OGŁOSZENIA

-

26 maja 2012

Nothing's gonna harm you, not while I'm around






Leo Rough 
17.05.1982r. w Murine Town








***

Dziennikarz z doświadczeniem, nie tylko zawodowym. Powiedziałby: po przejściach.
Pesymista, wytrwale i na każdym kroku oduczający się patrzenia na życie przez pryzmat porażek.
Dumny tatuś, walczący dla swojego syna o to, czego sam nigdy nie miał: pełną rodzinę.
Zbliżający się do kryzysu wieku średniego pan z wiecznie nieogoloną szczęką.
Wieczny dzieciak, niezdecydowany i zagubiony.

***



Szczęśliwy mąż najpiękniejszej kobiety
na Ziemi od 25. grudnia 2012r.






Noah Harris


2 344 komentarze:

«Najstarsze   ‹Starsze   1601 – 1800 z 2344   Nowsze›   Najnowsze»
Unknown pisze...

Miała nadzieje, że jej ufa. Że wierzy w jej wszystkie zapewnienia, szczerość słów takich jak "kocham" czy "chce być tylko z Tobą", bo ona naprawdę nie kłamała. Tylko on mógł ją uszczęśliwić, tylko przy jego boku czuła, że tak naprawdę żyje, że wszystko jest na swoim miejscu, a świat miał przyjazne kolory. Nie zmieniało to jednak faktu, że Spencer zależało i nadal zależy na znajomości z Noah'em. Przecież jest, a pewnie raczej już był, jej najlepszym przyjacielem. To on był z nią w trudnych chwilach, zwłaszcza, gdy przed laty rozstała się z Leo. Wspierał ją, a to, że znikał w typowy dla siebie sposób wyjeżdżają niespodziewanie bez praktycznie zwyczajnych pożegnań, cóż na to nic nie mogła poradzić choć takie zachowanie z jego strony zawsze ją na swój sposób raniło. I tak, Noah jest dla niej ważnym człowiekiem, bo przecież przywiązała się do tego mężczyzny i nie potrafiła ot tak o nim zapomnieć, wykreślić go ze swojego życia. Była jednak świadoma, że będzie musiała to zrobić, bo.. Przecież Noah ot tak nagle nie przestanie jej kochać, chyba, że już ta miłość przerodziła się w nienawiść. Chciałaby jednak aby chociaż potrafił na nią zwyczajnie spojrzeć, minąć na ulicy bez zbędnego skrępowania, złości czy kłopotliwej wymiany uprzejmości albo co gorsza odwracania głowy w drugą stronę, udając, że się siebie nie widzi nawzajem. Nie była jednak pewna czy takie coś będzie w ogóle możliwe - a brunetce było o tylko głupio i źle z tymi wszystkimi myślami, że przez te wszystkie lata Noah był naprawdę wobec niej fair. Zachowywał te uczucia dla siebie nie chcąc burzyć jej szczęścia z ukochanym mężczyzną. Być może robił to też z jakiś innych pobudek jak to, że przykładowo wolał się z nią chociaż przyjaźnić, utrzymywać choć względny kontakt niż psuć ich relacje przez miłosne wyznania tym samym niszcząc ich przyjaźń, bo na pewno był świadomy, że Spenc nie odwzajemni jego uczuć. Może po stracie ukochanego mężczyzna za szybko wyznał jej swoją miłość, ale.. Zwlekał już tyle lat, że teraz Spencer nie mogła mieć do niego żalu, choć czasami z rozgoryczeniem myślała, że jeśli by się tak nie pośpieszył wszystko byłoby jak dawniej. Tyle tylko, że.. z tej dwójki tylko ona byłaby szczęśliwa, a on nadal przeżywałby nieszczęśliwą miłość, ze świadomością, że obiekt jego westchnień nie jest nawet świadomy jego uczuć. Więc.. czy mogła być egoistką winiąc go za to wszystko? Nie. I tak przez te wszystkie miesiące, gdy myślała, że Leo nie żyje dawała mu złudne nadzieje i niemal żerowała na jego dobroci. A i z tą świadomością czuła się jeszcze gorzej - Noah miał kolejny powód by ją znienawidzić.
Dlatego tak bardzo liczyło się dla niej wsparcie Leo w tej sprawie. Wiedziała, że dla niego to też nie jest łatwy temat, ale miała nadzieje, że pamięta, że to on jest jej ukochanym, a Noah tylko przyjacielem, z którym znajomość pewnie będzie musiała zakończyć. Ale pierw musiała z nim porozmawiać. Nie chciała by to wszystko kończyło się w taki sposób - naprawdę była mu winna wiele wyjaśnień i przeprosin, tyle tylko czy on będzie chciał ich słuchać? Wątpiła w to,ale musiała choć spróbować. Nie mogła tego tak po prostu zostawić, zwłaszcza, że to wszystko "zakończyło" się jakoś tak dziwnie i niespodziewanie, że pozostawiało jakiś nieokreślony chłód w człowieku oraz sprawiało, że wnętrzności się zwijały. Bo.. Jak to wszystko w ogóle wyglądało z perspektywy Noaha?

Unknown pisze...

Spencer chwilę wcześniej całowała się z nim, by zaraz rzucić się na szyję swojemu zmartwychwstałemu chłopakowi, kompletnie zapominając o jego obecności. I czuła się z tym wszystkim naprawdę okropnie. Nie pomagało jej też momentami podejście Leo do tej sprawy, jakby wciąż chował do niej jakąś urazę, żal może nawet gniew. A przecież to mogło go zniszczyć! Go, ich związek! A przecież ona w tym momencie nie robiła nic złego, chciała tylko wyjaśnić kilka spraw ze swoim przyjacielem, a do tego miała prawo. To była winna Noah'owi. A ich znajomość..? Cóż ona będzie zmuszona ją zakończyć ze względu na jego uczucia, jak ze względu na swojego ukochanego, a on? On.. on pewnie i tak nie będzie chciał mieć z nią nic wspólnego. Ale o tym starała się jeszcze nie myśleć - póki co przerażała ją wizja stanięcia z nim oko w oko.
- Długo o tym wiesz? - Zapytała nagle wyrwana z zamyślenia. Miała jeszcze mnóstwo pytań, ale nie była pewna, czy na większość z nich chce usłyszeć odpowiedzieć. A potem znów westchnęła cicho, czując lodowaty ciężar w żołądku.
- A co jeśli on nie będzie chciał nawet ze mną porozmawiać? - Spojrzała na Leo, niepewnie zagryzając wargę. Już widziała jak Noah nie otwiera jej drzwi, lub zatrzaskuje je jej przed nosem. - Ale muszę spróbować. Tylko..kiedy? Jutro muszę pojechać po rodziców, może wtedy? Co o tym myślisz? - Spytała na głos, dopiero pod koniec zwracając się z pytaniem do ukochanego. Chciała wiedzieć, że nie ma nic przeciwko jej spotkaniu z Noahem. Chciała wiedzieć, że ją wspiera wbrew swojej zazdrości, bo przecież wiedział, że kocha jego. Nikogo innego.

[nawias za moment;p]

Unknown pisze...

[no ba;D sportowcy są seksi haha ;D ale wczoraj moi Duńczycy dali dupy.. I w ogóle się wkurzyłam i poszłam spać haha xD ale na co?;p bo nie ogarniam :D
no to się cieszę, że zakupy się udały :) oo jaki?:>
no to w przeciwieństwie do mnie - przez co dziś między innymi zaspałam na pierwszą lekcje, a na drugą też nie poszłam, bo sobie w połowie drogi przypomniałam, że zapomniałam butów na zmianę na wf i się wróciłam, bo mi eNki było szkoda;D haha no coo ;D biorę wszelkie możliwości pod uwagę :D
no tak, tak ^^ mhm;p (;pp)
haha no troszkę :D ale mniejsza z tym xD no wiem, wiem tylko jakoś to podejrzane po tych chryzantemach było xD nie no spoko, jasne haha wiem, że to żarty;p
;pp (no hej, miałaś się starać te droczenia wyłapywać i tylko dawałam Ci szansę;d)
no raczej;p dziś miałam 8lekcji, jutro 7.. bosko;p
a wiem, dziękuje haha;D całkiem nieźle, choć o 17 dopiero siostra kończyła mnie malować, a za chwilę miały już przyjść węgliki a ja jeszcze nie ubrana ani nic!;p haha serioo? xD no nie mów, nie ma się czym jarać :p
no więc było.. fajnie :D Węgliki bosko wywijają na parkiecie, co chwila mnie wyginał do parkietu, że chyba cudem jakiś zakwasów nie mam, albo bolącego kręgosłupa xD ogólnie to.. parę osób chyba myślało, że parą jesteśmy bo chodziliśmy tacy poprzytulani, albo za ręce się trzymaliśmy jak gdzieś szliśmy i te wszystkie przytulańce ładnie przetańczyliśmy, ale naprawdę nie ma nic na rzeczy, bo on to mi powiedział, że jest w jego życiu też jakaś inna, ważna dziewczyna i.. i tyle, koniec tematu, więc ja się nawet nie wpieprzam, bo mnie "trójkąciki" nie interesują. Zresztą ja nie szukam faceta, bo to aktualnie nie dla mnie;p no a tak poza tym wybawiłam się niesamowicie, o 7 wróciłam do domu i padłam na 3h potem pojechałam sprzątać salę, poszłam do kościoła, obejrzałam mecz.. i znowu padłam :D potańczyłam sobie na stole, prowadziłam wywiad z moją klasą na nagranie studniówkowe i się pytałam ludzi czy też się zgadzają ze stwierdzeniem "studniówka nie ruchana matura nie zdana" i dziś kazałam to kamerzyście wyciąć xDD no i.. fajnie było;d ach no była u nas jedna taka para - całą studniówkę się całowali, macali WSZĘDZIE, przy nas, przy stole.. FU. Dobrze, że siedziałam do nich tyłem;p ale i tak ich na koniec z sali wyprosiłam mówiąc, że nikt ich nie chce oglądać i że nam niedobrze jak się na nich patrzymy xD no i chyba tyle xD
o widzisz, a ja jutro idę wybrać siostrzenicę i będę się nią zajmować;D]

Unknown pisze...

[no:d haha no to widzę, że obeznania w tych sprawach jesteś :d tak, nieistotne, zwłaszcza, że ręczna już się skończyłam:c w sensie MŚ;d
oo no to super;D
HA HA HA xD nie już nieraz zaspałam na dwie lekcje xD kiedyś miałam na 7.10 a obudziłam się o 8, więc poszłam dopiero na 3 godzinę :D no raczej:D
;pp
nie ma za co Słońce;* xd no xD no raczej, że wiem xd (no oczywiście, że tak!;p nie mam pojęcia skąd u Ciebie ta ironia;p)
oo właśnie, jak tam Twoje praktyki?!:> ciężko?;p chyba tak..? xd
no, ja też :D (haha tak?:> e tam, jak partner dobrze tańczy to nie ma opcji żeby dziewczyna źle tańczyła xD) też się cieszę, dobrze, że jestem względnie porozciągana xD Nie, nie mam co narzekać, bo to wszystko było.. po przyjacielsku, o. Nie wiem, i nie chce wiedzieć i.. Nie rozmawialiśmy o tym, bo nie ma o czym w sumie;p (chciałabyś? ;p no weź masz takiego fajnego faceta!;p dlaczego? bo ja zawsze bałam się jakiś większych zobowiązań jakkolwiek to brzmi;p poza tym.. nie wiem, nie lubie jak mnie ktoś ogranicza i nie wyobrażam sobie, że ktoś robiłby mi wyrzuty, że zatańczyłam z tym albo z tamtym, albo że z kimś flirtowałam.. ;p chyba, że znalazłby się ten jedyny, ale póki co takiego na horyzoncie nie widać;p) haha wieem:D Twój też tak będzie wyglądał za rok:D NIE?! xD no co Ty gadasz? xD Tak, ale wszyscy na nich narzekali i tylko mi potem dziękowali;p no wiem ;D a moje tańczenie na stole chyba nawet udokumentowali, ale potem przyszli panowie z ochrony i powiedzieli, że nie możemy bo jeszcze spadniemy i się połamiemy xD
z przedszkola w sensie;p
oj, to może się połóż albo co? ja już dziś na NYC na pewno nie odpiszę;p ale tutaj i może na Krk się postaram ;)
wątek za moment;p]

Unknown pisze...

Sprawa z ich rozstaniem kiedyś była.. całkiem inna. Wtedy to on ją zostawił wymijając się jakimiś marnymi wymówkami i może gdyby Spencer nie znała prawdy to wszystko potoczyłoby się inaczej. Bo byłaby na niego wściekła, że porzuca ją tak nagle, gdy dotąd było im tak cudowne. Ale ona wiedziała dlaczego to zrobił to ją w pewnym sensie.. Zabiło. Zabiło jej chęć walki, bo z jednej strony czuła się przerażona faktem, że jej ukochany umiera, z drugiej bała się, że nie podoła takiej ogromnej wcale, ale przede wszystkim zaskoczył ją, bo szczerze powiedziawszy nie spodziewała się takiego obrotu spraw. A utrata go cholernie bolała, odbierała jej oddech i.. Wiedziała, że powinna walczyć, ale coś ją powstrzymywało. Przeżywała katusze nie wiedząc co się z nim dzieje, ale nie potrafiła stanąć u jego drzwi i błagać by do niej wrócił, bo i po co? Może to głupie, ale wtedy miała też jakąś dziwną obawę, że jego choroba nie była tylko jedynym powodem zerwania, ale też.. Że w jego wymówkach, że to nie ich czas, nie ich miejsce, że to nie jest to czego on szuka było źdźbło prawy, a ta myśl ją wręcz paraliżowała, bo ona już wtedy była w nim zakochana po uszy. Już wtedy wiedziała, że to ten jedyny. I paradoksalnie nie potrafiła o niego zawalczyć! Choć chciała, naprawdę chciała, ale bała się. Nie wiedziała czego konkretnie, ale był w niej strach. I nigdy nie miała sobie tego wybaczyć, ciągle czuła, że ta przerwa to czas zmarnowany, ale też niezwykle bolesny i przepełniony okropnymi wspomnieniami, zwłaszcza dla niego. I to świadomość jeszcze bardziej ją raniła, ale co miała teraz zrobić?! Czas nie mogła cofnąć - wtedy była głupia. Dziś by już nie odpuściła, dziś nigdy nie pozwoliłaby mu na takie coś, ale wtedy.. Tego największego błędu nie mogła już naprawić, ale liczyła, że swoją siłą, wiarą, pomocą we wszystkich trudnych chwilach, byciu z nim w chorobie, napawaniu go nadzieją choć w malutkim stopniu się zrekompensowała. I to nie było tak, że nie interesowała się co z nim - Kat miała ją na głowie przez wiele miesięcy, tyle tylko,że w którym momencie po prostu przestała otwierać jej drzwi i odbierać od niej telefony, a ostatecznie nawet zmieniła numer telefonu.
A sprawa z Naohem była całkiem inna i zakończyła się w dziwny sposób, bo Spencer ot tak po prostu wróciła do Leo na niego nawet się nie oglądając. A najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że Leo nagle stanął w tych drzwiach, bo przecież wszyscy myśleli, że on nie żyje. I po tym wszystkim, boleśnie świadoma, że musi zakończyć ich znajomość, była mu winna tą rozmowę, te wyjaśnienia. Gdyby nie to.. Kto wie, może stchórzyłaby tak jak przed laty z Leo? Zresztą już teraz najchętniej nie spotkałaby się z Noahem, bojąc się tej ich konwersacji.. O ile w ogóle do niej dojdzie.
Ale nagle jej wszystkie myśli na moment uciekły od przyjaciela, bo zachowanie ukochanego przykuło jej uwagę. Spojrzała na niego z troską i czułością, by zaraz pokręcić nieznacznie głową i uśmiechnąć się ciepło. Bez wahania wstała ze swojego miejsca, by znaleźć to swoje ulubione, na jego kolanach. Na moment wpiła się jego usta z krótką pieszczotą, by zaraz spojrzeć mu prosto w oczy, gładząc delikatnie jego policzek.
- Hej, wszystko w porządku? Nie bądź zazdrosny i zły.. Przecież jestem tylko Twoja. I jeśli nie chcesz bym się z nim spotkała to powiedź.. Ale wiesz, że on zasługuje na jakieś wyjaśnienia, krótką rozmowę.. - Wyszeptała, mając nadzieje, że on rozumie, że stara się zrozumieć.

Unknown pisze...

[to ja tez idę! bo jutro znowu zaśpię.. a jak zaśpię to nawet do szkoły nie pójdę, bo z 3 lekcji i tak się zwalniam, więc gdzieś koło 12 będę, zajmę się chwilę siostrzenicą i Ci odpisze :) (btw. nie czepiaj się tego "wybrać" "odebrać" jeden ciul w kontekście przedszkola;p). A Ty się połóż i kurde, może też idź do lekarza z tym co?! a nie tylko mnie wysyłasz;p
dobranoc, Tobie też udanego dnia, dobrej nocy i do spisania;D;)]

Unknown pisze...

Jasne, że Leo nie mógł przed nią ukryć tego co czuje. Starał się, a i owszem, ale Spencer znała go zbyt dobrze, by nie wiedzieć jak się teraz czuje. Trochę nawet raniło ją jego zachowanie - ciągle miał do niej żal, wiedziała to. Był zazdrosny, a przecież nie miał powodów! Z drugiej strony wcale mu się nie dziwiła, bo na jego miejscu zachowywałaby się i czułaby się bardzo podobnie, a sum summarum była już kiedyś w takiej sytuacji i to wtedy gdy ona była obok on.. Cóż mniejsza z tym, Spencer nie chciała wracać do tego co było. A on przynajmniej starał się zachowywać te wszystkie emocje dla siebie by nie dokładać jej zmartwień, ale to, że wyszło to z marnym skutkiem.. To już nie była jego wina, a raczej jej intuicji i wprawnego oka. I nie miała mu tego za złe, bo ona naprawdę mogła go codziennie zapewniać, że on dla niej jest najważniejszy, że to jego kocha, że tylko z nim chce być. Bo zależało jej by Leo odzyskał upragniony spokój, by w końcu przestał się zadręczać sprawą z Noahem, by wreszcie całkowicie uwierzył, że jest tylko jego. Że wręcz należy do niego i nikt inny już nie ma do niej prawa, a za niedługo przysięgnie mu to przed ołtarzem, przed ich bliskimi! Ale żeby Leo w końcu mógł normalnie, bez zbędnych podejrzeń, gniewu czy nawet zazdrości podejść do całej sprawy z jej przyjacielem ona pierw musiała ją zamknąć. A na dzień dzisiejszy niestety nie można było powiedzieć, że tak jest, bo choć Spencer postarała się wszystko wyjaśnić ukochanemu, to musiała jeszcze porozmawiać z Noahem, pożegnać się z nim..
Coś w jego zachowaniu nadal jej się nie podobało, a raczej wydawało podejrzane. Było coś dziwnego w sobie jaki ją obejmował, a ona mogła się tylko domyślać, że jest to związane z emocjami, które nim targają. I co najważniejsze - ewidentnie unikał spoglądania w jej oczy, a to zawsze ją niepokoiło. A potem już tylko powiedział te dwa zdania, które sprawiły w Spencer w lekkie zdziwienie, na tyle treścią, co tonem, którym go wypowiedział. Zmarszczyła brwi nie wiedząc już jak do końca interpretować jego zachowanie - czyżby jej nie ufał? Brakowało jej tej nutki czułości w jego głosie, ale.. Czy mogła mu się dziwić? Całe szczęście mężczyzna chyba zdał sobie sprawę jak to wszystko zabrzmiało i wyglądało, i złagodził wydźwięk swoich słów całusem w nos. Spencer tylko westchnęła po raz kolejny, ledwo zauważalnie kręcąc głową, by zaraz wygiąć usta w bladym uśmiechu.
- Oczywiście. - Odparła teraz to cmokając go, tyle, że w czoło, przy czym znów pogładziła go troskliwie po policzku. I na moment wtuliła się jeszcze w ukochanego, znów ze znajomym uściskiem zastanawiając się jak potoczy się jej spotkanie z Noahem i czy w ogóle do niego dojdzie. A jeśli nie? Co wtedy? Wtedy ten rozdział znów nie zostanie oficjalnie zamknięty i ta sprawa może się jeszcze za nimi ciągnąć. A może powinna zostawić to tak jak jest? Może nie bez powodu Noah zniknął, nie odbierał jej telefonów, bo tak mu jest prościej? Może z czasem o niej zapomni? Czy miała prawo stanąć u jego drzwi i prosić o chwilę rozmowy? To wszystko ją zwyczajnie przerażało, zwłaszcza, że ta wiadomość o miejscu jego pobytu spadła na nią tak niespodziewanie!

Unknown pisze...

[no wiem, że o Danię, bo przecież Polska już jakiś czas temu odpadła;p mhm, mhm;d
no, a dzisiaj to mogłam jednak zaspać, bo kurde tylko klasowo dostaliśmy -10pkt xD haha xd
o, i znowu gardzisz moim całusem! już nigdy go nie dostaniesz, a co!;p hihi;p (o i znowu to samo!;p ale się wycwaniłaś ;p)
o no to fajnie :D a u pielęgniarek co robisz?;p tylko im pomagasz?;p
ehe;D(oj tam, ale na imprezach wątpie byś podpierała ściany;p) no:D wiem:) No serio;p zapomnijmy o tym i tyle :d i wgl zapomniałam się pochwalić, że tak swoją drogą bosko wyglądałam < skromna > xD moja siostra mi piękny makijaż zrobiła, a siostra mojej kumpeli jak widziała moje zdjęcie to tak mnie pochwaliła, że hoho, że jeszcze chwila i obrosnę w piórka xD (oj tam, nawet jak byś chłopaka nie miała to byś się na tym skupić nie mogła;p ależ ja wiem, że są takie dobre związki Słońce, co nie zmienia jednak faktu, że jednak trzeba mieć jakieś hm, zahamowania?;p poza tym Słońce, ja znam pary, które po 3latach dopiero robią się nawzajem o siebie niesamowicie zazdrosne ;p ale wiesz, to wszystko zależy na kogo się trafi, a mi jeszcze żaden ostatnio w głowie tak nie zawrócił, żebym się zdecydowała na związek, ale kto wie, codziennie można poznać kogoś takiego, czy coś!;p a ja bywam wybredna, życie xD ) haha dzięki ;D no bosko było, i tak szybko zleciało, że masakra!:> a wgl wracając jeszcze do Twojego pytania - jakim cudem kaca nie miałam?:> normalnie! bo trzeba umieć pić z umiarem i z głową, o:> ale w sumie dużo u mnie osób z klasy miało w niedziele kaca xD głowy im pękały, suszyło ich..haha;D a węgliki doszły do wniosku, że mojej klasie mimo wszystko do dobrej zabawy dużo nie trzeba:D w sensie myśmy i tak już takie głupoty gadali i śmialiśmy się nim się w ogóle wódka na stole pojawiła :D
;p reszta potem, bo póki co zajmuję się siostrzenicą:)]

Unknown pisze...

[nie zdążę już przed angielskim Ci nigdzie odpisać, więc odpiszę dopiero jak wrócę, czyli jakoś po 18;)]

Unknown pisze...

[mogę przewinąć już do Londynu i Noaha?;p]

Unknown pisze...

Szczerze powiedziawszy, wbrew wszystkiemu Spencer też czasami wolałaby z taką łatwością nie odgadywać jego emocji, bo czasami sprawiało to tylko większe kłopoty - ona coś sobie nad interpretowała i potem wynikały z tego tylko niepotrzebne sprzeczki, urazy, a czasami ot tak po prostu wolałaby nie wiedzieć, by niektóre rzeczy, które wyczytywała z jego mimiki naprawdę potrafiły zranić bardziej niż słowa. Nie zmieniało to jednak faktu, że czasami jednak ułatwiało im, a może raczej jej życie. W tym wypadku odczytanie myśli ukochanego było o tyle proste, że już od dawna wiedziała jaki Leo ma stosunek do tej całej sprawy, jakie emocje nim targają na samą wzmiankę o jej przyjacielu. Dlatego bez problemu domyśliła się, że nadal, przynajmniej cząstka tego wszystkiego, wciąż jeszcze w nim tkwi. To jak powoli, starannie dobierał słowa, nie pozwalając sobie powiedzieć za dużo, lub jego nienaturalnie sztywna postawa, czy unikanie jej wzroku - to wszystko mówiła samo za siebie. Nie zamierzała jednak zgłębiać się w jego uczucia w tym momencie, czy na siłę wyciągać z niego jakieś informacje, zmuszać do rozmowy, bo akurat w tym wypadku nie przyniosłoby to zamierzonego skutku. Wiedziała, że o pewnych sprawach cholernie trudno jest rozmawiać, a ona w tym momencie nie miała ochoty na zbędne kłótnie i sprzeczki, bo naprawdę już miała czym się martwić, a nie chciała kolejnego problemu w postaci krzyczącego czy robiącego jej wyrzuty narzeczonego. Wolała by jutro tutaj po prostu na nią czekał z niecierpliwością, może niepotrzebnie poddenerwowany niż zły i wściekły. Kto wie, gdyby doszło do jakiegoś zagłębiania jego uczuć, może nagle odwołałby wszystko - swoją aprobatę co do jej wyjazdu i spotkania z Noahem, albo co gorsza, może snując jakieś irracjonalne domysły odwołałby także ich ślub?! Nie mieściło jej się w głowie by mogło do czegoś takiego dojść, więc wolała to wszystko załatwić na spokojnie, dobrze wiedząc, że jutro będzie miała wystarczającą dawkę stresu i nerwów. Nie potrzebowała więcej.
Dlatego niemal z ulgą przyjęła fakt, że i Leo nie zamierza zagłębiać się w te sprawę - może lepiej byłoby porozmawiać z nim jeszcze, wypytać o jakieś sprawy, jego poglądy, ale nie miała już na to sił, nagle zmęczona kończącym się dniem jak i już poddenerwowana zbliżającym się jutrem, a co za tym idzie - spotkaniem z przyjacielem. Więc przytaknęła, całując go krótko w usta, mrucząc z niewinnym uśmieszkiem, że teraz ona pójdzie się wykąpać, przy okazji sprawdzić co u Jamesa, a on niech przygotuje w tym czasie herbatę. No cóż, lubiła go od czasu do tak skromnie wykorzystać. I nim zdążył cokolwiek odpowiedzieć ona już wymknęła się z gabinetu posyłając mu jeszcze krótkie spojrzenie przez ramię, by zaraz pomknąć przez schody na górę. Zajrzała do sypialni ich Małego Skarbu, by sprawdzić czy nadal słodko sobie śpi, a gdy upewniła się, że u niego wszystko dobrze zamknęła się w ich łazience. Wzięła długi prysznic; rozkoszny szum strumienia sprawił, że na moment zapomniała o zbliżających się wydarzeniach i zdołała się rozluźnić oraz zrelaksować. Spięcie wróciło jednak natychmiast, gdy tylko zakręciła kurek z wodą. Opuściła jednak zaparowane pomieszczenie z bladym uśmiechem na ustach, z którym przyjęła kubek z herbatą od ukochanego. A potem? Potem już tylko marzyła by wreszcie zasnąć w jego ramionach.

Unknown pisze...

Noc jednak, jak się spodziewała, nie była dla niej zbyt spokojna. Dużo rozmyślała, rozważając wszelkie możliwe scenariusze jej spotkania z przyjacielem. Przed wyjazdem do Londynu po rodziców, którzy sami nie mogli do nich przyjechać, bo ojciec nie mógł prowadzić po drobnym zabiegu chirurgicznym, a matka po prostu nie posiadła prawa jazdy, starała się zachować względny spokój. Bez potrzeby wciąż mówiła coś o Jamesie, o jego potrzebach, o tym co gdzie jest, i co o której musi zjeść, bo przecież Leo to idealnie wiedział. A potem, przed drzwiami spojrzała na niego, wzdychając cicho i przeprosiła za swoje zachowanie, by czasem nie pomyślał, że ona uważa, że jest złym ojcem! Jest idealnym tatą, a to wszystko to tylko.. Nerwy. A potem pocałowała go niezwykle czule i długo, pożegnała się z synkiem i ruszyła w stronę stolicy.
Gdy już dotarła na miejsce, pierwsze co zrobiła to skierowała się do firmy, w której pracuje Noah. Dowiedziała się tego od Mary, telefonując do niej z rana, bo nie chciała już bez potrzeby wyciągać tych informacji od ukochanego. Tam, modląc się by nie wpaść na niego przykładowo w drzwiach wejściowych, dopytała się sekretarki czy zastała pana Harrisona. Od tej młodej kobiety dowiedziała się, że mężczyzna nie pracuje tutaj w soboty, zabierając ze sobą ewentualne projekty do domu. Więc brunetka chciała wiedzieć tylko jedno - czy zmienił on miejsce zamieszkania. Kobieta nie mogła jej udzielić tej informacji, ale ostatecznie Spenc wybłagała od niej krótkie "nie". I z tymi wiadomościami, coraz bardziej poddenerwowana zajechała na znajome już sobie osiedle. Niekontrolowanie drżąc wyjechała windą na odpowiednie piętro, by przed jego drzwiami stanąć jak sparaliżowana. Po co ona tu przyjechała? By zobaczyć jego nienawistne spojrzenie? Jak miała się tłumaczyć? Czy będzie jej słuchał? Nie miała pojęcia. I nieśmiało nacisnęła dzwonek u jego drzwi. Potem pukała. I pukała. Aż wreszcie, z nagłym przypływem pewności siebie zastukała jeszcze raz głośno, mówiąc, że dobrze wie, że tam jest.

[nawias za moment;p
i ok, ok. ja też zaraz znikam na trochę bo mam dużo rzeczy do szkoły do ogarnięcia;p]

Unknown pisze...

[widze właśnie xD
no wiem właśnie ;p a bo mieliśmy spotkanie z jakimś tam uniwersytetem, ale to trwało tylko 15 minut, a myśmy na lekcje nie wrócili i ona nas przyłapała i wpisała nam punkty za ucieczkę xD
haha serioo? xD a dlaczego niby mam tego nie robić, co?!:| ;pp (.. no już przestań, bo się zacznę denerwować ;pp)
no dobrze, dobrze wierzę, że miałaś dużo zajęć. Swoją drogą całkiem fajnie to wszystko brzmi;p też bym mogła iść na takie praktyki :D jutro też taki aktywny się zapowiada?:p
(haha spoko;p ale wiesz to dwie różne sprawy ;> bo to, że nie dajesz się prowadzić w tańcu facetowi, co raczej nie jest wskazane xD, nie oznacza, że masz dwie lewe nogi!;p spoko, mnie jeden kolega też posądza o to, że zawszę prowadzę, ale to tylko on:D ) musiałam. ale tak, wyglądałam bosko xD no może kiedyś :D (no;p e tam nie ma w tym nic podejrzanego;p może lepiej nie..:> xD no to dobrze;p) aa jakim cudem miałam? normalnie xD przecież to tylko teoretycznie się nie pije!;p no, normalnie:D niby podpisywaliśmy, że nie będziemy wnosić nic alkoholowego poza szampanem do toastu, ale przecież i tak każdy wie jak jest i nikt się czaić nie musi;p przynajmniej u nas;p wiem :D]

Unknown pisze...

Wraz z rosnącym bólem w dłoni, którą dobijała się do jego drzwi, rosła też jej pewność, że Noah jej nie otworzy. I sama nie wiedziała czy to dobrze czy źle.. Ba! Ona w ogóle nie miała pojęcia co o tym wszystkim sądzić, bo z jednej strony przerażało ją spotkanie twarzą w twarz przyjacielem, albo tak jak teraz mocą uświadamiała sobie - z byłym przyjacielem, ale jednak z drugiej strony w jakiś dziwny sposób nie mogła się doczekać aż w końcu go ujrzy. Bo przecież on nie zrobił nic złego. To ona w tej relacji była tą złą i idealnie zdawała sobie z tego sprawę. Z przykrością myślała, że nie może nawet liczyć na przebaczenie, ale może chociaż pozwoli jej na krótką rozmowę, na jakiekolwiek wyjaśnienia.
Nadzieja ta jednak umarła wraz z nagłym szarpnięciem drzwi. Spencer zachwiała się zaskoczona, by zaraz odzyskać równowagę. Ale tylko na moment, bo widok człowieka, którego ujrzała w progu niemal zwalił ją z nóg. Nie znała go. Może miał twarz Noaha - jego wzrost, budowę, usta, nos, włosy, a nawet oczy, choć z tej odległości Spencer miała wrażenie, że teraz mają nieco inną barwę, ale.. To nie był mężczyzna, którego znała. Od tego bił chłód, obojętność. Jego rysy wyostrzyły się niemiłosiernie sprawiając, że Spencer na moment zapomniała jak się oddycha. Gdzie podział się ten miły, kochany facet, który tak troskliwie się nią opiekował, który tak łagodnie i delikatnie trzymał Jamesa w rękach? A odpowiedź była prosta - stał tu przed nią. Tyle tylko, że ona go tak zmieniła. Zmieniła go w ten okrutny sposób, a ta myśl zraniła ją niemiłosiernie, bo.. Zniszczyła swojego przyjaciela, a z tym mało co było porównywalne. I stała tak przez dłuższą chwilę wpatrując się w niego w niemym osłupieniu, a w jej uszach wciąż brzmiał jego ostry, oschły ton, który nieustannie wywoływał ciarki na jej plecach. Nerwowo zwilżyła usta, starając się przypomnieć jak się mówi. A potem wzięła się w garść, biorąc głęboki oddech. Jej dłoń spoczęła na drzwiach, jakby to miało pomóc jej powstrzymać go przed zatrzaśnięciem ich. Ale tej bitwy siłowej by z nim nie wygrała. Był silnym, postawnym mężczyzną i gdyby tylko zechciał bez problemu mógłby to zrobić. Spencer modliła się by jednak się do tego nie posuną.
- Porozmawiać. - Odparła dziwnie cicho. Więc zaraz odchrząknęła wbijając w niego błagalne spojrzenie. - Noah proszę Cię. Porozmawiaj ze mną. O nic więcej nie proszę. - Wyrzuciła jeszcze z siebie, by zaraz zamilkną oddychając szybciej niż powinna, jakby te słowa zabrały jej wiele sił. I na swój sposób tak właśnie było. Bo ledwo powstrzymywała się by go nie objąć próbując odnaleźć swojego przyjaciela. Ale ten mężczyzna nim nie był. On nie chciał jej znać.

[ale że co musiałaś?;p spoko, spoko jak najszybciej ale wiesz nie w dwóch komentarzach;p
no już dziś to Ci chyba tylko tutaj odpisywać będę, bo jeszcze mam dużo rzeczy do ogarnięcia. W ogóle mam masę roboty przed feriami w szkole -.-
;p
po pierwsze nie znasz mojej wychowawczyni, ona w życiu by nam nie odpuściła;p poza tym to baba od matmy nam pkt wpisywała, a więc wych nie ma nic do gadania;p jeżu, no to zawsze przecież różne szkoły przyjeżdżają do szkół średnich się reklamować itd;p
mhm xd nie wiem czy jest to wystarczający powód;p (mhm, jaaasne;p już się nie tłumacz;p)
no wiem, wiem:D też bym się chwaliła;p oo no to bosko:d
(ahahah no chyba, że tak xd no;p) ;pp oj tam, jak się spotkamy to zobaczysz, przecież teraz Ci wysyłać nie będe;p (dobrze jak nie chcesz to mogę do Ciebie tak nie mówić;p ale w pewnych okolicznościach po prostu.. muszę;p ) wiem ^^ e tam, u nas też była ochrona i wgl, ale o alkohol się nie czepiali chyba, żeby ktoś się tak spił i coś rozrabiał ;p a tak to nie;p mój kumpel w klasie nawet zgona zaliczył, a jak się odzgonił, to widział podwójnie i tak do mnie "ja.. Agnieszka, wiesz, że Ty masz cztery oczy?!" <3 xD]

Unknown pisze...

[no to ja w takim układzie też się zmywam - muszę jeszcze przeczytać 3 rozdziały 'Innego świata', które będziemy dokładnie omawiać i pouczyć się na krtk z matmy..;p więc no, udanego dnia jutro w szpitalu ;D dobre nocy i do spisania;)]

Unknown pisze...

[no dla mnie osobiście to była oczywista oczywistość, że będziesz nim teraz pisać :D bo przecież to Twoja postać i ja nie zamierzam piać jak on się zachowa..;p no przecież Noasia też lubisz nie?;p więc nie narzekaj;p
ta;d
haha spoko:D targi u mnie też są, ale po szkołach sami też się reklamują jeśli chcą;p
no nie wiem, nie wiem..;p i musi to na rusi czy coś xD (mhm, właśnie widzę;p znowu ironizujesz;p )
;D
(;p) upominać się możesz, tego zabronić Ci nie mogę, ale czy je zobaczysz to się okaże;p (dobra nie chcesz to Ci nie będę słodzić, Karolina ;p)no raczej;D haha no;p haha też je uwielbiam:D mówię Ci takie głupoty do mnie gadał, że myślałam, że padnę :D ale sum summarum on serio widział podwójnie xD
no a teraz idę się uczyć, będę gdzieś pewnie tak jak Ty, albo trochę później/wcześniej ;p)]

Unknown pisze...

[haha spoko, ja też xD
dla mnie było, bo ja tak właśnie myślałam, że jeszcze z Noasiem chwilę sobie popiszę xD nie, nie mogłam i nie mogę xD co aż tak bardzo nie lubisz nim pisać?;p
no tak, tak;p
no mogłaś, przecież nic nie mówię ;p
hihi..;> (jaaasne;p )
ale przecież teraz też nie napisałam, że nie zobaczysz tylko się.. okaże w swoim czasie;p a jedno nie wyklucza drugiego czy coś xD (nie, nie będę. Dla mnie od tej pory jesteś tylko Karoliną. Ta, jesteś na praktykach od dwóch dni i już Ci nie robi różnicy?;p) hah:D
e.. no nawet spoko, zrobiłam sobie przerwę i czekam i czekam na Twoją odpowiedź wątkową, a tu nic;p a zaraz znowu idę, bo muszę biologię ogarnąć i angielski jeszcze;p
a jak dziś na praktykach było?:>]

Unknown pisze...

Tak, owszem, Spencer idealnie pamiętała dlaczego Noah zawsze wyjeżdżał, gdy nie widział dla siebie szans u niej, bo w jej życiu pojawiał się Leo. Doskonale zapamiętała wszystkie jego słowa, ale tym razem było inaczej. Tym razem ona dała mu nadzieje i uważała, że należą mu się jakieś wyjaśnienia, że rozmowa rzeczywiście może mu pomóc to wszystko zrozumieć, łatwiej przetrawić, wyleczyć się z niej. Nie mogła jednak zaprzeczyć, że była też tu z pewnych egoistycznych pobudek - nie chciała by Noah zapamiętał tylko tą okrutną Spencer, która zostawiła go dla innego, gdy on poświęcił się dla niej, oddał jej całego siebie. I w pewien sposób to nie było wobec niego fair, ale.. Nie potrafiła inaczej, bo ich przyjaźń znaczyła dla niej naprawdę wiele i nie mogła po prostu tak tego zostawić. A i w pewnym sensie robiła to dla całej trójki - dla Noaha, dla Leo i dla siebie. Chciała zamknąć ten rozdział, by każdy mógł ruszyć na przód, zapomnieć. Tyle tylko czy było to możliwe, zwłaszcza dla Harrisona? Bo przecież Leo miał ją, ona jego i są ze sobą szczęśliwi, a on?
I już zaczynała żałować swojej decyzji, że w ogóle się tu zjawiła. Doszła do wniosku, że powinna uszanować jego wolę - nie chciał z nią rozmawiać, nie chciał widzieć jej na oczy więc powinna pozwolić mu to wszystko zakończyć tak jak on to uważał za słuszne, nawet jeśli to rozwiązanie nie było dla niego najlepsze, a on nawet nie zdawał sobie z tego sprawy. Bo nawet za parę lat, gdy przypadkiem spotkają się na jakieś ulicy, w jakimś sklepie.. Jeśli teraz z nią nie porozmawia ona zawsze już będzie budzić w nim niepożądane emocje - zalążek miłości lub nienawiści. A kto wie, jeśli zakończą to raz, a dobrze to będzie potrafił minąć ją obojętnie, wymieniając z nią grzecznościowe "cześć" czy "dzień dobry"? Myśl, że będzie potrafił traktować ją jak kogoś kto dla niego nic nigdy nie znaczył raniła ją, ale najważniejsze, by on potrafił się z tym wszystkim pogodzić. Ona najchętniej nadal by się z nim przyjaźniła, bo ich znajomość była bardzo ważnym elementem w jej życiu, ale wiedziała, że po tym wszystkim to już nie jest możliwe.
Jego słowa znów sprawiły, że na moment odebrało jej mowę i oddech. Spodziewała się wszystkiego, nawet takich ostrych, lodowatych słów, ale wbrew wszystkiemu nie da się na coś takiego przygotować. Bo padały one z ust najlepszego przyjaciela, a raczej już było. Tak czy siak, raniły, nie tylko swoim wydźwiękiem, ale tym, że coraz bardziej uświadamiały Spencer jak bardzo go skrzywdziła i jak bardzo przez nią się zmienił. Nie chciała nawet sobie wyobrażać przez jakie katusze musi przechodzić, lub przechodził. Boleśnie zagryzła dolną wargę przez moment nie wiedząc co w ogóle zrobić. Ale nie zamierzała odpuścić - mógł ją obrażać, mógł wyzywać od najgorszych, bo należało jej się. Ale teraz nie odwróci się i nie odejdzie, bo skoro już tu przyszła nie mogła tak po prostu zniknąć, bo to tylko oznaczałoby, że w ogóle jej nie zależało, że przyszła tu tylko z obowiązku, bo tak wypadło. "Byłam, ale nie chciał rozmawiać, więc poszłam." - nie, to się tak nie skończy. A na pewno nie odpuści, bo wymianie zaledwie dwóch zdań.
- Noah ja naprawdę nie chciałam, żeby to wszystko tak się skończyło.. - Powiedziała, dochodząc do wniosku, że nie warto komentować jego wcześniejszych słów, należało jej się. I starała się tylko panować nad swoim głosem, aby nie drżał, aby nie zdradzał tych wszystkich emocji jakie nią targają, jak bardzo rani ją jego zachowanie.

Unknown pisze...

[no w dwójkę zawsze raźniej haha;D
;D ej, też o tym myślałam, ale potem doszłam do wniosku,że kurde szkoda mi psuć ich tego pięknego dnia, bo im to praktycznie żaden dzień jeszcze tak od początku do końca nie udał się cudnie (poza zaręczynami;p) ale no.. jak chcesz;p ale jeśli tak to tylko wesele. Nie ślub,ale wesele i najwyżej jakąś końcówkę jak się będą wybierać gdzieś na noc poślubną, albo coś? xD
no TAAAAAAK:p
;pp
(ale widzę, że nabierasz wprawy;p)
e tam, naciągane.. czepiasz się;p (no widzisz, więc moje Słońce i tak już traci na słodyczy, nie ma tego pięknego wydźwięku więc zostanie przy Karolinie;p)
spoko, nic się nie dzieje, wszystko rozumie;p ;) no uczę się, nie mam wyboru więc teraz znikam na trochę :p
aa, no ale i tak Ci fajnie;D zazdroszczę!
i nie narzekaj, fajnie było, za to moje.. -.- szkoda gadać -.-]

Unknown pisze...

Wiedziała, że w tym momencie prosi o wiele - nawet ta rozmowa wydawała jej się czymś na co już nie zasługiwała. A co tu dopiero mówić o zaproszeniu do mieszkania? Czuła się jak najgorsza osoba na świecie, która teraz niema prawa przekroczyć progu jego domu. Była niczym wampir, który potrzebuje zaproszenia! A pomyśleć, że jeszcze niecały miesiąc temu to mieszkanie zawsze stało dla niej otworem, niezależnie od pory czy okazji mogła tu się zjawić i schronić. Ale tamto już minęło - teraz była tylko zwykłą kobietą, która zraniła go, wręcz zniszczyła. Noah zmienił się w zimnego, oschłego faceta, który przerażał ją. I znów zaczęła zastanawiać się, gdzie podział się mężczyzna, którego niegdyś tak dobrze znała? Który wiedział o niej wszystko? U którego szukała schronienia w ramionach? Który był troskliwy, czuły, miły, uśmiechnięty? A to wszystko za jej sprawą. Jej, bo dała mu fałszywą nadzieje! Tyle tylko, że ona wtedy nie miała o tym pojęcia - jasne, nie była pewna, czy kiedyś będzie wstanie odwzajemnić jego uczucia, ale nie zmieniało to faktu, że szczerze chciała spróbować. Ale potem zjawił się Leo - wróciła "zza grobu" i na nowo tylko on dla niej się liczył, tylko on miał prawo zasypiać u jej boku. Szkoda tylko, że teraz Noah cierpiał. Przecież ona naprawdę nie chciała go skrzywdzić!
Wiedziała, że ma prawo tak na nią patrzeć - na osobę, która tylko go wykorzystała, która była na tyle okrutna, by był dla niej tylko pocieszycielem, o którym zapomniała z dnia na dzień. Może to i tak wyglądało i nie winiła go, że tak to wszystko sobie wywnioskował - może tak nawet było mu prościej. Ale to i tak raniło. To i tak sprawiało ból, bo przecież znał ją. Wiedział, że wcale taka nie jest, że naprawdę rzadko kiedy bywa egoistką. I sama już nie wiedziała co zrobić - przekonywać go, że wcale nie chciała źle, że wcale taka nie jest, czy może zostawić go w spokoju i pozwolić mu myśleć co tylko zechce skoro tak jest prościej? Ale nim zdążyła podjąć decyzje na klatce schodowej rozległ się jego donośny, przepełniony gniewem głos. Patrzyła na niego szeroko otwartymi oczyma i nim zdążyła pomyśleć co robi, wetknęła jedną z nóg na próg, by uniemożliwić mu zatrzaśnięcie drzwi (w duchu dziękowała, że było już zimno i ubrała kozaki, bo gdyby ot miała jakieś baleriny, pewnie zmiażdżyłby jej nogę!), równocześnie starając się także ręką uniemożliwić mu ich zamknięcia.
- Noah, do cholery, przecież ja myślałam, że on nie żyje! Zachowujesz się jakbyś wcale mnie nie znał! Boże, ja byłam przekonana, że on umarł. I wcale nie chciałam Cię wykorzystać, dać naiwnej nadziei! Nie chciałam Cię skrzywdzić! - Krzyknęła, bo nerwy jej puściły pod wpływem jego agresji. Już nie potrafiła być opanowana, nie panowała nad sobą. I tylko stała na pół na klatce, na pół już w jego mieszkaniu siłując się z nim, wiedząc, że ostatecznie przegra.

[;d
nie mam pojęcia skąd;p to nie dręczmy ich w tym pięknym dniu;D ale z tą chorobą/jakimś wypadkiem, dobry pomysł! Bo choć najbardziej kocham Leosia oczywiście, to Noasia też polubiłam:D ale by Leoś był zazdrosny nie? Jakby Spenc nagle zaczęła się Noahem opiekować xD Dobry pomysł:D mhm, możemy;D
NO WIEM:P
(sama nie wiem;p ale nie no dobrze, tylko szkoda, że póki co to działa tylko w jedną stronę ;p)
wiem, bo to od Ciebie to czepianie się zaczęło!;p (no nie wiem, podobno słodzą Ci tam na wszelkie możliwe sposoby, sooł.. Trudno, będziesz musiała się odzwyczaić ;p)
nie dziękuje! jeszcze został mi do powtórzenia układ pokarmowy :c
ohoho nie szpanuj już tak;p w ogóle jakim cudem Ty to sobie załatwiłaś?;p
no w ogóle;p ehee;p
btw. na Krk już dziś nie odpiszę, musisz mi wybaczyć;)]

Unknown pisze...

[no nie odpiszesz mi już dziś, bo ja Ci też nie odpiszę - wyszło mi jeszcze parę spraw jutro do szkoły, a tu już ta pora i pasuje mi iść spać żeby znowu nie zaspać.. -.- soł, zmykam, jutro Ci już na wszystko, wszędzie po odpisuje i spiszemy się jak wrócisz:) dobranoc, udanego dnia:)]

Unknown pisze...

[ja dopiero dotarłam - wróciłam w sumie dość wcześnie ale musiałam zaliczyć drzemkę ;p no i dziś też będę pewnie tak w kartkę, bo mam trochę nauki ;)
ale teraz się biorę za opisywanie - wiem, że Ty będziesz gdzieś koło 19 czy jakoś tak, ale pisze jakbyś się w międzyczasie pojawiła nim zdążę odpisać na wątek;p]

Unknown pisze...

Zaskoczona nagłym odsunięciem wpadła za próg mieszkania. Złapała równowagę odpierając ręce o ścianę i klamkę drzwi, a potem sapnęła zdziwiona. Szybko jednak na nowo się wyprostowała i skupiła na Noahu. Nieustannie jednak czuła się na swój sposób nieswojo - to już nie tylko związane było z patrzeniem na mężczyznę,którego niegdyś znało się tak dobrze, a teraz ledwo rozpoznawało się w nim człowieka, któremu kiedyś powierzało się wszystkie sekrety. Związane też było to z tym skrawkiem podłogi, który zajęła w jego mieszkaniu tuż za progiem. Czuła się jak intruz, jak zdrajca, który wszedł na teren, gdzie został już wyklęty. To ona w tej rozgrywce była tą złą, on pokrzywdzonym i idealnie zdawała sobie z tego sprawę. Przecież to ona go skrzywdziła, przecież to ona wybrała innego, choć szczerze powiedziawszy dla niej nie było tu zbyt dużego wyboru, bo przecież bez zastanowienia wiedziała z kim zostanie. Nie zmieniało to jednak faktu, że naprawdę nie chciała go zranić, że jej na nim zależy, że troszczy się i martwi o niego. Szkoda tylko, że on nawet nie próbował jej zrozumieć. A co on zrobiłyby, gdyby zamiast Leo nagle pojawiła się Jane? Wybrałby swoją dawną ukochaną, na nią się nawet nie oglądając.
- Ale ja nie potrafię żyć z myślą, że zraniłam najlepszego przyjaciela! Że Cię tak skrzywdziłam! - Gwałtownie odparła próbując uspokoić oddech, który nagle przyśpieszył. Nie podobało jej się to, bo wiedziała, że za moment w gardle poczuje znajomą gulkę, która będzie próbowała wycisnąć z jej oczu łzy. A ona nie chciała płakać, nie chciała by pomyślał, że chce go wziąć na litość. Ale nic nie potrafiła na to poradzić, tak po prostu reagowała, gdy rozpaczliwie starała się ratować coś co już i tak nie miało przyszłości. I już po chwili jej oczy zaszkliły się, a głos na moment ugrzązł jej, że nie zdolna była wypowiedzieć słowa. Kilkoma szybkimi mrugnięciami odgoniła słoną mgłę, powodując jednak, że samotna łza jednak popłynęła po jej policzku. Ale już na to nie zważała, bo na nowo dotarło do niej, że widzi Noaha po raz ostatni, więc tylko chaotycznym ruchem wytarła kropelkę sunącą wzdłuż jej brody i spojrzała na niego w ten przepraszający sposób.. Cóż więcej mogła zrobić?
- Naprawdę mi przykro. Noah, ja.. Ja po prostu przepraszam. - Wyszeptała, dziwnie zdławionym głosem. Jej prawa ręka drgnęła w powietrzu jakby chciała do niego sięgnąć, dotknąć go.. Ale nagle się wycofała. Nie tylko ze względu na to, że to chyba jednak nie był najlepszy pomysł, ale też dlatego, że na tej dłoni, na jednym z palców tkwił jej pierścionek zaręczynowy. To też planowała mu powiedzieć, by dowiedział się od niej, a nie od jakieś przypadkowej osoby. Ale teraz już sama nie wiedziała jak to zrobić i czy to w ogóle ma sens.

[no to mamy ustalone - ślub i wesele jest tylko ich ;D ei, to by było dobre, bo Spenc miała by niezły powód żeby się nim zająć, no a Leo jeszcze więcej powodów by się wściekać i być zazdrosnym:D. cuuudnie;D wiedziałam, że Noaś się jeszcze przyda;D haha wiedziała, że go polubisz!:> przy takim wyglądzie trudno nie pałać do niego sympatią.. :D
(no.. e.. miej więcej to miałam na myśli xD w sensie, że mojej nie wyłapujesz, ale wcale za idiotkę Cię nie uważam!;P to już sobie sama powiedziałaś;p)
;pp (no to co, na-słodzili Ci na najbliższy rok;p pf, nawet nie potrafiłaś tego docenić! a teraz jęczysz.. weź się zdecyduj :|)
no tak, ale jeszcze do tego powtarzałam układ krążenia i oddechowy i to wszystko w jeden wieczór!:C
oo widzisz, nawet o takim czymś nie słyszałam:p ale spoko ^^ tyle tylko, że ja już się nie załapię:c jestem za stara:c xD
hihi;p mhm;p
:)]

Unknown pisze...

