w jej oczach zaszkliły się łzy, których nie mógł dostrzec podążając w głąb mieszkania. Usta wręcz pulsowały od tej desperackiej, pełnej bólu pieszczoty; serce kołatało jej szybciej w klatce piersiowej teraz przepełnione już nie tylko jej rozpaczą, ale także jego. Ale mimo wszystko uznała to za dobry znak.. Że znowu przebił się przez tego oschłego, wręcz lodowatego mężczyznę jej Leo, który potrzebuje pomocy. Kogoś, kto pomoże mu pozbierać się w całość. Przecież ma ją!
A wtedy w pomieszczeniu znów rozbrzmiały jego słowa przepełnione czystą złością, może nawet nienawiścią. Dopiero po chwili dotarło do niej, że on wcale nie krzyczał, a wręcz przeciwnie mówił cicho, a nawet sycząco. Bo to tylko w jej głowie to wszystko odbijało się z niesamowitą mocą, znów raniąc, znów sprawiając ból. Ale teraz? Teraz tym bardziej nie mogła odpuścić.
Nogi same jej drgnęły do przodu odsuwając się od rzeczy, której z taką desperacją zasłaniała swoim drobnym ciałkiem. Nim stanęła przed Leo odgoniła od siebie wszelkie łzy i cierpienie, zamknęła gdzieś w środku siebie przypominając sobie, że musi dotrzeć do ukochanego. Nie do faceta, który stał tu przed nią i mierzył ją chłodnym, nienawistnym spojrzeniem.
- Możesz? Więc chcesz odejść bo mnie już po prostu nie kochasz? - Zapytała cicho, spokojnie, znów miękko, chociaż sama w środku dygotała, bo przecież w końcu wiedziała, że teraz jego miłością jest tramadol. Ale wierzyła i to podpowiadała jej intuicja, że mimo wszystko, mimo przyćmionego umysłu, on nadal ją kocha. - Powiedź mi to. Popatrz mi prosto w oczy i powiedź, że mnie nie kochasz. - Mówiła dalej; wyciągnęła dłonie w jego stronę. Bała się, że ją odepchnie, ale znów musiała zaryzykować. Objęła jego twarz palcami, a potem pogładziła czule, wierząc, że jej dotyk może coś zmienić. Magia bliskości.

[mam nadzieje, że jest jako tako znośnie ;p]

Unknown pisze...

[hej, przecież napisałam, że odpiszę rano ^^. a że nie odpiszę.. chodziło o "wczoraj" czyli o tej pierwszej w nocy ;pp
ooo, to szybko wracaj do zdrowia! ;). Oł..to szkoda i w sumie trochę niefajnie.. ;x
A ja normalnie padam! dopiero wróciłam do domu. I byłam oddać krew! Ale było fajnie! ;d nie mogli mi żyły znaleźć, a potem pielęgniarka jojczała jaką to mam cieniutką żyłę, jak igła którą mi wbili xD. i w sumie tak się zastanawiałam, bo niektórym jest słabo i wgl, a mi nie było nic! ale się okazało, że jednak jest się słabszym; kurde jak miałam wyjść po schodach to myślałam, że padnę Oo']

Poczuła jak żołądek jej się wywraca, gdy Leo zamykając jej nadgarstki w kajdankach ze swoich palców, a potem odciąga jej dłonie od twarzy. Przeraziła się, że jednak tramadol kompletnie odjął mu trzeźwe myślenie, że kompletnie zaćmił mu umysł i że naprawdę zniknął jej ukochany, a pozostał tylko pusty, beznamiętny człowiek. Bo już chyba lepiej było, gdy się złościł. Przynajmniej targały nim jakieś emocje, pokazywały, ze nie jest mu wszystko jedno. A gdy spoglądał na nią tym wzrokiem w którym nie czaiła się ani iskra żadnej (ani pozytywnej, ani negatywnej) emocji czuła się jakby go naprawdę straciła.
A potem nagle się odezwał. Ledwo usłyszała jego słowa, ale dotarły do niej z niezwykłą mocą, chociaż beznamiętnego "kocham cię" jeszcze nigdy nie słyszała. Ale to był znak, że jeszcze nie jest tak źle jak myślała, że jeszcze jest nadzieja, że jeszcze nie odepchnął jej do końca. Kochał ją. Wiedziała to pomimo iż brzmiało to jak kłamstwo, ale wystarczyło, że przypomniała sobie wczorajszy wieczór i to z jaką mocą wypowiedział wczoraj te dwa magiczne słowa.
- Więc skoro mnie kochasz, dlaczego chcesz odjeść? Kochasz mnie, więc daj sobie pomóc. Pozwól sobie pomóc. - Wymruczała znów tym samym łagodnym, czułym tonem, którym zwracała się do niego cały czas odkąd zaczęli tę rozmowę. Dziwiła się, że tak silnie się trzyma; w środku była rozdygotana, pełna obaw, lęków i przede wszystkim.. Zraniona, bo chociaż wiedziała, że całe zachowanie Leo, wszystko co mówi to nie jest prawda, bo to nie jest on, to.. To i tak to bolało, bo w końcu spełniał się jednej z jej najgorszych koszmarów. - Proszę. Jeśli nie dla siebie, nie dla mnie.. To chociaż dla naszej Fasolki.. - Dodała cicho, spoglądając na niego spod półprzymkniętych powiek, by zakryć emocje, które targały nią od środka. Nie mogła pozwolić sobie się rozkleić. Potrzebował jej silnej, mocnej, ale też czułej i troskliwej. I taka właśnie była.
Leo nigdy nie był dla niej ciężarem ani kłopotem. Była przekonana, że JEJ ukochany -nie ten facet naćpany tramadolem który stał przed nią - o tym wie. Bo przecież na tym polegała prawdziwa miłość. Kocha się za coś, ale przede wszystkim kocha się pomimo wszystko. A ona dla niego była wstanie znieść wszystko. Byleby mu pomóc, byleby odzyskał spokój, byleby był szczęśliwy. A wiedziała, że nigdy tego nie osiągnie jeśli.. Jeśli będzie szukał ratunku w tabletkach, które dawały mu tylko namiastkę tego wszystkiego i to tylko na moment. Nie mogła pozwolić by się zniszczył.

[ojejku, serio? ;d. ale to już jest badziewne ;x ale po prostu cały dzień latania po mieście może wykończyć, zwłaszcza jeśli i tak się nic nie załatwiło -.-
btw. a na kartkówce miałam trudne zdania! :c]

Unknown pisze...

[ahaha, ok ;d. to wszystko wina gorączki, masz racje ;p
o no to dobrze :). no, na pewno znajdziesz dla siebie inne zajęcie ;p
e, no samo pobieranie krwi nie było takie super xd. ale to uczucie, że robisz coś dobrego już tak! / ja też nie! ;x ale w końcu zabrali mi pół litra krwi :c
no to kolejny dowód, że się dobrze dobrałyśmy, haha ;D / a w sumie jeszcze nie wiadomo ;) w październiku mam znowu jechać.
no właśnie tak sobie ;x]

Zdziwiła ją ta nagła zmiana. Widziała, że już powoli zaczyna ulegać, jakby chciał przyjąć jej pomóc, aż tu nagle taka zmiana, która znów ją zmroziła. Gorączkowo zaczęła zastanawiać się co zrobiła nie tak? Przecież powinien myśleć o dziecku. Nigdy nie pomyślałaby, że zachowa się jak swój ojciec, nawet przyćmiony lekami; że nie zniknie tak jak jego rodziciel zniknął z życia jego rodziny. W końcu nawet teraz powiedział, że ją kocha, nawet teraz powstrzymał to co chciał powiedzieć, ale Spencer wystarczył fakt, że jakieś okrutne słowa przemknęły mu przez myśl - widziała to w jego postawie, w jego oczach. I znów dostała kolejny cios w serce i nagle okazało się, że chyba nie da rady znieść więcej.
Słabiutka, rozdygotana Spencer zaczęła przebijać się na powierzchnie, bo ta silna nagle przestawała istnieć; była jak tama, która zaczyna puszczać, a wszystko zaczęło się od niewielkiej szczeliny. Drżenie rąk. Potem krok w tył. Łzy, które zaraz zakryła przymykając powieki. W roztargnieniu przeczesała włosy, by po chwili spojrzeć na Leo. Pokręciła lekko głową, ciągle powtarzając sobie, że nie może się poddać, bo to wszystko co się teraz działo, ten cały koszmar był spowodowany tramadolem i uzależnieniem mężczyzny od tegoż leku. Musiała mu pomóc niezależnie od tego ile ran jej jeszcze zada.
- Nie. Proszę Leo. Zostań. - Wyszeptała bezradnie opuszczając dłonie wzdłuż ciała. Nagle zaczęło brakować jej pomysłów jak go jeszcze zatrzymać. Panika i strach zaczęły przejmować kontrolę nad jej umysłem, ale ostatkiem sił odgoniła je od siebie i zdusiła, co wcale nie było cholernie trudne, zwłaszcza, że znów spoglądała na faceta obojętnego.. na wszystko,
- Pomogę Ci. Przecież wiesz, że Ci pomogę. Kocham Cię Leo. - Dodała, by po chwili zagryźć boleśnie dolną wargę i znów przybliżyć się do niego o krok, by znów pogłaskać go po policzku, włosach.

Unknown pisze...

[;p:)
ooo, no to świetnie! ;D a można wiedzieć jakie? :D
Noup! Wręcz przeciwnie xd Ja sama przecież oddaje krew, a zgodę na pobranie narządów już dawno podpisałam ;pp.
ahahhaa BARDZO xD
;))
no, e. nie wiem w sumie ;pp
oszukała! ;D znaczy wiesz.. na dziesięć grup na pewno jakaś była prosta, tylko ja zawsze mam pecha i trafiam na te najtrudniejsze ;pp przyzwyczaiłam się.]

Ciągle zagryzała nerwowo wargę, gdy błądziła opuszkami palców po twarzy ukochanego. Nagle wydawał się oschły i obojętny, ale.. Ale wierzyła, że to za chwilę się zmieni. A przynajmniej miała taką głęboką nadzieje, bo nie była pewna czy jej poranione serduszko zniesie kolejne odtrącenie, kolejne słowa raniące niczym sztylet. A potem zadał pytania; na ułamek sekundy przerwała swoją wędrówkę dłońmi by zaraz ją wznowić. Patrzyła mu teraz prosto w oczy, starając nie zwracać się uwagi na jego kpiący ton, lekceważące spojrzenie, jakby nie wierzył, że sobie poradzi. Jak mógł wątpić?
- Nie zabiorę Ci go. Ty sam musisz mi go oddać. Przecież wiesz, że pierwszym krokiem jest chęć zerwania z nałogiem. - Odparła zwilżając usta koniuszkiem języka. Westchnęła przy tym cichutko, zastanawiając się co będzie potem. Nie było to proste pytanie, ale odpowiedź sama zakwitła w jej głowie niemal natychmiast. - A potem? Potem poszukamy najlepszego specjalisty. Ale przede wszystkim.. Będę przy Tobie. Będę Cię wspierać i pomagać. Będę przy Tobie, gdy znów będziesz chciał sięgnąć po lek. Pomogę Ci się pozbierać i przetrwać najtrudniejsze chwilę. Nie zostawię Cię. Wspólnie sobie z tym poradzimy. - Wymruczała, a potem na jej ustach wykwitł, blady, ale łagodny, wręcz ciepły uśmiech, bo przecież już nie z jednym problemem sobie poradzili, prawda? Musiał uwierzyć, że da sobie radę, że z jej pomocą pokona nałóg tak jak pokonał białaczkę. - Uda się. - Dodała cicho, ale z mocą, znowu wierząc, że jakoś sobie poradzą. Bywało gorzej, czyż nie?

Unknown pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Unknown pisze...

[:)
ahaha, a wiesz, że tak naprawdę domyśliłam się tych dwóch?! I to w tej samej kolejności ;dd
no wiem, wiem ;D
oook, niech Ci będzie. Dobrze, mhm.
no u nas tak zawsze jest ;x. wymyśla po nie wiadomo ile grup żebyśmy czasem od siebie nie ściągali, pf!
ta;pp]

Nie, wcale nie uważała, że to takie proste. Wiedziała, że będzie to trudna droga, że pewnie niejednokrotnie się potknął i wrócą do punktu wyjścia od którego zaczęli. Ale głęboko wierzyła, że ostatecznie uda im się przebrnąć przez ścieżkę usianą przeszkodami i dotrą to raju. Więc, nie. Wcale nie kłamała, ale najwidoczniej Leo myślał kompletnie odwrotnie. Bo przecież ostatecznie znów odepchnął ją od siebie. Jego gest, jego słowa zabolały Spencer, ale zadał jej dzisiaj tyle cierpienia, że już powinna się przyzwyczaić, nie? Powinna oswoić się z tym rwącym bólem w klatce piersiowej jakby ktoś non stop dźgał bezlitośnie i tak już poranione serducho. Ale nie, za każdym razem bolało z taką samą siłą jak za pierwszym ciosem, a czasami nawet i mocniej. Ale ten najgorszy, najmocniejszy dopiero się zbliżał.. Nadszedł, gdy Leo wyminął ją, zabrał swoje "szczęście" w tabletkach i klucze od samochodu. A Spenc? Spenc stała jak sparaliżowana. Chciała go zatrzymać, chciała krzyczeć, płakać, ale nie. Ona po prostu stała niezdolna do najmniejszego drgnięcia. Bo nie wierzyła, że to dzieje się naprawdę. Że ten koszmar staje się rzeczywistością! A potem obudziła się z tego transu, w który popadła, gdy drzwi za miłością jej życia zatrzasnęły się, a na klatce schodowej rozbrzmiał dźwięk jego kroków. I wtedy świat znowu ruszył rzuciła się do drzwi, oczy zaszły jej mgłą łez, które po chwili strumieniami zaczęły ściekać po jej policzkach. Krzyknęła żeby wrócił, błagała.. Ale nie. Po chwili usłyszała trzask kolejnych drzwi - tych wejściowych do kamienicy. I znów chciała za nim biec, albo przynajmniej podjeść do okna by zobaczyć czy naprawdę odjeżdża, bo.. Bo nie mogła w to uwierzyć! Ale nic z tego nie zrobiła, bo nagle zaczęło kręcić jej się w głowie, a cały świat zaczął drżeć; znała to zbyt dobrze. To natłok myśli, przerażenia, rozpaczy i wszystkich tego podobnych typu emocji oraz tej pustki która nagle zapanowała w jej sercu, bo dotarło do niej, że Leo odszedł.. To, to wywoływało ten stan, chociaż w tym wszystkim było też drugie dno, ale Spencer póki co nie miała o tym pojęcia.
Świat się zawalił, a ona była zdolna tylko osunąć się po ścianie i dać porwać się ogarniającej ją otchłani czystej ciemności i rozpaczy.

[spoko, nie było przecież aż tak krótko ;pp
blech.]

Unknown pisze...

[nie, skąd! Ja już po prostu zdążyłam Cię dobrze poznać ;pp
:dd
OKEJ. Wszystko będzie w porządkuuu. Przecież wiem, no ;p.
No pewnie! no i przez to kurde potem są banalne grupy i cholernie trudne. Już wiesz na jakie ja przeważnie trafiam -.- i co to za sprawiedliwość?!
;pp
arrr *,* xD]

Dwa kolejne dni upłynęły jej jak w amoku. Czarnej rozpaczy. Szukała go, ale on? On zapadł się jak pod ziemie. Nie miała pojęcia co ze sobą zrobić, gdzie go jeszcze szukać, u kogo szukać ratunku. Nie mogła się jednak poddać; ciągle wierzyła, że kiedyś go znajdzie. Że wróci. Ale wieczorem, gdy zmęczona, blada zatapiała się w fotelu niezdolna zasnąć uświadamiała sobie jaka jest naiwna. On odszedł. A za każdym razem to zdanie, chociaż powtarzała je wielokrotnie, uderzało w nią z takim samym impetem zapierając jej dech w piersi i powodując kolejny potok łez.
Był jednak ktoś kto nie pozwolił jej się jednak do końca poddać, ktoś dzięki komu zachowywała pozory normalności chociaż wewnątrz świrowała. Bo przecież najchętniej po prostu położyłaby się i poddała szarpiącemu, wręcz rozrywającemu bólowi z nadzieją, że może kiedyś minie. Ale nie mogła tego zrobić. Chodziło oczywiście o malutką istotkę rozwijającą się pod jej sercem. To dla niej wstawała z łóżka, to dla niej zażywała witaminy, jadła chociaż, gdy chciała dla Fasolki zjeść coś pożywniejszego częściej zwracała to wszystko co przełknęła modląc się nad toaletą niż przyswajała. Ale nie poddała się, nie do końca. Musiała walczyć, bo przecież nie mogła pozwolić by cokolwiek jej się stało. To ona dawała jej sił. To z nią rozmawiała, gdy w nocami przesiadywała na parapecie, by ostatecznie popaść w jakiś pół-sen przepełniony koszmarami.
I nadszedł kolejny dzień bez Leo, wypełniony cierpieniem i rozpaczą jak wszystkie poprzednie. Zaparzyła sobie zieloną herbatę czując znowu poranne mdłości, by zaraz rozpłakać się jak głupia, gdy przypomniała sobie, że to ukochany zawsze przygotowywał jej ten napój. Ogarnęła się dopiero, gdy ciesz kompletnie wystygła. Ciężko wzdychając zwlokła się z krzesła i ruszyła do lodówki, której zapas został wczoraj uzupełniony o kilka jogurtów; wzięła jeden z nich, a potem sięgnęła po łyżeczkę mrucząc do Fasolki, że wszystko będzie dobrze. Że dla niej będzie walczyć, że musi być silna i obiecywała, że na obiad postara zjeść coś, co przyniesie jej więcej odżywczych składników niż truskawkowa papka. A wtem rozbrzęczał się jej telefon. Przez dłuższą chwilę patrzyła na dzwoniący przedmiot nie mając ochoty odbierać, bo była pewna, że to z pracy. Ostatecznie jednak sięgnęła po komórkę; w końcu skoro ma zostać samotną matką musi jakoś zarabiać, prawda? I od razu pomyślała, że nie może dłużej tu zostać. W tym mieszkaniu. W końcu było tu zbyt wiele wspomnień! Wszędzie unosił się zapach Leo, choćby nie wiadomo ile wietrzyła mieszkanie. Wszystko tu jego przypomniało.. A potem z bólem uświadomiła sobie, że tym samym umarła jej ostatnia iskierka nadziei, że kiedykolwiek go odnajdzie, że On do niej wróci.
Czując dławiącą gulkę w gardle sięgnęła po telefon; nawet nie sprawdziła kto dzwoni tylko nacisnęła zieloną słuchawkę, by zaraz usłyszeć po drugiej stronie znajomy głos, który wypowiedział to magiczne słowo "Leo", a potem dodał, że jest z nim w Londynie, że potrzebuje jej pomocy. I cała nadzieja Spenc odżyła, chociaż zaraz umarła;
- On mnie tam nie chce, Tony, prawda? - Zapytała cicho, znów czując ten przeszywający ból w klatce piersiowej. Ale zaraz doszła do wniosku, że ma to gdzieś. Przecież on ją kochał. Potrzebował jej chociaż mógł się nie przyznawać do tego przed samym sobą. Obiecała, że zjawi się jak najszybciej, chociaż nie była pewna jak zniesie kolejną falę odrzucenia ze strony ukochanego.

[może być? ;p
e.. no zaraz odpisze xd
:c]

Unknown pisze...

[mnie? :d. ta mnie się nie trzeba baaać, gdzie taaam ;>
:)
na biologii u mnie właśnie jest podobnie. A przynajmniej stara się robić sprawiedliwe sprawdziany, nie to co moja nauczycielka od chemii w tym też moja wych.!
jesteś zła i okrutna! ;pp]

Gdy tylko zakończyła rozmowę z Tonym w pierwszym odruchu chciała od razu rzucić się do wyjścia. Opamiętała się jednak zachowując resztki zdrowego, rozsądnego myślenia. Musiała się przygotować.. mniej więcej, na tyle ile było ją stać. Zaczęła od telefonu na lotnisko - rozważała opcję podróży samochodem, ale wiedziała, ze drogą powietrzną dotrze do Londynu dwa razy szybciej zwłaszcza jeżeli uda jej się załapać jeszcze na najbliższy lot. A na ulicach? Na ulicach mogła spotkać korki, złapać gumę. Zawsze mogło przydarzyć się coś co by ją zatrzymało, a tego nie chciała. Poza tym wiedziała, że kierowanie na tak długiej trasie, w stanie emocjonalnym jakim teraz była.. Nie było najlepszym pomysłem. Odetchnęła więc z ulgą, gdy usłyszała, że jest jeszcze jedno wolne miejsce - jakby czekało właśnie na nią. Zaraz załatwiła wszystkie formalności, których mogła dokonać telefonicznie od razu pakując do niewielkiej torby wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy. I już po niedługim czasie była gotowa do wyjścia. W pośpiechu zamykała mieszkanie, by zaraz pędzić jak oszalała po schodach, a już niedługo potem samochodem przez ulice na lotnisko.
Podróż ciągnęła jej się niesamowicie długo; ale w końcu wylądowała. Na parkingu czekał już na nią Tony; zaraz zabrał od niej bagaż, a Spencer zasypała go pytaniami o Leo. Mężczyzna zaczął ją uspokajać, a w tracie jazdy do starego mieszkania Rougha zaczął ją przygotowywać na to co zobaczy. Dokładnie powiedział jej jak wygląda odwyk i w jakim stanie aktualnie jest mężczyzna. Spencer kiwała energicznie głową wpatrując się w niego szeroko otwartymi oczyma.
Wątpliwości dopadły ją dopiero gdy stanęli przed drzwiami; bała się tego co czeka ją za progiem oraz tego jak.. "przywita" ją Leo. Tony jakby czytając jej w myślach obrócił ją na moment w swoją stronę i zaczął tłumaczyć jej, że da sobie radę bo jest silną kobietą; uświadomił jej też, że Leo chociaż nie przyznaje się do tego nawet pewnie przed samym sobą potrzebuje jej. Nie jego, tylko jej (chociaż pomoc Tony;ego też była konieczna!). Brunetka przytaknęła głową odnajdując w sobie pokłady utraconej. A potem weszli do mieszkania i od razu skierowali się do łazienki. W tym czasie Anthony znów przypomniał Spenc o tym co zastanie, gdy tylko zajrzą do pomieszczenia, a potem nacisnął klamkę, a ona wstrzymała oddech.
Choćby nie wiadomo jak dokładnie zostało jej opisane to co zobaczy, choćby nie wiadomo jak długo się z tym wszystkim oswajała ten widok i tak zwaliłby ją z nóg. Gdyby nie szwagier Leo stojący tuż za nią pewnie cofnęłaby się o krok. Ale nie zrobiła tego, wręcz przeciwnie posunęła się do przodu chociaż serce ściskało jej się boleśnie na widok umęczonego ukochanego. Zerknęła jeszcze przez ramię na Tony'ego szukając u niego wsparcia; ten uśmiechnął się zachęcająco, a potem zniknął mówiąc, że w razie czego jest w pokoju obok.
Przytaknęła głową, a potem niepewnie, wręcz nieśmiało zbliżyła się do Leo. Przykucnęła przy jego zwiniętym ciele, odkładając czysty koc, który ze sobą przyniosła na bok, a potem drżącą dłonią odgarnęła mu wilgotne od potu włosy z czoła.

[nie narzekaj xd. zresztą Ty też się rozpisałaś a to mi jak najbardziej pasuje:D
odpisałam.. ale właśnie. Myślisz, że dlaczego tak długo zwlekałam? xd. bo mi też się już nudzi i nie wiedziałam co pisać, a więc.. masz jakieś pomysły? ;p
;d]

Unknown pisze...

[coś sugerujesz? :>
moja wychowawczyni jest do pogadania i wgl, ale poza tym jest złośliwa i niesprawiedliwa! Także wiesz.. ;x haha, tak? xd być może ;p
hahaha, no właśnie widzę! ;p]

Długo myślała co powiedzieć. Zastanawiała się czy w ogóle powinna cokolwiek mówić! Ostatecznie więc doszła do wniosku, że słowa wcale nie są potrzebne, a przynajmniej nie teraz. Potrzebował tylko jej bliskości, a przynajmniej tak jej się wydawało dopóki jej nie odepchnął. Mogła się tego spodziewać, prawda? Bo na co ona liczyła, że się ucieszy, że ją zobaczy? Przecież odszedł. Powiedział, że ją kocha i ją zostawił! Więc może wcale jej nie potrzebował, może Tony się mylił? Zaraz więc też powróciły do niej wszystkie wspomnienia z tego poranka, gdy wyszedł i zostawił ją samą. Pozwolił by cierpiała katusze, odchodziła od zmysłu co się z nim dzieje, czy jeszcze żyje, czy czasem nie przedawkował leku! Bo może wcale mu już nie zależało? Przecież wciąż i wciąż odgradzał się od niej; tak jak teraz niby zwykłym, prostym gestem zasłaniając twarz słabymi rękoma. Jakby liczył, że gdy otworzy znowu oczy jej już nie będzie.
Ale nie. Ona tkwiła nadal przy nim, bo chociaż miotana milionem obaw, podejrzeń, scenariuszy, gdzieś w głębi siebie czuła, że powinna zostać, chociaż Leo wyraźnie "powiedział" wcale jej tu nie chce. Wpatrywała się w jego skuloną, drżącą sylwetkę przez dłuższą chwile nie mając pojęcia co zrobić. Chciała mu pomóc, ale nie miała pojęcia jak! Znów czuła się bezsilna i bezradna. On był człowiekiem tonącym, a ona czuła się jak zwykły bierny obserwator, który nie potrafi pływać, który nie ma koła ratunkowego, który nie ma do kogo wołać o pomoc.
Więc znów postanowiła zaryzykować, bo tylko to jej pozostało. Może ponownie ją odtrąci, ale.. raz kozie śmierć, czy jak to tam leciało. Powoli znów sięgnęła do jego zwiniętego ciała. Tym razem przesunęła opuszkami palców wzdłuż jego kręgosłupa, a potem pochyliła się w jego stronę; pogłaskała go po włosach, a potem pocałowała krótko jego ucho, bo tylko tam zdołała dosięgnąć. A potem? Potem tkwiła tuż nad nim coraz śmielej głaszcząc go z czułością, by wreszcie położyć się na posadzce, na chłodnych płytkach tuż obok niego i rozpocząć kojącą wędrówkę opuszkami palców wzdłuż jego ramienia.

[to sobie zapisz! : D]

Unknown pisze...

[mhm, mhm, jaaasne! ;p
haha, taa powiedźmy ;d. tak? ja w sumie.. w sumie to nie wiem xd być może :D
no przecież wieesz, że.. nie ; D :>]

Na jej ustach wykwitł blady, ale szczery, ciepły uśmiech przepełniony swego rodzaju ulgą, gdy zauważyła jak z wolna organizm ukochanego, a co za tym idzie też jego ciało się uspokaja. Nie przerywała swojej wędrówki aż dłoń Leo nie sięgnęła do jej ręki podążającej wzdłuż wyznaczonej przez siebie ścieżki. Zamarła na moment jakby się bała, że zaraz znów odepchnie jej rękę i może nawet znajdzie jeszcze trochę siły by wykrzyczeć, że ma go więcej nie dotykać i że powinna się stąd wynosić. Ale nie; on zaczął miarowo gładzić wierzch jej dłoni opuszkami swoich palców. Znów odetchnęła, znów uśmiechnęła się ciepło, by zaraz znów delikatnie cmoknąć skórę tuż obok jego ucha. I zaraz do tych wszystkich delikatnych, subtelnych zabiegów dołączył jej cichy, przyjazny pomruk, gdy uspokajała go słodkim "cii", gdy mówiła, że teraz będzie już tylko lepiej, a potem dodała nawet, że przyniosła dla niego nowy, ciepły koc!
Żałowała tylko, że nic nie może zrobić z tym co działo się w środku niego, bo wątpiła by jej dotyk był aż tak magiczny, by zaraz okiełznać wszystkie jego myśli. Ale wierzyła, ze jakoś ulżyła mu w cierpieniu, w katuszach, które teraz przechodził.
Ona sama zepchnęła wszystko na bok; przede wszystkim żal i smutek oraz ból, który jej zadał. To teraz nie było ważne, zwłaszcza, że tamten Leo to nie był JEJ LEO. Tamten był zamroczony lekami, nie myślał racjonalnie. A teraz leżała koło swojego ukochanego, tego który podjął walkę z nałogiem. Było jej dobrze mimo iż nie wiedziała dla kogo podjął się tego wyznania - dla siebie samego, dla niej, dla Fasolki, a może był jeszcze inny powód? Nie, nie myślała o tym teraz. Skupił się tylko na jego osobie. Na tym jak wiele przeszedł przez te dni i jak wiele jeszcze będzie musiał znieść. I zastanawiała się jak może mu jeszcze pomóc..

[;))
ja w sumie chyba zaraz będę chyba i tak szła spać :) padam na twarz!]

Unknown pisze...

[a w sumie już znikam, dobranoc : )]

Unknown pisze...

[hej, no w końcu piszemy już ze sobą prawie pół roku! :D
ahahaha oook postaram się xD
:D]

Przez moment znów poczuła się niemiłosiernie dotknięta, gdy ukochany odepchnął ją z siłą, o którą go w tym momencie nie podejrzewała. Po chwili jednak wszystko stało się jasne, gdy uklęknął nad sedesem cały drżący i znów oblany potami. Już wiedziała co będzie następne - krótki rozkaz by wyszła. I nie myliła się; zbyt dobrze znała Leo i wiedziała, że ta chwila zawsze była dla niego hm, upokarzająca? W każdym bądź razie nie chciałby ktokolwiek go w tym momencie oglądał, a już na pewno nie ona. Więc Spencer wstała z zimnej posadzki, co w sumie przyjęła z lekką ulgą, bo już zaczynała mieć dreszcze, a przecież nie mogła się zaziębić ani nic z tych rzeczy! Przez chwilę stała niepewnie zagryzając wargi, zastanawiając się czy powinna uszanować jego wolę, ale po chwili doszła, że tak. Bo co miała robić; stać i się na niego gapić?! A może podejść i zacząć głaskać go po włosach i jakoś.. pomóc. Wiedziała jednak, że żadnej z tych rzeczy Leo nie chce; więc po krótkim momencie ruszyła do wyjścia uprzednio zamieniając przepocony, niezbyt mile pachnący koc, na czysty i świeży który ze sobą przyniosła. Nie podobał jej się fakt, że mężczyzna śpi w posłaniu jak dla psa.. Jakby nie mógł spać w normalnym łóżku! Tony jednak tłumaczył jej, że to było najodpowiedniejsze wyjście no i przede wszystkim tego życzył sobie Rough.
Wzdychając cicho, opuściła łazienkę, znów ze ściśniętym boleśnie sercem. Czy on zawsze musiał przechodzić takie tortury? Mimo wszystko nie był złym człowiekiem! Popełniał błędy, ale któż ich nie robi?! Więc dlaczego to wszystko zawsze przytrafiało się jemu? Ktoś na górze naprawdę chyba za nim nie przepada.
Rzuciła brudny koc w najbliższy kąt i zaraz skierowała się do jakże znajomej jej kuchni. Uśmiechnęła się lekko, gdy przypomniała sobie początki ich znajomości, gdy nieśmiało przekraczała pierwszy raz próg jego mieszkania, jak pili kawę w kubkach - do tej pory pamiętała wzorki które je zdobiły! A potem zabrała się za przygotowywanie gorzkiej, gorącej herbaty dla Leo; zaraz potem dołączył do niej Tony, ewidentnie zmartwiony, zwłaszcza, że pewnie jedyne co usłyszał było krótkie "wyjdź" z ust mężczyzny i pewnie obawiał się, że jego plan.. nie zadziałał.

[ach, tak. miałam, ale jednak nie idę, bo ma wesele ;p. w sensie ona gra i śpiewa w zespole weselnym ;p dwudniowe!
;)]

Unknown pisze...

[haha, no! <3 ;pp
;d]

Pamiętała jaka była wściekła na Tony'ego, gdy powiedział jej, że Leo odstawia leki sam bez specjalistycznej opieki. Nie mieściło jej się w głowie, że mógł dopuścić do tego, by przechodził takie męczarnie samotnie, zamknięty w małym, chłodnym pomieszczeniu. Zaraz jednak się opamiętała, bo przecież pewna była, że namawiał jej ukochanego, by udał się do szpitala, a wiedziała, że jeśli Leo zechce potrafi być uparty jak osioł. Niczym ona! Poza tym Anthony mu pomagał! Dbał o niego, więc powinna być mu wdzięczna - i była. W końcu to nie był pierwszy raz, gdy pomagał jej ukochanemu. I nie pierwszy raz pomagał też jej przetrwać psychicznie przez trudny okres.
Nie chciała dokładać mężczyźnie jeszcze więcej zmartwień, ale gdy tylko nastawiła czajnik z wodą, coś w niej pękło. Zaczęła niekontrolowanie drżeć, by zaraz zacząć mamrotać coś o niesprawiedliwości; zastanawiała się dlaczego to wszystko spotyka ich, dlaczego Leo zawsze musi przechodzić takie katusze, jakby to co przeżył z białaczką było za mało. Gdzieś między słowa wdarł się też żal do samego ukochanego, bo tym razem miała świadomość, że w pewnym sensie jest odpowiedzialny za to co się dzieje, chociaż nie potrafiła tak na niego patrzeć, bo sama przecież nawaliła. Gdyby wcześniej to wszystko odkryła może nie zaszłoby to aż tak daleko! Gdyby tylko do niej przyszedł, a nie brał potajemnie po nie wiadomo ile tabletek wszystko mogło wyglądać inaczej. Ale nie. On jak zwykle coś ukrywał, wybierał inne rozwiązania, a ona zawsze dowiadywała się w najgorszy sposób. I gdy już niemal zaczęła rzucać szklankami po pomieszczeniu zła, wściekła i obrażona na cały świat, ręce Tony'ego były jak koło ratunkowe. Oplotły ją ciasno i czekały aż się uspokoi, choć ona wyrywała się, syczała, że zaraz go rozszarpie aż wreszcie dotarło do niej, że zachowuje się jak wariatka. I przestała nagle zamarła oddychają ciężko; przeprosiła cicho, wiedząc, że pewnie w przypływie złości mogła palnąć też jakieś obelgi w jego stronę. On tylko uśmiechnął się lekko, a potem w kuchni rozbrzmiał dźwięk gwizdka oznajmiający, że woda na herbatę jest już gotowa. W tym samym momencie do ich uszu dotarła też dźwięk spuszczanej wody w toalecie, a następnie szum prysznica. Spenc na moment przymknęła oczy, aby kompletnie się już opanować, a potem wzięła się za parzenie herbaty.
Nim wyszła z kuchni obróciła się jeszcze na moment w stronę szwagra Leo; wyszeptała jeszcze raz przeprosiny, a następnie podziękowania za wszystko co robi, bo już od dawna czuła, że sama ma wobec niego dług wdzięczności. Nie wiedziała jak to było pomiędzy nimi, faceta, ale ona wiedziała, że gdyby nie Tony i jego pomoc - czasami większa, czasami mniejsza - byłoby im zdecydowanie trudniej. Nie tylko Leo, ale jej też.
A potem zajrzała do łazienki z ciepłym, nikłym uśmiechem na ustach niosąc gorącą herbatę w dłoniach. Zaraz jednak odstawiła ją na bok siadając na zimnej, mokrej posadzce tuż obok mężczyzny. Potarła lekko jego przemarznięte ramie, a potem sięgnęła po koc i przykryła go nim widząc drobne wypustki na jego skórze. Zaraz też rozejrzała się za ręcznikiem, którym mogłaby wytrzeć jego wilgotną twarz. A potem, po tych wszystkich i pewnie nic nie znaczących zabiegach znów przysiadła na podłodze nie zważając na fakt, że jej spodnie zaczynają przesiąkać wodą, która rozpryskana była po płytkach. Na tyle ile zdołała objęła go ręką, drugą zaś sięgnęła po gorzki napój.
- Zrobiłam Ci herbatę, chcesz? - Zapytała podsuwając mu parujące naczynie niemal pod nos. I znów doszła do wniosku, że to nieludzkie by musiał przechodzić przez ten koszmar, zwłaszcza tutaj! Ale nie chciała go denerwować, więc wszelkie namawianie by przeniósł się do szpitala, czy choćby do sypialni odłożyła na później.

[no przecież bym Ci powiedziała jakby mnie miało nie być ;pp. haha, ja też nie potrafię, nad czym ubolewam! :c. oj, no to szkoda, chociaż z drugiej strony fajnie, bo przynajmniej będziesz tutaj! ;D. ale matma? seerioo? ;d. ja znowu mam weekend z biologią -.-]

Unknown pisze...

[e tam. Liczy się jakość, nie ilość to po pierwsze, poza tym i tak było długo, a po trzecie w końcu ja też nieraz odpisuje krócej niż Ty ;p. Zresztą tym razem chyba odpisałaś tyle samo co ja! Widziałam i też już odpisałam tam ;pp
;pp NOO *,* też bym tak chciaaała!
no taak, ale wiesz zawsze to jeden weekend osobno! ahaha czyli też stałam się przewidywalna? ;pp. bosz, ja to mam teraz takie popieprzone zadania z matmy, że pierdole ;x. oj współczuje - metabolizm! No, genetyka :d muszę napisać zaległą kartkówkę z replikacji, translacji i transkrypcji!
hmm.. no w sumie mogłoby być! :D. tylko.. nie uważasz, że zdrada emocjonalna jest gorsza od zdrady fizycznej? Więc może nie tyle co się zaangażuje, ale wiesz.. kuszona przez Tony'ego słodką wizją wiesz spokojnego życia może nawet zaczęłaby się nad tym zastanawiać, o, hm?]

Kiwnęła głową, gdy odmówił gorącego napoju. W końcu sam lepiej wiedział czy jego organizm przyjmie choćby łyk herbaty, która na pewno by mu pomogła chociaż trochę się.. Rozgrzać. Odstawiła więc kubek z powrotem na płytki, by zaraz objąć ciasno Leo już obydwiema rękoma. Uśmiechnęła się czule, gdy ufnie wtulił się w jej ramie, a ona poczuła jak jeden ciężar spada z jej serca, bo rzeczywiście ukochany jej potrzebował! To nie był tylko zwykły wymysł Tony'ego. Pocałowała go troskliwie w czoło, by zaraz zostać nieco odsuniętą, gdy mężczyzna spiął się nagle i wyprostował.
Zmarszczyła zdziwiona brwi, a słysząc jego słowa tylko westchnęła cicho. Wiedziała, że musi o siebie dbać, ale teraz mało ją to obchodziło chociaż wiedziała, że nie może z pewnymi sprawami przeholować, bo przecież troszczyła się nie tylko o Leo, ale też o dziecko rozwijające się w jej brzuchu.
- Ty też się zaziębisz, o ile już nie jesteś chory. - Mruknęła, bo sama nie wiedziała, czy dreszcze i być może gorączka to nie tylko objawy odtruwania, ale także jakiegoś przeziębienia? - Może.. Może przynajmniej przeniesiesz się do sypialni, położysz w łóżku? - Zapytała znów przyciągając go do siebie, gładząc go mokrych włosach. I zaraz znów pocałowała go w czoło, potem w nos, a jej dłonie zjechały na jego ramiona, by zaraz zacząć pocierać je energicznie.
Na usta cisnęły jej się kolejne słowa, że może powinni pojechać do szpitala i tam Leo mógłby dokończyć swoją kuracje odwykową. Byłoby mu tam lepiej, wygodniej, miałby w okół siebie cały zespół medyczny, który ulżyłby mu w cierpieniu, ale wolała zacząć od takich prostszych, łatwiejszych rzeczy jak opuszczenie łazienki, która zdecydowanie potrzebowała porządnego wietrzenia i sprzątania.

[i teraz mi wyszło krótko, przepraszam!]

Unknown pisze...

[ok, ok ;pp
mhm! dobrze wiedzieć :d. tej, właśnie, jak tam Twój wątek z administratorką? :D
a u mnie mi nie pozwalają śpiewa! :C zresztą nie mogłabym ich tak karać moim wyciem xD
ooo, jaki kochany! :D / mhm ;pp
delta będzie Ci ciągle potrzebna ;p. nawet w trzeciej klasie się będzie przewijać, ale nie jest aż taka zła! ;p. a miejsca zerowe, no.. no nie ma ich aż tak wiele ;p
ta.. ale to jeszcze nie jest aż tak straszne ^^ ogólnie genetyka jest.. spoko xd
no lubimy, lubimy. Ale w sumie nadal nie jestem pewna czy S. byłaby do tego zdolna, bo przecież kocha Leośka jak szalona! Ale można coś z tym pokombinować bo pomysł mi się ogólnie bardzo podoba!
NO BO JUŻ BYM CI POZWOLIŁA ZABIĆ LEOŚKA! Chyba oszalałaś!]

Tak, postanowiła uszanować jego decyzje choć zdecydowanie jej się ona nie podobała. Bo ile jeszcze będzie musiał tu leżeć, no ile? Potrzebował wygodnego materaca, ciepłej kołdry, a nie chłodnej podłogi i koca. Warunki w jakich żył były jak dla niej nieludzie, zwłaszcza, że można było mu zapewnić lepsze. Wiedziała, że sam nie dotarłby do sypialni. Może przy jej pomocy też nie, ale był jeszcze Tony, który na pewno służby pomocą w tej sytuacji. Nie zamierzała jednak naciskać, planując już jednak zakup kilku koców, a może nawet materacu dla Leo, by tylko nie męczył się aż tak. Poza tym po cichu liczyła, że z dnia na dzień będzie już coraz lepiej i za niedługo sam wstanie i położy się albo na kanapie w salonie lub wygodnym łożu w sypialni.
A potem spięła się nerwowo, gdy usłyszała jego słowa. Nie chodziło o sens (tutaj akurat cieszyła się, że mimo wszystko się o nią troszczy), ale o ton jakim je wypowiedział. Jakby się z nią żegnał.. Zaraz zacisnęła zęby, przerywając pocieranie jego ramion. A po chwili wznowiła je, lekko się rozluźniając. Pokręciła przy tym nieznacznie głową, ale tego akurat nie mógł dostrzec, bo ciągle tkwił w jej ramionach z zamkniętymi oczyma.
- Przestań. Przestań mówić tak jakbyś się ze mną żegnał. - Powiedziała cicho już czując palące łzy i nieznośną gulkę w ramieniu. - I nie martw się. Dbam o siebie. Muszę. - Mruknęła, a ostatnie słowo wypowiedziała ledwo słyszalnie, jakby wcale nie chciała by Leo je zrozumiał. Bo zabrzmiało to tak, że gdyby nie Fasolka.. To miałaby gdzieś swoje zdrowie; bo taka prawda! Teraz liczył się tylko on i jego powrót do pełni sił i normalnego życia.

Unknown pisze...

[ok, postaram się! xD. No tej, mam nadzieje, że wolisz wątki ze mną, no! ;p. Byłoby mi niezmiernie przykro gdyby było inaczej :c ;p. hm.. tylko nie przyzwyczajaj się za bardzo, żebyś czasem potem nie zaczęła mi tak odpisywać! xD
ahahaha zdziwiłabyś się! xd nie no, ale aż tak bardzo źle nie jest, słoń mi na ucho nie nadepną. chociaż tyle! xD
;)
serio? ja nienawidzę matmy! matma to zło, niczym fizyka, o! Chociaż w gim fizykę lubiłam, ale w liceum wszystko się zmieniło, a to przez moją nauczycielkę. ;p a nad tym to i ja się zawsze zastanawiam! wiesz jak się będziesz nudzić w pracy w przyszłości to sobie będziesz rozwiązywać skomplikowane zadania matematyczne, zaiste o to chodzi! ;pp
no uwierz mi, genetyka jest sto razy lepsza od metabolizmu ! ;)
aż taki? :D. okeeej ;d. dobra, zobaczymy jak to wyjdzie w praniu, co nie? ^^
oj uwierz mi że bym miała! groziłabym odejściem, ot co! ;p.
ok, spoko :). ja muszę mamie pomóc sałatkę robić!]

Unknown pisze...

[wiesz chciałam wyjść na skromną osóbkę, dlatego powiedziałam, że mam nadzieje, a nie że wiem ;> juu noł ^^. no, ja wiem, że lubisz! ale żebyś się za bardzo nie rozleniwiła :D. bo ja też lubię nasze rozbudowane wątki! :D
ale to nie zmienia faktu, że byś długo nie wytrzymała słuchając jak śpiewam xD no chyba że byś do mnie dołączyła! :D i obydwie byśmy wyły <3 ^^
jejciu, historia.. ZASYPIAM! no a myśmy mieli strasznie wymagającą nauczycielkę! niby mieliśmy poziom podstawowy, a było niemal jak na rozszerzonym i jeszcze głównie to nas chyba za idiotów miała i taka zmęczona życiem była, że.. szkoda gadać! to my luzy całe szczęście mamy na historii; koleś nam więcej kawałów opowiada niż lekcji robi xD
Tak, dokładnie tak *_*
;))
ja też! :D
... CICHO!:P Ale na pewno byłabym zła, o! :P
ok, ok! ;) rób co musisz! :)]

Pesymistyczne myślenie Leo naprawdę mogło człowieka dobić! Czy on nigdy nie wkładał różowych okularów? Czy on zawsze brał pod uwagę tylko ten najgorszy scenariusz, tak jak teraz, sądząc, że Spenc przyleciała tu tylko by uspokoić swoje sumienie? Więc po co tak dbałaby o niego, otulała kocem, osuszała mokre ciało, przyciągała go do siebie z największą siłą na jaką było ją stać i czule odgarniała wilgotne włosy z czoła? Czy on nie widział jak jej zależy, jak chce by było jak dawniej, jak zawsze? Jak chce go zabrać do domu? Jak się o niego martwi, jak pragnie by był już zdrowy i wolny od tramadolu? Brunetka miała nadzieje, że Leo zdaje sobie sprawę z prawdziwych pobudek jej wizyty.. I o zgrozo jak bardzo się myliła!
Pierwsze uśmiechnęła się ciepło, gdy ukochany położył rękę na jej brzuchu. Wiedziała po co, dlaczego i dla kogo to robi. Witał się z Fasolką, a to sprawiło, że jej serduszko zabiło szybciej. Szybko jednak się spięła, gdy Leo zapytał czy może mieć do niej prośbę. I prychnęła, gdy usłyszała kolejne jego słowa. Potem pokręciła głową z niedowierzaniem wbijając w niego smutne spojrzenie.
- Dlaczego znowu to robisz?! Chyba sama wiem co jest dla mnie najlepsze. Przestań mnie odpychać! Przestań za mnie decydować. - Rzuciła zaczynając dygotać w wściekłości. No bo jak mógł robić to już kolejny raz z rzędu. Nie widział ile bólu sprawia jej takimi słowami? Tym, jak raz za razem ją odpycha, bo wydaje mu się, że tak będzie lepiej. Znowu chciał ją wepchnąć w czarną otchłań rozpaczy? Tego chciał? I nagle pomyślała, że może on się teraz nią już tylko bawi.. Może to co powiedział, to co myślał pod wpływem tramadolu wcale nie było winą leku, a jego prawdziwymi odczuciami. A teraz specjalnie dał jej nadzieje, że już więcej jej nie odsunie, by zaraz znów zadać cios! - Po prostu przestań! - Niemal wrzasnęła zrywając się na równe nogi, by zaraz wybiec z łazienki dławiąc się łzami.

Unknown pisze...

[no, na to liczę, że się postarasz :D. zresztą ja Ci tu tak nie pozwolę się łatwo odzwyczaić, co to, to nie, moja droga! :D
och, kiedy zechcesz! ;dd
pf, potrzebujemy. ja nie potrzebuje! jakbym potrzebowała to bym poszła na profil medyczny co nie?! ;pp oj, no to współczuje!
no raczeej :D
mhm! <33 haha ;d
yep, piszmy, piszmy! ;d
noo! i żeby mi więcej takich teksów nie rzucała, no! ;pp]

Nigdy nie lubiła, gdy jej ktoś rozkazywał, gdy ktoś decydował o jej życiu. Gdy potrzebowała rady, gdy nie wiedziała co robić - pytała, ale zawsze ostateczna decyzja należała do niej. A Leo chciał podjąć za nią decyzję, bo uważał, że tak będzie lepiej. A skąd on wiedział czego ona chce, czego ona pragnie? Chociaż przecież znał ją już na tyle dobrze, że powinien wiedzieć! Że tylko przy nim może być szczęśliwa. Że to on sprawia, że chce żyć. Tak, było wiele wzlotów i upadków, ale prawdziwa miłość przetrwa wszystko i wyleczy wszystkie rany czyż nie? Nie miał siły naprawiać tego co zepsuł, ale żeby ją po raz kolejny odepchnąć już miał?!
Szlag ją trafiał, złość paliła, ale i tak wszystko przyćmiewała rozpacz. Trzasnęła drzwiami od łazienki kompletnie zapominając, że jest tu ktoś oprócz niej i Leo. A potem mamrocząc coś sama do siebie zaraz skierowała kroki do salonu, bo tam też leżała jej walizka, z której wydobyła czyste spodnie i zaraz zaczęła się przebierać. Zaczęła rozwieszać przemoczone jeansy na krześle; wyglądała jakby nic się nie stało, jakby wcale ból nie rozrywał jej serca. Tylko ciągle poruszające się usta i lekko drżące dłonie pokazywały, ze coś jest nie tak. I w tym samym czasie do pokoju wszedł Tony, przypominając Spencer o swojej obecności. Widziała, że mężczyzna chce o coś zapytać, może powiedzieć, ale żadne słowo nie wydobyło się z jego ust, a nawet jeśli - zagłuszył je zwierzęcy krzyk z łazienki. Spenc w pierwszym odruchu zamarła przerażona tym żałosnym, przepełnionym bólem jękiem. Słuchała go. Jej oddech przyspieszał. Łzy znowu ciekły strumieniami. Oczy utkwione miała w jakimś martwym punkcie. A potem? Potem rzuciła się przed siebie chcąc pomóc, chcąc ratować Leo. Nie mógł tak cierpieć, nie mogła na to pozwolić! Ale zatrzymała ją dłoń Tony'ego na ramieniu.

Unknown pisze...

[haha, spoko! ;D
o, jak najbardziej! ;d. ja pamiętam, że masz chodzisz w koszulce bodajże z wielkim napisem Leo! czy tam transparentem.. mniejsza z tym xD
no niestety!
;dd
no na to liczę ;pp
oł.. to przykro mi, ale wszystko będzie dobrze!:) a jakością się nie przejmuj, jest świetnie! :)]

Spencer zaraz wyszarpnęła się z uścisku dłoni Tony'ego. Znów chciała pędzić przed siebie, do Leo, żeby mu powiedzieć, że tu jest, że go kocha i nie zostawi! Ale Anthony znowu ją przytrzymał i mruknął, że powinna mu dać moment na ogarnięcie się. Patrzyła w jego oczy szczere i troskliwe.. I po chwili doszła do wniosku, że ma racje. Że powinna dać ukochanemu moment dla siebie. Na pewno nie chciał by go oglądała w takim stanie.. Więc odczekała jeszcze chwilę, ale wszystko, dosłownie wszystko w niej rwało się by do niego iść.
Jego żałosny krzyk ranił nie tylko jej uszy, ale przede wszystkim serce. Czuła się jakby ktoś sztyletował jej serducho i tak już pełne bólu. Wszystko zapierało jej dech w piersi, sprawiało, że ledwo mogła oddychać. Ale przecież sam chciał żeby odeszła! Sam kazał jej sobie stąd iść i to nie jeden raz! Odpychał ją od siebie bo niby chciał jej dobra, a nie widział, że tylko krzywdzi samego siebie ale także i ją?
A potem nagle przeraźliwy dźwięk ustał. Spencer drgnęła jakby chciała już pójść do niego dochodząc do wniosku, że w końcu nadszedł odpowiedni moment. Ale wtedy to właśnie wszystkie jej kończyny odmówiły współpracy. Zdołała jedynie osunąć się po framudze drzwi obok której stała, a potem skuliła się w znanej pozie - z opuszczoną głową, z podkulonymi nogami, z rękoma wciśniętymi pod zgięte kolana. Pozie bezradnej, przerażonej i przede wszystkim niezmiernie zrozpaczonej kobiety. A wiedziała, ze jedyny ratunek czeka za drzwiami łazienki, które nagle wydały jej się takie odległe.. Jakby nie dzieliło ją od nich parę metrów, a kilka kilometrów.
Słyszała jakieś kojące słowa płynące z ust szwagra Leo, ale sama ledwo je rejestrowała. Ostatecznie uspokoiła się, ale tylko temu, że miała cel - musiała wrócić do łazienki i powiedzieć Leo, że ciągle tu jest. Chociaż teraz zaczęła się obawiać, że może ukochany wcale nie chce jej oglądać.. Tylko jeżeli tego nie chciał, to dlaczego wydał przed chwilą z siebie przeraźliwy krzyk? Innego wyjaśnienia nie widziała.. A może była to tylko spazm bólu wywołany odtruciem. Już sama nie miała pojęcia!
A wtedy usłyszała szum wody, potem ciężkie kroki kogoś kto ledwo się porusza.. I zaraz wstała mrucząc znów coś sama do siebie pod nosem. Zatrzymała się dopiero pod drzwiami łazienki..

[dobra, nie czytaj.
swoją drogą jestem w szoku, że nagle zaczęłaś się domagać sielanki na tamtym drugim blogu z tą administratorką ;p]

Unknown pisze...

[Racja! :D. A masz jeszcze jego pierwsze zdjęcie?! :D
;)
tak, pamiętam :).
Wiem, wiem! Przecież ja też! <3
ahaha, no tak ;pp i tak jestem w szoku bo z Ciebie taka niedobra kobieta dla swoich postaci! ;d aż dziw że masz przejaw dobroci xD
Swoją droogą.. Tak jak sobie tam pisałyśmy na czacie, to się zaczęłam zastanawiać czy Michał jeszcze do nas wróci. W końcu.. Murinie upadło, a zważywszy, że on nie ma czasu to.. Pewnie nie będzie mu się chciało. I tak mi się trochę przykro zrobiło, bo w sumie.. W sumie długo z nim pisałam, od grudnia prawie! Więc zaraz dawaj mi tu swojego maila Skarbie, Tobie już nie pozwolę takiego numeru wywinąć :) ;p
a na wątek i odpiszę jutro, bo dzisiaj i tak już ledwo myślę ;)]

Unknown pisze...

[No więc trzymam Cię za słowo! ;)
;d
oj, tylko troszeczkę :D
no w sumie racja ;d ten ma zrytą psychę <3 a tamten jest taki uroczy, że rzeczywiście aż szkoda go dręczyć :D
Aj tam musi. Pisał mi, że mu przykro, że Murine upada, bo przecież na onecie naprawdę byliśmy popularnym blogiem. Potęgą jak to ładnie nazwał. A teraz? Mówił, że jak się mu nie uda odrodzić MT we wrześniu to sobie odpuści, czy jakoś tak.. Także wiesz.. Przykro mi, ale w sumie przejdzie mi! Od wczoraj mam taki dziwny nastrój trochę, bo pogadałam z kumpelą, którą poznałam na grze o HP.. I kurde, dasz wiarę, że znamy się już 6lat?! I tak niby jej mówiłam, że mi nie tęskno za tamtymi wszystkimi ludzi, za czatem i wgl.. Ale chyba jest ciut inaczej.
No ja mam nadzieje, że zostają choćby nie wiem co! I to ja dziękuje :):*.
agnieszkaa200@gmail.com - proszę, to w sumie mój bardziej osobisty, ale blogowych mail to mam chyba z tysiąc ;pp I tak, wiem o tym :). Ale przezorny zawsze ubezpieczony! ;p
;))]

Unknown pisze...

[haha ;D
no raczej, nie inaczej! ;d
Znaczy nie wiem czy taki ostateczny. Ale pisał mi, że jak wróci z Grecji to spróbuje jeszcze raz rozkręcić bloga, a jak się nie uda.. To sama wiesz. Ale może mu się jeszcze zechce, może nie straci do końca wiary w MT, w końcu wgl ostatnio co drugi blog upada. Ja też się, niestety, przywiązuje.
No, a wszystko zaczęło się od czatu na grze rpg o HP! Ale mówię Ci, to, to już w ogóle było.. Co innego. Kurde, przecież ja z tymi ludźmi przegadałam milion wieczorów na skejpie, potem na ts'ie, wymyślałyśmy najróżniejsze głupoty na czacie klimatycznym i zwykłym i wgl.. A tu nagle mam kontakt tylko z dwoma osobami, chociaż miałam dla nich specjalne gadu i nadal mam. Ale oni się nie odzywają, ja też nie.. Dziwnie mi jakoś. A z paroma osobami się nawet w realu spotkałam, właśnie między innymi z Paulą, którą znam sześć lat! Pierwsza osoba poznana w grze! ;d A wszystko się w sumie skończyło w tamtym roku.. ;x dobra, w ogóle już skończę, bo pewnie zanudzam ;p.
NO :O masakra! musimy się postarać o taki staż, a co! :D No.. może kiedyś tak. Z pewnością przejdzie:).
Wiadomo ;d. i wgl jesteśmy osom! ;D I wzajemnie :).
no ;)]

Unknown pisze...

[no tak jakoś wyszło ;d
No! I niech od razu dostanie też czkawki i wgl niech go uszy "palą". O! Najlepiej wszystko na raz:d
Hm, no powiem Ci, że wszystko zaczęło się wiadomo od Harry'ego Pottera i jego fascynacją. Szukałam jakiejś gry. No i znalazłam rpg online i w sumie okazało się, że jest taką jakiej szukałam! normalnie identycznie wyglądała w mojej wyobraźni. Ale grałam krótko.. Znudziło mi się ;p. potem wchodziłam już tylko dla ludzi, na czat :). to były piękne czasy! pamiętam jak się z Paulą pierwszy raz spotykałam, a co za tym idzie, wgl pierwszy raz z kimś z Internetu. Ona przyjechała do mnie, a ja szłam normalnie zestresowana po nią na stacje i sobie mówiłam, że jestem idiotką, że to może nie być Paula tylko jakiś stary dziad! xd panikowałam nieźle, nie pomagał nawet fakt, że widziałam ze sto jej zdjęć i jeszcze więcej razy z nią pisałam i gadałam xd
ahaha to by było niezłe :D. i się nie zdziwię jak tak będzie ;d.
hahah ;d. nooo ;d
;)
a teraz już idę, dobranoc:)]

Unknown pisze...

