Spencer Aria Lucy Weber Collins Hoult, 27lat, urodzona 27.04 w Murine Town.
Z wykształcenia behawiorystka oraz interpretatorka mikroekspresji. Sporadycznie wykładająca na uczelni i pracująca w firmie zajmującej się mikroekspresją. Kiedyś zajmowała mieszkanie po dziadkach, które znajduje się w jednej z murinskich kamienic. Aktualnie lokum jest wynajmowane, a Spencer mieszka wraz ze swoim mężem i ich dzieckiem, James'em na obrzeżach Murine w ich wspólnym domu.
Nigdy nie pomyślałaby, że kiedykolwiek tu wróci. Przecież tak nienawidziła tej dziury, jak zwykła ją nazywać. Pamiętała jak bardzo cieszyła się, gdy rodzicie oświadczyli jej, że muszą się przeprowadzić i jak bardzo byli zdziwieni gdy z zadowoleniem pakowała swoje ulubione zabawki do torby. Siedmioletniej dziewczynce nie było szkoda Murine Town, domu, koleżanek i kolegów, których tutaj pozostawiała, bo tak naprawdę nie miała ich zbyt wielu. Niczego nie żałowała. No może było jej przykro, że pozostawia tu dziadków, ale przecież istnieją telefony, prawda? [...] Nie mogła uwierzyć, że mieszka w Londynie. W mieście swoich marzeń! Tutaj miała tyle możliwości! Nie to co tam.. To tutaj Spencer zaznała szczęścia; znalazła prawdziwych przyjaciół, poznała miłość swojego życia, dostała się na wymarzone studia, zdobywała doświadczenie w tym co uwielbiała – interpretowaniu uczuć wyrażanych poprzez mowę ciała.Co więc sprawiło, że powróciła do Murine Town po dwudziestu latach rozłąki? Nie wiesz? Och, to przecież takie oczywiste, że przygnała ją tu przeszłość. To ona spowodowała, że zaszyła się w swoim rodzinnym miasteczku. Ale nie powinno cię to zaskoczyć. Przecież każdy przed czymś ucieka.
~.~
Nie wyróżnia się w tłumie, nie stara się zwracać na siebie uwagi. Jest kobietą mierząc metr sześćdziesiąt o jadowicie zielonych oczach i włosach koloru ciemnej czekolady. Jej sylwetce, poza lekką niedowagą nie można nic zarzucić. Lekko zadarty nosek przyozdabiają delikatne piegi, które dodają jej uroku i na swój sposób odmładzają. To i jeszcze parę innych kwestii jak na przykład nieskazitelna cera jak u niemowlaka, duże oczy, sprawiają, że wiele osób przypisuje jej wiek o wiele młodszy niż w rzeczywistości ma.

_________________________________________________
hello.
2 348 komentarzy:
«Najstarsze ‹Starsze 1401 – 1600 z 2348 Nowsze› Najnowsze»[jasne, że wybaczę, co to w ogóle za pytanie! idź, odpocznij, wyśpij się, mną się nie przejmuj! obyś się tylko lepiej poczuła, bo przecież trzeba komuś uratować życie, a potem kupić sukienkę, nie? ;) także... kuruj się, Kochana, jak tam możesz :)
tak, kocham pijanych ludzi xD oczywiście! chociaż jak nie jestem, też są zabawni, czasem nawet bardziej... ;p taa, już biegnę -.-
no to dobrze, cieszę się ;)
ojeżu, musiałaś to mówić?! a mi się tak spodobało granie odważnej i dzielnej ;( ;p no, ja myślę :D xD
no właśnie! dobrze, że nie chodziło o nic innego :D
w porządku, ja już coś tam naskrobałam, także obejrzę ostatni sezon HIMYM do końca i idę już spać ;) dobrze, będę czekać na odpowiedź, bo później robię za nianię, wracam koło czwartej, może piątej i... nie szykuję się na imprezę. nie dostałam zgody od rodziców i barmana, więc ten jeden raz sobie odpuszczę, a odrobię wszystko w karnawale ^^ więc nie, nie rozminiemy się, chyba że Ty gdzieś wyjdziesz wieczorem, ale wtedy spokojnie odbijemy to sobie w piątek ^^
Tobie też, tych erotycznych, tak, żeby zadziałały przeciwbólowo :D jasne, tylko tata już dzisiaj śpi, ma wolne do końca roku ;p i Tobie udanego czwartku, oczywiście - oby Ci się nic nie działo po tym oddaniu krwi i żebyś znalazła najcudowniejszą sukienkę świata! do jutra :*]
[oj, to niefajno, że tak Cię męczyło, ale dobrze, że wreszcie przeszło :) szkoda tylko, że nie mogłaś sobie pomóc, nie?
też racja, bywa i tak ;p ale to już tam szczegół ;p taa... tyle tylko, że jakoś do mnie to kierowanie się sercem nie przemawia ostatnio :/
;p
no, bardzo dobrze :) podziękowałabym, gdyby nie to, że to nie pasuje do nowej Karoli xD ja nie zgrywam, ja JESTEM dzielna i odważna :D mhm ;p
prawie, nie zdążyłam w nocy, zostało mi jeszcze kilka odcinków ;) a potem zaczynam supernatural ;)) no jasne, przejmował się tym wcześniej, ale mi przeszło ;p tak, lepiej odpocząć, racja ;) właśnie - całe mnóstwo czasu :D
TAK :D xD w pięknym stylu, nie? ;> xD mhm ;)) no mnie dzieciaczki przytrzymały dłużej, więc dopiero jestem, ale zmyję z palców farbę, zjem coś i już jestem ^^ a jak Tobie dzień minął? jak się czujesz? kupiłaś sukienkę? ;>]
[nie no, rzeczywiście niemiło, ale w sumie tylko Twoja wina, że się nie zebrałaś wcześniej, nie? ;p zaspałaś? ;> xD
;p bo się odzywa bardziej praktyczna strona mojego charakteru, która kusi mnie filologią rosyjską z angielskim i takami innymi cudami ;p
zna, ale ono nie pasuje do jej światopoglądu xD ale spoko, nowa Karola niedługo się zbierze i zniknie ;p no to dobrze, masz szczęście ;p
jasne, że nie zapomnę! OK, obejrzę kilka, a potem dam Ci znać ;)) tak, ja, cudowna literówka ;p ale w sumie barman też się przejmował, że ja się przejmowałam... no mniejsza xD no w sumie, ale właśnie, zawsze się znajdzie coś, po czym trzeba odpocząć xD po zakupach, w tym wypadku ;)) ;p
WIEM :D ;p no to żeśmy się dziś pięknie zgrały w sumie :D (już będziesz wiedziała, żeby nie ruszać takich rzeczy, to rozumiem ;p na mieście, to tylko kepapy! xD) no to bardzo się cieszę ;) o, czyli znowu będziesz biegać, ale Ci fajnie :D też mam nadzieję, że jutro zdążysz ;)) no to super, coś kupisz, nie? ;))
znikam jeszcze na chwilę, więc na Krakowie odpiszę za jakiś czas ;)]
Targały nim sprzeczne emocje, ożywając ze zdwojoną siłą, gdy tylko drzwi zamknęły się za Spencer. Bez niej wszystko zaczynało tracić swój sens, w którym wcześniej Noah pokładał niezachwianą wiarę - tylko dzięki niej teraz żył, oddychał, funkcjonował w zwyczajny sposób. Tylko dzięki niej odważył się zachwiać fundamenty swojej przyjaźni, mówiąc o prawdziwych uczuciach, jakimi już od dawna darzył Spencer. A skoro nie było w nim już wiary, rozmywał się sens, nie istniało już nic. On nie istniał nigdy więcej, bo bez tej miłości znów był nikim, mężczyzną pogrążonym w żałobie po kolejnej kobiecie, która co prawda wciąż żyła, ale zniknęła z jego życia. Nie było w nim nadziei, że kiedykolwiek zmieni swoje zdanie i wpuści go do swojego świata, o którym wiedział, że powinien należeć też do niego. Gdyby tylko odważył się powiedzieć "kocham" wcześniej, Spencer byłaby teraz z nim, trzymając w ramionach jego dziecko, kochając tylko jego. Leo nie istniałby w jej myślach, tak jak teraz Noah miał przestać istnieć. I choć raniło go to w najokrutniejszy sposób, nie potrafił przestać o tym myśleć, katując się obrazami, wspomnieniami, gdybaniem, a więc wszystkim tym, na co przez ostatni rok nie pozwalała mu Barcelona. Tutaj, teraz odpychanie od siebie niepożądanych myśli nie było już tak łatwe, szczególnie w takim dniu, gdy już nic nie zależało od niego, a w posiadaniu całej władzy była Spencer. Czy była tego świadoma? Chyba nie, bo gdyby wiedziała, jak wiele może zdziałać jednym słowem, nie trzymałaby go w niepewności - odcięłaby pępowinę stanowczym ruchem, nie oglądając się na Noaha. I pewnie nawet nie miałaby wyrzutów sumienia. A tak? Musiał czekać, odliczać sekundy nad szklanką wódki z lodem, wbijać paznokcie w wierzch dłoni i... czekać. Tylko czekać. Nie pozwalał sobie na nic więcej.
Wcześniej powiedział Spencer, że będzie pracował, co było oczywistym kłamstwem w sytuacji, gdy jeszcze nie znalazł dla siebie w Londynie zajęcia. Firma, w której pracował przed wyjazdem, już nie istniała, szukał więc czegoś innego, ale tymczasowo szczycił się statusem człowieka wolnego w najlepszym mieście na świecie. Praca była jednak doskonałą wymówką, by dać przyjaciółce potrzebną jej teraz przestrzeń, skoro planował przez dłuższy czas trzymać się od niej z dala. Przemyślał to sobie już wcześniej, uznając, że zaszywanie się na całe dnie w gościnnej sypialni nie będzie dla niego rozwiązaniem doskonałym, ale na pewno pozwoli Spencer znów poczuć się swobodniej. Chciał uwolnić ją od siebie, a nie znał innego sposobu, jak po prostu zniknąć jej z oczu. Po niej również spodziewał się, że będzie go unikać - wydawało się to w tej sytuacji dziwnie naturalne, jakby nie mogli robić nic innego. Miała rację, twierdząc, że wszystko się zmieni, że już nie może być między nimi tak, jak do tej pory, ale jeśli tylko mogła dać mu choćby cień nadziei, stworzą dla siebie coś nowego. Wtedy nie byłoby to takie złe...
Trzymając się swojego postanowienia, zaszył się w drugiej sypialni, biorąc ze sobą komputer i butelkę wódki. Wcześniej upewnił się jeszcze, że będą mieli co jeść, wstawiając do piekarnika przygotowane w niedługim czasie roladki z pleśniowym serem i pokrojone w plasterki ziemniaki, a potem zniknął już w pokoju, który miał służyć mu za prowizoryczne biuro. Rozstawił się w nim tak, jakby rzeczywiście ciężko pracował, ale tak naprawdę jedynie wpatrywał się tępo w ekran komputera i popijał ze szklanki małymi łyczkami alkohol, mając nadzieję, że to choć w niewielkim stopniu ukoi jego ból i wszelkie lęki. Ale zanim zdołał uspokoić się zupełnie, usłyszał trzask drzwi wejściowych, po którym wszelkie dźwięki ucichły. Nie słyszał kroków, co zdziwiło go i zmroziło w jednej chwili, bo nagle uznał, że ktoś go okrada. Z ciałem spiętym w obronnym odruchu ruszył do korytarza, poruszając się bezszelestnie, a przynajmniej tak mu się wydawało. Nie dotarł jednak nawet do miejsca, z którego mógłby zobaczyć drzwi, bo zatrzymał go kolejny, nowy dźwięk: szloch jego przyjaciółki. I zanim zdążył tak naprawdę pomyśleć, co robi, już był przy niej, kucając tuż obok z łagodnym, zatroskanym wyrazem twarzy i dłońmi gotowymi objąć ją, Jamesa, zrobić cokolwiek...
[a fe, na dodatek krótko - rozkręcę się ;)]
[wiem, jak zawsze ;p niech Ci będzie ;)
aż nie mogę w to uwierzyć xD nie no, spoko, jasne - bywa i tak ;) ale jutro już się ogarniesz, nie? ;))
nie, nie angielska - rosyjska z angielskim, kierunek dwujęzykowy, taki bajer. ale myślałam też o inżynierii biomedycznej, materiałoznawstwie (które, tak swoją drogą, robi mój barman :D), biochemii... dużo tego jest! ;p
wiem, ja też, także tę już wyganiam, bo mnie zaczyna wkurwiać xD tak, ciesz się :D
spadaj... -.- xD wiedziałam właśnie :D ;p
zawsze :D czasem nam się zdarza ;p (o, nie! bluźnisz! xD) fajnie! zazdroszczę, bo ja muszę jeszcze w domu właściwie siedzieć i dostaję kota -.- ;p jeszcze miesiąc... ja dwa tygodnie tylko! ;p]
Z ulgą dostrzegł, że Spencer wcale nie chce go odepchnąć, wręcz przeciwnie - przysunęła się, dając mu do zrozumienia, że może ją objąć. Niczego więcej nie pragnął w tej chwili, jak przygarnąć ją do siebie, pogładzić po włosach i zapewnić, że wszystko będzie w porządku, że wszystko niedługo się ułoży. Najraźniej ona miała podobne potrzeby względem niego: potrzebowała tego wsparcia, które mógł jej dać, potrzebowała odnaleźć w nim przyjaciela. A on mógł jej go dać, mógł odepchnąć swoje uczucia, by choćby w najmniejszym stopniu nie wpływały na jego osądy, by nie brzmiały w jego głosie i nie przemawiały przez gesty. Sądził, że udało mu się to, gdy wreszcie przyciągnął do siebie Spencer, zaczynając powoli gładzić ją po włosach, plecach i ramionach, oczywiście przez cały czas uważając na Jamesa. Oderwał się od niej, gdy zaczęła mówić, by móc odnaleźć jej spojrzenie i z łatwością odczytać, co rządzi jej słowami, jakie emocje wylewa przez łzy. Gorycz i złość usłyszał, ale żal i smutek musiał odkryć na własną rękę. Już wtedy wiedział, że ojciec zadał jej rany głębokie na tyle, że nie zasklepi ich kolejna butelka wina czy gładzenie po głowie. Oto władza, jaką ma rodzic nad dzieckiem.
- Nie. Uważam, że jesteś cudowną matką. Troskliwą, uważną, czułą i cierpliwą. Przecież ty świata nie widzisz poza Jamesem! Dasz mu wszystko, czego będzie potrzebował, wychowasz go lepiej, niż zrobiłby to ktokolwiek inny. Nie wątpię w to, Spencer. - zapewnił ją gorąco i z taką pewnością pobrzmiewającą w głosie, że i ona nie mogła wątpić w prawdziwość jego słów. A przecież Noah wiedział, o czym mówi, bo obserwował ją zarówno teraz, od poprzedniego ranka, a także wcześniej, gdy przyjechał do Murine. I zawsze zajmowała się synkiem najlepiej, jak potrafiła, a nawet jeśli nie była do tego zdolna, zostawiała go w dobrych rękach. Tak robi odpowiedzialna matka - zawsze przedkłada dobro dziecka nad wszystko inne. Wiedział, że tak będzie ze Spencer już zawsze, rozumiał to doskonale, choć nie był ojcem. Ale gdyby był... Kochałby swoje dziecko tak, jak ona, opiekowałby się nim tak, jak ona. Chciał to też jej powiedzieć, ale w zamian z jego ust popłynęły inne słowa pocieszenia, którymi starał się zapewnić ją, że ojciec kiedyś zrozumie swój błąd. To było jasne, że gdy zobaczy, jak cudowną matką jest jego córka, opamięta się i będzie chciał cofnąć swoje raniące słowa. Wtedy będzie wiedział, że nigdy nie miały prawa stać się realne.
[nie idzie mi dzisiaj, wybacz, ale trochę mnie też głowa boli, a ketonal mogę wziąć dopiero za jakąś godzinę -.-]
[:D ;p zawsze mam, nie wiem, o co Ci chodzi ;p
no, to już brzmi normalniej ;p ale muszę zgodzić, to opóźnienie nie miało wpływu na nic później, więc jest... Ci wybaczone? xD no to już zdążysz, musisz :D
właśnie tak mega urozmaica, bo teraz potrzeba coraz więcej takich tłumaczy i nauczycieli, nie wiadomo tylko, jak to będzie wyglądać za kilka lat. ale teraz jest tak, przynajmniej tutaj, na Śląsku, że potrzebują rusycystów, a wcale nie ma ich tak wielu ;) e tam, fizyka ;p ale czemu nie próbować? ja sobie mówię, że będę zdawać wszędzie i na wszystko xD ano on chce mieć specjalność w materiałach funkcjonalnych, a potem siedzieć w nano-materiałach, więc raczej tak pod kątem badawczym bardziej na to patrzy. myśli nawet o zostaniu na uczelni, ale mają dużo doktorantów, więc nie wiadomo, czy będzie dla niego miejsce. zresztą, jeszcze dwa lata prawie, także spoko ;) wiem właśnie :D
OK, mamo... ;p wiedziałam, że się ucieszysz :D
dobrze ;p
;)) ;p (no ja myślę! :D) nie mam, ja jeszcze na Sylwestra nie mam! a potem wesele, trzecią kieckę potrzebuję... -.- ;p ale właśnie, wystarczy na dobry sklep trafić i kupię wszystkie za jednym zamachem :D
tak, czy coś :D
kuźwa -.- a przed chwilą, trochę wyżej, napisałam "zapachem" zamiast "zamachem", także miałabyś kolejny powód do śmiechu -.- ;p weź, żebym ja zaraz nie zaczęła u Ciebie szukać! xD]
Czuł na karku dotyk jej palców, ale tym razem, zupełnie inaczej, niż zrobiłby to kiedyś, nie pozwolił sobie na dopowiadanie pewnych elementów. Miał taki czas, gdy w każdym ruchu Spencer odnajdywał ukryte, tłumione uczucia, gdy w jej oczach zawsze widział czułość, a w głosie pobrzmiewały przeznaczone tylko dla niego miękkie, pieszczące uszy nuty. Teraz jednak nie wolno mu było rozpraszać się w podobny sposób, a myśl, że już nigdy nie będzie mógł choćby pomyśleć o niej, dotykającej go w mniej niewinny sposób, bolała go. Ale był gotowy na takie poświęcenie, jeśli dzięki temu miał wciąż mieć ją przy sobie, zatrzymać jedynie jako przyjaciółkę. Musiał opamiętać się i schować wszelkie niepożądane odruchy i gesty najgłębiej, jak tylko się da, żeby już nic nie pozwalało jej wątpić w jego czyste intencje. Chciał, by zawsze pamiętała, że chce tylko jej dobra i szczęścia, i bezpieczeństwa.
A potem nagle odsunęła się, mrużąc oczy w grymasie, którego najpierw nie poznał. Dopiero po chwili dotarło do niego, że wyczuła zapach wódki, który zdążył przylepić się do niego, a także to, że wcale nie patrzy na niego ze złością, a z rozbawieniem, którego zupełnie nie rozumiał. Nie miał jednak zamiaru narzekać, bo nie chciał narazić się na jej gniew, więc tylko cofnął się zupełnie, by już nie owiewać jej swoim alkoholowym oddechem. Gdy padły jej słowa, zrozumiał też, że nic nie wyszło z jego misternego planu dawania jej przestrzeni pod przykrywką ciężkiej pracy, która wymaga maksymalnego skupienia i dużo czasu. Przejrzała go, zastanawiał się tylko, czy zdradziła go ta wódka, czy może coś innego, już wcześniej. Ale to nieważne - przecież Spencer zawsze wszystko wiedziała.
- Miałem. - wymamrotał cicho i nieco niechętnie, a potem wstał razem z nią, nie mając już nic więcej do roboty. Znowu. Chciał co prawda powiedzieć coś jeszcze, ale nic nie przychodziło mu do głowy, a wolał odpuścić sobie wszelkie standardowe frazy. Przecież Spencer wiedziała, że w końcu będzie lepiej, jeśli nie zupełnie dobrze. Odprowadził ją wzrokiem, gdy szła w kierunku jego sypialni, kołysząc w ramionach znużonego Jamesa, a potem zamarł, gdy odwróciła się. Sekundę przed tym, jak padły jej słowa, wiedział, co powie. I ta świadomość wcale nie pomogła mu przyjąć tego lepiej. Skinął jednak głową jak kaczka, a potem pomaszerował do pokoju, w którym rozstawił swój udawany kącik pracy, by pozbierać jakieś pojedyncze kartki czy dawne szkice, do których wciąż lubił wracać w wolnych chwilach. Z sentymentu nie wyrzucał żadnych swoich projektów, choć niektóre po prostu przeniósł do komputera i miał je jedynie jako maleńkie ikonki w podzielonych tematycznie folderach. O dziwo, czekając na Spencer nie myślał wcale o tym, co go czeka, a jedynie skupił się na przyziemnych rzeczach. Musiał posprzątać, przede wszystkim schować butelkę wódki, z której dużo już ubyło, a także szklankę, a potem poprawić łóżko z wymiętą pościelą, otworzyć okno, by pozbyć się oparów alkoholu. I dokładnie w chwili, gdy skończyły mu się wszystkie te zajęcia, w progu sypialni zjawiła się Spencer. Zaprosił ją do środka gestem, zmuszając się do nikłego uśmiechu, z którym wyrzucił z siebie standardową frazę: wejdź, siadaj, rozgość się. A potem nie miał innego wyboru, jak czekać.
[miałam nadzieję, że dam radę jeszcze odpisać, ale zasypiam już, niestety. wybaczysz? :) jutro będę pewnie dopiero koło trzeciej, może nawet później, ale siadam do nauki wreszcie, więc nie będzie mnie już tak dużo na blogu, jak przez te ostatnie dwa tygodnie. ale jakoś sobie poradzimy, jak zawsze, nie? ;)) dobrej nocy, więcej erotycznych snów, żebyś się jutro już na nic nie spóźniła, dobrze czuła po oddaniu krwi i kupiła wymarzoną kieckę na studniówkę z węgielkami :D do spisania, ciao! :*]
[po kolei, czyli od końca:
widziałam! jejku, ale cudnie - tak mi się właśnie marzyło, żeby się z Oskara zrobił słodziak :D tak, tak, pomińmy xD (na pewno tak właśnie było! ;p)
to ja czekam, znaczy zjadam coś, odpisuję i czekam, choć pewnie już jesteś/będziesz... mniejsza z tym xD
oczywiste, ale tylko czasami, wiesz? ;p prawda, MY :D ;))
taa... nic mi z tej nauki na razie nie wyszło i już dzisiaj sobie odpuszczę, ale jutro wezmę się za to od samego rana, na pewno :D xD
ja myślę, że o nic ;p
dokładnie tak :D nie wiem, kim jesteś, jeśli się nie spóźniasz... czy coś xD tak właśnie, ciekawe... ;>
nieważne ;p taa ;)) dobrze, wybacz, tak mi się wymsknęło ;p ;) haha, jasne xD całkiem ;)
aha, aha, spoko ;p zdarza się :D ;p
(hahaha xD) mam nadzieję ;)
bolała właśnie, więc sobie poszłam! ;p
weź, zła kobieta jesteś! ;p mam Ci wypomnieć najzabawniejsze literówki świata? ;> xD jestem do tego zdolna, przecież wiesz! ;p
także znikam jeszcze na chwilę, ale potem już jestem... cała Twoja :D mów, jak było - oddałaś w końcu tę krew? ;>]
Z niepokojem śledził każdy ruch Spencer, jakby dzięki temu mógł przewidzieć, co stanie się za chwilę. Wpatrywał się w nią z obsesyjnym wręcz uporem, gdy podeszła do stolika i sięgnęła po jedną z jego prac, muskając papier opuszkami palców. Nie spuszczał z niej spojrzenia też wtedy, gdy odkładała projekt na stertę pozostałych, a także później, kiedy zajmowała miejsce na brzegu łóżka. Przez cały ten czas stał nieco z boku zupełnie nieruchomo, mimowolnie wstrzymując oddech, jakby dzięki temu mógł powstrzymać też inne sprawy. Najbardziej pragnął teraz odsunąć w czasie tę rozmowę, uznając, że nie jest gotowy na słowa, które mogły paść z ust Spencer. Nie miał pojęcia, czego się spodziewać, choć nie liczył na to, że będzie to łatwa rozmowa. Ani też na to, że po niej nic się nie zmieni. Miał teraz usłyszeć tak lub nie dla swoich wcześniejszych propozycji, które nagle wydawały mu się zupełnie pozbawione sensu, wręcz idiotyczne. Zastanawiał się, czy dlatego wcześniej nie dostał odpowiedzi, bo Spencer doszła do tych samych wniosków, ale po chwili stwierdził, że to niemożliwe. Powiedziałaby mu o tym. I z tą pewnością - że cokolwiek nie usłyszy, jakkolwiek go to nie zrani, ona będzie z nim szczera i powinien to docenić.
Usiadł na łóżku tuż obok, na miejscu, które Spencer wskazała mu krótkim poklepywaniem. Oczywiście, że nie przypisał temu żadnego głębszego znaczenia, bo doskonale wiedział już, że niczego takiego nie może z jej strony oczekiwać. Nie kochała go, nie czuła do niego nic poza zwykłą, przyjacielską sympatią, więc niczego więcej nie mógł się doszukiwać w jej ruchach. Nie mógł się jednak powstrzymać przed ponownym wstrzymaniem oddechu, gdy ona zbierała w sobie siłę i odwagę, by wreszcie odezwać się. Jej słowa, choć będące wystarczająco poważną deklaracją, by zwalić Noaha z nóg, nie wywołały w nim żadnej reakcji. Pilnował się, by nie drgnął żaden mięsień w jego twarzy, by nie poruszyło się ciało. Nie zapanował jedynie nad oczami, które w jednej chwili rozbłysły nadzieją, co było miłą odmianą po tym, jak dotąd straszyły swoją ciemną, mroczną barwą. Nie mógł jednak pozwolić, by ta wiara, która w nim zapłonęła, zrobiła z niego kogoś innego, niż był dotąd. Jego priorytetem była troska o Spencer i pamiętał o tym, musiał więc upewnić się, że nie robi niczego wbrew sobie. I, oczywiście, że dobrze ją zrozumiał, choć nie dopuszczał do siebie tej myśli, że powiedziała to, co powiedziała...
- Jesteś tego pewna? - zapytał cicho, ledwo powstrzymując się przed sięgnięciem do jej dłoni i przytrzymaniem jej, bo choć ze strony Noaha byłby to w tym wypadku czysto przyjacielski gest, ona mogła już odebrać go inaczej. - Chodzi mi o to, czy... Nie powstrzymują cię żadne obawy? Nie masz jakichś wątpliwości? - uściślił, mimowolnie zagryzając w podenerwowaniu wnętrze policzka. Chciał, by wiedziała, że wciąż jest jej przyjacielem, więc może mu powiedzieć o wszystkim: czego się boi, co ją martwi. W tej sytuacji zależało mu na szczerości szczególnie bardzo, bo miała mieć znaczenie także później, gdy już... będą razem. To brzmiało źle, bo przecież doskonale wiedział, że nie stworzą prawdziwego związku, a na pewno jeszcze nie teraz, ale brakowało mu innego określenia. Może powinien po prostu nazywać to układem, w którym jedno daje, a drugie bierze.
- I, Spencer, jak ty to sobie wyobrażasz? Jak chciałabyś, żeby to wyglądało? - mówił dalej, nie dając jej czasu na odpowiedź, jedynie marszcząc brwi, gdy uświadomił sobie, że "to" brzmi bardzo niepewnie. Chciał, by ona określiła zasady, by jakoś nazwała ich relację, tyle tylko, że obawiał się, iż Spencer oczekuje tego samego z jego strony. Ale tego akurat nie mógł za nią zrobić.
[w porządku, poczekam, ogarniaj się ^^]
[co Ci nie pasuje w moim cudownym, słodkim i boskim Oskarku? ;( kiedy on jest taki cudowny, słodki i boski! :D ;p (no jasne! ;p)
bo czasem mi się wydaje, że się wkurzysz, jak wczoraj, gdy zniknęłam dokładnie w momencie, w którym odpisałaś ;p mhm ^^
no przecież, że musi, więc wyjdzie! mam tego trochę, więc jeśli nie zacznę jutro, nie zdążę, także... musi ;p
taa, niech będzie ;p
haha, spoooko xD oczywiście, wiem, zauważyłam już ^^ no to jestem z Ciebie bardzo dumna, wiesz? :D xD
dziękuję! :D ;p
haha, właaaśnie :D
jaki nieogar xD dziś też trochę, ale spoko, tabletka za godzinkę i już będzie dobrze ;))
oczywiście, od zawsze ;p OK :D xD ale wiesz, jakbyś chciała, to zawsze mnie znajdziesz, nie? ;> ;p niestety? e tam... ;p
wiem :D ^^ no to super! a jak się czułaś potem? przeżyłaś, to widzę, ale tak ogólnie jak? ;) cuudnie! zazdroszczę :D w jakiejś sieciówce kupiłaś? ;>]
Czuł, że słowa przychodzą Spencer z trudem, i doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że to tylko i wyłącznie jego wina. Znów za bardzo naciskał i zadawał zbyt wiele pytań, a to od zawsze było przyczyną jego kłopotów w życiu prywatnym, bo tak naprawdę nie miewał zbyt długich okresów, gdy był prawdziwie szczęśliwy. Miał jednak nadzieję, że teraz będzie już inaczej, bo nareszcie będzie przy niej - przy kobiecie, na której mu zależało, którą kochał. I wiedział, że dla niej to nie jest w najmniejszym stopniu łatwe, więc jego zadaniem było sprawić, by poczuła się trochę pewniej, by przestała się zamartwiać. Ciągłe pytania z jego strony nie mogły jej pomóc, na pewno nie w tej chwili, bo może w innej sytuacji byłaby w stanie docenić tak wyrażoną troskę, ale nie mógł jej mieć tego za złe. Powinien zamilknąć, uciszyć własne wątpliwości, by Spencer mogła dojść do głosu i sama, po kolei i we własnym tempie mu wszystko wyjaśnić. Czekał na ten moment z niecierpliwością.
Teraz jednak nie miał już innego wyboru, jak zapisać w pamięci wszystkie słowa, które padły, by potem trzymać się ich kurczowo. Nie miał dostać teraz już nic więcej, więc musiał zadowolić się tą marną namiastką czegoś nie do końca określonego, na co czekał. Ale pogodził się z myślą, że jest stworzony do czekania, więc teraz skupił się już tylko na Spencer, nie na swoich obawach i mnożących się w pytaniach wątpliwościach. To już nie było ważne - wiedział wszystko, czego było mu tak naprawdę potrzeba, resztę ona miała mu dawkować, powoli i ostrożnie. Nie mógł mieć nic przeciwko temu.
- W porządku. Rozumiem. - odparł, a jego głos zabrzmiał wręcz twardo, gdy starał się przekonać Spencer, że nic więcej nie musi mu mówić, bo to, co usłyszał, na razie mu wystarczy. Zastanawiał się, czy powinien powiedzieć jej o tym wprost, ale po chwili poczuł, że głos odmówiłby mu posłuszeństwa, wolał więc milczeć. Przez dłuższy czas trawił usłyszane słowa, nie spuszczając spojrzenia z przyjaciółki, by wreszcie sięgnąć po jej dłoń już bez niepewności, która towarzyszyła mu poprzednio. Uścisnął ją, chowając pomiędzy swoimi palcami, w objęciach których wydawała się maleńka i krucha jak dłoń dziewczynki.
- Zostawimy to teraz w ten sposób, ale wrócimy do rozmowy za jakiś czas. Kiedy będziesz gotowa. - zaproponował cicho, unosząc brwi w niemym pytaniu, gdy zastanawiał się, czy to na pewno dobry pomysł. Nic innego nie przychodziło mu jednak do głowy, więc nie miał lepszego wyjścia, jak tylko odczekać odpowiednio długo, a potem powtórzyć swoje pytania. Na razie nie miał zamiaru działać w jakikolwiek sposób, chciał tylko wciąż być przyjacielem dla Spencer, choć nie był pewien, czy zda to egzamin. Ale musiał spróbować, bo miał już przed nosem tę swoją obietnicę, przed którą broniła się Spencer. Powiedziała przecież, że jeśli będzie gotowa kogoś pokochać, będzie to on. Dla niego znaczyło to więcej, niż mógłby się spodziewać.
[kłamczucha! napisałaś wcześniej, że coś Ci nie pasuje! ;p (nie no, wierzę, oczywiście, że wierzę! tak, pamiętam o tym ;) ;p)
no tak, bywa, ale i tak możesz się wkurzać, nie? ;p nie, ja nie, bo wiem, że częściej ja tak robię! ;p
dobrze, mamuś, będę :D a Ty? ;> też siadasz? ;))
;) ;p
pamiętaj o tym! :D
:))
no nic właśnie ;p OK ;))
hahaha, spoooko :D mhm ^^ ;p
no to super ;) o, no ciekawe, jak być wyglądała bez litra krwi xD a wiesz, że tak właśnie przeczuwałam? xD ten sklep normalnie za mną CHODZI! :D ;p masz rację, będziesz się wyróżniać, to na pewno! i bardzo dobrze, że nie będzie taka tylko na raz, bo i po co Ci taki ciuch potem w szafie, nie? cuudnie ;))]
Ze zdziwieniem, ale i ogromną, niewysłowioną wprost ulgą przyjął nagłą bliskość Spencer, która pozornie przyszła jej tak łatwo, jak dawniej. Po prostu przybliżyła się do niego i odnalazła swoje stałe miejsce na jego kolanach, miejsce, które od lat należało tylko do niej, tak samo jak wgłębienie tuż przy szyi, pasujące do jej głowy jak odlane z gipsu. I on bez wahania wczuł się w swoją zwykłą rolę, obejmując ją ramionami z cichym westchnieniem ulgi. Znów była przy nim, a to na razie wystarczało mu za wszelkie obietnice i wyznania, skoro i tak na nic więcej z jej strony nie mógł liczyć. Nawet już nie chciał, bo teraz wiedział, jak trudne to dla niej jest i jak wiele energii wymaga. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że zmęczył ją ten dzień i napięta sytuacja między nimi, chciał więc to jakoś naprawić. Ale najpierw musiał pobyć egoistą, po prostu trzymając ją przy sobie, nasycając się jej obecnością, choć nie pozwalał sobie na zbyt dużo myślenia. Wiedział przecież, że w jego ramionach skryła się przyjaciółka, nikt więcej, więc tak też ją obejmował, tak o niej myślał. W tej kwestii potrafił być konsekwentny, wiedział to - nie tak łatwo go skusić czy złamać. Ale gdy odsunęła się, odczuł to niemal jak fizyczny cios, choć z ulgą zrozumiał, że chodziło tylko o to pytanie, o jakąś wątpliwość, której pozwoliła przybrać kształt słów i wyjść na światło dzienne. Z pewnym bólem zrozumiał, że miał rację, sądząc, że teraz Spencer myśli tylko o sobie, ale przecież zachęcał ją do tego, tego dla niej chciał. Nie mógł teraz narzekać, jego rola była zupełnie inna i chciał, z całego serca pragnął dobrze się z niej wywiązać.
- Oczywiście, że jestem pewien. Chcę tutaj być. - odparł niemal natychmiast, bez wahania, pewnie i spokojnie - Spencer nie mogła mieć wątpliwości, że przemyślał wszystko dokładnie już wcześniej. Tak samo jak musiała wiedzieć, że jego "tutaj" obejmuje ją i Jamesa. Chciał, by pamiętała, że już nie chodzi tylko o nią, ale że pamięta także o jej synku jako o nieodłącznej części jej samej. Wiedział, że od teraz nie będą już istnieć osobno, o ile kiedykolwiek można było mówić o nich jako o dwóch organizmach. Ale Noah rozumiał to i, wbrew wszystkiemu, bardzo mu się to podobało, bo zdążył polubić Jamesa i opiekę nad nim, i już nie wyobrażał sobie być ze Spencer bez niego. Było to dla niego wrażenie nowe, ale nie nieprzyjemne, gdy czuł głęboką i silną potrzebę, by zaopiekować się tym przesłodkim chłopcem.
[a, no chyba, że tak ;p ale nie chciałam Tobie psuć, Oskarowi tylko! wybacz ;) (oczywiście, że masz rację, Kochana! :D ;p)
bardzo to pocieszające było -.- ;p może trochę, ale to tylko, jakbyś tak zaczęła mega przesadzać, ale jak tak, to nie ;) spoko, spoko, aż taka zołza nie jestem! ;p
coś się znajdzie! pomyślisz... jutro! xD
mhm ;)
jasne, że nic ;p
tak, obyśmy się nie dowiedziały! weź, to byłoby makabryczne... a fe! / jakiś miałam takie dziwne przeczucie ;p oczywiście, a kto chce? ;)) jasne, że tak, niech się przyda! a jeszcze w takim kolorze, to też później na lato i w ogóle, nie? bosko... :D
i w ogóle będę się już powoli zbierać, znaczy teraz sobie idę poogarniać wszystko, ale wrócę i odpiszę na pewno tutaj, a na Krakowie... może ;) także będę niedługo, tak myślę ;)]
[i właśnie zrobię to, o czym rozmawiałyśmy - zniknę bez odpisywania na cokolwiek, a to za sprawą moich cudownych, przewrażliwionych rodziców. po prostu muszę już iść i mam nadzieję, że zrozumiesz. i że wybaczysz, jeśli odpiszę rano - postaram się jak najwcześniej, bo później siadam do nauki, jak już mówiłam. także dobrej nocy, słodkich snów (kontynuacji tych erotycznych też :D) i miłego dnia jutro, oczywiście! ^^ do spisania jutro :* :)]
[dobrze, że Ci uwierzyłam tylko troszkę i się aż tak bardzo nie wystraszyłam ;p nieładnie sobie ze mnie robić takie żarty, wiesz?! ;p ale spoko, wiem, że Ty wyrozumiały człowiek jesteś i mi wybaczysz właściwie wszystko :)) no tak, jasne, żadnych erotycznych :/ a mi się tak marzyło... :D
haha, LITERÓWKA :D no ale, niestety, masz rację - wychodzi na to samo ;p (nie miałam innego wyboru, nie? ;p)
nie, nie zależy mi ani trochę! :) ;p taa, już widzę, jak zapamiętujesz xD wczoraj byłam tą miłą, nie-zołzowatą, a dzisiaj... przekonamy się jeszcze ;>
haha, taak, już widzę, jak siedzisz nad książkami i czegoś dla siebie szukasz xD
;))
tak, zakończmy już :) o, poprawnie :D / właśnie :D ^^ bo to w sumie większość w sklepach to czarne sukienki, nie ma specjalnego wyboru, a poza tym - to zazwyczaj też jest bardzo uniwersalny zakup ;) ale dobrze, że kupiłaś inną ^^ mhm ;))]
Kolejne jej słowa znów odczuł jak okrutny cios w brzuch, który odebrał mu oddech i psychicznie podłamał go na kilka długich chwil. Spencer wciąż zarzucała mu to samo: brak wyczucia i egoizm, co może i nie było błędnym osądem, ale na pewno niezwykle raniącym dla niego, bo dotykał miejsc, które od dawna już bolały. Dręczyły go palące, złośliwe wyrzuty sumienia, z którymi nie umiał i chyba nie powinien sobie poradzić, bo należała mu się jakaś kara za to, co zrobił swojej przyjaciółce. To nie zmieniało jednak faktu, że chciał, by teraz ona nieco podniosła go na duchu, by powiedziała, że wszystko jakoś się ułoży, może jeszcze nie teraz, ale niedługo. Nie mógł jednak o to prosić, a już tym bardziej nie mógł wymagać, by wciąż odgrywała rolę jego powiernika, bo sam nadał jej nowe prawa i nowe obowiązki. Ale wtedy, gdy myślał o tym, zastanawiając się, gdzie znajdzie dla siebie choć cień ulgi, dotarło do niego, że nie to Spencer miała na myśli, mówiąc, że ich sytuacja nie jest fair. Zrozumiał, że tymi słowami solidaryzowała się z nim w tym dziwnym rodzaju cierpienia, które przeżywał, bo i ona przechodziła przez podobne trudy. I z tym wnioskiem ogarnęło go nagle rozczulenie, z jakim dotąd nie wolno mu było patrzeć na Spencer - tym razem również ukrył to uczucie, ale w duchu uśmiechał się wciąż ciepło, myśląc o tym, że kiedyś nie będzie musiał już grać.
- Tak, wiem. Nie przepraszaj już. - odszepnął po chwili, wracając do gładzenia pleców brunetki w jakimś niespiesznym rytmie, który wyznaczało bicie jej serca, tak mu teraz bliskie, tak doskonale wyczuwalne przez dzielące ich ubrania. Znów musiał powstrzymać swoje myśli przed zagalopowaniem się w niedozwolone rejony, ale nie było to tak trudne, jak się spodziewał. Wystarczył głęboki wdech, który przyniósł mydlany zapach włosów Spencer.
A potem znów uciekła z jego ramion, tym razem już nie mając zamiaru wracać do jego objęć. Ze zdziwieniem patrzył, jak zsuwa się z jego kolan i znika za drzwiami, nie patrząc już w jego stronę, jakby bała się, że będzie chciał ją zatrzymać. Rzeczywiście miał na to ochotę, bo czuł, że czegoś tutaj jeszcze nie skończyli, ale nie dostał do tego żadnych praw - tylko Spencer mogła mu je nadać, ale ona zniknęła, zostawiając go z dziwną pustką w ramionach i w sercu. Opamiętał się jednak szybko, odrzucając od siebie całe drażniące go rozmazanie, by znów być tym pogodnym, przyjacielskim Noahem, do którego poprzedniego dnia przyszła Spenc. Z cichym westchnieniem opuścił pokój, by najpierw zajrzeć do Jamesa, który wciąż spał spokojnie, otoczony murem z poduszek. Zostawił uchylone drzwi, a potem ruszył za zapachem przypraw i piekącego się mięsa w stronę kuchni, w której od rozgrzanego piekarnika biło rozkoszne, wonne ciepło. Odczekał jeszcze kilka chwil, zanim zajął się rozłożeniem jedzenia na talerze, by było gotowe w momencie, w którym zjawi się Spencer. Zanim jednak wyjął mięso i upieczone na złoto ziemniaki, nakrył do stołu w rzadko używanej części jadalnianej jego przestronnego salonu, ustawiając talerze i sztućce, składając serwetki, wybierając ulubione kieliszki do wina. Cieszył się, że to tylko obiad, więc nie było mowy o żadnym romantycznym nastroju, który był wręcz niepożądany w ich obecnej sytuacji.
[i to nie jest śmieszne! ;p przeprosiny przyjęte, czy coś :D cieszę się :) marzyło... ehem, nie? z Jonem... :D
haha ;) ;p (właśnie ;p)
mhm ^^ a co zapamiętałaś? ;> ;p nie, chyba nie :D ;p
tak, na pewno bardzo Ci przykro! xD dobrze, to ja trzymam za Ciebie kciuki, a Ty trzymaj za mój referat o korozji, OK? ;)) btw. co porabiałaś dzisiaj ciekawego? ;>
widzisz, i tak się zachwycasz jakąś czarną sukienką! xD zachwycaj się swoją! :D ale z tymi akcentami to też niegłupia rzecz, bo sama pomyślałam, żeby na to wesele założyć taką cudowną, granatową sukienkę, którą mam w szafie, ale dobrać do niej czerwone dodatki + czarna lakierowana kopertówka i takie same szpilki :D i się teraz jaram moim zestawem! ;p o, ale praktycznie przemyślane - gorzej, jak jeszcze jakaś dziewczyna będzie miała w podobnym kolorze i potem ta rozkmina: ja czy ona? xD]
Był właśnie w trakcie sprawdzania, czy mięso aby na pewno jest już gotowe, gdy usłyszał wołania Spencer. Bez wahania porzucił długą wykałaczkę, zatrzaskując piekarnik, by natychmiast ruszyć w stronę łazienki. Bez słowa pokiwał głową, słysząc prośbę przyjaciółki, a choć nie miał ochoty zostawiać swojego dania bez opieki, obawiając się, że gdy wróci, zastanie je już przypalone, od razu ruszył w stronę drzwi. Bruno zerwał się za nim, myśląc, że to pora spaceru, ale gdy usłyszał stanowczą komendę "Zostań!" z ust swojego pana, tylko usiadł przy drzwiach, popisując żałośnie i uderzając pazurami i ciemne deski parkietu. Nie zdążył jednak zatęsknić, bo zaraz Noah był z powrotem, niosąc walizkę Spencer i podzwaniając kluczykami od jej samochodu, choć na dole nie był w tak wyśmienitym nastroju, gdy uświadomił sobie, że nie ma pojęcia, czym jeździ jego przyjaciółka. Na szczęście jej auto nie stało daleko, więc natychmiast rzuciło mu się w oczy, gdy nacisnął guzik otwierania centralnego zamka. Wrócił na górę, ciesząc się już z czegoś, czego do końca nie potrafił określić, a choć pewnie było to nie na miejscu, Noah nie planował się powstrzymywać. Rodziła się w nim powoli nowa nadzieja, jakieś nikłe przeczucie, że teraz będzie już tylko lepiej. Niemal drżał w oczekiwaniu na chwilę, gdy będzie mógł pomyśleć sobie, że już nic nie chce zmieniać. Wiedział, że nadejdzie, może już niedługo.
Walizkę odstawił Spencer do sypialni, w połowie korytarza uświadamiając sobie, że łazienka jest już pusta, a przez otwarte drzwi wylewa się stamtąd na całe mieszkanie ciepłe, wilgotne powietrze. Po cichu, by nie obudzić Jamesa, zapukał do drzwi swojego pokoju, wchodząc dopiero po kilku sekundach, gdy nie padło żadne przyzwolenie albo po prostu on go nie usłyszał. Zamarł jednak, gdy przestąpił przez próg, mając w planach jedynie postawić walizkę zaraz przy wejściu i zniknąć. Wiedział, że tak powinien zrobić, nawet nie podnosząc wzroku, ale mimowolnie oczy uciekły mu w chwili, gdy dostrzegł nagie nogi Spencer pokryte siateczką kropel, które nie zdążyły wyschnąć po kąpieli. Stawiając walizkę na podłodze nie odrywał od niej wzroku, śledząc znajome krągłości zakryte materiałem puszystego ręcznika, który kończył się w strategicznych miejscach, właściwie ledwo zakrywając jej ciało. I gdy uświadomił sobie, co takiego właśnie zrobił, natychmiast wycofał się, zawstydzony i zły na siebie. Zamknął za sobą drzwi, odruchowo przepraszając Spencer cicho, by od razu ruszyć do kuchni, mamroczą pod nosem obelgi pod swoim adresem, z których najłagodniejsza brzmiała: idiota.
Gdy tylko wrócił do kuchni i pachnącego apetycznie obiadu, zajął się przygotowaniem wszystkiego z takim zaangażowaniem, jakby od tego zależało jego życie. Układał na półmisku parujące ziemniaki, posypując je obficie koperkiem i wciąż zastanawiając się, czy Spencer mogła zauważyć w jego zachowaniu coś dziwnego. Doszedł do wniosku, że nie, bo przecież stał w progu sypialni zaledwie kilka sekund - o kilka sekund za długo, ale przecież nikt nie musiał o tym wiedzieć. A już na pewno nie ona. Stawiał na stole ostatnie dodatki, gdy w ciszy mieszkania rozległ się dyskretny trzask zamykanych drzwi sypialni Noaha.
[wiem, marniutko, nieważne ;p jeśli nie planujesz niczego specjalnego, przesuń trochę, aż coś specjalnego przyjdzie Ci do głowy :D ^^ a ja teraz znikam, mój ledwo zaczęty referat woła o odrobinę uwagi ;p]
[jest?! -.- ;p tak, czy coś ^^ no weź, ja sobie tylko o nim śnić chciałam, to przecież nie zbrodnia... xD
wow, nie wierzę normalnie xD ;p właśnie na to miałam nadzieję ^^
tak, mhm ;p DOPSZ :D aa, takie cuda ;D zazdroszczę Ci w sumie ;p bo ja musiałam wstać rano, żeby jechać na giełdę z siostrą, potem sprzątałam, robiłam obiad, a potem wreszcie usiadłam do tej nauki, ale ledwo to ruszyłam, bo ten pieprzony referat zajmuje mi tyle czasu, że ja pierdole -.- ale jeszcze mam trzy dni, nie? :D a potem mam ściąganie szwów i w sumie sobie może jeszcze dwa dni odpuszczę, także wiesz, mam czas ;)
no nie, nie powiedziałaś, wybacz ;p to dobrze, poprawnie :D ja mam same dobre pomysły, Moja Droga! ^^ oczywiście, będzie cuuudnie :D tak, też racja ;)
tak, mhm ;p ja też nie wiem, miałam nadzieję, że Ty coś wymyślisz! ;p musisz mieć jakąś wizję, co tam Spencer zrobi, bo Noaś się tylko do niej dostosowuje cały czas ;p]
[no fajnie, wszystko na mnie! ;p właśnie ;D ;p jasne, że Leoś by przeżył, musiałby! no i w ogóle to ja widziałam taką scenę jego powrotu - wchodzi do domu przy Cynamonowej, a tam półnaga Spencer całuje się z innym facetem xD także możemy pisać to, co już w sumie zaczęłyśmy, ale zależy, czy chcemy zacząć od jakichś nieśmiałych pocałunków, czy od razu robimy akcję ze zbyt dużą ilością alkoholu i porannymi wyrzutami sumienia ich obojga :D to już zostawiam do decyzji Tobie, tak samo jak wszystkie inne okoliczności :D
reszta nawiasu za chwilę, a potem znowu znikam, niestety :/]
[oczywiście ;p mówisz, - burzysz się, że on Twój, a ja tylko tak... niewinnie... o nim... xD
haha, skąd ja to wiedziałam, hę? xD troszeczkę tylko, minimalnie :D
e tam, do bólu głowy przez ten ketonal jestem już przyzwyczajona, tak samo, jak do wszystkich innych bólów xD a jesz czy nie jesz, co? ;> bo może mamusia ma rację... :) / no tak, troszeczkę ;p e tak, jak się zbierzesz, to masz jeszcze właściwie trzy dni! :D także spoko ;)
nie, nic takiego nie robię :/ ;p masz szczęście, że wiesz! ;p oczywiście :D]
[aż tak chcę, jaram się tym, bo będzie kolejny dramat! :D ^^ nie, nie zabije, ja się o to postaram... chociaż nie obiecuję, że nie zabije Noasia xD ale wiesz, jeśli Spencer też będzie na niego zła, że tak zniknął, że "umarł", to on jej będzie musiał wybaczyć :D i nie będzie miał prawa wypominać ;)
w porządku ;)) o! o! o! a wiesz, co nam może dodatkowo urozmaicić wątek? jakby się później Spencer bała, że jest w ciąży! no pomyśl tylko: Noaś taki w głębi duszy ucieszony, bo mu się marzyło dziecko, ale przejęty tym wszystkim, z wyrzutami sumienia i w ogóle, a ona przerażona po tym wszystkim, co miała z Jamesem i w ogóle... ;> :D
;)
przeczytałam, już za późno ;p nie było źle ;)) OK, coś się wymyśli ;) nie, moje dziecię nie jest aż takie złe! ;p
mhm ;p oczywiście, że niewinne! no co? ja tam mogę Ci opowiedzieć... ;> xD
OK, OK... ;p tak, na pewno xD a żebyś wiedziała, że nie będę! ;p
no i dobrze ;) ale skądś się Twojej mamy obawy wzięły, nie? ale dobrze, wierzę Ci przecież, pamiętam jeszcze, że Ty to głodomór jesteś :D / mhm ;) właśnie, jak zawsze, nie? :D
oczywiście, że nie! ;p całe szczęście! :D ;p]
On też czuł pomiędzy nimi to napięcie, które początkowo przypisywał słowom, jakie padły, a przede wszystkim swoim uczynionym w nieodpowiednim momencie wyznaniom. Spodziewał się przecież, że ich relacja zmieni się po tych wydarzeniach, bo nie mogła to być już dalej ta prosta, zupełnie nieskomplikowana przyjaźń, jaką dzielili dotąd. Z jego strony mogło co prawda nie zmienić się zupełnie nic, bo był mistrzem w udawaniu i ukrywaniu swoich uczuć, ale Spencer nie mogła już czuć się tak swobodnie, jak kiedyś. Nie liczył więc na wiele - chciał tylko, by wciąż przychodziła do niego ze swoimi problemami, by zwierzała się i szukała w nim oparcia. Ale po tym, co mu powiedziała w gościnnej sypialni, myślał, że będzie wyglądać to trochę inaczej, swobodniej, choć naprawdę nie spodziewał się cudów. Po prostu to, jak schroniła się wtedy w jego ramionach, pozwoliło mu przez dłuższy czas łudzić się nadzieją, że tak właśnie już zostanie. Ale potem powoli zaczęła do niego docierać, że wcale nie chodzi już o to, bo Spencer zdołała w minimalnym przynajmniej stopniu pogodzić się z jego uczuciami względem siebie. Zaczął więc gorączkowo szukać przyczyny niezbyt przyjemniej atmosfery między nimi, a okazała się ona tak prosta i oczywista, że aż przeraził się - jak mógł nie zauważyć wcześniej?! Przecież było jasne, że to napięcie, które zapanowało, ma erotyczny charakter. Żadne z nich sobie tego nie życzyło, ale stało się. Tamta chwila, gdy zatrzymał spojrzenie o kilka sekund za długo na doskonałym ciele Spencer, zmieniła zarówno jego, jak i ją, a przynajmniej tak zaczęło mu się później wydawać. On pozwalał sobie na podziwianie jej, gdy nie patrzyła, bo skoro wcześniej go nie skarciła, nie mogła zrobić tego też teraz, a ona... No cóż, wydawało mu się, że również miewa te chwile, gdy patrzy na niego jak na mężczyznę, gdy widzi tylko jego ciało, a nie żyjącego w nim swojego przyjaciela. Schlebiało mu to, ale też martwiło, bo zupełnie nie wiedział, czego się teraz spodziewać.
Od pewnego czasu czuł, że Spencer będzie już zbierać się do wyjazdu, a to wywoływało w nim jawną niechęć, czasem nawet złość na samego siebie, że nie zna żadnego sposobu, by ją przy sobie zatrzymać. Nie poddawał się jednak - gotował dla niej ulubione potrawy, kupował wino, fundując jej kolejne "wolne" wieczory, zajmował się Jamesem tak często, jak mu na to pozwalała, i zawsze oferował swoją pomoc albo jedynie towarzystwo, gdy wychodziła załatwiać wszystkie formalności. Czuł jednak, że to nic nie da, że ona i tak go zostawi, a potem znów przestanie się odzywać, znów o nim zapomni. Powoli staczał się w spirali prawdziwej rozpaczy, bo każdy kolejny dzień przybliżał ich do rozstania, a co za tym idzie - każdy kolejny dzień był jednocześnie cudownym darem i prawdziwą katorgą. Aż któregoś popołudnia nie wytrzymał, skumulowane emocje dały o sobie znać, a Noah, będący pod wpływem kilku drinków wypitych do lunchu na mieście, postanowił, że weźmie sprawy w swoje ręce i powie Spencer, że nie chce, by wyjeżdżała. Nie myślał o tym, że to może nie przynieść zamierzonego skutku, nie myślał, że znów odsłoni się trochę za bardzo - wódka dodawała mu odwagi i pewności siebie. Trwało to jednak trochę za długo, bo w pewnym momencie alkohol znów zabrał mu to wszystko, zostawiając w umyśle tylko dziwną mgłę, przez którą nie potrafiły przenikać logiczne myśli i sensowne pomysły. Wrócił więc do domu, rezygnując ze wszystkiego, marząc tylko o niewygodnym łóżku w pokoju gościnnym, o którym przywykł już mówić "moje". Czekało go jednak całkiem miłe zaskoczenie. Nie sprzeciwiał się woli Spencer, zgadzając się bez słowa na wyjście na miasto, choć nie był pewien, co z Jamesem. Nie pytał. Zaoferował jej swoje ramię, gdy była już gotowa do wyjścia, a potem zamknął za nimi drzwi, niemal przyciskając Brunowi wilgotny nos.
[a żebyś wiedziała, że przywali :D potem się będzie tłumaczył, że myślał, że to gwałciciel! xD no właśnie, jakoś to będzie, bo to przecież oni! nie, nie będzie, już nie tym razem, spokojnie ;)
no właśnie pomyślałam, że mogła najpierw z tego stresu i w ogóle zapomnieć, a potem sobie odpuściła ;) cuudnie :D
no, nie aż takie ^^ :D
OK, no to się powstrzymam, skoro muszę... dla Twojego zdrowia psychicznego, czy coś xD
OK, zrozumiałam... wiem właśnie ;p
no to zły człowiek jednak jesteś, a Twoja mama ma prawo się martwić! tak bez śniadania? nieładnie, bardzo nieładnie... ;p fajnie Ci... :D ;p / mhm ;p
oj tam ;p]
Dawno nie miał przy sobie takiej Spencer: ożywionej, pełnej entuzjazmu, roześmianej. Jego otępiony alkoholem umysł potrzebował dłuższej chwili, by uświadomić sobie, że jest to coś dziwnego, a na pewno nowego po wszystkich tych dniach, gdy niepewny uśmiech posyłany w stronę Jamesa był wszystkim, na co mogła się zdobyć. Teraz wróciła kobieta, z którą kiedyś zdobywał Londyńskie kluby - pełna energii, wesoła, gadatliwa. I niesamowicie seksowna z tym swoim kuszącym dekoltem, po którym plątały się pojedyncze kosmyki włosów, z jaśniejącymi oczami, ciasno opiętymi materiałem ubrań biodrami. Była doskonała, a Noah nagle zyskał nową świadomość jej wdzięków, gdy tak przyglądał się, jak kroczyła przy jego boku, kołysząc ciałem w znajomym, uwodzicielskim rytmie. Po chwili zaczął sądzić, że tylko to sobie wyobraża, i z tą myślą przetrwał kolejne chwile, nie pozwalając sobie na zbyt wiele rozmyślań ani na zbyt śmiałe plany. Dopiero, gdy dotarli do znalezionego dawno temu zakątka z pięknym widokiem na Londyn, a potem zaczęli wspominać i gdybać, wróciły uśpione uczucia. Z całą mocą uświadomił sobie, kogo i w jakim dokładnie stanie ma przy sobie, a choć jakimś cudem dotarło do niego, że nie powinien robić tego, co właśnie zamierzał, i tak pochylił się w stronę Spencer, spoglądając na jej wargi. I ona zbliżała się do niego, choć w którymś momencie zamarła, a potem gwałtownie odsunęła. Jej ciałem targnęło potężne kichnięcie, a potem rozległ się jej śmiech, na które jedyną reakcją mogło być zawtórowanie jej. A choć jemu nie było do śmiechu, rechotał razem z nią. Na szczęście uwolniła go od udawania, bo niedługo potem ruszyli do domu, milczący, ale dziwnie niecierpliwi, ciasno objęci, ale dalecy. Czuł jednak, co się święci, czuł to zarówno w swoim ciele, jak i w tym drobnym, cudownym ciałku przyciśniętym do jego boku. I gdy wreszcie dotarli do domu, było jasne, co się stanie, choć Noah okłamywał się, wmawiając sobie, że tylko napiją się wina i pójdą do łóżka... Do osobnych łóżek. Tak. Wypiją po lampce ulubionego alkoholu, pożegnają się i pójdą grzecznie spać, by rano wstać z potwornym kacem, wypić razem kawę i kłócić się o to, kto pójdzie po aspirynę. Zanim się obejrzał, już przyciskał brunetkę do drzwi, które wcześniej zatrzasnął gwałtownym ruchem, wpatrując się świdrująco w jej wargi, jakby z ich kształtu mógł odczytać, co powinien zrobić. Chyba tak się stało, bo zaraz ruszył wgłąb mieszkania, trzymając dłoń Spencer w silnym uścisku, by zaprowadzić ją do kuchni, usadzić na krześle i zacząć poszukiwania korkociągu.