[no;D ok, niech będzie;D coś wymyślisz;). więc S. nic mu nie powie o ślubie;p :) no ja też je widzę, i trochę boje się wściekłego Leosia :c no:D
(nie no jeszcze niedawno użyłaś jej niemal bezbłędnie choć najwidoczniej trochę nieświadomie;p nigdy nie trać nadziei!:> poza tym przez komputer ciężko to wyłapać;p bardziej? xD ahaha okeej xD przepraszam?;p )
(jasne, tylko od razu, że to podejrzane było.. pf!;p chciałam mówić Słońce to nie.. To nie będzie Karolina. Sorry słidii;p)
no jest;p co nie zmienia faktu, że nie uśmiecha mi się powtarzanie połowy układów w jeden wieczór;p będę musiała, bo teraz lecimy jeszcze z powtórkami na lekcjach biologii - jutro bakterie, wirusy i protisty (dobrze, że to już mam w małym palcu xD) a od przyszłego tygodnia rośliny -.- ale tego też się już napowtarzałam, więc nie będzie źle ^^
;pp no kurde w kwietniu będę miała już 19lat ;o masakra! oj tam ;p
a teraz znikam na jakąś godzinę;) potem Ci tu odpisze i znowu pewnie będę znikać - tj. na Krk i NYC już Ci jutro odpiszę, obiecuje;D]

Unknown pisze...

Sama nie wiedziała co chciała osiągnąć przychodząc tutaj. Nagle wszystkie wcześniejsze wnioski, że jej wizyta choć w małym stopniu może zdziałać coś dobrego wydały jej się idiotyczne. Bo chciała w szczególności pomóc jemu - miała nadzieje, że rozmowa pomoże mu to wszystko lepiej zrozumieć, może uporać się z tym jakoś. Ale nic takie nie miała miejsca - nie zdziała nic dobrego. Nie pomogła ani mu, ani sobie. Tak, bo swoją sytuacje też pogorszyła - dotąd czuła się winna, czuła do siebie nienawiść, że tak skrzywdziła swojego przyjaciela. A teraz ujrzała jak bardzo i to wszystko sprawiło, że te wszystkie wyrzuty sumienia tylko się namnożyły atakując ją z każdą chwilą coraz bardziej. Próbowała przetłumaczyć sobie, że teraz przynajmniej wszyscy pozbędą się tego niewyraźnego niedosytu, że coś jeszcze jest otwarte. Teraz ich znajomość miała się zakończyć - tu i teraz. Dla dobra ogółu, dla ich dobra, dla jej związku, dla Noaha.
Wcale nie pomogła - wniosek do którego doszła chwilę wcześniej, zaraz potwierdził też on, jakby czytając jej w myślach, jakby chciał jej jeszcze bardziej dokopać, jeszcze bardziej zranić. Ale znowu nie miała prawa go winić, bo przecież ona skrzywdziła go bardziej. Nie potrafiła tylko zrozumieć dlaczego wypowiedział je tak spokojny tonem - jeszcze chwilę wcześniej jego twarz wykrzywiona była gniewem, ale teraz nieco złagodniała. A potem z gorzkim posmakiem na języku uświadomiła sobie, że to pewnie przez te jej łzy, których wcale nie chciała, bo budziły w nim niepożądane uczucia. A i ona nie chciała jego litości - nie zasługiwała na nią. Ale wbrew wszystkiemu nie potrafiła jednak żałować, że nagle jego twarz się wygładziła, bo przecież to ich ostatnie spotkanie. Nie chciała pamiętać nienawistnego Noaha, zdolnego wyzywać ją od najgorszych. Chciała pamiętać tego cudownego faceta, który tak bardzo ją wspierał, który był ciepły, łagodny, niesamowity. I właśnie tego mężczyznę zobaczyła w jego oczach, choć teraz przepełnionych niezwykłym smutkiem. I postanowiła odejść, odpuścić, bo nie było sensu dalej naciskać. Nie mogła nic wskórać, a przecież i tak już pogorszyła tylko sytuacje, zwłaszcza jego, bo na nowo odświeżyła swoją osobę w jego życiu. Postanowiła również nie mówić mu o ślubie - co by to zmieniło? I tak było mu ciężko, a zdawała sobie sprawę, że informacja o oświadczynach Leo byłaby tylko kolejnym ciosem. Nie miało mu to w niczym pomóc, może nigdy się nie dowie, że wyszła za mąż?
Skinęła więc głową, roztrzepując nieznacznie burzę ciemnych włosów. Wzdychając cicho cofnęła się o krok zgrabnie wymijając próg mieszkania, wciąż jednak skupiona na jego osobie. Zastanawiała się co mogłaby mu powiedzieć na koniec - że ma nadzieje, że kiedyś jej wybaczy? Że życzy mu udanego życia? By szybko o niej zapomniał? By ruszył na przód? To wszystko wydawało się niestosowne do chwili. Więc tylko jeszcze krótką chwilę tkwiła przed jego drzwiami, a zieleń jej oczu nabrała jakieś dziwnej głębi - po prostu w milczeniu żegnała się ze swoim przyjacielem. A potem wygięła kąciki warg w delikatnym, ale smutnym uśmiechu. A następnie zbiegła w dół po schodach, rezygnując z windy, z cichym "żegnaj" na ustach.

[:) no nie wiem, a będziesz potrzebować mojej pomocy?;p mhm, mhm, mam nadzieje!;p
(bo już potem wiedziałaś! ;p to dobrze, może kiedyś się nauczysz;D bo to jest prawda;p haha dzięki łaskawco;p)
(dwa razy?;p było raz, chyba;p mniejsza z tym, nie doceniłaś, więc cierp teraz, o!;p no Słidii zawsze mówi Peeny w TBBT ^^ tak, nie podoba Ci się?:> ojejku;p ech, nie wiem muszę się zastanowić, KAROLINO nad tym wszystkim!;p )
no wiem własnie;p ta, co to dla mnie!;p ale spoko dam radę, nie mam wyboru;p
NO :| masakra nie ?:|
no nie masz wyboru;p muszę się w końcu do nauki porządnie wziąć, więc wiesz;p ok, ok ^^ no ja już mam mniej więcej zarys odpowiedzi ułożony w głowie, ale nie mam czasu go przelać na bloga;p]

Unknown pisze...

[wiesz, że za tą płaszczkę to możesz zapomnieć o jakimkolwiek słodzeniu?;p ostatecznie zamiast Karoliny mogę do Ciebie mówić Pączi tudzież Papuć choć to i tak brzmi zbyt uroczo.
A dziękuje, Tobie też udanego dnia w szpitalu ^^ ;) i do spisania jutro:)
mhm, tak mój aktualny ;D zapomniałam Ci napisac;p]

Unknown pisze...

[ok, ok ogarniaj się, ja poczekam:D ;)
wszystko. ;p ehe, ehe, teraz to Kochanie;p a myślisz, że to coś zmieni jak mi zaczniesz tak ładnie słodzić?:>
aaa okej, mój błąd, ale prawie na to samo wychodzi;p oo. tak? a ja myślałam, że jeszcze na praktykach;p a w następnym tygodniu znowu Ci zęby usuwają?;p
;D ;)
swoją drogą, nudziłam się i kurde znowu zaczęłam oglądać TVD -.- ale przynajmniej pośmiałam się z żałosnej Elki i napatrzyłam na seksi, choć lekko naćpanego, Kola i nasłuchałam jego boskiego brytyjskiego akcentu:D]

Unknown pisze...

Miała wrażenie, że za moment oszaleje jeśli zaraz nie poczuje świeżego powietrza, które może w końcu pozwoli wziąć jej przyzwoity oddech. Bo póki co łapała tylko małe hausty powietrza, rozpaczliwie próbując zachować utarty schemat: wdech i wydech, ale nawet teraz ta pozornie banalna czynność sprawiła jej wiele kłopotów, że zaczynała zapominać o prawidłowej kolejności. A to wszystko przez te dławiące ją emocje, uczucia, ten rozrywający ból, który przeszywał ją całą na wskroś, gdy docierało do niej co właśnie zrobiła. Pożegnała się z nim i.. I już go więcej nie zobaczy. A to bolało, tak bolało! Zwłaszcza, że nie tak to wszystko powinno się zakończyć. Ona chciała pożegnać się z nim jak przyjaciel z przyjacielem. Ale nie było jej to dane - za bardzo bała się choćby go dotknąć, bo odepchnięcie z jego strony by nie zniosła, a ten gniewny mężczyzna był do tego zdolny. I wcale nie chciała odpuszczać, ale musiała, bo przecież jej wizyta nic nie zmieniła, a jedynie pogorszyła sprawę. Więc co miała zrobić? Musiała odejść, musiała wypowiedzieć to przeklęte "żegnaj" i po prostu zniknąć, pozwolić by o niej zapomniał! Bo choć nie chciała by wymazał ją z pamięci wiedziała, że dla niego będzie to najlepsze. Ten natłok rozrywających emocji dławił ją, odbierał oddech, sprawiał, że schodki mieszały się ze sobą, że w pewnym momencie nieomal spadła na dół. Więc musiała zwolnić, aż w końcu przystanęła opierając się o barierkę, walcząc ze łzami. I dopiero po chwili dotarło do niej, że ktoś z biega z góry. Ucichł stukot jej obcasów, ale czyjeś kroki były tuż, tuż.. Obejrzała się w momencie, gdy Noah wręcz zmaterializował się przed nią. I zamarła zaskoczona jego widok, bo była przekonana, że jej odejście przywita z pewną dozą ulgi, że pozwoli aby to wszystko tak się zakończyło. Ale było coś jeszcze co sprawiło, że wstrzymała oddech - jakiś niebezpieczny ale zarazem pozytywny błysk w jego oku. To był moment, w którym nie wiedziała czego się kompletnie spodziewać. W jej głowie pojawiła się myśl, że Noah być może ją pocałuje! A ona zamiast mu to uniemożliwić, po prostu tkwiła jak zaczarowana czekając na jego ruch. Teraz wszystko zależało od niego..
I wtedy po prostu ją objął. A ona przyjęła to z dziwną mieszaniną emocji, w której mimo wszystko jednak przeważała ulga, że nie pozwolił sobie na nic więcej, a zachował się jedynie jak mężczyzna, który traci przyjaciółkę. I bez wahania odwzajemniła jego uścisk, ciasno oplatając go rękoma i przyciągając do siebie.
- Ale wiesz, że muszę.. - Szepnęła drżącym głosem, idealnie pokazującym, że i jej wcale nie jest łatwo, że i ona nie chce się żegnać. Ale tak będzie lepiej, dla wszystkich.
- Wiesz, że zawsze możesz do mnie zadzwonić, jeśli będzie się działo coś złego, prawda? - Powiedziała jeszcze już nawet nie starając walczyć się ze łzami, które od dłuższego czasu cisnęły jej się do oczu. Oderwała się od niego na tyle by móc zajrzeć mu w twarz. Widok jego zrozpaczonych oczu, i jego wcześniejszy jęk sprawiły, że serce niemal jej pękło. Dlaczego musi go tak ranić, no dlaczego? - Wiesz, prawda? - Powtórzyła na moment układając dłonie na jego usianych zarostem policzkach.

[tak, tak wiem o wszystkim pamiętam;p haha ok, staraj się;p
tak!:P a co jest złego w Papuciu?:> mówią, że nadzieja matką głupich czy coś;p Nie wiem, może..;p
no chyba nie;p o widzisz, tego też mi nie pisałaś;p tym razem nie kichnęłaś?;p
NO! -.- ee.. nie słyszałam o tym;p a oglądałaś SN?:> lepiej sobie pooglądaj Białe Kołnierzyki czy jakoś tak z Bomerem ;D
tak? :> to w czym mam Ci pomóc?;p e no wiesz, jak będzie zazdrosny i zły to nie wiem czy bedzie aż taki cudowny jak zawsze;p
(tak, tak nieświadomie, jasne;p haha;p)
(no powiedźmy,że było dwa;p no nie wiem, tak się brzydko wyrażasz, że z takim słownictwem to określenie Kochanie już do Ciebie nie pasuje:p)
;d hm, dzięki, czy coś?;p
;p ;) ]

Unknown pisze...

[e.. no co do Krk to tylko zmieniłam, żeby komentarze były tak jak tutaj i żebyśmy ich ładować nie musiały, ale jak chcesz to mogę to zmienić tak jak było, tylko że jak przekroczysz 200komentarzy to trzeba będzie ładować;p]

Unknown pisze...

[spoko, przyznam się, że prawie zapomniałam, ale jednak pamiętałam :D hihi;p
no;p no i masz odpowiedź na to co jest złego w płaszczce, mój Papuć przynajmniej brzmi uroczo, a płaszczka to tak.. obraźliwie!;p nie ma za co, Słońce:* :d i znów ta nadzieje.. napisałbym coś, ale się powstrzymam, o!:d
spoko, nic się nie dzieje, przecież nie robię Ci wyrzutów;p gratuluje;D ouuu, ale fajno ;>
haha spoko;p Supernatural;p i tak mówiłaś xD no ja w sumie to nie oglądam, ale się do tego zbieram ze względu na Bomera;D
dobrze wiedzieć :D no ale jak mam Ci pomóc?;p no sama powinnaś najlepiej wiedzieć jak teraz zareaguje, bo to Twoja postać!;p no wiesz, jak sobie pomyślę jak będzie krzyczał na Spencer, to no..!;p
(mhmmmm;p)
(nie chce mi się;p więc powiedźmy, że Ci wierzę :D normalnie, ładnie :>)
;pp
to co się dzieje z Krk to Ci już napisałam;p a spoko, mi się zawsze postaci mieszają. Znaczy na Krk, zawsze mi się odruchowo pisze Spencer i Leo xD
ok, ok :) a po co wstajesz o 5? na giełdę znowu z siostrą jedziesz?;p spooko ;D]

Unknown pisze...

Ufała mu, dlatego nie bała się tej bliskości. Wierzyła, że nie przekroczy tej niewidzialnej granicy, że nie pochyli się i jej nie pocałuje, choć wiedziała, że pewnie to najchętniej by zrobił. Że zatrzymałby ją dla siebie. Ale ona należała do kogoś innego - ona, jej serce i teraz wbrew targających nią emocjami, była na swój sposób czujna, gotowa by cofnąć się w każdej chwili jeśli Noah zdecyduje się jednak przekroczyć linie przyjaźni. Ale tak było dobrze, tak było idealnie, gdy mogła po prostu być obok niego, dotknąć go, przytulić. Niczego więcej jej nie trzeba było - już żadnych słów. Cieszyła się, że w końcu pożegnali się tak jak powinni. Choć czy w ogóle pożegnania mogą być idealne? Na swój sposób tak, ale gdy żegnasz się z ważną osobą trudno używać takich słów, bo przecież targają tobą niesłychanie bolesne emocje. Myśl, że widzi się przyjaciela po raz ostatni, naprawdę rani. I dziwnie było jej z myśli, że zerka w jego oczy być może już ostatni raz w życiu. Już nieraz się rozstawali, w końcu Noah niejednokrotnie wyjeżdżał, ale wtedy była zawsze ta nadzieja, że ich drogi się skrzyżują na nowo, że on wróci, a ich znajomość odżyje. Teraz wszystko się pokomplikowało, teraz już nic nie było takie samo. Dlatego musieli to zakończyć tu i teraz, dla dobra wszystkich, jak nieustannie próbowała sobie przetłumaczyć. Po tym wszystkim co się wydarzyło już nie mogli się po prostu przyjaźnić. Jemu ta przyjaźń by nie wystarczała, teraz znał już smak jej ust, widział jak jej ciało wije się z rozkoszy pod jego dotykiem. Ona nie mogła dać mu nic więcej, bo przecież kocha innego. I teraz mogła już tylko liczyć, że Noah zachowa o niej tylko te dobre wspomnienia, że jednak zapamięta ją jako najlepszą przyjaciółkę, która musiała ruszyć w innym kierunku niż on, a nie jako kobietę, która roztrzaskała mu serce wybierając innego.
Zadrżała pod dotykiem jego ust, które musnęły jej dłonie, gdy on uparcie wpatrywał się w jej oczy, a ona odwzajemniała jego spojrzenie, podobnie jak on chcąc zapamiętać dokładnie kształt i kolor jego oczu, który jednak różnił się od tego, który znała. A potem niespodziewanie odsunął się od niej, a ona zmarszczyła brwi zaskoczona. Wszystko jednak stało się jasne, gdy jego spojrzenie na moment spoczęło na jej prawej dłoni, na pierścionku zdobiącym teraz jej serdecznego palca. Zagryzła mocno wargę - nie chciała by dowiedział się w taki sposób, bo nie wątpiła, że zrozumiał co to oznacza, że nie jest to zwykła błyskotka.
Zrozumiała też przekaz jego słów - chciałby odeszła, by już zniknęła, bo najwyższa pora. Domyśliła się, że nie chce już żadnych słów z jej strony, a ona jednak nie mogła powstrzymać się przed krótkim "Będę tęsknić, Noah" i dopiero potem odwróciła się, jeszcze tylko raz rzucając mu spojrzenie przez ramie, ze smutkiem stwierdzając, że on nie jest już w stanie na nią patrzeć. I jeszcze przez moment delektowała się smakiem jego imienia, wiedząc, że miała okazję po raz ostatni wypowiedzieć je w jego kierunku.
Opuściła budynek ocierając policzki z łez. Dość długo kręciła się po parkingu nie mogąc przypomnieć sobie, gdzie zaparkowała, a gdy wreszcie znalazła swój samochód wślizgnęła się na miejsce kierowcy i tam spędziła kilka kolejnych długich chwil starając się uspokoić. Raz po raz zerkała w stronę jego piętra, jego okna. Aż wreszcie odważyła się odpalić silnik i opuścić osiedle z dziwną pustką w sercu. I dopiero w połowie drogi przypomniała sobie o rodzicach, że miała po nich pojechać. Już wracała do Murine, do swojego ukochanego - potrzebowała go tu i teraz. Ale najpierw musiała jeszcze zabrać ze sobą ojca i matkę, więc zawróciła teraz pędząc ulicę w stronę ich miejsca zamieszkania.

Unknown pisze...

[no dzięki tej;p spoko już zmieniłam i nie ma za co;p
e tam, jakbym odpisywała na wątek to bym sobie przypomniała bo coś mało tego nawiasu potem by było;p
pf, ale do mnie to nie przemawia. nie jest obraźliwe, jest urocze;p haha OK! grozisz mi?;p fochanie się jest takie.. dziecinne;p
no jestem, nie da się ukryć xD haha;D
dziwne;p przecież bracia Łinczesterzy są genialni;D
a powinnaś wiedzieć xd obrażał?;p no to jeszcze gorzej!
(:dd)
(co nie zmienia faktu, że nie było to podejrzane;p no, użyte z premedytacją;p póki co;p)
Tak, wysłałaś?;p nawet nie zauważyłam;p
ahahaha spoko, powodzenia;d
widziałam, ale tam odpiszę jutro, bo ja też się już zbieram;p :) ok, ok, udanego dnia jutro i wgl, do spisania, dobrej nocy itd;d hahaha dzięki, Tobie też erotycznych, ciesz sie!;p]

Unknown pisze...

[uwielbiam akademickie imprezy!:> więc udanej zabawy, mnie chyba też nie będzie, chociaż jeszcze nie wiem w sumie na sto procent;p no tak czy siak do spisania potem, albo jutro;>]

Unknown pisze...

Drogę powrotną do Murine pamiętała jak przez mgłę. Zresztą jak wszystko co wydarzyło się odkąd ostatecznie pożegnała się z Noah'em mówiąc mu, że będzie tęsknić. Cieszyła się jednak, że nie zapomniała odebrać rodziców - jakby to wyglądało, gdyby przyjechała do domu bez nich? Przed rodzicami jeszcze jakoś by się wytłumaczyła, mówiąc im, że coś ją w drodze zatrzymało i nie mogła do nich dotrzeć, ale Leo przecież dokładnie by wiedział dlaczego zapomniała. Nie chciała mu pokazywać jak bardzo przeżyła to rozstanie z przyjacielem - i tak będzie to wiedział, ale nie chciała do tego całego obrazka, gdy już zatonie w jego objęciach, dokładać jeszcze roztargnienia przez które zapomniała o teoretycznie głównym celu jej podróży. Nim jednak zajechała pod dom na obrzeżach stolicy, zatrzymała się przed zakrętem, próbując doprowadzić się do względnego porządku. W końcu Leo kilka dni temu jej się oświadczył, powinna emanować szczęściem i jakimś wewnętrznym blaskiem, a nie straszyć rodzicieli zapuchniętymi oczami od płaczu. Całe szczęście okazało się, że wcale nie wyglądała tak źle - gdy zerknęła do lusterka okazało się, że ma jedynie lekko zaróżowione powieki, a niewyraźne zaczerwienienia na policzkach zaraz miały zniknąć. Poza tym to wszystko mogła zwalić na mróz, lub jakiś pyłek, który wpadł jej do oka i wywołał łzawienie - nic wielkiego. Poza tym, podejrzewała, że rodzice podekscytowani tym wszystkim ledwo zwrócą uwagę na takie szczegóły jeżeli będzie się uśmiechać. Ale w tym momencie i to dla niej stanowiło problem. Nie potrafiła wygiąć kącików warg nawet w najdrobniejszym, krzywym grymasie. Dlatego dała sobie jeszcze jedną, dłuższą chwilę i dopiero wtedy wyjechała zza zakrętu i wjechała na już otwarty podjazd, pozostawiony tak z pewnością z myślą o niej.
Podróż do Murine wlokła jej się w nieskończoność. Musiała wysłuchać tyrady swojego ojca na temat jej zaręczyn i planowanego ślubu. Początkowo wyrażał swoje wielkie niezadowolenie z faktu, że zdecydowali się na ten krok tak późno, że zabrali się do tego całego ich związku tak naprawdę "od dupy strony" jak w którym momencie, pięknie się wyraził, za co został zgromiony wzrokiem przez swoją żonę. Bo przecież pierwsze powinien być ślub, potem wspólny dom, a na koniec dziecko! Ale tak jak Spencer przewidziała ostatecznie skwitował to wszystko jednym zdaniem - lepiej późno niż wcale. Natomiast matka ćwierkała tylko z tylnego siedzenia, snując plany co do zbliżającej się ceremonii, dopytywała brunetkę o szczegóły, co już mają ustalone, a co jeszcze nie. Wydawała się też być zatroskana faktem, że mają tak mało czasu na przygotowania, ale Spenc nie miała siły jej tego wszystkiego tłumaczyć. Zresztą - na nic nie miała ochoty, tak naprawdę wszystko co mówili wpuszczając jednym uchem, a wypuszczając drugim, odpowiadając im półsłówkami i niemrawymi mruknięciami. Niestety, jej dziwnie zachowanie nie umknęło ich uwadze, czemu trudno było się dziwić i zaraz została zasypana pytaniami czy coś się aby nie stało. Od razu zaprzeczyła mówiąc tylko, że w nocy źle się czuła przez co gorzej spała i teraz jest nieco zmęczona nic więcej. Ale to ich nie uspokoiło, a co gorsza jej ojciec zauważył zbulwersowany, że w takim wypadku do Leo powinien po nich przyjechać. I zaraz koślawo zaczęła się tłumaczyć, by wreszcie dojść do wniosku, że ma to gdzieś, bo.. Bo czuła się fatalnie! Wciąż serce jej się krajało, gdy przypominała sobie ten zrozpaczony jęk przyjaciela, i te jego smutne oczęta! Zagryzła mocno wargi, próbując się na nowo nie rozpłakać..

Unknown pisze...

Aż wreszcie zajechali na miejsce! Brunetka niemal odetchnęła z ulgą, szybko wysiadając z samochodu, by zaczerpnąć świeżego, mroźnego już powietrza, które mogło ją uspokoić, a przynajmniej taką miała nadzieje. Nic takiego się nie stało - nie wiedzieć dlaczego jeszcze bardziej zaczęła się trząść, a nie miało to nic wspólnego z podmuchami wiatru. Ledwo obecna, zabroniła ojcu wyjmować bagaże przypominając mu, że jest po zabiegu i nie wolno mu dźwigać, i że ich walizkami zajmie się Leo. I dopiero na dźwięk jego imienia, w oczach Spencer na nowo pojawiły się łzy. Potrzebowała go, swojego ukochanego, swojego narzeczonego! Choćby miał się na nią złościć i wściekać za to jak zachowywała się rano, potrzebowała go. W jej sercu pojawiła się ta rwąca tęsknota, która kazała jej go natychmiast odszukać. A on jak na zawołanie pojawił się w progu domu, ale tylko na moment ich spojrzenia się skrzyżowały, bo już chwilę później jej szatyn witał się z jej rodzicami. Spencer zaś tkwiła wciąż przy samochodzie, ze spiętymi mięśniami, tylko czekając aż będzie mogła się schronić w jego ramionach. Cała rwała się do niego, ale ciągle upominała się, że nie są sami. Ale już po chwili byli - dziadkowie poszli zająć się wnukiem, zasypując go prezentami. A cała Spencer - jej postawa, oczy, a nawet lekko rozchylone, drżące wargi krzyczały, by ją objął.

[mhm;p spoko, a ja nie;p mam dużo nauki, więc będę w kratkę. luzik, będę miała co robić;p
tak, z algebrą;p bo przełożyliśmy to wyjście na za tydzień, więc już uprzedzam, że pewnie w sobotę mnie nie będzie, a no i w czwartek wieczorem chyba też nie.
mhm:) e.. no tak jak tam chcesz. Dostosuje się. Ale jak chciałam, żeby Spenc mu o zaręczynach powiedziała to nie! I teraz znowu jeszcze wyszła na tą złą, bo nawet tego mu nie powiedziała -.-
spoko, żaden problem:}
;pp
to samo pytanie mogę Ci zadać względem Papucia:} jest bardzo urocze! hej, w końcu dzieciaczki zawsze mają takie słodkie papucie:D w tym wypadku raczej różnica wieku nie ma nic do rzeczy, bo w końcu moi rówieśnicy i starsze ode mnie osoby też niekiedy mówią "foch";p
;d
jakich bzdur?!:| to nie są bzdury :|
zdążyłam zauważyć;p no tak, tak;p
(zalezy dla kogo;p w sensie, że tak :> i nie ma za co;d no właśnie, że nie. bo jakbyś liczyła, że Ci się nie odmieni, a jednak by Ci się odmieniło, to może wtedy tak! Ale Ty już z góry zakładasz, że na pewno Ci się odmieni, więc nie, nie należy Ci się nagroda, Karolino;p)
ale jakbyś kasowała to bym widziała, bo by po komentarzach jednak ślad został;p chociaż raz Ci się chyba zdarzyło;p
ohoho jaka cudna siostra;p
;)]

Unknown pisze...

Chociaż nieustannie czuła to bolesne kłucie w sercu, gdy wreszcie znalazła się w ramionach ukochanego zalała ją swego rodzaju ulga. Bo cieszyła się, że najgorsze ma już za sobą, a mianowicie rozmowę z Noahem, która pewnie będzie prześladować ją jeszcze długi czas, a zwłaszcza widok jego zrozpaczonych oczu, pociemniałych od od złamanego serce. Nareszcie była w domu, tutaj gdzie jej miejsce i przede wszystkim - przy kim jej miejsce. Bo było ono przy Leo, w jego ramionach. Tutaj wszystko wydawało się mniej straszne, mniej przerażające, nie takie trudne. Dlatego niemal rozpaczliwe wtuliła się w niego, obejmując go z niesłychaną siłą. Jej oddech był przyśpieszony jak po długim biegu, ale Spenc tak naprawdę walczyła ze łzami, by po chwili ze zdziwieniem stwierdzić, że jej oczy są suche, chociaż wcześniej już kilka pojedynczych łez zdążyło się wymknąć i naznaczyć jej policzki słonymi śladami. Stwierdziła, że może na dziś wyczerpała już limit gruczołów łzowych, albo po prostu był to zbawienny wpływ Leo. Nieważne. Bo ta cholerna tęsknota za przyjacielem wciąż w niej tkwiła i póki co nic nie mogło jej pomóc. Może z czasem to minie, pozostanie już tylko niewyraźne uczucie, ale wiedziała, że Noah już zawsze będzie częścią jej dawnego życia - bo wiele dla niej zrobił i nigdy nie miała sobie wybaczyć tego, że go tak skrzywdziła. Bo ona miała przed sobą świetlaną, szczęśliwą przyszłość - miała dom, rodzinę, za niedługo wyjdzie za mąż, a on? On został kompletnie sam, ale ona nic nie mogła na to poradzić. Wiedziała, że w ostatecznym rozrachunku jeśli zdecydowaliby się kontynuować dalej swoją znajomość, nie przyniosłoby to zbyt wielu dobrych skutków. Przede wszystkim nie miało się to podobać Leo, a dla niego była zdolna zrobić wszystko, byleby on był spokojny i szczęśliwy, bo wtedy i ona tak się czuła. Poza tym, było to też lepsze wyjście dla Noaha - wątpiła, by potrafił spokojnie patrzeć na nią, radosną, zakochaną w ramionach innego. Więc lepiej było to wszystko zakończyć - dla dobra wszystkich, jak powtarzała sobie uparcie od samego rana.
Nie miała pojęcia jak długo tkwiła w ramionach ukochanego, aż wreszcie poczuła, że brakuje jej sił w rękach, więc nieco rozluźniła uścisk, biorąc jeszcze kilka głębokich wdechów aby się uspokoić. Nic jednak nie mogła poradzić na lekki drżenie własnego ciała, ale i to miało niedługo ustać. Wzdychając ciężko, odsunęła się nieco od niego, by zerknąć mu w oczy. Jej usta rwały się, by wszystko mu opowiedzieć - może nie miał ochoty wysłuchiwać nic o Noahu, o przebiegu ich spotkania, ale ona musiała to z siebie wyrzucić i potrzebowała w nim po prostu przyjaciela. Najlepszego przyjaciela, bo przecież to on zasługiwał na to miano odkąd pojawił się w jej życiu. Był nie tylko jej ukochanym, ale też powiernikiem wszystkich jej sekretów - tak wygląda idealny związek. Zdała sobie jednak sprawę, że póki co, w ostatecznym rozrachunku nie jest o tym gotowa mówić, jeszcze. Więc westchnęła tylko po raz kolejny, na moment znów wtulając głowę w swoje ulubione miejsce tuż obok jego szyi, szepcząc, "potem, dobrze?", bo dostrzegła w oczach ukochanego nieme znaki zapytania.

Unknown pisze...

Przy kolejnym podmuchu mroźnego powietrza, dotarło do niej, że Leo jest tylko w samej koszuli! I zaraz odsunęła się od niego, kręcąc nieznacznie głową z niezadowoleniem. Pociągnęła go w stronę domu, póki co olewając bagaże rodziców, bo po nie można wrócić potem. Gdy zamknęły się za nim drzwi, zrzuciła z ramion kurtkę i ściągnęła buty, by niemal natychmiast po tym odnaleźć dłoń Leo. Czuła rozpaczliwą potrzebę choćby nikłego kontaktu z nim, bo to w pewien sposób ją uspokajało, było balsamem na jej rozdarte serce po stracie przyjaciela. A potem, nim weszli do salonu jeszcze na moment odwróciła się w jego stronę, by teraz już bez wysokich obcasów, wspiąć się na palce i delikatnie pocałować.
- Przepraszam za moje zachowanie rano. - Powiedziała odsuwając się od niego. Wiedziała, a przynajmniej miała nadzieje, że ją rozumie. Była roztargniona, zmartwiona, co nie zmieniało jednak faktu, że nie zamierzała wyjść na kogoś kto uważa, że Leo nie potrafi zająć się własnym synem! - Jak James? - Dopytała jeszcze nim postanowiła pociągnąć go w głąb mieszkania - za synkiem też się stęskniła i już nie mogła się doczekać, aż weźmie swojego małego szkraba na ręce.

[ta, z nią wieczory są niezastąpione <3;D to dobrze:) w sumie to chyba nie bardzo xd w sensie planuje może pojechać do siostry na kilka dni, ale wtedy będę miała dostęp do kompa jak coś;p no i w drugim tygodniu, gdzieś pod koniec może ze znajomymi jakiś 3-4 dniowy wypad;p a Ty?:)
nie, nie można, bo nie tak że mi się nie podoba, tylko no.. Przedtem ustaliłyśmy co innego, a potem w sumie w jakimś stopniu bez konsultacji ze mną to zmieniłaś - w sensie już sam fakt, że Noah zauważył ten jej pierścionek świadczy, że sobie zmieniłaś plany;p Ale spoko, jeśli Tobie tak bardziej odpowiada może być, tylko w takim układzie wolałabym, żeby Spenc mu sama powiedziała o zaręczynach, ale już przepadło;p Poza tym wtedy była nie w sosie;p Może;p
bo Ci zabrakło argumentów?;p spoko, jeśli tak uważasz to niech Ci będzie;p co nie zmienia faktu, że fochanie jest takie.. dziecinne :>
nie no dzięki tej, że uważasz, że lubię bzdurne rzeczy. DZIĘKI WIELKIE.
nie ma za co:> czepiasz się;p
(nie, tak ogólnie to nie ;p haha;D nie mogę?:o a ja myślałam, że mi wolno wszystko;p za co?:>)
no;p
;pp
i w ogóle póki co to odpisuje tylko tutaj, bo nauka mnie wzywa;p]

Unknown pisze...

Czasami martwiło ją i zasmucało to zamknięcie w sobie ukochanego. Dość często musiała ciągnąć go za język, pytać i dopytywać dlaczego chodzi taki zatroskany czy zamyślony, co go gnębi. Wiedziała jednak jaki jest i zazwyczaj starała się być taktowna i wyrozumiała, tłumacząc sobie, że on już taki jest, i że przyjdzie do niej gdy będzie gotowy lub gdy najdzie go ochota na rozmowę czy zwierzenia. Nie zmieniało to jednak faktu, że za każdym razem czuła niemiłe ukucie w sercu, gdy Leo izolował się od niej i zamykał we własnym świecie, gdzie ona nie miała wstępu, bo to nie tak powinno być. Powinna być częścią całego jego życia. I uparcie musiała tłumaczyć samej sobie, że niezależnie od sytuacji czy ludzi w jego życiu, to ona zawsze zasługiwała i będzie zasługiwać na miano jego najlepszej przyjaciółki. Bo w jej przypadku tak było - to jemu mogła powiedzieć wszystko, zwierzyć się z każdej najdrobniejszej rzeczy tej poważnej, czy będącej drobiazgiem, który ktoś inny mógł uznać za głupotę, ale nie ona. Liczyła, że choć może okazywane trochę inaczej, to bezgraniczne zaufanie działa w obie strony.
Spencer, nie licząc ich zaręczyn, jeszcze nigdy na tak długo nie rozstała się z Jamesem. Nie było jej niemal cały dzień! Wyjechała prawie z samego rana, bo sama podróż do Londynu zajmuje sporo czasu, nie wspominając już o sprawach, które musiała tam załatwić. A teraz na dworze panował już mrok, a ona dopiero dotarła do domu! Była ciekawa jak jej mężczyźni poradzili sobie bez niej, czy byli grzeczni i ładnie zjedli obiad. Stęskniła się za nimi, więc uważnie pochłonęła tę krótką relację Leo, by zaraz z bladym uśmiechem na ustach ruszyć wraz z szatynem do salonu, gdzie czekali na nich rodzice i mały James. I Spencer na jego widok poczuła jak jej całe ciało rwie się, by przytulić tego maluszka do siebie. Od razu przypomniały jej się słowa ukochanego, który mówił, że Mały tęsknił za nią. Nie wiedziała ile było w tym prawy, a ile mężczyzna chciał sprawić jej przyjemności i w jaki sposób to synek okazywał, ale coś musiało w tym być - przecież w końcu mimo wszystko to z nią spędzał praktycznie całe dnie. I dlatego zrobiło jej się jakoś cieplej na sercu, ale też przez moment poczuła się jak najgorsza mama na świecie, która każe tęsknić swojemu synkowi za sobą. Ale nie miała wyboru - poza tym zostawiła go w dobrych rękach, z jego ojcem, a nie jakąś obcą nianią! I już odruchowo, mimowolnie na jej twarzy pojawił się ciepły grymas na widok Jamesa. Wyciągnęła po niego ręce i zaraz przytuliła go do piersi, czule całując go w czubek główki, pytając jak minął mu dzień, czy był grzeczny. Skupiła na nim całą swoją uwagę i to przez moment pomogło jej zapomnieć o wszystkim co się dziś wydarzyło, a nawet na moment zniknęła to nieznośna tęsknota za przyjacielem. Przed chwilą nieco marudzący chłopczyk, nagle rozpromienił się, najwidoczniej zadowolony z jej powrotu - a to znacznie poprawiło jej humor, gdy tak patrzyła na ten uroczy uśmieszek, przyozdobiony jednym ząbkiem.

Unknown pisze...

W czasie, gdy ona skupiła się na dziecku, Leo zajął się jej rodzicami proponując im kolację i coś do picia. Spenc zerknęła tylko z ukosa na ojca, żeby upewnić się, że przynajmniej jej ukochanemu oszczędzi swojego przemówienia na temat ich związku. To była ich sprawa, jak już delikatnie podkreśliła to w samochodzie, gdy zbliżali się na Cynamonową. Poza tym chyba by oszalała, gdyby znowu zaczął tą swoją paplaninę. Naprawdę na dzisiaj miała dość - najchętniej zniknęłaby w sypialni zakopując się pod kołdrą, mając nadzieje, że noc przyniesie jej ukojenie, choć z drugiej strony bała się jakie wizje będą dręczyć, gdy Morfeusz weźmie ją w swoje objęcia. Póki co jednak nie mogła marzyć o chwili spokoju - musiała pomóc Leo, nie mogąc go zostawić samego na pastwę swoich rodziców, którzy potrafili być dość.. specyficzni. Zwłaszcza obawiała się swojego ojca, choć wiedziała, że przecież zawsze lubił on Leo (oczywiście z małymi wyjątkami, gdy rzucał pod nim obelgi, gdy skrzywdził jego małą córeczkę!), a teraz miał jeszcze więcej powodów do radości, bo w końcu doczekał się tego o czym marzył - Leo jej się oświadczył, a więc już za niedługo stanie się jego zięciem. A tego właśnie dla nich chciał prawdziwej rodziny jak tradycja nakazuje.

[:D no wiem, wiem, wiem, ale tak Ci napisałam;p a jeszcze nie wiemy;p oo no to Wam też fajnie!;p
no to teraz mówię przecież, nie?;p nie, jak już napisałaś, że widział, to widział, a kiedy ma im popsuć sielankę to.. już zależy od Ciebie, ja się dostosuje. no co?
sama zaczęłaś:} ;p och, to zabrzmiało jakbyś jednak tego focha strzeliła :p
nie tłumacz się, bo napisałaś, że nie mogłaś przecierpieć bzdur, a to jest jednoznaczne;p i ja niczego nie nad interpretuje ;p :)
;p
(tak, coś w ten deseń;p) hue, hue, nie wiem dzisiaj jestem taka niezdecydowanaaaa ;> :D ale przecież Karolina to nic obraźliwego, to tylko Twoje imię;p)
spoczi widziała, że już odpisałas, ale na mnie dziś nie licz;p btw. może na Krk coś przyśpieszymy bo jakoś mam już dość pisania o tym jak Martyna "umiera" na grypę czy coś tam;p albo niech przynajmniej zrobi się interesująco, bo ja nie mam o czym pisać;p]

Unknown pisze...

[ok:) i nie dziękuje, bo już mam dość pieprzonych regułek z polskiego -.-]

Unknown pisze...

[no mam nadzieje!;p no to super:) liczę, że się wam uda ^^
oj dobra, może powinnam wcześniej, ale wcześniej byłam um.. wkurzona. E.. a co to ma wspólnego z tym? Poza tym, to Ty właśnie chcesz mu popsuć ślub Noahem, nie ja. Ale jak już powiedziałam decyzja należy do Ciebie, bo to Twoje postaci, więc czy Noah sobie coś tam zrobi przed czy po ich ślubie, to już zalezy od Ciebie:}. A kto powiedział, że Ci nie wolno? bo pewnie zaraz się okaże, że ja. Ale przecież możesz je podejmować, ale wiesz jak coś ustalamy wspólnie, to chciałbym jednak wiedzieć jeśli masz zamiar to zmienić, ale teraz w tej sprawie pozostawiam Ci wolną rękę.
no sorry, to Ty wyjechałaś z płaszczką, nie ja;p mhm, spoko.
no kiedyś twierdziłaś, że tak. no ale to jest spora część serialu, bo przecież w okół tego się kręci. I nic takiego nie powiedziałaś, dopiero teraz:p
(:> haha;p)
jeżu wiem, że moja kolej i dlatego pytam, bo nie wiem co mam pisać. a interesująco może być tylko z kłótnią?;p
;p
możesz przewinąć;p smacznego:)]

Unknown pisze...

[:)
Po prostu niefajnie to wszystko wyszło. I spoko, nie przepraszaj, może ja też się za szybko uniosłam, ale się po prostu wkurzyłam, bo pierwsze nie chcesz żeby Spenc mu mówiła, ma się dowiedzieć po ślubie, potem sama to zmieniasz, a ja też dzisiaj troszkę drażliwa jestem, więc łatwo mnie z równowagi wyprowadzić. Jeżu, nie wiem jakbym chciała! Bo podobał mi się nasz pierwszy plan, ale skoro Noah się jednak dowiedział, to bardziej logiczne się wydaje, żeby jednak sobie coś zrobił przed. Więc.. nie wiem, i zrobisz jak uważasz.
no więc właśnie;p dobrze wiedzieć;p
ach, no tak zapomniałam, że się plączesz zazwyczaj w zeznaniach;p dobra, dobra już się nie tłumacz, ja wiem swoje!;p ja zawsze mam racje :>
no;p ale z kontekstu to własnie wyszło;p
spoko, poczekam, mam co robić;p
swoją drogą, czego masz zły humor?]

Unknown pisze...

[spoko, rozumie, chociaż to trochę zadziwiające, że zapomniałaś o tym co sama chciałaś;p. nie, nie możemy uznać, a raczej ja nie mogę i tyle. pewnie jest to spowodowane jakąś złośliwą upartością, ale w tym momencie nie mogę sobie skreślić tamtego momentu. ale za to druga opcja wydaje mi się dość sensowna, chociaż i tak w takim układzie chciałam, żeby Noah się dowiedział od niej (w sensie o zaręczynach), ale już przepadło. Ale spoko Noaś będzie miał tylko kolejny powód żeby się na nią wykurzać;p Tak, odpowiada.
;p
co też jest swoją drogą podejrzane;p i zaraz zacznę podejrzewać, że jesteś jakimś dziadkiem ze sklerozą, któremu jutro nie będą usuwać zębów, bo już ich nie ma, a wstawiać jakiś rozrusznik serca, czy coś xD hihi;p
czyli i tak wychodzi na moje;p bo wtedy brzmiało to inaczej;p
;p
e.. aha? serio, płaczesz?Oo weź przestań, nie ma się co mazgaić. Bo mnie moja matura wkurza, a jutro muszę zmienić deklaracje, a jeszcze nie wiem czy ją zmieniać czy zostawić jak jest;p]

Unknown pisze...

[widzę właśnie;p a tego to i ja nigdy też nie wiem;p no, wybacz, ale tak już mam;p mhm, powiedźmy;p
och trochę długo mi to zeszło, ale cóż , chyba najwyższa pora! a co za tym idzie musimy zakończyć naszą znajomość, iż gdyż ponieważ ja się z dziadkami nie zadaję, wybacz staruszku:>
no i jak zwykle miałam racje:> bosz, jestem cudowna.
och, okej.. No weź, jeszcze mi się głupio zrobi jak sobie pomyślę, że byłam powodem, albo jednym z powodów, albo ostatecznym ciosem przez który się rozkleiłaś! em, dobrze? ale możesz sprecyzować czego dokładnie mam nie robić?;p
temat matury ustnej i może poziom z chemii, albo w ogóle z niej zrezygnować. Już sama nie wiem. obczajam uczelnie czy mi wgl to jest potrzebne i wynika niby że nie, tylko że sum summarum to wszystko, te profile jakoś mnie nie specjalnie interesują, ale nie ma innych -.- a na drugi koniec Polski nie będę składać papierów.]

Unknown pisze...

[niestety;p no nie jest;p haha prawidłowo;p o widzisz, teraz zobaczymy, że wyjdzie w praniu, dlatego napisałam powiedźmy! wiedziałam, że tak się skończy, czy że będzie na nią zły;p ale w sumie chyba szkoda się umawiać, bo zrobisz i tak po swojemu. w sensie zapomnisz;p
spoczi, żadnego spotkania nie będzie, staruszku!:>
och, to jeszcze nie popadłaś?;p
ale ja nie napisałam, że mi się głupio zrobiło. tylko, że "jeszcze mi się głupio zrobi", a to dwie różne sprawy;p mhm;p no sorry, ale co miałam mówić jak i tak już było po fakcie? zresztą ja z niczym nie wyjeżdżałam, to Ty zaczęłaś, a ja Ci napisałam, że skoro już się dowiedział to niech będzie jak chcesz;p wiem, pamiętam.
nie, miałam czarne charaktery, ogólnie. i tak między innymi mam lady Makbet w planie, ale chyba zmienię na Tatry, bo akurat tutaj mam już połowę pracy napisanej, a siostra nie ma mi teraz jak pomóc pisać o tej o czarnych charakterach. Weź mi już nie mów o chemii bo serio dzisiaj to działa na mnie jak płachta na byka. NO WŁAŚNIE NIE WIEM! DLATEGO NIE WIEM CO MAM ROBIĆ Z MATURĄ. jeżu, serio musiałaś mi to wysłać. o Danii? Przecież teraz będę siedziała i tylko się śliniła do tego. Zresztą moja kumpela była w Danii bodajże na studiach i tam kurde matma to jest taka jak u nas w podstawówce <3 ;d
i wgl to idę, bo jutro mam na 7.10 :) dobranoc, udanego zabiegu, nie cierp za bardzo i do spisania wieczorem ^^]

Unknown pisze...

Nie była dzisiaj w nastroju na takie rodzinne schadzki. Czuła się jak wrak człowieka - potrzebowała ciszy, spokoju, snu i kilku długich chwil w ramionach ukochanego, ale póki co na żadną ze swych zachcianek liczyć nie mogła. Bo musiała zająć się rodzicami. Owszem, wiedziała, że może zniknąć na górze tłumacząc się przed bliskimi bólem głowy lub czymś podobnym, ale nie chciała zostawiać Leo samego. A może po prostu ona nie chciała być teraz sama? Bo bała się tego jakie myśli dopadną ją, gdy zostanie ze sobą sam, na sam. Już teraz zadręczała się, a rozdzierający serce jęk przyjaciela wciąż brzęczał jej w uszach, sprawiając, że wnętrzności zwijały jej się w bolesny sposób. Tkwiła więc między nimi wszystkim, wciąż jednak jakaś taka.. Nieobecna. Myślami była daleko stąd i tylko od czasu do czasu odpowiadała bardziej szczegółowo, gdy matka nie dawała jej spokoju wiercąc jej niemal dziurę w brzuchu chcąc znać wszystkie szczegóły ich ślubu. Reagowała też, gdy zauważała, że ojciec staje się zbyt natarczywy i niezbyt przyjemny dla Leo - a dokładnie, gdy z krzywą miną rozpoczynał wstęp do swojego długiego przemówienia, którym uraczył ją w drodze do Murine. Wtedy reagowała niemal natychmiast - znajdowała mu jakieś zajęcie, albo po prostu odciągała Leo na bok, mrucząc, że ma do niego jakąś sprawę.
Mimo wszystko od samego początku czekała jednak na moment, w którym jej rodzicie zdecydują się w końcu położyć. Już wcześniej wykorzystała nadając się chwilę by się wymknąć - aby ululać Jamesa, choć głównie po prostu była to jej wewnętrzna potrzeba po tak długiej rozłące z synkiem. A gdy wróciła do salonu, nie była już zdolna dłużej udawać - co chwila zerkała w stronę schodów, albo tkwiła ze wzrokiem utkwionym w zegarze. Wcześniej starała się panować nad sobą, dobrze wiedząc, że Leo ją obserwuje, a nie chciała go martwić. Teraz już jednak wręcz zaczynała drżeć z niecierpliwienia, ale przede wszystkim od dławiących ją emocji. Szybko jednak się opanowała i wytrzymała jeszcze te kilka, jak dla niej, długich chwil w towarzystwie rodziców. Nie protestowała, gdy to ukochany poszedł się nimi zająć i odprowadził ich do sypialni, ani też, gdy mężczyzna powiedział, że sam zajmie się sprzątaniem. Posłała mu nikły, ale niezwykle wdzięczny uśmiech, a potem ruszyła na górę.
Pierwsze co przyszło jej do głowy do prysznic - potrzebowała tego uspokajającego, relaksującego szumu wody, który choć może trochę rozmasuje jej niezwykle spięte mięśnie. I zaczęła zbierać wszystkie potrzebne rzeczy, tyle tylko, że zabranie do łazienki dwóch rzeczy zajęło jej niezwykle dużo czasu. A to wszystko przez jej rozkojarzenie, gdy otwierała szafę nie wiedząc czego tam szuka. Mając w planach wziąć czystą bieliznę, przyłapywała się po chwili, że grzebie w szufladzie Leo, a nie swojej, a poszukując piżamy przeczesywała swoimi rączkami stertę ze spodniami. Ale nareszcie dotarła do kabiny! Tam zaraz odkręciła kurek z gorącą wodą i wzdychając z ulgą stanęła pod niemal parzącym strumieniem wody, który miał przywrócić jej zdrowy kolor - odkąd wróciła z Londynu chodziła niezdrowo pobladła, a piegi na jej nosie były widoczne bardziej niż zwykle.

Unknown pisze...

Okazało się jednak (zresztą co było do przewidzenia), że ta drobna przyjemnostka przyniosła jej ukojenie tylko na krótką chwilę. Już w połowie kąpieli wszystko do niej powróciło i to z taką mocą, że niemal odebrało jej dech w piersi. Sceny ze spotkania z Noahem przewijały się przed jej oczyma, by na końcu zatrzymać się na tym zrozpaczonym wyrazie jego twarzy, na tym jęku, by nie zostawiała go z tym przeklętym "żegnaj".. Słone łzy wymieszały się z wodą płynącą z prysznica, a Spenc niemal natychmiast ją zakręciła, gwałtownie opuszczając kabinę. Oparła się o umywalkę, nie zwracając uwagę na dreszcze - kilka głębokich wdechów pomogło jej się względnie uspokoić. Więc sięgnęła po ręcznik by się osuszyć i przy okazji zdać sobie sprawę, że przygotowane rzeczy do spania zostawiła przez swoje roztrzepanie na fotelu w sypialni. Zagryzając wargi opatuliła się miękkim materiałem, a potem wyszła z łazienki, by zaraz drgnąć nerwowo, gdy kątem oka zauważyła ruch. Całe szczęście był to tylko Leo, więc odetchnęła posyłając mu blady uśmiech, z którym odnalazła swoją piżamę. Wciąż zamyślona zrzuciła z siebie ręcznik i wsunęła na siebie nocną koszulę oraz bieliznę. A potem nagle odwróciła się w stronę Leo z lekko rozchylonymi ustami, nie mając pojęcia od czego zacząć.

[hihi;p ahaha mniejsza z tym;p mhm, już to widzę jak przypilnujesz;p nie wiem, zobaczę xD
oczywiście. jak każdy boję się pedofilów i zboczeńców;p
jestem pod wrażeniem;p
spoko, nie masz za co przepraszać, po prostu nie musisz się martwić, że mi się glupio zrobiło, co nie zmienia faktu, że to raczej niezbyt dobrze, że wczoraj płakałaś! nie, bo już to napisałaś i stało się, poza tym mi wystarczył sam fakt, że to się pojawiło, sooł. no powinnaś, masz rację;p ehe.
no właśnie nie bardzo xD bo Tatry były głównie w Młodej Polsce, a ja muszę mieć z całej literatury. No i głównie są to wiersze, poza tym musiałabym mieć zdjęcia, rekonstrukcję obrazów i ich dokładną interpretacje oraz analizę,więc.. Po rozmowie z nauczycielką doszłam do wniosku, że zostaje przy moim pierwszym temacie, bo mam większą swobodę, pole do popisu i wgl. I własnie wezmę sobie do moich postaci które wybrałam jeszcze Voldemorta i może Saurona ^^ no miałam, i ciągle mam, ale nie ma takiego kierunku, który by mnie interesował;p no tak, ale mimo wszystko tam potrzebny jest język angielski na wysokim poziome, ja na swój nie narzekam, ale nie wiem czy bym sobie ogarnęła te wszystkie zajęcia jakby ktoś mi nawijał szybko po ang i jeszcze nie daj Bóg trochę niewyraźnie mówił;p no czy ja wiem, mi koszta by wyszły prawdopodobnie drożej, bo ja w Krk mam mieszkanie - tzn moja kumpela ma, a na dzień dzisiejszy może będziemy razem mieszkać więc wiesz;p No weź, jak mogę się nie ślinić jak mi się ten kraj zawsze tak strasznie podobał!? a Ty myślisz o tym tak na serio? ;>
i jak tam, żyjesz?;p]

Unknown pisze...

