OGŁOSZENIA

-

26 maja 2012

Truth or happiness. Never both.


Spencer Hoult Rough

Spencer Aria Lucy Weber Collins Hoult, 27lat, urodzona 27.04 w Murine Town. 
Z wykształcenia behawiorystka oraz interpretatorka mikroekspresji. Sporadycznie wykładająca na uczelni i pracująca w firmie zajmującej się mikroekspresją. Kiedyś zajmowała mieszkanie po dziadkach, które znajduje się w jednej z murinskich kamienic. Aktualnie lokum jest wynajmowane, a Spencer mieszka wraz ze swoim mężem i ich dzieckiem, James'em na obrzeżach Murine w ich wspólnym domu.
~.~
Nigdy nie pomyślałaby, że kiedykolwiek tu wróci. Przecież tak nienawidziła tej dziury, jak zwykła ją nazywać. Pamiętała jak bardzo cieszyła się, gdy rodzicie oświadczyli jej, że muszą się przeprowadzić i jak bardzo byli zdziwieni gdy z zadowoleniem pakowała swoje ulubione zabawki do torby. Siedmioletniej dziewczynce nie było szkoda Murine Town, domu, koleżanek i kolegów, których tutaj pozostawiała, bo tak naprawdę nie miała ich zbyt wielu. Niczego nie żałowała. No może było jej przykro, że pozostawia tu dziadków, ale przecież istnieją telefony, prawda? [...] Nie mogła uwierzyć, że mieszka w Londynie. W mieście swoich marzeń! Tutaj miała tyle możliwości! Nie to co tam.. To tutaj Spencer zaznała szczęścia; znalazła prawdziwych przyjaciół, poznała miłość swojego życia, dostała się na wymarzone studia, zdobywała doświadczenie w tym co uwielbiała – interpretowaniu uczuć wyrażanych poprzez mowę ciała.Co więc sprawiło, że powróciła do Murine Town po dwudziestu latach rozłąki? Nie wiesz? Och, to przecież takie oczywiste, że przygnała ją tu przeszłość. To ona spowodowała, że zaszyła się w swoim rodzinnym miasteczku. Ale nie powinno cię to zaskoczyć. Przecież każdy przed czymś ucieka.
~.~
Nie wyróżnia się w tłumie, nie stara się zwracać na siebie uwagi. Jest kobietą mierząc metr sześćdziesiąt o jadowicie zielonych oczach i włosach koloru ciemnej czekolady. Jej sylwetce, poza lekką niedowagą nie można nic zarzucić. Lekko zadarty nosek przyozdabiają delikatne piegi, które dodają jej uroku i na swój sposób odmładzają. To i jeszcze parę innych kwestii jak na przykład nieskazitelna cera jak u niemowlaka, duże oczy, sprawiają, że wiele osób przypisuje jej wiek o wiele młodszy niż w rzeczywistości ma.
Spencer jest osobą wrażliwą, choć zazwyczaj bardzo się z tym afiszuje, nie chcąc wychodzić na postać za bardzo podatną na urazę i zranienie. Skryta, zazwyczaj kłębi w sobie wiele uczuć, by nie dać nikomu satysfakcji z tego, że zadał jej ból.  Zalicza się do ludzi, którzy wyrobili sobie manię robienia wszystkiego jak najlepiej i najdokładniej oraz niesamowitej pracowitości, gdyż doskonale zdaje sobie sprawę, że każdy błąd może znacznie zaważyć na jej przyszłości. Gdy wymaga tego sytuacja – niezwykle uparta, konkretna i nieubłagana. Ewidentna delikatność może wielu ludzi zmylić. Dość często przypisuje się jej plakietkę osoby naiwnej i łatwej w obejściu, jednak wrodzona zaradność i inteligencja chroni ją przed takimi osobnikami. Ma na to wpływ również jej wykształcenie, które bardzo łatwo pozwala jej rozszyfrować kłamstwa i niecne zamiary, choć od dzieciństwa miała do tego talent. Potrafi być mściwa i nieprzyjemna, choć na co dzień zalicza się ją do osób otwartych, uśmiechniętych i komunikatywnych, które lubią od czasu do czasu rzucić jakąś złośliwą uwagę. Pomimo tego, że Spencer jest przyjazna, bardzo szybko traci cierpliwość do ludzi przez co bardzo łatwo się irytuje. Trudno narzucić jej własne zdanie, gdyż w zwyczaju ma bronienie własnych racji, poglądów i ideologii do upadłego. Bywa marudna, wręcz nieznośna. Fanatyczka dobrych książek i filmów. Pasjonatka jazdy konnej i malarstwa. Fanka klasycznego rocka i bluesa. 







`Please let me take you
of the darkness and into
the light..`

W związku małżeńskim z Leo Rough'em. 









_________________________________________________
hello.

2 348 komentarzy:

«Najstarsze   ‹Starsze   1601 – 1800 z 2348   Nowsze›   Najnowsze»
Leo Rough pisze...

Jasne, że miał pomagać Spencer w przygotowaniach, co do tego nie było wątpliwości, choć obawiał się, że raczej na niewiele jej się przyda. Liczył jednak, że znajdą się dla niego odpowiednie zadania, by nie okazało się, że rzeczywiście wszystko jest na głowie jego ukochanej. Ona miała się tym wszystkim cieszyć, a nie denerwować, że coś nie idzie po jej myśli, że zostało jeszcze dużo pracy, planowania. Na pewno odciążyć ją będą chciały siostry Leo, obie od lat niesamowicie nakręcone na ślub brata - Mara mając w pamięci swój własny, wspominany jak najlepiej, a Kat, bo jej również marzyła się tak piękna ceremonia, a od dawna wiedziała, że nie ma co na nią liczyć. Oczywiście wiedział, że będzie musiał w niektórych sprawach chronić ukochaną przed nimi dwiema, ale liczył, że na coś jej się przydadzą, choćby chodziło o największe drobiazgi.
Leo, słysząc słowa brunetki, przybrał jedynie bezradny wyraz twarzy i wygiął usta w podkówkę, jakby chciał powiedzieć, że bardzo mu przykro, ale niestety tak właśnie będzie. Oczywiście znów zgrywał się, czego Spencer była najwyraźniej świadoma, bo zaraz zaśmiała się, na co i on uśmiechnął się szeroko, wsłuchując się w ten nieziemski, rozkoszny dźwięk. Tak, chciał jej pomagać i ją wspierać, bo przecież to obiecywał jej tym pierścionkiem, prawda? I żadnej obietnicy nie chciał nigdy więcej łamać.
- Powinniśmy chyba zacząć od ustalenia terminu, prawda? - odezwał się w Leo głos rozsądku, który nie potrafił myśleć o kwiatach, butach i podanych na weselu potrawach, ale wolał patrzeć na wszystko od praktycznej strony. I to też zrobił, gdy znów oderwali się od siebie, tym razem nieco zadyszani po entuzjastycznym pocałunku, w jakim połączyli swoje wargi. Zaczął łagodnym ruchem opuszek palców odsuwać z czoła Spencer pojedyncze kosmyki włosów, wpatrując się z uśmiechem prosto w jej oczy.
- Ile czasu potrzebujemy na te wszystkie przygotowania? - zapytał, nagle zaciekawiony, gdy najwyraźniej jakaś myśl zaświtała mu w głowie, ale nie miał wszystkich danych, by móc do końca ją ukształtować. I zaraz rozbłysły mu oczy, na usta wstąpił radosny uśmiech, a całe ciało zadrżało, bo... wiedział, że to doskonały pomysł! Choć nie miał pewności, czy Spencer będzie tego samego zdania, miał nadzieję, że ją przekona - oczywiście nie na siłę, bo to ona miała najbardziej cieszyć się dniem ich ślubu, ale miał kilka argumentów, by ją przekonać.

[muszę jeszcze odpuścić sobie nawias, bo wołają na obiad, ale niedługo już będę ^^ jak Ci minął dzień? ;))]

Leo Rough pisze...

[no dobrze, skoro tak stawiasz sprawę, to nie mogę się z Tobą sprzeczać ;p mniejsza o to, ja jestem leszcz, nie muszę wiedzieć fachowo xD no dupa... :/ o właśnie! patrz, jaka optymistka, jasnych punktów szuka ;p
no buba ;p tak ^^ no właśnie! spoko ;p
tak właśnie, że dałaś się sprowokować ;p
a, no tak, wybacz... xD dobrze, że pamiętasz, a ja to doceniam i też się staram te droczenia wyłapywać ^^ ;p no że on też się czuje taki... nieważny. nieważne! ;p haha, spoko ;p
(wiem właśnie! też bym tak zrobiła ;p no i bardzo dobrze, cieszę się ;))
nom, całkiem ;) no i cudnie, gratuluję! ^^ e tam, dałaś radę, to się liczy, nie? ;))
ale ja to tylko tak... niegroźnie! i przestaję się pilnować tylko wtedy, kiedy wiem, że mogę zaspać ;p no właśnie księdza nie uprzedzili, my mieliśmy plan i w ogóle :/ a tak mi się zmienił, że ja pierdole - doszły mi dwie godziny łaciny, ale odpadło jedno okienko, więc jest nieźle. szkoda tylko, że teraz mi zajęcia dodatkowe nie przypasują :/
dziękuję :)
ZNAM. xD
haha, spooko ;p no i bardzo dobrze, że masz takiego towarzysza! a to dlaczego? ;> no! ;p (mhm ^^) tak... szkoda... ;p
już dzisiaj jest... znośnie ;)
nom ;p niby jak mam nie panikować?! straszą mnie tą panią doktor, która ma się mną opiekować :/
;)
serio-serio!
http://www.youtube.com/watch?v=eu-xFvLaE68 :D
no i ja dzisiaj w sumie będę tak trochę w kratkę, bo mam sporo do ogarnięcia do szkoły ;) więc nie wiem, jak tam będzie z resztą wątków, ale MT będę ogarniać w pierwszej kolejności, jak zawsze ^^]

Leo Rough pisze...

[no tak mi się udało dotrzeć wcześniej ^^ spoko, to ja sobie potworzę temat maturalny :D]

Leo Rough pisze...

Doskonale wiedział, że nie będą mieć problemu ze zorganizowaniem ślubu marzeń, jeśli zdecydują się na dość odległy termin, ale tak naprawdę sam nie wiedział, czy jest gotowy czekać na tyle długo. Już niecierpliwił się, choć właściwie Spencer była jego narzeczoną od zaledwie kilku godzin, aż będzie mógł o niej powiedzieć "moja żona". Dotąd jeszcze nigdy te słowa nie brzmiały tak rozkosznie, jak teraz, gdy już niedługo mogły stać się ich codziennością! I nie mógł się doczekać, aż podejmą jakąś decyzję, wyznaczą dokładną datę i godzinę, a on wreszcie będzie mógł zacząć odliczanie. Był gotowy liczyć godziny do tego wyjątkowego, ważnego dnia, bo wtedy miało spełnić się jego najnowsze, ale również niezwykle gorące marzenie. Spencer zostanie jego żoną!
- Tak... - przytaknął z wyraźnym wahaniem, tajemniczo zawieszając głos, jakby chciał stopniować napięcie, które, jak sądził, już i tak ogarnęło jego ukochaną; wyglądała na zaciekawioną. - Myślałem o... świątecznym ślubie pod koniec grudnia. Wiesz, gałązki jemioły nad naszymi głowami, te sprawy. - wyjaśnił zaraz, nie chcąc dłużej trzymać jej w niepewności. Nie wyszło mu to tak, jak sobie zaplanował, więc by nieco złagodzić wydźwięk swoich słów oraz zbagatelizować je, żartobliwie trącił nosem policzek Spencer. Po chwili jednak dotarło do niego, że ten grudniowy ślub nie jest takim złym pomysłem, bo mógłby mieć ukochaną tylko dla siebie już za niecałe dwa miesiące! Ta wizja sprawiła, że znów cały zadrżał nieznacznie, myśląc o tym, że Nowy Rok mogliby przywitać już jako mąż i żona. Czuł jednak, że jej nie bardzo przypadnie to do gustu, więc tylko uśmiechnął się lekko, by wiedziała, że była to tylko luźna propozycja. I zaraz poczuł potrzebę wytłumaczenia się przed nią jakoś.
- Wiem, że grudzień już niedługo, ale nie chcę dłużej czekać, bo to wydaje się być niepotrzebnym kuszeniem losu. - wymamrotał nieco niepewnie, zastanawiając się, czy Spencer zrozumie go w tej chwili, gdy targało nim znów tak wiele obaw! Raczej nie miała ku temu możliwości, bo Leo nie chciał wchodzić w szczegóły, zdając sobie sprawę z tego, że to jest na podobne myśli i słowa najmniej odpowiednia chwila. Bał się po prostu, że w ich życiu znów coś złego się wydarzy, coś, co zniszczy ich marzenia o bajkowym ślubie. Może i jeszcze nie dopuszczał do siebie tych obaw, ale one zawsze w nim tkwiły, jako jego nieodłączny element. Nie chciał jednak psuć nimi tej nocy, więc tylko uśmiechnął się znów nieco pewniej, całując czubek nosa Spencer.
- Właściwie to każdy termin będzie dobry. Tylko nie każ mi czekać za długo. - wymruczał, znów zniżając głos do swojego charakterystycznego, gardłowego pomruku.

[to zabrzmiało jak sugestia, że nocą działo się coś wartego uwagi... ;>
wiem ;p no właśnie! ;D haha, no też racja ;p oczywiście ^^
hihi ;p
no ja wiem, że nic. oj tak, to Ci się liczy :D ;p
no wiesz co?! dzięki -.- a ja się naprawdę staram! ;(( bez komentarza... :/ no tylko ani on, ani ja o tym nie wiemy ;p
(mhm ;p to dobrze ^^)
no przecież to właśnie mówię! :D
tak, raz na ruski rok xD tylko że Ty się starasz i Cie nie wychodzi, a ja się pilnuję i nigdy na ważne lekcje się rano nie spóźniam :D (dobry powód :D xD) no! totalna lipa :/ Tobie nie ma się co zmienić i tak, dwie lekcje na krzyż... xD
NO TO DOBRZE ;p
oł, to masz szczęście, że z Tobą idzie! :D albo on ma szczęście... ;> ;p haha, spoko ;p a to co za teoria? xD ale niech będzie... ;p haha ;D
no głowa mnie znowu (albo dalej) boli, spać mi się chce i w ogóle :/ ale spoko, dzisiaj już... żyję xD
ta, dzięki ;p
:))
tak? ja to tylko wyłapałam w karcie Michała na NYC, w sensie w tytule ;p
no to w porządku ;) ja odpiszę jeszcze na Krakowie i znikam na trochę ;)]

Leo Rough pisze...

Poczuł się jak skończony idiota, gdy już jego słowa wybrzmiały w ciszy pogrążonej w półmroku sypialni. Nagle dotarło do niego i zrozumiał to z całą mocą, że w pewnym stopniu zaszantażował ukochaną - najpierw mówiąc, że nie potrzebuje do szczęścia niczego ponad jej szczere "tak" wypowiedziane przy ołtarzu, a potem zaproponował ten niezbyt odległy, grudniowy termin. Niemal widział, jak obracają się trybiki w jej głowie, układając to w spójną całość, z której wynikało, że Spencer nie ma innego wyboru, jak tylko zgodzić się na tę jego propozycję. To nie było wobec niej fair, tym bardziej, że z jej wcześniejszych słów wyczytał już, o jakim ślubie marzy - wiosennym, kwiecistym i wonnym. Nie chciał jej tego odbierać, w żadnym wypadku, bo, jak z radością powtarzał w myślach, w tym ważnym dniu miało znów chodzić tylko o nią i jej szczęście. Chciał, by już zawsze wspominała swój ślub z radosnym, rozmarzonym uśmiechem! Czy to tak wiele? Więc widząc, jak jedynie kiwa głową, zrozumiał, że popełnił błąd. Mało tego, na dodatek postawił ją w bardzo niekomfortowej sytuacji, gdy musiała zastanawiać się, jak wybrnąć, by nie zranić jego uczuć. I już otwierał usta, by powstrzymać jej słowa, jakiekolwiek zbyt pochopne decyzje, gdy nagle znów znalazła się blisko niego. Jej usta wyznaczyły jedną ze swoich stałych tras na jego szczęce, a potem padły słowa, których Leo nie mógł się spodziewać.
- Naprawdę? - wykrztusił zdziwiony, odsuwając się od Spencer nieco, by zobaczyć całą jej twarz, prawie tak, jakby chciał sprawdzić, czy nie kłamie, choć co do tego raczej nie mógł mieć wątpliwości. Potrzebował jednak usłyszeć, że nie będzie żałować tej decyzji, że czuje się z nią dobrze, że będzie szczęśliwa, wychodząc za niego w Święta. Czuł, że znów nieco przeciąga strunę, ale... musiał. Bo pragnął zadbać o nią tak, jak na to zasługuje. Bo taki był jego obowiązek. I zanim zdążyła odpowiedzieć, oplótł ją ciasno ramionami i obrócił tak, że znów znalazła się pod nim, a on zawisł tuż nad jej twarzą. Zaczepnie trącił jej nos swoim, czekając, aż potwierdzi swoją decyzję.

[zawsze :D
;p
haha, spoko ;p
no tak, dzięki, łaskawa pani -.- super, skaczę ze szczęścia! :/ aha, aha... no fajnie, on się dowie, a ja?! ;( ;p
(;p)
^^
ale naprawdę rzadko! i w tym roku szkolnym jeszcze nie zaliczyłam żadnej eski w dzienniku, więc właściwie mi się nie zdarza ;p no wiem, wiem xD (haha, no bo to fajnie musi wyglądać xD dobrze, że nie masz tak jak u mnie, że trzeba dyrekcji meldować albo ochroniarzowi czy coś xD) taa, narzekaj jeszcze! ;p
NO. ;p
właśnie :D ^^ (haha, a że niby dlaczego? ;> obraziłabyś się? xD) nie, nigdy ;p haha, to już wiadomo, dlaczego się tak czujesz, że Ci się nie chce ;p
ou, niefajno :/ tak? ;p
niestety? xD hah, spoko ;p nie wiem, mi to wysłała kumpela, a teraz wydaje mi się, że to wszędzie słyszę właśnie xD
;) a teraz znikam już na dłużej, bo chyba mi sprawdzianu nie przełożyli i muszę się uczyć ;p może jeszcze spłodzę Kraków, zobaczymy ;)]

Leo Rough pisze...

[jeżu, podziękuj swojemu Tacie! :D przynajmniej się pouczę! xD i jasne, będę czekać, jak już się pojawisz, mam nadzieję, że zdążę wszystko ogarnąć :D ;)]

Leo Rough pisze...

[:D no ogarnęłam! i paznokcie nawet zdążyłam pomalować! ;D spoko, nie ma sprawy - ja już przysypiam, ale postaram się tu jeszcze odpisać, w międzyczasie jeszcze sobie powtarzając, o! ;))]

Leo Rough pisze...

Leo nie tylko w myślach nazywał ją swoją narzeczoną, ale również wprost o tym mówił przed ludźmi, z którymi skazany był spędzić swoje wygnanie. Przez kilka długich miesięcy Spencer rzeczywiście była jego przyszłą żoną, co nie tylko dawało jej wyższy status ochrony, ale także sprawiało, że jemu łatwiej przychodziły wszystkie trudy, przez które musiał przejść. Nie szczędził więc sobie tego słodkiego słowa, określając także mianem jej narzeczonego samego siebie, co momentami wprawiało go we wręcz dziką radość. Szkoda, że tylko momentami, ale i tak cieszył się, że miał przynajmniej to, a więc nie czuł się tak zupełnie samotny. Jednak potem, gdy wrócił do domu, do Spencer, nie był już pewien, czy przysługuje mu prawo określania siebie jej narzeczonym. Dużo się wydarzyło, odkąd w maju po raz pierwszy zadał swoje pytanie, opowiadając o największym, najbardziej palącym marzeniu - nie było nawet pierścionka, na który mógłby się powołać. I stąd, a także z dawnej już chęci przygotowania dla ukochanej tego magicznego, zaręczynowego wieczoru, wziął się pomysł na kolację nad brzegiem jeziora. Nie przeszkadzało mu nic - ani pora roku, ani pogoda, ani żadne inne przeciwności, które pojawiły się po drodze. Chodziło przecież o szczęście Spencer, a tutaj nie mógł się w żaden sposób ograniczać.
Może i chciałby móc jeszcze przez pewien czas mówić o Spencer "moja narzeczona", ale poza tym jednym zwrotem samo narzeczeństwo nie miało nic w ich życiu zmienić. Byli przecież parą już od dawna, byli rodziną - mieszkali razem, wychowywali syna. Tutaj już nic nie mogło ich zaskoczyć, bo borykali się chyba z każdym możliwym problemem wspólnego życia. Teraz przyszedł czas na małżeństwo, na ten nowy etap, na który wejdą już jako dojrzali ludzie, których uczucia są pewne i stabilne. I to niesamowicie cieszyło i ekscytowało Leo, bo już widział siebie u boku Spencer jako jej męża. Wiedział, że nie wszystko zrobili po kolei w swoim związku, ale do małżeństwa musieli dojrzeć, a to się wreszcie stało. Nie potrzebowali więcej czasu, zdecydowanie nie. A to, że Leo miał również inne pobudki, dla których pragnął ślubu jak najszybciej, to była póki co tylko jego sprawa. Zdecydował się zataić to przed ukochaną, bo wiedział, że nie będzie zła, że to właśnie było jednym z powodów, dla których pragnął wziąć ślub w grudniu. Jasne, mogła się złościć, że miał przed nią jakiś sekret, ale liczył, że szybko mu wybaczy.
To zdecydowanie nie była kwestia, wobec której Spencer powinna się z nim droczyć, ale nie mógł mieć jej tego za złe - cała ta noc upływała im pod znakiem wesołych uśmiechów i jej radosnych chichotów. Zmarszczył więc tylko brwi, starając się przybrać surowy wyraz twarzy, ale zaraz dotarło do niego, że brunetka uśmiecha się i kiwa głową, więc ledwo wytrzymywał w tej swojej poważnej masce. I zaraz wyszczerzył się radośnie, gdy usłyszał z jej ust potwierdzenie, którego tak potrzebował, by natychmiast wpić się w jej wargi z całą mocą, na jaką było go wstać. To było jego czułe "dziękuję", którego nie chciał mówić na głos, jeszcze nie teraz, bo odsuwając się od Spencer, na wargach wycisnął inne słowa.
- Boże Narodzenie.

[nie mów, że Cię to zaskoczyło! ;D
;p
mhm. wiem właśnie. spoko :/ ;p
to już taki mój nawyk ostatnio, bo się mnie wszyscy czepiają! ;p ale no serio, ani jednego nie mam :D ;p łaadnie xD haha, są dla Ciebie mili? niemożliwe! ;p (właśnie ;p zależy od nauczyciela, ale czasem trzeba mieć potwierdzenie ;p) no masakra! całe osiem lekcji! ja mam osiem cztery dni w tygodniu, ale spoko... xD
(ale że dlaczego? bo nie załapałam... ;p) no bardzo ;p oczywiście, że tak! :D zachce Ci się! ;p
no ba! :D xD spoko, ja i tak będę jutro później niż Ty, więc sobie wszędzie odpiszesz ^^ dobranoc! i Tobie również udanego dnia ;)) ciao!]

Leo Rough pisze...

[jestem! miałam straszny dzień, bo, kuźwa, biegałam po mieście jak porypana -.- zostały mi dwa ostatnie dni na ogarnięcie szkolnych spraw i robię teraz, już DZISIAJ dosłownie wszystko - po prostu MA-SA-KRA :/ właśnie weszłam do domu i zaraz siadam do przytachanych z biblioteki książek, żeby ogarnąć wreszcie ten mój maturalny temat, więc dopiero potem pojawię się na blogu, niestety. mam nadzieję, że za godzinę zacznę już (dopiero...) odpisywać. miłego? ;)
(btw. do czego mam przesunąć? mogę sobie coś dopisać? ;> bo wymyśliłam kolację zaręczynową i w ogóle ;p)]

Leo Rough pisze...

[no dokładnie :/ a tu jeszcze wszyscy ode mnie coś chcą, bo ja taki naturalny lider jestem - normalnie nie wiem, jak sobie beze mnie poradzą przez ten miesiąc ;p o, a co tam ładnego wybrałaś? ;> przecież wiesz, że zawsze się przejmuję! ;)
(raczej chciałam tylko napisać, że sobie to zaplanowali ;p nie wiem, jak mi wyjdzie ;p)
w porządku, czuję się uprzedzona ;) ja jutro też tak późno będę (znowu sobie pobiegam... -.-), więc nie ma dla mnie problemu ;) spooko ;)) no jasne - nawet sobie już zrobiłam ambitne plany na sobotę, żeby się nie nudzić, na zakupy jadę :D]

Ustalenie daty ich ślubu również dla Leo znaczyło bardzo dużo. Nie chodziło już nawet tylko o to, że Spencer zgodziła się, by było to tak szybko, ale także o uczucie, że to wszystko nagle stało się rzeczywiste! I choć pierścionek tkwił na jej palcu już od dawna, a sama myśl była w jego głowie jeszcze dłużej, to nic z tego nie miało tak naprawdę znaczenia. Liczył się fakt, że jej "tak" padło, a teraz wiedzieli także, kiedy usłyszą kolejne, pewnie ważniejsze z punktu widzenia innych, ale dla nich równie istotne, jak to z dzisiejszego wieczora. W tej kwestii również byli wyjątkowi, bo dbali o szczegóły i doceniali ich znaczenie, jak żadna inna para. Tak wiele mogli już stracić i tak wiele wciąż mieli, tak wiele zyskiwali z każdym dniem...
Wraz z coraz jaśniejszym światłem świtu, wpadającym przez okno do tonącej w różach sypialni, w Leo wzrastał drażniący niepokój. Nie było to dla niego wrażenie tak do końca nieprzyjemne, raczej takie, którego może i wolałby uniknąć, ale skoro już się pojawiło, nie narzekał. Wiedział, co oznacza - tęsknotę za nocą, która dobiegała już końca. Nie chciał rozstawać się z dniem, w którym wreszcie padł na kolano i oświadczył się Spencer, ale jaśniejący już na niebie świt nie dawał mu wielkiego wyboru. Nie zostawało nic innego, jak oddać się objęciom Morfeusza z nadzieją, że gdy się obudzą, nic się nie zmieni, choć dręczyła go bolesna pewność, że to marzenie się nie spełni. Gdy wstaną, minie już ta płonąca wręcz w ich żyłach radość, cała wyjątkowość wieczora i nocnych przeżyć ich dwójki. Nie, nie miał ochoty się z tym rozstawać, nie chciał dawać sobie wolnego, bo doskonale wiedział, jak wielka to zbrodnia - nie cieszyć się tak cudownym i doskonałym dniem. A jednak widział, jak z wolna zaczynają się kleić powieki Spencer, gdy wciąż uśmiechając się, całowała go; dla niej był to długi i niezwykle wyczerpujący wrażeniami dzień, wiedział to. Mimo to nieco się złościł, że i w niej nie płonie to uczucie, że nie mogą opuścić tej nocy i po prostu zasnąć! Lecz zanim się obejrzał, sam leżał tuż przy niej, z ustami przy jej ustach, czując wkradający się w myśli sen. Już jakiś czas nie było między nimi słów, bo zmęczone usta i głowy odmawiały posłuszeństwa, ale wciąż żyło w nich gorące pragnienie, by być jak najbliżej ukochanej osoby - zasnęli więc wtuleni w siebie tak ciasno, jakby stanowili jeden organizm, nierozłączni jak syjamskie bliźnięta, zlepieni w jedną całość. Do szaleństwa zakochani.

[a teraz przyspieszaj sobie, do czego tam chcesz, obojętne mi ;p znów nie wyszło, jak chciałam, ale jestem tak padnięta, że ledwo widzę na oczy, a tu mi jeszcze sterta książek została... -.-
poprawnie :D ;p
dla zasady się krzywię. nie, nie jest, skoro chcesz wiedzieć. szczególnie, gdy piszesz w ten sposób... :/ wcale nie! -.-
wiem, że się nie czepiasz, ale już mi tak zostało, wybacz ;p to dobrze :D haha, no i poprawnie xD bardzo logicznie myśląca kobieta ;p tak, w to nie wątpię, ale ja wcale nie będę miała w trzeciej klasie mniej lekcji, a dokładnie tyle samo, co mam teraz, bo mi nic nie odpada. i wyobrażasz sobie, kolejny rok normalnej pracy w szkole, z czterdziestoma godzinami lekcyjnymi?! -.- masaaakra :/
(ach, no jasne, że tak! hihi ;p) zachce się! na pewno! musi! :D ;p
;))
i ja chyba sobie inne blogi zupełnie odpuszczę, bo już tu zasypiam... wybaczysz? ;)]

Leo Rough pisze...

[wyobraź sobie, że jestem taka śpiąca, że nie zauważyłam Twojego komentarza! normalnie nie wiem, co się ze mną dzieje ;( ogarniam sobie, ale to wszystko jest takie przygnębiające, że w połączeniu z tym moim zmęczeniem tworzy naprawdę złą mieszankę - więc dzisiaj nie mogę przesadzić, zajmę się tym w przyszłym tygodniu dopiero ;p w porządku - ja teraz idę wziąć kąpiel z nadzieją, że mnie obudzi trochę, a potem wracam do książek ;) będę niedługo, mam nadzieję, góra za godzinę ;)
super, dzięki ;)]

Leo Rough pisze...

[nie no, zdechlak jestem, idę sobie. siedzę i normalnie nie wiem, co do mnie napisałaś... a jeszcze nie skończyłam tego, co miałam zrobić, no i wstaję o piątej, bo na badania przed zabiegiem muszę jechać. normalnie najgorszy dzień od wieków :/ wiem, że wybaczysz, bo Ty wyrozumiały człowiek jesteś, ale tak dla osłody: erotycznych życzę ;) 3m się, do jutra ;))]

Leo Rough pisze...

[dotarłam jakimś cudem, znowu albo wciąż zmęczona, zła, niewyspana, zdołowana i... w rozsypce. ale mniejsza o to - jest blog, jest dobry humor ^^ zaraz zabieram się za odpisywanie, po kolei, choć nie wiem, ile dam radę ogarnąć dzisiaj :/ już od poniedziałku mam względne luzy, także spoko, będę odpisywać na wszystko ;))
a jak tam Twój piątuś? strojenie sali? ;> wszystko na jutro gotowe? ;))]

Leo Rough pisze...

Rzeczywiście ranek okazał się dla nich na tyle łaskawy, że nastrój poprzedniego wieczora i obfitej we wrażenia nocy wydawał się wciąż utrzymywać. A właściwie na pewno nadal żyli tamtym entuzjazmem i szaleńczą wręcz radością, która nie słabła, a jedynie stawała się spokojniejsza, bo z wolna zaczynało wszystko do nich docierać. Dla Leo nie było to najłatwiejsze zadanie - nauczyć się otwarcie nazywać Spencer swoją narzeczoną, traktować ją w ten sposób, a przede wszystkim zrozumieć, że za niewiele ponad miesiąc biorą ślub! Zdawało mu się wręcz, że te oświadczyny były snem, z którego wybudził się zbyt gwałtownie, a jego życie wróciło do punktu sprzed kilku miesięcy, gdy wszystko jeszcze było zupełnie proste, naturalne i zwyczajne. Nie potrafił zaakceptować tej nowej rzeczywistości, w której wszystko znów mogło być właśnie takie - łatwe. Niczego więcej nie potrzebował, o nic więcej nie prosił po wszystkich tych trudach, które już zniósł i przez które przejść musiała jego rodzina, ale i tak nie mógł uwierzyć, że jego pokorne błagania zostały wysłuchane! To wydawało się wręcz nienaturalne, ta cała radość, wesołość, ogarniający jego i Spencer błogi spokój. I znów odzywał się Leo-pesymista, który uparcie studził wybuchy entuzjazmu, powściągał nadzieję i przypominał wszystkie złe rzeczy, jakie się wydarzyły. Zbyt dużo dobrych rzeczy spotykało go teraz, by mógł nie pytać, czym za to zapłaci.
To dla Spencer starał się tłumić tę złą część swojej natury, o której wiedział, że drażni, a czasem także złości jego ukochaną, bo potrafi zepsuć najpiękniejsze momenty. Tych nie pozwolił jej choćby tknąć, skupiając się tylko na swojej narzeczonej i jej potrzebach. Dzięki temu miał zajęcie, które rozpraszało niepotrzebne i niepoprawne myśli, a jednocześnie było czymś, co naprawdę pragnął robić. Dbał, by jej radość nie słabła, by wszystko wciąż wydawało jej się tak bajkowe, jak tamten zaręczynowy wieczór - były więc róże, które, wyniesione z sypialni, wypełniły swoim zapachem cały dom, były śniadania do łóżka i miłe kolacje po uśpieniu Jamesa, były przelotne pocałunki i noce wypełnione słodkim, czułym seksem. A wszystko to pod znakiem przygotowań do zaręczynowej kolacji, która stanowiła właściwie pierwszy punkt w planie ich krótkiego, ale na pewno pełnego narzeczeństwa. Kat zaoferowała swoją pomoc i nie zrezygnowali z niej, prosząc, by przenocowała gości i przygotowała swój słynny sernik. Reszta została na ich głowie, ale okazało się to przyjemniejsze nić myśleli! Wiedzieli przecież, że to nie jest zwykła kolacja, a raczej prawdziwa okazja do świętowania - nie szczędzili więc starań, by było idealnie.
Na dwa dni przed zaplanowaną kolacją, niecały tydzień po ich zaręczynach, siedzieli przy stole, zajęci jakimiś swoimi sprawami. Każde z nich miało w tej chwili jakiś swój świat, który pochłaniał ich bez reszty, ale samo to, że mieli obok ukochaną osobę, mogło osłodzić wykonywanie mniej lub bardziej przyjemnych obowiązków. James spał już słodko w swoim łóżeczku, uśpiony przez rodziców, mieli więc czas dla siebie, choć na dzień przed przyjazdem większości gości nie były im w głowie rozkosze. A przynajmniej nie teraz, gdy Leo siedział po uszy w jakichś papierach, które w magiczny sposób mnożyły się w gabinecie Spencer...
- Dodzwoniłaś się do Noaha? - zapytał zupełnie nagle, podnosząc wzrok na brunetkę znad notatnika, w którym zapisał przed momentem kilka liczb.

Leo Rough pisze...

[w ogóle jaką miałam wczoraj fazę: nie pamiętam nic z tego, co Ci wieczorem pisałam! xD normalnie spałam na siedząco, mam takie plamy w pamięci, że ja pierdole! xD muszę zacząć spać normalnie... ;p
e tam ;p
no właśnie! hej, przecież to prawda! :D arr... cudnie :D właśnie ;))
(cicho, nie musiałaś mi tego wypominać ;p)
no właśnie chyba nic z tego nie wyjdzie, bo mi się odechciało xD nie, tak chciałam sobie szafę uzupełnić, wyprzedaże są! :D
ciiicho... ;p to trzeba się wyspać! ja się wreszcie zastosuję do tej rady ;p dzięki ;)
aha... peszek ;p
nie wiem, czy się droczę. chyba nie. przecież nie umiem... ale nie jest! -.- (no dobra, droczę się, bo Ty się droczysz, choć na początku nie byłam tego wcale pewna... xD)
haha, spoko ;p no a mi nie, chyba mi nawet dojdzie druga godzina. normalnie mam wszystkie przedmioty, w tym dwie geografie, choć teraz i w zeszłym roku miałam po jednej, jakiś WOS mi dochodzi, PP chyba też... no masakra! -.- wiem, że dziwnie, ale to chyba tylko moja klasa ma to tak poryte :/ Tobie to fajno... ;) też możliwe, ale u mnie to raczej nie ma tak rano lekcji ;p jakieś kółka tylko ;p
(no wiem, wiem... ;p)... ;>
no nie tylko Ty. rzeczywiście nie brzmi to dobrze, współczuję Ci, kochana! ale nie martw się, masz rację - jutro już się nie będziecie kłócić i wszystko będzie cudownie ;) zobaczysz! w końcu to TWOJA STUDNIÓWKA, nie? będzie idealnie, a na pewno prawie idealnie ^^ jedz, odpocznij, odpuść sobie bloga, jeśli chcesz już iść spać - jutro musisz być wypoczęta, uśmiechnięta i cała och, ach! :D
chyba po prostu jestem już tym wszystkim zmęczona. robię teraz w szkole wszystko, jestem normalnie więcej jak przewodnicząca szkoły, bo odwalam całą brudną robotę za naszego kochanego szeryfa, który jest pojebany po prostu -.- a jeszcze mam swoje zwyczajne, szkolne sprawy, jakąś naukę, dodatkowe projekty, których się kilka zebrało, ogarniam temat tej pracy maturalnej, jeszcze praktyki w przyszłym tygodniu, zabieg... dobra, nie miałam wdawać się w szczegóły ;p zjem czekoladę, posiedzę przez weekend w domu i już będzie spoko ^^
poczekasz na Kraków jeszcze troszkę... ;))]]

Leo Rough pisze...

[haha, no już się bałam xD to sobie oglądaj - ja mam nieogar, że ja pierdole, więc sobie wszystko załatwię, potem odpiszę i Ci wszystko opowiem :D jakie cuda normalnie... ;D]

Leo Rough pisze...

Nawet gdyby nie to, że Spencer powiedziała mu o swoich telefonach do Noaha, sam wszystkiego by się domyślił. Ilekroć on wychodził na papierosa, ona sięgała po swoją komórkę, co potwierdzało tylko jej zachowanie, gdy wracał - jakieś niespokojne spojrzenia, ukrywanie czegoś za plecami, trochę przerysowane zachowanie. Szybko doszedł do tego, o co może chodzić, a choć początkowo wyciągnął pochopny wniosek, że jest jej z nim źle i pragnie, by wrócił jej przyjaciel, zajmując jego miejsce, to wreszcie zrozumiał, jak wygląda sytuacja. Pełny obraz jednak dały mu dopiero wyjaśnienia Spencer, gdy wreszcie zdecydowała się opowiedzieć mu o swoich próbach skontaktowania się z Noahem, a choć czekał na nie cierpliwie, to jednak czuł się źle z udawaniem, że o niczym nie wiedział. Wreszcie jednak zdobył się na odpowiednią dozę wyrozumiałości, a więc coś, czego, jak się domyślał, jego ukochana w tak trudnym momencie swojego życia najbardziej potrzebowała. Słuchał więc, czasem nie bez szczerego zainteresowania, o jej podejrzeniach co do miejsca pobytu i stanu przyjaciela. Czasem wydawało mu się dziwne, że rozmawia z nią o mężczyźnie, który równie dobrze mógł zająć jego miejsce, gdyby tylko wrócił jakiś czas później. Jednak w czasie większości z tych rozmów miał po prostu wrażenie, że okazuje Spencer swoje wsparcie i oddanie, a więc coś, co w związku było najnaturalniejszą rzeczą. Miał nadzieje, że również ona nie odbiera tego inaczej, bo nie chciał, by czuła się z jego troską źle, czy by podejrzewała go o nieodpowiednie pobudki.
Wybrał może nie najlepszy moment na wzmiankę o Noahu, ale to była już ostatnia chwila przed przyjazdem gości. Potem nie będzie już ani sekundy na spokojną rozmowę, bo ich dom na kilka dni miał wypełnić się rodziną, spragnioną uczestniczenia w tak ważnym dla Leo i Spencer czasie. Musiał więc zamknąć - czy też dopiero otworzyć, w zależności od punktu widzenia - sprawę Noaha i wszystkiego, co z nim związane. Wciąż nie czuł się na tym gruncie tak do końca pewnie, a przynajmniej do czasu oświadczyn, choć potem pojawiły się w nim inne, równie nieokreślone i niepewne uczucia. Współczuł mu. I chciał mu pomóc. Przede wszystkim jednak miał na uwadze dobro ukochanej i to nim kierował się, obmyślając swoją strategię, którą postanowił jej przedstawić.
- Jest w Londynie. - odparł spokojnie, gdy już wygładziła się zmarszczka na jej czole po ostatnich słowach. Nie wiedział, jak zareaguje, choć spodziewał się na pewno zdziwienia, że on wie coś takiego. A potem miały nadejść pytania, które chciał uprzedzić, wcześniej jednak sięgając po dłoń Spencer, lawirując ramieniem na biurku tak, by niczego nie potrącić ani nie zrzucić.
- Poprosiłem kogoś, żeby to sprawdził. Noah podpisał umowę, więc do końca roku nie ruszy się z kraju. - dodał w ramach mglistego wyjaśnienia, które z całą pewnością nie miało wystarczyć jego ukochanej.

Leo Rough pisze...

[raczej dziwna... ale to takie śmieszne w sumie było! martwiące, dziwne, ale śmieszne xD nie, aż tak źle nie jest, chociaż pewnie położę się nieco wcześniej ;) niee, postaram się, żeby to się więcej nie przydarzyło ;p
no tak :D to super ;) e tam, szykowanie też jest spoko! :D
(...co nie zmienia faktu, że jesteś zołza! ;p)
muszę Cię czasem uciszać, bo być mnie tu stłamsiła, czy coś ;p haha, klasyka xD w trumnie! ;p
mniejsza o to... ;p (no jasne, tylko trochę miałaś opóźniony zapłon, ja się już zdążyłam pomartwić ;p
no wiem... :/ haha, skąd ja to wiedziałam? xD ale spoko ;p tak właśnie ;p
(wiem! :D)
mogę to sobie wyobrazić. ale też wiesz, każdy chce coś z tego wieczoru mieć, dziewczyny się też pewnie trochę stresują, można to zrozumieć. dobrze, że jakoś to ogarnęliście, choć jasne jest, że wszystkim nie dogodzisz, prawda? ;p tak, niech spada na drzewo, o! :D będzie bardziej niż prawie! jestem tego pewna! :> będziesz, kochana, musisz być! i będzie cudownie ;))
no raczej :/ już wiesz, teraz praktycznie mam wolne, ale jeszcze ogarniam swoją wycieczkę do Paryża, też się zdecydowałam dopiero dzisiaj, no i dochodzi też moja szkolna studniówka, przy której też powinnam pomagać... no masakra :/ ale radzę sobie, tylko ze stresem już trochę nie daję radu, zmęczenie daje mi w kość... ;(
mmm, cudnie ;> arr, torsy! <3 ("masz faceta, masz faceta..." xD) no a ja sobie teraz ogarniałam ten wyjazd na zakupy i w sumie wyszło tak, że jadę pociągiem do Bielska, więc potrzebuję jakieś prawie dwie godziny na same dojazdy, no i musiałam to wszystko połapać ;p moja mama świruje, barman świruje, normalnie miałam urwanie głowy z telefonami xD ale załatwiłam! i jadę! ^^]

Leo Rough pisze...

[krzyczą na mnie, że wyglądam jak ćpun, więc Kraków zostawię do ogarnięcia w niedzielę - pomysł mam, więc tylko przeleję go do okienka i pójdzie ^^ wychodzi więc na to, że jutro nie spiszemy się wcale, ale to nic, obie będziemy mieć bardzo aktywną sobotę ;)
życzę Ci, Aguś, żebyś się wybawiła jak na dobrą (Twoją!) studniówkę przystało, żebyś się już jutro niczym nie przejmowała i nie martwiła, a tylko skupiła na pozytywach, no i żeby Twoje węgielki wywiązały się z zadania i umiliły Ci ten wieczór :> żebyś wyglądała pięknie, bo włosy Cię posłuchają, a oczy same się ubiorą ;) żeby było cudownie, najcudowniej! :D baw się, kobieto! :>>
dobrej nocy, do spisania w niedzielę! :**]

Leo Rough pisze...

Głupio mu było przyznać się nawet przed samym sobą, że w pewnym stopniu wciąż czuje się zagrożony osobą Noaha. Nie chodziło już nawet o to, że miał jakiekolwiek podejrzenia co do szczerości zapewnień Spencer, gdy mówiła, że kocha tylko jego i tylko z nim pragnie być, a raczej o pewne przeczucie, które narastało w nim odkąd tylko zobaczył ich razem. Mówiło mu ono, że jego ukochana byłaby gotowa pokochać tamtego mężczyznę i stworzyć z nim prawdziwy związek, a w pewnym punkcie nawet rodzinę. Nie akceptował tej myśli, nie dopuszczał jej do siebie, więc pozornie pozostawał zupełnie spokojny, żył w swojej sielance, w której Noah nawet nie istniał, ale czasem, szczególnie nocami, szalała w nim prawdziwa burza. Wtedy chodziło już tylko o targające nim uczucia - o złość, która wciąż płonęła w nim, za dnia uparcie tłumiona, o żal, którego w dużej mierze już się wyzbył, ale jego cząstka wciąż jeszcze tkwiła w nim i niszczyła Leo, o zagrożenie i strach, że Spencer kiedyś odejdzie. Trudno mu było z tym żyć, a jeszcze trudniej przychodziło mu myślenie o tym, więc wbił sobie do głowy inne rzeczy, jak chociażby to, że Noah nie stanowi dla niego żadnego zagrożenia. Nawet dowody, jakie posiadał, nie potrafiły go uspokoić, nic nie potrafiło. To przeczucie tkwiło w nim, sprawiając, że czasem czuł się po prostu... źle. Na szczęście były to tylko przebłyski, z którymi walczył, nie pozwalając, by Spencer była czegokolwiek świadoma, bo nie chciał dla niej kolejnych zmartwień - miała ich aż nadto. Starał się poradzić sobie sam i wiedział, a przynajmniej głęboko wierzył, że da radę.
Teraz na chwilę wróciło do niego to bolesne, męczące i złośliwe przeczucie, a to za sprawą pytań brunetki, którymi zasugerowała Leo, że jej przyjaciel wciąż znaczy dla niej wiele... Więcej, niż powinien. Dłuższą chwilę trwało, aż zdołał zapanować nad pałającym w jego sercu gniewem, z którym atakował Noaha, nie przejmując się już niczym, dbając jedynie, by Spencer nie mogła niczego dostrzec na jego twarzy. Uspokoił się, z trudem odganiając od siebie złość i obawy, jakie zrodziły się w jego sercu wraz z pytaniami ukochanej. Niestety, wyraz jej twarzy wcale mu tego nie ułatwił, bo kobieta wyglądała nie tylko na zmartwioną, co było naturalne, ale także na niezbyt zadowoloną, czego Leo zupełnie nie rozumiał. Spodziewał się raczej, że takie wieści o przyjacielu, z którym przez ostatnie dwa czy trzy tygodnie próbowała się skontaktować, ucieszą ją - a już na pewno spodziewał się ulgi, że wszystko z nim w porządku. Jej twarz jednak wygładziła się dopiero po chwili, wraz z kolejnym pytaniem i następującym po nim westchnieniem. Wtedy też szatyn mógł się rozluźnić i odetchnąć, gładząc miarowo kciukiem wierzch dłoni ukochanej.
- Pomyślałem, że chciałabyś wiedzieć, więc poprosiłem Marę, nic wielkiego. Sprawdziła go tylko przez jakichś znajomych, naprawdę nic więcej nie wiem, powiedziała mi jedynie o tej umowie, bo niczego więcej się nie dowiedziała. - wyjaśnił powoli, zgodnie z prawdą, choć umyślnie pominął pytanie o to, dlaczego nie powiedział jej o swoim małym śledztwie. Sam nie wiedział, dlaczego, choć przeczucie już podsuwało mu odpowiedź. Po części na pewno bał się jej reakcji, choć sam nie potrafił tak do końca określić, czego powinien oczekiwać, ale również w pewnym stopniu musiał walczyć z pokusą, by zachować te wiadomości dla siebie. Tak, miał chwilę zawahania, gdy nie chciał mówić Spencer o tym, czego się dowiedział, bo był w nim ten irracjonalny lęk, że ona już w Londynie zostanie...
- Myślę, że to najlepsze wyjście. - odparł wymijająco, powstrzymując się od wyjaśnień, które mogły zabrzmieć w tej sytuacji co najmniej podejrzanie. Zgodził się więc tylko z nią, która już sama doskonale wiedziała, dlaczego powiedział jej o miejscu pobytu Noaha, nie widząc sensu we wchodzeniu w szczegóły, choć już wcześniej choć w niewielkiej części zaplanował sobie wszystkie odpowiedzi.

Leo Rough pisze...

[o, ja nie wątpię, że miałaś na co popatrzeć! sama zawsze jaram się koszykarzami, ale wszyscy sportowcy są dobrzy na odstresowanie... ;> ;D em, OK? nie wiem, jaka powinna byś moja reakcja ;p
no i było zakupowe szaleństwo! wróciłam wczoraj tak padnięta, że tylko pokazałam rodzince moje skarby i poszłam spać ;p płaszczyk kupiłam, nareszcie! :D :>>
;p ;))
haha, właśnie ;p no tak, zresztą cały weekend miałam o spaniu, także nie jest źle ^^ już zakładasz, że jeszcze mi się to przytrafi! no dzięki! xD
no w sumie najgorsze jest czekanie, ale co tam, to i tak tylko drobiazg, nie? ;)) cudnie Ci wyszło, przecież wiesz! ^^
(haha, ta... ;p)
miałam taką nadzieję, ale widzę, że bardzo naiwne to było z mojej strony xD ej, no przecież wiesz, że to się tylko tak mówi! niczego złego Ci nie życzę, skąd! nawet mi o tym nie myśl, jasne? no! ;p
haha, spooko ;p (z mojej strony nie możesz oczekiwać takich rzeczy! ;p)
hihi ^^ xD no katastrofa normalnie! ;p
(;p)
nieźle miałaś wczorajszy ranek/południe/dzień rozpracowany :D no i jak tam to Twoje bieganie? ;> czekam na obiecaną relację, szczegółową, jak mam nadzieję, bo jaram się Twoją studniówką bardziej niż tą, na której sama byłam! xD więc jak, co, gdzie, z kim?! opowiadaj wszystko! i w ogóle niby jakim cudem miałaś kaca, hę? ;> xD
no i mam nadzieję, że już jutro dostaniesz swój komputer i spiszemy się jakoś pod wieczór przynajmniej, bo się za Tobą stęskniłam! a jeszcze miałam bieganinę dzisiaj przez cały dzień, więc tym bardziej mi się marzyła chwilka na blogu ^^ zjawię się pewnie koło trzeciej, choć możliwe, że mnie z tych praktyk wypuszczą nieco wcześniej, zobaczymy jeszcze ;) w każdym razie - do spisania niedługo, mam nadzieję ;))]

Leo Rough pisze...

[i ja już dotarłam, ale trochę mnie wymęczyli, więc pójdę sobie odpocząć, może się zdrzemnę, a później mam pilnować dzieciaków. nie wiem, czy odzyskałaś dziś komputer, ale mam nadzieję, że spiszemy się jakoś ;) ja będę na blogu po czwartej ;) do spisania! ^^]

Leo Rough pisze...

[jeeeeesteeeeeś! :DD ^^ spoko, poczekam - wyczaruję sobie w tym czasie kawę i coś słodkiego, bo umieram ;p i nie zapomnij o relacji ze studniówki, bo już się nie mogę doczekać! :D :>>]

Leo Rough pisze...