[idzie Ci, idzie! :) jest świetnie ;) moje to masakra, bo mi chemia wyżarła mózg! (co przy temacie korozji było niezamierzoną grą słów :D)]
[:D ^^ ale się jaram... ;D ;p
oczywiście ;) ale już widzę tego Noasia biednego... :>
chyba tak ;p
zależy od punktu widzenia, wiesz? ;> więc nie będę wdawać się w szczegóły, skoro i tak nie będę mogła dokończyć xD a szkoda... ;p
haha, OK, będę pamiętać... chyba xD
marna wymówka z tego Twojego "nie zdążyłam", wiesz? ;p haha, jasne, co za kobieta, nie?! jak mogła nie czatować w kuchni i patrzeć, jak pochłaniasz kanapki?! (swoją drogą - lubię niektóre niezwykle obrazowe słowa, których używasz :D jak teraz: automatycznie wyobraziłam sobie Ciebie z tymi kromkami xD)
;p
znowu "powiedzmy"? no wiesz? -.- ;p serio? bo jakoś tak trudno mi się pisze. ale dobrze, że Cię nie zamęczam ;) (mhm xD)]
Zazwyczaj naprawdę lubił to, co robił z nim ulubiony drink - wódka z lodem - zamazując mu świat i sprawiając, że wydawał się lepszym, spokojniejszym i bardziej przyjaznym miejscem. Noah wtedy też stawał się taki: łagodniał, cichł i stawał się kumplem wszystkich wokół, choć czasem, gdy przesadził, ogarniała go melancholia. Wciąż jednak doceniał stan alkoholowego upojenia, bo była to zawsze miał odmiana od pustki, w której żył. Lubił te wieczory, które mógł spędzić przy barze, upijając się i zapominając o świecie. Ale jeszcze bardziej lubił mieć wtedy towarzysza, na którym może potem wyładować nadmiar narastających w nim pozytywnych emocji. Czasem jednak bywało z nim inaczej, choćby wtedy, gdy pił ze złości albo ze smutku, bo wtedy trudno było przewidzieć, jak się zachowa po dwóch czy trzech drinkach. Ale tego dnia było zupełnie inaczej, choć wstawiony Noah przez dłuższy czas nie zdawał sobie z tego sprawy. Było tak, jakby jakaś kamera w jego głowie robiła ogromne zbliżenie na Spencer, całą resztę pozostawiając rozmazaną i zupełnie nieważną, przez co skupiał się tylko na niej, dostrzegając każdy, najdrobniejszy choćby szczegół. To, jak rozbłysły jej oczy, gdy przyparł ją do drzwi. Ruch, jakim sięgała do szuflady tylko po to, by musnąć jego skórę. Spojrzenia, które posyłała mu, gdy, chichocząc, podstawiała mu pod nos kryształowe kieliszki. Sposób, w jaki pochyliła się w jego stronę, eksponując swoje doskonałe kształty. Kolejny prowokujący uśmiech. Kolejne intensywne spojrzenie. Kolejny "przypadkowy" dotyk. A potem ten już trochę mniej przypadkowy, dużo bardziej zdecydowany i pewny. I wreszcie to pytanie w jej oczach, którego nijak nie potrafił rozszyfrować. Chciał, by było zachętą. Wiedział, że powinno być naganą. Ale już nic go nie obchodziło - nic poza tą chwilą, która następuje tuż przed pocałunkiem, a której magia jest wyjątkowa i niezaprzeczalna. Niespiesznie wyjął z dłoni Spencer opróżniony kieliszek, wcześniej wypijając też swoją porcję alkoholu, a potem podniósł się z krzesła, do tego samego zmuszając brunetkę. Jego dłonie bez trudu odnalazły doskonałe dla siebie miejsca na jej biodrach, tak samo jak dłonie kobiety nie miały problemu ze znalezieniem dla siebie zajęcia. Powoli zbliżał się do niej, smakując tej chwili, nasycając się każdym, najdrobniejszym doznaniem. Ale gdy wreszcie dotknął jej warg, już nic nie mogło go powstrzymać, nic nie mogło go od niej oderwać. Nie miał pojęcia, w którym momencie podciął jej nogi, biorąc kobietę na ręce, ani też jakim cudem znaleźli się w jego sypialni nadzy, spragnieni siebie, nienasyceni.
Nagle nie miał pojęcia, jak kiedykolwiek wcześniej mógł oddychać i rzeczywiście pobierać tlen, który potem docierał do wszystkich tkanek i odżywiał je, skoro nigdy dotąd nie wziął prawdziwego wdechu. Tego mogła nauczyć go dopiero Spencer, wpuszczając w jego ciało swoją magiczną moc, dzięki której nareszcie wciągnął do płuc potężny haust powietrza. Był jednak jeden haczyk: w ten sposób mógł oddychać tylko przez jej usta. Nic poza nimi nie istniało, one miały cały tlen świata, one miały cały świat, więc trwał przy nich, nie będąc już w stanie się oderwać. Więc nie pragnął już niczego innego, jak tylko ich dotyku, ich smaku na odrętwiałym od wina języku, ich ciepła na dostatecznie rozgrzanej już skórze. Szybko jednak okazały się, że magiczne są nie tylko usta Spencer, ale także jej dłonie, które potrafiły dawać rozkosz jak żadne inne. Ich muśnięcia były jak smagnięcia bata, które jednak w rezultacie przynoszą niewysłowioną przyjemność, gdy już nie wiadomo, co jest lepsze - sam ich dotyk czy oczekiwanie na nie. Noah czuł, że to pewna przesada, ale nie potrafił inaczej odbierać jej mieszającej mu w głowie bliskości, jak tylko jako karę i wybawienie w jednym. Spencer była wszystkim. Nie istniało żadne "przed" czy też "po" - był tylko moment na krawędzi, ta właśnie chwila, w której wszystko się zmienia i jednocześnie wraca do zwykłej równowagi. Mieszanina doznań już nie tyle fizycznych, co również emocjonalnych, bo dla niego wkrótce każdy ruch nabrał nowego znaczenia, choć otępiony wódką umysł miał niemałe problemy z nadążeniem za tym, co się działo. Ale ciało nadążało i to w zupełności wystarczało, gdy rozkosz nabierała nowych kształtów i form, gdy przeobrażała się, jednocześnie od początku do końca będąc tą samą rozkoszą w tym samym niecierpliwym dążeniu do szczytu. Ogarniała go wręcz szaleńcza radość, gdy co chwilę uświadamiał sobie, że nie jest w tym sam, że nie jest z Meredith, ale właśnie z tą, o której marzył - ze Spencer.
A potem o wszystkim zapomniał. Morfeusz upomniał się o niego, odbierając mu świadomość w najgorszym momencie - w chwili, gdy nareszcie mógłby rozkoszować się radością, płynącą ze spełnienia, gdy mógłby czerpać pełnymi garściami to, czego tak pragnął, a co nareszcie dostał. Nie mógł być nawet pewien, co porywa go w sen: alkohol czy spełnienie, czy też płynące z niego zmęczenie, ale nie miał nawet czasu się nad tym zastanowić. Zarejestrował jeszcze, że Spencer wtula się w niego, że całuje go - którą to pieszczotę odwzajemnił powoli, nieco już sennie - i że zasypia, a potem sam odpłynął, nad niczym już nie dumając, niczym się nie martwiąc. I sen przyszedł do niego zaskakująco spokojny i głęboki tej nocy, dając mu dokładnie to, czego potrzebował po pełnym wrażeń wieczorze - regenerację sił. Bez snów, bez koszmarów, bez niepotrzebnych pobudek w środku nocy, prawie bez czucia, bo to wróciło dopiero nad ranem, dając mu potworny ból głowy i słabość ramion, a także przypominając o nieprzyjemnych sensacjach w żołądku. A ostatnim, co dotarło do niego, zanim otworzył oczy, był ciężar czyjejś głowy na jego ramieniu.
[nawias za chwilę, bo muszę pościelić łóżko ;p
no nie wiem, co z Krakowem, jak chcesz, ale ja to się tego Mikołaja boję, wiesz? i na pewno nie poradzę sobie z żadną taką poważną rozmową, ale zrób, jak uważasz, że będzie ciekawiej ^^]
[wiem! mamy ten całkiem przyjemny zwyczaj jarania się tymi samymi rzeczami, zauważyłaś? :D ^^
znowu będziemy mieć takie dwa dwa boroczki... xD
chyba... tak xD
o tej godzinie brzmi to dziwnie, więc... nie? xD bez komentarza :D ;p
wygrałabyś ten zakład xD ale zawsze mogę sobie przypomnieć, o ile tylko będę w stanie rozszyfrować nasze komentarze, w co szczerze wątpię xD
przecież 15 minut to masa czasu! i niby nie zdążyłaś zjeść śniadania?! żenada... xD no właśnie! :/ xD (bój się... ;> xD)
no widzisz, jasne, że idzie Ci wyśmienicie :D no niech Ci będzie - teraz to popłynęłam w ogóle xD]
[no serio! nie widzisz, jaki jest przerażający z tym swoim papieroskiem i złośliwym uśmieszkiem? :/ ;p dobrze, może tak być ;)
ale to chyba dobrze, nie? znaczy, że jesteśmy zgrane... albo coś? ;> xD
chyba nie. na pewno nie! będzie ciekawie, mega, mega, mega ciekawie :D ^^ jak ja lubię, kiedy mamy tyle genialnych pomysłów! :D <3
może... ;p
ech, niech będzie. ale w sumie to nie wiesz, co tracisz... ;> xD em... wiem, niestety... -.- ;p
a ja nie potrzebuję tego powodzenia z łaski, bo wcale nie mam zamiaru szukać, póki nie jest mi to potrzebne do szczęście ;p ale nie pogardziłabym, gdybyś jednak raczyła mi przypomnieć, o co chodziło ;> ;p
o, tak właśnie powinnaś zrobić następnym razem! tak zachowuje się dobra dziewczynka! :D no ba! :/ (pochwalam, pochwalam... ;>)
oczywiście, bez wątpienia :)) no wiesz, z grzeczności mogłaś zaprzeczyć... ;p to dobrze ;)
cobyś się już nie musiała w moim pływaniem (czy czymkolwiek innym) męczyć, to ja się całkiem dyskretnie zmyję, pozwalając sobie odpisać... yy... rano? ;> przed wieczorem, o! kiedy tylko dam radę ;) Tobie życzę, żeby żaden Jon ani inny przystojny brunet nie pojawił się w Twoich snach (a co?! za karę! xD) i żebyś się nacieszyła prawie-wolną niedzielą (niech stracę! ;p) - do spisania później, ciao! :)]
[ach, no i co do pytajnika: właściwie nieco ponad rok, bo w hallu Uniwersytetu spotkali się pierwszego kwietnia, z tego, co pamiętam, a Leoś kopnął w kalendarz w połowie/pod koniec lipca następnego roku. mieli niezłe tempo :D tyle ja - jeszcze raz dobrej nocy życzę, do spisania... niedługo ^^]
["już"? ;> spoko, mi się wczoraj upiekło, bo rodzice tak późno wrócili z imprezy, a też rano wstałam w miarę normalnie :D a co wyszło z Twoich planów dzisiaj? ogarnęłaś/ogarniasz tę szkołę? ;> (skąd wiedziałam, że tak będzie? xD)
oczywiście, że zrobiłam to specjalnie, nocami robię się wredna :D (ta druga, zła Karola dochodzi do głosu :D chyba będę musiała nadać jej jakieś imię, żeby się ze mną nie myliła ;p) hihihi ^^ i co, śniłaś o przystojnym blondynie? ;> xD
haha, nie było żadnych jednorożców, Moja Droga! :D (całe szczęście! to na pewno byłyby koszmary... -.-) dopsz :D ja jestem teraz tak do... drugiej, a potem dopiero wieczorem ;)
nie ma sprawy ;) kiedy to jest całkiem nieskomplikowane! teraz jesteśmy gdzieś w początku września, Leoś wróci w listopadzie, tak myślę... coś jeszcze? ;>]
Poza wręcz niemożliwie obolałą głową i słabością całego ciała, Noah ocenił, że nic mu nie było. Nie odczuwał żadnych nieprzyjemnych sensacji w żołądku, przynajmniej teraz, póki jeszcze leżał nieruchomo w ciepłej pościeli; nie było tej przerażającej suchości w ustach, która domagała się całych litrów wody, by choć odrobinę zmaleć. Mógł więc z czystym sumieniem stwierdzić, że wcale nie przesadził z alkoholem poprzedniego wieczora, jak sądził w pierwszej chwili po przebudzeniu. I trwał w tej błogiej nieświadomości przez kilka długich minut, starając się nie skupiać na łupaniu w czaszce i nie myśleć, co będzie się z nim działo, gdy już zdecyduje się wstać. Ale potem kobieta w jego objęciach poruszyła się, a on jak na komendę otworzył oczy, spoglądając na nią. Już wcześniej coś mu nie grało, gdy od razu założył, że przy jego boku leży Meredith, bo przecież nigdy nie zostawali u siebie do rana, ale dopiero teraz dotarło do niego, że to nie ona. Mrugał przez chwilę, próbując wyostrzyć zmysł wzroku, ale też ochronić oczy przed złośliwym światłem, wpadającym przez niezasłonięte roletami okna. W momencie, w którym uświadomił sobie, kto leży w jego łóżku, zamarł w bezruchu. Wstrzymał oddech, patrząc na Spencer jak na stwora z kosmosu, nie potrafią zrozumieć, jakim cudem znalazła się u jego boku, i to zupełnie naga. Oczywiście, najbardziej prawdopodobny scenariusz nawet nie przeszedł mu przez myśl, bo w pierwszej chwili Noah zaczął rozsnuwać najbardziej zaskakujące wizje. Te jednak wreszcie zniknęły z jego myśli, zostawiając po sobie tylko dziwną pustkę i wrażenie spadania, które to natychmiast wywołały nudności. Czekał przez chwilę, aż Spencer też zdecyduje się na niego spojrzeć, ale ona nie kwapiła się do tego, więc ujął jej twarz wolną dłonią, która drżała podejrzanie, tym samym zmuszając ją do podniesienia wzroku. I gdy ich oczy się spotkały, nagle zabrało mu słów, więc tylko wpatrywał się w nią z uniesionymi w niemym pytaniu brwiami.
[a fe, ble, masaaaakra... -.-]
[w porządku, no to do wieczora :)) smacznego! :D]
Początkowo po prostu nie wiedział, co myśleć, bo mętlik w jego głowie, połączony z jej potwornym bólem, nie dawał mu choćby chwili spokoju, w której to mógłby się skupić i rozważyć starannie wszystkie możliwe opcje, jakie przynosiła mu ta kłopotliwa sytuacja. Wkrótce jednak pewne myśli i pomysły zaczęły się coraz bardziej krystalizować, aż po kolejnej chwili przybrały ostateczne kształty, potrzebując jedynie małego szlifu i, co najważniejsze, jasnego wyboru Spencer. To od niej wszystko teraz zależało, to ona miała wpływ na ich najbliższą przyszłość, na kolejne minuty, godziny i dni. Żałował, że w tak ważnej kwestii musi się jej podporządkować, bo sam już doskonale wiedział, co chciałby teraz zrobić, ale nie mógł protestować. A było tak, bo, niestety, w tej sytuacji tylko Spencer była poszkodowana i to ona musiała ustalić wszelkie zasady. Na niej ciążyła teraz największa odpowiedzialność, choć jednocześnie każdy ruch miał być dobry. Ale w jej oczach dostrzegł bez trudu decyzję, którą podjęła, choć może sama jeszcze nie była jej świadoma. I niczego nie miał zamiaru jej utrudniać, wręcz przeciwnie - chciał nadal być przy niej wraz ze swoją aprobatą, być może zupełnie nieistotną, ale... nic innego tak naprawdę nie mógł zrobić.
- Nic nie zrobiliśmy, Spencer, do niczego nie doszło. - odparł, również szepcząc, ale jego głos był zupełnie płaski, chłodny, pozbawiony emocji. Tak samo jak spojrzenie, z którego z pewnym trudem pozbył się wszelkich uczuć, jakie opętały go niespodziewanie. Przede wszystkim dręczyło go bolesne rozczarowanie, którego nie spodziewał się w tej sytuacji, bo przecież nie łudził się nadzieją, że w najbliższym czasie będą razem, ale coś takiego było w tej wspólnie spędzonej nocy, że nagle zaczął wierzyć w ich wspólne, szczęśliwe zakończenie. Uświadomił sobie jednak, że nawet niesamowity seks ich nie połączy, póki Spencer nie upora się ze swoją żałobą, a więc jeszcze przez kilka następnych tygodni, jeśli nie miesięcy. Szkoda tylko, że rzeczywiście w tej kwestii okazali się doskonale zgrani, jak zawsze porozumiewając się bez słów, bez trudu odgadując swoje pragnienia i potrzeby. To było wyjątkowe przeżycie, ale, właśnie: było.
W następnej chwili Noah już podnosił się z ciepłej pościeli, nie obdarzając przyjaciółki kolejnym, choćby przelotnym spojrzeniem. Pilnując, by nie odsłonić za bardzo ani siebie, ani jej, sięgnął po leżącą najbliżej część swojej garderoby, którą, na szczęście, były jego bokserki. Wsunął je na biodra i zupełnie opuścił wygrzane miejsce pod kołdrą, pospiesznie zbierając swoje ubrania, nie kłopocząc się wkładaniem ich na siebie, bo póki co jego jedynym celem było zniknięcie Spencer z oczu.
[nie, coś Ty?! Twoje było cudne :D to ja nie umiem dziś pisać, znowu wyszło mi takie zupełnie nijakie i bardzo marne... :/
no już jestem, trochę mi długo zeszło, ale teraz nigdzie więcej się na dłużej nie wybieram ^^ :)) nawias za chwilę, bo jeszcze na sekundę potrzebuje mnie siora ;)]
[druga w nocy? xD Ty to masz się w ogóle faaajnie... ;) czy coś? ;> xD tak, głupi ma zawsze szczęście, oczywiście :D i jak teraz, już Ci wyszło? ;> ;p (jasne, jasne ^^)
serio? no to skoro Ty byłaś w stanie to zauważyć, to już jest naprawdę źle... ;p haha, biedulka... xD (przystojniak, ale ma jasne oczy i tatuaże ;p chyba, że znajdziesz jakieś pasujące zdjęcia ;> ;p) no nie... coś mi się nie udało z tymi życzeniami xD (to już lepiej powiedzieć, że się odzywa Zosia albo coś ;p bo tak właściwie mam nie jedno alter ego... ;p)
już nie pamiętam xD nigdy nie pamiętam snów! ;p
zapomina Ci się? ;p spoko, rozumiem ^^
i w ogóle ale mi zrobiłaś krzywdę z tym Mikołajem ;( spoko, jakoś wybrnę, tylko nie obiecuję, że to będzie cudowne... ;p]
[ale serio! strasznie mi się podobało, teraz też, bo wiesz, jak ja uwielbiam takie dramaty! :D niech będzie ;) nie umiem jakoś dzisiaj ująć swoich myśli w słowa, więc mam problem, ale może się wyrobię ;) tak? jakiej? ;>
haha, tak właśnie, nieważne ;p szczęściara! ;) haha, spoooko ;D hm, OK, niech będzie, chociaż ja bym wolała nie, ale nie będę Cię dołować, czy coś ;p
dlaczego Cię martwi? poza tym, ona nie jest tak zupełnie wredna, więc spoko ;p (nie no, serio? tatuaż? :/ Leoś i tatuaż? ;p nie no, serio? xD skoro tak bardzo chcesz... ;p) wiem, że Ty na to nie narzekałaś ;p (... cichaj! ;p)
no ja właśnie rano pamiętałam, to Ci napisałam, że nie było jednorożców, ale potem wyleciało mi z głowy ;p
OK ;D ;p
wiem, wiem, już dobra, wybrnęłam! ;p ech, zdążyłam się wystraszyć, także wiesz... za późno! ;p]
Czuł się największym naiwniakiem pod słońcem, gdy wreszcie uświadomił sobie, czym była ta noc: kolejną oznaką egoizmu ze strony Spencer. Wcześniej nie mógł się temu dziwić, bo wiele przeszła, wiele wycierpiała i sam zachęcał ją, by pomyślała trochę o sobie, by szukała dla siebie ulgi i ukojenia, cokolwiek by jej tego nie dawało. Namawiał ją, by nie krępowała się prosić go o pomoc, przypominał, że jest gotowy zrobić wszystko, czego tylko by od niego potrzebowała. Teraz czuł, że to tylko on jest winny tak ogromnej zmianie, jaka zaszła w jego przyjaciółce w ciągu ostatnich tygodni. Najpierw tamto wyznanie, potem nadskakiwanie jej, teraz to... Był wszystkiemu winien, także temu, że niedługo wyjedzie, bo nawet jeśli dotąd nie miała ustalonej żadnej dokładnej daty ani konkretnego planu, doskonale wiedział, że ta noc zmieniła wszystko. Spencer zniknie, a on nigdy nie pozbiera się po tej stracie, bo to nie będzie już pierwszy raz, gdy będzie żył bez niej, bez choćby myśli o niej. I żałował, że nie był roztropniejszy, że nie rozważał wszystkich opcji, a pozwalał, by słowa wypływały z jego ust i by ciało działało zupełnie bez kontaktu ze świadomością. Żałował swojej naiwności. Żałował zwyczajnej głupoty, która doprowadziła go do tego punktu, która sprawiła, że teraz miał już tylko cierpieć. A gdy uświadomił sobie, że wciąż w pewnym stopniu łudzi się nadzieją na lepsze zakończenie, poczuł do siebie obrzydzenie. Był idiotą, kretynem, głupkiem!
Wściekły na siebie miotał się po korytarzu, w roztargnieniu wciągając na siebie wczorajsze ubrania. Nie miał nic innego, bo większość jego koszul wisiała w szafie w sypialni, którą teraz zajmowała Spencer, a tam nie mógł wrócić. Ze złością podnosił też z podłogi porzucone nocą skrawki jej garderoby, a choć ręce drżały mu niekontrolowanie, zaczął je składać. Mimowolnie wrócił myślami do wspomnień z poprzedniego wieczora, a te zaatakowały go rwącą falą, której nie potrafił już przerwać. Gdy trzymał pomiędzy palcami bluzkę Spencer, mógł myśleć tylko o tym, jak niesamowicie seksownie w niej wyglądała, jak kusząco prezentowały się wtedy jej piersi, ale także, o ile lepiej było jej bez tego niepotrzebnego skrawka materiału. W końcu jednak zdołał zebrać wszystkie jej ubrania i porzucił je pod drzwiami sypialni, ruszając do kuchni. Potrzebował kawy, aspiryny i szczoteczki do zębów, ale postanowił, że najważniejsze jest teraz pokonanie bólu głowy. Zażył swój stały lek na kaca, a identyczny zestaw przygotował dla Spencer, początkowo planując zanieść jej do pokoju, potem decydując, że zostawi go na blacie w kuchni. Wciąż wściekły, choć już teraz nie wiedział, czy bardziej na samego siebie, czy na nią, ruszył do łazienki, by doprowadzić się do stanu używalności. Nie było to jednak możliwe, kiedy miał na sobie ubrania przesycone wonią alkoholu i perfum Spencer, więc zerwał ze z siebie, wkładając inny zestaw, wyciągnięty z suszarki, wciąż lekko wilgotny. A potem przypomniał sobie o swoim pupilu, który, choć cierpliwy, nie mógł dłużej czekać na poranny spacer. Zatrzymał się jednak jeszcze na chwilę w kuchni, by zostawić przyjaciółce kartkę. "Bruno. Porozmawiamy, jak wrócę." Miał nadzieję, że zdoła się uspokoić i po krótkim spacerze z owczarkiem wróci do domu już gotowy na szczere rozmowy. Tak wiele zależało teraz od słów! Żałował, że nie może to już być tak łatwe, jak te nocne pieszczoty, tak nieskomplikowane, jak namiętne pocałunki... Wyszedł, zamykając za sobą drzwi najciszej, jak potrafił, w progu zmawiając krótką modlitwę, w której poprosił, by Spencer nie uciekała.
[no właśnie :D nie, ja się nie denerwuję, ja się tylko martwię, że nic z tego nie zrozumiesz, ale trudno, jakoś to obie przetrwamy! ;p okej, załapałam, mhm ;) ja w sumie też wcześniej planowałam coś innego ;p
trochę tak ^^ ;) nie śmieję się, wcale :D ;p oszczędzam, łaskawie ;)) oj, nie martw się, poradzisz sobie ze wszystkim, jasne? ;))
ale nie aż tak, więc naprawdę nie rozumiem, o co Ci chodzi xD serio? to chyba źle... (no tak średnio. a na pewno nie takie i nie u mojego boroczka Leosia! w sumie wiesz, to i tak są zdjęcia dla Twoich oczu bardziej, więc już jak tam chcesz! ;p może być ten, skoro Ci się tak spodobał ^^ o nie, a fe, co to jest?! chcesz, żebym miała koszmary?! -.-) haha, tak, jak zwykle ;p
no co, nie wierzysz? ;p
;) ;p no nie, wcale -.- ;p]
Nie miał siły ani na dalekie spacery ze swoim pupilem, ani tym bardziej na chodzenie z nim przez kilkanaście minut wokół jednego skrawka ciemnozielonej trawy, więc spuścił Bruna ze smyczy, nie przejmując się zupełnie tym, że najpewniej zaraz dostanie mandat. Po prostu było coś, co musiał teraz zrobić, nie bacząc na psa, który obwąchiwał każde źdźbło, nie oddalając się od swojego pana na zbyt dużą odległość. Drżącą dłonią wyciągnął z kieszeni marynarki paczkę wiśniowych papierosów - tych, których najbardziej nienawidził, a więc także tych, bez których nie mógł się obejść. Jakoś jednak wytrwał ostatnie dni, bo odkąd zjawiła się Spencer i w jego mieszkaniu spało dziecko, powstrzymywał się przed paleniem, czasem nawet zapominając o tej drobnej przyjemności podczas spacerów z Brunem, gdy mógłby sobie na to pozwolić bez najmniejszych wyrzutów sumienia. Dopiero teraz, targany masą sprzecznych emocji, przypomniał sobie o papierosach tkwiących w kieszeni marynarki, którą zwykł zawsze trzymać na wieszaku przy drzwiach, w razie gdyby musiał wyjść w pośpiechu. Odpalił papierosa ostatnią zapałką z pudełka, a potem głęboko zaciągnął się dymem, czując, że właśnie tego potrzebował. Wydarzyło się na tyle dużo, że miał prawo nie wiedzieć, co się tak naprawdę dzieje, ale ten jeden wdech pozwolił mu na moment wyłączyć się i zapomnieć. Przymknął oczy, oddając się tej namiastce rozkoszy, jaką dawała mu chwila, w której palił papierosa, czując na porośniętych kilkudniowym zarostem policzkach wilgotne powietrze, a w uszach rozbrzmiewała mu zwykła muzyka spieszącego się gdzieś miasta. Wkrótce jednak został mu w palcach jedynie niedopałek, który zgniótł czubkiem buta, więc gwizdnął na Bruna i przeszedł przez ulicę, niezbyt chętnie wracając do swojego życia, do Spencer i do rozmowy, którą rozpoczął już swoim liścikiem, a więc nie miał możliwości od niej uciec.
Nie przejmował się tym, że czuć będzie od niego papierosami, ani też tym, że trzaska drzwiami i rozwala się co najmniej tak, jakby znów był pijany. Nic go nie obchodziło, choć była to tylko marna gra, by ochronić się przed lękiem, jaki ożywał w nim na myśl o konfrontacji ze Spencer. Odwiesił marynarkę, zrzucił buty i ruszył do kuchni, gdzie spodziewał się zastać przyjaciółkę. Nie pomylił się. Choć w progu ogarnęło go wahanie, dalej wkroczył już pewnie, podnosząc wysoko głowę. Gniew już minął, ale pozostał żal, którego nie potrafił się tak łatwo pozbyć. Bez słowa stanął przy ekspresie, przygotowując dwie kolejne kawy, choć teraz nie był już pewien, jakie są nowe obyczaje Spencer na kacu. Może zmieniła już swoje upodobania i zamiast litrów kawy przerzuciła się na wodę? Zresztą, nie pamiętał już nawet, czy na pewno ona leczyła kaca kawą, czy może była to Jane, ale nie obchodziło go to w tamtej chwili. Przygotował dwie filiżanki czarnego, smolistego napoju i dopiero wtedy zajął miejsce obok Spencer, uznając, że siadanie naprzeciwko niej byłoby zbyt oczywiste. Z ciężkim westchnieniem przetarł zaczerwienione ze zmęczenia oczy, a potem spojrzał wreszcie na brunetkę, mówiąc pierwsze, co przyszło mu do głowy:
- Nie uciekaj.
Sam nie wiedział, dlaczego akurat tak ujęta prośba padła z jego ust. Czuł, że nie tak powinna brzmieć, bo było w niej coś z rozkazu, ale i przygany, jakby zarzucał Spencer, że to zawsze robi: ucieka. Jakby nazywał ją tchórzem, choć nigdy nie myślał o niej w ten sposób, zawsze, gdy na nią patrzył, widząc silną i pewną siebie kobietę, która doskonale wie, czego chce i dąży do tego. Może nie za wszelką cenę, bo to znów świadczyłoby o jej okrucieństwie, ale zdecydowanie i z ogromną determinacją. Nie chciał więc oskarżać jej o ucieczkę w najmniej odpowiednim momencie, sądząc, że powinien raczej po prostu poprosić, by została. Ale to już kiedyś zrobił i jak się skończyło? Wylądowali razem w łóżku, a teraz znów byli w punkcie, w którym musieli zadecydować o dalszych losach ich przyjaźni. A Noah doskonale wiedział, co powinny zrobić, choć teraz nie mógł już być pewien, czy to nie jest jego osobisty, bardzo subiektywny osąd. Choć dotąd zawsze myślał również o Spencer, a czasem nawet tylko o niej, to teraz nie potrafił już wyłączyć ze swoich rozmyślań samego siebie i własnego, choćby bardzo nikłego szczęścia. To również było ważne, on był ważny. Nie wiedzieć czemu, dotarło to do niego dopiero teraz, gdy ona, jego przyjaciółka i kobieta, którą kochał, pokładała to w wątpliwość. Jeszcze poprzedniego ranka pewnie zgodziłby się z nią, nawet gdyby wprost powiedziała, że jest nieistotnym zupełnie śmieciem, ale nie dziś. Wszystko wyglądało inaczej, dla niego jakby nieco pełniej, bo teraz już wiedział, jak to jest być ze Spencer w tej najintymniejszej, najbardziej osobistej chwili.
- Nie. Nie możesz mi tego zrobić. - odparł twardo, mimowolnie podkreślając, że chodzi w tej chwili już tylko o niego. - Nie uważam, że mnie wykorzystałaś, ale tak naprawdę to właśnie zrobisz, jeśli teraz znikniesz. Więc nie możesz odejść, nie wolno ci, rozumiesz? - rzucił nieco bardziej rozpaczliwie, choć wciąż jeszcze panował nad sobą, ale jedynie do chwili, w której stwierdził, że nie może znieść tego, jak Spencer unika jego spojrzenia. Ujął więc jej brodę w dwa palce, wciąż jednak zachowując bezpieczny dystans pomiędzy nimi i nie pozwalając sobie odsunąć się ze spojrzeniem z jej oczu, bo doskonale wiedział, gdzie wtedy by powędrowało. Ale przynajmniej ona na niego patrzyła i mogła ocenić, że mówi szczerze, bo dawał jej przyzwolenie, by analizowała go, by patrzyła i rzeczywiście widziała. W jego oczach była nawet taka zachęta: no, dawaj, przekonaj się, że, jak zwykle, jestem z tobą szczery! że się odsłaniam!
- Nie jestem na ciebie zły, bo i za co? Jestem zły... tak ogólnie. - dodał, a kąciki jego ust drgnęły mimowolnie, gdy przypomniał sobie, że to jego dawny tekst, gdy tak naprawdę wściekał się na wszystko, ale nie chciał martwić Spencer, mówiąc jej, że i ona jakoś mu zawiniła. Poczuł, że dzięki temu drobiazgowi uszło z niego napięcie, mógł więc cofnąć dłoń, którą dotąd podtrzymywał brodę kobiety, ale nagle nie miał co zrobić z rękami, więc upił pospiesznie łyk gorącej kawy, parząc sobie język i podniebienie, aż syknął.
[jeżu, wybacz, że tyle mi zeszło, ale musiałam pogadać z siostrą o jutrzejszych kreacjach, makijażach, pazurach i innych bzdurach ^^ już zaraz będzie nawias i odpowiedź na Krakowie :)]
[póki co? czyli zakładasz, że może być już tylko gorzej, tak? ;> dzięki, że we mnie wierzysz! xD no ale w sumie czegoś musiałaś się spodziewać, jakąś tam wizję miałaś, nie? ;> przyznaj się... ;> ;p
a nie jesteś szczęściarą? no weź... :> ;)) właśnie! :D jakoś tak bez przekonania, wcale mi się to nie podoba... :/
o jeżu, no to muszę natychmiast coś z tym zrobić, poprawić się czy coś, bo to jest wręcz groźne, niebezpieczne! nie lubię być wredna i nie lubię, gdy Ty mi o tym mówisz... no czemu źle? bo skoro nie pasuje, to znaczy, że coś jest nie tak, a ja dotąd nie byłam tego świadoma! :/ (no w sumie tak, ale tylko te takie... seksi xD no nie wszystkie w każdym razie ;p no nie zaprzeczę, przystojniak jak się patrzy - szatyn, duży, cudny <3 no wiesz?! -.- https://www.facebook.com/photo.php?fbid=369191733163143&set=a.357352231013760.85075.356947477720902&type=1&theater :D) ;p
no właśnie tak mi się wydawało ;p
tak, wiem, wiem, ale jest wredny, zły i niedobry! ;p]
[hm, chciałabym tylko zaznaczyć, że w tym momencie zminimalizowałaś moją twórczą pewność siebie niemal do zera, co najpewniej poskutkuje uśpieniem wena i fochem... w niedalekiej przyszłości xD póki co jeszcze nie bardzo do mnie to dotarło, że aż tak we mnie nie wierzysz ;p podekscytowany Noaś nie brzmi najlepiej, ale w sumie masz rację, coś takiego mogłoby się wydarzyć ;p ale tak, już po ptokach :D
ja już nie wiem, co Ty mówisz xD tak, najlepiej powiedzieć, że nieważne! ;p
właśnie zauważyłam, że to Ty jesteś ta zła i wredna, wiesz? ;p więc już nie komentuję, po prostu zrobię z siebie tego łagodnego baranka i będę milczeć, o! :D (ech, to ja już nie wiem, co Ci się podoba... xD seksiaste? ;> xD mhm, właśnie! :D koszmary miałaś mieć... -.- ;p)
no to dobrze, chyba ;p
o kuźwa, tak, to byłaby już przesada xD a Ty idź już spać, bo mylisz łóżko z wózkiem... xD]
Nie uważał, że Spencer jest główną winną, bo w naturalnym jemu odruchu uznał, że odpowiedzialność za całe to zajście spoczywa na nich po równo. Owszem, ona kusiła, ale on jej nie powstrzymywał. Oboje byli pijani. Oba pijane ciała tego chciały. Nie było sensu szukać tego, kto rozpoczął spiralę, po której stoczyli się aż do samego końca, bo wcale nie miała ona swojego początku poprzedniego wieczora, raczej wcześniej, gdy w którymś momencie jedno z nich się zapomniało. Noah czuł, że chodziło tu o niego, ale nie chciał dla siebie tego potwornego, niszczącego poczucia winy, więc niemal natychmiast, już na samym początku odpuścił sobie poszukiwania winnego. Może przyjdzie na to czas później, może nie. Liczył raczej na to, że poradzą sobie z całą sytuacją jak dorośli ludzie, jak przyjaciele. Najwyraźniej jednak było to pragnienie tylko jednostronne, jak właściwie cała reszta w ich dziwnej i pokręconej relacji, co natychmiast podłamało Noaha. Ale nie skupiał się na tym zanadto, wiedząc, że przekona Spencer do wszystkich swoich racji. Jakoś.
- Nie wiem... jeszcze. - odparł z pewnym wahaniem, póki co powstrzymując się od mówienia o tym wszystkim, co przychodziło mu do głowy. To nie była odpowiednia chwila, tak samo jak jego myśli nie były jeszcze ułożone i wykrystalizowane tak, jak powinny. Potrzebował jeszcze chwili, a przede wszystkim potrzebował Spencer, by mu z tym pomogła. Powinni prawdziwie porozmawiać, poszukać dla siebie odpowiedniego rozwiązania, ale chyba już nie potrafili tego robić. Z przerażeniem pomyślał, że to może oznaczać koniec ich przyjaźni, ale zaraz przypomniał sobie, że przecież sam nie jest tchórzem i nie podda się teraz, gdy byli już niemal u kresu. Czuł, że niewiele im brakuje, by jakoś to wszystko połapać znów i stworzyć dawną całość.
- Wiem. Ale to jeszcze nie ten moment. - zapewnił ją gorąco, uświadamiając sobie, że znów na niego nie patrzy. To dało mu do myślenia, bo nagle przyszło mu do głowy, że może ona rzeczywiście wcale nie chce wracać, że ma ochotę zostać już w Londynie na stałe. Nie łudził się nadzieją, że chodzi w tym wszystkim o niego, ale cieszyła go już sama perspektywa bycia blisko Spencer i Jamesa przez cały czas. Wystarczyłoby wtedy wskoczyć do metra i byłby u niej za kilka chwil! Tak, podobał mu się obrazek, który podsunęła mu wyobraźnia, ale odepchnął go od siebie, mając na głowie dużo ważniejsze od tego zadanie.
- Posłuchaj, Spencer... Ja wiem, że nasza przyjaźń nie jest idealna, ale przecież zawsze sobie ze wszystkim radziliśmy. - zaczął, nieco niepewnie, ale po chwili odnalazł dłoń Spencer i ścisnął ją, tym samym dodając sobie śmiałości. - Nad tym też możemy przejść do dawnego porządku, tyle tylko, że będzie to potrzebowało od nas trochę więcej wysiłku, ale damy sobie radę, jak zwykle. Musisz tylko chcieć. - zakończył cicho, patrząc na brunetkę zaskakująco pałającymi oczyma, choć trudno było określić, co wprawiało go w aż takie rozemocjonowanie.
[i w sumie ja już będę znikać, bo od rana trzeba się szykować, nie? ;> także dobrej nocy i do spisania - mam nadzieję, że jeszcze później wymienimy kilka komentarzy :D ciao! :*]
[wiem? ;> niee, nie wiem! musisz mi chyba trochę przypomnieć... :D oczywiście, uwielbiam wszelkie Twoje pokrętne sposoby na różne dziwne rzeczy ;D no to świetnie - od jutra nie narzekam! ale skoro ja przestaję marudzić, to i Tobie nie wolno, jasne? ;> wydaje mi się? to dobrze... :) ale czy on na pewno tego chciał? chyba nie w taki sposób, także też do końca nie poszło wszystko po jego myśli ;p
dobra, może i wiedziałam, ale już zapomniałam xD nie, skąd! ja?! ;p
dla mnie dobrze, dla Ciebie - chyba trochę mniej xD ale spoko, nie martw się, lubię Cię taką ^^ znowu we mnie nie wierzysz! ;p (jeżu, przecież wiem! ;p no dobrze, to pokaż mi takie prawdziwie męskie tatuaże, OK? czekam... :D no nie wiem już ;p zauważyłam! ;p)
;))
... ale bardzo pasująca do Ciebie i Mikołaja przesada! ;p haha, właśnie :D cudowne to było! xD
no i ja już, niestety, nie zdążę odpisać - od rana biegam jak nienormalna, bo szykuję siebie, siostrę, siostrzenicę, a jeszcze próbowałam się uczyć i musiałam biec pozałatwiać na mieście kilka spraw... -.- zebrało się tego! już jestem padnięta, nie wiem, jak dotrwam do rana, a wracam dopiero pierwszym autobusem! już się boję xD barman przyjeżdża za dwie godziny, więc muszę być gotowa, a jestem w rozsypce - czyli choć bardzo chcę, nie mam już czasu, żeby Ci odpisać! ale jutro, jak tylko wrócę do domu, siądę i wyczaruję coś dla Ciebie, coś MEGA :D a tymczasem chciałam Ci życzyć na ten Nowy Rok wypełnienia wszelkich planów, jakie sobie zrobiłaś lub jeszcze zrobisz, spełnienia marzeń, oczywiście, bo zawsze uważałam to za najważniejszą kwestię, ale też tych bardziej przyziemnych, niemniej wciąż niezwykle istotnych rzeczy: doskonale zdanej matury i niewielkich stresów przed nią, dostania się na wymarzoną uczelnię, cudownego mieszkanka w Krakowie, spotkania ze mną, oczywiście... :D żeby Ci się, Aguś, układało wszystko! szampańskiej zabawy dziś w nocy - żadnych odcisków, żadnych urazów, żadnych nachalnych kolesi - i łaskawego kaca jutro rano! wszystkiego dobrego, trzymaj się ciepło! :* :))]
[jestem jeszcze zbyt wczorajsza, żeby Ci nie wierzyć :D (wystarczy ^^) haha ;p no to jesteśmy umówione! :) tak, Ty jesteś święta, nigdy nie narzekasz, wcale! ;p spooko ;p niee, Noaś to dobre dziecię, to by do niego nie pasowało, przecież wiesz ;)
i to wcale nie jest śmieszne! to jest martwiące! :/ ;p może kiedyś zacznę, bo coś czuję, że powinnam, ale... jeszcze nie dziś ^^ ;p
nie, nie możesz i nie powinnaś! w ogóle, właśnie, coś wątpię, żeby Ci się to udało... xD no dobra, też racja ;p (wiem! ;p w porządku, nie szukaj specjalnie w takim razie ;)) o taaak, motylek Teda! <3 :D)
nie chodziło mi o to, że jesteś okrutna, bo wiem (albo tylko mam nadzieję...), że nie jesteś ;p czytaj ze zrozumieniem: miałam na myśli tę przesadę, ale już nieważne ;p tak właśnie xD
zdarza mi się nieźle trafić :D ;)) dziękuję za bardzo wymowne "czy coś" :* ;p i, ojej, Tobie też udało się doskonale trafić we wszystkie moje plany, marzenia, potrzeby, we wszystko! dziękuję, Aga :*
i jak tam impreza? jak się bawiłaś, jak się czujesz? ;> ;))]
Wierzył, że wspólnymi siłami znajdą dla siebie sposób, by już teraz być razem, nikogo przy tym nie krzywdząc. Wbrew temu, co myślała Spencer, chciał być z nią pomimo tego, że nie odwzajemniała jego uczuć. Wydawało mu się, że zdołał przekazać jej to w na tyle jasny sposób, iż zrozumiała, jak bardzo zależy mu na niej, jego przyjaciółce. Wciąż najbardziej liczyła się dla niego ta część ich relacji, a choć ostatnio zaczynał czuć się już nieco ignorowany, spychany na dalszy tor, to chciał, by ona nigdy nie miała takiego wrażenia. Wiedział, że potrafi się nią zaopiekować, jeśli tylko dostatecznie skupi się na tym zadaniu, a chciał to robić - zawsze i mimo wszystko. I choć w jego przypadku w grę wchodziły również pewne nadprogramowe uczucia, to niczego nie zmieniało w ich przyjaźni, nie z jego strony, bo one przecież istniały niemal od samego początku. Noah nie znał już dla siebie innej rzeczywistości, innego układu. To Spencer miała prawo mieć pewne trudności z przystosowaniem się do tej zupełnie nowej dla niej sytuacji, ale przecież dotąd radziła sobie świetnie. A choć teraz popełnili błąd, psując wszystko jedną, wspólną nocą, to wciąż mogli jakoś sobie z tym poradzić. To byli oni, więc nie istniały rzeczy niemożliwe. Cieszył się, że zdołał również ją przekonać do swoich racji, a przynajmniej nieco złagodzić jej zdecydowany opór. Ostatnie, czego chciał, to by teraz uciekła, zostawiając go z tym wszystkim samego. A był gotowy naprawdę na wszystko, by poradzili sobie z błędem, który popełnili.
- Dziękuję. - szepnął, nie patrząc w jej stronę, bo nagle poczuł się dziwnie nieswojo z myślą, że prawdopodobnie zmusił ją do podjęcia decyzji o pozostaniu w Londynie jeszcze przez pewien czas. Nie chciał, by działała wbrew sobie, ale nie miał ustać w swoich dążeniach, by zrozumiała, że to najlepsze wyjście. A kiedy wszystko między nimi będzie już znów w zupełnym porządku, sam spakuje jej rzeczy i usadzi Jamesa w foteliku, jeśli wciąż będzie chciała wracać do Murine. Gdzieś w głębi duszy miał nadzieję, że zrezygnuje z tego, jeśli tylko ich układy się poprawią, ale starał się nie ekscytować za bardzo. Mógł się na tym porządnie przejechać.
- Uznamy to, co zaszło, za zwykłą, pijacką pomyłkę, tak? - zapytał cicho, spoglądając w stronę Spencer z jakąś idiotyczną nadzieją w głębi serca, że może jednak zaprzeczy, powie, że wcale nie uważa tego za ogromny błąd. Oczywiście, były to myśli, którym nie pozwalał nawet do końca się rozwinąć, ale w pamięci miał niezatarty obraz jej twarzy wygiętej w grymasie czystej rozkoszy.
[a co masz się nie cieszyć, nie? :D ;p (wiem, pamiętam... :D może kiedyś to wykorzystam! ;D) mhm, musimy się teraz nawzajem pilnować! :D ;p oczywiście ;p no ba! ^^
tak to wyglądało, ale zawsze mogę się mylić ;) ;p OK, zacznę od jutra, bój się! (tutaj miał być ten Twój diabełek, ale za Chiny sobie nie umiem przypomnieć, jak on wyglądał xD)
mhm ^^ no wybacz, ja to po prostu taki dziwny człowiek jestem, przecież wiesz ;p haha ;D ;p (no, niech Ci będzie, skoro tak twierdzisz ;p haha, taak, jakoś tak xD)
dobrze, wiem, wiem! ;p nie, nie wychodzi na jedno! wcale nie! ;p
em... potraktuję to jako coś na kształt komplementu, czy coś xD oczywiście, że nie! ^^ jak zawsze, Kochana! :D
o, no to bardzo się cieszę :D kacyk? ;> xD to dobrze, że już wszystko z Tobą okej ^^ ;) a u mnie też było bosko - miałam przecudowne towarzystwo, czego się nie spodziewałam, które upijało mnie przez cały wieczór tequilą (bez rezultatu, oczywiście, bo potem sama upiłam się szampanem i to było przecudowne uczucie, szczególnie, gdy każdemu składałam potem pijackie życzenia, całując obcych ludzi i rzucając się na nich xD) ;)) w każdym razie, miałam masę atrakcji i wróciłam do domu z kolejną butelką tequili, bez kaca czy czegokolwiek innego :D
wiem, bosko jak zwykle :D ^^
no dobrze, mogę przewinąć, ale kiedy to ma być? znaczy pewnie dopiero za jakieś dwa tygodnie, nie? ;>]
[więc i ja się cieszę, taka cudowna dzisiaj jestem :D (hihi ^^) tak? ciekawe jak długo! xd oczywiście! to przecież zupełnie inny rodzaj słodyczy, nie? ;> w ogóle to przyspieszmy już trochę akcję, co Ty na to? bo ja bym już chciała mojego Leosia... :)
OK, załapałam ;p tak, boisz się! ];-> ha-ha-ha (w sensie złowieszczy śmiech xD)
taak, czy coś xD ;D (podobają się, podobają, przecież mówiłam! tylko się troszeczkę z Tobą droczę :D ;p)
wiem, jak zwykle :D nie wychodzi, ale już nieważne... ;p
aaa, taki bajer ^^ cudnie :D tak, serio ^^
no to dobrze, że nie cierpisz jakoś tragicznie :)) wiem, że się cieszysz, no ba! :D no jasne, najbezpieczniej i najzabawniej z swojej paczce, nie? u mnie to w ogóle było takie dziwne, bo niby jeden lokal, ale tak jakby dwie imprezy, tylko potem się wszyscy pomieszali i w ogóle ;p (btw. w nocy moim alter ego była Roma, ale to jest taka słodka kusicielka bardziej w mega mocnym makijażu i miniówie xD) no właśnie nie wiem! xD (byłam, ale tylko przez jakąś godzinę - jeżu, chyba po raz pierwszy w życiu, ale to jest groźne, bo mi się spodobało... xD no właśnie, no to co się dziwisz?! xD nie był, sam miał wianuszek wielbicielek, którymi wywijał na parkiecie, bo ja przez moje szwy nie mogłam za bardzo tańczyć ;p) wiem właśnie! ^^ oczywiście, tequila rulez :D ale nie klasycznie, z solą i cytryną, ale z pomarańczą i cynamonem, bo to takie bardziej... no wiesz :D xD
mhm ^^ ;))
spooko ;)
w porządku, ja i tak mam dzisiaj marne tempo, także wiesz, pewnie ledwo zdążę w tym czasie odpisać ;p
bo moje kochanie zmienione czeka na lepszy moment :D
spam? ;> xD
wybacz, tata ukradł mi komputer, zaraz zabieram się za odpisywanie ^^]
- Wiem. - uciął krótko, czując, że to było już wszystko, co chciał wiedzieć. Dla niego nie liczyło się nic więcej poza wyraźną instrukcją, jak ma teraz postępować, by utrzymać między nimi dość swobodną atmosferę i nie doprowadzać do niepożądanych spięć na tym tle. Wiedział już, że będzie zmuszony udawać, jakby to się nie wydarzyło, jakby dłonie Spencer nigdy nie błądziły po jego ciele, jakby nigdy nie wiła się pod jego dotykiem, krzycząc w spazmach rozkoszy. Powinien był spodziewać się tego i wychodząc rankiem z sypialni tak było - już wtedy nastawiał się psychicznie na odesłanie całego zajścia w zapomnienie, ale to i tak był dla niego dziwnie bolesny cios. Musiał przyzwyczaić się, że nigdy nic nie idzie po jego myśli, by wreszcie wyzbyć się swojej wręcz dziecięcej naiwności, która zawsze ściągała na niego kłopoty. Jak teraz. Już sam nie miał pojęcia, czego spodziewał się po Spencer, jakiej jej reakcji oczekiwał. Nie takiej, choć właściwie starał się być przygotowany na wszystko, ale i z tego nic mu nie wyszło. Znów cierpiał, znów musiał chować swoje prawdziwe uczucia, znów musiał udawać, choć tego właśnie najbardziej chciał uniknąć, gdy zdecydował się wyznać przyjaciółce swoje uczucia. Miał nadzieję, że dzięki temu nareszcie będzie mógł być sobą zawsze i niezależnie od sytuacji, ale skończyło się tym, że nagle nie robił już nic innego, tylko ciągle grał.
Rozmowę zakończyli zgodnym, choć ze strony Noaha również nieco wymuszonym wnioskiem, że powinni o wszystkim zapomnieć i nigdy do tego nie wracać. To się nie wydarzyło, jak podsumował on, tłumiąc dziwną gorycz, która zalała go, gdy uświadomił sobie, że ani razu żadne z nich nie powiedziało na głos, co takiego zrobili. Czekał tylko, aż Spencer określi ich wspólną noc mianem incydentu, co brzmiałoby wręcz groteskowo. Wolał nawet się nie zastanawiać, z jakim obrzydzeniem myśli teraz o nim i jak bardzo go nienawidzi. Ale została i tym starał się cieszyć, choć tego dnia wydawało mu się to najtrudniejszym zadaniem na świecie. Wykręcił się więc nawet od wspólnych posiłków, zamawiając jedzenie przez telefon, wymawiając się koniecznością dokończenia jednego z projektów, jakie w ostatnim czasie dostał od indywidualnych klientów. Nie było to nic wielkiego, ot, praca na jeden wieczór, ale Noah zyskał doskonałą wymówkę, by spędzić nad zleceniami kilka kolejnych dni. Zdecydował się jedynie na kilka drobnych zmian - oczywiście, tego samego dnia, którego obudzili się w jednym łóżku, w czasie, gdy Spencer pojechała po Jamesa, zmienił pościel i zatarł wszelkie ślady po tym, co wydarzyło się w jego sypialni tej nocy. Nic, nawet pojedynczy włos nie mógł zdradzić, że był tam w ostatnim czasie. Jako dodatkowy środek ostrożności zdecydował, że opróżni szafę z większej części swoich rzeczy, a choć usprawiedliwiał to chęcią zrobienia miejsca na ubrania Spencer, tak naprawdę po prostu nie chciał tam więcej wchodzić. Nie pozwalał sobie też na przesiadywanie z przyjaciółką całymi wieczorami, jak robił to dotąd, a dość wcześnie znikał w swoim pokoju, siadając nad pracą. Zadbał, by już nic nie mogło doprowadzić do odżycia wspomnień z nocy, która dla niego i tak pozostanie pamiętna. Ale wkrótce musiał wrócić do dawnej normalność, by czasem nie wystraszyć Spencer swoją nagłą "nieobecnością". Po tygodniu powrócił do ich zwyczaju jadania wspólnych obiadów, uświetnianych kieliszkiem wina, a także pozwalał sobie na inne przyjemności, jakimi wcześniej umilali sobie koniec lata. Ale potem nadszedł chłodny, wilgotny wrzesień i Londyn nie był już ich ulubionym miejscem, więc więcej czasu spędzali w domu, oglądając filmy, razem gotując i, oczywiście, opiekując się Jamesem. Nie umykało mu jednak, że Spencer zachowuje się jakoś inaczej, ale czuł się dziwnie, gdy myślał, że mógłby zapytać ją o to wprost, więc tylko przygotował dla nich pyszną kolację z zamiarem wlania w przyjaciółkę dodatkowego kieliszka wina, który rozwiązałby jej język.
[co nie? xD okej, tak może być :D ^^ możemy tak zrobić, jak najbardziej, ale myślałam jeszcze, żeby Spencer jakoś się z tym Noasiem związała, bo wtedy on nie byłby już tak skory odpuścić i byłoby trochę akcji po powrocie mojego kochania, ale równie dobrze mogą znowu pójść do łóżka, tym razem już na trzeźwo, a on to odczyta po swojemu i będzie walczył, i w ogóle :D a ja opisywałabym to już z punktu widzenia Leosia, hm? ;>
xD cudownie... ;> (ale trochę muszę, raz na jakiś czas, no weź... :D ;p)
(no fajnie, że nie zauważyłaś -.- nieważne... xD)
mhm ^^ powiedzmy? serio? :/ ;p
nie inaczej, czy coś xD mhm ;))
ja już powoli zaczynam cierpieć na niedospanie, ale spoko, chyba idę do szkoły dopiero w poniedziałek, także mam luzy :D oj, najważniejsze, że dobrze zaczęłaś ten rok - świetną zabawą w doskonałym towarzystwie, nie? ;> :D haha, też spoko xD u mnie na komunii w sali obok stypa była... :/ xD (nie wiem. od zawsze to była Roma, po prostu :) oj, znam to! :D ale najważniejsze, że wyglądałaś świetnie, nie? :>>) xD (niee, wódka mi nie smakowała, wódki w ogóle nie ruszałam, ale była ta tequila i szampan, i piwo, i mieszałam... xD ale spoko, teraz sobie odpuszczę na jakiś czas ;p właśnie tak xD) o, tego słowa mi brakowało! ^^
;p
tak łatwo było? :/ ;p
;))
wcale! xD
;))
spoko, spamujesz po prostu xD
nie odpisuję na razie, muszę się trochę poogarniać - w ogóle nie wiem, jak to ze mną już dzisiaj będzie, bo miałam się jeszcze trochę poczuć ;p niedługo będę, postaram się ^^]
Aż do tego, wieczora przez kilka ostatnich dni, denerwował się stanem Spencer. Była czymś wyraźnie zaniepokojona, choć nie potrafił nawet określić, czy dobrze odczytał sygnały wysyłane przez jej ciało. Na pewno zarejestrował jednak chwile, w których zawieszała się i stawała zupełnie nieobecna, gdy nie docierały do niej żadne słowa ani nic, co się wokół niej działo. Wydawało się, że w tych momentach jedynie krzyk Jamesa może wyrwać ją z zamyślenia, ale tak było zawsze, bo synek stał się jej jedynym oczkiem w głowie. Noah był niemal pewien, że teraz w jej myślach nie ma już niczego ani nikogo innego, bo tylko ten maleńki chłopiec się liczył. Mógłby być nawet nieco zazdrosny, gdyby nie to, że malec skradł także jego serce wszystkimi swoimi przesłodkimi uśmiechami. Martwił się jednak o Spencer, bo znów miał to niejasne przeczucie, że będzie chciała mu powiedzieć o zaplanowanym wyjeździe, a na to wciąż nie był gotowy. Nigdy miał nie być, nie po tym, jak już wyznał jej, że ją kocha, jak zasmakował jej ust i jej ciała. Była teraz całym jego światem, miał tylko pewne problemy na drodze do okazania jej tego, w tym największy - ją samą. To ona nie pozwalała mu na te wszystkie uczucia, które do niej żywił, to ona tłumiła je, tłamsiła i stopniowo niszczyła, choć Noah pod żadnym pozorem nie pozwalał sobie na takie myśli. Budził więc w sobie ukryte głęboko pokłady cierpliwości i wyrozumiałości, przypominając sobie jej słowa o tym, że jeśli kiedykolwiek będzie jeszcze zdolna do pokochania kogokolwiek, będzie to właśnie on. Oczywiście, znów okazywał się ogromnym naiwniakiem, ale to się nie liczyło, gdy w chwili utraty świadomości tuż przed zapadnięciem w sen widział pod powiekami ich trójkę - ją, siebie i Jamesa. Razem jako rodzina, choć to wydawało się póki co pojęciem zupełnie abstrakcyjnym.
W chwili, gdy padły pierwsze słowa Spencer, znów odżyła w nim gorąca, paląca wręcz nadzieja. Nagle pomyślał, że skoro wraca do tematu, którego więcej mieli już nie poruszać, nie może chodzić o nic złego. Nie miał pojęcia, skąd brał się w nim ten optymizm, ale wcale nie zamierzał w to wnikać. Ważne było tylko to rozkoszne ciepło, które poczuł w całym ciele, gdy w ułamku sekundy przez głowę przemknęły mu wszelkie możliwe sposoby na zakończenie zdania Spencer. Podświadomie czuł, że to, co robi, to kompletny idiotyzm, ale nie mógł powstrzymać się przed powtarzaniem w głowie takich zdań jak "kocham cię, Noah" albo "chciałabym to powtórzyć, tak samo nieprawdopodobnych jak wszystko inne, co roił sobie od kilku chwil. Ale ona nagle urwała i wrócił znajomy niepokój, który kazał mu natychmiast chwycić jej dłoń i ścisnąć ją pokrzepiająco, przywołując na twarz najłagodniejszy uśmiech świata.
- W porządku. Możesz mi powiedzieć o wszystkim. - zapewnił ją ciepło, w naturalnym odruchu chwytając w wolną rękę butelkę wina, by dolać kilka kropel do kieliszka kobiety.
[nie, pieprzę to, wracam już z Leosiem, bo się za bardzo stęskniłam, chociaż Noaha mogę jeszcze gdzieś kiedyś wykorzystać :D ale na pewno już nie teraz, bo mam dość. nie masz nic przeciwko? :> jeśli nie, to możemy tylko jeszcze ustalić kiedy i dokładnie w jakiej sytuacji Leoś ich zastanie, cobym mogła wejść w szczegóły, jakby mi się zachciało ^^ bo w sumie przez pewien czas będę miała dwóch panów, ale zajmę się już moim kochaniem, OK? ;>
no to reszta nawiasu już się pisze :)]
haha, dzięki? xD (dobrze, pilnuj mnie! :D ;p)
(nie, nie osom! :/ xD tak! :D ;p)
nie serio, bardzo nie serio! powiedzmy nie jest fajne! ;p
dokładnie tak :D ^^
haha, bo nie zdążyłaś się pouczyć? ;> xD spoko, rozumiem ^^ mnie jutro nie ma raczej na blogu, bo mam trochę rzeczy do ogarnięcia, więc pewnie będę odpisywać dopiero wieczorem ;) mhm ^^ e tam, wtedy mi to nie przeszkadzało, tylko się zastanawiałam, dlaczego u mnie wszyscy praktycznie na biało albo w jakieś takie łagodne pastele, a tak wszyscy na czarno xD (kilka :D ale Roma jest naprawdę cudowna, jak będziemy pić tę tequilę, to ją poznasz ;) ja ją bardzo lubię :D)(ale mi nie zaszkodziło! w ogóle piłam z takim fajnym kolesiem, się mną potem opiekował, jak byłam się przewietrzyć albo szukałam cytryn xD no... za dwa tygodnie następna impreza xD) jak Ty mnie dobrze znasz... :D
faaajnie ;p
mhm, tak ;) ;p
nie, skąd! przepraszam, żartowałam tylko! :)
w to nie wątpię :D]
[no bo nie mam już weny do Noaha, przestał mi się podobać, o! na pewno się dostosujesz? nie przeszkadza Ci to? bo ja wiem, że jestem marudna kombinatorka, ale jakoś tak... musiałam. ogarniasz? ;) OK, tak mi pasuje jak najbardziej ;)) a czas? początek listopada czy może być wcześniej? ;>]
[no to świetnie ;) ale krzyczałabyś, gdyby Ci się to nie podobało, prawda? ;> ;)) OK, to już piszę :D]
[LEOŚ <3 <3 <3]
Leo przez kilka długich dni rozmyślał, jak to możliwe, by człowiek czuł się jednocześnie niewysłowienie szczęśliwy i panicznie przerażony, by śmiał się z radości i drżał ze strachu. By zasnuwał umysł słodkimi wizjami i dręczył się najróżniejszymi wątpliwościami. Dotąd myślał, że takie rozdwojenie nie jest możliwe, że tylko szaleńcy potrafią czuć dwie rzeczy na raz i być ich zupełnie świadomi w każdym momencie. Zrozumiałby jeszcze, gdyby te uczucia przeplatały się ze sobą w naprzemiennych okresach radości i paniki, ale nie - one współistniały przez cały czas, tworząc jakąś pokrętną, ale również głęboko logiczną całość. Szczęście, które go rozpierało, nabierało nowego smaku, gdy dostrzegał swoje drżące ze strachu dłonie, a chwile, w których przerażenie odbierało mu oddech, stawały się łagodniejsze dzięki wrażeniu rozkosznego ciepła, rozpływającego się po ciele od serca na inne narządy i tkanki, docierając do każdej, pojedynczej komórki. Nagle, wbrew wszystkim zasadom, które kiedykolwiek wyznawał, zaczął ze swojego bólu czerpać prawdziwą, wyzwalającą przyjemność, a ta przyjemność z kolei, gdy tylko stawała się zbyt silna, zaczynała sprawiać mu ból. Podświadomie wiedział, że tak właśnie musi być, że tak to powinno wyglądać, a jakiekolwiek pragnienia zmiany czegokolwiek tłumił już w zalążku. Musiał przecierpieć swoje, by zyskać rozkosz, a w rozkoszy potrzebował znaleźć swoją krzywdę. Udawało mu się to. Spokojnie mógłby zostać filozofem.
