OGŁOSZENIA

-

26 maja 2012

Truth or happiness. Never both.


Spencer Hoult Rough

Spencer Aria Lucy Weber Collins Hoult, 27lat, urodzona 27.04 w Murine Town. 
Z wykształcenia behawiorystka oraz interpretatorka mikroekspresji. Sporadycznie wykładająca na uczelni i pracująca w firmie zajmującej się mikroekspresją. Kiedyś zajmowała mieszkanie po dziadkach, które znajduje się w jednej z murinskich kamienic. Aktualnie lokum jest wynajmowane, a Spencer mieszka wraz ze swoim mężem i ich dzieckiem, James'em na obrzeżach Murine w ich wspólnym domu.
~.~
Nigdy nie pomyślałaby, że kiedykolwiek tu wróci. Przecież tak nienawidziła tej dziury, jak zwykła ją nazywać. Pamiętała jak bardzo cieszyła się, gdy rodzicie oświadczyli jej, że muszą się przeprowadzić i jak bardzo byli zdziwieni gdy z zadowoleniem pakowała swoje ulubione zabawki do torby. Siedmioletniej dziewczynce nie było szkoda Murine Town, domu, koleżanek i kolegów, których tutaj pozostawiała, bo tak naprawdę nie miała ich zbyt wielu. Niczego nie żałowała. No może było jej przykro, że pozostawia tu dziadków, ale przecież istnieją telefony, prawda? [...] Nie mogła uwierzyć, że mieszka w Londynie. W mieście swoich marzeń! Tutaj miała tyle możliwości! Nie to co tam.. To tutaj Spencer zaznała szczęścia; znalazła prawdziwych przyjaciół, poznała miłość swojego życia, dostała się na wymarzone studia, zdobywała doświadczenie w tym co uwielbiała – interpretowaniu uczuć wyrażanych poprzez mowę ciała.Co więc sprawiło, że powróciła do Murine Town po dwudziestu latach rozłąki? Nie wiesz? Och, to przecież takie oczywiste, że przygnała ją tu przeszłość. To ona spowodowała, że zaszyła się w swoim rodzinnym miasteczku. Ale nie powinno cię to zaskoczyć. Przecież każdy przed czymś ucieka.
~.~
Nie wyróżnia się w tłumie, nie stara się zwracać na siebie uwagi. Jest kobietą mierząc metr sześćdziesiąt o jadowicie zielonych oczach i włosach koloru ciemnej czekolady. Jej sylwetce, poza lekką niedowagą nie można nic zarzucić. Lekko zadarty nosek przyozdabiają delikatne piegi, które dodają jej uroku i na swój sposób odmładzają. To i jeszcze parę innych kwestii jak na przykład nieskazitelna cera jak u niemowlaka, duże oczy, sprawiają, że wiele osób przypisuje jej wiek o wiele młodszy niż w rzeczywistości ma.
Spencer jest osobą wrażliwą, choć zazwyczaj bardzo się z tym afiszuje, nie chcąc wychodzić na postać za bardzo podatną na urazę i zranienie. Skryta, zazwyczaj kłębi w sobie wiele uczuć, by nie dać nikomu satysfakcji z tego, że zadał jej ból.  Zalicza się do ludzi, którzy wyrobili sobie manię robienia wszystkiego jak najlepiej i najdokładniej oraz niesamowitej pracowitości, gdyż doskonale zdaje sobie sprawę, że każdy błąd może znacznie zaważyć na jej przyszłości. Gdy wymaga tego sytuacja – niezwykle uparta, konkretna i nieubłagana. Ewidentna delikatność może wielu ludzi zmylić. Dość często przypisuje się jej plakietkę osoby naiwnej i łatwej w obejściu, jednak wrodzona zaradność i inteligencja chroni ją przed takimi osobnikami. Ma na to wpływ również jej wykształcenie, które bardzo łatwo pozwala jej rozszyfrować kłamstwa i niecne zamiary, choć od dzieciństwa miała do tego talent. Potrafi być mściwa i nieprzyjemna, choć na co dzień zalicza się ją do osób otwartych, uśmiechniętych i komunikatywnych, które lubią od czasu do czasu rzucić jakąś złośliwą uwagę. Pomimo tego, że Spencer jest przyjazna, bardzo szybko traci cierpliwość do ludzi przez co bardzo łatwo się irytuje. Trudno narzucić jej własne zdanie, gdyż w zwyczaju ma bronienie własnych racji, poglądów i ideologii do upadłego. Bywa marudna, wręcz nieznośna. Fanatyczka dobrych książek i filmów. Pasjonatka jazdy konnej i malarstwa. Fanka klasycznego rocka i bluesa. 







`Please let me take you
of the darkness and into
the light..`

W związku małżeńskim z Leo Rough'em. 









_________________________________________________
hello.

2 348 komentarzy:

«Najstarsze   ‹Starsze   1201 – 1400 z 2348   Nowsze›   Najnowsze»
Leo Rough pisze...

[w porządku, właśnie tak myślałam, że sobie odpuścisz ;p o, a co takiego oglądasz teraz? ;> ;)
raczej normalna - angielski i randka, nic specjalnego, ale się okazuje, że prawie mnie nie będzie w domu ;p żaden problem, a to zawsze lepiej wcześniej wiedzieć, kiedy czatować na blogu na odpowiedź, nie? ;p dzięki ;))
też mam nadzieję, że nic mi się nie przyplącze, dziękuję ;) tak, do spisania! ;)) miłego oglądania ;)]

Leo Rough pisze...

[oczywiście! dziwisz się? ;p no jasne, oczywista oczywistość, też bym tak zrobiła ;p o, serio? ;> haha, ja też nie wiem! xD ;p
dziękuję ;) właśnie ;p także ja teraz jestem trochę w kratkę, bo robię jakiś obiad i zaczynam się szykować powoli, a potem będę wieczorem ;)) więc Tobie również udanej soboty życzę! :>
serio, serio? ;p nie wierzysz we mnie? ;p jesteś, jesteś, jesteś, jesteś! :D haha, no widzisz, to się przeliczyłaś! ;p mogę, a nawet mam w domu taki ładny, nowiuteńki ;p
o, nie! xD / (no, ciesz się, póki możesz ;p nie, wcale! xD wcale nieprawda ;p no, raczej, że nie, ale to nie musisz podkreślać w tym swojej roli ;p oo, a to ciekawe, muszę sobie zapamiętać... bo ja się potem głowię, dlaczego dla mnie jesteś taka niemiła czy coś ;p dobrze, już będę wiedzieć! ;p jej, ale fajno! mogę Cię trzymać za słowo znaczy? ;> :D nieprawda! ;p bo... mnie uwielbiasz! :D ale że co mi przypomnisz, bo nie ogarniam? ;> ;p nie, nie chcę! -.- / ;p)
właśnie ;)) hihi ;p
no to może później? :>
jednego roga/rogi jedne mam, proste! xD]

Dopóki czuł jedynie napór warg Spencer na swoich wargach, wszystko było w porządku. Całował ją spokojnie i tak czule, jakby żegnał się z nią, nie witał, ale wbrew temu w jego pieszczocie było wiele emocji. Sytuacja zmieniła się, gdy brunetka zapragnęła czegoś więcej, a potem sama sięgnęła po intensywniejsze doznania. Nagła bliskość jej ciała, dotyk dłoni w tak wrażliwych na najlżejsze muśnięcia miejscach, sposób, w jaki przyciągała go do siebie - wszystko to z ułamku sekundy sprawiło, że zapomniał o tym, co miał zrobić. Ważny był już tylko gorący, namiętny pocałunek i Spencer zamknięta w klatce jego ramion. Jakimś cudem również jej słowa do niego dotarły, choć jej bliskość wciąż rozpraszała go, równocześnie czyniąc z niego najszczęśliwszego człowieka na Ziemi.
- Nigdy więcej nie popełnię tego samego błędu, obiecuję, Spencer. Nie powinienem był się w ogóle zgodzić na tę przerwę, miałem zostać i walczyć, ale... - urwał, bo do jego głosu nagle zakradły się niepożądane uczucia: wyraźnie słyszalna gorycz i panika. Musiał się opanować, uspokoić, bo w innym wypadku mógł tylko znów spłoszyć ukochaną, odepchnąć ją od siebie. Odetchnął głęboko, wciąż trzymając ją przy sobie, wciąż niemal stykając się z nią nosami, bo nie miał odwagi odsunąć się, wiedząc, że wtedy znów coś się zmieni, ta chwila przeminie. Dopiero po chwili kontynuował.
- Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Nigdy sobie tego nie zapomnę. Ale proszę, wybacz mi, tak bardzo... Tak bardzo mi przykro. - mamrotał dalej, gubiąc się już w swoich słowach i w swoich uczuciach, bo już nie wiedział, co takiego chciał ani co powinien powiedzieć. Tu już nic nie było łatwe, ale skoro byli razem, mieli sobie poradzić. Bo będą walczyć znów jako drużyna, jak robili to przez ostatnie dni, czuwając przy chorującym synku. I Leo wierzył, że zdołają zrobić to znowu - zjednoczyć się dla osiągnięcia nowego celu.

Unknown pisze...

[ CZEŚĆ :D ]

Leo Rough pisze...

[no właśnie :D hah ;p no to rzeczywiście, wkurwia Cię, a oglądasz xD a co potem oglądałaś? ;> bo ja czegoś dla siebie szukam właśnie ;p
o jeżu, było BOSKO! przemoczyłam trzy pary swoich rękawiczek i jedną barmana, zgubiłam szalik, właściwie zniszczyłam buty, ale... było warto! bałwan pierwsza klasa :D
:D ;))
a teraz nie chcesz, prawda? ;> ;p nie, coś Ci się przywidziało, nie przyznałam Ci racji, to tylko drobna pomyłka! NIE JESTEŚ PEWNA! xD bardzo źle, bardzo ;p no wiesz co?! -.-
o nieeeeee! ;p / (wiem xD tak, tak ;p niby dwie linijki wyżej, każąc mi częściej korzystać ze słownika! -.- ;p ale już nie możesz ;p bardzo trudno się domyślić zazwyczaj! ;p aaaaale fajno! :D ech, nieważne, gubię się... ;p nie, nie musisz, bo ja jestem gotowa znosić to Twoje dobijanie, o ile nie przesadzasz xD o właśnie, przybyła Ci kolejna strona! a ja jestem zazdrosna i nie pogratuluję Ci... ;p nie chcę! :/)
;p
tylko się przypomnij! ;p
haha, OK ;p]

Nie powiedziała, że mu wybacza. Powiedziała, że go potrzebuje, a choć to już było dużo, szczególnie po tych wszystkich dniach, gdy Leo żył myślą, że już nie jest jej do szczęścia potrzebny. Ale to nie było to, czego on najbardziej pożądał, co musiał dostać, żeby móc dalej żyć. Pragnął wybaczenia. Był gotowy klęczeć u stóp Spencer, całować je, obsypywać drogę przed nią płatkami róż. Mógł zrobić naprawdę wszystko, bez wyjątków, by usłyszeć, że jest gotowa choćby spróbować mu przebaczyć, a w najbliższej przyszłości również zapomnieć o wszystkim, co złego zrobił. Doskonale wiedział, jak bardzo ją skrzywdził i nigdy nie miał pozbyć się z tego powodów wyrzutów sumienia. Nigdy nie miał przestać jej przepraszać i zapewniać o swoich uczuciach względem niej. I dlatego, choć uderzyło w niego wrażenie, że Spencer chce mieć go przy sobie jedynie z egoistycznych pobudek, nie zamierzał narzekać. Nareszcie znów mógł być przy niej i doceniał to, cieszył się.
Jej uśmiech sprawił, że serce zadrżało mu radośnie. Dawno nie widział tego grymasu, przeznaczonego tylko dla niego, a choć był to uśmiech bardzo nikły, sprawił, że i Leo na moment wygiął swoje wargi. Zaraz jednak uznał, że to nie jest odpowiednie zachowanie i znów spoważniał, zaciskając usta, zagryzając zęby. Dopiero, gdy Spencer znów przylgnęła go niego, rozluźnił się, skupiając na chwilę tylko na jej bliskości. Bo inaczej mogło z nim być krucho.
- Spencer... - wychrypiał, gdy poczuł na skórze dotyk jej warg, ale gdy zaczęła wędrować ku górze, zapomniał, co chciał powiedzieć. Zatonął w pocałunku ciepłym i zachłannym, który sprawił, że krew zagotowała mu się w żyłach. Poczuł mieszaninę palących wyrzutów sumienia, miłości i pożądania, ale pozwolił, by właśnie żądza opanowała go na kilka długich sekund. Pieszczoty jego warg stały się dużo bardziej gwałtowne, pełne tęsknoty i ukrytych pragnień, aż zapomniał, że mieli rozmawiać, wyjaśniać sobie wszystko. Nie wyszło - spodziewał się, że zakończy się to inaczej, bo już w następnej chwili jego ręce działały same. Podciągnął Spencer do góry i posadził ją na brzegu blatu, odsuwając na bok ich filiżanki ze stygnącą kawą. Nie przerywając pocałunku zaczął błądzić dłońmi po udach i biodrach kobiety, zaczynając leciutko uśmiechać się wprost w jej wargi.

[trochę mi się przeciągnęło, więc już uciekam, będę później ^^ miłego wieczorku! :D]

Unknown pisze...

[ Co tam Aguś u Ciebie? ]

Anonimowy pisze...

[Przepraszam, że tak się wbijam, ale czy możnaby prosić o wysłanie zaproszenia? Przyśpieszyłoby to wszystko, z góry dziękuję.]

Leo Rough pisze...

[haha, faaajnie xD ;p nie jara mnie specjalnie ten serial, może dlatego, że widziałam jakieś pojedyncze odcinki z lektorem, którego nienawidzę ;p dokładnie :D zaleta częstego chorowania :D ;p
tak, zdecydowanie! tylko bym żałowała, więc dziękuję, że mnie tu mobilizowałaś! :* :D ;))
dobra, już Cię nie ogarniam xD ;p no niech Ci będzie, ten jeden raz... :/ trudno? od jakichś dwóch (?) tygodni spieramy się o mój wieczorny stan... a ja naprawdę nie byłam wstawiona! nawet zostało to dzisiaj potwierdzone! ;p no nic, przecież Ci już napisałam -.-
-.- ;p / (z niczego xD ;p nie, weź, nie gadam już Tobą ;p niemiła jesteś i tyle! ;p bo... nie? ;) ;p mam Ci wierzyć na słowo, tak? no ale wiesz, jest przez komputer i mam z tym problemy, spore! ;p oczywiście, że nie! pisanie znudziłoby mi się po jednym wieczorze ;p :D jest! ;p mówiłam, że się boję? ;p nie chcę! nie kłóć się ze mną, wiem, czego nie chcę! -.- xD)
już? ;p
dziękuję, była udana. bosz, podrywali mnie faceci, bo szłam sobie przez miasto z rogami i świecącym nosem renifera xD i normalnie podbijali do nas i rzucali takimi tekstami o Rudolfie, że barman się aż cały czerwony zrobił, jak ten nos xD ale było cudnie w sumie ;)) a jak Tobie idzie nauka? no właśnie, genetyka zawsze spoko! nawet jestem gotowa Ci pozazdrościć ciepłej herbaty i kaloryfera... ;p]

Wiedział, że w takich chwilach Spencer wyłącza się zupełnie, zapomina o całym świecie, a jej ciało zaczyna działać bez kontaktu ze świadomością. Wtedy to on musiał być tym, który powściąga żądzę, który kieruje się rozsądkiem, który pilnuje, by nie stało się nic złego. I zazwyczaj wywiązuje się z tego niepisanego obowiązku bez zarzutu, bo pamięta o wszystkim, o mniejszych i większych drobiazgach. Dzisiaj chciał jednak o tym zapomnieć i poddać się pożądaniu, pozwolić działać swoim dłoniom, oddać panowanie nad wargami czemuś silniejszemu niż rozum. Po tak długiej rozłące, po wszystkich tych samotnych wieczorach oraz po dniach pełnych stresu wydawało się to najłatwiejszym i najprzyjemniejszym zadaniem na świecie. Wystarczy po prostu wyłączyć myślenie. Skupić się na doznaniach. Na chwilę odpuścić. Ale nagle okazało się to ponad jego siły. Owszem, bycie razem, cudowne, pełne pasji pocałunki, ciepło drugiego ciała - to było w porządku, to wydawało się dobre, właściwe. Szkoda tylko, że miał mieszane uczucia, gdy poczuł na swoim karku dłonie Spencer, gdy jej paznokcie zaczęły sunąć po skórze, znając wszystkie sztuczki, a nogi owinęły się wokół bioder w bardzo wymownym geście. I choć ostatnie, na co miał ochotę, to odsunąć się, mimo wszystko tak właśnie postąpił. Jeszcze na moment złączył ich wargi, całując ukochaną z taką mocą, by czuła mrowienie przez najbliższe chwile, a potem wyprostował się. Choć nie cofnął się ani o milimetr, to ich usta już dzieliły mówiące same za siebie centymetry. Teraz rozmowa. Teraz wyjaśnienia. Tylko od czego zacząć?
- Kocham cię, kochałem i będę kochał. Nikt inny się nie liczy. - wyrzucił z siebie po kilku chwilach wahania, ale w jego głosie nie było teraz ani czułości, ani niepewności. Było to zdecydowane wyznanie, poważne i oficjalne, prawie jakby czytał rządowy dokument albo recytował fragment narodowego hymnu. I wierzył, że Spencer zrozumie, bo... wiele dla niego znaczyło, by to wiedziała, by pamiętała, by zawsze była tego świadoma.

[muszę się trochę ogarnąć, więc wybacz jakość ;)]

Leo Rough pisze...

[no wiem ;p no tak średnio... oj, wiem, wiem, wszyscy się zachwycają, a ja nie potrafię. nie umiem się zmusić do przebrnięcia przez odcinek pilotażowy no i... jakoś tak wyszło ;p nie krzycz! xD e tam, nawet tak nie myśl/nie mów/nie pisz! będziesz zdrowa i będziesz wcinać pierogi, o! ;p
no tak, oczywiście! i za to Cię (też) uwielbiam, nie? :D :* bo jesteś cudna i dbasz o moją edukację, i pilnujesz, żebym się nie zauczyła na śmierć, i wyganiasz mnie z domu... <3 :D
no, mniejsza ;p no... sama nie wiem... taaa... ale nieważne ;p no trudno?! xD ;p no! weź, to już przesada jest! ;p od znajomych, o! pytałam dzisiaj specjalnie! ;p nie no, daj już spokój! :> ładnie proszę? ;> nieważne ;p
(dobrze, już pełna powaga. o, może być? / to jest inna sprawa. co Ty mi tu śląskim rzucasz, co? xD no, musiałabym się zastanowić... ;p e tam, jest, nie znasz się ;p no, skoro muszę ;p ej, ja, złośliwa?! nawet nie wiedziałam, że umiem :D ;p właśnie ;p okej ;p to dobrze, już wiesz! ;) no właśnie NIE CHCĘ! xD)
póóóźniej... xD
biedny, biedny ;p ;D spokojnie, ogarniesz, ogarniaj teraz jeszcze, nie? bo chyba posiedzisz ze mną trochę, hm? ;> ;)) bosko, oczywiście, że tak! :D ;p soczek? ;> o czymś nie wiem? ;> ;D]

Niemal widział trybiki obracające się pod kopułą czaszki Spencer, gdy padło jego wyznanie, tak poważne i pewne, jak tylko się da. A jednak ona znalazła w nim coś, co można podkreślić - dyskretnie, ale równie wyraźnie dając Leo do zrozumienia, że nie zapomni, że nie wybaczy. Że jedynie zaakceptuje jego obecność, bo potrzebuje go, bo może go kocha, bo on tak bardzo kocha ją. Ale tak naprawdę miał wrażenie, że nie ma w tym czegoś głębszego, rzeczywistej potrzeby bycia razem, życia ze sobą, oddychania tym samym powietrzem. Może była to decyzja motywowana jedynie rozsądnymi argumentami - dobrem Jamesa, bezpieczeństwem jego przyszłości, koniecznością zadbania o dom, o nią samą. Zaraz jednak Leo skarcił się gwałtownie za te myśli, które raniły jego tak dotkliwie, jak to tylko możliwe, prawie tak samo, jak raniły wcześniej stwierdzenia, że Spencer już go nie kocha. Teraz może i wiedział, że żywi do niego te ciepłe uczucia, ale czy wystarczające? Na to pytanie mogła odpowiedzieć tylko ona. Szatyn jednak nie potrafił tak po prostu zapytać czy prosić o wyjaśnienia. Poza tym zadręczał się nową porcją wyrzutów sumienia, spowodowanych swoimi słowami i myślami. Spuścił więc głowę, tym samym uciekając od dłoni brunetki, a potem cały pochylił się, jakby chciał schować głowę w zagięciu jej szyi, ale jedynie oparł dłonie na brzegach blatu po obu jej stronach, a potem nagle wyprostował się. Wargi miał zaciśnięte w wąską linię, a oczy lekko zmrużone, wyrażające jedynie zainteresowanie, choć Spencer mogła wypatrzyć w nich też ból, teraz starannie ukrywany, ale dla niej zawsze widoczny. Westchnął cicho, gdy wreszcie wrócił spojrzeniem do jej oczu, wciąż poważny, teraz jednak również smutny.
- Nigdy o tym nie zapomnisz, prawda? To się zawsze będzie za nami ciągnąć, choćby w ten sposób? - zapytał z goryczą, nagle krzywiąc się gwałtownie, gdy pomyślał, że ma rację. Bo ona będzie szczycić się tym, że może powiedzieć swoje dumne, prawdziwe "zawsze", a on nie. On może mówić tylko o tu i teraz, jego to "zawsze" już nie dotyczy. I cierpiał z tego powodu, cierpiał katusze, ale co miał zrobić? Czy Spencer nie mogła zrozumieć...? Pytał i gryzł się, nie mogąc dojść do żadnych wniosków, nie potrafiąc podjąć decyzji. Bo nagle w jego głowie zaświtała myśl, że to był błąd. Że naprawdę nie powinni być razem, skoro teraz potrafią się tylko ranić, skoro właściwie złamał ich taki drobiazg.

Leo Rough pisze...

Leo ciągle czuł się oszukany i to właśnie bolało go najbardziej. Nieświadomość, że najbliższy przyjaciel okazał się największym, najgorszym wrogiem, była dla niego niszcząca. Gdyby rzeczywiście był to jakiś przypadkowy, nic nieznaczący mężczyzna, ale nie Tony - Tony, który był w jego życiu niemal od zawsze! Ale to, że dowiedział się o wszystkim, niemal go zabijało. Tamten dzień był jak wyjęty wprost z najgorszego koszmaru Leo: najpierw to, potem kłótnia ze Spencer i jej upadek, który zakończył się narodzinami ich syna. I choć wszystko wkrótce się ułożyło, drzazga pozostała, bardziej bolesna, niż kiedykolwiek wcześniej, bo dopiero potem miał czas wszystko przemyśleć i przeanalizować. Wbrew pozorom to wtedy nadał wszystkim wydarzeniom miano zdrady, a nie wcześniej, gdy dowiedział się o wahaniach ukochanej. Rozumiał, gdy mówiła o swoich rozterkach. Nie rozumiał, gdy mówił o nich Tony.
Nie mógł więc jej zapomnieć, bo chodziło o coś więcej, niż wahanie, niż nawet uczucia, bo to był w stanie znieść. Uporał się z tym przecież, właściwie nawet się nie przejął, bo z początku wyjaśnienia Spencer dotyczące tego, że chciała odejść z innym mężczyzną, wywoływały jedynie jego wyrzuty sumienia. Zaniedbał ją, więc miał za swoje. Ale gdy chodziło o jego szwagra, sprawa nabierała nowych kolorów. Z Leną było inaczej - przywiązanie przerodziło się w coś więcej, ale nie pozwolił się temu rozwinąć i nigdy, przenigdy nie myślał o odejściu od Spencer! Nie mógłby, bo to ona była miłością jego życia! Tylko dlaczego nie mogła po prostu przyjąć tego do wiadomości?! Nie rozumiał.
- Potrafiłbym. - odpowiedział twardo po chwili, gdy słowa Spencer już wybrzmiały w ciszy kuchni. Jego głos był cichy, ale pewny; czaiła się w nim pewna zaciętość i upór, z którym nie walczył. Wiedział, że ma rację. Nie chciał się spierać, chciał tylko... Wiedzieć. I wyjaśnić.
- Nad uczuciami się nie panuje. Ja nad nimi nie panuję. Ale myśli to już zupełnie inna sprawa. - dodał w ramach wyjaśnienia, ale zaraz pożałował swoich słów. Nie chciał winić Spencer, nie chciał jej atakować, a tak to właśnie wyszło - jakby walczył z nią, choć wcale nie taki był jego plan. Znów westchnął głęboko, mamrocząc przeprosiny, by zaraz potem znów spuścić wzrok i w roztargnieniu chwycić w palce dłoń ukochanej. Wpatrywał się w jej paznokcie, muskając je jeden po drugim, bawiąc się jej palcami, sunąc po wnętrzu jej dłoni i gładząc wierzch.
- Dam ci tyle czasu, ile potrzebujesz, ale powiedz: czy naprawdę myślisz, że to coś da? - zapytał po prostu, dość gładko, choć cały w środku aż się gotował, przerażony na myśl o odpowiedzi, którą może otrzymać.

[pisz, nawias zaraz ^^]

Leo Rough pisze...

[jak będę miała chwilę, to spróbuję się wciągnąć, skoro tak polecasz :D w sumie wiesz, mamy kilka wspólnych ulubionych seriali, więc może i z tym masz rację ^^ kapusta z grochem <3
ja zawsze mówię samą prawdę, Kochana! :D
raz tylko... nie ciesz się tak -.- o jeżu, no to zrób coś z tym ;p nie byli, przecież piliśmy soczki! -.- niee, Agaaaaa, prooooszę! :D no nieważne, bo ja już sama nie wiem, o co mi chodziło xD
(cieszę się. / no to, że jesteś niemiła i to, że za bardzo lubię z Tobą pisać ;p haha, wiedziałam xD okej ;p no, dobra, nie ma - uwielbiam Cię, ale to już mówiłam! ;p jest, jest, mówiłam: nie znasz się xD nie wiem, o czym mówisz... ;p WIEM :D ^^ jak sobie NIE CHCĘ! xD nie podpuszczaj mnie, bo się pomylę ;p)
później... ;p
OK ;) moi rodzice poszli na jakąś imprezę, w sumie nie wiem, kiedy wrócą, więc tak sobie siedzę ;p no co, normalna! ;p ach tak? to dobrze... ;p]

Leo Rough pisze...

[skoro tak zachwalasz, to nie mogę w to wątpić ;) ;p masz gołąbki w święta? ;p kora orzechowa <3 :D
ale coś mi mówi, że nie chcesz tego robić tym razem i po prostu poprawisz mi marny, niedzielny humor przyznaniem mi racji :D
nie? ;p ugh -.- mogę Ci nawet powiedzieć jakie, jeśli Ci zależy! xD moje cudne prośby Cię nie ruszają? ;( haha, no właśnie, więc nie wnikamy xD
(oczywiście. / no, szło by się wadzić ;p bo mogę! ale nie znudziło Ci się już? ;> xD no dobra, to uargumentuję "normalnie", jeśli mi przypomnisz, o co chodziło ;p może być? ;p aha, ok, o niczym, rozumiem ;p kuwa -.- nie chcę tego, o czym rozmawiałyśmy xD iz dad klir? ;p)
później... ;p
no ja w sumie już też, bo właśnie wrócili moi rodzice ;p ach, no chyba, że tak ;p a mi się zdarza, jak mam dobry humor i Ty siedzisz ze mną długo ;D no, niestety, bo to Ty rozdmuchałaś całą sprawę! xD dobrze, niech Ci będzie ;p]

Jego uczucia nigdy nie osłabły, nie miał chwil wahania ani żadnych, choćby najdrobniejszych wątpliwości. Był szczęśliwy u boku Spencer, cieszyło go wywoływanie uśmiechu na jej twarzy, sprawianie, że czuła się bezpieczna, piękna, kochana. Wydawało mu się zawsze, że w tej roli sprawdza się dla niej, jak nikt inny, bo nikt inny nie może jej uszczęśliwić, nie jest w stanie nawet się do tego zbliżyć. I nagle okazuje się, że chciała wybrać innego mężczyznę, licząc, że zapewni jej coś więcej niż Leo, da jej głębiej sięgające poczucie stabilizacji i świadomość, że jest najważniejsza. Na chwilę, która w jego wyobrażeniach trwała wieki, zapomniała, że go kocha. Tak po prostu. Przez chwilę była gotowa spakować się i wyjechać, zostawiając go samego, samotnego, pogrążonego w głębokiej depresji. Przy tym jego myśl, że podobnie u jego boku mogłaby promienieć Lena, wydawała się drobiazgiem. Nic nieznaczącym epizodem, który już przeminął, z którym nie wiązały się żadne głębsze uczucia, żadne pragnienia, żadne ruchy. I mimo wszystko był karany w najokrutniejszy sposób. Żałował teraz, że Spencer nie wytłumaczyła mu tego jaśniej, że teraz nie tłumaczy, że znów tak naprawdę nie rozmawiają, bo tylko przerzucają się swoimi zdaniami, ledwo słuchając tego, co do powiedzenia ma druga osoba. To bolało Leo, bo czuł, że wszystko, czego teraz potrzebują, to szczerość. I odrobina ciepła. Ale nie mieli na to szans, nie teraz, gdy w ich głosach znów pobrzmiewała gorycz i żal. Spencer nie mogła tego przed nim ukryć, tak jak on przed nią nie mógł udawać w żaden sposób. Uderzyły w niego jej słowa, ale milczał uparcie, nie komentując ich, bo wiedział, że to doprowadziłoby do kłótni. Może powinni sobie na nią pozwolić, ale on nie miał wystarczająco dużo sił. Wszystko, czego pragnął po dniach spędzonych w szpitalu, to odrobina spokoju.
- To ty potrzebujesz czasu, nie ja. - odparł tylko, jedynie przez chwilę patrząc jej w oczy, bo już w następnej chwili układał z powrotem jej dłoń na kolanie, a potem cofał się, spoglądając w kierunku salonu. Ramiona na moment skrzyżował na piersi, by potem opuścić je smętnie wzdłuż boków, gdy uderzyła w niego nowa myśl. Z niemym pytaniem przeniósł wzrok z powrotem na Spencer.
- Chcesz, żebym się wyprowadził? - zapytał cichym, ale twardym głosem, jakby chciał ostrzec ją, by mówiła tylko prawdę, by nie próbowała go choć w najmniejszym stopniu okłamać. Był gotowy spełnić każdą jej zachciankę, ale ta jedna wywoływała w nim same negatywne uczucia. A jednak mógłby znów spakować swoją walizkę i przenieść się do hotelu, gdyby tylko powiedziała mu, że tego właśnie potrzebuje.

[no, znikam ;)) dobrej nocy! :* do spisania ^^]

Leo Rough pisze...

[zauważyłam ;p po zabiegu będę miała trochę czasu, więc zacznę oglądać ^^ ;) ale fajno! :D nie no, pączki? masz naprawdę dziwne święta xD grzybowa z domowym makaronem! <3
no chciałabym! ;(
;( nie chcę! ;p a ja w tym wypadku nie wierzę w Twoje "przykro mi", przykro mi xD właśnie ;p
(tak. / prawda ;p no dobrze, Słońce, ale przecież wiesz, że jesteś cudowna, nie? więc dlaczego mam Ci tak słodzić, pisać, że cudownie mi się z Tobą przesiaduje na blogach, że uwielbiam Twoje postacie i złośliwe komentarze w nawiasach, skoro to wszystko wiesz? ;p haha, no właśnie! więc niech zostanie: bo tak xD hah ;D ;p po prostu: nie chcę. iz it klir nał?)
... pogubiłam się xD
cudnie :D ;)) czasem najlepiej, tym bardziej, że przez cały dzień mi ludzie łażą, a w nocy jest cicho, spokój i w ogóle ;p ale rozumiem ;)) czemu bez sensu? xD wcale nieprawda! ;p]

Już w chwili, gdy zadał swoje pytanie, pożałował tego. Przerażone spojrzenie Spencer wyraźnie dało mu do zrozumienia, że popełnił błąd - zarówno myśląc, że chciałaby kolejnej rozłąki, jak i zamykając swoje obawy w słowa. Powinien znać ją na tyle, by wiedzieć, że to ostatnie, czego chce, bo przecież jasno dała mu do zrozumienia, że tak jak on, ona nie zniesie następnych dni spędzonych osobno. Ale jak inaczej miał rozumieć jej prośbę o trochę czasu na uporanie się z tym wszystkim? Poza tym już raz poprosiła go o przerwę, nic nie mogło powstrzymać jej przed kolejną podobną propozycją. A on znów miał się zgodzić, bo choć wiedział, że powinien walczyć, nie potrafił robić tego, gdy chodziło o Spencer. Była dla niego zbyt ważna, by mógł ryzykować.

Leo Rough pisze...

Nie cofnął jednak swoich słów, jedynie spinając się gwałtownie, gdy brunetka zsunęła się z blatu i ruszyła w jego stronę. Sam nie wiedział, czego się spodziewać, ale na pewno nie przewidział tego - że zaprowadzi go do salonu, zajmie miejsce na jego kolanach i nareszcie zacznie mówić. Obstawiał raczej krzyki i kłótnie, ale nie zamierzał sprzeciwiać się poczynaniom ukochanej. Wierzył, że wie, co robi. W tej kwestii mógł jej zaufać, przynajmniej teraz.
Nie, nie rozumiał, ale co miał zrobić? Na słowa Spencer jedynie skinął głową, ale unikał jej spojrzenia. Całe napięcie zeszło z niego, gdy tylko zajął miejsce na kanapie, a brunetka wdrapała się na jego kolana, ale przez to był teraz niemal zupełnie pozbawiony życia i zrezygnowany. Bo nagle znów nic nie było dla niego jasne, znów wszystko skomplikowało się i pogmatwało. Zastanawiał się, jak inni radzą sobie z kryzysami w związku, ale zaraz doszedł do wniosku, że nie może tego do niczego porównać - nie zna zbyt wielu innych par, a nawet gdyby znał, to nikt nie miał takich problemów, takich przeżyć, jak oni. I myślał, jak to możliwe, że jednocześnie całym sercem pragnie być przy Spencer i uciec od wszystkich ich sporów, od jej słów. W końcu jednak pozbył się z myśli wszystkich wątpliwości, skupiając się tylko na tu i teraz: na wyznaniach brunetki, na jej lękach, na pytaniach, których być może nie zada wprost... I zanim zdążył się zastanowić, co zrobi, jeśli jej obawy okażą się prawdziwe, a on nie będzie mógł ich ukoić, zaprzeczyć wszystkiemu, słowa już padły. A badawcze spojrzenie Spencer potwierdziło tylko, że nie może jej okłamać, bo ona odkryje to natychmiast. Z bólem uświadomił sobie, jak smutno zabrzmiał jej głos, jak inny był od zdecydowanego wyznania sprzed chwili. Leo westchnął, na moment spuszczając spojrzenie, przymykając powieki, by zebrać myśli. A gdy znów podniósł wzrok na ukochaną, w jego oczach czaił się cały ból, który wcześniej tak starannie i z dużym powodzeniem ukrywał.
- Nawet na ułamek sekundy nie straciłaś swojego pierwszego miejsca. Zawsze byłaś i będziesz najważniejsza. - powiedział cicho, ale na tyle dobitnie, by Spencer nie mogła wątpić w jego szczerość.
- Ta chwila wahania nie dotyczyła ciebie, bo bycie z tobą to potrzeba, pragnienie, pewność, że nie mogę być nigdzie indziej. Ona była tylko myślą, niewyraźnym pomysłem. - mówił dalej, wciąż cicho i tak spokojnie, jakby rozmawiali o pogodzie, choć oczy płonęły mu gwałtownym płomieniem. Leo pozostawał jednak nieruchomy, jakby otępiały i nieobecny. Bo choć próbował łatać rany w sercu ukochanej kobiety, jego było w kawałkach, których nie sposób połączyć znów w całość. Ale nie mógł się poddać, wiedział to. Pogładził więc czule policzek ukochanej, wodząc spojrzeniem za swoimi palcami, by potem znów wlepić wzrok w oczy Spencer.
- Nie przestałem cię kochać. Przestałem o tobie myśleć i nigdy sobie tego nie wybaczę, ale kochałem tylko ciebie. - zakończył niemal słabo, jakby już nie miał sił, by mówić. A potem spuścił spojrzenie, dziwnie wyczerpany, wypalony, choć wciąż pełen dziwnego ognia. Przede wszystkim: pełen sprzeczności.

[jeżu, nie wiem, co to jest, ale obiecuję, że się rozkręcę ^^ ;p]

Leo Rough pisze...

[tak, w przyszły poniedziałek, o ile znowu nie kichnę czy coś ;p tylko na jeden dzień, a może nawet dam radę wieczorem siąść przy kompie, więc się nie martw na zapas! ;)) mhm ;)) no jasne! ale wiesz, zawsze mnie to strasznie ciekawi, bo każdy ma coś innego ;p nawet taka teoretycznie typowa śląska wigilia z każdym domu wygląda inaczej - a wszyscy mówią, że robią zgodnie z tradycją xD o, a zaprosisz mnie kiedyś na taki? :> bo u mnie się nie robi! ;p a co jeszcze ciekawego masz? ;>
no, dziękuję! :D jak cudnie, nareszcie podziałało! :D ;p
no jakie niby? :/ serio Ci przykro? udowodnij! xD
(;p / niech będzie ;p no właśnie, od czasu do czasu - równie dobrze możesz se wrócić te parę stron czy komentarzy i poczytać xD ale w sumie... lubię Ci słodzić ^^ haha, WIEDZIAŁAM :D xD dobrze, będę pamiętać ;p nareszcie! czyli znów mogę narzekać, że marnie piszę, że nie umiem, że jestem zła i niedobra? ;> ;p dads najs :D)
już? ;p
w sumie zależy, czego się trzeba nauczyć ;p jakiejś geografii albo polskiego bym nie mogła, ale biologia? czemu nie ;p starzejesz się, Moja Droga xD nieprawda! ;p
a musisz? ;p]

Słuchał jej w milczeniu, skupiony tylko na słowach padających jak kolejne ciosy brzuch, na jej twarzy z wymalowanym w oczach bólem, na zaciśniętych później powiekach, pod którymi rodziły się łzy. Zastanawiał się, czy mówi mu wszystko dokładnie tak, jak siedzi to w jej głowie, czy może wciąż próbuje łagodzić stawiane mu zarzuty. Wolał, by była zupełnie szczera, a przynajmniej tak mu się wydawało, bo naprawdę chciał, żeby zdołała wreszcie przejść nad tym, co się wydarzyło do normalnego porządku. Ale czy na pewno chciał usłyszeć prawdę? Czy chciał wiedzieć, że go nienawidzi, że mu nie wybaczy, ale będzie z nim, bo do tego właśnie się przyzwyczaiła? Najczarniejsze scenariusze rodziły się w jego głowie, nie dając mu ani chwili wytchnienia. Z trudem przypomniał sobie, że teraz chodzi tylko o Spencer, że on znów się nie liczy. Tym razem nie przeszkadzało mu to jednak, bo wreszcie zaczynał wierzyć w powodzenie tej rozmowy, w jej sens i prawdziwe znaczenie. Mogła pomóc, choćby jednostronnie. To mu wystarczy.
- Nie. - powiedział stanowczo, gdy Spencer zamilkła, zamykając oczy. Natychmiast sięgnął obiema dłońmi do jej twarzy, na której zaczął kreślić czułe ścieżki samymi opuszkami palców, jakby obawiał się, że mocniejszym dotykiem zrobi jej krzywdę, a to przecież było ostatnie, czego chciał. Nie chciał jej ranić. Nie chciał, by przez niego cierpiała.
- Nigdy nie myślałem o tym w ten sposób. Wiem, że nie mógłbym być szczęśliwi z nikim innym niż ty, Spencer. Nigdzie nie jest mi lepiej, jak przy tobie. - mówił dalej, a swoim słowom z łatwością nadał teraz łagodne, miękkie i ciepłe brzmienie. - Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie, więc nie potrafię powiedzieć, co by było, gdyby została w Murine. Może bylibyśmy razem, ale raczej z rozsądku, tylko żeby o siebie dbać, bo oboje byliśmy chorzy, w potrzebie. Ale ja ciągle myślałem o tobie, więc nie mógłbym jej pokochać, ona nie byłaby szczęśliwa, pewnie i tak wyjechałaby, ale trochę później. I, co najważniejsze, gdybym nie spotkał ciebie wtedy, w hallu Uniwersytetu, nie byłoby mnie już. Nie podjąłbym leczenia i białaczka pokonałaby mnie. Dzięki tobie zdecydowałem się na wszystkie te próby, które wreszcie się powiodły. Zawdzięczam ci swoje życie. - zakończył z mocą, z głosem drżącym od wzruszenia, bezmiaru miłości, ale też bezbrzeżnego smutku. Jego oczy znów były pełne bólu, więc zaraz spuścił spojrzenie, nie chcąc ranić tym ukochanej. Ale coś jeszcze musiał jej powiedzieć, musiał zapytać...
- Więc proszę, nie myśl już o tym, co było. Ja staram się nie pamiętać o tym czasie, kiedy nie byliśmy razem. Czy ty też możesz spróbować?

Leo Rough pisze...

[no właśnie wiem! już mnie to wkurza, bo powinnam być dawno pożegnana z dwoma zębami, teraz dwa kolejne... a tu dupa -.- mm... jasne, mamo? xD serio chcesz słuchać o krwi płynącej strumieniami i drapiących szwach? xD ;p spoko, masz to ja w banku! ;p o, dziękuję, kiedyś na pewno skorzystam! strzeż się! :D tak samo, jak ja ;p ale karpia w ogóle nie masz? ;p no to już w sumie nic odkrywczego xD ale tez żurek... podoba mi się ^^
w sensie: ciesz się póki możesz, tak? xD / w sensie: tak ;p
oszalałaś?! sok to sok, a nie drink czy wódka z sokiem, czy sok z wódką. sok! wymyśl coś, bądź kreatywna xD
(;p / taa ;p e tam, opowiadasz bzdury ;p no lubię, bo Ty lubisz, logiczne! xD zapisuję w pamięci! ;p o nie, jak mi będziesz pisać, że marudzę, to się obrażę, bo ostatnio na tym punkcie jestem bardzo drażliwa xD)
za chwilę? ;>
no właśnie! haha, dokładnie, zjadałyby Cię jakieś tlenki albo półogniwa, albo inne świństwa! ;p nie no, serio? co Ty nie powiesz?! xD nieprawda! ;p
dobra... ;p już się poprawiłam czy nie? ;> ;p
o, jak fajno, raz mi się udało :D cieszę się, że Ci się podobało ;))
a teraz mam przerwę, obiad, wracam za... jakiś czas ^^]

Leo Rough pisze...

[no, można tak powiedzieć ;p ups, wtopa xD wybacz, ja już myślę tylko o zabiegu! ;p oczywiście, że podzielę się z Tobą wrażeniami po obejrzeniu serialu, masz to jak w banku! ;) ;p haha ;p można kupić filet albo coś w tym stylu xD haha, w sumie racja, byłby potem problem z martwą Agą w Wigilię, nie? xD no właśnie nie wątpię, że jest pyszny, aż mi ślinka cieknie... ^^
haha ;p / tak? jakoś trudno mi w to uwierzyć, niestety! ;p
nie, bo dostaliśmy w dzbanku, najpierw pomarańczowy, a potem grejpfrutowy! co Ty myślisz, że grałabym w darta z pysiem? albo, co gorsza, a alkoholem?! xD
(;p nie, wcale xD oczywiście :D ^^ ;p tak jakoś! nie no, nie uwierzę, że będziesz MIŁA, Ty chyba naprawdę nie umiesz xD)
po... kolacji? ;>
wiem, znam to aż za dobrze! xD haha, zaczęłam to sobie wyobrażać :D ;p haha, ok ;p
nieprawda! ;p
och, no jasne... postaram się ^^ ;p
dzięęęki ;)]

Musiał o to poprosić, bo dla niego były to jedne z najgorszych wspomnień, najbardziej przerażających chwil. Spencer doskonale o tym wiedziała, ale nie mógł dziwić jej się, że do tego wraca, bo przecież wtedy na jakiś czas Lena zajęła jej miejsce, uzyskując miano jego najlepszej przyjaciółki. Ale i ona wkrótce go opuściła, zostawiając po sobie kolejną wyrwę... Leo nigdy więcej nie chciał sobie o tym przypominać, nie chciał myśleć o chwilach, gdy był sam jak palec, nie mając już nikogo, marząc tylko o zakończeniu tego koszmaru, marząc o śmierci. Aż wzdrygnął się, gdy wróciły do niego wspomnienia z czasu tuż po przyjeździe do Murine - stos białych tabletek i pobladła twarz spanikowanej Kat. Ale potem uświadomił sobie coś jeszcze: dotyk warg Spencer na swoich powiekach, jej dłonie na policzkach, kolejny drobny pocałunek na czubku nosa. Tak, mogła w ten sposób zmniejszyć jego ból, rozproszyć go na moment, pozwalając mu myśleć o czymś innym. O jej słowach i o uldze, gdy uświadomił sobie, że być może już nigdy nie będą musieli o tamtym czasie rozmawiać. Szkoda, że były też inne koszmary... Ale nad tym chwilowo się nie zastanawiał, bo po policzkach jego ukochanej płynęły łzy, a on musiał się nimi zająć. Szkoda tylko, że nie wiedział jak, że tracił rozsądek, gubił wątek swoich myśli. Liczył się tylko fakt, że nie znał powodu, dla którego Spencer płacze. Znów zrobił coś źle? Znów źle dobrał słowa, poruszył nieodpowiednie kwestie? Wkrótce jednak przestał się nad tym zastanawiać, przestał rozważać różne opcje - wróciło dziwne otępienie, teraz połączone z ulgą, która jednak niczego mu nie ułatwiała. Ułatwiły za to pytania Spencer, teraz bardzo konkretne, nawet nie wymagające od niego myślenia. Pytania proste i równie oczywiste odpowiedzi.
- Nie i nie. - odpowiedział na pierwsze dwa, patrząc ukochanej prosto w oczy, by nie wątpiła w szczerość jego zapewnień, choć tym razem jego głos nie był już tak stanowczy, jak wcześniej. Teraz była łagodny, ochrypły, choć nieco słaby, jakby nie miał już siły poruszać ustami, by wydobyć z siebie słowa. Zastanowił się jednak chwilę dłużej nad ostatnim pytaniem kobiety, bo musiał mieć pewność, że nie okłamie jej. Odpowiedź twierdząca mogła ją zranić, zniszczyć, załamać, ale... Uświadomił sobie, że byłaby kłamstwem.
- Nie. Nic do niej nie czuję. - odparł wreszcie, patrząc wprost na Spencer, znów chwytając w dłonie jej twarz. Pogładził ją czule po policzkach, uśmiechając się nikle, choć ten grymas zniknął chwilę potem, gdy uświadomił sobie, że to tak naprawdę niczego nie zmienia. Jest winny. Ona go wini. Nie wybaczyła mu. Znów przygasł, ale wiedział już, że nie może martwić ją takim swoim staniem, więc ponownie odwrócił wzrok, gorączkowo szukając kolejnych słów, choć wydawało mu się, że jedynie Spencer może je wskazać. Mogłaby jeszcze pytać, bo nadał jej to prawo, był gotowy odpowiadać, ale... Ale nie miał już sił mówić o sobie, od siebie, z głębi serca. Tam chwilowo było zupełnie pusto.

[znowu się opuszczam, wiem, ale mam gości - znikam więc na trochę, może na godzinkę, ale mam nadzieję, że znajdziesz sobie zajęcie ;)]

Leo Rough pisze...

[spadaj xD to nie jest śmieszne! stresuję się! ;p zobaczymy ^^ ;) nie rozumiem, czemu jesteś taka obojętna! ;p ale nieważne, w sumie jeszcze nie musisz wiedzieć ;p malutki? ;> ;p o, w to nie wątpię! chyba, że moja zacznie robić ;D
WIEDZIAŁAM, interesowny człowieku! ;p dobra, zobaczymy, zobaczymy... pożałujesz tego wyznania, a co! ;p
nie no, weź, znikaj! jakbym piła alkohol, to bym nie trafiała, a grałam pięknie tamtego wieczora! dowód, proszę bardzo!
(no dobrze ;p haha ;p ale Ty się szybko poddajesz xD walcz trochę, a nie! ;p)
po kolacji ;p
enzymy niszczące lalki zawsze spoko xD ;p
nieprawda? ;p
mhm ;))]

Wiedział, że to jego wahanie może dać Spencer do myślenia, że tak naprawdę zwątpi, zamiast mu uwierzyć, ale z drugiej strony gorąco ufał, że nie posądzi go o kłamstwo w tej kwestii. Przecież znała go i wiedziała, że nie może jej oszukać, bo natychmiast go rozgryzie. Ale już samo to, że musiał się zastanowić, by jej odpowiedzieć, świadczyło o jakichś jego nieczystych intencjach. Nic takiego nie miało miejsca, ale skąd ona mogła o tym wiedzieć? Więc zaraz zląkł się, że nie zaufa mu; już miał zacząć zapewniać ją, że mówi prawdę, gdy z jej oczu popłynęły łzy. Dostrzegł to tylko kątem oka i właściwie nie był pewien, jakie jest ich źródło, ale nie mógł z nimi walczyć, więc tylko bardziej skulił się, szukając gorączkowo słów przeprosin. Zaraz jednak padło jej pytanie, na które gwałtownie skinął głową, natychmiast żałując tego ruchu. Znów zapatrzył się w ciemność pod swoimi powiekami. Podniósł spojrzenie dopiero, gdy zmusiła go do tego, chwytając jego brodę. Znów ogarnęło go przerażenie, bo choć mówienie o miłości do niej, wyjaśnianie jej swoich uczuć było względnie łatwe, to już opowiedzenie o tym, co się z nim dzieje, wydawało się najtrudniejszym zadaniem na świecie. Nie potrafił tego robić. Nie chciał tego robić. Również dlatego, że nie chciał jej martwić ani sprawić, by się na niego złościła. Nie teraz, gdy wydawało mu się, że wreszcie uwierzyła jego zapewnieniom, że kocha tylko ją, że tylko ona jest ważna. Bez wahania oplótł ją ramionami, gdy ułożyła się wygodnie tuż przy jego ciele, by zaraz również przytulić policzek do jej głowy. Westchnął cicho, choć i to nie miało jej umknąć, skoro była tak blisko, jak to tylko możliwe.
- Tak, wiem. - odparł szeptem, planując ograniczyć się tylko do tego zapewnienia, by Spencer nie mogła na niego naciskać. Wiedział, że będzie to robić, bo nigdy nie potrafiła odpuścić, ale zawsze mógł próbować, prawda? Przecież nie chciał kolejnej katastrofy, musiał odpowiednio wcześniej jej zapobiegać. Zastanowił się więc chwilę, a potem wymamrotał jeszcze, że nic się nie dzieje, starając się zabrzmieć przy tym spokojnie i naturalnie.

Leo Rough pisze...

[nie, wcale -.- nic strasznego? tak Ci się tylko wydaje... ;( ;p no, w sumie racja ;p malutki problemik z martwą Agą xD ;p haha, też racja, ale wiesz, jeśli zacznie, to nie będę jej mogła tego powiedzieć ;p
serio? no to przepraszam, że w Ciebie zwątpiłam... naprawdę mi z tym teraz źle! niee, nie jesteś aż tak wredna, zła, niedobra, złośliwa i interesowna, tylko troszeczkę, tylko czasami ^^ ;)
no nie, nie jestem takim cudownym wyjątkiem ;p po to od razu wróciłam do domu i Ci odpisałam! o, wiem! byłam pijana wygraną :D tak też można, nie? ;p
(mogłabym uwierzyć! na mnie szkoda zachodu? ;( naprawdę? ;( zraniłaś moje uczucia...)
a czy ja powiedziałam, że po dzisiejszej kolacji? ;> xD
xD
nieprawda!
rób sobie dłuższe przerwy! albo już daj sobie spokój, o! ;)]

Był świadomy tego, że jego milczenie jest formą ucieczki, choć wcale tego nie planował. Nie chciał znów okazywać się tchórzem, nie chciał chować się przed Spencer, bo wiedział, jak ją to rani, ale nigdy nie spodziewał się, że będzie posądzać go o brak zaufania. Przecież wiedziała, że jest jedyną osobą, której się zwierza, jeśli w ogóle się do tego zmusza albo po prostu dochodzi do wniosku, że chce się wygadać. To nie było dla niego łatwe, ale starał się, często bardziej dla niej niż dla siebie. I o tym też wiedziała. Dlaczego więc w takiej chwili, gdy dał z siebie już tak dużo, gdy niemal zupełnie opadł z sił, cierpliwie tłumacząc jej wszystko, powoli wyjaśniając, opowiadając o swoich uczuciach - ona mimo wszystko naciska? Dlaczego nie może dać mu chwili spokoju, chwili ciszy? I już chciał poprosić ją o to, żeby choć raz odpuściła, gdy wypowiedziała to ostatnie, magiczne zdanie. Zdanie, które zawsze rozwiązuje język. Gdy skrzyżował spojrzenie ze Spencer, zrozumiał, że wcześniej mylnie założył, że to, co zrobił i powiedział, jej wystarczy. Nie, musiał pokazać jej coś więcej, bardziej zapewnić ją o swoich uczuciach, robić to codziennie, w każdym ruchu... I to go przerażało. Był na to gotowy, ale bał się.
- Ja nie dam sobie rady, Spencer. Mogę zrobić wszystko, żebyś mi tylko wybaczyła, mogę być całkowicie poddany twojej woli, mogę już zawsze być przy tobie i spełniać każdą zachciankę, ale nigdy nie pozbędę się wyrzutów sumienia. Sam sobie nie wybaczę tego, co ci zrobiłem. - wyjaśnił wreszcie, choć mówił to z wyraźnym trudem. Słowa nie chciały opuścić jego ust, ale gdy już się ich pozbył, zrozumiał, dlaczego. Zabrzmiało to żałośnie, jak wyznanie słabeusza i tchórza, którym przecież nie chciał już być. Obiecywał sobie, że nigdy już nie pokaże ukochanej tej strony siebie, że już zawsze będzie dla niej tym silnym, zdecydowanym Leo, który w każdej sytuacji kieruje się jej dobrem, który potrafi ją ochronić, zapewnić szczęście i stabilizacją. A teraz znów nawalał. Z obrzydzeniem do samego siebie odwrócił twarz w drugą stronę, by Spencer nie zobaczyła, jak bardzo cierpi na myśl, że ona może gardzić nim tak samo, jak on gardził sobą. Wciąż jednak gładził ją po plecach, obejmował ją mocno, jakby obawiał się, że mu ucieknie, że odejdzie, że już nie będzie chciała jego objęć, bo wreszcie to dostrzeże: związała się w najgorszym facetem na świecie. A wtedy definitywnie wyrzuci go ze swojego życia i ani ich gorąca miłość, ani fakt istnienia ich syna, ani nic innego nie powstrzyma jej przed tym.

[blee... -.- próbuję się uczyć, ale nic mi z tego nie wychodzi! ;(]

Leo Rough pisze...

[właśnie ;p a jeszcze mnie-chomika będą potem ludzie odwiedzać! xD serio? e tam, wydaje Ci się... ;p całe szczęście ;p
nie wierzysz mi, Płaszczko? Kochanie, przecież ja samą prawdę mówię! wiem już, że Ty taka wredna to z sympatii... ;))
mhm, dzięki ;p nie pamiętam już, wiesz przecież, że mam sklerozę! ;p nie, nie wychodzi na Twoje, wcale nie, bo nie można być wstawionym wygraną czy coś, można być pijanym, a ja pijana nie byłam... ogarnęłaś? xD
(skłamałam? xD tak, racja. i teraz Ci jestem sceptyczna już, powątpiewam, że wytrwałabyś przy mnie, gdyby potrzebowało to trochę więcej wysiłku ;p)
a jeśli nie jadłam kolacji? ;> xD
nieprawda! (o co się spieramy tak btw? xD)
to powtarzaj sobie, ale wiesz, z entuzjazmem! pomyśl, że to Twoja droga do cudownej przyszłości z bogatym facetem u boku, z pięknym domem, mądrymi, grzecznymi dziećmi... :D]

Wcale nie podobało mu się, że Spencer tak na niego naciska, momentami wręcz manipulując nim, choć wiedział, że robi to dla jego dobra. Nie mógł jednak pozbyć się wrażenia, że jemu samemu to nie bardzo pomaga, bo owszem, czuł się lepiej po rozmowie z ukochaną, ale jednocześnie uderzały w niego wyrzuty sumienia, najróżniejsze rozterki, w tym krzyczące wykrzyknikami słowo "słabeusz". Nic nie mógł poradzić na to, że tak właśnie się czuł, a choć Spencer starała się pomóc, najwyraźniej wszystkiego się domyślając, on zamykał się jeszcze bardziej. To wszystko było dla niego za trudne. Dobrze czuł się, jeśli chodziło o działanie, ale też tylko wtedy, gdy sytuacja była jasna i prosta. A teraz? Teraz był zagubiony, zmęczony, zażenowany. I to wszystko na raz tworzyło mieszankę, która nie pozwalała mu zaznać ulgi. Był prawie pewien, że już nigdy nie będzie mu dany spokój, taki prawdziwy, głęboki.
Owszem, podniósł na nią spojrzenie, bo zmusiła go do tego, ale wcale nie miał ochoty na odnalezienie jej oczu. Spodziewał się w nich litości, może bólu, którego by nie zniósł. Tymczasowo wystarczało mu jego własne cierpienie.
Jej słowa ledwo do niego dotarły, bo zatrzymał się na tym pierwszym, czułym zdaniu. Wiedział, że jest szczere, czuł to gdzieś w głębi siebie, ale jakoś trudno mu było w nie uwierzyć. Jeszcze kilka minut temu słuchał z jej ust zarzutów, a teraz potrafiła tak po prostu mówić o nim, jakby nigdy nie istniał ten kryzys, z którym wciąż walczą, jakby cofnęli się do czasów Londynu i pierwszych randek w Hyde Parku. Nie mógł powstrzymać lekkiego skrzywienia, bo jej słowa nie przynosiły mu ulgi. Dopiero potem, gdy wreszcie usłyszał to zdanie, którego tak pragnął, którego wyglądał. Szkoda tylko, że teraz nie potrafił się tym cieszyć. Nawet bliskość ukochanej kobiety i jej pieszczota nie dawały mu tego samego, co zwykle, poczucia bycia w odpowiednim miejscu. Czuł się raczej jak wyrwany z innego świata, z innego życia, z kompletnie innej rzeczywistości - takiej, w której nie istnieje słowo "wybaczać" czy "naprawiać". Jest tylko wina i kara, i potępienie. Z zaciśniętymi wargami i zmarszczonym czołem wpatrywał się w twarz Spencer, gdy po chwili odsunęła się od niego, rozważając, czy powinien składać obietnice, których nie dotrzyma. Tymczasowo nie miał siły próbować, nawet z motywacją, że robi to dla ukochanej, więc wreszcie uznał, że nie odpowie. Tak będzie najbezpieczniej, bo nie chciał już ranić ukochanej. Nie mógł też powiedzieć jej prawdy, bo to byłoby kolejnym ciosem. Więc milczał uparcie, patrząc jej w prosto w oczy, próbując coś z nich odczytać, ale szło mu to marnie. Był już po prostu zmęczony.