[ta;pp
no bo widziałyśmy się trzy lata temu w sumie pierwszy raz! także trochę dawno ;pp. Bałam się bałam, zwłaszcza, że ją do siebie do domu zaprosiłam! ;d. ja też byłam w szoku jak to sobie ostatnio uświadomiłam ^^ ;)
spoko, jakoś wytrzymam xDD przynajmniej będę wiedziała, że się cieszysz! ;pp
Ale ja nie mówię, że masz zapomnieć, skąd! Tylko.. Kiedyś przestaniesz tęsknić :). Ale to jak będziesz już stara i pomarszczona xdd e tam, ja jestem jeszcze dziwniejsza, bo ja nie tylko blogosfera ale też i kurde gra rpg! ;d
;)]

Ta chwila, w której ich oczy się spotkały, gdy tylko Leo wyszedł z łazienki ciągła jej się niesamowicie długi. Czekała na jego ruch, bo w końcu to on kazał jej odejść, może już jej tu nie chciał. Poza tym znowu trochę dotknęło ją jego zdziwienie; jakby wcale jej się tu nie spodziewał, a więc po co wychodził? A potem wszelkie wątpliwości jakie jeszcze miała rozwiała jego ręką, która ciasno oplotła ją w pasie i przyciągnęła do ukochanego ciała. Zaraz więc też i ona też stworzyła klatkę ze swoich ramion jedną dłonią gładząc Leo po wciąż wilgotnych włosach. Nie chciała się ruszać, mogłaby tak tkwić w jego objęciach całą wieczność! Mogłaby zrobić wszystko byleby jej więcej już nie puścił..
Ale oczywiście znowu jej to nie było dane. Zaraz zmarszczyła brwi ze zdziwieniem, gdy poczuła rozluźniające się ramie mężczyzny, a potem jeszcze bardziej zdziwiona patrzyła na jego poczynania. I dopiero po chwili ją olśniło, że tym razem wcale jej nie odepchnął, wcale się nie żegnał, ale tylko.. Tylko walczył z odtruciem! Z zawrotami głowy, czy.. czymkolwiek innym.
A potem już tylko czekała, aż wszystkie objawy minął i będzie mogła porozmawiać z Leo. Chciała z nim porozmawiać. Wydawało jej się, że muszą to zrobić, chociaż moment wcale nie wydawał się idealny. Zaraz jednak okazało się, że słowa jednak nie będą potrzebne. Wystarczyło jedno spojrzenie ukochanego tak przepełnionego skruchą, żalem.. WSZYSTKIM. I zaraz znów przyciągnęła go do siebie, obcałowując fragment jego szyi do której się wtuliła. Może to było jednak za mało by choć trochę posklejać jej rozszarpane serce, ale.. Ale teraz już miała przynajmniej nadzieje, że gdy koszmar dla Leo się skończy będą mieć jeszcze szanse!
- Jestem tu. I nigdzie się stąd nie ruszam.. - Wyszeptała cicho, gładząc go miarowo po plecach, by zaraz odsunąć się na tyle by spojrzeć mu w oczy. - Chodź. Położysz się w sypialni? Prześpisz się. A ja tu będę jak się obudzisz.. - Mówiła dalej i zaraz rozejrzała się na boki w poszukiwaniu szwagra Leo, który pomógłby mu dotrzeć do pokoju. Nie dostrzegła go nigdzie; najwidoczniej dał im trochę prywatności, albo w ogóle wyszedł z mieszkania. Więc sama chwyciła Leo w pasie, zarzuciła jego rękę sobie na ramię i czekała na jego decyzję, czy zechce choć chwilę pobyć w wygodnym łożu, czy czuje się bezpieczniej w łazience..

Unknown pisze...

[no tak, tak. zaiste!
no tak! w sumie może bałam to nawet za duże słowo ;p po prostu wątpliwości dopadły mnie jak szłam po nią na stację ^^. noo.. ale ten czas ucieka!
haha, no tak ;d. w sumie racja, szalałabyś z radości jak ja! :D
ahahhaha okeeej ;D. no w każdym bądź razie cieszę się, że rozumiesz o co mi chodziło ^^. Wiem! Ale przecież za to mnie lubisz;>
e.. tak? ;d. to dobrze! bo w sumie pisałam go tak na szybko niczym poszłam do kościoła ;pp]

W sumie można było jej przypisać wszystkie te cechy. No dobra, masochistką nie była, ale dla niego była w stanie znieść naprawdę wszystko! Bo tak, bo tak bardzo go kochała oraz ta wrodzona upartość nie pozwalała jej się poddawać, kazała jej walczyć do upadłego. Bo było o co i przede wszystkim - o kogo się starać.
Niemal odetchnęła z ulgą, gdy Leo zgodził się przenieść z łazienki, której było potrzebne porządne sprzątanie, do schludnej i czystej sypialni. Patrzyła na niego z podziwem, gdy podążał przed siebie ledwo korzystając z jej pomocy. Zastanawiała się skąd wzięło się u niego tak wiele siły, bo przecież jeszcze nie tak dawno nie był wstanie nawet się podnieść, a co dopiero mówić o chodzeniu! A była pewna, że ten krótki odcinek jest dla niego jak maraton do przebiegnięcia. I nie myliła się; opadł na łóżko oddychając jak po długim biegu, z czołem zlanym potem. A Spenc? Spencer czekała na kolejny jego ruch. Znowu. Bo znowu nie wiedziała co mu tak naprawdę do głowy strzeli.
Dlatego uśmiechnęła się lekko, wręcz ledwo zauważalnie - ale jednak! - gdy wciągnął do niej drżące ramiona. Nie zwlekała, zaraz pokonała te kilka kroków, które dzieliły ją od wielkiego łoża, by zaraz zatonąć w jego uścisku oplatając go ciasno rękoma i znów zaczynając gładzić kojąco jego plecy jakby mówiła, że teraz wszystko już jest dobrze i nie ma się o co martwić.

Unknown pisze...

[czepiasz się ;pp
wystawiła Cię?! a to biczys! :c ;p. jarasz się? :D haha ook ;d
Serio? :> No to może spotkamy się szybciej?:> xD
;pp
nie gadaj głupot! fajnie jest!;)]

Przez jej drobne ciałko przechodziły delikatne dreszczyki, gdy mamrotał cichutko jej imię, jakby te dwie sylaby były dla niego wybawieniem. Jakby dzięki nim odganiał wszelkie demony, ponure myśli. Czuła się jakby była dla niego ratunkiem i było jej z tym dobrze. Wcale nie przeszkadzało jej, że to ona jest tą która gładzi kojąco po plecach, bo przecież dobrze wiedziała, że gdyby sytuacja była odwrotna.. On też byłby dla niej oparciem. Zresztą zawsze był. Już nie pamiętał jak ją uspokajał po wizycie u ginekologa, gdy ona zaczynała już.. świrować!
A potem zmarszczyła brwi słysząc jego pytanie oraz posłała mu spojrzenie mówiące, że głupszego pytania to ona jeszcze w życiu nie słyszała! Po chwili uśmiechnęła się ciepło przymykając powieki, a następnie skinęła głową mrucząc czule "jasne".
I zaraz już zakopywali się pod przyjemną, kuszącą swoją miękkością kołdrą. Owiał ich świeży zapach pościeli, ich głowy zapadły się w wygodnych zagłówkach. Ale najważniejsze było to drugie ciało ukochanej osoby; Spenc nie wypuszczała Leo z objęć. Oplatała go ciasno, ciągle gładząc kojąco i miarowo, a to po plecach, a to po włosach, a to po twarzy, a to po ramionach.. Chciała żeby zasnął. Wątpiła by przez te dni sypiał dłużej niż godzine, a nawet jeśli wiedziała, że nie był to energetyczny sen.. Przepełniony koszmarami, lękami. A teraz miał ją przy swoim boku i szczerze wierzyła, że przyniesie mu choć trochę spokoju i ukojenia.
- Będę tu jak się obudzisz. - Przypomniała mu uśmiechając czule.

[to przez Ciebie wyszło takie krótkie! :c przepraszam!]

Unknown pisze...

[;pp
zua dziewczyna, ja bym Cię nie wstawiła! / haha :D
aktualnie nie, ale ogólnie.. lubię jeść także ten.. :D kiedy chcesz! :D jak najszybciej, o! ;pp A tak swoją drogą, można wiedzieć skąd jesteś? No wiesz jakie województwo ;)
noo ;d
ej, ja nie chciałam żebyś mi dawała spokoju! :C ale spoko, przynajmniej ja też pójdę się zabrać za to co powinnam ;p więc tak, do później;)]

Unknown pisze...

[o, czyli teraz przeskoczyłam na "dobrą" ze "złej i niedobrej"? :D jeeej! ;dd
ahahaha dokładnie tak! wydało się.. :c xD / O to jeszcze nie tak daleko, bo zazwyczaj mam takie szczęście, że ludzie są z drugiego końca Polski ;p mhm, dobrze gdzieś wyczytałaś :). w sumie może na czacie jak coś z Michałem pisałam? ;p bo tylko jemu mówiłam skąd jestem ;pp
kurde, a ja zamiast się uczyć, to musiałam robić dla siostrzenicy ludziki z kasztanów -.-
e tam, lubię Twoje dziwne zachowania :D]

Spencer uśmiechnęła się ciepło, czując jak niemal natychmiast, gdy tylko ukochany zamknął powieki jego uścisk się rozluźnił, oddech wyrównał. Miała niezachwianą pewność, że to w jakimś stopniu jej zasługa, no albo raczej miała taką nadzieje. Chciała wierzyć, że potrafi być lekarstwem dla swojego ukochanego. A zaraz potem z goryczą pomyślała, że wcale tak nie jest. W końcu nie pierwszy raz wybrał inny ratunek niż ona. Nie pierwszy raz coś przed nią ukrywał. Nie pierwszy raz zranił ją w ten sposób.
A ona? Ona ciągle mu wybaczała, bo naiwnie wierzyła, że to kiedyś się zmieni. Aż dotarli do momentu, gdy się od czegoś uzależnił i teraz przechodził katusze odstawiając narkotyk. Wiedziała, że pewnie nieraz nie chciał ją martwić - ot, tak jak wtedy, gdy poszedł do onkologa z objawami by potem dowiedzieć się, że rzekomo umiera - ale nie widział, że zatajanie przed nią tak istotnych rzeczy nie jest rozwiązaniem, że potem dzieje się tylko gorzej, że rani takim swoim zachowaniem. A ona to wszystko odbierała tak jakby jej po prostu.. Nie ufał. A zaufanie to podstawa związku, czyż nie?
I nawet nie zdała sobie sprawy, że pewnym momencie sama zapadła w błogi sen, którego tak potrzebowała. I w głębi siebie wiedziała, że to mimo wszystko dzięki Leo. Zregenerowała siły w dość szybkim jak na nią tempie; obudziła się po kilku godzinach w pełni wypoczęta. Natomiast Leo ciągle spał - przez moment patrzyła jak zaczarowana w tę jego spokojną, pogrążoną we śnie twarz, a jej serduszko zabiło szybciej; jak ona go kochała! A potem najdelikatniej jak potrafiła wysunęła się z jego objęć, byleby tylko go nie obudzić - potrzebował snu! Gdy już wreszcie stanęła na podłodze poprawiła kołdrę na ukochanym, by był całkowicie przykryty, a potem na palcach wyszła z sypialni zamykając za sobą drzwi.
Miała dużo do zrobienia! Przede wszystkim chciała ogarnąć łazienkę; potrzebowała solidnego sprzątania. Zaczęła od pootwierania okien we wszystkich pokojach, by przewietrzyć mieszkanie (oczywiście sypialnie pominęła, nie chcąc budzić Leo). A potem wzięła się za szorowanie podłogi, wanny, czyszczenie sedesu. Wyprała też brudne ręczniki, zawiesiła na haczyku w łazience czyste; niezbyt przyjemnie pachnący koc Leo rozwiesiła na balkonie; poukładała porozrzucane rzeczy na półkach i .. pomieszczenie wręcz lśniło! Cała zgrzana i zmęczona po sprzątaniu pozamykała okna, a potem zajrzała do sypialni tylko po to by upewnić się, że Leo wciąż śpi. Mimo to usiadła na fotelu, by chwile posiedzieć z ukochanym; właśnie wtedy pozbyła się sweterka, gdzieś podświadomie myśląc już o tym, by dać Leo jakiś znak, że nawet jeśli nie ma jej tutaj, w pokoju, to gdzieś kręci się po mieszkaniu.
Gdy wreszcie jako tako odpoczęła, doszła do wniosku, że najwyższa pora coś zjeść! Miała trochę opory przed wyjście z mieszkania, nie chciała zostawiać Rougha ani na moment samego, ale musiała bo lodówka przecież świeciła pustkami! A wtedy jak na zawołanie zjawił się Tony niosąc dwie porcje jedzenia na wynos. Trochę się zdziwiła, że postanowił zjeść z nią, ale nie miała nic przeciwko. W końcu zawsze lubiła Anthony'ego i zawsze dobrze się z nim dogadywała. A potem? Potem szwagier sobie poszedł, bo musiał iść do pracy i znowu została sama ze swoimi myślami, bólem, problemami.
I znowu zajrzała do sypialni, tym razem by zobaczyć, że Leo już nie śpi.

Unknown pisze...

[no trochę! ;p
ahaha ;d. tak, będzie sprawiedliwie ;p a miałam, miałam. Moja pierwsza postać! :). do tej pory wisi sobie w spisie mieszkańców na onetowskim MT ;p
oj Ty niedobra! ale spoko, ja też tak zawsze mam ;p
hm, mam się niby bać? ;pp]

Jej wargi wygięły się w ciepłym uśmiechu, gdy zobaczyła, że Leo już nie śpi. Przez chwilę stała w progu zastanawiając się co zrobić; już planowała zapytać czy czegoś mu nie przynieść, ale ten skinął na nią zachęcająco głową. Zdziwiło ją jak wielką ulgę przyniósł jej ten prosty gest. Nawet nie zdawała sobie sprawy, że całe jej mięśnie spięły się, a oddech wstrzymał się w oczekiwaniu na jakąś jego reakcje.
I już po chwili wdrapywała się na łóżku ciągle uśmiechając delikatnie, by za chwilę znaleźć wygodne miejsce tuż przy jego boku, przygarnięta do niego jego ramieniem. Jej dłonie już zaczęły wędrować po jego torsie mając w planach objąć go ciasno rękoma, ale nie pozwolił jej na to odsuwając ją od siebie. Westchnęła cicho, słysząc dlaczego to zrobił i niemal odruchowo sięgnęła do swoich włosów po czym przytknęła ich kosmyk do nosa, by samej przekonać się, że rzeczywiście - zapach jej szamponu został nieco przyćmiony przez ostry aromat płynu do podłogi. Ale hej! Zamierzał narzekać?! Co jak co, ale jemu też by nie zaszkodził prysznic, ale Spenc zatrzymała tę uwagę dla siebie mając wrażenie, że w tej sytuacji Leo mógłby ją źle odebrać, a już na pewno nie jako żart.
Przekręciła oczyma słysząc kolejne zdanie. Pokręciła lekko głową, by zaraz chwycić w palce jego podbródek i zmusić go by spojrzał jej oczy iskrzące się ciepłem i łagodnością. - Masz racje, nie musiała. Ale chciałam. - Odparła mrugając w jego stronę przyjaźnie, bo przecież nie chciała się znowu kłócić, a już na pewno nie o taką głupotę jak sprzątanie. W końcu nie była kaleką, a jedynie ciężarną kobietą, a trochę ruchu jej nie zaszkodzi. Poza tym, przed tymi wszystkimi wydarzeniami to on się nią opiekował i zastępował ją we wszystkich domowych pracach!
A potem bez ceregieli znów wtuliła się w jego bok (pf, trudno będzie musiał się pomęczyć nieco z zapachem płyny do podłogi), wcześniej krótko całując jego spierzchnięte wargi.

Unknown pisze...

[;pp
Może.. z raz? ;p. zgubiłybyśmy się na pierwszym zakręcie xD więc może jednak zostańmy przy tym Krk :D / ahaha, spoko! w sumie lubiłam tamtą moją postać, ale.. potem jakoś przestałam ją .. czuć? aż tak, że skasowałam całą KP i stworzyłam nową postać, czyli Spenc :D
mhm ;d. zawsze coś!
e tam, nie możesz być aż tak straszna ;dd
spoko, nie zmuszaj się :). swoją drogą.. kiepsko nam tam idzie z wątkiem nie? Wiedziałam, że mamy mało ciekawe powiązanie.. No ale bylebyś mi tutaj odpisywała :)]

A ona znowu nie rozumiała.. Dlaczego on jest taki niepewny. Jasne, wcześniej mógł się bać odrzucenia z jej strony, ale chyba już parokrotnie udowodniła mu, że nie powinien się tego obawiać. Poza tym, dobrze wiedział, że jej uczucia względem niego są tak samo silnie jak jego względem niej! I podobnie jak on, ona nie potrafiła żyć bez niego. On był jej światem! Zawsze liczył się tylko on. Potrzebowała go do życia jak tlenu!
Uniosła jednak brwi lekko zdziwiona jego pytaniem. Nie żeby nie chciała wrócić do Murine, ale była pewna, że Leo będzie wolał pozostać w Londynie jeszcze parę dni.
- Oczywiście. - Odparła w końcu z delikatnym uśmiechem na ustach gładząc go troskliwie po policzku. - Ale.. czujesz się na siłach? Możemy tutaj zostać jeszcze jakiś czas. - Dodała, bo przecież ewidentnie było widać, że ciągle jest słaby i Spenc po prostu nie była pewna czy zniesie długą drogę powrotną do Murine. Bo przecież sama o niczym innym nie marzyła jak o powrocie do miasteczka z ukochanym, do ich przytulnych czterech ścian!

[marnie mi to wyszło ;x]

Unknown pisze...

[no, także jesteśmy.. umówione? xD / no, ubolewałam kiedyś nad tym. Dopóki nie zaczęłam wątku z Tobą! :D
e tam ;p. lepszy rydz niż nic!
ahaha, no to widzisz! ;d. nie mam się więc czego bać ;pp
Znaczy.. no nie wiem, a wymyślimy coś lepszego? Jasne, możemy kombinować, dlaczego nie.. Albo przesuńmy jakoś akcje do ciekawszego wątku? Czy coś ;p
no wiem! :D]

Tak, czasami uczucia to za mało. Ale Spencer szczerze wierzyła, że kiedyś znajdą złoty środek. Musieli go znaleźć, by przestać siebie ranić. Musieli, bo rozstanie nie wchodziło w grę, bo przecież nie potrafili bez siebie żyć. I musieli bo za dziewięć miesięcy w ich życiu miała pojawić się nowa istotka, osóbką o której szczęście będą wspólnie dbać. Osóbka której nie mogli krzywdzić. Musieli.. Ale przede wszystkim chcieli go znaleźć. A przynajmniej Spenc nie marzyła o niczym innym.
- Tak, wszystko jest w porządku. - Przytaknęła i bo fizycznie czuła się wyśmienicie. Znowu mogła spać, jeść, normalnie funkcjonować, więc teraz podróż do domu samochodem wcale jej nie przerażała, tak jak przyjechanie do Londynu autem. Wtedy była roztrzęsiona, spanikowana, zrozpaczona. I na pewno spowodowałaby jakiś wypadek! I oczywiście dużą rolę grał czas.. Tak czy siak, na pewno więc postąpiła odpowiedzialne wybierając się do stolicy samolotem.
- A więc.. zbieramy się, czy jeszcze chwilę poleżymy? - Zapytała, nawet nieco zaczepnym tonem. Hej! Mogli sobie pozwolić na jeszcze chwilę lenistwa, choć wiedziała, że Leo chce jak najprędzej wrócić do domu. Do ich przytulnego mieszkania, w którym niewątpliwie szybciej odzyska siły.

[no i mogę trochę zamulać, ale uczę się na biologię -.-]

Unknown pisze...

[ok! ;d / myślisz? :> powinnaś to wiedzieć,o ! ;pp
e.. tak? xD
lubię jak się plączesz w tym co mówisz :D
Wiesz, że ja jestem na tak, tylko.. No Lew już jest na zabój zakochany w tej Hcośtam (xd)? Więc to już zależy od Ciebie :). ahaha no trochę się nie zgrali, ale podobno przeciwieństwa się przyciągają, o! xD
no to na co czekasz?! przepisuj?!
No ja liczyłam, że to Ty się zajmiesz postacią Tony'ego! No a jak to ja widzę? No przecież już o tym pisałyśmy! ;D]

Spenc od początku uważała, że.. Że Leo potrzebuje dobrego specjalisty. Psychologa, który mu pomoże zerwać z nałogiem. Teraz nad tym jakoś specjalnie nie myślała, widząc jak wygląda to fizyczne odtrucie, jakie katusze przechodzi. W ogóle zdawała się zapomnieć o psychicznym uzależnieniu, a przecież w tym tkwił główny problem, prawda? Ale tak naprawdę nie zapomniała - tylko bała się poruszać tego tematu. Bo wiedziała, że Leo pewnie nie będzie do niego zbyt przychylnie nastawiony. Poza tym, naiwnie zaczęła wierzyć, że tak jak z fizycznym odtruciem poradził sobie sam, bez pomocy szpitala, to i psychicznie może też da sobie radę bez specjalisty?
Skinęła głową na jego słowa; spodziewała się, że raczej postanowi się od razu zbierać. I nie dziwiła się - ona też już chciała być w domu, w ich przytulnej sypialni. Tam wszystko wydawało się.. Prostsze i łatwiejsze. Bo choć i z tym miejsce wiązało się wiele przyjemnych wspomnień, to.. To było jakieś obce. Po prostu nie czuło się tutaj ich obecności, ot co.
- Jak będziesz potrzebował czegoś, to wołaj. - Mruknęła nim zniknął za drzwiami sypialni również uśmiechnęła się w jego stronę lekko. A potem, gdy ukochany zniknął już z pola widzenia, powierciła się szukając wygodniejszej pozycji, by następnie wbić spojrzenie w sufit i pogrążyć się w rozmyślaniach.
Ten jej względny spokój przerwał szczęk otwieranych drzwi wejściowych; westchnęła ciężko wstając, bo wiedziała, że to nie kto inny, a Tony. Czyżby czegoś zapomniał?

Unknown pisze...

[ahaha, widzisz? ;d tu Cię ma, tu Cie mam! :D
ahaha, spooko :D dobre! :D
no.. w sumie tak jakby napisałam, ha! ^^
hm, w takim układzie jestem jeszcze bardziej na tak, niż przedtem! :D. a więc.. ? :> co wybieramy, co wybieram? ;dd no to się cieszę, że my się zgadzamy! :d ;)
kurde, a ja właśnie sobie przypomniałam o zadaniu z polaka i franc.. z francuza zgłoszę eNkę, o! bo i tak będzie pytać -.- / no raczej, że wiem, dlatego wcale się nie przejęłam :D
no w sumie.. ale idziemy na żywią, co? ;p albo w trakcie będziemy ustalać? ^^ ej, no własnie ja go nie chcę! xd wolę żebyś Ty nim pisała! :c proszęęęę! :* :D bo ja sama nie wiem co on ma powiedzieć xd
to weźmiesz tego Antośka? :C bo ja nie wiem co mam pisać ;pp i no..]

Unknown pisze...

[;pp
ja zależy.. w serniku nienawidzę ;pp
pf, ale ogólnie to chciałaś! ;d
czyli e, znowu seks-układ? no miałby, miałby. i wtedy co? zerwie układ i znowu nie będzie o czym pisać? ;p
dokłaaadne, zero stresu;p
;>
DZIĘKUJE! UWIELBIAM CIĘ! <3 i kurde nie wiem czy zdążę, ale postaram się odpisać jak najszybciej!
ahaha <3 ja mimo wszystko też ;p ]

Wyszła na korytarz uśmiechając się łagodnie. Znowu lekko zaskoczył ją to wizytą; nie chciała by czuł się jakoś wobec nich zobowiązany. Dobrze wiedziała, że ma swoją rodzinę, pracę, obowiązki. A i tak znajdował jeszcze czas by pomóc Leo, czy spędzić z nią trochę czasu, by dodać otuchy tak jak wtedy, gdy przyniósł dla niej obiad i który z nią zjadł. Była mu za to wszystko niezmiernie wdzięczna, ale.. Nie chciała by przez to wszystko zaniedbał jakieś swoje obowiązku. W końcu teraz Leo ma już ją, więc nie potrzebował jego stałej opieki i więc też nie musiał przebywać tu aż tak często. Ale mimo wszystko.. Miło z jego strony, że tak troszczył się o brata swojej siostry!
- Chyba dobrze. - Odparła na jego pytanie, sama ledwo świadoma ich kontaktu fizycznego, bo jej myśli ciągle krążyły w okół ukochanego, teraz zamkniętego w łazience. Przez dłuższą chwilę nie odzywała nasłuchując odgłosów strumienia wody. Dość długo musiała czekać aż ten dźwięk rozniesie się po mieszkaniu, ale przyjęła go z ulgą bo to oznaczało, że z Leo wszystko w porządku. Że jakoś sobie radzi.
Odetchnąwszy cicho przeniosła spojrzenie na Tony'ego, a potem skinęła lekko na niego głową zapraszając go do kuchni. I w tamtym też kierunku ruszyła.
- Leo doprowadza się do porządku, a potem wracamy do Murine. - Dodała zaraz sięgając po czajnik by nastawić wodę na herbatę. - Więc będziesz miał nas już z głowy. - Dorzuciła jeszcze wyginając usta w delikatnym uśmiechu równocześnie obracając się w stronę mężczyzny i opierając się tyłem o blat skrzyżowała ręce na piersi.
- Naprawdę Tony.. Jeszcze raz za wszystko dziękuje. - Powiedziała, bo naprawdę była mu za wszystko wdzięczna. Jej dług rosną i nie miała pojęcia jak go spłacić!

[ech, ale krótko! ;oo nie bij! ale w sumie nie wiedziałam co mam pisać xD]

Unknown pisze...

[AHAHAHA okeeeeeej xD dobra łoteva! xd
;pp
widziałam, że to zaproponujesz, no wiedziałam xD i co, będzie chodzić ze złamanym serduchem?:cc no dobra, zobaczymy! nie wiem, teraz już nie myślę, zresztą, no nie chce wiesz jakoś no nie wiem, psuć Twojego wątku z H? ;pp
yep <3
ta, strasznie ;pp no właśnie mi też Oo' ale w sumie.. ja to się do tego już przyzwyczaiłam ;p lata praktyki! xd
no, strasznie! ;pp ogólnie zawsze go lubiłam teraz już przestaje ;pp]

Jasne, że sobie nie zdawała. Bo.. Gdzie by jej przyszło do głowy, że mąż siostry Leo mógł coś do niej poczuć?! Tak, miała wrażenie, że w ich relacji coś z się zmieniło od tej całej przygody ze sepsą Rougha, gdy to troskliwie się nią opiekował. Ale wydawało jej się, że to po prostu czysta sympatia, która się po prostu nieco pogłębiła i sprawiła, że nawiązała się między nimi nić przyjaźni. No i mężczyzna wydawał się być ślepo zakochany w Marze, tak jak ona w Leo! Dlatego wszystkie te jego drobne gesty jak ta dłoń na ramieniu, odbierała cóż, jako nic nie znaczący gest, może jedynie mający dodać jej nieco otuchy, o.
Poza tym on był taki.. dobry. Wydawał się nie mieć wad! Co w sumie nawet mogło czasami przerażać, bo był niczym "słownikowy" idealny facet. Troskliwy, uprzejmy, pomocny, uczynny, opiekuńczy. A tak przynajmniej postrzegała go Spencer, bo tylko od tej strony go poznała. Zawsze roztaczał w okół siebie aurę spokoju i ciepła. Przez co na pewno zjednywał sobie wielu ludzi; pewnie była to też cecha niezwykle przydatna w jego pacy. W końcu lekarz powinien wzbudzać zaufanie. A Tony zdecydowanie je wzbudzał. Może dlatego Spencer od razu uwierzyła w jego słowa, bo przecież ufała, że zależy mu na dobry jej ukochanego. Skąd mogła wiedzieć, że to wszystko ma drugie dno?
- Naprawdę tak uważasz? - Spytała wyraźnie zmartwiona; jej wzrok uciekł do wyjścia z kuchni, gdzie mogła dostrzec fragment drzwi od łazienki za którymi ukryty był Leo. - Wiem, że podróż może nie być łatwa, ale.. Ale wiem też, że w domu najszybciej odzyska siły. - Mruknęła i już otwierała usta by kontynuować swoją przemowę dlaczego to powinni wrócić co Murine, ale wtedy dotarł do niej jeden fragment z wypowiedzi mężczyzny. - Przypilnować? Co masz na myśli? - Spytała unosząc wysoko brwi, chociaż odpowiedź była oczywista! Czyli uważał, że będzie trzeba go pilnować, aby nie sięgnął znowu po tramadol? Znaczy, Spenc zdawała sobie sprawę, że trzeba będzie go nieco przypilnować i wspierać w chwilach największego głodu narkotykowego i odciągać od przyjęcia choćby najmniejszej dawki,ale zabrzmiało to tak jakby trzeba było być przy nim dwadzieścia cztery godziny na dobę!

[dobrze jest ;d moje też niefajne, ale to na pewno przez tą późną godzinę ;d
Nawzajem :) i do spisania jutro ;)]

Unknown pisze...

[no tak, tak. nie wątpię że sobie poradzi. taa.. wodze fantazji mhm ;p. a potem znowu utkniemy w martwym punkcie i o, tyle z tego będzie, no ale dobra. możemy coś tam popróbować i pokombinować. bo przecież lubię z Tobą pisać! tylko wiesz, nie chcę żebyś się zmuszała do odpisywania na wątek, który Cię nie interesuje ;)
co?! :O ja też tak chcę! a ja musiałam zgłosić eNkę dzisiaj :c
No wciąga, wciąga. Czaty to zło. zabierają mnóstwo czasu!
hahaha i co myślałaś, że na Twoim roczniku zatrzymało się dołączanie do blogosfery?! ;dd
kurde, ja wgl nie wiem jak się Spenc ma zachowywać, a Ty mi każesz jeszcze o nim pisać xD. no ale tak sobie myślę że.. mógłby jakoś specjalnie L wkurzyć, albo coś, żeby się znowu z S pokłócił albo coś i on by ją pocieszał czy coś? xD nie wiem!:c]

Trzeba było przyznać, że rodzina Rough jest specyficzna. Każdy w niej jest inny, każdy na swój sposób odmienny, ale to właśnie na tym polega ich urok. Intrygujący, skomplikowani, ale przede wszystkim trudni, to na pewno. Oczywiście najlepiej Spencer było dane poznać Leo i jego siostrę Kat. O Marze niezbyt wiele wiedziała, tak samo o ich matce; tak czy siak postrzegała ją jako sympatyczną starszą kobietę o ciepłych oczach. I owszem, trzeba było się nieźle się napracować by zdobyć ich zaufanie! Dokładnie pamiętała jak siostry Rough baczniej jej się przyglądają i niby to "dyskretnie" podpytują o jej sprawy osobiste i tym podobne. Nie mogła jednak zaprzeczyć, że ukochany pomógł jej przebrnąć przez te pierwsze, dziwne spotkania, na których czuła się ciągle obserwowana i oceniania.
Oczywiście nie mogła też zapomnieć o Tony'm który będąc już kilka lat w tejże rodzinie pomagał jej się za klimatyzować; podpowiadał jakich zachowań nie powinna lekceważyć, a jakie uwagi może puścić mimo uszu. Kiedy powinna się mieć na baczności, a kiedy nie. No i.. miała też ten swój dar z czytania ludzkiej twarzy, a to też ułatwiało sprawę!
Dopiero, gdy się od niej odsunął dotarło do niej jak blisko niej znajdował się mężczyzna. Zerknęła z ukosa jego dłoń, która spoczęła na jej ręce, a potem wyślizgnęła ją, by sama móc ścisnąć jego palce znów jakby w podzięce za wszystko co dla nich robi. Uśmiechała się przy tym ciepło, nie zdając sobie sprawy, że te jej drobne gesty, to że wcale nie odsuwała od siebie mężczyzny i nie uciekała przed jakimś bliższym kontaktem z nim, Anthony może odebrać inaczej niż powinien.
- Leo nie będzie zachwycony.. - Mruknęła już myśląc jak przekazać mu tą wiadomość, że według szwagra powinni tu zostać jeszcze parę dni, bo nie jest gotowy na tak długą podróży. Wzdychając cicho bezwiednie przeczesała włosy, a potem zabierając dłoń z jego dłoni zaplotła ręce na wysokości piersi. - Jesteś pewien, że nie powinniśmy zostać? Nie chcemy sprawiać Ci kłopotu, w końcu masz rodzinę, pracę. Poradzę sobie z Leo sama. - Powiedziała zerkając na niego z ukosa. A potem.. Potem ją olśniło. No bo ciągle zastanawiała się dlaczego mężczyzna tak często tu przebywa, je obiad z nią zamiast ze swoją żoną. Czyżby mieli jakieś kłopoty?! Może to była ucieczka przed problemami, może szukał tutaj też pomocy, a ona tylko ciągle myślała o ukochanym i o sobie! Cóż za egoizm!
- A właśnie, co u Was? U Mary i dzieci? - Zapytała lekko, znów wyginając usta w łagodnym uśmiechu.

[ale staruch z Tony'ego ! xd]

Unknown pisze...

[e tam u mnie zależy od dnia. Jeżu, a nie współpracuje? :} no tak, tak. wiem. tylko jakoś nie mogę się e.. wczuć w tego bloga? ;p. wiesz brak mi takiego wątku wciągającego. póki co, no bo mam nadzieje, że ten z Tb jednak mnie wciągnie? :) tylko wiesz, że ja lubię takie rozbudowane wątki, pełne przemyśleń i akcji, tak jak tu!
a właśnie co do Andro i Lee http://www.try-in-london.blogspot.com/ hm? :)
pf ;p. jakoś dam radę, ale to była moja jedyna eNka w półroczu! :ccc
ok, już nic nie mówię!
czy ja wiem, może trochę ;pp
no to spoko, może być. więc pisz! :) bo teraz Twoja kolej jakbyś zapomniała ;p]

Unknown pisze...

[kurde widzisz ile mam wątków zaczętych?! ale ani na jeden nie chce mi się odpisywać ;p. poza tym.. nie wiem, chyba już nie potrafię odpisywać na e, zwyczajne wątki xd. ja się lubię rozpisywać, a w żadnym nie mam takiej szansy soooł.. mówię, że powinnam już skończyć z blogosferą :).
no właśnie tak obserwowałam go trochę i codziennie ludzi przybywa, udzielają się, więc do upadku mu daleko ;pp chociaż trudno powiedzieć, bo z Vancouver też tak było :)
no! :c
ahaha, to że jesteś dziwna, już dawno wiemy ^^
Ta, bo akurat za Tośka się wtedy tyle spisałaś, że dupa mała -.- pisz i mnie nie denerwuj ;p bo ostatnio nerwowo jestem ;pp]

Unknown pisze...

[no, a mi tych mocnych wątków właśnie brak! i nie krzycz? ;pp
no, ale mam nadzieje, że się sprawdzi! w sumie sam wystrój bloga jakoś zwrócił moją uwagę, tak.. inaczej tam jest ;p a przynajmniej ja mam takie odczucie, ale to chyba przez to tło, bo mi się z czymś za bardzo kojarzy ;pp
;d
tak, będę! ;pp ok, spoko, poczekam bo w sumie i tak muszę teraz na chwilę iść ;) ]

Unknown pisze...

[no kurde trudno znaleźć? ;p. zwłaszcza dlatego, że chyba ja mam tylko taki odchył, żeby się rozpisywać jak głupia ;p / no w sumie nie powiem, że nie. liczyłam na jakiś mocny z Tobą, ale sobie wymyśliłaś mocny z Q, wiec nie chce Ci nic psuć. Poza tym jeszcze dziewczyna się obrazi, albo coś.. A ja? Jakoś przeżyje, przecież:). / okej, przepraszam, już nie będę?! Ale zawsze miło mi czytać jak mnie zatrzymujesz, o! poza tym ja lubię sobie po marudzić ;p. ale już przestaje, obiecuje!
no właśnie! ;). ok, ok;d. swoją drogą właśnie też Cię miałam zapytać o gadu! ale widzę, że nie masz i w sumie się nie dziwie, bo ja też nie xd. w sensie niby mam ale kiedy ja je używałam ostatnio? ;o rok temu?;o nawet dłużej xD. za to czasami wchodzę na to dla ludzi z rpg ^^ i właśnie z tą grą mi się kojarzy tło bloga ;pp
a ja będę płakać, bo mnie obrażasz! ;pp nieładnie tak starszych wyzywać! ;d
ok:). wgl wiesz, że dalej się muszę na tą biol uczyć, w sensie materiał powtarzać, bo dzisiaj nie dał mi napisać tej krtk!? -.- / mhm, wiem :). i nawet nie wiesz jak bardzo mnie to cieszy! ;)]

Unknown pisze...

[ale przecież tutaj nie skróciłaś swoich! jest dobrze przecież :D. poza tym ja też nie w każdym komentarzu się rozpisuje ;pp / jejku.. a wiesz jak mi się teraz miło zrobiło?! połechtałaś mi ego ;d. i zaraz znowu popadnę w samozachwyt! ;> ale mów mi tak dalej, hah :D. <3 no więc okej, może tak być! ;) tylko sama mówiłaś, że im to trudno się będzie dogadać? ;pp ale dobra, już nic się nie czepiam :p więc tak kontynuujmy to co mamy, a potem sobie gładko przejdziemy do tego "tajemnego związku" jak to ogólnie nazwałaś! ;p. czy czegoś tam ;). i wiesz jakby co to mów jakby Ci się odwidziało, mimo wszystko ja się dostosuje byleby Tobie było dobrze :). / no ale żeby nie było, specjalnie tego nie piszę też! tylko co jakiś czas ta myśl mnie męczy. nawet ostatnio myślałam, że może już jestem na to za stara xD. Nie mogłabym Cię zostawić! :)
dasz radę, wierzę w Ciebie! jak ja w maturalnej klasie dam, to Ty też, najwyżej tam będziemy rzadziej odpisywać ;).
daj spokój, to ja praktycznie na gadu zawsze na niewidoku siedziałam i tylko pisałam jak mi cos było potrzebne ;p. zawsze gadu w sumie było dla mnie bezużyteczne; ja tam wolę sprawy hm, na żywo załatwiać, ewentualnie przez telefon ;p
no dobrze, dobrze:)
no, na to liczę! ;pp ahaha, wiem, wiem. starucha jestem :c jedną nogą w grobie xD
no! i kurde też mam jutro sprawdzian z matmy i też jeszcze nawet zeszytu nie otworzyłam! ;x
;*

btw. doszłam do wniosku, że skoro mam tu jakąś władzę niby na zastępstwo ale.. może sama się postaram jeszcze jakoś MT rozkręcić?! no wiesz.. a jak Michał zobaczy, że jego blog żyje to wróci? :D]

Unknown pisze...

[wypomniałam Ci długość jednego komentarza ;p. tego Tośkowego pierwszego ^^. oj tam, ja i tak uwielbiam Twoje komentarze :D ile razy mam Ci mówić, że liczy się jakość nie ilość? ;p / tak? a więc obiecuje być już tylko optymistką! chociaż czasami trudniejsze dni sprawiają, że to.. dość ciężkie zdanie, ale.. Ale mi nieźle poprawiłaś humor, wiesz? :D naprawdę mi się miło zrobiło! / ok:). no więc jakby coś było nie tak to mów.. :). a co do tego, tak sobie pomyślałam, że może już przejdziemy do tego jak odkrywają ten spisek? ;p. i na przykład po tej całej akcji moja Emka mogła by początkowo Lwa unikać bo będzie jej głupio, bo będzie pewna, że to wszystko wymysł jej rodziców itd, a potem wreszcie się znowu spotkają i zaczną wiesz sobie to wyjaśniać itd? :) / wiesz, że na tamtej grze rpg była babka po 30?!-.- i się chciała ze mną spotkać! ;ooo więc nie, jednak nie jestem za stara, masz rację xD. ahaha, wiem! ale wiesz.. z drugiej strony może być to kusząca wizja :> byśmy się wtedy spotkały jakbyś mnie znalazła, haha! :D ale spoko, nie zamierzam Cię tutaj opuszczać, zbyt Cię lubię i zbyt się uzależniłam ;x
ja się już tam dzisiaj chyba nie odezwę, zwłaszcza, że wczoraj min przez ten czat dłużej mi wszystko schodziło i ostatecznie wyszło ze poszłam późno spać i znowu prawie zaspałam -.-
haha, ale taka prawda xD ja niby fejsa mam, ale.. też go nie używam za bardzo ;p Kubuś?! ;D <3 ale uroczo :D
... dzięki xD ale pewnie, chcę. Chociaż wolałabym jednak tą obiecaną zapiekankę ;dd
aj tam ;pp cicho xD
:)))

Chęci mam gorzej z czasem! Ale.. Gdzieś go może wyskrobię. Poza tym jeszcze trochę poczekam, w końcu Michał napisał mi ostatnią wiadomość jakieś półtora tyg temu, wiec może jeszcze On wróci i sam to rozkręci! Znowu szczerze w to wierzę!
Jak będziesz we Wrocławiu to mu skop dupę i to tak porządnie, ode mnie też! Bo lepiej, żebym ja do tego jego miasteczka nie jechała, bo marny by był, oj marny! I jeszcze akurat mi się włączyła piosenka, którą mi wysyłał i już się w ogóle na niego wkurzyłam ;p]

Unknown pisze...

[Ależ są interesujące i odkrywcze, przynajmniej dla mnie;). poza tym nieraz mi szczęka opada jak widzę jakie piękne zdania natworzyłaś i potem mi głupio odpisywać ;p
O jeżu, znam takich ludzi! -.- ale całe szczęście ostatnio nie mam z nimi zbyt wiele kontaktu także luz! :D / no tak, tak! bo mi się naprawdę cholernie miło zrobiło! A jak mi się robi miło to i mi się humor poprawia :D
dobrze:))
haha;d. ona to ogólnie specyficzna osoba była. 30latka, stara panna, z pięcioma (czy więcej?) kociakami, siedząca w grze o Harrym Potterze, pisząca na czacie klimatycznym jako czarodziejka.. Nieźle nie? xD I. ale ogólnie była w porządku, nie powiem, że nie. ale ostatnio z tego co słyszałam to sobie odpuściła ;p
E tam, Słońce, poradziłabym sobie z Tobą! :D poza tym za bardzo byś się cieszyła, że mnie widzisz, zeby mi mi karę wymyślać :D. / ja też mówię serio. Na poważnie! :) ;p
No, mówiłam Ci, że jak zwykle jak przyjdzie rok szkolny to ja siedzę nad wszystkim jak głupia do nie wiadomo której godziny! Na wakacjach w sumie też mi się to głównie zdarzało, ale .. no mogłam to sobie odespać, spać do południ i wgl! znaczy.. a nie chcesz żebym Ci dziś odpisała? ;p. i twórz, twórz! :). a jutro to ja nie wiem o której będę w domu -.- koło 18 pewnie dopiero -.- ale w środę mam na szczęście luz, także ;>>
no to tak, tak :). ja w sumie mam znajomych po całej Polsce porozrzucanych ^^ ale tak jakoś.. no nie wiem, wolę telefon, albo najlepiej się z nimi spotkać co przecież niestety nie zawsze jest możliwe!:C
Od razu mi się skojarzył z `Magdą.doc`, taką książką. Ona też nazwała swój komputer :d ale fajnie, fajnie! ^^
W ogóle ale ja dawno już w Krk byłam! ;o. ale teraz pewnie będę częstszym bywalcem, bo moje dwie najlepsze koleżanki tam idą studiować, więc pewnie będę je odwiedzać ! :) no i.. wiadomo mam zamiar tam studiować, soooł :D Wodeckiego? xD ahaha to fest xd
;pp

Wiesz jakieś weekend się znajdzie, jak trzeba będzie! ;). O dziękuje, ale.. Uwierz mi Michał był, JEST! lepszym i serio szczerze wierzę, że jeszcze się tu pojawi. Musi, bo jak nie to serio go znajdę i rozjadę na pierwszym przejściu dla pieszych :| xd To Murine to tak jakby jego dziecko w sumie nie?! nie może go tak zostawić;d
ano zły! bardzo zły, tak nas tu zostawić! :c mógłby się chociaż odezwać, że żyje!]

Unknown pisze...

[a no coś tam kiedyś wspominałaś!;d
o to niefajnie! ja mam mega pozytywną klasę :D. także depresji nie mam się co z nimi obawiać ^^ /haha.. ;ddd
łahaha ;33 tak dzwoń, dzwoń! masz racje, lepiej mieć zabezpieczenie xd
tak, wspominałaś ^^ / okej, trzymam za słowo!
haha, no tak ;p. i z tego co widzę to działa w dwie strony! no w sumie racja.. i w sumie lepiej by było jakbym tam już dzisiaj nie zaglądała, bo w sumie trochę roboty jednak mam -.-, oj no to szkoda! ale nauka przede wszystkim, no.. :d zwłaszcza, że w naszym przypadku ciężko to idzie xd
ej, ale ja właśnie też nie xD. piszę głównie sms'y ^^. ale spoko, rozmawiać też rozmawiam, ale wtedy mam stresa przynajmniej z początku, nie ważne z kim by nie rozmawiała ;p
no nie :D
Znajomych to ja też tam mam. Ale takich.. Dalszych,o. A do tych te zamierzam odwiedzać! A ja we Wrocku to w sumie.. mam mało znajomych :c z dwóch? :c / ahaha, niesamowite xd

no tak w sumie nie do końca zostawił. mówił, że wróci, ale.. coś się nie zapowiada. ahaha, spoko, zrobię to po cichu.. tak żeby nikt nie widział xd
jeżu, ja teraz bym mu tak solidnie wygarnęła, bo ja rozumie, że może nie mieć czasu, no ale.. odezwać się raz chociaż to kurde nic by mu się nie stało, nie?! teraz to jednak żałuje, że od niego tego numeru nie wzięłam, albo chociaż maila!]

Nie spodziewała się, że uzależnienie psychiczne Leo będzie aż takie wielkie. Wiedziała, że jest ono sto razy gorsze od tego fizycznego, bo tak, jej ukochany przeszedł katusze podczas odtrucia, ale ten koszmar w końcu się skończył, ale co z tego skoro tramadol wciąż zaprzątał mu myśli. Martwiła się, serce pękało jej, gdy widziała jak bardzo się męczy skulony w jakimś ciemnym kącie; nie zawsze mówił o co chodzi, ale przecież nie musiał, bo wiedziała. I zawsze starała odgonić się od niego wszelkie ponure myśli, starała sprawić się by tramadol wreszcie zniknął z ich życia i przestał ich dzielić. Momentami jednak czuła się bezradna, nie miała pojęcia jak go ratować, ale wtedy on sam znajdował ukojenie w jej dotyku oraz przy Fasolce.
I wreszcie zgodnie postanowili wrócić do Murine, nie było sensu dłużej przebywać w Londynie. Obydwoje niczego nie pragnęli jak powrotu do swojego ukochanego miasteczka i przytulnego mieszkania. Tony wydawał się nieprzekonany co do ich pomysłu, ale teraz Spenc wiedziała, że da już sobie radę sama. W końcu najgorsze minęło, jak jej się wydawało. Ale.. Wcale nie było lepiej. Bo chociaż pozbyli się problemu uzależnienia Leo, to ciągle wisiały między nimi niewyjaśnione sprawy. Spencer pragnęła by wszystko wróciło do normy; chciała wszystko naprawić, jakoś uleczyć zbolałe, poranione serce, ale On wcale nie chciał rozmawiać. Jedynie zamykał się jeszcze bardziej przed nią, chował się w swojej skorupce, którą znała aż za dobrze. I znowu nieświadomie ją krzywdził tym wszystkim. Bo najbardziej ranił ją wtedy, gdy się przed nią chował, a przecież w głębi siebie wiedział, że najlepszym lekiem na uleczenie serca swojego jak i Spencer będzie rozmowa, wyjaśnienie wszystkiego i stopniowa naprawa błędów. Oraz to bycie razem w metaforycznym jak i dosłownym znaczeniu. Ale on wciąż się oddalał..
I po pewnym czasie do Spencer dotarło to co się naprawdę dzieje. Że jej najdroższy popada w depresje i jeśli szybko nie zacznie jej leczyć to skutki mogą być tragiczne. Ale on nie chciał słyszeć o żadnych antydepresantach i wizytach u specjalisty! A ona była coraz bardziej bezradna, zraniona i samotna..

Unknown pisze...

[tak?! serio? to się cieszę! a wyszło krócej niż Twoje!
moja paczka to już w ogóle jest mega pozytywnie nakręcona ;d ale z drugiej strony u nas często zdarzają się znowu sprzeczki w klasie ;p. bo jesteśmy zgrani jak trzeba, ale też strasznie głośni i wgl i często nam się po prostu po rozumieć, bo wszyscy zawsze mówią na raz xd
NIE! :D zresztą pewnie odwdzięczę się tym samym także ten :D
ok, nie śpiesz się ;)) no wypadałoby w sumie!
a najgorzej jak ktoś jest przy tym jak z kimś rozmawiam! ;d ahaha, ja już się przyzwyczaiłam do smsów ;d. i w sumie zdałoby mi się telefon wymienić, bo mam jakiś dziadowski dotykowy i kurde kilka upadków i już nie reaguje tak jak na początku xd
o matkooo, nawet nie wiesz jak ja potrzebuje imprezy, ale tutaj ciągle brak czasu! fuck. muszę coś pomyśleć na tym weekendzie bo w następny jedziemy do Częstochowy.

;)
a tego maila jego to ja mam ! w sensie mogę go sobie sprawdzić w użytkownikach, bo teraz kurde mam dostęp. ale to jest wiesz, ten typowo e blogowy więc trudno powiedzieć czy na niego zagląda. raczej wątpię ;p]

Nienawiść to pikuś przy obojętności. Bo przecież nie ma nic gorszego niż właśnie to; obojętność na wszystko i wszystkich. A Leo właśnie taki teraz był - nic go nie interesowało, wszystko miał w dalekim poważaniu, godziny spędzał leżąc i wpatrując się w sufit pokoju. I nic do niego nie docierało, a zwłaszcza te usilne prośby Spencer by udał się do specjalisty. Ale w końcu przestała o to prosić, w końcu niemal przestali ze sobą rozmawiać.
Byli ze sobą, ale jakby oddzielnie. Ale mimo wszystko Spenc się nie poddawała. Usilnie starała się ratować ukochanego; każdy jej gest względem niego był przepełniony czułością, troskliwością. W przeciwieństwie do jego; co z tego, że czasami wieczorem przyciągał ją do siebie, czasami cmokał jej czoło, czasami usta skoro robił to jakby bardziej z obowiązku, z myślenia, że tak wypada. To wszystko było puste, beznamiętne i to tak strasznie bolało Spencer! Zwłaszcza dlatego, że magia bliskości zniknęła - już nie potrafiła naprawić problemów. A ona jak nigdy potrzebowała czułości i ciepła, bo jej hormony szalały, ciało się zmieniało, chociaż może nie było to jeszcze widoczne na pierwszy rzut oka. Ale wystarczyło, by zaczęła wątpić w swoją atrakcyjność, a zwłaszcza dlatego, że tak długo już z Leo nie uprawiali seksu, a kiedy? Kiedyś chyba przekraczali średnią tygodniową normę. A teraz? Teraz szatyn był obojętny na jej wszystkie zaloty i próby zaciągnięcia go do "łóżka". I to właśnie sprawiło, że w siebie zwątpiła.
Najbardziej jednak martwił ją fakt, że Leo jakby zapomniał o Fasolce! Kiedyś poświęcał jej tyle uwagi, opowiadał bajki, witał się z nią.. Aktualnie jednak sprawiał wrażenie jakby ona wcale nie istniała. I to był kolejny cios dla Spenc, bo przecież to dziecko było symbolem ich miłości. A skoro ono już dla niego nic nie znaczyło to.. To ona i ich miłość też już nie?
Potrzebowała rozmowy. Potrzebowała komuś się wygadać. I o dziwo.. Trafiło na Tony'ego który dzwonił do niej regularnie odkąd wrócili z Londynu do Murine. To z nim dzieliła się swoim bólem, rozterkami, obawami. Mówiła o Fasolce (tak, wygadała się.. no i co z tego?), o obojętności ukochanego, o tym jak jej źle, jak jej serce pęka każdego dnia, gdy Leo ledwo prześlizguje po niej wzrokiem! Mówiła o swojej potrzebie bliskości, o tym jak szalejących hormonach, nawet o tym, że od paru tygodni żyje jak w zakonie i to też doprowadza ją do szaleństwa. Mówiła o tym jak Fasolka ją zmienia, jak jej hormony szaleją, jak zaczyna się z tym wszystkim czuć.. A on? On ją pocieszał, wspierał, nawet przekonywał ją o tym, że jest wspaniałą, nieziemsko piękną kobietą. I chociaż miała wrażenie, że robi to tylko po to by się już kompletnie nie załamała, to była mu wdzięczna. I po każdej takiej rozmowie z Tonym czuła się znacznie lepiej, choć z drugiej strony było też jej źle, bo dobrze zdawała sobie sprawę, że to nie z nim powinna rozmawiać, nie on powinien ją wspierać, a Leo.. Ale jego jakby już nie było. Był tylko cień jej dawnego ukochanego i to tak cholernie bolało!

Unknown pisze...

[ i jeżeli masz ochotę pisać Tośkiem to mógłby wiesz wpaść z niezapowiedzianą wizytą ;pp] - to się już nie zmieściło ! ;o

Unknown pisze...

[zaraz odpiszę na wszystko, ale pierwsze mi powiedź jedno; jak zamierzasz otrzeźwić Leo? ;p. bo.. ja w sumie pomyślałam, że mogłyby w końcu przyjść wyniki Spencer i wiesz wyszłoby, że w sumie może umrzeć itd i to by go jakoś ostudziło, albo coś? a potem jak by już wrócił do normy to ona zaczęłaby mieć wyrzuty sumienia w związku z Tonym i by mu się przyznała, że miała chwile zawahania czy czegoś tam? ;)]

Unknown pisze...

[jejku noo ;p. daj sobie spokój już z tym co? xd tylko raz tak napisałam i tyle! poza tym zawsze jest okej. Zresztą tamto było Tośkiem soł.. mało ważną osobą xd
jeżu to u nas jest masakra jak trzeba się dogadać, bo zawsze znajdą się osoby, które mają odmienne zdanie ^^
no to Cię wyściskam, nic się nie bój :D
a ja wgl nie ruszyłam matmy.. norma xd w liceum to się chyba do żadnego spr jeszcze nie uczyłam xd
no dokładnie ;p / wyklucza? wręcz przeciwnie ;p
no jedziemy się modlić o dobrze zdaną maturę!
no ja na to liczę, że wróci sam z siebie i spoko jeszcze nie zamierzam go męczyć, bo wierzę, że nie ma go.. bo serio nie ma czasu.
spoko, spoko! będę myśleć ;d]

Unknown pisze...

Czuła, że to nie właściwe - to co robi z Tonym, choć tak naprawdę nie robili nic! Tylko rozmawiali i to przecież tylko przez telefon. Ale jednak po każdej tej konwersacji miała wyrzuty sumienia jakby co najmniej zdradziła Leo! Ale tak nie było; po prostu musiała się komuś wygadać, a Tony był dobrym powiernikiem sekretów, ale przede wszystkim pocieszycielem. Dodawał jej otuchy, tylko.. Chyba w odwrotną stronę niż powinien. Chociaż Spenc nie miała o tym pojęcia; gdzieś w między jego zdania wkradały się słowa, które nastawiały negatywnie kobietę do ukochanego mężczyzny. Nie miała o tym pojęcia, ale to przez niego zrezygnowała, straciła wiarę, że wszystko może zmienić się na lepsze. To była jego wina, że już nawet nie starała się wyciągnąć Leo z dołka; wmówił jej, że facet sam się w to wpakował i sam musi wyjść z tego bagna. Równocześnie cicho szeptał, że On wcale na nią nie zasługuje, że należy jej się lepsze życie. I chociaż się z nim nie zgadzała to gdzieś w środku niej zaczęły pojawiać się wizje odmiennego, spokojnego życia. Trudno było ją jednak za to winić.
Aż pewnego razu Anthony zjawił się w progu ich mieszkania. Upewnił się, że Rougha nie ma w domu, a potem przeszedł do działania. Bez ceregieli zaczął wyznawać miłość Spenc, obiecywać, że dla niej zostawi żonę, dzieci byleby tylko ona odeszła od Leo. Teraz mówił jej wprost, że zasługuje na kogoś lepszego, że przy nim nie będzie cierpieć, że on na to nie pozwoli. A ona? Ona stała jak zaczarowana; wyobrażała sobie życie jakie mógł jej zaoferować właśnie tenże mężczyzna. Życie bez problemów, bez ciągłego ranienia się nawzajem. I była to wizja tak słodka i kusząca, że zaczęła ją nawet brać pod uwagę! Ale wszystkie jej myśli zostały przerwane przez powrót Lee do domu, który ledwo zauważył swojego szwagra, o Spenc już nie wspominając. A potem brunetka pozbyła się Anthonyego mówiąc mu, że nie powinni, bo on ma żone, dzieci. Ale.. dodała na koniec że potrzebuje też czasu żeby to wszystko przemyśleć.
I myślała. A Leo zdawał się ją niemal pchać w ramiona męża swojej siostry. Zaczął ją kompletnie unikać, jego wzrok wstał się szaleńczy, wyglądał niczym narkoman.. I niemal znów się nim stał, bo czasami zdarzało mu się dręczyć Spencer; nękał ją swoim pustym, wariackim spojrzeniem, mamrotał jakieś niezrozumiałe słowa. Sprawiał, że po prostu się go bała. Przerażał ją.
A potem? Potem wszystko stało się dla niej jasne. A wystarczył tylko telefon ze szpitala i wiadomość która dosłownie zwaliła ją z nóg. Sprawiła, że jej świat już kompletnie się zawalił. Bo Ktoś na górze nie miał zamiaru jej oszczędzać i chciał zabrać jej jedyny promyczek w całej tej rozpaczy. Jej Fasolkę! I wtedy też przejrzała na oczy, że to uczucia które rzekomo żywiła do Tony'ego były tylko wytworem jej wyobraźni. Na siłe je sobie wyobraziła, bo tak pragnęła czyjeś bliskości. Była zdolna przyjąć każdego kto obdarzyłby ją choć najmniejszą iskierką ciepła. A Anthony tylko skusił ją wizją spokojnego życia, ale tak naprawdę nie mógł jej go zapewnić. Bo tylko jeden mężczyzna był zdolny uleczyć jej wszystkie rany, które tak naprawdę sam zadał. Tylko on mógł wyrwać ją z otchłani samotności i rozpaczy. Bo tylko jego kochała. Kochała go mimo wszystko i ta miłość nieraz już sprawiała ból. Ale teraz już była pewna - liczył się tylko on. On, nawet jeśli był już tylko cieniem człowieka.

Unknown pisze...

I prosto ze szpitala, gdzie pojechała odebrać wyniki pognała prosto do niego. Błagała by był w domu, chociaż przecież miała świadomość, że go niemal nie opuszcza. A jednak bała się, że mógł wyjść na jeden z tych swoich samotnych spacerów. Ale gdy otworzyła drzwi jego buty stały koło wejścia, a kurta wisiała na haczyku. Znalazła go w sypialni; znów leżał wpatrując się w jakiś martwy punkt na suficie..
- Leo. - Szepnęła dławiąc się łzami, ale on tylko prześlizgnął po niej wzrokiem, tak obojętnym jak zawsze. Starała się ignorować ból w klatce piersiowej - nie mogła się poddać. Potrzebowała go jak nigdy dotąd. - Leo. - Powtórzyła robiąc krok w jego stronę, a potem kolejny i kolejny aż stanęła tuż obok łóżka. - Leo ja mogę umrzeć. Słyszysz? Ja albo Fasolka..

Unknown pisze...