Na palcach odliczał dni i kilometry dzielące go od domu. Na niebie szukał dla siebie znaków. W ciężarze leżącego w kieszeni pudełeczka dostrzegał swoje światełko, w porośniętych kilkudniowym zarostem policzkach - swoje przekleństwo. Podróż, choć daleka i męcząca, upływała mu szybko, by przy ostatnich już godzinach zacząć się dłużyć, sprawiając mu tym samym wręcz fizyczny ból. Marzył. I ciągle bał się, a to, jak już wiedział, wcale nie wykluczało szaleńczej wręcz radości, która go wypełniała. Im bliższe i bardziej znajome wydawały mu się krajobrazy, tym bardziej ściskał mu się żołądek i tym szerszy uśmiech wpełzał na usta. Bo choć bał się słów i wyjaśnień, doskonale wiedząc, że nie będą ani łatwe, ani przyjemne, to wiedział, że staną się konieczne. Jednocześnie jego serce czuło, że wszystko będzie tak proste, jaki był każdy ich pocałunek, bo pocałunkiem znów połączą się ze sobą. Nie wnikał w to głębiej - jedynie starał się nie pozwolić sobie na przesadę w poddawaniu się emocjom. Chciał przynajmniej wyglądać na opanowanego, choć to nie miało być łatwe, ale niczym się już nie przejmował. No, prawie niczym, bo przecież było wiele kwestii, o które powinien się martwić. Powinni, jak próbował się poprawiać, bo znów nie był sam, ale jechał ku Spencer, ku domowi, gdzie nigdy nie istnieje w pojedynkę.
Samochód zatrzymał się kilkanaście metrów od bramy domu Leo, a ten bez słowa wysiadł, trzymając w dłoni jedynie długą, krwistoczerwoną różę, której płatki jeszcze nie zdążyły się rozłożyć, otwierając ciasno ściśnięty pąk. Po chwili zmaterializowała się przy nim mała walizka niesiona przez kobietę w oficjalnej, granatowej garsonce; Leo objął ją nieuważnie, a potem wciął swój bagaż i, milcząc, ruszył w kierunku swojego domu. Na szczęście Spencer nie zmieniła zamka, więc sam otworzył sobie drzwi, bezszelestnie wchodząc do środka. Postawił przy drzwiach swoją walizkę i odłożył na stolik przy wejściu swoje klucze, ze zdziwieniem rejestrując, że coś jest nie tak, jak powinno. Nie potrafił do końca określić, co takiego go zaalarmowało, ale coś uderzyło w jego ciało, zmuszając je do ruchu. Przeszedł kilka kroków, aż stanął w takim miejscu, że miał doskonały widok niemal na cały parter swojego przestronnego domu. I wtedy, w chwili, gdy róża wypadła z jego dłoni, spadając wprost pod jego nogi, cały jego świat zawalił się po raz kolejny.
Nie wierzył w to, co widzi. Kobieta stojąca pośrodku salonu we wszystkich, najdrobniejszych choćby szczegółach przypominała jego ukochaną Spencer, którą kilka miesięcy temu porzucił w najokrutniejszy sposób, jaki tylko można sobie wyobrazić. Nie zachowywała się jednak jak ona, więc w pierwszej chwili odruchowo założył, że musi to być jakaś jej zła, dawno zagubiona siostra bliźniaczka, która po prostu lubi całować się z mężczyznami w salonach innych ludzi. Patrzył na nią i czuł, że to nie jest kobieta, którą żegnał czułym pocałunkiem, do której dzwonił z ostatnim wyznaniem miłości, gdy już wiedział, że nie wraca do domu. Tamta Spencer nie mogłaby mu tego zrobić - nie mogłaby... zachowywać się w ten sposób. Leo nawet nie chciał nazywać tego, co widzi, bo już sama świadomość, że będzie bolało, odbierała mu oddech i wprawiała ręce w drżenie. Opanował się jednak pospiesznie, bo wreszcie został zauważony, choć wydawało mu się, że stał parę metrów od rozgrywającej się w salonie sceny całe wieki, próbując powstrzymać swoje serce przed rozsypaniem się na kawałki drobniejsze od ziaren piasku. Gdy jednak odnalazły go zupełnie znajome, jadowicie zielone oczy, Leo znów oddychał spokojnie, a na jego twarzy niemal nie było emocji, bo jakimś cudem zdołał je powściągnąć. Uświadomił sobie wtedy dwie rzeczy. Pierwszą z nich było to, że jednak ma przed sobą Spencer, a nie kogoś bardzo do niej podobnego. Drugą - że najbardziej ma teraz ochotę wyjść stąd i wrócić dopiero jutro, za tydzień, za rok. Bolało go całe ciało, a nie było to jakieś zwykłe, nieznaczne pieczenie czy znajome ściskanie w żołądku, ale wrażenie, jakby smagały go baty i łańcuchy. Zdołał jednak nie poruszyć się ani o milimetr, zaprzestając nawet mrugania, bo oto miał przed sobą kobietę, wokół której zamykał się cały jej świat. Ale on najwyraźniej nie istniał już w jej życiu, co uświadomił sobie z gwałtownym bólem, gdy kątem oka zarejestrował zdziwiony wyraz twarzy mężczyzny, stojącego tuż przy Spencer z ręką wyciągniętą w opiekuńczym geście. Zanim jednak zdążył ją objąć, Leo już był przy nich, pokonując dzielącą ich odległość dwoma susami. Wsunął się między dwa ciała, od których wprost biło gorąco żądzy, jakie dobrze znał, w naturalnym odruchu odpychając od ukochanej obcego mężczyznę. Ten jednak był zbyt zaskoczony, by podjąć walkę; otwierał i zamykał usta, nie potrafiąc wydusić z siebie głosu. Ale Leo już znów był blisko niego, zaciskając dłonie w pięści, ale gdy ten cofnął się, spoglądając ponad jego ramieniem na Spencer, szatyn opamiętał się w jednej chwili. Wrócił do kobiety, zachowując jednak bezpieczną odległość, w razie jakby chciała go odepchnąć albo uderzyć, albo zrobić cokolwiek innego. Widząc jednak jej niezdrowo pobladłą twarz, wskazał na kanapę, obawiając się ją dotknąć. Ze zdziwieniem uświadomił sobie, że dotąd nie padły żadne słowa, choć nie potrafił określić, jak dużo czasu minęło, odkąd przekroczył próg domu.
- Usiądź, Spencer. - zakomenderował łagodnie, znów wskazując na sofę tuż za jej plecami. Nie zbliżył się, choć wszystkie mięśnie miał napięte i gotowe do skoku, w razie gdyby miała zemdleć i upaść na podłogę.
[WIEDZIAŁAM, że też się będziesz jarać ^^ :D ^^ ;)) to ja też zaraz, pisz już sobie :D]
[tak? ;p (wiem... xD)
(może ciut, ciut, ale tak bardzo ciut, ciut! xD)
"niech Ci będzie" jest chyba jeszcze gorsze! xD
;p
aa, no rozumiem ;p dlatego ja też jutro nie idę, choć chyba bym mogła, ale babka z gery ma pytać, więc wolę się uchronić przed pałą w nowym roku :D ;p no to w porządku ;) na pewno dobrze, bo jakbym wiedziała, że to stypa, to bym się zaczęła bać - to był taki okres w moim życiu, gdy byłam bardzo przesądna, robił wszystkie dziwne wróżby i połykałam horoskopy xD (ale się boisz moich innych twarzy, a ja tylko chcę zaznaczyć, że takie cudowne, jak Roman też tam są :D ^^)(on nie miał czasu, zabawiał dziewczęta! :D taa, studniówka i wesele, a tydzień później jakiś clubbing - UMRĘ! xD mogę sobie wyobrazić właśnie ^^ btw. gdzie macie? bo ja to do Gołębiewskiego jadę, taka lipa :/) oczywiścieee xD
;p
ja się nie tłumaczę, ja nie chcę ściągnąć na siebie Twojego gniewu! ;p
to bardzo dobrze :) no, wiedziałam, że tak właśnie będzie! a ja teraz czuję, że przez ostatnie tygodnie nie napisałam niczego normalnego... xD ;)) LEOŚ <3 ;))]
Stał przy Spencer, bojąc się choćby drgnąć, choć nagle nie potrafił określić, co takiego powstrzymuje go przed chwyceniem jej w ramiona tak, jak planował sobie to już setki kilometrów stąd. Potrzebował dłuższej chwili, by przypomnieć sobie wszystko, o czym mówiła mu Kate, psycholożka, z którą rozmawiał przed powrotem do domu, chcąc przygotować się na wszystko, co go czeka. Wiedział więc, jak powinien rozmawiać z ukochaną, by nie wystraszyć jej i nie przeciążyć nadmiarem informacji, ale nawet ona, wprawiona już w historie podobnych powrotów z zaświatów jak ta Leo, nie mogła przewidzieć, że będzie czekać na niego również obcy mężczyzna. W tej sytuacji wszelkie nauki Kate poszły na marne, bo szatyn nic z nich nie pamiętał - stres i strach zabrały mu zdolność logicznego myślenia, gdy czuł, że stracił ukochaną kobietę. Do rozpaczy doprowadzała go myśl, że po raz pierwszy od miesięcy jest tak blisko niej, a nie może jej dotknąć, przytulić, pocałować, ale podświadomie wiedział, że to tylko przyniosłoby odwrotny skutek do zamierzonego. Spencer mogłaby się tylko wystraszyć, bo już teraz działo się wiele, nie potrzebowała dodatkowych bodźców. A choć on naprawdę to rozumiał i starał się uszanować, to nie potrafił już dłużej walczyć z pokusą, bo ta zżerała go wręcz od środka, raniąc najboleśniej, jak tylko można. Jakby ktoś się znów z niego śmiał, że jest takim nieudacznikiem, iż nawet ukochana kobieta go odpycha w chwili, gdy wraca zza grobu. Na szczęście jego złamanie przypadło dokładnie w momencie, w którym Spencer również zbliżyła się do niego. Z niepokojem i radosnym drżeniem serca czekał na dotyk jej palców, ledwo powstrzymując się przed przymknięciem oczu, by móc rozkoszować się tylko ciepłem na skórze, ale zaraz uznał, że nie może spuścić jej z oczu, bo znowu stanie się coś złego. Do niczego takiego nie wolno mu było dopuścić. Z cichym westchnieniem ulgi przyjął pierwsze, niemal nieśmiałe muśnięcie palców Spencer, przy kolejnym wstrzymując już oddech, by nie poruszyć się choćby o milimetr. A jego oczy jednocześnie płonęły i płakały, nie wylewając łez. Jeszcze nie wiedział, co wygra.
- Ale już jestem, Kochanie, jestem przy tobie... - zdążył szepnąć, gdy tylko usłyszał jej przepełniony bólem i niedowierzaniem głos, brzmiący jak najsłodsza, kojąca melodia jedynej piosenki świata, bo przecież nic poza nią już się nie liczyło. Słuchał i nie potrafił zrozumieć, że to już, że jest przy niej i że będzie słuchał jej wspaniałego głosu do końca świata! Że już nic nie będzie mogło ich rozdzielić, choć myślał tak jedynie dlatego, że na kilka długich sekund zapomniał o mężczyźnie stojącym gdzieś za jego plecami i w milczeniu przyglądającym się rozgrywającej się scenie.
A potem ukochana wysunęła się z jego ostrożnie i z niezwykłym wahaniem oplatających ją ramion, choć zdążył złapać ją w ostatnim momencie przed upadkiem na podłogę. Pochwycił ją w objęcia, natychmiast układając bezwładne ciało Spencer na kanapie, pod nogami czarując jej wieżę z poduszek. W tym czasie mężczyzna, który czaił się gdzieś z boku, przyniósł szklankę zimnej wody i postawił ją na stoliku, bez słowa zajmując miejsce na fotelu nieopodal. A Leo miał ochotę wydrapać mu oczy, bo siedział bezczynnie, gdy Spencer potrzebowała jakiejś pomocy, by wrócić do świadomości. Nawet nie zdawał sobie sprawy, że raz po raz wypowiada jej imię, z czułością gładząc policzki, dotykając czoła, ściskając dłonie, by wreszcie opaść na kolana na podłogę i po prostu objąć ramionami jej głowę, nieprzerywanie szepcząc ten jeden wyraz, który był jak najpiękniejsza melodia.
[taaak! :D <3 no weeeź, jemu coś miłego powiedz tam wyżej :D ^^
no... nie? czy tak? ;> (też wiem! xD)
niee, nie możesz :D
ech, co tam, lepiej się wyspać i spokojnie wszystko poogarniać, nie? ;)) popieram! :D no serio, ale co w tym dziwnego? miałam jakieś osiem lat i dziwne koleżanki w klasie xD (ech, nie jara Cię to, a szkoda ;p) (no właśnie, wiedziałam, że się ze mną zgodzisz :D oo, no to skoro mi nie pozwalasz, to na pewno nie umrę, stanę się nieśmiertelna! xD też fajno ^^ ale ja to bym wolała jakąś normalną salę, a tu dupa :/) nie? oczywiście, że tak, Moja Droga! - to już bardziej? ;> ;p
oj, dobra, to ja już zamilknę. i bardzo się cieszę, Płaszczko! :*]
[tak właśnie, chce, żeby z nim zamieszkała, a w pudełku jest wisiorek na srebrnym łańcuszku, taki mniej więcej: https://fashioholics.pl/img/items/item_1977_35ad04d1836fdf29f9747c6d067d7a9e.jpg ale ze szmaragdami i ładniejszy xD to już jak chcesz ^^]
[okazało się, że już nie wytrwam dłużej - nagle mnie po prostu ścięło, aż mi się literki zaczęły zamazywać -.- pojawię się rano i Ci ładnie odpiszę na wszystko, jeśli tylko wstanę dostatecznie wcześnie, a jeśli nie, to nie będę robić planów na wieczór, cobym mogła go podarować Tobie i zmartwychwstałemu Leosiowi ^^ tymczasem dobrem nocy życzę i powodzenia jutro ze wszystkim, trzymaj się :)]
Spencer dość długo nie odzyskiwała przytomności, na co obaj mężczyźni zareagowali jedynie gwałtownym spięciem mięśni i wstrzymaniem oddechu w oczekiwaniu na jakikolwiek ruch czy choćby najdrobniejsze drgnienie ze strony brunetki. Żaden z nich nie wiedział, co więcej można by zrobić, żeby jakoś pomóc jej wrócić do świadomości, więc po prostu czekali, dręczeni niepokojem o nią. Obaj zgodnie odetchnęli, gdy tylko Spencer drgnęła, nie otwierając jednak oczu, a kąciki ust Leo drgnęły mimowolnie, bo ogarnęła go nieokreślona ulga, jakby wcześniej bał się, że jego ukochana już nie będzie chciała do niego wrócić. Zrobiła to jednak w sposób, jakiego nie mógł sobie nawet wymarzyć, niespodziewanie oplatając go ramionami z siłą, której nigdy się po niej nie spodziewał. Sam zaraz objął ją, przymykając powieki, by po prostu rozkoszować się jej bliskością, choć coś, a raczej ktoś ciągle go przed tym powstrzymywał. Z cichym westchnieniem wtulił twarz w jej włosy, nasycając nozdrza zapachem, który zatarł się już w jego pamięci, ale teraz odżył gwałtownie, przywołując najcudowniejsze wspomnienia. Gładził ją powoli po ramionach i plecach, dyskretnie przytrzymując ją, gdy siadała, wciąż trzymając go przy sobie z taką siłą, że nie mógł osunąć się choćby na kilka centymetrów. Nie mógł jednak narzekać, bo oddychał nią, a to szybko stało się najcudowniejszą nagrodą po wszystkich tych trudnych miesiącach, które musiał przetrwać zupełnie sam. Ciągle jednak wisiało nad nim widmo tego, co zastał po wejściu do domu - obca kobieta, przypominająca Spencer, tkwiąca w ramionach obcego mężczyzny pośrodku salonu Leo. Nie potrafił tego przetrawić i chyba nawet nie chciał tego robić, bo wnioski, które już teraz nasuwały mu się na myśl, nie były ani łatwe, ani przyjemne. Próbował więc skupić się na ukochanej i jej radości, której jakoś nagle nie potrafił dzielić z takim entuzjazmem, jakiego by sobie życzył, więc wreszcie tylko dostosowywał się do wszystkiego, co robiła, uśmiechając się łagodnie, choć z pewną rezerwą. I milczał uparcie, nie mogąc skupić się na słowach, mimo że było wiele rzeczy, które chciał powiedzieć: chciał ją przeprosić, przebłagać, by mu wybaczyła, przypomnieć, że też kocha ją jak szaleniec, wyjaśnić, że wcale nie chciał jej porzucać w tak bestialski sposób. Nie miał jednak ku temu okazji, bo po chwili podłapał spojrzenie Spencer, którym odprowadzała mężczyznę do drzwi, na co Leo zareagował tylko gwałtownym spięciem wszystkich mięśni, nieświadomie mocniej przyciągając ukochaną do siebie, tym samym prawie robiąc jej krzywdę. Nie potrafił jednak przetłumaczyć sobie, że będzie czas na wyjaśnienia i nie powinien niczego od początku zakładać. Nic z tego nie wyszło, bo dostrzegł w jej oczach coś, co przeraziło go - jej spojrzenie było zbolałe, gdy patrzyła w ślad za wychodzącym mężczyzną. Przez chwilę znów nie potrafił złapać oddechu, ale zaraz wróciła do niego Spencer, a jej spojrzenie ponownie stało się tak łagodne i ciepłe, jak wcześniej, mógł więc odetchnąć z ulgą. Nie pozwolił sobie dłużej myśleć.
- Jak się czujesz? - zapytał z troską, przesuwając dłonią po policzku Spencer; nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że w którymś momencie wciągnęła go do siebie na kanapę, a teraz prawie na nim leżała. Zaraz więc wciągnął ją na swoje kolana, by mogła być jeszcze bliżej, a potem sięgnął za jej plecami po szklankę wody, stojącą na samym brzegu stolika. Podsunął jej naczynie pod sam nos, tym samym zmuszając, by wypiła przynajmniej kilka łyków, aż on nie upewni się, że wszystko jest już w porządku i znów nie zemdleje w jego ramionach, gdy wstaną.
[jeżu, nie umiem dzisiaj pisać, wybaczysz? ;( w sumie późno wstałam i już mnie stresy biorą, ale nieważne ;p jak Ci idzie nauka? ;>
widziałam właśnie :D ^^ trochę średnio się ucieszył, ale będzie, później ;p ;))
chyba nie... nie wiem... xD (haha, taak :D)
serio-serio ;p ;))
haha, jak zawsze :D ;p no właśnie - pewnie gdyby nie one, to ja byłabym całkiem normalna, a tak?! xD (że Roma Cię nie jara! xD) (tak, tak ;p haha, dzięęęęęki :D ^^ w to nie wątpię xD ale jakoś sobie będziecie musieli poradzić! xD) się cieszę ^^
szaleńczo się cieszę, Płaszczuniu! xD
w porządku, będę czekać... później xD miało być rano, ale nieważne - ucz się, czy coś :)
ech, zawsze muszę takie rzeczy w google wrzucać -.- xD ale tak, on mógłby Ci się śnić! :D (następnym razem blondynów też wykluczę, szukaj rudych xD)
no planów żadnych nie mam, więc będę się pałętać ^^]
Zauważył, że w Spencer znów zaszła pewna zmiana, bo nagle gdzieś zniknęła jej szaleńcza radość i pełne zaskoczenia niedowierzanie, a zamiast niego dostrzegał w jej twarzy jedynie masę znaków zapytania, ale wciąż nie do końca potrafił określić, co takiego się wydarzyło. Z góry założył, że wreszcie uświadomiła sobie, jak bardzo jest na niego wściekła, oczekiwał więc uderzenia w twarz (może nawet nie jednego) albo gwałtownego napadu gniewu. Więc gdy zamiast tego dostał jedynie skinienie głowy i kilka kolejnych, spokojnych chwil, nie mógł powstrzymać i ukryć swojego zaskoczenia. Wpatrywał się w ukochaną, próbując zrozumieć, co zrobił nie tak, że jej entuzjazm szybko osłabł, że już nie żądała jego bliskości, jak robiła to jeszcze chwilę temu. Owszem, wciąż tkwiła w jego ramionach, ale Leo miał wrażenie, że gdyby tylko cofnął ręce, ona uciekłaby mu. Zaraz jednak dostrzegł również w jej twarzy znajomy wyraz zamyślenia, aż niemal widział kształtujące się pod kopułą jej czaszki myśli. Nie chciał, by sama zmagała się z dopasowywaniem do siebie wszystkich elementów tej wielkiej układanki, która stanowiła teraz dla Spencer jedynie niewiadome, skoro on mógł wyjaśnić jej niemal wszystko. Coś jednak wciąż powstrzymywało go przed mówieniem, bo czuł w gardle dławiącą gulę, a na sercu nieznany dotąd ciężar. Z ogromnym opóźnieniem uświadomił sobie, że chodzi tylko o tego mężczyznę, którego zastał z dłońmi pod koszulą swojej ukochanej, narzeczonej, jak starał się myśleć przez ostatnie miesiące, by zupełnie nie oszaleć. Nie pozwolił sobie jednak na dalsze myślenie o nim, bo to bolało, bo sam miał mnóstwo pytań do Spencer, bo naprawdę nie chciał wyciągać przedwczesnych wniosków, doskonale świadomy, że tym może tylko wszystkich zranić, a już nigdy więcej nie chciał tego robić.
Zdziwił się, gdy usłyszał pytanie brunetki, bo spodziewał się, że najpierw będzie chciała się czegoś od niego dowiedzieć, a dopiero potem pozwoli sobie na takie rzeczy, jak spotkanie z Jamesem, skoro on i tak spał teraz spokojnie, a Leo, mimo rozrywającej serce tęsknoty, nie chciał go budzić. Ale był jej niesamowicie wdzięczny, że zaproponowała wizytę w pokoiku ich synka, nie potrafił nawet wyrazić tego słowami, więc tylko skinął pospiesznie głową, wstrzymując oddech. Miał ochotę przytrzymać ją, gdy wstawała, ale powstrzymał się przed tym, czując, że go odepchnie. Podniósł się jednak gwałtownie, gdy tylko dostrzegł, jak unosi do głowy dłoń, by przycisnąć ją do skroni - za dobrze znał ten gest, by stać z boku. Natychmiast przysunął się do niej i objął ramieniem, czule dotykając policzka, a potem całując leciutko w czubek głowy. Stał tak przez chwilę, aż upewnił się, że jej organizm wrócił już do normy, a potem ruszył powoli w stronę schodów. Nie musiała się bać upadku, bo Leo trzymał ją przy sobie tak mocno, że właściwie mogła nawet nie poruszać nogami, a on nie odczułby różnicy. Niemal niósł ją przy swoim boku, wpatrzony tęsknie w szczyt schodów, choć przed wstąpieniem na pierwszy stopień powstrzymało go jej jedno słowo. Urósł. Nie potrafił znieść myśli, że chłopiec, którego zobaczy, to nie będzie jego maleńki, kruchy James, a prawie półroczny, gaworzący i, o zgrozo, siedzący już szkrab!
- Wszystko w porządku? - zapytał jeszcze, by jakoś wytłumaczyć swoją chwilę wahania, a potem wstąpił wreszcie na schody, dalej niemal niosąc przy sobie ukochaną, wciąż nie będąc pewnym, czy czasem znów nie omdleje w połowie drogi do pokoju synka. Nie spodziewał się jednak innej niż twierdząca odpowiedzi, więc nawet na nią nie czekał, chwilowo potrafią myśleć tylko o Jamesie. Nie pamiętał dalszej drogi do jego pokoju, nie pamiętał nic aż do chwili, w której obudził go, chwytając chłopca w ramiona, zupełnie ignorując swoje poprzednie plany, że tylko na niego spojrzy czy pogładzi po główce. Teraz musiał ukoić cichy płacz niezadowolonego z nagłej pobudki synka, ale chyba po raz pierwszy w całej swojej ojcowskiej karierze nie czuł, że robi coś źle, bo nawet o tym nie myślał - jego ciało działało samo, gdy zaczął kołysać się na piętach, a drżącą gwałtownie dłonią gładził plecy chłopca. Tulił go do piersi, całując pachnącą dziecięcą oliwką główkę i z całych sił zaciskając oczy, by tylko nie widzieć, jak wiele centymetrów i kilogramów mu przybyło, by nie uświadomić sobie, jak długo go nie było i jak wiele ominęło, bo doskonale wiedział, że wtedy rozpadnie się na kawałki, których nic nie zdoła zlepić z powrotem w całość.
[tak samo jak teraz ;p (to nie było narzekanie, ale stwierdzenie faktu! xD) no wiesz, to co zwykle: że nie zdążę, że się nie nauczę, że zasnę nad książkami... w zeszłym roku miałam z tym poważne problemy, teraz jest już trochę lepiej, ale i tak musiałam dzisiaj uciąć sobie drzemkę, a rodzice przegonili mnie po mieście, żebym się przewietrzyła i w ogóle, średnio pomogło ;p nieważne zresztą ;) no to świetnie ;)) jasne, nie ma sprawy, ucz się, ja też siedzę nad swoimi książkami, także spoko, mam zajęcie ^^
ucieszy się jeszcze, spokojnie! nie, nie mów tak, przecież to Leoś! ;((( no proszę Cię, nie rań nas tak! ;(
mhm ^^ ;p
prawda? ;> (moje kłopoty z pamięcią się odzywają, ale mniejsza o to... xD powinno! :D)
no weź, ale jesteś! xD ;p (no nie jara Cię, czuję to, ale to nic, bo i tak ją polubisz :D) (:D ^^ też tak myślę, zresztą: nie będziecie mieć wyboru! xD) mhm ;))
ja się zawsze cieszę, jak z Tobą piszę, Kurko :D
rili fany. o, serio?! xD faaajnie :D ^^ (no przecież wiem, ale zawsze mogę próbować, nie? ;> xD znajdziesz, jak dobrze poszukasz ^^)
;))]
Dla niego to również nie było łatwe, sądził nawet, że momentami jego cierpienie musiało przerastać to, które odczuwała Spencer, skoro sądziła, że on, miłość jej życia, zginął w wypadku. Jasne, bólu nie da się zmierzyć, nie można go porównywać, ale Leo miał chwile, gdy ogarniała go czarna rozpacz, w której nie potrafił robić nic innego, tylko wył, jak zwierzę, jak potwór, aż do zdarcia gardła, do potwornego fizycznego cierpienia od przebijających skórę paznokci, że odbierało mu przytomność, tym samym dając chwilową namiastkę ulgi. Zostawił ukochaną kobietę i syna na pastwę losu, nie przejmując się zupełnie niczym, nie mogąc nawet obejrzeć się na nich - to sprawiało, że przez długie tygodnie nie potrafił spojrzeć w lustro, czując obrzydzenie za każdym razem, gdy tylko zatęsknił za Spencer i Jamesem. Nie dawał sobie takiego prawa, bo było to coś, co należało się tylko ludziom, a w tym okresie czuł się czymś, odnajdując sobie miejsce dużo niżej w hierarchii świata niż udomowione zwierzęta. Nie pomagała świadomość, że zrobił to, by chronić swoją rodzinę, by zapewnić im względny spokój i bezpieczeństwo, bo czuł, że mógł zrobić coś już wcześniej, żeby nie dopuścić do tego wszystkiego. Nie pomagała pewność, że nic im nie grozi. Pomogła dopiero wiadomość, że może wrócić do domu, choć od tamtego momentu do chwili, w której przekroczył granice Murine Town, minęło kilka długich dni, których nawet nie był w stanie policzyć. Wciąż czuł się jak śmieć, ale teraz już szczęśliwy śmieć.
Z przerażeniem otworzył szeroko oczy, gdy usłyszał słowa Spencer, choć skłamałby, mówiąc, że nie spodziewał się z jej strony takiej reakcji. Właśnie na nią przygotowywała go Kate, a nie na ten wybuch radości, na szczęśliwe niedowierzanie, które ukochana zafundowała mu kilka chwil wcześniej. Teraz przynajmniej wiedział już trochę lepiej, jak się zachować, choć z początku i tak nie był w stanie wydusić z siebie słowa, bo znów zaatakowały go macki bólu, który ledwo pozwalał mu ustać na nogach. Gdy więc Spencer wybiegła z pokoju synka, nie ruszył za nią od razu - najpierw uśpił z powrotem Jamesa, przepraszając go szeptem, że wyrwał go ze spokojnego snu. Cieszył się, że chłopiec nie może mu odpowiedzieć, bo doskonale wiedział, że usłyszałby mniej więcej to samo, co padło z ust jego mamy. Drżącymi dłońmi ułożył go znów w ciepłej pościeli, pochylając się jeszcze, by pocałować czółka synka, a potem biegiem ruszył na dół, chcąc jak najszybciej odnaleźć Spencer z nadzieją, że nie zdążyła jeszcze rozpalić w sobie nienawiści do niego. Okazało się jednak, że na dole musiał przystanąć i odetchnąć kilkakrotnie głęboko, bo złapał zadyszkę, którą przypisywał kilku miesiącom spędzonym w niemal zupełnym zamknięciu. Ruszył w stronę wyjścia do ogrodu, będąc pewnym, że zastanie ukochaną na dworze, gdzie zresztą po chwili dostrzegł ją, skuloną w jednym z wygodnych foteli, które przed rokiem wspólnie wybierali. Z cichym westchnieniem, którym miał sobie ułatwić konfrontację z brunetką, otworzył drzwi i wyszedł w chłodne i wilgotne, jesienne powietrze. Natychmiast podszedł do Spencer, a gdy zrozumiał, co oznacza sposób, w jaki zwinęła się, chowając twarz w dłoniach, padł znów przed nią na kolana, nie przejmując się tym, że wylądował w jakiejś niewielkiej kałuży. Pospiesznie zrzucił z ramion marynarkę, nakładając ją na ciało ukochanej, gdy już uznał, że prędko nie wrócą do domu, bo nie zdoła jej na to namówić. Nawet nie chciał, bo tu lepiej mu się myślało - zimne powietrze otrzeźwiało go i skutecznie wypłaszało z serca niepożądane uczucia.
- Jest mi niewyobrażalnie przykro, że musiałaś przez to wszystko przechodzić. Przepraszam, Spencer. Do końca życia będę się starał ci to wynagrodzić, możesz być tego pewna. - wyszeptał pospiesznie, bo wciąż dławiły go jakieś emocje, których nawet nie potrafił do końca określić, ale które nie pozwalały mu się dostatecznie skupić. Nie mógł nawet poruszyć się, nie wspominając już o głośniejszym mówieniu, bo nagle wszystko wydawało się ponad jego siły. Do tej pory wpatrywał się w Spencer bez mrugnięcia okiem - teraz, śmiertelnie zmęczony, opuścił głowę, zaciskając powieki. Opadł też na pięty, siadając na lodowato zimnej posadzce, ale to się nie liczyło, bo przecież musiał jej wyjaśnić. Nie bez trudu uniósł więc głowę, wyglądając jakiejkolwiek reakcji ze strony ukochanej.
[oczywiście ;p (może troszeczkę, minimalnie ;p) uu, biologia, zapomniałam, że też muszę nad nią przysiąść :/ ;p
nie, nie złość się na niego! (robisz właśnie, złościsz się, o!) to nie jego wina, to moja, bo jestem zapominalska - planowałam sobie coś zupełnie innego niż to, co później napisałam. znasz mnie przecież, wiesz, jakie cuda potrafię robić przez tę moją krótką pamięć!
... czy coś xD
no nic ;p (ech, no dobra, milczę już, ale jakoś tak bez przekonania znowu... xD) (oczywiście :D ;p)
a myślisz, że jakim innym cudem uzależniłabym się od MT i Leosia, i Spensi, i... Ciebie? ;>
jak kto woli xD no nie, a ja się zaczęłam już jarać Twoimi snami! xD (się cieszę, wiesz? ;p wiem xD)]
Spencer nie miała racji, choć nigdy nie powiedziałby tego na złość, bo by potwierdzić swoje słowa, musiałby wrócić do tematów, które postanowili zamknąć raz na zawsze. Nigdy więcej nie mieli wracać do tych dwóch lat, które spędzili osobno, on tutaj, w Murine, ona tam, w Londynie - każde ze swoimi problemami, swoim niepełnym życiem. Wcześniej opowiadali sobie nieco o tym czasie, ale Leo doskonale wiedział, że są takie wydarzenia, o których nie sposób po prostu opowiedzieć, bo trzeba być obok, by zrozumieć. Takimi właśnie sytuacjami z jego życiu były próby samobójcze, o których Spencer nie miała pojęcia i nigdy już nie mogła się o nich dowiedzieć. Owszem, mówił jej, że marzył o śmierci, gdy zniknęła z jego życia, bo straciło ono swój sens, ale nikt - ani on, ani tym bardziej gadulska Kat - nie wspomniał jej o tym, że próbował wprowadzać te plany do rzeczywistości. Wiedział, jak potężnym byłoby to dla niej ciosem, bo najpewniej czułaby się wszystkiemu winna, więc zachował to dla siebie. Tak było dla wszystkich najlepiej, bo tamte chwile były już zamierzchłą przeszłością, do której nikt nie chciał wracać. Pamiętał, jak bardzo cierpiała wtedy Kat, która była przy nim, jak wściekała się na niego Lena - nie potrafił nawet wyobrazić sobie reakcji Spencer. Nie zmieniało to jednak faktu, że ona nie chciała ochronić go przed tym cierpieniem, a może po prostu nie potrafiła albo była na niego zła i w ten sposób starał się go ukarać. To jednak nie było ważne, bo Leo potrafił skupić się tylko na bolesnej fali palących wyrzutów sumienia, która opętała go bez reszty, nie pozwalając ułożyć żadnej więcej logicznej myśli. Zdołał jedynie w oczywisty sposób dokończyć zdanie Spencer, czując, że robi mu się niedobrze i zaraz będzie musiał biec do łazienki, by nie zwymiotować wprost na nią. Do równowagi pozwoliły mu jednak wrócić jej kolejne słowa i wspomnienie ciosu, który wymierzyła w jego pierś - nie mogła zrobić mu krzywdy, ale odebrał to odpowiednio, doskonale wiedząc, że była to jej wersja uderzenia w policzek, na które nie mogła się zdobyć.
- Nie chciałem tego! Byłem gotowy zrobić wszystko, żeby tylko nie musieć was opuszczać, ale nie miałem wyboru! Nie mogłem zrobić zupełnie nic, rozumiesz, nic! - krzyknął, nie podejmując nawet walki z buzującymi w nim emocjami. Z trudem opanował się, przypominając sobie, że tutaj chodzi już tylko o Spencer i nie może pozwolić sobie na podnoszenie głosu i ranienie jej w ten sposób. Przeprosił za swój wybuch, oddychając głęboko i już nie spuszczając z niej spojrzenia, odbierając każdą jej łzę jak karę, którą musiał ponieść, choć Kate przez całe godziny wykładała mu, że niczemu nie jest winny poza swoim początkowym wścibstwem. Tylko tam się potknął, ale to wystarczyło.
- Musiałem was chronić, ciebie i Jamesa, a jedynym sposobem na to było upozorowanie mojej śmierci. Zadarłem z nieodpowiednimi ludźmi. Miałaś rację, powstrzymując mnie przed wyjazdem do Bristolu, miałaś to swoje przeczucie, a ja mu nie zaufałem. Przepraszam za to, Spencer, to był ogromny błąd, przez który skazałem cię na takie katusze... Przepraszam. - mówił, tym razem już cicho i spokojnie, a ostatnie słowa już tylko szeptał, bojąc się, że drżenie jego głosu przejdzie za chwilę w rozpaczliwy szloch albo ten zwierzęcy jęk, który wciąż odbijał się w jego uszach.
[no ja się już dziś wypadam, więc Kraków sobie odpuszczę, OK? niedługo i tak się zbieram, bo trzeba rano wstać :/
(oczywiście, tyci-tyci xD) hej, to są cudne tematy, zwierzątka i w ogóle! powodzenia :D ^^
no tak, ale to on sobie ze Spencer poradzi :D (okej, na pewno masz rację :>) zapisuję większość, ale nie pomaga! xD byś musiała zobaczyć mój pulpit z tymi wszystkimi notatkami, no i mój kalendarz (w tym roku dwa: szkolny i ogólny, bo w jednym się nie mieściłam xD), no i moją korkową tablicę, i marginesy zeszytów, i torbę... zapisuję WSZYSTKO xD nie mam, spokojnie :)
haha ;p
tak :) (niech będzie ;p) (xD ;p)
stopniowałam napięcie :D ^^ takim cudem, że uwielbiam z Tobą pisać, nie tylko wątki na wszelkich możliwych blogach, ale też nawiasy, bo nareszcie zaczęłam przyzwyczajać się do Twojej złośliwości (z sympatii, pamiętam :D) - takim oto cudem, już wiesz ^^
ooo, bardzo ciekawe... ale nie pytam! wcale! xD (całe szczęście, będziesz przygotowana ;> xD)]
[cholera, cudne to było! <3 i jak już przetrawiłam większość Twojego tekstu, to uznałam, że nie ma sensu odpisywać, bo pewnie nie wyszłoby mi tego choć w połowie tak dużo, jak Tobie, o jakości już nawet nie wspominając! mam nadzieję, że mi wybaczysz, jeśli odpiszę już jutro, skoro i tak zaraz znikasz :) a ja po prostu jestem już padnięta, jeszcze jutro właśnie to ściąganie/zmiana szwów, więc też się trochę stresuję, także sama rozumiesz, straciłam mojego wena ;( ale spokojnie, jutro w sumie znowu cały dzień w domu nad książkami, więc będę Ci tutaj odpisywać najpiękniej, jak potrafię ^^
(a żebyś wiedziała, że tak właśnie zrobię! :D ;p) musisz sobie to tylko usystematyzować, więc nie powinno być źle, mam rację? ;> dasz radę! :))
no właśnie :D nie mogłabyś się chyba złościć na Leosia, co? < przerażona minka! > (oczywiście :D) wychodzi w wystarczającej ilości przypadków, by zachęcić mnie do dalszego uskuteczniania tej metody :D w szkole dzięki temu nie zawalam niczego, o! ;p hej, jak bym mogła?! :>
(haha xD)
nieźle mi wyszło, nie? pochwal mnie trochę! xD nie tak, źle to ujęłam: przyzwyczaiłam się już dawno, ale teraz stopniowo się jeszcze uczę nie reagować tak, jak dawniej, o! nie, nie drażniły mnie Twoje odpowiedzi, Kochana, dopowiadasz sobie - chodziło o tę Twoją złośliwość, którą musiałam zaakceptować, pamiętasz? ;> (tak mi się udało xD) to dobrze, cieszę się ^^
ach, no tak :D o nie, to już było poniżej pasa, wiesz? :/ ;p (haha xD)
więc ja już znikam, przesyłam buziaki i wskakuję do łóżka, żeby zebrać na jutro wenę - specjalnie dla Ciebie :D taki noworoczny prezent, czy coś ;D 3m się, do spisania! :)]
Nawet nie próbował osłaniać się przed jej ciosami, choć wcale nie dlatego, że był zaskoczony, wręcz przeciwnie - spodziewał się ich jeszcze wcześniej, bo uważał, że mu się jak najbardziej należało. Zrobił coś strasznego, coś okropnego i nigdy już nie miał poradzić sobie z wyrzutami sumienia, więc był gotowy znosić wszystko, byle tylko dostać wybaczenie. Na niczym innym teraz mu już nie zależało, jak tylko na niej, na Spencer, na jej szczęściu, które wciąż wiązał ze swoją osobą. Może nie powinien być tego taki pewien, bo przecież wciąż miał w pamięci tę scenę, którą zastał po przekroczeniu progu swojego domu, ale jakieś głębokie przeczucie pozwalało mu sądzić, że ona wciąż go kocha i chce z nim być. Nie rozumiał, co się wydarzyło, że nagle szukała pocieszenia w czyichś ramionach, ale nie oceniał, a już na pewno nie miał zamiaru jej karać. Nie dostał od nikogo takich praw, a raczej nadał je Spencer, pozwalając jej na wszystko - na łzy, na rozpacz, na złość. Mógłby ją powstrzymywać i uspokajać, ale po co? Uznał, że lepiej dać jej się wypłakać i wykrzyczeć, bo to szybciej przyniesie jej ulgę niż godziny łagodnych tłumaczeń i ciągłych przeprosin, choć i przed tym nie miał zamiaru się wykręcać. Wszystko w swoim czasie. Gniew wydawał mu się naturalny, więc nie protestował przeciwko niemu, jedynie nie spuszczając spojrzenia z twarzy ukochanej, by nie umknęło mu nic, co się z nią działo. Chciał widzieć i pamiętać później o wszystkim, nawet o fizycznym bólu, który mu sprawiała, bo jednak potrafiła, choć pewnie nawet nie była świadoma, że jej piąstki uderzają w ledwo zagojone rany. O tym miał opowiedzieć jej później, a teraz modlił się tylko, by celnym ciosem nie przebiła skóry osłabionej szwami, bo widok krwi na jego koszuli mógłby być za dużym wyzwaniem dla dostatecznego mętliku, panującego w jej głowie. Milczał więc, pokornie znosząc wszystkie kary Spencer, także tę, która zawsze była dla niego najtrudniejsza - łzy. Chyba jeszcze nie słyszał jej płaczącej tak rozpaczliwie, tak gwałtownie, aż miał wrażenie, że nigdy nie przestanie szlochać, że już zawsze będzie przy jego boku tak rozedrgana, tak rozżalona.
- Przepraszam. - szepnął gorąco wprost do jej ucha, gdy nagle zapanowała cisza, przerwana jej gwałtownym wdechem, a Spencer zawisła u jego szyi. Bez wahania objął ją i przyciągnął do siebie z całych sił, nie martwiąc się tym, że zmiażdży ją w swoich objęciach, bo ona najwyraźniej tego właśnie potrzebowała. Wszystko mówiło mu, że najgorsze minęło, przynajmniej dla niej, bo nie spodziewał się kolejnych wybuchów złości czy pełnych żalu i rozpaczy szlochów. On musiał się jeszcze wytłumaczyć, a choć dotąd martwił się, jak to będzie wyglądać, teraz był już prawdziwie przerażony. Czy Spencer będzie chciała mu uwierzyć? Czy znów mu zaufa? Czy mu wybaczy? A co z kwestiami, których nie będzie mógł jej wyjaśnić - czy zrozumie jego milczenie? Pytania mnożyły się w jego głowie, a jej łzy, drżenie jej ciała i rozpacz, z jaką trzymała go przy sobie, wcale nie pomagały się uspokoić.
- Wiem, Spencer. Ja już wszystko wiem, już dobrze... - szeptał dalej, nie będąc nawet pewnym, czy go słyszy. Wzmianka o pogrzebie ubodła go szczególnie, ale niczego po sobie nie pokazał, bo z tymi kwestiami musiał rozprawić się sam. Teraz on miał pocieszać ukochaną, a nie na odwrót. A kiedy już wszystko będzie dobrze, może też opowie jej o swoich lękach. Może.
- Nie. Teraz jesteśmy już bezpieczni. - odparł twardo, mając nadzieję, że Spencer nie będzie wnikać w to głębiej, bo nic więcej nie mógł jej powiedzieć. A potem niemal siłą oderwał ją od siebie, ale tylko na tyle, by móc spojrzeć jej w oczy i zamknąć twarz w klatce z dłoni. Powtórzył szeptem te same słowa, chcąc od niej potwierdzenia, że zrozumiała i że mu wierzy.
[się okazało, że muszę teraz wyjść na trochę, więc nawias i odpowiedź na Krakowie pewnie będzie dopiero wieczorem, bo już nie zdążę :) do spisania, miłego popołudnia! ;))]
[serio! :D ;)) a i owszem, znam, bardzo się z niej cieszę :)) niee, nie było na to szans wczoraj, dzisiaj też się za bardzo nie popisałam, ale padnięta jestem, zasypiam na siedząco, a znowu nic do szkoły nie zrobiłam :/ już mnie aż wszystko boli! ;( ale rzeczywiście nie miałam czym się stresować, pani doktor była dzisiaj dla mnie przecudowna, nic nie bolało, bardzo jestem zadowolona ^^ wiem, że się cieszysz :D ;p
(czy coś... xD) a czego w nich można nie lubić? ja tylko płazińców nie mogłam znieść, bo tam za dużo tasiemców było, ale poza tym chyba wszystko było znośne ;)) oczywiście, że musisz! :D
no wiem właśnie, że to Twój ulubieniec (mam rację? ;>), więc jak niby mogłabyś się na niego złościć, co?! no weź... ;> ;) no to widzisz, to działa! xD NIE mogłabym! :)
no ja myślę :D ;p tak, tak, wiem, chyba xD oj, no jasne, ale jakoś się nie zebrało... ;p ło jeżu, zostawmy to, bo mnie łapiesz za słówka, a ja nie mam siły się bronić! xD nie uważałam Cię za wredną bicz, bo to ja jestem wredna bicz, nie można mnie przebić, jasne? ;> (tak? ;> ;p)
nie, weź, obraziłam się teraz.
taaak, cudowna jestem, przekochana :D ^^ no to ja już w sumie jestem, ale tak trochę w kratkę, bo coś tam zjem, obejrzę jakiś serial czy coś, tak się popałętam, wolny wieczór sobie robię (kolejny! xD) ;p ;)]
Nie wiedzieć dlaczego, właśnie w tej chwili wydało mu się niezwykle istotne, by Spencer pamiętała, że wyjeżdżając, znikając, wcale nie był egoistą, a jedynie zaopiekował się nią i ich synem, zapewniając im spokój w najlepszy sposób, w jaki tylko potrafił. Tak naprawdę niewiele zależało wtedy od niego, ale to nie było ważne, bo dla Leo liczyło się tylko bezpieczeństwo jego rodziny. Nie dbał o siebie - pytał tylko o nich, o to, czy cokolwiek im grozi, czy cokolwiek może im się stać. Podobno był najgorszym podopiecznym, jaki trafił się opiekującej się nim ekipie, bo ciągle mówił tylko o swoich najbliższych, nalegając, by ktoś przyniósł mu o nich jakieś wieści, by sprawdził, jak sobie radzą. Nic takiego się nie wydarzyło, więc przez te wszystkie miesiące żył w niepewności co do tego, co dzieje się z jego rodziną w Murine. Czuł, że ktoś musi coś wiedzieć, ale albo nie chcieli go martwić, albo uznali, że nie zniosą żadnych gwałtownych reakcji z jego strony. I właściwie powinien im być wdzięczny, bo gdyby wcześniej usłyszał cokolwiek o obcym mężczyźnie w jego domu, na pewno nie wytrwałby do tego dnia, tym samym narażając siebie, Spencer i Jamesa na kolejne niebezpieczeństwa. Chciał więc mieć pewność, że ukochana będzie pamiętać, jak bardzo poświęcił się dla niej i ich syna, a to zadziała na jego korzyść, gdy znów ogarnie ją taka wściekłość, jak ta przed chwilą, gdy będzie chciała, by zniknął z jej życia, zostawił ją w spokoju. Tak, tego też się bał, ale próbował jeszcze o tym nie myśleć.
Widział, że mętlik w jej głowie nie słabnie, bo zapewniały go o tym jej zaciśnięte, napięte wargi i potężne westchnienie, którym najpewniej próbowała się jakoś uspokoić. Oczywiście, nie wyszło jej to, bo ręce wciąż miała rozedrgane, a łzy nie zniknęły z jej oczu, ale Leo odczuł ulgę, gdy tylko dostrzegł, że w ogóle podjęła jakiekolwiek próby na drodze do względnej równowagi. Jasne, wiedział, że potrzeba do tego czasu, ale na taką Spencer już nie mógł patrzeć, bo bolała go rozpacz w jej oczach. Tak bardzo chciał, by już poczuła się bezpieczna, by zrozumiała, że już wszystko wraca do normy. A potem usłyszał jej pytania i niemal uśmiechnął się, dopowiadając sobie do nich, że to właśnie jej sposób na uspokojenie nerwów, na zrozumienie całej sytuacji, a co za tym idzie - powrót do równowagi. Chciał tego dla niej z całego serca, nie myślał o niczym innym, ale z opóźnieniem uświadomił sobie, że właściwie na żadne jej pytanie nie mógł udzielić wyczerpującej odpowiedzi. Z cichym westchnieniem pogładził ją jeszcze po policzkach, a potem zaczął się podnosić, wciąż trzymając ją ciasno przy swoim boku, nie tylko dlatego, że nie chciał się z nią teraz rozstawać, ale również dlatego, że bał się jej kolejnego zasłabnięcia. Wydawała mu się taka krucha i delikatna! Opiekuńczo oplatając ją ramieniem, wcześniej poprawiając na jej plecach swoją marynarkę, ruszył powoli w stronę domu, szepcząc, że będzie lepiej, jeśli usiądą na kanapie, napiją się herbaty i porozmawiają już na spokojnie. Tak naprawdę chciał po prostu zyskać dla siebie trochę czasu, bo nie miał pojęcia, jak powiedzieć jej, że musi mieć przed nią kolejne tajemnica. To naprawdę go bolało, ale nie miał innego wyboru. Usadził ją na kanapie, zaraz siadając tuż obok, ani na ułamek sekundy nie tracąc z nią fizycznego kontaktu.
- Spencer, musisz zrozumieć, że im mniej wiesz, tym lepiej dla ciebie i Jamesa. O pewnych rzeczach nie wolno mi w ogóle mówić. Wiem, że należą ci się wyjaśnienia, ale nie mogę powiedzieć zbyt wiele. - powiedział, nie spuszczając z ukochanej uważnego spojrzenia, w razie gdyby znów miała zacząć się złościć albo szlochać tak rozpaczliwie, jak przed chwilą. Naprawdę nie chciał dla niej niczego złego, ale jej pytania były po prostu odrobinę zbyt szczegółowe.
- Przepraszam. - szepnął jeszcze, znów muskając czule jej policzek.
[o nie, nie ma tak, coś trzeba z tym marudzeniem zrobić! -.- tylko co? ;> :/
dobrze, dobrze, zobaczymy jeszcze, jak to wyjdzie! ;p
a gdzie mój nawias? ;>]
[a, no i powiedz mi: też miałaś/masz jakieś problemy na Krakowie? bo mi się komentarz nie chciał dodać, a potem mi cała strona zniknęła i w ogóle cuda mi się dzieją :/]
[no fajnie, a mi się teraz nie chce to okno komentarzy załadować -.-
aż tak łatwo się poddajesz? no wiesz?! ;p
oj tam... ;p
aa, w porządku :) w ogóle wystraszyłam się, tak zniknęłaś w sumie... ;p
zawsze Ci wychodzi :D mhm ^^ wiem, że Ci się podoba, ale już nie jesteś zbyt obiektywna, Moja Droga :) co właściwie nie przeszkadza mi jakoś specjalnie xD o, no to fajnie Ci było ;) rób, ogarniaj sobie, spokojnie ;)) mówiłaś, a i owszem, więc przyznałam Ci rację :D
no to świetnie ^^
ech, no dobrze, zadbam, żeby Ci za bardzo nie podpadł, OK? ;> ;p (chyba tak :D ;p) haha, całe szczęście, że ogarnęłaś :D ;p
może powinno być, a może nie... xD oj tam, nieważne! ;p haha, no tak, od miszcza ;D ;p nie masz racji, kochana, nie masz! :) ;p a, to co innego! ;p
wyraziłaś swoją wątpliwość w moją niewinność! :/
ciiiicho! ;p no to spoko ;)
btw. "przez park na jego tors..." xD
i wybacz, że tyle czasu, ale źle się poczułam i musiałam sobie chwilę odpocząć. już odpisuję :)]
- Nie mogę. - odparł pospiesznie, czując już przez skórę opór Spencer przed kolejnymi tajemnicami. Nie mógł jej się dziwić, szczególnie jeśli miał brać pod uwagę ostatnie miesiące, które dla niej były jednym wielkim kłamstwem. Doskonale rozumiał, jak trudno będzie jej zaakceptować te kwestie, o których nie piśnie ani słowa, ale nie będzie też miała żadnego innego wyboru. Znał ją jednak za dobrze, by nie wiedzieć, że mimo wszystko będzie chciała dowiedzieć się całej reszty, że jej pytania będą dokładne i niezwykle wnikliwe, jak zawsze, a przy tym będzie go uważnie obserwować, by ustrzec się przed jego kłamstwami. I wiedział też, że to nie będzie z jej strony oznaka braku zaufania, a choć nie powinien być pewny, że ich relacje będą takie, jak przed jego zniknięciem, czuł, że uda im się wszystko odbudować - również tę niezachwianą wiarę w drugą osobę, którą zawsze mogli się poszczycić. Z drugiej jednak strony nieco bał się tych swoich wyjaśnień, bo było wiele kwestii, które, jak zasugerowała sama Spencer, chciał przemilczeć. Nie chodziło o to, że miał w planach ją w jakikolwiek sposób zranić, bo do tego starał się nigdy nie dopuszczać, a raczej o to, że właśnie chciał ją chronić przed kolejnymi ciosami. Były takie słowa, które mogły znów wywołać na jej twarzy potok łez albo wprawić w ruch zaciśnięte piąstki. Ale nie zamierzał już dłużej się wykręcać.
Zaczął więc swoją opowieść od samego początku, na długo przed upozorowaną przez policję śmiercią, dokładnie w momencie, w którym zaczęło się między nimi psuć, gdzieś w okolicach jego "nie wiem". Nie powiedział tego wprost, ale delikatnie dał jej do zrozumienia, że właśnie wtedy zaczął współpracę z redakcją w Bristolu, a więc to był punkt, w którym rozpoczęły się jego kłopoty. Przy tych słowach ścisnął mocniej jej dłoń, nie spuszczając z niej poważnego spojrzenia, chcąc w jakiś nadprzyrodzony sposób przekazać jej, że wtedy nie padło z jego ust żadne kłamstwo na temat jego pracy, bo zwyczajnie nie działo się nic specjalnego. Ot, jeden z kolejnych artykułów "z dreszczykiem", które miał napisać, bo przecież nic nie zapowiadało, że wejdzie na niezwykle grząski grunt. A potem Spencer zarządziła ich przerwę, wrócił do Bristolu - wtedy zaczęły się prawdziwe kłopoty. Tutaj pominął większą część, nie mówiąc ani słowa o temacie artykułu ani ludziach, którzy mu zagrażali, wspominając jedynie, że była to dość rozbudowana siatka przestępcza, którą on i jego współpracownicy w tamtejszej redakcji zdołali rozpracować. W tym momencie urwał, a w jego oczach krył się najprawdziwszy strach. Wracały wspomnienia, zadręczając go tym, do czego już nigdy nie chciał wracać, o czym chciał zapomnieć, choć doskonale wiedział, że to nigdy się nie zdarzy, że nie ma na to szans. To była jego nowa trauma. Ledwo tłumiąc rosnącą w gardle gulę, w której rozpoznał powstrzymywany szloch, zacisnął powieki i w naturalnym odruchu wtulił się w Spencer, szukając w niej wsparcia, choć czuł, że nie ma do tego prawa. Ale nie miał też innego wyboru, bo czuł, że bez tego rozpadnie się na kawałki, a wtedy wszystko minie - on, oni, cały świat.
[no i nie wiem, co z tym Krakowem, nie umiem tam nic zrobić -,-]
Z całych sił chciał wierzyć jej słowom, gdy mówiła, że właśnie tutaj, przy niej, jest jego miejsce. Po tym, co zastał w salonie po swoim przybyciu i po wszystkich jej gwałtownych reakcjach nie był już tego taki pewien, a jej zapewnienia jakoś nagle nie mogły przynieść mu ulgi, ale starał się jej uwierzyć. Tylko tego pragnął: zaufać jej, kiedy mówiła tak słodko, tak czule. Po chwili jednak wcale nie był pewien, czy nie dopowiedział sobie wszystkiego, bo doskonale wiedział, że po tylu miesiącach rozłąki jest zdolny do wszystkiego. Czy nie podkładał pod jej głos nieobecnych w nim tonów? Czy nie wyobrażał sobie błysków jej oczach? Nie mógł ufać sobie w tej kwestii, ale jednak poczucie, że wszystkie emocje na twarzy Spencer odczytał poprawnie, było dość silne, by po chwili przynieść mu upragnione ukojenie. Czekał na nie, jak mu się wydawało, wyjątkowo długo, ale i problem, z którym się zmagał, nie był mały, a póki był z nim sam, nie miał sobie poradzić. Dlatego wiedział, że powinien opowiedzieć o wszystkim ukochanej, by mogła mu pomóc, by była przy nim teraz tak, jak tego potrzebuje, by pocieszyła go w tak trudnej chwili. Nie wiedział, czy może ją o to prosić, ale ciągle liczył, że ich związek istnieje, cokolwiek to w obecnej sytuacji znaczyło, więc czuł, że ma takie prawo. A nawet jeśli nie mieli już być razem, to przecież dotąd również przyjaźnili się, a przynajmniej tak utrzymywali, więc choćby to powinno się liczyć.
Ledwo powstrzymywał rozdzierający go szloch, z całych sił zaciskając powieki i zagryzając zęby. Ulgę przyniosły mu nie tylko słowa Spencer, ale również jej rozkoszna bliskość, jej zapach, za którym tak bardzo tęsknił, miękkość włosów, w których zanurkował twarzą. Dzięki temu po pewnym czasie mógł już się odsunąć, wzdychając ciężko i nie patrząc na nią, zwyczajnie zawstydzony, że pozwolił sobie na tak przedłużoną chwilę słabości. To jej miał teraz wszystko wyjaśniać, ją miał pocieszać, ale okazało się, że nie da rady przez cały czas, bo coś znów go osłabiło. Miał tylko nadzieję, że Spencer nie zacznie przez to nim gardzić, bo to oznaczałoby ich koniec...
Znów westchnął głęboko, na moment spoglądając na brunetkę, by po chwili zrobić chyba najdziwniejszą rzecz, jaką mógłby zrobić: zaczął rozpinać guziki koszuli. Miał przy tym przymknięte powieki i wstrzymywał oddech, przerażony tym, jakiej reakcji mógłby spodziewać się po Spencer. Ale nie myślał o tym za wiele, bo w głowie ustalał sobie to spokojne, ale niezwykle ważne zdanie, które, jak miał nadzieję, otworzy mu drogę z powrotem do serca ukochanej: do przebłagania jej, by wybaczyła mu kolejne błędy. Wciąż nie oddychając, utkwił badawcze spojrzenie w twarzy ukochanej, a potem odsunął koszulę, ukazując rozległą, ledwo zagojoną ranę na lewym boku. Było to dość duże wgłębienie tuż nad blizną, która została mu po usunięciu śledziony sprzed ponad roku, a otaczająca je siatka małych ranek tworzyła niesymetryczne półkola na sporej części jego tułowia. Leo nie patrzył w dół, doskonale znając wygląd swojej "pamiątki".
- To jest twoje potwierdzenie, że nigdy więcej nie wpakuję się w podobne bagno. - szepnął, znów ledwo powstrzymując emocje.
[jakiejś wtyczki mi brakowało, już ogarnęłam :)
w sensie że marudzenie Ci przeszło? ;> ;p spoko, masz rację - znam to aż za dobrze :D może innym razem... xD
oj tam! ;p
no tak, siedziałam i się zastanawiałam, czym mogłam Cię wkurzyć ;p
staram się być :D no właśnie! ;p w sumie racja, niech Ci będzie ;p dobrze :) wiem! xD
w porządku, trzymaj sobie :D ;p (no, niech będzie, że wiem... ;p) mhm ;D ;p
dobrze, dobrze, powinno ;p no raczej xD haha, dokładnie :D nie jestem...? ;p nie wiem! ;p
nie zwalaj nic na nią, bo się obrazi! i ja też się obrażę, bo ją uwielbiam! ;p
xD
tak, tak, oczywiście... ;p swoją drogą ja już przysypiam i też mi się mylą literki, więc będę się niedługo zbierać ;)
już ogarnięte ;)]
[... a ja właśnie miałam Ci pisać, że już idę, bo coś się nie mogłam tej odpowiedzi doczekać ;p więc odpiszę na wątek i nawias już jutro, bo teraz padam na twarz! wszystko powinno czekać na Ciebie, jak wrócisz, ale nie mogę obiecać, bo, jak mówisz, będę siedzieć nad książkami, a nie chciałabym się czymś rozproszyć ;p w każdym razie - do spisania jutro, dobrej nocy i miłego piątku ^^]
[i, oczywiście, dupa, ani się specjalnie nie pouczyłam dzisiaj, ani Ci nie odpisałam - po prostu nic mi nie idzie! ;( a jeszcze chyba będę musiała wyjść wieczorem, więc też nic nie zrobię ;( mogę Cię poprosić, żebyś jakoś mi stresa stłumiła? :> nie wiem jak...
mhm :))
to miał być jakiś przytyk znowu?! ;p nie, spoko, zaczaiłam xD haha :D
oj tam, oj tam, oj tam... (a o co chodziło? ;> xD)
to mam się cieszyć czy rozpaczać, że planujesz, że kiedyś Ci podpadnę? ;> xD
nie no, wiem, że się starasz :D ;p tak, niech Ci będzie! ;p haha, dooobrze :D
wiem xD (no przepraszam, jakoś tak mi się spodobało... xD)
jasne :D tak, tak, ŁOTEVA xD
haha, spoko ;p poprawnie xD
teraz muszę się trochę poogarniać, ale zaraz odpiszę ;)]
Początkowo nawet nie planował, że pokaże jej swój poraniony, ledwo gojący się bok, doskonale wiedząc, że przerazi ją widok głębokiej rany i tych wszystkich drobniejszych szram. On sam przez długie tygodnie nie potrafił na to patrzeć, szczególnie na samym początku, gdy niemal cały tułów pokrywały mu ogromne strupy z zakrzepłej krwi, ale teraz znał już każdą kreskę, każde wgłębienie na swoim ciele. Nie chciał, by Spencer musiała przeżywać ten szok, ale przecież nie mógł uniknąć rozbierania się przed nią, jeśli miała zgodzić się, by został. No i, oczywiście, to była część historii, którą miał jej opowiedzieć, nie mógł zataić tak ważnych jej części. Bał się jednak, że wywoła to w niej wyrzuty sumienia ze względu na to, jak wcześniej rzuciła się na niego ze swoimi drobnymi piąstkami, a także, że zacznie go przez to inaczej traktować, litować się nad nim albo nie będzie chciała wtulać się w niego tak mocno, jak dotąd. A bez tego chyba nie mógłby przetrwać, bo o niczym innym nie marzył, jak zamknąć ją w ramionach i nigdy już nie puszczać.