[ooo cześć!:> haha. no to się cieszę, że nie jest tak źle, ale odpoczywaj sobie:). ja odpisałam tu i na NYC, za Krk się wezmę potem :) w sumie to nawet jednak nie mam - miałam mieć krtk z biol, z ang i jeszcze korki z ang i kroki z biol, ale nic z tego jutro jednak nie mam xD ale za to mam sporo nauki na środę i czwartek więc już sobie zacznę to powoli ogarniać ^^
do potem:)]

Unknown pisze...

[ok, ok ja jutro i tak będę dopiero pewnie gdzieś po 15 ;) ale nie śpiesz się ani nic - odpoczywaj i wgl :)
a ja już idę, bo trochę się źle czuje - głowa mnie boli i chyba mam gorączkę!;o więc zmykam do łóżka, bo rano trzeba wstać!;p
dobranoc i do spisania jutro:)]

Unknown pisze...

Noah bardzo różnił się od tamtej dwójki, z którą musiał pożegnać się Leo. On nigdy nie próbował zniszczyć ich związku - nie knuł, nie wykorzystywał podle członków jej rodziny, ani nie próbował ich rozdzielić, gdy pojawiał się jakiś mały kryzys. On po prostu był przy Spencer, gdy go potrzebowała i znikał, gdy zjawiała się miłość jej życia, bo chciał by była szczęśliwa. Porzucał wszelkie egoistyczne pobudki, przekładał jej szczęście nad swoje. I brunetka to wszystko naprawdę doceniała, chociaż nie ułatwiało jej to pogodzenia się z myślą, że tak bardzo go skrzywdziła. Może prościej by jej było, gdyby on też choć raz zachował się niewłaściwie - wtedy mogłaby mieć do niego żal, mogłaby go znienawidzić, skreślić. Nie żeby chciała, by Noah ją krzywdził, czy okazał się złym facetem, po prostu wtedy łatwiej byłoby jej się z nim pożegnać. A tak? Tak tylko w pamięci miała tego zrozpaczonego mężczyznę, który traci miłość, który jest świadomy, że ona nigdy nie będzie jego. Ale czy to była jej wina, że jej serce skradł inny? Nie! Bo przecież nad uczuciami się nie panuje. A ona.. Ona kochała Leo nad życie i nikt, ani nic nie mogło tego zmienić.
Na jej ustach przez krótką chwilę zamigotał lekki uśmiech, gdy ukochany cmoknął jej noc, w ten rozczulający sposób. A gdy zadał swoje pytanie, westchnęła cicho, by zaraz wtulić się w niego. Objęła go rękoma, delikatnie sunąc dłońmi po jego plecach - ten powolny, równomierny ruch na swój sposób ją uspokajał.
- Nie najlepiej. - Powiedziała zgodnie z prawdą. Owszem, mogła mówić Leo, że czuje się wyśmienicie, czy bardzo dobrze, ale to w ogóle miało jakiś sens? Przecież on dobrze wiedział, że wcale nie jest jej łatwo, wiedział, że jest jej ciężko. Więc kogo miała oszukiwać? A potem znowu zamilkła, nie wiedząc co dalej. Nie specjalnie czuła się na sile opowiadać o tym co się wydarzyło, zwłaszcza potem, gdy Noah pobiegł za nią. Nie żeby chciała mieć jakieś tajemnice przed Leo, zwłaszcza, że przecież do niczego między nimi nie doszło, ale jednak.. Było to zbyt bolesne, rozdzierające, a zarazem wzruszające wspomnienie, by mogła o tym, ot tak po prostu opowiedzieć.
- Wiesz, jeszcze nigdy go takie nie widziałam. On był taki.. wściekły, oschły, zimny.. - Zaczęła, by drgnąć niespokojnie, na samo wspomnienie jego lodowatego głosu, tego gniewnego spojrzenia, tej złości bijącej z każdego jego ruchu. - A potem był taki zrozpaczony, smutny.. Leo to ja go tak zmieniłam, to ja go tak skrzywdziłam. To moja wina, że teraz tak cierpi.. - Szepnęła, a głos pod koniec nieco jej się załamał. Wtuliła się się w ukochanego jeszcze mocniej, łapczywie łapiąc powietrze, bo łzy zaczęły dusić ją w ten specyficzny sposób.

Unknown pisze...

[niby co Ci wypominam?!;p na jedno wychodzi;p no oczywiście;p ale ja nie zamierzam Cię do niczego zmuszać - to Twoja postać, więc sama sobie zadecydujesz jak zareaguje;p
no.. ja?;p bo po co innego byś tu ze mną pisał, wapniaku?;p
;p
mhm.. więc mi się nie zrobiło, nie masz się czym przejmować;p no w sumie racja, ale z drugiej strony.. To niedobrze, że tak łatwo w dołki wpadasz;p hihi;d wydaje Ci się.
jarać to się można, ale gorzej napisać i znaleźć dobre utwory z wszystkich epok - musiałabym szukać jakiś utworów nadprogramowych, czytać je, przeglądać i wgl, a sum summarum już luty i nie ma na to czasu, zwłaszcza, że są ważniejsze przedmioty niż głupia prezentacja z polskiego, bo ustny nikomu do szczęścia tak naprawdę potrzebny nie jest;p Nie wiem - za Wawą nie przepadam, Katowice też mnie jakoś nie kręcą, a w Łodzi nie byłam i raczej bym się w tym mieście nie odnalazła, bo nawet nikt ze znajomych tam nie idzie, nie mam tam żadnej rodziny, poza tym jakoś Łódź mnie nie rusza;p Zresztą zostawmy temat moich studiów, bo mnie drażni, a nawet bym rzekła, że wkurwia, bo Tobie to łatwo teraz mówić, bo może wiesz co chcesz robić, masz jeszcze rok, a ja kurwa parę miesięcy. No właśnie czynszu bym nie musiała;p e tam dojazdy - kupuje się miesięczny, a to wcale tak drogo nie wychodzi;p mhm, już lecę. Poza tym przecież zawsze mogę się wybrać na studia do Danii za parę lat - za rok, za dwa. Tak samo jak mogę zmienić kierunek na uczelni.
teraz idę na angielski, do później:}]

Unknown pisze...

[e tam, kłamiesz;p wcale, że tak!;p no tak, po prostu.. jak sobie zapomnisz i napiszesz coś innego, to się okaże jak chciałaś żeby zareagował, a ja się do tego ze Spenc po prostu dostosuje;D
może dysk Ci wypadł, albo coś Cię strzyknęło i po prostu nie mogłeś?:p
;d ahah no domyślam się, że wiesz! i trzeba coś z tym zrobić;D a co, coś nie tak?
no;p wiem;p Ale ja nie oceniam - po prostu fajnie i łatwo jest rzucać miastami, uczelniami, ale to wcale nie jest takie proste jak się wydaje, sama się za rok przekonasz. Nie wiem, nie byłam ale z tego co wiem to raczej do najczystszych miast też nie należy;p znaczy teoretycznie bym nie musiała, bo wiadomo, że mi by głupio było tak na niej żerować, ale na pewno miałabym mniejszy niż normalnie;p no;p
ogólnie to się czuje dobrze, ale czoło mam gorące xd
ok, spoko, odpoczywaj :D ja sobie pooglądam Grey's Anatomy i porobię maturę z biologi w międzyczasie;d bo generalnie dziś sobie zrobiłam labę, jutro też robię xD i wgl to się wkurzyłam - koleś mi odwołał korki z angielskiego o 16.50, co ja mam je o 17 -.- fajnie, nie? Dobrze, że trochę się nie wyrobiłam i jeszcze daleko nie zaszłam;p]

Unknown pisze...

[ a właśnie, że tak! i tak!;p spoczki, ale widzisz, od razu wyszło, że jednak miałaś inne plany wobec Noaha, w sensie jego zachowania - no, i gdzie ta szczerość?
oj tam, na leżąco czy coś;p a lotki to może być zwykła ściema dla podtrzymania wizerunku Karoli;p
no nie wiem, znaleźć złoty środek, który natychmiast Cię z dołka wyciągnie?;p cały czas przecież pamiętam - a wtedy nic nie pisałam, bo się wkurzyłam, bo ustaliłyśmy co innego, ale sam fakt czy N. zrobi sobie coś przed czy po wydaje się mimo wszystko drobnostką, a wyszła z tego większa afera niż powinna, bo mnie pociągnęłaś za język i ta moja złość od razu wylazła;p
nie wiadomo czy się wyrwę, bo jeśli pójdę do miasta obok na studia, to będę dojeżdżać;p dlaczego nie możesz być? widzę właśnie;p ahaha no racja w sumie;p no:)
nie wiem, wolę nie mierzyć, bo się nie chce rozchorować przed ostatkami;p a to, że gorąca dziewczyna jestem to to wiadomo na co dzień, a to jak się czuje w tym momencie raczej nie ma z tym nic wspólnego xD
domyślam się;p a to ja mam prawie cały sezon do nadrobienia więc wiesz;p no powiedźmy - po prostu są u nas zawody w szkole, a ja wole sobie je pooglądać i dopingować naszych niż siedzieć na nudnych lekcjach ;p co nie zmienia faktu, że się niefajnie zachował, że odwołał mi w ostatniej chwili, a normalnie jakbym wyszła to bym już była w połowie drogi!;p
spoko, spoko;d]

Unknown pisze...

[przyjechała moja siostra i muszę z nią pogadać, więc póki co nie odpisuje, ale myślę że Tobie, w Twoim stanie to nie specjalnie będzie przeszkadzać ;d;*]

Unknown pisze...

Chciałaby ot tak po prostu nie móc się obwiniać, przejmować. Ale nie potrafiła, bo nie była zimną suką, która po takim czymś potrafi wykreślić ze swojego życia ważnego człowieka, którego na dodatek skrzywdziła i przejść nad tym do porządku dziennego. Nie, to nie była ona. Ona się przejmowała, ona się obwiniała i nikt nie mógł jej za to obwiniać, bo był to zwykły, ludzki odruch, który świadczył, że ten ktoś po prostu ma uczucia i sumienie. Nie zmieniało to jednak faktu, że słowa Leo były dla niej ważne, choć może nie przyniosły jej upragnionego ukojenia. Ważne było jednak dla niej, że przynajmniej on jej nie obwinia, że nie patrzy na nią jak na potwora. Bo wystarczyło, że ona się tak czuła, a gdyby się okazało, że i on tak ją postrzega to chyba nie wytrzymałaby tego wszystkiego psychicznie. Doceniała jego wsparcie, jego troskliwość, czułość. Bo wszystko co robiła, robiła z myślą o nim. Dla ich wspólnego szczęścia. Dla ukochanego była zdolna do wszystkiego. Ale nie zmieniało to faktu, że miała wyrzuty sumienia związku z Noahem. Dlaczego on musiał zakochać się właśnie w niej?! Przecież ona wcale nie była taka idealna! Zawsze zastanawiała się co Leo w niej widzi, że tak bardzo ją pokochał. Teraz mogła zastanawiać się co Noaha tak zachwyciło, ale nie chciała. Nie chciała już o tym myśleć i miała nadzieje, że po prostu jej przyjaciel ruszy na przód, a nawet jeśli to konieczne zapomni o niej.
Ale na koniec w wypowiedzi Leo, zabrzmiała nutka, która niezbyt jej się spodobała. Wątpił? Był zazdrosny? Naprawdę nie miała na to siły. Zresztą, najchętniej położyłaby się spać, mając nadzieje, że przynajmniej Morfeusz pozwoli jej choć na moment o tym wszystkim zapomnieć, że pozwoli jej spokojnie przespać noc, choć obawiała się, że nie będzie dla niej zbyt łaskawy. Powoli odsunęła się od mężczyzny, by móc spojrzeć mu w oczy, a potem skinęła głową wzdychając cicho.
- Tak, Leo. Dałam mu to wyraźnie do zrozumienia. - Odparła twardo, by zaraz znów złagodnieć. Nie mogła mu się dziwić, że się niepokoi. Pewnie na jego miejscu miałaby te same obawy i lęki, więc zaraz czule sięgnęła do jego twarzy, by następnie musnąć jego usta własnymi. A potem na nowo wtuliła się w niego i tkwiła tak dłuższą chwilę nim zaczęła kontynuować.
- Uwierz mi, Noah nie ma już złudzeń. Zobaczył pierścionek. - Powiedziała odsuwając się odrobinę od niego, by móc spojrzeć na swoją dłoń, którą zdobił wspomniany przedmiot. Na moment w jej oczach błysnęła czułość, gdy przypomniała sobie tamtą magiczną chwilę, ale zaraz znów spochmurniała. Pamiętała wyraz jego twarzy, gdy dojrzał błyskotkę - nie miała wątpliwości, że zrozumiał co to oznacza.
- Żałuje, że nie dowiedział się ode mnie. Chciałam mu powiedzieć, naprawdę, ale.. Ale potem doszłam do wniosku, że nie potrafię zadać mu tego ciosu, bo on i tak już nie miał nadziei, że kiedykolwiek będzie mógł być ze mną. Więc zrezygnowałam. A potem on zobaczył pierścionek.. powinien się ode mnie dowiedzieć prawda? Zasługiwał na to, a ja.. - Urwała na nowo czując się jak najgorszy człowiek pod słońcem. Noah zasługiwał na to by usłyszeć to od niej, a ona stchórzyła!

[fe.
mhm;p tak, tak wiem,że tak wyszło, przecież nic nie mówię.
o widzisz, przynajmniej teraz się otwarcie przyznajesz, że byłeś wstawiony! HA! (tudzież udawałeś dla podtrzymania swojego wykreowanego wizerunki Karoliny;p)
no to źle, nawet bardzo źle! No, a nie? Przecież napisałam, że się dostosuje, a Ty się od razu stwierdziłaś, że mi się nie podoba;p no tak, tak. możemy, przecież cały czas próbuje to robić, ale Twoje "aha, spoko" było dość wymowne;p
no wiem, wiem. aha, złośliwości, mhm, wszystko jasne;p
;p ale że co wiem, bo nie rozumie o co Ci w tym momencie chodzi;p
no jest, ale nie mam kiedy oglądać;p oo widzisz, a ja nawet nie miałam okazji ani razu tego obejrzeć, a Ty drugi raz sobie oglądałaś! I gdzie tu sprawiedliwość?;p no wiem, że było niefajne;p
:)]

Unknown pisze...

[nie, nie było;p
no, a co może nie?
jakie "am"? podobno jesteś dziadkiem ;p i tak ile się trzeba było na kłócić, żebyś się przyznał staruch ;p
tak, zdążyłam;p no to tak było. jasne, jak to było zwyczajne, to ja jestem święta, kurwa. :} ;p
jak nie chciałaś to nie musiałaś mi mówić, przecież;p ale tak jaśniej;p
bo wiem, kiedy co jest przyczyną, wiesz zdążyłam samą siebie poznać przez te prawie 19lat;p
no w sumie;p co nie zmienia faktu, że wolałabym być na bieżąco;p 'The Perks..' jest boskie!;D hm, nie wiem, późno już jest więc nie chce mi się myśleć;p 'Dziennik pozytywnego myślenia'? Zresztą to zależy co chcesz - coś bardziej z przekazem, poważnego czy jakąś komedię, czy co;p
spoko, na Krk nie odpisałam, ale po prostu nie umie już dzisiaj pisać. Więc dobrej nocy i do jutra:}]

Unknown pisze...

[ja generalnie nie wiem kiedy dam radę Ci odpisać - właśnie wróciłam, a mam coś jeszcze do załatwienia, no, a potem w uj nauki -.- ale myślę, że za jakąś godzinę, może dwie siądę i Ci odpisze:)]

Unknown pisze...

Nagle w Spencer pojawiła się paląca chęć wyrzucenia wszystkiego z siebie. Jeszcze chwilę wcześniej nie była w stanie dokładnie o tym wszystkim mówić, więc wybierała te istotne rzeczy, ale teraz.. Teraz doszła do wniosku, że to najlepsze rozwiązanie. Pozbyć się tego ciężaru choć w minimalny stopniu, dzieląc się wszystkim z ukochanym. Bo chciała mieć to już za sobą - nie chciała nigdy więcej wracać do tamtych wydarzeń, do tego bolesnego pożegnania. A chciała być fair wobec Leo i nie chciała by kiedykolwiek mógł pomyśleć, że wydarzyło się wtedy coś więcej, że stało się coś istotnego. Nie naciskał, nie dopytywał i doceniała to, ale wiedziała, że mimo wszystko chciałby poznać wszystkie szczegóły, a ona nie miała tak naprawdę powodów by mu ich nie udzielić, może jedną przeszkodą był fakt, że naprawdę to było trudne.. Słowa jakby nie mieściły jej się w gardle i nie chciały wyjść, ale teraz wierzyła, że jeśli się przełamie, to może i jej ulży, ale przede wszystkim uśpi wszelkie obawy swojego mężczyzny.
Westchnęła tylko cicho, na jego słowa. No bo jak niby miała się nie winić? Przecież to była jej wina, że go skrzywdziła! Owszem, nie kazała mu się w sobie zakochiwać, ale to, że Noah obdarzył ją miłością nie była też jego winą - serce nie sługa i takie tam. Ale to ona popełniła błąd, źle rozgrywając to wszystko, gdy dowiedziała się co on do niej czuje. Gdyby wyraźnie dała mu do zrozumienia, że nie będzie wstanie odwzajemnić jego uczuć to wszystko mogło skończyć się inaczej. Ale z drugiej strony, wtedy nie była tego taka pewna - była przekona, że miłość jej życia nie żyje, a ona mówiąc, że Noah byłby jedynym mężczyzną, którego byłaby w stanie pokochać po Leo, wcale nie kłamała. Może nastąpiłoby to za rok, może za pięć lat, może to uczucie nie byłoby nawet w połowie tak ogromne jak do Rougha, bo taka miłość zdarza się tylko raz, ale wiedziała, że jeśli miałaby z kimś sobie ułożyć życie to tylko z Noahem - bo on był jej przyjacielem, on zawsze potrafił ją pocieszyć, rozśmieszyć, podnieść na duchu. Tyle tylko, że przy Leo nie miał żadnych szans, był tylko przyjacielem, kimś ważnym, ale nie najważniejszym. I dlatego Spencer zagryzając dolną wargę odsunęła się od ukochanego i pociągnęła go w stronę łóżka, ale nie po to by położyć się spać, jak się mogło z początku wydawać, ale na nim usiąść i po prostu.. porozmawiać. [jeżu musiała, bo mnie samą jakoś nogi zabolały jak tak pomyślałam, że stoją i stoją xD]

Unknown pisze...

Posadziła go na materacu, sama zaś usiadła mu na kolanach, ale tak, by móc idealnie widzieć jego twarz. Potrzebowała tego - bo choć to o czym miała mu opowiedzieć wcale nie było łatwe, to musiała go widzieć, by nieustannie przypominać sobie, że to wszystko co dziś przeżyła miało sens. Bo chodziło o niego, o ich miłość, o ich związek, a to warte jest każdego poświęcenia. I cicho zaczęła mówić mu jak to Noah otworzył jej drzwi, jak to nie rozpoznała człowieka, który stanął w progu. Był wściekły, zły, zraniony, ale przede wszystkim niewymownie oschły i lodowaty, a to kompletnie nie było w jego stylu. Mówiła mu o tym jak siłowała się z nim w drzwiach, jak potem doszła do wniosku, że to spotkanie to jednak nie był dobry pomysł, bo tylko rozdrapała gojące się rany. I wycofała się, ale on pod jakimś impulsem pobiegł za nią, i dopiero tam, na klatce schodowej powrócił jej przyjaciel, z którym po prostu się pożegnała. Powiedziała mu jednak, że może zadzwonić, gdyby działo się coś złego, ale chyba wszyscy zdawali sobie sprawę, że Noah raczej nigdy nie skorzysta, że było to raczej grzecznościowe, choć Spenc nie kłamała - pożegnali się, ich znajomość się zakończyła, ale gdyby wydarzyło się coś bardzo złego mógł poprosić ją o pomoc, bo on był przy niej w złych chwilach, ale przede wszystkim on nie miał tu nikogo, bo przez jego ciągłe wyjazdy większość jego znajomości się urwała, albo znacznie.. rozluźniła. A potem on zobaczył pierścionek i.. I wtedy nadszedł koniec ich pożegnania.
- I tyle.. Mam nadzieje, że Noah ruszy dalej. Tak będzie dobrze. - Szepnęła jeszcze na koniec, ocierając pojedyncze łzy, które mimowolnie wymknęły jej się z oczu, a potem niemal z ulgą znowu wtuliła się w ukochanego. Boże, jak ona cieszyła się, że go ma!

[dobra, już milczę;p
niby tak, ale zabrzmiało to w stylu "niech jej będzie" tudzież "głupszym się ustępuje"!;pp
no tak, ale i tak musimy zakończyć naszą znajomość!
ach wybacz, nigdy nie byłam mistrzynią uprzejmości xD - przestań gadać głupoty, jesteś bardzo stabilna!:> (teraz dobrze?;d) mam taką nadzieje;p
no daj spokój, przecież nic takiego sobie nie pomyślałam - to normalne, że wyjazd dziecka na studia zawsze jest kosztowny dla rodziców i nawet jeśli normalnie się żyje na bardzo dobrym poziomie to jednak takie coś może sprawić problemy i wgl. I się nie dziwie, że chcesz pracować - ja też bym chciała, ale nie wiem jak to wyjdzie w roku akademickim, ale na wakacjach muszę sobie znaleźć coś przyzwoitego ^^ co do szkół policealnych - chodzi Ci o te dwuletnie takie? ;p u mnie dużo osb się na takie coś wybiera i sama się czasami nad tym zastanawiam ;p bo mogę zrobić to, potem znaleźć jakąś porządną pracę, a dopiero potem iść na studia czy coś ;D ale jednak wolę studia ze swoim rocznikiem xd
e.. to dobrze xd
no mówiłam, Ci że boski jest;D Emma tam bosko zagrała i Logan i ten drugi koleś, którego imie teraz mi wyleciało z głowy, też był genialny :D ahaha spoko xD to np. Crazy, stupid, love z Goslingiem i Stone, albo Easy A właśnie też z Emmą Stone. To tylko seks z Kunis i Justinem, albo Sherlock Holmes, Niesamowity Spider-man. Siła spokoju <3 A no i pamiętam, że ta bajka Zaplątani też była mocna ahaha, bo taka bardzo w stylu starego, dobrego Dysne'a - wiesz, czarny charakter, księżniczka i jej książę, problemy, potem happy end.. :D jeszcze? xD
a teraz znikam na dłużej, pewnie będę dopiero gdzieś wieczorem ale muszę porządnie przysiąść do nauki :) więc odpisałam tylko tutaj, a NYC i Krk zostawiam na potem:p :)]

Unknown pisze...

[no ja właśnie przyszłam zerknąć na bloga ;p ale spoko, odpoczywaj sobie i w ogóle, a mi musisz wybaczyć, ale pewnie dzisiaj nie odpiszę już na NYC ani Krk, bo sobie jeszcze przypomniałam, że z polskiego ma nas pytać od starożytności i wgl, więc pasuje co nieco powtórzyć, a tu jeszcze korki z biologii, sprawdzian z chemii i jeszcze inne duperele, więc muszę sobie tamte blogi odpuścić :c ]

Unknown pisze...

[kiedy ja się nie potrafię nie przejmować, o!;p ale ciesze się, że będziesz miała co robić jak mnie nie będzie;D no i do jutra;)]

Unknown pisze...

[ ojejku! no tak, zapomniałam, że Ty nie masz jak jeść pączków! Współczuje!:c :D no i udanego spotkania z kumpelą życzę, ja jak się ogarnę, coś zjem, bo dopiero przyszłam, to się wezmę za odpisywanie, a potem pewnie będę znikać tak koło 19 i nie wiem o której wróce;p]

Unknown pisze...

[potem Ci wszystko napisze, nawet na Krk ne zdążyłam odpisac, ale kumpela mnie zaskoczyła i już muszę wychodzić, także do potem, pa! nie mam pojęcia o której będę:*]

Unknown pisze...

[jeestem:} postaram się jeszcze tutaj Ci odpisać i na Krk, bo tam już połowę odpowiedzi i pewnie będę znikać:)]

Unknown pisze...

[ a ja odpisałam tylko na Krk, bo tutaj miałam już tak naprawdę większość napisaną przed wyjściem, a już nigdzie więcej nie dam rady, musisz mi wybaczyć, no ale normalnie padam na twarz i jeszcze głowa mnie trochę pobolewa. Nadrobię wszystko jutro jak wrócę ze szkoły. Dobrej nocy, do spisania jutro:)]

Unknown pisze...

Nie była pewna na ile to wszystko jej pomogło - opowiedzenie ukochanemu jak przebiegło jej spotkanie z Noahem. Wiedziała, że nagle te wszystkie nią targające emocje nie zniknął, ale liczyła na coś więcej, na to, że może te ciężar na jej sercu trochę zelżeje. Nic takiego niestety się nie stało, co nie zmieniało jednak faktu, że może poczuła się ciut lepiej. Przede wszystkim dlatego, że Leo był obok i rozumiał, a przynajmniej starał się to wszystko zrozumieć. Pocieszał ją, a chociaż te słowa ledwo do niej docierały, to liczył się sam fakt, że jednak był razem z nią w tej trudnej chwili i przypomniał jej, że ich miłość była tego wszystkiego warta. Miała tylko nadzieje, że już więcej nie będą musieli o tym rozmawiać, a przynajmniej nie w najbliższym czasie. Nie miała na to ochoty ani sił, poza tym teraz powinni skupić się na wspólnej przyszłości, na zbliżającym się ślubie oraz zaręczynowej kolacji, która przecież ma się odbyć na dniach! A ten ból, który pozostał po stracie przyjaciela z czasem minie, zwłaszcza, że miała obok siebie kochającego faceta. Ale wbrew wszystkiemu, nawet z upływem czasu, czy te wyrzuty sumienia miną? Nie jest tak łatwo pogodzić się z myślą, że skrzywdziło się kogoś tak dogłębnie, kogoś kto był nam bliski, kogoś na kim nam zależało. Pewnie to nie minie, ale kiedyś po prostu przestanie o tym myśleć na co dzień, kiedyś wszystkie te emocje i uczucia trochę opadną, może nie będą aż tak palące.. Kto wie. Na dzień dzisiejszy jednak to wszystko było zbyt świeże, by Spencer choć odrobinę potrafiła podejść to tej całej sprawy spokojnie. Zwłaszcza, gdy w głowie miała obraz jego zrozpaczonych oczu. Bała się, że to wszystko będzie nękać ją we śnie, ale na to akurat nic poradzić nie mogła i chyba nie chciała, znowu uznając to za swego rodzaju karę, za krzywdę, którą mu wyrządziła. Równocześnie jednak nie chciała się tak otwarcie tym wszystkim zadręczać wiedząc, że Leo martwi się o nią, a może nawet i jego trochę krzywdzi swoim zachowaniem. Na pewno nie było mu łatwo patrzeć na to jak cierpi, zwłaszcza, gdy nie mógł tak naprawdę nic zrobić, by ulżyć jej w tym wszystkim. Ale mógł być. Mógł przypominać jak bardzo ją kocha.
Nie miała pojęcia ile tak siedziała wtulona w niego, drżąc lekko, gdy już wypłakała i otarła z policzków ostatnie łzy. Wtedy wzdychając cicho, wyprostowała się, a potem czule pogładziła jego policzek, by zaraz cmoknąć go w usta, a potem szepnąć, żeby poszli już spać, bo naprawdę ten dzień ją wyczerpał, nawet ta rozmowa. Na dziś miała wszystkiego dość, dziś nie marzyła już o niczym innym jak długim, spokojnym śnie, choć nie była pewna, czy będzie jej to dane doznać. Tak czy siak zakopała się pod kołdrą, gasząc światło po swojej stronie łóżka - wiedziała, że Leo pewnie będzie chciał się iść wykąpać, więc postanowiła na niego poczekać, bo i tak wiedziała, że jeśli nie będzie miała możliwości wtulić się w jego bok nie zaśnie. Za bardzo była przyzwyczajona do zasypiania wraz z nim, a jego obecność była jej dziś akurat szczególnie potrzebna.

Unknown pisze...

[no serio xD to męczące było, że tak stali i stali, zwłaszcza, że Spensi ogólnie wyczerpana była xD że aż ja się zmęczyłam! ;D
;p
ale zabrzmiało;p
no raczej :| bo się boję starszych panów z internetu, którzy podszywają się pod młode dziewczęta;p
dzięki, ale w sumie taka prawda!;p swoją drogą Ty też mogłaś napisać,że wcale nie idzie mi tak najgorzej!;p wiem ^^
ta, a przed chwilą uznałaś, że musisz mi to wszystko rozłożyć na czynniki pierwsze, bo pomyślę, że żyjesz w jakiś slamsach..;p no to tak;p nie wiem - jak nie znajdę niczego normalnie, to pójdę gdzieś na staż, i o;p no to też jest jakiś plan ;) ja nawet też to rozważałam jeszcze kiedyś - dwa lata i już mam zawód, zamiast się męczyć na studiach i potem i tak pracy nie znaleźć xd dlatego ja jeśli już to preferuje politechniki, bo zawsze będę miała tytuł inżyniera no i potem jest prościej, bo się ma już doświadczenie po politechnice, a nie tylko marną teorię jak po uniwerku. No znaczy do Krk parę osb się wybiera, ale chyba raczej nie na to co ja, choć ja w sumie nie wiem na co chce iść,ale to swoją drogą xD
no racja;p i jak, podobało Ci się? xD omg Mulan!<3 normalnie ostatnio mi kumpel opowiadał, że jak jechali swoją paczką samochodem to śpiewali "brać się do roboty, wroga bić już czas!..." - wyobraź sobie czwórkę, czy tam piątkę 18nastolatków, jadących samochodem z rozsuniętymi szybami i śpiewającymi na całe miasto "mężczyzn z was wkrótce sam zrobię znóóów" xD
hm.. no to oglądałaś np. 'Marzyciela' z Deppem? Jeden z moich najukochańszych filmów z nim <3 'Hobbit', widziałaś już? 'Dziewczyna z tatuażem'? (osobiście sama nie widziałam, bo pierwsze muszę się dorwać do książek xD) 'Weronika postanawia umrzeć" to na podstawie książki Paulo Coelho. ee.. 'Duma i uprzedzenie' z Keirą? 'Cudowne dziecko'? 'Szósty zmysł' - chociaż to klasyk więc na pewno widzialaś;p Bajka "Dżungla" ? :D 'Starsza pani musi zniknąć'? Póki co tyle mi do głowy przychodzi, ale mogę jeszcze pomyśleć xD
a wczoraj to byłam niby na potańcówie szkolnej, ogólnie to mi się isć nie chciało, ale mnie zmusili, poza tym przynajmniej dziś pytana nie byłam;p
haha spooko:D ucz się ucz, ja dzisiaj już odpoczywam, ale od jutra znowu się do nauki biorę;p]

Unknown pisze...

Noah wcale nie potrafił jej pomóc, gdy jej ukochany rzekomo zmarł. Wtedy tylko Leo mógł zabrać od niej ten niemiłosierny ból, który sprawiał, że odechciewało jej się żyć. Noah po prostu przy niej był, zajmował się Jamesem, czy dbał by po prostu od czasu do czasu czegoś się napiła, albo coś zjadła. Mężczyzna zdawał sobie sprawę, że Spenc potrzebuje po prostu czasu by stanąć na nogi, a gdy któregoś dnia zjawiła się w jego mieszkaniu znowu tylko, albo raczej aż, przy niej był, odciążał ją z codziennych obowiązków, ewentualnie odwracał uwagę jakąś sprawą, czy rzeczą, gdy popadła na nowo w czarną rozpacz. A Leo? Leo nikt nie mógł zastąpić - owszem, może te wyrzuty sumienia oraz ból po stracie przyjaciela mógł zabrać od niej w tym wypadku tylko Noah wybaczając jej i po prostu będąc w jej życiu, ale to nie było możliwe ani dobre dla żadnego z nich. A obecność ukochanego naprawdę potrafiła zdziałać cuda, ale przede wszystkim przypominała jej dla kogo to zrobiła. A dla niej szczęście Leo, jego dobro było ponad wszystko i wszystkich. Poza tym co to za "czy"?! Czy musi walczyć?! Hej, po pierwsze nie musi, bo przecież serce Spencer należy do niego i to na nim jej najbardziej zależy, to on jest jej najlepszym przyjacielem. Ale przede wszystkim po drugie - jak mógł zastanawiać się czy warto walczyć? Czy powinien? Przecież ją kocha! A o miłość swojego życia powinno się walczyć! Co innego było w wypadku Noah'a, który wiedział, że dla Spenc zawsze był tylko przyjacielem, że ona kocha Leo. Więc tak, w jego przypadku wycofanie się, usunięcie w kąt było ukazaniem tej miłości, bo w ten sposób pokazywał, że jej szczęście jest najważniejsze. Ale Leo? Leo przecież wiedział, że ona go kocha! Gdy jest ta nadzieja, gdy się wie, że ta osoba coś do Ciebie czuje, lub nawet kiedyś czuła, warto walczyć. Oczywiście w takich wypadkach trzeba mieć ogromne wyczucie, wiedzieć czy to my jesteśmy najlepszym dla danej osoby, czy ta inna osoba. Ale w tym wypadku nie było o czym mówić - to Leo był najlepszym co Spencer spotkało. I tak, i Leo, i Noah to były dwie różne bajki. Oboje ją znali, oboje wiedzieli jak zaradzić jej smutkom, jak pomóc, jak rozweselić. Ale to Rough był jej księciem i najlepszym lekarstwem na wszystko. Wystarczyło, że po prostu.. był.
Wpatrując się w sufit czekała aż ukochany wrócić. Myślała w tym czasie o Noahu - co się teraz z nim dzieje, jak sobie radzi. Marzyła o tym by wyszedł na prostą, by łatwo wykreślił ją ze swojego życia oraz wspomnieć, choć myśl, że może o niej zapomnieć raniła ją. Ale to byłoby dla niego najlepsze. Wtedy byłby szczęśliwy. I z jakiś gorzkim posmakiem na języku pomyślała, że gdyby jego pierwsza miłość nie umarła, wszystko wyglądałoby inaczej. On by się w niej nie zakochał i nadal mogliby się przyjaźnić, wspierać w trudnych chwilach, a w przyszłości ich dzieci mogłyby się ze sobą bawić, oni spotykaliby się w czwórkę, może nawet wyjeżdżali na wakacje razem! Tak, wtedy wszystko byłoby prostsze.. Drgnęła, gdy usłyszała dźwięk otwieranych drzwi, z ulgą witając ukochanego. Bo już na nowo zaczynała się rozklejać, a nie miała już na to sił. Dość już łez wylała, teraz chciała trochę odpocząć równocześnie zastanawiając się co będzie jutro. Wzdychając cicho, wtuliła się w bok ukochanego, pomrukiem odpowiadając na jego życzenie dobrej nocy. I tak - nie podobała jej się ta paczka papierosów w jego dłoni. Obiecał jej przecież, że z tym skończy! Ale dziś nie miała siły robić mu z tego powodu wyrzutów, odnotowując by jutro rzucić mu kilka uwag na ten temat.

Unknown pisze...

[widziałam xD
no coo xD
wybaczam!
no więc, właśnie - wiesz, fajnie się pisało, ale musimy to zakończyć. Już, teraz, natychmiast!
pf, teraz to już wiesz, nie robi to na mnie wrażenia;p
no ale na pewno łatwiej niż po uniwerku, gdy nie masz w ogóle doświadczenia w praktyce, choć to wszystko i tak niezależnie gdzie - zależy po prostu od kierunku jaki się wybierze;p no właśnie nie potrzeba - w sensie zależy od kierunku. Na każdym jest matma, fizyka itd, ale nie zawsze się liczy - jeśli idziesz na coś z biologią/chemią to to Ci biorą pod uwagę, a nie fiz czy matmę. Zresztą na takim AGH to masz całą listę przedmiotów rozszerzonych z których tylko jeden Ci potem biorą pod uwagę;p jeżu, ale przecież mi nie chodziło o to, że pójde gdzieś teraz na studia i będę tam miała multum swoich znajomych -.- ja tam lubię iść i poznawać nowych ludzi, chociaż zawsze raźniej jak się zna chociaż jedną osb, ale mi to tam akurat nie bardzo przeszkadza. Po prostu nie chce studiować z rocznikiem młodszym i tyle. Zwłaszcza, że (bez obrazy oczywiście) młodsze roczniki są.. dziwne. I ja raczej koleguje się z rówieśnikami i starszymi ode mnie więc czułabym się nieswojo, wiedząc, że praktycznie wszyscy ludzie na roku są ode mnie młodsi i to np. o te dwa lata - sorry, ale jak się patrzę na pierwszaków w moim liceum to są tacy niedorobieni, że masakra. xD ani to wzrostu nie ma, ani zarostu i wygląda na podstawówkę. Są wyjątki oczywiście, ale wiesz o co mi chodzi.. xd
ahah spoko :D hahah spoko:D a ja oglądam Grey's Anatomy ;D JAK MOŻNA NIE LUBIĆ HOBBITA?!;o
hm, no to teraz może sypnę tytułami, które ja mam zamiar obejrzeć?;p `Gangster Squad` najnowszy film ze Stone i Goslingiem oraz 'Jak urodzić i nie zwariować', 'Parnassus' (siara, że jeszcze nie widziałam?;p) 'Skyfall', 'Trzy metry nad niebem', 'Amerykańska zbrodnia'.. ;p
ano taki;p ehe;d
no muszę. hellou matura tuż tuż! bo to niby 3 miesiące, ale to zleci szybko. za szybko. Więc muszę zacząć powtarzać już matmę, opuściłam się też w chemii z powtórkami więc muszę nadrobić. nie ma czasu na leniuchowanie;p]

Unknown pisze...

[EJ! W ogóle przegienaś! :| przyśpieszałam akcje na Krakowie i tutaj i jeszcze na NYC mam przyśpieszać?!:| no weź, wykorzystujesz mnie ;p a tam nawet nie wiem do czego niby miałabym przyśpieszyć..;x]

Unknown pisze...

[ok, jakoś Ci to wybaczę, ale następnym razem nigdzie nie przyspieszam!;p
.. ja pierdole. Ja tu odpisałam w pierwszej kolejności. Ale się nie dodało, nie wiem jakim cudem.. Kurwa. A ja tak nienawidzę pisać dwa razy tego samego.. -.- ZABIJ MNIE -.- ale cieszę się, że komentarz na Krk się spodobał:d ]

Unknown pisze...

[nie masz wyboru;p no ale bezsensu, nie wiem co tam na NYC mam pisać :|
ciągle się wkurzam, więc nie mam pojęcia ile zajmie mi odpisywanie! Ale nie ogarniam jak to się mogło nie dodać! -.- wysyłam to, nawet dzieliłam, bo było za długie i uj -.-
btw. wiesz, że mam chomika na przechowanie na weekend? xd będzie mi się tłuk w nocy!]

Wiedziała, że sen dzisiaj nie nadejdzie dla niej szybko, ale jednak miała nadzieje, że może zmorzy ją dość szybko, bo przecież dzisiejszy dzień ją tak wymęczył! Sama podróż do Londynu może człowieka wyczerpać, a co dopiero to wszystko przez co dziś przeszła? Morfeusz jednak najwidoczniej nie była dla niej dziś zbyt łaskawy, więc musiała leżeć z zamkniętymi oczyma, oddychać dość równomiernie, by przynajmniej nie martwić ukochanego, tym, że ciężko jej zasnąć. A gdy wreszcie sen nadszedł.. Może lepiej by było gdyby jednak nie nadchodził. Bo wtedy tylko by rozmyślała, jakoś tłumiła wspomnienia. A tak? Tak wszystkie obrazy wdzierały się do jej głowy bez skrępowania. Dręczyły ją i przerażały. Nękały ją wspomnienia zrozpaczonych oczu Noaha, słyszała jego cierpiący głos.. Ale nie tylko to ją prześladowało. Powróciły też koszmary z czasów, gdy myślała, że ukochany nie żyje. To wszystko plątało się ze sobą, powodując koszmarną mieszaninę, która sprawiała, że co chwila budziła się przerażona, z wilgotnymi od łez oczyma. I musiała dłuższą chwilę leżeć, by się uspokoić, choć pierwsze ukojenie przychodziło niemal natychmiast po przebudzeniu, gdy przypominała sobie, że Leo jest obok i że wszystko jest na swoim miejscu. No, może nie było w jej życiu już Noaha, ale z tym bólem musiała sobie jakoś radzić. Za którymś razem obudziła się jednak nieco inaczej niż zwykle - od razu zerwała się gwałtownie do siadu, a w uszach brzęczał jej płacz. Dopiero po sekundzie dotarło do niej, że to krzyk Jamesa i w tym samym momencie dostrzegła znikającą sylwetkę w drzwiach. Choć nie musiała i tak wstała sprawdzić co się dzieje. Gdy stanęła jednak w drzwiach sypialni synka, on już zasypiał w ramionach ojca. Poczekała więc aż Leo odłożyła chłopczyka do łóżeczka, a potem z nim, milcząc wróciła do ich łóżka.
Po tym krótkim wydarzeniu, spało jej się o dziwo nieco lepiej. Obudziła się rano jednak trochę niewyspana i była pewna, że będzie potrzebowała kilku filiżanek kawy by stanąć odpowiednio na nogi. Pierwszą rzeczą którą zarejestrowała, było to, że w łóżka, ale także i w pokoju jest sama oraz dźwięki dochodzące z dołu domu. Najwidoczniej wszyscy już wstali.. Dlaczego nikt jej nie obudził?! Wykorzystała jednak to, że jest sama by się względnie ogarnąć. Nie miała zamiaru nikomu odbierać humoru, poza tym sama chciała się dzisiejszym dniem cieszyć. Dziś miała być szczęśliwą narzeczoną i tego miała się trzymać! Poza tym miała nadzieje, że wir dzisiejszych przygotowań pomoże jej choć trochę oderwać się od tego wszystkiego. Dlatego, gdy tylko zeszła na dół ubrana i umyta, od razu odrzuciła propozycję Leo by wszystko odwołać. Powiedziała, że czuje się dobrze i nie ma takiej potrzeby, a potem tylko cmoknęła go w usta, po czym poszła do salonu z parującą filiżanką czarnej kawy bez cukru.

Unknown pisze...

I rzeczywiście udało jej się dzięki przygotowaniom trochę od tego wszystkiego oderwać. Gdyby propozycja jej ukochanego padła wczoraj być może by się na nią zgodziła, bo wtedy nie miała ochoty na te rodzinne zjazdy, męczyło ją to, ale dziś.. Dziś to nie był taki głupi pomysł.Przynajmniej miała zajęcie. Od czasu do czasu popadła jednak w jakąś zadumę, była nieobecna, ale na pewno zdarzało jej się to sporadycznie. Uparcie walczyła z ponurymi myślami.. Dla wszystkich i dla siebie. Nie chciała psuć tego dnia. Dostrzegła jednak, że Leo też zachowuje się trochę dziwnie. Początkowo przypisała to stresowi związanemu z kolacją oraz temu o czym mu wczoraj opowiedziała - pewnie się o nią martwił.. Bez potrzeby! Przecież radziła sobie całkiem nieźle, a przynajmniej miała taką nadzieje, że nie widać bo niej, że coś ją dręczy. Ale potem pomyślała, że może chodzi o coś więcej - poza tym, nawet jeśli stresował się kolacją to powinna pomóc mu się odprężyć. A jeśli miał jakieś pytania co do Noaha.. Nie chciała już o nim mówić, ale dla niego.. Dla niego była zdolna udzielić mu kilku odpowiedzi, byleby się nie zamartwiał. Mógł pytać niezależnie o co chodziło.
Dlatego przed przyjazdem jego sióstr wysłała jeszcze rodziców na spacer z Jamesem, wcześniej oczywiście udzielając im milion wskazówek i rad. A potem odszukała ukochanego, który siedział w salonie na kanapie. Zaszła go od tyłu, zarzucając mu ręce na szyje. Pocałowała go w miejsce tuż za uchem, wyginając usta w lekkim uśmiechu.
- Zmęczony? - Spytała. Ruch był dziś niemały! Jej rodzice i ciągłe telefony Kat oraz Mary mogły być nieco męczące.

[fe. przedtem wyszło lepiej!
jak Leo nie będzie o nic pytał jednak to weź przyśpiesz dalej;p
;p
nie ma innego wyboru!
ta, powiedźmy, że mam xD
no to też zależy czy chcesz otworzyć aptekę czy nie;p bo jeśli tylko szukasz pracy to chyba aż takiej uwagi do tego nie przykładają, chociaż w sumie to nie wiem;p nie ma za co xD nie oburzam;p to dobrze, że wiesz;p no mi też AŻ tak bardzo by nie przeszkadzało, ale jednak.. Nie, wolę ze swoim. Bo z młodszym to bym się czuła taka.. zacofana;p
a dopiero 3;p ooo spoko, też kiedyś do niego dotrę xd mhm, okej;p
ja książki nie czytałam, dlatego film dopiero planuje - jak przeczytam ;D cieszę się :d ahaha spooko :D
spoczi, zobaczymy co mi z tego wyjdzie, ale najważniejszy jest zapał:D ahaha nie wiem czy Ci ją pokaże.. xD bo nie zamierzam się do niej przykładać i jakoś specjalnie wdawać się w moje uczucia, więc zobaczę jak mi wyjdzie. wgl musze ręcznie ją napisać.. 5kartek A4!:| i muszę to zrobić w ferie! bo po nich muszę na pierwszej lekcji oddać -.- codziennie będę pisała po stronie haha:D]

Unknown pisze...

[ahaha spooko;D baw się dobrze z nimi i się spij się za bardzo, chociaż w sumie nie wiem czy Ci wolno przy tych lekach przeciwbólowych?:>]

Unknown pisze...

[a no to spoko;D haha jesteś pewna, że nie miałaś, czy tylko Ci się tak wydaje?:> bo podobno rzucałaś się na obcych ludzi.. ;d a odpisuj, odpisuj, a ja się zmywam;p padnięta jestem po tym tygodniu nauki! na NYC nie odpisałam, bo nie mogłam nic skleić, poza tym bardzo pomysłu nie miałam.. więc zjawię się jutro i coś tam naskrobię;) dobranoc, do spisania:)]

Unknown pisze...

[dobra zobaczę co mi tam wyjdzie, ale póki co odpisuje tylko tutaj, bo zaraz idę lepić pierogi więc wiesz;p a no i przypominam, że dzisiaj wieczorem mnie nie ma;p
wiem, że się zdarza, co nie oznacza, że nie mogę mnie to wkurzyć - nienawidzę dwa razy pisać tego samego, fe! ahaha spoko, ja się wole nie przyzwyczajać tj mam nadzieje, że mi się to mi się często zdarzać nie będzie ;p
noo;D właśnie nakarmiłam go marchewką <3 ależ słodko ją wcinał<3:D]

Z wciąż tlącym się uśmiechem na wargach, ruszyła w okół kanapy, by zaraz opaść na nią i znaleźć idealne miejsce przy boku ukochanego. Momentami dziwiła się samej sobie, że po tym wszystkim co wczoraj przeszła jest zdolna wygiąć wargi w tym radosnym grymasie, ale z drugiej strony.. Hej, własnie układała sobie życie z najwspanialszym facetem, którego kocha ponad wszystko! Planowali wspólnie przyszłość, mieli wziąć ślub, a kolacja zaręczynowa była częścią ich wspólnego życia - bo chcieli cieszyć się tym ze swoimi bliskimi. Ale to nie było też tak, że nagle zapomniała o Noahu, o tym, że go skrzywdziła i straciła. Nie. To ciągle bolało, to ciągle powodowało cierpienie, ale.. Musiała ruszyć na przód. Nie mogła siedzieć i płakać, bo tylko by tym wszystkich raniła, a przede wszystkim swojego ukochanego. Nie chciała by myślał, że czegokolwiek żałuje - nie, dla niego była zdolna do wszelkich poświęceń. Tęskniła za Noahem, ale na to nikt ani nic nie mogło jej pomóc. Tylko czas mógł to wszystko jakoś złagodzić, ale też zwykłe, normalne i przede wszystkim szczęśliwe życie u boku ukochanego, by wiedziała, że to wszystko miało sens, bo przecież ich miłość jest tego warta. Postanowiła nawet, że od teraz będzie sobie wmawiać, że Noah po prostu wyjechał tak jak kiedyś to robił. Wiedziała, że to nie jest wyjście, ale przecież po części tak właśnie było! Zniknął jak robił to często, tyle tylko, że teraz Spenc miała świadomość, że on już nigdy nie zadzwoni. Że ona nie może zadzwonić. Że już nigdy się nie zobaczą.. Ale odpychała to od siebie, bo tak było łatwiej. A przynajmniej dzisiaj, gdy to wszystko było na tyle świeże. Starała się być silna, naprawdę. Dzisiaj było ciut łatwiej niż wczoraj, gdy kompletnie była w rozsypce. Dziś wstała i postanowiła, że musi walczyć, nie oglądać się za siebie. Ludzie przychodzą i odchodzą, ale najważniejsze by był przy niej ten najukochańszy Leo. I wierzyła też, że i Noahowi uda się ruszyć na przód, że może znajdzie kolejną miłość, że będzie szczęśliwy. Naprawdę życzyła mu wszystkiego co najlepsze, chciała by ułożył sobie życie i żałowała, że nie może być już częścią jego życia. A kto wie, może za parę lat spotkają się gdzieś przypadkiem? Może on będzie miał już też swoją rodzinę, będzie kochał swoją żonę, już nie będzie nic do niej czuł i uda im się odnowić ich znajomość, przyjaźń? Może! Starała się myśleć w tej sprawie choć ciut optymistycznie. Tak, pewnie oszukiwała samą siebie, ale skoro to pozwalało jej się cieszyć dzisiejszym dniem, czy było w tym coś złego? Przecież nie robiła tego tylko dla siebie, ale przede wszystkim dla Leo. Bo przecież naprawdę cholernie cieszyła się z ich zaręczyn, a myśl o ślubie wywoływała przyjemny dreszcz i te radosne motylki w brzuchu i nie chciała go niczym zasmucać, by się o nią martwił. Bo przecież.. Z nią było wszystko dobrze. A przynajmniej tak sobie wmawiała.
Uniosła lekko brew do góry słysząc jego pytanie. Była ciekawa czy pyta o sprawę z Noahem, czy o dzisiejszy dzień, czy o obie sprawy. Przekrzywiła nieznacznie głowę na bok.

Unknown pisze...

- Całkiem dobrze. - Odparła, zgodnie z prawdą. Bo szczerze powiedziawszy po dzisiejszej nocy nie była pewna, czy uda jej się trzymać swoje prawdziwe emocje po stracie przyjaciela tak skrupulatnie w sobie, a nawet odnaleźć w sobie dość energii by rzeczywiście obudzić w sobie zapał do przygotowań, ale.. Udało się. A to tylko dzięki niemu. Świadomości, że jest obok i że czeka ich wspólna przyszłość. Miała jeszcze długo cierpieć po stracie przyjaciela i już zawsze miała czuć wyrzuty sumienia po tym jak go skrzywdziła, ale.. Ruszenie na przód było zdecydowanie możliwe. Co innego było po stracie Leo. Nie.. wtedy nie widziała dla siebie żadnej przyszłości.
I z tą myślą chwyciła Leo za brodę i przyciągnęła go do siebie. Wpiła się w jego wargi nieco mocniej niż wcześniej, a potem odsunęła znów uśmiechając się nikle.
- A teraz jeszcze lepiej.

[oj tam;p
nieważne czy tak czy nie! nie chcem, ale muszem! xD no ale dobra TROCHĘ bym tęskniła za Karolą i wątkami z nią,ale skoro jesteś starym dziadkiem to nie mam wyboru!
;p
o widzisz, możliwe. W sumie to się nie orientuje, bo się tym nigdy nie interesowałam;p no aż tak nie.. skąd ten podejrzany uśmieszek? mhm;p
no spadaj, to nie moja wina, że nie mam kiedy oglądać :| ale po maturze będę miała dużo czasu i nadrobię wszystkie seriale!:>
oo no to może Ty mi poleć jakieś książki teraz, co?:>
ahahah dzięki!:> ej no właśnie muszę sobie jakoś rozplanować te moje ferie - co, kiedy i jak, i wgl. jasne wierzysz, ale się nabijasz.. no dzięki! pf! idę lepić pierogi, o! do potem:p]

Unknown pisze...

[już odpisałam;p haha spoko xD a ja mam pierożki <3 to dobrze ^^
no;p ahahaha właśnie xD nie zapominaj o tymxD
a co z Twoim psem?;o bo chyba miałaś nie? a weź, ten chomik jest taki słodki <3 i już tak nie gryzie jak na początku :D bo myśmy go kupiły kumpeli na urodziny i przed imprezą, chomik spał też u mnie i kurde tak strasznie gryzł, a teraz po prostu tylko go zjeść! xD <33 tak uroczo staje na dwóch łapkach i je nasionka *,*
nie są mało ważne! są najważniejsze co nie oznacza, że mam ochotę pisać z jakimś staruchem, bez obrazy oczywiście;p no tak ciut, ciut;p no nie wiem, musiałabym to przemyśleć..;p
JASNE, bo już Ci uwierzę, że nie pamiętasz. pf!;p
no skoro tak błagasz, to możesz zostać..;p no ja sobie też. ale ile to będzie stresu przed nimi! ;o
O Piątku dużo słyszałam, ale własnie różne opinie i póki co się nie przemogłam, żeby po niego sięgnąć;p 'Delirium' już na mnie czeka;p 'Tektonikę uczuć' Schmitta bodajże czytałam przy okazji 'Trucicielki' tego zbioru czterech opowiadań (polecam swoją drogą!), a resztę zapisałam i poczytam jak dorwę :D. dziękować:D
hahaha spoko;d mhm, jasne;D ok, ogarniaj a ja się idę teraz wykąpać:) bo o 19 znikam;p]

Unknown pisze...