[e tam, bzdura! ;) mhm, rogi! xD
no, właśnie znikam, bo naprawdę nie zdążę - mam dwie prace pisemne zrobić teraz i jeszcze nauczyć się na sprawdzian z chemii... coś marnie to widzę ;p]

Leo Rough pisze...

[właśnie nie wiem, czy zniosę to upokorzenie... tym bardziej, że już mnie-ćpuna po narkozie ma odwiedzić barman! no weź, przecież się wystraszy i ucieknie! xD hej, nie aż taki mały! wiesz, ile bym wydała pieniędzy na pociąg, żeby przyjechać na Twój pogrzeb?! i kwiaty by mi się pogniotły w tym ścisku, i sukienka, i może jeszcze by mnie okradli, znając moje szczęście... więc nie taki mały! ;p
serio? ;> no ale teraz już wierzę! udowodniłaś to czy coś ;p "miło"? hej, Kochana, chyba się na mnie nie obraziłaś, co? bo teraz się okazuje, że miałaś rację i ja rzeczywiście wredna jestem, a to nie jest fajne, bo nigdy nie byłam, nie aż tak... ;(
fuck. nieprawda, nie zgadzam się! ;p
(bo jestem! ale tutaj wyszło inaczej, bo się gubię. i w ogóle wolałabym z Tobą porozmawiać tak normalnie, właśnie z tego powodu, że się mieszam w zeznaniach, jak piszę ;p przepraszam. zła i niedobra, i wredna ja. no zapomniałam. możesz mi przypomnieć raz na jakiś czas...)
nie mam żadnych, wybacz! ale coś wyjdzie w praniu, jestem pewna! ;)) a niedługo napiszemy ten mój zaplanowany wątek. a w ogóle gdzie Twoje sielankowe zejście się naszych potworów, hę? ;> ;p
no dobra, wybacz, nie spisałam się. nic mi dzisiaj nie wychodzi ;( teraz to se już możesz przeczytać to, co sama napisałaś ;p
rogi!
spróbuję ;) ale i tak przyjemnie się to czyta! ;))]

Wierzył, że swoim milczeniem wybrał mniejsze zło i uratował ich przed kolejną zbyt trudną rozmową. Mieli takich na koncie już kilka, a szczególnie ta ostatnia wyczerpała go i wypaliła. Jak mógł teraz jeszcze mówić o sobie, zwierzać się, gdy jedyne, na co miał ochotę, to przestać myśleć? Nie chciał już wspominać, nie chciał do tego wszystkiego wracać i dziwił się, że Spencer jeszcze ma na to siłę. Zaraz jednak przyszło mu do głowy, że przecież gdyby chodziło o nią, mógłby jeszcze godzinami zapewniać ją o swoich uczuciach, o pewności, o skrusze, więc jeśli rzeczywiście mu wybaczyła i kochała go tak mocno, jak dotąd, to nie mógł się jej dziwić. Wiedział, że wiele poświęciłby dla niej, a więc ona była gotowa na podobne ruchy. Bo choć on był w głównej mierze winny ostatnim wydarzeniom, to przecież nie był złym człowiekiem, zasługiwał na współczucie. Tylko co z tego, skoro nie chciał go? Nie mógł przyjąć pomocy, nieważne, czym była motywowana. Koniec, kropka. Ale gdy Spencer po chwili odpuściła, nagle znikając z jego ramion, zrozumiał, że bardziej zranił ją, niż siebie. Wiedział, jak boli niemożliwość pomocy ukochanej osobie, jak bolą uniki i ucieczki, a sam to właśnie robił. Z ciężkim westchnieniem na ustach patrzył, jak brunetka usadawia się na kanapie obok niego, natychmiast odnajdując jego dłoń. Niby wciąż była blisko, ale brakowało mu jej ciepła; żałował, że nie mógł jej poprosić, by wróciła na miejsce na jego kolanach. Ale mógł spróbować się przed nią otworzyć, tylko... Jak? Nie wiedział, jak to działa.
- Tramadol. - wyrzucił z siebie nagle, niemal wypluwając to słowo z tak wyraźną niechęcią, że mógłby obdzielić nią dziesiątki ludzi. Nienawiść i obrzydzenie wypełniały go po brzegi, atakując jedynie jego. Bo to była jego wina, jego najgorsza słabość, największy lęk - że kiedyś wróci ten nieodparty pociąg, chęć, by sięgnąć po małą tabletkę, która może wiele. Która czyści myśli. Która dodaje sił. I samo wspomnienie tego, jak potężny i niezwyciężony czuł się z Tramadolem sprawiło, że zatęsknił. A wraz z tęsknotą przyszedł rozrywający ból, bo doskonale wiedział, że tego już Spencer nie zniosłaby nawet mimo ogromu swojej miłości. Zawrzał w nim gniew, zapiekł go w gardle, aż Leo miał wrażenie, że zaraz się udusi, bo nie zdoła złapać powietrza. To wszystko miało sens - znalazł początek tego wszystkiego. Z przestrachem spojrzał na Spencer, zastanawiając się, czy doszła do tych samych wniosków.

[pewnie krótko, ale... może być? ;)]

Leo Rough pisze...

[jeżu, coś jest już ze mną nie tak, bo zaczęłam poważnie świrować, że coś Ci się stało, jak tak długo nie odpisywałaś. jakoś nie umiałam sobie przetłumaczyć, że przecież trzeba się umyć, łóżko pościelić, a jeszcze się uczysz... masakra ;p
ja tam nie jestem tego taka pewna ;p ani słowa więcej na ten temat, jasne? koniec, kropka! bo się strachu już najadłam dzisiaj ;p
nie mogłabyś? aż dziwne, bo mnie ludzie z reguły nie lubią i wkurwiam ich, chociaż też nie zawsze, zależy w sumie... no nieważne ;p przepraszam, wiem, że przesadziłam, to nie miało tak wyjść. wiem, że masz dobre serduszko, nigdy w to nie wątpiłam! tak samo, jak doskonale wiem, że nie jesteś interesowna, przynajmniej nie zawsze (bo czasem każdy chyba jest ;p). po prostu nie przywykłam do tego, o czym mówisz: dogryzania, ripostowania i... dystansu do siebie i innych. ja jestem dziecko z probówki, przekonałaś się o tym, lubię jasne sytuacje, lubię dosłowność, nie radzę sobie z jakimiś drobnymi niuansami, w których Ty jesteś świetna! i naprawdę nie odbierałam tego źle, nie mogłabym, bo przecież chodzi o Ciebie. znam Cię trochę, tak mi się wydaje, a teraz uświadomiłaś mnie już, że muszę czytać nawiasy inaczej, niż dotąd. nie masz za co no ;p
nieeee ;( nie zgadzam się, tkwię przy swoim - nie byłam wstawiona! ;p
(wiem właśnie -.- to raczej nie dla mnie, bo ja się tylko wkurwiam ;p no to powiedziałam! ;D no racja w sumie, nic nie skłamałaś :D dziękuję :* ;))]
"coś" zawsze xD wiedziałam! no ale powiedz, jaki był Twój plan, to może do niego dojdziemy, hm? ;> ;))
dosłownie! wszystko mi leci z rąk, wszystko mi się sypie, nie umiem pisać, nie umiem z Tobą rozmawiać, nie umiem na chemię. mogłabym tak wymieniać. mam nadzieję, że to tylko PMS ;p / a dlaczego nie czytałaś, hę? ;> przecież chodzi o Twój wynik na maturze, o studia... < bla bla bla > xD
są ;p
;)
cieszę się ;) to był, niestety, ostatni komentarz, bo nie czuję się najlepiej (patrz wyżej: niedzielno-wieczorno-przedzabiegowo-peemesowy dołek xD), ale nadrobię to ślicznie, cudnie i w ogóle jutro, będę w domu może nawet przed drugą ^^ uciesz się, proooszę! i wybacz mi wszystkie moje dzisiejsze marudzenia, narzekania, złośliwości, smuty... wszystko, no! poprawię się, prze pani! :)
dobrej nocy, kolorowych snów (coś kiedyś było o erotycznych, nie myśl sobie, że nie pamiętam! xD kiedyś to przypomnę ;p), miłego poniedziałku, powodzenia z biologią, polskim, wszystkim! do spisania ^^]

Leo Rough pisze...

[wiem, wiem, przesadziłam ;p
no, nie byłabym tego taka pewna ;p tak właśnie. bardzo dobrze! ;)
tak, wiem, ale dla mnie to nie zawsze jest takie proste! masz rację, znów bym świrowała ;p haha, dziękuję. naprawdę to doceniam :) och, nie musisz mi o tym mówić, ja to wszystko wiem! no, nie mogę się nie zgodzić - jesteś diablicą, ale nie wolno mi mówić, że jesteś straszna! nie jesteś ;) wiem ;p nie wyobrażasz sobie, jak bardzo cieszy mnie to "oczywiście"! :D :* nie mogłabym tak o Tobie pomyśleć (przecież ja nie używam takich słów w ogóle, więc jak coś to byłabyś... wredną zołzą? ;> xD), ale masz rację, dobrze, że to ogarniemy ;) tylko nie chcę, żebyś się teraz zastanawiała nad każdym zdaniem i powstrzymywała przed pisaniem, bo Karola jest nadwrażliwa - to ja muszę coś zmienić. inaczej, czyli powiedzmy, że z przymrużeniem oka. będę już pamiętać, że mnie uwielbiasz, o! :D ^^ i postaram się wytępić u siebie to umiłowanie do dosłowności ;p więc naprawdę, nie ograniczaj się, bo w sumie... pewnie będzie mi tego brakowało ;p OK, masz to jak w banku! ^^
nie byłam! :/
(to dobrze, że dobrze ;p na skajpaja, na swój głos, na niedziałające głośniki, na chodzących po mieszkaniu ludzi xD także nagadamy się za te wszystkie miesiące i na kilka kolejnych, jak się spotkamy ^^ no oczywiście, że byś nie mogła! ;p mam, mam, ale wiesz, nie spoczywaj na tym - kontynuuj :D)
nie? a dlaczemu? ;( szkoda, bo ja chciałam jakieś sielanki! ;(
ale nie chodziło o Ciebie, Skarbie, tylko właśnie o mnie, o to, co przedyskutowałyśmy powyżej ;) już się nie martw ^^ wszystko mi się sypie, po prostu! normalnie wczoraj miałam taki dzień, że byłam w stanie przypalić wodę na herbatę xD dzisiaj jest trochę lepiej, ale znowu mnie dopada stres. został tylko tydzień! ;( no, skoro twierdzisz, że umiem pisać, to Ci wierzę, wiesz lepiej ode mnie ^^ skąd wiedziałaś? ;> napisałam tę chemię świetnie, aż byłam z siebie dumna :D to tyle dobrze, że zajadasz wrednego stwora, a mój mnie atakuje i maltretuje xD / ok, nic nie zrozumiałam ;p
są? dwa/jeden rogi/róg :D
przeżyłaś ;p (właśnie ;p) no nie? :D ;p wiedziałam, że się ucieszysz! ^^ specjalnie dla Ciebie przykulałam się tak wcześnie :D jak diabeł mógłby być święty, hę? ;D ale nie masz za co przepraszać, ja świrowałam, zła kobieta. tak, serio! xD
nic nie przypomniałam, dopiero przypomnę w najmniej spodziewanym momencie! :D ;p
już odpisuję, ale koniecznie muszę coś zjeść! btw. co z tym Krakowem? bo ja już mam w głowie milion pięćset kolejnych wątków, ale tamten sobie siedzi taki biedny, niedokończony xD]

Leo Rough pisze...

Patrzył na nią w ten smutny, zrozpaczony sposób, gdy wydawało się, że nie ma już nawet sił na to, by oddychać, ale jednocześnie w jego oczach kryło się wyzwanie. Nie chciał go, bo było jak zachęta dla Spencer, by pozwolić sobie na pełną, raniącą dogłębnie szczerość, której on nie zniósłby. Co prawda nie pragnął też kłamstw i fałszywych zapewnień, ale to nie znaczyło, że miał usłyszeć same najgorsze słowa, najokropniejsze obelgi, najtrafniejsze zarzuty. Wiedział więc, że powinien spuścić wzrok, ale nie potrafił. Bolało go to, ale wpatrywał się w twarz ukochanej, próbując wyczytać z niej emocje, próbując rozgryźć, o czym myśli. Jej zaskoczenie nie wydawało się na miejscu, bo przecież było jasne, że i do tego wrócą, skoro odgrzebywali sprawy z przeszłości. Ta była szczególna, bo Leo uświadomił sobie, że to był sam początek wszystkich ich problemów. Bolała go myśl, że jest wszystkiemu winien, ale musiał się z tym pogodzić. Teraz nie potrafił, ale... Ale da radę. Upchnie wyrzuty sumienia gdzieś na sam brzeg świadomości, postara się zapomnieć. Jeśli tylko Spencer mu na to pozwoli.
A potem padły jej słowa, tak samo ciepłe, jak zawsze. Nie wątpił w ich szczerość, bo nawet w takiej chwili z łatwością odczytałby z twarzy ukochanej kłamstwo - zamiast tego widział tylko czułość, wprost bijącą w oczu brunetki. To natychmiast zmiękczyło serce Leo, złagodziło jego ból, bo nagle miał już pewność, że sobie poradzą. Choć teraz był w zupełnej rozsypce, pozbawiony sił, energii, chęci do życia, to jednak wiedział, że Spencer go uratuje. Jak zawsze - jego anioł stróż, jego najlepsza przyjaciółka, jego ukochana kobieta. Zatrzymał się dłużej przy tym ostatnim określeniu... Bo chciałby, żeby było to coś więcej. Żona. Tak, żona brzmiałaby dobrze, choć w ich przypadku również nieco zaskakująco, bo przecież nigdy nie planowali ślubu. Ale teraz, choć bez pierścionka, bez planów, byli zaręczeni, a to coś znaczyło. Leo wierzył, że będą wyjątkowym małżeństwem, tak samo, jak już teraz są wyjątkową parą, choćby ze względu na to wszystko, co przeżyli. Los karał ich nieustannie, na wszystkie możliwe sposoby, ale nie złamali się, ich związek przetrwał. Przetrwa też tę burzę.
Z cieniem nowej nadziei Leo niespiesznie skinął głową. Jego oczy nie rozjaśniły się, zmarszczka nie zniknęła z czoła, ale coś zmieniło się w postawie, która nie była już tak zacięta. Rozluźnił się. Odpuścił na moment, pozwalając sobie na zaznanie ukojenia, płynącego ze słów kobiety. Nie trwało to długo - ot, kilka sekund na rozkoszowanie się nowym ciepłem w sercu - ale to wystarczyło.
- Naprawdę myślisz, że to coś znaczy? - zapytał cicho, ale pokornie, bez złości czy poprzedniego, tak wyraźnego wyzwania.

[blee.]

Leo Rough pisze...

[cicho, miałam prawo! ;p
jestem najgorszą dziewczyną świata, wszyscy to wiedzą ;p no! ;)
może się stanie, zobaczymy ;) nie szczyć się tym tak xD serio? ;> (tak, to ten podejrzany uśmieszek. no bo... wszystko? ;> xD) mhm ;)) ale że jesteś diablicą czy straszna? xD nie wolno, bo to byłoby kłamstwo, jak przypuszczam! ;p ;)) serio ;) haha, wiedziałam! xD już nie musisz, przecież pamiętam, nie? ;p sama sobie przypominam ;p z lenistwa czy dla dobra mojego zdrowia psychicznego? xD jestem genialna, co? ;p hej, przecież wiesz, że ja chłonę takie wyznania jak gąbka! :D więc oczywiście, że będę wiedzieć, że to dosłowne jest :D mhm ;)) spróbuję - ciekawe, co z tego wyjdzie ;p nie kłamię, serio mi będzie brakowało tych Twoich złośliwości, jeśli się ich całkiem pozbędziesz ;p ja myślę ;p ;))
nie byłam wstawiona! ;p
(a masz swój pokój? ;> ;p no ja w sumie z kumpelami też czasem siedzę, ale raczej właśnie nie lubię. o, serio? ;) / weź, zarumieniłam się... nie, wystarczy, będę tym żyć przez tydzień :D ^^ nie mówisz serio o tych kp! ja ich tak nie lubię! ;p oczywiście, że wiem, że uwielbiasz moich panów, bo oni są boscy! :D jej, dzięki ^^)
uu, szkoda ;( dobra, pomyślimy coś. pojadą na wakacje! :D
tak. luz :) i wcale nie śmieszne! ;p staram się, staram, ale kurde, się okazuje, że do szpitala pojadę taksówką, bo mój tata idzie do pracy -.- i ciekawe, jak wrócę ;p wyobrażasz sobie naćpanego chomika w taksówce jadącego przez pół województwa? xD już się nie spieram z Tobą więcej :D arr, lubię to :D haha, wredny! ;p / no tak, to ja nie przeszkadzam... ;p
YEY! wygrałam czy coś! :D
w sumie tak ;p oczywiście, że dla Ciebie! przecież coś takiego było, dla Ciebie wszystko albo jakoś tak ^^ :> no właśnie! ;p grzeczna czy grzeszna? ;> xD ;p
a czemu masz znowu skrócone lekcje, szczęściaro? ;p
;p ;))
dzięki ;) musiałam najpierw sobie ugotować, więc mi długo zeszło, wybacz ;) czekamy, bo przecież obiecała, ale myślałam o jakimś buncie xD no chociażby ze Świętami, bo już niedługo, nie? albo go wypuszczą ze szpitala, albo się załamie, że już nie może grać... mnóstwo tego! :D
wybacz, mam obsuwę, a muszę niedługo na trochę wyjść, więc już odpiszę, jak wrócę. wiem, strasznie się guzdram, przepraszam :*]

Leo Rough pisze...

[a nie? ;p
pytaj, pytaj, wszyscy to potwierdzą! xD
;)) dopsz :) ok, ok, nie bój żaby ;p (to tylko emotka i nie zawsze znaczy to samo, więc nie możesz wiedzieć, czy był podejrzany xD) oczywiście ;p ;) nie było? xD pamiętam, pamiętam, wiedz to! ;p haha, wiedziałam :D ;p nom ;)) em... coś zawsze? ;p o tym właśnie mówię ;)) ;p
nie byłam.
(no bo to Tobie łatwo mówić, że zakładasz słuchawki i Cię nie obchodzi, czy chodzą po mieszkaniu. ja nie mam, więc wygląda to trochę inaczej ;p no chyba że tak ;) ;p też nie wiem, ważne, że Ci wierzę ;p / no serio ^^ ;p OK, upomnę się :D haha, domyśliłam się właśnie ;p cieszę się ;)) wiem! ;p)
;p ;))
nie, wcale ;p no nie wiem, jak potem. chyba mnie będzie musiał ktoś odebrać, bo mnie nie wypuszczą po znieczuleniu, ale nie wiem, czy barman. chyba mu nie pozwolę ;p / o tę konkretną rzecz, znaczy o tę Twoją intuicję chodziło chyba xD nie lubimy ich ;p / nie wiem... ;p
xD
no, ale już zapomniałam, o co chodziło... xD mówiłam? na pewno? nie przewidziało Ci się? ;p (HAHA xD) niee, jasne, że grzeczna, no co Ty? ;p
zawsze masz mniej! ;p aa, chyba że tak ;) ;p
no właśnie! ;( już mi tak smutno... ;p no? co myślisz o buncie? zaspamimy chat albo coś xD właśnie ;p
na pewno? ;> bo znowu znikam...]

Choć gdzieś w nim rodziła się nieśmiała pewność, że zdoła zastosować się do słów ukochanej i zapomnieć o wyrzutach sumienia, a przynajmniej przestać się nimi wręcz obsesyjnie zadręczać, to wciąż miał świadomość, że są w ich życiu również inne, nie mniej poważne problemy. Choćby finansowy - ostatnie wydarzenia sprawiły, że ich budżet znów nieco ucierpiał, bo noce spędzone w hotelu i wypite butelki tequili kosztowały. Nie mógł się przyznać do tego, że nie potrafi zadbać o swoją rodzinę, ale dręczyło go to, że jest z tym sam, że nie może powiedzieć Spencer, by odmówili sobie zamawiania pizzy czy zaczęli oszczędzać prąd i wodę. Z drugiej strony wcale nie chciał jej tym martwić, bo wierzył, że wyjdą na prostą, a ona nie potrzebuje świadomości, że mają jakieś problemy, że jej mężczyzna z czymś sobie nie radzi. Nie mógł więc powiedzieć jej, że musi odmówić sobie jakichś drobnych radości, bo potrzebują pieniędzy. Obiecał, że zapewni jej odpowiedni standard życia. Trzymał się tego.
Była jeszcze kwestia jego pracy. Powinien wrócić do Bristolu i zamknąć dopiero co rozpoczęte projekty albo przynajmniej przekazać je komuś, ale nie potrafił powiedzieć o tym Spencer. Obiecał, że już więcej jej nie zostawi, nie wyjedzie, ale kłamał i przecież wiedział o tym. Owszem, mówili wtedy o czymś innym, o rozstaniu i opuszczeniu, ale on i tak czuł się jak oszust. Niby jak miał znów zostawić ją samą, choćby chodziło tylko o kilka dni?! A jeśli znowu coś się stanie? Nie mógł teraz pozbyć się lęku, że wydarzy się coś złego, jeśli wyjedzie, bo również na siebie brał odpowiedzialność za chorobę Jamesa. Może gdyby był w domu, nic takiego by się nie wydarzyło? Może chłopiec stresował i denerwował się razem z mamą i dlatego zachorował? Leo znów się obwiniał. I znów nie mógł powiedzieć o tym ukochanej.
Ale kwestię tramadolu z całego serca chciał już uważać za zamkniętą, tylko... nie potrafił. Bo było coś jeszcze, coś, co niszczyło go, wciąż w pewnym stopniu niszczy. I choć wiedział, że zrani Spencer, to nie mógł już ranić siebie.
- Ale wypomniałaś mi to. Wykrzyczałaś, że byłem nieobecny, że to tylko moja wina. Ja o tym wiem, miałaś rację, ale... Bolało. - wyrzucił z siebie, chwytając dłoń Spencer przyciśniętą do jego policzka, odsuwając ją od siebie. Nie mógł jednak jej puścić, więc tylko ułożył ją na kanapie, a potem zaczął gładzić jej wierzch. Dopiero po chwili cofnął się zupełnie, rażony nagłą myślą, że ma rację. Bo ona winiła go o to jeszcze kilka tygodni temu, a teraz wybaczyła mu już? Tak szybko i nagle wybaczyła mu Lenę? Coś mu się nie zgadzało...

[;)
w sam raz było ^^]

Leo Rough pisze...

[a ja wiem, co znaczy Twoje "mhm"? xD
proszę bardzo ;p
nie? xD (nie był, coś Ci się przywidziało ;p) OK, OK, dobrze ;p no dobrze, a ja zapamiętam, że Ty wiesz i pamiętasz, że ja wiem! xD tyle dobrze, że puszczałaś mi tu jakichś ściem o swojej pracowitości ;p właśnie ;) no! ;p ;)
nie byłam! no bo serio, skąd wiesz? -.-
(no właśnie! ;p też tak myślę :D / o tak, cudownie się rumienię ;p będę ;)) ;p)
no! ;p ja nie przesadzam! może mnie rodzic będzie musiał odebrać, hę? ;p coś wymyślę, żeby nie musiał przyjeżdżać barman, o! ;p / a kto lubi w sumie? ;p / tak ^^
że niby czego? bo się znowu zgubiłam xD ale na pewno? ;> ;p (no co? ;p) nie piję, nie palę, nie gwałcę w krzakach, segreguję śmieci i chodzę co tydzień do kościoła - widzisz, jaka grzeczna? :D
e tam, tylko tak mówisz, żebym się nie czuła pokrzywdzona z moimi pięćdziesięcioma godzinami w tygodniu ;p
w sumie chyba masz rację, ale nie ma jej już jak inaczej znaleźć. mogę w sumie pokombinować z jakimś mejlem albo gadu, poszukam czegoś ^^
...i znowu, bo mam masę roboty. to dobrze! a co porabiasz? ;)]

Czasem wcale nie lubił brzmienia swojego imienia w jej ustach, choć zazwyczaj potrafiła nadać mu nowe, głębsze znaczenie, dzięki czemu czuł się jak jedyny mężczyzna na świecie. Jedyny mężczyzna odpowiedni dla niej, tak samo, jak dla niego nie istniał nikt lepszy, bo tylko Spencer mogła go prawdziwe uszczęśliwić, ukoić wszystkie lęki, sprawić, że czuł się potrzebny, ważny, kochany. Odwdzięczał jej się najlepiej, jak potrafił, ale dla niego to było mało, bo za samo brzmienie trzech liter swojego imienia wymawianych jej wargami nie mógł podziękować odpowiednio. Zdarzały się jednak chwile, jak ta, gdy nie chciał tego słyszeć, gdy nie chciał o tym myśleć, gdy żałował, że w ogóle się odzywał. Bo gdy Spencer tłumaczyła się, jak teraz, to nie była już ta ciepła, dawana nieświadomie pieszczota, a raczej proste wołanie. Nie chciał tego. I gdy tylko zwróciła się do niego, wiedział już, że nie potrzebuje jej tłumaczeń, bo przecież wie. On tylko... Zagubił się. A ona znów go odnalazła. Więc nie przerywał jej, gdy mówiła, słuchając w skupieniu, bo te słowa mimo wszystko działały na niego jak balsam, ale nie mógł się już doczekać ostatniego słowa. Szkoda tylko, że ono tak mocno na niego podziałało! Znów miał mętlik w głowie, znów nie rozumiał, ale nie chciał już pytać. Nie chciał myśleć. Więc gdy spuściła wzrok, a potem nieznacznie podniosła głowę, Leo nie wahał się dłużej. Ujął w dłonie jej twarz i pocałował ją, najpierw powoli i delikatnie, jakby była ze szkła, potem pogłębiając pieszczotę ze znajomą gwałtownością. Jeszcze tylko rozprawił się z jej "przepraszam", obijającym się o czaszkę wraz z wyrzutami sumienia, a potem już zupełnie swobodnie zsunął ręce na jej talię i przyciągnął do siebie, napierając na jej boki, muskając żebra wyczuwalne pod bluzką, gładząc krągłości bioder. Zdołał nawet uśmiechnąć się lekko, gdy przylgnęła go niego, a potem nie myślał już więcej - były tylko pocałunki warg Spencer, jej bliskość, uderzający do głowy zapach. Feeria wrażeń i pragnień, a wszystko to gwałtowne i niepowstrzymane, bo Leo już nie musiał trzymać rąk przy sobie. A przynajmniej taką miał nadzieję, bo już dłużej nie potrafił żyć bez Spencer, choć, oczywiście, nie chodziło tylko o seks. Czuł jednak, że tylko czując ją przy sobie ogarniętą żądzą, pochłoniętą pieszczotami, sięgającą szczytu rozkoszy, zrozumie, że wszystko wraca do normalności. Bo gdy kochali się, wszystko było takie samo, niezmienne - on i ona złączeni w jedno, opętani pożądaniem, pragnieniami, rozkoszą.

[nie "ta" tylko "tak" - teraz było za długo ;p a moje jak zwykle krótsze... -.- ;p]

Leo Rough pisze...

[dobrze, dobrze, przepraszam, moja wina ;p
haha ;p
ok, ja już też nie xD (;p) :D haha, już nie powtórzysz? xD nie puszczałaś, Kuba zjada wyrazy ;p tak, właśnie tak ^^
nie byłam. mało! ;p
(bywają? wątpisz, że moje zawsze są? ;> ;p)
nie, ale mam 17 dopiero, a to jest poważny zabieg! w szpitalu! na sali operacyjnej, z anestezjologiem i instrumentariuszką... i wenflonem, a fe! ;p tak, aż tak, bo on mnie może widzieć tylko taką wyjściową, wiesz, pełny makijaż, ułożone włosy, wyprasowane ubrania (to ostatnie akurat rzadko się zdarza, bo mi zawsze czasu brakuje! ;p) ;D / właśnie ;p
ach, tego! nie, nie rób tak, nie zapominaj. Kochanie... :D OK ;p (aha, to dobrze ;p) coś takiego sugerowałaś dyskretnie xD
OK, niech będzie, że Ci wierzę! ;p
no tak, ale już za późno, napisałam do Mil z Grupowa i czekam na odpowiedź ^^ zobaczymy! ;) bo nie mam, ale stwierdziłam, że oddam wtedy to zadanie Tobie :D
a, ciekawy miks, co? ;p u mnie polski i matma, klasyka, plus próbuję ogarniać już coś poza lekcjami na jutro, ale mi nie wychodzi, bo Ty i blog macie tę cholerną magnetyczną siłę i się nie umiem oderwać od kompa... ;p
ok ;)) mnie teoretycznie nie ma ;p]

Leo Rough pisze...

[całe szczęście ;)
;p
haha ;p coś mi się wydaje, że nie będziesz umiała ;> xD wiem właśnie ;p mm... ;p ;))
nie byłam pijana wcale! ani wstawiona, ani pod wpływem, ani nic!
(ja myślę! ;p)
no właśnie ;p nie oznacza? :/ ;p raczej nie czuję się z tym zbyt komfortowo, bo przecież doskonale wiem, że mój facet jest wzrokowcem, jak każdy! wygląd się liczy, niestety (nie to, żebym była płytka, ale sama rozumiesz! ;p) haha, widzisz ;p (dobrze, że nie jestem jedyna! ;p
dobrze, to ja nie zapominam, ale Ty też nie zapominaj, co? ;) może racja... ;p
tak, jak tylko dostanę odpowiedź ;) oczywiście! ;) w sumie miałam nadzieję, że to będzie gg, żebym nie musiała pisać xD ;p
haha ;p wiem, nie jesteście temu winni, tak po prostu jest, nie? ;D
to dobrze ;p]

On nie mógł już jej za nic winić, nie mógł mieć do niej żalu, choć wybaczenie również nie było łatwe. Przede wszystkim nie dlatego, że został w pewnym stopniu zdradzony, a dlatego, że Spencer zataiła przed nim najważniejszą informację: kim był mężczyzna, z którym chciała odejść. Może powinien zapytać, ale wtedy to nie wydawało się dobrym pomysłem, bo sam czuł się wszystkiemu winien i wiedział, że nie może dręczyć ukochanej. Pewnie odebrałaby to jako brak zaufania z jego strony, a przecież nic takiego nie miało miejsca, bo tamten incydent niczego nie zmienił w ich relacjach, przynajmniej ze strony Leo. Szkoda tylko, że potem wszystko wyszło na jaw. Ale to była już przeszłość, coś, co był w stanie zapomnieć, bo nie chciał, by kiedykolwiek znów zraniło Spencer. Tylko sobie nie potrafił i właściwie nie chciał wybaczyć.
Ale to już nie było ważne. Znów miał ją przy sobie, ona znów była tylko jego. Żadne z nich nigdzie się nie wybierało, no, nie licząc sypialni, ku której pognały ich myśli. I choć Leo czuł, że istnieją jeszcze jakieś słowa, które powinny paść, to nie chciał ich już. Musiał ukoić swoją tęsknotę, swój ból, a mógł to zrobić tylko w ten sposób, a przynajmniej tak mu się teraz wydawało. Spencer zawsze była jego najlepszym lekarstwem, a skoro problemy były teraz większe, to potrzebował silniejszych doznań. Potrzebował jej drżącego ciała, jej błogich jęków, jej paznokci wbijających się w spoconą skórę. I już cały aż palił się, by chwycić ją w ramiona i zanieść na górę, do łóżka, w którym nie było go od tygodni, które chyba go zapomniało, gdy uznał, że to nie ma sensu. Po co tracić czas? Do sypialni mogą dotrzeć później, wraz z kolejnymi chwilami zatracenia. I gdy z tą myślą znów obdarzył Spencer lekkim uśmiechem, niszczącym pocałunek, a dłońmi wdarł się pod materiał jej bluzki, bez wahania sunąć ku górze, poczuł, że uchodzi z niego całe napięcie. Wraz z kolejnymi guzikami jego koszuli, które ustępowały pod zwinnymi palcami kobiety, znikały jego lęki, rozpraszało się cierpienie. To było dokładnie to, czego potrzebował. Szkoda tylko, że zupełnie zapomniał o Jamesie, śpiącym w swoim łóżeczku na piętrze - zupełnie tak, jakby byli zupełnie sami, mogąc sobie pozwolić na całe godziny spędzone tylko na pieszczotach, na zatraceniu. Synek jednak przypomniał im o sobie głośnym, donośnym krzykiem, który sprawił, że Leo poczuł się jak przyłapany na gorącym uczynku. Trochę zbyt gwałtownie odsunął się od Spencer, spoglądając w kierunku schodów już bez cienia uśmiechu.

[tak, teraz było w porządku ^^ ;p]

Leo Rough pisze...

[;p
o, tak właśnie, czy coś :D ;p
nie wychodzi na Twoje, wydaje Ci się! ;p
(mhm, dzięki... -.- ;p)
dziękuję ;p no właśnie! chyba nie znam pary, której związek nie zacząłby się od pociągu fizycznego, także na pewno ma to spore znaczenie. a czy potem ma mniejsze, to szłoby się wadzić ;p czy barman zdążył? wątpię. to dopiero parę miesięcy, a ja jestem naprawdę złą dziewczyną, więc raczej trudno się we mnie zakochać ;p wolałabym, żeby to się nie stało w tym roku. ani w następnym. nie przed ślubem xD ;p nie tak źle... no w sumie nie, też racja ;p z kumpelami czasami jak gdzieś wychodzę, to mi to wisi, ale wiesz, on mnie poznał taką mega wymalowaną i w ogóle, także muszę dawkować takie "normalne" wrażenia jak zwykłe, krótkie rzęsy ;p (dzięki ;p)
wiedziałam, że się zgodzisz :D tak, tak! ;p ;))
pewnie tak, zobaczę, co od tej Mil dostanę ;) o, serio mogłabyś? byłoby świetnie! będę Cię dręczyć! :D ;p
haha ;p
;)]

Pożądanie wciąż paliło go w gardle i wprawiło ręce w drżenie, gdy Spencer szła w kierunku schodów, wsuwając na siebie bluzę, chowając dopiero co odsłonięte ciało. Patrzenie na nią nagle zaczęło sprawiać mu ból, bo chciał, by była przy nim, pragnął czuć jej ciepło, smakować ust. Wiedział jednak, że chodzi o ich synka, że malec płacze, a więc potrzebuje czegoś, co oznaczało, że nie mógł jej zatrzymać. Chwilę jednak zajęło mu przetłumaczenie sobie, że to nic złego, bo to przecież James, ich największy skarb, a w następnej chwili uderzyły w niego wyrzuty sumienia, że mógł w ogóle pomyśleć o zaniedbaniu go w jakimkolwiek stopniu! Z cichym sykiem złości - na który mógł sobie pozwolić, gdy nie było już przy nim Spencer - zaczął w pośpiechu zapinać guziki koszuli, jakby chciał natychmiast zapomnieć, że chwilę wcześniej po jego torsie błądziły kobiece dłonie. Dziwnie wytrącony z równowagi ruszył do kuchni, przekraczając leżącą na podłodze bluzkę brunetki, usilnie starając się zająć swoje myśli czymś innym, niż wspomnienie entuzjazmu, z jakim Spencer odwzajemniała pieszczoty jego ust. Zaczął sprzątać kubki z wystygłą kawą, planując przyrządzić nową, ale gdy spojrzał w kierunku lodówki, zaburczało mu w brzuchu. Przypomniał sobie, że od rana nic nie jedli, zaraz po śniadaniu wybiegając w domu, by podpisać wypis Jamesa ze szpitala. Z nikłym, zadowolonym uśmieszkiem przesunął spojrzeniem po prawie zupełnie pustych półkach, w głowie przeglądając najróżniejsze przepisy na szybkie i sycące dania. Gdy jednak okazało się, że zawsze czegoś będzie brakowało, postanowił, że na kilka chwil zapomni o tym, jak cienki jest teraz jego portfel. Bez wahania sięgnął do telefonu i wybrał numer włoskiej knajpki w centrum, z której lubili zamawiać pachnące przyprawami makarony i kawowe desery. Poprosił o te same dania, co zawsze, nie chcąc przeszkadzać Spencer pytaniem, na co ma ochotę. Niemal zawsze brali to samo, wymieniając się nitkami makaronu ze swoich talerzy. Uznał jeszcze, że dziś może zaszaleć, i zamówił dwie porcje tiramisu; gdy rozłączył się po podaniu adresu, poczuł znajomy ciężar na sercu, ale rozproszył go szybko. Dzisiaj mogli świętować, mieli ku temu powody. I zaraz zabrał się za przygotowywanie stołu - w ciszy, zupełnie niepasującej do Leo, ustawiał talerze i sztućce, napełniał szklanki, składał serwetki. Żałował tylko, że nie zajęło mu to więcej czasu, bo gdy znów nie miał co zrobić z dłońmi, dopadła go nowa chmara czarnych myśli, najgorszych scenariuszy. Nie chciał ich, nienawidził ich, ale... Musiał sobie na nie pozwolić. Choć przez chwilę.

[przecież zawsze tak robię ;p nie może być Leoś zbyt szczęśliwy, o nie! ;p
i dziękuję ;)]

Leo Rough pisze...

[haha, ok! ;p
bo nie wychodzi wcale a wcale! ;p
(no wiesz, bo ja bym wolała takie normalne komplementy, ale skoro muszę zadowolić się takim, to niech będzie ;p ;D)
no dokładnie :D takie bum też się nie bierze z niczego, także wiesz ;p aj noł ;D może się przerazić! ja bym się wystraszyła, jakby przyszedł nagle nieogolony albo w swojej dziwnej koszulce z radia xD znaczy widziałam go takiego, ale przez przypadek i w ogóle, inna sytuacja to była! ;p zła, czyli suka po prostu. mam się wdawać w szczegóły? ;p tak, oczywiście, wiem już kiedy, gdzie i kogo zaprosimy! xD nie, no coś Ty! mam zakazy w szkole i w ogóle, ale chodziło mi o to, że tak normalnie chodzę pomalowana, bo tak na co dzień zupełnie bez to bym chyba nie mogła ;p ale tak to tylko tusz, czasem kredka i jakiś bezbarwny błyszczyk, nic wielkiego ;) no ja sobie zniszczyłam malowaniem, bo zanim zaczęłam to miałam takie jak sztuczne - długie i czarne. a teraz takie tylko, o ;p ale to Tobie wtedy wystarczy trochę tuszu i gra, prawda? ;))
oczywiście :D ;p
właśnie widzę :D :* no to super, podam Ci jak tylko dostanę ;)) jej, a co się stało, że mi pozwalasz? ;> ;p
dokładnie tak! ^^ ;p]

Pojawienie się Spencer zaskoczyło go, ale szybko ukrył gwałtowne drgnięcie, sięgając po leżącą na blacie ściereczkę, w którą wytarł zupełnie suche dłonie. Również natychmiast przywołał na twarz uśmiech, w ułamku sekundy pozbywając się z głowy poprzednio zaprzątających ją czarnych scenariuszy. Przypomniał sobie o postanowieniu, że tematy, które już zamknęli, nie zniszczą im popołudnia, choć wydawało mu się, że nie wytrwa w tej obietnicy złożonej samemu siebie. Już teraz, gdy patrzył na zaspanego Jamesa, wszystko do niego wracało. Tamten ból i pewność, że to jego wina, bo nie było go tu, bo ich opuścił. Tę myśl odsunął od siebie z trudem.
- Zamówiłem nam coś pysznego. - odparł z uśmiechem, który tylko w pewnym stopniu był wymuszony. Naprawdę chciał zapewnić Spencer, że ziemia pod ich nogami przestaje drżeć, a nie znał na to innego sposobu, jak działać tak, jakby nigdy nic się nie zmieniło. Jakby nie istniały problemy.
Zaraz jego wzrok podążył za spojrzeniem brunetki i Leo mimowolnie uniósł w niemym pytaniu brwi, jakby chcąc, by potwierdziła, że myśli o tym, o czym on myśli, że ona myśli. Z uśmiechem i przekrzywioną lekko głową czekał, aż Spencer ocknie się z zamyślenia, a gdy to się stało, jakby nigdy nic przepiął przekrzywiony guzik. Nie spuszczał z niej spojrzenia, mając pewność, że doskonale wie, jakie wizje rodzą się w jej głowie. Nagle uświadomił sobie, że nie tylko on tęsknił za tą bliskością, ale ona także pragnęła jego ciała. To, nie wiedzieć czemu, rozbawiło go. Zaraz jednak musiał skupić się na Jamesie, który wiercił się w jego ramionach, najpewniej marząc już tylko o kołysance i swoim ciepłym łóżeczku. Leo pospieszył z zabawianiem go, choć maleńkie usteczka pozostawały wygięte w podkówkę. James nie zamierzał reagować na marne żarciki ojca, a już ani mu się śniło połykać podsuniętego przez mamę syropu. Złościł się, zaciskał wargi, krzywił, ale w końcu przełknął coś, co nie przypominało jego mleka, choć nie był z tego powodu ani trochę zadowolony. Przecierał usta maleńkimi piąstkami, i prężył w ramionach ojca, by zaraz potem wybuchnąć płaczem. Spanikowany Leo bez wahania przycisnął go do piersi i zaczął gładzić po plecach, po główce, szepcząc uspokajające słowa i kołysząc się na piętach.
- To wyglądało dużo łatwiej, gdy zajmowały się nim pielęgniarki. - rzucił z kierunku Spencer, chcąc się usprawiedliwić. Bo znów okazywało się, że był beznadziejnym ojcem, skoro nie potrafi nawet uspokoić syna.

[coś kulawo mi wyszło, wybacz ;)
muszę już znikać, bo rano wstaję na tę moją dodatkową biolę ;)) będę pewnie dopiero po osiemnastej, już jak zwykle - i tak będzie do końca tygodnia, niestety :/ ale już w przyszłym siedzę w domu, także spoko ^^
dobranoc, do spisania! ;)]

Leo Rough pisze...

[;p
nie byłam wstawiona, co ma tu wyjść na Twoje, hę? ;p
(no dobrze, dobrze, wierzę! ;p haha, w sumie racja, więc niech będzie, cieszę się nimi ^^ ;p)
o, serio? no co Ty nie powiesz? xD nie, nie jest! a na pewno nie w tym wypadku. może podobałby mi się, gdyby chodziło tylko o wygląd, ale myślę też o kwestiach praktycznych, na przykład o tym, że lubi mnie drapać tymi swoimi zarośniętymi jak u yeti policzkami ;p cała jest złem, po prostu! wiem, co przeżyła xD nie, specjalnie wbiłam do niego, żeby go zobaczyć w totalnej rozsypce! hej, przecież chcę myśleć, że mój facet jest idealny, nie? i że zawsze wygląda mega seksownie... :D no właśnie. ale w tej kwestii chyba nie ma na mnie bardziej pasującego określenia. i nie, nie przesadzam ;) oczywiście, jesteś pierwsza! może nawet gdyby nie Ty, to nie bylibyśmy razem, także wiesz, masz honorowe miejsce :D ;)) nom ;p ;) teoretycznie na wszystko, ale już nikt się tym nie przejmuje ;p bo jak pomalowałam, to miałam takie do samego czoła, a potem zaczęły wypadać i teraz są już krótsze :/ ale nie wyblakły mi, chyba jeszcze pociemniały od tego tuszowania ;p no i super! takie to ja bym chciała w sumie... ;)
;p
cieszę się, cieszę ze wszystkiego ^^ dostałam już wszystko - gg: 44844665 ;) pisz, a jak coś, to potem możemy jeszcze mejla wyczarować, ale pewnie nie będzie trzeba ;))
;p
taa ;p ;)
tradycyjnie ;p nie spodziewałam się innego układu ;) przeżyłaś, zobacz, jaka jesteś dzielna! ^^ no to spoko, ja jestem trochę wcześniej, więc się zdążę pouczyć, zanim przyjdziesz, idealnie ;)) no trudno, też przeżyjemy! niech Cię pociesza ten przyszły tydzień, gdy codziennie będzie na Ciebie czekał komentarz po przyjściu ze szkoły ;) jak to Ci się nie chce? idź, ciesz się, jaraj czy co tam jeszcze! hej, przecież chcesz się z nią zobaczyć, nie? (i jak mi idzie motywowanie? ;> ;p)
taa, leniuchować ;p a sprzątanie? a nauka? ;p
:)
WTF? xD]

Leo Rough pisze...

W takiej chwili wcale nie pomagała mu świadomość, że James jest już zdrowy, że jest z nimi. Potrafił myśleć tylko o tym, że znów cierpi, teraz jedynie przez nich, bo na siłę wcisnęli mu porcję niesmacznego lekarstwa. I choć wiedział, że to mu pomoże, że to dla jego dobra, to nie mógł już pozbyć się wyrzutów sumienia, słysząc płacz chłopca. Był też pewien, że gdyby trzymała go Spencer, szepcząc ciepłe, uspokajające słowa, James nawet by nie pisnął. W ramionach mamy było mu przecież najlepiej, rwał się do nich, tylko ich szukał. Leo nie mógł się temu dziwić, ale mimo zrozumienia sytuacji, czuł się źle ze świadomością, że nie potrafi zaopiekować się własnym dzieckiem. W roli ojca również zawodził, wiedział to.
Wkrótce jednak chłopiec uspokoił się w jego ramionach, choć stało się to tylko dzięki Spencer, która podsunęła mu kolorową zabawkę. Rozproszony pluszakiem James zaledwie chwilę później przestał płakać, jedynie drżąc nieznacznie na całym maleńkim ciałku. Leo jeszcze przez jakiś czas kołysał go w ramionach, obawiając się, że za moment znów wybuchnie płaczem, ale po chwili zorientował się, że jego synek ma już przymknięte powieki i zasypia, zupełnie uspokojony. Skinął więc posłusznie na słowa Spencer, a potem ruszył w stronę schodów, stawiając sobie wyraźne polecenie, że ułoży synka do snu sam, a żaden niepożądany dźwięk, czy to pisk Jamesa, czy jakiś jego bezradny jęk, nie zaniepokoi czekającej na dole kobiety. Wiedział, że nie może nawalić, nie w tej kwestii. A gdy okazało się, że chłopiec zasnął w tej samej chwili, gdy jego głowa dotknęła poduszki, Leo nie mógł powstrzymać cichego westchnienia ulgi, że obyło się bez kłopotów. Z czułością pogładził jeszcze okrągłe policzki synka, poprawił kołdrę, a potem wyszedł, zostawiając uchylone drzwi. Zszedł na dół dokładnie w momencie, gdy na podjeździe rozległ się głośny chrzęst kół. Spojrzał przelotnie w kierunku kuchni, a potem ruszył do drzwi. Po chwili wrócił z wydzielającymi intensywny zapach papierowymi torbami, na widok których poczuł ssący ból w żołądku. Z uśmiechem, zwiastującym odrzucanie w niepamięć wszystkich nieprzyjemnych wydarzeń tego dnia, zabrał się za rozpakowywanie jedzenia.

[e tam, bzdury, jasne, że wyszło! ale dobrze, czekam :D moje marniutkie, ale jakoś nie umiem pisać, też muszę się trochę rozkręcić. przewiń trochę, hm? ;)]

Leo Rough pisze...

[nie wyszło, bo nie byłam, nie mogło wyjść! ile razy mam tłumaczyć? :/
(wiem :D nie, nie, cieszę się, po prostu! :>)
haha ;p nie no, co Ty gadasz? prawie, jakbyś całowała się z tarką albo papierem ściernym :/ ta, wygląda może i fajnie, ale w sumie też nie zawsze ;p ta, świetnie, a ja się potem nie mogę nikomu pokazać! xD no, prawie! ;p i nie chcesz wiedzieć! xD no średnio właśnie ;p tak, lepiej nie pytaj ;p (teraz ja dbam o Twoje zdrowie psychiczne :D)oczywiście, że Twoja zasługa! no co? żadna z moich kumpeli, które to widziały, nie potrafiła tak ocenić tych piwek z soczkiem i w ogóle, a Ty potrafiłaś! więc Twoja, jasne, że Twoja! :D no właśnie, niefajnie. ale kiedyś sobie przedłużę ;D jasne, że byś wolała, ale nie masz tragedii, nie marudź ;p
no i już, po kłopocie! a ja znowu świrowałam xD
;p
wiem, wiem ;p ogarnęłam się wcześniej, to się stało ;p nie! ;D wiedziałam! ;)) no co wiem, co wiem? nie marudź! jedyna taka szansa w życiu, staraj się, ciesz, jaraj czy co tam chcesz! (uff, całe szczęście! :D)
ej, a czemu we mnie nie wierzysz? ;p niee, będą mnie bolały zęby, a właściwie ich brak, więc nie będę spać tak długo ;p
o ja pierdole... nie wiem, czy chciałam to wiedzieć xD (jeszcze raz - co to za książka? ;> xD)]

Leo Rough pisze...

Leo miał wiele przekonań, które często drażniły jego ukochaną, czasem przeszkadzały jej do tego stopnia, że starała się z nimi walczyć, ale to nie mogło przynieść zamierzonego efektu. Gdy chciał, potrafił być wręcz chorobliwie upartym i zawziętym człowiekiem, a jedną z kwestii, które budziły w nim owe instynkty, była sprawa malejącej kwoty na bankowym wyciągu. Uważał, że to tylko jego problem, a choć nie próbował samego siebie okłamywać, że nie jest najlepiej, to nie zamierzał wciągać w to Spencer. Zarządzanie finansami należało do niego, jako do głowy rodziny, więc nie czuł się komfortowo z myślą, że miałby wciągać w to ukochaną. Ona miała swoje obowiązki i zajęcia, on swoje, a wśród nich zadbanie, by jej i ich synowi niczego nie brakowało. Póki co jeszcze im to nie groziło, ale jakiś strach już ściskał jego gardło, ilekroć sięgał po portfel czy przeglądał wyciągi z rachunku bankowego. Nawiedzały go najróżniejsze obawy, którym często towarzyszyły idiotyczne pomysły, jak podjęcie dodatkowej pracy albo powrót do mieszkania w centrum. Ani jedno, ani drugie nie wchodziło w grę, więc tylko brał dodatkowe zlecenia i siedział nad nimi, marnując czas, który powinien przeznaczyć dla swojej rodziny. Ale... nie mógł.
Tego wieczora jednak żaden problem już się nie liczył, choć dla Leo nie było najłatwiejszym zadaniem pozbyć się niepożądanych myśli. Wracały do niego jakieś obrazy, jakieś wspomnienia, ale już niezwiązane z tematem rozmowy, którą przeprowadzili z ukochaną. Chodziło już o te bardziej przyziemne sprawy, ale chyba nie mniej martwiące, bo to one często składały się na poważny kryzys w związku. A on marzył już tylko o spokoju, nawet o nudzie, byle nic więcej złego ich nie spotkało. Bo choć części swoich problemów sami byli winni, to inne spadły na nich nieoczekiwanie, choć nie można nazwać ich niespodziankami - te powinny być przyjemne. Choroba Jamesa taka nie była. Ale przez tych kilka godzin, które zostały im do zmierzchu, mogli cieszyć się sobą, po prostu być obok, nie myśląc o tym, co ich rani. Okazało się, że jednak potrafią skupić się na przyjemnych stronach życia, jak smaczne jedzenie na widelcu ukochanej osoby, swobodna rozmowa, niejednoznaczne uśmiechy. To było ich popołudnie i, jak oboje mieli nadzieję, wieczór. Chwile, gdy mogą przekonać się, jak dobrze im ze sobą, jak bardzo nie chcą być nigdzie indziej. Bo choć być może tkwiło w tym wszystkim jakieś ziarenko fałszu, to oni nie zważali na to - liczyło się poczucie, że są we właściwym miejscu!
Nie przejmowali się brudnymi naczyniami na stole ani mówieniem. Jak na komendę zamilkli w połowie zdania, z opóźnieniem uświadamiając sobie, że już nic nie trzyma ich z dala od siebie, bo jedzenie zniknęło z talerzy, żołądki napełniły się mieszanką ziół, nozdrza nasyciły ich zapachem. Pozostało jeszcze kilka zmysłów do nakarmienia, kilka potrzeb do zaspokojenia, pragnień do spełnienia. Doskonale wiedzieli, co teraz się wydarzy, bo odwlekali tę chwilę już w nieskończoność, jak wydawało się Leo. Nie myślał. On wiedział, co dzieje się w głowie jego ukochanej, ku czemu wędrują strzępki jej myśli, choć oczy miała już tak lśniące, tak piękne i w pewnym sensie puste, że wątpił, czy jest jeszcze świadoma czegokolwiek poza drżeniem jej ciała, spragnionego dotyku. Nie trzymał jej dłużej w tym stanie zawieszenia, sobie nie pozwolił na kolejną chwilę wahania. Po prostu wstał i chwycił jej dłoń, a potem poprowadził w stronę kanapy, na którą rzucił ją bez słowa. Jego figlarny uśmiech mówił sam za siebie. Zaczął odpinać guziki swojej koszuli, stojąc nad Spencer, przedłużając wyczekiwany moment o kilka sekund, by potem, gdy materiał opadł na podłogę, rzucić się na brunetkę jak dziki zwierz.

[powoli... :D mhm ;))
w sumie nie wiem, czy dzisiaj długo posiedzę, bo mam trochę rzeczy do ogarnięcia. postaram się jednak odpisywać tutaj, a na Krakowie tylko zostawię coś dla Ciebie na jutro, na popołudniową nudę ;)]

Leo Rough pisze...

[nie byłam i nie wychodzi! -.- ;p
(niekoniecznie, bo nie jestem pewna, jak to Twoje "normalnie" będzie wyglądać xD)
taa ;p a podobno to ja biorę wszystko dosłownie ;p z mężczyzną, który zostawia na mnie ŚLADY xD prawie, jakby oznaczał teren ;p no właśnie - te gładziutkie policzki! <3 :D no w sumie muszę przyznać, że coś w tym jest, ale nie u mojego faceta ;p bo wyglądam, jakbym miała wysypkę! xD nie no, żadnej bródki, oszalałaś? ;p taki wiesz, jak się zapomni ogolić tylko ;p albo taki wieczorny :D no, dobra, niech Ci będzie! ;p (powinnaś ;p) no właśnie! niech więc będzie, że to zasługa Twojej intuicji i tylko ją zaprosimy na swój ślub! ;p no! ;p tak ma być :D
;p
zdarza mi się, ale dzisiaj to tylko dlatego, że barman poszedł do pracy ;p a to się w tygodniu nie zdarza często ;) haha ;p ale wciąż możesz napisać dobrą recenzję, więc nie marudź, pisz, rób notatki, walcz z weną! działaj! :D (;> ^^)
ja aż za bardzo, niestety ;p mówiłam, że dzisiaj rano zaspałam? ;p
nie lubię ;p xD
w sumie nie zdążymy się rozgrzać, a ja już będę się zbierać, ale nieważne ;p
mhm ;)) no to super ;)
em... nie pomyślałam o tym? xD trzeba będzie wymyślić coś innego. albo rzeczywiście podarować im błogosławieństwo w postaci spadku ;p]

Usta Spencer smakowały bazylią i oregano, przywodząc na myśl nie tylko przepyszny obiad, który właśnie zjedli, ale także wszystkie te wieczory, gdy wspólne gotowanie kończyło się przypalonymi garnkami, bo rozproszyły ich inne, bardziej rozkoszne zajęcia. Ale potem nawet swąd spalonego sosu czy rozgotowany makaron nie mogły im zepsuć humorów. Z tym samym wrażeniem - że wszystko zyskuje lepszy smak, gdy ona jest obok - całował ukochaną zachłannie i drapieżnie, chcąc zagarnąć dla siebie wszystkie te aromaty jej warg, które tak uwielbiał, które sprawiały, że cały wręcz gotował się, wyglądając już kolejnych ruchów. Nie czekali długo, by przejść do bardziej zdecydowanych pieszczot, bo żadne a nich nie miało wystarczająco dużo cierpliwości. Odpuścili sobie droczenia, nie przejmowali się czułością, byciem delikatnym. I gdy Leo zdzierał z brunetki kolejne części ubrań, podziwiając jej doskonałe, piękne ciało, nasycając się bliskością i ciepłem, doszedł do wniosku, że to, co robią, to nie jest miłość. Ale nie rozwodził się nad tym, rejestrując tylko, że Spencer wcale nie wygląda na niezadowoloną, wręcz przeciwnie - z każdego jego ruchu czerpie tyle samo przyjemności, co on. Wszedł w nią gwałtownie i bez uprzedzenia, chłonąc wyraziste doznania, jak drżenie jej ciała, jej krzyk rozchodzący się po salonie, jej paznokcie wbite w jego ramiona. Nie bawił się w budowanie napięcia, w podsycanie żądzy - brał to, na co miał ochotę, tym samym spełniając pragnienia Spencer. I choć wydawało mu się, że to ból odmalował się w którymś momencie na jej twarzy, to jednak nie zwolnił, nie zatrzymał się. W szale, który go ogarnął, nie mógł już powściągnąć pierwotnych instynktów. Później miał tego żałować, ale teraz... Teraz nie było na to czasu. Jego ciało samo reagowało, działało bez kontaktu ze świadomością, prawie bez jego wiedzy. Nie było już Leo, w jego skórze siedział mężczyzna tak gwałtowny i drapieżny, jak dzikie zwierzę, nieokiełznany, wręcz brutalny, choć wciąż pamiętał o pocałunkach, o magii dotyku. Szkoda tylko, że i to mogło robić krzywdę, i to mogło ranić.

[kuźwa, nie miało tak wyjść, ale za dobrze mi się pisało xD]

Leo Rough pisze...