Spencer albo nie starała się ukryć swoich emocji, albo nawet nie była świadoma, że z jej twarzy zniknęły wszelkie obecne wcześniej maski, bo nagle potrafił odczytać z niej wszystkie emocje. Przede wszystkim strach, gdy już minął pierwszy szok, a także ból i wciąż żądające odpowiedzi zaskoczenie. Widział, jak drżą jej ręce, nagle bojąc się go choćby dotknąć - w którymś momencie miał ochotę odsunąć ją od siebie, bo nie potrafił znieść tej niepewności, w którą muskała go tylko opuszkami palców, ale po chwili zaczął czerpać z tego błogi spokój, bo z każdym jej ruchem ból w boku trochę słabł. Nie spuszczał z niej spojrzenia, gdy zastanawiał się, czy już zawsze będzie patrzeć w ten sposób na jego blizny - ze strachem i, jak mu się wydawało, również z obrzydzeniem. Dostrzegł jednak, że po chwili nie mogła już w ogóle spoglądać na jego bok, a wzrok utkwiła w jego oczach, wyraźnie pilnując się, by już nie patrzeć w dół. To był dla niego znak, by zacząć zapinać guziki koszuli, co zrobił dużo szybciej, niż wcześniej je rozpinał. Poprawił ostatni, zauważając, że gdzieś w połowie pomylił się i koszula wisiała teraz na nim krzywo, ale zignorował to zupełnie, chwytając dłoń Spencer w palce, by znów nie tracić z nią kontaktu.
- Zostałem postrzelony. - odparł spokojnie, jakby chciał, by zabrzmiało to najłagodniej, jak tylko się da, czuł jednak, że takiej rzeczy nie można powiedzieć delikatnie. - Potem wdało się zakażenie i dlatego nie wygląda to najlepiej, ale już się goi. A cała ta reszta - zaczął innym, nieco lekceważącym tonem. - to tylko gratisy. - zakończył, a na jego usta wstąpił lekki uśmiech, który wręcz kipiał od troski, z jaką teraz patrzył na Spencer. Nie chciał, by się zamartwiała, ale jakoś nie potrafił ująć jego w słowa, więc tylko przycisnął jej dłoń do ust, nie spuszczając spojrzenia z jej cudownych, jadowicie zielonych oczu.
[znikam teraz na trochę, będę po siódmej ;)]
[no, dzięki, to było bardzo pocieszające -.- wstałam późno, potem musiałam załatwić z siostrą parę rzeczy na mieście, później miałam gości - no i dupa. a jutro angielski i też nie będę mieć za wiele czasu, w niedzielę siostrzenica i szwagier odprawiają urodziny i już rzeczywiście nie mam kiedy :/ ale dziękuję, że we mnie wierzysz, bo jakoś sobie to ogarnę, jakoś i kiedyś xD może jednak zapytam, co się stało, a Ty mi opowiesz, hm? :)
no jaki? taki, że jestem wkurwogenna i tylko czekasz, aż Ci podpadnę! xD
przepraaaaaszam... :> ;p
ach, no dobrze, to rozumiem w sumie xD
wiem! ;p uwierz na słowo :D ups. wybacz. już się ograniczę, a przynajmniej postaram :)
mhm ^^ (haha ;p)
tia?
;))]
Wciąż nie potrafił uwierzyć, że już jest w domu, że ma przy sobie ukochaną kobietę. Wciąż nie pozwalał sobie rozpalić w sercu nadziei, że tak już zostanie. Wciąż tłumił w sobie wszelkie dręczące go pytania, odkładając je na lepszą chwilę. Ale łagodny dotyk Spencer, którym obdarzała go teraz z taką łatwością, jakby zupełnie nic się nie zmieniło, uspokajał go i dawał utracone przed miesiącami poczucie bezpieczeństwa. Nie do końca chciał sobie pozwolić na rozluźnienie już teraz, ale to była jego Spenc, jego ukochana, a jej ufał. Pragnął, by właśnie w ten sposób ratowała go teraz, a choć nie mógł jej o to prosić, sama doskonale wiedziała, co robić. Był jej bezgranicznie wdzięczny i cieszył się jak dziecko, że już ma ją przy sobie właśnie taką - czułą i troskliwą. Żałował, że musiało dojść do tego zestawu również przerażenie i zmartwienie, ale już nic nie mógł z tym zrobić, poza podjęciem marnych prób, by ją uspokoić. Wyglądało jednak na to, że istnieje tylko jeden sposób, by ukoić jej obawy, a tego Leo nie mógł zrobić. Słysząc jej pytania, spojrzał na nią przepraszająco, nie chcąc mówić na głos, że na żadne z nich nie wolno mu odpowiedzieć. Ona jednak już nie patrzyła na niego, przepinając guziki koszuli na jego piersi, na co patrzył z pewnym rozczuleniem, dochodząc do wniosku, że właściwie wolałby widzieć, jak ubranie znika z jego ciała, a nie szczelniej je zasłania, bo w tej kwestii też się za nią stęsknił. Z pewnym bólem pomyślał, że ona znalazła dla siebie pocieszenie; pospiesznie odepchnął od siebie tę myśl, odpowiadając na jej pytanie.
- Oni, kilka tygodni temu. - odparł cicho, ograniczając się tylko do takich wyjaśnień, doskonale wiedząc, że Spencer jakoś się z tym pogodzi. Już teraz wyglądało na to, że widok rany na jego piersi stał się jej trochę bliższy, jakby uporała się już z myślą o postrzale. Z zadowoleniem pomyślał, że związał się z najsilniejszą i najdzielniejszą kobietą na świecie. Zapisał sobie w pamięci, by jej o tym niedługo powiedzieć.
- Nie przejmuj się. Zasłużyłem. - odparł cicho, prawie szeptem, bo nagle poczuł, że nie wolno mu psuć tej chwili i tego uśmiechu na ustach Spencer byle czym. Na pewno nie zasługiwały na to jej wyrzuty sumienia, bo one w ogóle nie miały racji bytu, prędzej złość, ale jakoś nie potrafił sobie wyobrazić, by mogła ona zastąpić ciepło w jej oczach. Nie, już zawsze chciał ją widzieć taką - uśmiechniętą, choćby leciutko, ale w sposób, którego nie da się podrobić. I natychmiast on też wygiął swoje wargi w kolejnym bladym, ale czułym uśmiechu, z którym przybliżył się do Spencer i przyciągnął ją do siebie, całując jej czoło. Była blisko i to na razie wystarczało mu za cały świat.
[no nieważne, coś wymyślę ;) tak jakoś, czyli zmęczenie/PMS/jakieś sprawy osobiste? zresztą nieważne, nie muszę wiedzieć - obojętne, o co chodzi, jutro będzie lepiej! a dzisiaj zrób coś dla siebie: obejrzyj film, poczytaj, na co tam masz ochotę :) ja też zastosuję się do tej rady, wiesz? ;)
tak, wiem, bo właśnie tak uważam. trochę z opóźnieniem uświadomiłam sobie swój błąd logiczny ;p ja tam nie wiem, co robisz... ;p (powiedzmy, że załapałam xD)
miałam nadzieję, że docenisz... ;( i wybaczysz, przede wszystkim, moje haniebne zaniedbanie!
haha, mhmmm :)
hm, cieszę się? ;p tak, zobaczymy, jaka mi będziesz wdzięczna, jak się znowu zacznę zapominać ;p
nie wnikam... ;)]
Czuł się niesamowicie, wręcz niewyobrażalnie źle ze świadomością, że nie o wszystkim może teraz opowiedzieć swojej ukochanej. Przywykł już do tego, że nie wolno mu mieć przed nią żadnych sekretów, bo zawsze kończyło się to źle - albo ona sama domyślała się, że Leo ma coś na sumieniu, albo on jakimś sposobem nie zdołał utrzymać tajemnicy, co skutkowało kłótnią i żalem jednej ze stron. Nie istniał sposób, by mógł coś ukryć przed ukochaną, a teraz niespodziewanie miał mieć przed nią same sekrety. I jeszcze zgadzała się na to! Jasne, sytuacja była zupełnie inna, niż kiedyś, bo to nie od niego zależało, że czegoś jej nie powie, ale i tak wydawało mu się to nienaturalne i zwyczajnie złe. Powinien móc opowiedzieć jej o wszystkim, podzielić się z nią każdą myślą, ale zewnętrzny czynnik zmusił go do milczenia. Wiedział, że oboje poniosą tego konsekwencje, ale miał tylko nadzieję, że nigdy nie stanie się to barierą pomiędzy nimi. Mówił tyle, ile mógł, a nawet nieco więcej, bo nie powinien był przyznać się do tego, że został postrzelony, ale nie istniał sposób, żeby mógł to przed nią ukryć. I liczył, że to im obojgu wystarczy. Postanowił więc, że będzie kontynuował odpowiadanie na pytania Spencer nie tyle zgodnie z tym, jakie rozkazy dostał, ale również kierując się sercem i sumieniem.
- Prawda. Już mi nie zagrażają. - odparł zdecydowanie, chcąc wyraźnie zaznaczyć, że jest tego pewien, że to nie ulega żadnej wątpliwości, jak sugerował ton głosu Spencer. Nie, teraz zarówno on, jak i jego rodzina byli bezpieczni, więc mógł z czystym sumieniem odpowiedzieć, że "ich już nie ma", choć to do końca nie był zgodne z prawdą, bo przecież jedynie trafili do więzienia, z którego kiedyś wyjdą. Ale na potrzeby tej rozmowy uznał, że zniknęli.
Niemal z ulgą zarejestrował obecność na twarzy Spencer kolejnego lekkiego uśmiechu, który jednak miał już inne, choć wciąż miłe zabarwienie. To rozbawienie, które odczytał z kącików jej ust, podobało mu się, bo dawało nadzieję, że to już koniec ich problemów, przynajmniej na razie. Odwzajemnił więc jej uśmiech, ciesząc się nim, by jednak po chwili spoważnieć, gdy padło kolejne zdanie. Spencer miała rację, jak zwykle - był winny jedynie części tego, co się wydarzyło, a za resztę nie musiał ponosić konsekwencji. Sama dawała mu teraz tę możliwość obrony, a choć nie chciał osłaniać się drobnymi argumentami, ten był duży, największy. Dla niego również stał się najważniejszy, gdy wyjeżdżał, gdy próbował uciszyć wyrzuty sumienia. Zdążył więc szepnąć, że tak, to prawda, zanim Spencer znów wtuliła się w niego. Z kolejnym westchnieniem ulgi przygarnął ją do siebie, gładząc po aksamitnych włosach, za których dotykiem i zapachem tak bardzo się stęsknił, by zaraz spojrzeć na nią, zdziwiony, gdy postanowiła się odsunąć. Bał się, że zniknie z jego ramion, ale zamiast tego tylko odnalazła jego spojrzenie. Znów leciutko uśmiechnął się, tym razem zupełnie mimowolnie, bo zaczynało w nim kiełkować najprawdziwsze uczucie szczęścia.
- Wróciłem do ciebie, Spencer. I zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby już nigdy nie być zmuszonym do rozstania z tobą. Kocham cię. - odparł cichym, ale mocnym głosem, wpatrując się w jej oczy z pewnym napięciem, jakby coś jeszcze chciał powiedzieć, ale nie potrafił ująć tego w słowa. Wreszcie jednak zebrał się w sobie, a znakiem na to był sposób, w jaki uchwycił w dłonie twarz ukochanej.
- A ty, Spencer?
[miło, że przynajmniej Ty we mnie wierzysz :) ach, no to miałam idealnego cela, bo właśnie to obstawiałam ;) (może sobie zapiszę w kalendarzu, coby wiedzieć w przyszłym miesiącu? ;> xD) napisałabyś? bo wiesz, że ja jestem gotowa zaoferować swoją marną pomoc w każdej sytuacji, prawda? ;> jasne, rozumiem, znam to aż za dobrze ;) no to świetnie - miłego oglądania, czy coś :D
czyli mówisz, że niby nie jestem wkurwogenna? a to nowina... xD tak, udało mi się, jakimś cudem xD chciałabym? na pewno? a nie miałabym potem jakiejś traumy, czy coś? ;p xD (no przecież wiesz, że mam z tym problem, więc pewnie gdybyś nie napisała, że to była ironia, to ja bym nie wiedziała... ;( ;p)
jesteś taka pewna tego, że możesz się ze mną droczyć, serio? ;> ;p och, no tak, jasne! :D mi wybaczysz wszystko :D :>
nie wiem? ;p serio będziesz zła? aż tak Ci to moje powiedzonko przeszkadza?
btw. uprzedzam, że już się będę powoli zbierać, pewnie jeszcze odpiszę raz czy dwa gdzieś i się zmyję, bo padnięta jestem, niewyspana od miesiąca xD]
Oczywiście, że nie mógł wątpić w jej uczucia, bo dała pokaz ich siły już kilkakrotnie. Wytrwała przy nim w najgorszych momentach, przetrwała wszystko, więc zbrodnią z jego strony byłoby, gdyby teraz nie potrafił jej zaufać. Podświadomie czuł, że ma ku temu powody, ale nie pozwalał, by zalały go wątpliwości - wierzył jej przecież z całego serca, a to było najważniejsze. To tylko głowa potrzebowała dostać swoje wyjaśnienia i logiczne argumenty, ale tym Leo nie przejmował się za bardzo, bo liczyło się to, czego pragnął. A teraz chciał już tylko być przy Spencer i Jamesie, pilnować, by zawsze byli szczęśliwi, bezpieczni i zdrowi. Pragnął dbać o nich bez przerwy, będąc obok, uczestnicząc w ich życiu. Zanim zmuszony był zniknąć, życie przy rodzinie i z nią wydawało się najnaturalniejszą rzeczą pod słońcem, ale gdy został tego pozbawiony, zaczął doceniać piękno wspólnie spędzonych chwil. Tęsknił i cierpiał, ale widział, że nie poszło to na marne - teraz znów byli razem, bezpieczni i dążący do osiągnięcia dawnego szczęścia, kroczek po kroczku, ciesząc się choćby z tego, że mają siebie nawzajem. To było bardzo dużo.
Na jej słodki, rozkoszny szept Leo zareagował mimowolnym, szerokim uśmiechem. Jej słowa znaczyły, że żadne trudy, które znosili przez ostatnie miesiące, nie były bezcelowe, bo przecież to wszystko przywiodło ich w to miejsce, gdy znów byli razem. Jej słowa znaczyły, że wypełnił wszystkie swoje plany, bo ona była cała i zdrowa, bo wrócił. I po chwili nie mógł już powstrzymać radosnego śmiechu, z którym zaczął powoli obcałowywać całą jej twarz, centymetr przy centymetrze, muskając wargami najdelikatniejszą skórę, jaką znał. Odsunął się po chwili, boleśnie świadomy, że musiał ominąć jej usta, bo było coś, co go przed tym powstrzymywało, sprawiając wręcz fizyczny ból.
- A on? - zapytał cicho, doskonale wiedząc, że Spencer będzie wiedziała, o kim mówi. Wciąż jednak uśmiechał się przy tych słowach, modląc się, by jej odpowiedź była już tylko formalnością.
[no i idę już, bo oczy mi się tak kleją, że ja pierdole... ;p 3m się, dobrej nocy, erotycznych z jakimiś rudzielcami i przyjemnej soboty :D do spisania jutro, ciao! ;)
btw. ostatnio ja robię straszny spam, zauważyłaś? czy na to też powinnam sobie zrobić postanowienie noworoczne? ;> xD]
[no tak, jak być mogła? ;> :)) raz mi się udało! xD nie, mi się porozjeżdżało przez zabieg, niestety -.- no widzisz, mówiłam! bardzo się cieszę :)) (tak zrobię xD haha, dooobre xD a mój kumpel kiedyś był zdziwiony, jak mu powiedziałam, że nie wszystkie kobiety mają w tym samym czasie ;p jakoś mi później nie chciał uwierzyć ;p) bardzo dobrze, cieszę się ^^ jakoś tak ;p mhm, czy coś ;)) ;p
no to jest pocieszenie jakieś, dzięki :D ;)) (serio? jeszcze? :/) nie no, powiedz! ;p (taka pomoc mogłaby być całkiem przydatna :D)
muszę się zastanowić jeszcze... xD prawie?! ;(
żyjmy w niewiedzy razem :D ;p nie no, coś Ty! ale skoro tak to odbierasz, to się ograniczę, tylko nigdy sama nie czułam w ten sposób swojego "niech będzie" ;) no dobra, to będę się pilnować ;p
no to będziesz na dobrą sprawę wcześniej niż ja, bo właściwie dopiero weszłam do domu, a MUSZĘ siąść do książek, więc nawet nie odpisuję na wątki. mam nadzieję, że udały Ci się zakupy z siostrą i że do jakiejś ósmej znajdziesz sobie zajęcie, a potem już będę i spędzę z Tobą resztę wieczora, o ile nigdzie się nie wybierasz :) do spisania, miłego ;))]
Sam nie wiedział, skąd wzięła się w nim nagła potrzeba, by podejść do ich kolejnego tematu z całą wyrozumiałością, na jaką było go stać, choć przecież początkowo ogarnęła go paląca złość i żal do Spencer. Dla niego wyglądało to jak zdrada, szczególnie biorąc pod uwagę, jak swobodnie tamten mężczyzna poczynał sobie z jej bluzką. Trudno mu było znaleźć jakieś inne wytłumaczenie dla tego, co zobaczył, bo nie przychodziło mu do głowy nic poza przerażającym wnioskiem, że jego ukochana znalazła dla siebie pocieszenie. Oczywiście, nie powinien w ogóle tego oceniać, bo to on ją zostawił i zmusił do podjęcia takich kroków, ale czuł, że na jej miejscu nie mógłby zrobić czegoś takiego - nie mógłby spojrzeć na inną kobietę jeszcze przez długie miesiące. Wciąż miał też w pamięci historię z Tonym, która, w połączeniu z tym, czego był świadkiem zaledwie chwilę wcześniej, wzbudzała w nim wiele negatywnych emocji. Przede wszystkim żal i jakieś bolesne rozczarowanie, które starał się tłumić, ale nie szło mu to najlepiej. Nadszedł jednak jakiś przełom, po którym zniknął cały jego gniew, całe rozgoryczenie, a została tylko wyrozumiałość i szczera chęć, by wszystko, co złe, posłać w niepamięć. Ale najpierw musieli to tajemnicze "wszystko" wyjaśnić.
- Opowiedz mi. - poprosił cichym i niezwykle łagodnym tonem, jednocześnie przesuwając kciukiem po wardze Spencer, by uwolnić ją od ostrych zębów, których tak bardzo nie lubił na niej widzieć. Stało się to rozpoznawalnym łatwo znakiem, że coś jest nie tak, który martwił go. Teraz też początkowo zmarszczył brwi, ale gdy dotarło do niego, że przecież jakoś sobie wszystko ułożą, odetchnął głęboko, a potem sięgnął do ust ukochanej, jakby to, że przestanie dręczyć swoją wargę, mogło rozwiązać ich problemy. To byłoby za łatwe.
Jej wcześniejsze zapewnienie, tak proste i szczere, że aż zaskoczyło Leo, przyniosło mu niewysłowioną ulgę. To znaczyło tak naprawdę wszystko, szczególnie po słowach, które już padły, bo przecież było jasne, że będą ze sobą, wrócą do normalnego życia - razem. Pozostawała jednak kwestia tego obcego mężczyzny, który odegrał jakąś tam, nieokreśloną jeszcze rolę, choć wszystko wskazywało na to, że teraz przestanie się liczyć. Z całego serca Leo chciał w to wierzyć, ale obiecał sobie również, że nie będzie wyciągał pochopnych wniosków, więc wstrzymał się z osądami. O wszystkim decydowała teraz Spencer, a choć chciał jej jakoś ułatwić wyznania, nie miał pojęcia, co mógł zrobić. Gładził więc tylko jej policzki, odsuwał do tyłu zsuwające się na twarz kosmyki włosów i pilnował, by w jego oczach nie odmalowywały się żadne niepotrzebne emocje. I cierpliwie czekał.
[haha xD no to świetnie! :D zazdroszczę... ;> ;)) dobrze, że już jesteś ;) jasne, idź! smacznego ^^
a weź, nawet nie mnie wkurzaj -.- odpisuję jeszcze na Krakowie i wracam do książek :/]
Był pewien, że przez wszystkie te miesiące, gdy byli razem, stopniowo coraz bardziej umacniając swój związek, pogłębiając uczucia, wyraźnie dał jej do zrozumienia, że jest jego największym skarbem. Dbał o to, bo dla niego nigdy nie była to tylko pusta fraza, a raczej wyrażenie o głębokim znaczeniu. Z całego serca wierzył, że już nic lepszego nie przytrafi mu się w życiu, bo ona była całym jego życiem, a w momencie, gdy urodziła mu dziecko, wszystko to nabrało nowego sensu. Na nich zamknął się jego cały świat i tylko o nich dbał, a z całej reszty mógł zrezygnować. To nieodłącznie wiązało się jego poczuciem obowiązku wobec rodziny, ale także wobec samej Spencer jako kobiety, którą kochał najbardziej w świecie. Najważniejszym było to, by zawsze zapewniał ją o swoich uczuciach i ich sile, niezależnie od tego, co się dzieje, a był pewien, że zawsze mu się to udawało. Tak samo, jak wyjaśnianie jej, że wybaczy i zapomni wszystko, że zawsze będzie przy niej, że zawsze wróci. Dla Leo to naprawdę nie były puste słowa! Kochał ją jak szaleniec i już zawsze tak będzie, bo... Bo tak. Po prostu.
Dlatego nie rozumiał niepewności, którą dostrzegł w jej oczach, gdy Spencer zamilkła, zmuszona do tego zbierającym w niej szlochem. Czuł, że to musiała być znów tylko jego wina, ale zastanawiał się, czy powiedział coś nie tak. Nic nie przychodziło mu do głowy, bo przecież z całych sił starał się zapewnić ją, że między nimi nic się nie zmieniło, że kocha ją, że z tej miłości zostawił ją na kilka ostatnich miesięcy. A potem uświadomił sobie, że w ten sposób, w jej łzach, odbija się na nich Tony, a pewnie również w pewnym stopniu Lena. Ogarnęła go złość, którą natychmiast skrzętnie ukrył, złość na samego siebie, że dopuścił do sytuacji, w której Spencer mogła w niego zwątpić. A on przecież nie mógłby jej nie wybaczyć, cokolwiek by się nie wydarzyło, nie mógłby jej znienawidzić. Na pewno nie w sytuacji, gdy on był jedynym winowajcą, bo przecież wyjechał! Już żadne jego pobudki nie były ważne, a choć czuł się przez to jak najgorszy człowiek na świecie, miał nadzieję, że przynajmniej odciąży ukochaną. Tylko jak? Jak, skoro czuł się teraz tak bardzo zraniony, tak dotknięty, jakby właśnie ktoś wyrwał mu serce, rzucił na ziemię i deptał je, aż została z niego tylko krwawa, bezkształtna masa. Umierał w środku, gdy Spencer z bólem przywoływała wspomnienia z chwil po jego "śmierci", umierał, gdy mówiła o swojej rozpaczy, umierał, gdy splatała razem ich palce. Czuł się jednocześnie wypalony, wyczerpany i pełen dziwnego napięcia, targany niemożliwym do ukojenia mętlikiem uczuć. Jednocześnie pałał do siebie gorącą nienawiścią i cierpiał. Chciał pozostać łagodny i miał ochotę krzyczeć. Albo płakać. A najlepiej wszystko na raz, by znaleźć ukojenie, by odetchnąć z ulgą, gdy już wszystkie te emocje znikną, gdy staną się tylko nieprzyjemnym wspomnieniem.
- W porządku, Spencer. Ja wszystko rozumiem. Nie musisz tłumaczyć się ze swoich pobudek. A przede wszystkim, nie obwiniaj się. Ja ciebie nie obwiniam. - powiedział łagodnie, ale nieco za szybko, jakby wyrzucał słowa z siebie tylko po to, by móc wspomnieć o czymś jeszcze. Nie zmieniało to jednak faktu, że mówił zupełnie szczerze, co starał się potwierdzić, gdy chwycił w dłonie twarz ukochanej, wpatrując się w jej oczy z pewnym zrozumiałym w tej sytuacji napięciem. Bez uśmiechu gładził kciukami jej policzki, przez chwilę czekając, aż nieco się uspokoi, by zaraz wychrypieć, patrząc jej prosto w oczy, jedno niezwykle wymowne, twarde słowo:
- Dokończ.
[nawias za chwilę, bo go nie zauważyłam... xD]
[no nie wiem! ale nie będę narzekać! ;)) ;p haha ;D nie zdąży, bo za miesiąc drugi xD no mogę sobie właśnie wyobrazić :D (a nie będzie to dziwne? ;> xD no serio - jeden z moich ulubionych gimnazjalnych kwiatków xD) a bo ja wiem, czemu się dziwię? xD hihi :D ^^
tak, tak, oczywiście :) ;p (ach, no tak, cenię sobie realizm w sumie... ;p) ach, to sobie milcz... złotko? ;> xD (dzięki :>)
no dobrze, możesz! ;p pasuje? ;> ;p aa, no tak, to tyle to wiem przecież... ;))
to zabrzmiało... złowrogo, ale okej, razem raźniej xD to nie wnikaj już ;p OK, powiedzmy, że ogarnęłam... ;p ;))
haha, jeszcze jakiego mi smaka zrobiła! xD na zakupy, oczywiście ;p
możesz sobie odpuścić Kraków jak najbardziej, ogarniaj sobie chemię - ja w sumie odpiszę tam, pewnie jeszcze raz tu i będę znikać, bo mam masę roboty, a jeszcze chciałabym dzisiaj trochę nad tym posiedzieć ;)]
Słuchał jej dalej, siląc się na spokój, choć to nie było łatwe, bo z każdym kolejnym słowem wzrastał w nim wręcz bolesny, drażniący niepokój, jakby jakiś wewnętrzny głosik podpowiadał mu, że zaraz usłyszy coś strasznego. Każda mijająca chwila była dla niego prawdziwą katorgą, bo tylko wzmagała jego cierpienia, które, jak mu się wydawało, już nie mogą stać się większe. Okazało się jednak, że to, co brał za granice swojej wytrzymałości, było tylko kolejnym schodkiem, który do nich prowadził. Mógł przecierpieć więcej, mógł wziąć na siebie więcej - dlaczego by nie? Milczał więc, nie spuszczając ze Spencer uważnego spojrzenia, zastanawiając się, czy coś mu da tak uważne śledzenie zmian w jej twarzy. Na pewno nie, bo choć zwykle potrafił rozpoznać jej emocje, w chwilach pasji tracił rozsądek i już nic nie było dla niego jasne. Ale nie mógł już odwrócić wzroku, więc tylko patrzył, jak kuli się coraz bardziej, z każdym kolejnym słowem czując, tak samo jak on, że nastąpi jakaś tragedia. Leo wiedział, że boi się, a myśl, że jedynym powodem dla niej do strachu jest teraz on, sprawiała, że miał ochotę się gorzko roześmiać. Naprawdę był aż takim okropnym facetem? Aż tak bardzo ją skrzywdził? Może było jej lepiej bez niego... Z trudem odepchnął od siebie tę myśl, po raz pierwszy pozwalając jej wedrzeć się do świadomości. Chwilowo miał ważniejsze zadanie, niż zastanawianie się, co mógłby zrobić. Tu i teraz, przypomniał sobie. Zacisnął więc wargi z całych sił, by nie pozwolić niepożądanym, nieprzemyślanym słowom wypłynąć spomiędzy nich, a potem opuścił dłonie, które dotąd wciąż trzymał przy twarzy Spencer, choć już przez dłuższy czas nie ściskał nimi policzków kobiety. Wraz z osuwającymi się rękami opuścił spojrzenie, jeszcze przez chwilę wstrzymując oddech. Potem powietrze zeszło z niego ze świstem, ale to nic nie pomogło, więc powtórzył ten zabieg, mając nadzieję, że to pozwoli mu się wreszcie uspokoić. Nic takiego się stało, więc po pewnym czasie był zmuszony znów podnieść spojrzenie na Spencer, choć zrobił to niechętnie i z ociąganiem, wiedząc, z jaką łatwością odczyta jego emocje: żal, złość, smutek, rozgoryczenie. A była to tylko niewielka cząstka tego, co się w nim kotłowało od dłuższej chwili.
- To chyba wciąż nie jest wszystko, prawda? - zapytał cicho, z pewnym gorzkim rozbawieniem. Bo i co mogło być gorszego od wiadomości, że jego ukochana przespała się ze swoim przyjacielem? Już nic nie mogło go zaskoczyć. Chciał jeszcze tylko wiedzieć, skąd ten mężczyzna wziął się w jego domu tego dnia... A potem miał jeszcze kilka pytań.
[to nie było zabawne, tak się zaczynają problemy ze wzrokiem xD
mhm ^^ no bo teraz miałam tylko dwa zęby z jednej strony, a jeszcze druga :D ale spoko, już się nie boję, tak na lajcie do tego podchodzę ;) ;p (miałaś zaprzeczyć! xD no wiesz, kffiatki, takie zabawne perełki ;p :>) ale nie wiem! xD
;)) ;p (oj, dla mnie? naprawdę? dziękuję :* :>>) serio? ;> xD (dobrze, to ja nadal będę uważna i... będę mrużyć oczy, czy jak to tam miało być xD)
haha, wiedziałam ;p wiem, wiem, na pewno wiem, nie bój żaby! ;)
no serio! ale zabrzmiało! xD bo... nie? ;p "powiedzmy" to mój ekwiwalent "niech będzie"... xD
haha, nie dziwię się nawet! ;D ale weź, kupiłaś sukienkę, powinnaś się cieszyć :D masz rację, reszta to już luzik ;))
w porządku ;) mi trochę zeszło, ale nieważne - też już znikam ;) dziękuję, jeszcze nie wiem, jak sobie wolę ;D Tobie również dobrej nocy i miłej niedzieli (ja pewnie jutro będę dopiero wieczorem, niestety... :/) do spisania! ;))]
Kilka miesięcy temu ich świat legł w gruzach za przyczyną dwóch słów. Zaledwie dwóch słów, które zmieniły wszystko, które będą pamiętać już do końca życia, bo poróżniły ich i wprawiły w ruch cały szereg dalszych katastrof i kłopotów. Wspomnienie o nich wywoływało nieprzyjemne dreszcze, słabnącą z wolna złość, ale także żal, że coś ich do tego punktu przywiodło. Potem wybaczyli sobie, ale to miało z nimi zostać, już bardziej jako przestroga, niż cokolwiek innego, ale wciąż raniące. Jego dwa słowa: nie wiem. Niedawno znów wszystko rozsypało się, choć tym razem dotyczyło to tylko Spencer, bo to jej świat się skończył, a choć Leo nie wiedział dokładnie, jakie to były słowa, to doskonale wiedział, czego dotyczyły. Jego śmierci. Wtedy runęło wszystko, co wspólnie dla siebie budowali, wtedy straciła sens, a Leo doskonale to rozumiał, choć nawet nie potrafił wyobrazić sobie tego, co czuła. Ale on miał nadzieję na powrót, miał swoją wiarę, że wszystko się ułoży, więc karmił się nią w najtrudniejszych chwilach, nie poddając się przygnębieniu i, już później, depresji. Czuł, że jego życie ma jeszcze jakiś fundament, choć chwiał się gwałtownie przez kilka ostatnich chwil. I w momencie, gdy Leo zdołał poczuć pod nogami stabilny grunt, wszystko znów zadrżało, ale jeszcze trzymało się. Czarę przeważyły kolejne dwa, przełomowe słowa. "Nie wszystko." Leo nie potrafił sobie nawet wyobrazić, co gorszego może być od świadomości, że jego ukochana przespała się ze swoich przyjacielem, choć tak naprawdę wiedział już, że to byłby w stanie dość szybko puścić w zapomnienie. Ot, wypili za dużo i dali się ponieść - zdarza się. A nawet, gdyby chciał złościć się na Spencer, i tak nie miał do tego prawa, bo była usprawiedliwiona. Myślała, że jej mężczyzna nie żyje, więc mogła szukać dla siebie pocieszenia, gdzie tylko chciała i w taki sposób, jakiego sobie tylko życzyła. Nie winił jej za to, bo było to zachowanie ludzkie, a więc zrozumiałe. Ale to, co usłyszał później, nie mogło równać się z wiadomością, że poszła do łóżka z przyjacielem. Nie zabezpieczyli się! Leo miał ochotę krzyczeć i rwać z głowy włosy. Jak mogli się nie zabezpieczyć?! Jasne, rozumiał: za dużo alkoholu, pożądanie i te sprawy, ale, do cholery, Spencer nie mogła pozwolić sobie na takie zaniedbanie! Nawet po pijaku powinna włączać jej się ostrzegawcza lampka, by rozejrzeć się za prezerwatywą! Szatyna ogarniała złość na nią, że mogła być aż tak nierozsądna i lekkomyślna, ale milczał uparcie, nie pokazując niczego po sobie, jedynie w myślach wykrzykując swoje racje. Było w nim mnóstwo gniewu, ale też bólu, bo gdyby była z nim, do niczego takiego by nie doszło. Nawet, gdyby chciała go zdradzić, byłaby na tabletkach, a tak?! Dochodził więc do wniosku, że to jego wina, ale i tak miał ochotę nawrzeszczeć na Spencer, że jest po prostu głupia! Jak mogła do tego dopuścić, no jak?! Nic innego nie docierało już do niego, jak przez mgłę widział jej twarz i ledwo słyszał, co mówiła, bo liczyło się tylko to, co szalało w jego głowie i emocje, które boleśnie i z całą mocą ściskały mu już dostatecznie poranione serce.
Ale potem padły słowa, które go zmroziły, sprawiając, że znów zapomniał, jak się oddycha. Zamarł w bezruchu, nie mogąc przypomnieć sobie, jak ujęła to Spencer, ale doskonale wiedząc, co miała na myśli. Chciał, by po jego odejściu ułożyła sobie na nowo życie. Tak, to były jego słowa, bo rzeczywiście tego dla niej pragnął: szczęścia w innych ramionach, gdyby jego już zabrakło. Ale myliła się, sądząc, że chciał dla niej takiego właśnie romansu, związku na siłę, seksu po pijaku! Wydawało mu się, że wie, o co mu chodziło: o miłość. O motylki w brzuchu i poczucie bezpieczeństwa. Nie o szantażującego mężczyznę i strach o wynik tekstu ciążowego. Wcale nie chciał, by nastąpiło to zaraz po jego śmierci, ale kiedyś, w przyszłości, gdy będzie już w stanie otworzyć się na nowy związek. Tego dla niej chciał. I choć nie był pewien, czy użyła tego tylko jako wymówki, czy rzeczywiście zrozumiała go źle, był zły. Był wściekły. Był zraniony. I był skruszony. Bo w każdej sytuacji to była jego wina, a nawet Spencer wydawała się tak myśleć. Zrozumiał to, gdy wsłuchał się w jej krzyki, w znaki zapytania, którymi rzucała w jego stronę. Nie potrafił tylko rozszyfrować spojrzenia, które mu posłała, ale w tym nie było akurat nic dziwnego, bo w chwilach dużych emocji tracił umiejętność rozszyfrowania tego, co zawarte było w jej oczach.
- Winisz mnie, Spencer? - zapytał smutno, ledwo tłumiąc łzy, które i jemu cisnęły się do oczu.
[nawias za moment, bo zabiegana jestem, muszę coś ogarnąć jeszcze :)]
[no dzięki... -.- xD
znowu! tym razem z drugiej strony xD nie mogli, bo wtedy musieliby mnie chyba sondą karmić, o ile wcześniej nie umarłabym z bólu ;p raczej tak, ale mnie ostrzegają, żebym za bardzo tego nie polubiła, bo jeszcze sobie zażyczę usunięcia wszystkich zębów xD (no w sumie masz rację, więc tak, oczekuję szczerych odpowiedzi :D ;p chyba? ;> xD) ale nie wiem! xD
(hihi :>> tak, tak, dziękuję ^^) jeżu, a ja już nie pamiętam, w jakiej sprawie... ;p ale nie, nie milcz, bo to złe i niedobre jest, tłumienie emocji w sobie i takie sprawy xD (o, może być też tak ;D)
mhm ;))
no dobrze, skoro tak ;) no więc tak: sama napisałaś, że nie wiesz, co się tam za moim "niech będzie" kryło, więc skoro nie ogarnęłaś tego, co tam próbowałam Ci wyjaśnić, to już nie wnikaj, bo bardziej łopatologicznie to ja już nie umiem xD haha ;p oj tam, oj tam... ;p
ach, no tak, dobrze :D
a co mam się przyznawać? aż tak chcesz wiedzieć? ;> xD no to super ;) i jak Ci minęła niedziela? ;>
ja mam jeszcze sporo roboty, więc odpuszczę sobie dziś Kraków całkowicie, dobrze? ale jutro będę w domu w miarę wcześnie, więc nadrobię tam, odpiszę tutaj i siadam do książek - tak uprzedzam, żebym już jutro nie musiała ;p ;))]
Jakoś nie trafiały do niego jej argumenty, wytłumaczenie, że nie powinni szukać winnych, bo każde z nich ma coś na sumieniu. Nie czuł wcale tego, że Spencer nie widziała w nim głównego winowajcy, bo coś w jej ruchach i spojrzeniu podpowiadało mu, że tak właśnie jest - wciąż żywi do niego urazę, wciąż jest zła. Rozumiał, że sam teraz zagrał nieczysto, skoro nie zdołał powstrzymać swoich emocji i obarczył ją dręczącym go smutkiem, ale podejrzewał również, że nawet mimo tego jej dobre serduszko nie pozwoliłoby obwiniać go za wszystko. Spencer w żadnym wypadku nie potrafiłaby długo się na niego wściekać, ale żal mogła mieć i to tego bał się teraz najbardziej - że coś przed nim zatai, a to potem zniszczy ich związek. Byli już niejednokrotnie blisko tego punktu, a właściwie zawsze przyczyną były sekrety, tajemnice, jakieś tłumione czy ukrywane emocje. Tym razem pod żadnym pozorem nie mogli sobie na nie pozwolić, bo wiele zależało od tej chwili, od ich szczerości i prawdziwej chęci odbudowania wszystkiego, co niespodziewana rozłąka zniszczyła. I to jaka rozłąka! Nie zapomną tego do końca życia.
- Przepraszam, Spencer. Tak bardzo mi przykro... - szepnął jeszcze, nie mogąc powstrzymać się przed powtarzaniem słowa, które miało mu towarzyszyć jeszcze przez długi czas. Tak samo jak palące poczucie winy, którego nie mogło załagodzić nic, co powiedziałaby jego ukochana. Bo choć starał się wierzyć w jej zapewnienia, że go nie obwinia, to czuł coś zupełnie innego. Opamiętał się jednak szybko, mrugając gwałtownie, by pozbyć się łez, które już od dłuższego czasu cisnęły mu się do oczu, z różnych powodów, a dopiero potem spuścił spojrzenie. Nie, tego przejmującego smutku się nie wstydził, ale tego, co teraz chciał powiedzieć, już tak. Dopiero po chwili podniósł na nią wzrok, tym razem lokując swoje dłonie na policzkach Spencer, by nie mogła odwrócić głowy albo odsunąć się.
- Jak mogłaś być taka... Jak mogłaś dopuścić... Dlaczego się nie zabezpieczyłaś?! Chciałaś się zabić?! I właściwie dlaczego nie poszłaś po tabletkę "po"? Jak mogłaś być taka nierozsądna?! - wyrzucał z siebie, a choć mówił cicho, jego głos brzmiał dość ostro, natarczywie, ale tylko dlatego, że koniecznie chciał dostać odpowiedź. - Skoro tak bardzo żałowałaś tamtego razu, to co to było tutaj, dzisiaj? Może pożałowałaś dopiero teraz? - dorzucił jeszcze, nieco innym, bardziej zranionym tonem, jednocześnie wskazując ruchem głowy na środek salonu, na miejsce, w którym ich zastał. I dopiero wtedy odsunął dłonie od twarzy Spencer, zniesmaczony tym wszystkim, a w jego oczach malowało się obrzydzenie. Natychmiast odwrócił wzrok, wykrzywiając usta, by odnaleźć leżącą na podłodze różę. Zatrzymał na niej spojrzenie, a potem wstał, po raz pierwszy od dłuższego czasu tracąc z ukochaną kontakt fizyczny. Z głębokim, ciężkim westchnieniem przeszedł kilka kroków w stronę kominka, by tam zatrzymać się. Na szczęście Spencer nie zdążyła zacząć swoich wyjaśnień - gwałtownie odwrócił się do niej, krzyżując na piersi raniona, jakby bronił się przed jakimiś ciosami z jej strony.
- Wiesz co, nie. Nie tłumacz się. Nie mam prawa cię o to prosić, więc po prostu nic nie mów, dobrze? - rzucił twardo i głośno, by Spencer usłyszała i zrozumiała. - Nie powinnaś być zmuszana do tłumaczeń. - dodał jeszcze, ciszej, chyba bardziej do siebie, niż do niej.
[mhm, wiem, pamiętam :D
haha ;p no właśnie ;p ^^ no a co? jakiś problem? xD (doceniam? ;p haha, to dobrze! xD) wiem, że powinnam, ale nie wieeeem xD
wygadasz się przez przypadek i żadna nie będzie wiedziała, o co chodzi! xD ;D to się ceni :D ^^
fuck, faktycznie nie próbowałam, chociaż wiem, ze to pisałam, ale potem musiałam skasować! xD więc już dobrze, koniec tematy, koniec niech będzie i w ogóle xD tak, oj tam rulez ;D
skąd wiedziałam, że tak zadecydujesz? ;> a, no tak, jasne ;p uu, niefajno! haha, wcześnie, tak samo jak ja z moim Tadziem xD ale spoko, dasz radę ze wszystkim, jak zawsze, nie? ;> ;))
no to razem będziemy się uczyć, o! :D
a teraz w sumie zbieram się już, bo muszę wstać wcześnie - dobrej nocy i dobrego tygodnia, jak zawsze ^^ (btw. kiedy masz ferie? ;> nie chce mi się sprawdzać... xD) do spisania, ciao! :D]
Spencer miała rację, twierdząc, że powinni sobie teraz wszystko dokładnie wyjaśnić, żeby móc odbudować ich narażony na wiele niebezpieczeństw związek. Teraz jednak coś powstrzymywało go przed zgodzeniem się z ukochaną w tej kwestii, bo czuł, że już i tak powiedzieli wiele, a kolejne słowa mogły tylko ranić. Nie widział dla siebie chwilowo żadnego jasnego punktu, jedynie ciemność cierpień, którym musiał stawić czoła. Było tyle spraw, którymi musiał się zająć, rozmów, które powinien przeprowadzić, a także rzeczy, które chciał zrobić, których potrzebował, by odzyskać utraconą dawno równowagę. Wątpił, by mogło mu w tym pomóc cokolwiek, co Spencer chciała mu jeszcze powiedzieć, bo teraz dla niego liczyły się fakty, a więc tylko to, co się wydarzyło. To nie było do końca fair wobec niej, bo wykluczał z tego równania jej emocje i uczucia, zapominał, że miała swoje pobudki, często usprawiedliwiające wszystko, co robiła, ale nie potrafił inaczej. Ale bez tego nie mógł też zrozumieć, dlaczego to wszystko się wydarzyło, więc tak naprawdę potrzebował jej przemyśleń, by uzupełnić te historię. Szkoda tylko, że właśnie one wszystko utrudniały, bo czaiły się w nich niewiadome, których ani Spencer, ani tym bardziej on nie mogli nawet dokładnie określić. Jakieś "nie wiem", jakieś znaki zapytania, jakieś urwane zdania - to wszystko nie ułatwiało Leo sytuacji. Ale wreszcie zdołał uspokoić się na tyle, by móc przyznać ukochanej rację: musiał poznać prawdę. Bo chciał "to wszystko" odbudować, cokolwiek tak naprawdę uległo zniszczeniu.
Słuchał jej w milczeniu, siląc się na spokój, by nie pokazać po sobie, jak wielkie wciąż targały nim emocje. Oczywiście, ich główną przyczyną było teraz podejrzenie ciąży, jakie miała Spencer, a które było dla niego ogromnym ciosem, ale nie chodziło tylko o to. Zbyt wiele usłyszał i za dużo się wydarzyło, by mógł tak po prostu się opanować, a emocje miały schodzić z niego powoli i stopniowo. Nie chciał jednak, by jego ukochana dłużej się tym martwiła, bo już wiedział, jak bardzo zranił ją swoim gwałtownym zerwaniem się z kanapy. Czuł, że odebrała to bardzo osobiście, jakby uciekał od niej, a choć pewnie w niewielkim stopniu o to właśnie chodziło, to głównie miał nadzieję oszczędzić jej widoku rozemocjonowanego siebie. Raczej mu to nie wyszło, ale skoro zdołał się nieco uspokoić, wszystko było w porządku.
- Spencer... - wtrącił, mając ochotę jej przerwać, gdy znów zaczęła podnosić głos, bo wcale nie chciał się z nią kłócić. Ale wtedy dostrzegł, że jej oczy znów wypełniły się łzami, co spowodowało, że w jednej chwili uszło z niego całe napięcie. Płacząca Spencer to była zupełnie inna bajka - wzbudzała w nim poczucie winy i gorącą chęć, by ją pocieszyć. To wszystko w połączeniu ze szczerym pragnieniem pogodzenia się z nią i ogłoszenia ich nowego początku, sprawiło, że już w następnej chwili trzymał ją w ramionach, tuż przy sobie, gładząc ją po włosach i plecach, nie pozwalając, by odsunęła się choćby na milimetr. Nie obchodziło go to, że może zrobił to wbrew niej, ale skoro już miał ją w swoich objęciach, nie zamierzał pozwolić, by z nich znikała. Tęsknił za nią za bardzo, żeby móc się teraz pogodzić z pustką w ramionach i obezwładniającym wręcz chłodem, gdy jej nie było obok.
- W porządku, Spencer. Wiem, że to nie twoja wina. Rozumiem, że to było trudne. Nie winię cię za nic słyszysz? - mówił szeptem, dopiero przy ostatnich słowach odsuwając się na tyle, by spojrzeć jej w oczy. - Wybaczam ci, Spencer. Kocham cię. - powtórzył, a potem pogładził ją po policzkach, wahając się znów przez chwilę, zanim wreszcie jego usta znalazły swoje miejsce na czubku jej nosa.
[ło jeżu, to byłoby niezłe xD ale serio, masz aż tak bujną wyobraźnię? ;> xD (mhm ^^ haha ;p) łapię :D w gimnazjum byłam najlepsza na logice! ;> swoją drogą: dlaczego nie ma tego przedmiotu w liceum?! jak patrzę na moje proponowane oceny, to by mi się taka dodatkowa ładna przydała... ;p
haha, chyba tak, ale raczej nie będziemy teraz narzekać, nie? xD tak! :D
nie, ja przecież byłam pewna, że tłumaczyłam! więc to nie było oszustwo, ale pomyłka ;p miało sens, ale nie byłam pewna, czy Ty ogarniesz! xD nie jestem? ;> ;p
wiem, pamiętam :D ;p mhm ;p z Tadeuszem xD haha no tak ;p
tak! ja już zaraz siadam, jeszcze tylko odpiszę na Krakowie ;)
no to ja chyba też, tak mi się wydaje ;p ale w domu będę siedzieć znowu cały miesiąc, bo teraz za trzy tygodnie zaczynam pracę na wolontariacie w przychodni, potem zabieg no i ferie :D ja to się mam dobrze, nie? :>]
- Wiem, skarbie. - szepnął pospiesznie, czując bolesne uczucie, gdy tylko do jego uszu dotarły mamrotane przez Spencer słowa. Nie potrafił znieść myśli, że się obwinia, bo doskonale wiedział, jak zdradliwy jest ten stan. Sam przecież zasłynął z tego, że gryzie się wszystkim i zawsze, tak naprawdę niezależnie od sytuacji doszukując się w kłopotach swojej winy, a to w pewnym momencie wpędziło go w depresję. Bał się, że również ona nie będzie potrafiła sobie wybaczyć tej zdrady, a w tym znów jedynym winnym będzie on. Bo póki co nie potrafił okazać jej, że już wybaczył wszystko, co złego zrobiła. Przede wszystkim czuł w sobie tę blokadę, która znaczyła, że może i nie winił jej za kontakty z Noahem, bo była w pełni usprawiedliwiona w tej kwestii, ale na pewno nie miał szybko zapomnieć. To będzie się za nim ciągnąć, jak zawsze, bo z zapominaniem miał problemy. Nie chodziło jednak tylko o niego, ale także o nią, bo nie chciał jej już więcej okłamywać, robiąc coś wbrew sobie. Wiedział, że w innej sytuacji doceniałby taką szczerość, ale teraz najpewniej odbierała to nie tak, jak powinna, jak on by sobie tego życzył. Ale to nic - niedługo wszystko się zmieni.
A potem padły jej zdecydowane rozkazy, z których wciąż z łatwością mógł odczytać te emocje, które dotąd targały jego ukochaną - przede wszystkim dawną i nową rozpacz, ale także ogromny ból, który odczuwał wraz z nią. Ubodło go trochę to, że jakby odgórnie założyła, iż kiedykolwiek znów zechce ją zostawić, ale zaraz usprawiedliwił ją, potrafiąc już złościć się tylko na siebie, że podchodzi to tego w taki właśnie, bardzo nieodpowiedni sposób. Wciąż trudno mu było postawić się w jej sytuacji, ale nie ustawał w staraniach, by dojść do punktu, w którym wszystko zrozumie. A jednym z pierwszych kroków było zapewnienie jej, że już nigdzie się nie wybiera.
- Oczywiście, kochanie. Już nigdy cię nie zostawię. Już nigdzie się stąd nie ruszam. - obiecał jej, nawet nie mrugając, gdy znów na chwilę odnalazł jej spojrzenie, by zapewnić ją o swojej szczerości. O niczym innym nie marzył, jak tylko o możliwości, by zostać z nią do końca świata. W głowie zaświeciła mu się ostrzegawcza lampka, ze powinien był uważniej dobierać słowa, ale to już nie było ważne - martwić się będzie potem. Teraz liczyła się tylko Spencer i jej potrzeby, w tym ta, która teraz zażądała uwagi. Potrzebowała zapewnienia, że już przy niej jest i naprawdę nigdzie się nie wybiera. Znał jeden sposób, by ją o tym przekonać.
Z tą myślą pochylił się i nareszcie pocałował ją tak, jak sobie to wymarzył.
[najważniejsza wiadomość dzisiejszego popołudnia: znalazłam nam bloga dla Andro i Leosia! ^^ :D http://new--york--college.blogspot.com/ śledzę go od lat i uwielbiam, więc muszę tam być, a teraz wpadłam na to, że możemy tę dwójkę przywrócić do życia! :D co myślisz? ;>
hihi xD też miałam, ale musiałam się trochę, hm, opamiętać ;p jak dobrze, że Ty nie wpadłaś na ten pomysł! ;p miałam, chyba przez dwa lata, chociaż to w sumie bardzo matmę przypominało ;D serio nie miałaś? wcale? ;> ;p haha, mogę się domyślać ;p
tak myślałam ;p ;D
ale chciałam! nie liczą się moje chęci?! ;( wybacz xD kiedy ja już nie pamiętam, o co chodziło! xD
TAK, właśnie o tego Tadzia mi chodziło ;D
no to spoko, ja sobie już zdążyłam zrobić przerwę na odpisanie tutaj, a teraz znowu znikam ;p powodzenia! ^^
no właśnie mogłabym teraz sobie jeszcze trochę posiedzieć, to już w ogóle byłam w niebie... :> ale spoko, hej, nie marudź! dwa tygodnie laby, no heloł?! jaraj się! :D ;p poza tym: nie będę się obijać, ale najpierw będę harować w tej przychodni (przynieś, podaj, pozamiataj -.-), a potem będę cierpieć! xD więc nie mam takiej sielanki, Moja Droga ;p]
Jego wyobrażenia znacznie różniły się od pocałunku, który tak naprawdę złożył na ustach ukochanej kobiety. Gdy przez ostatnie dni marzył o tej chwili, wyglądało to zupełnie inaczej - wchodził do domu z samotną, czerwoną różą w dłoni, a Spencer zrywała się z kanapy i wpadała mu w ramiona. Albo stawał pośrodku salonu i rozglądał się za nią, by wreszcie zobaczyć, jak powoli schodzi po schodach, zaskoczona jego widokiem zupełnie tak, jakby zobaczyła ducha. Albo, jak to miało miejsce, mdleje na jego widok i całują się gorąco zaraz po tym, gdy tylko otworzy oczy. Nic takiego jednak się nie stało, bo był to zwykły pocałunek, taki sam, jakich wymienili setki, a może nawet tysiące. Przynajmniej Leo nie czuł jego wyjątkowości, bo z początku miał wrażenie, że dotyka obcych ust, że całuje obcą kobietę! Przecież ta, którą trzymał w ramionach, niedawno tkwiła w objęciach innego, a więc to nie może być jego Spencer! Na pewno nie była to ta, którą kochał, bo ona nigdy nie zdradziłaby go, nie jeśli sama kochała go tak bardzo, jak mówiła. Jej usta miały inny smak, jej włosy nie pachniały tak, jak to zapamiętał, jej skóra nie była tak miękka...
Ale potem Spencer wciągnęła go w pocałunek, sprawiając, że nareszcie poczuł wymarzone, wyczekiwane fajerwerki. Już wiedział, co to znaczy wracać, bo ta pieszczota przekazała mu wszystko. Przede wszystkim wróciła do niego niszcząca mieszanka, którą znał aż za dobrze, łącząca w całość paniczny strach i nieopisaną radość. Znów odżyły w nim tamte uczucia, ale teraz nie przejął się już nimi, bo przecież była przy nim Spencer, która z łatwością potrafiła rozproszyć każdą myśl, odgonić wszystkie upiory. Oddał się więc jej, odwzajemniając pocałunek z całym żarem, na jaki było go w tej chwili stać, ale to nie był dawny Leo. Nie mógł nim jeszcze być, bo dręczył go obraz ukochanej w objęciach tamtego mężczyzny, Noaha, jak powtarzał w myślach z obrzydzeniem. Odganiał go, nie chcąc, by zepsuł im tę chwilę, ale męczył się przy tym, aż wreszcie musiał odsunąć się od Spencer, bo znów opętał go dawny gniew. Zamknął oczy, chcąc się uspokoić, jednocześnie opierając czoło o jej czoło. I tkwił tak, po prostu oddychając nią, ciesząc się tym, że jest blisko, próbując też zamknąć swoje emocje w osobnej części umysłu, by już mu nie przeszkadzały. To nie było tak łatwe, jak się spodziewał, więc po chwili westchnął, prostując się, tym samym zwiększając dystans pomiędzy ich ustami. Z jego oczu krzyczały nieme przeprosiny, bo po prostu już dłużej nie mógł udawać, że to jest dla niego łatwe. A kiedyś była to najmilsza odskocznia, najprostszy sposób na bycie razem, najtańsza rozrywka. Czuł, że zawodzi Spencer, bo nigdy nie powinien zachować się w ten sposób - przerywać pocałunek, bo... bo tak. Ale nic nie mógł poradzić, nie mógł nawet do końca określić tego, co kazało mu się odsunąć, nie wspominając już o jakichkolwiek wyjaśnieniach, których mogłaby oczekiwać jego kobieta. Przytulił więc ją znów tak, jak wcześniej, całując leciutko jej skroń, potem czoło, a potem czubek nosa, by wreszcie spojrzeć w stronę schodów. Po prostu musiał coś zrobić.
- Możemy iść do Jamesa? Już nie będę go budził, ale... chciałbym tam posiedzieć. - wymamrotał niepewnie, niemal bojąc się, że Spencer nie pozwoli mu pójść do syna, a choć wiedział, że to głupie, nie mógł pozbyć się wrażenia, że jest teraz na niego zła.
[bo on przez wszystkie te lata był na onecie, a ostatnio już w ogóle umarł, a teraz przeszli na blogspot i działają, widziałaś, jak ładnie? ;> :D no to super! ^^ ja właśnie też, już zatęskniłam za Andro, wiesz? :D jasne, że dasz radę! ;) L&S to jest nasza podstawa, nie? a na dwóch pozostałych blogach będziemy pisać tylko w przypływach weny, nic na siłę, nie? ogarniemy, spokojnie! ^^ jejku, ale się cieszę! :D
oj, nie chciałabyś wiedzieć, co potrafiłam wymyślić xD nie no, coś Ty?! ;p ale w matmie to to takie było tylko ogólnikowe, a ja miałam WSZYSTKO, każde przecinki, haczyki, ptaszki ^^
znikaj -.- a żebyś wiedziała! xD jakiś problem? ;> jeśli tak, to wystarczy mi przypomnieć! ;D
e tam, Tadzia też powinnaś załapać xD
ech, zazdroszczę... ja mam jeszcze całe tony! -.- nie, nie odpisałam, ale teraz też musisz mi wybaczyć, bo zajmę się tymi moimi książkami, a potem postaram się odpisać dopiero ;)
zazdrośnica! ;p haha, tak, patrz, hm, obok xD poprawnie :D właśnie ;p (ta, na pewno... xD) no a co, słabo się przejmuję? xD]
Nie spodziewał się z jej strony takiej reakcji po tym wszystkim, co zaszło przez kilka ostatnich chwil. Sądził, że raczej wciąż będzie szukać z nim tej bliskości, do której tak bardzo oboje się rwali, czując nieodpartą potrzebę dotykania się przez cały czas, choćby chodziło tylko o muskające się dłonie, zetknięte kolana. O cokolwiek, byle tylko czuć ciepło tej drugiej, kochanej osoby, by wiedzieć, że już jest blisko i tak naprawdę nigdzie więcej się nie wybiera. Liczył, że tak zostanie tego dnia - porozmawiają jeszcze albo po prostu pomilczą, pójdą spać albo obejrzą film, będą bawić się z Jamesem albo pójdą z nim na spacer. O niczym innym nie marzył, jak o chwili zwyczajnego spokoju ze swoją rodziną, z ukochaną, o byciu obok i podejmowaniu kolejnych prób, by przywrócić ich życie do normalności. Oczywiście, nie miało się to stać dzisiaj, już, zaraz, ale musieli gdzieś zacząć, by wszystko wkrótce odbudować. Przecież tego właśnie chcieli, prawda? Dotąd Leo sądził, że jest to ich wspólne pragnienie, przecież nawet ona wypomniała mu, że to jest ich celem, do którego będą dążyć razem, a teraz co robiła? Zostawiała go samego pośrodku salonu, dając mu wraz z marną wymówką również mętlik w głowie i bolesne ukłucie w piersi. Coś było nie tak, a on, jak zwykle zresztą, nie miał pojęcia, o co może chodzić. Powiedział coś nie tak? Znów zrobił coś źle? Chyba nawet nie chciał wiedzieć, bo to oznaczało kolejne tłumaczenia, na które brakowało mu już sił. Był kompletnie wyczerpany i marzył już tylko o zaszyciu się w pokoiku Jamesa, ale ze Spencer, która opowiedziałaby mu o synku, o jego "pierwszych razach", które go ominęły. Bez niej to przecież nie miało najmniejszego sensu! Jasne, stęsknił się za Jamesem, ale co zrobi, jeśli malec nie pozna go i będzie płakał? Nawet nie chciał myśleć o tym, że syn może się go bać! I w tak trudnym momencie ona zostawiała go. Nie potrafił w to uwierzyć.
Bez wahania ruszył za nią, choć dłuższą chwilę zajęło mu zmuszenie ciała do ruchu. Szedł nieco wolniej, obserwując ją z ukrycia - odwrócona tyłem nie mogła go zobaczyć, co dla niego było doskonałym układem. Patrzył, jak krząta się pomiędzy szafkami, chyba nawet nie wiedząc, czego szuka, by pokazać jej się dopiero, gdy odnalazła pudełko z mlekiem w proszku. Spojrzał na nie ze zdziwieniem, którego nie ukrywał, a potem obszedł wysepkę dzielącą kuchnię od salonu i stanął przy Spencer, oparty plecami o blat, na którym ustawiła butelkę Jamesa, osuszając ją z kropelek wody. Chwycił ją za rękę, gdy chciała odejść gdzieś dalej, i przyciągnął do siebie. Zaplótł dłonie na jej plecach, zastanawiając się, czy będzie z nim walczyć i ucieknie, czy może zechce z nim porozmawiać.
- O co chodzi, Spencer? Dlaczego uciekasz? - zapytał cicho i najłagodniej, jak potrafił, zastanawiając się, czy aby na pewno w swoich założeniach nie popełnił błędu.