[oczywiście :D komu to mówisz! pół życia spędziłam w sportowej szkole, same ciacha ze wszystkich dziedzin sportu, Moja Droga xD haha, spoko ;p no że na tę ich wygraną, ale to już nieistotne ;p
:D elegancki, obcisły, pomarańczowy... taki MEGA :D ^^
no normalnie nie wierzę! dwie lekcje? jakiś rekord? xD ;p hihi ;p ach, no tak, zapomniałam, że Ty lubisz być przygotowana na wszystko ;D
hah ;p ;))
no dzięki Ci bardzo... :/ ;p haha, no w sumie racja xD no to dobrze, że wiesz! ^^
(aa, no tak, jasne... ;p xD)
no katastrofa! a ja dziś przez sześć godzin biegałam po oddziale rehabilitacji, robiąc WSZYSTKO xD
a proszę Cię bardzo, sama prawda, nie? ;p ale się wyrobiłaś, jakoś, to się liczy! ;p ;D jest! ta moja była marniutka, ale Twoja musiała byś niesamowita! :D
arrr <3 cudnie! uwielbiam facetów, którzy dobrze tańczą! (bo sama mam dwie lewe nogi, ale... mniejsza o to xD) haha, to całe szczęście, że Cię nie połamał ani nic xD :D mmhmmmm, no tak, to mogło wyglądać podejrzanie, ale w sumie dobrze mieć takiego partnera, nie? nie masz chyba co narzekać, prawda? ;> to ładnie! w takim razie o co chodziło z tym "przypadkiem"? ;> xD chyba, że nie chcę wiedzieć... ;p (cholera, też bym chciała być wolna i móc powiedzieć, że nie szukam nikogo, ale mniejsza o to xD dlaczego nie dla Ciebie?) i oto jak powinien wyglądać studniówkowy weekend! zazdroszczę! :D :>> hahahaha xD ale tego tekstu to ja nie słyszałam! xD no ładnie, Aga, pięęęknie xD oł, odezwał się Twój żyjący własnym życiem język, tak? w sensie, że tak zakochaną parę nieładnie wygoniłaś... ;p ;D jeżu, cudnie po prostu! :D :D
wybrać siostrzenicę? ;> xD
moje odpisywanie na wątki będzie... powolne dziś, bo jestem zmęczona i jeszcze brzuch mnie zaczął napierdzielać, aż nie umiem się wyprostować ani nic ;p ale spoko, dostałam jakieś ziołowe herbatki i może niedługo mi przejdzie ^^]

Leo Rough pisze...

Za nim nie pojechała. Nie dzwoniła do niego i nie szukała go, może jedynie raz czy dwa zapytała Kat, jak sobie radzi, ale to było wszystko. Nie przyszła do jego mieszkania i nie dobijała się do drzwi, próbując wyciągnąć z niego choćby te odpowiedzi, które jej się w tamtej chwili należały... Mowa oczywiście o ich rozstaniu sprzed prawie czterech lat, gdy Leo dostał diagnozę: przewlekła białaczka szpikowa, a potem także wyrok w postaci kilku względnie spokojnych wiosen i długiej, bolesnej śmierci. Choć teraz był już zdrowy i znów miał przy sobie swoją ukochaną Spencer, nagle wszystkie tamte wydarzenia zaczęły mu się wydawać zupełnie inne. Zobaczył ich rozstanie w innym świetle, bo nagle miał do czego je porównać. Jasne, wiedział, że Noah jest tylko jej przyjacielem, ale właśnie dlatego miał nieodparte wrażenie, że to wszystko powinno wyglądać inaczej. Może i sytuacja była wyjątkowa, wymagała więc podjęcia wyjątkowych środków, ale czy ich rozstanie też takie nie było? Odtrącił ją wtedy jakimiś marnymi argumentami, nieważnymi słowami, a Spencer zaakceptowała je i tak po prostu się poddała. Nie zadzwoniła ani razu, nie walczyła! Oczywiście nie mógł jej za to winić, bo była to jego decyzja, którą chciał ochronić najważniejszą kobietę swojego życia przed bólem straty, ale teraz, porównując ich rozstanie z sytuacją z Noahem, czuł tylko gorycz i ból. Nie mógł już zdobyć się na więcej wyrozumiałości, ale walczył, starał się. Robił się coraz lepszy w udawaniu...
Na jej pytanie jedynie wzruszył ramionami, co samo w sobie było dość dziwne, bo przecież był to ruch, którego Leo nie znosił najbardziej w świecie - nalezał przecież do jego ojca, który w ten sposób reagował na wszystko. Nienawidził wzruszania ramion, a jednak właśnie na to zdobył się w odpowiedzi na słowa Spencer, starając się je zbagatelizować. Bo... wiedział już jakiś czas, a to nie mogło jej się spodobać. Wyglądało to tak, jakby zachował przed nią to w sekrecie, bo był zazdrosny i zraniony, a choć całkiem możliwe, że tak właśnie było, to tłumaczył sobie, że po prostu nie było wcześniej okazji na taką rozmowę. To chyba jasne, że nie chciał psuć im tego tygodnia, tak wyjątkowego i cudownego, jakimiś niepotrzebnymi rozmowami! Spokojnie mogli zostawić to na później, a więc na... teraz. Tak, teraz było idealne. A potem znów z ust Spencer wyrwało się westchnienie, które Leo odebrał jako dobry znak, by zaraz wsłuchać się w jej słowa, choć tak naprawdę czuł, że wcale nie kieruje ich do niego. I sam nie wiedział, czy bardzo mu to przeszkadza.
- Tak chyba będzie dobrze. - odpowiedział cicho, starając się, by jego głos zabrzmiał dość neutralnie, bo nie potrzebował w nim żadnych dodatkowych emocji. Nie chciał przecież martwić Spencer, szczególnie teraz, gdy najwyraźniej walczyła już ze swoimi obawami dotyczącymi Noaha, z czym powinien jej pomóc, ale... nie potrafił. Mógł jedynie próbować niczego jej nie utrudniać.

[blee.]

Leo Rough pisze...

Może teraz te jego niezbyt przyjemne i po części na pewno również niezgodne z prawdą rozmyślania nie były na miejscu, bo przecież ich sytuacja wyglądała inaczej, niż mu się wydawało, ale w tamtej chwili nie potrafił inaczej. Był zaślepiony czymś w rodzaju zazdrości, której nie umiał sam się pozbyć ze swojej głowy i z obolałego serca, ale nie chodziło tylko o to. Tak naprawdę nigdy do końca nie wyjaśnili sobie sprawy swojego rozstania, bo był to trudny dla nich obojga temat, którego z czasem nauczyli się unikać - zbyt wiele razy kłócili się już o jakieś drobiazgi, zbyt wiele spraw mogło ich poróżnić, by podejmowali to ryzyko. Żadne z nich nie chciało mówić o tamtych latach, które spędzili osobno, bo zgodnie twierdzili, że był to czas zmarnowany. Powinni być wtedy razem, ale nie byli i w żaden sposób nie mogli cofnąć czasu. Rozmowa w tej kwestii również niewiele mogła pomóc. I choć Spencer tłumaczyła się jakoś ze swojego postępowania, on nie przykładał do tego większej wagi, bo ból istniał w jego sercu i jej słowa nie mogły go ukoić przez długie miesiące - sam musiał się w nim uporać. Poza tym ich rozstanie było tylko i wyłącznie jego winą, bo zwyczajnie stchórzył. Może gdyby powiedział jej prawdę... Z trudem przypominał sobie, że już do tamtych chwil nie wróci i niczego swoimi rozmyślaniami nie zmieni.
Chciał już po prostu zakończyć ten niewygodny temat, na który wszedł zbyt pochopnie, nie zastanawiając się nawet, jaki obrót może przybrać ich rozmowa. Nie spodziewał się, że znów zejdzie na niego i pytania z serii "wszystko okej?", bo nie tego chciał, poruszając kwestię Noaha i rozmowy, która zdecydowanie musiała się odbyć. Co do tego nie miał wątpliwości, przynajmniej przez większość czasu. I tylko chwilami miał te przebłyski złości, żalu i zazdrości, ale przecież dbał, by Spencer nie miała szans niczego zauważyć! Najwyraźniej wychodziło mu to bardzo marnie, bo dość szybko domyśliła się, co się z nim dzieje, bezbłędnie odczytując z wyrazu jego twarzy oraz z zachowania nastrój, w jakim powitał taki rozwój tej rozmowy. Nie chciał jej już dłużej - pragnął tylko, by wreszcie nadeszło to "jutro", by Spencer była już z powrotem w jego ramionach, cała jego, tylko jego. A choć jakieś dziwne uczucie kazało mu odepchnąć ją od siebie, tkwił sztywno pod nią, oplatając jej talię tak, jak zawsze, ale próbując jakoś uniknąć jej spojrzenia. W myślach liczył jej słowa.
- Po prostu jedź. I wracaj do mnie szybko. - odparł po dłuższej chwili milczenia, starannie dobierając słowa, jak to robił przez całą tę rozmowę, nie chcąc urazić ukochanej największym choćby drobiazgiem. Nie potrafił jednak zmusić swojego głosu do przywołania tradycyjnego, czułego brzmienia, przez co zabrzmiało to bardziej jak rozkaz, zbyt ostro i nieprzyjemnie. Z westchnieniem na moment mocniej przyciągnął Spencer do siebie, a potem cmoknął czubek jej nosa, jakby tym mógł złagodzić brzmienie swoich słów.

[nawias za chwilę ;)]

Leo Rough pisze...

[oczywiście! :D :> ale tam o tę Danię chodziło, a nie o naszych, ale no mniejsza już ;p bo to to już ogarnęłam wcześniej ;p
mhm :D
haha, no nie... xD spooko ;p hihi ^^
;p
:/ ;p no raczej! ;p (u mnie? ironia? niby gdzie? ;> xD)
w sumie było bardzo ciekawie, bo dzisiaj mnie wysłali na rehabilitacje, więc sobie oglądałam wszystkie te sprzęty, testowałam zabiegi, zajmowałam się pacjentami i w ogóle, ale to taka bieganina była ;p ale już jutro luzik, idę do pielęgniarek :D
oczywista oczywistość :> (wcale nieprawda! ja jestem beznadziejnym przypadkiem! xD) haha, no całe szczęście! ;D no i bardzo dobrze ;)) hah, spoko? nie wnikam już, choć bardzo podejrzane mi się to wydaje ;p (chciałabym, bo wiem, że powinnam skupić się na nauce, ale jakoś mi to nie wychodzi ;p rozprasza mnie dużo rzeczy ;p nie brzmi źle ;) hm, skoro tak na to patrzysz, to nie będę się sprzeczać, ale w dobrym związku nie istnieje pojęcie ograniczeń. coś o tym wiem ;> e tam, czekaj na księcia z bajki, warto! :D :>) haha :D no mam nadzieję! ;p no nie! ;D haha, spooko ;p ojej, ale cudnie! <3 nie no, naprawdę Ci zazdroszczę takiej niesamowitej studniówki! :D
to chyba odebrać, nie? bo "wybrać" zabrzmiało tak, jakbyś mogła się zdecydować, którą dziewczynkę chcesz ze sobą zabrać... xD
tak właśnie zrobię, bo mnie moja macica dzisiaj wykończy :/ normalnie od wieków już mnie tak nie bolało, ale zrzucam to na ten pieprzony zabieg, który mi wszystko rozregulował :/ ;p znikam, jutro będę najpóźniej koło piątej, choć mam nadzieję, że wypuszczą mnie wcześniej ;p dobranoc, miłego wtorku! ^^ ;)]

Leo Rough pisze...

[dotarłam, więc zjem coś i zabieram się za odpisywanie ;))
wcale nie jeden ciul, bo brzmi to zupełnie inaczej! xD
i nie, nie pójdę, ale sytuację mam zupełnie inną niż Ty ;p]

Leo Rough pisze...

Czasem szczerze nienawidził tego, z jaką łatwością Spencer wnika do jego myśli i odgaduje wszelkie nastroje. Nic już nie potrafił przed nią ukryć, choć też zazwyczaj wcale się nie starał, bo raczej nie chciał mieć przed ukochaną kobietą większych sekretów. Ale poza tą dobrą stroną, gdy po prostu rozumieli się bez słów i działali, zanim druga osoba zdążyła coś powiedzieć, była też ta druga część, kiedy pojawiał się problem. Wtedy niejednokrotnie dochodzili do błędnych wniosków, gdy w zwykły sposób próbowali odgadnąć nastrój i emocje ukochanej osoby. Jak chociażby teraz, kiedy Leo wcale nie chciał odsłaniać się przed nią, bo wiedział, że nie powinien jej rozpraszać swoimi humorkami, gdy miała przed sobą ważne zadanie, w którym przecież chciał ją wspierać. Nawet mimo tego, że starał się jej nie martwić, ona i tak marszczyła brwi i wzdychała, domyślając się wszystkiego! Nic nie mógł poradzić, bo nawet gdyby chciał, nie potrafiłby mówić o tej zazdrości i o żalu, które nim targają, więc najlepiej byłoby zostawić to wszystko tak, jak jest. Spodziewał się jednak, że Spencer nie odpuści, ale będzie próbowała go rozgryźć, dowiedzieć się wszystkiego, by jakoś mu pomóc. Zdziwił się, gdy jedynie pokręciła nieznacznie głową i uśmiechnęła się w odpowiedzi na jego słowa jak i zachowanie. Mimowolnie odetchnął z ulgą, bo to znaczyło, że ten jeden raz mu się upiekło. Doskonale wiedział jednak, że nie może znów podpaść, bo wtedy nie dostanie już taryfy ulgowej, a choć takie myślenie nie pasowało do niego, tym razem nic mu nie przeszkadzało. Marzył tylko o tym, by było już po wszystkim, by Noah, tak samo jak Tony i Lena, należał jedynie do przeszłości. Nigdy więcej nie chciał o nim słyszeć, nie chciał już pamiętać.
Z tą myślą nieco mocniej i pewniej przyciągnął do siebie Spencer, wtulając nos w jej włosy, by przypomnieć sobie ich zapach, który tak naprawdę nigdy go nie opuszczał. Już za nią tęsknił i nie potrafił wyobrazić sobie jutrzejszego dnia bez niej, szczególnie ze względu na to, czym będzie zajmować się w Londynie. Oczywiście nie mógł jej o tym powiedzieć nawet, gdyby chciał, bo tak właściwie był to jego pomysł, by odwiedziła przyjaciela, ale zaczynał żałować. Najchętniej zrobiłby to za nią, by nie istniała obawa, że padną słowa, które zasieją w niej choćby ziarenko wątpliwości! Tak bardzo bał się, że odejdzie! Rozum podpowiadał mu, że nic takiego się nie wydarzy, bo Spencer kocha go, a niedługo na dowód tych uczuć, którymi się darzą, włożą sobie na palce obrączki, ale serce... No cóż, ono nie chciało słuchać. Pamiętało jeszcze i miało pamiętać już zawsze, mimo wszelkich usilnych prób wyrzucenia tego z siebie, pozbycia się tego obrazu, widok ukochanej w ramionach innego mężczyzny. Zbyt dobrze do siebie pasowali i zbyt szczerze to wyglądało...
Z cichym westchnieniem po dłuższej chwili odsunął się od Spencer, dając jej tym samym do zrozumienia, że rozmowę uważa za zakończoną. Może i znalazłoby się jeszcze coś, co chciałby i najpewniej powinien powiedzieć, ale zachował to wszystko dla siebie, uznając, że to nie są bezpieczne tereny. Przywołał na twarz nikły uśmiech, a potem przebiegł palcami po plecach ukochanej, zastanawiając się, czy zdoła jeszcze skupić się na sumowaniu kwot z rachunków, by zaraz stwierdzić, że na nic nie ma już ochoty. Zaproponował więc Spencer herbatę i krótki spacer do sypialni, modląc się, by zakończyli ten dzień spokojnie.

[kuźwa, no nie umiem dziś pisać - jestem tak padnięta, że ja pierdole -.- może się trochę wyrobię, ale póki co jestem z siebie bardzo niezadowolona :/ i zjadłam wcześniej jakieś "spoko", ale już trudno ;p i dopiero teraz stworzę dla Ciebie nawis ;)]

Leo Rough pisze...

[no to ja miałam nieogar xD ;p
haha, no to ogromna strata, że mogłaś, a nie zaspałaś! (?) xD a czemu straciliście te punkty? ;> ;p
nie, nie gardzę, ja je bardzo starannie kolekcjonuję! :D no weeeź, nie rób mi tego ;( (ale że co? bo ja naprawdę nie ogarniam... ;p)
"tylko"? ;p rano pomagałam przy badaniach, w sensie przy pobieraniu krwi robiłam wszystko poza samym wbiciem igły, robiłam spirometrię, badania słuchu, EKG mi się jedno trafiło, a potem wypełniałam druczki, oznaczałam probówki, pilnowałam kuriera, jak je zabierał... no i już do końca siedziałam w papierach, bo nie było pacjentów, ale też się uczyłam o różnych badaniach, dzwoniłam po centrach medycznych i w ogóle :D aktywnie było dzisiaj :>>
;p (no zależy na jakich! jak idę do klubu, to mnie z parkietu nie ściągniesz, ale jak trzeba coś z facetem bardziej tak... no wiesz, że się złapać i tańczyć, to ja wymiękam xD za silny mam instynkt przywódczy, żeby się dać prowadzić! xD) haha ;p spoko ;) nie musiałaś się chwalić, ja wiedziałam, że wyglądałaś bosko! oł, no to rzeczywiście... zobaczę kiedyś jakieś zdjęcia? ;> (haha, no pewnie też racja! xD a co mi tak słońcujesz, co? podejrzanie to wszystko brzmiało xD zahamowania? mam nie wnikać? ;> w porządku, rozumiem, jak najbardziej :>) mogę sobie wyobrazić ;)) pytałam, jakim cudem miałaś, bo przecież na studniówce się nie pije! normalnie mieliście alkohol na stole? o.O haha, no to super, bardzo pozytywnie :D ;))
;)]

Leo Rough pisze...

[wszystko możesz :D ja znikam na trochę, bo muszę uzupełnić dzienniczek praktyk ;p]

Leo Rough pisze...

Jemu też marzyła się spokojna noc, ale raczej niewiele z tego doszło do skutku, bo choć pozornie przespał kilka długich godzin, to ciągle dręczyły go nieprzyjemne i po części również dość przerażające sny. Widział w nich sceny, które już kiedyś widział, a choć jednocześnie był świadomy, że to tylko senny obraz, wszystko wydawało się zupełnie realne, jakby wracał do tamtych chwil i przeżywał je od nowa, cierpiąc równie mocno, jak wtedy, gdy się działy. Mieszały się one z jego wyobrażeniami co do wydarzeń, które również miały już miejsce, ale których nie był świadkiem, a jedynie znał je z opowieści. W ten sposób umysł podsuwał mu po kolei, jak na filmie, obrazy z przebiegu znajomości Spencer i Noaha. Nie potrafił uwolnić się od tych złośliwych i niezwykle nieprzyjemnych, drażniących snów, bo nawet, gdy budził się, odrzucając je od siebie, kiedy znów przykładał głowę do poduszki, wszystko wracało. Było tego dużo - całe setki muśnięć, ukradkowych spojrzeń, pocałunki i... seks. Przedstawiony jako nieporadne zbliżenie dwóch ciał, z których jedno wcale nie chce być dotykane i pieszczone, nie był w żadnym stopniu obrazem pobudzającym, a raczej wywoływał u Leo nudności.
Obudził się rano po kolejnym razie wyśnionej Spencer z wyśnionym Noahem, którego rysy twarzy bardzo przypominały Tony'ego, a całe jego ciało lepiło się od potu. Na klatce piersiowej czuł tak silny ucisk, jakby coś wielkiego przygniatało go do łóżka, ale gdy otworzył oczy, wszystko zniknęło. Znów był w swojej wypełnionej światłem sypialni, po której krzątała się jego narzeczona, nieco zbyt długo, jak na jego gust, wybierając przy szafie ubrania. Stłumił jednak zazdrość, która najbardziej dokuczała mu poprzedniego wieczora, zmuszając się do okazania ukochanej całego wsparcia, na jakie było go stać - tego od niego potrzebowała i to powinien jej dać. I był wyrozumiały, ciepły, troskliwy jeszcze bardziej, niż zwykle, choć wymagało to od niego dużo więcej wysiłku, niż zazwyczaj. A Spencer wcale nie wydawała się tego doceniać, bo i tak była niemal zupełnie nieobecna, wyraźnie zdenerwowana, prawie jakby już należała do Londynu. To tam była myślami, gdy tłumaczyła mu, jak zaopiekować się synkiem, a choć wiedział, doskonale wiedział, że nie ma na myśli nic złego, nie potrafił tłumić swojej złości. Każde kolejne słowo raniło go, bo czuł coraz wyraźniej, jak fatalne ma o nim zdanie jako o ojcu dla ich syna. A przecież starał się! Odkąd wrócił nie robił nic innego, tylko uczył się, jak zadbać o Jamesa, by małemu niczego nie brakowało, a z czasem nawet wyrobił się na tyle, że zaczął czuć się pewnie w roli jego opiekuna. I słowa Spencer znów zburzyły jego swobodę, aż miał ochotę warknąć w jej stronę, żeby nigdzie nie jechała, bo przecież on nie poradzi sobie sam z dzieckiem przez kilka godzin! Był wściekły. Już nawet nie tylko dlatego, że zasugerowała, iż nie poradzi sobie z Jamesem, ale przede wszystkim dlatego, że mimo przekonania o jego nieporadności, wybrała spotkanie z Noahem. Na szczęście jego ukochana wróciła na tyle szybko, by uspokoić go tuż przed wybuchem, a choć jakaś rana po jej słowach została, starał się nią nie przejmować. Rzucił jej jakieś ciche "powodzenia" i już zniknęła mu z oczu.

Leo Rough pisze...

Otworzył drzwi, mając na twarzy jedynie doskonałą obojętność, której uczył się, odkąd opuścił dom przy Cynamonowej. Nie potrafił uwierzyć, że od tego czasu minęły zaledwie trzy tygodnie, a on już był innym człowiekiem, nowym Noahem, który nie ogląda się za siebie. Tak, tamte wydarzenia zmieniły go, ale nie na tyle, by wyglądał inaczej, choć jego oczy zmieniły barwę - z brudnej zieleni przeszły aż do głębokiego brązu, którego przyczyną był tkwiący głęboko smutek. Tyle tylko, że jego nie było w rysach jego twarzy, bo zamiast niego wyuczył się chłodu i obojętności, najdoskonalszej broni zranionego człowieka.
- Czego chcesz? - zapytał lodowatym tonem, w którym nic nie wskazywało na to, by był chętny na rozmowę czy choćby patrzenie na Spencer. Stał w otwartych szeroko drzwiach, trzymając dłoń na klamce, gotowy w każdej chwili zamknąć je przed nosem kobiety, gdyby tylko zrobiła coś, co mu się nie spodoba. I jeszcze nie myślał o tym, że mogłoby być to odebrane jako tchórzostwo z jego strony - coś takiego nie istniało w jego nowym słowniku.

[no musiałam :D tylko załatwmy to szybko, co? bo jednak kocham mojego Leosia ;>
spoko, ogarniaj, co tam musisz ;)
haha xD
hihi ^^ ;p e, to lipa - my tak robimy zawsze i wystarczy się uśmiechnąć do wychowawczyni, a ona nam odpuszcza xD a co z tym spotkaniem z uniwerka? o co chodziło? ;>
no serio! xD bo... mnie lubisz? :>> (ale, no kuźwa, ja naprawdę tam na początku tej ironii nie widziałam! xD tylko później tak wyszło... ;p)
no weź, musiałam się pochwalić, nie? :D :> jasne, że fajnie! noo! cudnie jest :D no jasne! jutro będę na usługach szefowej, a przynajmniej mam nadzieję, że to dojdzie do skutku - ona jest neurochirurgiem, więc będzie ciekawie ^^
(no to zależy xD powiedzmy, że i z tym, i z tym mam problem xD haha, no bywa... ;D) haha, spooczi :D no jasne :>> hm, nie podobało mi się to "może", ale ogarnęłam... ;(( ;p (to nie brzmiało dobrze! ;p OK ;) ;p mhm ^^) no spoko ;) w sumie fajnie Ci, taki lajcik ;p na tej u mojego kumpla, to się kryli strasznie, znaczy musieli, bo to wszyscy ci oficerowie i inne szychy ich tam pilnowali, więc tacy spięci chodzi, normalnie na baczność cały czas xD no fajnooo :))]

Leo Rough pisze...

[no że Noasia, bo w sumie myślałam, że nie będę go pisać ;p mniejsza! ;) nie? skoro tak mówisz... ;p
rozumiem. spokojnie, ze wszystkim dasz radę, jak zawsze :))
no spoko, ja i tak nie ogarniam tych systemów punktowych, ale nieważne ;p skoro tak mówisz. u mnie są tylko targi, nie ma jakiegoś reklamowania po szkołach ;p
jest, musi być :> (no weź, przecież wiesz, że ja sobie nie radzę z ironią! xD)
haha, no właśnie :D no raczej! :>>
(hihi ;p) no jasne, że nie, ale liczył, że właśnie jak się zobaczymy, to będę miała prawo się o zdjęcia ze studniówki upomnieć :D (a mów sobie, jak chcesz! obojętne mi to ;p haha, spoko ;p) a, no to rzeczywiście niezły układ ;p też bym tak chciała, tequila na studniówce to by było coś :D :> hahaha xD "pijane" teksty <3 :D
to ja Ci teraz pożyczę miłej nauki czy co tam sobie jeszcze ogarniasz, no i przyjemnego środka szkolnego tygodnia, i dobrej nocy... i dyskretnie spłynę, bo jestem tak padnięta, że się czuję jak chodzący trup ;p jutro pewnie będę tak, jak dziś, chociaż wszystko zależy od pani doktor ;p do spisania, 3m się! ;))]

Leo Rough pisze...

[jestem :) dotarłam na bloga tak późno, bo musiałam zaliczyć drzemkę ;p po prostu nie do życia jestem ostatnio! ;p
to nie było oczywiste! ;D ;p no ale mogłaś tylko tak... ogólnie jakoś ;p nieważne ;) no tak, tak... skoro mi nie wolno... ;p
a nie? ;> ;p
no to nie mogłam się zdziwić, hę? ;p
dobrze, no to ja już nie wiem... ;p ;> (no kuźwa, tam już nie było -.- ;p)
;p
a wcześniej napisałaś, że zobaczę! kłamczucha! ;( ;p (nie no, pisz, jak Ci się podoba, bo mi to już nie sprawia różnicy, odkąd w tej przychodni każdy lekarz mówi na mnie inaczej, więc jestem Słoneczkiem, Dziecinką, Panią, Młodą... totalna dowolność ;p słoodź! :D) hihi ;p no wiem! ;D haha, no mogę sobie wyobrazić xD spooko ;D
jak tam idzie nauka? ;> ja sobie tylko zjem ciacho i odpiszę na wątek ;)]

Leo Rough pisze...

To prawda, nie chciał jej znać. Nie chciał nigdy więcej widzieć jej na oczy - a przynajmniej wiedział, że tak właśnie powinien się czuć w tej chwili. Powinien jej nienawidzić i mieć do niej żal, powinien obwiniać ją o wszystko, o swoje złudzenia i późniejszy ból, ale... nie potrafił. Cierpiał takie katusze, że każdy oddech sprawiał mu trudność, a podniesienie się rano z łóżka wydawało się zadaniem nie do wykonania. I tak było codziennie - chodził jak półżywy, jedynie ślizgając się pomiędzy godzinami, bo nic go nie obchodziło. Była tylko ta rwąca tęsknota i wieczorne zmuszanie się, by, patrząc na zdjęcie Spencer, nienawidzić jej. I były litry wódki, ale ta faza już minęła, bo musiał narodzić się nowy Noah, który ruszył dalej. Przynajmniej pozornie, choć to wcale nie było ważne, bo nigdy nikt poza jego przyjaciółką nie wnikał głębiej w to, co się z nim dzieje. Teraz mógł już założyć maskę chłodnego i opanowanego mężczyzny, a nikt w jego otoczeniu miał tego nawet nie zauważyć. Pasował mu taki układ, bo był całkiem wygodny, choć teraz, w tym mrocznym czasie "po" - po Jane i po Spencer - był tak samotny, jak nigdy wcześniej.
A teraz ona zjawiała się w drzwiach jego mieszkania i prosiła o rozmowę. To było dla Noaha nie do pojęcia, kompletnie nie zrozumiałe, aż czuł się tak, jakby przeniósł się na inną planetę. Od kiedy robi się coś takiego?! Kto dał jej prawo tak go dręczyć?! Oczywiście nie miał zamiaru o to pytać, ale natychmiast wypełnił go gniew - że Spencer, mimo tego, jak dobrze go zna, a właściwie znała, postanowiła zrobić najgorszą możliwą rzecz, czyli rozdrapywać gojące się już rany. Wiedziała przecież, jak zazwyczaj radził sobie z bólem, bo wytłumaczył jej, dlaczego wyjeżdżał, dlaczego musiał szukać dla siebie miejsca! I nagle wydawało jej się, że rozmowa może pomóc. Olśniło go dopiero po dłuższej chwili, gdy z całą mocą uświadomił sobie, że jego przyjaciółka jest zwyczajną egoistką, robi to tylko dla siebie, by choć w niewielkim stopniu uspokoić wyrzuty sumienia. Nie miał zamiaru jej tego ułatwiać - wiedział, że jego maska tego właśnie od niego wymaga.
- Taak, bo ty nigdy o nic nie musiałaś prosić, prawda? - odparł niemal natychmiast, bezlitośnie nadając swoim słowom znów to nieprzyjemne, ostre i lodowate brzmienie. Nie miała mieć z nim łatwo, bo też w pewnym stopniu sprawdzał ją, chcąc przekonać się, jak wiele jest w stanie znieść, ile poświęci i jak długo będzie się starać. Jak bardzo ceniła sobie jego przyjaźń? I choć wiedział, że to z jego strony okrutne, nagle nie potrafił inaczej, bo tak właśnie powinno to wyglądać. Takie rozstania nie mogły być łatwe.
I nadal stał w otwartych drzwiach, nie poruszając się ani o milimetr, nie mając w planach wpuszczać jej do swojego mieszkania. Zbyt dużo było już w nim Spencer i Jamesa...

[jeżu, nie czytaj! -.-]

Leo Rough pisze...

[dobrze, że nie jestem sama! ;p
no spoko ;) a skoro tak Ci się spodobał, to jeszcze możemy go pociągnąć - zepsuje im wesele czy coś ;> możesz! oczywiście, że możesz! ;) no lubię... ;p
tak? ;> xD
haha, spoko ;p
:D (no ja pierdole, przecież wiesz, że zazwyczaj nie umiem! ;p)
jakieś to takie naciągane, ale niech Ci będzie, skoro tak się upierasz... ;p (no chyba sobie żartujesz! mam nadzieję, że tak, bo Karoliny chyba nie zniosę! ;(( trzeci dzień dziś byłam! i spędzam z tymi doktorami osiem godzin dziennie, więc to już jest coś ;p dziś w ciągu godziny usłyszałam to "Słoneczko" czy jakieś wariacje na jego temat przynajmniej z pięćdziesiąt razy! xD) ;D ;p
przepraszam, że tak mi się przeciągnęło, a jeszcze marnie wyszło, ale miałam dużo na głowie! siostra rusza ze stroną internetową swojej kwiaciarni i musiałam jej pomóc z wymyślaniem akcji walentynkowych i w ogóle, straszny bajzel miałam w domu ;) ale już jestem! a Ty się ucz ;))
w porządku ;) w sumie pani doktor nie miała dla mnie za dużo czasu, więc tylko ogarniałam jej dokumenty, trochę się pobawiłam w rozszyfrowywanie recept, ale głównie robiłam to samo, co wczoraj + tona dodatkowych papierów ;p ale straaaasznie mi się tam podoba! :D]

Leo Rough pisze...

Walczyli w nim teraz dwaj mężczyźni, obaj powołani do życia za sprawą nagłego pojawienia się Spencer na progu jego mieszkania. Sam nie chciał obstawiać, który wygra, bo chyba już znał odpowiedź i nie był z niej zadowolony. To oznaczało, że niedługo jej ulegnie, podda się w tej beznadziejnej walce - odsunie się, wpuszczając ją do swojego lokum i, jednocześnie, z powrotem do swojego serca. A już jedną nogą była na zewnątrz, już tak niewiele mu brakowało, by się od niej odciąć! Miała talent do pojawiania się w najmniej odpowiednim momencie, ale nie mógł jej za to winić. Sądził nawet, że to on ma problem z przygotowaniem się na nią, na jej słowa, na jej spojrzenie, uśmiech, na wszystko. Tak, to na pewno w nim tkwiło coś takiego cholernego. I teraz już sam nie wiedział, co chce robić - trwać w swojej masce, chłodny i niewzruszony, czy może jednak odpuścić już teraz, upokorzyć się, ale mieć to wszystko z głowy dużo szybciej. Czy wtedy mniej zaboli? Nie, odpowiedział sobie z goryczą, ale może jej będzie trochę łatwiej? Pospiesznie odrzucił od siebie tę myśl. Niczego nie chciał Spencer ułatwiać.
- Odpuść sobie! Wiem swoje, jasne? Nie tłumacz się. - wyrzucił z siebie nagle, tym razem dużo ostrzej, ze złością, a więc również atakując przyjaciółkę (jeszcze nie potrafił myśleć o niej w kategoriach byłych przyjaciół), na czym złapał się nie bez pewnej satysfakcji. Zastanawiał się, czy złapie ten haczyk i zacznie z nim walczyć, czy może jednak będzie trwać w swoim spokoju. Drażniło go jej opanowanie, najwyraźniej wymuszone i trzymane na twarzy z dużym wysiłkiem, ale nie miał ochot starać się jej tego pozbawiać, choć to również mogła być dobra zabawa. Ale czy chciał bawić się jej kosztem? Niczego już nie wiedział, niczego nie był pewien. Chyba nie lubił być aż tak okrutny.
- I nie kłam, że nie tego chciałaś. Potrzebowałaś mnie tylko na chwilę, a potem wrócił twój ukochany, więc odesłałaś mnie z niczym. Przecież wszystko jest w porządku. Tak miało być, prawda? - mówił, tym razem dziwnie urywanym głosem, jakby każde kolejne zdanie było osobną myślą, niewiążącą się z żadną poprzednią. Już sam nie wiedział, co mówi, bo powoli zaczynały puszczać mu nerwy. Ogarnęło go dziwne zniecierpliwienie i nowy rodzaj niepokoju, co do którego przez dłuższą chwilę zastanawiał się, co takiego oznacza. I wtedy go olśniło: prawdopodobnie widział Spencer po raz ostatni, nigdy więcej nie mieli zamienić ze sobą choćby zdania. A poza bólem, jaki wywołała ta myśl, Noah poczuł całą mieszankę innych emocji, z którymi gwałtownie popchnął drzwi, chcąc zatrzasnąć je tuż przed nosem brunetki.

[dokładnie tak ;p
haha, skąd ja to wiedziałam? ;p no wiem, tak ich dręczymy nieładnie, ale co tam ;p zobaczymy jeszcze, mi to obojętne w sumie, ale rzeczywiście szkoda się żegnać z Noasiem! ;p może coś mu się stanie, zachoruje, więc Spencer będzie się nim jeszcze jakoś opiekować? możemy pomyśleć, nie? ;))
no dobrze! ;p
;p
(to dobrze? ;p)
zawsze :D :>> (ale inne Kochania nie straciły swojej mocy! a Karolina jest zła i niedobra, szczególnie tutaj, bo się już przyzwyczaiłam do innych określeń spod Twoich palców... ;(( ;p)
to dobrze ;)) OK, powodzenia ;)
wiem :D jak wszyscy xD
no ja nie narzekam! nie, Twoje było spoko ;))]

Leo Rough pisze...

A jednak Spencer wybuchła i na całym piętrze rozległ się jej podniesiony głos, gdy uparcie wykrzykiwała swoje racje, jakby to w jakiś sposób mogło skłonić go do refleksji. Nic takiego nie miało szans się wydarzyć, nie teraz, gdy już udało jej się rozpalić w nim złość, bo to ona miała teraz motywować go do działania i wkładać mu w usta słowa, których jeszcze chwilę temu nie byłby w stanie wypowiedzieć. Gniew zabierał mu jakiekolwiek ograniczenia, przez co jednocześnie czuł się zupełnie wolnym człowiekiem, ale także miał wrażenie, że to palące uczucie w pewnym stopniu go ogranicza. Cały był dziwnie rozdwojony, nie było już jednego Noaha, nie miał tylko jednej twarzy. I nawet nie mogło mu to przeszkadzać, nie teraz, gdy miał zadanie - wyrzucić Spencer najpierw ze swojego mieszkania, a potem także z myśli.
Okazało się to trudniejsze, niż mógłby się spodziewać. Sądził, że tylko trzaśnie drzwiami, a ona odczyta to odpowiednio i po prostu odejdzie, dając mu upragniony, choć wciąż niepełny spokój. Zauważył jednak bardzo szybko, że nie ma zamiaru ustąpić, ale również on był uparty i skupiony na swoim pozornie niewielkim celu: by nie wpuścić jej do swojego lokum. Oparł się o drzwi i stał tak, czując, jak Spencer uderza o nie swoimi drobnymi ramionkami z drugiej strony, łudząc się, że albo go przepchnie, albo przynajmniej skłoni do odsunięcia się. I sam do końca nie wiedział, czy zadziałał jej upór, czy słowa, które padły, że wreszcie oderwał się od drzwi i otworzył je szeroko, tym samym sprawiając, że zaskoczona jego nagłym ruchem brunetka wpadła do środka. Stał teraz jakiś metr od wejścia ze skrzyżowanymi na piersi ramionami i wzrokiem wbitym w jakiś martwy punkt gdzieś z boku. Próbował opanować gniew. Znowu. Było to zadanie z góry skazane na porażkę.
- Wiem. Ale jakimś cudem ci się to udało i oboje musimy z tym żyć. Bądź tak uprzejma i po prostu odejdź... - wyrzucił z siebie, już nieco ciszej i spokojniej, choć nie pozbył się już ze swojego głosu tego drżenia, którego tak nienawidził! I jeszcze to imię, cisnące mu się na wargi, słodka melodia znajomych sylab, której nie wolno mu było zanucić, bo już nie miał pozbyć się jej smaku z czubka języka. Nie mógł wypowiedzieć jej imienia, bo za bardzo przyzwyczaił się do okraszania go czułością, by teraz zbezcześcić je swoją złością i żalem. Kochał ją, tak bardzo ją kochał, a teraz stała przed nim i wiedział, że nie ma prawa jej dotknąć, objąć, o pocałunku już nie wspominając. Nie mógł z tym żyć, nie potrafił, nie był dość silny. Czy Spencer była tego świadoma? Czy znała go na tyle, by wiedzieć, jak strasznie się teraz czuje? Chyba wolał się nad tym nie zastanawiać...

[;p
hihi ^^ OK, jestem jak najbardziej za! :D teraz nawet pomyślałam, że mógłby próbować popełnić samobójstwo albo coś takiego, to by też było dobre, bo S. miałaby poczucie winy i w ogóle ;> ;) głupio się przyznać, ale ja też się do niego przekonałam, choć, oczywiście, Leoś zawsze górą :D no właśnie! mogliby się kłócić i w ogóle, arrr... :D ;))
haha xD
(nie ogarnęłam... w sensie że ja jestem idiotka i nie rozumiem, kiedy Ty używasz ironii, tak? czy jak? xD)
ee tam... ;p (ale to już się jutro kończy! ;p kiedy ja nie będę potrafiła... ;((((( nie rań mnie w tak okrutny sposób!)
nie dziękuj ;p to już lajcik, niedawno miałam z tego sprawdzian ;p
muszę! :D to taki program pilotażowy z Urzędu Pracy "Trafny Wybór", jeśli wszystko będzie w porządku, to w przyszłym roku będzie wprowadzony w całym kraju :D a moja szkoła była pierwsza, ha! ;D
no dobra, nieważne... ;p tak! :))
spoko, rozumiem - ucz się, ucz ;)
nie wiem, czy jeszcze zdążę odpisać, więc już teraz uprzedzam: jutro będę jeszcze później, bo po tych praktykach jadę do szpitala na wszystkie badania przed zabiegiem i pewnie trochę mi to zajmie ;) koło siódmej myślę, że już będę ;)]

Leo Rough pisze...

[w porządku, też już się miałam zbierać ;) więc powodzenia ze wszystkim i do spisania jutro! dobranoc :)]

Leo Rough pisze...

[miałaś nosa - jestem w domu wcześniej, bo udało mi się anestezjologa zaliczyć dość szybko ;)) spokojnie, nie spiesz się, mam braki w serialach, więc zabiorę się za ich nadrabianie ;p ucz się, ucz, skoro trzeba, a ja się naprawdę nie obrażę ;)]

Leo Rough pisze...

Mógł przewidzieć, że skończy się to w ten sposób, a może nawet cały czas o tym wiedział i to stanowiło przyczynę, dla której nie odbierał telefonów Spencer i nie odpowiadał na pozostawiane przez nią wiadomości. Był głupi, sądząc, a właściwie wbijając sobie do głowy, że wytrwa w swoim gniewie, że to on zmotywuje go do zachowania twarzy - innej, zmienionej, ale pasującej do tego zgorzkniałego mężczyzny, którym stopniowo się stawał. W rzeczywistości było jasne, że on, durny mężczyzna, bardzo szybko ulegnie najprostszym, kobiecym sztuczkom, które Spencer od lat stosowała z wielkim powodzeniem. Nie zastanawiał się, czy robi to umyślnie - ważne, że na niego działało. I nie było to przyjemne uczucie, bo w jednej chwili zniknęło wszechogarniające wrażenie wielkiej wygranej, gdy tak długo trwał w swojej nowej pozie, a zastąpiło je poczucie poniesionej porażki. Zranił swoją przyjaciółkę, a mimo, że najpierw to ona zadała mu głębokie rany, było to z jego strony niewybaczalne przewinienie. Jej łzy, a potem także powoli docierające do niego znaczenie jej słów, sprawiły, że nie mógł zrobić nic innego, jak... odpuścić. Odrzucić od siebie maskę i schować pazury. Pomyślał nawet, że może powinien przeprosić, ale ze złością odrzucił od siebie tę absurdalną myśl - wciąż to on był tym pokrzywdzonym i nie zamierzał z tej pozycji rezygnować. Chciał tylko ulżyć Spencer w ramach ostatniej przyjacielskiej przysługi.
- Wiem. - powtórzył z naciskiem, gdy w ciszy jego mieszkania rozbrzmiał szept kobiety, brzmiący tak obco i dziwnie, że Noah nie mógł już dłużej unikać patrzenia na nią. Zaraz jednak pożałował, że przeniósł na nią spojrzenie, bo tylko upewnił się w tym, co już wcześniej dostrzegł kątem oka - jej przepraszający wzrok, jej łzy. Z cichym sapnięciem pokręcił głową, jakby chciał odrzucić od siebie ten obraz, ale już nie potrafił patrzeć nigdzie indziej, jakby istniała tylko Spencer. I chyba po części w jego życiu tak właśnie teraz było - nie mógł myśleć o niczym innym, tylko o niej, cały czas, w każdej minucie...
- Nie wiem, co chciałaś osiągnąć, przychodząc tutaj. I nie obchodzi mnie to. Więc proszę, zostaw mnie już w spokoju, bo... nie pomagasz. - wyrzucił z siebie po chwili milczenia, a choć były to słowa przygotowane przez tego rozgniewanego, zranionego Noaha, to wypowiedział je zupełnie łagodnie obudzony właśnie przyjaciel Spencer, który nie chciał jej bardziej ranić. Nigdy nie chciał dla niej niczego złego...

[tak :D cuudnie... :D no właśnie! tylko muszę się jeszcze zastanowić nad tym, bo Noaś to raczej twardy facet. może niech S. nie mówi mu o ślubie, on się potem jakoś dowie i dopiero to go złamie. albo możemy pomyśleć jeszcze nad czymś innym ;)) już widzę te akcje z Leosiem! :>> haha, właśnie ;p no jakoś tak mi się przytrafiło ;p haha, też racja ;p
(no jak mam wyłapywać, skoro nawet poprawnie nie potrafię jej używać? i tracę nadzieję, że kiedykolwiek się nauczę ;p no tak, ale mogłaś przynajmniej jakoś... bardziej zaprzeczyć xD)
(wcale nie! ;( no jęczę, bo się boję, że będziesz do mnie mówić tak... no wiesz. chłodno. obojętnie. czy coś ;( ;p)
jee tam, narzekasz! człowieczek i tak jest spoko! :D ciesz się, że nie musisz już roślinek potarzać ;p
haha, tak myślałam ;p no tak, staruszko... ;p aż tak nie masz czego żałować ;p
^^ ;)]

Leo Rough pisze...

[spooko :)) tak? a Ty mi pomożesz czy tylko się będziesz przyglądać? xD OK! ;)) nie bój się, wciąż będzie cudowny, przecież wiesz! :D ^^
(no właśnie - nieświadomie! i mi wmawiałaś, że wiem, o co chodzi xD no nie tracę ;p haha, no mam nadzieję, że to prawda ;D ;p wybaczam, niech będzie... ;D)
(no bo nasłoneczkowałaś dwa razy w jednym zdaniu! to BYŁO podejrzane! xD mów Słońce, mów, Kochana, bo to takie słodkie! i powiedziałaś jeszcze to swoje słidii, które też jest ładne :D a Karolina spod Twoich palców jest takie... fe ;( :<)
rzeczywiście, to nie jest najlepszy sposób na spędzanie wieczora ;p oł, no to lipa! a ja tu się już za Ciebie cieszyłam xD no jasne, że sobie poradzisz, co to dla Ciebie, nie? :>>
ja pierdole, to ja piszę z takim wapniakiem?! o.O xD hah ;p
w porządku ;) będę musiała Ci to jakoś wybaczyć, nie? ;D dopsz. ja jutro pomagam siostrze, więc całkiem możliwe, że wrócę dopiero z nią, przed siódmą, ale to jeszcze zobaczę ;p już się nie mogę na Andro doczekać! :D]

Leo Rough pisze...

[oczywiście! zawsze! :D :>> powinnaś wiedzieć! ;p
(no ale tam mi dalej ta ironia nieświadomie wychodziła xD mniejsza o to... ;p może ;p tak? ;> ;p haha, nie ma za co ;p)
(dwa i dlatego wyglądało podejrzanie! więc już się nie czepiaj, tylko powiedz, że dalej będziesz mi po swojemu rzadko słodzić, proooooszę? ;> haha, spoko ;p no ja pierdole... -.-)
oczywiście, że tak :D wierzę w Ciebie, czy coś ^^ ;)
no! :/
nie mam? ;> ;p nie no, jasne, rozumiem - i właśnie dlatego już spłynę. leje jak z cebra i jestem nie do życia ;p ucz się, Kochana, ucz! ;)) no to fajno, będę czekać jutro, ale też pamiętaj, żeby się nie spinać - jak będziesz miała coś do roboty czy po prostu będziesz zmęczona, to mnie olej, bo ja i tak nie będę miała prawa się obrazić ;p powodzenia ze wszystkim, miłej nauki i dobrej nocy! do spisania jutro, Płaszczko! :D
btw. ten numer, z którego do mnie ostatnio pisałaś, to Twój aktualny? bo zapomniałam zapytać, a dziś miałam taką sytuację, że nie wiedziałam, czy mi się internet włączy, więc mi się przypomniało ;p]

Leo Rough pisze...

[spóźniły mi się wszystkie możliwe autobusy, więc dopiero weszłam do domu -.- zjem coś, odsapnę trochę i zabieram się za odpisywanie! ;)
a co jest złego ze słodką Płaszczką? no dobrze, przepraszam, Kochanie, już nie będę! :>
małe sprostowanie: praktyki miałam w takiej dużej przychodni, nie w szpitalu, a dziś to już byłam w szkole, bo musiałam zdać raport ;p
w porządku, zapisany już ^^]

Leo Rough pisze...

Bardzo szybko zrozumiał, że powiedział o słowo za dużo, przez co zranił Spencer. Wbrew pozorom nie tego chciał, bo choć ogarniał go gniew, potrafił go opanować i nie pozwalał, by przerodził on się w nienawiść. Miał do swojej przyjaciółki ogromny szacunek, którego nic nie mogło osłabić czy zmienić, a już tym bardziej zniszczyć. Nie, bo to wciąż była kobieta, która wiele dla niego zrobiła, która niejednokrotnie pomagała mu w trudnych chwilach - najbliższa mu kobieta, którą, co najważniejsze, pokochał całym swoim sercem. Nic, co się z nim działo, nie mogłoby sprawić, by zechciał prawdziwie ją zranić, a już na pewno nigdy nie mogła przez głowę przemknąć mu taka w pełni świadomie ukształtowana myśl. Nie, Spencer była, jest i będzie dla niego świętością, choćby nie wiadomo jak z tym walczył czy się upierał. Pokochał ją, do cholery! Nic innego nie mogło się nigdy więcej liczyć.
Gdyby tylko miał taką możliwość, bez wahania cofnąłby swoje słowa, pozbawiając je tak ostrego wydźwięku. Być może zraniłby ją zaraz czymś innym, być może znów zawiodłyby go nerwy, być może niedługo wróciliby do tego punktu, ale na pewno nie spodziewał się, że nadejdzie on tak szybko. Nie chciał go. Wbrew wszystkiemu, co sobie zaplanował, nie chciał się żegnać. Chyba nawet w pewnym stopniu liczył, że Spencer będzie upierać się na tę rozmowę nieco dłużej, że jednak powie coś, co przyniesie mu ulgę, czy choćby po prostu da mu się ze sobą pożegnać tak, jak powinni to zrobić. Powinni rozstać się jak przyjaciele, którymi, jak miał nadzieję, byli do samego końca. Może gdyby nie kilka popełnionych po drodze błędów, wciąż mogliby się przyjaźnić po powrocie Leo? Nie, nie wolno mu było gdybać, bo już było po wszystkim, to już był koniec...
Jednocześnie wydarzyły się trzy rzeczy: z ust Spencer padło smutne "żegnaj", spomiędzy jego warg wypłynęło jej imię, a gdzieś za jego plecami rozległ się donośny huk. To wszystko nagle obudziło go z otępienia, w które popadł, sprawiając, że z całą mocą dotarło do niego znaczenie tej chwili. Spencer znika. Już nigdy się nie zobaczą. Nigdy więcej nie porozmawiają... Nie mógł wahać się długo, choć wydawało mu się, że minęły całe wieki, zanim wreszcie ruszył się ze swojego miejsca, zmuszając ciało do wzmożonego wysiłku. Puścił się biegiem za przyjaciółką, słysząc na schodach jej szybko oddalające się kroki. I już sam nie wiedział, czy zadziałał jej głos, brzmiący nagle dziwnie obco, czy może smak jej imienia na języku, ale wreszcie zdołał wyrwać się z letargu, w jaki popadł. Wiedział, co musi zrobić. Dogonił ją kilka pięter niżej, a choć oboje byli zasapani po biegu w dół, może także nieco od targających nimi emocji, wydawało mu się, że oboje w tej samej chwili wstrzymali oddechy. Żadne z nich nie miało pojęcia, co zrobi Noah, a on sam czuł się z tym... dobrze. Pozwolił swojemu ciału działać. Mógł spodziewać się, że spełni swoje największe pragnienie: by znów pocałować Spencer, ale, ku jego zaskoczeniu, to się nie stało. Objął ją jedynie ramionami, przyciągając ciasno do siebie i wtulając twarz w jej włosy, które natychmiast omiotły go swoim zapachem, a potem, odsuwając się, musnął jeszcze wargami jej czoło. Nie zdołał jednak cofnąć się, tak, jak chciał, więc znów przytulił policzek do czubka jej głowy, ciesząc się, że ona nie może go teraz zobaczyć. Był prawdziwym obrazem rozpaczy.
- Nie zostawiaj mnie z tym "żegnaj"... - wyjęczał żałośnie, nie panując już nad sobą.