[hahha spoooko xd dobra coś tam potem naskrobię, ale nie wiem czy przed wyjściem jeszcze zdążę;p
hihi :> (btw. już przedtem miałam pytać - serio aż tak lubisz Andro?:> xD) spooko, mnie już dziś pewnie nie będzie, chyba, że się zdarzy jakiś nieoczekiwany zwrot akcji i wróce szybciej;p
no wiem:> ahaha tak mniejsza z tym, mhm:D no w sumie racja;p
oj, no to współczuje. nie pisałaś mi o tym! no to sobie spraw takiego małego chomika <3 ;D ja tam ogólnie za takimi gryzoniami nie specjalnie przepadam, ale jednak chomiki są urocze <3 ;D ahaha no ten sam xD
jeżu, i dlaczego ten podejrzany uśmieszek!? nie, nie mam ochoty się przekonać czy ciągle jary xD no tak, tak przemyślę. ale nie wiem czy będę mogła żyć ze świadomością,że Karola to Karol!:c xD
ehee;p
mhm;D no ja właśnie mam zamiar się dobrać do tej książki, bo kiedyś mi ją zachwalałaś jak Ci pisałam o Igrzyskach Śmierci:D
spoko ;) a ja się już żegnam - miłego wieczora, do spisania;)]

Unknown pisze...

Spencer sama sobie dość często się dziwiła i zastanawiała się jakim cudem jeszcze nie oszalała, czy nie popadła w załamanie nerwowe. Zdecydowanie los jej nie oszczędzał, rzucał jej nieustannie kłody pod nogi, ale ona walczyła, bo miała dla kogo. I właśnie to było jej siłą - ukochany mężczyzna, który był jej motorkiem, który naładowywał ją energią i siłą, by codziennie wstawała i stawiała czoła przeciwnościom losu. I była też nadzieja, która zawsze chociaż w najmniejszym stopniu tliła się w niej, nawet, gdy Leo prawie przegrał walkę z białaczką. Nie potrafiła odpuścić, nie potrafiła przestać szukać rozwiązań - i w końcu jej się udało! Cała sprawa inaczej wyglądała, gdy Leo "zginał". Wtedy świat jej się zawalił i to właśnie wtedy przez kilka długich tygodni wydawało jej się, że życie nie ma sensu.. Bo dla niej bez niego nie miało. Ale wtedy oprzytomniała, bo przecież miała Mały Skarb, o który musiała się troszczyć i przecież który miał w sobie cząstkę Leo, który było owocem ich miłości. Jak mogłaby go zostawić, poddać się? Nie mogła - z ogromnym trudem pozbierała się i wróciła do świata by względnie normalnie funkcjonować. A potem był też Noah, który pomagał jej, odciążał ją w najzwyklejszych, codziennych sprawach, bo były dni, gdy nie potrafiła sobie poradzić z prostą czynnością, gdy powracała czarna rozpacz. Więc naprawdę wiele zawdzięczała swojemu przyjacielowi, który był przy niej w trudnych chwilach, gdy najbliżsi nie potrafili jej zrozumieć. A teraz.. Jego już nie było. Nie było go w jej życiu, a to tak strasznie bolało..!
Ale Leo skutecznie w tym momencie odwracał jej uwagę od ponurych myśli, które mogły ją dopaść w każdej chwili, gdy nie miała czym się zająć, bo większość rzeczy z dzisiejszego "grafiku" miała odhaczone i tak naprawdę niewiele już zostało do zrobienia. Spenc z całych sił starała się przynajmniej dzisiaj się jakoś trzymać, by nie psuć nikomu tego dnia. Zwłaszcza ukochanemu. Przecież to był ICH dzień! Dziś mieli świętować swoje zaręczyny z najbliższymi. I choć Spencer wiedziała, że nic nie pobije tamtego wieczora, kiedy Leo jej się oświadczył - tej całej kolacji, potem spaceru aż na most, gdzie mężczyzna padł na kolano i spytał czy zostanie jego żoną, oraz powrót do domu i noc pełna miłosnych uniesień - to przecież dziś też powinni się cieszyć, uśmiechać i przede wszystkim robić to szczerze.
- Mhm.. Zdecydowanie lepiej. - Wymruczała, odchylając głowę nieco do tyłu, by ukochany miał lepszy dostęp do jej ciała. I już rozchylała usta, by zachęcić go do tego by nie przestawał, gdy nagle do ich uszu dotarł dźwięk dzwonka u drzwi. Spojrzała na niego zdziwiona - czyżby jego siostry przybyły szybciej? I tak też się okazało, gdy otworzyli drzwi i na progu ujrzeli Marę z dziećmi oraz Kat z córeczką. I na nowo nie było już ani chwili spokoju!

[haha widzę właśnie xd możesz już przesunąć do kolacji :) i tak sobie pomyślałam, że np. ktoś mógłby zapytać dlaczego nie ma Noaha na liście gości weselnych - np. jej ojciec jako jedyny niewtajemniczony no i Spencer wiesz by się "rozsypała" albo cuś? xD
;D (tak?:> ale fajno <3 ale wiesz jak chcesz to ze Spencer też mogę zrobić wredną bicz. xD ahaha nie no ze Spensi się już nie da.. xD) no i się nie zdarzył;p
;pp
no się nie dziwię. ale przynajmniej teraz już wiem, dlaczego pewnie miałaś jednego z tych swoich dołów;p no przecież w klatce go będziesz mieć:| ;p
ehe jasne xD fuuu.. chyba nie mam czego xD ale to nie będzie takie proste!;p
wiem:D
dzięki! i tak bawiłam się dobrze, było całkiem fajnie;D i wyspałam się, i wcale cierpieć nie musiałam;p a odpisuje dopiero teraz, bo od rana mam zamieszanie, bo siostrzenica przyjechała i siostry i wgl jakieś taki gwar i chaos jest xD a gdzie pracujesz?:> ok ;) do spisania;)]

Unknown pisze...

[tak, tak uczę się wraz ze szwagrem, który sobie przyszedł pooglądać chomika (i stwierdził, że wygląda jak obesraniec bo jest biały, a on miał kiedyś rudego i był ładniejszy.. xD) i z Grey's Anatomy :* więc tak, tak ogarniaj się tam, ja poczekam:D]

Unknown pisze...

[nie jest źle:) nie narzekaj;p
ta, zoologię kurde xD no wiem;d i to też wiem xD
idzie, Ci idzie :d ok, to czekam!:> spoko ;d Kate? ok, może być :d a zdradzisz mi jak konkretnie popsuje im ona wieczór?:> no powiedź mi powiedź :d zacznie wyciągać sprawy ze "śmiercią" Leo? ;D
(ahaha spoko;p) ;D
no powiedźmy, że tak;p no jasne, to puść go po domu, to Ci wszystkie kable poprzegryza i nie będziesz miała dostępu do.. niczego;p
w sensie sugerujesz, że niebieskie tabletki potrafią zdziała cuda?;> xD a dlaczego mówisz tj. piszesz w liczbie mnogiej?;p
;D hihi wiem;d aha.. to co robiłaś? xD
wątek za chwilę tylko idę sobie coś do zjedzenia zrobić i herbatkę :d]

Unknown pisze...

I Spencer nie kryła swojego zdziwienia, gdy na progu dostrzegła rodzinę Leo. Siostry Rougha miały zjawić się nieco później, a Spenc wcale nie obraziłaby się jeśli trzymałyby się planu, bo przecież przerwały im tak dobrze zapowiadającą się chwilę sam na sam! Ale oczywiście nie miała do nich żalu czy pretensji - przecież z ukochanym będzie miała czas na takie igraszki jeszcze nieraz, chociaż nie wątpiła, że teraz znacznie poprawiłoby to jeszcze jej humor. Tak czy siak zaraz jakiekolwiek pieszczoty wypadły jej z głowy, gdy dojrzała zapłakaną twarz Mary. Od razu zaczęła zastanawiać się co takiego się stało, ale gdy dostrzegła spokojną, wesołą twarz Kat, a następnie jej spojrzenie na moment skrzyżowała się ze spojrzeniem Leo wszystko stało się jasne sekundę wcześniej niż starsza siostra zawisła bratu na szyi. Spencer z niemałym wzruszeniem obserwowała tę chwilę i z jakimś nieprzyjemnym uściskiem w sercu, bo zaraz przypomniała sobie dzień, gdy to ona raz rzucała się Leo by go wyściskać i wycałować, a potem znowu okładała go piąstkami wściekała, że ją zostawił i tak boleśnie zranił. A potem z lekkim rozbawieniem obserwowała jak to samo robi z nim Mara! Spenc ze śmiechem pomyślała, że nie ma co powstrzymywać jego siostry - oj tam, należy mu się! A potem roześmiała się na głos słysząc jej słowa, by zaraz zapewnić ją, że Leo regularnie dostaje lanie za swój "wyskok".
I znowu nie było chwili by usiąść. Godzina na którą mniej więcej zaplanowali kolację zbliżała się nieubłaganie, a okazało się, że jednak jeszcze jest mnóstwo rzeczy do zrobienia! A wszędzie panował uroczy chaos i gwar, gdy cały dom wypełnił się rozmowami, śmiechem oraz płaczem dzieci. W międzyczasie wrócili rodzice Spencer z Jamesem, który domagał się snu. Brunetka wzięła więc synka na górę, by go uśpić, ale on budził się co chwila, gdy gdzieś rozlegał się jakiś głośniejszy odgłos - ot, gdy ktoś np. coś wypuścił z rąk. A wtedy zaraz płaczem wtórowała mu córeczka Kat, każdy chciał uspokoić dzieci, aż wreszcie udało im się nad wszystkim, wspólnymi siłami zapanować. Mimo wszystko uśmiech nie schodził Spencer z twarzy, zwłaszcza, że w tym wirze nie miała czasu skupić się na czymkolwiek innym.
I wreszcie zasiedli do uroczystej kolacji. Na sam początek wznieśli toast za narzeczonych, a potem przez stół zaczęło przewijać się mnóstwo potraw, które wspólnymi siłami przygotował Leo ze Spencer, choć oczywiście nie obeszło się bez porad i pomocy matki Spenc oraz Mary, które zawsze miały dla nich jakieś dobre rady! Brunetka nawet nie spodziewała się, że będzie aż tak miło, zwłaszcza po tym co przeszła wczoraj. Udało jej się jednak wyłączyć i po prostu zatonąć w tym co działo się tu i teraz. Cieszyła się z tego spotkania z najbliższymi, ale przede wszystkim z przyczyny dla której wszyscy się tu zjechali. Za każdym razem, gdy ktoś wypowiadał słowo "ślub" jej twarz rozjaśniała się, i z rozbawieniem myślała, że jeszcze nie aż tak dawno nigdy nie pomyślała się, że to słowo będzie dotyczyć jej osoby. A potem każdy odpłyną w indywidualną rozmowę - Spencer rozmawiała ze siostrami Leo, na temat jej sukni ślubnej. Owszem Kat została odsunięta od przygotowań, bo Spenc oświadczyła wszystkim, że to wesele jej i Leo i będzie tak jak oni chcąc, ale oczywiście nie gardziła drobnymi sugestiami. Poza tym, potrzebowała Kat i Mary, w takich sprawach jak chodzenie po salonach ze ślubnymi suknami. Ktoś musiał jej doradzić i wybrać najpiękniejszą kreacje, a przecież na Leo nie mogła liczyć w tych sprawach, poza tym nie mógł jej zobaczyć w sukni przed ślubem, bo to przynosi nieszczęście i takie tam, nie? Leo natomiast zabawiał aktualnie swoją siostrzenicę, James i córka Kat [nie pamiętam jak miała na imię;p] spali już słodko, a rodzice Spenc przeglądali właśnie wstępną listę gości. I wszystko było idealnie do czasu..

Unknown pisze...

- Nie zapraszacie Noaha? - Rozległ się zdziwiony głos jej ojca. Na sam dźwięk imienia przyjaciela Spencer zesztywniała, a potem zamrugała kilkakrotnie zdziwiona, bo nie spodziewała się, że usłyszy jeszcze jego imię dzisiejszego wieczora. Poza tym coś zaczęło dławić ją w gardle sprawiając, że jej oczy zaszkliły się na moment, a w brzuchu poczuła nieprzyjemne sensacje. I tylko kątem oka dostrzegła jak matka kopie ojca pod stołem, który jako jedyny nie uświadomiony w tej sprawie, przywołała jego postać, nim zerwała się od stołu, mamrocząc pod nosem, że musi zaczerpnąć świeżego powietrza.

[no serio tak!
;pp
nie, nie mówiłaś, ale znając Ciebie to tak;p oo i jak widać się nie pomyliłam! ;D EJ to jest dobre! niech tak mu powie! będzie drama!<3:D i wlaśnie np. teraz Leoś może pójść za Spencer i po chwili przyjedzie ta Kate i jeszcze bardziej popsuje idealny wieczór;D
(;p)
no co? xD nie rozumiem o co Ci chodzi..:>;D Mhm.. to powiedzenia xD bo niczym go wyszkolisz to i tak Ci wszystkie kable poprzegryza xD wgl, szwagier mi opowiadał, że jak miał tego swojego chomika, to mu uciekł i się okazało, że ten chomik przez dwa tyg żył w szafie znosząc sobie tam paluszki, jakieś chipsy i wgl xD
ahahah wiedziałam, że o to chodzi xd mhm.. ale to raczej Ty się masz starać, nie ja!;p
oo no to fajnie :DD
okcia:D ;) wgl obrazisz się jeśli dzisiaj nie odpiszę na NYC, ale nie mam pomysłu co tam za bardzo pisac i nie wiem czy coś uda mi się skleić.. Postaram się, ale nie obiecuje!]

Unknown pisze...

[nie uwierzysz?;o
no ba;D mhm;d no tak, tak potrzebujemy;d ale w jakim sensie na miejsce Leny?:p bo chyba mi teraz nie powiesz, że następna się będzie w nim kochać, bo jak dla mnie to już się nudne robi xD w sensie za dużo razy to już przerabiałyśmy :D spoczi, na miejsce Noasia też się kogoś wymyśli ^^ ahaha właśnie, trzeba Leosiowi świadka znaleźć xD
mhm, jasne;p widzę;p co nie zmienia faktu, że w czasie gdy ten chomik siedział w szafie wyjadł ogromniastą dziurę w nowym plecaku xd no i trzymam zamkniętego, bo mimo wszystko nie mam ochoty, żeby mi jakiś gryzoń po domu latał i się zgubił czy cokolwiek;p
ahahah powinnaś się przyzwyczaić :D no nie wiem, nie wiem..;>
;)
ale miał być xD w ogóle to ja nie wiem czy gdziekolwiek coś dzisiaj jeszcze napiszę -na Krk siedzę odkąd odpisałaś i normalnie może z dwa zdania złożyłam dopiero -.- i już mnie to zaczyna wkurzać, nie lubie jak wen sobie nagle ucieka -.- nawet na Murine chyba nie odpiszę :| będziesz zła?:c ;p
noo ;>]

Unknown pisze...

[DLACZEGO?:|
uf, bo już myślałam! to cieszę się, że masz takie samo zdanie jak ja;d mhm;) ahaha to trzeba mu było znaleźć przyjaciela zamiast przyjaciółki i miałabyś problem z głowy o. ;p
ehe. no;p tak, po prostu zgnije w piekle taka żem zła jest -.-
no zdecydowanie tak;p wiem?;> no nie powiedziałabym..;p
czepiasz się;p ahaha wiedziałam właśnie, że dlatego mnie zrozumiesz:> ochotę to ja mam, gorzej z wykonaniem! właśnie chciałam przynajmniej tutaj odpisać, ale właśnie stworzyłam niezbyt długie zdanie, które miało chyba z trzy powtórzenia i w ogóle bylo lekko koślawe więc sobie odpuściłam;p O NIE! ale jakoś będę musiała z tym życ;p och dzięki łaskawco:d
więc.. ja się będę zmywać, bo i tak rano muszę wstać i iść popłacić rachunki i wgl połazić trochę po sklepach. Potem jak wrócę to się pewnie pouczę, więc będę jakoś po południu i wszędzie odpiszę, a przynajmniej się postaram:D
btw. pomyśl jak urozmaicić wątek na Krk;p
dobranoc i do spisania :):*]

Unknown pisze...

Wiedziała, że było dzisiaj zbyt idealnie. Już zaczynała się cieszyć w duchu, że poradziła sobie z własnymi demonami na tyle dobrze, że dała wciągnąć się w wir przygotowań do kolacji, a następnie z entuzjazmem podeszła do samej uroczystości. Była szczęśliwa, ot na moment udało jej się kompletnie wyprzeć z pamięci Noaha i to wszystko co wydarzało się wczoraj. A kosztowała ją to mnóstwo wysiłku, bo nie tak prosto jest upchnąć pewne rzeczy w małym pudełeczku i umieścić je na skraju świadomości dobrze wiedząc, że gdy tylko wszystko ucichnie to na nowo wspomnienia zaleją ją bolesną falą. Ale robiła to dla Leo, dla swoich bliskich i to właśnie uparcie powtarzała sobie przez cały dzień. I cała ta jej praca włożona w to wszystko właśnie poszła na marne - wystarczyło tylko, że padło jedno słowo układające się w jego imię, a Spencer poczuła jak pudełeczko otwiera się i zalewa ją wyrzutami sumienia oraz bólem wcześniej niż się tego spodziewała. Naprawdę nie chciała się rozklejać, ale.. Pamiętała ten dzień, gdy Leo oświadczył jej się po raz pierwszy. Gdzieś następnego dnia, z radością myślała, że musi zadzwonić do swojego przyjaciela - odnowić urwany kontakt i wszystko mu opowiedzieć oraz zaprosić na ślub! Wiedziała jednak, że w tamtym momencie za bardzo wybiegła planami do przodu więc zaraz się opanowała, ale przecież tak czy siak mogła odszukać swojego przyjaciela! Okazało się jednak, że jego numer w jej komórce od dawna jest przestarzały i znalazła się w kropce.. I choć martwiła się co dzieje się z Noahem i że nie ma z nim kontaktu potem w jej życiu pojawiły się poważniejsze problemy. A teraz? Teraz jej świat wyglądał całkiem inaczej! Już nie było w nim miejsca dla Noaha. Nie mogło być.
I gdy z jej oczu popłynęły pierwsze, długo powstrzymywane łzy, bo Spenc naiwnie wierzyła, że uda jej się nie rozkleić, usłyszała jak drzwi do domu się otwierają. Potem były już tylko ciche kroki, szelest zdejmowanej marynarki i jej ciepło na jej ramionach oraz znajomy zapach perfum, który rozniósł się w powietrzu. I nareszcie przyszły też te silne, ukochane ramiona! A Spencer zatonęła w nich, wtulając się w Leo, wiedząc,że tylko sprawia mu przykrość. Ale cóż miała zrobić? Jeszcze chwila, jeszcze tylko chwila i wszystko wróci do równowagi.. Ale nim to się stało, ktoś zajechał na podjazd. Spencer szybkim ruchem otarła mokre od łez oczy, a potem spojrzała w tamtą stronę zdziwiona. Spodziewali się jeszcze kogoś?
- Zapraszałeś jeszcze kogoś? - Spytała cicho, próbując się jakoś względnie ogarnąć, równocześnie ciaśniej opatulając się marynarką. Co za głupota wyjść w taką pogodę na zewnątrz tylko w cienkiej bluzeczce z krótkim rękawem!

[już Ci mówiłam, że to nie jest żaden argument;p
:D ;) aha.. i powiedziała to dziewczyna, która prowadzi męskie postaci..;p
DZIĘKI WIELKIE -.- ;p
ale że co wybaczysz, bo chyba nie bardzo w tym wypadku masz co? xD aha, dobrze się dowiedzieć że wiem, ale nie wiem xD
ahaha troszeczkę? xD no w sumie racja, powinnam czy coś;p wiem, że wiesz i za to Cię lubię;D no ja też nie :c xD
a ja dupa. się nic nie pouczyłam - myślałam, że będę sama i się w ciszy pouczę, a tu mój tata miał dzisiaj wolne i doszłam do wniosku, że zacznę od jutra, ale już tak na powaznie:D haha ok :D wychodź sobie, szkoda plaszczyć dupę w domu ;D
tak, tak, wiem, nie ma za co :D ok, to możemy tam w sumie trochę przyśpieszyć za niedługo;p no może być, tylko to ryzyko musi być duże, że bardziej będzie prawdopodobny całkowity paraliż, albo śmierć niż że się uda;d
(ahah właśnie miałam Ci napisać, łap całusa i się ciesz, ale chciałam sprawdzić czy zwrócisz uwage ;d) wgl to jestem nie wyspana, bo prawie całą noc czytałam ostatnią część Trylogii Czasu i się jarałam jak głupia xd dlatego póki co odpisuje tylko tutaj, a teraz idę się chwilę zdrzemnąć, poza tym, właśnie wygasł mi próbny okres antywirusa, a moja siostra jeszcze mi hasla nie podesłała i nie mogę wklepać numeru i tak w sumie za bardzo z neta nie chce korzystać, żeby mi się jakieś głupie wirusy nie naściągały -.-]

Unknown pisze...

[może i nie, ale pamiętaj, że jak ostatnim razem użyłaś tego argumentu tak Cię przycisnęłam, że ostatecznie się wytłumaczyłaś lepiej;p
ta;p ale przecież uwielbiasz swoich panów soł..;p spoczi, możemy się zamienić, albo zrobić lesbijki.. mi to bez różnicy;p
spadaj;p
mhm. zawsze jakieś wytłumaczenie;p nie mam bladego pojęcia;o.
jasne;p no ale się już tak nie jaraj, bo myślałam, że to dla Ciebie oczywiste;p
oj tam od razu zła.. Leniwa, troszeczkę:D dzięki! a Tobie powodzenia z walentynkowymi zakupami;D oł, no to trzeba było zadbać!;p poza tym, większej awantury niż moja kumpela wczoraj/dzisiaj nie miałaś na pewno xD
nie, mogą gdzieś wyjść, przecież już się czuje lepiej, a tam im zostało dwa dni?;p poza tym wiesz dla wyjścia gdzieś można zrobić wszystko, nie?;p a jak chcesz:) ok, ok może być :D Tyśka będzie miała milion powodów żeby świrować i go odciągać od tego pomysłu;D
(tak?:> to ile już nazbierałaś?;> ;pp) ahaha wiem,że miałam ale nie wyszło;p ale mój jest bardzo dobry, też nie ma żadnych terminów, tylko bez hasła byłam zmuszona ściągnąć wersję próbną;p a ja go mam w pakiecie po prostu Internetu - ich firmowy antywirus i wgl. multiSaver i też działa ekspresowo, usuwa bez problemu gorsze wirusy niż trojany bez uszkodzeń itd, więc spoczi, nie potrzebuje;p ale dzięki;p
ok, ok :D :)]

Unknown pisze...

Osobiście Spencer wolała się nie zastanawiać kto postanowił ich odwiedzić tak nagle i niespodziewanie, bez wcześniejszej zapowiedzi. I jej samej przychodził do głowy same nieodpowiednie osoby, który mogły już doszczętnie zrujnować ten wieczór, ale gdy wreszcie zagasły światła samochodu, Spenc mogła dojrzeć i markę auta, jak i kierowcę. Nic nie wydawało jej się znajome, więc tylko zerknęła z ukosa na ukochanego, by skontrolować czy on rozpoznaje niezapowiedzianego gościa. Okazało się, że tak i brunetka zauważyła jak spięta dotąd twarz rozluźnia się, a mężczyzna niemal z ulgą wypuszcza powietrze z ust. Najwidoczniej nie tylko ona podejrzewała, że przybysz nie będzie tutaj mile widziany, a znają ich szczęście to wszystko było możliwe! Po minie ukochanego stwierdziła jednak, że jest to osoba raczej zaliczająca się do grupy tych dobrych, więc i ona sama mogła się rozluźnić. Odruchowo zaczęła też mierzyć spojrzeniem przybysza, ale przede wszystkim w zawodowym już skrzywieniu zaczęła wyłapywać w jej postawie, spojrzeniu jakieś szczególiki, tyle tylko, że w tym momencie była zbyt skołowana by wdawać się w szczegółową analizę i takie tam rzeczy. Więc tylko westchnęła cicho, nie wiedzieć dlaczego mocniej wszczepiając się w bok Leo.
Uniosła nieznacznie brwi do góry, gdy kobieta zaczęła mówić. Była pewna, że to imię i nazwisko już gdzieś słyszała! I już zaczęła przegrzebywać swoją pamięć, równocześnie słuchając tego co mówi, by zaraz zerknąć zaskoczona na Leo i dopiero wtedy uświadomić gdzie i przy jakiej okazji słyszała o tej jasnowłosej kobiecie. Od razu nie spodobał jej się fakt, że na wstępie chciała ją już okłamać. Tak, tak wiedziała, że pewnie to była jakaś tam tajemnica zawodowa i takie tam bzdety, ale bez przesady! Przecież chyba nie myślała, że Leo o niczym jej nie powiedział, tylko ot tak wrócił i wszystko nagle wróciło do normy. I nawet jeśli nie wspominał by o samej Kate, nie było potrzeby od razu kłamać, że wcześniej pracowała z Leo, bo przecież Spencer dobrze zdawała sobie sprawę, że jej narzeczony jest świadkiem koronnym. Ostatecznie jednak uniosła kąciki warg w przyjaznym uśmiechu, mówiąc, że miło jej poznać, oraz sama też się przedstawiła, a potem uścisnęła jej dłoń, równocześnie przenosząc spojrzenie na szatyna.
- Tak, pamiętam. - Odparła skinąwszy nieznacznie głową. Rozczuliła ją ta troska w jego głosie, choć przez moment poczuła się jak mała dziewczynka, której tłumaczy się, że "to jest pani doktor i ona sprawdzi czy nie jesteś chora". A potem westchnęła po raz kolejny, by zaraz zaproponować by weszli do środka. Najchętniej spędziłaby jeszcze kilka długich chwil w ramionach ukochanego, by całkowicie się pozbierać, ale aktualnie, skoro mieli nowego gościa, nie mogła sobie na to pozwolić, poza tym pewnie cała reszta umierała z nerwów!

[dobrze jest;p ale pewnie dziś znowu mi nie uwierzysz, więc nie wiem po co się w ogóle wysilam;p
a więc oszukujesz tylko samą siebie!;p ale spoczi, ja Ci nie dam o tym zapomnieć ;> :D
ahaha, nie muszę, ale mogę;> ;D no to ok;d
nic;p
hihi;D
ahaha no tak.. a w sumie za co konkretnie, bo tak jakby nie patrzeć to by się znalazło wiele rzeczy za które byś się musiała odkupywać:> :D
no;D aha, spoko xd nawet nie wiem jak to wygląda i że takie coś istnieje,jestem dziwna? xD w diametralnym skrócie - zrobiła u siebie w domu takie jakby spotkanie klasowe, i jak już do mnie pisała to miała cały pokój w wódce i szkle, kumpel zleciał ze wszystkich schodów budząc całą jej rodzinkę, i jeszcze naspraszał swoją ekipę i ogólnie był syf, chaos i potem awantura;p
haha ok:d ;D
(ehe, tajemnica.. xD po prostu ich nie kolekcjonujesz, o!;p wydało się!;p) będę pamiętać :d]

Unknown pisze...

[ok, ok :) kuruj, się kuruj spiszemy się wieczorem, ja już jutro solidnie zaczynam zakuwać więc wiesz..:D]

Unknown pisze...

[spoko, nie śpiesz się, ogarniaj ile musisz, albo najlepiej idź się połóż skoro coś Cię rozkłada :)
a nauka całkiem spoko, jakoś leci;p teraz akurat uzupełniam zeszyt i oglądam GA - przerwa mi się nalezy ^^]

Unknown pisze...

[no to dobrze:)]

Gdy weszli do domu, a Kate chciała się wycofać, Spencer na nowo wyrwała się na moment z zamyślenia, w które już zdążyła popaść i poparła Leo zachęcając blondynkę by weszła do środka i przyłączyła się do nich. A potem już tylko skinęła głowa, gdy szatyn poprosił by tu na niego zaczekała. Nie miała nic przeciwko - sama nie wiedziała czy chce wracać do stołu. Nie była pewna czy uda jej się na nowo wkręcić w wir kolacji, tej radosnej atmosfery oraz plotek, gadaniny. Więc wolała zaczekać i zastanowić się co będzie najlepsze. Ostatecznie doszła do wniosku, że jeśli zostanie sama to znowu się rozklei, że to wszystko co tak dzisiaj starannie zepchnęła na skraj świadomości powróci i kompletnie ją rozbije. Więc postanowiła, że dołączy do reszty - może znowu uda jej się zapomnieć, i być tą Spenc sprzed niedawnej chwili, która szczerze uśmiechała się i z entuzjazmem rozmawiała o swojej sukni ślubnej? Chciała wierzyć, że tak, bo przecież obiecała sobie, że sama będzie radzić sobie z bólem po stracie przyjaciela, by nikogo nie martwić swoim zachowaniem, zwłaszcza Leo.
Ale, gdy ten wrócił do niej, gdy już ugościł panią psycholog i zaproponował by poszła się odpocząć na górę, wbrew wcześniejszemu swojemu postanowieniu skinieniem głowy zgodziła się z nim. I sama nie bardzo wiedziała dlaczego postąpiła tak, a nie jak wcześniej ustaliła skoro doszła do wniosku, że w towarzystwie bliskich szybciej się pozbiera. A potem pomyślała, że wcale tak nie będzie. Że lepiej będzie jeśli zostanie sama, bo mimo wszystko potrzebowała tej samotności. Zresztą po co psuć innym nastrój, swoim podłym humorem i zaczerwienionymi oczyma? Nagle zaczęła wątpić, że jeszcze dziś będzie wstanie normalnie funkcjonować, więc po co miała siedzieć smutna, zamyślona przy stole i męczyć się z jakimś wymuszonym uśmiechem, gdy ktoś się do niej powie, lub w ogóle zmuszać się do rozmów? Lepiej było zniknąć i problem z głowy, nieprawdaż? Wszyscy będą szczęśliwi.
- Jasne, tak będzie najlepiej. - Przytaknęła, a potem tylko wysunęła się z jego objęć. Nie mogła się dziwić tej niepewności w głosie ukochanego. Nie była pewna z czym jest ona tak do końca związana, ale przynajmniej nie będzie musiał się obawiać, że będzie zmuszony siedzieć z nią i patrzeć jak szlocha za facetem, o którym on już pewnie nigdy więcej nie chciał słyszeć. Poza tym naprawdę chciała mu tego oszczędzić, bo przecież nie chciałaby się o nią martwił, a tym bardziej nie chciała go w żaden sposób ranić. Więc tak będzie lepiej - ona pójdzie do sypialni odpocząć, on zostanie z gośćmi.
Wzdychając cicho zsunęła z ramion marynarkę, a potem oddała ją Leo.
- Nie przejmuj się. Naprawdę wszystko jest w porządku. - Powiedziała uśmiechając się blado, by zaraz wspiąć się na palce i pocałować go w kącik wargi. A potem już tylko wyminęła go i ruszyła na górę po schodach, wcześniej jednak jeszcze na moment wstępując do salonu, by się z wszystkimi pożegnać. Choć wszyscy wiedzieli dlaczego znika i tak rzuciła tą marną wymówkę, że po prostu źle się poczuła - rozbolała ją głowa i takie tam. Widząc, że ojciec otwiera usta, by chyba ją przeprosić tylko uciszyła go, cichym "przestań", bo to przecież nie miało sensu. O niczym nie wiedział i nikt go nie winił. Potem zwróciła się na moment to Kate, że miło ją było poznać i że ma nadzieje, że jeszcze kiedyś się spotkają, a następnie nie oglądając się już na nikogo poszła do sypialni.

[no tak, rzeczywiście masz racje, było fe. fatalnie i wgl.. :| ;p
o tym, że pod moim naciskiem i tak się zaczynasz porządnie tłumaczyć;p
no;p
tak?:p a co miałaś pierwsze na myśli?;p
nie wiem, u mnie nie ma czegoś takiego ;p ok, zrób;p no mówiłam;p wiem, ale jakoś przeżyła;p
(no to cóż, na to, że nie potrafiłaś ich docenić od samego początku nic nie poradzę, Twoja strata;p)]

Unknown pisze...

[no tak, zapomniałam o tym cudownym leku;p
nie ma za co:);pp najwidoczniej:d
spoko, obiecałam, że nie pozwolę Ci zapomnieć - zawsze przypomnę! do usług w tej sprawie czy coś :> prawda ;> zawsze mogę tego poszukać i Ci tutaj zacytować;p
aaaa, to masz racje. Wkupuj się dalej w moje łaski, Karolino ;> ;dd
aaaaa, o takie coś chodziło! ale serio, pierwszy raz takie coś na oczy widzę xD i po co Ci tego aż tyle? :D ale bardzo ładne! haha spoko;d no, poza tym i tak już dzisiaj rodzince uciekła do Krakowa, więc.. ;d
(oj tam, do mnie ich nie za często używasz :| ahaha spoko, tak czy coś ;p)
ok, ok, do potem ;d]

Unknown pisze...

[magia?;p nie przesadzajmy;p przyzwyczaić? raczej uzależnić!;p
;p czyli.. norma, nie? xD
nigdy całkiem nie zapomnisz, bo ja Ci to regularnie będę przypominać ;> ahaha, no tak, ale tak czy siak wychodzi na moje;D doookładnie;D
hihi;D no, jesteś na całkiem niezłej drodze;p
ehe;p wierzę ^^ ach, a ja już myślałam, że masz tylu adoratorów i dla każdego zrobiłaś po jednej :D (gratuluje czy coś ;d) panów?;> czyli dla barmana, i..?;> cóż.. życie!:D
(co nie oznacza, że Ty też musisz;p)
oszalałaś?;p cały dzień się prawie uczyłam, więc wystarczy;p teraz czas na przyjemności!;D ok, ok zajmuj się kumpelą ile trzeba!:) do.. kiedyś;>]

Unknown pisze...

[oj tam, to nie magia skoro można to dostać na receptę w każdej aptece xD wcale nie robię..;p
właśnie;D
oj tam, zapiszę sobie.. czy coś xD no tak, tak:d
a czego miałoby mi nie odpowiadać?:d
ahahah spoko, co za skromność ;p ale sądzę, że wtedy barman nie byłby zbyt szczęśliwy:d (tak, czy coś;p) aa tego geja! pamiętam:d
(więc postanowiłaś ograniczyć całusy do minimum?!;p no to fest! a kto powiedział, że nie lubię być oserduszkowana i obcałowana? xD)
oł.. no to niezłe dramaty widzę! xD więc tak, tak wychodź powoli sobie z szoku, ja tam poczekam;p albo nawet jak nie dasz rady dzisiaj odpisać czy coś to też się nic nie stanie :) oj, to współczuje! ale nadrobicie to w inny dzień ;> wgl to mnie właśnie w walentynki chyba nie będzie, bo chyba ucieknę z miasta ;> najlepiej do mojej najlepszej kumpeli, która wtedy ma urodziny :D]

Unknown pisze...

Miała okropny mętlik w głowie. Ale przede wszystkim czuła się dziwnie wyczerpana, przez co doszła do wniosku, że dziś już nie będzie potrafiła grać szczęśliwej narzeczonej. Owszem na co dzień naprawdę nią była, nawet i dzisiejszego dnia, ale wypowiedzenie imienia Noaha na głos sprawiło, że ten obraz załamanego, zrozpaczonego mężczyzny nie chciał zejść jej sprzed oczu. Więc wolała zniknąć, niż martwić innych swoich straconym dobrym nastrojem. Dopiero, gdy znalazła się w sypialni, wcześniej jeszcze zahaczając o pokój synka, w którym spał James i Nina, doszła do wniosku, że może to jednak nie był najlepszy pomysł. Powinna się zmusić, założyć tą pieprzoną maskę i grać. Przecież była silną kobietą! Przecież nieraz już to robiła! A teraz pewnie wszyscy, z Leo na czele, zamartwiali się o nią bardziej niż powinni. I najbardziej było jej głupio przed ukochanym, bo przecież znał ją i wiedział, że radziła sobie w jeszcze gorszych momentach, że nigdy tak nie odpuszczała, nie poddawała się. Ale przecież sam chciał żeby poszła na górę, sam chciał się pozbyć problemu, więc.. zrobiła o to, o co ją prosił! A może wcale nie chodziło o to? Zresztą, w tym momencie naprawdę nie miała siły się nad tym głowić. Było już dość późno, wierzyła więc, że szatyn sobie jeszcze przez jakiś czas sam poradzi z gośćmi, a ona? Ona zwinęła się w kłębek na łóżku czując się dziwnie pusta w środku. I tak jakoś zwyczajnie zaczęła przypominać sobie wszystko od początku przez co przeszła odkąd spotkała Leo. Te cudowne, beztroskie dni, gdy dopiero się poznawali, gdy dopiero rodziło się to ogromne uczucie. Potem dwa lata bez niego, niespodziewane spotkanie na Uniwersytecie, które spowodowało, że jej życie na nowo wywróciło się do góry nogami. Walka z jego białaczką, tramadolem, depresją. I zagrożona ciąża. I kłótnie. I zazdrość. I rozstanie. I jego śmierć, która okazała się tylko kamuflażem dla świadka koronnego. I nie wiedzieć dlaczego nagle się uśmiechnęła, tak radośnie i promiennie jak dzisiejszego dnia się jej jeszcze nie udało. Bo po prostu wiedziała, że chociaż musiała tyle wycierpieć, to nie zamieniłaby tych lat, tych zdarzeń na nic innego. Owszem, gdyby mogła to wymazałaby to ostatnie, bo ten ból po jego straci był nieopisany, wręcz ją zabijał! Ale z drugiej strony miała teraz wrażenie, że przebrnęła przez wszystko, nawet przez najgorsze, bo nawet przez jego śmierć. I wiedziała już, że nic gorszego jej nie spotka. Że nigdy nie poczuje już większego bólu niż wtedy (no oczywiście pomijając fakt, że kiedyś on umrze, ze starości jak miała nadziej!). A te wszystkie zdarzenia? Walka z białaczką? Zagrożona ciąża i inne? Przecież tylko ich do siebie zbliżyły, tylko im pokazały, że ich miłość jest tak ogromna, że nic ich nie złamie! I teraz dotarli do tego najcudowniejszego punktu, gdy byli już rodziną, a za niedługo staną przed ołtarzem.. Och Boże, jak ona go cholernie kocha!
A potem na moment znów wróciła myślami do Noaha. Przerabiała jego sprawę już milion razy od wczoraj. Wiedziała, że przyjaciel na zawsze pozostanie w jej pamięci, że będzie go mile wspominać, tęsknić.. Ale teraz i on, i ona musieli nauczyć się żyć z myślą, że już nie są przyjaciółmi. Że ich drogi się rozeszły. I przede wszystkim on musiał nauczyć się żyć dalej bez niej. Bo ona miała swojego ukochanego, swojego synka, swoich bliskich. A on nie ma nikogo, ale liczyła, że szybko się pozbiera i znajdzie kogoś wyjątkowego na jej miejsce.

Unknown pisze...

I nie wiedzieć kiedy, zasnęła. Ot tak po prostu odpłynęła w słodkie objęcia Morfeusza. Nie spała długo, ale ten krótki sen, dał jej więcej energii niż ten urywany w nocy. Lekko nieprzytomna rozejrzała się po pokoju, by stwierdzić, że nadal jest sama. Zerknęła na zegarek, by sprawdzić, która godzina - było późno i nie wątpiła, że wszyscy już poszli, zwłaszcza, że gwar rozmów ucichł. Ale słyszała ciche krzątanie kogoś na dole. I bez wahania wstała i ruszyła na dół, by po chwili zatrzymać się, nerwowo zagryzając wargę. Teraz była pewna, że powinna zachować się inaczej. Powinna była zostać do końca kolacji, ale teraz.. teraz było już za późno.
- Przepraszam, że nie została. Powinnam była tu być. Przepraszam, że zepsułam naszą kolację zaręczynową. Myślałam, że tak będziecie się mniej martwić, ale się pomyliłam, prawda? Przepraszam, nie gniewaj się. - Wyrzuciła z siebie, początkowo mówiąc tylko to jego pleców, które pochylały się nad stołem i zbierały brudne naczynia. Ale potem on odwrócił się, a ona niepewnie przestąpiła z nogi na nogę, by dopiero później dostrzec w jego twarzy coś co sprawiło, że się zaniepokoiła. Tylko nie miała pojęcia o co chodzi!

[spoko, spoko;d
powiedźmy..;p no właśnie mówię, że nie;p
OK, czy coś!:D
no, przylepię sobie karteczkę samoprzylepną nad monitorem albo coooś.. xD
nie, wszystko dobrze ;D a co, Tobie coś nie pasuje?;>
no nie wiem czy to by mu akurat zwisało ;p (;d) nie wątpię;D
(mhm;p jakoś nie zauważyłam;p)
się nie dziwię ;p nie ma za co dziękować;p :) ok, jak chcesz, narzekać nie będę :D no to dobrze:D ;) o ile pojadę, bo ogólnie to mnie też jakaś choroba rozkłada, ale walczę z nią dzielnie!;d]

Unknown pisze...

I Spencer zdawała sobie sprawę, że jej ukochany ma dość Noaha. Trudno było mu się zresztą dziwić. Widziała jak na każdą wzmiankę o nim spina się, a w oczach błyska ta ciemna iskra zazdrości. I wcale mu nie miała tego za złe, ale właśnie dlatego starała się wszelkie rozmowy o swoim przyjacielu sprowadzać do minimum. Ale czasami jednak musiała coś z siebie wyrzucić, jakieś przemyślenia, uczucia. A z kim miała nie rozmawiać jak z Leo, który jest nie tylko jej ukochanym, ale też najlepszym przyjacielem? Nie chciała go ranić, złościć, ale nie potrafiła znaleźć ukojenia nigdzie indziej niż w jego ramionach. I naprawdę doceniała, że zwalczał swój gniew, swoją zazdrość i zawsze ją wspierał, choć niewątpliwie nie było to wcale łatwe, zważywszy na wszystko co się z Noahem wiązało.
Teraz jednak stoją w wejściu do salonu, Spenc przez moment odniosła wrażenie, że chodzi o coś więcej niż tylko sprawę z jej przyjacielem i to jak uciekła z ich kolacji zaręczynowej. Starała się ignorować ten dokuczliwy skurcz w żołądku, ale im bardziej próbowała go stłumić, tym bardziej on przybierał na sile, a osiągnął swój szczyt, gdy Leo unikając jej spojrzenia, wyrzucił z siebie jakiś puste słowa, sprawiają wrażenie jakby chciał jej się pozbyć. A to wcale jej się nie spodobało. Zagryzając wargę przeczesała pacami nieco zmierzwione po drzemce włosy, a potem pokonała dzielącą ich odległość. Wyjęła mu z dłoni talerze, który miał zamiar odnieść do kuchni i odstawiła je z powrotem na stół. Objęła go rękoma w pasie, a potem utkwiła w nim spojrzeniem.
- Za to Ty nie wyglądasz najlepiej. - Powiedziała cicho, nieznacznie przekrzywiając głowę na bok, żeby lepiej mu się przyjrzeć.
- Kochanie, stało się coś jak mnie nie było? Powinnam tu z tobą być.. I obiecuje,że to wszystko.. to był ostatni raz. - Wymruczała jeszcze kojącym tonem, uspokajająco gładząc go po plecach. Martwiło ją jego zachowanie, bo już sama nie wiedziała czy jest na nią obrażony, czy stało się jeszcze coś innego. Ale zdecydowanie coś tu nie grało i ona zamierzała dowiedzieć się co!

[no i co krzyczysz?;p przecież nic nie mówię, niech Ci będzie, że magia;p no to dobrze, że nic takiego nie napisałam;p
;pp
no serio :| już szukam karteczek i długopisu!;p
a mi jeszcze bardziej :> :D
powątpiewam ;p a czy ja twierdzę, że komuś by się nie spodobał?;p
(ja też lubię od czasu do czasu, chociaż w sumie zależy od humoru :> i zależy z kim piszę;p i czy ktoś zasłużył i wgl, od wielu rzeczy xD poza tym hellou - to Ty kiedyś zazwyczaj pierwsza schodziłaś z bloga i jakoś sobie nie przypominam żebyś mi całuski wysyłała jak się żegnałaś, więc ja niby dlaczego miałabym to robić?:>;p)
:) ahaha jasne;p tak, tak. tak właśnie jest;p]

Unknown pisze...

[spoko, spoko. ja już znikam też, pojawię się także dopiero gdzieś wieczorem, może też jakoś popołudni zajrzę, żeby odpisać. No a póki co dobranoc i do spisania:):* (nie przyzwyczajaj się, nie mogę Ci ich za dużo wysyłać, bo przestaniesz je doceniać!;p)]

Unknown pisze...

"Och, czyli jednak się gniewa!" przemknęło jej przez z myśl, a w duchu jęknęła żałośnie, słysząc jego oschły ton. Nerwowo zagryzła wargę, zastanawiając się jak go ułaskawić, bo przecież nie zrobiła tego specjalnie! Wtedy wydawało jej się, że jeśli zniknie w sypialni to dla wszystkich będzie co najlepsze, co było dość nierozsądnym rozumowaniem zważywszy na fakt, że była to kolacja zaręczynowa, która uległa w gruzach, gdy tylko zniknęła przyszła pani młoda, pozostawiają gości pod opieką narzeczonego. I nie żeby sądziła, że Leo nawalił, bo nie wątpiła, że świetnie zajął się ich bliskimi, po prostu.. Kolacja przestała mieć sens, ale dopiero teraz to sobie uświadomiła. I naprawdę mogła przeprasza go za to w nieskończoność, choć po cichu liczyła, że odpuści jej nieco szybciej, bo przecież nie zwiała ot, tak z własnego kaprysu. Westchnęła cicho słysząc jego kolejne słowa. Takie robienie wyrzutów raczej nie było podobne do jej ukochanego, ale wcale nie miała mu tego za złe. Nawet cieszyła się, że to zrobił, bo mężczyzna zazwyczaj tylko tłumił w sobie jakieś żale, a potem wychodziły z tego niepotrzebne sprzeczki. A teraz powiedział to co mu nie pasowało, wyrzucił to z siebie i nie krył przed nią swoich odczuć, a ona naprawdę to doceniła, chociaż zrobiło jej się jeszcze bardziej głupio i przykro, że zachowała się tak, a nie inaczej.
- Wiem i przepraszam. Naprawdę przepraszam. I wiem, że nie zrujnowałeś kolacji, bo jesteś najlepszym gospodarzem pod słońcem! Za to ja nawaliłam, wszystko zepsułam i przepraszam.. - Wyrzuciła z siebie pośpiesznie, chcąc go jakoś udobruchać, bo nie mogła znieść myśli, że Leo jest na nią zły! - I naprawę chciałam tej kolacji. Naprawdę uważałam, że dam sobie radę i w ogóle.. - Dodała jeszcze nerwowo zagryzając wnętrze policzka. Bo ciągle coś jej tu nie pasowało. Gdy patrzyła w oczy ukochanego widziała w nich coś co ją niepokoiło, a jej intuicja podpowiadała, że to wcale nie ma związku z tym, o czym teraz mówią. A potem przyszło olśnienie, gdy przez jej głowę przemknęła myśl, że on się boi! Te charakterystycznie rozszerzone źrenice, zbyt szybko unosząca się klatka piersiowa, szeroko otwarte oczy, w których jednak widoczne było też zmęczenie, i jeszcze kilka innych rzeczy, które u każdego oznaczały jedno - strach, a Spenc znała Leo na tyle dobrze, by od razu to rozpoznać. Tylko dlaczego wpadła na to tak późno? Bo.. to był absurd! Czego miałby się bać? Przecież wiedział, że kocha jego więc nie ucieknie nagle do Noaha. Więc o co mogło chodzić? I zaraz odrzuciła od siebie te absurdalną myśl, wciąż jednak mając wrażenie, że brakuje jednego, oczywistego kawałka układanki.
- Nie. To ja posprzątam. Odpoczęłam, nawaliłam więc przynajmniej posprzątaj. A Ty idź się wykąp, połóż, ja za niedługo przyjdę. - Odparła ciepło, ale równocześnie tonem nie znoszącym sprzeciwu. Wyślizgnęła się z jego uścisku, a potem poganiając go, by wreszcie poszedł na górę, wzięła się za zbieranie pozostałych naczyń. I z ulgą przywitała moment, gdy mężczyzna odpuścił i rzeczywiście powlókł się do sypialni. A w tym samym czasie Spencer zaczęła zbierać kieliszki po winie i przypomniała sobie o ich niespodziewanym gościu, i w tym samym czasie poczuła znowu niemiły uścisk w żołądku. Brakujący element układanki się odnalazł.
- Ta Kate, wydała się całkiem miła. Chciała czegoś konkretnego, czy tylko wpadła sprawdzić jak sobie radzisz po tym wszystkim? - Spytała niby to mimochodem, obracając się przez ramię tylko po to by zobaczyć jak mężczyzna znika na szczycie schodów i skręca do ich sypialni.
Spencer marszcząc brwi pomyślała, że albo rzeczywiście nie usłyszał już jej pytania, albo tylko udawał.

Unknown pisze...

[no nie, wcale;p no tak, tak masz racje ketonal, to czysta magia!;p mhm;D
phie.. jeśli chcesz to mogę zrobić. chociaż nie. nie ujawnię moich bazgrołów!;p tak, pamiętam! o tym "bo tak", które mi masz zawsze uzasadniać porządnie, tak jak kiedyś:>
a ja jeszcze bardziej.. Karola :>
;pp może to i lepiej:d
(o jeżu, jak ktoś nie zasługuje to mu nie wyśle, jak kogoś ne lubie to też mu nie wyśle, jak kogoś ledwo zam też mu nie wyśle, jak jestem zła to też nie wyśle, proste. No i nadmiar słodyczy może wywołać odruch wymiotny. poza tym wolę kogoś wyściskać na żywo niż wysyłać marne gwiazdki przez internet/komunikatory/smsy/icośtamjeszcze. no i poza tym, ktoś Ci broni je wysyłać?;p JASNE, MOJA WINA. bo miałam napisać "hej, wiesz co, uwielbiam jak ktoś mi wysyła buziaka i serducho jak się ze mną żegna, więc Ty też tak rób :}:}:}".. -.- podejrzewam, że jak Ty byś mi je wysyłała to i ja bym też to robiła;p ale teraz przynajmniej je doceniasz;p)
no;p
:)]

Unknown pisze...

Przez cały czas, gdy sprzątała usilnie wmawiała sobie, że Kate zjawiła się tutaj tylko po to, by sprawdzić jak Leo sobie radzi po powrocie "zza grobu", jak wyglądają teraz jego relacje z ukochaną, z rodziną. Wydawało się to najlogiczniejszym wytłumaczeniem, bo niby po cóż innego miałaby tu przyjeżdżać tak bez zapowiedzi? Spenc nie dopuszczała do siebie żadnej innej myśli, nie szukała więcej rozwiązań skoro to wydawało się być najoczywistszym i.. najbezpieczniejszym. Natomiast podejrzane zachowanie ukochanego podpięła pod zmęczenie oraz tą złość, którą pewnie do niej wciąż trochę żywił za jej wcześniejsze zniknięcie i zostawienie go samego z gośćmi. Liczyła jednak, że nie będzie się na nią długo gniewał, bo przecież to nie było chyba nic aż tak wielkiego! Było jej głupio, że tak uciekła i zrujnowała ich kolację, ale przecież cały dzień i większość ich spotkania z bliskimi minęła naprawdę świetnie! Ale wcale mu nie miała za złe, że powiedział to co mu ciążyło na sercu - przywykła do Leo, z którego trzeba wszystko na siłę wyciągać, co naprawdę potrafiło człowieka zmęczyć, więc miłą odmianą było, że wreszcie sam z siebie to wyrzucił, i to od razu! Może nie było to najmilsze, ale przynajmniej wiedziała dlaczego się tak dziwnie zachowuje. Tak sobie wmawiała - że chodzi tylko i wyłącznie o to, więc jutro już wszystko wróci do normy!
Gdy wreszcie wszystkie naczynia znalazły się w zmywarce, a Spencer włączyła sprzęt, jeszcze jakiś czas krzątała się na dole, by wytrzeć stół, popoprawiać poduszki na sofie, poukładać krzesła tam, gdzie było ich miejsce. Umyła jeszcze pojedyncze szklanki, które nie chciały zmieścić się w zmywarce, potem odstawiła je na suszarkę, by na koniec zakończyć swoje sprzątanie czyszcząc blaty w kuchni. A gdy wreszcie wszystko lśniło, a naczynia powoli schły w suszarce, ona ruszyła powoli na górę. Po drodze zagarnęła ze stolika swój telefon komórkowy, w którym zaraz odszukała na liście kontaktów Noaha. Zawahała się tylko przez moment, a potem wcisnęła "usuń", żałując, że nie da się tak łatwo wykasować pewnych osób i rzeczy z pamięci. Mimo wszystko, gdy weszła do pokoju na jej ustach tlił się nikły uśmiech, który zaraz ustąpił zmartwieniu i trosce, gdy ujrzała przygarbioną postać ukochanego na skraju łóżka. Niewątpliwie coś go trapiło, a ona najchętniej już teraz wyciągnęłaby to wszystko z niego. I nie chodziło już tutaj tylko o to, że się martwiła, czy była ciekawa, ale głównie o to, że nie chciała by zmagał się z tym sam. Ma ją. Może na nią liczyć. Ale dziś postanowiła odpuścić, bo po pierwsze było już późno, a Leo bez względu na to czym się teraz zamartwiał był ewidentnie zmęczony. A po drugie miała nadzieje, że sam przyjdzie do niej z tą sprawą, gdy już będzie gotowy. Więc tylko przysiadła tuż obok niego, a potem objęła go rękoma, układając równocześnie głowę na jego ramieniu.