[nawias za jakiś czas dopiero, bo mnie wołają - ogarnę się trochę i odpiszę ;)]
[i co, podoba Ci się? ;> :D no oczywiście, że chodzi o brak czasu, to właśnie miałam na myśli - takie pisanie, kiedy jest pomysł, żeby nie marnować nawet najmniejszej chwilki, którą można wykorzystać na naukę :D tylko ostatnio mam problem z ujmowaniem swoich myśli w słowa :/ ;p myślę, że już jutro, chociaż wolałabym jeszcze chwilę poczekać, może do czwartku, piątku, jak będę miała trochę luźniejszy wieczór ;) może tak być? ;>
te akurat były niewinne! ;p no tak ;p
arr, jak ja lubię Twoje (nie)znikanie! :D :* e tam ;p serio? to lipa, i co ja zrobię bez przypominacza?! ;p
właśnie Tadzio jest jeden, Panów Tadków może być wiele xD
ech, ile ja bym dała za taki lajcik! :D
tak, muszę się z Tobą zgodzić :D ;p haha, no rzeczywiście, trzęsę portkami xD jak zobaczyłam, jak to wygląda, to już jest spoko - trochę mnie ten ból przeraża, bo ciągle tak naprawdę jadę na ketonalu, ale to już taki drobiazg jest w porównaniu z tym, co mnie przerażało przed pierwszą częścią! ;)
raczej już na Krakowie nie odpiszę dzisiaj - wybaczysz? jutro będę tak koło czwartej, a przynajmniej taką mam nadzieję, więc postaram się tam coś stworzyć, ale też nie obiecuję, bo jakoś nie mam pomysłów na tego mojego Oskarka ostatnio. i w ogóle co tam ma się teraz podziać? pogadają sobie, pójdą na Pasterkę czy coś? bo naprawdę nie wiem, co pisać ;p]
Ucieszył się, gdy jednak Spencer zdecydowała się zostać, choć próbował pozostać spokojny. Nie wyglądałoby to najlepiej, gdyby teraz wyszczerzył się, bo to zdecydowanie nie był odpowiedni moment, ale ten drobiazg zdołał poprawić mu humor. Oznaczało to, że zachowali dawne układy, że jego ukochana wciąż chce i próbuje z nim rozmawiać, nawet mimo tego, że jemu nie zawsze wychodzi to najlepiej. Pewnym zdziwieniem było dla niego, że tym razem to ona uciekła, a on musiał zadać magiczne pytania, po których padną kluczowe odpowiedzi, ale też sytuacja była zupełnie inna, niż byli do tego przyzwyczajeni. To już nie była jakaś drobna kłótnia o coś nieważnego, ale poważna kwestia, którą musieli dokładnie przedyskutować, na stałe ustalić pewne rzeczy, by móc stanąć na nogi. Każde z nich z osobna i jako para.
- Nawet o tym nie pomyślałem. - odparł, choć nie był do końca pewien, czy było to szczere, czy nie, ale nie zastanawiał się nad tym, bo nie to zdanie stanowiło najważniejszą część jego wypowiedzi. - Nie potrzebuję przestrzeni ani czasu, ani nie jest mi trudno. Było, tam, bez ciebie. Tutaj już wszystko jest tak, jak być powinno. I naprawdę cieszę się, że już jestem w domu, przy tobie, przy Jamesie, więc nawet nie myśl o tym, że teraz się ode mnie uwolnisz. - wyjaśnił powoli, łagodnie i cierpliwie, chcąc upewnić się, że Spencer zrozumiała go dokładnie tak, jak powinna. Nie zniósłby chyba, gdyby miała znów się na niego złościć albo uciekać tak, jak zrobiła to teraz, bo czuł, że najkrótsza rozłąka jest w stanie go teraz złamać. Tak bardzo tęsknił! Nie chciał wypuszczać jej z ramion, więc gdyby mógł, przykleiłby ją do siebie i nie pozwolił odejść na krok. Pocałunki jednak stanowiły póki co zupełnie osobną kwestię i, wbrew temu, co powiedział jej na początku, właśnie ze względu na nią chciał się do nich zmuszać. Może na razie nie był gotowy na nic więcej, już nie tylko ze względu na to, czego był świadkiem, ale do kilku buziaków mógł się zmusić. Wiedział, że powinien, by Spencer nie martwiła się, nie przejmowała, by po prostu mogła cieszyć się odzyskiwaną powoli, stopniowo równowagą. Potrzebował tego, bo przecież było jeszcze tyle pytań, które powinny paść! Ale w pierwszej kolejności: Ona.
- Nie ma mowy. - szepnął, a po każdym słowie składał na jej ustach leciutki, miękki pocałunek, przy ostatnim zatrzymując się na dłużej, by nieco go pogłębić. Odsunął się po chwili, przywołując na twarz ciepły, ale też nieco pytający uśmiech, jakby chciał dowiedzieć się, czy to wystarczy. Bo jeśli nie, to on tak może w nieskończoność...
[cieszę się ;) no, ja myślę :D ^^ oczywiście, zawsze! :D no to świetnie, jesteśmy umówione ;) zapisane w kalendarzu! xD
no serio, ja dziecię byłam jeszcze, jak mi się tak wyobraźnia rozrastała, że mnie rodzona matka do psychiatry chciała wysłać xD
hihi ^^ OK, o! ;p ja też nie... ;( ;p
e tam, bzdury! ;p
zołza, musiałaś przypominać?! ;p
haha, to prawda była, to co się miałam nie zgodzić? ;p taak ;p no jasne! ale wiesz, ja się też bałam, że się wystraszę i sobie nie pozwolę zrobić drugi raz! ogarnęłaś? xD tak, a dla mnie, człowieka logiki, nauki, faktów, jak zwał, tak zwał, to podstawa :D
to dobrze ;) haha, no wiedziałam! ;p pięęęknie ;D a ja jutro właśnie na siódmą, nie mam pojęcia, jak wstanę -.- ;p OK, w porządku, już Twoje wtorki pamiętam ;D i czwartki, że później wracasz, jeśli masz biologię, o ile nic mi się nie pomyliło xD
a mi się właśnie to tak strasznie podobało! bo Oskar to raczej taki niewierzący jest i właśnie tylko o Martynie by myślał, sama miałabym ubaw xD do Krakowa znaczy? ale że już? a nic wcześniej nie piszemy, żadnych dramatów/sielanek/czegokolwiek? ;>
znikam już, bo padam na twarz - erotycznych z rudzielcami (jeżu, jak ja kocham to życzenie! :D <3) i ogólnie dobrej nocy ;)) do spisania jutro, 3m się ^^]
Nie chciał już dłużej myśleć o przebłyskach najgorszych emocji, jakie ogarnęły go, gdy wcześniej rozmawiał z ukochaną. Przede wszystkim wstydził się obrzydzenia, które z pewnością odmalowało się przez moment na jego twarzy, bo teraz już nie było wyznacznikiem jego prawdziwych uczuć, a jedynie ulotnym błyskiem, po którym nie było już śladu. Nie mógłby przecież w ten sposób patrzeć na Spencer, bo nie byłby sobą, gdyby podobna nutka pojawiła się w jego oczach w bardziej świadomy sposób. Dłużej nie było mu wolno złościć się na nią i czuć w ten sposób, jak teraz, gdy wciąż był zraniony, urażony, cierpiący. Doskonale wiedział, że nie powinna być zmuszona do znoszenia takiej kary z jego strony - przeżyła już wystarczająco, gdy jego nie było, nie potrzebowała jeszcze kolejnych zmartwień. Dla niej chciał być najcudowniejszą wersją Leo, jaką było jej dane poznać. Chyba jeszcze pamiętał, jak to się robi.
Marzyła mu się chwila tylko ze Spencer, marzyły mu się pocałunki i ta rozkoszna bliskość, o której dotąd starał się nie myśleć, bo wiedział, że wtedy nie skupiłby się na niczym innym. Najpierw musieli porozmawiać i zrobili to tak, jak sobie wcześniej zaplanował, ale nigdy nie przewidział, że wszystko potoczy się w ten sposób. Owszem, myślał o tym, że Spencer mogła sobie kogoś znaleźć, ale jakoś nie wydawało mu się to prawdopodobne, więc nie poświęcał temu zbyt wiele uwagi. Teraz okazywało się, że ten "szczegół" zmienia niemal wszystko, ale przede wszystkim jego podejście, co również doskonale wyczuła jego ukochana. A przecież tak bardzo nie chciał jej tym ranić! Niczego innego już nie pragnął, jak poradzić sobie z tym wszystkim na własną rękę, bez angażowania w to Spencer i dodatkowego ranienia jej. Ale było już zbyt późno, bo jej wprawnemu oku nic nie mogło umknąć. Na szczęście on też miał pewne "super moce", których mógł teraz użyć. Zamierzał to zrobić, choć nie zakładał, by było to najłatwiejsze zadanie świata.
Jej uśmiech nie był tym grymasem, który chciał widzieć na ukochanej twarzy, co uświadomił sobie z nagłym bólem. Liczył na radość, na szczerą wesołość, ale mógł już pożegnać się z tą wizją. Miał dostać tylko blady uśmiech i, co było nieco bardziej optymistyczne, kilka kolejnych chwil razem. Bez wahania więc przygarnął ją do siebie, gdy tylko przemierzyła wargami tę krótką ścieżkę po jego czyi, która, ku jego zdziwieniu, wywołała przyjemny dreszcz wzdłuż kręgosłupa. Wydawało mu się, że już zna odpowiedź na wszystkie pytania, które cisnęły mu się na usta, a tym razem nie pomylił się. Na jej pierwsze słowa zareagował lekkim uśmiechem, którego nie mógł powstrzymać, gdy patrzył, jak poruszają się jej usta, mówiąc chyba najsłodsze zdania, jakie mógł sobie teraz wymarzyć. Nie chciał psuć tej chwili swoimi kulawymi wyznaniami, więc tylko skinął nieznacznie głową, szepcząc ciche "wiem", w którym czaiło się dręczące go, wciąż nieco niepewne drżenie. Ale kolejne słowa Spencer były już na tyle jasne, że nie musiał nad niczym się zastanawiać - po prostu znów skinął głową, tym razem nieco gwałtowniej, jakby obawiał się, że za chwilę znów dostanie odmowę, a potem, nie czekając na nic więcej, ruszył w stronę schodów, przyciskając ukochaną do swojego boku. Pamiętał, jak tuż po przeprowadzce uspokajała go, że niedługo pozna rozkład pomieszczeń i sprzętów na tyle, że już nie będzie musiał patrzeć pod nogi, i miała rację: teraz mógł iść, mając wzrok utkwiony w jej twarzy, a nie w drodze przed nimi. W naturalnym odruchu cmoknął czubek jej głowy, gdy wchodzili na schody; tym razem nie zawahał się tak, jak poprzednio, ale znów miał pytanie.
- Nie karmisz już? - zapytał z troską, na tyle cicho, by nie zabrzmiało to jak dalsza część wywiadu, jaki wcześniej z nią przeprowadzał.
[och, wiem, że jestem okrutna, ale przecież Ty też powinnaś już o tym pamiętać! ;p
właśnie tak ;D
no serio! nie no, ja byłam wyjątkowym przypadkiem - gadające doniczki, milion wymyślonych przyjaciół, takie sprawy xD
o! ;p xD jakoś dam... ;p
no że niby co? ;p
zołza -.- ;p
no właśnie, więc właściwie nie wiem, po co pytałaś xD haha, cieszę się ;p tak? ;> na pewno? ;> ;p
no tak, ale Tobie, to już szczególnie! ;p haha, też racja ;p wstałam, zdążyłam, ale ochroniarz nie chciał mnie wpuścić do szkoły -.- ;p święto! xD dobrze, dobrze, przypominaj, bo jednak zawsze mogę jeszcze zapomnieć xD
muszę, niestety, jeszcze trochę sobie Kraków odpuścić, bo mam kilka dodatkowych rzeczy do zrobienia, ale jak wrócisz, to ja już powinnam być, więc do spisania ^^]
Tak właśnie założył już wtedy, gdy kilka chwil wcześniej Spencer oznajmiła mu, że idzie przygotować mleko dla ich syna: że straciła pokarm tuż po tym, jak dowiedziała się od dwóch policjantów o jego wypadku. Wcześniej jakoś nie przeszło mu przez myśl, że coś takiego mogło się w ogóle wydarzyć, ale teraz rozumiał, jak głupie było to z jego strony - przecież wiedział, jak tuż po porodzie stres i zmęczenie odbiły się na karmieniu Jamesa, jak bardzo Spencer martwiła się, że nie będzie miała pokarmu. Zupełnie jednak o tym nie myślał, bo przecież miał na głowie ważniejsze problemy, ale teraz znów wróciło do niego uczucie, z którym już przed swoim zniknięciem zmagał się. Po prostu znów poczuł, że wcale nie nadaje się na ojca, skoro zapomina o tak ważnych rzeczach, jak karmienie.
I gdy uświadomił sobie, że naprawdę przez wszystkie te miesiące nawet nie myślał o takich podstawowych sprawach, ogarnęła go nowa fala palących, złośliwych wyrzutów sumienia. Nie chciał ich, bo doskonale wiedział, że robią z niego innego człowieka, ale nic nie mógł poradzić, więc tylko gładził ramię Spencer, zastanawiając się, jak bardzo go obwinia. Wciąż nie wierzył jej słowom, gdy mówiła, że nie widzi w nim winnego, więc tylko myślał, jak wielka jest teraz jej nienawiść do niego. Bo to, że się cieszy i czuje ulgę, to jedno, a złość, to już coś zupełnie innego. Przez dłuższą chwilę znów nie mógł na nią spojrzeć, bo czuł już, że w jej oczach zobaczy wyrzuty, których tak bardzo się bał, ale wreszcie odwrócił się w jej stronę, kiwając lekko głową, jakby mówił jej, że zrozumiał. Już się nie uśmiechał, ale i z jej ust zniknął ten grymas.
W milczeniu dotarli do otwartych drzwi pokoju ich synka. James wciąż spał spokojnie, a jego drobne ciałko poruszało się z każdym powolnym oddechem, drgając też co chwilę, gdy mięśnie spinały się w nagłych skurczach. Leo przez chwilę stał w progu, nagle dziwnie poruszony, ze znów ściśniętym gardłem, aż poczuł, że zaraz wybuchnie, jeśli wcześniej nie da upustu emocjom w jakikolwiek sposób. Ale zdołał przetrwać tę chwilę i po głębszym wdechu wszedł do pokoju Jamesa, wciąż trzymając ukochaną przy boku. Zatrzymał się tuż przy łóżeczku chłopca, spoglądając na niego z mieszaniną emocji tak podobną do tej, która opętała go kilka chwil wcześniej, kiedy tutaj był. Tym razem jednak zdołał się opamiętać i nie wyrwał go ze snu, biorąc malca w ramiona, a jedynie zlokalizował fotel "dla mamy..." i zajął w nim miejsce, przysuwając go bliżej, natychmiast przyciągając do siebie Spencer, by odnalazła swój stały zakątek na jego kolanach. I znów milczał, oplatając ją ramionami, nie mogąc wykrztusić tej dziwnej prośby, która nigdy nie powinna paść: opowiedz mi o moim dziecku.
[a jeśli mnie to nie rusza? ;> xD
:D
to i tak były te moje lekkie przewinienia xD no... powiedzmy... ;> ;p
i będziesz uparta i mi nie pomożesz? ;( ;p
a, że niby to... łotewa! xD
nie obracaj kota ogonem, czy coś! ;p w ogóle to co stało się z kotami Leosia? ;> xD
no chyba, że tak ;p tak! xD OK, skoro jesteś pewna... ;p
haha, no właśnie! więc nie ojtamuj! xD bo on taki dziwny jest, zachciało mu się identyfikatory sprawdzać! ;p doceniam :))
chyba tak właśnie będę musiała zrobić, bo się nie wyrobiłam ze wszystkim ;( ale już jutro wracam do domu wcześnie, bo teraz nie mogę ćwiczyć na wuefie, więc opiszę ładnie na Krakowie, jeśli dzisiaj nie zdążę ;)]
Jak zwykle nie potrafił nadziwić się doskonałemu wyczuciu Spencer. Znała go jak nikt inny i zawsze, niezależnie od sytuacji, potrafiła odczytać wszystkie jego uczucia i emocje, a czasem nawet szybciej niż on odkrywała jego pragnienia i potrzeby. Wielokrotnie zastanawiał się już, jak udawało mu się funkcjonować przed momentem, w którym zjawiła się w jego życiu - tak naprawdę był wtedy zdany tylko na siebie, samotny i cierpiący, choć wydawało mu się ciągle, że jego życie i tak jest cudowne. Ale potem nadeszła chwila, w której wszystko nabrało innych kolorów. Wraz z pierwszym "kocham" zrozumiał, że bez Spencer nie mógł być naprawdę sobą, bo jego życie nie był pełne, nie było nawet istotne. Został stworzony specjalnie dla niej. I dla niej później wyjechał, dla niej zniknął też teraz, choć było to wbrew wszystkiemu, czego pragnął.
Ale teraz znów byli razem i już nic, żadne wydarzenie z ich wspólnej czy też spędzonej osobno przeszłości nie miało się nigdy więcej liczyć. Wybaczyli sobie, niedługo mieli także wrócić do dawnej rutyny, puszczając wszystkie minione chwile w niepamięć. Żadne z nich tak naprawdę nie zmieniło się, choć pozostały w nich blizny, ale to, co najważniejsze, pozostało takie samo, jak dawniej. Spencer wciąż potrafiła czytać mu w myślach, on nadal czuł gorącą potrzebę opieki nad nią. To liczyło się najbardziej. Teraz ona pomogła mu, w tak naturalnym odruchu sięgając po zdjęcia, jakby był to po prostu kolejny wdech. A on już wiedział, że niedługo odwdzięczy jej się tak, jak na to zasługiwała.
Z nikłym, wciąż nieco wymuszanym uśmiechem przeglądał album, który podsunęła mu Spencer, chłonąc wszystkie jej słowa. Przede wszystkim z ulgą słuchał o tym, że ich synek jest już zupełnie zdrowy, na co mieli potwierdzenie lekarzy - nie wystąpiły żadne powikłania po chorobie, którą przeszedł, a choć czekała ich jeszcze jedna kontrola w szpitalu, pediatra był dobrej myśli. Nie bez zachwytu słuchał również o radosnym gaworzeniu Jamesa, o tym, jak pełza już po podłodze w salonie i nie można zostawić go samego choćby na chwilę, o postępach w siadaniu i obracaniu się w niewielkiej przestrzeni łóżeczka. Ich synek z ważącego kilogram wcześniaka zamienił się nagle w chłopca niczym nie różniącego się od rówieśników urodzonych o czasie, co dla Leo było prawdziwym cudem, za który dziękował Komuś tam na górze. Był zdrowy. Tymi słowami tłumił swój ból, który tylko wzrastał, ilekroć spoglądał w kierunku łóżeczka. Był cały, zdrowy, bezpieczny i szczęśliwy, niczego mu nie brakowało, a przecież tylko o to chodziło! Nie bardzo pomagało, ale Spencer ciągle była obok, kojąc wszystkie jego lęki i smutki. Jak zawsze.
A potem niespodziewanie James znalazł się w jego ramionach. Nie miał pojęcia, jak to się stało, bo w jednej chwili patrzył na chłopca w objęciach ukochanej, a już w następnej miał go przy sobie - zielonookiego malca, który wcale nie chciał pokazać mu tych swoich tęczówek w niesamowitym odcieniu oczu swojej mamy, zapamiętale trąc je maleńkimi piąstkami. Leo nie powstrzymywał rozczulonego uśmiechu, który wpełzał na jego wargi, niecierpliwie czekając, aż synek spojrzy na niego. A gdy to zrobił, niemal rozpuścił się pod naporem tego wyjątkowego spojrzenia. Zaraz potem jednak malec zaczął szukać wzrokiem swojej mamy, co Leo wyrozumiale ułatwił mu, nie potrafiąc jednak teraz odwrócić od niego spojrzenia. Był jak zaczarowany. Delikatnie gładził jego policzki, muskał kępki ciemnych włosów na czubku głowy, chwytał małe nóżki, nie mogąc się nadziwić, że to jego synek siedzi teraz na jego kolanach. Siedzi! To było coś niesamowitego, coś, czego nie potrafił objąć umysłem, aż wreszcie musiał roześmiać się, na co również James rozciągnął usteczka w uśmiechu. I wtedy Leo to dostrzegł.
- Ząb! James, masz ząbka! - zawołał radośnie, wpatrując się w białą plamkę na odsłoniętym dziąśle synka. O tym Spencer mu nie powiedziała, za co teraz był jej niesłychanie wdzięczny.
[no czyli doskonale się rozumiemy :D ;p haha, no tak, to staraj się, staraj! ;p
kurczę, rozgryzłaś mnie - cała jestem wymyślona! nie ma mnie! ;> xD
no to wiem, ale liczyłam, że wywietrzę jakąś zmianę xD haha, no jasne, jakie podstępy! nie, nie ma tak! xD
niee, łotewa, bo się poddałam z honorem, czy coś xD
ach, no tak, jasne ;p chyba tak... xD chociaż równie dobrze Leo mógł je wypieprzyć, gdy S. zaszła w ciążę, tak na wszelki wypadek ;p
oczywiście ;p a ja nie wiem, nie pytaj mnie... xD
zauważyłam ;p miałam, ale stałam przed drzwiami i szukałam jak głupia, bo trzymam w portfelu, a portfel zawsze na samym dole torby -.- ;p powinnaś wiedzieć! :D
oj, to niefajno - nie daj się chorobie! wiesz, herbata, witaminka C, te sprawy ;)) i ucz się! ;)) no normalnie wiedziałam, że mi moją radochę zepsujesz -.- ;p ja będę koło pierwszej, może trochę później, ale też mam pięć lekcji ^^ tylko dłużej zajmuje mi powrót do domu i ogarnięcie się niż Tobie, z tego wynika ;p
a teraz już idę, bo mam masę fizyki do ogarnięcia jeszcze, nic z tego nie kumam, więc nie mogę się rozpraszać ;( modlę się o ten luźniejszy czwartek i godzinę tylko dla mnie jutro! :) a że ja jestem cierpiąca, to Ty już nie musisz, więc przystojnych brunetów nocą Ci życzę, o :>> ;D do jutra, ciao! :)]
[hahaha, WIEDZIAŁAM, że się ucieszysz xD kolorowych sobie zażyczyłam, bo chciałam się przynajmniej trochę przespać! ;> i w ogóle widzisz, jak wygląda moja "pierwsza"? i tak jest zawsze! ja się po prostu nie mogę określać tak dokładnie -.- ale mam usprawiedliwienie - zatrzymała mnie babeczka z gery godzinę dłużej, a teraz jeszcze musiałam pomóc przy obiedzie i tak ogólnie się ogarnąć ;p ale już jestem, jeszcze tylko siostra coś tam chce, więc odpiszę na nawias i wątek na kilka chwil ;)]
Leo nie potrafił napatrzeć się na swój mały cud, który siedział spokojnie na jego kolanach, uśmiechając się radośnie i wodząc spojrzeniem wokół siebie. Był dla niego jak najwspanialsza nagroda i jednocześnie jak najgorsza kara, bo gdy myślał o nim, jednocześnie uświadamiał sobie, co uratował, ale także, jak wiele stracił. Jednocześnie cierpiał i cieszył się, ale przywykł już do tego rozerwania, nie zwracając już najmniejszej uwagi na targające nim emocje. To już nie było ważne, bo niedługo wszystko miało wrócić do równowagi, choć Leo miał szczerą nadzieję, że będzie to ta spokojna zwyczajność, a nie ta, w której kłócili się i spierali ciągle o coś. Nie, teraz chciał już, by wszystko było dobrze, bo wycierpieli już wystarczająco dużo. Nie potrzebowali kolejnych problemów.
Wciąż zaskoczony i prawdziwie oczarowany tym, co dumnie zaprezentował mu James, posiadacz jednego zęba, ledwo tak naprawdę spojrzał na Spencer, gdy oznajmiła mu, że pójdzie zrobić chłopcu mleko. Poczuł tylko jej leciutki pocałunek na czole, w nozdrza uderzył go zapach jej perfum, a gdy spojrzał w kierunku drzwi, już jej nie było. Z cichym westchnieniem wrócił do zabawiania synka, choć tak naprawdę poczuł w sobie gorącą potrzebę, by ruszyć za ukochaną. Czuł się nieswojo sam na sam z Jamesem nawet mimo tego, że on nie wyglądał na specjalnie niezadowolonego - śmiał się i wiercił już, podziwiając kolorowe obrazki na ścianach swojego pokoiku. Dla Leo jednak wszystko wydawało się teraz nowe i dużo trudniejsze, jakby wymagało od niego ogromnego nakładu energii. Był już zmęczony, ale też nie o to chodziło - to po prostu nie do końca było życie, potrzebował więc chwili, by przywyknąć do tego, co przez ostatnie miesiące jedynie wspominał i o czym marzył. By jednak nie pozwolić sobie na zbyt wiele rozmyślań, bo przecież doskonale wiedział, czym to się skończy, podniósł się z fotela, lokując sobie Jamesa na biodrze. Mówiąc coś do niego, podszedł do okna i pokazał na las, na szare pasy łąk i pól, a potem na pobliskie drzewo, już zupełnie pozbawione liści, ale dręczone jakimiś drobnymi ptaszkami, które co jakiś czas siadały również na parapecie okna chłopca.
[oczywiście! a wciąż nie mogę się do tego przyzwyczaić! ;p zobaczymy, kiedy Ci się odechce! xD
dopiero teraz zauważyłaś? masz strasznie opóźniony zapłon - a to też jakaś forma kalectwa xD ;p
ech, szkoda... ;p no takie w stylu: jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie, czy coś xD
haha, właśnie ;p ;D
mhm ;p no niech będzie ;) ;p
dobrze, powinnaś, o cokolwiek chodziło ;p
no właśnie ;p całe szczęście! ;D
oj, zła kobieta jesteś, zła! ;p czyli jak zwykle sobie poradziłaś! podziwiam Cię, naprawdę ;) ja w sumie też ogarnęłam wszystko, nawet jestem z siebie zadowolona :D
no jasne, odpoczywaj (nie doczytałam tego wcześniej) ;) dalej Cię coś rozbiera?
btw. nie wiem, co to jest to powyżej, więc zignoruj zupełnie ten kawałek, przewiń trochę, może do wieczora albo do następnego dnia nawet, jak tam chcesz, bo nie mam o czym pisać ;p na Kraków znów sobie poczekasz, przepraszam, ale muszę się zająć teraz nauką, bo rodzice nie dają mi spokoju -.-]
Wizja tego, co zastał w salonie tuż po wejściu do domu, a także obraz twarzy tego mężczyzny, którego Spencer przywołała z dalekich zakamarków jego pamięci, prześladowały go niemal przez cały dzień. Nie wciskały mu się może pod powieki tak uparcie, jak wcześniej, bo z każdą godziną nieco mniej mu przeszkadzały, ale ciągle były gdzieś blisko. Towarzyszyły mu za każdym razem, gdy obejmował ukochaną, gdy wsłuchiwał się w jej głos albo przypominał sobie, że może powinien pocałować ją, bo niemal nieświadomie wyobrażał sobie na swoim miejscu Noaha. On robiłby to z większym zaangażowaniem, byłoby w nim więcej entuzjazmu, na który Leo nie mógł się już zdobyć, bo i w jego ukochanej ta początkowa euforia zgasła. Żałował, że nie potrafi cieszyć się tak, jak by sobie tego życzył, bo wtedy wszystko byłoby łatwiejsze. Nie musieliby siedzieć bezczynnie na kanapie, bo nie wychodziliby z sypialni, nie byłoby rozmów, które on odbierał za nieco wymuszone, ani wyciskanych na usta uśmiechów. Jednak ta drzazga, która w nim siedziała, nie chciała ustąpić, a Leo nie miał siły zaciekle z nią walczyć, więc po prostu odpuścił. Na razie - bo był już zmęczony i, przede wszystkim, naprawdę cieszył się z tego spokojnego popołudnia.
James był cudowny, gdy niemal nieświadomie pokazywał stęsknionemu ojcu wszystkie "sztuczki", o których wcześniej mówiła Spencer. Już samo to, że mogli spędzić czas we troje, jak kiedyś, było dla niego niesamowitym darem i doceniał go, ale nie zmuszał się do szaleńczej radości i entuzjazmu. Tego nie potrzebował.
Z każdą kolejną godziną czuł, że ogarnia go coraz większe zmęczenie, ale dzielnie trzymał się na nogach, nie chcąc tracić ani chwili ze wspólnego wieczoru. Nie miało znaczenia to, że więcej było między nimi milczenia niż słów - wystarczyło, że miał przy boku Spencer, całą, zdrową i bezpieczną. Niczego więcej w tym momencie nie potrzebował, jak odrobiny jej ciepła, nikłego uśmiechu od czasu do czasu, spojrzenia znad kubka gorącej herbaty. A jednak z ulgą przywitał moment, w którym zaproponowała, by poszli już na górę, do swojej sypialni. Nie wiedział, co tam zastanie, bo wcześniej nie czuł potrzeby zaglądania za te drzwi, ale modlił się, by nadal był to ich nieskażony w żaden sposób zakątek. To właśnie czekało na niego za progiem - ich mała świątynia, w której nic, co na zewnątrz, nie liczyło się. Tutaj byli tylko oni. A jednak to tutaj poczuł na nowo dziwne onieśmielenie, jakby był w swojej sypialni po raz pierwszy, a już na pewno, jakby czuł się w niej intruzem. Znów jednak Spencer zdołała ukoić jego lęki, ale czego innego się spodziewał? Była w tym mistrzynią! Pocałował ją więc lekko, ale tym razem już niemal zupełnie swobodnie, a potem zajął się swoimi sprawami.
Najpierw ta, która dręczyła go, odkąd zakończyli wszystkie poważne rozmowy, a więc... papieros. Czuł nieodpartą potrzebę, by zapalić, a nie chciał robić tego przy Spencer, bo doskonale wiedział, że nie spodoba jej się, gdy dowie się, że wrócił do dawnego nałogu. Nie chciał tego, ale po prostu wyszło w ten sposób, że wypalił kilka papierosów i już tak mu zostało. Skorzystał więc z okazji, gdy zniknęła w łazience, by wymknąć się do gościnnej sypialni i tam wychylić przez okno, zaciągając się pospiesznie kojącym lęki dymem. Musiał to jak najszybciej rzucić, ale tego wieczoru nie był jeszcze gotowy. Na szczęście Spencer wydawała się niczego nie zauważać, a on zaraz potem wyszorował dokładnie ciało, uważając na wciąż wywołujące spore cierpienie rany, wrzucając do kosza na pranie wszystkie ubrania. Powinien był powiedzieć jej, że pali, ale czuł się trochę jak nastolatek, który popala w tajemnicy przed rodzicami. Może uda mu się to rzucić, zanim ona się dowie - ustalił, że poczeka. Ale potem, gdy wychodził z łazienki w samym ręczniku na biodrach, uświadomił sobie, że nie ma gdzie schować opakowania po papierosach. I w ten oto sposób znalazł się w sypialni z pudełkiem w dłoni, nie kryjąc się nawet specjalnie z tym faktem. Ułożył je na szafce nocnej, a potem wciągnął na siebie świeże bokserki, zaraz wślizgując się pod chłodną pościel. Spojrzał na ukochaną, kładąc się na plecach, by nie podrażniać zranionego boku niepotrzebnymi ruchami, a potem westchnął cicho.
- Rzucę to. - zapewnił ją, zanim zdążyła się odezwać, a potem zgasił nocną lampkę na swojej szafce z cichym życzeniem dobrej nocy posłanym w stronę sufitu.
[kuźwa, nie wyszło -.- wybacz.
tak! ;p ach, no tak, choćby wrodzony upór Cię przed tym powstrzyma ;p
a nie? xD no widzisz, dobrze, że sama do tego doszłaś! ;p
haha xD taa ;p
wiesz, dla jej dobra, jak zawsze! :D spooko, koty zostają ;p
;)) ;p (no właśnie, dobrze, że się ze mną zgadzasz... xD)
oczywiście ;D tak właśnie, zobaczymy ;) o, już nie bądź taka skromna! :D mhm ;))
zła odpowiedź! nie, nic Cię nie rozbiera, bo nie możesz być teraz chora! proste! przecież Twoje ciało nie ma nad Tobą kontroli, nie? ;> ;)
haha, no widzisz, teraz cierp! bo ja znowu nic nie przesunęłam... xD dobrze wyszło! (nie, a niby dlaczego?! ;p) ucz się, ucz ;)]
Nie umknął mu ostry ton jej głosu, którego w żadnym wypadku nie spodziewał się po niej, a już na pewno nie w tej chwili, gdy chyba oboje marzyli o kilku godzinach spokojnego snu. Potrzebowali tego czasu, by zregenerować nadwątlone trudnym dniem siły, by nieco oswoić się z sytuacją, ze słowami, które padły. Nagle jednak okazało się, że tylko on myśli o nocy w tych kategoriach - Spencer chciała od niego czegoś innego. Owszem, spodziewał się, że może brakować jej pieszczot i pocałunków, ale chyba jasno dał jej do zrozumienia, że to nie jest odpowiedni moment, ale nic poza tym nie przychodziło mu do głowy. Czyżby nagle zapragnęła rozmowy? Przecież mieli dotąd całe godziny na wyjaśnianie wszystkich kwestii, a nie skorzystali z nich, odpuszczając sobie tę wątpliwą przyjemność. Jasne, zawsze łatwiej rozmawiało im się nocą, a przynajmniej jemu, gdy Spencer nie widziała wyraźnie jego twarzy i mógł w mroku ukryć pewne emocje, ale naprawdę zamierzała teraz się tym męczyć? Na pewno Leo nie miał na to siły, bo był nieludzko wyczerpany wrażeniami całego ostatniego tygodnia, a choć liczył, że napięcie przeminie, gdy wróci do domu, tak się nie stało. Potrzebował jeszcze trochę czasu, by się z tym uporać, ale najwyraźniej Spencer nie chciała dać mu takiej możliwości.
Przez dłuższą chwilę leżał jeszcze nieruchomo, trawiąc wszystkie słowa, które padły tego dnia, i zastanawiając się, jakie może usłyszeć teraz. Przez myśl przemknęło mu, że może ukochana nie chce go w swoim łóżku, bo tak naprawdę wolałaby być z kimś innym, z kimś, kto chętnie całowałby ją, dotykał, pieścił - na pewno nie z nim. Z trudem znów odepchnął od siebie wizję Spencer w ramionach innego mężczyzny, odwracając głowę w jej stronę, by sprawdzić, czy zamknęła już oczy, próbując zasnąć. Napotkał jednak jej spojrzenie i to wystarczyło mu, by podźwignąć się na łokciu i zawisnąć tuż nad nią, zachowując jednak pewną granicę - nie dotknął jej. Wystarczyło, że patrzył teraz na nią i niemal przykrywał ją swoim ciałem, nie musiał jeszcze obejmować jej ani robić niczego innego. Jemu wystarczyło, że ma ją obok. Przez dłuższą chwilę milczał, nie mając pojęcia, co mógłby powiedzieć, by wreszcie odrzucić na bok kołdrę i wstać, obracając się przez plecy. Zignorował rwanie z boku, ruszając do drzwi wolnym, już prawie senny krokiem. Naprawdę był zmęczony.
- Mleko czy herbata? - rzucił cicho, jednocześnie tłumacząc cel swojej nagłej decyzji o wieczornym spacerze po domu.
[oczywiście.
hihi ;p oj no, mam talent do zjadania "nie" xD
OK! ;p haha, a co, teraz się będziesz mnie bać? spoko, nie ma czego, przecież jestem tylko wytworem Twojej głowy! ;>
to dobrze ;)) ;p
(haha ;D)
no właśnie! xD ;p haha, taaak, tak właśnie! ;> xD
to słabo mówisz, z tego wynika! ;p
hah, spoko, poradzimy sobie! ;p ;) ech, straszna jesteś, jak tak piszesz, wiesz? ;p ;D (sama mi mówiłaś, że to nie jest odpowiedź! DLACZEGO? ;> nie narzekam, stwierdzam fakt! ;p)
a mi się nie chce...]
Leo szedł po schodach powoli, jakby ważył każdy krok, kilkakrotnie zastanawiając się, czy aby na pewno powinien pokonywać kolejne stopnie. Jakaś myśl, której dotąd nie pozwolił ujrzeć światła dziennego, powstrzymywała jego ruchy, sprawiając, że miał ochotę obrócić się na pięcie i wrócić do sypialni, do Spencer, by po prostu o to zapytać. Jeden lęk, który mogłaby z łatwością rozproszyć kilkoma słowami, a nawet najprostszym gestem, potrząśnięciem głowy. Jedna myśl, obijająca się o czaszkę, przyprawiająca o nieznośne łupanie, o palącą złość i prosty żal do... kogoś, czegoś. Do samego siebie. Gdyby nie Noah, byłaby moja. Uparcie powtarzał w myślach to jedno zdanie, ważąc je przez dłuższy czas, zastanawiając się nad jego głębszym sensem. "Moja" nigdy nie brzmiało dla Leo dobrze, bo nie lubił w ten sposób określać swojej relacji ze Spencer, jakby była przedmiotem, który posiadał, ale dotąd zawsze czuł, że właśnie jest jego, tak samo jak on był tylko jej, żadna inna kobieta nie miała do niego najmniejszych choćby praw. A teraz czuł, że Ją stracił. Jakoś trudno mu było uwierzyć, że związała się ze swoim przyjacielem, jeśli zupełnie nic do niego nie czuła, bo znał ją na tyle, by wiedzieć, że potrzebuje głębszych uczuć. W tej relacji, jaką miała z Noahem, widział coś odbiegającego od tej normy, którą znał. Ta Spencer, o której mu mówiła, nie była kobietą, o którą walczył. I teraz nie był pewien, którą z nich ma przy sobie, bo jego ukochana sama znalazłaby miejsce pod jego ramieniem, gdy tylko położył się do łóżka.
Wciąż rozważając tę kwestię powędrował do kuchni i podłączył czajnik, by przygotować dla siebie herbatę, a potem zabrał się za napój dla ukochanej. Zapach miodu uderzył w jego nozdrza, sprawiając, że zrobił się głodny, choć wcześniej odmówił kolacji, bo na nic nie miał apetytu, a w tej samej chwili dotarło do niego, że tak naprawdę najchętniej zapaliłby sobie. Spencer miała rację - papierosy były jego sposobem na odreagowanie, którego tak naprawdę nie potrzebował, zanim nie był zmuszony opuścić swojej rodziny. A teraz był obok i znów musiał walczyć z nałogiem, którego wcale nie łatwo rzucić, ale zrobił to już nie raz - z marnym co prawda skutkiem, bo zawsze wracał do palenia. Teraz jednak zmuszony był wrócić do sypialni bez nadziei, że przed porankiem wyjdzie na papierosa, a by zapomnieć choć na chwilę, upił kilka łyków gorącej herbaty, parząc sobie język.
Gdy dotarł na górę, bez słowa podał Spencer jej kubek, a potem zajął miejsce na brzegu łóżka po jej stronie, upijając niewielkie łyczki herbaty. Siedział zwrócony do niej bokiem, ale kątem oka uważnie śledził każdy jej ruch, zastanawiając się, jak ująć w słowa to, co chodziło mu po głowie. Nie było na to dobrego sposobu, więc po prostu milczał, rozważając, czy ona cokolwiek powie, czy zareaguje na tę dziwną atmosferę pomiędzy nimi.
[;p
no co, głodna jestem! ;D
aż tak też nie możesz, bo powinnaś brać pod uwagę, że pewnie jestem głosem Twojej podświadomości, co oznacza, że znam Twoje najskrytsze lęki, pragnienia, marzenia, słowem: wszystko ;>
;p
wiem? xD
oczywiście, że tak! tylko zębów sobie nie cofnęłam, bo za późno się skapnęłam, że muszę xD
tak właśnie ;p bo ja się zacinam i nie wiem, co napisać, kiedy wiem, że to takie wymowne "mhm" było... xD ogarnęłaś? ;> (nie możesz! ;p no, niech będzie, tylko że ja nie narzekam! xD nie, Twoje to już było marudzenie! ;p)
uczyć, oczywiście. a właśnie zauważyłam, że mam sprawdzian z bioli w piątek, o którym nie miałam bladego pojęcia -.- spoko, bez spiny, ja już sobie pewnie odpuszczę, bo mam jeszcze sporo tej nauki, a tak jak Ty wczoraj nawet nie zajrzałam do zeszytu :/]
Wiedział, że ten stan nie będzie wieczny, wiedział, że wreszcie wyjdą na prostą, wiedział, że skleją swój dom, swoją rodzinę i związek. Wszystko miało niedługo ułożyć się po ich myśli, nie bez wysiłku ze strony ich obojga, ale każdy trud miał się opłacać. Przecież byli razem, wspólnie budowali swoje szczęście - to się liczyło. Tak miało zostać. Musieli tylko znaleźć wszystkie zgrzyty i zaradzić im, dając z siebie wszystko, co najlepsze. Już niejednokrotnie byli na krawędzi, ale zawsze znajdowali dla siebie drogę z powrotem, drogę do ratunku dla ich związku. I teraz też nie wątpił, że wreszcie im się to uda, ale widział wiele słabych punktów, które potrzebowały wzmocnienia lub nawet odbudowania od podstaw. To była chwilowo chwiejna, bardzo niestabilna konstrukcja, a wiele wysiłku już teraz kosztowało ich trzymanie jej w całości, żeby nie rozpadła się na pojedyncze części, których już nijak nie złączą ze sobą.
Miał wiele uwag, wiele pytań, wątpliwości i lęków, a większością z nich nie miał zamiaru obarczać Spencer, bo nie chciał jej w ten sposób ranić. Doskonale wiedział, jak bardzo ubodłyby ją niektóre stwierdzenia, a choć wybroniłaby się z łatwością, nie mógł tak jej krzywdzić. Musiał sam sobie ze wszystkim poradzić, jakoś ułożyć w głowie, by zostały tylko najważniejsze kwestie. Właściwie to, co najistotniejsze, już przedyskutowali, więc resztę mogliby zostawić bez słowa komentarza, bo tak naprawdę nie było wiele więcej do powiedzenia, ale nie miało to być dla nich wystarczające. Wszystko musiało być jasne, wyjaśnione do samego końca, by mogło po prostu odejść już w niepamięć.
W żadnym wypadku nie spodziewał się jednak, że Spencer zrzuci na niego odpowiedzialność za słowa, które powinny paść. Nie winił jej za to ani nie był zły, bo przecież siedział w tym wszystkim w takim samym stopniu, co ona, ale zazwyczaj to jej łatwiej przychodziło mówienie o pewnych rzeczach. O uczuciach, przede wszystkim, bo Leo głównie nie wiedział, co takiego czuje. Ale zaraz po jej słowach uświadomił sobie, że wcale nie chodzi o coś, co dotyczy ich obojga, a jedynie o kwestię, którą chciał poruszyć jedynie on. To jego męczyła ta obawa, to jemu na usta cisnęły się pytania, to on nie potrafił opanować swoich emocji. Spencer w tej chwili wydawała się jego zupełnym przeciwieństwem.
- Czy kiedykolwiek pomyślałaś... Czy dzisiaj pomyślałaś, że mogłoby być ci lepiej z nim niż ze mną? Że dałby ci coś więcej, że byłabyś szczęśliwsza? - wyrzucił z siebie, a choć mówił cicho, jego głos kipiał od emocji, których nawet nie starał się tłumić: od bólu, smutku i złości. - Zawiodłem cię dzisiaj, prawda? Chciałaś, żeby było inaczej. - dodał jeszcze ciszej, niż wcześniej, a jednocześnie ton jego głosu stał się bardziej matowy, jakby nagle zaczął próbować objąć nad nim choćby minimalne panowanie. Przy wszystkich tych znakach zapytania niemal nie poruszył się, tkwiąc w swoim miejscu na brzegu łóżka, wpatrzony teraz w kubek herbaty, który niespiesznie obracał w dłoniach.
[a muszę? ;> ;p
może tylko czekam na odpowiedni moment? aż poczujesz się pewniej, za pewnie? ...i zatrzymam się tutaj bo wchodzę w te rejony, których sama się boję ;>
już nie pytam, ale i tak nie wiem xD
no właśnie, zagapiłam się ;D ;p
ale nie musisz nic na to radzić, ja tak tylko mówię, że się boję ;p (po pierwsze: musisz, bo właśnie przed samym sobą się trzeba najwięcej tłumaczyć, o! a po drugie: jeśli ja jestem marudna, to Ty też, bo jestem częścią Ciebie! ta-dam! xD)
no ja myślę, że nie stwierdzałaś, że mi się nie chce z Tobą pisać ;p dzięki ;) OK, to maszeruj do łóżka, o! sile woli trzeba trochę pomóc ;) jasne, że dam, a co mam nie dać! ;p
teraz już znikam, bo oczy mi się kleją, a właściwie nic nie zrobiłam -.- dobrej nocy, do jutra! ;))]
[będziesz musiała wybaczyć, bo wypadło mi nieoczekiwane wyjście - będę dopiero za godzinę, góra dwie. wiem, że mamy na dzisiaj plany, nie zapomniałam o tym, więc zaraz zostawię na naszym nowym blogu swojego mejla ;) do spisania później ;)]
Nie do końca chciał, by jego pytania zabrzmiały tak nieprzyjemnie, wręcz natarczywie, bo za nic w świecie nie chciał siłą wymuszać na Spencer odpowiedzi. Jasne, chciał wiedzieć, jaka jest jego sytuacja, bo póki co czuł się bardzo niepewnie, ale źle kojarzyły mu się wyciągane na siłę wyznania i odpowiadanie na znaki zapytania, których nawet nie powinno być. A choć tym razem nie on był pod ostrzałem pytań, doskonale potrafił wczuć się w położenie ukochanej, co natychmiast wywoływało w nim wyrzuty sumienia. Nie chciał, by musiała walczyć z jego wątpliwościami, bo czuł, że powinien radzić sobie z nimi sam. Odzywał się jego upór i paląca potrzeba chronienia Spencer przed wszystkim, co złe, a więc w niektórych sytuacjach - również przed samym sobą.
Wszystko jednak uległo zmianie, gdy padły jej pierwsze słowa. Przez to, że wcześniej wsunęła się na jego kolana i zmusiła go, by podniósł głowę, patrzył jej w oczy, więc był doskonale świadomy każdej odmalowującej się w nich emocji. I tym razem wszystko było dla niego zupełnie jasne, ale też Spencer nie miała czego przed nim ukrywać. Wiedział, że mówi szczerze, z głębi serca, dzieląc się z nim każdym drobiazgiem, który uznała za choć odrobinę istotny przy odpowiedzi na dręczące go pytania. Za tę właśnie szczerość był jej ogromnie wdzięczny, bo to świadczyło tylko o jej gorącej chęci naprawy ich związku, której dotąd nie był tak zupełnie pewny, przede wszystkim za sprawą jej słabego entuzjazmu, ale również własnych, narastających wątpliwości. Nie był jednak tak do końca pewien, czy dzielenie się z nim każdym szczegółem było najlepszym pomysłem, bo to oznaczało, że Spencer mówiła dużo o Noahu, a o nim nie chciał już słyszeć - wystarczyło, że sam się z nim porównywał. Teraz jeszcze usłyszał, jak robi to jego ukochana, a choć w ostatecznym rozrachunku okazał się dla niej odpowiedniejszym partnerem, niż jej przyjaciel, jego pewność siebie znacznie zmalała. Już wcześniej pozostawał nieco ostrożny, ale teraz czuł, że nie wolno mu właściwie nic. Nie miał żadnych praw.
A potem padły kolejne słowa Spencer, które poruszyły w jego sercu najczulsze struny. Miał ochotę już tylko przyciągnąć ją do siebie i nie puszczać, przepraszać i błagać o wybaczenie, bo choć mówiła o tym, że go nie wini i nie jest zła, czuł, że właśnie to jej się należy. Kolejne przeprosiny, kolejne tłumaczenia, kolejne obietnice. Ale przede wszystkim chciał jej powiedzieć, by sama o nic się nie obwiniała, by nie myślała już o tym, że go zraniła, bo to przecież był drobiazg, nic wielkiego tak naprawdę, a już na pewno nie coś, z czym nie mógłby sobie poradzić. Wreszcie jednak żadne słowa nie wyszły spomiędzy jego warg, bo siedział jak zaklęty, niezdolny do ruchu, ze wstrzymanym oddechem, patrząc na nią, jakby widział ją pierwszy raz w życiu.
- Dobrze. - wychrypiał tylko, choć jak dotąd milczał uparcie, jedynie kiwając głową, gdy Spencer zadawała pytania albo mówiła coś szczególnie ważnego, mocno to akcentując. A teraz tylko to "dobrze" zamiast "kocham cię" albo kolejnych przeprosin, albo jakiegokolwiek komentarza. Opamiętał się dopiero po dłuższej chwili, uświadamiając sobie, że może zmusić się tylko do jednej reakcji.
Jego palce zatańczyły niemal nieśmiało na policzku Spencer, kąciki jego ust drgnęły w uśmiechu, a oczy rozbłysły nową porcją wesołych iskierek, gdy po chwili przyciągał ją do siebie, by nareszcie pocałować ją tak, jak powinien: czule, ciepło i, przede wszystkim, długo. Bardzo długo.
[no to super! ^^ zaraz publikujemy karty, nie? ;>
serio? no dobrze, mamo... xD
PASUJE :D ciesz się, że nie ogarnęłaś końcówki, bo to był jakiś przerażający wstęp do długich rozwodzeń Karoli (albo jakiegoś jej alter ego) nad sensem życia i innymi takimi bzdurami xD
z tego, że nie wiem? ;p
no tak! ;( xD
doceniam, naprawdę, ale w tej sytuacji nie potrzebowałam ;p (niekoniecznie wymyślonym - równie dobrze mogę być guzem mózgu, jakąś wadą albo właśnie wewnętrzną potrzebą, która w ten sposób dorwała się do głosu ;> jestem więc częścią Ciebie, co oznacza, że ja mam tylko Twoje cechy, żadnych więcej! ;D)
no dobrze, upewniaj się, upewniaj! ;p ;) no to super, bardzo się cieszę ;) na weekend trza być zdrowym, nie? ;)]
[i jeszcze mam sprawę: masz jeszcze to takie piękne, piękne, piękne, piękne zdjęcie pana, co mi kiedyś wysłałaś? ;> wiesz, o które mi chodzi? ;>]
Już sam nie potrafił określić, co było lepsze - pocałunek czy reakcja Spencer na niego. Na pewno czerpał wiele dla siebie z dotyku jej ust, ale gdyby nie emocje, które wkładała w tę pieszczotę, nie smakowałaby tak słodko. Największe znaczenie jednak miało dla niego to, że rzeczywiście nie zmuszał się do tego pocałunku, że tym razem przyszedł mu już zupełnie naturalnie, jakby nigdy wcześniej nie wahał się. Nie znaczyło to jednak, że uczucia, które wcześniej ogarniały go, gdy zbliżał się do warg ukochanej, zniknęły zupełnie - wręcz przeciwnie, bo obrazy jej w ramionach Noaha stawały się jeszcze wyraźniejsze, ale po prostu wiedział już, jak z nimi walczyć. I robił to, wkładając w każdy swój gest te emocje, które ogarniały go z ogromną siłą, gdy słuchał słodkich, ciepłych, szczerych wyznań Spencer. Wiedział, że zrozumie, bo to był kolejny z jej wyjątkowych darów, a ta bliskość była dużo wymowniejsza niż słowa. Było to "kocham" i "przepraszam" w jednym, ale nie tylko, bo uczucia Leo stawały się coraz bardziej złożone, skomplikowane. Ale to, co najważniejsze, zawsze pozostawało również najwyraźniejsze.
Wcale nie chciał się odsuwać, bo to oznaczało, że będzie musiał spojrzeć ukochanej w oczy. Dziwnie czuł się z myślą, że tak długo zwlekał z tym powitalnym pocałunkiem, że wcześniej odepchnął ją od siebie, że tak bardzo zranił ją myślami, z którymi nie potrafił sobie poradzić. Miał wyrzuty sumienia, że przez cały dzień trzymał ją w pewnego rodzaju niepewności. Po prostu wiedział, że ta radość, którą dostrzegł na jej twarzy, gdy wreszcie zmusił się do otworzenia oczu, nie powinna mieć miejsca, bo żaden pocałunek nie miał być już dla niej zdziwieniem. Nie powinien być, ale z jego winy znów coś poszło nie tak. Wiedział jednak również, że Spencer o nic go nie obwinia, co na dłuższą chwilę stłumiło jego wyrzuty sumienia.
Trzymał ją przy sobie jeszcze przez kilka długich chwil, gładząc policzki, odgarniając z twarzy kosmyki włosów, co jakiś czas wracając do jej ust, już jednak nie zatrzymując jej przy sobie na zbyt długo. Nie dlatego, że nie chciał czy nie mógł, po prostu takie pocałunki smakowały mu teraz najlepiej, bo nagle czuł się znów jak tamten chłopak, którego poznała. Tamten Leo całował ją tak, jak miał na to ochotę, zazwyczaj mocno, by poczuła go w koniuszkach palców, ale zawsze sprawdzał jej reakcję, jakby nie był zbyt pewny, na jak wiele może sobie pozwolić. Teraz to jej chciał subtelnie pokazać, by ograniczyli się do tego - już nie dlatego, że Noah miał mu przeszkadzać w bardziej śmiałych ruchach, ale po prostu był niesamowicie zmęczony i marzyło mu się kilka godzin snu. I zaraz szepnął Spencer, by już położyli się, a gdy przytaknęła mu, po raz ostatni pocałował jej pachnące mlekiem usta. A potem ułożyli się znów w zimnej pościeli, tym razem już blisko siebie, objęci ciasno, ze splecionymi pod kołdrą nogami i zgodnym rytmem oddechu. Zostało tylko jedno "dobranoc", jakie mógł teraz powiedzieć.
- Kocham cię, Spencer.
[no właśnie podejrzałam sobie, że skopiowałaś tamtą ;) i dodałaś fragmencik o Leosiu! <3 a wybaczysz mi, jeśli nic nie będę jeszcze miała o Andro? bo swoją zrobiłam taką bardzo minimalistyczną, nic w niej nie mam, ale planuję zrobić ładną zakładkę albo notkę o tej naszej parce napisać ^^ ja w sumie też nie wiem, czy dodam dzisiaj, bo niby tylko dwie rzeczy w karcie, a i tak mi się nie podoba ;p TAK! O TEGO! <3 myślisz, że to jest Lee? ;> dziękuję :*
to mi nie grozi ;p
haha ;p niee, lepiej nie xD
... ja też. nieważne! ;p
haha ;p
dzięki ;) ;p (ja wiem, że Twoja Ci się bardziej podoba! xD nie, nigdy ;p ej, to nie tak, przecież wiesz! ;p)
tak? i wystarczy? ;p właśnie :D nie no, jutro, właśnie miałam Ci pisać, że mnie nie będzie, a nic nie ogarnęłam - na Krakowie nie odpisałam, bo nie mam czasu, karty na tym NYCu też nie opublikuję pewnie, no masakra -.- poczekasz do sobotniego popołudnia? ;>]
[ja wiem, że jesteś leniwa, ale w tym wypadku nie będę Ci tego wytykać, bo ta karta jest dobra, lubię ją, więc się cieszę, że masz ją dalej ^^ na pewno nie? ;> xD o tak, dokładnie tak! :D nie za dużo byś chciała? ;> xD a może boisz się, że mi Leośka będą inne panie podrywać i trzeba teren zaznaczyć, hę? xD masz coś do niej? ;> ;p wiem, wiem, tamten jest marniutki ;p ja to chciałam Norlandera, ale nie umiem znaleźć odpowiedniego zdjęcia, więc sobie odpuściłam ;p dzięęęki :D
tak, jestem pewne ;p
przyznaj się, że odetchnęłaś z ulgą! ;D
haha, to było do przewidzenia xD tak ;p
;)) ;p (mhm ;p no ale jak mogę nie mieć Twoich cech jeśli jestem częścią Ciebie, co? Ty możesz sobie z tego nie zdawać sprawy, ale jestem Tobą, nie? ;p oczywiście! ;p oj, to ja się nie będę kłócić, jak mi nie wierzysz! ;p)
dobrze ;) no wiem, że dziwnie, ale nieważne ;p to bardzo się cieszę ;) w sobotę jeszcze będę wychodzić później, ale wieczorem siedzę w domu, żadnej nauki ani nic, więc ogarnę wszystko, mam nadzieję ^^
OK ;) ja się niedługo będę zbierać, ale jeszcze raz pewnie odpiszę ;)]
[^^ ;) dwa? ;p trzeba pokazać nasze cuda szerszej publiczności :D xD tak to sobie tłumacz! ;p ona, w przeciwieństwie do Lee, potrafi być wierna, więc się nie martwię - ufam jej i Tobie! ;p ;)) no zależy... ;> jeszcze mi przytaknęła -.- a ja tu przeżywam prawdziwe katusze z tymi zdjęciami! :/ ;p
to dobrze ;)
... zołza -.-
haha ;D
(no tak, ale jeśli spojrzysz na nas jako na jedność? ;> no dobrze, z tym już muszę się zgodzić ;p czy coś tam, tak tak... ;p)
a co tam planujesz ciekawego? ;> ;))
ja jednak nie dam już rady odpisać (przepraaaszam!), bo jestem tak padnięta, że ledwo kleję ten nawias, więc zbiorę się teraz, a wątek wyczaruję razem ze wszystkim innym w sobotę (bo wątpię, żebym jutro znalazła choć chwilę na zajrzenie tutaj). 3m się, miłego weekendu ;) do spisania!]
[wcale nie za dużo, w sam raz ;p dobrze, że się ze mną zgadzasz :) a do konkursu się zgłaszamy? ;> nie, mówiłam, że nie umieszczam Andro, bo nie mam weny, a cała reszta, to tylko pewne niespodziewane korzyści xD możesz ufać mi, ale jemu tak... średnio. niech mu Andro ufa ;p (wiem! ;>) nic nie sugerowałam, wydawało Ci się ;p jeżu, zołza. jesteś straszna, to było BŁAGANIE O POMOC! ;p miałaś mi doradzić, podsunąć jakiegoś modela albo coś... ;p
o nic, jak zwykle ;p
(ech, uparciuszek ;p raz się zdarzyło ;p e tam, nie smutaj! :>)
to fajno ;) też bym chciała jakąś normalną imprezę... ;p
no widzisz, pojawiłam się na sekundkę, tylko na nawias odpisuję i znikam, bo jeszcze się kończę szykować ^^ Tobie miłego wieczora życzę, no i jutra też, bo nie wiem, jak się spiszemy, CZY się spiszemy ;p no, baw się! ciao :)]
Mimo świadomości, że ma wszystko, czego tylko mógłby teraz potrzebować, jeszcze przez długie godziny nie mógł zasnąć. Nie pomagało ciepło przyciśniętego do jego boku ciała Spencer, jej równy, głęboki oddech ani nawet wspominanie czułych słów, które przyniosły mu wcześniej tak ogromną ulgę. To wszystko zdawało się na nic, gdy materac wydawał się go uwierać, a pod kołdrą było mu raz za gorąco, to znów za zimno. Już sam nie wiedział, dlaczego pomimo ogromnego wyczerpania nie może zasnąć, ale nie myślał o tym - po prostu szukał dla siebie czegoś, co pomogłoby mu odpłynąć w nieświadomość, dać ciału tak potrzebny odpoczynek. Odbiły się na nim wszystkie ostatnie miesiące, każdy dramat, który musiał przeżyć, odmalował się albo w postaci nowej zmarszczki, siwego włosa na gęstej czuprynie, albo kilograma mniej w ledwo odzyskanej po białaczce sylwetce. Potrzebował teraz kilku spokojnych nocy, by wrócić do równowagi, a cała reszta już jakoś się ułoży - wierzył w to. Przypominał mu to też ciepły oddech Spencer, który owiewał mu skórę, łaskocząc go lekko. Zapewniała go, że dadzą sobie radę, bo właśnie tego chcą. I wierzył jej.
Zasnął mocnym, głębokim snem dopiero nad ranem, gdy już zaczynał zastanawiać się, czy nie lepiej byłoby wstać i wykorzystać te godziny w jakiś bardziej pożyteczny sposób. Wcześniej zaliczył kilka drzemek, z których wybudzały go niespokojne drgnięcia Spencer w jego ramionach, ale potem znów przez pewien czas nie mógł zmrużyć oka. Ale wreszcie upragniony sen nadszedł, a Leo z ulgą oddał się objęciom Morfeusza, marząc już tylko o tym, by nic mu się nie śniło. Został wysłuchany, bo żadne obrazy nie przyszły do niego, nie dręczyły go przerażające koszmary, których mógłby się spodziewać po wszystkich tych okropnościach, jakie mu się przytrafiły. Zanim wrócił do domu, czasem nocami nawiedzały go wspomnienia z dnia, w którym został postrzelony, ale nie były to do końca sny - raczej obrazy, które podświadomie przywoływał w chwili pomiędzy jawą a snem. Ale tej nocy dostał upragniony spokój, a wdzięczny mógł być za to tylko Spencer, bo to ona zapewniała mu to niesamowite poczucie bezpieczeństwa, jakie pozwoliło jego myślom pozostać czystymi.