[nie byłam i nie wychodzi! ;p
(okej, okej, zrozumiałam! oszczędź! :D ;p)
ta? nie wiedziałam xD weź, spadaj! ;p że hę? ;p no to racja, nie są złe! ;D pomyśl xD wiem, bródki bym nie zniosła! ;p no, może być, ale w określonych sytuacjach! ;) ;p niech Ci będzie, że nie ucieknie ;p (:D) nie przyjdzie? to w takim symbiotycznym związku żyjecie, mam rozumieć? ;p haha, dobrze ;p
właśnie ;D ;p nie: postarasz, ale to zrobisz! kobieto, jesteś niesamowita! :D i Twoja krytyka też taka będzie ;))
no bo na siódmą, a było jeszcze ciemno i jakoś tak wyszło xD o, serio? ;p
haha, skąd wiedziałaś? xD
;))
dopsz ;)]

Ciało pod nim drżało i był pewien, że to rozkosz rozlewa się po nim rwącą falą, zaciskając powieki kobiety, wyciskając na jej ustach krzyk. Wydawało się, że właśnie tego bodźca potrzebował, by wreszcie ruszyć ku szczytowi przyjemności, w podróż w jedną stronę. Jego ruchy stały się jeszcze gwałtowniejsze, o ile to w ogóle możliwe; przyciskał Spencer do siebie, pozwalając, by jej palce wyznaczyły szklaki na jego skórze, by odbiły się na niej wyraźne półksiężyce paznokci. Wbrew pozorom czuł to, ale był to ten rodzaj bólu, który szybko przynosi rozkosz, który sprawia, że ma się ochotę przymknąć powieki i uśmiechnąć. Wiedział, że dzielą to wrażenie, że razem dążą ku najwyższej przyjemności, z której potem spadną w otchłań, zmęczeni, ale szczęśliwi, złączeni w jedno, zlepieni ze sobą. Jak zawsze, a może nawet lepiej, może bliżej, bo z nową falą tęsknoty nadeszło poczucie, że nie Leo nie może pozwolić jej się odsunąć, że nie może jej wypuścić w ramion. Dlatego przy ostatecznym dreszczu, który rozszedł się wzdłuż jego kręgosłupa, wypychając z płuc wstrzymywany haust powietrza, przylgnął ciasno do Spencer, wtulając twarz w zagięcie jej szyi, w to cudowne, pachnące intensywnie miejsce, z którym kojarzyły mu się same najlepsze rzeczy. Ciepło i bliskość, i czułość, i troska. Zaczął całować zarys obojczyka, ramię, by zaraz przesunąć zębami po słonej od drobinek potu skórze kobiety, a potem wyznaczyć ścieżkę do jej ucha, którego płatek przygryzł. Osłaniał ją tak swoim ciałem jeszcze przez chwilę, pozwalając rozkoszy rozpełznąć się po całym ciele, jednocześnie wcale nie mając ochoty odsuwać się od Spencer. Więc gdy wyrównał oddech i uspokoił odrobinę szalone bicie serca, zamiast kłaść się obok niej na kanapie, wciągnął ją na siebie, oplatając ciasno ramionami. Z lekkim, nieco nieobecnym uśmiechem uniósł głowę i znów pocałował ramię kobiety, a potem ruszył na poszukiwania jej ust, za których smakiem już tęsknił.

[no nie wiem, nie wiem xD ej, ale to byłoby fajne! :D nie byłoby? ;>]

Leo Rough pisze...

[ja tam jestem psuja i podoba mi się ten wątek, ale z drugiej strony rzeczywiście tak szkoda wszystko psuć. kurczę, sama nie wiem. nie możesz Ty zdecydować? ;> ;p
tak, Kraków sobie odpuść ;)
reszta nawiasu zaraz ;p ;)]

Leo Rough pisze...

[nie byłam i nie wychodzi ;p
(doceniam? ;p)
nie, wcale xD ale Ty nie musiałaś tego powtarzać! ;p no to nikt Cię jeszcze porządnie nie podrapał xD ehem... OK? ;p wiem! :D ja nie aż tak, ale napisałam: niech Ci będzie ;p no a nie mam racji? ;p xD
znowu źle: nie masz nadzieję, ale to wiesz! :D ^^
ale ja nigdy nie miałam tak wcześnie zajęć, ostatnio w podstawówce, ewentualnie treningi, ale to zawsze mogłam się spóźnić ;p to się cieszę :D ;p
haha xD
może być, może! ale coś o tym S. może wspomnieć albo coś ;> żeby było jednak troszkę, troszeczkę dramatu... :D
;)
;p]

Leo Rough pisze...

[nie byłam i nie wychodzi ;p
(tak? ;p)
OK! ;P xD ale że chciałaś?! ;p jak sobie znajdziesz takiego Piotrusia, to zobaczysz xD no normalnie! mam Ci tłumaczyć, jak się całuje? ;> ;p przecież weź, jasne, że nie ociera się o mnie policzkiem czy coś, ale no, tak normalnie xD przecież żartowałam z tą wysypką... ;p w ogóle o czym my rozmawiamy, co? xD z tego jestem znana przecież ;p no właśnie nie jestem pewna, co mówisz... ;p
;p
mhmmm... OK, już się boję ;p dobra, pewnie to spieprzę, ale mniejsza o to ;p powiedzmy, że wiem, o co Ci chodzi ;)) no rozumiem, więc żadnych kryzysów w tej sferze, załapałam ^^ i w sumie cieszę się, że mi nie pozwoliłaś na to, bo bym była zła ;))]

W pewnym sensie rzeczywiście była narzędziem w jego rękach - środkiem, dzięki któremu mógł osiągnąć spełnienie, a wraz z nim nareszcie otrzymać także zapomnienie, bo właśnie to zawsze dawała im wspólna rozkosz: ulgę. Bo byli razem, kochali się, a seks stanowił najpiękniejszy tego symbol, widzialny znak ich miłości. Był to ich własny i wyjątkowy, jak mu się wydawało, sposób na wyznanie sobie swoich uczuć, na okazanie troski i dbałości o drugą osobę. Na podkreślenie, że są jednością. Tym razem jednak zapomniał się, a cały przeżywany ból i ta okropna, rozrywająca serce tęsknota, którą czuł, dały się we znaki. Potrzebował rozkoszy, by dostać spokój. Szkoda tylko, że zapomniał, że nie może i nigdy nie będzie w tym sam. Zapomniał o Spencer.
Teraz jednak znów liczyła się tylko ona, a Leo nie pamiętał o niczym innym, poza rozkosznym dreszczem sprzed kilku chwil, który przebiegł przez jego ciało i dał wrażenie, że wszystko jest dokładnie tak, jak powinno. Trzymał w ramionach Spencer, a już samo to mogło mu wystarczyć za obietnicę, że wszystko się ułoży. Starał się jednak nie poruszać w myślach tematu tego, co ma się ułożyć - by zapomnieć, zatonął w pocałunku. Włożył w niego całą tę delikatność, która wcześniej została zepchnięta na dalszy tor, choć gdy odsuwał się po kilku chwilach, przygryzł jeszcze dolną wargę kobiety, jakby na moment żegnając się z nią. Z uśmiechem oparł głowę na oparciu kanapy, spoglądając na Spencer, by zaraz potem przymknąć z błogością oczy. Nieprzerwanie gładził ją teraz po plecach i bokach, mając niejasne wrażenie, że wciąż drży. I tak, po nitce do kłębka, wreszcie dotarło do niego, że tak naprawdę jego ukochana była dziś... bierna. Może na początku odwzajemniała jego pieszczoty, może tak samo gwałtownie zrywała z niego ubrania, jak on próbował pozbyć się jej, ale potem coś się zmieniło. Ze zmarszczonymi lekko brwiami spojrzał na nią, ale nie odezwał się, jedynie opuszkami palców sięgając do jej twarzy, z której odgarnął kosmyk włosów. Potem podniósł jeszcze głowę i znów pocałował ją, tym razem będąc już nie tylko delikatnym, ale również niezwykle czułym - było w tym pocałunku wiele emocji, ale już bez poprzedniej gwałtowności. Bo sam nie wiedział do końca co, ale coś było tym razem inaczej.

[dobra, nie tak miało być, ale nieważne ;p poprawię się jutro! ;) będę, tak jak mówiłam, po szóstej, więc spiszemy się później ^^ dobrej nocy! i żadnych erotycznych snów, bo będziesz niewyspana! :D]

Leo Rough pisze...

Jeszcze przez chwilę pozwolił sobie na niemyślenie o niczym specjalnym - dał sobie i Spencer czas na powrót do równowagi, wyrównanie oddechu i ochłodzenie rozgrzanego ciała, choć nie mógł pozbyć się wrażenia, że coś jest inaczej. Że ją coś gryzie. Że on zrobił coś nie tak. Jednak postarał się, by te rozmyślania nie zepsuły mu momentu, który powinien być magiczny; zepchnął je na dalszy tor, uznając, że przecież równie dobrze może wrócić do nich później, a teraz powinien odpocząć. Kilka ostatnich tygodni było dla nich wyjątkowo trudnych, więc musieli pobyć razem, nacieszyć się sobą, nasycić obecnością ukochanej osoby. I wierzył, że pieszczoty dadzą im to poczucie - wciąż jeszcze czuł rwącą tęsknotę i pragnienie trzymania Spencer w ramionach do końca świata, ale wierzył, ze niedługo rozprawią się z tym wspólnymi siłami. Znów będzie zwyczajnie, tak, jak powinno.
Oboje lubili tę chwilę tuż po miłosnym uniesieniu - było w niej coś magicznego. I nawet teraz, mimo poczucia, że coś jest nie w porządku, odnaleźli w niej wszystko to, co tak cenili. Leo skupił się na obdarzeniu Spencer całym ciepłem i czułością, na jakie było go stać, a jej uśmiech wyraźnie powiedział mu, że wykonał swoje zadanie. Nie spoczął jednak na laurach, bo chciał, by wiedziała, jak bardzo tęsknił, jak bardzo wyczekiwał takiej chwili bliskości, jak trudno było mu bez niej, bo brakowało w jego życiu światła. Słowa wydawały się nieodpowiednie, wręcz nie na miejscu, bo przecież potrafili przekazywać sobie myśli bez słów, ale tym razem chciał mieć pewność, że jego uczucia nie pozostaną dla Spencer jedynie w sferze domysłów.
- Kocham cię. - szepnął ciepło wprost w jej usta, gdy znów podniósł się, by pocałować ją krótko. Za każdym razem, gdy odsuwał się i tracił kontakt z ukochanymi wargami, budziła się w nim nowa tęsknota, niemal tak samo paląca jak ta, którą czuł, gdy dzieliły ich setki kilometrów. Zastanawiał się, czy i ona czuła taki ból, czy teraz również go czuje z taką siłą, jak Leo. Bo on wciąż cierpiał, choć miał ją już przy sobie, ale... nie całą. Nie potrafił określić, na czym to polega, choć starał się, porównując tę chwilę do niezwykłej magii, której zaznali kilka tygodni temu po jednej z ich największych kłótni, po jego raniącym "nie wiem". Choć wtedy nie uprawiali seksu, to kochali się, przekazując to jedynie w ciasnym objęciu, w spojrzeniu przepełnionym emocjami, w muśnięciach dłoni, ust.
- Kocham. - powtórzył z leciutkim, bardzo bladym uśmiechem.

[nawias za chwilkę, bo mam nadzieję, że jeszcze mi odpiszesz, więc nie chcę marnować czasu ;>]

Leo Rough pisze...

[nie byłam i nie wychodzi! ;p
(OK! ;P)
nie chciałaś! ;p a to nie miał być konkretnie on ;> xD jej, wiesz, jak to się robi? no co Ty nie powiesz ;p nie napisałam, że z wysypką, ale z takim właśnie zaczerwienieniem... normalnie zdjęcie Ci zrobię i wyślę, bo mi nie wierzysz, że facet może Cię policzkiem podrapać xD no właśnie! ;p dobra, kończymy, nareszcie! ;p właśnie :D ;p i to tak szczerze niby? ;> ;p
;)
no, zobaczymy ;p o, dziękuję! ;)) nie no, serio się cieszę, bo jak sobie teraz pomyślałam o tych Leośka wyrzutach sumienia, to tak mi się niemiło zrobiło. w sumie na chwilę mam dość jego zadręczania, ale on jeszcze nie może przestać i nie wiem, co mam zrobić ;p coś będę musiała wymyślić ;)
jakoś... inaczej ;p przecież wiesz, że to w głowie często wygląda inaczej, niż potem przyjmuje to klawiatura ;p OK! ;) ja jestem znowu wcześniej, bo pisałam konkurs z angola i byłam zwolniona z ostatnich lekcji ^^ no raczej, że niewyspana, a jak inaczej? ;D ;p]

Leo Rough pisze...

[nie byłam i nie wychodzi!
(;p)
no! ;p właśnie! ;> no, nieważne, o niego chodziło, cicho! ;p już nie komentuję, bo mi znowu zaczynasz coś wmawiać ;p właśnie, zostańmy przy tym, że wszystko się zdarza, wszystko jest ludzkie i takie bzdury, a męski zarost jest cool. ok? xD milczymy ;p serio serio? ;D
no tak, rozsądna kobieto, zawsze wiesz, co dla nich i dla nas najlepsze! i dbasz o nich, w przeciwieństwie do mnie! ;p a właśnie, że to jest trudne, no bo, szczerze, jak on się przestanie zadręczać, to mu nic w głowie nie zostanie, co oznacza, że nie będę miała o czym pisać xD
zawsze o to chodzi ;p e tam, nie chciało Ci się, bzdura ;p no to opowiadaj: jak było? ^^
nie wnikam... xD]

Spencer, która oplata go ramionami, która napiera na niego, chcąc być jeszcze bliżej, której pocałunki smakują czułością, a uśmiech ożywia oczy wesołymi, ciepłymi iskierkami, czyniła go najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi. Świadomość, że ma przy sobie piękną i zachwycającą kobietę, dodawała mu skrzydeł, ale nie chodziło przecież tylko o jej urodę i doskonałe ciało! Kochała go, a to było najważniejszym kryterium. Nie mógłby być nigdzie indziej, bo tylko ona potrafiła sprawić, by poczuł się ważny, potrzebny, kochany. I te właśnie uczucia wypełniły go nagle rwącą, gorącą jak płomień falą, gdy słyszał jej ciche, ale zupełnie szczere wyznanie, z którego bez trudu wyczytał te same emocje, jakie przez cały czas towarzyszyły jemu. Byli dla siebie stworzeni, nigdy w to nie wątpił. Choćby to, jak pasowały do siebie ich ciała, jak doskonale łączyły się usta, dłonie! Leo doskonale wiedział, że ta fizyczna część ich związku stanowi ważny element, ale nie można odłączać go od całości. Tylko wszystkie części razem działają poprawnie, jak dobrze naoliwiona machina.
W jakiś sposób zdołał nagle odczuć tęsknotę Spencer, choć jej uczucie różniło się od tego, co on przeżywał. Bo on wyjechał, gdy ona chciała jedynie chwili dla siebie. Wcześniej to on czuł się opuszczony, odepchnięty, ale teraz zrozumiał, że było na odwrót. To on opuścił i odepchnął Spencer, uświadomiła mu to już wcześniej, ale teraz w pełni to zrozumiał. Z dziwnym drapaniem w gardle pomyślał o tym, jak nawzajem się zranili, choć żadne z nich tego nie chciało. Tak po prostu wyszło, gdy oboje w którymś momencie stali się egoistami, tylko na chwilę, ale to wystarczyło. Zrobili sobie krzywdę, zadali rany, które teraz powoli zalepią. Wierzył, że zdołają.
Pieszczoty Spencer w pewnym momencie zaczął odbierać jako zachętę do dalszego ciągu miłosnych rozkoszy, choć on najchętniej przeniósłby się do sypialni. Tam jednak mogliby obudzić Jamesa, uznał więc, że bezpieczniej byłoby zostać na dole, na kanapie, która była świadkiem niezliczonych rozkosznych uniesień jej właścicieli. Musiał najpierw upewnić się, że dobrze odczytał gesty ukochanej, co do czego właściwie nie miał wątpliwości. No bo jak mógłby im wystarczyć jeden raz? Więc zaraz zacisnął wokół niej ramiona i znów obrócił się na kanapie tak, że teraz leżeli obok siebie. Pochylił się nad nią z kolejnym pocałunkiem, nie wypuszczając jej z ciasnych objęć, a w pieszczocie jego warg znów czaiło się znajome napięcie.

[a ja mam w ogóle straszne cuda dziś i masę nauki, więc choć starałam się wykorzystać czas bez Ciebie, to nie bardzo mi wyszło, co oznacza, że siadam dalej do książek, odpiszę tylko na Krakowie i... nie ma mnie. niestety :/]

Leo Rough pisze...

[nie byłam i nie wychodzi!!!
;p no, nareszcie! :D ;p no jasne, bo Ty byś nigdy nie mogła ;p oczywiście! :D wiesz, źle to brzmi xD ale spoko! ;p tak, tak, nie każ mi tego powtarzać ;p no! :D ^^ ok, ok! ;p
jak dobrze, że to nie muszę być ja! i jak dobrze, że ma kto hamować moje zapędy! bo gdyby nie Ty, to Leoś już by nie żył, wiesz o tym? ;> ;p nie, nie jestem zła, fajnie to wyszło w sumie. bardzo mi się podobał ten fragment z łezką sprzed kilku komentarzy, zapomniałam Ci powiedzieć! a myślałam o nim dzisiaj, bo był taki... mocny! :D serio? będzie nudny i nijaki przecież! nie, znajdę mu coś innego, choćby te kłopoty finansowe albo coś ;p
właśnie ;p no widzisz, mówiłam! :D świetnie, bardzo się cieszę ;)) haha, faaajnie xD bez obiadu poszłaś? ;p
tak, lepiej dla mojej główki xD
no wiem ;( o, widzisz, nie będziesz się nudzić! ;) i ja też robię Krebsika, wiesz? ;D fotosyntezę, oddychanie i w ogóle ;)]

On wcale nie zamierzał dopuścić do tego, by ten kolejny raz był tak samo gwałtowny, jak poprzedni. Także pragnął czułości, pragnął bliskości, ale już niekoniecznie dążącej tylko do finalnej rozkoszy. Sama droga do niej była przecież cudowna - usłana drobnymi sukcesami, małymi nagrodami, które starannie kolekcjonowali, nasycając się nimi, choć ciągle było mało. Chciał, by teraz te słodkie wyznania miłości, którymi się podzielili, znalazły swoje odbicie w połączeniu ich ciał, ich dusz w jedność. Zawsze był przecież dość czułym na takie drobiazgi facetem, choć nie mówił o tym - pokazywał to. A przynajmniej starał się, gdy już zdołał uspokoić falę żądzy, nad którą nie mógł panować. To był ten pierwotny instynkt, który po stłumieniu był już tylko zachętą, siłą napędzającą. Ale nie tylko to działało wtedy, bo później chodziło już o uczucia i emocje, a nie o fizyczność. I wiedział, że Spencer jest tego świadoma, co zaraz potwierdziła, odwzajemniając jego pocałunek z równym zapałem. Nie spodziewał się jednak, że tak szybko zniknie z jego ramion; chciał ją zatrzymać, bo pożegnanie z jej ustami wydawało się wręcz niemożliwe, ale gdy dostrzegł, gdzie podąża, nie mógł się już ruszyć. Znów działało jego ciało, pierwotna potrzeba, pragnienie, którego nie akceptowały jego myśli. Wydał z siebie tylko niski, gardłowy pomruk aprobaty, a potem zastosował się do wyraźnego polecenia Spencer i... oddał się rozkoszy. Poddał jej ustom, jej dłoniom, jej pieszczotom, które nie były tylko mechanicznym ruchem, dążącym do finału, ale czymś więcej. Wiedział to. Tylko nagle zapomniał, o co chodzi. Liczyło się to, że ona nagle przejęła dowodzenie, a Leo chciał jej na to pozwolić. Lubił jej zdecydowanie i pewność, lubił, gdy dominowała, choć często brakowało mu cierpliwości, bo ona z kolei lubiła się z nim droczyć. Ale teraz nie zamierzał narzekać, bo chciał ją zobaczyć taką właśnie - skupioną na podarowaniu im wspólnej rozkoszy, opętaną szałem uniesienia, do którego sama się prowadzi. Tak, Spencer w takiej roli zdecydowanie mu się podobała.

Leo Rough pisze...

[mogłabym jeszcze odpisać, ale jak nie masz ochoty, to sobie odpuść, zostaw na jutro czy coś ;)]

Leo Rough pisze...

[spoko, rozumiem - daj jej czas czy co tam potrzebuje ^^ jasne, wiem ;) no, nie przejmuj się mną, pisz, ile możesz, chcesz, ile Ci wena pozwala, nie? ;))]

Leo Rough pisze...

[haha, OK, spoko ^^]

Leo Rough pisze...

[nie byłam i nie wychodzi.
właśnie wiem, wiem, Kochana! ;p "wszystko się zdarza" mówi samo za siebie! ;p dzięki xD ;p
tak, tak, właśnie! ;) no właśnie nie pisałybyśmy, ale Ty mnie powstrzymujesz przed takimi głupotami, więc nie jest źle ^^ ;)) serio :D ale taki... nudny. dorosły. a Leoś to dzieciaczek jest przecież ;p
oj tam, oj tam, już nie marudź ;p a podobno to ja na wszystko narzekam! ;p o, biedna! xD
taak ;p
pewnie tak, ale... znajdź pozytywy! ta cudownie zdana matura, wymarzone studia, Kraków... :D e tam, Krebsik jeszcze fajny, ale tam potem cyklu mocznikowego nie ogarniam, także wiesz ;p
e tam, nie było źle ;)]

O tak, znała jego ciało nawet lepiej od niego, a więc doskonale wiedziała, jak doprowadzić go do szczytu rozkoszy, niemal doprowadzając go do szału swoimi poczynaniami. Każda chwila wahania czy zwłoki była dla niego torturą, a choć Spencer wynagradzała mu ją później z nawiązką, nie potrafił czekać - poruszał się niespokojnie, błagając o pieszczoty, mruczał, zachęcając ją do kolejnych ruchów. Na szczęście tym razem nie męczyła go, dając mu wszystko to, o co bez słowa prosił. Zdradzały go wypełniające się pragnieniem oczy, rozchylone wargi, przyspieszony oddech, spięte w oczekiwaniu mięśnie, a Spencer nie ignorowała tych sygnałów. Z łatwością odczytała jego pragnienia i wypełniła je, nie szczędząc mu siebie. Była przy tym tak zdecydowana i zdeterminowana, że Leo miał ciarki od samego patrzenia na nią - upartą w dążeniu do celu, równie niecierpliwą, jak on. Nie droczyła się z nim, a Leo to doceniał. Dziś chyba nie mógłby znieść już więcej oczekiwania.
I gdy znów znalazła się przy nim, wpił się w jej wargi z gwałtownym pocałunkiem, tym samym dziękując jej za rozkosz. Wciąż miał przyspieszony oddech i rozedrgane dłonie, ale to nie przeszkadzało mu w przyciągnięciu do siebie Spencer i całowaniu jej tak zapamiętale, jak tylko potrafił. Odsunął się po dłużej chwili, dysząc ciężko, a oczy lśniły mu figlarnymi iskierkami. Opuszkami palców przesunął po twarzy brunetki, wyznaczając ścieżki na jej policzkach, czole, wędrując przez czubek nosa do warg, wygiętych w uśmiechu. W uszach wciąż brzmiał mu jej cichy śmiech, za którym również tęsknił, a teraz, patrząc na jej usta, pomyślał, że tak mogłaby wyglądać reszta tego dnia - oni objęci ciasno na wąskiej kanapie, rozkoszujący się tą cudowną bliskością, milczący, bo nie potrzeba żadnych więcej słów. Ale zaraz uznał, że to mało, więc pocałował wargi Spencer krótko i namiętnie, z drobnymi pieszczotami zsuwając się na jej szyję i obojczyki, wracając do delikatnych płatków uszu, a potem znów sunąc w dół, do dekoltu i piersi, którym teraz mógł poświęcić dużo, bardzo dużo uwagi.

Leo Rough pisze...

[nie wychodzi i nie byłam! -.-
;D ;p niee, wcale xD mhm, mhm ;p
oj no, bo miałam wizję, że zaczynam pisać Tonym, ale szybko mi się to przestało podobać ;p tak, bardzo dobrze, cudowna jesteś, przewidująca! ;D ;p nie zostawiłabym Cię przecież z pisaniem, miałabym nową postać czy coś ;) jakoś? nie bądź taka skromna! :D no nie, miałam nadzieję, że się nie zgodzisz ze mną! ;p i jeszcze ten podejrzany uśmieszek ;p
nie wiedziałam, że w ogóle umiesz xD u, znam to, ja też dzisiaj przyswoiłam już z pół paczki nospy :/
;p
właśnie! :D o, nie! zazdroszczę. ja to chyba oleję, bo już nie ogarnę o tej porze ;p]

On doskonale pamiętał tamten poranek po nocy dusznej od miłosnych uniesień, gdy zmęczeni po kilku zaledwie godzinach snu, ale wciąż nienasyceni sobą przenosili się z miejsca na miejsce, nie potrafiąc przerwać pieszczot. I często przypominał sobie te fantazje, które rozsnuwał przed Spencer z tak drobiazgową dokładnością, że wyobraźnia ich obojga pracowała na najwyższych obrotach. Z łatwością rozbudził ich żądzę, dzięki czemu jedna z tych rozkosznych wizji doszła do skutku. Kochali się wtedy na kuchennym blacie, a głośne krzyki brunetki i jego rozkoszne jęki rozchodziły się po całym domu. Dziś nie mogli sobie co prawda pozwolić na hałasowanie, ale dlaczego nie mieli kontynuować rozpoczętej przed dwoma miesiącami przygody z fantazjami? Z początku jednak Leo nie zrozumiał, o czym mówi Spencer. W jego głowie nagle zapaliła się ostrzegawcza lampka - bo dlaczego ona, do cholery, wspomina o praniu, gdy są w środku... czegoś? Najpierw zamarł na ułamek sekundy, powstrzymując swoje pieszczoty, a potem podniósł się gwałtownie, by znaleźć się twarzą na równi z ukochaną. Ze zmarszczonymi brwiami patrzył na nią, wciąż nie rozumiejąc.
- O czym ty...? - zaczął, ale nagle urwał, gdy wreszcie dotarło do niego, że jej oczy lśnią figlarnie, a to może oznaczać tylko jedno. I zaraz Leo roześmiał się w głos, kręcąc z niedowierzaniem głową. Jeszcze na chwilę przylgnął do warg ukochanej, tłumiąc nimi swój ochrypły rechot, a potem zerwał się z kanapy. Nie czekał, aż ona też wstanie i ruszą do pralni, ale po ułamku sekundy już trzymał ją w ramionach, rozgrzaną, nagą Spencer, którą nie potrafił się nasycić. Odnajdując znów jej usta z kolejnym pocałunkiem ruszył w kierunku, który sobie wybrali, wciąż lekko drżąc od śmiechu. Zaskakiwała go i zadziwiała za każdym razem, nie tylko w tej kwestii, we wszystkim. Ale tutaj była wyjątkowa, niezastąpiona, wspaniała! I choć Leo miał wiele partnerek, żadna nie dorównywała Spencer, żadna nie była choć w połowie tak dobra! I żadna nie kochała się w nim w pralni, zagłuszana hukiem pustego bębna...

Leo Rough pisze...

[chcesz, żebym się zgubiła, tak? rozgryzłam Cię xD nie byłam i nie wychodzi! ;p
dobrze, dobrze, wierzę xD ;p
wiem, że się cieszysz :D no, już nieważne, Leoś jest, żyje (jeszcze xD), także spoko ;p oczywiście :D mówiłam, że uwielbiam Twoją intuicję? ;> no nie, ale wiesz, coś byśmy wymyśliły! może byłby lepszy ^^ haha, właśnie ;p tak? nie wiedziałam... ;p dobrze, kombinujmy! ;)
aż nie mogę uwierzyć! ;p no na mnie też już nic nie działa, od apapu boli mnie brzuch. ibalgin jest jeszcze spoko ^^
u, niefajno. ale dasz radę! zrób sobie małą przerwę, porozciągaj się, potańcz, nie wiem, cokolwiek! wierzę w Ciebie ;)) haha, no to teraz już musisz polubić tę chemię! zobacz, jaka ona cudowna, przypomina Ci o takich rzeczach, ważnych przecież! xD
w porządku, już się nie spodziewałam odpowiedzi ;p jasne, zajmij się nauką ;) ja w sumie już znikam, bo jutro na badania rano idę, więc znowu muszę wcześniej wstać, ale postaram się być też nie później, niż o szóstej. cieszysz się? wiem, że to nie druga, ale zawsze coś! :D]

Zdecydowanie wróciła już jego ukochana Spencer, której wcześniej szukał w kobiecie biernej, obojętnej, nieodpowiadającej na pieszczoty. W jednej chwili zapomniał o tamtym i gdyby ktoś teraz spróbował mu przypomnieć o tych niejasnych wrażeniach, których doświadczył, pewnie nie miałby pojęcia, o co chodzi! Bo teraz wiło się przy nim ciało chętne na przyjmowanie dotyku, pocałunków, pieszczot nie tylko tych czułych i delikatnych, ale również nieco bardziej drapieżnych, gdy niecierpliwość i żądza brały górę nad poczynaniami mężczyzny. Te ręce i te usta nie pozostawały mu dłużne, jego również naznaczając gwałtowniejszymi niż poprzednio ruchami, wyznaczając szlaki na jego plecach, odciskając ślady na szyi, torsie i ramionach. Ale nie mógł narzekać, bo ten rozkoszny ból płynący z wbitych w skórę paznokci i zębów jedynie jeszcze bardziej go nakręcał. Jednak nie tracił już kontroli; był wręcz nadludzko świadomy każdego ruchu, każdego gestu, każdej przyjmowanej i dawanej pieszczoty. I każdego spiętego mięśnia, każdego grymasu, każdego dreszczu, gdy zbliżali się na skaj szaleństwa, razem, zlepieni ze sobą. Z ostatnim krzykiem przylgnęli do siebie, usta same odnalazły się z namiętnym pocałunkiem, a ręce, choć drżące z wyczerpania i przenikających ciało spazmów rozkoszy, splotły się ze sobą. Rozgrzane palce złączyły się, ale tylko na chwilę, bo zaraz potem znów tkwili tak ciasno przy sobie, jak tylko się da, oplatając się ramionami, wtuleni w drugie ciało z pełną ufnością, że równie dobrze mogliby tkwić tak w nieskończoność. I choć Leo miał wrażenie, że cały jego organizm na zawsze pozostanie już rozregulowany, ręce będą drżały, a oddech nie wróci do normy, to... mia to gdzieś. Trzymał w ramionach Spencer, całował ukochane usta, dotykał najdoskonalszego ciała. Czego więcej potrzeba?

[dobra, pewnie krótko i źle, ale już mi się oczy strasznie kleją i nie myślę, wybacz. ładnie zakończymy to jutro - myśl nad kolejnym wątkiem ;)
powodzenia z nauką, o ile jeszcze będziesz siedzieć, no i jutro, na sprawdzianie/nach :)) dobranoc :*]

Leo Rough pisze...

[nie byłam i nie wyszło, nie wychodzi, nie wyjdzie! ;p postaraj się bardziej! ;p
haha ;) ;p
nie inaczej :D ;p wiem, wiem ;p (ale że co? ;> xD) teraz mówię, że ją uwielbiam! :D o, jak miło! naprawdę? ;> a, to akurat jasne, ale w sumie... mogłybyśmy spróbować kiedyś :D ;p nie, nie miałam pojęcia! ;p mhm ;))
no przecież Ty nie marudzisz! nie potrafisz! :D tak, czy coś ;p uu, to nie fajno. ale co Ci się dzieje, że aż tak Cię boli? bo to raczej nie jest tak do końca normalne, nie?
i jak, dałaś radę? ;> było aż tak źle? ;p o sprawach najwyższej wagi, oczywiście! :D
wiem, doceniam ^^ no i nic z tego nie wyszło, a naprawdę chciałam być dziś wcześniej ;( wyszło na to, że jestem prawie godzinę później, zmęczona, głodna jak wilk i... bez pomysłów na odpisywanie. wymyśliłaś jakiś nowy wątek już? i tu w sumie, i na Krakowie, bo mój wen śpi i potrzebuje mocnego impulsu, sama rozumiesz :D
taa, mhm ;p
i jak poszło, hm? i na sprawdzianie, i na korkach? ;)
już się przyzwyczaiłam, chociaż dzisiaj miałam dostęp do internetu z komórce kumpeli, więc się zdziwiłam, jak tak o trzeciej jeszcze nie było odpowiedzi ;p ale spoko, przecież po to Cię uprzedzam, o której będę, żebyś sobie mogła odpisać, kiedy tam będzie Ci pasować ^^
a teraz idę coś zjeść, w sumie taka godzina, że już nie powinnam, ale chyba umrę z głodu! ;p niedługo będę i poodpisuję ;)]

Leo Rough pisze...

[nie przyznam Ci racji, bo nie wyszło i już nie wyjdzie, więc to Ty powinnaś odpuścić i przyznać mi rację, że wcale nie byłam wstawiona! ;p
;p mhm ^^ (kiedy ja lubię czasami! :D serio? nie miało tak zabrzmieć!) dopsz :D ;p faaajnie! ^^ :> serio mówię właśnie! nawet już zaczęłam wymyślać, jak można by to zrobić - Leoś mógłby zostać świadkiem koronnym i policja upozorowałaby jego śmierć, a potem: ta dam! Leoś wraca po kilku miesiącach, cały i zdrowy :D a w tym czasie ja sobie piszę jakiegoś przystojnego słodziaka, który opiekuje się Spenc i Jamesem... :D no co, zły pomysł? ;> ;p haha, rozgryzłaś mnie! ;p
dobrze, nie będę sobie psuć tych swoich wizji ;p uu, bardzo niefajno! ale to nie możesz coś z tym zrobić? może do lekarza pójść czy coś? bo wiesz, to może rzeczywiście być dla Ciebie naturalne, ale jeśli miałoby Ci coś pomóc, to czemu niby masz się męczyć, nie? no tak, różnie bywa, u mnie też każda baba inaczej ;p hah, to też znam - do gimnazjum chodziłam z taką, która co miesiąc przez cały tydzień w domu siedziała, bo właśnie mdlała i w ogóle.
oczywiście, nie wątpiłam w Ciebie! :D sprytnie! ;p
już? miło, że mi nie wypominasz ;)) coś pomyślimy w takim razie - ja jestem skłonna robić święta, co sądzisz? ;> ok, ta Kat może być, ale też myślałam, że mogliby rodzice S. przyjechać na kilka dni, oczywiście zaproszeni przez nich i w ogóle, żeby się z wnukiem przywitać ;)
tak miało brzmieć ;p
no ja też zawaliłam biologię - pociesza Cię to? dostałam tróję, a to mi się nie zdarza! będę poprawiać w styczniu, nie mam wyboru ;p ale nie mogłaś pomieszać wszystkiego, tak całkiem wszystkiego! nie będzie źle ;)) no to super, gratuluję, biologiczna zdolniacho! :D jee, to jest 88%, tak? bajer :D
spoko, przecież ja nic nie mówię! ;p a Ty się tłumaczysz czy... nie wiem, co robisz xD
dzięki ;p w ogóle przyszły moje wyniki i mam za niską hemoglobinę, więc żeby mieć zabieg w poniedziałek, lekarz kazał mi jeść jak najwięcej czerwonego mięsa. teraz nie dostaję praktycznie nic innego - chciałam sobie wziąć serek i mi nie pozwolili! wyobrażasz to sobie?! xD]

Leo Rough pisze...

Leo cały był teraz tym rozkosznym drżeniem, o którym nie dało się zapomnieć, a które tak naprawdę trwa zaledwie chwilę, o wiele za krótko, jak na ich potrzeby. Byli nienasyceni, spragnieni i zdeterminowani w dążeniu do wspólnego celu - to tworzyło prawdziwie wybuchową mieszankę, dzięki której zawsze było im razem świetnie. Niezależnie od tego, czy kochali się w rozgrzanej pościeli, pod strumieniem wody czy na wibrującej rozkosznie pralce, która tym razem odegrała znaczącą rolę w ich spełnieniu. Nie chodziło jednak tylko o drżenie sprzętu, które przenikało ich ciała, ale także o samą świadomość, że robią coś nowego i ekscytującego. Że spełniają swoje fantazje, dzięki czemu ich seks nie jest nudny, monotonny, a ogień ich pożądania nigdy nie gaśnie. Bo gdyby zawsze robili to w ten sam sposób, chowając rozpalone ciała pod kołdrą, pewnie już dawno znudziliby się sobą, stracili zainteresowanie. A choć teraz mieli małe dziecko i masę obowiązków, to wciąż potrafili znaleźć czas dla siebie, Leo wiedział, że to się nigdy nie zmieni.
Trzymał Spencer ciasno przy sobie, rozkoszując się wrażeniem, że jej ciało pasuje do jego idealnie, że są dla siebie stworzeni. Zasłuchał się bez reszty w cichy szmer jej oddechu, zatonął w zapachu jej rozgrzanej skóry, gdy nagle jego uszy wypełnił jej śmiech. Natychmiast zawtórował jej ochryple, nie mogąc powstrzymać tego nagłego napadu wesołości, który wcale nie chciał minąć. Zdołał jednak uspokoić swoje drżące od rechotu ciało, a potem otulił ukochaną ramionami jeszcze ciaśniej, przyciągając ją jeszcze bliżej. Był pewien, że gdyby teraz jakimś cudem pralka zniknęła, ona Spencer wciąż tkwiłaby w jego objęciach - pewnie nawet nie zauważyłaby, że coś się zmieniło. Na tę myśl znów zareagował śmiechem, z którym odnalazł usta brunetki, całując ją przelotnie, wciąż rozbawiony i to właśnie uczucie dominowało w leciutkiej pieszczocie, którą obdarzył ukochaną. Był szczęśliwy, tak po prostu, bo nagle niczego mi nie brakowało. Miał Spencer, miał śpiącego spokojnie na górze Jamesa, miał drżenie swojego ciała - czego więcej mógłby chcieć? I choć pralnia nie była doskonałym miejscem na takie wyznania, to Leo czuł nieodpartą potrzebę, by odnaleźć płatek ucha ukochanej i, przygryzając go z uśmiechem, opowiedzieć o wszystkim. O swojej tęsknocie, o bólu, który pojawił się, gdy pomyślał, że ją stracił, o radości, że znów są razem, że stworzą nowy związek, pełniejszy, bo już zupełnie szczery, mocniejszy o pewnie doświadczenia. Zawarł to wszystko w dwóch słowach: "tęskniłem" i "kocham".

Leo Rough pisze...

[wcale nieprawda, ściemniasz! ;p powinnaś, bo ja tę rację mam. nie byłam.
(hah ;p ale nie dla Ciebie byłam okrutna przecież, więc czemu się smucisz, hm?) no tak, oczywiście, cudowny i niezastąpiony Leoś :D bardzo serio! ^^ no raczej, że niegłupi, bo mój, nie?! ;p ale serio pomyślimy, serio-serio? ;> :D oczywiście ;p
mhm ;p jak Ci się może nie składać, co? weź zadbaj o to, chyba Cię młodsza kumpela nie musi pouczać, hm? ;p no wiem, ogarnęłam ;p no ładna panika musiała być ;p
;)) haha, jasne, nie mogło być aż tak dobrze, nie? ;p
o, to bardzo się cieszę! podoba mi się taka postawa :D haha, w sumie tak ;p no nie wiem, tak sobie? xD OK ^^ można, ale nie bardzo wiem co, bo ona do Murine nie przyjedzie, ale w sumie oni mogą zajrzeć do niej. tylko może wtedy odwiedziliby też rodziców S., co? to by było logiczne - przedstawianie nowego członka rodziny i takie bzdety ;p hm? ;>
;p
przecież wierzymy w cuda, nie? xD niee, w to nie wierzę ;p nie ma za co, prawdę mówię! :D o, nie wiedziałam. ale to też nie jest źle, dostałabyś się już z takim wynikiem na fizjoterapię ;) wybacz, ostatnio mnie dziewczyny w klasie tymi procentami zadręczają i się orientuję chyba we wszystkich xD
oj tam, a ja o tym wiem! ;p
dzięki ;p ta... kiedy ja nie lubię! ;(]

Tak, to była zdecydowanie jedna z tych chwil, gdy rozumieli się bezbłędnie, gdy nic ani nic nie mogło im przeszkodzić w dzieleniu emocji już nie przez słowa, ale przez samo bycie ze sobą, jakby tak naprawdę mieli jedno ciało i jeden umysł. Nie musieli mówić o tym, co się z nimi dzieje - wystarczyło spojrzenie, pocałunek, uśmiech. To wszystko dawało im jednocześnie pewność, że doskonale się dobrali, ale także radość, że są razem, że się rozumieją i kochają tak szaleńczo, jakby nie istniał cały świat. I w tamtej chwili nie istniał - nie było innych ludzi, nie było innych miejsc, tylko oni i zimna, cicha pralnia, w której także może dziać się magia, jak teraz.
Leo nie wiedział, jak długo tkwili tak ciasno objęci, pozwalając swoim ciałom stygnąć. Nie padało zbyt wiele słów - jedynie kilka kolejnych słodkich, ale równie niepotrzebnych wyznań, kilka gorących zapewnień, kilka cichych próśb. Zamiast nich nie szczędzili sobie drobnych pieszczot, to całując się, to znów wędrując ustami po innych częściach ciała ukochanej osoby; ze śmiechem oddawali się łaskotkom i tym wszystkim drobnym droczeniom, które oboje tak uwielbiali. I choć było im doskonale, choć nie mieli ochoty przerywać tej chwili, najchętniej decydując się na zamieszkanie na pralce, to jednak nie mieli innego wyboru, jak wreszcie wrócić do salon, a potem ubrać się i powrócić do normalnego życia - do domu, opieki nad synem, pracy. Odwlekali tę chwilę w nieskończoność, nie pozwalając sobie nawet o niej myśleć, ale w pewnym momencie zewnętrzny czynnik zmusił ich do opuszczenia tego rajskiego zakątka - Leo dostrzegł na skórze ukochanej gęsią skórę. Nie mogła go oszukać, że chodziło o te pieszczoty, którymi się obdarzali, wiedział, że zmarzła, więc nie czekał dłużej. Chwycił ją za pośladki i podniósł, wracając tą samą drogą do salonu, znów zabawiając Spencer pocałunkami i drobnymi pieszczotami. Z uśmiechem posadził ją na kanapie, by naprzeć na nią zaraz potem z kolejnym gwałtownym gestem. Na moment popchnął ją, zmuszając, by położyła się, a potem obdarzył jej wargi gorącym, namiętnym pocałunkiem. Był jak pożegnanie, bo zaraz potem Leo zaczął się ubierać, decydując się jednak jedynie na wsunięcie na biodra bokserek i spodni. Niczego więcej nie potrzebował, bo wciąż chciał być blisko, bo wcale nie chciał się z nią rozstawać...

Leo Rough pisze...

[musisz mi wybaczyć, ale nie dam już rady odpisać nawet na nawias - jutro jadę do szpitala, jak wiesz, a rodzice nie dają mi spokoju, mówiąc, że powinnam już iść spać. mają rację, bo ja dzisiaj ledwo żyję, a nie chcę straszyć pani doktor worami pod oczami i odpowiedziami w formie monosylab, prawda ;p także nadrobię wszystko jutro, pewnie będę dopiero koło szóstej. przykro mi, że zostawiam Cię bez odpowiedzi, ale naprawdę nie jestem już w stanie. w każdym razie - miłego piątku, weekendu początku... czy coś xD dobranoc! :*]

Leo Rough pisze...

[no i nie kichnęłam, nie straszyłam! ^^ w ogóle bardzo miło było dzisiaj w tym szpitalu, bo jakoś tak już świątecznie... zresztą, tam zawsze jest świątecznie, bo to takie ładne miejsce, ale dzisiaj to już wyjątkowo :D a jak Tobie minął dzień? ;> jakie się plany na weekend szykują? ;>
a widzisz, tutaj doskonale wiem, że ściemniasz! ;p nie byłam i nie miałaś racji!
(no dobrze, dobrze, ale... na wszystko? ;> w sensie wszystko, że wszystko? ;p) :D mhm ;p ;)) możemy, ale... Ty nie będziesz specjalnie zadowolona ;p wiem, ja to wszystko wiem i właśnie o to mi chodziło w sumie, bo ten facet mógłby się zakochać, a potem już wiesz, nie odpuściłby tak łatwo przywiązałby się do Jamesa i w ogóle. a potem - ta dam! zjawia się Leoś cały i zdrowy, i zazdrosny, i... no, cudnie by było, przecież wiesz! nawet mogłybyśmy to napisać już teraz, pasowałoby do wątku, bo pojechałby do Bristolu i tak był świadkiem, a potem właśnie mógłby już zniknąć. no, to jak? nie chcę Cię zmuszać ani nic, chcę tylko znać Twoje zdanie, więc szczerze, proszę: co o tym myślisz? ;)
dla Ciebie normalka, dla mnie też, ale przecież nie wszystkie kobiety tak cierpią, więc trzeba coś z tym zrobić! bez dyskusji, Moja Droga! :) no jasne, ogólna panika, a ojciec taki spokój xD faaajnie ;p
o, no to rzeczywiście poradziłaś sobie śpiewająco :D aż sobie wyobraziłam to Twoje oburzenie xD
właśnie :D ;p no co? ;> ;p no to dobrze, mamy ustalone, jak coś ^^
no a nie? ;p e tam, bzdura! ;) właśnie, dokładnie tak! ;p oczywiście, że może - i będzie! ^^ wiem, tak jakoś mi się to akurat przypomniało xD
dopsz, ja się nie dziwię, mnie wtedy nie ma w domu xD
no właśnie! a pani doktor dzisiaj powiedziała, że mogę jeść normalnie, bo wcale się nie wykrwawię ani nic ;p także zaleciła tylko trochę więcej mięcha i buraki, i tyle! :D
odpiszę zaraz, bo teraz muszę wszamać te buraczki właśnie xD]

Leo Rough pisze...

[:) tak, serio! wiem ^^ :D znowu i znowu? xD no to super ;)) haha, siostrzenice zawsze spoko ;p NAUKA xD
ściemniałaś, nie byłam, nie masz ;p (teraz to się mogę zgubić xD)
(dobrze, dobrze! ;p haha, właśnie wiem, ale ciesz się, że w ogóle dopytałam xD) WIEDZIAŁAM! JESTEM GENIALNA! :D ^^ tak, tak, tak, boski pomysł, normalnie zaraz się zabieram do wymyślania tego kolesia, ale... mam pisać nową kartę? chyba nie, co? ;p i mów mi, co tam jeszcze wymyśliłaś ciekawego, bo z tym wszystkim, co napisałaś, masz rację! będzie BOSKO :D powiedz, że jestem genialna... ;>
no to trzeba coś z tym zrobić, proste! :) no, dobrze! ;p tak, ale wiesz, to musiało dziwnie dla takiego zwykłego obserwatora wyglądać ;p
haha, no w sumie miała rację! xD spooko ;p
tak, jak zwykle ;p ;))
oj, ale i tak nie ma się czym przejmować, nie? ;) właśnie, musi! ;)) taa ;p
właśnie ;p nie, nie dojeżdżam, mam tak pół godziny na pieszo, więc kulam się ;p teraz tylko jeżdżę busem, bo mam problemy z nogą, ale normalnie to nie. a czemu? ;> ;p
tak! żadnych ograniczeń, jeśli chodzi o ciastka! :D dzięki ;))
pewnie nie pamiętam... ale o jakim "G" xD]

Nie potrafił oderwać od niej wzroku choćby na ułamek sekundy, bojąc się, że gdy to zrobi, ta cudowna, zachwycająca kobieta zniknie. Było w tym coś niemal groźnego, gdy tak wpatrywał się w nią intensywnie, jakby próbował prześwietlić ją wzrokiem, przeniknąć przez ciało, tkanki, sięgając najgłębiej, jak tylko się da. Tonął w jej oczach, by chwilę później z niemym zachwytem podziwiać jej ciało, śledzić spojrzeniem krągłości jej sylwetki, przypominać sobie, jak pieścił ją, a ona roztapiała się pod czułym dotykiem. I wcale nie chciał, by chowała przed nim swoje wdzięki, bo niczego innego nie pragnął, jak sprawiać rozkosz temu niesamowitemu ciału, ale nie mógł przecież pozwolić, by marzła! Ona jednak wybrnęła z tego bezbłędnie, sprawiając, że Leo wciąż nie potrafił oderwać od niej wzroku. Doskonale wiedziała, co zrobić, by nie mógł stracić zainteresowania, choć to i tak nie przytrafiłoby im się. Cieszył się jednak, że zamiast swoich ubrań sięgnęła po koszulę, którą wcześniej zdarł z siebie i odrzucił gdzieś na podłogę. Teraz Spencer odnalazła ją, a za duże ubranie na chwilę sprawiło, że wydawała się Leo jeszcze drobniejsza, niż jest, a także krucha i delikatna, jak maleńkie zwierzątko. Zaraz jednak jego ukochana zamieniła się w kusicielkę, w której nie została ani odrobina tej słabości, którą dostrzegał w niej wcześniej. Była pewna siebie i swoich wdzięków, rozkosznie prowokująca, doskonale świadoma, jak to na niego działa. Nie mógł zrobić nic innego, jak tylko znów rzucić się na nią, choć przez dłuższą chwilę walczył ze sobą, wpatrzony w palce Spencer na guziku koszuli. Złamał go fragment jej odsłoniętej piersi, gdy opierała się o poduszki kanapy. W następnej chwili znów całował ją tak zapamiętale, jakby właśnie kończył się świat. Jego dłonie bez wahania wsunęły się pod materiał koszuli, sunąc ku górze, by zaraz naprzeć na Spencer i zmusić ją do położenia się na sofie. Zawisł nad nią z zaczepnym uśmiechem, powstrzymując się przed połączeniem ich ust w kolejnym pocałunku. A potem zamienił się w dzikiego zwierza - zaczął ze śmiechem kąsać ją i drapać, warcząc ochryple, gdy tylko pozwalały mu na to wygięte w szaleńczym uśmiechu usta. Nie miał dla niej litości; tłumaczył pomiędzy napadami śmiechu, że teraz to ona ma już problem, bo nigdy więcej nie wyrwie się z więzienia swojego zwierzaka. I szczypał ją, łaskotał, zostawiając po sobie wyraźne ślady, nie przejmując się protestami.

Leo Rough pisze...

[no nie! to jest nie do zaakceptowania! :/ xD spooko ;p skąd ja to znam, co? ;p mam takich troje! xD no jak mogłaś zapomnieć?! ;p
ściemniałaś, nie byłam i nie masz! (nie! ;p)
(może, kto wie? ;p) DZIĘKUJĘ :D :* no spoko, mogę zrobić zakładkę albo coś, nie? ;) wrzucić tam coś, co mi się zachce ;p masz jakieś osobiste preferencje? bo to w sumie tylko dla Ciebie by było ;) / no właśnie tak myślałam, że on musiałby być już kiedyś blisko z S., ale nie bardzo mam na to pomysł! znowu: jakieś propozycje, pomysły? ;> i z tym Leośkiem też o czymś takim myślałam, ale właśnie nie bardzo wiem, jak to zorganizować. w sensie on miałby teraz niedługo wyjechać, tak? tylko ja chcę coś jeszcze wcześniej załatwić (później? xD), no i właśnie nie wiem, jak to zrobić. muszę się zastanowić trochę ;) powiedzmy, że ogarniam xD wiem! ja też! :D chociaż teraz już mnie łapią wątpliwości - jak ja przeżyję bez Leosia?! ten facet musiałby być naprawdę cudowny albo ciekawy, albo jakiś naprawdę MEGA! :/
ale to trzeba sprawdzić! ;p haha, no wiem ;p
no jasne, rozumiem! i pewnie zrobiłaś to w mistrzowskim stylu :D
;p
mhm ;p
właśnie, lubię to podejście ;)) mhm ;p ;)
tak sobie? ;> ;p
wiem! :D
haha, wiedziałam, że nie zauważysz xD no to w sumie... dobrze, nie? spokojnie teraz już masz przynajmniej. i Rudkowski nie był potrzebny ;p
;))]

Leo Rough pisze...

[no właśnie nie przesadzam! xD ;p ciesz się z takiej fajnej małej, ani się obejrzysz, a będziesz miała swoje... czy coś xD dobrze, przeprosiny przyjęte! ;) ;p
nie byłam, nie masz i ściemniałaś! (nie! ;p)
(nie pamiętam już ;p) WIEM xD ;p a gdzie jakiś entuzjazm? "jej, zakładka!"? xD ;p no, skoro tak... :/ ;p / ale taki dobry przyjaciel? że jak go zobaczy, to się nawet ucieszy i zacznie mu się zwierzać albo coś? ;p czy coś ;p mogłoby tak być ;) ale potrzebuję więcej, więcej! na razie tego pana nie widzę! ;( słodka tajemnica :D a nie chcesz mi pomóc? ;> ;p no właśnie! jak tu bez Leośka i S. pisać, hm? w sumie wydaje mi się, że mogłabym się przyzwyczaić, ale... to nie będzie łatwe! ;( no i nie wiem. wątek sam w sobie tak bardzo, bardzo, bardzo mi się podoba, ale nie zniosę chyba rozstania z Leosiem. z drugiej strony - zawsze możemy spróbować, a jak mi się nie spodoba, to tylko opisać to tak pobieżnie i od razu przeskoczyć do jego cudownego powrotu do żywych po kilku miesiącach, nie? ;) jesteśmy trochę do przodu, bo oni tam mają lipiec, więc nie byłoby problemu. mów, co myślisz! :)
no to nie marudź już i idź się zapisać do gina, koniec tematu!
haha, oczywiście :D
;p
mhm ;) ;p
no tak ;) bądź pewna, bądź! bo to szkoda się więcej czymś takim zadręczać ;)]

Syknął bardziej z zaskoczenia niż z bólu, gdy poczuł na odsłoniętej szyi ostre jak brzytwy zęby Spencer, które wcale nie kąsały go tak, jak wcześniej, gdy te drobne zabiegi miały podsycić jego pożądanie, ale raczej po to, by rzeczywiście zrobić mu krzywdę. A już na pewno miały na celu odwdzięczenie się za te wszystkie drapieżne gesty, na które sobie pozwolił. On nie mógł się jednak zgodzić, by brunetka poczynała sobie z nim w ten sposób - musiał powstrzymać jej zęby i paznokcie przed odnajdywaniem najczulszych miejsc na jego ciele. I zaraz podniósł się, jedną dłonią chwytając nadgarstki Spencer, by przycisnąć je do oparcia kanapy za jej głową. Teraz była już unieruchomiona i nie mogła zrobić mu krzywdy, choć on jak najbardziej miał pole do popisu. Nie czekał długo, by znów zaatakować, warcząc i prychając. Był zwierzakiem, a Spencer jego ofiarą, więc nie miała nic do gadania - robił z nią, co tylko chciał, nie bacząc na jakiekolwiek protesty z jej strony. Kąsał, szczypał, łaskotał i drapał, oczywiście nie potrafiąc powstrzymać gwałtownych wybuchów wesołości, które zapełniały całe piętro jego głośnym śmiechem. Ale znudziło mu się to dość szybko, z oczywistych powodów: koszula zsunęła się z ramion, odsłaniając znów jej kształtne ciało, pełne piesi i płaski brzuch, co niemal natychmiast nadało ruchom Leo poprzedniej pożądliwości. Teraz jednak nie myślał już o swoim spełnieniu, ale tylko o Spencer. Wciąż trzymając jej nadgarstki zaczął zsuwać się po jej ciele z coraz mniej dzikimi pieszczotami, żadnemu kawałkowi jej skóry nie żałując czasu i uwagi. Aż wreszcie dotarł do linii jej bielizny; wypuszczając jej dłonie z uścisku patrzył wprost w jej oczy, zastanawiając się, czy teraz odwdzięczy mu się za wszystkie nowe ślady po zębach i paznokciach na jej ciele, czy może raczej zapragnie, by kontynuował swoją drogę, której koniec był już bardzo, bardzo blisko.

Leo Rough pisze...

[no dobra, niech będzie ;p no pewnie, wiem! :D jakoś tak mi się napisało, bo ostatnio mam takie dziwne przemyślenia xD ;p wiem przecież! ;p
nie byłam, nie masz, ściemniałaś! (nie! -.-)
(serio! :p) ZAWSZE! :D spadaj -.- (czyli nie było! ;p) ehe, ehe ;p / no dobrze, załapałam ;p jakieś ich układy, jakieś... coś. cokolwiek, co Ci przychodzi do głowy! :D nie powiem! ;p to dobrze, masz szczęście! ;p o nie! ;( nie no, coś Ty, przecież bym nie mogła! no dobra, to zróbmy tak! właśnie, wątków mamy dużo, chociaż ja myślałam o tych leośkowatych, ale takie też będą spoko :D to ja się do tego może nawet jutro już wezmę, dzisiaj zacznę szukać zdjęć... aaaale będzie fajno! :D to zrobię tę zakładkę, ale chyba tylko z fotkami, OK? ;)
no! ;p
mhm ;) ;p
tak ma być! :D]

Oczywiście, że doskonale wiedział, jak z nią zagrać, by dostać to, czego chciał. W tym wypadku pragnął odpuszczenia win, bo już obawiał się, jak mogłaby wyglądać zemsta Spencer za wszystkie ślady na jej ciele, których pewnie nie zdoła ukryć nawet pod długimi rękawami ubrań. Zrozumiał, że upiekło mu się, gdy tylko skrzyżował z ukochaną spojrzenie - myśleli teraz dokładnie o tym samym. I tylko o tym. Widział, jak płoną jej oczy, a ciało nabiera znów specyficznej miękkości, poddając się jego ruchom. Bo jego ukochana pragnęła znów rozkoszy, znów odzywało się jej nienasycenie, z którym nie próbowała nawet walczyć. Bo i po co, skoro miała pod ręką gotowego spełnić każdą jej zachciankę Leo? Był w stanie zareagować na każdy, choćby najdrobniejszy sygnał, jeśli tylko miał pewność, że dobrze go odczytał. A teraz wiedział doskonale, czego pragnie Spencer. Nie żałował jej swojej uwagi - tym razem skupiony tylko na niej mógł dać jej naprawdę wiele. Oboje byli tego doskonale świadomi i oboje nie mogli się doczekać. Więc nie zwlekał już dłużej: wsunął palce za materiał bielizny brunetki i zsunął ją pospiesznym ruchem, natychmiast odnajdując swój cel. Nie bawił się już w delikatne pieszczoty, bo nie musiał rozgrzewać Spencer - wiedział, że jest gotowa na wszystko. I dał jej wszystko, stopniując napięcie, dawkując rozkosz, by doprowadzić ukochaną na sam szczyt, a potem pozwolić jej spadać w błogie rozleniwienie, w ten bardzo bierny rodzaj przyjemności. Sam również czerpał z tego radość, bo widząc niemal szalejącą z szukającego ostatecznego ujścia spełnienia brunetkę, był doskonale świadomy, że to tylko jego zasługa. Nie przerywał, dopóki jej krzyk nie przebrzmiał w ciszy salonu, a potem powoli powrócił na swoje dawne miejsce nad nią, wyznaczając ścieżkę w górę jej drżącego z rozkoszy ciała. Czuł na wargach słony smak jej potu, a bijące od jej skóry ciepło sprawiało, że i jego oddech przyspieszał. Ale nie pozwolił sobie uspokoić tego dziwnego rodzaju napięcia, które czuł w mięśniach - wpił się znów w wargi Spencer, chwytając w dwa palce jej brodę, jakby obawiając się, że będzie chciała mu uciec.

[jeżu, już nie umiem pisać -.-]

Leo Rough pisze...

[no wiem, przecież już nic nie mówię ;p o, to ja nie aż takie! xD raczej chodziło mi o to, że strasznie szybko czas leci i tak naprawdę ani się obejrzałam, a już od ponad dwóch lat jestem matką chrzestną, zaraz matura, studia i już właściwie będę musiała szukać chrzestnej dla własnych dzieci! nie to, żeby mi się spieszyło, ale tak... wiesz ;p wiesz? ;> bo ja wiem! xD
nie byłam. nie masz. ściemniasz. i nie. ;p
(serio!! ;p) TO DOBRZE ;p no niiic ;p (ale nie wyszło! -.-) bo go nie było ;p / no dobra, dobra, wszystko wyjdzie w praniu! ^^ ;p zobaczysz, już niedługo! :D haha ;p no dobrze ;) a nie boisz się... czegoś? czegokolwiek? ;> xD no bo teraz będą iXowate ;p znaczy przychodzi mi do głowy imię Caleb xD wiem, wiem, że Ty tylko o tym myślisz! ;p mhm ^^ ;) no dobra, już się nie podniecaj, nie będzie zakładki, bo nie będę umiała zrobić! xD
nom ;))
to dobrze ;)
nie jest już ;p no dobra, co teraz tutaj piszemy? bo już nie mam pomysłów. wypadałoby, żeby jej powiedział, że musi pojechać do tego Bristolu, ale to możemy w sumie olać, tylko co dalej? podrzuć pomysł, bo ja muszę iść się ogarnąć, no i niedługo idę już spać ;) ale teraz tylko na chwilę znikam, będę za pół godzinki jakieś ;)]

Leo Rough pisze...