[przypominam, że nie odpowiedziałaś na nawias, chociaż nie wiem, czy było w nim coś ważnego ;p postaram się nie nadużyć Twojej cierpliwości :D
tak? ;p miałam taką nadzieję właśnie... a nie zmieni? ;> ;> :>>
w sumie tak ;p wydawało mi się, że Ci już o tym pisałam, ale mniejsza ;p tak, w poniedziałek, a wczoraj miałam konsultację z anestezjologiem ;))
haha, no to rzeczywiście bardzo musiało Ci się nudzić... xD ja się teraz wciągnęłam w Emily Owens czy jakoś tak ;p taki głupkowaty serial trochę ;p]

Leo Rough pisze...

[nie mogłam być tego pewna ;p dopsz :D
haha, spoko ;p wszystko! xD dzięki, właśnie nazwałaś mnie głupią, dzięęęki ;p mam nadzieję, że zmieni, Skarbie! ;*
bo ja ostatnio mam straszne dziury w pamięci, przepraszam! :) no nie, nie kichnęłam :D i badał mnie taki mega przystojny pan doktor! :D :>>
haha ;p takie to dziwne trochę ;p a mówiłam kiedyś, że mam straszne problemy z rozszyfrowywaniem skrótów? xD o, te Kołnierzyki moja siora ogląda i też jej się podoba :D
oczywiście! teraz? w napisaniu kolejnej części Noasia... ;p będzie! wątpisz w jego cudowność?! no wiesz?! xD
(no raczej! -.- ;p)
(było! poszukaj sobie! xD no to ja już nie wiem, jak mam pisać... Kochanie? xD)
proszę, czy coś ;p
powiesz mi, co się podziało z Krakowem? bo ja nie będę pisać, jeśli mam mieć kolejne wyskakujące okna, bo dostanę kręćka - już teraz mi się myli MT z NYC, wrrr! i jeszcze się cudowne justowanie straciło ;((
a ja sobie muszę zrobić teraz małą przerwę, ale wrócę niedługo, postaram się odpisać wszędzie i już się będę zbierać - wstaję o piątej, więc muszę choć trochę się przespać ;p a jutro wpadnę chyba na chwilę koło trzeciej, potem to dopiero wieczorem, bo muszę się trochę nacieszyć ostatnimi dniami z moimi zębami xD]

Leo Rough pisze...

Chyba po raz pierwszy odczuł, że również dla Spencer to rozstanie nie jest łatwe. Wcześniej wydawało mu się, że wróciła już do swojego szczęśliwego, spokojnego życia, przez co może nawet zdołała się odciąć od tego, co było. Odciąć się od niego. Gdyby nie to, że sam cierpiał istne katusze, cieszyłby się, że ona nie musi przechodzić przez nic podobnego, ale do tej pory nie potrafił nawet myśleć o tym w ten sposób. Nagle jednak olśniło go, gdy do jego uszu dotarł przepełniony jakimś nowym rodzajem bólu głos Spencer, który ścisnął go za serce. I z całą mocą uświadomił sobie, że ona również nie chce się żegnać, że i ona będzie tęsknić, żałować ich przyjaźni. To w pewnym stopniu dodało mu sił, a już na pewno pomogło bardziej niż wszystkie słowa, które dotąd padły z jej ust. Nawet stwierdzenie, że musi odejść, które powinno go teraz szczególnie mocno dotknąć, nie poruszyło go aż tak. Wszystko to stało się odrobinę mniej przerażające, jakby to, że znów tkwią w tym razem, nieco łagodziło ból. Może i mieli zaraz rozstać się już na zawsze, ale przynajmniej wiedział, że nie tylko on będzie przechodził przez żałobę po tym wszystkim. Jasne, jego smutek miał być większy niż Spencer, ale teraz już czuł się na to gotowy. Przynajmniej w pewnym stopniu.
- Wiem. - wychrypiał słabo, gdy padło jej pytanie, choć nie był nawet pewien, czy jakikolwiek dźwięk wydobył się spomiędzy jego warg. A potem nagle zmuszony był spojrzeć Spencer w oczy i ze zdziwieniem stwierdził, że ledwo widzi, bo widok przesłaniała mu jakaś dziwna mgła, której pozbył się kilkoma szybkimi mrugnięciami. I znów dostrzegł łzy przyjaciółki, które raniły go w okrutny sposób, bo czuł, niezależnie od sytuacji, że to on im zawinił. Teraz wiedział to z całą pewnością, choć w pewnym stopniu cieszył się nimi, bo były kolejnym znakiem, że nie był Spencer tak zupełnie obojętny, że może nawet będzie tęskniła...
- Wiem. - powtórzył głośniej, przez kilka długich sekund rozkoszując się tą bliskością, jaką była w stanie mu dać, jakiej się nie krępowała. Niemal wstrzymywał oddech, by nie poruszyć się choćby o milimetr pod dotykiem jej palców, jakby miała zaraz uciec, odbierając to jako atak z jego strony. Nie chciał sprawiać jej już więcej bólu i dokładać zmartwień. Chciał, by odeszła spokojna, by wróciła do swojego idealnego życia. I by pamiętała o nim, ale już bez smutku. Może i jemu kiedyś się to uda.
Z najwyższym trudem oderwał od swojej twarzy dłonie kobiety, a choć palce mu drżały, niechętne słuchać poleceń, zdołał przytrzymać je i przycisnąć do ust. Patrzył przy tym w oczy Spencer, jakby chciał wyuczyć się ich na pamięć, zapisać ich obraz już na zawsze, żeby nigdy go nie stracić, ale i tak mignął mu gdzieś blisko srebrny błysk. Odsunął od siebie jej dłonie powoli, starając się wmówić sobie, że niczego nie ma na jej palcu, ale zaraz wzrok sam pobiegł mu w kierunku pierścionka. Z całej siły zacisnął wargi, by nie powiedzieć czegoś, czego mógłby żałować potem, czym mógłby się zadręczać. I tylko cofnął się o krok, odsuwając się od Spencer zupełnie, już nie podnosząc na nią spojrzenia.
- Idź już. - szepnął, dając jej to pozwolenie, ale również prosząc, by nic więcej nie mówiła. Nie chciał już żadnego "żegnaj".

Leo Rough pisze...

[ups. myślałam, że Q. coś odbiło ;p no w sumie to wiesz, problemy zaczynają się przy 250, bo wcześniej można wciskać datę ostatniego komentarza i się odświeża od razu z rozsunięciem do końca, więc póki co myślę, że może byś tak, jak było. chyba, że Tobie tak bardziej pasuje, wtedy coś wymyślę, żeby ogarniać ;))
haha, WIEDZIAŁAM xD ;p
ale Płaszczka jest z tej niezwykle romantycznej piosenki! i jest taka cudowna! :>> nie, Papuć jest obraźliwy właśnie! ;p spadaj -.- ;p tak, powstrzymaj się, bo ja jestem bliska strzelenia focha...
wiem, bo Ty jesteś cudowna! ;)) dziękuję :D wiem! ;D
oglądałam, ale mnie nie wciągnęło, niestety ;p to dobrze xD haha, spoko ;p
hihi ^^ dobra, ogarnęłam ;p ale ja nigdy nie wiem! xD może nie będzie krzyczał, tylko się będzie obrażał? ;> ;p
(-.-)
(haha, tak właśnie myślałam ;p znowu "powiedzmy" :/ no już piszę ładnie, Myszko! :D :>>)
haha, mam tak samo! i potem tylko jak mi się przypomni, to tekst przeglądam, choć parę razy wysłałam już z Leosiem komentarz xD
tak, niestety :/ będę wybierać pomiędzy jasnoróżowymi różami i pudroworóżowymi różami, udając, że widzę różnicę xD]

Leo Rough pisze...

[no to znikam już - NYC odhaczony, resztę ogarnę jutro w jakichś wolnych chwilach (fajno, że zmieniłaś Kraków, dziękuję ;*), ale niczego nie obiecuję, bo będę biegać ;p miłej soboty i dobrej nocy z najseksowniejszymi erotycznymi snami ;> do spisania! ;))]

Leo Rough pisze...

[:D :>> mhm, dużo bardziej mi to odpowiada ;)
haha, no też racja w sumie ;p już Cię nie dręczę! ;p
to może powinno zacząć? ;>> ;p jest obraźliwe, nie jest urocze! ;p nie. no dzięki, że na każdym kroku podkreślasz różnicę wieku... :/ xD
no tak :> hihi ^^
może i są, ale nie mogłam przecierpieć tych wszystkich dziwnie mrocznych scen i innych bzdur ;p
ale mam z tym problem! ;p nie, nie będzie źle! ;) hej, no przecież to Leoś, nasze kochanie! :D
(było! ;p żeby mi zrobić na złość w sensie? dzięki ;p poprawnie przewidujesz, że mi się odmieni, ale za to już powinnam dostać nagrodę jakąś, Stokrotko ;>)
bo zaraz skasowałam i poprawiłam! xD
no dzięki ;p nie męczyła mnie za bardzo dzisiaj, a nawet kupiła śniadanie i kawę! xD
no już nie dam rady odpisać, ale będę pewnie koło dziewiątej, choć w sumie nie wiem, bo jeszcze nie sprawdzałam pociągów ;p więc równie dobrze mogę w ogóle nie wrócić na noc - być może dotrę na imprezę do akademików, co oznacza, że lepiej wyjść rano niż w środku nocy ;p
miłego popołudnia życzę i do spisania! ^^]

Leo Rough pisze...

[nie dotarłam do tych akademików, ale byłam w domu tak późno i tak padnięta, że już nie siadałam do komputera :> a dzisiaj jestem całe popołudnie, no i jutro dotrę pewnie koło siódmej, o ile wszystko będzie w porządku ^^ w sumie może wezmę komputer do szpitala, żeby się czymś przed zabiegiem zająć ;p
a jak Tobie minęła sobota? bawiłaś się gdzieś w końcu? ;>]

Jakimś cudem Noah zdołał powstrzymać się przed niepotrzebnymi komentarzami czy też wybuchami złości i smutku, które to emocje wypełniły go w tamtej chwili z oszałamiającą wręcz siłą. Dużo bardziej wolałby usłyszeć od Spencer o jej zaręczynach, a choć doskonale wiedział, że to tylko jego wina, bo nie dopuścił jej do głosu, to i tak złościł się na nią. Tylko tak, zaledwie nieznacznie, bo wmawiał sobie, że przecież jest teraz szczęśliwa, że znalazła swoje miejsce na Ziemi. Ale zaraz potem nadszedł palący smutek, że on jest zupełnie sam, samotny, że jego życie jest w kompletnej rozsypce, a wraz z nim nadciągnęła nowa fala gniewu. I już sam nie wiedział, w kogo jest on skierowany - w niewinną Spencer, która nigdy więcej nie miała mieć okazji się bronić, czy może w niego samego, który okazał się beznadziejnym nieudacznikiem. To właściwie jakaś forma kalectwa, więc może nawet należało mu się czyjeś współczucie.
Przez kilka długich, wręcz ciągnących się w nieskończoność minut Noah stał w miejscu, w którym zostawiła go Spencer, nie będąc w stanie poruszyć się choćby o milimetr. Ciało miał jak z ołowiu, członki odmawiały mu współpracy, a płuca niechętnie pobierały powietrze. I tylko jedna myśl chodziła mu po głowie: by ona rzeczywiście zatęskniła. Z całego serca chciał wierzyć, że będzie o nim myśleć, choćby nawet miała go przeklinać i oczerniać, byle tylko nie odszedł w niepamięć. Wiedział, że jeśli ona go odrzuci, jeśli o nim zapomni, jego życie przestanie mieć sens. Bo kto jeszcze wtedy będzie pamiętać o Noahu, nudnym architekcie, który nigdy nie ułożył sobie życia? W Spencer pokładał teraz swoją wiarę, nawet mimo tego, że wiedział, że ona już nigdy się nie odezwie, nie złoży mu choćby urodzinowych życzeń, to chciał, by go wspominała. I wcale nie dlatego, by wtedy cierpiała, ale by pamiętała dobre chwile.
Tak, z taką myślą mógł ruszyć dalej, co też zaraz zrobił, wlokąc się po schodach na górę, do swojego pustego, pozbawionego życia mieszkania, w którym wieczorami cuchnęło wódką. Starał się przypomnieć sobie, czym zajmował się przed niezapowiedzianą i niespodziewaną wizytą Spencer, ale nic nie układało się w jego głowie w logiczną całość, więc po prostu zajął miejsce przed komputerem. Włączył stronę linii lotniczych i wprowadził datę pierwszego stycznia, rezerwując bilet w jedną stronę. Gdzieś.

[to teraz już Leoś! <3 i w ogóle pomyślałam, że jednak Noaś mógłby się załamać przed ślubem, w taki sposób go psując ;p a hajtnęliby się na wiosnę, jak to sobie Spenc wymarzyła, hm? ;)]

Leo Rough pisze...

[no to ucz się, a ja spłynę na trochę - jak wrócę, postaram się już wszędzie odpisać ;) będę najpóźniej za godzinę! ;))]

Leo Rough pisze...

Dla Leo również nie był to łatwy dzień, bo żył zmartwieniami swojej narzeczonej. Wiedział, jak bardzo ona przejmuje się spotkaniem z przyjacielem, rozumiał to doskonale, ale sam również nie mógł być pewny, jak przebiegnie ich rozmowa. Czy Spencer wróci uspokojona, czy raczej kompletnie załamana? Miał nadzieję, że wszystko pójdzie po jej myśli, a Noah niczego nawet nie będzie chciał jej utrudniać ze względu na to, co ich łączyło, ale był również gotowy na każdą inną ewentualność. Liczył się nawet z tym, że jakimś cudem zdołają się pogodzić i ustalą, że nadal będą się przyjaźnić, a choć jego miało to zranić w okrutny sposób, nie zamierzał stawać Spencer na drodze. Pragnął tylko, by ich życie wróciło do równowagi, ale to ona sama musiała ustalić, czego potrzebuje, bo Leo miał już wszystko. Może tylko w pewnych sytuacji brakowało mu jego ukochanej, ale wierzył, że po rozmowie z Noahem wróci jego Skarb - dokładnie taki, jak przedtem.
Udało mu się odepchnąć od siebie gniew, który ogarnął go rano, bo doskonale wiedział, że wieczorem będzie już przestarzały i niewarty wspominania. Nie chciał już bardziej psuć sobie humoru, choć i to było nieuniknione, gdy w którejś chwili złapał się na tym, że potrafi myśleć tylko o miejscu pobytu Spencer. Patrzył na zegarek i oceniał: jest w połowie drogi, dojeżdża do Londynu, pewnie stoi w korku na tych światłach, których tak nienawidzi. Starał się jednak nie analizować niczego więcej, wiedząc, że ma tę złośliwą skłonność do dopisywania sobie scenariuszy - bezpieczniej było nie zastanawiać się, co robi jego ukochana albo jak przebiega jej spotkanie z Noahem. Czy w ogóle dotarła pod jego drzwi? Czy dała sobie radę ze swoimi emocjami? Nie odpowiadał na mnożące się uparcie pytania, tłumacząc sobie, że wszystkiego dowie się wieczorem, gdy ona już wróci. A przynajmniej miał nadzieję, że Spencer o wszystkim mu opowie, choć, oczywiście, nie miał zamiaru naciskać. To wszystko nie było dla niej łatwe - skoro on się martwił, co musiała przeżywać ona?
Również przez cały dzień nie spuszczał z oczu swojego telefonu, w razie gdyby Spencer miała zadzwonić - nieważne, czy tylko po to, by oznajmić mu, że dotarła bezpiecznie do Londynu, czy by się wypłakać, czy też by dać mu znać, że niedługo będzie już w domu. Jego komórka milczała jednak przez długie godziny, nie licząc ciągłych telefonów Kat, która cierpiała katusze przy ząbkującej Ninie. Leo miał jednak ważniejsze zajęcia, więc spławiał ją, tłumacząc się koniecznością nakarmienia syna albo otworzenia drzwi listonoszowi, a ona nie upierała się za bardzo. Skupiał się więc na Jamesie, któremu wcale nie podobało się to, że na każdy jego głośniejszy krzyk reagował tylko tata, nawet gdy podsuwał mu ulubione zabawki i wymyślał coraz to nowe zabawy dla chłopca. Nie, chciał do mamy i nic nie mogło jej zastąpić, choć wreszcie Leo udało się go nakarmić zmieloną marchewką i uśpić tymi samymi kołysankami, co zawsze.

Leo Rough pisze...

Dokładnie w momencie, gdy ruszał do kuchni, by najpierw znów sprawdzić komórkę, a potem zrobić sobie kawy i skorzystać z chwili spokoju przy śpiącym w kołysce Jamesie, na podjeździe rozległ się chrzęst żwiru pod kołami samochodu Spencer. Natychmiast ruszył w stronę drzwi, rzucając krótkie spojrzenie w stronę synka, który poruszył się niespokojnie, najwyraźniej również świadomy, że wróciła mama. Leo poczuł tylko, że mięśnie ma napięte i obolałe, ale na więcej nie miał czasu - wyszedł już przed dom, przywołując na twarz lekki uśmiech, wymuszony na ustach z przeznaczeniem dla rodziców swojej ukochanej. W jej stronę spojrzał tylko przelotnie, bo zobaczył to, czego się spodziewał, a więc ledwo ukrywaną mieszankę emocji. Najpierw musiał pozbyć się jej rodziców, którzy zaraz chętnie zniknęli we wnętrzu domu, kierując się do popłakującego cicho, wybudzonego ze snu panującym przed domem zamieszaniem Jamesa. A potem, zanim zdążył choćby pomyśleć nad tym, co widzi czy co się dzieje, był już przy Spencer. Zawahał się przez moment, widząc jej oczy wypełnione ledwo powstrzymywanymi łzami, półotwarte usta, ugiętą pod ciężarem jakichś nieokreślonych do końca uczuć postawę, ale już w następnej sekundzie trzymał ją w ramionach, z całych sił przyciskając do siebie jej drobne, drżące ciałko. I miał gorącą nadzieję, że to choć w najdrobniejszym stopniu jej pomoże. Nie zastanawiał się nad jakimiś pytaniami czy nawet słowami pocieszenia - to, przynajmniej na razie, raczej nie mogło pomóc.

[oł, randka z matmą zawsze spoko ;> :D w porządku, będę pamiętać ;) a jakiś plan na ferie się już pojawił? ;>
czyli Ci się nie podoba - nie możesz tak od razu? ;p no wiem, przepraszam, ale wyleciało mi z głowy, że miał się nie dowiedzieć! wymyślimy coś, prawda? :>
ech, dobra, skończmy to już :/ ;p ma! dużo! ;p
no dobrze - "i innych rzeczy" ;p
dzięki -.- jakoś tak bez przekonania... ;p
(tak ogólnie! ;p aha, spoko ;p o jeżu, jestem realistką, za to nie możesz mnie karać! ;p ej! bo się obrażę!)
no to może jednak ich nie opublikowałam ;p
zdarza jej się ;p]

Leo Rough pisze...

Nawet nie przyszło mu do głowy, by od razu, jeszcze na dworze, wypytywać Spencer o przebieg jej spotkania z przyjacielem. Znał ją na tyle, by wiedzieć, że opowie mu o wszystkim w chwili, gdy poczuje się gotowa na zwierzenia, ale miał również nadzieję, że nie pozwoli mu czekać zbyt długo. Martwił się o nią, więc w pierwszym odruchu chciał zapytać, czy dobrze się czuje, ale zaraz uznał to pytanie za zupełnie nie na miejscu. Chciał dać ukochanej swobodę, chciał pokazać, że potrafi być wyrozumiały i wspierający, choć zazwyczaj dręczyło go wrażenie, że w ich związku często ten pierwiastek przyjaźni działa bardzo jednostronnie - to Spencer próbuje dowiedzieć się, co się z nim dzieje, analizuje i pomaga, a on raczej odzywa się tylko pytany czy proszony o radę. Wierzył jednak, że gdyby jej bardzo to przeszkadzało, to powiedziałaby mu o tym, bo przecież podstawą ich związku była szczerość we wszystkim, nawet w najdrobniejszych szczegółach. I cieszył się, że zaufał jej niezawodnemu wyczuciu również teraz, bo zaraz usłyszał jej ciche słowa, które nieco go uspokoiły. Nareszcie mógł się rozluźnić, pozbywając się niepokoju, że nigdy nie dowie się, co zaszło podczas tej rozmowy. Równocześnie jednak nie mógł przestać martwić się o Spencer, bo nie był pewien, jak przetrwa resztę wieczoru, gdy będą musieli zająć się jej rodzicami, ugościć ich tak, jak powinni. Oczywiście, gdyby tylko potrzebowała odpocząć, poradzi sobie sam, ale chyba wolał nie martwić jej ojca, który i tak, jak mu się wydawało, patrzył na niego trochę krzywo.
A potem Spencer odsunęła się od niego, a mina, która wpłynęła na jej twarz, zapewniła go, że wszystko wraca do równowagi - powoli, ale na nic więcej nie liczył. Dał jej pociągnąć się w kierunku domu, gdzie pomógł jej z kurtką, a natychmiast potem wrócił na swoje miejsce przy jej boku. Tak, jak ona potrzebowała jego, tak on czuł, że musi być przy niej - dla niego również była to silna, wewnętrzna potrzeba, z którą nie musiał walczyć. Zaskoczył go jednak jej pocałunek, bo w tej sytuacji ukochana wydawała mu się niezdolna do podobnych gestów, choć, oczywiście, był zadowolony z tego drobiazgu. Uśmiechnął się nikle, słysząc jej słowa, jedynie kiwając krótko głową, bez słów przekazując Spencer, że nie ma sprawy, że nie przejął się tym za bardzo. A tyle się tym namartwił! Teraz jednak żadne słowa, które padły rano, nie miały znaczenia - liczyły się te, które jeszcze usłyszy.
- Zjadł całą porcję marchewki, spał chwilę, a potem trochę marudził, bolały go dziąsła. - zreferował krótko, w tych kilku słowach zamykając wszystko, co działo się tego dnia z ich synkiem. - I tęsknił za tobą. - dodał, całując lekko czubek jej głowy, by już w następnej chwili ruszyć do salonu, gdzie czekali na nich jej rodzice i marudzący nieco James.

[oczywiście :>> ;) to fajno ;) ale hej, przecież nie dlatego pytałam, żebyś mi się musiała tłumaczyć z dostępu do internetu! :) oł, ale Ci dobrze! a to gdzieś na narty czy coś? ;> no ja pierwszy tydzień jeszcze będę cierpieć po zabiegu, a w drugim może się wybiorę z barmanem nad morze, zawsze mi się marzyła plaża zimą :D
ale to miałaś mówić o wszystkim, nie? a nie kazać mi się domyślać - to cud, że tu coś wyczułam! wiem, że ustaliłyśmy coś innego. przepraszam, że tego z Tobą nie skonsultowałam. tak mi jakoś po prostu wyszło, naprawdę nie chciałam! możemy teraz po prostu uznać, że tego nie było, a potem napisać tak, jak planowałyśmy - że dowiaduje się już po fakcie. nie ma problemu przecież! :) może?
bo się zaczynam tym już wkurzać, a nie chcę się złościć ani nic ;p ok, dobra, jestem dziecinna, czy coś.
nie że Ty lubisz bzdurne, tylko ja nie lubię takich klimatów! nie nad interpretuj, proszę :)
mhm. czasem ;p
(czyli zależy od punktu widzenia? niech będzie ;p no w sumie możesz, ale chyba... nie chcesz? ;> za Karolinę i inne takie.)
w porządku, ja siedzę nad NYC ;p]

Leo Rough pisze...

[muszę się poogarniać przed jutrem - spakować, przygotować jakieś książki do czytania, zmyć lakier z paznokci i takie tam inne, więc zniknę jeszcze na trochę, mam nadzieję, że nie na długo ;) miłej nauki! :>]

Leo Rough pisze...

[doceniam tę informację :) spoko ;p no, jeszcze nie wiem, czy to wypali, ale... tak :D
tak, teraz. no właśnie nie zależy ode mnie, bo ja jestem mimo wszystko w drużynie Leosia! poza tym nie wolno mi podejmować decyzji na własną rękę, tego się będę trzymać. no nic!
oczywiście, jak zawsze ;p a może strzeliłam, nie wiem.
ach tak, jasne, bo ja zawsze piszę i mówię bardzo jednoznacznie, nie? nie, bzdury to mogło być wszystko, ale nie określiłam całego serialu jako bzdurnego, tylko te wszystkie mroki, duchy i potwory, a o samym Supernatural powiedziałam, że szkoda, że nie mogłam go polubić. tyle ;p
(ok ;p aha, spoko. no jasne, ofc, zapomniałam ;p)
w porządku, rozumiem. no możemy, ale teraz Twoja kolej, więc coś wymyśl ;p interesująco? to mogą się zacząć znowu kłócić, ale musiałabyś do tego doprowadzić ;p
domyślam się ;p
a tu co mam napisać? mam przewinąć do wieczora czy co? ;p znowu znikam na chwilę, muszę jeszcze coś zjeść ;p]

Leo Rough pisze...

[oczywiście, że tak! ;)) mhm ^^ dzięki ;)
zauważyłam właśnie. nie wiem. ja już nic nie wiem dzisiaj. przepraszam Cię, Aguś, za to wszystko, ja po prostu jestem w bardzo złym humorze - wiem, że to mnie nie usprawiedliwia. naprawdę przepraszam. po prostu mi powiedz, jak chciałabyś żeby to z Noahem wyglądało, a ja się dostosuję, bo wcale nie chcę mieć wolnej ręki tym razem. i wcześniej też nie chciałam zrobić niczego wbrew naszym planom, tylko wyleciało mi to zupełnie z głowy. przepraszam.
wiem przecież! ;p nie strzeliłam ;p
nie, twierdziłam, że mówię szczerze, ale nie zawsze potrafię to odpowiednio dobrać w słowa, więc mi potem wychodzą jakieś wieloznaczne hybrydy, które każdy interpretuje, jak mu się podoba, o! wiem właśnie, ale tak naprawdę podobały mi się te rzeczy, tylko było jak dla mnie nieco zbyt przerażająco, więc się bałam wieczorami oglądać ;p może nie powiedziałam, masz rację - znowu mi się coś wydawało ;p
(;p)
jeżu, wiem, że wiesz xD ja też nie wiem! z nimi tam zawsze mam problem! nie, niczego takiego nie napisałam ;p
OK, to może zaraz coś napiszę, zobaczę, bo póki co jestem nie w sosie. dzięki ;)]

Leo Rough pisze...

[tak, wiem o tym. i dlatego przepraszam, choć była to z mojej strony tylko skleroza, a nie oznaka złej woli. spieprzyłam, ale chciałam to naprawić, bo przecież możemy uznać, że nie zobaczył pierścionka. albo możemy zostawić, jak jest, a on się załamie w czasie, który sobie planowałyśmy - bo nie był przygotowany, że zdarzy się to przed jego wyjazdem, bo obstawiał maj, wiosnę, te sprawy. czy tak Tobie odpowiada?
taak ;p ;)
no właśnie ;p hah, spoko... ;p oczywiście!
bo zapomniałam dodać "na przykład" - mogą, na przykład, się pokłócić ;p
tak właśnie myślałam ;p
nie wiem. tak jakoś. tak sobie siedzę i płaczę, bo nie mam co robić ;p a Ty? dlaczego jesteś drażliwa?]

Leo Rough pisze...

[bo ja zakręcona chodzę strasznie ;p no i moje palce mnie nie słuchają - zawsze mam tak, że zaczynam pisać i nie wiem, na czym skończę ;p okej, uparciuchu, skoro tak stawiasz tę sprawę... :> nie będzie się już wkurzał, tylko będzie smutny nasz Noaś, więc jemu to będzie obojętne, jak się dowiedział. w porządku :)
hihi, no wydało się xD kiedyś już ktoś podejrzewał, że jestem facetem, teraz jeszcze dodałaś mi lat - nareszcie do tego doszłaś! xD
hah, spoko, pewnie tak ;p no wiem ;p
no tak, jakoś mi się tak zachciało. a jeszcze jak czytałam te Twoje nawiasy i próbowałam dojść do tego, jak bardzo jesteś na mnie zła, to aż mnie tutaj skręcało. nie rób mi tak więcej, dobrze? bo zaczynam świrować.
ale że co chcesz zmienić? moim zdaniem nie powinnaś niczego ruszać, bo we wrześniu podjęłaś na spokojnie świadomą decyzję, a teraz to tylko działają nerwy. chyba, że umyślnie zostawiłaś coś sobie na przemyślenie przez semestr :>]

Leo Rough pisze...

[aż tak to widać? niedobrze. haha, czyli nie jest ze mną najgorzej! ;p w porządku, rozumiem, też tam mam, choć wolę o sobie myśleć raczej "single-minded" niż "stubborn" ;p zobaczy się w praniu, ok? ;>
lepiej późno niż wcale, nie? przeżyłabyś szok w Krakowie, jak byśmy się spotkali! xD ach, no tak... szkoda... ;p
jak zwykle! o bosz, chyba popadnę w kompleksy! xD
nie, nie chciałam, żeby Ci się zrobiło głupio! po prostu taka jestem dzisiaj, tak czy siak bym sobie popłakała ;p tak mi nie mówić o niczym, a potem wyjeżdżać z czymś, czego już się nie da naprawić! miało być szczerze i wprost, pamiętasz? taki miałyśmy układ :)
z tego, co pamiętasz, miałaś kobiecą zbrodnię chyba, prawda? bo wiem, że się jarałam Lady Makbet ;p nad czym innym myślisz? a chemię przecież kochasz najbardziej w świecie, nie? więc nad czym się zastanawiasz w ogóle? xD a tak poważnie: co dokładnie rozważasz? gdzie? i niby dlaczego chcesz iść na coś, co Cię nie kręci, skoro możesz się wyrwać z domu i robić coś, co naprawdę lubisz, hm? ;> odpowiedź wydaje się całkiem prosta... ;)) http://www.studia.net/jak-studiowac/4761-studia-w-danii- mój ulubiony artykuł ostatnio ;>]

Leo Rough pisze...

Leo nie potrafił odwrócić wzroku od tej uroczej scenki, za którą w ciągu kilku godzin tak bardzo zdążył się stęsknić. Wszystko znów wróciło na swoje miejsce - James tkwił w czułych ramionach mamy, która wyglądała na uspokojoną, jakby to brak ciężaru małego ciałka odebrał jej wcześniej równowagę. Wiedział, że to tylko chwilowy stan, może nawet jedynie maska, by nie martwić jego i rodziców brunetki, ale nie mógł jej za to winić. Za nic nie mógł jej winić, bo znał ją na tyle, by wiedzieć, że nigdy niczego nie robi dla siebie, dla własnej jedynie korzyści. Z dumą myślał, że to jego kobieta, przyszła żona - silna, dzielna i wytrwała. I mimo wszystkiego, co się wydarzyło, mimo słów, które padły i gestów, które były jeszcze bardziej wymowne, w tamtej chwili Leo poczuł, że wszystko jest idealne, że niczego więcej nie potrzebuje. Był to co prawda krótki jedynie błysk, ale dał mu nadzieję na więcej takich wrażeń.
A potem już tylko krzątał się w kuchni i zabawiał przyszłych teściów lekką, niezobowiązującą rozmową, bardziej bawiąc się w dobrego gospodarza, niż naprawdę nim będąc. Łudził się, że zrobi na nich dobre wrażenie, ale pozostawał nieco zamyślony, z czym usilnie walczył. Na szczęście była obok Spencer, która ratowała go ze wszelkich opresji, za co był jej niezmiernie wdzięczny. Mimo wszystko wieczór mijał im dość spokojnie, choć wskazówki zegara wędrowały po tarczy zdecydowanie zbyt wolno. Leo niecierpliwił się, choć głównie ze względu na ukochaną, która, jak sądził, marzyła już o kąpieli i ciepłej pościeli. Znał ją na tyle, by wiedzieć, czego wypatrywać - ukradkowych spojrzeń na schody i w kierunku zegara lub za okno. A on podzielał jej pragnienie, by zniknąć już na górze, zaszyć się w ich kąciku, choćby nawet mieli już nie rozmawiać. Czuł po prostu potrzebę, by pobyć z nią trochę, szczególnie że wciąż miał w pamięci wyraz jej twarzy, gdy wysiadła z samochodu, a na karku czuł silny uścisk jej ramion. Miał nieodparte wrażenie, że potrzebuje jakiegoś rodzaju pomocy z jego strony, więc chciał jej ją jak najszybciej dać, a jedyną przeszkodą byli jej rodzice, nieustannie wypytujący o jakieś szczegóły związane z Jamesem lub planowaniem ślubu. Wreszcie jednak zdecydowali, że pora iść spać, więc Leo zaprowadził ich do gościnnej sypialni, którą już wcześniej przygotował dla gości. Czekały tam już na nich walizki i świeże ręczniki, a także zatyczki do uszu, gdyby bardzo przeszkadzał im w nocy płacz Jamesa i krzątanie na całym piętrze, które tym samym zbudzał. A potem już tylko życzył im dobrej nocy i przypomniał, by zwracali się do niego ze wszystkimi sprawami, gdyby tylko coś było nie tak lub czegoś potrzebowali. Z ulgą zszedł na dół, by zastać tam Spencer, sprzątającą ze stołu. Przytrzymał jej dłoń, gdy sięgała po kolejny półmisek, by zanieść go do kuchni.
- Zajmę się tym, a ty idź już na górę. Zaraz do ciebie dołączę. - rzucił ciepło, całując ją przelotnie, by w następnej chwili zabrać się za sprzątanie z cichym pomrukiem na ustach, gdy nucił nieświadomie kołysankę Jamesa.
I z westchnieniem ulgi, ale także nieco podenerwowany, bo nie wiedział, co go czeka, ruszył po schodach na górę. Już po drodze rozpinał guziki koszuli pod szyją i garbił plecy, przygotowując się do snu w ten swój dziwny sposób, gdy jakoś próbował rozluźnić spięte mięśnie. Zastanawiał się, czy i co usłyszy z ust Spencer, choć zaraz z trudem odepchnął od siebie te myśli, zabraniając sobie gdybania, wiedząc, że nic dobrego z tego nie wyjdzie. Z kolejnym westchnieniem przestąpił próg sypialni, by natychmiast zauważyć dochodzącą spod drzwi łazienki poświatę. Nie chcąc, by wyglądało to tak, jakby czatował na nią, nie mogąc doczekać się relacji, zaczął rozścielać łóżko i sprzątać pozostawiony rano w pokoju bałagan.

Leo Rough pisze...

[;( ;p to dobrze ;p no wiem :D ale że... co? bo nie ogarnęłam ;p nie będzie zły! przypilnuję tego, jakoś. no i mi przypomnisz, ok? ;>
oł, dlaczego? zlękłaś się? ;p
no jakimś cudem nie ;p
aa, no tak, wybacz ;p no przecież wcześniej nie było! mogłam skasować i napisać jeden akapit od nowa, nic by mi się nie stało, prawda? aha, no tak, ja, jak zawsze w sumie, powinnam się przyzwyczaić, nie? :/ ;p mam taką nadzieję.
a, no to dobrze mi dzwoniło ;p ten temat o Tatrach też jest mocny, dużo ciekawej literatury można tam ująć, prawda? co do niego masz? wiem, pamiętam, przepraszam. no w porządku, rozumiem, ale przecież miałaś tę swoją wizję - biologia i Kraków, prawda? coś się zmieniło? musiałam, bo to jest naprawdę niesamowity program! może powinnaś się nad tym też zastanowić, co? koszta, z tego, co wiem, wychodzą tak samo jak studiowanie gdzieś poza domem, a jednak ćwiczy się język, pracę łatwiej później znaleźć i w ogóle. nie musisz się tylko ślinić! no właśnie... :D
mhm, pamiętam ;) dziękuję bardzo ;) Tobie również dobrej nocy i do spisania jutro! ^^]

Leo Rough pisze...

[dotarłam już jakiś czas temu, ale póki co nie jestem zdolna do odpisywania - może później ;) dziś nie jest najgorzej, więc liczę, że po ketonalu odpiszę Ci gdzieś na coś ^^ a Ty siadaj do nauki, bo pewnie znowu coś tam masz! :> do spisania ;)]

Leo Rough pisze...

[no nie ma katastrofy dzisiaj, ale to jeszcze wpływ narkozy i w ogóle ;p widziałam! arr, już zapomniałam, jak uwielbiam Andro <3 :D haha, a ja tu tak optymistycznie założyłam, że raz będę tą dobrą i pozwolę Ci się uczyć spokojnie bez rozpraszania blogiem xD ale to dobrze, że masz luźniejszy wieczór ^^]

W każdą kolejną upływającą chwilą Leo niecierpliwił się coraz bardziej. Martwił się, to było oczywiste, ale teraz doszło do tego również uczucie prawdziwego przerażenia, które wywoływało w nim niepokój. A to wszystko sprawiało tylko, że czuł się, jakby oczekiwał na coś bardzo złego, na jakąś katastrofę, choć przecież modlił się z całego serca, by wszystko było w porządku. Chodziło o jego narzeczoną, a w takim wypadku nie potrafił zachowywać się inaczej. Już teraz, jeszcze zanim zdążyła mu o wszystkim opowiedzieć, wiedział, że pożegnanie z przyjacielem było dla niej niezwykle trudnym i wyczerpującym przeżyciem. W pewnym stopniu bał się tego, co może usłyszeć, choć, oczywiście, czuł się gotowy na wszystkie, wierząc, że zdoła jakoś pomóc Spencer. Sam również miał już za sobą takie rozstanie, choć w jego wypadku wszystko wyglądało trochę inaczej - jeśli chodziło o Lenę, to co prawda porozmawiali spokojnie, ale ona nie potrafiła odpuścić, a z Tonym wszystko po prostu się skończyło. Czuł jednak, że te doświadczenia w pewnym, choćby minimalnym stopniu pomogą mu zrozumieć i okazać wsparcie ukochanej w chwili, gdy sama walczyła ze swoim bólem.
Z cieniem ulgi, że nie pozwoliła mu czekać zbyt długo, a także nową falą niepokoju zarejestrował szczęk zamka w drzwiach łazienki, zwiastujący pojawienie się Spencer. Odwzajemnił jej lekki uśmiech, jeszcze przez chwilę pochylając się nad szufladą z bielizną, udając, że jest niesamowicie zajęty. Nie wytrzymał tak jednak zbyt długo - po chwili po prostu stanął przy szafie, opierając się o nią barkiem i czekając, aż brunetka będzie gotowa, nieważne, do czego: do spania czy do rozmowy. W każdym jej wyborze miał być przy niej i okazywać zrozumienie, to właśnie chciał teraz robić.
Z cichym westchnieniem odepchnął się od drzwi szafy, podchodząc do niej, gdy wreszcie Spencer podniosła na niego wzrok. Nie wahał się długo, zanim ulokował dłonie na jej biodrach i przyciągnął ją do siebie, by zaraz opuszkami palców sięgnąć do jej twarzy, teraz lekko zaróżowionej po kąpieli. Pocałował krótko czubek jej nosa, by zyskać dla siebie trochę czasu, zanim wreszcie zdecydował, że powinien coś powiedzieć. Mógł przecież choćby spróbować jej to wszystko ułatwić, skoro sama sobie nie do końca radziła.
- Jak się czujesz? - zapytał więc cicho, przewidując, że jeśli Spencer będzie chciała mu się zwierzyć, taka zachęta jej wystarczy. A jeśli nie, to zapakuje ją do łóżka i upewni się, że zaśnie spokojnie, skoro innej pomocy od niego nie chce.

Leo Rough pisze...

[teraz mniejsza, a potem mi to wypomnisz! ;p powiedziałam, że spróbuję! a jeśli mi pomożesz, to nie mam szans na pomyłkę :>
a kto powiedział, że od razu muszę być pedofilem albo zboczeńcem?! xD
dzięęęki :D
muszę się martwić, bo nie powinno Ci się zrobić głupio! wiesz, że w sumie łatwo wpadam w jakieś dołki, więc to nie było nic dziwnego :> ech, no dobra, uparciuszku! ;p taak ;p jakoś tak... niechętnie do tej całej szczerości podchodzisz, czy mi się tylko wydaje? ;>
ja tam się strasznie tym tematem jarałam ;p ale rozumiem, że Tobie bardziej odpowiada ten o czarnych charakterach i w sumie bardzo dobrze, że się na niego zdecydowałaś - obyś Ty była zadowolona! ^^ jeszcze ten Voldie... :D a jakieś inne uczelnie? Katowice, Łódź, Wawa? ;> aż tak źle by nie było! potrzeba się trochę przyzwyczaić i tyle ;) ale to przecież i tak musisz płacić czynsz, rachunki, dojazdy do domu, prawda? ;p wiem, że Ci się podoba! więc jedź! :D taka okazja... tak, ja myślę o tym na serio, ale mam pewne problemy, które mogą mi to w którymś momencie utrudnić. zobaczymy, mam jeszcze czas ;)
no to ja się już zbieram, na wszystko inne postaram się odpisać rano, żeby ładnie na Ciebie czekało, choć nie obiecuję, oczywiście, bo nie wiem, o której wstanę, jak się będę czuć i w ogóle ;) dobrej nocy, słodkich snów! do jutra! ^^]

Leo Rough pisze...

[różne rzeczy! ;p wcale nie ;p aha, no jasne.
taak, więc na pewno nie skorzystałbym z okazji w listopadzie, nie? ;p
to dobrze ;) myślisz, że o tym nie wiem? ;p aha, spoko.
w porządku, zrozumiałam ;p robisz czarne charaktery - super! ^^ OK, więc nie rozmawiamy już o Twoich studiach, ale proszę, nie oceniaj mnie tak szybko, bo mi też niełatwo o tym mówić. a Łódź jest cudowna ^^ w Katowicach cuchnie, to fakt, ale UŚ nie jest najgorszy ;p no jest jeszcze polibuda w Gliwicach ;p oł, szczęściara! ;p też racja ;)
w porządku ;) a jak się dziś czujesz? męczy Cię ta gorączka?
mnie nie ma, w sumie przykulałam się do kompa tylko po to, żeby Ci powiedzieć, że ewentualnie wpadnę na bloga, jeśli leki przeciwbólowe zaczną działać ;p miłego popołudnia ^^]

Leo Rough pisze...

[nie ;p wcale, że nie! ;p skoro tak... tylko wiesz, żebyście się później na nas nie złościły! :>
niee, bo wtedy nie mógłbym też siedzieć przy kompie ani wyjść na lotki i się upić xD
tak, jasne, ciekawe co ;p nie, wszystko OK - mam po prostu nadzieję, że będziesz o tym pamiętać ;)
no właśnie niełatwo, bo Ty przynajmniej wiesz, że pójdziesz na studia, wyrwiesz się z domu i w ogóle, a ja nie mogę być tego pewna. moje tereny w sumie, więc zachwalam ;p już takich drobiazgów nie zauważam, Śląsk się kłania xD no jasne, rozumiem ;))
to dobrze ;) ale że gorączkę masz? czy tak po prostu jesteś gorąca dziewczyna? ;> xD
nic innego nie robię :> ostatni odcinek był super! :D powodzenia w takim razie ^^ haha, komu to mówisz! ;p w sensie przygotowujesz się już do ferii, hm? ;> xD no trochę niefajno Cię załatwił, ale przynajmniej się przewietrzyłaś trochę i masz więcej wolnego czasu, nie? :>
zabieram się powoli za odpisywanie, bo leki zaczęły działać, więc skorzystam z takiej chwili "wolnego" :> niczego nie obiecuję, ale może coś spłodzę na Twój luźny wieczór :D]

Leo Rough pisze...

Cieszył się, że nie zbyła go jakimś marnym "w porządku", bo w tej sytuacji w żadne podobne zapewnienia nie mógłby uwierzyć. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak trudno jest teraz Spencer, szczególnie, że przez cały wieczór musiała tłumić i starannie ukrywać swój ból. Teraz jednak miał nadzieję, że zdoła otworzyć się i wyrzucić z siebie wszystko, co ją dręczy. Mimo to wiedział, że nawet rozmowa z nim, który przecież zawsze był przy niej - troskliwy i wspierający, czuły i uważny - nie będzie wcale łatwa. Miała za sobą nieprzyjemne, bolesne przeżycia, z którymi najpierw sama musiała sobie poradzić. Ale przecież chciał jej pomóc! Jednocześnie zdawało mu się, że to bardzo dużo i przerażająco niewiele.
Odwzajemnił jej uścisk, przyciągając ją do siebie tak ciasno, jak tylko był w stanie, nie łamiąc jej przy tym żeber. Magia bliskości - pamiętał i stosował się do tej zasady, która chyba jeszcze nigdy ich nie zawiodła. Nawet wtedy, gdy kłócili się o Lenę, mieli ten swój moment, kiedy po prostu objęli się i tkwili tak przez kilka długich chwil, upewniając się w jednym - kochają się najbardziej na świecie i nie potrafią bez siebie żyć. Naiwnie wierzył, że również tym razem właśnie ta świadomość, ta pewność, że są sobie przeznaczeni, ocali Spencer przed bólem i smutkiem. Niczego innego dla niej nie chciał poza tym spokojem, jaki mogło dać jej poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji. Trzymał ją więc w ramionach, słuchając jej słów i bezbłędnie rejestrując każde drgnięcie jej ciała, każdy dreszcz sunący wzdłuż kręgosłupa. Westchnął tylko cicho, gdy do jego uszu dotarł jej urwany szept, a wraz z nim poczuł, jak Spencer przylega do niego jeszcze ciaśniej. Bez wahania zaczął gładzić ją po plecach w łagodnym, kojącym rytmie, który najwyraźniej nie najlepiej na nią działał. Wtulił usta w jej włosy, jeszcze przez chwilę milcząc, gdy w uszach z całą mocą rozbrzmiewał mu przyspieszony, łapczywy oddech ukochanej, a potem odsunął ją nieco od siebie, by móc choćby kątem oka dostrzec jej twarz. Zaraz jednak uznał, że to nie ma sensu, więc tylko ponownie ją objął i pocałował czule w sam czubek głowy.
- Nie możesz się o to obwiniać, Spencer. Nie zrobiłaś niczego złego. Powiedziałbym nawet, że wyświadczyłaś mu ogromną przysługę, by mógł bez złudzeń ruszyć dalej. Bo to właśnie zrobiłaś, prawda? Dałaś mu do zrozumienia, ze to koniec? - wymruczał, z początku zupełnie cicho i łagodnie, choć w jego ostatnich słowach zabrzmiał już z trudem ukrywany niepokój, gdy nagle dotarło do niego, że nie wie nawet, czy Spencer rzeczywiście pożegnała się ze swoim przyjacielem. Równie dobrze mogła stchórzyć, gdy zobaczyła go załamanego i skrzywdzonego, i znów dać mu nadzieję, że kiedyś z nim będzie. W takim układzie znów wszyscy mieli cierpieć.

[mniejsza o to ;p nie miałam innych planów! tak po prostu wyszło. proszę Cię, Aga...
ahaha, spoko xD no tak, tamten pijacki bełkot też... ;> xD
to raczej niewykonalne, niestety :/ oł, czyli ja pociągnęłam Cię za język? to teraz już wszystko jasne xD dobrze, że to sobie wyjaśniłyśmy, prawda? więc możemy już to po prostu zostawić, hm? ;)
oj, taki drobiazg ;p ale ogólnie mówię! zaczniesz inne życie - przecież wiesz, o co mi chodzi ^^ bo mam pewne problemy, które mogą być złośliwe i dać mi się we znaki, więc możliwe, że nie pójdę na studia. haha, no właśnie ;p mhm ^^
haha, mój patent xD no jasne, rozumiem ;) haha, no ba! nigdy w to nie wątpiłam :D a skąd wiesz? ;> ;p
;p oł, to trochę tego jest ;p przyznam Ci się, że dzisiaj, jak mi się bardzo nudziło w łóżku, to sobie zaczęłam dziewiąty sezon od początku oglądać, doszłam do dziesiątego odcinka xD aa, taki bajer ;p no tak, racja, to nie było fajne.
;)]

Leo Rough pisze...

[w porządku ;) masz rację, nie będę bardzo narzekać ;p odpisałam na NYC, spróbuję na Krakowie, a potem będę się już zbierać, także bez stresu ^^]

Leo Rough pisze...

[dobrze było ^^
oczywiście, że nic nie mówisz ;p
już się dawno przyznałAM ;p więc odpuść dziadkowi... xD
wiem. jestem przez to trochę niestabilna, ale to pewnie też zdążyłaś zauważyć ;p no dobrze, dobrze, tak właśnie było ;p nie, to było zwyczajne "aha, spoko"! ;p xD
mhm ;) finansowe. teraz jaśniej? ;p
no że to Twoje rozgrzane czoło nie było rezultatem wyjątkowo rozgrzanego ducha, oczywiście! xD
rozumiem. będziesz miała przynajmniej co oglądać, jak Ci się trafi wolny dzień, a ja obejrzałam już wszystko i teraz się nudzę! właśnie włączyłam sobie to "The Perks..." i się jaram strasznie, ale nie wiem, co będę oglądać jutro. może masz dla mnie jakieś propozycje? ;> :)) haha, no nie wiem właśnie! xD no tak, zgodziłyśmy się ;p
zmykam teraz, bo już mi się oczy zamykają, nawet tego zajebistego filmu do końca nie obejrzę, bo mnie ścięło ;p powodzenia jutro ze wszystkim, dobrej nocy i do spisania! ^^]

Leo Rough pisze...