[fajnie było!
no wcale - nic, a nic:D oczywiście;p
no aż taki brzydki to on nie jest, że byś się wystraszyć miała, a nawet jak się postaram to i ładnie piszę, ale.. to e.. jest zbyt e.. w sensie za dużo byś chciała czy coś tam.. xDD no któraś z naszej dwójki musi mieć!:> :D
jesteś pewna, Słidi?:>
nie może, tylko na pewno!:D
(ja się nie bulwersuje, tylko jeszcze się mnie nikt nigdy nie czepiał i mnie to w tym momencie zaczyna irytować;p no to się cieszę ;p wiadomo. no to co, mam Ci wysyła milion buziaków dziennie? nie licz na to;p och, no to wybacz mój błąd -.- ;p ehe. no więc właśnie;p)
spoko, nie musisz się spieszyć:)]

Unknown pisze...

Tkwiła pod jego ramieniem, nieustannie gładząc go dłonią po plecach, jakby ten równomierny ruch mógł przynieść mu choćby odrobinę spokoju, jakby mógł sprawić, że wszelkie strapienia, którymi w tym momencie się zadręcza zniknął jak bańka mydlana. Mimo wszystko wiedziała, że tak się nie stanie, a ona czuła się w tym momencie kompletnie bezradna. Jak miała mu pomóc? Liczyła, że może choć jej bliskość, jej obecność, świadomość, że jest tu obok gotowa pomóc w każdy sposób choć odrobinę mu pomaga, uspokaja, dodaje sił, czy.. cokolwiek. Nic jednak nie wskazywało, by Leo rozluźnił się choć w najmniejszym stopniu. Wciąż wyglądał na zmartwionego, na zamyślonego i przede wszystkim zmęczonego.
Bez protestów dała wciągnąć się pod kołdrę, bo i ona marzyła już tylko o śnie, o chwili odpoczynku w jego ramionach, ale przede wszystkim była świadoma, że on tego potrzebuje. Była zdolna dać mu wszystko co zechce, byleby tylko ten smutek zniknął z jego oczu! Serce jej się krajało, gdy widziała go tak zatroskanego, a ona nawet nie wiedziała o co chodzi! I wciąż miała wrażenie, że Leo też się czegoś boi, obawia. Jakby nie był pewien co przyniesie jutrzejszy dzień, ale przecież tak naprawdę nigdy nie możemy widzieć do wydarzy się następnego dnia. Ba! Nie wiemy co przyniesie nam kolejna sekunda naszego życia, przecież w ciągu jej trwania może zawalić się cały nasz świat..
Gdy tylko znalazła się pod chłodną pościelą westchnęła cicho, a potem już bezwiednie wtuliła się w ukochanego, na nowo powracając do kojącego gładzenia dłonią, tym razem po ramieniu. Po chwili jednak podciągnęła się nieco do góry i pocałowała go w szyje, a następnie w słodkie miejsce tuż za uchem, by zaraz wyszeptać najlepsze dobranoc jakie tylko przyszło jej do głowy. Tylko dwa słowa, a tak wiele wyrażające, mające taką moc..!
- Kocham Cię. - Szepnęła, a potem znów uśmiechnęła się nikle w mrok. Zaraz jednak znów spoważniała, gdy wracała na swoje wcześniejsze miejsce. Przez chwilę odszukiwała jeszcze swoją ulubioną pozycję u jego boku. Sunęła palcami wzdłuż jego ręki, czując jak powieki robią jej się coraz ciężę. Wczorajsza noc i cały dzisiejszy dzień wbrew wszystkiemu dały jej w kość, więc ta krótka drzemka zaspokoiła jej zapotrzebowanie na sen na bardzo krótką chwilę. Wciąż się martwiła, wciąż się troszczyła o ukochanego, ale już po niedługim czasie odpłynęła w senne marzenia, a może.. koszmary?

[oj tam, każdy ma gorszy dzień! i wgl, planujesz coś specjalnego na tym sylwestrze u Oskara i Tyśki? Bo można by to tylko pobieżnie opisać, chyba, że planujesz coś? :)
hahah spoko ;D
bo z drugiej strony po co mi karteczka skoro mam taką wyśmienitą pamięć?;> no racja, racja! ale tym gorzej dla Ciebie, że padło na mnie:D
no a jak znowu Ci zacznę słodzić to nie będziesz szczęśliwsza.. Gwiazdeczko?:>
niepotrzebny był ten wielokropek, bo zabrzmiało mało przekonująco!;p
(aha, no dobrze wiedzieć;p nie można być mistrzem we wszystkim;>;p ale kto wie, może kiedyś..!;p no dzięki, po prostu skaczę z radości ;p ehe;p)
;d]

Unknown pisze...

[ok, spoko, spoko;d ja też zjawie się dopiero wieczorem, choć tak jak dziś zerknę tu po południu żeby Ci odpisać :)
a teraz też znikam, bo w takim układzie pójdę nadrabiać zaległości w lekturach:D dobrej nocy, do jutra;*]

Unknown pisze...

Spencer wcale nie miała żalu do ukochanego za jego zachowanie. Może czuła cień zawodu, gdy tuż po tym jak zaprowadził panią psycholog do stołu i przedstawił rodzinie, zaraz potem odesłał ją do sypialni. Wtedy po cichu liczyła, że może spędzi z nią przynajmniej jeszcze jedną krótką chwilę, ale nic takiego nie miało miejsca. Wrócił do gości, a ona nie miała mieć prawo żalu, zwłaszcza, że sama zniknęła już na cały wieczór zostawiając go ze wszystkim sama. I po tym swoim zachowaniu miała tylko żal do siebie samej, że postąpiła tak głupio i nieodpowiedzialnie. Zepsuła im kolację zaręczynową, a przynajmniej jej części. Powinna być silna do końca i za to nieustannie będzie pluć sobie w brodę. Ale przynajmniej odpoczęła, nabrała jakiejś energii, której brakowało jej od spotkania z Noahem. Zaczęła szczerze wierzyć, że życie jej przyjaciela ruszy do przodu, że jeszcze się zakocha i że będzie tak szczęśliwy jak ona jest z Leo. Martwiła się jednak o ukochanego - nie miała pojęcia co takiego mogło się stać, że aż tak się tym zadręcza? Do głowy przychodziły jej same ciemne scenariusze, bo intuicja mówiła jej, że nie chodzi tylko o to, że ona zwiała z kolacji. Ba, pewnie w ogóle o to nie chodzi, choć pewnie to było przyczyną jeszcze większego zmęczenia mężczyzny, za co się winiła. Widziała jak coś go trapi, a przecież potrafi rozróżnić człowieka obrażonego od zmartwionego! Tylko co takiego się stało..?
I choć dręczyło ją milion pytań, zatrzymywała je dla siebie. Wiedziała, że nie warto dziś już pytać, bo Leo musi przede wszystkim odpocząć, choć wątpiła, by ta noc była dla niego spokojna. Znała go przecież i wiedziała, że jeśli dzieje się coś złego - a teraz ewidentnie coś takiego się działo - on nie potrafi zasnąć, a dość często nawet uleżeć w łóżku. Jej udało się zasnąć, choć martwiła się o Leo, a przy okazji czuła niemiłe skurcze w żołądku wiążące się z tym złym przeczuciem, że jutrzejszy dzień może przynieść nieoczekiwane zmiany, których raczej wolałaby uniknąć. I w przeciwieństwie do wczorajszej nocy nie śnił jej się żaden koszmar, a w sumie po przebudzeniu mogła stwierdzić, że nie śniło jej się tak naprawdę nic. Trudno było jej jednak stwierdzić co ją obudziło - czy był to śmiech Jamesa, brzęk stawianej filiżanki, aromat kawy czy skrzypnięcie materaca. Tak czy siak nie wiedziała czego spodziewać się, gdy już wreszcie otworzy oczy. Bała się, że będzie to coś czego wolałaby nie oglądać, ale jak bardzo się pomyliła! Bo cudowniejszego obrazka nie mogła oczekiwać - ukochany z synem na rękach. Czy było dla niej coś cenniejszego i piękniejszego? Nie. Więc odetchnęła z ulgą, wyginając usta w uśmiechu. Od razu jednak dostrzegła, że twarz Leo jest dziwnie spięta, a on cały wydaje się poddenerwowany. I nagle doszła do wniosku, że chyba woli nie wiedzieć o co chodzi.
Ale mimo wszystko, wciąż nieznacznie się uśmiechając przywitała się całusami ze swoimi Skarbami, a potem sięgnęła po parującą filiżankę wypełnioną aromatycznym, kofeinowym płynem.

Unknown pisze...

[a fe. no i teraz weź niech już jej coś powie, bo nie mam o czym pisać;p
no chyba jak każdy;p haha tak właśnie myślałam, ale możemy jednak to tak z grubsza opisać, np. wiesz potem wróci do domu obrażony na Tyśkę czy co tam sobie zaplanowałas :D no chyba tak..? W sumie nawet pomyślałam, że on pierwsze mógłby chcieć z nią zerwać, bo wiesz np jakby cały został sparaliżowany to nie chciałby żeby ona musiała się nim opiekować czy coś, a jak się udało to wiesz po prostu by do niej zadzwonił czy coś w ten deseń, ale ona go przyciśnie, a potem już mu będzie to wszystko odradzać? :p no to tak w skrócie już nawet opisałam ^^
;p
cicho, mam dobrą pamięć, więc.. :D wiem ;D no niestety, tak ;p
haha no to już wiesz! Będziesz?!;o powinnaś już być, przecież nazwałam Cię Gwiazdeczką, hellou?!;p
(no ale to nie wyglądało jak żarty;p bo naprawdę to takie przezabawne, że daje całusy kiedy mi się podoba.. ;p mhm;p)
miałam jechać z ekipą dzisiaj do tej mojej kumpeli z okazji jej urodzin, nawet sie już nastawiłam bo się wczoraj całkiem dobrze czułam, a dzisiaj rano wstaje i gorączka, ale przede wszystkim prawie straciła głos! tak mi gardło napierdziela, że mnie ściszyło i nic nie mogę przełknąć i wgl, że chyba czeka mnie lekarz -.-]

Unknown pisze...

Na jego pierwsze słowa zareagowała wysoko uniesionymi brwiami. Równocześnie uświadomiła też sobie, że wcale nie chce wiedzieć o co chodzi, że nie chce słyszeć o żadnym wyjeździe. Przecież tu w Murine jest ich dom, tu jest bezpiecznie, prawda?! Przecież to takie spokojne miasteczko, co może złego im się przytrafić? Jak widać bardzo wiele, bo jego kolejne słowa rozjaśniły cały zarys sytuacji. Z każdym jego słowem bolesny węzeł w brzuchu był coraz silniejszy, aż w którym momencie przyprawił ją o mdłości. Oczy rozszerzyły jej się szeroko, a serce przyśpieszyło bicie. A na usta cisnęło jej się jedno słowo "nie", jakby mogło zatrzymać jego i to co mówił. Jakby te trzy litery mogły zatrzymać bieg zdarzeń, zmienić go. Przecież mówił, że są już bezpieczni! I jakim cudem tamci ludzie mu zagrażali? Jemu i jego całej rodzicie, tym najbliższym, bo wbrew wszystkiemu Spencer nie zapominała o regule, że są gorsze zemsty od śmierci. Każdy to wiedział, więc jeśli tamci chcieliby naprawdę skrzywdzić Leo, zrobili by krzywdę jej, albo Jamesowi. Ale póki co nie potrafiła skupić się na sobie. Nie bała się o siebie tylko o niego. I o Jamesa. Przecież to były jej dwa skarby, jak mogłoby się im coś stać?! Przecież nie przeżyłaby tego. Równocześnie jednak pojawiła się w niej złość na ukochanego, że mówi jej o tym dopiero teraz. Nie wiedziała czego wczoraj się spodziewała, nie wiedziała co takiego powiedziała mu Kate i owszem, przewidywała najgorsze, ale to?! Przecież mieli już być bezpieczni do cholery! Więc tak, zdecydowanie powinien powiedzieć jej już wczoraj, a nie czekać do poranka. Poza tym, co, myślał, że go ot tak zostawi, że zgodzi się na ten cały wyjazd. Nie było mowy! I już sama nie wiedziała co w niej bardziej przeważa - strach czy bunt i złość.
- Żebyśmy pojechali? Ja i James? A co z Tobą? - Spytała, dopiero teraz uświadamiając sobie, że filiżankę wciąż trzyma w połowie drogi do swoich ust. Odstawiła ją z brzękiem na talerzyk, a potem z powrotem na stolik nocy. A potem gwałtownie pokręciła głową, mając wrażenie, że zaraz eksploduje od tego wszystkiego. Przecież ten cały koszmar się już skończył! Tamci mieli gnić w więzieni. Oni mieli być bezpieczni! Więc jakim cudem znowu wszystko się spytało? Przecież od teraz mieli żyć już długo i szczęśliwie.. Boże, jaka ona była naiwna wierząc, że nagle wszystko się odmieni, że Los przestał się już nimi bawić.
- Nie jadę nigdzie bez Ciebie. Po prostu nie! - Odparła, kładąc szczególny nacisk na ostatnie słowo. Wiedziała, że zaraz zacznie ją szantażować James, że powinna wyjechać dla dobra i bezpieczeństwa ich synka. Ale ona nie chciała tego słuchać. Wiedziała, że powinna myśleć teraz o ich małym Skarbie, ale nie potrafiła wyobrazić sobie, że zostawia Leo, że znowu ich rozdzielą. Przecież ona tego nie zniesie!

[w sumie nie ogarnęłam co pisałaś do czego, ale mniejsza.. tak, tak wyjdzie w praniu. a o tym w sumie nie pomyślałam, racja to by była powtórka z Leo, więc.. zrobisz jak uważasz;p No spoko, może tak być, tylko kiedy się ona dowie? Bo jak się nie dowie, to się będzie cieszyć, a nie mu odradzać;p
:głupszym się ustępuje"?;p spadaj, mam rację a nie "niech mi będzie", a pf;p
no powiedźmy,że Ci wierzę;p
(wiem xd spooko;p no ale przecież ja nic nie robię!;p)
no i co z tego, że się nastawiłam, jak rano słowa powiedzieć nie mogłam ani nawet śliny przełknąć?! -.- oj no to współczuje! ale najważniejsze, że byliście razem czy coś, nie?;p]

Unknown pisze...

Ona nie była na niego zła. No może trochę jednak tak! Głównie dlatego, że coś takiego powiedział dopiero teraz zamiast zaraz do niej pobiec i wszystko opowiedzieć. Tak, tak wiedziała, że to dla nie był cios, że sam musiał sobie to wszystko pierwsze poukładać, przemyśleć, ale z drugiej strony.. Przecież to wywracało ich życie do góry nogami. Znowu. Powinna wiedzieć od razu, może zwłaszcza dlatego, że poprzednim razem nie wiedziała kompletnie nic? Nie winiła go za to, bo przecież ten obrót spraw nie był jego winą. Z goryczą pomyślała o tym jak wczoraj szorstko powiedział do niej "nie obiecuj", może dlatego, że dobrze wiedział, że sam po raz drugi nie dotrzymał ważnej obietnicy? Raz przyrzekł, że wróci. I nie wrócił. Potem obiecywał, że są już bezpieczni, a wcale nie byli jak widać. Ta złość brała się jednak głównie z rozpaczy, że znowu wszystko się sypie. A wszystko zaczęło się wtedy, gdy on wpakował się w artykuł, który nie powinien. Ostrzegała go, prosiła, ale on zrobił swoje i teraz znowu musieli za to płacić. Nie wyobrażała sobie, że może ot tak go zostawić i wyjechać. Nie potrafiła, po prostu nie potrafiła, zwłaszcza, że dopiero niecały miesiąc temu go odzyskała! Dopiero niecały miesiąc temu ziemia pod jej stopami przestała drżeć. Jej życie odzyskało prawdziwy sens, a teraz była świadoma, że ponownie może go stracić.
- Spakuj się? I tyle? A jeśli tego nie zrobię to co? Sam mnie spakujesz, a potem siłą wepchniesz do samochodu? - Rzuciła za nim z wyrzutem, patrząc jak opuszcza pokój. Po tym wszystkim czego się dowiedziała tylko tyle miał jej do powiedzenia? Wiedziała, że się o nich troszczy, że dba o bezpieczeństwo jej i Jamesa, ale ona nie potrafiła przestać myśleć co z nim! Bała się o niego, tak bardzo się bała, że go znowu stracić, ale teraz.. teraz już tak naprawdę.
- Nie odpowiedziałeś co z Tobą Leo. Nie wychodź. Nie zostawiaj mnie tak, słyszysz? - Szepnęła jeszcze rozpaczliwie, czując jak emocje zaczynają ją dławić. Ale to dobrze, bo przynajmniej nie miała siły krzyczeć, a przy synku nie chciała tego robić.

[gorączka i te sprawy robią swoje xD no może być tylko jeśli już to znowu pasuje zrobić to przed operacją, bo skoro ta się uda to już potem nie będzie miał takich wymówek. No chyba, że.. zostawi ją po operacji, jak już będzie zdrowy? Wiesz, będzie chciał nadrobić stracony czas, wziąć oddech, dojdzie do wniosku, że związek nie jest dla niego, a potem wróci do niej, bo sobie uświadomi, że nie potrafi bez niej żyć i takie tam? ;p będzie więcej drama! bo wtedy Tyśka będzie myślała, że ją przez ten cały czas ją wykorzystywał, czy coś tam? ;d aha spoko, czyli dowie się parę dni wcześniej? xd dobra, jak tam chcesz;p
jasne..;p i "tym razem"?! no fajnie xd ja zawsze mam racje!;p
no przecież napisałam, że Ci wierzę, więc nie wiem o co Ci chodzi;>;p (a ja ją tam lubię :D ";<" <3:D)
(no;p oj tam, wcale nie dokuczam, poza tym wierzę, że na żywo Twoje żarty są bardziej zrozumiałe.. :D)
no dzięki! też sobie sama wspołczuje!:c xD a nie, o tym nie pomyślałam;p no ja to mam na pewno coś z migdałem. Boli mnie z jednej strony i nawet sobie na szyi dotknąć nie mogę -.- zresztą no, to się czuje kiedy boli po prostu gardło, a kiedy migdał xD pewnie mam jakieś pieprzone zapalenie -.- oj tam, głupie gadanie.. w sensie jak się jest w związku, jak się jest zakochanym to walentynki powinny być codziennie! a nie tylko od święta, bo ktoś sobie tak wymyślił;p więc nie macie co ubolewać, nadrobicie to w inny dzień, tak właśnie;)]

Unknown pisze...

[ok, smacznego!;D]

Unknown pisze...

[haha no dzięki xd tak myślałam, że Ci się spodoba, no i to chyba będzie pasować do Oskara, nie?;d spoczi, może być;p no wiem ;d <3 no to nie wiem jak chcesz;p tylko wiesz utrzymywanie informacji do ostatniej chwili o takiej operacji jest co najmniej dziwne i.. chore, nawet jak na Oskara, ale jak tam chcesz, Martyna będzie miała jeszcze więcej powodów żeby się na niego powydzierać;p
nieprawda, nie czepiam się, tylko zwracam uwagę, że w takim układzie wcześniejsze takie zwroty jednak oznaczało właśnie to!;p jasne, że TAK;p
właśnie widzę ;p (a ja tak;p)
(ahahaha okej xD (ale wiesz jak chciałaś mnie przekonać to trzeba było się bardziej postarać xD))
no daj spokój, przecież nie siedzę i nie opłakuje mojego stanu, każdemu zdarza się chorować, a mi całe szczęście zdarza się to bardzo rzadko ^^ spoko, zapamiętam sobie;D jestem dobrej myśli;p jeżu, przecież wiesz co mam na myśli! że jak zależy to nie potrzeba walentynek, żeby się wybrać na superekstra randkę czy kupić dziewczynie kwiatka, albo coś w ten deseń;p czyli, że walentynki można sobie zrobić w każdy dzień w roku, a nie tylko 14lutego.. czaisz?;p aha, spoko xD
ojojoj to smutne! i łączę się w bólu!:c ;pp aż pójdę spać.. xD w sensie się położyć, bo już nie mam siły myśleć dzisiaj;p więc dobranoc i do spisania jutro ;) pewnie będę też pod wieczór ;p]

Unknown pisze...

[wiem;p e.. aha? xD a co grupowo ma z tym wspólnego? xd no to dobrze:) nie wiem, w sumie to Twoja postać, więc jak chcesz;p dobra się zobaczy jeszcze;p haha taa;p
to Ty jesteś ta od czepiania;p nic sobie nie dopowiadam!;p no wiem, że tak;p
no tak, tak wprost świetny, tylko od roku wspomagany soczewkami xD (no to.. dobrze;D)
(och, czyli nie chciałaś?;p okej;p ale ja bym na Twoim miejscu próbowała xD)
haha spoko;p mhm:) no to wiadomo ;D jeszcze gorzej niż wczoraj;c ucho mnie rozbolało xD fajnie, nie? -.- :p no nie, bo nie posiadałam czegoś takiego w domu xD ale mama ma kupić czy coś tam ;p / no to dobrze;D
;)
widziałam właśnie ;p btw "grupowcowe kolesiostwo" ? ;p
ja na razie nie odpisuje, bo dopiero się z łóżka podniosłam i się chcę względnie ogarnąć chociaż;p]

Unknown pisze...

[nie, nie czytuje ich artykułów ;p no tak, też prawda, ale to nie zmienia faktu, że powinnaś wiedzieć;p no nic:D
ale czasami jednak muszę ;p no;p to dobrze, że wiesz, że ja wiem xD
ahaha spoko :D
(skąd wiesz?;p oj tam, nie wierzę, że nigdy nie kłamiesz :>;p)
nie, nie byłam xd na razie się kuruje domowo, ale ja mi nie przejdzie to po weekendzie będę zmuszona się zgłosić do lekarza -.- wiem,że mogłam ale nie chciałam xd / :)
och.. teraz przeczytałam i.. aha, spoko xd no to wiesz.. wybacz, że Cię ograniczam czy coś tam ;p ja się tam akurat ograniczona nie czuje, bo jakby nie wątki z Tobą to już by mnie dawno tutaj nie było;p ale skoro Ciebie irytują te artykuły, to może jednak coś w tym jest, co?;>
spoko:D ja też się za niedługo wezmę za pisanie, ale na razie nie jestem w stanie.. ;x]

Unknown pisze...

-Czyli co, ja wyjadę z Jamesem a Ty zostaniesz tutaj tak? Przecież ja nawet nie będę wiedziała co się z Tobą dzieje, bo pewnie nawet nie będziesz mógł się ze mną skontaktować, prawda? - Rzuciła już nieco głośniej i mniej drżącym głosem, ale jednak mówiła na tyle spokojnie, by nie wystraszyć synka, który pewnie i tak już wyczuwał, że dzieje się coś niedobrego. I sama nie była pewna skąd udaje jej się zachować ten względny spokój, bo w środku aż drżała ze strachu jak i marzyło jej się by zacząć krzyczeć, płakać, a może nawet coś rozbić! Równocześnie pragnęła, by Leo podszedł, objął ją i powiedział, że to wszystko dobrze się skończy, że nie ma się co bać, nawet jeśli miałoby to być kłamstwo. Potrzebowała tego. Ale on nie mógł jej tego dać, bo złożył jej już zbyt wiele obietnic, które złamał. Więc teraz pewnie wolał unikać obiecywania jej czegokolwiek. I nie mogła mu mieć tego za złe, ale przynajmniej nie musiał być taki oschły! Trzymała jednak w sobie te wszystkie emocje, a przynajmniej starła się to robić. Z każdą chwilą było coraz trudniej, z każdą chwilą coraz wyraźniej słowa, które usłyszała od szatyna zapisywały jej się w pamięci i coraz wyraźniej uświadamiała sobie wszystkie konsekwencje. Boże, jak ona się bała! Nadal nie potrafiła sobie wyobrazić, że wyjeżdża sama z synem, a jego zostawia tutaj samego. Owszem, będzie miał zapewnioną ochronę i w ogóle, ale przecież nie chodzi o to! Będzie tu sam - nie będzie jej, nie będzie mógł się z nią skontaktować. I jak ona miała żyć bez wieści o tym co z nim? Jak miała wyjechać ze świadomością, że może widzi go po raz ostatni. Przecież tacy gangsterzy są zdolni do wszystkiego!
I tylko powtarzała sobie nieustannie, że musi być silna. Że musi posłuchać Leo dla Jamesa, by chronić ich synka, który jest zdany na nich, na ich opiekę. Tyle tylko, że upór by tu zostać wciąż wzrastał..
- Odzyskałam Cię miesiąc temu, Leo! Ja.. Ja nie jestem gotowa żeby znowu przechodzisz przez to wszystko! Znowu Cię stracę.. - Wyrzuciła z siebie, a potem gwałtownie zerwała się z łóżka i walcząc z łzami zniknęła w łazience głośno zatrzaskując za sobą drzwi.

[;p haha no tak najlepiej napisać "oj tam, oj tam";p okej:d
ale przed momentem miałas ;p no powinnaś wiedzieć :D
(nie żebym pochwalała kłamstwa, bo ja ich tam nie lubię, ale jednak w ekstremalnych sytuacjach bardzo się przydaję i warto jednak umieć kłamać;>;p ahah no widzę.. xD no tak właśnie, nieszkodliwe kłamstwa, jak to moja babcia zawsze mówiła :D)
oj tam, jakoś przeżyje;p mam tylko stan podgorączkowy więc źle nie jest;p poza tym nie jestem małym dzieckiem, jakoś przecierpię;p po prostu mdli mnie na samą myśl o słonej wodze (tak, tak wiem, że te sole emskie będą smakować identycznie xD) czyli jesteś doświadczona?;p to wytnij migdały i po sprawie.. xDD
no to się cieszę, tylko wiesz zabrzmiało to trochę inaczej, bo napisałaś, że się z tym problemem zgadzasz, sooł.. :p W tym ostatnim artykule jedno dobrze napisała - że z osobą z którą się nie zna, nie da się stworzyć boskiej historii;d :) ..ale jesteś pewna, że nie chcesz zmieniać nic, i że nie chcesz pisać z tamtymi dziewczynami? Bo żeby potem rzeczywiście nie było, że Cię ograniczam czy coś.. No ja też tam jakieś komentarze po ignorowałam, ale niespecjalnie mi z tym źle.. xd ale zawsze możesz odpisać, że aktualnie nie masz czasu na pisanie z innymi czy coś, skoro tak Ci to przeszkadza;)
ja glee poki co nie oglądam ;c ;p no ja odpisałam na razie tylko tutaj, ale dzisiaj mi marnie idzie, więc na razie sobie znowu na chwilę odpuszczam, potem się wezmę za Krk i NYC ;)]

Unknown pisze...

[wiem, sama zawsze tak robię.. xD
hahaha no strasznie dawno, wieki temu!;p no to dobrze, że chociaż chyba wiesz;D
(no to też racja, ale to już trzeba się zdać na intuicje czy coś;p ahah no to dobrze;d chociaż wiesz zazwyczaj jak z kogoś marny aktor to nawet presja nie może. A raczej "tym bardziej" nie pomoże :D ale dobrze, że w twoim przypadku jest inaczej;d no ^^)
no jakoś, jakoś.. xD no mogłoby..;p haha :D co nie zmienia faktu, że będę czuła smak, nie?!;p (cicho xD) nigdy nie jest za późno.. :D
aaach, o to chodziło i widzisz, znowu zrozumiałam na opak, ale cieszę się, że się pomyliłam w tym wypadku ^^ no to raczeej:D dlaczego mam nie pytać? wolę zapytać i się upewnić niż żeby potem było, że przez złą Agę musiałaś sobie wątek odpuścić czy coś..;p :) no dobra, mi też było przykro i też mi było głupio, ale tylko z początku jak nie odpisuje, a potem już nie pamiętam i.. mi nie jest ;p okej ;p ;) haha no tak, ważne, że ja wiem, że nią nie jesteś! chociaż..;> xD
NIE, NIE MOŻESZ :| xD ja też obejrzę.. kiedyś;p nie przepadam za Rihanną, ale ten kawałek rzeczywiście jest calkiem fajny;p oo no to dobrze, że jej nie lubisz bo ja też nie ;D no weź CICHO.. :| pewnie jeszcze do tego nie dotarłam, albo nie zwróciłam uwagi na melodię;p
no i chyba muszę sobie znowu na trochę odpuścić. To że raz mi jest zimno, a raz gorącą mnie strasznie rozprasza i nie mogę myśli zebrać, poza tym gorączka wróciła, więc pójdę się na trochę położyć, a jak potem wrócę to Ci odpiszę wszędzie, a przynajmniej się postaram :)
btw. wymyśliłam, że na NYC Andro mogłaby przyłapać Leo na tym flircie z modleką! Wiesz kiedyś jednak by wpadła do tego biura, a np. ta modelka by ją jeszcze do asystentki Leo przyrównała czy coś.. Wiesz jaka Andro byłaby wściekała, że ktoś pomyślał, że jest asystentką? xD]

Unknown pisze...

Jeżeli myślał, że jego "nie dramatyzuj" choć trochę ją uspokoi, no to się grubo pomylił. Była zła jeszcze bardziej, bo niby jak miała nie dramatyzować!? On nie rozumiał, on nie wiedział przez co ona przeszła, gdy myślała, że on nie żyje. Owszem, on też tęsknił, on też cierpiał, miał te swoje wyrzuty sumienia, ale nie mógł pojąć jak to jest stracić ją. A ona wiedziała jak to jest stracić jego, jak wygląda świat bez Leo. Nie chciała znowu tego doświadczać, była pewna, że tego nie zniesie. Tak, teraz, gdy będzie wyjeżdżać, będzie wiedzieć, że on żyje, ale gdy będzie już w Londynie nie będzie miała tej pewności. Nie będzie wiedziała nic, a czasami ta niewiedza jest gorsza od wszystkiego, choć przynajmniej w tym wypadku wciąż będzie miała nadzieje. Tyle tylko, że on nie rozumiał czego ona się tak cholernie bała - że znowu go straci. Że tym razem dwaj policjanci mogą przyjść i poinformować ją o jego prawdziwej śmierci. I jak ona miała to przeżyć, no jak?! Dla niego to było tylko kilka dni, choć tutaj też nie mógł mieć pewności ile to tak naprawdę potrwa. Ale te dwa dni miały być dla Spencer powtórką z rozrywki, dniami wypełnionymi lękiem, strachem i tymi piekielnymi wspomnieniami z czasów, gdy była pewna, że jej ukochany zginął. Te dni miały być koszmarem, który znowu się na niej odbije, który znów zapadnie jej w pamięć, który będzie ją prześladował nocami..
Podejrzewała, że płaczący James jest tylko przynętą, która ma ją wybawić z jej bezpiecznej kryjówki jaką teraz dla niej była łazienka - jej cztery, jasne, zimne ściany. To był szantaż, ale szantaż, którego ona nie mogła zignorować, bo jej synek płakał. I to przez nią, bo się zapomniała i trzasnęła drzwiami prowokując tym samym jego płacz. Więc jak mogłaby nie zareagować? A on dobrze o tym wiedział, bo specjalnie przyszedł pod drzwi, gdy mały wciąż jeszcze krzyczał - gdyby tak nie było pierw by go uspokoił. A ona? No cóż mogła zrobić?! Ledwo zdążyła zamknąć drzwi i przekręcić kluczyk, gdy już znowu je otwierała, by zaraz zabrać od Leo synka i zacząć go miarowo kołysać w rękach.
- No już cichutko. Przepraszam, mamusia nie chciała. Przepraszam. Już dobrze.. - Szeptała synkowi do ucha, co chwila składając całusa na czubku jego głowy. Równocześnie zatrzymała się twarzą do okna, próbując uspokoić nie tylko dziecko, ale też siebie.
- A mamy o czym rozmawiać? Wyjeżdżam i przecież nie mam nic do gadania, nie? - Odparła, gdy wreszcie płacz Jamesa ustał, a ona była gotowa spojrzeć na szatyna.

Unknown pisze...

[;dd
tak, tak..;p chyba?;>;p
(haha ;D no wiem właśnie;p w to nigdy nie wątpiłam;> ;D)
cicho.. ;p no to co, mnie mdli na samą myśl o wodzie z solą, albo z samym cukrem.. no fuuj xD cichooo, nieważne.. xD (;pp) poza tym, już popłukałam tą solą emską i dupa, dalej mnie boli :c;p tak, powiedźmy, że jest;p
nie, nie wkurzałabym się;p hihi:d no dobra, wiem, że powinnam wiedzieć i wiem, ale muszę się czasami jednak upewnić w tej mojej wiedzy! mówiłam Ci przecież;p no tak, racja, to Ty jesteś ta zła, bo mnie od nauki odciągasz..! xD ta.. znam ten typ ktory się zawsze przejmuje, często bez potrzeby..;p ale taka Twoja natura i nic z tym nie zrobisz;p nie, nie, skąd! wcale się nie zastanawiam, tylko wiesz..;>> ;D
nienawidzę cię:c xD e tam, loczki.. nie przepadam za loczkami u panów;p oł.. :| też do niego kiedyś dotrę..;p
ej, wiem właśnie, a ja mam takie głupie szczęście, że jeśli już choruje to zawsze jak mamy wolne od szkoły :| a w przyszłym tygodniu mialam plany z siostrą, jechać do drugiej siostry z jej dzieckiem i mała miałaby frajdę, bo by pierwszy raz pociągiem jechała!:D spoczi, moja mam dziś wykupiła chyba połowę apteki.. xD gripex brałam ostatnio i nic mi nie pomógł, to teraz miałam pić polopirynę tą w saszetkach taką, ale dostałam okres, wiec nie wypije. O właśnie, będę cierpieć jeszcze z tego powodu <3 -.- no ogólnie gorączka trochę zbiłam, do końca i tak się nie powinno żeby organizm jednak walczył, nie?;p i na razie odpisuje tylko tutaj :) może potem się jakoś ogarnę, ale nie wiem czy dam radę dziś na Krk albo na NYC odpisać jeszcze..:) wybacz!;D ;)
wściekła i zazdrosna ;> :D arr!;D ooouu też będzie zly?:> no to będzie ciekawie!:d okk;D]

Unknown pisze...

[dobra, teraz mnie kompletnie rozłożyło.. więc ja już dzisiaj znikam, bo normalnie ledwo się trzymam.. -.- i jeszcze jakby tego wszystkiego było mało, to głowa mnie rozbolała, ale pewnie dlatego, że cały dzień chodzę tylko o jednej kanapce.. xD no tak czy siak, idę, bo nie wytrzymam. jutro na wszystko po odpisuje..tymczasem, do spisania:* :D
btw. co do loczków - hellouu, zawsze zdarza się wyjątek od reguły, a Grabarczyk ze swoimi lokami jest zabójczy! <3 a Leoś aktualnie na zdjęciach nie ma za bardzo lokow..;p poza tym, chyba w swoim życiu spotkałam zbyt mało przystojnych panów w lokach żebym była ich wierną fanką;p]

Unknown pisze...

[jak ja nienawidze mieć gorączki, której w żaden sposób nie mogę zbić, a na dodatek nie chce mi się spać, bo spałam cały dzień.. prawie. -.-
i tak, jutro o siebie bardziej zadbam, zdecydowanie. no muszę! spoko, i tak Ci odpiszę;D nawet jakbym miala składać odpowiedzieć cały dzień..:D tk masz racje Słońce, nie wolno Ci.. ;D :*
ale taka prawda;p oj tam.. ale nie znalazłam nic odpowiedniego..;c oj tam.. ;p ale tak samo nie przepadam za kolesiami w długich włosach, ale są wyjątki.. *,*;d
no okcia, trzymam się! tylko umieram z nudów! bo chciałbym Ci odpisać, ale się skupic nie mogę więc pewnie włącze jakiś film i.. tak minie mi noc w bólach i gorączce.. xD]

Unknown pisze...

Pokręciła nieznacznie głową równocześnie prychając ostentacyjnie, gdy Leo tylko potwierdził jej słowa. A chyba najbardziej zdenerwowało ją jego wyjście, choć zaraz doszła do wniosku, że dzisiejszego ranka, tak naprawdę było to jedyne typowe zachowanie dla jej ukochanego - zawsze uciekał, choć ostatnimi czasy udawało mu się nad tym odruchem panować, by mogli sobie wszystko powyjaśniać. Tyle tylko, że dziś już chyba naprawdę nie mieli o czym mówić - bo ten twardy, zimny Leo nie był tym kogo znała. Nigdy się tak do niej nie odnosił i chyba nigdy jej nie rozkazywał! A dzisiaj?! Co w niego wstąpiło? A przecież odpowiedź była banalna.. Ale nim Spencer zaczęła żałować swojego zachowania, szatyn wrócił z bagażami Jamesa.
- Och, chciałbyś, a nie mi każesz?! - Syknęła za nim, nie mając pojęcia czy jej usłyszał czy nie. Może jednak lepiej by było, gdyby jej słowa do niego nie dotarły, bo znowu ich pożałowała. Cały czas wiedziała, że Leo tylko stara się ich chronić, nawet jeśli wymaga to u niego tego twardego, oschłego zachowania, ale dopiero słodki ciężar w ramionach tak naprawdę jej to uświadomił i usunął z niej cały gniew i złość. Z bólem uświadomiła sobie, że Leo jest zdolny do wszystkiego byleby tylko zapewnić im bezpieczeństwo, posunął się nawet do tej postawy tyrana byleby wyjechała z Jamesem, byleby było im łatwiej się rozstać. Od razu przypomniała sobie ich rozstanie, gdy dowiedział się o białaczce - wtedy też chciał ją chronić (choć akurat to było głupotą z jego strony!) i też przyjął postawę obojętnego faceta, który lekko stwierdził, że to po prostu nie ich czas i nie ich miejsce. I walcząc ze łzami, poprawiła sobie Jamesa, tak by chłopczyk opierał się o jej bok i biodro, a ona dzięki temu miała wolną jedną ręką, więc.. Zaczęła się pakować. Oddychając zbyt głośno i zbyt szybko wyrzuciła na środek pokoju walizkę, a potem po prostu zaczęła do niej wrzucać pierwsze lepsze ubrania z brzegu. Wpadła w jakiś dziwny trans, nie zdając sobie sprawy, że już jakiś czas temu walizka zapełniła się i garderoba po prostu zaczęła lądować na podłodze, czasami nawet w drugim końcu pokoju.. Uspokoiła się dopiero gdy usłyszała głos swojej matki, która wyszeptała jej imię przerażona tym co widzi. Ale Spenc nie zamierzała się teraz tłumaczyć, po prostu dała jej Jamesa i powiedziała, żeby zaniosła go Leo. Na pewno chciał z nim jeszcze pobyć.
- Po prostu o nic nie pytaj i zanieść go do Leo, dobrze? - Powtórzyła widząc, że mama już otwiera usta by o coś dopytać. Nie miała siły się teraz tłumaczyć, poza tym nawet nie wiedziała co wolno jej powiedzieć, a co nie. A gdy kobieta zniknęła z wnukiem, Spencer zaciskając wargi opadła na brzeg łóżka chowając twarz w dłoniach, teraz już nawet nie starając się tłumić szlochu.

[:D no dlaczego może?:| ;pp
(hihi:D ależ nie ma za co, to sama prawda przecież:> :D)
no dzięki :D a ja jeszcze nie.. fe, jest ochyyydna! źle?:| wiem jak się płucze gardło, no heloouu, wielkiej logiki w tym nie ma xd no wiem, wiem.. zaraz jeszcze raz sobie przepłuczę albo coooś..;p czasami nie ma wyboru.. xD
no tak, tak twierdzę, bo tak jest;p aż tak często?!;p no przecież nie pytam Cię o to codziennie, ale okej już w ogóle nie będę pytać;p nie ma za co:DD oj tam.. ale ja mam maturę w tym roku, o!;p proszę ;d no wiesz.. sama kiedyś nazwałaś siebie zołzą sooł..:D
już sobie tak nie schlebiaj, co? :D
mam nadzieje, chyba, że to jakaś głupia angina.. -.- ale na pewno nie, nie, nie. haha dzięęki;d spoko, ibuprom zbił mi gorączkę, ale trochę kiepsko z bólem brzucha mu aktualnie idzie..;p no ja wiem, ale jak się ma stan podgorączkowy to człowiek normalnie funkcjonuje;d
noo:D ;33 więc mamy o czym pisać na razie wszędzie;D
i odpisuje na razie tutaj, teraz idę się na trochę położyć, a potem już postaram się inne blogi odhaczyć :)]

Unknown pisze...

[spoko, ciesz się rodzinką :) ja mam co robić :) odpisałam na NYC, ale Kraków póki co odpuszczam, bo.. nie mogę się skupić, po prostu. Mam mętlik w głowie i nie mogę..
Do spisania potem:)]

Unknown pisze...

[ Ale zdajesz sobie sprawę, że ona myśli, że stało się coś z Ally albo coś takiego? xD może będzie Twoja ulubiona Andro jak się dowie o co chodzi.. ;D widziałam, i.. odpisałam :D :) ahaha dzięęęki :D Tobie też miłego :)]

Agnieszka pisze...

[haha spoko :D ale co, że dlaczego?;>;p no to Ci fajnie! zazdroszczę!;D ok, ok do potem:)]

Agnieszka pisze...

Szczerze powiedziawszy nie bardzo zastanawiała się nad tym co mogła pomyśleć sobie jej mama. Nie miała sił jej tego tłumaczyć, ale przede wszystkim nie wiedziała też czy cokolwiek może jej powiedzieć, bo zaraz się okaże, że to wszystko jest ściśle tajne. I pewnie też tak było, więc zastanawiała się jaką to bajeczkę Leo wciśnie jej rodzicom, zwłaszcza po tym co zobaczyła jej matka. Poza tym po co ona w ogóle zawracała sobie tym głowę? To był jego problem, ona miała tylko wyjechać do Londynu i nie miała nic do gada. A przynajmniej tak starała się myśleć by nie zadręczać się dodatkowo jeszcze tym. Najwidoczniej jednak marnie jej szło, bo z każdą minutą jej szloch stawał się coraz bardziej donośny, a łzy coraz obficiej spływały jej po policzkach tworząc nieprzerywane strumienie. Problemy przygniatały ją coraz bardziej. Coraz mocniej bała się, że to wszystko źle się skończy, że tym razem naprawdę odbiorą jej Leo, że już nigdy go nie zobaczy. Niepożądane obrazy bezczelnie zaczęły przemykać jej przed oczyma - widziała tą załamaną, pozbawioną sensu życia Spencer, która leżała zamknięta w sypialni, pogrążona w czarnej rozpaczy, której nie chciało się po prostu.. żyć.
Te makabryczne sceny zniknęły jednak w jednym momencie, gdy nagle usłyszała donośny trzask drzwi. Wzdrygnęła się przestraszona, a jednak nie opuściła dłoni, bo i po co? Wiedziała kto to, poza tym nie miała ochoty oglądać jego wściekłej twarzy, bo nawet nie rozumiała dlaczego jest zły. Przedtem zimny i oschły, teraz po prostu się wściekał.. I chyba przestała nadążać. Ale jego słowa wyjaśniły wszystko, choć z początku nie mogła pojąć o co chodzi tak była tym wszystkim zaskoczona. I dopiero, gdy dotarło do niej jaką bzdurę wymyśliła jej matka spojrzała wreszcie na niego oniemiała, że w ogole coś takiego przyszło jej do głowy. Z drugiej strony.. Po tym wczorajszym zajściu to wydawało się najbardziej oczywiste, a już na pewno bardziej niż to, że znowu zagrażają im gangsterzy. I nagle nim się obejrzała już tkwiła w jego ramionach, a na moment przerwany potok łez znów zaczął tworzyć słone strumienie na jej twarzy.
- Po prostu chciałam żebyś pobył z Jamesem.. skąd mogłam wiedzieć, że ona ubzdura sobie coś takiego?! przecież nawet nie wiem co jej mogę powiedzieć.. - Załkała, a potem po prostu się w niego wtuliła.
- Nawet nie wiesz jak się boje, że Cię stracę.. - Wyszeptała jeszcze, przyciągając go do siebie jeszcze bliżej jakby co najmniej chciała go zmiażdżyć.

[fe. ale mam nadzieje, że AŻ tak tragicznie nie jest:>;p
a phi.. a co mnie to obchodzi?:> :D
(no oczywista oczywistość :D)
nie, wcale nie przesadzam:| xD wiem, wiem.. :D i tak boli chociaż teraz mam wrażene, że bardziej samo gardło niż migdał.. xd spoko, to normalnie, że mogłaś zapomnieć;p ahaha no tak, w sumie na twoim miejscu też bym taką postawę przyjęła ;d
;p ale ja nie żartowałam i już nie zapytam, tylko się potem nie czepiaj że coś jest nie tak xD tak, pasuje!;D true, ale niestety zdać ją trzeba;p no to co..;D oj tam nie bądź taka wścibska..:D
tego nie powiedziałam..;D
nooo..;D będzie frajda, zwłaszcza, że pewnie Weronika nam siary narobi, bo pewnie się będzie bała pociągu xD znowu "niech Ci będzie".. xD
noo;D
a teraz to znikam, bo znowu mnie rozkłada, jutro odpiszę wszędzie, a przynajmniej się postaram! dobranoc;) i dziękuje jeszcze raz.. za wszystko:)]

Unknown pisze...

[odpisałam wszędzie! :D także ten NYC odhaczony, Kraków też choć miałam w planach pchnąć akcje trochę do przodu ale mi nie wyszlo.. xD
tak czy siak teraz znikam na trochę do łóżka z książkami, bo trzeba znowu się trochę pouczyć :) do spisania później:)]

Unknown pisze...

Kiedyś była niezłomna. Kiedyś w takiej sytuacji zachowałaby zimną krew, na spokojnie o tym podyskutowała. Owszem, tak jak teraz umierałaby ze strachu, tak jak teraz rozpaczliwie bałaby się, że go straci, ale potrafiłaby zapanować nad swoimi emocjami. Nie pozwoliłaby sobie na ten cały wybuch płaczu, by nie dokładać mu zmartwień. Dałaby upust uczuciom później, żeby go nie martwić, by nie musiał czuć wyrzutów sumienia. Nie chciała tego dla niego. Poza tym po cichu liczyła, że tu nie przyjdzie, że zostanie z Jamesem, że zrozumie, że po prostu podarowała mu cenne chwile z synkiem, bo nie wątpiła, że właśnie tego chciał. Ale oczywiście musiał posłuchać głupiej paplaniny jej matki i przybiec tutaj wściekły i zobaczyć ją w takim stanie. Ale ona nie potrafiła nic już z tym zrobić! Przeszła wiele, po tym wszystkim pewnie niejedna osoba załamałby się psychicznie i nerwowo. Ona podniosła się za każdym razem, ona starała się walczyć, wciąż być silną. Jednak to wszystko w jakiś tam sposób musiało się jednak na niej odbić. Zwłaszcza to ostatnie wydarzenie jakim była utrata ukochanego, gdy myślała, że on nie żyje. Nikt nie powinien się dziwić po takim czymś, że po prostu panikowała. Że się rozkleiła. Tylko osoba , która straciła ukochaną osobą w ten sposób mogła ją zrozumieć jakim koszmarem jest świadomość, że nasza połówka nadająca życiu sens nie żyje. Ona miała to szczęście, że to wszystko okazało się kłamstwem, ale.. Ale ten lęk miał jej towarzyszyć, tamte wspomnienia miały z nią zostać i właśnie w takich chwilach jak ta teraz po prostu przytłaczały ją i paraliżował. Zwłaszcza myśl, że to wszystko może się powtórzyć, ale że tym razem stanie się to naprawdę..
Na wszystkie jego słowa zareagowała jedynie skinieniem głowy. Nie miała siły mówić, zresztą wiedziała, że każdy najdrobniejszy dźwięk zdradzi jej cierpienie, a łzy i tak już zanadto je pokazały. I tylko jeszcze chwilę pobyła w jego ramionach, gdzieś tylko w pamięci odnotowując by wybić mamie tą głupią historyjkę z Noahem, nim zdąży podzielić się nią z ojcem, co pewnie i tak już zdążyła zrobić. Ale o tym starała się nie myśleć, poza tym, miała teraz ważniejsze sprawy na głowie niż spanikowana matka, która wygaduje bzdury. Więc wzięła głęboki oddech, a potem powoli oderwała się od mężczyzny, choć najchętniej zostałaby w jego ramionach już na zawsze. Ale musiała wziąć się w garść - najwyższa pora. Szybko otarła wierzchem dłoni mokre policzki oraz oczy, a potem tylko znowu skinęła głową.
- Dobrze, pojadę. Nie będę robić więcej problemów. - Zgodziła się, a potem starając się opanować drżenie rąk i przede wszystkim nóg, wstała i zaczęła zbierać bałagan, który narobiła.
- A.. A jakby James pojechał tylko z moimi rodzicami? Byłby bezpieczny, a ja zostałabym z Tobą.. - Zaczęła niepewnie podnosząc na niego wzrok znad walizki, w której zaczęła układać porozrzucane ubrania. Wiedziała, że Leo się nie zgodzi. Poza tym sama nie myślała o tym, że pewnie tylko by bardziej mu przeszkadzała niż mu jakoś pomagała, ale nie potrafiła go zostawić! A póki co, o tym, że i Jamesa nie potrafiłaby także opuścić, póki co nie myślała.

Unknown pisze...

[no to idź i odpoczywaj :) ale kurde liczyłam, że jednak tą akcje na Krk przyśpieszyć..;p
czuje się.. nawet spoko. Mama dzisiaj we mnie jedzenie wciskała, chociaż i tak jej to średnio wyszło ;p dalej nie mogę nic przełknąć -.- ale coś tam się pouczyłam ;) bo ogólnie w dzień nie jest źle, tylko wieczorami się zaczyna problem jak dostaję gorączki -.- a co takiego robiłaś, że się nie uczylaś?:>
haha spooko, dzięki!:d
no właśnie;p oj tam.. szczegóły.. xD
(;D)
no i prawidłowo ;d a dupa, sama już nie wiem co mnie boli, ale przełykać dalej nie mogę -.- więc jutro idę do lekarza i się zobaczy;p (widzę i jestem pod wrażeniem!:D) no już nie przesadzaj, przecież tylko.. chora jestem, nie umieram;p
noo :D
a może ja żartowałam, że nie żartuje?;> zresztą okaże się w przyszłości, o.. ;p mhm, taaaak, taak, wiem, powiedźmy, że wiem ;p / nie wiem w sumie.. ale skoro tak napisalam to pewnie było.. czy coś xd
ale tego też nie powiedziałam..:>:>
no będzie, bo ona się boi wszystkiego co fajne xd dostanie gadając zabawkę i ryczy.. xD spoko, w sumie też tak mam;p
:)
i na razie nigdzie nie odpisuje, bo nie wiem w sumie czy dam radę jeszcze dziś coś naskrobać.. -.-]

Unknown pisze...

[no ja też będę zmykać - dokończę odcinek GA i idę spać, bo też rano muszę wstać i iść do lekarza.. -.-
także udanego dnia życzę i spiszemy się wieczorem ;) dobrej nocy ;)]

Unknown pisze...