[czy to był początek Twojego spamu? xD
no w sumie nie ma w tym nic złego, nie? ;) ;p niee, nie aż tak! nic nie planuję, tylko się zastanawiam, jak to będzie ;) Ty tak nie robisz? ;p no to dobrze :)
nie masz. nie byłam. ściemniasz. i nie.
(mhm ;p) NO! ;p no nic... (haha ;p) ale nie było! ;p / nie powiem! ;p niee, tego też nie mogę :D powinnaś, zawsze powinnaś się bać! ;p a, no chyba, że tak! to ja też już mam parę pomysłów :D ale fajno! :D no dobra, szukam innego, ale to mi tak przypasowało ;p haha, faajnie :D nie musisz! ;p
;p
e tam, nie jest ;p możemy. ale to bym chyba wolała później, po Bristolu, a zaraz potem Leoś kaput :D to ja zacznę za chwilkę pisać ^^
no to jak źle się czujesz, to idź już spać, odpocznij! ja też zaraz się będę zbierać, więc spoko. i nie chcę Cię mieć potem na sumieniu, wiesz?]

Leo Rough pisze...

[złowrogi uśmieszek, a fe! ;p serio? xD
to zabrzmiało źle, wiesz? ;p ale właściwie masz rację, więc się nie czepiam ;) ;p nie pytam tylko o to! tak w ogóle - gdzie widzisz siebie za pięć lat, za dziesięć. no nie mów, że nigdy o tym nie myślisz! ;p
i nie. i nie masz. i nie byłam. i ściemniasz.
;P ;p haha, problem? ;p ale nie ma! ;p / nie obrażaj się, spodoba Ci się ;) :* teraz dopiero Ci to uświadomiłam? niedobrze xD ok, ok! hej, on cały będzie fajny! i będzie się opiekować S. i Jamesem, i będzie naprawiał zmywarkę i w ogóle :D jaram się już ;p jakieś propozycje co do imienia? ;> ;p nie chcesz, bo ja już nie chcę! ;p
;p
nie wiesz, nie możesz wiedzieć ;p
ee, niefajno. ja zaraz znikam, bo oczy mi się już tragicznie kleją, a jutro znowu trzeba wcześnie wstać :/]

Tego wieczora nie poruszali już więcej żadnych poważnych tematów, nie mówili o niczym, co mogło zniszczyć ich wyśmienite humory. Po prostu cieszyli się sobą, spędzając wspólnie czas już nie tylko na miłosnych uniesieniach, ale później także rozmawiając przez długie godziny, spacerując i karmiąc się zerwanymi z krzewu w ich własnym ogrodzie malinami. Wtedy towarzystwo gruchającego radośnie Jamesa było cudownym dopełnieniem, a nie tak jak poprzednio - niepożądanym przerywnikiem. Leo i tak się dziwił, że ich malec nie obudził się wcześniej, ale chłopiec wszystko nadrobił, zasypiając dopiero późnym wieczorem, wymęczony zabawami i najróżniejszymi atrakcjami. I gdy ułożyli go w łóżeczku i wrócili do sypialni, do której Leo wszedł pierwszy raz od kilkunastu dni, nie mówili już o niczym więcej - wzięli wspólny prysznic i bez słowa położyli się, ciasno objęci, z wyznaniami miłości na ustach, niepierwszymi już tego wieczora.
A potem nadeszła parada dni tak do siebie podobnych, że z łatwością mogły zlać się w jedno nawet w najświeższych wspomnieniach. Nie działo się nic niezwykłego, przynajmniej dla postronnego obserwatora, choć tak naprawdę ich dom był teraz inny, zupełnie odmieniony. Oni byli inni - bardziej czuli dla siebie nawzajem, bardziej troskliwi, ale także zaangażowani jak nigdy wcześniej. I choć Leo znów pracował, to robił to przy stole w jadalni, by nie tracić kontaktu z ukochaną i synem, i choć Spencer miała swoje sprawy, nie mijała go obojętnie. Wciąż czaiła się w nich tęsknota, która nie mogła tak łatwo odpuścić, ale walczyli z nią, z każdym dniem nabierając coraz większej swobody. Wreszcie oboje upewnili się, że ziemia przestaje drżeć pod ich nogami, ale długie oczekiwanie na ten moment wyczerpało ich. Odzyskiwali siły razem, walczyli ramię w ramię, ciesząc się z każdego właściwie drobiazgu - z chwil sam na sam, na które pozwalał im synek, teraz już zupełnie zdrowy i wesoły, jak dawniej, z ciepłych dni, gdy wybierali się na długie spacery do lasu, przynosząc do domu bukiety pachnących kwiatów, z kubka najlepszej kawy po źle przespanej z różnych powodów nocy. Leo czuł się szczęśliwy. Może nie okazywał tego tak, jak powinien, może uśmiech nie gościł zawsze na jego twarzy, ale było mu dobrze. Wszystko układało się nareszcie po jego myśli. W domu i w pracy spełniał się, jak nigdy wcześniej. Nie istniały zadania niewykonalne, to pojęcie zupełnie zniknęło z jego słownika. I choć wymagano od niego wiele, nie miał najmniejszych problemów. Do czasu...
- Będę musiał pojechać do Bristolu na kilka dni, przypilnować swoich spraw.
I zaraz zaczął się tłumaczyć, wyjaśniając dokładnie, o co chodzi w artykule, który pisze, choć omijał te bardziej makabryczne fragmenty. Chciał przecież jedynie zaciekawić spencer, by pozwoliła mu jechać, a nie wystraszyć ją.

[uciekam już :) zobaczę, czy będę rano, ale raczej wątpię, a potem to pojawię się koło trzeciej, może czwartej i wieczór już mam wolny ^^ dobrej nocy, oby Cię już nic nie bolało i nie dręczyło! do spisania :)]

Leo Rough pisze...

[oczywiście, że złowrogi! ;p ej, nie drocz się ze mną! :/
nie będę tłumaczyć ;p o nic mi nie chodzi przecież! ;p chyba tak... :)
nie. nie masz. nie byłam. ściemniasz. (nie, już się wprawiłam ;p)
no to... problem! xD / bo wiem! dobrze Cię znam, przynajmniej w kwestii naszych wątków ;> :D trudno! ;p mnie, oczywiście! :D jak zawsze! ;p właśnie... :D haha, też racja, ale będzie się starał! jeżu, już to widzę <3 :D wiem! :D Aaron mi się podoba, ale muszę zobaczyć, czy będzie pasować do pana na zdjęciach. btw. masz może jakieś? bo ja nic nie umiem znaleźć ;( oj tam, oj tam! ;p
haha ;p
byłam na giełdzie kwiatowej z siostrą o piątej rano -.- ;p]

Leo również nie miał ochoty wyjeżdżać z Murine, bo zdążył już pogodzić się z myślą, że tutaj powinien zamknąć swoje marzenia i nie pozwolić im sięgać zbyt daleko. Ostatnim razem skończyło się to tragicznie i wciąż w jakimś stopniu winił się za chorobę Jamesa i wszystkie cierpienia Spencer, nie zamierzał więc dopuścić, by taka sytuacja się powtórzyła. Ale to było silniejsze od niego - pragnienie zrobienia czegoś ekscytującego, przeżycia gwałtownego skoku adrenaliny, wrażenia, że zmienia się świat. Leo już nie potrafił nawet określić, co dokładnie zapanowało nad jego myślami, ale był to jakiś rodzaj pełnego podniecenia oczekiwania, połączonego z niepokojem, który tylko dodaje energii i pobudza kreatywność. Miał głowę pełną pomysłów i ręce rwące się do pracy, aż w niedługim czasie nie mógł już myśleć o niczym innym, jak ten artykuł, będący póki co stosem notatek i kilkoma zdjęciami wciśniętymi na sam spód teczki. Teraz, gdy opowiadał o tym Spencer, nie mógł powstrzymać podekscytowanego drżenia swojego ciała i słów wychodzących spomiędzy ust zdecydowanie zbyt szybko, aż sklejały się w jeden niekończący się wyraz. Liczył, że jego ukochana choć w minimalnym stopniu podzieli jego ogromny entuzjazm, bo przecież takie tematy, takie artykuły nie zdarzały się często. Dla Leo miało to także drugie znaczenie - jeśli napisze ten tekst, skończą się ich problemy finansowe. Suma, którą miał otrzymać, była wystarczająca, by przez kilka tygodni mogli znów co drugi dzień zajadać świąteczne dania z ulubionej restauracji, może nawet wystarczyłoby, żeby wyjechać na krótkie wakacje, których zdecydowanie potrzebowali. I wierzył, że potem posypią się kolejne propozycje, wśród których znajdzie satysfakcjonującą zarówno jego, jak i jego ukochaną, bo niewiążącą się z wyjazdami.
Szybko zauważył jednak, że Spencer jest raczej sceptyczna jeśli chodzi o wyjazd, czego się spodziewał, ale także w kwestii jego artykułu nie okazywała podekscytowania choć minimalnie przypominającego jego entuzjazm. Ze zmarszczonymi brwiami czekał na jakąś jej reakcję, mimo że kolejne słowa cisnęły mu się gwałtownie na usta. Chciał poznać jej zdanie, ale obawiał się, że zabroni mu pojechać, bo dawne obawy wróciły do niej. Postanowił jednak, że nie będzie się tym jeszcze przejmował - poczeka i dowie się, co myśli Spencer. Ale gdy zamiast komentarza usłyszał tylko rzeczowe pytania, jeszcze bardziej zmarszczył brwi, próbując zrozumieć, czy nie ma w nich drugiego dna.
- Kilka dni, może tydzień. Będę się starał załatwić to szybko. - zapewnił ją, pomijając fakt, że chce wyjechać już następnego dnia. Na to będzie czas później, gdy już przekona się, co chodzi Spencer po głowie.
- Przecież nic mi nie grozi. - odparł z rezerwą, zastanawiając się, czy właśnie to miała na myśli jego ukochana. - A ty? Poradzisz sobie sama? - zapytał zaraz, by ukryć swoje wahanie i niepewność.

Leo Rough pisze...

[nie wydaje mi się! przestań! ;p no weź, nie bądź taka! przecież ja tylko dla Twojego dobra... :D
nie lubię uogólnień i mówienia "każdy", bo to potem właśnie brzmi tak... źle. jakby ten, kto się wyłamie, był gorszy albo lepszy, w zależności od kontekstu. ot, cała filozofia! ;) (widzisz? odpowiadam na Twoje pytania! ;p) no dobra, nieważne, znikaj! ;p
nie. nie masz. nie byłam. ściemniasz. (tak? ;> ;p)
haha ;p / akurat Ci się spodoba, obiecuję! jak nie, to możesz potem... no nie wiem, coś ode mnie chcieć? ;D ;p no raczej ;) oczywiście! tak jak Ty wczoraj, tak ja teraz potrzebowałam trochę czasu ;) i już się jaram! oczywiście, że będzie! / ooo <3 ten drugi to Aaron jak nic! :D (kuźwa, za dużo tych a xD) a masz więcej tego pana/takich? ;> już za to bardzo dziękuję, bo jest cudowne :*
dzięki ;)]

Może w pewnym stopniu rzeczywiście było mu przykro, że już nie będzie mógł dłużej wykonywać pracy swoich marzeń, ale utknie w Murine z niesatysfakcjonującą namiastką zajęcia, które uwielbiał. Nie miało to jednak nic wspólnego z jego rodziną, bo dylemat czy zostać, czy zdecydować się na wyjazdy w ogóle nie istniał. Oczywistym było, że nie opuści Spencer i Jamesa, bo nie byłby w stanie normalnie bez nich funkcjonować. Nie istniało nic ważniejszego niż bycie przy nich, dbanie, by niczego im nie brakowało, by zawsze byli szczęśliwi i bezpieczni. Dochodziły do tego również pewne egoistyczne pobudki - chęć posiadania przy sobie kogoś, dla kogo jest najważniejszy. Nie zniósłby rozstania, samotności, życia w hotelowych pokojach. Więc nie, Spencer nie była przeszkodą i nie niszczyła jego marzeń - to tylko on był głupi, myśląc, że są to marzenia, które może spełnić. Teraz myślał o czymś innym, planował inne sprawy.
Dręczyła go ciągle reakcja Spencer i niepewność co do tego, jak naprawę myśli o jego wyjeździe. Pewnie jednak nie miał się dowiedzieć, o co naprawdę chodzi, a nie chciał pytać wprost, bo wciąż obawiał się, że kategorycznie zabroni mu jechać. Póki co dostał jej zgodę i tego chciał się trzymać, chociaż mogło jeszcze wyjść na to, że ukochana cofnie swoje słowa i nie pozwoli mu na wizytę w Bristolu. Szczególnie jeśli dowie się, kiedy chce wyjechać...
- Dobrze, obiecuję. - odparł, uśmiechając się lekko, by z ulgą dostrzec podobny grymas na twarzy ukochanej. A potem skinął głową, słysząc jej zapewnienie, choć nie potrafił znów tak bezgranicznie w nie uwierzyć. Choroba Jamesa wciąż była dość świeżym przeżyciem i obawiał się, że stanie się głównym lękiem Spencer, gdy on wyjedzie. Rozstania im obojgu źle się teraz kojarzyły.
I zaraz z entuzjazmem zaczął opowiadać jej o wszystkich tych drobiazgach, o które pytała, nie mogąc już powstrzymać swojego entuzjazmu. Polubił ekipę, z którą pracował w Bristolu, polubił samo miasto i nie szczędził Spencer swoich wrażeń, tych pozytywnych, po owym wyjeździe. Także artykuł cieszył go wręcz szaleńczo, więc mówił, wciąż jednak starannie dobierając informacje, którymi dzielił się z ukochaną. To miało być rozstanie, którego nawet nie odczuje, a tak się nie stanie, jeśli zacznie się zamartwiać.
- Chciałbym... Myślę, że najlepiej będzie, jeśli polecę jutro. - odparł po chwili wahania, znów marszcząc czoło. - Dzięki temu wrócę wcześniej. - dodał, przywołując na twarz nikły uśmiech, z którym czekał na ostateczną decyzję ukochanej.

[przewiń trochę, proszę ;) S. mogłaby chociażby zajrzeć do jakichś jego papierów, zobaczyć tam coś niepokojącego ;)]

Leo Rough pisze...

[się uśmiechać przestań! bo to się robi niepokojące już! ;p zawsze! tylko i wyłącznie, o niczym innym nie myślę! ;)
serio? krzywię się? starałam się nie! ;p no nie, a przecież walczę z nią ;( ale z tym to już chyba nic nie zrobię, bo ja wiem, że to się tylko tak mówi, ale nie lubię tego zwrotu i już! ;p oj tam, oj tam, szczegół! nich Ci wystarczy :D ;p
nie masz. ściemniasz. nie byłam. nie. (nie.)
ale no serio, uwierz mi! spodoba Ci się, jestem tego pewna na 100%, więc nie musisz nawet myśleć o sytuacji, w której Ci się nie spodoba! ;p no, to dobrze ;) tak! cudnie, co nie? :D ^^ / bardzo! ale wiesz, wrzuciłam to zdjęcie w wyszukiwarkę i mi Jude Law wyskoczył, więc nie musisz już szukać ;)) dzięki bardzo! ;)
;p
jasne, że może być! ok ;)]

Wiedział, że nie będzie zachwycona, kiedy dowie się, jak szybko chce wyjechać, ale to wyszło tak nagle, że nie miał nawet czasu, by powiedzieć jej, co zamierza. Ale mówił teraz, prawda? Wszystko jej opowiedział, wyjaśnił, więc wierzył, że zrozumie jego pośpiech. Zależało mu, by załatwić to jak najszybciej i wreszcie napisać ten artykuł, a potem zapomnieć już zupełnie o Bristolu i wszystkich wyjazdach, znaleźć znów swoje miejsce w Murine Town, w domu. Niewiele mu już do tego brakowało - wystarczy tylko zamknąć tę sprawę i wszystko już będzie w porządku.
A potem Spencer zaczęła się złościć, uważając, że on powtarza dawne błędy. Wiedział, że była to jego stara zagrywka, ale tym razem wcale tego nie planował, tak po prostu wyszło! Ale ukochana nie chciała go słuchać, więc tylko słuchał jej prawie obrażonego tonu głosu, a potem patrzył, jak odchodzi ku jakimś swoim obowiązkom. Z westchnieniem wrócił do pracy, ale nie mógł się na tym skupić - zaraz pobiegł za nią, by ją przeprosić i wyjaśnić, że to już ostatnia taka sprawa, że ostatni raz wywija jej taki numer. Z ulgą widział, że wierzy mu, a później wręcz z szaleńczą radością przywitał jej wybaczenie, bo gdyby nie to, nigdzie by nie pojechał. I z nową energią zaczął szykować się do wyjazdu, planując już nadchodzące dni, by móc jak najszybciej wrócić. Tak naprawdę na wiele spraw nie miał wpływu, ale chciał wierzyć, że wizyta w Bristolu nie przeciągnie się, bo tego Spencer już by mu nie wybaczyła, skoro obiecał, że będzie najpóźniej za tydzień. Z entuzjazmem zaczął się pakować, pilnując, by niczego nie zapomnieć, choć i tak wiedział, że będzie musiał kupić szczoteczkę do zębów albo jakiś inny drobiazg, bo zawsze coś takiego zostawiał w domu. Cieszył się, że ukochana pomaga mu, bo dzięki temu nie czuł, tak jak na początku, nieprzyjemnego deja vu, mając wrażenie, że robi dokładnie to samo, co przed kilkoma tygodniami. Razem mogli żartować, droczyć się i planować, co będą robić po jego powrocie, choć Leo miał już własne plany. Ale milczał, dzieląc się ze Spencer jedynie przyjemnymi wrażeniami, myślami. Chciał, by jak najmniej odczuła jego nieobecność.
Z westchnieniem wyszedł z sypialni, uświadamiając sobie, że oprócz teczki potrzebuje jeszcze kilku innych dokumentów. Ruszył w ślad za Spencer, uderzając się otwartą dłonią w czoło, gdy pomyślał, że w takim rozkojarzeniu zapomniał o spakowaniu najważniejszych rzeczy - nie pomyślał o zabraniu komputera, gdyby od razu chciał zacząć pisać. I już miał zawołać ukochaną, by dowiedzieć się, gdzie jest, gdy dostrzegł ją na schodach wśród rozsypanych na stopniach i podłodze na dole zadrukowanych kartek, zdjęć i odręcznych notatek. Wcale nie wyglądała, jakby tylko je zbierała, ale...
- Spencer! - zawołał z wyrzutem, uświadamiając sobie, że właśnie zaczęła go sprawdzać.

Leo Rough pisze...

[ej, bo się zacznę wkurzać, a potem się obrażę! -.- ;p no właśnie :D
fajnie -.- nie, nie musisz - raczej nie zwracaj uwagi na moje krzywienia, o! ;p no to masz problem, Moja Droga! :D ;p
nie masz. ściemniasz. nie byłam. nie. (nie! spróbuj, jak nie wierzysz! ;p)
przykro mi, musisz! ;p spoko, to już niedługo... ;> spokojnie, o mnie się nie martw! poradzę sobie :D mhm ^^ / no właśnie xD wiem, też to zauważyłam, ale spoko, już znalazłam nowego pana, takiego MEGA! i będzie miał na imię Alexander :D podoba Ci się? ;> zaraz będę robić tę zakładkę, więc możesz mi już powiedzieć jak... :D]

Miał wrażenie, że tym razem Spencer umyślnie upuściła jego teczkę, by móc do niej zajrzeć i przejrzeć jej zawartość. Nie ufała mu już tak, jak kiedyś, wiedział to, ale nie spodziewał się, że jest zdolna posunąć się do takiego kroku - do grzebania w jego rzeczach. Bo choć nigdy nie mieli sobie za złe, gdy przez przypadek szukali czegoś w nie swoich papierach, to jednak czytanie ich, przeglądanie było czymś zupełnie innym. Było sprawdzaniem drugiej osoby, może nawet w pewnym stopniu śledzeniem jej poczynań, choć w tej sytuacji Leo miał nadzieję, że to tylko jednorazowy odruch i Spencer więcej nie zrobi czegoś podobnego, zdecydowanie woląc szczerą rozmowę. Już teraz myślał, że jeśli miałaby jakiekolwiek wątpliwości, to po prostu przyszłaby do niego, nie pozwalając im rozwinąć się za bardzo. I choć rozumiał, że jeszcze długo będzie musiał pracować, by odzyskać jej zaufanie, to nie sądził, że ona jest zdolna go sprawdzać, nie wierzyć mu nawet w takich sprawach. Poczuł się zraniony i w pewnym stopniu zdradzony, bo gdyby nie wyszedł z sypialni, nigdy nie dowiedziałby się pewnie, że Spencer widziała jego notatki, a ona byłaby zła, że zachował dla siebie pewne szczegóły. Nawet jej przeprosiny nie poruszyły go, bo czuł, że wcale nie są szczere, bo brunetka cieszy się, że wie już wszystko. I tak, zdecydowanie powinna czuć się przyłapana na gorącym uczynku.
- Tak. - odparł sucho, schodząc po schodach do miejsca, w którym stała. Bez słowa wyjął z jej dłoni swoją teczkę, a potem wrócił na górę, by zapakować ją do walizki. Znów zapomniał, że miał iść na dół, by wziąć jeszcze kilka rzeczy, ale teraz za dużo w nim było złości, by mógł myśleć o czymkolwiek innym, jak o tym, do czego posunęła się Spencer. No bo, serio, nie mogła po prostu zapytać? Albo choćby spróbować uwierzyć w to, co jej powiedział? Przecież nie groziło mu żadne niebezpieczeństwo - to powinno jej wystarczyć.

Leo Rough pisze...

[...
naucz się dla swojego dobra! ;p o nie, to była groźba! a groźby są nie fair! ;p
nie masz. ściemniasz. nie byłam. nie. (nie. nigdy ;p)
wiem właśnie! :D ;p no, w czasie blogowym jakiś tydzień, dziesięć dni :D spokojnie, Płaszczko! :* i teraz jeszcze we mnie nie wierzysz?! no wiesz?! ;p / spodobają Ci się :D ^^ Alex... ładnie przecież! a ja nie chcę, żeby to było "może być", więc się szybko decyduj, czy mam myśleć o czymś innym! ;) ;p o nic nie chodzi -.-]

Nie mógł powstrzymać pełnych niezadowolenia sapnięć, gdy przez dłuższą chwilę męczył się z ponownym uporządkowaniem swoich dokumentów. Było tego dość sporo, więc nie bawił się w układanie wszystkiego tak, jak było, zadbał jedynie, by nic nie zniszczyło się podczas podróży, bo nie mógł dopuścić, by choćby jedna część jego materiałów była niezdolna do użytku. Potrzebował każdego świstka i zaraz chciał jeszcze iść na schody, by sprawdzić, czy Spencer niczego nie pominęła. I zaraz z westchnieniem uświadomił sobie, że nie przyszła do niego, ale została na dole, najwyraźniej bocząc się - a więc oboje dali ponieść się emocjom. Postanowił dać im jeszcze chwilę, a potem zejść i przeprosić, choć wciąż czuł złość na ukochaną, że zaczęła przeglądać jego rzeczy. Nie zdążył jednak ułożyć sobie wszystkiego w głowie, bo nagle Spencer znalazła się w sypialni. Zanim Leo zdążył zorientować się, co się dzieje, jej już nie było, a huk zatrzaskiwanych za nią drzwi wciąż brzmiał w jego uszach głośnym echem. Z westchnieniem opadł na brzeg łóżka, mając ochotę wszystko odwołać - lot do Bristolu, wszystkie swoje plany, artykuł. Wiedział jednak doskonale, że tego nie zrobi, ale nie może także wyjeżdżać, jeśli znów kłócą się z ukochaną, bo to nie byłoby fair wobec niej. Oboje odczuliby to rozstanie zbyt mocno, gdyby mimo wszystko wyjechał właśnie teraz, a tego nie mógł im zrobić. Za dużo już wycierpieli. Zastanawiał się tylko, jak to możliwe, że do tej pory niemal się nie kłócili, a od pewnego momentu wszystko wydawało się dobrym tematem do sporów. Postanowił jednak, że nie pozwoli takiemu drobiazgowi zepsuć ich stosunków, więc z kolejnym westchnieniem ruszył na dół, do salonu, by pogodzić się z ukochaną.
- Przepraszam. Wiem, że nie zajrzałaś do tych dokumentów umyślnie. - wyrzucił z siebie, zatrzymując się kilka kroków za plecami Spencer, siedzącej tyłem do schodów. Z westchnieniem obszedł kanapę, a potem zajął miejsce w fotelu, przysuwając go tak, by mógł siedzieć na wprost brunetki i patrzeć jej prosto w oczy.
- Przepraszam, Kochanie. - powtórzył, opierając dłoń na jej kolanie.

Leo Rough pisze...

[foch.
no dobra, jak tam chcesz, ja też jestem gotowa zasłaniać sobie palcem to "każdy" xD także spoko ;) taa, mhm... ;p
nie masz. ściemniasz. nie byłam. nie. (jestem? ;p)
no ale na nasz to nie tak łatwo przeliczyć, więc Ci nie mogę powiedzieć... ojej, jesteś genialna, że do tego doszłaś, wiesz? jak tego dokonałaś?! ;p dlaczego nie? ;> ;)) no to ja powkurzam Cię tym jeszcze, bo Ty mnie wkurzasz innymi rzeczami, jesteśmy kwita! :p / właśnie dlatego sądzę, że spodoba Ci się mój wybór :D no to będzie Alex! :D tylko muszę go jeszcze gdzieś zrobić xD o nic! ;p]

Z westchnieniem wysłuchał tego, co Spencer miała do powiedzenia, by zaraz potem zmienić miejsce, siadając tuż przy jej boku, chcąc być trochę bliżej, jakby obawiał się, że bez tego nie zdołają się pogodzić. Tak, chciał przywrócić spokojną atmosferę przede wszystkim dlatego, że wyjeżdżał, ale przecież nie chodziło tylko o to. Bolało go, że znów potrafią tak łatwo przejść z błogiej sielanki do złości i wzajemnych pretensji - nie potrzebowali do tego wiele. Wiedział jednak, że to tylko kwestia czasu, aż znów w pełni się dotrą i już nie będzie między nimi tych spięć. Ale teraz musiał zrobić coś, by uspokoić swoje sumienie i poprawić humor ukochanej.
- Wiem, rozumiem to. I dlatego przepraszam. Naprawdę nie myślę, że mogłabyś grzebać w moich rzeczach. - odparł, gładząc czule kciukiem wierzch dłoni Spencer. Z leciutkim uśmiechem obrócił się w jej stronę i sięgnął wolną ręką do twarzy ukochanej, odsuwając z niej kosmyk włosów, by zaraz potem wyznaczyć krótką ścieżkę od jej skroni, do kącika ust. Tam się zatrzymał.
- Ufam ci. I ty też mi zaufaj. Nic mi nie grozi. Nic mi się nie stanie. - wymruczał miękkim, łagodnym głosem, wiedząc, że z nim Spencer nie będzie się spierać. Chciał, by była spokojna, gdy jego nie będzie, żeby on mógł pracować bez zamartwiania się o to, jak ona sobie radzi, czym się zadręcza, jakie czarne scenariusze przychodzą jej do głowy. Gdyby tylko podczas którejś rozmowy usłyszał w jej głosie choć cień niepokoju czy zmartwienia, nie mógłby już dłużej skupiać się na swoim artykule, ale zaraz kupiłby bilet i wrócił do domu. Po tym wszystkim, co się między nimi wydarzyło, nie czuł się komfortowo zostawiając ją samą, ale ufał, że jakoś sobie z tym rozstaniem poradzą, bo przecież teraz wszystko będzie już wyglądać inaczej. Będą dzwonić, opowiadać sobie o tym, co się z nimi dzieje, jak mija im dzień... Tak, poradzą sobie.

Leo Rough pisze...

[ach, no i robię sobie teraz małą przerwę, wracam za pół godziny ;)]

Leo Rough pisze...

[za późno, foch zaistniał!
o, no widzisz, dogadałyśmy się idealnie! :D
nie masz. ściemniasz. nie byłam. nie. (e tam, nie wiem ;p)
no dobra. a jakbym teraz powiedziała, że się rozmyślam i Leoś już nie wraca? ;> ;p hihi xD dobrze, już się nie odzywam... ;p bo nie jestem! / "miejmy nadzieję"? no wiesz co?! ;p "niech będzie" też mi się nie podoba xD i nie będziesz drążyć tematu? ;>
no to właśnie nie wiem, co mam zrobić, bo mogłabym już opisać Leośka kaput (xD) albo wprowadzić od razu tego Alexa... ale jeszcze mnie nie ma, idę na biegi na chwilę! i nie spamuj! ;p]

Leo Rough pisze...

[niee, co coś Ty! oszalałaś?! ;p
haha ;p ;)
no nie wrócił z Bristolu, a potem po Aleksie (w trakcie xD) pojawiłby się dopiero. jak Ci się nie spodoba, to opiszemy od razu powrót Leośka do żywych i tyle! a jak mi nie przypasuje, to będzie niefajny, niemiły i w ogóle be, ale w to wątpię, bo to będzie mój chłopiec, więc będzie cudowny, chyba w to nie wątpisz :D no to jak będziemy pisać Leośka kaput, to wtedy Ci powiem, co to miało być, ale najpierw podejmijmy jakąś decyzję! ;p nie, no dobra, kończę z Płaszczką ;p no przecież nie jestem, nie wmawiaj mi! / wcale nie, bardzo łatwo, ja niewymagający człowiek jestem! -.-
to jest bardzo proste, Kochana: Leoś kaput, a ten drugi (muszę mu zmienić imię, to nie może być Alex jednak.) pojawia się na pogrzebie, wita z S., potem się Mary, Kat i mamusie rozjeżdżają, a on zostaje i... jakoś to wyjdzie ^^ to co? ;>
nie lubisz! nie spamuj!
nie masz. ściemniasz. nie byłam. (nie!;p]

Leo Rough pisze...

[no... powiedzmy xD
oszalałaś?! ;p no właśnie! cudowny będzie, boski po prostu (ale nie lepszy od Leosia!) :D <3 obiecuję! ;) proszę! ;p dobra, koniec tematu, bo się moje dosłowne paści odzywają i mi się zaczyna robić niefajno... ;p / no dobra: pomożesz mi? bo nie mam pojęcia, jak zrobić zakładkę... ;( no i zdjęcia musiałam załadować na konto blogowe, jak mi przypomnisz, to zmienię to w przyszłym tygodniu, ale z URL nie chcą mi się otworzyć ;p
(wiedziałam, że Ci się nie podobało! ;p) czyli mam pisać nowym chłopcem? papa, Leosiu? ;(
nie lubisz! i się brzydko uśmiechasz ;p
nie masz. ściemniasz. nie byłam. nie. (łotewa, nie)
OK ;))]

Leo Rough pisze...

[nie spamuj!!!
Sebastian, Julian, Benjamin, Noah, Lucas, Jacob? ;>]

Leo Rough pisze...

[nie no, dobra, kończmy to - ja się nie focham, Ty się fochasz! zobacz, jakie to proste... ;p
aż tak źle nie zabrzmiało xD dobrze :D (no! właśnie na coś takiego liczyłam! :D) mhm ^^ właśnie nie bardzo ;p przepraszam, wtedy ja żartowałam xD / wiem, nie szczyć się tym xD ok, nic nie załapałam... w sensie muszę normalnie opublikować tę nową kartę, tak? bo na onecie się robiło jakieś szkice czy coś, tam też tego nigdy nie załapałam xD
(spadaj! ;p) no wiem właśnie... mi też! ale myślę sobie o tych wątkach rozpaczy S. i w ogóle, i tak mi się robi troszeczkę milej, ale i tak jakoś tak... głupio bez mojego kochania ;(
no tak, tak, jasne ;p wybacz ;)
nie masz. ściemniasz. nie byłam. nie. (właśnie, że łotewa, bo ja się nie pomylę, więc odpuść! ;p)
nie będę Cię już lubić, wiesz? -.-
Dżulian będzie w takim razie :D albo Noah... xD]

Leo Rough pisze...

[przypadkiem tak właśnie miało być xD
przecież wiesz, że nie mogłabym tego zrobić, Moja Droga ^^ właśnie ;) (cieszę się! oby się tylko potem w praniu nie okazało, że ktoś inny podbije Twoje serce! ;p) to dobrze ;) naprawdę. nie, nie robiłam tego, żebyśmy były kwita, bo chciałabym zaznaczyć, że to Ty zaczęłaś, z tego, co pamiętam. także nie ;) / dziękuję :) ok, powiedzmy, że załapałam. nie wiem, co tam chcesz w tej karcie, więc chyba będą tylko zdjęcia i moje bzdurki, które mi do chłopczyka pasują, bo ani zawodu nie umiem dla niego wymyślić, ani zainteresowań, ani w ogóle nic ;p
< pociąga nosem > może...
wybacz mi! :)
nie masz. ściemniasz. nie byłam. nie. (gdzie się pomyliłam? no i niby skoro wygrałaś, to czemu dalej się bawimy w te bzdury? ;p)
no właśnie, "już"! ;p
Noah będzie, bo się nie odmienia, a ja lubię takie imiona :D
znam ten ból ;) jasne, nie odpisuj, skoro już nie dasz rady - ja nie wiem, czy napiszę coś tutaj, bo jakoś nie umiem się też zmusić... ;)]

Leo Rough pisze...

[czyli co? koniec fochów? ;>
no to teraz już dobrze! xD (cuudnie :D <3) oczywiście, wiem, pamiętam :D no tę wymianę złośliwości, ale nieważne już ;p hej, przecież wiesz, że to nie z moim stylu! poza tym - podobno to ja biorę wszystko dosłownie! ;p w każdym razie: przepraszam, nie miało tak zabrzmieć :* / to dobrze ;) tak właśnie planuję, a może też wymyślę coś do jutra - zawsze jak się kładę do łóżka przychodzą mi wszystkie genialne pomysły ;D ale Ty tak serio? ;>
no tak, w sumie tak ;)
dziękuję, łaskawa pani!
nie masz. ściemniasz. nie byłam. nie. (tak, tak, mhm, jaasne! ;p dobra, dobra, zobaczymy. ja nie potrafię? ja wiem, że miałam rację! przyznaj, że nie byłam wstawiona, a ja zgodzę się na całą resztę!)
bo mam dużo śmieci tutaj teraz, jednozdaniowych śmieci, które wcale mi się nie podobają -.-
no to super! a o co chodzi z tym uśmiechem? ;p
rozumiem ;) czyli tworzę cudo Noahowe jutro, tak? ;> pewnie będę koło dwunastej, bo do kościoła chcę iść jutro wcześniej, także spoko ;) no niefajno, współczuję Ci! idź już spać, co? ;) może będzie Ci lepiej, jak się normalnie wyśpisz! ;p
o, nie... kiedy ja mam dość specyficzny w gruncie rzeczy gust muzyczny, bo słucham dziwnych tworów. mogę Ci podesłać kilka bardziej neutralnych:
http://www.youtube.com/watch?v=TmCYOLOEErA
http://www.youtube.com/watch?v=lqmORiHNtN4
http://www.youtube.com/watch?v=5eDQdYIqhbE
http://www.youtube.com/watch?v=Nb8gc8_05mQ
http://www.youtube.com/watch?v=X5G9tIe84lE
http://www.youtube.com/watch?v=ZTwmASdz-T0
http://www.youtube.com/watch?v=5-KZdUXiShY
mogę jutro jeszcze zastanowić się nad kilkoma innymi tytułami, ale musisz najpierw powiedzieć mi, co lubisz, bo tutaj strzelałam ;)
a teraz znikam, bo też jestem padnięta (na mnie odbija się wczesne wstawanie, w przeciwieństwie do Twojego późnego ;p), także do spisania jutro! ruszymy pięknie z nowymi wątkami i zobaczysz, będzie bosko! (to chyba raczej do mnie, ale mniejsza ;p) dobranoc, 3m się ;)]

Leo Rough pisze...

[to dobrze ;)
;p (:D :*) nie zapominam już ;)) ^^ właśnie ;p trochę miałam już dość, ale to raczej ze zmęczenia i wiedziałam o tym, więc nic nie mówiłam. ahaha, OK, no to mówię: zaczynam się uczyć! od mistrza, oczywiście! ^^ to dobrze, Kocie ;) / tak? a już myślałam, że tylko mój mózg działa tak dziwnie xD właściwie wczoraj mi milion pomysłów przyszło do głowy w chwili, w której wyłączyłam komputer, także wiesz ;p teraz już nie pamiętam, ale mniejsza o to xD a chciałabyś dla swojej S. faceta, który wiecznie cuchnie formaliną? ;> ;p
;)
:D
nie masz. ściemniasz. nie byłam. nie. (wcale że nie! -.-)
przepraszam, przepraszam! pierdoły brzmią lepiej? ;> xD
haha, OK ;p ale Noah polubisz też, nie? ;>
właśnie, mi też dziwnie! :/ a jak dzisiaj? nie mów, że znowu zamulasz! ;p mnie w sumie nie ma jeszcze, bo idę na zakupy teraz, będę za jakieś dwie godzinki ;)
no dobrze, w takim razie będę spontaniczna i zacznę podsyłać Ci moje perełki ;)
;)) ^^]

Leo Rough pisze...

[;)
tak, zdecydowanie ;) troszeczkę, minimalnie! ;p o nie, nie mogłabym aż tak (jakich Ty słów używasz, co?!), tylko miałam ochotę przestać Ci odpisywać xD ale mi przeszło, odpoczęłam i w ogóle, także spoko ;) dokładnie tak :D staram się... ;p jakieś rady? ;> ;p / no właśnie! bo to trzeba mieć przy sobie jakiś notes zawsze czy coś, żeby wszystko zapisać! w sumie cieszy mnie to ^^ już za późno - pomóż mi wymyślić coś innego ;) (myślałam o pediatrze albo jakimś innym lekarzu, żeby się Jamesem zajmował albo coś - nawet mógłby znowu zachorować i Noah byłby wtedy superbohaterem :D - albo o architekcie, albo jakimś biologu, albo... o wszystkim :D ;p) oczywiście, że musiałam! Logiczna Karola - taram, taram, taram! xD no właśnie, więc te klimaty odpadają, koniec tematu! ;p
nie masz. ściemniasz. nie byłam. nie. (łotewa)
ajm soł, soł, soł sori! ryly! (ale tak serio? ;p)
oczywiście ;) nie masz specjalnego wyboru! ;p
...jakoś... ;( no to dobrze ;)) a ja mam obiad teraz, więc zjadam i odpisuję wszędzie! ;))
:D ^^]

Leo Rough pisze...

[wiem, bo ja zazwyczaj jestem wkurwogenna, mówiłam Ci już ;p ale Ci powiem! o ile się jeszcze zaraz nie rozmyślę co do naszych wątków xD haha ;p nie wiesz, o co mi chodzi?! wyrażaj się, po prostu! ;p niee, nie mogłabym tak, bo masz rację, uwielbiam Cię! :D cieszysz się? ;> ;p no dobra, wybacz, ale nie pomogłaś specjalnie ;p / mhm ;p a nie masz jeszcze jakichś pomysłów? ;> haha ;p
nie masz. ściemniasz. nie byłam. hej, właśnie się ze mną zgodziłaś! drugi raz! xD titi riti! xD
nic nie zrozumiałam? ;p
właśnie ;) ;p
no i nie wiem już, co mam robić! co pisać i w ogóle... -.- / i dziękuję ;))
no wiem właśnie! ;p]

Leo Rough pisze...

[właśnie ;p troszeczkę tylko, no nie przesadzaj! ;p można się rozmyślać, bo ja bardzo niezdecydowany człowiek jestem! ;p no widzisz, no to o co chodzi? :D ;p dobra, nieważne, powiedzmy, że sobie radzę ;p / coś tam napisałam, ale nie wiem, czy mi się podoba. już nic mi się nie podoba -.-
nie masz. ściemniałaś. nie byłam. xD xD xD nie pamiętam, ale to się nie liczy! :D e tam ;p
haha, OK ;p
ja też NIE WIEM -.- ;( w ogóle odechciewa mi się pisać, jak o tym myślę, ale przede wszystkim dlatego, że nie umiem podjąć żadnej decyzji. i przez to zostaniesz dzisiaj chyba bez wątków, bo się nie potrafię do niczego zmusić, przykro mi.
;)]

Leo Rough pisze...

[no właśnie, minimalnie tylko! :D nie umiem! ;(( taa ;p serio? no to niech będzie! ;D / no ale właśnie nie wiem, czego chcę! i to jest największy problem!...
nie masz. ściemniasz. nie byłam. no właśnie, mało ważne! więc się nie liczy, o co chodziło, ale to, że wygrałam! :D tak, tak, mhm, graj... ;p
wiem, że Ty jesteś cudowna i wyrozumiała, i w ogóle, ale ja się już na siebie wkurwiam, bo wcale mi się ta niemoc twórcza nie podoba. wen się poszedł jebać, czy coś. serio przeżyjesz? i poczekasz? ;> ;)]

Leo Rough pisze...

[... no dobra, wygrałaś! tylko się nie ciesz, bo się obrażę i sobie pójdę! ;p
będziemy się wdawać w szczegóły, Kochana? bez przesady! ;p w sumie też nie bardzo ogarnęłam, ale to już moje zmęczenie/wkurzenie/stres, także spoko ;p nie umiem właśnie ;( aha... ;p / wiem. to przynajmniej się na mnie nie wkurzaj, co? :>
... bez komentarza.
fajno, domino jest super! ^^
dobrze, że mnie rozumiesz! :) ale ja to mam aż ochotę płakać, bo muszę pisać, czuję to w kościach, a nie wiem co! ;( nie wiem! ;p odpisałam na Krakowie, więc już masz - odpisać mi, ale bardzo powoli i... no, wiesz! daj mi czas na ogarnięcie się ;) dzięki :*]

Leo Rough pisze...

[w sumie ponad trzy tygodnie, więc się zgadzam, pociesz się, chociaż wcale nie uważam, że miałaś rację. ja wiem swoje i trzymam się tego, ale Ty sobie żyj w nieświadomości, Kochanie :* nie bądź tego taka pewna! ;p
nie chcę, więc nie róbmy tego ;) no, mniejsza! ;p kiedy ja chyba lubię... ;p nie pamiętam już! xD / niee, tak tylko mówię, na zapas! ;)
-.-
no to wymyśl jej coś innego, żebyś Ty też miała frajdę :D
wiem, wierzę :) też wiem i właśnie doceniam! jest, bo Ty cudowny człowiek jesteś :) no to super ;) smacznego!]

Leo Rough pisze...

Nietrudno zakochać się w Barcelonie z pocztówek i filmów - w mieście słońca, śpiewu, nieba błękitnego jak farbka, pachnącym rybami i solą. Wydaje się być wtedy miejscem magicznym, przesyconym wyjątkową atmosferą, w której życie raz przyspiesza, a raz zwalnia, dostosowując się do jakiegoś wewnętrznego rytmu, wyznaczanego przez huk fali uderzających o brzeg. W rzeczywistości jednak jest to miejsce owszem, gwarne i wesołe, ale wcale nie bajkowe, nie zawsze. Najlepiej przekonał się o tym Noah, dla którego Barcelona już zawsze będzie miastem cuchnącym owocami morza i potem setek ściśniętych jedno przy drugim ciał na bazarze w dzielnicy la Barceloneta. Jego dzielnicy. Życie tam nie przypominało sielanki w żadnym stopniu, może dlatego, że wybrał dla siebie biedę i ciężką pracę zamiast drogich hoteli i lenistwa. Czeki podróżne zostały w domu.
Powrót do Londynu wydawał się wybawieniem nie tyle z życia poniżej standardów, co z monotonii i samotności. Cieszył się jak dziecko na wizytę u rodziców, na spotkania z przyjaciółmi, na spacery po ulubionym parku, na ulubioną kawę, choć wszystko to miało mieć już inny smak niż kiedyś. Liczył jednak, że wkrótce znów wdrąży się w to życie, które porzucił dla cudownych plaż Hiszpanii, bo czuł, że przynależy tutaj, nawet jeśli w jego walizce nie było już ciepłych swetrów i grubych skarpetek. To tutaj miał całą swoją rodzinę i wszystkich najbliższych przyjaciół, tutaj zostawił pracę i saksofon, i Bruna, który pewnie z włochatej kulki zamienił się już w potężnego zwierzaka, przypominającego gabarytami cielę.
Rzeczywistość okazała się inna od jego śmiałych wyobrażeń. Na lotnisku nie czekał na niego tłumek przyjaciół i rodziny, a jedynie kierowca wysłany przez rodziców, trzymający w dłoniach tabliczkę z jego imieniem. Dom był pusty i cichy, zamiast powitalnej kolacji Noah dostał stos listów i starannych odręcznych notatek matki: "Meredith zaprasza na parapetówkę", "dzwonił prawnik", "Michael prosi o szybki kontakt", a na każdej z nich data, nie dalsza niż sprzed miesiąca. Z westchnieniem zabrał wszystkie papiery i ruszył do siebie, nawołując psa. Bruno nie wyglądał jak on, gdy stał na wycieraczce przed kuchennymi drzwiami, skomląc i drapiąc po drzwiach. Jednak tylko on cieszył się na powrót Noaha.
Tego samego dnia, gdy wrócił do Londynu, na wyświetlaczu jego telefonu pojawiło się nazwisko jego przyjaciółki, ale zabrakło jej imienia. Odebrał z wahaniem, nie mając pojęcia, czego się spodziewać, choć od razu miał same złe przeczucia. Nie pomylił się - Spencer potrzebowała pomocy. Nie wahał się ani chwili, natychmiast zabierając się za przepakowanie walizki, by już następnego ranka wsiąść do samochodu i ruszyć w kierunku Carlisle z jej ojcem jako pilotem na siedzeniu pasażera i zasępioną matką z tyłu. To, co od nich usłyszał, wstrząsnęło nim do głębi, ale nie miał czasu na dłuższe rozmyślania. Po prostu przyjął do wiadomości, że jego przyjaciółka jest już kimś innym, ale to nie przeszkadzało mu, by wyciągnąć do niej pomocną dłoń. Chciał tam być dla niej, choć pewnie byli już dla siebie obcymi ludźmi. Miał jednak nadzieję, że będzie inaczej.

[... nieważne -,-]

Leo Rough pisze...

[nie masz! ;p a żebyś wiedziała, że będę, bo wiem, że mam rację! :D nie masz być pewna, że się nie obrażę, a że Cię lubię, to oczywista oczywistość :)
dobrze ;) mhm ;p niestety nie mogę się zgodzić - czasem ładnie zaskoczy czymś miłym, jeśli zakładasz najgorsze scenariusze! ;) haha ;p / ;)
jej, uwielbiałam tę baję! <3 :D
;))
serio serio? bo ja nie jestem ani trochę zadowolona -.- ok, czekam ;) WIEDZIAŁAM, że Ci się spodoba :D
przepraszam, ale nie mam na to dzisiaj w ogóle czasu! biegam jak porypana po mieszkaniu, znowu nie wiem, co muszę zabrać, gdzie są moje badania i kto ukradł mi kapcie -.- cierpliwości! :D no właśnie, byłam ciekawa, co myślisz ;) Flo bardzo lubię w koncertowej wersji, więc musiałam Ci wysłać :D serio słyszałaś TO Follow Rivers? ;> ja też! :D cieszę się, że coś Ci tu przypadło do gustu - ja osobiście jestem maniaczką Lose Yourself... bo w życiu bym nie pomyślała, że można zrobić takie połączenie Eminema i The Police! <3
spróbuj tego, bardzo biologiczne, ale koniecznie zajrzyj do tekstu:
http://www.youtube.com/watch?v=u8dNmGmdvBw
i tak mi jeszcze pod palce podeszło:
http://www.youtube.com/watch?v=0_I0DBUA_GI
http://www.youtube.com/watch?v=H4reFIP1s6w
http://www.youtube.com/watch?v=KsxSxF3JKeU
http://www.youtube.com/watch?v=6Qq9xM8RCSw]

Leo Rough pisze...

Wątpliwości dopadły go przy zjeździe w stronę Murine Town, miasteczku, które jedynie mgliście kojarzyło mu się z opowieściami Spencer jako miejsce jej urodzenia. Nie pamiętał żadnych szczegółów, jedynie nazwę i wzmiankę o pięknych krajobrazach. To jednak wystarczyło mu, by teraz w jego głowie trapionej milionem lęków i obaw powstał obraz miejscowości zasłanej dywanem z martwych myszy, pomiędzy którymi ludzie lawirują z trudem. Wiedział, że to absurd, ale przynajmniej odciągał swoje myśli od innych rzeczy, od Spencer, której sylwetka była już dla niego zamazana. W pamięci wyraźnie widział jedynie jej jadowicie zielone oczy, ale cała reszta pozostawała zamglona, więc Noah zaczął sobie dopowiadać niektóre szczegóły. Kształt jej warg, krągłość bioder, dziurki w uszach i sposób stawiania stóp w butach na płaskim obcasie. Nie chciał tego - miał ważniejsze sprawy na głowie, ale te rozmyślania przychodziły same, wbrew jego woli. Aż wreszcie Spencer powstała pod jego powiekami: cudowna, zachwycająca, ale też niewyobrażalnie smutna kobieta, której Noah jest w stanie pomóc. Wiedział to. Ożyły wspomnienia. W następnej chwili przeniósł się z dusznego, słabo klimatyzowanego wnętrza swojego samochodu do swojego małego mieszkanka w centrum Londynu, gdzie drobna brunetka właśnie upuściła kubek z gorącą herbatą. Duży kawałek szkła wbił się we wnętrze jej dłoni, gdy chciała posprzątać swój bałagan, a łzy zaraz pociekły po jej policzkach. Pamiętał, że zużył wtedy mnóstwo gazików i bandaży, bo wciąż przesiąkały świeżą krwią, ale Spencer uparła się, że nie pojedzie do szpitala. Po zranieniu nie został nawet ślad. Wybudzając się z tego transu Noah odzyskał energię i swoje nastawienie: jedzie do Murine Town, by pomóc, by być przyjacielem, by zabandażować rany.
Nie spodziewał się, że będzie uczestniczył w podobnym spędzie. Nigdy nie lubił tłumów, szczególnie gdy chodziło o zupełnie obcych ludzi, a dzieci wyjątkowo go przerażały - teraz został wystawiony na próbę. Wśród zebranych przed wejściem do domu przeważały kobiety, a to sprawiło, że poczuł się jeszcze dziwniej, jeszcze bardziej nie na miejscu. Ale tylko przez chwilę, bo zaraz dostrzegł Spencer i tylko na niej skupiła się jego uwaga. Obserwował ją, gdy wyrywała się matce i później, gdy wykrzykiwała swoje racje; czekał na odpowiedni moment, by wkroczyć, bo najwidoczniej nikt nie potrafił jej uspokoić. A on wierzył, że zdoła to zrobić, bo przecież miał tych kilka swoich technik, choć nie był do końca pewien, czy wciąż działają. Z cichym westchnieniem skrzyżował z nią spojrzenie, gdy wreszcie go zauważyła. Jej twarz, na której odmalowywał się cały wachlarz emocji, sprawiła, że nogi niemal się pod nim ugięły. Nie znał tej kobiety, a przynajmniej sądził tak, dopóki nie podeszła do niego. Jej dotyk był ciepły, miły.
- Oczywiście. - odparł gładko, kiwając głową z taką pewnością, jakby od tego zależało jego życie. Bo może zależało. - Masz rację, mylą się. - zapewnił Spencer gorąco, ściskając z całych sił jej dłoń, by dodać jej otuchy. Podniósł spojrzenie na jej rodziców i szarpnął głową w kierunku furtki, by dać im do zrozumienia, że zabiera ich córkę... gdzieś. Najchętniej daleko stąd, by nikt już jej nie przeszkadzał w żałobie, która dla niej była dopiero koszmarną przyszłością.
- Choć, przejdziemy się. - wymamrotał łagodnie, obejmując ją ramieniem i ruszając w kierunku wyjścia na ulicę. Uznał, że Spencer potrzebuje chwili tylko dla siebie, bez ludzi dręczących ją swoją rozpaczą, bez niepotrzebnych słów, gwaru, łez. On miał tylko być przy niej i zareagować na każdą potrzebę.

[...ja też -.-]

Leo Rough pisze...

[dobra, znikaj! ;p mhm, tak, tak, taki tam szczegół ;p
jeśli myślisz o tym w kategorii rozczarowań, to jest bardzo dobrze! ale właściwie mogę się z Tobą zgodzić, że tak ciągle może to być męczące i po prostu - złe ;)
haha, no to dobrze! tak trzymać :D ;)
miło ;) teraz było gorzej, ale mniejsza, muszę się w niego wkręcić ;) / ojej, ojej, ojej, ojej! HE IS! :D <3
nawet o tym nie pomyślałam, ale pewnie masz rację! bo to już drugi raz i rzeczywiście trochę mnie świr łapie ;p niee, tatuś ma wolne :D całe szczęście! ;p a nic ;) UWIELBIAM CIĘ ZA TO! :D mhm ;))
spoko, ucz się, ucz! ;)]

Leo Rough pisze...

[jasne, że nie! :D ;p oczywiście, że tak! ;p miałaś się nie wywyższać!
faajnie! ;p w sumie ja mam takie skłonności, także nie ma się co dziwić, już wiadomo dlaczego. zgubi mnie mój wrodzony pesymizm! ;p
;p ;)
powoli... ^^ / boska jest! :D serio? reklamy? xD noo <3
no tak, widzę już ;) ;p całe szczęście! tylko o tym myślałam od piątku, a mój tata dopiero wczoraj wieczorem taki nieogar i "o, przypomniało mi się: zawiozę was" xD także spoko, barman niech się cieszy wizjami tylko seksownej, cudownej, niechomikowatej i nienaćpanej mnie! :D TAK! :D
:) a co tam masz teraz ciekawego? ;>]

Miał teraz jeden cel: zaopiekować się Spencer. Upewnić się, że nikt nie robi jej krzywdy, że ma wszystko, czego potrzebuje, że nikt się z nią nie spiera i niepotrzebnie jej nie denerwuje. Wydawało mu się to jednocześnie najłatwiejszym zadaniem na świcie i najtrudniejszym wyzwaniem, jakie dotąd postawiła przed nimi ich przerwana nagle przyjaźń. Dokładnie tak, jak tamto skaleczenie - pozornie jedynie na tyle powierzchowne, że wystarczy zasłonić je odrobiną gazy, co może zrobić każdy, ale tak naprawdę sięgające wgłąb, krwawiące tak mocno, że nie sposób opanować płynących po nadgarstku strumieni ciepłej krwi. Wierzył jednak, że podoła, o ile Spencer nie odepchnie go od siebie. Chciał jej pomóc. Chciał być obok.
Nie do końca rozumiał, co się dzieje. Nie znał dwóch kobiet, stojących przy drzwiach, choć po krótkim zastanowieniu i podsłuchaniu prowadzonych wokół rozmów doszedł do wniosku, że muszą być to siostry Leo. Ze zdziwieniem zrozumiał też, że dziecko w ramionach krótko ściętej brunetki to syn Spencer, o którego istnieniu nie miał pojęcia - owszem, jej rodzice wspominali o jakimś Jamesie, ale nie podejrzewał, że może chodzić o niemowlę. To wszystko komplikowało, sprawiało, że cała ta sytuacja wydawała się jeszcze bardziej przerażająca, bolesna. Z dobrze ukrywanym współczuciem patrzył na swoją przyjaciółkę, ponownie skupiając się tylko na niej. Zaskoczyła go, rzucając się w stronę swojego dziecka, ale wiedział już, że nie może oczekiwać od niej opanowania i rozsądku, od nikogo nie mógłby w takiej chwili. Więc tylko poczekał, aż Mara wyjaśniła jej, że chłopcu nic się nie stanie, a potem był obok, gdy Spencer była już gotowa na oderwanie się choć na moment od tego koszmaru, który dla niej dopiero się zaczynał. Uważał, że zaprzeczenie wszystkiemu na razie może jej pomóc, jeszcze przez kilka chwil. A później... Jakoś to będzie.
Obserwował ją uważnie, wcale się z tym nie kryjąc, gdy ruszyli w stronę wyjścia, a potem skręcili w kierunku ciemnej linii lasu majaczącej na końcu ulicy. Trzymał ją ciasno przy swoim boku, jakby dzięki temu mógł również jej pękające serce utrzymać w jednym kawałku, a tym samym ochronić ją przed bólem. Nie chciał wierzyć, że nie może zrobić zupełnie nic, by jakoś jej ulżyć. Czekał więc, aż coś się zmieni, by mógł coś zdziałać, jakoś zareagować. Nie spodziewał się jednak, że nastąpi to tak szybko, w gwałtownym odruchu. Przykucnął zaraz przy niej, wyciągając jej z dłoni połamane i zniszczone fragmenty komórki. Odnalazł wśród nich kartę, a potem wyciągnął swój telefon i rozmontował go w kilku ruchach, by zaraz wsunąć go w palce Spencer. Pozbierał z ulicy pozostałe kawałki plastiku, wciskając je do kieszeni swojej marynarki, a potem podniósł się do pionu, ciągnąc za sobą również brunetkę. Ustawił ją znów na równych nogach i ponownie przyciągnął do swojego boku, bez słowa ruszając dalej wolnym krokiem, teraz już patrząc wprost przed siebie.

Leo Rough pisze...

[a, no i znikam teraz na trochę, muszę się iść szykować ;)]

Leo Rough pisze...

[no i zapomniałam Ci napisać: myślałam o wypadku samochodowym w wynajętym aucie, a nie mogli jej go pokazać, bo się zapalił czy coś ;p wiem, makabryczne, ale całkiem prawdopodobne: Leoś dobija do słupa i zaczyna się fajczyć. tylko S. mogłaby mieć jakieś wątpliwości, bo przecież on jest doskonałym kierowcą i w ogóle ;) wymyślisz coś!
i już jestem ^^]

Leo Rough pisze...