Nie chciał, by Spencer pomyślała, że jest zazdrosny o jej przyjaciela, bo choć w pewnym stopniu było to prawdą, nie chciał dokładać jej takiego ciężaru. Wiedział, że sam poradzi sobie z tym uczuciem, gdy tylko zyska pewność, że Noah zniknął nie tylko z ich życia, ale również z myśli jego ukochanej, a choć spodziewał się, że zajmie to trochę czasu, chciał być obok i we wszystkim jej pomóc. Wyczuł jednak, że ona nie jest na to zbyt chętna, przynajmniej teraz, bo nie mówi mu o wszystkim, a choć nie miał zamiaru na nią naciskać, by nie zranić jej oraz nie wzbudzić jej podejrzeń, trochę go to ubodło. Jakby nie wierzyła, że mógłby w takiej sytuacji zachować się wobec niej fair, jakby zamierzał jej to potem wypominać. Albo jakby z góry założyła, że Leo wcale nie chce słuchać jej zwierzeń, choć wydawało mu się, że to pokazał jej aż nad wyraz wyraźnie.
- W porządku. - szepnął miękko, słysząc jej podejrzanie ostre słowa. Nie pokazał po sobie, że nie było to dla niego najmilsze, po prostu trzymał się swojego postanowienia, że będzie ją wspierał. Teraz też chciał ją uspokoić, choć chyba sama zdała sobie sprawę z tego, że zareagowała zbyt gwałtownie. Więc znów przyciągnął ją do siebie, znów pocałował czubek jej głowy, zastanawiając się, czy mimo wszystko usłyszy coś więcej. I zaraz Spencer dała mu potwierdzenie, którego wcale się nie spodziewał, a które, jak widział, również jej nie przyszło łatwo. Znów nie miał pojęcia, jak jej pomóc, skoro chodziło o tak delikatną kwestię.
- Ważne, że wie. - uciął krótko, delikatnie i czule gładząc plecy ukochanej. - Ważne, że nie powiedział mu o tym ktoś obcy, albo że nie dowiedział się po fakcie. To naprawdę dużo, Spencer. - zapewnił ją ciepłym, łagodnym tonem, mając wrażenie, że jego słowa tylko przepływają obok niej, nawet nie docierając do jej uszu. I gdyby był w innym nastroju pewnie starałby się nieco bardziej, żeby wreszcie przynieść ukochanej ulgę, ale w tej sytuacji czuł się kompletnie bezsilny. Co jeszcze miał zrobić czy powiedzieć? Czy w ogóle mógł jakoś jeszcze działać w tej sprawie? Miał wrażenie, że jedyną osobą, która byłaby w stanie ukoić jej wyrzuty sumienia, jest Noah, ale, jak do nich obojga zaczynało to już z wolna docierać, jego nie było.
- Nie wiń się za nic, Kochanie. Proszę się... Już po wszystkim. - szeptał dalej, znów mocno przyciskając ją do siebie, mając wrażenie, że sam zaraz rozpadnie się na kawałki. Świadomość, że nie jest w stanie jej pomóc, zabijała go. I czuł się winny, bo gdyby nie jego małe śledztwo, w które zaangażował Marę, nie wiedzieliby, że Noah jest w Londynie, nie pojechałaby do niego, nie byłoby ich pożegnania, nie byłoby tej rozmowy. Nie byłoby problemu - Spencer wkrótce pogodziłaby się z odejściem przyjaciela, bo właściwie przez ostatnie trzy tygodnie wspólnymi siłami podążali do tego punktu. Teraz tylko rozdrapali gojące się rany. I to była tylko jego wina.

[było, nie marudź ;p
no przecież się zgodziłam z Tobą! :>
nie no, wiesz, staram się udawać Karolę ;p ale się przyznałem, nie? ;p
miałaś uprzejmie zaprzeczyć, że nie, nie jestem niestabilna! xD no właśnie widzę ;p ale serio, nic więcej nie miałam na myśli! ;)
ajć, bo to teraz źle wyszło. po prostu na medycynie nie dam rady pracować, co oznacza dla mnie konieczność wzięcia kredytu studenckiego, który będę spłacać całe wieki. co prawda będę walczyć o jakieś stypendia czy coś, ale to i tak oznacza, że korzystniejszym wyjściem dla mnie byłoby pójście do farmaceutycznej szkoły policealnej albo czegoś w ten deseń ;p i zabrzmiało to wcześniej bardzo dziwnie, aż sobie samą siebie wyobraziłam w jakichś slamsach, na takim wielkim, przedpotopowym komputerze xD
aha, no to w porządku, już Ci wierzę ;p
pewnie, że tak! ;)) oł, oczywiście! obejrzałam już dziś końcówkę, zakochałam się :D :>> ładuje mi się, odpiszę na NYC i sobie włączę ^^ a w sumie wszystko! muszę się trochę podszkolić, bo to trochę siara, że nie znam żadnych filmów xD ;))]

Leo Rough pisze...

[w porządku, nie ma sprawy - ja jeszcze pocę się nad wątkiem na NYC, trochę mi to zajmie, a potem znajdę sobie jakieś zajęcie z całą pewnością ;)) baw się dobrze z książkami dzisiejszego popołudnia, a blogiem się nie przejmuj ^^]

Leo Rough pisze...

[jestem teraz totalny umarlak, bo zrobiłam sobie drzemkę i w tym czasie leki przeciwbólowe przestały działać, więc sama rozumiesz. ucz się, ucz! a ja może dokulam się za godzinę, dwie, jak mi się polepszy ;p]

Leo Rough pisze...

[no jasne! mną i blogami w żadnym wypadku się nie przejmuj, nauka jest ważniejsza ;) więc ucz się, ogarniaj, co tam masz do ogarnięcia, a tutaj już nawet nie zaglądaj! ja jutro mam gościa koło południa, więc nie będę się nudzić przed Twoim powrotem ;) znikaj! do spisania :*]

Leo Rough pisze...

[no wiem, wiem, bo Ty dobra kobieta jesteś ^^ tak, tak, kumpela wpada niedługo z michą lodów i zmielonymi pączkami, a że się spóźnia, to siadłam na chwilę ;p także odpiszę na wąciaki, jak już ją odprawię, a Ty też nie spiesz się z odpowiedziami, znów sobie wolne, poucz się czy coś :> a jak Ci poszło ze wszystkim dzisiaj? wykułaś ładnie wsjo? ;>
do spisania później, miłego ^^]

Leo Rough pisze...

[no właśnie ;p ale jakoś przeżyłam patrzenie, jak wcinała je moja rodzinka ;p dzięki ;) w porządku, ja spłodzę coś tutaj wreszcie ;p a to gdzie się wybierasz? bo wiem, że już mi o tym wspominałaś, ale wyleciało mi z głowy, żeby zapytać ;p]

Nie wierzył w to, by Spencer miała wycofać się ze swoich wyjaśnień teraz, w chwili, gdy w jej twarzy dostrzegł znajomą już zmianę. Może i tkwiła w nim jakaś drobna obawa, że stchórzy, a on nigdy nie dowie się, co zaszło w Londynie między nią a Noahem, ale pozbył się jej szybko. Wystarczyło jakieś drobne drgnienie w jej policzku, przelotne spojrzenie, jakie rzuciła ponad jego ramieniem na łóżko, ale wcale nie świadczące o tym, że zastanawia się, kiedy dane jej będzie położyć się i swobodnie oddać mackom snu. Nie, wiedział, że będzie chciała wszystko mu opowiedzieć, a choć martwił się o nią i był gotowy zrezygnować z tej wiedzy, byle tylko zasnęła spokojnie, to jednak cieszył się, że nie będzie musiał żyć w jakiejś drażniącej niepewności. Pomyślał też, że być może to, co zobaczył w jej twarzy, a co odczytał jako potrzebę wygadania się, było tak naprawdę troską o niego, a choć wywołało to w nim palące wyrzuty sumienia, szybko się ich pozbył. Liczył, że mimo wszystko pomoże jej to uporać się ze wspomnieniami i uczuciami, bo przecież niemal zawsze w ten sposób radziła sobie z traumą, prawda? Siadała mu na kolanach i zaczynała mówić, by wyrzucić z siebie wszystko lub prawie wszystko. Znał ten odruch i uważał, że to dobrze, że może jej zapewnić taką odskocznię, choć niejednokrotnie nie był pewien, czy naprawdę to działa. Będzie mógł się przekonać.
Pokornie dał jej poprowadzić się w stronę łóżka, a gdy, jak przewidział, odnalazła dla siebie wygodne miejsce na jego kolanach, rozpoczął powolne, uspokajające gładzenie jej pleców. Z całych sił starał się, by jego twarz nie wyrażała żadnych nazbyt gwałtownych emocji, choć towarzyszącego mu nieustannie niepokoju o ukochaną nie potrafił się pozbyć. Mógł jednak ukryć przed nią, jak bardzo bolały go jej niektóre słowa, a przede wszystkim odmalowujące się na jej twarzy uczucia, zapewne będące odbiciem tego, co czuła, stojąc przed Noahem kilka godzin temu. Serce bolało go, gdy patrzył na jej twarz, na wyginające się w kolejne słowa usta, na oczy, których wyraz co chwilę się zmieniał, aż Leo ledwo nadążał. A może wcale nie radził sobie tak dobrze z interpretacją jej mimiki, jak mu się dotąd wydawało, a teraz tylko sobie coś dopowiadał? To nie było ważne. Liczyły się już tylko jej łzy, które w którymś momencie popłynęły znów po policzkach, żłobiąc słone ścieżki. Z troską odgarnął z jej czoła pojedynczy kosmyk włosów, zakładając go za ucho, a potem pozwolił jej przylgnąć do siebie. Sam wciąż gładził ją czule po plecach i głowie, szepcząc jakieś uspokajające słowa, które tak naprawdę niewiele mogły jej powiedzieć. Nie o to teraz chodziło, bo uznał, że nie jest w stanie powiedzieć nic, co rzeczywiście by jej pomogło, ale mógł być, mógł ją kochać i podkreślać to tak, by znów poczuła, że ziemia nie drży pod jej stopami. Nic innego nie był w stanie robić, nie w tej chwili.

Leo Rough pisze...

[nie no, serio? nogi Cię zabolały? xD
OK! ;p
nie miało tak zabrzmieć, Kochana :>
naprawdę tego chcesz? :/ ;p
wiem właśnie xD o, tak, dużo lepiej :D mhm ;)
taką miałam nadzieję, że zrozumiesz ;) no właśnie, nie ma za bardzo jak, bo nawet, jak się ma wolny jeden dzień w tygodniu, jak to często bywa, to raczej trzeba się uczyć albo choćby trochę odpocząć. no i do domu wypadało by wpaść raz na miesiąc, nie? ;p a o czym myślisz na wakacje? bo ja nie mam pomysłu, a korki mi odpadną i... dupa ;p tak, o te dwuletnie, a u mnie jest właśnie farmaceutyczna, nawet miesięcznego bym nie potrzebowała, bo to na pieszo byłoby jakieś pół godzinki ;p i mogłabym pracować wieczorami, i w ogóle. no dokładnie! o tym samym myślałam! haha, spooko ;p a to ktoś idzie z Tobą do Krakowa z klasy/rocznika? ;>
haha ;p
mówiłaś, a ja Ci uwierzyłam! ;p noo! <3 widziałam kiedyś oba z Emmą, a teraz sobie "To tylko seks" poszukam ;p "Siłę spokoju" też oglądałam, a za Sherlockiem i Pajączkiem nie przepadam ;p i w ogóle, żartujesz sobie? "Zaplątani" to moja ulubiona bajka oprócz "Madagaskaru" i "Mulan"! ;p więc tak, jeszcze, jeśli łaska... ;>]

Leo Rough pisze...

[coś mi się porypało z komputerem i totalnie odmówił posłuszeństwa, więc zostawiam go już w spokoju ;p dobrej nocy życzę i do spisania jutro! ^^]

Leo Rough pisze...

[ja miałam wczoraj straszne cyrki z tym moim Kubusiem, więc raczej Cię za brak wątków nie będę ścigać ;p Kraków odhaczony, a resztą zajmę się już później, bo teraz siadam na trochę do książek, coś poczytam może ;) do spisania! mam nadzieje, że dzisiaj czujesz się już dobrze :>]

Leo Rough pisze...

Czuł się kompletnie bezradny i bezużyteczny, gdy tak trzymał Spencer w objęciach, wiedząc, że to tak naprawdę jedyne, co potrafi zrobić. Nie znał innego sposobu, by pomóc jej w tak trudnej chwili, choć był pewien, że powinien mieć ich w zanadrzu co najmniej kilka... A już na pewno Noah wiedziałby, co robić. Tak, z całą pewnością on, jako jej najlepszy przyjaciel, poradziłby sobie teraz, bo przecież nawet po "śmierci" ukochanego zwróciła się właśnie do niego. Musiał znać jakieś sztuczki, wiedzieć coś więcej, niż Leo, skoro potrafił jej pomóc w tak trudnej chwili. Była to myśl pełna zazdrości, ale przede wszystkim niezwykle bolesna, bo był to cios nie tylko dla niego, ale także dla jego ukochanej. Miał teraz wrażenie, że wracając do jej życia, skrzywdził ją bardziej, niż gdy dotarła do niej wiadomość o jego wypadku. Teraz nie dość, że straciła przyjaciela, który rozumiał ją lepiej, niż ktokolwiek inny, to jeszcze miała dostrzec, że na tym polu Leo mu nie dorównuje. Może i był ojcem jej syna, może przeżyli razem wiele, ale Noah... No cóż, to była inna bajka. Wiedział to. I nie miał pojęcia, czy i jak powinien walczyć.
Nie wiedział, jakim manifestem miała być chwila, gdy Spencer po dłuższym czasie otarła z policzków łzy i pocałowała go krótko, ale raczej nie uwierzył, że cokolwiek się zmieniło. Wciąż cierpiała, wciąż rozpaczała, wiedział to, choć ona najwyraźniej starała się nie okazywać po sobie tak bardzo, że nadal coś jest nie tak. Leo znów odebrał to bardzo osobiście, ale nie miał prawa się odzywać, skoro to wszystko było jego winą, a jeszcze teraz okazywał się beznadziejnym chłopakiem i przyjacielem. Nie pokazał więc po sobie żadnych emocji poza tym zmartwieniem, którego i tak w żaden sposób nie potrafił ukryć, a potem bez słowa zgodził się na propozycję Spencer. Wydawało mu się to najlepszym wyjściem, choć może w pewnym stopniu okazywał się wygodnicki w tej kwestii, ale tak naprawdę i tak nie mógł już nic zrobić - nie chciała rozmawiać, był więc bezradny. Pocałował ją krótko raz jeszcze, zostawiając ukochaną pod chłodną pościelą. Nie wiedział nawet, czy tak naprawdę chce się pospieszyć, by być jak najszybciej znów przy niej, czy może powinien przeciągać, by dać jej trochę czasu. Wreszcie jednak postarał się, by wyłączyć myślenie, a gdy po długich próbach mu się to udało, okazało się, że nie ma nic więcej do zrobienia. Wyszedł z łazienki, trzymając w dłoni swój zwykły, wieczorny zestaw: ściągnięty z nadgarstka, podniszczony zegarek i paczkę papierosów, choć tym razem krył się z tym trochę bardziej, niż zwykle, by dodatkowo nie złościć Spencer, znając jej zdanie na temat palenia. Miał też na sobie koszulkę, nie mając ochoty przypominać ani sobie, ani tym bardziej jej o ranach, które wciąż zdobiły jego lewy bok. I zaraz wsunął się pod pościel, odgarniając z czoła przydługie, wilgotne po kąpieli włosy. Szybko znalazł miejsce przy boku ukochanej, już wcześniej gasząc lampkę, a choć po głowie tłukły mu się teraz pytania, tłumił je uparcie, by szepnąć jedynie ciche życzenia dobrej nocy wraz z nadzieją, że brunetka szybko i spokojnie zaśnie.

Leo Rough pisze...

[bleee. w ogóle widziałaś ten spam pod moją kartą? xD
hahaha xD spooko xD
przepraszam.
oł, no tak, też bym się bał, gdybym był dziewczynką xD
hah, spoko ;p oj, oczywiście, że nie idzie Ci najgorzej, wybacz :>
oj tam, szczegół ;p no pomysł jest ^^ no dokładnie! tylko też zarobki mniejsze i w sumie wcale nie tak łatwo znaleźć pracę. taak, politechniki są spoko, ale potrzeba matmy rozszerzonej albo fizyki na większość kierunków, a choć ja nie mam z tymi przedmiotami żadnych problemów, to jednak matury nie planuję zdawać i... dupa :/ dlatego medycyna mnie jara! ;p no to co za różnica, czy ze swoim rocznikiem, czy z młodszymi? tak samo musisz poznać ludzi i w ogóle ;p
podobało! chociaż chyba też już kiedyś oglądałam ten film ;p HAHAHA xD spoko, mi i mojej kumpeli też tak odbijało ostatnio, oglądałyśmy Paranormal Activity 4 i żeśmy to właśnie śpiewały xD okej, zapisane, zaraz będę szukać :> chociaż teraz oglądam najnowszy odcinek Glee ;p Hobbita nie lubię, Coelho mnie drażni od jakiegoś czasu, choć Werkę czytałam, trzy ostatnie widziałam ^^ dzięęęki :* tak, tak, myśl jeszcze! ^^
aa, taki bajer ;p fajnie Ci :D oj, no jasne, to warto było ^^
ale przecież... ferie? to będziesz się uczyć już teraz? ;> :)]

Leo Rough pisze...

Na usta cisnęło mu się teraz, gdy tak leżał w chłodnej pościeli, przyciskając do swojego boku ciało ukochanej kobiety, wiele pytań i męczących go od jakiegoś już czasu wątpliwości. Tak, wciąż było wiele spraw, co do których przyszłości nie mógł być pewien, o które się martwił, a świadomość, że o tej najważniejszej póki co nie może porozmawiać ze Spencer, wręcz go zabijała. Wiedział jednak, że to dla jej dobra, tak samo jak powstrzymywanie wszystkich pozostałych znaków zapytania. Nic dobrego w tej chwili nie mogło z nich przyjść, więc zatrzymał je dla siebie, licząc, że do rana go opuszczą - przynajmniej ta znacząca część, która wciąż zadręczała się Noahem i dzisiejszym spotkaniem w Londynie. A całą resztę, na przykład pytania o ich zaręczynową kolację, mógł zostawić do najbliższej wolnej chwili - mają przecież czas, prawda? Kat i Mara zjawią się dopiero późnym popołudniem, bo starsza z sióstr nie zdoła przyjechać wcześniej ze stolicy. Do tego momentu mogli jeszcze wszystko odwołać, co Leo chciał zaproponować ukochanej, gdyby zauważył, że nie czuje się najlepiej lub nie jest w nastroju na rodzinne spotkania. Nie chciał, by robiła cokolwiek na siłę, tym bardziej, że nadal czuł się winny i zadręczał się tym, że powiedział jej o miejscu pobytu Noaha. Gdyby nie to, że namawiał ją na spotkanie z nim, do niczego by nie doszło. Może wyjechałby, wszyscy niedługo byliby w stanie ruszyć dalej. Tak? Rozdrapali zabliźniające się rany, które teraz, przynajmniej w przypadku Spencer, poważnie krwawiły. A Leo nie miał bladego pojęcia, jak je opatrzyć.
Wbrew wszystkim swoim postanowieniom, że nie zaśnie, dopóki ona nie odpłynie w krainy snów, w którymś momencie zaniedbał tego. Jej równomierny oddech, uspokajające ciepło drobnego ciała, zmęczenie całym tym dniem, gdy tak bardzo martwił się o każdy drobiazg, porankiem, gdy jeszcze był w stanie się złościć - to wszystko sprawiło, że nie walczył długo z ogarniającą go sennością. Wciąż jednak trzymał ukochaną ciasno przy sobie, przyciągając ją w naturalnym odruchu tak mocno, jakby chciał, by ich ciała złączyły się ze sobą w jedno. Może to byłoby najlepszym wyjściem. Obudził go jednak niedługo potem donośny płacz Jamesa, tak niepodobny do ich spokojnego, cichego synka, że zerwał się jak oparzony i natychmiast pognał do jego pokoju, zanim jeszcze ktokolwiek inny zdążył uchylić oko. Mimo wszystko sen miał czujny, więc jako pierwszy znalazł się przy chłopcu, by zauważyć, że leży na brzuszku, nie będąc w stanie się obrócić. Pospiesznie wziął go w ramiona, drżącymi ze zdenerwowania rękami sprawdzając, czy jest cały, ale zanim zakończył swoje "badania", James znów spał w jego objęciach, ssąc kciuk z regularnym, głośnym cmoknięciem co kilka sekund. Leo odetchnął z ulgą i odłożył go do łóżeczka, nie mogąc uwierzyć, że tak niewiele wystarczyło, by serce podeszło mu niemal pod gardło.

[możesz przyspieszyć ^^
haha ;p
no niic ;p
:)
OK. skoro tego chcesz...
to masz problem, Moja Droga ;p
pewnie tak, chociaż akurat jeśli chodzi o farmację i te sprawy, to lepiej mieć tytuł magistra niż technika ;p ;) ja tam się w sumie nie bardzo interesuję, więc dobrze, że mnie uświadamiasz! ^^ no to super ;) o, no wiem, że nie o to chodziło, nie oburzaj się tak! ;)) OK, zrozumiałam. jasne, że wiem ;) chociaż mi akurat niespecjalnie by to przeszkadzało ;p
a który odcinek? ;> bo ja rano pochłonęłam najnowszy i aż mam ciary! :D <3 no można. nie przepadam ;p
iii! :>> ale fajno! znaczy "Trzy metry..." nie obejrzę na pewno, bo jestem zakochana w książce i nie chcę sobie tego zepsuć, ale reszta spoko, będę miała na pierwszy tydzień ferii :D nie, nie siara? skoro ja nawet nie wiem, o co chodzi... xD
no oczywiście, wiem, że to już niewiele czasu. jejku, ale z Ciebie wzorowa uczennica :> to powodzenia życzę i w ogóle! i przypominam, że czekam na Twoją pracę z religii ^^]

Leo Rough pisze...

[ups. wybacz, rzeczywiście tak zrobiłam, ale nawet nie zdałam sobie z tego sprawy! ;p chodziło mi tylko, żeby coś się zaczęło dziać na NYC, bo Leo nie jest aż ta głęboki, żebym miała o czym pisać przez kolejnych kilka komentarzy xD może go wypieprzyć albo coś, a potem się wymyśli ;p
btw. zaczęłam się martwić, że się na mnie obraziłaś, jak tak długo nie odpisywałaś ;p ale wybaczam zaniedbanie MT, bo ten komentarz z Krakowa jest MEGA <3 :D]

Leo Rough pisze...

[no dobrze, jakoś to przecierpię ;p ^^
ojejku. no wiem, wiem, ja też tego nienawidzę, ale nie będę Cię zabijać - po prostu odpuść to sobie na razie czy zrób, co tam chcesz, tylko się nie wkurzaj ;) mhm ^^]

Leo Rough pisze...

[zleźli mi się znajomi teraz, ostatki i te sprawy, więc znikam na trochę ;) obiecane sprawy z tequilą i w ogóle... xD]

Leo Rough pisze...

[no właśnie się skapnęli, że teoretycznie to mi nie wolno, więc tylko zostawili co nieco w barku... ;> chociaż ostatnio, po sylwestrze znaczy, to nie miałam żadnych odpałów, a też byłam na ketonalu, także luzik ;p no nie spiłam się, oni sobie już poszli, więc zabieram się za odpisywanie ;)]

Leo Rough pisze...

[no wiem ;p oj, cokolwiek! albo to olej - pisz, co Ci się podoba ^^
spokojnie, Aguś, zdarza się :> ja to często zamiast "wytnij" naciskam "wklej", więc mi się usuwa i dupa, potem muszę pisać jeszcze raz ;p da się przyzwyczaić do takiego pecha/głupoty xD
no już wiem :D jej, będziesz miała towarzystwo! słoodko :>>]

Od samego rana nie mógł narzekać na brak zajęć. Obudził się wcześnie po nocy nie przespanej może zbyt spokojnie, ale też i nie najgorzej, więc szybko uznał, że będzie w stanie normalnie funkcjonować, czego nie mógł być pewien w przypadku swojej ukochanej. Ilekroć budził się w nocy, by zajrzeć do Jamesa lub skontrolować najróżniejsze dźwięki dochodzące z korytarza, które zazwyczaj oznaczały spacery rodziców Spencer do kuchni i z powrotem, ona spała, nie otwierając oczu nawet wtedy, gdy wstawał, wprawiając w ruch materac i pościel. Nie mógł jednak z góry założył, że jego ukochana się wyspała, bo przecież czuł, jak wierci się przy jego boku. Pozwolił jej więc spać dalej, gdy sam wstawał wcześnie rano, by zająć się wszystkimi obowiązkami, jakie na niego czekały. Przede wszystkim musiał zaopiekować się gośćmi, których tym razem chciał przyjąć tak, by nikt niczego nie mógł mu zarzucić. Wiedział, że po wpadce, jaką zaliczył ostatnio, będzie musiał walczyć jak lew o odznakę wzorowego gospodarza, co robił ze szczerym zaangażowaniem. Przygotowanie śniadania, kawy i jednoczesne zabawianie przyszłych teściów rozmową nieco utrudniał mu przyczepiony do ramienia James, głośno domagający się uwagi dla swoich wyżynających się ząbków. Na szczęście poratowali go dziadkowie, chętnie poznając zwyczaje maluszka, choć kiedy tylko coś go bolało, wyciągał rączki do taty. Nic jednak nie mogło równać się z chwilą, gdy mama zeszła po schodach, pojawiając się w polu widzenia Jamesa - roześmiał się w tak cudowny sposób, że wszyscy natychmiast mu zawtórowali, a potem przylgnął do niej tak, jakby nie widział jej całe wieki. Gdyby mógł mówić, pewnie powiedziałby jej, że z tatą jest nieźle, ale z nią zawsze najlepiej!
A potem nie było już czasu na kolejne chwile zadumy, kiedy Leo mógłby się po prostu zatrzymać i... chłonąć. Lubił czasem przypatrywać się swojej rodzinie w jakichś zwykłych, codziennych sytuacjach, zapamiętując każdy szczegół, a choć tego dnia również pragnął cieszyć się ich szczęściem, był na to zbyt zajęty! A przynajmniej tak to sobie tłumaczył, biegając pomiędzy rodzicami Spencer, kuchnią i gościnną sypialnią, którą przygotowywał dla Mary i jej dzieci. Powód z całą pewnością był inny, ale Leo nie dopuszczał go do siebie, nie chcąc psuć optymizmu, który z takim trudem w siebie wmuszał. Po prostu bał się, że również na twarzy ukochanej nie dostrzeże żadnych szczerych uczuć, a jedynie maskę dla jej rodziców, bo on nie mógł w nic takiego uwierzyć. Na szczęście ona wydawała się grać na tyle dobrze, że nie zauważał żadnych potknięć czy chwil, w których na wierzch wychodziły jej prawdziwe emocje. Nie, była w tym niezła, a jego to cieszyło, bo wiedział również, że takie udawanie też potrafi wyczerpać - to z kolei oznaczało, że czuje się już trochę lepiej, skoro podjęła ten wysiłek. I gdy miał chwilę, bo jego "grafik" nieco się rozluźnił, zaczął przypatrywać się ukochanej nieco uważniej, ale... znów niczego nie zauważył! A on sam? Także się starał, by wszystko było w porządku. Musiało być.

Leo Rough pisze...

Z ulgą przywitał moment, gdy wreszcie mógł usiąść i odpocząć przez chwilę bez obawy, że rodzice jego narzeczonej pomyślą o nim "leń" albo "nierób" czy że James zaraz zażąda uwagi. Rozłożył się wygodnie na kanapie i przymknął powieki, delektując się ciszą i spokojem... Do czasu, aż Spencer nie zaszła go od tyłu. Drgnął nieznacznie, zaskoczony, a potem objął jej ramiona, uśmiechając się radośnie, bo właśnie zdążył stwierdzić, że czegoś mu brakuje, a ona zjawiała się - zupełnie, jakby czytała mu w myślach. Na jej pytanie zamruczał tylko niewyraźnie, co miało oznaczać, że tak, jest zmęczony, ale było w tym również dużo radości, bo po prostu cieszył się, że mają tę chwilę dla siebie. I zaraz chwycił Spencer za rękę, prowadząc ją wokół oparcia kanapy, by mogła znaleźć miejsce obok niego, a gdy wtuliła się w jego bok, po prostu przyciągnął ją do siebie, całując krótko uśmiechnięte wargi. Tkwił tak dłuższą chwilę, zastanawiając się, czy może zapytać teraz, czy może powinien poczekać...? Postanowił wybadać teren.
- A jak ty się czujesz? - zapytał łagodnie, starając się, by zabrzmiało to dość neutralnie, bo chciał, by Spencer nie czuła, że pyta tylko o poprzedni dzień i sprawę z jej przyjacielem.

[zawsze tak jest, nie przejmuj się ;)
;p
i nie żałujesz?
no dobra, nie masz xD
no właśnie nie ;p przykładają, przykładają! gdzieś nawet słyszałam, że taki technik to, na przykład, nie ma uprawnień do robienia na własną rękę leków, jakichś maści czy kropel do nosa w aptece, także wiesz, to są już wtedy dwa zupełnie różne stanowiska ;p haha, spoko ;p AŻ tak nie? ;> ;p no spoko, rozumiem ;)
o, to rzeczywiście jesteś daleko! ;p tak, tak, kiedyś xD
wolę inne tego autora, choć nie umiem sobie przypomnieć jego nazwiska xD na pewno lubię "Wybacz, ale..." i tam są dwie części, ale takie MEGA! <3 :D
oczywiście, że tak! zapał to podstawa ^^ a ja będę trzymać za Ciebie kciuki i postaram się Cię nie rozpraszać za bardzo ;p także może ustal mi jakieś godziny na odpisywanie, co? xD no miałaś mi pokazać! tak mi obiecywałaś, o ile będziesz pisać na kompie, bo jak nie, to bez sensu, nie będziesz specjalnie skanować ani nic ;p spooko, rozumiem ;)) haha, tak, jedna strona dziennie... już to widzę! xD ale wierzę w Ciebie :>]

Leo Rough pisze...

[jestem pewna, że nie miałam! bo to Roma była, przecież Ci mówiłam! xD odpisałam tu, odhaczę jeszcze Kraków, bo wiem, że dzisiaj nie pójdę wcześnie spać, więc za NYC nie będę płakać za bardzo, chociaż naprawdę KOCHAM Andro, wiesz? ;> :D jasne, odpocznij sobie, nie spiesz się, ucz się... czy coś xD plączę się w zeznaniach ;p do jutra, ciao!]

Leo Rough pisze...

[najlepsze wyjście ;)) ołł, pierogi <3 ja mam dzisiaj zmielone rolady... xD tak, tak, pamiętam ^^
oczywiście, masz rację, nikt nie lubi. haha, no tak, w tym towarzystwie to ja jestem tą pechową xD
ojku... nie mów mi o takich rzeczach, proszę! nie mam teraz zwierzaka i nie chcę mieć, obraziłam się na świat! a Ty kusisz... ;p
taa ;p
haha, spooko. skoro twierdzisz, że Twoje pragnienia są nieważne... trochę? minimalnie? ;> a jeśli będę udawał, że nią jestem? ;>
jasne, rozumiem ;) nie wiem, nie pamiętam xD
wiem, wiem! serio mam spadać? R U sure? ;> no właśnie dlatego zazdroszczę Ci tegorocznych wakacji... ;p
jasne! tylko nie wiem, co lubisz, ale to mnie naprowadzisz w międzyczasie ^^ ostatnio bardzo wciągnęłam się w Kolskiego - "Egzamin z oddychania", czytam i jestem pod wrażeniem. potem na pewno Piątek, chociaż to jest już styl, który nie każdemu pasuje, ale polecam "Kilka nocy poza domem" i może "Heroinę", chociaż tutaj sprawa też jest bardziej skomplikowana ;p "Delirium" Lauren Oliver, o którym Ci kiedyś wspominałam; "Tektonika uczuć" Smitha, mocny thriller multimedialny "Level 26", chociaż nie wiem, czy zdobędziesz go w jakiejś bibliotece. i jeszcze Federico Moccia, o którym pisałyśmy ostatnio: "Tylko ciebie chcę". "Jeden dzień" David Nicholls (cholera, mój żywioł, nigdy nie skończę xD)
planuj, planuj, ja też... planuję zrobić plan xD ale ja to się tak z sympatii nabijam, w głębi serca wiem, że robisz rozsądnie ^^ idź, idź, a ja póki co ogarnę mój ból głowy i jakiś obiad, zjawię się niedługo ;)]

Leo Rough pisze...

Leo od zawsze wiedział, że jego ukochana jest silną i niezwykle wytrwałą kobietą, choć aż do tej pory nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo. Przez ostatni rok przeszła wiele - poprzez jego chorobę, sepsę, uzależnienie od tramadolu i depresję, aż do zagrożenia ciąży, trudnego porodu, cały czas pozostawała sobą. Była tak dzielna, jak nikt inny, nawet on czuł się przy Spencer bezradny, jak dziecko. A jakby tego było mało, to jeszcze później zaczęli się kłócić, rozstali się, zachorował James - i nadal nic nie mogło jej złamać. Dopiero jego śmierć odebrała jej siły, wiedział to, ale rozpoznał również, że szybko zebrała się znów w sobie i wróciła do dawnego życia, a jej motywacją był potrzebujący opieki i troski synek. To również stanowiło o jej sile i dobrym, czułym sercu. I jeszcze teraz - to, jak walczyła o ich szczęście, o spokój, o wspólne życie, jak nie poddawała się, zaufała mu... Mógłby wymieniać w nieskończoność to, czym Spencer zachwyciła go, odkąd wrócił, choć, pozornie, były to tylko trzy krótkie tygodnie! Dla niego były to aż trzy tygodnie, bo każdy dzień i każda noc dawały mu coś więcej, nową wiedzę, nową miłość. Pragnął, by na tym opierało się ich małżeństwo - na wzrastaniu w uczuciach, a nie na zatrzymywaniu się w martwym punkcie. Tego się trzymał. [jeżu, jaki chaos -.-]
Widząc, że jej dobry humor nie jest tak do końca wymuszony jedynie ze względu na niego, Leo poczuł, jak ciężar, dręczący go od poprzedniego poranka, spada mu z serca. Tak bardzo bał się, że sprawa z Noahem będzie ich prześladować jeszcze przez długie tygodnie! Jasne, nie miał wątpliwości, że ją wciąż będzie to boleć, że nadal będzie cierpieć, ale przynajmniej miał nadzieję, że ich życie będzie wyglądać normalnie. I, przede wszystkim, że to, co wydarzyło się w Londynie, nie zniszczy im ślubu. Chciał, by teraz skupili się właśnie na tym, na planowaniu i na prostym cieszeniu się drobiazgami. Liczył, że Spencer szybko zaabsorbują zwykłe sprawy przyszłej panny młodej - wybór sukni, kwiatów, tortu. Wydawało mu się, że to przynajmniej w pewnym stopniu odciągnie jej myśli od Noaha, choć teraz, gdy tak siedziała przy jego boku, uśmiechnięta i... spokojna, jak ocenił po chwili, uznał, że najpewniej nie będzie potrzebowała żadnych nadzwyczajnych środków. A to był dobry znak. Skinął więc z uśmiechem głową, gdy ocenił, że szczerze odpowiedziała na jego pytanie o samopoczucie, a potem pozwolił jej na pocałunek. Zaskoczyła go, ale na tyle pozytywnie, że jego uśmiech, gdy już pozwoliła mu się odsunąć, był szeroki i prawdziwie radosny. Oczy rozbłysły mu w charakterystyczny, figlarny sposób, gdy jasnym było, że w jego głowie pojawiają się coraz mniej niewinne myśli.
- A teraz? - zapytał, z cieniem rozbawienia zsuwając się wraz z pocałunkami na szyję Spencer, wyznaczając po niej krótką ścieżkę w dół, ku jej obojczykowi.

[a teraz S. może go spławić albo coś w tym stylu ;p bo nie wymyśliłam w sumie tych pytań, które niby miał zadać xD
widziaaałam! :> ja mam marne tempo dzisiaj, bo mi strasznie zamula komputer, będę musiała coś z tym dzisiaj zrobić -.- ale Ci dobrze :> takiego mi smaka zrobiłaś, że zażyczyłam sobie leniwe, chociaż to zupełnie co innego, ale mniejsza xD
wyobraź sobie, że raczej nie mam na to szans ;p
byliśmy zmuszeniu uśpić ją kilka miesięcy temu, zachorowała. no właśnie go sobie wyobraziłam! ostatnio mi się właśnie takie małe gryzonie spodobały, a właściwie zakochałam się w nich! ;p a, to ten sam? ale fajnie xD cuudnie!
oj tam ;p a... stary, ale jary? ;> xD tak, tak, przemyśl to :>
dzięki, łaskawco! ;p taki szczególik ;p
mnie zaraził nim brat, chociaż, nie powiem, taki "Pałac Ostrogskich" strasznie mnie drażni ;p oł, serio? "Delirium" jest MEGA, czytałam już kilka razy obie części, uzależniłam się ^^ mhm, znam "Trucicielkę" ;) mhm, nie ma sprawy ;)
no to ja znikam jeszcze na trochę, bo bratanica przyszła ;) miłego szykowania!]

Leo Rough pisze...

[no wiesz, moje pisanie, co mi podpowiedzą palce, się odwdzięcza xD OK, poczekam do jutra ;)
:>> (tak! jeżu, strasznie się nią jaram! :>>) OK! oby nie! :D
haha, spooko xD tak, tak xD właśnie ;p
nie mogłam pisać, bo jeszcze się z tym nie pogodziłam. tak, jasne, podepczą mi go! xD no ba! ;p hihi ^^
nie wiem... tak sobie ;> nie chcesz? żałuj! xD dobrze. postaramy się, żebyś zapomniała! xD
;p
no i bardzo dobrze :>>>
OK! baw się dobrze, wyszalej i w ogóle! i wyśpij jutro, chociaż mam nadzieję, że cierpieć nie będziesz ;> mnie nie ma, bo jadę do pracy - nie miałam wyboru, zgłosiłam się już kilka tygodni temu i... dupa, muszę ;p także będę pewnie koło szóstej ;) do spisania! :))]

Leo Rough pisze...

[jeeestem :>> i zaraz zabieram się za odpisywanie, tylko trochę się ogarnę - pewnie masz coś do nauki, więc... miłego :D]

Leo Rough pisze...

Od początku przeczuwał, że dla Spencer udawanie przed bliskimi dobrego humoru wcale nie będzie łatwym zadaniem, ale liczył, że będzie to także jej potrzeba. Pragnął, by szczerze chciała świętować ich zaręczyny w rodzinnym gronie, nawet mimo tego, co się wydarzyło, choć nie zamierzał w żadnym stopniu umniejszać jej straty, jej cierpień. Ten wieczór miał należeć do nich, więc powinni cieszyć się nim najlepiej, jak potrafią! Byli przecież narzeczeństwem, planowali ślub - to był doskonały powód do świętowania. A Leo nie zamierzał o tym zapominać, nawet gdyby przez cały wieczór miał zajmować się tylko ukochaną, ignorując ich gości. To wszystko, ten pierścionek na jej palcu, ta kolacja, ślub - wszystko było dla niej. Tylko ona się liczyła.
Czuł głęboką, palącą potrzebę, by spędzić trochę czasu sam na sam ze Spencer, nie tylko dlatego, że w tym całym bałaganie w ciągu dnia stracił ją z oczu, ale także po to, by zadbać o jej dobry nastrój. Miał wrażenie, że dziś nie miałby problemu z wyciśnięciem na jej ustach wesołego uśmiechu, ale szybko okazało się, że już nie będzie miał ku temu okazji. Dzwonek do drzwi wyrwał ich z tej chwili, w której tak bardzo pragnęli się wspólnie zanurzyć, na co oboje zareagowali podobnym żalem, wiedząc, że czeka ich długi wieczór, zanim wreszcie zostaną sami. Nie powstrzymał się przed "pożegnalnym" pocałunkiem, po którym ruszyli sprawdzić, kto zjawił się w progu ich królestwa. Na widok sióstr i otaczającego je wianuszka dzieciaków nie krył swojego zaskoczenia, choć zapłakana Mara przeraziła go nieco. Ze zdziwieniem spojrzał na Spencer, by dopiero wtedy uświadomić sobie, o co chodzi: starsza siostra nie widziała się z nim, odkąd wrócił "zza grobu". Natychmiast zawisła mu do szyi, szlochając żałośnie, że schudł, zmizerniał, jej mały, biedny braciszek. Osuwając się, dostrzegła ruch, jakim Leo osłaniał przed jej dłońmi wciąż pobolewający, zraniony bok, a wtedy spojrzała na przyszłą bratową z wyraźną, gorącą prośbą w oczach.
- Proszę, powiedz, że go bijesz...
Wypadło to na tyle zabawnie, że w następnej chwili całe napięcie zniknęło, bo wszyscy wybuchnęli śmiechem, rozbawieni teatralnym dramatyzmem Mary. Na szczęście ona wkrótce się opanowała, przywracając do łask tę siebie, którą Leo tak bardzo kochał - ciepłą, niezwykle zabawną i pogodną. Tak samo Kat - nieco przycichła, najwyraźniej nie chcąc zagadać wszystkich na śmierć, ale także wydawała się zupełnie wyluzowana, czego jej rodzeństwo zupełnie się nie spodziewało w sytuacji, gdy została odsunięta od planowania wesela! Ona jednak wydawała się pogodzona z tym faktem, ale i tak nikt wolał nie wspominać nic o welonach i limuzynach, by nie robić jej przykrości. Tego wieczora miało być idealnie.

[nie no, przepraszam Cię strasznie, ale normalnie nie umiem pisać dzisiaj - tak opornie mi to idzie, że ja pierdole -.- wyrobię się niedługo, obiecuję! teraz nie mam siły pisać więcej :/
oł, ogarniacie biologię, rozumiem ;> xD e tam, białe rulez ;p no, anatomia! bardzo dobrze ;)
nawias za moment ;)]

Leo Rough pisze...

[no dzięki xD ale dzisiaj to już w ogóle mi nie idzie -.- dobrze, że na NYC mam już większość komentarza, więc dopiszę jakąś kulawą końcówkę i poślę, ale Kraków ogarnę później, jak się już rozgrzeję ;p oł, cudnie! i jeszcze chciałam, żeby wpadła niespodziewanie ta Kate, psycholożka Leosia :D takie urozmaicenie, co Ty na to? ;>
(tak :>> nie no, S. jest już stracona xD) i bardzo dobrze :D
no tak, przynajmniej mam usprawiedliwienie dla moich wahań nastrojów ;p coś Ty, tak zamykać zwierzątko?! zbrodnia! ;p
masz, masz! ;> xD ale się postaramy! :>>
:D
no to bardzo się cieszę ^^ oł, ale Ci dobrze! :D rozumiem ;) wiesz, miałam działać na targach ślubnych w Katowicach, ale nie dotarłam wreszcie xD]

Leo Rough pisze...

[tak, tak ;p
haha, no właśnie xD hihi ^^
ta ;p hah, no dzięki ;p a czy ja mówiłam, że ma popsuć? ;> niekoniecznie, chociaż myślałam, że mogłaby powiedzieć Leosiowi, że niby te gangstery nie zostały skazane czy coś ;p
(hihi :>>) ;p
nie wkurzaj mnie nawet! ;p nie, jakbym już miała mieć chomika, to byłby szkolony, nie lubiłby kabli xD
o, to, to, to, to! xD w sensie Ty i ja, nie? ;p
mhm ;) bawiłam się u siory - a taki miała dzisiaj fajny humor, że normalnie jeszcze mnie brzuch od śmiechu boli xD
spoko, to ja sobie też coś wszamię i ogarnę Kraków niedługo ;)]

Leo Rough pisze...

Leo nie miał nic przeciwko spędzaniu godzin w salonach mody ślubnej (co właściwie i tak go czekało przy wybieraniu garnituru, ale miał nadzieję, że to nie będzie podobny horror, jak zwykłe zakupy ze Spencer, gdy wpychała go do przymierzalni i znosiła ubrania z całego sklepu), kwiaciarniach i restauracjach, choć od początku wiedział, że nie jest najlepszym kandydatem na pomocnika przy planowaniu ślubu i wesela. Nie odróżniał trenu od welonu i amarylis od lilii, więc niewiele mógł doradzić, choć, oczywiście, wiedział, co mu się podoba. Prostota - na nią stawiał zawsze, wiedząc, że tylko ona oddaje jego charakter, gdy tak naprawdę sam nie do końca wiedział, kim jest. Szukał najmniej skomplikowanych rozwiązań i oto, gdzie dotarł - praktycznie przed ołtarz, mając u boku najcudowniejszą kobietę świata. Taki też miał być ich ślub - klasyczny, elegancki, ale przede wszystkim prosty, pozbawiony zbędnych udziwnień. Ich życie było samo w sobie wystarczająco zabałaganione, by potrzebowali jeszcze w tym dniu dodatkowego przepychu i nadmiaru ozdób. Nie mógł jednak równać się radom doświadczonej w kwestii organizacji ślubów Marze czy nawet Kat, która od lat prenumeruje magazyny o ślubnej modzie i z wymyślnymi wiązankami. Nawet jego starsza siostrzenica, jedenastoletnia Jackie miała do powiedzenia więcej, niż on! Ale nie spierał się z paniami - zostawił je same, by spokojnie przedyskutowały wszystkie opcje, podzieliły się uwagami, poplotkowały. Z radością natomiast patrzył na Spencer, która w tamtej chwili wręcz promieniała, zupełnie rozluźniona, swobodna, szczęśliwa. Wieczór przebiegał lepiej, niż przewidywał to Leo, lepiej, niż o tym marzył, bo póki co nie wydarzyły się żadne, zwykłe ich życiu dramaty.
Nie chwal dnia przed zachodem słońca! Szatyn ganił się w myślach za zbytni optymizm, gdy w jednej chwili wszystko - cały dobry nastrój, radość - prysnęło niczym mydlana bańka. Wystarczyło tak niewiele, jedno imię, ułamek sekundy, gdy docierało do uszu Spencer, a wszystko runęło. Cisza, która zapadła, była wręcz namacalna, a dla Leo na ten moment świat się zatrzymał. Nie wiedział, co robić, ale ona wiedziała - odeszła od stołu, by nie okazać wśród bliskich zbyt wiele słabości. Nie musiała się tłumaczyć, ale on zrobił to za nich dwoje, gdy chwilę później ruszał za nią, zostawiając Rose i Nate'a z Marą. Wszyscy przy stole już wiedzieli, o co chodzi, ale nie mogło to zmniejszyć niepokoju, jaki poczuli, a którym teraz krzyczały przede wszystkim oczy przerażonej Kat, jakby była pewna, że to już koniec... wszystkiego. Leo doskonale znał jej zdanie na temat Noaha, ale nie chciał o nim teraz pamiętać, gdy ruszał za ukochaną, kierowany troską o nią. Martwił się, że przez cały dzień tylko udawała, a teraz ta maska spadła, przytłaczając ją, niemal przyginając jej plecy do ziemi. Musiał temu zaradzić.
Znalazł ją, jak się spodziewał, przed domem, gdzie nikt nie miał ich usłyszeć. Sypialnia odpadała, bo na górze spał James i Nina, a w gabinecie, który wydawał się równie oczywistym wyborem, nie było teraz dość miejsca, gdy wszystkie powierzchnie zastawione były prezentami, płaszczami i dokumentami, od kiedy zrobili w tego pokoju mały składzik. Wyszedł na chłodny, listopadowy wieczór, przez moment szukał Spencer w ciemności podwórka, a gdy znalazł ją zaledwie kilka kroków dalej, pierwszym odruchem było zrzucenie z ramion marynarki i okrycie jej drobnego, drżącego ciałka. Z cichym westchnieniem objął ją i przyciągnął do siebie, całując czubek głowy.
- Już dobrze, kochanie. Już wszystko OK. - szeptał, gładząc ją delikatnie po plecach, ramionach i włosach. Nic więcej nie przychodziło mu do głowy, jak zawsze, gdy rozklejała się ten sposób, bo jej łzy robiły z niego kompletnie bezradnego faceta.
A potem na podjeździe błysnęły światła i odsunął się od niej nieznacznie, by sprawdzić, kto taki wpadł z niezapowiedzianą wcześniej wizytą.

Leo Rough pisze...

[no dobrze! dzisiaj Ci w to nie uwierzę! ;p
haha, jak Ty mnie dobrze znasz... :> xD ale nie chciałam robić nic wielkiego! ;p po prostu potrzebujemy nowych postaci pobocznych, a ona wydawała mi się odpowiednia na miejsce Leny :> szykuj kogoś zamiast Noasia, bo moje skarbię nie będzie miało świadka xD mhm ^^
no nic. oj tam, oj tam... xD hahaha, widzisz, jakie to inteligentne zwierzątka, widzisz?! a Ty chcesz je po klatkach zamykać... zła kobieta ;p
no widzisz, przejrzałaś mnie, znowu! xD no dobra, dobra... ale Ty mogłabyś mi pomóc! ;p
mhm ^^
nie było znaku zapytania, więc w sumie nie wiem, stwierdziłaś, że się obrażę czy co? xD nie, jasne, że nie! bez spiny, jak zawsze ;)
1700... :D]

Leo Rough pisze...

[nie! ;p
nie no, żartujesz sobie? ja już więcej podobnych wątków nie piszę, nie ma mowy! po prostu przyjaciółeczkę jakąś miłą potrzebuje, o! ;) no i bardzo dobrze ;)) właśnie! myśl teraz intensywnie, bo będzie musiał jakiegoś obcego faceta wziąć xD
no właśnie. haha, no peszek xD ZŁY CZŁOWIEK - tylko tyle mam do powiedzenia xD
chyba najwyższa pora ;p wieesz ;> ;p
ale nie było! i to wiele zmienia! xD w porządku rozumiem wszelkie braki i ucieczki wena, to mój znak rozpoznawczy, czy coś xD więc się w ogóle mną nie przejmuj, odpiszesz, jak Cię najdzie ochota czy coś w ten deseń ;p OJ TAK, BĘDĘ ZŁA, BĘDĘ WŚCIEKŁA, ale, oczywiście, przed Tobą to ukryję, żebyś nie miała wyrzutów sumienia :>>
:D]

Leo Rough pisze...

[bo nie ;p
no coś Ty ;p mhm, ja też się cieszę ^^ niee, faceci są nudni xD
oczywiście, nikt nie ma co do tego wątpliwości xD
haha, spoko, wybaczę ;p wieesz, tylko... nie zdajesz sobie z tego sprawy! xD
troszeczkę, jak zawsze, powinnaś się przyzwyczaić, czy coś ;p oczywiście ^^ no wiem, wiem! spoko, ja wszystko rozumiem, przecież wiesz ;)) ;p haha, no nie mam pojęcia, jak to przeżyjesz xD prosz. ;D
okej! to ja sobie też wszystkie obowiązki (włącznie z odespaniem całego semestru, na co jeszcze nie miałam czasu ;p) zepchnę na rano, żeby popołudnie mieć wolne, choć też nie wiem, czy gdzieś nie wyjdę, skoro już mi właściwie wolno ;p
ta, jeszcze mi zadanie na noc dała, łaadnie xD ja już mam pomysł, ale to chciałam w sumie dopiero po Nowym Roku - że się Oskarę zdecyduje na jakąś super mega niesamowicie ryzykowną operację, o! a Tysia mu będzie ją odradzać - co Ty na to? ;>
dobrej nocy, ciao! ;)) (jeej, buziak, nie wierzę! xD <3)]

Leo Rough pisze...