Wiedziała, że jej pomysł nie przejdzie, że Leo zdecydowanie go odrzuci, ale mimo to poczuła zawód widząc jak przecząco kiwa głową, bo gdzieś tam w niej siedziała jednak ta naiwna iskierka nadziei, że może szatyn przynajmniej rozważy jej propozycję. Z drugiej strony nie mogła mu się dziwić - przecież chciał i ją chronić, więc nie mógł pozwolić by tutaj została. Być może też uważał, że przysporzyłaby tutaj więcej kłopotów niż czegokolwiek innego, a dodatkowo byłaby problemem dla jego ochrony, bo jeszcze musieliby się martwić nią! Więc tak, najlepiej będzie wyjechać i dać zająć się tym wszystkim zawodowcom.. Tylko tyle razy słyszało się, że Ci rzekomi specjaliści nawalali! A co jeśli i tym razem tak będzie?! Przecież nie mogli pozwolić by jemu coś się stało. A Spencer choć starała się nie dopuszczać do siebie myśli, że jej narzeczonemu coś się stanie, obiecała samej sobie, że skopie im wszystkim tyłki jeśli choćby mu włos z głowy spadnie! Więc wbrew pozorom zdawała sobie sprawę, że wyjazd jest tutaj najrozsądniejszym i najbezpieczniejszym rozwiązaniem dla nich wszystkich, ale nie zmieniało to faktu, że nie podobał jej się to, że muszą się rozdzielić! Tak, łatwiej jest chronić jedną osobę niż trzy i Spencer była tego świadoma, ale.. jak ona miała się z nim rozstać po tym wszystkim co się wydarzyło?! Przecież ona oszaleje z nerwów! I nie miała wątpliwości, że czeka ją kilka długich, samotnych! nocy przeplatanych tymi strasznymi wspomnieniami..
Ale nie mogła już narzekać. I tak wydawało jej się, że przez jej wcześniejsze zachowanie i tą niewielką sprzeczkę stracili już mnóstwo cennego czasu! Ale wszystko mogłoby wyglądać inaczej, gdyby Leo nagle nie stał się tym twardym dupkiem, który tylko jej rozkazywał i nie znosił sprzeciwów. Domyślała się dlaczego przyjął taką postawę, bo na pewno podejrzewał jej sprzeciwy i jakieś podstępne próby zmanipulowania go, by jednak pozwolił jej zostać. Więc nie mogła mu mieć tego za złe, ale jednak nie podobało jej się to zachowanie, bo to właśnie przez to zareagowała tak, a nie inaczej. Powinna się powstrzymać, ale nie potrafiła widząc takiego ukochanego, którego ani trochę nie poznawała.
Zmarszczyła brwi słysząc jego podziękowania, bo tak naprawdę nie była pewna dlaczego one w ogóle padają z jego ust. Przecież akurat nic specjalnego nie zrobiła.. Tak czy siak zignorowała je i jedynie westchnęła cicho delektując się tą krótką chwilą, jego dotykiem. Przerwała też składanie ubrań - jedne z jej ulubionych spodni znowu wylądowały na podłodze, bo Spenc już skupiła się na czymś innym.
- Masz na siebie uważać, słyszysz? Masz się nie wychylać bez potrzeby, słuchać tych wszystkich ludzi, którzy będą o Ciebie dbać i.. i masz do mnie wrócić rozumiesz? - Powiedziała tylko delikatnie przekrzywiając głowę na bok by dostrzec kątem oka jego twarz. Przy ostatnich słowach głos jej się na moment załamał, a na usta cisnęło jej się konkretnie "wrócić żywy", ale w ostatniej chwili powstrzymała się wiedząc, że taka przesadna dokładność nie jest w tym momencie potrzebna.
- I jeszcze raz będziesz takim dupkiem jak dzisiaj to będę się musiała porządnie zastanowić nad naszym ślubem, wiesz?! Albo po prostu skopie Ci ten twój zgrabny tyłek! - Dorzuciła próbując tym drobnym żartem rozluźnić atmosferę. Udało jej się nawet unieść kąciki warg ku górze, a z jej ust wydobyło się coś na kształt cichego chichotu.

Unknown pisze...

[wiem xD no widzę właśnie! a mówiłam, że następnym razem Ty wszędzie przyśpieszasz akcje..!;p
oj tam.. chociaż w sumie jakbym poszła wtedy to dzisiaj byłabym już prawie zdrowa, no ale znowu nie byłam potem taka umierająca żeby na weekendzie ze zwykłą anginą (tak, mam angię uprzedzając Twoje pytanie;p) jechać na dyżur ;p no pytałam pani doktor to mi powiedziała, że jak nie będę miała gorączki i nie będę za bardzo szaleć i jeśli nie będzie bardzo zimno to mogę :D oj tam, łatwo powiedzieć ;p przecież to nie robi różnicy czy ja jem papkę czy normalnie jedzenie - i tak mnie boli!:c ;p ale w sumie chodzi raczej o to, że po prostu nie mam apetytu aktualnie.
a.. okej xD mhm.. xD
no raczej ;d
to jeszcze nie było aż takie skomplikowane xD na Twoją?:> spooczi, nie będę Cię już męczyć..;D oj tam, czepiasz się, przecież doceniam to wszystko Skarbie, przecież wiesz!:> / ;D
no tak sobie mów :*
no bo kurde, ona boi się wszystkiego co fajne, naprawdę! Nawet z górki na sankach nie chciała zjeżdżać! Zjechała raz, śmiała się jak głupia, ale jak się jej zapytało czy chce drugi raz to nie i już łzy w oczach.. nie wiem po kim ona taka strachliwa jest;p no wiem, wiem :D
;)
Powoli będę też skrobać odpowiedzi na innych blogach, mam nadzieje, że się pojawią nim Ty się zjawisz:D;)]

Unknown pisze...

[jasne, spoko, mną się nie przejmuj, odpoczywaj i zbieraj energię na jutrzejszy dzień!:D a o to "ucz się" mogłaś pominąć, bo kurde dzisiaj książek nie tknęłam, a wiem, że powinnam i.. no źle mi z tym ;x ;p ale spoko jutro będę zakuwać!
No więc do spisania:)]

Unknown pisze...

Te dwie sytuacje, w której dzisiaj Leo wydawał jej polecenia bardzo się od siebie różniły. Pod obydwoma obliczami kryła się troska i najszczersza chęć zapewnienia ukochanej osobie bezpieczeństwa. Chodziło tu jednak o znaczącą różnicę w postawie jaką przyjął szatyn. Już nie był tym zimnym draniem, który wydawał rozkazy równocześnie sugerując, że nie ma ochoty ani czasu wysłuchiwać jakichkolwiek sprzeciwów lub czegokolwiek takiego. Teraz był tym czułym mężczyzną, a z jego tonu, choć mówił jej co ma robić i jak się zachowywać przez te dni, gdy będą osobno, słychać było troskę i ciepło. I w takiej sytuacji te "rozkazy" wydawały się czymś naturalnym, bo przecież przed momentem i Spencer mu je wydawała każąc mu być ostrożnym, nie wychylać się i słuchać innych, którzy mają zapewnić mu bezpieczeństwo. Więc za takie coś już nie miała powodów być na niego zła czy robić mu jakiekolwiek wyrzuty - zdecydowanie nie. Więc tylko słuchała go, delikatnie potakując głową, by dać mu do zrozumienia, że uważnie spija z jego ust każde słowo i zamierza się do tych wszystkich rad zastosować choć trudno było wyobrazić sobie jej sytuacje, w której jest zmuszona zaprzeczyć, że zna Leo Rough'a. Miała wrażenie, że to będzie czysta zdrada, jakby się go wyrzekła! Zaraz upomniała się jednak w myślach, bo przecież samą ją o to prosił, poza tym chodziło tutaj o jej bezpieczeństwo jak i Jamesa. Po cichu też liczyła na te swoje zawodowe "zdolności" - nie wątpiła, że rozpozna kogoś kto by miał wobec niej złe zamiary. Co nie zmienia faktu, że nie zamierzała ryzykować, bo co z tego, że w porę zrozumie, że ten człowiek nie jest tym za kogo się podaje? Nie zawsze można się wycofać.. Co z tego, że potrafi szybko biegać, głośno krzyczeć i zna podstawy samoobrony ? Jeśli bandzior przystawi jej broń do skroni raczej nie miałaby zbyt wielu szans - tylko w filmach akcji gangsterzy nie trafiają pociskami w głównego bohatera biegnącego pustą ulicą!
Szybko otrząsnęła się z jakiś niestworzonych wizji (chyba za dużo filmów się ostatnio naoglądała!), bo do jej uszu dotarła ta cicha obietnica ukochanego. Spojrzała na niego lekko zaskoczona równocześnie nieznacznie unosząc kąciki warg do góry. Ileż ona by dała żeby rzeczywiście udało mu się do niej zadzwonić i powiedzieć, że z nim wszystko w porządku. Przecież ona oszaleje z braku wiedzy - jak miała spać czy funkcjonować normalnie w ciągu dnia, gdy nie będzie miała zielonego pojęcia co się z nim dzieje?! Ale z drugiej strony.. Wiele już jej obiecywał, a niestety tych ostatnich dwóch najważniejszych obietnic nie udało mu się dotrzymać. Więc chyba lepiej by było, gdyby nie robił już tego w sytuacji, gdy nie mógł być pewien, że uda mu się tej obietnicy dotrzymać. Nie żeby go winiła, bo nie wątpiła, że gdy wyjeżdżał do Londynu to miał zamiar wrócić lub gdy wrócił "zza grobu" był pewien, że są bezpieczni. Teraz też nie mógł być pewien czy będzie miał okazje i sposobność by do niej zatelefonować, a ona już wiedziała, że jak głupia będzie ślęczeć nad komórką wyczekując upragnionego imienia na wyświetlaczu.. Nie, nie powinien tego robić, bo przez te wszystkie dni, godziny, gdy telefon będzie milczał ona będzie umierać ze strachu. Nie powiedziała jednak nic na ten temat, tylko westchnęła cicho, a potem widząc, że otwiera usta jakby chciał coś jeszcze dopowiedzieć, po prostu zamknęła mu je pocałunkiem.
Gdy wreszcie się od niego odsunęła szczerze żałowała, że ten poranek nie wyglądał nieco inaczej.. Mogliby się pożegnać jeszcze w przyjemniejszy sposób, ale teraz już nie mieli na to czasu.
- Idź do Jamesa. Skończę się pakować i do was zejdę.

Unknown pisze...

[mhmm;p ohohoho no to widzę, że rzeczywiście aktywny dzień ;p oj tam, to ja powinnam mieć szkolny stres + stres maturalny!
no wiem, że by mnie nie wygonili, ale bez przesady na dyżur się jedzie z pilnymi przypadkami;p no spoko, spoko jadę ;p no wiesz jak mnie boli jak przełykam ślinę to boli mnie przy wszystkim niezależnie od.. e.. wielkości, stanu skupienia itd xD jakbyś nigdy anginy nie miała..;p no ale dzisiaj go już odzyskałam i nadrobiłam wszystkie zaległości w jedzeniu.. xD
no ale przeciez ja nic nie mówię xD
ta, strasznie ;p no więc nie wiem po co narzekałaś, przecież od początku mówiłam, że Cię męczyć nie będę ;p no to co ja Ci na to poradzę?;p
nie zaprzeczam ani nie potwierdzam :> :D
ma 4lata, a boi się szczekającej maskotki psa! albo lalki która gada. albo ciuchci, która jeździ po torach.. ;p Wszystkiego xd no więc właśnie! ;p
e tam, jak człowiek jest porządnie zmęczony to potrafi paść nawet o 9;p ale spoczi, nie narzekam bo przynajmniej dostałam odpowiedź ale i tak jeszcze nie odpisałam i chyba na razie nie odpiszę;p ahahah no spooko;p to Ci powiem, że dzisiaj spędziłam dzień z matmą i czuje się wykończona. Z każdym rozwiązywanym zadaniem dochodziłam do wniosku, że nienawidzę matematyki ;x
;)]

Unknown pisze...

Odprowadziła go wzrokiem do drzwi z niemiłym bólem w sercu. Przechodziła istne katusze na samą myśl, że już za chwilę będzie jechać do Londynu zostawiając go na bliżej nieokreślony czas.. A skoro już teraz tak bardzo cierpiała to co będzie, gdy to już się stanie?! Gdy wyjazd do stolicy i opuszczenie ukochanego nie będzie tylko przerażającą wizją, która ma się spełnić za kilkadziesiąt minut, a po prostu będzie rzeczywistością? Nagle przeraziła się, bo doszła do wniosku, że w takim stanie nie będzie zdolna prowadzić! Już teraz cała się trzęsła, ledwo mogła się skupić, a co będzie później? I problem tkwił w tym, że tak naprawdę nikt inny z osób, które miały dziś pojechać do Londynu nie mógł prowadzić - jej matka nie miała prawa jazdy, a ojciec po zabiegu nie miał ku temu możliwości, bo podróż za kierownicą byłaby dla niego zbyt wyczerpująca, poza tym pewnie też nie wziął potrzebnych dokumentów, a nawet jeśli je ma.. Cóż, Spenc nie zamierzała narażać go na jakieś powikłania czy bóle w nocy, bo ona była zbyt roztrzęsiona by prowadzić. Nie, musiała się otrząsnąć, ogarnąć, zebrać w sobie. I z tym postanowieniem wzięła głęboki wdech, a potem wróciła do pakowania. Starała się zrobić to jak najszybciej, bo nie miała ochoty marnować ani minuty, którą mogłaby spędzić z Leo. Problem tkwił w tym, że nawet nie wiedziała na ile wyjeżdża, więc nie miała pojęcia ile rzeczy ze sobą zabrać. Ostatecznie postawiła na te podstawowe przedmioty - obudziła w sobie optymizm i stwierdziła, że nie będzie ją tylko (a raczej aż!) kilka dni, więc poza najpotrzebniejszymi rzeczami nic nie jest jej potrzebne. Więc dorzuciła do walizki jeszcze kilka ubrań, kosmetyczkę, jakąś lekturę, którą wątpiła czy w ogóle tknie.. A potem zatrzymała się na środku pokoju z tym dziwnym wrażeniem, że na pewno o czymś zapomniała. Ale machnęła na to ręką uważając, że przecież niedługo tu wróci, poza tym Londyn to Londyn i sklepów tam nie brakuje. Zatrzasnęła więc wieko walizki, zasunęła zamek błyskawiczny, a potem wzdychając cicho rozejrzała się po sypialni. Jej wzrok na dłużej zatrzymał się na wciąż rozścielonym łóżku - już tęskniła za tym wygodnym materacem, przyjemną pościelą, ale przede wszystkim za tym mężczyzną, który z nią sypia. Jak ona zaśnie bez niego? Bez jego ciepła, bliskości, uspokajającego zapachu, boku, w który zawsze się wtula?
Zaciskając mocno wargi pokręciła nieznacznie głową, jakby próbowała się otrząsnąć i już miała wyjść, gdy nagle uświadomiła sobie, że ciągle jest w piżamie! Więc szybko przebrała się w jakieś pierwsze lepsze ubrania, które znalazła w kupce garderoby, która nie zmieściła się w walizce, a potem jeszcze szybko umyła zęby i już pędziła na dół taszcząc za sobą bagaże i swoje, i Jamesa.
Gdy tylko dołączyła do wszystkich przy stole wahała się przez moment, gdzie zająć miejsce. Kusiło ją żeby odnaleźć swój ulubiony "kącik" na kolanach Leo, ale ostatecznie wybrała krzesło tuż obok niego, bo nie chciała jeszcze bardziej martwić rodziców swoim zachowaniem. Widziała, że jej matka i tak zaczyna już świrować ze zdenerwowania, więc nie chciała pokazywać jaki ten wyjazd jest dla niej trudny. Postanowiła nie wtajemniczać rodziców w szczegóły, choć nie była pewna jak długo jej się to uda, skoro planowała się u nich zatrzymać. A przecież nie będzie potrafiła przed nimi ukryć, że odchodzi od zmysłów.. Tak czy siak tym martwić się będzie później. Póki co odnalazła pod stołem dłoń szatyna i ścisnęła ją mocno, a potem sięgnęła po kawę, która została dla niej przygotowania jak powiedział jej Leo. A potem tylko podziękowała w duchu, że i jej ojciec bywa spostrzegawczy, bo to on pierwszy stał od stołu mówiąc, że rzekomo muszą się jeszcze spakować, choć Spencer widziała, że ich walizki stoją już spakowane.

Unknown pisze...

[nie wyszło mi ale taki jest ruch w okół mnie, że się trudno skupić ;p siostrzenica już jest i sama wiesz jak to jest;p
ale że serio?;o o to nieźle.. xD
dobra, ja tam nie czułam po prostu potrzeby jechania z takim czymś na szpital. i tyle. no wiesz mi tam ósemek nie musieli usuwać, sooł..;p no bo nie robią;p ta;D
no właśnie;p
no to totalna masakra;p no właśnie..;p tylko Ty też się potem nie pytaj czy cos jest nie tak;p a czy Ty cokolwiek wiesz?:p bo to akurat powinnaś wiedzieć ;p w sensie w ogóle powinnaś wiedzieć, że ja tam wszystko doceniam itd;p
no jakoś można, jak widać..;p
ale przecież ja jej nie dokuczam;p tylko Ci piszę, że się wszystkiego boi;p no już nie taka malutka, jutro kończy 4 lata!;p
to najwidoczniej nie byłaś aż tak zmęczona;p no to zdarza się, też tak czasami mam;p no;p na Krk nie odpisze póki co przynajmniej, bo zbyt głośno jest;p ja też nie wiem.. przewiń to czy coś xD pieprzę taką królową;p]

Unknown pisze...

[ej dobra ja już dzisiaj nic nie skleję.. nigdzie. Musisz mi wybaczy! Ale wen mnie opuścił, ogólnie jakaś dziwnie zmęczona jestem choć nie bardzo dzisiaj mam po czym i chyba mam lekką gorączkę, ale o tym cichoo! ;p no i ogólnie spadam się wykąpać i idę spać, bo rano muszę wstać.. Nie wiem o której będę, ale myślę, że o jakiejś przyzwoitej godzinie, bo Mała pewnie zmęczona będzie, więc może pojawię się wcześniej od Ciebie o ile będziesz tak jak dzisiaj i postaram się wszędzie odpisać, bo widzę, że NYC już jest odp;D
e tam, właśnie fajnie Ci wyszło ^^ to idź wreszcie spać!;p
no, a co? xD miałam powiedzieć, że to normalne?! xD
no;p aaa. bo kiedyś po prostu mówiłaś, że ból po ósemkach uodpornił Cię na wszelki inny;p ahaha spooko, bo anginę trzeba wyleżeć i tak dobrze, że Ci się na nic innego nie przerzuciło skoro chodziłaś z niedoleczoną ;p no to się niezmiernie cieszę;p
haha;p a to Ci nowina.. xD Tak, dokładnie to miałam na myśli;p taak, o to Ci chodziło?:> no popatrz Ty się, nie domyśliłam się.. ;D a to źle, że w tym jestem mistrzynią?;> dla Ciebie pewnie tak.. xD No wiem, wiem.. Więc dla Twojego świętego spokoju będę pytać, chociaż w sumie nie lubię tego robić, bo mi się wydaje, że wychodze na przewrażliwioną, albo na przesadnie marudną, a to mi się nie podoba xD W ogóle ostatnio doszłam do wniosku, że ja to w ogóle nie potrafię ubrać w słowa swoich uczuć, o nich mówić i w ogóle. Chyba jestem jakaś upośledzona. NO ZNOWU NIE OGARNIASZ?! Niby czego tym razem? xD
Słońce, ja nic nie muszę..:>
no wcale! nie śmieje się z niej, tylko mówię jak jest!;p no ja tam mam nadzieje, że Weronika zmądrzeje do siódmego roku życia..;D noo *,*
dobra, dobra wierzę, że byłaś zmęczona;p to idź spać. już 22! ja nie mam co wybaczać, to ja Cię zostawiam bez odpowiedzi, ale serio dzisiaj jestem już jakaś wyprana.. -.- i pasuje iść spać jak mam rano wstać.. -.- także zmykam, spiszemy się jutro; ) dobranoc (wyśpij się wreszcie!) i udanego dnia ;)]

Unknown pisze...

Spencer naprawdę była wdzięczna swoim rodzicom, że dają im te chwile sam na sam, ale przede wszystkim doceniała, że nie pytają, choć widziała, że jej matka zaczyna powoli świrować. Nie wątpiła też, że w końcu z jej ust popłynął te cisnące się znaki zapytania, ale o tym nie starała się myśleć, bo wiedziała, że wiele wysiłku będzie kosztować ją by zachować spokój. Miała nadzieje, że oszczędzi jej tego przynajmniej w samochodzie. No i pocieszała się myślą, że będzie miała przy sobie ojca, który na co dzień jest jaki jest, ale w takich chwilach wykazuje się większym wyczuciem od swojej ciepłej, dobrodusznej żony. On woli pomilczeć, poczekać.. Wie, że nie o wszystkim da się rozmawiać, albo że o których rzeczach po prostu nie można. A pani Hoult zawsze wszystko musiała wiedzieć. A Spencer? Spencer jest chyba idealną mieszaniną ich obojga - nienawidzi niewiedzy, ale zazwyczaj wie kiedy naprawdę wypada odpuścić. Nie miała jednak zbyt wiele czasu by na ten temat rozmyślać, a i wcale też nie chciała. Więc niemal z westchnieniem ulgi przyjęła nagły i niespodziewany pocałunek ukochanego, z rozbawieniem stwierdzając, że uprzedził ją o zaledwie sekundę. Zmarszczyła jednak nieco niezadowolona brwi, gdy po krótkiej chwili się od niej oderwał, ona chciała zdecydowanie więcej! I to też dostała już w następnym momencie. Poddała się pieszczocie bez reszty zanurzając palce w ukochanych loczkach. Również wygięła kąciki warg w uśmiechu słysząc słowa mężczyzny, że ten pocałunek był na zapas.. Jakby to miało jej wystarczyć! Póki co jednak, względnie zaspokojona powstrzymała się przed rzuceniem na niego z kolejnym pocałunkiem i zrobiła to tylko głównie chyba z powodu kolejnych jego słów. Na jej twarzy pojawił się łagodny grymas, z którym ogarnęła z jego czoła kosmyk włosów, a potem westchnęła cicho.
- Tak, może powinnam.. - Odparła cicho wątpiąc, by miała na to w ogóle czas.. No dobra może czas będzie miała, ale głowy już raczej nie. Z drugiej strony chodzenie po salonach ślubnych mogłoby ją na chwilę od tego oderwać, ale przede wszystkim pozytywnie nastawić, że wszystko dobrze się skończy, że już niedługo będą bezpieczni i wezmą ślub w Boże Narodzenie. Tak. Tutaj nic nie mogło się zmienić..
- Spokojnie, będziesz miał cały weselny wieczór by wymyślić sposób jak najszybciej pozbyć się sukni.. - Powiedziała tylko, również wysilając się na swobodny ton, choć ze zdziwieniem stwierdziła, że przyszło jej to dość łatwo. To wzmianka o ich ślubie naładowała ją jakąś pozytywną energią, która nie dopuszczała do jej świadomości, że coś może pójść nie tak. Za kilka dni będzie po wszystkim, a oni będą razem.. Tak właśnie będzie i nie ma innej opcji! Niestety nim zdołała przekazać choć trochę tego optymizmu ukochanemu już musieli się zbierać do wyjazdu. Rodzice zeszli niepewnie jakby sprawdzali czy im nie przeszkadzają, a potem wszystko potoczyło się samo, a nerwowa atmosfera powróciła. Ona też nie chciała się tak rozstawać, ale chyba w tej sytuacji nie było to możliwe. I nim się obejrzała wszystkie walizki znajdowały się w samochodzie, a Leo żegnał się ze synkiem, by później usadowić go w foteliku.
A Spencer? Spencer czekała na niego tuż przed drzwiami ich domu z torebką na ramieniu i z nerwowo obracanymi kluczami w palcach. Aż wreszcie Leo podszedł do niej, a ona wtuliła się w niego na kilka krótkich chwil.

Unknown pisze...

- Będę mogła zadzwonić jak dojadę? - Spytała wciąż nie odrywając się od niego. Dopiero po chwili wzięła głęboki wdech, a potem spojrzała mu w oczy. Z czułością zarysowała opuszkami palców kontur jego twarzy wyginając usta w nikłym grymasie, który miał mu powiedzieć, że ona wierzy, że to wszystko się uda i że już niedługo znowu będą razem.
- Chce jeszcze. Na zapas.. - Uniosła nieznacznie brwi do góry, mając nadzieje, że zrozumie o co jej chodzi. I gdy dostrzegła, że mężczyzna nad jej ramieniem zerka w stronę samochodu, gdzie pewnie jej rodzice wygodnie siedzieli, tylko pokręciła nieznacznie głową mrucząc, żeby się nimi nie przejmował. Może na co dzień nie była fanką nadmiernego okazywania sobie uczuć publicznie w taki właśnie sposób, ale teraz miała to gdzieś czy ktokolwiek na nich patrzy. Więc bez pytania zachłannie wpiła się w jego wargi, żeby zasmakować ich.. Na zapas.

[no bo nie masz.. przykro mi xd haha no wiem, ale.. i tak skleiłam.. coś. Może marne bo marne ale nie potrafiłam tak zejść i zostawić Cię bez żadnej odpowiedzi, zwłaszcza, że jutro będziesz siedzieć w domu i przepisywać zeszyty! Jak Ci się znudzi, albo ręka Cię rozboli to zawsze będziesz mogła mi przynajmniej tutaj odpisać, o;p no nie mam, nie mam!;D / e tam nie jest źle!:)
haha;D
no bo nie będzie, myślałam, że to oczywista oczywistość :D
no;p ahaha niestety xD
dobra, dobra już jestem poważna! o, widzisz, bardzo poważna.. Ogarniasz?:D nie Twoja, to czyja?:> bo chyba mi nie powiesz, że moja?!;p e tam, od razu gupi,nikt tak nie uważa;p ALEŻ PROSZĘ :P a no tak, zapomniałam:p i bardzo dobrze xD nauczyć? znasz z autopsji? albo coś? nie no spooko, toś mnie pocieszyła xD JEŻU.. weź się ogarnij czy coś ;dd
no to się bardzo cieszę, że wiesz:):):) :dd
.. stwierdzenia faktu;p tak właśnie zrobię ;p
proszę;p spooko;p a to oglądaj, oglądaj;) haha;p
no a teraz już serio zmykam!;p do spisania;d]

Unknown pisze...

[ja dopiero wróciłam także wiesz..;) nic się nie dzieje, że nie ma odpowiedzi;p
oł.. a Kraków widzę skasowany.. Więc raczej wątpię, żeby Q go wznowiła.. A co jej napisałaś? Odpisała coś?]

Unknown pisze...

[spoko, ja nie wiem kiedy się zbiorę za odpisywanie, bo generalnie padnięta jestem;p
no właśnie tego mi jest najbardziej szkoda.. Tych naszych komentarzy.. Ech. Tylko skoro ona skasowała bloga to one już przepadły.. Zaraz wejdę na gg o ile pamiętam hasło.. xD
aa całkiem przyjemnie ;) kupiłam sobie dwie pary spodniii!:> no a ogólnie to się wybawiłam z Małą, a pod koniec dnia osłuchałam się jakiś debili, którzy komentowali "nastoletnią matkę" czyli mnie! bo byłam z Weroniką sama.. xD palanci ;p]

Unknown pisze...

[Kurwa mać. Zjebałam. Musisz mi wybaczyć! Po prostu nie wchodziłam na gadu, a Q mi tam wysłała wiadomość, że kasuje bloga i żebyśmy sobie pokopiowały co chcemy.. soł.. to moja wina.. przepraszam..]

Unknown pisze...

[Tylko ona mi wysłała wiadomość 6lutego i tak czekała dwa tygodnie.. Ja pieprze.. Przepraszam, po prostu po formacie nie instalowałam gadu tylko jak coś to korzystałam z web i.. przepraszam. No ale co jej mam teraz niby napisać? Skasowała bloga i przepadło..]

Unknown pisze...

[noo :c ale będziemy sie za czymś rozglądać dla Oskara i Tyśki nie? Tak czy siak, prawda?
Ok, ok. to zapytałam czy by dało radę jakoś przywrócić jeszcze, zobaczymy co mi odpisze.
hahha spooko :D haha wyobrażam sobie.. xD No nie powinno, ale wiesz.. Pacany takie komentarze rzucali, że nawet szkoda mi się było odzywać, tylko ich wzrokiem zjechałam i miałam to w dupie xd]

Unknown pisze...

[moja, bo jak bym sprawdziła normalnie gadu to byśmy mogły to wszystko pokopiować.. A wiesz, że ja miałam to robić? Serio. Po tej jej pierwszej akcji to zaczęłam kopiować powoli, ale potem format i wszystko przepadło choć tam i tak były tylko początkowe komentarze, ale zawsze coś.. Szlag. Przepraszam, naprawdę przepraszam :c
chyba?
no ale mi głupio noo.. No może Ci odpisze, tylko.. Co to zmieni jak już wszystko przepadło?
mhm:) wiem;p ahahha słoodko;D]

Unknown pisze...

[przywróciła bloga na chwilę, więc możemy kopiować!!:)]

Unknown pisze...

[okej.. ja mam już wszystko ;) daj mi znać jak też sobie pokopiujesz (albo mogę Ci to wysłać), żebym mogła Q. napisać, że już mamy wszystko..]

Unknown pisze...

[Ok już jej napisałam:). No i ogólnie mi powiedziała, że może kiedyś reaktywuje bloga, ale to kiedyś, bo chce mieć na niego czas i musi wprowadzić parę zmian.. Więc powiedziałam żeby mi napisała jak reaktywuje, ale póki co, możemy się za czymś rozglądać chyba..]

Unknown pisze...

[no dobra, ale tym razem serio spieprzyłam, nie? Dobrze, że jednak się to dało odkręcić i miałyśmy możliwość żeby wszystko skopiować.
jeżu nie wiem.. xD ale jeśli tak to.. MASAKRA xD ahaha. ale wiesz Michał by nam tak bloga nie skasował.. Nie, nie, nie.
a dlaczego chyba? jesteś zła..? Czy co..?
no słodko, słodko.. a może, nie?:>
a ja właśnie zjadłam trochę czekolady :D i ciągle jeem..;> ok;)]

Unknown pisze...

[No, byłoby było. No SA też, tylko, że to już nie był jej blog tylko Mil, a ona tam pomagała tylko. Zresztą na SA nie miałam żadnego dobrego wątku więc nie mam za czym tęsknić, w przeciwieństwie do Ciebie :}
No to co, ale jak bym sprawdziła nie byłoby problemu. No rzeczywiście była też to zauważyłam, ale cóż.. Mówi się trudno, najważniejsze, że mamy wszystko skopiowane.
no tak, ale wiesz.. 9 stron.. OLABOGA! xD to jeszcze trzeba te z Onteu skopiować..;p Jestem pewna. Tak na 99%. Nie.. Nawet jeśli to by mi to napisał, zresztą zawsze mówił, że blog zostanie jako hm.. pamiątka? A już na pewno będzie póki choćby jedna para na tym blogu pisała, więc tak, wierze, że nie skasuje bloga.
niby dlaczego jesteś głupia? i niby dlaczego chcesz to wszystko rzucić? Bo nie ma Krk? Mhm, spoko..
mhm:)
dzięki.]

Unknown pisze...

[przecież nic nie mówię. ach no chyba, że tak.. No ale co zrobisz? Trudno się mówi.. Zresztą zawsze możesz sobie Lewka na innym blogu stworzyć.
ta, powiedźmy. mhm ;)
no trochę..;p no właśnie sądzę, że tamte z Onetu można na czasie skopiować i np te z Vancouver, bo ten blog jest nie żywy, a kto wie kiedy autorce coś do głowy strzeli i skasuje.. Tak, ja też się cieszę.
tak? nie zauważyłam, żebyś ostatnio jakoś zgłupiała. No zdarza się, a raczej ja go miewam niż Ty, dlatego jestem zdziwiona, nie mogę? inaczej..? To znaczy jak? Ale okej, nieważne to nieważne. Spoko jak nie chcesz to możesz to olać.
no straszne!;p]

Unknown pisze...

[mhm. no cóż, może ktoś jeszcze stworzy podobnego bloga, albo Mil reaktywuje SA, kto wie.
ehe
no ja właśnie też;p wiem, że mam racje..;p
no w sumie tak, można też na to tak spojrzeć;p ahah spoko;p no to może musisz sobie zrobić przerwę, skoro chcesz się zdystansować? No to wyjdź! w sensie wychodź, czy coś. Poza tym nie przejmuj się, za niedługo się ode mnie uwolnisz na trochę, w końcu matura za 2 miesiące. A może chcesz tylko nie zdajesz sobie z tego sprawy? Zresztą nieważne, jak nie masz sił to po prostu nie odpisuj i tyle.
no tak, barman zawsze na zawołanie;p haha spooko, jakaś ty łaskawa;p]

Unknown pisze...

[odniosła inne wrażenie ;p a przed chwilą mówiłaś coś innego.. O.. Chcesz się tam zapisać?
;p dokładnie tak;p
mhm;p a co jeśli nie wymyślisz? ale może być. ale że jak o szkole, bo się zaczynam gubić.?;p ale że co Cię przeraża? no z blogiem, z blogiem ale pewnie już nie będę siedzieć tyle co teraz, bo najwyższa pora wziąć się na reszcie porządnie do pracy. tak mówiłam i tak będzie. ja pierdole, w ogóle nie kumam do czego do było to że rozumiesz itd, itd.. nie wiem, chyba jestem za bardzo zmęczona dzisiejszym dniem. widzę właśnie, że gadasz od rzeczy;p mhm, chyba, że.
no, trafiło Ci się trafiło;p haha.
wiem, wiem. Nic dzisiaj nigdzie nie napisałam i źle mi z tym, ale.. wpadłam w jakiś dziwny nastrój, poza tym jestem wykończona i jeszcze głowa mnie zaczyna boleć więc dzisiaj sobie już odpuszczę. Próbowałam coś skleić na NYC ale nic mi z tego nie wyszło. Literki mi się zlewają.. Soł.. Idę do łóżka;p dobranoc, do spisania jutro ;) odpiszę, obiecuje! Swoją drogą jak jutro jesteś? Bo ja to pewnie pracę maturalną z religii będę pisać cały dzień -.-]

Unknown pisze...

Na chwilę obecną Spencer mimo wszystko nie wyobrażała sobie, że przez najbliższe dni mogłaby normalnie funkcjonować, żyć i po prostu planować ich ślub. Jasne, w jakimś stopniu oderwałoby ją to od problemów, może udałoby jej się nawet zapomnieć na moment o rozłące, o niebezpieczeństwie tylko pytanie na ile by jej się to udało? Na godzinę, dwie? A potem co? Leżałaby w łóżku przerażona jeszcze bardziej niż wcześniej, bo co jeśli coś pójdzie nie tak? Co będzie z ich marzeniami, z ich ślubem, z tym wszystkim co ona załatwi przez te kilka dni? Szlag to trafi? Pewnie, powinna być optymistką, żyć dalej wierząc, że to wszystko to się dzieje jest przejściowe i że za niedługo znowu będą razem, i na spokojnie powrócą do przygotowywania ich ślubu. Tyle tylko Spenc nie była pewna czy po tym wszystkim co przeszła jest zdolna do czegoś takiego, bo żeby obudzić w sobie choćby krztę entuzjazmu, energii musiałaby zwalczyć demony z przeszłości, które niewątpliwie powrócą.. I sum summarum już sama nie wiedziała jak najbliższe dni będą wyglądać - może rzeczywiście będzie aż tak zdesperowana, że nie zważając na to jak się będzie czuć potem weźmie się za to łażenie po sklepach i szukanie sukni czy czegokolwiek? Sama nie wiedziała. Teraz nie była zdolna o tym myśleć, gdy w powietrzu wisiało zagrożenie, że do tego może nie dojść, że Leo może się coś stać..
Sama nie wiedziała jak dokładnie zinterpretować słowa ukochanego, że będzie musiała zadzwonić. Musiała to znaczy, że od górnie założenie tego wymaga? Że musi zadzwonić, nie tylko dla niego, by był spokojny, że szczęśliwie zajechała na miejsce wraz z wszystkimi ale też dla tej całej zgrai policjantów? Nie miała jednak zbyt wiele czasu by się nad tym zastanowić, bo już po chwili tonęła w pocałunku. I tak, miał racje - to on musiał się pierwszy odsunąć, bo ona nie była do tego zdolna. Marzyła, żeby ta chwila trwała już wiecznie, by nie musieli się rozstawać.. Ale to niestety nie było możliwe. Musiała więc tylko wierzyć, że choć Los lubi rzucać im kłody pod nogi to jak zwykle na końcu będzie dla nich łaskawy i wszystko się ułoży oraz dobrze skończy.
Mocno zagryzając dolną wargę patrzyła jak Leo daje jej ten mały sygnał, że czas najwyższy się jechać. Ale jej nogi nie chciał jej posłuchać i wciąż tkwiła w miejscu patrząc na niego jakby błagała, żeby nie kazał jej tego robić, żeby pozwolił jej zostać. Musiała jednak z bólem uświadomić sobie, że nic takiego się nie stanie, więc.. Cofnęła się o krok, a potem następny ciągle jednak ze wzrokiem utkwionym w nim. Dopiero po niemal bezgłośnym "ja też Cię kocham" zdołała wreszcie odwrócić się i wsiąść do samochodu. Policzki wręcz ją parzyły i z opóźnieniem dotarło do niej dlaczego - bo rodzicie widzieli ich pożegnanie, a choć przedtem wcale jej to nie przeszkadzało tak teraz miała wrażenie, że po prostu podglądali ich w czymś tak intymnym i osobistym.. Nie, nie podobał jej się fakt, że mieli widownię, ale z drugiej strony nie mogła tego żałować, bo inaczej nie pożegnałaby się z Leo tak jak chciała. Choć wolałaby w ogóle się z nim nie żegnać i po prostu tu zostać. Takiej możliwości niestety nie miała. Więc tylko spojrzała na ukochanego po raz ostatni, a potem odpaliła silnik i wyjechała z podjazdu zastanawiając się kiedy będzie mogła tu wrócić i czy wszystko względnie będzie po staremu..

Unknown pisze...

[najwidoczniej;p no tak, nowego, ale on też może być optymistą, lekkoduchem itd;p Sama nie idziesz, czyli czekasz na mnie?;p Ja.. W sumie sama nie wiem. Musiałabym się wczytać o co tam chodzi, poza tym blog jest względnie nowy więc nawet jeśli poczekałabym żeby sprawdzić czy się rozwinie i zaraz nie upadnie;p Ale można nad tym pomyśleć skoro straciłyśmy Tyśkę i Oskara, a Ty nie chcesz szukać nic dla niech;p
;p
nie wiem czy akurat kwestia wiary ma tutaj jakiekolwiek znaczenie, po prostu mam nadzieje, że tak i tyle. no teraz tak - czyli po prostu tęskno Ci za szkołą, nie można było tak od razu?;p ach, to. przecież będę - pewnie mniej, bo mniej ale będę. Poza tym pomyśl ile będę miała dla Ciebie czasu po maturze!:> :p ale chcę i lubie ogarniać wszystko;p no a co może tego nie robisz? xD no tak, tak rozumie ;p no wiem, a ja tylko napisałam, że to zauważyłam;p mhm
no tak i dlatego ja popadłam w swój dziwny nastrój, bo już sama nie wiedziała co się dzieje, na kogo się złościsz i w ogóle. no wiem, wiem.. chyba;p ahah spoko;p a po cóż jechałaś do szpitala? a dzięki, dzięki;p
to może już na wakacjach zacznij chodzić na jakąś terapię odstresowującą przed maturą? ;p
e no to się cieszę?;p wspólna..? okej, powiedźmy,że wspólna.. xd ja się nie kłócę tylko wyrażam swoje zdanie. Nie, nie pocieszyłaś ;p e tam, mniejsza z tym. i tak, tak wiem, że jestem zołza, ale i tak mnie uwielbiasz:)]

Unknown pisze...

[haha spoczi ;D to objadacie się tam czekoladą, bawcie się grzecznie i w ogóle;>! ohoho, dzięki! i też go pozdrów, czy coś! ;p
a daj spokój, jeszcze tej pracy nawet nie tknęłam, bo nie miałam kiedy i dopiero mam zamiar do tego przysiąść..;x No to do spisania^^]

Unknown pisze...

[ahaha jesteś niedobra i samolubna, o!;p ahahaha serioo? no popatrz Ty się, dobrze, że chociaż on pamiętał!;p
no, generalnie już to mam tylko teraz musze przepisać tą całą medyczną gadkę szmatkę - wiesz co to jest aborcja, skutki, przyczyny, metody blablabla. Problem tkwi w tym, że aktualnie nie mam czegoś na kształt zakończenia, w którym muszę się do wszystkiego ustosunkować i wyrazić swoje zdanie, ale jakoś nie mogę tego wszystkie ładnie w słowa ubrać, zrobię to jutro, albo na weekendzie, bo i tak mi zabranie papieru kancelaryjnego xd
no;p no wiem, ale zawsze możesz spojrzeć na to w ten sposób, że na tym blogu może taki jego charakter może być czymś oryginalnym, bo na tamtym blogu co druga osoba była "nieksiążęca" ;p no mam nadzieje, że na nikogo innego!;p a wczoraj odniosłam inne wrażenie. no mam nadzieje, że dobry znak. poza tym.. tam się zamieniamy rolami, tak?;p nie, nie trafiłam bo nie szukałam, bo nawet nie miałam kiedy:p
no to się staraj.. powodzenia, czy coś! ;p:) chociaż mówią, że nadzieja matką głupich. ale rutyna jest do dupy xD no to się cieszę, że pamiętasz, ale wczoraj brzmiałaś jakbys nie pamiętała. no, szukaj pozytywów! no to dobrze, że wiesz ;p nie wiem!;p
niepotrzebnie. haha no to dobrze:)
chyba raczej tak! a co zrobisz jak zemdlejesz po otwarciu arkusza maturalnego?!:p
no pisałas coś tam to się do tego ustosunkowałam, sprawdź sobie swoją wcześniejszą odpowiedź;p
spoko;p:)]

Unknown pisze...

Próbowała ignorować ten przejmujący, odbierający dech ból w klatce piersiowej. Nieustannie upominała się, że aktualnie odpowiada za życie nie tylko swoje, ale także trójki swoich bliskich, więc musi być ostrożna i przede wszystkim skupiona na jeździe. Wiedziała, że w tym momencie to trudne zadanie, ale musiała mu podołać i bezpiecznie dowieść wszystkich na miejsce! Nie mogła pozwolić sobie odpłynąć, zacząć się użalać czy tym bardziej rozpaczać. Nie mogła też płakać, bo słone krople tylko zamazałby jej pole widzenia, zresztą nie chciała tego robić przy rodzicach. James też mógłby źle zareagować na łzy matki, bo bardzo łatwo wyczuwał, gdy działo się z nią coś złego. Żeby przypomnieć sobie dla kogo musi być w tym momencie silna, zerknęła przez ramię na moment na tylne siedzenie, gdzie w foteliku siedział jej synek teraz zabawiany przez swoją babcię, która jednak nerwowo ciągle zerkała w stronę Spencer. I brunetka nie wiedziała już czy niepokoi się tym, że prowadzi w takim stanie czy po prostu martwi się tą całą sytuacją, bo choć nie wiedziała co się dzieje.. Cóż, ślepy by zauważył, że ma z Leo jakieś kłopoty. Nie chciała jednak o tym mówić i dlatego doceniała, że żadne z rodziców nie zadaje niepotrzebnych pytań, choć sum summarum mieli do tego prawo, bo po pierwsze byli jej rodzicielami i się o nią martwili, a po drugie miała się u nich zatrzymać. Ot, tak z dnia na dzień wyjechała i zatrzymuje się u nich. Mogli pytać, ale nie pytali. Być może dlatego, że nie chcieli jej dodatkowo rozpraszać w czasie jazdy. Teraz to jednak nie było ważne. Spenc wzięła głęboki oddech, a potem z całych sił postarała się oczyścić umysł i bezpiecznie dojechać do Londynu.
I udało jej się tego dokonać. Po kilu godzinach już zajeżdżała pod dom rodziców, sama nie wiedząc jak się tutaj znalazła. Owszem była skupiona na drodze, na mijających ją samochodach, zauważała wszystkie znaki, strefy ograniczonej prędkości, ale na swój sposób była nieobecna, zamknięta w swoim świecie, z którego mógł wyrwać ją tylko płacz Jamesa, ale chłopczyk był grzeczny całą drogę - początkowo zabawiany przez dziadków, na koniec usnął i obudził się dopiero, gdy Spencer wyjmowała go z fotelika. Trzęsła się jak galaretka, gdy wysiadła z auta. Miała wrażenie, że kości jej się zastały, a warga piekła ją nieprzyjemnie, bo w trakcie jazdy nieustannie przygryzała ją nerwowo aż wreszcie przegryzła. Do tej pory czuła nieprzyjemny, metaliczny smak krwi w ustach, ale póki co miała inne sprawy niż taka duperela. Więc gdy tylko synek znalazł się w jej rękach przekazała go matce i kazała iść do środka. Sama zaś została na zewnątrz by zadzwonić do ukochanego. Trzęsącymi się dłońmi wybrała jego numer, z bladym uśmiechem rejestrując, że nie rozbrzmiał jeszcze jeden pełen sygnał, a ona już słyszała w słuchawce jego przejęty, zmartwiony głos. Więc zaraz poinformowała go, że są już na miejscu - cali i bezpieczni. Starała się panować nad swoim głosem, by nie wyrażał zbyt wielu targających nią w tym momencie emocji, bo nikomu to nie miało pomóc, a już na pewno nie Leo. Przerażał ją jednak fakt, że teraz słyszy jego głos po raz ostatni i nikt nie jest jej w stanie powiedzieć kiedy będzie jej dane znowu go usłyszeć, już nie mówiąc o zobaczeniu.. Serce jej pękało i najchętniej rozmawiałaby z nim tak całą wieczność marząc o tym, by móc go dotknąć, spojrzeć w oczy, pocałować, ale nagle Spencer usłyszała jakieś zamieszanie po drugiej stronie słuchawki. Ktoś kazał zakończyć Leo rozmowę i już nie mieli większego wyboru. Musieli się rozłączyć, a tym razem to zadanie należało do niej. Więc powtórzyła mu, że go kocha, że czeka i że wierzy, że wszystko skończy się dobrze i przede wszystkim, żeby na siebie uważał, a potem.. Potem nacisnęła czerwoną słuchawkę. Schowała twarz w dłoniach nie mając pojęcia czy drży od chłodnego, listopadowego wiatru czy z rozpaczy..

Unknown pisze...

I nie miała pojęcia po jakim czasie, ale od progu usłyszała głos ojca wołający ją do środka przy okazji podający kilka logicznych argumentów dla których powinna to zrobić. Więc podniosła spojrzenie, mruknęła, że już idzie równocześnie czując nieprzyjemny skurcz w żołądku. Na ile utknęła tutaj z rodzicami? Kochała ich, ale potrafili być uciążliwi, męczący zwłaszcza, że już od wielu lat z nimi nie mieszkała, bo bardzo szybko się usamodzielniła. I tylko ze smutkiem pomyślała, że jeszcze niedawno znalazłaby schronienie u przyjaciela, ale teraz? Teraz została skazana na ojca i matkę, i musiała czekać na jakąś wiadomość od ukochanego..

[dobrze;D
no tak, nie mieli wyboru;p mhm, mhm już się nie tłumacz!;p ojejku to straszne xD
ahah dzięki, czy coś;p no to raczeej! ale znalazłam taki przejmujący wiersz na temat aborcji, że aż walnęłam z niego cytat pod tytułem mojej pracy.. :c
dobra, mniejsza z tym..;p haha okej, trzymam Cię za słowo! no i bardzo dobrze:> :D nie, raczej wątpię :) no tak, ufam Twojemu instynktowi czy coś;p ale i tak wolę trochę jeszcze zaczekać i zobaczyć jak się ten blog rozkręci:) nie wiem, mi to obojętne;p możemy się zamienić, zawsze jakieś urozmaicenie;p no;p
proszę, czy coś;p no to raczej było do mnie, skoro to ja mam nadzieje, nie?;p no tak, tak.. i kiedys trzeba się ustabilizować, byleby nie za wcześnie, bo rutyna jest nudna i można się.. znudzić xD ahaha tak?:> a co planowałaś z barmanem swoją spokojną, bezpieczną przyszłość?:> ;p wiem. no to szukaj:p
no tak. mhm;p
haha z drugiego terminu też się można zawsze gdzie dostać..;p
"widzę i, em, no, doceniam? ;p nie! xD no nie wiem, nasza wspólna, o! ;p ja tak uważam, nie kłóć się. EHE. zauważyłam ;p a nie pocieszyłam Cię? ;> no serio, da się nauczyć! trza się tylko postarać trochę ;p zołza." - ależ proszę bardzo :p]

Unknown pisze...

Przez kolejne kilka dni, które zamieniły się w jeden ale jakże długi tydzień, Spencer myślała, że oszaleje. Lęk o ukochanego nie opuszczał ją ani na chwilę. Zwłaszcza po jego pierwszym i ostatnim telefonem do niej. Zadzwonił zaraz z rana następnego dnia, a gdy żegnał się z nią nic nie wskazywało na to by to miała być ich ostatnia rozmowa. Niczego jej nie obiecywał, ale też nie poinformował ją, że już więcej nie będzie miał możliwości zadzwonienia do niej. I w jego głowie wyczuła jakąś dziwną nutkę, którą ostatecznie przypisała niezrozumiałemu dla niej optymizmowi. Zaraz jednak poczuła jak uścisk w jej żołądku nieco zelżał, bo dotarło do niej, że może wszystko zakończy się szybciej niż się oboje obawiali. To naiwne myślenie do niczego jej nie doprowadziło. Nie sprawiło, że następnego dnia w drzwiach domu jej rodziców zjawił się ukochany informując, że już po wszystkim. Nie, było tylko gorzej. Telefon milczał uparcie, a to napawało ją przerażeniem. Wcześniej nastawiła się, że mężczyzna w ogóle nie będzie miał możliwości telefonowania, ale po tym, gdy odezwał się do niej już następnego dnia zaczęła się łudzić, że pozwolono im chociaż na ten kontakt, na jedną krótką rozmowę w ciągu dnia.. Jak się okazało nic bardziej mylnego. I choć Spencer walczyła ze sobą bardzo długo, kiedyś nacisnęła zieloną słuchawkę wcześniej wykręciwszy numer Leo. Wmawiała sobie, że to tylko przypadek, że jej kciuk przycisnął guzik "zadzwoń", ale już po chwili z bijącym mocno sercem przyłożyła słuchawkę do ucha. Odpowiedział jej chłodny głos automatycznej sekretarki, że podany numer nie istnieje. Zalał ją zimny pot, a dłonie zaczęły drżeń niekontrolowanie na tyle, że komórka wypadła jej z dłoni..
Kolejne dni pamiętała jak przez mgłę. Próbowała wziąć się w garść tłumacząc sobie, że ta cała sprawa z telefonem to pewnie zamierzone działanie policjantów, którzy nie chcieli, żeby gangsterzy wyśledzili w ten sposób Leo, albo ją. Nieważne. Nie mogło mu się stać nic złego, bo na pewno by jej o tym już powiedzieli! Starała się nie odchodzić od zmysłów. Skupiała się jak zwykle głównie na Jamesie - to z nim wychodziła na krótkie, samotne spacery czy po prostu przesiadywała w pokoju próbując jakoś zabawić synka. Któregoś dnia wędrując ulicami Londynu dotarła pod jeden ze salonów ślubnych. Zatrzymała się żeby popatrzeć na te wszystkie suknie wiszące na wystawie.. Aż ktoś przypadkiem potrącił ją i wyrwała się z tego dziwnego stanu uświadamiając sobie, że jej policzki są mokre od łez. Starała się ich unikać jak ognia, żeby nie straszyć rodziców, którzy i tak dodatkowo ją tylko męczyli i dręczyli. Pytali co się dzieje, a gdy ona uparcie milczała nie chcąc wdawać się w szczegóły, więc przerzucili się na namawianie jej do wyjścia, ale nie samotnego spaceru z synem, tylko do ludzi. Mówili, że powinna zadzwonić do przyjaciół, może nawet zajrzeć do firmy, w której kiedyś pracowała by odwiedzić znajomych. Nasłali na nią nawet Marę, ale do Spencer nie dało się dotrzeć. Tkwiła w swoim świecie zamartwiając się i błagając Boga, żeby ten koszmar wreszcie się skończył. By mogła przestać się bać, by strach nie paraliżował ją w ten przeraźliwy sposób. Starała się normalnie funkcjonować, stwarzać jakieś pozory, ale marnie jej to wychodziło. I tak wszyscy w okół wiedzieli, że dzieje się coś niedobrego..
Tak jak podejrzewała nawet noce nie były dla niej łaskawe. Pomijając już fakt, że ciągle miała wrażenie, że jest obserwowana, to tak naprawdę nie mogła spać. Pierwsze noce spędziła bezsennie, a kolejne przeplatane były krótkimi drzemkami, z których budziła się z narastającym krzykiem w gardle oblana zimnym potem. Tak samo było tej nocy, gdy ktoś zapukał do jej okna..

Unknown pisze...

Dopiero co udało jej się zasnąć, ale już gdzieś podświadomie marzyła by wyrwać się z tego koszmaru. I stało się to szybciej niż się spodziewała, ale teraz nawet najdrobniejszy dźwięk wyrywał ją ze snu. Gdy usłyszała tylko to niezbyt głośne pukanie niemal natychmiast zerwała się do siadu odgarniając włosy z twarzy. Jej wzrok pomknął w stronę łóżeczka, gdzie spał James i dopiero, gdy ktoś ponownie zapukał Spencer uświadomiła sobie skąd dochodzi dźwięk. Strach ścisnął ją za gardło, gdy powoli obracała się w stronę okna. W sumie nie wiedziała czego się spodziewać, nawet zaczęła sobie wmawiać, że to kot, albo jakaś gałąź postukuje w szybę, ale nie. Na parapecie siedziała jakaś postać ogarnięta mrokiem, że Spenc zajęło chwilę nim ją rozpoznała i tym samym powstrzymała przed krzykiem, który w niej narastał. I gdy to się stało zerwała się z łóżka wyplątując ze skołtunionej pościeli, by otworzyć okno przybyszowi. Nie mogła uwierzyć, że to on. Czyżby nadal śniła?