[haha ;p wiem! :D xD no właśnie tam, że Cię już nie widać ;p (suchar, że się najadłam... xD)
... czy coś ;p
haha ;D / mhm ^^ OK, załapałam :D ja w ogóle nie oglądam, więc jak masz takie perełki, to wysyłaj, bo coś czuję, że się zakochałam :D ;p
no właśnie! dzięki ;p haha, dokładnie ;D ;)
:D
faajnie... o cokolwiek chodzi xD
;)
no właśnie tak to sobie rozplanowałam ;)]

Choć nie patrzył na Spencer, jego uwadze nie umknęła ani ta pierwsza, samotna łza, ani ruch, przy którym zniknęła z policzka kobiety. Przeczuwał, że potem nastąpi przełom, a twarda S. ustąpi już miejsca tej słabszej, bezbronnej, ale wciąż łudził się nadzieją, że jego przyjaciółka w jakiś magiczny sposób zazna teraz spokoju, jeszcze przez kilka chwil trwać będzie w błogiej nieświadomości. Niczego innego dla niej nie chciał, jak chwili oddechu od tego koszmaru, tego piekła, które jeszcze dobrze się nie zaczęło, a już odznaczyło na jej twarzy wyraźne piętno w postaci podkrążonych, opuchniętych oczu i spierzchniętych żałośnie warg. Wiedział, że będzie gorzej, ale z całego serca pragnął ją przed tym ochronić, otoczyć pancerzem i nie wypuszczać, dopóki zagrożenie nie minie. Tak bardzo żałował, że nie istnieje żaden sposób, by jej pomóc, że sprawiało mu to wręcz fizyczny ból, ale nie pokazywał tego po sobie. Szedł dalej, czekając na jej kolejny ruch.
Zatrzymał się, gdy tylko usłyszał jej głos. To był dla niego sygnał, że nadeszła jakaś zmiana, szczególnie gdy zrozumiał, że zaraz i jego będzie chciała od siebie odepchnąć, przypisując mu te same cechy, co wszystkim swoim bliskim. Już miał zacząć się tłumaczyć, zapewniać, że nie uważa jej za wariatkę, gdy padły kolejne, pełne żalu i smutku słowa, które na moment zabrały mu oddech. Tylko na chwilę, bo zaraz zebrał się znów do kupy, opanował, usunął z twarzy wszelkie emocje, którymi nie chciał dodatkowo obciążać przyjaciółki.
- Wiem, Spencer, wiem. - wymamrotał łagodnie, chwytając ją za ramiona, gdy dostrzegł łzy, zakrywające te cudowne, jadowite oczy, teraz przygaszone, choć wciąż gdzieś głęboko pełne życia. Z troską pochylił się nad nią - była niższa, niż zapamiętał, więc musiał przygarbić się, by znaleźć się na poziomie jej oczu - przesuwając dłońmi po jej barkach, jakby chciał ją tym gestem pocieszyć. Tak naprawdę miał wrażenie, że drży z chłodu, więc w naturalnym, zupełnie nieświadomym odruchu zaczął ogrzewać ją. A gdy dotarło do niego, że zmarzła, zrzucił z ramion marynarkę i okrył nią starannie przyjaciółkę, delikatnie gładząc jej plecy.
- Nie uważam cię za wariatkę. Wierzę ci. - dodał miękko, patrząc jej prosto w oczy, by zaufała prawdziwości jego słów. Nic zmusił się jednak na żadne słowa pocieszenia, uważając, że tych na pewno nie uznałaby za szczere. Więc tylko przyciągnął ją do siebie, garbiąc się, by móc opleść ją ciasno ramionami.

Leo Rough pisze...

[jutro muszę wstać wcześnie, bo wzywają mnie do szpitala na nieludzką godzinę (7.00 - normalnie środek nocy ;D), więc będę się już zbierać. chciałam jeszcze odpisać, ale nie zdążę, musisz mi wybaczyć! postaram się wpaść jutro na bloga, żeby coś Ci tu spłodzić, ale wiesz, że nie mogę nic obiecać. w każdym razie - do spisania i dobrej nocy! ^^]

Leo Rough pisze...

[trzymałam się - w sumie było spoko, dopiero teraz czuję się jak wyciągnięta z... pralki? xD boli jak diabli, ketonal nie działa, ale mniejsza o to, bo ŻYJĘ :D
oczywiście, że siódma to noc, no dajże spokój! ja tam miałam już być, więc wstać musiałam jakieś dwie godziny wcześniej, a to już jest nieludzka godzina, prawda? ;p
taak, mniejsza z tym xD nie byłam wczoraj w formie... ;p
;p
serio-serio! :D też niezła, ale ta z Jonem najlepsza! <3
;D ;p
no co Ty nie powiesz? dział w biologii? nie miałam pojęcia! ;D ;p zaczynasz świrować? ;p
btw. jestem, bo nie mam co robić, ale nie wiem, czy dam radę odpisać. spróbuję na Krakowie, ale tutaj się chyba na Noaha nie będę łapać ;)]

Leo Rough pisze...

[taak, cieszę się, że już po ;)
nie no, serio? ;p ja wstaję o 6.30 jak mam na 8, także spoko xD oł, nie, nie wyobrażam sobie! to dopiero jest katastrofa! jeżu... mój tata to o tej godzinie wraca z pracy xD
rzucałam sucharami, więc raczej powinnaś przyznać mi rację ;D ;p
:D
znikaj! ;p nie ma czego! wdech, wydech, wdech, wydech... :>
spoko, chcę Ci coś napisać, cobyś się nie nudziła i nie zatęskniła za mną za bardzo ;p a w sumie mam ochotę popchnąć te nasze wątki, przynajmniej jeden, więc pisam :D
o jeżu... nie no, niepytanie zawsze spoko, nie? ;p ale w sumie się Q. nie dziwię - walczyłaś o bloga, więc teraz będziesz walczyć z zaproszeniami! :D więc, hm, gratuluję? ;p]

Leo Rough pisze...

[spoko, jak minie znieczulenie, to zacznę Ci narzekać - jesteś na to gotowa? ;> xD
sam prysznic zabiera mi 20 minut, także wiesz ;p haha, nareszcie do Ciebie dotarło, że wystarczy wstać chwilę wcześniej? xD OK, pogubiłam się, ale ogarnęłam, że też chodził na nocki ;p
to raczej normalne, że masz takie fazy, ale musisz znaleźć dla siebie jakiś sposób na pokonanie tego stresu, bo na łeb dostaniesz, Kochana! mi bardzo pomagają szczegółowe plany, Tobie może przydałby się taki tygodniowy plan na naukę, żebyś się nie martwiła, że o czymś zapomniałaś, coś Ci umknęło, czegoś zapomniałaś powtórzyć ;) zobaczysz, czas wolniej Ci popłynie wtedy! ;p
nie ma za co! :D juuż! spróbuję ugryźć nowego pana, ale nie obiecuję ;)
a co, nie mam racji? ;p e tam, ludzie Ci ufają, już choćby tego! ;)]

Leo Rough pisze...

[bój się xD
to ja już wolę wstać wcześniej i zaliczyć dobrą pobudkę! ;p 10-15 minut nie potrafisz? serio? ;p haha, to ja też tak mam, że nie mogę mieć za dużo czasu, bo potem jeszcze gorzej mi idzie wyrobienie się ;p także rozumiem Twój ból! ;D pochwal się jutro, czy Ci wyszło! :) no widzisz, to nie jest ze mną źle, że ogarnęłam! ;p
wierzę, że dasz radę! a potem, sama zobaczysz, wszystko się jakoś ułoży, poogarniasz i w ogóle ;) wszystko Ci wyjdzie ;))
:D no już nie dam rady, bo nijak mi nie idzie to pisanie, ale na Krakowie jeszcze raz odpiszę. no i, oczywiście, postaram się, żeby wszystkie odpowiedzi czekały na Ciebie jutro :D o której wracasz? ;>
no właśnie :D e tam, to nieistotne - napisałaś Ty ;) widzisz, musisz się ze mną zgodzić! :D
O JEŻU, JEŻU, JEŻU! :D aaale fajno! ale czemu nie pochwaliłaś się wcześniej, co?! zła kobieta... no to opowiadaj: co, jak, gdzie, kiedy! i najważniejsze pytanie: w co się ubierasz? ;> :D]

Leo Rough pisze...

[faaaajnie :D ;p
teraz się rozleniwiłaś? serio? bo z tego, co pamiętam, to raczej nie jest tymczasowy stan xD ;p ale spoko, wierzę Ci, że trochę energii dostaniesz na wiosnę ^^ rozumiem, znam to! ;p jak zawsze, Płaszczko :* :D haha, ja też ;p taak, kiedyś ogarnę ;p ;)
wyjdzie, wyjdzie, tylko się pozytywnie nastaw! :D i nie masz za co dziękować, w sumie od tego tu jestem, nie? ;)
no jestem już padnięta, cały dzień w tym szpitalu, zresztą - rozumiesz moją sytuację, nie muszę tłumaczyć :) w każdym razie: dzięki :* wiem właśnie, dlatego to robię, nie? ;p OK, więc mam trochę czasu ;)
nie, nie dzięki! ;p przecież wiesz, że ja ledwo te blogi ogarniam! xD już to zrobiłaś, chciałabym zaznaczyć ;p
aaaaale fajno! :D (chyba się powtarzam...) wiesz, węgielki zawsze spoko! ale dobrze, że nie wzięłaś tego niskiego, bo perfekcyjny taniec nie smakuje tak dobrze, jeśli nie masz szpilek, nie? ;D cuudnie! to ja mam 11.01, jakoś tak dziwnie, wcale mi się ta data nie podoba ;p tym bardziej, że raptem tydzień wcześniej mam ściąganie szwów xD ale to nie masz żadnych wizji ani nic? bo ja to już mam cały plan: sukienkę, buty, makijaż, włosy, ale nic z tego jeszcze nie jest pewne xD także mam plan i nic więcej. Ty masz przynajmniej fryzjera! :D ;p
będę się już zbierać, bo wzięłam ten ketonal i mnie trochę ścięło. odpowiedzi będą czekać (o ile wstanę... :D), więc wyczekuj wypracowań ;p dobrej nocy, do spisania! ;))]

Leo Rough pisze...

[także... narzekam. to jest jakaś katastrofa dzisiaj, wczoraj rzeczywiście jeszcze działało znieczulenie (ledwo pamiętam to, co Ci pisałam, byłam chyba nieźle przyćpana ;p dobrze, że mam wszystko udokumentowane ;p) no i, oczywiście, wyglądam jak chomik, a taka wiadomość przekazana barmanowi poskutkowała tym, że mimo moich zakazów przyjechał rano z zapasem biszkoptów, jogurtów i słodkich, małych bombek na choinkę :D także żadne moje protesty nie poskutkowały... ;p
kiedy ja się nie czepiam ani troszeczkę! :D oczywiście, nie wątpię, że tak właśnie było ;) ... ale tylko, jeśli nie chodzi o szkołę, nie? ;p taa ;D ;p
znam to ;) ale musisz się przemóc, cobyś dotrwała bez stresów do tej matury! :) ;) nie tylko? ;>
mhm ;)) ale lubię! bo chcę, żebyś wiedziała, że doceniam... wszystko ;) no właśnie średnio się czuję, więc odpisałam póki co na Krakowie, bo jakoś mi było łatwiej, a teraz posiedzę sobie nad Noahem ;)
no właśnie xD haha, taaa ;p
:D (;p) e tam, węgielki lepsze! zdecydowanie! :D ok, ok, myśl sobie, ale wiesz, przeanalizuj wszystkie aspekty ;D ;p no właśnie półmetka nie mam, ale ze znajomym idę na studniówkę do mundurówki, także wiesz, jaka trema! xD bo dzień później mam wesele kumpeli, a potem poprawiny... ;p trzy dni bez snu! xD też na to liczę - w przyszłym tygodniu ma już zejść całkowicie opuchlizna, więc liczę, że będzie w porządku ;) ojej... chyba polubię studniówki, bo jak tak o tym mówisz, to można się poczuć prawie jak panna młoda! :D ;p informuj o postępach, co? ;>
dzięki :*
btw. mówią o tym gwałcicielu w wiadomościach, więc to już chyba pewne, nie? możesz odetchnąć :)]

Leo Rough pisze...

[w ogóle tak sobie pomyślałam, że Noah mógłby być znikającym przyjacielem, czyli poznali się z S. przed Leosiem, potem wyjechał, wrócił na kilka miesięcy, gdy mieli przerwę, no i jest teraz. nie wiem, czy to ma sens, ale chciałam, żeby on się tak podkochiwał w Spencer i znikał zawsze, gdy pojawiał się Leo, a więc gdy nie miał już dłużej u niej szans. może tak być? ;)]

Jej łzy w pewnym stopniu przyniosły mu ulgę, choć, oczywiście, nie chciał dla niej tego cierpienia, które za sobą niosły. Chodziło raczej o fakt, że zaczyna do niej docierać brutalna rzeczywistość, wszystkie te prawdy, które od siebie odpychała, a ulga brała się stąd, że była wtedy właściwie sama. Nie liczył siebie, bo nie był ważny w tym życiu, które teraz prowadziła, którego rozdział zamknęła, więc mógł uznać, że ta zbliżająca się nieuchronnie chwila, w której Spencer rozsypie się na kawałki, nie zrani nikogo innego. Tylko on będzie dzielił jej ból, nie dokładając do niego swojego własnego cierpienia. Nie znał Leo, mógł więc skupić się na swojej przyjaciółce, nie obarczając jej własną żałobą. Liczył, że to w jakimś stopniu przyniesie jej ulgę, choćby nawet nie miała być tego świadoma. Bo potem wróci do rodziny, do zapłakanych sióstr swojego ukochanego, do przerażonych rodziców, gdzie już nie będzie liczyć się tylko ona, tylko jej żałoba. A teraz on mógł o nią zadbać, otrzeć jej łzy.
Trzymał ją w objęciach tak silnych, że z łatwością mógłby połamać jej żebra, gdyby tylko odrobinę mocniej naparł na jej drobne ciałko. Z cichym westchnieniem przygarnął ją do siebie i zaczął gładzić po włosach, po plecach, czekając na szloch, na ten rozrywający ból, ale... nic takiego nie nadeszło. Jeszcze nie. Poczuł tylko przesiąkającą przez materiał koszuli wilgoć jej łez, ale nie dotarło do niego nic więcej - żaden dźwięk, drżenie jej ciała, nic. Dopiero po chwili usłyszał pytanie Spencer, które najpierw sprawiło, że skrzywił się, a potem poczuł nieodpowiednie do sytuacji rozbawienie. Na szczęście nie widziała jego twarzy, więc pospiesznie opanował się, spoglądając jej w oczy dopiero, gdy był pewien, że nie odczyta z jego spojrzenia żadnych niepożądanych uczuć, żadnych emocji, które mogłyby ją choć w najmniejszym stopniu zaniepokoić. Z kolejnym cichym westchnieniem zaczął się zastanawiać, jak ma odpowiedzieć na to pytanie. Chyba nie istniały dobre słowa, w których mógłby zawrzeć prawdziwy cel swoich podróży bez sprawiania Spencer przykrości, co nie wchodziło w grę w obecnej sytuacji. Postanowił odpowiedzieć bardziej ogólnikowo, a potem, jeśli będą mieli na to czas, opowiedzieć jej coś więcej, bo... On też jej potrzebował. Może nie tak rozpaczliwie, jak ona, może nie w tak ważnych sprawach, ale tęsknił i nie mógł doczekać się momentu, w którym powie jej - właśnie jej, nikomu innemu - że szczerze nienawidzi Barcelony, Amsterdamu, Paryża i wszystkich innych miejsc, które gdzieś po drodze miały stać się jego domem. Nie, jego miejsce było w Londynie.
- Szukałem dla siebie miejsca. - odparł po chwili, marszcząc nieznacznie czoło, gdy uświadomił sobie, że tak naprawdę dla Spencer nie jest ważne to, co powiedział, że właściwie nie ma jej tutaj, przy nim. Z westchnieniem przyciągnął ją do swojego boku, jak poprzednio, i pociągnął w kierunku spokojnej, falującej równomiernie ściany lasu. Tak naprawdę gdyby podniosła nogi, on szedłby dalej, już teraz biorąc na siebie cały ciężar jej ciała, doskonale świadomy, że nie ma ochoty na spacery. Ale potrzebowała jeszcze chwili samotności.
- Przepraszam.

[właściwie możesz coś przesunąć - do pogrzebu albo nawet dalej, żeby coś już się zaczęło z Noahem dziać ^^]

Leo Rough pisze...

[wiem, że przejdzie, ale póki co to ja się boję patrzeć w lustro! ;p (spadaj -.- xD) serio? dlaczego nie mówiłaś wcześniej! zakryłabym się chociaż jakąś chustką, a tak nawet nie zdążyłam xD nawet nie, tylko się ze mnie śmiał, ale tak troszeczkę, to mu wybaczyłam, bo wiem, że zabawnie wyglądam ;p no ba! mój słodziak, nie? :D ręcznie robione, takie malutkie, cudne <3 :D w klubie, za barem... ;p właściwie znalazłam jego telefon xD
tak, tak właśnie ;p haha ;p BARDZO JESTEM Z CIEBIE DUMNA :D widzisz, pięć minut, a ile może zdziałać?! ;p
dasz radę, bo musisz, a musisz, bo dasz radę... proste, co nie? :D ;p no tak, tak właśnie myślałam - znalazłaś sobie taką cudowną Karolę, żeby Ci poprawiała samoocenę :D
to dobrze, że wiesz, pamiętaj jeszcze o tym :D ok, nie spiesz się, ja w sumie będę dziś znikać tak bez uprzedzenia, bo jak się zaczynam gorzej czuć, to muszę się położyć, więc też nie wiem, jak będzie wyglądać moje odpisywanie. na pewno nie skończyłam na dzisiaj! :D
mhm ;p ;)) OK, czekam na wyniki! ;p wiem, że czad! :D jaram się jak cholera... :D ale w moim przypadku to nie takie proste, bo to nie było zwykłe usuwanie zębów, ale z bajerami - na sali operacyjnej, z narkozą, z usuwaniem torbieli, cokolwiek to było pod moim zębem. pielęgniarka mi mówiła, że jeszcze na Pasterkę pójdę owinięta szalikiem, także wiesz ;p ale tak, do wesela się zagoi! :D co w sumie jest perfekcyjnym nawiązaniem do panny młodej... ;> właśnie! :D OK! ;)
to ja mam trochę opóźniony zapłon, ale nie oglądam telewizji i dopiero wczoraj usłyszałam w radiu ;p no tak ;))]

Leo Rough pisze...

[i znając mnie zaraz się w tym pogubię xD
;))
właśnie xD (-.-) będę wdzięczna ;p no wiesz co?! mogłaś mnie okłamać, powiedzieć, że Ty być tak nie zrobiła... jutro mają przyjść kumpele - jak ja im się teraz pokażę?! -.- ;p ee... OK? ;p jeszcze o tym nie myślałam, ale jakoś nie mam ochoty się specjalnie wysilać ;p no wiem! zdarza mu się :D taak? ;> ;p
PROSZ! :D a gdzie jakiś optymizm, którego miałaś mnie uczyć, hę? ;p to nie może tak być, że nie wierzysz w siłę pięciu minut! -.- ;p
no właśnie! :D ^^ ale w sumie mam rację - tylko po to, żebym w Ciebie wierzyła! ;p
ojej, ale Ty miły człowiek jesteś, wiesz? ;) wszystko Ci wynagrodzę, jak się już pozbieram, obiecuję! :D więc będzie czekać wszystko, jak wrócisz, bo teraz pójdę się położyć na chwilkę ;) wiedziałam, że się ucieszysz! :D
no raczej! ^^ :D no, nieważne! ;p ja też mam taką nadzieję! a nie masz jeszcze ósemek na wierzchu? ;p no właśnie :D / ;)
okej, okej, nieważne ;p ;)]

Leo Rough pisze...

[dla Ciebie nie... ;p
;) (znikaj! :/) tak, dokładnie tak! ;p dobrze ;) no a nie?! ;p nie od razu źle, ale... jakoś niespecjalnie mi zależy, ot co! (teraz sobie pomyślisz, że jestem niewdzięczną suką, ale to nie takie proste. nie myśl tak o mnie, co?) tak :D
no dobrze, niech Ci będzie ;p i byłam z Ciebie bardzo dumna, pamiętasz? ;> a więc się da! ;p
wierzę Ci, wierzę, tak się tylko droczę! znowu mi nie wyszło? :/ ;p oj, no tak, co Ty byś beze mnie zrobiła?! rzeczywiście jestem boska... :D (co do muzyki - zakochałam się dziś w pierwszych czterech :D http://soniamiki.bandcamp.com/album/snmk )
no tak, muszę przyznać, że jesteś miła ;) spooko ;)) możesz się nawet upomnieć! ;p mhm ;))
haha, OK! ;p no to niech się nie pojawią! ;)
barman, o dziwo, ma wolne, więc pewnie coś będziemy razem kombinować. kumpela wynajmuje taki mały bar na imprezę, podejrzewam, że tak dotrzemy ;) wiesz, przedmieścia i te sprawy :D a Ty co planujesz? ;>
ok! ;))]

Nie mówił o niczym ważnym, doskonale świadomy, że do Spencer przestały docierać jego słowa. Może nawet w ogóle nie zdawała sobie sprawy z jego obecności i wyłączyła się, odgradzając od bólu i rozrywającej serce tęsknoty. A może zamknęła się w swoim świecie, w którym Leo wciąż żył, może wyobrażała sobie go na miejscu Noaha, może czuła jego zapach, obecność, a ramię obejmujące jej ciało należało do ukochanego mężczyzny. Może - nie mógł mieć pewności, bo nie odpowiadała na jego ciche, łagodne pytania, ale nie mógł się jej dziwić. Wkrótce zostawił więc ją w spokoju, po prostu idąc dalej, zastanawiając się, kiedy nadejdzie odpowiedni moment, by zawrócić. Spencer sama wyznaczyła tę chwilę, prosząc słabym głosem, by wrócili do domu, do Jamesa. Bez słowa obrócił się i ruszył tam, skąd przyszli, spodziewając się, że gdy dotrą do jej domu, skończy się ta chwila względnego spokoju.
A jednak się pomylił. Kolejne dni były ciszą przerywaną jedynie dziecięcym płaczem i szeptami dorosłych, zamartwiających się stanem Spencer. Ona tkwiła w swoim świecie, obojętna na nich wszystkich, na łzy młodszej siostry Leo, na troskliwe pytania matki i słowa pocieszenia ojca i Mary. Nie, jej nie było z nimi, istniała tylko dla swojego synka, a Noah rozumiał to doskonale. Starał się więc nie przeszkadzać, a choć czuł, że nie należy do rodziny, że jest intruzem, nie potrafił zmusić się do wyjazdu. Wciąż liczył, że kiedyś się przyda i jego obecność przyniesie Spencer ulgę, że choć w najdrobniejszym szczególe pomoże jej, choć odrobinę ułatwi przechodzenie przez to piekło. Ale jego również nie dopuszczała do siebie, czemu, oczywiście, nie mógł się dziwić. Był jednak w pobliżu, gdyby go potrzebowała, niemal nie odstępując jej na krok, choć nie narzucał jej swojej obecności. Po prostu był na każde jej wezwanie, milczący i bierny. I nienawidził siebie za to.
A potem nadszedł dzień pogrzebu, który przerażał chyba każdego, kto był blisko Spencer. Nikt nie wiedział, jaka będzie reakcja dotąd pozornie opanowanej kobiety, gdy zobaczy zamkniętą trumnę, usłyszy czytania. "Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz." Wszyscy obawiali się chwili, w której nadejdzie moment zasypywania grobu, a także późniejszych kondolencji, właściwie: wszystkiego. Noah czuł się nie na miejscu, ale nie miał wyboru - był przy Spencer, patrząc jednak nie na nią, nie na grób czy księdza, ale na śpiącego w jej ramionach Jamesa. Choć w ostatnich dniach wydawał się odbierać niepokój matki i często płakał, to teraz był zupełnie spokojny, jakby podniosła atmosfera i śpiewy zebranych gwarantowały mu głęboki sen. Do czasu. Bo potem Spencer wybuchła, a dziecko w jej ramionach obudziło się w donośnym szlochem, którego ani babcia, ani zapłakane ciocie nie potrafiły uspokoić. I tylko Noah trzymał ją w miejscu, pilnując, by nie zrobiła jakiejś głupoty, choć w milczeniu pozwalał jej na rozpacz, na gniew, nie próbując uspokajać tych gwałtownych uczuć. Zbyt długo trzymała je w sobie.

Leo Rough pisze...

Ledwo pamiętał powrót do domu Spencer przy Cynamonowej, bo przez całą drogę zastanawiał się, co będzie teraz. Z rozmów rodziców przyjaciółki wywnioskował, że planowali zostać jedynie do pogrzebu, a potem wyjechać, by mogła spokojnie, w samotności przechodzić żałobę. Zastanawiał się, co zrobią siostry Leo, ale najwyraźniej obie chciały zostać w Murine, by pomóc przy Jamesie. A on? Nie miał swojego miejsca, nikt nie pytał go o zdanie, nikt nie zwracał na niego uwagi. Stworzył podział: my i oni, w którym czuł się jednością ze Spencer. Nie wiedział, czy i ona chce tak do tego podchodzić, ale musiał zapytać. Więc choć rozumiał jej potrzebę, by zostać samą przynajmniej tego wieczora, nie mógł na to przystać. Niespiesznie ruszył po schodach na górę, w ustach mieląc już słowa. Cała rodzina została na dole, wciąż opłakując Leo, choć z policzków kapały już ostatnie łzy.
- Hej. - szepnął, przestępując przez próg, gdy nie dostał odpowiedzi na ciche pukanie. Zatrzymał się jednak w drzwiach, nie chcąc zaburzać tej magicznej sfery, jaką dla Spencer musiała być teraz jej sypialnia. Nikt nie miał tu wstępu, prawda?
- Myślisz, że dasz radę nakarmić Jamesa? - zapytał łagodnie, w myślach odliczając sekundy do jej odpowiedzi. Był gotowy zniknąć, jeśli jej nie otrzyma, a potem udawać, że wcale go nie było, że o nic nie pytał.

Leo Rough pisze...

[będę wdzięczna ;)
(w sumie... to dobrze :D ;p) trzymam za słowo! ;p o właśnie! jeżu, najgorsze jest to, że oni są gotowi tak zrobić! :/ ;p bo jest kochany, najkochańszy! :D (tak byłoby dla Ciebie lepiej ;p dzięki :*) ;p
oj tam, oj tam, wmawiaj sobie tak, a nic nigdy nie będzie proste! ;p
aaa, no chyba, że tak ;D ale to też nie było to! ;p ale masz rację, jestem cudowna, przecudowna... :D (haha, DOBRE :D a najlepsze jest to, że jestem w stanie to sobie wyobrazić! xD) no właśnie... ale nie musisz się nad tym zastanawiać, ciesz się ;D oczywiście ;p (czekam! i jeszcze tego kawałka facetów z Łąki Łan nie skomentowałaś ;p)
domyślam się właśnie... xD OK ;)
haha, bo co? jak się pojawią, to dasz im - dosłownie! - w kość? xD
raczej :D o, czyli klasyczna domówka? ;> faajnie ;)) przebierany też byłby niezły, ale nie żałuj! ;) w sensie do tej kumpeli miałaś jechać, tak? ;)
cześć, Mistrzyni Literówek :D PUSTAK rulez xD]

Znów nałożył na twarz swoją doskonałą maskę, przez którą nie przenikały żadne emocje, byle tylko nie dokładać Spencer zmartwień, choć wątpił, by naprawdę widziała jego twarz. Pewnie nawet gdyby stanął przed nią w stroju Świętego Mikołaja i zaczął tańczyć kankana, nie zwróciłaby na niego najmniejszej uwagi. Ale nie miał jej tego za złe, raczej cieszył się, że tak trudno jest ją teraz bardziej zranić. Owszem, bolało go to, jak cierpi, ale wiedział, że nie będzie już gorzej. Z każdym dniem ból będzie malał, powoli zacznie zapominać - zostanie tylko tęsknota, wciąż paląca, wciąż żywa, ale niepoparta innymi emocjami. Stał więc przed nią opanowany, wręcz pozornie obojętny, ale zawsze gotowy zareagować na jej najdrobniejszą zachciankę, na niewypowiedziane na głos pragnienie. Co prawda teraz to on przychodził do niej z prośbą, ale tylko dla jej dobra, bo wszyscy byli świadomi, jakie zbawienne działanie ma na nią James. I on był bez niej niespokojny, płakał i wyrywał się z obcych ramion, szukając matki albo ojca. Mimo wszystko nie spodziewał się, że Spencer zareaguje na to tak szybko, ale najwidoczniej instynkt był w niej silniejszy nić cokolwiek innego. Musiała być przy synku, musiała spróbować, choć najwyraźniej nawet poruszanie się sprawiało jej ból. Noah nie poruszył się ani milimetr, mimo że z całego serca rwał się do przyjaciółki, by podtrzymać ją - wydawała mu się teraz niesamowicie krucha i delikatna z tymi zaczerwienionymi od płaczu oczami, opuchniętymi policzkami i dłońmi, na których widniały ślady zębów. A jednocześnie doskonale wiedział, że i tak jest najsilniejszą kobietą, jaką zna.
- Na dole, z twoją mamą. Przyniosę go, nie musisz się stąd ruszać. - odparł natychmiast, żałując, że nie wziął go ze sobą już teraz albo nie powstrzymał Spencer przed podnoszeniem się z łóżka. Miał wrażenie, że brunetka zaraz runie na podłogę, tak wyczerpana i pozbawiona życia teraz jest. Ale wciąż jeszcze trzymała się. Wciąż pamiętała o synku.
- Poczekaj. - wymamrotał, całując przelotnie jej czoło, a potem zbiegł po schodach, nie oglądając się na wpółotwarte drzwi, które za sobą zostawił. I chwilę później już wracał na górę, trzymając w ramionach popłakującego cichutko Jamesa, który nie miał już sił na głośne krzyki, którymi przez ostatnie godziny męczył całą swoją rodzinę. Noah starał się ukołysać malca, ale nie szło mu to - chłopiec jedynie wlepił w niego swoje ogromne, zielone oczy, ale łzy wciąż płynęły ciurkiem po jego policzkach. Z westchnieniem stanął przed drzwiami sypialni, nie patrząc na Spencer, a jedynie na jej synka, w którym dostrzegał bardzo wyraźnie rysy twarzy ukochanej przyjaciółki.
- Będę na piętrze, gdybyś czegoś potrzebowała. - zapewnił ją, przekazując chłopca w jej ramiona. Dopiero wtedy podniósł na nią zatroskane spojrzenie, nie kryjąc się z tym, że martwi się o nią. Ale już w następnej chwili wszystko zniknęło, gdy cofnął się, chcąc odejść ku sypialni, którą w ostatnich dniach zajmował.

Leo Rough pisze...

Podejrzewał, że skończy się to właśnie w ten sposób: Spencer zamknie się w czterech ścianach swojej sypialni, pogrążona w bezbrzeżnej rozpaczy, w przejmującym smutku. On był w stanie to zrozumieć, bo potrafił wyobrazić sobie, jak to jest stracić najważniejszą osobę w swoim życiu. Ba! Noah to przeżył, a choć minęły lata, wciąż czuł palącą tęsknotę, o której jednak czasem już zapominał. Żaden ból nie był mu jednak obcy, żadne cierpienie nie było mu już straszne. Bo raz stracił cały swój świat, całe swoje życie, cały tlen. A jeśli on zdołał to przetrwać i wreszcie podnieść się na nogi, Spencer także da radę, bo ma dla kogo się starać. I gdy zobaczył, jak James uspokaja się niemal w tej samej chwili, w której mama objęła go drżącymi lekko ramionami, zrozumiał z całą mocą, że ona wyjdzie z tego szybciej, niż teraz potrafi to sobie wyobrazić. Bo póki co wydawało jej się, że już nic nigdy nie sprawi jej radości, nic jej nie zainteresuje, to przecież miała swojego synka, który będzie zaskakiwał ją na każdym kroku. Niedługo zacznie podnosić się, siadać, a Noah wiedział, że to dla rodziców pewnego rodzaju nagroda, najpiękniejsza nagroda. A dla niej to będzie miało szczególne znaczenie, bo James przeszedł przez wiele - o jego chorobie dowiedział się przez przypadek od jej rodziców - więc każdy postęp, każda nowa umiejętność będzie znakiem, że to nie miało na niego żadnego wpływu. Przykre konsekwencje choroby nie dadzą mu się we znaki.
Ucieszył się jednak, że Spencer nie zamknęła się na niego tak zupełnie, bo przecież podeszła do drzwi, nie zignorowała go, choć raczej nie powinien myśleć, że to jakaś jego zasługa. Chodziło przecież o Jamesa i na tym on również się skupił, w drodze do swojej sypialni rozważając, czy może jeszcze jakoś pomóc. Ale przyjaciółka sama powiedziała mu, czego potrzebuje, a on bez słowa skinął głową, obracając się w jej stronę. Przechodząc obok drzwi, w których stała, musnął opuszkami palców główkę wiercącego się w jej ramionach chłopca, a potem zbiegł po schodach, nie chcąc, by malec czekał na jedzenie. Nie do końca rozumiał, dlaczego Spencer nie może go sama nakarmić, ale założył, że chodzi o jakieś biologiczne sprawy, w które nie bardzo chciał wnikać. Ale gdy przemknął do kuchni, przez chwilę przeszukując szafki, by wreszcie natrafić na błękitne pudełko z mlekiem, a obok niego zjawiła się Mara, zrozumiał, że to nie jest taka błaga rzecz. Powiedziało mu to jej zmartwione spojrzenie, którym śledziła wszystkie jego ruchy, a potem potwierdziła obawy Noaha, tłumacząc, że Spencer zaniedbała się przez ostatnie dni i dlatego straciła pokarm. Z tymi słowami zniknęła, mrucząc też coś o tym, że będzie go kryła, by nikt nie pytał o brunetkę i jej synka. Ona również chciała dla nich spokoju, ciszy, potrzebnej samotności.
Wrócił na górę z pewnym wahaniem, niezbyt zdecydowany, co powinien teraz zrobić. Zostać z przyjaciółką w jej świętym miejscu czy może, tak jak wcześniej ją o tym zapewniał, po prostu czekać na piętrze, aż będzie potrzeby? Zaraz jednak zakpił ze swojej głupoty - przecież nie będzie go chciała, jeszcze nie teraz. A może już w ogóle. Był przecież wrogiem, tak jak cała reszta jej rodziny i bliskich, od których odcięła się zdecydowanym ruchem. Gdy jednak stanął przy drzwiach, nie wahał się długo - przeszedł przez próg i bez słowa podał Spencer butelkę z ciepłym mlekiem, zaraz zawracając, wiedząc, że nie jest pożądanym gościem.

[jakby coś: S. nie wie, że kogoś kiedyś stracił, ok? ;)
no i nawias za chwilkę, bo mam małą obsuwę ;p]

Leo Rough pisze...

[(ojej, ale mi się to podoba! <3)
ja uwielbiam lemoniadę, nie mam pojęcia dlaczego, ale właśnie coś takiego jest w tej dziewczynie, że mam ochotę jej słuchać... i słucham od rana! ;p
mówiłam! wiedziałam! biologiczny, cudnie, nie? :D mhm ^^
a słyszałaś covery Karmin? na przykład Look at Me Now? ;) Paloma też jest specyficzna ;p o właśnie, teledysk <3 :D właśnie tak przeczuwałam ;p
no to teraz Ty się pochwal, czego słuchasz, jakie masz tam cuda na playliście :D
;))
(haha ;p) będę! ;p ;) serio! i to nie jest śmieszne! ;p skąd wiedziałam, że to Ci się spodoba? ;> ;p (mhm ^^)
no, zależy! bo wiesz, czasem dostajesz kopa i wstajesz - ostatnio zaliczyłam rano wkurwa i się już o piątej zerwałam z łóżka, choć teraz nie pamiętam, na co się tak wściekłam xD ale wstałam! ;p
nie! ;p myślałam, że jesteś bardziej domyślna... ;p wiem! :D ;p (troszkę tylko! nic groźnego :D)(serio! i podoba mi się to, co widzę! xD a nauczysz mnie kiedyś? ;> ;p) to dobrze, tak trzymać! ;p
:D
no co? xD
haha, spooko! ;p
o, no to fajnie ;)) aa, taki bajer ;) soł... masz imprezę na miejscu! boską imprezę :D jejku, już się nie mogę doczekać! ;p
HAHAHA xD]

Leo Rough pisze...

[kobietę, tak myślę ^^ a, no i miałam Ci powiedzieć, co za wątek planowałam po powrocie Leo: miał się oświadczyć, ale tak wiesz, z kwiatami, winem, kolacją... spoko, jeszcze to wykorzystam! :D
to nie jest zabawne! nic nie robię, a nie wyrabiam xD
(oczywiście, że wymiana poglądów na temat piosenek! :D)
haha, czy coś :D ;p ale w sumie chyba masz rację ;)
mhm ;p
zobacz, zobacz ;) no tak, jasne ;)) ;p
ale fajno... napiszę coś, jak przesłucham wszystkie, bo w sumie dopiero zaczęłam :D na początek? dobrze, że będzie ciąg dalszy ;))
nie, wcale ;p nie chcę nic mówić, ale w sumie często też jestem narzekającą dziewczyną, choć zazwyczaj wcale tak nie uważam! ;p
haha ;p no tak, wstałam! ;D ;p
haha xD ;p OK, już lecę! ;p mhm ^^ (dokładnie ;D)(ładnie proszę... :>>)
hihi ;p
;)
oczywiście! w to nie wątpię ;D ;))
hahaha ;p spoko, już mi przechodzi PUSTAK! xD]

Po zostawieniu Spencer samej z jej synkiem, nie potrafił już znaleźć sobie miejsca w tym dużym i zdecydowanie zbyt pięknym domu. Po powrocie z niezbyt szykownej dzielnicy Barcelony wszystko wydawało mu się dużo bardziej urokliwe, aż nareszcie zaczął doceniać kraj, w którym mieszka. A choć nie zdążył odpowiednio przywitać się z Londynem, spędzając w swoim mieście zaledwie jedną noc, to już zatęsknił za nim, za szarością ulic i kulturową mieszanką ludzi. Tutaj, w Murine, życie wyglądało inaczej. Biegło spokojniej, ciszej, choć wiedział, że nie jest mniej ważne niż to, które prowadzą ludzie w stolicy. Ale jednak różniło się od wszystkiego, co znał, bo nigdy nie odważył się przenieść na przedmieścia. I dochodził do wniosku, że nie wie, czy mu się podoba, czy nie. Na pewno jednak czuł się nieswojo w tym domu, który wydawał mu się teraz być wręcz nawiedzonym. Nie pomagała właścicielka zamknięta w pokoju na górze i zrozpaczeni żałobnicy rozgoszczeni w salonie. On był obcy, on nie należał do tej rodziny, do tego świata, ale wciąż nie potrafił zmusić się do wyjazdu. A powinien, wiedział to.
Uczucie, że nie pasuje tutaj, na Cynamonowej, nie było jedynym, które nie pozwalało mu usiedzieć tego wieczora w jednym miejscu. Oczywiście, że chodziło o znów powracający ból, który był jak nieubłagany kat - złamało go, gdy najmniej się tego spodziewał. Chciał być dla Spencer podporą, a teraz sam się sypał i nic nie mógł na to poradzić, nawet mimo tego, że doskonale wiedział, co jest przyczyną jego odżywającej rozpaczy. James. A raczej fakt, że w grę wchodziło osierocone dziecko, nie tylko pogrążona w rozpaczy kobieta. Wrócił dawny, prawie zapomniany już ból. Bo Noah wciąż pamiętał.
Potem, nocą, wciąż zwiedzał dom przyjaciółki, nie zapuszczając się jednak zbyt daleko - spacerował po gościnnej sypialni, która tymczasowo należała do niego, a potem odważył się zejść także do kuchni, wiedząc, że wszyscy poszli już spać. Teraz miał okazję, by zrobić sobie herbaty i pomyśleć przez chwilę o tym, co powinien zrobić. Nie był jednak w stanie podłączyć czajnika, pewien, że hałas obudzi kogoś i znów będzie musiał prowadzić rozmowy, na które nie miał ochoty. Był tu tylko dla Spencer. Wrócił więc bezszelestnie na górę, by zaraz wpaść na przyjaciółkę. Natychmiast chwycił ją za ramiona, w półmroku nie będąc pewnym, czy potknęła się, czy już po prostu była tak słaba, że chciała się na nogach. A widząc, że ją wystraszył, zaczął szeptać przeprosiny, jednocześnie wciąż próbując przyzwyczaić oczy do półmroku panującego w korytarzu. I gdy to mu się udało, spojrzał na drzwi, z których wyszła Spencer, a potem za siebie, na te, które prowadziły do jej sypialni. Z zagryzioną lekko wargą wypuścił ją wreszcie z objęć, by zaraz musnąć leciutko jej łokieć.
- Wszyscy śpią. Może napijemy się herbaty? - zaproponował cicho, próbując dostrzec cokolwiek na twarzy brunetki, choć nie było to łatwe zadanie, gdy oczy odmawiały mu posłuszeństwa. A potem wskazał na schody, nie będąc jednak pewnym, czy i Spencer nie ma podobnych problemów ze wzrokiem. Po chwili zachęcił ją więc słowami, mamrocząc, że tylko czegoś się napiją i zaraz wrócą na górę.

Leo Rough pisze...

[nie, myślałam o czymś innym, ale jeszcze zobaczę, bo chyba muszę się z tym przespać ;p podobnej historii nie chcę, a na pewno nie aż tak, ale coś wymyślę ;) no, może tak, zobaczymy ^^
właśnie sądziłam, że się domyślasz ;p
spadaj! ;p
(:D)
;p
spodobały się! znaczy, oczywiście, nie wszystkie, bo mi to jednak trudno dogodzić, ale wiesz, znalazłam dla siebie tę perełkę już w pierwszym rzucie, więc nie jest źle! :D a mam na myśli przecudownego Alexa, oczywiście! potem jeszcze lubię Madness, ale to znałam już wcześniej, no i Mela, choć tę panienkę również znam i uwielbiam od pierwszego odsłuchania :D nie przepadam za Foo Fighters, chociaż ten kawałek, który mi wysłałaś, mogę uznać za niezły. a co do Johna - mam neutralne odczucia. także wysyłaj dalej, wysyłaj, bo może podeślesz mi jeszcze jakichś panów; ja gustuję raczej w kobiecych głosach, co pewnie zauważyłaś ;) ach, no i przypomniało mi się, że nie skomentowałaś Marysi Peszek i tak się zaczęłam zastanawiać, czy czasem nie dlatego, że jej po prostu nie lubisz! ;p to jak? ;>
haha, czyli znowu nie wnikasz, bardzo dobrze ;p
faaajnie xD
dobrze, że mi nie wierzysz... ;p (jej! cuudnie :D)
masz nadzieję, że nie wątpię? xD
ale ta była taka słodka... musiałam! ;p nie, już przestaję, już! ;p
OK, więc ja się wstrzymuję od odpisywania już, bo nie wiem, co by z tego wyszło, chociaż nie obiecuję, że zdążę przed Twoim powrotem, bo już z doświadczenia wiem, że rano jest mi gorzej - bardziej boli i w ogóle. ale postaram się ^^
dobranoc ;)]

Leo Rough pisze...

Zdołał poczuć się w kuchni Spencer już nieco swobodniej, przede wszystkim dlatego, że byli teraz sami, nie towarzyszyły im zaciekawione czy zatroskane spojrzenia. Nocą wszystko miało inny smak i wyglądało inaczej, a Noah był tego wręcz boleśnie świadomy, pamiętając, że swoje największe błędy popełnił w ciszy i ciemności. Teraz był już ostrożniejszy, ale mając w głowie pewien plan, wcale nie bał się mniej, bo zamiast naprawić, mógł wszystko zepsuć. Tak bardzo pragnął pomóc Spencer, że wreszcie przemógł się, postanawiając, że użyje najsilniejszego argumentu. Nie był jednak pewien, czy to odpowiedni moment - może powinien był zrobić to już dawno temu, a może powinien jeszcze poczekać - ale nie miał już wyboru. Niedługo wyjedzie i nie będzie miał więcej okazji, by sprawdzić, czy na cokolwiek przydadzą się jego przeżycia. Po cichu na to właśnie liczył, ale nie mógł być pewien. Mimo wszystko chciał spróbować.
Zaparzył więc dwa kubki herbaty, słodząc je obficie - po własnej żałobie wciąż jeszcze pamiętał smak za słodkich napojów, podsuwanych przez zatroskanych przyjaciół - a potem usiadł przy Spencer, podsuwając jej jedno z naczyń. Liczył, że chociaż w ten sposób odrobinę się wzmocni, bo teraz miał już pewność, że jest niesamowicie osłabiona, najpewniej również odwodniona i przemęczona. Nie potrafiła sama o siebie zadbać, więc on chciał się postarać, zastanawiając się, jak wmusić w nią choć odrobinę jedzenia. Postanowił jednak, że do rana da jej spokój, a potem coś wymyśli. Teraz chciał tylko, by wypiła herbatę i wysłuchała go.
Na jej słowa jedynie skinął głową, doskonale wiedząc, że mówi to tylko z grzeczności. Ich przyjaźń rzeczywiście tymczasowo była jedynie jednostronna, ale nie przeszkadzało mu to, nie potrzebował więc jej wdzięczności. Nie musiała nic mówić, a on dał jej to do zrozumienia nikłym uśmiechem i dłonią opartą na jej plecach. Z cichym westchnieniem upił łyk swojego napoju, a potem wyprostował się, utkwiwszy wzrok w martwym punkcie za oknem.
- Przechodziłem przez to. - powiedział nagle głosem tak cichym i spokojnym, jakby oznajmiał Spencer, która godzina. Nie patrzył na nią. - Kiedy mówię, że rozumiem, to naprawdę rozumiem. Znam to wszystko, z czym się zmagasz. I wiem, że to teraz wydaje się niemożliwe, nierealne, ale ten ból minie. Tęsknota - nie, ale cierpienie jak najbardziej. Może jeszcze nie teraz. Niedługo. - zapewnił ją wciąż tym samym, opanowanym tonem, w którym jednak pod koniec zabrzęczała nutka wyraźnego optymizmu, jakby chciał zapewnić Spencer, że jej ból szybko osłabnie, że nie będzie czekać długo na poprawę. Nie chciał wdawać się w szczegóły swojej historii, uznając, że nie potrzebują tego, ale musiał powiedzieć jej, że rozumie, że czuł to samo, przeżywał podobny dramat. I przetrwał. I czuje się silniejszy, choć samotny. Zabrakło mu jednak słów, więc tylko znów uniósł do ust kubek, a potem spojrzał z ukosa na Spencer, po raz kolejny zastanawiając się, czy aby na pewno wybrał odpowiedni moment na takie wyznania. Czy jej nie spłoszył, czy w ogóle dotarły do niej jego słowa.

[a fe.
dzisiaj mogę znikać, więc się nie wystrasz ^^]

Leo Rough pisze...

[w porządku, odpocznij sobie, zjedz (smacznego! :>), rób, co tam chcesz, ja pewnie też się położę ;) więc jasne, że wybaczam, o co Ty w ogóle pytasz, hm? ;)
dzięki - trochę lepiej, ale wciąż mam wrażenie, że ktoś mnie wyprał i odwirował przynajmniej dwa razy xD
spokojnie, ogarniesz, nic się nie bój! będzie się podkochiwał, nie było żadnego dziecka - już mam wszystko (prawie!) zaplanowane ^^
a teraz postaram się odpisać Ci na Krakowie, bo potem mam gości i pewnie nie zdążę ;)]

Leo Rough pisze...

[;))
tak, już najgorsze mam chyba za sobą ;))
właśnie :D nie śmiej się! ;p
tak ;) nie zdążyły zrobić mi zdjęcia xD
no to po co aż tak marudziłaś, skoro wszystko wiedziałaś? ;p
okej... ;p
jest boska :D no ba! ;p no to możesz mi jeszcze jakieś lepsze podsyłać, bo ja do Muse nie umiem się jakoś przekonać ;) tak, zgadzam się! ;)) też racja - muszę jeszcze raz tego pana posłuchać ;) niewybredny człowiek z Ciebie, co? ;p wysłałam Ci "Ludzie Psy", bo to taka najnowsza, ale ja najbardziej lubię... wszystkie inne :D bardzo ją cenię jako artystkę, ale rozumiem, że jest dość kontrowersyjna - można ją uwielbiać albo nienawidzić, tak mi się wydaje ;)
o, dzięki! :D posłucham, jak znajdę chwilkę ;)) no właśnie widziałam Twojego Tomusia! ;p
haha, OK ;p
;p
jaka pewna siebie! ;p (prawda! :D)
haha ;p
bo była słodka! i na razie przestaję, obiecuję, nie wiem jak długo, ale... wstrzymuję się ;p
i już odpisuję, już! ^^]

Leo Rough pisze...

Spodziewał się, że Spencer kiedyś, w przyszłości, może poczuć się urażona jego tajemnicą. Nie chodziło przecież o jakiś drobiazg, o którym mógł zapomnieć, ale o śmierć ukochanej osoby, której nie da się wymazać z pamięci. Wiedział jednak, że za jakiś czas zrozumie jego decyzję i wybaczy mu, że zachował ten fakt dla siebie, bo sama będzie chciała móc rozpocząć nowe życie. Niestety, jej będzie trudniej, bo James miał przypominać jej o ukochanym każdego dnia, ale znał ją za dobrze, by nie wiedzieć, że i z tym sobie poradzi. Powtarzał sobie, że Spencer to silna kobieta, a więc da sobie radę ze wszystkim, cokolwiek wydarzy się w jej życiu. Nie to, co on, który rozpaczliwie szukał dla siebie pocieszenia w najdziwniejszych miejscach.
Mimo wszystko nie spodziewał się, że przyjaciółka zareaguje tak szybko na fakt, że zataił przed nią istotną wiadomość. Zakładał raczej, że ledwo dotrą do niej jego słowa, a nawet jeśli, to nie zrozumie ich albo nie będzie chciała przyjąć za prawdziwe. Bo niby jak mogła mu tak z miejsca uwierzyć, skoro dotąd miała każdego za wroga, nawet jego? Zaraz więc zwątpił w powodzenie tej misji, którą sobie wyznaczył, decydując, że już nie będzie się wtrącał. Zostawi ją samą, tak, jak tego chciała. Oczywiście, wpisze do jej telefonu swój nowy numer, by zawsze mogła do niego zadzwonić, ale już nie będzie się wtrącać. I teraz, słysząc jej cichy szept, w którym wyłapał również cień wyrzutu, westchnął ciężko, nie siląc się na odpowiedź, bo to przecież nie było pytanie. A jego tłumaczenia nikomu nie były potrzebne. Dopiero potem, gdy znów odezwała się, postanowił dokończyć to, co sobie zaplanował. Skinął głową, a gdy zrozumiał, że nie ma zamiaru na niego patrzeć, szepnął ciche "tak", nie wdając się w szczegóły. To nie będzie łatwe, nie przyjdzie nagle i bez żadnego wysiłku, ale wreszcie Spencer odczuje ulgę, a na pewno stanie się to szybciej, niż teraz potrafi to sobie wyobrazić. Gdyby tylko chciała, mógłby jej to wszystko powiedzieć, ale chyba wcale nie miała ochoty na jego słowa. Czekał więc na jeszcze jakąś reakcję z jej strony, choć nie był pewien, czy taka nadejdzie, a gdy jednak brunetka znów się odezwała, niemal odetchnął z ulgą.
- Wiem. - odszepnął, kiwając głową, by zaraz podnieść dłoń i musnąć nią policzek Spencer, po czym na jego palcach została wilgoć jej łez.

[wiem, że marnie, ale trochę gorzej się poczułam, więc publikuję to i znikam. przepraszam! wrócę niedługo ;)]

Leo Rough pisze...

[:)
nie, wcale ;p
no raczej! ;p tak xD
musiałam Cię trochę potrzymać w niepewności, nie? ;p jakbyś tak wszystko od razu wiedziała, to nie byłoby zabawy! :D
bardzo się cieszę, szaleńczo się cieszę! :D ;p
no co ja?! xD OK, OK, jeszcze nie miałam czasu! ale już mogę powiedzieć, że Natashę znam, a choć ogólnie za nią nie przepadam, to ta piosenka mi podeszła ;) i bardzo spodobała mi się ta druga, którą mi wysłałaś, "Skin" chyba - cudo! :D / OK... ;p udawajmy, że nie ;D jeśli chcesz, mogę podsunąć Ci kilka kawałków, które ja szczególnie lubię, ale tak bez spiny, skoro nie kręci Cię za bardzo ;) no tak, OCZYWIŚCIE :D ;p
haha, of kors! ;p
no co? dbam o swoje zdrowie psychiczne w tym wypadku! :D ^^
;))
ojej! to ja mu może jednak sprawię córeczkę, co?! xD no tak, o jeżu, miękną kolana... <3 a ten gif! aaaa! :D jeżu, kocham Jona... <3
to dobrze, że Cię nie załamałam ;p dzięki ;)]

Nie potrafił się nad nią litować. Współczuł jej z całego serca, ale nie mógłby się litować, bo to i do niego nie pasowało, i nie było na miejscu. Spencer nie chciała przecież tego specyficznego rodzaju użalania się nad nią i jej losem, gdy nikt tak naprawdę nic nie mówi, ale wszystko można odczytać ze spojrzeń, z min. Noah znał to aż za dobrze, ale, oczywiście, nie mógł jej teraz o tym powiedzieć. Słowa już nie chciały z nim współpracować, już nie potrafił odpowiednio ich połączyć, by złożyć dla przyjaciółki jakieś pocieszenie, które nie zabrzmiałoby w jej uszach źle, które w ogóle dotarłoby do niej. I dopiero wtedy przyszło olśnienie: to nie on powinien tu być. To nie od powinien ścierać z jej policzków łzy - on był obcy, był intruzem, którego nie chciała przy sobie, ale była zbyt wykończona, by go wygonić. Albo miała zbyt dobre serce, a o ile znał Spencer, tak właśnie było. Ta dziewczyna nie potrafiła skrzywdzić muchy! I nawet teraz, gdy zawalił się cały jej świat, nie mogła zmusić się do żadnych ostrzejszych słów, choć tego ranka dostało się jakimś ludziom, których Noah nie potrafił zidentyfikować, ale zrozumiał, że nie byli mile widziani na pogrzebie Leo. Dobrze, że na niego nie złościła się w ten sposób.

Leo Rough pisze...

Zdecydował, że już nie będzie jej dłużej męczył, bo nie jest mile widzianym gościem. W jednej chwili podjął decyzję, że wyjedzie, bo nie pasuje ani do tego domu, ani do tej rodziny, ani do tego miasteczka. Musiał wreszcie wrócić do swojego życia, od którego uciekał już wystarczająco długo. Miał tyle spraw do załatwienia w Londynie! Tyle rozmów, o których zapomniał! Tyle osób, do których nie dzwonił! Spencer odhaczył już na tej liście, ale cała reszta... No cóż, powinien się tym zająć. I z takim mocnym postanowieniem odetchnął głęboko, decydując, że nie będzie czekał do rana - z przyjaciółką pożegna się już teraz, gdy odprowadzi ją na górę, a cała reszta jej rodziny nie bardzo go obchodziła. Owszem, polubił Marę i chyba powinien powiedzieć choć słowo do rodziców Spencer, ale teraz, w środku nocy, nie wydawało mu się to dobrym pomysłem. A chciał ruszyć już, teraz, zaraz, żeby rano być już Londynie, w swoim łóżku, w swoim nudnym i pustym życiu.
I zanim zdążył powiedzieć choć słowo o tym, że Spencer powinna się już położyć, po jej twarzy popłynęły kolejne strumienie łez. W jej oczach czaił się taki smutek, że już nic wokół nie wydawało się choć w najdrobniejszym stopniu zadowalające - wszystko było szare, bo przykryte jej rozpaczą, przesłonięte słonymi łzami. Zanim zdążył pomyśleć, co robi, już przyciągał ją do siebie, gładząc po włosach, po plecach, zastanawiając się, jak szybko odepchnie go od siebie. Sam jednak odsunął się wcześniej, gorączkowo szukając chusteczki, a gdy znalazł paczkę na kuchennym blacie, podsunął ją Spencer. I zanim tak naprawdę zdążyła po nią sięgnąć, Noah już trzymał w dłoni kawałek ligniny i ocierał z czułością i troską jej policzki, bez słowa krzątając się wokół niej. Gdy tylko osuszył jej oczy, odsunął się, wciskając w dłonie kobiety uszczuploną paczkę, a potem rozejrzał się po kuchni w poszukiwaniu małej, białej fiolki z tabletkami uspokajającymi, które zostawiła tu dla Spencer Mara. Podsunął brunetce dwie maleńkie pigułki, popychając też w jej stronę kubek z wystygłą herbatą.
- Weź, a potem wrócisz do łóżka i pójdziesz spać, okej? - szepnął, widząc, że Spencer wcale nie ma zamiaru się uspokajać.

[może przyspieszysz trochę? bo nie mam już co pisać... ;p no i pewnie odpiszę jeszcze raz i będę znikać, mam nadzieję, że mi wybaczysz :)]

Leo Rough pisze...

[no właśnie nie wiem... do czego tam chcesz, żeby było ciekawie! ^^ zdaję się na Ciebie :D
tak, dzisiaj jest ze mną dość marnie, przynajmniej na razie, bo w sumie jestem przed ketonalem, więc zobaczę, jak będzie później. dopsz :) cieszę się ;)]

Leo Rough pisze...

[może być, tylko nie wiem, jak to się potem rozwinie, co on ma powiedzieć... no i czy powinien w ogóle wyjeżdżać! ale OK, pomyślimy później ;)
chyba tak muszę zrobić, bo coś czuję, że już nic więcej nie skleję w logiczne zdanie, więc nie spiesz się. odpiszę na wszystko jutro rano, żeby odpowiedzi czekały na Ciebie, gdy wrócisz. jutro trochę później, prawda?
w każdym razie - dobrej nocy i miłego czwartku! ;))]

Leo Rough pisze...

[no przecież wiem! ;p
haha ;D ;p
no dobrze, chciałam, a to robi ze mnie złego człowieka! ;p właśnie! :D
a Ty mi w ogóle wierzysz? ;p
... aha, OK ;p / dopsz :D ;p OK, poszukam czegoś i przesłucham te, co mi wysłałaś, trochę później, cierpliwości ;) NO PRZECIEŻ SIĘ ZGODZIŁAM ;p
;p
powinnaś to doceniać! :D ;p
nie no, serio?! córka, taka duża? ;p chociaż... ale dobra, tak serio? ;> ;p taaak! cudowny jest :D <3 ej, bo to mi już wygląda na zdradę Leosia! trzeba mu też znaleźć boskiego modela, o! :D
JEJ! ale faaaajno :D ehem... gratuluję? ;> ;D bardzo się cieszę ^^
no dobra, zostawiamy to, zobaczymy, jak się wątek potoczy ;))
właśnie przypomniało mi się, że dzisiaj nie masz tych dodatkowych zajęć, ale i tak się nie wyrobiłam. nie umiałam dzisiaj wstać z łóżka, chociaż obudziłam się wcześnie -.- no i teraz jeszcze nie odpiszę, bo jakiś tam papkowaty obiad mi czarują, a potem wezmę tabletki i będę musiała się znowu położyć, ale myślę, że za jakąś godzinkę dostaniesz już wątkową odpowiedź ^^ OK? ;))
;)]

Leo Rough pisze...