[i ciągle łudzisz się nadzieją, że będę wysilać się na jakieś inne? ;>
no to tylko oznacza, że mam rozeznanie i wiem, co mówię! a teraz mam też pomysł: następnym razem, jak nam się spodoba jakiś grupowiec, to albo zamienimy się rolami, albo strzelimy sobie lesbijki :D :>>
prosz ;p
a ja nie wiem, śpiąca byłam wczoraj xD no wiesz, że wiesz, przecież wiesz! ;p
minimalnie! :> tak właśnie ;p lubisz mnie?! ojej... aż się zarumieniłam! :D haha, spoko ;p
o, to nieładnie! zła Aga! ;p haha, no tak, klasyka ;p to powodzenia jutro, w takim razie! ja biegnę walczyć z walentynkami rano xD no tak, też tak pomyślałam, ale wróciłam z bólem gardła i miałam taką awanturę, że nie dbam o siebie po operacji, że ja pierdole -.-
haha, spoko ;p no właśnie chciałam jeszcze coś z sylwestrem napisać, ale skoro ona ciągle taka trochę chora, to pewnie będą siedzieć w domu i... dupa ;p mam już przyspieszać? i do czego dokładnie? no tak właśnie chciałam, żeby to była tylko taka maleńka szansa, że rzeczywiście będzie chodzić, że w ogóle przeżyje tę operację, no i potem jakieś rehabilitacje, takie bzdury, żeby mógł spaść ze schodów albo jakoś inaczej się jeszcze skrzywdzić xD
(ano widzisz, zauważyłam go, takiego ukrytego! xD przecież mówiłam, że kolekcjonuję Twoje buziaki ;p) jejku, też bym tak chciała! a podobno miałaś iść spać... xD a to co Ty masz za ustrojstwo? ja sobie bardzo cenię Security Essentials, darmowy, bez żadnych terminów, sam pobiera definicje i w ogóle, a jak miałam tego trojana, to zadziałał ekspresowo i wszystko wyczyścił zanim zdążył narobić szkód. do pobrania z neta, więc jak coś, to mogę podesłać Ci link ;)
chwilowo nie odpisuję, bo leczę gardło, będę niedługo ;)]

Leo Rough pisze...

Był tak samo zdziwiony jak Spencer, gdy podjazd przed ich domem został oświetlony reflektorami parkującego w bramie samochodu, choć dla niego do uczucia zaskoczenia doszło również inne - strach. Przerażenie na moment spięło wszystkie jego mięśnie i odebrało płucom oddech, gdy pomyślał, że to któryś z niemile widzianych tu panów: jego ojciec, Tony lub Noah. Sam nie potrafił określić, którego najbardziej nie chciał tu dziś widzieć ani którego wizyty najbardziej się obawiał, ale doskonale wiedział, że każdy z nich potrafiłby zepsuć ten ich ważny wieczór, wyjątkową kolację. Na pytanie ukochanej zdołał więc tylko nieznacznie pokręcić głową, a potem zamarł w zupełnym bezruchu, jedynie przyciągając brunetkę do swojego boku, jakby to mogło ustrzec ich przed złem pod każdą postacią. Wiedział już, że tak nie jest, ale wciąż łudził się nadzieją, że kiedy są razem, świat im sprzyja.
Z głośnym westchnieniem ulgi zdołał po chwili rozpoznać samochód i kierowcę, a choć w naturalnym odruchu chciał się uśmiechnąć na widok znajomej, stres, którego doznał, nie pozwalał mu na to. Czekał, aż zgasną światła, a kobieta opuści swoje bezpieczne miejsce za kierownicą, co zrobiła dopiero po dłuższym wahaniu. Z daleka można było rozpoznać jej naturalnie jasne włosy i niezwykle smukłą sylwetkę pasującą bardziej do modelki niż psycholożki w okularach w grubej oprawie. Widać było, że i jej nie pasuje ciało, w którym się urodziła, bo choć na nogach miała szpilki, a spod krótkiej kurtki wychylała się ołówkowa spódnica, blondynka szła nieco niepewnie, patrząc pod nogi i garbiąc ramiona. Doszła do nich i zatrzymała się przed Leo z lekkim uśmiechem.
- Cześć. Miło cię widzieć. Bardzo dobrze wyglądasz. - wyrzuciła z siebie, a choć pewnie tak właśnie myślała, z jej ust zabrzmiało to jak wyuczone formułki. Dopiero wtedy spojrzała na Spencer. - Przepraszam, nie przedstawiłam się. Jestem Katherine Black, pracowałam z Leo...
- Wie. - przerwał jej szatyn, zanim zdążyła zaplątać jego i siebie w niepotrzebne kłamstwa. Posłał jej lekki uśmiech, a potem obrócił się do ukochanej, której dłoń Kate wciąż trzymała w smukłych palcach. - Kochanie, opowiadałem ci o Kate. - rzucił cicho, a w jego głosie pobrzmiewała wyraźnie troska, prawdopodobnie wcale nieodpowiednia do słów, które wypowiedział; przy blondynce nie mógł już mówić tak swobodnie, jak wcześniej, a chciał, by Spencer pamiętała, że jest tutaj tylko dla niej. Tylko o nią dbał, dba i będzie dbać.

[fe.
oj tam... staram się udawać, że tego nie było xD
no już nie musisz tego tak podkreślać xD OK! ;p
no co? ;p
tak właśnie ;p hah, spoko ;p
muszę się jarać, muszę! pamiętaj, że ciągle jeszcze odkupuję się u Ciebie! xD
haha, no tak też można ;p a nie, nie zakupy - będę robić walentynkę! taki garniturek słodki :>> ale dzięki ;) a co takiego zrobiła? bo wiesz, szłoby się wadzić ;p
OK, spoko, to jeszcze to przegadają, jak ja już się poczuję lepiej i zachce mi się odpisać ;p no tak, tak ;p o właśnie o to mi chodziło! :D
(tajemnica! ;p) spoko xD no to dobrze ;)) zawsze do usług! :D]

Leo Rough pisze...

[nie no, nie dam już rady, rozkłada mnie jakieś cholerstwo - nie mogę mówić i boli mnie głowa, więc biorę ketonal i spływam, żeby się wygrzać pod kołdrą i WYSPAĆ, nareszcie ;p pewnie będę dopiero jutro wieczorem... dobrej nocy i miłego dnia jutro, do spisania! :>]

Leo Rough pisze...

[jakoś dotarłam, choć póki co jeszcze zdechlak jestem - coś mnie ciągle rozbiera i w ogóle jestem zmęczona, więc się powoli poogarniam i zabiorę niedługo za odpisywanie ;) jak idzie nauka? ;>]

Leo Rough pisze...

[nie no, aż tak źle nie jest ;) o, no to bardzo się cieszę ;) jasne, że tak! ^^ ;)]

Leo miał dla zachowania pani psycholog całe dziesiątki usprawiedliwień, choć miał nadzieje, że nie zajdzie potrzeba tłumaczenia jej przed Spencer, bo naturalnym było, że ona po prostu nie wie, jak ma się zachować. Nie była pewna, kim jest kobieta u jego boku, więc nie wiedziała, jako kto ma się przedstawić. Gdyby poczekała chwilę, przedstawiłby swoją narzeczoną, więc jasnym stałoby się, że jest we wszystko wtajemniczona, ale Kate już taka była: niecierpliwa i nieco zbyt gwałtowna w odruchach. Nie mógł jej za nic winić, tym bardziej, że do niczego złego nie doszło, choć w twarzy ukochanej dostrzegł jakiś niewyraźny cień, który zasiał w nim ziarenko niepewności. Czyżby młoda psycholożka już czymś jej podpadła? Leo miał nadzieję, że nie.
Razem weszli do domu, a choć szatyn wolałby zostać ze Spencer i to o nią zadbać w pierwszej kolejności, sytuacja wymagała wprowadzenia Kate do salonu, zapoznania jej z gośćmi, przygotowania nakrycia. Blondynka jednak, gdy tylko przestąpiła przez próg i usłyszała gwar rozmów, chciała cofnąć się, kręcąc gwałtownie głową, mówiąc, że nie będzie przeszkadzać, wpadnie innym razem. Leo nie wyobrażał sobie jednak, by miała teraz po długiej podróży znów wsiadać do samochodu, nawet nie zamieniwszy z nim kilku słów! Nalegał więc, żeby weszła i rozgościła się, a wszyscy gości przyjęli ją ciepło, gdy siadała na miejscu pomiędzy Kat i Marą. Od razu zauważył, że wpadła w oko jego młodszej siostrzyczce, co nieoczekiwanie niezwykle go rozbawiło. Przygotował nakrycie, napełnił jej kieliszek i zapewnił, że znajdzie się dla niej nocleg, jeśli będzie chciała wypić trochę więcej, a potem wrócił do przedpokoju, znów przepraszając gości. Wcześniej poprosił Spencer, by poczekała jeszcze chwilę, cieszył się więc, że go posłuchała i nie zdecydowała się na powrót do stołu. Teraz znów znalazł się przy niej, obejmując jej szczupłe ramiona i cmokając z czułością czubek głowy.
- W porządku? - zapytał z troską, przesuwając palcami po konturze jej twarzy, jakby tym samym mógł ściągnąć z niej ten zły urok, który wyciskał z jej oczu łzy. - Jeśli chcesz, możesz iść teraz na górę, trochę odpocząć. Wszyscy zrozumieją. A ja sobie poradzę. - zapewnił ją, nie mogąc się pozbyć nutki niepokoju z głosu, choć spodziewał się, że dla Spencer to również nie jest najłatwiejsza sytuacja, gdy w jego głosie słyszała podobne emocje. Powinien być na tyle twardy, by wspierać ją, a nie oczekiwać zapewnień, że jakoś sobie sama poradzi. Jego rolą było dbać, by niczego jej nie brakowało, by była szczęśliwa, a w ten sposób mógł ją tylko zawodzić. Nigdy tego nie chciał.

[znowu: a fe. tak właśnie, ostatnio mam jakieś problemy z wiarą, czy coś xD poprawnie ;p
taki drobiazg ;p ale że niby o czym? ;> xD
no tak, możesz xD ok! ;p
aha... ;p
em... no to za wszystko! :>>
jesteś! zrobię Ci zaraz zdjęcie ;p aaa, taki bajer... no to rzeczywiście, większej awantury mieć nie mogłam xD biednaaa ;p
(kolekcjonuję właśnie, ale nie od samego początku! ;p) mhm ;)]

Leo Rough pisze...

[mhm ;) ketonal robi swoje ;p
no dzięki! ze skrajności w skrajność? xD ;p
aaa, o tym... już zapomniałam! xD poza tym: wcale nieprawda! ;p
;p
za to, co przestałaś mi słodzić, choć nie pamiętam do końca, o co chodziło, ale mojej sklerozie się wybacza xD
http://img839.imageshack.us/img839/1290/img0100nb.jpg trochę marne zdjęcie, ale mi ukradli aparat i musiałam telefonem zrobić ;p takie, o! :D własnoręcznie robione garniturki :>> tak, ale dopiero teraz było to pocieszające! ;p nie miała wyboru xD
(bo myślałam, że, jak ja, używasz ich nieco częściej! teraz już wiem, mądra doświadczeniem... czy coś xD)
muszę ogarnąć te moje kartki teraz, więc znikam jeszcze na trochę, a Ty się ucz! ^^]

Leo Rough pisze...

[no widzisz, a to jest... magia :> normalnie mogłabym się przyzwyczaić xD
hah, spoko ;p jak L&S normalnie! xD
o ja pierdole... ale jak zapomnę całkiem, to już nie będzie co przypominać ;p e tam, niewarte to to zachodu ;p ale dobra już, dobra, zrozumiałam! nie będzie mi dane zapomnieć pomyłek z przeszłości xD
ahaaa... ;p będę, Skarbie :*
no widzisz, a tu wystarczyła odrobina kreatywności :D na żywo wyglądają ładniej ;( a bo zrobiłam jeszcze dla siory, druga będzie je u siebie sprzedawać (już dzisiaj dwie poszły prosto spod moich rąk! :D), a te najładniejsze, niebieskie, to dla moich panów :D haha, łaadnie xD ja to zwiewam tylko do kwiaciarni siostry, ale też mi się za to obrywa ;p
(bo zauważyłam, że Ty oszczędzasz na znakach! xD czy coś ;p)
i serio się uczysz? ;> bo mnie nie ma, kumpela wpadła z dramatem, więc pojawię się... kiedyś.]

Leo Rough pisze...

[magia właśnie! nie przesadzam! :> no nie rób ze mnie od razu narkomanki... ;p
no dokładnie! więc nie powinnam się już dziwić xD
tak, tak, już to widzę ;p sama zapomnisz i tyle! ;p pewnie tak... :/ ;p hah, spoko ;p
to bardzo się cieszę! i odpowiada Ci to, Myszko? ;>
;p haha, chciałoby się! chociaż pewnie by się tylko znalazło, jakby się tak postarać xD (dzięki, czy coś ;p) i dla mojego przyjaciela, z którym byłam na studniówce :> mhm ;p
(nie chciałam wyjść na kompletnego świra, który nic innego nie robi tylko buziaczkuje i serduszkuje! xD)
haha, spooko ;p o, bardzo dobrze ^^ zajęłam się, zajęłam, ale sama wpadłam w niezłe kłopoty. a tej awantury, którą ona będzie miała, to już nic nie przebije! powiedziała swoim rodzicom, że nocuje dziś u mnie, bo robimy projekt do szkoły, a tak naprawdę miała spotkać się ze swoim facetem, który jest z Poznania i przyjechał do niej dzień wcześniej, niż to sobie zaplanowali, ale jak siedziała z nim w hotelu, to zadzwoniła jej mama, żądając rozmowy ze mną. przybiegła zaryczana, jej rodzice i tak się domyślili, facet się normalnie załamał, masakra totalna xD i jeszcze mi się oberwie za to! ;p także powoli wychodzę z szoku i niedługo wezmę się za wątki, pora nadrobić moje haniebne braki, ale sama rozumiesz, że jestem teraz trochę wybita z rytmu ;p a jeszcze się dowiedziałam, że barman będzie pracował w walentynki ;(]

Leo Rough pisze...

Leo był pewien, że jego narzeczona nie zechce od razu wrócić do gości, choćby z tego prostego powodu, że nie wyglądała teraz już tak doskonale, jak prezentowała się przez cały wieczór, bo jej oczy miały ten charakterystyczny wygląd, jaki nadawały im łzy. Wiedział jednak, że nie chodzi tylko o to, co na zewnątrz, bo Spencer nie była aż tak powierzchowna, ale także o nią samą - o jej uczucia, jej ból, o wysiłek, jaki musiałaby włożyć w udawanie, że wszystko jest w porządku. Do niczego nie chciał jej zmuszać, wiedząc, że teraz nie jest jej łatwo, rozumiejąc więcej, niż może to po sobie okazywał, ale po cichu liczył, że ona sama będzie chciała podjąć ten trud. Znał ją na tyle, by wiedzieć, że nikogo nie będzie chciała martwić, a więc włoży jedną ze swoich masek i przez resztę wieczoru wytrwa, teraz już jedynie udając wzorową gospodynię i szczęśliwą narzeczoną. Jak bardzo się pomylił! Nie tylko zgodziła się na chwilę odpoczynku, która w tej sytuacji wydawała się naturalna, a właściwie wręcz konieczna, ale zdecydowała się zupełnie opuścić kolację. Zaskoczony Leo przez dłuższą chwilę nie był w stanie się poruszyć, a gdy wróciło mu czucie w ciele, zdołał jedynie skinąć głową, przejmując od Spencer swoją marynarkę. Nie to, żeby miał jej za złe taką decyzję, ale zdziwiła go ona i zmartwiła, bo nie wyobrażał sobie, jak źle musiała się teraz czuć jego ukochana, skoro nawet wytrzymanie w gronie najbliższych było teraz dla niej zbyt dużym wysiłkiem. Nie odezwał się już ani słowem, gdy całowała go przelotnie i wymijała zgrabnie, by pożegnać się ze swoimi gośćmi. Odprowadził ją spojrzeniem, gdy wchodziła po schodach, a potem wrócił do salonu i... grał. Udawał, że wszystko jest w porządku, że nic dziwnego się nie wydarzyło, że zupełnie o nic nie powinni się martwić. Braki nadrabiał miną. I jedynie Kate zdawała się wiedzieć, z jakim trudem przychodzą mu kolejne chwile w towarzystwie rodziny.
Biorąc pod uwagę nieobecność pani domu, kolacja zaręczynowa właściwie straciła rację bytu. Czuli to wszyscy, a najwyraźniej Leo, który tak naprawdę miał teraz ochotę ubrać wygodne buty i wyjść, przebiec kilka kilometrów, wyciszyć się i odpocząć. Gdy pomyślał, że najbliższą ku temu okazję będzie miał dopiero za kilka dni, kiedy wszyscy już wyjadą, zrobiło mu się wręcz niedobrze - czuł, jak zaczyna brakować mu powietrza, przestrzeni, wolności! Drażniło go to, bo wiedział, jak idiotyczne jest to jego odczucie, ale nic nie mógł poradzić, że nagle wszystko zaczęło go złościć i irytować. Na szczęście nikt nie miał zamiaru dłużej go męczyć - jego siostry zaczęły zbierać się, gdy Rose i Nate zasnęli na kanapie w salonie, niedługo po tym, jak zniknęła Spencer, a jej rodzice zdecydowali się je odprowadzić, najwyraźniej chcąc dać córce i jej przyszłemu mężowi odrobinę prywatności. Tylko Kate tkwiła na swoim miejscu, choć wszyscy inni wychodzili, niezatrzymywani przez gospodarza nawet z grzeczności, bo Leo nie miał już na to siły. Powiedział o tym wprost, gdy drzwi zamknęły się za państwem Hoult, a blondynka wciąż siedziała przy stole, mając swoją zwykłą minę zbitego pieska.
- Przepraszam, Leo, ale nie przyszłam tutaj bez powodu. - odpowiedziała tylko. Wystarczyło, by wszystko zrozumiał.
- Znów coś nam grozi? - wychrypiał natychmiast, ledwo trzymając się na nogach z zaskoczenia i obezwładniającej fali nagłego przerażenia. Oparł się o najbliższe krzesło, wpatrując się w pobielałe od zaciskania dłonie, jednocześnie starając się odpychać od siebie słowa Kate, która mówiła coś o wyrokach, karach, rozprawach... Nie, nie mógł tego słuchać. Nie teraz.

Leo Rough pisze...

[to możesz teraz napisać, jak już się zjawia w sypialni tak duużo później, bo wiesz - trzeba posprzątać, zająć się jej rodzicami i w ogóle ;p
cicho, magia! :D no nie xD
spróbuję ;p
haha, już to widzę xD hihi ;p
no nie wiem, może coś Ci się nie podoba, Stokrotko? ;> :>>
no ba! :D e tam, jemu wszystko zwisa ostatnio xD (hah, spoko ;p) no właśnie :> spodoba mu się taki garniturek z całą pewnością! :D
(no... tak. no bo jak ich nie używasz, to się dostosowałam po prostu! ;p już i tak wysyłam ich więcej, niż Ty xD)
no, masakra! jeszcze mnie ze stresu brzuch boli i w ogóle xD dzięki za wyrozumiałość ;) ale spoko, poodpisuję, a już na pewno będę się starać ;) no w sumie widzimy się jutro i pojutrze też, ale rano, więc nie będę rozpaczać ;p spoko ;) o, ale fajno! :D no to jasne, bawcie się! ^^]

Leo Rough pisze...

Leo rzeczywiście momentami miał już dość Noaha - ciągłego słuchania o nim z ust ukochanej kobiety, a co za tym idzie również rozmyślania o sprawach, które nigdy nie przyszłyby mu do głowy. To ze względu na Spencer dowiedział się, gdzie jest jej przyjaciel i czy zdoła się z nim spotkać, ale skłamałby, mówiąc, że nie widział w tym korzyści również dla siebie. Liczył, że to wszystko się skończy, że już nie będzie w jego związku, domu i życiu śladu po mężczyźnie, który z taką łatwością niemal zajął jego miejsce w rodzinie, którą sam zbudował. Oczywiście znów nic nie mogło pójść po jego myśli, bo Noah zamiast zniknąć, był teraz blisko nieustannie, nie dając im ani sekundy wytchnienia. Jasne, rozumiał, jakie to trudne dla Spencer, która przecież straciła swojego przyjaciela, ale powoli zaczynał mieć już tego dość - tego, że on jest spychany na dalszy tor, że chwilami staje się zupełnie nieważny, że nawet nie jest brany pod uwagę jako ktoś, z kim mogłaby porozmawiać. Nie, on chwilowo nie był już ważny, a choć starał się nie czuć zazdrości, nic nie mógł poradzić, że to była jego pierwsza, naturalna reakcja. Nie chciał już w swoim świecie Noaha, ale wiedział, że jeszcze się go nie pozbędzie. I chwilami czuł, że ma prawo się złościć.
Teraz jednak trapiły go dużo poważniejsze problemy, wobec których wszystkie wcześniejsze zmartwienia wydawały się tylko kompletnie pozbawionymi znaczenia drobiazgami. Wszystko przestawało się liczyć, gdy ich bezpieczeństwo stało pod znakiem zapytania. Nie potrafił już nawet skupić się na tym, co robi: działał mechanicznie, zbierając ze stołu brudne naczynia i wkładając je do zmywarki, choć po pewnym czasie złapał się na tym, że stoi z brudnym kieliszkiem po winie nad koszem do śmieci i zastanawia się, co z nim zrobić. Wszystko, co w takim pośpiechu, a jednocześnie z ogromną starannością budował przez tych kilka tygodni od swojego powrotu, nagle legło w gruzach, pozbawione sensu i znaczenia. Nie było go. Nie było ich wspólnego życia. Znów na pierwszy plan wychodziły gangsterskie porachunki i nienapisane artykuły, które najwyraźniej będą wlec się za nim już do końca życia. Skoro nie pomogła jego śmierć...
Te rozmyślania przerwało mu niespodziewane pojawienie się Spencer. Zeszła po schodach bezszelestnie, więc dopóki się nie odezwała, nie miał pojęcia, że ma jakieś towarzystwo - wciąż sprzątał ze stołu, choć przychodziło mu z coraz większym trudem skupienie się na takich drobiazgach, jak uformowanie stosu talerzy. Drgnął, gdy usłyszał za sobą głos ukochanej, a potem odetchnął głęboko kilkakrotnie, zanim wreszcie odważył się na nią spojrzeć. Wytarł dłonie w ściereczkę, którą przewieszoną miał przez ramię, a potem pokiwał lekko głową na jej słowa, jakby chciał powiedzieć, że nie ma sprawy, choć głos ugrzązł mu z gardle. Pospiesznie wrócił do zbierania naczyń, zastanawiając się, jak zdoła wytrzymać do wyjazdu jej rodziców z opowiedzeniem jej o wszystkim. A może powinien wtajemniczyć ją już teraz? Pojechałaby z nimi, tam ona i James byliby bezpieczni...
- Nie gniewam się, nie przejmuj się mną. Nic się nie stało. Cieszę się, że trochę odpoczęłaś. Wyglądasz lepiej. - wyrzucił z siebie, nie patrząc na nią, jakby jakaś siła zabraniała mu jednocześnie mówić i patrzeć jej prosto w oczy. I tak miała przejrzeć go na wylot, ale może choć do rana zdołają wytrzymać, może nie dopyta...

[;))
magia! xD to dobrze, bo bym się obraziła! ;p
hah, spoko ;p
aha, aha, taak xD
nie, mi wszystko bardzo pasuje, Cukiereczku :* :D
zwisałoby! xD hej, no komu by się nie spodobał, co? ;p
(no jak się żegnam to sobie lubię dodać czasami, a Ty nie! albo baaardzo rzadko ;p)
właśnie ;p ale dziękuję ;) nie? serio? a byłam pewna, że będziesz rozpaczać... ;p mhm ^^ no weź, nic Cię nie rozkłada! to tylko minimalny spadek formy xD]

Leo Rough pisze...

Bardzo szybko poczuł, że popełnił błąd, wyrzucając z siebie tak nieprzemyślane słowa w równie idiotyczny sposób. Zrozumiał, że zachował się jak kretyn, kompletnie zapominając, z kim rozmawia. Spencer z łatwością miała odczytać prawdopodobnie nie tylko jego nastrój, ale także wszystkie targające nic uczucia, a może nawet miała domyślić się, co co chodzi. Znała go przecież na wylot, a on, jak głupek, nawet nie pomyślał, by przy swojej grze postarać się trochę bardziej. Był już na tyle zmęczony, że nie miał siły nawet dłużej stać na nogach, nie wspominając już o zastanawianiu się, co zrobić, by jakoś uciszyć alarm w głowie Spencer, który z całą pewnością rozdzwonił się tylko i wyłącznie z jego winy. Do tego dochodził jeszcze ten strach, wręcz paniczne przerażenie, które spinało jego mięśnie i przyspieszało oddech - nie miał szans w starciu z wprawnym okiem ukochanej.
Poddał się, zanim zdążył pogrążyć się w jakimś idiotycznym udawaniu. Pozwolił Spencer odciągnąć się od obecnego zajęcia, choć nieco niechętnie zamknął ją w ramionach, gdy znalazła dla siebie miejsce tuż przy nim. Na jej słowa zdołał lekko się uśmiechnąć, jakby chciał powiedzieć, jak to bardzo miło z jej strony, że doceniła jego wygląd, ale zaraz znów spoważniał. Zbyt dużo się wydarzyło, by mógł utrzymać dłużej taką swobodę i luz, którymi zdołałby uspokoić ukochaną i utrzymać ją w niewiedzy jeszcze przez jakiś czas. Nie, to był bardzo długi dzień dla nich obojga, więc nie chciał, by męczyli się niepotrzebnie ze zbyt trudnymi tematami, jak na tę późną godzinę.
- Nie obiecuj. - rzucił tylko, może zbyt szorstko, jak na słowa, które miały ją uspokoić i zapewnić, że naprawdę nie gniewa się, że wybrała spokój ich sypialni zamiast gwaru rozmów i chaosu planów. - Przepraszam. Jestem już zmęczony. Nie zrujnowałem naszej kolacji, jeśli o to się martwisz, ale wolałbym, żebyś następnym razem była ze mną szczera, kiedy zapytam, czy nie chcesz odwołać spotkania. To ułatwi mi życie. - dodał jeszcze, już dużo łagodniej, choć w jego głosie wciąż pobrzmiewała niezamierzona nutka wyrzutu. Tak naprawdę nie o tym chciał mówić, a właściwie nie chciał mówić w ogóle, ale poczuł, że musi to z siebie wyrzucić, pozbyć się, by później nie wyszły z tego jakieś idiotyczne kłótnie. Jasne, wiedział, że mają na głowie ważniejsze kwestie i poważniejsze problemy, ale tak naprawdę to też było istotne - Spencer zwiała, zostawiając go samego z gośćmi! Może i miała dobre usprawiedliwienie, ale póki co wyczerpanie nieco przesłaniało mu widzenie.
- Wracaj do sypialni. Ja skończę sprzątanie i zaraz do ciebie dołączę. - wymamrotał po chwili, chcąc już pozbyć się ciężaru tego wieczora z barków, mając ochotę po prostu położyć się do łóżka i zasnąć.

[nie krzyczę ;p no, magia! i nawet może być z tym "głupszym się ustępuje" w domyśle, tym razem się nie obrażę, bo przecież chodzi o MAGIĘ xD no bardzo dobrze ^^
to jeszcze zrób zdjęcie i mi wyślij, może uwierzę xD a teraz pamiętasz, o czym miałaś mi przypominać, czy musisz się wrócić o kilka komentarzy? ;> xD
no to bardzo się cieszę, Kwiatuszku :* :*
e tam ;p no ja już nie wiem, co Ty tam sobie twierdzisz xD
(no właśnie! u Ciebie wszystko zależy! a ja serduszkuję wszystkie fajne rzeczy, o! xD no ale mówię przecież, że to Twoja wina! nie dałaś mi odczuć, że to lubisz! xD)
hihi ^^ no właśnie, bardzo dobrze :>>
to ja się zbiorę już, bo padnięta jestem, ale wpadnę rano na chwilę, żeby odpisać - później będę się gdzieś włóczyć i wrócę pewnie wieczorem ;) uwielbiam ferie! :D dobrej nocy i słodkich snów! :>> :*]

Leo Rough pisze...

Wiedział, że zupełnie niepotrzebnie pozwolił, by złość wylała się z niego w postaci słów, które nie zabrzmiały zbyt przyjemnie. Nie miało to nikomu przynieść żadnych korzyści, więc lepiej byłoby, gdyby zatrzymał dla siebie te idiotyczne wyrzuty, tym bardziej, że miał świadomość, że były one również wielką niesprawiedliwością wobec Spencer. Ona niczym tak właściwie nie zawiniła, a na nim odbiło się ogromne znużenie, choć wcale nie powinno, nie miało prawa. To on miał przepraszać, ale chyba nawet na to nie miał siły, gdy tak stał przed ukochaną, czując się jak skończony kretyn i najbardziej nieczuły facet świata. Miała problemy, z którymi powinien pomagać jej się uporać, a zamiast tego jeszcze ją dobijał - nie tak powinien zachowywać się mąż, którym niedługo miał się dla niej stać. W żadnym wypadku nie powinien był zareagować w ten sposób, tak nieprzyjemnymi słowami. To był jego błąd.
- To ja przepraszam. Wiem, że nie chciałaś, żeby tak wyszło. - odparł po chwili, teraz już zwyczajnie wypompowany, aż nawet te proste, zwyczajne słowa zdawały się przychodzić mu z trudem. Przetarł drżącą dłonią oczy, sprawiając, że na ciemnym tle zaciśniętych powiek zamigotały mu gwiazdy, a potem sapnął, znów spoglądając na Spencer, znów ledwo panując nad paraliżującym wręcz strachem. Patrząc na nią w tej chwili, potrafił myśleć jedynie o tym, jak niewiele brakuje, żeby ją stracił, i jak kilkakrotnie byli już blisko tego punktu. Nie mógł dopuścić, by jej lub Jamesowi stało się coś złego, ale nie wiedział, jak tym razem zdoła ich uchronić przed niebezpieczeństwem. Najpierw ucieczka do Londynu, a co potem?
Z tych rozmyślań znów wyrwała go Spencer, wysuwając się spod jego ramion ze zdecydowanym rozkazem, by poszedł już do sypialni. Był jej za to wdzięczny, bo sprzątanie było teraz ostatnią rzeczą, o której myślał, ale jednocześnie czuł wyrzuty sumienia, że tak źle idzie mu udawanie, skoro natychmiast go przejrzała. Miał jednak nadzieję, że tylko zmęczenie zwróciło jej uwagę, a całą resztę postanowiła zignorować, bo póki co nie chciał martwić jej bardziej, niż to konieczne. Podziękował jej więc cicho i cmoknął czubek jej głowy, z westchnieniem ruszając w kierunku schodów, już po drodze pozbywając się krawata i rozpinając guziki koszuli, która w tej chwili zdawała się go osaczać, ograniczać, ranić. Słyszał za sobą podzwanianie kieliszków i szczęk sztućców, ale dźwięki z wolna zdawały się odpływać... Do czasu, aż do jego uszu dotarł znów głos Spencer, a jej pytanie w jednej chwili zmroziło mu w żyłach krew. A więc wie. Nie mając pojęcia, co innego mógłby teraz zrobić, wszedł do sypialni, zostawiając tę niewypowiedzianą na głos wątpliwość ukochanej za sobą. Modlił się, by nie męczyła go już dzisiaj, by mu odpuściła...
Najpierw potrzebował papierosa. Nie palił w domu, wiedząc, że Spencer ledwo akceptuje sam fakt, że od jakiegoś czasu znów popala, ale to była wyjątkowa sytuacja. Zabarykadował się w łazience, błogosławiąc duże okno nad wanną, na które wdrapał się, by wydmuchiwać dym na zewnątrz. Wątpił, żeby to miało pomóc, kiedy do sypialni wejdzie jego ukochana, bo coś mu podpowiadało, że i tak wyczuje smród papierosów, ale przynajmniej w niewielkim stopniu uspokajał swoje sumienie. Powstrzymał się przed drugą kolejką, zauważając, że wcale go to nie uspokoiło, a wręcz przeciwnie - ręce drżały mu jeszcze bardziej, niż przed chwilą. Zdecydował się więc na prysznic, który może i nie mógł ukoić gonitwy myśli w jego głowie, ale z całą pewnością przynajmniej w niewielkim stopniu rozluźni ciało i być może nawet pomoże mu zasnąć, choć wątpił, że tej nocy prześpi więcej niż ukradzioną wyczerpaniem godzinę. A potem wrócił do sypialni, wciąż nieco drżący, ale teraz mógł łudzić się, że to z zimna; z ulgą zauważył, że Spencer jeszcze nie dotarła na górę. Usiadł więc na brzegu łóżka, nie wiedząc, czy w tym stanie powinien czekać na nią, zachęcać ją do pytań, nie potrafił jednak położyć się, gdy jej nie było obok. Potrzebował jej teraz przy sobie.

Leo Rough pisze...

[blee.
wcale ;p no! bardzo się cieszę, że przyznajesz mi rację :D
haha, spoko ;p w sensie że masz brzydki charakter pisma? może się nie wystraszę! xD o jeżu, a musisz mieć taką dobrą pamięć? xD ;p
nie da się bardziej, Misiu! :>>>
może racja ;p
(o jeżu, już się tak nie bulwersuj ;p zrozumiałam! o tak, nikt nie lubi nadmiaru ;) no ale mnie jeszcze przez pewien czas nie będziesz miała okazji wyściskać na żywo, więc wiesz, tutaj ta zasada nie działa ;p mogłaś! :D no dobrze, zapamiętam również tę zasadę ^^ o właśnie, to prawda! :>)
póki co odpisuję tylko tutaj, bo mam trochę roboty, ale postaram się ogarnąć to szybko ;)]

Leo Rough pisze...

Tego wieczora z całą mocą czuł, że nie jest sam, choć wszystkie wydarzenia, jak i również jego zachowanie, wskazywały na to, że jest wręcz przeciwnie. Błąd. Pamiętał, że grają ze Spencer w tej samej drużynie, a to, wbrew wszystkiemu, dodawało mu niespodziewanych sił. Nie musiał walczyć sam, choć może w pewnym stopniu wolałby taki układ, bo również porażka byłaby tylko jego, nikt nie zostałby pokrzywdzony. Nie chciał już być sam. Nie chciał nigdy więcej czuć się samotny. Dziękował Bogu za swoją ukochaną, za rodzinę - za ten wielki dar, który naprawdę doceniał, szczególnie w tak trudnych chwilach. I wiedział, że Spencer jest zawsze przy nim, zawsze gotowa pomóc, choćby samą tylko obecnością - bo schowa swoje problemy i skupi się na nim, bo pozwoli mu odczuć, że jego walka ma sens. Już nie dziwił się, że można kochać kogoś tak bardzo, jak on kocha ją - przy takiej kobiecie nawet ten ogrom uczuć, jakimi ją darzył, wydawał się niczym. Tak, tego wieczora, mimo wszystkiemu, co się wydarzyło, Leo czuł się... spokojny. Choć cały drżał, choć dręczył go paniczny strach, gdzieś w środku już przewidywał szczęśliwe zakończenie! A wszystko to zawdzięczał, jak zawsze, jedynie Spencer.
Z ulgą przywitał ciszę, przerywaną jedynie równym, spokojnym oddechem brunetki. Nie chciał teraz się tłumaczyć, nie chciał już o niczym słyszeć - pragnął tylko wreszcie wyłączyć myślenie, by móc w pełni zregenerować siły. Naiwnie łudził się, że Spencer zdoła pomóc mu rozluźnić się na tyle, że zaśnie, ale szybko zrozumiał, że nic z tego nie wyjdzie. Była obok, trzymał ją pod ramieniem, czuł ciepło jej ciała, ale jego niepokój nie osłabł. No, może trochę, bo przynajmniej widział ją całą i zdrową, ale już obawiał się, jak będzie wyglądać ich jutro. Czy zgodzi się wyjechać? Czy ta ucieczka zapewni jej bezpieczeństwo? Czy będzie na siebie uważać? Pytania mnożyły się w jego głowie, a on nie miał siły z nimi walczyć, nie miał nawet siły, by westchnąć! Już wiedział, że dziś Spencer mu odpuści, ale on sam sobie nie potrafił, a to niemal go zabijało.
Dłuższą chwilę trwało, zanim zmusił się do wstania, ale zrobił to z myślą o ukochanej, jak zwykle. Nie chciał, by martwiła się już bardziej, bo przecież widział, że niepokoi się o niego, a nie chciał, by teraz jeszcze pomyślała, że jest chory. Nie, był po prostu zmęczony, więc naturalnym było, że powinien się położyć. Pociągnął ją za sobą, zakopując się w lodowato zimnej pościeli, nie będąc już w stanie wydusić z siebie choć słowa. Zgasił lampkę po swojej stronie, a potem obrócił się do Spencer, od razu znów szukając z nią kontaktu, choćby drobnego, przelotnego - stykających się pod kołdrą kolan albo silnej woni jej szamponu w nozdrzach. Czegokolwiek, co nie pozwoli mu zapomnieć, że póki co nic im nie grozi, że są razem, bezpieczni, szczęśliwi...

[może tamto tak, ale dziś to mi forma spada, zamiast rosnąć -.-
OK, OK, załapałam xD ;p
za dużo bym chciała? no serio? nie zrobiłaś karteczki i tyle! ;p no w sumie racja, niestety... ;p
jestem, Tygrysku :*
na pewno... ;p
(przepraszam, ja tylko sobie żartowałam! znaczy próbowałam, bo mistrzem to w tym nie jestem, jak widać xD haha, tak właśnie myślałam ;p wybaczam łaskawie... xD no więc tak ;p)
... jeszcze tylko pazurki ;p]

Leo Rough pisze...

Czuł, że tego wieczora znów zawiódł swoją ukochaną, choć ona w najdrobniejszym geście czy grymasie nie dała mu tego odczuć. Chodziło raczej o jego własne wrażenie, że zamiast zająć się nią i jej problemami, skupia uwagę na sobie. Wiedział, że dla niej to nie jest nic aż tak złego, bo on również w takiej sytuacji nie mógłby jej winić, ale nic nie mógł poradzić na poczucie winy, które ogarnęło go, gdy później zastanawiał się nad swoim zachowaniem. To nie było w porządku wobec niej, że okazał słabość w chwili, gdy potrzebowała mieć w nim oparcie, gdy miał ją wspierać bez względu na wszystko. Czuł się więc winny, że zasypiała nie tylko zmęczona swoimi przeżyciami, ale także przejęta jego stanem, co w tej chwili nie powinno mieć miejsca.
Pomogła mu. Jej czułość i troska, z jaką tkwiła tuż przy nim, szukając drobnych sposobów na ukojenie jego lęków, szybko sprawiły, że zdołał rozluźnić się w jej objęciach. Szczerze wierzył, że póki są razem, nic im nie grozi, więc bez wahania przyciągał ją do siebie, wdychając zapach jej ciała i rozkoszując się jego ciepłem na skórze. Jej słodki szept, z jakim wtuliła się w jego objęcia, jeszcze przez długi czas brzmiał mu w uszach, aż wreszcie na jego miejsce wstąpił rytmiczny świst cichego oddechu Spencer, który wyznaczył konieczny mu rytm. Zasnął niedługo po niej, odpływając w niespokojny, urywany sen.
Zaliczywszy kilkanaście niezbyt długich drzemek, rano Leo czuł się bardziej zmęczony, niż gdyby nie spał wcale. Nie mógł jednak narzekać - całą noc wytrwał w łóżku, mając ukochaną przy swoim boku, co, jak na niego, było już dużym wyczynem. Nie dręczyły go koszmary, nie rzucał się w pościeli, nie budził się spanikowany. To była dla niego dziwna noc, bo nie mógł tak naprawdę powiedzieć, że spał źle - zdarzało mu się już spędzać noce gorzej. Nawet ta chwila tuż po przebudzeniu, gdy wiedział, że nie zaśnie ponownie, bo wstał już nowy dzień, nie była tak przerażająca, jak mogłaby być. Dopiero później, gdy bezszelestnie podniósł się z łóżka, by nie obudzić ukochanej, wrócił dawny niepokój. Przez dłuższą chwilę stał więc nad nią, podziwiając ten cud, który miał teraz na własność, a gdy uświadomił sobie, jak niewiele ma czasu, pospiesznie wyszedł z sypialni. Wrócił po kilkunastu minutach, gdy już odhaczył poranną toaletę w łazience dla gości, wizytę w pokoju synka i w kuchni. Na biodrze trzymał roześmianego Jamesa, pochłaniającego jeden z kolorowych gryzaczków, a w wolnej dłoni niósł filiżankę kawy dla Spencer, którą postawił na stoliku tuż przy niej, jakby chciał, by obudził ją sam zapach napoju. Starannie zamknął za sobą drzwi, a potem usiadł na brzegu łóżka, znów czując wyrzuty sumienia - tym razem dlatego, że budzi ją, choć mogłaby jeszcze spać. Nie mieli jednak zbyt wiele czasu, a powinni porozmawiać, zanim wstaną jej rodzice.

[no tak, racja, ale ja tak ich nienawidzę! :/ chyba nie, chociaż moje skarbię ma być bardzo niezadowolone ;p czyli potem już o tej operacji będziemy pisać, tak? bo w sumie tę przeprowadzkę też mogłabyś tak w skrócie opisać ;)
haha ;p
no wiedziałam, że nie zrobiłaś, kłamczucho! ;p ale w sumie racja... xD no niestety, ktoś musi cierpieć ;p
nie miałam pojęcia, że mogę być jeszcze szczęśliwsza, Skarbeczku! więc oczywiście, że będę! :* xD
(nie wiedziałam, że muszę Cię uświadamiać, to ja jestem ta niedokapnięta przecież xD no też prawda ;p hah, no nie, wątpię xD wiem :>>)]

Leo Rough pisze...

[a, no i w sumie ja już się zbieram, bo padnięta jestem strasznie, wczoraj siedziałam trochę za długo ;p jutro będę znów dopiero wieczorem ;) kolorowych! :* do spisania ^^]

Leo Rough pisze...

James rósł w oczach, z dnia na dzień rozwijając coraz to nowe umiejętności. Nawet w ciągu ostatniego tygodnia zdołał przejść od nieśmiałego gruchania do radosnego gaworzenia, w którym oboje wraz ze Spencer próbowali wyłapać stałe zlepki, choćby te najprostsze. Oczywiście jeszcze nie było mowy o tym, by ich synek świadomie nazywał przedmioty i rzeczy, ale każde "ma" już teraz miało dla nich ogromne znaczenie. Bo stąd było blisko do pierwszego "mama", na które z taką niecierpliwością czekali. Nie mógł więc dziwić się ukochanej, że pobudka przez radosny chichot ich małego chłopczyka, przeplatany jego swobodną paplaniną, wywołała na jej twarzy szeroki uśmiech. To o takich chwilach rozmawiali całymi nocami, gdy zaczęli starać się o dziecko - o porankach wypełnionych zapachem pieluszek i wesołym chichotem zdrowego maluszka. Rodzicielstwo służyło im, choć Leo często z bólem uświadamiał sobie, że przez większą część życia synka nie było go przy nim. Teraz jednak cieszył się każdą chwilą, każdym uśmiechem tego słodkiego szkraba, który siedział na jego kolanach, śliniąc swój ulubiony gryzaczek.
- Dzień dobry, kochanie. - rzucił, uśmiechając się do Spencer najcieplej, jak tylko mógł, choć mięśnie twarzy zdawały się odmawiać mu posłuszeństwa. Póki co jednak i tak nie było najgorzej, bo aż dotąd nie myślał, jak powie ukochanej o wszystkim, co przekazała mu Kate. Pomyślał, że mógłby skłamać, ale ona z całą pewnością miała się wszystkiego domyślić, jeśli już nie wywnioskowała z jego zachowania, co takiego się wydarzyło. Postanowił, że będzie wobec niej szczery, chociaż tyle jej się należy.
- Chciałbym, żebyście z Jamesem pojechali na kilka dni do Londynu. - zaczął, a głos, ku jego zdziwieniu, nawet mu nie zadrżał. Spojrzał na siedzącego spokojnie w jego objęciach synka i pocałował czule czubek jego pachnącej dziecięcą oliwką głowy, by zaraz znów zerknąć na Spencer. I zanim zdążyła zapytać, sam wyjaśnił jej dokładnie, o co chodzi. Zreferował wszystko, czego dowiedział się od Kate, pomijając jej momentami kompletnie niezrozumiałe słownictwo i przekleństwa, którymi lubiła osłodzić sobie pracę. Był z siebie dumny, że tym razem nie okazał strachu, ale najwidoczniej poprzedniego wieczora to zmęczenie uczyniło go tak podatnym na wszelkie emocje, że nie potrafił ich ukryć. Teraz tylko drobiazgi mogły nakierować Spencer na to, co się z nim dzieje, choć nie wątpił, że wszystkie je dostrzeże: nerwowy ruch drgającej nogi, ciągłe poprawianie opadających na czoło włosów, zerkanie na drzwi. W tym wypadku chodziło jednak jedynie o cień niepokoju, który poprzedniej nocy tak dał mu w kość - już nie wątpił, że wyjazd do Londynu zapewni jego rodzinie bezpieczeństwo.

[juuż ;p
a wiesz, że o tym nie pomyślałam? ;p kuźwa, zgubiłam się xD no możemy, ale to już się zobaczy w praniu - jak coś, to krzycz ;p mógłby, ale to taka powtórka z Leosia! a Oskar jednak jest inny, nie chciałby zostać sam, więc coś takiego raczej mi o niego nie pasuje. po prostu nie powie jej na początku o ryzyku, więc się potem Tysia obrazi, że jej nie wtajemniczył - co Ty na to? ;> no widziałam już ^^
no niech Ci będzie ;p haha, taa xD
wiem, tak :> jeeestem, oczywiście, że jestem, Cukiereczku :*
(nie wyglądało, bo to jestem ja! xD bierz na to poprawkę ;p o jeżu, odpuść mi już... ;p)
ojejku, szkoda! współczuję Ci strasznie, że Cię tak rozłożyło. a miałaś się nastawiać na wszystko, co najlepsze! może Cię pocieszy, że większą część mojej walentynkowej randki spędziłam w szpitalu? ;> pojechał ze mną na ściągnięcie szwów, które miało trwać dziesięć minut, a potem mieliśmy w planach obiad i kino w Katowicach, a wszystko przeciągnęło się o TRZY GODZINY, więc jedliśmy batoniki i oglądaliśmy w telefonie filmiki na youtube... -.- i jeszcze mnie jakiś facet podrywał! xD]

Leo Rough pisze...

Dla niego to również nie było łatwe, szczególnie, że bardzo wyraźnie miał w pamięci obietnicę złożoną Spencer zaledwie kilkanaście dni temu. Mówił wtedy, że już nic im nie grozi - i z całego serca w to wierzył! To nie była jego wina, że życie znów napisało dla nich inny scenariusz niż ten, o którym marzyli; nic innego nie mógł zrobić, jak tylko próbować minimalizować szkody. Wyjazd do Londynu był pierwszym krokiem, dla niego zdecydowanie najważniejszym w tej chwili, bo już nie myślał o sobie, ale tylko o nich, tylko o swojej rodzinie. To ich miał chronić za wszelką cenę. Nie potrafił jednak łamać serca ukochanej, bo jego własne pękało, gdy widział w jej twarzy wszystkie targające nią emocje. Widział jej niepokój, strach i złość, a ta mieszanka sprawiała mu najwięcej bólu, gdy czuł, że wszystkiemu jest winien tylko on, nikt więcej. Mógł rozegrać to inaczej, mógł ją okłamać, mógł oszczędzić szczegółów... Mógł zrobić wiele, ale podjął już decyzję i nie był w stanie cofnąć czasu, by ochronić się przed przykrymi konsekwencjami. Zresztą, tu wcale nie chodziło o niego, a o Spencer, więc skoro ta złość skierowana w niego mogła przyczynić się do decyzji o wyjeździe, był gotowy ją znosić. Tak długo, jak będzie trzeba, upominał się w myślach, walcząc z zatrważająco silną pokusą, by zgodzić się z ukochaną, by jej po prostu przytaknąć - przecież tego pragnął, prawda?
- Nie wyraziłem się dość jasno. - rzucił, a w jego głosie zabrzmiała nutka przeprosin. - Jedziecie dziś do Londynu. To nie podlega dyskusji. - wyjaśnił, już zupełnie twardo i zdecydowanie. Zazwyczaj nie zwracał się w ten sposób do Spencer, ale to była wyjątkowa sytuacja i wymagała wyjątkowych środków, nawet jeśli ona nie miała być z tego zadowolona. Nie miał zamiaru jej ulegać, nie chciał nawet słuchać jej argumentów, które opierały się z całą pewnością jedynie na emocjach, a nie na rozsądku i starannych przemyśleniach. Nie mogła tak po prostu grać mu na uczuciach, gdy chodziło o ich życie! Musiał więc być twardy, zdecydowany, wręcz zawzięty, choć przy Spencer zazwyczaj mu to nie wychodziło. Była przecież kobietą, miała te wszystkie swoje sztuczki, z którymi nie potrafił walczyć. Ale nie dziś.
- Spakuj się. - rzucił jeszcze, choć te dwa słowa przyszły mu teraz z większym trudem, niż wszystkie poprzednie wyjaśnienia. Po prostu wiedział, że jej się to nie spodoba, ale nie widział innego wyjścia, jak postawić ją przed faktem dokonanym. Tym razem musiał być twardy. I zaraz potem podniósł się z łóżka, uśmiechając się znów do Jamesa, który teraz milczał, przysłuchując się rozmowie rodziców.

[nawias za chwilę, bo mnie telefony męczą ;p]

Leo Rough pisze...

[haha, no spoko, to masz większy nieogar niż ja xD no to ok ;p a może tak ogólnie będzie chciał z nią zerwać jakoś niedługo? bo wiesz, zrobił się nudny, nie chce jej ograniczać i takie tam bzdury? bo w sumie coś takiego by się przydało, ale ja nie mam pomysłów ;p coś Ci przychodzi do głowy? ;> nie no, dowie się przed, ale tak niedługo przed, o! że on już niby wszystko będzie miał ustalone, ona może będzie chciała coś zaplanować na walentynki, a on jej, że wtedy ma operację xD co Ty na to? ;>
nie pomyślałam tak tym razem xD tak, tak, Kochanie, masz rację ;p
dlaczego niby masz mi nie wierzyć, Skarbeńku? :< (ta minka jest dziwna... xD)
(no właśnie xD dokuczasz mi, bo przypominasz, że nie umiem żartować! ;( xD)
ojejku, naprawdę przykro mi bardzo :( kurujesz się płukankami z solą? z doświadczenia wiem, że działają najlepiej na wszelkie problemy z gardłem i migdałkami. hah, no tak, byliśmy razem... xD ale ustaliliśmy, że dla nas to nie były walentynki, bo takie prawdziwe sobie zrobimy w jakimś innym terminie ;p]

Leo Rough pisze...

[zostaję porwana przez kumpelę na chińszczyznę, będę za godzinę ^^]

Leo Rough pisze...