[no nareszcie! ;p
a to u nas ostatecznie też nie wszyscy są zadowoleni.. Przeważnie przynajmniej ;p. No ale się taki jeszcze nie urodził co by wszystkim dogodził ^^. Ale tak, już lepiej jak każdy mówi co chce niż pierw obojętny a potem wielkie żale do innych.
no wiem, wiem ;d;*
AHAHA nie przesadzajmy, co? ;pp
e, ja teraz żałuje, że taki sobie sprawiłam! i muszę zakupić jakiś zwykły. albo te takie z pełną klawiaturą, o.
noo! ;pp chyba w większości szkół tak jeżdżą. nie wiem w sumie, ale u mnie zawsze się jeździ ;p
no i dobrze, niech ma ;d
:))]

Czekała na jakąkolwiek reakcje. Choćby najmniejszą, która dałaby jej iskierkę nadziei, że gdzieś w głębi tego pustego, obojętnego człowieka jest jeszcze człowiek, który potrafi zmienić wszystko. Wszystko w jej życiu; potrafi je zburzyć, ale przede wszystkim potrafi je odbudować. Który potrafi sprawić, że ona walczy, że codziennie staje z łóżka, że wykonuje takie proste czynności jak oddychanie. Bo bez niego nic nie miało sensu. I już nie mogła znieść tego beznamiętnego mężczyzny leżącego w łóżku jej i Leo. Bo to nie był JEJ Leo, tak jak przedtem naćpany tramadolem, tak i teraz pogrążony w depresji. I znów uderzyła w nią fala wyrzutów sumienia - nie powinna odpuszczać. Nigdy! Powinna wierzyć, że uda jeszcze jej się odzyskać ukochanego, tego czułego faceta, który kochał ją ponad życie jak ona jego. Ale czy teraz.. teraz była jeszcze szansa? Czy było już za późno.
A wtedy on na nią spojrzał, a w oczach błysnęła mu iskra życia chociaż było to tylko mgnienie, coś co pojawiło się nagle i tak samo nagle zniknęło. Już miała dojść do wniosku, że tak rozpaczliwe pragnie by mogła go jeszcze uratować, że to sobie uroiła. A wtedy on właśnie podniósł się, wbił w nią spojrzenie nadal nie przytomne, ale jakieś.. normalniejsze, jeżeli można było to tak nazwać. I już nie było ważne, że potem spuścił wzrok, że prawie w ogóle nie zareagował, że zadał pytanie tak.. zwykłe, tak adekwatne do sytuacji, że ona na nie by nawet nie wpadła! Nie, gdy rozsypywała się w środku na drobne kawałki, gdy jej myśli szalały, gdy czuła, że niemal stoi nad grobem.. Ale to, że w ogóle jakkolwiek zareagował już dawało jej tą nikłą iskierkę nadziei, że nie wszystko stracone! Że jeżeli naprawdę umrze, to.. To będzie jej dane spędzić te miesiące z ukochanym u boku.
Dlatego mocno zagryzła wargi, a potem rzuciła mu wyniki badań na kolana. Jak to? Nie potrafiła odpowiedzieć, bo roztrzęsiona ledwo rejestrowała medyczny bełkot. Ale najważniejszy fakt do niej dotarł - albo ona, albo dziecko oraz marne 10% na uratowanie ich obojga.
- Ciąża jest zagrożona i podczas porodu.. Mogę nie przeżyć. - Wyszeptała, bo więcej szczegółów nie mogła sobie teraz przypomnieć! Nawet cholernej nazwy tej choroby.

[dobrze było :). dobranoc ;). i wgl to co będzie S, wgl? ;p bo nie ustaliłyśmy. ]

Unknown pisze...

[;pp
ech, no bywa! już czasami lepiej się nauczyć niż robić problemy! ;)
ahahah! racja! :D już milknę! ;p
noo ;pp. ja jestem zbyt leniwa żeby pracować na pasek ;p. poza tym.. teraz nie mam czaasu :>
zwykłe są mimo wszystko najlepsze ;p. no nie powiedziałabym! to zależy, można znaleźć zgrabne z pełną klawiaturą:). no i tak, są praktyczne;)
;pp
cicho, należy mu się, o! ;pp
ok, to potem.. potem zajmiemy się szczegółami i będziemy je dostosowywać do .. naszych potrzeb ^^. Wgl jak się nudziłam na wosie to sobie myślałam o naszym wątku.. i wiem że wpadłam na dwa pomysły, ale drugiego nie pamiętam, a pierwszy to że jak już dziecko się urodzi to może im go ktoś porwać haha xd ]

Obserwowała go uważnie przez łzy, które z wolna przestawały płynąć z jej łez. Bo jej chwilowa uwaga skupiła się na Leo - na tym czy jest dla niego, DLA NICH jakaś szansa. I przez jeden, słodki moment kompletnie zapomniała o swoich problemach, o rozterkach; znów był tylko On. On który ciągle pozostawał obojętny, ale.. Ale już z nią rozmawiał, pojawiła się w nim jakaś iskierka zainteresowania, a to już był jakiś sukces, nieprawdaż? Przecież nie mogła liczyć na to, że nagle obudzić się ze snu i ot tak, od pstryknięcia palcem stanie się jej Leosiem.
Ale potem zadał pytanie, które przypomniało jej dlaczego właśnie stoi tu przed nim. Co sprawiło, że pędziła do niego jak oszalała, że modliła się by był w domu! Przez jej serce przeszedł spazm rozrywającego bólu - była do mieszanina wszystkich uczuć, które skotłowały się w niej, a teraz chciały rozerwać jej wnętrzności w najbardziej bolesny sposób.
Widząc jego wyciągnięte ramiona na moment zamarła. Zaskoczył ją i już niemal była pewna, że to jej stary, ukochany Leo! Ale nie.. To nie był jeszcze on. To był ciągle mężczyzna zimny, obojętny, który robił pewne rzeczy bo tak wypada. Robił je już przecież od kilku tygodni, ze zwyczajnego obowiązku, nic więcej. Nie potrafiła jednak odmówić sobie utonięcia w jego objęciach. Zaraz drgnęła, by po chwili wpakować mu się na kolana i wtulić w jego ramię z początku nieśmiało, a potem z całą mocą. Znów wybuchnęła płaczem, mocząc jego koszulę swoimi słonymi łzami.
- Nie wiem.. - Wychlipała, bo szczerze powiedziawszy nie miała czasu jeszcze tego w żaden sposób przemyśleć. Z jednej strony.. Nie chciała umierać, z drugiej strony.. To przecież było jej dziecko! Powinna dać mu szanse żyć, bo może ona swoje najpiękniejsze lata i chwile już przeżyła zwłaszcza, że.. JEJ ukochany "zaginął". I co jeśli już go nie odzyska? Nie miała po co żyć! Więc mogła dać szanse komuś innemu, swojej ukochanej Fasolce. Powinna. Tylko kto się nią zajmie? I na samą myśl, że nigdy nie zobaczy swoje dziecka, że nigdy nie potrzyma go w swoich ramionach.. Czuła okropny ból, żal. Nie, to była zbyt poważna decyzja by podjąć ją tak od razu, chociaż w głębi siebie już wiedziała co postanowi bez względu na wszystko.
- Dlatego potrzebuje Ciebie! Ciebie, MOJEGO Leo.. - Wyszeptała cicho, zamykając jego twarz w swoich drżących dłoniach; kciukami kreśliła jakieś bliżej nieokreślone szlaczki po jego policzkach, a jej oczy utkwione były w jego. Szukała.. no właśnie, czego?

Unknown pisze...

[jak to.. cztery sprawdziany jednego dnia?! :O trzeba było sobie przypilnować, bo podejrzewam, że u Was też jej tygodniowy i dzienny limit spr! A ja dzisiaj napisałam dwie krtk i spr! :D
;pp
ta.. nie wątpię xd
ooo no to się cieszę! ^^
;D
bo Ty nie zaniedbujesz? :p. poza tym.. to tylko lekcja wosu! :D. nauczyłam się od Ciebie, o!! :PP no raczej, że tak ^^ bo ja lubię hepi endy! :pp
widziałam i sama już coś naskrobałam w odpowiedzi ;p]

Nie mogła nic poradzić, że kolejny, niby zwykły i prosty gest jak gładzenie dłonią po plecach tak bardzo wzbudza w niej nadzieje - nie tyle uspokaja, bo znowu miała wrażenie, że robi to bo.. tak wypada, ale był to kolejny sygnał! Chociaż gdyby siedziała teraz na kolanach swojego dawnego Leo, pewnie ledwo zwróciłaby uwagę na ten gest, bo prostu byłyby on tak naturalny i nie wymuszony, że od razu przyniósłby jej spokój. Teraz jedna.. zwracała uwagę dosłownie na wszystko.
Zwilżyła nieco już spierzchnięte usta koniuszkiem języka, a potem zacisnęła je w wąską kreskę zastanawiając się na odpowiedzią na jego kolejne pytanie. A potem westchnęła cicho; pytał, bo chciał wiedzieć co wypada teraz zrobić! I znów nie mogła oprzeć się porównaniu, że JEJ Leo nigdy by nie zadał tego pytania. Tak, czasami bywał zagubiony; tak, czasami nie wiedział czy robi dobrze czy źle.. Ale działał instynktownie. Miłość podpowiadała mu jak trzeba się zachować, miłość była jego kierunkowskazem.
- Po prostu wróć. - Szepnęła znów porywając jego twarz w swoje dłonie. Oparła swoje czoło o jego, a potem dłuższą chwilę tylko patrzyła mu w oczy. Te zimne, obojętne oczęta, w których zaszła jakaś delikatna zmiana chociaż w tym momencie nie potrafiła powiedzieć co to jest. - Bądź dawnym sobą. Nie zachowuj się tak jakbym, jakbym była nikim! Jakbyś mnie już nie kochał. Bo.. Kochasz mnie jeszcze? - Zapytała, chociaż przy ostatnich słowach ledwo wydobyła z siebie dźwięk; bała się tego co może usłyszeć. W końcu Leo był człowiekiem w depresji, któremu na niczym już nie zależy. A jednak.. Szczerze wierzyła, że jeśli przypomni sobie o swoim uczuciu względem niej już będzie wiedział co zrobić, by.. wrócić.

[jest dobrze :). moje też takie kufno wyszło.. -.-
poza tym.. może odpocznij trochę, co? Nie chcę Cię mieć na sumieniu! ]

Unknown pisze...

[ojoj, no to niefajnie! tak wam się wszystko na jeden dzień zwaliło, ale też nieraz przez to przechodziłam -.- bo to się przesunęło, ten coś zapowiedział, a ten znowu sam zapomniał i potem wychodziły trzy sprawdziany w jeden dzień, tylko my zazwyczaj przynajmniej jeden znowu staraliśmy się odwlec w czasie ;d
;));p
ahahah jaaasne! :D no kurde, bo taka prawda ;p w końcu my biol-chem a nie jakiś.. human ;p. OK! zachowam to dla siebie xD
mhm:))
dobra, spoko! nie śpiesz się :)
pf. aj tam aj tam ;pp
może powinnam Cię wygonić jako wiesz no.. odpowiedzialna, starsza koleżanka, ale noo :> nie potrafię! ;pp]

Tak, nie mówiła mu wprost co ma robić, bo nie było w tym przecież sensu. Co z tego, że przykładowo teraz powiedziałaby mu "kochaj się ze mną" i on zrobiłby to.. Tylko jak mieli czerpać z tego radość, rozkosz, jak mieliby się podczas stosunku dzielić miłością, skoro on był.. pusty? Skoro nic nie czuł. Skoro byłby obojętny i tylko wykonywał odpowiednie ruchy? Jakby to wyglądało, gdyby on nie był zaangażowany, beznamiętny, gdyby nie szeptał jej imienia do ucha, gdyby nie czerpał przyjemności, gdyby w jego gestach nie było pożądania i zarazem czułości!? To nie miałoby sensu tak jak inne komendy, których z czasem by się wyuczył i potem po prostu dzięki temu wiedział co zrobić? Nie, to nie miało być tak! To musiało mu przychodzić naturalnie, to musiały być gesty coś znaczące, musiały być szczere, musiałby być oddane, musiały.. Bo inaczej nic nie znaczyły, a tym samym nie potrafiły przynieść odpowiedniego efektu.
Zadrżała słysząc to "kocham", teraz.. Teraz żałowała, że zapytała! Bo nawet wiedząc, że jej ukochany jest po prostu w depresji to i tak to słowo wypowiedziane beznamiętnie, może już nie tak chłodno, sprawiało jej ból. A potem wyszeptała, że to wszystko może się zmienić, jeśli tylko wybierze się na terapię. Wstrzymywała oddech czekając na odpowiedź; gładziła go kojąco po włosach, twarzy, ramionach. Minuty wlokły się nie miłosiernie, ale nie zamierzała go poganiać i potem wiedziała, że dobrze zrobiła, bo w końcu skinął głową zgadzając się na wizytę u specjalisty.
Okazało się, że zgoda na leczenie, a wybranie się na nie to całkiem dwie odrębne sprawy. Spencer niemal siłą zaciągnęła go do samochodu, bo on jakoś tak nagle się rozmyślił i postanowił nie wychodzić z mieszkania. Ale ona już zadbała o najlepszego specjalistę oraz o to by Leo regularnie chodził na spotkania, oraz zażywał leki które mu przepisano, a które - jak zapewniał lekarz - na pewno nie uzależnią Rougha.
A potem dostrzegała zmiany, z początku jakby nic nieznaczące, nawet niedostrzegalne gołym okiem. Widziała jak każdego ranka spojrzenie Leo staje się mniej nieprzytomne, mniej puste. Jak co jakiś czas błyska w nich zainteresowanie. Potem zaczęły się zmiany te bardziej widoczne; przestał przesiadywać godzinami w łóżku i wpatrywać się w jakiś martwy punkt; wrócił mu apetyt; przestał szukać zaciemnionych miejsc, ale co najważniejsze.. zaczął rozmawiać ze Spencer, chociaż głównie były to błahe sprawy. A co ze Spenc? Spenc pomagała mu we wszystkim jak mogła. Wspierała go, nie opuszczała. Nie przyznawała się do tego przed samą sobą, ale.. Ale była to też forma ucieczki przed podjęciem najważniejszej decyzji w jej życiu. W dzień całe jej myśli zapełniał ukochany, ale nocami.. Nie sypiała dobrze, w przeciwieństwie do Leo, który po terapii oraz antydepresantach sypiał znacznie lepiej. Dręczyły ją koszmary, lęki, obawy. Po prostu się.. Bała.
Aż pewnego ranka nastąpił przełom. Dzień zaczął się jak zwykle; ona poszła wziąć prysznic, Leo zaoferował zaparzyć w tym czasie kawę. A gdy wreszcie czysta i pachnąca weszła do kuchni szatyn niespodziewanie porwał ją w objęcia i patrzył na nią jakby.. Jakby od kilku tygodni dopiero teraz dostrzegł ją tak naprawdę.

[coś tam po przyśpieszałam, ale marnie mi to wyszło ;p. ]

Unknown pisze...

[haha, no bywa ;p. ale najważniejsze że masz swoją paczkę! ;) i że ona Cię nie irytuje ;)
o jeżu, zawsze mnie to wkurza, jak nauczyciele zapominają, że my nie jesteśmy rozszerzona klasa z jakiegoś tam przedmiotu -.-
żaden problem! xD
;))
oj tam.. wiesz, że można tutaj polemizować, ale no.. xd uznajmy, że odpowiedzialna też! gdy trzeba! ;):D
No więc to by było na tyle w kwestii "zabraniam Ci odpisywać", przecież nie wytrzymamy! ;d. zwłaszcza przy wątku L. i S. :D]

Wstrzymała oddech czekając na jego kolejny ruch; była wręcz zniecierpliwiona. Ale mimo iż chciała.. więcej, mogła zadowolić się samym faktem, że już ją objął tak zwyczajnie, niemal spontanicznie, a jednak.. Tak jakby się za nią stęsknił! Oniemiała patrzyła jak w jego oczach pojawia się zachwyt, by zaraz potem ustąpić miejsca czystej miłości, która strzelała iskierkami w około tak intensywnie, że Spencer zaczęła się zastanawiać czy to jej się nie śni. Ale nie mogła - w końcu od paru dni w jej głowie były same koszmary, same demony z którymi nie potrafiła walczyć. Teraz to jednak nie miało znaczenia; był tylko on i jego twarz z każdą setną sekundy znajdującą się coraz bliżej je twarzy, by wreszcie dotknąć jej ust i obdarzyć jej wargi pieszczotą tak czułą i słodką że aż zmiękły jej kolana! Westchnęła z ulgą, w bezwiedny, wręcz znajomy sposób spleść palce na jego karku i jak zwykle podrażnić skórę w tym miejscu paznokciem. I chociaż były to już odruchy niemal mechaniczne czuła się jakby robiła je po raz pierwszy.. Tak bardzo tęskniła, że niemal zapomniała jak smakuje, bo przecież te puste całusy, które dostawała od niego przez ostatnie tygodnie były niczym! Zwłaszcza jeżeli chodziło o ten cudowny pocałunek.
A potem - trudno określić, które z nich pierwsze się odsunęło - przerwali na moment te pieszczotę; ich wargi mimo to niemal ciągle się stykały, a Spenc patrzyła mu prosto w oczy, by zaraz przymknąć powieki, gdy obraz zaszedł jej mgłą łez. Łez szczęścia i ulgi. I zaraz znów, bez zastanowienia wpiła się w jego usta, teraz znacznie zachłanniej, intensywniej.

[ano jesteś! :P]

Unknown pisze...

[no chyba każdy ma takie dni :D
no -.- ale mów tu do nich; oni i tak swoje! -.-
;))
no.. może kiedyś się przekonasz, co nie?! ;D
Chcesz czwórki z polskiego poprawiać?! xD Serioo? ;d. mi tam czwóry wystarczają ;dd]

Wiedziała, że nie może póki co i nie powinna domagać się więcej niż dostała. Tak, wszystko po kolei, powoli. Teraz już nie muszą się śpieszyć, chociaż czy aby na pewno? Natrętny temat, zmywający jej sen z powiek odkładała na potem. Na odległe, bardzo odległe potem. Nie byli gotowi o tym rozmawiać, zarówno ona jak i Leo. Pierwsze musieli wrócić do normy, musieli odzyskać choć trochę normalności. I małymi kroczkami do niej zmierzali, a dzisiaj postąpili znacznie do przodu choć zakończyło się tylko na pocałunku.. Ale na jakim pocałunku! A takim, że Spencer, gdy już szatyn się od niej kompletnie odsunął ledwo mogła stać na nogach. Kończyny miała jak z waty, jej serce waliło jak młot! I zdecydowanie chciała więcej, ale trzeba było poczekać.
Naczytała się o depresji. Z pamięci mogła wymienić objawy, przyczyny, do czego może nieleczona prowadzić. Wiedziała też - a przynajmniej z opisów innych ludzi na forach i tego typu sprawach - że wrócenie do normalności dla człowieka po depresji jest czymś niesamowitym, jakby było się nowo narodzonym i dopiero odkrywało wszystkie smaki, doznania. Trzeba więc je dawkować powoli, by nie zacząć popadać w skrajności w skrajność.
Westchnęła cicho przyjmując ciepły, aromatyczny napój w filiżance w swoje dłonie. Spojrzała nieco tęsknie na zwykłą, czarną kawę ukochanego, ale nie mogła narzekać! Czego się nie robi dla Fasolki? I zaraz upiła łyk czarnej cieczy, by po chwili unieść brwi do góry, gdy Leo oznajmił, że chce iść do redakcji. Zaczęła zastanawiać się czy jest już na to gotowy, ale ostatecznie doszła do wniosku, że chyba tak; poza tym chyba sam wiedział najlepiej nieprawdaż? No i.. To kolejna oznaka normalności!
- Dobrze. - Przytaknęła jedynie uśmiechając się ciepło i siadając na najbliższym krześle. Założyła nogę na nogę, a potem lekko przekrzywiła głowę oraz przymrużyła nieznacznie oczy próbując sama ustalić swój plan dnia; też miała trochę do zrobienia. - Ja pewnie też będę musiała dzisiaj na moment wpaść do pracy. - Mruknęła, by zaraz znów wygiąć kąciki warg w uśmiechu.

[PODOBA! :D ]

Unknown pisze...

[ja też bywam ;p.
okej! przypomnę! nic się nie martw ;p. zresztą Ty masz ratować noworodki, ot co! ^^ tak? :> xD
PRZEPRASZAM~! korekta: Kiedyś NA PEWNO się przekonasz! ;d:*
ahaha spooko :D]

Ona też starała się nie pamiętać. Ale jej to niestety marnie wychodziło zwłaszcza w nocy. Gdy budziła się z koszmaru przerażona, zlana potem - tak potrzebowała pomocy, ale wiedziała, że póki co jej nie może otrzymać. Więc wystarczało jej na razie tylko wtulenie się w bok ukochanego, jego dłoń, która oplatała ją w tali jak jej się wydawało przez sen. Zapach jego perfum, żelu do mycia. Ciepły oddech. To pomagało. I pomyśleć, że jeszcze niedawno myślała, że ratunek na czeka gdzie indziej.. Jak bardzo się wtedy myliła! Popełniła błąd zamroczona rozpaczą. Ale o tym też starała się nie myśleć, bo to nie był odpowiedni czas na jakiekolwiek poważniejsze rozmowy.
Powoli. Bez pośpiechu. Wszystko w swoim czasie.
Teraz miała zdecydowanie ciekawsze zajęcie, które odwracało jej uwagę od prawdziwych zmartwień. A chodziło o dyskretne obserwowanie Leo. Nie mogła się napatrzeć na jego wargi rozciągnięte w uśmiechu, na oczy lśniące wesoło, promieniujące zachwytem nad wszystkim. Nie mogła przypomnieć sobie dnia, w którym widziała go ostatnio takiego! Bo przecież ostatnie kilka tygodni był całkiem inny. Ale teraz wracał, a wręcz rzec można już wrócił JEJ Leo, jej ukochany Leoś.
Wreszcie ich poranna kawa oraz śniadanie dobiegło końca; zaczęli ubierać się do pracy, powoli zbierać do wyjścia ale obydwoje jakby się ociągali najwidoczniej nie mając ochoty się ze sobą rozstać. Poza tym Spencer już chyba przywykła do ciągłego bycia przy nim; przez ostatnie dni niemal go nie opuszczała na krok, chociaż tak, wiedziała kiedy się wycofać, a jednak zawsze czekała za ścianą. I teraz tak dziwnie było się z nim rozstać..!

[moje też.. ;p zdarza się!]

Unknown pisze...

[tak! bo każdy ma gorsze dni niezależnie jaki jest! ;p
DASZ! ;d. wierzę w Ciebie!:). o kurcze ;d. to fajnie! :).
dobrze wiesz, że ja też! lubię poznawać ludzi :D
.. dobra już przestaję xd
i ja też już idę :). odpiszę jutro gdzieś po południu, w sumie jutro wcześnie będę w domu sooł.. :).
Dobranoc ;). ]

Unknown pisze...

Spencer nie mogła uwierzyć, że ta scenka z serii "normalne życie" dzieje się naprawdę. Już niemal zapomniała jak to jest opuszczać mieszkanie razem z ukochanym z uśmiechem na ustach. Rozmawiać z nich ze swobodą i przede wszystkim widzieć, że to o czym mówią go naprawdę interesuje, choć przecież wcale nie poruszali żadnych ważnych kwestii. Po cichu chciałaby ktoś ją uszczypnął i przekonał ją, że wcale sobie tego nie wyśniła. Komuś z zewnątrz mogłoby się wydawać, że w tej scenie nie ma nic specjalnego, ot zwykła para wychodzi z domu, jedzie do pracy a w drodze do samochodu umawia się na obiad. Nic specjalnego prawda? Ale dla Spencer był w tym momencie, po tych wszystkich tygodniach rozpaczy, bólu, trudu, była to najpiękniejsza i najwspanialsza chwila!
- Mhm, za kilka godzin. - Przytaknęła żarliwie, energicznie kiwając głową. Jej usta wygięły się w szerokim, rozbawionym, ale też nieco figlarnym uśmiechu, gdy po tym krótkim pocałunku Leo posłał jej zaczepne spojrzenie. A potem znów na moment odnalazł jej wargi, po raz kolejny tego dnia ją zaskakując. Westchnęła cichutko, gdy w końcu się od niej odsunął i obrócił na pięcie, by ruszyć do swojego mercedesa. Śledziła jego krok przez dłuższą chwilę, a potem wzdychając po raz kolejny wsiadła za kierownicę samochodu. Zapięła pasy, a potem z cichym pomrukiem, przyjaznym pomrukiem silnika opuściła parking posyłając jeszcze całusa w stronę ukochanego, gdy wyjeżdżając z osiedla mijała go przygotowującego się do jazdy.

Unknown pisze...

[;pp
zazdroszczę! ja to bym najchętniej sama na siebie zarabiała - nigdy nie lubiłam i nie lubię wyciągać od rodziców kasy nawet na sprawy szkolne.
hahaha, okeej! to już milknę i przez najbliższy czas o tym nie wspominam o! ;p
współczuje! ja dzisiaj miałam 5! w tym wf ;d. ale i tak zaraz jak przyszłam to musiałam siąść do książek bo jutro mam spr z chemii i korki z biologii i muszę wszystkie tkanki roślinne powtórzyć, łodygi, liście itd.. ALE MI SIĘ NIE CHCE! -.-]

W przeciwieństwie do Leo, jej nikt w pracy nie witał z otwartymi ramionami. Nie ma się co jednak dziwić - w końcu ona nie wracała do niej po długim urlopie; odkąd pojawiły się problemy z Leo bywała tu rzadziej, czasami w ogóle, ale jednak pojawiała się, a resztę spraw załatwiała w domu, przy laptopie. Współpracownicy czasami zastanawiali się dlaczego tak często znika, ale tylko jej szef znał prawdziwe szczegóły oraz wiedział już też, że Spencer jest w ciąży. Nie mogła tego ukrywać, zwłaszcza gdy pojawiły się komplikacje. Kto wie czy za jakiś czas kompletnie nie będzie musiała pożegnać się z firmą ze względu na zdrowie; chciała być fair wobec swojego pracodawcy, który mając już tę informacje mógł rozglądać się za ewentualnym zastępstwem, gdyby (w najlepszym wypadku) musiała wziąć urlop macierzyński. Zresztą.. Wolała o tym nie myśleć. Powiedziała to co trzeba, resztę zachowała dla siebie. Po cóż więcej?
Po odpracowaniu odpowiedniej ilości godzin, wreszcie mogła pojechać do domu. Już nie mogła się doczekać aż znów zobaczy Leo. Chciała widzieć jego rozjaśnione oczy, uśmiech na wargach.. To co jeszcze niedawno było tylko wspomnieniem! To co wydawało się, ze ma już nigdy nie wrócić. A jednak los znowu spłatał im figla pierw fundując im nieprzyjemne wydarzenia i gdy już mogło się wydawać, że wszystko stracone, kompletnie odmieniał ich życie! Więc szybko pożegnała się ze znajomą, która razem z nią poszła na parking i zaraz już pędziła ulicami Murine, by wreszcie dotrzeć na znajome osiedle i zaparkować pod znajomą kamienicą.
Już na klatce schodowej uderzył ją w nozdrza smakowity zapach jedzenia. Ślinka niemal natychmiast zaczęła napływać jej do buzi - dotarło do niej jak bardzo jest głodna! Więc przekroczyła próg mieszkania z szerokim uśmiechem, by tylko gdy zamknęła drzwi oznajmić głośno, że już wróciła.

Unknown pisze...

[wiem, że nie muszę. Ale.. myślę, bo już taka jestem. Nigdy nie lubię być od kogoś uzależniona. Więc po maturze od razu do pracy! ^^
o to się nie martw! nie mogłabym zapomnieć ;p
... weź nie zadawaj nawet takich pytań, co? :| wiesz, ze masz odpisywać no! ;p zwłaszcza, że i tak zamiast się uczyć to obczaiłam z koleżanką bloga naszej nauczycielki i mamy uciechę xD]

Widniejący na jej ustach uśmiech poszerzył się znacznie, gdy w zasięgu jej wzroku znalazł się Leo. Nie musiała długo czekać, by zaraz znaleźć się w jego ramionach; niemal odruchowo zadarła głowę do góry, by ich usta mogły złączyć się w pocałunku. Nie było im to jednak dane, bo najwidoczniej ukochanemu wrócił nie tylko dobry humor, ale też dawne zwyczaje. Cieszyło ją to, bo przecież tak uwielbiali się ze sobą droczyć. Uparcie jednak nadstawiała się, czekając, aż szatyn postanowi wreszcie obdarzyć ją pieszczotą, bo sama nie była w stanie dosięgnąć jego warg wyginających się zaczepnym uśmieszku. Ale wreszcie nadeszła ta chwila, gdy ich stęsknione usta złączyły się w pocałunku tak miękkim i delikatnym, że aż zwiotczały jej wszystkie kończyny. Niemal utonęła w tym doznaniu, jednak Leo odsuwając się do niej wyrwał ją z tych słodkich objęć. Nie mogła jednak narzekać; bo po chwili otrzymała od najdroższego drobny prezent - piękną róże, a potem jej oczom ukazał się niesamowicie zastawiony stół. Oniemiała dała usadzić się na krześle. Na moment zatonęła w słodkim zapachu róży, który chwilowo przyćmił intensywną woń potraw roznoszących się po całym mieszkaniu.
A potem na blacie stołu zaczęły lądować po kolei zachęcająco wyglądające dania. Spencer patrzyła jak zaczarowana na ukochanego, by wreszcie ostatecznie zabrać się za konsumowanie bogato przygotowanego obiadu. Miejsce róży w jej dłoniach zajęły sztuce; zaczęła zajadać się włoskimi potrawami nie mając zamiaru pytać dlaczego przygotował tego tak wiele! Wiedziała. W końcu przecież nie bez powodu miała tak ogromny apetyt, że kosztowała wszystkiego.
Popijając winogronowy sok i sięgając do dłoni mężczyzny ułożonej na stole, zaczęła wypytywać Leo jak było w pracy. Ten zaraz rozpromienił się jeszcze bardziej, gdy rozpoczął opowiadać jak miło wszyscy przywitali go po powrocie. Słuchała go uważnie, wciąż uśmiechając się szaleńczo.

Unknown pisze...

[zobaczymy jak to wyjdzie. albo pójdę gdzieś na staż, albo właśnie do jakiejś kawiarni czy coś.. Czas pokaże ;p.
;D tylko to szmat czasu jeszcze! nie wiem jak wytrzymam! ;p
spoko, ja też tam dzisiaj nie zaglądam ;p. bo ja mam dzień z chemią i biologią (swoją drogą.. to nie wczoraj miałaś mieć dzień z biol? ;p czy po prostu dwa dni z rzędu? ^^) / no! booosz.. masakra xd. niby z recenzjami książek, a tak naprawdę większość notek to typu "COFFEE TIME! :):):):):)" xD]

Nie musiał się martwić bo miejsca na deser zostało i to bardzo dużo! No dobra.. Może teoretycznie brzuszek miała już pełny i może nie powinna jeść więcej, ale gdy Leo zastawił stół tak kuszącymi swoją słodkością deserami nie mogła sobie odmówić, by ich nie spróbować! Więc wznowiła objadanie się jak i przerwaną przed chwilą historię; tak, ona też idealnie pamiętała te wieczory sprzed ciąży [mhm, sprzed! ;p], gdy po pracowitym dniu, razem z Leo po wspólnie zjedzonej kolacji zasiadali na kanapie i opowiadali sobie nawzajem cały swój dzień. Byli wtedy zabiegani, mieli mnóstwo obowiązków ale jednak zawsze wynajdywali dla siebie te chwilę by móc podzielić się wszystkim co przeżyli - ważnymi i teoretycznie nieważnymi sprawami. To był ich zwyczaj i S. szczerze liczyła, że do niego wrócą. Poza tym.. Już się na to zapowiadał!
Aż wreszcie Spencer się najadła! Tak, ciągle miała apetyt na wszystko co pozostało na stole, ale przecież była już pełna i nie dałaby rady przełknąć ani kęsa więcej. Dlatego z cichym westchnieniem dopiła swój sok, a potem wstała zza stołu (dziwnie, że po tak obfitym obiedzie nagle nie urósł jej brzuch!), by zaraz wpakować się na kolana ukochanego. Objęła go dłońmi za kark, a potem zaczęła delikatnie błądzić od jego włosów, przez wrażliwą skórę na szyi do ramion i barków, i z powrotem.
- Wszystko było PYYYSZNE! - Wymruczała przeciągle, chociaż Leo sam przekonał się na własne oczy jak uszy jej się trzęsły podczas jedzenia kolejnych porcji potrwa. Trąciła zaczepnie jego nos własnym przelotnie muskając jego wargi z figlarnym uśmiechem. Zerkała w jego oczy, tak jasne i wesołe, że nie mogła się nadziwić! I pomyśleć, że jeszcze nie tak dawno bała się w nie patrzeć. Że te promienne, ciepłe oczęta mogły mrozić jej krew w żyłach swoją obojętnością, beznamiętnością. Były jak dwa puste kanaliki; zimne, beznamiętne. A teraz wręcz zarażały swoją czułością i pogodnością.
Jej dłoń pomknęła do jego kształtnych warg. Opuszki jej palców bezwiednie zaczęły błądzić po ich konturze, by ostatecznie wędrować po całej jego twarzy, a potem bez namysłu wpiła się w jego rozciągnięte w uśmiechu usta.

Unknown pisze...

[no, w końcu każdej pełnoletniej osobie przysługuje! ;p
no, w sensie, że nie mogę się doczekać! :D
a ja mam już chemię organiczną. jutro spr z alkanów ;p. / no to może ja źle zrozumiałam ^^ / NO! xD polskiego! i sama się przyznała, że ma tego bloga, to żeśmy jej szukały xD
w sumie już gubiłam się w którym to już tyg ciąży jest, ale myślę, że tak ;p. tak lekko na pewno ;p]

Czuła jak przez jej ciało przechodzą znajome fale pożądania, rozgrzewając ją, sprawiając, że zaczynała lekko drżeć, że policzki zaczynały jej się lekko zarumieniać, a ruchu stawały coraz gwałtowniejsze, bardziej drapieżne. A wszystkie doznania wzmacniały się, gdy Leo odwzajemniał jej pieszczoty, wręcz przejmując dowództwo co jej jak najbardziej odpowiadało. Tak cholernie tęskniła za jego dotykiem, który choćby najmniejszym muśnięciem mówił jej jaka jest piękna, jak bardzo jej pragnie. I pomyśleć, że jeszcze nie tak dawno czuła się tak niezwykle mało atrakcyjna. Wręcz jakby cofnęła się w czasie i znów była tzw. brzydkim kaczątkiem. Ale teraz odzyskała swoją pewność siebie; znów była świadoma swojego ciała, tego jak ono działa pobudzająco na ukochanego! Wystarczyło tylko jedno wygłodniałe spojrzenie spod półprzymkniętych powiek, by na nowo poczuła się.. Piękna. I co właśnie najważniejsze - piękna dla niego.
Jej oddech przyśpieszał, serce szalało. A to wszystko za sprawą jego dłoni śmiało błądzącym po jej brzuchu, plecach, udach i wszystkich innych zakamarkach do których zdołały dotrzeć. Bezwiednie odchyliła głowę do tyłu, gdy poczuła aksamitne wargi Leo na swojej szyi. Przez jej ciało przeszedł kolejny dreszcz sprawiając, że przylgnęła do niego jeszcze bardziej, jeszcze silniej, gdy ich usta znów się spotkały. Tym razem to Spenc pozwoliła swoim dłoniom działać; przestała drażnić skórę na jego karku, a ześlizgnęła się na jego tors by rozprawić się z guzikami jego koszuli. Jej palce delikatnie drżały od palącego pragnienia, więc w znajomym przypływie pożądania szarpnęła materiał mocno by rozpiąć wszystko za jednym zamachem. Zaśmiała się cicho słysząc jak guziki z cichutkim brzękiem opadają na podłogę, by zaraz śmiało zacząć delikatnie pieścić wargami jego szyję, potem dekolt; podążała za suwającą się powoli koszulą; zawędrowała aż do jego ramienia, by wtedy właśnie znów wpić się zachłannie w jego lekko rozchylone usta. Nie odrywając się od nich zgrabnie ześlizgnęła się z jego kolan, ciągnąc go za sobą za skrawek materiału, który ciągle jeszcze zarówno w jej zaciśniętych dłoniach jak i na jego rękach. I dopiero, gdy już stali pozwoliła by całkowicie opadł na ziemie.

Unknown pisze...

[Spadaj Małolato ;p
no jak mogłaś pomyśleć, że chodzi o coś innego?! :O
no ja tam sto razy bardziej wolę organiczną. izomeria, nie izomeria, alkany, alkeny, alkiny, alkohole :> ;p zresztą.. jak ogólnie średnio przepadam za chemią, o ;p.
to też możliwe! ^^ ale lepiej się głośno nie przyznawaj, bo uznam, że mnie okłamujesz nie tylko w tej kwestii, o! xD
no właśnie nie tak łatwo xd. ale coś tam bąknęła jaką ma nazwę, tyle że my jej nie zapamiętałyśmy ale ostatecznie znalazłam kombinując z jej mailem, którego mam bo coś tam jej musiałam w tamtym roku wysłać do kroniki szkolnej ;pp
;dd]

Ledwo zarejestrowała to sekundowe zawahanie, gdy Leo znów dotarł do lekko zaokrąglonego brzucha. Jednak jego krótkie pytanie sprawiło, że uświadomiła sobie, że nic jej się nie przewidziało. Odruchowo chciała niemal od razu powiedzieć "tak, możemy", ale wiedziała, że to zbyt ważne by dać za bardzo ponieść się emocjom. Tylko jak miała się skupić, gdy nieprzerwanie podrażniał jej skórę swoimi zębami, ustami, językiem.. Jak miała się skupić?! A wtedy jak przez mgłę dotarły do niej słowa lekarza, że jeżeli do tej pory nie zrezygnowała z seksu ze swoim partnerem to teraz będą musieli go znacznie ograniczyć, ale nie całkowicie rezygnować, chociaż, gdy ciąża będzie już poważnie zaangażowana będzie to najlepsze wyjście. By nie wywołać poronienia lub przedwczesnego porodu. Ale teraz.. Teraz mogli pozwolić sobie na chwilę zapomnienia. Zresztą Spenc nie była pewna czy potrafiłaby jej sobie odmówić - odmawiała sobie wszystkiego, ale to.. - gdy była aż tak spragniona jego dotyku bliskości. I już wiedziała, że nawet jeśli będzie musiała za jakiś czas dla dobra Fasolki kompletnie odmówić sobie bezpośredniego kontaktu seksualnego z ukochanym, to znajdzie inny sposób by zaspokoić swoje i jego potrzeby! Już miała milion pomysłów jak sprawi mu rozkosz, ale teraz.. Teraz mogli pozwolić sobie na czyste uniesienie bez ograniczeń.
- Mhm.. Możemy. - Wymruczała by zaraz zacząć błądzić ustami po boku jego szyi, następnie barku.. Jej zniecierpliwione dłonie kilkakrotnie już zahaczyły o brzeg jego spodni by ostatecznie rozpiąć pasek, następnie rozporek, a potem? Potem stanowczo popchnęła go w stronę sypialni.
I tak, gdzieś w jej głowie pojawiła się myśl, że w końcu muszą porozmawiać o wszystkich komplikacjach. Nie mogli odkładać tego dłużej, bo czas uciekał. Trzeba było podjąć decyzję, chociaż S. już w głębi siebie wiedziała co wybierze. Nie chciała jednak decydować ostatecznie bez konsultacji z Leo, chociaż obawiała się jego zdania.. Ale to nie teraz! Potem, jutro..

[trochę naciągnęłam fakty ahah ale przecież możemy to robić w tym wypadku prawda? :D]

Unknown pisze...

[nie, nie! to było tak metaforycznie, co za pewne dobrze wiesz :D
no mam nadzieje! :)
laboratorium mnie kręci, ale siedzenie i uczenie się teorii, i rozwiązywanie jakiś kosmicznych zadań już nie bardzo ;p
tu Cię mam? :>
no musiałyśmy ją wyczaić, musiałyśmy. ;d. chociaż teraz jak ją będę wiedzieć to się pewnie będę śmiać jak głupia.. ale to norma ^^]

Uśmiechała się lekko wyczerpana, ale zarazem niezwykle pobudzona po dopiero co przeżytej rozkoszy. Dalej w jej głowie pojawiała się myśl, że to wszystko to tylko słodki sen, który przerwał passę koszmarów. Ale nie; usta, które ciągle muskały jej nabrzmiałe do pieszczot wargi, ramie oplatające ją w tali, dłoń gładząca po biodrze, ciało przyciśnięte do jej ciała, nogi splątane z jej nogami były prawdziwe! To sprawiło, że zadrżała lekko zachwycona tym odkryciem. I zaraz znów wyszeptała wprost w jego usta jak bardzo go kocha, czule przesuwając po ramieniu naznaczonego śladami jej paznokci. A potem westchnęła błogo przymykając powieki, by móc powspominać dopiero co przeżytą rozkosz.
Uśmiechała się do przewijających się przed jej oczyma obrazów; namiętny, czuły Leo. Jego roziskrzone oczy. Ruchy jego ciała tak idealnie zgrane z jej. Usta pieszczące jej spragnione doznań ciałko. Własne dłonie sunące po jego nieco wychodzonym, ale dla niej wciąż idealnym tułowiu. Jęki, błogie westchnienia, a na koniec ten krzyk rozkoszy, która rozlewa się po wszystkich kończynach, tak intensywna, że aż zapierająca dech w piersi.
I gdy wreszcie zaprzestała ciągłego odtwarzania tego co się stało, gdy wreszcie rozchyliła powieki uświadomiła sobie, że Leo zdążył w tym czasie zasnąć. Uśmiechnęła się rozczulona, ostatni raz muskając jego wargi, by zaraz sama poddać się zmęczeniu i popłynąć w macki snu. Nim jednak dała totalnie pochłonąć się ciemności uderzyła w nią fala wyrzutów sumienia. Nie mogła pojąć jak w jej głowie w ogóle mogła pojawić się myśl by zostawić tego wspaniałego faceta. Próbowała sobie wytłumaczyć, że w takiej sytuacji każdy i każdy tak poważnie zraniony oraz odepchnięty miałby chwile zawahania, ale.. Ale nie. Ona musiała się zadręczać, bo wiedziała, że nie powinna odpuszczać. Nigdy. Jednak z drugiej strony, gdyby nie komplikacje ciążowe, odzyskałaby go kiedyś? Nie miała pojęcia. I wolała teraz o tym nie myśleć. Najważniejsze, że jej ukochany wreszcie wrócił.

[;dd]

Unknown pisze...

[ahahaha, no przepraaaszam, ja tak z sympatii ^^ :D
;pp
No, mogłabyś. Nawet to, że nie jesteś kłamczuchą! :D
ahaha, no bywa i tak ;d. a jak mam u boku jeszcze moją koleżankę, która potrafi na każdego - znajomego czy nie - zarzucić takimi tekstami to ja normalnie ryczę ze śmiechu - chociaż i to u mnie też norma w sumie ^^
i wgl, wgl cudny komentarz! zwłaszcza pierwsza część! *,* <3]

Mała, siedmioletnia dziewczynka stała pośrodku rajskiego ogrodu. Jej oczy koloru intensywnej, rzec wręcz można jadowitej zieleni rozglądały się po tym cudownym miejscu. Nieśmiało postąpiła krok do przodu; jej nagie stopy zatapiały się w niezwykle miękkiej trawie, gdy coraz śmielej pruła przed siebie. Aż dotarła do niewielkiego potoku; pochyliła się nad nim by ujrzeć dziecinną twarz. Malutki, leciutko zadarty nosek usiany brązowymi kropeczkami. Usta nieco wąskie, jak u każdego dziecka. Oczy duże, lśniące zachwycone tym co widzą.. A potem nagle wszystko zaczęło się rozmywać i dotąd bosa dziewczyna stanęła ubrana w skromną sukienkę z tornistrem w ręku. Zagryzła nerwowo dolną wargę, a tenże odruch został jej do dzisiaj. Nie podobało jej się to co widzi. Tęskniła za rajem. Nienawidziła szkoły, bo była.. Bo była jak piekło. Jakiś chłopczyk przebiegł obok niej ciągnąc ją za czarny warkocz i krzycząc "Pieguska!". I obraz znów się rozmywa; mała dziewczynka staje znów pośrodku ogrodu. Tym razem jednak jest to zwykły ogród. Przed nią zamiast strumienia wody stoi dom. Piękny, solidny, zadbany. A przed drzwiami tego domu czeka jakby starsza wersja drobnej dziewczyny. Jest wyższa, chociaż dość niska jak na dorosłą kobietę. Zgrabna, z kształtnymi ustami, z jaśniejącymi oczyma, z uśmiechem na ustach i identycznym nosem również usianym piegami. Zachęcająco wyciąga ręce do zalanej łzami dziewojki, a ta puszcza się biegiem w jej stronę pragnąc schronić się w jej ramionach. Ale nagle okazuje się, że wcale nie może do niej dobiec. Obydwie marszcząc zdziwione brwi; kobieta również zaczyna biec, ale dystans zamiast się zmniejszać jedynie rośnie w zaskakującym tempie. Obydwie płaczą rozpaczliwie chcąc chociaż złapać się za ręce.. Aż nagle za dziewczynką wyrasta męska postać. Kobieta w pierwszym odruchu chce krzyknąć "zostaw ją", ale wtedy rozpoznaje znajomą sylwetkę. Przestaje płakać; uśmiecha się. Bo to On. On ją do niej przyniesie. Ale dzieje się wręcz przeciwnie. Mężczyzna bierze zapłakaną siedmiolatkę na ręce i patrzy na ukochaną kobietę stojącą parę metrów dalej. W jego oczach czai się smutek, rozpacz. Jednak uśmiecha się w stronę małego szkraba, a potem zaczyna się oddalać, a Ona nie może ruszyć się z miejsca, z jej ust wyrywa się rozpaczliwy krzyk `Wróćcie~!` ale w odpowiedzi dostaje tylko kolejne przepełnione rozpaczą spojrzenie..
- Leo.. - Wymruczała Spencer wybudzając się ze snu. Dopiero gdy otworzyła oczy, zdała sobie sprawę, że gardło piecze ją w znajomy sposób, gdy miała przyjść fala łez. Zmarszczyła brwi próbując przypomnieć sobie swój sen, ale w głowie miała czarną dziurę. Postanowiła więc zlekceważyć jakieś dziwny ścisk w okolicy żołądka i tylko wygięła kąciki warg w szczęśliwym, ale wciąż zaspanym uśmieszku.
- Cześć. - Szepnęła lekko zachrypniętym od snu głosem.

[ahahaha nie czytaj xD
chyba już powinnam iść spać ;p]

Unknown pisze...

[ i nikt mi nigdy nie wierzy jak to mówię! -.- ale im kogoś dłużej znam i lubię tym bardziej sobie na takie (nie)drobne docinki pozwalam! ale dobrze, postaram się ograniczać :>
ahahaha! żaden problem! :D
nie wątpię ;dd
tak! :) / no właśnie nic :| dlatego tak ujowo wyszło ;p]

Patrzyła na ukochanego, który nagle zawisł nad nią. Przymrużyła lekko oczy, chcąc wyostrzyć sobie obraz, który po krótkiej drzemce miała nieco jeszcze zamglony snem. Snem, który.. Który co, właśnie? Ciągle miała wrażenie, że śniło jej się coś ważnego, coś o czym powinna pamiętać! Uczucie tej dziworacznej pustki, dręczących myśli szybko minęło. I dobrze, bo Spencer nawet nie zdawała sobie sprawy jak bardzo ten sen mógłby zepsuć jej humor, a na dodatek wplątać w rozmowę temat, które nie miała dzisiaj zamiaru poruszać. Nie dzisiaj, bo dzisiaj miał być ten idealny dzień. W końcu Leo wrócił. I było cudownie. Nie chciała myśleć więc o problemach, o podjęciu jednej z najważniejszych, o w sumie nawet po prostu najważniejszej decyzji w swoim życiu. Nie dzisiaj, a już na pewno nie teraz.
Uniosła lekko brwi słysząc wesoły pomruk ukochanego. Słyszała w jego głosie nutkę ekscytacji, która była wręcz zarażająca! Teraz nie mogła doczekać się jego propozycji! I zaraz zaśmiała się radośnie, gdy niemal natychmiast wyrzucił z siebie swój pomysł. I nieustanie uśmiechając się szeroko, energicznie pokiwała głową nie mając zamiaru się z nim w tym momencie droczyć. Widziała jak bardzo tego chce, jak nie może doczekać się tego aż się zgodzi. Nie miałaby serca, gdyby go teraz dręczyła!
- Tak, chodźmy potańczyć! - Dodała wreszcie jakby dla zapewnienia, że na pewno się zgadza, a potem podniosła się nieco by dosięgnąć jego ust, równocześnie patrząc prosto w jego oczy, w których błysły iskierki zadowolenia i radości z faktu, że i jej pomysł przypadł do gustu.
Bo tak, naprawdę podobała jej się ta propozycja. Kiedy ostatnio ze sobą tańczyli!? Nie mogła przypomnieć sobie kiedy to w jego objęciach bujała się w takt muzyki i teraz drżała z ekscytacji niczym on sam! Już nie mogła się doczekać!

[spoko, moje krótsze, ale jutro obiecuje poprawę :)
hm, no dobra! to też idę, najwyższa pora w sumie ;p dobranoc ;)]

Unknown pisze...

[oj tam, przecież i tak mnie lubisz ;d. i musisz pamiętać, że to wszystko z sympatii! ^^ ;* :D
;ddd
haha, no więc rozumiemy się idealnie :D
taa.. ;p]

Och, no jak mogłaby zapomnieć ich pierwszą wspólną imprezę!? Przecież tak naprawdę wtedy jeszcze nie znali się zbyt dobrze, wręcz niemal w ogóle! A jednak już była pomiędzy nimi ta magnetyczna siła, która przyciągała ich do siebie, która sprawiała, że ciągle szukali ze sobą kontaktu, nie tylko w tańcu jak się później okazało, ale też przez intensywniejsze doznania jak między innymi właśnie całowanie się przy barze! I już chciała mu odpowiedzieć coś żartobliwie, jednak nie zdążyła, bo jego usta przylgnęły do jej i zaczęły obdarzać namiętną pieszczotą, którą z pomrukiem aprobaty odwzajemniła.
A po tych kolejnych rozkosznych chwilach, gdy zaczęło ściemniać się za oknem postanowili wreszcie wyplątać się ze splątanej, pachnącej miłosnym uniesieniem pościeli i zaczęli zbierać się na zaplanowaną imprezę. Jeszcze nie mieli pojęcia, który klub wybiorą, bo w końcu pomimo tego, że Murine to małe miasteczko znajdowało się tutaj kilka porządniejszych lokali. Jednak tym "problemem" mieli zając się później. Teraz zaczęli zbierać się do wyjścia; wzięli szybką kąpiel, a potem każde z nich zaczęło się stroić. A dokładnie - to Spenc zaczęła to robić, ale w końcu była kobietą! Chciała znów olśnić swojego ukochanego sobą, więc umalowała się lekko, idealnie podkreśliła odcień swoich tęczówek, by potem przyodziać się w strój jak zwykle perfekcyjnie prezentujący jej zgrabną sylwetkę, ale jednak nie zwracający na lekko zaokrąglony brzuszek; w tym miejscu po prostu bluzeczka była nieco szersza. A potem wyszła na korytarz, gdzie czekał na nią Leo, zarzucając ciemne, teraz też lekko pofalowane włosy na ramię. Zbliżyła się do niego uśmiechając szeroko; zatrzymała się zaledwie parę kroków od niego i zaprezentowała się obracając w okół własnej osi. Potem ze śmiechem zapytała "i jak, można się ze mną pokazać w miejscu publicznym?", by nie czekając na odpowiedź skraść mu pocałunek z warg. Zaraz po tym wsunęła jeszcze na nogi wysokie, czarne botki.. A potem dała porwać się w miasto!

[spoko, miałam się poprawić, ale jakoś średnio mi to wychodzi;p]

Unknown pisze...

[no i bardzo dobrze;d i nie zapominaj! :D
mhm ;))
nie kłócić się z małolatą? :d. no ciekawe, ciekawe ;> wiesz, że starszy ma zawsze racje, co?! :D
wgl łahaha "siwy problem" - uwielbiam :D jak to brzmi!<3 :D]

Czy żałowała, że to nie jest wyjście do klubu jak te sprzed paru laty w Londynie? Może trochę. W końcu kto nie chciałby mieć znów dwadzieścia lat choć na moment? Kto nie chciałby wrócić choć na chwilę do beztroskiego życia studenckiego wypełnionego szalonymi imprezami na których nie liczyły się konsekwencje ani ilości spożytego alkoholu? Tak, od ich ostatniego wypadu do klubu wiele się zmieniło; nie tylko postarzeli się o ten x lat, ale też sami w sobie byli dojrzalsi, doświadczeni przez los i życie, ich serca nosiły różne rany - niektóre już nieznacznie zalepione, inne wciąż świeże i otwarte. Nie zmieniało to jednak faktu, że nie mogli o wszystkich problemach zapomnieć, choć na jeden wieczór. Pójść zabawić się, z dawną swobodą, luzem, z szaleńczymi uśmiechami na wargach. A to, że muszą odmówić sobie trunki.. To nic, bo przecież nie są dzieciakami; potrafią bawić się bez alkoholu i tego delikatnego szumu w czaszce, które potrafiło wprawić w świetny, imprezowy humor nawet wtedy, gdy wcześniej się go nie miało.
To wszystko nie oznaczało jednak, że nasz kochana młoda para zamierzała udawać, że znowu ma naście lat! Skąd! Wciąż byli młodzi i PIĘKNI rzecz jasna, więc nie było sensu udawać studenta murińskiego uniwersytety, czy okolicznego liceum. Właśnie dlatego dość szybko opuścili pierwszy klub wypełniony młodzieżą przeciętnie młodszą od nich o około dziesięć lat. Sami nie mieli ochoty bawić się.. z małolatami, powiedźmy sobie szczerze. Na szczęście kolejna miejscówka okazała się lepszym wyborem i najwidoczniej nie tylko Spenc przypadło tutaj wszystko do gustu: muzyka, ludzie, wystrój. Leo też musiał poczuć się tu dobrze, bo bez zastanowienia pociągnął kobietę na parkiet zaraz władczo przyciągając ją do siebie aby zaznaczyć `swoje terytorium` żeby przypadkiem komuś nie strzeliło do głowy się do niej przystawiać! Spencer przywitała to głośnym śmiechem, by po chwili zamruczeć cichutko, gdy stojąc już do niego tyłem i poruszając się w takt muzyki, gdy poczuła jak muska ustami jej kark. Ona sama ocierała się o niego nieznacznie, gdzieś przelotnie muskając jego włosy swoimi dłońmi równocześnie pozwalając ciału poddać się tętniącej w uszach muzyce oraz szalejącemu tłumowi..
- Nie mogę uwierzyć, że spędziliśmy w klubie niemal całą noc! - Wymruczała, gdy już nad ranem przytuleni do siebie siedzieli na dachu budynku, podziwiając wschód słońca. Spenc wygodnie oparła głowę o tors mężczyzny, by po chwili nieco odchylić głowę w bok i dosięgnąć jego ust, i złożyć na jego wargach kolejną już tego.. wieczora/dnia/świtu (niepotrzebne skreśl!) gorący, namiętny pocałunek.

[taa;p nie wiem.. planowałaś coś tam jeszcze specjalnego tego wieczora? bo pozwoliłam sobie przesunąć, ale jak coś możesz pominąć tą końcówkę, gdybyś miała jakiś pomysł ;p]

Unknown pisze...

[;))
hahaha, no dobra.. POWIEDŹMY, ŻE MA :D
ahaha, zrób tooo! Już widzę minę Spencer, gdy przerażony, zdesperowany Leo prosi ją żeby kupiła mu farbę do włosów xD <3
no, miałam na myśli dach klubu ;d. spoko, nic nie szkodzi ;).
haha, ja też nie wiem jak dam radę.. Ale jakoś dam, tak właśnie - najwyżej będę odpisywać tylko Tobie i najwyżej rzadziej niż tu :). bo w sumie stęskniłam się za Lee i Adnro! :D więc możemy się zapisać, ale (ja przynajmniej) już jutro ;).
btw. tak pisałyśmy o tym alkoholu i wgl.. a ja dzisiaj cały czas się czuje jakbym była na kacu! ;o tak mnie suszy, że no nie mogę! nawet nie wiem po czym!]

Posłała mu czuły uśmiech, gdy podarował jej swoją kurtkę. Było jej teraz niezwykle przyjemnie i to z trzech powodów: po pierwsze zrobiło jej się po prostu cieplej! Już nie dygotała z zimna, jej ramiona nie były owiewane chłodny, porannym wiaterkiem. Pod drugie zawsze uwielbiała ten gest ze strony mężczyzn, gdy zdejmowali wierzchnie nakrycie ciała i otulali nim ukochaną kobietę - to było takie słooodkie! No i po trzecie teraz nieustannie czuła intensywną woń jego perfum - uwielbiała je. Mimo iż nieco zmarzła nie do końca podobało jej się to, że już wracają do domu. Po prostu bała się powrotu do rzeczywistości; tak jak u Leo całą noc chodził za nią cień ciążących na nich problemów, komplikacji, tylko S. po prostu nie zwracała na nie uwagi poddając się szaleństwu.
Było jej też trochę.. smutno? Tak, bo zdawała sobie sprawę, że mógł być już to ostatni taki wariacki wieczór w jej życiu. Zdawała sobie sprawę, że zważywszy na zagrożenie ciąży nie będzie mogła pozwolić sobie na powtórkę w przeciągu kilku miesięcy. Musiałą być już rozważna i roztropna. A potem? Potem kto wie czy będzie miała okazje jeszcze wybrać się z ukochanym na całonocną zabawę? Szczerze chciała wierzyć, że tak, ale jednak.. Nie mogła mieć pewności.
Dlatego też wzdychając cicho zeszła po wąskiej drabince, a następnie znów już z Leo u boku, znów ze splecionymi palcami z jego niemal zbiegli po schodach na sam dół chichocząc jak nastolatkowie. Po drodze mijali pojedynczych imprezowiczów, którzy nieco przesadzili z alkoholem i teraz ponosili tego skutki. A raczej poniosą, gdy.. Gdy nadejdzie kac!
Wrócili do mieszkania wykończeni po dość długim, powolny i uspokajającym spacerze i całej tej nieprzespanej nocy, chociaż jeszcze przed momentem niemal tryskali energią! Teraz już Spencer nie mogła dużej udawać - była wykończona! Przyłapała się na tym, że po cichu modli się żeby w żaden sposób nie odbiło się to na małej Fasolce. Nie mogła pozwolić by cokolwiek jej się stało.. Więc może powinna pomyśleć o tym wcześniej? NIE! Stop. - powiedziała sobie w duchu, twardo i stanowczo. Nie mogła pozwolić by znowu zaczęła panikować zwłaszcza teraz po tak udanie spędzonych chwilach. Przymknęła oczy opierając się o bok ukochanego; a potem niemal zaniósł ją na rękach do sypialni. Zrzucili tam z siebie ubrania i wślizgnęli się pod kołdrę by odpocząć choć chwilę. I z ulgą dziękowali, że nie muszą iść dzisiaj do pracy.

Unknown pisze...

[o kuurcze jakie zastosowanie bbcodu :D
ahahaha :D okeej! a żebyś wiedziała, że go kiedyś przyłapie ;dd
ja Tobie, Ty mi.. :D to już też chyba norma ;dd
mhm :). dokładnie, cały wieczór przed nami ^^
haha i lepiej żebyś nie miała :pp]

Spencer była zbyt wykończona by o czymkolwiek myśleć. By czymkolwiek się zadręczać. Wiedziała, że wyrzuty sumienia za nieodpowiedzialność powrócą, gdy tylko się obudzi, ale teraz postanowiła poddać się słodkiemu zmęczeniu. Opadła na pościel, przytuliła głowę do poduszki i objęta ramieniem ukochanego niemal natychmiast zapadła w regeneracyjny sen.
Tym razem nie śniło jej się kompletnie nic. A może tylko jej się wydawało, bo przecież podobno każdemu podczas snu wyobraźnia podsuwa wymyślne, często nieprawdopodobne obrazy. Aczkolwiek jeżeli rzeczywiście nie pamiętała tylko swojego snu to musiał on być dobry. A przynajmniej takie miała wrażenie, gdy leniwie rozchyliła powieki. Nie towarzyszyło jej dziwne uczucie pustki, znajome drapanie w gardle, nie piekły ją oczy, nie było niepokoju i lęku. Był tylko wciąż senny nastrój, który nie pozwalał jej przez dłuższą chwilę się po prostu ruszyć. Ogarnięta czystym lenistwem podniosła nieco głowę, by spojrzeć na ukochanego; spał. Najdelikatniej więc jak potrafiła wysunęła się z łóżka uważając by przypadkiem nie obudzić szatyna. Dlatego zamarła, gdy mężczyzna drgnął niespokojnie, gdy tylko stanęła na chłodnej posadzce. Wstrzymała oddech rozważając powrót do łóżka byleby tylko zapewnić mu dobry sen, ale wtedy on przerzucił się na drugi bok i spał już spokojnie. A przynajmniej tak jej się wydawało.
Pozwoliła więc sobie na szybki, orzeźwiający prysznic; zmyła resztki wczorajszego makijażu, zapach klubu i tłumu obcych ludzi. Powoli wracała do rzeczywistości, powoli wracały wszystkie problemy, decyzje, które będzie musiała podjąć świadomie i ostatecznie. Zdawała sobie sprawę, że czekają ją dwie poważne rozmowy z Leo. Tak, dwie. Bo nie tylko sprawa ciąży nie dawała jej spokoju, ale także tego jak się poddała, gdy mężczyzna był w depresji. Nie powinna się dać omotać Tony'emu, nie powinna wierzyć ani w jedno jego słowo, bo przecież to Leo był najlepszym co ją w życiu spotkało. To on dawał jej szczęście, to on sprawiał, że chciało jej się żyć. I co z tego, że każdy na jej miejscu miałby chwile zawahania, co z tego, ze każdy na jej miejscu rozważał by wiele opcji? To do niej nie przemawiało; czuła się winna i koniec. I nie wybaczy sobie nigdy? A przynajmniej do momentu, gdy nie uwierzy, że Leo jej wybaczył, że nie ma jej za złe.
Gdy wreszcie zakończyła "poranną" toaletę ruszyła do kuchni odziana w długie jeansy oraz ciepłą bluzę ukochanego. Nucąc cicho jakąś skoczną melodię dla rozwiania ciemnych chmur przygotowała dla ukochanego mocną, czarną kawę, a dla siebie - herbatę z cytryną. Niosąc dwa parujące kubki zawędrowała do sypialni. I w tym samym momencie mężczyzna leżący w skołtunionej pościeli otworzył oczy. Uśmiechnęła się do niego ciepło, a potem wślizgnęła się ostrożnie na łóżko by czasem nie rozlać żadnego z gorących napoi.
- Dzień dobry. - Szepnęła, zachęcająco wyciągając w jego stronę naczynie z ciemną, kofeinową cieczą.