[:D ;p
;p
haha ;D no wiesz co?! zołza -.-
aha, OK, rozumiem, wszystko rozumiem...
no nic! jasne, też tak mam ;D / ja się ostatnio z niczym nie spieszę :D NO WŁAŚNIE ;p
tak, widzę xD
taak, zdecydowanie byśmy przekombinowały, więc zostaje, jak jest ^^ wiem! :D normalna zdrada! nie, w porównaniu z Jonem są bardzo marne! :/ trzeba szukać nowych! :D
oczywiście, że było logiczne! przecież nic takiego nie powiedziałam! :D cieeeeszę się bardzo! węgielki RULEZ ^^ <3
;))
wiem, że poczekasz, ale Ty wiesz, że mi potem głupio ;p oglądaj, oglądaj, ja już (dopiero -.-) jestem i zabieram się za odpisywanie ;)]

Leo Rough pisze...

On nie potrafił zapomnieć o wyrazie twarzy Spencer, z którym śledziła jego ruchy, a z którego bez trudu odczytał jej emocje. Przede wszystkim ogromną, niezrozumiałą dla niego złość, którą jednak zaakceptował bez słowa, bo nie mógł przecież skarcić jej ani pytać o powody - miała pełne prawo do gniewu, choćby takiego, które nie ma żadnego oczywistego źródła, a bierze się jedynie z bezsilności. Albo z czegokolwiek innego. I wtedy, w nocy, zignorował to, uznając, że to w ogóle nie jego sprawa, że ma ważniejsze zadania na głowie. Skupił się na tym, by jakoś pomóc przyjaciółce, choćby na moment złagodzić jej rozpacz, o której wiedział, że nie da się łatwo pokonać, ale starał się. Liczył, że chemiczny spokój pozwoli jej zasnąć, ale gdy łzy wciąż płynęły, zwątpił. Dopiero później odetchnął z ulgą, gdy Spencer wreszcie dała się zaprowadzić na górę, a wszystkie emocje stopniowo znikały z jej twarzy, choć spodziewał się, że to tylko maska, jakaś niezwykle trudna gra, w którą zagrała z przymusu.
Całą noc spędził na rozmyślaniu o przyjaciółce i o tym gniewie, który skierowała w jego stronę. Nie rozumiał, bo nie potrafił przypomnieć sobie, by sam kiedykolwiek reagował podobnie po śmierci ukochanej, ale nie dziwił się. Po raz pierwszy dostrzegł, że żałoba wcale nie wygląda tak samo w każdym wypadku, co jednocześnie zdziwiło go i sprawiło, że poczuł się jak idiota. Bo mówił Spencer, że rozumie, kiedy tak naprawdę był jak wszyscy inni, oddaleni od jej bólu, pogrążeni w swoim. Może miała rację, zamykając się samotnie w sypialni, może nie powinna ich słuchać, bo przecież nikt nie czuł tego, co ona, nikt nie mógł wiedzieć, co przeżywa. I gdy pomyślał o tym w ten sposób, zrozumiał, że jednak jest po przeciwnej stronie, że jednak również jest wrogiem. A skoro tak, to już nic go w Murine nie trzyma.
Rano spakował swoją niewielką walizkę, w której wciąż tkwiły pamiątki przywiezione z Barcelony, tkwiąc w swoim mocnym postanowieniu, że wyjedzie i znów pozwoli o sobie zapomnieć. Owszem, był gotowy zostać, jeśli tylko tego będzie chciała Spencer, ale o ile nie będzie pewien, że go choć w najmniejszym stopniu potrzebuje, wróci do Londynu. Może zadzwoni. A może nie. Był zły na samego siebie, że łudził się wizją pomocy przyjaciółce, gdy dla niej był tylko kolejnym intruzem w domu, który po śmierci ukochanego stał się jej świętością. Rozumiał to, ale jakoś wcześniej nie wpadł na pomysł, że powinni zostawić ją samą - zatrzymać się w hotelu, być w ciągu dnia, zaopiekować się Jamesem, ale potem zniknąć, o ile ona nie zażyczy sobie inaczej. Planował powiedzieć o tym jej matce, która może wcześniej nie wpadła na taki układ. A potem wyjechać.
Niestety, nie zdążył przemknąć korytarzem bez zauważenia, przez co natychmiast zaczął pluć sobie w brodę. Powinien był spakować się i zniknąć jeszcze nocą, gdy tylko odstawił Spencer pod drzwi jej sypialni, a nie teraz, gdy wszyscy, poza główną zainteresowaną, kręcili się po domu. Nie zdążył nawet dojść do schodów, gdy zatrzymała go rodzicielka Spencer z tak oczywistym pytaniem, że miał nawet ochotę pominąć odpowiedź. Wiedział jednak, że to byłoby niegrzeczne z jego strony, więc przeprosił ją, że nie poczeka na nią i męża. I już miał zaproponować, że przyjedzie po nich, gdy będą gotowi do powrotu, do zostawienia córki samej, kiedy nagle urwał. Oboje jak na komendę odwrócili się w stronę, z której dobiegł ich trzask zamykanych drzwi. Kobieta odetchnęła, widząc córkę, ale Noah spiął się gwałtownie. Wiedział, co myśli o nim Spencer, a przynajmniej tak mu się w tej chwili wydawało.

Leo Rough pisze...

- Tak. Właśnie miałem do ciebie zajrzeć. - odparł gładko, dopiero wtedy uświadamiając sobie, że to właśnie stąd brał się ciężar, który czuł na sercu. Z braku pożegnania. Planował wyjechać bez słowa, kiedy tak naprawdę nie był do tego zdolny, więc zwlekał do rana, szukając okazji do powiedzenia kilku ostatnich słów. Ale gdy zobaczył Spencer, gdy dostrzegł jej oczy, z których biło wyraźne, ale niezrozumiałe dla niego błaganie, wiedział już, że to byłby ogromny błąd. Wybaczyła mu wszystkie poprzednie wyjazdy, ale ten był czymś innym. Nie mógł się nie pożegnać. Podszedł więc do niej, odstawiając walizkę na podłogę, by zatrzymać się pół kroku przed nią, niepewny, co zrobić, co powiedzieć.

Leo Rough pisze...

[nie! ;p spadaj... -.- xD
tak, załapałam! weź, aż tak źle ze mną nie jest! ;p
nie był, wydawało Ci się ;p ;) / kiedy to nieprawda! to był sarkazm, bo ludzie myślą, że ja nic nie robię, a ja teraz to już w ogóle nie mam czasu... no nieważne xD NO! ;p
;D ;p
tak, tak, wszystkie tak mówią... -.- ;p o, widzisz, czy coś! więc sama nie jesteś pewna! xD no wolno, wolno, ale tak, żeby się Leoś nie dowiedział ;D ;p
bez powodu? jakoś w to nie wierzę ;p]

Spencer nie mogła zrozumieć jego pobudek, gdy wyjeżdżał bez słowa w poszukiwaniu dla siebie nowego miejsca gdzieś na świecie, a on nie mógł jej tego wyjaśnić, bo ze wszystkich słów, jakie znał, mógłby użyć tylko dwóch: kocham cię. W nich zamknąłby wszelkie odpowiedzi, nie siliłby się na nic więcej, wiedząc, że one wytłumaczą go. Bo on nie uciekał - on ją uwalniał. Nie znikał, a jedynie pozwalał o sobie zapomnieć, choć sam nigdy nie mógł wypchnąć jej z pamięci. A starał się. Przez długie miesiące ekscytował się wszystkim, co podsuwało mu życie, choć w głowie miał tylko Spencer, jej cudowny, dźwięczny śmiech, zachwycający uśmiech, lśniące wesoło oczu. Po jakimś czasie obraz zamazywał się, ale zostawały szczegóły - sposób, w jaki marszczyła czoło, gdy zaczynała się złościć, jej chód, przypominający baletowe kroki, fale jej włosów na nagich plecach po kąpieli w basenie. Tak, kochał ją, ale ona nie wiedziała o tym i nie miała się dowiedzieć, dopóki nie będzie gotowa, a to zadbać może jedynie czas. Noah nie miał tu już nic więcej do roboty. A choć tak naprawdę chciał zostać, to nie mógł, bo wrogość Spencer wkrótce miała go złamać. Po prostu nie mógł.
Nie umknęło mu jej westchnienie ani grymas, który przemknął przez jej twarz, gdy usłyszała wzmiankę o jedzeniu. Ten odruch znał aż za dobrze, bo miesiące żałoby pamiętał jako czas przesłodzonej herbaty i papierosów. Nie jadał i rozumiał Spencer, gdy mówiła, że nic nie przejdzie przez jej gardło, ale różniła się od niego i wiedział, że powinna coś zjeść. Przecież musiała się posilić, bo jeśli tego nie zrobi, niedługo będzie tak słaba, że nie utrzyma w ramionach swojego dziecka - Noah wiedział, że o tym nie myśli, ale troska jej matki świadczyła o tym, że niedługo ją uświadomi. Zaczną się kazania i kolejne pocieszenia, te najgorsze, bo już zmęczone, już zniecierpliwione. Ale zanim zdążył sam zafundować Spencer coś podobnego, ona już wisiała u jego szyi, drobna, ciepła, miękka. Natychmiast oplótł ją ramionami, pochylając się na tyle, by nie musiała stawać na palcach, a potem pogładził ją po plecach, czując znajome ukłucie wyrzutów sumienia. Było w niej coś takiego, co sprawiało, że jedynie, o czym teraz myślał, to chęć zaopiekowania się nią najlepiej, jak tylko można. Był wręcz gotowy roztoczyć wokół niej bańkę, przez którą nie przedostanie się już nic ani nikt. W której będzie zupełnie bezpieczna.
- Nie masz za co dziękować. - odparł po chwili, delikatnie gładząc ją po włosach. Przerwał, by móc spojrzeć jej w oczy, zaczerwienione od płaczu, podpuchnięte, ale wciąż zachwycające go tą wyjątkową barwą. Nienawidził siebie za to, że nawet w takiej chwili potrafi myśleć o jej urodzie. A potem znów zawahał się, przygryzając wnętrze policzka.
- Zadzwonisz do mnie, jeśli będziesz czegoś potrzebować? Mogę tu być w dwie godziny. - zapewnił ją gorąco, by wiedziała, że jest na każde jej wezwanie, gotowy spełnić każdą zachciankę, choćby miała dzwonić do niego tylko po to, by kupił jej synkowi mleko czy pieluszki. Już w ogóle nie chciał wyjeżdżać, ale przecież teraz nie mógł się wycofać, prawda?

Leo Rough pisze...

[dobra, dobra... ;p
znikaj! ;D ;p
ja nie kłamię, Kochanie, nie w takich sprawach ;p / BEZ KOMENTARZA. no przecież powiedziałam NO ;D ;p
nie, nie współczuj Leosiowi, bo to będzie dla niego katastrofa! ;p ;D OK, no to kochaj sobie Jona ;p
dobrze, dobrze, wiem! ;)
ej, daj spokój, nawet nie zauważyłam ;p oglądam HIMYM ^^]

Powrót do Londynu nie był wcale taki prosty, jak mu się wydawało, gdy wsiadał do samochodu przed domem Spencer, nie oglądając się za siebie. Miał odpuścić sobie małe, zaściankowe Murine i wreszcie znaleźć się w miejscu, do którego należał - w praktyce tam również czuł się obco. Znów naszło go to uczucie, które towarzyszyło mu w dniu powrotu z Barcelony, wmawiające mu, że nikt tak naprawdę na niego nie czeka. Jeden Bruno ucieszył się na widok swojego pana, ale co to znaczyło? Opuścili go przyjaciele, zapomniała rodzina - to naprawdę bolało. A choć Noah z natury był raczej egoistą, nie potrafiącym poświęcić nikomu innemu odrobiny więcej uwagi, to teraz okazało się jednak, że nie może skupić się tak zupełnie na sobie. W jego myślach ciągle ktoś się czaił, ktoś zabierał mu radość z drobiazgów, wpychając na to miejsce podenerwowanie. I choć ukrywał to przed sobą, wypychał z pamięci, to wreszcie musiał się z tym pogodzić: Spencer wróciła do jego świata. Na nic zdał się teraz rok przerwy, który sobie od niej zafundował, bo teraz w jego głowie była tylko ona. Martwił się bardziej, niż chciał to przyznać i myślał o niej więcej, niż był tego świadom. Wracała do niego w drobiazgach. Wracała nocą, gdy wstawał, by zrobić sobie herbatę, kiedy nie potrafił zasnąć. Wracała, gdy sięgał po telefon. Wracała, gdy w telewizji puszczali jej ulubiony film. Wracała, gdy kochał się z Meredith w jej nowym łóżku. Myślał o niej nieustannie i wiedział, że to już nie tylko troska o przyjaciółkę pogrążoną w żałobie, ale i tak nie istniało nic, co mógłby teraz zrobić. Żył więc dalej tak, jakby nigdy z Londynu nie wyjeżdżał, pomijając pracę i przyjaciół, których kiedyś zwarta, zżyta grupka rozbiła się na pary. Był samotny, ale nie przeszkadzało mu to. Nie przez cały czas.
To był upalny dzień pełni lata, blisko miesiąc po pogrzebie Leo, który odbił się na myślach Noaha niewyraźnym cieniem. Żar lał się z nieba, co wydawało się wręcz koszmarnym snem w tym mieście, które ciągle płacze. Ale nic nie wskazywało na to, by w najbliższym czasie miała spaść choć kropla deszczu, co dla niego było doskonałą prognozą. Z samego rana wyszedł z mieszkania, które zajmował w centrum Londynu, by nareszcie zaznać tego wszystkiego, za czym tak tęsknił. Najpierw poszedł pobiegać, wybierając swoje stare, niemal zapomniane trasy, które teraz odżywały w jego pamięci niewyraźnymi wspomnieniami. Potem kawa z ulicznej budki i rogalik kupiony przy parkowej alejce. I poranna prasa, wciśnięta do tylnej kieszeni "wręcz nieprzyzwoitych szortów", jak nazwała je mijająca Noaha nastolatka. Tak, to było jego miasto, pomyślał ze śmiechem. I choć był to bardzo udany poranek, z ulgą wracał do domu.
Do czasu, aż zobaczył idącą pospiesznie w kierunku wejścia do jego wieżowca Spencer.

[może być? tylko wolę tę drugą opcję, że się pokłóciła z rodzicami ;)
w porządku, zajmij się tam swoimi sprawami ^^ ;)]

Leo Rough pisze...

[OK ;) rozumiem, że przedświąteczne przygotowania? ;))
w ogóle to ja się będę niedługo zbierać, bo ciągle nie czuję się najlepiej, ale postaram się jeszcze trochę Ci potowarzyszyć ;) i wiem: idź, odpocznij, tak, tak, ja tylko uprzedzam ;) ;p]

Leo Rough pisze...

[ach, tak? jakoś mi to umknęło... xD
widzę ;p
oj, dobra, milczę. / -.- umiem być sarkastyczna, jak chcę. na żywo. w tekście to nie jest takie łatwe. i BEZ KOMENTARZA :/ no ok, no to... no :D
no przed chwilą... nieważne xD aj, nie, wiem, że nie, ale właśnie tak to wyglądało! i gdyby tu był, to sam by to potwierdził! :D ;p
;))
no właśnie, więc się nie obrażaj! ;p
OK ;))
w porządku, nie ma sprawy - odpocznij, wyśpij się, nie wiem, kąpiel weź czy co tam Ci pomaga na ból głowy, mną się nie przejmuj, napisałaś tego kolosa i teraz muszę napisać coś przynajmniej w połowie tak dobrego, a jednocześnie odpowiednio długiego ^^ także mam zajęcie, więc... mną się nie przejmuj! :D
wiem! ;p ok, ok... :D ;)
tak więc już się zabieram za odpisywanie... ;p]

Leo Rough pisze...

Niepokój zakuł go boleśnie na widok przyjaciółki, bo z miejsca potrafił określić, że stało się coś złego. Płakała. Jakimś sposobem z jej pozy odczytał niedawne łzy, ale przecież nie mógł się dziwić - znał ją i wiedział, o czym świadczą skulone ramiona i twarz ukryta za kotarą gęstych, ciemnych włosów. Nagle jednak wydało mu się to przerażająco dziwne, jakby robił coś niestosownego, analizując ją w podobny sposób. To była czyjaś kobieta, bo nawet jeśli jej mężczyzny już nie było, to ona wciąż należała do niego, a Noah powinien wiedzieć o tym najlepiej. Powinien, ale... coś go blokowało: świadomość, że ktoś kiedyś zajął miejsce Jane. Już nie był tylko jej, choć pewna część jego myśli zawsze miała należeć do tego chorowitego aniołka, który pewnego dnia po prostu przeminął, zostawiając go samego. I właśnie dlatego dość szybko pozbył się wyrzutów sumienia, gdy tak patrzył na Spencer - bo może i dla niej Leo zostanie kiedyś tylko tym skrawkiem myśli, odciętym od całej reszty, od codzienności. A wtedy... Nie pozwolił sobie dokończyć tej myśli.
Ruszył pospiesznie w kierunku brunetki, przedzierając się przed gęsty tłum, który o tej porze zawsze utrudniał mu dostanie się do domu. Gorączkowo zastanawiał się, co mogło ją tutaj sprowadzić, od razu zakładając najgorsze scenariusze. Z prawdziwym przerażeniem przepychał się w jej stronę, by dopiero po kilku chwilach zdołać się opanować, przywołać na twarz maskę opanowania i ciepła, której miała wymagać od niego sytuacja. Spencer przecież przyjechała tu do przyjaciela, prawda? O ile nie znalazła się w tej okolicy przypadkiem... Po chwili jednak zorientował się, że czekała na niego pod wejściem, a więc była tu dla niego, chciała się z nim spotkać! Wciąż zmartwiony, ale też w pewnym stopniu ucieszony, dopadł do niej, osłaniając oczy prowizorycznym daszkiem utworzonym z dłoni. Ruchem, którego nauczył się w Hiszpanii, pochylił się nad przyjaciółką i musnął jej policzek z cichym powitaniem, by odsunąć się od niej z zakłopotanym uśmiechem. Takie pocałunki nie wchodziły w skład naturalnego Londyńskiego powitania, ale Noah w następnej chwili odepchnął od siebie te myśli, uznając, że to i tak nie ma najmniejszego znaczenia dla Spencer. Co za różnica, jak się przywitają, prawda? I już rozluźniony i swobodny zaprosił ją do siebie, nie czekając, aż w ogóle odpowie - przeniósł po schodach wózek, wcześniej szeptem witając się ze śpiącym spokojnie Jamesem, by zaraz przepuścić Spencer przodem w drzwiach otwartych przez odźwiernego. Z leciutkim uśmiechem poprowadził ją w stronę windy, mówiąc coś o pogodzie, trwających już nie pierwszy dzień upałach, deszczu, na które czeka całe miasto. Zajęło mu to dokładnie tyle czasu, by zdążyli wjechać na jego piętro. Milczenie zapadło dopiero, gdy otwierał drzwi, znów wpuszczając Spencer przodem.
- Czego się napijesz? - zapytał z pewnym niepokojem, którego, miał nadzieję, brunetka nie usłyszała w jego głosie. Zaraz przykrył go bladym uśmiechem i ruszył do kuchni, zastanawiając się, czy nie usłyszy zwykłego "dziękuję" jako odmowy.

Leo Rough pisze...

[miało być dłuższe... :/ ;p]

Leo Rough pisze...

[wstydzę się, bardzo! ;p
tak? ups... ;D
cicho! ;p / nie chcę, nic nie chcę, zamykam się w sobie! (jestem na to gotowa. będę miała dla Ciebie zapłatę, już rozmawiałam z mamą... ;D) no właśnie, OK xD
mi? a dlaczego? bo czegoś chyba nie ogarnęłam do końca xD no co? ;p
a ja nie wiem, trudno ocenić... ;p
coś o tym wiem (uwielbiam ketonal, czy coś xD) ;) ale jest lepiej? :) / było dobre, było! :D
taak ^^]

Noah nie mógł się doczekać, aż znowu ją zobaczy, znowu obejmie i poczuje, jak oplatają go szczupłe ramiona. Wypatrywał telefonu od Spencer z wytęsknieniem, do którego się nie przyznawał, bo nie było na miejscu - ona była pogrążona w żałobie, a on powinien być jej przyjacielem. Dopiero później uświadomił sobie, że potrafi to zrobić, potrafi utrzymać ich znajomość na dość neutralnym gruncie, by samemu nie poczuć się zbyt pewnie. Obawiał się, że zacznie robić sobie nadzieje, obiecywać zbyt dużo, a nie znosił przygnębionego zbyt optymistycznymi wizjami siebie, który upija się w jakimś ciemnym kącie swojego mieszkania. Wiedział jednak, że podoła zadaniu bycia jedynie przyjacielem Spencer, bo robił to już wcześniej, nie przez chwilę, ale przez całe miesiące. I jakoś nie przeszkadzało mu to wtedy. Więc mimo wszystko cieszył się, że jest u niego, że zjawiła się, choć pozostawał zmartwiony tym, co mogło się stać. Nawet się nad tym nie zastanawiał, nie rozważał możliwych opcji, po prostu z góry założył, że Spenc nie wytrzymała swojego bólu, a może ktoś dodatkowo ją skrzywdził - tego nie wiedział, ale liczył, że o wszystkim mu powie. Nie mógł jednak natychmiast zasypać jej pytaniami, bo to nie była jego rola. Podejrzewał, że gdyby tak zrobił, tylko schowałaby się przed nim, zamknęła w sobie i nie pisnęła ani słówka. Stawiał na cierpliwość i łagodność, jak zawsze. Zaczął więc od neutralnego tematu pogody, mając nadzieję, że niedługo przejdą do celu jej wizyty. Ale nie w windzie i nie w korytarzu - później, na kanapie, może przy lampce wina albo kolejnym kubku zbyt słodkiej herbaty.
Spencer była bardzo pożądanym gościem w jego domu, o czym chwilę po tym, jak przekroczyła próg, zapewnił ją rozradowany Bruno. Owczarek sapał i ślinił się, szukając sposobności, by dopaść gościa i pokryć go starannie grubą warstwą wilgoci, a potem wyżebrać trochę pieszczot, ale Noah trzymał go za sierść na karku, nie pozwalając poruszyć się ani o milimetr. Zareagował jednak na jego komendę, gdy uciszył ciche popiskiwania swojego pupila, a także później, gdy kazał mu cofnąć się od drzwi. I gdy ruszyli do kuchni, Bruno poczłapał za nimi, dzwoniąc pazurami o parkiet z egzotycznego drewna, nie odstępując Spencer na krok. Noah już na niego nie patrzył, wiedząc, że ojciec wyszkolił go doskonale.
- Nie. - odparł gładko, posyłając przyjaciółce kolejny nikły uśmiech, obracając się przy tym w jej stronę, by wiedziała, że jest w swoim zapewnieniu zupełnie szczery. Doskonale wiedział, że analizuje wszystko i wszystkich, a on nie miał zamiaru jej tego utrudniać, więc ilekroć mówił do niej, patrzył jej w oczy. Ten nawyk miał jednak tylko wtedy, gdy rozmawiał ze Spencer, bo innych ludzi zdarzało mu się ignorować, ale nie można się temu dziwić - rozmawiał ze specjalistką od mikroekspresji, nie mógł jej okłamywać i nigdy nie próbował tego robić. Gdyby przeszkadzała, też wyjaśniłby jej, czym musi się zająć, ale na pewno nie zostawiłby jej na lodzie. Nie znała go? Gdyby wiedział, że tak o nim myśli, gotów byłby się obrazić!
Podał jej szklankę wody z lodem i cytryną, drugą przygotowując dla siebie. Zajął się jeszcze posapującym głośno Brunem, uzupełniając jego miski, a potem zaprosił przyjaciółkę do salonu, układając dłoń na jej plecach. Owszem, potrzebował prysznica, owszem, śmierdział kawą na kilometr, ale to mogło poczekać. Teraz ważna była Spencer, którą coś gryzło, która cierpiała, której musiał i z całego serca chciał pomóc jakoś uporać się ze swoim bólem.

Leo Rough pisze...

[dobrze, że Ty taki spostrzegawczy człowiek jesteś :D ;p
tak, zdecydowanie! ;p
wiedziałam... -.- ;p / nie chcesz zobaczyć. (a myślisz, że ograniczę się do przecudownej, pachnącej ziołami, chrupiącej zapiekanki z ciągnącym się zerem z Kazimierza i kepapa z miękkim, kruchym mięsem, sałatką ze świeżych warzyw, w tym koktajlowych pomidorków, ostrym jak piekło sosem czosnkowym w ogromnej, dobrze przypieczonej bułce? nigdy! :D) no OK! ;p
spooko ;p już się zaczęłam bać xD no jak to nic, jak nie nic? :/ ;p
o co? że nie chcę wyciągać pochopnych wniosków, jeśli chodzi o Ciebie? ;> no wiesz co?! ;p
;p (tak :>) oj, Krakowem się nie przejmuj, ja już i tak idę, ale Ty też wyłączasz komputer i idziesz do łóżka! i to już! nie wiem, czy Twoja mama używa farby z amoniakiem, czy po prostu jesteś zmęczona, czy... cokolwiek innego, ale uciekasz już odpoczywać, o! i "widzimy" się jutro z nowymi siłami, OK? ;>
żadne "powiedzmy"! było! :D]

Leo Rough pisze...

[hah ;D ;p
tak, jakiś... milion razy ^^ :D
zgadzam się, w sumie ;p / jak się zamykam w sobie. więc nie prowokuj ;p (wiem! ja jestem głodna od niedzieli! ciągle! xD i mam teraz takie przemyślenia o jedzeniu, że aż być nie uwierzyła... xD więc wybacz, ale jakoś nie potrafię Ci współczuć ;p no ba! pojedziesz do domu z wałówą na cały tydzień po naszym spotkaniu! :D w sensie śląska gościnność czy coś... ;p) no ok... ;D
a kiedy ja się Ciebie nie boję, co? ;p dobra, już nie chcę wiedzieć ;p
nie robię! (to było takie na serio? bo nie jestem pewna... a jeśli tak, to nie robię, staram się, przecież wiesz! :>) no nic -.- ;p
(jest! ;D) tak, synku ;D nie, nie było źle, ale muszę Cię powyganiać, bo Tobie prawie nie zdarza się narzekać, że coś Ci jest, w przeciwieństwie do mnie, więc zakładam, że rzeczywiście nie czujesz się najlepiej :) no i ja też nie jestem jakimś wcieleniem doskonałego samopoczucia, więc odpuściłam sobie odpisywanie, także sama rozumiesz ;) OK, OK ;) a o co Cię znowu ludź dręczy? ;> ;p właśnie, cała masa nowych sił! :D
och, znikaj i nie wracaj, dopóki nie uwierzysz, że uwielbiam Twoje wypracowania, jasne? :/ :D
a teraz już ładnie życzę Ci dobrej nocy i... do spisania później! 3m się ^^]

Leo Rough pisze...

[wcale nie musiałaś tego mówić! to było zupełnie niepotrzebne :/ ;p
ciesz się, ciesz ;p / no nieważne ;p (no tak, niestety :/ dzisiaj była zupka, ale zimna, bo gorącego mi nie wolno <3 ;D tak, tak, czy coś! ;p trzyma :D) ;D
mówiłam już, to nie jest dla Ciebie żadna nowość! ;p haha, spoooko ;D
no właściwie trudno, ale jak ja mówię, to trzeba mi czasem wierzyć, nie? ;p bo to tak wyglądało! / haha ;p
(jest! i nie ma o co ;D) haha, zawsze fajnie ;D ja też miałam dzisiaj zapchaną mejlami skrzynkę - jakieś pożegnania, potem taka radocha, że przeżyliśmy i w ogóle ;p no i barman siedzi u mnie od rana, twierdząc, że jeśli będzie ten koniec świata, to chce przypilnować, żebym wzięła ostatni ketonal xD także mnie nie ma, ale będę za jakąś godzinę, może dwie, jak już mój facet pójdzie do pracy ^^ a Ty tam zbieraj jeszcze te siły, ogarniaj się, spowiadaj czy co tam jeszcze masz na głowie, spiszemy się później ;)
i wierzysz? ;>
spoko, nic się nie stało, ja już sobie potem poszłam, także wiesz ;p
;)]

Leo Rough pisze...

Upał dawał się we znaki wszystkim, ale Noah szczególnie zwracał uwagę na Jamesa, który mimo żaru lejącego się z nieba był przykryty kocykiem, cienkim co prawda, ale zawsze. Nie potrafił oderwać spojrzenia od wózka, z opóźnieniem uświadamiając sobie, że nigdy wcześniej nie gościł w tym mieszkaniu żadnego dziecka. I choć potrafił zająć się dziećmi znajomych, to nagle nie wiedział, jak zachować się w stosunku do synka przyjaciółki. Gorączkowo zaczął zastanawiać się, co powinien zrobić - może zaproponować, że zrobi maluszkowi czegoś do picia? Z zagryzioną wargą patrzył wciąż w stronę Jamesa, gdy siadali na kanapie i później, gdy padły pierwsze słowa Spencer. Na jej wyjaśnienia, że w Londynie załatwia formalności związane ze śmiercią ukochanego, jedynie skinął głową, nie mając żadnego powodu, by doszukiwać się w jej słowach głębszego sensu. A choć to wciąż nie wyjaśniało, dlaczego tak naprawdę się u niego zjawiła, nie miał zamiaru pytać. Dawał jej swobodę czy coś w tym rodzaju. Ale wciąż dręczyła go wizja wyczerpanego po drzemce w niewygodnym wózku Jamesa, przegrzanego w tym piekielnym upale, więc gdy brunetka zapytała, co u niego, nie potrafił odpowiedzieć.
- Przepraszam cię, Spencer, ale może położysz Jamesa u mnie w sypialni, co? Tam jest trochę chłodniej, a jeśli zostawimy otwarte drzwi, będziemy słyszeć, kiedy się obudzi. - zaproponował rozsądnie, nareszcie czując, jak jakiś ciężar spada mu z serca.
Sam nie wiedział, skąd to uczucie się bierze. Polubił tego malca, bo uwielbiał jego mamę, ale to nie wyjaśniało, dlaczego ogarniała go taka przemożna chęć zaopiekowania się ich dwójką, a przede wszystkim w obecnej sytuacji Jamesem, który przecież nie mógł powiedzieć, czego potrzebuje. Nie chciał zastanawiać się, dlaczego Spencer i jej syn stali się dla niego tacy ważni, odkąd mieszkał w ich domu. Chodziło tylko o to, że jego przyjaciółka była w żałobie, a więc potrzebowała pomocy - to wszystko.
A potem z uśmiechem wstał i, nie czekając na odpowiedź brunetki, podszedł do wózka Jamesa. Odkrył go, a potem uwolnił od reszty nadprogramowych rzeczy, jak grzechotka w jego paluszkach i czapeczka, by zaraz ostrożnie wziąć go na ręce. Starał się, by malec nawet nie poczuł zmiany, gdy przytulał go do piersi, ponownie sięgając po cieniutki materiał i okrywając nim ciałko chłopca, rozsądnie stwierdzając, że podczas snu w chłodnej sypialni zmarznie. Mruknął, że zaraz wróci i by Spencer nigdzie się nie ruszała, a potem zaniósł Jamesa na swoje łóżko, gdzie otoczył go starannie zbudowanym, niezniszczalnym murem z poduszek. Tak, jak powiedział, drzwi zostawił szeroko otwarte i nie spuszczał ich z oczu, dopóki nie usiadł znów na kanapie.
- Będzie mu tam dobrze. - zapewnił przyjaciółkę, posyłając jej nikły uśmiech, którym chciał uspokoić ją, świadom, że nie czuje się zbyt pewnie. Nie mogła tego przed nim ukryć.

Leo Rough pisze...

[znikaj -.-
no to się NAciesz już ;p / mhm ;p (no super, super! :D haha ;D ;p)
no dobrze, dobrze, już się nie kłócę, siedzę cicho! :/ ;p
dzięki ;p no nieważne już, odpuść! ;p ;)
(oj tam, oj tam! ;p żaden lekoman! ;p) no weź, to była jakaś masakra! normalnie listy pożegnalne mi pisali xD tak, tak, kochany i uroczy, dobrze, że już sobie poszedł ;p
nie ma takiej odpowiedzi! ;p
aha :D
ok ;) czapeczkę niemowlakom zakłada się ZAWSZE, a kocyk, gdy dziecko śpi, też powinien być przynajmniej na jego nóżkach, niezależnie od pogody. hej, trójka dzieciaków w ciągu ostatnich dziesięciu lat, chyba wiem, co piszę ;p]

Leo Rough pisze...

[nie znikasz, Kochanie, rozpaczliwie błagam, żebyś została! :D]

Leo Rough pisze...

[bardziej rozpaczliwie błagam? :>]

Leo Rough pisze...

[no już bardziej rozpaczliwie się nie da! :>> Kotku, wracaj... :>]

Leo Rough pisze...

[muszę, bo Ciebie nie ma, a ja błagam! proszę, proooszę, nie znikaj już, co? :> :*]

Leo Rough pisze...

[on nie był dwuznaczny, on był słodki, dwuznaczny jest ze średnikiem! a ten jest taki proszący, tak bardzo, bardzo, bardzo proszący :>>> aż mam trzy brody ^^ no weź, Aga, przecież nie chcesz ich brać sobie do serca ani nic w tym stylu, raczej chcesz być TU, odpisać mi na wątek i w ogóle... no i pewnie już masz gotową odpowiedź, więc na co czekasz, Kochanie? :> publikuj i odbraź się na mnie! przepraszam, że kazałam Ci znikać, to się powtórzy! :>]

Leo Rough pisze...

[no dobra, ale teraz serio: złościsz się na mnie?]

Leo Rough pisze...

[ok, niech Ci będzie ;p / (haha ;D ;p)
skąd wiedziałam, że Ci się spodoba? ;p
no bo już nie pamiętam nawet, o co chodziło, a Ty mnie chcesz dręczyć! ;p
(coś mi się obiło o uszy, ale... oj tam, oj tam! xD) nie dziw się, z Tobą też się kolega żegnał ;p wiem... ;p
no bo jak możesz nie wiedzieć, czy wierzysz, czy nie wierzysz, że uwielbiam Twoje wypracowania, hę? ;p
no ;) dobrze, wybacz, jakoś tak mi się napisało, to tylko Noah, nie przejmuj się ;p w ogóle coraz mniej podoba mi się ten wątek, wiesz? -,- zrobimy coś z tym? tylko nie pytaj co, bo nie mam pojęcia!
i tak wyszło Ci lepsze, niż moje, więc nie marudź :)

bo to było trochę... dziwne? i jestem jakby zagubiona, bo nie wiem, jak się zachować, więc jeśli coś rzeczywiście jest nie tak, to wal, żebym się przestała tak czuć, co? bo już mi wystarczy dolegliwości ;p]

Leo Rough pisze...

[i teraz przestałaś się cieszyć? dziwny człowiek... ;p
najwidoczniej! (btw. dla Ciebie ten uśmieszek ciągle jest podejrzany? ;p)
no to Ty też daj spokój! ;p umowa stoi? ;)
(nareszcie ja! ;D ;p) no dobrze, dobrze, to tylko ja mam dziwnych znajomych xD a najlepsze jest to, że to ci starsi, studenciaki i w ogóle, a tu takie cyrki xD no widzisz, nie jestem aż taka zła ;p
dobrze, że przynajmniej wierzysz, teraz jeszcze wbij sobie do głowy, że mnie NIE zanudzasz, nigdy. uwielbiam je i mogłabym pisać z nich pracę maturalną, wiesz? :D bardzo chce mi się czytać, tylko... trochę mniej odpisywać, szczególnie teraz, Noahem :/ ;p
nie wiem. nie podoba mi się ten mój chłopiec, jest niedorobiony, jak zwykle. ale gdyby tak Spencer się już go nie czepiała tak bardzo, to byłoby lepiej, bo ja to odbieram, jakby wcale nie chodziło o niego, a o mnie! pewnie się mylę i zaraz mi to napiszesz, ale, kurczę, nie podoba mi się to ani trochę. więc jeśli myślisz, że winko podziała, to możemy pisać dalej, ale już teraz nie jestem pewna, czy to ma sens :/ ;p
prawda! jeżu, nad moim się tyle namęczyłam, a i tak nic nie wniosło do wątku, poza tym, że S. się znowu wkurwiła xD
to strasz mnie jakoś mniej strasznie następnym razem, co? ;p nie mogę się nie przejmować, zapomniałaś?! :)]

Leo Rough pisze...

[dobrze, bardzo mi to odpowiada! :D
:D (ale to był w moim wykonaniu taki słodziutki i milutki uśmieszek, przecież Ci mówiłam! :*)
no! :D
(jest ;p :D) no w sumie ;p ej, żartowałam z tymi listami, o zwykłe mejle mi chodziło -.- xD nieważne, cieszmy się, że żyjemy, o! :D ;p dzięki ;D
nie, nie gorzej, bo to nie chodzi o to, że nie chcę, tylko mi się nie chce, czyli nie mam siły, weny mi brakuje, pomysłu - ogarniasz? ;) nie, przecież wiesz, że tego nie chcę! :)
serio podoba Ci się Noaś? nie tylko ze względu na Jona? ;> ;p przepraszam, ale dzisiaj jestem w kiepskim nastroju i jakoś mi jest dziwnie po prostu, a jeszcze tutaj, z Tobą, wszystko wydaje się być nie tak i tylko nie wiem, czy to ja świruję, czy rzeczywiście coś jest na rzeczy, ale Ty nic nie mówisz i ja Ci wierzę, tylko... no świruję już, o! (zaczynam podejrzewać, że chodzi o brak emotek... ;p) / dobra, nieważne, zostawmy to po prostu tak, jak jest. zaraz odpiszę ;)
wiem, ale przecież nie o to chodziło, czy się wkurzyła, czy nie! ;p
OK, będę wdzięczna. dobrze ;)
patrz wyżej: odpuśćmy to sobie ;)]

Leo Rough pisze...

Może właśnie o to chodziło - o jej niepewność, która wpływała również na Noaha, aż sam nie potrafił odnaleźć się we własnym mieszkaniu, w towarzystwie najbliższej przyjaciółki. Nie przyjmował do wiadomości tego, że coś może być nie tak, bo przecież tu chodziło o ich dwójkę, zawsze zgranych, zawsze razem... No, przynajmniej w tych miesiącach, gdy byli w jednym mieście, a takich właściwie nie mieli zbyt wiele. Ale dla niego Spencer pozostawała tą dziewczynką, którą poznał sześć lat temu, wiecznie uśmiechniętą, pogodną, otwartą i silniejszą, niż jakakolwiek inna kobieta, którą znał. Już wtedy wiedział, że jest wyjątkowa i przy niej też taki się czuł. Tak samo teraz odbierał jej nastrój, a niezręczność tej sytuacji, jego gestu, jeszcze pogłębiła wrażenie, że dzieje się coś dziwnego.
Ale zignorował je. Odpuścił samemu sobie, widząc, że i ona odpuszcza, choć dla Spencer musiało być to dużo trudniejsze. Właściwie spodziewał się, że już wcześniej pójdzie za nim do pokoju, w którym ulokował Jamesa, by sprawdzić, czy nie robi mu krzywdy, więc nie mógł dziwić się, że później ruszyła sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. Gdy zniknęła, z łatwością potrafił wyobrazić sobie, jak poprawia poduszki, by w rezultacie zostawić je w tej samej pozycji, w jakiej je zastała. Nie poruszył się ani o milimetr, siedząc tak, jakby była przed nim, nie myląc się, gdy założył, że wróci za chwilę w to samo miejsce. Przywitał ją znów leciutkim uśmiechem, a potem pokręcił lekko głową, bez słów przekazując jej, że nie musi dziękować. Hej, przecież nigdy tego nie robili! Nie dziękowali, nie prosili i nie przepraszali, bo to nie było im potrzebne. A może tylko jemu wydawało się, że zawsze wie, co Spencer ma na myśli, że wyczuwa jej skruchę czy wdzięczność, o cokolwiek chodziło, a dla niej wcale nie jest to takie łatwe. Właściwie on też nie trzymał się tej zasady i magiczne słowa mimo wszystko gościły w ich relacjach, ale był niemal pewien, że nie są potrzebne, nie ich dwójce.
A potem nagle Spencer zamilkła i odwróciła od niego wzrok, zaczepiając go w jakimś odległym punkcie salonu. Skrzywił się lekko, uświadamiając sobie znów z całą mocą, że coś jest nie tak. Ale właściwie jak coś mogło być w porządku? Straciła ukochanego, jej życie właściwie legło w gruzach... Noah jednak nie był tak wyrozumiały, nie potrafił myśleć o jej bólu, bo widział dla niej tylko przyszłość - chwilę, w której wreszcie odczuje wyczekiwaną ulgę, w której cierpienie minie, a jej świat wróci do pionu. Życzył jej tego jak najszybciej, ale wiedział, że to potrwa. Tylko... Chciał pomóc, naprawdę. Więc zaraz sięgnął do jej ramienia, które musnął jedynie leciutko, zwracając na siebie jej uwagę.
- Spencer? Bardzo się cieszę, że tu przyszłaś, ale wydaje mi się, że nie wybrałaś się w te okolice na zwykły spacer. Powiesz mi, co się dzieje?

Leo Rough pisze...

[hah, za dobrze mnie znasz ;p
(był! ja go uwielbiam! o, zobacz - :> cudo! <3 :D)
(dobra, nie jest ;p) no tak, ale myślałam, że Ty pomyślałaś o takich wiesz, papierowych czy coś... albo o takich poważnych mejlach z "witam" i "pozdrawiam" xD mhm ^^
no to przyjmij do wiadomości, że nie o to chodziło, OK? ;) ja wiem, ale potem mi głupio, jak moje wychodzi takie... malutkie! ;p nie miej, Kochana, naprawdę nie chcę, żebyś skracała swoje wypracowania, jasne? ;)
no dobrze, niech będzie, że Ci wierzę! ;p (no tak, tak... :D)
tak, na żarty, zapisałam, wiem, pamiętam już :) jasne, nie przepraszaj :)
ja bym się musiała zmuszać niezależnie od tego, o czym byśmy pisały, ale doskonale wiesz, że nie chodzi o Ciebie! to tylko ten zabieg. ja nie chcę ciągle pisać o sobie, ale to nadal boli i nadal jestem w rozsypce, więc automatycznie sypie mi się wszystko. chyba powinnaś mnie jeszcze przez najbliższy tydzień po prostu ignorować ;) i ja mówię zupełnie serio! bo to nie chodzi o Ciebie - uwielbiam z Tobą pisać i nic się nie zmieniło w tej kwestii, bez gadania! i też nieprawda, że zawsze robiłyśmy tak, jak nam obu pasowało, bo pisałyśmy już wątki, które Tobie się średnio podobały, także zostaw to, piszemy dalej ;)
jasne, mamo :)
jeżu, nie pamiętam... ;( ;p
ok, ok, wiem :)]

Leo Rough pisze...

[;p
(tylko czemu jakoś trudno mi Ci uwierzyć? ;> ;p dobrze, niech będzie ;p)
(wiedziałam, że tak będzie! ;p) no właśnie, domyślałaś się xD ale niech tak zostanie ;p
dobrze, wiem, ale u mnie z jakością też są problemy! ;p w sensie, że... jasne? ;> ;p
no dobrze, OK, OK ;p ;))
ale moje było mniejsze! i nie takie groźne! ;p
tak, a potem czuję się jak największa egoista świata, którą właściwie nie jestem, tylko tak to potem wychodzi -.- no ale już wiesz - i pewnie tak będzie jeszcze przez kilka dni, bo nie zapowiada się na razie na poprawę, także mnie olej po prostu, OK? i wiem, wiem, nie możesz mnie olać, ale to zrób! ;p ;)) naprawdę ;) nie mogłabym, Kochana, bo w moim słowniku w ogóle coś takiego nie istnieje! :)) już mi się bardziej podoba, spokojnie ^^ OK, OK, zawsze! ;)
;)
jeszcze mnie o kłamstwo posądzasz? no wiesz? :/ ale serio, nie pamiętam, coś mnie tam rozdrażniło, ale jak napisałaś, że przecież w sumie doceniła Noasia, to już mi przeszło ;p tyle!]

Jemu nie przeszkadzało to, że póki co tylko on jest przyjacielem dla Spencer, że jego życie pozostaje w cieniu, zignorowane, bo zupełnie nieważne. Rozumiał to doskonale i akceptował taki układ, bo wiedział, jak to wygląda z drugiej strony. Miał świadomość, że niełatwo skupić się na czymkolwiek innym poza własnymi uczuciami i przeżyciami, a później także poza starannym ukrywaniem ich. Przechodził przez to wszystko i gdy przypomniał sobie swoją żałobę, nie mógł nadziwić się, jak doskonale radzi sobie Spencer. Gdy ją zobaczył tego dnia, pomyślał, że to zupełnie inna kobieta niż ta, którą zostawiał w Murine, co powinno wydawać się oczywiste po miesiącu, ale coś mu nie grało. I nie pomylił się - to była tylko maska, doskonała gra, by ukryć prawdziwe emocje, wciąż buzujące z zaskakującą, wręcz bolesną siłą. Chciał być obok dla swojej przyjaciółki, pomóc jej przez to przejść, właśnie dlatego, że to zna. A świadomość, że wciąż znał ją na tyle, by domyślić się, że coś jest nie tak, dodała mu pewności w tym, co zamierzał. Tego dnia chciał być dla Spencer najlepszym przyjacielem, jakiego może sobie tylko wymarzyć!
Wszystko zmieniło się, gdy popłynęły jej słowa. Właściwie nie spodziewał się, że otworzy się przed nim tak szybko, ale w mig pojął, że jej ból był zbyt wielki, by mogła dłużej go tłumić. Sam niemal odetchnął z ulgą, gdy zaczęła mówić, wyrzucając z siebie swoje troski, dzieląc się z nim swoimi myślami. Rozumiał, że wiele to dla niej znaczy, a po słowach, które padły, pojął, jak ogromny to był dla Spencer cios. Kochała swoich rodziców jak on nigdy nie potrafił kochać swoich, więc doskonale rozumiał, jak zabolała ją kłótnia z ojcem, jego gorzkie, ostre słowa, wszystkie te rany, które zadał słowami. Nie potrafił tylko znaleźć powodu, dla którego to wszystko powiedział, ale nie chciał i nawet nie próbował się nad tym zastanawiać. Liczyła się tylko drobna kobieta w jego ramionach, którą musiał pocieszyć, zapewnić, że jej życie wróci do równowagi - pogodzi się z ojcem, a potem wszystko już będzie w porządku. Chciał jej to powiedzieć, chciał przypomnieć, że wie, co Spencer przechodzi, a potem zapewnić, że wszystko niedługo minie, ale powstrzymał się. Jedynie trzymał ją w objęciach, gładząc po ramionach i włosach, szepcząc ciepłe słowa, zapewniające ją, że ojciec zadzwoni do niej niedługo i wszystko sobie wyjaśnią. Był pewien, że mężczyzna, którego znał, nie mógłby w taki sposób zranić swojej córki, więc mówił z przekonaniem, gorąco zapewniając Spencer, że pogodzi się z rodzicielem. A potem dodał, że, oczywiście, mogą zostać u niego z Jamesem tak długo, jak tylko będzie chciała, że będzie to dla niego przyjemność ich gościć. I to też mówił szczerze, tak ciepło, że brunetka nie mogła wątpić w jego intencje. Chciał się nią zaopiekować. Zrobi to z radością.

[no dobra: a fe -.-]

Leo Rough pisze...

[(dobrze, już! ;p kurczę, ten uśmieszek w Twoim wydaniu wygląda bardzo podejrzanie... xD)
(bo Ty jesteś bardzo mądry człowiek, nie? :D) xD
może kiedyś w to uwierzę! ;p tak, teraz był! ;p no jasne! :/ ;p
haha ;p
ale to dowodzi jednego: że też się mścisz! chowasz urazę, czy coś! xD niedobrze... ;p
dzięki, doceniam ;) a gdybym tak miała przesadzać, to wiesz, potrząśnij mną, nie? ;)) może być! :) na pewno, na pewno! ;))
no już wiem, już mi też przeszło, więc wszystko jest OK, tak? ;)) (miałam ochotę coś napisać, ale nie mogę, bo się znowu posłuchasz, więc... bez komentarza, o! ;p)
mogę przestać, ale Ty mi już tak nie słodź! ;p
w ogóle trochę się zagapiłam, miałam parę rzeczy do zrobienia, więc dopiero zabieram się za odpisywanie tu i na Krakowie, a potem znikam ;)]

Leo Rough pisze...

Pocieszanie Spencer kiedyś a pocieszanie jej teraz stanowiło dwie zupełnie różne rzeczy, choć temat nie zmienił się. Ostatnim razem, gdy wypłakiwała się w jego ramię, również chodziło o Leo, choć wtedy żył i najpewniej miał się całkiem nieźle, czego Noah nie mógł być pewien, bo nie znał całej historii. Ale teraz był już wtajemniczony w szczegóły i mógł dać przyjaciółce to, czego najbardziej potrzebowała, a przynajmniej tak mu się wydawało - zrozumienie. Potrafił wyobrazić sobie scenę, którą mu opisywała, a potem wczuć się w jej sytuację, by w rezultacie pojąć targające nią emocje i odkryć, jak je ukoić. Bo tego też potrzebowała: chwili spokoju i ulgi, którą może dać jej tylko czas spędzony bez zmartwień, jak zakładał. I natychmiast uznał, że może spróbować jej to zapewnić, choćby miał wygospodarować dla niej tylko godzinę, nie więcej! Przecież od tego był, prawda?
Trzymał ją w ramionach tak długo, jak tylko mógł, ufając, że pomaga jej choć w minimalnym stopniu. Teraz nie szukał już kolejnych słów, uznając, że powiedział już wszystko - następne byłyby pewnie wymuszone i puste, a Spencer miała wyczuć to natychmiast. Wstrzymał się więc, jedynie gładząc ją po ramionach i włosach, zastanawiając się gorączkowo, czy tak to powinno wyglądać. Ale James ułatwił mu zmagania z kolejnymi rozterkami, odzywając się w drugim pokoju, na co Noah dopiero po chwili pozwolił sobie odetchnąć. Bo choć zdołał się już rozluźnić w towarzystwie przyjaciółki, zakładając, że ona zrobiła to samo, to wciąż pozostawała w nim jakaś bariera. Zniknęła, gdy jego ulubiony niemowlak świata pojawił się znów w salonie. Był gotowy spełnić każde życzenie tego malucha i zaraz zapewnił o tym Spencer, przypominając sobie jej poprzednią reakcję. Oczywiście, nie mogła wiedzieć, że dużo czasu spędzał z dziećmi, więc miała prawo wątpić w jego umiejętności, ale był gotowy ją o nich zapewnić.
Miał ku temu okazję, gdy później wybrali się na spacer, korzystając z niesamowitej pogody. Dbał o Jamesa, pilnując, czy niczego mu nie brakuje nawet uważniej, niż Spencer, a robił to z takim entuzjazmem, że zadziwiał samego siebie. Naprawdę lubił tego malucha, choć doskonale wiedział, że to tylko biologiczne uwarunkowanie, z którym nie może walczyć. To i jego oczy o identycznym kolorze, jak oczy jego mamy. Później też próbował odciążać przyjaciółkę, oferując pomoc przy opiece nad jej synkiem - nie bał się niczego: ani brudnych pieluch, ani cuchnącego mleka z proszku, ani nawet wymiocin na swoich ulubionych koszulkach. Tak skupiony na ich dwójce, nie potrafił mówić o sobie, zbywał więc delikatnie pytania Spencer, odpowiadając ogólnikami. Uznał, że będą mieli czas, żeby mógł jej wszystko opowiedzieć ze szczegółami, o ile jeszcze będzie tego chciał. Póki co Meredith obejrzała zdjęcia i to był dla niego szczyt wysiłków, jakie był w stanie podjąć w tym miesiącu, by wspominać swój pobyt w Barcelonie. Oczywiście, ze Spencer sytuacja wyglądała inaczej, ale ona nie naciskała, a Noah tylko korzystał z bezpiecznego wyjścia.
Dotąd wieczory w Londynie oznaczały dla Noaha wyjścia do barów i knajp, ale tego dnia bez żalu zrezygnował z wódki i papierosów na rzecz lampki wina i miłej kolacji. Przygotował coś na szybko, gdy Spencer poszła uśpić Jamesa, a potem zawahał się, zanim zawołał ją do kuchennego stołu, by zjedli. Zobaczył, jak siada na kanapie, wyczerpana wrażeniami całego dnia, a to powstrzymało go przed ciągnięciem jej do kuchni na kilka kęsów mało słonego kurczaka. Wziął więc talerze i zaniósł do salonu, robiąc nimi w powietrzu kółka, jakby chciał, by zapach dotarł do Spencer i zaczarował ją. Postawił przygotowane posiłki na stoliku, a potem wrócił po dwa kieliszki i butelkę wina, które kupił, jak doskonale pamiętał, w dniu, kiedy przyszła powiedzieć mu, że wyjeżdża. Teraz nalał im dosłownie po kropelce alkoholu, doskonale świadomy, że w jego sypialni śpi dziecko, które potrzebuje przynajmniej jednego trzeźwego dorosłego w pobliżu. Uznał więc, że ten wieczór należy do Spencer - a on, Noah Harris, pomoże jej się odprężyć, rozluźnić, odpocząć, choćby na chwilę.

Leo Rough pisze...

[(no tak, tak, uroczy i słodki, ale w moim wykonaniu! :> w Twoim... no cóż, mogłabym się kłócić xD)
(oczywiście :D) ;p
OK, ale to była inna rzecz zupełnie! ale niech będzie, że wierzę :) ;p tak, miła jestem, czy coś ;p nie, jasne! xD
;p
nie, nie podchodzi, skąd! już milczę, tak będzie bezpieczniej :D ;p
ehem... czyli mam się bać, zrozumiałam ;D ;p
to dobrze ;) (nie lubię go i jest niedorobiony, jest! :/)
w tej sytuacji nie chcę! ale w innych może być :D ^^
ojej, masz Igrzyska Śmierci?! a ja nie umiem nigdzie znaleźć! :( zazdroszczę ;)
i jednak już nie biorę się za odpisywanie na Krakowie, bo nagle nie wiem, jak się pisze "może", także lepiej pójdę już spać ;p dobrej nocy i do spisania... niedługo ;) ciao! ;)]

Leo Rough pisze...

[(no a nie mam racji? ;( nie, nie fochaj się - jest piękny, cudowny, zachwycający wprost, ale... troszkę podejrzany tylko :D ;p)
(;p :>)
"prawie" robi wielką różnicę, czy coś ;p haha ;D ;p no, jasne, tak, w porządku :D ;))
no nie! ;p haha, wiem :D ;p
tak, tak, ale nie spodziewałam się, że tak to będzie wyglądać! ;p
;)) (nie, to jest takie lekceważące, nieprzyjemne, bo Noaś nie brzmi fajnie! więc go nie lubię, a tu masz dowód! :/ ;p)
hihi :D ;p
jejku, ale fajno... :D ja na urodziny dostałam "Pandemonium", kontynuację "Delirium", podobny klimat - przeboskie książki! takie, że masz ciary na plecach i nie możesz się oderwać, dopóki nie skończysz. naprawdę MEGA! ^^ no właśnie, mnie moja biblioteka też zawiodła ;p dzięki, poprawiłaś mu humor... ale w sumie dostałam wczoraj jakąś książkę na szkolną Gwiazdkę, w poniedziałek może też coś ciekawego znajdę pod choinką, także spoko ^^
dopsz, to ja czekam, odpiszę sobie spokojnie na Krakowie ;) i do której czytałaś? wciągnęło Cię? ;> ;))]

Leo Rough pisze...

[(haha, wiedziałam! ;p no to może powinnyśmy po prostu przestać go używać, co? ;p)
zawsze! ;p mhm ^^
dobra, jak tam chcesz ;p ;D
no ale mnie straszysz już, aż się zaczęłam bać tego potrząsania! ;p
(nie brzmi! "Noaś", co to w ogóle jest, co?! paskudztwo, ot co! nie lubię go, a to nie jest żaden argument! ;p)
koniecznie! :D ^^ zołza! ;p mhm, bez wątpienia ;))
o jeżu, faajnie ;p w sumie ja też tak poszłam spać, bo mnie bolał brzuch, ale mniejsza ;p aa, taki bajer ;) więc pewnie sięgnę po tę książkę, ale może poszukam w oryginale, to mnie wtedy narracja nie będzie gryzła ;p
OK, jasne, wiem ;p ja to mam luzy, bo leżę w łóżku i nic nie muszę robić... :D ;p]

W jego życiu już od dawna brakowało kogoś takiego, jak Spencer, a może właśnie brakowało mu jej - starał się nad tym nie zastanawiać. Tęsknił bardzo, tęsknił wręcz rozpaczliwie, ale udało mu się wreszcie stłumić to uczucie i zacząć nowe życie w Barcelonie, która, wbrew wszystkiemu, co mówił, była dla niego łaskawa. Przecież nikt nie zrobił mu tam krzywdy, a już to samo w sobie stanowiło duży wyczyn, bo tu, w Londynie, trudno mu było o podobny spokój. Co prawda tam to on zamienił się w zimnego drania, ale nie trwał w tym długo, nie potrafił, bo przecież w głębi siebie zawsze był dobrym facetem. Trzymał się tego, nie zmieniał, jedynie grał - rzadko, bo rzadko, ale to nie zmieniało faktu, że zdarzało mu się udawać. Ale nie tu, nie w mieście, które uwielbiał i do którego tęsknił. I nie przed Spencer, która nareszcie znów z nim była. Bez niej, najbliższej przyjaciółki, jego życie było niepełne, sukcesy nie smakowały tak słodko, nie były w ogóle ważne, a choć teraz wciąż nie dzielił się nimi z brunetką, to już stanowiły dla niego coś zupełnie odmiennego. Znów zaczęły się liczyć, więc szukał dla siebie pracy, a każda udana rozmowa była jak trofeum zdobyte w ważnych zawodach. I choć nie chwalił się, czuł, że to dużo, że to bardzo wiele. Zostawały też jego podróże, a raczej ucieczki do różnych europejskich stolic, których w głębi duszy wstydził się. Dla Meredith był to doskonały temat do nocnych rozmów, ale on nie był skory do opowieści, bo odbierał to jako swoją porażkę. Jeszcze gdyby potrafił ułożyć sobie życie w Hiszpanii, Francji czy Holandii, nie byłoby to aż takie dotkliwe, ale przegrał w każdym z tych miejsc.

Leo Rough pisze...