Obudził się zaskakująco późno, jak na niego, który od zawsze miał ogromne problemy ze snem. Jasne, czasem zdarzało mu się, że spędzał w łóżku kilka godzin więcej, pochrapując donoście, ale to była już przeszłość, bo w taki sposób oddziaływała na jego chorobę. Gdy był zdrowy, zazwyczaj wystarczało mu parę godzin spokojnego snu, by mógł wstać i normalnie funkcjonować już o czwartej rano, a nawet wcześniej. Tym razem jednak spał dużo dłużej, bo minęła szósta, potem ósma, dziesiąta, a Leo tylko obracał się z boku na bok, chroniąc oczy przed wpadającym przez okno światłem. Żadne dźwięki nie przeszkadzały mu, bo zakopał się głęboko pod kołdrą i niemal nic do niego nie docierała. Aż wreszcie, kilkanaście minut po tym, jak na zegarze wybiło południe, otworzył oczy, budząc się gwałtownie, choć nijak nie potrafił określić, co takiego wyrwało go ze snu.
[nie mów, że tak się tym powtarzaniem zmęczyłaś! ;p serio? ale jesteś nieczuła... xD ;p no dobra, masz rację - w takim razie powiem Ci otwarcie, że Lee nie ma zamiaru jej zdradzać (neither do I :D), więc nie musi się żadna bać ;p (btw. co, zazdrosna też jesteś? ciągle chodzi o Q., tak? ;> ;p) tak właśnie! :)
napisałam, że przeżywam katusze, to było wystarczające! ;D ;p jejku, te, co masz, są cudne - pierwsze i to z Leośkiem! <3 a może ja sobie naszego Jona wezmę? ;>
no dobrze ;p
(wiem :D raz...? ;p jakie? < zatroskany >)
a co, chora dalej? niefajno! focha strzelasz? ;p czy to dalszy ciąg PMSa? ;> xD
no i w sumie nie bawiłam się jakoś specjalnie, ale wieczór będę wspominać jako... miły ;) i już jestem w domu, całkiem trzeźwa, prawie wyspana (co chyba nie jest normalne... ;p), a teraz szykuję się na angielski, więc na resztę odpiszę już później ;) będę pewnie dopiero koło trzeciej, może później, bo po zajęciach muszę się przeprowadzić do mieszkania siory, żeby się spokojnie u niej uczyć ;p do później ;)]
[Aga, strasznie Cię przepraszam za tę ogromną obsuwę, ale siora nie zostawiła mi hasła do wi-fi, więc nie mam dostępu do internetu, a z jej kompa teoretycznie nie wolno mi korzystać (ma chyba z milion lat i dziwnie trzeszczy przy naciskaniu klawiszy...), więc jeśli dostanę magiczne hasełko, to niedługo się pojawię, ale jeśli nie, to wejdę na bloga dopiero wieczorem, jak już wrócę do domu:/ nie wiem, czy idziesz na tę imprezę, bo nie chcą mi się załadować żadne komentarze, ale jeśli się wybierasz, to życzę dobrej zabawy ;) w każdym razie - do spisania jak najszybciej ^^]
[jakbym się obraziła, to bym Ci napisała po prostu, że mnie wkurwiłaś i tyle ;p nawet bym odpowiedziała, gdybyś zapytała, czym, takie mam dobre serce xD ano zaryzykowałam, bo próbowałam jakoś hasło zdobyć, ale nic z tego nie wyszło ;p teraz już jestem w domu, więc tylko zrobię sobie coś do jedzenia i zaraz zabieram się za odpisywanie ;) czyli jednak Cię rozłożyło? :/ niefajno! kuruj się, kuruj - dobrze przynajmniej, że lekturę masz ciekawą ^^]
Przez dłuższą chwilę leżał jeszcze nieruchomo, nie będąc pewnym, co się wokół niego dzieje. Nie potrafił nawet określić, gdzie jest, bo sufit nad jego głową wyglądał jednocześnie bardzo znajomo i zupełnie obco. Dopiero, gdy uniósł się na łokciach i rozejrzał po pomieszczeniu, rejestrując przytłumione światło wpadające przez okno i rzucające na sprzęty jasną poświatę, przez którą kształty wydawały się być zmienione, zrozumiał, że to jego sypialnia w domu przy Cynamonowej. Przez kolejną minutę wodził spojrzeniem po meblach i ścianach, przypominając sobie wydarzenia z poprzedniego dnia: podróż samochodem, uczuciowy mętlik, potem przejście przez próg i tamten obrazek, który już na zawsze wyrył się w jego pamięci - Spencer w ramionach innego mężczyzny. Reszta była już tylko zamazaną plamą, do której teraz nie chciał już wracać, bo większość wydarzeń, o których mógłby teraz pomyśleć, nie była przyjemna. Za to wieczór odtworzył w pamięci bardzo dokładnie, poświęcając dłuższą chwilę czułemu pocałunkowi, w którym zatonęli. Ale zaraz potem z mocą dotarło do niego, że w łóżku jest sam, co dla niego oznaczało tylko tyle, że Spencer... odeszła. Sam nie wiedział, dlaczego od razu uderzyła w niego ta myśl, a choć zaraz pozbył się jej siłą woli, zostało w nim już to ziarenko wątpliwości, z którym pospiesznie zerwał się z łóżka. Okazało się jednak, że był to z jego strony bardzo nieprzemyślany ruch, bo natychmiast zakręciło mu się w głowie - pusty żołądek i kilka godzin snu za dużo w ten sposób dawały mu o sobie znać. Chwilę później był już gotowy do rozpoczęcia dnia, a choć wszystko rwało się w nim, by natychmiast pobiec na dół i sprawdzić, czy Spencer i James są w domu, czy wszystko z nimi w porządku, to jednak zdecydował, że najpierw powinien przynajmniej umyć zęby. Poranną toaletę odhaczył w ekspresowym tempie, odpuszczając sobie golenie i inne niepotrzebne czynności, by równie szybko ubrać się w pierwsze, co podeszło mu pod ręce. I już był na schodach, z ulgą rejestrując, że jednak nie jest sam w tym wielkim domu, który przerażał go, gdy nie miał przy sobie swojej rodziny w komplecie. Kierując się słuchem, odnalazł Spencer w przedpokoju, a choć nie powiedział ani słowa, jego szeroki uśmiech mówił za niego. Cieszył się jak głupek, że ją widzi, a zanim ona zdążyła się odezwać, już trzymał ją w ramionach, ignorując zupełnie leżące u ich stóp sprawunki. Odsunął się od niej, nie przestając suszyć zębów w radosnym uśmiechu, z którym wymruczał ciche "cześć". Zaraz potem przykucnął i zaczął zbierać rozsypane na podłodze zakupy, ustawiając torby jedna przy drugiej, by już nic im nie zagroziło. W następnej chwili już maszerował do kuchni, pogwizdując cicho i nie pozwalając ukochanej choćby tknąć toreb. Ułożył je na blacie w kuchni, zaraz zabierając się za rozpakowywanie.
- Nie powinnaś była pozwolić mi tak długo spać. - zaczął, ale wciąż uśmiechał się szeroko, bo już nic nie mogło zepsuć mu tak doskonałego humoru.
[a napisałabym, coby nie? ;p no weź, nie mów, że nie wiedziałaś! :/ ;p e, to lipa, taka choroba tylko na weekend... ;p żartuję - zdrowiej ^^ haha, no to aż za ciekawa, co? ;p a ja jestem zła i niedobra, bo sobie tylko Justynkę obejrzałam, potem też miałam się uczyć, tylko mi... no... nie wyszło xD
ach, no dobrze, to przepraszam, już więcej o to nie poproszę! ;p ...e, to pewnie nieprawda w takim razie ;p to było moim celem :D (tak mi się napisało ;p haha, trochę... ;p ech, szkoda słów, kobieto, na Ciebie! przecież wiesz, że przywiązałam się do Ciebie strasznie i nie mam zamiaru iść sobie do kogoś innego tylko dlatego, że moją uwagę przykuje jakieś ładne zdanie w KP! no weź, nie bądź taka, trochę, hm, pewności siebie? wiary we mnie? ;> a co się stało, Kochana? mogę jakoś pomóc? :>) ech... ;p
już nieważne ;p nie, reszta też jest cudna! a mówiłam, że szczególnie tamte dwa, ale też te nowe są takie bardzo Androśkowe :D dopsz, będzie Jon^^
;p ;)
(haha ;p raz! :D przepraszam, ale myślałam, że wiesz, że sobie żartuję... nie wiedziałaś?)
a, rozumiem ;) tak? dobrze wiedzieć :) haha, spooko ;p
drętwo było w sumie ;p no tylko miły, bo właśnie tak niespecjalnie było, wiesz, żadnych fajerwerków ani nic ;p oczywiście, musi być! :D ;))]
Czuł się jak nowo narodzony, bo w pewnym sensie to właśnie stało - ponownie określił się od samego początku, nie wyznaczając dla siebie jednak żadnego zakończenia. Znaczyło to dla Leo tyle, że na nowo zaczynał życie, zapominając o wszystkim, co złego dotąd się wydarzyło, chcąc napisać swoją historię jeszcze raz. Oczywiście nie mógł wymazać przeszłości i sprawić, że wszyscy wokół o niej zapomną, a już na pewno nie miał dostać gwarancji, że nigdy nic do niego nie wróci w postaci raniących wspomnień albo słów kogoś bliskiego, ale przynajmniej mógł się postarać, by w jego domu tematy te nie pojawiały się. Czuł, że to będzie dla niego i Spencer najlepsze wyjście, o ile tylko zdołają sobie wszystko do końca wyjaśnić, aż nie zostaną już żadne znaki zapytania, które mogłyby im zagrozić. Właściwie już teraz pozostało niewiele więcej do powiedzenia, ale wszystko było jeszcze na tyle świeże, by potrzebowali kilku kolejnych dni na uporanie się z wydarzeniami, jakie miały miejsce. Oboje i nareszcie razem poradzą sobie z każdym problemem, wiedział to już teraz.
Radosny uśmiech nie znikał z jego twarzy, bo nareszcie wszystko było tak, jak powinno. Miał przy sobie ukochaną i synka, a dzień, choć zdążył już połowę przespać, zapowiadał się spokojnie i zwyczajnie. To mu w zupełności wystarczało, bo już o niczym innym nie marzył, jak o prostej codzienności, a nawet rutynie, której jak dotąd niemal nie dane im było zaznać. Potrzebowali trochę czasu, by wrócić do równowagi. A co mogło im w tym bardziej pomóc, jak tylko bycie razem w tych wszystkich drobiazgach? Trochę żałował, że przespał cały ranek, gdy mógł być ze swoją rodziną, bawić się z Jamesem, rozmawiać ze Spencer, ale przecież teraz mieli już nieograniczone ilości czasu, jaki mogli spędzić razem. Nie miał sobie tego żałować.
Z rozbawionym uśmiechem zarejestrował tego "śpiocha", który nigdy dotąd nie pasował do niego, ledwo zmuszającego się do kilku godzin snu. Ale skoro Spencer nie była na niego zła, że spał tak długo, nie zamierzał tego roztrząsać - jedynie zauważył, że i w niej wzbudziło to rozbawienie. No i jasne, że nie mogli się doczekać! Przecież on też wychylił się z sypialni zarośnięty jak goryl, bo o niczym innym nie myślał, jak tylko o tym, by do nich dołączyć. I teraz był już ze swoją rodziną, na głos zastanawiając się, co dobrego mogliby wyczarować, a głośne burczenie w brzuchu wyraźnie oznajmiło mu, że jedzenie ma być szybko. Z nieco zawstydzonym uśmiechem sięgnął po jedno z jabłek, by stłumić ssący głód w żołądku, i zaraz odłożył je na blat, a potem obrócił się do Spencer. W pozornie zupełnie swobodnym geście wyciągnął ramiona po synka, ale ten ruch wymagał od niego dużo więcej wysiłku, niż chciał to po sobie pokazać. I zaraz zapytał, już całkiem naturalnie, co pysznego zjedzą na obiad, bo wymienił kilkanaście potraw, każdą z nich okraszając komentarzem. Zdecydowanie był niedożywiony.
[poprawnie :) to dobrze ;p e... no tak, tak ;p jakieś takie powiedzonko było z tym szczęściem, coś nie umiem sobie przypomnieć, ale w tej sytuacji działa na Twoją korzyść xD haha, no jasne! ;p emocji specjalnych nie było, to nie Tour de Ski ;p to było do przewidzenia! xD
haha, ta... ;p no jasne, że nieprawda! ^^ tak :D (tak, tak ;p no a dziwisz się? od roku nie pisałam z nikim innym, tylko z Tobą! :D masz nadzieję, serio? :/ ;p dobrze ;) rozumiem i wiem ;) gdybyś czegoś potrzebowała, to pisz, zrobię, co będę mogła :) to... dobrze? ;>) no nic! ;p
haha, ta ;p ;D są! ;)) jakie jest fe? to co mam u Noasia w karcie? ;> ale ja je lubię... ;(
(em aj? ;> ;p no właśnie jakoś nie byłam pewna ;p
ahaha, chyba, że tak! xD ;D
atmosfera raczej, no i w ogóle tak średnio to było zorganizowane. a mój partner podrywał... ludzi xD ;p no właśnie ;p tak! :D o nie, wesele jest odwołane! taki miałam zapieprz w tym tygodniu, że o niczym Ci nie mówiłam, przepraszam Cię strasznie, ale to już ostatnie takie dni będą! a ten ślub miał być dzisiaj, ale panna młoda trafiła do szpitala i spędzi w łóżku kilka następnych miesięcy, więc wszystko przesunęli na bliżej nieokreśloną przyszłość ;p a w przyszły piątek ewentualnie na imprezę pójdę, ale raczej mi się nie będzie chciało ;p
a teraz już znikam, bo zasypiam na siedząco - miałam naprawdę męczący tydzień. wiem, że miałam odpisać na Krakowie, opublikować kartę na NYCu, ale jestem gotowa przyjąć cały Twój gniew, bo i tak wiem, że rano nie będę pamiętać o niczym, co Ci teraz piszę... xD nieważne - w każdym razie dobrej nocy, kolorowych, erotycznych, do wyboru :D do spisania jutro rano, mam nadzieję ^^]
[no dobrze, odpisałam na Krakowie, a teraz robię sobie przerwę na naukę i w ogóle ^^ do spisania później ;))]
[:D ;) no tak, przecież! ;p nie chciałam być wredna, powinnaś się cieszyć xD no właśnie ^^ ;p też prawda! ;) a ja jestem zła i niedobra, i panów właśnie nie oglądam ;p
jestem? ;p tak ;) ;p (no to jak chcesz to usłyszeć, to trzeba się upomnieć, a nie takie podchody stosować ;p średnio lepiej :/ ;p dobrze ;) tak? ;p) no nic! ;p
;)) ech, to lipa... ale jak masz narzekać, to lepiej mi pomóż wybrać! ;D ;p ale że co? że mi się nie muszą podobać? ;> ;p
(łotewa! ;p dobrze, niech będzie ;p)
haha ;p
nom. no bo próbował jakoś dyskretnie panów, ale że przystojny jest, to dziewczyny do niego lgnęły i miał problem ;p właśnie. szkoda mi było, bo piękną kieckę mam i chciałam ją pokazać, no ale ważne, żeby tam z nią i z dzieckiem wszystko było w porządku ;) wątpię, bo to takie lipne ma być, raczej zrezygnuję ;p
wczoraj byłam gotowa, ale sobie poszłaś! ;p dzisiaj już nie jestem tego pewna... ;p wiem którą, wiem! ;p
w porządku, nie spiesz się, bo ja nie wiem, jak to moje pisanie dzisiaj będzie wyglądać, także wiesz... ;) smacznego! :))
spróbuję, ale to za chwilę, bo teraz mam niespodziewanych gości, którymi muszę się trochę zająć ;) a mogę już o cały tydzień? albo nawet trochę dłużej? ;>]
[ja nie krzyczę, ja głośno zaznaczam swoje racje :D ;p no i dobrze ;p dzięki, dzięki - lubię takie ładne komplementy! xD tak? ;p
nie wiem? ;p xD (akurat tym razem? xD ;p spoko! ;p nie umiesz czytać ze zrozumieniem - średnio mi się to "ufam" podobało, bo mogłoby być lepiej, nie? jakieś "wiem" albo coś ;p no to świetnie! ;D chyba... ;p) ;p
a, no to chyba, że tak, bardzo dyplomatycznie wybrnęłaś ;D już sobie znalazłam i opublikowałam kartę ;p no tak, tak, wiem... ;p
(aha! ;D oj, wymsknęło mi się, ale wpasowało się idealnie! ;p)
tak, właśnie ten ;p chociaż w sumie już chyba wie, że ja wiem... no, wiesz xD oczywiście, że tak, ale ta sukienka jest taaaaka piękna! ;( ;p i bardziej zimowa w sumie, więc nie wiem, kiedy ją założę ;p tak, wiem, pamiętam ;p (byłam pewna, że o tym Ci mówiłam! ;p) oczywiście, zawsze! ^^
przecież nic nie mówię! ;p nie jestem... :/ ;p haha, spoko ;D wiem! ;p
w porządku ;) ale Ci dobrze... ;D OK! ;) a na NYCu też chcesz zacząć? ;>
OK ;)]
Tydzień po jego powrocie wydawał mu się jednym z najpiękniejszych momentów ich związku. Oczywiście nie był tak beztroski, jak ich wspólne początki, gdy całe dnie spędzali, spacerując po mieście i żywiąc się tylko hot-dogami z ulicznych stoisk, ani też tak przesiąknięty rutyną, jak tygodnie spędzone w mieszkaniu w centrum w ubiegłym roku. Ale czy mogło być coś lepszego, niż rodzina zebrana przy zastawionym jedzeniem stole, śmiechy, żarciki, godziny spędzone na rozmowach, zabawach z Jamesem, spacerach w najbardziej pamiętne zakątki Murine? Niż czułe, zachłanne pocałunki i zasypianie w ramionach ukochanej osoby? Nie dla Leo. Był doskonale świadomy, jak zwyczajne są te obrazki, ale równocześnie doceniał każdy taki przejaw powrotu do normalności, za którą zdążył wręcz szaleńczo się stęsknić. Brakowało mu drobiazgów, które teraz razem z ukochaną przypominali sobie starannie, dzień po dniu, godzina po godzinie, pocałunek po pocałunku. Śniadania do łóżka. Wspólne gotowanie. Niekończące się dyskusje o miejscach, które muszą jeszcze zwiedzić, rzeczach, które trzeba zrobić, pasjach, którymi pragną podzielić się z Jamesem. Wiele z nich odeszło w niepamięć, bo zabrakło im czasu na rozwijanie zainteresowań, ale zgodnie postanowili, że muszą coś z tym zrobić. Filmowe wieczory, gdy w połowie albo zasypiali na kanapie, albo znajdowali sobie lepsze zajęcie. Nawet nocne wstawanie do Jamesa wydawało mu się najsłodszym, co tylko mogło go spotkać! Tak, w tym tygodniu był wręcz oszalały ze szczęścia i nic nie mogło tego zmienić.
Rodzinę o jego powrocie informowali powoli, by nie było to dla nich zbyt dużym zaskoczeniem. Okazało się to jednak niełatwym zadaniem, bo wszyscy zadawali pytania, na które Leo nie mógł odpowiadać, ale na szczęście miał przy sobie Spencer, która zawsze potrafiła gładko wykręcić go od tych znaków zapytania. Dziękował jej za to, nie szczędząc ciepłych słów, bo również dla niej powrót do nieprzyjemnych wspomnień nie był łatwy. Ale radzili sobie, bo przecież mieli siebie nawzajem! A i ich bliscy okazali się na tyle wyrozumiali, że, mimo szoku, starali się zachowywać normalnie. Największy problem był z Kat, która najpierw nie chciała uwierzyć, że widzi swojego brata, z którego śmiercią zdążyła się pogodzić, a potem wpadła w histerię. Leo przez kilkadziesiąt minut siedział przy niej, wycierając z policzków siostry łzy, by wreszcie poczuć ją przy sobie, wiszącą u jego szyi, znów szlochającą rozpaczliwie. Później wcale nie chciała go opuszczać, walcząc z tym samym lękiem, który dręczył Spencer: że gdy wróci, jego już nie będzie. Dzwoniła i pojawiała się niemal codziennie, chyba nie do końca rozumiejąc, że chcą spędzić czas w swoim własnym towarzystwie. Na szczęście reszta rodziny po prostu... ucieszyła się i odetchnęła z ulgą. Tyle musiało im wystarczyć, bo właściwie Leo tymczasowo niczym więcej się nie interesował. No, może Marą przejął się trochę bardziej, może i z rodzicami Spencer chciał mieć czystą sytuację, ale swoich rodzicieli zignorował zupełnie. Wiadomość i tak do nich dotrze.
A potem znaleźli w skrzynce zaproszenie na uroczystą galę w ratuszu. Od tego piątku wszystko miało się zmienić.
[wiem, tajemnicza końcówka, ale resztę opiszę w następnym komentarzu. możesz już tam jakieś przygotowania opisać czy co tam masz ochotę ^^]
[właściwie miałam nadzieję, że pozwolisz mi zacząć ;p swoją drogą: panie już się na Leośka rzuciły! ;D
o tym nie pomyślałam ;p raczej nie, bo chciałam pisać, że nawet na tę imprezę nie dotrą ;) ;p]
[pytałam, bo może w Tobie też nagle obudziła się taka chęć! ;p hihi ^^
bardzo dobrze podejrzewasz :D]
Gdy czekał na Spencer pod schodami, walcząc jeszcze ze spinkami przy mankietach koszuli, czuł się jak tuż przed swoim maturalnym balem. Czekał wtedy w domu swojej partnerki, Anne, aż dziewczyna dokończy swój staranny makijaż i łaskawie zejdzie do niego, a w tym czasie zmuszony był do prowadzenia grzecznej rozmowy z jej rodzicami i znoszenia wykładów jej ojca na temat bezpieczeństwa jego małej córeczki. Tak naprawdę wszystko ledwo do niego docierało, bo potrafił myśleć tylko o tym, że jego prywatny cud zejdzie zaraz po schodach i padnie mu w ramiona, a całą noc spędzą na zabawie w gronie najbliższych przyjaciół i znajomych ze szkoły. W ten sam sposób czuł się teraz, gdy niecierpliwie czekał, aż na najwyższym stopniu schodów pojawi się pantofel Spencer, a potem ona spłynie na dół, jak nimfa albo duch. Niemal drżał w oczekiwaniu na to, co go czeka, ale już nie chodziło tylko o starannie wybraną kreację brunetki czy czarowany całymi godzinami makijaż, ale o to, co miało wydarzyć się już później. Ale i wygląd ukochanej ciekawił go, bo skoro szykowała się tak długo, musiało być coś wyjątkowego w tym, co przygotowała dla jego oczu, a choć zawsze twierdził, że najbardziej lubi ją mieć przy sobie nagą, najlepiej w łóżku, to przecież lubił, gdy stroiła się tak dla niego. Nie zdarzało się często - ot, kilka eleganckich przyjęć w ostatnim roku, nic wielkiego, ale za każdym razem Spencer zachwycała swoją podkreśloną sprytnymi sztuczkami urodą.
Nie pomylił się. I tym razem to, jak wyglądała, zaparło mu dech w piersi, aż wypuścił z rąk niewielką, srebrną spinkę, która potoczyła się gdzieś pod schody, wpatrując się tylko w Spencer. Wydawała się sunąć po stopniach tak gładko, jakby one w ogóle nie istniały, aż wreszcie Leo zaczął wątpić, czy kobieta przed nim jest prawdziwa. Wyglądała raczej jak zjawia, ale jakże cudowna! Pospiesznie schylił się po spinkę i w pośpiechu wpiął ją w mankiet, poprawiając rękawy marynarki, zapinając wcześniej poluźniony guzik. Zdążył, zanim Spencer znalazła się na ostatnim stopniu, ale nie spuszczał z niej spojrzenia, delektując się każdym szczegółem - niesamowitą głębią jej spojrzenia, podkreślonym kolorem doskonale wykrojonych warg, spływającymi miękko na ramię włosami, wąską talię i nogami do nieba, które wyjrzały spod krótkiej sukienki. Jeszcze przez chwilę nie mógł się poruszyć, chłonąc wzrokowe doznania, a potem chwycił Spencer w ramiona i delikatnie musnął jej wargi, by nie zniszczyć starannego makijażu.
- Wyglądasz zniewalająco, kochanie. - wymruczał do jej ucha, wciągając głęboko woń perfum ukochanej, by zaraz, kierowany znajomym zapachem, wyznaczyć ustami krótką ścieżkę na jej szyi. Teraz najchętniej zostałby już w domu: wziął ją na ręce i zaniósł do łóżka, o ile wystarczyłoby mu cierpliwości, albo posiadł ją tu, teraz, na schodach... Powstrzymał się jednak, prostując się gwałtownie i wyciągając do niej ramię. Gdy znalazła miejsce przy jego boku, zaprowadził ją do hallu i tam pomógł z płaszczem, by zaraz z głębokim ukłonem otworzyć drzwi i zaprosić ją do samochodu. Wieczorowe kreacje skłaniały do bardziej wieczorowych zachowań, prawda? I już chwilę później jechali w kierunku centrum, a z głośników płynęła muzyka jednej z wybranych wcześniej przez Leo, ulubionych płyt jego ukochanej. Sam nucił cicho, znając wszystkie piosenki na pamięć, ale wprawne oko Spencer na pewno w łatwością odczytało jego podenerwowanie. Nie miał jednak zamiaru pozwolić jej pytać, bo wtedy jego staranny plan z całą pewnością ległby z gruzach - zaczął więc znów komplementować jej wygląd, z czułym uśmiechem spoglądając na ukochaną w każdej wolnej chwili.
[i znowu "niech będzie"? obie miałyśmy z tym skończyć ;p poproszę :D DOBRZE ;p
haha, robię się coraz bardziej przewidywalna, co nie? ;> ;p (haha, ta... ;p tam nie było żadnego "prawię", Moja Droga, nie było żadnej groźby, że Cię zostawię! dobrze, że mi ufasz, to się liczy, ale jakoś mi tak... gorzko :/ taak, zawsze "chyba" ;p)
hihi ;p no to się cieszę, że trafiłam! ;D z przekonaniem było, cicho! ;p
(powiedzmy? :/ ;p)
tak, bardzo dobrze nawet! tylko jeszcze wypadałoby o tym porozmawiać, ale jakoś żadnemu z nas się nie spieszy xD brakuje mi określenia na kolor, ale taki morski, dość ciemny, głęboki, a sukienka jest krótka, z dłuższym rękawem i lejącym się materiałem na dekolcie, taka lekko włochata, też nie wiem, jaki to rodzaj materiału xD cuudna! <3 najwyżej! jakoś przecierpię ;p mhm ;) (przepraszam! naprawdę miałam straszny ten ostatni tydzień ;() :D
no nic! ;p no ja myślę! ;p ;)
haha, tak właśnie ;p
to dobrze ;D za dobrze by nam było! xD no właśnie nie wiem, chyba na razie mamy o czym pisać, nie? przeprowadzka i te sprawy? ;>
zmiana planów! dotrą na ten bankiet czy co to jest, więc możesz tak już do tego napisać :D]
[a bardzo będziesz zła, jeśli Cię poproszę, żebyś sobie znalazła zajęcie na jakieś... dwie godzinki? ;> bo muszę się pouczyć, a przy tych wszystkich blogach i naszych cudownych wątkach w życiu bym do tego nie usiadła! :> będę w małych fragmentach odpisywać tutaj, gdy zapragnę przerwy, ale na resztę poczekasz sobie troszkę, OK? no, na Androśkę to chyba nawet trochę dłużej, bo nie umiem tam nic napisać, choć już kilka razy próbowałam :/ ;p wrócę przed komputer na resztę wieczoru najpóźniej o 20.30 :))
btw. nie że przeprowadzka do siebie, ale że do Nowego Jorku, bo chciałam pisać, że się z Vancouver przenieśli, żeby tamtą historię zostawić w spokoju ;p może tak być? ;> powiedzmy, że Andro dostała lepszą posadę i pojechali razem? ;> ;))]
Spencer zawsze działała na niego w wyjątkowy sposób, że niezależnie od tego, co miała na sobie czy gdzie właśnie się znajdowali, wzbudzała w nim palące pożądanie. I nie było to jakieś lekkie, nie do końca określone pragnienie, a raczej nieokiełznana żądza, którą dopiero z czasem nauczył się w pewnym stopniu kontrolować. Wciąż jednak miewał chwile, gdy jedyne, o czym potrafił myśleć, to by zedrzeć z niej ubrania i posiąść ją - tu i teraz. Zazwyczaj to ona była winna, wkładając bluzkę ze zbyt głębokim dekoltem albo przywołując na usta zaczepny uśmiech, który tak lubił.
Tak samo teraz zaczęła go kusić w najmniej do tego odpowiednim momencie, gdy powinien skupić się na drodze i myśleć tylko o tym, by dowieźć ich bezpiecznie do budynku ratusza w centrum miasta. Właściwie nie robiła nic wielkiego - ot, uśmiechnęła się nieznacznie, zerkając na niego z ukosa, albo nie zdecydowała się poprawić podwiniętej sukienki. Była to też po części jego wina, że tak szukał podobnych sygnałów, ale nie panował nad tym odruchem, tym bardziej, że na wargach wciąż czuł jej lekki pocałunek i muśnięcie, którym starła z nich odbity cień szminki. Wreszcie jednak Spencer dała mu dużo wyraźniejszy znak, na który natychmiast zareagował przyspieszonym tętnem. Powstrzymał się jednak przed jakąkolwiek reakcją, bo ona i tak miała wiedzieć, jak podziałały na niego jej słowa i ten pozornie zupełnie naturalny gest. Jedynie pokręcił nieznacznie głową, gdy wnętrze samochodu wypełnił jej śmiech, ale milczał, nie pozwalając sobie nawet odwrócić w jej stronę głowy.
A potem, zdecydowanie zbyt szybko, znaleźli się w tłumie w większości zupełnie obcych ludzi. Nie szukali towarzystwa, a jednak ciągle ktoś do nich podchodził, wdawał się w krótką rozmowę, które Leo cierpliwie znosił, wiedząc, że wszystko to działa tylko na jego korzyść. Podsunął ukochanej kieliszek szampana i oprowadził jeszcze kilkakrotnie wokół całej sali, pozwalając, by dopadło ich jeszcze kilka osób, które koniecznie musiały się przywitać albo dać ujście swojemu zaskoczeniu na widok młodego redaktora, który podobno latem zginął w tragicznym wypadku. Tłumaczył się mętnie albo wcale, nie przejmując się tym, co mówią o nim ludzie - przez cały wieczór skupiał się na Spencer. W rezultacie spędzili w ratuszu nieco ponad dwie godziny, przywitali się chyba ze wszystkimi znajomymi z całego miasta i wysłuchali przemowy burmistrza, podczas której Leo już nieco nerwowo spoglądał na zegarek, upewniając się jednak, że jego ukochana niczego nie zauważa. Chciał, by jak najdłużej pozostała w nieświadomości.
Na zegarze wybiła dziewiąta, gdy Leo, skrzywiony, ruszył do wyjścia, mówiąc, że potrzebuje świeżego powietrza. Ale w drodze do drzwi zaczął zagadywać, że może odpuściliby sobie resztę przyjęcia, a zamiast tego wykorzystali wolny wieczór na coś... innego. Zaproponował kolację w którejś z restauracji w Murine, ale sam odrzucił ten pomysł, mówiąc, że pewnie ich ulubiony lokal będą już niedługo zamykać. I wreszcie odezwał się, cały podekscytowany:
- Mam pomysł! - rzucił radośnie i pociągnął Spencer w stronę miejsca, gdzie zaparkowali samochód. Teraz już ledwo ukrywał swoje zniecierpliwienie i podenerwowanie, a także z trudem powstrzymywał się przed zwykłym mu w tym stanie słowotokiem. Wreszcie jednak wygrały nerwy i milczał w dalszej drodze, włączając kolejną z ulubionych płyt ukochanej, tym razem bardziej rzewną, zdecydowanie spokojniejszą, niż ta, której słuchali w drodze na bankiet w ratuszu.
[ech, miało być inaczej! ;p
na to liczyłam ;> ;p no w sumie racja, ale żeby mi tak jeszcze coś z tego wychodziło! ;( bardzo się cieszę ;))
haha ;p no właśnie coś takiego miałam w planach ;))
;)
ou, to rzeczywiście niefajno! Twoje szczęście, co nie? ;p no ale ciesz się, że jesteś zdrowa! :)
ale staram się nie! i tylko, kiedy się zapomnę! ;p jestem pewna, pewna! ^^ :D TAK :) xD
a, no tak też mogło być ;D (;p a Leoś i Spenc? przecież tej historii nie mogłabym tak po prostu porzucić! Q. była tam, na SA, które zresztą sobie odpuściłam bardzo szybko, bo wcale nie podobało mi się to, że my nie mamy jakiegoś niesamowitego pomysłu na wątki. mam się tłumaczyć dalej? no wiem, wiem, ale to już jest takie... przestarzałe? po prostu chciałabym, żebyś wreszcie wbiła sobie do głowy, że chcę pisać z Tobą, bo naprawdę dużo dla mnie zrobiłaś. i tu już nie chodzi o KP, styl pisania, jakieś wątki, ale właśnie o to, że to Ty mnie ratowałaś przy dołach, że mogę Ci powiedzieć, co się u mnie dzieje, że jesteś tutaj codziennie, nawet wtedy, gdy ja biegam jak idiotka i nie mam chwili, żeby napisać fragmencik opowiadania. o. chyba skończyłam ;p)
napatrz się na niego, bo znalazłam jeszcze kilka, może niedługo wymienię ;> oj tam, oj tam... xD
(ech...)
właśnie ;p zostajemy na razie przy tym "kiedyś" xD jest! :D ;p no ;p (:>)
;p
btw. Leosia mercedes spłonął, nie? więc chyba prowadzi teraz auto Spenc ;p
i odpuszczę sobie już resztę blogów, dobrze? byłoby nieźle, jakbym się jeszcze dziś pouczyła...]
[ale mi się podobał ten fragment o tyłku Leosia <3 xD rzeczywiście "biedna Spencer"... ;D]
Doskonale wiedział, że wcześniej, w domu, spisał się idealnie, niczego po sobie nie pokazując, zachowując doskonałą maskę, której nawet Spencer nie mogłaby przeniknąć. A już na pewno nie dał jej powodów do tego, by myślała, że musi zacząć go analizować, bo nawet mimo tego, że drobiazgowe plany snuł już od kilku dni, to przy niej potrafił zachować pozory. Nic nie mogło jej zaniepokoić aż do momentu, w którym na przyjęciu w ratuszu podenerwowanie przejęło nad nim kontrolę, bo od tej chwili już zupełnie przestał nad swoimi odruchami panować. Nie myślał więcej o tym, że zachowuje się co najmniej dziwnie, a Spencer zaraz go rozgryzie, nie zastanawiał się, co sobie o nim myśli, gdy to szczerzył się jak idiota, to znów zagryzał wargę, pozwalając obawom przejąć swoje myśli. Nie myślał o niczym, jak tylko o tym, co miał w planach, ale także o wszystkim, co mogło się nie powieść. Momentami odzywał się wrodzony mu pesymizm, by zaraz jego miejsce zajął wręcz szaleńczy entuzjazm, przez który ledwo trzymał język za zębami. Czuł, że powinien się uspokoić, ale... jak?!
- Prawda. - przytaknął ochrypłym od emocji głosem, nawet nie spoglądając w kierunku Spencer, bo doskonale wiedział, że to nie pomoże mu zebrać myśli i opanować wszystkich kotłujących się w nim uczuć. Nie pomagało też to, że czuł na sobie jej zaciekawione spojrzenie. Nie ratowała świadomość, że ona najpewniej już wszystkiego się domyśliła. To z kolei sprawiło, że z poprzednio dręczących go skrajności, popadł w kolejną: w rozpacz. Nie potrafił zrozumieć, jak mógł postąpić tak głupio podczas planowania tego wieczoru, że postanowił najpierw udać się na bankiet do ratusza. Jasne, miało to logiczne uzasadnienie, ale teraz ważne było jedynie to, że przez rozmowy z tymi wszystkimi ludźmi był poddenerwowany i nijak nie mógł sobie z tym uczuciem poradzić. Z całych sił zaciskał dłonie na kierownicy, nie mogąc nawet odpowiednio skoncentrować się na jeździe - to przyspieszał, to znów zwalniał, gdy różne myśli rodziły się w jego głowie. Aż wreszcie spojrzenie wbrew jego woli uciekło mu w kierunku ukochanej, a to, nie wiedzieć czemu, zupełnie niespodziewanie uspokoiło go. Wystarczyło jeszcze kilka głębokich wdechów i powtórzenie w myślach planu wieczora od samego początku, który mieli już za sobą, do końca, który planował dopiero na okolice świtu. Nieco spokojniejszy, rozluźnił uścisk palców na kierownicy, a potem już zupełnie skupił się na prowadzeniu samochodu, przypominając sobie, że nie może minąć odpowiedniego zjazdu.
[nawias za chwilkę ;)]
[lepiej! ;p
ech, właśnie to jest najtrudniejsze: żeby usiąść. potem już jakoś leci ;p mhm ;))
a, to już całkiem inna sprawa! znam to aż za dobrze - moja kumpela jest chora odkąd wróciłam po zabiegu, więc w szkole nie widziałyśmy się już jakiś miesiąc :/ ;p no, to dobrze, że jedną towarzyszkę będziesz miała! :) przecież zdążycie, a ta zwłoka chyba nie zaszkodzi jakości tego filmiku, nie? ;> e, nawet tak nie mówi! siła woli, takie sprawy?! :)
nie krzyczę... ;p o, jak ja to lubię! :D :* jeszcze mam taki jeden fetysz, jestem ciekawa, czy trafisz... ;> NO! ;p
tak ;p (po pierwsze: nie przepraszaj, bo nie masz za co, przecież ja wszystko rozumiem, a jak nie rozumiem, to proszę o wytłumaczenie :) po drugie: nie mam problemu z przypominaniem Ci, jak bardzo zależy mi na tym dziwnym czymś, co mamy, czego nawet nie do końca potrafię określić czy nazwać, bo naprawdę bardzo mi zależy... :> a po trzecie: pisz, kiedy coś Ci nie gra, nie ograniczaj się, nie powstrzymuj ani nic, bo to nie jest zdrowe, a ja jestem tu po to, by jakieś Twoje obawy czy wątpliwości rozpraszać, nie? więc mogę walczyć z Twoją naturą zazdrośnicy, o ile będziesz mi mówić wcześniej, że dobiera się do głosu ^^)
myślałam o tym, ale póki co nie miałam czasu ;p
(-.-)
weź nie strasz, co?! -.- bo w sumie my się widujemy tak rzadko, że to, co piszesz, jest całkiem prawdopodobne :/ xD
zauważyłam ;p
u, szczęściara -.- a ja jeszcze rano sanepid do tych praktyk w przychodni muszę odhaczyć, więc chyba sobie będę musiała jakiś motorek pomiędzy pośladkami załatwić, żeby wszystko obrobić -.- a potem Tadzio! :/]
[no skąd? ;> ;p haha, podoba mi się! :D xD wcale nieprawda! ;p]
Gdy już wreszcie zdołał się uspokoić, nagle dotarło do niego, jak jego zachowanie musiało wyglądać z perspektywy Spencer. Ona, zajmując miejsce na siedzeniu pasażera, miała prawo się bać, widząc za kierownicą tego rozemocjonowanego, ledwo nad sobą panującego Leo - sam pewnie obawiałby się w takiej sytuacji o swoje zdrowie, ale jakoś wcześniej o tym nie pomyślał. Teraz przypomniał sobie o jej wypadku, złamanych żebrach i chwilach grozy, które przeżył wtedy przy jej szpitalnym łóżku. Z drugiej jednak strony zawsze ufała mu, bo był doskonałym kierowcą, niemal bawiąc się samochodem i trasą, jak tylko mu się podobało. Ale zaraz zwolnił, uznając, że nadenerwowała się już wystarczająco, by nie musiał dokładać jej zmartwień, szczególnie tego wieczora, szczególnie gdy czuł na ramieniu jej dłoń, której lekkimi muśnięciami wyraźnie starała się go uspokoić. I już nie wiedział, czy boi się, czy jedynie przejmuje jego stanem, ale odrzucił od siebie te znaki zapytania, uznając, że to wszystko już minie, a on nie potrzebuje teraz dodatkowego stresu. Znów odetchnął głęboko, zwalniając i rozluźniając uchwyt palców na kierownicy, skupiając się na drodze.
- Zamknij oczy. - rzucił w którymś momencie, chwilę przed tym, jak minęli ostatnie zabudowania centrum i wjechali w uliczki przedmieść Murine. Spojrzał przelotnie na Spencer, a gdy podłapał jej wzrok i z łatwością odczytał z niego znaki zapytania, sięgnął dłonią do jej uda, doskonale wiedząc, że tak znajomy gest musi na nią podziałać. - I nie podglądaj. Proszę. - dodał jeszcze, nieco łagodniej, ale i cieplej, jakby naprawdę mu na tym zależało, by jego ukochana nie była świadoma, gdzie jadą. Oczywiście, na żadne pytania nie miał zamiaru odpowiadać, jedynie za każdym razem, gdy ona poruszyła się czy choćby otworzyła usta, spoglądając w jej stronę, by upewnić się, że nie próbuje oszukiwać. Chciał, by była to dla niej niespodzianka. I chciał ją jeszcze bardziej zaciekawić.
Jego samego ogarnął już zupełny spokój, bo znów potrafił być skoncentrowany tylko na towarzyszącym mu od pewnego czasu celu. Owszem, wciąż istniało wiele rzeczy, które mogły pójść źle, wbrew temu, co tak starannie zaplanował, ale o nich chwilowo starał się nie myśleć, całkowicie pochłonięty najbardziej optymistyczną wizją, jaką tylko potrafił sobie wyobrazić. Z tym błogim rozmarzeniem zjechał w znajomą uliczkę, a widząc, że wszystko wygląda tak, jak powinno, jeszcze raz poprosił Spencer, by nie otwierała oczu, obojętne, co się będzie działo. Zatrzymał samochód na samym skraju lasu, który doskonale znał, bo często biegał wydeptanymi ścieżkami, ale teraz ruszał w drugą stronę. Pospiesznie po raz kolejny powtórzył swoje zalecenia i wysiadł, by okrążyć maskę i znaleźć się przy drzwiach ze strony pasażera. Odnalazł dłoń ukochanej i pomógł jej wysiąść, świadomy, że przymknięte powieki nie są dla niej najbardziej komfortowym elementem, ale wiedział, że gdy już zobaczy, co przygotował, nie będzie narzekać na tę drobną niedogodność. I zaraz chwycił ją w ramiona, by nie zwiała mu, jednocześnie zasłaniając swoim ciałem wszystko to, co mogłaby zobaczyć zbyt wcześnie, gdyby jednak otworzyła oczy, a potem zamknął samochód i upewnił się, że ma wszystko, co będzie im potrzebne. A potem odetchnął głęboko i poprowadził ukochaną kilka metrów wgłąb polnej uliczki, na której zaparkowali. Zatrzymał się, ustawiając ją przed sobą, by nic nie zakłócało jej widoku, gdy już pozwoli jej otworzyć oczy. A wtedy szepnął, że już może spojrzeć.
Nie bez trudu zaczął wyobrażać sobie, co ukaże się jej oczom, bo choć robił to już wcześniej, dotąd nie miał okazji zobaczyć wszystkiego na żywo, samemu poznać, jak to wygląda. Z ich prawej wyrastała wysoko do góry mroczna ściana lasu, z której nieprzeniknionych ciemności dobiegało ich przytłumione pohukiwanie sów i chroboty innych zwierząt, czających się w poszyciu. Z kolei po lewej mieli usytuowaną nieco ponad poziomem drogi łąkę, przez co i z tej strony otaczała ich ciemność. A przed nimi, prowadząc w dół, wiła się polna droga oświetlona z obu stron ustawionymi co kilka metrów lampionami i świecami, których płomienie poruszały się w lekkim, chłodnym wietrze listopadowego wieczora.
[haha ;p
no to już zależy u mnie od dnia, ale tak też mam ;p dlatego robiłam sobie te ćwiczenia koncentracji, tylko nic z tego, oczywiście, nie wyszło xD
trochę średnio, ale przeżyłam ;p haha, no to z nią na pewno nie będziesz się nudzić! ;D mówiłam już kiedyś, że strasznie Ci tego zazdroszczę? ;> ale tak, rozumiem, że to takie mniejsze paczki też się muszą tworzyć ^^ dacie radę, oczywiście, że tak! :)) wszystko ogarniecie ;) no właśnie tak myślałam xD
wcale! ;p naprawdę! to chyba nie jest normalne, nie? xD o, to w dobrym miejscu szukasz ;> ;p NO! ;D
(daj spokój, wyjaśniłaś, o co chodzi, i to mi wystarczy, jasne? ;) hej, wkopałyśmy się w TO po uszy, nie? więc jasne, że nam obu zależy! :> ja myślę! ;) rozumiem to doskonale, bo sama mam podobne problemy, więc naprawdę chcę Ci pomóc, żebyś nie musiała przynajmniej tutaj, w blogosferze, ze mną, czuć się w jakikolwiek sposób zagrożona. i cieszę się, że będziesz mnie powiadamiać, bo to nam obu trochę ułatwi życie, mam rację? ;> och, oczywiście, że wiem! :D (wybaczę Ci to jakoś ;> ;D))
wcześniej pewnie, bo jak pójdę do tej pracy, to już będę miała wolne popołudnia, a to już za dwa tygodnie ^^
(-.- :/!!)
DOCENIAM TO ;p niee...! xD
też możemy! zresztą, Leoś sobie takie samo autko kupi, więc spoko, tutaj możemy to po prostu pominąć ;p
a tam, taki szczegół ;p dziękuję :) ;p haha, no dzięki! xD wiem, ale jeszcze nie przeczytałam i się trochę boję... ;> ;p
a teraz znikam już, bo późno, a jeszcze muszę się spakować i w ogóle ogarnąć (miałam straszny, straszny, straszny wieczór! dobrze, że Ty mnie tu przy zdrowych zmysłach utrzymywałaś! :*). jutro będę, jeśli dobrze pójdzie, w okolicach drugiej, ale nie obiecuję, bo mi potem nic z tych obietnic nie wychodzi ;p dobrzej nocy, kolorowych i do spisania! :))]
[najpierw małe usprawiedliwienie: gości mam, w sensie szwagier z dzieciakami zawitał na obiad, więc byłam rozrywana ;p ale teraz już zabieram się za odpisywanie, przede wszystkim tutaj, bo nie wiem, jak to będzie wyglądać z resztą blogów... już mnie coś trafia, że nie mogę znaleźć czasu i weny na Kraków i NYC, ale sama rozumiesz, że to wcale nie jest takie łatwe! postaram się odpisać dzisiaj wszędzie, ale, oczywiście, nie obiecuję ;)
już tworzę dla Ciebie jakąś namiastkę wypracowania, czy coś ;D]
Czekał ze wstrzymanym oddechem, z sercem podchodzącym do gardła, z bólem żołądka i niepewnym uśmiechem na ustach, pełen nadziei, że ten jeden, jedyny raz wszystko pójdzie po jego myśli. Zaplanował niemal każdy, najdrobniejszy choćby szczegół, przewidział każdy scenariusz, był przygotowany na wszystko, a przynajmniej tak mu się wydawało, gdy stał za plecami Spencer, niecierpliwie wyglądając jakiejś jej reakcji, najdrobniejszego choćby ruchu. Po chwili dotarło jednak do niego, że to właśnie ten bezruch, sposób, w jaki zamarła, był najlepszym, co mógł sobie wymarzyć. Jej zaskoczone milczenie nie było oznaką niepewności, gdy nie wiedziała, jak wybrnąć z kłopotliwej sytuacji, a raczej oniemieniem, z którego trudno jej było się wyrwać. Dla Leo nie istniało nic piękniejszego, niż widok jej lśniącego jasno oka, na które zaglądał, podziwiając odbijające się w nim płomienie świec i lampiony. A potem spojrzała na niego i już wiedział z całą pewnością, że to zachwyt zawładnął jej ciałem, jej ruchami, a nawet jej głosem. Wreszcie wykrztusiła urywane zdanie, na które mógł zareagować tylko promiennym, szerokim uśmiechem. Nie lepszego nie mógł od niej w tej chwili dostać, poza tymi właśnie słowami, uściskiem dłoni, radosnym uśmiechem. A przynajmniej tak właśnie myślał, dopóki nie zbliżyła się do niego tak nagle, że nawet nie zdążył dostrzec, co się święci, a ona już tkwiła przy jego wargach, mając gdzieś wszelkie wcześniejsze zahamowania, z którymi muskali się tylko przelotnie. Objął ją w talii, pozwalając, by swobodnie obracała się ku oświetlonej ścieżce, udając, że wcale nie dostrzega wszystkich czających się w jej spojrzeniu znaków zapytania. Nie byłoby niespodzianki, gdyby teraz zaczął wdawać się w szczegóły, prawda?
I już w następnej chwili wyciągał do niej ramię, zadzierając głowę i wypinając dumnie pierś, by wiedziała, że największą radością będzie dla niego, jeśli znajdzie miejsce przy jego boku i pozwoli się poprowadzić w dół polnej ścieżki. A gdy ustawiła się przy nim, uchwycił ją pod ramię mocno i pewnie, by miała w nim stabilne oparcie, krocząc w pantoflach na niebotycznie wysokim obcasie po piaszczystej, a więc niewygodnej dla niej drodze. Zaraz ruszył, spoglądając na nią z uśmiechem, milcząc, mimo że był doskonale świadomy pytań, które w tej sytuacji musiały cisnąć się jego ukochanej na usta. Nie zamierzał na nie odpowiadać, na pewno nie teraz, gdy jeszcze tyle było do pokazania! I rzeczywiście: droga po chwili zakręciła łagodnie, oddalając się od lasu, by za kolejnym zakrętem wreszcie mógł odsłonić się widok na granatową, falującą nieznacznie powierzchnię jeziora. Znali to miejsce. Tą samą drogą przywiódł Spencer nad brzeg jeziora w ich "skradziony" wieczór, gdy myśleli, że niedługo odejdzie, ale wtedy zaparkował na samej plaży - była ciepła końcówka lata, więc bez wahania zanurzyli się w wodę, zrzucając wieczorowe kreacje. Tym razem tafla wody nie odbijała gwiazd, a jedynie księżyc, który przeświecał przez chmury w całej swej okazałości, znacząc na powierzchni jeziora okrągłą, żółtą i drgającą nieznacznie plamę. A tuż nad brzegiem, na fragmencie płaskiego terenu przed piaszczystą linią plaży, stał oświetlony jasno namiot - z daleka nie mogli jeszcze dostrzec żadnych szczegółów, ale jasna łuna setek świec natychmiast rzucała się w oczy. Od miejsca, w którym teraz się znajdowali, pokonując kolejne metry, które przybliżały ich do celu tego spaceru, drobne światełka pojawiały się coraz częściej, aż na dole tworzyły już drgającą, jasną plamę w miejscach, gdzie płomienie świeciły jeden przy drugim, pozostawiając jedynie wąską ścieżkę, która prowadziła do namiotu nad brzegiem spokojnego jeziora.
[tak się tym już nie chwal! ;D ;p dobrze myślałaś ;) no! :D
chyba tak to właśnie jest skonstruowane, nie? ;p w sumie fajnie by było, gdyby się tak dało właśnie usiąść i nauczyć na raz dosłownie wszystkiego! ;p wiem xD
też prawda ;p ou, niefajno ;p o, czyli nie tylko ja w tym towarzystwie mam problemy z pamięcią! xD no nie mogło być inaczej, nie? ^^ taa, kiedyś ;p właśnie ;) haha ;p
no czyli też nie jest do końca dziwne! to może mnie nieco pocieszyć, nie? ;p haha, poprawnie ;D ou, źle, bardzo źle szukasz xD ale swoją drogą: jaki zapach benzyny? wtf?! xD
(:> na pewno, spokojnie! ;)) mi też niespecjalnie :>> ja też nie wytrwałabym tu tyle, więc naprawdę zawdzięczam Ci dużo, wiesz? ;> nie tylko Ty! ;) ale że odchyły? to nie brzmi najlepiej xD nie ma sprawy ;)) wiem! :> tak, też wiem ;D (spoko, czy coś ;p))
właśnie :D wiem! ;D ustalę sobie to dopiero z panią doktor ^^
(ech, już niech będzie, wszystko mi pasuje ;p)
TO DOBRZE ;D okej! ;p
haha, no i dobrze ;p
ou, upiekło Ci się ;D no, to już taki drobiazg ;p ale dałaś radę? ;)) no, powiedzmy ;p za późno -.-
w sumie nie wiem, czy nie będę musiała niedługo wyjść, więc znajdziesz sobie zajęcie? wiem, wszystko mi się posypało znowu :/]
[nienawidzę poniedziałków, wiesz? -.- jednak zostaję w domu, bo coś mnie rozkłada i czuję się jak jedno wielkie nieszczęście, ale teraz sobie trochę odpocznę, a potem siadam do książek :/ do spisania niedługo, mam nadzieję, miłego popołudnia/wieczora ^^]
[no to bardzo się cieszę ;) zajrzałam jeszcze sprawdzić, czy się nie wkurzasz ;> postaram się ^^
btw. żeś mnie zabiła tym namiotem xD wiem, nie sprecyzowałam, że chodziło o taki duży, ogrodowy, pod którym można postawić stół czy coś, ale i tak: przecież Leoś nie jest takim głupkiem, żeby w listopadzie chcieć spędzać noc pod namiotem! xD nic nie poprawiaj, zignoruję pytanie Spenc przy odpisywaniu po prostu, OK? ;>]
[siora mnie zaraziła wczoraj, teraz ja prątkuję ;p ale już jest nieco lepiej, więc nie narzekam ;) ojapierdole, tyle tego mam, że chyba do rana będę siedzieć :/ och, no jasne, że Ci dobrze! ZA dobrze nawet czasami! xD
mogłabyś się wkurzać, że Cię tak zostawiam z niczym praktycznie, ale wiem już, że Ty wyrozumiały bardzo człowiek jesteś! ^^
aa, no to spoko, zostawię to, niech wreszcie zaczną mówić czy coś ;D (nie wierzę w takie namioty, tak swoją drogą xD)]
Tak, zdecydowanie był niepoprawnym romantykiem, ale takiego Leo obudziła w nim dopiero ona, kobieta będąca spełnieniem jego najskrytszych marzeń. To dla niej najpierw musiał, a potem z całego serca pragnął się starać, planując swoje doskonałe randki, rozmyślając nad prezentami, komplementami, a nawet zmieniając swoją garderobę! Wtedy, jeszcze za czasów, gdy mieszkali w Londynie, wydawało się to ogromnym poświęceniem. Teraz mógłby oddać za nią swoje życie, nie wspominając już o jakichkolwiek dobrach materialnych, bo te już się dla niego nie liczyły. Chyba, że - jak chociażby teraz - pozwalały mu podarować jej niezwykły, magiczny wręcz wieczór. Nie żałował więc starań, by uczynić tych kilka chwil wyjątkowymi i niezapomnianymi, a pieniądze naprawdę były tu najmniejszym problemem. Najwięcej namęczył się z utrzymaniem wszystkiego w głębokiej tajemnicy przed ukochaną, a biorąc pod uwagę jej niezwykłe umiejętności odczytywania jego myśli, naprawdę nie było to łatwe zadanie. Ale podołał mu, bo Spencer wydawała się zaskoczona wszystkim, co robił, więc nie mogła niczego się domyślać. A przynajmniej chciał, by jeszcze przez godzinę lub dwie żyła w błogiej nieświadomości.
W miarę, jak zbliżali się do namiotu, w Leo narastało znajome podenerwowanie, ale tym razem, zamiast niszczyć go od środka, sprawiało tylko, że wszystko wydawało mu się wyraźniejsze. Była to dla niego napędzająca do działania siła, dzięki której nagle miał wrażenie, że nic nie może się zepsuć, że wszystko pójdzie po jego myśli. Bo niby jak mogłoby być inaczej, skoro miał ten swój doskonały plan? I nie pomylił się nawet w tych punktach, w których wszystko zależało od Spencer, bo działała dokładnie tak, jak to przewidział, choć to z tym mogło być najwięcej problemów. Ale ona, tak jak myślał, zatrzymała się najpierw nad brzegiem jeziora, choć nie przyszło mu do głowy, że może zechcieć zrzucić buty! To jednak nie mogło niczego zepsuć, a jedynie rozczuliło go znacznie, bo nagle znów była jego drobną kobietką, którą z łatwością chował w ramionach, która znikała w jego objęciach. Z niezwykle ciepłym uśmiechem patrzył na nią, nie spuszczając uważnego spojrzenia z jej jaśniejących oczu, które zaczarowały go, jak zwykle. Ale tak rozkosznych doznań dawała mu więcej - choćby dotyk jej palców, łagodne muśnięcia, które sprawiały, że skóra na policzku paliła go, wydawała się wręcz płonąć. Albo pocałunek, jaki złożyła na jego wargach, zamykający w jednej chwili wszystkie emocje, którymi oboje chcieli się ze sobą podzielić. Albo nawet brzmienie jej głosu, który w wieczornej ciszy brzmiał jak najsłodsza melodia.
- Zobaczymy. - odparł tajemniczo, chwytając jej dłoń, by obrócić się w stronę namiotu. Znikąd pod śnieżnobiałym zadaszeniem pojawił się nakryty stolik i dwa krzesła. To tam poprowadził ukochaną, kiwając na czającą się w półmroku za linią wyznaczaną przez ostatnie świece kelnerkę, tym samym oznajmiając jej, że są gotowi. Kobieta zniknęła gdzieś, a w tym czasie oni zdążyli pokonać ostatni odcinek ścieżki prowadzącej do namiotu. Trzy grube, powstrzymujące podmuchy wiatru ściany osłoniły ich, sprawiając, że zupełnie nagle zrobiło się cieplej, prawie jakby weszli do budynku. Szybko okazało się, że ukryty w kącie stał niewielki grzejnik, który miał pilnować, by nie zmarzli podczas zaplanowanej kolacji - może nie było idealnie, ale na pewno niezwykle klimatycznie. Mieli zjeść kolację nad brzegiem pogrążonego w ciemnościach jeziora, mogąc patrzeć na jego gładką, granatową taflę.
I zaraz Leo zabrał od ukochanej płaszcz, przysuwając jej krzesło, gdy zajmowała miejsce przy stoliku, wybierając dokładnie to, na którym chciał ją posadzić, czyli to, z którego rozciągał się doskonały widok na jezioro i ciemną ścianę lasu na przeciwnym brzegu. A potem sam usiadł naprzeciw niej, poprawiając marynarkę garnituru; kątem oka zauważył, że spinki u mankietów, szczegół, który dotąd wydawał mu się niezwykle ważny, tkwią na swoim miejscu. To, nie wiedzieć czemu, dodało mu odwagi.
[nawias za moment ;)]
[a to, to ja wiem! xD dopsz :D ;p
;p wiesz, niektórzy podobno naprawdę lubią się uczyć xD ;p
no to spoko, ciesz się ;D haha, całe szczęście, bo się już poważnie zaczynałam martwić ;p ouu, fajno :D uwielbiam walca! i wiedeńskiego, i angielskiego <3 :D haha, taa ;p
haha ;p ale to nie takie fetysze, no wiesz co?! to już było poniżej poziomu :/ xD raczej dobrze z tą zołzą i wredotą strzelałaś, ale trochę... bardziej ;> ;p
(no, nie ma czego! :> haha, właśnie tak ;p chyba się nieźle dobrałyśmy, nie? ;> :D mhm ^^ haha, domyśliłam się xD oczywiście, no ba! przecież to jestem JA! ;D (haha xD))
ale to tylko góra na sześć godzin mogę chodzić, więc spoko, w sumie taki lajcik całkiem ^^
(oj, przepraszam - uwielbiam Twoje buziaki, tylko tak się trochę... wstydziłam przyznać ;> :*)
xD haha ;D
o jeżu, nie chwal się xD no widzisz, czyli trzeba było jednak poćwiczyć! ;p xD ale akurat Ty nie powinnaś mieć problemu z takimi zadaniami, mam rację? ;> po tych TYSIĄCACH komentarzy powinnaś już umieć ubierać myśli w słowa i w ogóle... ;> ;p NIE PYTAJ NAWET. znaczy oczywiście, że po, bo mnie zaciekawiłaś i, kurwa, traumę mam! -.- xD
no to super ;) ulżyło mi! :))]
[o, no to świetnie się składa ^^ oglądaj, oglądaj ;))]
[spoko, no przecież mówię, że ja to się nawet cieszę, że nie odpisujesz xD bardzo mi to jest na rękę ;p więc ja teraz sobie ogarnę jeszcze rosyjski i polski, a potem przyjdę odpisać i już będę znikać, chyba ;))]
Zastanawiał się, jak długo Spencer wytrzyma jeszcze bez niepotrzebnych, ale z całą pewnością dręczących ją od jakiegoś czasu pytań. Znał ją na tyle, by wiedzieć, jak bardzo męczy ją niepewność, ale tym razem również coś w jej postawie i uśmiechu, w oczarowanym spojrzeniu, jakim wodziła po całej otaczającej ich scenerii, mówiło mu, że po prostu chce się tym rozkoszować. A przynajmniej miał nadzieję, że nie włączy się ta część jego ukochanej, która musi zawsze wszystko wiedzieć, bo wtedy nie umknie już od dzielenia się z nią szczegółami, które naprawdę chciał zostawić dla siebie, bo mogłyby zniszczyć tę niesamowitą atmosferę. I im dłużej z ust Spencer nie padały kolejne pytania, tym bardziej Leo liczył, że już o nich zapomniała, zajęła myśli czymś innym, a może w ogóle wyłączyła umysł, postanawiając czerpać tylko z doznań zmysłowych? Tak, to też mogłoby być jakieś wyjście, ale pomyślą o tym z całą pewnością nieco później. Już w "tym" później, jak mówił sobie w myślach, mimowolnie drżąc z niecierpliwości, aż wreszcie nadejdzie odpowiednia chwila.