Unknown pisze...

[no tak, tak :D. mądra dziewczynka :D
haha, taa ;d. też mu współczuje ;pp
mnie też! i tak przy okazji - nigdy sobie nie zapomnę jak kiedyś z najlepszą kumpelą miałyśmy okres, że kurde potrafiłyśmy siedzieć i tak nagle z niczego się zaczynać śmiać i potem jedna drugiej się pyta "no z czego się śmiejesz" a ta z tego i z tego i kurde okazywało się, że przypomniałyśmy sobie te same wydarzenia, w tym samym czasie.. To już było dziwnie i przerażające momentami xD
haha, no raczej że kusząca :D
tak, tak! to miało być dobre życzenie! pij z umiarem! :D. Zresztą komu ja to mówię; mam nadzieje, że ten Twój barman to Ci tylko soczki kupuje :| xD]

Uniosła lekko brwi zdziwiona jego przesadną reakcją. Widziała jak wstrzymuje oddech, jak wbija w nią zaniepokojone spojrzenie jakby oczekiwał, że zaraz usłyszy listę objawów, które jej dolegają. W pierwszym odruchu chciała zażartować, żeby nie panikował - przecież nie umrze z dnia na dzień, ale zaraz z bólem ściskającym serce pomyślała, że to wcale nie jest zabawne i że byłoby to niezbyt subtelne, zwłaszcza, że widziała w jego oczach strach. Strach przed tym, że może ją stracić. Westchnęła więc cichutko, a potem położyła dłoń na jego dłoni i pogładziła ją kojąco.
- Bardzo dobrze. - Odparła gładko wyginając usta w uśmiechu, które zaraz zniknęły za parującym kubkiem, który przytknęła sobie do warg, aby upić łyk herbaty. Nie kłamała; owszem była jeszcze trochę zmęczona, lekko niewyspana, ale poza tym nie działo się z nią nic złego. Pozornie. Bo w środku wszystko w niej szalało, rozrywało wnętrzności.
Ona też się bała. Bała tego co ją czeka. Tej rozmowy, która ją czekała, a której nie mogli już dłużej odwlekać w czasie, bo przecież czas specjalnie się dla nich nie zatrzyma; nie ubłaganie ucieka do przodu i to w tak szybkim tempie, że ledwo się obejrzała a już od ponad dwóch[nie wiem ilu xd] miesięcy jest w ciąży! Ich Fasolka miała już uszy, oraz malutkie serduszko, którego cichy stukot mogli już usłyszeć przy badaniu usg.
- Przepraszam. - Wypaliła nagle odkładając tę trudniejszą, jak jej się wydawało, rozmowę w czasie. Nie była pewna czy dobrze robi rozpoczynając ten temat teraz, ale.. Musiała. Musiała, bo wyrzuty sumienia nie dawały jej spokoju. - Za to, że w pewnym momencie się poddałam. Wtedy, gdy byłeś w depresji. Ale nie potrafiłam dłużej, miałam wrażenie, że nie ma już dla nas szansy. I był też ktoś, kto mnie kusił, podjudzał od odejścia od Ciebie, a ja.. Ja rozważałam wszystkie opcje.. Przepraszam. - Wyrzuciła szybko z siebie, nim zdążył jej przerwać. Naumyślnie nie powiedziała o kogo chodzi. Bo wiedziała, że największym ciosem byłby fakt, że to jego szwagier! Szwagier któremu ufał, któremu niemal powierzył swoje życie.
Nerwowo zaczęła obracać kubek w palcach. Nie mogła sobie wybaczyć, że odpuściła, że myślała o życiu jakie mogłaby mieć z innym mężczyzną. Życie, które wtedy wydawało jej się lepsze, bezpieczniejsze. Ale co z tego, że Anthony mógłby jej dać pozornie bezproblemowe życie, gdyby wtedy nie była szczęśliwa?

Unknown pisze...

[oj tam, oj tam ;d. to akurat będzie zabawne! ;d. poza tym.. pozwól, że nie wskaże palcem kto go zazwyczaj torturuje ;p
o, to takie momenty też były, że kończyłyśmy za siebie zdania i w ogóle.. Ale to już czasy przeszłe. Było, minęło, ale teraz przynajmniej nie obawiam się, że ktoś czyta mi w myślach! :D Poza Tobą rzecz jasna :D
Hej, to przy mnie powinno być serducho, a nie przy blogosferze :| xD
mhm, zaiste :D]

Przez dłuższą chwilę unikała jego wzroku jakby bała się tego jak może na nią patrzeć w tym momencie. Mógł teraz jej mówić, że jej nie wini, że nie ma jej tego za złe, bo pewnie i tak było, ale.. Wiedziała, że to go dotknęło. A ona najbardziej na świecie nie chciała go ranić. Musiała jednak to z siebie wyrzucić, wierząc, że Leo pamięta, że jest jej jedynym światem, jedyną miłością, że dla niego gotowa byłaby oddać życie. Że bez niego ona sama nie istnieje, bo jest jej nieodłączną cząstką, że jest jak tlen potrzebny do życia. I że mężczyzna zdaje sobie sprawę, że wtedy była tylko chwilowo zaćmiona osamotnieniem, potrzebą bliskości. I że bez niego nigdy nie byłaby szczęśliwa.
I zaraz zaczęła to wszystko mamrotać pod nosem, połykając jakieś pojedyncze samogłoski, gdy w gardle pojawiła się zbyt dobrze znajoma, dusząca gulka. W jej oczach zalśniły się łzy, które nieco zamazały jej obraz tych ciepłych, czułych oczu ukochanego. A potem nie mogąc już wykrztusić z siebie ani słowa więcej po prostu opadła na jego ramie, ufnie wtulając się w niego. Objęła go przy tym ciasno w pasie z ogromną jak na siebie siłą. A potem poczekała aż wszystkie intensywne emocje, które w tym momencie się w niej nagromadziły nieco opadną, ucichną i pozwolą jej się skupić.
Mogła to z siebie wyrzucić już dawno, o, na przykład wtedy, gdy to Leo ją przepraszał za wszystkie krzywdy, za rany które jej zadał. Ale wtedy nie mogła, bo.. Bo bała się, że takie wyznanie z jej strony mogłoby go znów wepchnąć w depresje, lub inne świństwo, bo przecież nie był jeszcze wtedy tak stabilny emocjonalnie..
A teraz, gdzieś w głębi niej pojawiła się ulga, ze względu na tak kochane zachowanie Leo, za to, że wcale się na nią nie zezłościł, nie miał za złe, a wręcz przeciwnie ukoił jej rozdygotane nerwy, przyćmił nieco bolesne fale wyrzutów sumienia. Troszczył się o nią, zapominając o sobie, co nie do końca jednak jej się podobało. Ale jednak pozwoliło jej to skupić się teraz na trudniejszej rozmowie. Obawiała się jednak że i podczas niej się rozklei, że nie poradzi sobie z tym wszystkim. A jednak wierzyła, że Leo pomoże jej to przetrwać mimo iż wiedziała, że dla niego to też jest niesamowicie trudne, bolesne, przerażające. Musieli jednak o tym porozmawiać, podjąć decyzje. Nie mogli dłużej zwlekać, bo nie mieli czasu.
Dlatego w końcu odsunęła się nieco od niego, na tyle by spojrzeć mu w twarzy, w jego karmelowe tęczówki. Pocałowała go krótko, mrucząc ciche `Kocham Cię`, a potem zamarła odrywając do niego jedną rękę by spleść ich palce razem i ostatecznie ułożyć ich złączone dłonie na, póki co, niewielkiej wypukłości na jej brzuchu.

[ok, ok spoko :D ;)
mhm, pamiętam :).
dziękuje i wzajemnie! I tak, dobranoc, do spisania ;)]

Unknown pisze...

[kurcze nici z naszego wspólnego wieczora!!! :cccc xD wychodzę ze znajomymi jednak dzisiaj, chociaż szczerze powiedziawszy średnio mi się chce xD. ale dobra, niech im już będzie nie? ;d. także ten.. Do jutra:). pewnie będę koło 16 bo jeszcze jutro mam wolontariat :).
swoją drogą.. długo te korki masz! ;p]

Unknown pisze...

[aj tam, aj tam ;d. Spencer go udobrucha :D taa w sumie racja ;pp
no, ale Ty możesz.. Pozwalam Ci ;dd
no wiem, wiem! ;D no było.. ale własnie od dupy strony :c xD
ahaha okeej juz nie będę.. ;pp
no wiem, wiem! ;)
myślałam, że zdążę odpisać, ale nie zdążę :c dupa, jutro postaram się jeszcze przed południe, o! ;).
tymczasem:* ]

Unknown pisze...

[no raczej :D. mhm :D
mam nadzieje! w końcu byle kto by mi w głowie nie mógł grzebać, nie? :| ;pp
ahaha można to tak em, ująć xD
^^
oj, to się okaże.. kiedyś ;>> ;d
nie no cierpieć, nie cierpię xD. ale bawiłam się średnio! w sensie z początku było świetnie i wgl, ale jak mój kumpel się napił to jak zwykle odpierdzielał jakieś głupie sceny -.-
;)]

W jednej sprawie Leo na pewno miał racje - nigdy nie był w takiej sytuacji jak ona. Nie był kobietą; nie był ciężarną kobietą; nie był samotną, opuszczoną ciężarną kobietą, której hormony szaleją, która ma zmienne nastroje i żeby sobie z nimi radzić potrzebuje bliskości. Bliskości ukochanego. Ale gdy jej nie dostaje, co wtedy? Walczy o niego, ale z tak poranionym serce, gdy z dnia na dzień widzi jak on coraz bardziej "znika", staje się coraz bardziej beznamiętny, aż w końcu całkowicie zaczyna cię unikać to już nie jest takie proste.. Spenc była na krawędzi. Zaczęła opadać w dół, ale nie było obok Leo, który by ją uratował. Wydawało się nie być nadziei. Więc.. Więc miała prawo się wahać, rozważać pewne opcje - chociaż osobiście Spencer tak nie uważała. Ciągle nienawidziła się na to. Ale.. Najważniejsze, że brak bliskości tak do końca nie przyćmił jej umysłu, czyż nie?
Chociaż.. Teraz Leo był w takiej sytuacji jak ona przez paręnaście miesięcy; role się odwróciły - teraz to ona mogła umrzeć, a on.. on był po drugiej stronie i musiał zmierzyć się z tak okrutną sprawą jak utrata ukochanej osoby. Spenc wiedziała jakie to trudne, bolesne. Jak nieustannie żyje się w strachu. Jak bardzo cierpi się z myślą, że ta najbliższa Ci osoba bez której nie potrafisz żyć może odejść na zawsze z tego świata. Dlatego obawiała się, że Leo nie będzie chciał słuchać nawet o takiej możliwości jak donoszenie ciąży do końca. Chciała wierzyć, że zaakceptuje każdą jej decyzje, choć to nie będzie takie proste. Albo chociaż pomimo tego, że nie będzie się z nią zgadzał to będzie nadal ją wspierał, a potem..? Potem zaopiekuje się Fasolką i nie będzie jednym z tych ojców, którzy patrząc na swoje dziecko czują żal i co gorsza obwiniają je o śmierć matki. Bo tak, Spenc już też podjęła decyzje - miała na to mnóstwo czasu i niemal od razu gdy usłyszała tę straszną wiadomość pomimo zdruzgotania, szoku, bolesnej rozpaczy w głębi siebie wiedziała na co się zdecyduje. I teraz znów musiała wierzyć, że.. Że będzie jedną z tych szczęśliwych kobiet i uda jej się przetrwać - jej i Fasolce.
Nerwowo, niemal ze smutkiem patrzyła jak dłoń ukochanego odsuwa się od jej brzucha; zerknęła na niego z ukosa tylko po to by zobaczyć jak przez jego twarz przepływa cień ulgi.. A może się myliła?
- Nie, jeszcze nie. - Odparła na jego pytanie wyginając usta w bladym uśmiechu.

[ble.
No i powinnam się pojawić koło 16 ;)]

Unknown pisze...

[no baa! ;dd. ogromny!
tu się nie ma z czego śmiać! ;pp
oj tam od razu zołza.. ;> bez przesady ;D
no jakoś tak, ale szybko się zmyłam ;d
ok, już milczę!
;))]

Uśmiechnęła się blado, słysząc słowa ukochanego. Zaraz też pokiwała głową, mrucząc ciche "mhm", a potem odprowadziła go spojrzeniem, a gdy tylko znikł z pola widzenia, tak samo zniknął jej niby to pogodny grymas. Bo już wiedziała, że coś jest nie tak; domyślała się, że to wszystko będzie trudne. Nie chciała zostawiać Leo. Chciała dożyć z nim spokojnej starości, chciała być przy nim już zawsze. I gdy wydawało się to możliwe, gdy zostali przez los pobłogosławieni nowym życiem.. On[los] jak zwykle musiał wywinąć im psikusa. Tylko szkoda, że żadnego z nich to nie bawiło! Ach, ten jego czarny humor. Czy nie mógłby być dla nich choć raz łaskawy? Czy naprawdę na to wszystko sobie zasłużyli; przecież nie byli złymi ludźmi. Owszem, mieli potknięcia, gorsze chwile, ale.. Nie, nie zasługiwali na to co im się nieustannie przydarzało. A już na pewno nie zasługiwała na to Fasolka. Bogu ducha winne dziecko, które jeszcze nawet nie przyszło na świat!
A powinno przyjść. Powinno mieć szanse żyć. Powinno mieć szanse się uśmiechnąć, zdobywać przyjaciół, zakochać się. Zakochać się tak mocno jak ona w Leo. Powinno mieć szanse poznać co to prawdziwa miłość, co to znaczy stracić dla kogoś głowę. Chciała dla niego jak najlepiej, chciałaby był szczęśliwy, chociaż zdawała sobie sprawę, że pewnie czasami też będzie i cierpieć, ale czy to właśnie nie ból czyni nas w pełni człowiekiem? Dlatego nie powinna obierać mu tej szansy, pomimo tego, że sama przepłaci to pewnie życiem. Pomimo tego, że swoim wyborem rani najukochańszą osobę pod słońcem i przy okazji też samą siebie.. Miała tylko nadzieje, że Leo kiedyś jej wybaczy i zrozumie dlaczego wybrała tak, a nie inaczej.
Wydawało jej się, że obydwoje już podjęli decyzje; znów odkładali rozmowę w czasie jakby.. Jakby szukali sposobu, najlepszych argumentów do tego by przekonać drugą osobę do swojej wizji rozwiązania tego problemu. Ale Spenc już swoje miała, wiedziała, że to dla jej ukochanego może być zbyt mało, ale musiał zrozumieć jej postępowanie. Po prostu.. Nie mogła inaczej wybrać. Ale była to najtrudniejsza decyzja w całym jej życiu.
Nie potrafiła siedzieć bezczynnie, gdy Leo brał prysznic. Gdy jego nie było w pobliżu zbyt wiele emocji nią targało, zbyt wiele myśli na raz pojawiało się w jej głowie. A ona tego całego chaosu nie potrafiła znieść. Więc wzięła się za zmianę pościeli, zaścielenie łóżka, przewietrzenie sypialni. Nie zajęło jej to zbyt wiele czasu, ledwo co zdążyła otworzyć okno, a ukochany znów stał już w progu sypialni cały wilgotny po dopiero co zażytym prysznicu. Uśmiechnęła się ciepło na jego widok i zaraz stanęła tuż przed nim całując go gorąco, tym samym zmywając resztki pasty z jego warg.

[spoko, nie przejmuj się :). mi też nie idzie, ale jestem wykończona! hm, no mozemy się na niego zapisać, hm? :)]

Unknown pisze...

[;pp
ahah, nieprawda! ;p cicho xD
no.. Już lepiej! ^^. Chociaż w sumie.. :> mogłabym dalej narzekać ;p przecież jestem taka DOBRA! :>
no wiadomo :D
pf, ok. już się nie odezwę ani słowem! o :| xd]

Chociaż wiedziała, że nie powinni bardzo chciała by jeszcze trochę odłożyli w czasie tę trudną rozmowę. Przynajmniej na czas spóźnionego śniadania. Chciała by jeszcze moment było normalnie, bo potem.. Potem mogło być różnej. Gdzieś w środku niej obudziła się obawa, że Leo nie będzie chciał patrzeć jak Fasolka rośnie i tym samym niemal ją zabija. Bała się, że ją opuści nie mogąc znieść tego, że na to pozwala, bo tak.. Było proste rozwiązanie, niezbyt trudny zabieg. Ale Spencer nie chciała nawet o tym słyszeć. Nie chciała zostać mordercą, a tym bardziej nie swojego dziecka. Dziecka, które już słyszało, które miało już małe serduszko. Ale była w stanie zrozumieć jeśli Leo odejdzie.. Chociaż bardzo chciała by został, by pogodził się z jej decyzją i spędził z nią te, być może, ostatnie miesiące.
Ale czy mogłaby go obwiniać, że nie chce patrzeć na rosnący brzuch, który za każdym razem boleśnie będzie przypominać, że poród zbliża się nieuchronnie? Nie. Nie mogła, więc starała się przygotować na wszystkie ewentualności. Musiała być gotowa na wszystko.
- Zjadłabym jajecznicę z pomidorami. - Odparła, słysząc jego pytanie po chwili dłuższego zastanowienia. Ale to było, gdy jeszcze szli do kuchni; gdy się w niej znaleźli zaraz zmieniła zdanie i zaczęła opowiadać o swojej wymarzonej kanapce, a Leo starając się nadążyć wyciągał wszystkie składniki, chociaż zabrakło ogórków. Ale to nic! Bo przecież zamiast ogórków, może być cokolwiek, prawda? O, na przykład rzodkiewka!
I uśmiechając się szeroko z uwagą obserwowała jak ukochany przygotowuje śniadanie.

[Mi też wyszło krótko ;c ale tak, ja też postaram się poprawić, o! :) / mhm od rana :c masakra!
hm, to nie wiem.. Co robimy? Szukamy dalej, czy w ogóle sobie odpuszczam Lee i Andro, chociaż.. tęsknie za nimi! ]

Unknown pisze...

[ta, aha :D jasne :D
pf, nie niech mi będzie! Przecież tak właśnie JEST! ;dd
;pp
no, widzisz jak się do Ciebie w ogóle nie odzywam? Widzisz?! ;d
o, ale Ci fajnie! :). Gdzie jedziecie? :). Ale swoją drogą.. Rozminiemy się! Bo ja jadę w weekend do Częstochowy. :c]

Spencer cieszyła się, że udało im się tak dobrze wykorzystać jeszcze tę chwilę względnej swobody. Nie spodziewała się, że będzie aż tak przyjemnie; widząc z jakim entuzjazmem Leo zabrał się za przygotowanie kanapki, jakby wcale jej smaki nie były spowodowane przez ciąże, sama również się rozluźniła i podczas gdy on starannie stroił kromkę chleba, ona pojadała mu już pokrojone składniki uśmiechając się przy tym zaczepnie, by ostatecznie zabrać się za pieczywo starannie przystrojone, kuszące swoimi kolorami. Pałaszowała je, słuchając jak Leo wspomina ich wczorajsze/dzisiejsze szaleństwa. Sama też wtrącała swoje "trzy grosze", czyli wydarzenia które jej najbardziej zapadły w pamięci. Śmiali się, uśmiechali przy tym nieustannie, ale.. Wreszcie, gdy okruszki zniknęły z talerza, a ekspres z kawą zaczął swoją pracę atmosfera widocznie zaczęła gęstnieć. Ich uśmiechy stawały się coraz bardziej wymuszone, coraz mniej szczere. Iskierki swobody i beztroski gasły, by zniknąć ostatecznie wraz z pikaniem ekspresu oznaczające, że ich napoje są już gotowe.
I już nie było zmiłuj się. Nadszedł czas na poważną rozmowę, której odwlekanie w czasie nie miało już sensu. Spencer czuła na sobie wzrok ukochanego, sama jednak błądziła spojrzeniem po kuchni, by wreszcie zatrzymać go na parującej filiżance. Upiła z niej nieśpiesznie łyk ciemnej cieczy dając tym sobie jeszcze chwilę czasu aby wszystko uporządkować. Wcale jej się to nie udało. Wręcz przeciwnie - w jej głowie pojawił się jeszcze większy mętlik niż przed momentem. Nie miała kompletnego pojęcia od czego zacząć. Jak poruszyć ten temat. "Kochanie urodzę to dziecko, więc zostało nam tylko pół roku?" - nawet w jej głowie zabrzmiało to idiotycznie, a sam sens zdania zabolał ją tak mocno, że przez jej twarz przebiegł cień rozpaczy. Opamiętała się jednak szybko, a potem westchnęła cicho.
- Za dwa dni mam wizytę u lekarza. Pójdziesz ze mną? - Zapytała cicho, a wypowiadając pytanie jej wzrok niemal niepewnie zatrzymał się na twarzy Leo.

[;)
ja sobie też! :C xD
tak, tak!? :D jakich?! :D. okej, to szukamy :)]

Unknown pisze...

[ahaha, widzę właśnie! ;d. ale bardzo mnie to cieszy :D
no i to mi się podoba ! ^^
Nie nabijaj się, bo serio zamilknę :| xD
o, znowu? ;p. a w tamtym roku też nie byliście czasem w górach? :p / wiesz co? xd nie wiem! xD ja wgl tego wyjazdu nie ogarniam, ale.. chyba z piątku na sobotę, a wracam z soboty na niedzielę? ;p. jakoś tak ^^. tak czy siak w pt sobie popiszemy o ile dobrze wszystko zrozumiałam! będę siedziała do 2.30 na kompie bo o 3 wyjeżdżamy xD
naprawdę? :) dzięki:)]

Chciała by usłyszał jak bije serduszko ich Fasolki. Wierzyła, że ten dźwięk może zmienić wszystko - a zwłaszcza nastawienie Leo do sprawy. To nie była tylko Fasolka, to już nie był tylko zlepek komórek. To już było nowe życie, które miało prawo wyjść na świat i przeżyć chociaż tyle co ona. Dlatego niemal odetchnęła z ulgą, gdy Leo zgodził się. Miała nadzieje, że to chociaż w najmniejszym stopniu zmieni jego nastawienie do decyzji, która według Spencer już zapadła. I nagle dotarło do niej, że już z góry założyła jakie jest zdanie Leo w całej tej sprawie. Może źle odczytywała jego znaki, bo po prostu przygotowywała się na najgorsze? Może on tylko czuł się zagubiony nie wiedząc jak się zachować, co o tym wszystkim myśleć. I już chciała zapytać go o zdanie, gdy ten zadał kolejne pytanie. Pytanie, które boleśnie ścisnęło jej serce i sprawiło, że znowu uciekła spojrzeniem gdzieś w bok.
Nie potrafiła go tak ranić. Nie potrafiła mu powiedzieć, że chce zaryzykować, że w pewnym sensie wybiera.. Śmierć. Przecież wiedziała jakie to wszystko jest trudno. Jak ciężko poradzić sobie z taką myślą. Bo przecież to ona zawsze stała po drugiej stronie barykady. Teraz role się odwróciły.. I nic nie mogli na to poradzić.
- Chcę urodzić nasze dziecko, Leo. - Powiedziała jeszcze ciszej niż przedtem. Wbiła nieco już zaszklone spojrzenie w filiżankę kawy nie mając odwagi spojrzeć mu w oczy. Nie chciała widzieć jak cierpi. Poza tym.. Nie była też pewna jak zareaguje. Tkwiła tak dłuższą chwilę, a w kuchni zapadła kompletna cisza. Przerażała ją. I powoli znów zaczęła podnosić spojrzenie na szatyna nerwowo oraz boleśnie zagryzając swoją wargę.
Przez dłuższą chwilę tylko na niego patrzyła, szukając kolejnych odpowiednich słów. Co miała powiedzieć? Mętlik w głowie kompletnie nie dawał jej się skupić. Więc ostatecznie zrezygnowała, woląc poczekać na jego odpowiedź. Wbiła więc w niego swoje zielone patrzałki podkulając nogi pod siebie.
Czekała.

[;pp
o właśnie! więc szukamy, szukamy:)). no ja też przeglądałam, ale nic ciekawego nie widziałam -.-]

Unknown pisze...

[a moje, moje ^^ podoba się? xD

no cieszę się jak głupia, o! :D
no i to rozumie ;D grzeczna dziewczynka ;dd
aa, no chyba że tak ;). no to udanej wycieczki już Ci życzę, żeby pogoda wam dopisała :)
ta ;D. mhm, będę ale nie wiem kiedy! bo po pierwsze pewnie będę padnięta zważywszy na pory w których będziemy jechać -.- a po drugie mam jeszcze w niedziele warsztaty sztuk ulicznych na które zamierzam się wybrać, więc pewnie wieczorem będę dopiero :)
dzięki:)]

W pewnym momencie zaczęło brakować jej tlenu - dopiero wtedy zdała sobie sprawę, że przez cały czas wstrzymuje oddech oczekując na jakąkolwiek reakcje z jego strony. Bała się tego co może nastąpić; zacznie krzyczeć, a może siądzie gdzieś w kącie zrozpaczony, a może zacznie dopytywać się czy jest pewna, albo podejdzie i przytuli, i powie, że wspiera ją w każdej decyzji, a może wyjdzie i już nie wróci? Naprawdę nie miała pojęcia czego oczekiwać, czego bać się bardziej.
Ale wtedy z jego ust wypłynęło opanowane, spokojne "w porządku", które znała aż nazbyt dobrze. Przeciętny obserwator doszedłby do wniosku, że szatyna w ogóle nie rusza sprawa ciąży, jej możliwych powikłań. Po prostu zgadza się na decyzję kobiet bo jest mu wszystko jedno czy będzie żyć, czy nie. Ale ktoś kto znał go bardzo dobrze - tak jak Spenc - mógł domyślić się co dzieje się wewnątrz niego. Brunetka oczyma wyobraźni widziała szalejące emocje, rozrywające serce. Uderzyły w nią wspomnienia tego wszystkiego co ona przeżywała, gdy Leo był niemal krok od śmierci, gdy wydawało się, że wyrok już zapadł. Zadrżała wzdychając ciężko, cicho. I doszła do wniosku, że chyba wolałaby już żeby krzyczał, a nie patrzył tak obojętnie na nią, gdy ona wiedziała co dzieje się w środku niego. A tak przynajmniej jej się wydawało, że wie. Miała przecież porównanie, tylko w tym wypadku to ona wybrała sobie ten los. To ona świadomie podjęła tę decyzje. Bo dla niej nie było innego rozwiązania.
- W porządku. - Powtórzyła za nim, teraz już niemal bezgłośnie nerwowo wykrzywiając sobie place.

[TAK, SZUKAMY! :D jasne, że mamy:)
okej :). odpoczywaj ;). ]

Unknown pisze...

[doszłam do wniosku, że takie coś szybciej rzuci się w oczy niż marne ogłoszenie ;p. hm, chyba tak. Nie zapowiada się by miał wrócić - może przybędzie gdy MT choć trochę ruszy? Nie wiem. A pomoc by się przydała! Jakbyś znalazła dobrze prosperujące blogi, z którymi moglibyśmy podjąć współprace byłoby super :)
;dd ^^
no powiedźmy, że "grzeczna" :>
no i tak trzymać! :D. wyżerka zawsze spoko :D
właśnie ja też sobie uświadomiłam, że nie będę miała co robić, więc pewnie będę się uczyć ! ;O
w sensie każdy znajduje tam coś dla siebie; bo są zajęcia z fotografii, grafiki, garncarstwa, malarstwa etc, etc no i przyjeżdżają ludzie co się na tym znają i to prowadzą o. xD. Powiem Ci, że bardzo fajna sprawa, chociaż ja tam głównie jako wolontariusz jestem i kurde na ostatnich warsztatach robiłam za modelkę ale mniejsza z tym -.-' ale na szczęście tylko chwilę!:D ]

Skuliła się w sobie odruchowo, gdy Leo wykonał nagły, gwałtowny ruch, którym roztrzaskał w drobny mak trzymaną w rękach filiżankę. Patrzyła na niego przerażona, nie mając pojęcia co nadejdzie następne. Co powie, co zrobi.. Kto mógł to przewidzieć. Nawet ona nie była tego pewna, chociaż znała go lepiej niż kto inny. Ale w takiej sytuacji jeszcze nie byli. To zawsze on był tym, który może umrzeć, ona była tą, która była przy śmiertelnie chorym, która zmagała się psychicznie i fizycznie z możliwością utraty najważniejszej osoby w swoim życiu. Nigdy nie chciała by znalazł się na jej miejscu. Nigdy nie chciała ranić go w ten sposób.
Bolała ją jego wściekłość, bolała ją jego rozpacz. Była w stanie zrobić wszystko, WSZYSTKO by tylko jakoś mu w tym cierpieniu ulżyć. Nawet zaciągnąć się teraz do łóżka; chociaż nie. Tego by nie mogła zrobić, bo wiedziała, że tak gwałtowny i zapewne brutalny seks tylko zaszkodziłby Fasolce. I jej. Więc szukała w głowie słów, które pomogłyby mu zrozumieć jej decyzje. Ale nagle wszystkie słowa, wszelkie argumenty wyleciały jej z głowy, gdy patrzyła prosto na niego - pełnego bólu, palącej złości odbijającej się w jego postawie, każdym geście. A potem padły jego słowa, które tak ją ubodły, zraniły. No bo jak mógł pomyśleć, że chce go ukarać? Jak mogło przyjść mu to w ogóle do głowy?! A potem próbowała sobie wytłumaczyć jego zachowanie - nie myśli racjonalnie. Ona też tak często przestawała rozumować logicznie, gdy przychodziły najgorsze wiadomości związane z jego stanem zdrowie. Zaczęła więc gwałtownie potrząsać głową, by zaraz zerwać się na równe nogi. Wyciągnęła w jego stronę rękę, ale zaraz opadła, bo bała się, że ją odtrącił.
- Nie, Leo. To nie tak! Nie chcę Cię karać. Nie chcę Cię ranić. - Mówiła pośpiesznie z nerwowo drżącymi dłońmi. Wszystko w niej szalało; nie mogła patrzeć jak cierpi. A najgorsza była świadomość, że sama, świadomie go zraniła, bo podjęła taką a nie inną decyzje. - Musisz mnie zrozumieć. Proszę. Nie mogę postąpić inaczej. Po prostu nie mogę.. - Jak miała mu to wytłumaczyć no jak? Że nie może zostać mordercą? Że nie może zabić? Bo nie może.. Wiedziała, że gdyby posunęła się do usunięcia ciąży.. Nie byłaby już tą samą Spenc.

[;))]

Unknown pisze...

[ahaha :D / no właśnie na tym to ma głównie polegać, na takiej współpracy, by to, że ktoś nas wrzuci do sojuszy to nic tak naprawdę nie daje :).
A tekst skopiowałam Michała, lekko pozmieniałam, więc
Cześć! Mamy do Was ogromną prośbę - mianowicie wznawiamy działalność naszego bloga, który podczas wakacji zrobił sobie krótką przerwę. Potrzebujemy nowych autorów, świeżych pomysłów i mnóstwa energii. Aby ludzie się o tym dowiedzieli musimy się jednak rozreklamować. Wolelibyśmy się nie posuwać do SPAMU, dlatego piszemy do Was ze swoją skromną propozycją - czy moglibyście umieścić adres naszego bloga na swojej głównej stronie? W zamian za to, my umieścimy Wasz, bezterminowo. Z góry bardzo dziękujemy za współpracę!
www.murinetown.blogspot.com
- i zważywszy na to, że napisane jest to w l. mn. to podpisuje się jako Murine Town lub Administracja po prostu :) i dzięki wielkie za pomoc :)
no i przeniosłam na bok! a proszę Cię bardzo - mnie też to z początku drażniło, teraz się przyzwyczaiłam ;p
mhmm :D
oj tam, spalisz jak wrócisz :D
ano trzeba ^^. ja to w sumie MUSZĘ nie? :|
pewnie, zapraszam! :> nawet Ci nocleg u mnie mogę zaproponować jeśli chcesz :D ta.. -.- daj spokój xD. ale fajnie było! :D. ok, dzięki :)]

Morderca. To jedyne słowo, które przychodziło jej do głowy, gdy myślała o usunięciu ciąży. Nie mogłaby żyć ze świadomością, że kogoś zabiła, zwłaszcza swoje nienarodzone dziecko, chociaż tak naprawdę zrobiłaby to w szeroko pojętej "obronie własnej". Chroniłaby tylko swoje życie, czyż nie? Ale nie. Nie mogła. Bo przecież ten zlepek komórek był już nowym życiem odkąd plemnik połączył się z komórką jajową. A tak przynajmniej postrzegała tę sprawę Spenc. Wiedziała, że wiele osób, a przede wszystkim kobiet, które zażywają tabletki antykoncepcyjne po stosunku do 72h, tak nie jest. Ale ona wierzyła, że od tego momentu zaczyna się życie, a nie od tego, gdy zaczynają pojawiać się pierwsze organella. Więc nie mogła wybrać inaczej chociaż raniła w ten sposób osobę, dla której byłaby wstanie zrobić wszystko byleby ją przed tym uchronić. Ale nie zabić, nie ich dziecko - owoc ich miłości.
- Przepraszam Cię. Naprawdę Cię przepraszam, ale nie potrafię postąpić inaczej. - Wyszeptała wtulona ufnie w jego ramię, choć przed momentem stała niepewnie przed nim niemal drżąc z obawy jak zachowa się dalej. Teraz tkwiła przy nim obejmując go w pasie ciasno, z rękoma zaciśniętymi w pięści na jego koszuli, jakby pragnęła by ich ciała nigdy się już nie rozłączyły. I znów zadrżała słysząc jego niezwykle twarde i gniewne "wiem". Gdyby nadal nie trzymał ją ciasno, pewnie upadłaby, bo wręcz ugięły się pod nią kolana. I znów zaczęła mamrotać swoje przeprosiny. By po chwili zamilknąć - nie miała siły mówić już nic więcej, bo łzy zaczęły cisnąć jej się do oczu, a gardło ścisnęło się boleśnie, więc znów przylgnęła do jego ramienia oddychając zbyt płytko, zbyt szybko.
Wiedziała, że Leo nigdy nie zaakceptuje jej decyzji. Była tego świadoma, ale teraz.. Teraz przynajmniej wiedziała, że rozumie. I była mu za to niewymownie wdzięczna. Dlatego nie ośmieliła się teraz o nic prosić. Chociaż miała tylko jedną prośbę, jedyną obietnicę, którą chciała na nim niemal wymusić! Ale nie; teraz nie odważyła się. I tak dostała więcej niż oczekiwała.

Unknown pisze...

[spoko, bez spiny! po prostu jak trafisz na jakiegoś bloga, który no.. ŻYJE możesz tam u nich pod sojuszami te notkę i a nóż widelec ktoś się zgodzi? :) ale i tak dziękuje! :)
;)
tak, od czego jest trening koszykówki? :D
ach, no tak. Chcę, racja :):):) xD
Co Ty gadasz? :p. ja w sumie się nie orientuje ;p. zresztąąąąą.. no dla mnie byś chyba była zdolna męczyć się z tyloma przesiadkami co? :> xD
no powiedzmy :D
;))]

Tego obawiała się Spencer - że Leo odejdzie. Przerażała ją ta wizja, ale na nią też gdzieś w głębi siebie się przygotowywała. Wiedziała, że pomimo tego ile razy powtarzała sobie, że zrozumie jeśli ją opuści to i tak była pewna, że to zaboli, zrani. Ale nie mogła go winić. Mógł być na nią zły, mógł się na nią wściekać, że wybrała taką decyzje. Mógł odjeść, a ona nie miała prawa go zatrzymywać, nie w takiej sytuacji. Więc stojąc opuszczona na środku kuchni czekała ze ściśniętym sercem na trzask zamykanych wejściowych drzwi. Więc duże było jej zdziwienie, gdy tegoż dźwięku nie usłyszała. Zaraz więc ruszyła przed siebie, by zastać ukochanego w salonie. Już pijącego trunek; Spencer zacisnęła oczy i usta. Chciała powiedzieć, żeby przestał ale czuła się jakby nie miała do tego prawa. Bo tak przecież było, czyż nie? To ona go popchnęła w tym kierunku. I jeszcze tego brakowało by przez nią zaczął pić.
Gdzieś w środku niej pojawił się też mały bunt, bo dlaczego karał ją w ten sposób? Miała swoje przekonania, swoje sumienie, wiedziała, że nigdy nie zaakceptuje jej decyzji, ale jednak.. Musiał pić na umór? Musiał?! Musiał, bo przecież on zawsze szukał ratunku gdzie indziej niż ona. Tylko tym razem przecież brunetka nie potrafiłaby mu go dać, nieprawdaż? Uświadomiła to siebie boleśnie. Chciała by te sześć miesięcy, które zostało im razem spędzili najlepiej jak potrafili. Nie mogła jednak oczekiwać, że nastanie to zaraz po ogłoszeniu takiej wiadomości. Nie mogła oczekiwać, że kiedykolwiek to nastanie.
Niemal bezszelestnie podeszła do niego i opadła na kanapę tuż obok niego. Wbiła w niego smutne spojrzenie. Naprawdę nie chciała go ranić! I tym razem nie wiedziała jak mu pomóc - jej bliskość już nie mogła leczyć. Więc może najlepiej będzie jeśli zniknie? Już, teraz, natychmiast?
- Przepraszam. - Szepnęła po raz enty, a potem wstała i wyszła nie mając bladego pojęcia co ze sobą począć.

[swoją drogą będę już szła.. Jestem wykończona, pisanie mi już nie idzie.. Także dobranoc i do spisania :)]

Unknown pisze...

[ok, będę pamiętać :D
znowu?! biedulka! współczuje. A ja? Ja sobie jednak odpuściłam :p i tak mam mało czasu ;) zresztą one i tak są ogólnie chyba w czwartek, gdzie ja i tak siedzę w szkole od 8 do 16, więc jakbym miała potem jeszcze na trening iść to dziękuje bardzo ;p
taaak właśnie, o niczym innym nie marzę :):) :D
a to dziwne, bo ja mam nawet bezpośredni pociąg do Pzn, Wrocławia, Wawy to na Śląsk bym nie miała? ;p ahahaha no wiem, wiem ;D
;pp]

Z początku nie miała pojęcia co ze sobą zrobić. Najchętniej wszyłaby teraz na dwór i pospacerowała po tylko sobie znajomych ścieżkach. Zdała sobie jednak sprawę, że nie ma na to siły. Te dwie rozmowy oraz wczorajszo-dzisiejsze szaleństwa ciągle dawały o sobie znać. Więc wybrała sypialnie - przymknęła drzwi, a potem opadła głośno wzdychając na łóżko. Dłuższą chwilę siedziała wpatrując się w jakiś martwy punkt na ścianie zastanawiając się co ona najlepszego robi. Bo teraz tylko ona była winna. To wszystko co się działo; zaburzenie ich szczęścia, cierpienie ukochanego jak i jej samej, to, że Leo siedział teraz w salonie i opróżniał butelkę tequili to była jej sprawka! Tak od samego początku do końca. Bo teraz boleśnie uświadomiła sobie, że tu już nie chodzi tylko o tą decyzje jaką podjęła, ale też o jej ciało, organizm, które nie potrafiło poradzić sobie z małą Fasolką rozwijającą się w jej brzuchu.
I tak nagle rozdygotała się i rozryczała jak małe dziecko opadając na wygodny materac łoża; przytuliła się do poduszki i po prostu poddała cierpieniu, lękom, które ją nękały. Bo przecież wcale nie chciała umierać! Nie chciała zostawiać swojego ukochanego! Nie chciała żyć te ostatnie miesiące ze świadomością, że prawdopodobnie niszczy całe jego życie, bo tak było prawda? Pamiętała idealnie jak kiedyś zastanawiała się jak by żyła bez niego, gdyby jednak białaczka zwyciężyła. I w tych wyobrażeniach nie było nic. Była kompletna pusta, przepaść. Bo bez niego nie było życia! Chciała jednak wierzyć, że Leo będzie silniejszy od niej, że może kiedyś poukłada sobie na nowo życie. Że dziecko da mu sił, by stawić czoła światu.. bez niej. Na moment kompletnie zapomniała o tych 10%, które dawał jej lekarz na przeżycie; jednak zaraz sobie o nich przypomniała. Nie mogła się tak łatwo poddawać, prawda? Musiała wierzyć, jak zawsze. Tylko teraz to było takie trudne! Jak miała myśleć optymistycznie, gdy raniła jedną osobę, którą chciała chronić przed całym złem, kogoś kogo nigdy w życiu nie chciała ranić choćby w najmniejszy sposób? A potem pomyślała sobie też o swoich rodzicach; jak oni przyjmą te wiadomość. I zaraz postanowiła - nie dowiedzą się. Będą żyli w słodkiej nieświadomości, chociaż nie była pewna czy w tym wypadu to najlepszy pomysł. Ale.. Ale nie chciała słuchać ich wykładów, ich genialnych pomysłów jak rozwiązać te sytuacje. I nie chciała przede wszystkim widzieć ich rozpaczy, takiej jaką widziała w oczach Leo. To było zbyt wiele.

Unknown pisze...

[;))
o no to dobrze :). a ja nie wróciłam i pewnie nie wrócę ;p ale może to i lepiej, bo i tak coś się mało edukuje zważywszy na to co mnie czeka w maju ;pp
mhm, tak właśnie :D :):) :D
ok, sprawdź! :D / ;-)
ok:). ja też się muszę na franc pouczyć bo krtk mam i zdałoby się chociaż jedną rozprawkę z polskiego napisać -.-]

W pierwszym momencie wydawało jej się, że śni, gdy poczuła jak łóżko ugina się pod ciężarem drugiego ciała. Nie dowierzała, że Leo do niej przyszedł. Była pewna, że niemal wpędziła go w kolejne uzależnienie i tej myśli też nie mogła sobie wybaczyć. Wydawało jej się, że ten wieczór będzie wyglądał właśnie tak - on przy butelce tequili, ona zapłakana i przytulona do poduszki w innym pokoju. I zaraz poczuła kolejną falę wyrzutów sumienia, bo jak mogła tak wątpić w ukochanego. Jak mogła pomyśleć, że ją opuści? Ale może tak byłoby lepiej? Dla niego. Bo przynajmniej nie patrzyłby codziennie na jej rosnący brzuch, który boleśnie będzie przypominać mu o nieuniknionym. Ale z drugiej strony miała nadzieje, że znowu gdzieś w trakcie tego wszystkiego obudzą się w nim te ciepłe uczucia, którymi darzył ich Fasolkę jeszcze niczym rozpoczął się koszmar. Zawsze wiedziała, że Leo idealnie nadaje się na ojca, że będzie świetnym tatusiem. I choć teraz być może to dziecko odbierze jej życie.. To chciała wierzyć, że nigdy nie będzie obwiniał go o jej śmierć. Bo przecież Fasolka nie jest niczemu winna. Ona po prostu.. chce żyć, nic więcej.
Jednym z czynników, które utwierdziły Spencer, że Leo naprawdę jest przy niej był zapach.. Alkoholu, który mocno uderzał ją nozdrza, gdy ukochany szeptał jej słówka podnoszące ją na duchu. Nie zwracała owy swąd uwagi, tylko wsłuchiwała się w jego kojący szept. I nawet nie zdawał sobie sprawy ile to dla niej znaczy, jak bardzo jej pomaga. Pomaga odzyskać wiarę, że wszystko się ułoży, że przeżyje, bo była szansa! Mała, bo mała.. Ale w przypadku Leo i jego białaczki, która teraz była tylko(albo aż) koszmarnym wspomnieniem, szanse też nie byłyby zbyt wielkie, czyż nie? Więc dlaczego tym razem miałoby się nie udać? I zaraz "wymieniła" poduszkę na Leo; teraz to w niego się wtulała, teraz to jego koszulka pochłaniała jej słone łzy.
- Dziękuje, że jesteś. - Wyszeptała, gdy w końcu względnie się uspokoiła, chociaż w jej głowie ciągle był mętlik, chociaż w jej głowie wciąż był chaos. Ale naprawdę była mu wdzięczna, że został, że nie krzyczał, że nie próbuje jej namawiać do zmiany decyzji, chociaż ciągle zdawała sobie sprawę, że jej nie akceptuje. - Kocham Cię. Najmocniej na świcie. I nie waż się kiedykolwiek o tym zapomnieć, słyszysz? - Poniosła na niego wzrok; patrzyła mu przez dłuższą chwilę prosto w oczy, by wreszcie pocałować krótko, ale niezwykle czule jego wargi. I teraz wiedziała, że zrobi wszystko byleby przetrwała i ona i dziecko. Choćby miała leżeć w łóżku przez najbliższe pół roku.

Unknown pisze...

[o, i teraz melduje, że znikam na jakąś.. godzine? może dłużej/krócej. zobaczymy. Siostrzenica sobie wymyśliła, że chce iść zbierać kasztany!. Więc.. ;pp. Ale w robienie ludzików już się nie dam wrobić! ;d]

Unknown pisze...

[ano powinnam, ale jakoś.. nie potrafię :p a potem będę narzekać jak wyniki z matur przyjdą ^^
;dd
no, mówiłam! :D. czyli nie miałabyś problemów z przesiadkami :> :D
mhm, mhm, na pewno ;p]

Spencer zdawała sobie sprawę z jego dylematów. A przynajmniej z części, bo nigdy nie przyszło jej na myśl, że ON może uważać, że ona go nie kocha! To było wręcz niedorzeczne. Bo.. Gdyby nie darzyła go tak wielką miłością, czy nadal by tu była po tym wszystkim co się wydarzyło, nie tylko ostatnio, ale przez wszystkie miesiące, gdy byli razem? Nie. Miała wiele szans by zniknąć, ale tego nie zrobiła. Bo był całym jej światem, bo ona była skłonna wybaczyć mu wszystko. Dosłownie wszystko, bo prawdziwa miłość tak jest wstanie przenieść góry. Rzecz jasna o ile druga osoba żałuje swojego postępowania, prawda? Więc nie - to jej na myśl nie przyszło, bo skąd?! Była pewna, że Leo zdaje sobie sprawę z jej ogromnych uczuć i rozumie, że robi to bo.. Tak mówi jej sumienie. Bo to jest owoc ich miłości. Jak mogłaby go zabić? Miała wrażenie, że jeśli by to zrobiła to pomiędzy nimi też by się coś zmieniło. A już na pewno z jej strony, bo nie potrafiłaby sobie, jemu, komukolwiek spojrzeć w oczy. Nie byłaby już tą samą Spencer, którą znał.
A wtedy zadał pytanie, które.. Które sprawiło, że wstrzymała oddech, a przez jej serce przeszedł bolesny skurcz. Nie potrafiła odpowiedzieć na to pytanie, nie w takiej sytuacji w której teraz byli. Dlatego dłuższą chwilę leżała wpatrując się w bliżej nieokreślony punkt znów nerwowo wykręcając palce.
- Kocham Cię. Chciałabym spędzić z Tobą być może moje ostatnie miesiące. Bo tylko Ty dajesz mi szczęście, sprawisz.. Że oddycham. Tylko Ty potrafisz mnie uspokoić. Tylko Ty się liczysz. Więc liczy się też owoc naszej miłości. Wiem, że Cię ranie i nie wiesz jak bardzo boli mnie Twoje cierpienie na które Cię skazuje. Ale wierze, że kiedyś zrozumiesz. Że tak musiałam wybrać. Że gdy ujrzysz tego małego człowieczka.. Zrozumiesz. - Ostatnie słowo wypowiedziała ledwo słyszalnie. Wiedziała, że nie może pogodzić się z jej decyzją, ale mężczyzna nigdy nie zrozumie kobiety tak do końca w takiej sytuacji. Bo między dzieckiem, a matką nawiązuje się ta rodzicielska nić o wiele wcześniej. Jakby.. Jakby ono już było na świecie. - Ale ja też zrozumie jeśli odejdziesz. Może nawet powinieneś. Nie chcę być cierpiał jeszcze bardziej. - Zakończyła spuszczając wzrok; i tak nagle pomyślała, że sama powinna odejść. Ułatwić mu to. Powinna, ale w tym momencie nie potrafiła. Pieprzona egoistka?

[ahha biedna! też to przeżywałam tydzień, albo dwa tygodnie temu xD. tyle że ja się męczyłam z kasztanami! ;pp]

Unknown pisze...

[takiej opcji nie biorę pod uwagę :D
kurde, a wiesz, że nawet nie wiem o której to się zaczyna?! :D. ale pewnie 14?! Nie mam pojęcia ;pp ale zawszę mogę Cię potem doinformować ;> xD
ta przestań :PP. przecież napiszę, zresztą wypracowanie mam na wt! tylko na wt też mam krtk z biol i pasuje połowę dzisiaj odwalić :PP ]

A i owszem, Spencer idealnie pamiętała jak to jest być ciągle odpychanym - przecież tyle razy usłyszała słowo "odejdź" od Leo, że nie była tego w stanie zliczyć. To jedno słowo potrafiło ranić, krzywdzić i złościć. I nie zamierzała tego więcej powtarzać, bo to miał być jego wybór. Wiedziała, że nie powinna go do niczego namawiać, decydować za niego, bo wiedziała jak to boli. Pamiętała idealnie. A i tak już go chyba zanadto zraniła, czyż nie? Ale zrozumiała też przynajmniej jego postępowanie w tamtych chwilach, a przynajmniej po części; on naprawdę chciał wtedy jej dobra, pragnął tylko jej szczęścia. Tylko.. Czy jakakolwiek decyzja w takiej sytuacji potrafiła choć odrobinę uszczęśliwić?
Ona zawsze chciała przy nim być, niezależnie od tego co się działo. Po części też musiała, a i owszem, bo potrzebowała go do życia, do normalnego funkcjonowania, ale zawsze to CHCĘ przeważało nad MUSZĘ. Bo go kochała i stawiała jego dobro nad swoje. Nie odchodziła, chociaż wiedziała, że potem, jeśli białaczka by zwyciężyła, będzie cierpieć jeszcze bardziej. Że będzie patrzeć jak umiera.. Ale wiedziała ile obecność ukochanej osoby znaczy w takiej sytuacji. Jego dobro nad swoje - zawsze. A teraz to jego pierwsze "muszę" coś jej uświadomiło, że zostaje tutaj nie dlatego, że ją kocha, nie dlatego, że jej potrzebuje w swoim życiu, ale dlatego, że tak wypada. Dlatego, że ona przy nim była, więc i on czuje się zobowiązany zostać. Uśmiechnęła się więc smutno, ledwo rejestrując to jego "chce", a potem pokręciła przecząco głową. Ale nie powiedziała nic, tylko schowała twarz w dłoniach, biorąc drżący wdech; dlaczego to wszystko musiało być takie trudne?! Czy los chociaż raz nie mógłby być dla nich łaskawy? Ten jeden jedyny raz? Dlaczego zawsze funduje im takie katusze, dlaczego zawsze wystawia ich na próby?
Miała dość. I tak, najbardziej czego teraz pragnęła to rozpłynąć się w powietrzu. Przestać istnieć.
- A Ty, czego chcesz Leo? Jeszcze tak naprawdę nie powiedziałeś co o tym wszystkim sądzisz.. - Odezwała się w końcu. Bo tak była prawda; tylko ona mówiła. Tylko ona wyrażała swoje zdanie. I chciała wiedzieć, czy on naprawdę namawiałby ją do usunięcia ciąży, a może nie zamierzał tego robić tylko.. wspierać w jej decyzji? Chciała by w końcu wyraził swoje.. stanowisko.

[no w sumie racja :D biedulka! ;p]

Unknown pisze...

[oj tam oj tam :D ciesz się ciesz ^^
ech, JA jestem warta każdego poświęcenia <3 xdd
hej! to Ty mnie wygoń! też nie chcę Cie mieć na sumieniu ;p
taa.. nie ma za co! xD]

Nie potrafiła go oskarżać za to, że chciał zabić ich dziecko, bo gdzieś w głębi niej siedziała świadomość, że być może, gdyby w jakiś pokrętny sposób sytuacja była odwrotna pewnie i ona miałaby takie myśli. Nie dziwiła mu się; Fasolka była kimś.. Kimś kogo jeszcze nie spotkał, kimś obcym. Jak mógł stawiać jej życie nad jakiś zlepek komórek? On jeszcze nie rozumiał, że to już nowe życie. Nie miał z nim do czynienia, a Spenc miała. To ona przez ich dziecko miała mdłości, zachcianki na różne dania, to przez nie miała wahania nastrojów, to przez nie jej brzuch powiększał się. Słyszała bicie jego serca, za niedługo będzie czuła jak wykonuje ruchy, co potocznie nazwane jest kopanie. I to było.. Jak cud. Spencer wiedziała, że ukochany kiedyś zrozumie. A przynajmniej miała taką nadzieje.
Znów na jej twarzy pojawił się smutny grymas, gdy usłyszała jego słowa. Nie chciała by uważał, że w tej sprawie jest nieważny, że jego zdanie się nie liczy. Ale czy po części tak nie było? Mógł ją namawiać do usunięcia ciąży, ale przecież ona i tak by tego nie zrobiła. Były tylko dwa rozwiązania, a oni wybrali całkiem odmienne fronty. Bo ten trzeci teraz jakby nie istniał. Ale Spenc zaraz sobie o nim przypomniała i usiadła równie gwałtownie co on.
Starym zwyczajem wdrapała się na jego kolana, zapominając, że być może w tej sytuacji Leo wcale nie chce czuć jej bliskości, patrzeć w jej oczy. Nie dziwiła mu się. Ale jednak.. Zamknęła jego twarz w klatce ze swoich dłoni, a potem kciukami zaczęła miarowo gładzić jego policzki.
- Leo. Pamiętaj że mamy szanse. Mogę przecież przeżyć. I zrobię wszystko by tak się stało. Nawet jeśli będę musiała spędzić te miesiące w łóżku, szpitalu.. Choćbym nie wiem co musiała zrobić. Uwierz, że nam się uda. Już tyle razy wychodziliśmy z takich opresji.. Teraz też się uda. - Szeptała gorączkowo, a potem oparła swoje czoło o jego i uśmiechnęła się blado. Musiał w to uwierzyć. A jeśli nie.. Ona będzie wierzyć za niego i za siebie!

Unknown pisze...

[;dd
nooo :d. raczej nie inaczej!
jesteś pewna? :> bo wiesz jedno słowo i mnie już nie ma! :)
;pp]

Spencer nie brała pod uwagi opcji czwartej, czyli tej w której umiera zarówno ona jak i dziecko. Owszem, była taka możliwość, ale kobieta wyparła jej ze swojej świadomości uparcie wierząc, że jeżeli się poświęci to.. To da nowe życie. Pozwoli nowemu człowieczkowi tworzyć swoją historię, swoje wspomnienia. Żal ściskał ją, że jej w owych wspomnieniach być może wcale nie będzie, że nie będzie miała możliwości pomóc mu kształtować swoją osobowość, poglądy. Że go nie wychowa. Że nigdy nie zobaczy jak się uśmiecha, jak stawia pierwszy krok, jak idzie do szkoły, czy wykonuje taką banalną czynność jak mycie zębów. Ale uważała, że warto. Bo miała szczerą nadzieje, że jego ojciec da mu tej miłości za dwójkę i że On sam kiedyś pozbiera się po stracie ukochane kobiety. Może w odległej przyszłości znów się zakocha? Tak byłoby w porządku, prawda?
I była jedna rzecz, której Spencer gorliwie życzyła swojemu jeszcze nienarodzonemu dziecko, by poznał taką prawdziwą, szaleńczą miłość. Taką jaką ona obdarzała mężczyznę który tkwił tuż przed nią, z tymi smutnymi oczyma od której krajało jej się serce. Naprawdę nie chciała ranić Leo. Naprawdę czuła się okropnie, wręcz nienawidziła samej siebie za swój wybór, a jednak tkwiła przy nim uparcie wierząc, że to najsłuszniejsza decyzja. Że tak powinna zrobić, postąpić.
- Też chciałabym wiedzieć. - Powiedziała ledwo słyszalnie, ledwo poruszając ustami. I w tym samym momencie zaprzestała gładzenia go po twarzy, wypuściła jego buzie z rąk i przesunęła nim aż na jego tors. Tam zatrzymała się, a potem popchnęła go na znów na łóżko i przylgnęła do jego warg z całą siłą, uczuciem. - Kocham Cię. - Szepnęła gdzieś pomiędzy jednym, a drugim pocałunkiem. - Przepraszam. - Mruknęła znów po jakimś czasie, a potem znowu dodała krótkie dziękuje, by zaraz znów wyznać mu miłość. Aż wreszcie znów czując dławiącą gulkę w gardle zaprzestała tych czynności. Nie chciała myśleć o tym, że być może zostało jej tylko pół roku by smakować jego ust, by cieszyć się jego bliskością, bo potem co.. Zniknie? Rozpłynie się w powietrzu i zostawi go tu samego. Wszystko w niej krzyczało NIE!

[moje też ble! i wgl rzeczywiście trudno mi już utrzymać Spencer przy tej decyzji xD]

Unknown pisze...

[;pp
okej, spokojnie! ;d. nigdzie nie idę przecież :PP
ok! ;d. cisza. racja ^^.
tooo możemy zrobić jakąś akcje za jakiś czas, że Spenc wiesz nagle coś odwali i będzie chciała usunąć, ale on jej nie pozwoli? czy coś ^^. poza tym już wymyśliłam jeden wypadek :D arr ;d]

Próbowała wyobrazić sobie siebie samą, gdyby wybrała drugą z możliwych opcji. I już widziała jaka by wtedy była. Obecna tylko ciałem, duchem daleko stąd. Nie potrafiłaby na siebie patrzeć, nie potrafiłaby spojrzeć ukochanemu w oczy. Prześladowałoby ją słowo `morderca`, pewnie i ona popadłaby w depresje, tylko nie była pewna czy miłość ukochanego by ją z tego dołka wyciągnęła. Towarzyszyła by jej pusta, której niczym nie dałoby się zapełnić, nawet kolejnym dzieckiem o ile by się na nie zdecydowali. Bo tak, była możliwość ponownego zajścia w ciąże, tylko Spencer musiałaby już wcześniej o tym myśleć, odpowiednio przygotować się medycznie, brać leki, które w stanie błogosławionym nie wolno było już jej zażywać. Więc nie, nie potrafiła wybrać inaczej, bo tak czy siak skrzywdziłaby ukochanego, a wybierając drugą opcje być może nawet bardziej. Bo co mu z ukochanej, która żyje, ale która już nie jest tą samą osobą. Która jest zniszczona, zepsuta wewnętrznie, która nie ma swojego optymizmu, wiary, siły?
- Nie przepraszaj. - Szepnęła ciasno zaplątując dłonie na jego karku. Bo on nie miał za co przeprasza. To ona podjęła decyzję, która raniła ich oboje. To ona skazywała ich na kolejne katusze, to ona była winna. Tylko i wyłącznie ona. On był w tym wypadku pokrzywdzonym, bo to on może zostać sam. A sama dobrze wiedziała jakie to straszne uczucie.. Choć NIE! Nie wiedziała. Wiedziała jak to jest się bać zostać samym, opuszczonym przez swoją wielką miłość. Nigdy jednak tego nie doświadczyła, bo przecież zawsze jakoś udawało im się wygrać z przeznaczeniem. Czy i tym razem będzie podobnie? Wierzyła, że tak.
I ze słowami "wszystko się uda" odpłynęła w świat snu, zbyt wyczerpana wszystkimi wypłakanymi łzami, rozmowami, dramatami.