[haha ;p no tak, straszny, no po prostu nie wiem jak Ty z nim wytrzymujesz;p
nie, nie chcesz;p
;pp no to dobrze:) no to dobrze, ja jutro sobie tego bloga ogarnę i zobaczymy jakie ja będę miała przeczucia;p no to właśnie fajnie! :> mój chłoptaś będzie się nią opiekował i wgl i pocieszał i wgl.:> nie wiem co i jak, nawet nie wiem czy tam na sto procent postaci złożymy, ale ja już wiem jak on będzie wyglądał.. :D a ja faceta!:p
haha spoko;p hm.. wszystko zależy od człowieka i jego potrzeb;p ahaa, okej, nie wnikam xD
no wiem, ale można;p
no ale to o maturze też było stare, z tej samej odpowiedzi, helouu;p ja też nie pamiętałam, ale coś tam odpisałam troszku chaotycznie, ale jednak..;D
ok, do spisania jutro;) w sensie już dzisiaj nawet. No ja też powinnam być względnie cały dzień, chociaż od rana mam gości w postaci siostry i Weroniki oczywiście i będziemy gotować obiad i wgl, więc wiesz.. z moją obecnością różnie będzie;p ;)
swoją drogą, ale głodna jestem!:c ]

Unknown pisze...

Bała się, że to tylko zwykły sen. Była wręcz przekonana, że Leo, który jakimś cudem wdrapał się na parapet jest tylko zjawą z jej snu i choć nie chciała by tak było, nie mogła narzekać, bo od kilku nocy nie śniło jej się nic dobrego. Ba, od tygodnia w jej życiu nie wydarzyło się nic pozytywnego - tylko czekanie na jakieś wieści od ukochanego, tylko dni wypełnione strachem, cierpieniem. Więc nawet jeśli to wszystko działo się tylko w jej głowie było to najlepsze co jej się przytrafiło od ostatniego telefonu Leo. A choć sam fakt, że jej narzeczony właśnie jest za oknem i tylko szyba dzieli ich od spotkania wydawała się abstrakcją, tak cała reszta była nazbyt realna. Jej przyśpieszony oddech, serce walące w piersi jak młot, to rosnące niedowierzanie i szczęście objawiające się łaskotaniem w brzuchu i przede wszystkim drżące dłonie, które właśnie z tego powodu musiały dłuższą chwilę siłować się z klamką nim wreszcie udało jej się otworzyć okno i wpuścić go do środka. A potem był już tylko jego zapach uderzający w nozdrza, dotyk znajomych ust i głos będący dla niej najcudowniejszą melodią na Ziemi..
Tkwiła jak zaczarowana, zastanawiając się jakim cudem to wszystko się dzieje. Skoro ta scena działa się tylko w jej głowie dlaczego nie mogła być jeszcze ciut przyjemniejsza? Dlaczego Morfeusz nie zabrał od niej wszelkich wspomnień, nie sprawił, że to tylko zwykła, romantyczna schadzka ukochanych? Przecież gdy była nastolatką niejeden chłopak tak wkradał się do jej domu! Więc dlaczego nie udało jej się usytuować ich spotkania w przyjemniejszych okolicznościach? Ale to nie było ważne.. Najważniejsze, że tu był. I że mogła go dotknąć, pocałować.. Ich usta nareszcie się spotkały. Pieszczota była przesycona ich emocjami, Spencer błagała by ta chwila się nigdy nie skończyła. Ale jednak on oderwał się od niej i dopiero jego ciche "przepraszam" jak i mokry ślad na policzku uświadomiły jej, że to dzieje się naprawdę! Chaotycznym ruchem wytarła pozostawioną przez niego smugę na policzku, choć tak naprawdę tylko jeszcze bardziej ją roztarła. Ale to nie było ważne.. Teraz patrzyła z przerażeniem na jego dłoń, która krwawiła. Ledwo widziała to w mroku pokoju, ale była przekonana, że to krew. Cofnęła się o krok, potem drugi zmierzając ku drzwiom.
- Zaczekaj tu. Słyszysz. Zaczekaj. Nie ruszaj się, zaraz wrócę. - Szepnęła z trudem zmuszając się żeby pobiec do łazienki po apteczkę. Bała się, że jak wróci to jego nie będzie. Bała się, że marnuje cenne sekundy w jego towarzystwie, ale nie mogła pozwolić, żeby tak po prostu krwawił. Starała się zachowywać względnie cicho, żeby nikogo nie obudzić. Poza tym jej rodzice przywykli, że zazwyczaj nie śpi i często chodzi po domu bez większego celu. Tym razem cel miała, więc szybko wpadła do łazienki, wzięła apteczkę i biegiem wróciła do pokoju. Odetchnęła z ulgą widząc, że Leo wciąż tu jest. Stał przy łóżku Jamesa, trzymając się za rękę. Podeszła do niego, a potem szepnęła żeby poszedł z nią do okna przez które wpadało światło księżyca. Mieli to szczęście, że była pełnia, a na niebie nie było ani jednej chmurki. Nie odważyła się zaświecić nawet nocnej lampki w obawie, że wtedy Leo zniknie, że jednak okaże się tylko wymysłem jej wyobraźni. Albo, że ściągnie na nich niepotrzebne, dodatkowe kłopoty.

Unknown pisze...

- Jakim cudem się tutaj znalazłeś? Leo, co się dzieje? Nie dzwoniłeś.. Zabrali Ci telefon? Boże, ja odchodzę od zmysłów, bałam się, że stało Ci się coś złego.. Dlaczego przychodzisz nocą? To chyba niezbyt rozsądne? Nic Ci nie będzie? - Paplała jak najęta próbując ogarnąć sytuacje.. Miała tyle pytań! Równocześnie przemywała mu ranę na dłoni, dopiero później dostrzegając też zadrapanie na twarzy i drugiej ręce. Zamilkła jednak gwałtownie biorąc głęboki wdech by się uspokoić. Skoro przyszedł tu nocą, skoro wdrapywał się tutaj to oznaczało, że ich problemy się jeszcze nie skończyły.
- Ty naprawdę tu jesteś, prawda? Co tu robisz? Co się dzieje? - Spytała już względnie spokojnie, choć głos jej lekko drżał. Na moment przerwała wykonywaną czynność i wbiła w niego spojrzenie. A potem znowu wpiła się bez ostrzeżenia w jego usta. A potem wróciła do bandażowania jego dłoni mając nadzieje, że to powstrzyma krwawienie. Czekała na jakiekolwiek wyjaśnienia.

[spoko nic się nie dzieje, moje też nie jest najlepsze, ale jakoś się skupić nie mogę, bo mi siostrzenica ciągle za uchem gada;p
ahah spoko;p
no;p
jeżu nie wiem.. jakoś mnie aż tak specjalnie nie przekonał. W sensie przerażają mnie te wszystkie frakcje, nie frakcje, jakieś stacje blablabla.. Dziwny trochę;p po prostu chyba niezbyt się odnajduje w takich blogach;p ahhaha okk;D serio? xd no to spoko;p
no to tak, tak, temu akurat nie zaprzeczam:) no to właśnie miałam na myśli:p
no!^^
ehe;p
no byłam głodna, więc jak myślisz?;p
spoko, ja ogólnie pewnie zniknę koło 19 na jakąś godzinę;)]

Unknown pisze...

[okej, tak jak pisałam teraz znikam, na jakąś godzinę, góra półtorej;)]

Unknown pisze...

Chłonęła uważnie każde słowo Leo, gdy wreszcie zaczął opowiadać co się z nim działo. Musiała wiedzieć dlaczego przestał się nagle odzywać, choć sum summarum zadzwonił tylko raz; musiała wiedzieć czy nie stała mu się krzywda, czy był bezpieczny i przede wszystkim chciała wiedzieć kiedy znowu będą razem. I odetchnęła z ulgą, gdy dowiedziała się, że gangsterzy nie zrobili mu krzywdy, a przez te wszystkie dni jedyną jego raną jest to zadrapanie na dłoni, które właśnie skrupulatnie bandażowała nie wiedzieć dlaczego jak nigdy niezwykle przerażona widokiem krwi. W obecnej sytuacji ta czerwona ciecz powodowała niezwykle niemiłe, a czasami wręcz brutalne skojarzenia. Przed oczyma miała bliznę na lewym boku szatyna, a w jej głowie rodziła się wizja jak musiał jej ukochany wyglądać, gdy rana została zadana.. A teraz krwawiła przez nią! Tak, bo to do niej się wspiął, bo to o dom jej rodziców się skaleczył i nie pomagało jej tłumaczenie, że to tylko niewielka rana, że to nic strasznego, że to niewielka cena za to, że mogą się zobaczyć, porozmawiać, dotknąć. I dopiero kilka głębszych wdechów pozwoliło jej się uspokoić, ale przede wszystkim pomogły jej w tym ramiona ukochanego, które przyciągnęły ją do niego, gdy tylko skończyła opatrywać ranę. Był cały i zdrowy. Nikt nie zrobił mu krzywdy. Wierzyła, że pod koszulą nie skrywa żadnych ran..
Słysząc jego pytania westchnęła cicho wtulając się w niego jeszcze bardziej, jakby jeszcze bardziej rozpaczliwie. Jakże ona się cieszyła, że go widzi, że wreszcie przestała żyć w niewiedzy! Że bandziory są już w więzieniu, że został już tylko proces i już niedługo wrócą razem do Murine. I ona chciała mu powiedzieć coś dzięki czemu mógłby odetchnąć z ulgą. Szkoda tylko, że przez ostatnie dni tkwiła w swoim małym świecie, w którym przeżywała katusze. Co miała mu powiedzieć, żeby go nie zmartwić?
- Nie, nie. Rodzice są aż zanadto opiekuńczy, więc zdecydowanie niczego nam nie brakuje. - Zaczęła w ostatniej chwili powstrzymując się by nie dodać "oprócz Ciebie". A potem przypomniała sobie jak pośpiesznie Leo opowiadał co działo się z nim. Może dlatego, że mieli nie wiele czasu? Więc i ona postanowiła się pośpieszyć. Opowiedziała mu, że radzi sobie całkiem nieźle - codziennie wychodzi na spacery z Jamesem, że ich mały Skarb daje jej siły, że maluch rośnie jak na drożdżach, że na jego dziąśle pojawiła się kolejna biała plamka sugerująca, że za niedługo pojawi się u niego następny ząbek. I powiedziała, że wierzy, że gdy to się stanie będą już razem. A potem powiedziała mu jeszcze, że odwiedziła ją Mara. Zmyśliła, że umówiła się z jego siostrą, że na dniach wybiorą się do salonu sukien ślubnych, by nie myślał, że całe dnie tylko siedzi i się zamartwia.
- I.. i tęsknimy za tobą, ja i James. - Dodała na koniec szeptem, nie mając pojęcia co by jeszcze można mu powiedzieć. Że nie sypia po nocach, że dręczą ją koszmary, że matka wmusiła w nią ostatnio leki na uspokojenie, bo aż zwijało ją z nerwów? Nie. To w niczym nie miało mu pomóc. Więc zachowała to dla siebie i teraz skupiła się już tylko na obcałowywaniu jego szyi, szczęki tym samym wyznaczają ścieżkę do jego warg.

[e tam, nie narzekaj, jest dobrze!:) ale jak nie czujesz się na siłach to możesz sobie odpuścić, albo coś, ja się nie obraże :) mhm;p o matko, aż tyle?! współczuje!;p
hm, no w sumie masz racje, ale ten blog i tak jest troszkę dziwny.. Ale w sumie.. No nie wiem, jak chcesz, dostosuje się do Ciebie:) no to dobrze, dobrze..;d
no ;D ahaha no tak, udało!;p
no wiem, wiem, że się nie powinno, ale co ja poradzę, że głodna byłam?!;p poza tym ostatnio zgubiłam 4kg i to tak bez powodu, bo ja ani się nie odchudzam ani nic, normalnie nie zmieniłam jakoś specjalnie trybu życia, ale ostatnio jak stanęłam na wagę się okazało, że schudłam Oo więc mogę sobie pozwolić na nocne podjadanie..:D o widzisz, ja też właśnie sobie zjadłam kolacje :d haha ok ;D i smacznego!
no.. życie! jest brutalne czy coś.. xD]

Unknown pisze...

Ale Spencer nie widziała sensu dokładać mu zmartwień. I tak miał już masę własnych problemów - przede wszystkim na głowie miał proces, a dodatkowo pewnie dniami i nocami zadręczał się myślami co z nią i Jamesem. Więc jaki sens miało mówienie mu o tych koszmarach, nie przespanych nocach? I tak niewiele by to zmieniło, bo przyniosłoby to Spencer jedynie chwilową ulgę, gdyby wyrzuciła z siebie te wszystkie lęki, a potem, gdy Leo znowu odejdzie powrócą nocne demony, a wraz z nimi także wyrzuty sumienia, że dołożyła ukochanemu ciężaru. Wiedziała, że byłoby to wszystko dla niego ciosem, a według jej uznania zdecydowanie zbędnym ciosem, na który nie zasługiwał. Znała go i wiedziała, że zadręczałby się tym wszystkim, że obwiniałby siebie za to wszystko. A to nie miało żadnego sensu, nie miało mu w żaden sposób pomóc. Chciała i musiała go chronić - miała nadzieje, że jej słowa choć trochę go uspokoiły, że teraz głównie skupi się na procesie i na tym, by to wszystko skończyło się jak najszybciej, choć akurat to nie zależało tak naprawdę od niego. I wcale nie czuła, że robi źle zatajając przed nim pewne sprawy, czy trochę koloryzując je mówiąc o tym, że zaplanowała ślubne zakupy, bo wiedziała, że dzięki temu Leo będzie spokojniejszy, że mężczyzna choć trochę odetchnie i odejdzie stąd nieprzygnieciony kolejnymi zmartwieniami. Chciała dla niego wszystkiego co najlepsze, chciała chronić go przed bólem, oszczędzać mu cierpienia, więc jak mogłaby mu to wszystko powiedzieć? Bo sum summarum nie działa jej się krzywda, po prostu umierała z nerwów o niego, ale on sam nic nie mógł na to poradzić - miała uwierzyć, że grunt pod ich nogami przestał drżeć, dopiero, gdy do niej wróci i powie, że już po wszystkim. I równocześnie odnotowała w pamięci, by jednak rzeczywiście skontaktować się z Marą i zmusić samą siebie do wspomnianych zakupów - musiała mieć jakieś alibi, gdy już proces się zakończy i wrócą do Murine! Mieć chociaż upatrzoną suknie, prawda? Bo teraz wierzyła, że wszystko sie dobrze skończy, już wkrótce..
Zatonęła bez reszty w pieszczocie równocześnie bezbłędnie odczytując delikatny sygnał Leo - poprowadziła go w stronę łóżka, choć oboje byli świadomi, że nie mogą pozwolić sobie na zbyt wiele, no to co by chcieli. Poza tym byli świadomi, że czas im się kończy, choć Spencer w przeciwieństwie do ukochanego w żaden sposób nie potrafiła powiedzieć ile choć mniej więcej tutaj zostanie. W każdej chwili mógł się od niej oderwać i powiedzieć, że musi już znikać. Więc cieszyła się każdą sekundą w jego towarzystwie, która dla niej była na wagę złota, a wręcz raczej nawet bezcenna. Dałaby wszystko, byleby nie musieli się rozstawać, byleby ta chwila trwała wiecznie.. Gdy wylądowała i usadowiła się wygodnie na jego kolanach, westchnęła cichutko, a potem z mocą odwzajemniła pocałunek, który odebrał jej dech w piersi, sprawił, że zakręciło jej się w głowie, że zapomniała jak się oddycha.. Ale to wszystko nie miało znaczenia, bo liczył się tylko on, tylko jego wargi od których już nigdy nie chciała się odrywać. W tej chwili więcej do szczęścia jej nie było potrzebne, choć gdzieś z tyłu głowy była boleśnie świadoma, że to wszystko może skończyć się w każdej chwili.

Unknown pisze...

[no tak;p aż tak nie? :D to dobrze xD na Ciebie, obrazić? :> nigdy!;p ależ proszę.. xD
;pp no kiedyś też byłam wstanie wpasować się w każdego bloga, nie wiem jak będzie teraz, zwłaszcza, że głównie raczej wybierałam te takie normalne - zwykłe miasta, uniwersytety czy coś. Ewentualnie już czysto magiczne, a takie coś w deseń sci-fi są mi trochę obce.. Ale okej, zawsze to coś nowego. Ale musisz mi obiecać, że zaczniesz!:> i że pomożesz mi to względnie ogarnąć, bo już dawno nie widziałam bloga, nawet z takiej kategorii, który miałby tyle rzeczy w których trzeba się dokładnie połapać.. xD ohoho widzę, że się napaliłaś na tę naszą zamianę ról?:>
proszę xD
haha;p no powiedźmy, że dobrze xD bo wbrew wszystkiemu tracenie wagi bez powodu raczej nigdy nie jest dobrym objawem, co? xD ale narzekać też nie będę :D oo zumba! :> chodziłam kiedyś, ale nam się grupa rozpadła, bo się z godzinami nie mogłyśmy z grać z instruktorką xD a masz powody żeby chudnąć?;p ahaha spokoo xD smacznegoo jeszcze raz xD
;p]

Unknown pisze...

[haha spoko;p mam nadzieje, że się cieszysz ^^
nie wiem.. zresztą sama wiesz jak jest - że gdyby nie Ty to w blogowym świecie już bym nie istniała :) no chcę, chcę, a co mi tam;p czyli co, jutro się już zapisujemy?:> swoją drogą zakładasz osobnego maila dla swojej dziewczynki, bo nie wiem co zrobić ze swoim chłoptasiem - założyć go na Spenc i dac tylko etykietkę z jego imieniem i nazwiskiem?;p a ja muszę stworzyć mojego chłopczyka:> i wgl musimy coś ustalić ich relacje czy coś,nie?;p ahaha widzę właśnie;D
;pp
okej, już nic nie mówię xd ale cieszę się, że się jednak powstrzymałaś;p daj spokój nigdzie nie idę, jestem zdrowa jak ryba, to pewnie stres czy coś;p ahaha skąd, fajna jest - poprawia kondycje, wyrabia sylwetkę, rozrusza bioderka i wgl całe ciało i przede wszystkim sprawia frajdę :D w ogóle ostatnio bardzo popularna jest;p uf, no to dobrze! bo ja to nie mogę dziewczyn, które mają fajną figurę, są szczupłe itd, a się kurde odchudzają czy inne takie cuda czynią Oo jasne, zachowywać kondycje, ćwiczyć itd to rozumie, ale kurde odchudzać się, głodzić bez potrzeby to masakra! w ogóle nie ogarniam, nie szkoda im cycków? xDD ahaha okej..? xD spoko xd
ok, ja też mam w planach się uczyć! :> też pewnie zajrzę co jakiś czas, zwłaszcza, że pewnie będę kontynuować przepisywanie pracy z religii ;p ok, ok :) kurde, ja miałam jechać na łyżwy!:c ale nam nie wypaliło, ale może pojadę w niedziele wieczorem ^^ mhm, Tobie też dobrej nocy, do spisania jutro i udanego dnia!:)]

Unknown pisze...

[aha, okej :d no to cieszę się, że Ty się cieszysz.. czy coś xD
no:) no właśnie o tym mówiłam.. a wybacz, nie mam ochoty zakładać postaci na blogu, który zaraz upadnie i zostanie skasowany.. Znaczy zostawiłam maila, ale nie podoba mi się ten mały ruch tam.. mhm:) aa no chyba, że tak, to ja też tak zrobię, bo w sumie i tak zamierzam pisać tylko z Tobą więc tam problemu mieć nie będę, bo Ty przecież będziesz wiedzieć, że ja to ja;p ej, raz pisałyśmy wszystko od początku w przypadku Tyśki i Oskara;p ale spoczi, możemy pisać od początku;p no dajesz to pomysły;p nie wiem jeszcze - na pewno będzie koło trzydziestki jakieś 27-28lat bo chcę zrobić tak, że on po prostu zdążył schronić się w tym metrze no i potem został przygarnięty przez ludzi którzy wyszkolili go na strażnika czy coś, chociaż w sumie jest zamknięta rekrutacja na kogoś tam i nie mam pojęcia kto to są ci stalkerzy czy jak im tam;p
haha;p ja też! haha tak?:> o widzisz xD dokładnie uważam tak samo;D nie wiem, ja tam się nie potrafię oprzeć czekoladzie:>;p haha no właśnie o tym mówię :d
Musi Ci coś wyjść;p no mam, ale to raczej jest taki ogólny zaraz. i serio tam nie ma czego czytać, bo poza wstępem to całe 3, czy 4 strony to zwykła gadka o tym czym jest aborcja, jakie są jej przyczyny, skutki, stanowisko kościoła itd, a takiego podsumowania, własnych opinii, ustosunkowania się do tego wszystkiego jeszcze nie mam;p oj tam, zawsze można wypożyczyć czy coś;p
haha ok;p spoko, ja też na razie sobie odpuszczam NYC;p i wgl wiesz, że dopiero teraz zauważyłam, że Ty mi wczoraj odpisałaś tutaj? Oo więc zaraz biorę się za odpisywanie, a potem siadam do przepisywania pracy;p]

Unknown pisze...

Wiedziała, że już sama jego dzisiejsza wizyta przyniesie jej choć odrobinę ukojenia - przynajmniej wiedziała, że nic mu nie jest, że jest nadal bezpieczny, że został już tylko proces, więc nie powinna stać mu się krzywda. Nie miała jednak przestać się o niego martwić i tęsknić. Chciała być już z nim, w ich domu, normalnie planować ślub bez żadnego strachu, ale niestety to wszystko stało jeszcze pod znakiem zapytania. W końcu nie wiadomo ile ten proces potrwa, nie wiadomo kiedy pozwolą Leo wrócić. Wierzyła jednak, że ta wiedza, którą dzisiaj zyskała, że te kilka chwil spędzonych w obecności ukochanego pozwolą jej chociaż zasnąć i sprawią, że opuszczą ją koszmary - nie wiedziała czy tak się stanie, ale liczyła, że nawet jeśli nie nadejdą słodkie sny, to przynajmniej nie będzie śniło jej się nic strasznego i że nie obudzi się znowu z narastającym krzykiem w gardle oraz oblana potem. I miała nadzieje, że to spotkanie uspokoiło jej ukochanego, że będzie teraz spokojniejszy, że nie będzie się już o nich zamartwiał, bo naprawdę ani jej, ani Jamesowi nie działa się tutaj krzywda, choć rodzice zaczynali doprowadzać ją powoli do szaleństwa.
Tak czy siak, nie wyobrażała sobie teraz zasnąć. Póki on tutaj był, ona nie mogła dać porwać się w objęcia Morfeusza. I zaraz znalazła na to milion powodów, z których najmocniejsze oraz najbardziej przekonujące wydały jej się dwa: przede wszystkim jeśli zaśnie to Leo będzie musiał znowu wychodzić przez okno, a ona nie chciała by znowu zrobił sobie krzywdę. Więc jeśli nie zaśnie, będzie mogła go odprowadzić i wypuścić frontalnymi drzwiami. A po drugie.. Jak miała zasnąć z myślą, że gdy się obudzi jego już nie będzie?! Ale jednak, gdy przerwali pocałunek, by zaczerpnąć powietrza, a potem szatyn prosiłby się położyła - nie opierała się widząc, że sam zamierza ułożyć się u jej boku. Wiedziała do czego to wszystko zmierza, ale wbrew wszystkiemu co wcześniej myślała ta wizja wydawała się taka kusząca. Od tygodnia nie zasypiała u jego boku, a była do tego tak przyzwyczajona, że nawet w domu, gdy nie działo się nic złego, trudno było jej zasnąć bez niego w łóżku. A co dopiero teraz! Poza tym zdawała sobie sprawę, że takie coś ułatwiłoby im trudne rozstanie. Ona w końcu zaśnie spokojnie, a on wymnie się po cichu. I pozostaną tylko zakrwawione waciki, pobrudzone prześcieradło i jego słabo wyczuwalny zapach, który potwierdzi, że wcale sobie tego wszystkiego nie wyśniła, że stało się to naprawdę.
Odwzajemniła kolejną, krótką pieszczotę i z jakimś dziwnym rozbawieniem myśląc, że gdyby nie ten pocałunek poczułaby się jak mała dziewczyna, z którą zasypia ojciec, żeby chronić ją przed potworem schowanym pod łóżkiem. A potem z lekkim uśmiechem, który sam wpłynął na jej usta wtuliła się w niego, wzdychając cicho. Cieszyła się, że go ma. Ale równocześnie czuła rozrywający ból świadoma, że za niedługo zniknie i że nie wiadomo kiedy znów go zobaczy. Chciała jednak wierzyć, że będzie to już wkrótce, że czeka ich tylko jeszcze kilka dni rozłąki i nic więcej..
- Wyjdź drzwiami. Rodzice jeśli coś usłyszą i tak pomyślą, że to ja chodzę po domu.. - Szepnęła w odpowiedzi na jego wcześniejsze słowa. Bo choć nie chciała tracić w jego obecności żadnej sekundy, choć chciała walczyć z sennością jak najdłużej jego obecność przyniosła jej ukojenie, poczucie bezpieczeństwa, na moment odegnała strach i ból.. I nic już nie stało na przeszkodzie by mogła zasnąć. A jednak tkwiła wtulona w niego, wsłuchując się w rytm jego serca. Wiedziała, że nie musi nic mówić - że ma na siebie uważać, że go kocha, bo on to wszystko wiedział. I wreszcie zmęczenie po całym niemal nieprzespanym tygodniu dało o sobie znać i porwało ją w ciemność.

Unknown pisze...

[ale właśnie nie wiem o co Ci chodzi, bo świetnie ci wyszło!
haha;p
no wiem, że nie chcesz;p no mam nadzieje, że się rozkręci.. mhm;p :) no w sumie racja, z Tyśką i Oskarem szybko poszło;p Aha, konsultować, ale nie w tej chwili?;c wiesz, że ja lubie wszystko wiedzieć.. od razu. ;p fuck. a właśnie chciałam, żeby on mógł wychodzić na powierzchnię, bo to by też pasowało to tego charakteru chłoptasia, którego sobie wymyśliłam.. chyba, że go zrobię członkiem zakonu i na przykład z czasem się stanie stalkerem.. albo nie wiem.. przyczepiliby się jakby mu się samemu na powierzchnię udało wyjść, nie?;p nie wiem, muszę pomyśleć.. xD o też by Ci pasowało?:> możemy Hanzę, w sumie mi to wsio ryba, byleby nie te dwie pozostałe, bo w tamtych też się nie łapie i one jakieś tam wojny ze sobą prowadzą.xd
no:p haha to dobrze;D
haha ;p no po prostu nie mam co pokazywać;p ahahaha, ja też nie lubię, ale z drugiej strony jakbym musiała to bym wypożyczyła, bo za bardzo lubię jeździć na łyżwach;p
;p
a i na wątek odpiszę zaraz, ale muszę coś pierwsze ogarnąć;p]

Unknown pisze...

Po raz pierwszy od tygodnia wreszcie po prostu.. Spała. Nie budziła się co chwilę, nie leżała wpatrzona w mrok czy nie chodziła bez celu po domu próbując znaleźć jakiś naturalny sposób na bezsenność. Jego wizyta jakby w magiczny sposób odgoniła od niej wszelkie nocne demony i sprawiła, że mogła spać długo i przede wszystkim spokojnie. Początkowo nie śniło jej się nic. Nie zarejestrowała też w żaden sposób momentu, w którym Leo opuścił jej pokój choć przez chwilę miała uczucie niezrozumiałego niepokoju, który objawił się bolesnym uściskiem w żołądku, jednak rano nie pamiętała już tego krótkiego "incydentu". Bo potem jej wyobraźnia zaczęła już działać - nastrojona pozytywnie i względnie uspokojona faktem, że z Leo wszystko w porządku, mogła dzisiejszej nocy pozwolić sobie na słodkie sny. Morfeusz okazał się dla niej łaskawy i pierwsze rozsunął przed nią wizję ich bajecznego ślubu otulonego śnieżnym puchem. Widziała wszystkich zaproszonych gości, widziała ich przed ołtarzem, widziała jak składają sobie przysięgę, widziała jak bawią się na weselu.. A na koniec zobaczyła też ich noc poślubną. I to właśnie dlatego rano obudziła się z błogim uśmiechem na ustach i lekko pobudzonym ciele. Jeszcze dłuższą chwilę leżała wspominając cudowny sen, rozkoszną końcówkę, a na koniec wyrwała się ze świata fantazji i powróciła do tego co wydarzyło się naprawdę. Czyli do tego jak ukochany zakradł się tutaj przez okno, jak ją całował, jak krwawił i jak potem bandażowała mu zranioną dłoń.. I dopiero w tym momencie przypomniała sobie, że przecież to nie była część snu! Że to wszystko wydarzyło się naprawdę i miała na to dowody jak zakrwawione waciki i pobrudzone łóżku. Przyprawiło ją to o uśmiech i przyjemny dreszczyk oraz sprawiło, że poczuła w sobie dziwną siłę, ale przede wszystkim zmusiło ją do tego by zerwać się z łóżka i zatrzeć te wszystkie ślady. Nie mogła pozwolić by rodzice cokolwiek zobaczyli i zaczęli się domyślać. Nadal nie znali konkretnych powodów dla których aktualnie mieszkała tutaj u nich, a co dopiero by sobie pomyśleli, gdyby zobaczyli te wszystkie zakrwawione rzeczy?! Jej i Jamesowi nic nie było, więc oczywistym wydałoby im się, że ktoś tu w nocy musiał przyjść. I niby jak to miałby im wytłumaczyć? Nie miała ochoty tego robić. Więc zaraz zebrała wszystkie śmieci z parapetu i wyrzuciła do kosza na śmieci w łazience, czyste rzeczy wpakowała z powrotem do apteczki, a pobrudzone przez Leo prześcieradło zdarła z materaca i szybko pobiegła je namoczyć. Pobrudzone było głównie krwią wymieszaną z błotem i Spencer ze wzdrygnięciem przypomniała sobie o jego ranie na dłoni, która tak bardzo ją przestraszyła.. Odgoniła od siebie ten obraz zaraz wracając do tych przyjemniejszych chwil z nocnej wizyty narzeczonego. Wróciła do pokoju z lekkim uśmiechem dopiero wtedy dostrzegając, że mężczyzna zostawił też ślady butów na podłodze. Więc zaraz wzięła się za jej umycie. A gdy wreszcie pokój lśnił i nie było w niej żadnego śladu po ukochany ogarnął ją znajomy lęk, ból, tęsknota.. Usiadła na dywanie czując jak łzy napływają jej do oczu. Nie miała jednak czasu się za bardzo rozkleić, bo w tym samym czasie obudził się James i brunetka zaraz się nim zajęła.
Pamiętała dobrze co powiedziała Leo - że zaplanowała z Marą zakupy. Postanowiła dotrzymać danej samej sobie obietnicy, że zadzwoni do siostry ukochanego i to też właśnie zrobiła. Mara od razu zauważyła zamianę w jej zachowaniu, bo choć w jej oczach ciągle czaił się strach, tęsknota i na swój sposób ciągle była nieobecna to jednak ewidentnie coś się zmieniło. A to wszystko dzięki Leo, który był cały i zdrowy, i który jak miała nadzieje, za niedługo wróci do niej na stałe i zabierze z Londynu.

[:)
ja też się już jaraam;D no;p oj tam, ja Ci pozwalam xD no weź dziel się już, teraz!:D ooo to by było dobre. Zapytam o to w administracji, może mi pozwolą.:> no właśnie wiem! no Hanza:D no jestem za:> tylko nie wiem jak mi z kp pójdzie..;p
no to się cieszę! xD fu.. jesteś okropna.. xD fe. fe.
okcia;p]

Unknown pisze...

Pozytywna energia i siła, którą została naładowana po spotkaniu z Leo szybko się ulotniła. Przede wszystkim dlatego, że w nocy na nowo powróciły senne koszmary, które budziły ją w nocy, a dość często nie pozwalały nawet zmrużyć oka, bo na jawie zalewały ją makabryczne wspomnienia i katusze jakie przeżywała, gdy myślała, że jej ukochany nie żyje. To wszystko związane było też z tym, że minęło owe "kilka dni", ale jej ukochanego nadal nie było i nic nie zapowiadało by miało się to zmienić. Nie było też wiadomości od niego, chociaż w mediach zaczynało coraz głośniej szumieć o pewnej sprawie sądowej. Tyle tylko, że Spenc nigdy nie poznała szczegółów związanych z procesem Leo więc nie mogła mieć pewności, że chodzi o to samo. Ale było jednak małe prawdopodobieństwo, by chodziło o coś innego, więc codziennie chłonęła każde słowo redaktorów, czytała gazety, których nagłówki krzyczały od przykuwających wzrok słów. Nigdzie jednak nie pisali o świadku koronnym, a jeśli już tylko o nim wspominali i nie wdawali się w szczegóły. Więc Spenc znowu nie miała pojęcia co dzieje się z jej ukochanym, choć była przekonana, że jest bezpieczny. Musiał być. I okazało się, że tak jest, a przynajmniej tak twierdził w wiadomości, którą któregoś dnia jej przysłał. Odpisała na nią, choć nie miała pojęcia czy dane będzie mu ją dane przeczytać. Nawet nie brała pod uwagi faktu, że ktoś może robić sobie z niej żarty i podszywać się pod jej narzeczonego - codziennie czytała tę wiadomość by dodać sobie sił i przede wszystkim skupić się na ślubie, który zbliżał się wielkimi krokami. Ale też stawał pod znakiem zapytania..
Mara jednak uparcie powtarzała jej, że Leo na pewno wróci do Świąt, więc ona powinna zająć się przygotowaniami, by potem mieli mniej do zrobienia. Chciała jej wierzyć, chciała ufać, że nie będą musieli zmieniać daty ślubu.. Ale ta wiara średnio jej wychodziła. Gdy tylko stawała w salonie z suknami nie wiedzieć dlaczego ogarniał ją paniczny strach, że Leo nigdy jej nie zobaczy w białej, a raczej sukni o kolorze ekri, bo jak zauważyła sprzedawczyni kolo biały należy się tylko pannie młodej, która jest dziewicą. O cóż, o tym w przypadku Spencer trudno było mówić już od bardzo długiego czasu, zwłaszcza teraz, gdy na świecie był mały uroczy dowód na to, że Spenc nie ma już nic wspólnego z dziewictwem - a mianowicie mały James. Ostatecznie jednak brunetka przemogła się i zaczęła rozglądać się za wymarzoną suknią ślubną jak i nawet za zaproszeniami. A duży udział miała w tym Mara, która potrząsnęła nią i powiedziała, że musi wierzyć, że wszystko ułoży się po ich myśli. Więc, gdy nadszedł dzień wyroku, a Leo stanął w progu domu jej rodziców miała już upatrzoną suknie oraz wybrała kilka szablonów na zaproszenia, z ostateczną decyzją czekała jednak na Leo, podobnie jak z rezerwacją sali, choć także rozejrzała się za kilkoma miejscami, w którym mogliby urządzić wymarzone, bajeczne wesele.
Gdy ktoś niespodziewanie zadzwonił do drzwi jej domu Spencer aktualnie zajmowała się Jamesem, równocześnie próbując dodzwonić się do salonu sukien ślubnych by przełożyć wizytę ostatecznej przymiarki sukni. Chciała mieć opinię Kat, Mary i swojej przyjaciółki, która miała zjechać do Londynu dopiero za kilka dni. To jej ojciec otworzył drzwi, a gdy zawołał Spencer, że to ktoś do niej, zdziwiona zmarszczyła brwi.. Ale gdy stanęła w hallu i zobaczyła kto stoi w drzwiach.. Cóż, jednym słowem mowę jej odebrało, a w oczach pojawiły się prawdziwe łzy szczęścia i wzruszenia. To był on! On! Czyżby znowu śniła?

[no raczej:D Tak, tak myślę.. mylę się?;p ooo okej, może być;D ale oni się dopiero poznają czy co?:> oo no zrobi xDpodoba mi się podoba! jak najbardziej jestem za!;d zapytałam i się zgodzili!!;D ja zdjęcie też mam i ten pan ma tatuaż!:> chociaż waham się jeszcze pomiędzy jednym takim panem..:> Raisa! Nina mi się nie podoba;p a ja mój się będzie zwał Dymitr, podoba się?;p
jak to dobrze, że ty wszystko wiesz.. <3;D
ooo, dzięki! już się podpisałam, ale póki co jeszcze nie odpisuje na NYC bo staram się ogarnąć tego mojego pana na bloga..;p]

Unknown pisze...

Słyszała, że dzisiaj jest ostateczna rozprawa. Że dzisiaj ma paść wyrok. Wszystkie media o tym trąbiły, że poważni przestępcy mają pójść dzisiaj siedzieć za kratki i to na długie lata. I gdy Spencer tylko to usłyszała zaczęła łudzić się, że właśnie z tym wyrokiem zakończy się jej kocham. Ich - jej i Leo. Nie pozwoliła sobie jednak robić zbyt wielu nadziei. Bo jaką miała gwarancje, że chodzi o proces, w którym bierze udział jej narzeczony? Żadne. A więc starała się go nie wyczekiwać, bo wiedziała, że jeśli się nie zjawi to znowu popchnie ją w dołek, z którego przez ostatnie dni tak skrupulatnie się wygrzebywała skupiając na planowaniu ślubu, wybieraniu idealnej sukni..
Ale teraz on stał tu przed nią. Stał w drzwiach domu jej rodziców. Nie przyszedł w nocy, nie skradła się przez okno, tylko pokazał się wszystkim. A więc to mogło oznaczać tylko jedno, że wrócił. Że ich koszmar dobiegł końca, że są już bezpieczni. Upuściła telefon, który ciągle tkwił w jej dłoni, a synka odruchowo mocniej przycisnęła do siebie i już miała pokonać dzielącą ich odległość, gdy on zrobił to za nią. Sama ledwo zarejestrowała obecność swojego ojca, który teraz gdzieś zniknął, bo jej świat skupił się tylko na nim. Wszystko inne w około przestało istnieć. A potem był już tylko ten czuły, krótki pocałunek, dla niej zdecydowanie za krótki. Chciała więcej. Chciała go całować i już nigdy nigdzie nie wypuszczać. I nie miała pojęcia dlaczego Leo się powstrzymuje, bo wiedziała, że i on chce tego samego, widziała to w jego oczach! Ale musiała mu zaufać, bo miała wrażenie, że zachował większą trzeźwość umysłu niż ona. Gdzieś w trakcie tego przywitania mężczyzna przejął też od niej synka, więc teraz mogła swobodnie się w niego wtulić, objąć ciasno rękoma, równocześnie ściskając też synka. Teraz wszystko było na swoim miejscu. Cały swój świat miała w ramionach.. Czy mogła chcieć czegoś więcej?
- I powiedź, że już nigdzie się nie wybierasz. Powiedź to. - Poprosiła szeptem, bo musiała to usłyszeć z jego ust, bo inaczej nie uwierzy. Wciąż miła wrażenie, że śni. Ale już się uśmiechała, już z czułością sunęła po zarysie jego twarzy, już błądziła palcami po konturze jego warg. A potem na moment przycisnęła swoje usta do jego, by zaraz roześmiać się wesoło, powodując tym samym, że jej oczy rozbłysnęły światłem, którego świat nie widział odkąd ich rozdzielono.
- Jesteś! - Zawołała, a potem znów zaczęła wesoło się śmiać. - Widzisz James, tatuś wrócił. Już jesteś. Już wszystko jest dobrze! - Wymruczała w stronę synka, by zaraz znów wlepić wzrok w ukochanego. Boże, jak ona się cieszyła! Ciężar spadł jej z serca, złośliwy, nieprzyjemny supeł na żołądku rozwiązał się i było jej teraz tak.. lekko, że aż bała się, że za niedługo odfrunie!

[ja też krótko -.- więc spoko, nie przejmuj się;p
:dd haha wiedziałam ;D a w jakiej stacji ona mieszka?;p bo mój to w tej na D.. xD a czym się będzie zajmować? bo nie wiem o jaką przysługę mógłby ją prosić;p będzie pasował :) nooo :D no już wybrałaam ;D mi teeż <3 dlatego odpuściłam sobie NYC na razie;p ja właśnie też.. w sensie za dużo w niej chyba zdradziłam xD a nie chce tego, ale musiałam gdzieś tą jego historię zapisać, żeby się potem nie pogubić, ale dupnie, bo Ty wszystko będziesz wiedzieć, więc muszę to chyba zmienić.. -.- aa też fajnie :D noo Dymek! podoba się?:> to dobrze;D
prawda :>;p
no :D]

Unknown pisze...

I ona już dawno nie czuła się tak szczęśliwa. Radość rozpierała ją od środka sprawiając, że nie potrafiła przestać się uśmiechać. Jak zaczarowana wpatrywała się w Leo, który przez moment skupił się tylko na Jamesie. Wydawało jej się, że całe wieki nie widziała takiego uroczego, poruszającego jej serce obrazka jakim jest jej ukochany z ich dzieckiem. Był to dla niej najcudowniejszy widok pod słońcem, bo sprawiał, że czuła, że wszystko jest na swoim miejscu, że jej świat nie drży. Cóż mogło być jej strasznego, gdy widziała swoje dwa największe Skarby całe i zdrowe? I przede wszystkim miała tę cudowną świadomość, że są już wszyscy bezpieczni, że czekają ich cała wieczność razem? Jasne, była świadoma, że James kiedyś wyfrunie z gniazdka, ale o tym jeszcze nie myślała przede wszystkim dlatego, że do tego momentu było jeszcze mnóstwo czasu i wiele spędzonych wspólnie chwil.
Jego zapewnienia, że już jest oraz, że już po wszystkim były teraz jak balsam na jej wszystkie rany, które zadała sobie psychicznie zamartwiając się, umierając z tęsknoty. Teraz niczego nie było jej więcej trzeba niż świadomości, że grunt pod ich stopami nie drży, że już nikt ani nic ich nie rozdzieli. No i chciała usłyszeć jeszcze jedno - że już wracają do domu. Bo naprawdę miała dość mieszkania tutaj, u swoich rodziców. Kocha ich, ale ich nadopiekuńczość drażni ją. Wiedziała, że tylko się o nią martwią i mają ku temu powody, ale ich ciągłe pytania, potem wymowne milczenie, czy ukradkowe, wymowne spojrzenia jakie między sobą wymieniali zaczynały doprowadzać ją na skraj szaleństwa. Chciałaby móc im wszystko powiedzieć, wyjaśnić, bo nie chciała żeby bez potrzeby i oni się martwili, ale nie wiedziała nawet czy może to zrobić! Jasne, Leo powiedział jej, że zrobi jak uważa, ale wiedziała, że wyjawienie im prawdy nie jest najlepszym pomysłem. Im mniej wiesz, tym lepiej śpisz, czy jak to tam szło. Ale teraz byli już im winni jakieś wyjaśnienia. I dotarło to do Spencer, gdy Leo w którymś momencie odsunął się od niej, by się rozebrać. Przytuliła do siebie synka, czule gładząc go po główce, równocześnie obserwując ukochanego. Jej brwi powędrowały do góry, a uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej o ile było to jeszcze w ogóle możliwe, gdy dojrzała bukiet róż w jego dłoni.
- To dla mnie? - Spytała zaskoczona, że pamiętał o czymś takim po tym wszystkim.. A może właśnie to było takie oczywiste, że przyniósł te piękne róże? Nieważne. Były piękne. I zaraz James zaczął bawić się jednym z kwiatków, wyrywając mu czerwone płatki na co Spenc zareagowała śmiechem. Ale potem nieco spoważniała podnosząc na nowo spojrzenie na narzeczonego.
- Ale lepiej by było gdybyś przyniósł coś dla mojej matki. Umierała z nerwów, chociaż tłumaczyłam jej, że między nami wszystko w porządku i że niedługo wrócisz.. - Szepnęła, wiedząc, że pewnie rodzice kryją się tuż za drzwiami i przysłuchują im chcąc wreszcie się czegoś dowiedzieć, jakiś konkretów. Dlatego za bukiet róż podziękowała mu tylko krótkim pocałunkiem, a potem wymownie skinęła głową w stronę salonu. Chciała to szybko mieć za sobą, bo już nie mogła się doczekać aż zostaną sami, aż wrócą do Murine..

[to dobrze;d
no to raczej xD aha okej xD dobrze;p o, ale to by było dobre, bo by mogli się spotkać np. jakby on zrobił sobie jakąś krzywdę na treningu, a ona przyszłaby go opatrzyć czy coś?;p no;D Jeżu mam tak samo!:DD spoko;p no ja właśnie też chciałam taką minimalistyczną, ale mi nie wyszło, a nie potrafię też tego sensownie skrócić.. Więc zostawiam jak jest btw. OPUBLIKOWAŁAM JUŻ :D no to boskooo!<3;D nie no, podoba, ale przezwisko też możemy wymyślić skoro mój Dymitr to Dymek sooł;d ooo, serio?:> bosko ;d ja się zakochałam w tym imieniu jak czytałam Akademię Wampirów xD
;)
btw chcesz dalej ten fragment mojej pracy, bo go mam na kompie;p]

Unknown pisze...

[albo i nie opublikowałam. bo wydawało mi się, że Ty jeszcze swojej nie opublikowałaś, a teraz już ją masz, tylko, że moja zakrywa Twoją i generalnie musi być godzina pomiędzy jedną a drugą KP, więc opublikuje za jakąś godzinę właśnie żeby się nie czepiali :)]

Unknown pisze...

[a no czyli nie miałam zwidów?;p ale mniejsza z tym, poczekam, bo potem się będzie może administracja czepiać, że Cię za szybko zakryłam itd, więc poczekam jeszcze te pół godziny;p przecież nas to nie zbawi! zwłaszcza, że teraz na trochę znikasz.. :) wszamać.. o tej porze?!;p a jak ja jadałam o 2 czy tam 1 o pierwszej w nocy to mi się dziwiłaś.. ;p a to tylko parę godzin różnicy xD]

Unknown pisze...

[to dobrze, bo już się bałam, że coś z moim wzrokiem nie tak;p trudno;p ale zaraz i tak Cię przysłonię..;p haha boska jest, już ją uwielbiam:D no na to liczę, że mi wyjaśnisz:> ehe, ehe;p
haha też prawda! bosz, w poniedziałek trzeba iść do szkoły;o masakra.. żebym czasem nie zapomniała xD
o no to luzik :D to niech ona będzie u niego, bo on został specjalnie na tą stacje przeniesiony żeby trenować;p ok, to czekam! ok, ok :D mhm, przyciągnęło i to bardzo:d
btw. jak chcesz wiedzieć skąd Cię zna ta osóbka, to ona miałam tutaj na MT konto i bodjaże na Krakowie też;p
ok, to zaraz Ci wyślę;p]

Unknown pisze...

[dobrze jest:) a mam trochę przyśpieszyć? btw odpiszę za chwilę na wątek, ale pierwsze chce iść sobie umyć ząbki, twarz itd i pościelić łóżko i wracam:d
no i chwało Bogu xD no nie masz wyboru.. chyba:c;d no, już jest jak coś;p i kartkę i Iyę :d wiem i bardzo mnie to cieszy:>:D
no to je wszamaj! na co czekasz? ;p no ja teeeż *,* zwłaszcza, że szkoła to znowu gadanie tylko o maturze :x
no to czekam na ten nasz wątek:D wgl mogłabyś napisać ile dokładnie ma lat xD
oj tam, ja też bym nie zwróciła uwagi, tylko wiesz wysyłam zaproszenie i takie tam i jakoś mi się zapamiętało;p spoko, nie chciałam żebyś się musiała nadmiernie głowić ;d
wysłałaaaaaam, masz moje dziadostwo;p]

Unknown pisze...

Ulżyło jej, naprawdę jej ulżyło, gdy jej rodzice poznali prawdę. Wiedziała jak znaki zapytania potrafią być męczące i nagle zaczęła czuć wyrzuty sumienia, że sama nie powiedziała im czegoś więcej, by matka i ojciec nie musieli się aż tak bardzo zamartwiać. Choć wiedziała, że wtedy pojawiłyby się inne sprawy, którymi by się martwili jak to czy na przykład Leo wróci cały i zdrowy, i przede wszystkim czy wróci na ich zaplanowany ślub. A przynajmniej jak widzieli, jak Spenc planuje wesele, wybiera suknie wiedzieli, że to wszystko dojdzie do skutku, a przynajmniej, że ich córka w to wierzy. Wiedziała, że teraz nie ma sensu się już tym gryźć, ale ciągle czuła się źle z faktem, że taką marną współlokatorką się okazała, że przysporzyła im więcej trosk niż czegokolwiek innego. Naprawdę nie chciała ich martwić, zwłaszcza, że nazbyt dobrze zdawała sobie sprawy z problemów sercowych ojca. A jednak teraz nic już nie mogła zrobić, oprócz.. Przepraszania. I zaraz z jej ust wyrwało się milion słów, a co drugie brzmiało "przepraszam". Podczas, gdy Leo w skrócie opowiadał co się z nim działo, ona bawiła się z Jamesem - wyciągnęła z bukietu jedną z róż, bo tak łatwiej było jej przypilnować, by synek nie ukuł się przypadkiem kolcem. A gdy ukochany przestał mówić, ona przejęła jego rolę - a konkretnie zaczęła ich szczerze przepraszać. Wiedziała, że się denerwowali, martwili o nią przez te wszystkie dni.. A gdy Leo zjawił się nagle i chwilę później stała z nim śmiejąc się równocześnie płacząc, że szczęścia musieli myśleć, że zwariowała! Odchodzili od zmysłów o czym świadczył sam fakt, że nim matka pozwoliła im to wszystko wytłumaczyć musiała najpierw zaparzyć herbatę i przynieść ciasto - zawsze się tak zachowywała, gdy czymś się bardzo niepokoiła. Przestawała myśleć racjonalnie i zamiast po prostu wysłuchać, zajmowała się mniej ważnymi sprawami.
Ulżyło jej także, gdy dostrzegła, że jednak rodzice nie mają jej tego wszystkiego za złe. Zaraz zaczęli mówić jak to się cieszą, że wszystko jest już jasne, że ślub się odbędzie. I przeszli właśnie na te tematy - mówili o tym co Spencer zdążyła już ogarnąć do ich wesele. Równocześnie mama prawie ją wsypała, mówiąc, że Pierwsze to Spenc była taka bez życia, a po tygodniu nagle wzięła się za przygotowywania i.. I więcej nie zdążyła powiedzieć, bo brunetka przerwała jej gwałtownie mówiąc, że muszą jak najszybciej wybrać szablon zaproszeń i je porozsyłać, bo przecież Boże Narodzenie tuż, tuż!
A potem już zbierali się do wyjścia. Brunetka spakowała się, gdy Leo zajmował się synkiem. Podziękowała rodzicom za gościnie, jeszcze raz ich przeprosiła, ale dłużej nie potrafiła sobie tym na razie głowy zawracać, bo już drżała na myśl, że wracają do Murine. Że wszystko wraca do normy! Że już nic im nie grozi! Że dzisiaj zaśnie u boku ukochanego.. Była szczęśliwa, naprawdę szczęśliwa. Wiedziała, że pewnie te wszystko co przeżyła w jakiś sposób się na niej odbije, ale.. Ale teraz o tym nie myślała. Bo co ją teraz obchodziły koszmary, gdy miała Leo znowu obok siebie? On odgoni każdego nocnego stwora.

[no, okej hahah xd tak, dlaczego?:> to dziwne xD no to to też zrobiłam;D
widzisz,a ja się martwiłam, że to ja mam omamy wzrokowe.. xD tak, chyba powinnaś xD nie, na pewno, o!:> przecież na mnie się gniewać nie możesz, nie?!:c :D a tam rzucają;p tylko jedna istota napisała, poza tym, na facetów zawsze jest większe wzięcie, czy coś;p no wiem xD hihi:D
oj tam, nie masz powodów do wyrzutów sumienia;p ta, święta.. święta przerażają mnie jeszcze bardziej;p bo po nich to już normalnie matura praktycznie.. jeżu, ja się skończę nerwowo..
ej, ej.. masz zacząć, umiesz, wierzę w Ciebie:> oj tam.. ale chciałabym wiedzieć konkretnie;p ale liczę, że się w wątku dowiem, o!;p wgl strasznie mi się podoba, że oni to takie przeciwieństwa są, będzie o czym pisać!;D<3
oj tam się przejmujesz;p haha właśnie dlatego, że nie prowadziłaś to Ci napisałam :D ;) (powtarzasz się.. więc może to zrób?;p)
ehe, ehe;p no tak, zgadzam się. jakbym się nie zgadzała to bym tego nie napisała;p]

Unknown pisze...