Wczoraj Spencer była w rozsypce, więc nie miał serca dokładać jej zmartwień. Czuł się źle już z samym tym, że patrzyła na jego rozterki i próbowała mu pomóc, choć naprawdę chciał, by skupiła się na swoich problemach. Chciał, by najpierw uporała się ze swoimi demonami, zanim dołoży jej kolejnych spraw, którymi będzie musiała się zająć. Wieczór tuż po rozstaniu z przyjacielem, gdy załamała się po usłyszeniu jego imienia z ust ojca, raczej nie należał do najlepszych momentów na rozmowę o tak realnym zagrożeniu, jak żądni zemsty gangsterzy. Naprawdę nie potrafił wczoraj rozmawiać z nią o tym, szczególnie, że w pamięci bardzo wyraźnie miał jej łzy, jej smutek, a także całą gamę innych uczuć, które towarzyszyły jej, gdy niespodziewanie wrócił... Czuł się po prostu winny i nie był w stanie oznajmić jej nagle, że złamie kolejną istotną dla ich związku obietnicę. Już teraz zawodził ją na każdym kroku. Naiwnie liczył, że rano wszystko to będzie wyglądać inaczej, że poczucie bezpieczeństwa, jakie da im jasny świat za oknem, wystarczy, by ta rozmowa odbyła się bez niepotrzebnych kłótni. Tak, zbyt pochopnie złożył jej obietnicę, że są już bezpieczni. Tak, zataił przed nią wczoraj ten fakt. Ale czy to miało teraz jakieś znaczenie? Miał nadzieję, że nie. Było inaczej, a to wręcz go zabijało.
Odwrócony do Spencer plecami miał większą swobodę w ograniczaniu informacji, które do niej docierały. Nie widziała jego twarzy, mógł więc na moment pozwolić emocjom przejąć kontrolę, pilnując jedynie, by w niczym nie zdradził go głos. Nie zdołał jednak wydusić z siebie nawet słowa, bo... ona miała rację. Był gotowy sam wrzucić do walizki jej ubrania, spakować Jamesa i wepchnąć ich do samochodu, gdyby tylko chciała się jeszcze opierać, choć wątpił, by miała ochotę na podobne sceny na oczach swoich rodziców. Do tego stopnia ogarniała go desperacja, że nie wahałby się przed niczym, jeśli tylko to gwarantowałoby jego rodzinie bezpieczeństwo w najbliższych dniach. Nie miał patrzeć na humory Spencer, bo w tej sytuacji one nie były ważne. Okazało się jednak, że ten przepełniony emocjami szept jednak jest w stanie go zatrzymać, choć zarzekał się, że na nic podobnego nie zareaguje. To był zwykły szantaż, który nie powinien robić mu najmniejszej różnicy. Nie potrafił jednak dalej grać tego nieczułego faceta, bo to nie był on, na pewno nie dla swojej ukochanej. A może właśnie powinien być w tej chwili konsekwentny? Niestety, nie potrafił.
- Nie wiem, co ze mną. Na pewno nie mogę teraz być z wami, bo to zbyt niebezpieczne. Mam skontaktować się z Kate, kiedy wyjedziecie. - wyjaśnił, obracając się tak, że stał do Spencer bokiem, jedynie zerkając w jej kierunku, jakby bał się, że za dużo wyczyta z jego twarzy.

[a, no tak. więc wybaczam ;p o, to zerwanie po operacji jest GENIALNE. jeszcze mogłoby wyniknąć z jakiejś kłótni, jakby zaliczył glebę albo coś w ten deseń ^^ :D ale będziemy mieć pisania! <3 no tak ;p chociaż nie wiem, zobaczymy w praniu, może się jakaś okazja nadarzy wcześniej. albo niech ona skorzysta z jego komputera i zobaczy jakiś artykuł o tej operacji? może tak? ;> ;))
ojejku, już teraz to się czepiasz ;p tak, tak... ;p
o nic mi nie chodzi, Kochaniutka :* (ja jej nigdy wcześniej nie użyłam ;p)
(em... tak, tak, są xD)
haha ;p ale nie powinnaś! bo się w tym tylko pogrążasz i te sprawy ;p a widzisz ;p o, no to tak, sole emskie powinny pomóc ;) może nie! bądź dobrej myśli! ee... tak, jasne, codziennie ;p no nadrobimy, nie mamy wyjścia, bo moje barmanę jest dziwnie bardzo podjarany tym świętem xD
dzięki ;) nie było sajgonek ;( ;p]

Leo Rough pisze...

[chciałam jeszcze odpisać na Krakowie, ale utknęłam w połowie odpowiedzi, więc na wszystko, wszędzie postaram się odpowiedzieć rano - mam zamiar się uczyć, więc najpewniej większość dnia spędzę przed komputerem, a wieczorem może gdzieś wyjdę, więc się miniemy :/ w każdym razie - Tobie również dobrej nocy, do spisania ^^]

Leo Rough pisze...

[prosz ^^ bardzo dobrze mnie znasz ;> aż mniej mi przeszkadzają artykuły na grupowie xD tak, tak, to cały Oskarek, więc wszystko gra i buczy :D OK! ^^ mówisz, że to za dużo, nawet jak na niego? no to niech dowie się w połowie stycznia. w sumie sam jej powie przy jakiejś okazji ;p ale zostaje, że operację będzie miał w walentynki, bardzo romantycznie xD
aha, OK, skoro tak twierdzisz... ;p nie, nie dopowiadaj sobie! ;p no tak! xD
to dobrze, że masz dobry wzrok, Cukiereczku :>> (wiem, zarejestrowałam ją już gdzieś ;p)
(a kto powiedział, że chciałam Cię przekonywać? xD ;>)
a kto Cię tam wie! xD no tak, jasne ;) oj, bo Ty szczęściara jesteś przecież! ;p i jak się dzisiaj czujesz? zrobiłaś sobie te płukanki? / no przecież wiem, wiem... ;p czaję! xD
hah, dzięki ;p ;)
odpisałam na Krakowie, ale NYC sobie póki co odpuszczę - mam trochę roboty ;) do spisania ;)]

Leo Rough pisze...

[:D a nie czytałaś dwóch najnowszych artykułów? ;> ;p mhm ^^ ale przecież wiesz, że ja nigdy nie wiem, czego chcę! xD OK! ;) no co? ;p
no w sumie racja, ale nie musisz mi o tym na każdym kroku przypominać xD dobrze, dobrze ;p no wiem, że wiesz! xD
hah, no to jeszcze... em... lepszy :D :>> (;p)
(przecież i tak byś mi nie uwierzyła! xD poza tym nie jestem kłamczuchą ;p)
hihi ^^ ojejku, to przykro mi. oł, rzeczywiście niefajno. ale to u lekarza nie byłaś, nie? mogłaś też zwykłą solą! ;p no to ok ;) / mhm ^^
patrz wyżej: najnowszy artykuł na Grupowie ;p
OK! to ja powalczę z NYC ^^]

Leo Rough pisze...

[spoko ;p oj tam, oj tam... xD ok? ;p
wiem, nie mam nic przeciwko, tak właściwie ;p haha, a wiem? ;> xD
mhm ^^ ;p
(no wiem! bo nawet dobrze ściemniać nie umiem xD ja taki nieprzystosowany człowiek jestem ;p "white lies" zdarzają się każdemu ;p)
ale to nie czekaj tak długo, bo jak to angina, to nie będzie zbyt przyjemnie! idź jeszcze dzisiaj, na dyżur albo cuś, nie wiem, jak to u Ciebie działa ;p haha, odrobiny soli się boisz? ale to naprawdę pomaga! od dziecka mam problemy z migdałkami, ciągle choruję, a to mi pomaga, także wiesz ;)
nie, nie w takim sensie, źle mnie zrozumiałaś - ja po prostu z większą częścią tych tekstów o "kolesiostwie" się nie zgadzam, bo jasne, to ma być dla mnie przyjemność, więc znalazłam sobie taką Agę, z którą pisze mi się idealnie :>> i nie mam zamiaru niczego zmieniać, bo ktoś tak napisał, ale na przykład z milionem komentarzy na Nyc, które kompletnie zignorowałam, nie czuję się już najlepiej, ale też nie mam zamiaru prowadzić z tymi dziewczynami wątków! tak jakoś mnie to dotknęło, w sumie sama nie wiem czemu ;p
spoko ;) ja obejrzałam najnowsze glee, aż się wzruszyłam, bo na końcu dali taki ładny symbol dla tej akcji "one billion rising" <3 a teraz się łapię za kolejny odcinek GA ^^ więc się nie spiesz ani nic ;)]

Leo Rough pisze...

W tej sytuacji miał tylko dwie opcje: albo trzymać się tej chłodnej, oschłej maski, albo pozwolić wszystkim prawdziwym emocjom wyjść na zewnątrz. Wiedział doskonale, że żadna z nich nie jest idealna, bo w równym stopniu miały zranić Spencer i jego samego, ale wreszcie zdecydował się na udawanie, że nic nie czuje. Tak było nieco prościej, bo nie musiał obciążać ukochanej swoim bólem i strachem, co z całą pewnością zrobił już poprzedniego wieczora. Teraz jednak musiał być tym złym, choćby jej miało to się nie podobać - bo przecież wszystko, co robił, robił dla jej dobra! Wierzył, że kiedyś to zrozumie, a wtedy wszystko mu wybaczy. A do tego czasu był gotowy znosić jej złość, jej wyrzuty, jeśli tylko wciąż będzie miał nadzieję, że wszystko zakończy się dobrze.
Znów nie odpowiedział, bo Spencer, jak zwykle zresztą, miała rację. To ich rozstanie miało wyglądać właśnie w ten sposób - ona z Jamesem w Londynie, on tutaj, żadnych telefonów, odwiedzin. Miał jednak nadzieję, że nie potrwa to długo, że ta rozłąka nawet nie zdąży do nich dotrzeć, a znów będą razem! Wierzył, że wystarczy zaledwie kilka dni, by wszystko wróciło do normy, bo przecież takie zapewnienia dostał: że już są bezpieczni, że już nic im nie grozi. Gdy obiecywał Spencer, że niebezpieczeństwo minęło, mówił szczerze, bo wtedy był tego pewny. To dopiero teraz sytuacja się zmieniła, ale jeszcze nic nie wymknęło się spod kontroli. Ale musieli współpracować i wydawało mu się, że ona to rozumie. Okazywało się, że nie.
- Spencer, proszę cię, nie dramatyzuj! - rzucił za nią, zanim donośny trzask drzwi wystraszył Jamesa, skłaniając go do płaczu. Leo pospiesznie zaczął go uspokajać, nie chcąc, by krzyk chłopca zaalarmował jego dziadków, ale też mając nadzieję, że to skłoni jego mamę do opuszczenia kryjówki w łazience. Podszedł więc z synkiem pod same drzwi, a potem zapukał w nie lekko, nasłuchując. - Porozmawiajmy. Przecież wiesz, że nie chcę dla ciebie źle... - wymamrotał, teraz już dużo łagodniej, rozumiejąc, że jego poprzednia postawa wzbudziła w Spencer jedynie bunt. Wiedział jednak, że inaczej nie będzie potrafił skłonić jej do wyjazdu, więc nie miał zamiaru tak zupełnie się poddawać, odpuszczać.

[oczywiście, że tak :D :>>
to było... dawno xD no to chyba wiem ;p
(pewnie masz rację, że warto umieć, ale potem czasem trudno rozeznać, kiedy to jest kłamstwo usprawiedliwione ;p a jak działam pod presją, to umiem wszystko, także spoko xD o właśnie ^^)
jakoś? spoko ;p no może tragicznie nie, ale mogłoby być lepiej, prawda? ;> no dobrze, dobrze, już nic nie mówię! ;p ale przecież nie masz jej pić, tylko nią płukać! xD (no właśnie xD) tak właśnie ;p teraz to już za późno ;p
nie, zgadzam się z ideą kolesiostwa, czego najlepszym przykładem jest moja blogowa znajomość z Tobą :> o, to, to, to! a nasze wszystkie są wyjątkowe, także wiesz, wsjo OK! :D jestem pewna, nie pytaj o to! a mi głupio, bo wiem, że kiedyś było mi bardzo przykro, jak mnie ludzie w ten sposób ignorowali. a pisać nie będę, bo bym się jeszcze gorzej chyba poczuła ;p niech sobie myślą, że jestem wredna zołza, co mi tam ;p
a mogę napisać, że masz czego żałować? bo najnowszy jest taki mega, że jutro go sobie jeszcze raz z siorą obejrzę :D i w ogóle: http://www.youtube.com/watch?v=JF8BRvqGCNs - zakochałam się! nie w niej, bo jej nie lubię, ale w nim! <3 i było w GA w pięknym momencie :D :>>
bardzo dobrze było ;) jasne, mną się nie przejmuj, jeśli nie masz siły/nastroju/ochoty, żeby odpisywać, mam co robić ;) więc odpocznij sobie, kuruj się, czy coś ;p]

Leo Rough pisze...

[haha, no właśnie! xD
dokładnie tak, zamierzchła przeszłość ;> no, chyba dobrze... xD
(em, czy coś, tak właśnie ;p haha, no też racja xD no tak, bo ja jestem wyjątkowa :D :>>)
z trudem... ;p a widzisz! ;p no tak, ale to takie trochę! sama powiedziałaś, że nie jesteś małym dzieckiem, trochę soli nie zniesiesz? xD (tak jest! ;p) jest! ;p
a widzisz, już byś się na mnie wkurzała ;p no tak właśnie myślałam :D masz nie pytać, bo powinnaś wiedzieć! no daj spokój, złą Agę? dobrze się zastanów, która z nas jest ją złą xD haha, no tylko z początku to ja nie umiem, się już potem zawsze przejmuję, niestety! ;p chociaż?! Ty się zastanawiasz?! xD
za późno xD hah, spoko ;p no właśnie ja się w panu zakochałam, ma loczki! <3 ;D nom ^^ no nie dotarłaś, bo to w najnowszym było, który już obejrzałam ;p
nie ma sprawy - odpoczywaj, kuruj się, żebyś szybko na nogi z powrotem stanęła, bo szkoda ferii marnować ;) a bierzesz coś tak ogólnie? bo ja się gripexem kurowałam, jak mnie rozłożyło, a teraz to tylko katar został. Tobie by może tę gorączkę zbiło, bo przecież szkoda się męczyć! nie przejmuj się - jak nie dasz rady, to ja się nie obrażę, spokojnie ;)
o, tak, wściekła Andro to jest to! a Lee też będzie zły, będą się kłócić... suuper! to będzie nasz następny wątek, o! ^^]

Leo Rough pisze...

Tak, to prawda, nie wiedział, co Spencer przeżywała, gdy dowiedziała się o jego śmierci, ani potem, gdy musiała na nowo ułożyć cały swój świat. Nie mógł nawet wyobrazić sobie uczuć, z którymi walczyła w tych trudnych chwilach, bo nigdy nie spotkało go nic podobnego. Zawsze, nie licząc dnia, w którym na świat przyszedł ich synek, wiedział, co się z nią dzieje - że jest cała i zdrowa, że nic jej nie zagraża, choć i tu jej ciąża stanowiła wyjątek, bo dla Leo były to pełne bólu i strachu miesiące, jakich nie chciał już więcej przeżywać. Tym bardziej doceniał teraz jej obecność, zdrowie ich synka. Wiedział jednak, że nie może w pełni porównywać tego do cierpienia, z jakim zmagała się po jego fałszywej śmierci. Ale przecież teraz było inaczej! Rozstawali się na zaledwie kilka dni, pewni, że druga osoba jest bezpieczna, że wszystko jest w zupełnym porządku. Jasne, było to zagrożenie, o którym mówiła Kate, ale jeśli zachowają wszelkie środki ostrożności, tak naprawdę nic nie może im się stać! A Leo chciał tylko wiedzieć, że ich wspólnej, szczęśliwej przyszłości już nic nie zagraża - czy naprawdę prosił o wiele?
Wiedział, że wyjdzie ze swojej bezpiecznej kryjówki w łazience, bo instynkt nie pozwoli jej pozostać obojętną na płacz synka, a choć w związku z tym musiał liczyć się, że straci z Jamesem kontakt, nie zrezygnował. Chciał z nią porozmawiać, choćby spróbować ją uspokoić, a nie miał sił na dobijanie się do drzwi i proszenie jej o to - wykorzystał więc ten niewielki szantaż. Bardzo szybko poczuł się z nim źle, cały ten ranek sprawiał, że czuł się jak wyrwany ze swojego ciała, ale nie poddawał się w żaden sposób. To dla dobra Spencer, tłumaczył sobie, choć był to w obecnej sytuacji mało przekonujący argument. A poczuł się jeszcze gorzej, gdy usłyszał jej kolejne słowa - oczywisty zarzut, skierowany w jego stronę. Więc jednak niczego nie rozumiała, o niczym tak właściwie nie miała pojęcia! Może nie powinien się dziwić, bo była teraz zaślepiona swoimi emocjami, więc nie myślała jasno, ale i tak! Nie musiała robić z niego tyrana! Dziś rzeczywiście zachowywał się jakby nie był sobą, ale przecież sytuacja była wyjątkowa. Nie mógł odpuścić. Z drugiej strony jeszcze nigdy nie zwrócił się w ten sposób do ukochanej, niczego jej wcześniej nie rozkazał, zawsze prosił... To był dla niego ostateczny bodziec: niech go obwinia, będzie jej łatwiej.
- Tak. Masz rację. - rzucił, pozornie zupełnie spokojnie, ale w jego głosie pobrzmiewała gorycz. Nie czekał na odpowiedź Spencer - po prostu odwrócił się na pięcie i opuścił sypialnię, żałując, że nie mógł spędzić z Jamesem jeszcze trochę czasu. O rozmowie, jaką odbył z narzeczoną, starał się nie myśleć, bo cierpiał już wystarczająco, a teraz miał także inne zadanie. Swoje kroki skierował do pokoju synka, gdzie w pośpiechu zaczął wyciągać z półek jego miniaturowe ubranka, wybierając je tak starannie, jak zrobiłaby to Spencer, pilnując, by niczego nie zabrakło. Gdy jego torba była już gotowa, Leo jeszcze przez moment zastanowił się, czy wszystko spakował, by brunetka do niczego nie mogła się przyczepić, a potem wreszcie wrócił do sypialni, zostawiając bagaże póki co przy drzwiach. Na dół zniesie je później.
- Chciałbym, żebyście wyjechali zaraz po śniadaniu. - rzucił jeszcze w kierunku Spencer i wyszedł, w pośpiechu zbiegając po schodach. Byle się nie rozmyślić.

Leo Rough pisze...

[mhm ;p em... może? ;> xD
(to dobrze ;p oj, dziękuję :D :>)
milczę xD no wiem, wiem, też tam mam, ale do tej soli się przekonałam! ;p hah, spoko! ;p to widocznie źle wypłukałaś! xD ale serio, to tak raz nie wystarczy ;p kto usuwa migdałki nastolatkom, no weź! xD
skoro tak twierdzisz... ;p no wiem, że się musisz upewniać, ale miałam nadzieję, że nie będziesz tego robić aż tak często! xD no dzięki -.- a bierzesz poprawkę na to, że sama się nie uczę? xD no właśnie! dzięki :> wiem? ;> xD
kochasz mnie! :* no i powiedz mi teraz, na jakiej zasadzie się Twoim paniom podobają moi panowie, skoro teraz i Leoś, i Oskar mają loczki? ;> i w ogóle Grabarczyk Ci się podobało, wydało się, kłamczucho! xD kiedyś... ;p
znam to! no właśnie wiem, mówiłaś, ale to wykurujesz się do przyszłego tygodnia, spokojnie ;) wierzę w Ciebie i Twój organizm, o! ;p hah, spoko ;p ale Ci się zebrało! no ale to sobie chociaż coś normalnego weź, nie wiem, pyralginę? żeby się niepotrzebnie nie męczyć, nie? no tak, tak, niech walczy, ale nie musisz się przy tym źle czuć przecież ;p OK, mówiłam przecież, bez spiny ;) mam co robić! ^^
ołł... ;> tak, będzie, więc będziemy mieć ładne dramaty, o! :>]

Unknown pisze...

[ http://youtu.be/k9AKgvEWqd4 ]

Leo Rough pisze...

[bardzo niefajnie, że Cię tak męczy :/ czyli jutro trzeba zjeść porządne śniadanie i bardziej o siebie zadbać, nie uważasz? ;> na przyszły tydzień masz być zdrowa, o! więc przypilnuj sobie tego, to na pewno Ci się polepszy :) jak mówiłam - o mnie nie myśl, ale kuruj się! nawet, jeśli się nie zjawisz z wątkowymi odpowiedziami, to się nie obrażę, bo mi i tak nie wolno ;p
no dobrze, nich będzie, że Ci wierzę z tymi wyjątkami ;p bo miałaś mi pomóc znaleźć odpowiednie zdjęcia dla Leosia! xD to by miał loczki, o ;p hahaha, no to żałuj xD
dobrej nocy, 3m się ;) ^^]

Unknown pisze...

[ to zdrówka Aguś! a czemu masz mętlik w głowie? ]

Leo Rough pisze...

[właśnie miałam siadać i zabierać się za odpisywanie, ale przyszedł brat z rodzinką, więc porywają mnie od komputera, niestety. nie wiem, kiedy się pojawię, ale mam nadzieję, że niedługo :) a Ty się kuruj, odpoczywaj czy co tam masz w planach na to sobotnie popołudnie ;) do spisania :>>]

Unknown pisze...

[ aaaaa, pomyśl.
http://youtu.be/S04P32xOJ8Y ]

Leo Rough pisze...

[taa, jasne xD to się cieszę ;) widziałam właśnie - ani śladu mojej kochanej Andro, no wiesz?! xD napisałam Ci na ten temat mejla, ale, oczywiście, wszystko rozumiem - więc bez spiny, czy coś ;) mnie i tak nie ma jeszcze ;p miłego popołudnia :>]

Unknown pisze...

[ sinner0@vp.pl jestem ciekaw Twoich wniosków.
http://youtu.be/fPwy-jDXu2M ]

Leo Rough pisze...

[no tak, zauważyłam, chociaż nawet nie miałam tego jak na spokojnie przeczytać ;p ale że dlaczego? ;> ;p taak. oj, będzie miły - lody i dzieciaczki <3 xD teraz znikam na dłużej, 3m się :>]

Leo Rough pisze...

[biega mi taka roześmiana gromadka, bo cała rodzinka się zeszła, także wiesz, nawet nie mam jak dorwać się do kompa! ;p no dlaczego będę mieć później Andro? wkurzy się? ;> taa... xD to ja się już niedługo zabieram za odpisywanie ^^]

Leo Rough pisze...

Oczywiście, że usłyszał jej przepełniony złością syk, który znów, jak wszystkie jej poprzednie słowa, zadał mu bolesny cios prosto w serce. Ona naprawdę wciąż myślała, że robi to, bo takie było jego widzimisię? Naprawdę sądziła, że zachowywałby się w ten sposób, gdyby nie miał do tego dobrego powodu? Miał nadzieję, że mimo wszystko jest świadoma jego pobudek, które przecież były zrozumiałe w ich obecnej sytuacji! Na pierwszym miejscu stawiał bezpieczeństwo swojej rodziny - to taka straszna zbrodnia? Oczywiście, że nie! Leo był tego pewien i wierzył, że również jego ukochana wkrótce to zrozumie, nawet jeśli teraz pałała to niego jedynie nienawiścią. Wszystko to dla jej dobra.
Ignorując słowa, którymi "pożegnała go Spencer", zszedł na dół, chcąc zająć się wspomnianym śniadaniem. Nie wiedział, co mu z tego wyjdzie, bo był na tyle rozbity, że ledwo pamiętał, jak używa się schodów, ale jakimś cudem dotarł do kuchni. Tam zdołał nastawić ekspres i przygotować produkty do grzanek i jajecznicy, ale znów wszystko leciało mu z rąk, jakby wszechświat nie chciał z nim współpracować. Był zwyczajnie niezdolny do wykonania najprostszych czynności, bo sprawiały mu one taki trud, jakby co najmniej operował na otwartym sercu! Tłukł jajka, parzył sobie dłonie i rozcinał palce, ale nic go już nie obchodziło, bo wciąż i wciąż, na nowo odtwarzał w głowie wydarzenia z trzech ostatnich dni. Sprawiało mu to wręcz nieludzkie cierpienie, gdy aż nazbyt wyraźnie widział wszystkie swoje pomyłki i błędy, ale nie potrafił się powstrzymał. Zastanawiał się, co mógł zrobić inaczej, do jakich katastrof mógł nie dopuścić i dochodził do wniosku, że wszystko to było jedynie jego winą. Ból Spencer, która musiała rozstać się na dobre ze swoim przyjacielem, ich późniejsze kłopoty, wczorajsza kolacja, która przecież powinna wyglądać zupełnie inaczej, ale przede wszystkim ten poranek, który cały był jednym wielkim błędem, bo wszystko od początku rozegrał źle. Powinien był powiedzieć ukochanej o wszystkim jeszcze wieczorem, zamiast czekać do rana, powinien był wyjaśnić jej wszystko, używając logicznych argumentów... Teraz jednak nie mógł już cofnąć czasu, ale również nie miał go na naprawianie swoich pomyłek, bo zaledwie za godzinę Spencer miała już być w drodze do Londynu. Może sama dojdzie do odpowiednich wniosków. Może zrozumie. I może mu wybaczy...
Te rozmyślania oraz dalsze przypalanie piekących się tostów przerwało mu zjawienie się w kuchni jego przyszłej teściowej, w której ramionach tkwił James, teraz nazbyt spokojny. Leo, doskonale rozumiejąc, o co chodzi, nie przejął synka, a jedynie poprosił matkę Spencer, by przez chwilę go przypilnowała. Sam ruszył na górę, jeszcze na schodach słuchając jej pełnej niezrozumiałego dla niego niepokoju paplaniny. Po chwili zignorował ją zupełnie, gdy dotarło do niego już wystarczająco dużo informacji. Zaraz wparował do sypialni, trzaśnięciem zamykając za sobą drzwi.
- Nie musiałaś jej w to angażować. Teraz przyszła do mnie, sądząc, że zostawiasz ze mną Jamesa i uciekasz do Noaha. Ja... - Leo urwał gwałtownie, dopiero wtedy dostrzegając, w jakim stanie jest Spencer. Z bólem zarejestrował jej wilgotne od płaczu policzki i skuloną sylwetkę, by już w następnej chwili znaleźć się tuż przy niej. To był odruch, z którym nie mógłby walczyć, nawet gdyby chciał, pragnąc utrzymać swoją dzisiejszą maskę. Zajął miejsce na łóżku obok ukochanej, by zaraz, po sekundzie wahania, objąć ją.
- Przepraszam, Spencer. - szepnął tylko, nie potrafiąc zdobyć się na jakiekolwiek wyjaśnienia.

Leo Rough pisze...

[bo tak mi pasowało ;p
(o, tak, oczywiście :D ;p)
prosz :D e tam, przesadzasz, nie jest aż taka zła xD no ja nie wiem, czy wiesz... ;> ;p i jak to gardło dzisiaj? bo jestem zła i niedobra i nie zapytałam. nie, ja już sobie w gębie nie dam grzebać! ;p
no dobrze ;p no wiem, wiem, żartowałam sobie! najlepiej pisze mi się z Tobą i będę pisać tylko z Tobą, bo pisze mi się z Tobą najlepiej... tak pasuje? ;> xD e tam, matura to bzdura! ;p no wiem, ale Ty twierdziłaś, że to do mnie nie pasuje, czy coś ;p już się rozmyśliłaś? ;p
a coś skłamałam? ;>>
wykurujesz! nie masz wyboru, jedziesz do siory przecież! ^^ niech Ci będzie, że normalnie ;p
taak! jeżu, ale nam dobrze... ;D]

Leo Rough pisze...

[nie, nie jest wcale tragicznie ;p
ano nie wiem, w sumie nie musi ;p ale to też odpowiedź nie powinna Cię interesować, o! ;> ;p
(tak! :D)
haha, no dobrze, dobrze, wierzę Ci! ;p Ty to masz pecha, kobieto! ale jak już nie migdał, to przynajmniej jeść możesz, nie? (patrz, jak jasnych punktów szuka, optymistka cholerna... xD) nie, nie było mi wolno właśnie! -.- poprawię się! haha, no właśnie! xD
nie, nie, błagam Cię, Aga! nawet jeśli Ty teraz nie żartowałaś, to ja żartowałam wcześniej - weź poprawkę na to, jak marnie mi to wychodzi xD przecież wieeesz, że ja Cię mogę zapewniać o swoich, hm, uczuciach choćby i na okrągło, w każdym jednym nawiasie, a jak to też mało, to i mejle mogę pisać, bo mi się spodobało, i esemeski, chociaż nie lubię i ciągle nie umiem... noo, Myszko... ;>> / oj tam, oj tam... ;p a to wścibskie było? xD
ha! czyli jednak mnie kochasz! :D :>>>>
hah, wyobraziłam to sobie ;p ale przecież to nie siara! serio się będzie bała? to niefajno, biedna mała. przepraszam! ja to po prostu jestem taki dziwny człowiek, że muszę mieć 36.6, bo inaczej umieram xD
to ja też się zbieram bez odpisywania na wąciaka, bo jakoś mnie te słowa dzisiaj w ogóle nie chcą słuchać :/ postaram się wpaść rano i odpowiedzieć, ale potem prawdopodobnie nie będzie mnie cały dzień, bo mam w planach się uczyć :> udam, że kolejnego słowa na d tutaj nie widziałam :> zdrowiej! do spisania :*]

Leo Rough pisze...

Czuł, że to wspomnienie o Noahu było dzisiaj już zupełnie niepotrzebne, szczególnie że ledwo poradzili sobie z nim poprzedniego wieczora, kiedy zaatakowało ich niespodziewanie w połowie kolacji. Teraz jednak nie miało to żadnego znaczenia, bo dziś liczyły się inne problemy, dużo poważniejsze, jak mu się wydawało, a już na pewno wymagające natychmiastowej reakcji. Nie spodziewał się, że Spencer będzie reagowała łzami, ale czy mógł spodziewać się czegokolwiek z tego, co się wydarzyło? Nie, to wszystko było dla niego zaskakujące, jego zachowanie było zaskakujące, jej strach był zaskakujący. Wreszcie jednak uznał, że niczemu już nie wolno mu się dziwić. I tylko ciągle drażniła go postawa pani Hoult, ale o tym starał się nie myśleć.
Już bez wahania przyciągnął ją ciasno do siebie, z czułością gładząc drżące od szlochu ramiona, muskając włosy i próbując dostrzec choć skrawek twarzy ukochanej. Mimo wszelkich wcześniejszych postanowień, jedynym, czego teraz pragnął - poza jej spokojem i bezpieczeństwem, oczywiście - było wybaczenie Spencer. Zachował się jak kretyn, a teraz nie mógł już cofnąć czasu i zżerały go wyrzuty sumienia, gdy patrzył na jej łzy, których był przyczyną. Nie chciał tego! Myślał, że spakuje się i po prostu wyjedzie, śmiertelnie na niego obrażona. Gdyby taką ją miał przepraszać, z całą pewnością poradziłby sobie, ale skoro doprowadził ją do płaczu... To już była zupełnie inna historia, był tego boleśnie świadomy.
- Przepraszam. - powtórzył szeptem, gdy dotarły do niego jej słowa, przepełnione cierpieniem, które wraz z nią w tej chwili odczuwał. - Wiem, Spencer. Ja też się boję. Właśnie dlatego musicie wyjechać, żebyśmy mogli do siebie wrócić, rozumiesz? - szeptał dalej, nie mając pojęcia, jak wiele z jego zapewnień do niej dociera. - Rodzicom możesz powiedzieć, co tylko chcesz, ale chyba lepiej nie wtajemniczać ich we wszystkie szczegóły, nie sądzisz? Zresztą, zrobisz, jak zechcesz. - zakończył, nie mogąc powstrzymać się przed takim podkreśleniem, że tamten władczy, rozkazujący Leo już zniknął. Sam go nie lubił i nigdy więcej nie chciał go w sobie odnaleźć, bo nie najłatwiej się z nim żyło. Na pewno nie miał zamiaru pozwolić, by jeszcze kiedyś Spencer przez niego cierpiała, bo to stanowiło jego najgorszą karę. Musiał ją chronić - nawet, jeśli w tej chwili to on w pewnym stopniu jej zagrażał.

[no widziałam właśnie, że jesteś dobra dziewuszka i poodpisywałaś :D ja też już się powoli zabieram, choć raczej mi to nie idzie -.- jestem tak padnięta, że ja pierdole, a nic się nie pouczyłam jeszcze, jutro też od rana nic nie zrobię, bo idę do pracy i... dupa. jestem zła i niedobra -.-
a jak się dzisiaj czujesz? i jak poszła Ci ta nauka? mam nadzieję, że lepiej niż mi... ;>]

Leo Rough pisze...

Wiedział, że jest silna - wciąż mi mimo wszystko. Może ona już nie czuła się w ten sposób, przytłoczona całą masą tragicznych wydarzeń, może rzeczywiście miała kilka słabszych chwil, gdy pozwoliła sobie na łzy i rozpacz, ale to nie zmieniało faktu, że miała w sobie tę wewnętrzną siłę, której nic nie potrafiło stłumić czy zniszczyć. Nie, Spencer była i będzie twarda, bo na nic innego nie pozwoliłoby jej sumienie, ale też taka właśnie jest jej natura. Prędzej padnie z wyczerpania niż w kryzysowej sytuacji nie udzieli komuś wsparcia, nie będzie tym najcudowniejszym ramieniem, w którym można się schować. Leo wiedział to i tylko dlatego zdecydował się powiedzieć jej o wszystkim szczerze - bo wiedział, że da sobie z tym radę. Może będzie potrzebowała chwili, by oswoić się z nową sytuacją, a może tym razem będzie to dla niej trochę trudniejsze, ale to wciąż była silna i zawzięta Spencer. Oczywiście nie miał zamiaru tak naprawdę jej opuszczać, bo na jego wsparcie mogła liczyć w każdej chwili, ale dobrze było wiedzieć, że sama również da sobie radę, że nie da zrobić sobie krzywdy. Tak, o nią mógł być spokojny - a to, że nie potrafił, to już zupełnie inna bajka. Martwił się, ale to nie był jej kłopot, więc starał się zachować to dla siebie. Nie potrzebowała balastu w postaci partnera, który nie potrafi zapanować nad swoimi emocjami w sytuacji, która tak naprawdę niczego więcej od niego nie wymagała. Tak niewiele i tak dużo jednocześnie. Tym razem jednak nie dziwił się zbytnio jej łzom, a na pewno starał się je rozumieć - to bolesne wspomnienia wylewały się z niej w ten sposób, a ich już nic nie mogło powstrzymać. Jedyne, co chciał jej teraz dać, to obietnica, że grunt pod jej nogami niedługo już na dobre przestanie drżeć. I gdyby nie pewność, że w żadne jego zapewnienia już więcej nie uwierzy, mógłby o tym wszystkim jej opowiedzieć: o ich ślubie, którego nic nie zakłóci, o podróży, której jeszcze nie zaplanowali, ale która zdecydowanie im się należy, o wspólnym życiu z ich synkiem, z przygarniętym ze schroniska psem. Uznał jednak, że nie ma już prawa mówić w ten sposób, więc po prostu zamilkł, zanim nieodpowiednie słowa wymknęły się spomiędzy jego warg.
Ze smutkiem patrzył, jak Spencer odsuwa się od niego, dzielnie wyciera wilgotne policzki i zabiera się za pakowanie, nie pozwalając sobie na ani sekundę więcej podobnej słabości, jakiej, jedynie w jej mniemaniu, dała pokaz chwilę wcześniej. On nie ruszył się ze swojego miejsca na brzegu łóżka, obserwując uważnie, jak składa bluzki i rozprostowuje w dłoniach zagniecenia na spódnicach, najwyraźniej starając się z całych sił uspokoić drżenie ciała. Z westchnieniem podniósł się po chwili i podszedł do niej, gdy usłyszał nieśmiałą propozycję, co do której i ona musiała już wiedzieć, że nie przejdzie. W żadnym wypadku Leo nie mógł zgodzić się na taki układ z jednego istotnego powodu: odsyłał ją do Londynu, bo przy nim nie była bezpieczna. Liczył, że szukają tylko jego, a nie jego rodziny, co oznaczało, że jeśli Spencer i James wyjadą, nic nie będzie im zagrażać. On miał mieć tutaj dobrą ochronę, ale za nic w świecie nie naraziłby swoich bliskich na takie niebezpieczeństwo, w jakim on mógł, choć nie musiał się znaleźć.
- Przykro mi, kochanie. - odparł cicho, kręcąc przy tym ze smutkiem głową, a cała jego postawa wskazywała na szczerość tego zapewniania. Naprawdę było mu przykro, że nie może zgodzić się na układ, który zaproponowała, bo sam szczerze tego pragnął. Przecież nie chciał się z nią rozstawać na tak długo! Dla niego w ostatnich dniach nawet ta godzina, którą poświęcał na bieganie, była nie do zniesienia, gdy nie wiedział dokładnie, czym ona się zajmuje, czy już wstała, czy zjadła śniadanie, w jakim jest nastroju! Miał cierpieć równie mocno jak ona.
- Dziękuję. - szepnął jeszcze, stając tuż za nią i obejmując ją od tyłu z ustami przyciśniętymi do jej obojczyka.

Leo Rough pisze...

[tak, łatwo powiedzieć ;p wiem, przepraszam - chciałam, ale mi nie wyszło! :/
właśnie się domyśliłam, że to ta gorączka Cię wieczorami tak męczy. ale to dobrze, że już trochę lepiej, chociaż teraz widzisz, że powinnaś pójść do lekarza już w piątek! mam nadzieję, że wykurujesz się jeszcze i pojedziesz do siostry :) no i jedz! zrób sobie jakieś papki albo coś, ale nie głoduj! ;p
no ja właśnie nic nie robiłam -.- nawet mi nie mów, mam takiego wkurwa, że szok -.- ;p
:D
haha, tak, ulubiona odpowiedź xD
żartowałaś, że... OK, zgubiłam się xD ale spoko, niech się okaże, ale to tak... na moją korzyść, jeśli można prosić! :> powiedzmy? ja tutaj odsłaniam przed Tobą moje serce, wyznaję swoje szczere oddanie, a Ty... powiedzmy? phi! / haha, spoooko xD
kochasz mnie, kochasz! :>
haha, a jeszcze się z niej ciotka nabija, bieedna! xD jakoś sobie poradzicie przecież ;) no więc właśnie ;p
w porządku, odpoczywaj sobie ;) ja to się będę zbierać, bo rano muszę wcześnie wstać, więc wypadałoby już iść spać ;p jutro będę, jak zwykle, w okolicach wieczora ;) trzymaj się ciepło! kolorowych snów :> :*]

Leo Rough pisze...

Leo doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak głupie i nie fair wobec ukochanej było jego zachowanie, gdy po prostu zarzucił ją poleceniami, nie przyjmując najdrobniejszych przejawów protestu. Wcześniej jeszcze potrafił znaleźć dla siebie odpowiednio istotne pobudki, ale teraz nie widział już żadnego usprawiedliwienia dla swojej reakcji. Może gdyby Spencer nie zaprotestowała tak mocno, może gdyby zechciała go wysłuchać do końca, wszystko potoczyłoby się inaczej, ale teraz było już za późno na cofnięcie słów, które padły. Teraz tylko tracili cenny czas, który powinni byli wykorzystać tego ranka na odpowiednie pożegnanie, skoro nie mieli wiedzieć, kiedy znów się zobaczą czy choćby dostaną od siebie jakieś wiadomości. Nic już jednak nie mogło im pomóc, więc musieli po prostu pospieszyć się, żegnając się z nadzieją, że niedługo znów będą razem, znów szczęśliwi, bezpieczni.
- Oczywiście. - odparł bez wahania, bo i nie było w czym się spierać. Miał uważać na siebie bardziej, niż nawet wymagała tego od niego sytuacja, bo już wszystko zależało od tego, jak potoczą się wydarzenia najbliższych dni. Nie mógłby jednak siedzieć tu spokojnie, nie wiedząc zupełnie, co dzieje się ze Spencer, więc i dla niej miał kilka wytycznych. Nie, nie w ten sposób - miał do niej kilka próśb, co do których liczył, że będą dla niej w najbliższym czasie bezwzględną podstawą. Nie zdążył jednak powiedzieć ani słowa, bo ona znów się odezwała, tym razem otwarcie wypominając mu jego nieodpowiednie zachowanie. Westchnął cicho i obrócił ją do siebie, by móc odnaleźć spojrzeniem jej oczy; chichot, który dotarł do jego uszu, odebrał bardziej jako oznakę zdenerwowania niż prawdziwej wesołości, ale tym razem po prostu go zignorował. Podejrzewał, że Spencer po prostu nie chce rozstawać się z nim w pełnej napięcia atmosferze, ale on sam nie widział innego wyjścia. I jeszcze raz musiał ją przeprosić.
- Nie wiem, co we mnie wstąpiło. To już się nie powtórzy, możesz być pewna. - odparł, spokojnie i poważnie, a potem cmoknął lekko sam czubek jej nosa, również czyniąc ten malutki krok na drodze do rozładowania napiętej atmosfery. - Ale ty też będziesz na siebie uważać, prawda? - zapytał cicho, dopiero teraz pokazując po sobie, że również się niepokoi, bo jego oczy błysnęły czymś nieokreślonym. Musiał gryźć się w język, by znów nie zarzucić ukochanej poleceniami, które w tej sytuacji wydawały mu się wręcz naturalne. Wkrótce jednak i tak spomiędzy jego warg wyszły te dość oczywiste rady: by nie wychodziła po zmroku, a najlepiej, by nigdzie nie chodziła sama, no i żeby nie przyznawała się do niego, jeśli ktoś będzie pytał. Po chwili jednak, by złagodzić nieco wydźwięk tych słów, szeptem obiecał jej także, że znajdzie sposób, żeby do niej zadzwonić. Tej obietnicy z całą pewnością miał dotrzymać.

[;p no wiem, wiem, wybacz mi, ale byłam padnięta i mi zwyczajnie nie wyszło ;p i tak samo dzisiaj - już raczej nigdzie nie odpiszę, bo jestem jak umarlak! pół dnia siedziałam z dziećmi, byłam też z kumpelą na zakupach, potem u siory w kwiaciarni, potem z nią na zakupach, potem jeszcze na kolacji i... ledwo żyję -.- a jutro mam tak samo aktywny dzień, więc już się boję normalnie, tym bardziej, że łapie mnie ten mój szkolny stres :/
no właśnie ;p e tam, nie wygoniliby Cię ;p ojku, przykro mi, że to Cię dopadło! ale dobrze, że będziesz mogła jechać, o ile, oczywiście, odpowiednio o siebie zadbasz, nie? ;> bo najpierw musisz się jednak trochę wykurować. no jak nie? co Ty gadasz, przecież mniej boli! ;p chyba, że tak.
nawet mnie nie wkurzaj już! ;p
hah ;p
było! xD nooo... tak? dzięki :> no właśnie nie wiem!
no a nie? ;((
jeżu, przecież mała jest, wolno jej! ale spoko, moja bratanica też taka jest xD także znam ból sanek i gadających zabawek xD
widziałam, że ładnie Ci to wyszło, ale ja się tak namęczyłam nad tą jedną odpowiedzią, że resztę to już sobie odpuszczę. normalnie pakuję się już do łóżka, bo nie dam rady wysiedzieć dłużej ;( dobrej nocy, Aguś! i zdrowiej! i ucz się! :D do spisania jutro :)]

Leo Rough pisze...

[jednak nie jest tak łatwo pójść spać o dziewiątej, więc sobie odpuściłam, żeby Tobie odpisać gdzieś na coś i pozbyć się wyrzutów sumienia ;p nie jest może idealnie, ale coś na tym Krakowie naskrobałam, a NYC ogarnę już jutro, niestety, teraz się za to nie łapię ;p nie mogę się nie przejmować, przecież wiesz :> właśnie nie mogłam pominąć, bo w sobie próbuję wzbudzić coś na kształt szczerej chęci do nauki, a to Ty masz mnie w jakiś pokrętny sposób motywować, o! więc wybacz, ale tutaj pokazał się mój - szczątkowy, ale zawsze - egoizm ;D tak, tak, powodzenia jutro ^^
jeszcze raz: do jutra :>]

Leo Rough pisze...

Nawet nie pomyślał o tym, że Spencer może odebrać jego obietnicę jako coś złego. Nie zastanawiał się, jak będzie wyglądało jej oczekiwanie na ten telefon, który z taką łatwością jej przyrzekł, choć rzeczywiście nie mógł być pewien, że dotrzyma danego słowa. Po prostu nie sądził, że w jakimkolwiek stopniu może zranić ją takim drobiazgiem, że cokolwiek tutaj może dodatkowo uprzykrzyć jej życie. Pragnął tylko, by rozłąka minęła jej spokojniej, bo nie wątpił, że będzie się zadręczać i martwić. To oczywiste, że nie chciał jej niczego jeszcze bardziej utrudniać! Miał też nadzieję, że gdyby była czemukolwiek przeciwna, to dałaby mu to wyraźnie do zrozumienia, jak zrobiła to już dzisiaj, gdy pozwalał sobie na zbyt wiele w stosunku do niej. Ona jednak w żaden sposób nie skomentowała jego szczerej obietnicy, więc chciał dodać coś jeszcze, wyjaśnić, że jest niemal zupełnie pewien, że przynajmniej dzisiaj będzie miał przy sobie telefon. Wiedział, że to niewiele, ale z całego serca chciał ją przekonać co do swojej szczerości, pragnął, by znów prawdziwie mu zaufała, pomimo tego, że niejednokrotnie już złamał dane jej obietnice. Były to jego potknięcia, które co prawda mu wybaczyła, ale wyrzutów sumienia wcale nie było tak łatwo się pozbyć. Czuł po prostu, że skrzywdził ją tak, że już nigdy nie spłaci swojego długi, że nigdy nie zdoła jej tego wynagrodzić.
Na jej pocałunek, który zamknął mu usta w chwili, gdy chciał kontynuować zagłębianie się w tę prostą obietnicę, jaką jej złożył, zareagował zdziwionym sapnięciem. Zaraz jednak odwzajemnił tę czułą pieszczotę, nie mogąc powstrzymać się przed jej pogłębianiem. Przyciągał Spencer do siebie z całych sił, już czując, że będzie za nią tęsknił jak głupi - aż zaczął żałować, że nie istnieje sposób, by mogli być razem... Odsunęła się stanowczo zbyt wcześnie, bo Leo miał spore trudności z oderwaniem od niej dłoni i cofnięciem się o krok, by oddać jej osobistą przestrzeń. Na jej polecenie zareagował sztywnym skinieniem głowy, bo, oczywiście, wcale nie miał ochoty jej opuszczać, skoro zostało im zaledwie kilkanaście czy kilkadziesiąt minut. Szybko jednak zdołał sobie przetłumaczyć, że za chwilę znów będą razem, choć na dole, przy jej rodzicach, nie będą już mogli z taką swobodą okazywać sobie uczuć. Wygrało w nim jednak pragnienie, by jeszcze przez moment potrzymać w ramionach Jamesa, którego równie mocno nie chciał opuszczać. Wiedział, że w jego przypadku nawet kilka dni to bardzo wiele - a co, jeśli wróci do niego jako dumny posiadacz kilku kolejnych zębów albo jeśli przywita go wypowiadanym już w pełni świadomie zwrotem "mama"? Chyba nie zniósłby nawet tak drobnego przypomnienia koszmaru, jaki przeżywał po swojej "śmierci".
Gdy zszedł do kuchni, zastał rodziców swojej narzeczonej siedzących przy kuchennym stole. Gaworzący James leżał na brzuszku na macie tuż obok swojej babci, jak zwykle zajmując się obślinianiem jednego ze swoich ulubionych gryzaków, gaworząc przy tym radośnie - najwyraźniej już zapomniał o kłótni rodziców. Leo przeprosił swoich gości za nieobecność i podziękował za dokończenie śniadania, które oni już jedli, nie chcąc, by wszystko wystygło. Dla siebie i dla Spencer przygotował tylko świeżą kawę i usiadł przy stole, mając jednocześnie doskonały widok na synka i na schody, na których niedługo miała pojawić się jego ukochana. Niecierpliwił się co najmniej tak, jakby już nie widzieli się tydzień.

Leo Rough pisze...

[mega! ;p oj, to tylko ja mam pojebany mózg -.- przecież w zeszłym roku miałam z tym takie problemy, że do szkolnego psychologa musiałam chodzić, bo byłam w stanie zemdleć w trakcie sprawdzianu albo w połowie lekcji popłakać się bez powodu xD
oj tam, bzdura. u mnie jest dyżur w przychodniach normalnie, więc to o takie właśnie rzeczy chodzi, jak przeziębienia czy zapalenia pęcherza xD no to bardzo się cieszę ^^ no może masz rację, ale ja to już jestem zahartowana i mnie nigdy ten anginowy ból nie rusza ;p dlatego się dziwię, że papki nie robią Ci równicy ;p to świetnie! :D
wiem ;p
okropnie! xD no też nie wiem... ;p no nie wiem ;p
jak to tak można?! :/ ;p
oj no, nie dokuczaj jej tak! ma prawo! malutka jest przecież! ;p hah, spoko ;p
no ja tak nie umiem, bo się kładę i normalnie oczy szeroko otwarte xD tak jak wczoraj - za późno wypiłam kawę, położyłam się i aż nie umiałam uleżeć, wszystko mnie drapało, gniotło, męczyło xD no wiem, że nie narzekasz właśnie ;p OK, to ja sobie ogarnę powoli NYC, chociaż nie wiem, co mam tak pisać. ech, jak tak możesz? nie obrażaj królowej... ;> ;p]

Leo Rough pisze...

[zapomniałam, że ta jej matka ześwirowała wcześniej, ale teraz to już pieprzę ;p]

Leo także obawiał się tej drogi do Londynu, bo doskonale zdawał sobie sprawę, że dziś z jego ukochanej może być marny kierowca. Wiedział przecież, że się denerwuje, a to mogło znacznie wpłynąć na jej koncentrację i refleks, niezbędne przy tak długiej trasie, ale jakoś podświadomie przeczuwał, że ona nie pozwoli, by stało się coś złego. Ufał jej, więc był pewien, że gdyby nie czuła się na siłach, powiedziałaby mu o tym wprost, a wtedy zastanowiliby się nad innymi rozwiązaniami - lotem do stolicy albo wynajęciem kierowcy, który by ich zawiózł. Pamiętał jednak, że Spencer radzi sobie na drodze doskonale, więc wierzył, że nawet nieco wytrącona z równowagi nie zapomni, jak się prowadzi samochód. Może nawet zdoła się wyłączyć, powstrzyma swoje emocje, żeby móc kompletnie skupić się na jeździe, w czym przecież mogły pomóc jej rozmowy z rodzicami albo gaworzący za jej plecami James. Chciał też poprosić ją, by robiła sobie częste przerwy i dzwoniła go niego, gdyby coś się działo, bo z całą pewnością będzie miał przy sobie telefon, dopóki nie dostanie wiadomości, że dojechali bezpiecznie do Londynu, do domu jej rodziców. Może wciąż nie był to doskonały układ, bo Leo i tak miał się martwić i walczyć z wyrzutami sumienia, ale to musiało im wystarczyć.
Nie miał pojęcia, jak zdoła wypuścić ją z ramion, gdy będą się żegnać tuż przed wyjazdem, skoro przez kilka ostatnich minut, kiedy Spencer pakowała się i szykowała w sypialni, on zdążył się za nią stęsknić. Może zadziałała tu świadomość, że niedługo już nie będzie miał jej przy sobie, ale nie mógł zaprzeczyć, że nawiedziły go w okolicach żołądka dziwne sensacje, gdy brunetka zeszła po schodach i dołączyła do nich przy śniadaniu. Odwzajemnił uścisk jej palców, upominając się w myślach, że przed jej rodzicami powinni przynajmniej udawać, że wszystko jest względnie w porządku, ale bardzo szybko okazało się, iż wcale nie muszą. Państwo Hoult zniknęli na piętrze, pozwalając im pobyć jeszcze przez chwilę sam na sam. Leo nie czekał nawet, aż zupełnie znikną im z pola widzenia, ale przylgnął do ukochanej już wcześniej, całując ją zachłannie, z całą mocą, na jaką było go stać.
- To na teraz... - zamruczał, odsuwając się po kilku zaledwie sekundach, by natychmiast powrócić do kochanych warg, tak chętnych do pieszczot w chwili, gdy wcale nie powinny takie być. - A to na zapas! - rzucił z lekkim uśmiechem, gdy tym razem po dłuższej chwili odsunął się od Spencer, przesuwając kciukami po jej policzkach. Zapamiętywał znajomy kształt jej twarzy, barwę oczu, sposób, w jaki jej włosy spływały po ramionach, choć miał nadzieję, że przy ich ponownym spotkaniu wcale nie będzie czuł tej rozłąki. Było to mało prawdopodobne, ale szczerze liczył, że to rozstanie w żaden sposób nie odbije się na nich i na ich związku - nie mogło, nie teraz, nie tuż przed ślubem!
- Może powinnaś wykorzystać to, że i tak będziesz w Londynie, żeby rozejrzeć się za suknią? Chciałem być przy tym, żeby ocenić, jak trudno będzie tę kieckę później ściągnąć, ale skoro mi nie wolno... - wymamrotał, siląc się na lekki i swobodny ton, którym chciał rozładować wciąż napiętą i dość nerwową atmosferę. Nie chciał żegnać się z nią w ten sposób. I zaraz uśmiechnął się lekko, całując czubek jej nosa.