Unknown pisze...

[tak, tak :d wielokrotnie już podkreślałaś że myślisz ;> xdd
noo ;d
czyli mam robić tą akcje.. z tym, że niby Spenc zmienia zdanie? a co do wypadku.. To ja właśnie też nie mogę się doczekać końcówki ciąży! <3 dlatego pomyślałam, że przykładowo Spenc mogłaby nie wiem.. poślizgnąć się wychodząc z wanny i dostać jakiś skurczy i wgl i wgl i byłaby panika, tylko że pasowałoby to trochę później zrobić wiesz.. 7 miesiąc czy coś, że byłaby obawa przedwczesnego porodu czy coś? ;p
i hej, jak Twoja praca wygląda tak jak to u góry to musi być świetna! ;) ;p. NIE! zostań! Chyba, że chcesz iść, to nie będę zatrzymywać :). ale wieesz, ze ja doceniam każdą Twoją odpowiedź, w końcu.. UZALEŻNIENIE, nie? ;p.
I tej.. I do czego mam teraz przesunąć akcje? ;p bo tak w sumie to nie wiem ;p]

Unknown pisze...

[OK! :* :D
;pp
ok, to potem! i to drugie tym bardziej ! I właśnie można wymyślić coś ekstra, tak! Tylko myślałam, żeby ten wypadek był wiesz, by takiej normalnej, codziennej sprawie. Bo wtedy wiesz to będzie wydawać im się takie niemożliwe, że przy wszystkim uważali, a tu taka normalna sprawa i bum! Chociaż, pomyślimy jeszcze, hm? :d
taa, dobrałyśmy się :p. no ale pewnie za niedługo pasuje się zwijać; muszę wstać na 7 -.-
o, może być ! :)]

Dwa kolejne dni były dla Spencer koszmarem. Targały nią ciągle wyrzuty sumienia, nieustannie o sobie przypominały i zalewały ją wręcz wrzącą falą, gdy tylko dostrzegała u Leo choćby najmniejszy przejaw jego cierpienia. A przecież tak naprawdę był on widoczny w każdym jego spojrzeniu, każdym jego geście. Nienawidziła siebie i nie potrafiła sobie wybaczyć, że rani go tak bardzo. Nie pomagało już nawet tłumaczenie, że robi to dla Fasolki, dla owocu ich miłości, dla nowego życia. Tkwiła jednak w swojej decyzji, pamiętając jak wyglądałby ich świat, gdyby posunęła się do usunięcia ciąży. Nie.. Nie potrafiła tego zrobić. Nie potrafiła zabić ich dziecka.
Cierpiała. Zadawała sobie ból, przypominając sobie swoje własne doświadczenia, gdy to Leo był umierający. Pamiętała swoje katusze i myśl, że jej ukochany też przez to teraz przechodzi była niezwykle bolesna. Rozrywała jej serce. Chciała jakoś ulżyć mu w tym wszystkim, jakoś pomóc, zabrać od niego choć trochę tego cierpienia, ale.. Nie miała pojęcia jak. Nie było na to lekarstwa.
Czekała niemal z utęsknieniem na wizytę u ginekologa. Wiedziała, że jeśli znowu posłucha jak mały stworek już się rozwinął, jakich narządów mu przybyło i jak usłyszy ten nieziemski dźwięk - odgłos jego bijącego serduszka znów nabierze dzięki temu sił do walki oraz do podtrzymania swojej wiary, że to wszystko się uda, że znów pokonają przeznaczenie i zostaną szczęśliwą rodziną. Nie może być inaczej!
Liczyła też, że ta wizyta jakoś ukoi choć w małym stopniu nerwy ukochanego, że chociaż w małym stopniu zaakceptuje i zrozumie jej decyzje. Bo przecież to nie było byle jakie życie. To było życie ICH dziecka. To była cząstka zarówno jego jak i jej. Ta wizyta miała też podbudować jego wiarę, ale Spenc zdawała sobie sprawę, że będzie również druga część wizyty, ta gorsza, mniej przyjemna, znów przywołująca lęki i obawy. Bo przecież lekarz będzie zmuszony poruszyć temat zagrożenia życia jej i dziecka. Będzie opowiadał jak to wszystko będzie wyglądać, jakie są szanse, co Spencer musi robić by utrzymać ciąże do końca, jak o siebie dbać, by mieć jak największe szanse na przeżycie..
Ściskała go mocno za rękę czekając w poczekalni. Drgała nerwowo za każdym razem, gdy ktoś ich mijał lub gdy ktoś wchodził tudzież wychodził z gabinetu lekarskiego. Z drugiej strony niemal drżała z ekscytacji. Bo już nie mogła doczekać się aż zobaczy ich dzieciątko na ekranie monitora. Bo to wszystko co się działo to dla niego. Dla niego się poświęcała i chciała go jak najszybciej ujrzeć!

Unknown pisze...

[dobra, już przestaje! ;d
noo jaramy się! :D <3 no.. chciałam żeby było jeszcze ciekawiej! :D ta.. wiem.. xD ale oj tam oj tam ;p. ustalimy coś jak już przyjdzie co do czego ^^.
wiesz co ja też się zmywam, odpiszę już jutro bo teraz nie skleję już sensownego zdania.. Także, do spisania i tak, udanego poniedziałku :)]

Unknown pisze...

[wgl piękna była ta Twoja odpowiedź! <3]

Po tej wizycie oczekiwała dwóch rzeczy. Pierwszą z nich była już wspomniana zmiana nastawienia Leo. Szczerze wierzyła, że inaczej będzie patrzyła na Fasolkę, jak na ich dziecko, owoc miłości, a nie małego zabójce, chociaż Spencer nie miała pojęcia, że takim to właśnie mianem określa ich nienarodzone niemowlę. W swoich najskrytszych marzeniach, w swoim wyimaginowanym świecie, widziała oczyma wyobraźni jak wraca do starych zwyczajów jak witanie się codziennie z Fasolką, opowiadanie jej bajek na dobranoc, czy czułe całusy składna na jej brzuchu, gdy w oczach czaiły się te ojcowskie iskry, jakby już całował ich dzieciątko. Wiedziała, że życzy sobie zbyt wiele. Zdawała sobie sprawę, że Leo nie akceptuje i prawie nie rozumie jej decyzji. Wie, że to postępowanie jest zgodne z jej sumieniem, poglądami, ale czaiło się też w tym coś więcej; a mianowicie rodzicielska miłość, która u kobiety pragnącej niemowlaka pojawiała się nadzwyczaj szybko. Ta nić porozumienia nawiązywała się już, teraz. Nawet w pierwszych tygodniach ciąży, bo ten mały szkrab był uzależniony od niej, od jej każdej decyzji. Przecież nie zamierzała poświęcić życia dla byle kogo - to był ich skarb, chociaż Leo aktualnie przestał to tak postrzegać. Więc Spenc uparcie miała nadzieje, że gdy usłyszy stukot serca Fasolki, zrozumie, że to już nowe życie. Nowe życie, które dali razem, które być może będzie miało jej oczy, a jego usta. Które będzie niezwykłą mieszaniną ich genów. Wierzyła, że choć trochę zrozumie jej postępowanie.
Drugą sprawą, która sprawiała, że Spencer była pełna nadziei było to, że po cichu liczyła na jakieś dobre wieści. Że może lekarz dogłębniej zapoznał się z jej chorobą i znalazł choćby jakieś leczenie kliniczne, nawet w fazie eksperymentów, które mogłoby zachować ją, jak i dziecko przy życiu. Gdzieś w głębi siebie wiedziała, ze te szanse są nikłe, ale jednak.. Nie potrafiła nie marzyć. Takie myślenie ułatwiało jej przetrwać przez koszmar, który tak naprawdę przeżywała, bo wewnątrz siebie wręcz umierała ze strachu, co raczej nie jest zbyt odpowiednim sformułowaniem zważywszy w jakiej sytuacji się znalazła. Bała się umierać. Bała się odejść z tego świata, bo tak naprawdę.. Co czekało ją po drugiej strony. Czy naprawdę istniało niebo i aniołki zabiorą ją właśnie tam, a Pan Bóg pozwoli jej BYĆ w sensie metaforycznym przy Leo? Bo przecież niejednokrotnie słyszało się, że ludzie po śmierci ciągle plątają się po ziemi, czasami gnębiąc zawinione sobie osoby, ale były też dobre duszyczki, które wspierały swoich bliskich. Osoby opuszczone wyczuwają w powietrzu obecność ukochanej osóbki. A może po śmierci jest.. pustka? Nicość? Ta ostatnia wersja życia poza grobowego najbardziej ją przerażała, bo przecież wtedy nigdy nie ujrzy swojego dziecka, nigdy nie spotka się z Leo po tej drugiej stronie.. Nie chciała umierać. Nie chciała opuszczać najdroższego, którego swoją decyzją zraniła dogłębnie, przez co nie mogła spać po nocach, ale teraz? Teraz już nie mogła się wycofać.
Te wszystkie bolesne myśli odganiała od siebie przypominając sobie, że dzisiaj znowu usłyszy jak to Fasolka świetnie rośnie, jak jej tam dobrze w brzuszku; zobaczy i usłyszy ją! To dodawało jej sił. I już, gdy leżała na specjalnym łóżku, niemal mówiła za doktora. "A to prawda, że dziecko ma już ten i ten organ? A to prawda, że za dwa tygodnie będzie już można określić płeć?" - paplała jak najęta, z początku ledwo rejestrując zimny żel na skórze, przyprawiający ją o dreszcze. A potem monitor się włączył, a Spencer niemal natychmiast poprosiła, by przyłożył sprzęt w odpowiednim miejscu. Miejscu w którym słychać stukot małego serduszka.
I przez całe badanie brunetka trzymała ukochanego mocno za rękę, jakby bała się, że ucieknie.

Unknown pisze...

Spencer przez całą swoją ożywioną rozmowę z lekarzem ciągle bacznie obserwowała ukochanego kątem oka. Nie wypuszczała jego dłoni z uścisku swoich palców, wiedząc, że jeśli to zrobi on zaraz ucieknie, a na to nie mogła pozwolić dopóki nie usłyszy jak bije serduszko ich dziecka. Widziała jak uparcie wykręca głowę w drugą stronę, ledwo przysłuchuje się temu co mówi ona jak i lekarz. Pojawiła się w niej nadzieja, że Leo może w końcu nie tyle zaakceptuje, co zrozumie jej postępowanie, gdy sali rozbrzmiało ciche, ale szybkie postukiwanie serca maleństwa, które jakby wyczuwało, że dzieje się coś złego, ale tak przecież było. Fasolka doskonale wiedziała jakie emocje szarpią mamą, choć teraz nie była w stanie pojąć co one oznaczają. Liczył się jednak fakt, że zdawała sobie sprawę, że mama cierpki, że targają nią złe emocje. Ale przed tym nie mogła jej już uchronić. Mogła ratować jej życie, ale nie potrafiła się "wyłączyć", a nawet nie chciała, bo w ten sposób miała wrażenie, że bólem, który rozrywa jej serce jakoś zadośćuczynia krzywdę wyrządzoną ukochanemu.
Nadzieja, która pojawiła się w niej na ułamek sekundy gdy Leo w końcu spojrzał na ekran monitora, umarła wraz z nagle widoczną, ale już znajomą rozpaczą w jego karmelowych oczach. Zaraz też, jak już się zresztą spodziewała, wyrwał dłoń z jej uścisku i odsunął się kilka kroków. Nie mogła ukryć, trochę ją to zabolało, ale z drugiej strony nie tyle co zraniło, a sprawiło, że jej nadzieja na moment umarła przyprawiając ją o nieopisany smutek. Wzdychając ciężko przyjęła od lekarza papierowe ręczniki; siwiejący mężczyzna wydawał się zdawać sobie sprawę z rozgrywającego się dramatu pomiędzy dwójką, a raczej trójką ludzi. Być może dlatego pierwsze zajął się wydrukiem, uciekając spojrzeniem w bok od pary, by następnie wręczyć zdjęcia z badania Spencer, a potem bąknął coś niewyraźnie o jakiś wynikach badań i na moment zniknął z gabinetu jakby chciał by uporali się choć trochę z wewnętrznym tragizmem. A może naprawdę nie dostarczono mu jeszcze wyników? Nieważne. S. postanowiła wykorzystać tę chwilę i gdy tylko za ginekologiem zamknęły się drzwi znalazła się tuż obok ukochanego wpychając wydruk z usg do tylnej kieszeni spodni. Przez moment zastanawiała się co powiedzieć, ale nic nie wydawało jej się adekwatne do sytuacji, więc tylko objęła go ciasno w pasie, a potem jedną z dłoni zaczęła kojąco gładzić po głowie. Tą bliskością zwalczała też swoje demony, swoje obawy, swój lęk. Ale nic nie mogła poradzić z targającymi nią wyrzutami sumienia. Nic nie mogła poradzić z poczuciem winny, a wtedy w jej głowie odezwał się cichy, syczący głos podpowiadający się, że jest rozwiązanie. `Usuń dziecko i po sprawie` syczał kusząco, jednak Spenc powiedziała stanowcze `nie`, by w tym samym momencie otworzyły się drzwi do gabinetu. Nieśpiesznie odsunęła się od ukochanego; posłała mu blady, smutny, wręcz przepraszający uśmiech, a potem zasiadła na krześle przed biurkiem lekarza i zaczęła słuchać jego medycznego bełkotu.
I tu umarła jej kolejna nadzieja; rokowania wcale nie wzrosły - nadal miała marne 10% na przeżycie, musiała być pod stałą opieką lekarza, zgłaszać się na badania co dwa tygodnie oraz zażywać jakieś lekarstwa, które miały pomóc jej utrzymać ciąże jak i być może przeżyć poród. Jak podkreślił lekarz mogą być one nieprzyjemne w skutkach; bóle głowy, mdłości, zmiany nastroju. Z drugiej strony to nic nowego, prawda? Przecież te wszystkie objawy towarzyszyły jej niemal od początku głowy, no może poza tym pierwszym. Skinęła niemal mechanicznie głową słysząc, że powinna dużo odpoczywać, leżeć, nie przemęczać się. Zasugerował, że najlepsze byłoby zrezygnowanie z pracy. Kobiet już nic nie odpowiedziała, bo czuła coraz większy ciężar na ramionach, czuła się coraz bardziej przygnębiona.
Nic z jej marzeń nie zostało. Opuściła więc gabinet walcząc z cisnącymi się do oczu łzami.

Unknown pisze...

[;pp
tak! myślmy :D / co Ty! bez przesady ;p to by było nudne! ^^
ależ Ty masz szczęście! xD chociaż ja też zazwyczaj docieram do domu po Twojej odpowiedzi ;p oj.. znam ten ból! Ale szukajcie - jakiś na pewno się zgodzi :). a mi całkiem sympatycznie :). przełożyli nam krtk z franc na jutro, a z biologii na pt! :D. także super, nie? :D. bo akurat to mi jest na rękę ^^. no, tylko oczywiście zaczęłam dzień od zaspania.. w sensie ostatecznie się wyrobiłam, ale miałam na to tylko niecałe 10 minut ;p i tak się spóźniłam na pierwszą lekcja, ale.. norma! ;d
ta, taki mam zamiar ;p i nie narzekaj, bo się zamknę w sobie i będę pisać odpowiedzi 3 zdaniowe, o. ale spoko, mogę przestać się rozpisywać :p no i Twoja odpowiedź też nie była najkrótsza, ale mi to pasuje ^^
przestań ;). dobrze jest! aale okej trzymam za słowo! ;) ok:)]

Unknown pisze...

Niemal biegła, pragnąc wyrwać się z tego białego budynku, po którym błąkali się ludzie chorzy, często przerażeni, zapłakani, który pachniał lekarstwami, a owy swąd przyprawiał ją już niemal o zawroty głowy i mdłości. Nie czekała na Leo niemal dusząc się od gulki nieubłaganie rosnącej w jej gardle. Wiedziała, że jeśli zechce - dogoni ją. Nie miała prawda do niczego go zmuszać, może potrzebował chwili samotności. Ale nie; zaraz znalazł się przy niej i zamknął ją w swoim uścisku, co przyjęła z niesłychaną ulgą. Jego ręce były jak koło ratunkowe; jego zapach tłumił nieprzyjemny odór szpitala, a ciepło jego ciała odganiało demony z przyjemnością buszujące w jej głowie.
Rozkoszując się jego dotykiem, oplatając go ciasno w pasie jakby niemal chciała zmiażdżyć mu żebra oraz ciągle walcząc ze słonymi łzami zastanawiała się dlaczego nic nigdy nie może pójść po jej myśli. Zastanawiała się czy choć jedno z dzisiejszych jej marzeń nie mogło się stać prawdziwe. Nagle zdała sobie sprawę, że życie wyobraźnią wcale jej nie pomoże, bo przecież gdy nie stawało się to co sobie wymarzyła, otrzymywała tylko większy zawód niżeliby nastawiała się na najgorsze. Postanowiła zaprzestać bujania w obłokach i w końcu zmierzyć się z brutalną rzeczywistością. Wiedziała jednak, że wieczorami, przed zaśnięciem i tak będzie żyć wyimaginowanymi wyobrażeniami, ale kto z nas nie myśli o rzeczach, które nigdy się nie stanął?
Czuła się fatalnie. Nie radziła sobie z poczuciem winy. W tym momencie, to co przedtem dodawało jej siły, czy to, że da życie ich dziecku już wcale nie pomagało. Świat byłby prostszy, gdyby zdecydowała się na usunięcie ciąży, może wcale nie byłoby tak źle? Kto wie, może poradziliby sobie z tym doświadczeniem, a potem w przyszłości postarali o kolejne, tylko wtedy zadbaliby wcześniej by Spenc, a raczej jej ciało odpowiednio przygotować na "intruza", który przez 9miesięcy będzie od niej uzależniony? Coraz częściej w jej myślach pojawiał się syczący, wręcz diabelski odgłos kuszący ją, by posunęła się do tego kroku. Drwił z niej, z jej głupiutkiej nadziei; wypominał, że swoim zachowaniem rani najdroższego jej sercu i nieustannie przypominał o niby to jakże prostym zabiegu. Cyk myk i po problemie. Ale nie według niej. Nie mogła. Nie potrafiła.
I tak, nagle jak ramiona szatyna oplotły ją ratując przed utonięciem w morzu łez, tak teraz błyskawicznie wypuścił ją z uścisku, by zaraz przyciągnąć ją znowu do siebie tym razem jednym ramieniem. Spencer miała wrażenie, że niemal niesie ją, a ona sama ledwo dotyka stopami ziemi. Chciała mu się wyrwać, by nie być dla niego jeszcze większym ciężarem, ale nie potrafiła. Było jej dobrze, bezpiecznie pod jego silnym ramieniem. Poza tym nogi odmawiały jej posłuszeństwa; były jak z waty i wcale nie słuchały jej rozkazów.
- Powinnam zadzwonić do szefa.. I poprosić o urlop? - Zapytała wręcz bezgłośnie, chociaż tak naprawdę chciała stwierdzić fakt. Wyszło jednak coś kompletnie odwrotnego, ale nie potrafiła się tym przejmować. Bo teraz nagle zaczęła czuć się niepewnie w całej tej sytuacji, wręcz zagubiona. Przed wizytą mała swój cel, swoją twardą decyzje, swoje marzenia. Teraz zostały zniszczone i spowodowały, że znów zapragnęła się rozpłynąć. Oszczędzić bólu ukochanemu, bliskim i samej sobie. Gdyby to było tylko takie łatwe!

[ech, coś mi komputer się psuje, więc jakbym tak nagle znikła, albo coś.. To się nie przejmuj :) ale mam nadzieje, że jakoś wytrzyma!;d]

Unknown pisze...

[noo :D
taa, obie jesteśmy szczęściarami, a co! ^^
ooo, no to super! :D. ja to bym w życiu mojej siostry nie zabrała na wycieczkę klasową, ale przeżyjesz, najważniejsze, że jedziecie ;) / haha, no ja powinnam teraz pisać rozprawkę, ale mam to w dupie, nie pójdę na pierwszą lekcje, o! / ahahaha, to ze mną aż tak źle nie jest ^^ skarpetki mam od jednej pary! :D ale tak, ogólnie to niemal zawsze jestem spóźniona, dlatego przerażają mnie elektryczne dzienniki, w których nie ma opcji "spóźnienie" -.-
hej, ale mi nie chodziło o to, że masz odpisywać mi taką samą długością! :). Lubie Twoje komentarze, niezależnie od długości :). Więc wiesz, bez spiny! Pisz na ile masz wene, na ile Cię stać, a jak Cię przerażają moje długości, to postaram się ograniczyć ;p ahah i spoko, ja chyba też się powtarzam ;pp]

Unknown pisze...

[:D
no ja moją siostrę też lubię, ale jakoś.. czułabym się trochę pod nadzorem ;p. chociaż też wiem, że by mnie nie pilnowała i wgl, ale.. no dziwnie by mi było ^^. / hej, pisz tą swoją rozprawkę czy coś! ;).ja poczekam :). / ahaha, no wyobrażam sobie :D / ano niefajnie! teraz kurwde się spóźnię 5minut i już nieobecność! ;o bez przesady!
ja piszę samą prawdę ;> :D ja wiem, że się starasz, poza tym moje odpowiedzi nie zawsze są takie długie ;p. i nie chcę Cię zanudzać moimi wywodami ;p ]

Wpatrywała się w niego zaszklonymi oczyma. Dokładnie pamiętała co sobie obiecała - że jeśli trzeba będzie zostanie w łóżku nawet do końca ciąży, jednak teraz ta wizja zaczęła ją lekko przerażać. Spencer nie potrafiła usiedzieć w miejscu, zawsze było jej pełno, a zazwyczaj jej energią i optymizmem można było obdzielić z tuzin ludzi. Dlatego nagle wizja pozostania w domu przez najbliższe sześć miesięcy przestała jej odpowiadać; lubiła swoją prace, przynosiła jej ona satysfakcje. Nie potrafiła ot, tak z niej zrezygnować, chociaż sprowadzając się do Murine tak właśnie postąpiła, ale nie do końca z swojej woli; sytuacją ją do tego zmusiła, a i teraz też było to wymuszone przez wydarzenie losowe. Była zdolna na to poświęcenie, ale.. Czy naprawdę musiała już, ot tak zrezygnować z życia codziennego? Miała wrażenie, że oszaleje zamknięta w czterech ścianach, leżąca w łóżku i obsługiwana przez ukochanego - tak nie mogło być! Nie mogła być dla niego aż takim ciężarem.
I wtedy padła jego odpowiedź, którą przyjęła z westchnieniem ulgi. Bała się, że poprze zdanie lekarza i z marszu będzie kazał jej wziąć urlop. Ale znalazł złoty środek, który tak naprawdę nie będzie wygodny do końca ciąży, ale przez najbliższe tygodnie jak najbardziej. Oczywiście o ile przystopuje, jak zaznaczył Leo. Zaraz więc energicznie pokiwała głową zadowolona z jego przyzwolenia, by móc jeszcze trochę popracować.
- Oczywiście. - Zgodziła się zaraz słysząc jego pytanie. Odwzajemniła jego blady uśmiech, by zaraz wślizgnąć się na miejsce pasażera w samochodzie i zapiąć pasem bezpieczeństwa. Zamierzała w drodze powrotnej poddać się rozmyślaniom, rozpaczy, bólowi, ale teraz nagle zainteresowało ją, gdzie zamierza podjechać Leo w drodze do mieszkania; wszystko było lepsze niż zadręczanie się i wsłuchiwanie w ten nieprzyjemny głosik, podsuwający jej myśli za które zaczynała nienawidzić się jeszcze bardziej. Wszystko, nawet jeśli miały być to tylko zwykłe zakupy spożywcze.

[króciutko, ale wena mi nagle uciekła ;o]

Unknown pisze...

[och, nie chodzi o to, że moja siostra by nagle zaczęła na mnie donosić. chociaż jedna z nich mogła by coś palnąć przez przypadek, ale za to druga potrafi powściągnąć język ;p. ahaha no być może :D ! / uu, gratuluje! pisz, pisz :D / ;pp / ahaha spoko, podziwiam! ja to mam w uj spóźnień zawsze w tamtym roku, w drugim półroczu miałam coś koło 10, z czego czasami udawało mi się wpaść do klasy niczym zaczęli spr obecność, albo równocześnie z tym jak wyczytywali moje nazwisko tudzież nieraz nauczyciel się spóźnił - bo inaczej to nie wiem ile ja bym spóźnień normalnie miała ;o i teraz strach pomyśleć o rzekomych nieobecnościach na pierwszych h ;x
:) / oj tam oj tam ;p. haha też tak mam czasami ;pp / AHAHA .. xd spooko nie będę xd
nie, nie. niech zostanie :). całkiem sympatyczna nazwa!]

Dość długo Spencer nie zdawała sobie sprawy dokąd zmierzają. Była zbyt pochłonięta swoim bólem, rozmyślaniami, demonami oraz natrętnym głosem w czaszce, który doprowadzał ją wręcz do szaleństwa. Ostatecznie jednak skupiła się na drodze; mogła zapytać dokąd zmierzają, ale domyślała się, że Leo starym zwyczajem nie zdradzi jej tego sekretu. Nie musiał jednak tego robić, bo wreszcie zaczęła rozpoznawać okolice, w których zaczęli po kolei mijać i na samą myśl dokąd zmierzają jej umysł nieco się rozjaśnił, napawany znów znajomym, choć teraz znacznie mniejszym optymizmem, a na ustach zaigrał, blady, ledwo zauważalny uśmiech.
Gdy wreszcie zatrzymali się tuż przed bramą ich wyśnionego domu, Spencer na moment wręcz straciła oddech. To miejsce, ten budynek, ta okolica zawsze ją zadziwiała. Wydawała jej się najpiękniejsza na świecie, jakby ktoś ziścił jedno z jej najskrytszych wyobrażeń. I był to nie byle kto - bo przecież jej marzenie spełniło się właśnie dzięki ukochanemu, który stworzył i zadbał o to by ich wymarzony dom wyglądał jak z ich snu. Wydawał jej się niemal nierealny; Spenc siedziała i patrzyła jak zaczarowana w widoczne z tego miejsca okno.
Był to idealny plan na odzyskanie choć odrobiny optymizmu i siły do walki z przeciwnościami losu; to przypomniało jej, że nie wszystkie jej marzenia uległy w gruzach.
Przyciągnięta do boku ukochanego nieśpiesznym krokiem podążali w stronę drzwi ich domu. Gdy tylko przekroczyli jego próg w Spencer uderzyły zapachy farb, rozpuszczalników, cementu i innych chemikaliów, jednak ona ledwo zarejestrowała ten aromat, który mógł ją przyprawić o mdłości. Bo w jej głowie pojawiły się obrazy z jej, z ICH marzeń. Pamiętała te wieczorne rozmowy, gdy snuli plany jak to będzie wyglądało ich życie tutaj. Jak zapełnią te ściany swoją obecnością, a z czasem obecnością dzieci. Kupią psa, zasadzą drzewa i roślinki. I pomyśleć, że to wszystko może się nie spełnić.. Poczuła bolesny skurcz serca, więc zaraz odepchnęła niepożądane myśli. Przyjechała tu by nabrać optymizmu, siły. Nie mogła myśleć, że się nie uda. Musiała myśleć pozytywnie. Uda się. Pomyślała, a raczej wymruczała te słowa pod nosem, nieświadoma tego faktu.
A potem odwróciła się w stronę ukochanego, oplotła go rękoma w pasie i zadarła głowę do góry spoglądając na sufit pomieszczenia w którym się znaleźli.
- Tu jest pięęęęknie. - Mruknęła przeciągle przenosząc na niego spojrzenie znaczne jaśniejsze niż przedtem, w którym pojawiły się znów te rozmarzone iskierki.

[maaasakra!]

Unknown pisze...

[och, nie chodzi o to, że moja siostra by nagle zaczęła na mnie donosić. chociaż jedna z nich mogła by coś palnąć przez przypadek, ale za to druga potrafi powściągnąć język ;p. ahaha no być może :D ! / uu, gratuluje! pisz, pisz :D / ;pp / ahaha spoko, podziwiam! ja to mam w uj spóźnień zawsze w tamtym roku, w drugim półroczu miałam coś koło 10, z czego czasami udawało mi się wpaść do klasy niczym zaczęli spr obecność, albo równocześnie z tym jak wyczytywali moje nazwisko tudzież nieraz nauczyciel się spóźnił - bo inaczej to nie wiem ile ja bym spóźnień normalnie miała ;o i teraz strach pomyśleć o rzekomych nieobecnościach na pierwszych h ;x
:) / oj tam oj tam ;p. haha też tak mam czasami ;pp / AHAHA .. xd spooko nie będę xd
nie, nie. niech zostanie :). całkiem sympatyczna nazwa!]

Dość długo Spencer nie zdawała sobie sprawy dokąd zmierzają. Była zbyt pochłonięta swoim bólem, rozmyślaniami, demonami oraz natrętnym głosem w czaszce, który doprowadzał ją wręcz do szaleństwa. Ostatecznie jednak skupiła się na drodze; mogła zapytać dokąd zmierzają, ale domyślała się, że Leo starym zwyczajem nie zdradzi jej tego sekretu. Nie musiał jednak tego robić, bo wreszcie zaczęła rozpoznawać okolice, w których zaczęli po kolei mijać i na samą myśl dokąd zmierzają jej umysł nieco się rozjaśnił, napawany znów znajomym, choć teraz znacznie mniejszym optymizmem, a na ustach zaigrał, blady, ledwo zauważalny uśmiech.
Gdy wreszcie zatrzymali się tuż przed bramą ich wyśnionego domu, Spencer na moment wręcz straciła oddech. To miejsce, ten budynek, ta okolica zawsze ją zadziwiała. Wydawała jej się najpiękniejsza na świecie, jakby ktoś ziścił jedno z jej najskrytszych wyobrażeń. I był to nie byle kto - bo przecież jej marzenie spełniło się właśnie dzięki ukochanemu, który stworzył i zadbał o to by ich wymarzony dom wyglądał jak z ich snu. Wydawał jej się niemal nierealny; Spenc siedziała i patrzyła jak zaczarowana w widoczne z tego miejsca okno.
Był to idealny plan na odzyskanie choć odrobiny optymizmu i siły do walki z przeciwnościami losu; to przypomniało jej, że nie wszystkie jej marzenia uległy w gruzach.
Przyciągnięta do boku ukochanego nieśpiesznym krokiem podążali w stronę drzwi ich domu. Gdy tylko przekroczyli jego próg w Spencer uderzyły zapachy farb, rozpuszczalników, cementu i innych chemikaliów, jednak ona ledwo zarejestrowała ten aromat, który mógł ją przyprawić o mdłości. Bo w jej głowie pojawiły się obrazy z jej, z ICH marzeń. Pamiętała te wieczorne rozmowy, gdy snuli plany jak to będzie wyglądało ich życie tutaj. Jak zapełnią te ściany swoją obecnością, a z czasem obecnością dzieci. Kupią psa, zasadzą drzewa i roślinki. I pomyśleć, że to wszystko może się nie spełnić.. Poczuła bolesny skurcz serca, więc zaraz odepchnęła niepożądane myśli. Przyjechała tu by nabrać optymizmu, siły. Nie mogła myśleć, że się nie uda. Musiała myśleć pozytywnie. Uda się. Pomyślała, a raczej wymruczała te słowa pod nosem, nieświadoma tego faktu.
A potem odwróciła się w stronę ukochanego, oplotła go rękoma w pasie i zadarła głowę do góry spoglądając na sufit pomieszczenia w którym się znaleźli.
- Tu jest pięęęęknie. - Mruknęła przeciągle przenosząc na niego spojrzenie znaczne jaśniejsze niż przedtem, w którym pojawiły się znów te rozmarzone iskierki.

[maaasakra!]

Unknown pisze...

[ach, no chyba, że tak :). moje relacje z siostrami trudno określić szczerze powiedziawszy ^^. jakoś nigdy się nad tym nie zastanawiałam - zawsze są gdy ich potrzebuje i na odwrót.. I mam wrażenie, że odkąd nie mieszkają już ze mną i rodzicami to jakoś nasze relacje się hm.. pogłębiły? Już przynajmniej się nie kłócimy o byle gówno za przeproszeniem :D aahhah, dlaczeeego?:> xD / taak?! no to gratuluje! :D / ano trzeba, parę razy to naprawdę miałam farta; nauczyciel czyta moje nazwisko, ja wpadam do klasy, a wiesz kumple "noo, powiedź, że jesteś" i wszyscy w rechot ;p. tylko moja koleżanka z którą chodzę do szk nie ma tego szczęścia w takim wypadku, bo jest przede mną w dzienniku ^^
no nie jesteś :D / ;))
;pp]

Ciągle rozglądając się po pomieszczeniach po których pałętały się papierki, folia, gdzie pod ścianami stały kubełki z farbami, pędzlami i innymi rzeczami, których Spencer nie potrafiła nazwać dostrzegła jakiś tajemniczy błysk w oku ukochanego i swego rodzaju podekscytowanie. Zaraz przeczuła, że coś się święci, że być może czeka tutaj na nią jeszcze jakaś niespodzianka, chociaż sam fakt, że przywiózł ją tutaj dzisiaj, gdy nagle zaczęła wątpić w powodzenie swojej "misji" było wielki darem i niezwykłym przejawem jego intuicji, która rzekomo u mężczyzn nie była tak dobra jak u płci pięknej. Błąd. A przynajmniej w tym wypadku, bo Leo zawsze wiedział co zrobić by znów obudzić w niej pokłady energii oraz optymizmu. A może po prostu znał ją już na wylot? Tak, to też prawda.
Tak czy siak bez oporu dała pociągnąć się w głąb ich nowego, przyszłego domu; stanęli przed drzwiami jakiegoś pokoju, a Spenc niemal natychmiast poczuła, że jest ono specjalne, bo Leo nigdy jeszcze jej tutaj nie przyprowadził zawsze omijając to pomieszczenie łukiem, mrucząc, że niby jeszcze nie ma pomysłu co tu się znajdzie. Teraz jednak, gdy znaleźli się w już w środku okazało się, że jest to jedno z niewielu pomieszczeń w których prace dobiegły końca. Tak naprawdę wystarczyło tu posprzątać, wstawić meble i można było tu.. Mieszkać!
Stanęła po środku pomieszczenia, czując jak pyłki kurzu unoszące się w powietrzu zaczynają "kręcić" ją w nosie w ten nieprzyjazny sposób, gdy pomimo tego, że chcesz nie możesz kichnąć! Nie zważając jednak na to, utkwiła zaciekawione, wręcz strzelające znakami zapytania spojrzenie w ukochanym. Nie musiała długo czekać na odpowiedź, bo sam ledwo powstrzymywał się, by nie wypaplać swojego sekretu i jeszcze odrobinę potrzymać ją w niewiedzy. A gdy wreszcie powiedział cóż to za miejsce jej oczy rozszerzył się do wielkości monet, a usta rozchyliły się w niemym zachwycie. Serce ścisnęło jej się rozczulone tym gestem - to był jej pokój. Jej gabinet, jej kąt. Jej prywatne miejsce stworzone oczywiście przez najwspanialszego człowieka czyli jej najdroższego, który zawsze o niej myślał. I zaraz na jej ustach zaigrał wesoły uśmiech, który poszerzał się z sekundy na sekundę, gdy znów zaczynała rozglądać się po pomieszczeniu. Na koniec jej spojrzenie zatrzymało się za oknem, na pięknym jesiennym krajobrazie i parapecie, który wprost prosił się by na nim usiąść i chwilę podumać.
- Ja.. Ja.. To jest cudowne! Boże, jesteś wspaniały. Dziękuje! - Wykrztusiła w końcu, by zaraz obrócić się w jego stronę uśmiechając się pogodnie. Zarzuciła mu ręce na szyje i na moment odnalazła jego wargi również wyginające się w uśmiechu. - Naprawdę to jest dla mnie idealne miejsce! - Trąciła jego nos własny, a potem znów rozejrzała się po pokoju. - Ty też masz taki? - Zapytała nagle ewidentnie ożywiona, bo na moment kompletnie zapomniała o problemach, o tym co ich czeka w najbliższych miesiącach. Teraz byli zwykłą, normalną parą, których jedynym problemem jest spór o to czy urodzi im się dziewczyna, czy chłopczyk oraz wybranie imienia na dziecka.

Unknown pisze...

[ nie wyobrażam sobie być jedynaczką ;o to musi być cholernie nudne! ^^ wspominałaś :) no i jak zwykle się rozumiemy :). / ahaha no chyba że :D .ale jak mniemam w pozytywnym znaczeniu więc nie masz co narzekać :D. / :) :d / oj tam, bo czasami mam! ^^
;p ;)
o, no to super!;d. lubię jak odpowiedzi od Cb na mnie czekają :d. dobranoc:)]

Cherry pisze...

[Matkoboska ile komentarzy. :D
No cześć, dzięki za powitanie. ^^
Wątek jakiś może? :3]

Unknown pisze...

[ahaha no wiadomo, nie?! :d / no, więc nie narzekaj ;D. ahaha, no bywa i tak ;p. więc bądź wyrozumiała i jej pomóż! :d choć raz zachowaj się jak starsza o ;> / taa, narzekać nie mogę w sumie ^^
;)
ja byłam przed trzecią, ale potem musiałam zwijać się na korki i dopiero w sumie co przyszłam! a jeszcze mam tyle do roboty ;o
oł, to niefajnie! nie lubię jak czyjeś obowiązki spadają na mnie. kuwrde chyba nie na darmo wybrało się tego a nie innego przewodniczącego, nie? -.-]

Zdecydowanie, gdyby nie wizyta na Cynamonowej[kurczę, podoba mi się ta nazwa! :D] pewnie nigdy nie poruszyliby tego tematu. Bo i po co? Ich przyszłość wcale nie była pewna, nie wiadomo jak zakończy się cała sprawa z ciążą, więc Spencer nie chciała poruszać tego tematu. Kiedyś nieustannie o tym mówili, nie mogli doczekać się aż prace w ich wymarzonym domu skończą się. A teraz? Teraz każde z nich unikało tematu przeprowadzki niczym ognia; bo przecież ten dom był symbolem ich miłości, nawet przenośnią zaślubin! Ale przede wszystkim wiązał się z ich przyszłością, wspólnymi marzeniami o szczęśliwej, kochającej się rodzinie wypełnionej pozytywnymi uczuciami, dziecięcym śmiechem, poszczekiwaniem psa i ich melodyjnymi głosami. Teraz jednak, gdy życie Spenc stało pod znakiem zapytania, stanęły też pod nim wszystkie plany. Wycofywanie się z przeprowadzki okazało się jednak złym pomysłem - bo właśnie w ten sposób pokazywali jak bardzo wątpią w szczęśliwe zakończenie. No i gdyby nie tu nie zamieszkali czy tak naprawdę marzenie Spencer by się spełniło? Nie do końca. Bo przecież ona chciała mieszkać w swoim wymarzonym domu, a nie tylko go mieć.
Dlatego niezmiernie ucieszyła się na pytanie Leo. Uśmiech błąkający się wciąż na jej wargach, znacznie się poszerzył, a oczy pojaśniały jeszcze bardziej. Barwa zieleni tęczówek brunetki stała się przejrzysta, wręcz hipnotyzująca, bo zniknęły z niej resztki obaw (na chwilę, bo na chwilę, ale jednak prawda?). Tą propozycją ukochany udowodnił jej też że zyskał nieco spokoju, a przede wszystkim uwierzył, że ich historia nawet w tym wypadku może zakończyć się hepi endem! I już nawet nie chodziło o słowa, bo wypowiedzieć można wszystko jeśli chce się uszczęśliwić drugą osobę; widziała to wszystko również w jego oczach, postawie, niewymuszonym uśmiechu.
Nie mając zamiaru męczyć go, czy jakkolwiek się z nim droczyć zwlekając z odpowiedzią, bo widziała jak bardzo zależy mu by usłyszeć ją niemal natychmiast, wspięła się na palce, a potem wciąż gładząc go po karku i znajdującej się tam linii włosów nachyliła się w stronę jego ucha, które pierwsze przygryzła delikatnie zębami, a potem wymruczała ciche "tak, chciałabym" i zaraz znów spoglądała w jego karmelowe oczy, uśmiechając się pogodnie, walcząc z gulką wzruszenia która pojawiła się w jej gardle.

[przestań! poza tym - moje wcale nie lepsze ;p]

Cherry pisze...

[Domyślam się że masz. XD A no widzisz, ja chyba wyjeżdżam w czwartek. :D A co do odpisywania - większość tak ma, ja również. :p
Powiązanie mówisz, ja je średnio lubię, bo wolę jak same się rozwijają, ale mogę zrobić wyjątek. :>
Może coś w styluuu, no nie wiem, kiedyś widział jak zemdlała i jej pomógł i teraz Jenny ma wobec niego dług wdzięczności, z czego jest średnio zadowolona i jakoś to w wątku się umieści?
No, ale może masz lepszy pomysł i w sumie na to liczę, bo ten jest mocno średni. :p
Albo albo można coś wymyślić w związku z zawodem Leosia, ale w sumie nie wiem co. XD]

Unknown pisze...

[;dd / no, dasz radę :d. to tylko jeden wieczór, gdy zachowuje się jak młodsza siostra ^^. ach, nie nie mogło być inaczej - musiałaś mnie zrozumieć, jak zawsze co nie? :D <3 / ;))
o kurcze, to przepraszam! ;D więc teraz się już zbieraj, żebyś niczego nie zapomniała!:). Taa i no właśnie xD. zaraz się wezmę za kolejne wypracowanie z polskiego, o!
haha, norma :d. ale no, jakoś dasz radę ;d ;)
arr! ;d
OK! Ale to Ty zaczęłaś, o! ;p]

Oczywiście, że nie chciała by ją okłamywał. Udawał, że idealnie zgadza się z nią, akceptuje i świetnie rozumie jej decyzje. Nie. Wiedziała, że tak nie jest i nie chciała by Leo zmuszał się do udawania; chciała by wyrażał swoje zdanie. Może nie zawsze ją to zadowalało, może czasami sprawiało jakiś tam ból, ale przynajmniej niczego nie udawał. Był sobą, wyrażał swoje zdanie, które wbrew pozorom naprawdę dla Spencer się liczyło. I może to dziwne, ale taką postawą udowadniał jej, że jest dla niego najważniejsza na świecie. I gdyby nie takie okoliczności, pewnie niezwykle by ją to ucieszyło, ale zważywszy na to jak cała historia może się zakończyć.. Wolałaby żeby zrozumiał. Bo chciała by ich dziecko, być może które zostanie osierocone, miało jednak szczęśliwy dom. Wspaniałego ojca, który się nim zajmie i pokaże jak żyć. Spencer wiedziała, że Leo, gdy upora się ze wszystkim, da sobie ostatecznie z tym radę. Zawsze wiedziała, że idealnie nadaje się na ojca. Podejrzewała też, że gdy maleństwo będzie już na świecie, a gdy jej być może zabraknie, to.. Ono doda mu siły. Więc tak, mimo wszystko cieszyła się, że nie udaje. Po stokroć wolała szczerą prawdę niż kłamstwo; a zwłaszcza takie kłamstwo przez które ukochany cierpiałby jeszcze bardziej niż teraz.
Teraz jednak Spencer nad tym się nie zastanawiała. Bo znów uparcie wierzyła, że będzie im dane razem wychować Fasolkę. I zaraz zatonęła w słodkim, czułym pocałunku, gdy Leo pochylił się by skraść z jej wygiętych w uśmiechu ust pocałunek. Zatopiła się w tym niesamowitym doznaniu, odwzajemniając pieszczotę z ewidentnym zaangażowaniem oraz entuzjazmem. Podobnie jak on, chciała by ich wargi już nigdy nie musiały się rozdzielać, jednak w realnym świecie nie było to możliwe. Więc ostatecznie, po bliżej nieokreślonym czasie odsunęli się nieco od siebie; każde z nich zaczerpnęło powietrza i choć nie wznowili pieszczoty ciągle tkwili w swoich objęciach, patrząc sobie w oczy w ten znajomy sposób. Znów przydarzyła im się ta cudowna, magiczna chwila, gdy rozumieli się bez słów. Gdy nic nie było im potrzebne, gdy niemal czytali sobie w myślach.
Ale i tak niesamowita chwila musiała się kiedyś skończyć, bo tu zaczęło ich coś drapać, tu kręcić w nosie, tu znowu zdrętwiała im jakaś część ciała.. I tak też Spencer nieco poluźniła swój uścisk, podobnie jak Leo swój. Nadal nie odzywali się do siebie bo magiczna chwila nadal trwała. Spletli swoje palce ze sobą, a potem znów na moment ich usta złączyły się pieszcząc się wzajemnie w znajomy, niesamowity sposób.
A potem nieśpiesznie opuścili przyszły gabinet Spencer.

Unknown pisze...

[oby, tego Ci życzę, o! ;d no właśnie, dlatego mówię, że nie mogło być inaczej! ;dd ;)
no, poza tym no.. nie dałam rady być wcześniej niestety! / no wiesz mi to ogólnie pasuje, tylko, żeby potem nie było, że przeze mnie zapomniałaś.. czegoś tam. Szczoteczki czy coś! ;dd / o, jaka zdolna! ;d. gratuluje! ja coś tam bazgrze w tym moim zeszycie, może mnie nie zapyta, o! ;D
oo, tacy ludzie są przydatni ;d. też mam takich którzy mi przypominają o wielu rzeczach ^^
<3
ahaha, tak, teraz nieważne, pf! ;pp
nie, nie planowałam ;p. no i nie mam pomysłu na następny wątek ;c. to ja też sobie walnę tak ogólnie, a Ty no.. Ty pomyślisz :> może coś z kryzysem wieku średniego Leośka? :> albo nie wiem, świrowanie Spenc że usunie ciąże? a ro noł! :c wybacz:*]

Nie mogła narzekać. Bo przecież nie mogła oczekiwać, że Leo z dnia na dzień nagle znowu zacznie zachowywać się jak przedtem. Że zacznie rozmawiać z Fasolką jakby cieszył się na jej przyjście. Szczerze powiedziawszy wątpiła, że kiedykolwiek te wieczory, gdy ukochany opowiadał bajki na dobranoc małemu zlepkowi komórek, który tak naprawdę go jeszcze nie słyszał, wrócą. Widziała jednak tę niezwykle ważną zmianę, która w nim zaszła - odzyskał nadzieje, a swoim optymizmem i entuzjazmem zarażał też Spencer zawsze podnosząc ją na duchu gdy znowu zaczynała opadać w nicość, rozpacz. Dzięki temu wszystkiemu wiedziała, że wszystko ułoży się po ich myśli, a gdy ona przeżyje i urodzi ich Fasolkę, która nie będzie już Fasolką, a niemowlakiem o nieznanej im jeszcze płci, a co za tym idzie też imieniu wszystko wróci do normy. Leo znów pokocha maleństwo i wspólnie ze Spenc wybierze imię dla ich syna lub córki. Bo teraz miała niezachwianą pewność, że przeżyje. Że uda jej się przetrwać wszystkie katusze i zarówno ona jak i maluch wydął ze starcia jakim będzie poród cali i zdrowi.
Wszak ta jej pewność czasami znikała. Zwłaszcza, gdy po zażyciu leków męczyły ją objawy o których wspominał lekarz. Poranne mdłości towarzyszące jej od początków ciąży zamieniły się w mdłości całodobowe. Bóle głowy pojawiały się w najmniej oczekiwanych momentach, a wahana nastrojów sprawiały, że co jakiś czas powracał do niej ten diaboliczny syk podsuwający obrazy, wypominający jej krzywdy jakie wyrządziła ukochanemu. Nie wszystko było idealnie, ale Leo był lekarstwem na wszystko. Sam również znajdował ukojenie w jej ramionach, ale nie tylko. Najwidoczniej teraz jej bliskość nie wystarczała, więc dał porwać się wirowi pracy. Rano redakcja, po południu roboty na Cynamonowej, a na koniec dnia trening po którym zawsze wracał wykończony. Spencer nie miała nic przeciwko bo pomimo zabiegania zawsze znajdował dla niej czas. Żałowała tylko, że sama nie może prowadzić tak aktywnego trybu życia. Nawet szef ograniczył jej zlecenia, podsuwał tylko najprostsze sprawy co wcale brunetce się nie podobało, bo przecież za niedługo będzie musiała całkowicie pożegnać się z firmą. Na budowę też nie mogła zbyt często zaglądać - zapach farb i rozpuszczalników przyprawiał ja o zawroty głowy, a donośny odgłos wiertła, młotka i innych narzędzi powodował ból w skroniach. O ćwiczeniach tym bardziej nie było mowy, więc musiała cieszyć się jedynie krótkimi, powolnymi spacerami oraz nadrabianiem zaległych książek, które czekały na nią na zakurzonej, dawno nieużywanej półce.

Unknown pisze...

[;))
no ja przecież wiem, że rozumiesz co nie?! ;d. / no mam nadzieje, że nie przeze mnie. Nie chce mieć Twoich zębów na sumieniu.. Czy coś xdd / no jasne, że nie! :D ahaha, no baa :d. ale w sumie.. Może mnie zapytać. Już skończyłam i chyba nie wyszło najgorzej - poza tym mam ponad 250 słów, o! :D
oj znam, znam! najlepiej zrobić sobie listę o! Które swoją drogą i tak potem gubię.. xD
oo, dokładnie :D.
.. no po prostu przyznać się do.. e, winy? ^^
OK. umowa stoi! :D]

Spencer też z utęsknieniem wyczekiwała kolejnej wizyty u ginekologa, chociaż nie wiązała już z nią tak wielkich nadziei jak ostatnio. Wiedziała już, że dźwięk bijącego serduszka Fasolki nagle nie zmieni nastawienia ukochanego do całej sprawy, a i nie oczekiwała też, że nagle usłyszy z ust lekarza, że nagle znalazło się cudne lekarstwo, które utrzyma przy życiu zarówno ją jak i dziecko. Jedynym plusem był fakt, że znowu posłucha o tym jak maleństwo się rozwinęło, dowie się za ile tygodni da się już ustalić płeć no i dostanie do domu nowy wydruk, który doda do swojej kolekcji "zdjęć Fasolki". Te stare już mało ją pocieszały. Zawsze gdy popadała w ten dziwny melancholijny nastrój, a syczący głos zagłuszał wszystko Spencer zazwyczaj szukała wtedy ratunku w ramionach ukochanego. Niestety nie zawsze był obok, więc jej ostatnim kołem ratunkowym były wydruki z usg.
Niestety z czasem to wszystko straciło swoją magię, a Spencer coraz częściej wsłuchiwała się w ten nieprzyjazny głosik, przez co, gdy już się otrząsnęła z amoku, coraz trudniej było go od siebie odpędzić.
Wędrując z ukochanym na wizytę u ginekologa owy głos nieustannie przypomniał jej o niby jakże to prostym zabiegu jakim jest aborcja. Pozbyłaby się pasożyta, jak zwykł nazywać Fasolkę, a tym samym wszystkich innych problemów. Jej ukochany przestałby się zamartwiać, cierpieć, a i ona przestałaby mieć wyrzuty sumienia. W którymś momencie, chcąc się go pozbyć, Spencer postukała się w skroń zaciskając mocno powieki. Było to błędem, bo zaraz zwróciła tym niespodziewanym gestem uwagę ukochanego; wytłumaczyła mu się jednak gładko, że znowu męczy ją ból głowy. Leo więc troskliwie pogłaskał ją po główce, a potem włączył relaksującą muzykę. A głos za sprawą dotyku ukochanego.. Zniknął.
Tak jak przewidziała - wizyta nie przyniosła żadnych nowych wieści. Tak naprawdę nie różniła się zbytnio od poprzedniej poza tym, że usłyszała, że musi zacząć przyjmować silniejsze dawki leku co wcale jej się nie spodobało. W pewnym momencie chciała nawet powiedzieć, że w dupie ma te leki i że wcale nie zamierza ich już więcej zażywać, ale wtedy jej wzrok zatrzymał się na świeżym wydruku z usg i zaraz się opamiętała, i przywołała na twarz uśmiech. Ciągle też obserwowała ukochanego kątem oka. Wydawał się inny niż podczas poprzedniej wizyty; nie wydawał się chcieć uciec, wręcz przeciwnie. Tkwił przy brunetce nieustannie, ciągle dopytywał lekarza o różne sprawy, wydawał się pełen entuzjazmu i nadziei, a Spenc ponuro zaczęła zastanawiać się czy to tylko nie gra.

[coś tam przyśpieszyłam ;p]

Unknown pisze...

[noo ;d / ahaha ;d. łoteva! ^^ / ej, nie mów tego tak ogólnie! ;p. bo jak mnie zapyta z czegoś innego niż zad. dom. to jestem w czarnej dupie ;p.
życie jest brutalne po prostu! ;pp
:))
TAK! :D
cichoo, spróbuje jej dotrzymać.. Obiecuje, haha :D ]

Po raz pierwszy w życiu nie podobał jej się fakt, że będą rozmawiać. Tak dogłębnie, o tym wszystkim co ich męczy, dręczy, nęka. Bo wszystko się na to zapowiadało. Wbrew jej wcześniejszym podejrzeniom wcale nie poszli się położyć; ona by tylko odpocząć, poleżeć, poczytać i przy okazji odgonić wszelkie demony od ukochanego, który w tym czasie mógłby się spokojnie zdrzemnąć i nieco zregenerować siły po źle przespanych nocach. Dziś ani trochę nie miała ochoty zagłębiać się w swoich dogłębnych, bolesnych doznaniach i dzielić się swoimi obawami. Było jej dobrze; syczący głos znów ją nawiedzał, znów podpowiadał, kusił. A ona nie miała najmniejszej siły stawiać mu już więcej oporu; niemal mu się poddała i wcale nie zamierzała dzielić się z tym ukochanym - jeszcze by pomyślał, że oszalała! Chciała zostać sama, poddać się czarnym myślom i znów rozważyć wszelkie scenariusze. Okazało się jednak, że nie będzie miała na to okazji, bo Leo zaproponował by wspólnie napili się herbaty. A Spenc intuicyjnie wyczuwała, że to wcale nie będzie taka zwykła herbata, a przyprawiona poważną, uzewnętrzniającą rozmową.
Oczekując na szatyna, brunetka rozsiadła się wygodnie na kanapie, podkuliła nogi, oparła brodę na kolanach i znów zaczęła wsłuchiwać w demoniczny głos powtarzający w kółko "aborcja, aborcja". Spojrzenie zaszło jej dziwną, wręcz rzecz można szaleńczą mgłą. Miała wrażenie, że zaczyna świrować. Drgnęła lekko, gdy mężczyzna niespodziewanie zjawił się w pokoju z parującymi kubkami. Przyjęła od niego naczynie, a potem ostrożnie upiła z niego łyk; nic to nie dało i tak lekko oparzyła sobie język. To i jeszcze ramie ukochanego, które oplotło ją w tali odgoniło od niej nieco czarne myśli, a nawet syczący głosik nieco przycichł. Zerknęła z ukosa na Leo, a potem wbiła w niego wyczekujące spojrzenie. Gdzieś kątem oka, dostrzegła nowy stosik swoich tabletek leżących w torbie na podłodze w korytarzu. Przypomniała sobie, że w reklamówce z apteki tkwi też wydruk z badania usg, a wtedy coś w niej pękło. Odstawiła kubek z herbatą na stolik, a potem schowała twarz w dłoniach.
- Mam tego dość. Nie dam rady. Powiedź, że to wszystko co robie jest głupie. Że jestem naiwna wierząc, że się uda. - Powiedziała drżąc na całym ciele. - Powiedź, że jest proste rozwiązanie. Powiedź. - Mruczała dalej ledwo zdając sobie sprawę, że mówi to co podsuwa jej natrętny głos nie opuszczający ją od kilku dni.

Unknown pisze...

[;pp / tak, zdecydowanie :D
;dd
NO. i to rozumie ;pp
ahahaa, spooko, obiecuje, że obiecuje, że szczerze obiecuje. Czy jak to tam miało lecieć xD. tak czy siak, na więcej obietnic nie licz, bo wiesz.. co za dużo to nie zdrowo .czy jakoś tak ;d
ok :). to ja juz sobie pozwolę w takim układzie odpisać.. jutro ;). bo teraz szczerze powiedziawszy ledwo trzymam otwarte oczy -.- (chwaliłam się, że pomimo tego iż nie szłam na pierwszą lekcje i tak znowu zaspałam ? ;p ) także.. dzięki. I Tobie też - baw się dobrze, udanego wyjazdu i wgl! Czekam na relacje jak wrócisz :D. Dobranoc i do spisania w piątek, tak? :)]

Unknown pisze...

[eheh, nie zapytała :> wgl nie pytała, a ja się tyle spisałam! :x
;pp
oj, przepraszam? ;p. myślałam, że serio sobie poszłaś :d no, to czekam na relacje! :)
:))
swoją drogą znowu jestem chora -.- a jutro trzeba jechać! -.- ]

W momencie gdy ukochany mocniej przyciągnął ją do siebie, znów przeszedł ją niekontrolowany dreszcz. Chciała odwrócić się, wtulić w jego ramiona, bo przecież tam nic nie mogło jej się stać. On dawał jej bezpieczeństwo, odganiał lęki, a już na pewno uciszyłby kompletnie ten syczący głos przyprawiający ją o ból głowy. Ale właśnie tenże głos nie pozwalał jej się ruszyć. Kazał tkwić jej nieruchomo; zaciskał jej powieki, dłonie w pięści. Nie chciała go słuchać, bo przecież wcale nie rozważała usunięcia ciąży. Dla niej sprawa od dawna była jasna, chociaż początkowo nawet nie była tego świadoma. Nie mogła, nie chciała tego i nie potrafiła tego zrobić. A jednak po kilku tygodniach zaczęła jakby świrować - głos zdawał się być jej poczuciem winy względem krzywd które wyrządziła decydując się na zatrzymanie dziecka. Wypominał jej jak dogłębnie zraniła najukochańszego, przypominał jak zareagują na to jej rodzicie i inni bliscy. I wciąż i wciąż powtarzał w kółko jedno słowo - aborcja. A ona już nie chciała tego słuchać!
- Naprawdę w to wierzysz? Że się uda? - Prychnęła niemal z pogardą. Gdzieś w tym całym chaosie, który powstał nagle w jej głowie, gdy skumulowały się wszystkie jej obawy, lęki, wyrzuty sumienia jej optymizm i niezłomna wiara, że wszystko zakończy się dobrze - uciekła, zatraciła się w przerażeniu i rozpaczy.
- Usunę ciąże. Usunę i wszystko będzie dobrze. W porządku. Wszystko. - Mamrotała pod nosem, nieświadoma, że tak naprawdę mówi to na głos. Przestała być świadoma czegokolwiek. Oplatających dłoni ukochanego, jego uspokajającego głosy, słodkich, kojących słów, jego oddechu na karku. Zawisła gdzieś pomiędzy tym wszystkim, zatopiła się w rozpaczy i namnażających się wyrzutach sumienia. Serce rwało jej się boleśnie, wnętrzności wywijały nieprzyjemne fikołki, a pulsowanie w głowie narastało. Chciała zniknąć, rozpłynąć się. Miała dość.
A potem nagle wróciła; w błyskawicznym ruchu obróciła się w stronę Leo i wtuliła gwałtownie w jego ramie pochlipując cicho. Dłonie mocno zaplotła na jego karku, zaciskając palce na kołnierzyku jego koszuli. Przez to wszystko zapomniała dlaczego podjęła taką, a nie inną decyzje. Dlaczego zgodziła się na zatrzymanie Fasolki mimo iż zdawała sobie sprawę na jakie katusze skazuje siebie i najdroższego. I potrzebowała kogoś kto jej o tym przypomni.