Ucieszył się jednak za wcześnie, skoro sądził, że Spencer mogła zaprzestać zadawania pytań. Jedno padło, ale wydawało się być dokładnie przemyślane, jakby liczyła, że dzięki temu wyciągnie z niego nieco więcej informacji, niż chciałby ich jej udzielić. Z trudem powstrzymał rozbawiony uśmiech, gdy uświadomił sobie, że o ile jego ukochaną ta niepewność niedługo może zacząć niepokoić lub nawet złościć, o tyle on czerpie z bycia tajemniczym wręcz dziką przyjemność. Przynajmniej teraz, bo wcześniej nie należał do najbardziej zrelaksowanych ludzi na świecie, ale już wszystko było w porządku, wieczór gładko osiągał kolejne poziomy, które tak starannie dla niego zaplanował.
- Powinnaś bardziej we mnie wierzyć, kochanie. - odparł gładko, a w tej samej chwili jego oczy rozbłysły rozbawieniem, choć usta nawet nie drgnęły, wciąż wygięte w delikatnym i czułym grymasie, który nie miał już prawa z nich zniknąć. Ale bawiło go to, jak mógł nieco pobawić się tajemnicą, jaką owiany był ich wspólny wieczór, choć trudno mu było uwierzyć, by Spencer nie domyślała się, co wydarzy się później. Ona i jej doskonała intuicja nie mogły zawieść w tej kwestii. Leo liczył tylko, że pozwoli mu na zaskoczenie się każdym, najdrobniejszym choćby szczegółem. Hej, nie po to się starał, by teraz zgasiła go krótkim stwierdzeniem: okej, wiem, o co w tym chodzi, rozumiem, ale wracajmy już do domu.
Zanim któreś z nich zdążyło powiedzieć coś jeszcze, pod namiotem znalazła się kelnerka z butelką wina i pierwszymi przystawkami. Ich kieliszki wypełniły się do połowy krwistoczerwonym alkoholem, a na talerzach przed nimi zmaterializowały się ich ulubione startery: gamberi, gnocchi, focaccia [musiałam! xD], wszystko świeże, ciepłe, pachnące tak intensywnie, że Leo miał wrażenie, jakby przenieśli się do włoskiej restauracji, w której te smakołyki zostały przyrządzone. I choć miał ochotę natychmiast sięgnąć po kawałek chrupiącego pieczywa z uśmiechającą się do niego oliwką, chwilowo miał inne, dużo ważniejsze zadanie: toast. Uniósł swój kieliszek, gdy tylko kelnerka znów zniknęła w mroku, a potem posłał ukochanej swój najlepszy uśmiech.
- Za przygotowany w dwadzieścia minut wieczór. - wymruczał, prawie nieświadomie pochylając się w kierunku Spencer, jakby chciał być teraz tuż przy niej, jakby o niczym innym nie myślał, jak tylko o tym, by objąć ją, pocałować. I rzeczywiście wzrok na chwilę zsunął mu się na jej wargi, ale szybko opamiętał się, przypominając sobie, że na to będą mieć później bardzo dużo czasu. A już na pewno nie powinien całować jej ponad stołem, bo to, znając jego, skończyłoby się katastrofą w postaci rozlanego wina. Później, powtórzył sobie.
[;D ^^
haha, u Ciebie też ją opowiadają? ;> xD
o, no to świetnie! :)) tak, tak, dobrze, że to już ma za sobą ;) to Twoje "chyba" daje do myślenia! xD haha ;p
kuźwa, no w ogóle nie takie fetysze, weź, co Ty sobie o mnie myślisz?! xD no kiedyś Ci może powiem, jak mi się zachce całą historię opowiadać, bo jak Ci napiszę tylko to określenie, które tak lubię, to sobie pomyślisz, że jestem chora ;D
(na pewno, nie sądzisz? ;> tak lepiej? xD ouu, miło :> ale w sumie, co się cieszę, przecież to sama prawda! :D ;p)
haha, trzeba sobie załatwić program pilotażowy ze stażem z Urzędu Pracy i też będziesz miała dodatkowy tydzień "wolnego" ;p a potem idź jeszcze na usuwanie ósemek zatrzymanych w kości, to ciekawe, jak się będziesz cieszyć z miesięcznej laby xD
(sama prawda, Kochanie :D ;p lubię buziaczki, ale Ty raczej z nimi nie przesadzasz, więc nie byłam przyzwyczajona, ot, cała historia! ;p)
no to jeśli jesteś pewna, że masz czym, to proszę, nie krępuj się... ;D ;p no czytanie ze zrozumieniem! ;p wiem! ;D :D ech, złośliwy klucz, ale nie martw się, jakoś się zawsze wstrzelisz ;p NO WIEM! ale to było silniejsze ode mnie! weź, nie dokończyłam, bo nie byłam w stanie, no kurwa, co to w ogóle jest?! -.- xD
em... taak, bo ja wiem, o co/o kogo chodzi xD w każdym razie - idę do łóżka, bo nastawiłam sobie budzik na straaaasznie wczesną godzinę, żeby wstać i jeszcze się pouczyć ;p także znikam, jutro będę po trzeciej (może grubo po trzeciej? ;p), ale już będę się starać wszędzie odpisać, bo zaległości mam spore. do spisania, dobrej nocy :* :)]
[pojawię się dopiero za jakieś dwie godziny - zakuwam, wciąż albo znowu, bo się okazało, że po prostu NIE WOLNO mi mieć wolnego popołudnia w ciągu tygodnia -.- ale rosyjski ogarnęłam i mam szóstkę na semestr, więc w sumie zniosę wszystkie niedogodności ^^ później odpiszę najpewniej tylko tutaj, znowu, ale już wiem, że się nie będziesz złościć, pamiętam :> no i, oczywiście, będę się starać nadrobić braki, ale nic więcej nie obiecuję. miłego ;))]
W zamyśle miała to być prosta, przewidywalna romantyczna kolacja przy świecach, gdy będą spoglądać sobie w oczy, całować się nad pachnącymi smakowicie makaronami, dzielić deserem z jednego pucharka. Nie chciał od tego wieczora wiele - ot, miłego nastroju, radości ukochanej, odrobiny dobrego jedzenia i niewielu słów. W rezultacie jednak nieśmiały zarys zwyczajnej randki rozrósł się w rozbudowane, angażujące dużo więcej środków, niż mógł to przewidzieć przedsięwzięcie. Ale nie żałował, bo Spencer z każdą chwilą coraz mocniej utwierdzała go w przekonaniu, że żaden trud, na jaki musiał się zdobyć, nie poszedł na marne. Widział, jak zaskakuje i zachwyca ją każdy drobiazg, jak mięknie z kolejnymi łykami wina, a każdy następny wybuch radości odmalowuje na jej twarzy coraz wyraźniejsze piętno. Dla niego jednak istniała tylko ona, bo na niej zamykał się świat - jej oczy pochłaniały wszystkie światła miast, każdy płomień otaczających ich świec; usta nosiły ślady każdej radości, na jaką można się zdobyć, każdego pocałunku, jaki można dzielić. Była jednocześnie tylko jego i należała to wszystkich po trochu, bo nie była tylko sobą, ale jakąś cudowną hybrydą. Była doskonała, pozbawiona wad, tak idealna, jakby ktoś namalował ją i ożywił, wybierając odpowiedni zestaw cech i zachowań. I rzeczywiście była już tylko jego.
Kelnerka, która obsługiwała ich tego wieczora, bardzo szybko zniknęła im z oczu, a choć w kieliszkach nie ubywało wina ani na talerzach nie brakowało jedzenia, jej już nie widzieli. Była jak cień, którego nawet nie zdołali zarejestrować, tak dyskretnie przemykała obok nich, znikając zaraz potem w mroku za linią wyznaczaną ostatnimi świecami tuż przy linii wody. I zaraz znów zakręciła się wokół nich, podając danie główne, ale tym razem również żadne z nich nie zarejestrowało tego ruchu, bo byli zbyt skupieni na sobie, by choćby rzucić okiem na talerze! Ale czy mogli narzekać? Przecież to nie jedzenie było głównym punktem wieczoru, a właśnie oni, tylko oni. Leo nie miał zamiaru żałować ukochanej uwagi, ale też czuł, że brakuje mu słów, jakby wszystko w nim odmawiało mu posłuszeństwa, onieśmielone postacią kobiety, jej żarcikami, trafnymi uwagami, błyskotliwością i inteligencją. I rzeczywiście czuł się przy niej jak idiota, ale nie mogło mu to przeszkadzać, bo wiedział, że tak właśnie powinno to działać. Ale pamiętał dokładnie, co wydarzyło się, gdy odwiedzili to miejsce ostatnim razem, więc z czystym sumieniem mógł się z ukochaną tym podzielić. Nawet nie myślał o tym, że może zrobić z siebie głupka, to nie było ważne.
- Nie tylko ja oszukiwałem! Chciałaś mnie utopić! - odparł pogodnie, słysząc jej zarzuty. Doskonale wiedział, jak dokładnie to było, ale akurat tego nie uważał za tak ważne, choć wspomnienia z tamtej nocy starannie zachował w pamięci, odtwarzając je, ilekroć miał gorszy dzień. Szczególnie w ostatnim tygodniu, odkąd wrócił do domu, myśl o magicznym wieczorze nad brzegiem jeziora nastrajała go pozytywnie. I teraz też wspomnienia wróciły do niego, przez moment nie pozwalając mu zebrać myśli, ale gdy Spencer uspokoiła się, również w jego głowie zapanował porządek.
- Pomyślałem wtedy, że z tobą przy boku nic nie może mi się nie udać. - wymruczał miękkim, rozkosznie ciepłym tonem, pochylając się w kierunku ukochanej i znów odnajdując jej dłoń pomiędzy nakryciami. - W najtrudniejszym momencie życia dzięki tobie poczułem się silny. Dlatego wybrałem to miejsce. Jest ważne. - wyjaśnił powoli, jakby bardzo zależało mu na tym, by Spencer zrozumiała, co ma na myśli, co chce jej przekazać. Nie mógł mieć jednak wątpliwości, że tymi kilkoma słowami przypomniał jej, o co chodziło tamtego wieczora, czego tak bardzo się bali, a co jednak nie rozdzieliło ich. Wszystko się ułożyło, bo byli razem, a tamte chwile na pomoście w jakiś dziwny sposób wydawały się Leo być symbolem tego ich połączenia, ich niespotykanego, wyjątkowego związku.
A potem uznał, że dość już tej powagi, więc pospiesznie wrócił do lżejszych tematów, znów podsuwając Spencer pod wargi co ładniejsze kąski ze swojego talerza. Jeszcze nie pora na duże słowa, upomniał się, upijając łyk wina, starannie przeliczając, na jak wiele alkoholu może sobie jeszcze pozwolić, by nie stracić nad sobą kontroli i zachować trzeźwość umysłu. Wszystko musiało być idealnie, nie miał tolerować żadnych, najdrobniejszych choćby wpadek. Nie w tak ważnym dniu.
[dzięki ;p no, też nie zawsze, ale to już szczegół ;p dzięęęki :D tak mi się jakoś udało ^^
powiedzmy, że ogarnęłam :/ ale dobrze, Ty miałaś co robić, już się oduczam wyrzutów sumienia, że Cię tak bez wątków zostawiam ;)
haha, no tak myślałam właśnie ;D
a, no chyba, że tak ;p może później... ;> xD zastanowię się ;D najwyżej, to Ty uciekniesz z krzykiem od takiego dziwnego świra xD
(haha, cieszę się, że Ci przypasowało ;D oczywiście! ^^)
no tak właśnie myślałam! o, tego to byłam pewna! xD
(no raczej! :D wiem, właśnie zauważyłam ;D też racja! ;p)
ech... a pozwolisz, że tego Twojego raju nie skomentuję? :/ xD bo się robię coraz bardziej zazdrosna! ;p no powinno Ci się chcieć, nie? ;p taa ;p
pewnie tak :/ ja to takie duże, przewrotne dziecko jestem, trzeba się z tym liczyć xD uprzedzałaś, już więcej się nie sprzeciwię, prze pani... -.- xD
a, no to już ogarnęłam ;D i jak film? bo zwiastun mi się bardzo spodobał i chyba w jakiejś wolnej chwili sobie zobaczę, ale muszę wiedzieć, czy warto ;p ;)]
Zastanawiał się, jakim cudem zdoła w najbliższym czasie oderwać od Spencer spojrzenie, skoro teraz każde najdrobniejsze drgnięcie w jej twarzy, każdy ruch wywoływały szybsze bicie jego serca i prawdziwy, gorący zachwyt, jakby obserwował rzadko spotykane zjawisko. I w pewnym sensie tak właśnie było, bo tej kobiety nie miał przy sobie często nawet w tych momentach ich związku, które wspominał najlepiej, bo wtedy widział w jej oczach raczej radość, spokój i poczucie bezpieczeństwa niż tę słodką mieszankę, którą teraz jaśniało jej spojrzenie. Przede wszystkim był doskonale świadomy, jak bardzo wciąż jest zaskoczona, ale również w pewnym stopniu rozczulona tym, co przygotował, a dzięki pewności, że nie ma nic, co mogłoby nie spodobać się jego ukochanej, i dla niego cały ten wieczór miał inny smak. Było mu... dobrze. Był szczęśliwy i dzielił się tym, nie chowając przed Spencer swojego uśmiechu, swojej radości, swojego szczerego pragnienia, by wszystko trwało jak najdłużej, by każdą sekundą mogli delektować się w nieskończoność!
Ale czas mijał, od jeziora zaczęło wiać mniej przyjemnym chłodem, a niektóre z otaczających ich świec zgasły, zdmuchnięte gwałtowniejszym podmuchem. To jednak nie mogło zepsuć im humorów - z niesłabnącym entuzjazmem pochylali się nad stołem, nieświadomie zbliżając się do siebie, nurkując łyżeczkami w słodkim deserze, których pachniały teraz ich wargi. Leo czuł już na języku ten smak, a to tylko potęgowało w nim pragnienie, by nareszcie pocałować znów Spencer, ale... jakimś cudem zdołał się przed tym powstrzymać. Znów nabrał na czubek łyżeczki porcję kremowego puchu i zbliżył do ust ukochanej, uśmiechając się teraz nieco bardziej zaczepnie, jakby sprawdzał, jak długo wytrzyma. On sam był już na skraju, czując znajome mrowienie w wargach i niecierpliwiąc się w oczekiwaniu na magiczną chwilę, w której znów będą tak blisko, jak tylko się da, wymieniając oddechy. Ale ta niepewność i to oczekiwanie również dodawały słodyczy, bo tylko zwiększały napięcie i podekscytowanie, jakby czekali na coś wielkiego, nie tylko na przelotny pocałunek. I rzeczywiście, gdy wreszcie ich usta się złączyły, nie była to ta sama pieszczota, jaką obdarzali się na co dzień, a raczej coś dużo bardziej niezwykłego - tak samo jak ten wieczór i chwila, w której pochylili się zgodnie nad pucharem deseru i zatonęli w pocałunku. Usta Spencer smakowały mu słodko, zachwycając miękkością, o której zdawał się zapomnieć, jakby nie doznał jej już od dawna, ale też wydawało mu się, że całe wieki nie całował ukochanej. Ba! Wydawało mu się, że minęły wieki, odkąd zaparkowali na skraju lasu i zeszli tutaj, do ich magicznego zakątka. Jak mogli nie zauważyć, że tak długo ich nie było?! Ale zaraz opamiętał się, a raczej zwyczajnie zapomniał o całym świecie, bo myśli wypełniły mu już tylko usta Spencer, przytknięte do jego ust.
Nie miał pojęcia, jak wreszcie udało mu się przerwać ten wyjątkowy, czuły i ciepły pocałunek, ale robił to z żalem, wykorzystując całą siłę swojej woli, by zmusić ciało do ruchu. Wyprostował się na swoim miejscu, zwiększając odległość dzielącą ich usta, by już go nie kusiły doskonale wycięte wargi Spencer, a potem uśmiechnął się lekko. Choć był to jedynie nikły, wręcz ledwo zauważalny grymas, jego emocje pozostały aż nadto widoczne - najprawdziwsze szczęście biło od każdego centymetra jego postaci!
- Przejdziemy się? - zaproponował nagle, ale tak swobodnie, jakby pytał o jaki oczywisty drobiazg. Poczekał jednak na odpowiedź, co nie było do końca w jego stylu, a potem wstał i podał Spencer jej płaszcz, z troską upewniając się, że zapięła go pod samą szyję, by czasem ich magiczny wieczór nie skończył się przeziębieniem. Sam ubrał się pospiesznie, by zaraz dołączyć do ukochanej, czekającej na niego u początku tej samej wąskiej ścieżki, która z plaży przywiodła ich do wnętrza namiotu. Tak podał jej ramię i poprowadził w mrok.
[nawias za momencik ^^]
[aż tak źle? :/ musisz mi wytłumaczyć, bo wiesz, że nie oglądam :>
no tak, w sumie racje ;) tak właśnie ;p oj tam, taki drobiazg... :D ;p
chciałabym, żebyś miała rację! :) zobaczymy jutro, jak dostanę już kartkę z zadaniami :/ ;p jasne, że tak, ale jakoś zawsze mam wrażenie, że mogłam się bardziej sprężyć i wszystko bym ogarnęła -.- już i tak zapieprzam jak jakaś porypana, ale wiesz, mam przerost ambicji albo coś w ten deseń xD
;p
kiedy mnie bardzo ciekawią właśnie te domysły! xD ale dobrze, niech będzie, na dobranoc Ci powiem: suka. lubię, gdy ludzie mówią o mnie, że jestem suką (nieważne, jak to okraszają, ale wszelkie dodatki w stylu "zimna" albo "wredna" już mnie nie ruszają ;p), ale to naprawdę jest cała długa historia! w skrócie: moja "młodość" w szkołach nie była różowa, więc teraz, hm, powiedzmy, że kreuję się na kogoś, komu wszystko zwisa... no, wiesz chyba, o co mi chodzi? ;> i ta sucz się tak ładnie w to wpasowuje ;p to jak, zwiewasz? ;> xD
(no to bardzo dobrze się, hm, nadziejowałaś xD)
no, co to za różnica w końcu, nie? ;p zęby to zęby! :D ;p
(doceniam, oczywiście, że doceniam! :D o, nie, nie zrobisz mi tego! ;p)
dziękuję, łaskawco! xD bez komentarza, tak? ;p Twoje "teoretycznie" mówi samo za siebie ;D ;p
haha, powinnaś chyba ;p no właśnie! więc nie jestem w tym osamotniona! xD w porządku, prze pani. będę pamiętać o stosownym zachowaniu. :>
a, no to spoko, napisz, jak już obejrzysz ;) ja i tak przed przyszłym piątkiem tego nie ruszę, także poczekam ;)) oł, znam to aż za dobrze! teraz codziennie przedzieram się przez zaspy w parku, istna masakra! idę do szkoły dwa razy dłużej, niż normalnie :/ więc ewentualnie tych spóźnień mogę nie potępiać, o! łaskawa będę xD
a teraz znikam już, bo właśnie wstaję jutro na siódmą - muszę zaliczyć kurs z resuscytacji -.- i nie pomaga tłumaczenie, że już miałam, że za miesiąc czy dwa przed Woodstockiem będę miała znowu! no szlag mnie trafia, bo przez to cholerstwo spędzę dwie godziny dłużej w szkole, chociaż będzie to trwało góra 20 minut -.- ale nieważne, i tak będę w domu wcześnie, bo w okolicach trzeciej, a przynajmniej taką mam nadzieję ^^ dobrej nocy, do spisania jutro! 3m się :))]
[nawet się nie spodziewałam, że brak odpowiedzi od Ciebie tak mnie zdziwi! :D ;p ale spoko, przeżyłam ten szok jakimś cudem xD ale teraz jestem tylko po to, żeby dać Ci znać, że mnie... nie ma ;p znaczy wróciłam ze szkoły trochę wcześniej, muszę tę dodatkową godzinę wykorzystać, więc porywam swojego faceta na randkę ^^ będę koło siódmej, myślę, że nie później ;) miłego popołudnia! :))
btw. tylko tego cudnego określenia nie nadużywaj! :D ^^]
[haha, no tak, to nie jest do mnie podobne xD ;p spoko, przecież rozumiem - i tak jesteś lepsza ode mnie z tym odpisywaniem, nie? ;> ;)) dzięki ;) ale jadłam cuda! <3 tarta snickers, kokosowa czekolada na gorąco, a do tego uspokajająca herbatka z miętą i werbeną :>> jak to cudownie móc zajeść doła! :D ;p
to dobrze ;p
OK, teraz ogarnęłam ;) będę mogła jakimś skrawkiem wiedzy zabłysnąć, dziękuję ^^ ;p
a, no jasne ;) okej, mogę nie być... ;>
w sumie... chyba mogło być gorzej ;p może dostanę tróję, a to mnie nie zadowala, ale przynajmniej coś napisałam ;p myślisz, że tego nie wiem? tylko jakoś nie potrafię wprowadzić tego w życie :/
hahaha, spoooko, więc chyba już nie będę pytać, żeby się nie narażać na to, że ulegniesz i mi coś powiesz xD mówiłam! ;p "powiedzmy"? tak właśnie myślałam :/ ale mam wrażenie, że źle się wyraziłaś, więc też Ty źle to odebrałaś - nie miałam na myśli użycia obraźliwego, którym niektórzy lubią określać kobiety, a raczej zwrot, który wskazuje na to, że lepiej ze mną nie zadzierać. nawet słownik slangu zawiera definicję, że jest to określenie osoby, która jest szczera do bólu i dąży do swojego celu po trupach. cała ja :D trochę lepiej to teraz brzmi? ;>
(:D ;p)
o, no jasne! albo tak cztery losowe - to by cudnie wyglądało xD
(no doceniam, doceniam, nie martw się ;p nie będę się targować, ale ufam, że nie ^^)
;D a czemu tylko "powiedzmy"? xD haha ;p
wiem! xD bardzo się cieszę ;p ale że co? nic takiego nie czytałam, nie dotrwałam do bardziej, hm, pikantnych fragmentów xD więc powiedzmy, że nie wiem, o co Ci chodzi... ;D
;)) ta, cudnie! -.- ;p ou, no wiem, o co chodzi, niefajno. ja też dzisiaj miałam tak mokro, że wody po kostki, w ogóle nie dało się iść :/ haha, ale się nie wypieprzyłaś! :D
zaliczony! a to nawet te 20 minut nie trwało, bo facet mi tylko dał przypadek, w sensie wypadek, miałam tego kolesia przed sobą i musiałam go uratować xD a on mi zaczął po chwili oddychać, więc tylko go w bocznej ustalonej ułożyłam i dwa razy sprawdziłam, czy oddycha, tyle ;p
już się zabieram za odpisywanie ;)]
Poprowadził ją za linię ostatnich świeczek, gdzie nie docierało już rzucane przez nie, rozdygotane podmuchami wiatru światło. Tej nocy mrok był jednak łagodny, a powietrze czyste i przejrzyste, choć po niebie snuły się chmury, przez które dzielnie przedzierał się księżyc, rzucając srebrzystą poświatę na powierzchnię jeziora i muskając nieznacznie czubki drzew w pobliskim lesie. Sceneria była iście bajkowa, nawet bez tych wszystkich świec i lampionów, o czym przekonali się po chwili, gdy już wszystkie płomienie zniknęły z pola ich widzenia. Za plecami zostawili namiot i ścieżkę, którą dotarli nad jezioro, wyznaczoną małymi światełkami, zmierzając w kierunku mrocznej ściany lasu, dzwoniącej chrobotami i złowrogimi piskami dzikich zwierząt. Poza tymi dźwiękami i odległym, ledwo słyszalnym szumem wiatru w tle, było zupełnie cicho, jakby cały świat na raz zamilkł, by dać im tę chwilę niesamowitej bliskości, intymności pomimo dzielących ich ubrań i centymetrów. Bo Leo czuł, że są teraz tak blisko siebie, jak nie byli już od bardzo dawna. Temu właściwie nie powinien się dziwić, bo przecież dopiero od nieco ponad tygodnia byli znów razem po kilkumiesięcznej przerwie, ale i tak wydawało mu się, że dzieje się pomiędzy nimi coś wyjątkowego. Coś, czego nie sposób opisać słowami, choć na to nigdy nie liczył - byli na takim etapie, że nie musieli już wiele mówić ani zbyt wielu rzeczy nazywać. Wystarczyły im przelotne choćby spojrzenia, uśmiechy, drgnięcia w twarzy. Ale tego wieczora chodziło o coś więcej, jakby słowa, które dopiero padną, już zbliżyły ich do siebie i dały jakąś magiczną moc. A może tylko mu się wydawało.
Szli teraz równolegle do brzegu jeziora, ale trzymając się trawiastego pasa tuż za linią plaży. Woda falowało miękko po ich lewej stronie, po prawej zbliżał się gęsty, ciemny las, pochylając się już nad nimi, jakby chciał ich pochłonąć, zamknąć w swoim mroku. Od tego ochraniały ich jednak falujące na powierzchni jeziora iskierki, jak promienie odbitego słońca, które rozjaśnia mrok. Linia brzegu biegła teraz po łuku, a oni podążyli za nią, milcząc, by w skupieniu nasycać się magią tego wieczora i sobą nawzajem. Spoglądali na siebie, obejmowali się, ale na tym poprzestawali, jakby wciąż czekali na lepszy moment na pocałunki. A może to tylko Leo powstrzymywał się, by nie psuć niespodzianki, przy której pieszczoty miały smakować słodko, dużo bardziej słodko, niż zazwyczaj. Sam nie do końca rozumiał, dlaczego trzyma się tych swoich głupich postanowień, ale już nie odpuszczał, bo i tak nie miał ku temu żadnych powodów. A potem nie mógł się już wycofać, bo dotarli prawie na skraj lasu, do miejsca, gdzie niemal zupełnie pochłonął ich mrok, gdy gęste korony drzew zakryły tarczę księżyca. Tam, nieco po skosie, wyrastał znajomo wyglądający pomost, wybiegający daleko w jezioro, jakby chciał przeciąć je na pół. Białe, zużyte deski były niemal zupełnie przykryte puszystym dywanem, który dopiero po dłużej chwili przybrał kształt rozsypanych na pomoście płatków róż. W ciemności trudno było określić ich kolor, ale z pewnością były czerwone, choć księżyc barwił je na biało i srebrno. Część płatków, niesiona wiatrem, zsunęła się do wody, tworząc wokół pomostu obręcz, która miała wskazywać, gdzie wszystko się wydarzy.
Wszystko, powtarzał Leo z myślach, z cieniem podenerwowania zapraszając ukochaną do wstąpienia na deski. Uśmiechał się przy tym nikle, powstrzymując słowa - nawet, gdyby wiedział, co powiedzieć, ta chwila niczego od niego nie wymagała. Dopiero za chwilę, dopiero później, gdy wszystko wokół nabierze odpowiednio wyraźnych kształtów.
I poprowadził ukochaną po skrzypiących pod ich stopami deskach, trzymając ją blisko siebie, w razie gdyby obcas jej czółenek miał natrafić na przerwę pomiędzy szkieletem pomostu. Ale nie tylko dlatego przyciągał ją ciasno do swojego boku, a to musiało być dla niej jasne - nie wątpił, że już wszystkiego się domyśla. Tym razem jednak już nic go to nie obchodziło, bo to był punkt, w którym pewne słowa miały po prostu paść, niepowstrzymywane niczym więcej, uwolnione w najważniejszym, ale doskonałym do tego momencie... Jeszcze nie teraz. Za chwilę.
[właśnie ;p dokładnie ^^ oj tak :D :)) całe szczęście! ;D
oczywiście, że będę chciała! bez tego, to mi tak... łyso, bo się w ogóle nie orientuję ;p
chyba tak ;p no to świetnie ^^ ale to już nie zobaczysz tej swojej pracy, tak? lipa :/ OK! :D
wiem ;p Ok, może nie mówiłam ;p / mówiłam już kiedyś, że najchętniej to bym z Tobą porozmawiała tak po prostu, twarzą w twarz? bo właśnie teraz aż mnie rwie, że nie mogę Ci wszystkiego wyjaśnić z moją cudowną gestykulacją, parsknięciami i w ogóle xD bo mam wrażenie, że teraz coś Ci się tam zaszyło w głowie po tych moich marnych wyjaśnieniach, i, no cóż, tracę uzbierane punkty ;> po pierwsze: co do postawy ochronnej pewnie masz rację, aczkolwiek ja nie bardzo lubię się do tego przyznawać, bo naprawdę chcę już być tą silną Karolą, którą się stałam, tylko to nie zawsze wychodzi. po drugie: to stąd wzięło się to moje "kreowanie", a nie z jakiejś chęci udawania kogoś, kim nie jestem; po prostu ludzie, z którymi nie jestem blisko, którzy mnie nie znają, którzy mogą mnie zranić, skrzywdzić czy w jakikolwiek sposób dotknąć, nie wiedzą, że tak naprawdę mam te swoje ciemne dni, doły, wkurwy i inne paści. po trzecie: myślę, że znasz mnie wystarczająco, żebym mogła stwierdzić, że poznałaś tę prawdziwą mnie - bo tutaj nie udaję, nie muszę; Ty nie oceniasz (za co Cię uwielbiam! :>), ja nie zakładam żadnych swoich masek "dla obcych", więc wszystko jest tak, jak powinno. i pewnie też masz rację, że ta suka nie do końca do mnie pasuje, bo to nie jestem ta ja, która piszę tutaj, która idę na medycynę, która cierpię na przerost ambicji ;D bardzo trudno to określić tak do końca, więc... przekonasz się o wszystkim, gdy się spotkamy ;) myślę, że nie jestem najgorsza, nie powinnaś się rozczarować! :D (patrz! ćwiczę nieskromność! xD) swoją drogą: jakie są Twoje trupy w szafie? jakaś inna Aga w szafie może? ;>
no właśnie! bardzo oryginalnie! xD
(i dobrze :D a to... źle, że ufam? ;> xD)
a, no niech będzie ;p
kuźwa, no dobra, przeczytałam kawałek, ale nie całe xD i to chyba oczywiste, że będą bardziej odważne, nie? ;p a Ty co, taka święta, że nie przeczytałaś? xD ;> no, niech będzie, że wiem... ;D ;p
ja też tak myślałam ;p
nie przejmuj się - już przecież kończymy, nie? xD oj, nie marudź! miało być bez marudzenia! :/ ;p dobrze, poczekam, nic mi się nie stanie ;) odpisałam na Krakowie, zabieram się za NYC, chociaż nie wiem, czy zdążę, bo jakoś nie mam na Lee weny :/]
[uciekam teraz na trochę, potem przyjdę jeszcze odpisać tutaj i będę szła spać, bo ledwo żyję ;p dzisiaj spałam jakieś pięć godzin, stanowczo za mało jak na mnie ;p ;)]
Niebywale trudnym zadaniem okazało się teraz spojrzeć w oczy Spencer, bo czuł już, co czeka na niego odbite w zieleni tęczówek, co czai się za znakami zapytania i poprzednią niepewnością. Nie mógł być pewien, że chce to zobaczyć, bo nagle stracił swoją niezachwianą dotąd wiarę, że wszystko jest i pozostanie już na swoim miejscu. Było to jednak jedynie mgnienie, krótki przebłysk, który opuścił go niemal w tej samej chwili, w jakiej się pojawił. Nie liczył się już później, nie miał takiego brawa, ale to zawahanie wstrząsnęło Leo do głębi. Dobrze, że zaledwie ułamek sekundy później odzyskał swoją nadzieję i wiarę, z którą zdołał odwrócić się do Spencer. Nie uśmiechał się już, wręcz przeciwnie - był zupełnie poważny, bez śladu grymasu na twarzy, ze lśniącymi nikle oczyma, jakby i ich światło próbował powstrzymać. I gdy skrzyżował z ukochaną spojrzenie, przekonał się, że miał rację, bo odczytał z jej zielonych oczu wszystko, czego mógł się po nich spodziewać, ale, wbrew temu, czego się obawiał, nie spłoszyło go to. Wręcz przeciwnie - dodało siły i uspokoiło, a wraz z kolejnym głębokim wdechem wszystko znalazło właściwie miejsce. Słowa, tak starannie planowane, ułożyły się w doskonałą całość. I popłynęły.
- Gdybym chciał zabrać cię, kochanie, w miejsce, gdzie zaczęło się nasze uczucie, przez całą noc wędrowalibyśmy po Londynie, nie mogąc się zdecydować, co zasługuje na to szczególne miano. Może wreszcie znaleźlibyśmy kompromis, ale niewątpliwie nie byłoby to łatwe zadanie, bo niby jak mielibyśmy wybrać pomiędzy Hyde Parkiem a moim mieszkaniem? Naszą ulubioną herbaciarnią a twoim łóżkiem? Na pewno zaczęliśmy tam, w Londynie, ale rozwinięcie piszemy tutaj. Także tutaj - podkreślił, potupując w skrzypiące deski podestu, na którego krańcu stali teraz. - gdzie moje uczucie zamieniło się w pewność. To tu pokazałaś mi, jak to jest być razem na dobre i złe, a zrobiłaś to z taką łatwością, że do teraz nie mogę odkryć jej sekretu. Ale chcę mieć go w swoim życiu. I chcę pisać z tobą nasze zakończenie.
Z tymi słowami wypuścił z uścisku jej dłonie, które wcześniej trzymał pomiędzy palcami, jakby bojąc się, że Spencer zaraz mu ucieknie. Ale teraz wyglądało na to, że jej zaufał, bo puścił ją wolno, jakby miał pewność, że już nie będzie chciała zwiewać, że się nie przeraziła. Nawet jakiś nikły, nieco figlarny uśmiech zamigotał na jego ustach, gdy odsunął się o pół kroku, przyklękając przed nią na jedno kolano. Z dłoni trzymał wyczarowane z powietrza aksamitne, pudełeczko, które zawisło dokładnie na poziomie jej dłoni, gotowe do otwarcia.
- Spencer Ario Lucy Weber Collins Hoult... Wyjdziesz za mnie? - zapytał wreszcie mocnym i pewnym głosem, jakby jedyne, na co liczył, to "tak". Mylił się, zakładając, że właśnie je usłyszy?
[nawias za minutkę ;)]
[no to bardzo się cieszę :D to przynajmniej dodaje im (i potem mi, gdy będę peryfrazować Twoje słowa xD) wiarygodności! :D ;)
no chyba ;p a, rozumiem ;) no to spoko ^^ dzięki ;) pewnie nie ;p / no właśnie! znowu to robię! ciągle zapominam, jak bardzo słowo pisane różni się od mówionego :/ ;p niepokoi mnie trochę to Twoje "może", wiesz? bo nie zaprzeczyłaś, że tracę u Ciebie punkty. mam się martwić? pewnie znowu masz rację ze swoim skromnym zdaniem, bo rzeczywiście wielu jest takich, którzy się choćby w pewnym stopniu chowają. tylko w moim wypadku to wszystko jest trochę bardziej skomplikowane, bo to nie chodzi o to, że ja naprawdę jestem tą suką, tylko tak właśnie odbierają mnie obcy ludzie - ale jedynie w sytuacjach, w których sama tego chcę, bo wiem, że tak mi będzie łatwiej. ale wszyscy wokół mnie wiedzą, jaka jest prawda, tylko też ich w pewnym stopniu cieszy ten mój mechanizm obronny. bez niego kiedyś byłam wiecznie zapłakanym czymś z krzywymi zębami, a teraz co? uparłam się, zadarłam brodę i przestałam płakać, stałam się kobietą, naprawiłam zęby. ale nawet do tej Karoli nie pasuje "suka", tu się z Tobą w zupełności zgadzam, tylko pomyśl, jak wygląda to z zewnątrz. naprawdę nieźle mnie znasz, bo nie miałam powodów, by choćby w pewnym stopniu się przed Tobą nie otwierać (jak teraz, chociażby :>), więc Tobie trudno to ocenić, to zrozumiałe. ale zastanów się, co byś pomyślała, gdybyś nie miała pojęcia o niczym, a tylko zobaczyła dziewczynę skupioną tylko na sobie, dążącą do jakichś swoich pozornie nieosiągalnych celów i absurdalnych marzeń. patrzysz na mnie i myślisz "suka", bo tak to właśnie wygląda. czy teraz zabrzmiało to sensownie? ;> a ja Ci nawet mogę obiecać, że nie, bo w Krakowie zjawi się Roma, ot co! :D e tam, nie ma takiej opcji, Aga! o ile tylko będziesz miała wszystkie jedynki na miejscu ^^ ;p (jesteś ze mnie dumna? ;> xD) wychodzę z założenia, że każdy ma jakiegoś trupa, pytanie tylko, jaki jest Twój ;>
hihi ^^
(no właśnie tak myślałam :D to dobrze ;p)
taką miałam nadzieję ;p ;D
nie, nie do końca - przeczytałam jakieś 20 pierwszych wersów, nie więcej, jeśli chcesz wiedzieć ;p ale może sięgnę po całość, żeby się dowiedzieć, o co tyle szumu ;> xD oczywiście, że oczywiste! ;p no teraz to mi się nie wykręcaj! przeczytałaś! wiem to, czuję! xD
nie tylko ode mnie, przecież razem wątek piszemy, nie? ;)) nie piszesz tego samego, a już na pewno ja niczego takiego nie zauważyłam ;) a co Ci się z wenem stało? zmęczony? :>
o, to cudnie! :D właśnie tego się spodziewałam: że to nie będzie nic pozornie specjalnego, taka prosta historyjka, ale coś tam się będzie kryć :D no to super, obejrzę niedługo ^^
a teraz znikam już, bo ledwo żyję ;) nie mam bladego pojęcia, o której będę jutro, bo mam całe popołudnie zapchane, ale o ósmej już na pewno pojawię się z wątkami :D miłego dnia jutro, a teraz: dobrej nocy i... erotycznych, o! ^^ :D]
[utknęłam znowu u siostry z jej zakazanym komputerem, więc będę na blogu dopiero, jak wrócę do domu, czyli koło dziewiątej. normalnie wiedziałam, że tak to będzie wyglądać dzisiaj :/ mogę liczyć, że mi wybaczysz zarówno dzisiejszą nieobecność, jak i cały ten zakręcony tydzień? już teraz naprawdę ostatnie takie dni, bo niedługo idę do pracy, czekają mnie zupełnie wolne popołudnia i w ogóle ^^ ładnie proszę o cierpliwość :> i życzę miłego wieczora, do spisania później ^^]
[przecież wiesz, że nie umiem się nie przejmować! a jeszcze teraz mam w naszych historiach takie braki, że ja pierdziele, więc nie pozostaje mi nic innego, jak przepraszać :> ach, no to dla mnie dobrze, dla Ciebie trochę mniej. niefajno, że tak Cię męczy. ale już jest trochę lepiej, tak? mam nadzieję, że tę noc będziesz miała spokojniejszą :) a, znowu zapomniałam o meczu! ;p poproszę relację, oczywiście ^^
haha, no nieważne już! ;p / aż tak? to teraz wychodzę na dziołszkę z zaburzeniami osobowości albo jakąś schizofrenią -.- xD ale już się tłumaczę: to naprawdę nie jest łatwe do wyjaśnienia, szczególnie w słowie pisanym. jeszcze nikomu nie opowiadałam o sobie w ten sposób, nie musiałam, ale też nie chciałam, bo doskonale wiedziałam, że to będzie trudne, a teraz tylko się w tym zdaniu utwierdziłam. i nie będę już walczyć, plątać się w zeznaniach :) cieszę się, że nie tracę punktów, ale mam nadzieję, że mówisz szczerze, a nie tylko dlatego, że już zaczynam Cię męczyć albo nie chcesz, żebym poczuła się źle (o czym, swoją drogą, mogło świadczyć Twoje "tak sądzę"...) :) nie mogę się z Tobą nie zgodzić, jeśli chodzi o tę wiarę w siebie, ale to jest teraz, kiedyś było ze mną inaczej. i nic zapłakanej Karoli nie pomogłoby potrząsanie ani cokolwiek w tym stylu. ja też cieszę się, że Ci to wyjaśniłam, a przynajmniej próbowałam, ale najbardziej się cieszę, że Ty się cieszysz ^^ myślisz, że wtedy nie byłoby moich tłumaczeń? ;p na szczęście nie jesteś obca, więc nie musimy się nad tym zastanawiać :)) dla większości ludzi jest to raczej powód do puknięcia się w głowę i stwierdzenia "idiota" z takim głupkowatym uśmiechem. znam to aż za dobrze, bo przez większą część tych moich siedemnastu lat właśnie z taką postawą się spotykałam. zaszyło mi się więc, że jestem idiotką ;p kolejny nieco delikatny temat, wiesz? bo tak naprawdę nie wydaje mi się, żebym mogła tak po prostu być sobą, ale już nie mówię tu o maskach, postawach, grach czy czymkolwiek takim. chodzi mi o to, że każdy zmienia się w zależności od tego, z kim i w jakiej sytuacji się znajduje, więc i ja w chwili, kiedy będę cała podjarana na spotkanie z Tobą, nie będę tą pesymistyczną Karolą, a raczej właśnie Romą, która dostanie milion słowotoków na godzinę, będzie się cały czas uśmiechać, zadawać masę pytań i wpadać na całe setki genialnych pomysłów. więc jasne, chciałabym, żebyś poznała Karolę, ale tę mnie masz tutaj, a w Krakowie... zresztą, zobaczymy ;) ale Romy się nie bój, bo to przecież też ja, nie? ;> dopsz ^^ (to dobrze? ;>) o jakiegoś... Twojego. jakiegokolwiek. to też, ale akurat odpowiedź na to pytanie wydaje się oczywista ;) jedynie można się zastanawiać, jaka byłaś... ;)
(;p)
dlaczego tylko "powiedzmy"? xD dobrze, dziękuję za przyzwolenie, nie będę narzekać ;p ależ ja nie robiłam z Ciebie świętej, w żadnym wypadku ;p no już dobrze, zrozumiałam! ;D OK, choć nieco dziwnie mi teraz to "z własnego doświadczenia" zabrzmiało xD ale mniejsza o to ;p ło jeżu, tego to już chyba nie chciałam przeczytać! xD ;p
e tam, też bym wybrnęła, jakbyś napisała coś więcej ;p chociażby teraz: mogłaś już napisać, że zakłada pierścionek albo coś ;p ale dobrze, niech już tak będzie, kończymy niedługo ^^ no właśnie nie, ważne, że ja nie, bo to dla mnie piszesz, nie? ;> xD rozumiem.
obejrzę, obejrzę! ;p
już się zabieram za odpisywanie, ale pewnie ogarnę tylko tutaj Leosia, resztę sobie odpuszczę już dzisiaj, OK? ;)]
Nie mógł wyobrazić sobie piękniejszego, doskonalszego "tak" z ust ukochanej kobiety po wszystkich swoich wyznaniach. Było jeszcze wiele, co mógł i chciał jej powiedzieć, istniały inne słowa, w których mógłby zamknąć swoje uczucia, ale wybrał te, a ona doceniła ich przekaz. I choć czuł, że tak będzie, że nie odprawi go, to jednak odczuł ulgę, bo chyba nie zniósłby odmowy Spencer - nie w chwili, gdy już kiedyś jej się oświadczył. Gdyby teraz jej odpowiedzią było krótkie, acz stanowcze "nie", znaczyłoby to, że zgoda, którą otrzymał w maju, była nieważna, a decyzja brunetki - nieprzemyślana i zbyt pochopna. Teraz sądził, że ma już wszystko przemyślane, że wie, czego chce i potrzebuje, więc odpowiedź nie będzie dla niej trudna. Nie pomylił się.
Niemożliwym do opisania szczęściem napawały go słowa Spencer, wciąż obijające się po jego uszach odległym, ale bardzo wyraźnym echem. Słowa, które były ciepłe i czuły, które z taką łatwością i swobodą zamykały w sobie uczucia, marzenia i plany, że Leo miał ochotę zaraz zapisać je, by już nigdy o nich nie zapomnieć. Wiedział, że wybrał sobie wyjątkową kobietę, ale to wyznanie, tak szczere i proste, zachwyciło go i sprawiło, że - o ile to w ogóle możliwe - pokochał ją znów trochę mocniej, trochę głębiej w sercu poczuł jej obecność. I nawet nie był w stanie dobrze zastanowić się nad tym, co w powinno być najważniejsze: nad krótkim "tak", które nareszcie padło, bo było tyle innych rzeczy, które chciał teraz zrobić! Chciał wstać, pocałować ją, zapewnić znów o ogromie swojej miłości, pocałować ją, całować i całować...
Opamiętał się po dłuższej chwili, gdy łza na policzku Spencer zdążyła już przesunąć się aż do jej brody, skąd zsunęła się i zniknęła w gęstwinie falujących miękko włosów. Dotąd rozkoszował się innymi doznaniami - brzmieniem jej głosu, radością, która płynęła gdzieś z głębi, jeszcze nie do końca określona, choć już paląca i pewna. Ale wreszcie przypomniał sobie, że to nie koniec, i w pośpiechu, drżącymi nieco dłońmi, otworzył trzymane w rękach pudełeczko. Oczom Spencer ukazał się niezwykły, bardzo delikatny pierścionek z niezbyt dużym diamentem, który lśnił jasno, odbijając światło księżyca. I zaraz wysupłał go z miejsca w pudełeczku i sięgnął do dłoni ukochanej, nasuwając tę niewielką, ale jakże ważną ozdóbkę na odpowiedni palec. A jego ręce wciąż drżały, aż bał się, że mógłby wypuścić pierścionek, którego nie znalazłby między płatkami róż, jeśli od razu nie wpadłby do wody. Ale na szczęście srebrna obrączka z jaśniejącym tajemniczo kamieniem znalazła swoje miejsce na palcu Spencer, a on nareszcie mógł wstać i pochwycić ukochaną w ramiona. Nie wahał się ani chwili - natychmiast przyciągnął ją do siebie i zaczął całować, najpierw powoli i z niezwykłą czułością, delikatnie, jakby nie chciał jej skrzywdzić, ale z każdą chwilą pieszczota jego warg nabierała tempa, stawała się gwałtowniejsza i bardziej zachłanna, jakby Leo chciał jak najwięcej dla siebie z tego pocałunku zabrać. Czerpał z bliskości Spencer, z ciepła jej ciała, z jej radości, jednocześnie dzieląc się swoimi uczuciami i emocjami, tak głośno domagającymi się swoich praw. I gdy wreszcie odsunął się od niej, zmuszony zbyt długą przerwą w dostarczeniu tlenu do rozedrganego ciała, jego oczy przejęły rolę spragnionych ust, będąc odzwierciedleniem wszystkiego, co się działo w jego wnętrzu. Na wargi również wstąpił mu szeroki, uszczęśliwiony uśmiech, z którym ujął w dłonie twarz Spencer, wodząc palcami po jej liniach, na nowo ucząc się kształtu policzków, zarysu szczęki czy wykroju doskonałych warg.
- Kocham cię bardziej, niż potrafisz to sobie wyobrazić, Spencer. Kocham cię jak wariat, jak kompletny czubek, bo świata nie widzę poza tobą. Ty jesteś moim światem. - szepnął po dłuższej chwili, gdy gesty stały się dla niego niewystarczające, a trzęsące się dłonie znów dały o sobie znać. Był tak szaleńczo szczęśliwy, że wciąż ledwo to do niego docierało.
[w takim układzie ja też się już zbiorę, ucieszę zmartwionych moim niedosypianiem rodziców, o! ;) więc odpoczywaj, regeneruj siły i w ogóle, żebyś jutro była już w formie! ^^ ja pewnie pojawię się po trzeciej, ale też tylko na chwilę, bo potem znowu biegnę do siostry. a mogę zapytać, gdzie się wybierasz? ;>
dobrzej nocy i miłego piątku ;))]
[prawda, możesz pisać, żebym tego nie robiła :) ;p też na to liczę ^^
i jak jest dzisiaj? trochę lepiej? przetrwałaś? :) OK, trawienie w trakcie... xD
właśnie tak ;p / całe szczęście, że tylko troszeczkę ;D ;p dokładnie tak, cieszę się, że się w tej kwestii zgodziłyśmy :) w bardzo pozytywnym sensie :)) liczę na to! ;)) (hej, przecież uczyłam się od mistrza, nie? ;>) nie wiem, mogę się tylko domyślać, że chodzi o to, że nareszcie pojawili się życzliwi ludzie - przyjaciółki, chłopcy, Ten Chłopak. i właśnie to, że nie byłam sama, ale miałam wokół siebie dużo bliskich osób. teraz jest już inaczej, ale swoje dostałam ^^ tak? czyli znów mam się Ciebie bać? ;> xD właśnie to próbowałam Ci powiedzieć: że teraz już staram się nie oglądać na innych, więc dostałam tę swoją łatkę, na której pozbyciu się jakoś bardzo mi nie zależy ;) to też racja, że większość ludzi w naszym wieku ma dość, hm, okrojone marzenia, jeśli tak to mogę ująć, więc tak, to chyba dobrze, że jestem ambitna ^^ wiem, co masz na myśli, i zgadzam się z Tobą w zupełności - tak właśnie jest ze mną ;) no to świetnie! ;)) jasne, że nie będzie w tym żadnej gry, mogę Ci to obiecać. oj, całkiem możliwe, że będzie próbowała Cię zagadać, ale postaram się przegadać jej tak, żeby dopuściła Cię do głosu, spokojnie ^^ / o takich trupach uważam, że trzeba ;) rozumiem, że mówienie o sobie nie jest łatwe, ale bardzo mi się spodobało to, co napisałaś. szczególnie z tą wiarą w siebie, bo uważam, że to ogromny plus, niesamowita zaleta, której czasem nie sposób samemu w sobie, hm, zbudować? wiesz, co mam na myśli? w każdym razie: powinnaś się cieszyć, że tak wygląda Twój trup ;)) tylko zastanawiam się, czy nie przeszkadza Ci to, że jesteś taka zamknięta w sobie? nie chciałabyś po prostu opowiedzieć o wszystkim i... mieć trochę lżej?
typowo PMSowa odpowiedź to była xD nie będę! ;p gdzie niby? ;> ;p oczywiście, że już mam głupie myśli, zawsze mam głupie myśli xD a, no dobrze, jasne, że wiem... ;p ZAUWAŻYŁAM ;p
e tam, wybrnęłabym, jak zawsze :D ;p a, no to już inna sprawa ;p spoko ;) no to pisz o... kwiatkach. albo nie pisz aż tyle - ujmij w słowa tylko to, co Ci się podoba, na co masz ochotę ;)) ;p wiem! :D
obejrzę :D
ouuu, węgielki!!! :D powiesz coś więcej? ;> jak ładnie poproszę? proszę? ;>
tak, tak, do później ;) ja teraz nie odpisuję, bo mam kolędę, ale wszystko ogarnę... niedługo ;)]
[znów wylądowałam u siory (naprawdę nie wiem, jak to się dzieje - w jednej chwili jestem u siebie, w centrum handlowym, w szkole, a w następnej siedzę u niej na kanapie i opycham się najcudowniejszym sernikiem świata xD), więc znów mnie nie ma. nie wiem, kiedy Ty się pojawisz, ale uprzedzam, że ja zjawię się nie wcześniej, niż o dziewiątej. i, oczywiście, czekam na jakąś relację! mam nadzieję, że mogę na nią liczyć... ;>]
[ale wiesz, że to nie pomoże? ;> ;D
no to dobrze, że już czujesz się jak człowiek ^^ a byłaś z tym wreszcie u lekarza? miałaś iść... / OK, powiedzmy, że mam jakieś pojęcie, o czym mówisz xD emocje zawsze spoko ;)
no to bardzo dobrze ;) wiem :D czyli dokładnie w takim sensie. będę się starać ;) (wcale nieprawda! to Ty zaczęłaś jakieś... tysiąc komentarzy temu, co najmniej xD) ale muszą się trafić odpowiednie osoby, o! ;) faaajnie -.- ;p no to bardzo dobrze, że ogarniasz ^^ wiem! :D trzymaj, a proszę Cię bardzo ;) haha, spoooko ;p / ale o tego typu można! koniec tematu xD tak ^^ oł, wybacz, uciekło mi to z głowy, ale, oczywiście, masz stuprocentową rację :D to dobrze ;) sama nie wiem, co o tym myśleć. chyba jeśli nie czujesz się z tym źle, nie jest to dla Ciebie kłopotem, to nie masz co zastanawiać się nad zmianami, ale z drugiej strony, jeśli tak naprawdę nie znasz innych układów, to może właśnie warto spróbować się przed kimś otworzyć? a może to jest Twój pancerzyk ochronny, co? nie chcesz pokazać, że coś Cię rusza, że masz jakiś problem, że coś się w ogóle dzieje. (btw. nie przejmuj się tym, co piszę, to takie moje myślenie "na głos", nie przykładaj do tego dużej wagi ;p)
wiem ;D OK! ;p nic tam takiego nie było! :/ ;p haha, no wiedziałam, że nie jestem w tym osamotniona ;D ;p hihi ^^ jeżu, wyobraziłam sobie Ciebie umierającą ze śmiechu xD
wiem właśnie ;p ech, ładnie to tak, zostawiać mnie z wątkiem samą? ;p oł kej, jakoś przeżyję ;p spoko, rozumiem ;) wychodzi, wychodzi! poza tym: to ja zawsze muszę gonić Ciebie! ;D
obejrzę ;)
a oglądałaś z bliska? ;> z bardzo bliskiego bliska? ;> xD haha, nie przewidziałaś, że tak się to skończy? xD cokolwiek... ;D
to była masakra! w ogóle weź, moi rodzice dostali taki kalendarz ze zdjęciami wnuków i ksiądz, wychodząc, go zauważył. zaczął sobie oglądać, uśmiechać się, zachwycać moim chrześniakiem, by zaraz rzucić tekstem: "A TO GDZIE MIESZKA CÓRKA, ŻE ZROBIŁA TAKIE CUDO? W NIEMCZECH?" najpierw myślałam, że padnę, a tylko potem taka refleksja: kurwa no, jaki zaścianek! -.- :/
(nie znasz takich magicznych sztuczek? ;> xD siostra miała - miała, bo wszystko zjadłam ;D ou, a ja nie umiem robić ;( ;p) no to dobrze, że nie czekałaś ani nic ^^ czy coś ;p bardzo się cieszę ^^
dopiero weszłam, więc wątek za moment ;)]
Po pewnym czasie już sam nie wiedział, jak odczytywać łzy zbierające się w oczach ukochanej, bo mętlik w jego głowie nie dopuszczał myśli, że mogłaby płakać ze szczęścia. W naturalnym odruchu zaczął szukać przyczyny, dla której jej oczy zawilgotniały, rozważając, gdzie mógł popełnić błąd, potknąć się, tym samym raniąc ją do głębi, do płaczu. Ale gdy po dłużej chwili nic nie znalazł, poczuł tylko, zamiast zwykłego w takiej sytuacji podenerwowania, błogi spokój - nareszcie dotarło do niego, że doszedł do punktu, o którym marzył od lat. Uszczęśliwił Spencer. A choć istniała groźba, że ta jej radość, to roztkliwienie i podekscytowanie, to tylko chwilowy stan, Leo nie potrafił myśleć o tym w ten sposób. Pierścionek miał być obietnicą, że już zawsze będzie walczył o jej dobro i dążył do jej szczęścia, zapominając o sobie, skupiając się tylko na niej. Jasne, mogło mu się nie powieźć, mógł popełnić jakiś błąd, ale doskonale wiedział, jak słodkie mogą być już same starania. To wszystko chciał jej przysiąc, ale nie tylko, bo było wiele innych rzeczy, o których chciał ją zapewnić, wiele obietnic, które pragnął złożyć. Teraz słowa odmawiały mu posłuszeństwa, ale przecież jest jedna, idealna chwila na takie wyznania - gdy staną przed ołtarzem ramię w ramię, wpatrzeni w jeden punkt, ze złączonymi dłońmi, mówiąc głosem łamiącym się od emocji kolejne już "tak". Wiedział jednak, że są na tyle wyjątkowi, iż wcale nie muszą czekać na ten właśnie moment, ale wyczarować swój własny, równie wyjątkowy. Na pewno jednak nie teraz, bo... no cóż, miał ją przy sobie, więc naturalnym było, że nie potrafił nawet przypomnieć sobie, jak ma na imię. Po głowie obijało mu się tylko to, jak nazwała go Spencer. "Mój wariat." Od teraz to mogło być jego imię, to mogło być jedyne, co słyszałby każdego dnia... Tak, z tymi słowami na ustach ukochanej był jeszcze szczęśliwszy, bo doskonale wiedział, co one znaczą. Zgodziła się z nim. Ufa mu. Kocha go! I rzeczywiście zaczynał już zachowywać się jak świr, bo szeroki uśmiech nie znikał z jego ust, a dłonie wciąż drżały, jakby miały za moment rozpaść się na drobne kawałeczki. To nie był ten spokojny, opanowany Leo, a raczej jakiś inny mężczyzna, który wiele chce zrobić, powiedzieć, pokazać, brak mu jedynie cierpliwości. Tym razem to nie była wada, której mógłby się wstydzić, a raczej ogromna zaleta, bo dzięki niej również pocałunek, z jakim złączył znów swoje usta z ustami ukochanej kobiety, miał słodszy smak. Nie potrafił nasycić się bliskością Spencer, jej dotykiem, jej ciepłem, jej czułością, jakby nigdy wcześniej tego wszystkiego nie zaznał i groziło mu, że już nigdy niczego podobnego nie zazna. Z głębokim, niechętnym westchnieniem znów oderwał się od niej, by choć odrobinę wyrównać oddech, a gdy wreszcie mógł wziąć pełniejszy wdech, ponownie przylgnął do ust ukochanej, ściskając ją w swoich objęciach, plątając palcami włosy, sunąc po okrytych płaszczem plecach. Nie chciał niczego innego, jak tylko by mogli zostać tutaj, w tej chwili już na zawsze, na całą wieczną, żeby nigdy nic nie zepsuło ich szczęścia. I, co najdziwniejsze, przez cały ten czas wydawało mu się to zupełnie prawdopodobne.
[złapałam się na tym, że od piętnastu minut wpatruję się w puste okienko, nie mając pojęcia, co mogłabym napisać. najlepszym wyjściem będzie po prostu odpuścić z nadzieją, że się na mnie nie wkurzysz, bo znowu zostawiam Cię bez skrawka odpowiedzi. przepraszam, wiem, że ostatnio jestem marną blogową kumpelą dla Ciebie ;( już ostatni tydzień! :D
jutro, jeśli nie pojawię się rano, żeby napisać Ci choć kilka słów, będę dopiero wieczorem, koło ósmej albo dziewiątej - angielski i wymuszony wypad z przyjaciółmi, którzy stwierdzili, że mojego nosa poza domem nie widzieli od miesiąca ;D więc jutro znów będę bardzo, bardzo, bardzo złą towarzyszką...
a tymczasem: dobrej nocy i miłego weekendu! 3m się ;>]
[nie no, ładnie, bardzo ładnie... xD oczywiście, że się pouczycie! ;p ;) / mam taką nadzieję :> dzięki ;)
rzeczywiście trochę mi lżej... :> ale nie musisz tak o mnie dbać! ;p
no nie wiem, ale mogę sobie wyobrazić ;) e, głupoty opowiadasz - zrobi badania i poradzi! chyba nawet zgodziłaś się ze mną, jak ostatnio o tym rozmawiałyśmy! / no tylko nawet nie wiem, jak mam udawać xD ale spróbuję ;) ;p właśnie ^^
ja też się cieszę ;) (nie mów, że JA zaczęłam łapanie za słówka! przecież tak nie robiłam nigdy! ;p) dokładnie tak ;) no ba! ;D haha, no dzięki ;p OK :D / a, czyli Ty nie chcesz - to trzeba było tak od razu! i jeszcze ja, głupia, zaczęłam tę moją małą psychoanalizę, z której już (dopiero?) rezygnuję, o! żebyś się nie czuła tu ze mną dziwnie ani nic ;p no właśnie nie wiem, jak mogło mi wypaść z łba, jaka jesteś idealna i w ogóle, ale cieszę się, że mi wybaczyłaś ;D a mówiąc, że nie znasz innych układów, miałam na myśli dokładnie to, co sama napisałaś: że zawsze taka byłaś i nigdy się przed nikim z tymi swoimi największymi problemami czy rozterkami nie otworzyłaś. ale doskonale rozumiem Twoje wrażenie bycia bezbronną, bo mam tak samo, więc nie musisz mi tłumaczyć, co to znaczy ;p na pewno ktoś się znajdzie, jakaś wyjątkowa osoba, bratnia dusza ;) czyli jesteś po prostu niezwykle twarda, silna - podziwiam Cię za to :) nie tylko Tobie wydaje się to łatwiejsze ;) OK, zostawiamy! ale jeszcze jedno... naprawdę sądzisz, że, hm, "trudno"? że nawet nie warto o tym rozmawiać? bo wiesz, gdybym ja sobie tak powiedziała tych kilka miesięcy czy lat temu, to by mnie tutaj teraz nie było ;)
przecież nie mówię, że nie jest niebezpieczne ;p wiem xD
haha, spoko, spróbuję ;p nie, wcale xD tak, tak, wiem ;p
serio? będziesz mnie tak trzymać w niepewności? :/ no weeeeź, powiedz mi coś, rzuć zwierzakowi ochłapy! xD haha, spooko ;p tak, cokolwiek -.- xD
mają, taki cudowny, z wielkimi oczami mojego Rybki i w ogóle ;D no masakra! najpierw to miałam wrażenie, że wybuchnę ze śmiechu, a później to już się tylko wkurwiałam ;p
(szkoda ;p troszeczkę ;D haha, dzięki, zamiast: podam Ci przepis, dajesz mi "trudno" xD) no i bardzo dobrze ;) ;p]
Rzeczywiście, wbrew wszystkim jego obawom, ten wieczór okazał się wprost doskonały. Nie było nic, co zmieniłby w jego przebiegu, począwszy od zawstydzenia zmieszaniem, które towarzyszyło mu w drodze nad jezioro, a kończąc na słowach, które właśnie padły. Może pewne elementy wymknęły mu się spod kontroli, ale to już nie było ważne, bo wszystko to doprowadziło ich do punktu, w którym nic więcej się nie liczy. Istotne było tylko to "tak", ich przepełnione radością wyznania miłości, oni. Leo pragnął, by tak było już zawsze.