Leo Rough pisze...

[w porządku, dobrze było ^^ wiem, wiem ;p to raczej moje jest niezdatne, ale znowu się nie wyspałam... ;p
no dzięki za pocieszenie! xD
dobrze już, dobrze ;p a ja nie mówię o moich ósemkach, ale o anginach xD w podstawówce potrafiłam mieć całą zimę i jedną i tę samą, niedoleczoną anginę ;p no OK, zrozumiałam ;p
;p
wiem xD dobra, bo teraz przestałam W OGÓLE ogarniać: znaczy kiedy Ty mówiłaś, że mi odpuszczasz, to miałaś na myśli, że już nie będziesz pytać o te moje, hm, uczucia i te sprawy? bo ja, kiedy prosiłam, żebyś zadecydowała na moją korzyść, to właśnie chciałam, ŻEBYŚ PYTAŁA, bo jestem marna w odgadywaniu jakichś ukrytych treści, w których ukrywaniu Ty jesteś mistrzynią xD jak nie będziesz pytać i prosić, i w ogóle, to ja tu oszaleję, wiesz o tym? będę się tylko zamartwiać, że Tobie się coś wydaje, że czegoś nie jesteś pewna, że coś Ci się nie podoba. nie chcę tak, wiesz? :( okej, NIE OGARNIAM ;p
nie można właśnie! musisz się określić ;p
nie, wcale ;p malutka! moja bratanica w sierpniu będzie miała siedem i też się wszystkiego boi, także z Twoją Weroniką nie jest najgorzej ;p jejku, jak słodko <3 :D
byłam właśnie, bo w niedzielę położyłam się późno, a wczoraj wstałam chyba po czwartej, bo jeszcze przed budzikiem, dzisiaj nawet wcześniej ;p także byłam padnięta, że ledwo stałam na nogach, ale zasnąć nie mogłam. tak samo dzisiaj: położyłam się, jak przyszłam, ale spać się nie dało ;p OK, spoko. ja mam problem z tym NYC, nie umiem nawet jednego zdania z sensem napisać :/ poczekasz sobie trochę na to, wybaczysz mi?]

Leo Rough pisze...

[no cóż, skoro nie mam innego wyboru... ;> ;p spoko, ja wszystko rozumiem, przecież wiesz - bo w tej kwestii ja zawsze zawalam, Tobie się to zdarza niezwykle rzadko, więc nie czuj się źle ani nic ;) jasne, nie ma żadnej gorączki! ;p na pewno nie będziesz wcześniej niż ja, bo siedzę jutro w domu i przepisuję zeszyty, ale spoko, coś sobie do zabawy na kompie znajdę ;p tak, coś skleiłam, ale bardzo marniutko mi wyszło :/
ciicho xD
nie, ale no... nie wiem. napisać, że może już tak źle nie będzie? xD ;p
no to też prawda ;p wiem, takie dziecko szczęścia trochę byłam, później z tego wyrosłam xD hah, nie wątpię ;p
nie żartuj sobie ze mnie już, bo ja znowu niczego nie ogarnęłam ;(((( i to wcale nie była moja wina tym razem, o! właśnie, dla mnie bardzo źle, szczególnie, że jestem taki gupi człowieczek ;p DZIĘKUJĘ :* a ja powiem Ci po raz setny: nie, nie wychodzisz na przewrażliwioną ANI na marudną, bo w naszym układzie to ja biorę te cechy ;p bywa, niestety, ale spoko, można się nauczyć albo... coś. znam z autopsji. albo coś xD TAK. ZNOWU! wszystkiego.
to też wiem -.-
haha, ok, więc tak to się nazywa... ;p no raczej! życz jej tego jutro xD
dzięki :> xD no właśnie nie mogę, bo nie zasnę -.- HIMYM nowe muszę jeszcze obejrzeć i może się położę ;p całe szczęście ;p dobrze, dobrze, wsjo panimala :D Tobie także dobrej nocy i dzięki ;) do spisania!]

Leo Rough pisze...

[tak, tak, z całą pewnością bardzo Ci przykro ;p jeju, dziękuję, że się tak dla mnie poświęciłaś, a ja, zła i niedobra, tego nie doceniłam pisząc piękną i cudowną odpowiedź, ale a) byłam pewna, że nic tu nie zastanę, więc omijałam bloga szerokim łukiem (choć i tak niewiele dziś zrobiłam... znowu ;(( :/) i b) jestem zła, wściekła i wkurwiona, bo znów zniknął Kraków. napisałam już do Q., choć w sumie Ty też być mogła, coby to miało większą siłę rażenia, czy coś. querida.espiritu@gmail.com, o! no i przez to nie umiem zlepić ani jednego sensownego zdania, przepraszam! niedługo spróbuję znowu.
;p
a przed maturą? znowu zacznę zwijać się po kątach i mdleć na korytarzach na dźwięk słów: "niezapowiedziana kartkówka!" xD
hihi ;p
widzę i, em, no, doceniam? ;p nie! xD no nie wiem, nasza wspólna, o! ;p ja tak uważam, nie kłóć się. EHE. zauważyłam ;p a nie pocieszyłam Cię? ;> no serio, da się nauczyć! trza się tylko postarać trochę ;p zołza.
taa.
aha, spoko ;p mhm ^^
;))]

Leo Rough pisze...

[no to dobrze :) ja się ciągle zbieram ;p
poprosiłam ją, żeby przynajmniej dała nam czas na skopiowanie komentarzy, bo trochę szkoda tych historii, które tam miałyśmy. i nie, jeszcze nie odpisała. masz może to jej gadu gdzieś? tam pewnie szybciej ją złapiesz.
tak na poprawę humoru: jak Ci minął dzień? :>]

Leo Rough pisze...

[OK! zresztą tymczasowo masz tylko NYC... ;( ;p
no chyba właśnie nie przepady, bo z tego co wiem, na blogspocie to wszystko jest przez jakiś czas przechowywane, także jeśli przywróci bloga, to możemy je skopiować i... mieć. OK, powodzenia? ;p
zazdroszczę! ja się zapatruję na te nowe z Vero Mody, ale jakoś nie umiem się na kolor zdecydować xD cudnie ^^ e tam, ja tak mam zawsze, jak wychodzę z moim Rybką, bo on do mnie mówi różnie, czasem wychodzi mu właśnie coś, co dla ludzi brzmi jak "mama", a on ma na myśli "bałwana" albo "banana" xD także te oczy i komentarze sobie wyobraź ;p swoją drogą to już nikogo nie powinno dziwić, nie? ;p]

Leo Rough pisze...

[fuck. no nic się nie stało, może jeszcze coś podziałamy - ale ona mogła, głupia, poczekać na Twoją odpowiedź! przynajmniej ja bym tak zrobiła -.- nie przejmuj się. i napisz do niej!]

Leo Rough pisze...

[ugh. dobra, nieważne, zostaw to. i serio, nie przejmuj się, to nie Twoja wina. już i tak siostra mi powiedziała, że jestem debilka, że na bieżąco tego wszystkiego gdzieś nie zapisywałam.
no chyba tak.
olej to już. zresztą, może mi kiedyś odpisze na tego nieogarniętego mejla.
cudne są ;p no właśnie! xD tak, nie warto się przejmować. a mnie to takie babcie prawie wczoraj na ulicy zaczepiały, bo ten stworek zobaczył właśnie bałwana w jakimś oknie i zaczął się wydzierać na pół ulicy xD]

Leo Rough pisze...

[gotowe :)]

Leo Rough pisze...

[no dobra, już po wszystkim, co za ulga! a Ty musisz się oduczyć dziękowania i przepraszania, wiesz?
uważasz, że MT też powinnyśmy skopiować? te nasze miliony komentarzy? ;>
chyba.
tak, bardzo ;p
znikam na trochę, wszystko mnie boli, potrzebuję czekolady.]

Leo Rough pisze...

[byłoby nieźle, gdyby rzeczywiście go reaktywowała. i jeszcze SA mogłoby wrócić.
nie, to nie była Twoja wina. przecież nie masz obowiązku sprawdzać gadu codziennie ani nic w tym stylu. poza tym obie dupy jesteśmy, bo wczoraj się na blogu informacja o zamknięciu pojawiła -.- tak, całe szczęście.
w sumie... jedno popołudnie mogłoby wystarczyć ;p jeśli jesteś pewna, że nie usunie bloga, to ja Ci ufam i póki co się za to nie biorę. może kiedyś. przypomnij mi ;p
tak, na siebie, bo jestem gupia. i po raz pierwszy mam ochotę to wszystko rzucić. nie zrobię tego, nie bój się. przejdzie mi do jutra.
nie no, wiesz, ja tam tylko szłam i się szczerzyłam ;p
smacznego ;p]

Leo Rough pisze...

[w sumie nie wolno mi się nakręcać, także wiesz, ciicho ;p to mi się coś porypało. ale ja już nawet nie mówię o wątkach, ale tego Lewka uwielbiałam! a karta poszła się jebać, bo też jej nie skopiowałam :/
dobra, daj spokój, nic się nie stało. tak właśnie, wszystko mamy, więc spoko ;)
no trochę nam się tego uzbierało ;p o tak, o tamtych nie wolno zapominać. no to dobrze, cieszę się bardzo.
o jeżu, bo jestem, tak mi się zrobiło ostatnio. no kryzys mam taki, bywa przecież, nie? nie no, bez przesady, nie przez Kraków. po prostu uświadomiłam sobie, że podchodzę do tego wszystkiego bardzo emocjonalnie. zazwyczaj nie miałam z tym problemu, taka jestem, płaczę i wkurzam się z byle powodu, ale tutaj to już wygląda inaczej. zresztą - nieważne, już mi przechodzi. zaraz zabieram się za wątek.
;p
;) a ja czekolady nie znalazłam, normalnie zbrodnia - ktoś zjadł i nie kupił xD]

Leo Rough pisze...

[wiem, to ja tak tylko mówię. tak, tak, wiem. nie mogę właśnie, bo on taki cudny był tylko w tamtych realiach ;p
no serio! :)
OK, jak będę miała niedługo chwilę, to to sobie ogarnę, bo póki co zrobiłam zamieszanie z tymi skopiowanymi z Krakowa ;p masz rację, to trzeba zrobić ;) mhm.
w takim razie jestem idiotką od zawsze, a to też jakieś pocieszenie. i właśnie dlatego ja się zdziwiłam, że Ty się zdziwiłaś ;p to znaczy czuję, że zaczynam przesadzać, co oznacza, że muszę się trochę zdystansować. za długo siedzę w domu po prostu, nic wielkiego. ta. nie, nie chcę tego olewać.
w takiej chwili?! katastrofa! ale spoko, zawsze mam pod ręką telefon i barmana, który uwielbia naszą komunikację miejską wieczorami xD chociaż dzisiaj już mu dam spokój, zjadłam płatki, może wystarczy ;p]

Leo Rough pisze...

Pomyślał, że dalsze planowanie ślubu, jakby nigdy nic, w dużym stopniu ułatwi Spencer ich rozłąkę. Nie będzie siedziała bezczynnie, zadręczając się i niepokojąc o jego bezpieczeństwo, ale będzie miała zajęcie. Chciał nawet poprosić swoje siostry, by zajęły się nią, może nawet w którymś momencie zmusiły, by wyszła na miasto, na kawę, na zakupy, na spotkanie z dawnymi przyjaciółmi. Nie chciał, by ona czuła się z tym źle czy by miała powód złościć się na niego za planowanie jej życia na odległość, pragnął dla niej jedynie spokoju, jakiegoś oderwania, bo doskonale wiedział, jak trudno będzie jej w Londynie. Już samo to, że będzie mieszkać u swoich rodziców, mogło sprawiać jej trudności, bo choć kochała ich, to jednak wszyscy woleli stosować się do zasady: co za dużo, to niezdrowo. Wiedział, jak wygląda to z Marą, która miewała wobec niego prawie matczyny stosunek - bardzo lubiła go pouczać. Nie wyobrażał sobie mieszkać z nią pod jednym dachem dłużej niż dwa dni! I podejrzewał, że w podobny sposób będzie to działało ze Spencer i jej rodzicami.
Wzmianka o weselu i jemu przyniosła namiastkę spokoju, bo natychmiast wyobraził sobie ten wieczór - malowniczy dworek gdzieś pod Murine, ośnieżony las za oknami, ogień w kominku, grzane wino... Świątecznie i rodzinnie, i w atmosferze miłości. Zdecydowanie mieli na co czekać. Na twarzy Leo w jednej chwili pojawił się lekki, błogi uśmieszek, z którym przez dłuższą chwilę wpatrywał się w twarz ukochanej, znów chłonąc każdą linię i kropkę. Obiecał jej kiedyś, że policzy piegi na jej nosie i teraz przypomniał sobie o tym, z nadzieją stwierdzając, że jeśli wszystko dobrze pójdzie, będzie miał na to całą wieczność. Już nie mógł się doczekać! Niestety zanim zdążył powiedzieć coś jeszcze, pocałować znów ukochaną czy choćby nieco bardziej nasycić się jej bliskością, na schodach rozległy się kroki. Sam zdziwił się, że je usłyszał, bo przecież pochłonięty był bez reszty czymś innym, ale niemal natychmiast odsunął się od Spencer, jedynie jeszcze na moment opierając dłoń na jej kolanie. Nie miał już czasu, by zebrać myśli i powiedzieć coś więcej, więc zdecydował się tylko na ten niewielki gest.
A potem wszystko potoczyło się już szybko. Walizki magicznym sposobem przewędrowały do bagażnika samochodu, James został ubrany i usadowiony w foteliku z ulubionymi zabawkami rozłożonymi wokół niego, a rodzice Spencer wysłuchali wszystkich podziękowań i jakichś marnych tłumaczeń Leo, który próbował udawać, że nie wyszedł z roli doskonałego gospodarza. Na szczęście oni nie zwracali na niego przesadnej uwagi, mógł więc odpuścić sobie gdzieś w połowie i zostawić ich, by jeszcze pożegnać się z synkiem, a na końcu także z ukochaną. Odwlekał ten moment, jakby w tym czasie mogło wydarzyć się coś, dzięki czemu nie będzie musiała wyjeżdżać, ale z bólem serca musiał przypomnieć sobie, że to konieczne. Podszedł do niej, przygarniając ją do siebie bez wahania. Westchnął cicho, gdy wtuliła się w niego, a jego nozdrza znów ogarnął znajomy zapach cytrusów.
- Będziesz musiała zadzwonić. - odparł, starając się, by jego głos nie zdradził zbyt wielu z targających nim w tej chwili uczuć, bo to nie mogło już nikomu pomóc. I tylko znów westchnął, gdy odsunęła się od niego, by móc spojrzeć mu w oczy. Odwzajemnił jej blady uśmiech, w naturalnym odruchu reagując na niego również krótkim pocałunkiem w czubek nosa. I zanim się obejrzał, już całował ją, czując co prawda lekkie zakłopotanie na myśl o widowni, jaką mają za plecami. Nie mógł jednak powstrzymać się przed tą pieszczotą, więc jeszcze pogłębił ją, tonąc w dotyku ukochanych warg. Odsunął się z ogromnym trudem, doskonale wiedząc, że to zadanie należy do niego, bo Spencer nie byłaby w stanie się cofnąć.
- Kocham cię. - szepnął tylko i po raz ostatni pogładził jej policzek, zaraz potem robiąc niewielki krok w tył, by pokazać, że to najwyższa pora się rozstać.

Leo Rough pisze...

[nie zależy mi ;p powstanie jakiś inny Lewek, kiedyś, gdzieś. swoją drogą: http://moskiewskie-metro.blogspot.com/ jak już mówimy o Rosji ;p
haha ;p jak zawsze! :>
właśnie ;p nie, nie będę tego robić w ten sposób, wymyślę coś innego. to nie może być trudne :) mówiłam raczej o szkole, ale tak też można ;p wiem, ale to mnie póki co przeraża! zresztą, przecież będziesz się uczyć z blogiem ;> tak mówiłaś przynajmniej! ;p znaczy rozumiem, wszystko i zawsze (taa xD), tak sobie tylko gadam od rzeczy. a powiem Ci, że odpisałam i jest mi lepiej. męczyło mnie to już ze trzy godziny ;p
oczywiście :> jeżu, ale mi się trafiło! xD no ba! :>]

Leo Rough pisze...

[błędne, prawdopodobnie :> bo mówiłaś o przeniesieniu tamtego Lewka, a ja mówię o stworzeniu nowego, o. nie, chyba nie, bo to jednak taka fantastyka, w której się zupełnie nie odnajduję. z drugiej strony coś mnie tam zaintrygowało. a Ty co myślisz? bo sama nigdzie nie idę, to na pewno.
mhmmm :D
nie wierzysz we mnie? ;> ok. że nie o siedzenie w domu, w sensie że w mieszkaniu, ale w domu czyli nie chodząc do szkoły. już ogarniasz? ;p to, że Ciebie nie będzie i że mnie to martwi. nie musisz ogarniać ;p wiem przecież! :( a to było do tego, że prawdopodobnie dla Ciebie moje zachowanie wygląda teraz tak, jakbym marudziła albo chciała Cię odciągać od nauki, albo coś. a ja sobie tam tylko narzekam, sama rozumiesz... chyba. wiem, przecież sama to napisałam ;p chyba tak ;p
:D
nie no, daj spokój, to ja byłam dzisiaj ta zła i niedobra, i marudna, i w złym humorze. wszystko rozumiem (jak mówiłam...), więc idź już, śpij dobrze, wypocznij, zbieraj wenę i... inne takie. sama wiesz, że ja to dla Ciebie tylko najlepszego bym chciała, nie? :> bo zadowolona Aga to zadowolona Karola, czy coś xD w porządku :) ja jutro jadę do szpitala przed południem, ale nie mam pojęcia, ile mi tam zajedzie. na pewno będę rano, tak do dziesiątej, no i już po wizycie, najpóźniej koło czwartej lub piątej. ale wiesz, bez spiny, też mam trochę nauki, którą jutro już muszę ogarnąć w dużej części przynajmniej. Tobie powodzenia z religią! i w ogóle miłego dnia :> kolorowych!]

Leo pisze...

[Aguś, wylądowałam u mojego kochania, bo ma czekoladę i jest cudowny :> nie wiem, kiedy się pojawię - pewnie dopiero wieczorem, jak się wyniesie do pracy ;p masz od niego pozdrowienia! :D miłego popołudnia z religią? ;> do spisania!]

Leo Rough pisze...

[ja się objadałam, dla niego nie wystarczyło xD i w ogóle fajny był dzisiaj - siedział obok z takim wymownym uśmiechem chyba z dziesięć minut, a potem rzucił tylko: "już czwarta, chyba powinnaś do kogoś napisać" :D
oł, to niedobrze. już ogarnęłaś? ;>
mhm ;p mógłby być, ale zniknie mi ten kontrast - że wiesz, książę, ale taki bardzo nieksiążęcy ;p no tak, a na kogo innego? ;> nie no, chcę szukać dla naszych robaczków, bo mamy historię niedokończoną, ale miałam wczoraj ciary, jak trafiłam na tego bloga, a sama wiesz, że to dobry znak ;> dobrze, zastanowimy się. a Ty trafiłaś na coś dobrego? dla nich albo nie? :)
ma znaczenie, bo przecież muszę się postarać, żeby znaleźć sposób. cieszę się, że masz nadzieję. nawet nie to. jakoś tak brakuje mi tej rutyny, obowiązku, czegoś. mniejsza o to. wiem, mówiłaś, a ja pamiętam. hah, no tak :D też wiem ;p a robię? mhm ;) haha, OK ;p
przeze mnie? to teraz się czuję jak ostatnia suka, w tym negatywnym znaczeniu. jechałam, bo mnie bolało, więc się bałam, że znowu mam tam jakąś infekcję, ale chirurg powiedział, że on nic nie widzi, więc mu wierzę ;p
może powinnam w sumie ;p
em... nie mam pojęcia, do czego było to ostatnie...? wyjaśnisz? ;>
a ja już zabieram się za odpisywanie ;)]

Leo Rough pisze...

To, że będzie musiała zadzwonić i poinformować go przynajmniej o tym, że bezpiecznie dojechali do Londynu, a po drodze nie spotkały ich żadne niespodzianki, znaczyło jedynie tyle, że Leo się martwił. Pluł sobie w brodę, że nie był w stanie zorganizować tego inaczej, by Spencer nie musiała prowadzić na tak dalekiej i wcale niełatwej trasie, że niemal wepchnął ją do samochodu roztrzęsioną, targaną silnymi emocjami, najpewniej z osłabionym refleksem i niezbyt skorą do skoncentrowania uwagi na prowadzeniu. Czuł się po prostu winny i troszczył się o nią, więc nie wyobrażał sobie, by miała nie powiadomić go, że wszystko jest w porządku - przynajmniej względnie. Musiała zadzwonić. Po prostu.
Serce pękało mu na miliony drobnych kawałków wraz z każdym kolejnym krokiem Spencer. Nieuchronnie zbliżała się chwila, w której odwróci się i już na niego nie spojrzy, bo w jej głowie zapali się lampka, która więcej na to nie pozwoli. Musiała odjechać, wreszcie musiała to zrobić, a Leo nie wiedział już, jak miałby jej to ułatwić, bo chyba nie istniał na to sposób. Gdyby tylko mogła zostać! Z całą pewnością zrobiłby wszystko, żeby do tego doprowadzić, ale tym razem nic nie mógł zdziałać. Żegnał się z nią w myślach jeszcze przez długi czas, wyliczając swoje życzenia i modląc się, by nic się nie stało, bo chyba nie zniósłby poczucia winy. Już i tak zadręczał się niemal wszystkim, naprawdę nie potrzebował świadomości, że z jego winy miał miejsce wypadek, w którym ucierpiała jego rodzina, jego bliscy, jego skarby! Stał więc na podjeździe jeszcze długo, marznąc w porywistym, listopadowym wietrze, ledwo powstrzymując się przed sięgnięciem po telefon i wybraniem numeru Spencer. Za kilka godzin zadzwoni, upomniał się, dopiero wtedy będąc w stanie wrócić do domu. Tam wybrał numer Kate i z drżeniem serca czekał na jej głos w słuchawce.
Dręczyło go to, że pozwolił sobie uwierzyć w tak szybki happy end. Zapomniał, jak bardzo pechowym człowiekiem jest, naiwnie sądząc, że zła passa skończyła się wraz z jego powrotem do domu. Niestety, później był jeszcze Noah, teraz to... Nic wciąż nie było dobrze, nadal ich spokojna przyszłość była pod znakiem zapytania. Nie mogli mieć pewności i Leo, mądrzejszy w tę świadomość, wiedział, że już nigdy więcej nie pozwoli sobie rozbudzić niepotrzebnej nadziei. Będzie podejrzliwi i ostrożny, bo to jedyny sposób, by już więcej nie cierpieć i nie narażać na cierpienie swojej rodziny. I z tą myślą spędził całe przedpołudnie, właściwie bezczynnie czekając na Kate i całą jej ekipę. Twierdzili, że póki co nic mu nie grozi, więc nie muszą pojawiać się w jego domu natychmiast, choć on nieco obawiał się tej samotności. Starał się czymś zająć - sprzątał, aż wszystko błyszczało, ale to było bardzo niewiele, zajęło mu zaledwie kilka godzin. Myślał nawet, czy nie umyć okien, ale po krótkim namyśle zrezygnował. Usiadł na kanapie i po prostu czekał, rozmyślając, walcząc z wyrzutami sumienia i ściskającym gardło panicznym strachem. Dopiero po kolejnej godzinie zjawiła się Kate, a jej pierwsze słowa dotyczyły, oczywiście, telefonu. Miał go oddać, co nie wchodziło w grę, nawet gdy zaczęła mu grozić i wściekać się. Zignorował ją zupełnie, na co zazwyczaj spokojna i opanowana pani psycholog zareagowała podniesionym tonem głosu i ciskającym błyskawice spojrzeniem. A Leo tylko odwrócił się na pięcie i zniknął w korytarzu z komórką przyciśniętą do ucha - przecież dzwoniła Spencer!

Leo Rough pisze...

[dobra, przyspieszę w następnym, już do ich spotkania :)
wiem, ale wszyscy się przyzwyczaili ;p nie no, też pamiętałam, tylko zajęta byłam i nie zauważyłam, że to już czwarta ;p a jak chciałam napisać wcześniej, to mi nie pozwolił! ;p
no to super, gratuluję, czy coś :> haha, no jasne, po co się przemęczać, nie? ;p
znowu nic nie zrozumiałam, wiesz? ;p mniejsza - powstanie ładny, cukierkowy Lewek, gdzieś :D oczywiście, że nie! coś Ci się pomyliło może :) dobry, przecież mnie znasz! :> chyba tak. chcesz tego? ;> ok, ok, wybacz, że zapomniałam ;p
dzięki, czy coś ;p hah, dzięki. ja lubię, bo rutyna to stabilizacja, bezpieczeństwo, spokój. wszystko, co dobre. ład i porządek. oj, miałam dzisiaj o tym baaardzo długą dyskusję xD bo wczoraj miałam zły wieczór. szukam, szukam ;p mhm ;p niee ;D
taa, na pewno. raczej ;p
no nie wiem. znaczy wiem: będę pisać w drugim terminie, nie dostanę się przez to na studia, utknę tutaj... ;p
nie, bo tam nie było nic o czymś wspólnym, nie mówiłam, że się kłócisz, ani nie pisałam, że chcę Cię pocieszyć. znajdziesz mi to? ;> xD
:)]

Leo Rough pisze...

Leo był gotowy walczyć o możliwość zatrzymania telefonu, choćby i miał przez to mieć ze swoją ochroną później nieco pod górkę. Chodziło przecież o jego ukochaną i jej spokój, był więc w stanie na duże poświęcenia, by nie tracić z nią tego kontaktu, by móc przynajmniej raz dziennie napisać wiadomość i przeczytać, co u niej. Zależało mu, by wiedziała o wszystkim, co się z nim dzieje, bo doskonale wiedział, jak bardzo cała ta sytuacja jest dla niej przerażająca, a jeśli tym sposobem mógłby ją choć odrobinę pocieszyć, był gotowy walczyć. A przynajmniej na początku tak twierdził i tak robił, przez co Kate bardzo szybko miała go dość, a tak naprawdę nie wolno jej było zostawiać go na dłużej niż kilka minut. Tak, znienawidziła go już pierwszego dnia, gdy wściekał się o to, że zabrali mu telefon, jego własność! Okazało się jednak, że jego wyrzuty i krzyki podziałały, bo kolejnego ranka znów mógł zadzwonić, ale zaraz potem jeden z policjantów wyciągnął z komórki kartę i złamał ją. W ten sposób Leo odbył swoją ostatnią rozmowę z ukochaną, nie mając pojęcia, że więcej nie będą mieli ku temu okazji, przez co w jego głosie znów pobrzmiewała nadzieja i optymizm. Skoro mogli się kontaktować, nie było tak źle, prawda? Nie pozwolił sobie jednak karmić tym Spencer, gdzieś głęboko już przeczuwając, że taki stan nie będzie wieczny. I rzeczywiście - zdążył pożegnać się z nią czułym "uważaj na siebie", by już w następnej chwili przekonać się, że jego entuzjazm był przedwczesny. Dostał kolejnego porządnego kopa, powinien był nauczyć się już dawno...
Mądrość przyszła dopiero teraz, wraz z kolejnymi drobnymi porażkami - z gniewem Kate, z niepokojem o Spencer, z dołującymi informacjami z Bristolu. Była to sytuacja beznadziejna, bo na wolności znajdował się mężczyzna, o którym Leo dowiedział się, że jest prawą ręką szefa gangu, co oznaczało, że musi doskonale wiedzieć, kogo szukać. Nazwisko Rough nie mogło być mu obce, choć nic nie wskazywało na to, by rzeczywiście go tropił. Wreszcie jednak pojawił się w Murine, a to i skradziony samochód wystarczyło, by znów wsadzić go za kratki. Mimo wszystko to nie oznaczało westchnienia ulgi, a raczej głęboki wdech - na zapas. Teraz miał być proces i wyrok, duży, jak wszyscy mieli nadzieję. Na tyle duży, że żadna zemsta nie będzie wchodziła w grę.
A skoro proces, to Londyn. Tym razem Leo był niezbędny na sali sądowej, co wcześniej przerażało go, ale wkrótce zaczęło także niezmiernie cieszyć. Wiedział, że choćby miał uciec swojej straży i narazić się na nieprzyjemne konsekwencje, spotka się ze Spencer, bo tyle należało jej się po tygodniu braku wieści od niego. Zresztą i on umierał z niepokoju, nie wiedząc, jak trzyma się jego ukochana, choć miał pewność, że jest bezpieczna - ona także dostała "opiekuna", który jedynie dyskretnie towarzyszył jej, gdy wychodziła z domu i nocami przesiadywał w samochodzie przed bramą. Nie mógłby jednak nie zajrzeć do niej, wiedząc, że jest zaledwie kilka kilometrów dalej. Jak postanowił, tak zrobił. Pierwszej nocy po przyjeździe do Londynu wymknął się z hotelowego pokoju, jakimś cudem przekonując Kate, by mu w tym pomogła - zgodziła się nawet podwieźć go i zagadać ochroniarza przed domem państwa Hoult, by nie wszczął alarmu. Co dziwne, po drodze nie spotkała ich żadna przykra niespodzianka, a także policjant, opiekujący się Spencer, był skłonny do współpracy - bez trudu dał się zmanipulować młodej psycholożce, gdy ona rozpoczęła swój dyskretny flirt. Dzięki temu Leo miał odpowiednio dużo czasu, by przeskoczyć przez ogrodzenie i przemknąć na tyły domu, gdzie jego ukochana spała w swoim dawnym pokoju. A przynajmniej miał nadzieję, że tam właśnie będzie, bo nigdzie indziej nie mógł jej szukać - z pewnością włączyłby się alarm. Nie przewidział jednak tego, że o tej porze roku okno może być zamknięte. Wspiął się więc na parapet i zastukał lekko w szybę, modląc się, by brunetka nie zaczęła krzyczeć i nie obudziła śpiącego obok Jamesa i swoich rodziców.

Leo Rough pisze...

[:D
taa ;p ok... ;p no patrz jaki tyran, czy coś! xD
hah ;p oł, najs. ale chyba nie chcę go czytać, nie? ;> ;p
spooko ;p ok! haha, spoko ;p jasne, że poczekamy! ;)) ale mam dobre przeczucia. no właśnie też tak pomyślałam. moja pani to będzie pewnie jakiś rozmazany potworek, ale trudno ;p dawno nie miałam kobiety! :>
mhm ^^ nieee wiem xD no można, racja, ale to też zależy ;p no właśnie nie. kłóciliśmy się o jakieś dziwne rzeczy xD spoko ;p
:)
no też zależy ;p
ale to było staaare! xD i już nie pamiętam nawet, o co chodziło ;p
a teraz zmykam już, bo muszę jeszcze trochę poczytać :> dobrej nocy, do spisania jutro! ja siedzę gdzieś przy Kubusiu cały dzień, więc nie będzie z tym problemu :> do jutra! :*]

Leo Rough pisze...

Serce biło mu w piersi mocno i nierówno, gdy tkwił na parapecie, drżącymi dłońmi przytrzymując się ściany, by nie spaść na wilgotną trawę. Był pewien, że wtedy skręciłby sobie nogę albo skrzywdził w jakiś inny sposób, więc z romantycznego gestu wyszedłby żałosny żart. Już i tak czuł, że to wspinanie się do okna nie było odpowiednie, ale w tej sytuacji tylko w taki sposób mogło dojść do ich spotkania. Starał się więc ignorować ból w poranionych od surowego muru dłoniach i pulsujące pieczenie na policzku, którym zahaczył o wystającą część płotu, przez który chwilę wcześniej musiał się przedrzeć. Miał tylko nadzieję, że Spencer tych jego ran nie dostrzeże, bo nie chciał martwić jej takimi drobiazgami, zresztą - w pokoju i tak miało być ciemno, a on nie zabawi długo.
Dłonie zaczęły mu się pocić, gdy zastukał w szybę po raz kolejny, choć sam nie wiedział, czego tak bardzo się boi. Niepokój odbierał mu normalny oddech i sprawiał, że cały zaczynał drżeć, choć z całych sił próbował przetłumaczyć sobie, że to tylko chłód jesiennej nocy wywołuje te nieprzyjemne dreszcze. Otwarte okno uratowało go w chwili, gdy miał już zeskoczyć i wrócić do Kate, poddać się, przyznać, że jest pokonany, że jego życie jest w rozsypce. Otwarte okno było jego nadzieją. Bez zbędnego wahania przełożył nogi przez parapet i stanął na podłodze, próbując przyzwyczaić oczy do głębszego mroku niż ten, który panował na zewnątrz. Wytarł wilgotne dłonie, mając nadzieję, że to nie krew wsiąka w jego spodnie, a dopiero potem odnalazł spojrzeniem twarz Spencer. Wstrzymał oddech. A w następnej chwili już wdychał znajomy zapach ukochanego ciała, wtulając się w nie z całych sił, całując policzek, ucho, szyję, obojczyk, ramię...
- Cześć. - szepnął, odsuwając się od brunetki na odległość zaledwie kilku centymetrów, tylko tyle, by móc spojrzeć jej w oczy i posłać blady uśmiech. Wciąż był dziwnie roztrzęsiony, wciąż nie miał panowania nad swoim ciałem, ale kiełkowało w nim już uczucie, że jest w odpowiednim miejscu. Nadal jednak bardzo trudno mu było uwierzyć, że rzeczywiście trzyma w ramionach Spencer, że ma ją przed sobą - całą i zdrową. To po prostu nie mieściło mu się w głowie, choć przez całą drogę do niej nie miał podobnych rozterek. Dopiero teraz coś się zmieniło, jakby fizyczny ból, który odczuwał, nasilił ten psychiczny, dotąd uparcie tłumiony.
Na szczęście znał sposób, by ukoić wszystkie lęki i uspokoić jakiekolwiek obawy, zarówno swoje jak i ukochanej kobiety. Zwlekał z tym nawet zbyt długo, ale wreszcie ujął w dłonie jej twarz i powoli przybliżył się do niej, by ułożyć wargi na jej wargach. Natychmiast zwarły się ze sobą w czułym, ale i w pewnym stopniu rozpaczliwym pocałunku, który mimo wszystko mógłby trwać całą wieczność, żeby już tylko nie musieli się rozstawać, nigdy. A jednak Leo odsunął się, bo pieczenie we wnętrzu lewej dłoni nie ustało, co zaczęło martwić go, bo przecież trzymał ją na policzku Spencer. I gdy spojrzał na swoje palce, a potem na twarz ukochanej, dostrzegł ciemną smugę - krew.
- Przepraszam... - wymamrotał niepewnie, znów wycierając rękę w materiał spodni, jakby to mogło zatamować obfite krwawienie.

[nie mam bladego pojęcia, co to takiego. źle się czuję - wstałam późno, od razu z bólem głowy, a aż do tej pory nic nie zrobiłam sensownego -.- wybacz mi, może później się poprawię.
no właśnie! to samo mu wczoraj powiedziałam! ;p
tak myślałam ;p
i jak? bo póki co wygląda na dość aktywny, ale też coś mi nie gra ;p ojej, jak słodko! <3 to ja zdecydowanie chcę :D haha, no ja mam nawet jakieś zdjęcia, które zbieram od paru miesięcy xD
pewnie tak, ale niektóre wartości są uniwersalne, nie uważasz? choćby to wspomniane poczucie bezpieczeństwa - chyba każdy do niego dąży, tyle tylko, że znajduje je w czymś innym. jakaś różnorodność musi być :) bardzo dobrze ;p
no tak, można ;)
o jeżu, mniejsza o to xD
i co, jadłaś coś w nocy? ;> xD
to ja teraz znikam na trochę, żeby się ogarnąć, będę za... dwie godzinki? coś koło tego :)]

Leo Rough pisze...

Sam nie wiedział, czy to dobrze, że pojawił się w pokoju Spencer, znów wprowadzając do jej życia zamieszanie. Jechał do niej z tą nadzieją, że zdoła uspokoić ją i nastroić pozytywnie na kilka kolejnych trudnych dni spędzonych osobno, ale wszystko pomieszało mu się w głowie, gdy tylko wspiął się na parapet i zobaczył ją przez okno. Ten strach, który odmalował się na jej twarzy, był realny i zbyt prawdziwy, by Leo mógł go zignorować. Tak samo teraz, gdy dostrzegła krew spływającą po jego palcach, znów wyglądała na wystraszoną. Chciał wierzyć, że to nic złego, że to już bardziej jej nie zaszkodzi, ale nie potrafił. Mógł tylko złościć się na samego siebie, że znów zrobił jej krzywdę, że niepotrzebnie wzbudzał w niej nadzieję, przypominał o sobie. Czuł po prostu, że przyjazd do niej był w jego strony czysto egoistycznym działaniem, a tego nigdy miał sobie nie wybaczyć.
Widok śpiącego spokojnie Jamesa był najsłodszym, co mógł otrzymać na swoje rozterki, skoro Spencer zniknęła w korytarzu. Gryzł się, że pozwolił jej martwić się o siebie, o tę niewielką ranę na dłoni, która przecież wcale nie potrzebowała specjalnych opatrunków. Wyszła z pokoju wystraszona, że gdy wróci, jego już nie będzie - wiedział to i czuł się jak ostatni drań, że w ogóle się zjawił i pozwolił jej bać się o kolejną rzecz. Ale potem wróciła, a to, że była przy nim, wystarczyło mu za wszelkie usprawiedliwienia, których tak zapamiętale szukał w głowie, pragnąc pozbyć się dręczących go wyrzutów sumienia. Stanęli przy oknie, ona wpatrzona w zadrapania we wnętrzu jego dłoni, a on chłonący jej bliskość, odurzający się jej zapachem, ciepłem, samą tylko obecnością. Jej słowa jednocześnie raniły go, ściskając mu serce, i przepływały obok, bo i tak wiedział, że na wszystkie odpowie później, jakoś inaczej. Więc tylko sięgnął po jeden z nawilżonych wacików, które przyniosła, i otarł jej policzek, z czułością sunąc po aksamitnej skórze.
- Tak, jestem przy tobie. Wszystko w porządku, kochanie. - odszepnął, gdy już dopuściła go do głosu, na moment milknąć. A wtedy ich oczy się spotkały i w jednej chwili zniknęło wszystko - ból, cierpienie, rozpacz, żal, strach, cały świat. Bo zaraz pocałowała, a jego ciało samo ustawiło się tak, by odwzajemnić tę gwałtowną pieszczotę, by nie pozwolić jej się skończyć... Ale i to musiało się stać, więc wyprostował się, oddychając nieco zbyt szybko, wpatrzony znów w czubek głowy ukochanej.
A potem zaczął swoje wystarczająco długo odwlekane wyjaśnienia. Opowiedział jej, jak Kate złościła się o telefon z jego dłoniach i jak później zarządziła zniszczenie karty. Jak tkwił w czterech ścianach ich domu, nie mogąc wyjść nawet do ogrodu na tyłach, bo ktoś mógłby go zobaczyć. Jak wreszcie coś zaczęło się dziać, a on o niczym nie wiedział. I w końcu wytłumaczył jej, że proces to już ostatni krok, więc o ile wszystko pójdzie dobrze, niedługo wszystko wróci do normy. Mówił pospiesznie, zjadając słowa i co kilka chwil upominając się, że powinien być ciszej, ale szkoda mu było marnować czasu na słowa. W którymś momencie objął więc Spencer, nie mogąc stać obok i nie mieć z nią choćby najdrobniejszego fizycznego kontaktu. Zakończył szybko, oddychając znów jak po długim biegu, ale zadowolony, że teraz może już przejść do czegoś ważniejszego: do pytań o ukochaną i ich synka.
- A wy jak sobie radzicie? Wszystko w porządku? Niczego wam nie brakuje? - zapytał z czułością, odgarniając z policzka Spencer kosmyk włosów, modląc się, by nie ograniczyła się do zdawkowych, krótkich odpowiedzi. Chciał wiedzieć wszystko.

Leo Rough pisze...

[nie no, dla mnie to jest dzisiaj masakra pisać -.- Twoje było w porządku ;) a mi przeszkadzał teraz braciszek, który przyszedł na korki z angielskiego i siedział TRZY GODZINY. normalnie jestem nieżywa, wybacz mi, proszę.
;p
no właśnie dużo tego wszystkiego, ale stwierdziłam, że skoro i tak będziemy pisać tylko ze sobą, to pewne rzeczy mogłybyśmy mieć umowne. zresztą, zgadzam się z Tobą, że jest dziwny, więc jeśli nie chcesz, to poszukamy czegoś innego :> no serio! ;p
właśnie :D mhm, nawet udało mi się to wyłapać! ;p
ale to aż tak? żeby jeść po nocach? ;> swoją drogą ja też popełnię zbrodnię teraz i pójdę zrobić sobie coś do zjedzenia, więc NYC ogarnę niedługo ^^
no widzisz, a mnie porwali na całe wieki -.-]

Leo Rough pisze...

Chciał szczerości i chciał prawdy, choćby tej najgorszej, okrutnej i raniącej. On mógł cierpieć, mógł znosić wszystko, o ile to oznaczało, że uchroni przed podobnymi katuszami swoją ukochaną. Był gotowy przyjąć każdy cios i patrzeć jak krwawią jego rany, jeśli tylko dzięki temu Spencer miała być bezpieczna i spokojna. Tylko tego pragnął - czy pragnął tak wiele? W takich chwilach, jak ta, wydawało mu się, że nie mógł wymyślić bardziej abstrakcyjnego kompletu. Nie pierwszy raz stawał przed takim wyborem, ale tym razem było trudniej, bo ona także miała coś do powiedzenia. Była więc kłótnia, łzy i ogromna strata czasu. I były teraz gorączkowo szukane w zakamarkach umysłu słowa, niespokojne pytania i drobne kłamstwa, i najważniejsze pytanie: kiedy znów się zobaczymy?
Chciał, by powiedziała mu wszystko, by z jej ust wylały się wszelkie żale, by każdy problem i rozterka znalazły w ten sposób ujście. Pragnął dla ukochanej ukojenia i wierzył, że słowa są w stanie jej je dać. W jego głowie wyglądało to tak, że ona opowiada o swoich uczuciach, on zbiera te słowa i tworzy z nich bagaż dla siebie, zabiera je od Spencer, przejmuje, by już więcej jej nie dręczyły. Z prawdą miało mu być ciężko, bo przecież wiedział, że cierpiała, martwiła się i tęskniła, ale chciał zabrać od niej wszystkie te trudne uczucia, chciał przynieść jej ulgę, choćby on miał przeżywać przez to katusze. Tym razem jednak zadecydowała inaczej - postanowiła go chronić. Nie mógłby tego zrozumieć, ale chłonął jej słowa jako nieokrojoną prawdę, jaką on sam się podzielił chwilę wcześniej. Wierzył jej, że rzeczywiście jest nieźle, że James daje jej tak potrzebne siły, o co on nie może teraz zadbać. I wierzył, że będą razem, gdy świat zobaczy kolejny ząbek ich synka... I uspokajał się, słysząc o tak zwyczajnych sprawach, jak wyjście na ślubne zakupy, na które Mara jednak zdołała ją wyciągnąć. Jakiś jasny promyczek zapłonął w nim i rozgrzał jego serce, dając mu nadzieję. Wszystko będzie dobrze.
- Ja też tęsknię... - szepnął ciepło, nie powstrzymując tej iskierki, która również w jego głosie odnalazła swoje odbicie. Ale potem istniały już tylko usta Spencer, jej pocałunki, jej bliskość, w której zatonął, gdy tak trzymał ukochaną w ramionach. Z błogim westchnieniem złączył ich wargi w czułym pocałunku, z którym popchnął lekko brunetkę w stronę łóżka. Zostawili za sobą usłany zakrwawionymi wacikami parapet i wpadające przez okno światło księżyca, podążając w stronę splątanej pościeli i mroku pokoju, który ogarnął ich prawie tak, jakby mógł ukryć ich przed resztą świata. Gdyby tylko to było możliwe - schowaliby się w szafie i zostali tam choćby i rok, jeśli tylko dzięki temu nie musieliby się rozstawać. Niestety, Leo był boleśnie świadomy, że ma jeszcze tylko kilka chwil, a potem będzie musiał wyjść przez okno, którym dostał się do środka. I znów nie będą wiedzieli, kiedy się spotkają, znów nie będą mogli dzwonić do siebie, znów nie będą mieli żadnej możliwości kontaktu. Jak długo? Oby tylko kilka dni.
Nie chciał marnować już więcej czasu. Usiadł na brzegu materaca, ledwo widząc cokolwiek w ciemnościach głębokiej nocy, ale Spencer znała pokój jak własną kieszeń, więc zaufał jej wcześniej, gdy prowadziła go do tego miejsca. Teraz to on zmusił ją, by poddała się jego woli, ale nie mogła narzekać - usadził ją na swoich kolanach i objął ciasno, znów całując tak, jakby zaraz miał skończyć się świat. A może tak właśnie było.

[oczywiście :> ;p nie, aż tak źle nie jest. nie obrazisz się? ;> dzięki... ;p
hah, to ja już sama nie wiem xD to ja mówię, że się dostosuję, bo jestem w stanie wpasować się właściwie w każdego bloga ;p także wybierz coś, przejrzyj na szybko listę na Grupowie albo coś i... wybierzmy coś! ;p mhm ^^
dziękuję, dziękuję! :D
no nic, wiem ;p oj, ale Ci dobrze! też bym tak chciała. ale spoko, na zumbę idę, jak mi się zęby wykurują, więc też będę chudnąć, o! a póki co zjem lody... xD dzięki ;)
taa ;p]

Leo Rough pisze...

Pragnął dać ukochanej choćby namiastkę dawnego spokoju, w jakim żyli, beztroski, która jeszcze nie tak dawno nie była im obca, a teraz wydawała się wręcz przybyszem z innej planety. Chciał, by znów zasnęła, jak kiedyś, w tej samej chwili, w której dotknie głową poduszki. Marzył, by śniły jej się dobre rzeczy, same słodkie scenki, do których wróci rano z prawdziwą rozkoszą. A miał na to wszystko zaledwie godzinę, może mniej, bo sam nie do końca orientował się, o której musi wrócić do hotelu, by nie narazić się na dodatkowe problemy. Wierzył jednak, że mu się to uda, bo chodziło przecież o jego narzeczoną, którą znał lepiej nawet, niż samego siebie. Wiedział jednak doskonale, że bez jej szczerych chęci nic nie zdziała, a tego, że będzie chciała z nim współpracować, nie mógł być pewny. Potrafiła być uparta...
W niedługim czasie padło między nimi wiele słów - prostych, rzeczowych zdań, ale i obfitych w emocje, urywanych słówek, których jednak starali sobie w tak trudnej chwili oszczędzać. To wystarczyło im jednak, by teraz móc jedynie pomilczeć, rozkoszując się swoją bliskością. Wiedzieli już, że żadnemu z nich nie dzieje się krzywda, że wszystko jest w porządku, mogli więc spokojnie upewniać się, że przynajmniej przez tych kilka chwil zupełnie niczego nie będzie im brakować. Tym zajęli się ze szczerym entuzjazmem, czego obrazem były ich czułe, ale i zachłanne pocałunki. Leo ledwo łapał oddech, zbyt zajęty, by pomyśleć o tak przyziemnej czynności, ale nawet ból w płucach nie przeszkadzał mu w coraz silniejszym przyciąganiu Spencer do siebie i całowaniu jej chętnych warg coraz gwałtowniej. Oczywiście wiedział, że nie mogą pozwolić sobie na wiele, ale nic nie zabraniało mu kontynuować tego, co robił. A skoro oboje czerpali z tego przyjemność,nic nie mogło mu przeszkadzać.
Dopiero po dłuższej chwili pozwolił swoim płucom nabrać powietrza, choć zadbał, by jego kolejne głębokie wdechy były przesycone zapachem ukochanego ciała - wtulił się w słodki zakątek na szyi Spencer, obiecując sobie, że będzie taka chwila, w której już z tego miejsca się nie ruszy, choćby zmuszali go siłą. Nie, to będzie tak spokojny moment, że nie będzie już w ich życiu nikogo i niczego, co mogłoby ich powstrzymać przed prostym byciem razem. Teraz jednak mieli pewien limit, którego pilnowaniem zajmie się Leo. I miał pomysł, jak dokona tego bez martwienia ukochanej, bez niezręcznego rozstania, bez pożegnań, których tak nienawidził. Nie miał pojęcia, czy ona się zgodzi, ale właśnie takiego spokoju chciał dla niej. Odsunął się więc, by spojrzeć jej w oczy, co nie było już tak trudne, gdy wzrok wreszcie przyzwyczaił mu się do mroku, a potem szarpnął wymownie głową w stronę poduszek, chcąc, by Spencer znalazła miejsce w splątanej pościeli. Nie mogła go nie posłuchać, bo zaraz poszedł w jej ślad, nie przejmując się tym, że najprawdopodobniej zostawi w jej łóżku dostrzegalne gołym okiem ślady swojej nocnej wizyty. Tego akurat wolałby uniknąć, bo nie chciał, by wiedzieli o tym jej rodzice, ale liczył, że będzie na tyle rozsądna, by rano wszystko posprzątać. Gdy więc zanurkowali pod kołdrą, Spencer natychmiast, a Leo dopiero po ściągnięciu ubłoconych butów i kurtki, po prostu objął ją, wiedząc, że nie musi niczego mówić. A może jednak?
- Spróbuj zasnąć. - poprosił cicho, jeszcze na moment znajdując jej usta.

Leo Rough pisze...