[Wiem! Powinnam się bardziej postarać, ale kutwa.. gorączka mi to utrudnia -.-]

Unknown pisze...

[ahaha ;> domyśl się ^^
;)
no właśnie nie bardzo! i na dodatek mi się słuchawki popsuły i kurwde mama mi złe kupiła i co ja będę słuchać w autokarze? -.-
o no to widzę, że wycieczka naprawdę udana ! ;d no to się cieszę bardzo :).
ano tak, w nocy :). w sensie o 2 wychodzę z domu ;p. ale o 20 przyjeżdża do mnie koleżanka, bo potem się nie ma jak dostać już do miasta, więc też nie wiem jak to u mnie będzie z odpisywaniem ;). ]

Przez długi czas unikała z nim kontaktu wzrokowego jakby sam fakt, że powiedziała, ba! pomyślała na poważnie o usunięciu ciąży już robiło z niej złego człowieka. Ostatecznie przetłumaczyła sobie, że przecież niejedna kobieta pomyślałaby o takim czyś, a co druga pewnie zdecydowałaby się na przerwanie ciąży. Więc ona też mogła mieć chwile zawahania, nieprawdaż? Zwłaszcza, że swoją decyzją raniła ukochanego. Swoich bliskich. I mimo wszystko samą siebie też. Więc ostatecznie podniosła na niego wzrok; zaraz zamrugała kilkakrotnie by rozgonić mgłę łez przysłaniającą jej widok. A potem ufnie zaczęła wpatrywać się w karmelowe tęczówki, przepełnione czułością, ale też dziwną pewnością, która rozdygotanej Spencer dodała nieco siły. Uparcie nie odrywała od niego spojrzenia - czerpała tej mocy najwięcej jak się dało.
- Ale tego przecież chcesz, prawda? Przecież Fasolka to tylko marny zlepek komórek. - Powiedziała znów wbrew sobie, jakby jakaś nadprzyrodzona siła poruszała jej usta. I zaraz uniosła wysoko brwi zaskoczona; jej wzrok na moment się rozbiegał się jakby poszukiwała osoby, która wypowiedziała te zdania. I jeszcze większe było jej zdziwienie, gdy dotarło do niej, że to ona. Ona to powiedziała. Zacisnęła wargi w wąską linie, a potem znów zadrżała, układając dłonie, na dłoniach Leo, który nieustannie gładził ją po policzkach.
- Co się ze mną dzieje? - Wyszeptała leciutko potrząsając głową. A potem znów przylgnęła do jego ramienia, ponowie szukając schronienia w jego objęciach. I dopiero stopniowo zaczęła do niej docierać, że to co mówi mężczyzna ma sens; znienawidziłaby siebie - to pewne. Nie mogłaby na siebie spojrzeć, już zawsze unikałaby kontaktu wzrokowego z innymi ludźmi. Czułaby się winna. Ale najbardziej trafiło w nią druga część tego zdania "i mnie" - czy miał racje? Czy mogłaby go znienawidzić? Przecież kochała go bardziej na świecie, ale.. Czy żal, który czułaby nie tylko do siebie, ale też i do niego, że pozwolił jej na aborcje nie doprowadziłby właśnie do tego? Do nienawiści? Być może..
Nie miała do niego żalu, nie żywiła do niego gniewu za to, że pragnie by usunęła ciąże. To normalne; wydawało jej się, że gdyby ich role były odwrotne, ona pewnie też miała takie myśli. Tego by chciała. Liczył się jednak fakt, że mimo swoich poglądów, wspiera ją. Nie namawia do czynienia czegoś wbrew sobie. Nie szantażuje emocjonalnie. Po prostu.. Jest.
- Kocham Cię wiesz? Za wszystko co dla mnie robisz. I przepraszam. - Wyszeptała z ustami przyciśniętymi do zagłębienia jego szyi.

Unknown pisze...

[noo ;d
ta no na pewno. Zabije ich moim jaśkiem jak mnie ktoś będzie wkurzał, o ^^. ale nie no, spoko. kumpela pewnie będzie mieć, więc jej ukradnę ;pp
no nie dziwie się ;). ja wole nie myśleć, jak ja będę zmęczona ^^
ta.. -.- chciałabym tylko tyle mieć! i wgl jak sobie pomyśle jakie tam będą tłumy to już mi duszno -.-]

Wcale go nie spławiała. A przynajmniej nie taki był jej zamiar. Sama nie była świadoma, że mężczyzna mógł odebrać jej wyznanie jako.. "pozbywanie" się go. Nie. Chciała podkreślić jak bardzo docenia to co dla niej robi. Chciała podkreślić swoje uczucia do niego. Zawsze robiła to po ciężkich chwilach, gdy pocieszał ją drobnymi słówkami, gdy znajdowała ratunek w jego ramionach. Chciała to robić, by wiedział jakie to dla niej wszystko ważne. A teraz miała wrażenie, że musi mu wyznawać miłość jeszcze częściej, by nigdy, niezależnie od tego co się stanie, pamiętał jak wielką miłością go darzy.
- Zawsze będziesz pamiętał, że Cię kocham, prawda? Że jesteś miłością mojego życia? - Zapytała podnosząc na niego spojrzenie, nieco odrywając się od niego, by móc zerknąć mu w oczy. Ciągle targały nią obawy, że to wszystko co robi zakończy się.. źle. Tragicznie. Ale już powoli wracała jej dawna siła i pewność siebie, że wszystko jakoś się ułoży. Musiała jednak usłyszeć, że będzie pamiętał. Chciała by wiedział, że nigdy nie chciała go zranić, że czuje się z tym okropnie wiedząc jak dogłębnie zadaje mu rany. Patrzyła jednak na niego i nie zdołała wykrztusić już nic więcej z siebie. Jedynie przez moment bezgłośnie poruszała ustami, by wreszcie znów zacisnąć je w wąską linie, a po chwili musnęła delikatnie, czule jego wargi. Uśmiechnęła się przy tym lekko i blado, ale ten delikatny pocałunek przywrócił jej dawną siłę.
Ponownie zniknęła w jego ramionach wzdychając cicho. Już nie płakała, nie drżała. Czekała tylko aż oddech jej się uspokoi, oczy wyschnął, a nos przestanie być zaróżowiony. I wreszcie gdy gdy to się stało - a przynajmniej część rzeczy się stała bo nos nadal miała lekko czerwony - wyprostowała się. Ze zdziwieniem stwierdziła, że siedzi Leo na kolanach; gdzieś w bezwarunkowym odruchu, starym zwyczajem wpakowała mu się na kolana. Pokręciła lekko głową, a potem delikatnie musnęła jego wargi opuszkami palców, następnie zawędrowała na policzki, brodę. Wreszcie jej dłoń spoczęła na jego obojczyku, a wzrok wbił się w jego oczy. Przekrzywiła nieznacznie głowę na bok, by nagle poczuć się jak największa egoistka na świecie. Wszystko kręciło się wokół niej. A tak nie powinno być. Bo przecież on też był ważny. To on być może zostanie pozbawiony ukochanej osoby. Wiedziała jak to jest być na takiej pozycji. Dlatego po chwili znów uciekła spojrzeniem w bok, tym razem zawstydzona swoim zachowaniem, postępowanie.
- Boisz się? Naprawdę wierzysz, że wszystko się uda? - Zapytała cicho.

Unknown pisze...

[noo ;d
ta no na pewno. Zabije ich moim jaśkiem jak mnie ktoś będzie wkurzał, o ^^. ale nie no, spoko. kumpela pewnie będzie mieć, więc jej ukradnę ;pp
no nie dziwie się ;). ja wole nie myśleć, jak ja będę zmęczona ^^
ta.. -.- chciałabym tylko tyle mieć! i wgl jak sobie pomyśle jakie tam będą tłumy to już mi duszno -.-]

Wcale go nie spławiała. A przynajmniej nie taki był jej zamiar. Sama nie była świadoma, że mężczyzna mógł odebrać jej wyznanie jako.. "pozbywanie" się go. Nie. Chciała podkreślić jak bardzo docenia to co dla niej robi. Chciała podkreślić swoje uczucia do niego. Zawsze robiła to po ciężkich chwilach, gdy pocieszał ją drobnymi słówkami, gdy znajdowała ratunek w jego ramionach. Chciała to robić, by wiedział jakie to dla niej wszystko ważne. A teraz miała wrażenie, że musi mu wyznawać miłość jeszcze częściej, by nigdy, niezależnie od tego co się stanie, pamiętał jak wielką miłością go darzy.
- Zawsze będziesz pamiętał, że Cię kocham, prawda? Że jesteś miłością mojego życia? - Zapytała podnosząc na niego spojrzenie, nieco odrywając się od niego, by móc zerknąć mu w oczy. Ciągle targały nią obawy, że to wszystko co robi zakończy się.. źle. Tragicznie. Ale już powoli wracała jej dawna siła i pewność siebie, że wszystko jakoś się ułoży. Musiała jednak usłyszeć, że będzie pamiętał. Chciała by wiedział, że nigdy nie chciała go zranić, że czuje się z tym okropnie wiedząc jak dogłębnie zadaje mu rany. Patrzyła jednak na niego i nie zdołała wykrztusić już nic więcej z siebie. Jedynie przez moment bezgłośnie poruszała ustami, by wreszcie znów zacisnąć je w wąską linie, a po chwili musnęła delikatnie, czule jego wargi. Uśmiechnęła się przy tym lekko i blado, ale ten delikatny pocałunek przywrócił jej dawną siłę.
Ponownie zniknęła w jego ramionach wzdychając cicho. Już nie płakała, nie drżała. Czekała tylko aż oddech jej się uspokoi, oczy wyschnął, a nos przestanie być zaróżowiony. I wreszcie gdy gdy to się stało - a przynajmniej część rzeczy się stała bo nos nadal miała lekko czerwony - wyprostowała się. Ze zdziwieniem stwierdziła, że siedzi Leo na kolanach; gdzieś w bezwarunkowym odruchu, starym zwyczajem wpakowała mu się na kolana. Pokręciła lekko głową, a potem delikatnie musnęła jego wargi opuszkami palców, następnie zawędrowała na policzki, brodę. Wreszcie jej dłoń spoczęła na jego obojczyku, a wzrok wbił się w jego oczy. Przekrzywiła nieznacznie głowę na bok, by nagle poczuć się jak największa egoistka na świecie. Wszystko kręciło się wokół niej. A tak nie powinno być. Bo przecież on też był ważny. To on być może zostanie pozbawiony ukochanej osoby. Wiedziała jak to jest być na takiej pozycji. Dlatego po chwili znów uciekła spojrzeniem w bok, tym razem zawstydzona swoim zachowaniem, postępowanie.
- Boisz się? Naprawdę wierzysz, że wszystko się uda? - Zapytała cicho.

Unknown pisze...

[;pp
ja swojego biorę <3 nawet ksiądz nam przypominał żebyśmy wzięli ^^. nie złoszczę się na mamę, tylko na gościa, który nawet słuchawek odpowiednich nie potrafi sprzedać ;p
no ale warsztaty ogólnie to chyba tylko do 3h :). potem już jakieś koncerty na których mogę być albo nie - w każdym bądź razie zobaczę w jakim będę stanie ;pp. i tak czy siak pewnie w poniedziałek do szk nie pójdę, a we wt mam szczęśliwy numerek ^^
no niby tak ;)]

Nie, nie o to jej chodziło. Nie chciała słuchać kłamstw, dla własnego ukojenia. Nie zadała pytań "dla zasady". W tym momencie naprawdę nie chodziło już o nią. Chciała żeby to on się otworzył, wyrzucił z siebie to co w nim siedziało. Bo ona już to zrobiła - może mało mówiła, więcej szlochała i więcej po prostu szukała bezpieczeństwa w jego ramionach, ale to robiła. On natomiast w typowy dla siebie sposób zamykał się w swojej skorupce. A to wcale jej się nie podobało. Nie chciała by chował swoje uczucia przed nią, ba, może nawet przed samym sobą. To nie wstyd się bać. Ona była na jego miejscu setki razy. Nieustannie prześladował ją lęk, że może go stracić w każdym momencie. Że nagle białaczka odezwie się w najmniej oczekiwanym momencie i jej go odbierze. Wiedziała co to strach przed utraceniem najbliższej osoby. Miała w tym wręcz rzec można czarny pas! Więc idealnie zdawała sobie sprawę jakie katusze przechodzi teraz Leo, a może nawet gorsze, bo S. miała wybór. On nie. Tak czy siak, tłumione emocje, uczucia pożerają nas od środka, a to może prowadzić do tragedii o czym niedawno się przekonali.
Dlatego tak naprawdę puściła mimo uszu jego gładkie "damy radę" i tego typu słowa. Nie zastanawiała się nad tym czy mówi szczerze. Choć jego słowa, być może będące kłamstwem, odnotowały się w jej umyśle dając jej kolejną porcje siły i optymizmu zatraconego w tej całej rozpaczy i bólu.
- Nie odpowiedziałeś na pierwsze pytanie. - Zauważyła mrużąc nieznacznie oczy, wznawiając swoją czułą wędrówkę po konturach jego twarzy. Przez chwilę zapadła cisza w trakcie której Spencer zbierała się w sobie. W końcu wzięła kilka głębszych wdechów i zaczęła cichym głosem.
- Ja się boje. Cholernie się boje. Nie mogę spać. Dręczy mnie ból, strach i wyrzuty sumienia. Nigdy nie chciała Cię skrzywdzić, a już na pewno nie w ten sposób. Chce byś był szczęśliwy.. Nie znoszę myśli, że mogę nigdy nie wziąć naszego dziecka na ręce. Że nie zobacze jak rośnie. Jak robi pierwszy krok, jak rosną mu ząbki. Nie mogę znieść myśli, że już nigdy więcej nie zobaczę Twojego uśmiechu, nie usłyszę głosu. Że.. - Urwała walcząc z dławiącą gulką. - Nie chce odchodzić. Boje się. Bo.. Co jest po tej drugiej stronie? - Wydusiła z siebie w końcu, wreszcie spoglądając w jego oczy. Nie chciała by myślał, że go spławia, że sama się przed nim zamyka, a oczekuje że on się otworzy. Tak nie mogło być. - I nie mów mi że się uda. Wierzę że się uda. Mam nadzieje, że tak będzie. Ale.. Ale każdy miał by obawy. Każdy brałby pod uwagę wszystkie opcje.. - Mruczała nadlej bezwiednie zaczynając wyginać nerwowo swoje place. A na koniec westchnęła, zadrżała i spojrzała na niego wręcz błagalnie. Żeby się przed nią nie zamykał, by nie zapominał, że też jest ważny. Dla niej najważniejszy.

[zaraz przychodzi koleżanka.. ale postaram się jeszcze odpisać, bo może ona pójdzie spać ;p]

Unknown pisze...

[ta.. dobry ;p powiedźmy, że dobry ;p. no na mamę nie wypada zwłaszcza, że chciała dobrze! ;d:)
no bo pewnie wieczorem się pojawię :). w sumie już się pogubiłam, ale na pewno w niedziele będę, o ;d. no właśnie - może byś się pouczyła w końcu co?! :D. jutro masz wolny dzień ode mnie także :> / ano mi też się podoba jak go zaczne ^^ obym też tak dobrze skończę :). ooo na strzelnicę?! ale fajnie!<3 też tak chce! ;d. po co do szpitala? :c
;))
Dzięki :). i na wątek chyba nie dam rady już odpisać.. koleżanka nie śpi, ja mam gorączke, ledwo żyje.. masakra! wgl gubię się w zachowaniu Leośka! ;d. ale okej ^^. ogarnę jak wrócę :). także bądź grzeczna, ucz się i .. do spisania :*]

Unknown pisze...

[ja też bym nie wnikała! nie lubie go! ;p. / aa to w taki dzień ja też bym się na ludzi złościła. Na wszystkich którzy by się nawinęli ;d.
no ja wytrwałam 3.. w sumie dwa dni, to Ty wytrwasz jeden ;d. / dzięki! / nie?!; o ja też tak chcę! ;d. aa :). potem będziesz chodziła opuchnięta jak świnka :D
wezmę, wezmę :). gripeks czy cos :). spoko, najwyżej jak wrócę będę już tak mega chora.. trudno ;p. nie denerwuj się :). przezyje :d
no, no ;p jasne! tylko ja już nie wiem czy on jest zły na S czy ma do niej żal, czy pretensje, czy co?! nie ogarniam! ;p. kiedy ja lubie.. ROZUMIEĆ! ;d.
no córuś bądź grzeczna :D ]

Unknown pisze...

I znowu odebrał wszystko na opak. Spencer wcale nie była w tym momencie egoistką. Po prostu.. Otworzyła się przed nim. Bo wiedziała do czego prowadzą tłumione emocje, uczucia, ból, rozpacz. Przekonali się o tym dość niedawno. Dlatego zaczęła mówić o tym co jej na sercu i duszy leży, o tym co sprawia, że nie może spać w nocy. Wiedziała, że ukochany jest osobą skrytą aż za bardzo. Wiedziała, że nie łatwo mówi mu się o sobie. Dlatego zaczęła od siebie; nie naciskała, nie wyciągała z niego nic siłą, bo to do niczego nie prowadzi! Chciała się przed nim otworzyć, chciała z nim porozmawiać o wszystkim co się działo. Tak, na co dzień powinni być silni, pełni optymizmu - nie mogli siąść i płakać, i użalać się nad tym co się dzieje. Powinni wierzyć, że wszystko się uda, ale w takich chwilach jak ta.. Powinni być ze sobą szczerzy. Kiedyś to sobie obiecali, czyż nie?
Dlatego tak bardzo zraniło ją zachowanie Leo. Już wiedziała, że przez jej wyznanie zamknie się jeszcze bardziej w sobie, a to nie tak miało być! Bolało ją ta nieszczerość z jego strony. Mieli swoje problemy, mieli ją głównie przez nią, ale teraz już nie chodziło o to. Tylko o zachowanie. Zawsze tak było. I najwidoczniej zawsze już tak będzie. Że zamyka się w sobie, swojej bezpiecznej skorupce, a tak się nie da. Żeby on przynajmniej nie udawał, że wszystko jest w porządku! Rozumiała, że nie potrafi o tym mówić, ale.. On ciągle grał. Chował się przed nią..
- Wiem, że czujesz to samo. Więc zapytaj samego siebie : jak JA mogę Ci pomóc. - Odparła tylko, a potem wygięła usta w uśmiechu; niezwykle smutnym uśmiechu, by zaraz zesunąć się z jego kolan. Porwała w dłonie znowu swój kubek z przestygniętą już herbatą, a potem opadła znów na sofę opierając głowę na jego ramieniu.

[Kumpela zasneła więc coś tam jeszcze naskrobałam ;d. ]

Unknown pisze...

[no ;p / ahahah, chciałabym to zobaczyć ^^ jak tańczycie!;d
wytrwasz, musisz!;d / ok! kiedy i gdzie?!:D znaczy kiedy to wiem ;d. ale gdzie?! xd / oj biedna. oby wszystko było dobrze! ;d. no bo przede wszystkim byś nie cierpiała, poza tym nie wytrzymam znowu bez ciebie aż tyle! ;p :)
TAK ;d. magiczna tabletka = zdrowa jak ryba? :D czy jakoś tak ^^
ale zły za decyzje czy za to, że nie wiem.. że teraz mówiła tylko o sobie? ;p. no i żal? za decyzje ta? ;pp ok, zastanów się ;d. no .. w sumie jestem przyzwyczajona ;pp.
HA HA HA :P a ja synuś ;p . / ok, do spisania :*]

Unknown pisze...

[w sumie może racja ;p
i co? ;p. nie było tak źle, prawda? ;p dałaś radę? :) / taa. już jadę! ;p / oby ;)
nie, nie stało się.
o. ok. może być.
wnusiu? ]

Przez moment czuła się jak nastolatka, która coś przeskrobała, a której ojciec zamiast na nią na krzyczeć i pouczyć by więcej tak nie postępowała. Ale on zamiast wrzeszczeć, po prostu milczy i patrzy na córkę z rozczarowaniem. Tylko w tym wypadku Spencer widziała w oczach żal, jakąś gorycz. Wydawało jej się, że zna jej pochodzenie - być może ukochany miał jej za złe, że wybrała taką decyzje. Po części na pewno. Tylko co by dało to, że by się na nią wydarł? Przecież to nic by nie zmieniło, ale przynajmniej by sobie ulżył. A ona chyba na to zasłużyła. Lecz jak w każdym takim przypadku, nie zależnie w jakiej relacji, gorszą karą okazuje się milczenie oraz spojrzenie pełne rozpaczy, żalu i bólu.
Poczuła się więc zaskoczona, gdy Leo nagle powiedział, czego oczekuje. Myślała raczej, że uparcie będzie milczał, nie zdradzał się z tym czego, chce, a czego nie. Z początku ucieszyło ją to - w jakimś stopniu znowu się przed nią otworzył, jednak po przeanalizowaniu jego potrzeb doszła do wniosku, że są one kompletnie różne od tego czego ona by chciała. A przynajmniej w jednym wypadku, bo czasu przecież każde z nich potrzebowało.
A przestrzeń? To tak ogólnie pojęcie! Nie była pewna o co mu tutaj konkretnie chodzi, jednak zaraz zinterpretowała to na swój sposób - w tym nie różnili się ani trochę.
- Masz racje, więcej czasu dać Ci nie mogę. Ale przestrzeń owszem. - Odparła wzdychając cicho. Zaraz też wyswobodziła dłoń z jego uścisku, odłożyła kubek z powrotem na stolik. Uśmiechając się nikle, wręcz blado cmoknęła jego policzek, a potem zesunęła się kanapy i skierowała do wyjścia z salonu.
- Bo tak, masz racje Leo. Różnimy się. Ja potrzebuje rozmów, czasu i Ciebie. - Powiedziała jeszcze zatrzymując się w progu. Tak, potrzebowała rozmowy. Dogłębnej, by pozbyć się.. Chociaż niektórych lęków. Rozmowy, która umocniłaby jej wiarę, że robi dobrze nie usuwając dziecka. Bo teraz.. Nadal czuła się winna, nadal gdzieś w głębi siebie uważała, że źle wybrała, że powinna jednak przerwać ciąże. I znów w głowie pojawił się znajomy mętlik. - A tego też nie mogę dostać. - Znów uśmiechnęła się nikle, chociaż ten miał raczej mało wspólnego z tym zazwyczaj radosnym grymasem.
A potem zniknęła. W kuchni, z kolejną porcją tabletek przepisanych przez lekarza.

Unknown pisze...

[jasne, jasne ;p. tylko tak mówisz! poza tym pomyśl sobie co ja przeżywałam przez środę i czwartek i w piątek, o!
nie no, ogólnie dobrze. świetnie było i gdyby nie to, że mnie męczyła choroba to naprawdę byłoby mega. ale trochę to wszystko.. w biegu wyszło, bo byliśmy jeszcze w Oświęcimiu, a tam.. To masakra, 7h co tam byliśmy niemal wszystko zaplanowane, tłumy ludzi, nas z diecezji było jakieś 5tys, i tak jakoś.. nie wiem, mało czasu dla siebie, w sensie na taką prywatną modlitwę. Wiesz co mam na myśli? Ale ogólnie - cudnie. Tylko się nie wyspałam! w sumie nie spałam cały piątek, w nocy i całą sobotę dopiero w drodze powrotnej - tu już całą drogę. Ach i mieliśmy świetnego kierowcę, który normalnie błądził! xd
A dzisiaj też było świetne, te warsztaty się okazało były tylko dla dzieciaczków :)
ok!
Noo, w sensie z tym zazdrosnym, zranionym Leo? ;p
;d
och, jeśli byś tak o opuściła MT dla innego bloga, tego bym Ci nie wybaczyła i byś nie miała czego u mnie szukać ;pp. i tak, szukaj dla AiL bloga - swoją drogą nic jeszcze nie znalazłaś?!
A blog, całkiem niezły. Ja tym bardziej nie mam pojęcia jak wyrobie z kolejnym blogiem ;p. Ale może się zapiszę tylko mi powiedź jakie powiązanie, o! bo na SA też miałyśmy mieć niby jakieś mega, ale coś na ciężko poszło ;pp. (weź Oskar!). ach, ja lubię każdą Twoją postać :).
ahaha, a wolałabym posłuchać, uwierz mi!
no, już jestem, jestem! ;)]

W pewnym sensie tak było. Chciała odejść. Nie na zawsze, ale chociaż na parę dni by dać mu właśnie ową przestrzeń , której potrzebował. I chociaż dla niej byłby one męczarnią, to tak mogła zniknąć, jeśli tego właśnie chciał. Próbowała sobie nawet wyobrazić dzień bez niego - z przerażeniem stwierdziła, że nie potrafi. Na samą myśl o tym czuła dziwną pustkę, przerażenie. Następnie w jej głowie pojawiła się wręcz paraliżująca myśl, że spodoba mu się życie bez niej, że przypomni sobie jak wygląda dzień bez Spencer i.. Już nie będzie chciał wrócić. Niemal jakby sprzężone z ową myślą, łzy już pojawiły się w jej oczach - odgoniła je od siebie, bo.. To wszystko było absurdalne, prawda? Ale jakoś to jej nie pomogło; drżącymi dłońmi napełniła szklankę wodą, by zaraz usłyszeć głos ukochanego.
Prześlizgnęła po nim jedynie wzrokiem, by zaraz utkwić wzrok we przeźroczystym płynie. Niemal nerwowo zaczęła obracać naczynie w dłoniach, by unieść go do ust i popić wodą tabletkę, która przed momentem wylądowała na języku.
W tym samym czasie on, przemieścił się i nagle zaczął.. Przemawiać. Zamarła wsłuchując się w słowa wyrzucane na jednym wydechu, a gdy wreszcie w kuchni zapanowała cisze Spencer nie miała pojęcia jak się zachować. Pierwszą ją myślą było przeprosić, za to, że go tak od siebie.. Uzależniła, tak bo to chyba najlepsze słowo. Zaraz jednak to od siebie odrzuciła, bo wydało jej się to nie na miejscu i sądziła, że taka odpowiedź nie spodobałaby się Leo. Zaraz jednak dotarło do niej, sens całych tych zdań - że on nie chce być przy niej, tylko musi. Bo inaczej nie potrafi. Zacisnęła usta w wąską linie próbują opanować chaos i przemówić sobie samej do rozumu; to nie tak, że nie chce, tylko.. potrzebuje trochę przestrzeni bo tak byłoby dla niej najlepiej. A przecież tego właśnie dla niego chciała - wszystkiego co najlepsze.
- To się nazywa uzależnienie. - Odparła w końcu, a na jej ustach zakwitł nikły uśmiech. Zaraz też zmniejszyła dystans między nimi, zatrzymując się tuż przed nim ciągle ze szklanką wody w dłoni. - Ale nie przejmuj się, mam to samo z Tobą. - Dodała nieco poszerzając swój grymas.- Ale wiesz, że tak nie powinno być? Nie, gdy potrzebujesz odpocząć ode mnie. - Dodała już nieco ciszej, sięgając wolną ręką do jego twarzy, by pogładzić ją czule po policzku.

Unknown pisze...

[no, więc widzisz! a ja miałam takie dwa wieczory, o! ;p
jak zwykle i to lubię :D <3 / spoko, mieliśmy przerwy pomiędzy tym wszystkim; wyszliśmy sobie na wieże, poszliśmy tam do kaplicy z Obrazem, bo wiesz potem na Apelu to była masakra ;p. Ale przede wszystkim szukaliśmy czegoś do jedzenia :D i zjadłam najgorszego kebaba na świecie! / HA HA HA ;p. tak właśnie myślałam ;p. ej, ale jechaliśmy o tak nieludzkich porach, że masakra! żebym przynajmniej kataru nie miała było by nieźle;p. ale wiesz z moimi debilami zawsze jest spoko, i tak dziwni kierowcy też są spoko ;d ale przez niego wróciliśmy o 4, a nie o 2.30 jak było w planie ;p -.-
tak! ;d. ja się dzisiaj bransoletek orobiłam ^^
A co mam pisać?! xd mi pasuje nooo ;d
Ach, tak bo to że byś Leośka nie mogła więcej używać, rzeczywiście byłoby najtragiczniejsze! A JA?! :cc byłoby mi niezmiernie przykro! :ccc ;p / nie no, wiem, wiem. trudno coś znaleźć. / oczywiście, że będę ;d ja zawsze jestem na tak <3 ju noł dat. i bardzo mi miłoo lubię mieć Twoich chłopaków do swojej dyspozycji bo zawsze są świetni, tak ;d. ale wiesz, żeby potem nie było, że ja Cię ograniczam czy coś! Nie czuj się zobowiązana.
oj tam, każdemu się zdarzają ;d i zła kumpela, o! ;pp chociaż pewnie jakbym nie mogła słuchać zrobiłabym to samo xD
:))
wgl wkręciłam się w program poświęcony Muse <3 ale już się skończył :C

btw. przeczytałam co tam przedtem napisałam i wyłapałam w swojej odp 3 błędy! chociaż to była tylko końcówka -.- także przepraszam, ale wiesz, ledwo żyje ;p. ]


Zrozumiała. I to aż nazbyt dobrze co kryło się pod ostatnimi zdaniami jego wypowiedzi i przez to zalała ją kolejna fala wyrzutów sumienia, wstydu, nienawiści do samej siebie. Zaraz więc odwróciła wzrok i to samo chciała zrobić z dłonią do której przytulał się Leo. Czuła się jakby swoim dotykiem sprawiała mu jeszcze więcej bólu, jakby była czymś paskudnym. Nie zrobiła tego jednak wiedząc jak odebrałby to ukochany.
W jej głowie pojawiła się pewna, niezwykle bolesna myśl; że powinna go skazać na odtrucie - już, teraz. By potem, gdy jej zabranie mógł to jakoś znieść. Zaraz jednak skarciła się za to; nie mogła mu tego zrobić, bo po pierwsze oznaczałoby to, że już się poddała. Że nie wierzy w dobre zakończenie tej historii. A przecież wierzyła, w głębi siebie tak, tylko ta wiara chwilowo została zachwiana. Po drugie natomiast.. gdzieś w niej rodziła się nieco egoistyczna myśl, że gdyby jednak Leo przeżył odtrucie, już by nie wrócił. Że zostawiłby ją, bo nie byłaby mu już potrzebna. Że zdałby sobie sprawę, że jego uczucie jest fikcyjne.. Niemal zadrżała gdy to wszystko przemknęło przez jej głowę. No i po trzecie.. Nie mogła. Nie mogła go na to skaza, nie teraz, nie.. Nigdy. Bo sama dobrze wiedziała jak ją bolałaby odtrutka od niego. Więc nie, nie zostawi go. Nie mogłaby. Trochę to egoistyczne, co?
- I nie będziesz musiał. Naprawdę. Wszystko się ułoży, Skarbie. - Zapewniła podnosząc na niego spojrzenie, by pokazać mu, że naprawdę w to wierzy. Na usta cisnęło jej się jedno słowo "obiecuje", ale czy powinna składać obietnice, których nie mogła na pewno dotrzymać? No właśnie.
I znów wygięła usta w nikłym, lecz teraz niewymownie ciepłym grymasie. Niejedno już przeszli - uda się.

Unknown pisze...

[! :(
noo :D / no nie było ;p. daj spokój.. teraz mam uraz do kebabów! nigdy nie jadaj w jakiś arabskich knajpach ;p / myśmy wszyscy tacy śnięci chodzili.. masakra ;d. ale wszyscy wytrwali więc jest ok ;d. noo nic wielkiego - jechały przed nim dwa autokary jeszcze z naszej szkoły wszyscy skręcili w prawo, a my oczywiście tniemy prosto xD
nie! :D
;pp
kurde, to tak jak ja do mojej Spenc! ;d NO RACZEJ! I to mnie bardzo cieszy :). Swoją drogą ostatnia wiadomość od Patryka to mnie zdołowała, bo myślałam, że przynajmniej on ma z nim jakiś kontakt!
pewnie :)
patrz, dopiero wróciła a Ty już mnie wyzywasz! ;p nieładnie! / haha ;d. i bardzo mnie to cieszy że ją zbyłaś, naprawdę ;d. i jest mi bardzo miło, o :). że wybrałas mnie czy coś :D swoją drogą, gdzież ona Cię męczyła? ;o na SA Cię nie widzę ostatnio ;o
a pomysłu to ja nie mam! :c a przynajmniej teraz nic nie wymyślę :c zresztą, Ty masz zawsze dobre pomysły ;d
taa, dokładnie :d
ej, to było w radio! ;d zamiast NRD ;p. / aa też to oglądam! w sensie ogladałam ;d. Barnej <3 :D
:) ucz się ucz! ;)]

Domyślała się jak mogło to wyglądać z jego strony. Że nie kocha go tak bardzo jak on ją. Bo postanowiła urodzić dziecko, bo go nie usunęła, bo go zraniła, bo skazała go na katusze. Nie chciała zadawać mu bólu, cierpienia. Dla niego naprawdę była gotowa na wszystko. Nawet zabić! Ale nie ich dziecko, nie owoc ich miłości. Ona patrzyła na tą sprawę jakby Fasolka była już.. z nimi. Jakby była postrzegana jako niemowlak, a nie jako zlepek komórek w jej brzuchu uzależniony od każdy jej decyzji. Tak, już kochała to maleństwo miłością rodzicielską; każdy rodzic przełożyłby swoje życie nad swoje czyż nie? Więc, jak miałaby je.. Zabić? Nie mogła, a skutki swojej decyzji ją wręcz miażdżyły - te wyrzuty sumienia, nienawiść do samej siebie, wstyd, ból. A nawet to, że Leo był taki DOBRY, bo przecież inny facet.. Mógłby ją zostawić, namawiać do usunięcia ciąży, krzyczeć.. A on nie. On wręcz przeciwnie, chociaż jasne było, że nie akceptuje i nie rozumie jej wyboru. I to sprawiało, że zdawała sobie sprawę jak na niego nie zasługuje.
Jednak gdy zamknął ją w klatce swoich ramion, zaraz wszelkie myśli o przerwaniu ciąży wyparowały jej z głowy, bo wiedziała, że jeśli by to zrobiła i tak by ich zniszczyła. Swoim obrzydzeniem do siebie samej; wstydem, pustką. Wzajemny żal, rozpacz i być może jakieś pretensje zniszczyły by ich. Więc tu nie było dobrego rozwiązania. Musieli spróbować i wierzyć, że to tylko chwilowa zabawa Losu. Że wszystko skończy się dobrze.
Zaraz cała zesztywniała, gdy Leo wspomniał o jej rodzicach. Przypomniała sobie jak planowali ich odwiedzić i poinformować o cudownej nowinie jaką miała być ciąża Spencer. Kto by pomyślał, że teraz będzie wręcz odwrotnie. Nie będzie to cudowna wieść, a tragiczna.
- Tak uważasz? - Zapytała cicho przymykając powieki. Sama uważała to za okropny, najgorszy z możliwych pomysłów, ale.. Gdzieś w głębi siebie wiedziała, że ma racje. Nie powinna tego przed nimi ukrywać.. Bo jaki by szok przeżyli za pół roku gdyby dowiedzieli się, że ich córka.. Nie żyje? Że wszystko przed nimi ukryła? Nie powinna. Powinna być fair, przygotować ich na to. Tylko jest pytanie - czy potrafiła to zrobić? I czy na takie coś w ogóle można się przygotować?

Unknown pisze...

[ahaha, w sensie zgubił im się brzuszek na dole, czy tak specjalnie!? ;d bo różnie to bywa ;p
/ aa, to to nie! xd na konferencji i kazaniu padali jak muchy xD / o matko xD to też bardzo mądry widze ;p
no pewnie ;p ale wiesz do Ciebie nawet z bolącymi palcami bym pisała! ;d
no lipa. także.. trochę mi się tego wszystkiego odechciało.
:)
ano jesteś! / ojejku, no straszne :D. ale już Ci wybaczyła? ;p no wiem, i bardzo mnie to ciszy, pisałam już to? ;d :) aa, no chyba że.
Nie :c mogę zacząć ale Ty wymyślasz, hm? :> lubie jak zarzucać pomysłami a ja mogę wybrać, o! ;D
noo ;pp / uwielbiam ;d <3
o, no to super! ;d. Em, no, w sensie to znaczy.. Zła jesteś! nie wolno się tak urywać z lekcji nawet tych nieobowiązkowych, no.. czy coś xD

Owszem nie było to łatwe pytanie. W głowie Spencer znowu powstał kompletny chaos. Bo w było tu tyle kwestii, tak koligujących ze sobą.. Że przez moment nie potrafiła sobie z nimi poradzić. Wzięła jednak głębszy wdech i zaczęła się zastanawiać. Nad wszystkim po kolei.
Jednego była pewna - rodzice chcieliby wiedzieć. Na pewno nie znieśliby tego, gdyby dowiedzieli się w ostatnim momencie. Cierpieliby nie tylko z powodu straty jedynej córki, ale też tego, że ich okłamywała, że nie mogli się z nią pożegnać, że nie mieli możliwości jej pomóc. Bo za dobrze ich znała by nie wiedzieć, że do końca swych dni zastanawialiby się jakby to było gdyby wiedzieli - może znaleźli by lepszego lekarza? Może ich pomoc okazałaby się na wagę złota? Poza tym.. Ojciec miał słabe serce i taka nagła, niespodziewana wiadomość mogła go nawet zabić.
Była też niemal pewna inne rzeczy - tego, że nie namawialiby jej do usunięcia dziecka, bo sami byli rodzicielami; czy nie poświęciliby się by ona mogła żyć? Z drugiej strony nie wątpiła, że któreś z nich wysunęłoby kwestie przerwania ciąży prędzej czy później - bez nacisku, ale z prośbą by to rozważyła, a tego by chyba nie zniosła. To wszystko było jednak jedna strona medalu, druga.. Druga była znacznie gorsza. Bo czy Spenc miała prawo skazywać ich na pół roku niepewności. Czy nie była już tak nazbyt zła? Czy miała prawo prosić ich o pomoc? I czy ona sama byłaby zdolna znieść kolejne przepełnione bólem spojrzenia? Czy i tak już mało znosiła widząc jak to wszystko dotknęło jej ukochanego, jak zraniła jego serce? Jak czasami zerkał na nią kompletnie nie rozumiejąc jej postępowania, jakby z wyrzutem że skazuje ich na cierpienie.
Bo tak, jej lista priorytetów była inna. Ale tylko nieznacznie, bo na miejscu pierwszym obok ukochanego teraz znalazło się też dziecko. Fasolka, która miała prawo żyć i Spencer wiedziała, że Leo zrozumie. Zrozumie gdy ujrzy małe nóżki i uśmiechnięte lub rozdarte w niemowlęcym płaczu usta.
- Tak, chciałabym. Z jednej strony bym chciała, ale z drugiej.. Nie wiem. Nie mogę. Nie potrafię im tego powiedzieć.. - Wyszeptała chowając się w jego ramieniu. Tu było tak bezpiecznie i przytulnie. Chciałaby żeby jego ręce były magiczne i mogły uchronić zarówno jego jak i ją przed złem całego świata i zabawami Losu. Ale czy w pewnym sensie jego dłonie, ręce nie były obdarzone jakąś cudowną mocą? W końcu odganiały koszmary. Na chwilę, bo na chwilę, ale zawsze, czyż nie?

[kolorowych :)]

Unknown pisze...

[hahah spoko xd / no, ja na konferencji też prawie spałam, ale miałam takie miejsce że nie było jak i.. nie wypadało bo za bardzo na widoku xd/ ja zawsze wolę jeździć pociągami, wręcz uwielbiam ;d
:D
Oczywiście, że tylko troszeczkę :). Ale gdyby nie Ty.. To nie wiem co to by było!
:* :D / ahaha spoko ;d / :) / domyślam się ;p. dlatego ja swoją KP zamierzam napisać w Wordzie a tam wrzucić gotową, nie lubię jak ktoś podgląda coś czego jeszcze nie skończyłam, zwłaszcza jeśli chodzi o opowiadania i kp ;pp
ja robię z mojej lingwistkę, pracującą jako tłumacz książek, filmów, jakiś tekstów itd :). hm, wiek pewnie 25? tak zaraz po studiach, na które wyjechała właśnie do Krk ;p. a skąd? Jeszcze nie wiem ;d chyba Wrocław, albo coś :D ale nie mam pomysłu na imię xd. Oliwia? Martyna? Nie wiem xd tak?! <3 kiedy publikujesz KP?! ;D <3 a moja to pewnie będzie Baśka Palvin ;d.
ahaha pamiętam ;D ;33 no świetny był ;d. ale to chyba jakiś 3sezon dopiero? czy coś mi się myli? ;p
taaa ;d wiadomo ;d .ja też miałam iść do lekarza, ale za późno wstałam i nie zdążyłam się zarejestrować -.-]

Unknown pisze...

[no, żebyś wiedziała! i jeszcze takie niewygodne krzesło było, że szok ;p / serio! ja tam parę osób znam, ale racja - mało kto lubi jeździć pociągami, a jak ja mówię, że lubie to się na mnie patrzą jak na głupią i się pytają co w nich fascynującego jest! -.-
taki był mój plan - podbudować Ci ego :D ale nie, serio, gdyby nie Ty to już dawno bym sobie blogosferę odpuściła :). ale że z Tobą uwielbiam pisać to nie da rady tego zrobić :D ;)
chciałabyś, ale nie zniknę! HAHA :D / Ty, no ja mam nadzieje, że mi nie odmówi! :p a jak tak.. to będzie buba ;p
O to super ;d / e tam, wcale nie głupio! ;d. i już się nie mogę doczekać! <3 arr :D / hej, Ty też daj radę dzisiaj to ja też się postaram ;> tylko niech mi pierwsze to zaproszenie wyślą xd / Martyna (:D) też się zakocha; miłość od pierwszego wejrzenia, o! ;d
oo. czyli dopiero początki w sumie ;pp
no.. tylko troszeczkę ;d ale do szk i tak nie poszłam ^^ / oj to współczuje! to jest właśnie najgorsze -.- nachodzisz się a tu lipa.
spoko, nic się nie dzieje przecież ;p :)]

Powoli, wręcz ledwo zauważalnie skinęła głową. Miał racje - oni ją zrozumieją. A teraz przecież tego właśnie potrzebowała, kogoś kto zrozumie jej postępowanie, kto nie będzie jej obwiniał. Bo Leo to właśnie robił, nieprawdaż? Nie rozumiał, nie akceptował, myślał, że jest dla niej mało ważny. A było wręcz odwrotnie, bo dla niego też poświęciłaby swoje życie i to bez zastanowienia. Doceniała jednak wszystko co dla niej robił, bo przecież mimo wszystko wspierał ją, nie zmuszał do zmiany wyboru, nie szantażował. Po prostu był i za to go podziwiała. Że nie odszedł, nie załamał się, a zawsze udzielał jej swojego silnego ramienia i nie pozwał tracić wiary, że wszystko się uda, chociaż pewnie sam nie był tego aż tak pewien.
Patrzyła w tej jego karmelowe tęczówki teraz wypełnione ciepłem, czułością. I znów poczuła jak zalewa ją znajoma fala wyrzutów sumienia; jak on z nią wytrzymywał? jak ona zasłużyła sobie na tak wyjątkowego faceta? jak on to wszystko znosił, nie załamywał się? Podziwiała go, naprawdę. I tylko z każdym dniem coraz bardziej przekonywała się jak bardzo ją kocha. Żałowała tylko, że swoim wyborem nie udowodniła mu tego samego. A przecież jest dla niej całym światem! Gdyby tylko wiedział..
- Jeszcze nie teraz. Nie. - Odparła w końcu, czując jak paraliżujący strach przejmuje kontrolne nad jej ciałem, które powoli zaczynało odmawiać jej posłuszeństwa. Wyobraziła sobie, że stoi przed nimi i ma zamiar poinformować ich o tym co się w ich życiu wydarzyło. Łzy, ściśnięte gardło odmawiające posłuszeństwa, krwawiące serce - nie, nie była na to gotowa.
Nie chciała siać paniki, strachu zbyt wcześnie. Ale jednego była już pewna. Kiedyś będzie musiała im powiedzieć, ale jeszcze nie teraz. Chociaż gdzieś w głębi siebie wiedziała, że powinna zrobić to jak najszybciej, ale.. Nie potrafiła. Jak stała się taką słabą Spencer?

Unknown pisze...

[;pp / hahah ;d mam to samo! ;dd
tak, całe szczęście! :D. A tam biedniejsza, nie powiedziałabym ;p. ale i tak się stąd nie ruszę, póki przynajmniej Ty tu siedzisz, o ;d
Wiedziałam :> / no, mam taką nadzieje :D
no to szybko, bo chcę tego przystojnego pana zobaczyć! ;> to ja też się postaram ;d. no moja to taka niby opisówka, ale nie do końca, oszczędziłam historii itd ;d a Twoja to nieważne jak i tak będzie boska ;d
nie! w sensie dopiero dzisiaj zostawiłam swój mejl więc.. ;d czekam.
tak.. nie.. nie wiem! ;d. znaczy możemy jeśli ma być to miłość od pierwszego wejrzenia ;d chyba że już będziemy mieć jakąś relacje? ;p
to nadrabiaj, nadrabiaj sezony ;d warto ;d
oj tam, cicho :D / no to dobrze ;)
;))]

Gdy kiedyś powiedziała mu, że ma przestań za nią decydować miała na myśli tylko i wyłącznie jedną sprawę. A rzecz jasna o to czy ma z nim być czy nie. Bo tutaj wyraźnie kazał jej odejść, wmawiał jej, że tak będzie dla niej lepiej. Nienawidziła, gdy to robił. Ale w innych sprawach.. Chciała znać jego zdanie, co o tym wszystkim sądzi. Tak jak teraz. Liczyła, że powie coś więcej niż zwykłe "dobrze", że tak łatwo nie odpuści, bo sam niejednokrotnie był w takiej sytuacji jak ona, gdy musiał informować rodzinę o tragicznych wiadomościach. Nie miała pojęcia, że tamtej jej rozkaz dobierze tak dosłownie i że w ogóle przestanie dzielić się z nią swoimi poglądami. Bo tak, nie mógł za nią decydować, po przecież ostatecznie to ona musiała zdecydować co zrobić, ale mógł pomóc jej w podjęciu decyzji. I tego właśnie pragnęła, by nie tylko zgadzał się na każdą jej zachciankę, ale teraz.. Wyrażał swoje zdanie, które w tym momencie było dla niej na wagę złota.
- Dobrze. - Powtórzyła za nim znów wtulona w jego ramie. Objęła go ciasno rękoma w pasie i przez moment tkwiła tak nieruchomo, a sprawa z rodzicami nie wciąż nie dawała jej spokoju. Bo czegoś jej w tym wszystkim brakowało, czuła się jakby nie rozważyła wszystkich możliwych opcji, nie przewidziała wszystkich konsekwencji. Nie zdawała sobie sprawy, że tak pustka to brak zdania ukochanego, który uparcie milczał, jakby wcale nie chciał jej pomóc. Jakby uważał, że.. Zasłużyła sobie na to przez co teraz przechodziła i sama miała się z wszystkim uporać. Bez jego rad i wskazówek. Wyraźnie dał jej do zrozumienia, że poprze każde jej zdanie i że może liczyć tylko na schronienie się w jego ramionach. Bolało, ale.. Czy mogła narzekać? I tak dawał jej więcej niż jej się należało.
- Co się dzieje ze mną, Leo? - Wyszeptała niespodziewanie odsuwając się delikatnie od niego, na tyle by zerknąć mu w oczy. Czuła się zagubiona. Nigdy nie była tak słaba jak w tym momencie. Gdzieś po tej wizycie zatraciła się pewna siebie, pełna wiary i siły Spencer. Wiedziała jednak, że to tylko chwilowy stan. Że jutro znów będzie tryskać nadzieją, że jutro problemy nie będą aż tak paraliżujące jak teraz.. Ale czy aby na pewno? Nie, nie mogła się poddać. Musiała walczyć do końca - i to teraz uparcie sobie powtarzała. Ogarnij się Spenc!

Unknown pisze...

[;d
jakoś dasz radę! poza tym, przecież nie zniknę tak zupełnie, chwilowe oderwanie od książek żeby naskrobać Ci odpowiedź, nie będzie takie złe,nie?:D
;pp
okej, już przestaje! ;d oo, świetny pomysł ^^. Oczywiście, że tak ;d i dziękuje, i nie gadaj takich głupot! Bo w tym tkwi urok Twoich kart, które naprawdę bardzo lubię, więc.. ;>
ahaha, no takk.. jest przestarzała nie da się ukryć xd ale to nic! ;d
widziałam! pamiętam jak zobaczyłam Twój komentarz mejlem i tak sobie myślę "wtf, co ona o tej godzinie na kompie robiła?!" a potem dodałam swój i patrze, o kurde, to jednak coś mają popieprzone z godz ;p
haha, celowy zabieg ;d
ok, będzie wielka bik lof :d. więc tak, może być ta jedno-nocna przygoda, ale możemy np zacząć od spotkania na przystanku tramwajowym, tam np. zwrócą już na siebie uwagę, ale zamienią tylko dwa słowa, a potem przykładowo Martyna zniknie bo nadjedzie jej tramwaj i potem przypadkiem spotkają się na jakieś imprezie i tam zaliczą właśnie jedno-nocą przygodę, a potem.. Potem mogą się spotkać np. w teatrze; Martyna zostanie poproszona jako tłumacz, bo przyjedzie jakiś francuski reżyser i wiesz.. on tam będzie grał i się spotkają? albo od razu możemy zacząć od jedno-nocej przygody, a potem to z tym teatrem, albo coś innego, jak chcesz ;d
i bardzo dobrze ;d wiec powodzenia w nadrabianiu! ^^
no dobra, nie milcz ;d i tak nie dasz rady ;d
ok :))]

Większość czasu żałowała, że Leo tak skrywa swoje uczucia. Że nie mówi otwarcie o tym jak bardzo boli go decyzja Spencer. Ale.. Czy to by coś zmieniło? Wydawać by się mogło, że nie, ale kto wie? Tak czy siak momentami jednak zdawała sobie sprawę, że tak jest lepiej; nie była pewna czy poradziłaby sobie z tak jawną rozpaczą ukochanego, z jego gorzkimi, nieprzyjemnymi uwagami, bo nie wątpiła, że na pewno je ma. W końcu.. Na pewno żywił do niej urazę, że postanowiła urodzić dziecko. Że zaburzyła ich szczęśliwe życie. Miał do niej żal i nie musiał jej tego mówić - widziała to w jego oczach.
Czasami docierało też do niej, że jednak tłamszenie wszystkiego w sobie sprawia, że w jakimś sensie żyją w kłamstwie. Leo udaje, że wcale nie ma jej za złe tego co wybrała i na co się zdecydowała, ale tak naprawdę chciałby nią potrząsnąć i zapytać dlaczego to wszystko wyprawia.
A może tylko jej się tak wydaje? Może.. Może zaczyna już sobie coś dopowiadać? To wszystko było zbyt skomplikowane.
Niemal wstrzymując oddech czekała na jego odpowiedź. Gdzieś w głębi niej pojawił się lęk, że zaraz powie to czego najbardziej się obawiała - że sama siebie zniszczyła. Że to był tylko jej wybór i że musi teraz z tym żyć. A potem spakuje się i odejdzie.. A tego chyba by nie zniosła. Bo wbrew wszystkiemu to on dawał jej sił. To nie dziecko zmuszało ją do codziennego wstawania z łóżka, normalnego funkcjonowania. A on. On, bo to dla niego chciała wygrać z przeznaczeniem.
- Tak, na pewno to tylko to. - Znów powtórzyła za nim, jakby w ten sposób próbując przemówić sobie, że tak właśnie jest. To tylko chwilowe zawahanie, to tylko chwila słabości, która za niedługo zniknie. Wystarczy prysznic i ciepła kołdra oraz chwila snu, a potem będzie jak dawniej. Znów będzie zarażać swoją wiarą.

[wyszło krótko, wybacz :C ale jakoś nie mogę się skupić -.- Biologia wyżarła mi mózg! :C]

Unknown pisze...

[Dasz radę ;d i nie martw się na zapas, o! :D nie mogłabym inaczej napisać ;d
a dla mnie jest.. genialne! *__* i te zdjęcia, uwielbiam gościa! aż pojadę do Wrocka żeby go odnaleźć, o xD. No i mam szczerą nadzieje, że szybko się nie uwolnię, ;) na to liczę! ;d
tak btw. widzę, że Q Ci już wybaczyła? ;p. i ten Twój post w wersji roboczej to ta wasza rozmowa ?;p
no widzę właśnie ;p
haha okej ;d. to się nazywa skleroza! ;p więc.. mam zacząć w jakimś klubie czy coś? ;p
;)
;pp]

Znowu mu nie uwierzyła. Wiedziała już, że mówi tak tylko po to by ją pocieszy, by jeszcze bardziej jej nie zdołować i nie daj Boże wprowadzić w jakieś załamanie emocjonalne ciągnące za sobą depresje. Ale nie. ona nie zamierzała się poddawać. Schroniona w jego ramionach wzięła kilka głębszych wdechów by wreszcie się jakoś względnie uspokoić, bo wbrew pozorom to że nie płakała nie oznaczało, że łzy wcale jej nie dławiły. Miała w gardle duszącą gulkę, często odbierającą jej dech. Ostatkiem sił zwalczyła ją powtarzając słowa ukochanego. Może sam w to nie wierzył, ale ona powoli zaczynała. Na nowo odnajdywała w sobie wiarę chociaż to wcale nie było takie proste. Jednak za sprawą Leo.. Wszystko jest możliwe czyż nie?
Teraz pragnęła już tylko położyć się do łóżka i zasnąć. O niczym innym nie marzyła. Była zmęczona tym całym dniem, wizytą u lekarza, rozmową, trudnymi decyzjami. miała jednym słowem - dość. I szatyn jakby czytając w jej myślach zaproponował, że przygotuje jej kąpiel, a potem pójdą się na moment zdrzemnąć. I faktycznie tak zrobili. Spencer pierwsze zażyła niezwykle relaksującej kąpieli, która rozluźniła jej spięte mięśnie i zwalczyła skutki paraliżującego strachu jak odrętwiałe kończyny.
Po aromatycznej kąpieli, wyszła z zaparowanej łazienki na korytarz. Już tutaj usłyszała jak Leo krząta się po sypialni najwidoczniej rozścielając łóżko. Uśmiechając się lekko zawędrowała tam już musząc walczyć z zamykającymi się powiekami. Prześlizgnęła wzrokiem po kuszącej swoją miękkością pościeli by zaraz utkwić wdzięczne spojrzenie w mężczyźnie. Przybliżyła się do niego i złożyła na jego ustach pocałunek. A potem nie czekając na większe zaproszenia niż jego zachęcające spojrzenie w stronę łóżka wślizgnęła się pod kołdrę. Ledwo przyłożyła głowę do poduszki, ledwo poczuła jak ręce ukochanego oplatają ją w tali, a jego ciepły oddech zaczyna otulać jej szyje, a już odpłynęła w krainę snu.

[To teraz możesz zrobić, że jest już wieczór czy coś :). ]

Unknown pisze...

[oj tam aż tak się nie przejmuj, bo przecież będę tutaj i tak zaglądać, więc.. ;> / ;pp
noo, genialny! zakochałam się, hah :D. hm.. no nie wiem, nie wiem ;> musisz sobie zasłużyć żeby CIę ze sobą zabrała, o! ;d
tak jestem pewna ;p
hah, bywa;p ale spoko, postaram Ci się wynagrodzić to, że ona ciągle jest obrażona, co? :D chociaż nie wiem czy podołam ^^ / mhm ;}
ok, postaram się coś naskrobać ^^
od dupy strony zawsze jest spoko xdd
spooko, i tak wyszło fajnie. ja tam kurde próbuje od godziny zrobić prasówkę, ale kumpel ciągle mi przeszkadza ;pp]

Już drugi raz tego dnia Spencer nadzwyczaj szybko zapadła w sen. Była wykończona nieprzyjemnymi wrażeniami z ostatnich dwudziestu czterech godzin; chociaż wieczór należał całkiem do miłych. Byłby wręcz udany, gdyby nie to, że każde z nich ciągle pochłonięte było własnymi myślami. On pochłonięty był jakąś sprawą, chociaż Spencer miała wrażenie, że zapewne jest ona jakoś związana z nią. Natomiast sama brunetka albo zadręczała się wyrzutami sumienia lub zastanawiała się nad swoją decyzją w sprawie rodziców. Musi im powiedzieć i to osobiście.. Tylko czy kiedyś nabierze tyle odwagi by spojrzeć im w oczy i przekazać takie wieści? Czy słowa przejdą jej przez gardło. Zaraz pocieszała się myślą, że Leo będzie wtedy obok i sam ten fakt dodawał jej siły.
Gdy zapadła wreszcie sen, a nocne demony wzięły ją w swoje objęcia zapowiadając serie koszmarów złożoną z najbardziej przerażających ją rzeczy i wizji niespodziewanie pojawiła się jakaś światłość, która odgoniła wszelkie lęki oraz nocne zjawy. Otuliła ją ciasno sprawiając że poczuła się bezpiecznie, błogo, spokojnie - jak przez ostatnie tygodnie już dawno się nie czuła..
Gdy następnego ranka powoli wybudzała się ze snu w jej pamięci ciągle tkwiło to dziwne światło, które sprawiło, że wreszcie wyspała się niemęczona koszmarami. Nie miała pojęcia co to było, ale chciała by gościło w jej głowie częściej. Nieśpiesznie rozchyliła powieki przekonana, że zaraz ujrzy twarz ukochanego. Tak się nie stało. Zmarszczyła brwi zaskoczona, bo przecież ciągle czuła ciepło drugiego ciała obok! Niepewnie zerknęła w dół, by ujrzeć Leo przytulonego do jej brzucha, a konkretnie do rosnącej z dnia na dzień wypukłości. Jej twarz rozświetlił uśmiech; szeroki, pogodny, lecz ciągle nieco zaspany. Najdelikatniej jak potrafiła pogładziła mężczyznę po włosach zauroczona obrazkiem który ujrzała. Zastanawiała się tylko nad jednym - czy Leo znalazł się tam świadomie, czy jakaś niezwykła moc zsunęła go do tego poziomu. Ale czy to było ważne? Nie! Bo patrzyła teraz na coś na co czekała od dnia gdy usłyszeli straszną wiadomość..

Unknown pisze...