Jednym z plusów pobytu w Barcelonie było to, że nareszcie nauczył się gotować. Może nie był takim mistrzem, jak kucharze jego rodziców, ale uważał, że idzie mu już całkiem nieźle, bo nareszcie niemal wszystko, co stworzył, było zjadliwe. Owszem, zdarzało mu się zapomnieć o nastawieniu zegara albo posoleniu wody na makaron, ale były to szczegóły. Wierzył, że wkrótce się wyrobi, a gotowanie stanie się dla niego taką samą przyjemnością, jak rysowanie. Przecież kiedyś musiał przestać żerować na okolicznych budkach z jedzeniem, prawda? Słowa Spencer ucieszyło go, więcej nawet - sprawiły, że na jego twarzy nareszcie zagościł szeroki, szczery uśmiech, nie tylko dlatego, że ktoś docenił jego starania, ale też dlatego, że przyjaciółka dostrzegła w ogóle taki szczegół. Znaczyło to, że powoli, malutkimi kroczkami, wraca do normalnego życia, choć może przeceniał jej słowa. Nieważne, cieszył się, nic nie mogło mu tego zepsuć. Podziękował więc za komplement, choć nie umknęło mu, że nie zjadła wszystkiego, ale nie dziwił się. Jemu upał odebrał apetyt, więc również odłożył na stolik niedokończone danie, upijając maleńki łyczek wina. Odstawił kieliszek, przypominając sobie swoje postanowienie: że ten wieczór należy do Spencer.
Skrzywił się lekko, słysząc jej pytania. Ogólniki już miały nie wystarczyć, bo zafundował je przyjaciółce wcześniej - teraz musiał odpowiedzieć szczerze, choć wciąż nie miał zamiaru wdawać się w szczegóły. Na pewno nie w te, które dotyczyły jej samej, bo nie zareagowałaby dobrze na nowinę, że jest w niej po uszy zakochany i wyjechał, by pozwolić jej być szczęśliwą u boku innego mężczyzny. Pewnie natychmiast uciekłaby od niego i nigdy więcej nie odezwała się słowem, bo okłamał ją, zataił swoje uczucia i jeszcze porzucił, uciekając do innego kraju. Zawahał się więc tylko chwilę, bo na dłużej nie pozwalała mu świadomość tego, co Spencer może sobie w jego milczeniu ubzdurać.
- Nie wiem. Nie mam pojęcia, co robię ze swoim życiem. - odparł cicho, ale zupełnie szczerze, jak zwykle wpatrując się Spencer prosto w oczy.

Leo Rough pisze...

[no właśnie nie wiem do końca, jak tę Mer ugryźć, ale raczej tylko ze sobą sypiają. myślałam nawet, żeby on był jej kochankiem, bo to z psychologicznego punktu widzenia byłoby ciekawe - pakowanie się w różne toksyczne związki i w ogóle ;p ale w wątku możemy mieć coś z wizytą ten panienki, ale scena zazdrości raczej odpada, bo ja ją widzę jako taką zimną sukę bardziej, której na nim zależy, ale niczego po sobie nie pokaże ;))

(oczywiście :D no weeeź xD)
nawet w reklamie było: "prawie robi wielką różnicę", więc zawsze! ;p
:D
dobrze, to ja Ci wierzę i już się nie odzywam ;p
(nie brzmi! i nieee, odpuść mi... ;p)
aha, spoko, dzięki, dobrze, że przynajmniej uczeń zdolny :D xD
no tak, a brzuch mnie boli już odkąd wybudziłam się z narkozy, także powinnam się przyzwyczaić, nie? ;p no to spoko ;) wiem, ja też! ;p
no właśnie niefajnie, bo teraz mnie gonią, znaczy nie ruszam się z łóżka, ale kroję, mieszam, kroję, łamię, rozczłonkowuję... xD także będę później dopiero, niestety, wybacz! brakuje mi rąk ;p]

Leo Rough pisze...

Nie chciał dokładać Spencer do zmartwień również swoich rozterek, bo zupełnie nie były jej teraz potrzebne, tym bardziej, że w żaden sposób nie mogła pomóc. Nie potrafił obciążać jej swoimi problemami, bo wiedział, że własnych ma wystarczająco dużo, a ostatni miesiąc był dla niej prawdziwą próbą charakteru. I tak trzymała się świetnie, podziwiał ją za siłę i odwagę, bo doskonale pamiętał, jak źle on sobie radził po stracie Jane. Byłoby więc zbrodnią mówić jej teraz o swoich marnych, drobnych kłopotach, które przecież z czasem rozwiążą się same, a już na pewno nie potrzebują jej interwencji. Ani on nie potrzebuje pocieszenia. Musiał jednak podzielić się ze Spencer prawdą, bo zapytała go o to wprost, co oznaczało, że dalsze uniki nie wchodziły w grę, ale nie narzekał. Poczuł chwilową ulgę, że wreszcie to z siebie wyrzucił, choć chodziło tylko o to głupie, małe "nie wiem", które jednak ciążyło mu już od dawna. Posłał więc Spencer nikły uśmiech, gdy poczuł, jak ściska go, najwyraźniej chcąc dodać mu otuchy. A jemu tylko zachciało się śmiać. Pocieszała go, gdy sama była w rozsypce, była przyjaciółką, gdy nie potrafiła myśleć o innych - podziwiał ją, ale jednocześnie czuł się jak najgorszy człowiek świata, bo sam nie umiał się tak zachować. Odepchnął jednak od siebie te rozmyślania - było już za późno na naprawę dawnych błędów.
- Może. - przytaknął krótko, a choć w tej chwili nie był co do tego przekonany, postarał się, by jego głos zabrzmiał dość pewnie. Jakby wierzył w słowa Spencer i w myśl, że jego właściwe miejsce jest tutaj, w Londynie, w pustym mieszkaniu. Tak, to brzmiało bardzo optymistycznie.
Miał dość mówienia o sobie. Czuł się niezręcznie, szczególnie teraz, przy przyjaciółce w żałobie, bo jego kłopoty były naprawdę niewielkie w porównaniu z tym, z czym ona musiała się borykać. A choć właściwie nie zdążył otworzyć się przed nią, już wiedział, że przytłacza ją, bo wcale nie powinna musieć się nim teraz przejmować. Wysunął więc dłoń z jej uścisku i dolał wina do jej kieliszka, uśmiechając się nikle. Podniósł go i włożył pomiędzy jej palce, nie czekając na jakiekolwiek protesty z jej strony.
- Napij się spokojnie, ja sobie dzisiaj odpuszczę. - wyjaśnił swoje posunięcie, tym samym zakładając, że zajmie się Jamesem, mówiąc jej, że nie powinna się o niego martwić. Noahowi wydawało się, że po tym, co pokazał jej tego dnia, zajmując się jej synkiem, wreszcie zaufa mu i pozwoli, by alkohol rozluźnił ją tego wieczora. Jej maluszkowi nic nie groziło, a ona mogła zrobić sobie chwilę wolnego. Uśmiechnął się więc, wstając, by włączyć jakąś cichą, spokojną muzykę, a potem wrócił na kanapę, w wymownym geście odsuwając swój kieliszek na najdalszy koniec stolika.

[jakieś sugestie? propozycje? pomysły? rady? bo ja nie lubię, jak Ty tak milczysz... ;p no nie wiem. zależy od Ciebie w sumie, czy masz ochotę coś z niej dla siebie wziąć, jakąś ją wykorzystać, jeśli wiesz, co mam na myśli ;)
(no nic! ;D ;p przestaaaań...)
no w sumie. no to niech Ci będzie: nie zawsze! zadowolona? ;> ;p
ostatnio coś za bardzo cieszy Cię moje milczenie, to zaczyna się robić podejrzane ;p
(nie brzmi! :/ no dobra, czasami jest całkiem fajny.)
nie wątpiłam, nigdy! ;p wiem, wiem :D ^^
no przy tych lekach - tak, także spoko ;)
OK, czytaj, czytaj, mnie chyba dalej nie ma... ;p]

Leo Rough pisze...

[hm, OK, chociaż znowu mam to dziwne uczucie, co wczoraj. świruję? bo mam wrażenie, że z czegoś nie jesteś do końca zadowolona i wolałabym wiedzieć z czego :) no to z Mer pomyślimy jeszcze, jak ją wprowadzić do wątków, jeśli będzie taka potrzeba, ale nie teraz, bo nie mam na nią ochoty ;p ale to, że się Noaś wygada, mogłoby być niezłe ^^
(widzę właśnie. nie wytrzymasz długo! ;p)
no to dobrze, cieszę się bardzo ;))
aa, no chyba, że tak, bo inaczej to mogłabym się obrazić ;p ale jeśli tylko w takich sytuacjach, to mogę milczeć dalej ;p ;)
(nie brzmi! :/ ;p czasami! bo nie podoba mi się to, co robi z Mer. i jeszcze parę innych rzeczy, o!)
coraz lepiej mi idzie, nie? :D ;p
biorę, ale nie pomaga, więc muszę to znosić ;p spoko, ćpunek się przyzwyczaił ;D ;p
i nadal czytaj, bo ja mam dziś urwanie głowy! :/ teraz miałam gości, a za chwilę przychodzi siora z ciepłym klejem i będziemy pakować prezenty ^^]

Cieszył się, że Spencer nareszcie pozwoliła sobie na chwilę głębszego oddechu, na rozluźnienie, choćby tylko częściowe, choćby krótkotrwałe, ale mimo wszystko przynoszące ulgę. Cieszył się, że miał w tym swój udział, bo doskonale wiedział, że nie mogłaby zostawić syna w opiece przypadkowej osobie. Cieszył się, bo to oznaczało, że wciąż mu ufa, że nie stracił jej, jak mu się wydawało, gdy wyjeżdżał z Murine przed kilkoma tygodniami. Wciąż byli przyjaciółmi i mimo upływu lat nic się między nimi nie zmieniło, nie mogło. Przecież nie mieli sobie równych, jeśli chodziło o imprezowanie w Londynie, o robienie zakupów na wyprzedażach i o picie niedrogiego wina, a teraz, choć znaleźli sobie już inne zajęcia, wciąż mogli być wzorem do naśladowania. Z uśmiechem myślał o tym, że za kilka lat wciąż będzie to wyglądać w ten sam sposób - dwójka przyjaciół z dwóch różnych światów, pijąca wino i rozmawiająca o kłopotach. I dochodził do wniosku, że to mu odpowiada, choć w jego głowie już dawno zrodziła się myśl, że mogłoby to wyglądać także nieco inaczej. Wyobrażał sobie dwójkę przyjaciół, którzy łączą swoje światy i żyją razem, kochając się. Nie pozwalał jednak, by ta wizja rozrosła się w jego głowie, bo doskonale wiedział, że to nie jest na miejscu, nie w tej sytuacji, gdy Spencer zmagała się z żałobą, z piekielnym bólem, z rwącą tęsknotą - potrzebowała tylko przyjaciela, wiedział to. I nie zamierzał niczego zmieniać, a przynajmniej jeszcze nie teraz.

Leo Rough pisze...

W łazience przygotował już wcześniej dla Spencer ręczniki i szczoteczkę do zębów, ale nie pomyślał, żeby znaleźć też dla niej coś do spania, więc gdy tylko o to zapytała, wskazał na swoją sypialnię. Tak, jego szafa zawsze była dla niej otwarta, a choć czasem żartowali, że powinien sobie znaleźć dziewczynę, by to od niej Spencer mogła pożyczać ubrania, jakoś nigdy jej nie przeszkadzało, że chodzi w jego zdecydowanie za dużych koszulkach. Przez chwilę zastanawiał się jeszcze, czy czegoś więcej jej nie potrzeba, gdy zniknęła w łazience, ale zaraz uznał, że jeśli zabraknie jej czegokolwiek, po prostu sobie tego poszuka. Zabrał się więc za sprzątanie, zmywanie naczyń i ścielenie łóżek, choć nagle czuł się dziwnie samotny we własnym mieszkaniu, jakby bez Spencer czegoś w nim brakowało. By zapełnić tę niezrozumiałą dla niego pustkę, zajrzał do Jamesa, tam też przygotowując miejsce do spania dla przyjaciółki. A potem, gdy już nic więcej nie było do zrobienia, usiadł na kanapie, patrząc na do połowy opróżnioną butelkę wina i wsłuchując się w muzykę lecącą z odtwarzacza, która z każdym kolejnym utworem stawała się coraz spokojniejsza, ale też bardziej zmysłowa. Zmienił płytę, choć i ta brzmiała podobnie, jedynie nieco mniej kojarząc mu się z Meredith i jej kolacyjkami. I tak czekał na Spencer, znów zastanawiając się, jak jej pomóc, co jeszcze zrobić, by wypoczęła, by rozluźniła się, by choć na moment zapomniała o swojej rozpaczy. Szybko jednak stracił na to nadzieję, bo nagle, gdy muzyka umilkła na ułamek sekundy, dotarł do jego uszu dziwny dźwięk. Był pewien, że Spencer płacze. Z bólem podniósł się z kanapy i wyszedł do kuchni, by nie słyszeć żadnych odgłosów z łazienki, choć tutaj, przy wyczyszczonym do lśnienia zlewie, wszystko to wydawało się tylko wymysłem jego głowy. Za to płacz Jamesa był prawdziwy - Noah natychmiast ruszył do swojej sypialni, gdzie spał chłopiec, biorąc ze sobą dopiero co podgrzane mleko.

[ble. miało być dłużej ;p]

Leo Rough pisze...

[mi też się nie podoba ani ona, ani te ich relacje, więc jakoś specjalnie tego ciągnąć nie będę, także spoko, problemu nie ma ^^ dobrze, wygada się, ale to pomyślimy jeszcze kiedy dokładnie, bo masz rację, będzie ciekawiej, a ja lubię bomby :D ;p
(widzę, ale już nie wiem, czy mi się to tak do końca podoba ;p)
mhm, wiem! ^^ ;)
jakbyś mi kazała milczeć, to byłoby o co ;p ale tak to nie, masz rację ;))
(nie brzmi! ;p niech będzie, że z nią sypia, a ona się zadurzyła albo coś, a on jest ślepy, bo kocha S. i w ogóle. no, wiesz, o co mi chodzi? ;> wiem, że ja je wymyśliłam, ale nie muszą mi się podobać, prawda? chodzi o to, żeby było ciekawie, mam rację? ;>)
haha, dzięęęęki :D
tak, ale już przywykłam, więc spoko ;) haha xD
dzięki :D (jeszcze macie trochę czasu ;) ;p) OK, OK, ogarniaj sobie, mam co robić, chociaż siostry jeszcze nie ma ;p]

Leo Rough pisze...

[aż tak jej nie lubisz? ;p ale spoko, rozumiem ;) OK, OK, więc jak zobaczysz okazję, to krzycz :D
(kuźwa, nie wiem. może. nie. raczej nie ;p nie, na pewno nie! tylko już skończ, OK? ;p)
:D
no tak, wiem, nie mogłabyś, OK ;)) dokładnie :D
(nie brzmi! :/ ;p wiem, że Ci się nie podoba, już to zostawmy, drop it czy coś ;p)
wieeeeem :D
spoko, przecież wiem lepiej! xD ;p tak właśnie ;) ja też nie? ;p
;)) jak zawsze! i w ogóle moja siora nie przychodzi dzisiaj :(]

Noah tego dnia często zastanawiał się, jak można lubić jedno dziecko bardziej od drugiego, skoro wszystkie są właściwie takie same - mają te same potrzeby, podobnie reagują na bodźce, nawet płaczą w niemal identyczny sposób, ale coś jednak musi je różnić. Wiedział to, ale nie potrafił rozgryźć tej zagadki. Trzymanie w ramionach ssącego butlę z mlekiem Jamesa było dla niego czystą przyjemnością, kiedy niektóre obce dzieci obrzydzały go przy tej czynności, wydając z siebie dziwne dźwięki albo marudząc. Nie, chłopiec w jego ramionach był spokojny i słodki, wręcz rozczulał go, więc czymś niemowlaki musiały się jednak różnić. Długo jednak się nad tym nie zastanawiał, bo musiał przypilnować, by synkowi przyjaciółki niczego nie zabrakło. Trzymając przy jego maleńkich usteczkach butelkę z mlekiem, mruczał coś do niego uspokajająco, rozważając, czy pójdzie spać, gdy tylko zje, czy może raczej będzie chciał się trochę pobawić. Zauważył jednak, że oczka miał przymknięte i ssał coraz mniej zapamiętale, niż na początku, co natychmiast powiedziało mu, że James zaraz zaśnie. Zakołysał się więc na piętach, ułatwiając mu to, a potem podszedł do okna, wciąż mamrocząc słowa, które nic nie znaczyły. Tak zajęty chłopcem nawet nie zauważył, gdy w progu zjawiła się Spencer; drgnął dopiero, gdy odwrócił się, by położyć Jamesa z powrotem do łóżka. Sapnął, zaskoczony, by zaraz posłać jej leciutki uśmiech, nie przerywając swojego kołysania. I dopiero, gdy miał pewność, że malec śpi znów twardo, położył go na jego poprzednim miejscu, na stoliku obok stawiając do połowy opróżnioną butelkę. Starannie przykrył go kocykiem, zdjęty nagłą potrzebą zostania tutaj, przy nim. Podejrzewał, że Spencer będzie chciała się już położyć, odespać wszystkie te trudne noce, które miała już za sobą, a on nie mógł jej przecież prosić, by potowarzyszyła mu choć chwilę dłużej. Miał więc niedługo zostawić przyjaciółkę i jej syna, a potem wrócić do salonu i spędzić resztę wieczoru samotnie, choć nie uśmiechała mu się ta wizja. Ociągał się więc dłuższą chwilę, by wreszcie wyprostować się, zabierając ze sobą butelkę do umycia, a potem ruszyć do drzwi. W progu zatrzymał się, stając obok Spencer.
- Położysz się już? - zapytał cicho, by nie obudzić Jamesa, ale z troską, której wcale nie chciał w swoim głosie. Nie mógł jednak ukryć, że się o nią martwi, bo twarz zdradzała go, ściągając brwi i zaciskając wargi w wąską linię. Z cichym westchnieniem opuścił sypialnię, zatrzymując się kilka kroków dalej, by nie było już obawy, że zbudzi śpiącego słodko chłopca.
- Możesz tutaj, z nim, albo w gościnnej, jak wolisz. I gdybyś czegoś potrzebowała, to mów. W ogóle czuj się jak u siebie, OK? - rzucił, uśmiechając się leciutko, choć wizja wieczoru i nocy ze śliniącym się Brunem przy boku średnio mu się podobała, ale nie zamierzał czymkolwiek martwić Spencer. Znów musiał przypomnieć sobie, że ten wieczór miał należeć tylko do niej, a on... No cóż, chyba nie do końca wywiązał się z tego zadania.

[ale zawsze krótsze od Twojego, teraz znowu! ;( ;p)

Anonimowy pisze...

[wyślesz nam zaproszenia, pani administrator?]

Leo Rough pisze...

[OK, rozumiem ;) czyli jesteśmy umówione :D ;p
(czyli nie, chyba xD bo Cię ładnie proszę? ;> :>)
tak, tak, oczywiście, że oczywista oczywistość :D ;p
(nie brzmi! ;p no tak, OK! ;p)
jak zawsze, Moja Droga :D
OK, OK ;p dobrze, że wiesz, że ja wiem :D ;p
ta, pewnie będę to musiała zrobić sama, ale bez kleju i jej tasiemek, koralików i innych drobiazgów będę miała problem :/ nieważne, i tak będą bosko zapakowane :D
dobrze, już milczę, jest nieźle ^^
no myślałam, żeby wypili tę herbatę, a potem zaczęli się całować i wiesz, znowu ta rozkmina, czy Oskar może uprawiać seks, czy nie ;p ale jak tam chcesz, do czego Ci pasuje ;)]

Trudno mu było znaleźć dla siebie kolejne zajęcie po tym, jak już zostawił Spencer, żegnając ją leciutkim uśmiechem i szczerym życzeniem spokojnego snu. Kuchnia była już wysprzątana na błysk, ale z braku innych pomysłów, zabrał się za ponowne szorowanie blatów i czyszczenie zlewu lśniącego tak jasno, że spokojnie można było się w nim przejrzeć. Ale i to nie zajęło mu wystarczająco dużo czasu, by jakoś odciągnąć jego myśli od tematu przyjaciółki, do którego chciał wrócić dopiero później, najpóźniej, jak tylko się da. I tak miał spędzić bezsenną noc, myśląc o niej, nie musiał już teraz zadręczać się problemami, które nie istnieją. Bo już nie chodziło o jej stan, o to, że martwił się o nią i jej zdrowie, ale raczej o te wizje, które rodziły się pod jego powiekami, a które z trudem od siebie odsuwał, szorując zapamiętale kolejny skrawek blatu. Nigdy nie spodziewał się, że jej obecność może zdziałać tyle samo, co bycie z dala od niej, bo w obu sytuacjach Noah tęsknił. Oczywiście, był to zawsze inny rodzaj tęsknoty, ale nie znaczy to, że któryś sprawiał mu mniej bólu czy był łatwiejszy do zniesienia. Nie, bo trzymając Spencer w ramionach brakowało mu jej tak samo bardzo, jak wtedy, gdy dzieliły ich setki kilometrów. Nie, to nigdy nie było i nie będzie dla niego łatwe. Chyba powinien się już nauczyć, że miłość nie jest łatwa.
Aż wreszcie cała kuchnia lśniła, jak nigdy wcześniej, bo Noah wyczyścił nawet wnętrze czajnika, gotując w nim wodę z kwaskiem cytrynowym. Jego ręce pachniały płynem do mycia naczyń i mydłem, a na czoło wstąpiły kropelki potu, ale był zadowolony z rezultatów - nareszcie zabrał się za sprzątanie i przynajmniej na kilka chwil oderwał swoje myśli od tematu Spencer. Ale potem wszystko musiało wrócić, szedł więc do salonu głęboko zamyślony i znów zmartwiony, by z zaskoczenia drgnąć gwałtownie, gdy w progu podniósł głowę i dostrzegł sylwetkę przyjaciółki w rogu kanapy. Natychmiast wyrzucił ze swojej twarzy wszelkie niepożądane emocje, by przywołać lekki, swobodny uśmiech, z którym skinął nieznacznie głową, bez słowa akceptując wyjaśnienia brunetki. Co prawda od razu pomyślał, że mógłby podsunąć jej jedną ze swoich tabletek, ale odrzucił od siebie tę myśl, uznając, że nie powinien czegoś takiego proponować. Nie chciał myśleć o Spencer, trującej się niepotrzebnie lekami nasennymi lub uspokajającymi, wolał więc stwierdzić, że zasnąć pomoże jej kolejna lampka wina. Usiadł więc na kanapie, zajmując swoje poprzednie miejsce u boku przyjaciółki, a potem sięgnął po butelkę wina, zbliżając ją do kieliszka w dłoniach kobiety. Nie uznawał protestów - uzupełnił porcję alkoholu, uśmiechając się lekko, by zaraz spoważnieć.
- Sypiasz w ogóle? - zapytał cicho, ale twardo, choć wcale nie chciał, by tak zabrzmiał jego głos. Martwił się, po prostu, i nic nie mógł z tym zrobić. Poddał się w walce z okazywaniem troski i współczucia, bo dłużej nie potrafił już udawać, że to go nie rusza. Na początku rzeczywiście rozumiał Spencer i wszystko przychodziło mu naturalnie, ale teraz, gdy uświadomił sobie, jak bardzo jej sytuacja różni się od tego, co sam przeżywał kilka lat temu, poczuł się zagubiony. Już nie wiedział, co robić ani jak się zachować, musiał kierować się na wyczucie. Ale chyba nie szło mu najgorzej.

Leo Rough pisze...

[tak, rozumiem doskonale ;)) mhm ^^
(OK, przepraszam, mamo -.- ;p tak, był, ale tylko troszeczkę, nie przejmuj się! ;p)
a co "właśnie"? ;> ;p
(nie brzmi! ;p już? ;p)
mhm... :D xD
ale że... co? ;> xD
oczywiście, no ba! ;D ;p w ogóle mam takie cudne papiery, a dla siostry (która, swoją drogą, ma jutro urodziny) kupiłam ten taki magiczny, czy jakoś tak to babka nazwała, co sama kolorujesz napis i jakiś symbol czy coś :D wiesz, o którym mówię? jest boski! :D
mhm ;)
:D swoją drogą mogłaś już jakoś bardziej rozwinąć... ;p i tu też coś popchnij ;))]

To, co się z nim działo, na pewno nie było dobre. Nie powinno się dziać. Nie powinien nic czuć. Ale, ku jego szczerej rozpaczy, nic nie mógł poradzić, bo raz odebrane wrażenie powracało do niego uparcie, nie dając mu ani chwili wytchnienia. Oddech przyspieszył mu nieznacznie, a dłonie zadrżały lekko, gdy nagle, zupełnie niespodziewanie, zakiełkowała w nim paląca żądza. Znajoma suchość w ustach i uczucie zagubienia wcale nie pomagały mu uporać się z niechcianymi, niepożądanymi uczuciami. Pożądanie już płonęło, sprawiając, że jego ciało odłączało się od umysłu, działało już samo, zbliżając się do Spencer, zupełnie bezbronnej, nieco wstawionej, kruchej. Cały świat zamazał się, skupiając oko kamery tylko na ruchu palców kobiety na jej udzie, wyostrzając tę część obrazu, resztę pozostawiając w cieniu. Bo tylko to się liczyło - ten kuszący, niesamowicie kuszący gest, którego najwyraźniej zupełnie nie była świadoma. Była przecież w towarzystwie przyjaciela, który nie powinien interesować się nią w ten sposób, który nie miał do tego prawa, więc powinna móc czuć się pewnie. Jego intencje powinny być zupełnie czyste, ale, niestety, nie były, co uświadomił sobie z bólem. I w tej samej chwili coś w jego głowie krzyknęło: stop. W jednej sekundzie opamiętał się, wypuszczając z płuc wstrzymywane powietrze z cichym świstem i rozluźniając nagle spięte wręcz boleśnie ciało. Nie było mu wolno myśleć w ten sposób, czuć w ten sposób.
Znów skupił się na Spencer już tylko jako przyjaciel. Z trudem przypomniał sobie jej odpowiedź, która padła chwilę wcześniej, a która dziwnym trafem umknęła mu - teraz jednak zdołał do niej wrócić i skinąć ze zrozumieniem głową. Tak, znał prawdę, nie było sensu kłamać, ale chciał to usłyszeć z jej ust. Problemy ze snem były zawsze poważne, a w jej wypadku szczególnie, bo miała pod opieką małe dziecko, które potrzebowało mamy skupionej i uważnej, a nie zmęczonej i podenerwowanej. Dlatego Noah ufał, że to tylko stan chwilowy, bo na dłuższą metę mogło być to dla Spencer prawdziwym problemem. Wiedział, do czego prowadzi brak snu, już raz trafił z tego powodu na izbę przyjęć, dręczony omamami i tracący przytomność. Martwił się więc i ona nie mogła się temu dziwić, tak samo, jak nie mogła uspokoić go marnym zapewnieniem, że nie ma się czym przejmować. On i tak wiedział swoje, nie mogła tego w żaden sposób zmienić.
I wtedy go olśniło. Z lekkim uśmiechem znów uzupełnił wino w kieliszku Spencer, nalewając go do pełna, a potem wstał, by odrobinę pogłośnić muzykę płynącą z głośników. Wracając, zajął miejsce tuż obok przyjaciółki, bez słowa nakazując jej obrócić się do siebie plecami, a gdy podłapał jej zdziwione, pytające spojrzenie, tylko znów uśmiechnął się.
- Zrobimy tak - zaczął, opierając dłonie na jej ramionach i niespiesznie, wyznaczywszy spokojny rytm, ugniatając napięte mięśnie. - Wypijesz do końca to wino, postarasz się trochę rozluźnić, a potem pójdziesz spać do gościnnej. Ja położę się na materacu u Jamesa, żebyś nie musiała się martwić, że coś mu się stanie. - urwał, nie przerywając jednak swojego powolnego masażu. - Pasuje? - zapytał po chwili milczenia, znów uśmiechając się leciutko pod nosem.

Leo Rough pisze...

[wiem! :D ;p
(dziękuję, Łaskawa! :D ;p normalnie, może być? ;p)
a, no tak, wybacz, o tym nie pomyślałam xD ;p
(nie brzmi! :/ no czy już kończysz! ;p xD)
ee... Ty! Ty jesteś zabawna dziewczyna i zawsze potrafisz sprawić, że się uśmiecham! ^^ :D
http://www.magicznypapier.pl/ już wiesz :D (OK, złożę, jakkolwiek dziwne to nie będzie xD ale dziękuję :>)
już coś spieprzyłam tam, ale nieważne ;p / uu, szkoda ;( ale spoko, jakoś przeżyję, przecież rozumiem. więc tak, do spisania później, dobrej nocy ;))]

Leo Rough pisze...

[(właśnie już znam i doceniam! :D ;p no dobrze, to się przejmuj, Twoja sprawa, bo ja już nie pamiętam czym! xD)
owszem, mogłaś :D xD
(nie brzmi! Nołaś, bleee, a fe! ;p nic, już skończyłaś, także spoko ^^ :D)
oczywiście, że oczywista oczywistość, więc nie wiem, o co pytałaś, bo przecież chodziło właśnie o to! :D (tak, serio :>)
wiem! ^^ ;D i podobał jej się baaardzo! :D (no tak, w sumie ;p kazała przekazać podziękowania, więc dziękuję w jej imieniu ;) ;p)
naprawiłaś, oczywiście, jak zawsze, ale ja to zaraz znowu spieprzę chyba. w ogóle myślałam, żeby już przewinąć do Świąt, bo my mamy, to niech oni też się cieszą :D także jak Ci pasuje - możemy dokończyć ten wątek albo mogę go zepsuć i piszemy o Gwiazdce, wybór należy do Ciebie ;)
a ja wiem: kawał dobrego tekstu ;) mojego się na razie nie spodziewaj, bo dopiero weszłam do domu i muszę się trochę ogarnąć, no i po tych wszystkich wizytach, rozmowach i w ogóle jestem nie do życia, także odpocznę i wracam ze wszystkimi siłami ^^ przepraszam, że Cię nie uprzedziłam, ale byłam pewna, że rano albo przed obiadem dorwę się do komputera, nie spodziewałam się, że mi nie wyjdzie. wybaczysz?]

Leo Rough pisze...

[(wiem właśnie :D ^^ haha, spoooko xD)
taak, mniejsza ;p
(nie brzmi, nie uroczo! :/ ;p haha, właśnie ;D)
jak dobrze, że się ze mną zgadzasz! xD (no nie? :D ^^)
dobrze, że to jesteś Ty! nie masz sobie równych, wiesz? ;> :D ale ja nie uważam, ja pytam Ciebie o zdanie! ;p
nie marudź, nie mów tak nie ładnie! dobre było, skoro ja tak mówię! :) / o, szybka jesteś :D no to miłego oglądania! ^^ właśnie liczyłam, że będziesz o tym pamiętać i się nie wkurzysz ani nic ;) także spoko ;)]

Doskonale wiedział, że masuje nieźle, choć od dawna na nikim nie ćwiczył. Cieszył się więc, że nie wyszedł z wprawy, co potwierdziły zarówno słowa Spencer, jak i reakcja jej ciała, które bez trudu rozluźniło się pod jego pewnym dotykiem. Napięcie z mięśni ustępowało z każdym kolejnym ruchem, tak samo zresztą jak wszelkie bariery jego przyjaciółki, choć do tego raczej przyczyniło się wino i jej parszywy nastrój. Wiedział, jak niewiele potrzeba jej teraz, by zrobiła coś głupiego albo powiedziała o słowo za dużo, bo wstawiona Spencer nie było mu obca. Natychmiast pożałował, że tak uparcie uzupełniał jej kieliszek, bo obawiał się, do czego może doprowadzić upojenie alkoholowe w jej stanie. Może, tak jak to sobie obmyślił, pójdzie spać i wstanie rano z lekkim bólem głowy. Może wręcz przeciwnie, będzie ożywiona, pobudzona, skora do dalszego bawienia się, choć tego wieczora nie mogła zaliczyć do najlepiej spędzonych. A może zacznie płakać i żalić się, co też nie byłoby takie złe, gdyby tylko miało jej w jakimś stopniu pomóc. Ale nie spodziewał się tego nagłego pytania i kolejnych, które popłynęły nieoczekiwanie, sprawiając, że Noah tkwił na kanapie jak wrośnięty, niezdolny do poruszenia się, do wymuszenia odpowiedzi. Zaskoczyła go. Natychmiast cofnął dłonie, z przerażeniem zaczynając swoje drobiazgowe rozważania, czy czasem Spencer mogła coś zauważyć, czegoś się domyślić. Ale nie, to nie było możliwe, bo nigdy nie pokazał po sobie, że jest dla niego kimś więcej niż przyjaciółką, nigdy nie starczyło mu na to odwagi. Pociągała go fizycznie od zawsze, odkąd się poznali, gdy to zachwyciła go najpierw właśnie wyglądem, a dopiero potem intelektem i niezwykłą wprost błyskotliwością. Tak, wydawała mu się bardzo atrakcyjna, nawet teraz, choć jej ciało zmieniło się nieco, nabrało nowych kształtów, a dawne krągłości wypełniły się jeszcze bardziej. Piękna, kusząca, seksowna - tylko to cisnęło mu się na usta, gdy Spencer zadawała swoje pytania, a na żadne z nich nie mógł odpowiedzieć w sposób, którego by chciał, bo wtedy z łatwością miała się wszystkiego domyślić. Wiedział, że nawet mimo swojego stanu dostrzeże jego uczucia, nie mogłoby być inaczej. Zdołał więc ugryźć się w język, zanim powiedział coś niestosownego, a potem jedynie wymamrotał coś cicho, z ulgą zauważając, że ona nie ma zamiaru tego drążyć. I już uśmiechnięty, już odprężony obserwował jej poczynania, zastanawiając się teraz, czy będzie to następnego ranka pamiętać. Ale, tak właściwie, była to tylko jedna butelka wina, więc wszystko powinno zostać w jej pamięci. Noah nie wiedział, czy to dobrze, czy źle.

Leo Rough pisze...

Bez zbędnych komentarzy odprowadził przyjaciółkę do gościnnej sypialni, gdzie posłusznie wsunęła się do chłodnej pościeli, natychmiast znajdując dla siebie najwygodniejszą pozycję. Nie mogło mu umknąć, że kładąc się, podwinęła koszulkę, ukazując gładką skórę ud, której widok znów rozpalił w nim znajomy ogień pożądania. Z westchnieniem przykrył Spencer, otulając ją kołdrą najdokładniej, jak potrafił, a potem znów zapewnił ją, że zaopiekuje się jej synkiem. Nie zdążył opuścić pokoju, gdy dobiegł go jej miarowy, głęboki oddech świadczący o tym, że zasnęła. Zamknął za sobą drzwi, mając nadzieję, że dzięki temu nie obudzą jej nocne pobudki Jamesa. Sam posprzątał jeszcze w salonie, wyłączył muzykę i również się położył, marząc, by ta noc skończyła się jak najszybciej, by mógł pozbyć się wreszcie z ciała znajomego napięcia, by coś dało mu wyczekiwaną, pożądaną ulgę. Zasnął szybciej, niż się spodziewał, a chłopiec, śpiący spokojnie na łóżku powyżej niego, nie budził go tak często, jak się spodziewał. Oczekiwał ciągłych krzyków i szlochów, ale James był grzeczny i pozwolił mu się sobą zająć, najwyraźniej nie odczuwając za bardzo braku mamy. A może i on wyczuł, że potrzeba jej trochę odpoczynku, więc bez zbędnych protestów dawał Noahowi możliwość przebrania go, nakarmienia i ukołysania do snu. A on czuł, że poradził sobie wyśmienicie, gdy nad ranem chłopiec znów obudził się, tym razem żądając zmiany pieluszki, a gdy miał już na sobie nową, czyściutką i świeżą, znów zasnął, przyciskając do ust maleńką piątkę. Jednak słońce świtało już, co dla mężczyzny oznaczało porę, by wstać. Ale robił to z radością, bo noc znów była dla niego łaskawa.

Leo Rough pisze...

[(oczywiście, że nie mogę, więc już nic nie mówię ;p)
xD ;p
(nie, wcale nie brzmi, ani trochę uroczo! -.-)
oczywiście, nie mogłabyś ;p (:D ;p)
tak, to był komplement, postarałam się, nie? :D ;p nie, nie wkurza, bo przynajmniej mnie powstrzymujesz przed głupotami, naprawdę to doceniam ^^ / a ja nie wiem, co zrobić ;p
NO! :D było :D / no tak, bez przystojniaków to nie to samo ;p ale film jak? podoba się? ;)) / no ja nie wiem, czy Cię czasem święta nie irytują, czy nie masz jakiegoś takiego nastroju złego albo coś... jesteś zdolna do wszystkiego, Moja Droga :D ;p
i w ogóle wybacz, że znowu tak w kratkę, ale mam trochę roboty, teraz odpisuję tu, na Krakowie i znowu znikam ;)]

Uznał, że żadne z nich nie będzie narzekać na pożywne, kaloryczne śniadanie, choć, oczywiście, musiał zacząć od Jamesa. Chłopiec głośno domagał się swojej butelki i przyjaznych objęć, ale teraz, w świetle dnia twarz Noaha nie była już dla niego wystarczająca. Wyraźnie szukał mamy, próbując wyrwać się z jego ramion, krzycząc i wiercąc się, ale gdy tylko chwycił w usta smoczek i nasycił pierwszy głód, jego niechęć minęła. Uspokoił się względnie, ale już nie był tym radosnym, wiecznie uśmiechniętym maluchem, który wierzgał wesoło w objęciach Spencer, najwyraźniej tęskniąc już do niej po nocy spędzonej osobno. Noah nawet zastanawiał się, czy nie powinien iść jej obudzić, skoro James tak bardzo jej potrzebuje, ale zrezygnował z tego pomysłu, gdy nagle chłopiec okazał ogromne zainteresowanie owocom, które kroił brunet. Zaśmiał się cicho, widząc, że kolorowe kosteczki przyciągnęły jego uwagę, więc nie przerywał swojego zajęcia, choć miska była już pełna. Ale gdy zajął się czymś innym, James znów wykrzywił małe usteczka, bo grzanki i jajka już nie były tak ciekawe. Więc trzymając go na jednym ramieniu, drugim zaczął zabawiać go, układając z dłoni zwierzątka albo łaskocząc go. Nie chciał, by teraz obudził płaczem Spencer, bo wtedy pomyślałaby, że Noah nie potrafił sobie z nim poradzić, a przecież w nocy szło mu doskonale. Na szczęście malec uspokoił się, zanim w korytarzy rozległy się kroki.
- Dzień dobry. - rzucił pogodnie, zupełnie ignorując niepewny ton głosu przyjaciółki. Nie był tak do końca pewien, czym się martwiła, ale zakładał, że jest to związane z tym, co mówiła poprzedniego wieczora. Wydawało mu się nawet, że dostrzegł coś w jej oczach, co kazało mu sądzić, że wstydzi się pytań, które padły, gdy on marzył tylko o tym, by o nich zapomnieć. Oczywiście, Spencer nie mogła o tym wiedzieć, ale miał nadzieję, że nie poruszy tego tematu.
- Oczywiście. Jak aniołek. - odparł gładko, uśmiechając się ciepło w stronę Jamesa, by zaraz wyrecytować, że przespał spokojnie noc, budząc się tylko kilka razy, a teraz właśnie wypił butelkę mleka i ma już założoną czystą pieluszkę. Noah zastanowił się jeszcze chwilę, a potem skinął lekko głową, uznając, że Spencer nie może mieć żadnych zastrzeżeń. Z uśmiechem odwrócił się do ekspresu, wsuwając jedną filiżankę i bez pytania ustawiając program na kawę dla Spencer: czarną bez cukru.
- Jak się spało? - zapytał lekko, podsuwając przyjaciółce krzesło, by mogła usiąść przy blacie, a potem także talerz tostów francuskich i miseczkę z pokrojonymi owocami, mówiąc, że gdyby miała ochotę na coś innego, niech krzyczy. I znów zajął się jej kawą, by już móc usiąść obok niej, wciąż leciutko uśmiechnięty, przegryzając pocięte w kostkę truskawki.

Anonimowy pisze...

[kiedy w końcu zrobisz porządek na blogu? połowa autorów się nie udziela, a Ci nowi nie są nawet wrzuceni w zakładkę mieszkańców]

Unknown pisze...

[cóż, zważywszy, że nawet się nie podpiszesz nie wiem pod jaką kp odpisać więc odpisuje pod moją:
nie zamierzam robić porządku na blogu, bo to tak naprawdę nie mój blog, a ja nie mam czasu bawić się w jakieś listy obecności czy inne duperele. blog był raz, drugi reaktywowany nic z tego nie wyszło, więc nie zamierzam się tym dalej zajmować - jeśli ktoś się zapisze to wysyłam zaproszenia, uzupełniam w mieszkańcach, ale że najnowszych nie dodałam, cóż, wypadło mi to z głowy, za chwile pewnie uzupełnię. tyle z mojej strony. ]

Leo Rough pisze...

[(no cóż, wyszkoliłaś mnie już nieźle, więc pisz sobie, pisz, ciesz się... czy coś ;p)
;p
(nie brzmi, wcale, wcale, wcaaale! ;p)
haha, oczywiście... co znów ja za często piszę xD
hihi, wiem! :D ;p mhm ;)) / no tak, jasne, tylko wtedy nic nie wiesz z filmu xD chociaż w sumie rzeczywiście brzydal, też bym nie mogła oglądać xD no to spoko, jak już dorwę książkę, zaraz też będę oglądać ^^ / haha, no to spoko ;)
no jasne, wszędzie tak samo ;p no ja już właściwie jestem, ale mam jeszcze parę rzeczy do zrobienia, więc wiesz, z taki przerwami. Ty pewnie niedługo sobie pójdziesz, także spoko, będę robić później ;p]

Miał nadzieję, że Spencer i jej synek zostaną z nim jeszcze trochę, bo nie tylko nie przeszkadzali mu, ale ich obecność cieszyła go. Nagle nie czuł się już w swoim wielkim mieszkaniu tak samotny, jak kiedyś, bo wypełniały go nowe dźwięki - oddechy, głosy, skrzypienia materaca, dziecięcy płacz. Podobało mu się to. Zazwyczaj lubił swoje życie, zupełną swobodę, z jaką mógł działać, ale teraz potrzebował kogoś, choćby miało to być dla niego jakiegoś stopnia ograniczenie. Ale Spencer nim nie była - Spencer uwalniała go, by znów mógł być tym facetem, którego poznała, a którego on sam naprawdę lubił. Może wciąż targany bólem po stracie ukochanej, może nieco nieporadny, ale tamten mężczyzna był wzorem do naśladowania. A ten? Koleś, który patrzył na swoją przyjaciółkę pogrążoną w żałobie w sposób, w jaki nie powinien? On powinien być ukarany i pogardzony. Sam sobą gardził przez większość czasu. Ale były też chwile, gdy nie widział w tym nic złego, bo przecież kochał ją, kochał całym sercem, a to, że jeszcze nie była jego, to tylko kwestia czasu. Wierzył, że kiedyś, choćby w dalekiej przyszłości zdobędzie ją.
Teraz jednak skupił się znów na niej, odpychając od siebie wszelkie rozmyślania, które ani trochę nie były na miejscu. Myślał tylko o Spencer, znów zaczynając się o nią martwić, bo choć wyglądała dużo lepiej niż wtedy, gdy zobaczył ją poprzedniego ranka, wiedział, że jej problemy nie minęły tak samo, jak cienie pod jej oczami. Z cichym westchnieniem odwrócił wzrok, starając się nie przypatrywać jej tak intensywnie, jakby chciał, by zaraz skinąć głową, gdy powiedziała to, co i tak już wiedział. Uśmiechnął się, mamrocząc cicho, że to wcale nie jego zasługa, by zaraz znów zajął ręce owocami, byle tylko mieć wymówkę. Czuł się raczej winny, że ją upił, więc teraz zawstydził się nieco, myśląc też o tym, czy aby na pewno Spencer wszystko pamięta. Wolałby nie. A potem padły jej kolejne słowa, na które gwałtownie poderwał głowę, krzywiąc się mimowolnie. Zaraz jednak wygładził zmarszczki na swojej twarzy, biorąc głęboki wdech, by trochę się uspokoić.
- Nie musisz. Zostań tutaj. Możemy pojechać do twoich rodziców, żebyś zabrała swoje rzeczy, a potem zatrzymasz się u mnie tak długo, jak tylko będziesz chciała. Przecież wiesz, że jesteś tutaj mile widzianym gościem. - zaprotestował gwałtownie, choć starał się nie podnosić głosu ani nie dać emocjom nim rządzić. Nie chciał przecież, by Spencer nabrała jakichkolwiek podejrzeń co do pobudek, którymi się kierował.

Anonimowy pisze...

[W takim razie usuń bloga skoro nie chcesz zajmować się tymi duperelami. To chyba najlepsza z możliwych opcji :) Połowa z autorów zaglądała tu w maju, a wciąż są na blogu, bezsens.]

Leo Rough pisze...

[no właśnie zostawiłam Tobie, bo mi nie chciałaś wcześniej powiedzieć! ;p i wybacz, że tak późno, ale nie zauważyłam tego wcześniej ;p]

Unknown pisze...

[nie, nie zamierzam usuwać bloga, bo akurat pisuje sobie tutaj z jedną z autorek - poza tym jak już pisałam to nie mój blog, więc nie mogę go kasować, zwłaszcza, że mam w pamięci słowa założyciela blogu, ale mniejsza z tym. ja tutaj na siłę nikogo nie trzymam :} jeżeli blog odżyje - jasne, czystkę się zrobi. na razie nie mam na to czasu ani ochoty.]

Leo Rough pisze...

[(tak, jak pieska xD a jak być to nazwała inaczej, hm? ;> ;p tak, tak, wiem, czy coś ;p)
(nie brzmi! nie dla mnie! ;p)
całe szczęście! :D ^^
;p / to niezła jesteś :D no jasne, rozumiem! ;)) haha, no tak, katastrofa! ;p mhm, szukam. dzisiaj byłam sobie kupić prezent na Gwiazdkę, ale Igrzyska były za drogie, więc wzięłam książkę Kolskiego :D też się będę jarać ;p
czy coś, jak zwykle xD niee, ja mam nadzieję, że posiedzisz ze mną jak najdłużej, ale znam życie, Kochana ;p
no co? ;> ;p spoko, wybaczę, chociaż szkoda trochę, że tego nie popchniemy, bo teraz już Święta i nie będzie kiedy pisać, ale jeden komentarz nas nie zbawi ;) w ogóle to chciałam zaznaczyć, że pewnie się już nie spiszemy, bo to będzie urwanie głowy jutro, nie wiem, czy w ogóle włączę komputer ;p
nie było tragicznie, aż tak krótko też nie ;)]

Za wszelką cenę chciał zatrzymać Spencer u siebie, choć dopiero, gdy zaczęła się wykręcać, dotarło do niego z całą mocą, że nie może jej nigdzie wypuścić. Wydawało mu się wręcz niemożliwe, że mogłaby go teraz opuścić, wrócić do rodziców, do ojca, który zrobił jej taką krzywdę, do matki, która potrafiła go tylko usprawiedliwiać. Oczywiście, Noah nie był aż taki święty i nie myślał tylko o swojej przyjaciółce, ale również o sobie i swoich życiu, swoim małym światku. Nie miał sobie bez niej najlepiej poradzić, bo przyzwyczaił się do myśli, że jest obok. Zajmowanie się nią i Jamesem stało się dla niego prawdziwą przyjemnością, ale także obowiązkiem, który odciągał jego myśli od mniej przyjemnych rzeczy. Wiedział, że teraz ich przyjaźń wraca do dawnych układów, bo znów pomagają sobie nawzajem. Radzą sobie razem, wspierają się, a choć wciąż wydaje się to podział nierówny, dla niego był idealny. Już nie chciał żyć dalej bez Spencer, z dala od niej, choć spodziewał się, że ich kontakt znów osłabnie, gdy zdecyduje się wrócić do Murine. Ale on nie zamierzał już wyjeżdżać ani szukać swojego miejsca nigdzie indziej, bo miała rację, ono zawsze było tutaj, w Londynie. Albo... przy niej. Szkoda tylko, że to jeszcze nie było dla niego.
Z ciepłym uśmiechem zaczął zapewniać Spencer, że naprawdę chce, by została, że to dla niego żaden problem, a na chwilę zniknęła ta gwałtowność, z którą odezwał się wcześniej. Bał się, że ją spłoszy, choć nie widział nic złego w tym, że mu zależało - ona powinna o tym wiedzieć. Był zaangażowanym przyjacielem, a to chyba zaleta, prawda? A potem z cichym westchnieniem przygarnął ją do siebie, gładząc jej plecy i wdychając zapach włosów.
- Od tego tu jestem. - odparł gładko, posyłając przyjaciółce szeroki, wyraźnie uszczęśliwiony uśmiech. Cieszył się jak dziecko z tego, że jednak zdecydowała się zostać, bo wierzył też, że znów zdoła jej pomóc, choć może odpuści sobie wino. Ma przecież inne magiczne moce, prawda?
I zanim zdążył powiedzieć lub zrobić coś jeszcze, rzucił się na niego z donośnym piskiem Bruno ze smyczą w pysku. Ze śmiechem poklepał go po grzbiecie, a potem wyjaśnił Spencer, że jego pupil przez całą noc nie odstępował Jamesa, tkwiąc uparcie tuż przy łóżku. Warczał nawet na swojego pana, gdy zbliżał się do dziecka i niemal zaatakował go w którymś momencie, gdy zbyt gwałtownie pochylił się nad chłopcem, chcąc go podnieść. I dopiero teraz, gdy maluch był bezpieczny w ramionach mamy, Bruno zdecydował się poprosić o spacer, a Noah nie mógł mu odmówić, więc w pośpiechu ubrał buty i wyszedł, wcześniej surowo nakazując przyjaciółce, by zjadła porządne śniadanie.

Leo Rough pisze...

[(masz! i zobacz, jak doskonale wytresowanego! :D xD wiem, bo Ty dobry człowiek w sumie jesteś, więc być nie mogła! :)) tak, czy coś ;p)
(dobrze, dla Ciebie brzmi, dla mnie - nie, koniec tematu ;p)
;))
zgadzam się w zupełności! ja to w ogóle mało filmów oglądam, raczej seriale, ale masz rację, że z przystojnym panem w kadrze zawsze przyjemniej :D ^^ no tak, ja wszystko rozumiem ;p oczywiście :D
jee, ale fajnie :D i znowu dylemat: co dopisać ;p no pewnie nie, bo mam robić pierogi, a to zejdzie mi cały dzień, ale może rano na chwilę wejdę albo później, jak już się wszyscy będą kąpać, malować, czesać i w ogóle ^^ także nie trać nadziei, Moja Droga! :>
oj, marudna jesteś ;p
dobranoc, trzymaj się ciepło. i tak, Wesołych, bardzo Wesołych Świąt :D i Tobie też! :D (tak btw. w sumie moje papki nie idą nigdzie, więc się nie boję ;p) baw się dobrze :D]

Leo Rough pisze...

[kurczę, właśnie mi się przypomniało, że zaraz mój tata przyjdzie z pracy, a jak mnie zobaczy przed komputerem to zostanę bez głowy xD więc odpiszę już rano, z samego rana, żeby nie zdążyli mi dać nic do roboty ;p jeszcze raz: wszystkiego dobrego na całe Święta, no i, oczywiście, miłych przygotowań, bo to one zajmują chyba najwięcej czasu :) do... później ;)]

Leo Rough pisze...

Gdy zostawiał Bruna pod opieką ojca, owczarek miał zaledwie kilka miesięcy i był rozbrykaną, puchatą kulką. Rósł, tresowany przez prawdziwego tyrana, który nie bał się używać na nim przemocy, by pies nauczył się mniej lub bardziej podstawowych komend, ale było w nim coś takiego, że nie złamał się, nie poddał. Umiał zrobić wszystko, ale nie bał się człowieka, wręcz lgnął do każdego, kto chciał okazać mu minimum zainteresowania. Noah bał się, że zastanie swojego psa zastraszonego i prawdziwie skrzywdzonego, ale to wciąż był radosny, energiczny szczeniak, który potrzebował kompana do zabaw. Właściciel nie szczędził mu czasu, ale dla Bruna to i tak było mało, więc musieli znaleźć kompromis. Wypracowali go sobie w ostatnich tygodniach: dwa długie spacery w ciągu dnia, gdy może się wybiegać i wyszaleć, jeden krótki, tylko do parku po drugiej stronie ulicy. A potem powrót do domu i chwila odpoczynku dla pana. To się sprawdzało, ale Noah teraz, gdy Spencer zgodziła się zostać w jego mieszkaniu, nie był pewien, jak będzie jego układ z Brunem wyglądać w najbliższych dniach. Zakładał, że będzie zbyt zajęty swoimi gośćmi, by myśleć o spacerach, ale z drugiej strony nie mógł go ich pozbawić. Ale i tu mieli sobie wypracować kompromis, wiedział to. I dokładnie zastanawiając się, co będą robić tego dnia, zdecydował, że na porannym spacerze pozwoli się swojemu pupilowi wyszaleć. Owczarek biegał więc za piłką przez kilkanaście minut, a poza wysuniętym językiem nie było po nim widać choćby minimalnych oznak zmęczenia. Nic go nie ruszało, naprawdę nic, więc Noah zaczął wymyślać dla Bruna nowe zabawy - sam biegał z nim, skacząc po drzewach, by zmusić go do większej aktywności. I wreszcie wracali do domu, obaj zmęczeni, ale równie zadowoleni z porannego spaceru, choć mężczyzna potrafił już myśleć tylko o prysznicu.
Nawet nie witał się ze Spencer, nie kłopotał się szukaniem jej - od razu ruszył do łazienki, już po drodze pozbywając się przepoconych, ubrudzonych ziemią i korą ubrań. Marzyła mu się gorąca woda i mydło, więc jak lunatyk wszedł do kabiny, zadręczając swoje ciało prawie wrzącą wodą. Trwało to chwilę, ale wyszedł spod strumienia jak nowo narodzony, świeży i znów pełen energii. Nawet nie wiedział, że prysznic może tak wiele zdziałać, ale teraz już zamierzał doceniać potęgę gorącej wody i pachnących mydeł. Opuścił zaparowaną łazienkę z ręcznikiem przewiązanym na biodrach, zostawiając za sobą mokre ślady stóp i krople wody kapiącej z włosów. Przesunął dłonią ramionach, z opóźnieniem uświadamiając sobie, że wcale się nie wytarł, ale wciąż było mu gorąco, a krople na jego skórze chłodziły go rozkosznie. Ruszył do sypialni, chcąc się ubrać w coś wygodnego, ale odpowiedniego na wyjście ze Spencer, zastanawiając się przy okazji, czy ona i James mają odpowiednio ciepłe ubrania na tę pogodę. Zanosiło się na deszcz, a nie chciał, by którekolwiek się przeziębiło, chociaż z drugiej strony mieli tylko wsiąść do samochodu i dojechać do jej rodziców, a to jakoś zrobią.

[i w ogóle pomyślałam, że pod jego nieobecność S. mogła znaleźć zdjęcia tej Jane ALBO Mer, jak wolisz :D przy czym w pierwszym przypadku po prostu opowiedziałby jej całą historię, a w drugim zmieszałby się i w ogóle... decyzja należy do Ciebie ;>
także zostawiam tylko to i znikam, może jeszcze zjawię się na sekundę później ;) miłego :)]]

Leo Rough pisze...

[(no to bardzo się cieszę - zobacz, jaki miły prezent na Gwiazdkę dostałaś ode mnie ^^ :D haha, dokładnie tak! :D ;p)
(no! bardzo dobrze :>)
tak, wiem, że nie masz czasu ;) ale ja też nie bardzo przepadam za filmami, bo dla mnie zawsze pozostają niedokończone, nie to, co seriale, które sobie trwają i trwają... :D wiaaadooomo :D ;p mhm ;p
wiem właśnie, wcale mnie to nie cieszy :/ ;p tak, lepiłam, ale potem miałam już serdecznie dość, bo się okazało, że miałam na głowie wszystkie te rzeczy, których nie zrobiłam w tygodniu, bo się źle czułam ;p ale ogólnie jakoś przeżyłam przygotowania ;p a Ty? jak minęła Ci kolacja? :)
nie, wcale ;p
(mhm ;p) ;))
to nie było śmieszne! zaraz miał przyjść, a ja byłam w rozsypce, więc potem biegiem wszystko robiłam, żeby wskoczyć do łóżka dokładnie w momencie, w którym tata otworzył drzwi xD
no tak, Jane jest w tej sytuacji lepsza, masz rację ;) zaraz poszukam tego zdjęcia ;)) tak, z Mer będziemy kombinować - w ogóle wymyśliłam, że ona mogłaby być też tą dobrą potem, w takim ostatecznym rozrachunku, bo chciałam ją powiązać jakoś z ochroną Leo, że niby mu pomagała czy coś ;) co Ty na to? ;> (jasne, biedny będzie NOAH ;p)
ja teraz tylko na chwilę, przed Pasterką, ale może jak wrócę to jeszcze siądę i Ci odpiszę ;) także dalej: Wesołych i do spisania ^^]

Leo Rough pisze...

[(wiedziałam, że Ci się spodoba :D ^^)
(;p)
spoko, nie przejmuj się, przyjdą jakieś wakacje czy coś ;p / dla mnie wszystkie! szczególnie te, co mi się podobają xD jasne, że zależy, ale jak się wciągnę, to nie istnieje "za długo" ;))
bardzo miły człowiek z Ciebie, wiesz? łączysz się ze mną w bólu i w ogóle... ;p mhm, nie było tragicznie ;)) no to się cieszę. oj, smakołyki! <3 zazdroszczę Ci, ja ciągle jestem głodna xD no tak, jasne, bo i po co? z rodzinką trzeba posiedzieć, prezentami się nacieszyć i w ogóle. właśnie, co dostałaś? ;> bo ja się już zdążyłam podjarać moim Kolskim, jest BOSKI, taki bardzo w stylu Piątka, ale bardziej szczery, bardziej poetycki... wszystko bardziej! <3 :D
mhm, OK, niech będzie ;p
TAK! a teraz właśnie wrócił i sobie ze mną jeszcze posiedział, także mi się upiekło dzisiaj ;p
haha, mniejsza xD tego: http://hybridelirio.deviantart.com/art/i-do-it-for-u-343795651?q=gallery%3Ahybridelirio%2F24305181&qo=3 - przedstawiam Jane :D no już nieważne, to był głupi pomysł, ale mem dobre usprawiedliwienie dla siebie: ketonal i wino, niefajne połączenie ;p więc dobrze, Mer sobie zniknie, bo jej nie lubimy, ale Ty wiesz, że ja lubię poboczne postacie, więc sobie kogoś nowego muszę wymyślić. jakieś propozycje, konkretne potrzeby? ;> ;p (NOAH!)
spoko ;) może spiszemy się później? daj znać mniej więcej, w jakich godzinach masz szanse się pojawić dzisiaj i jutro, to ja się postaram dostosować, bo teraz już będę miała większe luzy. oczywiście, bez spiny, bo to przecież Święta, trzeba się najeść, nacieszyć sympatyczną rodzinką i w ogóle ^^
a ja, chociaż mam ogromną ochotę, nie odpiszę już, bo boję się, co z tego wyjdzie. ale zerwą mnie rano z łóżka, więc po śniadaniu postaram się wreszcie odpisać na nasze wątki, chociaż nie wiem, czy to będzie jeszcze "rano" xD tak, tak, do spisania, 3m się :*]

Leo Rough pisze...