[widziałam! i nie narzekaj, wyszło Ci naprawdę dobrze;) ale ja już odpiszę jutro, w sensie dzisiaj patrząc na zegarek, i na metrze i na NYC ;) spoko, ja też się będę uczyć! Ale nie wiem czy się w takim układzie nie rozminiemy trochę, bo być może pojadę na te łyżwy, ale to nic pewnego ;p dobrej nocy i do spisania!:)]

Unknown pisze...

[ahaha seriioo? xD uroczo :D cieszę się, czy coś;p
;pp nie możesz, bo mnie za bardzo kochasz! przecież ja nie marudzę;p swoją drogą w ogóle teraz się zastanawiam po co ja tym ludziom w ogóle odpisywałam jak nie zamierzam z nimi i tak pisać xD chciałam być uprzejma, bo gdybym nie była od razu zostałoby to zauważone, bo blog się dopiero rozwija, nie to co NYC.. ale teraz żałuje że odpisałam xD
no;D wiem z tych nerwów będę żarła jak głupia!:c ;D
ej, ale to było dobre, serio;d w sumie szczerze to się zdziwiłam, że takie krótkie, bo jak zaczynasz to zazwyczaj walisz mi takie długaśne komentarze, ale liczy się jakość, a jakość była świetna ! a może jest?;p jeżu, dobrze, że się już przyzwyczaiłam do tego, że zawsze narzekasz na swoje postaci, że Ci się nie podobają;p
haha;p spoko!;p
(no wiem:d)
serio?;o mój to by jak już się ze mną na lekcji zaczął kłócić, a raczej spokojnie uzasadniać swoje stanowisko;p a z jakimś moim poglądem się nie zgadasz?;p
jeeestem! i nigdzie się nie wybieram jednak, soł, zaraz się wezmę za odpisywanie tutaj:)]

Unknown pisze...

Opuszczała Londyn bez żalu. Nic jej tutaj nie trzymało - to w Murine znowu był jej dom. Z rozbawieniem myślała, że jako mała dziewczynka była w stanie dać wszystko byleby zamieszkać w stolicy, a teraz jako dorosła kobieta i przyszła żona nagle nie wyobrażała sobie mieszkać nigdzie indziej niż właśnie w tym małym miasteczku. Londyn był dobry na te nastoletnie lata, gdy cały świat stał przed nią otworem i nic nie trzymało ją w miejscu. Poznała jednak mężczyznę, który zmienił wszystkie jej priorytety. Bo cały świat zaczął kręcić się w okół niego - to on sprawił, że zapragnęła się ustatkować, założyć rodzinę, a nawet stać się oficjalnie jego żoną! I teraz miała narzeczonego (już niedługo bo tylko jeszcze miesiąc nim stanie się jej mężem!), mieli razem dziecko.. Byli rodziną, a Murine wydawało się być dla nich idealnym miejscem. To w głośnej stolicy między nimi wszystko się zaczęło, ale tak naprawdę połączyło ich to małe miasteczko. Bo to właśnie tam spotkali się po dwóch latach, to tam teraz mieli swój dom na obrzeżach miasta. I Spencer szczerze wierzyła, że w końcu wszystko ułoży się po ich myśli. Że już nic nie zakłóci ich sielanki.. Drżała z radości na myśl, że za miesiąc będzie mogła nazwać Leo swoim mężem! Nie mogła się doczekać aż cały świat dowie się, że on jest tylko i wyłącznie jej już na całą wieczność!
Z tych błogich rozmyślań wyrwała ją twarz ukochanego, która nagle znalazła się tuż na przeciwko niej i bez wahania odnalazła jej usta. Odwzajemniła pieszczotę wplątując odruchowo palce między kosmyki jego włosów, a potem ze śmiechem spostrzegła, że tym razem synchronizacja ze światłami wyszła im wprost idealnie! Cóż, praktyka czyni mistrza, czyż nie?
- Chciałam białą! I nadal chce. Ale moja krawcowa powiedziała stanowcze nie! - Odparła wyginając usta w podkówkę. Naprawdę zależało jej, by jej suknia była biała, by była jak każda panna młoda! Już widziała siebie samą w tej cudownej kreacji, widziała jak jej ciemne włosy idealnie kontrastują ze śnieżnobiałą suknią.. - Powiedziała, że nie jestem dziewicą, więc nie mogę. I tak, wiem, że mogłam iść do innego salonu ślubnego, ale ona jest najlepsza! Jej suknia dla mnie jest.. Jest idealna! Jakby czytała mi w myślach! Jest cuuudna! - Powiedziała tym razem niemal skacząc na siedzeniu z podekscytowania. A potem zaczęła mu mówić, że z Marą próbowały ją przekonać, by zdecydowała się na biel, ale ona stanowczo odmawiała. Nawet zaproponowały wyższą cenę, ale i to nie podziałało.
- No wiesz, chyba, że mój przyszły mąż jakoś by ją zbajerował, żeby się zgodziła.. - Rzuciła to cicho, mimochodem, a potem dla lepszego efektu jeszcze westchnęła cicho niby to zamyślona, i zarazem rozmarzona. A potem już z uśmiechem spojrzała na niego, po cichu licząc, że może jemu uda się przekonać krawcową do uszycia dla niej sukni w kolorze białym, a nie ekri!

Unknown pisze...

[wiesz, no w sumie mu się nie dziwie.. xD
no!:> wiedziałam :D co "nie"?;o haha tak? ;D o widzisz;D w sensie jak mam pisać..? W sensie, że po prostu ich od siebie odstraszę jak będę im odpisywać..? dzięki xD haha dobry plan! też tak zrobię, o. chociaż w sumie łatwiej jest ludzi olać i problem z głowy xD
:ccc przeraża mnie ta matura.. bosz. zaczynam świrowaać!
jeżu, no to nie marudź, przy następnym komentarzu się postaraj, o :* :D i mów tu do takiej.. -.- no ale dlaczego mi nie chcesz powiedzieć?!;c ;p haha, nie ma sprawy..:D
;pp
no:) mhm, okej:)
spoko nic się nie dzieje, mam naukę na jutro, więc mam co robić;) a nie pojechałam, bo generalnie tak piździ i jest zimno, że mama mnie popukała w głowę, że po anginie, biorąc antybiotyk w taką pogodę chce jechać na łyżwy..-.- spoko, bez stresu ;) nic na siłe:)]

Unknown pisze...

Roześmiała się widząc jego zdziwioną minę, z którą krótką chwilę próbował przetrawić jej słowa, a dokładnie - delikatną sugestię, że powinien iść do krawcowej i z nią porozmawiać. Ale on nie wiedział tego co ona..
- Jesteeś kochany! - Zapiszczała znów praktycznie podskakując na siedzeniu. Zerknęła w stronę świateł, które właśnie zmieniały się na zielone.. Więc wykorzystała te kilka krótkich sekund, gdy paliło się żółte i wycisnęła mu na ustach krótki pocałunek. A potem zaczęła mu opowiadać jak wyglądać suknia z każdym najdrobniejszym szczególikiem. Nie wiedziała ile z tego rozumie, ale tym się nie przejmowała. Po prostu gadała jak najęta, dziwiąc się sama sobie - jeszcze parę miesięcy nie pojmowała jak kobiety mogą ekscytować się czymś takim, a teraz proszę sama była jedną z tych podjaranych ślubem panien młodych.
- Więc masz się postarać. Zrób słodkie oczka, zakręć zgrabnym tyłeczkiem i będę miała białą suknie. Tylko wiesz, w granicach rozsądku! - Powiedziała szczerząc zęby w uśmiechu, choć przy tym ostatnim spoważniała, by czasem nie pozwolił sobie za wiele. I tak, sama nie wierzyła, że namawia go do flirtu. Normalnie pewnie by go zbeształa, gdyby zobaczyła, że podrywa jakąś inną kobietę, ale tutaj no cóż.. To przyświęcało wyższym celom! A wiedziała, że ten plan wypali, bo to była kobieta koło czterdziestki, samotna i niedowartościowana. Spencer wywnioskowała, że potrzebuje trochę uwagi ze strony płci męskiej i nagnie swoje surowe reguły.
No, a potem na nowo wróciła do planowania ślubu. Wyjęła swój podręczny kalendarz i zaczęła mówić mu na kiedy mają umówione oglądanie sal weselnych, kiedy muszą iść do kwiaciarni, muszą też wybrać tort, dania, ale przede wszystkim zaproszenia, które trzeba jak najszybciej rozesłać, by ludzie mieli czas na zaplanowanie sobie czasu na ich ślub i by mogli dać im odpowiedź w miarę szybko. A potem zamilkła, bo z tego słowotoku zapomniała oddychać. I tylko wbiła w niego roziskrzone oczęta, bo była taka szczęśliwa! Był tu z nią, nigdzie się nie wybierał, wracali do domu, ich wielki dzień już nie stał pod znakiem zapytania.. Czegóż mogła chcieć więcej!?
- Wiesz, że będzie idealnie, prawda? Ale nie dlatego, że będę miała wymarzoną sukienkę, bo na stole pojawią się nasze ulubione dania.. Będzie idealnie, bo to Ty będziesz czekał na mnie przy ołtarzu.. - Szepnęła i w sumie nawet nie wiedziała dlaczego to zrobiła. Ale chyba chciała żeby pamiętał, że właśnie to się dla niej najbardziej liczy, a cała reszta jest tylko dodatkiem. I choć wiedziała, że nie powinna go rozpraszać w trakcie jazdy i tak pochyliła się w jego stronę, by krótko obcałować swój ulubiony zakątek tuż przy jego szyi.

[i tak mnie uwielbiasz:*:D
no hellou, sama mówiłaś, że marudzenie to Twoja działka;D hah;pp AHA DZIĘKI xD i ktoś tu mówił, że to ja jestem zołzą..?;p tak myślisz?:D to okej, tak będę robić ;d no wiem własnie, bo za mało ludzi -.- to nie NYC, gdzie kutwa blog jest tak rozwinięty, że nikt nie zwróci większej uwagi jak mu jedna osoba nie odpisze.. -.-
no ale ja nie potrafię -.- sorry już w nocy zaczynam mieć koszmary, że nie zdałam.. -.- xD
no przecież nic takiego nie powiedziałam! przecież wiem, że dasz z siebie wszystko:> oj tam, nie przejmuj się i tak jest bosko;D aha..;p
no wkuwam słówka na angielski ale może zaraz po feriach nam tej krtk nie zrobi..;d haha ;d ta;p udam, że tego słowa na d nie widziałam, o!;p]

Unknown pisze...

Odkąd dzisiaj Leo zjawił się niespodziewanie w drzwiach domu jej rodziców, Spencer miała niezwykłe trudności by zapanować nad sobą. Trudno było jej okiełznać swoją niewysłowioną radość z faktu, że jej ukochany znowu jest przy niej, że właśnie zmierzają ku ich przytulnemu zakątku. Jasne, miała te chwilę skruchy przed rodzicami, gdy przepraszała ich za swoje zachowanie i za to, że nie powiedziała im co się dokładnie dzieje, ale nie licząc tamtej chwili uśmiech nie schodził jej z ust. A teraz, gdy w samochodzie zeszli na tematy związane ze ślubem i w ogóle nie potrafiła poskromić tej rozentuzjazmowanej Spencer, która gadała jak najęta wyrzucając z siebie słowa z szybkością pocisków. I o dziwo nawet nie starała się nad sobą panować, choć raz czy dwa przez myśl przemknęło jej, że może powinna trochę przystopować. Ale nie potrafiła! Bo ten cały koszmar się skończył, byli bezpieczni, byli razem, ich ślub zbliża się wielkimi krokami.. Sama świadomość, że właśnie tak jest naładowywała ją endorfinami! Jej oczy iskrzyły się radośnie, gdy co chwila zerkała na ukochanego, by sprawdzić czy nadal ją słucha. Z początku zlękła się, że naprawdę sprawy związane z weselem go nudzą, ale zaraz z ulgą uświadomiła sobie, że tylko się z nią droczy za co dostał kuksańca w bok. Okazało się jednak, że w samochodzie jest mały człowieczek, który znudził się paplaniną mamy i odpłynął w objęcia Morfeusza. A gdy Spencer to dostrzegła ściszyła nieco głos choć i tak nie potrafiła opanować ciągłych chichotów i pisków podekscytowania.
Zdawała sobie sprawę, że nie powinna go rozpraszać w trakcie jazdy niczym. A już na pewno nie niespodziewanymi pocałunkami i pieszczotami, jak ta, którą mu właśnie fundowała sunąc wargami po swoich ulubionych zakątkach obok jego szyi.
- Mhm, już się nie mogę doczekać.. - Wymruczała sunąc nosem w górę jego karku, aż dotarła do ucha. Cmoknęła go jeszcze w słodki dołeczek tuż za uchem, a potem już dała mu spokój odsuwając się od niego na bezpieczną odległość by już w żaden sposób go nie rozpraszać. Choć nie - wiedziała, że to co zaraz powie pewnie niezwykle wybije go z rytmu, ale miała nadzieje, że zachowa panowanie nad samochodem, w końcu jest wyśmienitym kierowcą!
- Radzę Ci się dzisiaj mną dooobrze nacieszyć.. - Zaczęła nieznacznie unosząc brwi do góry, równocześnie uśmiechając się w podejrzany sposób.- Bo od jutra, do ślubu koniec z seksem. - Zakończyła obwieszczają mu to z taką miną jakby właśnie wysunęła najwspanialszy pomysł na świecie. I choć dzisiaj trudno zachować jej było powagę, tak teraz udało jej się to znakomicie.

[hihi:d
no wiem właśnie;d oj tam, taki tam szczegół xD pf, spadaj;p tak, teraz "e tam"..;p to Ci zaufam w tej sprawie:D no wiem! haha ja też nie zamierzam się stamtąd ruszać;p
no wiesz kurde jaka siara by była?!;o jako jedyna w rodzinie bym nie zdała! ale wstyyyd, bosz, dlaczego jestem najmłodsza?!:| ehe, ehe, ale wiesz.. co jak dopadnie mnie stres?! ale nie ten pozytywny, motywujący stres?! jezu, zejdę na zawał jak zobaczę arkusz z matmy!
wiem, bo wyszło Ci cudnie i też już tam odpisałam:d no nic, nic;p
ahaha spoko, moja też to będzie robić mogę się założyć;p Ty też mi zabroniłaś dziękować:|
spoko:)]

Unknown pisze...

Szczerze powiedziawszy to miał być tylko żart ze strony Spencer. Ale gdy już wypowiedziała go na głos zaczęła się nad tym trochę głębiej zastanawiać to doszła do wniosku, że to wcale nie jest aż taki głupi pomysł! Miesiąc bez seksu mógł sprawić, że ich noc poślubna będzie smakować jeszcze lepiej, bo nie będą jedynie oficjalnie małżeństwem i nie będą zdzierali z siebie ślubnych ubrań, ale będą też wygłodniali i stęsknieni. Ale potem Spenc zaczęła patrzeć na to wszystko nieco bardziej realnie - cztery tygodnie bez seksu wydawały się niezwykle długie i męczące. Zarówno Leo jak i ona byli przyzwyczajeni do częstych miłosnych ekscesów, więc nagle zaczęła wątpić by udało im się wytrwać w tym postanowieniu. Nie wyobrażała sobie, że nagle tak naprawdę bez większego powodu mieliby zrezygnować z tej przyjemności. Już widziała jak nawzajem pożerają siebie wzrokiem, tłumiąc żądze, tylko ciekawie jak długo udałoby im się to robić! Owszem, mieli w swoim życiu okres, gdy nie uprawiali seksu przez parę miesięcy, ale wtedy sytuacja wyglądała całkiem inaczej - Spencer była w zagrożonej ciąży więc tłumili pożądanie ze względu na jej życie jak i życie ich synka. Wtedy mieli twardy powód by się powstrzymywać, chociaż Spencer idealnie pamiętała do tej pory na przykład tą scenę w kuchni, gdy po raz pierwszy zdała sobie sprawę, że Leo odzyskał po białaczce swoją dawną sylwetkę i gdyby nie ciąża rzuciłaby się na niego z miejsca! I tak, wtedy przeżywała katusze zwłaszcza, że jej hormony szalały no i na dodatek z własnego doświadczenia wiedziała, że seks w ciąży sprawia kobiecie jeszcze większą przyjemność, bo niczym lekarz zabronił jej miłosnych ekscesów miała kilka razy okazję kochać się z Leo w stanie błogosławionym. Tak czy siak wszystko sprowadzało się do tego, że wtedy mieli żelazny powód by się powstrzymywać, a teraz?! Teraz był to tylko szalony pomysł Spenc!
Naprawdę z trudem jeszcze zachowywała powagę, gdy dojrzała minę ukochanego. Jaka szkoda, że nie mogła mu teraz zrobić zdjęcia!
- Och widzisz o osobnych sypialniach nie pomyślałam, ale dobrze, że zwróciłeś na to uwagę! Myślę, że powinieneś się przenieść do gościnnego pokoju na ten miesiąc. - Odparła dochodząc do wniosku, że może się z nim jeszcze trochę podroczyć nim oznajmi mu, że to tylko zwykły żart. A przynajmniej był to żart dopóki Leo nie wypowiedział kolejnych słów..
- Ja nie wytrzymam? A chcesz się założyć? - Rzuciła tym razem już całkiem serio! Swoją drogą trochę mu się dziwiła.. No jakby jej nie znał! Przecież wiedział, że potrafi być na tyle uparta, że będzie gotowa udowodnić mu, że da radę, a co!

[;pp nie, nie, zostać, przecież wiesz, że ja tylko tak głupio gadam;d nie no nic, nic xD hihi wiem;D
no raczej, że się przejmuje! już mi siostra ostatnio nagadała, że będzie wstyd jak nie zdam -.- no Tobie, bo wiem, że w tym doświadczona jesteś.. xD nie wiem właśnie czy jestem przygotowania -.- ja już nic nie wiem! jeżu w tamtym roku to była pikuś, to w tym coś dowalą masakrycznego! -.-
i ciesze się bardzo z tego powodu:D No nic Słońce, nic;D
no dokładnie;d nie przesadzałam, podziękowałam Ci tylko dwa razy, o!;p]

Unknown pisze...

[wgl jaram się jak głupia tym naszym wątkiem na metrze, chociaż jeszcze nic takiego się nie dzieje..;D ale odpiszę tam już jutro, bo jak sama zauważyłaś też muszę rano wstać (na 7! :cc) tak więc Tobie też dobrej nocy, udanego powrotu do szkoły i do spisania jutro;) też pewnie będę koło 15;)
dobranoc!:* :d]

Unknown pisze...

[dobrze jest;d:)
oj tam, ale i tak się jaram xD no tam już odpisałam :) ale tutaj odpiszę za.. chwilę, bo na razie jeszcze ogarniam zdjęcia ze studniówki! No dzisiaj dostałam płytę ze zdj i filmem i film właśnie z rodzicami oglądałam, ale teraz ojciec ogląda wiadomości;p
a dzień całkiem spoko, tylko wymęczyło mnie to 8h w szkole.. -.- ale ogólnie śmianie było, bo np na wosie oglądaliśmy trochę naszej studniówki i normalnie jak zobaczyłam wywiad który prowadziłam to się poryczałam ze śmiechu xD a Twój jak tam?:> bo ogólnie to ja padnięta też jestem!:c ;p
no Słońce, przecież wiesz, bardzo dobrze wiesz!;> :* :DD no nic, nic:D
jeżu oby.. mów mi tak dalej! xD no mam nadzieje :x okej, postaram się posłuchać koleżanki doświadczonej w tych tematach:d
no ale heloou przecież to oczywiste, że mi się podoba! skoro przecież podobało mi się to nawet jak zaczęłaś ;> ale ja już nie pamiętam o co chodzi xD
no więc właśnie..!;p
:)
ano 1800.. szał!:> :D ]

Unknown pisze...

Szczerze powiedziawszy trochę jej ulżyło, że Leo wcale nie zamierzał się z nią zakładać ani dalej nie podpuszczał jej, że nie wytrzyma. Chyba po prostu nie pozwoliła mu na to męska natura, która nie wyobrażała sobie miesiąca bez seksu, więc z rozbawieniem zauważyła, że bierze ją teraz na miękki głos od którego zawsze uginały jej się kolana, a drobna pieszczota uda była tego idealnym zwieńczeniem. I nie mogła mu się dziwić, bo znał ją dobrze i wiedział, że taki sposób będzie najlepszy - gdyby dalej upierał się, że nie wytrzyma byłaby mu to zdolna udowodnić. Gdyby chciała i porządnie się zawzięła tak, potrafiłaby wytrzymać całe długie cztery tygodnie, ale z drugiej strony znała siebie zbyt dobrze i wiedziała, że byłoby to cholernie trudne zważywszy na fakt,że tak naprawdę brakowało jej porządnego argumentu. Za parę dni uznałaby, że poszczenie do ślubu to najgłupszy pomysł na jaki wpadła i tak, pewnie zaczęłaby go błagać o rozkosz, choć nie wątpiła, że Leo nie opierałby się jej zbyt długo. Poza tym po cichu sądziła, że udałoby się jej go tak omotać, że to on pierwszy przyszedłby do niej nie mogąc się dłużej powstrzymać.. I wyszłoby na jej, a co! Tyle tylko.. Po co utrudniać sobie życie? Przecież uwielbiała seks, te rozkoszne chwile zapomnienia i nigdy nie rozumiała kobiet, które rzekomo kochały się tylko głównie dla przyjemności swoich partnerów. Jak dla niej to była jedna wielka ściema - każda kobieta lubi seks jak każdy facet, tylko po prostu płeć piękna nie przyznaje się do tego tak otwarcie i ma dzięki temu przewagę nad mężczyznami! No i może mają w sobie nieco więcej samokontroli w tych sprawach.. Nieważne - tak czy siak Spencer wiedziała, że nie wytrzyma tych całych 30dni bez seksu, zwłaszcza, że znała Leo zbyt dobrze by nie wiedzieć, że specjalnie będzie ją prowokował. Przecież ich noc poślubna i tak będzie wyjątkowa, nieprawdaż?
- Ale wiesz, zawsze możesz się dzisiaj postarać i wybić mi z głowy ten pomysł.. - Wymruczała zaczepnie, znacząco unosząc brwi do góry. Równocześnie jej dłoń również wylądowała na jego udzie - przeciągnęła nim do samej góry ściskając lekko, by zaraz cofnąć rękę by go za bardzo nie rozproszyć podczas jazdy.

[no na pewno było lepsze niż to co ja teraz napisałam;p
hihi:D mhm;) wieem <3 oglądam i jest bosko xd wgl cały filmik kończy się na tyłku mojej kumpeli! xD dobrze, że nie na moim, bo kurde wtedy tańczyłyśmy na stole, ale się zamieniłyśmy w którymś momencie stronami i to ona potem stała po stronie kamerzysty :D a wiesz co w sumie tak, ale na zdjęciach i na filmie głównie jest moja klasa, bo kamerzysta i fotograf się postarał - kręcił i pstrykał foty tylko nam :)
no -.- hihihi:d ouu jak słodko:D spoko, bez spiny ;) odpiszesz jak dasz radę, nie zmuszaj się :) btw co do dzisiejszych niusów - wygrałam konkurs z matmy i babka każde mi jechać w sobotę na kolejny etap.. -.-
ahaha tak właśnie myślała, że dla tych buziaków to robisz!;p ale cieszę się, że już wiesz;D no serio nic xD
okej, okej.. to tylko 15pkt nie? jakoś je uzbieram! jestem ogarnięta, jestem ogarnięta.. będe to sobie nieustannie powtarzać;d wiem właśnie ^^
no to raczej;p no ale nie pamiętam.. jak mam sobie przypomnieć?! xD
mhm;D u Ciebie też już dużo nie brakuje do tej cudownej liczby :>]

Unknown pisze...

Nie zamierzała dokładnie precyzować czy to wszystko to był tylko jeden wielki żart czy też nie. A co! Niech się trochę pomartwi i dziś specjalnie postara! Jasne, zawsze było im ze sobą świetnie, ale dziś mógł zaproponować coś specjalnego, zrobić coś tak wyjątkowego, nowego, że Spencer po prostu zgodzi się i odszczeka wszystko co powiedziała, a żadne posty przedślubne wylecą jej z głowy! Poza tym w ich wypadku uważała, że wcale nie potrzebują tak dużo czasu by się za sobą stęsknić zważywszy na to jak często mają ochotę na miłosne ekscesy. Nie, miesiąc bez kochania się był dla nich zdecydowanie zbyt długim czasem, choć szczerze powiedziawszy siedziała w niej jakaś taka ciekawska iskierka, która chciała się przekonać czy rzeczywiście bez większego powodu, jak na przykład zagrożona ciąża, byliby się wstanie powstrzymać przez okrągłe trzydzieści dni. Z drugiej jednak strony szkoda byłoby rezygnować z tego cudownego sposobu dzięki, któremu mogli być ze sobą najbliżej jak potrafili, gdy przez chwilę stawali się jednym, zgodnym organizmem. Te rozkoszne chwile zapomnienia przynosiły ulgę, rozluźnienie.. A nie miała wątpliwości, że po pracowitym dni wypełnionym przygotowaniami do ślubu będa mieli ochotę na chwilę oderwania się od tego wszystkiego i zapomnienia..
- Się okaże.. - Mruknęła tylko w odpowiedzi. Chciała zachować powagę, kusząco się uśmiechnąć, ale gdy tylko usłyszała rechot Leo wszystkie plany diabli wzięli i zdolna była tylko do tego, by zawtórować mu w śmiechu. Opamiętała się jednak w porę przypominając sobie, że za nimi śpi dziecko! Nie chciała budzić małego Jamesa, więc zatkała usta dłonią tłumiąc swój szaleńczy chichot. A gdy wreszcie udało jej się uspokoić, wróciła do planowania ich wesele, tym razem skupiając się na zespole, który zamówią. Tutaj mógł pojawić się drobny problem, bo zazwyczaj zespoły miały wolne bardzo odległe terminy, ale wierzyła, że uda im się załatwić jakiś przyzwoity. No hej, przecież nic nie mogło zepsuć ich idealnego ślubu!

[możesz troszkę przyśpieszyć ;d
tak, na pewno tak;p
mhm;d haha wiem xD no nie, nie chciałabym xD wiem!:> no coś już wspominałaś.. ;D
no <3 ja też się dzisiaj ściskałam ze znajomymi, których dawno nie widziałam:D nie masz za co dziękować, no helouuu;p
e tam, nie ma czego gratulować, zwykły traf xd w pierwszej klasie miałam to samo xD e tam, bo konkursy to co innego, do tego się nawet nie przyłożyłam, a matura.. to matura, choć to bzdura!:c dobrze, bez spiny, mhm! mam nadzieje!:> ok, będę :D hihi;p
a myślisz, że mi się chce?:> ;p
oj tam, tylko kilka dni!:>;p a jak się postaramy to będzie bardzo mało tych dni, czy coś..xD]

Unknown pisze...

Oczywiście, były w ich życiu już takie miłosne ekscesy, które trudno było przebić. I to już nawet nie chodziło o jakieś nowości jak nowe pozycje czy nowe miejsca, w których to robili, by urozmaicić swoje życie seksualne. Nie, były takie chwile w ich życiu, które sprawiały, że seks był jedyny i niepowtarzalny i nie dało się tego ot tak, po prostu powtórzyć. Bo wtedy chodziło o te emocje, które nimi targały jak na przykład wtedy, gdy dowiedzieli się, że wyniki, które dostał Leo nie były jego, a on.. On pokonał białaczkę i były już zdrowy. Pamiętała ten namiętny, szaleńczy seks jeszcze w przedpokoju, potem powtórzony kilka razy nim wreszcie wylądowali w łóżku. Wtedy kochali się tak jakby świat miał się skończyć, co mogło wydawać się niemałym paradoksem zważywszy na to, że właśnie dowiedzieli się, że przed nimi jeszcze cała wieczność, bo Leo pokonał chorobę! A raczej - oni pokonali, bo przecież stawiali czoła przeciwnościom losu razem, ramię w ramie. I z uśmiech Spencer wspominała tamten dzień - nie tylko ze względu na same miłosne ekscesy, ale też dlatego, że właśnie wtedy, może i pod wpływem chwili przez co potem musieli też za to słono zapłacić, podjęli decyzje o staraniu się o dziecko. Jeszcze wtedy nie myśleli o tym jak szybko im się uda.. Chcieli skupić się na samych staraniach.
Wyrwała się jednak ze wspomnień wracając do planowania wesela. Westchnęła ciężko, gdy Leo przypomniał jej, że w wyborze zespołu całkowicie daje jej wolną rękę. I co, naprawdę chciał ją zostawić z tym samą?! No przecież jej uszy też mogą tego nie znieść! Chociaż wiedziała, że na te wszystkie przesłuchania czy jakkolwiek to sobie zaplanuje nie zaciągnie go za sobą siłą. Tylko od razu zaznaczyła, żeby potem czasem nie miał do niej pretensji, chociaż wierzyła, że jej wybór mu się spodoba. Musiał ufać jej gustowi skoro pozwalał jej samej wybrać, prawda?
Roześmiała się wesoło, gdy ukochany przypomniał jej ich hit! A potem niemal zaczęła dusić się od napadu chichotu, gdy nagle w radio rozbrzmiała znajoma melodia! I ze względu na Jamesa ograniczyła się tylko do cichego nucenia i głupich min, gdy oczywiście wreszcie udało jej się opanować śmiech. Naprawdę powrót do domu był bardzo przyjemny. Przede wszystkim cieszyła się z tego, że po prostu skupili się na tym co tu i teraz, oraz na planowaniu przyszłości. Nie wracali nawet przez moment do tych strasznych chwil, katuszy, które przeżyli, gdy dla bezpieczeństwa wszystkich musieli się rozstać na cholernie długie dwa tygodnie! Ale teraz już nie było co rozpamiętywać, bo przecież nie mogli nic poradzić na taki obrót spraw. Jasne, nie chcieli się rozstawać, ale tak było lepiej i bezpieczniej dla wszystkich. Mogli już jednak o tym zapomnieć, puścić w niepamięć choć to wcale nie miało być takie proste, Spencer jednak wierzyła, że wir weselnych przygotowań pozwoli im nie wracać do tych koszmarnych dni - teraz powinni skupić się na ślubie, na tym, że są razem i że już nic im nie zagraża. Że już nikt ani nic ich nie rozdzieli.
- Wreszcie w domuu. - Westchnęła błogo, gdy już wreszcie weszli do domu - ona z rozespanym Jamesem na rękach, on z bagażami w dłoniach. Nigdy nie sądziła, że aż tak bardzo stęskni się za ich cudnym "kątem" na Cynamonowej. Drżała z zadowolenia widząc dobrze znajome przedmioty, rzeczy.. Ich rzeczy. Ich przedmioty. Nie jej rodziców, tylko ich!

[fe. -.-
widzę własnie xD
mhm;p
;pp aahhahaha spoko, i po co to robiłaś?! xD ehe, e tam, tak właśnie;p
no raczej:D rzygam tęczą! czy coś! xD no TAK!;p :)
no ale serioo. No to tak, ale tym razem to był tylko zwykły traf;p mam nadzieje, że się przekonam! ;) ;p nie, nie po prostu bez spiny;d wiem :D
dobry wniosek;p ohoho dzięki łaskawco;p może jakby mnie głowa tak nie bolała to bym poszukała, ale sorry w takim stanie mi się naprawdę nie chce;p
haha;p]

Unknown pisze...

[ i spokojnie! widzę, że i tak naskrobałaś równie piękną odpowiedź co przedtem jak podejrzewam:) cudnie jest, naprawdę:)
swoją drogą ja to już pewnie nigdzie Ci dziś nie odpiszę - głowa mi pęka i wgl jestem padnięta, więc chyba się tylko jeszcze wykąpie i idę spać.. Także do spisania jutro, dobrej nocy, udanego dnia i w ogóle ;) :*]

Unknown pisze...

[wcale, że tak;p
i tak nie wierze w to Twoje "spadaj" ;>;p
to nawet trochę dziwne, wiesz?;p och ma się bardzo, bo ja mam zajebisty tyłek, pupę czy jak tam nazwie te moje cztery litery;p zresztą ja cała jestem zajebista sooł.. :>;dd mhm;p
;pp no wiem, ale wtedy nie zabrzmiało to przekonująco;p
skromność to raczej nie pasujące do mnie słowo xD ta, oczywiście, mhm;p dobrze, postaram się! ale to wcale nie jest takie proste, pogadamy za rok jak Ty będziesz świrować;p bo nie;p
a gdzie ja napisała,że nie możesz?;p haha to oczywista oczywistość :D
e tam, mi i tak się podobało :> ech, ja też dopiero weszłam do domu -.- zapomniałam, że dzisiaj miałam jeszcze dkk -.- a potem tylko wpadłam coś przed korkami zjeść i musiałam znowu wychodzić! -.-
hahaha no :D i jest;p dzięki;p (tak?:>) :)]

Unknown pisze...

[:D
wiem;> ;DD
no co, tylko mówię jak jest xD ahaha mam nadzieje :D dopisałam bym coś jeszcze, ale chyba głupio by to zabrzmiało, a wystarczy już, że dzisiaj głupimi tekstami u gościa na korkach waliłam xD no to ba;dd
oczywiście, jak zwykle mi się przewidział.. JASNE xD
haha;p no to wiem właśnie!;p hihi:) oj tam, ale w sumie racja.. xD no;p
no to widzisz czytasz między wierszami wtedy kiedy nie powinnaś, bo akurat tutaj nie było nic ukrytego..;p proszę xD
no serio, serio:d dkk=dyskusyjny klub książki;p no troszeczkę..;p spoko, ja muszę się pouczyć na sprawdzian z wosu, a pominę już fakt, że do dyspozycji mam tylko zeszyt w którym nic nie mam xD okej, ja odpisałam na metrze, teraz też siądę do nauki :)
Ouu, jak bosko; > to oczywiście na moje kciuki możesz liczyć :d
w ogóle to jutro może pojadę na łyżwy.. w końcu xD chyba, że kumpel znowu będzie miał jakieś humory i nic z tego nie wyjdzie -.-]

Unknown pisze...

Choć w pierwszym odruchu Spencer poczuła ulgę, że w końcu jest w domu, to wystarczyło jeszcze kilka kroków w głąb pomieszczeń, by nagle przeszył ją nieprzyjemny dreszcz. Poczuła się tutaj ot, tak nagle po prostu.. obco. Odczucie to przeraziło ją, bo nigdy nie pomyślała, że we własnym domu, gdzie wszystkie meble wybierała sama wraz ukochanym, gdzie sama ustalała co gdzie będzie stać poczuje właśnie coś takiego. Nie było jej tu dwa tygodnie, a przez pierwsze dni plątało się tu mnóstwo obcych jej ludzi, których nawet nigdy na oczy nie widziała. Wzdrygnęła się na samą myśl, że jakiś nieznajomy policjant ze swoimi brudnymi buciorami rozkładał się na ich sofie, że mógł na niej spać i jeszcze nie daj Bóg zaślinić poduszkę! I nagle zaczęła dostrzegać te wszystkie drobne, z pozoru nic nie znaczące zmiany. Lekko przekrzywiony obraz na ścianie; przestawione zdjęcie w ramce; usunięty kwiatek; wymieszane pamiątki zdobiące niewielką szafkę; poprzekładane na półkach książki.. A potem jeszcze zajrzała do kuchni, gdzie już od przekroczenia progu czuło się obecność kogoś innego, kto bezkarnie wchodził tutaj, ba! najwidoczniej też dość często urzędował jak się przekonała po otworzeniu lodówki. Z trudem przełknęła ślinę nie potrafiąc racjonalnie wytłumaczyć sobie własnego stanu. Ale to wszystko.. drażniło ją równocześnie przerażając. Nie, nie podobał jej się fakt, że po jej domu wałęsali się obcy ludzie - wiedziała, że byli tutaj, żeby chronić jej ukochanego, a jednak frustrował ją fakt, że nie miała pojęcia co tu się działo. Jakie miejsca skazili swoją osobą? Gdzie się plątali? Zaglądali do wszystkich pomieszczeń? I z kolejnym wzdrygnięciem pomyślała co oni też mogli wyprawiać w pokoju małego Jamesa, albo w ich sypialni! Wzięła jednak głęboki wdech próbując się uspokoić, opanować to co zaczynało dziać się z nią, z jej ciałem..
I tylko na krótką chwilę odszukała spojrzeniem Leo zdając sobie sprawę, że nawet tak naprawdę nie wie co się z nim działo przez ten cały czas. Wtedy, gdy odwiedził ją w nocy zarzucił ją tylko jakimiś suchymi, rzeczowymi informacjami. Ale jak on przez przechodził? Co czuł? Czy było mu bardzo trudno? Czy ktoś go jakoś skrzywdził? A potem tylko z goryczą pomyślała, że oczywiście jej nie powie, bo i po co nie? Wytłumaczy się tylko jakimś marnym "nie mogę o tym mówić, bo to tajne" i tyle. I szczerze powiedziawszy nagle chciała stąd uciec. W tym domu było tak obco.. bo było zbyt wiele śladu nieznajomych ludzi. Nawet zapach unoszący się w powietrzu był jakiś nietypowy, inny niż zwykle. Więc tylko zignorowała pierwsze słowa Leo, jak i następne. Tylko gwałtownie pokręciła głową mówiąc stanowcze "nie". Nie, to ona wszystko posprząta, on się zajmie Jamesem. Musiała zrobić to sama. Musiała sama zmyć te wszystkie ślady, które tak dziwnie na nią działały. Więc cmoknęła synka krótko w czółko, a potem oddała go ukochanemu. I nie oglądając się na swoje dwa skarby wręcz rzuciła się do szafki, w której stały wszystkie detergenty, płyny.. I jakby tego wszystkie było mało, oczywiście jak na złość jeszcze dłonie jej zaczęły drżeć! Ale zignorowała to z miejsca zabierając się za sprzątanie.

[:p
no więc nie wiem dlaczego każesz mi być cicho;p no ale przecież ja nic nie mówię ;p nie, ja się nie wstydzę, po prostu na dzisiaj koniec z głupimi gadkami ;p
tak, tak, tak sobie mów ja i tak wiem swoje;p
;pp proszę bardzo;p
ehe, wręcz skaczę z radości, że doszukujesz się drugiego dnia wtedy kiedy nie trzeba;p no;p
;p mhm, to spoko;p wiem -.- haha spoko, Ty przynajmniej masz zeszyt - swój nie swój, ale masz, a ja nie mam tak naprawdę nic!;p
tak, mówiłaś ;d i ja też się jaram, ale ja chyba też to już mówiłam;D ok, ok ja też się ciągle edukuje! no dzięki, Tobie też!
ależ nie ma za co!;p :)
wiem:D ta.. xD ale właśnie niedawno coś mnie męczył z tymi łyżwami więc mam nadzieje, że wypali i że mu się jutro nie odmieni nagle;p]

Unknown pisze...

[ok,ok. ja też spadam - nie odpisuje ani tutaj, ani na metrze bo nie dam rady, ale w domu będę koło pierwszej więc może zdążę Ci odpisac nim się zjawisz na chwilę :) a jak nie to zostaje Ci zawsze NYC ;p
także udanego dnia jutro, dobranoc i do spisania :)]

Unknown pisze...

Ona sama do końca nie potrafiła powiedzieć co się z nią tak naprawdę dzieje. Po prostu czuła się w swoim własnym domu obco. A to uczucie ją przerażało, bo przecież.. Przecież to był ich wspólny kąt! Nigdy nie powinna odczuć czegoś takiego właśnie tutaj. A jednak przeszył ją ten zimny, nieprzyjemny dreszcz. Więc musiała zrobić coś, cokolwiek co pozwoli znowu jej poczuć się tutaj jak u siebie. Oczywiście musiała zacząć od sprzątania. Musiała pozbyć się wszelkich śladów ludzi, którzy przez tydzień panoszyli się po ich salonie, kuchni.. Panoszyli się wszędzie. Czuła to i naprawdę ją to frustrowało, jakby ktoś skaził ich małą świątynie. A jakby tego wszystkiego było mało, te dni spędzone bez Leo, powróciły do niej. Znów poczuła ból - ten swój, ale w jakiś dziwny sposób odczuła też to jak on musiał się tutaj czuć. I sama już nie wiedziała czy niewiedza w tym wypadku jest lepsza, czy gorsza..
I chyba tak, chyba była też zła trochę na Leo, że pozwolił na to wszystko. Wiedziała, że pewnie trudno byłoby mu walczyć z tymi wszystkimi policjantami, poza tym miał ważniejsze sprawy na głowie, ale jednak mógł jakoś tego wszystkiego bardziej dopilnować! Robiło jej się słabo na myśl, że jakiś niewychowany gbur łaził swoimi brudnymi buciorami po ich milutkim dywaniku. W jej głowie od razu powstał obraz "świńskich" policjantów, którzy nie szanują czyjeś prywatności, nie szanują ich rzeczy, przedmiotów.. Tego, że coś może być wartościowe nie tylko z punktu widzenia materialnego, ale też dla nas osobiście.
Więc tak musiała pozbyć się tego wszystkie jak najszybciej. I zaczęła od brudnych naczyń, które upchnęła w zmywarce, a potem zabrała się za zamiatanie, mycie. Ciężko dyszała, gdy zawzięcie czyściła blady, które nosiły ślady porozlewanych kaw czy herbat. Na koniec sprzątania w kuchni stanęła przed lodówka, a potem wszystko co się w niej znajdowało wyrzuciła do dużego, czarnego worka na śmieci nie patrząc czy jest to pleśniejąca kanapka, czy nieotwarte, długoterminowe mleko. Miała to gdzieś. Musiała się tego wszystkiego pozbyć.
A potem ruszyła, by wysprzątać salon. Skrupulatnie ścierała kurze, układała wszystko na swoim miejscu. Odkurzała, myła, przestawiała. Ale w którymś momencie coś w niej pękło i sprawiło, że nagle uświadomiła sobie jak musiała wyglądać w oczach ukochanego. Jak wariatka. Ale tak przez moment się czuła i nic nie mogła na to poradzić. To wszystko było dla niej zbyt wiele - nawet po powrocie do własnego domu musiała już na wstępie natknąć się na rzeczy, które sprawiły, że przypomniała sobie te całe, straszne dwa tygodnie.. Opadła na kanapę, choć w domu było jeszcze tyle do posprzątania! Oddychała ciężko - tym razem przyczyną nie było jednak sprzątanie, a łzy, które zaczęły cisnąć jej się do oczu. I znowu nie wiedziała dlaczego właśnie tak reaguje - po części na pewno było to związane z tym całym zmęczeniem, ze wspomnieniami, które powrócił, ale także ze złością tym razem jednak tylko i wyłącznie na samą siebie, że zachowała się tak, a nie inaczej..
Gdy usłyszała głos Leo otarła jednak szybko szklące się od łez oczy, wzięła kilka głębszych wdechów, a potem niemal skuliła się w tym małym miejscu już widząc to spojrzenie ukochanego, które będzie krzyczało "wariatka!".

[mhm, no zawsze to jakieś wytłumaczenie;p no, wcale :) e tam, dzisiaj już nie pamiętam co mi tak po głowie chodziło;p
;p
okej, przecież ja nic nie mówię, nie wiem o co Ci chodzi:>;p
aha, spooko xD no ba, i sobie poradziłam:D napisałam wszystko praktycznie więc luzik zważywszy na to, że wczoraj to się jednak prawie nic nie pouczyłam tylko na religii coś z książki poczytałam jak mi kumpela pożyczyła;D haha dzięki:d
no to raczej:D wiem ;)
no chyba jadę o 16:) i pewnie wróce gdzieś koło 19, albo jakos tak, bo wiem, że któreś z nich musi wrócić na 19 bo coś tam potem ma;p w każdym bądź razie postaram się jeszcze Ci odpisać na Metrze i znikam i spiszemy się wieczorem czy coś ^^]

Unknown pisze...

[ale że co, bo nie załapałam..?;p no co! przecież nie spamiętam wszystkiego co mi po głowie wczoraj chodziło, nie?;p
nieprawda!;p
no wiem:> no i oczywiście miałam drobną pomoc w postaci koleżanki i jej internetu, ale to tylko jedno zadanie w sumie! ;d a dokładniej - pojęcie :> o widzisz, no to fajnie Ci! ja muszę zakuwać na kartkówkę z angielskiego -.- i na korki z biol, chociaż w sumie nie wiem co, bo będę z nią tylko arkusze już robić więc może mi się trafić.. wszystko xD
no:D :))
ojojoj, widzisz ja też dzisiaj trochę później dotarłam do domu - zostałam w szkole na próbie, bo myślałam, że się z nich pośmieje, a oni w ogóle nie ćwiczyli! tylko dopiero jakieś duperele ustalali -.- ano bawiłam się fajnie, dzień też był przyjemny, nie powiem, że nie;p spoczi, nic się nie dzieje;p ok, ok, udanych zakupów!:D ;) no trudno :c oj tam, nie masz za co przepraszać, przynajmniej się pouczę xD
do potem:)]

Unknown pisze...

[no to nie jest zabawne! ;p i tak, też się zastanawiam jak to w ogóle przeżyłam, o!;p no to cieszę się, że się ze swojego obowiązku wywiązałaś, ale współczuje, że butów nie kupiłaś! no miło, miło z angielskim bo biologii nawet nie tknęłam. pouczę się na lekcjach ^^ okej, to ucz się, idź spać, do spisania jutro:) i udanego dnia jutro życzę ;)
no i ja sobie też już dzisiaj odpisywanie odpuszczę;p
pa;)]

Unknown pisze...

Jasne, że czuła na sobie jego wzrok. Była świadoma jego obecności bardziej niżby tak naprawdę chciała w tym momencie, bo po prostu było jej głupio za swoje zachowanie. Więc po cichu, naiwnie liczyła, że może w jakiś cudowny sposób stała się niewidzialna, albo po prostu Leo postanowi się wycofać, choć ostatecznie stwierdziła, że to drugie by ją zabolało, bo oznaczałoby to, że rzeczywiście ukochany ma ją aktualnie za jakaś niepoczytalną, że aż boi się do niej zbliżyć. Więc choć było jej wstyd, to jednak odetchnęła, gdy mężczyzna postanowił się do niej dosiąść. I tylko miała nadzieje, że nie widział jej być może lekko zaczerwienionych oczu, bo przecież udało jej się powstrzymać łzy, nim słone krople popłynęło po policzkach.
Początkowo uparcie wpatrywała się we swoje palce, którymi zawzięcie skubała skrawek szmatki do czyszczenia szafek. Nie wiedziała nawet co ma powiedzieć i jak wyjaśni swoje zachowanie! Więc choć może pierwszy ruch powinien należeć do niej, do nie była zdolna go wykonać. I była mu wdzięczna, że to on pierwszy jakoś zareagował. Przyciągnął ją do siebie, co sprawiło, że zalała ją kolejna fala ulgi i wdzięczności. Westchnęła tylko cichutko, poprawiając się nieznacznie, by znaleźć dla siebie lepszą pozycję. I tkwiła tak dopóki nie zadał swoje pytania - jak dla niej bardzo kłopotliwego, bo naprawdę nie wiedziała jak się ma wytłumaczyć, żeby nie pomyślał, że jego przyszła żona oszalała!
- Ja.. Nie wiem, Leo. Naprawdę, nie wiem.. - Wymamrotała nerwowo zagryzając dolną wargę, zerkając na niego nieśmiało. A potem z jej ust wyrwało się kolejne, ciężkie westchnienie, z którym spojrzała mu prosto w oczy z niemymi przeprosinami.
- Po prostu.. Musiałam to wszystko posprzątać. Bo to za bardzo przypominało te dwa tygodnie, rozumiesz? Za dużo tutaj było śladów tych obcych ludzi, którzy panoszyli się po naszym domu. Przepraszam, wiem, że nie powinnam się tak zachowywać.. - Powiedziała patrząc na niego, by zaraz znów odnaleźć swój bezpieczny kącik przy jego bok - oparła głowę o część jego torsu teraz wpatrując się w ich synka. Wypuściła szmatkę z rąk, a potem sięgnęła do nóżki Jamesa i zaczęła ją miarowo gładzić, przyglądając się jak malec jest zajęty jedną ze swoich ulubionych zabawek. Zdawał się zapomnieć o całym świecie taki był tym pochłonięty. I to wywołało na ustach Spencer nikły uśmiech.
- Masz mnie za niezrównoważoną psychicznie, co? - Mruknęła jeszcze na wpół rozbawiona, na wpół wciąż zażenowana swoim wcześniejszym wybuchem.

[chyba krótko mi wyszło Oo' ale nie wiem, jakoś ciężko mi się dzisiaj pisze.. potem się rozkręce ^^
;p ahahaha, skąd taka pewność?;> przecież serio nie pamiętam..;p
wcale, że nie!:d
co, że jedno, bo nie ogarnęłam? xD no wiesz, pomijając już fakt, że w zeszycie z wosu tak naprawdę nic nikt nie ma, to ogólnie u niej muszą być czyste ławki, bo jak zobaczy, że ktoś ma na przykład choćby piórnik to może zabrać kartkę;p no jakoś ogarnęłam..;> no w sumie tak, ale wiadomo jakieś braki wychodzą właśnie przy arkuszach, więc pewnie coś tam jeszcze będę jakoś szczegółowo powtarzać, ale dzisiaj mi tak pięknie szło! *,* cały arkusz prawie sama rozwiązałam! taki to bym mogła mieć na maturze normalniej ;d
kurde, moja siostra przyprowadziła swojego nowego chłopaka do domu i kurde pasuje się iść przywitać, nie? xD więc idę! do spisania potem, jak.. jak wrócisz czy coś ;D]

Unknown pisze...

Jego przeprosiny skwitowała tylko krótkim, cichym westchnieniem, które jak zwykle mimowolnie wyrwało jej się spomiędzy ust. Zawsze tak się kończyło - oboje zawsze przepraszali, a przynajmniej zazwyczaj. Ale to wcale nie było takie złe, bo przecież sum summarum w większości jakichkolwiek sprzeczek, zawsze wina leży po obu stronach, a przecież dobrze, że potrafią przyznać się do błędu. On pozwolił na to by ich dom wyglądał jak wyglądał, a ona zareagowała zbyt gwałtownie, gniewnie, a tak nie powinno być. I za swoje zachowanie było jej naprawdę wstyd, tylko popsuła im humory! Z drugiej strony nie mogła przecież też złościć się na Leo - przecież wiedziała, że jemu nie było łatwo przez te dwa tygodnie, więc też nie tak prosto było mu walczyć z policjantami, którzy zachowywali się pewnie gorzej niż u siebie w domu. Miał ważniejsze problemy niż faceci, którzy przecież tak właściwie dbali o jego bezpieczeństwo, a ich zachowanie.. to już była inna bajka. Miała tylko nadzieje, że przynajmniej nie bezcześcili dwóch najważniejszych pomieszczeń w ich domu jakim była oczywiście ich sypialnia oraz pokoik Jamesa. Liczyła, że na piętrze skończyło się tylko krótką rewizją, a resztę czasu spędzili tutaj, na dole.
Spojrzała na niego z udawanym oburzeniem, gdy dodał do swojego gładkiego "nie", już nieco bardziej zaczepne "troszeczkę". A potem tylko pokręciła głową w rozbawieniu dając mu kuksańca w bok. Zaraz jednak jej uśmiech złagodniał, z delikatniał, a w raz z nim Spencer powróciła spojrzeniem do salonu, który dopiero co zaczęła sprzątać, a nagle zabrakło jej do tego kompletnie sił! Wiedziała jednak, że musi to dzisiaj skończyć, bo choć te gwałtowne emocje już zniknęły, to jednak nie dałoby to jej spokoju. Chciała zejść jutro rano na parter i czuć się po prostu jak u siebie, nie chciała napotkać nic co przywodziłoby na myśl obcych ludzi, którzy pałętali się tutaj przez pierwszy tydzień ich rozłąki, a tym samym nie przypominało jej tych dni spędzonych w Londynie, samotnie, bez ukochanego. W planach miała już wstać i zabrać się z powrotem do pracy, ale wtedy doszła do wniosku, że musi zrobić coś jeszcze - z nikłym uśmiechem na wargach odsunęła się od boku mężczyzny, tylko po to by swobodnie dosięgnąć jego ust. Wycisnęła na jego wargach długi, niezwykle czuły i miękki pocałunek, a potem odsunęła się od niego znów z lekkim uśmieszkiem.
- Trzeba zrobić zakupy, bo wszystko wyrzuciłam z lodówki. Dosłownie wszystko.. - Mruknęła przy końcówce z nieznacznym jękiem, równocześnie mają minę niewiniątka! Po raz pierwszy odkąd zakupili lodówkę, świeciła ona pustkami, naprawdę! Nie było w niej nic, a nic. Lśniła pustką, bo Spenc również skrupulatnie wyczyściła wszystkie półki. I gdy już naprawdę miała wziąć się z powrotem do sprzątania znów ją coś zatrzymało. Tym razem był to James, który nagle znudzony zabawą swoją ulubioną grzechotką z gryzaczkiem nagle przeniósł na nie swoje oczęta, a potem wyciągnął do niej rączki domagając się jej uwagi. Z rozczulonym wyrazem twarzy przygarnęła Jamesa do siebie cmokając go krótko w czubek głowy, gdzie z dnia na dzień pojawiało się coraz więcej włosów.

«Najstarsze ‹Starsze   1601 – 1800 z 2344   Nowsze› Najnowsze»