[hm.. nie no, w sumie możesz! ;p bo przecież dobrze wiesz, że tak będzie. Uzależnienie i te sprawy ^^
cicho, ja w pewnym sensie też muszę co nie? :| xd pf, kebab? a pisałam Ci już że na jakiś czas mam dość kebabów? ;pp
noo ;d
no to dobrze, że jesteś za, bo już się bałam, że zaraz będę musiala z Krk zniknąć! ;pp a.. co jest jasne? xd bo się pogubiłam ;p. a wątek już jest tylko kurde jakoś tak ujowo wyszło ;p
... xDD
blogi to u mnie rzecz oczywista nie? ;p . a jak dojdzie do tego jeszcze kumpel to już wgl masakra! ;p ale daje radę prasówka już jest ^^ dobrze, że mam jutro numerek to mnie pytać nie będą ;>]

Nawet nie zdawał sobie sprawy jak wielkie obudził w niej nadzieje. Bo ona już uwierzyła, że w ukochanym nastąpił jakiś przełom. Że znowu powrócił do dawnego zwyczaju, że powoli znów zaczyna czuć do Fasolki ciepłe uczucia. A to wszystko napawało ją nieopisaną radością i szczęściem. Jedyna pozytywna rzecz, która przydarzyła jej się od kilku dni. I nie kryła swojego zadowolenia; pojaśniałymi oczyma obserwowała jak Leo podciąga się na materacu, by wylądować zaraz na zagłówku, tuż przed jej twarzą. Wbiła w niego radosne spojrzenie, wyginając usta w wesołym grymasie. Zmarszczyła brwi widząc u niego jakąś niepewność, zawstydzenie? A już na pewno usłyszała to w jego krótkim "dzień dobry". Odruchowo zaczęła zastanawiać się nad przyczyną tego zjawiska, ale zaraz powiedziała sobie stanowcze STOP. Koniec analizowania i doszukiwania się głębszego sensu - a przynajmniej teraz, gdy wreszcie pojawiła się nadzieja, że Leo zrozumiał. Że znów pokochał ich dziecko. A ta jego niepewność zapewne wzięła się z faktu, że po prostu jest mu głupio, że opowiedział bajkę Fasolce, gdy ona spała i nie nacieszył jej uszu swoim czułym tonem, snującym kolejną opowiastkę. Tak, na pewno o to chodziło!
- Dzień dobry! - Odparła z ożywieniem przysuwając się jeszcze nieco w jego stronę. I zaraz z entuzjazmem wpiła się w jego usta, całując je zachłannie, by zaraz zesunąć się z pocałunkami na jego szyję. Oczy rozbłysły jej w ten znajomy sposób, gdy po głowie zaczynały błąkać jej się bardzo nieprzyzwoite myśli! Cóż, tak to już jest z kobietami w ciąży; nigdy nie wiesz kiedy zachce im się igraszek, a co! Wiedziała, że nie może pozwolić sobie w swoim stanie na zbyt wiele, ale.. Na pewne przyjemnostki owszem. Przesunęła dłonią po jego torsie, a potem na moment odsunęła się wyginając wargi w radosny, wręcz psotnym uśmiechu, jakby sprawdzając co o tym myśli on sam.
Temat Fasolki i gestu ukochanego na razie odłożyła w czasie. Nie chciała go .. spłoszyć, czy coś w ten deseń. Chociaż na usta cisnęło jej się tysiąc słów ugryzła się jednak w język dając mu trochę czasu. Ale tylko trochę, bo potem.. Potem już nie będzie mogła sobie odmówić podpytania go o to wszystko!

Unknown pisze...

[oj tam, oj tam ;d. powinnaś, nie powinnaś. ale chcesz ;p i może lepiej trzymaj, hm? bo kto wie co mi do głowy strzeli, ha! ;pp
chcę, no raczej, że chce :D / haha no nie wątpię ^^ to okej czyli kupujesz mi KEPAPA i zapiekankę w Krk? ;> wgl.. znowu się jaram.. to kiedy my się mamy spotkać?! :D <3
no mam taką szczerą nadzieje,że podołam, o! ^^. dla Ciebie wszystko, da? :D no.. to kiedy odpiszesz, hm?! :D :>> dopiero jutro? :C
Moja Droga, o takich rzeczach się nie zapomina, o xd ej.. jesteś okropna!xd oby tego nigdy nie przeczytał! ;p no wiem, że ze mnie szczęściara, no wiem ;d]

Serio? Zamieniał kilka rozkosznych chwil na kubek herbaty? To nie mieściło jej się w głowie! Tak, pamiętała o tym, że nie może pozwolić sobie na zbyt wiele, ale.. Nawet nie wiedział jak bardzo stęskniła się za ich namiętnymi, intensywnymi pocałunkami. Tęskniła za upojnymi chwilami, za momentami rozkosznych uniesień. Chciałaby móc chociaż jeszcze jeden raz przeżyć to właśnie z nim. Zaraz jednak opamiętała się, bo przecież będzie mogła, prawda?! Po ciąży. Gdy urodzi Fasolkę. Bo wszystko się ułoży!
Tak czy siak, skoro Leo wolał zadowolić się kubkiem herbaty, czy raczej kawy w jego przypadku nie zamierzała go zatrzymywać. Z tyłu jej głowy tłukła się myśl, że ukochany po prostu ucieka, że przeoczyła coś bardzo istotnego, ale.. Ale ona nieustannie odpychała ją od siebie. Bo on rozmawiał z Fasolką! Na pewno to robił - miała co do tego niezachwianą pewność i nie zamierzała tego wszystkiego jakoś dogłębnie rozważać, bo nie wątpiła, że doszłaby do mało zadowalających wniosków. A nie mogła do tego dopuścić - dopiero co odzyskała dobry humor i garść nadziei. Nie mogła z tego rezygnować!
Gdy mężczyzna zniknął z progu sypialni i skierował swe kroki do kuchni, Spencer też postanowiła wstać; była nadzwyczaj wypoczęta. Wiązało się do nie tylko z dwoma energetycznymi snami, które zażyła wczoraj po południu i dzisiaj w nocy, ale także z tym nieziemskim obrazkiem, który ujrzała zaraz po przebudzeniu. Dodawało jej to sił i energii.
Nucąc radośnie jakąś melodię pod nosem wyciągnęła z szafy swoje ulubione jeansy oraz nieco luźniejszą bluzkę. Zaraz zrzuciła z siebie piżamę, by przyodziać nieco już za mały biustonosz - odnotowała w pamięci, że musi zaopatrzyć się w nowe na okres ciąży - i zaraz zaczęła wsuwać na siebie spodnie. Zmarła jednak z przerażeniem, gdy dotarła do zapięcia.. Bo.. Nie mogła się dopiąć! Widocznie już zaokrąglony brzuch uniemożliwiał jej to co sprawiło, że zaraz krzyknęła na całe mieszkanie imię ukochanego i już gnała korytarzem do kuchni.
- To dlatego tak?! Już Ci się nie podobam z tym ogromnym brzuchem?! (ta.. wolała nie myśleć co będzie za dziewięć miesięcy.). To dlatego uciekłeś, bo już Cię nie pociągam? - Spytała wskazując na palcem na swój już widocznie zaokrąglony brzuszek. Wbiła w niego niedowierzające spojrzenie. No bo.. Jasne jej ciało się zmieniało, ale chyba nie aż tak bardzo! Nie przytyła, a jedynie poza brzuszkiem urosły jej piersi, o! Czy to nie był plus. I chciała mu to wszystko powiedzieć, ale żadne słowo nie przeszło jej przez gardło. Wygięła tylko usta w podkówkę mając ochotę rozpłynąć się w powietrzu bo nagle poczuła się jak największa, najmniej atrakcyjna idiotka na świecie!

Unknown pisze...

[;d no więc teraz czuje się zobowiązana zaglądać tutaj po nowym roku! ale spoko czy byś tego chciała czy nie tak łatwo Ci odpocząć do siebie nie dam ;>
no wiesz.. postarać też się jeszcze może, nie zaszkodzi, co nie!? :D / dwa lataaaa?! ;o AŻ dwa lata?! :C kutwa, ja tu zdechnę z głodu :| xD
Jeszcze nie zaczęłaś nim pisać a już Cię wkurza?! ;p no weeź ;d. ale spoko, da się z nim wytrzymać, serio! ;d moja Martynka na pewno z nim wytrzyma, oj wytrzyma ;> ;dd / no dobra :C więc jutro! powodzenia z matmą!
oj wnusiu, wnusiu ;p ahaha, wie?! ;d. skąd? ;p bo nie uwierzę, że mu to powiedziałaś xd aaha a że to wie, to nie wątpię :>>> :D
ok, już milczę ;d
AHAHAHA nooo :D MUSIAŁAM :D]

Popatrzyła na niego niedowierzająco; to że rozpaczała nad swoją sylwetką nie znaczyło, że nagle zaczęła przeoczać pewne fakty jak przykładowo jego ewidentne rozbawienie jej zachowaniem. Przymrużyła nieznacznie oczy bo ją ta sytuacja wcale nie bawiła; nie mieściła się w spodnie, a jej facet wybierał filiżankę kawy zamiast niej. No jaka kobieta by się nie przejęła, co?! Miał więc szczęście, że zaraz stłumił śmiech, który najwidoczniej narastał mu w gardle i przejął odpowiednią rolę, pasującą do sytuacji. Ale ciągle naburmuszona i zdołowana faktem, który odkryła jak przyciasne jeansy spowodowały, że już miała zacząć marudzić, że wcale mu nie wierzy, że mówi tylko tak żeby ją podnieść na duchu i w ogóle. Już nawet zamierzała rzucić mu wyzwanie "udowodnij!" ale on jakby czytając jej w myślach zatkał jej nieznacznie rozchylone wargi intensywnym pocałunkiem, który bez wahania odwzajemniła w znajomy sposób zaplatając mu dłonie na karku i w typowy dla siebie sposób zaczęła podrażniać skórę w tym miejscu swoim paznokciem. Zamruczała z aprobatą, gdy Leo pogłębił nieco jeszcze pieszczotę. W którymś momencie musieli się jednak od siebie odsunął; Spencer ledwo łapała oddech, a usta mrowiły ją w przyjemny sposób. Zmrużyła nieznacznie oczy spoglądając na ukochanego, a potem skinęła głową.
- Okej. Przekonałeś mnie. - Powiedziała w końcu, zaraz żałując swoich słów, no bo.. Mogła go jeszcze pomęczyć, a tym samym zyskać kilka kolejnych intensywnych pieszczot, prawda?! Westchnęła jednak, a potem przekręciła oczyma. - Rób tak częściej. - Wymruczała wspinając się na place, by wyszeptać mu owo zdanie wprost do ucha, które owiała swoim ciepłym oddechem, a następnie przygryzła delikatnie jego płatek zębami. Wracając jednak "na swoje miejsce" czyli tuż przed twarz najdroższego, skąd mogła zerkać w jego karmelowe tęczówki, musnęła przelotnie jeszcze jego szyję, a potem wargi. Uniosła nieznacznie brwi, a potem westchnęła ciężko po raz kolejny.
- Nie zmienia to jednak faktu, że muszę iść na zakupy. - Niemal jęknęła, bo nigdy nie była jakąś specjalną fanką tejże czynności. Owszem, czasami lubiła nieco podroczyć się z Leo i gdy tylko zgodził wybrać się z nią na zakupy specjalnie ciągała go po wszystkich sklepach, grała niezdecydowaną, by ostatecznie paść zmęczona niczym on zdradzając tym samym, że się tylko zgrywała.

[noo ;o widzisz ile kurcze my już ze sobą piszemy!? a dodaj sobie jeszcze te z Onetu! ;o <3 arr ;d
i tak, dobranoc ;)]

Unknown pisze...

[Oj tam ;p. nie gadaj głupot i tak ciesz się ^^. noo :)
to dobrze ;dd / oj tam, no nie tylko o tooo ;> ale kusisz mnie tym żarciem! :D. ale tak na poważnie to przecież wiesz dlaczego chcę się spotkać, prawda? :> i nie jestem zołza, a jak już to kochana zołza, o ;d
ten też jest świetny, więc się nie przejmuj ;p no ja już to wiem :D / ahaha to spoko ;d.
do bólu szczera, mówisz? ;d. to dobrze! bo przynajmniej wiem, że jak będziesz miała mnie dość to mi to powiesz ;pp OK, spadam ;p.
;pp
spoko, pewnie nie raz będzie miała jeszcze takie akcje! zwłaszcza, gdy nie będzie widzieć czubków swoich palców u nóg xd
yep, jesteśmy osom :D ;* no, troszkę! ;d
właśnie znajdźmy coś dla Lee i Andro! :c tęsknie za tymi stworkami naszymi! :c i wgl co z wątkiem na SA? będziemy go kontynuować? to połączenie dusz itd? :).
i wgl to ale mam dzisiaj masakryczny humor! :c koleżanka mnie zdołowała bo pół dnia mi opowiadała o tym jak ją najlepsza kumpela zostawiła dla innych znajomych i wgl i od razu mi się przypomniało jak to moja tak samo zrobiła i chodzę taka zmulona cały dzień -.- ale Ty mnie nie olejesz i nie zostawisz, prawda?!]

Tak, Spencer ciągle pamiętała o zakaz związanych z ciążą, a zwłaszcza tą zagrożoną; nie zmieniało to jednak faktu, że czasami traciła zdrowy rozsądek, dla tych kuszących ust ukochanego i jego rozkosznych pieszczot. Nic nie mogła poradzić, że czasami stawała się mało odpowiedzialną osóbką. Całe szczęście jej ukochany ciągle miał tą swoją czerwoną lampkę, która pomagała zachować mu powściągliwość. I choć najwidoczniej nie zamierzał posuwać się dalej niż do pocałunków to.. Miała nadzieje, że teraz będzie jej je fundował dość często. I niejeden raz przypomni jej, że jest piękna, bo takie zwątpienia co do swojej atrakcyjności miały pojawić się u Spenc jeszcze wiele razy.
-Hej, nie żartuj sobie tak! - Zmrużyła niezadowolona oczy słysząc wzmiankę o ciuchach z jego części szafy. No naprawdę nie było zabawne! Bo czuła się teraz taka.. DUŻA. I zaraz spojrzała w dół wzdychając ciężko; jej ulubione spodnie będą musiały pójść póki co w kąt. Niestety nic nie mogła na to poradzić.
Podnosząc spojrzenie na ukochanego, westchnęła po raz kolejny, niemal odruchowo gładząc się po zaokrąglonym brzuszku. Teraz to ona wbiła w niego rozbawione spojrzenie; uwielbiała jego desperacje w takich momentach - była pewna, że zawiózłby ją wszędzie byleby oszczędziła mu koszmaru jakim były zakupy. Uśmiechnęła się złośliwie kręcąc nieznacznie głową, ale potem zgodziła się z nim. Nie wątpiła, że Kat za chęcią wybierze się na zakupowe szaleństwo.
- Tak, nie ma jak to dwie grubaski na zakupach. - Mruknęła marszcząc nos. Mogła jedynie pocieszać się, że Kat jest już w bardziej zaawansowanej ciąży, więc jest większa od niej, o! Ale tym samym szybciej wróci do dawnej figury, gdy Spencer jeszcze będzie męczyć się z ogromnym brzuchem. Zaraz jednak skarciła się za takie płytkie myślenie; przecież pod jej sercem rozwijało się nowe życie, jej mały skarb. Większy rozmiar ubrań przy tym to pryszcz!
- Idę się przebrać. - Powiedziała odwzajemniając szeroki uśmiech ukochanego. Zaraz też zniknęła za progiem i z powrotem zawędrowała do sypialni gdzie stanęła przed szafą. Wygrzebała z niej jakieś dresowe spodnie, a korzystając z przyzwolenia ukochanego (jakby w ogóle było jej ono potrzebne!) zamiast przygotowanej dla siebie bluzki wzięła jedną z jego koszul. I już zadowolona z siebie, związując zmierzwione jeszcze po śnie włosy w luźny kok, wróciła do pomieszczenia, w którym Leo szykował dla niej smaczne śniadanie.

[Jest dobrze :). Więc może idź się połóż? :* Nie męcz się ;).
Ja ogólnie też się fatalnie czuje; nawet odwołałam korki z angielskiego.. a teraz siedzę i uzupełniam zeszyty ;p]

Unknown pisze...

[;d
tak, dokładnie tak ;d jedzeniem bardzo szybko można podbić moje serducho ;> :D tak, właśnie między innymi tego się nie mogę doczekać :D. ja będę jadła Ty będziesz paplać<3 już się nie mogę doczekać! Ale serioo, spotkamy się, prawda?! :) / no i to rozumie ^^
Martyna? nie lubi się dzielić, ale wiesz.. ze mną będzie musiała ;> nie ma wyboru ;d
oj tam, głupoty gadasz - Ciebie nnie można mieć dość! :D ;) / dobra, nie potrafię :| ale wiem, że przecież i tak tego nie chcesz ^^ sooł ;d
no, biedny :C xD ale spoko, ja czekam na jego kryzys wieku średniego, o ;d
;)) no dobra. nie troszkę, a bardzo! ;d ale dzięki temu między innymi jesteśmy takie niesamowite, nieprawdaż? :> a to ja nie. nie aż tylu chyba nigdy nie miałam ;p
Tak, tak! Zróbmy tak! <3 Piszmy na razie tam, a potem jak znajdziemy jakieś bloga dla nich to się przeniesiemy :d więc tam była chyba moja kolej na odpisanie?:> postaram się jeszcze dziś!
ok, to ja też będę zbierać wenę na Emmę o :)
dziękuje :* i bardzo się cieszę, nawet nie wiesz jak :))]

I Spencer szczerze liczyła, że nigdy nie zapomni o jej "rozkazie", czy ładniej mówiąc - słodkim życzeniu. Z zadowoleniem więc przyjęła kolejną niezwykle czułą pieszczotę tego dnia zafundowaną jej przez ukochanego. Wyginając usta w radosnym grymasie bez protestów dała zaprowadzić się do stołu, który rzec można uginał się od śniadaniowych pyszności; zaczęła zastanawiać się za który smakołyk zabierze się pierwsze, gdy dostrzegła ten rozbawiony uśmieszek Leo, jego wzrok którym lustrował jej strój i to w jaki sposób trzymał rękaw jej, a raczej swojej koszuli. Posłała mu więc spojrzenie spod niby to groźnie przymrużonych powiek mówiący ewidentnie "milcz", ale zaraz znów uśmiechnęła się pogodnie, by zaraz też wykrzywić mu się w dziecinny sposób i dać mu kuksańca w bok. Uniosła brwi, gdy pod palcami wyczuła delikatny zarys mięśni, a nie tak jak dotychczas wystające żebra. Uniosła nieznacznie brew do góry zasiadając do stołu, ukradkiem przyglądając się ukochanemu.
Już dawno zauważyła jak intensywnie ćwiczy próbując wrócić do dawnej formy i rzecz jasna nie umknęły jej efekty tych starań, ale dopiero dziś przyjrzała mu się nadzwyczaj uważnie. Ba.. Ona wręcz pożerała go wzrokiem gdzieś tam w międzyczasie podgryzając chrupiący tost. Westchnęła wręcz rozmarzona, gdy jej myśli pobiegły w nie odpowiednim kierunku; ale co mogła poradzić, że była po prostu.. napalona?! Leo zawsze był dla niej przystojny, zawsze ją pociągał; dobrze zdawała sobie sprawę, że do niedawna miał kompleksy w związku ze swoją wychudzoną sylwetką. Osobiście Spencer nigdy nie narzekała - zawsze był dla niej atrakcyjny, zawsze ją pociągał, ale nie mogła przecież narzekać, gdy wracał do figury sprzed lat!
Zaraz jednak przestała zerkać, a raczej bezczelnie patrzeć na niego w sposób który mówił jedno - że marzy tylko o tym by zedrzeć z niego ubrania. Wbiła wzrok w szklankę soku powtarzając sobie, że musi się opamiętać.
- Idziesz dzisiaj do redakcji ? - Zapytała próbując odwrócić swoją uwagę od nieprzyzwoitych myśli, powoli zaczynając planować swój dzień.

[no to jak uważasz :)
ta.. bardzo ;p
btw. to jutro masz to usuwanie ósemek?]

Unknown pisze...

[ooo serioo? *__* tak, tak! przywieź! <3 ;dd no raczej, nie będę miała wyboru, haha :D ;) dobrze, ja się najem, a potem przejmę rolę gaduły, żebyś Ty mogła się na jeść - umowa stoi, bo ja też tak milczeć nie potrafię ^^. i tak, jestem za! przesuńmy too ;> / ;):*
no ja też jej współczuje xd
ano przekonam się! przekonam się, że to ja mam rację ;> / nie mam pojęcia xD żeby pokazać jak bardzo się lubimy?! ^^
Ej, wiesz że ja teeż?! Już się nie mogę doczekać porodowych dramatów i późniejszej sielanki <3 to przyśpieszamyy? :>>
;)) no! ;D <3
ahaha, nie wiem xd ale tak, zdecydowanie mogłyśmy ;pp ok, ale to za chwilę jak uzupełnie zeszyt z chemii ;p / ja też odpisałam i też marnie! W sensie Twoje nie było marne! ;d. poza tym ja i tak się zawsze cieszę z Twoich odpowiedzi sooł ^^
;)
nie dam spokoju! bo mnie na duchu podniosłaś, no ;) No i oczywista oczywistość, że Ci takiego numeru nie wywinę, nie mogłabym, nie Tobie! ;)]

Podziwiała go za jego wytrwałość w dążeniu do wymarzonej sylwetki. Miała nadzieje, że po porodzie i jej nie zabraknie uporu, bo w końcu nie miała zamiaru stać jedną z tych kobiet, które urodzeniu dziecka tyją, bo zamiast zadbać o siebie i nie napychać się jedzeniem to obżerają się po nocach jakby nadal musiały jeść za dwoje tym samym wypełniając naciągniętą skórę na brzuchu tłuszczykiem. Ale nie, Spencer nie zamierzała do tego dopuścić. Dlatego teraz dogłębnie do serca wzięła sobie zalecenie lekarza by jeść więcej niż zwykle pamiętając, że teraz żywi nie tylko siebie ale też bezbronną, uzależnioną od niej istotkę. Właśnie dlatego pochłonęła niemal wszystko co ukochany dzisiaj; oczywiście pamiętała by zostawić też coś dla niego, chociaż osobiście miała w planach zostawić mu tego znacznie więcej.. Oj trudno! Nieważne.
Tak, pamiętała o rozsądnym zachowaniu. Przecież przyrzekła sobie, że zrobi wszystko byleby tylko zwiększyć swoje szanse na przeżycie porodu. Nawet jeśli miała to oznaczać zrezygnowanie z miłosnych uniesień, co przykładowo w tym momencie było dla niej niezwykle trudne. W okresie ciąży kobiety dzieliły się na te które mają ochotę na seks, oraz na te, które jej nie mają bo wolą użalać się jak to je wszystko boli! Spenc zdecydowanie należała do tych pierwszych, zwłaszcza dlatego, że w czasie staniu błogosławionego doznania były znacznie intensywniejsze. Niestety - musiała z tej przyjemności zrezygnować. Ale kiedyś to sobie odbiją, prawda?
Ciągle pamiętając, że nie może posunąć się zbyt daleko, uśmiechnęła się figlarnie, gdy ukochany wspomniał coś o ładnym proszeniu. Och, no jak mogła przegapić taką szanse?! W jej oczach zabłysły psotne iskierki; zaraz też zerwała się ze swojego miejsca by bez ceregieli wpakować mu się na kolana. Uniosła nieco brew do góry sunąc dłońmi po jego torsie wzdychając przy tym błogo. Zaraz jednak zaplotła palce na jego karku i niemal odruchowo zaczęła podrażniać skórę w tym miejscu, a jej usta zachłannie wpiły się w jego rozciągnięte w uśmiechu wargi. Zaczęła obsypywać drobnymi pocałunkami jego brodę, żuchwę, kark.. Aż zawędrowała do ucha; tutaj przygryzła delikatnie jego płatek, a potem wymruczała przeciągle "zostaniesz? ładnie proszę" zaraz znów odnajdując jego usta.

[ok, ok ;d
oj.. to nic. Jak nie dasz rady dać znać, to po prostu będę pamiętać ;). Ale oby Cię nie zostawili!
wgl przyśpieszamy?:> bo jak tak too.. może w 7miesiącu Spencer by zaczęła rodzić, wcześniak itd, więcej dramaturgii i wgl ^^ no i poza tym wiesz, w 9miesiący w jej stanie to pewnie zaraz by ją do szpitala wzięli żeby mieć ją na oku.. także, nie wiem. jak chcesz ^^ dostosuje się ;)]

Unknown pisze...

[i wgl przedtem zapomniałam jeszcze dodać, że piosenka świetna! ^^]

Unknown pisze...

[no baa ;D
tak, jesteśmy! ;> ta, też tak mam, ale spoko też lubie gadać ^^. no nie, bez przesady nie! :> po prostu jak któraś będzie jechać do Krk to piszmy o tym, a nóż ta druga też będzie jechać, albo coś ^^
;pp
hah ^^ ja zawsze mam racje :d / ahaha, no a nie?! xD
cieszę się!? ;DDD
mhm, dokładnie ;) / okej, spoko rozumie ;). pracuj sobie, pracuj ;). taa;d już to ustaliłyśmy, masz racje ;d
:* jesteś kochaana ;d:))
arr, to dobrze ;> bo ja też! już miałam dość tej załamanej psychicznie ;p
no, więc oby Cię nie zatrzymali, bo jak ja bez Ciebie wytrzymam co?!
ooo to jest plan ;d taka kumulacja wszystkiego to jest to :D jestem jak najbardziej za! ^^]

Unknown pisze...

[no jak mogłabym nie załapać?! ;>
haha, no też mam takie wrażenie, ale wiesz lepszy jeden dzień niż nic:d , noo to teraz jesteśmy już na poważnie umówione;> ;d
hej to jest po prostu najprawdziwsza prawda ^^ / noo ;pp
no przecież, że tak! :DD jak mogłabym się nie cieszyć? :>
;dd / a ja sobie właśnie przypomniałam o zadaniu na wos, dobrze że mogę wydrukować ^^ / nie, to ja mam zawsze rację;pp
mhm, skromna przede wszystkim ;dd
no wiesz, urozmaicenie i te sprawy dobra rzecz ^^
jakooś:C no i na to liczę, że Cię nie zostawią!!:) lubię, gdy masz cały weekend dla mnie ;>
nie mogło być inaczej ;) ;d / ok, ok i jest dobrze :)]

W końcu marzenie Spencer się spełniło tak.. Naprawdę. Leo wreszcie na nowo pokochał Fasolkę, co sprawiło, że niemal zawsze na twarzy Spenc gościł szeroko, ciepły uśmiech, zwłaszcza wtedy, gdy witał się z nią, a następnie z ich nienarodzonym dzieckiem, albo wieczorami swoim dawnym zwyczajem opowiadał historyjki maleństwu lub po prostu mruczał ile tygodni im pozostało, ile muszą jeszcze wytrzymać by wreszcie przestać żyć w strachu. Bo wbrew pozorom wcale nie było aż tak sielankowo; zdarzały się momenty, gdy popadali w otępienie sparaliżowani tym co może się stać. Na szczęście zawsze obok była ukochana osoba, która czułym słowem przepełnionym wiarą i nadzieją, przepędzała koszmary i sprawiała, że zaraz znów obydwoje szczerze zaczynali wierzyć w szczęśliwe zakończenie, bo teraz już nie mogło być inaczej, prawda?
Owszem, zgrywali zwykłą parę. Bez problemu, ludzi, którzy wcale nie obawiają się nieuchronnie zbliżającej się daty porodu. Bo z jakieś strony tak było - bali się, że coś może pójść nie po ich myśli, ale z drugiej strony nie mogli doczekać się aż dziecko będzie już z nim i gdy dni przepełnione lękiem miną. Bo byli niezłomnie pewni, że po wyznaczonej dacie nie będzie jeszcze większej rozpaczy. Będzie szczęście, radość i ulga. Dlatego wreszcie zabrali się za przygotowywanie pokoju dziecięcego, a właściwie Spenc się za to zabrała, bo to ona głównie planowała jak będzie wyglądać owo pomieszczenie. Ukochany rzecz jasna pomagał jej, jeździł z nią wybierać meble i tym podobne sprzęty, ale pole do popisu zostawił brunetce widząc ile frajdy jej to sprawia, zwłaszcza, że ostatnio nie miała zbyt wielu zająć - w pracy była już na urlopie więc głównie spędzała teraz czas w mieszkaniu powoli aby się nie przemęczyć ogarniając je, pakując niektóre rzeczy - po prostu przygotowując się do przeprowadzki. Nie mogła też oprzeć się, by kupić Fasole parę ubranek; rozczulona malutkimi, słodkimi body oraz skarpeteczkami zaraz pokazała je ukochanemu - idealnie pamiętała ten moment, bo w tym samym czasie poczuła po raz pierwszy jak dziecko się porusza. Pośpiesznie też chwyciła rękę Leo i przyłożyła ją w miejsce gdzie dało wyczuć się delikatne kopnięcia. Byli oczarowani. Teraz Spencer wiedziała kiedy dziecko śpi, kiedy jeszcze zadowolone, a kiedy coś mu się podoba; wszystkimi tymi odczuciami dzieliła się z najdroższym wiedząc, że pragnie wiedzieć.. Wszystko!
I wreszcie nadszedł czas ich przeprowadzki. Dom był już gotowy, umeblowany, wyczyszczony. Teraz pozostało im już tylko zwieźć ubrania i rzeczy, które chcieli zabrać ze starego mieszkania. W międzyczasie zaplanowali też przyjęcie, czyli tak zwaną domówkę. Zaprosili rodzinę zarówno ze strony Spencer jak i ze strony Leo. S. trochę obawiała się zetknięcia z Tonym; bała się jak może się zachowywać względem niej. Jasno dała mu do zrozumienia, że nic do niego nie czuje, że była po prostu załamana, a on się napatoczył - w pewnym sensie go wykorzystała. Do tego by odzyskać wiarę w siebie, ale z tym akurat niezbyt czuła się winna.. Bo wyrzuty sumienia które ją zalewały dotyczyły tylko ukochanego. Nigdy nie wracali do tej sprawy i miała nadzieje, że nigdy nie będą musieli.

[;))
swoją drogą, o której jutro będziesz w domu, hm? ;)]

Unknown pisze...

[hm, no doobra, wybaczam łaskawie! ;dd a teledysku nie, nie widziałam. nie w całości, ale spoko obejrzę!;d
no ja mam nadzieje, że na jednym spotkaniu się nie skończy! ;d
noo :> śmiesz wątpić? ;pp / ;d
no właśnie! xd
ahaaaaa spoooko xD wręcz idealne bym powiedziała xd / OK. obydwie mam ;dd pasuje? ;d
dobrze ^^ milczę!
;)
no baaa ;d nie inaczej ;d
mhm ;) oj tam, może tym razem będzie inaczej, o ;d! ano mamy, mamy :> ;d
;))
o, wiedziałam,że coś w środę masz! ;pp a nie, nie. Będę! tylko chce wiedzieć o której miej więcej mam się Ciebie spodziewać ;)
to ja i tak będę szybciej! ;p. więc opiszę jutro bo dzisiaj to już nie skleję nic co dałoby się przeczytać.
Dobranoc, słodkich snów!:)]

Unknown pisze...

Ostatniej nocy w ich starym domu Spencer spała nad zwyczaj dobrze. Nie rozmyślała, po prostu śniła o ich niedalekiej przyszłości, bo zbyt daleko mimo wszystko nie śmiała sięgać. Wszystkie wspomnienia z ich wspólnego pobytu w tych czterech ścianach nawiedzały ją już od kilku dni, odkąd zaczęła pakować swoje drobiazgi i ubrania oraz jakieś rzeczy ukochanego. Popadała w chwile zadumy, gdy znajdywała jakiś przedmiot mający swoją historię - wiążący się z mniej lub bardziej przyjaznym wspomnieniem. Odtwarzała wszystkie sceny jakie odbyły się w kuchni, salonie, sypialni oraz w łazience - zawsze już będzie pamiętać te upojne chwile pod starym prysznicem i wrzącym strumieniem wody.
Teraz mieli nowe zadanie - musieli ochrzcić swój nowy dom, nadać mu historię, wypełnić wspomnieniami. Sprawić by czuli się tu jak u siebie, tak swobodnie jak w starym mieszkaniu. Przyszło im to dość łatwo, chociaż Spencer od razu zauważyła, że ukochanym targają jakieś negatywne emocje. Jak nieustannie szuka dla siebie zajęcia, jakby nie mógł pozwolić sobie na chwilę odpoczynku i rozmyślań. Brunetka uświadomiła mu czułymi gestami, a być może samo to do niego dotarło, że wcale nie ma się czego bać - przyzwyczają się do nowej okolicy, do nowych ścieżek, do widoków z okien, do nowego układu pomieszczeń, do większej przestrzeni. Wiedziała, że już niedługo będą mogli poruszać się po domu z zamkniętymi oczyma; że wyuczą się rozkładu pokoi, wszelkich pomieszczeń, choć teraz jeszcze czasem zdarzały im się małe wpadki.
Tak przejęta przeprowadzką oraz zbliżającym się przyjęciem dla rodziny, niemal kompletnie zapomniała o zagrożeniu ciąży. Owszem ciągle pamiętała co jej wolno, czego nie; ciągle jadła dużo, ciągle piła bezkofeinową kawę, ciągle o siebie dbała ale po prostu to całe zamieszanie z nowym domem sprawiło, że na moment to głównie zawładnęło jej myślami, a nie ciągle rozważanie tego co może się wydarzyć tak naprawdę już za niedługo. Czas nie był łaskawy; gnał swoim tempem, a Spencer czasami miała wrażenie, że ucieka szybciej niż powinien.

[a teraz biorę się za odpisanie na wątek Lee i Andro ;d <3]

Unknown pisze...

[Katastrofą? Co się stało? :*
Oczywiście, że rozumie ;). Tak, ogarnij się, zjedz (smacznego! ;d) i zrób co tam jeszcze musisz, ja poczekam oczywiście :). A właśnie się tak zastanawiałam dlaczego Cię tak długo nie ma i już się zaczynałam martwić!
No, także do spisania później ;)]

Unknown pisze...

[oj no to trochę opóźnienia było, a korki to wgl jakaś masakra, no ale ogólnie wypad na strzelnicę się udał? :). To dobrze ^^. Tak? :> Zawsze chciałam sobie postrzelać ;d zazdroszczę Ci!
Okej, spoko, jak nie odpiszesz nigdzie indziej to nic się nie dzieje przecież ;)
No, poznaj moje dobre serducho ;d już widziałam - świetny!
no dokładnie! ;) tylko obym się na te studia tam dostała! ^^
no mam nadzieje! ;pp
;pp
o kurde, tyle czasu zmarnowałaś..! skandal! ;p a ja dzisiaj trzy pierwsze lekcje przesiedziałam pod gabinetem higienistki bo mieliśmy badania ^^ / no ;d
oj, to szkoda :C jak przewidziałyśmy jak zwykle coś wypadło :c ale to nic, bo masz racje(! ;d ) na pewno popchniemy nasze wątki do przodu ;> owszem, jesteśmy osom ;D bez wątpienia ;d
taa, trudno się mówi ^^]

Spencer trochę obawiała się tego.. Zjazdu rodzinnego. Chociaż nie - ona się go bardzo obawiała! Głównie dlatego, że miała przekazać swoim rodzicom wiadomość, którą powinna podzielić się z nimi już dawno temu. Bała się jak zareagują, bała się czy będą jej mieli za złe to jak postąpiła; do tej pory była pewna że ją zrozumieją, ale teraz obudził się w niej lęk, że staną po przeciwnej stronie barykady i tak jak Leo na początku, będą uważać, że powinna przerwać ciąże, chociaż teraz było już na to trochę za późno. Dlatego nieustannie wmawiała sobie, a raczej przypominała, że jej rodzice zrozumieją. Jasne, nie zawsze się z nimi dogadywała, ale w tej kwestii liczyła, że nie potrzeba będzie wiele słów; spodziewała się raczej morza łez ze strony matki i ojca chodzącego nerwowo po podwórzu wypalającego papierosa za papierosem co już się Spenc nie podobało zważywszy na jego problemy z sercem - ale tak właśnie odreagowywał stres.
Drugą sprawą, która przyprawiała ją niemal samą o zawał serca było pojawienie się tutaj Tony'ego. Miała nadzieje, że nie będzie znowu się do niej zbliżać, że idealnie zapamiętał jej słowa, że nic do niego nie czuje i że po prostu.. Odpuści. Że będzie trzymał się z daleka, albo co byłoby najlepsze zachowywał się jak zawsze. Nie wątpiła w jego zdolności aktorskie - tak długo wierzyła, że po prostu darzy ją zwykłą sympatią, że są tylko przyjaciółmi, że nie zamierza mieszać mieszać w jej życiu i przede wszystkim, że pomaga i doradza jej jak postępować Leo z dobroci swojego serca, że nie zamierza psuć jej relacji z ukochanym. O jak bardzo się pomyliła!
No i była jeszcze trzecia sprawa - Kat i jej nowa partnerka! Tutaj była bardziej ciekawa niżeli zestresowana. Dziewczyna miała oficjalnie przed wszystkimi przyznać się do swojej orientacji; chociaż gdy rozmawiała na ten temat z Leo żartowali trochę że czasem może ich zaskoczyć i pojawić się z facetem! Tak, to byłby dopiero szok!
No i była jeszcze jedna sprawa - czy ich rodziny się dogadają? Czy obędzie się bez tragedii, dramatów i po prostu przeżyją spokojny wieczór? Szczerze na to liczyła, bo przecież w ich życiu i tak działo się zbyt wiele by musieli przeżywać jeszcze kolejne koszmary. Wszystko miało się udać - a przynajmniej o to modliła się w duchu.
- Ktoś przyjechał. - Poinformowała ukochanego, który zanosił ostatnie przystawki na stół, a ona nalewała soków do dzbaneczków. - Otworzysz? Ja zaraz przyjdę tylko tutaj skończę? - Mruknęła pogryzając jakieś warzywo, cmokając go krótko w usta, które zaraz wygięła w lekkim, ale nieco poddenerwowanym uśmiechu.

[oczywiście, że wybaczam, bo wcale maskary nie było! ;p]

Unknown pisze...

[haha ;d. no to bardzo się cieszę ! ;) właśnie ja się odrzutu zawsze boję! ;o znaczy mam wrażenie, że pewnie coś bym sobie zrobiła xD. Serio tak tanio? ;o byłam przekonana, że to droższe! Ale kiedyś na pewno się wybiorę.. Muszę! ;d. jeszcze mnie teraz tak nakręciłaś ^^
Okej, nic się nie dzieje przecież! ;) a ja nienawidzę trzeciej ;p
no tak ;d / ;))
no oby! ;d. ale coraz bardziej ta matura mnie przeraża ;p
nie mam pojęcia jak mogła! ;p haha, dokładnie! ^^ / a my mamy spoko pielęgniarkę, nawet nie wiedzieliśmy że aż tak ;d. dzięki niej nie byliśmy w sumie na trzech lekcjach bo prawidłowo to się da uwinąć w jedną ^^ chociaż ja też nie lubie chodzić do naszej higienistki, no ale to były te badania z lekarzem co są zawsze w 3kl do kary zdrowia ;)
no na pewno damy, nie ma innej opcji ;d (już się tak nie ciesz! ;pp) ahaha troszkę ;> poza tym.. to sama prawda! ;dd
;))
no.. w sumie to nie wiem xD ale nie no. o ciąży samej wiedzą ;). Ej miałam przedtem pytać o to samo tylko zapomniałam ;p. Nie wiem ja bym wolała chłopczyka ;d. ale jak chcesz w sumie.. Obojętne mi to ^^
^^
oł.. szkoda! :C ale nic, najważniejsze że wypadek szwagra niegroźny ;). no, na to liczę, że jutro sobie odbijemy :)
dobranoc, słodkich snów! ;) ]

Simelon pisze...

[hm no to może jakiś wątek? :)]

_Anna

Unknown pisze...

[;) no na filmach głównie jest, że do góry ta broń leci, nie? ^^ ej, noo takie mam wrażenie! xd wiem, że to mało prawdopodobne ale wiesz jak to jest xD noo także muszę się za jakąś strzelnicą rozglądać ^^
oj tam ;) nie miej bo nie masz powodów! ;) / no! źle ;p ale chyba pod samym względem materiału 2kl jest gorsza ;p
no.. a ja dzisiaj straciłam resztki wiary co do mojej matury -.- przychodzę na korki z biologii obkuta z wszystkich cykli rozwojowych roślin i wgl, a ona mi daje arkusz maturalny i to taki z kosmosu ;o i go tak pisałam na żywca, bez przygotowania i wgl, masakra! ;p
no, my zawsze mamy szczęście :> no.. prawie! xd oj, ja ogólnie też ;p dzień wcześniej nam o tym powiedzieli ^^ i wiem tylko że mam mieć jakieś szczepienie przeciw tężcowi chyba? ;p Ciebie też to czeka za rok! ;p
no, nie w ogóle się nie cieszysz ^^ / o kurcze, no normalnie zrobili obrazek o nas! *___* OSOM! :DD
ja tak pomyślałam, żeee.. że np. Spenc powie to rodzicom i np trochę się z nimi pokłóci albo coś no i wyjdzie, a Leo zostanie żeby jakoś załagodzić sytuacje czy coś, a za nią pójdzie Tony zacznie coś się tam do niej wiesz dobierać, pocieszać, ona go będzie odpychać i wtedy wpadnie Leo i np mu przywali w mordę? xD albo coś? a z "wypadkiem" Spencer wyjdzie jakoś w trakcie albo coś? :) / nie no.. może być i córka! ;) serio, ja się dostosuje ^^. albo kurde zróbmy bliźniaki i, o xd
no to dobrze, że tylko palec! :) / o, no to super, cieszę się bardzo!;d :)]

Gdy tylko Leo zniknął z kuchni przeszedł ją niekontrolowany dreszcz. Zaprzestała jakichkolwiek czynności i tylko oparła się rękoma o blat stołu spuszczając głowę na dół oraz biorąc głębokie wdechy i wydechy. Denerwowała się; przyłapała się na tym, że szepce pod nosem, by to nie byli oni, czyli by to nie byli jej rodzice. Bo jak miała im spojrzeć w twarz; w te szare oczy ojca i błękitne matki? Jak przez pół wieczora miała się uśmiechać, udawać, że wszystko jest w porządku, rozmawiać z nimi o planach na przyszłość, związanych z pracą, ukochanym, dzieckiem? Jak, skoro nie miała pewności, że przetrwa poród? Gdzieś w tych lękach zatraciła się jej wiara - miała wrażenie, że nie przeżyje. Nie przeżyje nawet dzisiejszego wieczora! Tyle spraw, tyle problemów. Jak mieli udać? Może powinna powiedzieć im już na samym początku? Nie, nie mogła. Nie mogła na wstępie oświadczyć im, że może umrzeć. Nie mogła zepsuć nastroju, a poza tym.. Chciała z nimi pobyć przez chwilę jakby nie zagrażało jej żadne niebezpieczeństwo, jakby.. Jakby wszystko było normalnie. Chciała trochę swobody i szczęścia tylko czy będzie potrafiła to czerpać z tych kilku chwil, gdy ciągle będzie ją męczyć nieuniknione?
I wtedy wszystkie jej myśli nagle się rozproszyły. Usłyszała jak ktoś się zbliża, więc zaraz się ogarnęła i przywołała na twarz nikły uśmiech. Zaraz jednak zgasł, gdy ujrzała taki oto obrazek - Leo obejmujący Kat, która szlocha mu w ramię. Uniosła zdziwiona wysoko brwi. Spojrzała pytająco na ukochanego, ale ten tylko wzruszył bezradnie ramionami. Zaraz więc też znalazła się przy nich z zatroskanym wyrazem twarzy.
- Kat, coś się stało? Spokojnie. Spokojnie. - Mruczała gładząc ją kojąco po plecach i długich blond włosach. Ale nic nie zapowiadało, by nagle miała się uspokoić. - Chodź usiądziemy, zaparzymy ci herbatki. Już wszystko dobrze. - Mamrotała dalej, gdy Leo sadzał siostrę na krześle, by zaraz przy niej klęknąć i udzielić "rękawa", który pochłaniał morze jej łez. Spencer znalazła się z drugiej jej strony. Chwyciła jej dłoń w swoje, a potem tylko wbiła w nią zmartwione spojrzenie czekając na jakieś informacje.

[ta, wiem! ;p. ale skoro Ty się powstrzymujesz.. to ja też się postaram -.- . Robimy postępy w nie narzekaniu?:>]

Unknown pisze...

[ale jakbym dostała taką broń.. tą, tą taką wiesz co np. na polowania się ją bierze to bym na pewno w twarz dostała xd. nie no spoko, to tylko moja wybujała wyobraźnia, wystarczy że bym raz sobie strzeliła i by mi przeszło ^^ noo.. ja już chcę! ;dd
;)) / tak? naprawdę? :> ahaha, nie no spoko, ja przeżyłam to i Ty też dasz radę! ;d w 3kl jest tylko.. no wiesz natłok wszystkiego. Tu musisz niby do matury powtarzać materiał, a tak naprawdę nie masz kiedy, bo z bieżącym nie zawsze dasz radę ;p
a daj spokój, jakaś masakra! ;p. dobrze, że było trochę zadań do tekstu itd, więc wiesz, gorzej jak była typowa teoria kiedy trzeba było używać fachowych określeń, które mi oczywiście z głowy wyleciały; i na dodatek były tylko rośliny praktycznie -.-, zero człowieka! ale to norma na rozszerzonej -.- / A Witowski to nie jest tylko od chemii? ;p ale tak, robię go. W sensie robimy jego zadania na konsultacjach z chemii :)
ahaha no bywa i tak ^^ / tak? a ja jeszcze szczepiona nie byłam! i czekam na jakieś wezwanie do szpitala, że jest już dla mnie szczepionka czy coś xD
mhm, no tak, tak ^^ / hah :D <3
wiedziałam, że Ci się spodoba :D / zdarzają się przypadki że nie wyłapią, chociaż.. teraz to już baaardzo rzadko zważywszy na nowoczesne sprzęty, także masz rację odpada ;pp. ok, niech będzie syn! w końcu będzie jakiś mężczyzna w życiu Leo :> :d
3?! to co on sobie zrobił? ;pp / dobra. spoko, ważne że tu jesteś;> ja się uczę na matmę! logarytmów -.-]

Już o nic nie pytała. Tylko czekała aż Kat sama się uspokoi; wiedziała, że musi to zrobić, by wreszcie zacząć mówić. Na siłę nigdy z tej dziewczyny nic się nie dało wyciągnąć. Dlatego tylko tkwiła obok niej, gładząc ją wciąż po wierzchu dłoni, po ramieniu czy po plecach. Aż wreszcie nastąpił ten względny spokój, gdy postanowiła się opamiętać - zrezygnowała z ramienia brata wracając do pionu. I zaraz zalała ich falą swoich żali, a Spencer ledwo powstrzymała wybuch śmiechu, gdy zobaczyła minę Leo, gdy opuszczał kuchnie w momencie, gdy jego siostra zeszła na sprawy seksu. Trudno było mu się jednak dziwić - ona na jego miejscu również by tak postąpiła, no bo jaki facet chciałby słuchać o potrzebach seksualnych swojej siostry?!
Zachowała powagę, wiedząc, że tego wymaga sytuacja. Poza tym.. Bardzo dobrze ją rozumiała. W końcu sama też przez to przechodziła. Potrzebowała seksu, potrzebowała swojej ukochanej kawy, kręgosłup ją bolał, brzuch ograniczał koordynacje ruchową i też już niemal praktycznie nie widziała czubków swoich stóp co niezmiernie ją przerażało. Wprawiało ją to też niejednokrotnie w chwilowy "dołek", w którym zbierało jej się na żale; narzekała podobnie jak Kat, że wygląda jak słonica, że jest gruba, nieatrakcyjna, ale ukochany zawsze potrafił podnieść jej samoocenę, chociaż od czasu do czasu dostrzegała rozbawiony uśmieszek na jego wargach gdy przerażona stawała przed lustrem nie mieszcząc się w kolejne ubrania!
I zaraz zaczęły dzielić się swoimi przeżyciami, odczuciami; to najwidoczniej pomogło Kat. Rozmowa z drugą osobą, która jest w bardzo podobnej sytuacji, tyle tylko, że Spencer ciągle miała przy boku ukochanego gotowego pomóc i pocieszyć ją w każdym momencie, natomiast blondynka już nie. Ale przynajmniej nie wisiało nad nią widmo śmierci..
Ich rozmowa, a raczej już ostatecznie przywoływanie się do porządku, przeplatane krótkimi wybuchami śmiechu, zostało przerwane przez pojawienie się w kuchni dwóch mężczyzn - jeden niósł malutką dziewczynkę na rękach, drugi trzymał w dłoniach stosik prezentów i bukiet kwiatów. Pokierowany przez pana domu odłożył wszystko w odpowiednim miejscu i zaraz znalazł się przy Spencer by wręczyć jej kwiaty. Przyjęła je bez większego entuzjazmu; podziękowała jedynie, a potem wyminęła Tony'ego by przywitać się z Rosie, a potem wstawić bukiet do wazonu. W tym czasie wszyscy wrócili do salonu, tylko Leo został w kuchni ze Spencer.
- Rodziców jeszcze nie ma? - Zapytała zagryzając nerwowo wargę.

[;DD]

Unknown pisze...

[dobrze wiedzieć, że nie ja jedyna bym się nią posłużyć nie potrafiła xd. ano muszę! :d :>
pf, nie, nie zniknę! ;pp / oł aż tak Cię ta szkoła męczy? ;o chociaż w sumie ja też niemal cały dzień chodzę śnięta taka jakaś ;p. biedny! postaraj się trochę bardziej ^^. wiesz zamiast "naprawdę" zapytaj "co Ty gadasz?!" i już masz trzy słowa zamiast jednego! xd no ale mimo że się trochę wkurza, na pewno rozumie :) to dobrze,że ogarniasz! ja też się staram ^^
ta, ja mam w planach zrobić sobie jakąś rozpiskę, ale.. i tak pewnie się jej nie będę trzymać znając mnie ;p ja też nie mam pojęcia! ale za 8miesięcy (niecałe!) mam nadzieje, że się dowiem jak to robią ;> xd
no, dokładnie :). chociaż nie każde takie jest niestety ;p. ale teoria to jakaś masakra ;p. a najgorsze jest to, że ja wiem o co chodzi tylko to fachowe słowo wylatuje mi z głowy i dupa, po zadaniu bo trzeba dokładnie nazwać coś tam i już -.-'
Zadania z biologii to najlepsze z omegi są ;p a chemia, tak. Naprawdę dobra jest ;). my też robimy i na lekcjach i na fakultetach; jak sobie babka wymyśli ;p
aa no chyba że tak ;d. no ale serio! pocztą ma przyjść! ^^
no przecież mówię, że tak! :D / ;))
no raczeej, że wiem! sama takich lubię :> bad boy :D / no, trzeba ;d. ale to może już jakoś w wątku S i L będą wymyślać? ;d. no kurczę, nie mogłabym o nim nie myśleć, nie? ;pp :))
ahaha okej ;d / logarytmy to jakaś masakra! -.- mam dość, też bym chciała geometrię analityczną! ;p wgl wiesz, że nie pamiętam kiedy ostatni raz się uczyłam na krtk z matmy? xD
o, super! dzięki :). właśnie zapodział mi się gdzieś ten link :)]

Martwiła się, że rodziców tak długo nie ma. Panika związana z wiadomością, którą musi im dzisiaj przekazać sprawiała, że wpadała w lekką paranoję. Aktualnie bała się, że mogli mieć jakiś wypadek; mówiła im, że powinni przylecieć samolotem, a nie jechać taki kawał drogi samochodem! Byłoby wygodniej, szybciej.. Ale nie. Oni oczywiście musieli postawić na swoim, przypominając jej, że ona niemal zawsze przyjeżdża do stolicy autem. Tak, upartość to była ich cecha rodzinna. Słysząc jednak słowa ukochanego pokiwała głową, starając się wierzyć w to co mówił - tak, to tylko uliczne korki, żadna tragedia, nieprawdaż?
- Tak, tak. Na pewno zaraz będą. - Przytaknęła, uśmiechając się delikatnie, gdy przelotnie musnął jej wargi, w krótkim pocałunku.
Gdy znaleźli się przy stole, Spencer opadła wzdychając cicho na krzesło. Rozejrzała się po zgromadzonych; każdy był czymś zajęty. Siostry rozmawiały o czymś; Mara chyba dzieliła się swoimi doświadczeniami związanymi z ciążą, a Kat przysłuchiwała się jej pogryzając jedną z przystawek; Tony zajmował się córką, robiąc do niej głupie miny, zabawiając ją, jednak Rosie gdy tylko zobaczyła swojego wujka w zasięgu wzroku od razu zaczęła się do niego wyrywać, zwracając przy tym uwagę wszystkich tylko i wyłącznie na nią, czym wywołała krótką salwę śmiechu.
I już wszystko powoli zaczynało wracać do normy; Spencer się nieco uspokoiła, rozluźniła, głównie dlatego, że Tony zachowywał się naturalnie i zwyczajnie, a przynajmniej tak jej się wydawało, bo nie poświęcała mu więcej uwagi niż zwykle. Razem z Leo przejęła teraz chwilo rolę "klaunów", które miały rozśmieszać dziewczynę, chociaż Spencer głównie rozpływała się nad tym jaka ona jest słodka i czy ich dziecko będzie równie urocze. Ba! Na pewno będzie, nawet bardziej! Ale cała sielanka została dość szybko przerwana trzecim już tego wieczora dzwonkiem do drzwi. Brunetka niemal natychmiast poderwała się z miejsca omal nie przewracając krzesła. I wziąwszy głębszy oddech poszła otworzyć; przymknęła na moment oczy nim nacisnęła klamkę, a potem przywołała na twarz uśmiech, który po chwili znacznie się poszerzył, gdy ujrzała pogodne twarze rodziców. I niedługo potem tonęła w ich objęciach słuchając jak to ciąża jej służy i tym podobnych rzeczy.

Unknown pisze...

[nie wątpię ^^
nie udawaj, że Ci to przeszkadza w tym wypadku xd / serio? kawa Ci pomaga? ;p bo mi nie! nie wiem, może za dużo jej pijam? ;p ale tak, prysznic potrafi zrobić swoje ^^ / no taak, przemęczyłabyś się i co? xd noo, to dobrze, że się rozumiecie! tak powinno być :). (chociaż oczywiście nie życzę Wam zmęczenia, ani nic! :) ;p) / :))
ahaha, że ZROBIŁAM, ale że się jej nie trzymałam już nie będę dodawać xd mhm, na to liczę :D
no to tak, tak. o ile masz taką możliwość bo czasami jest, że musisz no nie wiem, nazwać jakieś proces i co z tego, że wiesz o co w nim chodzi jak nie potrafisz go nazwać? -.- Miałam tak dzisiaj, i tak głupie to uczucie! wr -.- ale spoko, jakoś to będzie ;d
no jeśli będziesz miała kupować to tak, polecam omegę :) korki z chemii? ;p ja miałam mieć ale jakoś się rozmyśliłam ;p
no! i czekam na nie i czekam i się doczekać nie mogę ;p a moja kumpela już np byłam dzisiaj!
no! ;dd
tak, tak! <3 :D e tam, Leoś jest jedyny w swoim rodzaju :> no i będziesz miała okazję zrobić z niego bed boja! ;D arr ;d / ahaha, okej to sobie może odpuścimy ;p /no raczej! ;d ;)
lubisz? ;p ja tak średnio, w sumie zależy co mamy ^^
hah :D no więc dzięki że o mnie myślisz! ;dd
ach, właśnie bo Ty jutro do tego szpitala idziesz? Oby Cię nie zostawili na weekend i żeby wszystko było dobrze!:* A ja odpiszę jutro, logarytmy przegrzały mi mózg ;p dobranoc, kolorowych i do spisania !:))]

Simelon pisze...

[Jestem na to gotowa :D to może jakiś pomysł podrzucisz i ja ładnie rozpocznę?:)]

_Anna

Unknown pisze...

Mara była to kobieta.. Specyficzna. Nigdy nie wzbudziła w Spencer jakieś nadzwyczajnej sympatii. Brunetka dość często zastanawiała się jak ta zdystansowana osoba, zazwyczaj opanowana i dość chłodna okazuje cieplejsze uczucia swojemu mężowi czy dzieciom. Ale potem dostrzegała te ciepłe iskry, gdy zerkała na Rosie i już wiedziała, że mimo iż na co dzień jest jaka jest to.. Jest naprawdę kochającą matką i żoną. Teraz jednak S. wolała jednak o niej zbytnio dużo nie myśleć, bo od razu przychodziła jej do głowy jedna myśl, że jest ona w tej całej chorej sytuacji z Tonym najbardziej pokrzywdzona, bo w końcu to jej facet chciał od niej odejść, zakochał się w innej dla której gotowy był zniszczyć szczęśliwą rodzinę. Można by się zastanawiać, czy Mara nie miała w tym jakieś winy - może za mało okazywała uczuć mężowi, może była zbyt osłach, może nie była namiętną kochanką - ale to i tak nie było ważne. To nie tłumaczyło jego zachowania. Wobec niej Spencer też czuła się winna. Wobec niej i Leo. I szczerze wierzyła, że w ich małżeństwie wszystko jest już dobrze: kobieta wydawała się być dzisiaj nadzwyczaj wesoła. Co było do niej nie podobne, a zważywszy na specyficzność jej osoby nie miała pojęcia czy odebrać to za dobry, czy zły znak.
Całe szczęście wszelkie jej myśli plątały się w okół słodkiej Rosie. Była nią oczarowana. Jej malutkimi rączkami, noskiem, oczkami, które błyszczały wesoło i bystro spoglądały na świat. Starała się ignorować zazdrość, która od czasu do czasu przeszywała jej ciało - zazdrościła im. Że mają dziecko, że mogą trzymać je na rękach.. Czy jej też będzie to dane? Marzyła o tym by móc kiedyś zobaczyć ukochanego z ich dzieckiem na rękach. Chciała oglądać Leo takiego jak teraz, zabawiającego ich Fasolkę!
Teraz już jednak jej wszystkie myśli skupiły się na rodzicach, którzy wreszcie się pojawili. Gdy zostały wymienione pierwsze grzeczności, a oni znów wszyscy byli w salonie Spencer dostrzegła dłonie ukochanego, nerwowo zaciśnięte, lekko drżące. Zaraz oplotła je swoimi i pochyliła się w jego stronę czule muskając jego usta. - Spokojnie. - Szepnęła, a potem powróciła spojrzeniem do ojca i matki, którzy zajmowali miejsca przy stole. Tata Spencer, owszem spoglądał na Leo z lekkim dystansem, ale jego niechęć do wybranka serca córki już znacznie zmalała - w końcu kiedyś był jego ulubieńcem! Natomiast mama? Mama jak zwykle rozsiewała wokół siebie tę aurę ciepła i wesołości, i zaraz wciągnęła szatyna w rozmowę - teraz skupiła się na nim. Zaczęła chwalić jak to wy-mężniał, dopytywała się o pracę i tego typu sprawy.

Unknown pisze...