[(:D ^^)
no tak, całe mnóstwo! też prawda, ale to już inaczej, nie? bo wtedy masz wieczory wolne od nauki i w sumie i tak masz więcej czasu ;p ;) / oj tak, z tą Plotkarą przesadzili, bo oni potem ciągle bawili się w te wszystkie licealne gierki, choć to już dorośli, poważni ludzie. ale też oglądałam z przyzwyczajenia, tyle tylko, że się wkurzałam już pod koniec, bo to nie był ten sam serial, co na początku ;p
oczywiście ;p no tak, szwy mi przeszkadzały, właściwie nie mogłam jeść żadnych twardych rzeczy, więc łososia musiałam sobie odpuścić i w ogóle ;( ale spoko, dzisiaj będę się opychać pierogami :D o, ale fajno :D kurczę, też bym potrzebowała sukienkę, nawet trzy! xD a jaką masz? ;>
mhm ;))
oczywiście, że tak! Jane miała być delikatna i taka... subtelna. i chyba jest, nie? ;> ;p
wiem, oszalałam xD już nie mam żadnego planu ani nawet jego zarysu, odwidziało mi się ;p spoooko ;p no dobra, nieważne, pomyślimy, jak będzie taka potrzeba. a z Mer tylko sypia, już żadnych uczuć w to nie wciągam ;) (NOAH!)
w porządku ;) myślałam, że może masz jakichś gości, obiad, kolację, cokolwiek ;) bo ja chyba właśnie później zniknę na godzinkę czy dwie, gdy przyjdą znajomi moich rodziców, ale nie będę z nimi cały wieczór siedzieć ;p no to spoko ;) o, OK, aktywny czwartek widzę ;p a mnie nie będzie wieczorem, bo idę na imprezę, barman wraca i trzeba poświętować trochę, więc się całkiem miniemy, a w weekend będę się uczyć, bo mam spore braki, także też raczej sobie nie popiszemy. ale spoko, teraz mamy dwa dni na nadrabianie braków! :D
;))
nie bardzo widzę, jak miałoby to wyglądać, ale możemy spróbować, jeśli chcesz. i w ogóle co my z nimi robimy? bo ja to już bym chciała powoli z Leosiem wracać, ale Noah nie zrobił tego, co miał zrobić, więc wypadałoby to trochę pociągnąć jeszcze. tylko jakoś brak pomysłów ;p]

Leo Rough pisze...

Świeża koszula przylgnęła do wciąż wilgotnego po kąpieli torsu, ale Noah nie przejmował się tym, uznając, że niedługo wyschnie, tak samo jak włosy, z których nadal kapały mu na ramiona krople wody. Ubierał się w pośpiechu, chcąc jak najszybciej dołączyć do przyjaciółki, ale też starał się nie wydawać głośniejszych dźwięków, by nie obudzić śpiącego na jego łóżku Jamesa. Skacząc na jednej nodze, by poprawić zawiniętą skarpetkę, ruszył do salonu, zastanawiając się, co będą teraz robić. Miał nadzieję, że Spencer poczeka jeszcze, zanim będzie chciała pojechać do rodziców, bo on chyba nie był gotowy na to spotkanie - był niemal pewien, że jej matka ma mu za złe, że wyjechał zaraz po pogrzebie Leo. Czuł, że obwinia go w dużej mierze o późniejsze złe samopoczucie córki, bo gdyby został, mógłby jej pomóc, a tak? Była sama, nie chcąc słuchać rodziców czy sióstr ukochanego. Noah sam był boleśnie świadomy tego, że zostawił przyjaciółkę w potrzebie, ale teraz przekonał się, że nie wynikło z tego nic złego, przynajmniej dla niego, bo Spencer nie winiła go. Może było jej przykro, może była zła, ale nie okazywała tego po sobie, co dla niego znaczyło, że nie zrobił nic aż tak złego. Teraz chciał naprawiać ten błąd i wiedział, że dokona tego, bo przecież już pomógł przyjaciółce, już coś dla niej zrobił, choć czuł, że to mało, że to ciągle mało. Pragnął zaopiekować się nią jeszcze lepiej, jeszcze bardziej, ale... to nie była ta chwila. Może za jakiś czas.
Ruszył do salonu, przeczesując dłonią wilgotne włosy, w których drobne kropelki rozpryskiwały się po podłodze i ścianach. Z leciutkim uśmiechem patrzył, jak siateczka z kropel wody wykwita na lustrze w korytarzu, ale nie myślał jeszcze o tym, że zostaną po tym plamy. Zresztą, w przyszłym tygodniu przychodzi pani od sprzątania, mieszkanie znów będzie lśniło. Bruno dołączył do niego tuż przed progiem, więc weszli do salonu razem, pies i właściciel, w tej samej chwili odnajdując spojrzeniem sylwetkę Spencer. Tyle tylko, że owczarek natychmiast ruszył w jej stronę, dysząc radośnie, a Noah zamarł w bezruchu, nie będąc w stanie powiedzieć choć słowa. Ogarnęła go paląca złość na przyjaciółkę, że sięgnęła właśnie po tę książkę, po najważniejszą książkę w jego zbiorach, po książkę Jane. Zapłonął w nim gniew tak gwałtowny, że sprawiał mu wręcz fizyczny ból, gdy myślał o tym, że palce Spencer wędrują po stronicach, które wcześniej muskała jego ukochana, że zaciera jej ślady, jej obecność w tej małej, niepozornej książeczce. Ale zaraz uświadomił sobie, że wcale nie chodzi o to, bo coś innego przyciągnęło jego uwagę - fotografia w dłoniach brunetki. Doskonale wiedział, co to za zdjęcie, choć miał w domu również kilka innych, schowanych w różnych tomach lub kopertach powpychanych na dno szuflady z bielizną. Jane z tego kartonika lubił najbardziej, bo aż za dobrze pamiętał dzień, kiedy to zdjęcie zrobił. I nie chciał już wracać do niego myślami.
Opamiętał się dopiero po dłuższej chwili, znów zaczynając oddychać, starając się zachowywać naturalnie. Przecież nic się nie stało. Odetchnął głęboko, ruszając w stronę Spencer, choć ciało odmawiało mu posłuszeństwa, dziwnie zdrętwiałe i obolałe. Wrócił tamten ból, a Noah doskonale wiedział, że nie chodziło tylko o zdjęcie, ale także o to, kto je znalazł. O wspomnienia dwóch osób, pomieszane ze sobą, o żałobę dwójki przyjaciół, przeżywaną tak podobnie, a jednak tak różnie. I pojawił się nowy rodzaj bólu, który nadszedł wraz ze świadomością, że zaraz opowie kobiecie, którą kocha, jak zginęła kobieta, którą kocha. Opadł na kanapę niemal bez życia, choć bardzo starał się, by Spencer niczego po nim nie poznała, ale nie było to łatwe, nie, gdy pamiętał o jej umiejętnościach. Wskazał na zdjęcie w jej dłoniach, choć chyba nie musiał.
- Jane. - mruknął cicho, a na jego ustach na moment zamigotał uśmiech. Nie lubiła, gdy tak na nią mówił.

[wiem, że krótko, ale jakoś tak... rozgrzać się muszę ^^
ja teraz coś zjem i dopiero odpiszę na Krakowie ;)]

Leo Rough pisze...

[dokładnie ;)) / tak, zgadzam się. ale też oglądałaś! xD tak, nigdy więcej Plotkary ;p
e tam, nie jest źle ;) haha, no tak, mama guru świątecznego jedzenia xD trzy! na Sylwestra, na studniówkę i na wesele ;p ;)) jeeej... :D fajno! :)
haha, tak właśnie :D to dobrze ;)
właśnie, zawsze mam rację, jak widać xD (NoaH! -.-)
spoko, jak coś, to dasz mi znać, nie? ;)) mhm ;) dzięki! :) jakoś to przeżyjemy, nic się nie bój! no właśnie, może też zaczniesz karnawał, nie? ;)) no to super, będziemy sobie robić przerwy i jakoś przebrniemy przez książki, nie? ^^
;p no ja w ogóle myślałam, żeby S. się z nim jakoś związała, tak, jak mówiłyśmy na początku, a potem Leoś pojawiłby się w chwili, gdy ona poczułaby się już pewniej i w ogóle. wiesz, co mam na myśli? ;p wolałabym nie... ;p pomóż! :D
;))
dzięki ;)
OK. :)]

Zdjęcie powędrowało na stolik, a Noah, zamiast patrzeć na przyjaciółkę, powiódł za nim wzrokiem, zastanawiając się, dlaczego nie miał go ze sobą w Barcelonie. Owszem, pamiętał, że wyjeżdżał w pośpiechu, a w jego walizce zabrakło podstawowych rzeczy - z lotniska wracał po paszport i ledwo zdążył na swój samolot - ale jak mógł zapomnieć o tak ważnej pamiątce? Wiedział, tylko starał się nie dopuszczać tego do siebie, nie myśleć, bo to krzywdziło, to raniło, to robiło z niego złego człowieka. Najgorszego na świecie. Przyrzekł Jane wierność i miłość do końca świata, a potem zakochał się w Spencer i nigdy miał sobie tego nie wybaczyć. Ale czy śmierć ukochanej nie była końcem, na który czekał? Czy nie zwalniała go z obowiązku? Wiedział, że nie, ale przez całe lata pytał się o to, kochając swoją przyjaciółkę, gdy wciąż kochał Jane. Był w rozsypce, był na siebie wściekły, nienawidził się. Ale wyjeżdżając nie wziął ze sobą tego zdjęcia.
Patrzył na swoją Jane, młodszą niż wtedy, gdy się z nim rozstawała, ale już wtedy piękną w ten niezwykle kobiecy, subtelny sposób. Potem dojrzała. Potem jej ciało zaczęło się zmieniać, ale ona pozostała dziewczynką, którą poznał, śmiejącą się głośno, jedzącą palcami, biegającą po parku boso. Szukał teraz tamtej kobiety na zdjęciu, leżącym na wyciągnięcie ręki, ale ona była już tylko wspomnieniem, głęboką, trzewną tęsknotą. Nie to, co Spencer, która była tuż obok, którą mógł dotknąć, poczuć, usłyszeć. Spencer wciąż była jak najbardziej realna i prawdziwa, żywa, a choć w niczym nie przypominała Jane, była od niej lepsza, bo... była. Nie zostawiła go, jak tamta dziewczyna, która za bardzo lubiła rozmawiać przez telefon i nigdy nie zapinała w samochodzie pasów. Teraz patrzył na nią, a w jego oczach czaiła się wdzięczność właśnie za to - że nie opuściła go, choć mogła, w ten czy inny sposób. Nie zrobiła tego, bo jej także zależało.
- Tak. - odparł krótko, ale tak twardo, że jego samego nieco wystraszył własny głos. Złagodniał w sekundę, wzdychając ciężko, spuszczając wzrok na swoje dłonie, które zaciskał na materiale spodni. Rozluźnił uścisk, znów wzdychając, zanim podniósł spojrzenie na Spencer, odnajdując jej oczy, chyba zaciekawione, co nie mogło go dziwić. Czekała na jakieś słowa z jego strony, na historię jego miłości, a on bał się, bał się tak bardzo, że brakowało mu powietrza, ręce zaczynały drżeć, a usta odmawiały posłuszeństwa.
- Miała wypadek, tak jak Leo, siedem lat temu. - dodał, uznając, że nic więcej nie jest w stanie z siebie wydusić i to musi Spencer wystarczyć. Spojrzał na nią przepraszająco, jakby chciał poprosić ją, by nie złościła się, że nic więcej nie usłyszy, że nie pozna całej historii. Jeszcze nie teraz.

[nie było krótkie ;)
w porządku, czekam tutaj sobie z pierogami i ciastem :D]

Unknown pisze...

[Dziękuję :) Mam nadzieje, że już niedługo :)]

Leo Rough pisze...

[no tak, oczywiście, z przyzwyczajenia xD ja tak mam z Greys Anatomy - widziałam całość już dwa razy, a pierwszy sezon to chyba z milion xD
mhm ;) ;p no to powodzenia życzę z kolejną sukienką! :D
nie, nie musisz, ale jak Ci się aż tak nudzi, to możesz Leosiowi poszukać xD nie no, serio, te są boskie, chociaż podobały mi się jeszcze te takie wstawki z jakąś sukienką, koronkami, pamiętasz to jeszcze? ;> cudne były! <3 :D
oczywiście, będę :D (not słit at ol. NOAH.)
OK! :) haha, spoko ;p ;) no tak... :/ ;p
wiem właśnie, ale to zawsze możemy przewijać, nie? oni są dopiero w sierpniu, nam się kończy grudzień, więc mamy parę miesięcy luzu ;) tak też mogłoby być, ale może... teraz? ;> bo mi tak spasowało, ale nie jestem pewna, czy S. nie zeświruje albo czy to w ogóle nie za wcześnie ;p co myślisz? ;))
o, smacznego, chociaż pewnie jesteś już po ;p mi trochę zeszło z siostrą, ale już jestem ;))]

Leo Rough pisze...

[haha, spooko ;p oczywiście! nikt w to nie może wątpić! :D
:)) o, zjesz coś, napijesz się, może nie będzie źle, nie? kurczę, niefajnie tak! :/
nie ma, już ma stare i brzydkie ;p dzięki :D ;)) serio - serio ^^ o, no to super, uwielbiałam je! :D
haha ;p (wcale, że nie! on ma na imię NOAH! ;p)
;p
właśnie ;)) WIEDZIAŁAM :D ;p ale serio? to ja piszę :D
xD ;))]

Leo Rough pisze...

Nigdy nie mógłby jej odepchnąć ani odtrącić w jakikolwiek sposób, a na pewno nie świadomie, bo przecież w pewnym stopniu właśnie to robił, tając przed nią fakty ze swojego życia. Okłamał ją i wiedział, że ona tego nie zapomni, ale miał również pewność, że zrozumie, bo sama była teraz w jego położeniu, a choć jeszcze o tym nie myślała, kiedyś będzie chciała zapomnieć. Zacznie nowe życie i nie będzie już potrzebować współczucia, tak jak Noah w którymś momencie był gotowy z niego zrezygnować. Nikt ze znajomych nie wiedział o Jane, bo zerwał ze swoją przeszłością w najdoskonalszy sposób, pozwalając, by ukochana została wspomnieniem i zdjęciem wetkniętym za okładkę książki, niczym więcej. I właśnie w tym, w rozprawianiu się z bólem, chciał pomóc Spencer. Był na to gotowy i wierzył, że ona też już niedługo będzie. Nie odpychała go, gdy chciał pomóc. To był dobry znak.
Z cichym westchnieniem przygarnął do siebie brunetkę, zaciskając ramiona na jej talii, by wiedziała, że w jego objęciach jest mile widzianym gościem. Chciał też zapewnić ją, że nie uraziła go i nie zraniła, bo tak mogło to wyglądać, gdy wpadł do salonu z twarzą wykrzywioną gniewem, ale przecież nie złościł się na nią, już nie. Nie potrafił. A to, że cierpiał... No cóż, nie miała pojęcia, że ma w tym duży udział. Z cichym sapnięciem odsunął ją od siebie tuż po tym, jak dotarły do niego jej przeprosiny. Zaciskając wargi w wąską linię, uchwycił w obie dłonie jej twarz i musnął kciukami policzki, by zaraz pokręcić zdecydowanie głową.
- Nie przepraszaj. Chcę, żebyś czuła się tutaj swobodnie, więc zupełnie się tym nie przejmuj, OK? Zaraz schowam to zdjęcie. - wymamrotał cicho, ale ciepło, choć słowa nie bez trudu przechodziły przez jego gardło. Było tak, jakby całe jego ciało starało się przejąć władzę nad świadomą wolą, by zrobić i powiedzieć coś, czego on nie chciał do siebie dopuścić. Czegoś, co zostawiał na lepszą chwilę, na spokojniejszy czas, na odpowiedni moment. Ale wszystko w nim, każdy układ, każdy narząd, tkanka i komórka krzyczały, że ta chwila nadeszła, tak wyczekiwana, tak pożądana. Nie było werbli, cudownych znaków, magii. Było przeczucie, że to nie może skończyć się źle, pewność, że nawet jeśli nie nastąpi cud, to nie będzie też tragedii.
- Chciałbym ci pomóc. - powiedział nagle, choć zbierał się do tego dość długo. W którymś momencie wyglądało nawet na to, że zrezygnuje, porzuci temat, ale nie odsunął dłoni od twarzy Spencer, nie wypuścił jej w objęć, nie spuścił spojrzenia z jej oczu. A teraz słowa padły i sam nie był pewien, jak tak naprawdę powinny brzmieć, jaki powinny mieć przekaz.
- Chciałbym móc ochronić cię przed błędami, które sam popełniłem. Jak to zdjęcie. Nie powinno go tu być, nie powinnaś go znaleźć, nie powinienem reagować w ten sposób. Więc jeśli tylko mi pozwolisz, będę zawsze obok, żeby ci pomóc. Bo ja, Spencer... Kocham cię. Zawsze kochałem.

[fe.]

Leo Rough pisze...

[:D
wiesz, wcale mi się to nie podoba. kurczę, stracisz pół litra krwi! uważaj na siebie, OK? w sensie potem, na tych zakupach :)
ale ciągle aktualne i boskie! :D dzięki ;) wiesz, bez spiny, nie spieszy mi się ani nic - po prostu, jak wpadniesz na coś, to przy okazji mi wyślij ;))
(ech, jak sobie chcesz... ;p)
haha, spoooko xD najwyżej! ale biedny Leoś! pomyśl o nim trochę, nie? ;p
już milczę ;)
no tak, Święta się już przejadły (dosłownie? xD), ale nie wiem, czy to, co wymyśliłaś, przejdzie. on raczej nie będzie zachwycony, widząc Martynę w Wigilię na swojej wycieraczce, więc pogodzenie się nie wchodzi w grę. ewentualnie możesz napisać, że wreszcie się zgodził z nią pojechać, bo inaczej będziemy mieć straszne dramaty ;p zresztą, pisz, co chcesz! :D
już odpisuję ;)]

Leo Rough pisze...

Czekał na jej reakcję, wstrzymując oddech i nie poruszając się ani o milimetr, jakby bał się, że spłoszy ją najlżejszym drgnięciem. Był niemal pewien, że gdy choćby mrugnie, Spencer zniknie, ucieknie od niego, przerażona tym, co właśnie się stało, słowami, które padły. I pewnie miał rację, bo gdy skupił się przez chwilę na jej oczach, próbując odkryć emocje, które się w nich czaiły, dostrzegł tylko nieokreślony lęk. W pierwszym odruchu stwierdził, że boi się jego, sądząc, że oszalał albo mocno uderzył się w głowę. Ale potem zrozumiał wszystko, co zrobił - zrujnował ich przyjaźń. A przynajmniej tak to teraz wyglądało, bo wszystko zależało jedynie od Spencer i jej kolejnej reakcji, a ona nie wydawała się do niej rwać. Była w szoku, wiedział to, ale nie miał pojęcia, jak teraz mógłby jej pomóc. Słowa już padły i nie istniał sposób, by je cofnąć albo unieważnić, tym bardziej, że Noah był boleśnie świadomy, jak prawdziwe są w tej sytuacji. Z całego zakochanego w niej serca chciał jej pomóc - ot i cała tajemnica. Ale mogła wyrządzić wiele zła.
Odetchnął ciężko dopiero, gdy Spencer wysunęła się spod jego dłoni, ale za dobry znak uznał to, że nie uciekła od niego. Ani na sekundę nie spuścił z niej spojrzenia, starając się nawet nie mrugać, by nic, żaden grymas czy nowa zmarszczka, nie umknęło jego uwadze. Musiał teraz dowiedzieć się, co ona myśli, jak się czuje, bo nie wątpił, że wprowadził do jej zabałaganionego obecnie życia jeszcze więcej chaosu. I pewnie tym samym zrobił jej krzywdę, choć przecież było to ostatnią rzeczą, jakiej chciał. Uspokajał się jednak naiwną myślą, że Spencer zrozumie, że nigdy nie chciał dla niej niczego złego, a jego wyznanie było tylko kolejnym znakiem jego troski o nią. Wierzył, że zaakceptuje jego uczucia i pozwoli sobie pomóc tak, jak on tego chce i jak ona tego potrzebuje. I choć czuł się jak idiota, tym bardziej, że ona wcale nie wyglądała na chętną, by odwzajemnić jego uczucia (czemu, oczywiście, nie mógł się dziwić), to pałała w nim ta wiara, że jakoś wszystko ułożą, razem. Że Spencer pozwoli im właśnie na to "razem".
- Wiem, że tego się nie spodziewałaś, ale możesz mi wierzyć: nic się między nami nie zmieni, przynajmniej nie z mojej strony. Jestem tu dla ciebie. I chciałem, żebyś to wiedziała. - mówił dalej, jakby wcale nie przerywał, jakby nie padła jej urywana, mamrotana odpowiedź, która nie mówiła mu ni o tym, jak Spencer czuje się po jego wyznaniu, poza tym, że nie mogła wyjść z szoku. To rozumiał, ale ileż można?! Sam umierał z niepokoju, bo chciał już wiedzieć, mieć jakąś stałą, jakiś pewny element w całym tym bałaganie, któremu był winny.

[mam nadzieję, że będziesz sobie tylko sapała, wiesz? ale przypilnujesz tego, tak? czekolada, picie, te sprawy? ;>
nie powiedzmy, tylko tak! :D no to dobrze ;)
(tak, Święta są, ciesz się ;p)
tak? ;> będzie mu miło, jak mu przekażę :D ;p no właśnie, znowu wpadły w depresję i też trafił do psychiatryka, a jakby miał szczęście, to spotykałby Spencer na "wybiegu" xD
;p
haha ;D no to jak chcesz, ale pisz, pisz, bo mi się nudzi! mi to jest zupełnie obojętne, on i tak będzie złośliwy i marudny ;p nie ucieszy się, może później będzie wdzięczny, ale tak to nie ;p no wiesz, Oskarowe dramaty, klasyka xD
;))]

Leo Rough pisze...

Zrobiła to. Odsunęła się, ranią go do głębi, choć, oczywiście, nic nie mógł po sobie pokazać. Nie mógł też nic ukryć, nie przed Spencer, bo znała go za dobrze, by uwierzyć jego twarzy, gdy kłamał. Zastanawiał się więc, dlaczego wcześniej nie domyśliła się jego uczuć, jak to się stało, że przez wszystkie te lata pozostawała w błogiej nieświadomości. Odpowiedź była prosta: nie chciała go przy sobie, wiedziała, że nigdy nie odwzajemni jego uczuć, więc udawała przed sobą i przed nim, że niczego nie zauważyła, że wszystko to jest jej obce. A potem pojawił się Leo, Noah zniknął, co rozwiązało wszystkie jej problemy. Do czasu, aż jej ukochany porzucił ją, a przyjaciel wrócił do kraju, ale to znów nie trwało długo. I teraz, gdy historia się powtarzała, wybranek jej serca nie miał już możliwości, by wrócić do niej, by ją uratować z objęć złego i niedobrego przyjaciela, bo go nie było. Więc co zamierzała zrobić Spencer? Pocieszyć się nim czy znów go odepchnąć? Podejrzewał jednak, że skoro tak długo udawała, że niczego nie widzi, to i teraz będzie chciała to kontynuować. Zapomni o jego wyznaniu i zostawi wszystko tak, jak jest, udając, że żadne zmiany nie zaszły, że wszystko jest tak, jak dawniej. Noah i Spenc, Spenc i Noah - dwójka najlepszych przyjaciół znowu powraca!
W chwili, gdy znikała z jego ramion, przez głowę przewinęły mu się setki obrazów z innych chwil, gdy to robiła - choćby ta, gdy żegnała się z nim, wyjeżdżając do Murine. Jeszcze nie wiedziała, że spotka tam Leo, a przynajmniej tak mu mówiła, ale teraz wiedział już, że uciekała tak naprawdę od niego, kochającego ją jak wariat, gotowego na wszystko. Teraz znów to robiła - uciekała. Zastanawiał się, jaki będzie jej następny krok. Zabierze Jamesa i wróci do rodziców czy może od razu wsiądzie do samochodu i pojedzie do domu? Byle dalej od niego, byle dalej od jego "kocham" i wszystkiego, co za nim idzie. A Noah nie mógł się dziwić, bo przecież od początku liczył się z podobnymi konsekwencjami, tyle tylko, że to bolało bardziej, niż chciał się do tego przyznać. To był fizyczny, głęboki, trzewny ból, gdy traci się ukochaną osobę. Nie pierwszy już raz.
- Przepraszam, Spencer. - odparł tylko, nie będąc w stanie się tłumaczyć, nie teraz, gdy targał nią gniew, gdy nienawidziła go. Doskonale wiedział, że w tej chwili jest dla niej wrogiem, intruzem, więc nawet nie próbował do niej podejść, jedynie wstał, nie potrafiąc usiedzieć w miejscu nieruchomo. Musiał działać, ale co niby miał robić? Wyjaśniać, tłumaczyć, próbować? Nie, to wydawąło mu się zupełnie bez sensu, przynajmniej teraz. Może później, jeśli tylko Spencer da mu szansę, jeśli pozwoli wyjaśnić... w co wątpił. Oczywiście, zaskoczyła go, mimo wszystko pytając, choć skupiła się na tym szczególe, który, z jego punktu widzenia, był najmniej ważny. Ale pewnie się mylił, skoro właśnie o to zapytała.
- Właściwie to... odkąd cię poznałem. Wtedy byłem jeszcze w żałobie, więc nie chciałem pakować się w związek, żeby nikogo nie zranić, ale kiedy byłem gotowy, ty już... Ty już miałaś swoją miłość. - wyjaśnił spokojnie, jak zwykle patrząc Spencer prosto w oczy, by wiedziała, że nie kłamie. Chyba pamiętała, że nie potrafiłby jej okłamać.

[no dobrze, skoro tak mówisz, to muszę Ci uwierzyć, nie? ale pilnuj się! jeszcze Ci przypomnę ;p
:D ;))
(TO DOBRZE xD na szczęście tylko Ty będziesz tego używać, ale, proszę, nie NADużywaj, OK? ;> ;p)
dopsz! ucieszył się już, nawet bardzo :D rzeczywiście, piękne by to było! <3 xD jak tytuł jakiegoś filmu: szaleni z miłości ;p czy coś w tym stylu ;> ;p
no wiem, muszę mu coś zrobić, żeby przestał ;p widziałam :D
znikam na trochę ;)]

Leo Rough pisze...

Wiedział, że to, co czuje do Spencer, różni się od uczucia, którym obdarzył kiedyś Jane. Tamto zdołało przerodzić się w coś trwałego, pełnego i właściwie niezniszczalnego, aż rozdzieliła ich śmierć, ale to? Nie miało szansy się rozwinąć, bo przecież przez wiele miesięcy było zwalczane, tłumione. Ale Noah nie miał wątpliwości, że to miłość, bo choć inna od tego, co znał, była równie silna i paląca. To nie było tylko uczucie, to była potrzeba, której nie zaspokoją półśrodki, która potrzebuje pełni wrażeń. Nic nie mogło jej ukoić - tylko Spencer, tylko jej zgoda, choćby nawet miał dostać ją za rok czy dwa, czy za dekadę. Był gotowy czekać, właściwie nabrał już pewnej wprawy w czekaniu, bo miał ku temu doskonałe predyspozycje: był cierpliwy i wyrozumiały, łatwo puszczał w niepamięć wszelkie nieprzyjemne słowa, nie chował urazy. Tak, mógł czekać, ale potrzebował do tego choć cienia nadziei, choć najlżejszego znaku.
Mógł tylko skinąć głową na pytanie przyjaciółki. Nigdy nie chciał ranić jej tym wyznaniem, dlatego postanowił, że nie dowie się, iż to właśnie ona była jedynym powodem, dla którego wyjeżdżał z kraju. Przeczuwał już wcześniej, że będzie się o to obwiniała, ale on nie widział w tym sensu - planował zapewnić ją, że nie było to nic złego, że przecież nie wiedziała, a więc nie mogła go powstrzymać. Wiedział też, że swoimi zniknięciami ranił ją, ale i za to już ją przeprosił, choć nie uważał, by to załatwiało sprawę. Chciał zadośćuczynić jej swoją obecnością, troską i opieką. Nie marzył teraz już o niczym innym jak o tym, by mu w to uwierzyła, by zaufała jego szczerym intencjom.
A potem otrzymał jej zdecydowany cios prosto w klatkę piersiową, ale choć przewidział go wcześniej, nie odsunął się, jedynie nieco cofnął w chwili, by jej dłoń musnęła mu koszulę, nie chcąc, żeby Spencer zrobiła sobie krzywdę. Należało mu się, miała rację, wyrzucając swoje pytania pełne złości, trafiając w najczulsze punkty. Znów milczał, doskonale wiedząc, że jeśli się odezwie, powie coś, czego będzie później żałował. Dla niego to wciąż było zbyt świeże, by mówić o wszystkim tak lekko, tak swobodnie. Jego również bolało, że nie mógł powiedzieć o swoich uczuciach wcześniej, ale... nie było na to dobrego momentu. Wiedział to, tak samo jak był doskonale świadomy, że i ta chwila nie była idealna na podobne wyznania. A on czuł się jak zdrajca, bo na stoliku tuż obok wciąż leżało zdjęcie Jane, która patrzyła na niego tymi swoimi cholernymi, rozmarzonymi oczyma. Wciąż jednak wygrywała Spencer, bo była tutaj, przy nim. Wymamrotał więc znów ciche przeprosiny, choć doskonale wiedział, że to nic nie da, w niczym nie pomoże.
Na jej kolejne słowa w pierwszym odruchu chciał odpowiedzieć, że nie oczekuje zupełnie niczego, ale natychmiast uświadomił sobie, że skłamałby, mówiąc w ten sposób. Miał pewne oczekiwania, choć nie potrafił zamknąć ich w słowa, bo były to raczej jakieś niewyraźne przeczucia, pewne marzenia, których spełnienia nigdy się nie spodziewał. A potem okazało się, że odpowiedź jest tak łatwa, jak te dwa słowa. Kocham cię. Wpatrywał się w Spencer świdrująco, jakby chciał się przekonać, czy może powiedzieć to na głos, by po chwili zmarszczyć lekko czoło. Zbliżył się do niej i niemal nieśmiało odnalazł w powietrzu jej dłoń, z którą splótł swoje palce.
- Chcę być z tobą. - odparł cicho, niemal szeptem. - Z wami. - poprawił się natychmiast, a w tej samej chwili, gdy pomyślał o Jamesie, jego czoło rozluźniło się, a kąciki ust drgnęły w leciutkim, niepewnym uśmiechu.

[spokojnie, było świetnie, cudnie Ci to wyszło ^^ ;)
ech, szkoda. to nie jest śmieszne! ;p
(dziękuję, będę wdzięczna ;p Noaś, a fe... xD)
powiem, powiem... on też tęskni! za Tobą, bo jesteś dla niego taka dobra, oczywiście! :D ^^ DOKŁADNIE. mówię to od dawna, tylko nikt nie chce mnie słuchać! powinnyśmy pisać scenariusze! xD
powiedz, ładnie proszę :D chodzi przecież o Twoją Martynkę, nie? ;> pooowiedz :D
;))]

Leo Rough pisze...

[za późno! nie odpisuj, dopiszę coś jeszcze ;p]

Leo Rough pisze...

[coś tam było, że głupi ma zawsze szczęście, nie? xD juuż ;)]

Leo Rough pisze...

Znów odsuwała się od niego, ale nie mógł mieć jej tego za złe. Przez niego znalazła się w tym trudnym położeniu, przez niego teraz cierpiała, przez niego musiała zastanawiać się nad kwestiami, które w innym wypadku w ogóle nie przemknęłyby jej przez myśl. Teraz był winien wszystkiemu i oboje to wiedzieli, ale dla Noaha to jeszcze nie była pora na wyrzuty sumienia i żale. Póki co miał ważniejsze zadanie - przekonać Spencer, że nie chce jej skrzywdzić, bo czuł, że w tej chwili właśnie z ten sposób myśli o wszystkich jego poczynaniach. Był tylko jej przyjacielem-idiotą, który dawno temu zakochał się w niej, a teraz postanowił, że się tym uczuciem zabawi. A może w ogóle grał, od samego początku mając z niej niezły ubaw? Nie chciał się nawet zastanawiać, co ona może sobie o nim teraz myśleć. To prawda, był idiotą, był egoistą, ale w tej chwili ona była najważniejsza. Skupiał się tylko na Spencer, choć ona, najwyraźniej, chciała tylko, by dał jej spokój. Odsunęła się i opadła na kanapę, a on mógł odczytać to tylko w jeden sposób: ma go dość. Jego, jego słów, jego uczuć. Temu też nie mógł się dziwić.
- Nieprawda. - zaprotestował łagodnie, po chwili decydując się, że nie zrobi nikomu krzywdy, siadając na najdalszym końcu tej samej kanapy. - Nie kocham jej, kocham wspomnienie po niej, kocham zdjęcie. Teraz liczysz się tylko ty. - wyjaśnił, wciąż cichym i miękkim głosem, który brzmiał, jakby przemawiał do dziecka, ale było w nim dużo więcej czułości, niż można by się spodziewać. Pochylał się przy tym w stronę Spencer, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, że z każdą chwilą zbliża się do niej. Jego ciało reagowało samo, bo ona była jak magnes, przyciągając go z całą mocą. Noah nie miał już własnej woli.
- Wiem, że jest za wcześnie na nowy związek, ale nie liczę na to, że kiedykolwiek ze mną będziesz. Ja chcę być z tobą, przy tobie. Nie rezygnuj z tego. - mówił dalej, czując nagły przypływ pewności siebie, z którą wpatrywał się w Spencer, a w jego oczach z łatwością mogła dostrzec wszystkie targające nim emocje. Był skupiony, ale też nieco zmęczony wszystkimi tymi uczuciami. I był zadowolony z siebie, choć tego akurat nie okazywał, bo coś takiego nie było na miejscu. Z cichym westchnieniem znów zbliżył się do przyjaciółki o kilka kolejnych centymetrów, zastanawiając się znów, czy ona cokolwiek rozumie z jego bełkotu, choć podejrzewał, że wszystkie jego emocje odbiera nadzwyczaj wyraźnie. I to go cieszyło, bo z ten sposób mógł przekazać więcej, niż był w stanie zawszeć w słowach.
- Mogę zaopiekować się tobą i twoim synem. Mogę pomóc ci w czymkolwiek, mogę być dla ciebie kimkolwiek. Tylko tego chcę. - zakończył cichym szeptem.

[właśnie, że tak! bo niby skąd miałabym najprawdziwsze ciary?! szczególnie przy tych tekstach Spencer <3 spokojnie, Kochana, daj sobie chwilę na oddech, a słowa wrócą do Ciebie :) znam to aż za dobrze, nie możesz się teraz złościć ;)
taa, łatwo Ci mówić, a ja będę umierać -.-
(;p taak, oczywiście ;p)
to my się musimy sprężyć, wróci w odpowiednim momencie :D ;p TAK! już, teraz, natychmiast! ale Ty piszesz dialogi xD
no czego? ;> ;p
w porządku, zbieraj siły, spokój, co tam Ci potrzeba. umiesz pisać, umiesz, jesteś w tym świetna ^^]

Leo Rough pisze...

[fajnie, dzisiaj nie zdążyłam przed tatą -,- także znikam, bo będzie awantura - do spisania jutro :) Wesołych, czy coś ;p i dobrej nocy ^^]

Leo Rough pisze...

[cud się zdarzył i nie było jednak żadnej awantury, ale, kurczę, zrobiłam to w pięknym stylu xD nieważne - już jestem, ale dzisiaj trochę w kratkę, bo się rodzeństwo z dzieciarnią zlezie, co oznacza, że będę musiała zabawiać najmłodszych :)
nie, nie mówię, żeby Ci się lepiej zrobiło - uwielbiam ten dramat i podobało mi się to, co napisałaś, proste. spróbuj spokojnie, dzisiaj już na pewno będzie lepiej :)
ze strachu w sensie. bo uważam, że to jest głupota, ale nieważne, siedzę już cicho ;p
(;p)
oczywiście, że Ty, bo ja nie umiem ;p o, nie, Moja Droga, nie zrobisz mi takiego numeru! dzielimy się po połowie! ;p
nie wiem, a Ty powinnaś mnie uświadomić, Starsza Koleżanko, żebym potem jakichś błędów nie popełniła ;> ;p
nie, daj spokój, wszystko jest piękne i cudowne :))]

Wiedział, że już nic nie będzie takie samo, jak dotąd, ale właśnie tego dla siebie chciał - zmiany. Zakończenia tego małego piekła, które sobie urządził, wyjścia z ogarniającej go martwoty i pustki. I czuł głęboko sięgającą potrzebę, by dokonywać tej przemiany razem z nią, ze Spencer, która potrafiła jak nikt inny rozjaśniać mrok i odganiać upiory. Musiał mieć ją przy sobie, bo bez niej wszystko, doskonale wszystko traciło sens. Szkoda tylko, że ona nie potrafiła i najwyraźniej nie chciała tego rozumieć, buntowała się przeciw wszystkiemu, co Noah próbował jej powiedzieć. A on znów musiał rozumieć, musiał być cierpliwy, łagodny, wciąż uprzejmy, choć nie dostawał nic w zamian. Tak, jasne, Spencer przechodzi żałobę, a on powinien po prostu być przy niej i pocieszać ją, głaskać po głowie, przytulać, udawać - bo tak robi dobry przyjaciel. Nie miał z tego nic dla siebie, ale nie wolno mu było żądać czy choćby pokornie prosić. Teraz, po swoim wyznaniu, nie miał już miejsca na szanowne cztery litery, nigdzie.
- Nie. - odparł tylko cicho, ale dobitnie, choć doskonale wiedział, że jeśli Spencer nie zechce otworzyć się na niego, nigdy tego nie zrozumie. Uczucia są przecież bardziej złożone, niż ona by tego chciała, nie można zamknąć ich w "tak" lub "nie". Ale przecież nie o to chodzi, a przynajmniej Noah zawsze ta sądził. Miłości nie można wyrazić słowami, narysować jej konturów czy poczuć jej smaku na języku. A jeśli ktoś uważa, że tak właśnie robi zakochany człowiek, nigdy tak naprawdę nie kochał.
Z cichym, niepewnym westchnieniem zbliżył się do Spencer o kolejne centymetry, teraz już wręcz prosząc się, by znów od niego uciekła. Ale to nie on przysuwał się do niej, to działało jego ciało, pragnąc bliskości, jakiej dotąd mu nie dała, a której pragnęło każdą komórką, każdym atomem. Nie spodziewał się, by miało to stać się w najbliższym czasie, ale nie wiedziały o tym jego ręce, nie miała pojęcia skóra ani płuca nie zrozumiały tego jeszcze. Na szczęście odzyskał panowanie nad sobą, choć nie było to ani łatwe, ani przyjemne. Bolało. Bolało bardziej, niż mógłby się tego spodziewać, niż ktokolwiek go ostrzegał.
- Nie mogłem już udawać, rozumiesz? - odparł łagodnie, sięgając dłonią do jej ramienia. Przebiegł po nim palcami, wyznaczając krótką, drżącą ścieżkę, by zaraz cofnąć się. Na chwilę stracił panowanie nad swoim ciałem i spodziewał się, że zapłaci za to.
- Wiem. Nie chcę, żebyś obiecywała, chcę... Chcę, żebyś mi zaufała. Bo ja, uwierz mi, wiem co robię, jeśli chodzi o ciebie... O nas. - wyrzucił pospiesznie, zacinając się, ale nie będąc w stanie przerwać, bo znów opętała go jakaś bezlitosna siła, która wcześniej wycisnęła na jego ustach wyznanie miłości.

Leo Rough pisze...

[och, w porządku, znajdę sobie zajęcie ;) mną się nie przejmuj, naprawdę - ciesz się tam Świętami i w ogóle ;)) ja po obiedzie zabieram dzieciaki do żywej szopki, więc też mnie nie będzie, także spoko ^^ teraz też znikam, bo ktoś musi ten obiad przygotować ;p do spisania, miłego dnia :*]

Leo Rough pisze...

[:) właśnie :D ;p o, cudnie ;) moje potworki nie dają mi spokoju... ;p
serio-serio ^^ mhm ;) dobrze jest, cudownie wręcz ;))
tak, mhm, OK ;p
oczywiście, jasne! ;p no! ja myślę :D xD
nie wiem! powiedz mi! proooszę :)
;))
nie miałam nawet czasu usiąść czy zjeść, więc zajęłam się sobą całkiem nieźle xD ;p
no to super, ja pewnie już też ^^ a jak komputer? odmulony? ;> ;p]

Teraz widział w twarzy Spencer już tylko ogromne zmęczenie i znużenie, które doskonale rozumiał. Wiele spadło na jej barki, ostatni miesiąc był dla niej prawdziwym piekłem, a on, jej przyjaciel, dokładał do ciężaru, który dźwigała, również swoją część. To nie było fair z jego strony, ale żadnych słów, żadnych wyjaśnień nie mógł już cofnąć, choć nawet nie był pewien, czy chciałby to zrobić. Przynajmniej Spencer wiedziała, przynajmniej nie musiał już udawać, a to było niezaprzeczalnym atutem tej sytuacji. Niestety, był to również jedyny atut, bo poza nim istniało tylko cierpienie i zagubienie ich obojga, któremu nic z tej sytuacji nie mogło zaradzić. Byli zdani tylko na siebie, ale byli również słabi, co oznaczało, że mogli sobie nie poradzić. Na pewno nie osobno - a ta myśl budziła w Noahu nową wolę walki, gorętszy entuzjazm, kolejne fale obezwładniającej nadziei. Przez moment potrafił myśleć tylko o tym, zastanawiając się, jak przekonać Spencer, że razem przejdą przez wszystko, ale zaraz potem nadszedł chłodny rozrachunek. To nie mogło pomóc, nie mogło zmienić jej zdania, choćby starał się z całych sił. Była nieczuła, zupełnie obojętna na wszelkie jego słowa, odpychając je od siebie z przerażającym uporem. Nie. Ta partia była już rozegrana, przynajmniej według niej, przynajmniej on tak to odbierał.
Jej słowa uderzyły w najczulsze rejony, sprawiając, że Noah na moment stracił oddech. Tkwił tak przez chwilę, zaskoczony zarówno zdecydowanym stwierdzeniem przyjaciółki, jak i tym, jak gwałtownie zareagowało jego ciało. Ogarnął go chłód, który nie miał nic wspólnego z wciąż wilgotnymi po prysznicu włosami, a był raczej wrażeniem głębokim, jakby lód rozpływał się po jego ciele, mając swoje źródło w okolicach żołądka. Bolało go wszystko, każdy kawałek skóry, jakby właśnie został brutalnie pobity, ale niemal natychmiast Spencer znalazła dla niego lekarstwo, okład, który miał zmniejszyć opuchliznę. Była tym, oczywiście, jej bliskość, która spadła na niego nagle, ale nie bez szaleńczej wręcz radości. Przysunęła się do niego, spojrzała mu w oczy, a to było dużo - tak przynajmniej wydawało mu się przez kilka długich chwil, gdy podziwiał z bliska jej twarz: wachlarz długich rzęs, siateczkę piegów na nosie, doskonale wykrojone wargi. Ale potem dotarło do niego, że robi to tylko po to, by go nie ranić. Robi to tylko dla niego. I choć cieszył się na myśl, że być może wreszcie go zauważyła, teraz pamiętał już tylko o tym, że Spencer udaje, zmusza się i wysila, bo jej tak naprawdę nie zależy. Nie zależy już na niczym, a szczególnie na nim.
Zaciskając wargi skinął lekko głową, a potem odsunął się od przyjaciółki, siadając prosto na kanapie. Jeszcze przez dłuższą chwilę wpatrywał się w nią, milcząc, a potem znalazł dla siebie jakiś martwy punkt na ścianie naprzeciwko niego, maleńką, ciemną plamkę, i skupił się na nim. Nie chciał ranić Spencer swoją bliskością, nie chciał ranić jej już niczym, było więc bezpieczniej zachować dystans.
- Jasne, rozumiem. I przepraszam, naprawdę przepraszam, nie chciałem, żeby to wyszło w ten sposób. - rzucił cichym i spokojnym głosem, z nawyku spoglądając w twarz przyjaciółki, by zaraz potem skrzywić się mimowolnie. - Wycofam się. - dodał, choć już chyba bardziej do siebie, niż do Spencer; po tych słowach podniósł się i ruszył do wyjścia, nie mając bladego pojęcia, co powinien teraz ze sobą zrobić we własnym mieszkaniu.

[ugh -.-]

Leo Rough pisze...

Jego mieszkanie, choć duże i przestronne, nagle wydawało się mieć za mało pokoi i miejsc, w których można się schować. Oczywisty wybór, sypialnia, odpadał już na wstępie, bo spał tam ten mały, uroczy aniołek, którego nie wolno mu było obudzić. Wybrał więc kuchnię, uznając, że tam przynajmniej znajdzie sobie coś do roboty, choć to nie było łatwe, bo po śniadaniu Spencer wyszorowała blaty i wyczyściła zlew. Noah bezwiednie zaczął sunąć ścierką po wszystkich płaskich powierzchniach, a jego myśli umknęły ku kobiecie, którą właśnie zostawił w pokoju obok. Jakoś mimowolnie kuchnia kojarzyła mu się już z nią, choć nigdy wcześniej nie spędzali w niej wiele czasu, bo też nie zdarzało im się razem gotować. Próbował sobie przypomnieć, czy kiedykolwiek przed wczorajszym wieczorem jedli coś, co ugotował, ale nie przypomniał sobie wielu takich sytuacji - co najwyżej w jego pamięci odżywały obrazy, w których ze śmiechem i krzywym grymasem na twarzy wypluwali przygotowane przez niego potrawy. Teraz też poczuł tamto rozbawienie, ale nie odmalowało się w jego oczach choćby nikłym cieniem. Noah był zbyt skupiony na czyszczeniu, myciu i polerowaniu, by myśleć o minach, w jakich układa się jego twarz. W rezultacie nie było w niej nic poza jakąś niezdrową zaciętością, balansującą już na granicy gniewu. A tak naprawdę w środku był pusty i zimny, bo gasła jego nadzieja, choć ożywała złość i wyrzuty sumienia. Właściwie to chyba panował w jego sercu totalny chaos, który sprawiał, że tak naprawdę nie czuł nic i o niczym nie myślał. Przynajmniej starał się, bo teraz cierpiał i tylko to uczucie targało jego ciałem, choć... Nie, nic już nie wiedział, nic nie było dla niego jasne, nawet własny stan.
A potem usłyszał kroki i wyprostował się gwałtownie, nie przestając jednak wycierać blatu w miejscu, gdzie dawno temu powstało niewielkie, płytkie wgłębienie. Z uporem maniaka wpatrywał się w ten maleńki dołek, zaciskając wargi i spinając mięśnie całego ciała. Zastanawiał się, co teraz usłyszy. Może tylko trzask zatrzaskiwanych drzwi, a może radosne gruchanie Jamesa, może jego płacz. Nie przewidział jednak, że cokolwiek poczuje, więc drgnął, zaskoczony, gdy nagle Spencer złapała go za rękę. Musiał odwrócić się w jej stronę i spojrzeć na nią, choć jego twarz wciąż nie miała prawa wyrażać żadnych emocji... Do czasu, aż dostrzegł jej oczy. W jednej chwili złagodniał, opadły wszelkie maski, był już tylko prawdziwy, szczery Noah, który przed kilkoma chwilami powiedział jej, że zawsze ją kochał. Poczuł, że nie zniesie widoku jej łez, nawet jeśli miał udawać, że jest tylko jej przyjacielem - nawet wtedy poruszyłoby go to do głębi, jak zawsze, gdy widział płaczącą Spencer. Bolało go to, raniło bardziej, niż wszystko, co tego dnia usłyszał z jej ust, ale zawsze wiedział, że czyny czy gesty krzywdzą bardziej, niż potrafią zrobić to słowa. A teraz chodziło "zaledwie" o lśnienie jej oczu, ale nie to radosne, z milionem świetlików w zielonych tęczówkach, ale to, które chwytało za serce, bo pełne było rozpaczy i żalu. Albo czystego smutku. Zdołał jednak wysłuchać jej, wstrzymując ze strachem oddech, bo doskonale wiedział, że właśnie, dość nieporadnie, Spencer próbuje się z nim pożegnać. A on tego nie chciał. Był gotowy na wszystko, na wszelkie poświęcenia, byle tylko została, byle go nie opuszczała. Mógłby nawet zrezygnować z dotyku jej dłoni na swojej twarzy, który sprawiał, że nogi miękły mu jak nastolatce, choć wiedział, że będzie go rozpamiętywał przez długi, długi czas. Ale musiał ją zatrzymać.
- Zostań, proszę. - szepnął gorąco, sięgając do twarzy przyjaciółki, by unieść jej brodę. Chciał, by patrzyła na niego i używała tych swoich magicznych sztuczek, dzięki którym miała wiedzieć, że mówi szczerze, z głębi serca. Musiała wiedzieć, musiała rozumieć, choć było to trudne. Nie wiedział, dla kogo bardziej: dla niej czy dla niego.

Leo Rough pisze...

- Nie masz za co przepraszać. Nie możesz się winić, bo nie ty zrobiłaś mi krzywdę. To ja przesadziłem, to wszystko to tylko moja wina. Jasne? Nie wolno ci o tym myśleć w sposób, w jaki teraz myślisz... - mimowolnie kąciki jego ust drgnęły, gdy zrozumiał, że zaczyna mówić od rzeczy. - Przepraszam. Wiem, że to za wcześnie, wiem, że potrzebujesz czasu. Powinienem był to uszanować. Przepraszam. - dodał, a w jego głosie brzmiały duże emocje, których nawet nie próbował powściągnąć. Nie potrafił myśleć, że teraz może stracić Spencer na zawsze! Nie potrafił wypuścić jej ze swoich ramion, choć tak naprawdę nigdy nie miał jej przy sobie takiej, jak zawsze tego pragnął, ale... Nagle odżyła w nim nadzieja, że doczeka tego czasu. Bo Spencer, tylko Spencer, mogła go teraz uszczęśliwić.

[nawias za chwilę, bo znowu, jakimś cudem, skasowałam go, gdy był już prawie skończony -.- xD]

Leo Rough pisze...

[o, no to już masz wolne :D a ja od godziny co jakieś dwie minuty zostaję zastrzelona z dziwnego, błyskającego pistoletu xD
dlaczego Ty mi nigdy nie wierzysz? ;( jestem gotowa się o to obrazić, wiesz?! ranisz moje uczucia! ;p
dobrze, ale jak nie, to jeszcze ode mnie Ci się oberwie, OK? xD
serio nie wiem -.- no, fajna podpowiedź, to może być milion pięćset rzeczy ;p
bardzo śmieszne ;p
haha, biedulka! ;) ;p
no, niech będzie ;p zobaczymy, idziemy na żywioł! :D]

Leo Rough pisze...

[;)) taak, cudowne. szkoda tylko, że coraz mniej mam ochotę na zostanie pediatrą... ;p
ZADOWOLONA, chociaż to wyznanie było wymuszone, co wcale mi się nie podoba, ale niech już będzie ;p
troszeczkę, minimalnie xD
no o co? cztery litery, czyli... głód! :D zgadłam? ;> xD
minimalnie? ;p
;p
:D ^^
w ogóle wybacz, że z takimi przerwami, ale mam na głowie pijaną kuzynkę xD jeżu, musiałabyś usłyszeć, jakie ona niestworzone historie opowiada! xD]

Nie potrafił jej przepraszać, nie teraz, gdy doskonale wiedział, jak bardzo ją zranił. Spodziewał się, że w najbliższym czasie nie powinien liczyć na wybaczenie z jej strony, a to tylko skłaniało go do tego, by usilnie i gorączkowo szukać sposobu na załagodzenie jej złości i pozbycie się żalu, który z całą pewnością do niego żywiła. Okazał się egoistą, Spencer widziała go takiego chyba po raz pierwszy, odkąd się poznali, a już samo to wymagało całych godzin przeprosin i wielu dni czy nawet tygodni starań, by za wszystkie wyrządzone krzywdy zadośćuczynić. Tym bardziej, że wiedział, jak trudno mu będzie wybaczyć samemu sobie, że okazał się aż tak lekkomyślny, a właściwe: bezmyślny. I czuł, że nie powiedział wszystkiego, co mógł, nie użył wszelkich znanych sobie argumentów, by załagodzić złość Spencer, ukoić jej smutek. Chciał się starać, choć ona zamknęła mu część dróg, które wyznaczył dla siebie do upragnionego celu: bycia z nią, kochania jej. Nie mógł przepraszać. Przynajmniej nie teraz. Skinął więc głową, nieco niezadowolony, ale pokorny, usłużny, gotowy spełnić każde polecenie przyjaciółki, każde jej życzenie. Chciał zapełnić jej wszystko, czego potrzebowała, a wiedział, że wciąż potrafi dawać jej to bez pytania, bez słowa z jej strony. Przecież przyjaźnili się, znał ją, wiedział o niej niemal wszystko.
Szkoda, że ona wiedziała o nim tak niewiele, a może tylko udawała. Bo tak było wygodniej, łatwiej, bo nie wymagało to wysiłku. Wystarczyło zapytać, a on miał potwierdzić lub zaprzeczyć, choć tak naprawdę nie miał ochoty ani na jedno, ani na drugie. Ona powinna wiedzieć, a on na takie pytanie powinien zareagować drobnym, kpiącym żarcikiem. Teraz nie mógł, więc tylko skinął głową i zapewnił ją gorąco, że tak, naprawdę chce, choć powstrzymał się przed zbędnymi komentarzami. Jeszcze rano mógł zatrzymywać ją wszystkimi słowami, jakie przyszły mu do głowy, teraz część z nich nie była już na miejscu, nie była odpowiednia. Nie umknęło mu, że i ona czuje się nieco zagubiona, więc, by ułatwić jej to choć odrobinę, odsunął się o pół kroku, dając jej przestrzeń, której potrzebowała. I on musiał trzymać się teraz od niej z dala, by już nie kusiła go, by nie pozwalać sobie nawet na te przyjacielskie gesty, które dla niej mogły mieć już inne znaczenie.
- Myślę, że poczekamy, aż James się obudzi, a potem pojedziemy do twoich rodziców po wasze rzeczy. Po drodze możemy załatwić twoje sprawy, ale jak wrócimy mam trochę pracy. Zostaniecie w mojej sypialni, tam jest więcej miejsca, niż w gościnnej, więc będzie wam wygodniej. Tak będzie w porządku? - odparł rzeczowym, spokojnym tonem, choć wszystko w nim gotowało się z niepewności. Tak, stało przed nimi teraz wiele niewiadomych, ale wierzył, że jakoś sobie z nimi wszystkimi poradzą, bo są silni, gdy są razem.

Leo Rough pisze...

Czuł się kompletnie zagubiony z myślą, że znów wszystko spieprzył. Nie była to jego pierwsza wpadka, gdy niszczył właściwie całe swoje życie, ale ta, jako najświeższa, bolała najbardziej. Póki co wydawało mu się nawet, że nie istnieje żaden sposób na odratowanie sytuacji z przyjaciółką i sprawienie, że znów będzie między nimi dobrze, a to przerażało go i raniło najdotkliwiej. Nie mógł stracić Spencer, nie teraz, nie po tylu latach, gdy czekał na nią, zakochany po uszy, niezdolny zapomnieć na dłużej! Życie bez niej lub choćby myśli o niej wydawało mu się nagle najokrutniejszą karą, ale zaraz uznał, że prawdopodobnie na nią zasłużył. Był złym człowiekiem, był egoistą, był idiotą, a za to należało mu się potępienie. Tylko dlaczego właśnie takie?! Dlaczego Spencer musiała odchodzić od niego, wysuwać się z jego ramion, znikać? Nie rozumiał i nie miał zrozumieć, bo dla niego cała ta sytuacja była o wiele prostsza - wystarczyłaby jej zgoda na wszystko, co chciał zrobić. Zaopiekowałby się nią wtedy, pomógł przy Jamesie, byłby zawsze obok, póki co jako najbardziej oddany przyjaciel, z czasem może także jako ktoś inny. Nie liczył na wiele - pragnął jedynie szansy, chwili na wykazanie się. Dla Spencer było to jednak ciągle za dużo, więc musiał odpuścić i, tak jak obiecał, wycofać się. Nie na zawsze, oczywiście, bo doskonale wiedział, że to byłoby ponad jego siły, ale do chwili, w której ona dałaby mu jakikolwiek, najmniejszy choćby znak, że jest lub niedługo będzie gotowa. Wtedy miał znów się pojawić, zakochany w niej tak samo, jak dotąd.
Przez usta nie przeszły mu żadne protesty, choć uważał, że nie powinna iść do rodziców sama, szczególnie po tym, co powiedział jej ojciec, szczególnie w takim stanie. Nie wiedział, co może wyniknąć z takiego spotkania, ale nie spodziewał się niczego dobrego. Stracił jednak możliwość dawania Spencer rad, więc milczał, kiwając jedynie głową, nie mając innego wyboru, jak tylko się z nią zgodzić. Zaraz uznał, że to mogło dobrze im zrobić - chwila przerwy, moment na wzięcie głębszego wdechu i przemyślenie sobie wszystkiego. Miał tylko nadzieję, że nie będzie to oznaczało, że ostatecznie się rozstaną, definitywnie zakańczając swoją przyjaźń. Tego nie zdołałby przetrwać, bo żadna podróż nie mogłaby zapełnić pustki po Spencer. Ona była jedyna i wyjątkowa, do niej należało serce Noaha. Szkoda tylko, że nie potrafiła tego zrozumieć, że nie chciała nawet próbować zaakceptować. A on przecież nie mógł nic zmienić, był zupełnie bezsilny i bezradny.
Gdy Spencer wyszła, by uspokoić synka, znów ogarnęła go poprzednia mania sprzątania. Tarł blaty, szorował zlew, polerował kieliszki, aż wszystko lśniło. Zajęło mu to jednak za mało czasu, by dostatecznie odciągnąć jego myśli od tematu przyjaciółki i tego dziwnego czegoś, co teraz mieli, ale musiało mu wystarczyć. Czekał więc na nią niecierpliwie, zastanawiając się, czy będzie chciała jeszcze rozmawiać, czy wybierze ucieczkę. Mógł się domyślić, że ta nowa, złamana Spencer nie będzie chciała kolejnych sporów, bo był to wysiłek ponad jej siły - zdecydowała się na wyjście. Odebrał jej słowa tak, jak powinien, rozumiejąc, że chce powiedzieć mu, że tak naprawdę nie ucieka. Wróci. To pocieszyło go, ale nie na tyle, by odepchnąć niepożądane myśli, które zaraz po głośnym trzasku zamykanych drzwi, obwieszczającym zniknięcie Spencer, wróciły do niego z pełnym impetem. Z westchnieniem opadł na najbliższe krzesło, marząc tylko o długim, męczącym spacerze z Brunem i szklance wódki. Obie te przyjemności zafundował sobie pod nieobecność przyjaciółki i jej synka, nie pozwalając sobie z tego powodu na żadne wyrzuty sumienia.

Leo Rough pisze...

[to może odpuść już sobie, skoro źle się czujesz? połóż się, weź tabletkę, odpocznij trochę :)
pamiętam. w ogóle weź, nie mów mi o przeznaczeniu! z tą kuzynką miałam "poważną" rozmowę o mojej przyszłości - jeżu, jakie cuda wyszły! mam "suchaś sojego sersa" i w ogóle xD
na pewno nie było? ;> ;p
OK, OK... w sumie wiesz, ja tam się nie boję, ale Ty to już chyba powinnaś ;>
no, wiedziałam! jeżu, to był ten sekret?! nie mogłaś mi od razu napisać?! -.-
;p
właśnie xD dobrze, poczekam ;) nie spiesz się czy coś ;p i, jak mówiłam, odpocznij i w ogóle, może Ci przejdzie? :)]

«Najstarsze ‹Starsze   1201 – 1400 z 2348   Nowsze› Najnowsze»