Jeszcze przez długi czas stali na krańcu pomostu, to całując się, to znów patrząc sobie w oczy, gdy próbowali złapać oddech, a za każdym razem Leo czuł palący wręcz niedosyt. Więc znów przyciągał ją do siebie, znów łączył ich usta w namiętnej pieszczocie, znów zapominał o oddychaniu, by zaraz z uśmiechem odsunąć się, wzdychając głośno. I za każdym razem dotyk warg Spencer wydawał mu się rozkoszniejszy, jej zapach mocniej uderzał w jego nozdrza, jej ciało dokładniej wypełniało jego ramiona. Zastanawiał się, jak kiedykolwiek zdołają opuścić ten pomost, tę plażę, skoro zaprzestanie pocałunku sprawia, że na moment umierają, jakby już nie potrafili funkcjonować z dala od siebie. Pamiętał, że to on musi stać się tym złym i zarządzić powrót do namiotu czy też, jeśli tylko Spencer będzie chciała, do domu, ale póki co nie czuł się na tyle silny, by oderwać się od jej warg i zupełnie zwyczajnie chwycić ją za rękę. Nie, jeszcze nie był gotowy, więc znów wpił się w jej wargi, znów przyciągnął ją do siebie, nie mając ochoty wypuszczać ukochanej z objęć. Ale wreszcie musiał to zrobić, choć odsunięcie się od niej przyszło mu z ogromnym trudem - jeszcze przez chwilę po przerwanym pocałunku gładził jej policzek, mając czoło przyciśnięte do jej czoła, by wreszcie na moment jeszcze obrócić się w stronę jeziora. Ta magiczna sceneria miała zapisać się w ich pamięci na zawsze, by z łatwością mogli wrócić do tego wieczora, odtworzyć go scena po scenie, przypominając sobie najlepsze chwile. Ale wreszcie zmusił Spencer do obrócenia się w drugą stronę, a potem bez słowa ruszyli w stronę mrocznej ściany lasu. Stamtąd powiódł ukochaną wzdłuż brzegu jeziora, cały czas spoglądając na nią, nie mogąc się nacieszyć tym, jak blisko jest, jak pięknie wygląda, jaka jest szczęśliwa...
[a fe, nie wyszło, ale strasznie mi przeszkadzali :/ możesz teraz przyspieszyć nieco, jeśli Ci się zachce ;p ja znikam, będę, jak mówiłam, dopiero wieczorem. miłego dnia ^^]
W ich życiu wydarzyło się jak dotąd wystarczająco dużo złych rzeczy, by mieli dość na kilka najbliższych lat, ale w tej chwili, gdy szli brzegiem jeziora, krzyżując mówiące wszystko spojrzenia, wydawało mu się, że teraz czeka na nich już tylko to, co dobre. Więcej nawet: miał pewność, że oto nadchodzi dla nich najlepszy czas, najspokojniejsze dni i najgorętsze noce. W końcu byli teraz narzeczeństwem, a czy nie z tego jest słynny ten okres związku? Miał nadzieję, że i oni zaznają słodyczy oczekiwania na ten najważniejszy dzień w pełni, nawet mimo tego, że wszystkim zajęli się nieco nie po kolei. Nie myślał jednak o Jamesie jako o przeszkodzie, bo uważał raczej, że to cudowne, widzieć swoje dziecko na swoim ślubie. Nic złego, prawda? A przynajmniej miał nadzieję, że ich bliski zaakceptują ich decyzję i sposób, w jaki do niej doszli, bo mógł wydawać się nieco niekonwencjonalny. Nie, Leo nie przejmował się ich zdaniem, a już na pewno nie wtedy, gdy szli ścieżką pomiędzy gasnącymi z wolna świecami, obejmując się ciasno i myśląc tylko o tym, by znów się pocałować, choćby tylko przelotnie. Oczywistym było, że to nie miało im wystarczyć, ale dlaczego nie łudzić się nadzieją, że zdołają się opanować?
Nie pomylił się, sądząc, że jeśli tylko znów zaangażują się w pocałunek, nie będzie dla nich odwrotu. Na pewno Leo kosztowało sporo wysiłku, by tylko trzymać Spencer w ramionach, nie szukając jej ust, bo wydawało mu się, że już bez nich nie potrafi funkcjonować. Nie mógł też skupić się na niczym, bo omiatał go jej cudowny zapach, dyskretna woń perfum, przykrywająca inne: szamponu, żelu pod prysznic, balsamu do ciała, a nawet szminki, którą, o dziwo, był w stanie rozpoznać. Wiedział jedno: dawno nie było mu tak dobrze, jak teraz, gdy radość nie słabła, a wręcz przeciwnie - z każdą kolejną chwilą stawała się silniejsza, jakby wcześniej stłumił ją, a ona teraz wzrastała i rozpierała go, nie pozwalając mu na normalne funkcjonowanie. A potem ich usta nareszcie się spotkały, więc znów nie liczył się cały świat, a tylko ten dotyk i ta wyjątkowa bliskość, teraz mająca tak naprawdę niewiele wspólnego z czułością. Ich pocałunek był gorący i zachłanny, jakby zdążyli już porządnie się za sobą stęsknić, ale chyba tak właśnie było - Leo wydawało się, że nie czuł warg Spencer na swoich już całe wieki, że od dawna nie miał jej w ramionach, choć przecież od kilkudziesięciu minut nie odsuwała się nawet na krok. A ona nagle zsunęła się ze swoimi pocałunkami na jego szczękę, skąd z łatwością odnalazła drogę do jego ucha. Jeszcze zanim dotarła do tego miejsca, Leo doskonale wiedział, co usłyszy, ale ton jej głosu sprawił, że rozkoszny dreszcz przeszedł przez jego ciało, rozgrzewając dół pleców. Z cichym, nieco zaskoczonym westchnieniem skinął nieuważnie głową, by zaraz jeszcze na moment wpić się w wargi ukochanej, a potem wstał, przytrzymując ją wciąż przy sobie.
Nie pamiętał później chwil, gdy ubierali się, znów nawzajem dbając o dopięte pod szyją płaszcze i starannie zawiązane szaliki. Nie potrafił przypomnieć sobie, czy zostawił dla obsługującej ich kelnerki napiwek, czy może zupełnie o niej zapomniał, nawet nie zastanawiając się, gdzie jest. Nie wiedział, w którym momencie zadzwonił po taksówkę, by kierowca czekał na nich przy drodze, tuż obok ich samochodu. Ale to wszystko nie było ważne, bo dla niego liczyło się tylko to, kogo ma przy sobie, co tkwi na jej palcu i jakie słowo padło. Nad niczym innym znów nie potrafił się zastanawiać, choć i w jego żyłach płynęła już paląca żądza, ale tłumił ją, by zostawić na chwilę, w której znajdą się już w swojej sypialni, sami. Ale niby co miało powstrzymywać ich przed wymianą drobnych pieszczot na tylnym siedzeniu taksówki? Nie istniało nic takiego.
[tak, oczywiście, tak samo jak teraz ;p ou, znowu nie byłam nawet świadoma, że jest ;p oczywiście, że poproszę relację! :D jasne, rozumiem - urodziny rodzicielki ^^ złóż jej ode mnie życzenia, co? ;> widziałam ;p
"duży" nawias za chwilę ;)
btw. widziałaś moją odpowiedź na Krakowie? ;>]
[haha ;p o, jestem z Ciebie dumna :D :> to i tak dużo! ;p / miło było ;D ważne, że wróciłam trzeźwa, o! xD
a ja to doceniam :>> jestem? xD
to nie jest normalne, no weź! wiem, w Twojej rodzinie jest, ale wcale nie powinno być. może warto się zbadać? ;> / haha, dobra rada xD tak będę robić! xD ;p
to dobrze ;D (no wcale! ;p) taaa ;p / a ja sama nie wiem, więc... olejmy to ;p ale że boisz się, że w innych zacznę? postaram się nie ;) proszę? ;p tak? xD właśnie ;) mhm ;) e tam, jest, zawsze jest ^^ sama sobie odpowiedziałaś ;p hej, jakie to... prawdziwe! nawet nie zdawałam sobie z tego sprawy! :> nie to miałam na myśli, nie sugerowałam wcale, że powinnaś się zmieniać! a już na pewno nie chciałabym, by tak to zabrzmiało. głupia ja... ;p masz rację - skoro dla Ciebie nie jest to problemem, dla innych też nie może być. naprawdę Cię w tym podziwiam! bo właściwie nie uważam, żeby to było takie "tylko", więc sama rozumiesz, strasznie to przeżywam. nie byłoby mnie tu, na blogu, z Tobą, bo pewnie zrezygnowałabym z próbowania po rozpadnięciu się mojego Damraku. a może nawet tam bym nie dotarła, nie będę gdybać ;)
ja już sama nie wiem, co Ty mówisz, a co ja mówię xD z niczego, poważana jestem całkiem ._.
no wiem ;p no przecież mówię ;p ;D
dzięki -.- ;p nic sobie nie wyobrażam właśnie, ale chciałabym! :D jakoś tak wyszło? przez moment? kręcisz, Moja Droga... xD ja tam nie wiem, u mnie w szkole wszyscy muszą umieć angielskiego i wiedeńskiego, o! ;p no coś cokolwiek! xD
wiem :D no właśnie ;p
(ale że co? ;p mama mi powiedziała dzisiaj, że jakiś ma, więc dzięki ;) ;p)
spoko, jeśli masz tam coś jeszcze do zrobienia, to mną się w ogóle nie przejmuj, zajmij się, czym musisz ;))]
Zastanawiał się, jak wiele z ich zachowania wynika z alkoholowego upojenia, w jakie wprawiło ich wypite do kolacji wino, a ile było wynikiem szaleńczej wręcz radości, w której trwali. Źle szło mu myślenie, bo Spencer doskonale wiedziała, jak skutecznie i trwale go rozproszyć, więc wreszcie zmuszony był uznać, że cała to obojętność na otaczający ich świat i swoboda, z jaką pozwalali sobie na wszelkie gesty, jest skutkiem zarówno zbyt dużej ilości alkoholu krążącego we krwi, jak i podekscytowania połączonego z rosnącym pożądaniem. Było to dla niego na tyle wygodne, że niczym nie musiał się przejmować - jako wstawiony człowiek miał wiele nowych praw, a jako świeżo ogłoszony narzeczony miał ich... jeszcze więcej. Nie szczędził sobie niczego, w tym bliskości Spencer, której brakowało mu, gdy szli w stronę ulicy, łączącej ich rajski zakątek z miasteczkiem. A jednak kiedy wsiedli do taksówki i chciał ją pocałować, nie dostał zbyt wiele - ot, kilka przelotnych buziaków, zaczepny uśmiech, dotyk warg na zarysie szczęki. Nie była jednak tak okrutna, jak zaczął myśleć, sugerując się jej złośliwym droczeniem, bo zaraz pozwoliła im na pocałunek, w który Leo zaangażował się bez reszty, korzystając z łaskawości swojej pani. Tak, dziś Spencer miała nad nim pełną władzę, co bezbłędnie wyczuła, natychmiast pokazując, że stać ją na wiele. A właściwie opowiadając mu o tym, bo poza tym wszystko, co robiła, było już zupełnie niewinne, więc nawet siedzący metr od nich kierowca nie mógł mieć pojęcia, co dzieje się tuż za jego plecami, choć kontrolował sytuację, raz po raz spoglądając we wsteczne lusterko. Musiała być świadoma, jak działa tym na Leo, bo w innym wypadku odpuściłaby sobie podobne zabiegi, ale nic sobie z tego nie robiła, dręcząc go i męcząc, gdy doskonale wiedział, jak długo będzie jeszcze musiał czekać, by jej słowa i obietnice weszły w życie. Niemal drżał, nie mogąc się już doczekać, a żądza odmalowała się na jego twarzy w postaci jarzących się jasno oczu i wypieków na policzkach. Także rozedrgane dłonie zdradziły go, sunąc po udach Spencer w bardzo wymownym geście. Również ona musiała być już na skraju wytrzymałości, bo czuł jej drżenie, słyszał, jak z wolna jej głos staje się bardziej ochrypły, a oddech płytszy i cieplejszy. Wszystko dążyło do jednego.
A potem w pośpiechu opuścili wnętrze taksówki i niemal biegiem ruszyli w stronę wejścia do domu, znów objęci ciasno, choć teraz miało to już inne znaczenie. Palce Leo odmawiały mu posłuszeństwa, gdy próbował otworzyć drzwi, ale nie zniechęcał się, mając w pamięci słowa ukochanej, w których obiecywała mu rozkosze, jakich jeszcze nie zaznał. Trudno mu było w to uwierzyć po tylu wspólnych nocach, gdy wydawało się, że znają swoje ciała i swoje pragnienia na wylot, ale obietnica była zbyt kusząca, by mógł ją tak po prostu zignorować. Albo w ogóle zignorować. Pragnął jej bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej, a przynajmniej tak odczuwał to w tamtej chwili, gdy wreszcie drzwi ustąpiły, a klucze z głuchym łoskotem opadły na deski parkietu. Wcześniej planował, że zaprowadzi Spencer do ich sypialni, pokaże jej, co jeszcze przygotował, z małą pomocą, oczywiście, ale teraz wydawało mu się niemożliwe postąpienie choć kroku, gdy mógł mieć ją tu i teraz. I już w następnej chwili przyciskał ją do ściany, zrywając z niej płaszcz, a potem sukienkę, nie przejmując się zupełnie niczym. Przecież dotrą do sypialni później, prawda? Ale wreszcie do jego otumanionej alkoholem i emocjami głowy dotarła myśl, z jaką przygotowywał cały ten wieczór: ma być wyjątkowo. I będzie, w ich łóżku, w pachnącej różami sypialni. Zatrzymał więc w pół ruchu dłoń, którą zawędrował do suwaka na plecach Spencer, by, nie przerywając namiętnego pocałunku, pociągnąć ukochaną w kierunku schodów. A gdy prowadzenie jej w ten sposób okazało się trudniejsze, niż mógłby się spodziewać, po prostu wziął ją na ręce i wniósł po schodach, wnosząc do pokoju, w którym niemal każdą wolną powierzchnię wypełniały wstawione do wazonów długie, czerwone, pachnące intensywnie róże.
[no tak, tak ;p mhm, mhm, no tak! przecież nie mogli nie wygrać! jasne ;) no wiem, świetnie! - i jak mi wyszło przytakiwanie? ;> xD
haha, w porządku, jakoś to przeżyję ;p dzięki ;)
ahahaha, prawie jak ja xD
proszę :D ;p haha, taa.. ;p / a co byś mi zrobiła? ;> jakbym była bardzo pijana, to bym się pewnie na blogu nie pojawiła nawet, przerażona tym, jak mogłabyś mi to potem wypominać xD
tak, fajnie :/ no wiedziałam, że coś tak w rodzinie! ;p tak, to będziesz czekać dziesięć lat, aż Ci przejdzie, bo urodzisz dziecko? super rozwiązanie ;p to jakiś... 240-360 dni bólu dla Ciebie, gratuluję! -.- przy okazji, jasne.
(nie wciskam żadnego kitu, Kochanie! ;p) ;D / haha, skąd ja to wiedziałam? ;> spoooko xD tak, pociesz się tym ;p spoko ;) miało Ci schlebiać ;> :D na jakieś "nie?" czy coś w tym stylu, nie chce mi się sprawdzać xD nic ważnego ;p no serio! ;) no weź, przecież nie jestem taka! ;p no bez, głupia jak but! :D teraz już wszystko jest dla mnie jasne. oczywiście, Twoi przyjaciele Cię znają, więc doskonale wiedzą, jak to z Tobą jest, ja musiałam dopytać ;) no jasne, rozumiem ;) no ale że co? stwierdziłam fakt ;p tak, tak, oczywiście ^^
hihi, spoko xD no to dobrze, że widzisz ;p
;D
-.- wiem właśnie :/ oł, teraz to już mojego busybody obudziłaś! xD wyszło, ale nie wyszło? ;> ;> ;> :D jaki bajer ;p no COŚ! xD
(ale że... OK? ;> ;p mhm ^^)
;)) odbija się na Tobie zeszłotygodniowa laba? ;> spoko, ja też się będę uczyć ;)]
[haha, właśnie miałam Ci napisać to samo ;D więc spoko, nie ma sprawy, spiszemy się później, nad książkami! :D współczuję... ;p
wzajemnie - dobrej nocy i kolorowych snów, do potem ^^]
[hihi ^^ no to świetnie, mogę udawać, że wiem, o co chodzi! :D xD
no...! ;p
haha, spooko xD pewnie masz rację... a może mam już traumę i jednak wiedziałabym, że mi nie wolno pisać na blogu pod wpływem xD no właśnie wiem! -.- ;p
nie jedyna, ale może Tobie akurat da się pomóc, co? o tym też powinnaś myśleć! :/ no też racja, możesz się nie doczekać, to wtedy wystarczy pomnożyć tę liczbę dni razy cztery - brzmi świetnie, nie? a kto powiedział, że ja Cię chcę pocieszać? chcę Cię wysłać do lekarza, ot co! -.-
(e tam, bzdury ;p) / haha, ja też nie ;p no i poprawnie ^^ właśnie ;p ;D no że miałabym Ci mówić, że koniecznie musisz się zmienić - to nie jest do mnie podobne, o! ;) tak właśnie ^^ haha, spoko ;p przecież myślę o tym właśnie, nie? jasne, że byłaby ogromna strata, w to nie wątpię, więc... cieszę się, że nie ma już dawnej Karoli ^^
no co? ;p
no serio! a ja go nie lubię, bo się wtrąca xD no właśnie brzmi BARDZO ŹLE, więc liczyłam, że się trochę wytłumaczysz... ;> a skąd pewność, że ja wiem, jakie COŚ? ;> xD
(że... ok? już sama nie wiem xD)
a, no chyba, że tak ;p to jest Ci wybaczone xD mhm ;) no i właśnie w związku z tą nauką będę zaraz znikać, ale najpierw chciałam Ci odpisać. nie będziesz zła, jeśli powiem, że wybrałam sobie Kraków? bo Martynka tak ładnie mi na chłopca nakrzyczała, że się nie mogłam powstrzymać, od razu wyobraziłam sobie jego reakcję i... piszę. a za jakąś godzinkę dostaniesz odpowiedź tutaj, obiecuję! ^^ ;)]
[o, bałwany! <3 :D z siostrzenicą lepiłaś? ;> ;)) / no to bardzo się cieszę - napisałam ^^ haha, wiedziałam właśnie, bo bardzo to wszystko ładnie przemyślane było :D zabieram się za Leosia ;)]
Sam nie spodziewał się, że kwiatów będzie aż tyle, bo gdy zamawiał je u znajomej kwiaciarki, nie określił nawet dokładnej ich ilości. Miało być dużo długich, czerwonych róż, wystarczająco, by zapełnić nimi cały pokój i jeszcze obsypać łóżko i podłogę płatkami. I właśnie tyle ich było - pewnie całe setki pachnących intensywnie kwiatów, które swoją barwą wydawały się zmieniać charakter ich sypialni, jakby stała się naraz innym miejscem, zakątkiem rozkoszy z prawdziwego zdarzenia, a nie pokojem, w którym po prostu codziennie kładą się spać. Teraz w powietrzu unosił się zapach róż, który był również zapachem pożądania, o czym przekonali się zaledwie chwilę później, gdy ich usta na nowo spotkały się w pieszczocie z początku czułej i ciepłej, a z każdym uderzeniem serca coraz bardziej zapamiętałej i gwałtowniej. Niewiele już brakowało im, by stracić nad sobą kontrolę, ot, jeszcze kilka sekund dotyku ukochanych ust, jeszcze jedno muśnięcie dłoni w strategicznym miejscu, a już ich nie było. A jednak Spencer znów zabawiał się w stopniowanie napięcia, na co on, o dziwo, nie miał już siły. Rozpaliła go przecież na własną odpowiedzialność - on nie powinien musieć się teraz o to martwić. I szybko przekonał się, że również jego ukochana niczego takiego nie planuje, a wręcz przeciwnie, bo wzięła sobie do serca swoje obietnice i zamierzała je wypełnić. Który mężczyzna narzekałby na taki układ? Jedynym zadaniem Leo było obrócenie się na plecy, by brunetka mogła całkowicie przejąć kontrolę nad tym, co się dzieje, a potem... Potem mógł już tylko rozkoszować się wszystkim, co miała zamiar mu zafundować, nie przejmując się, przynajmniej na razie, odwzajemnianiem pieszczot. Ta władcza kobieta, którą miał teraz ponad sobą, sama się o nie upomni w odpowiednim momencie, był tego pewien. Z pewną dozą niepewności patrzył na nią i śledził każdy jej gest, bo przecież nie miał pojęcia, jaki będzie jej następny ruch, ale to tylko wzmagało jego podniecenie. Pocałuje go czy najpierw rozprawi się z guzikami koszuli? Zsunie się z pieszczotami w dół czy jeszcze się z nim podroczy? A może zabawi się nim tak, że wreszcie sam będzie zmuszony sięgnąć po to, czego potrzebuje i pragnie? Sam nie wiedział, ale... chyba nawet nie chciał wiedzieć. Ta część ich wspólnego wieczoru miała należeć do Spencer, a jej entuzjazm mówił mu tylko, że o nic nie musi się obawiać, bo ona naprawdę tego chce.
- Chyba nie masz zamiaru... - rzucił, nie mogąc powstrzymać nagłego, niespokojnego drgnięcia, gdy zbliżyła się do niego, trzymając w dłoni krawat, który już jakiś czas temu zsunęła z jego szyi. Wcześniej nie zwrócił uwagi na to, że wcale nie powędrował gdzieś dalej, odrzucony przez Spencer jako niepotrzebna część garderoby, ale teraz miał same złe przeczucia. Chyba nawet nie chciał wiedzieć, co zamierza.
Rzeczywiście miał spore trudności z powstrzymaniem swoich dłoni przed coraz śmielszymi ruchami, bo cały aż palił się, by posiąść Spencer, mieć ją tylko dla siebie, drżącą i mruczącą z rozkoszy. Niełatwo było mu przypomnieć sobie, że tym razem to ona miała rządzić ich spełnieniem, być jego panią, która zadecyduje o każdym drgnieniu jego ciała. Nie miał żadnej władzy, zadbała o to, a ta świadomość na przemian niezwykle go podniecała i niesamowicie irytowała. Sam już nie wiedział, czego chce, ale, na całe szczęście, Spencer wiedziała za nich oboje. Powtarzał sobie, że nie wolno mu narzekać, bo spełnia się jedna z największych fantazji większości mężczyzn, ale i tak nie mógł się doczekać chwili, w której nadejdzie czas na jego rewanż. Już teraz nie potrafił utrzymać rąk przy sobie, choć jego pani najwyraźniej tego właśnie wymagała, a on nie potrafił się jej sprzeciwić. Wcale jednak nie podobało mu się to, co zrobiła potem, gdy nagle zorientował się, że... przywiązała go do łóżka! Zaskoczony, poruszył się niespokojnie, próbując wyswobodzić dłonie z więzów krawata, ale na nic się to nie zdało, bo Spencer stworzyła na materiale mocny węzeł, który nie chciał puścić. Czuł się wykluczony z zabawy, a to nie było miłe uczucie, ale na szczeście jego ukochana potrafiła sprawić, że zupełnie o nim zapomniał. Zrobiła to prosto: przypomniała mu, że to on jest w centrum jej uwagi, nareszcie zaczynając swoje pieszczoty - te, na które chyba oboje czekali z taką niecierpliwością. I już sam nie wiedział, na czym ma się skupić! Jej usta wędrowały w dół jego ciała, wyznaczając sobie tylko znane szlaki pocałunkami, krótkimi liźnięciami i wcale nie takimi niewinnymi ugryzieniami, ale to wydawało się jednocześnie bardzo dużo, jak i bardzo niewiele, gdy tylko uświadamiał sobie, do jakiego miejsca dąży z tymi pieszczotami. Jednocześnie w zasięgu wzroku miał jej pochyloną sylwetkę, osłoniętą jedynie niewielkimi skrawkami materiału, które rzeczywiście potrafiły obudzić jego wyobraźnię. I wcale nie miało znaczenia to, że widział ją nagą już wiele razy, bo za każdym razem czekał na chwilę, w której znikną wszystkie ubrania, z identyczną niecierpliwością. Teraz też miał ochotę zażądać, by pozbyła się wszystkich tych niepotrzebnych fragmentów garderoby, gdy niespodziewanie poczuł, że nie jest w stanie wydobyć z siebie choćby pojedynczego dźwięku. Oczywiście chodziło o to, co zrobiła Spencer, mianowicie dotarła do kresu swojej wędrówki. Mógł się spodziewać, że będzie się z nim droczyć, by podsycić jego pożądanie i wzmóc zniecierpliwienie, ale miał szczerą nadzieję, że oszczędzi mu tych męczarni. I tylko zagryzł wargę, gdy musnęła skórę tuż nad paskiem, a potem uniósł nieznacznie biodra, by ułatwić jej zsunięcie spodni, tym samym dając jej znać, czego chce. W myślach błagał ją, by nie zignorowała go, grożąc jej, że pożałuje takiej decyzji, gdy przyjdzie jego kolej na pieszczoty.
[albo skracamy długość komentarzy, albo przesuwasz o... kilka kolejnych razy, bo nie mam o czym pisać xD możesz do jakiejś rozmowy o ślubie albo o czymś takim, albo mogą sobie pójść na dół po szampana i truskawki... ;>
o, dziękuję bardzo, nawet sobie nie wyobrażasz, jak się cieszę! :D a jakiś certyfikat dostanę? ;> ;p
haha ;p
tak, tak ;p no traumę! xD wiem! :D spoko, jutro mam dostać moją butelkę tequili, więc może niedługo... ;>
właśnie, czasem! :/ już to widzę, jak o tym myślisz! muszę! bo wiesz, że to są jakieś CZTERY LATA bólu?! serio masz na to ochotę? :/ a żebyś wiedziała, że będę!
(no wiem przecież! ;p) / no i bardzo dobrze ;) cieszę się, że wiesz ;) hej, nie powinnaś się dziwić po tylu miesiącach! ;p wiem :D ;>
ehm... ok? ;p
busybody, czy coś xD o, to już lepiej... a jak doszło do tego, hm, "nieodpowiednio" się dowiem? ;> ;p masz nadzieję, że jest COŚ? dziwne... xD
(czyli nieważne xD)
no nie? ;p
o, ale jej zazdroszczę! ja też chcę na sanki! ;p ale ulepiłyście? ;> ^^]
Nie mógł przewidzieć jej kolejnego ruchu ani nawet jakoś jej go zasugerować, bo Spencer wydawała się w tamtej chwili kierować tylko swoimi pragnieniami, mając już plan na to, jak będzie sobie z nim pogrywać. Wydawała się wręcz w ogóle nie zwracać na niego uwagi, wbrew temu, co mówiła i pokazała mu wcześniej: że to on będzie w centrum jej zainteresowań, że skupi się tylko na nim. Skąd! Była obojętna na jego niecierpliwe drżenie, na jakiekolwiek reakcje jego ciała, na niego! Dlatego gdy wreszcie sięgnęła do paska jego spodni, rozprawiając się z nim wprawnym ruchem, odetchnął z ulgą, unosząc znów biodra, by pomóc jej pozbyć się spodni i bokserek. Ona jednak znów miała inny plan, znów podroczyła się z nim, udając, że wcale nie chce pozbawiać go bielizny, ale potem ostatecznie ulitowała się nad nim, odrzucając ten fragment materiału za siebie i zabierając się za to, na co najbardziej czekał. I cały aż zadrżał, gdy nareszcie poczuł ją u kresu jej wędrówki, a jej usta i dłonie zabrały się do działania. Tutaj, wbrew temu, co pokazała mu chwilę wcześniej, złośliwie drocząc się z nim, nie szczędziła już zaangażowania, co sprawiało, że jej pieszczoty nabierały nowego charakteru. I wreszcie Leo odpłynął zupełnie, zatracając się w jej dotyku, w rozkoszy, jaką mu fundowała, zapominając o całym świecie. Nawet więzy na nadgarstkach przestały mu przeszkadzać, nawet był w stanie wybaczyć jej poprzednie droczenia, bo to, co robiła teraz, było niesamowite. Nie powstrzymywał rozkosznych jęków i zadowolonych westchnień, niemal wił się pod jej dotykiem, którym sprawiała, że świat rozmywał mu się przed oczami. A potem zadrżał, gdy ostateczny dreszcz przeszedł przez jego ciało, choć jeszcze zanim zdążył wyrównać oddech, Spencer już była przy nim, całując go zapamiętale. Odwzajemnił tę pieszczotę, spoglądając na nią z nadzieją, sądząc, że teraz już uwolni go z więzów, ale jej nie to było w głowie! Znów przekonał się, że tego wieczoru jego ukochana zamieniła się w kogoś zupełnie innego, kompletnie nieprzewidywalnego, ale gdy jej biodra zakołysały się kusząco, a dłoń powędrowała do ramiączka stanika, nie potrafił już narzekać. Z pół otwartymi ustami i pomrukiem zachwytu przyglądał się, jak jej ciało wije się prowokująco, jak kusi drobnymi gestami, jak odrzuca włosy, wiedząc, że w łóżku działa to na niego jak płachta na byka. Tak, Spencer doskonale wiedziała, co robi, bo szybko znów go rozpaliła, więc był gotowy na następną rundę. I nareszcie znalazła się tak blisko niego, jak od początku tego pragnął, ale nie mógł pozbyć się wrażenia, że coś jest nie tak. Ciągnąc dłońmi za koniec krawata próbował się uwolnić, ale tylko ona mogła dać mu tę wolność. Zrobiła to, a te dwa słowa, które padły z jej ust, były nawet niepotrzebną zachętą dla Leo. W chwili, gdy więzy z jego nadgarstków opadły, rzucił się na Spencer jak wygłodniały zwierz, nie mogąc już dłużej powstrzymywać naturalnych odruchów ciała. Przyparł ją do pościeli, nareszcie przejmując całkowitą kontrolę nad tym, co się dzieje, co sprawiło, że naraz poczuł gwałtowny przypływ entuzjazmu, z którym przez następne godziny się już nie rozstawał. Nie raz dotarli tej nocy do szczytu rozkoszy, razem opadając później w przepaść błogiego rozluźnienia mięśni, które niesie najwyższa przyjemność. Było... doskonale.
Wydawać się mogło, że za każdym kolejnym razem będą już bardziej zmęczeni, mniej spragnieni swojej bliskości, ale w ich przypadku było wręcz przeciwnie. Apetyt rośnie w miarę jedzenia - to sprawdzało się w pełni w ich związku, a już szczególnie tej nocy, gdy niezliczoną ilość razy z ich gardeł wydobywały się jęki i krzyki, wypełniając pokój dźwiękami rozkoszy. I za każdym razem pragnęli siebie bardziej, chcieli mieć siebie chwilę dłużej, być nieco bliżej. Ale, mimo tego, czego się spodziewali, nie mogło to trwać w wieczność - wreszcie musieli opaść na splątaną pościel, oblepieni potem i płatkami róż, z ciałami noszącymi ślady drapieżnych, wręcz agresywnych pieszczot, z wymęczonymi mięśniami i urywanym oddechem, którego w żaden sposób nie dało się uspokoić. A Leo, choć czuł, że zaraz zaśnie w typowo męskim odruchu, walczył z sennością, wiedząc, że to nie powinien być koniec tej wyjątkowej nocy. Spencer wydawała się to wyczuwać, bo zaraz znalazła dla niego zajęcie, a choć wcale nie chciał ruszać się z łóżka, opuszczać ukochaną choć na ułamek sekundy, zmusił się do wstania i zejścia po schodach do kuchni. Wracał niemal biegiem, niosąc zmrożonego szampana i najsłodsze truskawki oblane białą i mleczną czekoladą, o których wcześniej zupełnie zapomniał. I już po chwili znów tonął w pocałunku Spencer, a również przez jego ruchy przebijała tęsknota za jej dotykiem. Zdołał jednak odsunąć się, by odkorkować butelkę i nalać szampana do dwóch wysokich kieliszków. A potem zajął swoje stałe miejsce przy boku Spencer, uśmiechając się do niej z oczami lśniącymi szczęściem w najczystszej postaci. Chyba nie musiał mówić, za co wzniosą ten toast.
[no i do bardzo dobrego wniosku doszłaś, Moja Droga ^^ może... później xD
hihi ;p OK, trzymam za słowo! ;D
;p
serio! ;p tak właśnie myślałam... -.- xD
a skąd możesz to wiedzieć? przecież nie jesteś swoją siostrą, nie? więc chociaż spróbuj, co Ci szkodzi? a oszczędzisz sobie cierpienia i ludziom wokół Ciebie zmartwień! poradzisz! lekarz poradzi! a może zmieni? skąd możesz wiedzieć, co? ;)
(no dobrze, ja zaczęłam pierwsza, ale nawet nie wiem, czy to prawda xD) / czekaj... a ja się cieszę, że Ty się cieszysz, że wiesz i że ja się cieszę, że Ty się cieszysz, że wiesz? czy to ma jeszcze sens? xD no że nie jestem... taka xD haha ;p
no dobrze ;p
ok... ;p ta, już to widzę! xD mniejsza? czyli już nie chcesz wiedzieć? ;> xD
(ok! ;p)
haha, spoko ;p
innym razem ;) ja też muszę moje dzieciaczki zabrać na bałwana, ale nie mam odpowiednich butów ;(]
[wiem, że wiesz! xD to była sugestia, żebyś Ty zaczęła, bo to by było dziwne, gdyby Leoś pierwszy zaczął mówić o ślubie - nawet mimo całej tej jego słodyczy, romantyczności i w ogóle, jest facetem, a śluby i wesela to domena kobiet, mam rację? ;p
hah ;p
tak właśnie xD już się boję! ;p
to niech się złoży, o! nie, jeszcze nie - będę zadowolona, kiedy się dowiem, że byłaś u lekarza! (i teraz Ty użyłaś swojego ulubionego tekstu w stylu "głupszym się ustępuje, dzięki xD)
(no dobra, przecież mówię, że obojętne... ;p) / haha, spooko xD tak, mniejsza ;p no że taka, o! ;p no i dobrze ;)
i tak Ci nie wierzę! ;p no to trudno, nieważne... ;p ;>
(;p)
nigdzie nie ma butów dla mnie! mam jakąś niewymiarową nogę xD
no właśnie ja też w tej sprawie - odpisałam na Krakowie i spadam :> jestem tak padnięta, że przed chwilą zaparzyłam tylko dla siebie trzy herbaty, nie mam bladego pojęcia po co xD więc najbezpieczniej będzie, jeśli pójdę już spać ;p a Ty się ucz, powtarzaj czy co tak jeszcze będziesz robić (powodzenia na sprawdzianie ^^) i też idź już spać (miłych snów, żadnych erotycznych, żeby Ci się za bardzo nie spodobało i żebyś nie zaspała xD)
ja jutro będę koło drugiej, o ile w sanepidzie mi się nie przeciągnie, więc odpiszę wszędzie - już (albo dopiero) na NYCu zaczęłam, powinno się coś jutro pojawić ^^ dobranoc i do spisania! ;)]
[mi w tym sanepidzie zeszło niesamowicie długo, bo dopiero niedawno weszłam do domu! więc się mojej drugiej nie czepiaj! ;p a jak tam ta Twoja czołówka? co zrobiliście ciekawego? ;>
tak, tak, na NYC-u już niedługo zacznę, a przynajmniej mam nadzieję, że będę miała wystarczająco dużo czasu dzisiaj ;p
trzymałam ^^ jak poszedł sprawdzian? ;> ;))
no i bardzo dobrze, na to właśnie liczyłam ;p
uważaj, co piszesz, bo jeszcze się rozmyślę i nie zajrzę na bloga upita tequilą xD
serio? kiedyś? niedługo ma się złożyć, jasne? wiem właśnie, ale liczę na Twoją szczerość. bo chyba wiesz, że ja to robię, tak Cię męczę i w ogóle, bo się o Ciebie martwię, nie? (taa... xD)
(no dobra, jak sobie chcesz ;p) / haha, no to nawet lepiej niż dobrze ;p OCZYWIŚCIE, WYBACZ, ŻE ZAPOMNIAŁAM! xD
Twoje podejrzane uśmieszki mówią same za siebie! ;> xD naprawdę nie wiesz? no serio? xD
haha, dzięki -.- ;p
;))
zaraz się zabieram za Leosia ;p]
Zastanawiał się, jak szybko Spencer odpłynie, zmęczona miłością i upita szampanem. Wlewała w siebie alkohol z taką szybkością, że Leo niemal nie mógł oderwać od niej spojrzenia, już wyobrażając sobie, jak za kilka chwil zaczyna przedstawienie, kompletnie wstawiona. Bąbelki mogły uderzyć jej do głowy bardzo szybko, ale czy Leo mógłby na to narzekać? Nie, bo niezwykle rzadko miał okazję oglądać ją pijaną, a nawet taka była wyjątkowym zjawiskiem. O ile, oczywiście, zaraz nie zasnęła. Okazało się jednak, że drugi kieliszek nie zainteresował jej tak, jak pierwszy, bo to truskawki nagle znalazły się w centrum jej uwagi, czemu Leo znów nie mógł się dziwić - sam był nieco głodny, choć apetyt miał nie tylko na jedzenie... Kusząco oblizująca palce Spencer znów sprawiła, że oddech mu przyspieszył, ale opanował się szybko, przypominając sobie o niemocy, która ogarniała już jego wyczerpane mięśnie. To jednak nie mogło go powstrzymać przed innymi sposobami nasycenia apetytu na ukochaną, więc zaraz zaczął obmyślać kolejne plany na resztę tej nocy, która już chyliła się ku końcowi. Nie miał pojęcia, która godzina, ale niebo bladło już za oknem, co mogło oznaczać zbliżający się świt. I on nie mógł przerwać im tego wyjątkowego czasu, skoro sami tego nie chcieli - a na pewno Leo nie miał zamiaru jeszcze zasypiać.
- A jak myślisz...? - wychrypiał swoim najlepszym, rozkosznie niskim głosem, który wibrował w ciszy ich wypełnionej różami sypialni. Z tymi słowami zbliżył się do Spencer, oblizując splamione sokiem z truskawki wargi, by pocałować ją krótko, ale na tyle intensywnie, żeby nie miała wątpliwości, jak bardzo mu się podobało. A było mu wręcz nieziemsko i wiedział, że i ona nie miała na co narzekać, bo sam dał z siebie wszystko. To była zdecydowanie wyjątkowa, niezapomniana noc, którą zapamiętają na długo. Miał tylko nadzieję, że Spencer nie będzie wracała z przyjemnością do wspomnień jedynie z chwil już po przekroczeniu progu sypialni. A właściwie nie miał co do tego wątpliwości, choć, oczywiście, seks również mogli zaliczyć do jednego z najlepszych, jakie do tej pory mieli.
Uśmiech nie miał już prawa zniknąć z jego twarzy, gdy chwilę później nareszcie oboje znaleźli dla siebie wygodną pozycję, w której równie dobrze mogliby spędzić całą wieczność. Jemu wystarczyłoby w zupełności to, że miałby przy sobie Spencer, każdego dnia tak szczęśliwą, jak tej nocy, tak promiennie uśmiechniętą, tak spełnioną i zadowoloną. To wszystko było jak sen - ona, jej miłość, jej bliskość. Naprawdę trudno było mu uwierzyć, że powiedziała "tak", choć pewnie powinno to wydawać mu się oczywiste, biorąc pod uwagę, na jakim etapie był już ich związek, przecież mieli już wspólny dom, dziecko, rodzinę. Brakowało tylko pierścionka na jej palcu, a skoro tak, to teraz mieli już wszystko, ale wciąż wydawało mu się to nierealne. Starał się jednak skupić na tu i teraz, czerpać, ile tylko się da. I zanim zdążył się zastanowić, sięgnął do największą truskawkę, jaką znalazł w misce, oblaną roztapiającą się już czekoladą, a potem przesunął nią po udzie Spencer, znacząc gładką, wciąż nieco wilgotną od potu skórę ciemnym, słodkim pasem. A potem z rozbawionym uśmiechem w podobny sposób naznaczył jej brzuch, piersi, dekolt i szyję. Nie dał jej czasu na kontratak - powalił ją na poduszki i zawisł tuż nad nią, wgryzając się w truskawkę, aż po brodzie popłynął mu sok, kapiąc również na jej brzuch. I zaraz ze śmiechem zaczął sunąć rozgryzionym owocem po jej ciele, zlizując czerwone plamy soku.
[to dobrze ;p no tak, na pewno lubisz, nie wątpię -.- ja też je kocham :/ xD świetnie! :D haha, no mogę sobie właśnie wyobrazić, ale chyba o to chodziło, nie? ;> na pewno to było bardzo śmieszne, nie ma co - nabijać się z nieszczęścia kolegi! (spoko, ja pewnie pierwsza leżałabym rechocząca na ziemi, ale ciii... xD) ou, no niefajno. cudnie ^^
też tak pomyślałam ;p o, ale Ci dobrze! ;) ja to mam znowu tonę książek przynajmniej do przejrzenia, bo jutro mam w szkole rekonstrukcję Powstania Styczniowego i różne cuda będą, trza się przygotować ;p no w porządku, jasne, idź, odpocznij. a ja sobie tylko kawę wyczaruję na podwyższenie ciśnienia ;)
no to świetnie ;) skąd ja to wiedziałam? xD
nie miałam zamiaru tego ukrywać ;p
jeśli ładnie poprosisz... ;> chociaż i tak nie wiem, w jakim będę stanie i czy w ogóle będę pamiętać xD no i zawsze mogę się postarać udawać, że jestem zupełnie trzeźwa ;p
to zabrzmiało minimalnie lepiej. ja jednak będę się martwić, bo, helloł, nie chcę, żeby Cię to kiedyś powstrzymało od spotkania ze mną, nie? popatrz, jaka egoistka! ;p (aha, aha ;p)
(dobrze ;p) / dokładnie tak ;)) PRZEPRASZAM, GENIUSZU, WYBACZ MI MOJĄ CZELNOŚĆ... znaczy no, sorry, tak mi się wymsknęło... xD
o, to zabrzmiało już lepiej! czyli jest duże prawdopodobieństwo, że to nie było przypadkowe - tyle mi wystarczy, przestaję Cię męczyć. zadowolona? ;> ;p no szkoda, ale już trudno... ;p
no też racja ;p jest Ci wybaczone! ;p
;)]
Jego kieliszek już dawno przestał go interesować, znikając za butelką szampana na szafce nocnej. Miał coś innego do roboty, tym bardziej, że przewidywał w niedalekiej przyszłości konieczność zaopiekowania się wstawioną Spencer, co wymagało od niego pozostania trzeźwym. Nie narzekał jednak, bo to wiązało się również z pewnością, że będzie pamiętał już każdy, najdrobniejszy choćby szczegół, a przecież wspomnienia z tego dnia miały być mu wyjątkowo drogie. Potrzebował zapisać w pamięci każdą sekundę, by móc ją później z łatwością odtworzyć. Nie można było mu się dziwić - to przecież był jeden z najważniejszych i jednocześnie najpiękniejszych dni w jego życiu! Jasne, że chciał już zawsze móc do niego wrócić, by przypomnieć sobie to rozrywające wręcz uczucie szczęścia, entuzjazm, z jakim działał przez cały ten czas, wszystkie te silne, niemożliwe do opanowania emocje, które wypełniały jego i jego ukochaną. Teraz narzeczoną, a już niedługo, jak miał nadzieję, żonę.
Z tą myślą wreszcie zawisł nad twarzą Spencer, tuż po tym, jak już splamił całe jej ciało truskawkowym sokiem i czekoladą, a potem zlizał każdą kropkę, nie mogąc powstrzymać się przed stworzeniem na jej skórze także kilku malinek. Wydawało się jednak, że brunetka niczego nie zauważyła, zbyt pochłonięta samym dotykiem jego ust, tym, jak łaskotał ją czubkiem języka, doskonale wiedząc, gdzie dotknąć, by wiła się ze śmiechu. I rzeczywiście jej dźwięczny chichot raz po raz wypełniał sypialnię, gdy sunął po jej ciele w górę, nie szczędząc swoich pieszczot jej piersiom, a potem wreszcie docierając do szyi. Stamtąd przesunął się z ustami na jej brodę i zatrzymał się, wisząc tuż nad nią, stopniując napięcie, zanim wreszcie ją pocałuje. I zaraz musnął leciutko jej wargi, dzieląc się z nią smakiem truskawek i czekolady, by dopiero po chwili droczenia się z nią obdarzyć ją prawdziwym, głębokim i intensywnym pocałunkiem. Jednocześnie jego dłonie znalazły miejsce na talii Spencer, ale zaraz odsunął się, skrzywiony lekko, choć z wyraźnym rozbawieniem.
- Kleisz się... - zamruczał tym samym co wcześniej, kusząco chropowatym głosem, by zaraz znów pocałować ją. Dłonie wytarł w teatralnym geście o swój tors, a potem zaśmiał się, nie mogąc dłużej powstrzymać wzrastającej w nim wesołości. Z tym śmiechem przyciągnął ją do siebie, pozwalając, by przykleiła się do niego, a potem obrócił się na łóżku, aż znalazła się na nim, jakby chciał dać jej do zrozumienia, że teraz jej kolej. I poruszył wymownie brwiami, jeszcze na moment wpijając się w jej wargi, by wreszcie jednak westchnąć i znów ulokować się wygodnie w rozgrzanej pościeli, chcąc odpuścić sobie kolejne ich droczenia czy zabawy.
[jeżu, ale to marne - wybacz mi! i wybacz, że nawias dotrze dopiero za... jakiś czas, bo moi rodzice mają gości i muszę tam im pomóc ;)]
[ale chyba wiesz, że to nie moja wina, nie? ja tylko często w tej kwestii bywam zbytnią optymistką, co wiąże się z tym, że potem się ogromnie rozczarowuję ;( po pierwsze: nauczyłam się, żeby już niczego nie obiecywać, więc nie mogłam Ci tego wczoraj obiecać, a po drugie: myślałam, że będę w domu! ;( oczywiście, że tak :/ no właśnie wyobrażam to sobie aż nazbyt dokładnie xD (haha, tak właśnie myślałam, zła kobieto xD) niefajno jemu, z tym obitym nosem ;p
(wtf? nie ogarniam już tego pana, ale nawet nie będę się już starać ;p) WIEM! podsłuchałam dzisiaj rozmowę i udawałam, że wiem, o co chodzi! xD i teraz już rzeczywiście wiem ;p no wiem właśnie :/ ale spoko, trochę Nałkowskiej i jakieś takie bzdury, tyle musiałam ogarnąć ;p o, no to dobrze ;)
ach, no tak, jasne ;p
wiem, że dobrze :D
haha, wiedziałam! xD oczywiście, że nie o Tobie, tylko o tych wszystkich obietnicach ;p a skąd masz tę pewność? ;> ;p
minimalnie, bo i tak jakoś trudno mi uwierzyć, że rzeczywiście pójdziesz do lekarza. jestem już przeczulona - zasiałaś ziarenko wątpliwości, czy coś. i masz teraz problem ;p no dobrze, niech będzie... ale wolałabym nie być ograniczona Twoim okresem, wiesz? xD no właśnie... (no dobrze! ;p)
(haha ;p) / < łamiący się głos > WYBACZ MI, O, ŁASKAWA PANI, PANI, PANI... no tak! ;p
tak ^^ no rozumiem, ale już nic nie poradzisz, może dla niego wygląda to trochę inaczej... ;> daj spokój, wiem, że byłam wkurwiająca xD no trudno... ;>
ach, drobiazg... xD]
Sam nie wiedział, dlaczego zaprzestał dalszych wygłupów w chwili, gdy najwyraźniej zdołał zachęcić do nich Spencer. Może po prostu poczuł się już zmęczony, a może miał ochotę na chwilę prostego bycia przy sobie. Nie myślał nad tym, bo była to jedna z tych nocy, gdy powinien posłuchać swojego serca, które samo kieruje każdym jego ruchem. To też zrobił, niemal zupełnie wyłączając umysł i myślenie, a skupiając się na bodźcach, które odbierał zmysłami, na tych wszystkich doznaniach, których może nawet się nie spodziewał. Wiedział doskonale, że bliskość Spencer nigdy nie stanie się dla niego tak zupełnie naturalna, bo ona nigdy nie przestanie go zadziwiać i zachwycać, więc bez względu na wszystko będzie im ze sobą dobrze. Jeśli tylko będą otwarci, by wciąż na nowo się poznawać, i gdy będą czerpać przyjemność z drobiazgów, do końca życia zachowają swój związek w takim stanie, wiedział to. Jasne, potrzebowali też innych rzeczy, jak zaufanie, troska o ukochaną osobę, wyzbycie się jakichś pozostałości egoizmu, ale tak naprawdę to wszystko mieli. I dbali o ten związek, więc nic nie mogło im się nie powieźć.
Na jej spojrzenie, z którego z łatwością odczytał nieme pytanie, zareagował jedynie lekkim, nieco zaczepnym uśmiechem, z jakim podniósł się i cmoknął czubek jej nosa. Doskonale wiedział, że i ona doceni tę chwilę ciszy i spokoju, szczególne, że byli tak blisko siebie, że przez skórę czuł rytmiczne bicie jej serca. Jak mogliby narzekać na taki moment, który mogli doskonale wykorzystać? Choćby po to, by trochę pomarzyć, by nieco pomyśleć. I wraz ze słowami Spencer przekonał się, że dokładnie tym się zajęła, gdy wreszcie oboje zamarli w bezruchu, jedynie jednym palcem Leo gładził jej pośladek, jakby bał się, że mocniejszym dotykiem ją spłoszy. Niemal roześmiał się, gdy stwierdził, że mógł przewidzieć nadejście tego tematu. Natychmiast skrzywił się teatralnie, z ogromną przesadą, starając się wyglądać na zrozpaczonego wizją czekających ich przygotowań. Po chwili jednak spoważniał, a radosny uśmiech znów wypłynął na jego twarz - przecież też cieszył się na tę chwilę! Już wyobrażał sobie, jak stoi pod ołtarzem i widzi wyłaniającą się zza ciemnych drzwi Spencer, prowadzoną przez ojca, zachwycającą w śnieżnobiałej sukni...
- Myślałaś kiedyś nad tym, jak chciałabyś, żeby wyglądał twój ślub? - zapytał ochrypłym szeptem, czując, że na tym etapie powinien znać odpowiedź na podobne pytania. Zaraz jednak usprawiedliwił się, bo przecież kiedyś zgodnie stwierdzili, że nie chcą całej tej szopki związanej ze ślubem i weselem, więc nigdy nie widzieli potrzeby o tym rozmawiać. Jasne, byli razem na kilku ślubach i padały różne komentarze, ale żadne z nich nie przywiązywało do tego zbyt dużej wagi - a przynajmniej miał nadzieję, że Spencer była z nim w tych sytuacjach szczera. To raczej nie byłoby miłe, gdyby nagle okazało się, że przez cały ich związek tylko czekała, aż przyklęknie przed nią i poprosi ją o rękę, skoro na zadane wprost pytania odpowiadała nieco inaczej. I z tą myślą nagle spojrzał na nią nieco bardziej badawczo, zaciekawiony, ale też zmartwiony, że mógł nie wiedzieć tak ważnej rzeczy.
[yey! ślub! :D
no już nie wiem, co powiedziałaś. przecież miałaś mówić, kiedy się ze mną droczysz! a ja już prawie tutaj ryczałam nad komputerem, myśląc, że jesteś na mnie zła! ;( czy coś... ;p haha, no właśnie potrafię to sobie wyobrazić, wiem, o czym mówisz xD (WIEM! ;D) haha, no spoko, czyli nie ma sprawy ;p
(pewnie tak, pewnie zniknie, więc, jak zwykle, nie powinnaś się nim przejmować, nie?)
no! dzięki :D no serio! ;p hahahaha, bardzo śmieszne! nie za dużo byś chciała? xD no, tylko niewiele z tego zrobiłam ;p tak, tak, mniejsza... ;p w ogóle nie chwaliłam Ci się - mam najwyższą średnią w klasie i w nagrodę dostaję pod opiekę nasz roczny projekt! :D ^^ babka wiedziała, że się nim jaram, to mi go normalnie podarowała xD
oczywiście, że nie... xD
;p
ech, no dobra, jak zwykle musi wyjść na Twoje ;p serio? jeszcze bardziej się boję... ;p
w tej kwestii już tak średnio, odkąd napisałaś, że równie dobrze mogłabyś mnie okłamać :/ tia... no właśnie ;p nie wątpię! ;p
PROSZĘ, PROSZĘ, PROOOOSZĘ... no a nie? ;p
to podobno ulubiony tekst kobiet, jak ostatnio stwierdził barman: "nic mu nie obiecywałam!" xD ale spoko, ogarniam ;) no dzięki! powinnaś była zaprzeczyć! ;p no tak, tak... trudno... ;p
xD
spoko, może zdążę na tego NYCa coś stworzyć ^^]
[odpisane mam wszędzie, co mi się raczej nie zdarza, więc znikam, by zachować ten wyjątkowy stan ;p znaczy no, padnięta już jestem, bo się naprodukowałam, o! :D ale spoko, jutro postaram się powtórzyć ten niesamowity wyczyn! ^^ no i co do jutra: będę pewnie nieco później, bo idę do lekarza, więc już nawet konkretnej godziny nie określam - znając moje szczęście przyjmie mnie jako ostatnią -.- pamiętam o Twoich zajęciach, więc pewnie spiszemy się w okolicach siódmej, a przynajmniej taką mam nadzieję ;)
a Ty nie daj się sprowokować, OK? i się nie przejmuj za bardzo ;) śpij dobrze, do jutra :*]
[e tam, nie wyszło fajnie, bo właśnie długo to pisałam i zabrakło mi spójności, ale mniejsza ;p będzie lepiej ^^ o, no to się cieszę, że poprawiłam Ci humor, ale szkoda, że przegrali! no i wiem, ogarnęłam, nie przeszli dalej, czy jak to się tam mówi ;p no niefajno :/
o, a ja sobie to tak fajnie zaplanowałam, że obie zjawimy się po Twoim angielskim ;p ale rzeczywiście, ładnie Ci to powychodziło! ^^ miałyśmy się tak nie nakręcać, pamiętasz? ;p
tak? no właśnie widziałam... ;>
:D
no dobrze, dobrze, skoro tak... ;p no fajna zabawa moim kosztem, nie ma co! dlaczego nie? poczułam się jak... Oskarek, o! ;p dokładnie tak ;p wiem! no raczej ;D mhm ;)
(to dobrze, tak trzymaj ;) rozumiem to, nie mogłaś się powstrzymać! ale już... go olej, po prostu, hm? szkoda psuć sobie nerwów :>)
;p tak! ;p no właśnie... ;p dzięki :D chemiczny taki, o toksynach w życiu codziennym i o takich tam bzdurach. będziemy to potem gdzieś w mieście pokazywać i w ogóle ;)) haha, no to gratuluję! ale zdałaś, tak? ;> :D
haha, no tak, tylko! to ja znowu zaspałam na siódmą, a jeszcze miałam być wcześniej, bo się trzeba było przebrać, uczesać przed tym Powstaniem całym, a tu ksiądz na pierwszą lekcję nie przyszedł! -.- no masakra... biegłam jak porypana, żeby się okazało, że nie mam lekcji :/
wiem właśnie ;p haha, no tak... xD
fajnie.
DZIĘKUJĘ ;p
no dobrze, ja Ci wierzę! ;p ale skąd wiesz, co on sobie ubzdurał? ;> ;p no, ja myślę, że nie byłam! (całkiem nieźle ;p) tak właśnie, wielka szkoda... ;> ;p
spoko, nie spiesz się - ja się dziś bardzo marnie czuję, nawet musiałam zaliczyć drzemkę, bo tak mnie głowa bolała, że wydawało mi się, że zaraz wybuchnę :/ już jest lepiej, ale wiesz, taka rozbita jestem, nie wiem, jak będzie z tym moim pisaniem. znaczy zaraz się zbiorę, odpiszę na pewno tu i na Krakowie, ale NYC sobie pewnie odpuszczę już ;)]
Słowa Spencer jedynie potwierdziły jego obawy, że skrycie już od dawna marzyła o białej sukni i obrączce na palcu, więcej nawet - że wyobrażała sobie, jak powinien wyglądać dzień jej ślubu, planowała szczegóły ceremonii i wesela, w myślach liczyła już gości. W głowie Leo natychmiast pojawił się obraz, w którym jego ukochana przegrzebuje szafki w poszukiwaniu pierścionka na długo przed tym, jak oświadczył jej się po raz pierwszy, w maju. Może była pewna, że zrobi to, gdy tylko wróciła do jego życia. Może uznała, że odpowiedni moment nastał nieco później, gdy choroba stopniowo postępowała, oddalając ich od wizji wspólnie spędzonego życia. A może, co było najbardziej prawdopodobne, spodziewała się oświadczyn wtedy, gdy zaszła w ciążę? Nawet jemu wtedy przemknęło to przez myśl, bo wydawało się odpowiednią rzeczą do zrobienia, gdy znów ich wspólna przyszłość stawała pod znakiem zapytania, ale jak mógłby pozwolić takim myślom zaatakować swoją głowę? Nie, wtedy nie chciał prosić ją o rękę, bo wiedziałaby, że to tylko dlatego, że niedługo może odejść, a tego pod żadnym pozorem nie chciał dla niej. To miały być prawdziwe, szczere oświadczyny, gdy potrzeba poślubienia ukochanej osoby jest tak silna, że wywołuje drżenie, tęsknotę, wszystko na raz! I to właśnie wrażenie wypełniło go wtedy, nad kawałkiem tortu, a potem już nie opuściło. Potrzebował tylko odpowiedniego momentu!
Ku jego wręcz niewysłowionej uldze Spencer zaraz określiła się nieco bardziej. Uspokojony, że to on swoimi spontanicznymi oświadczynami skłonił ją do rozmyślania o ich ślubie i weselu, nieco mocniej przyciągnął ukochaną do siebie, zastanawiając się, co teraz usłyszy. Czy rozsnuje przed nim bogate w szczegóły wizje, czy może ograniczy się do jednego pragnienia? Bo jemu tak naprawdę było wszystko jedno, byle tylko nie zostawiła go przed ołtarzem! I zaraz zasłuchał się w jej słowa, wyobrażając sobie wszystko, o czym mówiła: kościół tylko do połowy wypełniony ich gośćmi, z których każdego przywitają z radością, bo będą to jedynie ich bliscy i przyjaciele, suknię Spencer, o której mówiła, używając zbyt wielu słów, których nie potrafił zrozumieć - zakładki, aplikacje i różne typy dekoltów były mu raczej obce. Ledwo powstrzymywał rozkoszne westchnienie, gdy opowiadała o tym cudownym dniu, jakby była to najzwyklejsza rzecz na świecie! Z radosnym uśmiechem obserwował w półmroku jej twarz, wciąż wodząc palcami po ciele ukochanej, jakby nie mógł się powstrzymać przed sprawdzaniem, czy wciąż jest obok, czy jest cała.
- Ja? - zapytał zdziwiony, nagle wyrwany z transu, w który wprawiły go jej słowa. - Nie wiem. Chcę, żebyś stanęła przy mnie przed ołtarzem i po prostu była szczęśliwa. Nieważne, czy pobierzemy się w tutejszym kościele, na egzotycznej plaży czy na statku podwodnym. Ty i ja, nic innego dla mnie się nie liczy. - odparł po chwili zastanowienia, marszcząc brwi, jakby już obawiał się reakcji ukochanej. A przy ostatnich słowach rozpromienił się i ujął brodę Spencer w dwa palce, znów całując ją lekko i delikatnie, i niezwykle czule.
[byłam u lekarza medycyny pracy, żeby podbić książeczkę po badaniach w sanepidzie, przed tymi praktykami ;) swoją drogą - to już w poniedziałek i zaczynam panikować! xD
w porządku ;) ja muszę na jutro przesłuchać kilka audiobooków, bo mi się książek nie chce czytać xD więc sobie to ogarniam teraz, razem z pisaniem wątków ;)
btw. cudo Ci powstało no NYC, wiesz? ;> ^^]
[po pierwsze: 1600... ^^ :D
a po drugie: ogarniaj sobie szkołę i rób, co tam jeszcze masz w planach, bo ja już będę znikać. nie czuję się najlepiej, oczy mi się tak kleją, że normalnie przed chwilą prawie wpadłam do kubka xD a jeszcze muszę dokończyć tę złośliwą Orzeszkową, która mnie coś wyjątkowo dziś nie lubi, bo się zacina i w ogóle ;p na pocieszenie powiem, że jutro postaram się być wcześnie, pewnie koło trzeciej zasiądę przed komputerem, więc wszystko nadrobię ^^
dobrej nocy i słodkich, mega słodkich snów ;> do spisania jutro, trzymaj się :))]
Prześlij komentarz