[oczywiście:)
nie bardzo? ;p okeej, zapamiętam to sobie, pf! ;pp / ja to kawy pijam różne zależy na jaką mam ochotę, ale właśnie ostatnio się przerzuciłam na zwykłą, czarną, bez cukru i tak nic nie daje ;p ale to pewnie przez przyzwyczajenie do kofeiny ;p ahah, to w kwestii zużywania wody zawsze się mojej siostry czepiali xd/ no :) i oczywiście, wbrew pozorom mam naprawdę dobre serducho ^^ ;)
haha :D
o jeżu, pamiętam to! -.- to jest jakiś koszmar -.- ale jakoś przebrniesz :). a ja znowu dzisiaj na lekcjach nie byłam ;> i znowu mam zaległości.. ale jakoś się już zaczynam przyzwyczajać xd
no, biologii idzie się samemu nauczyć, owszem, tylko trzeba.. chcieć i siadać do książek, a chemie trzeba rozumieć :). no to dobrze, że sobie radzisz! ;)) i na pewno będziesz dalej, ale korki nigdy nie zaszkodzą :)
no chciałabym mieć już to za sobą, o ;d nie lubie szczepień, a podobno po tym ręki do góry podnieść nie można xd
już drugi, nie? xd raz podbił tego kolesia od "gwałtu" ;d! / ;) / ;pp ;)
no bo chcesz ratować noworodki!? ;) ;p
no baa :D ;)
to się cieszę :d, a po zabiegu wracasz do domu od razu, czy Cię zostawią w szpitalu? ]

Ją również cieszyła ta zwyczajna, normalna scenka. Rodzina przy stole, swobodne rozmowy, śmiechy. Beztroska, spokój, ciepło, radość. Czy mogło być lepiej? Czy Spencer mogła wymarzyć sobie lepsze przyjęcie? Nie. Szczerze obawiała się tych pierwszych godzin; czy ich rodziny się ze sobą dogadają, czy już na wstępie nie będzie żadnych tragedii i dramatów. I nie liczącej tego krótkiego z Kat, które odbyło się nim cała reszta zjechała się do domu, wszystko szło gładko jak po maśle. Brunetka z zadowoleniem obserwowała roześmiane, rozluźnione twarze gości. Z każdym zdążyła zamienić choć kilka słów, nawet z Tonym, który zachowywał się nadzwyczaj normalnie. Jakby wcale nie było tego wydarzenia sprzed paru miesięcy, a Spenc przyjęła to z niesłychaną ulgą. Liczyła, że ten jego wyskok spowodowany był jakimś krótkim kryzysem, że jego uczucie było urojone. Bo ona? Ona nigdy nic do niego nie czuła, po prostu teraz już wiedziała, że wykorzystała go i jego rzekome uczucia względem siebie. By podnieść się na duchu, zyskać trochę ciepła, którego potrzebowała, usłyszeć kilka komplementów, bo w tamtym czasie Leo jakby nie było. Był pusty człowiek, który po prosty wyglądał jak on. I owszem ciągle pamiętała o czym wtedy myślała jakie proste byłoby życie z Tonym, jak wiele byłby jej w stanie dać. Ale wcale go nie chciała. Bo kochała tylko jednego mężczyznę. Tego, który trzymał jej dłoń w swoim uścisku i który był dla niej zrobić dosłownie wszystko. A teraz ona rozkoszowała się tą bliskością którą uzyskali przez splecione razem palce jakby co najmniej teraz tonęła w jego objęciach. Było jej dobrze. I starała czerpać się jak najwięcej z tych spokojnych chwil wiedząc, że za niedługo będzie zmuszona sama zaburzyć sielankę panującą w salonie. I z trudem uświadomiła sobie, że nie potrafi tego zrobić. Nie teraz. Nigdy. Ale nie mogła dłużej zwlekać, odkładać to w czasie. Po prostu nie mogła i tyle, była tego nadzwyczaj świadoma, ale nadal nie miała pojęcia jak to zrobić, jak ubrać to w słowa. Wiedziała, jednak, że Leo będzie przy niej, a to doda jej niesłychanej siły.
- Jesteś najwspanialszy. - Wyszeptała mu wprost do ucha, nie zwracając uwagi na to, że aktualnie jest pochłonięty rozmową ze szwagrem. W tym samym momencie u jej boku znalazł się jej ojciec, który powiedział, że matka chce z nią chwilę porozmawiać, napić się herbaty, więc zaraz zerwała się na równe nogi, cmoknęła jeszcze tylko Leo w usta, a potem oddaliła się do kuchni, gdzie czekała już na nią mama. A na jej miejsce wślizgnął się ojciec, który wbił w Leo świdrujące spojrzenie.
- A więc dziecko w drodze, dom wybudowany.. - Zaczął od razu sugerując do czego zmierza. Ślub. Tak, według niego to była świętość!

Unknown pisze...

[;)
kiedy ja lubię się czepiać, o! ;pp / spoko, też mam koleżankę, która po kawie zasypia xd no, dziwaki ;p no baa ;> / Ty zapytałaś! ;pp
no pewnie :) / a bo byłam na akademii z okazji dnia nauczyciela ;p i kwiaty musiałam wszystkim porozdawać wiesz w imieniu wszystkich uczniów, blablabla xd mi się już podoba! ale to się skończy bo kumpel już nie jest przewodniczącym sooł.. ;p ktoś inny teraz będzie to wszystko organizował ;p
nie są przekonani, dlaczego? wiesz szkoły językowe to co innego mimo wszystko;p
no w sumie racja ;)
o rzeczywiście ;p zapomniałam o tym, ale dupa. no ale mniejsza o to, tak czy siak zaraz będzie 2:1 dla Leo? ;d /
mhm ;pp
:))
o no to super, na pewno wszystko pójdzie dobrze;)
oj tam, nie dramatyzuj ;p i tak zgrabnie z tego wybrnęłaś ;p]

Spencer uwielbiała swoją matkę. W dzieciństwie zawsze nazywała ją swoim Aniołem Stróżem. Zawsze była przy niej niezależnie od tego co zrobiła; gdy trzeba było skarciła ją bez niepotrzebnych krzyków i awantur; gdy zasługiwała - chwaliła ją. Kochała to w jaki sposób działała na ludzi, swoim uśmiechem potrafiła zarazić tłumy, a jej opanowanie i spokój którym obdarzała nieświadomie człowieka, można by rozdzielić na tuzin osób. Jej matka była wyjątkowa i dobrze zdawała sobie z tego sprawę - czuła się jeszcze gorzej z myślą, że zrani tak wspaniałe, pełne dobroci serce, ale zarazem była pewna, że ją wesprze i przede wszystkim zrozumie. Bo była pewna, że i ona zrobiłaby to samo. A nawet zrobiła, bo przecież gdy była ze Spencer w ciąży również miała komplikacje z ciążą - S. nadal nie wiedziała o co dokładnie chodziło, ale.. Nie poddała się. Bardziej obawiała się reakcji ojca. Zawsze był i jest człowiekiem wybuchowym. Pierwsze robi, potem pomyśli. Surowy narwaniec, który kocha swoją jedyną córeczkę, dla której jest również w stanie zrobić wszystko, chociaż czasami bywa nazbyt ostry.
Krótka rozmowa w kuchni była dla Spencer niezwykle wyjątkowa. Wspominały z mamą stare czasy; matka opowiadała jej jakim była słodkim, czarnowłosym aniołkem w dzieciństwie; śmiały się z jej przewrażliwienia na punkcie piegów, gdy chodziła nadąsana i narzekała na około jak świat mógł ją ukarać czymś tak okrutnym; wspominały czasy szkół, studiów, a nawet początki jej związku z Leo. Kobieta od zawsze wiedziała, że Leo jest tą jedyną miłością jej córki. Pamiętała idealne jak Spenc promieniała już od pierwszych dni, gdy go poznała - zauważyła w niej tę zmianę, nim wyszło na jaw, że spotyka się z kimś. Codziennie chodziła podekscytowana, z niecierpliwością wyczekiwała kolejnego spotkania, była jakaś inna. I nawet gdy się rozstali nie wątpiła, że los jeszcze skrzyżuje ich ścieżki razem - nie pomyliła się.
- Kocham Cię mamo. - Wyszeptała w końcu wtulając się w jej ramię i wdychając jej unikalny zapach. Jakaś pojedyncza łza spłynęła jej po policzku, ale już po chwili wracały do salonu, do stołu.
- Czyli zamierzacie już zawsze żyć na kocią łapie, nie zamierzasz się oświa.. - Udało im się trawić na słynną przemowę ojca, który mimo wszystko w głębi siebie był zadowolony z odpowiedzi Leo, chociaż nie padło ani jedno słowo o zaręczynach. Wiedział, że mężczyzna kocha jego córkę, że będzie o nią dbał, i że w tym wypadku do szczęścia węzeł małżeński nie jest potrzebny, ale przecież nie musiał tego ogłaszać światu, prawda? Lepiej było wygłosić jakąś gadkę-szmatkę, a co!
- Tato, proszę Cię.. - Jęknęła Spencer zaraz stając obok dwóch najważniejszych mężczyzn w jej życiu. - Daj spokój. - Mruknęła zerkając na ojca kątem oka, by zaraz przenieść błagalne spojrzenie na mamę, która zaraz porwała męża, po cichu, ale w łagodny, żartobliwy sposób karcąc go za zachowanie. - Przepraszam. Wiesz jaki on jest. - Mruknęła opadając na przed momentem zwolnione krzesło, patrząc wymownie w sufit. Odnalazła jego dłonie i wziąwszy głębszy wdech spoważniała, pochyliła się nieco w stronę ukochanego i tylko wbiła w niego pytające spojrzenie jakby pytała czy już czas?

Unknown pisze...

Spencer również nie chciała ślubu. Miała co do tego swoje zdanie, znała też opinię ukochanego. W tej kwestii zgadzali się idealnie, a nawet jeśli by tak nie było to.. Czy Spencer miałaby prawo zmuszać go do ślubu? Co miałaby powiedzieć? Oświadcz mi się? No błagam! I tak, czasami zdarzało jej się śnić o tej magicznej chwili, gdy ukochana osoba pada na kolana i prosi byś spędziła z nim resztę życia; śniła o tym jak staje się przed ołtarzem i przed wszystkimi wyznaje się swoją miłość, wiąże się węzłem małżeńskim. To, że nie była przekonana co do tego całego cyrku związanego ze ślubem nie oznaczało to, że czasami nie mogła sobie pomarzyć prawda? Zresztą, może to tylko ciąża sprawiła, że takowe obrazy przewijały się pod jej powiekami. Bo.. W końcu wspólny dom, był ze strony Leo swego rodzaju oświadczynami, przeprowadzka ślubem i nikt nie musiał słuchać jak oficjalnie wyznają sobie miłość, bo najważniejsze było to, że wyznawali ją sobie prywatne, że zdawali sobie sprawę jak bardzo się kochają oraz że mieli świadomość, że druga osoba chce spędzić ze swoją połówką resztę życia, a do tego nie potrzebne były pierścionki i inne tego typu rzeczy. A przynajmniej nie w ich wypadku.
Teraz jednak Spencer miała poważniejsze problemy na głowie jak przekazanie wstrząsającej informacji. Wszyscy jakby intuicyjnie wyczuli, że coś się zbliża. Atmosfera zgęstniała, rozmowy ucichły, wszyscy nagle spoważnieli dostrzegając ich twarze bez uśmiechu, jakieś nerwowe spojrzenia, niespokojne drgnięcia. Ta cisza ją przerażała. Słyszała już tylko swój przyśpieszony oddech; z uporem maniaka wpatrywała się w ich złączone dłonie, czerpiąc z tego kontaktu jak najwięcej sił, bo wiedziała, że ciężar przekazania wiadomości spoczywa na niej. Bo to o jej życie chodziło. I miał to być największy cios dla jej rodziców, którzy powinni usłyszeć to od niej, nie od nikogo innego. I wreszcie odważyła podnieść się wzrok na zgromadzonych. Czując, że nagle zaschło jej w gardle upiła jeszcze łyk soku, a potem zaczęła mówić. O wszystkim od początku. Nie wdawała się w szczegóły, bo mimo wszystko to było ich prywatna sprawa- Jej i Leo, ale jakiś zarys sytuacji musieli mieć. By potem nie zadawali zbędnych pytań. Więc zaczęła od tego, że pewnego dnia po prostu postanowili zacząć starać się o dziecko, choć nie spodziewali się, że uda im się to tak szybko. Napomknęła o cudownych tygodniach wypełnionych szczęściem z powodu powstania owocu ich miłości. Pominęła całą akcje z tramadolem, depresją, bo ona nie miała nic wspólnego z tym wszystkim, i przeszła do momentu, gdy przyszły wyniki. Albo ona albo dziecka i tylko marne 10% na przeżycie. Z początku mówiła dość spokojnie, bo opowiadała o miłych chwilach, jednak z każdą minutą jej serce biło coraz mocniej, głos drżał coraz bardziej, aż w pewnym momencie łzy zaczęły płynąć jej po policzkach. Wbiła wzrok w jakąś sałatkę i ciągnęła dalej. Opisywała na czym to wszystko polega. Nerwowo ściskała dłoń ukochanego niemal jakby chciała zmiażdżyć mu kości. Aż wreszcie jakimś cudem dotarła do finiszu, że tak naprawdę nie wiadomo czy przeżyje poród. A potem, z mocą o którą się w tym momencie nie podejrzewając dodała, że ona i Leo szczerze wierzą, że wszystko się uda. Bo szanse są. I ich nadzieja ciągle żyje.
Bała się spojrzeć na kogokolwiek. Panowała absolutna cisza przerywana jedynie cichym, urywanym podciąganiem nosa Spenc, które po chwili też ustało. I wreszcie czując jak ukochany obejmuje ją ramieniem odważyła się odnaleźć twarze swoich rodziców, a to co zobaczyła.. Odebrało jej dech w piersi. Ból, cierpienie, rozpacz. W oczach matki też zrozumienie, a w ojca żal i jakaś namiastka złości, jak się potem okazało związana z faktem, że tak długo ukrywała przed nimi tak ważną sprawę. I już po chwili miało rozpętać się piekło.

Unknown pisze...

[co to miało znaczyć? ;p no ale dobra, już przestaje, poza tym i tak mnie lubisz! ;d ;> więc żebym zniknęła też byś nie chciała ;p / najwidoczniej nie ;p / nie czepiam się tylko odpowiadam jak było.
no u mnie były ;p. ano będę musiała i to wcale nie jest zabawne! ;p
Powinna, ale nie zawsze wystarcza, poza tym.. Czasami potrzebna jest pomoc i dodatkowe godziny :) / aa no chyba, że tak :)
wiedziałam, że Ci się spodoba ;d
;pp
;)
nie powtarzaj po mnie ! xd najwidoczniej ;p
spoko, mi dupnie wyszło, ale trudno ;p
ok ;). ja nie wiem czy jutro późnym wieczorem będę - to zależy czy znajomi mnie gdzieś wyciągnął bo dzisiaj już mi coś tam mruczeli ale mi się średnio chce gdziekolwiek ruszać ;p i tak Tobie też udanej soboty, do spisania :)]

Unknown pisze...

[Szczerze liczyłam, że zjawisz się jednak koło tej 15/16 ale niestety.. Więc dzisiaj już sobie nie popiszemy. Ja teraz wychodzę i wrócę dopiero jutro.. Także.. Udanego wieczora Skarbie i do spisania jutro, prawda? :)
Bo swoją drogą czuje cholerny niedosyt, że ostatnio tak mało ze sobą piszemy, brakuje mi naszych wiadomości zarówno wątkowych jak i prywatnych i no :c wiem, że to nie zależy od nas - wypadki losowe, ogólny brak czasu lub znajomi którzy Ci wypominają, że jak ostatnia była taka okazja to się nie zjawiłaś -.- (bo kurde taki ziąb na dworze, że serio wolałabym zostać w domu:|).. Ale mam nadzieje, że to się zmieni :).
Do jutra :):*]

Unknown pisze...

[mhm, nic jasne ;pp ahahah dzięki xD no wiem, wiem :)) nie wytrzymałabyś beze mnie ;> ^^ / haha dokładnie ;dd / no ;)
no wiesz co, zero współczucia! :c to straszne, będę musiała już niemal zawsze na lekcjach być! Maaaskara! xd
;))
no raczej! ^^(to już ponad pół roku :>)
;pp
czyli nie tylko ja mam tak, że czasami nie potrafię myśleć o niczym innym niż usiąść do kompa i Ci odpisać? :p :)
a dziękuje, wybawiłam się świetnie, tego mi było jednak trzeba ^^ kaca nie mam, czuje się świetnie więc jest dobrze ;d
Tak, nadrobimy wszystko! <3 MT to również mój priorytet - w końcu tutaj zaczęłyśmy razem pisać, tutaj piszemy też prywatne wiadomości, więc.. Nie mogłoby być inaczej, prawda? :) I mam nadzieje, że MT zostanie Twoim priorytetem, bo tej.. Bez wiadomości tutaj od Ciebie to bym chyba oszalała, bo przykładowo za Lee i Andro też mi tęskno było, ale jakoś przeżyłam, ale bez L i S oraz Tych Twoich prywatnych to.. No wiesz o co mi chodzi! ^^ :)
Tak, dokładnie wiem co masz na myśli bo mam podobne wrażenie! I jasne, wiem, że mnie nie olewasz ;* wiem, że gdybyś mogła to byś mi odpisywała! Ale różnie w życiu bywa, prawda?:) Więc nie miej wyrzutów sumienia :).
Arr *,* no już się doczekać nie mogę! ;d lubię jak masz czas tylko dla mnie ;>
:*
swoją drogą, zauważyłaś - Murine trochę się rozruszało :D]

Unknown pisze...

Wstrzymując oddech czekała kto pierwszy się odezwie. Mogła jedynie się domyślać co dzieje się teraz w głowie każdego, ba! ona niemal to widziała, bo wszystkie emocje malowały się na ich twarzach, gdyż byli zbyt zaskoczeni by maskować swoje uczucia. Ale ona uparcie wpatrywała się w rodziców, po reszcie ledwo prześlizgnęła wzrokiem. To oni byli teraz dla niej najważniejsi; i w pewnym momencie poczuła się jakby już kłóciła się z ojcem, bo jego zezłoszczony i zraniony wzrok mówił wszystko.
W głowie ojca szalała burza. Burza emocji, z którymi nie potrafił sobie poradzić. Złość mieszała się z bólem, rozpacz z niedowierzaniem. Bo jak to możliwe, że jego jedyna, najukochańsza córeczka może umrzeć i to za dwa miesiące?! Wbrew pozorom rozumiał jej wybór, bo ze swoją żoną przechodzili przez coś podobnego, ale nie potrafił zrozumieć i to budziło w nim irracjonalny gniew, tego, że mogła to tak długo przed nimi ukrywać. Że dowiadują się tak naprawdę w ostatnim momencie. Bo.. Co to jest dwa miesiące? Mogli przy niej być! Być ponad pół roku, pomagać, wspierać, może nawet znaleźć jakieś rozwiązanie, lepszego lekarza! Czuł żal co córki. Bo wiedział, że to wszystko to był jej wybór - zwlekanie z wiadomością, bo Leo? Tak, z początku na niego też był zły, ale.. Wiedział jaka Spencer potrafi być uparta jak już coś postanowi. Natomiast matka Spencer? Nie czuła nic poza rozrywającym bólem serce; łzy dławiły ją w gardle i nie była zdolna jakkolwiek zareagować. Rozumiała ją, Boże jak ona ją rozumiała! Nie zmieniało to jednak faktu, że cierpiała, bo przecież to było jej dziecko, dla którego chciała jak najlepiej. Szczerze ufała, że jej słodka Spenc nigdy nie będzie musiała stawać przed wyborem "moje życie, czy dziecka" ale widać Los nigdy nie był łaskawy dla tego dziewczęcia, które jeszcze niedawno zmagało się z białaczką swojego mężczyzny, pewnie przeżyła niejeden dramat o którym nie miała pojęcia, a teraz.. Nie mieściło jej się to w głowie. Nie zdolna do jakiegokolwiek gestu, była niezmiernie wdzięczna Marze, która przejęła tak naprawdę jej rolę. Cieszyła się, że znalazł się ktoś kto powie to co ona chciałaby powiedzieć córce.
I można było sobie wyobrazić zdziwienie Spencer, gdy pierwszą osobą, która przemówiła była najstarsza z sióstr Leo. Powoli przeniosła na nią przysłonięte mgłą łez spojrzenie i zaraz poczuła wobec niej niewymowną wdzięczność. Ale któż mógł ją lepiej zrozumieć niż matka kilkorga dzieci? Uśmiechnęła się do niej blado, mrucząc ciche, być może nawet niezrozumiałe "dziękuje" ale potem nagle znów zapadła cisza teraz owiana grozą. Bo ojciec Spencer zerwał się gwałtownie na równe nogi i zaczął krzyczeć, patrząc świdrująco na córkę. Brunetka niemal w obronnym geście skuliła się w sobie jak zwykle przerażona takim ojcem. Widziała jak matka próbuje go uspokoić, ale nie. On tylko wrzeszczał jak mogła powiedzieć im to dopiero teraz.
- Tato, zrozum, nawet nie wiesz jakie to było trudne.. - Zaczęła mamrotać, ale on nie słuchał. Bo przepełniony był żalem, rozpaczą, bólem.
A potem Spencer nie mogą już tego dłużej znieść, po prostu wstała i uciekła gdzieś w głąb domu, znów karcąc się za swoją naiwność - bo jak mogła uwierzyć, że ojciec choć raz zachowa się tak jak powinien?

Unknown pisze...

[;pp /haha wiem! :d
nie, nie obiecywał, ale liczyłam, że trochę współczucia w Tobie jednak jest! ^^ zwłaszcza w TAK TRAGICZNEJ sytuacji xD to trzeba było mieć w klasie przewodniczącego szkoły ;d nie, ja nie chce sobie przypominać jak to jest być normalnym uczniem, czy tam człekiem :c xd eh, wstrząsający powrót do rzeczywistości :C ale przynajmniej skończy się przepisywanie zeszytów! ^^
no *_* <3 i od razu mi się przypomniało "one day, baby, we'll be old.." xD
no raczej ;d. nie tylko ja mam zrytą psychę <3 ;d
No a wczoraj się wybawiłam, że hoho! ;d i domyślam się - w końcu Ty też mi pisałaś, że potrzebujesz takiego wypadu, więc oby Ci się udało gdzieś wyrwać :)
oj tam, jeszcze nie odpisałam na wątek Lee i Andro. ;p miałam taki zamiar, ale komp mi się sam wyłączył (coś ostatnio mój złomek nawal.. -.- oby się tylko nie popsuł!), a potem jeszcze się Michał odezwał i wgl mnie z rytmu trochę wybił, ale już się zabieram za odpisywanie tam! ;d tak, jestem sentymentalna (chociaż to zależy.. xd), łatwo się przywiązuje i wgl. Ale nie mów o tym głośno bo nie lubię się do tego przyznawać ;p. Nie wątpię!:):* / :))
no liczę na to, że za niedługo wrócisz na prostą ścieżkę! spoko, przecież nie robisz tego specjalnie :)
tak, jaramy się ;d
haha wiem! :D ale spoko nie zapeszajmy! ;d
i na wątek zacznę odpisywać za 5-10minut, wybaczysz nie? Siostra musi coś pilnie sprawdzić :)]

Unknown pisze...

[arr :D ;*
haha, no pamiętam, pamiętam ;d. w klasie?! ;o no to kurde, niech Cię biorą do czego.. zobaczysz jaka to frajda ;d. hm, ponad to, to chyba za dużo powiedziane! ja lubię słodkie lenistwo ;d aż tyle w domu będziesz siedzieć? ;o biedna, współczuje! te zaległości.. Ale dasz rade;) bylebyś je na bieżąco uzupełniała :)
Ej, nie aż tak stare :D tylko.. Starsze:>
po cichu liczyłam, że Ty też :D więc nie zapomniałam! ;p
ahaha gratulować nie ma czego ;d. i poznam super chłopaka, a w jego oczach się normalnie zakochałam! normalnie czarne! a przynajmniej w takim świetle się wydawały xd / oj, może znajdzie się jakaś okazja wcześniej! :). mi się szykuje szkolna impreza już w czwartek ^^
nie wątpię ;d / tak tylko że mój aktualnie sam się już nie włącza, musze wciskać F1 żeby ruszyło dalej xd ale no, mam nadzieje, że się nie zepsuje dopóki nie kupie nowego ;p bo Kubuś jest super nowy i wgl ;d Oczywiście, że rozumie ;). i wiesz co.. Chyba też Ci tam odpiszę, o :)
no, wiedziałam że mnie zrozumiesz;) / no, hej! w Ciebie bym nie mogła wątpić!
Hej, nie musisz dziękować. Nie za takie coś :)
;dd
Moja siostra jest genialna! zgubiła fakturę a teraz nigdzie nie może znaleźć numer konta na które coś tam musi zapłacić i jej jutro zaczną odsetki naliczać -.-]

Unknown pisze...



Nie wiedziała gdzie się skryć. W ich starym mieszkaniu od razu znalazła by ratunek oraz chwilę oddechu w kuchni na parapecie lub w sypialni. Tutaj nie było to możliwe - kuchnia była otwarta na salon, a sypialnia znajdująca się na piętrze wydała jej się zbyt odległa. Ostatecznie nogi same nią pokierowały. Zaprowadziły ją do jej gabinetu, teraz będącego skupiskiem wszystkich płaszczy gości ułożonych równo na jej biurku. Zamknęła się tu, by się uspokoić, opanować. Wiedziała, że za moment będzie musiała tam wrócić, wszystko wyjaśnić, ale teraz nie potrafiła. Nie, gdy ojciec na nią krzyczał, nawet nie próbując zrozumieć dlaczego tak długo zwlekała. I tak już czuła się z tym okropnie, a on tylko pogłębił jej wyrzuty sumienia, które i tak co chwila zalewały jej ciało.
Zachowała się jak tchórz, wiedziała to. Bo zwyczajnie uciekła zostawiając tak naprawdę swoje obowiązki jak okiełznanie ojca, czy pocieszenie matki na głowie innych. Na głowie ukochanego i jego rodziny, a to nie tak powinno wyglądać i z tą świadomością czuła się jeszcze gorzej. Wiedziała też jednak, że w takim stanie nie mogłaby nic sensownego dokonać. Musiała złapać na moment chwilę oddechu zwłaszcza dlatego, że przez nadmiar emocji, nerwów dziecko zaczęło się niespokojnie poruszać i kopać jak oszalałe, a w dole, w podbrzuszu pojawił się dziwny skurcz, chociaż zaraz też minął więc i Spencer szybko o nim zapomniała.
Teraz siedziała na parapecie na oknie w swoim biurze i próbowała ułożyć sobie coś sensownego w głowie co mogłaby powiedzieć rodzicom by im to wszystko wyjaśnić i przeprosić. Chaos myśli nie pozwalał jej na to, więc tkwiła tak niemal nieruchomo wpatrując się w ciemnie obrazy za oknem, tylko co jakiś czas ocierając mokre od łez policzki. Wtem też usłyszała jak ktoś otwiera drzwi - zaraz pożałowała, że ich nie zamknęła na klucz, by zaraz pomyśleć, że może to tylko Leo, a sama myśl o ukochanym sprawiła, że poczuła niesłychaną ulgę, która zaraz zniknęła, gdy w drzwiach zobaczyła owszem, znajomą męską sylwetkę, ale to nie była ta której oczekiwała, którą uwielbiała!
- Tony, zostaw mnie samą. - Rzuciła tylko znów przenosząc spojrzenie na okno. Ten jednak nie zamierzał jej posłuchać, pokonał dzielącą ich odległość kilkoma susłami i zaraz objął ją, nie zważając na jej protesty. Nie chciała go mieć przy sobie. Nagle poczuła do niego nieopisany wstręt, bo.. jak on mógł robić to Marze?! Jak mógł dzisiaj cały wieczór tak świetnie udawać, że nic już do niej nie czuje, a gdy tylko nadarzyła się okazja znowu próbował ją przekabacić na swoją stronę.
-Jesteś bezczelny Tony! Powiedziałam Ci żebyś mnie zostawił. Powiedziałam Ci jasno, że
kocham tylko Leo. Zostaw mnie! - Krzyknęła jeszcze raz w końcu wyswobadzając się z jego ramion i stając kilka metrów przed nim. I już chciała się odwrócić i wyjść, gdy powiedział coś co zmroziło jej krew w żyłach.
- Jak możesz robić to dla takiego dziecka? Które spłodził on? - Wyrzucił z siebie po raz pierwszy jawnie pokazując niechęć do Leo, a minę miał taką jakby samo myślenie o tym, że oni to robią była dla niego niezwykle bolesna.

Unknown pisze...

[^^
haha, no AŻ takim nie xdd no bo zazwyczaj z klasy kandyduje jedna osoba, a jak już dwie to raczej rzadko zdarza się, że obydwie są w samorządzie szkoły ;d a przynajmniej u mnie tak chyba jeszcze nie było nigdy ;p no dobra, może samo przygotowanie to nie będzie taka frajda, chociaż.. kto wie? :> ale wgl fajnie, będziecie mieć koncert! zazdroszczę. haha, tak tylko dziwaki nie lubią lenistwa ;d no to bardzo dobrze!:) bo zaległości to zło wcielone ;p
no! ;d
;p:))
;d no mówię Ci jak dwa.. węgielki? czy jak to się tam mówi ^^. ej no właśnie nie! w sumie to trochę z mojej winy, bo się zmyłam tak.. Nagle ;p. a teraz nawet jego imienia nie pamiętam tak szczerze xd ale spoko, jak coś to wiesz.. To dobry kumpel mojej koleżanki więc.. :> / oj tam, myśl pozytywnie! ;) a otrzęsiny klas pierwszych, w sumie ja tam zaproszona oficjalnie nie jestem, bo to tylko dla klas 1 i 2 ale my się i tak wybieramy ^^
no właśnie nie wiem kiedy:| a ja też się boje jakiś niespodziewanych niespodzianek xd :| ale liczę że wszystko będzie OK. kurde mój złomek chyba też już gdzieś tyle ma xD
haha, tak! ;d mhm ;d :)
bo się zarumienię! :> ale wiem! xD no i serio, nie masz za co dziękować :*
no właśnie mówie jej żeby maila napisała do tej babki, to nie -.- tak, udana jest ^^ w sumie, skoro Ty też tak masz to obydwie udane jesteście ;p]

Spencer stała jak sparaliżowana patrząc na Tony'ego jakby widziała go pierwszy raz w życiu. Zawsze miała go za miłego, niezwykle dobrego człowieka, który dla rodziny jest w stanie zrobić wszystko. Nawet to jego rzekome zauroczenie jej osobą tłumaczyła sobie, że tylko chwilowo pobłądził, ale okazało się, że nie. Że jego uczucie do niej jest jak najbardziej prawdziwsze, ale to tylko sprawiło, że poczuła się jeszcze gorzej. Bo jak miała żyć ze świadomością, że będzie prawdopodobną przyczyną rozpadu małżeństwa i to siostry ukochanego?! Wydawało jej się, że między nim, a Marą jest wszystko w porządku, ale.. Czyżby się pomyliła? Nie chciała teraz o tym myśleć, a jedyne o czym marzyła to wygarnąć mu wszystko co o nim myśli, a potem zniknąć ze szkodliwego zasięgu jego fluidów! Jej usta przez dłuższy czas jedynie otwierały się i zamykały jakby nie potrafiła znaleźć odpowiednich słów. No bo.. Jak on mógł tak mówić o Leo?! Z taką pogardą w tonie? Jakby mężczyzna nie był jej wart? To raczej ona nie była warta tego niesamowitego faceta, który tylko czasami błądził, ale ostatecznie naprawiał to co spaprał, a przede wszystkim był w stanie zrobić dla swojej ukochanej wszystko. Dosłownie.
I gdy wreszcie w jej myślach zaświtały pierwsze zdania, wtedy nagle drzwi się otworzyły. A Spencer widząc zaciśnięte nerwowo dłonie, które były jedyną oznaką targających nim emocji już wiedziała, że usłyszał zbyt wiele. Serce ścisnęło jej się boleśnie, a wręcz zamarło, a potem.. Potem wszystko zaczęło dziać się niespodziewanie szybko; pierwszy cios który padł Spenc ledwo zarejestrowała, natomiast kolejne wprawiły ją w przerażenie. Nigdy nie widziała go aż tak wściekłego, jakby wpadł.. W trans. Odgłos uderzającej pięści o twarz przyprawiał ją o mdłości, ale w końcu się przemogła. Chwyciła Leo od tyły próbując go odciągnąć na bok. Szlochała przy tym, rozpaczliwie mamrocząc by przestał, że Tony nie jest tego wart. Że może stać się coś, czego potem będzie żałował, bo brunetka miała wręcz wrażenie, że Leo byłby teraz w stanie zabić. Ale czy mogła mu się dziwić? Miał go za przyjaciela, a on? On zakochał się w jego kobiecie i jeszcze próbował przekabacić ją na swoją stronę. Wiedziała jednak, że ta cała złość nie jest tylko wcelowana w mężczyzne teraz leżącego na podłodze, ciągle okładanego pięściami. Wiedziała, że jest zły na nią, że czuje do niej żal. Że znowu go skrzywdziła. Chciała mu wszystko wytłumaczyć, ale czy w ogóle miała do tego prawo? Teraz czuła jak jak najgorszy śmieć, śmieć niewarty Leo.. Bo ile przez nią on już stracił? Pierwsze Kat, potem Lena, teraz Tony..? Kto jeszcze?!
- przestań, proszę.. - Błagała, ignorując kolejny skurcz w brzuchu.

Unknown pisze...

[proszę ;p / no, zgrana klasa to podstawa :) / oj tam, liczy się szlachetny cel, o! ;p / no to całe szczęście ;)
;pp
no, bo już myślałam, że coś pokręciłam ;p oj tam.. tak wyszło, że musiałam już się zmywać, bo nam ostatni pociąg uciekał, a wracanie na nogach nam się nie uśmiechało xd nie wiem.. może, zobaczę ;p / mhm :)
no, a ja bez Ciebie! Co ja pocznę?! Więc tak, musi działać ;p.
no już, już się zarumieniłam! xd tylko cii! nie mów nikomu ;p ahah, wiem, że skromność to ostatnie słowo z jakim mnie kojarzyłaś xD
a ta, powiedziała, że to już sobie w domu załatwi, blablabla.. jej sprawa. ;p / proszę! ;pp]

Nie miała pojęcia za co ją przeprasza. Spodziewała się raczej, że teraz to na nią skieruje swoją złość, ale nie. On tylko przeprosił, choć nie powinien. Spencer odebrała to wszystko jako kare - to, że musiała oglądać te makabrę, to że za niedługo wszystko się wyda a siostry Rough już na zawsze ją znienawidzą. Bo tego się właśnie po nich spodziewała - były jakie były, ale gdy przychodziło co do czego stawały za rodziną murem. A jej rodzice?! Zrozumieją tylko urywki z tego zamieszania, by na koniec poskładać to w całość i dojść do błędnego wniosku - że mają niewdzięczną córkę, która zdradziła swojego chłopaka i jeszcze być może do dziecko wcale nie jest Leo. Znając ich tak właśnie może być.
Ale teraz jeszcze byli tylko w dwójkę, ze zwijającym się bólu Tonym. Spencer przestała nagle szlochać i znów zamarła w typowy dla siebie sposób jedynie sunąć bo obitym mężczyźnie przerażonymi oczyma, by wreszcie zatrzymać spojrzenie na ukochanym. Powoli pokręciła głową starając się ogarnąć chaos w swojej głowie. To nie powinno się stać. A już na pewno nie teraz, gdy za ścianą były ich rodziny. Leo miał prawo wyładować swoją złość, miał prawo być wściekły, ale to wszystko nie powinna się zdarzyć. A już przede wszystkim nie powinien dowiedzieć się w taki sposób.
- Nie. To moja wina. To ja.. Ja powinnam Ci wcześniej powiedzieć, że to Tony.. Ale nie potrafiłam. Nie potrafiłam Ci powiedzieć, że to kolejna bliska Ci osoba. Nie potrafiłam przyznać się, że znowu przeze mnie kogoś straciłeś. Kat, Lena, on.. - Wyszeptała wpatrując się w jego oczy. Zadrżała od wyrzutów sumienia, od nadmiaru emocji i kolejnego skurczu w brzuchu. Znów go zignorowała. - Przepraszam. Ja przepraszam.. - Dorzuciła jeszcze, teraz robiąc kilka kroków w stronę drzwi, a potem rzuciła mu spojrzenie, pełne żalu, przeprosin, rozpaczy i.. czegoś co wyglądało jak pożegnalne iskierki. Bo nagle postanowiła zniknąć. Odejść. Zbyt wiele przez nią stracił. I wreszcie wyszła, wręcz wybiegła z gabinetu; zaraz zza drzwiami spotkała wszystkich zgromadzonych w domu, teraz zaciekawionych i przerażonych najwidoczniej krzykami które dochodziły z pomieszczenia. Tutaj jeszcze raz rzuciła krótkie przepraszam głównie kierując je w stronę Mary, ale też i swoich rodziców. A potem wyminęła ich wszystkich i znów zaczęła szukać dla siebie schronienia, tym razem na górze, w sypialni. Czy ten wieczór może być jeszcze gorszy? Miała dziwne wrażenie, że tak..

Unknown pisze...

[ach, no tak! coś mówiłaś, że raczej średnio zgrani jesteście ;p. ale ważne, że chociaż raz potrafiliście razem wszyscy współpracować! ;) / no ! ;d :) / ;))
haha, no tak! ;d. Ślązak wie najlepiej ;dd / no kurde właśnie mi szkoda ;p i nie że mi nie zależy.. Tylko czy on był zainteresowany tak jak ja to już pewna nie jestem ;p.
ahaha OK! będę się przymilać ^^ ;)
uf! dzięki! ;pp mhm, nie aż tak? xd okeej ;d to chyba dobrze? ^^
no ;). jakoś to sobie ogarnie :) / no ba! zawsze jestem miła :DD]

Nie miała pojęcia co się z nią dzieje. Nie miała pojęcia za co się zabrać, gdy tylko znalazła się w sypialni. Ale zważywszy na to, że przez natłok myśli przebijała się ta jedna, że musi odejść, by przestać odbierać ukochanemu najbliższych wyciągnęła z dna szafy walizkę do której pośpiesznie zaczęła wrzucać rzeczy. Bo nie mogła zostać. Bo wiedziała, że wszyscy ją znienawidzą - Kat, Mara, matka Leo i on sam. Tak, wiedziała, że za niedługo zacznie ją obwiniać o rozpad małżeństwa jego siostry. A ta myśl, że może w ogóle czuć do niej palącą złość przyprawiała ją o brak oddechu. Może to własnie to spowodowało nagły zawrót głowy który kazał jej przestać "pakowania" a raczej wyrzucania ubrań z szafy na podłogę. Przytrzymała się drzwi, a potem gładząc brzuch wielkości piłki od koszyków opadła na nieopodal stojące łóżko. Chyba zbyt wiele dzisiaj przeszła co negatywnie odbiło się na dziecku, które zrobiło się nagle nadzwyczaj nerwowe. Spencer czuła jak niespokojnie wierci się w brzuchu, nieustannie kopie jakby chciał rozerwać jej skórę i wydostać się na zewnątrz.
- Ciii, cicho maleństwo. Już wszystko dobrze. - Mamrotała pod nosem, nagle przerażona tym co może się stać jeżeli maluszek zaraz się nie uspokoi. Nie powinna się denerwować bo każda negatywna emocja źle wpływała na małego szkraba, który odbierał wszystkie uczucia matki. I niemal odruchowo zaczęła nucić kołysankę chcąc go uspokoić. Pomogło. Ale ona nadal śpiewała, bo usypiająca melodia również wpływała kojąco na nią samą - przypomniała sobie jak mama zawsze śpiewała jej ten utwór na dobranoc. A potem nagle usłyszała głos ukochanego za sobą.
Spojrzała w kierunku drzwi, milknąc. Zaraz jednak odwróciła wzrok, spuszczając go na rozwaloną na podłodze walizkę, w której znajdowały się jakieś pojedyncze ubrania - teraz poczuła, że decyzja o odejściu wcale nie była taka dobra. Nie była rozwiązaniem, bo przecież ona nie potrafiła bez niego żyć tak jak on bez niej. A przynajmniej takie miała wrażenie.
- Jesteś zły? Na mnie? - Zapytała cichutko, nerwowo skubiąc narzutę na ich łóżku. - Naprawdę mi przykro. Ja nie chciałam.. - I tutaj nasuwało jej się multum rzeczy którymi mogła się bronić - że była zraniona, że jego tak naprawdę nie było, że odsuwał się od niej, unikał jej, zamykał się przed nią, że była zagubiona, samotna, opuszczona, zrozpaczona, że to on zawsze był i jest jednym źródłem jej siły, a wtedy źródło "umarło". Ale nic z tych rzeczy nie przeszło jej przez gardło. Bo nie miała prawa się tłumaczyć, poza tym obawiała się, że tym go tylko rozwścieczy. W jej pamięci wyrył się obraz niewyobrażalnie gniewnego Leo, który bez opamiętania tłucze swojego szwagra. - Gniewasz się ? - Znów zapytała podnosząc na niego spojrzenie znów nieco zaszklone od cisnących się do oczu łez.

[Okej, szykuj się, szykuj :)]

Unknown pisze...

[ahaha, no mogę się domyślać jakie ;p no oby Wam się udało! :)) / ;)
no wiesz?! mi uprzykrzać życie?! ;p nieładnie tak :| bo wtedy bym musiała szukać po necie jakiegoś słownika śląskiego e.. slangu? czy coś xd. ale spoko, mam rodzinie ze Śląska. W sumie jeszcze mieszkają w niby w Małopolsce ale niemal jak Ślązaki są - a przynajmniej mój kuzyn i ciotka zaciągają po śląsku ;p / dobra, dobra;d zobaczy się jutro jak z kumpelą pogadam ^^
Hej, moje siostry były(są!xd) wredne! ja jestem milutka dla niego ;d hah ;d
;dd
;) / no okej, czasem coś mi się tam wymsknie, ale no.. : > na ogół bym miła. wredna tylko czasami, zdecydowanie! ;d ]

Jej początkowa myśl o odejściu wcale nie była pobudzona tym co zrobił Leo. Bo tak szczerze to wcale mu się nie dziwiła. W takiej sytuacji mało jaki facet miałby w sobie tyle samokontroli by nie przywalić takiemu osobnikowi jakim był Tony. Tyle tylko, że nie znała go od tej strony - owszem pamiętała jak rozmiażdżył twarz Campbellowi, ale.. To było co innego. Bo wtedy nie widziała go w akcji, nie widziała tego przerażającego gniewu wykrzywiającego jego twarz. I już nigdy nie chciała go więcej takiego oglądać, to wiedziała na pewno. Chociaż gdyby nie okoliczności, ta cała sytuacja uznałaby to za niezwykle męskie posunięcie. Teraz jednak zdecydowanie miała ważniejsze problemy niż to jaki bardzo męski jest jej facet, prawda?
Chciała żeby ją objął. Chciała zatonąć, schronić się w jego ramionach, bo tylko tam mogła poczuć się bezpiecznie. Teraz jednak martwiła się jedynie, czy Leo w ogóle się do niej odezwie. Milczał uparcie, ale wreszcie z jego ust padło krótkie "nie", które zabrzmiało nadzwyczaj szczerze, a które Spencer przyjęła z westchnieniem ulgi. I już po chwili siedziała zamknięta w klatce z jego ramion; wtuliła się w ufnie biorąc drżący wdech.
- Ale Mara, Kat.. One mnie znienawidzą. Wiesz to lepiej ode mnie. - Wyszeptała cicho, przerażona wizją, że przestanie być akceptowana przez całą jego rodzinę. Tak, najważniejsze, że ukochany nie żywił do niej urazy, ale wiedziała też ile znaczą dla niego siostry - taka Kat zawsze była z nimi blisko, a teraz co? Znów się od nich odsunie, a raczej od niej, a tym samym nieco od brata? A Mara? Wolała nie myśleć co ta kobieta będzie do niej czuć i jak ją traktować. Zaczęła nerwowo skubać wargi. Na moment uciszony chaos znów się wznowił; w głowie miała mętlik niezdolny do okiełznania. Z dołu docierały do niej czyjeś głosy - głównie przebijał się kobiecy, donośny. Westchnęła ciężko gdy pomyślała, że to najstarsza z sióstr. Szybko jej myśli rozproszyły się, gdy poczuła kolejny skurcz. Syknęła cicho, odruchowo gładząc brzuch. Już otwierała usta, by powiedzieć, że mu się na moment położyć, gdy nagle do ich uszu dotarło gniewne postukiwanie czyiś stóp ma schodach.

[hej, nie stresuj się! nie ma czym! wszystko będzie dobrze!;)]

Unknown pisze...

[:) nie dziękuj żeby nie zapeszyć, o! ;dd ale uda Wam się! zobaczyysz ;d
Wiem, że jesteś~! dlatego już milczę, o! ;d. ooo, właśnie o to słowo mi chodziło tylko wyleciało mi z głowy i nie mogłam sobie przypomnieć xD / aa, a ja myślałam, że Ty taki typowy Ślązak :D. ale spoko, ucz się ucz ;d. bo chyba warto jak się tam mieszka, nie? :) / ok, dam! ;D
no na pewno będzie ;d. a tylko spróbuje nie być! ^^
no i to rozumiem haha ;d
ech, taki już urok rodziców ;) ahaha, no tak ;d głodomorek! <3 :D to szkoda, ale jakoś przeżyje nie? musze ;p. Oczywiście, że wybaczam! Jakżeby inaczej - nie spinaj się jutro, tylko odpocznij po wszystkim :).
No Tobie też wszystkiego dobrego, zwłaszcza jutro! Wróć calutka i zdrowiutka :D dobranoc:)]

Unknown pisze...

[o kurde, to szkoda! a kiedy konkretnie masz urodziny, hm? :> no ale trochę niefajnie - mogłaś mieć to już za sobą.. A tu trzeba jeszcze czekać! Współczuje. No i tak, mi też szkoda naszego tygodnia! :C
;dd
no nie nabijaj się już :| bo mi się głupio zrobi ;pp / haha, biedna ;p i jak się z nimi dogadujesz? ;pp tak, ucz się! bo wstyd ! xd
spoko, nie będę żeby go nie wystraszyć ;pp
haha, domyślam się ;p hm, a znam takiego dziwaka co nie lubi jeść Oo' tak, mówiłaś! :> ale wiesz.. Mów mi jeszcze,lubie to! ;d <3
tak, kocham Twoje "zaraz" i "wszędzie" xd <3 ]

Tylko westchnęła, gdy usłyszała jego twarde i stanowcze "nie". Gdyby go nie znała pewnie dałaby się nabrać, że sam w to wierzy, ale nie. Znała go idealnie, jak nikt. Wiedziała, że to tylko puste, nic nie znaczące zapewniania; mówił tak by już nie dokładać jej zmartwień - i szczerze powiedziawszy była mu za to niezmiernie wdzięczna, choć była świadoma tego, że za niedługo będzie musiała stawić czoła problemom. Szybko jednak okazało się, że Leo chciał ją przed tym wszystkim chronić jak najdłużej się da. Gdy usłyszeli gniewne kroki na korytarzu, zaraz zerwał się by przyjąć na siebie złość swojej siostry. Wiedziała, że nie powinien tego robić, że to ona zasługuje na to wszystko, że to na nią powinna krzyczeć, wrzeszczeć. Ale mimo to nie zatrzymała go. Bo to była Mara. Mara, która przerażała Spencer; była dla niej nieobliczalna i nieprzewidywalna. Z Kat mogła sobie radzić, ale ze starszą z sióstr. Nie potrafiła, a przynajmniej nie teraz, gdy nie czuła się zbyt dobrze, bo przecież mimo wszystko ciągle pamiętała o dziecku. Że musi o nie zadbać.
I gdy tylko drzwi za ukochanym zamknęły się, niemal roześmiała się gorzko. Bo co się przejmuje? Zostały jej jakieś marne dwa miesiące życia. Bo nagle przestała wierzyć, że w ogóle uda jej się z tego wszystkiego wyjść cało, a jej odejście byłoby najlepsze czyż nie? Bo wiedziała, że jeśli Leo stanie po jej stronie, jeśli będzie ją bronił, to siostry się od niego odwrócą. A tego nie chciała. Nie chciała by cierpiał z powodu utraty najbliższych zwłaszcza na jej rzecz. Chciała dla niego jak najlepiej, by był szczęśliwy, a nagle uświadomiła sobie, że bez niej byłoby mu lepiej. Prościej. Wzdychając ciężko podeszła do okna - w tym samym momencie dało słyszeć się trzask zamykanych frontowych drzwi, a już po niedługim czasie jej oczom ukazała się skulona, poobijana postać mężczyzny. Ten jakby wyczuł, że ktoś go obserwuje; podniósł wzrok do góry, a ich spojrzenia spotkały się na zaledwie ułamek sekundy, ale to wystarczyło, by przez Spencer przeszedł dreszcz nienawiści do tego faceta. Był kłamcą. Nie tylko oszukiwał żonę, ale też ją. Bo gdyby naprawdę chciał dla niej jak najlepiej to zostawiłby ją w spokoju. Przestał się do niej zbliżać widząc, że przy Leo jest naprawdę szczęśliwa. Gdyby był porządnym mężczyzną nigdy nie zdradziłby żony w ten sposób, nie rozbiłby rodziny. Nie był tym za kogo go miała odkąd go poznała.
Cofnęła się zaraz w głąb pokoju, mając nadzieje go już nigdy więcej nie spotkać. Zbyt wiele przez niego się stało, zbyt wiele osób zostało skrzywdzonych. Zbyt wiele zrzucił na nich problemów. A i ona też nie była bez winy. Tak się przynajmniej czuła. Zagryzając więc nerwowo wargę w końcu odważyła się wyjść z sypialni. Stanęła na korytarzu zaraz dostrzegając sylwetkę ukochanego, który stał na szycie schodów, spoglądając w dół najprawdopodobniej obserwując swoją zrozpaczoną siostrę. A Spencer poczuła jak wszystko w środku jej się wywraca.

Unknown pisze...

[Nie, nie musisz. Ale chciałbym wiedzieć. Żeby Ci życzenia złożyć i w ogóle. Ale spoko, wiem, że nie chcesz się przyznawać do daty, bo raz już chyba o nią pytałam ;p / kolejny zabieg? ;o na co tym razem? /haha taak na pewno ^^
spoko, wybacza. ;pp / hah ;dd
też tak podejrzewam ^^
ahaha, mam tak samo xd zawsze mi się wydaje taka.. podejrzana xd / arr :>> zaraz wpadnę w samozachwyt :D
nie no przecież ja nic nie mówię ;p sama mam dużo nauki na jutro także też bym pewnie gdzie indziej nie odpisała ;p]

Coś ścisnęło jej serce, gdy zobaczyła takiego Leo - ze spuszczoną głową, lekko przygarbionego, ewidentnie cierpiącego. Nie miała pojęcia co zrobić, jak mu pomóc. A najgorsze było to, że sama przyczyniła się do tego wszystko. Ba! To była jej wina. Czuła się winna, a zalewające ją fale wyrzutów sumienia niemal przyprawiały ją o ból brzucha i zawroty głowy.
Nie powinna wtedy odpuszczać. Poddawać się. Przecież widziała co się dzieje, ale nie potrafiła walczyć. Już nigdy nie miała sobie tego wybaczyć, ale wiedziała, że potem mogła to całkiem inaczej rozegrać. Od razu powiedzieć co się stało i przede wszystkim kim był owy mężczyzna. Wtedy wszystko potoczyłoby się inaczej. Nie byłoby dzisiaj aż tylu dramatów na raz, może Leo nie byłby aż tak zraniony, bo mimo iż wtedy powiedział że jej wybaczył była pewna, że go skrzywdziła i że ze względu tylko na jej stan nie pytał, nie naciskał, bo nie chciał jej denerwować. Bo ona przecież NIE MOGŁA się denerwować. A to już zaczynało działać jej na nerwy. Nie mógł jej oszczędzać. Nie, gdy jemu było źle. Nie powinien tego w sobie wszystkiego tłamsić. A teraz wszystko skumulowało się.. I co będzie dalej? Nagle zlękła się, że gdy to wszystko przetrawi, wyrzuci ją.
Przerażona przełknęła głośno ślinę, wiedząc, że nie może uciekać przed nieuniknionym. Musiała stawić czoła problemom, wszelkim wyjaśnieniom. Odpowiedzieć zgodnie z prawdą na wszystko i przede wszystkim wysłuchać tego co on ma jej do powiedzenia.
Bez protestów więc dała wprowadzić się z powrotem do sypialni. Miała się zgodzić na wszystko byleby jej tylko wybaczył, by nie był na nią zły. Dosłownie wszystko. Opadła na skraj łóżka ledwo zdając sobie sprawę, że ciągle zagryza nerwowo wargę, aż w którymś momencie poczuła na języku metaliczny posmak krwi. Zaprzestała więc tej czynności, dla odmiany zaczynając wyginać palce w bezwarunkowym odruchu.
- Dobrze. - Odparła zaraz na jego pierwsze pytanie, co nie było aż tak do końca zgodne z prawdą, ale nie chciała się wymigiwać. Nie mogła.

Unknown pisze...

[ok. zapisane w kalendarzu, bo ogólnie to mam słabą pamięć do dat, wspominałam już? ;p serio to Cię przekonało? xd ahaha ważne cokolwiek :D / kurwde, zaraz szczerbata zostaniesz xD / no pewnie :)
no to ważne, że chociaż jakoś ;)
oczywiście, że nie ;p. w końcu jestem też ja, nie? ;pp / ojejku jejku <3 moja samoocena rośnie, chociaż nie myślałam, że może być jeszcze większa.. xdd no dziękuje, dziękuje ;D <3
no bo napisałaś, że "zaraz odpiszę wszędzie" ;D i ta, rzeczywiście było "zaraz" i "wszędzie" mhm xD /okej, ważne że na MT jesteś ;)]

Jeszcze przed chwilą ze skruchą spuszczona głowa, nagle zadarła się go góry, gdy Leo zamiast zasypać ją pytaniami, których się spodziewała po porostu.. Je ominął. Może odłożył w czasie. I zadał neutralne pytanie dotyczące jej zachcianek. Nie. To nie tak miało wyglądać! Miał pytać. Powinien pytać. Powinien przestać myśleć tylko o niej, zwłaszcza dlatego, że robił to tylko ze względu na jej ciąże. Bo gdyby nie to być może już dawno by krzyczał, wyrzucał z siebie żal. Miał przestać ją chronić i choć przez moment pomyśleć o sobie, o tym co będzie dla niego najlepsze. Z początku była jednak zbyt zaskoczona jego nagłą zmianą, by jakkolwiek zareagować. Śledziła jego poczynania - to jak znika w łazience by przygotować jej kąpiel, a potem wraca i zaczyna "składać" jej ubrania chociaż najwidoczniej robił to by tylko się czymś zająć i nie musieć na nią patrzeć.
A potem coś w niej pękło, gdy wspomniał o Marze.
- Nie, Leo. Nie! - Wyrzuciła z siebie zrywając się z łóżka na równe nogi. Zaraz jednak przypomniała sobie o co przed chwilą pytał więc się poprawiła. - Znaczy, nie chodzi o Mare. Oczywiście, że może zostać. O to nie musisz przecież pytać. - Zreflektowała się przeczesując w roztargnieniu włosy, na moment przymykając powieki jakby chcąc ogarnąć mętlik w głowie. - Ale po prostu.. Raz pomyśl o sobie. Pytaj, krzycz, rób cokolwiek tylko przestań się chować. Przecież widzę, że to Cię męczy. Że tego potrzebujesz. - Dodała, zaraz zbliżając się do niego, by wyciągnąć mu z dłoni kolejną swoją bluzkę. Nie mogli tego odwlekać w czasie, już nie. Może zwłaszcza dlatego, że nie wiadomo ile czasu im zostało. A ona nie chciała odchodzić ze świadomością, że może mieć do niej żal, albo co gorsza ją nienawidzić. Musiała mu wszystko wyjaśnić, musiał zrozumieć, musiał jej wybaczyć, a przede wszystkim musiał pytać.
Patrzyła więc na niego twardo, chociaż czuła jak wszystkie wnętrzności znów ściskają się z nerwów; powstrzymała jednak odruch przygryzania wargi, czy wykręcania palców lub jakiegokolwiek innego odruchu który zdradziłby co dzieje się z nią wewnątrz. Bała się, że go straci.

Unknown pisze...

[tak, właśnie dlatego nienawidzę historii bo tam trzeba między innymi uczyć się tylu dat! -.- / :) / no i jak Ty wtedy będziesz jeść?! ;p. chociaż nie. pewnie sprawisz sobie sztuczną szczękę czy coś xD / :dd
no, żeśmy się dobrały - dwa dziwaki <3 :dd ale zawsze miło wiedzieć, że jest na świecie ktoś równie porypany co Ty, nie? xDD w pozytywnym znaczeniu rzecz jasna :D / taak, mów mi jeszcze :> chociaż zaraz Ci pewnie braknie słów ;p
No mam nadzieje, a raczej - wiem! :)
spoko, mi też tam jakoś krótko wyszło, chociaż pewnie dopiszę zaraz jeszcze z jedno zdanie ;p oo, no to tak jak ja :D]

Unknown pisze...

Pokręciła tylko głową ze zrezygnowaniem, gdy Leo zniknął za drzwiami sypialni. No bo czego mogła się po nim innego spodziewać. Zastanawiała się czy robi to ze względu na siebie - po prostu mimo wszystko nie jest na to gotowy, chociaż najbardziej na świecie potrzebuje szczerej rozmowy; ze względu na Marę, która potrzebuje teraz jego wsparcia; czy ze względu na nią i jej błogosławiony stan. A na pewno nie chciała by unikał rozmowy właśnie z trzeciego powodu. Powinien w końcu pomyśleć o sobie i przestać ją chronić. Bo w jakiś dziwny sposób zabolała ją myśl, że nie chce wywoływać teraz niepotrzebnej kłótni, by nie dokładać jej problemów i zmartwień, tylko i wyłącznie ze względu na dziecko oraz zagrożenie tej ciąży. Bo wątpiła by oszczędzał ją w ten sposób gdyby była w pełni zdrowa, gdyby w jej brzuchu nie rozwijał się mały szkrab.
Ale nie mogła zatrzymywać go na siłę, zmuszać do czegokolwiek. Za język go nie pociągnie, nie wyrwie z niego wszelkiego żalu, goryczy. A chciałaby się jej pozbył i już niemal słyszała jakie słowa padają, a sama myśl o nich sprawiała jej niemiłosierny ból. I zaraz w jej głowie pojawiły się inne rozmowy, w których jej nie oszczędzał. I na wierzch wypłynęła ta najświeższa, gdy był pod wpływem tramadolu. Zacisnęła mocno powieki jakby to miało uciszyć wspomnienia, a potem nagle oprzytomniała słysząc szum wody; biegiem skierowała się do łazienki by zakręcić kurki od wanny niemal w ostatnim momencie, bo jeszcze chwila a woda zaczęła by się wylewać z akrylowej wanny.
Mimo wszystko wzięła sobie prośbę ukochanego do serca - poprosił ją by wypoczęła, a więc i to zamierzała zrobić, chociaż wątpiłaby było to takie łatwe i w ogóle możliwe w takiej sytuacji. Zrzuciła jednak z siebie ubrania, a potem sprawdziwszy temperaturę cieczy wsunęła się do wanny, z zadowoleniem przymykając oczy, gdy letnia woda przyjemnie otuliła jej spięte ciało, równocześnie wylewając się nieco za ogromne naczynie. Siedziała tak dość długo próbując się choć odrobinę zrelaksować, ale niestety nic jej z tego nie wyszło, bo jej myśli ciągle uciekały do tematów, które sprawiały, że czuła się winna, że snuła jakieś ciemne scenariusze, że zaczynała siebie samej nienawidzić. I wreszcie, gdy woda stała się niemal zimna wreszcie postanowiła wyjść - wzdrygnęła się niekontrolowanie, gdy w jej ciało uderzyła fala chłodnego powietrza; zaraz więc dorwała ręcznik w ręce - owinęła się nim, a potem osuszyła ciało i przyodziała piżamę, która wisiała na niewielkim haczyku. I już kompletnie odświeżona, choć wcale nie wypoczęta chciała już opuścić łazienkę, gdy przypomniała sobie, że jeszcze nie opróżniła wanny z wody. Wzdychając cicho, pochyliła się i wyjęła zatyczkę.. A potem? Potem wszystko stało się niezwykle szybko. Przez krótką chwilę obserwowała jak na powierzchni wody powstaje niewielki wir, by zaraz obrócić się na pięcie kompletnie zapominając o kałuży, którą sama przecież stworzyła, gdy wślizgiwała się do wanny. Nawet potem nie miała pojęcia jak to się stało, że jej noga poślizgnęła się, a grawitacja zrobiła swoje; próbowała się jakoś ratować przed upadkiem, ale i tak grzmotnęła z impetem na płytki, jedynie chroniąc się przed uderzeniem głową w kant wanny. W jej gardle narastał krzyk, ale żaden dźwięk nie wydobył się na zewnątrz, bo upadek wręcz wypchnął jej całe powietrze z pół. Próbowała oddychać, ale to wcale nie było proste; jedna z rąk leżała wygięta pod nieludzkim kątem, ale to nie złamanie sprawiło, że łzy zebrały się w jej oczach. To przeraźliwy ból w brzuchu i narastające skurcze.

«Najstarsze ‹Starsze   601 – 800 z 2344   Nowsze› Najnowsze»