[;p no nie ;p cieszę się :>> haha ;p
haha, znaczy wyrosłaś z tego? ;p spoko, rozumiem. czyli jednak chcesz! jejku, ale cudnie <3 oczywiście, że zacznę, oczywiście, że Ci pomogę, chociaż sama potrzebuję chwili, żeby wszystko ogarnąć. no i muszę stworzyć moją dziewczyneczkę! :D :>>> tak, napaliłam się JAK CHOLERA! xD :D
mhm... ;p
no dobra, nie musiałaś tego pisać, z trudem powstrzymałam się przed wysłaniem Cię do lekarza z tym! xD albo przynajmniej na podstawowe badania krwi, o! już się bałam, że mnie za tę zumbę wyśmiejesz xD ale spoko, ja muszę sobie to ogarnąć niedługo ;) no w sumie mam, bo moje boczki zaczynają żyć własnym życiem, choć właściwie w swoim ciele czuję się dobrze - na autobus dobiegam, na moje szóste piętro też, w ulubione spodnie wchodzę (te żółte <3), także masakry nie ma ;p e, już za późno, chciałam Ci najpierw odpisać i teraz mi głupio ;p ale dzięki :>
i w ogóle to zbiorę się już, bo muszę wstać jutro o jakiejś sensownej godzinie, żeby się uczyć. może pojawię się na trochę w ciągu, ale będę ogarniać tylko MT, coby się za bardzo nie rozpraszać, a wieczorem pewnie gdzieś wybędę. dobrej nocy, kolorowych i miłej soboty! :* :)]

Leo Rough pisze...

[no wiesz, wcześniej zawsze Ty się mnie pytałaś, czy się obrażę, ja nie mogłam mieć pewności, że nie, więc teraz tak, cieszę się, bardzo :>>
wiem, wiem, tak się tutaj nawzajem trzymamy :) jej! :D tak, zaraz zostawiam tam mejla, choć trochę się martwię, bo po rekrutacji widać, że tak trochę słabo im idzie rozkręcanie bloga. ale co tam - zanim opublikujemy karty, to się przekonamy! ;)) nie, ja zakładam na tym mejlu, nie będę kombinować bardziej, bo się potem pomylę ;p ale może mnie ktoś tam zaatakuje jakimś wątkiem, to ewentualnie będę się podpisywać nazwą, o ile będę pamiętać ;p ojejku, jak cuudnie! <3 no właśnie już o tym myślałam - stwierdziłam, że ten jeden raz mogłybyśmy pisać tak od samego początku, od poznania. nie chcę Ci nic sugerować swoimi pomysłami, więc powiedz najpierw, jak widzisz swojego chłopca? ;>
ja myślę ;p tak, do czasu! ;p tak, mam taką nadzieję. ołł, lepsza rekomendacja niż na stronie tego klubu xD no ba! ja to w ogóle wychodzę z założenia, że trzeba zachowywać się tak, by się dobrze czuć - dla mnie to oznacza tonę czekolady i minimalne wyrzuty sumienia. nie wierzę, że te, co się tak odchudzają, czują się lepiej niż ja - nie brakuje im słodyczy? pizzy? schabowych? xD i właśnie, cycyków?! ;p
no to powodzenia :> mam nadzieję, że mi coś z tego dzisiaj wyjdzie... ;p czyli masz tę pracę na kompie, tak? ;> to wyślesz mi? ładnie proszę :D o, słodkie zakończenie ferii! ja zepsułam swoje łyżwy ;( ;p
to ja teraz znikam, ale pewnie pojawię się, jak tylko dojrzę tu jakąś odpowiedź od Ciebie ;p i, jak mówiłam, dzisiaj tylko tutaj będę odpisywać, przynajmniej do wieczora ;)]

Leo Rough pisze...

Z prawdziwym wzruszeniem obserwował Spencer, jak powoli, niemal ostrożnie wsuwa się pod kołdrę, zerkając na niego, jakby zaraz miał zerwać się z łóżka i zwiać, ale nie odzywając się słowem. Nie protestowała, najwidoczniej przewidując, że zaraz znajdzie się znów tuż obok, co uczynił z wszechogarniającą ulgą, że w ogóle może sobie na to pozwolić. A gdy ukochana znalazła dla siebie miejsce u jego boku, gdy wtuliła się w niego, ufna, choć wciąż nieco niespokojna, on nareszcie mógł na moment odetchnąć. Wiedział, że nie wolno mu pozwolić, by wyszło to spod jego kontroli, ale póki co zezwolił samemu sobie na chwilę snu na jawie. Przymykając powieki, wyobraził sobie, że wraz z Spencer leżą teraz w ich łóżku przy Cynamonowej, że nic nie przerwało ich sielanki, że wciąż aktywnie zajmują się planowaniem ślubu i wesela. Zanurzył się bez wahania w tych słodkich wyobrażeniach, nie pozwalając, by strach i poczucie zagrożenia przedarło się do świata, w którym tak naprawdę chciał żyć. I czując przy boku ciało ukochanej, jej rozkoszne ciepło, oddech na szyi, bicie serca tuż przy swoim sercu, wiedział, że i jej udzieliła się przynajmniej drobna, nieznaczna cząstka spokoju, jaki go ogarnął. Niemal widział na jej twarzy uśmiech - szczery i spokojny, bo przez tych kilka chwil wszystko było na swoim miejscu. Nic im nie groziło, nic nie mogło ich rozdzielić, nie istniało zło świata zza okna. Przez moment...
Wcale nie miał zamiaru wychodzić głównymi drzwiami, bo wtedy najpewniej natychmiast zauważyłby go policjant siedzący w samochodzie przed domem, ale tę informację zataił przed ukochaną, nie chcąc, by przejmowała się również tym. Ważne, że była bezpieczna i że sama wciąż na siebie uważała, a ta drobna informacja nie była jej potrzebna do szczęścia. Przytaknął jednak, gdy to właśnie zaproponowała, bo doskonale wiedział, że zwyczajnie boi się, że wychodząc przez okno znów się zrani - co tak właściwie było całkiem możliwe, przecież nigdy nie był mistrzem w podobnym skradaniu się. Zdecydował, że wybierze tylne wyjście, a potem znów przejdzie przez płot. W tym miejscu porzucił te plany i rozmyślania, wracając do starannych wyobrażeń tej sielanki, która mu się marzyła. Jednocześnie trzymał Spencer ciasno przy sobie i gładził ją po włosach, bo to uspokajało nie tylko ją, ale jego także. Zawsze, gdy musieli się rozstać, tęsknił najbardziej za tymi najprostszymi sprawami, jak choćby ciężar jej głowy na ramieniu, gdy zasypia tuż obok, albo pierwszy poranny pocałunek. Dziś miał on ich ominąć, ale Leo z całego serca wierzył, że za kilka dni znów wrócą do tej rutyny, w której wspólne prysznice to oszczędzanie wody, a czas porannej kawy jest świętością.
Rzeczywiście nie potrzebne im były już żadne kolejne słowa. Wystarczyła bliskość, ciepło i odrobinę niepełne, może nawet sztuczne, wymuszone poczucie bezpieczeństwa. Nie, o tym nie wolno im było myśleć. Zresztą, Spencer nie myślała już o niczym, ale miał także nadzieję, że nic złego jej się nie przyśni - zmówił za to krótką modlitwę, odganiającą koszmary i przywołującą dobre sny o szczęśliwszych czasach. I gdy tylko upewnił się, że śpi już mocno, o czym zapewnił go głęboki oddech brunetki, zaczął zbierać się do wyjścia. Niechętnie, choć bez narzekania, odsunął ją od siebie, ostrożnie układając bezwładne ciało ukochanej na poduszkach tak, by nie uświadomiła sobie zmiany pozycji. Pożegnał się z nią krótkim pocałunkiem w czoło, a choć ledwo dotknął wargami jej skóry, miał wrażenie, że odebrał od niej elektryczny impuls. Uśmiechnął się i zebrał swoje rzeczy, po omacku kierując się do wyjścia, by nie zbudzić Spencer ani Jamesa, któremu pomachał jedynie z daleka. Z ciężkim westchnieniem zamknął za sobą drzwi, mimo wszystko czując, że wracają mu siły. Miał nadzieję, że i jego narzeczona obudzi się rano z takim wrażeniem.

[wybacz mi to, ale geografia wyprała mnie z umiejętności lepienia logicznych zdań -.-]

Leo Rough pisze...

[czy coś ;p
mhm ^^ wiem, ja też tego nie chcę! zobaczymy ;) no właśnie, dokładnie tak ^^ no rzeczywiście, masz rację, ale tam szybko poszło, a tutaj mam w sumie trochę inne plany, które, oczywiście, będę z Tobą konsultować! :D stalkerzy to są ci, którzy wychodzą na powierzchnię, żeby tam jakieś rzeczy przynosić ;p a mi by to pasowało, ale póki co nie możesz go takiego zrobić, niestety! ;p a którą tą stację czy frakcję, czy jak to tam bierzemy? bo ja bym była za Hanzą albo za Polis, żeby to jakoś sensownie wszystko wyglądało, bo jak te inne czytałam, to się gubiłam xD
hihi ^^ ;p no widzisz ;) i bardzo dobrze! popieram uwielbienie dla czekolady :D hah xD
coś wyszło, ale czy jeszcze z tego coś wyjdzie... xD dobrze, dobrze, jak nie, to nie, zrozumiałam ;p fuj, nie lubię wypożyczać, kupię sobie! ;p
ok ;) haha, spoko ;D]

Unknown pisze...

[ Jak coś to jestem na mailu ]

Leo Rough pisze...

[dobrze, dobrze.
;D
właśnie :> ja też! bo się już strasznie jaram xD sama widzisz ;p no właśnie wiem i sama mam już ochotę Cię o wszystko zapytać i w ogóle, ale nie chcę Ci niczego sugerować! więc jeśli będziesz już miała pomysł, to ja podzielę się z Tobą moim ^^ możesz zrobić, że się szkoli na stalkera, może w ten sposób ominęłabyś ten zakaz? ;> bo to jest chyba najciekawsze, co może tam robić facet :D tak ;p haha, właśnie ;p OK, to Hanza. patrz jak nam dobrze idzie! :D to co, piszemy już dzisiaj? ;>
mhm ^^
no już dobrze, zrozumiałam! xD haha, więc nie straszna Ci grzybica i inne takie? ;> xD spooko ;p
ok ;) ja teraz spływam na moment znowu ;p]

Leo Rough pisze...

Przez kolejne, niezwykle trudne dni myśl o spotkaniu ze Spencer dodawała mu sił. To, co przeżył tej nocy, choć pozornie wcale nie miało większego znaczenia, dla niego było ogromną motywacją i źródłem niesłabnącej nadziei. Wiedział, że już nigdy więcej nie będzie musiał zakradać się do ukochanej i spotykać się z nią po kryjomu. Wiedział, że już zawsze będą zasypiać razem, uspokajając się nawzajem samą swoją obecnością. I już nigdy nie będzie więcej zakrwawionych wacików... Tak, one były jedynym, co tak naprawdę drażniło go we wspomnieniu tamtej nocy, choć sam nie potrafił określić, dlaczego zraniona dłoń była dla niego powodem do odczuwania wyrzutów sumienia i wstydu. Chyba po prostu nie potrafił wybaczyć sobie, że dał ukochanej tak głupi powód do zamartwiania się - tydzień później wciąż budził się w środku nocy, mając przed oczami grymas przerażenia na jej twarzy.
Proces przebiegał bez zbędnych komplikacji, bo wina mężczyzn zasiadających na ławie oskarżonych była oczywista. Leo nie pojawiał się na sali sądowej, ale składał swoje zeznania w osobnym pomieszczeniu, tylko w obecności sędziego i prawników, co dawało mu ogromną swobodę i prawdziwe poczucie bezpieczeństwa - zupełne przeciwieństwo tego, co spotykało go za drzwiami sądu. Tam był nikim, nieważnym śmieciem, ciężarem dla kilkunastu osób, które uzależnione były od każdego jego ruchu. Nie mógł kiwnąć palcem, żeby z każdej strony nie padały pytania, dlaczego to zrobił i niby kto mu na to pozwolił. Jedyną przyjazną twarzą w tym chaosie była Kate, która nie szczędziła mu swojej pomocy po tej nocnej wyprawie. Okazało się, że flirt z ochroniarzem Spencer był dla niej bardzo przyjemny - umówili się nawet na randkę, choć żadne z nich nie wiedziało, kiedy będą mieli wolną chwilę. Jakimś cudem poczuła się przez to nieco swobodniej i kolejne odejścia do regulaminu przychodziły jej już nieco łatwiej. Nie pozwoliła mu jednak znów odwiedzić narzeczonej, ale nie mógł jej za to winić - oboje nasłuchali się wiele o swoim nieodpowiedzialnym czynie, ale nie ponieśli za to żadnych konsekwencji. Leo miał jednak możliwość wysłać do ukochanej wiadomość, co zrobił dopiero po dłuższym namyśle, nie mając pojęcia, jak ująć swoje myśli w zaledwie stu pięćdziesięciu znakach. Wreszcie napisał jej tylko, że wszystko idzie gładko i by się nie martwiła, bo niedługo będą znów razem. I że kocha. I tęskni. I całuje ją i Jamesa. A potem znów nie zostawało mu nic innego, jak siedzieć w bezczynnie w hotelowym pokoju i udawać, że nie jest najgorzej.
Grudzień zbliżał się już ogromnymi krokami, a co za tym idzie, ich niezaplanowany jeszcze do końca ślub stanął pod znakiem zapytania. Przez kolacją zaręczynową zdążyli jedynie zamówić kościół, ale cała reszta - sala, zaproszenia, catering, kwiaty, suknia - była niegotowa. Nie mieli właściwie nic, a wydawało się, że również czasu zabraknie im na wszelkie niezbędne przygotowania. Wreszcie jednak pojawił się promyczek nadziei - została wyznaczona data ogłoszenia wyroku. Jeśli tylko będzie dostatecznie duży, wszystko niedługo wróci do normy. Chodziło o usiłowanie zabójstwa, którego ślady Leo miał nosić na swoim ciele do końca życia, więc nie wątpił, że kara będzie wystarczająca. I rzeczywiście - dokładnie na miesiąc przed Wigilią świat usłyszał wyrok. A Leo odetchnął z ulgą. Tego samego wieczora wybrał się z Kate do sklepu, by kupić spodnie i czystą koszulę, gdyż nie zabrał ze sobą odpowiednio dużej ilości ubrań. Tak przygotowany, z kwiatami dla narzeczonej oraz dla przyszłej teściowej, z upominkiem dla jej męża oraz nową zabawką dla synka, stanął przed drzwiami domu, z którego zaledwie kilka dni wcześniej wymykał się w środku nocy. A teraz mógł zwyczajnie zapukać i oznajmić całemu światu, że wraca do życia.

Leo Rough pisze...

[no ja myślę, że się jarasz! :>> hah, a naprawdę sądzisz, że mnie Twoje pozwolenie rusza? ;> xD ale skoro tak... chcę stworzyć takie słodkie dziewczę, które urodziło się już pod ziemią, dla którego Twoje chłopczę będzie w pewnym sensie opiekunem :D oczywiście bez przesady, nie tatusiem, ale prawie dziesięć lat różnicy między nimi zrobi swoje, prawda? ;> i co myślisz? krzycz, jeśli coś Ci nie odpowiada, to będę zmieniać, jeszcze nic nie napisałam ani nic ^^ zapytaj! bo tak by było idealnie :D mhm ^^ no to zobaczymy ;) ja już zdjęcie wybrałam, teraz kombinuję z ładnym rosyjskim imieniem. myślę nad Raisą i jakąś Niną, żeby się po polsku odmieniało ;p
haha, wiem xD też wiem! xD ;>
lista obecności na NYC, jakbyś nie zauważyła ;)]

Leo Rough pisze...

Stojąc w progu rodzinnego domu Spencer, nagle zaczął żałować, że nie wybrał po raz drugi tej mniej wygodnej drogi na dostanie się do środka: przez okno. Mógłby wtedy przywitać się z nią tak, jak tego pragnął, nie przejmując się publicznością w postaci jej rodziców - mogliby po prostu zająć się sobą. Niestety, zdecydował się na wejście przez drzwi, czego nie mógł sobie wybaczyć od chwili, w której dostrzegł ukochaną na końcu korytarza. Zanim jednak było mu dane powiedzieć cokolwiek, posłać jej choćby uśmiech czy porozumiewawcze spojrzenie, jej ojciec zadał jakieś pytania - przede wszystkim o to, gdzie się podziewał przez cały ten czas. Leo odpowiedział wymijająco, przepraszając, choć nie precyzował, za co dokładnie, by zaraz wręczyć przyszłemu teściowi symboliczny, procentowy upominek. To na chwilę wystarczyło, bo mężczyzna spojrzał w kierunku córki i bez słowa wyszedł, najwyraźniej rozumiejąc, że przeszkadza. Szatyn posłał mu uśmiech pełen wdzięczności, a potem wreszcie spojrzał na ukochaną. I zanim zdążył mruknąć, już tkwiła w jego ramionach, a James wiercił się pomiędzy nimi, niemal zgniatany przez rodziców. Chłopiec krzyknął, a potem zaśmiał się, ładując do buzi grzechotkę, trzymaną w pulchnych rączkach - już po chwili wcale nie przeszkadzało mu to, że miażdżą go stęsknione ramiona ojca. A Leo nie wiedział, co robić! Czy najpierw całować i witać się ze Spencer, czy może jednak zająć się synkiem, który również domagał się uwagi? Najchętniej zostawiłby wszystko i od razu zapakował ich do samochodu, ale to nie wchodziło w grę. I wiedział, co powinien zrobić: oszczędnie przywitać się ze swoją rodziną, potem pójść z kwiatami do pani Hoult, może wypić z nią herbatę... Tyle tylko, że to oznaczało kolejne chwile bez ukochanej, bez jej ust, czułych objęć. Więc tylko zerknął w stronę drzwi, w których zniknął ojciec Spencer, by skontrolować, czy żadne z jej rodziców się nie zbliża, a potem pochylił się nad ukochaną. Objął ją jednym ramieniem, w drugim trzymając przy sobie Jamesa, a potem pocałował ją - krótko i czule, nie mając odwagi pozwolić sobie na nic więcej. Odsunął się z uśmiechem, odgarniając z twarzy ukochanej jakiś zbłąkany kosmyk włosów, by zaraz przesunąć opuszkami palców po jej policzkach, po których przed chwilą przemknęły pojedyncze łzy. Wiedział, że one są dobre, bo oznaczają dla nich koniec koszmaru, z którym tak długo zmuszeni byli się zmagać, ale i tak te słone kropelki sprawiały mu ból. Był ich przyczyną - i nieważne, by były to łzy szczęścia.
- Jestem już, Skarbie. - szepnął ciepło, jeszcze raz całując ją, tym razem znów z ogromną czułością, ale tak lekko, że ledwo musnął jej wargi. Zaraz przesunął po nich kciukiem, nie powstrzymując radosnego uśmiechu - bo wszystko już było w porządku.

[blee. i jeszcze krótko -.-
:D :D :D no właściwie nie... ;p tak sobie pomyślałam, że on mógłby właśnie przenieść się na jej stację albo w okolicę, potrzebowałby od niej przysługi albo coś w ten deseń - i tak by się zaczęło. cieszę się, bo nie byłam pewna, czy taki układ będzie pasował Ci do Twojego chłopca :) cuudnie! :D tatuaż? mrau :D wybierz coś! marzy mi się to dzisiaj zacząć, ale mam problem z kartą :/ wybrałam inne - Iya. strasznie się jaram, bo po rosyjsku to są moje dwie ulubione literki xD Dymek! <3 :D no ba! :D
prawda? ;> :>>
;) mhm, spoko, ogarniajmy metro ^^]

Leo Rough pisze...

Zastanawiał się, jak długo zajmie Spencer przetrawienie całej sytuacji i oswojenie się z nią. Znał ją na tyle, by wiedzieć, przez jakie fazy przejdzie, ale wiedział również, jak wielkie targały nią emocje wcześniej, gdy go nie było, więc wszystko mogło wyglądać zupełnie inaczej, niż zwykle. Na pewno nie spodziewał się, że znów będzie go okładała pięściami, bo tym razem ich spotkanie po rozstaniu miało być jedynie radosnym wydarzeniem. Kończyły się ich obawy - tu i teraz, bo znów są razem i znów mają przed sobą całą wieczność. Sam ledwo w to wierzył, więc nie mógł się dziwić, że również Spencer będzie potrzebowała chwili, by oswoić się z nowym stanem rzeczy. Z rozbawieniem obstawiał, jak dużo czasu może jej to zająć. Nie zdążył jednak nawet dokończyć tych rozważać, bo do jego uszu dotarł już jej wesoły śmiech - najcudowniejszy dźwięk na świecie, a na ustach poczuł najpierw jej palce, później także delikatny pocałunek. Wszystko wracało do normy, wszystko znów miało być po staremu.
- Nigdzie się nie wybieram, Spencer. Jestem przy tobie. - szepnął, tym razem zupełnie poważnie, bez uśmiechu, by upewnić ją, że to już naprawdę koniec. Zostaje z nią, z Jamesem, mogą nareszcie wracać do domu. I dopiero teraz wybuchła w nim ta radość, której nie potrafił dopuścić do siebie w drodze tutaj. Zawtórował ukochanej radosnym rechotem, z którym znów nieco mocniej przyciągnął ją do siebie, szczęśliwy, jak nie był już dawno. Wszystko schodziło na dalszy tor. Teraz liczyli się tylko oni - Spencer i James. I już o nic nie muszą się martwić.
- Już po wszystkim. - podkreślił, gdy wreszcie zdołał się uspokoić, przypominając sobie o obecności rodziców brunetki. Musieli teraz myśleć sobie o nich, że kompletnie zbzikowali, bo stoją w przedpokoju i śmieją się jak idioci, ale póki co Leo nie przejmował się tym. Miał dla przyszłej teściowej kwiaty, to z całą pewnością kupi mu jej serce. A za całą resztę podziękuje jej niedługo, kiedy już Spencer podpowie mu, jaki prezent najbardziej ucieszy jej mamę. Tymczasem miał ważniejsze rzeczy na głowie, takie, którymi szczerze pragnął się zajmować. Więc z całych sił przygarnął do siebie Jamesa, całując jego ciepły, pachnący oliwką policzek, na co chłopiec zareagował cichym chichotem. Zaraz potem zaczął gaworzyć, najwyraźniej prze szczęśliwy, że ma przy sobie i mamę, i tatę, co sprawiło, że Leo niemal rozpuścił się, wzruszony tym rozkosznym powitaniem ze strony synka. I dopiero, gdy malec zmęczył się i oparł głowę na jego ramieniu, znów zwrócił uwagę na wciąż tkwiącą w jego ramionach Spencer. Nie mogąc się powstrzymać, pocałował ją, po raz kolejny jedynie krótko, ale z całą mocą, na jaką było go w tej chwili stać, by zaraz bez słowa przekazać jej synka - chciał się rozebrać i wejść, by mogli pobyć ze sobą bardziej, bliżej. Nie było dziwne, że chciał móc objąć ją bez ograniczającej ruchy kurtki, prawda? I zaraz zrzucił wierzchnie okrycie, odstawił na bok buty, a potem sięgnął po bukiet czerwonych róż, które dla niej przyniósł.

[staram się ;p
patrz jaka z Ciebie wyrocznia ;D Pawlo-coś-tam xD ale to spoko, coś się wymyśli na spotkanie, niech sobie żyją daleko ;p chyba będzie sanitariuszką, choć może mi się jeszcze odmieni ;p także też bez problemu, nie? ;> ojejku, jejku! :D :D zaczyna mi odbijać normalnie xD jak zawsze, gdy piszemy coś nowego albo takie z ciarami! xD jasne, odpuść sobie NYC, noł problem. e tam, trudno ;p nie będę czytać ;D a moją chcę zrobić taką minimalistyczną, ale się boję, że się przyczepią, więc coś tam jakoś naskrobię ;p i serio wyjdzie mi taka babska wersja Lewka! xD strasznie mi się podoba to imię, ale jak Tobie niespecjalnie, to wymyślimy dla niej przezwisko, o! :D tak, Dymek jest MEGA! <3 na mnie na rosyjskim mówią Dima, właśnie od tego imienia, także wiesz, nie może mi się nie podobać ^^
:D :>]

Leo Rough pisze...

[ale ja się specjalnie pod Ciebie schowałam! xD publikuj, publikuj, pół godziny będzie teraz ^^ a ja sobie robię małą przerwę, bo miałam dziwny wieczór dzisiaj - muszę coś wszamać i pościelić łóżko, a później wracam do naszych wątków ;)]

Leo Rough pisze...

[nie, nie miałaś ;p kurczę, a ja się tak cieszyłam, że mnie nie będzie widać ;( bo ta karta mi taka bardzo marniutka wyszła, normalnie jak nie moja (jaka skromność... xD), ale już na nic więcej nie miałam siły. Tobie wszystko w wątkach dokładniej wyjaśnię, znaczy Iya wyjaśni ^^ i w ogóle - stworzyłaś cudo, więc się nie gadaj, że chciałaś minimalistyczną! i zdjęcie boskie! i te Smoooki! :D
oj tam, oj tam! ferie się kończą, trzeba poświętować xD ciicho ;p
już sprawdziłam: te ich stacje są obok siebie, a jej mamusię u niego ulokowałam, więc miejsce znajdziemy ;p to już jak wolisz - ona może być na jego stacji albo on może się treningować u niej ;p a ja niedługo zacznę ^^ ona może być jakimś Krukiem, od nazwiska, ale podoba mi się po prostu Iyka :D wiem, że bosko! :> nie znam takich cudów, ale nie wątpię, że to imię przyciągnęło Twoją uwagę ;)
chcę! pytanie! ;D znasz mojego mejla ;>]

Leo Rough pisze...

Nie mógł pozbyć się wrażenia, że to wszystko jest jeszcze odrobinę nierealne - to, że wszedł tu przez frontowe drzwi i wcale nie będzie musiał zaraz wychodzić, że przywitał się z ojcem Spencer, z nią, z Jamesem, że miał przy sobie kwiaty, a na ramionach dumnie nosił nową koszulę. Godzinę temu chodził po mieście, jakby nigdy nic! Wbrew wszystkiemu to przejście z zamknięcia w hotelowych pokoju do zwykłego funkcjonowania teraz było nawet trudniejsze, niż gdy pozostawał w zamknięciu przez kilka miesięcy jakiś czas temu. Sam nie rozumiał tego zjawiska, bo przecież sądził, że teraz będzie mu łatwiej, a wcale nie było. Wiedział już, jakie katusze przeżywa jego ukochana i jak synek potrafi zmienić się w niedługim czasie. Poznał już powroty, a choć ostatnim razem było to trudniejsze, teraz też nie było tylko słodko. Wciąż czuł, że zranił Spencer, że zrobił jej krzywdę, a wina - gdzieś tam, przed miesiącami - była tylko i wyłącznie jego. Nie posłuchał jej i wpakował się w kłopoty, zły Leo. I chciał pokutować za to choćby wieczność, ale teraz miał nadzieję, że będzie mógł po prostu się cieszyć. Wszystkim, każdym, najdrobniejszym choćby szczegółem.
Widząc jej radosny uśmiech, sam również wyszczerzył się, szczęśliwy, że takim drobiazgiem, jak kwiaty, sprawił jej ogromną przyjemność. Pomyślał, że musi częściej kupować jej prezenty, bo dotąd robił to stanowczo zbyt rzadko. Ale zaraz również ta myśl rozpłynęła się, gdy nie skupił się na niej dostatecznie, bo rozproszyło go coś innego - śmiech Spencer i radosne parsknięcie ich synka, gdy zerwane płatki róży posypały się z jego paluszków na podłogę. Zmarszczył jednak brwi, gdy brunetka spoważniała, patrząc na niego tak, jakby jednak zrobił coś złego, choć nigdy go nie obwiniała. A może powinna. Automatycznie skulił się nieznacznie, chowając głowę w ramionach jak karcony szczeniak. Gdy jednak usłyszał, o co chodzi, natychmiast rozluźnił się - o tym też pomyślał! Bukiet dla jej mamy był nieco większy, kolorowy, wprost krzyczał "wybacz mi!" i ciążył mu w dłoni, ale chwycił go mocno, najpierw pokazując ukochanej w niepewnym pytaniem, czy spodoba się jej rodzicielce. I gdy skinęła głową, ruszyli do salonu, ona z Jamesem w ramionach, a on obejmując ją w pasie. Zaraz zmuszony był jednak odsunąć się od Spencer, bo w drzwiach stanęła jej mama, najwyraźniej zaalarmowana przez męża. Bez wahania podszedł do niej, próbując uśmiechać się ze skruchą, choć raczej średnio wychodziła mu ta gra. Przywitał się, wręczył kobiecie kwiaty, a potem poprosił, by mogli usiąść i porozmawiać, a wtedy wszystko im wyjaśni. Tak też zrobili, choć najpierw na stoliku musiała pojawić się herbata, a dopiero wtedy pani Hoult uznała, że są gotowi do rozmowy. Leo nie chciał mówić jej zbyt wiele, więc wyjaśnił w jak najprostszych słowach, dość ogólnikowo, że jego zniknięcie miało związek z tym poprzednim, gdy upozorowano jego śmierć, ale także z głośnym ostatnio procesem. I uspokoił rodziców ukochanej, że już po wszystkim - nic podobnego więcej nie powinno się wydarzyć.

[fe.
a widzisz, oczy masz jeszcze sprawne ;p muszę Ci to wybaczyć, tak? ;p spoko. dobrze, czekam! ^^ ale że co - kartę i Iyę? ;>> wiesz, że to zrobię ;> :D
no właśnie ;p a te lody czekają! ;p haha, właśnie tak bym chciała - zapomnieć i posiedzieć w domu jeszcze tydzień... :>
mhm ^^ OK, to tak napiszę ;) jejku, ale cudnie! ;)) mhm ;)
o jeżu, serio? myślałam, że mam pamięć do takich rzeczy, a tu dupa ;p dzięki ;)
OK, czekam ;) i dzięki! ^^]

Leo Rough pisze...

[ząbki <3 xD nie no, wybacz, strasznie mnie dzisiaj ruszają takie rzeczy ;p możesz przyspieszyć ^^
jeżu, byłam pewna, że napisałaś to po śląsku xD chyba powinnam iść spać ;p chyba? ;> ;p spoko. widziałam! i już się na Twojego Dymka rzucają ;p no, masz szczęście! ;p w takim razie i ja się cieszę ^^
no walczę z wyrzutami sumienia! ;p uch, współczuję. już niedługo, nie przejmuj się - zaraz święta! :>>
czekaj! bo ja nie umiem zacząć ;p a po co? powinno Ci wystarczyć, że się urodziła już pod ziemią i pewnie ma dość dużo lat, żeby być tą sanitariuszką i mieszkać sama ;p
ale ja zawsze zapamiętywałam autorów właśnie, a tu dupa ;p daj spokój, nie zawracam sobie głowy takimi rzeczami, chociaż to akurat zabrzmiało... dziwnie. i pomyślałam tylko o wątkach, które prowadziłam, ale ich... nie prowadziłam, więc nie było o czym myśleć xD (jeżuu, już powinnam iść spać! ;p)
nie dziadostwo! bardzo ciekawe - ujęte wszystko, co sama chciałabym powiedzieć, a nie byłabym w stanie w taki zwięzły sposób zamknąć w słowa. zgadzasz się ze wszystkim, co napisałaś?]

Leo Rough pisze...

[napisałam coś na metrze (bardzo marnie, wybacz! :<), ale teraz już znikam, bo normalnie nie widzę na oczy. pojawię się rano, ale pewnie nie na długo, więc nie wiem, czy zdążę odpisać, a potem to chyba będę dopiero wieczorem - trzeba się uczyć! dobrej nocy, do spisania :*]

Leo Rough pisze...

Leo zrozumiałby, gdyby rodzice jego ukochanej byli na niego źli. Zrzucił na ich barki obowiązek, który sam powinien wykonywać - opiekę nad swoją rodziną. I nie miało najmniejszego znaczenia, że chodziło i ich córkę i wnuka, bo to on zawsze, niezależnie od sytuacji powinien był zapewniać im bezpieczeństwo i spokój. Mieli prawo nie rozumieć, dlaczego zgodził się opuścić Spencer i Jamesa, ale z całych sił starał się im wyjaśnić, że innego wyjścia nie było. Czuł, że nie obędzie się bez złości i pretensji z ich strony, więc od razu próbował załagodzić sytuację. Jak się później okazało - zupełnie niepotrzebne. Owszem, martwili się o swoją jedyną córkę, ale teraz już tylko cieszyli się, że wszystko wraca do normy, że już nic im nie grozi. Leo miał wyrzuty sumienia, ale widząc ich podejście do całej sprawy, zdołał wreszcie się rozluźnić. Nie pomogło to jednak jego ukochanej, do której przylgnęło to skruszone "przepraszam", jakiego i on nie pożałował jej rodzicom. Wkrótce jednak rozmowa zeszła na inne tory, na co chyba nikt nie mógł narzekać - ślub! Słuchał z zaciekawieniem, szczególnie, gdy pani Hoult wspominała o nastroju córki. Bezbłędnie zdemaskował drobne kłamstwo ukochanej, ale niczego po sobie nie pokazał, nie chcąc, by również z tego powodu miała jakieś wyrzuty sumienia. Jedynie z rozbawieniem obserwował ją, gdy gwałtownie przerwała swojej rodzicielce, zmieniając temat.
I wreszcie mogli wracać do domu. Herbata zniknęła z filiżanek, a pokój Spencer pustoszał, gdy zbierała swoje rzeczy i wrzucała je w pośpiechu do torby, chcąc jak najszybciej wsiąść do samochodu i ruszyć w stronę Murine. Dziś wieczorem mieli już położyć się razem we własnym łóżku, a rano z całym zaangażowaniem wezmą się za przygotowania do ślubu. To napawało go wręcz nieopisaną radością - dawno nie czuł się tak szczęśliwy, jak tego popołudnia, gdy stał przy parapecie okna, przez które kilka dni wcześniej wkradał się do ukochanej, zabawiając synka i obserwując, jak Spencer pakuje walizkę. Gdy tylko zerkała na niego, uśmiechał się szeroko, czasem posyłając jej z daleka buziaki, jakby zwyczajnie nie mógł powstrzymać się przed podobnymi gestami, by okazać jej, jak bardzo się cieszy. A potem, gdy już tylko sprawdzała, czy wszystko wzięła, po prostu przyciągnął ją do siebie i pocałował namiętnie, uznając, że tych kilka chwil ich nie zbawi. James w jego ramionach zaraz jednak zaczął głośno domagać się uwagi - oddał go brunetce, a sam wziął ich bagaże i zaniósł do samochodu. Wrócił, by jeszcze pożegnać się z przyszłymi teściami, podziękować i przeprosić po raz enty, a potem już tylko zapakował synka do fotelika i... pojechali.
Nie zdążyli przejechać nawet kilometra, gdy zatrzymały ich pierwsze światła. Oczywiście, nie mogli narzekać - palące się kilkadziesiąt sekund czerwone to idealny moment, by pochylić się nad ukochaną i skraść z jej warg pocałunek. I, co tak dla nich charakterystyczne, poćwiczyć synchronizację. Tym razem rzeczywiście im się to udało, bo Leo odsunął się dokładnie w momencie, w którym samochód przed nimi ruszył z miejsca. Roześmiał się, zerkając na Spencer z wymownym ruchem brwi.
- Dlaczego nie biała? - zapytał po kolejnym kilometrze czy dwóch, gdy zatrzymały ich następne światła, najwidoczniej będąc dziś na "nie", jeśli chodzi o ich powrót do domu. Mówił, oczywiście, o sukni. Z paplaniny jej matki wyłapał, że zrezygnowała z bieli, co wcale mu się nie podobało - przecież brała ślub po raz pierwszy! A to, że nie jest już dziewicą... która panna młoda jest?

Leo Rough pisze...

[nie wiem, taki miałam dzień wczoraj. prawie się popłakałam, jak znalazłam w pralce skarpeteczkę mojego chrześniaka xD mhm, zarejestrowałam ;p
haha, spoko xD ok! ;p no tak, nie mogę się gniewać :> dobra, dobra, odpisuj, nie marudź ;p
mam nadzieję ;p e tam, skup się na pozytywach - święta! jedzenie! laba! :D
zaczęłam, ale teraz jak na to patrzę, to mam ochotę zapaść się pod ziemię. nie pozwól mi pisać tak późno takich rzeczy nigdy więcej! xD ale nie jest Ci to do szczęścia potrzebne przecież ;p może ;> no właśnie zauważyłam! chociaż boję się tej mojej Iyki -.- nie podoba mi się już ;p
no tak! bo to ta moja skleroza się objawia ;p hah, dzięki ^^
(zrobiłam, cicho! ;p)
no wiesz, u mojego księdza moje poglądy by nie przeszły, kazałby mi "zmykać do dyry", jak już mi kiedyś powiedział xD
dotarłam na trochę, odpiszę, gdzie dam radę, chyba na metrze ;) a Ty baw się później dobrze na tych łyżwach, nie połam sobie niczego ;p]

Leo Rough pisze...

[no bardzo, a barman na mnie patrzył jak na kompletnego świra xD mhm ^^
no dobrze, nie mogę ;p oczywiście, że nie ;p o tym samym myślałam xD pisz, pisz z nimi, a zobaczysz, że za jakiś czas Ci odpuszczą ;p ja zamierzam przeciągać jakiekolwiek wątkowe plany w nieskończoność ;p także się nie przejmuj ;)
haha, no trudno xD
ehe. nawet mi nie mów! ja naprawdę nie wiem, czemu mi to takie wyszło ;( aż mi źle ;<< nawet jakości nie było, więc weź, nie dobijaj mnie nawet. nie, nie jest ;p no dzięki -.-
xD ;p
no i bardzo dobrze, tak to powinno wyglądać. wiesz, ja sama nie wiem, jak to jest ze mną, więc... nie, raczej nie :)
o, a to dlaczego? bo ja w sumie to jestem zły i niedobry człowiek, nie odpisałam nigdzie, ale nie bardzo mam warunki - biega mi dzieciarnia za plecami cały czas, no i nie bardzo się mnie wen trzyma :/ normalnie cały ten czas próbowałam napisać na metrze choćby jedno zdanie i dupa -.-]

Leo Rough pisze...

Chciał, by ich ślub był spełnieniem wszystkich marzeń Spencer, także tych, o których wcale mu nie mówiła. Wiedział, że nigdy nie myślała o tym zbyt wiele, bo przecież aż do maja żadne z nich nie wiedziało, że przed końcem roku zostaną małżeństwem. Ba! Jeszcze miesiąc temu wszystko stało pod znakiem zapytania, a nawet teraz, choć mieli już datę i kościół, wciąż nie znaleźli odpowiednio dużo czasu, by zaplanować wszystkie pozostałe sprawy. Leo czuł, że nie tak powinno to wyglądać, bo przecież mieli rozkoszować się czasem narzeczeństwa, ale wiedział także, że wszystko wypadnie świetnie. Musiało tak być, bo los pokarał ich już wystarczająco, by psuć im także tak ważny dzień. Dlatego chciał, by suknia Spencer była śnieżnobiała, a po wyjściu z kościoła posypał się ryż, choć nigdy wcześniej nie poświęcał czasu na myślenie o takich drobiazgach. Teraz to było ważne, bo chodziło o jego ukochaną i kolejny ważny dzień w ich wspólnym życiu. Dzień, w którym oznajmią całemu światu, że należą do siebie i nic nigdy ich nie rozdzieli.
Zdziwiło go to, że krawcowa mogła odmówić uszycia wybranej przez klientkę sukni. Jeśli życzyła sobie białą, to taką miała dostać, dla Leo nie było tutaj żadnego pola do dyskusji. Zabraniały jej tego prywatne przekonania? Przecież w pracy nie miały prawa bytu! Klient nasz pan i te sprawy... Był wręcz wzburzony, że ktoś mógł odmówić jego ukochanej w chwili, gdy nie było go przy niej, by walczyć w jej imieniu. Nie wątpił, że sama doskonale o siebie zadba w większości sytuacji, ale, jak widać, nie w tej. Nie potrafił jednak uwierzyć, że również Marze nie udało się nic wskórać, bo zawsze odbierał ją jako kobietę, której nie sposób odmówić, ale najwyraźniej działało to tylko na mężczyzn. Albo na przedstawicieli wszystkich innych zawodów poza krawcami. Leo nie krył swojej frustracji, gdy Spencer opowiadała mu o całym zajściu, bo przede wszystkim chciał, by spełniały się jej marzenia. Skoro, jak on, chciała białej sukni, miała ją dostać. I rozumiał, że upierała się przy tej krawcowej, skoro była najlepsza, sam nie pozwoliłby jej wybrać innego salonu, bo przecież wszystko, każdy koralik i każdy szew, musiało być idealnie. Sądził jednak, że jest to sytuacja bez wyjścia - skoro jej i Marze nie udało się przekonać krawcowej do uszycia białej sukni, to już nic więcej nie zdziałają. A ona chciała, by sam porozmawiał na ten temat z odpowiedzialną za najpiękniejszą suknię ślubną świata kobietą! Zamrugał, zdziwiony, ale nie zaprotestował od razu, przez chwilę po prostu trawiąc tę informację. Zerknął na Spencer, a gdy dostrzegł jej uśmieszek, roześmiał się wesoło.
- Dobrze, dobrze, porozmawiam z nią. Będziesz miała śnieżnobiałą suknię. - zapewnił ją, wcześniej jeszcze przewracając oczami, by nie myślała, że jest taka cwana.

[...zołza.
oczywiście :> że nie marudzisz ;p haha, no ba! xD jestem wyjątkiem, że tak z Tobą wytrzymuję, sama rozumiesz xD ale nie no, mówię Ci, sami się wykruszą, jak będziesz odpisywać co drugi dzień na przykład ;p ale tu nie możemy tak zrobić :/
nie świruj, kochana! wszystko będzie OK :>>
jasne, że się postaram, w to chyba nie wątpisz, co?! -.- tylko głupio mi, że to takie tam krótkie straszy ;< mów! ;p bo sama nie wiem? ona sama nie wie? ;> ehe.
;)
OK, to ucz się ładnie grzecznie i w ogóle. ja też powinnam, ale ogarnę to w nocy, jak już sobie pójdą ;p a, no tak, w sumie racja ;p ;) dzięęęki :>]

Leo Rough pisze...

Patrząc na Spencer, zastanawiał się, gdzie podziała się w tej chwili jego zawsze opanowana, spokojna narzeczona. Nie potrafił dostrzec śladu po niej, a tym bardziej nie widział w ciele siedzącej obok brunetki tej kobiety, którą odwiedził zaledwie tydzień wcześniej, wdrapując się do niej przez okno. To tryskające entuzjazmem coś było mu obce, ale... polubił je! Była szczęśliwa, a to oznaczało, że i jemu wolno sobie na to pozwolić, więc nie zamierzał narzekać. Chciał, by ta ich sielanka trwała, a czy był na to inny sposób, jak rozkoszować się i po prostu pozwolić jej być... wszystkim? Nie. Więc szczerzył się jak głupi, próbując nie stracić koncentracji, która przecież była mu niezbędna, skoro prowadził samochód. Spencer jednak zdawała się nic sobie z tego nie robić - piszczała, śmiała się, wierciła w fotelu, a przede wszystkim popełniła największy możliwy grzech: pocałowała go w chwili, gdy zupełnie się tego nie spodziewał! Oczywiście odwzajemnił tę krótką pieszczotę, ale z zaskoczenia ruszył ze sporym opóźnieniem, aż samochody za nim zaczęły trąbić. Spojrzał na ukochaną z niemą przyganą w oczach, choć nie zamierzał ani słowem wspominać o tym, że może powinna zachowywać się trochę spokojniej. Nie, nie przeszkadzało mu to.
- Wiem! - odparł nieskromnie, wyszczerzając zęby, gdy wreszcie zdołał wrócić do normalnego rytmu jazdy. A potem z radością wsłuchał się w paplaninę Spencer, choć udawał, że zanudza go na śmierć niekończącymi się historiami o rodzajach dekoltów, zapinkach, koronkach... Z westchnieniem zerknął na Jamesa, który już od dłuższego czasu spał, najwyraźniej rzeczywiście znudzony opowieściami mamy. Jego śmiech brunetka stłumiła swoimi kolejnymi słowami, na które wyprostował się i odpowiedział poważnie: "tak jest, kapitanie!", z trudem powstrzymując uśmiech. Nie, ona wydała mu rozkaz, a on nie mógł się sprzeciwić, ale... zaraz wreszcie zaśmiał się pogodnie, zwyczajnie szczęśliwy, że ma ją obok. Chyba wciąż w to nie dowierzał!
A potem znów zatonął w paplaninie Spencer, która mówiła tak szybko, że ledwo wyłapywał adresy sal czy konkretne daty! Dopytywał więc, by wszystko wiedzieć, na głos zastanawiał się, czy zdążą wszystko zorganizować i rozważał, co powinni odhaczyć w pierwszej kolejności. Oczywiście zaproszenia! Więc i na ten temat starał się mieć swoją opinię, choć bardzo szybko okazało się, że jest to trudniejsze, niż myślał. Jeszcze nie tak dawno sądził, że będzie mógł aktywnie uczestniczyć we wszystkich przygotowaniach, ale teraz wydawało mu się to najgłupszym, co mógłby zrobić. Przecież na nic się Spencer nie przyda! I gdy już miał o tym wspomnieć, licząc, że uwolni go od wszystkich obowiązków, ona odezwała się znów, tym razem szeptem, który mimo wszystko zabrzmiał w ciszy samochodu nadzwyczaj głośno. Zerknął na nią, nie rozumiejąc do końca tej nagłej zmiany, ale zaraz skinął lekko głową, wzdychając. Wiedział, że tak właśnie będzie, że wszystko wyjdzie idealnie, bo będą tam razem, wkładając sobie nawzajem na palce obrączki, ale... ale bał się. Chciał, by był to piękny dzień, by ona była szczęśliwa, by po latach, gdy wspomnienia wyblakną, mogła spojrzeć na zdjęci i przypomnieć sobie, że wszystko wypadło jak w bajce.
- Ej! - sapnął z wyrzutem, gdy Spencer na moment przylgnęła do jego szyi, jednocześnie starając się ukryć swoje chwilowe zamyślenie. - Niedługo będziemy w domu... - dodał, teraz z cichą zaczepką, by wiedziała, że będzie chciał tego dużo więcej, gdy już dojadą na miejsce.

Leo Rough pisze...

[ech, no tak ;p
też racja ;p ale to nie znaczy, że Ty tego nie robisz! ;p PROSZĘ! :D e tam ;p tak myślę ;) haha, no właśnie! także musimy sobie jakoś poradzić, bo ja stamtąd się póki co nie ruszam ;p
nie no, weź, daj spokój! a jak nie zdasz, to co się stanie? zaszyjesz się na rok w książkach i następnym razem zdasz tak, że dostaniesz się na jakikolwiek kierunek, który sobie wymyślisz! więc spokojnie, dramatu nie będzie. poza tym, jak mogłabyś nie zdać, co? uczysz się, jesteś ogarnięta, więc wszystko napiszesz pięknie, cudnie, słodko :> nie świruj!
dałam, a żebyś wiedziała! taa, jasne ;p no co? ;> ;p
może nie ;) a weź, moja klasa już przekłada sprawdziany xD że niby dlaczego? kochana jesteś, to nawet Ci podziękować nie mogę? oO
a teraz robię sobie przerwę, bo muszę się ogarnąć na jutro - będę najpóźniej za godzinę ;)]

Leo Rough pisze...

James chyba zdążył przyzwyczaić się do zmiennych humorów mamy, bo ostatnie tygodnie były na tyle szalone, że wszyscy przeżywali lepsze i gorsze momenty, a już na pewno Spencer. Skoro nie przejął się przesadnie, gdy rodzice kłócili się nad nim, to i teraz nie mogły go poruszyć piski i krzyki rozemocjonowanej mamy. Spał spokojnie, ssąc kciuk, co było wyraźnym sygnałem, że kolejny ząbek niedługo pojawi się w jego ustach - Leo czuł niewysłowioną ulgę, gdy dowiedział się, że nie ominął go ten moment, jak to było w pierwszą białą plamką na dziąśle ich synka. Nie musieli więc przejmować się tym, że obudzą Jamesa, bo cały świat poza kolorową rzeczywistością jego snów był mu teraz doskonale obojętny.
Podziękował ukochanej jedynie zaczepnym uśmiechem, gdy wreszcie zdecydowała się od niego odsunąć, choć przedtem musiała jeszcze nieco go porozpraszać. Nie narzekał, bo przecież lubił to, jak na podobne drobne pieszczoty reaguje jego ciało, ale nie chciał również tracić pełnej koncentracji. Oczywiście nie miał z tym problemów, ale wolał powstrzymać Spencer, zanim przyszło jej do głowy, by pozwolić sobie na coś więcej. I tak, wiedział, że nie może się doczekać, bo on również stęsknił się za nią i wypatrywał już chwili, w której zostaną sami - James będzie spał u siebie, a rodzice będą mogli... zaszaleć. Zaraz jednak okazało się, że jego ukochana wcale nie ma oszczędzić jego skupienia, bo znalazła niezwykle skuteczny sposób, by wyprowadzić go z równowagi. Oczywiście zachował kontrolę nad samochodem, ale natychmiast zwolnił, nie chcąc ryzykować stłuczką, jeśli tylko Spencer chciałaby dodać coś jeszcze - przecież wiózł dziecko!
- Żartujesz sobie. - wymamrotał, przez długą chwilę zwlekając, zanim wreszcie odważył się spojrzeć na ukochaną. Nie mogła mówić serio! Ona jednak patrzyła na niego zupełnie poważnie, aż zdołał upewnić się, że nie był to jakiś głupi, zaplanowany wcześniej dowcip. Leo jednak parsknął urywanym śmiechem, gdy wyobraźnia odmówiła mu współpracy - po prostu nie był w stanie wymyślić, jak miałyby wyglądać te cztery tygodnie bez seksu. Cały miesiąc! Jak ona to sobie wyobrażała?!
- I co, do ślubu osobne sypialnie, zero wspólnych pryszniców, koniec robienia razem prania? - zapytał z wyrzutem, wyginając wargi jak niezadowolony przedszkolak. I tylko zerkał na Spencer, mając nadzieję, że zaraz czymś się zdradzi, że zacznie się śmiać, przyznając, że był to tylko dowcip. Ona jednak nie wyglądała na wzruszoną, ale Leo wciąż nie potrafił uwierzyć, że mówi poważnie.
- Nie wytrzymasz. - rzucił po chwili, siląc się na obojętny, luźny ton. - Za parę dni będziesz błagać, żebym cię dotknął! - dodał, dopiero wtedy zastanawiając się, czy tymi słowami nie wywoła odwrotnego skutku niż zamierzony.

[;p
hah ;p taa ;p mam spadać? pewna jesteś? ;> no, a co? xD bardzo dobrze ^^ cuudnie :D
siarą się przejmujesz! nie nakręcaj się tak! komu Ty mówisz o stresie, co? ;> aż tak źle nie będzie! ani nawet gorzej! spokojnie, przecież wiesz, że już teraz jesteś nieźle przygotowana, a tych kilka miesięcy jest tak o, na doszlifowanie. ze wszystkim dasz sobie radę, a maturka z matmy to będzie pikuś! :>
a widzisz, wkręciłam się już ;p no ale co?! ;p
haha, klasyka, nie? ;> bo wtedy przesadzałaś, nie pamiętasz? ;p]

«Najstarsze ‹Starsze   1601 – 1800 z 2348   Nowsze› Najnowsze»